188 dując w Warszawie i Łowiczu wśród zajęć publicznych w roju stronników swych politycznych, nie dbał co się w dyecezyi działo. Nie dziw przeto, że duchowieństwo nie mając nad sobą oka i serca pasterza opuściło się, zaniedbało, podupadło w nauce i moralności, a lud dziczał pod obojętnymi przewodnikami duchownymi. Więcej dla zwyczaju jak z pobudek obowiązku i sumienia posyłał na kapituły jeneralne rozmaite punkta czyli przedstawienia, ale o wykonanie ich nie dbał, chociaż sam wielokrotnie do tego był obowiązany. Lubo w bulli trans-lationis Stolica apostolska nałożyła nań jako obowiązki sumienia, aby zakrystyą kościoła swego metropolitalnego należycie zaopatrzył w aparaty, których ją drapieżna ręka szwedzka pozbawiła, ażeby zamek arcybiskupi w Gnieźnie przez Szwedów zniweczony z gruzów podźwignął, aby większą liczbę alumnów w se-minaryum tamże utrzymywał i górę pobożną (moniem pietatis) założył1), do niczego się nie poczuwał i dopiero po śmierci jego kapituła wytargowała na spadkobiercach jego nieco aparatów i cztery tysiące złotych; jakeśmy wyżej widzieli. Oprócz legatów wyżej wymienionych nie pozostawił po sobie żadnej fundacyi, nie wystawił w dobrach arcybiskupich ani jednego kościoła, nie wsparł dziesięcinami rozlicznemi stołu swego żadnego szpitala, żadnej biednej plebanii. To też nawet krewni w napisie szumnym nagrobkowym nie odważyli się chwalić go z gorliwości pasterskiej, miłosierdzia, szczodrobliwości, ale chwalili go jako męża stanu, za którego uchodził przynajmniej u stronników swoich. Byłby nim mógł być w właściwem znaczeniu wyrazu, gdyż go Bóg obdarzył rozumem, bystrością, zdolnościami, jakeśmy wyżej widzieli, lecz te przymioty przyrodzone na złe popchnęła tory ambicya, interesowność, duma i zaciekłość, Dopóki nim kierowało przywiązanie króla Jana Kazimierza, powaga krwi jagiellońskiej mu imponowała, trzymał się w granicach wierności ku niemu i pracował szczerze nad dobrem rzeczypospolitej, lecz od chwili wyniesienia wbrew jego woli i zabiegom Michała Wiśniowieckiego na tron polski, stał się otwartym przeciwnikiem jego, tem większym gdy go nie znalazł powolnym do zaspokojenia ambitnych jego pragnień i zamysłów, zdążających ku podżwignięciu krewnych swoich. Że go do opozycyi naprzeciw królowi i zaciętej walki naprzeciw stronnictwu jego pobudzała nieudolność pierwszego i nieprzebieranie w środkach drugiego, wzgląd na opłakany stan rzeczypospolitej i zamiar patryotyczny podźwignięcia jej z zgubnej swawoli szlacheckiej przez osadzenie na tronie polskim Francuza, z powyższego życiorysu jego dostatecznie się pokazuje; ale widać z niego jasno i to, że się w tej polityce rządził osobistą nienawiścią ku królowi, że porywczością umysłu zrażał sobie wszystkich i uczciwemi środkami nie zdołał sobie zjednać w narodzie popularności i odpowiedniego stronnictwa. Upamiętanie nastąpiło dopiero na łożu śmiertelnem, złożenie broni wtenczas, gdy nią już władać nie miał siły. Uczynilibyśmy mu krzywdę, gdybyśmy za Załuskim utrzymywać mieli, że jedynie dla utrzymania dobrego imienia w potomności, a nie z przekonania i rzetelności oddał na wstępie do testamentu swego owo oświadczenie o czystości swych zamiarów, pochodzących z prawdziwego do rzeczypospolitej i narodu przywiązania. Zważywszy bowiem, żeczłowiek mający wiarę, a tej odmawiać Prażmowskiemu nie mamy powodu, ile że z wielką pobożnością, żalem i poddaniem się woli Boga ostatek