230 chu Bożym, tak samo kościołowi kujawskiemu, który mu Opatrzność powierzyła. Pilny, sumienny, spełniał trudne obowiązki swoje pasterskie z wielką skrupulatnością. Wszędzie, gdzie tego spostrzegł potrzebę, wprowadzał ład i należyty porządek. Nie było dla niego ani niebezpiecznej drogi, ani przykrej pory, gdy chodziło o dobro powierzonej mu owczarni. Zwiedzał najodleglejsze okolice swych dyecezyi, wszędzie wywiadywał się pilnie o stanie ludu, zwłaszcza podczas wojny szwedzkiej, rokoszów i buntów wewnętrznych niesłychanie udręczonego i o ile mógł, duchownym i doczesnym potrzebom jego zaradzał. Sam kazał do owieczek swoich, gdzie mu się sposobność do tego nadarzyła, z namaszczeniem i gorącością ducha, udzielał im sakrament bierzmowania, święcił bardzo często kapłanów swojej i obcych dyecezyi, konsekrował kościoły, kielichy, portatyle; dbał troskliwie o wychowanie klera, przestrzegał usilnie karności i moralnego życia kapłanów, naprzeciw nadużyciom wszelkim bez względu na osoby i ich stanowiska występował stanowczo. O chwałę Bożą gorliwy, wysilał się na jej powiększenie; o ochędóstwa domów Pańskich troskliwy, według sił swoich do niego się przykładał. Wymownem świadectwem tego jest kościół katedralny włocławski. Każda zaś ofiara jego w tej mierze podwójnie ważyła, ponieważ sam sobie częstokroć najpotrzebniejszych rzeczy odmawiał, aby cel szlachetny osiągnąć, ponieważ wojna szwedzka i domowa, bunty i związki wojskowe, trwające prawie przez cały czas pasterzowania jego wtrącały go wielokrotnie w ubóstwo i przykre nader położenia. Również podwójną zasługę jednał sobie swą wzorową pilnością i ruchliwością w zawodzie pasterskim, ponieważ długoletnia choroba chroniczna wystawiała go na rozmaite cierpienia i fizyczne wysilenia. Przedewszystkiem zaś jaśniał jako pochodnia gorejąca przykładnem, nieskażonem życiem, rzewnem i gorącem nabożeństwem, surowością względem siebie, miłością i wyrozumiałością względem bliźnich. Słowem prymas Czartoryski odznaczał się cnotami i przymiotami prawdziwie biskupiemi. Cichy przytem i skromny, bezinteresowny, roztropny i dobrotliwy, a nadto pięknej i ujmującej postaci, od razu jednał sobie serca wszystkich, z którymi w bliższe wchodził stosunki. Ztąd też królowie Władysław IV, Jan Kazimierz i Michał głębokim zaszczycali go szacunkiem, a papież Urban VIII wielce go czcił i poważał. Jak zaś w biskupim, tak i w senatorskim zawodzie prymas Czartoryski uwiecznił imię swoje niepospolitemi zasługami. Uczciwość jego idąca w parze z bystrym rozumem politycznym nieprzystępnym go czyniła ani dworactwu, ani intrygom, ani też jakimkolwiek względom ludzkim. Nie należąc do żadnego stronnictwa politycznego w kraju, popierał wszelkie dobre i rzetelne zamiary, błędy zaś i wybryki śmiało i otwarcie karcił i potępiał. Z miłości ku rzeczypospolitej i braci błądzącej wszelkich używał sposobów do kojarzenia zgody i jednomyślności w postępowaniu. To też w wewnętrznych zatargach kraju zjednał sobie imię wielkiego medyatora, podejmując się chętnie i gorliwie pośrednictwa i takowe z największą roztropnością i gorliwością spełniając. Rozgłos cnót jego i nieposzlakowanej zacności jednał mu mir u wszystkich stronnictw. Wszędzie chętnie go widziano, a wobec gorącej i serdecznej wymowy i perswazyi miękły