181 mieniu... Wreszcie arcybiskup Leszczyński zasłużył tem na wdzięczną pamięć potomności, że z liczb y wychowańców jego trzech było znakomitych w Kościele mężów: Bonawentura Madaliński, biskup władysławowski (kujawski) Stanisław z Wielkiej Witwicy poznański i Jan Stanisław Zbąski warmiński.1)" To Bużeńskiego zdanie potwierdza najzupełniej powyższy żywot arcybiskupa Leszczyńskiego. Mąż gorącej wiary, niepospolitej nauki, wzniosłego umysłu, wspaniałomyślny, łagodny, wyrozumiały, godzien był zasiadać na najpierwszej w kraju stolicy biskupiej. Przy swoich zdolnościach i zaletach obok dobrej woli i gorącego do Kościoła przywiązania byłby niewątpliwie dużo dobrego zdziałał tak na biskupstwie warmińskim jako i arcybiskupstwie gnieźnienskiem, gdyby był żył w innych czasach i miał siły fizyczne do spełniania uczciwych i szlachetnych zamiarów swoich. Widzieliśmy, jak gorliwie i zbawiennie sprawołał wzniosły urząd swój pasterski w pierwszych latach rządów swych biskupich w Warmii kiedy rzeczpospolita cieszyła się spokojem, a choroba familijna artrytyzmu będącemu w sile wieku nie dawała się jeszcze zbyt dolegliwie w znaki. W ostatnich jednakże dziesięciu latach pasterstwa i życia krępowały mu ręce smutne wypadki polityczne tak dalece, że usiłowania jego i zabiegi o dobro Kościoła, utrzymania karności w duchowieństwie, o jego wychowanie i podniesienie ducha religijnego w sercach wiernych, usuwanie nadużyć na nieprzezwyciężone po większej części natrafiały przeszkody. Wzmagająca się coraz więcej choroba nie dozwalała gorliwemu pasterzowi wglądać należycie w potrzeby duchowieństwa i wiernych, stawać osobiście na miejscach, z których zagrażały niebezpieczeństwa, krzepić upadające umysły wśród powszechnego stosunków wewnętrznych w kraju rozprężenia, doglądać wyręczycieli swoich w spełnianiu poruczonych im obowiązków. Sam zubożony przez najazdy, gwałty i ździerstwa wojsk nieprzyjacielskich i własnych, nie mogąc mimo najszczerszych chęci zapobiegać upadkowi seminaryum duchownego, które ogołocone z dochodów zaledwo kilku utrzymać zdołało alumnów, wspierać duchowieństwo parafialne, które pozbawione najkonieczniejszych do życia środków, gnębione przez zewnętrznych wrogów i własne wojska, zmuszone było opuszczać owieczki swoje i pozostawiać je na pastwę zepsucia i nędzy duchownej, skupiać około siebie radę duchowną i t. p. Dla tego też wszystko to, co dobrego zrobił, podwójną mu jednało zasługę. Jako senator i mąż stanu odznaczał się miłością kraju ojczystego gorliwością w spełnianiu obowiązków względem rzeczypospolitej, powagą, rozsądkiem i znajomością ojczystego prawa. Mimo bezustanne prawie dolegliwości choroby chronicznej, bywał na wszystkich sejmach, radach senatu i zjazdach, odprawiał dalekie podróże w celu uśmierzenia buntu żołnierskiego, wojny domowej wywołanej przez Lubomirskiego, kojarzenia zgody i jedności pomiędzy synami jednej matki — ojczyzny. Dla jej dobra i pomyślności nie żałował ni majątku, ni zdrowia ni spokoju. Nie zdołał się jednakże otrząsnąć z dworactwa i dla tego zbytnie ulegał wpływowi królowej Maryi Ludwiki, wskutek czego przyczynił się do wywołania smutnego rokoszu Lubomirskiego, jakeśmy wyżej widzieli. 1) Żywoty Arcyb. Gnieźn. t. IV, 134 136. 17*