ARCYBISKUPI GNIEŹNIEŃSCY PRYMASOWIE I METROPOLICI POLSCY OD ROKU 1000 AŻ DO ROKU 1821 CZYLI DO POŁĄCZENIA ARCYBISKUPSTWA GNIEŹNIEŃSKIEGO Z BISKUPSTWEM POZNAŃSKIEM WEDŁUG ŹRÓDEŁ ARCHIWALNYCH OPRACOWAŁ KS. JAN KORYTKOWSKI, Doktor św. Teologii, Kanonik Metropol. Gnieźn. TOM I. POZNAŃ. NAKŁADEM I CZCIONKAMI DRUKARNI KURYERA POZNAŃSKIEGO. 1888. SPIS RZECZY W TOMIE I ZAWARTYCH, Str. PRZEDMOWA                 V ROZDZIAŁ I. Początek Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego           1 „         II. Rozległość i granice Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego. ...  29 „         III. Uposażenie i dochody Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego ...        40 „         IV. Kościelne znaczenie, prawa i przywileje Arcybiskupów Gnieźn.    102 „         V. Polityczne znaczenie i prawa Arcybiskupów Gnieźnieńskich. .      126 ARCYBISKUPI GNIEŹNIEŃSCY. I. Radzym (Radym) albo Gaudencyusz                143 II. Hipolit               161 III.    Bossuta           166 IV.     Stefan            176 V. Piotr I                         188 VI. Marcin I              202 VII. Jakób ze Żnina                 223 VIII. Jan L albo Janik            246 IX. BI. Bogumił            262 X. Zdzisław                278 XI. Piotr II              299 XII. Henryk Kietlicz              313 XIII.   Wincenty z Czarnkowa              343 XIV.    Fulko albo Pełka           362 XV. Janusz albo Jan               413 XVI. Marcin II            439 XVII. Jakób II. Świnka              453 XVIII. Borzysław           506 XIX. Janisław              513 XX. Jarosław Bogorya Skotnicki             560 XXI. Jan II. albo Janusz Suchywilk                650 XXII. Bodzanta            681 XXIII.  Jan III. Olit Kropidło, książe opolski               717 XXIV.   Dobrogost Nowodworski             742 XXV. Mikołaj Kurowski              764 PRZEDMOWA. Dobre przyjęcie wydanych przed pięciu laty Prałatów i Kanoników Katedry Metropolitalnej Gnieźnieńskiej zachęciło mnie do ogłoszenia drukiem niniejszego dzieła, w ścisłym z tamtem stojącego związku, lubo bez porównania ważniejszego, bo obejmujące opracowane na źródłach archiwalnych życiorysy Arcybiskupów Gnieźnieńskich i Prymasów polskich, oraz pierwszych książąt, senatorów i mężów stanu w rzeczypospolitej, którzy na wzniosłem stanowisku swojem stanowczy wpływ wywierali na losy Kościoła i narodu polskiego i ztąd w dziejach obudwóch wielką odgrywali rolę. Bliższe pobudki do zajęcia się tą pracą wyłuszczyłem w przedmowie do Prałatów i Kanoników Gnieźnieńskich. Tam znajdzie także Czytelnik, jak mozolnego potrzeba było do tej pracy przygotowania, jak skrupulatnego zbierania materyałów z najrozmaitszych archiwów, kronik, kodeksów dyplomatycznych, prywatnych zbiorów i bibliotek, druków źródłowych i rozlicznych dzieł traktujących nawiasowo o tych najpierwszych rzeczypospolitej dostojnikach, ażeby uzupełnić ogrom materyału, w archiwum kapitulnem gnieźnieńskiem szczęśliwie przechowanego. Przed laty piętnastu zabrawszy się w Imię Boże do dzieła, pisałem w alfabetycznym porządku życiorysy i Arcybiskupów i członków starodawnej kapituły gnieźnieńskiej, począwszy od roku 1000, czyli od założenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, mając zamiar jednę z nich utworzyć całość. Ponieważ jednakże ta całość obejmowałaby co najmniej ośm wielkich tomów, których druk wymagałby nie tylko ogromnego nakładu, ale i długiego czasu, a przytem niemało Arcybiskupów gnieźnieńskich było takich, którzy poprzednio nie byli członkami kapituły rzeczonej, którą przedewszystkiem przedstawić chciałem, ostatni zaś wymagali osobnego studyum, ażeby ile możności w całkowitych przed VI stawieni być mogli życiorysach, musiałem odstąpić od pierwotnego zamiaru i całą pracę na dwie osobne podzielić części. Podczas druku mniejszej z nich i' w następnym czasie uzupełniałem drugą większą część zbieranemi zewsząd materyałami, których niemały nagromadził się zasób. Po tym rozdziale pracy, okazała się konieczna potrzeba poprzedzenia żywotów Arcybiskupów ogólną historyą arcybiskupstwa, mianowicie zaś początku jego, aby raz na zawsze na podstawie niezbitych dowodów ustalić rok jego założenia, rozchwiać i skreślić z dziejów Kościoła polskiego powtarzanych za Długoszem aż do najnowszych czasów bezpodstawne, urojone data, fikcyjne arcybiskupów gnieźnieńskich i innych biskupów polskich osoby, błędne co do założenia biskupstw podania, co w pierwszym rozdziale tejże historyi: Początek arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, zdaje mi się, gruntownie przedstawiłem. Wypadało następnie podać rozległość i granice arcybiskupstwa jakiemi były w rozmaitych peryodach dziejów jego, przedstawić źródło uposażenia i dochody jego, do czego archiwum kapitulne nader bogatych dostarczyło materyałów, które po części służyć będą za źródło do historyi ekonomii w znacznej części Polski. Nieodzownem było wykazanie kościelnego znaczenia, praw i przywilejów, tudzież politycznego znaczenia i praw Arcybiskupów Gnieźnieńskich, co wszystko w czterech następujących rozdziałach uskutecznione zostało. Po tym wstępie koniecznym przystąpiłem do przedstawienia żywotów arcybiskupów w chronologicznym porządku, rozpoczynając od Radzyma, pierwszego z całą histoiyczną pewnością arcybiskupa gnieźnieńskiego, pominąwszy czterech fikcyjnych poprzedników jego, którzy przez dziewięć blisko wieków figurowali w starożytnych katalogach, rocznikach, kronikach, życiorysach Długosza, Damalewicza, Bużeńskiego, Rzepnickiego, a nawet Bartoszewicza. Wykreślenie z rzędu arcybiskupów św. Wojciecha, którego wszyscy kościelni i świeccy dziejopisarze nasi bez wyjątku za czwartego w tym rzędzie arcybiskupa z całą stanowczością podawali, a wierni całej Polski za takiego go czcili, którego sam z zupełną wiarą aż do zapoznania się z źródłami historycznemi poczytywałem, trudnem mi było, przyznaję; atoli prawdzie historycznej, ustąpić musiało dziewięciowiekowe podanie i oparta na nich wiara powszechna. W pierwszym rozdziale wstępu wyżej wspomnianego pokazałem dobitnie i niezbicie, że św. Wojciech arcybiskupem gnieźnieńskim być nie mógł, gdyż śmierć męczeńską poniósł przed założeniem arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Ks. Jan Korytkowski. VII Na tem przerwał czcigodny i dostojny autor w lutym roku 1888 tę przedmowę, którą pisał prawie stygnącą ręką, i którą po trzykroć rozpoczynał, jakby w przeczuciu że jej nie dokończy. Choroba silnie rozwinięta powaliła go w marcu tegoż roku stale na łoże boleści i już mu z niego powstać nie pozwoliła. „Dokończę, dokończę" mawiał do mnie niejednokrotnie, gdy go odwiedzałem przynosząc nowe arkusze korekty, których jnż korygować nie mógł, i których korekturę koledze memu ks. sekretarzowi Gdeczykowi i mnie polecił — i niestety nie dokończył. Nieubłagana śmierć przerwała pasmo tego niestrudzonego żywota w poniedziałek dnia 11-go maja roku 1888. Nie zmieniłem w tej przedmowie nic — i nic do niej nie dodałem. Niechaj stoi na czele tego dzieła tak, jak wyszła z pod pióra umierającego już prawie niezmordowanego pracownika na niwie dziejów tej naszej prastarej Metropolii gnieźnieńskiej, której historyą z pyłu niepamięci na jaw wydobył i rzec można wskrzesił, poświęciwszy jej prawie bez przerwy lat piętnaście pracowitego żywota. Powiadają niektórzy, iż te żywoty arcybiskupów, raczej regestami nazwać by wypadało, bo w nich autor starannie, o ile na to źródła pozwalają, niemal dzień za dniem kreśli ich czyny i prace. Być może, iż ś. p. Autor tego dzieła jest w wielu życiorysach za drobiazgowy, za wiele przytacza szczegółów i drobnych faktów, a niekiedy może zamało pragmatycznie przedstawia kościelno-polityczne działanie naszych Prymasów. Jednakże mimo to praca ś. p. ks. Korytkowskiego pozostanie w literaturze naszej dziełem pamiątkowem, monumentalnem, z którego wszyscy następni biografowie czerpać będą musieli. Być może, iź archiwa watykańskie i rękopisy innych archiwów europejskich rzucą później daleko więcej światła na wielkie postacie naszych Prymasów — faktem jednakże pozostanie, iż ks. Korytkowski wydobył ich z pomroki dziejowej i pierwszy w źródłowej pracy przedstawił światu uczonemu. To jedno zapewnia mu nieśmiertelną pamięć w dziejach literatury naszej. Pisałem w Gnieźnie w dzień św. Łukasza Ewang. 1888 roku. Ks. Dr. Kantecki. ARCYBISKUPSTWO GNIEŹNIEŃSKIE ROŹDZIAŁ I. Początek Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego. Pierwotne dzieje arcybiskupstwa gnieźnieńskiego równie jak historya zaprowadzenia chrześcijaństwa w Polsce aż do najnowszych czasów dla braku spółczesnych kronik i innych wiarogodnych źródeł w grubej spoczywały pomroce. Dzięki badaniom i odkryciom naszych czasów pomroka ta wyjaśniła się niemało, lubo do zupełnego usunięcia jej wiele jeszcze niedostaje środków, mianowicie co do czasu, w którym pierwsze promienie światła ewangelicznego rozświecać poczęły ciemności pogaństwa wśród przodków naszych, żadnych pewnych nie mamy wskazówek i jedynie kombinacyami lub hypotezami posługiwać nam się trzeba, aby przynajmniej w zbliżeniu tę ważną w dziejach narodu naszego epokę oznaczyć jakokolwiek można. To jednakże zdaje się być rzeczą pewną, że chrześcijaństwo nie zostało w Polsce zaprowadzone nagle, niespodzianie i w jednej niejako chwili, ale że dawno przed nawróceniem się książęcia Mieczysława w roku 965 znanem już było tu i owdzie, mając skrytych wyznawców swoich, a znacznej części narodu nie obcem było wskutek zawiązanych i utrzymywanych z sąsiedniemi chrześcijań-skiemi narodami i szczepami słowiańskiemi stosunków. Przewrot polityczny, który w końcu szóstego i na początku siódmego wieku spotkał państwo wschodnio-rzymskie, zmusił niezawodnie wielu chrześcijan uchodzących przed prześladowaniem i niedolą z Niemiec, Francyi, Włoch, Hiszpanii i innych krajów do szukania przytułku i schronienia u słynnych z gościnności Polaków, którzy się od nich coraz więcej z zasadami religii i życiem chrześcijańskiem obznajmiali i oswajali. Do tej znajomości zaś przyczyniali się niemało nie tylko kupcy zagraniczni podróżujący po kraju, ale przebywający na dworze książęcym ludzie obcej narodo 2 wości 1). Najwięcej przecież oddziaływały pod względem zapoznania się z zasadami wiary nawrócona przez śś. Cyryla i Metodyusza w drugiej połowie wieku IX Morawia i w końcu tegoż wieku Czechy. Po upadku zaś państwa wielko-mo-rawskiego na początku wieku X wielu Morawczyków, jak utrzymują nowsi historycy nasi, Naruszewicz, Lelewel, Friese i inni, tudzież niektórzy dawni kronikarze, schroniło się do sąsiedniego Ślązka, a ztamtąd przeszło w głąb Polski, roznosząc z wolna światło Ewangelii pomiędzy pobratymcami swymi, którzy nawróceni, z obawy przed prześladowaniem książąt swoich i ziomków, tajemnie służyli prawdziwemu Bogu, zbierając się po pustyniach i lasach na wspólne nabożeństwo i praktyki religijne2). W żywocie ś. Metodyusza czytamy, że pogański książe panujący w Wiślicy, urągał chrześciaństwiu i dla tego apostoł ten słowiański wysłał do niego uczniów swoich z napomnieniem, aby się dał ochrzcić, gdyż inaczej zguba go czeka, co się też w rzeczy samej stało, albowiem według tegoż żywota i kroniki Boguchwała, biskupa poznańskiego, książe morawski, Świętopełk, pokonawszy go około roku 884, panowanie swoje nie tylko nad ziemią wiślicką czyli krakowską, ale i nad dalszemi częściami południowej Polski rozszerzył, a tem samem apostolstwu ś. Metodyusza otworzył do tych krajów nabytych drogę 3). — Później Otton W., cesarz niemiecki, podbijając coraz więcej Słowian, i zakładając w nabytych ziemiach ich arcybiskupstwo magdeburgskie i kilka biskupstw, nakłonił niezawodnie Ziemomysła, ojca Mieczysława, jeżeli nie do przyjęcia chrześcijaństwa, (o przynajmniej do zobowiązania się, że chrześcijan prześladować nie będzie. Ziemomysł umarł roku 962, pozostawiwszy synowi swemu, Mieczysławowi, rządy obszernego państwa, którego granice rozciągały się od Odry do Bugu i od Noteci do Pilicy. Zaraz na początku panowania jego, Gero, margrabia Luzacyi, zmusił go orężem do uznania nad sobą zwierzchnictwa cesarza niemieckiego, Ottona I i opłacania mu haraczu pewnego4). Chcąc państwo swoje uratować od zupełnej zagłady, za radą przebywających na dworze swoim chrześcijańskich Czechów, postanowił oddalić od siebie pogańskie nałożnice, z któremi żaduego nie miał potomstwa i starać się o rękę Dąbrówki, księżniczki czeskiej, chrześcijanki, córki Bolesława I, a siostry ś. Wacława5). Cnotliwa księżniczka nakłoniona względami 1) Heyne, Denkwurdigkeiten aus der Kirchen- und Dioecesan-Geschichte Schlesiens f. 50, 51. Damalewicz, Series Archiepiscoporum Gnesnensium f. 2, 3. — 2) Joachimi Curei, Gentis Silesiae Annales (Witebergae 1571) f. 30: „...In provincias etiam Poloniae paulo post emanabat notitia evangelii et passim instituebantur congressus in sylvis et locis solis ob metum magistratus." Cfr. Schafarik, Slavische Alterthumer (ed. Wuttke Lipsiae 1844) t. II, 376. — 3) Żywot i. Metodyusza w Monumenta Polon. histor. Bielowskiego t. I 107: „Miał on (Metodyusz) i dar proroczy i wiele spełniło się z jego przepowiedni... Pogański książe bardzo potężny siedząc w Wiślicy, urągał chrześcijanom i zbytki im robił. Postawszy więc ku niemu, rzekł: Dobrzeby było, synu, abyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swojej ziemi, bo inaczej będziesz w niewolę wzięty i zmuszony przyjąć chrzest na cudzej ziemi; i spomnisz moje słowo... i t. d." Cfr. Kronika Boguchwała i Godysława Paska w Monumenta Polon. hist. II, 510. — 4) Dithmari, Episcopi Merseburgensis Chronicon (ed. Joan. Aug. Wagner Norimbergae 1807) f. 27: „Gero Orientalium marchio Lusizi et Selpuli Misconem quoque cum sibi subjectis imperiali subdidit ditioni." Tamże f. 36: „Interea Udo; venerabilis Marchio Mesiconem Imperatori fidelem tributuinąue usque in Uurta (Warta) flavium solveutem exercitu petivit collecto... etc." — 5) Dithmari Chronicon 1. c. f. 97. Joach. Curei Annales i. 30. 3 politycznemi, a może więcej jeszcze widokami zjednania Chrystusowi i Kościołowi jego tak znakomitego książęcia i całego pobratymczego narodu, powierzyła losy swoje w ręce Mieczysława i zaślubiwszy się z nim, przybyła do Polski według jednozgodnego podania starożytnych kronikarzów naszych w roku 965, 1) ufna w pomoc Bożą, że niezadługo spełnią się jej nadzieje i widoki. Dytmar, spółczesny tym wypadkom kronikarz czeski, dobrze poinformowany, bo z Polską w ścisłych zostający stosunkach, opowiada o nowej księżnie polskiej, że widząc małżonka swego zawikłanego w błędach pogańskich, starała się najprzód, pozyskać serce jego, aby go tem łatwiej do przyjęcia wiary ś. nakłonić, a potem przy pomocy kapłanów do Polski jej towarzyszących, po mozolnej, ale roztropnej pracy doprowadziła go do uznania błędów wspomnianych, uwierzenia w Chrystusa i jego naukę, a nareszcie do przyjęcia z rąk kapłana czeskiego, Bohowida, nadwornego kapelana księżnej, chrztu ś. w stolicy państwa swego, Gnieźnie2). Z tego opowiadania spółczesnego Dytmara, jako i z kroniki późniejszego Boguchwała8) pokazuje się, że Dąbrówka została małżonką Mieczysława na rok przed jego nawróceniem się i chrztem, że zatem twierdzenie Wincentego Kadłubka4), autorów Kroniki Polskiej 5) i Kroniki Książąt Pol 1) Bognchwal, Chronicon Poloniae edit. Sommersberg. Silesiac. rer. Scriptor. t. II, f. 24: „Et tandem DCCCCLXV anno Dambravcam sororem sancti Venceslai duxit in uxorem." — Bocznik Traski w Monumenta Polon. histor. t. II, 828: ,,Anno Domini 965 excelleutissimus dux Mescho accepit Dobrovcam sibi in uxorem, christianam videlicet de Bohemia." SpominM Qnieznieitskie (tamze) t. III, 42: „Anno Domini 965 Dambrowka de Bohemia nupsit Mesconi duci Poloniae." — Rocznik Swiętokrzyski tamże t. III, 60: „. . . anno donuni 965 dux Meszko Poloniae. . . duxit Dambrowkam." — Rocznik Maiopolski tamze t. III, 140: „965. Excellentissimus dux Mesko accepit Du-browkam sibi in uxorem." i t. d. 2) Dithmari Chronicon ]. c. f. 97. 98: „Hic (Miseco) a Boemia regione nobilem sibi nsorem senioris Bolizlavi duxerat sororem, quae sicut so-nuit in nomine, apparuit veracius in re. Dobrauca enim Sclavonice dicebatur, qnod Teu-tonico sermone Bona interpretatur. Namque haec Christo fidelis, dum conjugem suum vario gentilitatis errore impliciturn esse perspiceret, sedula revolvit augustae mentis deli-beratione, qualiter hune sibi sociaret in fide et omnimodis placare contendit, non propter triformem mundi huius uocivi appetitum, quin potius propter futurae mercedis laudabilem ac universis fidelibus nimis desiderabilem fructum. . . Laboravit enim pro conversione coniugis sui ac exaudita est a benignitate conditoris sui, cuius infinita bonitate persecutor suimet studiosus resipuit, dum crebro dilectae uxoris hortatu innatae infidelitatis toxicum emovuit, et in sacro baptismate naevum originalem detersit, et protinus caput suum et seniorem dilectum membra populi hactenus debilia subsequuntur... etc." 3) Boguchwala Kronika w Bielowskiego Monumenta Polon. histor. t. II, 482 i u Sommersberga Sile-siacar. rer. Script. (Lipsk 1730) t. II, 24: „Et tandem DCCCCLXV anno Dambrovcam sororem sancti Venceslai duxit in uxorem. Anno sequenti cum tota gente Lechitarum seu Polonica, uxore suadente ac divina gratia inspirante (sacrum) baptisma suscepit. , . etc." 4) Chronicon w Monum. Polon. histor. II, 275, 276: „Huic enim catholicae fidei amantissimae non prius nubere collibuit, quam universae Poloniae regnum cum ipso rege christianae professionis suscepissent characterem. , . etc. 5) Chronica Polonorum w Monum. Polon. histor. t. III, 616: „Qui dum procaretur (procuraretur) Dobraucam filiam ducis Boemiae, illa consensum nuptiis praebere noluit, quousque repudiaret septem pelices, quibus vicissim commiscebatur et christianam fidem suscipiens baptizaretur." 1* 4 skich 1), nie wspominając o wielu innych, jakoby księżna Dąbrówka nie chciała oddać ręki Mieczysławowi, dopókiby się sam z całym narodem swoim nie nawrócił i nie ochrzcił, nie zasługują na wiarę. Mógł bowiem książe, co też w rzeczy samej uczynił, przyrzec swoje nawrócenie oraz wszelkie zabiegi z swej strony względem nawrócenia poddanych, ale nie mógł przyrzekać natychmiastowego i ryczałtowego tychże przeistoczenia z pogan na wierzących chrześcijan. Dzieje Kościoła świadczą wymownie, że do nawrócenia całych narodów mimo najusilniejsze zachody i starania książąt chrześcijańskich długiego potrzeba było czasu i nader usilnej pracy. To też Długosz myli się wielce, utrzymując pod rokiem 965, że z książęciem Mieczysławem cały naród polski jednomyślnie przyjął chrześcijaństwo2). Wszakże sam, poprawiając ten błąd, pisze pod rokiem 980, że książe Mieczysław widział się zmuszonym do używania surowych środków celem przełamania uporu poddanych odrzucających od siebie wiarę Chrystusową3). Podanie Dytmara i Boguchwała, że Mieczysław dopiero po zaślubieniu Dąbrówki i sprowadzeniu jej do Polski chrzest św. przyjął, najdobitniej potwierdza starożytny kronikarz nasz Gallus'1). Że zaś naród polski nie ryczałtowo z książęciem swoim wspólnie stał się chrześcijańskim, ale z wolna do uznania prawd przedwiecznych przychodził, świadczy spółczesny Dytmar, który pisze, że potrzeba było natężonej pracy pierwszego biskupa Polski, Jordana, ustanowionego pasterzem nowo nawracającego się narodu, jak niżej pokażemy, dopiero w końcu roku 966, zanim się wiara chrześcijańska pomiędzy nim rozpowszechniła,5) tudzież niżej zamieszczone żywoty pierwszych arcybiskupów gnieźnieńskich. Jak się już wyżej wspomniało, książęcia Mieczysława ochrzcił nie biskup polski, bo go jeszcze natenczas nie było, ale kapłan czeski Bohowid, kapelan nadworny Dąbrówki, a ojcem chrzestnym jego był magnat czeski, Dobiesław Persztyn albo Persten, księżniczce do Polski towarzyszący, jak świadczy na podstawie starodawnych rękopisów historyk czeski Bogusław Alojzy Balbin żyjący w drugiej połowie wieku XVII.6) 1) Chronica Principum Poloniae tamże t. III, 438: „. .. quae tamen nisi chri-stianus efficeretur, eum accipere recusavit, unde dum Mesco poganismum abicit.. . illa Poloniam. . . subintravit." 2) Historia Polon. (ed. Przezdziecki Cracov. 1873) t. I, 116, ed. Lipsiae lib. II, 84. 3) Dlugosz Histor, Polon. lib. II, 105 (ed. Lips.): „Intelligeus Miecislaus Polonorum dux plerosque suae gentis subditos, tam nobiles quam agrestes, fa-lacium et veterum suorum deorum teneri consuetudine.. .. mandat universis districto im-perio ut ad proximiorem et viciniorem cathedralem ecclesiam (!) a se fundatam qualibet excusatione circnmscripta, singuli conveniant, et christianitatis tam nomine quam baptis-matis se insigniant unctione, grandibus in eos et extremis usurus poenis. . . etc." 4) Chro-nicon w Monum. Polon. histor. t. I, 399: „Postremo unam christianissimam de Bohemia Dubrovcam nomine in matrimonium requisivit. At illa nisi pravam consuetudinem Dlam dimittat, seseque fieri christianum promittat, sibi nubere recusavit. Ro ergo collaudante, se usum illius paganismi dimissurum et iidei christianae sacramcnta suseepturum, illa do-mina cum magno saecularis et ecclesiasticae religionis apparatu Poloniam introivit, nec-dum tamen thoro sese maritali foederavit, donec ille paulatim consuetudinem christiani-tatis et religionem ecclesiastici ordinis diligenter contemplans errori gentilium abnegavit seque gremio matris ecelesiae counivit." 5) Ckronicon 1. c. f. 98: „Jordan, primus eorum (Polonorum) antistes, multum cum eis sudavit, dum eos ad supernae cuitum vineae sedulus verbo et opere invitavit," 6) Balbini Bohuslai Epitome histor. rernm Bohemi 5 Już z tego samego powodu, że nawrócenie Polski nie było nagłe, ryczałtowe, lecz tylko częściowe i do zjednania Kościołowi katolickiemu całego narodu potrzeba było wiele czasu i nader usilnej pracy, twierdzenie ojca historyków naszych, Długosza, jakoby Mieczysław zaraz po przyjęciu chrztu ś. w roku 966 założył dwa arcybiskupstwa, jedno w Gnieźnie, a drugie w Krakowie, tudzież siedm biskupstw: w Poznaniu, Smogorzewie, Kruświcy, Płocku, Chełmnie, Lubuszu i Kamieniu i jakoby papież Jan XII dla uorganizowania hierarchii kościelnej wysłał do Polski kardynała Idziego, biskupa tuskulańskiego l), chociażbyśmy na zbicie jego żadnych nie mieli danych, nie zasługiwałoby na wiarę. Tymczasem wszyscy bez wyjątku pisarze nasi zajmujący się sprawami kościoła polskiego oraz wielu zagranicznych, mimo niesłychanych błędów i anachronizmów zawartych w twierdzeniu Długoszowem, powtarzali je za nim aż do najnowszych czasów, i nikomu nie przyśniło się, zbadać krytycznie jego treść i wykazać niedorzeczność zawartych tam szczegółów. Nawet Naruszewicz, pierwszy nasz krytyczny dziejopisarz, który miał pod ręką źródła i materyały, ażeby obalić podanie Długosza i wykazać prawdziwy początek kościoła w Polsce z jego hierarchicznym ustrojem, jakoby się bał naruszyć utartą przez kilka wieków mrzonkę, lub ubliżyć pamięci przezacnego dziejopisa krakowskiego, przeszedł nad tą niesłychanie ważną kwestyą do porządku dziennego, tej zaledwie dozwoliwszy sobie podania Długoszowego zmiany, że arcybiskupstwo gnieźnieńskie powstało w roku 1000 z istniejącego od dawna biskupstwa tegoż nazwiska.2) Że się przez trzy blisko wieki jak najściślej trzymano podania Długosza co do założenia pierwszych biskupstw w Polsce i żadnemu z późniejszych dziejo-pisów naszych nie przyśniło się, naruszać jego w tej mierze powagi, ztąd pochodziło, że z zupełną stanowczością przytoczył nie tylko imiona i pochodzenie pierwszych arcybiskupów i biskupów przez Mieczysława rzekomo założonych a przez Idziego, apostolskiego nuncyusza potwierdzonych i w granicach swych uregulowanych, ale daty śmierci każdego z tychże biskupów i ich metropolitów. Rozumiano przeto, że musiał mieć pod ręką jakie starożytne materyały i źródła, które po użyciu ich zaginęły, lubo dawniejsze od Długoszowej kroniki tak polskie jako i zagraniczne całe to podanie ojca historyków naszych wniwecz obracały. Nie carum lib. II cap. IV f. 117: „VII Martii, quae Dominica Laetare (!) dicitur, Grnes-nensi in urbe Mieczislaus sacris ablutus est aquis; abluit Bohemus sacerdos guem vetera quaedam manuscripta Bohuvidum nominant, ducem e sacro fonte levavit Dobeslaus Prste-nius e Bohemicis proceribus unus." 1) Historia Polon. lib. II, 95: ... et primum quidem in locis magis celebribus Gnesnae videlicet et Cracoviae duas fundat Metropoles... Gnesnensem tamen superiorem esse voluit et apud illam decus primatiale consistere. .. pro quarum honore metropolitico septem alias episcopales ecclesias, videlicet Posnaniensem, Smogorzoviensem, qnae nunc Wratislaviensis, Crusviciensem, quae nunc Wladislaviensis, Ploczensem, Culmensem, Lubuczensem et Kamyenensem, quae iure metropolitieo Gnesnensi et Craeoviensi Metropolibus voluit esse subiectas, fundat.. , . Egidius Episeopus Tuscu-lanus Cardinalis Poloniam a summo Pontifice Johanne tertio decimo missus, siugulos Epi-scopatus Poloniae. . . confirmavit, et srngulis dioecesibus terminos posuit et distinxit." 2) Historya Narodu Pokhiego (wydanie Turowskiego) t. I, 98 sqq. Za Naruszewiczem powtorzyło to zdanie wielu nowszych naszych pisarzow, 6 kuszono się przecież naruszać powagi Długosza ani przez podniesienie bijących w oczy sprzeczności w jego podaniach zawartych, ani przez krytyczne z temiż podaniami dawniejszych źródeł dziejowych porównanie i zestawienie, i dla tego w dziejach Kościoła polskiego figurowały od roku 966 dwie metropolie i siedm biskupstw, a obok nich umyślnie lub z błędnych podań utworzone osoby pierwszych książąt tegoż Kościoła natenczas dopiero w kolebce będącego. Nawet po ogłoszeniu drukiem dwóch najstarożytniejszych kronik naszych, Marcina Galla i Wincentego Kadłubka, w których wskutek widocznego sfałszowania w odnośnych ustępach starodawnych rękopisów1) zachodzi wzmianka o założeniu dwóch metropolii bez bliższego ich oznaczenia przez Bolesława Chrobrego,2) nie śmiano zaczepić Długosza utrzymującego, że też metropolie: gnieźnieńską i krakowską już ojciec tegoż książęcia, Mieczysław, był założył. Nikt też nie kusił się zwrócić uwagi na bijący w oczy anachronizm co do wysłania do Polski w celu uregulowania granic metropolii i biskupstw Mieczysławowych Długosza legata papiezkiego Idziego, biskupa tuskulańskiego. Pierwszym, który odważył się wystąpić publicznie naprzeciw podaniu Długoszowemu o założeniu biskupstw w Polsce i urządzeniu hierarchii kościelnej tamże, był początkujący historyk gdański Kautz, który w dysertacyi swej roku 1734 w Lipsku drukiem ogłoszonej o początkach religii chrześcijańskiej w Polsce 3) udowodnić się starał, że za czasów Mieczysława I istniało w Polsce jedyne tylko biskupstwo poznańskie, zostające pod jurysdykcyą arcybiskupa magdeburgskiego i to od samego początku metropolii magdeburgskiej założenia.4) Nie zwracano atoli uwagi na tę broszurę, mimo dosadnie dowody na poparcie powyższego zdania przytoczone, które nastręczały sposobność do obszerniejszych badań celem wyjaśnienia nader ważnej w dziejach Polski epoki zaprowadzenia tamże chrześcijaństwa i uregulowania stosunków kościelnych. Dopiero uczony radzca dworu polskiego z czasów króla Stanisława Augusta, Krystyan Bogumił Friese w cennem dziele swojem traktującem o historyi Kościoła w Polsce i reformacyi tamże i na Litwie5) na mocy wiarogodnych źródeł starożytnych zbił zupełnie wspomniane wyżej podania Długoszowe i udowodnił, że za czasów Mieczysława I założone zostało jedyne na całą Polskę biskupstwo poznańskie, że dopiero w roku 1000 za czasów syna tegoż książęcia, Bolesława Chrobrego, ustanowione zostało arcybiskupstwo gnieźnieńskie jako metropolia i kilka biskupstw jej podległych, lubo z niektórych dokumentów błędne poczynił wnioski tak co do stosunku biskupa poznańskiego do zagranicznych metropolii, jako to mogunckiej najprzód, a potem magdeburgskiej i wszystkich w roku 1000 założonych biskupstw, nie wyjmując arcybiskupstwa gnieźnieńskiego do ostatniej, jak co do zależności Kościoła polskiego 1) Chronica Polonor. w Monum. Polon. histor. t. II, 276: „. . . qui (Boleslaus) adhuc tenellas fidei primitias adhuc in cunis vagientem ecclesiam tam tenero amplexu,' tam adulta fovit teneritudine, ut geminam metropolim instituerit." 2) Ckronicon tamze t. I. 407: ,,. . . quod suo tempore Polonia duos metropolitanos cum suis suffraganeis continebat." 3) De religionis Christianae in Polonia initiis praeside Godofredo Lengnich tuebitur Nath. Frid. Kautz. Lipsiae 1734. 4) Tamze f. 8. 5) Kirchengeschichte des Koniareichs Polen. Breslau 1786. 7 od cesarza niemieckiego. Mimo te usterki i błędy Friese gruntowną swą pracą rozchwiał pomrokę, która przez ośm blisko wieków pokrywała dzieje powstania i ustalenia się Kościoła polskiego, przebił najgrubsze lody sprzeczności, niepewności i domysłów dziejopisarstwa naszego i rzucił silny fundament historycznej prawdy, na którym następni badacze w coraz jaśniejszych zarysach uzupełniali rozpoczęte przez niego dzieło. Pomiędzy innymi mniej więcej na tem polu pracującymi pisarzami naszymi na szczególną zasługuje uwagę wiele obiecujący, lecz, niestety, w kwiecie wieku zmarły kapłan wielkopolski, Ludwik Jan Leporowski, który w dysertacyi swojej o założeniu pierwszych biskupstw w Polsce, napisanej w celu pozyskania stopnia doktora teologii na uniwersytecie w Wurzburgu, tamże roku 1874 drukiem ogłoszonej,1) głównie na wywodach Friesego osnutej, wspomniane wyżej tegoż zasłużonego pisarza błędy i usterki usunął, też wywody jasno i dobitnie uzupełnił i rzecz całą co do początków Kościoła i jego hierarchii w Polsce szczęśliwie wyjaśnił. Zanim przystąpiemy do przedstawienia na podstawie niezbitych dowodów początku arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, wypada nam najprzód zastanowić się nad tem, jakim sposobem Długosz doszedł do swego pełnego anachronizmów, sprzeczności i błędów podania o założeniu pierwszych biskupstw w Polsce, następnie przedłożyć dowody, że przed ustanowieniem arcybiskupstwa gnieźnieńskiego istniało tamże jedyne biskupstwo poznańskie, a nareszcie po spełnieniu właściwego naszego zadania co do arcybiskupstwa rzeczonego wykazać, że obok niego ani równocześnie z jego fundacyą, ani później nie istniało arcybiskupstwo krakowskie, o którem niektórzy pisarze nasi aż do najnowszych czasów marzyć nie poprzestali, lecz że razem z temże arcybiskupstwem gnieźuieńskiem powstało kilka biskupstw, które jemu jako metropolii poddane zostały. W tem zaś przedstawieniu rzeczy obok źródeł i materyałów, które mamy pod ręką, służyć nam będą za podstawę i wskazówki cenne prace Friesego i ks. Leporowskiego. Zastanowiwszy się bliżej nad podaniem Długosza o pierwszych biskupstwach w Polsce, zapytać się najprzód musimy, zkąd poszło, że mimo niesłychane sprzeczności, anachronizmy i niepodobieństwa w temże podaniu zawarte wszyscy historycy nasi i zagraniczni na oślep za nim je powtarzali i światu jako nieomylne źródło do dziejów Kościoła naszego przedstawiali aż do schyłku wieku przeszłego. Toć przedewszystkiem uderzyć każdego z nich musiała niezwykła i niepraktykowana procedura uregulowania pierwszych stosunków kościelno-hierar-chiczuych w narodzie świeżo do wiary chrześcijańskiej nawracającym się. Nigdzie bowiem nie napotykamy w dziejach innych narodów, ażeby przy samym początku ich nawracania się tyle zakładano biskupstw, ile ich Długosz bezpośrednio po chrzcie Mieczysława I w narodzie polskim wylicza. Zwyczajnie pierwociny chrześcijaństwa w krajach, do których wnikać poczęło pierwsze światło Ewangelii powierzano pod zarząd i opiekę pasterską któremu z sąsiednich biskupów, lub w razie założenia pierwszego tamże biskupstwa poddawano je pod jurysdykcyą 1) De primis Episcopatibus in Polonia eonditis. Herbipoli 1874. 8 najbliższego metropolity. Wyjątek stanowią Węgry, gdzie król Stefan założył dziesięć biskupstw, lecz tam za jego usilnemi zabiegami naród w wielkiej części był już wtedy chrześcijańskim, a biskupstwa te nie powstały razem, tylko jedno po drugiem w miarę potrzeby i postępu dzieła nawracania. W Polsce natomiast podczas nawrócenia się Mieczysława zaledwo maleńka cząstka poddanych jego wiarę Chrystusową przyjęła i dla tego nie było dla kogo ustanawiać tylu biskupstw, ile ich Długosz chce mieć ustanowionemi. Chociażby nawet Polska razem z książęciem Mieczysławem całkowicie lub w większej części była się nawróciła, to i tek ustanowienie tych właśnie wszystkich biskupstw, które tenże dziejopis nasz wylicza, byłoby niemożliwe, ponieważ niektóre z nich położone były w tych krajach, które za czasów Mieczysława do Polski jeszcze nie należały i dopiero za następców jego na tronie polskim do niej wcielone zostały. I tak biskupstwo czyli przez Długosza mniemane arcybiskupstwo krakowskie obejmujące Chrobacyą i biskupstwo Smogorzewskie, a późniejsze wrocławskie, rozciągające się na Ślązk żadną miarą nie mogły być założone przez Mieczysława, ponieważ obie prowincye czyli ziemie krótko przed rokiem 1000 przez syna jego, Bolesława I, zdobyte zostały.1) Tem mniej mowa być może o biskupstwie chełmińskiem, które powstało dopiero roku 12152) i o biskupstwie lubuskiem, ponieważ ziemia lubuska była teatrem zaciętych wojen pomiędzy cesarzem Henrykiem II a królem Bolesławem Chrobrym i zmieniała co moment panów swoich, mając nimi to Niemców to Polaków i dopiero po nastąpieniu dłuższego pokoju tenże król, będąc panem tejże ziemi, biskupstwo tam założył.3) Najmniej zaś mówić można o założeniu biskupstwa kamińskiego (nie kamienieckiego, jako w niektórych kodeksach kroniki Długoszowej błędnie napisano), ponieważ toż biskupstwo powstało dopiero po nawróceniu Pomorza przez Ottona, biskupa bambergskiego w miejsce upadłego wkrótce po swojem ustanowieniu biskupstwa kołobrzegskiego, i to najprzód w mieście Wolinie, zkąd później przeniesioną została stolica biskupia do Kamienia i od tego miejsca powstała nazwa tegoż biskupstwa. Pozostałaby zatem możliwość założenia za czasów Mieczysława I arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, tudzież czterech biskupstw: poznańskiego, kruświckiego czyli włocławskiego, Smogorzewskiego czyli wrocławskiego i płockiego, które Długosz Mieczysławowi I przypisuje, atoli dalszy wywód dobitnie wykaże, że za czasów tegoż książęcia istniało w Polsce jedyne biskupstwo poznańskie, że arcybiskupstwo gnieźnieńskie ustanowione zostało razem z biskupstwem wrocławskiem w roku 1000, a dwa inne biskupstwa później dopiero założone były. Badając przyczyny tak błędnego i dziwacznego podania ojca historyków naszych, godzimy się najzupełniej na zdanie ks. Leporowskiego, że się żadną miarą przypuścić nie godzi, o co go niektórzy posądzić odważyli się, jakoby owo podanie po prostu zmyślił w zamiarze przedstawienia w większej świetności początków dziejów ojczystych, ponieważ to przypuszczenie ubliżałoby w wysokim stopniu zacności 1) Gallus Chronicon 1. c. t. I, 399 sqq. 2) Woelky, Der Katalog der Bis schofe von Culm w dziele Zeitschrift fur die Geschichte und Alterthumskunde Ermland-f IV, 388, 389. 3) Friese 1. c. I, 389. 9 charakteru i miłości prawdy, któremi się dziejopis nasz odznaczał, a któryeh najwymowniejszy dał dowód w opisie dziejów ojczystych swego czasa, tudzeż innym cnotom jego, dla których sobie powszechny zjednał szacunek. Jeżeli zatem zbłądził, to w dobrej wierze, zbyt wielką dając wiarę starodawnym nader mętnym lub zmyślonym podaniom, które się aż do jego czasów utrzymały w narodzie, gdyż na tem jedynie, a nie innem źródle mógł był opierać podania swoje. Wszakżeż sam pisząc w kronice swej pod rokiem 1052 o biskupstwie wrocławskiem, wyznaje, że pierwszych tegoż biskupstwa pasterzów z ustnego podania pozbierał.1) To podanie zaś niezawodnie ztąd urosło, że z upływem czasu pierwsze kościoły parafialne za czasów Mieczysława powstałe zamieniono na stolice biskupie, a pierwszych tychże kościołów rządzców za biskupów poczytano. Niewątpliwą bowiem jest rzeczą, że Mieczysław w miarę wzrastającego w kraju chrześcijaństwa starał się o zaspokojenie potrzeb duchownych swoich chrześcijańskich poddanych i w znaczniejszych miejscowościach jak np. w stolicy swojej, Gnieźnie, Kruświcy itd. pobudował kościoły lub kaplice i przy nich osadził kapłanów. To samo uczynili ówcześni inni książęta w dzielnicach za czasów syna jego, Bolesława, do Polski wcielonych w znaczniejszych tychże ziem osadach lub miastach, jak w Krakowie, Smogorzewie, Lubuszu i t. d. Pierwszymi zatem według podania Długosza mniemanymi biskupami byli niezawodnie albo kapłani w owych miejscowościach naukę Chrystusową głoszący, albo też ustanowieni przy kościołach tamże wzniesionych pasterze, których imiona w pamięci ludu długo się utrzymały, a gdy tam nareszcic powstały biskupstwa, tychże pasterzów za pierwszych apostołów czyli biskupów poczytywać poczęto. Co do pierwszych arcybiskupów gnieźnieńskich w szczególności, których nam Długosz przytacza, pokażemy niżej, że tradycya inne mętne miała źródła, a raczej pozory, jak to badania najnowszych czasów wykazały. Na tych tradycyach nie poprzestawszy przezacny nasz dziejopis, uzupełnił je własnemi domysłami i kombinacyami, nie uwzględniwszy widocznie starodawnych źródeł, i ztąd zaciemnił i zaplątał wątki najważniejszej epoki dziejowej narodu naszego. Stanowczość zaś, z jaką nam ustanowienie biskupstw i hierarchii w Polsce przedstawia, obałamuciła następnych historyków naszych i zagranicznych, że za nim wszyscy o tym przedmiocie niezmiennie pisali, tem większą dając wiarę podaniom jego w tej mierze, że z równą stanowczością wprowadził na scenę rzekomego legata papiezkiego, Idziego, biskupa tuskulańskiego, który wkrótce po ustanowieniu przez Mieczysława dwóch metropolii i siedmiu biskupstw miał przybyć do Polski i też biskupstwa nie tylko potwierdzić, ale każdej dyecezyi granice nadać i oznaczyć,2) lubo i to podanie najmniejszej niema historycznej pod 1) Historia Polon. lib. III, 240: „Aliorum enim Episcoporum nomina, quae Ecclesiae eidem (Vratislaviensi) dum in Smogorzew et Byczyna consisterent, prafcfuerunt, et penuria iniuriaque scribentium et duplici Ecclesiae praefatae translatione suppressa sunt, usque ad nostram aetatem, per me quoque utcunque reeollecta sunt et in speciale distichon redacta." 2) Długosz 1. c. lib. II, 96: ,,Egidius Episcopus Tusculanus Cardi-nalis Poloniam a summo Pontifice Johanne tertio decimo missus, singulos Episcopatus Poloniae videlicet bidnas Metropoles Gnesnensem et Cracoviensem, item Posnaniensem, Wratislaviensem, Wladislaviensem, Ploczensem, Ohelmensem (sic), Lnbuczensem et Ka 2 10 stawy, ponieważ w tym czasie w kolegium kardynalskiem żadnego kardynała Idziego nie było, albowiem ani go na dokumencie wyboru papieża Jana XIII, w roku 965 dokonanego nie widzimy, ani go też u któregokolwiek z ówczesnych pisarzów wymienionego nie spostrzegamy, jak to dobitnie udowodnił Friese w wspomnianem wyżej dziele swojem.1) Widocznie Długosz pomięszał to rzekome poselstwo kardynała Idziego z drugiem poselstwem legata papieskiego do Polski tegoż imienia i godności, o którem czytał lub słyszał. Znanym jest bowiem faktem historycznym, że papież Kalikst II w roku 1123 wyprawił do Polski legata swego, kardynała Idziego, biskupa tuskulańskiego, w tym głównie celu, ażeby pojedyńczym dyecezyom naznaczył pewne granice, których dotąd nie było i ztąd powstawały częste pomiędzy biskupami spory i niezgody. Niezbitym dowodem tego poselstwa jest bulla papieża Eugeniusza III z dnia 4 kwietnia roku 1148, w której przyjmując pod opiekę swą dyecezyą kujawską, potwierdza granice jej przez legata apostolskiego Idziego, kardynała i biskupa tuskulańskiego i przez Bolesława Krzywoustego ustanowione.2) Że tenże legat papieża Eugeniusza III w roku 1123 bawił w Polsce, dowodzi przechowany przywilej z tegoż roku przez niego wystawiony, w którym potwierdził darowiznę przez biskupa krakowskiego Gaudencyusza klasztorowi tynieckiemu uczynioną.3) Że za czasów Mieczysława I ani kardynał Idzi, biskup tuskulański, ani żaden inny legat w Polsce granic biskupstw regulować i ustalać nie mógł, ztąd się niezbicie pokazuje, że natenczas nie miał jeszcze najmniejszego powodu i okazyi do regulowania granic dyecezalnych, ponieważ, jakeśmy wyżej wspomnieli, w całej Polsce jedyne tylko istniało biskupstwo poznańskie. Że tak w rzeczy samej było i że tem samem podanie Długoszowe o ustanowieniu dwóch metropolii wraz z siedmiu biskupstwami na żadną nie zasługuje wiarę, dalszy wywód jasno wykaże. Nawrócenie się książęcia Mieczysława I z znaczną częścią poddanych swoich do wiary chrześcijańskiej i rosnąca wskutek zabiegów jego i otaczających go kapłanów z dnia na dzień liczba chrześcijan wywołały potrzebę założenia biskupstwa w Polsce, co też, dzięki staraniom cesarza Ottona I, pod którego opieką zostawało z woli Stolicy apostolskiej chrześcijaństwo w środkowej Europie, a szczególniej w Niemczech i w krajach pod zwierzchnictwem cesarzów niemieckich należących, do których się i Polska zaliczała,4) nastąpiło. Ponieważ nowo założone biskupstwo poznańskie, jak wiadomo, pod jurysdykcyą najbliższego naówczas metropolity magdeburgskiego oddane zostało, wypada nam najprzód wykazać, kiedy arcybiskupstwo magdeburgskie ustanowionem było, a dopiero potem oznaczyć do myenensem cathedrales Ecclesias confirmavit, et singulis dioecesibus tcrminos posuit et distinxit. . . etc." 1) Kirchengeschichte des Konigreichs Polen t. I, 121 sqq. 2) Rzy-szczewski i Muczkowski, Codex diplomaticus Poloniae t. II, 1—3: „. . . Statuentes ut termiuos tui Episcopatus, quemadmodum a bonae memoriae Egidio Tusculano Episcopo, tvmc apostolicae sedis legato et a Bolezlao nobili eiusdem terrae duce statuti sunt, absque diminutione aliqua tu et tui successores iu perpetuum possideatis." 3) Szezygielski, Hi-storia Monasterii Tyniecensis Ordinis Benedictini. Cracoviae 1668 f. 138. Friese 1, c. 1, 157. Leporowski 1. e. f. 00. 4) Pertz, Monumenta Qerman. historica t. II, 561. 11 kładnie czas założenia biskupstwa rzeczonego, a to dla uniknienia niepotrzebnych rozpraw i dowodów. Według dokumentu przechowanego w zbiorze Pertza pierwszy arcybiskup magdeburgski Albert intronizowany został w październiku łub listopadzie roku 968. 1) W tym roku bowiem cesarz Otton I wydał polecenie do odbycia tejże intronizacyi, nakazawszy wszystkim książętom saskim, ażeby przyszłą uroczystość Narodzenia Pańskiego z nim wspólnie przepędzili. Lubo Dytma-rowi znane było toż polecenie cesarskie, kładzie przez omyłkę rok 970 jako datę ustanowienia Alberta arcybiskupem mogunckim.2) Za nim poszedł annalista magdeburgski,3) atoli uczony Antoni Pagi w krytycznym rozbiorze roczników kościelnych Baroniusza, udowodnił dostatecznie, że arcybiskupstwo rzeczone ustanowione zostało roku 968.4) To samo utrzymują stanowczo nowsi historycy niemieccy.5) W wspomnianem poleceniu Ottona I do książąt saskich w miesiącu październiku lub listopadzie roku 968 wydanem wymienione są biskupstwa, które jako sufraganie pod jurysdykcyą metropolitalną nowego arcybiskupa mogunckiego oddane zostały, pomiędzy któremi nie znajdujemy biskupstwa poznańskiego,6) zkąd słusznie wnosić można, że toż biskupstwo podczas owego polecenia cesarskiego jeszcze nie istniało, gdyż inaczej cesarz nie byłby go pominął w temże poleceniu, zwłaszcza że ono, obejmując kraj cały pod jego najwyższem zostający zwierzchnictwem nader ważne miało do spełnienia zadanie i dla tego pomiędzy biskupstwy słowiańskiemi, dla których lepszego zjednoczenia Otton I stolicę metropolitalną w Magdeburgu założył, pierwsze niejako zajmować miało miejsce. Musiało ono atoli powstać jeszcze przed końcem roku 968, albowiem na owym zjeździe książąt saskich i biskupów słowiańskich w Magdeburgu na uroczystość Narodzenia Pańskiego tegoż roku pomiędzy ostatnimi składającymi hołd nowemu metropolicie swemu znajdował się także pierwszy biskup poznański, Jordan, jak z podania spółczesnego Dytmara wnosić należy,7) zwłaszcza że Boguchwał dobrze poinformowany o początkach biskupstwa swego poznańskiego stanowczo podaje, że w roku 968 zostało ustanowione.8) Ten sam rok założenia biskupstwa poznańskiego znajdujemy w Spo 1) Pertz. Moaumenta German. historica t. II, 561. 2) Chronicon 1. c. f. 31. 3) Annales Magdeburgenses u Pertza 1. c. XVI, 150. 151. 4) Pagi, Critica historico-hronologka in universos annales eccles. Caes. Baronii IV, 167. 5) Dithmari Chronieon ed. cit. f. 31, nota 48, w ktorej wykazano, ze rok ustanowienia arcybiskupstwa magde-burgskiego czytac nalczy DCCCCLXIIX. 6) Pertz, 1. c. t. II, 561 (Ottonis M. man-datum) „. . . Tres ab illo episcopos, unum Herseburgo, alterum Citizae tertium Misnae volumus ordinari. . . Super hoc domini Episcopi Dudo (Havelbergeusis) et Doudelinus (Brandenburgensis) in archiepiscopi nostri electione volumus ut subscribant et fidem sub-iectionemque illi promittant." 7) Ckronicon 1. c. f. 31: „Archiepiscopus autem (Mag-deburgensis) a clero et omni populo maguifice susceptus in his festivis diebus consecravit Bosonem Merseburgeusis ecclesiae Pastorem, Burchardum Misnensis ecclesiae provisorem; Hugonem episcopum Citiceusem, Havelburgensis ecclesiae custodem, his Tudonem cooptavit, prius consecratum, omnes hos, subjectionem sibi suisque promittentes suecessoribus, dispo-sita singulis quibusve parochia speciali. Additus est his confratribus Brandenburgiensis ecelesiae pastor Thietmarus ante hoc unctus et Jordan episcopus Posnaniensis." 8) Som-mersberg t. II, f. 24 (Chronicon Boguphali): ,,Anno vero DCCCCLXVUI Jordanum in episcopum Poloniae ordinavit," 2* 12 minkach Gnieźnieńskich załączonych przy niektórych rękopisach kronik Boguchwała i Jana z Czarnkowa,1) tudzież w Katalogu III czyli Rocznikach Biskupów krakowskich. 2) Wobec tak poważnych źródeł nie może się ostać twierdzenie niektórych dziejopisów naszych, jakoby biskupstwo poznańskie w roku 958, a zatem na ośm lat przed chrztem Mieczysławowym było ustanowione. Twierdzenie to opierają oni na komentarzu do kroniki Wincentego Kadłubka, w którym powiedziano, że biskupstwo rzeczone w roku 958 zostało założone. Nie ulega przecież wątpliwości, że w tymże komentarzu położono mylnie liczbę 5 zamiast 6, autor bowiem, opowiadając o nawróceniu się książęcia Mieczysława, i następnych zdarzeniach, trzyma się najściślej porządku chronologicznego i dopiero po narodzeniu się syna temuż książęciu w roku 967 o ustanowieniu biskupstwa poznańskiego wspomina i to przez Mieczysława,3) który, jakeśmy wyżej pokazali, dopiero w roku 966 został chrześcijaninem i dla tego przedtem jako poganin biskupstwa ustanawiać nie mógł. Uczynił to dopiero w dwa lata po przyjęciu chrztu ś., kiedy już tak znaczna liczba poddanych za przykładem jego poszła, że osobny dla nich biskup okazał się niezbędnym. Że na jedynem biskupstwie poznańskiem dla całej Polski przez Mieczysława w porozumieniu się z papieżem Janem XIII i cesarzem Ottonem I ustano-wionem pierwszy zasiadł Jordan, Niemiec zapewne lub Włoch rodem, wszyscy starożytni i nowsi pisarze tak swoi jako i obcy jednomyślnie utrzymują. Pomiędzy nimi spółczesny prawic Jordanowi Dytmar wyraźuie podaje, że tenże pierwszy biskup polski niezmordowanie pracował nad nawróceniem otoczenia książęcia Mieczysława i innych poddanych jego.4) Nawet Długosz, który tak sprzeczne z rzeczywistością podaje fakta, Jordana wyraźnie pierwszym biskupem poznańskim być mieni5), lubo przy przytoczeniu roku zgonu jego nazywa go Prohoryuszem, pomięszawszy widocznie imię Jordana z imieniem podanego przez siebie pierwszego rzekomego biskupa krakowskiego.6) Dzięki wspólnym usilnym pracom i zabiegom książęcia Mieczysława i biskupa Jordana, tudzież następcy tegoż, Ungera, przy pomocy duchowieństwa garnącego się bądź z sąsiednich Niemiec i Czech, bądź z dalekich Włoch do nowo 1) Monumenta Polon. histor. t. III, 42: „Item anno Domini 968 Jordanvs prmtus episcopus in Polonia ordinatus est et obiit 984." 2) Monumerda Polon. t. III, 330 (Annales Episcopor. Cracoviensium): ,,Anno Domini DCCCCLXVIII. Eodem, (anno Meska Jordanum in episcopum totius Poloniae ordinavit primum." 3) Vincentii Kadlub-konis Historia Polonica Lipsiae 1712 f. 641: „Qui Mieszko septimo aetatis suae anno divinitus iumine oculorum acoepto, tandem anno Domini 966 cum sua tota gente Lechi-tica divina gratia disponente ac Dambrowka sorore S. Venceslai et iilia Ducis Wrati-slaviensis, ut creditur, quam Mieszko cupiebat ducere in uxorem sibi, sacrum baptisma suscepit. De qua anno 967 fllium genuit, cui nomen Boleslaus in sacro Baptismate imponi fecit. Anno vero 958 (sic) Jordanum in Episcopum Poloniae et Praepositum Cracoviensem (sic) ordinare procuravit." 4) Chronicon f. 98: „Jordan, primus eorum antistes, multum cum eis sudavit, dura eos ad supernae cultum vineae sedulus verbo et opere iuvitavit." 5) Historia Polon. lib. II, 96: „Ordinatus est.. . in Posnaniensi (Bcclesia) primus Jordanus." 6) Tamze lib. II, f. 136: ,,Prohorius sive Prochorinus, primus Posnaniensis Episcopus (a. 1002). . . moritur. . . etc," 13 nawracającej się Polski światło Ewangelii coraz szersze ogarniało jej przestrzenie i stosunki kościelne tamże coraz więcej się ustalały. Mimo to przy ówczesnych szczupłych granicach kraju opieka jednego biskupa wystarczała zupełnie dla poddanych wyznających Chrystusa. Kiedy jednakże po śmierci Mieczysława, która w roku 992 nastąpiła,1) syn jego, dzielny i wojowniczy Bolesław, objąwszy rządy państwa, granice jego przez podbicie Chrobacyi, Ślązka, Pomorza i innych prowincyi wielce rozprzestrzenił, a pomiędzy mieszkańcami tychże prowincyi, mianowicie Chrobacyi i Ślązku niemało znalazło się chrześcijan, okazała się potrzeba ustanowienia więcej biskupstw tak dla wygody wiernych jak i dla tem rychlej-szego nawrócenia pogan, któremu podwójnemu ważnemu zadaniu siły jedynego biskupa poznańskiego nie odpowiadały. Wzmagająca się potęga Polski nie uszła uwagi dwóch znakomitych mężów, których losy jej niemało obchodziły, papieża Sylwestra II, dbającego wielce o rozszerzenie królestwa Bożego na ziemi i cesarza Ottona III, protektora kościoła w Niemczech i w krajach sąsiednich pod naj-wyższem jego zwierzchnictwem zostających, do któryeh także Polska należała. Obaj w porozumieniu z sławnym w całym chrześcijańskim świecie książęciem Bolesławem Chrobrym postanowili w rozległych granicach państwa jego zaprowadzić porządek kościelno-hierarchiczny, ustanawiając kilka nowych biskupstw i te poddając pod jurysdykcyą metropolii nie magdeburgskiej, ale osobnej polskiej ustanowić się mającej w stolicy państwa, Gnieźnie, głośnej w całej Europie z cudów i znaków nadprzyrodzonych, które się działy przy grobie świeżo przez Prusaków umęczonego ich apostoła, biskupa pragskiego, Wojciecha, na wagę srebra przez Bolesława z rąk ich wykupionego i najprzód w trzemeszeńskim kościele złożonego, a wkrótce potem do gnieźnieńskiego kościoła przeniesionego. Bawiący w roku 999 w Rzymie cesarz Otton III, dowiedziawszy się, że ś. Wojciech, którego dobrze znał, gdyż go na dworze swoim podejmował i dla wzniosłych cnót jego głęboko czcił, roku 997 poniósł śmierć męczeńską i że zwłoki jego cudami słynące w stolicy państwa polskiego złożone czci powszechnej doznają, postanowił odbyć do Gniezna pielgrzymkę i pomodlić się przy grobie świętego Męczennika. Pragnąc uwiecznić pamiątkę tej swojej pielgrzymki, wyjednał sobie u papieża pełnomocnictwo rozporządzenia przy pomocy delegata apostolskiego kościołem polskim co do jego zewnętrznego układu hierarchicznego według właściwych potrzeb, głównie zaś według życzeń książęcia Bolesława. Opuściwszy Rzym w samym końcu roku 993 lub w początku roku 1000, obrał drogę, przez Niemcy i podczas postu czterdziestodniowego tegoż roku tysiącznego zbliżył się do granic Polski, gdzie go w świetnym orszaku oczekiwał Bolesław i ztamtąd z największym przepychem i wspaniałością prowadził do stolicy państwa swego, którą ujrzawszy pobożny pielgrzym, resztę drogi boso odprawił, a gdy nareszcie stanął u celu podróży swojej, t. j. u grobu ś. Wojciecha, wśród łez rzewnych gorące do Boga za jego przyczyną zanosił modły.2) Pod wra 1) Dytmar 1. c. f. 99. 2) Dytmar 1. c. f. 90, 91: „Postea caesar auditis mira-bilibus, quae per dilectum sibi martyrem Deus fecit Athelbertum orationis gratia eo per-gere festinavit.... Qualiter autem caesar ab eodem (Bolizlao) qui maior laus non merito 14 żeniem uczuć doznanych u grobu ś. Męczennika, postanowił niebawem uczcić i uwiecznić pamiątkę swej pielgrzymki a zarazem uświetnić miejsce spoczynku Apostoła Prus, a zgromadziwszy około siebie biskupów, którzy mu w drodze towarzyszyli,1) na naradę, po poprzedniem niezawodnie porozumieniu się z książęciem Bolesławem i przedstawicielem Stolicy apostolskiej, ustanowił arcybiskupstwo gnieźnieńskie jako metropolią na całą Polskę wraz z kilku biskupstwami jako sufraganiami tejże metropolii, 2) pozostawiwszy uszczęśliwionemu tem odznaczeniem stolicy i kraju swego monarsze polskiemu uposażenie odpowiednie biskupstw, wystawienie kościołów katedralnych, budynków potrzebnych i t. d., czem się tenże niezwłocznie z wielką gorliwością zajął.3) Że podczas pobytu cesarza Ottona w Gnieźnie i ustanowienia przez jego pośrednictwo arcybiskupstwa tamże na całą Polskę jeden tylko był biskup i to Unger poznański, dowodzi przytoczony wyżej ustęp z kroniki spółczesnego Dytmara, w którym powiada, że cesarza przyjmował tenże biskup jako ordynaryusz, którego jurysdykcyi podlegała stolica Bolesławowa. Ten ustęp zbija także najzupełniej zdanie tych, którzy utrzymują, jakoby przed przybyciem Ottona do tejże stolicy, istniało tam było biskupstwo, które wyniósł do godności arcybiskupstwa i metropolii.4) Niemniej usuwa on wątpliwość co do ustanowienia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego w roku 1000 i jego istnienia w drugiej połowie wieku XI wywołaną listem papieża Grzegorza VII do Bolesława Śmiałego z roku 1075, w którym piszący ubolewa nad ówczesnemi Kościoła polskiego stosunkami głównie zaś nad tem, że biskupi, nie mając pewnej siedziby metropolity swego, żyją dowolnie.5) Baroniusz, a za nim inni tym ustępem listu papiezkiego uwiedzeni, nie uwzględniwszy ówczesnych stosunków opłakanych Polski, które tenże ustęp spowodowały, utrzymują, że wtenczas, kiedy list ten był pisany, arcybiskupstwo gnieźnieńskie jeszcze nie istniało i dopiero przez tegoż pa sed more antiquo interpretatur, parato iu looo, qui Ilva dicitur, suimet hospitio multum hilaris occurrit. Qualiter autem caesar ab eodem tnnc susciperetur, et per sua usque ad Gnesin deduceretur, dictu incredibile et ineffabile est. Videns a longe urbem desideratam, nudis pedibus suppliciter advenit, et ab episcopo eiusdem Ungero venerabiliter susceptus ecclesiam introdueitur, et ad Christi gratiam sibi impetrandam martyris Christi intercessio profusis lacrimis invitatur. 1) Annales Hildesheim. u Pertza 1. c. III, 92 i w Monu-menta Polon. histor. t. II, 763: „A. 1000. Imperator Otto tertius cansa orationis ad sanctum Adalberdum episcopum et martirem quadragesimae tempore Sclaviam intravit, Ibique coadunata sinodo episcopia septem disposuit...." 2) Dytmar 1. c. f. 91: „Nec mora, fecit ibi (Gnesnae) Archiepiscopatum... eidemque subiiciens Reinbernum salsae Cholber-giensis ecclesiae episcopum, Poponem Cracuensem (Cracoviensem), Joannem Uuartislavien-sem, Ungero Posnaniense excepto... etc." 3) Chronica Principum Poloniae u Pertza 1. c. IX, 432 i w Monumenta Pol. histor. t. III, 438: „Hic Boleslaus Chabri... eccle-sias multas construxit, episcopos ordinavit, metropolim Gneznensem instituit et suffra-ganeos plures sibi subiecit, certis terrarum et bonorum terminis cuilibet pro sustentatione congrua deputatis... etc." 4) Pagi 1. c. XI, 100. 5) Monumenta Polon. histor. t. I, 367, 368: „Verum quia Christianae religionis ordo et provida dispensatio ab his per-maxime post Deum pendet, qui dominici gregis pastores esse videntur, illud nobis primum attendendnm est, quod episcopi terrae vestrae non habentes certum metropolitanae sedis locum, nec sub aliquo positi magisterio, hic et illuc pro sua quisque ordinatione vagantes, ultra regulas et decreta sanctorum patrum liberi sunt et absoluti." 15 pieża zostało ustanowione.1) Atoli owego wyrażenia w liście wspomnianym: epi-scopi terrae vestrae non habentes certum metropolitanae sedis locum, nie należy rozumieć tak, jakoby w Polsce natenczas metropolii gnieźnieńskiej nie było, lecz że wskutek sześcioletniego straszliwego przewrotu w kraju po zgonie króla Mieczysława II, kiedy niższe warstwy społeczeństwa rzucały się na wyższe, poganie powstawali naprzeciw chrześcijanom, niewolnicy na panów, a nieprzyjaciele zewnętrzni tą anarchią wewnętrzną zwabieni, dzielnice polskie napadali i pustoszyli, biskupi, opuściwszy swe stolice, i schroniwszy się w bezpieczne kraju zakątki, po zaprowadzeniu zaś wewnętrznego ładu i zabezpieczeniu granic Polski przez Bolesława Śmiałego do stolic swoich nie powrócili, lecz tak sami jako i ich następcy po największej części z daleka od tychże stolic w zamkach lub dobrach swoich biskupich rezydowali. To samo pozwalali sobie od czasu napaści Czechów na Gniezno arcybiskupi tamtejsi: Stefan i Piotr, i dla tego komunikacja pomiędzy nimi a podległymi władzy ich metropolitalnej biskupami wielce była utrudnioną ku niemałej kościoła polskiego szkodzie. Tak rozumieć należy owo wyrażenie się Grzegorza VII i tak je też tłomaczy znakomity krytyk dziejowy, Pagi.2) Nareszcie świadectwo spółczesnego Dytmara bezpodstawnem czyni zdanie niektórych pisarzów naszych, jakoby Bolesław Chrobry już w roku 999 metropolią gnieźnieńską był ustanowił, którą cesarz Otton, przywłaszczający sobie prawo zatwierdzania biskupów nie tylko w Niemczech, ale we wszystkich krajach w jakiejkolwiek zależności od nich będących, przy sposobności pobytu swego w Gnieźnie tęż metropolią jako taką uznał i potwierdził.3) Pierwszym arcybiskupem gnieźnieńskim i metropolitą polskim ustanowiony został przez papieża Sylwestra II w porozumieniu z cesarzem i Bolesławem Chrobrym brat ś. Wojciecha, Radzym albo Radym czyli Gaudencyusz, towarzysz podróży jego misyjnych i naoczny świadek męczeńskiej jego śmierci.4) Ten bawiąc od śmierci brata swego w jednym z klasztorów rzymskich, zwrócił na siebie uwagę tak papieża jako i cesarza, którzy przekonani, że miłym będzie monarsze polskiemu, metropolitą go naznaczyli i do przyjęcia tej godności spowodowali. Że Radzym jeszcze za pobytu cesarza w Rzymie w roku 999 na arcybiskupa gnieźnieńskiego został kanonicznie prekonizowany i konsekrowany, świadczą dwa poważne źródła polskie i trzy takież zagraniczne. Z pierwszych źródeł podaje starożytny rocznik kapituły krakowskiej 5) i rocznik Sędziwoja,6) z drugich kronika czeska Kosmasa7) i roczniki gradcyceńskie 8) zupełnie jednozgodnie, że brat ś. Wojciecha Gaudencyusz 1) Baronius, Annales eccles, ad a. 999 t. XIII, 393: „Assertione Gregorii VII Romani Pontificis apparet, usque ad sua tempora nondum fuisse institutam sedem arehie-piscopalem in Polonia." 2) Critica historico-chronologica etc. VIII, 395, 3) Lukasze-wicz, Opis hktoryczny kościołów t. I, str. V, uw. 1. 4) Ditmar, 1. c. f. 91, 92. 5) Mouum. Polou. Mstor. t. II, 793: „999. Ordinatio Gaudentii in episcopum." 6) Tamże II, 873: „Anno Domini nongentesimo 99 ovdinatio fratris Gaudentii socii sancti Adal-berti in archiepiscopum Gnesnensem." 7) Chronica Boemorum (Pragae 1783) f. 66: „Eodem anno (999) Gaudentius qui et Radim, frater sancti Adalberti, ordinatus est Episcopus ad titulum Gnezdnensis Ecclesiae." 8) Annales Gradcicenses u Pertza 1. c. XVIII, 647, 16 albo Radzym w roku 999 na arcybiskupa gnieźnieńskiego został konsekrowany. Trzecie zagraniczne źródło stanowi dokument wydany w Rzymie dnia 2 grudnia roku 999, który Mabillon z zabytków klasztoru Parta przytacza. Na tym dokumencie występuje Gaudencyusz jako arcybiskup gnieźnieński. 1) Świetny zastęp arcybiskupów gnieźnieńskich i metropolitów polskich rozpoczyna zatem Gaudencyusz czyli Radzym, a nie Willibald albo Wilhelm (Wil-lihalm), którego Długosz, a za nim wielu późniejszych pisarzów tudzież wszystkie dotąd znane Katalogi arcybiskupów gnieźnieńskich mienią być arcybiskupem już od roku 966 czyli od przyjęcia chrztu ś. przez książęcia Mieczysława, po nim zaś kładą Hattona, następnie Roberta, a dopiero na czwartem miejscu ś. Wojciecha, jako poprzednika brata swego, Radzyma albo Gaudencyusza. Już ta sama okoliczność, że wspomniani dziejopisarze i katalogi ś. Wojciecha zaliczają w poczet arcybiskupów gnieźnieńskich, odejmuje im wszelką wiarogodność co do trzech mniemanych poprzedników jego na stolicy gnieźnieńskiej. Że ś. Wojciech arcybiskupem gnieźnieńskim nigdy nie był, dowodzą najwymowniej spółczesne autentyczne źródła, a przedewszystkiem życiorysy jego, pierwszy skreślony przez Jana Kanaparza, Benedyktyna klasztoru ś. Aleksego i Bonifacyusza w Rzymie, w którym klasztorze Apostoł Prus niegdyś zakonne wiódł życie,2) drugi napisany przez ś. Brunona rówiennika ś. Wojciecha i podobnie jak on w roku 1009 dnia 16 marca, a jak niektórzy utrzymują, 17 lutego3) od Prusaków zabitego.4) Żaden z tych życiopisarzów ani słowem nie wspomina, aby ś. Wojciech miał być kiedykolwiek arcybiskupem gnieźnieńskim. Również spółczesne inne źródła nic o arcy-biskupstwie jego gnieźnieńskiem nie wiedzą. Naprzeciw piastowaniu przez niego tej godności przemawia misya jego apostolska do Prus, którejby jako arcybiskup gnieźnieński mający do walczenia z pogaństwem w własnej dyecezyi żadną miarą podejmować nie mógł. Późniejszy nieco kronikarz Gallus wyraźnie podaje, że ś. Wojciech zmuszony opuścić dyecezyą swą pragską, wybrał się na misyą apostolską do Polski, lecz przekonawszy się, że tam chrześcijaństwo w nader pomyślnym było rozwoju, udał się do Prusaków całkiem w ciemności pogaństwa pogrążonych. 5) Nareszcie naprzeciw jego arcybiskupstwu przemawia zbyt krótki przeciąg czasu, pomiędzy jego ostatnim powrotem z Rzymu, a podróżą do pogańskich Prusaków. Z stolicy świata chrześcijańskiego wyjechał bowiem nie w roku 993, jak Długosz mylnie utrzymuje, pisząc, że papież Grzegorz V (ma być Jan XV) polecił mu, aby powrócił do dyecezyi swej pragskiej,6) ale dopiero w roku 996, jak podaje pisarz żywota jego, Bruno, spółczesny ś. Wojciechowi i mieszka 1) Annales Benedictini t. IV, 130. 2) Zywot teu ogłosił najprzód Pertz w Mo-numenta Oerman. Scriptor t. IV, str. 574 sqq., a następnie Bielowski w Monumenta Poloniae histor. t. I, 162 sqq. 3) Brunona zyciorys ś. Wojciecha wydał takze Pertz w wspomnianem swem dziele t. IV, przed nim Suryusz i inni, a w najnowszym czasie Bielowski w Momm. Polon. histor. t. I, 189 sqq. 4) Honum. Polon. bistor. 1, 187. 5) Ckronicon, w Monum. Polon. Mstor. t. I, 400: „Sanctus vero martir igne caritatis et zelo praedicationis accensus, ut aliquantulum iam in Polonia fidem pullnlasse et sanctam ecclesiam excrevisse conspexit, intrepidus Prussiam intravit, ibique martirio sumn agonem consummavit." 6) Historia Pol. lib. II, 114. 17 jący w Rzymie, a przeto dobrze świadomy następstwa po sobie papieżów. Według niego papież Jan XV umarł dnia 7 maja roku 996, a po nim nastąpił Grzegorz V, który Wojciechowi ś. nakazał, aby powrócił do rzeczonej swej dye-cezyi.1) Ztąd pokazuje się, że Ś. Wojciech nie mógł rychlej wyjechać z Rzymu, jak w miesiącu lipcu roku 996. Po dwómiesięcznej podróży przybył on najprzód do Moguncyi, gdzie na dworze cesarza Ottona III najmniej dwa miesiące zabawił i w tym czasie zwiedził Touron, Paryż i Floryak we Francyi. Wracając ztamtąd do Pragi, dowiedział się w drodze o wymordowaniu tamże swych braci, która wieść bolesna powstrzymała go od zamiaru powrotu pomiędzy owieczki swoje. Udał się przeto do Krakowa, zkąd po krótkim pobycie na początku jesieni roku 996 przeniósł się na dwór książęcia Bolesława do Gniezna, któremu zwierzywszy się z zamiarem udania się na misyą do Prusaków, wybrał się w końcu marca roku 997 w towarzystwie Radzyma i Benedykta do Prus, gdzie na dniu 23 kwietnia tegoż roku śmierć męczeńską poniósł. Chociażby zatem podówczas istniało już było arcybiskupstwo gnieźnieńskie, niepodobną byłoby rzeczą przypuścić, aby ś. Wojciech w przeciągu pięciu miesięcy, nie będąc ani na to przygotowany, ani od związków z dyecezyą pragską zwolniony, miał obejmować toż arcybiskupstwo, i nie obejrzawszy się nawet po swej archidyecezyi, wybrać się na misyą apostolską do Prus.2) Nareszcie spółczesny Dytmar, opisując śmierć ś. Wojciecha, wyraźnie nazywa go biskupem czeskim (episcopus Boemorum 3). Zachodzi teraz pytanie, jakim sposobem ś. Wojciech i trzej jego rzekomi poprzednicy: Willihalm czyli Wilhelm (Willibald), Hatto i Robert dostali się do starożytnych wykazów, kronik i katalogów polskich jako pierwsi arcybiskupi gnieźnieńscy, skoro nimi nie byli? Pierwszy z dziejopisów naszych i krytyków, Dr. Tadeusz Wojciechowski, obecnie profesor uniwersytetu lwowskiego, zrobił nader trafne w tej mierze spostrzeżenie, że owe trzy imiona pierwszych mniemanych arcybiskupów gnieźnieńskich zachodzą w tym samym zupełnie czasie w katalogach i spisach arcybiskupów mogunckich, którymi w rzeczy samej byli4). Z tego spostrzeżenia nie trudno sobie wytłomaczyć, jakim sposobem trzej arcybiskupi mogunccy przez kilka wieków figurowali jako trzej pierwsi arcybiskupi gnieźnieńscy. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w pierwszych czasach po zaprowadzeniu w Polsce chrześcijaństwa obowiązki duchowne sprawowali tam po największej części kapłani z Czech sprowadzeni, zkąd właściwie przez Dąbrówkę rozlało się światło Ewangelii na naród polski. Praga, stolica czeska, w której roku 973 przez papieża Jana XIII dla całych Czech ustanowione zostało pierwsze biskupstwo, pod tym warunkiem, aby służba Boża odbywała się w języku łacińskim, a nie słowiańskim, wcieloną została odtąd z całym krajem do metropolii mogunckiej, czyli biskupi pragscy podlegali jurysdykcyi arcybiskupów mogunckich jako ich sufragani.5) Duchowni zatem czescy do Polski przybyli, lubo podlegali zwierzchnictwu biskupa poznańskiego, jedynego naówczas w całym kraju, uważali 1) Acta Sanctorum Aprilis t. III, 184. 2) Ks. Pękalski, Żywot ś. Wojciecha str. 31, 32. 3) Chronicon f. 81. 4) Monum. Polon, histor. t. III, 382, 383. 5) Cos-mas, Chronicon Boemorum f. 52 sqq. 18 się zawsze jeszcze za należących do juryzdykcyi metropolity mogunckiego, a zapisując w kalendarzach, mszałach lub księgach liturgicznych, jak się to naówczas dziać zwykło, śmierć arcybiskupa mogunckiego, kładli przy imieniu zmarłego po prostu tylko: archiepiscopus, bez bliższego jego oznaczenia. Doświadczenie uczy, że ludzie przenoszący się z kraju, w którym się urodzili i wychowali, do kraju obcego, przez długi czas, a nawet częstokroć do śmierci kraj, który opuścili, uważają za swój i zachodzące w nim wypadki żywo ich obchodzą. Ztąd też owi duchowni czescy, którzy przybyli do Polski krzewić chrześcijaństwo, w arcybiskupach mogunckich nie przestali uważać głównych swych zwierzchników, a przynajmniej stosunki kościelne tamtejsze zajmowały ich do tyla, że w swoich zapiskach śmierć ich umieszczali. Lecz to przywłaszczenie sobie arcybiskupów obcych za swoich w inny jeszcze da się wytłomaczyć sposób. Duchowni czescy utrzymujący stosunki z rodzinnym swym krajem, ztamtąd sprowadzili niezawodnie lub z sobą przynieśli pierwsze kalendarze, bez których przy sprawowaniu służby Bożej obejść się nie mogli. Te kalendarze zawierały w sobie niewątpliwie imiona arcybiskupów mogunckich jako metropolitów Czech. Owi duchowni czescy, którzy apostołowali w Polsce, wiedzieli, że imiona te są mogunckich a nie gnieźnieńskich arcybiskupów, których jeszcze natenczas nie było; później atoli, kiedy już istniało arcybiskupstwo gnieźnieńskie, kiedy pamięć początków zaprowadzenia chrześcijaństwa i arcybi-skupstwa w Polsce zacierać się poczęła, a zatrzeć się mogła z czasem wskutek zamieszek i przewrotów w kraju, które jeszcze w wieku XI zagrażały upadkiem świeżo zaprowadzonego chrześcijaństwa, a późniejsi duchowni krajowi czytali w dawnych kalendarzach i zapiskach imiona arcybiskupów mogunckich bez oznaczenia miejsca ich działania, brali ich za arcybiskupów gnieźnieńskich, i tym sposobem przeszły imiona w mowie będące wraz z datami śmierci do kalendarzy i roczników, a nareszcie do katalogów arcybiskupów gnieźnieńskich. Że się tak w rzeczy samej działo, najlepszym dowodem jest starodawny rocznik kapituły krakowskiej, w którym czytamy: „969 Willihalmus archiepiscopus obiit. Hatto successit. 970 Hatto archiepiscopus obiit cui Robertus successit.1) Są to arcybiskupi mogunccy, lecz w tym samym roczniku zapisano dalej: „1027 Ypolitus archiepiscopus obiit. Bossuta successit. 1028 Stephanus archiepiscopus obiit2); to są już arcybiskupi gnieźnieńscy, a przecież ani przy tamtych nie dodano Moguntinus, ani przy tych Gnesnensis. Zapiski te znajdowały się niezawodnie także w pierwotnym zaginionym roczniku krakowskim. Kto go w wieku XIII czytał lub przepisywał, uważał owych trzech pierwszych arcybiskupów za gnieźnieńskich, i tym sposobem przenieśli się do następnych roczników, katalogów i wykazów arcybiskupów gnieźnieńskich. W miarę rychlejszych łub późniejszych zapisów śmierci pierwszych mniemanych arcybiskupów gnieźnieńskich po różnych kalendarzach i księgach liturgicznych pierwotnych czeskich dusz pasterzów w Polsce zachodziły tam w jednych dwa, w drugich trzy imiona lub nawet więcej. To też różne roczniki, katalogi i kalendarze polskie widocznie z różnych 1) Monum. Polon. histor. t. II, 792. — 2) Tamże II, 794. 19 pierwotnych źródeł tego rodzaju korzystały, jak widać z rocznika krakowskiego, który nie umieścił trzeciego arcybiskupa Roberta, tudzież z odkrytych w najnowszych czasach starych katalogów arcybiskupów gnieźnieńskich, pomiędzy którymi znów Robert jako trzeci z góry figuruje. Zagadkę co do przyswojenia sobie trzech arcybiskupów mogunckich jeszcze w inny sposób rozwiązać można. Wiadomą jest powszechnie rzeczą, że starszeństwo pod względem powstania biskupstw i klasztorów wielką niegdyś odgrywało rolę. Ponieważ zaś biskupstwo poznańskie, jakeśmy wyżej pokazali, było najstarsze z wszystkich biskupstw polskich, duchowieństwo gnieźnieńskie, któremu wielce na tem zależało, aby arcybiskupstwo i metropolia nie wydawała się co do założenia swego późniejszą od podległych jej biskupstw, utworzyło sobie kilka imion mniemanych arcybiskupów sięgających wstecz aż do zaprowadzenia w Polsce chrześcijaństwa, a najprostszą drogą było postawienie jako arcybiskupów gnieźnieńskich tych, którzy i tak już jako arcybiskupi lubo obci figurowali w pierwotnych rocznikach, kalendarzach i zapiskach polskich. Co do nas, godzilibyśmy się rychlej na jeden z wyżej podanych sposobów rozwiązania dziwnej zagadki, nie chcąc przodkom naszym podsuwać zamiarów nierzetelności i rozmyślnego fałszerstwa.1) Lecz zapytać kto może, czy w rzeczy samej w dziejach biskupstwa mo-gunekiego od roku 966, czyli od czasu zaprowadzenia chrześcijaństwa w Polsce aż do roku 975 zachodzą te same nazwy arcybiskupów, które w tymże przeciągu czasu napotykamy w rocznikach i katalogach polskich? Co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości, albowiem dokumenta i kroniki arcybiskupstwa mogun-ckiego sięgające drugiej połowy szóstego wieku już od Sidoniusza II w tymże czasie żyjącego biskupa aż do roku 747, w którym ś. Bonifaciusz jako pierwszy arcybiskup i metropolita zasiadł na starożytnej stolicy mogunckiej ł odtąd w dalszem następstwie nieprzerwanem posiadają najwiarogodniejsze wykazy pasterzów mo-gunckich i ich historyą, mają pomiędzy nimi Wilhelma czyli Willicholma, (w katalogach i rocznikach naszych przekręconego na Willibolda albo Willibolma), naturalnego syna cesarza Ottona, I, który pierwszy występuje w przysługującej odtąd arcybiskupom mogunckim godności arcykanclerza państwa, a w roku 967 towarzyszył cesarzowi Ottonowi II do Rzymu, zmarłego dnia 2 marca roku 968.2) Bezpośrednim następcą jego był Hatto II od roku 968 do 970, domniemamy założyciel myszej wieży pod Bingen, o którym ztąd powstało podanie, że go myszy zjadły,3) a po nim nastąpił Routbert albo Rupert (w katalogach i rocznikach naszych przekręcony na Roberta), który w roku 972 konsekrował Dytmara na biskupa pragskiego i uczestniczył w odprawionym tegoż roku synodzie w Ingel-heim, zmarły dnia 13 stycznia roku 975.4). Ten ustąpił miejsca sławnemu jako biskupowi i dyplomacie Willigisowi, fundatorowi wspaniałej katedry mogunckiej, której dokończył trzeci jego następca ś. Bardo.5) Tak więc imiona trzech arcy 1) Dr. Liske, Katalogi Arcyb. Gnieźn, w Moram. Pol. histor. II, 381—384. — 2) Werner, Der Mainzer Dom md seine Denkmaler t. I, 484—487. — 3) Tamże I, 487—492. — 4) Tamże I, 492, 493. — 5) Tamże I, 494 sqq. 3* 20 biskupów mogunckich, osób historycznie autentycznych najwidoczniej wzięto za trzech pierwszych arcybiskupów gnieźnieńskich. Przy pierwszych dwóch zgadzają się najzupełniej daty śmierci tak w kronikach mogunckich, jako i katalogach i rocznikach polskich. Przy trzecim tylko zachodzi różnica. Arcybiskup moguncki Routbert czyli Rupert umarł roku 975, 1) mniemany zaś arcybiskup gnieźnieński Robert przeniósł się do wieczności według starożytnych katalogów polskich w roku 995 lub 996,2) według Długosza roku 995, 3) a według Damale-wicza 4) i Bużeńskiego 5) w roku 996. Różnica co do tej daty pomiędzy źródłami mogunekiemi a polskiemi tem da się wytłomaczyć, że autorowie pierwotnych zapisów i katalogów polskich, chcąc koniecznie ś. Wojciecha wprowadzić w szereg arcybiskupów gnieźnieńskich, o dwadzieścia lat przedłużyli życie Roberta, nie mogąc pomiędzy niego a ś. Wojciecha położyć czwartego arcybiskupa mogun-ckiego Willigisa albo Williginiusza, zbyt głośnego i znanego w całym ówczesnym świecie prałata. Tak samo dla uniknięcia przerwy w szeregu mniemanych arcybiskupów gnieźnieńskich przedłużono życie ś. Wojciecha do roku 999, zatrzymawszy tylko bez zmiany dzień męczeństwa jego, 23 kwietnia, aby bezpośrednio po nim wprowadzić mogli na scenę bł. Gaudencyusza. Że zaś na miejsce czwartego arcybiskupa gnieźnieńskiego położono ś. Wojciecha, w tem miało swą przyczynę, ponieważ za nim przemawiały pozory więcej aniżeli za Willigisem, gdyż w rzeczy samej przez pięć miesięcy bawił w Polsce, nauczał lud i w zastępstwie biskupa poznańskiego, jedynego naówczas w Polsce, sprawował funkcye biskupie, a przytem, że członki jego święte w gnieźnieńskim złożone zostały kościele. Prawdopodobną jest rzeczą że kościół gnieźnieński założony został w roku 965 lub 966 i to według miejscowej tradycyi na fundamentach zburzonej świątyni pogańskiej, gdzie się dziś wznosi kolegiata ś. Jerzego i że w wielu innych miejscach kościoły przez książęcia Mieczysława zostały wystawione i uposażone w miarę potrzeb wzrastającej od dnia do dnia liczby chrześcijan. Że w stolicy państwa swego, Gnieźnie, tenże książe nie ustanowił biskupstwa, zakazywała mu niezawodnie roztropność, gdyż tam był naówczas stek pogaństwa, ogarniającego jeszcze czoło całego narodu, którego nie chciał drażnić, a duchowieństwo wystawiać na prześladowanie. Nie ulega wątpliwości, że od roku 966, czyli od czasu nawrócenia się Mieczysława, aż do roku 1000, w którym cesarz Otton nawiedził grób ś. Wojciecha, chrześcijaństwo w Polsce ogromne poczyniło postępy, skoro się okazała potrzeba założenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i kilku biskupstw. Że cesarz tej ważnej organizacyi kościoła polskiego nie zaprowadził własną swoją powagą, nagle, pod wrażeniem wspaniałego i serdecznego przez Polaków przyjęcia, ale za dokładnem poprzedniem z Stolicą apostolską porozumieniem się w tej mierze, nikt nie zaprzeczy. Książe Bolesław zachowujący przyjazne z cesarzem stosunki, do jego niezawodnie udawał się pośrednictwa, ażeby świeżo uprawionej winnicy Pańskiej w krajach swoich nadać odpowiednie urządzenie hierarchiczne i przez to zapewnić jej byt i wzrost należyty. Ponieważ 1) Werner 1. c. t. I, 492. — 2) Monumenta Polon. histor. t, III, 391, 405. — 3) Historia Pol. lib. II, 117. — 4) Series Archiep. Gnesn. f. 17. — 5) Żywoty Arcb. Gnieźnień. I. 9, 21 zaś Otton przed swoją do Gniezna pielgrzymką długi czas bawił we Włoszech i Rzymie, książe polski korzystając z tej sposobności obok częstych o stanie kościoła swego i postępie chrześcijaństwa w dzielnicach swoich doniesień przesłał mu także projekta co do założenia tamże nowych biskupstw, które na przedstawienia jego przez papieża Sylwestra tem chętniej przyjęte i wykonane zostały, że uwalniając przez to książęcia Bolesława od zależności względem Niemiec, pragnął w nim pozyskać dzielnego i niezależnego sprzymierzeńca naprzeciw rozwielmożniającej się potędze Niemiec, dla Stolicy apostolskiej tem niebezpieczniejszej, że na sprawy kościelne przeważny wpływ wywierała. Papież, korzystając z stosunków ścisłej z cesarzem przyjaźni, jego wielkiej czci ku ś. Wojciechowi i przychylności dla książęcia Bolesława, wykonał dzieło dla Polski pod względem kościelnym i politycznym wielkiej doniosłości, a dla Stolicy apostolskiej pomyślnych następstw, którego szczegółowe przeprowadzenie na miejscu u grobu ś. Męczennika przy pomocy pełnomocnika swego i monarchy polskiego poruczył potężnemu wszech-władzcy Niemiec. Za tem przemawia nie tylko powaga Stolicy apostolskiej, do której jedynie należało ustanowienie nowych dyecezyi i ich rządzców, jej wielka troskliwość, którą zawsze otaczała nowo nawrócone kraje, ale także ta okoliczność, że brat ś. Wojciecha Gaudencyusz czyli Radzym, pierwszy arcybiskup gnieźnieński, jako taki już w końcu roku 999 występuje, jakeśmy wyżej pokazali. Gaudencyusz był zatem w tym czasie w Rzymie, dokąd się był udał po męczeństwie ś. Wojciecha, albo na dwór cesarza Ottona, który go również, jak niegdyś brata, wielkiemi zaszczycał względami, albo też jako poseł książęcia Bolesława do niego i Stolicy apostolskiej w sprawach kościoła polskiego, lub wreszcie przebywał w tym samym klasztorze rzymskim, w którym niegdyś z bratem swoim życie prowadził zakonne i ztamtąd za wstawieniem się cesarza na pierwszego arcybiskupa gnieźnieńskiego został powołany i prekonizowany. Według wszelkiego prawdopodobieństwa Gaudencyusz towarzyszył Ottonowi w podróży z Rzymu do Gniezna i tam po ogłoszeniu książęciu Bolesławowi, a wkrótce potem królowi i narodowi polskiemu postanowień Stolicy apostolskiej co do urządzenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i kilku biskupstw, jako sufraganii jego, przedstawił go jako pierwszego arcybiskupa i metropolitę polskiego. Tym sposobem cesarz Otton nie był twórcą organizacyi hierarchicznej kościoła polskiego, bo do tego nie miał prawa, ani władzy, ale wykonawcą honorowym wydanych w tej mierze rozporządzeń papieża Sylwestra II, za jego pośrednictwem do skutku doprowadzonych. Pozostaje nam jeszcze udowodnić, że obok arcybiskupstwa gnieźnieńskiego ani podczas jego założenia, ani kiedykolwiek później nie istniało drugie arcybiskupstwo krakowskie, lecz że wszystkie spółcześnie i następnie powstałe biskupstwa poddane były władzy metropolitalnej arcybiskupów gnieźnieńskich. Aż do najnowszych czasów niektórzy pisarze nasi, mianowicie małopolscy, z pewną lubością upierali się przy zdaniu swojem, jedni, że razem z arcybisku-pstwem gnieźnieńskim powstało arcybiskupstwo krakowskie, drudzy, że ostatnie powstało dopiero w roku 1059 z łaski papieża Benedykta IX. Przypatrzmyż się pierwszym, na jakich źródłach zdanie to swoje opierali. Przyznać trzeba, że owe 22 źródła, szczególniej dwa, kroniki Galla i Wincentego Kadłubka, o których wyżej l{SPECIAL_CHAR: >}yła mowa, nader starożytne i poważne i że mogły, zwłaszcza bez krytycznego odnośnych ustępów zbadania, utrzymywać niejednego w przekonaniu o historycznej tychże ustępów wiarogodności. Pierwszy bowiem z tyehże kronikarzy, pisząc o królu Bolesławie Chrobrym i wychwalając jego nadzwyczajną o dobro kościoła polskiego troskliwość, powiada, że za jego czasów istniały dwie metropolie z odnośnymi swymi sufraganami; 1) drugi o tym samym traktując przedmiocie, podaje, że ustanowił dwie metropolie, przeznaczywszy dla każdej pewną ilość sufraganii.2) Żaden z nich jednakże nie przytacza imion czyli miejscowości odnośnych, lubo nie trudno odgadnąć, że mieli na uwadze arcybiskupstwo gnieźnieńskie i biskupstwo krakowskie, przypisując ostatniemu mylnie godność arcybiskupstwa, co się niezawodnie stało nie z woli i ręki samych autorów, lecz przez przepisywaczów ich rękopisów, do których wedle utartego błędnie zdania ówczesnego wtrącono nazwiska, jak to wykazali Friese 3) Roepel 4) i Małecki.5) Naprzeciw tym mniemanym zdaniom tych obydwóch kronikarzów o założeniu równocześnie dwóch stolic metropolitalnych w Polsce, przemawiają poważne starodawne źródła, które tylko o jednej metropolii gnieźnieńskiej i biskupstwie krakowskiem wiedzą. A najprzód dobrze poinformowany o sprawach polskich i prawie spółczesny Dytmar wyraźnie podaje, że cesarz Otton, ustanowiwszy arcybiskupstwo gnieźnieńskie w roku 1000, poddał mu jako sufraganie trzy równocześnie utworzone biskupstwa: krakowskie, kołobrzegskie i wrocławskie. 6) Trudno przypuścić, aby tenże poważny dziejopis, tak blisko stojący wypadków w Polsce, nie miał wiedzieć o dwóch równocześnie tamże ustanowionych metropoliach. Nic także o nich nie wiedzą najstarsze katalogi biskupów krakowskich,7) ani starożytne roczniki polskie, jak krakowski i Traski,8) to zaś, co o arcybiskupstwie krakowskiem piszą katalogi tychże biskupów i roczniki, jest wtrętem późniejszych czasów, juk to dobitnie wykazał uczony wydawca tychże katalogów, dr. Kętrzyński, 9) czego tu powtarzać nie widzimy potrzeby, zwłaszcza, że nigdzie zgoła nie napotykamy najmniejszego śladu, ażeby który z pasterzów dyecezyi krakowskiej występował w urzędowaniu swojem jako arcybiskup, ani też żadnych nie mamy wskazówek, aby jako z takimi bądź Stolica Apostolska, bądź władze świeckie i duchowne utrzymywały stosunki. Zważywszy zaś ówczesne geograficzne położenie dyecezyi krakowskiej i Krakowa samego, nie możemy pojąć, jakby stolica Chrobacyi przez Bolesława Chrobrego krótko przed odwiedzinami cesarza Ottona zdobyta i do królestwa polskiego wcielona,10) mogła zostać metropolią, nie mając ani jednego biskupstwa, nad 1) Martini Galli Chronicon w Monumenta Polon. histor. t. I, 407: „Igitur rex Boleslaus erga divinum cultum in ecclesiis construendis et episcopatibus ordinandis benefieiisque conferendis ita devotissimus existebat, quod suo tempore Polonia duos metro-politanos cum suis suffraganeis continebat." — 2) Vincentii Chronicon w Monum. Polon. t. II, 276. — 3) Kirchengeschichte des Konigreichs Polen f. 166 sqq. — 4) Geschichte Polens f. 627. — 5) Przewodnik naukmcy i literacki r. III, t. III, str. 403—412. — 6) Chronicon f. 92: Eidemque (Radimo) subiiciens... Poponem Cracuensem (Episcopum)" — 7) Monu-menta Polon. histor. t. II, 816. — t. III, 328 sqq. — 8) Tamze t. II, 829 sqq. — 9) Dr. Kętrzynski Katalogi Biskupow Krakowskich w Monum. Polon. histor. t. III, 313 sqq. 10) Palacky, Qeschichte von Bohmen Prag 1836 t. I, 229 sqq. — Ofr. Gallus, Chronicon 23 któremby władzę swą zwierzchniczą rozciągała. Już ta sama okoliczność wystar-czyćby powinna do wykazania nieprawdopodobieństwa podania o istnieniu metropolii krakowskiej obok gnieźnieńskiej za czasów Bolesława Chrobrego, a jak chce mieć Długosz, już nawet za czasów Mieczysława I1), lubo ten przezacny dziejopis nasz znaglony historycznych wypadków następstwem, na innem miejscu wyraźnie pisze, że w Krakowie zwyczajne biskupstwo zostało założone, obstając jednakże przy błędzie swoim, co do czasu jego powstania.2) Drudzy wyżej wspomniani pisarze nasi przemawiający za arcybiskupstwem krakowskiem, nie mogąc wobec najwyraźniejszych dowodów przeciwnych naznaczać początku tegoż mniemanego arcybiskupstwa na czasy Mieczysławowe lub Bolesławowe w końcu X i na początku XI wieku, zwłaszcza, że główne źródło na którem późniejsze tegoż arcybiskupstwa powstanie opierają, a o którem niżej będzie mowa, aż do czasów biskupa Aarona tylko o biskupstwie krakowskiem wspomina, twierdzą stanowczo, pomiędzy nimi nawet uczony August Bielowski,3) że tenże Aaron został pierwszym arcybiskupem krakowskim i był nim sam tylko jeden aż do śmierci, ponieważ następca jego, kontentując się godnością biskupią, zaniedbał postarać się o palliusz arcybiskupi czyli metropolitalny. Twierdzenie swoje opierają na dwóch głównie mętnych źródłach: na starożytnych katalogach biskupów krakowskich i na Długoszu, który właściwie czerpał odnośne podania z pierwszych. Atoli nowsza krytyka wykazała jasno i dobitnie, że te podania co do arcybiskupstwa krakowskiego żadnej nie mają podstawy, ponieważ są wtrętem wieku XIII do starożytnych katalogów, przez który jako i inne zmyślone dodatki pierwotna tradycya o biskupach krakowskich zupełnie została zamąconą.3) Z porównania tekstu pięciu katologów tychże biskupów wykazał uczony ich wydawca, że najdawniejszy z nich w pierwotnym swym układzie o arcybiskupstwie krakowskiem nic nie wiedział, że zatem Aaron do końca wieku XII znany był powszechnie tylko jako biskup krakowski.4) Potwierdza ten wynik badania jeden z starożytnych rękopisów katedry krakowskiej, w którym znajduje się dopisek ręką XI albo najpóźniej XII wieku dodany: Aaron eps (Aaron episcopus), co niezawodnie oznacza, że tenże biskup był właścicielem i nabywcą tegoż rękopisu. Nadto rocznik krótki krakowski, starszy od rocznika kapitulnego, przynajmniej w pierwszej części swojej, czerpiący prawdopodobnie z tego samego co i ten źródła, nic o arcybiskupstwie Aarona nie wie;5) natomiast rocznik kapitulny, który powstał około roku 1267, podaje pod rokiem 1059 zgon arcybiskupa Aarona. 6) Późniejsze od tego roczniki, jako to: krakowski, Sędziwoja, świętokrzyski, Krasińskich, małopolski, tudzież Wincentego z Kielec żywot ś. Stanisława, jedno 1. c. t. I, 399 sqq. — 1) Historia Polon. lib. II, 95. — 2) Joannis Longini me Długom Canonici Cracoviensis Episcopor. Smogorzoviensis et Pilzinemis quae nunc Vratislaviensis Ecclesiarnm historiae et acta u Sommersberga Silesiac. rer, script. t. II, 158, 159. — 3) Dr. Kętrzyński J. c. III, 323. Małecki 1. c. f. 403—412. — 4) Dr. Kętrzyński 1. c. III, 323 sqq. — 5) Tamże III, 324: „1059 Aaron abbas Thiniciensis a sestde apostolica postulatus in Cracoviensem episcopum Romae consecratur. 1061. Ordina io Lamberti in episcopum Cracoviensem, qni Sula vocabatur." — 6) Monum. Pol. hist r. t. U. 794: „Aaron archiepiscopus Cracoviensis obiit," 24 zgodoie piszą, że Aaron wybrany na biskupa krakowskiego, przy konsekracyi swej w Rzymie lub też Kolonii, wyniesiony został do godności arcybiskupa. Wszystkie też te źródła kładą pod rokiem 1059 śmierć arą/biskupa Aarona, sam tylko rocznik lubiński i szamotulski mówią o śmierci biskupa Aarona.1) Również wszystkie te późniejsze źródła zgadzają się w podaniu, że następca Aarona wybrany był i został do końca zwyczajnym tylko biskupem, ponieważ zaniedbał praw swoich dopilnować. Za temi widocznie źródłami poszedł Długosz, nie zastanowiwszy się nad bijącem w oczy nieprawdopodobieństwem przejętego z nich podania. Jeżeli bowiem papież Benedykt IX bullą z roku 1046 ustanowił arcybiskupstwo krakowskie na całe państwo słowiańskie czyli Polskę, jakimże sposobem kapituła krakowska po zgonie pierwszego swego arcybiskupa Aarona, mogła następcę jego obrać tylko biskupem? Jakże mogło tak łatwo upaść przed dwiema laty dopiero założone arcybiskupstwo, którego zniesienie nie zależało ani od biskupa Lamberta, ani od kapituły, i jedynie nastąpić mogło wskutek osobnej bulli, której śladu nigdzie nie znajdujemy? Czyż podobno przypuścić, ażeby którykolwiek arcybiskup lub kapituła dobrowolnie, bez najmniejszego powodu, chciała się zrzec przywileju arcybiskupiego? jak słusznie zauważa wydawca katalogów biskupów krakowskich, dochodzącego do tego rezultatu badań swoich, że według roczników i katalogów najstarszych Aaron był tylko biskupem, że podanie o jego arcybiskupstwie w wieku XII całkiem jeszcze nieznane, dopiero w drugiej połowie wieku następnego nieśmiało występować poczęło, a gdy się z upływem czasu coraz więcej rozpowszechniło, przyszło do tego, że w wieku XV wszystkich biskupów krakowskich, począwszy od zmyślonego Prohora, aż do Aarona za arcybiskupów uważano i że nareszcie wskutek rzekomego niedbalstwa Lamberta i kapituły krakowskiej arcybiskupstwo krakowskie upadło, lub, jak twierdzi rocznik Krasińskich,2) do Gniezna zostało przeniesione.3) Powstała w wieku XIII wiadomość o rzekomem arcybiskupstwie krakowskiem miała za główne źródło wspomnianą wyżej bullę Benedykta IX, którą najprzód Wincenty z Kielc w żywocie św. Stanisława umieścił. Z tego źródła czerpali dopełniacze lub przepisywacze katologów biskupów krakowskich, Długosz i następni pisarze. Nigdzie jednakże nie znajdujemy tejże buli w całkości, lecz tylko w ustępie, który według przytoczenia Dłogoszowego tak brzmi w tłomacze-niu: „Powagą i władzą św. Piotra, książęcia Apostołów, pod którego zaciągnąłeś się chorągiew i z miłości ku królowi polskiemu Karolowi czyli Kazimierzowi, panu waszemu i małżonce jego Maryi i ich synowi Bolesławowi i dla zaszczytu królestwa polskiego, stanowimy, zatwierdzamy i uświęcamy błogosławieństwem naszem w kościele krakowskim i w mieście Krakowie na wieczne czasy arcybiskupstwo i metropolią, której poddajemy wszystkich w całem królestwie polskiem biskupów parafie, ażeby władzą arcybiskupią przewodniczyło wszystkim. Użyczamy przytem tobie i twoim następcom paliusza zdjętego z ciała św. Piotra, ażebyś go nosił w dni uroczyste prawem przepisane4)." Widocznie Długosz ten 1) Dr. Kętrzyński l. c. t. III, 324. — 2) Monum. Pol. histor. t. III, 132. — 3) Dr. Kętrzyński 1. c. II, 324, 325. — 4) Długosza, Dzieje Polski (wyd. Przeździe 25 falsyfikat nieco przerobił, ponieważ tak w wspomnianym żywocie Wincentego z Kielec, jako i w katalogu III biskupów krakowskich zupełnie równobrzmiąco przytoczony, ma nagłówek i układ od tamtego odmienny 1). Lecz czy w tem czy w owem brzmieniu wydaje się bulla rzekoma na pierwszy rzut oka falsyfikatem, tak bowiem pod względem formy i treści jest dziwną, że niepodobno przypuścić, aby z kuryi rzymskiej wyszła. Czyż podobno, ażeby papież, ustanawiając nowe arcybiskupstwo, a przez to powodując ogromne zmiany w dotychczasowych stosunkach kościelnych w kraju, tak lakonicznie i ogólnikowo miał pisać, jak to w bulli rzeczonej widzimy? Nie ma tam ani wzmianki o istniejącem już od pół wieku arcybiskupstwie gnieźnieńskiem, ani o oznaczeniu granic nowej archidyecezyi, ani o biskupstwach, które stać miały pod jurysdykcyą arcybiskupa krakowskiego. Czyż którykolwiek papież w podobnych okolicznościach tak lekkomyślnie i niedbale sobie postąpił? Już to samo wskazuje wyraźnie, że bulla w mowie będąca jest falsyfikatem i jako taką uważa ją stanowczo na mocy powyższych wywodów uczony wydawca katalogów biskupów krakowskich2), utrzymując nadto, że ona nie była podrobionym oryginałem, lecz brulionem czyli naszkicowaniem myśli ma-jąeych być potem w kuryi rzymskiej według zwyczajnej formy przeprowadzonemi. Ten szkic pozostał w Krakowie i wpadł w ręce naszych dziejopisarzów, którzy w dobrej wierze z niego korzystali. Tenże wydawca szukając źródła lub śladu tego podrobienia, które miało na celu pozyskanie dla stolicy krakowskiej godności arcybiskupiej, widzi go w roczniku Krasińskich pod rokiem 1229, w którym czytamy, że biskup krakowski Iwon, nawiedziwszy Grzegorza IX w Bononii, domagał się przywrócenia arcybiskupstwa krakowskiego, które przez niedbalstwo poprzedników swoich przeniesione zostało do Gniezna8). Tę samą wiadomość z dawniejszych widocznie źródeł pochodzącą powtórzyły katalogi IV i V biskupów ckiego a tlomaczenie Mecherzyńskiego) t. I, 263. W tekscie łacińskim Długosza (wydatne lipskie) lib. III, 231 ustęp w mowie będący brzmi tak: „Pro reyerentia beati Petri Principis Apostolorum, sub cuius yelamento te staturum constituisti, et pro amore Regis Poloniae Caroli alias Kazimiri, domini yestri, eiusque coniugis Mariae, eorumque filii Boleslai et pro honore totius Regni Poloniae statuimus, stabilimus, dicamus et benedicimus in perpetuum in ecclesia et civitate Cracoviensi esse archiepiscopatum et metropolim. Cni subiicimus omnes omnium episcopatuum parochias, qui in toto Regno sunt Polonico, ut archiepiscopali more praesideat universis. Tibi quoque et successoribus tnis pallium cle corpore beati Petri sumptum concedimus, diebus solemnibus a iure institutis deferendum." — 1) W rękopisie zaś żywota św. Stanisława znajdującym się w bibliotece im. Ossolińskich Nr. 2015 od str. 19—20 i w katalogu III biskupów krakowskich (w Monum. Polon. histor. t. III, 340) takie jest brzmienie mniemanej bulli: „Benedictus episcopus etc. venerabili fratri Aaron episcopo Cracoviensi etc. Pro reyerencia principis apostolorum, sub cuius velamento te staturum constituisti et pro amore filii nostri Karoli regis Polonie et eius coniugis Marie eorumque filii Boleslai et pro honore tocius regni Polonie statuimus, stabilimus et benedicimus in perpetuum archiepiscopatum apud civitatem Cra-coyiensem, que hactenus erat episcopatus, Cui subicimns omnes omnium episcopatuum parochias, qui in toto regno sunt Solavonico; ut, archiepiscopali more uniyersis presideat tibique pallium concedimus diebus solempmbus deferendum." — 2) Monum. Polon. histor. t. III, 324—327. — 3) Tamże t. III, 132: „Hic (Iwo) petebat reyocacionem archi-episcopatus in Cracoyiam, qui per negligentiam translatus est in Gneznam." i 26 krakowskich, z których ostatni, przerobiwszy ją nieco, powiada, że biskup Iwon bliskim był osiągnięcia dostojności arcybiskupiej, lecz umarł 21 sierpnia r. 1229 we Włoszech, zanim sprawę przeprowadzić zdołano.1) Przypuściwszy nawet, że bulla w mowie będąca w rzeczy samej przez Benedykta IX wydaną została, to i w tym razie żadnej nie miałaby wagi i znaczenia. Ten bowiem smutnej pamięci książe kościoła, niegdyś Teofylakt, syn Alberyka, książęcia tuskulańskiego, osiągnąwszy jako ośmnastoletni młodzieniec przez symonią tron papiezki w roku 1033, mimo to za głowę Kościoła uznany, wskutek rozwiozłego i gorszącego życia zmuszony był w roku 1044 ponownie zrzec się godności papiezkiej, ponieważ Rzymianie, wypędziwszy go, obrali papieżem Jana, biskupa Sabiny, pod imieniem Sylwestra III, którego atoli w tymże roku Benedykt przy pomocy krewnych swoich z Rzymu gwałtem wypędził, a objąwszy napowrót rządy, ustąpił je wkrótce dobrowolnie archipresbyterowi Janowi za pewną opłatą. Wkrótce potem, żałując swej rezygnacyi, wystąpił, wsparty siłą zbrojną krewnych swoich, jako papież. Cesarz Henryk III, chcąc położyć koniec schizmie, wybrał się roku 1046 do Włoch i na synodzie w Sutri zniewolił Grzegorza VI (Jana archipresbytera) do abdykacyi, a upartego Sylwestra III ogłosił intruzem, wtrąciwszy go do więzienia, nie troszcząc się o Benedykta, którego nikt za papieża nie uznawał naówczas. Na tymże synodzie wybrano za pośrednictwem cesarza papieżem Swidgera, biskupa bambergskiego, który przybrał imię Klemensa II. Ten umarł niedługo po swym wyborze, z czego korzystając Benedykt XI, po raz trzeci przemocą wdarł się na stolicę papieską i przez ośm miesięcy rządził pod opieką partyi tuskulańskiej. Dopiero dnia 17 lipca roku 1048 w dniu intronizacyi nowego papieża Damazego II opuścił Rzym i udał się do klasztoru Grotta Ferrata, gdzie w pokucie umarł roku 1056.2) Jeżeli zatem rok wstąpienia Aarona na stolicę krakowską jest prawdziwy jak nam go starożytne źródła podają, t. j. rok 1046, 3) natenczas bulla wydana przez Benedykta IX, w tymże roku, a nawet rychlej, bo od roku 1044 żadnego nie miała i mieć nie mogła znaczenia, ponieważ już natenczas nie był uznawany za papieża i wszelkie jego czynności i rozporządzenia były nieprawne i żadne. Wobec powyższych wywodów podanie o arcybiskupstwie krakowskiem czy to od początku założenia biskupstw polskich, czy też od czasów Aarona, biskupa krakowskiego, upada zupełnie jako bezpodstawne i fałszywe, równie jak fałszywe są wiadomości o pierwszych biskupach przed rokiem 1000, w którym według podania Dytmara, Wincentego Kadłubka, Galla, Boguchwała i innych poważnych starożytnych źródeł do jedynego na całą Polskę biskupstwa poznańskiego przybyło arcybiskupstwo gnieźnieńskie w godności jedynej polskiej metropolii i poddane jej jurysdykcyi biskupstwa: krakowskie, wrocławskie i koło-brzegskie.4). Wszystkie inne później powstałe w Polsce biskupstwa aź do wieku XIV, w którym ustanowione zostało arcybiskupstwo halickie czyli lwowskie, 1) Monum. Polon. histor. t. III. 355. — 2) Wetzer u. Welte, Kirchen-Lexikon I, 774—775. - 3) Monum. Pol. hist. III, 328 sqq. — 4) Ditmar 1. c. f. 01, 92. — Annales Magdeburg. u Pertza 1. c. t. XVI, 159. 27 którego zwierzchnictwu poddane zostały biskupstwa ruskie, policzone zostały w poczet sufraganii metropolii gnieźnieńskiej, razem z biskupstwem poznańskiem, które, jak niżej pokażemy przez czas niejaki podległem było władzy magdeburg-skiego metropolity. O tej zależności biskupów polskich od arcybiskupów gnieźnieńskich jako metropolitów, a polskich i ruskich jako prymasów niżej będzie mowa. Tu na tem miejscu pozostaje nam jeszcze wyjaśnienie sprzeczności zachodzącej pomiędzy Dytmarem i annalistą magdeburgskim a innymi poważnymi kronikarzami co do liczby biskupstw polskich razem z arcybiskupstwem gnieź-nieńskiem lub bezpośrednio potem ustanowionych. Dytmar utrzymuje, że cesarz Otton przy sposobności pobytu swego w Gnieźnie ustanowił oprócz tegoż arcy-biskupstwa tylko trzy biskupstwa: krakowskie, wrocławskie i kołobrzegskie1). To samo ma rocznik magdeburgski 2). Natomiast rocznik hildesheimski mówi w ogóle o siedmiu biskupstwach 3), o tyluż annalista saski4); nasz Buguchwał zaś, biskup poznański, wylicza sześć biskupstw za czasów Bolesława Chrobrego ustanowionych: arcybiskupstwo gnieźnieńskie, tudzież poznańskie, mazowieckie czyli płockie, krakowskie, wrocławskie i lubuskie biskupstwa 5). Jeżeli dodamy do nich biskupstwo kołobrzegskie, o którem wspomina Dytmar, będziemy mieli razem siedm biskupstw. O biskupstwie ostatniem kronikarz nasz prawdopodobnie dla tego zamilczał, że w trzy, a najdalej cztery lata po swem założeniu przez pogan pomorskich zniesione i zniszczone zostało. Nareszcie Kronika Książąt Polskich mówi o założeniu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i kilku biskupstw, nie wymieniając ich6). Widocznie źródła wymienione oprócz Dytmara i rocznika magdeburgskiego mówią co do biskupstw lubuskiego i płockiego o zdarzeniu późniejszem, ponieważ te biskupstwa ustanowione zostały nie razem z arcybiskupstwem gnieźuieńskiem, lecz każde z osobna dość długo potem, jak to w żywotach arcybiskupów spółcześnie żyjących pokażemy. Być także może, że założenie tych dwóch biskupstw było już w roku 1000 podczas pobytu cesarza Ottona w Gnieźnie postanowione, lecz wykonanie tego postanowienia pozostawiono roztropności monarchy polskiego, niewidzącego naówczas jeszcze potrzeby ustanawiania więcej biskupstw w swym kraju. Skoro zaś to nastąpiło, arcybiskup gnieźnieński jako metropolita całej Polski rozciągnął zwierzchni 1) Chronicon f. 91. 92: „Eidem (Radimo archiepiscopo Gnesnensi) subiiciens Reinbernum, salsae Cbolbergiensis ecclesiae episcopum, Popponem Cracuensem, Jobannem Uuratislaviensem. —2) Pertz 1. c. XVI, 159: „Eique tres alios episcopos in tribus locis id est Salzcolberch, Cracowe, Wrotizla ordinatos subiecit." — 3) Annales Hildesbeim. u Pertza 1. c. III, 92: „Ibique coadunata sinodo episcopia septem disposuit." Annalista pomięszał tu Bolesława Chrobrego z Boleslawem czeskim, a Pragę wziął za Gniezno. — *) Annalista Saxo u Pertza 1. c, t. VI, 644: „...Imperator... dispositis igitur in Slavia septem episcopiis a Bolizlao usque Magdaburch comitatu deducitur." — 5) Chronica w Monum. Polon. histor. t. II, 482: „Boleslaus... sex cathedrales ecclesias, videlicet Posnaniensem, quam primo fundaverat (Mesco)... Gnesnensem, post Mazoviensem, Vratis-laviensem et Lubucensem." — 6) Monum. Polon. histor. t, III, 438: „Hic Boleslaus Chabri, hoc est mirabilis nominatus est, nec immerito, quoniam mirabilia multa gessit, ecclesias multas construxit, episcopos ordinavit, metropolim Gneznensem instituit, et suffra-ganeos plures sibi subiecit," 4* 28 ctwo swoje nad każdą nowo powstałą sufraganią. Jedyne biskupstwo poznańskie wyjęte było czas niejaki z pod jurysdykcyi arcybiskupa gnieźnieńskiego. Gdy bowiem w roku 1000 ustanowioną została metropolia gnieźnieńska, a z nią kilka biskupstw, Unger, biskup poznański, będący dotąd jedynym na całą Polskę, biskupem, wielce niekontent z tego zmniejszenia swój władzy i znaczenia, nie tylko odmówił swego na to nowe urządzenie kościelno-bierarcbiczne przyzwolenia, ale nie chciał się poddać jurysdykcyi nowego metropolity polskiego, pozostając nadal pod zwierzchnictwem arcybiskupa magdeburg-skiego, jak świadczy spółczesny prawie tym wypadkom Dytmar1). Prawdopodobnie kilku następców Ungera, Włochów rodem, którym obojętne były sprawy wewnętrzne Polski, podtrzymywali stosunki z Magdeburgiem z szkodą dla kościoła i narodu; dopiero zapewne pierwszy biskup polski2) Wawrzyniec, rządząc się względami narodowemi, zerwał te stosunki z zagranicznym metropolitą i dobrowolnie poddał się pod jurysdykcyą gnieźnieńskiego arcybiskupa. Tak utrzymuje stanowczo Długosz, chociaż nam na to nie przywodzi żadnego dowodu. Według niego tenże biskup w roku 1106 przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina był potwierdzony i konsekrowany3). O pretensyach ś. Norberta, arcybiskupa magdeburgskiego do jurysdykcyi nad wszystkiemi biskupstwami polskiemi i odnośnej bulli papieża Innocentego II z dnia 4 czerwca roku 11334) na swojem miejscu w żywotach arcybiskupów pomówiemy, również o wzroście, rozwoju i losach archidyecezyi gnieźnieńskiej i całego polskiego kościoła, o czem tu dla uniknięcia niepotrzebnego powtarzania się zamilczamy. 1) Chronieon 1. c. f. 92. To samo podają roczniki Magdeburg. 1. c. t. XVI, f. 159: „Posnamensem vero episcopum non consentientem priori iuri et Magdeburgensis archi-episcopi subiectioni reliquit." — 2) Długosz 1. c. lib. IV, 360. — 3) Tamże. — 4) Kodeks dyplom. wielkop. t. I, 8—30. ROŹDZIAŁ II. Rozległość i granice Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego. Chcieć oznaczyć rozległość i granice pierwotne arcybiskupstwa guieźnieńskiego, próżnem i daremnem byłoby kuszeniem się, ponieważ nam zbywa na odpowiednim dokumencie erekcyjnym, któryby nam pewne w tej mierze dać mógł wskazówki. Ówczesne położenie Polski bez pewnego jeograficznego podziału, bez ściśle oznaczonych i ustalonych granic, bez licznych miast i zamków, które dopiero z czasem powstały, wnosić każe, że przy ustanowieniu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego nie były dokładnie oznaczone ani jego rozległość, ani granice. Pierwsza i jedyna dyecezya poznańska, obejmująca całą ówczesną Polskę, oznaczała granice swe nie według politycznych linii, lecz jedynie według powstających w niej chrześcijańskich osad i gmin, i rozszerzała swą przestrzeń w miarę wzrastającego w niej chrześcijaństwa. Tak samo tworzyły się zwolna granice i przestrzenie archidye-cezyi gnieźnieńskiej i założonych z nią razem biskupstw. Odpowiednio gorliwości pojedyńczych biskupów i ich duchowieństwa ogarniającego apostolskiemi pracami swemi coraz dalsze okolice i przestrzenie kraju, rozszerzały się i układały granice dyecezyi, które dopiero po całkowitem nawróceniu się narodu stanowczo i dokładnie zostały ustalone, lecz kiedy to nastąpiło, bliżej znaczyć się nie da. Pierwotnie pociągnięto ogólne granice pomiędzy pojedyńczemi dyecezyami, które według okolic zaludnionych i politycznie ważniejszych z czasem coraz ściślej zostały określone. Główne zaś punkta graniczne stanowiły zamki, miasta i kościoły. Ktokolwiek spojrzy na mapę archidyecezyi gnieźnieńskiej tak nieforemną przedstawiającą figurę, jaką była od wieku XV aż do pierwszego rozbioru Polski, przyznać musi, że granice tejże archidyecezyi przez kilka wieków ustalać się musiały i przeistaczać, nie tylko wskutek powstawania nowych biskupstw, lecz także w skutek powiększania się rozległości państwa i politycznych przewrotów. 30 Po ustanowieniu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego przypadła do niego wschodnia część Wielkopolski, przy poznańskiej pozostała część zachodnia; do biskupstwa wrocławskiego przyłączono Slązk i ziemię ostrzeszowską, do krakowskiego Małopolskę, a do kołobrzegskiego zdobyte przez Bolesława Chrobrego Pomorze, którego część północna na wschód od rzeki Brdy położona aż do Baltyku sięgająca, obejmująca tak zwaną kasztelanią słupską z głównem miastem Słupsk (Stolpe), do archidyecezyi gnieźnieńskiej należała. Że tak w rzeczy samej było, najmniejszej nie ulega wątpliwości. W znanym procesie Kazimierza W. naprzeciw Krzyżakom z roku 1339 kilku świadków, pomiędzy nimi arcybiskup gnieźnieński Janisław jednozgodnie pod przysięgą zeznali, że ta część Pomorza aż do wydarcia jej Polsce orężem krzyżackim w roku 1309 wchodziła w skład archidyecezyi gnieźnieńskiej, że tam arcybiskupi utrzymywali jednego lub dwóch archidyakonów, pomorskimi zwanych, z których jeden mający sakrę biskupią nazywany był biskupem słupskim 1). Nawet jeden z dawniejszych archidyakonów pomorskich, Piotr, proboszcz łęczycki, zeznał jako świadek w rzeczonym procesie, że ziemia słupska od niepamiętnych czasów do archidyecezyi gnieźnieńskiej należała.2) Zeznania świadków w tej mierze potwierdzają najdobitniej dawniejsze i spółczesne dokumenta i pisma. Przebywający w Gnieźnie archidya-kon słupski, Andrzej Kopydlowicz, występuje pomiędzy świadkami na wystawionym tamże dnia 24 czerwca roku 1299 przywileju Władysława Łokietka3). Na dnia 3 marca roku 1293 arcybiskup gnieźnieński Jakób Świnka, jako ordynaryusz potwierdził fundacyą klasztoru Norbertanek w Słupsku przez książęcia Mestwina dokonaną, przyczem wyraźnie nadmienia, że jemu wyłącznie przysługuje prawo prezentowania duchownych przy kościołach Panny Maryi i ś. Piotra, przy pier 1) Dzialynski, Lites ac res gestae t. I, 108 (swiadek VII), 234 (świadek XLVIII), 311 (świadek XCIV: arcybiskup Janislaw): „Item super V articulo inter-rogatus, dixit, vera esse que in dicto articulo ponuntur. Interrogatus de causa sciencie, dixit, quia Archiepiscopi Gnezn. qui fuerunt pro tempore antecessores sui, pone-bant ibi Archidiaconum, qui vocabatur Archidiaconus Pomeranie, et ipse dom. Archie-piscopns recordatur de duobus Archidiaconis dicte terre, videlicet de Johanne dicto Skoczek et de alio dicto Boya, qui vocabantur Archidiaconi Pomerauie. Dixit eciam, quod recordatur, quod frater Dominicus, Metellensis Episcopus et frater Paulus, Episcopus Siolpensis, vicarii Arehiepiscopi Gnezn. qui tunc erant, tenebant dietam terram Pomer. nomine Archiepiscopi Gnezn. sicut vicarii ut dixit. Interrogatus, quid scit de Episcopo Wladisl. dixit, quod est notorium et modo ipse est in possesione; sed ecclesia Gnezn. est spoliata parte sua per dictos Cruciferos exceptis quatuor ecclesiis et aliquibus de novo fundatis. Interrogatus, quid sit notorium, respondit, quod homines sciunt et nulla tergi-versacione celari potest." — 2) Tamze t. I, 183: „Item super V articulo interrogatus dixit, verum esse, quod terra Pomer. est de dioc. Gnezn. et Wladislav. ecclesiarum et ad eas pertinet percepcio decimarum prout ponitur in presenti articulo. Interrogatus de causa sciencie, dixit, quia ipse testis, qui loquitur, fuit in dicta terra Pomeranie Vicearchidiaconus in parte, que pertinet ad dioc, Gnezn. videlicet in Slupska, et ibidem visitamt ecclesias pro dom. Jacobo, Archiepisc. Onezn. sicut in dioc. sua ut dixit... etc." — 3) Tamze t. II, 60: „Acta sunt hec in civitate Gnezdnensi presentibus hiis testibus Comite Alexio de Lekuisceijn (sic) Castellano Eudensi, Domino Andrea Kopidlovicz, Archidiacono Stolpensi... In die beati Johannis Baptiste per manus Pauli Clerici Curie nostre. Sub anno geniture Domini MCCXCIX," 31 wszym na zamku, a przy drugim w mieście Słupsku, tudzież zastrzega przysługujące sobie względnie archidyakonom swoim prawa względem wsi do tegoż klasztoru należących1). W szczególności zeznanie arcybiskupa Janisława jako świadka w wspomnianym procesie krzyżackim sprawdzają jako rzetelne i prawdziwe spół-czesne i późniejsze dokumenta i pisma. Otóż zabór krzyżacki zastał w kasztelanii słupskiej starodawną i dobrze uorganizowaną administracyą duchowną ze strony arcybiskupa gnieźnieńskiego. Zrazu nie śmieli zuchwali wydziercy naruszać granic archidyecezyi i jurysdykcyi arcybiskupiej, pozwalając Dominikowi, biskupowi metelieńskiemu (episcopus Metheliensis), sufraganowi i oficyałowi lub też archidyakonowi arcybiskupów: Jakóba Świnki i Janisława sprawować obowiązki swoje. Później przecież z nienawiści ku Polsce i z obawy przed wpływem arcybiskupa na sprawy zakonu pragnąc koniecznie wyrugować z zabranego kraju namiestnika czyli sufragana arcybiskupiego i przyłączyć tenże kraj do dyecezyi kamińskiej, podburzyli biskupa tejże dyecezyi Henryka, aby siłą oręża wydarł biskupowi Dominikowi i jego towarzyszom wiernie trzymającym stronę arcybiskupa wszelkie posiadłości i takowe wraz z jurysdykcyą duchowną w ziemi słupskiej sobie przywłaszczył. Chciwy i okrutny Krzyżak w szacie biskupiej, dawszy się użyć za narzędzie w własnych widokach, siłą zbrojną wydarł biskupowi Dominikowi posiadłości kościelne i jurysdykcyą duchowną, jego samego, tudzież towarzysza jego, Piotra, Prusakiem zwanego, z zakonu ś. Dominika i Jana, archidyakona pomorskiego, z wszelkiego mienia do szczętu odarł, nawet z odzieży, do więzienia ich wtrącił, a rzeczonego Piotra, który się zapewne rozbojowi najwięcej opierał, tak okrutnie skatował, że pod razami ducha wyzionął. Naprzeciw tym niesłychanym gwałtom i niegodziwościom biskup Dominik przesłał skargę do papieża Jana XXII, który pod dniem 1 listopada roku 1319 polecił biskupom: kujawskiemu i chełmińskiemu, tudzież dziekanowi kujawskiemu jako komisarzom apostolskim zbadanie i rozsądzenie tej sprawy według sumienia swego i przekonania. Z odnośnego dokumentu papiezkiego, w którym przebieg cały tego smutnego wypadku jest podany, pokazuje się dowodnie, nie tylko, że archidyako-nat pomorski i kasztelania słupska należały do archidyecezyi gnieźnieńskiej2), ale, że tam miejsce arcybiskupa gnieźnieńskiego zastępowali w ostatnim czasie 1) Dr. Perlbach, Pommerellisches Urkundenbuch I, 454, 455: „...Nos autem, quibus ex officii debito et ex iniuncta sollicitudine competit his et aliis omnibus piis acti-bus consentire, prefatas ecelesias cum villis et decimis ascriptis... ad idem monasterium ra-tione prefatarum ecclesiarum pertinentibus, salvis nostris et archidiaconorum nostrorum iuribus de fratrum nostrorum Gnezdnensis videlicet capituli consensu... eidem monasterio perpetuo corfirmamus... etc. Datum apud Gnezdnam anno domini millesimo ducentesimo nonagesimo quarto... etc." — 2) Theiner 1. c. t. I, 157: „..Querelam gravem venerabilis fratris nostri Dotninici Episcopi Metheliensis accepimus continentem.... quod licet bone memorie Jacobus Gneznensis Archiepiscopus olim diligenter attendens suarum diocesis ac provincie diffusionem non modicam... prefatum episcopum, qui ab ecclesia sua tunc temporis exu-labat... eidem episcopo quem ad premissa sibi coadiutorem elegerat... omnimodam iuris-dictionem Archidiaconatus Pmneranie et Castellaniam Slupensem Gneznensis diocesis ad ecclessiam Qneznensem spectantes... tenendas per eumdem episcopum, quoad viveret... duxerit concedendum," 32 dwaj biskupi wyżej wspomniani: Paweł, zwany biskupem słupskim i Dominik, biskup metelieński 1). Aui zabiegi króla, ani usilne starania arcybiskupów gnieźnieńskich nie zdołały przywrócić arcybiskupstwu kasztelanii słupskiej. Zakon rozzuchwalony pokojową polityką Kazimierza W., potęgą sprzymierzeńców niemieckich i protekcyą Stolicy apostolskiej mimo tak jawne gwałty i niesprawiedliwości, których się dopuścił, utrzymał się przy swojem i tak znaczną a ważną część kraju oderwał na zawsze od archidyecezyi gnieźnieńskiej. Bliższe szczegóły i dowody na to, że kasztelania słupska aż do początku XIV wieku stanowiła integralną część tejże archidyecezyi podali przed nami Hirsch2) i Maroń-ski.3) I myśmy już na innem miejscu takt ten udowodnili.4) Po oderwaniu kasztelanii słupskiej od archidyecezyi gnieźnieńjskiej stanowiła północną jej część południowo-zachodnia okolica Pomorza, składająca się z późniejszych trzech powiatów: więcborgskiego, tucholskiego i człuchowskiego, stanowiących dziś zachodnią część dyecezyi chełmińskiej, Przypadła ona była do arehidyecezyi gnieźnieńskiej za czasów Bolesława Chrobrego, tworząc aż do początku wieku XVI, czyli do utworzenia z niej osobnego archidyakonatu kamiń-skiego, północną część arcłiidyakonatu gnieźnieńskiego. Punktem najbardziej na północ wysuniętym arcłiidyakonatu wprzód gnieźnieńskiego, a potem kamińskiego była wieś Borzyszków w pobliżu Bytowa. Od miasta Białoborga, najwięcej na zachód wysuniętego na Pomorzu, linią dzielącą ku południowi archidyecezyą gnieźnieńską od poznańskiej stanowiła rzeka Głód (Buddow) aż do Noteci pod Miasteczkiem, tam zwężała się ku Gołańczy, ztamtąd rozszerzała się pod Budzyń, przechodziła pomiędzy Rogoźnem a Wągrowcem około Skoków, Gośliny aż do Pobiedzisk, miasta arehidyecezyi najbardziej na zachód wysuniętego w Wielkopolsce. Od Pobiedzisk znów się zwężała granica zachodnia ku południowi aż ku rzeczce Lutyni, a ztamtąd ciągła się aż pod Grabów, Wieruszów i Bolesławiec. Odtąd dalej na południe rzeka Prosna stanowiła granicę pomiędzy archidyecezyą gnieźnieńską, a wrocławską pod Stare Krzepice, gdzie na południe rozpoczynała się już dyecezya krakowska, mająca nadgraniczne znaczniejsze miejscowości: Mstów, Przyrów, Tyniec, Jędrzejów, a następnie dzielącą obydwie dyecezye rzeczkę Nidę. Najdalej wysuniętym na południe arehidyecezyi punktem była wieś Cierno naprzeciw Jędrzejowa, od którego długość jej aż do ostatecznego punktu na północ przeszło pięćdziesiąt mil wynosiła. Na wschód od Chęcin ciągła się granica aż pod Głowaczów i tu dochodziła archidyecezya do największej szerokości około trzydziestu mil. Od rzeki Pilicy zwężała biegiem tejże szerokość swą aż do rzeczki Rawki, która aż do ujścia swego do Bzury stanowiła prostą linią graniczną aż do Kocierzewa. Ztamtąd ku zachodowi prowadziła granica północna aż pod Gembice i Kwieciszewo, a odtąd znów wznosiła się ku północy do Pakości, 1) Theiner 1. c. t. I, 157: „prout eos ante tenuerat bone memorie Paulus Scopoliensis (sic) episcopus, similis ipsius Archiepiscopi coadudor...- etc." — 2) Scriptores rerum Prussicarum I, 775 sqq. — 3) Die stammverwandschaftlichen und politischen Beziekungen Pommern zu Polen bis zum Jahre 1227. Neustadt W/Pr. 1806. — 4) Prałaci i Kanonicy Katedry Metrop. Gnieźn. t. I, 55, 50. 33 gdzie dosięgnąwszy rzeki Noteci, posuwała się coraz więcej na północ aż do Nakla. Od Nakla rzeka Brda stanowiła dalszą naturalną linią graniczną aż pod Bytów. Podana wyżej wschodnia granica od Kwieciszewa aż pod Bytow nastąpiła przecież dopiero po ustanowieniu biskupstw: płockiego, kujawskiego i chełmińskiego, które do niej od południa ku północy przytykały; aż dotąd cała wschodnia część Polski przypadała pod jurysdykcyą dyecezyi krakowskiej, poznańskiej i gnieźnieńskiej. Najdawniejszą wskazówkę co do rozległości arcliidyecezyi gnieźnieńskiej, a po części i jej granic mamy w bulli papieża Innocentego II wydanej w Pizie dnia 7 lipca roku 1136, w której na prośby arcybiskupa Jakóba ze Żnina tenże papież potwierdził wszelkie ówczesne kościoła gnieźnieńskiego posiadłości.1) Jest tam już wzmianka o Nakle, starożytnym zamku położonym nad Notecią w pobliżu granicy pomorskiej i okolicy jego pod rzekę Plitwicę, o zamku Ostrowie na wyspie jeziora lednogórskiego o dwie mile od Gniezna odległego, o Łeknie, Lędzie, gdzie w kilkanaście lat później powstały klasztory cysterskie, o zamku w Rudzie w południowej części arcliidyecezyi, stanowiącą ziemię rudzką, potem wieluńską. Jest tam wzmianka o starodawnym Żninie i całej okolicy (provincia de Znein), nazwanej później Pałukami, o Kaliszu i jego nadprośniańskiem otoczeniu, o Sieradzu, późniejszej stolicy województwa tego nazwiska, Spicimicrzu, Turku, Uniejowie, okolicach nad rzeką Cienią i Baryczą, o zamkach w Łęczycy, Rozprzy, Wolborzu, Żarnowie, Skrzynnie, Łowiczu i Sandomirzu. Tym sposobem już natenczas obejmowała archidyecezya gnieźnieńska stosownie do podanych wyżej granic całą szerokość od zachodu na wschód, od rzeki Prosny aż do Radomki, i długość od północy na południe od Plitwicy aż do Pilicy czyli od morza bałtyckiego aż do Jędrzejowa i Chęcin. Nie ulega wątpliwości, że Stolica apostolska jak wszędzie, tak i w Polsce ustanowiwszy nowe dyecezye, postarała się nie tylko o wewnętrzną ich organizacyą, ale także o oznaczenie ich granic, przynajmniej ogólnie. Jakoż zachodzą w dziejach kościoła polskiego ślady, że papież Kalikst II wysłał w roku 1133 do Polski kardynała Idziego, biskupa tuskulań-skiego, o którym wyżej była mowa, celem uporządkowania tamże stosunków kościelnych, a przedewszystkiem ustalenia granic pojedyńczych dyecezyi2). Dowodem troskliwości Stolicy apostolskiej w tej mierze jest przechowany dokument legata papiezkiego, kardynała Gwidona, wydany w Magdeburgu dnia 7 grudnia roku 1266, w którym potwierdza ordynacyą granic pomiędzy dyecezyami: lubuską i kamieńską przez poprzednika swego, arcybiskupa Inflant, Estonii i Prus, legata apostolskiego wydaną, przysądzający pierwszej ziemię kościerzyńską (terram Costerin), a drugiej ziemię tucznieńską (terram Thuicz 3). Z tego dokumentu słusznie wnosić można, że natenczas granice arcliidyecezyi gnieźnieńskiej i innych z nią razem założonych dyecezyi już były uporządkowane, lubo więcej ogólnie, jak to wnosić można z częstych sporów zachodzących w następnych wiekach pomiędzy sąsie 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 1. Kod. dyplom. wielkopl. t. I, 10—13. — 2) Heyne 1. c. f. 68, uwaga 3. — 3) Dreger, Codex diplom. Pomeraniae Nr. 414. Kod. dypl. wielkopl. t. I, 369. 370. 5 34 dnimi biskupami o pojedyńcze części granic. Tak np. w roku 1361 sąd polu-bowy złożony z Marcina archidyakona i Jana Falona, kanoników gnieźnieńskich, oraz z Andrzeja, archidyakona i Jana, kustosza poznańskich, rozstrzygnął długoletni spór pomiędzy arcybiskupem gnieźnieńskim, a biskupem poznańskim o kościoły parafialne w Żoniu, Grylewie i Gołańczy, przysądziwszy je archidyeeezyi gnieźnieńskiej z wszystkiemi do tychże kościołów należącemi wsiami.1) Wyrok ten zatwierdził dokumentem bez dnia, miejsca i roku Mikołaj, kanclerz gnieźnieński jako nadrozjemca (superarbiter) w tej sprawie ustanowiony,2) a na dniu 15 września roku 1361, Haczko, notaryusz apostolski, wydał w Gnieźnie prawomocną w tej mierze decyzyą.8) W roku 1364 dnia 15 maja arcybiskup Jarosław Skotnicki i biskup poznański, zjechawszy się w Gnieźnie, zawarli pomiędzy sobą dobrowolny układ, według którego kościoły w Żoniu, Gołańczy, Grylewie, Chojnie i Jaktorowie na wieczne czasy przyłączone być miały do archidyeeezyi gnieźnieńskiej. Natomiast kościoły parafialne w Margoninie, Gozdowie i Opatówku miały należeć na zawsze do dyecezyi poznańskiej.4) Pomiędzy tymi dwoma biskupami powstały w roku 1367 nowe spory graniczne, do których załatwienia obydwie strony wybrały sobie sędziami polubowymi: Paska albo Paskona, poznańskiego, Przeclawa, kaliskiego wojewodów, Wincentego, gnieźnieńskiego i Janusza, kamieńskiego kasztelanów. O które właściwie granice stronom chodziło, dokumenta odnośne nie podają,5) ani się też przechowały dowody załatwienia sporu. Akta kapituły gnieźnieńskiej od początku wieku XV do połowy wieku XVI wspominają niekiedy o sporach granicznych pomiędzy arcybiskupem gnieźnieńskim a biskupami kujawskimi i poznańskimi, lecz te dotyczą tylko pojedyńczych wsi lub parafii nadgranicznych w następstwie czasu nowo powstałych.6) Z powyższych przykładów pokazuje się, że granice dyecezyi polskich już za czasów Kazimierza W. były dokładnie oznaczone, tylko od czasu do czasu co do pojedyńczych miejscowości zachodziły wątpliwości i spory, mianowicie przy powstawaniu nowych kościołów parafialnych i odbudowaniu wsi dawniej podczas wojen i najazdów popu-stoszonych. Pierwotnie archidyecezya gnieźnieńska podzieloną była na sześć archi-dyakonatów: gnieźnieński, słupski, kaliski, łęczycki, kurzelowski i uniejowski. Podział ten, który nastąpił niezawodnie już w końcu wieku XII, lub na początku wieku XIII, wytrwał niezmiennie aż do początku wieku XIV, w którym to czasie upadł archidyakonat słupski, czyli pomorski, o którym wyżej mówiliśmy. Ile tenże archidyakonat natenczas liczył kościołów parafialnych, wyśledzić trudno. Pozostałe pięć archydyakonatów, nazwanych według kościoła metropolitalnego i czterech starodawnych kolegiat, przy których ustanowieni byli prałaci archi 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 155. Kod. dypl. wielkop. III, 189, 190. — 2) Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 157. Kod. dypl. wielkopl. t. III, 190. — 3) Archiv Capit. Gnesn. Nr. 157. Kod. dypl. wielkopl. t. III, 191, 192. — 4) Archiv. Capit Gnesn. Nr. 1(38. Kod. dypl. wielkopl. III, 248, 249. — 5) Archiv. Capit. Gnesn N. 175, 178. Kod. dypl. wielkopl. III, 298, 315, 316. — 6) Acta decr. Capit. Gnesn. I—V. 35 dyakonowie, mający za główny obowiązek w imieniu i zastępstwie arcybiskupa czuwać nad karnością i moralnością duchowieństwa, nad porządkiem i regularnością służby bożej i własnością kościelną, utrzymały się niezmiennie aż do początku wieku XVI. W tym czasie archidyakonat gnieźnieński obejmował 236 kościołów parafialnych na przestrzeni 29 mil długości i około 10 mil szerokości, począwszy od wsi Borzyszkowa pod Bytowem na Pomorzu aż do Konina i Tuliszkowa. Zajmował zaś ten archidyakonat część zachodnio-poludniową dawnego Pomorza, całe Pałuki z ziemią kcyńską, żnińską i gnieźnieńską, oraz część wschodnią dawnego województwa kaliskiego. Archidyakonat kaliski liczył 131 kościołów rozłożonych w południowej części dawnego województwa kaliskiego, w ziemi wieluńskiej, dawniej rudzkiej, zajmując przestrzeń dziesięciu mil polskich długości od Kretkowa aż pod Grabów, i około 6 mil szerokości. Do archidyakonatu kurzelowskiego należały 72 kościoły parafialne, zajmujące przestrzeń około 15 mil długą od Białobrzegów na północ i Oksy na południe i przecięciową szerokość około 7 mil w dawnem województwie sandomierskim, mając od zachodu granicę rzekę Pilicę. Archidyakonat uniejowski składał się z 91 kościołów parafialnych, rozłożonych na przestrzeni około 20 mil długiej, począwszy od Grodziska nad rzeką Nurem na północ, aż do Koniecpola nad rzeką Pilicą na południe i około ośmiu mil szerokiej, stanowiącej południową część dawnego województwa sieradzkiego. Nareszcie do archidyakonatu łęczyckiego należały 142 kościoły parafialne, obejmujące przestrzeń około 22 mil długości, począwszy od Secemina nad Pilicą na południe aż do Kutna na północ i około 12 mil największej szerokości od Łęczycy na zachód aż do Bolemowa na wschód w zachodniej części dawnego województwa rawskiego, a wschodniej części województwa łęczyckiego i w południowej części sieradzkiego. Archidyecezya gnieźnieńska liczyła zatem na początku wieku XVI 672 kościoły parafialne na przestrzeni mającej od Borzyszkowa pod Bytowem na północnym krańcu archidyakonatu gnieźnieńskiego, aż do rzeki Nidy pod Chęcinami przeszło 50 mil dłagości, a od Pobiedzisk do Rawy około 30 mil średniej, od Kobylina zaś aż do Radomia około 40 mil polskich największej szerokości. W roku 1512 arcybiskup Łaski, mając wzgląd na zbytnią rozległość archidyakonatów gnieźnieńskiego i łęczyckiego, z powodu której archidyakonowie odnośni obowiązków swoich należycie spełniać nie mogli, w porozumieniu się z kapitułą swoją metropolitalną utworzył dwa nowe archidyakonaty: łowicki i kamieński. Do pierwszego wcielił kościoły parafialne z wschodniej części archidyakonatu łęczyckiego i północnej części kurzelowskiego, do drugiego przyłączył 57 kościołów należących dotąd do archidyakonatu gnieźnieńskiego. Prócz tego odłączył od archidyakonatu kaliskiego ziemię wieluńską z 42 kościołami parafialnemi, które później stanowiły osobny tak nazwany archidyakonat wieluński. Wskutek tej reorganizacyi, nader odpowiedniej i praktycznej, archidyecezya składała się z ośmiu archidyakonatów: gnieźnieńskiego, kaliskiego, uniejowskiego, kurzelowskiego, kamieńskiego, łęczyckiego, łowickiego i wieluńskiego. Archidyakonat gnieźnieński składał się po odłączeniu 57 kościołów do archidyakonatu kamieńskiego z sześciu dekanatów: gnieźnieńskich św. Trójcy, 5* 36 św. Michała czyłi zbaraskiego i św. Piotra i Pawła, żnińskiego, konińskiego i słupeckiego. Z tych sześciu dekanatów utworzono później dziesięć, jako to: św. Trójcy, ś. Michała i śś. Apostołów Piotra i Pawła w Gnieźnie, sampoliński, rogowski, łekniński, koniński, słupecki, kcyński i żniński, ss których dwa ostatnie z 31 kościołami parafialnemi przyłączono do archidyakonatu kamieńskiego, liczącego odtąd 88 kościołów parafialnych, a pierwsze ośm obejmujące 138 kościołów parafialnych pozostawiono przy archidyakonacie gnieźnieńskim. Archidyakonat kaliski po odłączeniu od niego ziemi wieluńskiej z 42 kościołami liczył pięć dekanatów: kaliski, krotoszyński, stanowiący inklawę w dyecezyi poznańskiej, pleszewski, Stawski i stawiszyński, obejmujących aż do pierwszego rozbioru Polski 85 kościołów parafialnych. Należące w tymże czasie do dekanatu uniejowskiego 60 kościołów parafialnych, podzielone były na trzy dekanaty: uniejowski, wartski i Szadkowski. Archidyakonat łowicki stanowiło ośm dekanatów: łowicki z 14, rawski z 16, skierniewicki z 13, żegrski z 17, brzeziński z 18, lutomierski z 12, radomski z 23 i tuszyński z 20 kościołami parafialnemi. Po gnieźnieńskim był ten archidyakonat największy, liczył bowiem 133 kościoły parafialne. Do archidyakonatu łęczyckiego należały dekanaty: kłodawski, kutnieński i łęczycki razem z 55 kościołami parafialnemi. Archidyakonat kurzelowski stanowiły dekanaty: wło-szczowski, radomski, opoczyński i koński z 72 kościołami parafialnemi. Archidyakonat kamieński liczył siedm dekanatów; więcborgski, człuchowski, kcyński, łobżenicki, nakielski, tucholski i żniński, razem z 88 kościołami parafialnemi. Ziemię wieluńską czyli archidyakonat tego nazwiska stanowiły trzy dekanaty: krzepicki, rudzki i wieraszowski, razem z 42 kościołami parafialnemi. Cała archidyecezya składała się zatem z ośmiu archidyakonatów, 41 dekanatów i 673 kościołów parafialnych. Aż do roku 1815 istniały w niej kolegiaty: ś. Jerzego na zamku w Gnieźnie przez książąt polskich fundowana, prawdopodobnie już w wieku XII 1), łęczycka (archikolegiata) przez tychże książąt przynajmniej w tym samym wieku założona, gdyż w roku 1207 papież Innocenty III zatwierdził ustanowienie przy niej prałata kantora2), uniejowska i kurzelowska prawdopodobnie w drugiej połowie wieku XII3) przez tychże monarchów założona, kaliska kolegiata świecka w końcu tegoż wieku przez książąt kaliskich fundowana, pierwotnie pod wezwaniem św. Pawła, którą papież Honoryusz III bullą wydaną w Rzymie dnia 23 czerwca roku 1218 wziął pod protekcyą swoje i opiekę św. Piotra 4), kaliska kolegiata zakonna kanoników regularnych lateraneńskich w roku 1441 przez arcybiskupa Wincentego Kota z Dembna kanonicznie erygowana6), wieluńska, pierwotnie w Rudzie, niezawodnie w wieku XII ustanowiona, a w roku 1420 przez arcybiskupa Mikołaja Trąbę do Wielunia przeniesiona6), łowicka erygowana i uposażona w roku 1433 przez arcybiskupa Wojciecha Jastrzębca7), sieradzka 1) Joan. Łaski, Liber Beneficior, t. I, 8. — 2) Kod. dyplom. wielkopl. I, 54. 3) Joann. Łaski, I. c. I, 338, 339. — 4) Theiner 1. c. I, 18. Kod. dyplom, wielkopl. I, 96. — 5) Damalewicz, Series Archiepisc. Gnesn. f. 243. — 6) Joan. Łaski, Liber Beneficior. t. II, 93 —110. — 7) Gawarecki, Pamiątki miasta Łowicza str. 48 sqq. Cfr. Acta decr. Capit. Gnesn. I, 147. 37 prawdopodobnie w wieku XIII obok zamku książęcego przy kościele ś. Trójcy fundowana, w roku 1786 do kościoła parafialnego WW. ŚŚ. przeniesiona1), kamieńska w roku 1512 przez arcybiskupa Jana Łaskiego zreorganizowana2), łaska przez tegoż arcybiskupa w roku 1525 założona i uposażona,3) wolborska przez arcybiskupa Piotra Gamrata dnia 3 marca roku 1544 ustanowiona,4) chocka w roku 1629 przez Andrzeja Lipskiego, biskupa kujawskiego, później krakowskiego fundowana 5) i kłodawska zakonna kanoników regularnych lateraneńskich dnia 23 kwietnia roku 1428 przez arcybiskupa Wojciecha Jastrzębca kanonicznie erygowana.6) Nadto miała archidyecezya gnieźnieńska liczne prepozytury z kolegiami mansyonarzów, jako to: w Bielawach, Bolesławcu, Borzysławicach, Brudzewie, Brzezinach, Chrząstowie, Dąbrowie, Drzewicy, Gnieźuie przy kościele śś. Trójcy, Gosławicach, Jeżowie, Iwanowicach, Kalinowej, Koniecpolu, Krzemienicy, Lutomiersku, Mstowie (prepozytura zakonna), Piątku, Piotrkowie, Pleszewie, Pszczo-nowie, Radomsku, Rusocicach, Seceminie, Skierniewicach, Szadku, Tucholi, Tuliszkowie, Warcie, Wrześni, Złakowie i Żegrzu7). Szpitale z kościołami i osobnymi prebendarzami czyli proboszczami posiadała archidyecezya: w Brzezinach, Gnieźnie 3, Iwanowicach, Kaliszu, Kłecku, Kobylinie, Koninie, Kole, Krotoszynie, Łasku, Łeknie, Łęczycy, Łowiczu, Piątku, Piotrkowie, Pleszewie, Pobiedziskach, Radomsku, Rawie, Sieradzu, Skierniewicach, Słupcy, Stawie, Szadku, Trzemesznie, Uniejowie, Warcie, Wilczynie, Wolborzu, Wrześni, Żninie. Przy kościele metropolitalnym, kolegiatach i wielu kościołach parafialnych istniały liczne altarye i prebendy świadczące o szczodrobliwości i pobożności przodków naszych6). W Łowiczu był dom dla księży emerytów, który pierwotnie założył arcybiskup Łaski w Uniejowie, lecz go następca jego, Maciej Drzewicki zniósł z powodu rzekomej alienacyi własności kościelnej na ten cel przeznaczonej. Wskrzesił go napowrót zacny prymas Karnkowski przeznaczywszy dla niego 18000 złt., a arcybiskup Władysław Łubieński pomnożył uposażenie jego wsią Pielaszkowem i 22,000 złt. kapitału9). Od początku wieku XVI aż do ostatniego rozbioru Polski zniesione zostały lub upadły następujące kościoły i parafie: w Chorzewie, Dąbroszynie, Gądku, Jankowie, Jaroszynie, Słaboszowie, Jastrzębnikach, Kajewie, Kamieniu, Kierzkowie, Kocanowie, Nagorzynie, Ostroszcu, Stępuchowie, Rękawczynie, Rososzy, Russowie, Tobiaszach, Wójcinie, Woli, Wucinie. Wiele kościołów parafialnych zamieniono w tym czasie na filialne i do sąsiednich wcielono parafii dla zbyt szczupłych dochodów, jako to kościoły: w Waliszewie, Pomarzanach, Jabłkowie, Izdebnie, Tarnowie, Skórkach, Lisewie, Dębnach Królewskich, Racięcicach, Kozarzewie, 1) Joan. Laski, Liber Beneficior. I, 432. — 2) Acta decr. Oapit. Gnesn. ad a. 1512. — 3) Joan. Łaski I. c. I, 445 sqq. — 4) Rubryc. dyec. kuj.-kaliskiej r. 1878 f. 134. Za staraniem Antoniego Ostrowskiego, biskupa kujawskiego, późniejszego prymasa Stolica apostolska odłączyła Wolbórz w r. 1762 od archidyecezyi gnieźnieńskiej i wcieliła go do dyecezyi kujawskiej. — 5) Joan. Laski 1. c. II, 28. — 6) Damalewicz 1. c. f. 236. — 7) Joan. Łaski, Liber Benefic. przy odnośnych kościołach. — 8) Tamże. — 9) Gawarecki 1. c. str. 142 sqq. 38 Słomowie, Chotowie, śś. Piotra i Pawła w Gnieźnie, Januszewicach, Domaniewicach, Grlinnie, Dąbrowie, Rychłocicach, Krępie, Soborzycach, Górznie, Jedlcu, Gaci, Lipem, Białoborgu, Gaszynie, Dzietrznikach, Wydrzynie, Trębaczewie, Łubnicy, Chróslinie, Łaszowie, Kamionie, Toporowie, Radoszewicach, Kowalach, Skojcu, Łagiewnikach, Ochędzynie, Malcu, Źdżarach i wiele innych; natomiast przybyło w tymże czasie wiele nowych kościołów parafialnych, jako to: w Boleminie, Godynicach, Komornikach, Konopnicy, Ożarowie, Koniecpolu, Kluczewsku, Mie-dzierzy, Mniowie, Przysuchej, Strawczynie, Sulmierzycach, Kwiatkowie, Żernikach, Dembem, Goliszewie, Mieleszynie, Chabielicach, Poździenicach, Puszczy Osińskiej, Stróży, Pławnie, Grzymalinej Woli, Zduńskiej Woli, Chojnach, Suchcicach, Krzepcowie, Dobroni, Klonowie, Rudzicy, Złoczewie, Dłutowie, Skotnikach, Gomo-linie, Kurowie, Będkowie, Władysławowie itd. Z wszystkich kościołów parafialnych pod względem patronatu należało 7 do króla, 57 do arcybiskupa, 9 do biskupa kujawskiego, 3 do biskupa poznańskiego, 15 do kapituły gnieźnieńskiej, 4 do kapituły krakowskiej, 38 do opatów i klasztorów, 5 do kolegiat, 2 do miast, 5 na poły były patronatu duchownego, na poły prywatnego, reszta zaś kościołów należała do patronatu prywatnego czyli szlacheckiego. Na miasta przypadało 125 kościołów parafialnych, a na wsie 548 1). W archidyecezyi istniały niegdyś następujące klasztory męzkie: kanoników regularnych lateraneńskich: w Trzemesznie, Kaliszu, Kłodawie, Krzepicach, Mstowie (prepozytura zakonna); Benedyktynów: w Mogilnie, Kościelnej wsi, Uniejowie (rezydencya); Cystersów, w Lędzie, Łeknie (później w Wągrowcu) i Sule-jowie; kanoników regularnych grobu Chrystusowego: w Gnieźnie, Sieradzu (rezydeneya), Wągłczewie i Grodzisku; Kartuzów: w Gidlach; Filipinów: w Stu-dziannej; Karmelitów: w Zakrzewie, Łipiu, Kłodawie i Kcyni; Dominikanów: w Żninie, Sieradzu, Gidlach, Piotrkowie, Przyrowie i Łowiczu; Kamedułów: w Bieniszewie; Minorytów czyli Franciszkanów: w Gnieźnie, Brzeźnicy (później w Radomsku), Brzezinach, Grocholicach, Bełchatowie, Chęcinach, Kazanowie i Kaliszu; Reformatów: w Koninie, Lutomiersku, Wieluniu, Choczu, Łęczycy, Górze; Bernardynów: w Koninie, Kole, Gołańczy, Warcie, Widawie, Wojcinie albo Wiel-kiejwoli (Paradyżu), Kaliszu, Kobylinie, Złoczewie, Łowiczu i Piotrkowie; Augu-styanów: w Wieluniu i Rawie; Piarów: w Wieluniu, w Piotrkowie i Łowicza; Trynitarzów: w Krotoszynie; Paulinów: w Wieluniu; Maryanów: w Górze Kal-waryjskiej; Jezuitów rezydencye; w Koniecpolu i Piotrkowie; Bonifratrów: w Łowiczu; Misyonarzów: w Łowiczu i Gnieźnie (rezydeneya); Kapucynów, w No-wemmieście. Klasztory żeńskie były: Cystersek w Ołoboku; Klarysek: w Gnieźnie, Warcie, Chęcinach; Bernardynek w Wieluniu i Łowiczu; Norbertanek: w Bolesławcu, razem 67 klasztorów i rezydencyi męzkich i 6 klasztorów żeńskich.2) Wskutek rozbioru Polski archidyecezya gnieźnieńska utraciła 489 kościołów, które odpadły do królestwa kongresowego, pozostawszy tylko przy 184 ko 1) Joan. Łaski 1. c. przy odnośnych kościołach. — 2) Krótkie uwagi historyczne o pojedynczych klasztorach znajdzie czytelnik w Liber Beneficiorum w przypiskach do miejscowości odnośnych. 39 ściołach parafialnych położonych w dzisiejszem w. księstwie poznańskiem. Z owych 489 kościołów parafialnych przypadło 272 na dyecezyą kujawsko-kaliską, rozłożone w trzech guberniach: kaliskiej, piotrkowskiej i warszawskiej i 13 powiatach: słupeckim z 21, konińskim z 22, kolskim z 19, tureckim z 27, kaliskim z 39, sieradzkim z 21, wieluńskim z 43, łęczyckim z 2, łaskim z 18, piotrkowskim z 19, radomskim z 27, częstochowskim z 6, i łódzkim z 8 kościołami para-fialnemi. Te 272 kościoły obejmują cały dawniejszy archidyakonat uniejowski, ziemię wieluńską, 47 kościołów należących dawniej do archidyakonatu kaliskiego, 65 do gnieźnieńskiego i 28 do kurzelowskiego, łęczyckiego i łowickiego. Do dyecezyi chełmińskiej odpadły 31 kościoły należące niegdyś do archidyakonatu kamieńskiego, odcięte do zachodnio-pruskiej prowincyi, obejmujące dwa całe dawniejsze dekanaty: tucholski i człuchowski, tudzież części dekanatów: więcborg-skiego i łobżenickiego. Do dyecezyi krakowsko-kieleckiej przeszły 19 kościołów parafialnych położonych w dzisiejszej gubernii kieleckiej w trzech powiatach: wło-szczowskim z 10, jędrzejowskim z 7 i kieleckim z 2 kościołami. Dyecezya san-domirska otrzymała 53 kościoły parafialne rozłożone w czterech dekanatach i powiatach: radomskim z 14, opoczyńskim z 25, końskim z 13 i kieleckim z 2. Nareszcie nowo utworzona dyecezya warszawska objęła 114 kościołów parafialnych położonych w dzisiejszych guberniach: warszawskiej, piotrkowskiej i kaliskiej i roździelonych na następujące powiaty i dekanaty: łowicki liczący 18, łęczycki 28, brzeziński 16," skierniewicki 11, rawski 14, kolski 8, kutnicki 19 kościołów parafialnych.1) Do pozostałych przy archidyecezyi gnieźnieńskiej 184 kościołów parafialnych przyłączono w roku 1821 na mocy bulli de salute animarum należące dotąd do dyecezyi kujawskiej w powiecie bydgoskim i inowrocławskim położone kościoły, które połączone z kilku kościołami dawniejszego archidyakonatu kamieńskiego stanowią dziś osobne trzy dekanaty: bydgoski, gniewkowski i inowrocławski. Ponieważ z dawniejszych kościołów archidyakonatu gnieźnieńskiego kilka upadło, przeto obecnie archidyecezya gnieźnieńska liczy tylko 212 kościołów parafialnych i 10 kościołów filialnych podzielonych na 16 dekanatów. Według ostatniego obrachunku z roku 1874 liczyła taż archidyecezya dusz 311,628 i 268 kapłanów. W stosunku do liczby kościołów parafialnych liczyłaby dziś cała, jaką była przed rozbiorem ostatnim Polski, około miliona dusz. Wspomnianą wyżej bullą dyecezya poznańska wskutek rozbioru kraju także wielce uszczuplona i zmieniona, wyniesioną została do godności archidyecezyi i wspólnie z gnieźnieńską jednego otrzymała arcypasterza w godności arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego. Pierwszym takim arcybiskupem był dawniejszy biskup poznański, Tymoteusz Gorzeński. 1) Zob. Łaskiego Liber Benefiaorum w przypiskach do pojedyńczych kościołów. ROZDZIAŁ III. Uposażenie i dochody Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego. Szczodrobliwość książąt polskich uposażyła kościół gnieźnieński zaraz w początku jego istnienia rozległemi włościami i daninami rozmaitego rodzaju, oprócz dziesięcin, które z prawa bożego sługom ołtarza przysługiwały. Jakiem jednakże było pierwotne tegoż kościoła uposażenie, dla braku erekcyi jego i wszelkich spółczesnych wskazówek oznaczyć niepodobno. W miarę wzrostu chrześcijaństwa w kraju, a tem samem liczby duchowieństwa, zamożności książąt i poddanych wskutek wzmagającej się kultury zwiększała się też ofiarność względem kościoła i sług jego. Ponieważ według wszelkiego prawdopodobieństwa kapituła metropolitalna gnieźnieńska w początkach istnienia swego prowadziła wspólne życie kanoniczne według reguł ś. Chrodeganga i synodu akwisgrańskiego, cały majątek kościoła gnieźnieńskiego spoczywał w ręku arcybiskupów, którzy z jego dochodów nie tylko utrzymywali członków tejże kapituły, ale opędzali wszelkie potrzeby kościoła swego katedralnego, dziesięcinami zaś, które do nich wyłącznie należały, uposażali powstające coraz liczniej kościoły parafialne. Z czasem kościoły te miały swoje odrębne uposażenia, a gdy kapituła rzeczona za przykładem innych, porzuciwszy wspólne życie kanoniczne, usamowolniła się z pod zupełnej od arcybiskupów zależności, ci wydzielili jej odpowiednią część majątku kościelnego na wyłączną własność, co, jakeśmy na innem miejscu wykazali, już w wieku XII nastąpić musiało.1) Na początku wieku tegoż, prawdopodobnie już po podziale majątku kościoła gnieźnieńskiego, uposażenie arcybiskupstwa tak było dostatne, że do bogatszych biskupstw ówczesnego świata chrześcijańskiego zaliczone być mogło. 1) W tej materyi pisaliśmy obszernie w dziele naszem, Prałaci i Kanonicy Katedry Metrop. Gnieźnieńskiej t. I, 18 sqq. (Początek Kapituły Metrop. Gnieźnieńskiej), dokąd szanownego czytelnika odsyłamy. 41 Troskliwy o utrzymanie i zabezpieczenie w najpóźniejsze czasy dziedzictwa kościoła swego arcybiskup Jakób ze Żnina przesłał dokładny jego wykaz Stolicy apostolskiej z proźbą o zatwierdzenie go powagą swoją. Jakoż papież ówczesny Innocenty II bullą wydaną w Pizie dnia 7 lipca roku 1136 w archiwum kapituły gnieźnieńskiej szczęśliwie przechowaną nie tylko wszelkie posiadłości i daniny szczegółowo wyliczone zatwierdził, lecz wszystkim, którzyby tę własność kościelną w jakikolwiek sposób naruszać się kusili, surowemi karami zagroził.1) Według tego ważnego dokumentu przysługiwały arcybiskupom gnieźnieńskim już wtenczas całkowite dziesięciny w zbożu, miodzie, żelazie, trzodach i skórach czyli futrach dzikich krajowych zwierząt, tudzież opłaty z karczem i ceł w okolicach miasta Gniezna i zamków czyli grodów: Ostrowa na wyspie jeziora lednickiego czyli lednogórskiego, Łekna, Nakła pod rzekę Plitwicę, Lądu, Kalisza, Czestramu i Rudy2), nadto miasto i zamek Żnin z całą okolicą, wsiami, jeziorami, dziesięcinami i zupełną nad niemi jurysdykcyą świecką 3). Wsie zaś do Żnina należące były: Grochowiska (Grochovisca) 4), Biskupin (Start Bislupici 5), Góra {Zagorinf), Scaple 7), Żerniki (Syrdnici) 8), Podolin (Potulino 9), Opole 10), Villa sagittariorum 11), Dochanow (Duchanow)12), Gorzyce (Gorice)13), Brzyskorzystew (Bercorist) 14) Villa, 1) Arebiv. Capit. Gnesn. Nr. 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 10: „...Dignum est quidem, ut qui ad ecclesiarum regimen assumpti sumus, pro earum libertate sollicite vigilemus et ne pravorum hominum molestiis agitentur, aut per eos suis bonis et posses-sionibus quocunque tempore destitui valeant, salubriter providere curemus. Quam ob rem venerabili fratre Jacobe tuis postulacionibus clementer annuimus et Gnesnensem Eccle-siam, cui Deo auctore presides, apostolice Sedis privilegio communimus, statuentes, ut quascunque possessiones, quecunque bona iuste et canonice eadem ecclesia possidet, aut in futurum racionabiliter poterit adipisci, firma tibi tuisque successoribus et illibata serventur... Si qua igitur in posterum ecclesiastica secularisve persona hanc nostre constitucionis paginam sciens, contra eam temere ire tentaverit, secundo terciove commo-nita, nisi reatum suum congrua satisfaccione correxerit, potestate honorisque sui dignitate careat, reamque se divino existere de perpatrata iniquitate iudicio cognoscat et a sacra-tissimo Corpore et Sanguinc Dci et Domini Redemptoris nostri Ihesu Christi aliena fiat, atque in extremo examine distincte ulcioni subiaceat... etc." — 2) Tamże I, 11: „De Gnezden, de Ostrov, de Lekna, de Nakel usque ad fluvium Plitviza, de Landa, de Calis, de Chizram, de Buda plenarias decimaciones annone, mellis, ferri, tabernarum, placitorum, pellicularum mardurinarum et vulpinarium, porcorum, thelonei tam in ipsa civitate, quam per omnes transitus civitati et castellis nominatis adiacentes." — 3) Tamże I, 11: „Item pro-vincia de Znein cum decimis, cum foro, cum lacubus, et cum omni iurisdiccione seculari his contenta villis... etc." — 4) Wieś dziś szlachecka w pobliżu Rogowa. — 5) Wieś położona w bliskości Żnina. — 6) Wieś z kościołem parafialnym w pobliżu Żnina. — 7) Miejscowość nieodgadniona. — 8) Dawniej miasteczko, dziś wieś z kosciołem parafialnym, od niepamiętnych czasów własność prywatna. — 9) Wieś w pobliżu Srebrnejgóry w powiecie wągrowieckim przez zamianę lub sprzedaż przeszła w ręce prywatne. — 10) Miejscowość nieodgadniona. — 11) Zapewne Strzelce, wieś z kościołem parafialnym w okolicy Mogilna. — 12) Wieś w okolicy Żnina. — 13) Wieś z kościołem parafialnym w okolicy Żnina. — 14) W bliskości tegoż miasta jest wieś Brzyskorzystew z kościołem parafialnym, do którego także należy wieś Brzyskorzystewek. W przywileju Mieszka, książęcia polskiego, z roku 1145 zatwierdzającym wszelkie ówczesne posiadłości kościoła trzemeszeńskiego (Archiwum tegoż kościoła. Kod. dyplom. wielkopl. I, 16, 17), powiedziano, że Wincenty, kanonik gnieźnieński, darował klasztorowi trzemeszeńskiemu 42 piscatorum1), Wrzosy (Vrati)2), Wilczkowo (Wilchecow)3), Białożewin (Biało-vesici) 4), Lestniz 5), Chomętowo (Chomantovo) 6), Sielec (Silche)7), Sendowo (Sodovo)8), Zvaponici 9), Łysinin (Lissinino)10), Sarbinowo (Scarbinichi)11), Keblovo 12), Dębnica (Dambnica Radovit) 13), Pyszezyn (Pischino) 14), Wełna (villa super fluvium Una) 15). Bezpośrednio po tych wsiach sięgających od Żnina aż pod Gniezno i Kiecko z jednej, a pod Szubin i Wągrowiec z drugiej strony, wymienia bulla rzeczona inne posiadłości kościoła gnieźnieńskiego w różnych dzielnicach ówczesnej Polski rozrzucone, jako to: pod Kaliszem Rajsko16), Chełmno (Hllme 17), Sowinę (Sovici 18) Lachovici 19), Vzorovici 20), Malanów (Malanovici) 21), Bralici 22) nad rzeką Ołoboczką (super aquam Oloboc), Mieleszyn (Mielentino)23), Dębsko (Dambsko)24), Goszczanów (Gostanovici)25). Dalej wsie w okolicy Sieradza wieś Brzyskorzystew (Bezcoristew). Która z tych wsi należała do kościoła gnieźnieńskiego, a która do rzeczonego klasztoru, odgadnąć trudno. Obydwie wsie przeszły z czasem w ręce prywatne. W roku 1448 byli właścicielami wsi Brzyskorzystewka niejaki Brikcyusz i Mikołaj nobiles de Birams, którzy z arcybiskupem Wincentym Kotem z Dembna przed Trojanem z Łekna, sędzią, i Tomaszem z Wilczyny, podsędkiem kaliskimi zawarł układ, według którego temuż arcybiskupowi pod pewnemi warunkami wolno było, wystawić we wsi ich dziedzicznej wodny młyn (Archiy. Capit. Gnesn., Liber privileg.. II, 63, 64). W dokumencie nie powiedziano, na mocy jakiego prawa arcybiskupowi wolno było wystawić młyn wodny we wsi rzeczonej. — 1) Zapewne wieś Rybitwy, lecz dziś w okolicy Żnina nie znana. — 2) Wieś w pobliżu miasta Szubina, wyszła z posiadłości kościoła gnieźnieńskiego przez sprzedaż lub zamianę. — 3) Wieś w pobliżu Żnina. — 4) Tak samo. — 5) Nieodgadnione, może Lubcz pod Rogowem. — 6) Wieś z kościołem parafialnym pod Szubinem. W roku 1429 arcybiskup Wojciech Jastrzębiec ustąpił ją na własność Jakussyuszowi i Spytkowi Godawskim wraz z Dobry-lewem, a wziął od nich w zamianę wieś ich dziedziczną Godawy, położoną w powiecie szubińskim, jak dowodzi przywilej króla Władysława zatwierdzający tę zamianę (Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. II, 56, 57). — 7) Sielec, wieś w powiecie wągrowieckim. —        8) Wieś leżąca w pobliżu Żnina. — 9) Miejscowość nieodgadniona. — 10) Łysinin w pobliżu Żnina nieznany. — 11) Wieś w bliskości Żnina. — 12) Miejscowość nieodgadniona. — 13) Dębnicę wieś z kościołem parafialnym pod Kłeckiem ustąpił arcybiskup Janisław w roku 1325 kapitule swojej gnieźnieńskiej, a wziął od niej w zamianę wieś Cotuń (Czatme) pod Rogowem (Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 88. Kod. dyplom. wielkopl. II, 382). Później przeszła Dębnica w ręce prywatne i od wieku XVI była dziedzictwem Latalskich. — 14) Wieś położona pod Gnieznem. — 15) Wieś Wełnę zamienił arcybiskup Janisław w roku 1326 wraz z dziesięcinami z wsi Arcugowa pod Witkowem na wieś Kwieciszewo należącą do opactwa trzemeszeńskiego (Kod. dypl. wielkopl. II, 399). —        16) Rajsko pod Kaliszem czy to przez zabór, czy też przez sprzedaż lub zamianę przeszło napowrót w posiadanie książąt polskich. W roku 1298 Władysław Łokietek pozwolił ją lokować na prawie niemieckiem (Kod. dypl. wielkopl. II, 163). Później przeszła w ręce prywatne, a w roku 1338 arcybiskup Janisław odebrał ią w zastaw od właścicieli za 12 grzywien (Kod. dypl. wielkopl. II, 503). Wkrótce potem została przez dziedziców wykupioną. — 17) Wieś w pobliżu Kalisza. — 18) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie pleszewskim. W roku 1327 została przez sędziego kaliskiego Jakóba przyznaną arcybiskupom naprzeciw niesprawiedliwym uroszczeniom (Archiy. Capit. Gnesn. Hr. 93. Kod. dypl. wielkopl. II, 412). — 19) Miejscowość nieodgadniona. — 20) Miejscowość nieodgadniona. — 21) Tak samo. — 22) Tak samo. — 23) Wieś pod Bolesławcem, która w wieku XIII przeszła na własność klasztoru Cystersek w Ołobokn. — 24) Wieś w parafii Lisków w powiecie kaliskim. — 25) Wieś z kościołem parafialnym 43 (Zeraz): Sędziejowice (Zandeiovici)1), Parzno (Parno)2), Kluki (Cluchici)3), Kobierzyeko (Coberichesco)4), Gambiza 5), Jarocice (Jarotici)6), Manina 7). Następnie wsie w okolicy zamku Spicymierza (Spitimir): Jankowice (Janovici) 8), Tądów {Tandov) 9), Smolsko (Smolzco)10), Przykuna (Pricuna)11), Turek (Turo-vici)12), Turkowice (Turcoviste)13), Uniejów (Unieiovo)14) Charchów księży (Kar-chovo)15), Miłkowice (Milostovici)16), Kaszew (Gazovo)17), Klonów (Clonova)18), Milodat cum villa 19), Zębocin (Zambotino) 20). Nadto dziesięciny w zbożu, miodzie, żelazie, futrach i inne daniny z zamków i ich okolic: Milicza (Miliche castello 21), quod est de Vratislaviensi episcopatu)22), Sieradza, Spicimicrza, Małogoszcza, (Malogost)23), Rozprzy (Rospra)24), Łęczycy {Lunziz) Wolborza (Wolbor), Żarnowa (Sarnov), Skrzynna (Skrin). Oprócz tego dziesięciny z miejscowości lub od rodzin nieodgadnionych: Treblovici et Radlici. Następuje potem Łowicz (Loviche)25) z okolicznemi wsiami, polowaniem po rozległych lasach i puszczach do tychże dóbr należących i z zupełną jurysdykcyą świecką nad dóbr tych poddanymi, w powiecie kaliskim. — 1) Wieś w pobliżu Łaska. — 2) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie piotrkowskim. W roku 1369 Jan, starosta sieradzki, zatwierdził dawne granice pomiędzy tąż wsią, a Mikoszycami (Arehiv. Capit. Gnesn. Nr. 181. Kod. dypl. wielkopl. III, 338). — 3) Wieś w parafii Farzno. — 4) Wieś w parafii Wróblew w powiecie kaliskim. — 5) Miejcowość nieodgadniona. — 6) Wieś w parafii Bużenin w powiecie sieradzkim. — 7) Miejscowość nieodgadniona. — 8) Wieś w powiecie tureckim w pobliżu Spicymierza, niegdyś obronnego zaniku, dziś wsi z kościołem parafialnym w tymże powiecie. Przed Jarandą, sędzią sieradzkim, deklarują w roku 1348 Mikołaj i Trojan, synowie wojewody kaliskiego (Cauda), że arcybiskupa gnieźnieńskiego w posiadaniu Spicymierza turbować nie będą (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 125. Kod. dypl. wielkopl. II, 605, 606). — 9) Wieś w tymże powiecie położona. W r. 1358 ustąpił tę wieś arcybiskup Jarosław Skotnicki Włostonowi ze Starczymowic, a wziął od niego w zamianę wieś Krtusów (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 146. Kod. dypl. wielkopl. III, 119). — 10) Wieś w powiecie tureckim. — 11) Tak samo. — 12) Wieś, później miasto powiatowe. — l3) Wieś położoua w pobliżu Turka. — 14) Wieś później miasto z zamkiem arcybiskupim w powiecie tureckim. — 15) Wieś w powiecie sieradzkim. — 16) Wieś z kość. paraf. w powiecie tureckim. — 17) Wieś w tymże powiecie. — 18) Wieś w tymże powiecie. — 19) Miejscowość nieodgadniona. — 20) Wieś w powiecie miechowskim. — 21) Dawniej zamek dziś miasto w Śląsku. — 22) Zamek ten przeszedł później w ręce prywatne. — 23) Wieś, dziś osada z kość. paraf. w powiecie kieleckim. — 24) Wieś z kość, paraf. w powiecie piotrkowskim. — 25) Z bulli Innocentego II pokazuje się jasno, że Łowicz z rozległemi lasami i borami jeszcze przed r. 1136 własnością był kościoła gnieźnieńskiego. Mylą się zatem niektórzy pisarze nasi, utrzymując, jakoby Konrad, książe mazowiecki, nadał te rozległe włości w roku 1240 arcybiskupstwu gnieźnieńskiemu czyli arcybiskupowi Fulkonowi za zabicie Jana Czapli, scholastyka płockiego. Nie była to z strony tegoż książęcia darowizna, lecz restytucya zabranej temuż kościołowi własności, którą przodkowie jego bezprawnie zagrabili (Cfr. Damalewicz, Series Archiep. Gnesn. f. 135). Wspomniany książe, zwracając arcybiskupom te rozległe dobra, włożył na nich obowiązek, aby się mianowali kanonikami płockimi i na zuak hołdu do skarbu książęcego corocznie grzywnę złota składali. Opłatę tę zniósł w roku 1463 król Kazimierz Jagiellończyk (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 484. Cfr. Baliński, Starożytna Polska t. I, 573 sqq.). Arcybiskup Jarosław Skotnicki zamienił wieś Łowicz na miasto, a całą okolicę jego na księstwo, wskutek czego następcy jego tytułowali się książętami łowickimi (Zob. Łubieński, Świat w czterech częściach swoich str. 400.) 6* 44 tudzież osady rybackie nod rzeką Nurem pomiędzy Turem a Chełmem, zamek łęczycki (abbatia, czyli kolegiata łęczycka)1) ze stu poddanymi, ich wsiami, tudzież czterema jeziorami: w Przedeczu (Pretsche), Chotlu (Chotle), Bezderzu (Bezdere)2) i Brdowie (Brdovo), Manina3) pod zamkiem sandomirskim (Zandomir) 2 okolicznemi wsiami, zamek Solec (Solche)4) z wszystkiemi przyległościami, wieś Zversow 5) pod Bytomiem (Bitom) w dzisiejszym górnym Śląsku z kopalniami srebra (cum argenti fossoribus), z dwiema karczmami (tabernis), z kopalnią soli w Babicach pod Krakowem (apud civitatem Cracovie sal archiepiscopi qui Babiza nuncupatur, oraz wsie w bliskości tegoż miasta położone: Jurków (Jurevici), Danków (Dancovo), Konieczno (Conecheno)6), Tyrno 7), Chrzyszczyna (Chrostlino)8), Królewice (Crolevici)9) i Srzeniawa (Zrenava); nadto wieś Dolsk (Dolzco) pod Śremem (Zrem)10); następujące wsie w Kujawach: Chełmce (Chełm)11), Konary (Conare)12), Bachorza lub Bachorze13), Dębie (Poddambia)14), Jerzmanowo (Herma-nowo)15), Drwalewo (Drvalewo)16). Następnie wymienia bulla papiezka imiona rzemieślników i żołnierzy obowiązanych do służebności względem arcybiskupa17), a nareszcie dodaje kilka wsi do obwodu czyli klucza żnińskiego należących, jako to: Rydlewo (Rilevo), Podgórzyn (Podgorino), Zapravici, Lizinino, Staribiskupici, (Zagorici 18), Chomiąża (Chomesa), Pniewy (Pnevo), Głowy (Glovotino) i kończy zagrożeniem klątwy na naruszających wymienione posiadłości oraz błogosławieństwem na pozostawiających je w pokoju19). W następnych dwóch wiekach dobra arcybiskupstwa bądź to przez darowizny książąt, królów, panów duchownych i świeckich, bądź to przez zakupno znacznie się powiększyły, a przez korzystne zamiany niemało im przybyło wartości. Wzrost tychże dóbr przez ten przeciąg czasu wykazuje nam dobitnie przywilej króla Kazimierza W. wydany w Krakowie dnia 1 marca roku 1357, w którym tenże monarcha na prośby arcybiskupa Jarosława Skotnickiego wszelkie ówczesne posiadłości kościoła gnieźnieńskiego szczegółowo wyliczone zatwierdził.20) Porów 1) Posiadłości w okolicy Łęczycy stanowiły później osobny klucz tumski, tak zwany od głównej wsi Tum czyli Stara Lęczyca. — 2) Nieodgadnione. — 3) Tak samo. — 4) Wieś w powiecie łęczyckim. — 5) Miejscowość nieodgadniona, — 6) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie włoszczowskim. — 7) Miejscowość nieodgadniona. — 8) Arcybiskup Jarosław Skotnicki wydzierżawił tę wieś roku 1357 dnia 25 kwietnia Januszowi, dziekanowi krakowskiemu (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 139. Kod. dypl. wielkopl. III, 79). — 9) Wieś tę wraz z Czarkowem i Chóścicami ustąpił tenże arcybiskup w roku 1359 królowi Kazimierzowi W., a wziął za to wieś królewską Cień z przyległościami pod Opatówkiem w powiecie kaliskim (Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, 34. Kod. dypl. wielkopl. III, 127). — 10) Wieś ta, dzisiejsze miasto, przeszło przez zamianę na własność biskupów poznańskich. — 11) Wieś z kościołem parafialnym w pobliżu Radziejowa i Kruświcy. — 12) Wieś w powiecie słupeckim. — 13)      Wieś w powiecie łęczyckim. — 14) Wieś w powiecie piotrkowskim. — 15) Wieś w powiecie włocławskim..— 16) Wieś w powiecie nieszawskim. — 17) Agarones, lagmarii, rustici, carpentarii, milites." — l8) Cztery powyższe wsie ponownie wymienione, — 19)      Kod. dypl. wielkopl. I, 13: „Si qnis autem contra hanc nostram institucionem temere ire tentaverit, exeommunicacioni subiaceat; conservantes vero omnipotentis Dei et beatorum Petri et Pauli apostolorum eius graciam consequantur. Amen." — 20) Przywilej ten prze chował się w archiwum kapituły gnieźnieńskiej pod Nr. 137 i oddrukowany jest w Ko 45 nawszy wykaz dóbr w tymże przywileju zawarty z wykazem w bulli Innocentego II podanym, przekonamy się, że od roku 1136 do 1357 kilkadziesiąt temuż kościołowi przybyło posiadłości. W przywileju Kazimierzowym wymienione są osobno dobra arcybiskupie i dobra kapitulne. Ostatnie składały się z następujących posiadłości: Dziekanowice, Pyszczyn, Pyszczynek (Pyszczyno binum), Szczawie, Braciszewo, Mnichowo, Pawłowo, Kąpiel, Żydowo, Waliszewo, Parczew, Popowo podleśne, Biskupice, Jezierce, Marzeniu, Książno (Kzanzno), Baranowo, Opatówko, Czerlejno, Czerlejnko (Cyrnelino binum), Sulęcin, Włostowo, Śnie-ciska (Smeczysca), Mączniki, Lubcz, Gościeszyn (Gosczissino), Budzisław, Sła-womierz, Wójcin, Szczepanowo, Szczepanówko, Parlin, Parlinek (binum Parlino), Berlin, Polanowo, Ostrowite, Złotkowo, Skalmierzyce, (Scarbimirzice), Kajewo, (Kayovo), Markwacz (Marquarce), Stropiszyn (Tropissino), Wójcice (Voycyce), Ostrów, Słupia, (Slup), Stwelno (Skwolno), Pempowo, Pempice albo Kopydłowo, Czestram, Świątniki Wielkie i Małe (villa sanctuariorum), Komorowo, Jeziorzany, Skrzynka, Chocicza, Mokre, Duszno, Gałężewo, Malanów, Różyce, Domaniew. O nabyciu, wzroście i zmianach dóbr kapitulnych na innem miejscu obszernie pisaliśmy1). Arcybiskupstwo miało według przywileju w mowie będącego w roku 1357 następujące posiadłości: Kędzierzyn2), Wierzbiczany (Virzbiczani) 3), Szczytniki4), Mięcierzyn (Manczerzino 5), Sławno (Slavno), Ostrowo (Ostrovsko)6), Cotuń (Czatome), Lubcz, Kwieciszewo miasto (Queczyszow), Goryszewo, Siedli-mowo (Sedlimowice)1). Wszystkie te miejscowości w bliższej lub dalszej okolicy Gniezna położone stanowiły klucz gnieźnieński dóbr arcybiskupich. W okolicy miasta i zamku Żnina czyli w kluczu żnińskim położone były posiadłości: zamek i miasto Żnin, Sarbinowo, Biskupin, Czaple, Juncewo, Gorzyce, Gulczewo Duchanów, Sulimowo, Rybitwy, Brzyskorzystew, Dobrylewo8), Chomentowo, Sandowo (Zandowo), Wilczkowo, Wrzosy, Murczyn, Góra, Białożewin, Pniewy, Lutkowo pod Pakością9), Podgórzyn, Rydlewo i Skarbiniec. W okolicy Nakła deksie dyplom, wielkopolskim t. III. str. 68—74. W nim wyraźnie powiedziano, że zatwierdzenie posiadłości kościoła gnieźnieńskiego nastąpiło na prośby arcybiskupa Jarosława i jego kapituły. — 1) Zob. Prałaci i Kanonicy Katedry Gnieźn, t. I, 147 sqq. — 2) Wieś z kościołem parafialnym w pobliżu Gniezna. — 3) Wieś tę w bliskości tegoż miasta położoną darował kościołowi metropolitalnemu jako wynagrodzenie za poczynione mu krzywdy w ilości 300 grzywien Przybysław, syn Borkona, dnia 11 grudnia roku 1311 (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 105. Kod. dyplom, wielkopl. II, 342. — 4) Szczytniki w pobliżu Gniezna położone sprzedał arcybiskupowi Janisławowi za 12 grzywien toruńskich dziedzic Szczepan z Kopaszyna dnia 13 lutego r. 1319 (Archiv. Capit. Gnesn., Nr. 82. Kod. dypl. wielkopl. t. II, 343). — 5) Mięcierzyn położony milę od Rogowa nabył arcybiskup Janisław od Wawrzyńca, syna Szymona, dziedzica Królikowa r. 1320, dawszy mu w zamian wieś Pątnów (Arcbiv. Capit. Gnesn. Nr. 83, 102. Kod. dypl. wielkopol. II, 358, 472). — 6) Wieś tę darował kościołowi gnieźnieńskiemu Konrad, książe krakowski, dnia 18 września r. 1241 (Archiv. Capit. Gnesn. II, 7. Kod. dypl. wielkopl. I, 182. — 7) Wieś z kościołem paraf. w powiecie inowrocławskim nad granicą polską. — 8) Wieś w pobliżu Żnina. — 9) W roku 1358 arcybiskup Jarosław Skotnicki ustąpił tę wieś Wojciechowi, wojewodzie kujawskiemu (brzeskiemu), a wziął od niego w zamian wieś Dobrzelewice (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 141, 143, Kod. dypl. wielkopl. 46 czyli w późniejszym kluczu kamieńskim położone były dobra: Wawrzynkowo (Vavriscovo), wieś zamieniona potem na miasto pod nazwą Kamień1), Płocice (Ploetzig), Cerekwica2), Konotapia (Konotoppa)3); w ziemi kaliskiej z tej strony rzeki Prosny czyli w późniejszych kluczach opatoiwieckim i zduńskim: Opatówek z zamkiem Zduny, Trojanowo, Godziesze Wielkie i Małe (binum Godzessovo 4), Głowczyn (Glovczino 5) Wójkowo6), Szulec (Solecz)7), Trzęśniewo (Trzanswo)8), Warszówka (Varsovo 9), Łyskowice (Lisconice)10), Źytowice11), Kokanin12), limie (Ilme)13), Nosków14), Biskupice Szalone (Biskupice circa Olobok)15), Biskupice Smolne (Biskupice dictum Smolky)16), Bukownica17)) Świątkowice (Svanth-coviczy)18), Giżyce19), Biskupice Zaboryczne (Biskupice quod Kothlovo dicitur)20), Sowina21). W ziemi wieluńskiej czyli późniejszym kluczu tej nazwy: Sieniec (Sencza)22), Raduszyce (Saduienice) 23), Lyssovici24), część Bobrownik 25), Kamionka (Kamona)26), Kadłub27), Gana28), Brzoza29), Załęcze30), Wydrzyn (Vydrzyno) 31). W kasztelanii lędzkiej czyli późniejszym kluczu grzegorzewskim. Czarkowo 32), III, 98. 103). — 1) Kod. dyplom. wielkopl. III, 73. — 2) Cerekwica Wielka i Mała, —         3) Wsie Konotopią i Ulesie ustąpił arcybiskup Skotnicki królowi Kazimierzowi W. w roku 1370 za wieś królewską Gogółkowo (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 182. Kod. dypl. wielkopl. III, 315). — 4) Godziesze Wielkie, wieś z kościołem parafialnym w dekanacie i powiecie kaliskim. Godziesze Małe należą do tegoż kościoła parafialnego. —         5) Wieś w powiecie kaliskim w parafii Iwanowice. — 6) Wieś z kościołem para fialnym w powiecie i dekanacie sieradzkim. — 7) Wieś w powiecie kaliskim należąca do parafii Opatówek. — 8) Trzęśniewo, wieś i folwark w tymże powiecie należące do parafii Kościelec. — 9) Wieś położona w tymże powiecie w parafii Pamięcin. — 10) Wieś w powiecie tureckim w parafii Pięczniew. — 11) Wieś w powiecie łaskim w parafii Mikołajewice. — 12) Kokanin, wieś z kościołem parafialnym w powiecie kaliskim. W roku 1346 Dobiesław, sędzia kaliski, przysądził ją kościołowi gnieźnieńskiemu czyli arcybiskupstwu naprzeciw uroszczeniom szlachcica Piotra (Petrasa) z Żegocina (Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV f. 93. Kod. dyplom, wielkopl. II, 577). W wieku XIV i XV nierzadkie były najazdy szlachty dobra cudzego chciwej na wła sności kościelne lub urojone pretensye sąsiadów, z którymi arcybiskupi i ich kapituła przed sądami rozprawiać się byli zmuszeni. — 13) Wieś w powiecie kaliskim w parafii borkowskiej. — l4) Wieś w pobliżu Kalisza. — 15) Wieś z kościołem parafialnym w po wiecie odolanowskim, dekanacie ołobockim. — 16) Wieś należąca do parafii Kościelna wieś w powiecie kaliskim. — 17) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie ostrzeszowskim. — 18) Wieś i folwark w powiecie wieluńskim parafii Lututów. — 19) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie kaliskim — 20) Wieś należąca do parafii Kotłów w powiecie ostrzeszowskim. — 21) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie pleszewskim. — 22) Wieś w ziemi wieluńskiej w parafii Ruda. — 23) Wieś w tejże ziemi w parafii Ossyjaków. — 24) Nieodgadnione; może Łyskornia wieś z kościołem parafialnym w ziemi wieluńskiej. — 25) Wieś należąca do parafii działoszyńskiej w tejże ziemi. — 26) Wieś w tejże ziemi w parafii Ruda. — 27) Kadłub, wieś dawniej z kościołem pa rafialnym, dziś filialnym w parafii Krzyworzeka w ziemi wieluńskiej. — 28) Wieś w pa rafii Praszka w tejże ziemi. — 29) Wieś w parafii Biała w powiecie wieluńskim. — 30) Wieś w parafii Pątnów w tymże powiecie. — 31) Wieś w parafii Czarnożyły w tymże powiecie. — Wymienione posiadłości w ziemi wieluńskiej darował w roku 1555 arcybiskup Dzierzgowski kapitule gnieźnieńskiej z pewnemi obowiązkami (Archiv. Capit. Gnesn. (Liber privileg. I, 90—94). — 32) Wieś w powiecie konińskim parafii Morzysław. W roku 1359 arcybiskup Jarosław Skotnicki uczynił zamianę z królem Kazimierzem W., odstąpiwszy mu wsie: Czarków, Chróścice i Królewice, a wziąwszy 47 miasto Grzegorzew (Grzegorovo civitas)1), Kiełczewko2), Skobielice3), Bogii-szyniec (Bogussina Woli 4) Rzuchów5), Cichowo 6), Grabków7). W ziemi kujawskiej miał arcybiskup: Ujmę Wielką i Małą (Uyma binum 8), Biskupice9), Smogorzew10), oraz dwa jeziora: Chotel i Bezdziedze pomiędzy wsiami: Chotle i Komorowo położone11). W ziemi dobrzyńskiej: Kulino12); w ziemi łęczyckiej, Chotnica (Chotnicza)13), Tum14), Podgórzyce15), Mchowice16), Morakowo17), miasto Piątek18), Łubnice19), Mąkolice20), Zduny21), Bąków Górny i Dolny22), Giżyce23), Slonevo24) Wysokienica25), Łąźniki26), Szymanowice27), Morzyce28) Strugienice29), Wierzonowice30), Gawrony31), Łączkowo32), Łęka33), Ciecierzyn (Czecerzino)34), Pieczewo (Peczewo)35), Chełmno 36), Sobótka 37), Krzykosy 38), Słupeczka (Slupcza) 39), za nie wieś królewską Cienia w powiecie kaliskim w parafii opatowieckiej. (Archiv. Capit. Gnesn., Liber primleg. saec. XV. f. 34. Kod. dyplom, wielkopl. III, 127). — 1) Grzegorzew, (dawniej miasto, dziś osada w powiecie kolskim archidyecezyi warszawskiej), nadał z przyległościami kościołowi gnieźnieńskiemu książe wielkopolski Władysław Odonicz z braćmi swymi Bolesławem i Przemysławem w r. 1236 (Archiv. Capit. Gnesn. II, 3. Kod. dyplom. wielkopl. I, 169). — 2) Wieś tę należącą do parafii Grzegorzew arcybiskup Fulko wziął w zastaw za 30 grzywien r. 1246 od Mikołaja, syna wojewody Mystwoja (Mistivuy), która nie została wykupioną (Archiv. Cap. Gnesn. Nr. 17. Kod. dypl. wielkopl. I, 557). — 3) Wieś w parafii Grzegorzew. — 4) Tak samo. — 5) Wieś w powiecie kolskim parafii Chełmno. — 6) Wieś w tymże powiecie w parafii Brudzew. — 7) Wieś w powiecie tureckim w parafii Malanów. — 8) W roku 1288 książe pomorski Mściwoj pomieniał się z arcybiskupem Jakóbem Świnką, dawszy mu wieś Gardnę na Pomorzu, a wziąwszy za nią Ujmę Małą położoną w parafii Kościelna-wieś powiatu nieszawskiego (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 47. Kod. dypl. wielkopl. II, 45). Wkrótce potem taż Ujma musiała była przejść w posiadanie książąt kujawskich, albowiem Eufrozyna, księżna kujawska, darowała ją napowrót kościołowi gnieźnieńskiemu r. 1295 (Arehiv. Capit. Gnesn. Nr. 54. 55. Kod. dypl. wielkopl. II, 64, 65). W wieku XVI przeszła ta wieś z łaski arcybiskupów na własność kapituły gnieźn. — 9) Wieś położona w powiecie konińskim lub kaliskim, — 10) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie opoczyńskim. — 11) Miejscowości nieodgadnione. — 12) Wieś Kułino ustąpił arcybiskup Wojciech Jastrzębiec za wieś Sławoszewo, dodawszy do niej pewne dziesięciny, Janowi z Rchowa, chorążemu dobrzyńskiemu r. 1424 (Archiv Capit. Gnesn. Liber primleg. II, 55, 56.) — 13) Miejscowość nieodgadniona. — 14) Wieś z kościołem parafialnym pod Łęczycą. — 15) Wieś w powiecie łęczyckiem w parafii Góra ś. Małgorzaty. — 16) i 17) tak samo. — 18) Dawniej miasto, dziś osada z kościołem parafialnym w tymże powiecie. 19) Wieś w parafii Piątek tegoż powiatn. — 20) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 21) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 22) Król Kazimierz W. przywrócił tę i inne wsie kościołowi gnieźnieńskiemu r. 1358 (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 145. Kod. dyplom. wielkopl. III, 157. — 23) Miejscowość nieodgaduiona. — 24) Tak samo. — 25) Wieś w parafii Bąków w powiecie łowickim przywrócona arcybiskupstwu przez Kazimierza W. r. 1358 (Ąrcbiv. Copit. Gnesn. Nr. 145. Kod. dypl. wielkopl. III, 157). — 26) Łążniki albo Łążki w powiecie łęczyckim w parafii Leźnica Wielka. — 27) Wieś w powiecie łowickim parafii Zduny. — 28) Wieś w powiecie kolskim parafii Mąkoszyn. — 29) Wieś w powiecie łowickim parafii Zduny. — 30) Tak samo. — 31) Wieś w powiecie łęczyckim parafii Topola. — 32) Miejscowość nieodgadniona. — 33) Tak samo. — 34) Wieś w powiecie łęczyckim parafii Piątek.— 35) Wieś w powiecie częstochowskim parafii Żrembice. — 36) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łęczyckim. — 37) Wieś w powiecie kolskim w parafii borysławickiej lub janiszewskiej. — 38) Wieś w tymże powiecie parafii Borysławice, — 39) Wieś w tymże powiecie 48 Koczewie (Koczave)1), Rdułtow (Rdutów)2), Solcza Mała3), Topola (duae sortes)4), Krzepocin5), Parędzice6), Zduny (quatuor sortes'), Prusinowice8), Swarawa9), Leźnica Wielka (tres sortes)10), Woźniki (quatuor sortes et taberna)11), Gembice (duae sortes)12), Mrozowice13), Solcza Wielka1*), Pracze pomiędzy Błoniem a Dąbiem (una sors) 13), Dulowo 16), Wysokie (tres sortes)17), pomiędzy Miłonicami18) a Łyczkami19) (una sors), Jankowo20), Mirosławice21), Ździechów22), polowa Cię-żkowa23), Sosnka24), Chrząstów25), Dobrogosty26), Grambienice (Grambinice) 27), Grabiszewo28). W ziemi sieradzkie) należały do arcybiskupstwa następujące posiadłości: miasto Uniejów z zamkiem, Kościeluica (Kolscenaves)29), Ostrowsko,30) Cichmiana (Wola Cichmiana)31), Zbilueice (Zbiluczycze)32), Orzeszkowo33), Wiele-nin34), Kobylniki 35), Ubysław 36), Niemysłów37), Lubiszewice (Lubiscovo) 38), Po w parafii Bierzwienna. W roku 1370 arcybiskup Jarosław Skotnicki uczynił zamianę z Chebdą, synem Mikołaja, ustąpiwszy mu Słupeczkę, a wziąwszy za nią wieś jego dziedziczną Raducz, położoną w parafii Babsk w powiecie rawskim (Arcbiy. Capit. Gnesn. Nr. 188 Kod. dypl. wielkopl. III, 357). — 1) Koczewie albo Kocewia wieś w powiecie kutnowskim w parafii Rdutów. — 2) Wieś w tymże powiecie. — 3) Wieś w powiecie łęczyckim w parafii Solcza Wielka. — 4) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łęczyckim. Aleksy, zwany de Lekensteyn, starosta łęczycki, przysądził arcybiskupstwo gnieźnieńskiemu r. 1302 dnia 29 listopada wsie: Piekary, Michałowice, Witaliszewice i Gembice jako rekonpensę za zabrane temuż kościołowi przez Władysława Łokietka wsie: Topolę, Wilczkowice, Bojanowice i Lubień (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 73. Kod. dypl. wielkopl. II. 214.) — 5) Wieś w parafii Leźnica W. w powiecie łęczyckim. — 6) Tak samo. — 7) Wieś, później miasto, z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 8) Wieś w parafii Leźnica Mała w powiecie łęczyckim. — 9) Miejscowość nieodgadniona. — 10) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łęczyckim. — 11) Wieś w parafii Leźnica W. — 12) Wieś w parafii Wielka Solcza w powiecie łęczyckim. — 13) Wieś w parafii Parzęczew w tymże powiecie. — 14) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 15) Miejscowość dziś nieznana. — 16) Tak samo. — 17) Wieś w powiecie konińskim w parafii Kramsk. — 18) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie kutnowskim. — 19) Miejscowość nieodgadniona. — 20) Wieś w parafii Piątek powiatu łęczyckiego. — 21) Wieś w powiecie kutnowskim parafii Orłów. — 22) Wieś w powiecie konińskim parafii Wysoka. — 23) Wieś w parafii Kałów powiatu łęczyckiego. — 24) Miejscowość nieodgadniona. — 25) Wieś w parafii Leźnica W. powiatu łęczyckiego. — 26) Wieś w parafii Topola tegoż powiatu. — 27) Wieś w parafii Bedlno w powiecie opoczyńskim. — 28) Wieś w parafii Modła powiatu łęczyckiego. — 29) Wieś w parafii Uniejów powiatu tureckiego. — 30) Tak samo. — 31) Cichmiana albo Ciechmiana w powiecie kolskim parafii Wielamów. — 32) Wieś Zbilucice albo Zbilczyce nabył w roku 1301 arcybiskup Jakób Świnka od Zbiluta Strzaszewicza (Strazsevicz), odstąpiwszy mu za nią wieś arcybiskupią Słupowę pod Kcynią (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 71, Kod. dypl. wielkopl. II, 196). — 33) Wieś w powiecie tureckim parafii Uniejów. — 34) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 35) Wieś w parafii Uniejów tegoż powiatu. — 36) Wieś w parafii Wielenin tegoż powiatu. W roku 12G5 arcybiskup Jan uczynił zamianę z Maciejem Wszeborzem, wziąwszy od niego trzy części wsi Ubysławia, a dawszy mu za nie wieś arcybiskupią Sędów nad rzeką Nerem (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 30. Kod. dypl. wielkopl. I, 305). 37) W roku 1262 Wilhelm, biskup lubuski, dał kościołowi gnieźnieńskiemu wsie: Niemysłów, Petrykozy i Dobieszowice oraz cło w Dąbiu za wieś arcybiskupią Maninę położoną w dyecezyi krakowskiej (Arcbiy. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 35. Kod. dyplom, wielkopl. I, 357). — 38) Wieś w powiecie tureckim parafii Niemysłów. 49 powo 1), Charchów księży (Karchovo)2), Zdary (Zarowo)3), Borszewice4), Marze-nin 5), Sędziejowice8), Luciejów7), Parzno8), Strzyżewice9), Krzesłowo10), Drozdów (Drozduno)11), Petrykozy12), Kluki18), Restarzew (Ressotarzewo) 14), Rząsna15), Makowiska16), Okrajczow (Okradziczewo)17), Rzejowice (Rzeievicy cum Wola dicta Crzomech)18), Gołkowice19), Grocholice20). Wsie ztamtej strony Warty: Spi-cymierz21), Wieszczyce22), Smulsk23), Przykuna24), Korytkowo 25), Rogów20), Kowale księże27), Turkowice28), miasto Turek, Sędów (Sencze)29), Muchlin30), Dobrowo31), Goszczanów 32), część Tądowa 33), Duszniki34), Kokoszki35), Oraczew38), Jarocice37), Owieczki38). W ziemi krakowskiej należały do arcybiskupstwa dobra: Biskupiec pod Miechowem 39), Lgota40), Prusy pod Krakowem41), Chróścina pod Kościelcem42), w ziemi sandomirskie): miasto Kurzelów z dziesięciną cła i folwarkiem Modrzew43); Gościęcin44) z połową opłaty mostowego i z hutą żelazną Szap zwaną; nadto 1) Wieś w parafii Pięczniew w tymże powiecie. — 2) Wieś w powiecie sieradzkim parafii Skęczniew. — 3) Miejscowość nieodgadniona. — 4) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łaskim. — 5) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 6) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 7) Wieś należąca do parafii Buczek w powiecie łaskim. — 8) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie piotrkowskim. — 9) Wieś należąca do parafii Parzno. — 10) Krzesłów albo Krzesłowo, wieś położona w parafii Wygiełzów powiatu łaskiego. — 11) Wieś położona w parafii Świnice powiatu tureckiego. — 12) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie opoczyńskim, nabyta roku 1262 od Wilhelma, biskupa lubuskiego (zobacz uwagę 37 na str. 48). — 13) Wieś w parafii Parzno powiatu piotrkowskiego. — 14) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łaskim. — 15) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie nowo-radomskim. — 16) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 17) Wieś w parafii Radomsk tegoż powiatu. — 18) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 19) Nieod-gadnione. — 20) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie piotrkowskim. — 21) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie tureckim. — 22) Wieś w parafii Uniejów. — 23) Wieś w parafii Boleszczyn w powiecie tureckim. — 24) Wieś w tymże powiecie w parafii Psary. — 25) Wieś w tymże powiecie w parafii Turek, nabyta roku 1321 przez arcybiskupa Janisława od Wisława, syna Wincentego, za wsie arcybiskupie: Leszno, Kotowice i Nagórki (Archiv. Capit. Gnesn. Kr. 84 Kod. dypl. wielkopl. II, 395. — 26) Wieś w parafii Turek. — 27) Tak samo. — 28) Tak samo. — 29) Wieś tegoż powiatu w parafii Niewiesz. — 30) Wieś w parafii Turek. — 31) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie kolskim nad rzeką Wartą, słynna z grobu bł. Bogumiła, arcybiskupa gnieźn., nabyta z przyległościami od opata byszowskiego za dziesięciny stołu arcybiskupiego w kasztelanii nakielskiej przez arcybiskupa Jakóba Świnkę r. 1290 (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 50. 51. Kod. dypl. wielkopl. II, 37). — 32) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie tureckim. — 33) Wieś położona w tymże powiecie parafii Jeziorsko. — 34) Wieś w tymże powiecie parafii Warta. — 35) Miejscowość nieodgadniona. — 36) Wieś w powiecie sieradzkim w parafii Charłupia Wielka. — 37) Wieś tegoż powiatu parafii Bużenin. — 38) Wieś w tymże powiecie parafii Uników. — 39) Wieś położona w powiecie i parafii Miechów. — 40) Wieś w powiecie włoszczowskim parafii Lelów. — 41) Połowę tej wsi nadał kościołowi gnieźnieńskiemu Bolesław, książę krakowski, a drugą w roku 1287 wraz z domem w mieście Krakowie Władysław, książę sieradzki (Archiv. Capit. Gnesn, Nr. 45. Kod. dypl. wielkopl. I, 539). Dziś już ta osada nie istnieje. — 42) Miejscowość dziś nieznana. — 43) Tak samo. — 44) Wieś w parafii Kurzelów w powiecie włoszczowskim. 7 50 wsie: Wlecza1), Danków2), Konieczno3), Cierno4), Królewice pod Wiślicą. Nareszcie zatwierdził król Kazimierz W. w przywileju w mowie będącym nadane od dawna arcybiskupom gnieźnieńskim cła: co siódmy tydzień w Kaliszu, Łęczycy, Piotrkowie, Sieradzu, Małogoszczu, Chęcinach, Spicymierzu, Skrzynnie i Chocie-szowie6), tudzież wszelkie dotychczasowe swobody, prerogatywy i wolności dóbr arcybiskupich wyżej wymienionych dotyczące. Do wymienionych w przywileju Kazimierzowym posiadłości arcybiskupich przybyły w następnych czasach rozmaite dobra ziemskie, jako to: Bisków, miejscowość dziś nieznana, wskutek darowizny proboszcza gnieźnieńskiego, Janusza, w roku 1257 (w tymże przywileju opuszczona6). Bąków, Złaków, Wysokienica i Łaźniki, wsie położone w powiecie gostyńskim, dekanacie kutnowskim, w roku 1358 przez króla Kazimierza W. kościołowi gnieźnieńskiemu przywrócone7); Borowo pod Opatówkiem w powiecie kaliskim, nabyte sposobem kupna przez arcybiskupa Jarosława Skotnickiego od Boguchwała, dziedzica Szkudły, w roku 13708); Dobrzelewice, w powiecie włocławskim, nabyte przez tegoż arcybiskupa w roku 1358 za wieś Lutkowo 9); połowa Długoracza, nabyta przez arcybiskupa Dobrogosta Nowodworskiego za wieś Cierno10); Jeżowice, kupione przez arcybiskupa Skotnickiego od dziedzica Bieganowa w roku 135911); Krtusów nabyty przez tegoż arcybiskupa roku 1358 sposobem zamiany na wieś arcybiskupią Giżyce z Tądowem 12); Krzepocin przez tegoż arcybiskupa nabyty za części wsi: Eóżyce, Leźnica i Zduny roku 136213); Lutowo kupione przez tegoż arcybiskupa w roku 1372 od dziedziców Jana i Tomisława14); Milnia, której się zrzekł na rzecz kościoła gnieźnieńskiego Paweł ze Skrzynna roku 136015); Niedźwiada, darowana temuż kościołowi przez książęcia mazowieckiego Ziemowita r. 1374 16); Witków nabyty przez arcybiskupa Jarosława Skotnickiego roku 1366 od kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Gnieźnie17). Nadto powstały z wy-karczowanych lasów, osuszonych bagien i łąk rozmaite folwarki i osady, o których, równie jak o późniejszych nabytkach i zmianach niżej przy opisie pojedyńczych kluczów i ich części odnośne podamy uwagi. 1) Zapewne wieś Silpia w tejże parafii położona. — 2) Wieś do tejże parafii należąca. — 3) Za Cierno, wieś z kościołem parafialnym w powiecie jędrzejowskim, nabył arcybiskup Nowodworski roku 1394 Długoracz (Kod. dypl. wielkopl. III, 647. — 4) Tę wieś zamienił arcyb. Skotnicki r. 1389 na wieś Cienia pod Opatówkiem (Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV f. 34). — 5) Kod. dypl. wielkopl. III, 71. — 6) Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 26. Kod. dypl. wielkopl. I, 314. — 7) Archiv. Cap. Gnesn. Nr. 145, Kod, dypl. wielkopl. III, 107. — 8) Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 183: Kod. dyplom. wielkopl. III, 347. — 9) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 141. 143. Kod. dyplom. wielkopl. III, 98. 103. — 10) Kod. dypl. wielkopl. III, 647. — 11) Archiy. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV. i. 137. Kod. dypl. wielkopl. III, 137. 233. — 12) Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 146. Kod. dypl. wielkopl. III, 119. — 13) Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 159. Kod. dyplom, wielkopl. III, 201. — 14) Archiy. Capit. Gnesn., TAber priviłegior. saec. XV. f. 59. Kod. dyplom. wielkopl. III. 375. — 15)      Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 152. Kod. dypl, wielkopl. III, 169. — 16) Archiy. Capit. Gnesn., Liber privilegior. saec. XV. f. 2. Kod. dyplom. wielkopl. III, 416. — 17)      Archiv. Capit. Gnesn., Liber privilegior saec. XV f. 58. Kod. dyplom. wielkopl. HI, 284. 51 W przywileju króla Kazimierza W. z roku 1357 nie są wymienione rozległe dobra księstwa łowickiego, stanowiące główną część majątku arcybiskupiego, ponieważ toż księstwo objęte w granicach Mazowsza, naówczas udzielnego księstwa, pod zwierzchnictwem książąt mazowieckich zostawało. Na prośby zabie-gliwego i energicznego arcybiskupa Jarosława Skotnickiego książę mazowiecki, Ziemowit, przywilejem wydanym w Skierniewicach dnia 17 maja roku 1359 wszelkie posiadłości księstwa łowickiego tudzież swobody i prawa przez przodków swoich mu nadane potwierdził, pod warunkiem ustąpienia sobie i następcom swoim wsi Miedniewice, tudzież rocznej opłaty jednej grzywny złota do skarbu książęcego, o której wyżej była mowa 1). Z dokumentu tego pokazuje się, że księstwo łowickie składało się naówczas z następujących posiadłości: z miasta i zamku Łowicza z prawem bicia monety arcybiskupiej i pobierania cła po groszu od konia, a po pół grosza od bydlęcia, oraz następujących wsi i folwarków: Małszyce (Maliszicze 2), Duplice Wielkie i Małe3), Kozłów i Kozłówek, (Kozlow binum 4), Złaków Kościelny i Złaków Borowy (Slako binum) 5), Czerniew (Czymevo) 6), Różyce (Bosdzice)7), Kocierzew, (Koczerzewo) 8), Lipnica (Lypnycza 9), Jeziórko 10), Błędowo (Blandovo) 11), Sierzniki (Sirzniky)12), Łaguszew (Lagussowo) 13), Bocz-kowice14), Popowo 15), Zabostów Wielki i Mały (Szabostowo binum) 16), Kompina17), Kęszyce (Kanszicze) 18), Sierzchów (Sirchowo)19), Ząbki (Sambky) 20), Chąśno (Cos-sovo 21), Samice (Scymicze) 22), Pamiętna (później wójtostwo)28), Dąbie (Damba) 24), Skierniewice (Squyrnyevicze) 25), Mokra 26), Sierakowice27), Stachlew28), Bobrowniki29), Lupa30), Myślaków, 31) Janowice 32), Bednary33), Ziełkowice34), Łyskowice36), Kalenice36), Pszczonów37), Stroniewice88), Domaniewice39), Skaradki (Sharschatko 1) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privilegior saec. XV f. 58. Kod, dyplom, wielkopl. III, 284. 285. — 2) Wieś należąca do parafii Łowicz. — 3) Wieś w powiecie łowickim parafii Złaków. 4) Kozłów i Kozłówek albo Kozłów Biskupi i Kozłów Szlachecki, wsie z kościołami parafialnemi w powiecie sochaczewskim. — 5) Złaków Kościelny, wieś z kościołem parafialnym w powiecie gostyńskim, dekanacie kutnowskim. Złaków Borowy, wieś należąca do parafii Złaków Kościelny. — 6) Wieś w powiecie gostyńskim w parafii Kiernozia. — 7) Wieś w powiecie łowickim parafii Kocierzew. — 8) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 9) Wieś w parafii Kocierzew. — 10) Wieś do tejże parafii należąca. — 11) Wieś należąca do parafii Łowicz. — 12) Wieś należąca do tejże parafii. — 13) Tak samo. — 14) Boczkowice, raczej Boczki, wieś w tejże parafii położona. — 15) Tak samo. — 16) Zabostów Wielki w parafii Kampina, Zabostów Mały w parafii Łowicz. — 17) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 18) Wieś należąca do parafii Kompina. - 19) Wieś i folwark w parafii Bednary w powiecie łowickim. — 20) Wieś do tejże parafii należąca. — 21) Wieś należąca do parafii Bolemów w powiecie łowickim. — 22) Wieś w parafii i powiecie Skierniewice. — 23) Tak samo. — 24) Wieś w parafii Siedlec w powiecie łęczyckim. — 25) Miasto powiatowe w gubernii warszawskiej, ulubiona rezydencya wielu arcybiskupów. — 26) Wieś w parafii Skierniewice. — 27) Wieś w powiecie łowickim parafii Bełchów. — 28) Wieś w tymże powiecie w parafii Maków. — 29) Wieś należąca do parafii Łowicz. - 30) Nieodgadnione. — 31) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 32) Tak samo. — 33) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 34) Wieś należąca do parafii Łowicz. — 35) Wieś w powiecie" łowickim w parafii Pszczonów. — 36) Tak samo. — 37) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 38) Wieś w tymże powiecie w parafii Domaniewice. — 39) Wieś 7* 52 vicze)1), Jacochów2), Słoników8), Łagów4), Czatolin5), Lisiewice (Lyschkonicze)6), Chruślin7), Mystkowice8), Bocheń (Bochnia)9). Ostrów (Ostrów Gregorii)10), Oto-lice11), Pielaszków12), Dąbkowice13), Bratkowice14), Maków15), Krężce16), Dąbrowice17), Błonie18), Godzianów (Goczonow)19), Płyćwia20), Kawęczyn21), Drzewce22), Chlebów23), Bobrowa24), Lipce25), Lubeń 26), Słupia27), Modła albo Modlna28), Przy-byszyce29), Gzów30), Janisławice31), Rzeczul32), Borysław33), Jarosowa 34), Lnieśno 35), Mnichowice38), Jasienie 37), Skoczykłody38), Wysokienice39), Łęgonice40), Złota41), Głuchowo42), Miłochniewice43), Białynin44), Polki nad Wisłą45), dwie włoki w Rędzinie46), Ostrówek na Pilicy (Ostrow super Pilczam)47), Podgórzyce48), Wola Magierowa49), Przylot50), Miedniewice51), Raciąż52). Rozległe te włości obejmowały później z przyległościami i nowo założonemi osadami kilka odrębnych klu-czów stosownie do położenia swego, które się w miarę potrzeb ekonomicznych i wzrostu dóbr rozmaicie składały. Na początku wieku XVI podzielone były też posiadłości na ośm kluczów: łowicki, zduński, kompiński, łyszkowieki, chruśliński skierniewicki, mnichowicki i słupski, w wieku XVII przybył do tychże ośmiu kluczów partykularz placentyński, w samym zaś końcu przed zaborem dóbr arcy z kościołem parafialnym w powiecie łowickim. — 1) Wieś w parafii Domaniewice powiecie łowickim. — 2) Wieś należąca do parafii Pszczonów w tymże powiecie. — 3) Wieś położona w powiecie skierniewickim parafii Maków. — 4) Wieś należąca do parafii Pszczonów w powiecie łowickim. — 5) Wieś w parafii Domaniewice w powiecie łowickim. — 6) Wieś należąca do parafii Chruślin w tymże powiecie. — 7) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 8) Wieś należąca do parafii Chruślin. — 9) Tak samo. — 10) Wieś należąca do parafii św. Ducha w Łowiczu. — 11) Tak samo. — 12) Tak samo. — 13) Tak samo. — 14) Tak samo. — 15) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie i dekanacie skierniewickim. Po utworzeniu osobnego sufraganeatu łowickiego arcybiskup Ostrowski wcielił tamże kościół z wszelkiemi dochodami do tegoż sufraga-neatu. — 16) Wieś należąca do parafii Maków. — 17) Dąbrowice Większe i Mniejsze w tejże parafii. — 18) Wieś należąca do parafii Domaniewice powiecie łowickim. — 19) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie skierniewickim. — 20) Wieś w parafii Godzianów. — 21) Tak samo. — 22) Wieś w parafii Lipce w powiecie skierniewieckim. — 23) Tak samo. — 24) Wieś w parafii Lipce. — 25) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie skierniewickim. — 26) Miejscowość nieodgadniona. — 27) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie skierniewickim. — 28) Modła Krosnowa, wieś w parafii Słupia. — 29) Wieś w parafii Jeżów w powiecie skierniewickim. — 30) Gzów, wieś w parafii Janisławice powiatu skierniewickiego. — 31) Wieś z kościołem parafialnym w tymże powiecie. — 32) Wieś w parafii Janisławice. — 33) Tak samo. — 34) Miejscowość nieodgadniona. — 35) Lniś-no, wieś w parafii Janisławice. — 36) Wieś w parafii Wysokienice powiatu Skierniewickiego. — 37) Wieś w tejże parafii położona. 38) Tak samo. — 39) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie skierniewickim. — 40) Wieś tę położoną wraz z miasteczkiem tegoż nazwiska w powiatach opoczyńskim i rawskim darował arcybiskup Gembicki w roku 1623 pod pewnemi warunkami kapitule swej metropolitalnej (Liber privileg. Capit. Gnesn. I, 70 — 73). — 41) Wieś w parafii Wysokienica. — 42) Wieś z kościołem parafialnym, w powiecie skierniewickim. — 43) Wieś należąca do parafii Głuchów w powiecie skierniewickim. — 44) Wieś z kościołem parafialnym w powiecie skierniewickim. — 45) Miejscowość nieodgadniona. — 46) Tak samo. — 47) Wyspa na Pilicy. — 48) Miejscowość dziś w okolicy nieznana. — 49) Wieś w parafii Ostrołęka w powiecie górno-kalwaryjskim. — 50) Wieś w parafii Konary. — 51) Wieś w parafii Skierniewice — 52) Miejscowość nieodgadniona. 53 biskupich księstwo łowickie składało się z siedmiu obszernych kluczów: łowickiego, zduńskiego, łyszkowickiego, kompińskiego, mnichowickiego, chruślińskiego i skierniewickiego tudzież z sześciu partykularzów: placentyńskiego, jastrzębnickiego, zła-kowskiego, wysokienickiego, jamnińskiego i słupskiego. Wszystkie te klucze i party-kularze księstwa rzeczouego obejmowały w sobie: 2 miasta, 125 wsi czynszowych, 11 wójtostw, 35 folwarków pańskich, 30 młynów, rzeki, jeziora, stawy, ogromne lasy, tudzież rozległe pastwiska i łąki. Obszerniejsze od księstwa łowickiego dobra posiadali arcybiskupi gnieźnieńscy rozrzucone po różnych dzielnicach Polski, które w połowie wieku XVI jako najświetniejszym peryodzie majątku ich duchownego składały się z 164 wsi, 67 folwarków pańskich, 19 pustkowiów, około 50 młynów, mnóstwa wójtostw, rozlicznych jezior, rzek i stawów i odwiecznych puszcz i lasów. Począwszy od roku 1555, dobra te zmniejszała szczodrobliwość czasowych ich posiedzicieli. W tym roku bowiem arcybiskup Mikołaj Dzierzgowski ustąpił kapitule metropolitalnej rozległy i donośny klucz wieluński z dziewiczemi ogromnemi lasami, 7 pańskiemi folwarkami, 16 wsiami czynszowemi, kilku młynami, jeziorami i stawami pod warunkiem ponoszenia pewnych ciężarów, do których arcybiskupi byli obowiązani, jakeśmy to na innem miejscu obszernie wykazali 1). W roku 1583 arcybiskup Stanisław Karnkowski pod podobnemi warunkami oddał na własność tejże kapituły miasto Kwieciszów z wsią i folwarkiem Goryszewem, pod temże miastem położonym, tudzież dwie wsie z tyluż folwarkami na Pomorzu położone: Gruczno i Kozielec2). Następni arcybiskupi naśladując tych dwóch poprzedników swoich, ustąpili tejże kapitule klucz konarski w ziemi czerskiej, składający się z 5 wsi czynszowych, 3 folwarków, młynów, lasów i jezior, miasto Sępolno z wsią tegoż nazwiska i trzema innemi w pobliżu leżącemi wsiami, dobra Ujmę Wielką i Małą w Kujawach, Odrowąż pod Mielżynem, wsie z folwarkami: Rzujewice, Boryszewice, Siedlemiu, Siemianowo i t. d.3) Od drugiej połowy wieku XVII pozostały stale przy arcybiskupstwie aż do zaboru dóbr z wyjątkiem wsi Bożacina darowanej kapitule metropolitalnej na utrzymanie muzyki chórowej w kościele gnieźnieńskim: około 150 wsi z pustkowiami, 50 folwarków pańskich, 8 wójtostw, 50 młynów, ogromne lasy, łąki, błonia, liczne rzeki, jeziora, stawy z 7 miastami, kilku zamkami i t. d., podzielone aż do wieku XVIII na 16 kluczów: piątkowski, klucki, grzegorzewski, chełmski, tumski czyli łęczycki, uniejowski, turkowski, opatowiecki, szczytnicki czyli gnieźnieński, żniński i kamieński; w tym wieku zaś na tyleż kluczów i cztery partykularze: sędziejowicki, rdułtowski, goszczanowski i grzybski. Wszystkie zatem dobra arcybiskupie obejmowały 18 kluczów i 10 partykularzów, które zajmowały w sobie 270 wsi z pustkowiami, 79 folwarków pańskich, 69 młynów, 19 wójtostw i t. d. Przystępując do szczegółowego opisu majątku i dochodów arcybiskupstwa, nadmieniamy, żeśmy sobie za podstawę obrali stan tegoż majątku i dochodów, jaki był w drugiej połowie wieku XVII, a to z tych powodów: ponieważ od tego 1) Ks. Korytkowski, Prałaci i Kanonicy Katedry Metrp. Gnieźn, t. I, 227 sqq. — 2) Tamże t. I, 229 sqq. — 3) Tamże I, 250 sqq. 54 czasa aż do zaboru dóbr kościelnych majątek rzeczony pozostał co do nieruchomości niezmieniony; ponieważ z tego czasu archiwum kapituły gnieźnieńskiej posiada bardzo dokładne dóbr arcybiskupich opisy, a nareszcie, ponieważ przez to wykaże się średnica pomiędzy najlichszym tychże dóbr stanem po niesłychanem ich podczas wojny szwedzkiej w latach 1655 i 1656 zniszczeniu, a najpomyślniej-szemi ich przygodami na początku wieku XVI i przy końcu wieku XVIII. W roku 1685 po śmierci arcybiskupa Wydżgi, a w trzydzieści lat po najazdach szwedzkich, kiedy się dobra arcybiskupie jakokolwiek z upadku podźwignęły, ówczesny administrator archidyecezyi, zacny ks. Stanisław Krajewski, kazał sporządzić pod swoim nadzorem bardzo dokładny i sumienny opis wszystkich dóbr arcybiskupich, który kardynał Radziejowski, zostawszy arcybiskupem, przyjął i urzędowo zatwierdził 1). Tego to wiarogodnego opisu przy niniejszem przedstawieniu rzeczy głównie trzymać się będziemy, korzystając przytem tak dla uzupełnienia jako i porównania pojedyńczych pozycyi z innych rychlejszych i późniejszych opisów, które mamy pod ręką. Dla lepszej przejrzystości wszystkie dobra arcybiskupie dzielimy na dwie główne części: na księstwo łowickie i na dobra w różnych dzielnicach dawnej Polski położone. A. Księstwo łowickie. Klucz łowicki z miastem Łowiczem, założonem w miejscu starodawnej wsi tego nazwiska przez arcybiskupa Jarosława Skotnickiego około roku 1350 2) z wspaniałym obronnym zamkiem przez tegoż arcybiskupa wymurowanym i urządzonym3), który przez kilka wieków był główną rezydencyą arcybiskupów i świad 1) Księga ta w archiwum kapituły gnieźnieńskiej przechowana nosi tytuł: Compendium Inventariorum Archiepiscopatus Gnesnensis post obitum Illrmi ae Rmi Dni Joannis Stephani Wydzga Archiepiscopi Gnesnensis sede vacante in Administratione Illmi Dni Stanislai Krajewski Decami Gn. Pti S. Michaelis in Arce Cracoviensi, Gvstodis Lov. M. B. Cancellariae Begentis in Anno 1685 diebus ultimis Septembris. — 2) Data erekcyi miasta niewiadoma, ponieważ odnośny dokument podczas zaburzeń wojennych zaginął (Gawarecki, Pamiątki miasta Łowicza str. 19). — 3) Zamek ten położony był tuż przy mieście od strony północnej na pagórku ręką ludzką usypanym wśród niedostępnych naówczas błot, trzęsawisk i rozlewów rzeki Bzury. Oprócz otaczających go silnych murów opasany był wysokim wałem, a za tym palisadami ubezpieczony, z dwóch stron odnogą Bzury lub przekopami umyślnie poczynionemi otoczony, przez co się stał niedostępnym, panując groźnie i wspaniale nad miastem i całą okolicą. Piękny wizerunek jego przechował nam Samuel Puffendorf w dziele swojem: De rebus a Carolo Gustavo Sueciae Rege gestis Commentariorum libri septem elegantissimis tabulis aeneis exornati. Norimbergae 1696. także i w niemieckiem tegoż dzieła tłomaczeniu, w pierwszem przy stronie 71, na której pisze o zdobyciu tegoż zamku przez Szwedów r. 1655, którzy go wzmocnili i prawie do końca kampanii trzymali. Cały rozległy kompleks zamku z licznemi kwadratowemi i okrągłemi basztami, wyniosłą wieżą, odznaczającą się gustem budowniczym, przyozdobioną galerją żelazną i kopułą kształtną blachą pokrytą, z długim mostem przez błota idącym z przekopem, na którym był zwód na łańcuchach dwiema silnemi szańcami po bokach umocniony, bardzo wspaniały przedstawiał widok. Gmach ten przez Skotnickiego zbudowany, rozprzestrzenił w roku 1573 arcybiskup Uchański, tudzież według ówczesnych wymagań i potrzeb wzmocnić go zamierzył, jak dowodzi przechowauy przez Starowolskiego (Monmmenta Sarmatarum f. 690,) napis na tablicy marmurowej w ścianie zamkowej niegdyś umieszczony, lecz śmierć rozpoczęte 55 kiem rozmaitych wypadków w dziejach kościoła polskiego i rzeczypospolitej. Miasto samo położone na równinie nad rzeką Bzurą, składało się z dwóch części: z starego i nowego miasta, miało dwa rynki, ratusz do sądów, znaczny skład soli, domy zajezdne i t. p. Targi odbywały się na przemian: w poniedziałek w nowem, a w piątki w starem mieście. W roku 1510 miało miasto samodzielnych osiadłości 480 1), w roku 1685 tylko 3802), a w roku 1776 dwa rynki, ratusz murowany, dwa przedmieścia, 6 ulic, 62 domów murowanych i 110 drewnianych, a nadto 146 domów zdezolowanych i placów pustych, o których mówi lustracya z roku 1777 pisze: .,Te place tak obciążone długami przewyższającemi ich wartość, że dla tego nikt nie chce do nich się interesować, albo onych nabywać3)." Ponad miastem panowała piękna kolegiata, otoczona wieńcem kuryi prałackich i kanoniczych, oraz kilka innych kościołów i klasztorów4). Cechów dzieło jego przerwała. Dokończył go następca Uchańskiego, Stanisław Karnkowski, w roku 1585 (Gawarecki 1. c. str. 176). Kosztowna i wspaniała ta budowa w lat kilkadziesiąt potem wskutek niedokładnej roboty runęła. Podźwignął ją napowrót niemałym nakładem arcybiskup Wawrzyniec Gembicki w roku 1620. Lecz i to dzieło po 25 latach tak dalece podupadło, że arcybiskup Jan Wężyk gruntowną restauracyą zamku przedsięwziął, której następca jego, Maciej Łubieński, dokończył, jak świadczył napis nad główną bramą zamkową niegdyś umieszczony (Gawarecki 1. c. str. 179. 180). W roku 1655 przez Szwedów zdobyty i zajęty, wewnętrz prawie całkiem od nich spustoszony, a następnie za czasów wojny domowej pomiędzy królem Augustem a Leszczyńskim przez tychże wrogich najezdców do szczętu złupiony i zniweczony, nakładem zacnego prymasa Potockiego z gruntu zrestaurowany i do pierwotnej świetności przywrócony został. Z powodu opuszczenia zamku przez następców Potockiego, którzy rezy-dencyą swą przenieśli do Skierniewic, Łyszkowic lub zamku warszawskiego, przez arcybiskupa Baranowskiego wystawionego, zniszczał zupełnie, a szczątki jego upadkiem grożące rozebrane i do innych budowli w mieście użyte zostały, tak że dziś śladu nie ma owej wspaniałej budowli, która się przez pięć wieków opierała była burzom, najazdom i zębowi czasu (Gawarecki 1. c. str. 180. 181). Niegdyś odbywały się w tym gmachu pełnym życia i zgiełku narady poprzedzające sejmy, a w czasie bezkrólewia koncentrowało się całe życie polityczne w jego murach, które widziały licznych posłów zagranicznych, senatorów, biskupów, nuncyuszów apostolskich, książąt i panów, a niekiedy monarchów, nawiedzających prymasów i przez nich zawsze wspaniale podejmowanych. Następujący arcybiskupi w zamku łowickim przenieśli się do wieczności: Zbigniew Oleśnicki r. 1493. Andrzej Boryszewski r. 1510. Maciej Drzewicki r. 1535. Mikołaj Dzierzgowski r. 1559. Jan Przerębski 1562. Stanisław Karnkowski r. 1603. Jan Tarnowski r. 1606. Wojciech Baranowski r. 1615. Henryk Firlej r. 1626. Andrzej Leszczyński r. 1658 i Krysztof Szembek r. 1748. — 1) Liber Inventarior. Archiep. Gnesn. Joannis de Lasko, de a. 1511. — 2) Krajewskiego Inventarium etc. — 3) Sie-mieński Inwentariun Ducatus Loviciensis f. 47. — 4) W Łowiczu istniał kościół parafialny przez książąt mazowieckich około r. 1100 fundowany, który arcybiskup Wojciech Jastrzębiec w r. 1433 wyniósł do godności kolegiaty. Pierwotny kościół zębem czasu zniszczony zastąpiony został dzisiejszym wspaniałym kościołem o dwóch wyniosłych wieżach w r. 1652 wielkim nakładem przez arcybiskupa Macieja Łubieńskiego zbudowanym. Oprócz kolegiaty miał Łowicz jeszcze następujące kościoły: kościół ś. Ducha fundowany r. 1404 przez arcybiskupa Mikołaja Kurowskiego, kościół ś. Jana wystawiony pierwotnie z drzewa przez arcybiskupa Karnkowskiego, a potem przez arcybiskupa Potockiego z cegły palonej odbudowany, kościół ś. Leonarda wystawiony r. 1626 nakładem Andrzeja Cebrowskiego, aptekarza łowickiego, kościół i kolegium księży Piarów fundowany przez Jana na Sza 56 liczyło miasto w roku 1685 ośm, w roku 1777 piętnaście, opatrzonych przywilejami arcybiskupów, pragnących nadać miastu wzrost i znaczenie. Sławne na całą Polskę jarmarki na św. Mateusz i starozapnstuy gromadziły do Łowicza mnóstwo kupców krajowych i zagranicznych. Całkowity dochód z miasta czynił w roku 1510 około 500 grzywien, w roku 1776 około 10.000, a w roku 1685 około 6000 złt., oprócz rozmaitych danin w naturze i służebności. Do skarbu koronnego płaciło miasto w roku 1776 czopowego 10,000 złt. oprócz innych podatków, mianowicie subsidii charitativi i podymnego. Klucz łowicki obejmował w roku 1685 sześć folwarków pańskich, administrowanych na rzecz skarbu arcybiskupiego: łowicki, niedźwiedzia, osiecki, jamnicki, złakowski i jastrzębski. Jaką była rozległość tych folwarków podać dokładnie nie możemy, ponieważ archiwum kapitulne nie przechowało nam ani rozmiarów, ani map, których prawdopodobnie aż do zaboru dóbr arcybiskupich nie było wcale. Zresztą te folwarki pod względem rozległości swej bardzo częstej podlegały zmianie, ponieważ do nich wcielano grunta przez kmieci opuszczone lub im odebrane, to znów też grunta w rozmaitych częściach poddanym ustępowano i dzielono. W przypuszczeniu obrachować jednakże można tęż rozległość według wysiewu oziminy przy gospodarstwie trzypolowem, którego się powszechnie aż do końca trzymano. W roku n. p. 1685 wysiano na zimę na wszystkich sześciu folwarkach: 335 korcy żyta i 16 korcy pszenicy, razem 351 korcy oziminy. Rachując korzec wysiewu na dwie morgi pruskie, wypadnie nam od 351 korcy 702 morgów pruskich. Cały obszar gruntów obsiewanych na wszystkich sześciu folwarkach wynosiłby 3 X 702 morgi czyli 2106 morgów pruskich oprócz łąk, pastwisk, lasów, wód, bagien, dróg i t. d. W roku 1776 wysiano na tychże sześciu folwarkach 566 korcy żyta i 68 korcy pszenicy, razem 634 korce, które odpowiadają ogólnej rozległości ornych gruntów folwarcznych 3804 morgów. Sprzęt w nieurodzajnym roku 1684 wynosił 950 1/2 kóp żyta, 55 1/9 kóp pszenicy, 10 kóp jarki, 360 kóp jęczmienia, 309 kóp owsa, 22 1/6 kóp grochu, 10 kóp tatarki i 10 kóp prosa. Siana zwieziono w roku 1776 wozów 847. Dochody z owiec, inwentarza, propinacyi, młynów, lasów, rybołóstwa na końcu niniejszego opisu sumarycznie podamy. Do wymienionych wyżej folwarków należało 25 wsi zaciężnych i czynszowych: Małszyce, Klewków, Duplice Wielkie, Duplice Małe, Karsznice, Nie-spusza, Mastki, Chąśno, Goleńsko, Sierniki, Łaguszew, Skowroda, Niedźwiada, Świerysz, Wejsce, Pilaszków, Osiek, Jastrzębia, Ostrów, Zagórze, Złaków, Betki, Jamno, Dąbkowice, Gzówka, tudzież trzy wójtostwa: w Pilaszkowie, Chąśnie, i Osieku z 448 gospodarzami (według lustracyj z roku 1777) i ogólną ludnością mowie Szamowskiego, kasztelana gostyńskiego, kaplica z klasztorem księży Misyonarzów, fundowana przez kardynała Radziejowskiego, kościół i klasztor panien Bernardynek fundowany przez Marcina Sadowskiego, kasztelana gostyńskiego, kościół z klasztorem 00. Dominikanów fundowany przez arcybiskupów Kurowskiego i Trąbę, kościół i klasztor 00. Bernardynów założone przez arcyb. Gruszczyńskiego, kościół z klasztorem Bonifratrów fundacyi arcb. Firleja, kościół Emaus zwany (Libri Tnventarior. Ducatus Loviciensis. Gawarecki 1. c). 57 wiejską 2697 głów osiadłych na 295 włokach 3 3/4 ćwierciach, z których na dwór odebrano włók 27, na wójtostwa przypadało 33. Oprócz robocizny sprzężajnej i pieszej, o której na końcu pomówiemy, poddani tego klucza obowiązani byli w roku 1685 do następujących danin: czynszu rocznie 489 złt. 17 gr., za najem 1203 złt. 7 gr. 91/2 den., w naturze: żyta 29 korcy 21/2 garnca, pszenicy 29 korcy, owsa 1826 korcy, nadto: 2885 kur, 270 kapłonów, 468 kóp jaj, gęsi sztuk 78, siemienia lnianego 140 garncy, 1312 łokci i 26 pasm przędzy. Oprócz tego obowiązani byli zwieźć 9301/2 woza drzewa opałowego i odbyć 389 dni drogi wiślanej z odstawą zboża. Zamieszkiwali 490 domów i mieli własnych koni 430, krów 1036. — W roku 1777 dawali: czynszu drobnego 347 złt. 20 gr., najmu wielkiego 3363 złt. 9 gr., kur 1420, kapłonów 132, jaj 235 kóp, w naturze: pszenicy 22 korcy, owsa 1180 korcy, siemienia lnianego 521/2 garnca, konopi 51/2 garnca, przędzy 439 łoki, słomy 433 kóp 6 snopków, mat 297 sztuk, drzewa na opał zwozili 595 fur, zboża do Wisły wywozili 661 korcy, podatków płacili: rządowych subsidii charitativi 6523 złt. 71/2 gr., podymnego 2477 złt. 15 gr., do prowentu lenungu 806 złt. 25 gr., flisowego 68 złt. 14 gr. II. Klucz zduński. W samych Zdunach, wsi położonej w powiecie łowickim, był obszerny dwór drewniany, odbudowany po raz ostatni przez arcybiskupa Wacława Leszczyńskiego, oraz dom zajezdny z stajniami dla wygody podróżnych, tudzież browar i obszerne zabudowania gospodarcze z spichlerzami. Do tego klucza należały od niepamiętnych czasów aż do końca następujące pańskie folwarki: zduńsld, maurzycki, urzecki, bogoryjski, bąkowski, wierznowski i wy-sokienicki. Sprzęt z tych siedmiu folwarków wynosił w roku 1685: żyta kóp 926, pszenicy 160, jęczmienia 525, owsa 574, grochu 841/2, tatarki 121/2, prosa 10, i t. d. Wysiano na zimę tegoż roku: żyta 493 korce i 34 korcy pszenicy, zkąd według zasad powyżej wyniszczonych wnosić należy, że obszar w mowie będących siedmiu folwarków wynosił około 3152 morgów pruskich. Na tych wszystkich folwarkach było: bydła 296 sztuk, z tych krów pożytkowych 48, nierogacizny sztuk 187, kur z kurczętami 455, kapłonów 50, gęsi 272, indyków 135. kaczek 80. Wysiew oziminny w roku 1776 czynił 4571/2 korcy żyta, 531/4 pszenicy. Wysiewu latowego w roku 1777 było: jęczmienia 259, owsa 4353/4, grochu 93/4, prosa 6, tatarki 10, rzepiku 1. Siana sprzątnięto w tymże roku wozów 398. W wieku XVIII utworzono z trzech wsi dawnego klucza zduńskiego: Wysokienic, Złakowa Borowego i Łaźników osobny partykularz wysokienicki z folwarkiem pańskim w Wysokienicach, na którym w roku 1777 wysiano: żyta 150 korcy, a siana sprzątnięto 105 wozów. Wsi zaciężnych obejmował klucz zduński 16: Zduny, Szymanowice, Mau-rzyce, Strugienice, Świecie, Wierznowice, Łaźniki, Jachowice, Szczudłów, Otolice, Bąków, Bogorya, Rząśno, Wysokienice, Urzyce, Złaków Borowy z 352 kmieciami na 240 włokach. Te wsie, oprócz robocizny ręcznej i sprzężajnej, tudzież różnych służebności składały arcybiskupom rocznie: 422 złt. czynszu drobnego, 540 złt. za najem wielki, pszenicy 413 korcy, owsa 1176 korcy, przędzy parników 698, kur 1041, kapłonów 211, jaj 160 kóp, gęsi 42, siemienia lnianego garncy 951/2. Włościanie tego klucza zamieszkiwali 365 domów, mieli własnych koni 8 58 100, wołów 398, krów 466. W roku 1777 było w całym kluczu gospodarzy 284, głów poddanych 1650 na 248 włokach, którzy rocznie oddawali: czyuszu drobnego 250 złt., najmu wielkiego 3033 złt. 15 gr., kur 922, kapłonów 160, jaj kóp 140, pszenicy 184 korcy, owsa 677 korcy, siemienia lnianego 691/2 garnca, konopi 6 garncy, słomy 1151/2 kopy, przędzy 518 łokci. Podatków koronnych płacili: subsidium charitativum 4802 złt. 10 gr., podymnego 827 złt., do prowentu zaś: lenungu 438 złt., flisowego 47 złt. III. Kompiński klucz miał dwór pański w Kompinie, wystawiony po zge-rzeniu starego w roku 1678 przez ks. Stanisława Krajewskiego, dziekana gnieźnieńskiego, rejenta kancelaryi większej koronnej i administratora archidyecezyi po zgonie arcybiskupa Olszowskiego, tudzież cztery pańskie folwarki: kompiński, błędowski, karnkowski i bednarski i jedno wójtostwo w Kęszycach. W roku 1685 sprzątnięto z tych folwarków 521 kóp żyta, 61 pszenicy, 8 jarki, 382 jęczmienia, 288 owsa, 45 grochu, 15 tatarki, 1 lnu, 16 rzepiku. Bydła było na wszystkich folwarkach 215 sztuk, nierogacizny 122, drobiazgu 250 sztuk. Na zimę roku 1684 wysiano: żyta 317, pszenicy 18 korcy. W roku zaś 1776 wysiano: żyta 346 korcy 3 ćwiercie, pszenicy 66 korcy, siana sprzątnięto wozów 380. Wsi czynszowych i zaciężnych należało do tego klucza 19: Kompina, Patoki, Gągolin, Wicie, Kocierzów, Różyce, Blędów, Plaskocin, Sromów, Zabostów Mały, Zabo-stów Wielki, Bednary, Świerzchów, Ziąbki, Korabka, Jeziórko, Lipnice, Wejsce, Pieczyska nad Wisłą z śpichlerzami, tudzież wójtostwo Kęszyce, mające razem 272 włók i 350 kmieci z zagrodnikami, którzy oprócz robocizny sprzężajnej i ręcznej oraz rozmaitych służebności oddawali do roku 1685: czynszu i za najem wielki 557 złt., kanonu 357 złt.. żyta korcy 40, pszenicy 50, owsa 1359, jęczmienia 48, siemienia lnianego garncy 49, konopi 6, przędzy parników 292, kur 1535, kapłonów 139, jaj kóp 202. Poddani tego klucza mieszkali naówczas w 378 domach i mieli razem koni 154, wotów 573, krów 542. Nadmienia się, że od powyższej prestacyi wolni byli poddani wsi: Korabka i Pieczysków; pierwsi osiadli na 13 włokach oddawali te prestacye niejakiemu Pląskowskiemu, staroście trębowelskiemu, który tęż wieś z łaski arcybiskupa Wydżgi trzymał w dożywociu, drudzy mieli odrębne powinności przy śpichlerzach arcybiskupich, jako to: podczas spuszczania zboża do Gdańska takowe wynosić na statki, na śpichlerzach je przerabiać, stróżę przy statkach i spichlerzach odprawiać i z statków wodę wylewać. Arcybiskup Mikołaj Prażmowski, który się wielce starał o podniesienie materyalnego stanu arcybiskupstwa, wystawił w Pieczyskach wielkim nakładem ogromny śpichlerz tuż nad rzeką Bzurą, który już w roku 1685 z winy dozorców i zawiadowców groził upadkiem. Dla bezpiecznego przechowania statków do spławiania zboża Bzurą do Wisły tenże arcybiskup urządził niemałym nakładem przy rzece Bzurze każę czyli mały port, którego ściany wyłożone były balami i zabezpieczone palami dębowemi; lecz i ten z niedbalstwa następców, a raczej ich pełnomocników, nie dbających o jego należyte utrzymanie w końcu wieku XVII zniszczał. Wspomniany arcybiskup odstawiał wielką ilość zboża do Gdańska i odznaczał się w ogóle wielkim zmysłem ekonomicznym. W roku 1777 wynosiła liczba kmieci i zagrodników z wyjątkiem wsi: Jeziorka, Lipnic i Wejsc, które trzymała kapi 59 tuła łowicka, 382, a ogólna liczba poddanych 2428, którzy skarbowi arcybiskupiemu oddawali rocznie czynszu drobnego 188 zlt. 21 gr., najmu wielkiego 1665 złt. gr. 12, kur 1243, kapłonów 115, jaj kóp 189, żyta korcy 331/2, pszenicy 31, jęczmienia 291/2, owsa 6631/4, siemienia lnianego garncy 431/4, przędzy łokci 207, konopi kit 91/2, mat sztuk 292, drzewa zwozili wozów 190, zboża wywozili do Wisły korcy 10201/2, dni sprzężajuych odrabiali tygodniowo 232, ręcznych 258, gwałtów rocznie dni 1084, szarwarków dni 7745, płacili rządowi subsidii chari-tativi 3190 złt. na ratę, podymnego 852 złt., do prowentu: lenungu 428 złt., flisowego 84 złt. IV.      Partykularz Placencya, miejsce ulubione arcybiskupa Andrzeja Le szczyńskiego, który tam założył na wielkie rozmiary ogród włoski, a przy nim wystawił pałac murowany w fundamentach i ścianach, nie dokończywszy go dla niespodzianej śmierci. Budowlą kontynuował arcybiskup Mikołaj Prażmowski, ale i on jej ukończyć nie zdołał, przekazawszy testamentem 3000 złt. na dalszą fabrykę. W roku 1685 już ten gmach piękny był zrujnowany, gdyż następcy Prażmowskiego, mając tyle innych rezydencyi, lubo także opuszczonych, o niego nie dbali, a ogrodowi kosztownemu pozwolili zarość chwastami i zdziczeć. Do tego partykularza należał tylko jeden folwark pański Placencya, położony w po bliżu Łowicza w parafii ś. Ducha, z którego w roku wyżej wspomnianym sprzą tnięto: żyta kóp 180, jarki 13, pszenicy 4, jęczmienia 103, owsa 114, grochu 28, prosa 8, rzepiku 8. Na zimę wysiano żyta korcy 70. Bydła było tam natenczas sztuk 91, cieląt 19, trzody sztuk 28, kur 15, gęsi 55. W roku 1777 sprzątnięto siana wozów 300, wysiano na zimę: żyta korcy 167, pszenicy 8. Od początku ustanowienia tego partykularza należały do niego cztery wsie zaciężne: Placencya, Bobrowniki, Dzierzyów i Bełchów, mające 30 włók rozległości, na których było w roku 1685 osiadłych około 70 gospodarzy, płacących rocznie 58 złt. czynszu, owsa korcy 112, siemienia lnianego 6 garncy, kur oddawali 233, kapłonów 32, jaj kóp 331/2, przędzy łokci 39. W roku 1777 trzy wsie: Placencya, Bobrowniki i Bełchów, należały do tego partykularza, a Dzierzgów wcielony był do klucza łowickiego. Te trzy wsie miały gospodarzy 89, a głów 442, od których wpły wało do skarbu arcybiskupiego rocznie: czynszu drobnego 82 złt. 23 gr., najmu wielkiego 300 złt., kur 261, kapłonów 39, jaj kóp 39 i sztuk 20, owsa korcy 106, siemienia lnianego garncy 101/2, przędzy łokci 63. Podatków koronnych płacili poddani: subsidium charitativum 437 złt., podymnego 1671/2 zlt., do pro wentu: lenungu 72 złt., flisowego 29 złt. V.       Klucz skiernienicki składał się z miasta Skierniewic, pięciu folwar ków, 16 wsi i pięciu wójtostw. Dawniej (przed rokiem 1685) należały do niego wsie: Dąbrowice i Słonków, lecz obie wcielone zostały do probostwa w Makowie. W Skierniewicach był obszerny pałąc murowany z kaplicą, w którym arcybiskupi od czasu do czasu rezydowali, niektórzy zaś stale w nim mieszkali. Pałac ten otaczały oficyny i wielkie stajnie czyli masztalarnie, zbudowane nakładem arcybi skupa Olszowskiego, dwór zwyczajny dla dzierzawców lub zawiadowców, dworzec prałacki przez tegoż arcybiskupa dla przebywających przy boku prymasów pra łatów i kanoników zbudowany, kamienica dla starosty arcybiskupiego z pobocznemi 8* 60 budynkami, śpichlerze, browar, budynki oficyalistów wśród sadów i ogrodów. Miasto posiadało w roku 1685 dwa kościoły, 104 osiadłości na 32 włokach i liczyło: krawców 6, kuśnierzów 5, szewców 14, kowalów 4, kołodziejów 3, bednarzów 2, zduna 1, rzeźnika 1, kotlarza 1. Mieszczanie płacili z włoki uprawnej po 1 złt. 6 gr., z domów razem 18 złt. 2 gr. czynszu. Od 14 garnców gorzelniczych wpływało do skarbu arcybiskupiego po 12 groszy, z 14 szynków po 12 gr. Rzeźnicy oddawali do dworu po łopatce od każdego zabitego zwierzęcia, kupcy i kramarze jarmaczni według ugody. W przeciągu jednego wieku miasto znacznie się podniosło, liczyło bowiem w roku 1777 osiadłości 227, miało 7 cechów, 111 rozmaitych rękodzielnikow i płaciło do skarbu publicznego subsidii charitativi 961 złt., podymnego na ratę 302 złt., lenungu do prowentu 200 złt., z wsi Skierniewice płacili czynszu 252 złt. 162/3 gr., drobnego czynszu z ról wiejskich 70 złt., czopowego 4510 złt., od 100 warów piwa 50 złt., garncowego od gorzałki 98 złt. 17 gr., oprócz brakowego, jarmacznego itd. Cztery folwarki pańskie: korabski, stachlewski, skiernieivicki i topolski miały w roku 1685 sprzętu: 514 kóp 45 snopków żyta, 26 kóp 3 snopki pszenicy, 5 kóp 45 snopków jarki, 2811/2 kóp jęczmienia, 2681/2 kóp owsa, 50 kóp grochu, 2 kopy tatarki, 1 prosa, 10 konopi, 26 rzepiku. Na zimę wysiano 339 korcy żyta i 2 korce pszenicy. W roku 1777 było wysiewu zimowego: żyta 399 korcy, pszenicy 12 korcy. Dobra klucza skierniewickiego składały się nadto z 16 wsi zaciężnych i trzech wójtostw. Wsie były następujące: Skierniewska wieś, Miechniewice, Samice, Mokra, Godzianów, Kawęczyn, Stachlew, Maków, Wola Makowska, Zapady, Płyćwia, Sierakowice, Dzierzgów, Kręszce, Dąbrowice, Słonków. Wójtostwa istniały w Pamiętnej, Nowakach i Świętem. Na 280 włókach obszaru tychże dóbr osiadłych było 406 gospodarzy, którzy oprócz robocizny sprzężajnej i ręcznej, tudzież różnych służebności płacili rocznie 1126 złt. czynszu, 57 złt. kanonu, oddawali w naturze: żyta 152 korce, owsa 680 korcy, kapłonów 208, kur 788, jaj kóp 169, chmielu korcy 7, siemienia lnianego garncy 7, słomy kóp 61. Przed rokiem 1777 zaszły w tymże kluczu zmiany, że wsie Dąbrowice i Słonków przeszły na własność probostwa w Makowie, Dzierzgótv zaś i Kręszce zamienione zostały na wójtostwa. W tymże roku było w dobrach skierniewickich: 378 gospodarzy, a głów poddanych w ogólności około 2120. Dochód roczny z tychże dóbr wynosił natenczas: czynszu drobnego 288 złt. 92/3 gr., najem wielki 2829 złt. 62/3 gr., kur 676, kapłonów 177, jaj kóp 147 i sztuk 10, żyta 921/3 korcy, owsa 541 korcy, chmielu 122/3 korca, konopi 15 kit i 6 garści, słomy 59 kóp, 41 snopków, mat sztuk 284, wywóz zboża 521 korcy. Podatku rządowego płacili wszyscy poddani: subsidium charitativum 3614 złt. 25 gr., podymnego 1338 złt., do prowentu oddawali: lenungu 631 złt., flisowego 52 złt, na palacza 55 złt. VI. Klucz mnichowicki obejmował trzy folwarki: mnichowicki z dworem czyli starostwem i licznemi zabudowaniami gospodarczemi, białyniński i lniśniński, z których w roku 1685 było sprzętu: żyta 239 kóp 40 snopków, pszenicy 17 kóp, 26 snopków, jęczmienia 153 kopy 23 snopków, owsa 94 kopy 39 snopków, grochu 14 kóp, prosa 30 snopków, rzepiku 20 kóp, siana sprzątnięto wozów 170. W roku 1777 wynosił wysiew zimowy 202 1/2 korca żyta i 41/2 korca pszenicy. W roku 61 1685 liczył klucz mnichowicki 12 wsi zaciężnych: Mnichowice, Wysokienice, Jasień, Skoczykłody, Złotą, Byczki, Miłochniewice, Głuchów, Janisławice, Borysław Lniśno, Białynin z 262 gospodarzami na 105 włokach, którzy oprócz robocizny i rozmaitych służebności oddawali rocznie: 898 złt. 25 gr. czynszu, 437 korcy owsa, 137 kapłonów, 428 kur, 94 kóp i 47 sztuk jaj, słomy 51 kóp 36 snopków, mat 87. Mieszkali ciż poddani w 272 domach, i mieli razem koni 88, wołów 412, krów 422. W roku 1777 w całym kluczu mnichowickim było 322 gospodarzy z 254 żonami z 592 dziećmi i 584 krewnymi, sługami i komornikami, razem głów 1752 mieszczących się w 228 domach. Prestacye roczne wynosiły z tychże dóbr: czynsz drobny 215 złt. gr. 28, najem wielki 1218 złt. 28 gr., kur 4081/2, kapłonów 1641/2, jaj kóp 102, owsa 338 korcy 3 ćwiercie, słomy 48 kóp 30 snopków, mat 101 sztuk, wywóz do Wisły 202 korcy zboża. Rządowi płacili: sub-sidii charitativi 1559 złt. 19 1/2 gr., podymnego na ratę 779 złt. 15 gr., do prowentu lenungu 281 złt., flisowego 44 złt. Po roku zaszła w kluczu mnichowickim ta zmiana, że wieś Złotą wcielono do wójtostwa tamże. Prócz tego było w tymże kluczu drugie wójtostwo Reczul. VII. Partykularz słupski składał się w roku 1685 z folwarku pańskiego w Słupi i pięciu wsi zaciężnych. Na folwarku był dwór, browar i budynki gospodarcze wystarczające, ale po większej części w mizernym stanie. 1) W roku 1685 wynosił sprzęt: 168 kóp żyta, 1 kopę i 41 snopków jarki, 1 kopę i 51 snopków pszenicy, 49 1/2 kopy jęczmienia, 28 kóp i 39 snopków owsa, 3 kopy grochu, tatarki i prosa po jednej kopie. Na zimę wysiano 100 korcy żyta i 2 korce pszenicy. Po stu blisko latach nie wiele się zmieniła krescencya na folwarku słupskim, sprzątnięto bowiem w roku 1777 żyta kóp 118, pszenicy kopę i snopków 59, jęczmienia kóp 84 snopków 19, owsa kóp 411/2, grochu kóp 181/2, prosa 3 kopy 21 snopków, latarki 71/2 kóp, rzepiku kóp 10, konopi 12, chmielu 1) Compendium Inventariorum wyżej cytowane z roku. 1685 tak opisuje ówczesny stan budynków na folwarku słupskim: „Podwórze żerdziami ogrodzone, do którego z przyjazdu są ode wsi wrota z furtą. W podwórzu budynek gospodarski z starego drzewa post conflagrationem, stanie possessine arendatoria ś. p. JX. Aleksandra Paprockiego, kanonika Gnieźnieńskiego i Łowickiego Proboszcza Rawskiego, quondam Ich-mościów Xiążąt Arcybiskupów Gnieźnieńskich, Mikołaja Prażmowskiego y Andrzeja Olszowskiego Auditora, budowany, ale nie dokończony, tylko jedna izba czeladnia wystawiona y nieskończona, bo fatum obitus JX. Paprockiego przeszkodą dokończeniu zaszło. Potym JX. Wojciech Kraiewski, Proboszcz Kaliski i Dziekan Łowicki, wziąwszy te dobra in possessionem triennalis Arendae, ten budynek non sine sumptu skończył z wygodną residentią. Sień o dwóch izbach z alkierzem, retyratą, komorą, oknami nowymi y piecami, nakryciem snopkami nowym z dobrym y porządnym zawarcięm. Piwniczka w tyle tego budynku z słusznem zawarciem snopkami poszyta; śpichlerz stary w ścianach y poszyciu nadwątlony z dobrym zawarcięm. Owczarnia w polu za podwórzęm porządna z dobrym zawarcięm, w dobrym nakryciu. Gumno ogrodzone, w nim stodoła o dwóch boiowicach w ścianach y poszyciu bardzo zła. Obory strasznie złe, w ścianach y poszyciu nowey restauracyi potrzebują. Ogród przy oborze ogrodzony, przy którym jest komin dobrze wylepiony, gdzie gorzałkę palają; przed browarem jest studnia. Browar w ścianach y poszyciu słuszney restauracyi potrzebnie, by nie w ziemię wlazł. W sieni iest piwa robienie. Izba z komorą z dobrem zawarciem, piec stary pusty... itd." 62 korcy 241/2 siana wozów 82. Na zimę wysiano korcy 7l1/2 Pięć wsi do tego klucza należące: Słupia, Ozów, Drzewce, Lipce i Mszadła z 108 kmieciami i ogólną ludnością poddanych około 700 głów wynoszącą na 107 włokach przynosiły roku 1685 rocznego dochodu: czynszu 653 złtr. 81/2 gr., 180 korcy owsa, 66 kapłonów, 201 kur, 44 kóp i 41 sztuk jaj, 20 kóp i 27 suopków słomy, 58 sztuk mat. Mieszkali poddani w 98 chatach czyli zagrodach i mieli razem 24 konie, 138 wołów i 185 krów. W r. 1777 oddawali za czynsz, najem, kury, kapłony, jaja 842 złt., owsa 116 korcy, odbywali robociznę sprzężajną, ręczną i rozmaite służebności. Podatków rządowych płacili 931 złt. do prowentu 143 zlt. VIII. Klucz łyszkowicki niegdyś z rezydencyą arcybiskupią w Łyszkowicach, z dwiema tak zwanemi pałacami, rozmaitemi zabudowaniami, browarem i wielką masztalarnią, w której kilku arcybiskupów utrzymywało liczną i dobraną stadninę1), wielkim zwierzyńcem i pięknemi ogrodami, liczył pięć folwarków: łysz 1) Według przytoczonego powyżej źródła stan budynków w Łyszkowicach był następujący; „Z przyiazdu od młyna na grobli nad stawęm między sadzawkami są wrota z zawarcięm. W podwórzu iest pałac drewniany, przed nim wystawa z trepami, pawimęnt pod nię kamienny. Ten pałac stante possessione Xięcia Imci Wacława Leszczyńskiego a fundamentis wybudowany, sień przestronna jastrychem położona, okna w niej szklanne bardzo złe; kominy przy piecach u pokojów y stołowey izbie wymurowane gruntownie. Pokoje dwa kamieniem ciosanym położone (stół sosnowy y ława), w iednym okien cztery szklannych, ale niedobrych, z okiennicami, piec biały Gdański, drugi także pokóy posadzką dębową położony, okien cztery, także trzy dobre, a czwarte złe, piec Gdański, stół kamienny marmurowy, okiennice przy oknach na zawiasach. Z tego pokoiu drzwi do retyraty z zamkiem, haczykiem y hantabą, piec zielony, drzwi iedne do sieni, drugie do sadu, trzecie do drugich pokojów z zanikami, okna w nich potłuczone. Stołowa izba przestronna, w niey okien pięć, szyby poczęści nadtłuczone, piec biały miejscami gliną prostą polepiony, podłoga z tarcic, ławy pod oknami tatarską robotą. Z tey izby są drzwi przy służbie, iedne do Credensu, drugie do pokoiu; w pokoiu tym dwa okna bez okienic z piecem zielonym. Przy kominie w Credensie pieca nie ma. Wchód ztąd na górę z zawarciem. Dach na tym pałacu stary y zły, ciecze bardzo y tym się podłogi zwierzchnie y dolne psuią. Przy tym pałacu sad ode-lowany, z którego są wrota do ogrodu włoskiego. Ten ogród zarósł y spustoszał dla niedozoru, że ogrodowego nie było, kwarty poniszczone, drzewka różne poschły. W tym ogrodzie iest pałac od ś. p. Imci Xięcia Lipskiego, Arcybiskupa Gnieźnieńskiego wystawiony. Na dole są sklepy porządne dla wina y piwa chowania z dobrem zawarcięm. Nad tymi sklepami iest skarbiec murowany, w oknach kraty żelazne z dobrem zawarcięm, przed którym iest wchód na salą. Ta sala malowane ma ściany pod wierzchęm. Są malowane Effigies Ichmościóm Prymasów cum Inscriptionibus, podłoga z tarcic rzniętych, okien siedm, ale nie wszystkie dobre, wiatr ich nadwerężył siła. Pokojów iest cztery ieden wedle drugiego z dobręm zawarciem, z piecami y oknami nie ze wszystkiem dobrymi, zawarcie iednak dobre u nich. Kaplica w tyle tych pokojów pod kopułą z oknami ale nie dobrymi, balasy iuż nadgniłe, w ganku tej kaplicy wiązanie w szesnaście słupów, na których ten pałac stoi, ale znaczney restauracyi potrzebuie, bo dla ciężaru iuż nadwątlone minatur ruinam, prędkiey naprawy potrzeba. Kuchnia nad stawęm naprawy potrzebuie. Kaplica dolna przy sadzie ku starostwu idąc z zawarcięm, z dobrymi poczęści oknami. Ołtarz w niey snycerską robotą cum Effigie B. V. Mariae Częstochoviensis. Żadnych apparatów w tey kaplicy nie masz. Dach stary zły, na niey dzwonek na wieżce. Budynek z malowaną (izbą) z piecem zielonym starym złym, bez okien, posadzkę z cegły maiący, drzwi bez zamku na zawiasach. Jest izdebka 63 kowicki, baranowski, uchański, szeligowski i Chlebowski, oraz wójtostwo pszczo-nowskie. Sprzęt z tych folwarków wynosił w r. 1685: żyta 519 kóp 30 snopków, pszenicy 6 kóp, tyleż jarki, jęczmienia 290 kóp, owsa 2161/2, grochu 17, lnu 1 kopa, rzepiku kóp 20. Na zimę wysiano żyta 326 korcy 2 garnce. W r. 1777 wysiano na zimę 2631/2 korcy żyta i 26 korcy pszenicy. Siana sprzątnięto 241 wozów. Do tego klucza należało 17 następujących wsi: Łyszkowice, Czatolin, Wrzeczko, Ziąbki, Rzeczyca, Szeligów, Łagów, Kuczków, Zakulin, Kalenice. Uchań, Bobrowa, Wola Drzewiecka, Retniewice, Jacochów, Pszczonów, Chlebów, z 266 poddanymi kmieciami i zagrodnikami na 158 włokach, z których oprócz robocizny sprzężajnej i pieszej, oraz różnych służebności należało się dworowi rocznie: czynszu 169 złt., kanonu 136 złt., żyta korcy 34, owsa 560, kapłonów 78, kur 711, gęsi 22, siemienia lnianego garncy 38, konopnego 5, jaj kóp 82 sztuk 21, słomy kóp 36, snopków 38, mat sztuk 114, zwiezienie 320 wozów drzewa opałowego, 207 dni drogi wiślanej. Poddani klucza tego zamieszkiwali 268 domów, i mieli razem koni 127, wołów 585, krów 485. W roku 1777 było gospodarzy w całym kluczu 202, poddanych w ogóle około 1150, którzy oddawali dworowi rocznie: czynszu drobnego 152 złt. 22'/3 gr., najmu wielkiego 1405 złt., kur 810, kapłonów 79, jaj kóp 88 sztuk 40, owsa korcy 4771/4, żyta korcy 50, konopi kit 42 garści 6, siemienia lnianego garncy 441/2, zwozili drew fur 340, dawali i komora także bez okien y bez pieca. Ten budynek w ziemię wlazł, przyciesi ł ściany nadpsute, znaczney y prędkiey y w dachu (bo stary y zły) potrzebuie naprawy. Tudzież tego budynku iest budyneczek nie wielki ze trzema izdebkami, dwiema sionkami, piece zielone nie dobre mający y kominki przy nich z dobrem zawarcięm, ale okna nie wszystkie dobre, guntami nakryty. Budynek zowie się Morzybaba, ten cale nie naprawy, ale rozebrania potrzebuje, bo y w ścianacb y w dachu wielkie ladaco. Od tego budynku idąc w prawą stronę iest budynek y zowie się starostwo, ma w sobie sień z kuchnią, izbę, alkierz, komory dwie, izdebkę i izbę wielką, w którey nie mieszkaią; piec zielony dobry w pierwszej izbie z kominkiem. Ławy przy ścianach dwie, stoły, okna trzy dobre y w alkierzu okno dobre y okracone. Dach na tym budynku stary nie dobry, renowatiey potrzebuie i w ścianach go ratować potrzeba. Staynia wielka ze żłobami, z przejazdami z pruska budowana, podłoga mieyscami nadpsowana, wrota przednie y tylne maiąca, na górze sypanie przestronne, ale że dach zły, trudno tam co sypać. Jest y druga staynia pod dachem niedobrym przestronna y wozownia tudzież przy oborze, ale naprawy w dachu potrzebuie. Obora w kwadrat, w środku jey iest gołembieniec na słupach snopkami pokryty. W tey oborze są przyrządzone chlewy dla świń i dla bydła wszelaka wygoda, y wołownia przestronna. Staienka przy niey dla koni starościńskich, przed nią iest studnia z korytem. Do gumna wrota z fortą, przy nich iest owczarnia, w dachu, podłogach y ścianach spustoszała. W gumnie wozownie przestronne pod dobrym dachem z dobrym zawarciem. Stodół dwie przestronnych o dwóch bojo-wiskach z słusznym zawarcięm. W iedney iest śpichlerz, drzwi na zawiasach z wrze-ciądzem. skoblami, kłódką y zaporami. Ogrodów dwa w gumnie z dobrym ogrodzeniem y gumno oparkanione. Browar nad stawęm stary snopkami na pod mury pokryty z sienią, w niey piwa robienie z kominem przestronnym. Izba, w niey rusztowanie, piec prosty zły i okna nie dobre... Jest zaraz tudzież lodownia snopkami pokryta. Gorzelnia przy stawie po prusku w wiązanie budowana, nakrycie dobre maiąca. Domki są trzy dla Prałatów quondam przez ś. p. Xięcia Imci Wacława (Leszczyńskiego) wystawione." 64 40 kóp i 45 snopków słomy, mat sztuk 114, zboża wywozili do Wisły korcy 8461/4, podatku rządowego płacili: subsidii charitativi 2173 złt. 3 gr., podymnego 670 złt., do prowentu: lemingu 373 złt., flisowego 57 złt. gr. 1. IX. Klucz chruśliński z dworem pańskim w Chruślinie, browarem i spichlerzami i z dwiema folwarkami: chruślińskim i strzebiszewskim, w których roku 1685 sprzęt wynosił: żyta kóp 481 snopków 28, pszenicy kóp 56, jęczmienia 228, owsa 200, grochu 28, rzepiku 12. Na zimę wysiano: żyta korcy 306, pszenicy korcy 6. Po roku 1685 przybył trzeci folwark rydwański. W roku 1777 sprzątnięto z łąk folwarcznych 483 wozy siana, a na zimę wysiano 270 korcy żyta i 391/4 korcy pszenicy. Wsi zaciężnych liczył klucz chruśliński 11, jako to: Chruślin, Bochen, Guźnią, Lisowice, Myślkowice, Strzebieszów, Roguźno, Krępę, Domaniewice i Skaratki z 253 poddanymi (w r. 1685) kmieciami i zagrodnikami do robociznej, sprzężajuej i ręcznej, rozmaitych służebności, tudzież do następujących prestacyi obowiązanymi: czynszu drobnego i najmu 526 zlt. 4 gr., żyta korcy 129, pszenicy 19, jęczmienia 19, owsa 812, kapłonów 133, kur 1298, jaj kóp 181 sztuk 31, przędzy łokci 403 pasm 5, mat sztuk 67. Poddani na 157 włókach osiadli zamieszkiwali domów 253 i mieli razem koni 76, wołów 481, krów 392. W roku 1777 było w kluczu tym osiadłych 234 gospodarzy z 191 żonami z 220 synami i 182 córkami, razem z krewnymi i czeladzią głów 1250, którzy płacili rocznie czynszu drobnego 185 złt. 28 gr., najmu wielkiego 1425 zł., kur 10453/4, kapłonów 991/4, jaj kóp 173 sztuk 45, żyta korcy 52, pszenicy 11, jęczmienia 11, owsa 685 korcy, siemienia lnianego 48 garncy, przędzy 298 łokci, i 6 pasm, słomy kóp 49 snopków 45, mat sztuk 200, wywóz do Wisły 391 korcy zboża. Podatki koronne: subsidium charitativum 2368 złt. 28 gr., podymnego na ratę 562 złt. 15 gr.; do prowentu: lemingu 259 zł. 15 gr., flisowego 62 zł. 15 gr. Dla braku podobnych jak z roku 1685 opisów dóbr księstwa łowickiego z lat dawniejszych i późniejszych, nie możemy podać przeciętnych liczb tak co do sprzętów na folwarkach pańskich, jako i wysiewów, aby można obrachować dochód przynajmniej w zbliżeniu z pojedyńczych kluczów i wszystkich dóbr arcybiskupich. Za normę ku temu powyższe zestawienie służyć nie może, ponieważ sprzęty w stosunku do wysiewów zbyt są szczupłe, a gospodarstwo po śmierci arcybiskupa Wydżgi w opłakanym było stanie, lubo i za życia jego nie wiele było lepsze. Ażeby jednakże w proporcyi przynajmniej obliczyć dochód z folwarków, zestawiemy wysiewy i sprzęty jednego klucza dobr łowickich, którego kilka dokładnych opisów z XVII i XVIII wieku mamy pod ręką, to jest klucza zduńskiego, i wprawdzie z pięciu lat, z trzech za czasów pomyślnego stanu gospodarstwa, to jest 1642 po zgonie arcybiskupa Lipskiego, 1670 za arcybiskupa Prażmowskiego i 1767 po śmierci arcybiskupa Władysława Łubieńskiego, i z dwóch lat lichego gospodarstwa i nieurodzajów, t. j. 1685 po śmierci arcybiskupa Wydżgi i 1777 po zgonie arcybiskupa Podoskiego. To zestawienie posłuży nam do oznaczenia przeciętnej liczby wysiewów i sprzętów, a zarazem dochodów z folwarków księstwa łowickiego. Widzieliśmy wyżej, że klucz zduński miał w r. 1685 wysiewu: 493 korcy żyta i 34 korcy pszenicy, sprzęt zaś wynosił w tym roku: żyta kóp 926, pszenicy 65 160, jęczmienia 525, owsa 574, grochu 841/2, tatarki 12 1/2, prosa 10. W r. 1642 sprzątnięto oziminy z 614 korcy wysiewu żyta i 24 pszenicy: pierwszego 1792 kopy, drugiej 156 kóp; jarzyny zaś: jęczmienia 420, owsa 691, jarki 41, grochu 64, prosa 15, tatarki 6, lnu 51, konopi 46 kóp. W r. 1670 na wysiewie zimowym 720 korcy żyta i 46 korcy pszenicy sprzątnięto: pierwszego 2600 kóp, drugiej 165, jarzyny zaś było: jęczmienia 700 kóp, owsa 910, jarki 80, grochu 102, prosa 40, tatarki 31, lnu 65, konopi 58 kóp. Eok 1767 przyniósł żyta oziminnego 865 kóp, 31/2 snopków, pszenicy 126 kóp 181/2 snopków, jęczmienia 466 kóp, owsa 536, jarki 13, grochu 58, prosa 48, tatarki 20, rzepiku 40, lnu 51/2 konopi 71/2, chmielu korcy 60. Wysiewu oziminnego było: 470 korcy żyta i 34 korcy pszenicy. Nareszcie w r. 1777 z wysiewu oziminnego 457 korcy żyta i 53 korcy pszenicy, sprzątnięto pierwszego 960 kóp, drugiej 102, jarzyny było: jęczmienia 801 kóp, owsa 906, grochu 61, jarki 35, prosa 17, tatarki 13, lnu 41, konopi 30, chmielu korcy 52. Zrachowawszy całą krescencyą oziminną i jarzynną wszystkich tych pięciu lat, i wziąwszy z nich liczbę frakcyjną, wypadnie: żyta około 1428 kóp, pszenicy 139, jęczmienia 582, owsa 723, jarki 34, grochu 74, tatarki 16, prosa 24, lnu 33, konopi 23 kóp, chmielu około 50 korcy, rzepiku około 40 kóp. W stosunku tych 6 folwarków klucza zduńskiego do 33 folwarków całego księstwa sprzęt średni z tegoż księstwa wynosiłby w zbliżeniu około 7854 kóp żyta, 765 kóp pszenicy, 3200 kóp jęczmienia, 3976 kóp owsa, 187 kóp jarki, 407 kóp grochu, 88 kóp tatarki, 132 prosa, 180 lnu, 126 konopi, 275 korcy chmielu, 220 kóp rzepiku. Ponieważ uwięź zboża przy żniwie była daleko większą naówczas aniżeli dziś, tak że snopa jednego trudno było słabemu podźwignąć, przeto omłotu rachować można z kopy żyta 3 korce, pszenicy tyleż. owsa, jęczmienia i wszelkiej innej jarzyny po 6 korcy. Cały sprzęt przeto roczny w przecięciu wynosił po omłocie około 23,563 korcy żyta, 2295 pszenicy, 19,200 korcy jęczmienia, 23,856 korcy owsa, 1322 jarki, 2443 grochu, 520 tatarki, 792 prosa, 1080 lnu, 756 konopi, 1320 korcy rzepiku i około 1500 korcy chmielu. Nie mały dochód stanowiły dziesięciny wytyczne z wsi do księstwa łowickiego należących, z wyjątkiem tych wsi, które kościołom takowe oddawać były powinny. Dziesięciny te dla braku dokładnych wykazów, oraz nierównych i niepewnych liczb obrachować się ściśle nie dadzą. W opisie majątku arcybiskupiego z roku 1685, którego się wyżej trzymaliśmy, dziesięciny całkiem zostały pominięte, ponieważ niemi rozporządzała kapituła metropolitalna, dla której niezawodnie osobny wygotowano obrachunek, który zaginął. Mamy jednakże pod ręką wykazy dziesięcin z klucza zduńskiego z lat 1642, 1643, 1675 i 1682 Ponieważ wykaz z roku 1642 jest najdokładniejszy, przeto podług jego normy obliczamy stosunkowo dziesięciny z całego księstwa łowickiego. Według tegoż wykazu wynosiła dziesięcina z rzeczonego klucza, mającego 248 włók obszaru kmiecego: żyta kóp 210, pszenicy 55, jęczmienia 63, owsa 62, jarki 5, grochu 24, prosa 26, tatarki 5 kóp. Z całego obszaru kmiecego tegoż księstwa, wynoszącego 1723 włoki, czyniłaby w tymże roku dziesięcina: żyta 1450 kóp, pszenicy 382, jęczmienia 438, owsa 430, jarki 35, grochu 166, prosa 180, tatarki 35 kóp. Bez porównania większą była dziesięcina wytyczna z miast i wsi królewskich i szla 9 66 checkich do księstwa łowickiego należąca, których jedyny wykaz z roku 1509 przechował nam arcybiskup Łaski w swoim opisie czyli lustracyi dóbr tegoż księstwa z roku 1510. Wykaz ten jako jedyny w swoim rodzaju, przytaczamy tu dosłownie z zachowaniem pisowni odnośnych miejscowości, tudzież podaniem ceny, za którą pojedyńcze dziesięciny w roku 1509 zostały sprzedane: Decime eiusdem clavis (Langonicensis) districtus Radomiensis. Brzeski marca et media, Vloff (Ułów), Costrzin, Grzimacza {Grzywacz), iste tres decime simul venduntur et decimantur, talent marcas decem cum media. Grabova, Volia Grabowska, iste due simul venduntur et decimantur, quorum valor est marcarum quatuordecim. Dęba (Deba), Vrzeszczow (Wrzeszczów), eciam iste due simul venduntur et decimantur, quarum valor marce decemocto. Spotowa Volia marcarum octo, Blaschno (Błeszno) marcarum 12, Radzanow sex marcarum, Branicza septem m. Jacubow (Jakubowo) sex m., Sucha duarum in., Yolicza (Wolka) Szucha umius sexagenae, Camien Oszowski ąuatuor m., Bucowne alias Phalistanowa Volia (Bukowno) duarum m., Ociescz (Ocieść) unius m., Szieklukj maior, Szieklukj minor, iste due simul vendite trium marcarum. Vignanow trium m., Rogolino trium marcarum cum media, Bucowne, Grolov duarum m., Dabrowka Nossonis, unius m., Jasziona unius m., Corzen grossor. 12, Yolicza Dambrowska alias Zdarzek septem fertonum, Paprotno, Smarzewo, Volia Smarzewska, omnes iste tres marce tredecem, Zacharzow, Mokrzecz, Mokrska Yolia 18 marcar., Besznik trium marcar., Okreglicza duarum cum media marc, Jankowska Volia marcarum quatuor cum dimidia, Vrosch (Wrzos) unius marce, Boże marcarum ąuatuor cum media, Chrorcziechow grossorum triginta, Sczithi marcar. ąuinąue, Olszove valoris duarum marcar., Bierzucze valoris septem marcar., Jeziorno valoris trium marcar., Kożuchow, Yitaszin valoris octo marcarum, Minkowska, valoris septem marcarum, Gorzinska Yolia valoris novem marcarum, Zawadj, Plaskow valoris sex marcar., Cozia kalien valoris ąuatuor m., Studzienicze, Sulkow, Sulkowska Volia, Przithik, iste quatuor valoris mginti octo marcar, Virzchoviny (Wierzchowiny) valoris octo marc, Zdar (Żdżar) valoris septem marc, Mocrzoszek (Mokro-sęk) valoris quinque marcar., Cadlubek valoris novem marc, Pothkana valoris duarum cum media marc, Debnin valoris ąuatuor marcar., Zidova Volia valoris duarum marcar. Jedlianka sex marcarum, Długie octo cum media marcar., Dluska Volia trium m., Coszow, Coszowska Volia viginti quatuor marcar., Gu-thow, Gutowska Volia 17 cum media marcar., Pothworow viginti ąuatuor marcarum, Czarnoczin valoris quatuor marcarum. — Discrictus Opocznensis: Odrzi-wol raloris duarum cum media marcar, Camien marca cum media, Drazno, Kadz, Jelionek, iste tres valoris tredecem marcarum, Zachorzow valoris ąuinąue marcarum, Kozlow lasz trium marcarum, Guszow (Guzów) quinque marcarum, Craskow medie sexagene, Goski media marca, Lipna sex marcarum, Ruski brod medie sexagene, Vczina alias Borowa Volia trium marcarum, Poplawki Karwiczkie, Karwicza una marca, Skrowina viginti ąuatuor grossi, Przistalovicze Drzewiczkie quatuordecem marcarum, Przistalovicze Maczinine quindecem marcarum, Dobro-mirowa Volia duarum sexagenarum, Bakow (Bąków) undecem marcarum, Gaiki, Galeczka Yolia valoris ąuinąue marcarum, Norkowa Volia, Trzczianka valoris 67 unius marce, Zoravieniecz circa Kaczek, Trzemesna valoris grossorum triginta, Sobien valoris unius cum media marce grossorum decem octo, Kempne grossorum sedecim, Kothfin valoris duarum marcar., Grabowa Dunynowa octo marcar., Bednow una cum Porrusky octo marcar., Jastrzebie qaatuor marc, Grodek, Zapniow valoris duarum marcarum, Zichorzin valoris sex marcar., Zahrzow alienata pro ecclesia in Kazanów, Osse valoris unius marce, Kamien Stozewski marcar. trium grossorum duodecem, Jawor trium marcar., Modrzewie valoris quatuor marcar., Oszeniecz trium marcarum, Jankow valoris duarum sexagenarum, Drzima duorum grossorum, Gawroni unius sexagene, Mechnin valoris trium fertonum, Stoczkj guatuor marcarum, Gorzakow septem marcar., Szoliecz unius sexagene, Bernow trium marcar., Pothok duarum sexagenarum, Jedlna valoris octo marcarum, Misliborz triginta grossorum, Dzielna duarum marcarum, Stozno trium marcar., Ostrzesna unius sexagene, Poplawi magna marcar. quinque, Unie-wiel marcar. trium, Kamien Szidlowski marcar. guingue, Grodzina sexagene due, Brzostowek trium cum media marcar., Przimuszowa Volia sex marcar., Zarthki utraque unius cum media marc, Brudzewek, Volicze marcar. guatuor., Zborzova marca et media. — Districtus Mazoviensis: Bielini maior, Bielini minor, Mis-lachovicze valoris decem marcar., Ruthki trium cum media marcar., Val trium marcar., Domaniovicze trium marc., Roskowa Volia, Jezierzecz sex marcar., Bobroviecz guingue marcar., Sządzikierz duodecem marcar., Zawadi decem marc, Volia Czirmowska maior, Volia Czirmowska minor guatuordecem marcar, Beko-cziecz marcarum sex, Badzin guatuor marcar., Regni guatuor marcar., Gluchow trium marcar., Zelichin tredecim marcar., Podkowitze guatuor grossorum, Lipie unius marce, Cremienicza, ibi nihil datur, Jagielczina Yolia unius sexagene, Zubcovicze unius marce, Coczyw maior sex marcar., Coczyw minor media marca, Trzemesna duarum marcar., Brzozowka duarum sexagenar., Garulicze trium marcar., Cavicze trium marcar., Zalieszie unius marce, Mała vyesch septem marcar., Viethnovicze, Biegoszowa Volia quinque marcar., Mloczkovicze trium marcar., Gotartovicze duarum sexagenarum, Gostomia maior, Gostomia minor cum Gostomska Volia octo marcar., Lugovicze trium marcar., Slepia Volia guingue marcar., Thomczicze guatuor marcarum, Stamirovicze trium marcar., Paczew guingue marcar., Strupiechow guingue marcar., Saczki unius marce, Gory guingue marcar., Szwidno sex marcar., Vilkuczicze trium marcar., Paruchi cum Bem-bnow venditur simul ut supra, Puczka Volia guingue marcar., Boska Yolia sex marcar., Nowomieiska Yolia gmcialiste capiunt ad novam civitatem, Zawaczka Volia novalia nondum percipiuntur 1). Decime clavis Skiernievicensis: Vierzchi valoris trium marcar., Curzeszin minor guatuor marcar., Volucza guatuor eum media marcarum, Rogowiecz, Boszochova trium marcar., Curzeszyn maior guatuor mm media marcar., Volia Boguska valoris quinque marcarum, Zambki valoris guatuor marcar., Grodzisko, Caleczow duarum marcar., Cozini valoris unius cum media marcar., Zglinna minor duarum marcar., Trzcina guassoviecz octo marcarum, Jelithow valoris duarum cum media marcar., Przewodovicze valoris unius sexagene; Lesziova et Volia Lesziewska guatuor marcar., Miednievicze stare triginta marcar., Budziszevicze, Miedzwna et Ravycza minor valoris viginti 6* 68 octo marcarum, Zidomicze valoris duarum marcarum, Zgliszno maior et Zasrewo novem marcarum, Mroga valoris unius marce, Volia Lokathowa duarum sexa-genarum- Bavicza maior valoris duarum sexagenarum, Valowicze valoris trium marcar., Nadolna valoris unius marce, Pokrywna valoris unius marce, Valouicze minor vałoris unius fertonis, Stara Rawa, Podolie, Novidwor, Zaleszie valoris viginti duarum marcarum, Molendinator Grocholia valoris unius marce2.) Dziesięcina konopi (canapalia) z klucza łęgoniekiego wynosiła rocznie 30 grzywien. Wartość tych dziesięcin wynosiła w r. 1509 około 935 grzywien, które w końcu wieku zeszłego reprezentowały sumę 22,446 złotych. Wiele z tych dziesięcin upadło w drugiej połowie wieku XVI niepowrotnie. Które z nich utrzymały się do końca, powiedzieć nie możemy, ponieważ, jakeśmy wyżej wspomnieli, oprócz powyższego żadnego innego wykazu dziesięciu stołu arcybiskupiego archiwum kapituły gnieźnieńskiej nam nie przechowało. Z jednego wiatraka złakowskiego i następujących młynów wodnych: łowickiego, gzowskiego, łyszkowickiego, Kapery, wrzeckiego, Uchańskiego, Dańka, urzyckiego, kompińskiego, bednarskiego, patockiego, zabostowskiego, ziąbskiego, Grocholi, rydwańskiego, Okrętu, Osuwnego, drzewickiego, podzamkowego, dębskiego, Budy i sierakowskiego wpływało rocznie: pieniędzy 946 złt. 10 gr., pszenicy 50 korcy, żyta 1058 korcy, słodu piwnego 55 korcy, tyleż słodu gorzałcza-nego, jagieł 16 korcy, rzepiku 2 korce, wieprzów tucznych 70, prosiąt tucznych 126. Ośm młynów trzymali gracyaliści. Nadto wpływały do skarbu arcybiskupiego wielkie dochody z rozległych lasów, których rozmiarów nie przechowały nam księgi lustracyjne. Wiemy tylko z nich, że w ostatnich dwóch wiekach spławiano Wisłą do Gdańska mnóstwo drzewa budulcowego, materyału bednarskiego, smoły, potażu i dziegciu. Rozliczne stawy, tudzież rybne jeziora i rzeki nie tylko dostarczały ryb na potrzeby zamków i dworów arcybiskupich, ale przynosiły znaczne dochody z ich sprzedaży. Nareszcie utrzymywali arcybiskupi w kluczach łowickim, łyszkowickim i zduńskim liczne stadniny dla własnej potrzeby, milicyi nadwornej i na sprzedaż. Niekiedy wynosiły stadniny do tysiąca koni i więcej. Niektórzy arcybiskupi rozporządzali w testamentach licznemi zaprzągami koni cugowych na rzecz przyjaciół, krewnych i domowników. Stadniny arcybiskupie słynęły za Jarosława Skotnickiego, Łaskiego, Prażmowskiego, Lipskiego, Olszowskiego, Potockiego i Ostrowskiego. Na 1723 włokach w 125 wsiach było w roku 1777 osiadłych poddanych arcybiskupich 14,089, którzy oddawali w gotowiźnie: czynszu drobnego 1912 złt. 1 gr., najmu wielkiego 15,893 złt. 10 gr., lenungu 3431 złt. 25 gr., flisowego 399 złt. 14 gr., razem pieniędzy 21,636 złt. 20 gr.; w naturze: 7046 kur, 1031 kapłonów, 1159 kóp i 36 sztuk jaj, 248 korcy pszenicy, 4878 korcy owsa, 228 korcy żyta, 40 korcy jęczmienia, 121/2 korcy chmielu, 5 korcy 18 garncy siemienia lnianego, 78 kit lnu, 1525 łokci przędzy, 745 kóp 59 snopków słomy, 1380 sztuk mat, zwozili 3133 wozów drzewa opałowego i wywozili do Wisły 3133 korcy zboża. Podatku rządowego płacili: 25,599 złt. 26 groszy subsidii charitativi i 7673 złt. 15 groszy podymnego. Nadto odrabiali pańszczyzny: 69 66,468 dni sprzężajnych i 132,169 dni pieszych czyli ręcznych, pomiędzy któremi było 82,444 zwyczajnej robocizny, 7271 dni gwałtów i 42,464 dni szarwarków. W dobrach kapitulnych liczono w roku 1794 jedeu dzień sprzężajny po 12 a jeden dzień pieszy po 6 groszy. Zapewne tę samą cenę miały też dni w dobrach arcybiskupich. Tym sposobem robocizna sprzężajna w całem księstwie łowickiem reprezentowała w tymże roku sumę wartościową 26,588 złt. 26 gr., robocizna ręczna zaś 26,433 złt. 24 gr. B. Posiadłości i dochody arcybiskupie w innych częściach Polski obejmowały w 10 kluczach i 2 partykularzach według starodawnego podziału, a według urządzenia nowszego w wieku XVIII w 11 kluczach i 3 partykularzach 46 folwarków pańskich i 146 wsi zaciężnych i czynszowych 46 młynów, mnóstwo jezior, stawów i rzek rybnych, oraz ogromne lasy, rozległe łąki, bagna i pastwiska. Jak przy opisie księstwa łowickiego, tak i przy opisie tych posiadłości posłuży nam za normę lustracya ks. Krajewskiego z roku 1685, a ku porównaniu i wykonaniu różnic korzystać będziemy z innych rychlejszych i późniejszych lustracyj. I. Klucz piątkowski składał się z miasta Piątku nad Moszczenicą, którem się niegdyś wielce zajmowali arcybiskupi: Janisław, Jan Sprowski, Fryderyk Jagiellończyk, Boryszewski, Łaski i inni, z folwarku mąkolickiego i z dwóch wsi: Mąkolice i Mąkolicka Wola. Rzeczone miasto słynne niegdyś na całą Polskę z dobrego piwa, leży w dzisiejszym powiecie i dekanacie łęczyckim. W drugiej połowie wieku XVII było w dość kwitnącym stanie, miało bowiem 230 osiadłości i około 1400 mieszkańców. Po pożarze w roku 1683 poczęło się dźwigać z gruzów, lecz do dawnej pomyślności nie wróciło. W końcu bowiem wieku zeszłego miało tylko 86 osiadłości i pięćdziesiąt placów pustych. Mieszczanie osadzeni na 15 włokach, z których jedna należała do wójtostwa, płacili w roku 1685 czynszu z włoki po 24 grosze, z domów, w których piwo warzono po 12 gr., piwowarowie bez kotłów oddawali po 18 gr., a nadto od każdej sztuki wynoszącej 9 korcy po 3 ćwierci słodu. Rzeźnicy obowiązani byli, oddawać do dworu łopatkę od każdego zabitego zwierzęcia, szewcy zaś po dwie pary obuwia, jedno męzkie, drugie niewieście i pobierali za każdą odstawioną do dworu parę obówia męzkiego po 15, żeńskiego po 12 groszy. W roku 1794 przynosił czynsz z miasta 55 złt., za osep owsa z ról pańskich 500 złt., szewcy od swego rzemiosła płacili 101 złt. 15 gr., placowego czyli łopatkowego oddawali rzeźnicy 448 złt. gr. 23, opłata z jarmarków wynosiła 128 złt., za dziesięcinę na mocy dobrowolnej ugody 1000 złt, od każdej sztuki słodu, jak wyżej, po 3 ćwiercie. W tymże roku płaciło miasto do skarbu rzeczypospolitej: 432 złt. 15 gr. subsidii charitativi, 170 złt. podymnego na ratę, 104 złt. 4 gr. ofiary na ratę, razem 706 złt. 19 gr. Folwark mąkolicki miał w roku 1685 sprzętu: żyta 80, pszenicy 6, jęczmienia 521/2, grochu 6 kóp. Na zimę wysiano żyta korcy 56, pszenicy dwa. W roku 1794 sprzątnięto siana wozów 46, wysiano żyta korcy 62. "Dwie wsie wyżej wymienione do klucza piątkowskiego należące osiadłe na 38 włókach, z których trzy przypadały na probostwo, a l1/4 na karczmy, oddawały rocznie czynszu 70 116 złt. 20 gr., owsa korcy 25, kapłonów 50, jaj 10 kóp 15 sztuk. Mieszkali zaś włościanie w 107 domach i trzymali razem: koni 22, wołów 140, krów 110. W roku 1794 płaciły obydwie gminy: czynszu drobnego 37 złt. 27 gr., oddawali kapłonów 611/2, jaj 10 kóp 15 sztuk, przędzy 1221/2 łokcia, owsa 301/2 korcy, odrabiali tygodniowo 681/2 dni sprzężajnych, 1221/2 dni pieszych i na rok tłuków dni 191. Ludność wynosiła: 118 gospodarzy, 117 żon, 155 synów, 139 córek i przynajmniej połowa całej liczby krewnych, sług i komorników, razem około 800 dusz. Podatku rzędowego opłacały obydwie wsie: subsidii charitativi 512 złt., podymnego na ratę 312 złt. Na mocy kontraktu w tymże roku zawartego opłacały obydwie gminy do skarbu arcybiskupiego za wszelkie ciężary i służebności wyżej wymienione z wyjątkiem propinacyi dworowi rezerwowanej 7000 złt. rocznie. II. Klucz tumski czyli łęczycki obejmował trzy folwarki: tumski z osobnym dworem, odpowiedniemi zabudowaniami gospodarczemi i browarem, solecki również z browarem i krzepociński, z których krescencya w roku 1685 wynosiła: żyta kóp 166, pszenicy 4 kopy 48 snopków, jarki 2 kopy 42 snopki, jęczmienia 62 kopy, owsa 69 kóp, grochu 9, tatarki 41/2, lnu 2, rzepiku 2 kopy. Na zimę wysiano 138 korcy żyta i 4 pszenicy. W roku 1794 sprzątnięto siana 183 wozów, wysiano na zimę 182 korcy żyta i 25 korcy pszenicy. Wsi zaciężnych należało do tego klucza 7, jako to: Tum, Podgórzyce, Dobrogosty, Solca Wielka, Krzepocin, Parzędzice i Mrozowice. Dawniej należała także do klucza tego wieś Łęka, którą arcybiskup Karnkowski ustąpił na wieczne czasy seminaryum gnieźnieńskiemu. Poddani tego klucza na 711/2 włokach osiedli odrabiali pańszczyznę sprzężajną i pieszą i oddawali w roku 1685: czynszu 178 złt. 18 gr., łącznego 4 złt. gr. 12, żyta korcy 40, jęczmienia 10, owsa 155, kapłonów 83, jaj kóp 7 i tyleż sztuk. Stan ekonomiczny tego klucza był w końcu wieku XVII mizerny. Dziesięciua wynosiła stamtąd: żyta kóp 20, pszenicy snopków 38, jarki 2 kopy 14 snopków, jęczmienia kóp 6, owsa kóp 2, tatarki 1 kopa. W roku 1794 osiadłych było na 48 włókach 128 gospodarzy z 119 żonami, 147 synami i 151 córkami, razem z krewnymi, czeladzią i komornikami około 800 głów poddanych, którzy obok robocizny sprzężajnej i ręcznej płacili około 2000 złt. czynszu i najmu wielkiego, oddawali 120 korcy owsa, 93 kapłonów 15 kóp i 20 sztuk jaj, 186 łokci przędzy, za dziesięcinę około 2000 złt., wywozili pewną ilość zboża do Wisły i rozmaite inne spełniali służebności. Robocizna wynosiła rocznie 3796 dni sprzężajnych i przeszło 6000 dni ręcznych wraz z tłukami i szarwarkami. Rządowi płacili poddani subsidium charitativum 694 złt. podymnego za ratę 689 złt. III. Klucz klucki tak zwany od głównej wsi Kluki obejmował miasto Grocholice położone w dzisiejszym powiecie i dekanacie piotrkowskim nad strugą z stawów bełchatowskich wypływającą i z dwóch folwarków: kluckiego i sędzie-jowickiego, tudzież 11 wsi zaciężnych. W Klukach był dwór drewniany, wystawiony w roku 1657 przez arcybiskupa Wacława Leszczyńskiego, browar wielki i liczne budynki gospodarcze. Miasteczko Grocholice w tymże dekanacie położone, osiadłe na 11 włokach, z których jedna należała do probostwa a dwie do wójtostwa, miało w roku 1685 domów 58 i placów pustych 23, płaciło czynszu 71 z domów 25 złt., z ról czynszu 125 złt. 25 gr. Każdy rzemieślnik oddawał do skarbu po 1 groszu, piwowarowie od każdej sztuki wynoszącej cztery korce po ćwierci słodu i po 8 groszy, szewcy butów kolejnych męzkich par 4, kobiecych par 6 i za to odbierali z dworu 1 złt. 18 gr., rzeźnicy miejscowi i postronni obowiązani byli dawać łopatkę od każdego zabitego zwierzęcia. Z pięciu jarmarków wpływały dochody stosownie do umowy. Miasteczko to w końcu wieku XVIII zupełnie podupadło i nie miało ani jednego rzemieślnika, gdyż wszyscy mieszkańcy zajmowali się wyłącznie rolnictwem. W roku 1781 zgorzało piętnaście domów z czterdziestu. Kościół parafialny zrujnowany zupełnie był naówczas opustoszały, nie mający dla braku dostatecznego utrzymania osobnego plebana. W roku 1794 figuruje ono jako wieś mająca 51 osady i 14 placów pustych. W pobliżu wsi Kluki istniał jeszcze w końcu wieku XVIII rozległy las 2 mile długi i jednę milę szeroki gęsto pięknym budulcem zarosły, którego strzegło sześciu gajowników z pomocnikami. Z obydwóch folwarków tego klucza wynosiła krescencya w roku 1684: żyta kóp 133, pszenicy 21 snopków 48, jarki kóp 27, jęczmienia 106, owsa 85, grochu 27, tatarki 18, prosa 5 kóp. Na zimę wysiano żyta korcy 163, pszenicy 10. Do klucza kluckiego należały następujące wsi zaciężne w powiecie i dekanacie piotrkowskim, w parafii Parzno: Kluki, Roździn, Parzno i Sobki, w parafii Kamińsk: Gołkowice, w powiecie i dekanacie łaskim: Restarzew z kościołem parafialnym i Goreń do tegoż kościoła należący, Borszewice z kościołem parafialnym i Kopyść, Luciejow w parafii buczkowskiej, Sędziejowice z kościołem parafialnym i Żagliny, Świerczów w parafii piotrkowskiej i Strzyżowice albo Strzy-żejewice w parafii Parzno, Zbyszek w parafii Parzno, razem wsi 15, z których Borszewice i Kopyść od dawnych czasów dawane były w dożywocia, a nareszcie ustąpione zostały kapitule gnieźnieńskiej jako dobra gracyalne t. j. takie, które arcybiskupi oddawali w dożywocia zasłużonym jej członkom. Tak samo chodziły dożywociami wsi Swierczów i Strzyżowice, dawane zwykle przez arcybiskupów zasłużonym osobom świeckim i duchownym. Reszta wsi zaciężnych miała na 86 włókach gospodarzy i zagrodników (w roku 1685) 170, którzy obowiązani byli oddawać rocznie: czynszu 672 złt. 28 gr., składowego 89 złt. 21 gr., owsa korcy 69, kapłonów 64, jaj kóp 9, żyta korcy 52. Zamieszkiwali oni 168 domów i mieli razem: koni 75, wołów 260, krów 258. Kmiecie wsi Gołkowic i Eestarzewa uprosili sobie u arcybiskupa Antoniego Ostrowskiego, że im wszelką robociznę, sepy i daniny w naturze oraz czynsze zamienił na roczną ryczałtową opłatę po 1050 złt. Tak samo uczynił arcybiskup Olszowski z kmieciami w Sobkach roku 1677, zamieniwszy wszelkie daniny i robociznę na roczną opłatę 400 złt., którą arcybiskup Podoski podwyższył na 600 złt. W roku 1781 wsie Zagliny i Luciejów na mocy ugody z prymasem Ostrowskim płaciły w miejsce dziesięciny wytyczmy pierwsza 300, druga 200 złt. rocznie. O dziesięcinach z innych wsiów tego klucza nie ma wzmianki. Jeżeli Sobki i Gołkowice na mocy wspomnianego kontraktu z 16 włók opłacały w miejsce czynszów, danin i robocizny 2100 złt. to wszystkie wsie tego klucza na 86 włókach przynosiłyby rocznie na mocy równego tamtym układu 11,287 złt. 8 gr., oprócz propinacyi, o której niżej będzie 78 mowa.1) W końcu wieku zeszłego zamieszkiwało w kluczu kluckim około 1500 poddanych, którzy do skarbu rzeczypospolitej płacili: siibsidii charitativi około 900 złt i tyleż podymnego. IV. Klucz kurzelowski składał się z miasta Kurzelowa, położonego w dzisiejszym powiecie i dekanacie włoszczowskim, dyecezyi krakowsko-kieleckiej, dwóch folwarków: kurzelowskiego i koniecznieńskiego, oraz z 7 wsi zaciężnych: Bankowa, Sielpi, Międzylesia, Gościńca, Komparzewa w parafii kurzelowskiej, Motyczna w parafii Oleszno i Konieczna z parafialnym kościołem. Miasto Ku-rzelów sławne z starożytnej kolegiaty i odprawionych tamże synodów dyecezal-nych, miało roku 1685 domów zamieszkałych 68, 44 placów pustych mieszczańskich i 28 placów, na których stały kurye i budynki do kolegiaty należące. Mieszczanie obsiewali gruntów pańskich włók 7, a wójt włoki półtorej. Opłata od domów wynosiła po 4 grosze rocznie, czynsz od obsianej włoki po 1 złt. 20 groszy, od waru piwa po 12 gr. Nadto oddawali mieszczanie po dwie kury z włoki, a każdy rzemieślnik po 1 złt. Bartnicy dostarczali beczkę miodu na rok. Oprócz zwyczajnej dziesięciny z ról miejskich, przypadała dworowi podwójna dziesięcina z sprzętu na gołaźniach wśród lasów arcybiskupich w okolicy Kurzelowa, wynoszących kilkanaście tysięcy morgów rozległości. Jarmarków było rocznie 9, z tych pod względem opłaty sześć dworskich i dwa miejskie. W Kurzelowie samym był dwór obszerny, w którym niegdyś rezydowali arcybiskupi, browar znaczny i liczne budynki dla służby i do gospodarstwa. Na obydwóch folwarkach do klucza kurzelowskiego należących było sprzętu: żyta 175 kóp, 15 snopków, pszenicy 181/2 kóp, jęczmienia 85 kóp 15 snopków, owsa 90 kóp 20 snopków, grochu 10 kóp 10 snopów, tatarki 11 kóp, prosa 11/2 kopy. Na zimę wysiano: żyta 95 korcy, pszenicy 61/4 korcy. Kmiecie i zagrodnicy wymienionych wyżej wsi zaciężnych w liczbie 89 na 39 włokach osiadli oddawali rocznie: 113 złt. 29 gr. czynszu, 61 kapłonów, 84 kury, 51/3 kóp jaj, 6 gęsi, 953/4 korcy żyta, 41/2 korca pszenicy, 1407a korcy owsa, 275 łokci przędzy i odrabiali tygodniowo 86 dni sprzężajnych i 100 dni pieszych. Wszyscy razem mieli koni 65, wołów 124, krów 113. Liczba ogólna głów wynosiła około 700. Podatków rządowych w lustracyach tego klucza nie znaleźliśmy. V. Klucz uniejowski tak nazwany od miasta Uniejowa, już w wiekn XII własnością arcybiskupstwa będącego, słynnego synodami, zjazdami, oraz obronnym zamkiem, do którego podczas wojen i zaburzeń wywożono zwykle skarbiec i archiwum kościoła gnieźnieńskiego, a w którym arcybiskupi często dla osobistego 1) Ks. Ignacy Bardziński, kanclerz gnieźnieński, w akcie lustracyi tego klucza z roku 1782 następującą o ucisku poddanych przez wojsko dopisał uwagę: „Na to oraz w całym tym kluczu poddaństwo wspólnie z innemi w tym całem prawie Arcybiskupstwie ubolewa, że nieznośne od żołnierstwa krajowego Polskiego prawie codziennie na stanowisko zjeżdżającego, y to bez naymnieyszey zapłaty wielkie dla siebie jako y koni wiktuały wymuszającego krzywdy ponosi, w których pokrzywdzeniach i zniszczeniu swojem lubo się opieki y protekcyi Pana swego prawie zawsze spodziewa, dotąd jey iednak z wielkim żalem swoim nie widzi, ani doznaje." 73 bezpieczeństwa swego i z przywiązania do miejsca rezydowali 1). Miasto posiadało w ogóle 23 włoki gruntów, z których przypadało na kolegiatę miejscową 1) Ku utrzymaniu pamiątki tego ważnego zamku podajemy tu dosłownie opis jego zamieszczony w Compendium Inventariorum ks. Krajewskiego z roku 1085: „Zamek a fundamenlis wywiedziony a Jaroslao Bogurya Skotnicki, restaurowany a Wężyk, dokończony od Łubieńskego (Macieja), Arcybiskupów, do niego idąc od miasta, most przez rzekę Wartę z zwodem, wrota z furtką na podwórze i płotem z żerdzi prostym obwiedzione. Most item drugi zty pod samym zamkiem przez fossę w około zamku idącą, dawno nie szlamowaną. A tę co rok wieś Dąbrowo szlamować powinna. W zamek wchodząc, brama ze drzwiami dębowemi na biegunach żelaznych z czopami i kunami. Nad bramą herb Wężykowski na marmurze czarnym z napisem złocistym, niżey zaś Łubieńskiego takiż wszystek, W bramie po boku drzwi sosnowe z zawiasami i skoblem dużym z kłódką y kluczem do sklepu, z tego sklepu znów drzwi do drugiego, gdzie trunki chować się mogą. Wszedłszy w dziedziniec po lewey stronie są drzwi dębowe przed wschodem na trzech zawiasach z zamkiem bez klucza, z klamką. Pobok wschodów po prawey ręce drzwi dębowe do izby skarbowey na zawiasach z zamkiem bez klucza, z klamką, w niey piec biały, okna dwa szklane, kraty mocne żelazne dwie, ławy dwie y stół sosnowy. Z izby do skarbca drzwi dębowe na zawiasach z zamkiem, kluczem i wrzeciądzem, okno szklae potłuczone krata żelazna; tam komórka zbudowana, drzwi w niey sosnowe na zawiasach żelaznych z wrzeciądzem y skoblem. Te skarbce sklepione obadwa. Wyszedłszy, po prawey stronie iest locus incarceralis bez zamkaięcia. Na górę idąc, iest wschód z poręczami, na pierwszym piętrze okna dwa, każde w kwaterach czterech, ale wpół tylko szklane, wpół zaś okiennicami zabite. Posadzka z iastrychu. Item wchód drugi do pierwszych pokoiów, przy którym drzwi do pokoiu przednieyszego dębowe na zawiasach pobielanych z zamkiem, hantabą bez klucza, w pokoiu posadzka ceglana, okua dwa szklane, mieyscami wybite, po cztery kwatery; ramy złe, nowych potrzeba. Piec biały gdańskiey roboty na tle lazurowym, stoły dwa podlugowate sosnowe. Do drugiego Xięcia Imci pokoju drzwi na zawiasach żelaznych z zamkiem, kluczem, hantabą, piec biały na lazurze, pawiment drewniany, mur w około do połowy tabulatą wyłożony, gradusy trzy do okien trzech szklanych, każde po cztery kwatery całe, ale ram trzeba inszych; w jednym oknie stolik, a przy ścianie drugi mały sosnowy. Z tego pokoiu przy piecu drzwi dwoiste na zawiasach żelaznych z skoblem i wrzeciądzem wpół się ot wieraiące, za którymi drugie drzwi dębowe na zawiasach z haczykiem do alkierza, tam są dwa okua szklane w drewno, ława jedra długa, wschód marmurowy nadół do sklepiku, w którym okno z kratą żelazną; na tył między mury są drzwi dębowe na zawiasach żelaznych bez zamku. Na wat zaś z między murów są drzwi dębowe na zawiasach żelaznych bez zamku. Wróciwszy się razad prztd pokoie pańskie do wschodów, dębowe itidem są drzwi na zawiasach z klamką żelazn;-,, wrzeciądzem, skoblem do pokoiu przed stołową izbą, w którym posadzka ceglana, stół sosnowy, piec biały gdański na tle lazurowym, okna dwa szklane w czterech kwaterach. oboie u dołu powybijane; do stołowey izby drzwi na zawiasach z wrzeciądzem, skoblem, kłódką y kluczem bez pieca, posadzka z tarcic, okien sześć, w każdym oknie cztery kwatery, z których tylko 10 wierzchnich szklanych, o tatek deskami pozabijane; z tey izby do kredensu drzwi nie masz, tylko komin w kącie murowany y okna dwa z wierzchniemi kwaterami szklanemi, dolne deskami pozabijane, podłoga ceglana. Powróciwszy razad przed te pokoie, od którycli w góre idąc wschód z poręczami iest Ita mm, okna dwa z wierzchniemi kwaterami czworoma, dolnemi kwaterami czwerema deskami zabitymi, posadzka ceglana. Item od okien wschód wyższy, nad którym drzwi nowo zbudowane na zawiasach z skoblem y wrzeciądzem. W lewą stronę udawszy się na salę, są drzwi dębowe z zamkiem, kluczem, hantabą y wrzeciądzem, do p okojów narożnych, w których okna dwa, w kwatery 10 74 włók 3, na wino do kościoła 1, do archidyakonii 2, do szpitala św. Ducha 1, do probostwa św. Mikołaja 1, do wójtostwa włók 3, do mansyonarzów kwart 2. Osiadłości było w mieście roku 1685 i później 110. Mieszczanie dawali z kwatery obsianej po 6 gr., tyleż z składu na rolach pustych, z domu każdego osiadłego po 2 gr., z każdego mielcucha, a było ich 10, po 2 gr. od każdego z 29 ogrodów szklanne wierzchnie, dolne deskami pozabijane. Piec biały na lazurze; pół pieca od ściany dziurawe. Z tego pokoiu są drzwi do inszego na zawiasach bez zaniku, piec biały lazurowy. Nazad się wróciwszy, sala dostatnia o dwunastu oknach, z których sześć nad rzeką okiennicami y deskami zabite, drugie sześć na dziedziniec otwarte. Sufit malowany, mieyscami wygnił od deszczów; po ścianach wokoło wierzchu stemmata Arcybiskupów malowane cum inscriptionibus nempe statibus, niektóre zatarte; posadzka sosnowa. Z sali do pokoiu narożnego drzwi proste na zawiasach z wrzeciądzem y skoblem. W pokoiu komin bez pieca, okien troie gołych, podłoga sosnowa z tarcic; do drugiego pokoiu nie masz drzwi, tylko dwa haki w murze, komin w murze w tych pokoiach; a stillicidio podłoga nagnięła, mieyscami iednak ponaprawiana. Wyszedłszy z tych pokoiów w lewą stronę iest ganek murowany, do którego drzwi proste z zawiasami z wrzeciądzem, skoblami; ten ganek idzie do mieysca sekretnego, które całe spustoszało. Niedaleko tego mieysca mur się wali notabiliter przy kuchni. Nazad się przez salę wróciwszy, są drzwi proste na zawiasach do pokoiu, w którym okna dwa, tylko w nich po dwie kwatery z wierzchu; piec biały na tle lazurowym, podłoga z tarcic. Item drzwi na zawiasach żelaznych do stołowey izby, kędy okien sześć o czterech każde kwadrach, ale tylko szklanych siedm, ostatek okiennicami y deskami zasłoniony, piec biały na tle lazurowym. Z tcy izby są drzwi na zawiasach bez zamku do kaplicy. Ona zaś sklepista malowana z podłogą ceglaną. Ołtarz w niey, ale popsowany bez obrazu, okna dwa, kwatery cztery szklane, ostatek deskami zabito. Ztamtąd na ganek drzwi na zawiasach z zasówką żelazną zabite, na którym ku wieży w kącie iest locus carceris spiritualibus naznaczony, u niego drzwi na zawiasach z skoblem i wrzeciądzem. Idąc gankiem wedle tych pokojów nazad iest wschód ku górze, okna dwa gołe przed nim. Item wyżey wschód ostatni na górę pod dach, do którego są zrobione drzwi z tarcie proste. Na którą po wschodach wszedłszy, szczyt iest w lewą, a w prawą się udawszy, po podszyciu są drzwi do wieży bez zamknięcia. W wieży podłoga zła, po drabinie z niebezpieczeństwem leźć trzeba do wschodów kolistych, za któremi izdebka z oknem wybitem, z niey wyszedłszy jest komórka, kędy zegar od ś. p. Prażmowskiego Arcybiskupa gruntownie był naprawiony, teraz znowu zepsowauy stoi. Znowu iest wyżey drabina na ganek, a na nim balasy toczone w około, większą połową wypadły, w tym miejscu prędkiey y nagłey potrzebują poprawy. Kopuła białą blachą pobita, a w pośrodku niey dzwon zegarowy; nad dzwonem znown mnieysza kopuła pod blachą i bania na niey y krzyż; na bokach wieży są dwa indexa już złe, Zchodząc na dół do dziedzińca, a wychodząc ze drzwi dobrych ostatnich, iest wschód zły w lewą stronę murowany pod daszkiem do spiżarnie, w którey drzwi żelazne z zawiasami, wrzeciądzem i skoblami. Sama spiżarnia sklepiona, pod śpiżarnią sklepy dolne na trunki, do których na wschodach drzwi pierwszych nie masz; po lewey stronie na dole są drzwi na zawiasach z wrzeciądzem y skoblami... Nazad wróciwszy się, za daszkiem wchodzi się do spichlerza... y z tego śpichlerza wschody na górę, gdzie zsypuią zboże. Wróciwszy się nazad, są drzwi między murami, gdzie propugnaculum na wal przeciw bramie dziedzńca, są drzwi z biegunami do kuchnie... z kuchni drzwi do izby na zawiasach, piec pusty, okna dwa szklane w drewno... potop od deszczu zdawna pognieł. Dach na tym zamku gontami pobity, ale wszystek reparacyi potrzebuie znaczney, alias dachu nowego." Z tego opisu widać, jak mało dbali następcy arcybisknpa Macieja Łubieńskiego o utrzymanie tego starożytnego zamku w należytym stanie budowlanym. 75 pustych po 2 gr., od kotłów piwnych, których było 6, po 18 gr., od 25 dorabiaczy piwa po 9 gr. Szewców było w mieście 20, każdy płacił od rzemiosła 6 gr. i boty kolejne trzema ratami po sztuk 20. Z zamku brali za każdą parę męzką po 4 gr., za kobiecą po 2 gr. Sukienników dwóch płacili od każdego warsztatu po 18 gr., siedmiu kramarzów po 10 gr. Wszyscy garncarze wydawali do dworu co miesiąc pół kopy polewanego i pół kopy prostego naczynia; dwóch bednarzów obowiązani byli dworowi taniej sprzedawać naczynia, aniżeli obcym, a przytem naprawiać bezpłatnie statki na rzece. Kuśnierzów było 10, stolarz 1, płócien-ników 3, kołodziej 1, rymarz 1, kowalów 4; ci wszyscy wolni byli od wszelkich opłat. Jarmarków odbywało się w mieście pięć, z tych trzy dworskie, a dwa miejskie, targi co poniedziałek. Podczas jarmarków i targów przypadał trzeci grosz mostowego wójtowi, a dwa dworowi. Płacono zaś od konia po półtora grosza, od bydlęcia po groszu, od trzody przepędzanej po pół grosza. Od 12 korcy wyrabianego słodu na piwo oddawano dworowi pół korca, na gorzałkę ćwierć. Mieszczanie obowiązani byli, brać piwo z browarów pańskich pod karą. Rzeźnicy oddawali od każdego zabitego zwierzęcia po łopatce. Nareszcie z każdej obsianej włoki przypadało dworowi po 12 korcy miary sieradzkiej żyta, pszenicy i owsa. Niegdyś okolica Uniejowa słynęła z winnic równie jak chełmska (Chełmo wieś, a od roku 1530 miasteczko arcybiskupie, później wieś pod Przedborzem), które arcybiskupi troskliwie pielęgnowali. Arcybiskup Wincenty Kot z Dębna obowiązał się w swojem i następców swoich imieniu dawać corocznie kościołowi gnieźnieńskiemu po cztery beczki czystego wina mszalnego z tychże winnic, jak dowodzi przywilej odnośny z roku 1441 1).Widać ztąd, jak znaczne musiały naów-czas istnieć plantacye winorośli, które jednakże już w wieku następnym zaniedbano. Jeszcze w r. 1685 nazywano rozległy sad w Kościelnicy pod Uniejowem winnicą, a opisywacz ówczesny arcybiskupstwa wspomina o uczynionej przez tegoż arcybiskupa kościołowi gnieźnieńskiemu ofercie wina. W kluczu uniejowskim było od najdawniejszych czasów sześć folwarków: kościelnicki, zieleniński, wieleniński, ubysławski, niemysłowski, i przykuński, z których w r. 1685 wynosił całkowity sprzęt; żyta kóp 6371/2, pszenicy 1461/2, jęczmienia 3311/2, owsa 393, grochu 50, tatarki 20, prosa 30, konopi 11, rzepiku 10. Bydła miały wszystkie folwarki sztuk 288, z tych 70 krów pożytkowych, trzody było sztuk 198, a drobiazgu różnego gatunku sztuk 410. Na zimę tegoż roku wysiano żyta korcy 359, pszenicy 40. W roku 1794 znajdujemy w opisach arcybiskupstwa siódmy folwark smulski. Na tych wszystkich siedmiu folwarkach wysiano na zimę tegoż roku 353 korcy żyta i 38 korcy 16 garncy pszenicy, siana sprzątnięto 567 wozów. Wsi zaciężnych liczył klucz uniejowski 18, rozłożonych w ośmiu parafiach powiatu i dekanatu turkowskiego w dzisiejszej dyecezyi kujawsko-kaliskiej i wprawdzie: Kościelnica, Ostrówko2), Orzeszkowo, Ubysław; Kobylniki, 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 443. — 2) Wieś Ostrówko darował kościołowi gnieźnieńskiemu i arcybiskupowi Fulkonowi Konrad, książe krakowski, roku 1241 (Archiv, Capit. Gnesn. II, 7. Kod. dypl. wielkopl. I, 192, 193. 10* 76 Szarów, Wola w parafii uniejowskiej. Kawęczyn z kościołem parafialnym, Wieleniu tak samo, Cichmiana w parad Wilamow, Lubieszewice, Niemysłów1), Księżo-młyny w parafii Niemysłów, Spicymierz z kościołem parafialnym, Smulsko 2), Boleszczyn 3) i Człopek w parafii Boleszczyn, Przykuna w parafii Psary. W tych wsiach było w roku 1685 osiadłych 258 kmieci, zagrodników i chałupników na 206 włokach, z których 15 włók było wójtowskich i kościelnych. Oprócz robocizny sprzężajnej i pieszej, przypadało od nich dworowi: czynszu 266 złt, składowego 337 złt. 19 gr., żyta korcy 120, pszenicy tyleż, owsa 636, chmielu 68 korcy, kapłonów 118, kur 440, jaj kóp 28. Prócz tego oddawali poddani tego klucza jako dziesięcinę kaidy czwarty snopek każdego zboża z nowin. W r. 1795 było w tymże kluczu 368 gospodarzów, zagrodników i komorników, a w ogóle przeszło 2100 głów poddanych, oprócz miasta Uniejowa. Robocizna sprzężajna wynosiła 13,624 dni, a ręczna z tłukami i szarwarkami 10,081 dni. Czynsz razem z opłatą drożnego, składowego, stróżowego i t. d. czynił rocznie 2167 złt., gr. 17. Nadto oddawali ciż poddani rocznie 336 korcy żyta, 51 chmielu, 128 kapłonów, 378 kur, 281/2 kóp jaj i 313 łokci przędzy. Podatku rządowego płacili: subsidium charitativum 1396 złt. 28 gr., podymnego 932 złt. 18 gr. VI. Klucz, dawniej partykularz chełmiński składał się z folwarku cheł-mińskieyo i z pięciu wsi: Chełmno, Ladomdź 4), lizuchów i Sobótka w parafii Chełmno w powiecie kolskim, tudzież Dobrawo z kościołem parafialnym w tymże powiecie. Na folwarku był dwór pański, budynek folwarczny, zabudowania gospodarcze i browar. Sprzęt całkowity w roku 1685 wynosił: żyta kóp 61, pszenicy 3, jęczmienia 49, owsa 50, grochu 8, tatarki 1, prosa 31/2 kopy. Na zimę wysiano żyta korcy 64. Poddani wsi wyżej wymienionych w liczbie 38 kmieci, zagrodników i rybaków osiedli na 65 włokach, z których połowa leżała pustkami i zaroślami, obowiązani byli, dawać rocznie: czynszu 67 złt. 18 gr., owsa korcy 8, kur 32, kapłonów 8, jaj kopę. Nadto poddani Dobrowa powinni byli za przyjazdem arcybiskupa do Chełmna lub Uniejowa oddawać na kuchnią jego 6 cebrów łokciowych szczupaków, albo za ceber zapłacić po 10 złt., z osobna zaś obowiązani byli, dawać rocznie 108 sztuk szczupaków łokciowych albo za każdą sztukę po 6 groszy, raków kóp 90 albo za kopę po 3 grosze. W końcu wieku XVIII ekonomiczny stan klucza chełmskiego wielce się podniósł, albowiem zabie-gliwy i rzędny arcybiskup Ostrowski osadził na rozległych przestrzeniach wykar 1) W roku 1377 arcybiskup Jan Suchywilk nadał wójtostwo w Niemysłowie niejakiemu Reszkonowi (Archiv. Capit. Gnesu. Liber privileg. II, 203). — 2) Arcybiskup Mikołaj Kurowski udzielił w roku 1404 przywilej na wójtostwo w Sniolsku zasłużonemu Jankonowi, nadwornemu murarzowi swemu (Archiv. Capit. Gnesn., Liber prwileg. II, 205). — 3) Dobrogost Nowodworski, arcybiskup, ustąpił wójtostwo w Boleszczynie dworzaninowi swemu, Wacławowi Wynik, przywilejem wydanym roku 1399 (Archiv. Capit. Gnesn., Liber prwileg. II. 203). To samo wójtostwo nadał w roku 1403 arcybiskup Kurowski Budkonowi z Strońska i potomkom jego (Tamże II, 204). — 4) Wieś Ludo-rudż nabył w r. 1370 arcybiskup Skotnicki od dziedziców Chebdy i Mikołaja, ustąpiwszy im wieś arcybiskupią Słupeczkę położoną w powiecie kolskim (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 188. Kod. dypl. wielkopl. III, 357, 358). Słupeczka wróciła do arcybiskupstwa w wieku XV, lecz niewiadomo, czy przez kupno lub zamianę. 77 ezowanych, obszernych niegdyś lasów chełmińskich kolonistów, utworzywszy sześć nowych osad: Ludorudzek, Wielką i Małą Grabinę, Majdany, Dębinę i Skąpe. Tym sposobem klucz w mowie będący liczył wsi zaciężnych 11 z 154 gospodarzami i komornikami, głów poddanych w ogólności około 1000, którzy mieli obowiązek odrabiać rocznie 2132 dni sprzężajnych i 3159 dni pieszych wraz z tłukami i szarwarkami, oddawać czynszów i różnych opłat 4720 złt. 19 gr., 42 kapłony, 162 kur, 10 kóp jaj, 126 łokci przędzy, 104 korce owsa, oprócz rozmaitych służebności. Podatków rządowych płacili poddani: subsidium charitativum 307 złt. 22 gr., podymnego 535 złt. 18 gr. Z rozległych niegdyś lasów klucza tego w końcu wieku zeszłego zaledwo szczątki pozostały. Oto, co o nich pisze lustracya księdza kanonika Czechowskiego z roku 1795: „Lasy w tym kluczu znacznie wycięte, gdzie oprócz sosnowych żadnych innych nie masz. Na Chełmnie, Rzu-chowie i Ludorachu Wielkim i Małym znajdzie ieszcze sosny na budynek zdatne" 1). VII. Klucz grzegorzewski, tak nazwany od dawniejszego miasteczka a dzisiejszej osady położonej w powiecie kolskim, dekanacie łęczyckim, darowanego przywilejem z roku 1236 arcybiskupowi Fulkonowi i jego następcom przez książęcia wielkopolskiego, Władysława Odonicza i braci jego Przemysława i Bolesława,2) składał się z tegoż miasteczka, czterech folwarków: grzegorzewskiego, boguszynieckiego, smarzewskiego i rudułtowskiego, tudzież 11 wsi położonych w sześciu parafiach dzisiejszej archidyecezyi warszawskiej: w parafii grzegorze-wskiej: Boguszyniec, Kiełczewko, Chojny, Skobielice, Przybyłowo, w parafii Pie-czew w dekanacie i powiecie łęczyckim: Pieczewo i Smardzewo, w parafii ruduł-towskiej: Rudułtów i Koczawa, w parafii Dąbie w powiecie kolskim, dekanacie łęczyckim: Kobyla, w parafii Bierzwienna w tymże powiecie, Słupeczka albo Wola Słupecka. W wieku XVIII utworzono w folwarku rudułtowskiego i wsi Ruduł-towa z Koczawą, osobny partykularz rudułtowski. Aż do drugiej połowy wieku XVII należały jeszcze do klucza grzegorzewskiego trzy wsie: Smorgozew, Ujma Wielka i Ujma Mała, pierwsza w parafii Zgłowiączka powiatu włocławskiego, druga w parafii Siniarzew w powiecie nieszawskim, trzecia w parafii Kościelna wieś tegoż powiatu, które z łaski arcybiskupów przeszły na własność kapituły jako dobra gracyalne, jakeśmy już wyżej wspomnieli.3) Miasteczko Grzegorzew osiadłe na 40 włókach i dwóch kwartach, z których plebańskich było włók dwie, tyleż wójtowskich, a przez dwór obsiewanych sześć, miało dwa kościoły, parafialny śś. Stanisława i Mikołaja i filialny śś. Piotra i Pawła, obydwa drewniane. W roku 1616 było tam domów 44, w roku 1685 około 50, a w roku 1794 około 80; ogólna ludność wynosiła w tymże roku przeszło 400 dusz. Według dawniejszych inwentarzów czyli lustracyj ciążyły na mie 1) Inwentarz dóbr Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego z r. 1794/5 str. 121. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. II, 3. Kod. dypl. wielkopl. I, 169, 170, — 3) Arcbiv. Capit. Gnesn., Inwentarium honor. clavis Grzegorzeviensis Archiepiscopatus Gnesn. in anno Dni 1644 conscriptum w księdze Originales Recisiones bonorum Archiepiscopalium collectae a. 1818 f. 233 sqq. 78 szczanach trudniących się wyłącznie rólnictwem następujące prestacye oprócz robocizny sprzężajnej i ręcznej, z których pierwsza wynosiła rocznie 4264, druga 5460 dni: żyta i owsa po 180 korcy, oprócz 20 korcy owsa wiecowego, czynszu 30 złt., kur 171, od sztuki 24 korcy słodu piwnego po 6 złt. 12 gr. Na usilne ich proźby arcybiskup Ostrowski zamienił im wszelkie ciężary wymienione na roczną opłatę 3200 złt. w czterech ratach. Subsidii charitatwi płacili 532 złt. 20 gr., podymnego 264 złt. Na folwarku grzegorzewskim o kilka stai od miasta odległym był dwór pański drewniany, kuchnia, stajnie, owczarnia, znaczny browar i obszerne budynki gospodarcze. Sprzęt z wszystkich folwarków wynosił w roku 1685: żyta kóp 255, pszenicy 52, jęczmienia 89, owsa 85, grochu 42, prosa 3, lnu 3, konopi 3, rzepiku 12. W roku zaś 1616 sprzęt całkowity wynosił: żyta kóp 893, pszenicy 180, jęczmienia 130, owsa 340, grochu 59, prosa 13, tatarki 12. Widać ztąd, jak gospodarstwo w końcu wieku XVII było nędzne. Wysiew na zimę roku 1685 wynosił: żyta korcy 158, pszenicy 11. Za rządów arcybiskupów Ostrowskiego i Poniatowskiego podniosło się znacznie gospodarstwo rolnicze, albowiem w roku 1794 wysiano na zimę: żyta korcy 282, pszenicy 108 i 32 garnce; siana sprzątnięto 447 wozów. We wszystkich wsiach zaciężnych było w roku 1685 kmieci, zagrodników i komorników 74 na 181 włókach, z których 2/3 było pustych. Oprócz robocizny zwyczajnej wynoszącej rocznie 3900 dni sprzężajnych i około 5000 pieszych płacili poddani: czynszu 34 złt. 26 gr. i oddawali owsa korcy 126, kapłonów 89, jaj kóp 11. Nadto dawali dziesięcinę wytyczną z 7 wsi, która w roku 1616 wynosiła: żyta kóp 125, pszenicy 34, jęczmienia 16, owsa 62, grochu 17, prosa 11 kóp. Z dwóch wsi oddawano dziesięcinę kościołom parafialnym, a dwie wsie: Słupeczka i Koczewa przez długie czasy udzielane były w dożywocia gracyalistotn. Obydwie powróciły do klucza w roku 1684 zniszczone, bez żadnej osady; ostatnia zaś przez rozłożony tam obóz wojska narodowego do szczętu była spustoszoną.1) W roku 1794 stosunki ekonomiczne wsi zaciężnych były, dzięki przezorności arcybiskupów Ostrowskiego i Poniatowskiego, wiele po-myślniejsze. Przybyły bowiem trzy nowe osady czyli holendry: Budy przybyło-wskie, smardzewskie i pieczewskie, założone na gołaźniach obszernych lasów klucza, przez co ludność i dochody znacznie się powiększyły. W wszystkich tych wsiach, wyjąwszy Słupeczki, która była w dożywociu, było samodzielnych gospodarzy i komorników 169, a ogólna liczba poddanych wynosiła około 1000 głów. Oprócz pańszczyzny wynoszącej robocizny sprzężajnej dni 5616 i ręcznej 6316, oddawali poddani: rocznie 117 korcy 10 garncy owsa, 96 kapłonów, 20 kóp jaj, 3408 złt. i 9 gr. czynszu i opłat kontraktowych, 261 łokci przędzy i 470 złt. za dziesięciny. Do skarbu koronnego płacono: subsidii charitatwi 521 złt. 2 gr., podymnego 750 złt. 12 gr. O lasach klucza grzegorzewskiego tak pisze lustracya z roku 1794/5: „W trzech miejscach klucza tego znajduje 1) Compendium Inventariorum etc. de a. 1685 pisze przy tej wsi: „Te wszystkie (włoki) non sunt in usu, turhines z panem Lubomirskini, gdy tam obóz stał, wniwecz obróciły; teraz tylko locus ubi Troja fuit," 79 się lasów potrosze: Imo. Za wsią Przybyłowem aż do granic klucza chełmskiego staj kilkanaście, jest drzewa prawie samego sosnowego po większej części na budynki niezdatne. 2do. Za wsią Choynami w bok miasteczka Koła aż do wsi Kiełczewka tegoż klucza staj także kilkanaście wdłuż lasu sosnowego, z którego wybrać można na budynki. 3tio. W okolicach wsiów Smardzewa i Pie-czewa także lasu sosnowego wdłuż półtorej ćwierci mili i tyleż wszerz, znajduje się drzewo zdatne.1) VIII. Klucz turkowski albo turecki obejmował miasto Turek dziś powiatowe w gubernii kaliskiej i następujące sześć wsi zaciężnych w dwóch parafiach dzisiejszej dyecezyi kujawsko-kaliskiej położonych: Turkowice, Kowale, Księże, Szadów 2) i Cisów w parafii Turek, Malanów i Grąbków w parafii Malanów i 2 folwarki; turkowski i turkowicki. Miasto Tarek należące do najdawniejszych posiadłości arcybiskupstwa, gdyż już w bulli Innocentego II z roku 1136 jest wymienione,3) miało od dawna dwa kościoły, parafialny i szpitalny, w roku 1685 osiadłości 123 na 31 włokach, z których mieszczanie oddawali rocznie: pieniędzy 82 złt. 17 gr., pszenicy, żyta i owsa po 170 korcy, słodu pszennego korcy 30, słodu gorzałczanego korcy 5. Prócz tego szewcy obowiązani byli dostarczać kolejno do dworu obówie, męzkie po 4, a kobiece po 2 gr., rzeźnicy po łopatce od każdego zabitego zwierzęcia, z których trzecią brał wójt, każdy rzemieślnik płacił po groszu na rok. Jarmarków było pięć, z tych dworskich trzy, miejskich dwa. W roku 1794/5 miało miasto 86 osiadłości i liczyło około 400 głów, obsiewało 211/2 włók pańskich i miało własnych koni 51, wołów 179, krów 137, jałowego bydła 98 sztuk. Podatków rządowych płaciło rocznie: subsidii charitativi 532 złt. 20 gr., podymnego 420 złt. Jarmarków miało w tym czasie 8. Z obydwóch folwarków było w roku 1684 sprzętu: żyta kóp 115, pszenicy 18, jęczmienia 56, owsa 50, grochu 8. prosa 5, rzepiku 11, konopi 3, lnu 1 kopa. Na zimę tegoż roku wysiano: żyta 51, pszenicy 3 korce. W roku zaś 1794 wysiano na zimę: żyta korcy 43, pszenicy 2, siana sprzątnięto wozów 56. Wsie zaciężne do tego klucza należące miały rozległości 98 włók roździelonych pomiędzy 111 gospodarzy, którzy oprócz robocizny ręcznej i sprzężajnej obowiązani byli, oddawać rocznie: czyuszu 115 złt. gr. 43, żyta korcy 233, pszenicy 194, owsa 327, kapłonów 99, kur 58, jaj kóp 24, gęsi sztuk 18, tudzież dziesięcinę, która w wykazach nie jest podaną. Według opisu tegoż klucza z roku 1636 kosztował natenczas ko-rzec pszenicy 60 gr. żyta 40, owsa 15 gr. Za zboże wzięto na rzecz skarbu arcybiskupiego oprócz krescencyi z folwarków 1536 złt. Poddani mieszkali w 98 domach i mieli razem: koni 79, wołów 181, krów 113. W roku 1794 było w tych sześciu wsiach osiadłych 215 gospodarzy, głów poddanych w ogólności przeszło tysiąc, którzy rocznie odrabiali dni sprzężajnych 4382, pieszych 1872 1) Inwentarz dóbr Arcybiskupstwa Gniezn, z r. 1794/5 str. 88. — 2) W roku 1360 arcybiskup Skotnicki nabył dla arcybiskupstwa wieś Szadów Księży od Batki, żony dziedzica Jarogniewa, za 60 grzywien groszy pragskich (Archiv. Capit. Gnesn. Hr. 150. Kod. dypl. wielkopl. III, 151, 152. — 3) Archiv. Capit, Gnesn. Nr. 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 10. 80 i oddawali: żyta 3531/2 korcy, pszenicy 118, owsa 4151/2, gęsi sztuk 21, kur 53. kapłonów 105, jaj kóp 30, opłacali do skarbu koronnego: subsidii charitativi 749 złt. 15 gr., podymnego 831 złt. 26 gr. Wszyscy razem mieli: koni 237, wołów 395, krów 351, bydła jałowego 283, nierogacizny 336 sztuk. O lasach tego klucza pisze lustracya z roku 1794/5: „Imo lasu pod wsią Kowalem jest kawał, kilka staj w dłuż i tyleż wszerz, mało na budowlę zdatny, ale na sam opał tylko, w którym drzewo sosnowe. 3do między wsiami Ciszewem i Grąbkami podobnież lasu sosnowego jest wzdłuż więcej ćwierć milę, wszerz tyleż. 3tio między Grąbkami a wsią Malanowem jako też i za Malanowem znajduje się las sosnowy, dębowy i inny, ale ten w wielu miejscach od wsiów szlacheckich poprzywłaszczany i oderwany, mianowicie od wsi Miłaczewa szlacheckiej przy Malanowie. Wszędzie lasu tego jest po kilka staj"1). IX.      Partykularz goszczanowski, składający się niegdyś z trzech folwar ków: goszczanowskiego, kokoskiego i grzybkowskiego, później tylko z dwóch: goszczanowskiego i grzybkonskiego, tudzież pięciu wsi zaciężnych, położonych w dzisiejszej dyecezyi kujawsko-kaliskiej w dekanacie i powiecie iurkowskim: Goszczanów z kościołem parafialnym, Rżęrzawy, Kokoszki, Grzybki i Froboszczoicice, ostatnie dwie w parafii Warta, przynosił do skarbu arcybiskupiego nastę pujące dochody. Na wymienionych folwarkach wynosił w roku 1684 sprzęt: żyta 1251/2 kopy, pszenicy 261/2, jęczmienia 62, owsa 80, grochu 63/4, tatarki 31/6, PROSA 5 2/3, LNU 2, KONOPI 3, RZEPIKU 6. NA ZIMę TEGOż ROKU WYSIANO: żYTA KORCY 120, PSZENICY 2, NA WIOSNę R. 1685: JęCZMIENIA 33, OWSA 107, GROCHU 7, PROSA 1, KONOPI 1, RZEPIKU 1 KORCY.- W ROKU 1794 WYSIANO NA ZIMę: żYTA KORCY 110, PSZENICY 16, SIAUA SPRZąTNIęTO WOZóW 130. PIęć WSI ZACIężNYCH NA 311/2 WłOKACH Z 52 GOSPODARZAMI PRZYNOSIłY OPRóCZ DZIESIęCIN, KTóRE W LUSTRACYI NIE Są PODANE: CZYNSZU 91 ZłT. 13 GR., OWSA KORCY 115, KAPłONóW 50, JAJ KóP 121/2. WSZYSCY PODDANI MIESZKALI W 52 DOMACH I MIELI RAZEM: KONI 42, WOłóW 96, KRóW 77. W ROKU ZAś 1794 BYłO W TYCHżE WSIACH OSIADłYCH 102 GOSPODARZY, A OGóLNA LICZBA PODDADYCH WYNOSIłA OKOłO 700 DUSZ. OPRóCZ ROBOCIZNY 6282 DNI SPRZężAJNYCH I 2340 DNI PIESZYCH, ODDAWANO DO DWORU: 127 KORCY OWSA, 92 KAPłONóW, 23 KóP JAJ, 190 łOKCI PRZęDZY I 79 ZłT. 22 GR. CZYNSZU. WSZYSCY GOSPODARZE MIELI: 132 KONIE, 163 WOłóW, 177 KRóW, 119 SZTUK JAłOWEGO BYDłA I 166 SZTUK NIEROGACIZNY. PODATEK RZąDOWY WYNOSIł: SUBSIDIUM CHARITATIVUM 318 ZłT. 24 GR., PODYMNE 746 ZłT. 26 GR. X.       Klucz opatowiecki tak nazwany od starodawnego zamku i miaste czka Opatówka w dawniejszem województwie kaliskiem, w dzisiejszej dyecezyi kujawsko-kaliskiej, w powiecie i dekanacie kaliskim położonych. Zamek ten wystawiony prawdopodobnie przez arcybiskupa Skotnickiego i w stanie obronnym utrzymywany, w początku w. XVI zdezelowany, podźwignął z ruiny arcybiskup Jan Łaski i do dawnej przywrócił go świetności2) Składał się ten klucz rozległy 1) Inwentarz dóbr Arcybiskuputwa Gnieźn. z r. 1794/5 str. 204, 205. Widać z powyższej uwagi, że do końca nie miano rozmiarów lasów i posiadłości. — 2) Liber Inventarior. I. Archiepiscopi Joonnis de Lasko dc a. 1511: ,,Castrum Oppatow archiepis 81 z miasteczka Opatówka, sześciu folwarków: opatowieckiego, cieńskiego, nosko-wskiego, trkusowskiego, ilmieńskiego i Oraczewskiego, i z 21 następujących wsi zaciężnych rozłożonych w 14 parafiach: Opatówko, Borów1), Michałów, Trojanów, Cienia w parafii opatowieckiej, Warszewo, Trzęsewo w parafii rajskiej, Zduny w parafii tłokińskiej, Porwity w chełmieckiej, Nosków w kaliskiej, Smolany w kościelnowiejskiej, Godziesze Wielkie i Godziesze Małe 2) w godzieskiej, Ciempisz i Wójków w wójkowskiej, Oraczew w charłupskiej, Ilmie w borkowskiej, Trkusów 3) w droszewskiej, Biskupice kościelne z kościołem parafialnym, Biskupice Zaboryczne 4) w parafii Kotłów, Bukownica z kościołem parafialnym. Miasteczko Opatówek miało w roku 1685 osiadłości 33, pustych placów 16, na 30 włokach, z któryeh oddawano: czynszu z każdego źrebca po 1 złt. 18 gr. i po ćwierci owsa kaliskiej miary. Od wyrabianego na piwo słodu przypadał dworowi każdy wierteł piętnasty. Z niw, które mieszczanie uprawiali, oddawać byli powinni czwarty snopek wszelkiego zboża. Nadto obowiązani byli do robocizny ręcznej i sprzężajnej. Do klucza opatowieckiego należała huta żelazna w Brzezinach, przez arcybiskupa Prażmowskiego wielkim nakładem urządzona, która atoli w r. copale, satis prepulcre ornatum et reformatum per modernum dnum Joannem de Lasko Dei gracia sanete Ecclesie Gnesnensis Archiepiscopum et Primatem, quia iam edificia antiqua ruinam minabantur et hucusque in dies reformatur tanto melius." — Com-pendium Inventarior. Archiepiscopatus Gnesn. z roku 1685 tak nam zamek opatowiecki opisuje: „Zamek, do którego z bramy wychodząc wschód na trepach zgniłych; nowego wschodu potrzeba. Do sieni są drzwi potężne z zawiasami, w przedsionku okna bez szkła dwa. W sieni komora z zawarcięm, w niey okna z kratą. Drzwi do pokoiu z zamkiem i hantabą. Okno w nim dobre, drzwi dobre ku drewnianemu budynkowi, przed którym jest wchód do pokoiu, drzwi z zamkiem, w nim iest stołów dwa; z tego pokoiu iest skarbiec mały z dobrem zawarciem, w drugim pokoiu piec zielony, okna dwa dobre. Ztąd trzeci pokój, w nim iedno okno dobre i piec zielony, ławy trzy przy murze. Z tego pokoiu drzwi z zamkiem do sieni, Z sieni iest ganek z drzwiami ad locum secretum. Izba z tey sieni stołowa wielka, w niey filar we środku, okien trzy szklanych dobrych, w czwartym dwie kwatery zamurowane, w piątym iedna kwatera. Izba ta sklepista. Ganek nad drzwiami i halasami. Służba pod nim ohalasowana. Z ziemi na górę wschody naprawy potrzebuią. Skarbiec iest górny z drzwiami żelaznymi złymi i drugimi dębowymi dobrymi z porządnem zawarcięm. Od tego skarbu iest wschodek stary pod dach. Tamże kaplica sklepiona bez drzwi, okna bez szkła. Nad tym zamkiem podłogi dawno nie masz. Dacii znacznej naprawy potrzebuie. Sklepów dolnych iest pięć z dobrym zawarcięm. W około tego zamku połowa przykopu ogrodzona, a przykop zarósł i zalazł." — 1) Boguchwał, dziedzic Szkudły, poświadcza w roku 1360, jako wieś Borów sprzedana została kościołowi gnieźnieńskiemu przez krewnych żony jego, zwanych Szalone nogi (Archiv, Capit. Gnesn., Liber privileg. II, 119, 120). — 2) Wieś Godziesze, z której potem powstały dwie: Godziesze Wielkie i Małe, nabył arcybiskup Skotnicki od Stefana i Janusza, dziedziców na Sowinie, ustąpiwszy im za to wsie Bobry i Pikartowo (przywilej Kazimierza W. z 6 kwietnia r. 1346 w Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 120. Kod. dypl. wielkopl. II, 574, 575). — 3) Za wieś Trkusów dał tenże arcybiskup r. 1359 Włostonowi Skorczynowiczowi wsie arcybiskupie Giżyce i Tądów (Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. II, 118, 119). — 4) W roku 1524 arcybiskup Łaski zwolnił poddanych tej wsi od wszelkiej robocizny dworskiej, nałożywszy na nich za to czynsz wieczysty trzech grzywien (Archiv. Capit. Gnesn,, Liber privileg. II, 120, 121). 11 82 1685 już była zaniedbaną 1). Z wszystkich sześciu folwarków wynosiła w tymże roku krescencya: żyta kóp 620, pszenicy 67, jarki 47, jęczmienia 200, owsa 250, grochu 190, tatarki 18, prosa 23, lnu 10, konopi 8, rzepiku 3. Na zimę wysiano: żyta korcy 556, pszenicy 32. W roku 1791 liczyło miasto Opatówek 56 osiadłości, 12 placów pustych, miało około 300 mieszkańców, płaciło czynszu 794 złt. 18 gr., odrabiało tłuk rocznie 84 i oddawało do skarbu koronnego subsidii charitativi 300 złt., podymnego 108 złt., ofiary dziesiątego grosza 46 złt. 8 gr. W wymienionych wyżej wsiach czynszowych było osiadłych na 192 włokach 351 gospodarzy, którzy oprócz robocizny oddawali rocznie: czynszu 1221 złt. 20 gr., żyta korcy 111, pszenicy 63, jęczmienia 27, owsa 885, kapłonów 332, jaj kóp 80, gęsi sztuk 15. Wszyscy mieli koni 308, wołów 671, krów 486. — W wieku zeszłym stan ekonomiczny tego klucza bardzo się podniósł, albowiem w tychże wsiach zaciężnych i świeżo utworzonych na wykarczowanych lasach osadach było 688 gospodarzy, głów w ogólności poddanych około 3300, którzy w miejsce czynszu rocznego, pańszczyzny, sepów, danin i innych wszelkich powinności, płacili do skarbu arcybiskupiego 34,830 złt. 8 gr. i odbywali oprócz niektórych służebności rocznie 2235 dni sprzężajnych i 4565 dni pieszych szarwarków i tłuków, nadto płacili z niw 190 złt. 6 gr., drożnego 667 złt. 6 gr., a skarbowi koronnemu oddawali subsidium charitatiium 3071 złt. 18 gr., podymnego 2225 złt. 21 gr. Wszyscy poddani razem mieli mieli wołów 1030, koni 916. krów 1149, bydła jałowego 911. XI. Klucz szczytnicki albo gnieźnieński obejmował trzy folwarki: szczytnicki, kędzierzyński i raszewski, zamek z zabudowaniami w Gnieźnie 2,), 1) Compendium Inventariorum z roku 1685 pisze o tej hucie, co następuje: Kuźnica w Brzezinach. Ta kuźnica wielkim kosztem stante possessione Xięcia Imci Mikołaja Prażmowskiego, Arcybiskupa Gnieźnieńskiego (założona), bo y groble u stawów a fundamentis sypane, y stawy szlamowane dla zatrzymania wody na kuźnicę, aby nie wakowała, a przecież kiedy susza nastąpi, dla szczupłości wody kuźnica próżnuie lecie, zimie także dla zbytnich mrozów nie robią w niey. Rzemieślników z trudnością sprowadzono, statki kosztem niemałym sporządzono y inne requisita. Budynki siła kosztowały. W roku 1685 pracowało tam tylko jeszcze dwóch kowalów, tyluż dymaczów, kotlarz jeden, węglarz, płókarzów dwóch i wolarz do wożenia węgli. Rzeczony arcybiskup, który się w ogóle odznaczał wielkim zmysłem ekonomicznym i nie żałował ogromnych sum na melioracyą, wystawił przy tej kuźni dwór dla dyrektora, witlki gmach fabryczny, browar znaczny, gościniec z stajniami zajezdnemi i cztery domy dla rzemieślników. — 2) W archiwum kapitulnem przechowało się kilka opisów zamku gnieźnieńskiego, który na miejscu dawnego drewnianego przez arcybiskupa Łaskiego w fundamentach silnych założony przez następców jego z cegły palonej został wzniesiony. W roku 1652 po śmierci arcybiskupa Macieja Łubieńskiego otoczony był jeszcze fosą, na której był most zwodzony i cały w dość dobrym jeszcze znajdował się stanic. Przez następców jego bardzo rzadko przebywających w Gnieźnie zaniedbany, chylić się począł ku upadkowi, i w połowie wieku zeszłego już nie był do użycia. Odtąd niszczał coraz więcej, tak dalece, że tylko mury porozpadane wraz z wieżą pozostały, które na początku wieku obecnego zostały rozebrane. Leżał on na południe od kościoła katedralnego nad jeziorem Jelonek zwanem, gdzie dziś ogród przy kuryi proboszczowskiej się rozciąga. Najdokładniejszy opis zamku tego pozostawił nam Jan Mlicki, kanonik, późniejszy pro 83 siedm wsi zaciężnych w pobliżu Gniezna położonych: Szczytniki, Wolą, Kędzierzyn, Wierzliczany, Zeleśnicę, Ostrowite Prymasowskie i Raszewo. Z folwarków wynosiła krescencya w roku 1685: żyta kóp 1681/2, jarki 51/3, pszenicy 15, jęczmienia 981/2, owsa 81, grochu 62/3, tatarki 1, prosa 42/3, lnu 1, konopi 2, boszcz gnieźnieński, który w roku 1740 z polecenia kapituły odbył lustracyą całego klucza gnieźnieńskiego, w tej osnowie: „Zamek w Gnieźnie o dwóch kondygnacyach z rezydencyami dolnymi i górnymi. Wchodząc do sieni drzwi proste dębowe na zawiasach żelaznych z zaporą w murze drewnianą. Po prawey ręce na dole izba na podłodze, do którey drzwi proste z tarcic sosnowych na zawiasach żelaznych z haczykiem i skoblem, w niey okien z kwaterami w ołów trzy, każde" w kwaterach czterech bez okiennie, tylko u iednego okiennica składana na zawiasach żelaznych. W tey izbie piec zielony dobry nowy, komin mularskiey roboty dobry nowy, pułap stary ąuondam malowany, którego malowania mało co znać. Za tąż izbą takaż druga izba, do którey się z pier-wszey pomienioney izby wchodzi, drzwi do niey fasowane stare na zawiasach esowycb z klamką drewnianą, podłogi nie masz, komin szafiasty, pieca nie masz, w tey przefor-sztowanie stare do chowania rzeczy z dwoygiem drzwi starych prostych z tarcic sosnowych na zawiasach z wrzeciądzem i skoblami, okien w ołów cztery, w których kwater cztery gontami zabitych, sześć kwater całych, sześć z wytrzaskanymi szybami, w których więcey dobrych szyb niż złych. Pułap stary ąuondam malowany. Po lewey ręce izba na podłodze, do niey drzwi z tarcic na zawiasach żelaznych prostych z tarcic sosnowych, piec zielony stary zły, w teyże izbie komin kapturowaty mularskiey roboty zły, kaptur urwany, okna w niey trzy zamurowane, w których tylko dwie kwatery całe w ołowiu. Na wyższą kondygnacyą wschody stare dobre z poręczkami i balasowania dobrego kawałek. Z jedney strony izba stołowa takiey szerokości jak y na dole; posadzka z cegły, piec z kaflów polewanych prosty, komin stary szafiasty, okna trzy w ołów w kwaterach czterech, w tey pułap stary, w oknach szyby cztery wybite, drzwi do niey fasowane na zawiasach esowych białych z zamkiem dobrym y gałką. Z tey izby ingressus do pokoiu, który iest takiey szerokości iako y izba stołowa, drzwi do niego czerwono malowane fasowane na zawiasach białych esowych z zamkiem dobrym białym, piec z kafli prostych polewanych, komin kapturowaty murowany dobry, okna w ołów cztery, kształtną robotą, posadzka z tarcic w sztuki rznięta, w około komina y pieca propter periculum ignis cegła; wschodów na górę pod dach nie ma, tylko przeforsztowana komórka z tarcic bez drzwi. Ex opposito izba, do którey drzwi popsowane, połowę zabite, na zawiasach esowych, posadzka w niey z cegły, piec taki iak w stolowey izbie, okna dwa deskami zabite, tylko dwie kwatery w ołów dobre, trzecie zamurowane ; tu locus secretus, pułap stary zly, sztuka go wypadła; w sieni okna deskami zabite. Ta strona zamku z zwyż wyrażonemi rezydencyami pod dachówką złą, wszędzie ciecze, przez co pułapy pogniely, mury się porysowały. Pod tym zamkiem piwnica murowana ciągnie się pod wszystką stronę zamku opisanego filarem murowanym w środku wsparta, w niey iest przemuro-wana piwniczka sklepiona na wino, do którey drzwi z tarcic na zawiasach z wrzeciądzem y skoblem. Wschody do tey piwnicy dobre. W tym zamku stoły od pogrzebu na stelugach proste trzy, ław sześć, stół wielki stolarską robotą piękny ieden. Daley od tey strony opisaney zamku są mury, w których ąuondam była sala dolna y górna z wschodami, a teraz tylko mury stoią porysowane nieprzykryte. Piwnica draga pod niemi murowana sklepiona, intus przemurowana, drzwi do niey proste składane z dylów z wrzeciądzem y skoblem, wschodów nie masz, drzwi do przemurowaney piwnicy oberwane bez haka y skobla z wrzeciądzem, sklepienie częścią podparte dla ochrony mura od plasków, które będąc bez przykrycia podległe ruinie." Smutny to obraz desolacyi i opuszczenia rąk w czasie politycznych przewrotów w kraju! Obok tego zamku była osobna murowana kuchnia, takież stajnie, a niegdyś i oficyny. 11* 84 rzepiku 7 kóp. W roku zaś 1771 sprzątnięto: żyta kóp 241, pszenicy 15, jęczmienia 179, owsa 90, grochu 45, tatarki 22, prosa 32/3. Na zimę roku 1684 wysiano: żyta korcy 73, pszenicy 6, a na wiosnę roku następnego: jęczmienia 34, owsa 46, grochu 2. W roku 1771 wysiano: żyta korcy 294, pszenicy 22, jęczmienia 160, owsa 124, grochu 11, tatarki 18. Siana sprzątnięto wozów chłopskich 150. Z browaru szczytnickiego sprzedano w pięciu karczmach pańskich piwa półbeczek po 9 złt. 8 gr. 311, gorzałki garncy 158 po 4 złt. 8 gr. Od owczarzów wpłynęło 552 złt., od rybaków 320 złt., którzy nadto obowiązani byli oddawać do dwora co tydzień 4 wielkie szczupaki, a w wielki post codziennie. Domy arcybiskupie w Gnieźnie w pobliżu zamku położone, przynosiły 71 złt. rocznego czynszu. W tym kluczu znajdowały się bardzo rozległe lasy, w r. 1771 dobrze jeszcze zarosłe i zagęszczone budulcem, które atoli dla braku należytego dozoru, niszczyli sąsiedzi, a szczególniej Cystersi z Lędu.1) W r. 1794 wysiano na zimę na folwarkach: 81 korcy żyta i 3 korce pszenicy, siana sprzątnięto wozów 58. W mieście Gnieźnie nad jeziorem Jelonek zwanem, tuż obok zamku istniał jeszcze na początku tego wieku znaczny browar arcybiskupi 2), z którego dochodów lustracye bliżej nie podają. Wsie zaeiężne: Szczytniki 3) położona w parafii Kędzierzyn, Kędzierzyn, Wola, Wier zliczany 4) w tejże parafii, Ostrowite, prymasowskie z kościołem parafialnym 5), Raszewo 6) i Zeleźnica, dziś już nie znana w parafii Ostrowickiej, miały w r. 1685 na 50 włokach po części zarosłych krzewami 54 gospodarzy, którzy odrabiali tygodniowo 59 dni sprzężajnych i 32 pieszych, tłuków rocznie sprzężajnych 112, ręcznych 179, płacili czynszu 544 złt. 1) Jak wielkim był niedozór nad lasami arcybiskupiemi i obojętność względem własności kościelnej, pokazuje uwaga w lustracyi klucza gnieźnieńskiego przez wspomnianego wyżej ks. Mlickiego dokonanej w tych słowach: „Imci Xięża Lędzcy (opaci cysterscy w Lędzie) na piłę w Kijanicy, która od lat trzydziestu stoi, wielką moc drzewa z borów raszewskich J. O. Xięcia Imci wycięto, więcej niż 2000 cbójek, kędy im się zdało, to tną, prawie nad samym polem raszewskim wybierają y wycinają, w czym bardzo wielką szkodę robią J. O. Xięciu Imci et praeiudicium. Od piły ku Raszewu na 10 albo 15 stai zachodzą, y spuszczaią, gdzie chcą w borach Raszewskich y Ostrowickich, jak chłopi zeznali Ostrowiccy, — 2) Jezioro Jelonek nabył arcybiskup Skotnicki od króla Kazimierza W. r. 1347 przez zamianę (Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 122. Kod. dypl. wielkopl. II. 581, 582). — 3) Szczytniki kupił dla kościoła gnieźnieńskiego arcybiskup Janisław w roku 1319 za 20 grzywien od dziedzica Stefana z Kopaszyna (Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 82. Kod. dypl. wielkopl. II, 343. — 4) Wierzbiczany darował arcybiskupstwu dziedzic Przybysław, syn Borkona, w r. 1318 jako wynagrodzenie za wyrządzone kościołowi gnieźnieńskiemu krzywdy (Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 105. Kod. dypl. wielkopl. II, 482, 483). — 5) Ostrowite prymasowskie tak nazwane dla odróżnienia Ostrowitego kapitulnego wraz z jeziorem darował książe wielkopolski, Władysław Odonicz, Januszowi, kanclerzowi gnieźnieńskiemu, roku 1237 (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. II, 4. Kod. dypl. wielkopl. I, 170). Tenże Janusz ustąpił tęż wieś w roku 1250 na własność kościołowi gnieźnieńskiemu (Archiy. Capit. Gnesn. Nr. 20. Kod. dypl. wielkopl. I, 251). — 6) Akt lustracyi klucza gnieźnieńskiego z roku 1771 pisze o Raszewie: „Tu quondam była wieś y osiadłość poddanych na włokach Nr. 10, tandem spustoszała, a potem grunta y place pozarastały drzewem. Tandem od lat kilkunastu zaczęto rudować cokolwiek y folwark wystawiono." 85 i oddawali: kapłonów 54, jaj kóp 141/2, owsa korcy 77, przędzy sztuk 18, drogi wiślanej odbywali dni 43 i płacili subsidii charitativi 303 złt., podymnego 140 złt. W końcu wieku zeszłego powstały na gołaźniach wyciętych lasów następujące kolonie: Zalesie, Budki, Gaj, Kujawki, Kaliny i Kordos. W całym kluczu było w r. 1794 gospodarzy 60, głów poddanych około 350, którzy razem mieli wołów 145, koni 97, krów 115, czynszu rocznego wraz z dróżnem płacili 1949 złt. 10 gr., oddawali owsa 42 korce, kapłonów 47, jaj kóp 12, przędzy łokci 20, do skarbu koronnego oddawali: subsidii charitativi 229 złt., podymnego 258 złt. 12 gr. — W r. 1770 obsiewali poddani tylko 23 włoki i 1 kwartę, reszta ról kmiecych była zarosłą oddawna krzewami i chwastami. Z tych 23 włók przynosił całkowity dochód prócz propinacyi: 59 dni sprzężajnych i 32 ręcznych tygodniowo, 112 tłuków bydlęcych i 179 ręcznych dni rocznie, kapłonów 50, jaj kóp 141/2, owsa korcy 77, czynszu 1298 złt. 28 gr., przędzy łokci 18 pasm 9, drogi wiślanej dni 43, oprócz rozmaitych służebności. Od św. Jana r. 1769 do tegoż czasu r. 1770 wyszynkowano w pięciu karczmach pańskich: piwa beczek 311, beczkę po 9 złt. 18 gr., gorzałki garncy 158 po 4 złt. 8 gr. Propinacya przyniosła zatem w tym r. 3657 złt. 22 gr. W r. 1770 dzierżawił cały klucz gnieźnieński niejaki Kalkstein za opłatą roczną 5000 złt. Oprócz wyżej wymienionych posiadłości należała kiedyś do gnieźnieńskiego klucza wieś Odrowąż, pierwotnie Makowem, następnie Wojciechowem zwana, założona przez arcybiskupa Jana Odrowąża Sprowskiego na 20 łanach darowanych przez króla Władysława Jagiełłę roku 1424 w puszczy makowskiej arcybiskupowi Wojciechowi Jastrzębcowi, do której darowizny w tymże roku dołożył szczo-drobliwy monarcha 10 innych łanów, i wprawdzie 2 na uposażenie kościoła parafialnego, dwa na założenie wójtostwa, a 6 dla arcybiskupstwa1). Wieś ta przeszła potem z łaski arcybiskupów na własność kapituły metropolitalnej i wcieloną została do majątku gracyalnego. XII. Klucz żniński, jeden z najdawniejszych i z wszystkich kluczów największy, obejmował bowiem oprócz miasta i zamku Żnina ośm folwarków i 22 wsie zaciężne. Zamek żniński,2) którego założenie sięga XI wieku, głośny z roz 1) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. II, 15—18. — 2) Na miejscu pierwotnego zamku kilkakrotnie ogniem niszczonego stanęły w wieku XVI rozmaite budynki zamkiem zwane, które lustracya z roku 1679 podczas objęcia rządów arcybiskupstwa przez Stefana Wydźgę tak opisuje. Dwór żniński circamcirca tak ogrodzony, to jest od kamieniczki aż z wiazdu do wrót w słupy y dylowania z tarcic, nad którym parkanem daszek stary z guntów, mieyscami go nie masz, y sam tenże parkan stary. Od wrót do staienki przęsło takoweż, od teyże staienki budowany cierniem w kołki ku młynarzowi, kąskiem ciągnie się parkan stary w dyle y słupy budowany, cierniem w kolki miasto daszka obrobiony. Od tegoż parkanu wedle tegoż młyna końskiego aż do browaru ciągnie się ogrodzenie w słupy, koły y żerdzie gwoździami dębowemi przybijane z Mazowiecka, circunicirca na wierzchu obrzębione... W tymże mieyscu przy browarze iest forta prosta z drzwiami na pałągu prostym, któremi pospolicie chodzą do studnie browarowey lać wodę do roboty... Z wiazdu na podwórze są wrota od miasta na biegunach dobre z kunami z wierzchu żelaznymi... Przy tych wrotach iest staienka... a za tą staienką ogród wielki żerdziami ogrodzony... drugi mnieyszy tako wyż przed 86 maitych wypadków, mianowicie zaś w wojnie domowej pomiędzy Grzymalitami a Nałęczami, rezydencya wielu arcybiskupów, aż do drugiej połowy wieku XVI browarem... Budynek wpół dworca o iednym tylko dolnym mieszkaniu, y zowie się Starostwo. Ten budynek przeszłego roku (1678) z strony od kuchni nowo gontami pobity... o trzech izbach, sieni i komorze... Budynek wielki o dolnem i gornem mieszkaniu, pod który przed kilku laty za nieboszczyka ś. p. Xięcia Imci Mikołaja Pra-żinowskiego Arcybiskupa Gnieźnieńskiego przyciesi i balów kilka podwleczono y opaski poprawiono; także przy nim mur w tymże czasie wszystek gontami dębowymi pobito. Przed tym budynkiem iest altana alias wieżka także gontami karpowato pobita; dobre mieszkanie o dwu izbach.. Z sieni po prawey ręce izba, którą kamienną zowią... w tey izbie piec zielony zły. okna dwa szklane w ołów robione dobre, trzecie okno deskami zabite; słup w pośrodku teyże izby y kominek przy piecu, posadzka z kamieni polnych drobnych, iednak naprawy potrzebuie. Do drugiey izby ex opposito, gdzie pisarz mioszkuie, którą pospolicie Pisarnią zwią, są drzwi na zawiasach y hakach żelaznych... posadzka z cegły niedawno położona, piec zielony dobry, okna dwa szklane w ołów robione, przy których kraty żelazne dwie dobre. Z tey izby wedle pieca do komory, którą ciemną zwą... w tey komorze okno w ołów oprawne, przy którym trzy szyny żelazne. Z tey komory do komórki drzwi proste na pałąku drewnianym z zaporą drewnianą. Z tey komórki do ganeczku na podwórze są drzwi na zawiasach... z zaporą drewnianą. Na górne mieszkania są dwa wschody po dwóch stronach z poręczami dobre. Nad tymi wschodami jest daszek pobity gontami dębowymi. Z tych wschodów wyjście na ganek altany. Z tego ganku drzwi do sieni dobre... Izby dwie przeciwko sobie, po prawey ręce izba stołowa... w tey izbie piec wielki biały wzorem adamaszkowym na dnie lazurowym Bydgoskiey roboty niezły; okien na około cztery oblisztwowane, w ołów oprawne... dobre... posadzka z tarcic położona. Wyszedłszy nazad do sieni, są drzwi na ganek na kamieniczkę... z ziemi iest wschód na górę... z tey góry na wieżkę drzwi na zawiasach y hakach. Powróciwszy się do sieni, iest ieszcze okno szklanne w ołów robione nade drzwiami z wystawki. Naprzeciwko stołowey izby iest izba, którą pospolicie pokoiem zowią... piec w nioy dobry biały, taki iak w stołowey izbie... kominek przy nim murowany, posadzka z cegły dobra, okna dwa dobre z kwaterami starożytnymi w ołów robione... Z tey izby do komnaty drzwi... posadzka z astrychu; z tey komnaty alkierzyk, do którego drzwi na zawiasach. Z alkierzyka na ganek ku kamieniczce... Ten budynek wszystek drewniany i opaską opasany pod iednym dachem o dwóch kominach wielkich z gruntu wywiedzionych, na którym trzy wietrzniki z herbami ś. p. Imci X. Łubieńskiego, Arcybiskupa Gnieźnieńskiego, pod nimi kule białą blachą obite. Kamieniczka. Wedle tego budynku przy murze cale spustoszona, na górze izba pusta bez okien, bez posowy y drzwi, bardzo porysowała się; dach z snopków nie bardzo dobry... przytem sklepienie porysowane... ruinam minatur... Dom kuchenny stary zły... komin się w nim obalił... Sala nad piwnicami. Ten budynek na fundamencie murowanym z cegły na łokieć z ziemi wywiedzionym, pod którym budynkiem są sklepy murowane. Przed tym budynkiem była niegdyś wystawa nad szyją piwniczą murowana... W tey izbie pieca ani komina nie masz, ani okien, wszystkie deskami pozabijane. Podłoga z tarcic, gdzie zboże sypią, iednak przełożenia alias naprawy potrzebuie, bo się zboże dziurami psuie, których robactwo naczyniło... Pod tym budynkiem są sklepy albo piwnice cztery... i t. d. Nad przykopem i sadzawką browar funditus de novo anno 1677 za nieboszczyka ś. p. Xięcia Andrzeja Olszowskiego z wszystkiem porządnie zbudowany... y sadzawka przy nim." Nie daleko browaru stał młyn koński dla mielenia słodu niedokończony. Stajnia wielka w roku 1675 obaliła się i nie była do roku 1C85 odbudowaną. Przyczyną tak opłakanego stanu budowlanego była długoletnia dzierżawa klucza żnińskiego. Każdy dzierżawca własnego szukając zysku, nie tylko nie dbał o budynki pańskie, ale je częstokroć umyślnie niszczył. Po 87 starannie w stanie obrony był utrzymywany, odtąd zaś opuszczony, coraz większej podpadał ruinie, aż nareszcie znikł bez śladu. Miasto Żnin dawniej murem opasane, którego jeszcze dotąd widać szczątki, miało w roku 1679 osiadłości 95, placów pustych, gdzie przedtem domy stały, 151, pomiędzy mieszkańcami zaś następujących rzemieślników: piwowarów 47, sukienników 2, krawców 9, kuśnie-rzów 4, szewców 11, zdunów 2, płocienników 7, cyrulików 2, kowalów 3, rybaków 12, kotlarz 1, bednarzów 3, rzeźników 5, ślusarz 1, kołodziejów 3, pieka-rzów 4, siodlarz 1, czapnik 1, powroźnik 1. Piwowarowie obowiązani byli, oddawać do dworu od sztuki pszenicy wynoszącej 24 wiertele miary kaliskiej słodu pszennego wierteł wierzchowaty i tyleż owsa dla koni pańskich, nadto pół beczki piwa. Od słodu gorzałezanego, którego powinno być w sztuce wierteli ośm, wiertel wierzchowaty słodu żytniego i tyleż owsa. Sukiennicy płacili foluszowego od każdego postawu sukna po półtora grosza, czego młynarz doglądać był powinien i karbować postawy. Już w roku 1679 folusz dla ubytku sukienników zupełnie był opustoszały. Rybacy, którzy włokiem robili, płacili od niego na tydzień po dwanaście groszy i trzy obroki na tydzień dawała każda ich para. Jeżeli ryb nie było potrzeba do dworu, za każdy obrok obowiązani byli płacić po 10 gr. do skarbu. Według dawnych przywilejów dwóch rybaków oddawać byli powinni obroki 00. Dominikanom miejscowym, dwóch miejscowemu komendarzowi, a dwóch burmistrzowi. Ci rybacy, którzy włoków swoich nie mieli, tylko pojedyńczo robili, płacili do dworu rocznie po 5 złt. Z niewodów pobierali każdą czwartą rybę, a trzy dwór. Nadto 00. Dominikanom przysługiwała każda dziesiąta ryba niewodowa. Klucz żniński odznaczał się bogactwem jezior, które niegdyś słynne były z obfitości ryb i znaczne arcybiskupstwu przynosiły dochody. Było tam jezior już w wieku XII 16: wielkie pod miastem Żninem mające toni niewodowych 28, lutkowskie 6, biskupskie 9, skrzyńskie 3, lubieckie 5, święte 1, Ją-drzewie 1, ławiczyńskie w boru 1, sikulskie 3, małe pod miastem 18, długie wspólne z bożejewickiem 5, weneckie 5, godawskie 3, foluskie 6, pniewskie 4, sitkowskie 2, razem 97 toni niewodowych, które przynosiły rocznie co najmniej 10,000 złt. Były na tych jeziorach jary pańskie do stawiania na szczupaki w czasie mrzostu pod Jaroszewem i na Bielawie ku wsi Górze. Rzeźnicy od każdego zabitego zwierzęcia oddawali olec albo łopatkę. Garncarze każdego targu dostawiali do dworu 4 polewane garnki i tyleż prostych. Szewcy obowiązani byli, dostarczać wszelkie obówie do dworu, który im płacił za każdą parę butów chłopskich po 2 złt., za parę ciżmów męskich 24 gr., za parę trzewików kobiecych po 15 gr. Jarmarków było w mieście 5, z tych trzy dworskie, a dwa miejskie. Podczas nich opłacano od każdego woza w bramach po groszu, od każdego bydlęcia po 2 gr., od każdego łokcia kramarskiego po 3 gr. Nadto pobierał dwór placowe i targowe od każdego sprzedajnego przedmiotu. Kupcy obowiązani byli prócz tego, dawać do dworu z każdego jarmarku po 4 funty pieprzu. Mieszczanie płacili prócz tego czynszu z włoki obsianej 3 złt. 12 gr. od domów razem 42 złt. arcybiskupie Macieju Łubieńskim żaden z następców jego nie starał się o podźwignięcie tych budynków, które z czasem jedpn po drugim upadał, aź nareszcie na początku wieku obecnego zaledwo kilka budynków gospodarczych się utrzymało. 88 Na wszystkich ośmiu folwarkach do klucza żnińskiego należących: górskim, januszkowskim, weneckim, jaroszewskim, sarbinowskim, juńczewskim, mięcierzyńskim i gogółkowskim wynosił w r. 1685 całkowity sprzęt: żyta kóp 6793/4, jarki 23, pszenicy 108, jęczmienia 222, owsa 239, grochu 35, tatarki 3, prosa 4, lnu 5, konopi 2, rzepiku 4. Wysiano na zimę tegoż roku: żyta korcy 497, pszenicy 44. Bydła miały te folwarki sztuk 132, trzody 94, drobiazgu 432. Owczarze, którzy mieli własne owce, obowiązani byli połowę przychowku oddawać do dworu, a od każdego uchowanego dla siebie jagnięcia płacić po 20 groszy. Wsie zaciężne i czynszowe do klucza żnińskiego należące, położone były w Pałukach w siedmiu parafiach: Góra, Wilczkowo, Januszkowo, Murczyn, Biało-wierzyn, Podgórzyn w parafii górskiej pod Żninem, Pniewy, Godawy1), Wenecya 2), Biskupin, Gogółkowo 3) w parafii weneckiej, Sarbinowo i Jaroszewo w parafii żnińskiej, Juncewo z kościołem parafialnym, Gorzyce, Dochanów 4) i Sulinowo 1) Wieś Godawy nabył arcybiskup Wojciech Jastrzębiec w roku 1429 od Jakusyusza i Spytka Godawskich, ustąpiwszy im za nią dwie wsie arcybiskupie: Cho-mętowo i Dobrylewo (Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. II, 56, 57). — 2) Wieś Wenecya tak nazwana od położenia swego pomiędzy jeziorami, głośna w JPolsce z legendy o djable weneckim z starożytnym zamkiem w obronnem z natury położeniu, którego dotąd znaczne utrzymały się ruiny, przeszła na własność kościoła gnieźnieńskiego w r. 1420 wskutek zamiany, którą uskutecznił arcybiskup Trąba, ustąpiwszy dziedzicowi jego, Mikołajowi z Wawrzymowa wieś Biskupice położoną pod Radziejewem, a wziąwszy od niego tenże zamek z folwarkiem i wsią tegoż nazwiska (Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. II, 61, 02). — 3) Gogółków nabył na własność arcybiskupstwa Jarosław Skotnicki od króla Kazimierza W, na którą własność przeszła na mocy prawa krajowego, zakazującego wywołanych z kraju zbrodniarzy przechowywania. Ponieważ właściciel większej części tejże wsi, Mikołaj, kantor łęczycki, bratu swemu, Michałowi z Czacza, banicie, który nastawał na życie królewskie i mnóstwa dopuścił się zbrodni, dał w tejże wsi przytułek i schronienie, przeto przeszła na własność króla, a że druga część wsi była jego własnością, przeto całą przekazał z powodu bliskości Żnina temuż arcybiskupom r.- 1370, a wziął od niego w zamianę wsie: Konotopia pod Nakłem i Zwleczne pod Seceminem (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 182. Kod. dypl. wielkopl, III, 345, 346). — 4) Akt lustracyi klucza żnińskiego z r. 1679 pisze o stosunkach granicznych tejże wsi, co następuje: „Granice tey wsi zewsząd znaczne i spokoyne, oprócz samych Górek, które Imci Pan Jemieliński trzyma, y tam przedtem za antecesorów iego spokoyne bywały. Ale za possessyą teraznieyszego Jegomości wdzierał się w Do-chanowskie granice, zkąd z własnego Dochanowskiego pola y sam przez się y przez swoich potym sług bydło wszystko Dochanowskie zruynował, niem robił, morzył etc, które przez trzy dni trzymaiąc, zniszczało sztuk circiter 7. Poddanych tuteyszych ustawicznie przeszłego roku hałasował, w czym nieboszczyk ś. p. Xiąże Imci tu do Żnina zjechawszy, to jest Xiąże Igmość Andrzey Olszowski, Arcybiskup Gnieźnieński, na rewizyą tych granic, ex Venerabili Capitulo Gnesnensi Ichmościów Commissarzów, to iest Imci Xiędza Pokrzywnickiego y Imci Xiędza Cbudzyńskiego, Kanoników Gnieźnieńskich, wysłał z swoiey strony z poddanymi na uznanie. Z drugiey strony Imci Pan Jemieliński tamże natenczas także descendit z swoią kompanią, kędy nic uznania nie stanęło. To było ultimis diebus Julii anno 1677; dla tego, że granice pozarastały na błocie, lubo in6ze na strzemienie znaczne, przez upór tamtey strony nie są continuo-wane y przyznane. Lubo stare nasze poddaństwo przyznawali, że tam, bywszy młodymi, na tym błocie do Dochanowa łąki siekali, Góreccy zaś poddani upornie denegowali, y na ten czas nihil conelusum determinate, ale się obiedwie stronie Ichmościów zabrały do 89 w parafii gorzyckiej, Zendowo w parafii parlińskiej, Lubcz 1), Mięcierzyn 2), Cotuń 3) i Bożacin (wójtostwo)4) w parafii Lubcz. W r. 1670 wszystkie te wsie liczyły 160 gospodarzy i zagrodników na 389 włokach obsiewanych i pustych, a ogólna liczba poddanych wynosiła około 2200 dusz. Oprócz robocizny sprzę-żajnej i ręcznej, tudzież rozmaitych służebności, ciż poddani oddawali rocznie: 1256 złt. 25 gr. czynszu, 125 kapłonów, 32 kóp jaj, owsa korcy 143, przędzy łokci 389 i dziesięcinę, której w opisach lustracyjnych bliżej nie podano. Wskutek pierwszego rozbioru Polski ostatnie 11 wsi wyżej wymienionych, dostawszy się pod zabór pruski, zostały skonfiskowane, a w miejsce nich skarb królewski płacił arcybiskupom małą kompetencyą. Ten sam los spotkał miasto Żnin. Według lustracji z r. 1794/5 większa część wsi pozostałych przy kluczu Żnina opłacały do skarbu arcybiskupiego w miejsce czynszu, robocizny i daniu w naturze od jednej włoki gruntów kmiecych po 145 złt. rocznie. Z wszystkich zatem 389 włók będących w posiadaniu poddanych tego klucza wypadłby w tymże roku dochód ryczałtowy w ilości 58,405 złt. oprócz intrat z propinacyi, jezior, lasów i młynów, która przynajmniej drugie tyle wynosiły. XIII. Klucz kamiński położony w południowej części dawnego Pomorza i w ziemi nakielskiej, tak zwany od miasta Kamienia założonego za przywilejem króla Kazimierza IV. przez arcybiskupa Jarosława Skotnickiego w miejsce dawnej wsi arcybiskupiej Wawrzyszkowo, obejmował miasto Kamień, siedm folwarków: w Cerekwicy Wielkiej, Cerekwicy Małej, Witkowie, Lutowie albo Lututowie Starym, w Zabartowie, Suchej i Kamieniu, oraz 12 wsi zaciężnych i czynszowych. W mieście Kamieniu był niegdyś zamek murowany, wystawiony niezawodnie przez arcybiskupa Skotnickiego, którego silna wieża przetrwawszy burze i pożary, istniała jeszcze w r. 1721, jak świadczy akt lustracyi całego klucza z tegoż roku przez Józefa Erazma Platerna (Platera), archidyakona i oficyała kamieńskiego dokonany. W r. 1685 istniała jeszcze część owego zamku, kamienicą zwana z dwiema wielkiemi sklepami, a nad temi mająca dwa wielkie pokoje na przyjęcie arcybiskupa, obok tej kamienicy zaś stała wspomniana wieża, w której urządzone były szukania w Grodach i Xięgach tych granic pisanych. Niedługo potym śmierć na Xięcia Imci w Gdańsku nastąpiła, i z tego nic. A że przedtym między tymi chatasami, które Imci Pan Jemieliński po polach Dochanowskich bydło zaymuiąc, winił pewnego czasu czeladź Dochanowską, że dała mu sobie zaymować, y owszem poczęli go hałasować, przy których był y przystawa, niejaki Mucha żonaty, po śmierci tedy Xeia Imci Pan Jemieliński, niszcząc się tey krzywdy, upatrzywszy czas (sede vacante) w polu dwu parobków, na to się w koni circiter ośm usadziwszy, zbił na śmierć; jednak się przecie wyskamrali, a po przystawę violenter do wsi Dochanowa przyiachawszy, za łeb wziąwszy y na te granice sprowadziwszy, aż do śmierci z swoimi sługami okrutnie ubił y zabił... Miał potem od Imci Xiędza Rejenta o to pozwy do Trybunału, lecz podczas ziazdu Venera-bilis Capituli Gniesnensis na ś. Wojciech w tym roku zjechawszy z wielą szlachty, pod którą podpadł, y te rzeczy umiał uspokoić; jednak tym granicom jeszcze nie iest koniec, lubo zapieczętowane." — 1) Lubcz ustąpił arcybiskup Dzierzgowski r. 1555 mansyona-rzom gnieźnieńskim. — 2) Mięcierzyn nabył arcybiskup Janisław r. 1320 za wieś Pątnowice pod Koninem (Archiv. Capit. Gnesn. Nr, 83. Kod. dypl. wielkopl. II, 358). — 3) Cotuń stał się własnością arcybiskupstwa. 12 90 trzy więzienia dla przestępców. Opodal od tych budynków stał osobny dwór drewniany dla dzierżawców lub rejentów, składający się z dwóch pokoi, alkierza, komory, kuchni i czeladnicy, wystawiony w drugiej polowie wieku XVII. Za nim ciągnęły się ku rzece obszerne budynki folwarczne, a nad samą rzeką stał browar przestronny wraz z gorzelnią, który dostarczał trunków na 17 karczm pańskich. Z wymienionych wyżej siedmiu folwarków wynosił sprzęt w r. 1685: żyta kóp 6762/3, jarki 23, pszenicy 50, jęczmienia 199, owsa 153, grochu 20 1/3. Na zimę wysiano: żyta korcy 891, pszenicy 14, na wiosnę r. 1686: jęczmienia korcy 263, owsa 530, jarki 10, grochu 15. W roku 1721 sprzątnięto: 947 kóp żyta, 285 jęczmienia, 227 owsa, 65 grochu. Miasto Kamień mające w r. 1685 osiadłości 42, w r. zaś 1721 tylko 41 na tyluż włokach płaciło rocznego czynszu 115 złt. gr. 10, za pastwisko 40 korcy słodu, od zacierów piwnych przeszło 30 korcy. Rzeźnicy obowiązani byli dawać do dworu 2 kamienie łoju. Na każdy przyjazd arcybiskupa powinni byli dostarczyć do kuchni wołu ruskiego i cielę holenderskie. W kluczu kamieńskim znajdowały się następujące jeziora obfite w rozmaitego gatunku ryby: jezioro pod Kamieniem Mochel zwane, mające toni niewodowych 18, jezioro pod Radzimiem i Cerekwicą W., z jednej strony należące do Radzimia, a z drugiej do arcybiskupstwa, z rybołóstwem letniem połowicznem a niewodowem wyłącznie arcybiskupiem, obejmujące 6 toni niewodowych, jezioro w Lutowie Małem, Długiem zwane o 9, jezioro w Lutowie Wielkiem Miesce zwane o 1, tamże jeziorko Miska o 1, jeziorko w Cerekwicy Małej, w którem głównie karpie hodowano o 1, jezioro w Suchej zwane Wielkiem o 10, jezioro drugie tamże Lińsko o 5, oraz 2 stawy w Małem Lutowie i Cerekwicy Małej o 1 toni, razem 51 toni niewodowych. Czynsz od rybaków wynosił za rybołóstwo latowe około 500 złt., którzy nadto do dworu wielki dawali obrok. Przy niewodach pobierali czwartą rybę, reszta przypadała dworowi. Dochód z niewodów wynosił dla arcybiskupstwa najmniej 3000 złt. według wartości pieniężnej z roku 1721. Z dwunastu wsi czynszowych i zaciężnych sześć leżało w dawnem województwie kaliskiem, powiecie nakielskim: Witkowo, Lutowo Małe, Lutowo Wielkie, Płocicz, Cerekwica Mała i Zabartowo 1), reszta w dawnem województwie pomorskiem, w powiecie tucholskim: Cerekwica Wielka, Dąbrówka, Orzełek2), Obkas, w powiecie świeckim, Sucha i Lubiewo 3). Wszystkie te wsie miały w r. 1) Zabartowo należało pierwotnie do klasztoru w Lędzie wskutek darowizny książęcia wielkopolskiego Przemysława w roku 1279 (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 36. Kod. dypl. wielkopl. I, 456, 457). W roku 1288 przeszła na własność kościoła g nieźnieńskiego wskutek zamiany na pewne dziesięciny pomiędzy arcybiskupem Jakóbem winką a opatem Gerhardem (Archiv. Capit. Gnesn. N. 48. Kod. dypl. wielkopl. II, 13, 14). — 2) Wieś Orzełek darował kościołowi gnieźnieńskiemu Świętopełek, książe pomorski wraz z wsiami Kruszyn i Mochle (Archiv. Capit. Gnesn. II, 5, 6. Kod. dypl. wielkopl. I, 175). Ostatnie dwie wsie dziś nie istnieją. Darowiznę Świętopełka potwierdził przywilejem z dnia 13 września roku 1284 Mestwin albo Msiwój, książe pomorski (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 42. Kod. dypl. wielkopl. I, 503). — 3) W. mistrz krzyżacki, Lindolf Kunig, przywilejem z dnia 22 listopada roku 1344 nie tylko daro 91 1685 310 kmieci, sołtysów, zagrodników i komorników na 190 włokach, którzy płacili rocznie 3267 złt. czynszu, w r. zaś 1721 wynosił czynsz 5005 złt. 5 gr. Wszyscy poddani w ogólnej liczbie około 1800 głów mieszkali w 300 domach i mieli razem: wołów 611, koni 317, krów 365. Oprócz robocizny sprzężajnej i ręcznej oddawali do dworu: 180 kapłonów, 4 kopy jaj i 160 sztuk przędzy. Prócz tego na każdy przyjazd arcybiskupa do Kamienia sołtysi i kmiecie powinni byli dostarczać po jednej kurze, 1/2 korca owsa, po 2 gęsi, po 10 gr. w gotówce i zwieźć po jednej furze drew do opału. W okolicy Kamienia i Lutowa Małego były niegdyś rozległe lasy, a nadto niektóre wsie miały osobne lasy. Dobra klucza kamieńskiego dla zbytniej od Gniezna odległości od niepamiętnych czasów były wydzierżawiane lub wydawane w emfiteuzę. W roku 1568 arcybiskup Uchański oddał też dobra w emfiteuzę Janowi Kostce, kasztelanowi gdańskiemu na lat 15 za roczną opłatą 800 złt. Po wydobyciu dóbr z ręki familii Kostków, do czego nie mało potrzeba było zachodów, a nawet procesów, wydzierżawiano je rozmaitym osobom, które aż do czasów prymasa Potockiego płaciły dzierżawy od 800 złt. aż do 15,000 tynfów. Kiedy w roku 1730 domagano się od dzierżawcy Wałdowskiego 16,000 tynfów, wolał ustąpić z dzierżawy, aniżeli dodać 1000 tynfów, poczem właśni poddani arcybiskupi, pragnąc się uwolnić od ździerstw i uciemiężenia ze strony dzierżawców, za kontraktem zawartym z tymże prymasem wzięli dobra w dzierżawę za roczną opłatą 20,000 tynfów czyli 24,000 złt. lubo tę sumę z trudnością zebrać mogli, zwłaszcza, że z dzierżawy wyjętą była propinacya, tudzież dochód z lasów, jezior i młynów, i że trafili na lata nieurodzajne. Mimo to trzymali te dobra przez lat kilkanaście, nawet po zgonie Potockiego i z opłat rzetelnie się uiszczali. We wszystkich kluczach dóbr arcybiskupich wyżej opisanych znajdowały się następujące młyny: w kluczu piątkowskim: piątkowski, w tumskim: tumski, dobrogostski, w kluckim: Wierzchowiec, Zbyszek, grocholicki, Łubny, sędziejo-wicki i Uść, w kurzelowskim: kurzelowski, silpski, motyczyński, w uniejowskim: Skrobania, wielki, piaseczny, księży, przykuński, ostrowski, w chełmińskim: Wiktor i rzuchowski, w turkowskim: turkowski, grąbkowski, górny, studzienicki, dolny, duszyński, cisowski, w goszczanowskim: goszczanowski, w opatowieckim: opatowiecki, cieński, michałowski, trojanowski i 9 młynów na puszczy godzie-skiej, z których w końcu wieku zeszłego tylko jeden się utrzymał, w żnińskim: żniński (konny), leśnikowski, Kopernacz, Folusz, mięcierski, Biskupiec, w grze-gorzewskim: przybyłowski, w kamieńskim: kamieński, obkaski, cerekwicki, luto-wski, witkowski i suski, razem 54 młyny na początku wieku XVIII, przy końcu zaś tegoż wieku tylko 46. Znaczna część tychże młynów znajdowała się z łaski arcybiskupów w ręku zasłużonych gracyalistów, którzy je bezpłatnie trzymali, z reszty czynił roczny dochód w roku 1685: 766 złt. 16 gr. czynczu, 12 korcy wiznę powyższą zatwierdził, ale nadto z szczególniejszego dla arcybiskupa Jarosława Skotnickiego przywiązania nadał kościołowi gnieźnieńskiemu na własność wieczystą dwie wsie: Suchą i Lubiewo (Lubow) w pobliżu Orzełka położone (Archiv, Capit. Gnesn. Nr. 115. Kod. dypl. wielkopl. II, 565, 566). 92 pszenicy, 160 korcy maki pszennej pytlowanej, 1295 korcy żyta i 71 sztuk tucznych wieprzów, oprócz bezpłatnego miewa zboża pańskiego, rozmaitych służebności, posług i robocizny. W końeu wieku XVIII przynosiły też młyny oprócz bezpłatnego miewa, wymiaru zboża i robocizny 4564 złt. i 24 gr. czynszu. W opisanych powyżej trzynastu kluczach i partykularzach dóbr arcybiskupich przynależały niegdyś stołowi arcybiskupiemu rozliczne dziesięciny stanowiące wielkie dochody. Lustracya tychże dóbr dokonana w roku 1510 i 1511 pod okiem i nadzorem arcybiskupa Łaskiego przechowała nam jedyna dokładny tychże dziesięcin wykaz z podaniem wartości ich pieniężnej z roku 1509, który to wykaz na tem miejscu celem przechowania go potomnym wiekom kładziemy. W kluczu piątkowskim dawały dziesięciny wsie: Kościół i Dobroszyce w wartości 17 grz. Podgórzyce dwa wielkie stogi zboża, miasto Piątek i Mroczko-wice z powodu gradu tylko w wartości 12 grzywien, Osiny (Osse) i Biała 8 grz. Earchówka 2 grz., Buczek 5 grz., Moskwa 1 kopę groszy pragskich i 7 gr., Kaleń, Doły, Rogi, Baluty 10 grz., Lipniki 4 grz., Puczniewska Wola, Garnek, Oleśnica, Trupianka, Panoszew (Pannoszowa) 6 grz., Gorgulec 31/2 grz. 18 gr., Jedlice trzy fertony, Wierzbna, Złotów, Huta (Uta) pół grzywny, Chroślno, Go-łaszyny półtorej grz. 6 gr., Wyczalkowo, Prusinowice jeden stóg, Parzyce 4 grz. Ostrów pół grz. Topola 15 grz., (Cranszelewicze), Sączkowo 31/2 grz., Siemczyce, Zawadka 2 grz. 18 gr., Łęka 6 grz., Rudki 9 fertonów, Byszewo 2 wielkie stogi, Kadzidłowa 4 grz. 18 gr., Łubno 2 grz. 4 gr., Radkowo 1 grz. 8 gr. Ogrodzona 2 grz., Kalinowa 4 grz., Pniewy 2 grz, Pniewki 1 grz., Łosoczyn 16 groszy, Ostrowy Płockie dwa wielkie stogi, Grodno 1 grzywna bez 6 gr., Klonowiec Stary jeden stóg, Jastrzębia 61/2 grz., Żabikowo jeden stóg, Rakowo 12 snopków, Skrzeszewo 41/2 stoga, Buczkowo podwójne 40 groszy, Śleszyn W. 14 grz., Zalesie pół kopy groszy, Szewce, Goliszewo i Babie z powodu gradu tylko 3 grz. i 6 gr., Mirosławice 13 grz., Wały 2 grz., Jankowo, Orądki, Bogaszyn 9 fertonów, Górki, Włostowice pół stoga, Glinnik 1 grz. Sadówka 2 grz., Krząszke, Lipie, Tymianka 3 grz., Retkinia 7 grz., Rokicie 2 grz., Lezdeń 4 grz., Rypuł-towska Wola 7 grz., Zarembowo 7 grz., Sleszyn Mały 6 grzywien. Dziesięciny pieniężne: miasto Dąbrowice z 47 łanów po fertonie 7 grz. 40 gr., Baby z 16 łanów i kwarty po fertonie 2 grz. 34 gr., Nawki z 31/2 łanów po fertonie 28 gr., Ostrowy W. z 91/2 łanów po fertonie 1 grz. 28 gr., Jasieniec z 8 łanów po fertonie 1 grz. 16 gr., Długiekąty z 5 łanów po fertonie 40 gr., Nowawieś Stra-szkowska z 7 łanów po fertonie 1 grz. 8 gr., Nowawieś Pełczyna 12 łanów po fertonie 2 grzywny, Rossorz z 14 łanów po fertonie 2 grzywny 16 gr., Kopy tyleż, Grzymkowa Wola z 51/2 łanów po fertonie 44 gr., Biała z 8 łanów 1 grzywna 16 gr., Igrzyska i 4 łanów 32 gr. Z całego klucza przynosiły zatem dziesięciny wytyczne i pieniężne: 223 grz. 15 gr. i 14 stogów 12 snopków zboża. W kluczu uniejowskim: dziesięciny wytyczne: Wielenin 14 grz., Wartkowice l1/2 grz, Kłodna 1 grz., Lipnica W. l1/2 grz., Lipnica M. 2 fertony, Łyszkowska Wola 3 fertony, Swarawa 8 grz., Zygry dwie kopy groszy, Zalesie 2 grz., Boguszyce 7 fertonów, Choszowa 1 kopa groszy, Prątkowska Wola 51/2 grz., Łobocka Wola 41/2 grz., Sikuczyn 2 grz., Lipina, Rozdziały 2 grz,, Prą 93 tków l1/2 grz-, Rambieskie 2 grz., Zamłynio 2 grz., Włyń 1 grz., Trzebiczna trzy fertony, Kamionacz 1 grz. 4 gr., Piekary 21/2 grz., Żyronice Podleśne 4 grz., Żyronice Małe 1/2 grz., Ozepow 21/2 grz., Siewieruszki 3, Dzierbotki 3 grz., Korytkowo Królewskie 3 grz., Kawieczyno 20 gr., Długawieś 2 grz., Wyrębów 1 grz., Chrapczów 7 fertonów, Wargowo 8 gr., Skrzynki opustoszałe, Porosze 4 gr., Korytkowo Joannis 3 grz., Korytkowo Pelcze 1/2 grz., Rogowo 4 grz., Złotkowo 21/2 grz., Xiachnyno 21/2 grz., Szadowo 1 grz., Bratuszyn 2 grz., Babice 1/2 grz., Obrębin 3 grz., Lyne 21/2 grz., Czernichów 41/2 grz., Kościel-nica 2 grz., Orzeszków (wójtostwo) l1/2 grz., Grzymiszew 12 grz-, Siewszyce 8 grz., Rychwał 81/2 grz., Kuchary 2 grz. i 1 ferton, Bielawy 11/2 grz., Ogorzel-czyn 31/2 grz., Rusocice 5 grz., Czarnków 3 fertony, Korzeń 21/2 grz., Międzylesie 21/2 grz., Konin 51/2 grz., Wilków 21/2 grz., tamże z czterech wójtostw 1 grz., Skarzynek 1/2 grz., Złotkowy 9 gr., Piętno 1/2 grz., Milaczow i Mazew 27 gr. Dziesięciny pieniężne: Wojsławska Wola z 6 łanów po 8 gr. 1 grz., Radu-chów z 8 łanów po 8 groszy 1 grz. 16 gr., Czajawicka Wola z 51/2 łanów po 10 gr. 1 grz. 7 gr., Dzierzążna z 10 łanów po fertonie 2 grz. 4 gr., Polichno z 10 łanów po 6 gr. 1 grz. 12 gr., Międzylesie z 4 łanów po 6 gr. 24 gr. Ska-ratki z dwóch łanów po 6 gr. 12 gr., Maliszyn z 3 łanów po 6 gr. 18 gr., Piętno z 81/2 łanów po 8 gr. 1 grz. 22 gr., Działowice z 10 łanów po fertonie 1 grz. 32 gr., Kotpacice (Cothpaczicze) z 10 łanów po fertonie 1 grz. 32 gr., Mi-łaezów z 5 łanów po fertonie 40 gr., Krotowy z 11 łanów po 8 gr. 1 grz. 40 gr., Złotkowo z 5 łanów po 8 gr. 40 gr., Rychwalska Wola z pięciu łanów po 6 gr. 30 gr., Sokołowo z trzech łanów po 6 groszy 18 gr., Jamno z 8 łanów po 10 gr. 1 grz. 32 gr., Kowalewo z 31/2 łanów po 6 gr. 21 gr., Brenno z 4 łanów po 6 gr. 24 gr., Spore wieś zupełnie opustoszona, Ryszewo z 8 łanów po 10 gr. 1 grz., 32 gr., Kaliska z 1 łanu 8 gr., Marszewo z 5 łanów po 24 gr. 2        grz. 24 gr., Okrąglica z 3 łanów po fertonie 24 gr. Sypka zbożowa (maldrata) z klucza uniejowskiego: Ożerzyn żyta 18 korcy, pszenicy 9, owsa 27, pieniędzy 18 gr., Kawieczyn 41/2 korca żyta, 2 korce pszenicy, 9 korcy owsa, 41/2 gr- gotówki; Poniatowo 84 korcy żyta, 84 korcy pszenicy, 84 korcy owsa, 3 fertony pieniędzy; Wsthkowo 12 korcy żyta, 12 korcy pszenicy i 12 korcy owsa i jeden ferton pieniędzy; Miłkowska Wola 12 korcy żyta, 6 pszenicy, 12 owsa, 6 jęczmienia i 6 groszy; Potworowo 12 korcy żyto, 12 pszenicy, 12 owsa; Głuchowo 72 korce żyta, 36 pszenicy, 72 owsa, 3 fertony; Długawieś 3 korce żyta, 3 pszenicy 3        owsa i 3 grosze; Żyronice W. 30 korcy żyta, 15 pszenicy, 44 owsa i 30 groszy; Rzymsk 48 korcy żyta, 12 pszenicy, 56 owsa, 12 jęczmienia i 40 gr., Szadek 60 korcy żyta, 60 pszenicy, 60 owsa, i 36 gr., Kromolin 12 korcy żyta, 12 pszenicy i 12 owsa, 9 gr., Wielkawieś 36 korcy żyta, 18 owsa i 111/2 gr., Prusinowice 72 korce żyta, 72 pszenicy i 72 owsa i 40 gr., Wilamów 73 korce żyto, 73 pszenicy, 73 owsa, 36 gr., Story Uniejów 156 korcy żyto, 156 pszenicy, 156 owsa, Turek 300 korcy żyta, tyleż pszenicy i owsa, z folwarku tamże 5 grzywien i 100 korcy owsa, Cisowie 126 korcy żyta, 126 korcy pszenicy i 126 owsa, Woźniki 12 korcy prosa. Dziesięciny z ról pustych, z któryeh należały się sepy (maldratae): Wilamów 1 grz. 7 gr., Wielkawieś 1 grz. 18 gr., Prusinowice 3 94 fertony 6 gr., Ozczyno 1 grz. 12 gr., Miłkowska Wola 18 gr., Żyronice W. 3 fertony, Potworowo 24 gr., Rzymsko 29 gr., Głuchów 20 gr., Ustków 3 fertony, Kawieczynek 26 gr. Sepy owsa czynszowe: Turek 72 korce, Turkowice 82 korce, Smolsk 142 korce, Przykuna 55 korcy, Kiemysłów 86 korcy, Lubiesze-wice 48 korcy, Kobylniki 50 korcy, Wola Niemysłowska 6 korcy, Orzeszkowo 186 korcy, Swarawa 82 korce, Wielenin 99 korcy. Sepy owsa rzepnego: Smolsk 30, Przykuna 19, Kobylniki 27, Ostrowsko 21, Orzeszkowo 31, Wola Niemyslowska 3 korce. Z całego klucza uniejowskiego wynosiły dziesięciny: w pieniądzach 263 grzywny 381/2 gr., żyta 10461/2 korcy, pszenicy 870, jęczmienia 18, prosa 12, owsa 2213. W kluczu grzegorzewskim: dziesięciny wytyczne: Drzewce 7 fertonów i 6 gr., Blizna 10 grz., Osiek Mały 5 grz., Osiek W. 14 grz., Budzisław i Łuczywno kopa groszy, Nowawieś 3 grz., Dęby 3 grz., Sępolno i Ozorzyn kopa groszy, Lipie 8 gr., Rosocha 2 kopy groszy, Wrząca Wielka 4 grz., Wrząca Mała 3 grz., Kyesrze 3 grz. 3 fert., Wierzchociny, Ossowie 4 grz. 10 gr., Boguszyna Wola 7 grz., Bilice Małe 3 grz. 8 gr., Lubień, Okoliniec, Korzecznik 11/2 grz., Krzykosy 71/2 grz., Tworzynowo 21/2 grz., Smarzewo 9 grz., Karzew 9 grz., Lasy, Dąbie, Krzewo 10 grz., Roszlye, Podlasie, Kupienin 7 grz. 12 gr., Pieczów 9 grz., Żarnówka 6 grz., Unienie i Olszówka 51/2 grz., Skobielice 2 grz., wójtostwo grzegorzewskie 11/2 grz. Dziesięciny pieniężne: Ruchenna 60 gr., Dębna 3 grz. 18 gr. Lipie-góry 1/2 grz., razem z całego klacza grzegorzewskiego 139 grzywien 16 groszy. W kluczu żnińskim: Grylewo 9 fertonów, Grabowo 11 fert., Zakrzewo 6 fert., Smoszewo 61/2 grzywien, Daroniegórki 8 grz., Kotlarowe Górki 61/2 grz., Szamocin 7 fert., Izdebno 1/2 grz., Komorowo 70 groszy, Zuzoly 90 gr., Dąbrowa 160 gr., Pustkowiec 25 gr., Dobrylewo 30 gr., Obrznyo 18 gr., Chomętowo 60 gr., razem z całego klucza 36 grzywien i 21 groszy. W kluczu kamieńskim. Na mocy starodawnych układów dziesięcina wytyczna na Pomorzu i w kasztelanii nakielskiej zamienioną została na pieniężną w ten sposób, że z każdego łana albo włoki opłacano do skarbu arcybiskupiego po 6 groszy. Te dziesięciny wpływały z następujących miejscowości: w parafii Nakło: Nakło 40 łanów, Olszówka 9, Chrząstkowo 8, Karnowo 9, Karnówko 6, Cietrzewnica 19; w parafii Sadki: Sadki 60, Samostrzel 13, Mroszewo 9; w parafii Dembowo: Dembienko 16, Smielin 16; w parafii Gleśno: Liszkówko 12, Kraczki 12, Żelazna (Ruda) 26, Radzicz 15, Kościerzyn 21; z parafii Wyrzysk: Wyrzysk 30, Dąbki 17, Osiek 30; z parafii Kosztowo: Kosztowo 10, Dobrzyniewo 12, Nieżychowo 26, Jeziórki 23; z parafii Krostkowo: Białośliwie 10, Pobórka 18; z parafii Brzostków: Brzostków 22, Grabowo 27, Morzewo 18, Wojsko 5, Borzętowo 20, Mysocze (Miasteczko) 20; z parafii Śmiełowo: Śmiełowo 16, Brodnia 14, Zelgniewo 40; z parafii Wysoka: Wysoka 20, Rudna 18, Wysoczka 17, Bandecz 10, Młotkowo 8, Czajcze 24; z parafii Mościsko: Mościsko 16, Kościerzyna (Gostyczyna) 6; z parafii Bługowo: Bługowo 7, Tłukom 20; z parafii Sławianowo: Sławianowo 8, Buntowo 3, Kle-szczyna 6; z parafii Łobżenica: Łobżenica 42, Pieszna 6; z parafii Luchowo: Luchowo 16, Szczyrbin 3, Trzeboń 12, Liszkowo 8; z parafii Dębowo (Dębno) 6; z parafii Krajanka: Stare 16, Smardowo 18, Głupczyn 23; z parafii Gromadno: 95 Gromadno 24, Kruszka 16, Falmierowo 17; z parafii Złotowo: Złotowo 40, Blank-feld 12, Święta 7, Slawnica 14; z parafii Zakrzewo: Zakrzewo 39, Witówka (deserta), Głąbsk 34, Wysocka 9; z parafii Skycz: Skycz 20, Rudna 4; z parafii Dźwierszno: Izdebki (deserta), Topola {deserta), Wielkawieś 14, Maławieś 6, Witrogoszcz 37; z parafii Zabartowo: Wiele 14, Orle 20, Runowo 17, Borzy-szewo 20, Sitno 4, Witosław 13; z parafii Wyrsza: Wyrsza 9, Gęsiorki 13; z parafii Drzewianowa: Drzewianowo 9, Kossowo 9, Storzączewo 13, Drzązno 4, Słupowa (deserta); z parafii Sypniewo: Sypniewo 17; z parafii Więcborek: Więc-borek 16, Popierzyno 12, Witunia (deserta), Śmiełowo (deserta); z parafii Zempel-burg: Zempelburg 19, Niezboże 3; z parafii Zalesie: Trzciany 5, Skarpia 8; z parafii Wałdowo: Wałdowo 38, Włościbórz 13, Kłonia 23; z parafii Komie-rowo: Komierowo 5, Obodowo 7; z parafii Pruszcz: Pruszcz 11, Bogienica 40, Kamienica 50; z parafii Wierzchucin: Krompiewo 40; z parafii Ślesin: Ślesin 25, Minkowo 3; z parafii Samsieczno: Goncarzewy, Suchary (zalegały); z parafii Wąwelno: Tunin, Tuninek, Skoraczewo, Jaszkowo (wsie opuszczone; nie wiadomo ile dawały); z parafii Wielowieś: Przedpiekłowo, Rogalin, Broniewo, Debrzno (nie wiadomo ile dawały). Obwód tucholski: Chojnice przedmieście 75 łanów, Chojniczki 15, Zarzecze płaciły wspólnie 10 gr., Heinrichswald 17, Peterfeld 15, Rosenwald 5, Krajanka 13, Neukirch (Nova Ecclesia) 2, Pakotylsko 16, Jeziorki 3, Hammerstein 11, Hansfeld 8, Valkenwelt 19, Domysław 8, Preklerot 23, Dąbrowa 16, Lipienice 10, Krummsee (Kromszie) 18, Borzyszków 5, Ostrowite 10, Przędziona 10, Gliśno 10, Łąkie 8, Kiedrowice 10, Christfeld 15, Barken-feld 14, Blaweth 12, Pawłowa 6, Gotyń 12, Brdafeld 6, Kramsk 24, Furstenau (Fersthnowa) 21, Marwylth 14, Dębnica 27, Konarzyno 19, Wolterstorp (Kiełpin) 17, Luthenachen 18, Cugowice 14, Rytnowy 14, Rzeźuo 14, Kłodawa 22, Jane-cznik Mały 34, Bakolicz 51, Ścitno 13, Jacobsdorf 16, Konarzyno 18, Debrzno 12, Szycheice 18, Palenica 32, Złotowo 151/2, Jelenwald 8, Łoszan 7, Mosiny 35, Strzeżona 21, Steinborn 50, Darugowice 13, Symwerder 8, Berwolth 5, Moszczenica 18, Synwerihy 25, Pawłówko 6, Utrzykowo 27, Zbinin 6, Prussen-dorf 4, Ogorzeliny 66, Friedland (Fredlanth) 25, Steierz 31, Sępolno 28, Czar-tholomie 8. Obwód tucholski: Stobno 34, Kassowo 16, Jelencz 16, Żabno 35, Kiełpin 30, Strzinka 5 groszy, Pamiętowo 6, Otoczno (Czethoczno) 40, Ostrowite 40, Tuchola przedmieście 46, Chranowo 21, Lutnowo 8, Gostyczyn 32, Madro-mierz W. 17, Wieszczyce 8, Piastosiu 30, Obiezierze 14, Wysoka 15, Madromierz M. 25, Moźdzenica 44, Sławęcin 38, Tuchołka 6, razem z klucza kamieńskiego łanów. W całym zatem kluczu kamieńskim pobierali arcybiskupi dziesięcinę pieniężną z 34261/2 łanów, czyli z 205,590 morgów w ilości 428 grz. i 20 gr. W kluczu grzegorzewskim: Chorzenice 21/2 grzywny, Kletna l1/2 grz., Rudultowska Wola 11/2 grz., Mieczyn 5 grz., Łochińsko l1/2 grz., Straszów 1 grz. Sparzyna Wola 7 fertonów, Lubiń 8 grz. Bielska Wola 11/2 grz., Tomawa 2 grz., Zirochowa 21/2 grz., Trzepnica 2 grz., Piwaki 2 grz., Ogrodzona 11/2 grz., Cieśle 2 grz., Dąbka 3 grz., Korytno 2 grz., Komięrzyn 11/2 grz., Rutka l1/2, Roskowa Wola 2 grz., Różnowska Wola 2 grz., Życińska Wola 7 fertonów, Niedośpielin 7 grz., Sulmierzyce 31/2 grz., Korytkowska Wola 2 złt. — W ziemi Sandomir 96 skiej: Poprotna Wola kopa groszy, Wola Czerwona 3 fertony, Mierzyn 2 grz. 6 gr., Korczyn 2 kopy gr., Prądnik 2 grz. 16 gr., Strachczyn 5 grz., Niedźwiedź 27 gr., Skoki 1 grz. 6 gr., Kłodzko 1 kopa gr., Zawada l1/2 grz., Polichno 4 grz-, Gnieździska 2 grz. 6 gr., Kaniee 1 grz. 6 gr., Przibieradowo 3 grz. 8 gr., Dolowatha 1 grz., Rogienice 11/2 grz., Krzepin 1 kopa gr., Żarczyce 6 gr., Marinurzyn 8 gr., Łosień l1/2 grz. Razem przypadało z klucza Grzegorzewskiego 88 grzywien 41 gr. W klucza opatowieckim: w ziemi sieradzkiej: Wojczyce Wielkie 31/2 grz., Wojczyce Małe 2 grz., Bukowina 6 grz., Wrząca 91/2, Brudzewo 4 grz., Gyarki 1        grz., Maciejuszowice 3 grz., Woleń 1 grz., Kokoszki 3 fertony, Golików 3 grz., Adamczewice 1/2 grz., Kostrzewice Zaleśne 1/2 grz., Zawady 1 grz,, Rubice 21/2 grz., Thowalczewo 3 grz., Domaniew 31/2 grz., Gać Wielka 3 grz., Gać Mała 3 grz., Ździebiadów 9 grz., Kwasków 2 gro. 8 gr., Kałędzice 16 grz., Równa 2        grz., Zakrzewo 18 gr., Słonków Mokry 5 grz., Słonków Suchy 3 grz., Wróblewo 1 grz. 12 gr., Sędzice 10 grz., Abrahamowice 10 gr., Piotrowice 3 grz., Żabokrzeki Wielkie 8 gr., Szadokrzyce 10 grz., Chabiorów 2 grz. 8 gr. Manice 131/2 grz., Wiechucice 2 grz. 24 gr. Dąbrowa Mała 4 grz., Koszeń 31/2 grz., Dwygorzow 11 grz., Maików 1/2 grz., Korzenica 21/2 grz., Kawieczynek 6 grz., Kobylniki 5 grz., Zielęciu (Zalonczyno) 21/2, Socha Wielka 4 grz., Socha Mała 2 gr. 24 gr., Żyrochów 24 gr., Ratnica 31/2 grz., Mikołajewice 3 grz., Tumislawice 2 grz., Klonówko 2 grz-, Strachanów 3 grz., Lipicka Wola 41/2 grz., Sulimów Wielki 2 grz., Sulimów Mały 12 gr., Tądów Wysoki 21/2 grz., Tądów Nizki 31/2 grz. Dziesięciny z pustkowiów: Bolemów 2 grz., Lipe 1 grz. 12 gr., Rychnów 1/2 grz., Tykadłów 2 grz., Jastrzębniki 1 grz. 12 gr., Złotniki Wielkie 1 grz. 12 gr:, Jankowo i Kosmowo 1 grz., Kamion, Czartki 11/2 grz., Chrustowo i Dębsko 24 gr., Chodubki, Gać Wielka 24 gr., Oszezeklin 18 gr., Skalmierz 1 grz., Wągłczew 3 gr., Kłocko 7 fertonów, Szadek 1 grz. 12 gr., Pawłowo l1/2 grz., Tursk W. 1 grz., Dobrzec 11/2 grz., Winiary 14 gr., Gołuchowo 21 gr., Droszewo 1/2 grz., Karmin 3 fertony, Morza 6 gr., Kotlin i Piekarzewo 16 gr. Dziesięciny pieniężne: Stawiszyn z okolicznemi wsiami 33 grzywny, odstąpione na utrzymanie mansyonarzów w Dębnie, miasto Pleszew 15 grz., Starkowiec 2 grz. 32 gr., Chwalenice 1 grz. 27 gr., Stary Kobylin 1 grz. 16 gr., Sośnica 28 gr., Karmin 1 grz. 16 gr., Kotlin 2 grz., Stary Krotoszyn 1 grz. 32 gr., Pieka rzewo 1 grz., Lubień Wielki 1 grz. 16 gr., Bronowo 1 grz. 32 gr., Rzewachów 40 gr., Szczerków 2 gr., Tonice Wielkie 1 grz. 24 gr., Kobierno 1 grz. 8 gr., Strzedzewo 1 grz. 32 gr., Karsy 1 grz. 36 gr., Gostynie 32 gr., Proszkowo 1 grz. 32 gr., Chróstowo 1 grz. 8 gr. — Sepy zbożowe w ziarnie: Miasto Staw. z 24 łanów po 2 ćwiertnie żyta, tyleż pszenicy i owsa, razem 48 ćwiertni żyta, tyleż pszenicy i owsa miary stawskiej, Gać Wielka z 5 łanów po 3 ćwiertnie żyta, 1 pszenicy i 2 owsa, razem 15 ćwiertni żyta, 5 pszenicy i 10 owsa, pie niędzy 35 gr., Gać Moskurna, z 21/4 łanów razem 21/4 ćwiertni pszenicy, 63/2 żyta i 41/2 owsa, pieniędzy 15 gr., Oszczeklin z 6 łanów razem, 24 ćw. żyta, 24 owsa i 36 gr., Szczytniki z 191/2 łanów razem 191/2 ćwiertni pszenicy, 39 żyta, 39 owsa, pieniędzy 2 grz. 37 gr., Skalmierz z 91/2 łanów razem 19 ćw. 97 pszenicy, 19 żyta, 19 owsa i 1 grz. 8 gr., Złotniki z 8 łanów 8 ćw. pszenicy, 21 żyta, 16 owsa i 1 grz., Chodubki z 6 łanów 12 ćw. żyta, 12 owsa, 6 jęczmienia, i 36 gr., Dębsko z 17 łanów 34 ćw. pszenicy, 34 żyta i 34 owsa, 1 grz. 6 gr., Wągłczew z 7 łanów 21 korcy pszenicy, 42 żyta, 93 owsa i 21 gr., Kłocko z 4 łanów 4 korce pszenicy, 30 żyta i 36 owsa, 12 gr., Kalinowa z 13 łanów 78 korcy pszenicy, 78 żyta, 78 owsa i 1 grz. 30 gr., Solec z 11 łanów 44 ćwiertnie pszenicy, 44 żyta, 44 owsa, Warszów z 91/2 łanów 40 ćw. pszenicy, 40 żyta, 40 owsa, Trzęsów z 9 łanów 36 ćwiertni pszenicy, 36 żyta, 36 owsa, Biskupice Smolane z 6 łanów 24 ćw. pszenicy, 24 żyta, 24 owsa, Bolemów z 6 łanów 12 ćw. pszenicy, 12 żyta, 12 owsa i 36 gr., Czartki z 8 łanów 16 ćw. pszenicy, 16 żyta, 16 owsa i 1 grz. w gotówce, Dobrzec z 26 łanów 54 ćw. pszenicy, 54 żyta 54 owsa i 3 grz. 38 gr., Droszewo z 4 łanów 8 ćw. pszenicy, 8 żyta, 8 owsa i 28 gr., Gołuchowo z 6 łanów 6 ćw. pszenicy, 6 żyta, 6 owsa i 18 gr., Jankowo z 8 łanów 16 ćw. pszenicy, 16 żyta, 16 owsa i 1 grz. 8 gr., Jastrzębniki z 41/2 łanów 9 ćw. pszenicy, 9 żyta, 9 owsa i 26 gr., Kamion z 18 łanów, 18 ćw. pszenicy, 54 żyta, 36 owsa i 2 grz. 30 gr., Sosmowo z 12 łanów 24 ćw. pszenicy, 24 żyta, 24 owsa i 1 grz. 24 gr., Suchary z 5 łanów 5 ćw. pszenicy, 15 żyta, 19 owsa i 30 gr., Lipe z 7 łanów 14 ćw. pszenicy, 14 żyta, 14 owsa i 42 gr., Morza z 4 łanów 4 ćw. pszenicy, 4 jęczmienia, 8 żyta, 8 owsa i 24 gr., Pawłowo z 1 łanu 2 ćw. pszenicy, 2 żyta, 2 owsa i 7 gr., Rychnowo z 23 łanów 33 ćw. pszenicy, 23 żyta, 23 owsa i 1 grz. 22 gr., Szadek z 2 łanów 2 ćw. pszenicy, 2 żyta, 6 owsa i 10 gr., Złotniki z 81/2 łanów 17 ćw. pszenicy, 17 żyta, 17 owsa i 1 grz. 8 gr., Tykadłów z 18 łanów 36 ćw. pszenicy, 36 żyta, 36 owsa i 2 grz. 40 gr., Trkusów z 5 łanów 30 ćw. pszenicy, 30 żyta, 30 owsa, Tursk z 9 łanów 18 ćw. pszenicy, 18 żyta, 18 owsa 15 gr., Winiary z 5 łanów 20 ćw. żyta. Dziesięciny wytyczne w pieniędzach: Tursk Mały 1 grz. 18 gr., Szkudła 1/2 grz., Wierzchosław 16 gr., Kuczków 16 gr., Chrzanów 31/2 grz., Lubień W. 31/2 grz., Żerniki 4 grz., Piekarty 28 gr., Chotów 1 grz. 8 gr., Piwonice 16 gr., Psary 24 gr., Ostrowo 8 grz., Przystań 1 grz. 12 gr., Sobiesęki 71/2 grz., Kamionna, Kuczowola 2 grz., Stobno 61/2 grz., Droszewska Wola 5 grz., Miejska Wola 21/2 grz., Szale 1 grz. 18 gr., Sączyn 4 grz., Tako-myśl 30 gr., Chełmce 3 gr., Sierpowice 18 gr., Modła 6 grz., Dąbrowa 11/2 grz., Trzebienie 1/2 grz.. Ciepielewo 1 grz., Sokołowo 1 grz. 8 gr., Goliszewo 4 grz., Złotniki Wielkie 21/2 grz., Ciechniów 2 grz. 24 gr., Morawin 8 grz., Piątek 31/2 grz., Szadek 1 grz. Cała dziesięcina w kluczu opatowieckim wynosiła: 422 grz. 26 gr., 678 ćw. pszenicy, 8833/4 ćwiertni żyta, 16 ćwiertni jęczmienia i 8771/2 ćwiertni owsa. W r. 1509 płaciła ćwiertnia czyli 4 wiertele albo korce pszenicy (mensura, quatuor choros continens) po 7 gr., żyta 4 gr. W partykularzu sędziejowickim: Wiezowa Wola 81/2 grz., Chrusty, Brodnica, Zborowo 2 grz. 24 gr., Branica 61/2 grz., Kalinowa, Rembieszów 41/2 grz., Gorzeń 7 gr., Korczyska 1/2 grz., Bałucka Wola 71/2 grz., Kopyść 4 grz., Buczkowska Wola 3 grz., Luciejów 5 grz., Wola Pszczolecka 24 gr., Sromotka, Grembocin 2 grz., Sromocka Wola, Podwody 1 grz. 40 gr., Sięganów l1/2 grz., Syczanów 1 grz. 24 gr., Stępa 8 grz., Bukowa 1 grz. 12 gr. Parszniewice 61/2 13 98 grz., Swierczyńska 1 grz. 12 gr., Niechcice 3 grz., Gościnna 2 grz. 24 gr., Pyczkow 5 grz., Wroników 4 grz., Rozprza 9 grz., Jeżów 3 grz., Radziątków 1 grz., Bliżyn l1/2 grz., Wola Roksicka 16 gr., Bogdańska Wola 1 grz., Postę-kalice 1 grz. 21 gr., Bełchatów Wielki 34 gr., Bełchatów Mały 1 grz. 18 gr., Bińków 11/2 grz., Dobrzelewska Wola 2 grz., Mikorzyce 3 grz., Mikorska Wola 5 grz., Suchcice 4 grz., Wdowin 1 grz. 24 gr., Głuchów 1 grz. 12 gr., Żeronin 5 grz., Zamoście 2 grz. 24 gr., Klaszowa Wola 1 grz. 12 gr., razem z całego partykularza 123 grzywny 9 groszy. W kluczu gnieźnieńskim: dziesięciny pieniężne: Mikorzyn 32 gr., Sła-węcin 1 grz. 40 gr., Golina 1 grz. 42 gr., Spławie 3 grz. 32 gr., Przejma 1 grz. 8 gr., Kamień l1/2 grz., Nowawieś 3 grz., Tokarki 16 gr., Czestkowo 1 grz. 6 gr., Mieczewnica 1 grz. 2 gr., Gostom 1 grz. 22 gr., Sienno 1 grz. 22 gr., Nieborzyn 3 grz.. Zbirzina, Kownaty 1 grz. 40 gr., Gunice Wielkie i Małe 38 gr., Bukowa, Olszowa, Skrzynki, Wola Małecka 12 grz., Królowa Wola, Jasień, Glinnik, Luciążna, Malomierz, Bryncza, Luboszewy 35 grz., Nieborów i grz., 40 gr., Brzostowa 2 grz. 24 gr., Zawada 5 grz., Łaziska 3 grz., Komorów 1 grz. 12 gr., Bielina 1 grz. 8 gr., Wola Krczykowska 2 grz., Baby 5 grz. 8 gr., Lu-biatów 2 grz. 24 gr., Stroińsko 3 grz., Proszenie 7 grz., Wola Łękawska 2 grz., Wola Czaplina 1 grz. 6 gr., Zawada 14 gr., Dobrzelów 4 grz. 19 gr., Stradzew 1 grz. 40 gr., Gomolin 1 grz. 12 gr., Wielkawieś 5 grz., Fularka, pole pod Piotrkowem 2 grz. 24 gr. Dziesięciny pieniężne: Raszewy z 8 Janów po 8 grz. 64 gr., Niedyszyna z 7 łanów 56 gr., Huta z 8 łanów 64 gr., Bukowie 9 łanów 72 gr., Golejewice o 9 łanów po 8 gr. 72 gr., wójtostwa w Żaglinach 24 gr., razem z klucza gnieźnieńskiego: 138 grzywien i 42 grosze. Całkowity dochód z dziesięcin wynosił w roku 1509 wyłącznie księstwa łowickiego: 1828 grzywien 18 gr., 14 stogów i 12 snopków zboża, 2226 korcy po 50 garncy pszenicy, 2814 korcy żyta, 40 korcy jęczmienia, 12 korcy prosa i 3968 korcy owsa. Dochód ten reprezentował według stopy pieniężnej z roku 1830 sumę przynajmniej 60,000 złt. Większym bez porównania był dochód z pro-pinacyi w owych trzynastu kluczach dóbr arcybiskupich, liczących przeszło 4000 ludności miejskiej i około 16,000 ludności wiejskiej, razem dusz około 20,000. Akta lustracyjne nie przechowały nam specyalnych wykazów wyszynku piwa i gorzałki w rozlicznych karczmach pańskich. Jedyna lustracya klucza gnieźnieńskiego czyli szczytnickiego z roku 1771 przytacza nam wyszynk cały z roku 1770, w którym wyszło w tymże kluczu 311 beczek piwa i 158 garncy gorzałki. Z tych danych obliczyć można przez proporcyą w zbliżeniu wyszynk piwa i gorzałki we wszystkich trzynastu kluczach i partykularzach. Klucz szczytnicki liczył około 350 dusz poddanych. Jeżeli na tę liczbę wyszło rocznie 311 beczek piwa i 158 garncy gorzałki, to na 20,000 giów potrzeba było rocznie: 17,771 beczek piwa i 9028 garncy gorzałki. Według wspomnianej lustracyi z roku 1771 przynosiła beczka piwa 9 złt. 18 gr., a garniec gorzałki 4 złt. 8 gr. Dochód zatem całkowity z propinaeył czynił w tymże roku 209,331 złt. 12 gr. W podobny sposób da się w przybliżeniu oznaczyć dochód z propinacyi w księstwie łowickiem, które liczyło w dwóch miastach około 4000, a w 125 wsiach 35 folwarkach i 11 99 wójtostwach 14,000 mieszkańców. W stosunku do 350 mieszkańców klucza szczy-tnickiego wypadałyby na 18,000 poddanych księstwa 15,994 beczki piwa po 9 złt. 18 gr. i 8125 garncy gorzałki po 4 złt. i 8 gr., który to wyszynk przyniósłby rocznego dochodu 180,221 złt. Z całego zatem arcybiskupstwa czynił dochód z propinacyi przeszło 389,550 złt. Według powyższych opisów wszystkie posiadłości arcybiskupstwa gnieźnieńskiego obejmowały pierwotnie aż do połowy wieku XVI 13 miast, przeszło 100 folwarków pańskich, tyleż młynów, przeszło 300 wsi zaciężnych i czynszowych, ogromne lasy i puszcze, rozliczne jeziora, rzeki i stawy. W drugiej połowie wieku XVI aż do połowy wieku XVII szczodrobliwość arcybiskupów dla kapituły gnieźnieńskiej zmniejszyła też posiadłości, jakeśmy wyżej pokazali, o dwa miasta, 19 folwarków, 32 wsi zaciężne i czynszowe, kilka młynów i wielkie przestrzenie lasów. Od połowy wieka XVII aż do końca wieku zeszłego pozostało przy arcybiskupstwie: 11 miast, 83 folwarków pańskich, 271 wsi czynszowych i zaciężnych, 84 młynów, kilkadziesiąt jezior i mnóstwo stawów, oprócz rozległych lasów, pastwisk, łąk i bagien. Folwarki pańskie miały w przecięciu po 6 włók ornych gruntów i przynajmniej tyleż włók łąk, pastwisk i nieużytków, razem wszystkie około 1000 włók, czyli 60,000 morgów pruskich. Taką samą co najmniej przestrzeń obejmowały lasy, zagaje i zarośla. Jeziora, stawy i sadzawki wynosiły przeszło 200 toni niewodowych. Rachując toń tylko po 50 morgów pruskich, otrzymamy przestrzeń wód 10,000 morgów. Całkowita rozległość posiadłości pańskich wynosiła zatem co najmniej 130,000 morgów. Gdybyśmy wartość morgi w przecięciu rachowali po 30 marek, wypadłaby suma wartościowa tychże posiadłości 3,900,000 marek. W końcu wieku zeszłego ludność tak miejska jako i wiejska liczyła około 38,000 głów i osiadłą była na 3315 włokach czynszowych i zaciężnych, czyli na 198,000 morgach pruskich. W tymże czasie arcybiskupi Ostrowski i Poniatowski pozamieniali w wielu miastach i wsiach robocizny sprzężajne i ręczne, tudzież wszelkie służebności i daniny na pewne roczne opłaty, samą tylko propinacyą sobie pozostawiwszy. Na mocy kontraktów, które stanowiły początek usamowolnienia poddanych, wynosiła roczna opłata z włoki gruntów ornych po 145 złt. Przypuściwszy, że trzecia część owych 3315 włók czynszowych i zaciężnych leżała w przecięciu pustkami, otrzymamy z reszty włók ornych 2210 X 145 złt. czyli 320,450 złt. czyli 160,225 marek rocznego dochodu. Suma ta uważana jako 3 procent kapitału nakładowego przedstawiałaby wartość wszelkich prestacyi poddańczych w ilości 10,681,666 złt czyli 5,337,333 marek. Dochód z propinacyi wynosił rocznie 389,550 złt. czyli 194,775 marek reprezentując kapitał wartościowy 6,492,500 marek. Dziesięciny przynosiły, jakeśmy wyżej pokazali, przynajmniej 80,000 złt. czyli 40,000 marek według stopy pieniężnej z roku 1830. Odciągnąwszy wszelkie dochody z folwarków, lasów i wód na utrzymanie browarów i gorzelni, tudzież na administracyą i podatki, i pozostawiwszy tylko trzy ostatnie źródła dochodów tj. wsie czynszowe i zaciężne, propinacyą i dziesięciny, otrzymamy sumę 395,000 marek przypadające w końcu wieku zeszłego rocznie do skarbu arcybiskupiego, które obecnie miałyby wartość przynajmniej potrójną. Był to zatem dochód ogromny, lubo zawisły od dwóch 13* 100 ważnych okoliczności: od spokoju wewnętrznego rzeczypospolitej i od zmysłu ekonomicznego pojedyńczych arcybiskupów. Niestety, większa ich część, nie mając ani ludzi zdolnych, uczciwych i energicznych, którzyby rozległe i rozrzucone po rozmaitych dzielnicach Polski dobra należycie administrować umieli, ani zamiłowania gospodarstwa, nie tylko dochodów odpowiednich wartości majątku kościelnego nie wyciągnęła, ale ostatni częstokroć do ruiny doprowadziła. Z drugiej strony rzadki w kraju pokój nawet przy najlepszej ekonomii w nader przykre częstokroć wprawiał arcybiskupów położenie. Ponieważ zaś rozległe te dobra nie miały stałego pana i po śmierci każdego arcybiskupa przez jego spadkobierców nie tylko obierane były z wszelkich inwentarzów, ale wielokrotnie spustoszone i zniszczone, przeto każdy arcybiskup gospodarstwo na nowo urządzać musiał, które w miarę wystarczających ku temu lub niedostatecznych środków wznosiło się na czas niejaki lub na długo upadało. Wśród takich okoliczności o właściwym postępie ekonomicznym mowy tam być nie mogło, tem mniej, że bardzo często następca przez niedozór, obojętność lub nieznajomość rzeczy znakomite i nader kosztowne melioracye poprzednika swego niepowrotnie gubił i niszczył. Po każdem osieroceniu arcybiskupstwa, wyglądały zamki, pałace, dwory i folwarki jakoby po napadzie nieprzyjacielskim. Komnaty i sale, niedawno jeszcze wspaniałe, próżne i odarte; stajnie, obory i spichlerze puste, granice nadwerężone, pola i łąki poniszczone, fabryki opuszczone, lasy bezkarnie przetrzebiane. Nareszcie obszerność dóbr rozrzuconych po całem arcybiskupstwie udaremniała i ubezwładniała największą nawet energią i sumienność tak zwanych ekonomów jeneralnych wybieranych z grona kapituły gnieźnieńskiej, o których niżej będzie mowa. Nawet pojedyńcze klucze, jak to wyżej widzieliśmy, na dalekich rozkładały się przestrzeniach i ztąd administracya ich wielce była utrudnioną. Wielkie zasługi położyli pod względem ekonomicznym arcybiskupi: Fulko, Świnka, Janisław, a przed wszystkiemi Jarosław Skotnicki, który szczęśliwemi rozlieznemi zamianami zaokrąglał pojedyncze klucze, ustalił ich granice i nadzwyczajnie starannie i mądrze gospodarzył. Nie ustęppwał mu pod względem wewnętrznej administracyi arcybiskup Łaski, który prześcigające niejako wiek swój czynił w dobrach arcybiskupstwa melioracye przez bicie kanałów, osuszanie bagien, sypanie grobli, budowanie młynów, zaprowadzenie wspomnianego wyżej ekonoma jeneralnego, systematyczne prowadzenie rybołóstwa itp. Naśladowali go następcy: Dzierzgowski, Uchański, Baranowski, Wężyk, Lipski, Leszczyńscy, Prażmowski, Olszowski i Łubieński Władysław, a wszystkich prześcignął Ostrowski, który obdarzony prawdziwym talentem ekonomicznym dobra arcybiskupie do wysokiej podniósł kultury, a przez zaprowadzenie rozmaitych fabryk i przedsiębiorstw na czasie będących dochody arcybiskupstwa do niezwykłej podniósł wysokości, lubo nie bez szkody dla tegoż, albowiem na potażarnie, szklarnie, dziegciarnie i wywóz gotowego drzewa za granicę, wyciął bezprawnie ogromne przestrzenie lasów, na których jednakże zakładał nowe kolonie. O zasługach pojedyńczych arcybiskupów względem własności kościelnej, której dożywotniemi byli panami, tudzież o winie drugich co do zaniedbania obowiązków w tej mierze mówić będziemy w odnośnych żywotach szczegółowo; tak samo o sposobie gospodarstwa i stosunku do licznych poddanych. 101 Obszerne dobra arcybiskupstwa gnieźnieńskiego zastał jeszcze w całkości i wielkości swojej z wyjątkiem położonych na Pomorzu i w tak zwanym noteckim obwodzie, które rząd pruski po pierwszym rozbiorze Polski skonfiskował, powołany po śmierci książęcia Michała Poniatowskiego na stolicę prymasowską Ignacy Krasicki w roku 1795. On to miał być świadkiem zniszczenia własności kościoła gnieźnieńskiego, na którą się ośm składało wieków, a która niezliczone przetrwała burze, nietknięte przez potomków hojnych i wspaniałomyślnych darodawców, lubo się kraj wielokrotnie w krytycznem znajdował położeniu. Rozproszenia i zniweczenia tej własności dokonali obci. Upadła ona razem z rzecząpospolitą, z którą kościół wspólne dzielił koleje. Mocą reskryptu gabinetowego z dnia 28 lipca r. 1796 rząd pruski zabrał dobra arcybiskupstwa na rzecz skarbu, wyznaczywszy za nie rocznej kompetencyi dla arcybiskupa 30,000 talarów. Kompetencyą tę pobierali jednakże tylko arcybiskupi Krasicki i Raczyński. Po nastąpionem połączeniu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego z biskupstwem poznańskiem rząd wyznaczył w porozumieniu z Rzymem dla arcybiskupów gnieźnieńskich i poznańskich tylko 12,000 talarów rocznej pensyi. j Po ostatnim podziale Polski z całych dawniejszych dóbr arcybiskupich tylko klucze: gnieźnieński, żniński i kamieński całe, tudzież część klucza opatowieckiego pozostały pod berłem pruskiem, reszta odpadła pod zabór rosyjski. ROZDZIAŁ IV. Kościelne znaczenie, prawa i przywileje Arcybiskupów Gnieźnieńskich. ównocześnie z założeniem arcybiskupstwa gnieźnieńskiego w roku 1000 przy sposobności nawiedzenia grobu ś. Wojciecha przez cesarza Ottona III pierwszemu arcybiskupowi Radzyniowi czyli Gaudencyuszowi i następcom jego poddani zostali jako metropolicie ustanowieni przy tejże sposobności trzej biskupi: krakowski, wrocławski i kołobrzeski.1) Biskupstwo poznańskie, najdawniejsze i eałą Polskę ówczesną obejmujące pozostało jeszcze czas niejaki pod jurysdykcyą arcybiskupa magdeburskiego, jakeśmy już wyżej pokazali. Tak więc arcybiskupstwo gnieźnieńskie zaraz od początku istnienia swego było metropolią. "Wszystkie powstałe później biskupstwa polskie, równie jak trzy wspomniane, podlegały władzy gnieźnieńskiego metropolity, który z powodów niewytłomaczonych w dokumentach publicznych w godności tej nie występował, tytułując się aż do początku wieku XV tylko arcybiskupem; odtąd zaś wskutek uzyskania na soborze konstancyjskim przez Mikołaja Trąbę godności prymasowskiej podpisywali się prymasami. W samym początku wieku XII papież Paschalis II przesłał arcybiskupowi Marcinowi paliusz jako znak władzy metropolitalnej, żądając od niego złożenia Stolicy apostolskiej prawem przepisanej przysięgi. Arcybiskup wahał się złożyć żądaną przysięgę, uważając w niej niejako ograniczenie swej władzy, i w przesłanej papieżowi odpowiedzi oświadczył, że król i panowie polscy dziwili się niemało, że 1) Dithmari Chronicon ed. Wagneri Norimb. 1806 f. 91, 92. 103 mu paliusz pod takim warunkiem został przesłany. W brewe z roku 1102 (bez m. i d.) papież tłomaczy arcybiskupowi znaczenie paliusza, bez którego władzy metropolitalnej wykonywać nie wolno1), a co do przysięgi przed jego przyjęciem złożyć się mającej oświadcza, że ta konieczną jest dla zapobieżenia nadużyciom i zapewnienia Stolicy apostolskiej wierności ze strony metropolity, wskazując na nadużycie, którego się dopuścił poprzednik Marcina (arcybiskup Piotr), który samowolnie biskupa polskiego osądził i ukarał2). Jasny w tem dowód, że arcybiskupi gnieźnieńscy już przedtem władzę metropolitalną wykonywali, lubo jej dostatecznie nie przestrzegali, dopuściwszy pomiędzy innemi, że królowie bez porozumienia się z Stolicą apostolską biskupów z jednej stolicy na drugą samowolnie przenosili, jak to brewe rzeczone wyraźnie nadmienia 3). Pokazaliśmy już wyżej, że zaburzenia polityczne spowodowały na czas niejaki przerwanie stosunków biskupów polskich do swego metropolity, lecz to nie długo trwało. Również udowodniliśmy, że twierdzenie starodawnych kronikarzów naszych, Galla i Wincentego Kadłubka, jakoby Bolesław Chrobry dwie ustanowił metropolie, gnieźnieńską i krakowską, które za nimi powtórzyli Długosz i wielu późniejszych pisarzy, przypisując tej okoliczności zamięszanie w kościele polskim, najmniejszej nie ma podstawy. Że zaś jeszcze w roku 1133 ś. Norbert, arcybiskup magdeburski, opierając się na erekcyi arcybiskupstwa swego w X wieku, według której kraje słowiańskie podlegały jurysdykcyi metropolitów magdeburskich4), domagał się od papieża Innocentego II potwierdzenia owych przywilejów i władzy nad kościołem polskim, i w rzeczy samej od tegoż papieża uzyskał bullę z dnia 4 czerwca tegoż roku, poddającą pod zwierzchnictwo jego duchowne biskupstwa polskie w Szczecinie, Lubaszu, Poznaniu, Pomorzu, Gnieźnie, Krakowie, Wrocławiu, Kruświcy, Płocku i Włocławku5), polegała tak z strony ś. Norberta jako i rzeczonego papieża na chwilowej nieznajomości stosunków kościoła polskiego, które niezawodnie przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Stolicy apostolskiej dostatecznie wyjaśnione zostały, wskutek czego bulla wspomniona nie weszła w wykonanie. Nigdzie też najmniejszego nie napotykały śladu, ażeby arcybiskupi magdeburscy wykonywali odtąd w Polsce jakąkolwiek jurysdykcyą metropolitalną, gdzie już natenczas biskupi z metropolitą swoim ścisłym połączeni byli węzłem. Że papież Innocenty II nie miał podczas wydania bulli w mowie będącej dokładnej znajomości stosunków kościoła polskiego, dowodzi zestawienie w tejże bulli dwóch biskupstw na Pomorzu, tudzież biskupstw kruświckiego i włocławskiego, z których tylko jedno istnieć mogło. 1) Kod. dypl. wielkopl. I, 7: „...In pallio, frater, plenitudo conceditur ponti-flcalis officii, quia iuxta Sedis apostolice et totius eeclesie consuetudinem ante acceptum pallium metropolitanu minime licet aut episcopos consecrare aut Synodum celebrare." — ) Tamze: „...Nonne predeeessor tuus preter Romani pontificis conscientiam damnavit episcopum?" — 3) Tamze: „Quid snper episcoporum translationibus loquar, que apud vos non auctoritate apostolica, sed nutu regis presumuntur?" — 4) Kod. dypl. wielkopol. I, 1, 2. — 5) Tamże I, 8—10: „Quorum videlicet episcopatuum nomina sunt: Inter Albiam et Oderam Stetin et Lubus, ultra Oderam vero Pomerania, Poztnan, Gnezen, Craco, Wartislaw, Cruciviz, Masovia et Lodilaensis (Ladislaviensis albo Vladislaviensis)." 104 Arcybiskupi gnieźnieńscy mieli od początku wielkie przywileje i rozległą władzę. Pomiędzy innemi brali główny udział przy oborach biskupów polskich, a gdy prawo wyboru przeszło wyłącznie na kapituły, do nich należało potwierdzenie i konsekrowanie elektów. Dzieje kościoła polskiego świadczą, że począwszy od arcybiskupa Marcina I aż do końca wieku XIV biskupi polscy od metropolity swego gnieźnieńskiego byli potwierdzani i konsekrowani.1) Znane są nawet przypadki, że arcybiskupi potwierdzenia elektom kapitulnym odmawiali, a nawet własną powagą wakujące stolice biskupie obsadzali. I tak po śmierci biskupa poznańskiego Boguchwała kapituła wybrała następcą jego Pietrzyka albo Piotra, syna Drogosława z Skórzewa, proboszcza swego. Owczesny arcybiskup Janusz albo Jan odmówił mu wręcz potwierdzenia dla braku kwalifikacyi, a kiedy kapituła poznańska, poddawszy się tej decyzyi, wybrała archidyakona swego, Jana, i temu potwierdzenia nie udzielił, lecz sam powagą swoją ustanowił biskupem Falautę, dziekana gnieźnieńskiego i w Pyzdrach go konsekrował. Owczesny papież Klemens IV, do którego się kapituła poznańska z apelacyą udała, unieważnił tak wybory kapitulne jako i postauowienie arcybiskupa sprzeciwiające się konstytucyi papieża Aleksandra VI, według której arcybiskup wtenczas tylko miał prawo własną swą powagą ustanawiać biskupa, gdyby się kapituła do wyboru kanonicznego nie poczuwała2). Podobnie stało się po śmierci Jana IV z Kępy, biskupa poznańskiego. Kapituła wybrała w miejsce jego Wojciecha Pałukę h. Topór, którego arcybiskup Jarosław Skotnicki powagą swoją zatwierdził i konsekrował, nie wiedząc o tem, że papież Klemens VI tą razą specyalnie zastrzegł sobie prawo obsadzenia własną powagą osieroconego biskupstwa, i wskutek tego ustanowił biskupem Andrzeja, proboszcza poznańskiego. Na przedstawienie jednakże tak arcybiskupa jako i rzeczonej kapituły papież wspomniany odstąpił od swego postanowienia, a przeniósłszy Andrzeja na biskupstwo skwierzyńskie, Wojciecha Pałukę przy biskupstwie poznańskiem pozostawił3). Tak samo postąpiła sobie Stolica apostolska po osieroceniu biskupstwa płockiego przez śmierć Klemensa Pierzchały. Kapituła wybrała w miejsce jego Jauisława Wrońskiego, którego tenże arcybiskup powagą swoją zatwierdził i konsekrował. Papież Innocenty VI ustanowił tymczasem biskupem peuitencyarza swego, Bernarda, który gdy się okazał zdrajcą kraju i krzywdzicielem kościoła, przez następnego Papieża, Urbana V został skasowany, a potwierdzony przez arcybiskupa Janisław bullą z dnia 26 maja roku 1363 do posesyi biskupstwa został przypuszczony 4) Na l) Kronika Boguchwala i Godyslawa Paska 1. c. t. II, 467—598. Dlugosz, Histor. Polon. ab a. 1100. Olszowski, De Archiepiscopatu Gnesnensi f. 81, 82. --2) Theiner 1. c. t. I, 82: „Capitulum eiusdem (Posnaniensis) ecclesie dilectum filium P... ipsius ecclesie Prepositum in eorum Episcopum elegeruat, cuius electionem Venerabilis frater noster... Archiepiscopus Gneznensis Metropolitanus ex certis causis auctoritate metro-politica, iusticia suadente, cassavit, et venerabilem fratrem nostrum V. (Phalantam), Episcopum quondam Poznaniensem tunc decanum Gneznensem ipsi ecclesie Poznaniensi auctoritate predicta preficiens in Episcopum et pastorem, munus ei consecrationis impen-dit... etc. (Breve z d. 22 maja 1287. — Cfr. Kronika Godysl. Paska 1. c. II, 589. — 3) Theiner 1. c. I, 513, 514 (Brevia z d. 17 marca 1348). — 4) Taraze I, 598, 616, 617. 105 stępca Jarosława Skotnickiego, Jan ze Strzelec Suchywilk, wzbraniał się, zatwierdzić podstępnego wyboru Mikołaja z Kurnika na biskupstwo poznańskie w roka 1374 i dla tego elekt zmuszony był, udać się osobiście do papieża Grzegorza XI w Awinionie rezydującego, który go nareszcie za wdaniem się króla na biskupa prekonizował 1). Już Ludwik, król węgierski i polski, począł sprzeciwiać się uporczywie? nietylko potwierdzeniu przez arcybiskupa gnieźnieńskiego obranych kanonicznie biskupów, ale lekceważyć sobie wybory kapituł. Głośne są w dziejach Kościoła polskiego przykrości, których ze strony tego dumnego i samowolnego monarchy doznali dwaj zacni mężowie, Dobrogost z Nowegodworu, dziekan krakowski i kantor gnieźnieński, wybrany jednomyślnie arcybiskupem gnieźnieńskim po śmierci Jana Suchywilk i Mikołaj, scholastyk poznański, wybrany biskupem poznańskim po śmierci Mikołaja Kurowskiego, którego arcybiskup Jan Suchywilk na kilka dni przed śmiercią swoją w zamku żnińskim potwierdził. Król stanowczo oparł się ich wyborowi, a gdy obaj w celu obrony praw swoich udali się do Rzymu, kazał ich w drodze pojmać i uwięzić, i tak długo trzymać pod strażą, dopóki przez agentów swoich spiesznie do Rzymu wysłanych nie zdołał przeprowadzić u Stolicy apostolskiej zatwierdzenia dwóch kandydatów swoich z pominięciem kanonicznego wyboru 2). Następca króla Ludwika, Władysław Jagiełło, respektował poniekąd kanoniczne wybory biskupów, lubo na nie ustawicznie wpływał prośbą i groźbą, lecz zatwierdzenia elektów przez arcybiskupów gnieźnieńskich nie dopuszczał, zwłaszcza, że całkiem oddany mu arcybiskup Bodzanta o utrzymanie kilkowiekowych praw i przywilejów swoich kusić się nie myślał. Kazimierz Jagiellończyk jeszcze dalej się posunął, niż ojciec, gdyż kapituły pozbawił zupełnie wolnego wyboru, narzucając im biskupów i brutalnemi środkami zmuszając je do respektowania swej woli czyli raczej swawoli, czego wymownym dowodem smutne wypadki i zamięszania od r. 1460 do 1462 przy obsadzeniu biskupstwa krakowskiego po zgonie zacnego biskupa Tomasza Strzępińskiego 3) Mimo to stosunek zależności biskupów polskich od arcybiskupa gnieźnieńskiego nie został zerwany i osłabiony, zwłaszcza, że nowo ustanowieni biskupi przy konsekracyi swojej składać musieli metropolicie swemu przysięgę wierności, której rotą przytacza w dziele swojem arcybiskup Olszowski4). Tego prawa i zwyczaju arcybiskupi aż do wieku XVI pilnie przestrzegali, mianowicie tam, gdzie się biskupi od należytego posłuszeństwa i zależności uchylać starali. Wymownym dowodem tego jest postąpienie sobie arcybiskupa Wincentego Kota z Dembna z elektem biskupem wrocławskim, Piotrem Nowakiem. Tenże arcybiskup, nie mogąc dla ważnych przeszkód konsekrować elekta, upoważnił do tego sufragana swego gnieźnieńskiego, Jana, biskupa naturyeńskiego, poleciwszy mu, ażeby wśród aktu konsekracyjnego odebrał publicznie w katedrze wrocławskiej przysięgę wierności dla swego metropolity według roty przez tegoż na karcie pergaminowej podanej, 1) Kronika Jana z Czarnkowa w Monum. Polon, histor. t. II, 714. — ) Tamże II, 713—718. — 3) Zob. żywoty arcybiskupów: Jana Gruszczyńskiego i Jakóba Sienieńskiego. — 4) De Archiepiscopatu Gnesnensi f. 137. 14 106 co też na dniu 2 października roku 1447 nastąpiło, jak świadczy przechowany w archiwum kapituły gnieźnieńskiej przez tegoż sufragana urzędownie spisany . protokół1). Jedną z najważniejszych prerogatyw metropolity gnieźnieńskiego tyło wizytowanie pojedyńczych dyecezyi, ich hiskupów i kapituł, prowadzenie śledztwa o ich życiu, wypełnianiu obowiązków powołania, odbywania synodów dyecezalnych, karcenie kapituł i kleru, oraz zapobieganie nadużyciom i błędom. Do tych zbawiennych obowiązków poczuwali się arcybiskupi gnieźnieńscy w pierwszych wiekach istnienia metropolii dość pilnie, lubo niektórzy nie umieli się miarkować w swej władzy, nadużywając jej, a nawet przekraczając prawa słuszności. Świadczy o tem wymownie brewe papieża Honoryusza III z dnia 16 czerwca r. 1218 do arcybiskupa Henryka Kietlicza, który wyrzucając mu, że się na poprzedniej kanonicznej wizycie w dyecezyi płockiej dopuścił nadużyć, wznawiając spory pomiędzy duchowieństwem mimo jego odniesienia się czyli apelacyi do Stolicy apostolskiej, zakazując biskupowi odprawić Mszy św. przy ślubie dyecezanina jego, książęcia mazowieckiego, szafując własnością kościelną na rzecz tych, którym się nie należała, siedząc w kościele płockim na wzniesionym z jego rozkazu wyższym od biskupiego tronie, i na nim odbierając ofiary, a nawet krew Chrystusową spożywając i nogi sobie przez duchowieństwo i lud całować nakazując, do dyecezyi w sto dziesięć koni wjazd odprawiając i przez to duchowieństwo i wiernych na ogromne wydatki narażając, na odbytym synodzie dyecezalnym wbrew wszelkim przepisom kościelnym z biskupem i duchowieństwem bezwzględnie sobie postępując i t. d., wzywa go, ażeby ponowną wizytę kanoniczną w rzeczonej dyecezyi przedsięwziął i w duchu miłości Chrystusowej, a zarazem z ścisłem przestrzeganiem przepisów kościelnych starał się, zapobiedz szerzącemu się tam złemu, usunąć wszelkie zgorszenie i zaprowadzić należyty ład i porządek 2). W miarę opuszczania się arcybiskupów pod względem tych obowiązków przypominały im takowe listy papiezkie i konstytucye synodalne. I tak na synodzie prowincyonalnym odbytym w Wrocławiu dnia 10 października roku 1248 pod przewodnictwem legata apostolskiego, Jakóba Pantaleona, archidyakona laodyjskiego, późniejszego papieża Urbana IV, uchwalono osobny artykuł o wizytowaniu przez arcybiskupa biskupów sufraganów, które się w myśl konstytucyi papieża Innocentego IV co rok odbywać powinno3). Z późniejszych arcybiskupów 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 446: „ln nomine Domini Amen. Anno a nati vitate eiusdem millesimo quadringentesimo quadragesimo septimo, die Solis vicesima secunda mensis Octobris finito offlcio sumtne misse in ecclesia Vratislaviensi... constitutus personaliter Reverendus in Christo pater et dnus dnus Petrus Episcopus Vrati slaviensis consecratus, propter impensum sibi munus consecrationis, exigente dicto Johanno Episcopo Naturiensi consecrante, iuramentum in manus eiusdem prestitit flexis genibus... contentum in charta pergamenea sigillo Reverendissimi in Christo patris et domini Vincencii sancte Ecclesie Gneznensis Archiepiscopi et primatis dignissimi appenso consignata tenore qui sequitur de verbo ad verbum... etc." — 2) Theiner 1. c. t. I, 8, 9. — 3) Hube, Anti-quissimae constitutiones synodales provinciae Gneznensis fol. 43: „De Visitatione Gneznensis archiepiscopi per provincias snas singulis annis. Vobis autem, domine Gneznensis archi 107 wiemy o znakomitym Jarosławie Skotnickim, że w charakterze metropolity wizytował dyecezyą krakowską1), o pilnym Wojciechu Jastrzębcu, który zwiedzał wszystkie dyecezye polskie z wyjątkiem wrocławskiej, która się od wizyty uchylała2), o czujnym przestrzegaczu praw i obowiązków swoich Janie Łaskim, że nie mogąc dla rozlicznych zajęć przed wyjazdem na sobór lateraneński sam wizytować biskupa wrocławskiego i jego kapituły, pod dniem 22 października roku 1512 upoważnił do odbycia tej wizyty trzech kanoników kapituły swej metropolitalnej: Wincentego Łagiewnickiego, officyała, Jana Grota i Mikołaja Czepel, doktorów obojga prawa3), którzy się z tego zaszczytnego polecenia należycie wywiązali, jak wnosić należy z listu Łagiewnickiego do bawiącego w Rzymie prymasa, w którym donosi, że się wszelkim jego poleceniom zadosyć stało4). Papież Leon X w bulli prowincyonalną zwanej: Sacrosancte universalis Ecclesie regimen wydanej na soborze lateraneńskim, przypomina metropolitom i ordynaryuszom wizytowanie dyecezyi pod zagrożeniem klątwy5), czem spowodowany arcybiskup Łaski, odbył w roku 1518 sam osobiście wizytę kanoniczną dyecezyi wileńskiej, a przez pełnomocnika swego wizytę dyecezyi miedniowickiej, które szczegółowo opisał w testamencie swoim6), a nadto przed kapitułą swoją metropolitalną po powrocie zdawał z nich sprawę7). Czyli odtąd który z następców Łaskiego wizytował prowincyą swoją metropolitalną, niewiadomo. Zdaje się, że tego żaden z nich nie uczynił, albowiem Drzewicki, Krzycki, Gamrat, Dzierzgowski i Przerębski krótki czas zajmowali stolicę arcybiskupią i żaden z nich nawet własnej archidyecezyi nie wizytował, a za arcybiskupa Uchańskiego na synodzie prowin-cyonalnym piotrkowstkim w roku 1577 pod przewodnictwem nuncyusza apostolskiego Wincentego Laureo, biskupa regiomontańskiego, odprawionym, przyjęto ustawy soboru trydenckiego, który pod względem wizytowania dyecezyi przez metropolitów zmienił dotychczasową praktykę, rozporządziwszy, aby też wizyty działy się jedynie wskutek skonstatowania na synodach prowincyonalnych potrzeby i po poprzedniem wizytowaniu własnej dyecezyi8). Biskupi, którzy w tej mierze na synodach rzeczonych rozstrzygali, uważając wizyty metropolity swego za niewygodne i ubliżające sobie, nie kwapili się bynajmniej z odnośnemi wnioskami, chroniąc każdy siebie, i dla tego odtąd o żadnej wizycie metropolitalnej nie ma śladu. Arcybiskupom gnieźnieńskim przysługiwało dalej prawo zwoływania synodów prowincyonalnych celem jednoczenia się z sufraganami swymi w pracy i usi episcope, in vitute scilicet obedientiae injungimus, ut supra vestram provinciam vigilantes, omnes vestros suffraganeos et eorum ecclesias annis singulis personaliter visitetis, correc-tionis et reformationis officium in clero et populo exercendo, et defeotus episcoporum supplendo, secundum quod in constitutione a sanctissimo Patre nostro Innocentio Papa quarto nuper edita super visitatione archiepiscopali plenius continetur." — 1) Archiv. Capit. Cracov. Liber antiquorum privilegior. f. 9, 10. Rzepnicki, Vitae Praesulum Poloniae t. I, 18. — 2) Długosz, Hist. Polon. lib. XI, 495. — 3) Acta decr. Capit. Gnesn. IV, 88b. — 4) Archiv. Capit. Gnesn., Korespondencya arcyb. Łaskiego (List Łagiewnickiego). — 5) Wężyk, Constitutiones Synodor. Metrop. Eccl. Onem. Crac. 1630 f. 320. — 6) Zeissberg, Joh. Łaski und sein Testament f. 173—175. — 7) Acta decr. Capit. Gnesn. IV, 175. — 8) Sess. XXIV. c. 3 de reform. 14* 108 łowaniach nad dobrem Kościoła i zbawieniem dusz, wzajemnego wspierania się radą i pobudzania się do gorliwości w wypełnianiu obowiązków powołania, a przytem obmyślania środków ku podniesieniu ducha kościelnego, pobożności, pilności i karności tak w duchowieństwie jako i wiernych. W pierwszych wiekach po zaprowadzeniu chrześcijaństwa w Polsce aż do wynalezienia druku przy utrudnionej komunikacyi z Stolicą apostolską, a w wiekach XVI i XVII dla zalewających kraj cały herezyi synody prowincyonalne były nieodzowne i nader zbawienne. To też Stolica apostolska i synody powszechne pilnie czuwały nad wypełnianiem z strony metropolitów obowiązku tak wielkiej wagi i doniosłości, jakim było zwoływanie synodów prowincyonalnych, a nawet też synody od czasu do czasu surowe w tej mierze wydawały przepisy, naznaczając kary na metropolitów, którzy tego obowiązku zaniedbywali. W miarę stygnącej gorliwości biskupów, a przedewszystkiem ich zwierzchników, metropolitów gnieźnieńskich, odnawiano i obostrzano dawne przepisy i ustawy względem zwoływania rzeczonych synodów. Już dawniejsze z nich uchwaliły, aby arcybiskup co trzy lata zwoływał synod prowincyonalny, a prócz tego porówno z sufraganami swymi odbywał synody dyecezalne, a to pod karą 100 grzywien czyli kóp groszy pragskich za niezwołanie synodu prowin-cyonalnego, a 50 grzywien za zaniedbanie synodu dyecezalnego1). Gdyby arcybiskup dla ważnych przeszkód synodu prowineyonalnego zwołać i przewodniczyć mu nie mógł, powinien był wyręczyć się jednym z starszych biskupów, a to pod karą 200 dukatów, przytem oskarżony być miał przed Stolicą apostolską1). To samo zagrożenie powtarzały synody prowincyonalne piotrkowskie z lat 1589 i 1628, pierwszy przez Karnkowskiego, drugi przez "Wężyka odprawione. Do tego ważnego obowiązku poczuwali się z własnego popędu i gorliwości, tudzież dobrego rozumienia rzeczy kilkudziesięciu arcybiskupów i pod tym względem imiona swoje chlubnie w dziejach Kościoła polskiego zapisali, jak to w żywotach ich pokażemy. Z materyałów, które mieliśmy pod ręką, zdołaliśmy wynaleźć znaczną liczbę synodów prowincyonalnych, o których dotąd nic zgoła nie wiedziano, wiele zaś innych, o których zaledwie ślad był znany, z tychże źródeł udowodnić i uzasadnić. W pojedynczych żywotach arcybiskupów znajdzie czytelnik odnośne synody przez nich samych, lub ich zastępców albo też przy ich spółudziale przez legatów apostolskich odprawione. Nie wątpimy, żeśmy wszystkich nie wykryli i że niemało z nich w pomroce wieków zaginęło bez śladu, niektóre zaś czekają skrzętnej ręki badaczów dawnej przeszłości, ażeby wyjść na jaw po długiem ukryciu. Liczba synodów prowincyonalnych w rzeczonych żywotach przez nas podana wynosi 93, które na tem miejscu w chronologicznem zestawieniu kładziemy, odsyłając czytelnika po odnośne szczegóły i źródła do zamieszczonych poniżej żywotów. Gwiazdki oznaczają synody wątpliwe lub dostatecznie nieudowodnione. Myślimy, że się tem zestawieniem przysłużymy tym wszystkim, których dzieje Kościoła polskiego, a przedewszystkiem prawodawstwo jego bliżej obchodzą. 1) Wężyk 1. c. f. 77. 109 Synody prowincyonalne odprawili arcybiskupi: 1.       Bossuta niewiadomo w którem miejscu około roku 1028,* 2.       Piotr I  „         „         roku 1075.* 3.       Za Marcina I odprawił synod legat papieski Gwaldon roku 1104. 4.       Za Jakóba ze Żnina         „         „         „ Idzi roku 1123. 5.       Zdzisław w Gnieźnie (Łęczycy?) roku 1179. 6.       Za Piotra II legat papieski Jan Malabranca w Krakowie r. 1189. 7.       Kietlicz Henryk w Borzykowej roku 1210 i 8.       „         „ w Wolborzu roku 1214 lub 1215.* 9.       Wincenty z Czarnkowa synod w Sulejowie roku 1226. 10.      Fulkon w Sieradzu roku 1233. 11.      ,        w Łęczycy (?) roku 1243 (1242.) 12.      „         w Toruniu pod przewodnictwem legata Wilhelma r. 1244. 13.      „         ?        „         „         legata Opizona r. 1246 (?) 14.      „         w Wrocławiu „      „         legata Jakóba r. 1248. 15.      „         w Wrocławiu „      „         legata Hugona 1253. 16.      „         w Łęczycy dnia 14 października 1257. 17.      Janusz albo Jan w Sieradzu 17 września roku 1262. 18.      „         „ w Wrocławiu 9 lutego roku 1267 pod przewodnictwem legata apostolskiego, kardynała Guidona. 19.      „         „ w Dankowie 16 października roku 1267. 20.      „         „ w Sieradzu 20 września roku 1270. 21.      ,,       „ w Kamieniu roku 1271. 22.      Podczas osierocenia stolicy arcybiskupiej po zgonie Marcina Polaka dnia 14 września roku 1279 w Budzie pod przewodnictwem legata apostolskiego Filipa. 23.      Jakób Świnka 6 stycznia roku 1285 niewiadomo gdzie. 24.      „         w Opolu i Raciborzu w kwietniu r. 1287.* 25.      „         w Gnieźnie dnia 14 września 1290. 26.      „         w Gnieźnie r. 1297. 27.      Janisław w Uniejowie 19 lutego roku 1326. 28.      Jarosław Skotnicki w Kaliszu 6 stycznia roku 1350.* 29.      „         „ w Kaliszu 8 stycznia 1357. 30.      Jan Suchywilk w Uniejowie 7 września roku 1375. 31.      Dobrogost Nowodworski w Łęczycy 8 maja roku 1400. 32.      Mikołaj Kurowski w Kaliszu 20 maja roku 1406. 33.      Mikołaj Trąba w Uniejowie w czerwcu roku 1414. 34.      „         w Wieluniu 13 stycznia, i 15 września r. 1420 w Kaliszu. 35. „ w Łęczycy w sierpniu roku 1422. 36.      Wojciech Jastrzębiec w Łęczycy 1 maja roku 1425. 37.      ,,       „         w Uniejowie w listopadzie lub grudniu r. 1431. 38.      ,,       „         w Kaliszu 26 maja roku 1435. 39.      ,,       „         w Uniejowie w październiku r. 1435. 40.      Wincenty Kot w Łęczycy dnia 23 kwietnia r. 1440. 110 41.      Wincenty Kot w Łęczycy data 15 października r. 1440. 42.      „         „ w Łęczycy 8 maja r. 1441. 43.      „         „ w Piotrkowie 23 maja r. 1442. 44.      Jan Sprowski w Kaliszu r. 1457. 45.      „         w Łęczycy 17 czerwca r. 1459. 46.      „         w Wolborzu r. 1464.* 47.      Jan Gruszczyński w Łęczycy 20 stycznia r. 1486. 48.      „         „         w Łęczycy 12 marca r. 1469. 49.      „         „         w Łęczycy 14 kwietnia r. 1471.* 50.      „         „         w Łęczycy 8 stycznia 1473. 51.      Jakób Sienieński w Łęczycy 2 lutego 1474. 52.      „         „         w Łęczycy w październiku 1476.* 53.      „         „         w Łęczycy w lutym lub marcu 1480. 54.      Zbigniew Oleśnicki w Piotrkowie w styczniu r. 1485. 55.      „         „ w Kłodawie 5 marca 1486.* 56.      „         „ w Łęczycy 17 sierpnia r. 1487. 57.      „         „ w Łęczycy 14 października 1489. 58.      Fryderyk Jagiellończyk w Łęczycy w czerwcu lub lipcu r. 1496. 59.      ,,       „         w Piotrkowie w czerwcu lub lipcu 1497. 60.      „         „         w Łęczycy 18 lutego r. 1499. 61.      „         „         w Kole 21 kwietnia r. 1501. 62.      „         „         w Łęczycy 21 stycznia r. 1503. 63.      Andrzej Boryszewski w Łęczycy w listopadzie r. 1505. 64.      „         „         w Kole w maju lub czerwcu r. 1506. 65.      „         „         w Kole w sierpniu r. 1509. 66.      Jan Łaski w Piotrkowie 11 lutego r. 1510. 67.      „         w Łęczycy 10 sierpnia r. 1512. 68.      „         w Łęczycy 25 lipca r. 1514 przez Lubrańskiego, biskupa poznańskiego. 69.      „         w Piotrkowie r. 1517. 70.      „         w Piotrkowie 25 stycznia r. 1521. 71.      „         w Łęczycy w lipcu lub sierpniu 1522. 72.      „         w Łęczycy 7 października 1523. 73.      „         w Piotrkowie w czerwcu lub lipcu r. 1525. 74.      „         w Łęczycy w wrześniu r. 1527. 75.      „         w Piotrkowie 18 lipca r. 1530. 76.      Maciej Drzewicki w Piotrkowie' w sierpniu r. 1532. 77.      Andrzej Krzycki w Piotrkowie w końcu maja 1537 już po zgonie arcybiskupa. 78.      Jan Latalski w Piotrkowie 5 maja r. 1539. 79.      Piotr Gamrat w Piotrkowie 17 października r. 1542. 80.      „         w Piotrkowie 14 października r. 1544. 81.      Mikołaj Dzierzgowski w Łęczycy 15 września r. 1547. 82.      „         „w Piotrkowie 8 czerwca r. 1551. 111 83.      Mikołaj Dzierzgowski w Piotrkowie 6 listopada r. 1554. 84.     „         „         w Łowiczu 6 września r. 1556. 85.     „         „         w Piotrkowie 17 maja r. 1557. 86.     Jan Przerębski w Warszawie 3 lutego r, 1561. 87.     Jakób Uchański w Piotrkowie 19 maja r. 1577. 88.     Stanisław Karnkowski w Piotrkowie 2 października r. 1589. 89.     Bernard Maciejowski w Piotrkowie 8 października r. 1607. 90.     Wawrzyniec Gembicki w Piotrkowie 26 kwietnia r. 1621. 91.     Jan Wężyk w Piotrkowie 22 maja roku 1628. 92.      „ w Warszawie 13 listopada r. 1634. 93.      Maciej Łubieński w Warszawie 8 listopada r. 1643. Z tego zestawienia pokazuje się, że zaledwo połowa arcybiskupów gnieźnieńskich synody prowincyonalne odbyła, lubo wątpić nie można, że niemało tychże synodów przez innych arcybiskupów odbytych pomroka czasów zakrywa. Naj-płodniejszemi w synody prowincyonalne były wieki: XIII, XV i XVI, gdyż w pierwszym odbyto tychże synodów 21, w drugim 30 a w ostatnim 28. Od założenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego aż do roku 1643, w którym się ostatni odbył synod prowincyonalny, przypada według powyższego zestawienia blisko 15 tychże synodów na jeden wiek, czyli jeden synod na sześć przeszło lat. Mimo stanowcze i ostre przepisy wielu arcybiskupów i biskupów polskich nie wypełniali obowiązków swoich pod względem zwoływania synodów, lubo niektórzy rzetelnych zamiarów swoich bądź dla wewnętrznych rozruchów w kraju, bądź dla częstych wojen i publicznych zajęć senatorskich wykonać nie mogli. Nawet ścisłe soboru trydenckiego w tej mierze dekreta, nakazujące co trzy lata odprawianie synodów prowincyonalnych, a co rok dyecezalnych1), nie długo skutkowały. Ostatni synod prowincyonalny odprawił arcybiskup Maciej Łubieński w Warszawie w roku 16432), a ostatni synod dyecezalny gnieźnieński Stanisław Szembek w Łowiczu roku 1720.3) Inni biskupi wyprzedzili pod tym względem metropolitów swoich, odby-bywając jeszcze od czasu do czasu synody dyecezalne, jako to: Kazimierz Łubieński, krakowski, w roku 1711, biskupi poznańscy: Szółdrski w roku 1642, Witwicki 1689, Krysztof Szembek 1720, Hozyusz 1738, biskup chełmiński, Stanisław Załuski, 1745, biskup warmiński, Krysztof Jan Szembek 1726, biskup płocki, Andrzej Stanisław Załuski 1733, biskup chełmski, Krysztof Szembek w Krasnymstawie 1717, a poprzednik jego Krysztof Żegocki 1678 i Stanisław Święcicki 1694, arcybiskup lwowski, Sierakowski 1765, biskup przemyślski, Krysztof Szembek 1724, biskupi wileńscy: Abraham Wojna 1633, Aleksander Sapieha 1669, Aleksander Kotowicz 1685, Konstanty Kazimierz Brzostowski 1717 i Michał Zienkowicz 1744, biskup żmudzki, Jerzy Tyszkiewicz 1643 i 1647 i następca jego, Antoni Tyszkiewicz 1752, biskupi łuccy: Marcin Ostoja Szy-szkowski 1607, Andrzej Lipski 1621, Andrzej Gembicki 1641, Stanisław Witwicki 1684, Joachim Przebendowski 1720, Stefan Rupniewski 1726, biskup ki 1) Sess. XXIV. cap. 2 de reform. — 2) Zob. Żywot tego Arcybiskupa. — 3) Tak samo. 112 jowski, Józef Andrzej Załuski 17621). Do metropolitów należało dopilnowanie, aby biskupi odprawiali synody dyecezalne i aby opaci udział w nich brali. Zaniedbujących tych powinności mieli karać, a gdyby sami nad tem nie czuwali, podpadali karom wyżej podanym, które na synodach prowincyonalnych wypłacać byli powinni pod zagrożeniem doniesienia ich do Rzymu. Widocznie arcybiskupi zapomnieli o tych przepisach, gdyż sami od roku 1720 ani jednego u siebie nie odprawili jnż synodu dyecezalnego, a ponieważ od roku 1G43 nie było już synodów prowincyonalnych, nie było też sposobności napominania ich, ukarania lub przesłania zażalenia do Rzymu. Widać, że i nuncyusze apostolscy w Polsce przebywający nie troszczyli się o synody, skoro przez dwa wieki blisko żaden synod prowincyonalny, a stosunkowo zaledwo kilka synodów dyecezalnych przyszło do skutku. To pominięcie obowiązku zwoływania synodów prowincyonalnych przez arcybiskupów gnieźnieńskich tem się tłomaczy, że wielu z nich nader krótko zasiadali na stolicy metropolitalnej, jak obydwaj Leszczyńscy, Czartoryski, Olszowski, Wy-dżga, Władysław Łubieński, Krasicki; inni, jak Prażmowski, Radziejowski, Po-doski, Ostrowski zbytecznie sprawami publicznemi i osobistemi byli zajęci, reszta zaś uważała zwoływanie synodów prowincyonalnych za niepotrzebne wobec wydanych na widok publiczny przez arcybiskupa Wężyka systematycznie zebranych ustaw tychże synodów z wieków ubiegłych, które ustawy obejmowały w sobie główne zarysy prawodawstwa Kościoła polskiego, wystarczające dla duchownych, aby obowiązki swoje wszechstronnie spełniać mogli, byleby się w ten kodeks prawny pilnie wczytywać chcieli. To też wielu następców Wężyka pilnie nad tem czuwali, ażeby zbiór jego ustaw synodalnych znajdował się w ręku każdego kapłana i do pilnego w tymże zbiorze rozpatrywania się gorliwie kler podwładny zachęcali. Nadto coraz gruntowniejsza w seminaryach duchownych nauka, rozpowszechnienie ustaw soboru trydenckiego, łatwość nabycia ksiąg z wszelkich gałęzi teologii, a szczególniej prawa kościelnego, wzmagająca się oświata i tym podobne względy wstrzymywały nawet gorliwszych arcybiskupów od zwoływania synodów prowincyonalnych, a Stolicę apostolską od nagabywania ich do tego. Jeżeli tym arcybiskupom, którzy w dwóch ostatnich wiekach poczuwali się do obowiązku dopilnowania tak sufraganów swoich, jako i duchowieństwo władzy swej podległe, ażeby wykonywali ustawy synodalne w zbiorze Wężyka im podane, przynależy zasługa jako stróżom prawa kościelnego, to poprzednikom ich, którzy synody prowincyonalne odbywali, przynależy daleko większa zasługa jako twórcom tegoż prawa, czyli właściwym prawodawcom. Oni to bowiem przedkładali na tychże synodach gotowe projekta do ustaw powagą całego zgromadzenia uświęcić się mających, jako owoc dobrego namysłu i gruntownego zastanowienia się przy pomocy i radzie nietylko kapituły metropolitalnej, ale i najbieglejszych w kraju duchownych prawoznawców, i dla tego nader rzadkie były przypadki, aby który z tych projektów odrzucono. Oni jako najwyżsi zwierzchnicy duchowni w kraju, nietylko zbawiennem ustawodawstwem chronili duchowieństwo i wiernych od błędów, obojętności religijnej, ruiny moralnej i ciemnoty, ale czu 1) Zob. Żywot tego biskupa. 113 wali nad tem, ażeby toż ustawodawstwo w całym kraju urzeczywistniało się w życiu i uczynkach tych, dla których było nadanem. Nie dosyć im zatem było, najwyższą swoją powagą ogłosić prawa, ale usiłowali nadać im skutek odpowiedni i trwały, i dla tego od czasu do czasu odświeżali tak swoje jako i poprzedników swoich synodalne uchwały, zmieniali je lub uzupełniali według potrzeb czasu, a co najważniejsza, układali je w całość według normy i zasad powszechnego prawa kościelnego, wielkie i niespożyte oddając przez to całemu Kościołowi polskiemu usługi. Takie zbiory mniej więcej dokładne pozostawili nam arcybiskupi: Pulkon czyli Pełka, Janusz, Jarosław Skotnicki, Trąba, Jan Łaski, Jan Wężyk, niemniej Stanisław Karnkowski, który jako biskup kujawski uprzedził niejako obowiązki metropolity w dokładnym zbiorze ustaw synodalnych w r. 1579 drukiem ogłoszonym. O wszystkich tych zbiorach tudzież o zasługach każdego arcybiskupa względem prawodawstwa kościelnego w odnośnych żywotach obszerniej pomówimy. Metropolity gnieźnieńskiego obowiązkiem było, baczyć pilnie, aby biskupi władzy jego podlegli w dyecezyach swoich gorliwie pasterzowali, a przedewszystkiem, aby uchwały synodalne skutecznie w życie wprowadzali. Na zaniedbujących się w tej mierze miał prawo nakładania kary do wysokości 100 grzywien; wprzód jednakże powinien był poradzić się biskupów. Upornych i niepoprawnych miał oskarżać przed Stolicą apostolską, a gdyby tego zaniedbał, sam przez jednego z starszych biskupów papieżowi doniesionym być powinien1). Z upadkiem synodów prowincyonalnych prawa te i przepisy stały się niewykonalne, ztąd też przy wielu nadużyciach ze strony biskupów nader rzadko przedsiębrano środki ku zapobieżeniu złemu, chyba, że nuncyusze apostolscy tajemne w tym względzie posyłali Stolicy apostolskiej relacye. Tak samo miała się rzecz i z innemi nader zbawiennemi przepisami synodów prowincyonalnych, upoważniających arcybiskupa do skutecznego naprzeciw sufraganom swoim i kapitułom występowania. Miał on prawo karać stu grzywnami kapituły, które nie upominały swych biskupów zaniedbujących się w obowiązkach swoich, lub nadużywających swej władzy. Część tych kar obracaną być miała na fabrykę kościołów katedralnych, a część na wsparcie uniwersytetu jagiellońskiego 2). Z tych swoich naprzeciw biskupom obowiązków wypełniania powinny były kapituły na synodach prowincyonalnych składać sprawozdania, albo też na innój drodze zawiadamiać arcybiskupa o wykroczeniach, nadużyciach lub długiej biskupów swoich w dyecezyach nieobecności8). Przysługiwało nadto arcybiskupom prawo karania biskupów 100 grzywnami, którzy w myśl rozporządzeń synodalnych nie utrzymywali przy kościołach swych katedralnych i kolegiackich zdolnych i gorliwych kaznodziejów, lub powierzali probostwa duchownym niezdolnym do dusz pasterzowania4), na nieutrzymujących przy boku swoim ludzi uczonych, którzyby wątpiących w wierze utwierdzali, nieumiejętnych nauczali, samym zaś w potrzebie byli gotową radą i pomocą, a to pod karą 500 dukatów na synodach prowincyonalnych składać się mającą5). Tej samej wysokości grzywnami karać ich miał prawo za powierzanie w dzierżawy 1) Wężyk 1. c. f. 141 sqq. — 2) Tamże i. 102. — 3) Tamże f. 63. — ) Tamże f. 71 sqq. — 5) Tamże f. 72 sqq. — Synod z r. 1589. 15 114 dóbr biskupich heretykom lub podejrzanym w wierze 1), stu grzywnami zaś biskupów wziętych z zakonów lub opatów używających jedwabiów lub haftów w ubraniu2), wspólnie z synodem karać biskupów, szafujących samowładnie pozostałością osób bez testamentu zmarłych3). Również powinien był karać biskupów przyjmujących wprost lub ubocznie datki za formaty, benedykcye, dyspensy, zwalnianie z cenzur i t. p. 4) Bulla Leona X i ustawy synodalne upoważniały go do przekazywania na synodach części dochodów przypadających na prałatów i kanoników zaniedbujących rezydencyi przy kościołach katedralnych i kolegiackich członkom rezydującym przy tychże kościołach 5). Sprawy sądzone w drodze apelacyi mógł arcybiskup powierzać podwładnym swoich biskupów-sufraganów, a nawet na mocy dawnej obserwancyi mógł zmuszać do przyjęcia tego obowiązku wbrew przepisom prawa powszechnego, zakazującego wszelkiego w tej mierze przymusu"). Obok godności metropolity, która arcybiskupom gnieźnieńskim nadawała wyżej wyszczególnione prerogatywy i prawa, posiadali oni nie mniej ważną i zaszczytną godność prymasów, którą pozyskał dla siebie i następców swoich arcybiskup Mikołaj Trąba na soborze konstancyjskim w r. 1417, dowiedziawszy się, że podczas jego nieobecności w kraju Jan Rzeszowski, arcybiskup lwowski, pobłogosławił związek małżeński króla Władysława Jagiełły z Elżbietą Pilecką, córką Ottona, wojewody sandomirskiego i ostatnią na królową koronował7). Ażeby na przyszłość zapobiedz wdzieraniu się biskupów polskich w prawa arcybiskupom wyłącznie przysługujące, postarał się o ten przywilej, na mocy którego archidyecezya lwowska i wszystkie biskupstwa na Rusi poddane zostały prymasowskiej władzy arcybiskupów gnieźnieńskich. Kapituła gnieźnieńska od chwili powrotu Trąby do kraju, tytułowała go w aktach i dokumentach swoich prymasem i odtąd nietylko wszyscy następcy jego aż do ostatniego rozbioru Polski używali tego tytułu, ale im go przyznawała i oddawała Stolica Apostolska, a z nią wszystkie władze krajowe i zagraniczne 8). Są przecież ślady, że arcybiskupi już dawniej godność tę posiadali, lubo sami w dokumentach i aktach publicznych prymasami się nie pisali, ani też gdziekolwiek zachodzi wzmianka, że im godność ta powagą Stolicy Apostolskiej udzieloną była. Statut króla Kazimierza W. z r. 1369 mówi o arcybiskupie Jarosławie Skotnickim, że powagą swą metropolitalną i prymacyalną wizytował dyecezyą krakowską 9). Zresztą godność prymacyalna przysługiwała arcybiskupom gnieźnieńskim od początku założenia arcybiskupstwa. Uważani byli bowiem zawsze za zwierzchników całego Kościoła polskiego10), z tą tylko różnicą, że po uzyskaniu przez arcybiskupa Trąbę przywileju prymasowskiego 1) Wężyk 1. c. f. 298.— 2) Tamże 1. c. f. 132.- 3) Tamże f. 173, 174.— 4) Tamże f. 252 sqq. — 5) Tamże f. 48 sqq. — 6) Tamże f. 14. — 7) Długosz 1. c. lib. XI, 384. Paprocki, Herby Ryc. Pol. str. 952. Damalewicz, Series Archiep. Gnesn. f. 223. — 8) Zob. Żywoty Arcybiskupów. — 9) Vol. legg. I, 98: „Jaroslaus Gnesnensis Archiepiscopus Bogoria dictus auctoritate metropolitica et primatiali visitans dioecesim Cracoviensem." — 10) Olszowski De Archiepiscopatu Gnesnensi f. 104: „Simili ratione, quam primum Reli-gionis Christianae splendor Miecislao Primo inluxit, ab eodem primus locus et Primatialis quaedam authoritas attributa est Archiepiscopo Gnesneusi, ut exinde non Sedis tantum Metropolitanae sed Regni totius Primatum fundatione et beneficio supremi Poloniae Prin-cipis obtineret." 115 przybyło im kilka nowych prerogatyw, jak to niżej zobaczemy. Już na początku wieku XITI wszyscy książęta polscy mimo dzierżenie osobnych dzielnic Polski i posiadanie w nich osobnych biskupstw, największą czcią otaczali arcybiskupa gnieźnieńskiego i jako najwyższego dostojnika duchownego w całej Polsce uznawali. Książęta: Leszek krakowski, Konrad mazowiecki, Władysław kaliski i Kazimierz opolski w przywileju danym arcybiskupowi Henrykowi Kietliczowi, w którym mu poręczają nienaruszalność własności i swobód nietylko kościoła gnieźnieńskiego, ale wszystkich władzy jego podległych biskupstw, nazywają go arcybiskupem Polski (Henrico Polonorum Archiepiscopo)1). Tak się też niekiedy tytułowali sami arcybiskupi na przywilejach i dokumentach publicznych, jak to uczynił pierwszy Henryk Kietlicz na erekcyi klasztoru ołobockiego przez książęcia Władysława Odonicza z dnia 20 października i na przywileju z r. 1214 nadającym wiernym kościół trzemeszeński zwiedzającym odpust 80 dniowy2); arcybiskup Wincenty na dokumencie z dnia 1 listopada roku 1225, w którym klasztorom lubiąskiemu i henrykowskiemu nadaje pewne dziesięciny w okolicy Nakła 3), i inni. To też dla odróżnienia kościoła gnieźnieńskiego w wzniosłej godności jego od innych kościołów katedralnych, arcybiskupi już od początku XIII w. używali tytułu: Archiepiscopus sanctae Gnesnensis Ecclesiae, jak widzimy na przywileju arcybiskupa Henryka Kietlicza wydanym w Gnieźnie dnia 23 kwietnia roku 1213 względem darowizny pewnych dziesięcin klasztorowi lędzkiemu 4). Tego tytułu używali wszyscy jego następcy z nader małemi wyjątkami, oraz wszyscy biskupi, książęta, królowie, kapituły, panowie polscy i zagraniczni takowy im oddawali5). Dla szczególniejszego odznaczenia arcybiskupa gnieźnieńskiego i nadania mu większej powagi w kraju całym, papież Innocenty III bullą z dnia 12 stycznia roku 1207 nadał Henrykowi Kietliczowi nader rzadki na owe czasy przywilej noszenia przed nim krzyża w całej Polsce," lecz tylko podczas nieobecności tamże legata papiezkiego 6). Przywilej ten ponowił w roku 1238 papież Grzegorz IX na prośby arcybiskupa Fulkona7), i odtąd wszyscy następcy jego krzyż przed sobą nosić kazali. Jako pierwszy biskup i głowa całego Kościoła polskiego był arcybiskup gnieźnieński najprzedniejszą osobą w kraju po panującym monarsze i jako taki doznawał odpowiedniej czci od panujących i poddanych. Pierwsi nazywali go często ojcem i panem swoim w publicznych dokumentach i przywilejach, jak np. wdowa po książęciu Władysławie Odoniczu, Jadwiga8), syn jej, panujący książę 1) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privil. saec. XV. (Transumpt potwierdzony przez Innocentego III d. 29 grudnia r. 1215). Dr. Piekosiński, Kod. dypl. katedry krak. Nr. 10. Kod. dypl. wielkopl. I, 66. — 2) Archiv. rząd. poznańskie Ołobok Nr. 5. Kod. dypl. wielkopl. I, 79: „Ego Henricus predictus Polonie Archiepiscopus." Archiwum kościoła trzemeszeńskiego, Liber privileg. Canon. Regni. Lateran. i. 4. Kod. dypl. wielkopl. I, 80. — 3) Kod. dypl. wielkopl. I, 107. — 4) Tamże I, 77. — 5) Tamże t. I, II, III. Archiv. Capit. Gnesn. — 6) Kod. dypl. wielkopl. I, 61. — 7) Theińer 1. c. I, 72. Kod. dypl. wielkopl. I, 178. — 8) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privil. saec. XV. f. 66. Kod. dypl. wielkopl. I, 195, 15* 116 Przemysław1), Konrad, książę łęczycki2) i inni. Z upływem wieków znaczenie, powaga i władza arcybiskupa gnieźnieńskiego ciągle wzrastała, i w miarę tego tak Stolica apostolska coraz większemi obdarzała ich przywilejami, jako i książęta zagraniczni odpowiednie czynili mu honory. Najwyższa w Kościele polskim godność nie tylko stawiała go pierwszym w radzie książąt i królów i do bezpo-średniego udziału w losach rzeczypospolitej go przypuszczała, ale go ojcem duchownym i powiernikiem rodzin panujących czyniła, i ztąd od samego początku istnienia arcybiskupstwa on wyłącznie koronował królów i królowe. Prerogatywa ta wypadała z natury rzeczy, gdyż zaszczyt sprawowania tego ważnego obrzędu należeć musiał do najwyższego zwierzchnika kościelnego w kraju. To też po przeniesieniu koronacyi z Gniezna do Krakowa w roku 1370 na prośby króla Ludwika3), ówczesny biskup krakowski nie myślał wcale opierać się temu, aby koronacyi dopełnił arcybiskup gnieźnieński, Jarosław Skotnicki, mający za sobą nie tylko najwyższą w kraju godność duchowną, ale także czterowiekowy blisko zwyczaj. Powstały tylko przy tej sposobności nieporozumienia pomiędzy tymże arcybiskupem a duchowieństwem katedralnem krakowskiem, które pretendując do znacznych ofiar przy obrzędzie koronacyjnym przez króla złożonych, do których konsekrator wyłączne rościł sobie prawo, i takowe dla siebie zabrał, wystąpiło w obronie mniemanych praw swoich i założyło w tej mierze apelacyą do Stolicy apostolskiej. Ta delegowała jako sędziego w tej sprawie Jana, opata N. Maryi Panny na Piasku w Wrocławiu, który w miejsce swoje subdelegował kanonika wrocławskiego, Mikołaja z Ponkowa. Tenże wyrokiem wydanym w Wrocławiu dnia 4 września roku 1375 przysądził rzeczone ofiary arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, któremu jako mającemu niezaprzeczone prawo do koronowania monarchów polskich wyłącznie przysługiwały. Odnośny dokument przechowany w oryginale w archiwum kapituły gnieźnieńskiej najwymowniejszem jest świadectwem, że sami tylko arcybiskupi gnieźnieńscy mieli prawo koronowania królów i królowe.4) Przy tem prawie utrzymali się też aż do końca, zwłaszcza, że im toż prawo przywilejami królewskiemi i konstytucyami sejmowemi było zabezpieczone. Pierwszy powód do tych zabezpieczeń prawa odwiecznego wywołało zajście pomiędzy arcybiskupem Władysławem Oporowskim a Zbigniewem Oleśnickim, biskupem krakowskim, z których ostatni uważając godność swą kardynalską za wyższą nad każdą inną w Kościele, domagał się pierwszeństwa przed arcybiskupem tak przy koronacyi królów jako i w senacie. Ażeby żadnemu z nich nie ubliżyć, postanowiono na sejmie, aby raz prymas, a drugi raz kardynał do senatu wchodził, ten zaś z nich, któryby w gospodzie pozostał, zapytany przez delegacyą sejmu zdanie swe objawiał. Przyłuski jednakże i Sarnicki podają ex libro consuetudinum regni, że obaj dygnitarze razem zasiadali w izbie i senacie, gdzie kardynał zabierał pierwsze po królu miejsce, prymas zaś pierwszy głos zabierał i oddawał. Ażeby na przyszłość zapobiedz niesnaskom i zwadom, król Kazimierz Jagiellończyk wydał w r. 1) Kod. dypl. wielkopl. I, 201. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV. f. 215. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa w Monumenta Polon, histor. II, 644. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 204, Kod. dypl. wielkopl. III, 443. 117 1451 na sejmie piotrkowskim przywilej, według którego odtąd samemu tylko arcybiskupowi gnieźnieńskiemu wolno było, starać się o godność kardynalską i takową przyjmować, oraz jemu samemu tylko przysługiwać miało prawo koronowania królów i królowych.1) Przywilej ten przez stany przyjęty pierwszy nadwerężył Jan Olbracht, który brata swego, Fryderyka Jagiellończyka, biskupa krakowskiego, usilnem staraniem swojem wyniósł do godności kardynalskiej. Oryginalny przywilej królewski z roku 1451 znajdował się w archiwum kapituły gnieźnieńskiej, która, niewiadomo z jakich powodów, wydała go była Erazmowi Ciołkowi, biskupowi płockiemu. Jan Łaski, zostawszy arcybiskupem, wezwał tęż kapitułę w kwietniu roku 1512, aby od Ciołka zażądała wydania sobie tak ważnego dla arcybiskupstwa dokumentu2), a gdy tenże oddać go nie chciał, czy też nie mógł, zarzuciwszy go, Łaski postarał się na sejmie piotrkowskim w końcu tegoż roku o potwierdzenie czyli odnowienie przywileju Kazimierzowego, co na dniu 7 grudnia tegoż roku nastąpiło. Odnośny dokument przedłożył Łaski kapitule metropolitalnej dnia 10 marca roku 15133). Przywilej ten ponowił król Zygmunt August w roku 1550 4). W pięćdziesiąt blisko lat potem papież Sykstus V bullą wydaną w Rzymie quinto Idus Februarii roku 1589 zakazał, ażeby się żaden z biskupów nie odważył pod karą złożenia z biskupstwa ogłaszać króla polskiego i koronować go krom arcybiskupa gnieźnieńskiego, któremu jedynie prawo do tego przysługiwało. Ta sama kara spotkać miała arcybiskupa, gdyby ogłosił i koronował króla niekatolika. 5) Nareszcie konstytucya z roku 1736 odwieczne prawo arcybiskupom na nowo przyznała.6) Poprzednio biskup krakowski, Andrzej Trze-bicki, wszczął był spór najprzód z prymasem Prażmowskim, a następnie z Olszowskim o przysługujące rzekomo jemu prawo odbywania obrzędów koronacyjnych i pogrzebów królewskich w kościele swoim kadedralnym krakowskim, wskutek czego powstało nieporozumienie pomiędzy Trzebickim a Olszowskim i ostatniego spowodowało do napisania obszernej i gruntownej obrony praw i przywilejów arcybiskupom gnieźnieńskim przysługujących.7) Kongregacya kardynałów, o którą się rozstrzygnięcie sporu oparło, na dniu 6 grudnia roku 1675 zadecydowała, że koronowanie królów i królowych należy wyłącznie do prymasa polskiego, chociażby się odbywało w kościele katedralnym krakowskim, do czego tenże dostojnik nie potrzebuje bynajmniej prosić biskupa krakowskiego o pozwolenie8). W wspo 1) Vol. legg. I, 171. — 2) Acta decr. Capit. Gnesn. IV, 74b. — 3) Tamze IV, 95. Cfr. Żywot Arcyb, Łaskiego przy jego Liber Beneftcior. t. I, str. 18, 21. — 4) Volum. legg. II. de eod. a. — 5) Arehiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. I, 162, 163: „...Quodque pro tempore existens Archiepiscopus Gnesnensis, cui Ius renuntiandi seu publicandi Regem ex privilegio competere dignoscitur, neminem renuntiet aut publicet, qui fuerit dubiae fidei et non sit manifeste catholicus. Ad tollendum vero dissidii et intestini belli periculum, nullus Episcoporum vel Praelatorum contra Ius Arckiepiscopi praedicti post renuntiationem ab eo factam scilicet de Persona Catholica et servatis Regni Statutis et consuetudinibus in Electione Regis audeat nominare, renuntiare aut coronare alium in regem, alioquin a regimine et administratione Cathedralis seu Metro-politanae Ecelesiae, cui praeest, in perpetuum eo ipso suspensu atque omnibus beneficiis ecclesiasticis... privatus existat." — 6) Olszowski 1. c. f. 198. — 7) De Archiepiscopatu Onesnensi bez r. i m. druku. — 8) Zalaszowski, Jus Regni Polon. t. I, 556. Olszowski 118 mnianej obronie wykazał arcybiskup Olszowski od początku założenia arcybisku-pstwa gnieźnieńskiego aż do swoich czasów, że wszyscy królowie z wyjątkiem Stefana Batorego, na którego koronacyą prymas Uchański, trzymający się uporczywie swego kandydata austryackiego, zjechać się wzbraniał, wskutek czego zjazd jędrzejowski powołał do tego obrzędu Stanisława Karnkowskiego, biskupa kujawskiego, jako pierwsze miejsce pomiędzy biskupami wielkopolskimi zajmującego, przez arcybiskupów gnieźnieńskich byli koronowanymi.1) Kiedy Jan Albert, brat króla Władysława IV, biskup krakowski, został kardynałem, konstytucya z roku 1633 zastrzegła stanowczo, aby sobie nie rościł prawa do nominowania, ogłaszania i koronowania króla, ani sobie przywłaszczał jakichkolwiek innych praw prymasowi wyłącznie przysługujących2). Podobne zastrzeżenie uczyniła konstytucya w r. 1641 względem książąt krwi królewskiśj Karola Ferdynanda, płockiego i Jana Alberta, wrocławskiego biskupów3). Na przypadek opróżnienia Stolicy prymasowskiej, nieobecności w kraju, choroby lub innych przeszkód gwałtownych ze strony prymasa stany państwa postanowiły raz na zawsze, dnia 25 kwietnia roku 1576, że koronacya króla należeć miała do biskupów wielkopolskich kujawskiego lub poznańskiego 4). Na mocy tego postanowienia biskupi kujawscy zastępowali prymasa w przypadkach podanych, jako to Karnkowski przy koronacyi Stefana Batorego, Piotr Tylicki przy koronacyi Konstancyi austryackiej, małżonki Zygmunta III, gdy kardynał Maciejowski jeszcze nie był objął kanonicznie w posiadanie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. 1. c. f. 198: „Sacra Congregatio Eminentissimoram S. R. Ecclesiae Cardinalium negotiis et consultationibus Episcoporum et Regularium praeposita, Partibus auditis, referente Eminentissimo Casanate, censuit Actum praedictae solemnis Coronationis spectare ad Dominum Archiepiscopum Gnesnensem, etiam in Cathedrali Cracoviensi, licentia Domini Episcopi Cracoviensis non requisita, sine tamen praejudicio jurium Domini Episcopi Cra-coviensis quo ad caetera. Romae VI Decembris 1675. Card. Gaspar Carpineus, Archiep. Genuen. Secret." — 1) Bolesława Chrobrego koronował bł. Radzym albo Gaudencyusz r. 1000, Mieczysława II z małżonką Byksą r. 1025 Hipolit, Kazimierza I Mnicha i Bolesława Śmiałego Stefan. Po przywróceniu książętom polskim godności królewskiej utraconej przez Bolesława Śmiałego wskutek zabójstwa ś. Stanisława koronował Wacława króla czeskiego Jakób Świnka r. 1300, Władysława Łokietka Janisław r. 1320, Kazimierza W. z małżonką Anną tenże arcybiskup r. 1333, Ludwika, króla węgierskiego, Jarosław Skotnicki r. 1370, Władysława Jagiełłę Bodzanta r. 1386, Władysława Warneńczyka Wojciech Jastrzębiec r. 1434, Kazimierza Jagiellończyka Wincenty Kot z Dembna r. 1444, Jana Olbrachta Zbigniew Oleśnicki r. 1492, Aleksandra Jagiellończyka brat, Fryderyk kardynał, arcybiskup gnieźnieński i biskup krakowski, Zygmunta I Boryszewski, Zygmunta Augusta za życia jeszcze ojca Jan Łaski r. 1530, Henryka Walezyusza Uchański r. 1574, Zygmunta III Stanisław Karnkowski r. 1588, Władysława IV Jan Wężyk r. 1633, Jana Kazimierza Maciej Łubieński r. 1649, Michała Wiśniowieckiego Mikołaj Prażmowski r. 1669, Jana Sobieskiego Audrzej Olszowski r. 1676. — 2) Konstytucye sejmowe z r. 1633 tyt. Konsens na biskupstwo. — 3) Konstytucye z r. 1641. — 4) Olszowski 1, c. f. 121: „...Quod Rmo dno Archiepiscopo volente et yalente nemo alius praeter eum regem coronare debet aut potest. Quod si vero ad id vocatus hoc ipsum facere aut noluerit aut non poterit, vel etiam e vivis sublatus fuerit, is cui hoc ipsum proxime competit, ex niajori Polonia eadem potestate aut authoritate id perficere potest et debet." 119 Trzebicki, biskup krakowski ogłosił królem Jana Sobieskiego, ponieważ prymas Czartoryski chorobą był złożony, Jan Gembicki zaś, biskup kujawski z zastrzeżeniem praw swoich na to zezwolił, a Stanisław Wierzbowski, biskup poznański od tej zaszczytnej funkcyi się wymówił. Stanisław Dąbski, biskup kujawski ogłosił królem i koronował Augusta U, gdyż kardynał Radziejowski trzymał się partyi księcia Conti. Stanisław Hozyusz zaś, biskup poznański, bezprawnie ogłosił królem Augusta III, którego Jan Lipski, biskup krakowski z rzekomem pozwoleniem Hozyusza koronował. Do dalszych prerogatyw arcybiskupów gnieźnieńskich należało blogosławienie związków małżeńskich królewskich, tudzież oddawanie monarchom, ich małżonkom i członkom rodziny królewskiej ostatniej przy pogrzebach usługi w całej prowincyi gnieźnieńskiej. Znanym jest spór pomiędzy kardynałem Zbigniewem Oleśnickim, biskupem krakowskim, a prymasem Janem Sprowskim przy zaślubinach króla Kaźmierza Jagiellończyka z Elżbietą austryacką. Pierwszy opierał się na ogólnem prawie kościelnem, że w jego kościele katedralnym nie wolno było nikomu bez jego zezwolenia udzielać Sakramentów świętych, drugi odwoływał się na swoję godność prymasowską. Za wdaniem się króla i panów polskich spór odłożono do późniejszego rozstrzygnięcia przez Stolicę apostolską, a dla uniknienia rozdwojenia obydwóch dostojników kościelnych i nadwerężenia praw którego z nich poproszono obecnego właśnie naówczas w Krakowie Jana Kapi-strana, głośnego w całym chrześciańskim świecie z prac apostolskich i świątobliwości życia zakonnika i legata apostolskiego, aby ślubnego dopełnił obrzędu, czego się tenże podjął pod warunkiem, że mu biskup krakowski wyraźne do tego udzieli upoważnienie. Ponieważ jednakże dla nieznajomości języka polskiego i niemieckiego zakonnik rzeczony obrzędu należycie dopełnić nie mógł, pomocny mu był kardynał Oleśnicki 1). Przy późniejszych przecież ślubach królewskich, które bezpośrednio poprzedzały korouacyą królowej lub obojga królestwa, biskupi krakowscy prymasom przeszkód nie stawiali. Nareszcie trzecią nader zaszczytną godnością arcybiskupów gnieźnieńskich była i jest dotąd dostojeństwo legata urodzonego (Legatus Natus Sedis apostolicae), które dla siebie i następców swoich uzyskał Jan Łaski podczas pobytu swego na soborze lateraneńskim od papieża Leona X na podobieństwo piastowanego przez arcybiskupów kantuareńskich, na które tenże papież pod dniem 25 lipca roku 1515 wydał bullę Pro excełlenti praeeminentia przechowaną w archiwum kapituły gnieźnieńskiej 2), a oddrukowaną w zbiorze ustaw synodalnych tegoż arcybiskupa z roku 1527 3) i w takimże zbiorze arcybiskupa Jana Wężyka z roku 1630 4), tudzież w wspomnianem wyżej dziełku arcybiskupa Olszowskiego5). Nie była to przecież nowa dla arcybiskupów dostojność, ponieważ taką już kilka wieków przedtem piastowali, lubo tylko czasowo. Kromer utrzymuje w kronice swojej, że arcybiskup Henryk Kietlicz żyjący na początku wieku XIII otrzymał 1) Długosz, Hist. Pol. lib. XIII, 127, 128. — 2) Archiv. Capit. Gnesn Nr. 625. — 3) Statuta nova inclyte Provincie Gnesnensis. — 4) Constitutiones Synodor, etc. i. 82—85. — 5) De Archiepiscopatu Gnesnensi f. 37—39. 120 dla siebie i następców swoich godność legata urodzonego 1). Że tenże arcybiskup w rzeczy samej piastował tę godność, dowodzą dostatecznie spólczesne dokumenta, i o tyle Kromer ma słuszność; w tem jednakże widocznie się myli, że ją uzyskał dla wszystkich następców swoich, nigdzie bowiem nie napotykamy śladu, aby następcy Kietlicza aż do Łaskiego gdziekolwiek w charakterze legatów urodzonych występowali. Co do Kietlicza zaś mamy dwa dokumenta pokazujące dowodnie, że urząd legata apostolskiego sprawował na mocy uzyskanego li tylko dla swej osoby zapewne na soborze lateraneńskim w roku 1215 przywileju, co też Damalewicz w życiorysie jego wręcz utrzymuje2). Papież Honoryusz III w brewe z dnia 16 czerwca roku 1218 poleca temuż arcybiskupowi, aby ponownie odbył wizytę kanoniczną dyecezyi Płockiej, stosując się ściśle do przepisów kościelnych, które przy poprzedniej wizycie wielokrotnie był przekroczył. Jak do pierwszej tak i do drugiej wizyty upoważniała go władza jego metropolitalna, dla tego też tytuł, który mu tenże papież w bulli rzeczonej nadaje: apostolicae sedis legato nie odnosi się na pojedyńczy przypadek, lecz na godność już poprzednio posiadaną3). Tenże papież w osobnem brewe z dnia 11 maja 1219 zwalnia go ze względu na odległość i niemoc fizyczną od sprawowania obowiązku legata w Prusach, który mu niegdyś Stolica apostolska była powierzyła4). Być może zresztą, że godność legata apostolskiego odnosiła się wyłącznie tylko na Prusy, a nie na całą prowincyą metropolitalną gnieźnieńską. Bądź jak bądź, godność legata przysługiwała li tylko arcybiskupowi Henrykowi Kietliczowi, a nie wszystkim jego następcom. Nabyli ją zaś arcybiskupi niezaprzeczenie dopiero w roku 1515 na wieczne czasy, a z nią potwierdzenie na zawsze dostojeństwa pry-macyalnego i to wskutek usilnych ze strony Zygmunta I u Stolicy apostolskiej zabiegów5). Wspomnianą bullę papiezką ogłosił arcybiskup Łaski najprzód na trzecim swoim synodzie dyecezalnym w Gnieźnie dnia 5 maja roku 1517, a następnie na czwartym synodzie prowincyonalnym piotrkowskim, nie łęczyckim, jak mylnie podaje Wężyk8). Zgromadzeni na tymże synodzie biskupi nader przychylnie przyjęli to oświadczenie swego prymasa i metropolity przed wielu innymi, i oświadczyli się za tem, aby wypływające z tegoż odznaczenia 1) De origine et rebw gestis Polonor. Basileae 1568 f. 130: „Hic etiam obtinuit a Sede apostolica archiepiscopis Gnesnensibus perpetuae legationis munus." — 2) Series Archiep. Gnesnens. f, 7: „Hanc praerogativam primus obtinuit a Sede Apo-stolica Heuricus Kietlicz ab Innocentio III pro se duntaxat, dum Legatus abesset." — 3) Theiner 1. c. I, 17. — 4) Tamze I, 19: „Cum tibi olim pro novella plantatione in Pruscie partibus fidei christiane fuerit officium ab apostolica Sede commissum, ne te gravi forte sicut audivimus languore correpto, minus quam expediat iniunctam tibi super hoc valeas sollicitudinem exercere, absolvendum te duximus ab eadem, volentes ut ab huius-modi legationis onere de cetero conquieseas." — 5) Olszowski 1. c. f. 38: „Eorundem Praedecessorum vestigiis inhaerentes ad magnam instantiam, quam super hoc fecit charis-simus in Christo filius noster Sigismundus, dicti Regni Poloniae Rex illustris, debitum habendo respectum ad Dei laudem et honorem ae fidei catholicae exaltationem praedictum Johannem de Lasko... Legatum Natum cum omnibus honoribus et oneribus consuetis, ita quod de eetero suae Archiepiscopali et predicte Leopoliensi provinciis et Ecclesiis sibi Metropolitico et Primatiali iure subiectis non solum Metropolitico et Primatiali sed etiam Legationis iure praesit... etc." — 6) Acta decr. Capit. Gnesn, IV, 152. 121 prawa i prerogatywy wykonywał w całej prowincyi, dowiedziawszy się wprzód, jaką władzę z godności legata urodzonego miał arcybiskup kantuaryeński, a nadto aby sobie u Stolicy apostolskiej wyjednał obszerniejsze upoważnienie, przynajmniej moc rozgrzeszania popadłych w cenzury kościelne za uderzenie osoby duchownej, wyjąwszy biskupów1). Uderzają przytem niepomału okoliczności towarzyszące nadaniu Łaskiemu tej dostojności. A najprzód Stolica apostolska w bulli odnośnej nie wymieniła przywiązanych do niej prerogatyw i obowiązków, ale się po prostu odwołała na przywileje nadane przed wiekami arcybiskupom w dalekiej Anglii, mając bliższego i późniejszego legata urodzonego w osobie arcybiskupa ostryhomskiego na Węgrzech. Następnie nasuwa się pytanie, dla czego Łaski, będąc w Rzymie, nie starał się dowiedzieć dokładnie i poinformować, jakie arcybiskupowi kantuaryeńskiemu, a tem samem jemu jako legatowi urodzonemu przysługują prawa i powinności? Po jego znanej roztropności, spodziewać się należy, że tej sposobności nie pominął. Jeżeli bowiem już po powrocie do kraju mógł się postarać o dokumenta dotyczące legacyi arcybiskupa ostryhomskiego, wprost się do niego udawszy, toć tem łatwiej mu było, w kuryi rzymskiej kazać sobie zrobić odpisy przywilejów arcybiskupa kantuaryeńskiego, a jeżeli sam osobiście o to postarać się zaniedbał, o czem wątpić należy, mógł był łatwo kazać to uczynić któremu ze stałych agentów swoich w Rzymie. Widocznie tam o prerogatywach udzielonych arcybiskupowi kantuaryeńskiemu nie wiedziano, przynajmniej zaś nie miano odnośnego dokumentu lub jego kopii. Przy wygotowaniu bulli dla Łaskiego pochwycono pierwszego lepszego z dawniejszych legatów urodzonych i na jego po prostu odwołano się prerogatywy i obowiązki. Ztąd wnosić należy, że Stolicy apostolskiej pragnącej zaspokoić króla Zygmunta i Łaskiego nie o rzecz właściwą, ale jedynie o tytuł chodziło, a ostatni ucieszony odznaczeniem swojem, nie poczynił kroków, jakie mu poczynić należało, aby tak siebie jako i następców od tysiącznych ochronić wątpliwości i niepewności. To też tak on jako i następcy jego nie wiedzieli, czego się trzymać i do samego końca rzecz należycie nie została wyjaśnioną i ustaloną. Łaski błąkał się w niepewnościach, z których go ani synod prowincyonalny piotrkowski z r. 1517, ani zgromadzeni na jeneralnej kapitule w Gnieźnie r. 1519 prałaci i kanonicy, których się radził, czyli mu jako 1) Wężyk 1. c. f. 81: „Placuit etiam Synodo, ut Rmus Dnus Archiepiscopus Gnesnensis, Legatus Natus ac Primas, utatur offlcio Legationis in Provincia secundum bullam ad hoc Celsitudini suae concessam et in praefata Synodo publicatam. Causas tamen extra Dioeceses partium rearum non committat, nisi quando actor probaret per-horrescentiam, aut sibi imminere mortis periculum, tunc in proximiori Dioecesi partis reae committere possit. Liberum tamen erit Dominationi suae trahere ad se partes reaa de quacunque Dioecesi Provinciae suae, quando yoluerit aliquam causam audire per se. Et quia haec legatio data est ad instar Legdtionis Reverendissimo D. Episcopo Can-tuariensi in Anglia, cuins facultas adhuc ignoratur, placuit Synodo, ut hac sua secundum illam utatur, postquam de illius facultatibus certior effkietur. Placuit etiam Synodo, ut haec Legatio in facultatibus certior efficietur. Placuit etiam Synodo, ut haec Legatio in facultatibus amplioribus ultra ius commune augeatur per Summum Pontifkem, quatenus id impetrari possit, saltem ut percussores Clericorum qualicunque percussione etiam post declarationem authoritate ipsius Legationis absolvi possiut, Episcopis exceptis." 16 122 legatowi urodzonemu przysługuje władza konsekrowania biskupów prowincyi swojej li tylko w kościele metropolitalnym, zatwierdzenia testamentów, absolwo-wania od kanonu „Si quis Sacerdotem" i t. p.1), uwolnić nie zdołali, ani wreszcie postaranie się o odpis przywilejów udzielonych arcybiskupowi ostryhomskiemu2), ponieważ mu wyraźnie nakazano, trzymać się praw i przywilejów arcybiskupa kantuaryeńskiego 3). Czyli Łaski lub którykolwiek z następców jego bezpośrednich udawał się do tegoż arcybiskupa o wyjaśnienie rzeczy lub odpisy przywilejów jego, nigdzie nie mamy śladu. Dopiero prymas Olszowski po wybuchu sporu z biskupem krakowskim, Andrzejem Trzebickim, chcąc wykazać wszelkie prawa i prerogatywy arcybiskupów gnieźnieńskich, w liście pisanym z Łyszkowic z d. 10 maja r. 1695 dopraszał się u arcybiskupa kantuaryeńskiego o odpis odnośnych poprzednikom swoim udzielonych bulli 4), lecz daremnie, bo te w przeciągu wieków były zaginęły albo zgorzały 5). Z rozmaitych jednakże innych dokumentów i dzieł historycznych zestawiono następujące tegoż arcybiskupa jako legata urodzonego prawa i prerogatywy: kościołowi kantuaryeńskiemu podlega eboraceński (yorkski); na synodzie przez arcybiskupa kantuaryeńskiego zwołanym ma być obecnym arcybiskup eboraceński z swymi sufraganami i poddać się jego uchwałom; arcybiskup eboraceński składa urodzonemu legatowi przysięgę wierności; tenże legat pozwał przed synod prowincyonalny arcybiskupa eboraceńskiego, oskarżonego o symonią, a gdy się tam nie stawił, rzucił na niego klątwę. Władza arcybiskupa kantuaryeńskiego rozlegała się w całej Anglii, Szkocyi i Irlandyi; obrzędy biskupie mógł sprawować wszędzie bez upoważnienia miejscowego biskupa, święcić w ich dyecezyach kapłanów, biskupów potwierdzać i konsekrować, synody zwoływać, święta zaprowadzać, rzucać interdykt na całą prowincyą i od niego uwalniać, sądzić sprawy tamże wprost lub wskutek zaniesionej skargi nawet bez apelacji6). Takie same zatem przysługiwały także arcybiskupowi Łaskiemu i jego następcom prerogatywy, lecz tylko w teoryi, gdyż większa część ich pochodząca z dawniejszych wieków w pryktyce przeprowadzić się nie dala, np. potwierdzanie biskupów, święcenie w innych dyecezyach kapłanów, sądzenie spraw wprost bez apelacyi i t. p., zwłaszcza, że te prerogatywy przysługiwały rezydującym stale przy dworze polskim nuncyuszom apostolskim, lubo i te z czasem coraz więcej były ścieśniane. Natomiast mieli arcybiskupi gnieźnieńscy inne przywileje, przyznane im przez Stolicę apostolską i synody prowincyonalne. Pomiędzy innemi mieli prawo, sądząc sprawy z apelacyi, subdelegowania swych sufraganów; nie mogli jednakże subdelegować osoby poza granicami dyecezyi stron winnych, chyba w razie udowodnienia, że im w tej dyecezyi zagraża niebezpieczeństwo życia lub inne jakie niepomyślne następstwa7). Nawet sprawy w pierwszej instancyi mógł jako legat sądzić, pomijając odnośnych biskupów; lecz biskupi wymogli na arcybiskupie Gamracie, że władzy legata urodzonego używać się zobowiązał według ogólnych 1) Acta decr. Capit. Gnesn. IV, 200. — 2) Olszowski 1. c. f. 41—47. — 3) Tamże f. 37—39. — 4) Załuski, Epistolae histor.-famil. t. I, 661. — 5) Olszowski f. 70 sqq. — 6) Wężyk 1. c. f. 81. — Olszowski f. 73 sqq. — 7) Wężyk 1. c. f. 81. 123 zasad Kościoła i tylko sprawy z apelacyi przyjmować 1). Wszelkie apelacye od arcybiskupa lwowskiego powinny były iść do arcybiskupa gnieźnieńskiego, jako urodzonego legata, co się przecie nader rzadko zdarzało, gdyż te apelacye zanoszone były zwykle do nuncyuszów apostolskich w Polsce stale rezydujących, tak jak w ogóle wszystkie prerogatywy legata urodzonego podczas pobytu w kraju nuncyusza ustawały i tylko w razie nieobecności jego nabierały znaczenia, jeżeli Stolica apostolska w miejsce nieobecnego nuncyusza nie powierzyła zastępstwa któremu z biskupów, jak to uczyniła w r. 1783, ustanowiwszy w miejsce nuncyusza apostolskiego, Archetti, wysłanego na konsekracyą kościoła katolickiego w Petersburgu i w innych sprawach duchownych, Krysztofa Hilarego Szembeka, natenczas biskupa-koadjutora płockiego2), którą to władzę tenże przez pół roku blisko sprawował 3). Zwyczajnie zastępowali nuncyuszów po ich wyjeździe wskutek zmiany osób arcybiskupi gnieźnieńscy, n. p. Wężyk po wyjeździe nuncyusza Santa Crucio, a Maciej Łubieński po opuszczeniu Polski przez nuncyusza Filo-narda. Z tego to powodu, gdy w r. 1670 nuncyusz Marescotti, opuszczając Warszawę, ustanowił zastępcą swoim internuncyusza Karóla Sarteschi, z pominięciem prymasa Prażmowskiego, król Michał uznać go nie chciał i nie tylko proszącemu o audyencyą takowej odmówił, ale przez marszałka Branickiego zakazał adwokatom wnosić przed niego sprawy; biskupi zaś z swej strony oparli się tej praktyce dotąd niesłychanej i nieużywanej 4), będąc właśnie zebrani w Warszawie, za podnietą biskupa krakowskiego, Andrzeja Trzebickiego, wystosowawszy do Stolicy apostolskiej protestacyą naprzeciw postąpieniu sobie nuncyusza, którą obojętny na tę sprawę Prażmowski także podpisał6). Po wyjeździe z Polski nuncyusza Franciszka Buonvisi, kardynała i arcybiskupa tessalonickiego, w roku 1675 król Jan III, naśladując przykład króla Michała, nie chciał uznać ustanowionego przez niego internuncyusza i przez podskarbiego w. koronnego, Andrzeja Morsztyna, odpowiednie rozporządził kroki. Arcybiskup Olszowski zaś, występując w obronie praw swoich, wydał odezwę do całego duchowieństwa polskiego tak w Koronie, jako i w księstwie litewskiem, w której donosząc o wyjeździe nuncyusza z kraju, wezwał je, aby się do niego z wszelkiemi sprawami dotąd w nuncyaturze załatwia-nemi udawało, gdyż pod nieobecność nuncyusza do niego jako legata urodzonego zastępstwo jego należało6). Nie długo przecież to zastępstwo trwało, gdyż 1) Con. Pastoralis tit. de offic. jud. ordin. — 2) W aktaeh dekretow kapi-tuły krakowskiej z lat 1776—1787 str. 493, 494 zamieszczoną. jest odnośna bulla papiezka do Szembeka wydana. Cfr. nasz zywot Szembeka pomiędzy Pratatami i Ka-nonikami Katedry Metrop. Gniezn. — 3) Orgelbranda Encyklopedya t. XXIV, 614—616. — 4) Olszowski 1. c. f. 96: „Hic occasione de Internuntio annotamus, qu«m in anno MDCLXVI (ma byc 1670) Nuntius Apostolicus Maresekottus (qui nuno Cardinalis) Varsavia excedens mmquam audita neque usitata in hoc Regno praxi substituere atten-tavit... etc." — 5) Olszowski 1. c. f. 96: „Primas ipse Nicolaus Prazmowski recollectior et Episcopos contra Internuntium idem sentientes animadvertens, facti sui poenitentia ductus, literas a Collegio Episcopali ex Comitiis Generalibus Regni ad suam Sanctitatem datas subscripsit. — 6) Tamże f. 94, 95: „...Quo casu absentiae memorati Nuntii Apo-stolici cum ad Nos Archiepiscopum Gnesnensem, Legatum Natum, Yigore iurium Nostro-rum... usns iurisdicendi authoritas et iurisdictionis in hac Provincia Apostolicae exercitium 16* 124 wkrótce po wyjeździe Buonvisego przybył nuncyusz Franciszek Martelli, arcybiskup koryncki. Oprócz opisanych wyżej dostojeństw, godności i urzędów arcybiskupi gnieźnieńscy posiadali rozmaite przywileje i prerogatywy, któremi ich Stolica apostolska, monarchowie i naród polski obdarzyli. Mieli prawo bicia monety na mocy przywilejów Przemysława II, książęcia wielkopolskiego (Tłokinia 1 sierpnia 1284), która miała mieć kurs w całem państwie1) i Bolesława, książęcia mazowieckiego (Płock 20 czerwca 1286), na księstwo łowickie, leżące w granicach Mazowsza.2) Zdaje się, że arcybiskupi z przywilejów tych nie korzystali, albowiem dotąd nie odkryto żadnej monety, któraby nosiła cechę mennicy arcybiskupiej, chyba że bili pieniądze podobnemi jak książęce stęplami. Chodziło im przecież o utrzymanie się przy tych przywilejach, gdyż postarali się o ich zatwierdzenie przez Zygmunta Augusta r. 1564 i Jana Kazimierza r. 16668). Mieli arcybiskupi przywilej króla Władysława Jagiełły z roku 1406 pozwalający im zakładanie miast, lokowanie ich na prawie niemieckiem czyli średzkiem, tudzież ustanawianie w nich jarmarków i targów.4) Przywilej ten potwierdził król Zygmunt August roku 15505). W wszelkich sprawach osobistych i kościoła swego gnieźnieńskiego mogli na mocy przywileju Kazimierza W. potwierdzonego przez Władysława Jagiełłę i Zygmunta I stawać przed którymkolwiek sądem królestwa, przed nim działać i odpowiadać, a nawet przysięgi składać przez swoich prokuratorów czyli pełnomocników opatrzonych w upoważnienia piśmienne pieczęciami arcybiskupią i kapitulną stwierdzone.8) Wszelkie dobra arcybiskupie i kapitulne, a nawet całej archidyecezyi i dóbr tych poddani wyjęci byli z pod sądów i urzędów królewskich.7) W razie sporów o granice pomiędzy dobrami arcybiskup iemi a królewskiemi lub ziemskiemi arcybiskupowi i jego kościołowi przysługiwało prawo powództwa t. j. że pierwszy bywał przypuszczany do oznaczenia granic (ad primeitatem limitationis et desi-gnationis limitum). Wszelkie kary pieniężne naznaczane dla rzeczypospolitej lub sędziów królewskich w sprawach dotyczących granic dóbr arcybiskupich przekazał król Władysław Jagiełło w roku 1421 arcybiskupom.9) Kto wobec prymasa szpetne słowa mówił, podpadał karze zwanej piętnadziesta (trzy grzywny). Za wydobycie w jego obecności miecza lub korda bez względu na to, czy wskutek tego powstał rozlew krwi lub nie, winowajca płacić musiał karę siedmnadzie-sta, (14 grzywien)10), które do jego wpływały skarbu. Konstytucya sejmowa z roku spectat, eonvemcns duximus Fraternitatibus Vestris intimare, Nos ea quae muneris Nostri sunt... pariter exercere velle et debere... etc." — 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 41. Kod. dypl. wielkopl. I, 502. Raczyński, Codex dipl. Maj. Polon. N. 65. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV. f. 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 526. — 3) Olszowski I. c. f. 170. Damalewicz 1. e. f. 18.— 4) Olszowski 1. o. f. 167.— 5) Tamże i. 167. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV, f. 5. Kod. dypl. wielkopl. II, 547, 548. — 7)Archiv. Capit, Gnesn. Nr. 137. Kod. dypl. wielkopl. III, 68 sqq. Olszowski 1. c. f. 167. — 8) Archiv. Capit. Gnesn. Olszowski 1. c. f. 176, 177. — 9) Olszowski 1. o. f. 178 sqq. — 10) Statut wiślicki w Volum. legg. t. I, 53: „...Si vero coram Domino Archiepiscopo gladim vel cultellum extraxerit, sive vulneraverit sive non, poena Siedmnadziesiąta puniatur eidem Domino Archiepiscopo appli 125 1764, pomnażając prerogatywy prymasów, pozwoliła im, odbywać w Łowiczu wszelkie akty urzędowe doczesnych lub testamentowych rozrządzeń ich osoby dotyczące, które miały tę sarnę moc obowiązującą, jak gdyby zeznawane były przed księgami ziemskiemi lub grodzkiemi.1) Nareszcie następstwem wieków wyrobił się zwyczaj, że każdy z królów po koronacyi nadawał któremu z krewnych lub powinowatych arcybiskupa pierwszą łaskę, np. województwo, kasztelanią, starostwo lub inne odznaczenia.2) Jako urodzonym legatom przysługiwał arcybiskupom gnieźnieńskim przywilej noszenia ubioru purpurowego na podobieństwo kardynalskiego. Według świadectwa kapituły metropolitalnej wypowiedzianego w przedstawieniu z dnia 17 maja roku 1741 w celu odnowienia czyli potwierdzenia tego przywileju do Stolicy apostolskiej przesłanym, zwyczaj to był starodawny, który z czasem ustał3), lubo w archiwum tejże kapituły nie ma śladu, aby na to wydany był kiedykolwiek poprzednio przez tęż Stolicę przywilej. Zwyczaj ten odnowił, lecz tylko dla swej osoby, arcybiskup Krysztof Szembek, otrzymawszy na to pozwolenie od Stolicy apostolskiej, jak utrzymuje Rzepnicki4), chociaż ani w aktach kapitulnych, ani w przywilejach z tego czasu o uzyskaniu przez Szembeka pozwolenia papiezkiego do noszenia purpury najmniejszej nie napotkaliśmy wzmianki. Dopiero na prośby arcybiskupa Adama Komorowskiego papież Benedykt XIV bullą Ad decorem Ecclesiae z dnia 1 października roku 1749 pozwolił tak jemu, jako i wszystkim następcom jego, używać ubioru purpurowego na podobieństwo kardynalskiego.5) Na mocy tego przywileju dzisiejsi arcybiskupi gnieźnieńscy i poznańscy używają purpury, ponieważ nie przestali być mimo zmiany i przewroty polityczne urodzonymi legatami apostolskimi.6) canda. Si quis vero turpia coram illo protulerit, poenam eidem Domino Archiepiscopo pietnadziesta persolvat." — 1) Konstytucya z r. 1764. — 2) Olszowski 1, c. f. 132. — 3) Acta decr. Cap. Gnesn. XX, 11, 12: „...Super cuius coloris rubei competentia ac uau extant documenta authentica, quodque Illustrissimi Archiepiscopi Gnesnenses eiusdem rubei coloris vestibus usi fuerint et in iisdem — incesserint, nosque eos iis utentes et ut praefertur ineedentes viderimus et perspexerimus et ab antiquioribus Praelatis et Canonicis huius Ecclesiae Metropolitanae... de usu eiusdem coloris rubei per Illustrissimos olim Archiepiscopos ex antiqua praxi usitato sciamus... etc." — 4) Vitae Praesulum Poloniae t. I, 398. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. — „...Nos specialem gratiam facere volentes... eidem Adamo (Komorowski) electo ejusque in archiepiscopatu et primatu Gnesnensi successoribus pro tempore existentibus, ut ipsi quibusvis anni temporibus et diebus ubique locorum et in omnibus et singulis funetionibus habitum rubri seu purpurei coloris ad instar praefatae S. K. E. Cardinalium, nempe collare, subtannam, cingnlum, mantoletum, mozzetam, calligas, birretum, bevretum aliudque eapitis tegumentum nuncu-patum, berretone hyemali tempore iu Regno Polouiae adhiberi solito, excepto tamen pileo rubri seu purpurei coloris... perpetuo concedimus et indulgemus... etc." — 6) 01-szowski 1. c. f. ROZDZIAŁ V. Polityezne znaczenie i prawa Arcybiskupów Gnieźnieńskich. Jeżeli opisane wyżej duchowne godności, dostojeństwa i prerogatywy arcybiskupowi gnieźnieńskiemu wiele nadawały blasku i znaczenia, to nie mniej dostojeństwa, godności i prerogatywy, któremi go udarował własny naród, ustanowiwszy go pierwszym senatorem, pierwszym książęciem i zastępcą króla. Od początku założenia arcybiskupstwa był pierwszą w kraju osobą po królu, i dla tego niemały wpływ wywierał na sprawy polityczne tamże. Jako senator miał po królu pierwsze miejsce, którego nie ustępował ani książętom lennym, jakimi byli niegdyś książęta mazowieccy, a później pruscy i kurlandzcy, ani braciom i synom królewskim, ani posłom zagranicznym, ani kardynałom, ani nawet nuncyuszowi apostolskiemu; dopiero arcybiskup Jan Wężyk ustąpił pierwszeństwa nuncyuszowi, za co publicznie był strofowany1). W senacie arcybiskup pierwszy oddawał swe wotum, a senat przez niego przemawiał do króla. Jeżeli król naprzeciw prawom wykraczał, senatorowie uwiadamiali o tem arcybiskupa, który albo sam, albo w otoczeniu senatorów upominał króla; gdy to nie skutkowało, ponawiał napomnienie, a gdy i to nie pomagało, wnosił sprawę na radę senatu2). Ztąd też Kromer nazywa arcybiskupa stróżem praw i pełnomocnikiem rzeczypospolitej (custos primus legum et plenipotentiarius reipublicae.) Że arcybiskupi tę straż i pełnomocnictwo wyko 1) Konstytucye sejm. z r. 1607. Volum. legg. II, 1035. — Konstytucye sejm z r. 1609. Volum. legg. II, 1660. — 2) Konst. sejm z r. 1607. Volum. legg. II. 1035 127 nywali, arcybiskup Karnkowski dostatecznie przykładami udowodnił.1) Gdyby król w czasie prawem przepisanym bez ważnych powodów czyli przeszkód nie zwołał sejmu, arcybiskup, porozumiawszy się z innymi senatorami i przyzwolenie ich otrzymawszy, mógł sejm zwołać, upomnieć króla i zastosować artykuł de non praestanda oledientia. 2) Ażeby jednakże przez to nie osłabić powagi majestatu, arcybiskupi nie korzystali z przysługującego im w tej mierze prawa, usiłując nakłonić monarchów do zwoływania sejmów. Bywały przecież przypadki, że prymasi niekiedy przekraczali przyznaną im zwyczajem i prawem władzę. I tak np. w roku 1590 po uchwaleniu na sejmie warszawskim pogłównego na wojnę turecką, arcybiskup Karnkowski, uważając ten podatek za ubliżający godności wolnego narodu, zwołał województwa wielkopolskie na sejm do Koła celem skasowania owej uchwały sejmu walnego, za którą samowolę z wielu stron słuszne spotkały go zarzuty i strofowania8). Natomiast w gwałtownych potrzebach kraju, zwłaszcza pod nieobecność królewską prymasi, jako urodzeni pełnomocnicy rzeczypospolitej i zastępcy monarchów zupełnie słusznie i prawnie sejmy zwoływali i na nich prezydowali. Tak postąpił sobie w roka 1594 Stanisław Karnkowski podczas nieobecności Zygmunta III, bawiącego w Szwecyi, na wieść o wojnie węgiersko-tureckiej, zwoławszy sejm walny do Warszawy celem obmyślenia dla rzeczypospolitej środków bezpieczeństwa4). Podobnie uczynił w roku 1633 arcybiskup Wężyk, gdy król Władysław IV chorobą w Warszawie zaskoczony na sejm koronacyjny do Krakowa zjechać nie mógł, zagaiwszy po zasiągnięciu rady senatu tenże sejm uroczyście i przeciągnąwszy go aż do przybycia króla5). Jeżeli zaś już samo wzniosłe stanowisko prymasów w rzeczypospolitej upoważniało ich do ujęcia w swe ręce rządów podczas nieobecności lub choroby monarchów, to wyraźne przywileje tychże i bezustanna od niepamiętnych czasów praktyka prawa ich do tego uświęcały i niezaprzeczonemi czyniły. Na podstawie tejże praktyki król Władysław Jagiełło, wybierając się w roku 1411 na wojnę krzyżacką, powierzył rządy państwa w ręce arcybiskupa Mikołaja Kurowskiego, którego w odnośnym dokumencie Vicarius Regni nostri Poloniae Generalis nazywa.6) Podobnie wyraża się król Jan Olbracht o arcybiskupach gnieźnieńskich w przywileju z roku 1493 potwierdzającym prawa, swobody i własności kościoła gnieźnieńskiego, sławiąc ich jako namiestników i twórców majestatu monarchów.7) Król Aleksander Jagiellończyk, wyjeżdżając w roku 1502 do Litwy celem uśmierzenia wojny z Moskwą, powierzył rządy państwa na czas nieobecności swojej 1) De primatu senatorio BeipuM. Polonae f. 13. — 2) Konstytueya z r. 1607 tyt. Konkluzye sejmu. — 3) Piasecki, Chronica (Cracoviae 1645) f. 95. — 4) Tamże f. 140. — 5) Olszowski 1. c. f. 170. - 6) Kromer, De origine et rebus gestis Polonor. f. 261, 262. — 7) Archiv. Capit. Gnesu. Nr. 531: „...Quod quidem ea ipsa Maiestas etsi cunctis fldelibus suis tribuere debeat benigniter, illorum tamen privilegia, immunitates libertatesque liberalius perennare ampliareque debeat, qui summis Ecclesiae imo etiam Divinis ipsis Magistratibus immcdiatissimi praesidentcs sint aliis Christifidelibus et spiri-tualia et temporalia commoda praebere, sic ipsis Maiestatibus Regum et potestatum Im-perantium ad beue feliciterque regnandum consOiis et auxiliis praestantissimis veluti quidam gubernatores non solum assistere, sed etiam Maiestatum eorundem auctores esse consueverunt... etc," 128 z najobszeruiejszem pełnomocnictwem prymasowi, bratu swemu kardynałowi Fryderykowi1), który je sprawował z taką roztropnością, umiarkowaniem i sprawiedliwością, że nieobecność króla nikomu uczuć się nie dawała. Jako namiestnik królewski obsadzał wakujące urzęda, sądził szlachtę, zwoływał sejmy dla Mało-polanów w Korczynie, a dla Wielkopolanów w Kole, na których sam był obecny, a nareszcie sejm walny na dzień 13 marca roku 1503, na którym nie mogąc dla śmiertelnej niemocy prezydować, zastąpiony był przez Andrzeja Boryszewskiego, arcybiskupa lwowskiego.2) Podczas pobytu króla Zygmunta I na Litwie arcybiskup Gamrat prezydował na sejmie piotrkowskim i uchwały sejmu tudzież konstytucye w imieniu monarchy ogłosił. Gdy później tenże król złożony niemocą nie mógł brać udziału w obradach senatu, zastępował go prymas rzeczony, przewodnicząc tymże obradom w pałacu jego się odbywającym.3) W podobny sposób przewodniczył senatowi za czasów króla Zygmunta I prymas Dzierzgowski.4) Po ucieczce z kraju króla Henryka Walezyusza i podczas dwukrotnej ekspedycyi wojennej do Szwecyi Zygmunta III arcybiskup gnieźnieński rządy państwa sprawował. 5) W osobie tegoż arcybiskupa jako namiestnika królewskiego i pierwszego senatora szlachta miała głównego opiekuna swych praw i swobód i do niego się też w tej mierze uciekała. Dla zjednania sobie u niej popularności i wzięcia nie pomijał prymas okazyi występowania w jej obronie przed majestatem królewskim tak pod względem ogólnych praw i przywilejów jej, jako też w pojedyńczych przypadkach, gdy chodziło o pozyskanie łask nadzwyczajnych, darowanie kar, przyjęcie naprowrót do łaski, względów i honorów. Z tych powodów starano się zapobiegać, aby Stolica prymasowska w długiem nie pozostawała osieroceniu. Na sejmie koronacyjnym roku 1674 pozwolono nowo obranemu królowi przed koronacyą jeszcze używać pieczęci pokojowej dla nagłych spraw, pomiędzy które policzono nominacyą arcybiskupa gnieźnieńskiego, aby sedes primatialis nie długo wakowała.6) Lecz najwyższą była władza i powaga arcybiskupa gnieźnieńskiego w czasie bezkrólewia. Wtenczas bowiem jako interrex sprawował rządy państwa, pierwiastkowo sam, a następnie przy pomocy senatorów, których mniejszą lub większą liczbę zaczęto mu przydawać do boku. Po nastąpionej śmierci króla wysyłał uniwersały, zwoływał sejmy i po wspólnej z senatorami naradzie oznaczał i ogłaszał termin i miejsce do elekcyi nowego króla. Wtedy dwór jego bądź w Warszawie, bądź w Łowiczu lub Skierniewicach przybierał cechy dworu panującego. W nim bowiem koncentrowało się życie polityczne w kraju. Tam odbywał narady z senatem, przyjmował i odprawiał poselstwa zagraniczne, konferował z przywódzcami rozmaitych stronnictw, wyprawiał posłów do wszystkich dworów z doniesieniem o zgonie monarchy i nastąpić mającej elekcyi, załatwiał bieżące sprawy państwa, czuwał nad bezpieczeństwem rzeczypospolitej, wolno mu 1) Matthiae de Miechov. Chronica Polonor. f. 363. — 2) Łaski, Commune inclyti Regni Polonie privilegium i. CXI. — 3) Karnkowski ]. c. f. 26. — 4) Tamże f. 26, — 5) Olszowski 1. c. Cfr. Żywoty nasze tychże arcybiskupów. — 6) Volum. legg. IV, 258. 129 nawet było w razie gwałtownej potrzeby w porozumieniu z senatem wypowiedzieć wojnę1). Na polu elekcyjnem objeżdżał wszystkie województwa i odbierał głosy, a obranego jednomyślnie króla uroczyście ogłaszał, od którego następnie odbierał przysięgę, później go koronował, poczem dopiero składał urząd swój jako interrex, zaprzysięgając wobec senatu wierność swemu monarsze. Bliższe szczegóły o rządach arcybiskupów podczas bezkrólewiów, elekcyi królów, akcyi politycznych znajdzie czytelnik w zamieszczonych niżej ich żywotach. Ta prawie królewska władza, którą arcybiskupi gnieźnieńscy po zgonie królów dzierżyli, była koniecznym wypływem ich stanowiska w kraju i dla tego na zwyczaju raczej niż na prawie była opartą. Do kogoż bowiem miało należeć zastępstwo króla, opieka nad rzecząpospolitą, kierownictwo przy elekcyach monarchów, jeżeli nie do najpierwszego w kraju dostojnika duchownego, którego osoba była dla narodu nietylko najpewniejszą rękojmią, że się rzetelnie dobrem jej w tak ważnem położeniu zajmie, ale zarazem najzupełniejszą pewnością, że sam po dostojność królewską sięgać nie będzie. To też naród nigdy mu nie zaprzeczał prerogatyw wyżej wspomnianych, lecz z ufnością losy kraju w ręce jego powierzał, i chociaż byli niektórzy arcybiskupi, którzy sobie osobiście czci, miłości i uwielbienia zjednać nie umieli, nic to nie przeszkadzało w wykonywaniu ich władzy, gdyż ta nie do jego osoby, lecz do dostojeństwa prymasa była przywiązaną. Kiedy z czasem w narodzie nastąpiły rozdwojenia wskutek nowości religijnych, a innowiercy z nienawiści ku duchowieństwu ciosy swe wymierzali głównie na najwyższego zwierzchnika jego w kraju, a buta i swawola szlachty przy rozbudzonych namiętnościach coraz większe przybierała rozmiary, rozpoczęły się pokątne i jawne akcye i intrygi, mające na celu ograniczenie i zmniejszenie odwiecznych prymasów polskich praw i prerogatyw 2). Wtedy to arcybiskup Karnkowski, występując w ich obronie, napisał gruntowne dzieło o prymacie arcybiskupów gnieźnieńskich3), a w drugiej połowie wieku XVII wystąpił z podo-bnem dziełem prymas Olszowski4). Już od końca wieku XVI spotykamy się z licznemi w konstytucyach sejmowych przepisami ograniczającemi władzę prymasa, a w r. 1632 też konstytucye dodają mu radę przyboczną z obydwóch stanów, podczas gdy dawniej własną powagą swoją lub za poradą senatu sprawami publicznemi w czasie bezkrólewia mógł był kierować. Marszałek w. koronny usiłował koniecznie przywłaszczyć sobie prawo zwoływania sejmów, do czego przecież nie przyszło. Kiedy po śmierci Zygmunta Augusta arcybiskup Uchański, występując jako interrex, domagał się, ażeby pod jego przewodnictwem odbywały się wszelkie sprawy rządowe, szlachta i większa część senatorów z innowierców złożona, nie chciała uznać jego pierwszeństwa, utrzymując, że prymasem jest tylko w kościele, a nie w rzeczypospolitej. Wtedy to Uchański, występując w obronie spraw swoich, po pierwszy zapewne raz odwołał się do przywileju Kazimierza W., w którym 1) Konstytucye sejmu z r. 1593 f. 638. — 2) Heidenstein, Dzieje Polski w tłomaczeniu Gliszczyńskiego t. I, str. 46 sqq. — 3) De primatu senatorio Regni Pol. — 4) De Archiepiscopatu Gnesneni. 17 130 tenże monarcha arcybiskupa Jarosława Skotnickiego pierwszym książęciem nazywa, przypomniał, że arcybiskupi gnieźnieńscy zawsze mieli pierwsze krzesło i pierwszy głos w senacie, że marszałek jego dworu nosił przed nim laskę i w nieobecności marszałków koronnych wyręczał ich, spełniając tę usługę publi-czną PRZED KRóLEM; POWOłYWAł SIę NA DAWNIEJSZą I śWIEżą PRAKTYKę, JAK PRZY WYBORACH KRóLóW JANA OLBRACHTA I ALEKSANDRA KARDYNAł FRYDERYK JAKO PRYMAS SEJMY ELEKCYJNE ZWOłYWAł, NIEMNIEJ, żE PRYMASOM PRZYSłUGIWAłO PRAWO ZWOłYWANIA SEJMóW NAWET ZA żYCIA KRóLóW, GDYBY CI W CZASIE PRZEPISANYM TEGO UCZYNIć NIE MOGLI LUB NIE CHCIELI. PO DłUGICH SPORACH PRZYZNANO WPRAWDZIE, żE DO PRYMASA NALEżAłO ZWOłYWANIE SEJMóW PO ZGONIE KRóLA, ORAZ OGłASZANIE I KORONOWANIE NOWO OBRANYCH MONARCHóW, LECZ ODNOśNEJ KONSTYTUCYI NIE UCHWALONO. PO DOKONANEJ ELEKCYI HENRYKA WALEZYUSZA, KIEDY SPISYWANO AKT ELEKCYJNY, WSZCZął SIę NA NOWO SPóR O TYTUł PIERWSZEGO KSIążęCIA. STANY PRZYZNAć GO PRYMASOWI NIE CHCIAłY, A TEN OD SWEGO żąDANIA NIE ODSTąPIł. CHCąC UNIKNąć PRZEWłOKI W DOKONANIU TEGO AKTU, POZOSTAWIONO W DOKUMENCIE MIEJSCE PRóżNE CELEM WPISANIA PO ZAłATWIENIU SPORU PRIMUS PRINCEPS 1). PODOBNY SPóR POWSTAł PO ZGONIE KRóLA MICHAłA. NA DNIU BOWIEM 11 LISTOPADA ROKU 1673 żALIł SIę W SENACIE PRYMAS FLORYAN CZARTORYSKI, żE ELEKTOR BRANDENBURGSKI, FRYDERYK WILHELM, W LIśCIE DO NIEGO PISANYM, POMINął TYTUł PIERWSZEGO KSIążęCIA. ELEKTOR O TO POMINIęCIE ZAPYTANY ODPOWIEDZIAł, żE GDY WEDLE TRAKTATU Z ROKU 1525 JEMU SAMEMU TEN TYTUł PRZYSłUGIWAł, A DAWNIEJ ARCYBISKUPOM NIGDY NIE BYł DAWANY, NIE WIDZIAł POTRZEBY WPROWADZENIA TEJ NOWOśCI2); W CZEM SIę PRZECIEż MYLIł, GDYż POCZąWSZY OD UCHAńSKIEGO WSZYSCY ARCYBISKUPI GNIEźNIEńSCY Aż DO KSIążęCIA MICHAłA PONIATOWSKIEGO NIE TYLKO SAMI TEGO TYTUłU NA WSZYSTKICH DOKUMENTACH PUBLICZNYCH UżYWALI, ALE GO OD KRóLóW, WłADZ, KAPITUł I KSIAżąT ZAGRANICZNYCH ODBIERALI, JAK TO AKTA I DOKUMENTA KAPITUłY GNIEźNIEńSKIEJ WYMOWNIE śWIADCZą. Tak Uchański jako i Olszowski opierali prawo swoje do godności i tytułu pierwszego książęcia głównie na przywileju króla Kazimierza W. z dnia 4 marca r. 1360 dotyczącym ugody pomiędzy nim a arcybiskupem Jarosławem Skotnickim względem dziesięcin w Wielkopolsce oddawać się mających, którego atoli nie mieli i nie znali w oryginale, tylko w transumpcie, potwierdzonym przez króla Zygmunta Augusta na dniu 12 października r. 1568. W przywileju tym Kaźmierz W. nie nadaje arcybiskupowi Jarosławowi tytułu pierwszego książęcia, tylko go nim nazywa. Aż do najnowszych czasów nie znano ani oryginału tego dokumentu, ani też innych oryginalnych tegoż monarchy przywilejów, w których, równie jak u tamtych temuż arcybiskupowi godność książęcą przyznaje, i ztąd niektórzy pisarze nasi, jak np. Malinowski, w przedmowie czyli wstępie do żywotów arcybiskupów gnieźnieńskich Stanisława Bużeńskiego przez Michała Bohusza Szyszko na język polski przetłomaczonych i w Wilnie roku 1860 na widok publiczny wydanych, powątpiewają o autentyczności transumptu rzeczonego, a tem samem o oddawaniu przez Kaźmierza W. arcybiskupowi Skotnickiemu tytułu książęcego. Tymczasem nie tylko odkryto oryginał owego Kazimierzowego przywileju 1) Heidenstein 1. c. t. I, 47 sqq. — 2) Lengnich, Jus publicum Regni Pol. t. I, 7. 131 z dnia 4 marca r. 1360 w bibliotece książąt Czartoryskich, ale nadto trzy inne w archiwum kapituły gnieźnieńskiej, dwa oryginalne, a trzeci w odpisie w księdze wiarogodnej przywilejów, pochodzącej z XV wieku. We wszystkich tych dokumentach król Kazimierz tytułuje arcybiskupa Jarosława Skotnickiego książęciem. W przywileju dotyczącym dziesięcin wielkopolskich z dnia 4 marca roku 1360, przechowanym w bibliotece książąt Czartoryskich, a w Kodeksie dyplomatycznym wielkopolskim oddrukowanym, nazywa król arcybiskupa: „wielebnym w Chrystusie ojcem, panem Jarosławem świętego kościoła gnieźnieńskiego arcybiskupem i książęciem swoim najmilszym 1). W pierwszym dokumencie oryginalnym kapituły gnieźnieńskiej wydanym w Łowiczu dnia 13 lutego r. 1359, w którym Kazimierz W. potwierdza przywilej Wierzbięty, starosty jeneralnego wielkopolskiego z dnia 17 września roku 1358 dotyczący zamiany wsi kościoła gnieźnieńskiego Giżyce i Tądów na wieś dziedziczną Włostona Starczynowicza Krtusów, czytamy: „przewielebny w Chrystusie ojciec pan Jarosław świętego Gnieźnieńskiego Kościoła arcybiskup, książę nasz miły2). W drngim wspomnianego archiwum kapitulnego przywileju wydanym w Sępolnie dnia 8 marca roku 1360 względem ustąpienia kościołowi gnieźnieńskiemu wsi Szadów Księży przez Betkę, małżonkę Jarogniewa, dziedzica Sarnowa, napisano: „przewielebny w Chrystusie ojciec i książę, nasz najmilszy pan Jarosław z Bogoryi, Gnieźnieńskiego kościoła arcybiskup 3)". Nareszcie w odpisie wiarogodnym przywileju wydanego w Łowiczu dnia 25 czerwca r. 1360, dotyczącego przeniesienia z prawa polskiego na chełmińskie i zamienienia na miasto pod nazwą Kamień wsi Wawrzyszkowa, król Kazimierz takie arcybiskupowi Jarosławowi oddaje tytuły: „przewielebny w Chrystusie ojciec, pan Jarosław z opatrzności bożej świętego gnieźnieńskiego Kościoła arcybiskup, książe i radzca nasz najmilszy4)". Wobec tylu wiarogodnych dokumentów przyznających godność i tytuł książęcia arcybiskupowi Jarosławowi Skotnickiemu uderzać musi każdego, dla czego ani on sam, ani żaden z jego następców aż do drugiej połowy wieku XVI, czyli do arcybiskupa Uchańskiego, który pierwszy na dokumentach publicznych książęciem pierwszym tytułować się począł,6) tytułu tego nie używali. Według 1) Bibliot. książąt Czartoryskich. Kod. dypl. wielkopl. III, 146 —148: „Reverendo in Christo patre domino Jaroslao sancte Gnezdnensis ecclesie archiepiscopo principe nostro karissimo." — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 146. Kod. dypl. wielkopl. III, 128, 129: „Reyerendus in Christo pater dominus Jaroslaus sancte Gnezdnensis ecclesie archiepiscopus,. princeps noster dilectus." — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 150 Liber privileg. saec. XV. f. 82, Kod, dypl. wielkopl. III, 151, 152; „Reverendo in Christo patri et prineipi nostro carissimo domino Jaroslao de Boguria Gneznensis ecclesie archiepiscopo." — 4) Archiv. Capit. Gnesn, Liber privileg. saec. XV f. 57b: „Reverendi in Christo patris domini Jaroslai divina providentia sancte Gneznensis ecclesie archi-episcopi, principis et consiliarii nostri carissimi." — 5) Mylą się wszyscy, którzy utrzymują, że Uchański nie używał w dokumentach urzędowych tytułu pirwszego książęcia, mamy bowiem wiele dokumentów jego pod ręką w których z tym tytułem występuje, mianowicie w księdze przywilejów archiwum kapituły gnieźnieńskiej, poczynającej się od roku 1459 fol. 603 sqq., w której widzimy na wielu dokumentach Uchańskiego takie napisy: „ Jacobus Uchański albo Jacobus de Uchanie, Dei gratia Archiepiscopus Gnesnensis, 17* 132 wszelkiego zatem prawdopodobieństwa król Kazimierz W. z osobliwszego ku Jarosławowi Skotnickiemu faworu i z własnego popędu serca, a nie na podstawie wydanego przez siebie lub którego z poprzednich monarchów przywileju tytułował go książęciem i to tylko w dokumentach z dwóch lat, jakeśmy wyżej widzieli. Mamy mnóstwo innych tegoż monarchy dokumentów z lat poprzednich i następnych aż do r. 1370, które dotyczą kościoła gnieźnieńskiego i jego arcypasterza, a przecież w żadnym z nich nie napotykamy tytułu książęcia przy imionach Skotnickiego. Gdyby mu wdzięczny i przywiązany monarcha w rzeczy samej udzielił był przywilej księżęcy, byłby z pewnością już dla samego uszanowania woli i intencyi królewskiej tu i owdzie używał tytułu książęcia. Tymczasem ani w jednym z rozlicznych dokumentów jego tego nic napotykamy. Tak samo i król Kazimierz, udzieliwszy mu dyplom książęcy, byłby go respektował we wszystkich do niego odnoszących się przywilejach swoich. W przywileju z dnia 14 stycznia roku 1364 dotyczącym zamiany dóbr i dziesięcin pomiędzy arcybiskupem a opatem byszowskim nazywa król pierwszego tylko „archiepiscopus, tunc capitaneus et tutor districtus nostri Naklensis 1)," w przywileju z dnia 21 stycznia roku 1365 względem młyna arcybiskupiego w Kwieciszewie tylko archiepiscopus,2) tak samo w przywileju z dnia 21 maja roku 1367 względem sprzedaży wsi Targowej Górki8) i na przywileju z dnia 26 stycznia roku 1370 dotyczącym pewnej zamiany dóbr arcybiskupich na królewskie.4) Chociażby też nawet arcybiskup Jarosław nie chciał był korzystać z nadanego mu przez króla tytułu książęcego, byłby niezawodnie korzystał z niego który z późniejszych arcybiskupów, a przynajmniej byłaby go tak tytułowała kapituła metropolitalna, lub która z władz krajowych. Nigdzie przecież w spółczesnych dokumentach tego nie spostrzegamy. Ztąd słusznie wnosić można, że arcybiskup Skotnicki od króla Kazimierza dyplomu książęcego nie otrzymał, ale że go tenże monarcha z osobliwszej ku niemu czci i miłości książęciem swoim nazywał, i to nie w właściwem znaczeniu książęcia, lecz jako pierwszego senatora, obywatela i duchownego zwierzchnika, w kraju, jako najgodniejszą po sobie osobistość, która dostojeństwem swojem przewyższała wszelkie godności i urzęda w kraju. Było to zupełnie takie samo uczczenie i odznaczenie zasłużonego arcypasterza ze strony wielkiego monarchy, jakiem zaszczycili pół wieku dawniej zacnego biskupa krakowskiego, Jana Muskatę: Wacław, król czeski i książę krakowski i Władysław, król węgierski, tytułując go książęciem, pierwszy w dokumencie wydanym w Pradze 20 czerwca roku 1295, w którym temuż biskupowi pozwala postawić na stopie obronnej miasta Sławków, Iłżą, Tarczek, i Kielce5), drugi w przywileju wydanym w Budzie dnia 26 września roku 1301, w którym temuż biskupowi nadaje zamek Pławiec. 6) Jak wsku Legatus Natus et Regni Poloniae Primas, primusque Princeps." Takież napisy zachodzą na luźnych oryginalnych tegoż arcybiskupa przywilejach. — 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 234. — 2) Tamże III, 261. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 173. — 4) Tamże Nr. 182. — 5) Dr. Piekosiński, Kodeks dypl, katedry krakowskiej I, 137: „Nos Wenceslaus deigracia Rex Bohemorum, Dux Cracovie... Notum esse volumus universis. Quod nos Venerabilis in Christo patris domini Johannis Cracoviensis Episcopi, dilecli principis et fidelis nostri supplicationibus favorabiliter annuentes... ete." — 6) Tamże I, 140: „Nos 133 tek tego tytułu nikomu nie przyśniło się uważać Muskaty i bezpośrednich następców jego za książąt, tak i nazwa księcia udzielona Skotnickiemu przez Kazimierza W. nie ma żadnego głębszego znaczenia, zwłaszcza że naówczas udzielanie dyplomów książęcych osobom szczególniejszemi jaśniejącym zasługami w Polsce miejsca nie miało, a stanowisko arcybiskupa gnieźnieńskiego tak było wzniosłem, że mu po królu nikt w kraju nie wyrównywał. I w rzeczy samej tytuł metropolity i arcybiskupa gnieźnieńskiego więcej poniekąd znaczył, aniżeli tytuł książęcia i dla tego też o ostatni arcybiskupom nie chodziło. Wtenczas dopiero kiedy własny naród bądź z nienawiści religijnej, bądź z dumy i zazdrości począł się kusić obierać prymasów polskich z prerogatyw i przywilejów wiekami uświęconych, kiedy według powszechnego wyobrażenia tytuł książęcy najbliższym był królewskiego i światu imponować począł więcej aniżeli najwyższa w kraju godność duchowna, arcybiskup Uchański, opierając się na tradycyi wieków, według której prymas polski był pierwszą po królu osobą, na przywileju wyżej wspomnianym króla Kazimierza, a przytem na wcielone do arcybiskupstwa księstwo łowickie, sięgnął śmiało po tytuł pierwszego książęcia, który mu wobec ludzi próżnych, dumnych i niechętnych lub nienawistnych kościołowi nadać miał należytą powagę i utrzymać przy odwiecznych prymasom przysługujących prerogatywach. W archiwum kapituły gnieźnieńskiej przechowało się kilkadziesiąt przywilejów od roku 1571 do 1580 tak oryginalnych jako i w odpisach, w których się Uchański pierwszym książęciem tytułuje. Tenże tytuł dają mu król Stefan Batory w listach i przywilejach swoich, kapituła metropolitalna w swych aktach urzędowych1), dygnitarze państwa w korespondencyi z nim prowadzonej2), lubo nie zawsze. Odtąd wszyscy arcybiskupi gnieźnieńscy aż do książęcia Mikołaja Poniatowskiego włącznie tytułowali się prymasami, legatami urodzonymi i pierwszymi książętami i temiż tytułami zaszczycani byli przez monarchów, biskupów, kapituły, wszystkie władze państwa i książąt zagranicznych. Arcybiskup Wacław Leszczyński od roku 1668 do tytułu Primas Regni Poloniae dodał: et Magni Ducatus Lithuaniae z tego powodu, że biskup wileński, Jerzy Białłozór (1661—1667), chciał sobie przywłaszczyć tytuł prymasa Litwy, lecz przez tego arcybiskupa zapozwany, dał mu urzędowe zrzeczenie się tej pretensyi8). Od Leszczyńskiego zatem aż do Michała Poniatowskiego arcybiskupi gnieźnieńscy tak się zwykle tytułowali: „N. N. Dei et S. Sedis Apostolicae gratia sanctae Gnesnensis Ecclesiae Archiepiscopus, Legatus Natus, Primas Regni Poloniae Magnique Ducatus Lithuaniae Primusque Princeps." Mimo zabiegi i agitacye innowierców i dumnych magnatów arcybiskupi gnieźnieńscy utrzymali się przy swoich prerogatywach, w których obronie stawała Ladizlaus dei gracia Rex Hungarie, Dalmacie,.. etc. volumus esse notum. Quod... Vene-rabilis princeps noster dilectus et Vicecancellarius Regni nostri, Johannes Dei gracia Episcopus Cacoviensis... etc." — 1) Archiv. Capit. Gnesn. Diplomata ab a. 1571—1580. — 2) Wierzbowski, Uchansciana t. I, 281. — 3) Ks. Przyałgowski, Żywoty Biskupów Wileńskich II, 164. 134 zawsze zdrowa część narodu, aż do rozbioru Polski, z którą razem upadło ich znaczenie. W przeciągu wieków wyrobiły się pewne ceremonie i honory, któremi czczono wzniosłą prymasów godność i najpierwsze po królu w kraju stanowisko. Jemu samemu tylko wolno było, mieć w herbie pod krzyżem koronę. Gdy zasiadał do stołu odzywały się bębny wojenne, co tylko w Polsce królom właściwie przysługiwało. Bo stolicy wjeżdżał nawet pod obecność króla przy odgłosie trąb i kotłów z rozwiniętemi chorągwiami w otoczeniu milicyi nadwornej i tak wprost udawał się do zamku królewskiego, gdzie od czekającego na siebie w komnacie króla za postąpieniem kilku kroków był witany, poczem wszyscy dworzanie jego przypuszczeni byli do ucałowania ręki królewskiej. Wchodzącego do senatu król z tronu z głową odkrytą, nieco się schylając, witał, podczas gdy wszyscy senatorowie z krzeseł powstawali. Przybywającemu na sejmy i zjazdy biskupi, senatorowie i ministrowie nie tylko powozy na spotkanie wysyłali, ale sami naprzeciw niemu wyjeżdżali. W powozie swoim nikomu prawej strony nie ustępował, biskupów, wojewodów, marszałków, kanclerzów, hetmanów i innych dygnitarzów nie odwiedzał, na ucztach u osób prywatnych nie bywał, u stołu królewskiego obok króla siedział, obcych posłów wizytujących go nie rewizytował, wyjąwszy nuncyusza apostolskiego, miejsca przed sobą nawet temu nie ustępował. Skoro wjeżdżał do miasta, w którem sejm miał się odbywać, senatorowie wyjeżdżali naprzeciw niemu lub karety swoje i dworzan wysyłali, a gdy pierwszy raz udał się do króla na powitanie, kilku senatorów mu towarzyszyło. Przy pierwszym i ostatnim stopniu wschodów zamku lub rezydencyi królewskiej przyjmowali go oczekujący podkomorzowie królewscy, którzy go do ostatniego przedpokoju odprowadzali, gdzie przy drzwiach przez marszałków wielkich, koronnego i litewskiego przyjęty, w ich asystencji do pokoju królewskiego wchodził. Król na trzy kroki naprzeciw niemu postępował, na przemówienie jego sam odpowiadał, podając mu rękę do ucałowania, poczem w ten sam sposób wracał z zamku do swego mieszkania. Jednakże podobnego przyjęcia doznawali tylko raz podczas każdego sejmu.1) Od czasów króla Zygmunta Augusta kancelarya koronna w listach do prymasa pisanych tę formę zwykle zachowała: „Reverendissimo in Christa Patri Domino Archiepiscopo Gnesnensi Legato Nato, Regni Nostri Primati Primoque Principi sincere nobis dilecto." Cesarz równie jak kardynałów tytułował go: „Reverendissimo in Christa Patri," a w tekście: „Reverendissimae Paternitati Vestrae." Król francuzki nazywał go Notre Cousin, a królowie Hiszpanii, Anglii, Szwecyi i Danii pisali do niego: „Reverendissimo et Illustrissimo Domino Amico," a przy podpisach: Beverendissimae Illustritatis Vestrae bonus amicus." Król duński w liście do prymasa Olszowskiego pierwszy użył tytułu „Celsissimus" Biskupi, senatorowie, kapituły, magistratury pisały: „Celsissime Princeps." W czasie bezkrólewia niektórzy wojewodowie tytułowali prymasa Macieja Łubieńskiego: „Serenissime Princeps.2)" Arcybiskupi gnieźnieńscy utrzymywali dwór na podobieństwo królewskiego, do czego oprócz nich nikt inny nie miał prawa. Ztąd też w służbie ich pozo1) Lengnich, Prawo posp. Królestwa polskiego str. 239. — 2) Olszowski 1. c, 135 stający nie nazywali się sługami (famuli), lecz dworzanami (familiares). Główniejsi dworzanie ich byli: kanclerz i marszałek; pierwszy prezydował na sądach duchownych w sprawach z apelacyi przychodzących do arcybiskupa i w załatwianiu wszelkich spraw publicznych był mu pomocnym, drugi rządził całym dworem, a gdy prymas pokazywał się publicznie, niósł przed nim laskę. Marszałkami bywali zwykle senatorowie z rzędu kasztelanów. W nieobecności marszałka koronnego wolno mu było podnieść laskę i iść przed królem. Po tych dwóch wysokich urzędnikach następowali: audytor jeneralny referujący o sprawach archidyecezyi i takowe załatwiający, ekonom jeneralny czyli pełnomocnik, zawiadujący obszernemi dobrami arcybiskupstwa, ustanowiony po pierwszy raz za arcybiskupa Jana Łaskiego, krucyfer, który przy uroczystych pochodach i publicznych wystąpieniach jechał na czele orszaku konno z krzyżem prymacyalnym; ostatni trzej wybierani byli zwykle z grona prałatów i kanoników metropolitalnych; dalej referendarz, podstoli, podczaszy, łowczy, krajczy, koniuszy, podskarbi, bibliotekarz, notaryusz, dowódzca milicyi nadwornej, kuchmistrz, masztalerz, piwniczy, szatnik, szyper, bartnik i puszkarz, nadworni sekretarze i starostowie, po zamkach burgrabowie i t. d. Prawdziwie książęcym blaskiem jaśniały dwory prymasów: Uchańskiego, Karnkowskiego, Baranowskiego, Wężyka, Lipskiego, Leszczyńskich, Łubieńskich, Potockiego, Komorowskiego i Ostrowskiego. Wspaniały przedstawiały widok dwory prymasowskie przy uroczystych ingresach na stolicę arcybiskupią, podczas sejmów, obrzędów publicznych i pogrzebów. Niestety, dochody arcybiskupstwa nie starczyły częstokroć na utrzymanie tej kalwakaty dworzan, w następstwie czasów coraz większe roszczących sobie do pana swego pretensye. To też z tego ogromnego kęsa chleba duchownego, który stanowiły rozległe dobra, liczne dziesięciny i daniny, mało pozostawało na kościoły, cele dobroczynne i ubóstwo, które według przepisów prawa kościelnego nie do okruszyn z stołu pańskiego, lecz do dwóch części całego tego chleba niezaprzeczone miały prawo. Były wprawdzie chlubne pomiędzy czasowymi tegoż chleba pożywaczami wyjątki, lecz te zbyt są szczupłe w stosunku do całego ich szeregu. Byli pomiędzy nimi nawet tacy, którzy zamiast zaszczytnych szczodrobliwości, miłosierdzia i gorliwości o chwałę Bożą pamiątek pozostawili po sobie pustki, zniszczenie i długi. Jakże smutną pozostawił po sobie pamięć w tej mierze prymas Podoski! Przy książęcych prawdziwie dochodach, które przed stu laty czyniły około pół miliona złotych, a według dzisiejszej wartości pieniężnej przynajmniej półtora miliona marek, niemało prymasów patrzało obojętnie na opuszczenie i dezolacyą oblubienicy swej, kościoła metropolitalnego, na walące się w gruzy zamki, pałace i liczne dwory, na upadające w dobrach arcybiskupich parafialnę, świątynie, na nędzę poddanych, na próżno wyciągających rękę do panów swoich o pomoc i ratunek i t. p. Miary zaś prawdziwego spustoszenia dopełniał zwykle zgon dożywotnich własności kościelnej dziedziców, po której chciwość familii i dworzan, tudzież nieuczciwość i łakomstwo poddanych zagrabiały wszystko i niweczyły bez miłosierdzia. Serce się prawdziwie kraje, czytając opisy lustracyjne majątku arcybiskupiego sede vacante przez kapitułę metropolitalną lub jej pełnomocników sporządzone. Zdaje się niekiedy, jakoby dzika horda Turków lub Tatarów prze 136 biegła całe dobra, takie wszędzie widać było dezolacye. W wspaniałych jeszcze przed chwilą salach i komnatach zamków i pałaców arcybiskupich rzadko ujrzysz jaki grat niepotrzebny, którym chciwość grabierców pogardziła, rzadko które okno całe, rzadko nawet zamki i zawiasy w drzwiach pozostawione. Nie przepuszczano piecom, kominom, ścianom, podwojom, posadzkom. To samo zaś, co się działo w zamkach i pałacach, widzieć było można w licznych dworach pojedyńczych kluczów i partykularzów. Tu znowu dopełniali zniszczenia i spustoszenia niesumienni dzierżawcy, zawiadowcy i poddani. Zanim kapituła, dowiedziawszy się o zgonie arcybiskupa, zdążyła wyprawić z ramienia swego komisarzów do czuwania nad całością majątku arcybiskupiego, już dzieło zniszczenia było dokonane. To też zachodziły przypadki, że nowy arcybiskup, przybywszy do archidyecezyi, mimo liczne rezydencye nie miał gdzie głowy schronić. Tak się stało kardynałowi Radziejowskiemu, następcy Stefana Wydźgi, który zmuszony był zamieszkiwać długi czas lichą kuryą kanoniczną przy kolegiacie łowickiej, z łaski mu ustąpioną, zanim zdołał urządzić sobie własną rezydencyą, o co się gorzko skarżył przed kapitułą swoją metropolitalną 1). W podobnym stanie zastał arcybiskupstwo Ostrowski po Podoskim i inni dawniejsi. Każdy przeto arcybiskup na nowo urządzać się musiał z niemałemi kłopotami i nakładami, a nie mogąc częstokroć podołać podźwignięciu upadających licznych gmachów, część ich tylko dla własnej wygody restaurował, a resztę pozostawiał dalszej ruinie. Tak samo miała się rzecz z ekonomią całą. Po folwarkach pańskich nie było inwentarzów gruntowych lub nader mało. Każdy zatem nowy arcybiskup rozwiązywać musiał wielkie sumy, chcąc zaprowadzić jakiekolwiek gospodarstwo, a gdy środków po temu nie było, wypuszczał pojedyńcze wsie lub klucze w dzierżawę, po której ukończeniu wracały do następców jego w najopłakańszym zwykle stanie. W wieku ubiegłym poprawiły się nieco te stosunki przez to, że niektórzy arcybiskupi ostatniem rozporządzeniem swojem przekazywali inwentarze żywe i martwe na własność arcybiskupstwa, ale i te nierzadko stawały się po większej części pastwą chciwości krewnych lub niesumienności dzierżawców. Polityczne stanowisko arcybiskupów kraju i wypływające z niego rozliczne zajęcia publiczne, które ich częstokroć lata całe bez przerwy trzymały na uwięzi poza granicami archidyecezyi, nie mogły, mimo najlepsze ich chęci i zamiary wpływać zbawiennie na rozwój i wzrost moralny w powierzonej im przez Boga owczarni. Już sam zwyczaj tylu wieków czynił ich wobec całego narodu i zagranicy więcej senatorami i mężami stanu aniżeli dusz pasterzami; królowie zaś przywłaszczywszy sobie prawo obsadzania osieroconego arcybiskupstwa równie jak wszystkich biskupstw w kraju, rządzili się nie względami religijnemi i duchownemi przy wyborze nominatów, lecz głównie względami politycznemi i doczesnemi, puszczając często cugle intrygom i zabiegom rodzin możnych i przyjaciół ich, a niekiedy, niestety, własnym materyalnym zachciankom i widokom. Tym sposobem zasiadali najpierwszą w rzeczypospolitej stolicę biskupią ludzie, którzy jej raczej zakał uiż zaszczyt czynili, uważając za główne zadanie swoje zajęcia poli 1) Zobacz żywot poniżej zamieszczony tego arcybiskupa. 137 tyczne, świecenie w stolicy przy boku monarchy, w izbie sejmowej, w radach senatu swoją powagą i wielkością, a obowiązki swoje względem Kościoła i dyecezyi za rzecz poboczną. Były to wprawdzie wyjątki dość rzadkie, ale tem dotkliwsze, bo się odbijały w zgubnych skutkach nie na samej tylko archidyecezyi gnieźnieńskiej, lecz na całym Kościele polskim, którego arcybiskup głównym był zwierzchnikiem. Lecz nawet najszlachetniejsze zamiary i najlepsze chęci mężów prawdziwie zacnych i gorliwych rozbijały się o żelazną konieczność spieszenia z usługami swemi na każde zawołanie króla i narodu. A takie okazye przy nieszczęśliwych stosunkach politycznych kraju jakże się często zdarzały! Toć przy każdem niebezpieczeństwie grożącem mu od wewnętrznych i zewnętrznych nieprzyjaciół, przy każdej ważniejszej sprawie, przy każdym sejmie nie mogło niedostawać tego, który był pierwszym obywatelem państwa, stróżem jego wolności i swobód, czołem senatu i tłómaczem potrzeb i uczuć narodu. Jakże ciężki zarzut spotkałby go był ze strony wszystkich stanów, gdyby w podobnych razach odmówić miał posług swych krajowi! Nie mniejszy spotkałby go był zarzut, gdyby się wymawiał od towarzyszenia w wyprawach wojennych częstokroć długotrwałych monarsze swemu, potrzebującego rady i pomocy doświadczonego senatora i dyplomaty, od poselstw do dworów zagranicznych w sprawach wielkiej doniosłości i wagi, od układów i traktowań pokojowych, przewodniczenia w senacie wśród politycznych zawikłań i niebezpieczeństw, od rządów podczas bezkrólewiów, od kierownictwa przy elekcyach królów i t. p. Wśród takich zajęć i obowiązków niepodobną było rzeczą nawet przy najlepszych chęciach poświęcać się sprawom Kościoła, wglądać w potrzeby dyecezyi, przewodniczyć przykładem gorliwości pasterskiej duchowieństwu, czuwać nad jego karnością, zapobiegać należycie nadużyciom, szerzyć oświatę, strzedz trzodę chrześcijańską od zepsucia, błędów i zgubnych naleciałości. To też wielu arcybiskupów gośćmi tylko byli w archidyecezyi; niektórzy ani w małej cząstce jej nie zwiedzili, a zdarzali się nawet tacy, jak n. p. Radziejowski, Podoski, którzy ani razu nie byli w Gnieźnie, nie widzieli wcale oblubienicy swojej, kościoła metropolitalnego. Kapłani bardzo rzadko albo wcale arcybiskupa swego nie widzieli, nie usłyszeli z ust jego upomnienia, przestrogi i pouczenia. Nie zbywało wprawdzie pomiędzy prymasami polskimi na mężach nadzwyczajnego poświęcenia, żelaznej woli i rzadkiej gorliwości, którzy z ofiarą zdrowia, a nawet życia starali się wszystkiemi siłami pokonać te dwa ogromne zadania jako zwierzchnicy duchowni i polityczni w kraju, na których czele zasługują na wspomnienie: Fulko, Skotnicki, Łaski, Karnkowski, Gembicki, Wężyk, Maciej Łubieński, Stanisław Szembek, aleć niektórzy z nich z żalem wyznawali mimo podziwienia godne wysilenia i prace, że zadaniu swemu sprostać nie zdołali i że dwom panom służyć nie podobno. Byli pomiędzy nimi tacy, którzy w testamentach i na łożu śmiertelnem uskarżali się, że nie porachowawszy się z siłami swemi, przyjęli na siebie obowiązki, którym podołać nie umieli. Pomijając szczegóły wyjaśniające bliżej stosunki polityczno-kościelne prymasów, po które odsyłamy czytelnika do ich żywotów, nadmieniamy, że wypo 18 138 wiedziawszy powyższy sąd ogólny o tychże stosunkach według dzisiejszego na rzeczy zapatrywania się, nie chcieliśmy przez to bynajmniej ubliżyć cieniom tak poważnego i dla każdego Polaka-katolika tak czcigodnego prymasów naszych zastępu. Większa ich część według wyobrażeń, pojęć i zwyczajów wieku swego w najlepszej żyła i działała wierze, daleka od najmniejszego lekceważenia któregokolwiek z owych dwóch głównych zadań powołania swego, a że jedno z dru-giem nierozerwalną stanowiło całość, wszelkie sumiennie w tym okresie spełnione obowiązki na chwałę Boga, pomyślność Kościoła i rzeczypospolitej poświęcali. Z upadkiem Polski upadło także całe polityczne, a w części i kościelne znaczenie arcybiskupów gnieźnieńskich. Wskutek drugiego podziału rzeczypospolitej cała archidyecezya gnieźnieńska dostała się pod panowanie pruskie. Ostatni podział rozpołowił ją. Większa połowa przeszła pod berło rosyjskie, mniejsza pozostała przy Prusach. Na osieroconą przez śmierć książęcia Michała Poniatowskiego stolicę gnieźnieńską król pruski, Fryderyk Wilhelm, mianował następcą jego biskupa warmińskiego, Ignacego Krasickiego i na dniu 23 kwietnia r. 1795 nadał tak jemu jako i wszystkim następcom jego tytuł książęcia1). Ponieważ przy archidyecezyi gnieźnieńskiej na mocy bulli De salute animarum z dyecezyą poznańską zjednoczonej tylko jedno biskupstwo chełmińskie jako sufragania pozostało, arcybiskupi przestali odtąd tytułować się prymasami, chociaż im Stolica apostolska tego tytułu wyraźnie nie odebrała, lecz go tylko w bulli rzeczonej pominęła, zapewne z tego powodu, że papież Pius VII, ustanowiwszy arcybiskupstwo warszawskie i wszystkie biskupstwa w królestwie polskiem kongresowem mu poddawszy, bullą z dnia 6 października r. 1818 arcybiskupowi warszawskiemu nadał tytuł prymasa tegoż arcybiskupstwa 2). Już poprzednio rząd pruski zakazał arcybiskupowi Krasickiemu tytułować się prymasem 3). Tytułu książęcego używali tylko dwaj arcybiskupi: Krasicki i Raczyński. Następcy ostatniego, pierwszemu arcybiskupowi gnieźnieńskiemu i poznańskiemu, Tymoteuszowi Gorzeńskiemu król pruski Fryderyk Wilhelm zakazał roku 1822 przez ministra swego Alten-steina używać tytułu książęcego. Gorzeński, starzec sędziwy, nie dbał o to i nie bronił przysługującego sobie prawa, lecz następca jego, Teofil Wolicki, energicznie domagał się od rządu przywrócenia sobie i następcom swoim godności książęcej, lubo daremnie, na dniu bowiem 7 maja r. 1829 otrzymał reskrypt gabinetowy, w którym mu jej stanowczo odmówiono 4). Z dawnych przywilejów i godności pozostała przy arcybiskupach gnieźnieńskich i poznańskich legacya i wynikająca z niej prerogatywa noszenia ubioru purpurowego. Z praw legata urodzonego korzystał po raz ostatni arcybiskup Raczyński, który sądził w trzeciej instancyi sprawę małżeńską Wiktora Szółdrskiego. Wyrok w niej zapadły Rzym 1) Dyplom oryginalny znajduje sie w archiwum kapituły gnieźnieńskiej. — 2) Bullarium t. VI, 127: „Titulum Primatis Regni Poloniae Apostolica auctoritate con-cedimus et impertimur." — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Rękopis biskupa Siemieńskiego str. 66 i Prałata Zienkiewicza Notatki. — 4) Zob. bliższe szczegóły w tej mierze w żywocie arcybiskupa Wolickiego. 139 tacite uznał 1). Na soborze watykańskim w końcu r. 1869 otworzonym, przeznaczono arcybiskupowi gnieźnieńskiemu i poznańskiemu, hrabiemu Ledóchowskiemu pod pewnem zastrzeżeniem miejsce zaszczytne pomiędzy prymasami, bezpośrednio za patryarchami, chcąc przez to uczcić w osobie jego pamiątkę dziejową świetności poprzedników jego. 1) Archiv. Capit. Gnesn, Rękopis biskupa Siemieńskiego. I. RADZYM (RADYM) ALBO GAUDENCYUSZ. wietny szereg arcybiskupów gnieźnieńskich otwiera, jakeśmy już wyżej okazali, brat sławnego w dziejach kościoła polskiego i czeskiego ś. Wojciecha, biskupa pragskiego, apostoła Prus i męczennika, Radzym (Radym)1), później Gaudencyuszem przezwany2), nieodstępny towarzysz i naoczny świadek życia, apostolskich prac i chwalebnej śmierci jego. Dzięki spółczesnym źródłom obejmującym opisy życia i chwalebnej śmierci męczeńskiej ś. Wojciecha3), 1) W źródłach spółczesnych, o których niżej będzie mowa, brat ś. Wojciecha i pierwszy arcybiskup gnieźnieński nazwany jest Radim od pierwiastku słowiańskiego rad (radom, radony), z którego powstało imię Radym, Radzym (Zob. Przegląd biblio-graficzno-archeologiczny rok II Nr. 34 i 35). — 2) W opisie męczeństwa ś. Wojciecha przez nieznanego autora pochodzącym z wieku XI (Passio S. Adałberti Martiris) powiedziano wyraźnie, że brat jego i nieodstępny towarzysz, Radym, zamienił to imię na Gaudencyusz: „Frater autem ejus Radim, mutato nomine, Gaudentius dictus, qui postea archiepiscopus effectus... etc." (Bielowski, Monumenta Poloniae historica t. I, 154). — 3) Trzy źródła spółczesne lub nieco późniejsze o ś. Wojciechu traktujące na szczególniejszą zasługują uwagę. Pierwsze: rzekomo Jan Kanaparz (Canaparius), zakonnik reguły ś. Benedykta, spółczesny ś. Wojciechowi i Gaudencyuszowi napisał żywot pierwszego (Incipit Vita et Passio sancti Adalberti Martiris), oddrukowany z krytycznemi uwagami Aleksandra Batowskiego w Monumenta Poloniae historica Bielowskiego t. I, 162 — 183, a poprzednio w dziele uczonego Pertza (Scriptor. Germ. Monum. III); drugie: opis męczeństwa ś. Wojciecha (Passio sancti Adalberti Martiris) nieznanego autora na źródle poprzedniem osnuty, znaleziony w bibliotece królewskiej w Monachium przez Bie 144 w których obejść się nie mogło bez wzmianek, acz szczupłych, o bracie i towarzyszu jego nieodstępnym, mamy zupełnie wiarogodne o nim szczegóły, lubo te sięgają tylko aż do jego na arcybiskupstwo wyniesienia. Według tychże źródeł Gaudencyusz był rodzonym bratem ś. Wojciecha z ojca Sławnika, męża znakomitego rodu i rzadkich cnót, pana na Łubiczu w Czechach, lecz z innej matki. Pierwszy życiopisarz ś. Wojciecha, Jan Kanaparz, pisze dosadnio, że Gaudencyusz według ciała i ducha podwójnie był mu rodzonym bratem, a przytem od dzieciństwa nieodstępnym towarzyszem.1) To samo podają nam: nieznany autor opisu męczeństwa ś. Wojciecha2) i drugi życiopisarz jego, ś. Bruno, ostatni jednakże z tą różnicą, że go mieni być bratem Gaudencyusza z jednego ojca, lecz z innej matki.3) Mimo tak jasnych dowodów Voigt utrzymuje, że Gaudencyusz nie był bratem ś. Wojciecha, tylko wiernym towarzyszem i przyjacielem, tłomacząc owe wyrazy: ciałem i duchem podwójnie brat rodzony, że był ciałem i duszą przywiązany do mistrza swego.4) Temu tłomaczeniu sprzeciwia się najoczywiściej wyrażenie ś. Brunona wyżej przytoczone, że Gaudencyusz z strony ojca był ciałem i bratem ś. Wojciecha. Według tegoż życiopisarza Sławnik, ojciec licznej rodziny, miał kilka żon, lecz ani on, ani mniemany autor dawniejszego żywota ś. Wojciecha, Jan Kanaparz, nie podają imienia matki świętego męczennika, wysławiając ją tylko z rzadkich cnót i zalet. Sam tylko autor nieznany opisu męczeństwa ś. Wojciecha nazywa matkę jego Adilburą, 5) podczas gdy Kosmas 6), Roczniki czeskie7), Rocznik świętokrzyski dawny8) i Rocznik wielkopolski9) mienią być matką ś. Wojciecha Strzeżysławę. Sprzeczność tę w ten sposób pogodzić można, że ś. Wojciech urodził się z Adilbury, zapewne niemki, Gaudencyusz zaś i inni bracia z Strzeżysławy, Słowianki, którą autorowie wspomnianych Roczników tudzież Kosmas i inni późniejsi pisarze z matką ś. Wojciecha pomięszali.10) Iowskiego i w dziele jego Monum. Polon, histor. t. I, 153—156 drukiem ogłoszony; trzecie: życiorys ś. Wojciecha (Passio sancti Adalberti Episcopi et Martyris) napisany przez ś. Brunona, apostoła Prus, w początku wieku XI, oddrukowany najprzód w dziele Suryusza De probatis Sanctorum vitis (Kolonia 1618), następnie w dziele wspomnianem Pertza, a nareszcie w Bielowskiego wyżej podanem dziele t. I, 189 — 222. — 1) Monum. Polon, histor. t. I, 172: „Solus vero Gaudentius exemplo constantis viri remanens, cum beato viro (Adalberto) monaehatum atque probabilem conversationem consecutus est; qui etiam sibi carne et spiritu duplex germanus, et ab infantia semper fidissimus comes adhesit." — 2) Monum. Polon, histor. I, 154: „Frater autem ejus (s. Adalberti) Radim, mutato nomine Gaudentius dictus, qui postea archiepiscopus effectus... etc. — 3) Tamże I, 216: „Cni Gaudentius, ex parte patris caro et frater suus, subridens ait... etc." — Wszystkie trzy wymienione źródła podają jednozgodnie za ojca ś. Wojciecha i Gaudencyusza Sławnika: pierwsze (Monum. Pol. hist. I, 153): Sanctus Adalpertus... Slavoiniche patre; drugie (tamże I, 162): „vir Zlaunic nomine; trzecie (tamże I, 189): „pater suus nomine Slawnitz. — 4) Geschichte Preussens t. I, 264, 265. — 5) Monum. Polon. histor. I, 153: „Slauniche patre et Adilbure matre editus." — 6) Chronicon Bohetnorum w dziele Scriptores rerum Bohemicar. (Pragae 1783) t. I, 56: „Anno Domin. Incarna-tionis DCCCCLXXXVII obiit Strziezislawa sancti Adalberti mater venerabilis et Deo acceptabilis matrona... etc." — 7) Pertz 1. c. t. III, 119. — 8) Monum. Polon, histor. II, 773. — 9) Tamże II, 793. — 10) Tamże t. I, 153 uwaga 2 do Passio sancti Adalberti Martiris Bielowskiego. 145 Gaudencyusz urodzony około roku 9601), otrzymał na chrzcie ś. imię Radym albo Radzym tj. sprawiającego radość, i ztąd nazwa łacińska Gauden-tius. Będąc znacznie młodszym od brata, jak z uwag wyżej zamieszczonych wnosić należy, pod jego wyłączną dostał się opiekę i zaprawiał się na wzniosłym wzorze cnót braterskich, będąc nieodstępnym towarzyszem jego aż do śmierci męczeńskiej. Był ś. Wojciech biskupem pragskim od roku 982 2), wybrany jednomyślnemi głosy tak duchowieństwa jako i ludu i jako taki przygotowywał młodszego brata do stanu duchownego, w którym sam najwznioślejszemi jaśniał cnotami. Nie przestając na nauce, którą sam w wysokim posiadał stopniu, i przykładzie najgorliwszego dusz pasterzowania, uczynił ukochanego brata świadkiem i spólnikiem surowych praktyk swoich domowych, bezustannych czuwań, gorących modlitw, ostrych umartwień, bezsennych częstokroć wśród rozmyślań pobożnych nocy, jak to autor najstarszego żywota jego wyraźnie nadmienia3). Wobec niesłychanego zepsucia Czechów prawdziwie apostolskie prace i usiłowania świątobliwego biskupa okazały się głosem wołającego na puszczy, tak dalece, że zamiast upamiętania widział w nich coraz większą w złem zatwar 1) Mniemany autor najstarszego żywota ś. Wojciecha, Jan Kanaparz, pod rokiem 990 nazywa Gaudencyusza młodzieńcem przy sposobności opisania szczodrobliwości cesarzowej Teofany, matki cesarza Ottona III względem ś. Wojciecha, wybierającego się na pielgrzymkę do Jerozolimy, która mu ofiarowała tyle pieniędzy, że je młodzieniec Gaudencyusz zaledwo udźwignąć zdołał: „Haec (imperatrix) eomperto, quod gratia ora-tionis exulans ille usque Hierosolimam pergere vellet, clam venire illum fecit, et argenti tantum, quantum iuvenis Gaudentius vix leyare posset, pro viatico accipere fecit" (Monum. Polon, histor. t. I, 170). Ponieważ nazwa iuvenis jest względną, przypuszczamy, że Gaudencyusz zbliżał się już natenczas do wieku męzkiego, ile że wkrótce potem wspólnie z bratem przyjąć mógł habit zakonny i ponosić z nim wspólnie trudy dalekich podróży i przygód. — 2) Rocznik wielkopolski 1. c. II, 793: „(Anno) 982 Sanctus Adalbertus in episcopum Pragensem consecratur." — 3) Monum. Polon. histor. I, 167, 168: „...Ipsi vero nuda humus, vel lene cilitium et lapis pro capitis sustentaculo somnum dabant. Nunquam saturo ventre ivit dormitum, et nondum expleto sopore surgit ad solitae ora-tionis convivia. Corpus vero et corporis incentiva acerrimis altriverat ieiuniis, nec ulli unquam voluptati animum dare volebat. Parva quies oculis et nulla venia est defectis pedibus. Lustraverat enim carceres et carcere positos, quorum longa series et infinitum agmen erat. Nulli plus nota propria domus, quam sibi erat, quis, quo nomine et in qua parte cubaret infirmus, aut quot capita rediviva salus vitae, quot fatalis hora mitteret leto... Hinc viator intrepidus aderat sacris aedibus; saepius Domino precator importunus coelestes fores pulsat: nunc longis genuflexibus orationem protrahit, nunc aegra suspiria cordis multo flumine rigat. De completorio usque ad primam non exiit sermo de ore ęius et ad instar monachicae professionis nocturna silentia servat. Post primam pasto-ralibus causis studia sua impendit, audiens diligenter, quid cum praedato paupere pere-grinus et vidua eiularent. Quando autem exteriore cura vacabat, usque ad missae celebrationem Davidicis utitur colloquiis. Homini non locutus est verbum, quamdiu dominicae meosae infulatus astitit et supra sancta sanctorum immolat angelicum panem. Post aut opera manuum laborat, aut cum caris capellanis sacrae lectionis cibaria degustat. His ociis longum diem, talibus negotiis totam ducere noctem. Hi sibi mores, hoc studium, haec erat meta vivendi... nocte vero aut habuit fratrem Gaudentium aut caecum natum, extra quos suo cubili amicissima familiaritate iunctos, et se tertium, nemo quartus reculuit in una domo." 19 146 działość i w miarę coraz większego natężania sił celem położenia zapory złemu, wzrastającą owieczek swoich ku sobie nienawiść, czem zniechęcony i udręczony, po sześcioletniem przeszło pasterzowaniu daremnem, strząsnąwszy proch z nóg swoich, i zabrawszy z sobą brata i ucznia drogiego, Gaudencyusza, opuścił Pragę w roku 989, pragnąc odbyć pielgrzymkę do ziemi świętej, aby tam, gdzie dzieło zbawienia dokonanem zostało, sprawę nawrócenia nieszczęśliwych i zaślepionych owieczek swoich polecić nieskończonemu miłosierdziu Zbawiciela1). Wprzód jednakże udał się do Rzymu, aby zasiadającemu na stolicy Piotrowej namiestnikowi Chrystusowemu przedłożyć zamiary swoje, przedstawić mu nadzwyczajnie smutny stan dyecezyi pragskiej, daremne swoje usiłowania i prace pomiędzy zdzi-czałemi moralnie owieczkami i z tego powodu prosić go pokornie, ażeby go zwolnił od obowiązków dalszego w Pradze pasterzowania i pozwolił mu dla własnego zbawienia odprawić pielgrzymkę do Palestyny. Ówczesny papież, Jan XV, przyjąwszy łaskawie przedstawienia świątobliwego biskupa, ku niewymownej radości jego, zdjął z niego ciężar pasterskiego urzędu i na odbycie pielgrzymki rzeczonej dał zezwolenie, o czem dowiedziawszy się bawiąca naówczas w stolicy świata chrześcijańskiego pobożna cesarzowa Teofana, matka cesarza Ottona III, przywoławszy pielgrzyma do siebie, ofiarowała mu wspaniałomyślnie na opędzenie kosztów podróży i na jałmużny dla ubogich tyle pieniędzy, że je przytomny tej ofierze Gaudeucyusz zaledwie unieść zdołał2), które atoli brat jego niezwłocznie pomiędzy ubogich roździelił. Ułatwiwszy się w mieście wiecznem, wybrał się ś. "Wojciech w towarzystwie Gaudencyusza i dwóch innych braci w drogę do Jerozolimy, której przecież oglądać nie miał, albowiem przybywszy do Kassynu, gdzie wielki zakonodawca, Benedykt święty, pierwej klasztor reguły swej był założył, wskutek przestróg opata miejscowego, Maura, aby raczej w klasztornem zaciszu służył Bogu, aniżeli tak daleką, pełną niebezpieczeństw podejmował podróż, uważając w tem wolę Bożą, zaniechał pielgrzymki i postanowił przywdziać suknię zakonną. Nie pozostał przecież w Kassynie, gdzie mu biskupie przeznaczono funkcye, których w pokorze serca wyrzee się chciał na zawsze, pragnąc być ostatnim pomiędzy zakonnikami, i dla tego niezwłocznie wybrawszy się z towarzyszami w drogę, innego szukać zamierzył przytułku. W drodze wstąpił do klasztoru ś. Michała niedaleko Baru, gdzie pomiędzy zakonnikami reguły ś. Bazylego Wielkiego znajdował się naówczas głośny z świątobliwości i surowego życia zakonnego opat Nilus3), aby od niego zasięgnąć rady co do dalszego postanowienia swego. Ujęty wielce duchem prawdziwie zakonnym zgromadzenia, prosił usilnie, aby go za 1) Że ś. Wojciech, opuściwszy po pierwszy raz Pragę, zabrał z sobą brata Gaudencyusza i z nim razem był w Rzymie, świadczy wyraźnie autor najdawniejszego żywota świątobliwego biskupa, który podaje, że właśnie naonczas bawiła cesarzowa Teofana w Rzymie i tam, usłyszawszy o zamiarze biskupa odprawienia pielgrzymki do ziemi świętej, darowała mu tyle srebra, że je brat jego Gandencyusz zaledwo udźwignąć zdołał. W którym miesiącu roku 989 obydwaj pielgrzymi przybyli do Rzymu, żadne z źródeł wyżej przytoczonych nie nadmienia. — 2) Kanaparz 1. c. I, 170. — 3) Ś. Nilus przewodniczył klasztorowi ś. Michała między r. 978 a 994. Ofr. Bollandystów Ada Sanctor. Septb. t. VII, 327 i Guttulae Historia Cassin. I, 120—126. 147 członka jego przyjęto, lecz Nilus nie przychylił się do prośby jego z tej przyczyny, że klasztor św. Michała i jego otoczenie podlegały władzy zakonników kassyneń-skich, którzy niechętni, że ich opuścił, mogliby turbować spokojność tegoż klasztoru. Radził mu przeto, aby się udał do klasztoru śś. Bonifacego i Aleksego reguły ś. Benedykta w Rzymie i dał mu list polecający do tamtejszego opata Leona1). Przybywszy do stolicy świata chrześcijańskiego, udał się wprost do wskazanego sobie klasztoru, do którego nareszcie po przebyciu rozmaitych prób, na które go opat rzeczony, chcąc się przekonać dokładnie o zakonnem powołaniu jego, wystawił, i po otrzymanem od papieża Jana XV i kardynałów jego pono-wnem pozwoleniu, przyjęty został, a z nim także brat jego Gaudencyusz, podczas gdy dwaj towarzyszący im bracia, nie czując w sobie powołania do życia zakonnego poprzednio już od nich się odłączyli 2). W sam wielki czwartek roku 990 obaj bracia, przywdziawszy habit, rozpoczęli nowicyat zakonny3). "Wspomniani wyżej biografowie ś. Wojciecha nie mogą się dość nachwalić nadzwyczajnej gorliwości, rzadkiej pokory, budującej pobożności, któremi się przed wszystkimi innymi zakonnikami odznaczał, tak dalece, że od każdego z nich starał się usilnie przejąć jakąś cnotę, ażeby się mógł wszystkich cnót stać wzorem4). Wątpić nie należy, że Gaudencyusz jak dotąd w świecie, tak szczególniej w klasztornem zaciszu usiłował naśladować gorliwie życie i cnoty brata i mistrza swego, zaprawiając się do wzniosłego posłannictwa swego, do którego go Opatrzność przeznaczyła. Już cztery lata przepędził był Wojciech z bratem w zaciszu klasztornem szczęśliwy, że po zerwaniu węzłów, które go z światem łączyły, całkiem zatopiony w życiu ascetycznem mógł się nieroździelny ofiarować Bogu, gdy nad wszelkie spodziewanie jego wola namiestnika Chrystusowego z tego szczęśliwego zacisza w gwar świata go wywołała. Czesi bowiem, zatęskniwszy za pasterzem swoim, wyprawili do Rzymu poselstwo, na którego czele stał Chrystyan, brat panującego książęcia Bolesława I, w towarzystwie Radły, nauczyciela ś. Wojciecha, zwanego też Anastazym lub Astrykiem5), z najpokorniejszą prośbą, aby papież powagą swą apostolską zwolniwszy biskupa od ślubów zakonnych, przywrócił go dyecezyi osieroconej, która przez usta wysłańców przyrzekała poprawę obyczajów, powolność i posłuszeństwo pasterzowi swemu. Papież Jan XV, lubo pragnął zatrzymać w mieście świętem męża tak znakomitego cnotą i pobożnością, po odbytej z kardynałami swymi naradzie uznał za rzecz konieczną, przywrócić owieczkom domagającym się pasterza, aby o ich zbawieniu miał staranie i wspólnie z bratem nakazał mu opuścić klasztor, pospieszyć do Pragi i zająć się spełnianiem biskupiego urzędu. Posłuszny rozkazom głowy Kościoła i zakonnego swego przełożo 1) Kanaparz 1. c. I, 171. — 2) Tamże I, 172: „Duo autem ex fratribus, qui cum eo erant, iam dudum videutes quia se monachum facere vellet, non bene relicto clipeo fugam dederunt. Solus vero Oaudeniius exemplo constanti viri remanens, cum beaio viro monachatum atque probabilem conversationem consecutus est, qui etiam sibi carne et spiritu duplex germanus et ab infantia semper fidelissimus comes fuit." — 3) Tamze. — 4) S. Bruno 1. c. I, 201, 202. Kanaparz 1. c. I, 172, 173. — 5) S. Bruno 1. c, I, 202. Cfr. Hartwik, 2ywot t, Stefana. 19* 148 nego, wybrał się Wojciech ś. w drogę, zabrawszy z sobą niezawodnie brata Gaudencyusza ku pomocy w nowej pracy apostolskiej, która go czekała. Przy pożegnaniu papież wspomniany, udzieliwszy mu błogosławieństwo, duchem wieszczym niejako natchniony, zapowiedział mu, że jeżeli owieczki głosu jego słuchać nie będą chciały i dróg nieprawości swoich nie porzucą, wolno mu będzie opuścić je, a iść za popędem serca swego1). W końcu roku 994 przybył pasterz do stolicy dyecezyi swojej, gdzie go z radością wielką i okazałością przyjęto. Z razu zdawało się, że stosunki dawniejsze się zmieniły i że się lud nieco upamiętał; atoli wkrótce okazało się, że to tylko był pozór, gdyż Czesi, zapomniawszy o złożonych Stolicy apostolskiej i biskupowi swemu obietnicach, nie tylko sposobu życia nie zmienili, ale się cięższych niż przedtem dopuszczali występków i gwałtów. Poznawszy przeto Wojciech ś., że wszelkie jego usiłowania w przełamaniu uporu i zatwardziałości serc ich były bezskuteczne, opuścił Pragę stosownie do zapo-wiedzenia papiezkiego i wraz z bratem powrócił napowrot do klasztoru rzymskiego, którego opat przyjąwszy go z radością, rządy i opiekę nad całem zgromadzeniem w ręce jego powierzył zapewne w roku 995, kiedy sam wyjechał jako poseł do Tracyi2). Tymczasem w roku następnym nadeszła do Stolicy apostolskiej, na której krótko przedtem zasiadł w miejsce zmarłego Jana XV papież Grzegorz V, skarga od arcybiskupa mogunckiego, sławnego Willigisa, że należąca do jego jurysdykcyi metropolitalnej dyecezya pragska pozbawiona pasterza coraz więcej dziczeje i upada. Obwiniał on ś. Wojciecha, że opuścił owczarnię swoją i prosił, aby go taż Stolica spowodowała do opuszczenia klasztoru, a zajęcia się obowiązkami paster-skiemi3). Grzegorz V, nie zważając na rozporządzenie poprzednika swego, według którego Wojciechowi ś. miało być wolno po drugiem opuszczeniu dyecezyi swojej pożegnać się z nią na zawsze, nad spodziewanie jego nakazał mu powrócić do niej, co tenże posłuszny rozkazom namiestnika Chrystusowego niezwłocznie uczynił, chociaż żadnej nie miał nadziei, aby obecność jego tamże wpłynęła zbawiennie na twarde serca Czechów. Opuszczając Rzym, tę jednak, w przykrem położeniu swojem miał pociechę, że mu pozostawiono do woli, porzucić na nowo owieczki swoje, gdyby w nich żadnych owoców gorliwych prac swoich pasterskich nie widział. W towarzystwie cesarza Ottona III, który po otrzymaniu z rąk papieża korony cesarskiej powracał do Niemiec, przybył ś. Wojciech do Moguncyi z bratem Gaudencyuszem, jak to opisane przez spółczesnych dalsze koleje życia jego dowodzą, gdzie bawiąc czas niejaki na dworze cesarskim, jaśniał tam ku powszechnemu podziwieniu szczególniejszą świątobliwością, prawdziwie zakonną pokorą, skromnością i zaparciem samego siebie. Z Moguncyi wybrał się do Francyi, niewątpliwie w towarzystwie Gaudencyusza, zwiedził grób ś. Marcina w Turonie (Tour) i ś. Benedykta w Floryaku4), poczem wróciwszy do Moguncyi i czule się z cesarzem pożegnawszy, puścił się w drogę do Czech, ażeby stosownie do roz 1) Kanaparz 1. c. I, 174. — 2) Tamże I, 175. Cfr. Ś. Bruno 1. c. I, 204, 205. — 3) Kanaparz 1. c. I, 177. Ś. Bruno 1. c. I, 205, 206. — 4) Kanaparz 1. c, I, 207. 149 kazu głowy Kościoła objąć napowrót pasterstwo nad zepsutym na wskroś narodem. Zanim jednakże przekroczył granicę dyecezyi pragskiej, dowiedział się z niewypowiedzianą zgrozą, że barbarzyńcy wkrótce przedtem pomordowali nie-litościwie całą rodzinę jego, składającą się z kilku braci ich żon i dzieci oraz krewnych, zniszczywszy przytem mieczem i ogniem wszelkie ich posiadłości, wysłanym zaś przez ś. biskupa posłom, ażali go chętnie przyjąć zechcą, odpowiedzieli z urąganiem, że o nim nic wiedzieć nie myślą1). W takiem położeniu rzeczy nie pozostawało mu nic innego, jak na zawsze usunąć się od wszelkich z tymi ludźmi twardego i nieugiętego karku stosunków i raczej obcym poświęcić siły i prace swoje, aniżeli swoim, którzy z nich żadną miarą korzystać nie chcieli. Odstąpiwszy zatem z zakrwawionem sercem od granic czeskich zapewne w pierwszej połowie roku 996, udał się do pogranicznych Węgier świeżo do wiary chrześcijańskiej nawróconych, gdzie od książęcia Gejsy, ojca ś. Stefana, o przybyciu swojem we śnie przestrzeżonego, z największą czcią przyjęty, wielce się przyczynił do utwierdzenia Węgrów w wierze i niemało pogan do niej nawrócił, mając do pomocy brata Gaudencyusza i kilku gorliwych kapłanów2). Z Węgier przeniósł się ś. Wojciech z tymiż towarzyszami do Krakowa, gdzie, równie i w całej okolicy, która pod nazwiskiem Chrobacyi należała dotąd do pragskiej dyecezyi, niezmordowanie pracował nad utrwaleniem i rozszerzeniem wiary chrześcijańskiej. Znalazłszy tam w używaniu obrządek wschodni wprowadzony z Morawii, wszelkich dokładał starań, ażeby był zastąpiony obrządkiem rzymskim. Widać ztąd że na-ówczas jeszcze ani w Krakowie biskupstwa, ani w Gnieźnie arcybiskupstwa nie było, gdyż inaczej ani biskup miejscowy, ani metropolita jego gnieźnieński nie byliby dopuścili zaprowadzania podobnych zmian przez obcego biskupa3). Z Krakowa wybrawszy się w drugiej połowie roku 996, przybył z Gaudencyuszem i innymi towarzyszami do Gniezna, gdzie przez Bolesława Chrobrego i mieszkańców stolicy jego z największą czcią został przyjęty4). Jakoby duchem wieszczym wiedziony, że w grodzie Piastów spoczną niedługo zwłoki jego męczeńskie i że od narodu polskiego głównej doznawać będą czci i uwielbienia, chciał sobie apo-stolskiemi pracami nad zbawieniem tegoż narodu, którym się tak w Gnieźnie samem jako i w okolicy jego z niezmordowaną oddawał gorliwością, wysłużyć niejako prawo obywatelstwa i wdzięczność najpóźniejszych pokoleń. Pragnąc od dawna resztę życia swojego poświęcić nawracaniu pogan i ogłaszaną przez siebie prawdę przedwieczną krwią męczeńską przypieczętować, wybrał się w początku marca roku 997 w towarzystwie nieodstępnego brata swego Gaudencyusza i kapłana Benedykta pod zasłoną 30 zbrojnych ludzi, których mu przydał Bolesław Chrobry, do pogańskich Prusaków, płynąc Wisłą aż do Gdańska należącego już podówczas do Polski, gdzie mnóstwo ludzi do wiary Chrystusowej nawrócił i ochrzcił5). Z Gdańska postanowił udać się w zachodnią stronę Prus i dla tego 1) Kanaparz 1. c. I, 179. Ś. Bruno 1. c. I, 207, 208. — 2) Stredowski, Morawa sacra f. 571, 572. — Baronius, Annales ad a. 983. — Vita s. Stephani in Collectione Scriptor. Hungaric. f. 415. — 3) Friese, Kirchengeschichte des Konigreichs Polen. I, 2C0, 261. — 4) Galla Kronika w Monum. Polon, histor. I, 400. — 6) Kanaparz 150 wsiadłszy z towarzyszami swymi na statek, ujściem Wisły popłynął na otwarte morze i przy pomyślnym wietrze przybył do zatoki morskiej aż do ujścia rzeki Pregli, jak dowodzi Voigt 1). Tam wysiadłszy na ląd, odesłał królowi Bolesławowi przydaną sobie straż zbrojną, lękając się zapewne, aby obecność jej z powodu prowadzonych pomiędzy Prusakami a tymże królem wojen nie wzbudziła w nich nieufności ku sobie i raczej ku wzburzeniu umysłów aniżeli ku obronie i bezpieczeństwu swemu posłużyła. Tym sposobem pozbawiony wszelkiej zewnętrznej obrony, lecz pełen ufności w pomoc Zbawieiela swego, świątobliwy biskup z dwoma towarzyszami swymi wstąpił na wyspę zewsząd skrzywionym biegiem rzeki otoczoną, lecz zaledwo mieszkańcy usłyszeli o celu przybycia do nich niespodziewanych gości, zgromadzili się tłumnie, aby ich gwałtem do odwrotu zmusić. Wśród dzikich okrzyków, zelżywości i groźb krajowców, jeden z zuchwalszych tak silnie uderzył wiosłem ś. biskupa, że go na poły żywego powalił na ziemię. Tem przyjęciem nieustraszony sługa Boży, lecz owszem większą jeszcze odwagą natchniony, przyszedłszy do siebie, udał się na drugą stronę rzeki. Było to w sobotę, gdy pod wieczór przybywszy do pewnej osady, przez właściciela jej dość uprzejmie powitany i do mieszkania jego wprowadzeni został. Tu na wieść o obcych przybyszach zgromadziła się niemała liczba mieszkańców ciekawych, jakiby był cel ich odwiedzin. Pytającym zewsząd, ktoby byli, zkąd i po co przyśli odpowiedział z spokojem i słodyczą Wojciech ś.; Jestem z urodzenia Słowianinem, z pochodzenia Czechem; nazywam się Wojciech, byłem niegdyś biskupem, a teraz zakonnikiem i z urzędu apostołem waszym. Celem podróży mojej jest zbawienie wasze; przyszedłem do was, abyście, porzuciwszy nieme i głuche bożyszcza wasze, poznali Stwórcę waszego, który tylko jest jeden, i oprócz którego nie ma innego Boga, iżbyście uwierzyli w imię Jego i przez Niego niebieskie posiedli radości2)." Na te słowa krajowcy podnieśli okrzyki zgrozy i rozmaitych bluźuierstw na świętego męża, jego towarzyszów i ich Boga; niektórzy z nich rozwściekleni grozili im śmiercią, wywijając nad głowami ich pałkami i maczugami, inni pieniąc się od złości, wołali: „Dosyć wam, żeście bezkarnie dotąd przybyli; życie wasze jedynie spieszną ucieczką ratować możecie, gdyż najmniejsza zwłoka niechybną śmierć wam przyniesie. Nas i ten kraj cały, u którego wstępu mieszkamy, ogarnia jedno prawo i jedno usposobienie. Wy zaś podlegli innym, nam zupełnie obcym prawom, jutro żyć nie będziecie, jeżeli się tej nocy jeszcze ucieczką ratować nie będziecie3)". Widząc Wojciech święty, że pomiędzy tymi ludźmi zaślepionymi daremnąby była wszelka jego praca, opuścił następnej nocy ich siedzibę i wsiadłszy na mały statek, po krótkiej w wstecznym kierunku żegludze wylądował na południowo-zachodniem wybrzeżu Sambii czyli Samlandyi, gdzie w pewnej wiosce przez pięć dni zabawił4). Tu naradzał się biskup z towarzyszami swymi, ażaliby nie było lepiej, porzucić ten lud zatwardziały i przenieść światło ewangelii do innych szczepów słowiańskich; lecz Pan Bóg objawił mu tymczasem przez sny I. c. I, 180. — Cosmas Pragensis, Vita s. Adalberti      w Frehera Scriptores rer. Bohemicar. f, 74. — 1) Geschichte Preussens Th. I, f. 266,   267. — 2) Kanaparz 1. c. I, 181. S. Bruno 1. c. T, 217, 218. — 3) Kanaparz 1. c.  I, 181. — 4) Cosmas Prageas. 1. c. f. 82. Voigt 1. c. I, 269. 151 i widzenia bliską śmierć męczeńską. Jeden z dawniejszych braci jego zakonnych, a późniejszy życiopisarz jego, Jan Kanaparz miał widzenie w klasztorze włoskim wskazujące na tęż śmierć, a równocześnie w nocy poprzedzającej męczeństwo Gaudencyusz miał sen następujący. Na ołtarzu widział kielich złoty na poły winem napełniony. Chcąc skosztować wina, zbliżył się do ołtarza, lecz w tej chwili zastąpił mu drogę sędziwy starzec, który wzbraniając mu ruszyć kielicha, rzekł: „Nie tykaj go się, gdyż przygotowany jest na jutro dla Wojciecha." Na te słowa ocknął się ze snu Gaudencyusz i z drzeniem opowiedział bratu widzenie, który zawołał z uniesieniem: „Dałby Bóg, aby się sen twój spełnił; jednakże nie zawsze snom wierzyć należy"1). Nazajutrz, dnia 23 kwietnia roku 997 pobożni pielgrzymi wśród śpiewu psalmów w dalszą ruszyli drogę. Około południa wyszedłszy z gęstego przedwiecznego lasu, stanęli na otwartem i uprawnem polu. Tu Gaudencyusz odprawił mszą ś., podczas której ś. Wojciech przyjął komunią ś., poczem z towarzyszami posiliwszy się, na krótki udał się spoczynek, aby się na dalszą uciążliwą wzmocnić drogę.2) Żaden z nich nie przeczuwał, jak wielkie nad ich głowami zawisło niebezpieczeństwo. Ów las bowiem, który przebyli i pole, na którem spoczywali, poświęcone były bożyszczom krajowców. Według praw krajowych żadnemu obcemu, a tem mniej chrześcijaninowi, nie wolno było pod karą śmierci miejsc tych przestąpić3). Nasi pielgrzymi dopuścili się zatem, nie wiedząc, gdzie się znajdują, według pojęć krajowców zbrodni, za którą ich nieodzowna śmierć czekała. To też nagle zbudzeni ze snu dzikiemi okrzykami, ujrzeli się otoczonymi zgrają krajowców, którzy z wściekłością rzuciwszy się na nich, wszystkich w okamgnieniu nielitościwie skrępowali. Wojciech ś., wspomniawszy sobie na on kielich dla siebie przygotowany, widział przed sobą nieuniknioną śmierć męczeńską, która go za chwilę połączyć miała z Zbawicielem. Od dawna pragnąc dla imienia jego przelać krew swoję, z spokojem i odwagą wyczekiwał śmiertelnych z rąk zaślepionego ludu ciosów, a widząc przed sobą skrępowanych ukochanych towarzyszów swoich, pocieszał ich, mówiąc: „Nie smućcie się bracia moi; wiecie bowiem, że poniesiemy męczeństwo za wiarę dla chwalebnego imienia Bożego i Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który sam jest panem życia i śmierci, którego cnota nad wszelkie cnoty, którego wspaniałość nad wszelkie piękności, którego potęga niewypowiedziana, dobroć nieskończona, świętość niedościgła! Cóż może być wznioślejszego, cóż wspanialszego i słodszego, jak umrzeć za Chrystusa, Zbawiciela swego 4)". Zaledwo słów tych domówił, jeden 1) Kanaparz 1. o. I, 181, 182: „Item fratri Oaudentio, quae opere futura erant, noctuma quies textis ambagibus dixit. Expergefactus ergo, si vellet audire somnium suum, interrogat dilectum patrem. Respondit autem ipse: Dic, si quid habes. — Vidi, inquit, in medio altaris calicem aureum, et hunc vino semiplenum; custos vero eius nemo erat. Me iiaque volente bibere merum, opposuit se mihi minister altaris, et audadbus meis coeptis velut quadam imperiosa auctoritate contradixit, quia nec mihi, nec alicui hominum hanc licentiam dare vellet, pro eo quod tibi in crastinum pro mistica refectione foret servatum." — 2) Tamze I, 182: „Ibi patre Gaudentio missam celebrante, sanctus ille monachus communicavit, et post sacram communionem pro alleviando labore itineris pauxillum obsonii accepit." — 3) Helmold, Chronica Slavorum L. I. c. 1. — Voigt 1. c, 1, 271. — 4) Kanaparz 1. c. I, 182. 152 z kapłanów pogańskich uważający sobie za obowiązek zadania pierwszego ciosu śmiertelnego przybyszowi za zniewagę wyrządzoną miejscom świętym, przypadłszy do ś. Wojciechą silnym zamachem ostrą włócznią w piersiach jego utopił. Za jego przykładem dziki tłum rzucił się na ofiarę swej zemsty, siedmiu włóczniami zadając jej rany. Dotąd stał niewzruszony ś. męczennik z wzniesionym ku niebu wzrokiem i gorącą na ustach modlitwą za nieprzyjaciół swoich, którzy mu się za miłość i poświęcenie dla siebie okrutnem morderstwem odpłacili, lecz rozwiązany z pętów, podniósłszy ręce do góry, upadł krzyżem w znak na ziemię i oddał świątobliwą duszę w ręce Stwórcy swego1). Na wieść o tym wypadku zgromadziły się na miejscu męczeństwa liczne tłumy ludzi, z których każdy niejako chcąc zaspokoić swą zemstę, pastwił się nad zwłokami świętego męża, rąbiąc takowe i ćwiertnjąc, a wziąwszy nareszcie głowę od kadłuba odciętą i na palu ją zatknąwszy, z okrzykami radości i tryumfu zanieśli ją do osady swojej, prowadząc z sobą wiernych obydwóch towarzyszów swej ofiary, Gaudencyusza i Benedykta skrępowanych, których atoli wkrótce na wolność puścili. Od nich, szczęśliwie i jakby cudem z rąk barbarzyńców wyswobodzonych dowiedział się król Bolesław i naród polski o męczeńskiej śmierci Wojciecha2). Widocznie Prusacy pogańscy uważali w jego śmierci występek najścia i znieważenia miejsc świętych za dostatecznie pomszczony. To też z całego toku opowiadania o zgonie ś. męczennika przez spółczesnych pisarzy pokazuje się, że właściwą przyczyną zabójstwa jego był przesąd pogański co do rzekomego najścia ich lasu i pola bożyszczom poświęconych, a nie głoszenie przez usta ś. apostoła nauki Chrystusowej8). Jaki był dalszy los Gaudencyusza po powrocie z Prus do Gniezna aż do wyniesienia go na godność pierwszego arcybiskupa polskiego milczą dzieje. Wnosząc jednakże z jego nieograniczonego do zmarłego brata przywiązania, że mu nieskończenie o to chodziło, aby zwłoki jego święte wydobyć z rąk morderców i takowe uczcić odpowiednim chrześcijańskim pogrzebem, przyjąć koniecznie należy, że nie tylko pozostał przy boku monarchy polskiego, aby go do pomocy skutecznej w tej mierze nakłonić, ale po zapadłem z jego strony postanowieniu sprowadzenia zwłoków męczeńskich sam niezawodnie jako świadom miejscowości podążył na czele wysłańców królewskich na pogranicze Sambii, aby odszukać drogie szczątki i z należytą czcią do Polski sprowadzić. Pan Bóg nagrodził mu jego miłość i przywiązanie do świętego męczennika przez to, że był świadkiem cudu przy ważeniu zwłoków jego zdarzonego, które się nad wszelkie spodziewanie ludzkie lżejszemi okazały, aniżeli były rzeczywiście, a nadto niewypowiedzianej czci i uwielbienia, jakiemi je naród polski otaczał, gdy je w trzemeszeńskim kanoników regularnych a następnie gnieźnieńskim kościele na wieczny spoczynek złożono dnia 20 października roku 999. Sprowadziwszy rzeczone zwłoki do Trzemeszna i tam ostatnią im oddawszy posługę w roku 997, wybrał się niezawodnie do Rzymu, ażeby w klasztorze śś. Bonifacego i Aleksego, w którym pięć lat 1) Kanaparz 1. c. I, 182. Cfr. Passio sancti Adalberti Martyris 1. c. I, 154 do 156. — Cosmas Pragensis 1. c. f. 84. — 2) Voigt 1. c. I, 273. — 3) Tamże I, 273 uwaga 1. 153 z ś. Wojciechem niegdyś przepędził, świątobliwie dokonać żywota. W Rzymie bawił właśnie naówczas cesarz Otton III, wielki wielbiciel umęczonego apostoła Prus, a tem samem nieodstępnego towarzysza i świadka prac, cnót i chwalebnej śmierci jego, Gaudencyusza, z którego ust usłyszawszy nie tylko szczegóły tejże śmierci, ale i uwielbienie wiernego sługi Bożego przez rozmaite cuda, zapragnął gorąco, nawiedzić jego zwłoki i cześć publiczną im oddać. Zamiar ten wykonał pobożny monarcha, lecz dopiero w roku 1000. Tymczasem chrześcijaństwo w Polsce tak wielkie poczyniło postępy, że się okazała potrzeba zależenia tam arcybisku-pstwa i kilku biskupstw. Bolesław Chrobry, który z cesarzem Ottonem w najlepszych pozostawał stosunkach, korzystając z sposobności pobytu jego w Rzymie, do jego się w tej mierze uciekł pośrednictwa, ażeby potrzebom nowo nawróconych poddanych swoich pod względem kościelnym przez Stolicę apostolską w zupełnej mierze zadosyć się stało, używszy niezawodnie Gaudencyusza udającego się do Rzymu do przedłożenia tak cesarzowi jako i wielce mu sprzyjającemu papieżowi Grzegorzowi V i następcy jego Sylwestrowi II odnośnego planu do uregulowania należytego kościelnych w Polsce stosunków, a przedewszystkiem założenia arcybiskupstwa w ówczesnej stolicy i w trzech różnych dzielnicach obszernego państwa tyluż osobnych biskupstw. Być także może, że Bolesław w listach przesłanych do Rzymu wyraził życzenie swoje, iżby na nowem arcybiskupstwie zasiadł brat ś. Wojciecha, nieodstępny towarzysz i wierny naśladowca cnót jego. Przy tej sposobności monarcha polski załączył zapewne prośbę o udzielenie sobie korony królewskiej, jak to potem uczynił Stefan, król węgierski. Że ustanowienie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, a z niem trzech innych biskupstw, oraz wyniesienie Bolesława Chrobrego do godności królewskiej przy sposobności pobytu Ottona III w Gnieźnie nie nastąpiło niespodzianie wyłączną powagą i mocą cesarską, jak to większa część spółczesnych i późniejszych pisarzy utrzymuje, ale za poprzedniem dokładnem tegoż cesarza z Stolicą apostolską porozumieniem się wskutek przedstawień Bolesława, za tem przemawia nie tylko powaga tejże Stolicy, do której jedynie należało ustanowienie nowych biskupstw i przeznaczenie dla nich pasterzy, ale i ta okoliczność, że Gaudencyusz już w końcu roku 999 występuje w godności arcybiskupa gnieźnieńskiego1), że zatem przed przybyciem cesarza do Gniezna stosunki kościoła polskiego przez Stolicę apostolską były uregulowane. Przy okazyi pobytu swego w stolicy polskiej był zatem cesarz Otton tylko niejako honorowym wykonawcą postanowień papiezkich, a nie samowładnym twórcą biskupstw i biskupów, ile że według zdania Baroniusza i innych miał w towarzystwie swojem legata apostolskiego, opatrzonego niezawodnie w odpowiednie pełnomocnictwo2). 1) Jakeśmy juz wyzej wspomnieli, Gaudencyusz występuje jako Archi-episeopus (Gnesnensis) s. Adalberti na przywileju wydanym w Rzymie dnia 2 gru-dnia roku 999, ktory Mabillon z zabytkow klasztoru Farfa przytacza (Annales Bene-dictini t. IV, f. 130. Cfr. Monum. Poloniae histor. II, 793, uwaga 2 i III, 385). — 2) Priese 1. c. I, 269, — Ritter, GeschicMe der Dioecese Breslau f. 33: „Es bat sogar grosse Wahrscheinlichkeit, dass zur selben Zeit, als Otto III in Rom war, Boleslaus I seine Gesandten hingescbickt habe, um fiir seine bereits ausgedehnten Staaten die Er 20 154 Nie ulega wątpliwości, że cesarz, opuszczając Rzym w końcu roku 999, zabrał z sobą. do Gniezna Gaudencyusza i tam go królowi i narodowi jako arcybiskupa przez Stolicę apostolską prekonizowanego przedstawił, ustanowiwszy wspólnie z monarchą polskim i legatem apostolskim granice arcybiskupstwa. Tak samo postąpił sobie z trzema równocześnie ustanowionemi biskupstwami: kołobrzeskimi, krakowskiem i wrocławskiem, które poddane zostały pod metropolitalną władzę arcybiskupa Gaudencyusza1). Jak arcybiskupstwo gnieźnieńskie, tak i te trzy bisknpstwa ustanowione były już poprzednio w Rzymie i tam dla nich przeznaczeni pasterze; wykonanie atoli tych postanowień stało się przy sposobności pobytu cesarza w Polsce za jego pośrednictwem dla nadania mu powagi wobec monarchy i narodu polskiego i uczczenia pamiętnej jego do grobu ś. Wojciecha pielgrzymki2). Do Gniezna przybył Otton III, jakeśmy to wyżej pokazali, krótko przed rocznicą męczeństwa tego świętego Patrona, w drugiej połowie kwietnia roku 1000, gdzie wspaniale przez Bolesława Chrobrego podejmowany i za to przez niego godnością królewską zaszczycony, po uczczeniu zwłok ś. Wojciecha przystąpił do wykonania powziętych w Rzymie postanowień. Wybór Gaudencyusza, męża rzadkich cnót i świątobliwości, wychowanego w szkole ś. Wojciecha, świadka jego gorliwego na stolicy pragskiej pasterstwa, pełnego poświęcenia i niezmordowanego w różnych krajach apostolstwa i chwalebnego nareszcie męczeństwa, pełnego doświadczenia i obeznanego dobrze z stosunkami kościelnemi i politycznemi narodu polskiego, na pierwszego jego arcy-pasterza, byt nader szczęśliwy i do utwierdzania chrześcijaństwa w Polsce nadzwyczajnie pomyślny. Wprawdzie rządy jego arcybiskupie były krótkie, gdyż zaledwo sześć lat trwały, jednakże jego chwalebna gorliwość, gorąca miłość ku Bogu i powierzonym swej pieczy wiernym, blask cnót wszelkich, któremi im przyświecał, niezmordowana praca w uprawianiu tej nowej wielkiej plantacyi chrześcijańskiej naznaczyły ten czas krótki błogosławionemi owocami. Przy swojem wyniesieniu na arcybiskupstwo był już Gaudencyusz od lat kilku kapłanem, w sam dzień bowiem męczeństwa św. Wojciecha miał Mszą ś., jakośmy to wyżej widzieli. Jako prekonizowany arcybiskup przybył z cesarzem Ottonem do richtung eines Erzbisthums, fur sich aber, wie eben Stephan von Ungarn, die kiinigliche Krone zu erhalten." Ze ustanowienie arcybiskupstwa i biskupstw w Polsce stato się glownie za staraniem Boleslawa przez Stolicę apostolską, a nie przez cesarza, potwienlza najstarszy nasz kronikarz GaUus (Monum. Polon. histor. I, 400) gdy mowi: ,,Ipse namque Silenciam (Silesiam), Pomoraniam et Prussiam usque adeo vel in perfldia resistentes con-trivit vel eonversas in fide solidavit, quod ecclesias ibi magnificas et episcopos per apo-stolicum, ymo apostolicns per eum ordinavit;" a na innem miejscu (tamze I, 407): „Insuper etiam ecclesias ibi de proprio construebat, et episcopos hooorifice cum rebus necessariis apud incredulos ordinavit." — Pisząc zaś o pobycie cesarza Ottona w Gnieznie, tak się wyraza (tamże I, 401): ,,Insuper etiam in ecclesiasticis honoribus quidquid ad imperium pertinebat in regno Polonorum, vel in aliis superatis ab eo vel superandis regionibus barbarorum, suae suorumque potestati concessit, cuius pactionis decretum papa Silvester sanctae Bomanae ecclesiae privilegio confirmavit." — Cfr. Wineentego Kadlubka Kronika w Monum. Polon. historica II, 276 nr. 10. — 1) Dytmara Chronicon 1. c. I, 248, 259, 260. — 2) Cfr. Priese 1. c. I, 183, 155 Gniezna i tam w jego obecności albo przez legata apostolskiego, albo też przez jedynego naówczas w Polsce biskupa, Ungera poznańskiego, został konsekrowany 1). Ustanowienie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i poddanie pod jego jurysdykcyą innych polskich biskupstw z wyjątkiem czasowym biskupstwa poznańskiego, które jeszcze przez lat kilkanaście pozostawało pod władzą arcybiskupa magdeburgskiego, było dziełem wielkiej w historyi Kościoła polskiego doniosłości i znaczenia, gdyż przez to zerwany został związek jednoczący tenże Kościół z niemieckim, a monarchowie polscy mogli odtąd w prowincyach berłu swemu podległych nowe zakładać biskupstwa. Gaudencyusz stał zatem na czele czterech równocześnie założonych biskupstw i niezawodnie wzniosłemu powołaniu swemu z wszelką odpowiedział godnością. Łatwo zrozumieć, że niemałe na barki swoje podjął obowiązki; nie tylko bowiem przypadło mu całkowite uorganizowanie dyecezyi, wskrzeszenie kapituły, administracya hojnego z łaski monarchy uposa żenia kościelnego i wszelkie nowem urządzeniem spowodowane obowiązki, ale natężona z pogaństwem i jego przesądami walka, a przytem moralna nad nowo-nawróconymi opieka. Z powodu bezustannych wojen, które prowadził Bolesław Chrobry, apostolskie arcybiskupa Gaudencyusza prace niemałych doznawać musiały przeszkód, a o nieufność posiedzicicieli gruntów z przyczyny nałożonej na nich dziesięciny na rzecz duchowieństwa rozbijały się częstokroć najusilniejsze pasterskie zabiegi. Z drugiej jednakże strony sprzyjały nowemu arcypasterzowi w apostolskich jego pracach nad rozszerzaniem światła ewangielii, ożywienia wiary i podniesienia ducha kościelnego pomiędzy nawróconymi rozmaite pomyślne okoliczności. Świeże męczeństwo ukochanego brata, którego zwłoki zdobiły kościół jego metropolitalny, wielce się przyczyniło do ożywienia wiary w sercach ludu, mającego tak bliski przykład poświęcenia dla niej życia. Niemało zaś doznawał Gaudencyusz pomocy w rozkrzewianiu i utrwaleniu wiary ze strony Bolesława Chrobrego, który czy to z religijnej gorliwości, czy też politycznych względów pragnąc mieć kraj cały jak najrychlej chrześcijańskim, wszelkich ku temu dokładał starań i surowo karał tych, którzy prawa kościelne gwałcili. Spółczesny Dytmar świadczy, że ci wszyscy, którzy w czasie wielkiego postu odważyli się jeść mięso, podlegali karze wybicia zębów, i dodaje, że tym sposobem chrześcijaństwo się więcej utrwalało, aniżeli innemi karami przez biskupów ustanowionemi2). O tych surowych środkach przecież polscy kronikarze nie wspominają, lecz owszem wychwalają Bolesława jako książęcia wzniosłych cnót i rzadkich prawdziwie na owe czasy zalet. Z nimi stawając w sprzeczności wspomniany kronikarz czeski, który, jak widać z kroniki jego, pałał ku niemu niechęcią, graniczącą z nienawiścią, widocznie przesadnio cały jego charakter przedstawia, utrzymując o nim pomiędzy innemi, że mu daleko łatwiej było w ciężkie popadać grzechy, aniżeli w zbawiennej wytrwać pokucie3), że chciwy 1) Annalista Saxo w Pertza Monum, Germaniae histor. pod r. 999. Cfr. Friese 1. c. 1, 188—190. — 2) Dytmara Kronika ks. VI, str. 193 (wyd. Wagnera). Cfr. J. Lindner, Handschriftliche Nachrichten vom Breslauischen Bisthume f. 33. — 3) Dytmar 1. c. VI, 193. 20* 156 sławy wypędził nielitościwie z kraju macochę Odę, brata rodzonego Włodyboja i trzech braci przyrodnich, z którymi według rozporządzenia ojca swego Mieczysława miał się podzielić państwem i spuścizną ojcowską1); atoli inni wiarogodni kronikarze tak swoi jako i obci, tysiączne jego zacności, sprawiedliwości, łagodności i wspaniałomyślności oddają pochwały. Godłem czyli hasłem jego była zasada: „Wolałbym się zadowolnić ladajakiem kurczęciem, a oddać każdemu sprawiedliwość, aniżeli żyć w rozkoszach i zbytkach, a przytem patrzeć obojętnie i przez szpary na swawolę panów w kraju i na dworze moim2)." Gallus i Wincenty Kadłubek nie mogą się dosyć nachwalić jego rzadkich i prawdziwie wielkich przymiotów 3). Duchowieństwo w szczególniejszem miał poważaniu, każdego kapłana księdzem nazywał, który to wyraz naówczas księcia oznaczał. Wobec stojących duchownych dygnitarzy nigdy nie usiadł, biskupów panami swymi nazywał i najwyższym otaczał ich szacunkiem4). Tak świetny przykład monarchy wpływał zbawiennie na poddanych, napełniał ich serca czcią ku religii i jej sługom, pobudzał do uszanowania praw Boga i zastępczej jego na ziemi powagi. Niemałą przysługę świadczył arcybiskupowi Gaudencyuszowi w pasterskich jego pracach pobliski i jedyny naówczas w całej archidyecezyi trzemeszeński klasztor kanoników regularnych lateraneńskich, założony wkrótce po zaprowadzeniu chrześcijaństwa w Polsce przez książęcia Mieczysława I. Świątobliwi zakonnicy nie tylko budowali lud swojem zaparciem się świata, przykładami cnót wzniosłych, pokory, umartwienia, bezustannej służby bożej, ale także niezawodnie gorliwem wspieraniem arcypasterza w apostolskich pracach jego nad nawracaniem w ciemnościach pogaństwa pogrążonych i utwierdzaniem w wierze nawróconych archidyecezyan. Oprócz zakonników trzemeszeńskich miał Gaudencyusz ku pomocy niemałej w apostolskich pracach swoich zakonników reguły św. Romualda czyli Kamedułach sprowadzonych do Polski w r. 997. W tym roku bowiem prosił Bolesław Chrobry bawiącego we Włoszech cesarza Ottona III, ażeby mu ztamtąd przysłał kilku świątobliwych kapłanów. Cesarz udał się do ś. Romualda, ażeby z grona uczniów swoich słynnych z gorliwości i. ducha prawdziwie zakonnego wyprawił kilku do Polski. Święty zakonodawca oznajmił braciom zakonnym życzenia cesarza i monarchy polskiego, pozostawiając im dobrowolne do tej misyi 1) Dytmar 1. c. IV, 360. Annalista Saxo 1. c. f. 353. — 2) Jacobi Schick-fusii New vermehrte Schlesische Chronica md Landesbeschreibung (Leipzigk 1625) ks. I, cap. XII, f. 37, 38. — 3) Zob. odnosne Kroniki w Monum. Polon, historica t. II, 276 sqq. i t. I, 407 sqq. — 4) Kronika Galla w Monum. Polon. histor. I, 405: „Haec erat Bolezlavi regis magnifieentia militaris, nec inferior ei erat virtus obedientiae spiritualis. Episcopos quippe suosque capellanos in tanta veneratione retinebat quod eis astantibus sedere non praesumebat, Dcum vero summa pietate colebat, sanctam Ecclesiam exaltabat, eamque donis regalibus adornabat. Habebat etiam praeterea quoddam iustitiae magnum et humilitatis insigne, quod si quando rusticus, pauper vel muliercula quaelibet de quovis duce videlicet vel comite quereretur, quamvis esset magnis negotiis occupatus,... non prius se de loco dimovebat, donec causam ex ordine conquerentis auscultabat.,. etc. etc." 157 zgłoszenie się. Zgłosiło się tylko dwóch gotowych do niej zakonników: Jan i Benedykt, którzy przybywszy do Polski, osiedli na pustyni w okolicy dzisiejszego miasteczka Kaźmierza, ucząc się z wielką pilnością języka polskiego, ażeby ludowi skutecznie słowo boże ogłaszać mogli1). Do nich przyłączyli się trzej Polacy: Izaak, Mateusz i Krystyn, a później przybyły z Włoch Barnabasz, stanowiąc pierwszą w Polsce kolonią Kamedulów, którzy surowością życia, zaparciem samych siebie, wzniosłemi cnotami i gorliwemi naukami wielce się do podniesienia ducha religijnego w całej okolicy przyczynili. W r. 1004 Bolesław Chrobry nawiedził tych mężów świątobliwych na puszczy, pod pozorem nabożeństwa, właściwie zaś w tym celu, aby którego z nich wyprawić do Rzymu dla pozyskania dla siebie powagą Stolicy apostolskiej uświęconej korony królewskiej, której go godnym uznał cesarz Otton, nawiedziwszy go przed czterema laty w Gnieźnie2). Tego poselstwa podjął się Barnabasz i z pieniędzmi zostawionemi przez Bolesława niezwłocznie puścił się w drogę. Te nawiedziny monarchy polskiego stały się dla zakonników powodem śmierci męczeńskiej, albowiem rozbójnicy, dowiedziawszy się, że książe wielkie skarby złożył w ich ręce, napadli na nich w nocy, a nie znalazłszy rzekomych skarbów, wszystkich okrutnie zamordowali 3). Uszedł śmierci męczeńskiej sam tylko Barnabasz, ale i jego nie minęły przykrości, gdyż nienawistny Bolesławowi cesarz Henryk, następca Ottona III, dowiedziawszy się, w jakim celu zdąża do Rzymu, kazał go w drodze schwycić i uwięzić i tym sposobem uniemożebnił przeciwnikowi swemu pozyskanie królewskiej korony4). Wieść o męczeństwie pustelników lotem błyskawicy po 1) Daraiani Vita S. Romualdi w Monumenta Poloniae histor. t. I, 329: „In-terea Romualdo in Pereo adhuc habitante, Busclavus rex preees imperatori direxit, ut sibi spiritales viros mitteret, qui regni sui gentem ad fidem vocarent. Mox Romualdum imperator aggreditur, et concedi sibi de suis monachis, qui illuc destinari utiliter valeant, deprecatur. Ille vero nulli suorum hoc praecipere velut ex praelationis auctoritate voluit, sed in eorum voto ponens, sive manendi, sive abeundi omnibus optionem dedit.... Quorum unus Johannes, Benedictus alter vocabatur. Hi itaque ad Busclavum euntes in heremo prius, eo sustentante, manere coeperunt, et ut praedicare postmodum possent, Sclavonicam linguam laboriose discere studuerunt." — 2) Wincentego Kadłubka Kronika w Monum. Polon. histor. t, II, 278: „Imperiale itaque sibi detrahens diadema, capiti Boleslai non sine reverentia imponit, illius e converso galummate suum caput convenustans." — Galla Kronika w Monum. Polon. histor. I, 401: „Et accipiens imperiale dyadema capitis sui, capiti Bolezlavi in amicitiae foedus imposuit." — 3) Damiani 1. c. I, 329: „Quidam vero regis agnoscentes consilium, sed quid sancti viri responderint ignorantes, copiosum auri pondus, quod mittendum apostolico fuerat, secum illos detulisse ad cellulam opinati sunt. Deinde inter se conventione pacta condicunt, ut noctu heremum latenter ingressi et monachos interficerent et pecuniam asportarent. Quos cum beati viri temptantes irrumpere persensissent, adventus eorum causam protinus agnoscentes confessionem inter se facere et sanctae crucis se coepere vexillo munire. Erant autem ibi duo pueri eorum obsequio ex aula regia deputati, qui prout vires dabant, stare pro sanctis et furihus resistere ausi sunt. Pures vero reperto tandem aditu irmentes, extractis gladiis omnes pariter occiderunt." — 4) Tamze I, 330: „Imperator autem Henricus Busclavi consilium non ignorans, undique vias custodiri praeceperat, ut si Busclavus Romam nuntios mitteret, in eius illico manus devenirent. Monacbus ergo qui nuper missns a sanctis martiribus fuerat, demum captus est, et mox carcerali custodiae mancipatus." 158 całej rozeszła się Polsce. Bolesław Chrobry dotknięty nader boleśnie tym wypadkiem, natychmiast z licznem rycerstwem pospieszył na miejsce zbrodni, a otoczywszy las dokoła, wysłał gęste poczty pieszych i konnych na odszukanie złoczyńców. "Wyśledzeni zbrodniarze bez oporu poddali się rycerstwu, których monarcha skutych w kajdany postawić kazał u grobu męczenników i tam ich pod strażą pozostawić bez pokarmu i napoju na męki śmierci głodowej lub zdać na łaskę opatrzności i przyczynę świętych męczenników, gdyby tego przez prawdziwą pokutę godnymi się stali. Jakoż skoro do ciał świętych się zbliżyli, pęta ich opadły, wskutek czego wolność uzyskali 1). Kroniki spółczesne nie wspominają o udziale w uczczeniu zwłok świętych męczenników arcybiskupa Gaudencyusza. Domyśleć się przecież można, że wszelkich dołożył starań, aby te pierwiosnki męczeńskie na ziemi polskiej nie tylko w należyty sposób uczcić kościelnemi obrzędami, ale wiernych, na których to męczeństwo ogromne zrobić musiało wrażenie, pobudzić do odpowiedniego ich uwielbienia. Według życiopisu św. Romualda przez Damianiego Bolesław kazał na grobie męczenników wystawić świątynię, w której za przyczyną ich liczne działy się cuda 2). Długosz zaś utrzymuje, że tenże monarcha kazał zwłoki święte ku większemu poszanowaniu przenieść do kościoła gnieźnieńskiego i w jednym grobie umyślnie na to sporządzonym pochować 3). Wnosząc z tegoż życiopisu, przeniesienie zwłok nie nastąpiło zaraz, lecz później dopiero, gdy się wskutek doznanych cudów cześć ku świętym męczennikom powszechnie wzmogła, aby je w ówczesnej stolicy państwa dla wiernych tem przystępniejszemi uczynić. Za późniejszem przeniesieniem relikwii przemawia także podany w brewiarzu krótki żywot męczenników, w którym wyraźnie powiedziano, że Bolesław Chrobry ciało ich w Kaźmierzu, miejscu ich męczeństwa, na którem później powstało miasto tego nazwiska, na wieczny złożył spoczynek 4). Że zaś w rzeczy samej do Gniezna przeniesione zostały, dowodzą kroniki czeskie, piszące o barbarzyńskim napadzie na stolicę polską książęcia czeskiego, Brzetysława w roku 1038, podczas którego razem z podsuniętemi szczątkami Gaudencyusza lub Hipolita, arcybiskupów, w miejsce szukanych skwapliwie przez napastników lecz poprzednio szczęśliwie ukrytych relikwii św. Wojciecha do Pragi uwiezione zostały5). Prawdopodobną jest rzeczą, że arcybiskup Gaudencyusz spowodowany cudami przy zwłokach świętych męczenników zachodzącemi, pierwsze poczynił do Stolicy apostolskiej kroki o uzyskanie ich 1) Damiani 1. c. I, 330: „Rex autem qnid de eis faceret habita consideratione deli-berans, hoc postremo dccrevit, ut nequaquam eos, sicut merebantur, occidi praeeiperet, sed ferreis catenis vinctos ad sepulebra martirum destinaret, qnatinus ant ibi nsque ad obitum in vinculis miserabiliter viverent, ant si sanctis martiribus aliter videretnr, ipsi eos sua misericordia liberarent. Qui cum ad sanctorum tumulum fuissent ex praecepto regis attracti, mox ineffabili divinitatis omnipotentia fractis snnt nexibus absoluti." — 2) Tamze: „Deinde facta super corpora sanctorum basilica, innumerabilia non solum tunc, sed et nunc ibi flunt ex divina virtute prodigia." — 3) Historia Polon. lib. II, 146, 147 (edycya Lipska). — 4) Proprium Polon. et Sueciae Campoduni 1864 f. 148. — 5) 0 rze-komem przewiezieniu zwlok s. Wojciecha, a z niemi cial świetych pnstelnikow patrz Ks. Pękalskiego, Żywot i. Wojciecha 1858 str. 188 sqq. i Ks. Polkowskiego, Katedra Grnieznienska 114—129. 159 kanonizacyi, ażeby to pierwsze na ziemi polskiej krwi męczeńskiej nasienie błogosławione na wieki wydawało plony. Kiedy zaś taż kanonizacya nastąpiła, niewiadomo. Nie mówi o niej ani ś. Bruno w liście swoim do cesarza Henryka w roka 1008 pisanym, lubo o męczennikach jako świętych i o licznych cudach za ich przyczyną na Polskę spływających wspomina1), ani Damiani w opisie ich żywota około roku 1040 sporządzonym. Kościół polski obchodzi ich pamiątkę od najdawniejszych czasów, jako w poczet Świętych policzonych, na dniu 12 listopada. Spółczesne i późniejsze kroniki nie przechowały nam żadnych szczegółów o działaniu arcypasterskiem i metropolitalnem Gaudencyusza, ani o stosunkach ówczesnych arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Biorąc jednakże na uwagę jego wychowanie, szkolę którą przeszedł pod okiem brata, ś. Wojciecha, współudział w jego życiu klasztornem, biskupiem i apostolskiem, przykład ś. męczennika z taką odwagą poświęcającego życie swoje dla prawdy i Boga, obecność zwłok jego męczeńskich w kościele jego metropolitalnym, słusznie wnosić można, że pod każdym względem godnie piastował urząd pierwszego arcybiskupa i metropolity polskiego i że powierzonym pieczy swojej wiernym przyświecał najświetniejszym cnót wszelkich przykładem. To też od najdawniejszych czasów w całej Polsce uważany był powszechnie za błogosławionego i jako taki był i jest czczony, chociaż nigdzie znaleźć nie można śladu, czy ta cześć powagą apostolską została dozwoloną, lub tylko na opinii i tradycyi wdzięcznego ku swemu świątobliwemu pierwszemu arcypasterzowi narodu jest opartą. Z tą świątobliwością życia i cnót wszelkich wzorem trudno pogodzić twierdzenie Galla2) i innych późniejszych kronikarzy, jakoby przed śmiercią klątwę rzucił na Gniezno i całą Wielkopolskę rzekomo dla mnóstwa występków, które się tam działy, a której następstwem miał być ów straszliwy najazd Czechów pod przywództwem książęcia Brzetysława, który całą krainę do szczętu spustoszył tak dalece, że ci, co uszli miecza jego, zmuszeni byli przenieść się na Mazowsze, a w kościołach poznańskim i gnieźnieńskim dzikie zwierzęta gniazda swe pozakładały. Ta nadzwyczajna klęska naprowadziła zapewne naród na domysł, że przeklęstwem arcypasterza spowodowaną została, który znieść nie mógł zepsucia ludu nieczułego i głuchego na wszelkie jego napomnienia i przestrogi. Mimo najgorliwszą pracę i najświetniejszy z swej strony przykład nie udało się Gaudencyuszowi wytępić w archidyecezyi swojej pogaństwa, które uporczywie trzymając się odwiecznej ślepoty w znacznej części przyczaiło się z obawy przed surowemi Bolesława Chrobrego środkami i za następców jego pokilkakrotnie ostatniemi gwałtownemi wysileniami usiłowało zrzucić z siebie narzucane im jarzmo Chrystusa, jak to w następnych opisach żywotów arcybiskupich zoba-czemy. To też świątobliwy arcypasterz stargał przedwcześnie siły swoje pracami 1) Monum. Polon. histor. I, 227: „Si adiuvare nollent, nunquam sancti, qui sanguinem fuderunt et sub divino terrore multa miracula faeiunt, quinqne martyres, occisi in terra sua requiscerent." — 2) Kronika w Monum. Polon. histor. t. I, 416: „Quae plaga (najazd Czechow na Wielkopolskę) creditur eo toti terrae communiter evenisse, quod Gaudentius sancti Adalberti frater et successor, occasione qua nescio, dicitur eam anathemate percussisse." 160 pełnemi zawodu i w sześć lat po objęciu rządów archidyecezyi, na dniu 14 października roku 1006 przeniósł się do wieczności w Gnieźnie1) i tam w pobliżu świętych zwłok brata został pochowany. Nie długo przecież spoczywało tam ciało pierwszego metropolity polskiego. W roku bowiem 1038 książę Bzretysław czeski, napadłszy z nienacka Wielkopolskę, przybył do Gniezna, zkąd obok bogatych łupów chciał uwieźć do Pragi szczątki ś. Wojciecha. Zamysły jego zbrodnicze pokrzyżował Bóg za przyczyną ś. Patrona. Gdy bowiem na czele zbrojnych zastępów swoich wedrzeć się chciał do kościoła, aby go złupić z najdroższej pamiątki, u progów jego dotknęła go z całem otoczeniem ślepota i zdrętwienie ciała, które ich przeszło trzy dni wstrzymywały, ilekroć usiłowali wnijść do świątyni. Tymczasem kilku z pozostałych kapłanów, przewidując, że napastnicy przy rabunku kościoła nie przepuszczą zwłokom ś. Wojciecha, unieśli je z zwykłego miejsca i w niepozornem ustroniu przechowali. Gdy się to stało, Czesi zachęceni przez przytomnego ich wyprawie biskupa pragskiego, Sewerusa, wpadli do kościoła, a ogołociwszy go z wszelkich kosztowności, groźbami i proźbami nagabywali kapłanów pochwyconych, aby im wskazali miejsce, w którem ciało ś. Wojciecha było przechowane. Ci używszy zręcznego wybiegu, ukazali najedzcom zwłoki Gaudencyusza arcybiskupa, udając, że to były szczątki ś. Wojciecha. Uwiedzeni napastnicy tak okazałością grobowca jako i oznakami godności biskupiej, któremi ciało Gaudencyusza było przyozdobione, z tryumfem wielkim przenieśli je wraz z szczątkami świętych męczenników kazimierskich do obozu swego, a z tamtąd przewieźli je do Pragi, łudząc się, że posiedli relikwie ś. Wojciecha. Tak opowiada o tem zdarzeniu Długosz 2), a za nim powtarzają to samo późniejsi pisarze. Czy cud przez niego przytoczony w rzeczy samej miał miejsee, trudno dziś udowodnić, lubo o nim wspomina kronikarz czeski Cosmas 3), opisujący dokładnie historyą napadu czeskiego, przypisując go jednakże występkom i zbrodniom ziomków 'swoich; to przecież najmniejszej nie ulega wątpliwości, że przezorne duchowieństwo gnieźnieńskie, słysząc o zbliżających się ku Gnieznu najezdźcach, ukryło starannie zwłoki świętego Patrona, i w miejsce ich podsunęło im zwłoki Gaudencyusza, które świeżo w Pradze odszukane z napisem widocznie podrobionym Czechów na nowo w błędnem utwierdziły mniemaniu, jakoby posiadali drogie Wojciecha ś. szczątki. 1) Dytmara Kronika wyd. norymbergskie Wagnera str. 92 nota 10. Katalog Arcybiskupów Gnieźnieńskich w Monum. Polon, histor. t. III, str. 405. Długosz 1. c. lib. II, 149, 150. Damalewicz, Series Archiepiscopor. Gnesn, f. 68. — 2) Historia Polon. lib. II, 195—198. — 3) Chronicon u Perza IX, 69 sqq. II. HIPOLIT. atalogi arcybiskupów gnieźnieńskich, starożytne roczniki polskie, z wyjątkiem Rocznika Małopolskiego1) i Traski2), które zowią Hipolita pier-wszym, a Bossutę drugim arcybiskupem, wyłączając niejako Radzynia z szeregu arcybiskupów i dla tego wobec tylu poważnych źródeł spółczesnych nie zasługują na wiarę, Długosz w opisie ich żywotów i w kronice swojej, Da-malewicz i Bużeński kładą jednozgodnie jako następcę Radzyma i drugiego arcybiskupa gnieźnieńskiego, Hipolita, Włocha rodem, pochodzącego, jak utrzymują trzej ostatni pisarze oraz Bielski w Kronice swojej, z familii Ursynów. Snać pomiędzy duchowieństwem polskiem nie było jeszcze naówczas mężów, z pomiędzy których można było wybrać godnego Gaudencyusza następcę, skoro po jego zgonie osiadł na stolicy gnieźnieńskiej cudzoziemiec. Damalewiez utrzymuje, że przysłany przez papieża Jana XVIII na usilne prośby Bolesława Chrobrego arcybiskup Hipolit, odznaczał się wielką znajomością w sprawach duchownych, głęboką nauką teologiczną i rzadką gorliwością w wypełnianiu obowiązków swoich8). To samo podaje Bużeński4), lecz żaden z nich nie przytacza źródeł, z których te szczegóły 1) Monum. Polon, histor. III, 144: „1027 Ipolitus archiepiscopus mortuus, sibi Bossuta succedit secundus." — 2) Tamże II, 830: „1027. Ypolitus archiepiscopus primus obiit, Bossuta successit seeundus." — 3) Series Archiepiscopor. Gnesn. f. 70: „Divinarum rerum peritia et Theologiae contemplatricis studio elaruit, quam eruditionis laudem zeli ferventis in procuranda proximorum salute, et multarum inde procedentium virtutum dotibus cumulavit. Missus a Joanne XVIII supremo Christi Vicario postulanie Boleslao Chrabri rege pio etc..." — 3) Żywoty Arcyb. Gnieźn, (wydanie Malinowskiego) t. I, str. 35: „Hippolyt posiadał gruntowną naukę, był głębokim teologiem, z wielką gorliwością rozszerzał w świeżo nawróconym kraju zasady wiary, poświęcał tu i owdzie 21 162 czerpali. Są to tylko niewątpliwie domysły, gdyż dotąd nigdzie nie odkryto żadnych źródeł dotyczących dziejów kościoła gnieźnieńskiego z owych czasów i osoby arcybiskupa Hipolita. Rządy jego 211etnie nad kościołem polskim naznaczone są kilku ważnemi wypadkami, odnoszącemi się wprost do tegoż kościoła i państwa lub też w pośrednim z obojgiem zostającemi związku. W dwa lata po wstąpieniu Hipolita na stolicę arcybiskupią, dnia 17 lutego roku 1009, nowy apostoł Prusaków, naśladowca ś. Wojciecha, śmiercią męczeńską przypłacił gorliwość swoją w nawracaniu do wiary chrześcijańskiej tego uporczywie przy pogaństwie obstającego szczepu słowiańskiego. Był nim arcybiskup Bruno, urodzony w drugiej połowie wieku X w mieście saskiem Kwerfurcie z ojca Brunona i matki Idy. Razem ze ś. Wojciechem i Dytmarem, arcybiskupem merseburgskim, sławnym kronikarzem czeskim, wychowywał się pod okiem arcybiskupa magde-burgskiego Alberta. Po ukończeniu nauk został najprzód kanonikiem ś. Maurycego i jako taki zwrócił na siebie uwagę cesarza Ottona III nadzwyczajną biegłością w naukach wyzwolonych i znajomością muzyki, który go na dwór swój powołał i jak się zdaje, miał towarzyszem w podróży do Włoch w roku 996. Wkrótce jednak porzuciwszy dwór cesarski, postanowił usunąć się w zacisze klasztorne i pod przybranem imieniem Bonifacego przywdział suknię benedyktyńską prawdopodobnie w klasztorze św. Aleksego w Rzymie. Tu powziął niezłomny zamiar nawracania pogan i zawrzał pragnieniem przelania krwi dla Chrystusa. Przez opata swego Romualda, z którym Bolesław Chrobry w ścisłych zostawał stosunkach, powierzywszy mu na wychowanie najmłodszego syna swego Bolesława, który później przywdział habit zakonny, miał sposobność poznać się bliżej z Polakami, która to znajomość utorowała mu drogę do bliższego poznania się z monarchą polskim, z którym go w krótkim czasie serdeczna przyjaźń skojarzyła, jak to dowodzi list jego pisany około roku 1008 do cesarza Henryka II, w którym w tych słowach przyjaźń tę dokumentuje: „Jeśliby cię doszła wieść, że królowi polskiemu za wiele przywiązania i wierności okazuję, tedy wiedz, że istotnie kocham go jak moją duszę, a więcej niż moje życie1)." Przepędziwszy kilka lat w zakonie, w którym wszystkim przyświecał nadzwyczajną świątobliwością życia i rzadkiemi cnotami, wierny przedsięwzięciu swojemu, za wstawieniem się cesarza Henryka zaszczycony został przez papieża godnością arcybiskupią dla ludów pogańskich, a zarazem legata stolicy apostolskiej. Z temi godnościami przybył do Merseburga, gdzie w obecności cesarza przyjął sakrę biskupią, poczem udał się do Polski na dwór Bolesława Chrobrego i za jego zapewne radą zwiedził najprzód około roku 1007 Węgry, ztamtąd w roku następnym udał się na Ruś, i tam zapewne na dworze książęcia Włodzimierza wielkiego cały miesiąc bawił. wznaszane kościoły, ustanawiał i porządkował dla wygody Chrześcijan parafie, pewne granice dla nich zakreślał, za należytem spełnieniem obrzędów religijnych pilnie dozierał." — 1) Monum. Polon, histor. (Bielowskiego) t. I, 226: „Si quis etiam hoc dixerit, quod huic seniori (Boleslao regi) fidelitatem et maiorem amicitiam porto, hoc verum est; certo diligo eum ut animam meam, et plus quam vitam meam." Świetne to prawdziwie dla monarchy polskiego świadectwo! 163 Książę, dowiedziawszy się od niego, że ma zamiar, udać się do sąsiadów jego, pogańskich Pieczyngów, odradzał mu od tego usilnie, a gdy go od przedsięwzięcia żadną miarą odwieść nie zdołał, dał mu polecenie zawarcia pomiędzy sobą a Pie-czyngami przymierza i sam go dwa dni drogi z wojskiem swojem aż do granicy państwa swego odprowadził. W wspomnianym wyżej liście swoim do cesarza Henryka pisanym, sam Bruno przygody swoje w kraju Pieczyngów dość obszernie opisuje1). Ustanowiwszy pomiędzy wielu nawróconymi przez siebie poganami osobnego biskupa, powrócił szczęśliwie do Kijowa, a ztamtąd podążył na dwór Bolesława Chrobrego, za którego radą wybrał się z kilkunastu towarzyszami z misyą apostolską do pogańskich Prusaków i sąsiednich im Weletów. Wskutek cudn zdziałanego wobec króla pogańskiego Netkimera, że w stroju biskupim siedział w stosie drew gorejących nietknięty, nawrócił się tenże król i trzystu z jego orszaku. Nethimer miał brata, który uporczywie obstawał przy pogaństwie, czem obrażony, dopuścił się na nim bratobójstwa. Trzeci brat również zagorzały poganin, przypisując morderstwo brata opowiadaniu nauki chrześcijańskiej przez Brunona, postanowił na nim wywrzeć zemstę swoją, i gdy święty mąż przybył do niego, aby go nawrócić, kazał go z towarzyszami pojmać, uwięzić, a następnie ściąć po poprzedniem odrąbaniu mu rąk i nóg w roku 1009 dnia 17 lutego 2). Bolesław Chrobry, dowiedziawszy się o męczeńskiej śmierci przyjaciela swego i towarzyszów jego, wysłał natychmiast zaufane osoby celem wykupienia ciał męczenników i sprowadzenia ich do Polski „ku pociesze domu swojego3)". Ku uczczeniu pamięci ś. Brunona, założone zostało później miasto Brunsberga w Warmii4). W tych zabiegach monarchy swego ku wykupieniu, sprowadzeniu i należytem uczczeniu ciał męczenników świętych, arcybiskup Hipolit niewątpliwie czynny brał udział, korzystając z tej sposobności, aby w sercach wiernych swej pieczy powierzonych wzbudzić gorące do Chrystusa i nauki jego przywiązanie. Lubo cudzoziemiec, skojarzywszy się wzniosłym urzędem swoim arcypasterskim z narodem, dziećmi swemi duchownemi, przywiązał się do ich kraju jakoby własnego, zrósł się z jego zwyczajami i cały dla jego poświęcał się dobra. Z radością przyglądał się wzrastającemu od dnia do dnia ogromnemu Bolesławowemu państwu, którego granice na północ opierały się o morze bałtyckie, na zachód sięgały ujścia Odry, na południe przekroczywszy Karpaty, rozpostarły się aż do Dunaju i Cissy, a na wschód do Dniepru się zbliżyły. Ręka w rękę pracował z potężnym monarchą nad zaprowadzeniem w podbitych pro-wincyach chrześcijaństwa, wytępieniem przesądów, ulżeniem losom zwyciężonych, złagodzeniem ich obyczajów, zaopatrzeniem należytem w potrzeby duchowne i ma-teryalne. A kiedy nareszcie wielki monarcha, urządziwszy wzorowo ogromne swe państwo i pokój mu na zewnątrz zapewniwszy, dla uwieńczenia dzieła swego 1) Monum. Polon, histor. (Bielowskiego) t. I, 224, 225. — 2) Damiani, Vita s. Romualdi w Monum. Polon, histor. I, 327—329. Chronica Wircburgenis apud Pertz VI, 29 sqq. Voigt, Gesch. Preussens I, 281—289. Ditmar, Chronicon w Monum. Polon. hist. I, 280. — 3) Dytmara Kronika w Monum. Polon, histor. I, 331: „Corpora tot martirum iusepulta iacuerunt, quoad Bolizlavus id comperiens eadem mercatur ac domui suae futurum acquisivit solatium." — 4) Voigt 1. c. I, 289. 21* 164 zapragnął korony królewskiej, czcigodny arcypasterz włożył mu ją na głowę w katedrze gnieźnieńskiej wśród uroczystego obrzędu koronacyjnego, niezawodnie wobec wszystkich biskupów polskich i czoła narodu, uszczęśliwionego zaszczytem tego, który go wyniósł do szczytu potęgi i sławy, w r. 1025. O tym obrzędzie piszą spółczesne kroniki jednozgodnie, w tem się tylko różniąc, że jedne z nich mówią o nim ogólnie, bez dodatków, tak, iż wnosić można, że koronacya nastąpiła wskutek otrzymanej sankcyi Stolicy apostolskiej, przynajmniej dla osoby Bolesława1), drugie natomiast pochodzące od Niemców, zawistnych sławie i wielkości monarchy i narodu polskiego, wystawiają ten akt jako samowolny i zuchwały, a zatem bez wiedzy i zezwolenia Stolicy apostolskiej dokonany, posuwając się w swej nienawiści tak dalece, że śmierć monarchy wkrótce potem nastąpioną uważają jako karę niebios za ten krok nierozważny 2). Niektórzy atoli późniejsi pisarze, sądząc z uległości dla tejże Stolicy, którą się Bolesław Chrobry i biskupi polscy odznaczali, słusznie powyższe niemieckich kronikarzy zdanie zbijają i twierdzą, że ani biskupi nie byliby się odważyli, kłaść mu obrządkiem kościelnym koronę na głowę bez pozwolenia namiestnika Chrystusowego, aniby sam inaczej godności królewskiej nie był przyjął3). Wkrótce po koronacyi, dnia 17 czerwca 4) r. 1025 5), wielki monarcha zakończył żywot pełen chwały w Poznaniu, pogrążywszy kraj cały w niewymownym smutku, który najwymowniejszym był dowodem jego zasług i zacności6). Niezawodnie arcybiskup Hipolit nie dał się nikomu wyprzedzić w oddaniu ostatniej usługi królowi swemu, którego zwłoki złożono w katedrze poznańskiej na wieczny spoczynek obok szczątków ojca jego, Mieczysława, nad 1) Brevis Chronica Cracov. u Sommersberga 1. c. II, f. 79: „A. 1025: primus Boleslaus efficitur rex magnus." Annales Gorbeiens. u Perza Monum. t. V, f. 5: „a. 1025: Bolizlaus Sclavus in regem unetus est, ac non multo post mortuus est." Według tych i niżej podanych źródeł twierdzenie niektórych kronikarzów polskich, jakoby Bolesław Chrobry już w roku 1000 przy sposobności pobytu cesarza Ottona III w Gnieźnie na króla był koronowany przez arcybiskupa Gaudencyusza, żadnej nie ma podstawy. — 2) Bocznik kwedlinburgski w Monum. Polon, histor. I, 772: „1025, Bolizlawo, dux Poloniae, obitu Henrici imperatoris augusti comperto, elatus animo viscere tenus superbiae veneno perfunditur adeo, ut uncto etiam sibi imponi coronam temere sit usurpatus. Quam animi sui praesumptionis audaciam divina mox subsecuta est ultio. In brevi namque tristem mortis seutentiam compulsus subit." Tak samo pisze Wippo in Vita Conradi w dziele Struwego: Rerum germanic. Scripłores III, 470: „Bolislaus Slavigena, Dux Bolanorum, insignia regalia et regium nomen in iniuriam regis Conradi sibi aptavit, cuius temeritatem cita mors exinaniyit." — 3) Roepell, Gesch. Połens t. I, str. 162 nota 27. — 4) Cosmas w Dombrowskiego Scriptores rerum Bohemicar. (Praga 1783) I, 85. Długosz, a za nim inni podają 3 kwiecień jako dzień śmierci króla. — 5) Kronika Mierzwy w Monum. Polon, histor. II, 189, 190. Bocznik Świętokrzyski dawny tamże [I, 773. Bocznik Kapituły krak. tamże II, 794 itd. — 6) Galla Kronika tamże t. I, 412: „Bolezlavo ergo rege de mundana conversatione descendente, aetas aurea in plumbeam est conversa. Polonia prius regina, auro radiante cum gemmis coronata, sedet in pulvere viduitatis vestibus involuta, in luctum cythara, plausus in moerorem, gaudium in suspiria convertuntur. Illo nimirum anno continuo nullus in Polonia convivium publice celebravit, nullus nobilis vir vel femina vestimentis se solempnibus adornavit, nullus plausus, nullus cytharae sonus audiebatur in thabernis, nulla cantilena puellaris, nulla vox laetitiae resonabat in plateis." 165 któremi wdzięczni ziomkowie w czasach naszych w miejsce starożytnego przy pożarze tejże katedry zniszczonego nowy, wspaniały wznieśli pomnik. Sędziwy arcypasterz przeżywszy Bolesława o dwa lata, przez tenże przeciąg czasu był świadkiem nowych rządów syna jego Mieczysława II, niesłusznie Gnuśnym zwanego, który, niestety, nie mógł utrzymać się na wysokości odziedziczonej po ojcu chwały, ani podołać nieszczęśliwemu zbiegowi wypadków, otoczony zewsząd zewnętrznymi nieprzyjaciółmi, wrogiem działaniem rodzonego brata Ottona Bezbraima i wewnętrznemi zaburzeniami. Długosz sam jeden naprzeciw wszystkim dawniejszym kronikarzom utrzymuje, jakoby Mieczysław wkrótce po śmierci ojca przybywszy do Gniezna, w sam dzień Zielonych świątek razem z małżonką swoją Ryksą w katedrze gnieźnieńskiej przez arcybiskupa Hipolita w przytomności biskupów: Gompona krakowskiego, Marcellina kruś-wickiego, Paulina poznańskiego, Klemensa Smogorzewskiego i Albina płockiego uroczyście został ukoronowany 1) O tym akcie żaden z polskich i obcych dawniejszych kronikarzy nic nie wspomina, owszem niektórzy wyraźnie twierdzą, że nigdy koronowany nie był, lecz jedynie dla zacności rodu cesarskiego żony swojej królem był tytułowany 2). Jakoż Matylda, córka Hermana, księcia Swewów, w liście pisanym do Mieczysława II około r. 1027, przy sposobności ofiarowania mu księgi liturgicznej Ordo Romanorum, znanej dziś pod nazwą Pseudo-Alcuin, tytułuje go wyraźnie królem 3). Również cesarz Henryk III w dokumentach przez siebie wystawionych nazywa Ryksę po owdowieniu królową4). Nigdzie przecież nie znajdujemy dokumentów spółczesnych urzędowych, w którychby Mieczysława II królem mianowano. Tak więc obstawać nam należy przy Wypowiedzianem wyżej zdaniu, że Bolesław Chrobry zapewne tylko dla swej osoby otrzymał od Stolicy apostolskiej pozwolenie koronowania się na króla, jeżeli tego nie uczynił samowolnie, o czem jednakże wątpić należy. W dwa lata po rozpoczęciu nieszczęśliwych rządów przez Mieczysława arcybiskup Hipolit, siedziawszy na stolicy metropolitalnej lat 21, zakończył żywot doczesny w Gnieźnie roku 1027 5) i spoczął w katedrze tamtejszej obok świątobliwego poprzednika swego, Gaudencyusza 6). 1) Historia Polon. lib. II, 180. — 2) Kronika ksiqzqt polskich w Monum. Polon. histor. t. III, 445: „Et licet (Mesco secundus) coronatus non fuit, propter digni-tatem tamen uxoris, sororis videlioet Ottonis imperatoris tertii supradicti, quam adhuc vivente patre duxerat a. d. MXIII appellatus est rex." Kronika Polska (tamze III, 619): ,,Iste (Mesico II) licet coronatus non fuerit, propter dignitatem tamen uxoris nobilitatis rex appellatus est." — 3) Monum. Polon. histor. t. I, 323: „Domno M(isegoni) virtutis verae cultori verissimo, regique invictissimo M(achtildis) supremum in Christo gaudium etc." — 4) Tolner, Codex diplom. palatin. f. 25—26. — 5) Rocznik Krasinskich, Mocznik Matopolski, Szamotulski, Traski, Sędziwoja itd. w Monum. Polon. histor. t. III, 130, 144, 145. II, 830, 873 itd. Długosz 1. c. II, 182. — 6) Długosz I. c. II, 182: „Gnesnensis Archiepiscopus Hippolytus moritur et in Gnesnensi ecclesia tumulatur." III. BOSSUTA. Wszystkie starodawne kroniki i roczniki wymieniają jako następcę arcybiskupa H ipolita Bossutę, który zasiadł na stolicy metropolitalnej w r. 10271). Tylko dwa z tych źródeł mylnie podają datę śmierci pierwszego: kodeks królewiecki Rocznika Małopolskiego rok 10312) i Katalog Arcybiskupów Gnieźnieńskich rok 10203). Ostatnie źródło mieni być Bossutę Polakiem 4). Tak samo utrzymuje Długosz5), a za nim Stanisław Bużeński6) i inni, zaliczając go do rodu Wieniawitów i chcą go mieć synem Dobiesława Persztena, marszałka księżnej Dąbrówki, żony Mieczysława I, który przybywszy z księżną do Polski, tam się osiedlił i był protoplastą znakomitej familii wielkopolskiej Leszczyńskich7). Okolski, odwołując się na rodowód w archiwum familijnem Leszczyńskich przechowany, ten sam Bossucie przypisuje początek i herb, w tem atoli różni się od innych, że mu za ojca daje nie Dobiesława, lecz Filipa8). Damalewicz, zgadzając się z poprzedzającymi co do pochodzenia Bossuty i herbu rodziny jego, lecz nie podając imionia ojca jego, utrzymuje, że w roku 1027 po śmierci Hipolita z grona kapituły metropolitalnej wybrany został jednozgodnie następcą jego za przyzwoleniem Mie 1) Bocznik Kapituły krakowskiej w Monum. Polon. histor. II, 794: „1027 Ypolitus arehiepiscopus obiit, Bossuta suceessit." Bocznik krakowski i Traski tamże II, 830: „1027 Ypolitus archiepiscopus primus obiit, Bossutha successit secuudus." Bocznik Sędziwoja tamże II, 873: „1027 Ypolitus archiepiscopus obiit. Cui Bossuta succedit." Rocznik Małopolski tamże III, 144: „1027 Ipolitus archiepiscopus mortuus, sibi Bossuta succedit secundus," — 2) Rocznik Małopolski tamże III, 144. — 3) Monum. Polon, histor. III, 405. — 4) Tamże: „Bossuta Polonus." — 5) Vitae Archiep. Gnesn. Ms. Bibl. Ossolińskich. — 6) Żywoty Arcyb. Gniezn, wyd. Malinowskiego t. I, 37. — 7) Tamże I, 38. Niesiecki 1. c. III, 81.- 8) Orbis Polonus t. III, 293, 167 czysława II i jako taki przez papieża Jana XIX potwierdzony1). Wspomniany wyżej Katalog Arcybiskupów Gnieźnieńskich, Długosz2), Damalewicz8), Bużeń-ski4) i inni pisarze oddają mu pochwały, że był mężem rzadkich cnót i głębokiej nauki, obdarzonym porywającą wymową, odznaczającym się niezmordowaną pracowitością i wzorową o utwierdzenie w sercach owieczek swoich wiary chrześcijańskiej gorliwością, że sam kazał do nich w języku ich ojczystym i wykorzeniał objawiające się jeszcze gęsto przesądy i niedorzeczności pogańskie. Dla zaprowadzenia jednostajności co do odbywania służby Bożej i sprawowania sakramentów świętych oraz zapobieżenia różnym niedostatkom w kościele polskim, zwołał, według zapewnienia Damalewicza na podstawie starodawnych dokumentów przez niego widzianych lecz bliżej nie podanych, synod, niezawodnie w pierwszych latach rządów swoich arcybiskupich, gdyż później dla bezustannych wojen i nieszczęśliwych przewrotów w kraju, które mu zgon przyspieszyły, zebranie podobne było niemożliwem, jak to niżej zobaczemy5), O zwołaniu przez Bossutę synodu wspomina także Bużeński8), lecz ani on, ani Damalewicz nie powiadają, czy to był synod prowincyonalny lub tylko dyecezalny, również nie podają roku ani miejsca jego odbycia. Trudno tu dla braku wszelkich innych wskazówek rozstrzygnąć, jaki to był ów synod Bossuty, jednakże z celu jego zwołania, który przytacza Damalewicz, to jest, zaprowadzenia jednostajności w obrządkach kościelnych przypuściłby można prędzej synod prowincyonalny, aniżeli dyecezalny. Maurycy hr. Dzieduszycki oświadcza się w świeżo publikowanej szacownej rozprawie swojej O synodach katolickich w dawnej Polsce 7) za synodem dyecezalnym, odmawiając arcybiskupowi Bossucie wywierania jakiegokolwiek wpływu i przewagi dalej, jak w zakresie archidyecezyi swojej na podstawie listu papieża Grzegorza VII w roku 1075 do Bolesława Śmiałego pisanego, w którym zachodzi wzmianka, że naówczas biskupi polscy nie mieli pewnej metropolitalnej stolicy, ani zwierzchnika, lecz błąkali się tu i owdzie po swoją ordynacyę8). Nie godzimy się na zdanie szanownego autora z tego powodu, że biskupstwa polskie założone razem z arcybisku-pstwem gnieźnieńskiem, temuż jako metropolii od samego początku ich istnienia zostały poddane i że za mądrych rządów króla Bolesława Chrobrego, który szczególniejszą opieką otaczał kościół polski, stosunki jego należycie zostały uporząd 1) Series Archiep. Gnesn. f. 72: „His excultus optime Bossuta in Collegium Ecclesiae Metropolitanae adscitus est, in quo sincera integritate versatus,... regimen Ecclesiae Gnesnen. anno eodem quo Hyppolytus obierat, auspicatus est, ingenti omnium ordinum applausu a Joanne XIX confirmatus." — 2) Historia Pol. lib, II, 183. — 3) Series Archiep. Gnesn. 72 sqq. — 4) Zywoty Arcyb. Gniezn. wyd. Malinowskiego t. I, 27, 28. — 5) Series Archiep. Gnesn. f. 72: „Synodum ab eo convocatam fuisse in vetustis monimentis reperio, in qua conformi ritu Ecclesiarum officia cultus Divini ordinavit et ad certum ritum Sacramentorum administrationem reduxit." — 6) Zywoty Arcyb. Gniezn. t. I, 38: „Na zgromadzonym przez niego (Bossute) według podania historykow soborze ustalone zostaly jedaostajne obrzędy religijne w udzielaniu Sakra-mentow." — 7) Przeglqd Ltvowski rok X (1880) poszyt II, str. 86. — 8) List ten oddrnkowany jest w Bielowskiego Monumenta Poloniae histor. I, 367 z Mansi, Sacror, Concilior. Collectio i w Kod. dyplom. wielkopl. I, 6, 7. 168 kowane i władza metropolitalna za jego pośrednictwem przez dwóch gorliwych poprzedników arcybiskupa Bossuty, o ile ówczesne okoliczności pozwalały, była niezawodnie ustaloną. W tym stanie zastał ją arcybiskup Bossuta, i dla tego mógł zwołać synod prowincyonalny, uznawszy jego potrzebę. Co się zaś dotyczy wzmianki w liście Grzegorza VII, ta odnosić się tylko może na czasy późniejsze, kiedy Polska pod panowaniem Mieczysława II ściśniona zewsząd przez zewnętrznych nieprzyjaciół, utraciła na niejaki czas Ślązk, Mazowsze, Pomorze i t. d., a mianowicie na bezkrólewie po śmierci tegoż monarchy, naznaczone niesłychanemi wewnętrznemi przewrotami, gwałtami i straszliwą reakcyą pogaństwa. Wtedy to rozerwały się węzły biskupów: wrocławskiego, płockiego i kołobrzeskiego z metropolitą swoim gnieźnieńskim, którym Czesi, Niemcy, Pomorzanie, Węgrzy i uzurpator mazowiecki Masław czyli Mazowiusz z nienawiści ku Polsce stosunków z arcybiskupem gnieźnieńskim utrzymywać nie pozwalali. Po straszliwem spustoszeniu kraju przez rokosz pogański nie tak łatwo było przywrócić do dawnego stanu i ładu organizacyą kościelną, a lubo książę Kazimierz, następca Mieczysława II, wiele w tym względzie dokładał starania, zabiegi jego za panowania Bolesława Śmiałego bezustannie prowadzącego wojny znów wniwecz obrócone zostały, jak to niżej zobaczemy. Rzadko który z arcybiskupów gnieźnieńskich w rzetelnyeh pracach swoich pasterskich tyle doznał przeszkód, zawodów i przeciwności, co nasz Bossuta. Bządy jego arcybiskupie przypadają w nader smutnej nieszczęśliwej epoce, w której złość i namiętność ludzka zburzyła nielitościwie dwóch poprzednich monarchów i tyluż świątobliwych arcybisków usilnemi pracami i zabiegami dokonaną polityczną i kościelną organizacyą wielkiego i potężnego państwa, W cztery lata po zgonie wielkiego Bolesława, rozpoczęły się krwawe najazdy sąsiadów na Polskę rozliczne zadających jej klęski i straty. Stefan, król węgierski, czy to pod pozorem ujęcia się za prawami starszego syna Bolesławowego, Ottona czyli Bezbraima, którego brat Mieczysław II wypędził z kraju, czy też z zabornej chciwości, najechawszy Słowacyą i część Morawii, oboje pod swoje zagarnął panowanie. W tym samym roku Bzretysław, syn książęcia czeskiego Ulryka, wtargnąwszy na czele licznego wojska do Morawii, wypędził z niej Polaków i Węgrów, niemałe im zadawszy klęski. Cesarz Konrad od dawna zawistnem okiem patrząc na wzrost Polski, podniecał w niej ciągle wewnętrzne niezgody, a gdy się do niego udał brat Mieczysława, Otton czyli Bezbraim, z prośbą o przywrócenie go do praw ojcowskich, chętnie korzystał z tej okazyi i umówiwszy się z nim, ażeby z jednej strony zaatakował Polskę, sam równocześnie w jesieni roku 1031 z drugiej strony najechał jej granice. Długo się bronił Mieczysław napastnikom, aż nareszcie widząc, że obojgu nie podoła, wolał z cesarzem upokarzający zawrzeć pokój, aniżeli znienawidzonemu brata ustąpić miejsce. Lecz ten, nie zważając na pokój zawarty pomiędzy sprzymierzeńcem swoim, a Mieczysławem, na własną rękę dobijał się praw swoich z tak pomyślnym skutkiem, że Mieczysław, nie mogąc mu się oprzeć i lękając się słusznie zemsty jego, zmuszony był ratować się ucieczką do Czech. Tymczasem Otton owładnął Polskę, ogłosił się jej panem, a chcąc sobie zjednać poparcie i względy cesarza, odesłał mu koronę i inne oznaki kró 169 lewskie, których używał Mieczysław1). Ośmieleni tem smutnem Polski położeniem inni jej nieprzyjaciele zewnętrzni, przez Bolesława Chrobrego niegdyś podbici i upokorzeni, powstali zbrojnie, celem odzyskania utraconych dzierzaw. Już w roku 1030 Jarosław, książę kijowski, zdobył Bełż z tej strony Bugu, a w roku następnym podjąwszy nową wyprawę wspólnie z bratem swoim, Mścisławem, opanował grody czerwińskie, zapędziwszy w głąb kraju swego mnóstwo niewolników czyli jeńców wojennych, aby ich tam osiedlić2). Gdy się to dzieje, Bezbraim czyli Otton, objąwszy rządy państwa, niesłychanemi okrucieństwami dał się ziomkom swoim tak dalece w znaki, że już w roku następnym (1032) przez nich został zamordowanym. Wskutek tego Mieczysław II powrócił do kraju, lecz czując się za słabym do stawiania skutecznego oporu groźnym sąsiadom swoim, zwłaszcza Niemcom, wyprawił posłów do cesarza, dopraszając się wyznaczenia sobie terminu, w którymby osobiście przed nim stanąwszy, należyte dać mu mógł za-dosyćuczynienie. Jakoż odebrawszy stosowną odpowiedź, udał się do Merseburga, gdzie się na dniu 7 lipca roku 1032 poddał cesarzowi, zmuszony odstąpić mu w warunku pokoju kraje nadgraniczne niemiecko-słowiańskie3). Ciężko upokorzony monarcha polski, powróciwszy do kraju, nie znalazł w nim spoczynku i spokoju, lecz do nowej gotować się musiał wyprawy. Pomorzanie bowiem, korzystając z osłabienia Polski, chcieli się uwolnić z pod jej zwierzchnictwa i nie tylko wzbraniali się, oddawać nadal nałożoną na nich od wieku X daninę, ale siłą zbrojną niezależność zdobyć sobie postanowili. Lecz Mieczysław, zebrawszy na prędce niedobitki swego wojska, wybrał się naprzeciw rokoszanom, a pobiwszy ich przy pomocy trzech książąt węgierskich, Beli, Andrzeja i Lewanty, na głowę, zmusił do posłuszeństwa i płacenia daniny, którą przeznaczył na utrzymanie córki poślubionej książęciu Beli4). Była to ostatnia jego wyprawa wojenna. Złamany niepowodzeniami, smutnemi przygodami i utratą znacznej części ojcowizny, do której odzyskania nie widział sposobów, umarł z zmartwienia roku 10345) dnia 15 marca w Poznaniu, jak utrzymuje Długosz6). Rocznik Traski, a za nim Długosz dziwną podają wiadomość, jakoby Mieczysław umarł wskutek szaleństwa, w które był popadł z powodu doznanych zmartwień i zawodów7). Starodawni kronikarze polscy, jako to Gallus i Kadłubek, zgadzają się w podanej krótkiej charakterystyce Mieczysława II, że był monarchą prawym i zacnym, lecz że nie odziedziczył po ojcu ani tych przymiotów do rządzenia 1) Bocznik hildesheimski w Monum. Polon. histor. II, 765, 766: „Sed idem Bezbrimo imperatori coronam cum aliis regalibus, quae sibi frater eius iniuste nsnrpaverat, transmisit, ac semet humili mandamine per legatos suos imperatori subeliturum promisit." — 2) Latopis Nestora w Monumenta Polon. histor. I, 698. — 3) Bocznik hildesheimski 1. c. II, 766. — 4) Długosz, Historia Polon. lib. II, f. 186. Thnrocz, Chronica Hungaror. II, e. 38 u Schwandtnera Scriptor. rer. Hungar. I, f. 126—127. — 5) Rocznik Świętokrzyski dawny w Monum Polon, histor. II, 773 — Bocznik kapituły krakowskiej tamże II, 794. — Bocznik Sędziwoja tamże II, 873. Kalendarz merse-burgski w Hofera Zeitschrift fur Archivkunde I, 114 podaje nawet dzień śmierci 6 Idus Maii (10 maja). — 6) Hist. Polon. lib. II, 188. — 7) Monum. Polon. histor. II, 829, 830. „Cui (Boleslao) Mescho succedit in regnum, qui in amenciam cecidit et mortuus est," 22 170 potrzebnych, ani tej energii i powagi naprzeciw nieprzyjaciołom, jakiemi się ojciec jego odznaczał, i dla tego nie mógł się utrzymać na wysokości jego sławy i powodzenia1). Natomiast Bogufał przedstawia go jako książęcia gnuśnego, dbałego jedynie o siebie, a nie o dobro państwa, którego też z tej przyczyny znaczne uronił części2). Autor zaś żywota ś. Stanisława zarzuca mu oprócz gnuśności i samolubstwa zatopienie się w rozkoszach i zbytnią powolność dla żony swej intrygantki8). Zupełnie inaczej przedstawia charakter jego spółczesna mu Matylda, wspomniana wyżej córka Herimana, księcia Swewów, która w liście swoim około roku 1027 do niego pisanym wielkie oddaje mu pochwały, wysławiając go jako męża oświeconego, znającego oprócz ojczystego, język łaciński i grecki, jako opiekuna wdów, ojca sierót, obrońcę ubogich, monarchę dla wszystkich sprawiedliwego, zajmującego się troskliwie sprawami duchownemi, który z przywiązania do wiary naśladując w tej mierze wielkiego ojca swego, mnóstwo wystawił kościołów i t. p.4). Długosz również chwali go jako wzorowego ojca, który synowi swemu Kazimierzowi staranne dał wychowanie, sprowadziwszy mu na nauczycieli ludzi w owym wieku znakomitych, jako monarchę, przestrzegającego ściśle sprawiedliwość, objeżdżającego ziemię płocką, łęczycką i kujawską, gdzie sam sądy odprawował 1). Według wszelkiego prawdopodobieństwa Mieczysławowi II przynależy się zasługa założenia biskupstwa kujawskiego, albowiem Bogufał 1) Oalla Kronika w Monum. Polon. histor. I, 414: „Hic vero Mescho vir pro bus fuit, multaque gesta militaria, quae longum est dicere, perpetravit. Hic etiam propter patris invidiam vieinis onmibus extitit odiosus, nec, sicut pater eius, vita vel moribus vel divitiis eopiosus." Kadtuhka Kronika tamze II, 282: „Tam secundis vero Boleslai suecessibus filius eius Mesko scoundus non tam secundo snccessit auspicio. Quia enim paterna voluit contentus esse gloria, quam ne attingere quidem, nedum transcendere quis poterat, nec civibus tam gioriosus, nec hostibus adeo visus est terribilis. Nam si qna cum quibuspiam gessit proelia, necessitatis ea fuisse constat, non virtutis, coacta, non voluntaria: non quod nulla illi strenuitas, sed quia diligentior conservandi ratio, quam acquirendi inerat libido, etc." — 2) Kronika w Monum. Polon. histor II, 484: „Mortuo itaque Magno Boleslao, filius eins Mesko seeundus eidem in regno successit, qui solum sibi et non reipublicae vacabat. Tempore enim suo extraneae nationes ab obedientia sua receserunt, et desidiam suam eonsiderantes, tributa patri suo dari consueta, solvere denegaverant. Immo castra fortissima per Boleslaum patrem sum, ut praedictum est, in extremitatibns regni, et praecipue in Albea constructa, praefecti eorundem usur paverunt etc.'' — 3) Vita 8. Stanislai u Bandtkiego. M. Galli Chronicon f. 323: „Hic (Meseho) minoratus est probitate patris, sicut Roboam sapientia Salomonis, deliciis resolutus nimiumque verbis uxoris creduius, circa rem publicam factus est desidiosus ct remissus." — 4) Monum. Polon. histor. I, 323: ,,....Quis euim praedecessorum tuoram tantas erexit aeclesias? Quis in laudem Dei totidem coadunavit linguas? cum in propria et in latina Deum digue venerari posses, in hoc tibi non satis, graecam superaddere maluisti. Haec et huiusmodi studia te, si in finem perseveraveris, beatissimum praedicant, teque non adeo humano, quam divino iudicio electum ad regendum populum sanctum Dei veracissime testantur, qui in iudicio providus, in bonitate conspicuus, in universa moram honestate praeclarus haberis; viduis ut vir, orphanis ut pater, egenis et pauperibus incorruptus defensor ab omnibus comprobaris.... Paternis nempe exemplis ammonitus totus pene versaris in coelestibus, qui in illa mundi parte quidam fons et origo sanctae catholicae et apo stolicae extitit fidei." 171 lubo miał pod ręką kronikę Wincentego Kadłubka, przypisującego założenie tegoż biskupstwa Bolesławowi Chrobremu, o czem współczesny Dytmar żadnej nie czyni wzmianki, wyraźnie świadczy, że to biskupstwo założył Mieczysław II, syn Bolesława Chrobrego2), za którem zdaniem idą wszyscy nowsi dziejopisarze3). Nastąpiło to zaś niezawodnie pomiędzy rokiem 1025 a 1029, zanim nastąpiły wojny z Węgrami, Czechami, Niemcami i Pomorczykami, które trwając prawie do śmierci Mieczysława, nie byłyby mu pozwoliły zająć się należycie tem ważnem dziełem organizacyi kościoła polskiego. Tym sposobem pięć biskupstw za czasów Bossuty należało do metropolii gnieźnieńskiej: krakowskie, poznańskie, wrocławskie, kujawskie i kołobrzeskie. O wykonywaniu przez tegoż arcybiskupa jurysdykcyi metropolitalnej spółczesne i późniejsze kroniki żadnych zgoła nie przechowały nam wzmianek. Z bezustannych prawie wojen, najazdów i przewrotów w kraju wnosić słusznie należy, że stosunki pomiędzy biskupami polskimi a ich metropolitą należycie utrzymane być nie mogły, że owszem w ostatnim czasie całkiem były zerwane. Według Długosza wezwani przez listy i posły biskupi i panowie zjechali się do Poznania i tam wśród uroczystego obrzędu żałobnego złożyli zwłoki swego monarchy na wieczny spoczynek obok szczątków ojca i dziada4). Obrzędowi temu przewodniczył niewątpliwie arcybiskup Bossuta. Aż do śmierci Mieczysława utrzymał się w kraju lubo wycieńczonym wojnami i uszczuplonym zaborami pod powagą monarszą ład wewnętrzny i porządek, a przytem stosunki kościelne były znośne, ile że tenże monarcha za przykładem ojca swego popierał je według możności swojej. Z śmiercią jego rozpoczęło się pasmo straszliwej niedoli, niesłychanych gwałtów i niewymownych udręczeń tak dla całego państwa jako i kościoła. Pod namiestniczemi rządami królowej Ryksy w imieniu nieletniego syna Kazimierza zaczęły się w narodzie budzić namiętności, które jątrzone i budzone zbiegiem rozmaitych okoliczności, wtrąciły nareszcie kraj cały w odmęt straszliwej anarchii. Królowa wdowa nie-roztropnem postępowaniem swojem, jako to surowością naprzeciw panom, okazywaną jawnie przychylnością dla Niemców, w której się posunęła tak dalece, że usunąwszy od boku swego zacnych i szlachetnych doradzców polskich, otoczyła się samymi ziomkami swymi podejrzanego poniekąd i podłego nawet pochodzenia. Obrażeni tą wzgardą siebie panowie polscy posądzali królowę, że naród cały pod jarzmo niemieckie oddać zamierzyła i w krótkim czasie tak powszechną naprzeciw niej rozbudzić umieli nienawiść, że ta, widząc przed sobą niebezpieczeństwo brutalnego z kraju wygnania, uprzedziła takowe, a zabrawszy z sobą niemałe skarby, przebrana, w otoczeniu kilku zaufanych osób, uszła do Saksonii w roku 1035 lub 1036 5), gdzie najprzód u cesarza Konrada, a następnie aż do śmierci w Salzwald i Brunwiller przy fundowanym przez jej rodziców Bzona, falcgrafa 1) Kronika Boguchwała i Godysława Panka w Monum. Polon, histor. II, 482: „Kuiaviensem vero (episcopatum) filius eius (Boleslai) post eum Myesko nomine, quae VladislavLensis nuncupatur, fundavit." — 3) Naruszewicz, Historya narodu polskiego (wyd. Turowskiego) t. I, GO. Ostrowski, Dzieje i Prawa Kościoła polskiego t. I, 100. — 4) Histor. Polon. lib. II, f. 188. — 5) Naruszewicz 1. c. I, 236 uwaga 2. 22* 172 reńskiego i Matyldę, córkę Ottona II, cesarza, z Teofany cesarzównej greckiej urodzoną fundowanym przemieszkiwała2). Ucieczka królowej nie uspokoiła wzburzonych umysłów i namiętności w kraju. Zatrzymany tam królewicz Kazimierz, za młody jeszcze i za słaby dla utrzymania w rygorze poddanych, a przytem przez przywódzców przewrotu wewnętrznego na uwięzi trzymany, zaledwo cieniem był władzy i najwyższej w kraju powagi. Ci obawiając się, aby książę, dorósłszy, nie pomścił się na nich za to, że matkę do ucieczki spowodowali, umieli wzbudzić ku niemu nieufność, jakoby przywiązany szczerze do matki i jej zasadami przejęty, niebezpiecznym był dla wolności i niezależności narodu. Nieufność ta zwolna wzrosła w niechęć i nienawiść, a nareszcie w bunt otwarty, który młodego książęcia zniewolił do ucieczki i pozostawienia kraju coraz większemu zuchwalstwu i rozpasaniu namiętności. Schronił się najprzód na Węgry do króla Stefana, gdzie zabawiwszy aż do śmierci tegoż, zaszłej w roku 1038, od następcy jego, Piotra, w konwoju stu ludzi zbrojnych odesłany został do Saksonii3) Po ucieczce królowej wdowy i jej syna kraj cały stał się widowiskiem straszliwej anarchii tak pod względem politycznym jako i kościelnym. Nasamprzód długo tłumiona wzajemna nienawiść i zazdrość pomiędzy możnymi wybuchła w krwawe pomiędzy nimi zapasy, najazdy i bitwy. Mocniejszy w potęgę i zuchwałość napadał na słabszego, zagrabiał mu własność, pastwił się nad nim i rodziną jego. Słabsi, broniąc się, zaopatrywali się w liczne zebranej na prędzce tłuszczy orszaki i stawając naprzeciw napastnikom, zacięte staczali z nimi boje. Zwycięzca znów mścił się straszliwie na zwyciężonym i jego zwolennikach, zagarniając ich w poddaństwo swoje4). Zgubny przykład panów szarpiących się pomiędzy sobą pobudził, niestety, włościan do ich naśladowania. Pomni na doznawane od panów krzywdy i uciski, zawrzeli zemstą, a porzuciwszy pługi, wybrali się na rzeź straszliwą znienawidzonej szlachty. Napadając kupami pańskie domy, mordowali żony i dzieci w nich pozostałe, a gdy im to bezkarnie uchodziło, rozzuchwaleni zbierali się w liczne oddziały i pod przywództwem dobranych hersztów w otwarłem polu stawiali czoło zbrojnym orszakom panów, których jeżeli im się pokonać udało, w pień ich wycinali lub na poddanych i niewolników swoich zamieniali, majątki ich i posiadłości pomiędzy siebie podzieliwszy4). Nie dosyć na tem; rozkiełznane do najwyższego stopnia chłopstwo, tłumiąc w sobie od dawna wstręt do chrześcijaństwa, które pozbawiało ich wolności czynienia, co im się podobało, główuie zaś dla tego, że na nich nałożyło oddawanie kościołowi dziesięcin i innych danin, powróciło jawnie do pogaństwa, łupiło i zbezcześniało świątynie Pańskie, pastwiło się okrutnie nad biskupami i kapłanami, z których jednych żelazem mordowało, drugich żywcem kamieniami przywalało 5). Nie doznając nigdzie opora, szaleni w dzikiej swawoli chłopi rozpasali się na wszelkie rodzaje zbrodni, dopuszczali się straszliwych gwałtów na bezbronnych niewiastach, wiele miast, 1) Leibnitz Script. Brunsv. w przedmowie do tomu I. — 2) Kronika Galla 1. c. I, 414, 415. — 3) Tamże I, 415. Kromer, De origine et rebus gestis Polonor. Basilcae 1568 f. 48. — 4) Kronika Galla 1. c. 1, 415, 416. Długosz Hist. Polon. lib. II, 193, 194. — 5) Kromka Galla 1. c. I, 416. Kromer 1. c. 48. 173 zamków i wsi w perzynę obrócili, tak, że wkrótce cała nieomal Polska przerażającą przedstawiała pustynię 1). Łatwo sobie wystawić można, co cierpieć musiał zacny arcybiskup Bossuta, patrząc na to okrutne moralne i materyalne spustoszenie kraju, na pogaństwo czyniące ostatnie wściekłe wysilenie naprzeciw chrześcijaństwu, na zniszczone długoletnich uczciwych prac i zabiegów owoce. Zdaje się przecież, że okolica Gniezna, w której błoga nauka Chrystusa głębiej zakorzeniła się w sercach ludu, niż gdziekolwiek, nie dała się porwać owemu szalonemu prądowi anarchii; przynajmniej stolica arcybiskupia i najpierwszą w kraju świątynia uszły ohydnej przez własnych ziomków ruiny. Być może, że ocalenie swoje zawdzięczały usilnym zabiegom zacnego arcypasterza i duchowieństwa. Czego jednakże nie odważyli się uczynić swoi, to wkrótee dokonali w okrutuy sposób obci, korzystający skwapliwie z wewnętrznego zamięszania i osłabienia kraju. Podczas kiedy z jednej strony Jarosław, książę nowogrodzki, który po śmierci Mścisława i syna jego Eustachiusza opanował księstwo kijowskie 2), zrzuciwszy z siebie posłuszeństwo względem Polski, powypędzał z miast ruskich przez Bolesława Chrobrego zawojowanych, a przez Mieczysława II w zależności utrzymywanych garnizony polskie, a zapędziwszy zagony swoje w głąb kraju, spustoszył Podlasie i Mazowsze8), z drugiej strony Brzetysław, książe czeski, chcąc pomścić upokorzenia przez Bolesława Chrobrego przodków swoich, wtargnąwszy na czele licznego wojska w granice Polski, zniszczył ogniem i rabunkami Kraków4), a ztamtąd wśród pożogów i rozbojów posuwał się ku Gnieznu, spodziewając się w stolicy państwa bogate znaleść łupy. Wiele zamków i miast, nie mogąc łupieżcom należytego stawić oporu, poddało im się na łaskę i niełaskę, pomiędzy innemi obronny zamek Giecz pomiędzy Gnieznem a Poznaniem, do którego się schroniło mnóstwo okolicznych mieszkańców. Tych wszystkich wraz z mnóstwem okolicznego ludu zabrawszy w niewolę, kazał ich Brzetysław zapędzić do Czech na trzebienie lasów Cyrnin nazwanych i zakładanie tam nowych kolonii 1). Gniezno lubo warowne i zdolne do dania odporu, poddało się bez wystrzału, gdyż mieszkańcy, słysząc o nadchodzącej czeredzie łupieżców, rozbiegli się po okolicznych lasach i pustyniach, unosząc przed nimi dobytek i życie. Nie znalazłszy w pustych domach spodziewanych bogatych łupów, całą uwagę swoją zwrócili napastnicy na kościół metropolitalny, pokrywając świętokradzkie zamysły pragnieniem zabrania zwłok św. Wojciecha, swego niegdyś biskupa. Zdaje się, że arcybiskup Bossuta na wieść o zbliżających się Czechach, poruczywszy opiekę nad tymże kościołem 1) Kronika Galla 1. c. I, 416. Kromer 1. c. f. 48. Długosz 1. c. II, 194. 2) Latopis Nestora 1. c. 698, 699. — 3) Kromer 1. c. f. 49. Długosz 1. c. lib. II, 200. — 4) Cosmae Ecclesiae Pragensis Can. Chronica w Scriptores rerum Bohemicar. wyd. Fr. Marcina Pelzel Józefa Dobrowskiego Praga 1783 t. I, 107: „Kraków autem eorum Metropolim ingressus, a culmine subvertit et spolia eius obtinuit, Insuper et veteres the-sauros ab antiquis ducibus in aerario absconditos evolvit, scilicet aurum et argentum in-finitum nimis." „Similiter et caeteras urbes igne succendit et usque ad solum destruxit. Cumąue pervenisset ad castrum Gdec (Gieoz) castellani et simul qui illac confugerant villani.... exeunt ei obviam auream gestantes virgam... perduxit eos in Bohemiam etc." 174 kilku kapłanom i zwłoki św. Wojciecha ukrywszy lub je ukryć kazawszy, sam z człoukami kapituły uszedł z Gniezna, inaczej nie byłby kronikarz czeski, opisujący dokładnie ten rozbójniczy najazd, nie wspomniał o zwierzchniku kościoła polskiego i przykrej Czechów z nim rozprawie. Ci, wpadłszy gromadnie do kościoła, udali się wprost do grobu św. Wojciecha i zabierali się do zburzenia grobowca, w którym niegdyś święte spoczywały szczątki. Według podania Kos-masa, tych, którzy byli w kościele ogarnęła nagła ślepota, która trwała przez trzy godziny 1), a według kronik polskich przez trzy dni, w którym czasie kapłanom mającym straż nad kościołem, miało się udać przechowanie zwłoków ś. Wojciecha w bezpiecznem miejscu. Przywódzca świętokradzkiej wyprawy, biskup pragski Sewerus, który towarzyszył książęciu swemu w tym krwawym na Polskę najeździe, nakazał wojsku post trzydniowy, zapewniając mu, że Pan Bóg nie za tę pobożną kradzież i profanacyą domu swego, lecz za jego złości i zbrodnie ciemnotą je nawiedził. Po odprawionym poście i uroczystem przyrzeczeniu ze strony wojska poprawy, przystąpiono do zburzenia grobowca, z którego atoli łupiezcy wydobyli tylko zamiast szczątków św. Wojciecha bezpiecznie ukrytych, zwłoki brata jego Gaudencyusza, zamiast tego zaś niezawodnie zmarłego przed 11 laty arcybiskupa Hipolita, oraz kości pomordowanych za Bolesława Chrobrego pustelników kazimierzowskich. Kronikarze nasi bowiem twierdzą stanowczo, że ślepota Czechów dała czas kapłanom gnieźnieńskim i innym ludziom kościelnym do uprzątnięcia relikwii św. Wojciecha, niezawodnie podówczas już ku czci publicznej wystawionych, którzy dla zakrycia śladu, grobowiec Gaudencyusza łupieżcom jako miejsce spoczynku św. Wojciecha wskazali 2). Że tak, a nie inaczej było, i że Czesi relikwii św. Wojciecha nie uwieźli, nie mamy potrzeby na tem miejscu dowodzić, ponieważ to przed nami zdolniejsze uczyniły głowy, jakeśmy to już w żywocie arcybiskupa Gaudencyusza wskazali. Chciwi zdobyczy napastnicy nie poprzestali na zrabowaniu ciał arcybiskupów i męczenników, ale ogołocili kościół gnieźuieński z wszelkich ozdób, kosztowności, sprzętów, a nawet ubiorów kapłańskich. Pomiędzy innemi kosztownościami skradli krzyż szczerozłoty, który Bolesław Chrobry ofiarował kościołowi swemu metropolitalnemu, odważywszy go trzykroć osobą swoją 3), trzy złote tablice drogiemi kamieniami suto nasadzone, zdobiące ołtarz ś. Wojciecha, z których jedna trzysta funtów ważyć miała4). Nie przepuszczono nawet dzwonom, wielkością swoją naówczas w całej Polsce najokazalszym. Z temi bogatemi łupami wracając Czesi, z równą nieludzkością złupili i spustoszyli Poznań, 1) Cosmae Ecclesiae Pragensis Can. Chronica w Scriptores rerum Bohemicar. wyd. Fr. Marcina Petzel i Jozefa Dobrowskiego Praga 1783, t. I, 109. — 2) Dlugosz 1. c. II, 195. Kromer 1. c. f. 49. Parisius Pawei S. J. Sarmatia fidelis Romano subordinata Pontifici a Christo D. MS. w Bibl. Ossolińskich we Lwowie. Nr. 107, f. 319. — 3) Cosmas 1. c. I, 115: ...„Electi XII Presbyteri vix sustentantes corpus aurei crucifixi sequuntur. Nam dux Mesko ter semetipsum hoc apponderarat auro." — 4) Tamże: „Quinto loco ferunt tabulas tres graves auro, quae circa altare, ubi sanctum corpus (s Adalberti) quievit, positae fuerant. Erat enim maior tabula quinque ulnarum in longitudine et decem pal-marum in latitudine, valde adornata lapidibus pretiosis et cristallinis sachis, cuius in-scriptus fuit hic in margine versus: Ter centum libras apponderat hoc opus auri." 176 Wrocław i wiele miast ślązkich, a prowadząc z sobą przeszło 100 wozów kosztownościami polskiemi obładowanych, oraz liczne gromady włościan w niewolą zabranych i kajdanami spętanych, w wigilią ś. Bartłomieja apostoła roku 1039 uroczysty wjazd do Pragi odbyli1). Polska po ustąpieniu łupiezców przedstawiała widok pustyni, a w kościołach katedralnych, gnieźnieńskim i poznańskim zwierzęta dzikie legowiska swe pozakładały. Wszędzie słychać było jęki sierót i wdów, widać było ubóstwo i nędzę moralną, popalone sioła, zburzone miasta, ludność dziesiątkowaną pozbawioną dobytku i chleba, świątynie Pańskie popalone lub ze wszystkiego ogołocone. Tem straszliwem spustoszeniem i nieszczęśliwemi przygodami złamany świątobliwy arcybiskup Bossuta, przepędzając dnie i noce w żalu, płaczach i narzekaniach, umarł zawcześnie z zmartwienia na zgliszczach swej stolicy metropolitalnej w roku 1039, wkrótce po dokonanym rozboju czeskim, a jak chce mieć Długosz, który ten napad prawdopodobniej rok rychlej kładzie, w r. 1038, pochowany w spustoszonej oblubienicy swojej, kościele katedralnym 2). Damalewicz, idąc zapewne za Długoszem, również rok 1038 jako rok śmierci Bossuty podając, niewiadomo, na jakich źródłach oparty, gdyż Długosz nic o tem nie pisze, chwali go jako męża wspaniałego umysłu, głębokiej rady, szczodrobliwości dla ubogich i troskliwej baczności w utrzymaniu duchowieństwa swego w karności i czystości obyczajów3). Z starożytnych źródet polskich jedyny Katalog Arcybiskupów Gnieźnieńskich podaje datę śmierci Bossuty, kładąc ją w roku 1030 4). Nie zasługuje przecież w tej mierze na wiarę, ponieważ przy innych arcybiskupach zupełnie odmiennie od innych dawniejszych źródeł wiaro-godnych datę ich śmierci kładzie. Żałować należy, że nam najdawniejsze kroniki ojczyste i obce o życiu tego arcypasterza i o stosunkach ówczesnych kościoła polskiego żadnych prawie nie przechowały szczegółów. 1) Cosmas 1. c. I, 115: Ventum erat cum omni sacra sarciua in prosperitate et laetitia Bohemiam, et in vigilia sancti Bartholomaei Apostoli prope Metropolim Pragam castra metati snnt circa rivulum Rokitniczam, ubi luciscente die Clerus et nni-versa plebs cum processione occurrit, cuius longam seriem latus vix explicuit campus." Postremo plus quam centum plaustris ducunt immensas campanas et omnes Poloniae gazas, quas sequitur innumera nobilium virorum turma, astricti manicis ferreis.... etc." —        2) Dlngosz 1. c. lib. II, 200: „Inter haec mala, hasque civiles et externas Poloniae regno iusto Dei iudicio inflictas clades erant Bossutae Archiepiscopo Gnesnensi viro re-ligioso et optimo nocte et interdiu pro panibns luctus, lamenta fletusque, a quibus ma-gnopere angustiatus et afflictus, ad horam extremam perveniens tabefactum spiritum mansionemque suam perosum emsit in Ecclesiaque Gnesnensi tumulatur." — 3) Series Archiep. Gnem. i. 75. „Animi excelsa magnitudine, matura consilii gravitate, prompta liberalitate in egenos, et seria in depravatos sacerdotum mores animadversione praestitit." —        4) Monum. Polon. histor. III, 405: „Bossuta Polonus, sede archiepiscopali Deo pro-pitio accepta, idolorum cultum penitus eliminavit, synodosque celebravit caeremoniis suae religionis divinae laudi accomodandis ecclesiam adornavit, sedit annis 10, obiit anno 1030." IV. STEFAN. Po zgonie Bossuty papież Benedykt IX, świadom niezawodnie smutnego położenia kośeioła polskiego, własną powagą ustanowił arcybiskupem gnieźnieńskim Stefana, zapewne kanonika gnieźnieńskiego, jak utrzymuje Długosz, męża szlachetnego rodu, z domu polskiego Pobogów, mającego za herb podkowę białą przewróconą z krzyżem stojącym na zaokrągleniu jej w polu czer-wonem 1). Damalewicz2), a za nim Bużeński3), zgadzając się z Długoszem co do pochodzenia Stefana, utrzymują, że zasiadł na stolicy arcybiskupiej wskutek jednomyślnego wyboru kapituły gnieźnieńskiej i zatwierdzenia papieża, nie Leona VIII, jak mają Długosz i Bużeński, gdyż ten żył w roku 963, lecz Benedykta IX, jak podaje Damalewicz, który to papież siedział na stolicy Piotrowej od r. 1033 do 1044. Że Stefan był bezpośrednim następcą Bossuty, zgadzają się starożytne roczniki i katalogi krajowe4) i późniejsze kroniki5), lecz co do roku wstąpienia na stolicę arcybiskupią wielce się pomiędzy sobą różnią 6). Ponieważ te źródła pod względem chronologicznym bardzo są błędne, wolimy się trzymać Długosza, który lubo sam z sobą stawa w sprzeczności, utrzymując, że arcybiskup Stefan już w roku 1) Historia Polon. lib. II, 200. — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 75. — 3) Żywoty Arcyb. Gnieźń. I, 42, 43. — 4) Bocznik kapit. krak. w Monum. Polon, histor. II, 794. Rocznik Krasińskich tamże III, 130. Katalog Arcyb. Gnieźn. I. tamże III, 383. Katalog Arcyb. Gnieźn. II. tamże III, 406. — 5) Kromer, Bielski i inni. — 6) Rocznik kap. krak. I. c. II, 794 podaje rok śmierci Stefana 1028. Tak samo Rocznik Krasińskich 1. c. III, 130 i Katalog Arcyb. Gniezn. I tamże III, 383. 177 1036 konsekrował na biskupa poznańskiego Benedykta I, a na wrocławskiego Leonarda I, kładzie przecież wyraźnie śmierć Bossuty w roku 1038 po barbarzyńskim najeździe Brzetysława, przypisując jej przyspieszenie straszliwemu spustoszeniu Polski, a jako następcę jego podaje Stefana, Jeżeli zatem, jak niektórzy utrzymują, najazd rzeczony w rzeczy samej w roku 1038 nastąpił 1), a nie w r. 1039, jak pisze kronikarz pragski Kosmas2), wypada ztąd, że Bossuta zakończył żywot doczesny bezpośrednio po dokonanym rabunku Gniezna, a wkrótce potem zasiadł na stolicy arcybiskupiej Stefan, który jeszcze w tym samym roku dopominał się u Stolicy apostolskiej kary na najezdźców i zwrotu skradzionych z kościoła gnieźnieńskiego kosztowności. Jeżeli zaś data przez Kosmasa przytoczona jest prawdziwą, natenczas śmierć Bossuty i następstwo po nim Stefana przypadłyby w roku 1039. Straszliwe klęski, jakie spadły na Polskę przez wewnętrzną anarchią i najazd czeski, doprowadziły nareszcie naród nieszczęśliwy do upamiętania. Ochłonąwszy z namiętności, przestrachu i trwogi, rozsądniejsi i gorliwsi obywatele, zgromadziwszy się, radzić poczęli pod przywództwem arcybiskupa swego nad środkami podźwignięcia narodu z ciężkiej niedoli i zabezpieczenia go od wybryków wewnętrznych i grabieży zewnętrznych nieprzyjaciół. Stanęło na tem, aby przedewszystkiem wyprawić trzy poselstwa, jedno do Ryksy i Kazimierza, aby ich spowodować do powrotu, ostatniego zaś do objęcia rządów państwa, drugie do papieża z skargą na Brzetysława, trzecie do cesarza z proźbą o ukaranie winowajcy i opiekę nad Polską. Papież Benedykt IX, otrzymawszy przez posłów polskich dokładne o rabunku czeskim arcybiskupa Stefana sprawozdanie8), wielce się na zuchwałość i świętokradzki rozbój Brzetysława oburzył. Wskutek narady odbytej z kardynałami postanowił surowo ukarać czeskich zbrodniarzy, którzy się tak niesłychanego w kościele gnieźnieńskim dopuścili świętokradztwa, a przedewszystkiem biskupa Sewerusa, głównego jego sprawcy i przywódzcy. Różniły się przecież kardynałów zdania co do rodzaju wymierzyć się mającej kary; jedni domagali się, aby Brzetysława odsądzić od godności książęcej i wykluczyć z społeczeństwa wiernych, drudzy, żeby go na trzy lata pozbawić tronu i wskazać na wygnanie, biskupa zaś Sewerusa złożyć z stolicy biskupiej i zamknąć w klasztorze na dożywotnią pokutę; inni znów radzili, aby na obydwóch rzucić klątwę kościelną, która tak długo trwać miała, dopókiby wszystkiej grabieży nie wrócili. Ostatni wyrok jako najłagodniejszy i najlepiej złemu zaradzający ostatecznie od wszystkich był przyjęty. Ponieważ jednakże Stolica apostolska bez wysłuchania oskarżonych wyroku wydawać nie mogła, przeto wydano osobiste pozwy do książęcia Brzetysława i biskupa Sewerusa. Obaj, wyprawiwszy do Rzymu swoich pełnomocników, tłomaczyli się przed Stolicą apostolską, że złupienia kościoła gnieźnieńskiego nie dopuścili się bynajmniej w myśli zuchwałej i świętokradzkiej, lecz 1) Kromer 1. c. f. 49. — 2) Kronika 1. c. I, 106—117. — 3) Kromer 1. c. f. 49: „Nec unquam postea Praedislaus quae iure belli ceperat Polonis restituit, quamvis postulatus ea de re apud Pontificem maximum a Stefano archiepiscopo Gnesnensi, qui Polonus Polono Bozantae (Bossutae) successerat." Cfr. Naruszewicz 1. e. t. I, 267, 23 178 że, rzeczy święte i relikwie z pobożuości i czci ku nim, acz może nierozsądnej z Gniezna zabrali i do Pragi przewieźli; książe Brzetysław nadto rozumiał, że prawem wojny prowadzonej z Polakami słusznie te łupy mógł sobie przyswoić. Papież, zgromiwszy tak bezczelne uniewinnianie zbrodni, odpowiedział posłom, że wymówka ich była zuchwała i szalona, gdyż w najsprawiedliwszej nawet wojnie nie godziło się, odzierać kościołów z ich świętości, ani kości Świętych ruszać z miejsc im naznaczonych bez wyraźnego Stolicy apostolskiej upoważnienia; wojny bowiem wydają się ludziom, a nie Świętym Pańskim i rzeczom kościelnym. Nareszcie oznajmił im papież, że jeżeli książę ich i biskup wszystkich świętości i sprzętów kościołowi gnieźnieńskiemu i innym wydartych świętokradzko nie zwrócą, klątwie kościelnej niewątpliwie podpadną. Na to oświadczenie papieża wysłańcy czescy uroczyście zapewnili, że tak książe, jako i biskup bezwarunkowo wyrokowi Stolicy apostolskiej się poddadzą i wszelkie łupy zabrane kościołom polskim powrócą. Zaledwo jednakże podstępni, mandantów swoich godni, posłowie opuścili zgromadzenie, udali się tajemnie do wielu kardynałów, a ujmując każdego hojnemi darami, aby się przyczynił do zniesienia wyroku nakazującego zwrócenie kościołowi gnieźnieńskiemu skradzionych relikwii i kosztowności, doprowadzili do tego, że kardynałowie nie tylko sami zwolnieli w surowości swojej naprzeciw świętokradzcom, ale i papieża zdołali nakłonić do pobłażbliwości1). Ostatniego powstrzymał od surowości naprzeciw możnemu książęciu czeskiemu niezawodnie wzgląd na powstałe naówczas rozerwanie i zatargi w kościele, zkąd urosło podanie o przekupstwie kardynałów. Bądź jak bądź, sprawa skończyła się na tem, że książe z biskupem skazani zostali na wybudowanie i uposażenie klasztoru w Bolesławie nad Elbą, a własność kościoła gnieźnieńskiego niepowrotnie przepadła2). Tymczasem polityczne stosunki polskie układały się w Niemczech dość pomyślnie. Umarł był właśnie wielce nieprzychylny Polakom cesarz Konrad, a następca jego, Henryk, nie mając się czego obawiać wycieńczonych przez wewnętrzne bunty i najazd czeski Polaków, całą uwagę swoję zwrócił na poskro-mnienie wyłamujących się z pod hołdownictwa jego Czechów. W porę zatem przybyło do niego poselstwo polskie z skargami na Brzetysława, który rozbojem swoim pomnożył potęgę księstwa swego tak co do ludności jako i zamożności i ztąd łatwo stać się mógł cesarstwu niebezpiecznym. Korzystając przeto z okazyi przestąpienia prawa Konrada II, które hołdownikom bez wiedzy cesarskiej zakazywało podejmowania wypraw wojennych i rachując na pomoc Polaków tak okrutnie przez Czechów skrzywdzonych i sponiewieranych, postanowił ukrócić ich zuchwałość3). To też kiedy Kazimierz odszukany przez poselstwo polskie w zaciszu klasztoru brunwillerskiego lub też leodyjskiego4) mimo usilne odradzanie 1) Historia Pol. lib. III, 201—203. Cosmas 1. c. I, 117: „Illa autem nocte Ducis Missi et Episcopi circumeuntes corruperunt pecunia Cardinalium astutiam, auro siipplantant iustitiam, mercantur pretio clementiam, muneribus leniuut iudicialera sententiam." Dubrawski, Historya Czech str. 60. — 2) Długosz 1. c. lib. III, 203. Cosmas 1. c. 1, 117, sqq. — 3) Cosmas 1. c. I, 119, 120. Cfr. Naruszewicz 1. c. I, 269, 270. — 4) Do najzawilszych i najciemniejszych punktów w historyi polskiej należy 179 matki bawiącej w Selewaldzie, postanowił wrócić do kraju i nareszcie opatrzony przez nią w skarby i rycerstwo, udał się za jej radą celem odzyskauia korou do przebywającego w Kaiserwerdzie cesarza, który nie tylko nader uprzejmie go przyjął i korony polskie zdradziecko przez Bezbraima Konradowi II wydane mu powrócił, ale wysłuchawszy skargi na rozbójniczy Czechów najazd, wezwał Brzety-sława, ażeby Polakom powrócił do ostatniego szeląga zrabowane łupy, grożąc mu w razie nieposłuszeństwa orężem, a nadto do odpowiedzialności przed sąd swój powołał. Odpowiedź niezadowalniająea dumnego książęcia i niestawienie się na sądy przyspieszyła wybuch wojny, która zapewne wskutek zdrady skończyła się dla Niemców nieszczęśliwie i dotkliwą zadała im klęskę w miesiącu wrześniu r. 10401). Jak się zdaje, królewicz Kazimierz brał udział w tej wyprawie w oddziale saskim pod dowództwem Ekarda II, hrabiego Misnii, który dotarłszy aż do rzeki Beliny, spustoszył do szczętu ziemie, przez które przechodził, lecz do niewątpliwie młodość Kazimierza, syna Mieczysława II, przepędzona za granicą od chwili ustąpienia z kraju w roku 1036 aż do powrotu do niego w roku 1040, Wszyscy prawie kronikarze późniejsi, poszedłszy, jak się zdaje, za powieścią Boguchwała, czynią z niego zakonnika benedyktyńskiego w klasztorze kluniackim we Francyi, do którego bądź z powołania, bądź z porady matki, lub wreszcie dla trudnych widoków odzyskania tronu ojcowskiego miał wstąpić. Utrzymują przytem, że Polacy, przyszedłszy do upamiętania po straszliwych przewrotach wewnętrznych i rozbójniczym napadzie Czechów, wyprawili poselstwo do opata w Khmiaku z prośbą o wydanie im już naówczas na dya-kona wyświęconego królewicza, że odesłani do papieża Benedykta IX, otrzymali dla niego pozwolenie powrócenia do świeckiego stanu pod warunkiem oddawania corocznie pewnej daniny pieniężnej na utrzymanie lampy przy grobie św. Piotra, nazwanej groszem św. Piotra czyli świętopietrzem, golenia głowy obyczajem zakonnym i noszenia podczas ewangelii we niszy św. w dni uroczyste przepaski białej nakształt stuły dyakońskiej. Tak opisują uwolnienie Kazimierza: Boguchwał (Monum. Polon, histor. II, 484, 485), autor Yitae sancti Stanislai (1. c. f. 334) i wszyscy późniejsi polscy kronikarze z rozmaitemi dodatkami. Z pierwszych źródeł dostała się ta powieść do rękopisów kroniki Galla przez ich przepisywaczy. Ma ją rękopis gnieźnieński wydany przez Bandtkiego, nie ma jej zaś kodeks heilsbergski z r. 1426 wydany przez Lengnicha. Wkradła się taż powieść i do dawniejszych rękopisów tejże kroniki, ponieważ ją znachodzimy także w Kronice książąt polskich (Chronica principum Poloniae w Monumenta Polon, histor. t. III str. 44C), napisanej roku 1384 lub 1385, powtarzającej właśnie w tej części swojej treść kroniki Galla. Kronika Polska (Chronica Polonorum, Monum. Polon, histor. III, 620, 621), napisana prawdopodobnie w pierwszej połowie XIV wieku, która również stanowi główne źródło Kroniki Książąt polskich, widocznie na innem źródle oparła ową powieść jak na Kronice Galla, Boguchwała i Żywocie św. Stanisława, wymieniając nie tylko innego papieża, który Kazimierza uwolnił od ślubów zakonnych, ale odmienne warunki tegoż uwolnienia. Musiało zatem oprócz Kroniki Boguchwała i Żywota św. Stanisława być jeszcze inne źródło o ślubach zakonnych królewicza. Bądź jak bądź, powieść wspomniana wielce jest podejrzaną, zwłaszcza, że jej nie mają wszystkie kodeksa kroniki najstarszego naszego historyku, Galla, tem więcej zaś, że autor znakomitych roczników benedyktyńskich, Mabillon, w aktach tego zakonu najmniejszej o niej nie znalazł wzmianki i ztąd słusznie wiarogodności jej odmawia (Mabillon, Annales Benedict. t. IV ad a. 1034 et 1039) Cfr. Naruszewicz 1. c. t. I, 238 — 256. Roepel 1. c. t. I, 180. Ritter, Gesch. der Dioecese Breslau f. 49. — 1) Annalista Saxo 1. c. f. 475. Cosmas 1. c. I, 120 sqq. Naruszewicz 1. c. I, 274. 23* 180 wiedziawszy się o pobiciu na głowę oddziału bawarskiego, dowodzonego przez samego cesarza i Ottona, hrabiego Swinwordu, cofnął się z niemałą zdobyczą bez straty ludzi1). Klęska ta spowodowała cesarza do tem gorliwszego zajęcia się losem Kazimierza, aby mając go wdzięcznego sobie na czele narodu polskiego, mógł się od niego spodziewać rychłej i skntecznej naprzeciw Czechom pomocy. Dawszy mu przeto kilkaset jazdy niemieckiej, spiesznie wyprawił go do Polski2). Konwój ten pomnożyli znacznemi pocztami krewni jego po matce, książęta sascy*). Biskupi i panowie polscy, których anarchia i bunty wewnętrzne nie ogarnęły, słysząc o nadchodzącym monarsze swoim, przystawili mu znaczne oddziały zbrojne4). Niebawem zabrał się Kazimierz do wypędzenia niemal z całego Ślązka załóg wojskowych, przez Czechów podczas ostatniego najazdu tam pozostawionych, z któremi ułatwiwszy się, nakłonił orężem do posłuszeństwa północne szczepy słowiańskie i Pomorczyków 5). Zapewniwszy zaś sobie pokój na zewnątrz, zwrócił się z całą energią do oczyszczenia kraju z przywódzców anarchii po śmierci swego ojca powstałej, ścigał złoczyńców i zbrodniarzy, których pochwytawszy, jednych gardłem pokarał, a drugich rozmaitemi kalectwy naznaczywszy, na postrach i przestrogę dla innych przy życiu zostawił6). Zaprowadziwszy tym sposobem ład i porządek w kraju, dopiero wybrał się do Gniezna, stolicy ojców swoich, gdzie przez duchowieństwo i lud z uniesieniem przyjęty i okrzyknięty królem, w kilka dni później przez arcybiskupa Stefana w przytomności innych biskupów i mnóstwa panów uroczyście koroną przodków z sobą z Niemiec przywiezioną został ozdobiony7). Długosz opisuje, niewiadomo, na podstawie jakich źródeł, nadzwyczajne objawy radości narodu przy uroczystościach koronacyjnych, świadczące o zupełnem oprzytomnieniu jego i gorącem pragnieniu przywrócenia krajowi wewnętrznego pokoju i dawnej świetności8). Z powrotem Kazimierza odetchnął po ciężkich próbach i doświadczeniach kościół polski; popowracali z kryjówek kapłani, świątynie opuszczone zabrzmiały napowrót chwałą Bożą i wskutek ofiarności dzielnego monarchy i nawróconych wiernych nowej nabierały ozdoby i wspaniałości, z których je świętokradzka ręka buntowników wewnętrznych i obcych najeźdźców odarła. Niemałe otworzyło się pole działania dla zacnego arcybiskupa Stefana, który zapewne z niezmordowaną gorliwością starał się zaprowadzić dawny ład i porządek nie tylko w swojej obszernej archidyecezyi, ale w całym kościele polskim, w czem go najusilniej wspierał mądry i sprawiedliwy monarcha, ogłosiwszy surowe prawa naprzeciw burzycielom pokoju, przywróciwszy każdego do swej własności, każdy stan do swoich obowiązków, a wszystkich w karby posłuszeństwa ku władzy kościelnej i świeckiej9). Dopiero po zupełnem ustaleniu należytego porządku w kraju Kazimierz za radą biskupów i panów oglądać się począł za małżonką dla zapewnienia sobie następstwa w potomstwie, krajowi zaś bez 1) Cosmas 1. c. I, 123, 124. — 2) Dubrawski 1. c. f. 61. Kronika Galla 1. c. I, 416. Długosz 1. c. III, 215. — 3) Kronika Boguchwała 1. c. II, 485. 4) Długosz 1. c. lib. III, 215. — 5) Kronika Boguchwała 1. c. II, 485. — 6) Długosz 1. c. lib. III, 216. — "') Długosz 1. c. lib III, 214—217. Mathiae de Miechovia, Chronica Polonor. Cracoviae 1521 fol. 40. — 8) Historia Polon. lib. III, 216-218. 9) Naruszewicz I. o. I, 277, 278. 181 pieczeństwa przez zawarcie związków z potężnym domem książęcym, nie spuszczając przytem z uwagi bogatego wiana przyszłej królowej dla zubożałego zupełnie kraju i domu królewskiego. Wybór jego padł nareszcie na Maryą, córkę Włodzimierza I, a siostrę Jarosława, książęcia ruskiego, zrodzoną z Anny cesa-rzównej wschodniej, siostry cesarzów Bazylego i Konstantyna 1), gdyż spodziewał się od książąt ruskich nie tylko pomocy naprzeciw zbuntowanemu dotąd Mazowszu i utrzymania z tej strony pokoju, ale zaopatrzenia domu swego, przez łupieztwo Czechów z wszelkich zasobów ogołoconego, w środki utrzymania jego świetności, w czem się nie omylił2). Gody weselne z wielkim przepychem odprawiły się w Krakowie, a gdy młoda królowa, porzuciwszy obrządek wschodni, na łono kościoła katolickiego przeszła, i odtąd Dobrogniewą się przezwała, przez arcybiskupa Stefana w kościele gnieźnieńskim uroczyście była ukoronowaną3). Po uroczystościach koronacyjnych król Kazimierz wybrał się na poskrom-nienie dumnego i zuchwałego, ale wielce obrotnego i przedsiębiorczego Masława, niegdyś przez Mieczysława II z gminnego stanu wyniesionego na godność podczaszego dworu królewskiego, który korzystając z buntów i zamięszania po śmierci tegoż monarchy, przeniósłszy się na Mazowsze, umiał się narzucić na wodza i pana całej tej polskiej prowincyi, a nawet podobno na wezwanie ludu najwyższą objął władzę i wkrótce tak wzrósł w dumę i ambicyą, że marząc o udzielnem dla siebie i potomków swoich księstwie, nie myślał o złożeniu władzy i poddaniu się prawowitemu monarsze swemu, lecz owszem, spodziewajac się krwawej z nim rozprawy, naprzód do zaciętej przygotowywał się obrony. Jakoż gdy król Kazimierz przy pomocy przyprowadzonych z Niemiec posiłków i znacznego oddziału Rusinów pod osobistem dowództwem książęcia Jarosława wyruszył naprzeciw niemu w pole, mężnie stawiał mu czoło, lecz uległszy przeważnej przeciwników sile, na głowę pobity, zaledwo z życiem uciekł do sąsiednich Prusaków, którzy go czynnie naprzeciw królowi wspierali. Wskutek tej wyprawy prawie całe Mazowsze wróciło do posłuszeństwa4). Działo się to w roku 1041. Na szczęście Kazimierza nie mógł korzystać z wojny mazowieckiej chytry i niebezpieczny sąsiad, książe Brzetysław czeski, który nareszcie doczekał się upokorzenia za swoję butność i zuchwałość, a główny doradzca jego i pomocnik biskup Sewerus sam się piętnem podłej zdrady naznaczył. Cesarz Henryk bowiem, chcąc pomścić klęskę w Czechach mu zadaną, zgromadził wojska niemieckie wraz z posiłkami węgierskiemi, i trzema stronami wszedłszy do Czech, spustoszył wielką część kraju, z tej i ztamtej strony rzeki Mołdawy, a następnie obiegł Pragę. Brzetysław za slaby, aby mógł stawić nieprzyjacielowi czoło, umknął w niedostępne miejsca, czekając pomyślniejszej pory. Usłyszawszy jednakże o ucieczce z miasta biskupa Sewerusa. który, bojąc się stracić biskupstwo, ile, że od metropolity swego, arcybiskupa mogunckiego Burdona, o rabuuki kościołów w Polsce 1) Latopis Nestora 1. c. I, 703. Vita s. Stanislai       1. c. 330. Kromer 1. c. f. 51. Matthias de Miechovia 1. c. f. 40.— 2) Kronika Galla       1. c. I, 417. — 3) Dłu gosz ]. c. lib. III. 218. Kromer 1. c. f. 51. — 4) Kronika        Galla 1. c. I, 417, 418. Długosz 1. c. lib. III, 221. 182 był zapozwany, poddał się na łaskę i niełaskę cesarza, a uzyskawszy od niego przebaczenie, naprzeciw własnej ojczyznie zdradzieckie podawał mu sposoby do zdobycia Pragi1), przez pośrednictwo Ekarda, hrabi miśnijskiego, poddał się i zawarł upokarzający go wielce pokój w wyższej Pradze dnia 29 września roku 1042. Pomiędzy innemi warunkami obowiązany był powrócić Polakom resztę zamków i miast dotąd na Ślązku trzymanych, zapłacić do skarbu cesarskiego zaległy trzyletni haracz i zjechać osobiście do Ratysbony celem złożenia cesarstwu przysięgi wierności2). Zdaje się, że zuchwały książe nie wykonał zobowiązania się co do wydania zamków i miast ślązkich, gdyż całkowite oswobodzenie Ślązka od Czechów i przywrócenie go Polsce nastąpiło dopiero na rozkaz cesarski w roku 1052, a Wrocławia w roku 1054, przytem Brzetysław wymusił od Kazimierza opłatę roczną 500 grzywien srebra i 30 grzywien złota 3). W tym czasie przeniósł tenże monarcha stolicę biskupstwa wrocławskiego z Riczen (Byczyny) do Wrocławia 4,), lub też, jak chce mieć Friese 5), wznowił ją tam napowrót, gdy podczas okupacji czeskiej biskupi ztamtąd się wynieśli, wystawiwszy tam nowy drewniany kościół katedralny 6). Już poprzednio, około czwartego roku panowania swego, dźwignął Kazimierz opuszczony i opustoszały podczas przewrotów w kraju po śmierci ojca jego fundowany niegdyś przez Bolesława Chrobrego klasztor Benedyktynów w Tyńcu, sprowadziwszy dwunastu zakonników nie z Kluniaku w Francyi, lecz klasztoru brunwillerskiego w Flandryi, w którym podczas wygnania swego czas niejaki przebywał7). Że to nic była nowa fundacya, ale wskrzeszenie dawnej, najlepszym dowodem opat tamtejszy Tunai albo Tuni, którego Bolesław Chrobry wyprawił w poselstwie do cesarza, celem zjednania sobie jego przychylności, jak świadczy spółczesny Dytmar 8). Opatem tej sławnej kolonii benedyktyńskiej w Polsce mianował król niejakiego Aarona, męża wielkiej powagi i niepospolitej nauki, którego po śmierci biskupa Rachelina, wyniósł na stolicę krakowską w roku 1046 9). Osoba tego znakomitego biskupa od naj-dajwniejszych czasów aż dotąd była powodem licznych badań i sporów pomiędzy pisarzami tak krajowymi jako i zagranicznymi ze względu na rzekomą godność jego arcybiskupią i metropolitalną. Że Długosz na błędnych podaniach i mętnych nadzwyczajnie źródłach w opisie swoim założenia biskupstw polskich opierający się, grubo się pomylił, przypisując założenie w Krakowie arcybiskupstwa Mieczysławowi I w roku 966 10), na to się wszyscy dziś bez wyjątku zgadzają; również jednomyślnie za fałsz uważają twierdzenie dwóch najstarszych kronikarzy naszych, jakoby Bolesław Chrobry dwie fundował metropolie: gnieźnieńską i krakowską11). 1) Cosmas 1. c. I, 125. Annalista Saxo 1. o. f. 417. — 2) Annales Hildes-heimenses w dziele Pertza Monum. German. hist. t. III ad a. 1042 Cfr. Cosmas 1. c. I, 125, 126. Amialista Saxo f. 477. — 3) Cosmas 1. c. I, f. 127. — 4) Heyne, Kirchengesch. Schlesiens I, 117 — 5) Kirchengesch. des Kouigr. Polens I, 336, 337. — 6) Heyne 1. c. I, 117, 121. — 7) Friese 1. c. I, 274, 275. — 8) Chronicon ed. Wa-gneri f. 265. — 9) Katalogi Biskupow krak. w Monum. Polon. histor. III 336, 337. — 10) Histor. Polon. lib. II, 95. — 11) Kronika Galla w Monum. Polon. histor. I. 407: „Igitur rex Boleslaus erga divinum cultum in ecclesiis construendis et episcopatibus or-dinandis beneflciisque conferendis ita devotissimus existebat, quod suo tempore Polonia duos metropolitanos cum suis suffraganeis continebat." 183 Nie tak się jednakże rzecz ma z arcybiskupstwom Aarona. Nietylko Długosz, ale kilku poważnych kronikarzy późniejszych i wielu pisarzy aż do 'najnowszych czasów utrzymują stanowczo, że Aaron był rzeczywiście ustanowionym przez papieża i króla arcybiskupem krakowskim 1). Tak pierwsi jako i drudzy nie bez przyczyny na swojem opierali się zdania, mieli bowiem za sobą wyraźne starożytne świadectwa i dowody. Najdawniejsze w tej mierze świadectwa stanowią roczniki krajowe i katologi biskupów krakowskich. Pierwsze, jak to rocznik Traski 2), rocznik krakowski 3), rocznik Sędziwoja 4), rocznik świętokrzyzki 5), rocznik małopolski 6) i Wincenty z Kielc7), lubo przy rozmaitych datach, jedno-zgodnie podają, że Aaron wybrany biskupem, przy konsekracyi w Rzymie, czy też w Kolonii, wyniesiony został na godność arcybiskupią 8). Wszystkie te źródła również jednomyślnie donoszą, że arcybiskup Aaron umarł; tylko kodeksa lubiński i małopolski 9) przy zapisie śmierci jego nazywają go tylko biskupem, dodając zarazem, że następca Aarona obrany został biskupem, który zaniedbał postarać się o paliusz arcybiskupi 10). To samo, bądź z dodatkami lub bez nich, podają nam Katalogi biskupów krakowskich 11). Trzeci z nich najdokładniejszą ze wszystkich obejmuje o arcybiskupstwie Aarona wiadomość, gdyż nawet przytacza ustęp bulli Benedykta IX z roku 1046, mianującą go arcybiskupem i metropolitą całej Polski 12). Piąty z nich to samo zawierając, ostro przygania następcy Aarona, biskupowi Żuli, że zaniedbał postarać się o paliusz, i dla tego wskazuje go na wymazanie z szeregu biskupów krakowskich 13). Na tych tedy źródłach oparci dawniejsi i nowsi pisarze fundacyą arcybiskupstwa krakowskiego uważali za niezaprzeczoną. Pierwsi stanowczo naprzeciw temu wystąpili: Roepell 14) i Antoni Małecki15), którzy jednakże, nie znając należycie katalogów biskupów krakowskich. 1) Hist. Polon. lib. TTI, 231, Kromer 1. c. f. 33. Bartoszewicz, Historya pierwotna Polski t. II, 356 itd. — 2) Monum. Polon, histor. II, 830. — 3) Tamze. — 4) Tamze IT, 873, — 5) Tamze TT, 773. — 6) Tamze III, 846. — 7) Vila s. Sta-nislai rękp. bibl. Ossolinskich N. 2015 i wyd. Bandtkiego. — 8) „Aaron in episcopum postulatur — privilegio archiepiscopatus insignitus." — 9) Monum. Polon. Mstor. II, 775, i III, 146. — 10): „Qui neglexit, alho noluit petere iusignia archiepiscopatus." — 11) Monum. Pol. histor. III, 323—340. — 12) Tamze III, 338: „Aaron, hic fuit se-ptimus ecclesiae Cracoviensis archiepiscopus. Sedit autem anuo domini MXLVI. Et hic est primus, qui privilegio archiepiscopatus insignitur in hac forma: Benedictus episcopus etc. venerabili fratri Aaron episcopo Cracoviensi etc. Pro reverentia principis apostolorum, sub cuius velamento te staturum constituisti et pro amore filii nostri Karoli regis Polonie et eius coniugis Marie eorumque filii Boleslai et pro honore tocius regni Polonie statuimus, stabilimus et benedicimus in perpetuum archiepiscopatum apud civitatem, Graco-viensem, que hactenus erat episcopatus. Cui subicimus omnes omnium episcopatuum paro-chias, qui in toto regno sunt Slavonico, ut archiepiscopali more universis praesideat, tibique patlium concedimus diebus solempnibus deferendmn." — 13) Tamze III, 341: „Hic Zula nescitur, quo fato invido post mortem Aaron in archiepiscopum assumptus, neglexit petere insignia arcMepiscopatus, videlicet pallium beati Petri et crucem, ab eoque tempore cessavit archit-piscopatus iu Cracovia, umle et dignum esset, ut hic Zula, qui et alibi Zila nomi-natur, ex Craeoviensium pontificum cathalogo eliminaretur, postquam tantum ecclesie Cra-coviensis fulgorem et honorem sua segnitie et ineuria amisit et obfuscavit." — 14) Roepell, Gesch. Polens I, 627. — 15) Antoni Malecki, KoScielne stosunki w pienvotnej Polsce, rozprawa w Przewodniku R. III, t. III, 403—412. 184 nie zdołali ostatecznie kwestyi tej ubić. Uczynił to należycie wydawca tychże katalogów, dr. Wojciech Kętrzyński w wstępie do tychże1), wykazawszy krytycznie z samej treści swej publikacyi i porównania pojedyńczych katologów, że wzmianki o arcybiskupstwie krakowskiem są wtrętami późniejszych czasów, nie mniej i bulla Benedykta IX, i że Aarou w końcu jeszcze wieku XII powszechnie znany był jako biskup krakowski. Uważając za rzecz zbyteczną powtarzanie na tem miejscu bystrych wspomnianego autora spostrzeżeń, odsyłamy do nich łaskawego czytelnika, zwracając jego uwagę na następujące okoliczności. Skoro Benedykt IX Aarona ustanowił arcybiskupem, a w Krakowie arcybiskupstwo, poddawszy mu wszystkie inne biskupstwa polskie, jakiem prawem kapituła krakowska mogła po jego śmierci obrać Lamberta Zulę tylko biskupem i tym sposobem znosić ustanowione raz na zawsze przez Stolicę apostolską arcybiskupstwo? Przecież zniesienie jego nie zależało bynajmniej od Lamberta lub kapituły. Trudno nawet przypuścić, aby się mógł znaleść biskup i kapituła, któraby się dobrowolnie zrzec miała zaszczytu arcybiskupiego. Zniesienie arcybiskupstwa mogło jedynie nastąpić na mocy rozporządzenia papieża. Już ta sama okoliczność obiera wszystkie wyżej podane źródła, będące tylko odpisem i powtarzaniem jednego, z wszelkiego prawdopodobieństwa. Wiadomość o arcybiskupstwie krakowskiem w końcu wieku XII jeszcze nieznana, jak udowodnił dr. Kętrzyński, dopiero w wieku XIII nieśmiało na jaw występuje, a gdy w następstwie czasów coraz powszechniejszą się stawała, w wieku XV mniemano, że wszyscy pasterze krakowscy od początku byli arcybiskupami i przez niedbalstwo Lamberta Zuli, arcybiskupstwo krakowskie upadło, lub jak utrzymuje rocznik Krasińskich, przeniesione zostało do Gniezna 2). Wiadomość zatem o arcybiskupstwie Aarona powstała w wieku XIII, a źródłem jej jest niewątpliwie wspomniana wyżej bulla Benedykta IX, którą najprzód Wincenty z Kielc w żywocie św. Stanisława umieścił 3). Lecz bulla ta na pierwszy rzut oka tak pod względem formy jako i treści przedstawia się każdemu obeznanemu cokolwiek z stylem kuryi rzymskiej i samem położeniem rzeczy, jako lichy falsyfikat i to z wieku XIII, i przekonuje go, że w kuryi rzeczonej żadną miarą nie mogła być ułożoną. Jakże inaczej sądzić o tak ogoluikowem wyrażeniu się i traktowaniu sprawy tak wielkiej wagi, jaką jest ustanowienie nowego, a zniesienie dawniejszego arcybiskupstwa, które wywołać musiało ogromną zmianę w całym dotychczasowym hierarchicznym całego państwa składzie. Taż bulla ani jednem słowem nie wspomina o arcybiskupstwie gnieźnieńskiem, jakoby nigdy nie istniało, nie podaje najmniejszego powodu zmiany, ani najmniejszej czyni wzmianki o biskupstwach, mających podlegać władzy rzekomego arcybiskupstwa krakowskiego. Musiałyby przynajmniej być wydane bulle odnośne do arcybiskupa gnieźnieńskiego, że jest zdegradowany na biskupa zwyczajuego, oraz do innych biskupów, że wspólnie z nim odtąd krakowskiego arcybiskupa za metropolitę swego uznawać powinni. Czyż podobno przypuścić, aby papież mógł podobną sprawę tak lekkomyślnie traktować? Zkądże się zatem wzięła ta osławiona bulla Benedykta IX? Nie podobno sądzić; aby to był pod 1) Monum. Polon. histor. III, 313 sqq. — 2) Tamże III, 132. — 3) Rękopis bibl. Ossolińskich Kr. 2015. 185 robiony oryginał, bo na cóżby się komu przydał. Któryżby biskup, chociaż nawet najlekkomyślniejszy i najbezbożniejszy, odważył się na jej podstawie odgrywać rolę arcybiskupa, wiedząc, że oszukaństwo długoby się żadną miarą ukryć nie mogło? Jakże już łatwo było naówczas przy utrzymywanych z Rzymem bezustannych stosunkach przekonać się o tak niesłychanem zuchwalstwie. Był to poprostu, jak słusznie sądzi dr. Kętrzyński, a na co my się całkiem zgadzamy, brulion, w którym ktoś naszkicował myśli, mające być może Stolicy apostolskiej do uwzględnienia przedstawione. Zapewne który z biskupów krakowskich, uniesiony ambicyą, marzenia swoje wylał na papier, uważając, żeby mu odpowiedniej było, piastować dostojeństwo metropolity w stolicy państwa przy boku monarchy, jak arcybiskupowi w zapomnianem i upadłem w Gnieźnie po przeniesieniu się ztamtąd dworu do Krakowa. Brulion ten pozostał niezawodnie przy katedrze tamtejszej, z którego nasi dziejopisarze w dobrej wierze korzystali i podanie o krakowskiem arcybiskupstwie utworzyli 1). W roku 1229 Iwon Odrowąż, biskup krakowski, będąc w Bononii, starał się u papieża Grzegorza IX o udzielenie sobie, czyli raczej przywrócenie godności arcybiskupiej niezawodnie na mocy owej osławionej bulli Benedykta IX, której podrobiony oryginał z sobą zabrał 2). Jakie widoki miały jego zabiegi, niewiadomo, gdyż śmierć niespodziana w Mutynie zamiary jego zniweczyła 3). W sto lat potem zajął się na nowo tą sprawą Jan Grot, biskup krakowski, który atoli uzyskał tylko pozwolenie noszenia paliusza4). Lecz przypuściwszy nawet, że owa bulla z roku 1046 w rzeczy samej wydaną została przez Benedykta IX, to i w takim razie najmniejszego nie byłaby miała znaczenia. Wiadomą jest bowiem rzeczą, że Benedykt IX już w roku 1045 dla gorszącego życia zmuszonym był, ustąpić z stolicy papiezkiej, które ustąpienie zupełnie kanonicznie zostało dokonane, a miejsce jego zajął Grzegorz VI i bez przerwy władzę namiestnika Chrystusowego wykonywał 5). Nie będąc zatem papieżem, nie mógł Benedykt wystawiać żaduych bulli, a jeżeli to uczynił, były one bez żadnej wartości. Być zresztą może, że owa bulla z roku 1046 wyszła od niego, napisana naprędce i lekkomyślnie wtenczas, kiedy żałując utraconej władzy papiezkiej, wszelkiemi sposobami starał się takową odzyskać6). Potrzebując do tego wielu zwolenników, jednał ich sobie, jak mógł, a wiedząc zapewne o wielkiem znaczeniu i powadze w Polsce dawniejszego opata tynieckiego Aarona i jego wpływie na króla Kazimierza, chciał sobie obojga ująć dla siebie *) Katalogi biskupów krakowskich. Wstęp, w Monum. Pol. hist. III, 323—327. — 2) Bocznik Krasińskich w Monum. Polon, histor. III, 132: „Anno domini 1229 Iwo episcopus Bononiam intrat et per papam Gregorum nonum honorifice suscipitnr. Hic petebat revocationem archiepiseopatus in Cracoviam, qui per negligentiam translatus est in Gnesnam". — 3) Tamże: „Moritur in civitate Mutyna in Italia. Cfr. Katalog biskupów krak. V w Monum. Polon, histor. III, 355 i str. 326, 327. — 4) Katalog biskupów krak. IV 1, c. III. 368: „Hic (Johannes Grothonis) obtiuuit, quod ąuilibet episcopus Cracoviensis ntatur in diebus solempuibus pallio archiepiscopali in memoriam, quod alias Cracovia fuit metropolitana(!)" — 5) Damberger, Synchronistische Geschichle der Kirche und der Welt im Mittelalter (Ratisb. 1853) t, VI, 303. 304. — 6) Tamże VI, 321. 24 186 i planów swoich, obdarzywszy pierwszego ową nic nie znaczącą, bullą, zwłaszcza że arcybiskup Stefan stał niewzruszenie po stronie Grzegorza VI. Tak więc podanie o istnieniu za Aarona arcybiskupstwa krakowskiego żadnej zgoła nie ma{SPECIAL_CHAR: >} podstawy. Niepodobno bowiem przypnścić, ażeby biskup Aaron, mąż tak roztropny i mądry, chociażby nawet był jak najambitniejszym, miał na chwilę korzystać z udzielenia mu arcybiskupiej godności od człowieka, który do tego najmniejszego nie miał prawa. Więcej prawdopodobieństwa, jak owo rzekome przeniesienie przez Kazimierza arcybiskupstwa z Gniezna do Krakowa, ma za sobą, podana przez niektórych pisarzy wiadomość o założeniu przez niego klasztoru benedyktyńskiego w Lubiążu nad Odrą1), chociaż nowsi historycy słusznie temu zaprzeczają2). Jedynym dowodem, że tam przed zaprowadzeniem zakonników Cystersów przez książęcia Bolesława, Wysokim zwanego, w roku 1175 istniał już był klasztor innej reguły, znajduje się w odnośnym dokumencie tegoż książęcia wydanym w tymże roku na zamku Grodzcu (dziś Groditzberg)3). Czy owi czarni zakonnicy, o których dokument w mowie będący wspomina, byli sprowadzonymi przez Kazimierza Benedyktynami, trudno osądzić, zwłaszcza, że autor Kroniki książąt polskich, który sam jeden o fundacyi Kazimierzowej wspomina, sam z sobą stawa w sprzeczności, pisząc na innem miejscu, że Benedyktynów sprowadził pierwszy do Lubiąża biskup wrocławski Walter4). Pięcioletni blisko pokój na zewnątrz po pomyślnej naprzeciw Masławowi, zuchwałemu przywłaszczycielowi Mazowsza i jego sojusznikom Pomarzanom wyprawie wpłynął zbawiennie na Polskę nie tylko pod względem wewnętrznego rozwoju politycznego i ekonomicznego, ale także kościelnego. Korzystał z niego arcybiskup Stefan, mając pomoc i wsparcie ze strony zacnego, energicznego i wielce kościołowi przychylnego monarchy, ażeby nie tylko zagoić głębokie rany, jakie ostatnie wewnętrzne przewroty zadały w jego archidyecezyi, ale w całej prowincyi polskiej przywrócić należyty ład, porządek i spójnią z innymi biskupami jego metropolitalnej władzy poddanymi. Jakie w tej mierze były jego usiłowania i zabiegi, o tem kroniki spółczesne i późniejsze nie przechowały nam szczegółów. Sądząc przecież z pochwał, jakie mu niektórzy pisarze pod względem gorliwości i troskliwości pasterskiej oddają, wnosić nam wolno, że się do podniesienia kościoła z upadku niemało przyczynił. Niestety, pokój tak gorąco upragniony dla skutecznej na tem polu pracy zakłócony został nowym niespodzianym buntem zuchwałego Masława, który po pierwszej porażce zbiegłszy do pogańskich Prusaków, umiał nie tylko ich nakłonić do nowej naprzeciw Kazimierzowi wyprawy, ale wszystkich dzikich ich sąsiadów, jako to, Jadźwingów, 1) Kronika książąt polskich w Monum. Polon, histor. III, 482: „(Bole-slaus) fundavit cenobium Cisterciensis ordinia, in quo prius Kazimirus monachus, de quo superius fit mencio, locaverat nigros monachos ordinis sancti Benedicti." — 2) Heyne 1. c. I, 117. 118. — 3) Archiw. rząd. wrocł. Leubus 2. Kod. dyplom, wielkpl. I, 26—28. 4) Tamże III, 546: „Hic episcopus introdusit primo conventum nigrorum monachorum in Lubens, ordinis sancti Benedicti." / 187 Słonczyków, Litwinów i Pomorzan, którzy chciwi łupu w liczbie trzydziestu pułków oddali się na usługi awanturnika. Z temi zastępami wkroczywszy w granice Mazowsza, łatwo je pod swoję podbił władzę. Kazimierz, usłyszawszy o tem Masława zuchwalstwie, wyruszył naprzeciw niemu z małym zastępem zebranego naprędce dobranego wojska, i spotkawszy się z wrogiem nad Wisła niedaleko Płocka, po krwawej całodziennej bitwie, w której Polacy cudów waleczności dokazywali, świetne nad nim odniósł zwycięstwo, położywszy trupem do piętnastu tysięcy, a dwa tysiące zabrawszy w niewolę. Masław herszt, uciekłszy do Prusaków, śmiercią ua szubienicy przypłacił zuchwałość i intrygi swoje1). W roku 1051 i 1052 Kazimierz zniewolony był wdzięcznością ku cesarstwu za dzielną pomoc naprzeciw Brzetysławowi czeskiemu, wspierać czynnie cesarza Henryka w wyprawie wojennej naprzeciw Węgrom2), Po zaciętych utarczkach zwaśnionych narodów przyszło nareszcie do pokoju za pośrednictwem papieża Leona IX, wskutek czego król z zastępami swemi powrócił do kraju. Ostatnie sześć lat panowania króla Kazimierza giną w niepamięci. Na rok przed zgonem jego, dnia 24 marca roku 1057 przeniosła się do wieczności matka jego, królowa Ryksa w Selewaldzie (Saalfeld), przepędziwszy resztę życia w wielkiej świątobliwości w klasztorze brunwillerskim. Pochowaną została w kościele Panny Maryi w Kolonii, gdzie jej arcybiskup Hanno wystawił wspaniały pomnik marmurowy. W r. 1816 kościół ten został rozebrany, a szczątki królowej przeniesiono do katedry wraz z pomnikiem, który w roku 1845 odnowiono3). Nareszcie po kilkotygodniowej ciężkiej chorobie zakończył król Kazimierz żywot doczesny w Poznaniu dnia 28 listopada roku 1058, zleciwszy potomstwo swoje, trzech synów i jednę córkę opiece przytomnych biskupów i panów, najstarszemu zaś synowi, Bolesławowi tron po sobie przeznaczywszy1). Ostatnią usługę w pogrzebowym obrzędzie oddał mu niezawodnie arcybiskup Stefan w towarzystwie biskupów polskich w katedrze poznańskiej, złożywszy zwłoki jego obok zwłok ojca, dziada i pradziada. Późniejsze kroniki benedyktyńskie oparte na gminnem podaniu o jego życiu za-konnem, jego dobrodziejstwach świadczonych klasztorowi w Tyńcu i całemu kościołowi polskiemu, oraz na przykładnem i pobożnem życiu jego, w poczet błogosławionych go zaliczyły4). Długosz i inni późniejsi pisarze zaszczycili go przydomkiem restauratora Polski i kościoła tamże. Nie długo przeżył go arcybiskup Stefan, wierny i gorliwy współpracownik Kazimierza w tera podwojnem dziele, jak wnosić należy z pochwał, które mu niektórzy pod względem nauki, pobożności i gorliwości apostolskiej oddają 5). Umarł w Gnieźnie dnia 7 marca roku 1059, pochowany w tamtejszej katedrze6). 1) Kronika Kadłubka w Monum. Pol. hist. II, 286. Kronika Boguchwała tamże II, 486 Długosz 1. c. III, 226. — 2) Długosz 1. c. III, 238. — 3) Długosz 1. c lib. III, 248. Kronika Boguchwała w Monum. Polon, histor. II, 486. — 4) Szczygielski, Aquila polono-benedictina f. 94. — 5) Damalewicz 1. c. f. 78: „Vigebat in Stephano humanarum rerum prudentia, piis sacrae dootrinae praeceptis temperata et yehemens religionis propagandae ardor." — 6) Długosz 1. c. lib. III, 248. Damalewicz 1. e. f. 78. 24* V. PIOTR I. Chlubnem świadectwem dla duchowieństwa polskiego w wieku XI jest ta okoliczność, że na obsadzenie osieroconej stolicy metropolitalnej w Gnieźnie nie potrzeba się było oglądać za cudzoziemcami, którzy mimo najlepszej chęci dla nieznajomości języka owieczek swoich nie mogliby wiele dla nich ździałać dobrego, ale że pomiędzy kapłanami polskimi znajdowali się już mężowie, którzy wzniosłemu i w owych czasach wielce truduemu powołaniu polskiego metropolity chwalebnie odpowiedzieć umieli. Wymowny tego dowód dali nam dwaj ostatni arcybiskupi: Bossuta i Stefan, którzy w dziejach kościoła polskiego imiona swoje zaszczytnie zapisali. Nie ustępował im w tej mierze następca ostatniego, Piotr I, wzięty na tę godność według Długosza z dziekana gnieźnieńskiego1), według Dnmalewicza zaś zwykle dobrze poinformowanego2), Bużeńskiego3) i Katalogu Arcybiskupów Gnieźnieńskich4) z proboszcza metropolitalnego, a według Rzepnickiego6) i Niesieckiego6) z proboszcza poznańskiego. Lubo nie mamy pewnych dowodów, że w tym czasie istniały już uorgaiiizowane przy kościołach katedralnych polskich kapituły, wolimy przecież, iść raczej za powagą trzech pierwszych autorów, aniżeli dwóch ostatnich i przypuszczamy, że Piotr z proboszcza gnieźnieńskiego na arcybiskupstwo został wyniesiony. Również co do pochodzenia jego wypada nam się trzymać jednozgodnego twierdzenia Bielskiego7), Okolskiego8), Paprockiego9) i Damalewicza10), zaliczających go do familii 1) Historia Polon. lib. III, 248. — 2) Seria Archiep Gnesn. f. 78. — 3) Żywoty Arcyb. Gnieźń. I, 47. — 4) Monum. Polon, histor. t. III 406. — 5) Vitae Praesulum Polon. I, 44. — 6) Korona t. II], 77. — 7) Kronika ks. I, 75. — 8) Orbis Polonus t. I, 86. — 9) Herby Ryc. Pol. str. 285. — 10) Series Archiep. Onesn. f. 78. 189 Leszczyców naprzeciw samemu Długoszowi, który utrzymuje, że należał do rodu Nałęczów1). Piotr tedy h. Leszczyc, proboszcz gnieźnieński, zjednawszy sobie zaufanie kapituły nauką, prawością i wypróbowanym w rozmaitych okolicznościach rozsądkiem2), wybrany przez nię został na osieroconą przez śmierć Stefana arcybiskupią stolicę w sam dzień Zwiastowania N. Maryi P. roku 10593), a ponieważ wybór ten zgadzał się zupełnie z wolą i przekonaniem młodocianego króla Bolesława, za jego wstawieniem łatwo uzyskał zatwierdzenie papieża Mikołaja II, nie Wiktora II, jak błędnie utrzymuje Długosz, gdyż ten umarł był już w roku 10574). Dwie najwyższe głowy w państwie rozpoczęły tam prawie równocześnie rządy swoje, arcybiskup Piotr duchowne, Bolesław zaś, śmiałym nazwany, świeckie. Ostatni młody, bo zaledwo szesnastoletni4), odznaczał się męztwem, wspaniałomyślnością i pogardą niebezpieczeństwa, i ztąd był ulubieńcem całego rycerstwa. Pałając żądzą czynów wojennych, nie znajdywał z początku do nich pola. Państwo roztropnością ojca jego w granicach swoich ubezpieczone nie miało się czego lękać ani ze strony Niemców pod niewyszłym jeszcze z lat dziecinnych cesarzem Henrykiem IV, zwłaszcza, że książęta rzeszy pomiędzy sobą zwaśnieni i rozdwojeni o żadnej akcyi na zewnątrz nie myśleli, ani ze strony Rusi sprzymierzonej z Kazimierzem i od Połowców wielce niepokojonej, ani wreszcie ze strony Czechów wewnętrznemi niepokojami i kłótniami książąt swoich zaprzątnionych. Nie długo przecież cieszyła się Polska tą polityczną pogodą, albowiem zaledwo w rok po wstąpieniu na tron rycerskiego książęcia, pokazały się chmury wojenne od strony Węgier, wywołane zawiścią i niezgodą wewnętrzną. Książe Bela, brat panującego króla Andrzeja, uciekłszy do Polski, łatwo wpłynął na pochopny do czynów wojennych umysł Bolesława, że mu orężem polskim pragnął dopomódz do osią-gnienia korony węgierskiej, którą Andrzej włożyć kazał na głowę dziewięcioletniemu synowi swemu Salomonowi. Dowiedziawszy się o przygotowanej naprzeciw sobie wyprawie Bolesława, Andrzej udał się o pomoc do cesarza Henryka IV, brata synowej swojej Judyty, oraz do książęcia czeskiego, Wratysława, urażonego na Polaków z powodu ucieczki do nich brata swego Jarosława, którą otrzymał. Rycerski monarcha polski, zebrawszy liczne zastępy polskie i złączywszy się z oddziałem silnym Węgrów sprzyjających Beli, wkroczył do nieprzyjacielskiego kraju, ku rzece Tyssa, gdzie po nader zaciętej i morderczej bitwie odniósł świetne nad przeciwnikami zwycięztwo, poczem udawszy się do Belgradu, książęcia Belę uroczyście na króla węgierskiego ukoronować kazał5). Załatwiwszy się w Węgrzech, zwrócił się zwycięzki Bolesław na Czechów, chcąc ich poskromnić za to, że się naprzeciw niemu skojarzyli z Niemcami i Węgrami i że książe Wratysław, wojując z bratem swoim, Jaromirem, zapędził się był do Ślązka i część jego mieczem i ogniem spustoszył. Chytry i podstępny książe czeski dopędzony w gęstych lasach przed stoczeniem bitwy, używszy fortelu, zdołał umknąć z wojskiem swojem, 1) Histor. Polon. lib). III, 248. — 2) Damalewicz 1. e. f. 78. — 3) Długosz 1. c. lib. III, 248. — 4) Tamże lib. III, 223. — 5) Tamże lib. III, 258. Kromer 1. c. £ 56. Thwrocz 1. e. f. 137. 190 a Bolesław, widząc się oszukanym, po kilkudniowej daremnej pogoni postanowił wpaść do Morawii, aby się zemścić za pomoc daną naprzeciw niemu Andrzejowi węgierskiemu, gdy oto nagle doszła go wieść, że Prusacy, korzystając z nieobecności jego, rozpoczęli nowe rozbójnicze na Polskę napady1). Pozostawiwszy przeto wyprawę morawską na czas późniejszy, w spiesznym marszu zdążał ku Prusom, aby poskromnić buntowników. Jakoż przybywszy pod warowny zamek Grodek w pobliżu rzek Wisły i Ossy położony, zkąd pochańce krwawe w granice koronne czynili wycieczki, obiegł go, lecz straciwszy napróżno niemało czasu i ludzi, odstąpić musiał od oblężenia i wzmocniwszy nieco swe siły, podążył ztamtąd wprost do Morawii2). Podczas tych wypraw Bolesławowych, które przeszło dwa lata czasu zajęły (od 1060—1062) w Polsce całej przez Kazimierza w należyte przyprowadzonej karby panował pokój, który korzystnie wpływał na rozwój kościoła, naów-czas jeszcze u Bolesława w wielkiem będącego poważaniu i troskliwej opiece. Wznosiły się świątynie, pomnażała się liczba duchowieństwa, wzmagała się pomiędzy niem oświata, lubo dla ambitnych niektórych biskupów widoków i planów nie mogła się należycie skojarzyć jedność ich z metropolitą swoim ku wspólnemu zbawiennemu około dobra kościoła polskiego działaniu. Umiał jednakże arcybiskup Piotr utrzymać w zależności od siebie niektórych z nich, czego dowodem odbyta przez niego roku 1062 w katedrze gnieźnieńskiej konsekracya na biskupa wrocławskiego Jana Jastrzębca, pierwszego Polaka, obranego po śmierci Hieronima nie bez zaciętej walki członków kapituły na dwie podzielonych partye: włoską i polską, z których ostatnia odniosła zwycięztwo za wdaniem się przytomnego naówczas w Wrocławiu króla Bolesława, który sobie życzył mieć biskupem Polaka3). Wyprawa Bolesława do Morawii pomyślnym uwieńczona została skutkiem; doprowadziła bowiem wojujące strony nietylko do zawarcia korzystnego dla Polski pokoju, ale i do bliskiego monarchy polskiego z książęciem czeskim Wratysławem skojarzenia się przez to, że pierwszy oddał drugiemu w małżeństwo siostrę swoję Świętochnę4). Po ukończonych uroczystościach weselnych w Krakowie, wybrał się król na wiosnę roku 1063 do Prus dla poskromnienia na nowo wszczętych tamże buntów, co mu się tą razą świetnie udało i z tej strony na czas dłuższy pokój mu zapewniło 5). Po tej wojnie nastąpił kilkoletni pokój, z którego korzystając Bolesław, zajął się wewnętrznemi sprawami państwa swego, nie zapominając o spełnieniu ślubu swego, który był uczynił podczas wypraw węgierskiej i czeskiej, że w razie pomyślnego ich ukończenia założy klasztor Benedyktynów. Na miejsce ku temu obrał wzgórze ponad jeziorem, które dziś z jednej strony okala miasto Mogilno, o cztery mile od Gniezna odległe, a wystawiwszy tam kościół i klasztor z drzewa, osadził w ostatnim zakonników, sprowadzonych z Tyńca, 1) Kronika Boguchwała 1. c. II, 487. Galla Kronika 1. c. 419. Kadłubek 1. c. II, 294. Obaj ostatni mylnie kładą Pomorzan zamiast Prusaków. — 2) Galla Kronika 1. c. I, 419. 420. Długosz 1. c. lib. III, 255. Naruszewicz 1. c. I 331—337. — 3) Heyne 1. c. 174. — 4) Długosz 1. c. lib. III 254. Kromer 1. c. f. 55, cfr. Naruszewicz 1. c. I 339. — 5) Długosz 1. c. III, 256, 101 bogate im w ziemi, cłach i czynszach z zamków, po całej Polsce rozrzuconych, zapewniwszy uposażenie, jak dowodzi przechowany w transumptach przywilej erekcyjny w r. 1065 przez fundatora wydany1). Fundacya ta nader ważnym była nabytkiem dla archidyecezyi gnieźnieńskiej. Z tego bowiem nowego przybytku nauki, świętobliwości i wytrwałej pracy na polu kościelnem i ekonomicznym, rozchodziły się naokół oświata i kultura, któremi zawsze jaśniał i dotąd jaśnieje zakon benedyktyński. To też niezawodnie arcybiskup Piotr błogosławił wspaniałomyślnego fundatora za założenie w pobliżu stolicy metropolitalnej tej nowej kolonii dzielnych w winnicy Pańskiej spółpracowników, i szczególniejszą otaczał ich opieką, jak to następcy jego przez kilka wieków czynili. Lecz jak dotychczasowe zachowanie się rycerskiego króla piękne pod każdym względem rokowały dla państwa i kościoła polskiego nadzieje, tak koniec jego panowania okrył kraj cały sromotą, a kościół cały w ciężkim smutku pogrążył. Powodem zaś do tej nieszczęsnej zmiany i ciężkiego dla społeczeństwa polskiego zawodu były jego wyprawy wojenne na Ruś. Po śmierci bowiem Jarosława został książęciem kijowskim Izasław, który wewnętrznemi rozruchami zmuszony opuścić kraj, udał się pod opiekę głośnego naówczas w Europie z szlachetności i rycerskich przymiotów Bolesława. Nie omylił się wygnaniec w oczekiwaniach swoich, albowiem król, wybrawszy się na czele dobranego wojska na Ruś, bunty wewnętrzne uspokoił i Izasława na dniu 2 maja roku 1068 wprowadziwszy go do Kijowa, na tronie osadził 2). Rozłożywszy potem wojska swoje w okolicy na letnie, a potem zimowe leże, sam z dobrańszem rycerstwem zamieszkał w mieście, gdzie w nieczynności i rozkoszach zmysłowych pędząc życie, upadł moralnie i w tym upadku utracił swoję dotychczasową szlachetność i wspaniałomyślność, energią w działaniu, bezinteresowność w postępowaniu i panowanie nad sobą samym. Te przymioty i zalety nikły i marniały w miarę pobłażania zmysłom i namiętnościom swoim. Umiał się wprawdzie pewien czas wyrwać z tych kajdan sromotnych, lecz przy następnej danej okazyi pozwolił im się skrępować aż do całkowitej zguby. Głosem sumienia i wiernych przyjaciół radą przestrzeżony, porzucił nieczynność i rozkosze i rzucił się na nowo w odmęt czynów rycerskich. Z pod Kijowa wyruszył do ziemi przemyślskiej, będącej dziedzictwem żony jego, Wisławy, córki książęcia ruskiego Wisława, lub też matki Dobrogniewy, za czasów Mieczysława I przez książęcia Włodzimierza zabranej, potem przez Bolesława Chrobrego odzyskanej, a podczas przewrotu wewnętrznego w kraju po śmierci Mieczysława II utraconej, aby ją napowrót odzyskać 3). Jakoż po licznych utarczkach i długiem oblężeniu Przemyśla silnemi bronionego twierdzami, zmusił załogę jego do poddania się, poczem całą ziemię opanował i zabawił tam aż do początku roku 1070, w którym mu Węgrzy do nowej wyprawy wojennej dali okazyą, wszcząwszy nowe rozruchy po niespodzianym króla Beli 1) Bielowski Monum. Pol. histor. I, 267, 268. Kod. dypl. wielkopl. I, 3—5. — 2) Kromer 1. c. f. 57. Długosz 1. c. lib. III, 256. Matthias de Miechovia 1. c. f. 44, - 3) Długosz 1. c. lib. III, 267. Matthias de Miechovia 1. c. f. 45. Kromer 1. c. f. 57. 192 zgonie1). Gejza, syn Beli, który dobrowolnie ustąpił był tronu węgierskiego Salomonowi, synowi Andrzeja, żałując później kroku swego, z namowy licznych przyjaciół, krzątać się począł około odzyskania w kraju władzy. Będąc jednakże za słabym, aby się oprzeć Salomonowi i wspierającemu go energicznie cesarzowi Henrykowi, udał się do króla Bolesława w nadziei, że jak niegdyś jego ojcu Beli, tak i jemu do osiągnienia tronu dopomoże. Tą razą nie przyszło jednak do krwi rozlewu, lubo Bolesław z silnym oddziałem bitnego wojska w granice Węgier wkroczył; lękając się bowiem zbyt długo przeciągnąć kampanii przez nieprzewidziane w skutkach swoich oblężenie bardzo obronnego zamku Owarynu, do którego się był schronił Salomon, doprowadził do skutku układ pokojowy pomiędzy nim a Gejzą, mocą którego tamten pozostał przy książęcej władzy, lecz ustąpić musiał część państwa Gejzie i braciom jego2). Z Węgier powrócił Bolesław do Przemyśla i tam blisko dwa lata przepędził, czuwając uad bezpieczeństwem nowego swego nabytku i obserwując Węgrów obroty. Podczas jego pobytu tamże, przybył tam ponownie Izasław, zmuszony opuścić księstwo dla podniesionego naprzeciw niemu buntu braci, wraz z całą rodziną swoją, przywiózłszy z sobą wielkie skarby, któremi chciał sobie ująć króla i rycerstwo jego. Nie zawiódł się książę ruski i tą razą w nadziejach swoich. Bolesław zawsze jeszcze pochopny do niesienia pomocy uciśnionym i zjednania sobie powagi, a Polsce wpływu na sąsiednie państwa, wybrał się niebawem w głąb Rusi, lecz po świetnem zdobyciu Łucka przerwał dalszą wyprawę z powodu zagrażającego Polsce ze strony Węgier, wrzących znów domowemi niezgodami, niebezpieczeństwa i powrócił do kraju3). Opisane powyżej wypadki w Czechach, na Węgrzech i Rusi następowały jedne po drugich równocześnie z zaciętą walką o inwestyturę pomiędzy cesarzem Henrykiem IV a papieżem Grzegorzem VII, pragnącym oswobodzić kościół z pętów służalstwa i niewoli, któremi go skrępowało cesarstwo. Ostatniemu zależało przeto wielce na tem, ażeby osłabić wpływ pierwszego przez niezawisłość od niego sąsiednich królów i książąt, ażeby go tem skuteczniej zmusić do ustępstwa. Całkiem w myśl papieża postępował zatem król Bolesław, nie chcąc znać żadnej zgoła od cesarza politycznej zależności, co mu właśnie przeciwnicy jego za główny grzech poczytują4). Za przykładem Bolesława poszli Węgrzy i Sasi z nowo obranym królem swoim Rudolfem. Naprzeciw tym sprzymierzeńcom papiezkim stał cesarz wsparty jedynie przez księcia czeskiego Wratysława. Znając dobrze te stosunki Izasław, książę kijowski, a widząc, że Bolesław mimo bogate dary nie kwapi się z przywróceniem go na tron, zwrócił się o pomoc do tych, którzy naów-czas losami państw i koron ważyli. Dla tem pewniejszego zaś osiągnienia celu, udał się równocześnie do obydwóch potężnych przeciwników, papieża i cesarza, rachując na to, że którykolwiek górę z nich weźmie, pomocy mu swej nie odmówi. Wyprawił zatem do Rzymu syna swego pod pozorem nawiedzenia grobów świę 1) Długosz 1. c. III, 263. — 2) Długosz 1. c. III, 270. Kromer 1. c. f. 58. Matthias de Miechovia 1. c. f, 55. — 3) Latopis Nestora 1. c. 1, 731, 732. Długosz 1. c. lib. III. 272. Kromer 1. c. f. 58. — 4) Kronika książąt polskich w Monum, Polon. histor. III, 450.         193 tych Apostołów, w rzeezy samej zaś z prośbą, aby papież, wziąwszy państwo jego w opiekę i bołdownictwo, z rąk swoich synowi je oddał. Przytem skarżył się na króla Bolesława, że mu wydać nie chce skarbów, które kiedyś do rąk jego złożył1). Wskutek tego Grzegorz VII przesłał królowi list, w którym go napomina do oddania cudzej własności, lecz tylko mimochodem, gdyż głównie rozwodzi się w nim nad sprawami kościoła polskiego i królowi ojcowskie daje przestrogi. Donosi mu na czele, że wysyła do Polski legatów swoich w celu uregulowania zawikłanych kośeioła tamtejszego stosunków, ubolewa, że w kraju zbyt małą jest liczba biskupów, a ztąd ich dyecezye zbyt są rozległe, tak, że obowiązkom swoim pasterskim zadosyć uczynić nie mogą; że metropolici nie mają tam stałych siedlisk i dla tego biskupi nie wiedzą, gdzie się mają w potrzebach swoich udawać2). Z ustępu tego listu, w którym papież mówi o porozumieniu się legatów swoich z biskupami polskimi względem uporządkowania stosunków kościoła polskiego, wydania ustaw według zasad Ojców świętych i zakomunikowaniu ich sobie3), wnoszą Helcel*) i inni, że pod przewodnictwem tychże legatów odbył się synod prowincyonalny, który to wniosek ma za sobą wiele prawdopodobieństwa. O ostatnim ustępie listu papiezkiego, z którego niektórzy kusili się udowodnić, że podówczas jeszcze w Polsce żadnej metropolii nie było, jużeśmy wyżej mówić mieli sposobność5). Tu dodajemy jeszcze tę uwagę, że Grzegorz VII nie musiał być dobrze świadomym stosunków kościoła polskiego, mówiąc o kilku metropoliach jego, skoro, jakeśmy wyżej okazali, od początku jedyne w Polsce istniało arcybiskupstwo gnieźnieńskie, a arcybiskupi bez przerwy rezydowali w Gnieźnie, i tamdotąd udawali się biskupi w sprawach kościeluych, jak to uczynił Jan Jastrzębiec, biskup wrocławski, zjechawszy na kousekracyą swoją. Ustęp ów odnosi się zatem może na biskupa poznańskiego, który jeszcze naówczas należał pod jurysdykcyą arcybiskupa magdeburgskiego. Izasław, wysławszy syna do Włoch, sam wybrał się do Moguncyi na dwór cesarza, zabrawszy z sobą wielkie skarby, oraz mnóstwo złotych i srebrnych naczyń, drogich futer i odzienia, aby sobie niemi ująć niemieckiego możnowładzcę. Lecz ten zaplątany w wojnę saksońską nie tylko mu nie dopomógł, ale dowiedziawszy się o jego z papieżem stosunkach, trzymał go pod ścisłą strażą, i dopiero go na wolność wypuścił, kiedy wysłany przez niego na Ruś Burchard, proboszcz trewirski, pod pozorem popierania interesów jego, powrócił do 1) Lamberta szafnoburgskiego Annales u Perza t. V, 255. — 2) Monum. Polon, histor. t. I, 367, 368. Kod. dyplom, wielkopol. I, 6. 7. — 3) Mansi Concilior. nova Collectio t. XX. f. 182, 183. Monum. Poloniae histor. t. I, 367, 368. Kod. dypl. wielkopl. I, 6. 7: „Episcopi terrae vestrae non habentes certum metropolitaaae sedis locum, nec sub aliquo positi magisterio, . . . liberi sunt et absoluti. Deinde vero quod in tanta. horoinum multitudine adeo pauci sunt Episcopi et amplae singulorum paro-chiae, ut. .. curam episcopalis officii nullatenus exequi.. . valeant. Pro his et allis causis. . . hos legałos ad vos direximus, quatenus vobiscum pertractatis negotiis, quae ad ecclesiasticam curam et aedificationem corporis Christi . .. pertinent, ea, quae emendanda sunt, aut ipsi iuxta Sanctorum Patrum Statuta definiant, aut nobis diffinienda referant". — 4) Starodawne prawa polskiego pomniki t. I, 333. — 5) Cfr, wstęp. 25 194 Niemiec z wielkiemi bogactwy w złocie i srebrze, jakich dotąd państwo niemieckie nie widziało, któremi Wszewłod, brat Izasława, ujął na swą stronę cesarza1). Zawiódłszy się zupełnie w nadziejach swoich Izasław, postanowił ponownie próbować szczęścia u Bolesława Śmiałego, do którego się wprost z Moguncyi udał2). Powstałe właśnie nowe rozruchy na Rusi spowodowały króla polskiego do nowej wojennej wyprawy, w której po nader zaciętych bitwach, pokonawszy buntowników i zdobywszy szturmem Kijów w r. 1077, ustanowił Izasława namiestniczym książęciem ruskim, sam sobie zwierzchuiczą wymówiwszy władzę3) Dla ustalenia pod okiem swojem nowo zaprowadzonego przez siebie porządku, postanowił przezimować w Kijowie z wojskiem swojem, głównie zaś dla zażycia rozkoszy, które mu ludne i handlowe miasto, jego dostatki, bogactwa, przepych i uroda Rusinek nastręczały. Zawrzały na nowo przerwane kilkoletniemi bezustannemi wojennemi trudy namiętności w nieostrożnym i długiem dźwiganiem żelaza zdziczałym monarsze, który, stanąwszy właśnie na szczycie swej chwały, przez zanurzenie się w rozkoszach spadł z swej wysokości, zepsuł się na wskroś i znikczemniał. Ta jedna zima przepędzona w Kijowie przeistoczyła tak króla, jako i wojsko4). Chytrzy Rusini, czychając na rychłą króla i narodu zgubę, podniecali w nim i rycerstwie jego namiętności i rozpasanie się na wszelkiego rodzaju rozpustę. Wskutek bezustannych na zewnątrz wojen naród polski pozostawiony bez dozoru i zwierzchności, coraz większemu podpadał zepsuciu. Już od lat kilku rycerstwo polskie nie widziało zagród rodzinnych, w których znaczna jego część pozostawiła żony i dzieci. Długa mężów nieobecność nader zgubny wpływ wywarła na ich żony, z których jedne, idąc za podszeptami uwodzicieli, drugie ulegając gwałtom i intrygom, inne znów fałszywemi pogłoskami o śmierci mężów zwiedzione, nowe wszeteczne pozawierały związki. Było nawet wiele takich, które nie wzdrygały się, dzielić łoża swego z poddanymi i służalcami. Na wieść o tych opłakanych stosunkach domowych w kraju oprzytomniało rycerstwo zanurzone w rozkoszach na ruskiej ziemi. Znalazło się wielu, którzy przenosząc hańbę i obelgę domową nad srogość kary za opuszczenie chorągwi, bez wiedzy króla, w rozpasaniu swojem głuchego na skargi i narzekania powszechne, spiesznie do kraju powracali. Przykład jednych pociągnął za sobą drugich, aż nareszcie król spostrzegł, że zaledwo mała garstka wojska przy boku jego pozostała. Za powrotem do domu shańbionych rycerzów, powstały straszliwe kłótnie, krwawe najazdy i rozboje. Wiele wiarołomnych żon z bojaźni przed zemstą i karą i z przywykuienia do swych amantów stawały naprzeciw mężom, wskutek czego okrutne na siebie ściągnęły odwety. Nareszcie po długiej zaciętej wojnie domowej zwyciężyli mężowie i oczyścili domy swoje z sromoty, którą się sami za granicą byli okryli. Tymczasem król ogołocony z wojska, lękając się słusznie, aby go Rusini bezbronnego nie zgładzili, opuścił Kijów i powrócił do kraju, 1) Lambert szafnoburgski 1. c. pod r. 1075. — 2) Latopis Nestora 1. c. I, 721, 722. Długosz 1. c. lib. III, 273, 274. Kromer 1. c. f. 59. — 3) Kronika Galla 1. e. I, 419. Długosz 1. c. III, 280. Kadłubek, Boguchwał i inni. — 4) Marcin Gallus, Długosz, Kadłubek, Bogufał i inni. Cfr. Naruszewicz 1. c. I, 370 sqq. 195 dokąd przybywszy, rozpoczął wywierać okrutną zemstę nad tymi, którzy go w Kijowie samowolnie opuścili, jednych karząc śmiercią, drugich więzieniem innych wyzuciem z majątków. Nie przepuszczał przytem niewiastom wiarołomnym, chociaż wielu litość małżonków winy darowała, kazawszy powyrzucać z ich domów urodzone podczas nieobecności mężów niemowlęta, a zamiast nich do piersi macierzyńskich poprzysadzać szczenięta, nie pomnąc na to, że sam daleko większych i obrzydliwszych dopuszczał się zbrodni1). Dopóki rycerski Bolesław cieszył się na zewnątrz sławą i potęgą, a na wewnątrz pokojem, powagą i przywiązaniem narodu, nie myślał o uroczystem kościelnem włożeniu sobie na głowę korony królewskiej, tem mniej, że go tak swoi jako i obcy za króla uważali. Teraz zaś, kiedy przez swoją rozpustę utracił wziętość i cześć u postronnych, a własnych poddanych serca moralnym upadkiem swoim odstręczył, chciał się wobec obojga podźwignąć zewnętrznym blaskiem i namaszczeniem kościelnem, do którego spowodował arcybiskupa Piotra. Akt koronacyjny odbył się w rzeczy samej krótko przed rozpoczęciem ostatniej do Kijowa wyprawy, w sam dzień Bożego Narodzenia r. 1076 w katedrze gnieźnieńskiej z nadzwyczajną okazałością wobec 15 biskupów tak krajowych jako i zagranicznych i świetnego zastępu panów i rycerstwa2). Nie spodziewano się naówczas, że ta uroczystość będzie ostatnim sławy Bolesławowym odblaskiem, i że za rok król włożoną sobie na skronie koronę okryje hańbą, a cały naród w grubej pogrąży żałobie. Majestat królewski nie zdołał podźwignąć go z moralnego upadku, datującego się, jakeśmy to wyżej pokazali, od pierwszej wyprawy kijowskiej. Gorszące i rozwiozłe życie jego wywierające nader zgubny wpływ na poddanych, spowodowało świątobliwego biskupa krakowskiego, Stanisława Szcze-panowskiego, który po śmierci Lamberta zasiadł na stolicy krakowskiej, do ojcowskich przedstawień i pasterskich napomnień, grożąc mu użyciem kary kościelnej, gdyby się nie upamiętał. Te napomnienia biskupie żadnego przecież nie odniosły skutku. Powierzchownie zdawał się król przyjmować je bez urazy i nie okazywał niechęci, ale za to wewnątrz pałał nienawiścią ku temu, który się pierwszy odważył karcić występki jego. Długosz, a za nim inni pisarze zarzucają arcybiskupowi Piotrowi bojaźliwość i obojętność na występne życie króla i nader zgubny przykład, jaki przez to dawał całemu narodowi, dla tego, że się nie starał, równie jak biskup krakowski, napominać i karać go, depcącego zuchwale wszelkie prawa boskie i ludzkie3). Lecz ten zarzut spotkać powinien 1) Długosz 1. c. lib. III, 280—282. Kromer 1. c. f. 60. — 2) Długosz i inni kronikarze kładą koronacyą króla Bolesława w roku 1058 i przypisują takową jeszcze arcybiskupowi Stefanowi (Długosz 1. c. III, 247. Kromer 1. c. f. 54. MatMas de Miechovia 1. c. f. 42). Daleko więcej wiary zasługuje Lambert sznfnoburgski (1. c. f. 237), jako spółczesny, który też koronacyą kładzie pod rokiem 1077, jednozgodnie z krótkim rocznikiem kapitały krakowskiej (Monum. Pol. histor. 1, 795): „1077 Bole-slaus secundus coronatus est, qui occidit sanctum Stanislaum". Cfr. Roepell 1. c. I, 198. — 3) Długosz 1. c. IV, 323: „Petrus Archiepiscopus Guesnensis . . . moritur . . . pusil-lanimis et cunctator". Damalewicz 1. c. f. 81. „Tum vero Petrus discussa pusilli animi trepidatione, directum a Sede Apostolica mandatum exquutus. .. etc." — Bużeński 1. c. t. I, 59. 25* 196 zarówno wszystkich ówczesnych biskupów polskich, gdyż z wyjątkiem ś. Stanisława żaden z nich powagą swą i gorliwemi zabiegi nie stawiał zapora rozpasaniu króla. Zadanie to przypadało biskupowi krakowskiemu, jako właściwemu pasterzowi, gdyż król Bolesław najczęściej w jego dyecezyi przebywał i dla tego też tam po największej części odgrywały się sceny oburzające do żywego wszelkie uczucia chrześcijańskie i ludzkie, podczas kiedy arcybiskup, nie mający jeszcze podówczas takiego znaczenia w kościele i kraju, jakie się późniejszym następcom jego dostało w udziale, rzadko przytem z królem spotykający się, nie miał ani sposobności, ani właściwego tytułu do użycia naprzeciw niemu środków, jakie przysługiwały z prawa i obowiązku pasterskiego biskupowi krakowskiemu. Zresztą kto wie, ażali Piotr, jako pierwszy książe kościoła, stykając się z Bolesławem, nie przedstawiał mu zgubnych następstw jego gorszącego życia i do zwrotu usilnie nie nakłaniał, nie mając przecież okazyi, jaka się ś. Stanisławowi nastręczała, ponawiania i stopniowania swoich napomnień. Czynił to tem gorliwiej biskup krakowski, będąc świadkiem zepsucia dworu i wyuzdanych monarchy swego namiętności. W miarę ponawianych przez niego przestróg i gróźb rosła w zepsutym Bolesławie nienawiść ku biskupowi, która wreszcie objawiać się poczęła na zewnątrz i wzrosła w otwarte prześladowanie i nieubłaganą zemstę, jak widać z listu książęcia czeskiego, Wratysława, około r. 1074 do króla pisanego, w którym go upomina, aby się z pasterzem swoim pojednał 1). Kiedy nareszcie po powrocie Bolesława z Kijowa rozwiozłość jego do najwyższego doszła stopnia, a do niej przystąpiło okrucieństwo w prześladowaniu ludzi niewinnych, gnębienie poddanych rozmaitego rodzaju podatkami, w zaborach majątków rycerstwu, w udręczeniu stacyami wojskowemi poddanych szlacheckich i duchownych, ś. Stanisław uciekł się, nie zważając na pogróżki śmierci, do ostatecznego środka, rzuciwszy na niepoprawnego klątwę i kościół przed nim zamknąwszy. Król, nie posiadając się z gniewu, postanowił pozbyć się znienawidzonego biskupa i ten zamiar swój świętokradzki spełnił nareszcie w sposób okrutny. Kiedy bowiem św. Stanisław w dniu 8 maja r. 1079 w kościele św. Michała na Skałce mszą ś. odprawiał, udał się tam ze zbrojnym orszakiem i rozkazał najprzód biskupa od ołtarza oderwać i z kościoła wyprowadzić, nie chcąc na miejscu świętem popełnić zbrodni, lecz oprawcy zaledwo do kościoła wpadli, bądź w przestrachu niewinnej krwi rozlewu, bądź cudowną siłą dotknięci, popadali na ziemię i zaledwo się z kościoła wyczołgać zdołali. Wysłany po drugi i po trzeci raz poczet zuchwalców w toż samo popadł ubezwładnienie, czem rozwścieklony król, dobywszy miecza, przypadł gwałtownie do ołtarza i nim biskupa kończącego najświętszą ofiarę tak potężnie w głowę ugodził, że krew z mózgiem bliskie ściany zbryzgała. Przykładem króla ośmieleni żołnierze, wywlekli martwe ciało przed kościół i na sztuki szablami je posiekali i na pożarcie zwierzętom porzucili2). 1) Monum. Polon, histor. t. I, 365: Audivimus quoque, quia inter vos et fratrem vestrum episcopum sit aliqua dissensionis macula. Rogamus et obsecramus in Domino Jesu, ut divino terrore et nostra ammonitione sopiatur inter vos omne dissensionis scandalum". — 2) Kadłubek 1. c. II, 296. Kronika Boguchwała 1. c. II, 488, 197 Papież Grzegorz VII, dowiedziawszy się o zabójstwie biskupa krakowskiego, rzucił interdykt na całą Polskę, a klątwę kościelną na króla mordercę i jego wspólników, zniósł godność królewską w Polsce, zakazując, aby się odtąd żaden z biskupów nie poważył bez wiedzy Stolicy apostolskiej koronować książąt polskich, nadto wszystkich uczestników w tem morderstwie aż do czwartego pokolenia od kapłaństwa i innych prerogatyw prawowiernym chrześcijanom przysługujących wykluczył. Arcybiskup Piotr posłuszny rozkazom namiestnika Chrystusowego wyrok ten jego po całej Polsce ogłosił i wykonania jego pilnie przestrzegał1). Rok jeszcze utrzymał się Bolesław przy władzy wśród rozmaitych okrucieństw, któremi starał się utwierdzić swą powagę, lecz od wszystkich poddanych znienawidzony i unikany, a od obcych narodów wzgardzony, nie mając żadnej nadziei pozyskania napowrót serc narodu i politycznego znaczenia, owszem przewidując, że dłuższy pobyt w kraju doprowadziłby do otwartego naprzeciw niemu buntu i wymiaru sprawiedliwości, a przytem zgryzotami sumienia dręczony, opuścił ziemię ojczystą i usunął się z jedynym synem swoim, dwunastoletnim Mieczysławem, w towarzystwie kilku przywiązanych domowników i żołnierzy do Węgier, szukając gościny u króla Władysława, którego ojcu Beli i bratu Gejzie niegdyś do osiągnienia tronu wspaniałomyślnie dopomagał2). Przesiedziawszy czas niejaki w Węgrzech, wyniósł się ztamtąd, lecz nie wiadomo, dokąd się potem udał. Jedni utrzymują, że zarażony jakimś wrzodem popadł w szaleństwo i albo nędznie umarł dnia 21 marca 1080, albo się sam zabił8). Inni wyprawiają go na łowy, gdzie zrzucony z konia przez własne psy miał być rozszarpany, inni znów utrzymują, że z Węgier udawszy się do Karyntyi w podłym ubiorze dla niepoznaki, wstąpił do klasztoru w Ossiach, i tam w ostrej pokucie jako zwyczajny braciszek zakonny życia dokonał, dopiero na łożu śmiertelnem, kim był, wyjawiwszy4). Miechowita pisze, że przez ciekawość zwiedzając to miejsce, żadnego tam śladu pobytu Bolesława nie znalazł. Natomiast Kromer o lat kilkadziesiąt późniejszy podaje, że przyjaciel jego Walenty Kuczborski, jadąc do Rzymu z kardynałem Hozyuszem, widział w klasztorze Ossiach w Karyntyi, o pół mili odległym od miasteczka Feldkirchen, w ścianie zewnętrznej kościoła grobowiec kamienny, na którym był wyryty koń osiodłany, a pod nim napis: „Rex Boleslaus, occisor S. Stanislai episcopi Cracoviensis 5)." Z napisu tego, jeżeli w rzeczy samej istniał, wnosić należy, że skoro o Stanisławie biskupie jako o świętym wspomina, pomnik wspomniany dopiero po kanonizacyi ś. Stanisława, która w lat 175 po śmierci jego męczeńskiej nastąpiła, przez zakonników został wystawiony. Do dziś 489. Długosz 1. c. lib. II, 294, 295. Gallus w Kronice swojej (Monum. Polon. hist. I, 422), nie podając najmniejszych dowodów, utrzymuje, że Bolesław zabił ś. Stanisława z zemsty za to, iż miał zmowy z Czechami naprzeciw niemu i nie waha się nazywać go z tego powodu „episcopum traditorem". Twierdzenie to przez ludzi nieprzychylnych kościołowi skwapliwie podnoszone z wielu stron dostatecznej doznało odprawy, której tu powtarzać nie widzimy potrzeby. — 1) Długosz 1. c. lib. IV, 295. Kromer 1. c. f. 61. — 2) Kromer 1. c. f. 61. Kronika Boguchwała 1. c. II, 489. — 3) Kronika Boguchwała 1. c. II, 489. — 4) Petrus de Reva, rer. Hungaricar. Cent. I, p. 7. Kromer 1. c. f. 62. Matthias de Miechovia 1. c. f. 50. — 5) Kromer 1. c. f. 62. 198 dnia widać w ścianie zewnętrznej tegoż kościoła kamień z koniem osiodłanym, który tamtejsi mieszkańcy jako pomnik Bolesława wskazują, lecz żadnego na nim nie znajdziesz napisu. Po ucieczce Bolesława z kraju powstały tam na nowo zamięszania, bunty i bezprawia, które trwały rok cały, tak długo bowiem ociągano się z powodu niepewności o losach króla z ogłoszeniem następcy jego, lękając się wojny domowej i krwawych pomiędzy braćmi zapasów. Kiedy jednakże rok cały upłynął, a o Bolesławie żadne nie nadchodziły wiadomości, duchowieństwo i rycerstwo, zespoliwszy się z sobą, postanowiło koniec położyć anarchii i zabezpieczyć kraj od napaści sąsiadów, powołując na tron Władysława Hermana, brata Bolesława Śmiałego, a tera samem wykluczając od niego syna nieszczęśliwego wygnańca, młodocianego Mieczysława, który smutne ojca swego dzielił losy1). Była to pierwsza wyraźna elekcya monarchy polskiego, do której przywódzców narodu upoważniało wyjątkowe położenie kraju, albowiem Eusini, widząc Polskę bez głowy i rządu, wpadli do krajów podległych berłu polskiemu, opanowali kilka zamków, całą okolicę ogniem i mieczem zniszczyli, a zabrawszy z sobą bogatą zdobycz, bezkarnie do domów wrócili3). Z drugiej strony Węgrzy pobudzeni zapewne przez króla tułacza, lub jego towarzyszów, wpadli w granice Polski, obiegli Kraków i po trzymiesięcznem oblężeniu podstępem go zdobyli. Nie długo się przecież przy nim utrzymali, gdyż wszczęte na nowo rozruchy wewnętrzne przez Salomona do spiesznego odwrotu ich zmusiły3). Władysław Herman, odpowiadając życzeniu narodu, objął rządy państwa, a wkrótce potem tytuł królewski na żądanie Henryka cesarza, któremu, odstąpiwszy od polityki brata przeciwnika tegoż cesarza a sprzymierzeńca Grzegorza VII, naprzeciw temuż papieżowi w zamieszkach z Sasami czynnie dopomagał. W tym czasie bowiem, w którym Władysław wstąpił na tron, cesarz Henryk pobił na głowę przywódzcę Sasów i obranego naprzeciw sobie anty-cesarza Rudolfa, a chcąc dokuczyć Grzegorzowi VII, doprowadził do skutku wybór anty-papy w osobie Gwiberta, biskupa raweńskiego pod imieniem Klemensa II, którego oprócz części Niemców, Włochów i Czechów uznawali także Polacy urażeni na Grzegorza VII, że im odebrał koronę. Cesarz pamiętny na usługi Polaków w ostatniej wojnie, spowodował Władysława Hermana, że się pisał królem na przekór Grzegorzowi. Klemens II, lubo przez cesarza papieżem uczyniony, powstał surowo na Władysława o przywłaszczenie sobie tytułu królewskiego. Ażeby papieża przebłagać, udał się Władysław do pośrednictwa książęcia czeskiego Wratysława, który mu takowego nie odmówił, jak dowodzi list jego odnośny do Klemensa pisany4). Mylne jest zatem twierdzenie 1) Kronika Galla 1. c. I, 425. Kranika Boguchwała 1. c. II, 490. Długosz 1. c. lib. IV, 302. — 2) Długosz l. c. III, 300. Kromer 1. c. f. 62. — 3) Praj w hist. węgierskiej f. 81. — 4) Bernardus Pez, Codex diplom. histor. t. IV. Vratislai regis Bohemiae epistola ad Clementem anti-papam, quem placare satagit duci Poloniae, cui Clemens ob assumptam regiam coronam iratus erai... ,,Significavit autem nobis rex Poloniarum, ut ita dicamus salva vestri reverentia, imo humiliter deplorata familiari devo-tione, quia offendisset vestrae serenitatis clementiam magna hac sola nominis (regii) sim-plicitate, quam alicuius importunitatis conscientia etc." 199 Długosza, że lubo Władysław od wszystkich za króla był miany, sam przecież nie odważył się tytułu królewskiego używać, bądź dla tego, że mu odmówiono uroczystego namaszczenia kościelnego, bądź ze względu na możliwy powrót brata Bolesława i że się dla tego tylko dziedzicem Polski tytułował 1). Jak się zachował arcybiskup Piotr, a z nim całe duchowieństwo polskie wobec rozdwojenia w kościele powszechnym: czy wspólnie z królem i narodem uznał Klemensa II, lub tćż pozostał wiernym Grzegorzowi VII, kroniki spółcze-sne żadnego nie podają śladu. Zdaje się przecież, że duchowieństwo nie prze-niewierzyło się prawowitemu namiestnikowi Chrystusowemu i wytrwało przy nim do końca, gdyż inaczej byłby Piotr niezawodnie ukoronował uroczyście Władysława, o czem przecież żaden z kronikarzy nie wspomina. Gdyby tak w rzeczy samej było, duchowieństwo polskie wystawiłoby sobie zaszczytne świadectwo moralnej siły, stałości i charakteru, nie poświęcając zasad i przekonań swoich dla względów politycznych. Przypuszczenie to nabiera prawdopodobieństwa przez to, że jak utrzymuje Długosz, Władysław Herman w porozumieniu się z duchowieństwem swojem wysłał do Rzymu wybranego przez kapitułę biskupem krakowskim Lamberta z prośbą o zniesienie interdyktu w Polsce, i to nie do anty-papy Klemensa, lecz do prawowitego papieża Grzegorza VII2). Zdaje się przeto, że za wpływem arcybiskupa Piotra i innych biskupów Władysław Herman wkrótce po owym liście książęcia Wratysława czeskiego do anty-papy wspomnianego powrócił do wierności względem Grzegorza. Zaprowadziwszy ład i porządek w kraju po całorocznym bezrządzie, król Władysław za radą siostry swojej, Świętochny, żony Wratyslawa, książęcia czeskiego, zaślubił się z Judytą, jej pasierbicą, zrodzoną z Adelajdy córki Andrzeja, króla węgierskiego, w roku 10833). Miał król już wtenczas syna nieprawego łoża, Zbigniewa, którego dla uniknienia niesnasków w małżeństwie wyprawił do jakiegoś klasztoru w Saksonii, oddawszy go pod dozór i opiekę hrabi Magnusowi, gubernatorowi ślązkiemu4). Natomiast, lękając się wojny domowej ze strony Mieczysława, synowca swego, bawiącego w sąsiednich Węgrzech, przywołał go do kraju wraz z towarzyszami ucieczki ojca jego, Bolesława Śmiałego, aby go mieć na oku, a w razie zakusów o odzyskanie tronu ojcowskiego tem łatwiej z drogi usunąć 5). Wśród pomyślności, któremi naznaczone były pierwsze lata panowania Władysława, martwiła go mocno i niepokoiła niepłodność małżonki Judyty. Dla odwrócenia jej rozdawano bogate jałmużny, uciekano się do modlitw i postów, lecz daremnie. Nareszcie za radą biskupa krakowskiego Lamberta udał się król do pośrednictwa ś. Idziego opata, słynącego cudami w Langwedoku we Francyi, wyprawiwszy poselstwo pod przywództwem Piotra, kapelana królewskiego i kanonika krakowskiego, z bogatemi podarunkami i listem do tamtejszego opata Benedyktynów, których gorące modły wśród trzydniowego postu pożądany odniosły skutek, albowiem w tym właśnie czasie królowa uczuła się w stanie błogosławio 1) Długosz 1, e. lib. III, 300. — 2) Tamże lib. IV, 303. — 3) Tamże lib. IV, 303. Kromer 1. c. f. 63. - 4) Kronika Boguchwała I. v. II, 491. — 5) Kronika Galla 1. c. I, 423-424. 200 nym 1). Odtąd datuje się powszechna w Polsce cześć ku temu Świętemu. Niepłodne niewiasty obrały go sobie za szczególniejszego patrona. W różnych miejscach stawiano mu kościoły nakładem królewskim i prywatnym, a Benedyktyni tynieccy kapituły krakowska i kujawska znaczne otrzymali dobra2). W dziewięć miesięcy, po odbyciu modłów u grobu ś. Idziego urodził się królestwu syn Bolesław Krzywoustym zwany, którego przyjście na świat królowa ku niewymownemu smutkowi króla i całego narodu śmiercią opłaciła 3). Było to w roku 1085, a zatem w trzy lata zaledwo po odbytym w Krakowie uroczystym ślubie królewskim4). Za radą Ottona, późniejszego biskupa bambergskiego, apostoła Prusaków i męczennika, który przybywszy do Polski, dostał się na dwór królewski, zawarł Władysław Herman ponowne związki małżeńskie z Judytą, siostrą cesarza Henryka IV, a wdową po Salomonie, królu węgierskim, która, uszedłszy jeszcze za życia męża z Węgier do Niemiec, na koszcie brata przemieszkiwała w Ratysbonie, przez co dwór cesarski z dworem polskim ścisłe skojarzyły stosunki tak dalece, że się jednym domem być zdawały6). Równocześnie zaślubił król synowca swego Mieczysława z Eudoksyą, córką Izasława a siostrą Świętopełka, książąt kijowskich, lecz ten po krótkiem z żoną pożyciu umarł bezpotomnie, jak wieść niosła, wskutek zadanej mu trucizny za sprawą Władysława, lękającego się ciągle, aby go nie pozbawił tronu6). Zgon młodego pełnego nadziei książęcia uapełnił żalem całą Polskę i nabawił ją strat niemałych w ziemiach ruskich, których znaczną część po żonie, matce i babce jego nań przypadłą książęta ruscy nieprawnie zagrabili, a o które się król Władysław z orężem w ręku dopomnieć albo nie mógł, albo zaniedbał7). Tem powodzeniem Rusinów ośmieleni Pomarzanie i Prusacy powstali na nowo zbrojnie, aby się uwolnić od zależności i hołdownictwa Polsce, lecz Władysław, lękając się i z tej strony ponieść dotkliwe straty, wyruszył na czele dobranego wojska naprzeciw buntownikom w końcu miesiąca czerwca roku 1091, a pobiwszy ich na głowę i do posłuszeństwa pod przysięgą przywróciwszy, dla zapobieżenia na przyszłość buntom i rozbojom wszystkie ich zamki i miejsca obronne zabrał, z których jedne z ziemią zrównał, a drugie polskiemi załogami obsadził 8). Krótko jednakże trwał pokój w ziemiach pomorskich i pruskich, w których lud uciskami pozostawionych po zamkach urzędników do ostateczności doprowadzony, porwał za broń, aby z siebie zrzucić okrutne jarzmo i pomścić się za krzywdy doznane. Wypadło zatem królowi Władysławowi nową podjąć wyprawę na wiosnę roku 1092, która trwała aż pod jesień tegoż roku.9). Wśród tych zapasów wojennych sędziwy arcybiskup Piotr dokonał do 1) Cosmas, Chronicon 1. c. t. I, 165. 166. Kadłubka Kronika 1. c. II, 801, 302. Galla Kronika 1. c. I, 425. 426. — 2) Długosz 1. c. IV, 308. Kadłubka Kro-nika 1. c. II, 310. — 3) Długosz 1. e. IV, 308. — 4) Cosmas 1. c. t. I, 166. Długosz 1. c. IV, 308. — 5) Ebbo, Vita Ottonis Episcopi Bambergensis w Monum. Pol. hist. II, 32. Andreas Vita v. Ottonis w Ludewiga Script. rerum. German, t. I. — 6) Długosz 1. c. lib. IV, 313—315. — 7) Długosz 1. c. IV, 317. — 8) Długosz 1. c. lib. IV, 318. Kromer 1. c. f. 64. Kronika Galla 1. c. I, 429, 430. — 9) Długosz 1. c. lib. IV, 321 sqq.. Kromer 1. c. f. 64. Kronika Galla 1. c. I, 430, 201 czesnego żywota w Gnieźnie dnia 20 sierpnia roku 10921), rządziwszy archidye-cezyą lat 33, pochowany w kościele swoim metropolitalnym2). Po ciężkich próbach i doświadczeniach, które spadły na kościół polski w ostatnich latach panowania króla Bolesława Śmiałego, doczekał się pociechy z łagodnych rządów Władysława Hermana, z jego wielkiego do Kościoła przywiązania, oraz wewnętrznego pokoju w obszernem jego państwie, które się niemało przyczyniły do wzrostu moralności pomiędzy ludem i ducha prawdziwie kościelnego, w czem niemała arcypasterzowi gnieźnieńskiemu przypadła zasługa, który obszerną dyecezyą swoją pilnie zwiedzał, nad innemi dyecezyami gorliwie czuwał, nadużycia wszelkie usuwał, oraz nauką i przykładem swoim do służby i bojaźui Bożej zachęcał3). 1) Długosz 1. c. lib. IV, 323. Katalog Arcyb. Gnieźn, w Monum. Polon, histor. III, 392 nie podaje roku śmierci, lecz tylko dzień: ,,Petrus moritur decima nona Augusti." Tak samo Kalendarz Krak. w Monum Polon, histor. II, 928: „Petrus archie-piscopus obiit Gnesnensis XIII Kal. Septbr.", coby przypadało na 20 sierpnia, a nie na 29, jak chcą mieć niektórzy. — 2) Długosz 1. c. lib. IV, 323. — 3) Damalewicz 1. c. f. 82: „Petrus autem Gnesnensis Archiepiscopus iam Principe religioso et virtutibus praedito laetior, instaurat curas pastorales, Dioecesim lustrando, a vitiis dehortando po-pulum, et ad probitatem admonendo... etc." 26 VI. MARCIN Ł W daleko wyraźniejszych zarysach pod względem znaczenia w państwie i kościele polskim, oraz osobistych przymiotów i zalet, aniżeli dotychczasowych pięciu arcybiskupów przedstawiają nam spółczesne kroniki szóstego z porządku arcybiskupa Marcina I, który po zgonie Piotra z wyboru jednomyślnego kapituły i woli monarchy w r. 1092 zasiadł na stolicy metropolitalnej, przez papieża Urbana II potwierdzony.1) Był on synem Wiesława, męża pobożnego i majętnego, który klasztorowi Benedyktynów na Łysej Górze nadał kilka wsi i znaczne kapitały2). Według Damalewicza powołany został po chlubnem ukończeniu nauk do grona kapituły metropolitalnej, gdzie odznaczywszy się wielką świątobliwością życia, na godność arcybiskupią został wyniesiony3). Rządy archidyecezyi objął w czasach niespokojnych, dla Kościoła i kraju niepomyślnych. Król Władysław uganiał się właśnie z buntowniczymi Prusakami i Pomarzanami, z którymi zaledwo się uskromniwszy pod jesień roku 10924), zmuszony był do nowej gotować się wyprawy naprzeciw Czechom, któ 1) Długosz 1. c. lit). IV, 323. Damalewicz 1. c. f. 83. — 2) Długosz I. c. lib. II, 171. Okolski, Orbis Polonus t. III, 313. Paprocki 1. c. str. 556. Damalewicz 1. c. f. 83. Niesiecki 1. c, IV, 620. Autor Katalogu Arcyb. Gnieźń. w Monum. Polon, hist. III, 400 sam jeden daje mu niezrozumiały przydomek Gansis. — 3) Series Archiep. Gnesn. f. 83: „Pueritiam literis ac bonis moribus posteaquam excoluisset, non vulgaria sanctitatis in senatu metropolitanae Ecclesiae dedit speeimina." — 4) Długosz 1. c. lib. IV, 324. Kromer 1. c. f. 65. Voigt, Gesch. Preussens I, 330 sqq. 203 rych książe, Brzetysław, człowiek z przyrodzenia niespokojny i cudzej własności chciwy, upatrzywszy czas sposobny do najazdu na Polskę, gdy jej monarcha zatru-dniony był wojuą z Prusakami i Pomarzanami, pod pozorem uiewypłacenia od dwóch lat daniny, do której się król Kazimierz był zobowiązał za wrócone sobie miasta Wrocław i inne na Ślązku w czasie zamięszań po śmierci Mieczysława II Polsce wydarte 1), wpadłszy w jej granice, całą okolicę od miasta Gradec nad Elbą aż do małego Głogowa tak spustoszył, że prócz miasta Nimcza nigdzie prawie śladu ludzi i bydła nie pozostawił2). Król Władysław, wróciwszy właśnie z Pomorza i Prus, kiedy łupiezcy z ogromnemi zdobyczami w granice państwa swego bezkarnie się cofnęli, nakazał pospolite ruszenie, a pomnożywszy wojsko swoje zaciężnymi Węgrami i Czechami, wyprawił takowe, nie mogąc dla słabości zdrowia sam brać udziału w wyprawie, pod dowództwem hetmana Sieciecha do Morawii, który zniszczywszy ją mieczem i ogniem, oraz wielkie łupy zabrawszy, odwetował krwawe krzywdy Polsce poczynione3). Lecz zaledwo wojsko zwy-cięzkie powróciło do kraju, podążać musiało na poskromnienie zdradzieckich Pomorzan, którzy dopadłszy zamku Międzyrzecza, takowy opanowali i ztamtąd rozbójnicze czynili na sąsiednie okolice napady. Sieciech, który i tu miał naczelne dowództwo, zabrał z sobą za pozwoleniem Władysława małego syna jego Bolesława, kwapiącego się już od dzieciństwa do dzieł rycerskich. Jego też wiek przechodzącej wytrwałości przypisać jedynie można zdobycie zamku po długiem mozolnem oblężeniu, które wojsko i samego Sieciecha tak dalece zniechęciło, że je chciano porzucić i ze wstydem ustąpić. Wtedy młody królewicz w imieniu ojca żądał posłuszeństwa i wytrwania przy oblężeniu, dopóki nie nastąpią mrozy, któreby przystęp do zamku przez bagna i rzekę ułatwiły, co się też w rzeczy samej stało4). W tym czasie nastąpiła nader ważna w Polsce zmiana, mająca poniekąd związek z bezustannemi prawie wojnami pomorskiemi, to jest przeniesienie stolicy czyli rezydencyi królewskiej z Krakowa do Płocka. Królowi bliżej było zabezpieczać granice państwa przez Pomorzan i Prusaków napastowane z Płocka, aniżeli z Krakowa. Inne przecież i ważniejsze były tej zmiany powody. W Krakowie nie mógł bowiem znaleść pokoju i miru; wszystko przypominało mu tam okrutne zabójstwo przez brata dokonane, upokorzenie wskutek tego swej rodziny, upadek jej wziętości i sławy. Trwożliwy przytem i lękający się o siebie, rozumiał, że w Płocku na ustroniu wśród ludności mniej oświeconej jak krakowska i wielkopolska, w pobliżu ulubionego swego Sieciecha będzie pewniejszym siebie i bezpieczniejszym. Była to już trzecia zmiana stolicy w kraju. Pierwotna rezydencya królów była w Gnieźnie, ztamtąd przeniósł ją Kazimierz I do Krakowa, a nareszcie Władysław Herman założył ją w Płocku. Mimo to królowie przesiadywali często w Gnieźnie, ognisku życia duchownego i kościelnego, obok arcybiskupa, który tam stale przemieszkiwał. Z czasem ustały częste mo 1) Cosmas 1. c. I, 127. — 2) Tamże I, 198. — 3) Kromka Galla 1. c. I, 431. Długosz 1. c. lib. IV, 325. Kromer 1. c. f. 65, 66. — 4) Kronika Galla ]. c. I, 430, 431. Długosz 1. c. lib. IV, 323, 324. Kromer 1, c. f. 65. 26* 204 narchów w grodzie Lecha wizyty; miasto niegdyś tak świetne i wielkie wspomnieniami upadło, zwłaszcza wtedy, gdy arcybiskupi przenieśli ztamtąd rezydencyą swoją najprzód do Żnina, a następnie do Łowicza. Łatwo się domyśleć, że arcybiskup Marciu rad był z tych przenosin króla, gdyż go miał bliżej siebie, a przytem nie potrzebował się obawiać Krakowa, do którego kuszono się podobno przenieść siedzibę polskiego metropolity1). Wielka powaga arcybiskupa Marcina, jego głęboka rada i gorące do Kościoła i ziemi ojczystej przywiązanie skojarzyły go jak najściślej z monarchą, tak dalece, że z czasem losy państwa w jego spoczywały ręku, jak to wyraźnie świadczą spółcześni2). Odtąd też datuje się właściwie wpływ metropolitów na sprawy państwa, jako pierwszych jego po królu obywatelów i dygnitarzów. Nader truduem było początkowo arcybiskupa Marcina położenie. Król slaby i łatwowierny opanować się pozwolił zupełnie dumnemu i okrutnemu ulubieńcowi swemu, Sieciechowi, wojewodzie mazowieckiemu, który nie przebierając w środkach, gdzie chodziło o osiągnienie ambitnych planów lub wywieranie zemsty nad przeciwnikami swymi, na zgubne monarchę swego prowadził drogi. Zacny arcypasterz czynił, co mógł, aby zapobiegać złemu, paraliżować plany zuchwałego wojewody, wyrwać króla z pod jego wpływu i łagodzić umysły rozjątrzone bezprawiami, których się bezkarnie dopuszczał, lecz usiłowania jego mało odniosło skutku. Dopiero po upadku tego dumuego możnowładzcy wpływ jego na losy państwa był stanowczy. Jak zaś zbawienne były dla kraju jego rady i wpływy, następne wypadki najlepiej udowodnią. Zdrada Czechów i powszechna w kraju ku Sieciechowi niechęć wywoła-łaly krwawą wojnę domową, która wielkie za sobą pociągła klęski i spustoszenia. Brzetysław, książę czeski, korzystając bowiem z nieukontentowania w kraju i wielkiej liczby nieprzyjaciół Sieciecha, którzy unikając zemsty jego, wynieśli się do Czech, oraz znacznego zastępu wywolańców za występki i zbrodnie, przyciągał ich do siebie i jednał sobie uprzejmością i gościnnością, chcąc ich potem użyć za narzędzia do swoich planów. Na czele ich postanowił postawić syna pobocznego króla Władysława, Zbigniewa, którego ojciec, bądź dla uniknienia niezgod w pożyciu swojem małżeńskiem, bądź dla zabezpieczenia tronu prawemu swemu następcy, Bolesławowi, wyprawił do Saksonii, i za radą Sieciecha umieściwszy w klasztorze do życia zakonnego przeznaczył3). Za poradą tedy podstępnego Czecha malkontenci polscy uwolnili Zbigniewa z klasztoru i do przyjęcia naczelnictwa buntu nakłonili, umyśliwszy osadzić go w ludnym, bogatym i obronnym Wrocławiu, lubo król Władysław miasto to z całym Slązkiem oddał pod władzę młodocianego syna Bolesława, w którego imieniu rządził tam Magnus, dawniejszy wielkorządzca ślązki. Ten, uwierzywszy przybyłym pod mury miasta z Zbigniewem na czele malkontentom, że nic innego nie zamierzają, jak uwolnić kraj srogiego jarzma niewoli, w której go zuchwały Sieciech trzyma, sam oddawna 1) Bartoszewicz Histor. pierwotna Polski t. III, 65—67. — 2) Kadłubek 1. c. II, 336: „Archipontifex Martinus, cuius nutu, cuius arbitrio totus huius reipublicae cardo vertebatur". — 3) Kronika Galla 1. c. I, 431. Długosz 1, c. IV, 332. Kromer l. c. f. 67. 205 mu nieprzyjazny, nietylko im bramy otworzył, ale się z nimi naprzeciw wspólnemu nieprzyjacielowi połączył1). Książe Brzetysław, zapaliwszy tym sposobem wojnę domową, wpadł z niemałym oddziałem wojska do Ślązka, zburzył zamek Byrdo nad rzeką Nissą położony i po obu brzegach tej rzeki aż pod miasto Brzeg całą okolicę ogniem i mieczem spustoszył, nieszczęśliwym mieszkańcom cały ich dobytek zabrawszy. Byłby rozbójniczy książe posuwał zagony coraz dalej, gdyby go nagle domowe sprawy od najazdu nie były powstrzymały 2). Tymczasem Wrocławianie przy pomocy Władysława, króla węgierskiego i Brzetysława, książęcia czeskiego, nakłonili króla Władysława Hermana nietylko do zawarcia pokoju z Czechami, ale do pojednania się z Zbigniewem, któremu nawet część Ślązka z Wrocławiem pod zarząd oddał i publicznie za syna swego uznał3). Lecz to wyniesienie syna pobocznego było początkiem wielkiej niechęci, która rozdzielała Bolesława Krzywoustego od przyrodniego brata. Pierwszy czuł się pokrzywdzony w prawach swoich, które mu przysługiwały do całkowitej po ojcu władzy, drugi rościł sobie równe z nim do niej pretensye. Władysław Herman, chcąc się przekonać o usposobieniu Zbigniewa, a może powstrzymać od nieroztropnych naprzeciw bratu kroków, trzymając go przy boku swoim, pod pozorem choroby przywołał go do siebie, jak się zdaje, do Gniezna. Wystąpienie jednakże syna zaniepokoiło wielce ojca i nieufnością ku niemu przejęło. Zbigniew bowiem, lękając się zdrady, zebrał liczny orszak rycerstwa i przybył na dwór ojca wśród głośnych okrzyków radości przyjaciół, przy odgłosie muzyki, i z najweselszą twarzą powitał ojca. Podejrzenie jego powiększyli doradzcy, wmawiając w niego, że Zbigniew nosi w sercu zdradę i że przyszedł natrząsać się z słabego ojca. Wskutek tego król przyjął go z zimną obojętnością, co znów utwierdzało młodego książęcia w przekonaniu, że go ojciec w niedobrych zamiarach powołał do siebie, tem więcej, że wojewoda Sieciech panów ślązkich starał się od niego odstręczyć namowami, obietnicami, a nawet brutalstwem. W takiem położeniu rzeczy Zbigniew, nie czując się bezpiecznym przy boku ojca, umknął ztamtąd potajemnie do Wrocławia, gdzie się zamknął, nie domyślając się jeszcze wtenczas, że intrygi i złoto Sieciecha najlepszych mu tam odstręczyły przyjaciół 4). Władysław oburzony do żywego ucieczką syna i w podejrzeniach swoich względem niego utwierdzony, zebrawszy na prędzce rycerstwo, podążył za nim, dając pierwsze hasło do nieszczęsnej wojny domowej5). Zbigniew, nie czując się bezpiecznym w mieście, ile, że go wielu dawniejszych zwolenników opuściło, zabrawszy z sobą gromadę tych, za których pomocą do Wrocławia był wpuszczony, wymknął się ztamtąd i uciekł do Kruświcy6). Król, zająwszy Wrocław i okoliczne zamki, złożył z urzędu gubernatora swego, Magnusa i oddał zarząd Ślązka synowi swemu, Bolesławowi, przy pomocy i pod dozorem rycerza Wisława7). Tymczasem Zbi 1) Kronika Galla 1. c. I, 431. Kromer 1. c. f. 67. — 2) Cosmas 1. c. I, 202. — 3) Kronika Galla 1. c. I, 431, 432. Kronika Boguchwała 1. c. II, 493. 4) Kronika Galla 1. o. I, 432. Kronika Boguchwała 1. c. II, 492. Długosz 1. c. lib. IV, 333, 334. Kromer 1. c. f. 67. — 5) Kronika Galla 1. c. I, 432. Długosz 1. c. lib. IV, 334, 335. — 6) Długosz 1. c, lib. IV, 335. Kromer 1. c. f. 67. — 7) Długosz 1. c. lib. IV, 335. 206 gniew, przybywszy do Kruświcy, opanował zamek zdradą i przekupstwem i gotował się do zaciętej naprzeciw ojcu obrony. Sąsiedni Pomarzanie, słysząc o rokoszu syna naprzeciw królowi, tłumnie się do niego garnęli i zanim Władysław z Wrocławia do Kujaw nadciągnął, syn wiarołomny miał siedm pułków gotowych do boju zaciężników, z którymi oczekiwał ojca w otwartem polu, część tylko pewną pozostawiwszy w zamku dla jego obrony. Przyszło do bitwy nad jeziorem Gopłem, w której powstańcze wojsko na głowę zbite i w pień wycięte zostało. Zbigniew zaledwo z życiem uciekł do zamku, lecz tam pochwycony na rozkaz królewski pod strażą Sieciecha do zamku sieciechowskiego jako więzień został zaprowadzony 1). Po skończonej wojnie kruświckiej król udał się do Brześcia kujawskiego, celem pojednania ucierających się z sobą krwawo Świętopełka, książęcia kujawskiego z Dawidem, książęciem wołyńskim2), a ztamtąd pospieszył w końcu miesiąca kwietnia roku 1097 do Gniezua na zapowiedzianą przez arcybiskupa Marcina uroczystą kościoła metropolitalnego konsekracyą, w dniu 1 maja tegoż roku odbyć się mającą3). Kościół wspomniany przez Mieczysława I prawdopodobnie z kamienia i cegły palonej wystawiony, w przeciągu lat stu rozmaite przechodził koleje i zmiany. W roku 1018 dnia 24 kwietnia przez przypadek stał się pastwą płomieni, jak świadczy spółczesny Dytmar4). Dźwignął go z gruzów i wielkiemi kosztownościami obdarzył po powrocie swoim z zwycięzkiej nad Dniepr wyprawy Bolesław Chrobry5). Budowla dokończoną była najpóźniej w końcu roku 1024, albowiem w samo Boże Narodzenie tegoż roku odbyła się w zrestaurowanej światyni koronacya wspaniałomyślnego jej restauratora 6). W czternaście lat potem, na wiosnę roku 1038, złupioną i spustoszoną została podczas rozbójniczego przez książęcia Brzetysława najazdu. Czyli przytem sama jej budowla ucierpiała, niewiadomo. W dalszym następstwie czasów kościół gnieźnieński w przeciągu lat 33 dwukrotnie był konsekrowany, pierwszy raz w roku 1064, jak świadczy Rocznik Traski 7) drugi raz w r. 1097, jak podają Marcin Gallus 8) i Długosz 9). Jeżeli zatem te daty są prawdziwo, to kościół gnieźnieński przed pierwszą i drugą na nowo był odbudowywany lub też przeistaczany. Ostatnią razą prawdopodobnie znów pożar zniszczył Mieczysławową świątynię, jak wnosić należy z zapisku w Annaliście gnieźnieńskim pod rokiem 1092 10), i z wzmianki w żywocie arcybiskupa Marcina pióra Damalewicza, który powiada, że tenże arcybiskup, objąwszy rządy archidyecezyi, bardzo troskliwie krzątał się około zre-staurowania i przyozdobienia oblubienicy swojej, katedry gnieźnieńskiej, częstemi 1) Galla Kronika 1. e. I, 432, 433. Kadłubek 1. e. II, 310, 311. Długosz 1. c. IV, 335. Kromer 1. c. f. 67. — 2) Latopis Nestwa 1. c. I, 785 sqq. Długosz 1. c. IV, 328. — 3) Długosz 1. c. lib. IV, 337. Kronika Galla 1. c. t. I. 433. — 4) Dytmar edit. Wagneri f. 255: „In mense vero Aprili et V Kal. Maji (powinno być VIII Maji, gdyż Dytmar 24 kwietnia roku 1009 na biskupa był konsekrowany) deci-mus ordinationis meae introivit annus, et pridie iu suburbio Gnezni archiepiscopi illius ecclesia cum mansionibus caeteris comburitur". — 5) Długosz 1. c. lib. I, 177. — 6) Annalista Quedlinburg. w Monum. Polon, histor. II, 772, Lelewela Polska wieków średnich II, 701. — 7) Monum. Polon, histor. II, 831: „1064 Gnesnensis Ecclesia consecratur". — 8) Kronika 1. c. I, 433. — 9) Hist. Polon, lib. IV, 337. — 10) u Som-mersberga t. II, 91. 207 pożarami ręką najezduiczą wznieconemi spustoszonej 1). Dokonawszy dzieła szczęśliwie, niezawodnie przy pomocy króla i wiernych, postanowił tę najpierwszą w całem państwie świątynię z największą okazałością poświęcić i potrzebne do tego poczynił kroki. Już na kilka dni przedtem zjechali do Gniezna biskupi, mnóstwo panów i rycerstwa, krol Władysław z małżonką i synem Bolesławem, oraz całym dworem2). Tymczasem, gdy się w Gnieźnie przygotowywała wspaniała uroczystość, Pomarzanie, korzystając z okazyi, zabrali się do ubieżenia zamku santockiego w sarnę wigilią poświęcenia kościoła. Podszedłszy cichaczem pod zamek w porozumieniu z przekupionymi naprzód kilku żołnierzami załogi, spuszczać się poczęli do zamku na powrozach. Nagle pokazał im się rycerz na białym koniu, który grożąc im mieczem, w zamięszanie ich wprawił. Wrzaskami i bieganiem zbudzona ze snu załoga, porwawszy za broń jednych wysiekła, drugich w niewolę zabrała3). Po ukończonej uroczystości poświęcenia kościoła arcybiskup Marcin, korzystając z obecności króla i panów polskich, wszelkich dołożył starań, aby położyć koniec nieszczęsnej wojnie domowej przez pojednanie króla z synem przyrodnim Zbigniewem i usunięcie od dworu Sieciecha, który swemi intrygami i ambitnemi dążnościami siał w kraju zamięszanie, niezgody i nieukontentowanie. Wsparty przez przytomnych biskupów zacny metropolita dokazał nareszcie tego, że król przebaczywszy Zbigniewowi, kazał go przywołać do Gniezna, publicznie do łaski przyjął, obok brata Bolesława postawił4), a chcąc obojga tem więcej do siebie zbliżyć wspólnością działań i zasług, wyprawił ich na czele oddziału wojska naprzeciw Pomorzanom, aby wzięli odwet za podstępne najście zamku santockiego i dokonane w okolicy rozboje5). Za przyczynieniem się Zbigniewa i Bolesława Sieciech padł ofiarą zjazdu gnieźnieńskiego i oddalony został od dworu6). Omylił się jednakże król Władysław w oczekiwaniach swoich, że wspólne obydwóch synów działania wojenne skojarzy ich z sobą i przyjaźń pomiędzy nimi ustali, albowiem obaj młodzi wodzowie dążyli za udzielną sławą i posłuszeństwem ze strony wojska, zkąd powstały rozdwojenia i niesnaski, które groziły wybuchem tem za-ciętszój nienawiści i niezgody. Ponieważ rozdzielone wojsko nie wiedziało, kogo właściwie ma słuchać, przeto nie dokazawszy nic chwalebnego, zapewne na rozkaz królewski, do domów powróciło7). Stroskany ojciec, chcąc błąd ten naprawić popełnił daleko większy. Myśląc bowiem, że podziałem państwa pomiędzy oby 1) Series Archiep. Gnesn. f. 83: ,,Is cum regimen Gnesnensis Ecclesiae susce-pisset, solicite curam ad ornandam sponsam convertit, ut crebris hostium incendiis defor-mem decori suo restitueret, quam ut tunc licebat, refectam solenni ritu dedicavit." — 2)       Długosz 1. c. lib. IV, 337: ,,Gnesnensis Ecclesiae Polonorum Metropolitanae Martinus eiusdem Archiepiscopus dilatam consecrationem in illam diem molestius ferens, ad dedicandam eam primam diem Maii (1097) constituit. Quae quo celebrior esset, Wladislaum Polonorum ducem et Sophiam (sic) ducissam, Boleslaum quidem fllium Wladislai et fere universos Poloniae Episcopos, proceresque, barones et primores Regni Poloniae... invitavit." — 3)       Kronika Galla 1. c. I, 433. Długosz 1. c. IV, 337. — 4) Kronika Galla 1. c. I, 433. Długosz 1. c. IV, 338. — 5) Kronika Galla 1. c. I, 433. 434. — 6) Kronika Polska w Monum. Polon. histor. III, 626. — 7) Kronika Galla 1. c. I, 434. Długosz 1. e. IV, 338. 208 dwóch synów przytłumi wzajemną pomiędzy nimi zazdrość, zażegna na zawsze niezgody i wojuj domowe, ku nieszczęściu wielkiemu dla państwa porównał prawego dziedzica z przyrodnim jego bratem, ustępując pierwszemu ziemie: krakowską, sandomirską i ślązką, drugiemu Mazowsze i część ziemi sieradzkiej, a resztę dzielnic polskich sobie pozostawiając, oraz władzę najwyższą nad całym krajem1). Odtąd Bolesław przeniósł się do Slązka i osiadł w Wrocławiu, Zbigniew zaś udał się na Mazowsze2). Czy i o ile wpływał arcybiskup Marcin na ten podział kraju, spółcześni nie podają. Być może, że pragnąc położyć koniec wojnom domowym, popierał z innymi panami sprawę Zbigniewa, lubo trudno pojąć, jak się mógł złudzić z królem i innymi tego niefortunnego planu zwolennikami, że przez ten podział utrzyma się jedność Polski i zgoda pomiędzy braćmi. Już na samym wstępie usiłował zerwać zgodę pomiędzy synami a ojcem podstępny i niespokojny Sieciech, urażony wielce o usunięcie go od dworu i pragnący na-powrót owładnąć umysłem słabego króla. Rozsianemi umyślnie po kraju pogłoskami, że Czesi gotują się do najazdu nowego na Polskę, zwiódł Bolesława Krzywoustego, który, zgromadziwszy na prędce wojsko, wyruszył nad granicę czeską, lecz zastał tam zupełną ze strony sąsiedzkiej spokojność3). Porozumienie padło na Sieciecha, że był sprawcą fałszywego alarmu i dla tego po przybyciu Zbigniewa do obozu, obaj bracia postanowili niezłomnie pod przysięgą, że tak długo na ojca prośbami i groźbami nalegać będą, dopóki zdradzieckiego szalbierza całkiem od siebie nie oddali. Jakoż zabezpieczywszy Wrocław i cały Ślązk od możliwych buntów przez Sieciecha wywołanych, wyruszyli na czele wojsk swoich na Mazowsze ku Żarnówcu, gdzie król naówczas bawił4). Na usilne ich prośby ojciec przyrzekł wypędzić ulubionego doradzcę swego z kraju i nawet z nimi wspólnie udał się do Sieciechowa, gdzie wojewoda przebywał w obronnym swym zamku, aby go pojmać. Kiedy jednakże słaby król wbrew uroczystemu przyrzeczeniu nocną porą na łodzi przewieść się kazał do zamku ulubieńca, aby go osobą swoją od zemsty synów obronić, ci oburzeni do żywego, odstąpili od zamku sieciechowskiego, a chcąc ojca orężem zmusić do rozbratu z zdrajcą, rozpoczęli naprzeciw niemu wojnę domową, zabierając pod swoję władzę główniejsze zamki i miasta. Bolesław opanował Kraków, Sandomirz, Sieradz i inne okoliczne miasta, Zbiguiew zaś zwrócił się ku Płockowi, chcąc opanować stolicę ojcowską. Król bronił się zacięcie i Zbigniew już miał odstąpić od oblężenia, gdy w samą porę nadciągnął z wojskiem swojem Bolesław i wspólnemi siłami obaj na nowo rozpoczęli oblężenie. Na wieść o wybuchłej wojnie domowej pomiędzy ojcem a synami, arcybiskup Marcin podążył niezwłocznie na miejsce krwawych zapasów i powagą swoją arcypasterską zdołał tyle wymódz na wojujących stronach, że niezwłocznie walki poprzestały, a roztropnemi przedstawieniami swojemi nakłonił króla do ustępstwa, że się na wypędzenie Sieciecha zgodził, który nie czekając na wykonanie postanowienia królewskiego, schronił się na Ruś. W skutek tego 1) Kronika Galla 1. c. I, 434. — 2) Tamże — 3) Długosz 1. c. lik IV,338. Kromer 1. c. f. 68. Kronika Galla 1. c. I, 437—439. — 4) Kronika Galla 1. c. I, 438. Kromer 1. c. f. 69. Długosz 1. c. lib. IV, 338, 339. 209 synowie za pośrednictwem arcybiskupa pogodzili się z ojcem i burza wojny domowej ku niemałej zasłudze jego zażegnaną została1) Około tego czasu przybył do Polski zakonnik reguły ś. Benedykta z klasztoru ś. Idziego we Francyi, o którym wyżej wspomnieliśmy, że tamdotąd posłał był król Władysław Herman poselstwo dla uproszenia sobie za przyczyną tego Świętego potomstwa, imieniem Marcin (Gallus), autor wysoko cenionej kroniki polskiej, o którym, niewiadomo na jakiej podstawie, pisze Janocki że był wygnańcem i po przybyciu do Polski udał się pod opiekę arcybiskupa Marcina, pierwszego w Polsce mecenasa i miłośnika uczonych, który, poznawszy w zakonniku wielkie zdolności i rzadkie zalety, przyjął go na dwór swój w Gnieźuie i w wszelkie opatrywał potrzeby 2). Zdaje się, że Janocki oparł tę wiadomość, przekręciwszy imię Gregorius na Georgius, na waryancie jednego z kodeksów kroniki Galla, utworzywszy z góry t. Grzegorza, górę zamkową w Gnieźnie, gdzie stala obok zamku starożytna kollegiata ś. Jerzego. Że arcybiskup Marcin z zakonnikiem w mowie będącym w ścisłych zostawał stosunkach, i że mu wraz z innymi biskupami i kanclerzem Michałem do napisania owej cennej kroniki wielce był pomocnym, dając mu potrzebne wyjaśnienia, dokumenta i wiadomości, pokazuje się ztąd, że jemu, oraz kilku biskupom i wspomnionemn kanclerzowi dzieło swoje dedykował8), oświadczając wyraźnie, „żeby się nie był poważył kruchą łódką puszczać na toń niezbrodzoną wypadków, nie pozyskawszy sobie przychylności życzliwych opiekunów i pomocy biegłych sterników4). Jeżeli Janockiego wyżej przytoczona uwaga, jakoby arcybiskup Marcin dał Gallusowi w Gnieźnie gościnny przytułek, jest prawdziwą, wtedy prawdopodobną jest rzeczą, że tenże kronikarz tamże za zachętą arcybiskupią dzieło swoje napisał. W każdym razie arcybiskowi temuż przynależy się zasługa, że się pośrednio do utworzenia tego nader cennego pomnika dziejów polskich przyczynił. Wspólnym usiłowaniom gorliwego arcybiskupa Marcina i z gruntu pobożnego, do wiary ojców gorąco przywiązanego króla Władysława kościół polski 1) Kronika Galla 1. c. I, 439. Długosz 1. c. IV, 339. Kromer 1. c. f. 69. Matthias de Miechovia 1. c. f. 57. — 2) Janociana vol. II 167: „Isque Martinus pri-mus in Polonia Maecenas Martino Galio sacerdoti exuli Gnesnae in castro S. Georgii do-micilium commodaque omnia praeiuit." — 3) Kronika Galla w Monum. Polon. histor. I, 391: „Domino M(artino) Dei gratia summo pontifici, simulque Symoni (Szymon biskup płocki 1108-1129), Paulo (Paweł, biskup kujawski 1093—1110), Mauro (Mau-rus, biskup krakowski 1109—1118), Syroslao (Zyrosław, biskup wrocławski 1100—1120), Deo dignis ac venerandis pontificibus Poloniae regionis, necnon etiam cooperatori suo, venerabili cancellario Michaeli (prawdopodobnie kanclerz biskupa kujawskiego Pawła) coeptique laboris opifici, subsequentis scriptor opusculi supra montem Syon Domini san-ctorum gregi commisso vigilanti studio speculari, ac de virtute in virtutem gradiendo, Deum deorum facie ad faciem contemplari... etc." — 4) Tamże: „Ni vestra auctoritate suffultus, patres praetitulati, vestraque opitulatione fretus fierem, meis viribus in vanum tanti ponderis opus subirem et cum fragili lembo periculose tantam aequoris immensitatem introirem; sed securus nauta poterit in navicula residens per undas saevientis freti na-vigare, qui nanclerum habet peritum, qui scit eam certam yentornm et syderum mode-ramine gubernare... etc." 27 210 zawdzięczał swój rozwój potężny, porządną organizacyą, uposażenie przyzwoite, oraz wpływ na wszystkie stosunki społeczne, powagę w duchowieństwie, ozdobę w licznych świątyniach nowo powstałych lub z gruzów podźwigniętych. Obaj szli w zawody przy restauracyi i upiększeniu katedry gnieźnieńskiej, o którejśmy już wyżej mówili. Najpierwszym zaś pomnikiem pobożnej hojności monarchy był niezawodnie ów kościół na cześć ś. Idziego w Krakowie wystawiony na podziękowanie za urodziny królewicza Bolesława. Przy tym kościele fundował kolegiatę, składającą się z kilku prałatów i kanoników, zkąd wnosić należy, że już przedtem istniała przy kościele katedralnym tamże kapituła, nie mógłby bowiem zakładać w stolicy kolegiaty, gdyby katedra nie była już miała kapituły. Są zresztą ślady jeszcze z czasów ojca jego i dziada o wyborach biskupów przez członków kapituły katedralnej. Wznosząc kollegiatę, nie zapomniał przecież o kościele katedralnym, który w małych rozmiarach zbudowany znacznie rozprzestrzenił, i przeistoczył, tak, że go kronikarze polscy fundatorem tego kościoła być mienią1), przy którym liczbę kanoników powiększył i uposażenie jego pomnożył2). Kościół w ten sposób rozprzestrzeniony konsekrował biskup Maurus w roku 11108). Niezawodnie także katedra płocka winna Władysławowi wiele; trudno bowiem przypuścić, aby dla niej nic nie miał czynić, kiedy w Płocku mieszkał i w tejże katedrze grób sobie obrał, ua który nie długo czekał, albowiem na dniu 5 czerwca roku 1102 przeniósł się do wieczności w pięćdziesiątym dziewiątym roku życia a dwudziestym pierwszym panowania4). Od dawna będąc schorzały, ostatnie lata przepędził w Płocku, gotując się na śmierć przykładnie. W słabościach i dolegliwościach fizycznych sprawiały mu ulgę nie tylko zgoda pomiędzy obu synami, ale szczególniej dzielność rycerska, roztropność rzadka i piękne zalety duszy młodego Bolesława, które mu dawały rękojmią, że Polska pod jego panowaniem będzie bezpieczną i dla nieprzyjaciół zewnętrznych groźną, niemniej, że będzie umiał uszanować wolę ojca co do podziału państwa pomiędzy siebie i Zbigniewa. Krótko przed śmiercią niemałą sprawiły mu radość świetne zwycięztwa, odniesione przez Bolesława na buntowniczych Pomorzanach, kuszących się dwukrotnie o zdobycie Santoka6) i nad Rusinami plądrującymi kraje koronne za Wisłą 6). Długosz, a za nim inni kronikarze utrzymują, że Zbigniew niewdzięczny przez swoich zauszników truciznę zadał ojcu i zgon jego przyspieszył 7). Ten straszny zarzut nie ma przecież za sobą żadnego spółczesnego świadectwa. Gallus, który dokładnie znał szczegóły z życia króla, żadnej o tem nie czyni wzmianki, owszem śmierć króla przypisuje wyraźnie chorobie długiej8). Zresztą cóżby Zbigniew mógł mieć za interes w zgładzeniu ojca, który go dobrodziejstwy obsypał, i który go przed bratem więcej zasłaniał, aniżeli niezawisłość, którą przez śmierć jego uzyskał4). 1) Kronika Boguchwała 1. c. II, 493. — 2) Bartoszewicz, Historya pierwotna Polski t. III, 108. — 3) Tamże III, 109. — 4) Cosmas 1. e. t. I, 218. Długosz 1. c. IV, 348. Naruszewicz 1. c. II, 95. — 5) Kronika Galla 1. c. I, 439-441. — 6) Tamże I, 441. — 7) Długosz 1. c. lib. IV, 348. — 8) Kronika 1. c. I, 443. — 9) Bartoszewicz 1. c. III, 122. 123. 211 Na pogrzeb króla zjechał do Płocka arcybiskup Marcin, gdzie zastał kilku biskupów polskich oraz mnóstwo rycerstwa i panów. Uroczystości pogrzebowe odprawiały się przez pięć dni, ponieważ obydwaj synowie zmarłego nie przybyli na czas oznaczony. Arcybiskup, nie chcąc w ich nieobecności złożyć zwłok ojcowskich do grobu, przeciągnął umyślnie żałobne obrzędy i kiedy nareszcie piątego dnia przybyli, złożył też zwłoki na wieczny spoczynek w kościele katedralnym 1). Bezpośrednio po pogrzebie wszczęły się swary wielkie pomiędzy królewiczami o podział państwa i pozostałości. Zbigniew domagał się natychmiastowego wykonania woli ojca co do tegoż podziału, oraz połowy skarbów wszelkich po nim pozostałych. Bolesław nie opierał się pierwszemu żądaniu, ponieważ ojciec za życia odpowiednie wydał rozporządzenia, wzbraniał się jednakże przypuścić przyrodniego brata do równego podziału skarbów, ponieważ się uważał za jedynego prawowitego spadkobiercę po ojcu, który co do tej sprawy wyraźnej dyspozycyi nie pozostawił. Arcybiskup Marcin, zapobiegając sporom, które się mogły wyrodzić w wojnę domową, wystąpił jako rozjemca przy pomocy innych biskupów i panów i powagą swoją dokazał tyle, że Bolesław ustąpił Zbigniewowi połowę skarbów ojcowskich, i tym sposobem koniec sporom położył 2) Jeszcze za życia króla Władysława, jak się zdaje, przesłał papież Paschalis II arcybiskupowi Marcinowi na prośby jego palliusz, oznakę dostojeństwa metropolitalnego, żądając od niego złożenia Stolicy apostolskiej przysięgi wierności. Oznaka ta albo po pierwszy raz metropolicie gnieźnieńskiemu dostała się w udziale, albo też udzielaną im była dawniej, lecz bez obowiązku składania rzeczonej przysięgi; dosyć, że arcybiskup Marcin wzbraniał się złożyć przysięgi, dotychczas niepraktykowanej, w której tak król jako i panowie polscy uważali niejako ograniczenie władzy swego metropolity i ubliżenie jego powadze. Na odnośne arcybiskupa przedstawienie papież wspomniany przesłał mu brewe w r. 1102, przechowane w Baroniusza Bocznikach kościelnych (bez dnia i miejsca8), w którem go po ojcowsku poucza tak o znaczeniu paliusza, jako i o konieczności przysięgi, przyjęcie jego poprzedzić mającej 4). Z tego nader ważnego dokumentu 1) Kronika Galla 1. c. I, 433: „Mortuus est ergo dux Wladislaus, aetate plenus et infirmitate longa detentus, cuius exequias quinque diebus in urbe Plocensi cum capellanis celebrando Martinus arcbiepiscopus expeetando filios sepelire non est ausus". —        2) Tamże: „Advenientes autem ambo fratres adhuc insepulto patre, magnum inter se paene de divisione thesaurorum et regni discidium habuerunt, sed divina gratia inspirante, et archiepiscopo sene fideli mediante, praeceptum viventis in praesentia mortui habuerunt". —        3) Annales ecclesiastici ad. a. 1102. Kod. dypl. wielkopl. I, 7. 8. — 4) Tamże: „Significatis frater charissime regem et regni maiores admiratione permotos, quod pallium tibi ab apocrisariis nostris tali conditione oblatum fuerit, si sacramentum quod a nobis scriptum detulerant, iurares. In pallio frater plenitudo conceditur pontificalis officii, quia iuxta Sedis apostolice et totius Ecclesie consuetudinem, ante acceptum pallium metropo-litanis minime licet ant episcopos consecrare aut Synodum celebrare. . . . Aiunt omne iusiurandum a Christe Deo iu evangelio esse prohibitum, nec ab ipsis apostolis post Dominum nec in conciliis iuveniri posse statutum. Quid est ergo quod idem Dominus subsecutus ait: Quod amplius est, a malo est; hoc enim amplius ut exigamus, mahun nos illo permittente compellit. Nonne malum est ab Ecclesie unitate a Sedis apostolice 27* 212 pokazuje się, że poprzednicy arcybiskupa Marcina zostawali w zupełności władzy metropolitalnej, i że poprzednik jego Piotr nadużył tej władzy, osądziwszy samo-woluie, bez odniesienia się do Stolicy apostolskiej, jednego z podwładnych sobie biskupów, i dozwoliwszy tak on, jako i poprzednicy jego, że król, nie pytając Stolicy apostolskiej, przesadzał biskupów z jednych stolic na drugie1). Nie ma jaśniejszego dowodu na to, że arcybiskupi gnieźnieńscy wykonywali w rzeczy samej władzę metropolitalną i że od żadnego obcego metropolity zależnymi nie byli, nad ową bullę Paschalisa II. Jest ona zarazem wymownem świadectwem, że władza metropolitalna pozostawała w ręku arcybiskupów gnieźnieńskich od początku ich ustanowienia, gdyż papież rzeczony ubolewa nad nadużyciami, których się poprzednicy Marcina względem niej dopuszczali. Widać ztąd, że rzekoma bulla papieża Innocentego z roku 1133, przechowana w archiwum rządowem magdeburgskiem 2), którą tenże papież na przedstawienia ś. Norberta, odwołującego się na to, że cesarz Otton I w r. 968 biskupstwa słowiańskie za Elbą położone, a między niemi biskupstwo poznańskie poddał pod władzę metropolitalną arcybiskupów magdeburgskich, i domagającego się utrzymania praw tychże arcybiskupów, wszystkie dyecezye polskie przywrócił pod tęż władzę, musi być falsi-fikatem, tem więcej, że nigdzie nie napotykamy śladu, aby arcybiskupi magdeburgscy wykonywali władzę metropolitów w Polsce, lub nawet w jakichkolwiek z biskupami polskimi pozostawali stosunkach, i że prócz tego wspomniana bulla zawiera, jakeśmy to na wstępie wykazali, tak grubą niewiadomość kościelnych stosunków w Polsce, iż żadną miarą za wiarogodną uchodzić nic może. Książe Bolesław Krzywousty, zostawszy panem swej woli po odbyciu żałoby, postanowił za radą arcybiskupa Marcina i iunych panów polskich zawrzeć związki małżeńskie, ażeby szlachetnego rodu swego zostawił potomków. Pragnąc ustalić pokój ze sirony książąt ruskich, zwrócił uwagę swoję na księżniczkę kijowską Zbisławę, córkę w. księcia Świętopełka Izasławowicza, który po statniej klęsce, krótko przed śmiercią Władysława Hermana poniesionej, szukając z swej strony pokoju z Bolesławem, walecznym i potężnym sąsiadem, jak najchętniej córkę swą w małżeństwo mu oddał. Ponieważ pomiędzy oblubieńcami zachodziło pokrewieństwo w czwartym stopniu3), musiał książe Bolesław udać się do Rzymu po dyspensę. Wyprawiony do papieża Paschalisa II biskup krakowski Balduin, otrzymał na drodze szczególniejszej łaski i względów dla młodego księcia, który okazywał wielką dla Stolicy apostolskiej przychylność, żądaną dyspensę, naówczas nader rzadko udzielaną4), wskutek czego księżniczka Zbisława sprowadzoną została obedientia resilire? Nonne malum est contra sacrorum canonum statuta prornmpere? Quam multi hoc, etiam post sacramentum, presumpserunt"?— 1)Tamze: ,,Nonne prede-cessor tuus preter Romani pontifiois conscientiam damnavit episcopum? Quibus hoc cano-nibus, quibus Conciliis legitur esse permissum? Quid super episcoporum translationibus loquar, que apud vos non auctoritate apostolica, sed nutu regis presumuntur? Propter hec mala et alia evitanda hniusmodi iuramentum exigitnr". — 2) Kod. dypl. wielkopl. I, 7. 8. — 3) Dobrogniewa, babka Boleslawa, byla siostrą rodzoną Jaroslawa, książęcia kijowskiego, pradziada Zbistawy. Ze strony oblubienca zachodzit przeto 3, a ze strony oblubienicy 4 stopien pokrewienstwa. (Ofr. Dlugosz Hist. Polon. lib. IV, 350. — 4) Kronika Galla 1. c, J, 444; „Sicque Romanae sedis auctoritas, ut fertur, hoc coniugium 213 do Krakowa i na dniu 16 listopada roku 1102 1) w kat. drze tamtejszej uroczyście zaślubioną została Bolesławowi niezawodnie przez arcybiskupa Marcina w towarzystwie biskupów polskich, który rodzinie królewskiej tak wiernym był przyjacielem i doradzcą. Wesele królewskie poprzedziło na ośm dni rozdawanie boga-tych podarunków w rozmaitych przedmiotach i dzierżawach i przez tyleż dni trwało po dokonanym akcie ślubnym2). Powszechną radość w kraju z powodu tego aktu pomięszała ta okoliczność, że Zbigniew, mimo uprzejme zaprosiny brata, nie stawił się NA GODY DO KRAKOWA, LECZ KORZYSTAJąC WłAśNIE Z ZAJęCIA KRóLA I CAłEGO KRAJU WESELNEMI UROCZYSTOśCIAMI, ZAWSZE PODSTęPNY I CHYTRY, UDAł SIę DO BORZYWOJA, KSIążęCIA CZESKIEGO, PROSZąC O POMOC ZBROJNą NAPRZECIW BRATU I TAK PIENIęDZMI JAKO I WIDOKIEM ZDOBYCIA SOBIE ŚLąZKA, NAKłONIł GO DO WTARGNIęCIA Z LICZNEMI HUFCAMI W GRANICE ŚLąZKA I DOTARł Aż POD MIASTO BYTOM, ZłąCZYWSZY SIę Z STRYJECZNYM BRATEM SWOIM ŚWIęTOPEłKIEM, KSIążęCIEM MORAWSKIM. BOLESłAW, DOWIEDZIAWSZY SIę O NOWEJ ZDRADZIE BRATA I NAPAśCI BORZYWOJA NA ŚLąZK, WYPRAWIł DO NIEGO POSELSTWO Z PRZEDSTAWIENIAMI BLISKIEGO Z SOBą POKREWIEńSTWA, ORAZ ZNA-CZNEMI PIENIęDZMI NAKłONIł GO DO ODWROTU. TYMCZASEM ZBIGNIEW ZAWIEDZIONY PRZEZ CZECHóW, ZWRóCIł SIę DO DZIKICH I BUNTUJąCYCH SIę BEZUSTANNIE POMORZAN, ABY POMIęDZY NIMI NOWą NAPRZECIW BOLESłAWOWI ZAPALIć WOJNę. TEN, CHCąC Z JEDNEJ STRONY UPRZEDZIć NAJAZD POMORSKI, A Z DRUGIEJ STRONY DAć NAUKę ŚWIęTOPEłKOWI MORAWSKIEMU ZA KNOWANE NAPRZECIW SOBIE SPISKI, ZGROMADZIł LICZNE WOJSKO, KTóREGO JEDNę CZęść POD DOWóDZTWEM ZELISłAWA WYPRAWIł NA MORAWY, A SAM NA CZELE RESZTY PODążYł NA POMORZE W ROKU 1204, KTóRE SPUSTOSZYł I ZNISZCZYł, ZABRAWSZY MNóSTWO NIEWOLNIKóW, KTóRYCH PO ZAMKACH NADGRANICZNYCH KU STRZEżENIU GRANIC I NAPRAWY FORTEC POUMIESZCZAł8). OD KOłOBRZEGA, KTóREGO OKOLICA BYłA GłóWNą WIDOWNIą WOJNY I SPUSTOSZENIA, POSPIESZYł BOLESłAW WPROST NA MORAWY, AżEBY DOKONAć NIEZUPEłNIE ODUIESIONE PRZEZ ZELISłAWA ZWYCIęZTWO, KTóRA TO WYPRAWA ZAKOńCZYłA SIę POżOGAMI ZWYCZAJUEMI, BOGATEMI łUPAMI I ZABRANIEM MNóSTWA NIEWOLNIKóW4). Po powrocie do kraju zastał w nim Bolesław legata papiezkiego Gwal-dona, biskupa Bellowaku5). Jest to pierwszy wysłaniec Stolicy apostolskiej do Polski, o którym mamy pewną historyczną wiadomość. Byli zapewne przed nim misericorditer, non canonice nec usualiter sed singulariter collaudavit". — 1) Latopis Nestora w Monum. Pol. histor. I, 810. — 2) Kronika Galla 1. c. I, 444. — 3) Tamże 1. c. I, 446, 447. Dlugosz 1. c. lib. IV, 355. — 4) Kronika Galla 1. c. I, 445—447. — 6) Nasi kronikarze roznie tego legata nazywają. Gallus (1. c. t. I, 446) nazywa go: „ Walo nomine, Belvacensis episcopus;" Kronika ślązka, czyli Kronika ksiazat polskieh (w Monum. Pol. histor. III, 458) tak samo: „Eodem tempore Walo Beluacensis episcopus apostolice sedis legatus, venit Poloniam; Dlugosz daje mu imię Gwaldona: ,,Gualdus episcopus Balvacensis" (lib. IV, 354). Szczygielski w historyi klasztoru tynieckiego (str. 138) przytoczyl przywilej dauy Benedyktynom tynieckim roku 1105, w ktorym czytamy: ,,Aegidius Tusculanus episcopus S. B. E. cardinalis et D. Calixti papae per Hungariam et Poloniam legalus         consentiente glorio sissimo Polonorum duce Boleslao et filio Vladislao et Badosto episcopo cracoviensi". Według tego przywileju około roku 1105 nie byt ani Buldwin biskupem krakowskim, Jecz Radost, ani Gwaldo legatem papiezkim, ale Idzi, Nadto dokument uazywa Idziego 214 dawniejsi i są nawet w dziejach różne o nich podania i wskazówki; ponieważ jednakże nie pozostawili po sobie żadnych historycznych śladów, Gwaldona za pierwszego legata uważać należy. Poselstwo jego spowodowało zapewne życzenie arcybiskupa Marcina i króla Bolesława, którzy przez Baldwina, biskupa krakowskiego, wysłanego do Rzymu po dyspensę ślubną, prosili papieża Paschalisa II, żeby legata zesłał do Polski, ażeby w kościele tamtejszym zaprowadzić ład, usunąć nadużycia i koniec położyć gorszącym sporom o stolice biskupie pomiędzy krajowcami a cudzoziemcami, których to nieporządków, nadużyć i sporów arcybiskup Marcin powagą swoją metropolitalną poskromnić i usunąć nie zdołał. Żałować należy, że nam dzieje nie przechowały właściwych powodów wysłania do Polski legata papiezkiego, spraw, dla których załatwienia przybywał i sposobu, w jaki załatwione zostały. Domyślać się tylko należy z wzmianek spółczesnych kronikarzy, że się do kościoła polskiego wkradły nieporządki niemałe, mianowicie zaś, że się na dwie stolice po dwóch wdzierało biskupów, zacięte z sobą tocząc o nie spory. Wiemy, że legat dwóch biskupów powagą swoją poselską złożył z stolic1), pomiędzy nimi Czesława, mniemanego biskupa krakowskiego, którego Władysław Herman, nie zważając na prawa kościelne, według których, jak świadczy Bogufał, duchowieństwo obierało biskupów, biskupem krakowskim ustanowił2), Tymczasem kapituła krakowska wybrała biskupem Baldwina, Francuza, kanonika stobnickiego, prawdopodobnie w roku 1102, krótko przed śmiercią Władysława Hermana 3). Bolesław Krzywousty, wstąpiwszy na tron, niechętnie patrzał na spory pomiędzy Czesławem a Baldwinem zachodzące i pragnął usunąć pierwszego, ile, że nie mając potwierdzenia z Rzymu, a może nawet święceń, trzy lata dyece-zyą zawiadował4), a pragnął mieć biskupem Baldwina, któremu był wdzięczność winien za jakąś szczególniejszą przysługę, a nadto lubił go jako Francuza z tego powodu, że modłom jego ziomków przypisywał swoje urodzenie. Nie omieszkał też zapewne Baldwin podczas pobytu w Rzymie, dokąd jeździł po dyspensę małżeńską dla monarchy swego, popierać sprawy swojej; dosyć, że tam za biskupa został uznany i konsekrowany 5). Z polecenia przeto papieża legat Gwaldo, przybywszy do Krakowa, złożył Czesława z stolicy biskupiej, a Baldwina na niej legatem papieża Kalixta. Widocznie przywilej ten jest falsyfikatem, gdyż Kalikst został papieżem po Paschalisie II w roku 1119, a Badost zasiadł na biskupiej stolicy r. 1117. Władysław, najstarszy syn Bolesława, urodzony w roku 1104 miał podczas wystawienia owego dokumentu, którego treść wspólnie z ojcem rzekomo zatwierdzał, zaledwie rok jeden. — 1) Kronika Galla 1. c. I, 446: „Eo (Boleslao) de Moravia satis glorianter redeunte, Romanae sedis legatus, Walo nomine, Balvacensis episcopus, Poloniam advenit, qui cum virtute Bolezlavi, zelo iustitiae tantum canonicae distnctionis vigorem exercuit, quod duos episcopos ibi nullo vel prece vel pretio subveniente deposuit". — 2) Kronika 1. c. II, 493: „Nam primitus non soli canonici sed clerus episcopum dioecesis Cracovien-sis eligebat". — 3) Długosz 1. c. lib. IV, 347, 348 : „Non tamen immediate Baldvinus Lamperto successit, sed annis tribus vir venerabilis Czeslaus tenuit Cracoviensem episco-patum, per Vladislaum ducem Polonorum sibi collatum etc." — 4) Kromer 1. e. f. 71: „Cracoviensem sedem permittente Boleslao (Czeslaus) sine auctoritate pontificis maximi usurpaverat". — 5) Kronika Galla 1. c. I, 444 : „Baldvinus Cracoviensis episcopus ab eodem papa (Paschali secundo) Romae consecratus". 215 osadził. O złożeniu drugiego biskupa z urzędu, o którym wspomina Gallus1), Długosz2) i Kromer3), dzieje kościelne bliższych nie przechowały nam szczegółów. To złożenie biskupów i załatwienie innych spraw kościelnych, które wysłanie przez Stolicę apostolską legata do Polski spowodowały, nastąpiło niezawodnie na zwołanym przez tegoż legata synodzie prowincyonalnym, o którym wyraźnie wspomina spółczesny Gallus w kronice swojej1). Był to zatem drugi z kolei synod prowincyonalny gnieźnieński, o którym historyczną lubo słabą mamy wiadomość. Podanie w tej mierze spółczesnego kronikarza tem prawdopodobniejszem się staje, że legat papiezki jedynie na synodzie prowincyonalnym mógł skutecznie wykonać dane sobie od Stolicy apostolskiej zlecenia. Przed złożeniem zaś tego synodu legat rzeczony zwiedził, jak utrzymuje Długosz2), całą Polskę, a przynajmniej wszystkie biskupstwa ówczesne celem poinformowania się o stosunkach kościoła polskiego 6). Prawdopodobnie legat Gwaldo podczas pobytu swego w Krakowie ochrzcił w imieniu papieża nowo narodzonego syna Bolesława, nadawszy mu imię dziada Władysława7). Ułatwiwszy sie z poselstwem swojem i udzieliwszy całemu narodowi błogosławieństwo apostolskie8), legat powrócił do Rzymu zapewne w roku 1105. Po wyjeździe legata Bolesław całą uwagę swoję zwrócił na poskromnie-nie Pomorzan i bezustanne zdradliwe knowania naprzeciw sobie niewdzięcznego brata Zbigniewa. Przez lat kilka trwały bezustanne wyprawy wojenne i nieszczęsna wojna domowa z Zbigniewem, które na rozwój kościoła w kraju jak najniekorzystniej wpływały. Nasamprzód wybrał się król na czele wojska na Pomorze celem wyswobodzenia z niewoli dzikich barbarzyńców Swatybora, który powziął myśl utworzenia sobie udzielnego księstwa i Pomorzan przekształcić na naród ucywilizowany, za co przez własnych ziomków schwytany, wydany został w ręce pogańskich sąsiadów. Za przybyciem królewskiem Pomorzanie strwożeni dostawili Swatybora do obozu polskiego, gdzie tenże wierność królowi uroczyście zaręczył9). Pozostawiwszy na Pomorzu Skarbymira z oddziałem wojska, dla utrzymania mieszkańców w karbach posłuszeństwa, Bolesław powrócił do kraju, ażeby szukać pokoju z Zbigniewem, z którego poduszczania wszystkie bunty i rozruchy pomorskie pochodziły. Zgoda przyszła wprawdzie do skutku, lecz tylko pozornie. Obaj umówili wspólną na Pomorzan wyprawę, wyznaczyli czas i miejsce, kiedy i gdzie oba wojska zgromadzić się miały, lecz zaledwo Zbigniew powrócił na 1) Kronika 1. c. I, 446. — 2) Hist. Pol. lib. IV, 354. — 3) Kronika 1. c. f. 71. — 4) Kronika 1. c. I, 446: „Sedis itaque Romanae legato reverenter honorato, concilioque canonice celebrato". Cfr. Helcel 1. c. I, 333 i Rocznik krak. u Łętowskiego t. IV, 23. — 5) Hist. Pol. lib. IV. 354: „Qui Polonia visitata, prout a summo Ponłi-fke jussus erat etc." — 6) Nie rozumiemy, zkąd ks. kanonik Jabczyński w swej Wiadomości o synodach prowincyonalnych, zamieszczonej w Roczniku Tow. nauk. krak. 1849 w zeszycie I, str. 18 wpadł na domysł, że legat Gwaldo nie jeden ale dwa synody pro-wincyonalne odprawił, i to w r. 1105, kiedy Gallus wyraźnie o jednym mówi synodzie. Twierdzenie to żadnej nie ma podstawy. — 7) Długosz (1. c. lib. IV, 355) wyraźnie utrzymuje, że legat ochrzcił Władysława. — 8) Kromka Galla 1. c. I, 446: „Missus apostolica data benedictione Romam rediit". — 9) Tamże I, 447. 448. Długosz 1. c. I, 356. 216 Mazowsze, zamiast dotrzymać zaprzysiężone przyrzeczenie, doniósł tajemnie Po-morzanom o zamiarach brata i podstępne na niego nastawił sidła. Jakoż ci, wiedząc od zdrajcy o wszystkich obrotach króla, kiedy ten czekając terminu wspólnej z bratem wyprawy, bawił u jakiegoś szlachcica na pograniczu pomorskiem i w otoczeniu 80 tylko rycerstwa zajęty był właśnie łowami, w liczbie około 8000 napadli go znienacka wśród tej zabawy i tylko nadzwyczajna waleczność od niechybnej uratowała go śmierci lub niewoli1). W skutek tego zawrzała na nowo zacięta wojna najprzód z Pomorzanami, a po ich uskromnieniu z Zbigniewem wojna domowa. Bolesław, zdobywszy dzielnice Zbigniewa, jako to Kalisz, Łęczycę, Spicimierz i Gniezno od brata dawniej ubieżane, z posiłkami ruskiemi i węgierskiemi przeprawił się przez Wisłę i wkroczył na Mazowsze, chcąc kryjącego się przed sobą zdrajcę albo wyrzucić ztamtąd, albo go żywcem pojmać. Zbigniew, widząc się zagrożonym tak wielkiem niebezpieczeństwem, udał się do Świętopełka, książęcia kijowskiego i Baldwina, biskupa krakowskiego z prośbą o wyjednanie mu przebaczenia u Bolesława, którzy też podjęli się pośrednictwa i sprowadzili winowajcę przed króla, błagając go o litość i wspaniałomyślne z bratem postąpienie sobie. Jakoż Bolesław, widząc u nóg swoich Zbigniewa żebrzącego przebaczenia i proszącego, ażeby jeżeli nie za współdziedzica tronu ojcowskiego, przynajmniej za sługę i żołnierza mógł być przyjętym, darował mu winę, jednakże pozostawił go jedynie przy Mazowszu prawem lennem, oraz przy niektórych posiadłościach w ziemi sieradzkiej, wszystkie zaś inne dzielnice podziałem ojcowskim mu przekazane do korony na zawsze przyłączył2). Podczas gdy Bolesław na Mazowszu stosunki swoje z bratem urządzał, zgraja pomorskich łupiezców, wypadłszy z Nakła, podążyła ku Spicimierzowi, dokąd właśnie zjechał był sędziwy arcybiskup Marcin w towarzystwie archidyakona swego Mikołaja i dworskiej drużyny dla załatwienia pewnych spraw kościelnych. Do tej niespodziewanej wycieczki pobudziła napastników nie tylko zastarzała ku Polakom nienawiść i chciwość zdobyczy, ale osobista ku arcybiskupowi gnieźnieńskiemu zemsta za to, że swoją powagą i wziętością u dworu wpływał stanowczo na zamysły i postanowienia króla, a nadto jako gorliwy o nawrócenie pogańskich Pomorzan i utrzymanie praw duchownych pasterz, do którego archidyecezyi część Pomorza należała, do przyjęcia wiary Chrystusowej i płacenia kościołowi dziesięcin ich zmuszał3). Właśnie arcybiskup Marcin, słuchając mszy ś. w drewnianym kościółku, odmawiał z kapłanem celebrującym wstępne modlitwy, gdy jeden z sług znajdujących się obok kościoła i gotowych do dalszej pana swego po ukończeniu mszy św. podróży, spostrzegłszy nadchodzących Pomorzan, krzy 1) Galla Kronika I. c. I, 449. DJugosz 1. c. lib. IV, 357. — 2) Galla Kro-nika 1. c. I, 453. Dlugosz 1. c. lib. IV, 357, 358. — Kronika Bogufata 1. e. II, 501: „Huius Boleslai tempore erat sauctae ecclesiae Gnesnensis archiepiscopus, nomineMartinus, cuins industria et consilio res pablica in regno Poloniae salubriter regebatur. Sed quia Pomoranos a ritu paganico, quod idololatriam sapiebat, retrahere nitebatur, ad praesta-tionem qnoque decimarum et primitiarum iam prius monitionibus, iam censura ecclesia-stica coereebat: ipsi fomentum disciplinae renuentes, dolosa nequitiae machinamenta com-ponunt, ipsum sacrum antistitem occidere aut captivare dLsponentes." 217 kiem przestrachu zwrócił uwagę powszechną na grożące wszystkim niebezpieczeństwo. Arcybiskup mało miał domowników przy sobie, ale i tych przestrach na wszystkie strony rozpędził. Archidyakon Mikołaj, zerwawszy się, wybiegł z kościoła i chciał dopaść konia, ażeby uciekać, lecz widząc, że służba się rozbiegła, cofnął się do świątyni, do której też w tej samej chwili wpadli Pomorzanie, którzy sądząc po jego kosztownym ubiorze i poważnej postaci, że mają przed sobą arcybiskupa Marcina, pochwycili go, domagając się od niego zniesienia dziesięcin, lecz daremnie, gdyż archidyakon nie miał do tego władzy i zamiast tego obiecywał im znaczną sumę pieniędzy za okup. Tymczasem arcybiskup Marcin cudem uszedł niewoli lub śmierci; wdarł się bowiem gdzieś wysoko pod dach kościelny i tam przyczajony siedział aż do odwrotu łupieżców, którzy zrabowawszy kościół, wieś całą i okolicę i archidyakona Mikołaja jako mniemanego arcybiskupa z sobą zabrawszy, spiesznie, lękając się pogoni, do Pomorza uciekali1). Spółczesny Gallus oraz późniejsi Kadłubek i Boguchwał, opisując ten wypadek świadczący o uporczywej zawziętości Pomorzan, przydają dziwne szczegóły o następstwach jego. Ów oddział łupieżców, który uprowadził archidyakona Mikołaja i święte sprzęty kościelne złupił, po powrocie do domów nędznie miał wyginąć wraz z dziećmi, żonami i krewnymi, gdyż jedni z nich z jakowejś zaraźliwej choroby, w której się sami o ściany i kamienie tłukli, wymarli, drudzy, popadłszy w straszliwe szaleństwo, wzajemnie zębami i paznogciami się poszarpali. Sąsiedzi, przypisując to wszystko karze niebios za sponiewieranie sługi Bożego i złupienie świątyń Pańskich, odesłali niezwłocznie do domu archidyakona Mikołaja i wszelkie sprzęty z kościoła spicymirskiego zabrane2). Nie mógł Bolesław ukarać niezwłocznie zuchwałości Pomorzan za napad spicymirski, ponieważ grożące mu ze strony Niemiec i Czech niebezpieczeństwo zmuszało go do przedsięwzięcia wszelkich naprzeciw niemu środków ostrożności. Koloman bowiem, król węgierski, widząc że cesarz Henryk V, sprzymierzony z Czechami i Austryakami, wkrótce miał wtargnąć do państwa jego, udał się do Bolesława o pomoc i przyjaźń, odwołując się na dawane mu z swej strony posiłki naprzeciw Pomorzanom i Zbigniewowi 3). Nie było już czasu traktować w tej mierze przez poselstwa, dla tego obydwaj książęta zjechali się osobiście do 1) Kronika Galla 1. c. I, 455. Kadlubek 1. c. II, 336—338. Kronika Boguchwaia 1. c. II, 501, 502. Kaialog Arcyb. Gniezn. w Monum. Polon. hist. III, 393. Dtugosz 1. c. lib. IV, 368. — 2) Kronika Galla 1. c. I, 450: „Quicunque enim paga-norum reliquias vel sacras vestes vel vasa sanctuarii possidebat, vel caducus eum morbus vel insania terribilis agitabat; unde Dei maguificentia tremefacti, captivo archidiacono cuncta reddere sunt coacti. Ipse quoque sanus et ineolumis archidiaconus de Pomerania remeavit, sicque omnibus suis restauratis, archiepiscopus Deum mirabilem in hiis operibus collaudavit." Kadhtbek 1. c. II, 337: „Quadam enim repentina tam ipsi, quam coniuges et parvuli eorum correpti sunt vesania, ut sese invicem mvnc ferro, nunc saxis aut stipite appeterent et suorum carrisimos non modo ut incognitos sed ut acerbissimos hostes a snis domiciliis persequentes expulsarent. Qui dum alios contigere nequeunt, proprios artus aut unguibus dissecant aut dentibus dimordicant etc." Podobnie opisuje te zdarzenia Boguchwat (1. c. II, 501, 502). — 3) Kadlubek 1. c. II, 332. Boguchwal 1. c. II, 500. Długosz 1 c. IV, 371 sqq. 98 218 Spiża, gdzie ze sobą zawarli przymierze zaczepne i odporne, poparłszy je związkiem rodzinnym przez zaślubienie Judyty, świeżo narodzonej córki Bolesława, z Stefanem, synem Kolomana, dzieckiem jeszcze naówczas będącym. Bolesław obiecał dać córce w posagu ziemię spiską t. j. krainę w górach tatrzańskich i po za górami na południe aż do granic węgierskich w dawnej Ruzyi 1). Skoro tylko Henryk z sprzymierzeńcami wkroczył do Węgier, Bolesław natychmiast na czele wojska dobranego wszedł w granice Czech i spustoszywszy kraj aż do Pragi, powrócił do Polski. Tymczasem Świętopełk, książe czeski, usłyszawszy o najściu kraju swego przez Bolesława, zmuszony był rozłączyć się z cesarzem i spiesznie wracał z wojskiem swojem do Czech, gdzie już nie zastał Bolesława, tylko straszliwe ślady jego pobytu, czem rozgniewany, namiestnika swego, Mutynę i cały ród Wersowiczów z porady cesarskiej, a nadto około trzech tysięcy nieprzyjaznych sobie Czechów pomordować rozkazał2). Cesarz Henryk przez odejście Świętopełka wielce na siłach osłabiony, straciwszy napróżno czas na dobywaniu Presburga, z znaczną stratą ludzi swoich, lubo z niemałemi zdobyczami do Niemiec powrócił, a uważając Bolesława za sprawcę niepowodzenia swego, poprzysiągł mu zemstę i do wojny naprzeciw niemu gotować się począł 3). Nim jednakże przyszło do kroków zaczepnych ze strony Niemiec, Bolesław, lubo dotknięty ciężką stratą małżonki swój, Zbisławy, zmuszony był nową naprzeciw buntującym się Pomorzanom podjąć wyprawę. Pod zamkiem Ujściem, który za namową Zbigniewa, brata królewskiego, opanował Gniewomir, zdrajca, przez Bolesława niegdyś ułaskawiony, do chrztu trzymany, łaskami obsypany i namiestniczą władzą na Pomorzu zaszczycony, pochwycony został na haniebnej zdradzie Zbigniew przebrany za zwyczajnego rycerza i przywodzący oddziałowi Pomorzan, w nocnej porze na obóz królewski napadającemu. Na widok tej nowej zdrady przebrała się miara cierpliwości Bolesława, który, odbywszy nazajutrz radę wojenną, niewdzięcznika pozbawił Mazowsza i na wieczne z Polski skazał wygnanie. Następnie stoczywszy z buntownikami walną bitwę pod Nakłem, w której padło ich na placu około trzydziestu tysięcy, a dwa tysiące dostało się do niewoli, upokorzył całą Pomeranią, która z książęciem swoim wiarę chrześcijańską przyjąć i być hołdowniczą z płaceniem rocznego haraczu przysięgą się zobowiązała. Oddawszy namiestnicze rządy zawojowanego kraju w ręce Świętopełka, który w czasie tej wyprawy odznaczył się w wojsku polskiem nadzwyczajuem męstwem i dzielnością, Bolesław powracał spiesznie do kraju, aby się przygotować na czekającą go wojnę z Henrykiem cesarzem4). Wojna ta zakończyła się ogromną klęską dla Niemców pod Głogową i Psiem polem w roku 1109 i okryła chwałą i tryumfem oręż polski. Obszernym jej opisem wieńczy kronikę swą spółczesny Gallus, wiel 1) Długosz 1. c. lib. IV, 372. — 2) Cosmae Pragensis Chronicon, 1. c. 229 sqq. Monachus Pegaviensis w żywocie Wigberla hrali str. 16. Albert, opat sztadeński pod r. 1108. — 3) Cosmae Prag. Chronicon 1. c. fol. 229: „Quibus auditis rex Henricus fertur dixisse compatri Zwatoplik: Nisi tuas iniurias in Polonis ulciscar, proiecta alga vilior semper habear." — 4) Kronika, Galla 1. c. I, 465 sqq. Kronika Boguchwała 1. c. II, 504 sqq. Kadłubek 1. c. II, 345 sqq. Długosz 1. c. lib. IV, 377 sqq. 219 biąc dzielność rycerską króla i narodu1). Spółczesne i późniejsze kroniki najmniejszej nie przechowały nam wzmianki, czyli i o ile wspierał króla radą, udziałem i powagą swoją metropolita polski szczerze i serdecznie przywiązany tak do kraju rodzinnego, jako i do monarchy swego. Sądząc z przytoczonych powyżej szczegółów dotyczących ścisłych arcybiskupa Marcina z domem królewskim stosunków, wnosić należy, że nie tylko przy cierpliwem i łagodnem Bolesława z Zbigniewem obchodzeniu się, ale i przy wszystkich ważniejszych politycznych planach i zamiarach zdrowa i rozsądna rada arcypasterska niemały wpływ wywierała. Po zadanej pod Wrocławiem klęsce Niemcom, waleczny Bolesław, o którym słusznie powiedzieć można, że od chwili wstąpienia swego na tron, nie wyszedł z pancerza, nową przedsięwziął wyprawę do Czech, aby dopomódz do osadzenia na tronie Borzywoja naprzeciw wiernemu sprzymierzeńcowi cesarza Henryka, Władysławowi, która to wyprawa jednakże przerwaną być musiała przez nową napaść Pomorzan na Mazowsze, która Bolesława do odwrotu spowodowała, zwłaszcza, że Borzywoja, wstąpiwszy w granice Czech, wiedział być panem Pragi, lubo tylko na czas krótki2). Cesarz Henryk V, zamierzając w roku 1110 odbyć podróż do Włoch po koronę cesarską, chciał koniecznie zawrzeć pokój z Bolesławem, ażeby nie pozostawić z tylu niebezpiecznego wroga, który się Niemcom nie dawno tak dotkliwie dał w znaki. W tym celu zaprosił Bolesława na zjazd książąt do Bam-berga nie wprost, bo go duma od tego wstrzymywała, ale przez pośrednictwo swoich przyjaciół dał mu znać, że pragnie z nim pokoju i o takowy chce z nim osobiście traktować. Długo się namyślał monarcha polski, co zrobić, aż nareszcie niezawodnie za radą arcybiskupa Marcina, wiernego przyjaciela swego, który gorąco pragnął, aby Polska bezustannemi dręczona wojnami, w pokoju rozwijać się mogła na wewnątrz, wybrał się do Bamberga, gdzie nie tylko pokój pożądany przyszedł do skutku, ale wskutek swatów cesarskich Bolesław zawarł ponowne śluby małżeńskie z Salomeą, córką Henryka starszego, hrabiego na Bergu, a syna swego Władysława zaręczył z trzechletnią siostrzenicą cesarską, Agnieszką, córką Leopolda, margrabi austryackiego, którego Kościół do liczby Świętych domieścił 3). Po powrocie z Bambergu, król Bolesław nową przedsięwziął wyprawę do Czech, popierając prawa Sobiesława do tronu naprzeciw Władysławowi, bratu jego, w której się z rycerstwem swojem okrył sławą nieustraszonego męztwa i odwagi, a której następstwem była zgoda pomiędzy walczącymi pomiędzy sobą braćmi4). Tymczasem brat królewski, Zbigniew, po nastąpionym w Czechach pokoju, mając przed sobą zamknięte pole do intryg i poduszczeń i nie widząc tam dla siebie żadnej pomyślnej przyszłości, postanowił po raz trzeci uniżyć się przed bratem i za pośrednictwem przyjaciół prosić go o przebaczenie i nadanie sobie cząstki dziedzictwa ojcowskiego. Król dał się wprawdzie nakłonić do przebaczenia, lecz winowajcy nie obiecywał żadnej dzielnicy, przestrzegając go przecież, że 1) Kronika 1. c. I, 470. — 2) Tamże I, 473. — 3) Bartoszewicz, Historya pierwotna Polski t. III 193 sqq. Menzel, Geschichte der Deutschen (Wrocław 1817) t. II, 863. — 4) Kromer 1. c. 79. Długosz 1. c. IV, 388. 28* 220 jeżeliby po powrocie do kraju miał na nowo wszczynać bunty i spiski, lepiejby było, aby pozostał za granicą w otwartej ku sobie nieprzyjaźni. Sądząc po dotychczasowem łagoduem i cierpliwem Bolesława z bratem postępowaniu, spodziewać się było można, że Zbigniew byłby sobie uczciwem i śpokojnem zachowaniem uskarbił względy króla i doszedł napowrót do odpowiedniego swemu urodzeniu i woli ojcowskiej stanowiska; atoli zaraz na wstępie po powrocie swoim do kraju zraził brata nieroztropnem i znchwałem swojem zachowaniem się. Zamiast stanąć przed królem, którego tylokrotnie zdradzał, cicho, spokojnie i z pokorą, wystąpił jakoby na mocy prawa i układów powracający do dzielnie swoich monarcha wśród odgłosu muzyki, bębnów i kotłów, w towarzystwie licznych zwolenników, bez najmniejszej oznaki żalu i uległości. I to właśnie wystąpienie było przyczyną jego zguby. Król udający zrazu uprzejmość i łagodność, lecz lękający się słusznie nowych buntów i zdrad ze strony brata, kazał go trzeciego dnia pojmać i wtrącić do więzienia, gdzie w marcu lub kwietniu roku 1111 śmiercią gwałtowną zginął. Nie przyłożył wprawdzie Bolesław wprost ręki swojej do zgładzenia brata, ale go uprzedzili usłużni dworzanie, którzy znając intencyą pana swego, odzywającego się jawnie: „Kto mnie uwolni od tego człowieka", upatrzywszy sposobną porę, więźnia zamordowali 1). Wkrótce po dokonaniu tego sromotnego czynu, całą siłą zaniepokoiło się sumienie króla i pobudziło go do nadzwyczajnych aktów pokuty i umartwienia, któremi pragnął przebłagać sprawiedliwość boską. Odbył najprzód pobożną pielgrzymkę do Szimegu na Węgrzech, gdzie Władysław, król węgierski, poprzednik Kolomana, założył był roku 1091 opactwo ś. Idziego, poddawszy je pod władzę opata w Saint-Gilles2), a ztamtąd zboczył do grobu ś. Stefana w Białogrodzie3). Było to podczas wielkiego postu w chwilach głębokiego i świeżego żalu po śmierci brata w roku 1112. Nietylko modlił się ustawicznie i gorąco, ale modlili się za niego biskupi, opaci, zakonnicy i całe duchowieństwo. Martwił ciało swoje postami, sypiał na ziemi, dawał hojne jałmużny; w drodze odmawiał psalmy i godzinki o Matce Boskiej i nie wprzód kładł obówie na nogi, dopóki wszystkich modłów nie odprawił. Nie pominął żadnego kościoła katedralnego lub klasztornego, ażeby mu jakiego daru nie pozostawił. W ogóle pokutą swoją i pobożnością wszystkich w podziwienie wprawiał 4). Powróciwszy z Węgier, w ubiorze pokutniczym podążył wprost do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie, szukając ulgi dla udręczonego sumienia za przyczyną tego św. Patrona, oraz pociechy i rozgrzeszenia u bolejącego z nim wspólnie arcybiskupa Marcina, który go z dworem w stolicy swojej metropolitalnej podejmował i razem z duchowieństwem swojem brał udział w pobożnych monarchy praktykach, trwających dni kilka podczas świąt wielkanocnych roku 1113. Tu szczodrobliwość jego nie znała granic; nietylko bowiem dla relikwii św. Wojciecha, które od czasu rozbójniczego napadu Czechów spoczywały w ukryciu i z okazyi pielgrzymki królewskiej, po siedmdziesięciu przeszło latach znów ku czci powsze 1) Cosmae Prag. Chronicon 1. c. f. 245, 246. Cfr. Kronika Galla 1. c. I, 479, 480. Długosz 1. c. lib. IV, 406—409. — 2) Feier, Cod. dipl. I, 468. — 3) Kronika Galla 1. c. I, 481. Długosz 1. c. iib. IV, 429. — 4) Kronika Galla 1, c. I, 481. 221 chnej były wystawione, sprawił bogatą trumienkę wartości 80 grzywien złota, przyozdobioną mnóstwem pereł i drogich kamieni; nietylko kościół gnieźnieński wspaniałemi obdarzył darami, ale wszystkich biskupów i panów w tej pielgrzymce mu towarzyszących, a przedewszystkiem kanoników gnieźnieńskich, stróżów grobu św. Wojciecha, całe duchowieństwo, obywateli miasta i służbę kościelną hojnemi opatrzył upominkami 1). Na pamiątkę tej pielgrzymki króla do Gniezna, bito w Polsce medaliki w kształcie monety, przedstawiające św. Wojciecha udzielającego mu rozgrzeszenie. Niektórzy historycy utrzymują nawet, że Bolesław odbył pielgrzymkę do Jerozolimy, zaczem zdaje się przemawiać przerwa w kronikach od roku 1112 do 1114 co do opowiadania o czynach jego, tak, jakby przez ten czas zupełnie był nieczynnym2); atoli nigdzie o tej pielgrzymce nie napotykamy w kronikach spółczesnych śladu. Pokutna Bolesława w kraju pielgrzymka, jego rzewna pobożność, głęboka pokora i zadziwiające umartwienia niemało wpłynęły na rozbudzenie ducha pobożności w narodzie i podniosły powagę duchowieństwa wobec niego, które król od chwili swego nawrócenia szczególniejszą otaczał czcią i poważaniem. Wśród tak pomyślnych okoliczności, kościół polski pod gorliwem metropolity swego Marcina przewodnictwem wzrósł w potęgę i rozwinął się zbawiennie w wszelkich kierunkach. Przykład monarchy naśladowali panowie i lud w gorliwości o chwałę bożą, ozdobę świątyń Pańskich, a wzór świątobliwości najwyższego w kościele polskim zwierzchnika, zbawiennie wpływał na biskupów, duchowieństwo i wiernych. To też sędziwy arcybiskup z radością spoglądał na owoc prac swoich i spokojnie opuszczał pole dwudziestosześcioletniego działania swego, gdy go pełnego wieku i zasług Pan życia i śmierci powołał po nagrodę wiekuistą w roku 1118 3). Wśród powszechnego żalu i smutku duchowieństwa 1) O pielgrzymce Bolesława do Gniezna i pobycie jego tamże tak opowiada spółczesny Gallus (1. c. I, 481, 482): „Cum tali devotione spiritali talique veneratione temporali Bolezlavus de sua peregrinatione (ex Pannonia) remeavit, neque tamen in regnum suum rediens vitam poenitentis habitumque peregrinationis abnegavit, sed ad sepulchrum usque beati martiris Adalberti, pascha Domini celebraturus cum eodem peregrinationis proposito perduravit. Et sicut cottidie propius ad locum saneti martiris accedebat, tanto devotius cum lacrimis et orationibus nudis pedibus incedebat. Cum autem ad urbem et sepulchrum sancti martiris pervenisset, ąuantas elemosinas in paupe-ribus erogavit! quanta per ecclesiam et in altaribus ornamenta praesentavit! Opus aureum existit operationis argumentum, quod fecit Bolezlavus reliquiis sancti martiris in suae devotionis et poenitentiae testamentom. In illo autem feretro auri purissimi 80 marcae continentur, exceptis perlis gemmisque pretiosis, quae minoris quam aurum pretii non videntur. In episcopis vero suis, in principibus in capellanis, in militibus, in muneribus ita magnifice et munifice pascha sanetum illud gloriosissimum celebravit, quod singulos maiorum et paene minorum pretiosis vestibus adornavit. De canonicis autem beati martiris, de custodibus ecclesie vel ministris, vel de civibus ipsius civitatis ita liberaliter ordinavit, quod omnes, nullo praetermisso, vel vestibus, vel equis vel aliis muneribus unumquemque pro qualitate dignitatis et ordinis honoravit." — 2) Bartoszewicz, Hisiorya pierwotna Polski t. III, 203—205. — 3) Tę datę śmierci arcybiskupa Marcina podają jednozgodnie: Długosz (1. c. lib. IV, 411), Damalewicz (Series Archiep. Gnesn. f. 86) i Bużeński (Żywoty Arcyb. Gnieźn., wyd. Malinowskiego t. I, str. 59). Tych trzech powag trzymać nam się w tej mierze należy, zwłaszcza, że żadna z spółczesnych kronik 222 i wiernych zwłoki jego złożono na wieczny spoczynek w katedrze gnieźnieńskiej obok szczątków pięciu na stolicy metropolitalnej poprzedników1). Spółczesny Gallus, który, jakeśmy już wyżej powiedzieli, cenna kronikę swoją arcybiskupowi Marcinowi przypisał, chwali go jako męża wielkiej zacności i cnót niepoślednicb, przypisując jego świątobliwości cudowne owo w Spicimierzu z rąk dzikich Pomorzan wybawienie i smutne dla nich następstwa2). Późniejszy Boguchwał, biskup poznański, mówi o nim wyraźnie, że jego rzadką mądrością i radą pomyślnie i szczęśliwie składały się rządy i sprawy publiczne w Polsce, że się gorliwie zajmował nawróceniem pogańskich Pomorzan, za co na siebie ściągnął ich nienawiść i zemstę;, która ich do owego zuchwałego na Spicymierz napadu pobudziła8). Toż samo utrzymuje rychlejszy Kadłubek, uwielbiając przytem osobiste wielkie cnoty arcypasterza, na których wzniosłym wzorze wzrastało otaczające go duchowieństwo, a w szczególności towarzyszący mu w podróży spicytnirskiej archidyakon gnieźnieński Mikołaj, godnym mistrza swego cnót stał się naśladowcą 4). Podobne chlubne świadectwa oddają mu późniejsi pisarze, jako to Damalewicz 5), Bużeński 6) i inni. ani roczników o roku śmierci nie wspomina, późniejsze zaś od kroniki Długoszowej i pełne błędów Katalogi Arcybiskupów Gnieźnieńskich mniej zasługują na wiarę, z których jeden w roku 1104, a drugi w roku 1009 bez liczb następnych śmierć Marcina kładą. (Cfr. Monum. Polon, histor. t. 111, 393, 400). — 1) Długosz 1. c. lib. IV, 411. — 2) Kronika 1. c. I, 455. — 3) Kronika 1. c. II, 501. — 4) Kronika 1. c. 11, 337: „Cuius (archidiaconi Nicolai) dum vita huiusmodi taxatur commercio, nihil horum annuit. Erat enim vir Deo pleuus, fiduciam habens in Domino, non tam de propriis praesumens meritis, quam de antistitis suffragiis, cuius virtutes diligentem discipulum latere non poterant." — 5) Series Archiep. Gnesn. f. 83 — 86. — 6) Żywoty Arcyb. Gnieźn, t. I, 56. VII. JAKÓB ZE ŻNINA. ie długo pozostawała w osieroceniu stolica gnieźnieńska, albowiem wkrótce po śmierci Marcina kapituła metropolitalna jednomyślnemi głosy wybrała arcybiskupem najzacniejszego członka swego, kanonika Jakóba ze Żnina, którego ówczesny papież Kalikst II w roku 1119 zatwierdził. Urodził się w mieście arcybiskupiem Żninie, gdzie ojciec jego, sprowadzony zapewne przez którego z arcybiskupów, był urzędnikiem, doznającym powszechnego od mieszczan poważania1). Od młodości pilnie ćwicząc się w naukach, miody Jakób postąpił w nich tak chlubnie, że uzyskał stopień obojga prawa, a obrawszy sobie stan duchowny, wkrótce zwrócił na siebie uwagę tak arcybiskupa jako i kapituły gnieźnieńskiej tak dalece, że do grona jej został zaliczony2). Na tem stanowisku tak dalece odznaczył się nauką i cnotą, że po śmierci arcybiskupa Marcina uznany 1) Paprocki, Damalewicz (według starożytnego katalogu Arcyb. Gnieźn.) i inni zaliczają Jakóba do rodu Srzeniawitów i utrzymują, że używał herbu podobnego do Srzeniawy czyli Druziny mającego kształt litery 8. grubym pociągiem pisanej. Marcin Bielski nazywa herb ten Żninem, a Bużeński podaje, że Stanisław Grotkowski w rękopisie swoim Żywotów Arcyb. Gniezn., który miał pod ręką, świadczył, jako nad głównemi drzwiami starożytnego kościoła żnińskiego widział w roku 1537 herb podobny na kamieniu rznięty, od starości nieco uszkodzony (Żywoty Arcyb. Gniezn, wydanie Malinowskiego t. I, 68). — 2) Damalewicz, Series Archiep. Gnesn. f. 87: „Is cum adolescentiam honestis literarum disciplinis perpolivisset, egregium laborum fructum consecutus est, publice doctor utriusque iuris renuntiatus et in Collegium Metropolitani Senatus ad-scriptus etc." 224 był za najgodniejszego do zastąpienia jego miejsca1). Po poprzedniku swoim zastawszy archidyecezyą i cały kościół polski w stanie pomyślnym i kwitnącym, wszelkich dokładał starań, ażeby oboje nietylko w tym stanie utrzymać, ale ile możności jeszcze świetniejszy nadać im rozwój, utrwalać w wiernych moralność, dając im przewodników duchownych światłych, gorliwych i pobożnych, jednocząc się z biskupami władzy jego metropolitalnej podległymi w jedność działania ku chwale Boga, uszczęśliwieniu ludu i pomyślności kraju. Nie łatwe to było zadanie wobec niemałych przeszkód, które sprowadzały bezustanne prawie wojenne zapasy z sąsiadami, zdziczenie obyczajów, roztrój moralny i upadek nieuchronnemi czyniące. Zaraz na wstępie rządów arcypasterskich Jakóba, zdrada i bunty Skar-bimira i Świętopełka, wielkorządzców Pomorza, spowodowały nową zaciętą wojnę, w której Bolesław niemałą okrył się sławą, zadawszy powstańcom tak straszliwą klęskę, że odtąd aż do końca panowania jego, nie ważąc się więcej podnosić rokoszów, przyznali mu panowanie nad całą Pomeranią i Prusami2]. Ponieważ próba z wielkorządzcami tamże nie udała się, Bolesław widział się zmuszonym kraj cały obsadzić kasztelanami. Nie spoczął oręż polski po zwycięztwach pomorskich, gdyż wojna domowa w Danii po śmierci króla Eryka, która go zaskoczyła w powrocie z pielgrzymki jerozolimskiej na wyspie Cyprze, nakazywała królowi ze względu na dobro własnego kraju zwrócić go w tę stronę dla poskromnienia przy tej okazyi Warcisława, wcale niepewnego lennika polskiego po prawej i lewej stronie Odry, a przytem zabezpieczenia tych krajów na przyszłość ze strony Danii. Zwycięztwo odniesione pod Julinem przez zjednoczone wojska duńskie pod dowództwem Mikołaja, przyrodniego brata króla Eryka i syna jego Magnusa i polskie pod dzielnem dowództwem Bolesława nad Henrykiem obotryckim, przyprowadziły do sojuszu pomiędzy Polską i Danią, utrwalonego zaślubieniem córki Bolesława Magnusowi w zdobytym Julinie. Wdzięczny królowi polskiemu Mikołaj, uwiózł z sobą podstępem przybyłego do niego na okręt po radę Warcisława do Danii, i tym sposobem uwolnił sprzymierzeńca swego od niebezpiecznego lennika. Bolesław tymczasem posunął się w głąb Słowiańszczyzny zaodrzańskiej ku Łabie i Haweli, zawojował ziemie naokoło jeziora Morim, ubezpieczył pokój wewnętrzny i okryty chwałą powrócił do Polski w roku 1121 3) Korzystając z poskromnienia Pomorzan i pokoju ze strony narodów sąsiednich, król Bolesław w porozumieniu się niezawodnie z arcybiskupem Jakóbem, który go usilnie popierał we wszystkich dobrych zamiarach, postanowił wszelkich dołożyć starań, aby Pomorzan nawrócić do chrześcijaństwa i przez to samo nie tylko kraje ich ostatecznie wcielić do Polski, ale stały z ich strony pokój sobie zapewnić. Dotychczas wszelkie jego w tej mierze usiłowania okazały się darem-nemi. Oręż kruszył się o nieprzełamauy upór pogański, groźby stawały się bez 1) Długosz 1. c. lib. IV, 411. — 2) Kronika Galla 1. c. I, 482—484. Długosz 1. c. lib. IV, 414—416. — 3) Saxo Grammaticus, Danorum regum heroumque historia (1514) f. 234 sqq. Herbord, Vita Ottonis Episc. Bamberg. w Monum. Polon. hist. t. III, 75. Bartoszewicz 1. c. t. III, 215 sqq. 225 skutecznemi, środki łagodne rozbijały się o zaciętą nienawiść do chrześcijaństwa, które Sasi niesłychanemi gwałtami pomiędzy Słowianami zaprowadzali, a następnie okrucieństwem, łakomstwem i zdzierstwami od niego ich odstręczali. Niepocha-mowana zemsta ku Polakom, którzy w tylokrotnych krwawych z nimi rozprawach straszliwe zadawali im klęski, a naginając ich pod jarzmo posłuszeństwa, nie przebierali bynajmniej w środkach, niemożebnem czyniły przyjęcie z ich poręki błogiej nauki Chrystusa. Widzieliśmy w żywocie arcybiskupa Marcina, że se swej strony czynił, co mógł, aby nawrócić Pomorze; to samo czynili niezawodnie poprzednicy jego i następca, Jakób ze Żnina, jednakże prace ich były daremne. Byłyć wprawdzie częściowe za pośrednictwem arcybiskupów gnieźnieńskich nawrócenia, ale były pozorne tylko pod naciskiem niebezpieczeństwa śmierci lub niedoli; lecz skoro te minęły, mniemani konwertyci wracali do pogaństwa, tem większą w sobie i innych żywiąc nienawiść do chrześcijaństwa, że zmuszeni byli oddawać dziesięciny, zwyczajnie gwałtem od nich wybierane 1). Niesłusznie zatem spotyka biskupów i duchowieństwo polskie zarzut ze strony obcych i swoich pisarzy, jakoby się obojętnem okazywało pod względem nawrócenia Pomorzan, lub jak utrzymuje bez najmniejszego dowodu niechętny kościołowi i duchowieństwu Naruszewicz, że „straciwszy w pośrodku bogactw i dobrego bytu pierwotną ojców gorliwość, a użycie obecnych wygód nad usrożone śmiercią znoje, i przewagi między krwawym bałwochwalców gminem przekładając, do podejmowania misyi apostolskich się nie poczuwało2)." Prawda, że Bolesław przez trzy lata zachęcał biskupów polskich, każdego z osobna, do podjęcia tej Bogu miłej, a Polsce zbawiennej misyi 3) i że jej się żaden podjąć nie chciał, ale nie z przyczyn uwidzia-nych wspomnianego historyka, tylko z tych powodów, że widzieli daremność pracy i poświęcenia się i nie mogli bez zezwolenia Stolicy apostolskiej opuszczać dyecezyi, które naówczas szczególniejszej potrzebowały z ich strony troskliwości i pieczy, a których porzucenie nie szło w porównanie z nadzwyczaj niepewnemi i wątpliwemi apostolstwa swego skutkami. Zresztą nie każdemu dany jest dar poświęcenia się bez granic potrzebny do apostolstwa pomiędzy poganami, gdyż Bóg rozmaicie dary swe rozdziela. To też nawet ludziom świętym i najznakomitszym biskupom niepoczuwanie się do misyi apostolskich ujmy żadnej czynić nie może. Nie małą przeszkodę w nawróceniu pogańskich Pomorzan stanowiło haniebne życie ówczesnych chrześcijan, mianowicie Sasów i Niemców, lubo i Polacy świętymi nie byli, panujące pomiędzy nimi zdrady, zabójstwa, chciwość, kradzieże, rozpusta i t. p. To też Szczecinianie pogańscy oświadczyli wręcz św. Ottonowi, biskupowi bambergskiemu, że wolą pozostać przy swej religii, aniżeli przyjąć wiarę chrześcijan, którzy tak niegodziwie żyją 4). 1) Galla Kronika 1. c. I, 456 ssq. — 2) Historyą Narodu Polskiego t. I, 222, 223. — 3) Herbord, 1. c. III. 76: „Omues episcopos terrae suae conveniens, nullum persuadere potuit ut illo ire atque in tenebris et umbra mortis sedentibus lumen vitae vellet ostendere, singulis suas excusationes praetendentibus. Sieque per triennium dilata est praedicatio, duce ipso satis aegre ferente dilationem." — 4) Tamże III, 88: „Nihil nobis et vobis, patrias leges non dimittimus, contenti sumus religione, quam habemus. Apud christianos fures sunt, latrones sunt, cruciantur pedibus, privantur 29 226 Podczas tych ważnych wypadków zjechał do Polski legat papiezki, Idzi, biskup tuskulański, w celu rozgraniczenia dyecezyi polskich, które rozgraniczenie niezawodnie na synodzie prowincyonalnym pod przewodnictwem tegoż legata odbytym uskutecznionem zostało1). Byłby to zatem czwarty synod prowincyonalny, o którym spółczesne źródła czynią wzmiankę. Bolesław, który słusznie zauważył, że przy ówczesnych stosunkach Pomorza, kiedy lud czuł się złamanym długim oporem, a książe Warcisław wypuszczony tymczasem od Duńczyków na wolność i do jego łaski przywrócony, był tajnym chrześcijaninem, ochrzciwszy się w Merseburgn u Niemców, gdy u nich siedział niegdyś w niewoli, nawrócenie tego kraju więcej niż kiedykolwiek udać się mogło, zwrócił uwagę swoję na pogranicznych biskupów, lecz daremnie. Wtedy przypomniał sobie serdecznego i wiernego domu swego i Polski przyjaciela, Ottona, który był jego w latach chłopięcych nauczycielem, a potem podczas zjazdu bam-bergskiego wspólnie z cesarzem Henrykiem V wyswatał go powtórnie w rodzinie hrabiów bergeńskich. Już on dawno opuścił był Polskę i zajaśniawszy w ojczyźnie swej wielkiemi cnotami, został wyniesiony na biskupstwo bambergskie. Świątobliwy biskup, otrzymawszy od monarchy polskiego, dawnego ucznia swego, poselstwo wraz z serdecznym listem2) zapraszającym go na missyą apostolską, natychmiast porozumiał się z duchowieństwem swojem, udał się do papieża Kaliksta II o pozwolenie i błogosławieństwo, a uzyskawszy oboje, w dość okazałym orszaku wybrał się w drogę do Polski. Zanim król Bolesław Ottona do nawracania Pomorza zaprosił, uprzedził go tam niejakiś Bernard, rodem Hiszpan, z powołania pustelnik, później w Rzymie wyświęcony na biskupa. Ten myśląc, że w ubogiem odzieniu, pokorą chrześcijańską sam jeden pokona dumę pogańską, udał się z krzyżem w ręku pomiędzy pogany, lecz się omylił, gdyż ci wypędzili go niebawem od siebie, uważając go za żebraka, który do ich kraju dorobić się przybył. Otrząsnąwszy proch z obuwia swego na niewdzięcznem Pomorzu, powrócił Bernard do króla Bolesława, u którego kilka dni zabawiwszy, puścił się ocrdis, et omnia genera scelernm et poenarura christiani exercent in christianos; absit a nobis religio talis." — 1) Friese, Kirchengeschichte Polens I, 152. Szczygielski, Tineeia, Rzyszczewski i Muczk. 1, c. t. II, 2. Helcel 1. c. I, 333. — 2) List ten przechowany w Herborda zywocie ś. Ottona (Monum. Polon. histor. II, 76) brzmi, jak nastepuje: „Domino suo et patri amantissimo Ottoni, venerabili episcopo. Bolezlaus, dux Polonorum, filialis obsequii humilem devotionem. Quia in diebus iuventutis tuae apud patrem meum deeentissima te honestate conversatum memini, et nunc quoque Dominus tecum est, firmans te et benediceus tibi in omnibus viis tuis, si tuae non displicet dignitati, veteres tecum renovare animo sedit(!) amicitias, tuoque consilio simul et auxilio uti ad gloriam Dei promovendam, ipsius gratia coadiuvante. Nosti enim, ut arbitror, quomodo Pome-ranorum cruda barbaries, non mea quidem sed Dei virtute humiliata, societati ecclesie per baptismi lavacrum se adtnitti petivit. Sed ecce per triennium laboro, quod nullum episcoporum vel sacerdotum idoneorum michique coaffinium ad hoc opus inducere queo. Unde, quia tua sanctitas ad omne opus bonum prompta et indefessa praedicatur, rogamus, pater amantissime, non te pigeat, nostro comitante servitio, pro Dei gloria tuaeque beati-tudinis incremento id laboris assumere. Sed et ego tuae paternitatis devotus famulus, impensas omnes et socios itineris et linguae interpretes et coadiutores presbyteros, et quaeeunque necessaria fuerint, praebeo, tu tantum, sanctissime pater, venire dignare," 227 w drogę do Bambergu1), gdzie jeszcze zastał ś. Ottona, któremu o daremnej swej do Pomorzan wyprawie opowiedział, radząc mu, aby się do nich w świetnym udał orszaku, gdyż inaczej nic u nich nie wskóra, jak to wnosić można z tej samej rady, którą udzielił królowi Bolesławowi2). Usłuchał tej rady biskup Otton, który, przebywszy Niemcy i Czechy, a następnie obrawszy drogę na Wrocław i Poznań, w maju roku 1124 przybył do Gniezna. Oczekujący go tam Bolesław wyszedł naprzeciw niemu dwieście kroków za miasto w otoczeniu arcybiskupa Jakóba, mnóstwa panów, duchowieństwa i ludu, a powitawszy go z radością i głęboką czcią, zaprowadził go najprzód do kościoła metropolitalnego przed grób ś. Wojciecha, a ztamtąd do domu arcybiskupa Jakóba8), gdzie podejmowany przez tegoż i króla bawił dni 7, a w innych miejscach arcybiskupstwa dwa tygodnie4). Arcybiskup Jakób wybrał mu trzech gorliwych i zdolnych do pomocy kapłanów, król zaś zaopatrzył go w liczny orszak rycerstwa i służby, nad którym ustanowił przełożonym i marszałkiem niejakiego Pawlicza czyli Pawła, wozy z suknem, różnobarwną odzieżą i żywnością, aby Pomarzanie nie myśleli, że świątobliwy biskup przychodzi do nich w potrzebie 5). Po uskutecznieniu tych przygotowań biskup bambergski czule pożegnany przez króla, arcybiskupa Jakóba i duchowieństwo, opuścił Gniezno dnia 27 maja roku 1124, udając się na miejsce nowego swego przeznaczenia 6). Za dalekoby nas zaprowadziło szczegółowe opisanie apostolskiej Ottona podróży, którą trzech życiopisarzy tego apostoła Pomorzan dokładnie opisali7); dla tego ograniczemy się na krótkim zarysie tej missyi i zbawiennych jej owoców. Z Gniezna udał się Otton z orszakiem swoim do Ujścia nad Notecią przy ujściu do niej rzeki Kudawy, a ztamtąd przez sześć dni przedzierał się przez nadgraniczne odwieczne lasy i dzikie zarośla na Pomorze, depcąc po wężach i żmijach i spłaszając gęste stada rozmaitego zwierza. Nad brzegami małej rzeki płynącej pod Starogrodem książe Warcisław na czele 500 konnicy powitał uroczyście biskupa, dał mu potrzebne wskazówki względem dalszej podróży oraz pewnych przewodników, i czule się z nim pożegnał. Przybywszy do miasta Pi-rycza, dokąd się wielkie mnóstwo pogan na jakąś uroczystość narodową było zgromadziło, w przeciągu dni dwudziestu wszystkich prawie nawrócił, pouczył i ochrzcił, w czem mu wielce pomocnem było zalecenie przez przewodników książęcych i Pawlicza, starosty santockiego8), że do nich przybywa biskup bogaty, który nic nie 1) Elbonis Vita Oitonis Episcopi Bamberg. w Monum. Polon, histor. t. III, 34—37. — 2) Tamże t. III, 37: „Me quidem pro paupertatis meae tenuitate abiecerunt; sed si potens quisquam praedicator, cnius gloriam et divitias reverentur, ad eos accesserit, spero illos iugum Christi spontanee subituros." — 3) Ebbo, jeden z życiopisarzy ś. Ottona pisząc o przybyciu jego do Gniezna, powiada, że bawił w domu „Jacobi praepositi ma-ioris ecclesiae, ąui postea episcopus faetus est" (Monum. Polon, histor. III, 39). Jak w wielu innych względach dotyczących Kościoła polskiego, tak i w tem myli się widocznie, gdyż Jakób ze Żnina został zatwierdzony arcybiskupem już w roku 1119, jakeśmy na wstępie niniejszego żywota jego pokazali. — 4) Cfr. Monum. Pol. hist. t. III, str. 39 uwaga 1. — 5) Monum. Pol. hist. t. III, 78 (Herbord). — 6) Monum. Pol. hist. III, 39 uw. 1. — 7) Ebbo, Herbord i Mnich Priefligeński (Monum. Pol. hist. III, 32 — 144). — 8) Mnich Prieflingeński 1. c. III, 78. 29* 228 żąda, ale przynosi im wiarę w prawdziwego Boga, a nie mniej przekonywająca miłością Boga i bliźniego opromieniona świętego apostoła wymowa. Wypadek ten niesłychane wywarł w całym kraju wrażenie, a Ottona i towarzyszów jego co do dalszych missyi owoców wielką napełnił otuchą. Z Piryczu przybył biskup dnia 3 sierpnia do Kamina, rezydencyi księcia Warcisława, który sam z siebie poważny dał przykład, porzuciwszy 24 żon, a pozostawszy po chrześcijańsku przy jednej, będącej równie jak mąż tajną chrześcijanką i ztąd osobliwsze biskupowi okazującej względy. Książe w dowód skruchy i rzetelnego z kościołem pojednania się wystawił w Kaminie świątynię w miejsce dawnej podobno niegdyś przez Mieczysława II zbudowanej. Nie powiodło się natomiast świętemu biskupowi w mieście Julinie, którego mieszkańcy groźną przybrali postawę i byliby go z całym orszakiem zamordowali, gdyby nie obawa przed zemstą Bolesława, w którego imieniu starosta santocki wdawszy się z nimi w układy, wymógł na nich zaledwo wolność wyjścia z miasta dla Ottona i jego towarzyszów. Zaciekłość pogańska nie mogła się jednakże powstrzymać od sponiewierania ich; gdy bowiem po dwutygodniowych usilnych zabiegach jego, aby zmiękczyć upór pogański żadnych nie osiągnął skutków, widział się zmuszonym opuścić miasto, wśród przechodu przez nie uderzony został kołkiem tak silnie, że spadł z mostu w błoto, księży zaś towarzyszących mu, bito kijmi i włóczniami. Przybywszy szczęśliwie do Szczecina dnia 21 sierpnia tę samą zastał u mieszkańców zaciekłość i upór, co w mieście poprzedzającem. Jaką mu Szczecinianie na jego wezwania do nawrócenia się dali odpowiedź, jużeśmy wyżej powiedzieli. Nie posuwali się przecież do gwałtów, ale zatykali uszy, aby nie słyszeć słowa Bożego. Mimo dwumiesięczną przeszło usilną na miejscu pracę, żadnych biskup święty nie zebrał owoców. Za wspólną naradą posłano Pawlicza z kilku towarzyszami do króla Bolesława z prośbą o pośrednictwo w tej trudnej sprawie i informacyą do dalszego naprzeciw uporczywym mieszczanom pogańskim postępowania. Do tego poselstwa przyłączyło się kilku roztropniejszych Pomorzan, aby zasłonić ziomków swoich przed gniewem królewskim i przedłożyć mu pewne warunki, pod któremi nawrócenie ich możebnem staćby się mogło. Król nadzwyczajnym aktem łaski chcąc wpłynąć na zbawienne Pomorzan postanowienie, przesłał im pismo, w którem po stósownem napomnieniu zmniejszył im ciężary podatków i służby wojennej tak dalece, iż cała ziemia pomorska opłacać miała tylko trzysta grzywien srebra rocznie, a na przypadek wojny dziewięciu gospodarzów, dziesiątego opatrzonego w rynsztunek i pieniądze do wojska królewskiego dostawić mieli. Ta łaska królewska ujęła wielce serca pogan i do przyjęcia chrześcijaństwa, przez które tak wielką zyskiwali ulgę skłonnymi uczyniła. Oprócz jednego kapłana, stróża świętego konia, wszyscy mieszkańcy Szczecina przyjęli chrzest święty, a za ich przykładem poszły miasta: Gradecz, Lubin, Dodona, Kołobrzeg, Białygród i inne; nawet tak wielce zacięci mieszkańcy Julina schylili nareszcie swe głowy pod jarzmo Chrystusowe. Na miejscach zburzonych świątyń pogańskich stawiano kościoły, opatrywano je w sprzęty do służby Bożej potrzebne, ustanawiano przy nich kapłanów, których niezawodnie dostarczał skwapliwie arcybiskup Jakób i dla nowonawróconych wiernych ustanowiono osobne biskupstwo w Julinie, gdzie ś, Otton osadził pierwszym bisku 229 pem towarzysza prac swoich apostolskich, a dawniejszego kapelana królewskiego, Wojciecha. To nad wszelkie spodziewanie szczęśliwe i wielkie nawrócenie Pomorza w latach 1124 i 1125 radością niewymowną napełniło świat chrześcijański, a przedewszystkiem króla Bolesława, który nareszcie ujrzał tylokrotne zabiegi i długoletnie usiłowania tak pieknym uwieńczone skutkiem, oraz cały naród polski, z którym się dotychczasowi zacięci wrogowie na zawsze jednoczyli wiarą. Najwięcej jednakże zawrzało radością serce świętego apostola, który pracą i pośrednictwem swojem tyle dusz zjednał Bogu i Kościołowi. To też z nadzwyczajną skrzętnością zajmował się tą nową wielką kolonią chrześcijańską i byłby chętnie jaknajdłużej bawił wśród zdobytej świeżo owczarni, gdyby dyecezanie jego bam-bergscy, stęsknieni za ukochanym pasterzem, nie byli się natarczywie domagali powrotu jego. Pożegnawszy zatem czule wiernych pomorskich i przyrzekłszy im, że do nich niezadługo powróci, przez Polskę, Ślązk i Czechy zdążał do stolicy swej biskupiej, w której szczęśliwie stanąwszy, z niewymowną radością witany był przez owieczki swoje1). Tak więc pierwsze lata rządów metropolitalnych Jakóba ze Żnina naznaczone były wiekopomnem zdarzeniem nawrócenia się Pomorzan, które na niego i następców nowe opieki nad nimi nakładało obowiązki. Wojenne zawieruchy po wygaśnięciu dynastyi obotryckiej zachwiały Pomorzan nie tylko w wierze, ale i wierności względem Polski. Ambitne zabiegi książąt,, którzy krwawemi zapasami dobijali się panowania, niekorzystnie wpłynęły na książęcia Warcisława, który zaczął marzyć o niepodległości i odpowiednie rozpoczął ku temu kroki. Zły przykład z góry dany, rozniecił napowrót w ludzie pragnienie za dawnemi obyczajami, i wielu zaczęło powracać do pogaństwa. Niebezpieczeństwo było wielkie, że cała apostolska praca Ottonowa w niwecz obróconą zostanie. Dowiedziawszy się o tem święty biskup, wybrać się niezwłocznie w marcu roku 1127 w drogę, aby na miejscu osobiście ratować dzieło święte, które przed dwoma laty tak szczęśliwie dokonał. Równocześnie król Bolesław na czele wojska pospieszył na zagrożone stanowiska, aby je powagą swoją podtrzymał. Już stanął na pograniczu pomorskiem i gotował się do dalszego pochodu, gdy oto nagle zjawił się w obozie Otton, błagając króla, aby się powstrzymał z dobyciem oręża na lud, który jeszcze opowiadania słowa bożego potrzebował i łagodnych przedstawień, aby powrócić pod jarzmo Chrystusowe. Jakoż król powstrzymał kroki nieprzyjacielskie na prośby ukochanego biskupa, zwłaszcza że mu tenże zaręczył, iż sam drogą pokoju, nauki i przekonania dawne stosunki w kraju przywróci. Jakoż za jego usilnemi zabiegami Warcisław porzucił ambitne zamiary i upokorzył się, a Pomorzanie wrócili do posłuszeństwa ku Kościołowi i polskiemu monarsze. Nie przestając na tem biskup święty, pracował niezmordowanie nad ustaleniem wiary w sercach tych, których poprzednio był nawrócił i nad zjednaniem nowych wyznawców Chrystusowi, przebiegając dalekie przestrzenie z tej i z tamtej strony Odry, i posuwając się do tych okolic, w których jeszcze nie postał, i wszędzie obfite zbierał apostolskich prac swoich 1) Ebbo, Vita Ottonis Ep. Bamberg. 1. c. III, 37—60. Herbord, Vita Ottonis 1. c. III, 71—99, Mnich Prieflingeński 1. c. III, 119 — 139, 230 owoce.1) Byłby niezawodnie całe Pomorze i sąsiednie szczepy słowiańskie pozyskał Chrystusowi, gdyby go usilne prośby i groźby cesarza Lotara nie zmuszały do powrotu. Zwiedziwszy przeto główniejsze osady chrześcijańskie, utwierdziwszy je w wierności ku Chrystusowi i ziemskiemu monarsze i rzewnie się z nimi pożegnawszy, opuścił na zawsze Pomorze i pod koniec listopada roku 1127 przybył do Gniezna, gdzie go król Bolesław i arcybiskup Jakób najserdeczniej przyjęli. Ztamtąd wybrawszy się dnia 20 grudnia2) po czułem z obudwoma pożegnaniu się, pospieszył do swej dyecezyi, dokąd przybywszy na początku roku 1128 i z oznakami największej czci i miłości witany, jeszcze przez lat jedenaście nader zbawiennie pracował pośród owieczek swoich, aż syt wieku i zasług na dniu 30 czerwca roku 1139 świątobliwy zakończył żywot.3) Papież Klemens III (1187—1191) zaliczył go w poczet Świętych Pańskich. Nawrócenie Pomorza wśród nadzwyczajnych zdarzeń i nadprzyrodzonych znaków, któremi naznaczone było apostolstwo św. Ottona, wpłynęło niesłychanie na podniesienie ducha i ożywienie wiary pomiędzy Polakami, którzy z wielkiem zajęciem i pilną uwagą śledzili postęp prac i usiłowań świętego biskupa. Nie mniej przyczyniał się do obudzenia pomiędzy ludem pobożności, życia moralnego, przywiązania do Kościoła i gorliwości o pomnożenie chwały Bożej przykład z góry mu dawany w tej mierze przez króla, który od czasu śmierci brata Zbigniewa okazał na sobie wzór prawdziwej pokuty i głębokiej pobożności, przywiązania do wiary, wspaniałomyślności umysłu i rzadkiej szczodrobliwości na domy Boże. Pomiędzy rozlicznemi jego ku podniesieniu chwały Bożćj ofiarami godną jest wspomnienia wspaniała fundacya kolegiaty z sześciu prałaturami i 14 kanonikatami w mieście Głogowie na Ślązku roku 1120. Do tej fundacyi wybrał właśnie Głogów ku podniesieniu jego świetności i dobrobytu za to, że podczas oblężenia w roku 1109 przez cesarza Henryka V odznaczyło się nadzwy-czajnem poświęceniem, męztwem i odwagą.4) W hojności tej naśladowali zaszczytnie monarchę swego panowie polscy i biskupi, pomiędzy którymi odznaczył się w tej mierze i imię swoje nieśmiertelnem uczynił Piotr Włast, czyli Dunin, zwykle Duńczykiem zwany, słynny doradzca Bolesława Krzywoustego i zwycięzca księcia ruskiego Wołodara, o którym kroniki polskie niepodobne do prawdy opowiadają baśnie, że z Danii przybył do Polski z ogromnemi jakiemiś królewskiemi skarbami, że potęgą równał się książętom i t. p. Tymczasem nowsze badania wykazały, że był kość z kości Polakiem, że ojciec jego Świętosław i przodkowie byli zamożnymi właścicielami ziemskimi i komesami polskimi na Ślązku.5) Od 1) Ebbo, Herbord i Mnich Prieflingeński w Monum. Pol. hist. II, 52—70, 100—127, 140—144. — 2) Ebbo l. c. II, 70. — 3) Mnich Prieflingeński 1. c. II, 144. — 4) Henelii Annales Silesiae w Sommersberga Rer. Siles. Scriptores (Lipsk 1730) t. II, f. 229. — 5) Ponieważ nie tu miejsce do krytycznego rozbioru podań o Piotrze Duninie, przeto odsyłamy czytelnika do dzieł traktujących ten przedmiot, a mianowicie: A. Mos-bacha, Piotr syn Włodzimierza sławny dostojnik polski i Kronika opowiadająca dzieje Piotrowe, Ostrów 1865. Grunhagena, Die Vertreibung Wladislaus von Polen und die Blendung Peter Wlast`s w Zeitschrift des Yeireins der Geschichte u. Alterthum Schle-siens XII, f. 77- 97; rozprawy dr. Małeckiego w Bocznikach Akad. umiej. krak. VI, 231 znaczywszy się wśród bezustannych wojen walecznością, wielkim rozumem, głęboką nauką, stał się królowi Bolesławowi prawą ręką w obozie, w radzie i w rządach, a na szczególniejsze jego względy i przyjaźń zasłużył sobie przez szczęśliwe uwięzienie Wołodara. Król powierzył mu najprzód zarząd ziemi kaliskiej i kujawskiej, a następnie ustanowił go wielkorządzcą całego Ślązka. Źródłem jego ogromnego majątku, którym słynął, były podobno skarby za wykupno Wołodara złożone, któremi się prawdopodobnie król z nim rzetelnie podzielił, lub też za jego dzielność i zasługi całkowicie mu ich ustąpił. Wielkiego swego monarchy polskiego wpływu, wysokiej władzy, głębokiego rozumu i bogactwa używał na podniesienie sprawy Kościoła, szerzenie w dzielnicach polskich wiary, rozwój oświaty, zaprowadzenie porządku pod względem administracyjnym i ekonomicznym państwa, którego równie mądrym i patryotycznym był obywatelem, jak wiernym i przywiązanym synem Kościoła. Przedewszystkiem zaś wsławił się i unieśmiertelnił w Polsce całej budowaniem świątyń Pańskich, w czem mu żaden z monarchów i panów polskich nigdy nie wyrównał. Powiadają wprawdzie, że owe budowle przedsiębrał nie z czystych pobudek pobożności i własnego pierwotnego popędu, lecz więcej dla zadosyćuczynieuia Boskiej sprawiedliwości, jako pokutę za jakieś dawne grzechy i przewinienia i to w skutek nakazu Stolicy apostolskiej, do której się osobiście był udał po rozgrzeszenie i sposoby naprawienia złego. Bądź jak bądź, Piotr Dunin niesłychane sobie zjednał zasługi wobec Kościoła i kraju, zajmując się stawianiem świątyń i zakładaniem klasztorów po wszystkich częściach królestwa, których brak w owych czasach niezmiernie dawał się w znaki i utrudniał pasterzowanie po rozległych częstokroć i ogromnych co do liczby dusz parafiach. Nie jest to żaden wymysł, ani przesada próżna, co nam podają kroniki, że 70 z górą kościołów i klasztorów stanęło nakładem szczodrobliwego fundatora na ziemiach polskich, mianowicie na Ślązku i na drodze z Krakowa do Gniezna, ile że tę liczbę znajdujemy w wspomnieniach spółczesnego mu Ortlieba, mnicha zwiefalteńskiego, który odwiedzając w Polsce królowę Salomeę miał sposobność osobiście go poznać. Długosz wymienia 43 kościołów Duninowych, i wprawdzie: ś. Wincentego i ś. Michała w Wrocławiu, w Strzelnie (ś. Prokopa), w Kłobucku, w Siewierzu, w Kijach, w Opatowie, w Pkanowie(?), w Chalinie, w Tyńcu, w Chlewiskach, w Kościelcu, w Wrocławiu kościoły N. Maryi P. na Piasku i ś. Marcina, kościół Zbawiciela na Zwierzyńcu pod Krakowem, ś. Świrada i ś. Wawrzyńca na Kazimierzu w Krakowie, ś. Jana i ś. Jędrzeja tamże, ś. Piotra w Nisie, w Kotłowie, w Numbergu kościół i klasztor Dominikanek, w Rąbinie, w Czerwonym kościele, w Ławinie (?) kościół klasztorny i dwa parafialne, w Tulcach, w Gieczu, ś. Idziego pod Krobią, w Skrzynnie, Skrzyńsku, Żarnowie, Pajęcznie, Rudzie, Chełmcach, Wiercinowie (zapewne w Wieruszowie), Łęczycy, św. Wawrzyńca pod Kaliszem, w Kazimierzu, Mstowie, Koninie i Jeżowie 1), ostatnie 323 — 353, i dra Smolki w Przewodniku naukowym na rok 1876, str. 19. Dra Aleksandra Semkowicza krytyczny wstęp do Kroniki Petri comitis Poloniae cum certis gestis Sarmatiae Regum w Monum. Polon. histor. t. III, 745 — 761. — 1) Długosz 1. c. lib. V, f. 465. 232 13 kościołów w archidyecezyi gnieźnieńskiej. Oprócz tych przypisują Piotrowi Duninowi Kroniki wystawieuie następujących kościołów na Slązku: św. Idziego przy tumie wrocławskim, w Auras, Głogowie, Goldbergu, Sobótce (Zoptenherg) klasztor kanoników regularnych lateraneńskich i kościół parafialny tamże, Hainau, Jaworze (Jauer), Lignicy kaplicę ś. Benedykta, Namysłowie, Naumburgu, Nisie, Neumarkt, Opolu, Rudzie, Świdnicy, Żeganiu (Sagan), Ścinawie (Steinau), Streh-len, Strzygłowie (Striegau), kościół i klasztor Benedyktynek, w Cieszynie i Wołowie (Wohlau)1). Jeżeli podania Długosza i ślązkich kronik są prawdziwe, dorachowalibyśmy się 65 kościołów Duninowych, nie dostawałoby zatem do liczby 77 kościołów 12 2). Ponieważ Piotr Dunin stawiał także kościoły drewniane, które rychlej czy później innemi zastąpione zostały, łatwo się zatrzeć mogła pamięć ich pierwotnej fundacyi, i ztąd niedorachowanie się liczby 77 wytłomaczyć sobie mażemy. Pospolicie budował Dunin kościoły z kamienia ciosanego na jeden wzór, dla tego mają wszystkie odrębny styl duninowski i łatwo je poznać. Dotąd wiele się z tych pomników pobożnej szczodrobliwości utrzymało i jeszcze może wieki przechowywać będą wdzięczną fundatora swego pamięć. Do najświetniejszych fundacyi Piotra Dunina należały klasztory i opactwa: kanoników regularnych lateraneńskich na Piasku w Wrocławiu (pierwotnie na Sobótce, gdzie pobożny fundator miał zamek obronny i w nim zwykle rezydował 3) i Benedyktynów ś. Wincentego na tak zwanym Elbingu w Wrocławiu4). Obadwa opactwa pobożny fundator hojnie uposażył, a ostatnie z nich szczególniejszą otaczał opieką i szczodrobliwością z powodu znacznej relikwii św. Wincentego otrzymanej w r. 1144 od arcybiskupa magdeburgskiego, Fryderyka hr. de Wetlin i do kościoła wrocławskiego uroczyście przeniesionej 5). W tym tez kościele złożono zwłoki jego na wieczny spoczynek obok zwłok małżonki Maryi, która go o trzy lata do wieczuości poprzedziła. Umarł zaś dnia 20 lutego roku 1153 5). Z pobożnością i szczodrobliwością króla Bolesława i Piotra Dunina szła w zawody pobożność i ofiarność biskupów i panów polskich. To też liczne mamy ślady stawianych 1) Worbs, Neues Archiv, Th. II, f. 47. — 2) Bandtkie Jerzy Samuel w Historischcritische Analecten f. 228 wyrachował tylko 42 kościołów Duninowych, a Sobieszczański w Wiadomościach historycznych o sztukach pięknych t, I, 68 kościołów 59. — 3) Z powodu niedogodności miejsca i przykrego przystępu na górze Sobótce kanonicy regularni lateraneńscy przenieśli się w 40 lat po założeniu tamże klasztoru, tj. w roku 1148 do Wrocławia i osiedli przy kościele ś. Wojciecha, a następnie na Piwku (Chronica Abbatum Seatae Mariae Virginis in Arena w Stenzla Scriptores rer. Siles. (Wrocław 1839) t. II.) — 4) Benedyktyni sprowadzeni z Tyńca zostali dla nie-porządnego życia z klasztorn wrocławskiego wydaleni, a w ich miejsce powołano roku 1180 z klasztoru ś. Wawrzyńca pod Kaliszem Norbertanów. Wydaleni Benedyktyni przez lat blizko 40 (1193 —1234) usiłowali koniecznie odzyskać opactwo ś. Wincentego, lecz daremnie. Spór został nareszcie załatwiony układem r. 1234, według którego Norbertanie ustąpili Benedyktynom klasztor ś. Wawrzyńca z przydatkiem dwóch wsi i powrócili im zabrane z sobą do Wrocławia sprzęty kościelne. (Kodeks dypl. wielkopl. I, 139.) Klose, Dokumentirte Gesch. und Beschreibung von Breslau in Briefen t. I. list 17, f. 221. Gorlich, Die Praemostratenser und ihre Abtei zum heiligen. Wincenz (Wrocław 1830—1841), 2 tomy.--- 5) Stenzel, Gesch. Schlesiens cz. I, ks. 1, f. 29. — 6) Heyne, Dokumentnie Geschichte des Bisthums Breslau I, 165. 233 przez nich w tym okresie czasu świątyń Pańskich obok świątyń Duninowych. „Nietylko zaś na ziemi", mówi trafuie Bartoszewicz, „w okazałych gmachach, ale i w sercach ludzkich budowali biskupi polscy kościoły Bogu przez wielkie ofiary, przez miłość, którą chętnie dawali braciom. O Filipie, biskupie płockim, powiadają stare podania, że całkiem się oddał ubogim podupadłym i pielgrzymom; nie ubywało mu jednak darów bożych, ale przybywało. To wielka pochwała zacności biskupiej; w skarbach swojej miłości znalazł niewyczerpane skarby bogactw. Przykładem swoim zachęcał i drugich do miłosiernych uczynków, a nic przez to nie cierpiał zarząd dyecezyi, którym się bezustannie i gorliwie zajmował. Marcin, biskup poznański był mężem cnotliwym i uczciwym, toż Radost krakowski, który umiał dozierać kapłanów świątobliwych i zacnych. Jakiż piękny wzór wystawiają nam kroniki w dwóch biskupach płockich, bezpośrednich następcach Filipa. O jednym z nich (Szymonie) wspomnieliśmy już przy opisie wojen pogańskich. Biskupi płoccy w przedniej straży od pogan stojąc, byli na pół tylko pasterzami, bo nieraz musieli broń ujmować w poświęcone ręce. Pół kapłan i pół żołnierz wyglądał biskup jako rycerz w infule. Szymon w stroju biskupim biegł na wrzawę bitwy, i kiedy Mazurowie walczyli, biskup klęczał i modlił się o zwycięztwo dla swego ludu; jak stary Mojżesz połączył w sobie przymioty prawodawcy i patryarchy. Aleksander drugi z nich zasługiwał na podziwienie największe. Bo rzecz dziwna, mówi o nim Wincenty, ten sam jagnięciem i lwem, ten sam wilkiem i pasterzem trzody, ten sam biskupem i żołnierzem. Aleksander wśród ciągłych straży zbrojnych nie zaniedbał się wcale w powinnościach pobożności, bo pamiętał na zdanie ś. Ambrożego, że bronią biskupa łzy i modły. Na swojem stanowisku był Aleksander wielkim w bitwach, ale większym w służbie bożej. Gdyby pamięć zaginęła tych kościołów, które wystawił, wszelako pod miarką ukryć się nie da paląca się świeca, a nie dopiero miasta na górze stojące.... Bycerski duch Aleksandra znać i w tem, że kościół swój płocki zabezpieczył silną załogą; 60 zbrojnych wewnątrz, 300 wyborowych ludzi z pancernego żołnierstwa zewnątrz strzegło stołecznego kościoła na Mazowszu 1)." Grodnie przewodniczył dyecezyi wrocławskiej spółczesny arcybiskupowi Jakóbowi, a drugi 1) Historya pierwotna Polshi t. III, 281, 282. Wincentego Kadłubka Kro-nika 1. c, II, 334—336: „Inter quos Alexandrum summa dignum admiratione duco, qui tam diversis ac summis rebus simul sufficere potuerit... Res mira, idem agnus et leo, idem lupus et dux gregis, idem praesul et miles, simul armatus et devotus, ut inter iuges armorum excubias nihil, quod suum est, devotionis neglexerit, Ambrosianae non immemor sententiae: arma episcopi laerimae et orationes. Magnus iu proeliis Alexander, in divinis maior obsequiis. Nam ut extractas ab eo basilicas cuiuslibet invidia sileutio sepeliat, non modico tamen lucerna abscondi non potest, nednm civitas supra montem sita. lndevotus enim quo pacto aestimabitur, qui tam conspicuum beatae Virginis templum a primis initiat fundamentis et consumat? quum pater Salomouis, ne Domini templum aediflcet, a Domino prohibetur. „,..Quam non tantum intrinsecis ac spiritualibus locu-pletavit studiis, sed etiam armis communivit, materialibus necessariis uudique septam prae-sidiis, ut lectulum Salomonis sexaginta ex fortissimis filiorum Israel intrinsecus et trecenti ex electissimis loricatoram extrinsecus custodirent, ut vere dici possit: Pulcbra es et decora sieut Jerusalem, terribilis ut castrorum acies ordinata," JO 334 następca jego na stolicy metropolitalnej Jan czyli Janik h. Gryf, założyciel pierwszego w Polsce klasztoru Cystersów w Jędrzejowie. Nie dał się zapewne wyprzedzić w cnotach, pobożności, wspaniałomyślności i zacności biskupom swoim metropolita ich Jakób, głowa kościoła polskiego, ale szedł z nimi w zawody w wypełnianiu sumiennem obowiązków wzniosłego swego powołania. Nie podobno, aby tak świetny przykład ze strony biskupów nie miał zbawiennie wpływać na umysły i serca duchowieństwa, a przez nie na moralność, pobożność i oświatę ludu. To też czas panowania świeckiego Bolesława Krzywoustego i duchownych rządów arcybiskupa Marcina, stanowią świetną epokę pomyślności, wzrostu i rozwoju kościoła polskiego. Tak pomyślny stan kościoła pociągnąć za sobą musiał jego wewnętrzną organizacyą. Według świadectwa Gallusa1) Bolesław Chrobry przez papieża, a papież przez niego ustanawiał biskupów. Król wybierał na stolice biskupie najgodniejszych z grona apostołujących w kraju kapłanów, przedstawiał ich papieżowi, a obecni tam biskupi wyświęcali ich, lub też papież przysyłał biskupów prosto z Włoch najwyższą swoją powagą. Po zaprowadzeniu reformy przez Grzegorza VII nastała wolna elekcya biskupów przez kapituły, które niewątpliwie razem z założeniem biskupstw zaprowadzone zostały, zwłaszcza, że w innych krajach świata chrześcijańskiego przy każdej katedrze biskupiej od dawna istniały. To też drugi następca Gaudencyusza, arcybiskup Bossuta, w 27 lat po ustano-wieuiu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego z grona kapituły gnieźnieńskiej zasiadł na stolicy metropolitalnej 2). Radost z archidyakona został biskupem krakowskim, z dziekana Marciu biskupem poznańskim. W Płocku również z prałatów miejscowych wychodzili biskupi: Stefan z proboszcza, Filip z dziekana, Szymon z archidyakona. Zrazu nie było jeszcze rozdziału kanonika od prałata, zkąd kanonik brał tytuły jakie wakowały, a z niemi obowiązki. Rozwijały się szybko kapituły polskie w miarę wzrostu duchowieństwa co do liczby i zdolności i ci ich członkowie, którym zabrakło tytułu czyli godności, byli po prostu tylko kanonikami3). Kauonicy z tytułami mieli osobne swoje obowiązki tak w Polsce, jako i w całym świecie chrześcijańskim. Proboszcz był przewodnikiem służby bożej w kościele katedralnym, dziekau bezpośrednim przełożonym kleru niższego przy tymże kościele. We wszystkich kapitułach polskich proboszcz był pierwszym dostojnikiem i przewodniczącym kapituły z wyjątkiem krakowskiej, przy której dziekan był pierwszym, a proboszcz drugim prałatem. Archidyakon był zastępcą biskupa w zarządzie dyecezyi i wizytował kościoły parafialne, scholastyk miał wyłączny dozór nad szkołą katedralną, kustosz miał pod swą opieką skarbiec, przywileje i własności kościelne. W późniejszych czasach kantor przewodniczył śpiewowi kościelnemu w chórze, a kanclerz zastępował kapitułę na zewnątrz w czynnościach prawnych i administracyjnych. Z początku mieszkali prałaci i kanonicy wspólnie po klasztornemu i prowadzili stół wspólny według ustaw powszechnie przyjętych. Wszelkie potrzeby doczesne kapituł zaspakajał biskup z dóbr swoich kościelnych 1) Kronika 1. c. I, 407. — 2) Zobacz żywot tego arcybiskupa. — 3) Bartoszewicz 1. e. t. III, 293, 294. 235 i tem samem utrzymywał je w zupełnej od siebie zależności. To urządzeuie trwało jeszcze za czasów arcybiskupa Jakóba, jak wnosić można z bulli papieża Innocentego II z roku 1136, w której potwierdził posiadłości arcybiskupstwa, nie o osobnej własności kapitulnej nie wspominając, jak to niżej zobaczemy. Dotąd duchowieństwo pasterzujące przy pojedyńczych kościołach utrzymywało się jedyuie z dziesięcin, a niekiedy i z ofiar składanych w kościele. Z powodu niechęci, z jaką tak szlachta jako i włościanie oddawali dziesięciny, która się wielokrotnie wyradzała w opór tak dalece, że surowych na jego przełamanie używać musiano środków, nietylko byt materyalny kapłanów bywał zachwiany, lecz zamiast miłości i przywiązania ku nim, wzmagała się nienawiść, a przynajmniej niechęć, będące niemałą zaporą w wzroście i rozwoju chrześcijaństwa. Dla ustalenia bytu duchowieństwa, częstokroć z wielkim niedostatkiem walczącego, w miarę wzrostu kościołów i potrzeby większej liczby kapłanów, zaczęto w tym okresie czasu, zapewne wskutek porozumienia się biskupów za inicyatywą ich metropolity Jakóba, nadawać nowo powstające kościoły gruntami, których dochód służyć miał na utrzymanie pracujących przy nich duchownych. Ponieważ to były grunta po większej części puste lub drzewem zarosłe, przeto z kultury ich i uprawy niemałe wypływały dla państwa korzyści. Żałować należy, że się wtenczas, kiedy ziemia mało miała wartości, i łatwo było większemi jej obszaarmi udotować kościoły, nie zdobyto się na zniesienie dziesięcin, które jak wszędzie, tak i w Polsce były powodem do bezustannych sporów, niesnask i kłótni pomiędzy stanem duchownym a świeckim z wielką krzywdą dla kościoła, lubo to nie była rzecz łatwa, ponieważ dziesięciny oparte na prawie boskiem w całym świecie chrześcijańskim były w używaniu i jedynie powagą Kościoła powszechnego odpowiednim ekwiwalentem zastąpione być mogły. Odtąd biskupi pilnie baczyli na dostateczne uposażenie nowo powstających kościołów i w razach przeciwnych kanonicznej erekcyi im odmawiali. Z szczodrobliwości monarchów polskich, biskupstwa tak przy ich ustanawianiu, jako i później w miarę rosnących potrzeb kościelnych i wpływu biskupów pojedyńczych hojnie były uposażone. Nadane im pierwotnie włości, były po największej części pustyniami, odwieczuemi lasami i bagnami, które z upływem czasu za staraniem użytkowników zamieniały się w urodzajne pola, ludne czynszowe osady, żyzne łąki i pastwiska, tak dalece, że w sąsiadach świeckich budziły zazdrość i chciwość, doprowadzające ich niekiedy do zaborów własności kościelnej i gwałtów naprzeciw poddanym biskupim. Chcąc temu zapobiedz na przyszłość i kościołowi swemu gnieźnieńskiemu zabezpieczyć jego posiadłości i dochody najwyższą powagą głowy Kościoła, roztropny i mądry arcybiskup Jakób udał się do papieża Innocentego II z prośbą, aby wszelkie tegoż kościoła uposażenie bądź w ziemi, bądź w dziesięcinach i rozmaitych daninach, których dokładny wykaz załączył, zatwierdzić i uwiecznić raczył. Jakoż papież wspomniauy chętnie się do tej prośby przyczynił i bullą wydaną w Pizie dnia 7 lipca r. 1136, która się w oryginale w archiwum kapituły gnieźnieńskiej szczęśliwie przechowała, zatwierdził wszelkie, szczegółowo wymienione kościoła gnieźnieńskiego uposażenie, grożąc karą bożą i cenzurami kościelnemi każdemu, ktoby się pod 39* 236 jakimkolwiek pozorem odważył naruszać własność kościelną 1). Ważny ten dokument nietylko rzucający światło na bogatą ówczesną arcybiskupstwa dotacyą, ale dający pogląd na rozległość jego, jużeśmy na wstępie, mówiąc o granicach archidyecezyi, dokładnej poddali rozwadze i dla tego tu na powyższej krótkiej poprzestajemy wzmiance. Niezawodnie za przykładem i radą arcybiskupa Jakóba inni biskupi polscy w ten sam sposób zabezpieczyli własność kościołów swoich, które atoli nie przechowały nam odnośnych dokumentów. Z wspomnionej bulli Innocentego II widzimy, że arcybiskupi gnieźnieńscy oprócz mnóstwa poddanych włościan, mieli swoich rozmaitych urzędników, wojskowych i dworzan, jako to: agasones, lagenarios, campentarios, hospites, liczną służbę i dworów wiele. To też arcybiskupstwo gnieźnieńskie należało do najbogatszych biskupstw nietylko w Polsce, ale i w pogranicznych krajach. Pod metropolitalną arcybiskupów gnieźnieńskich władzą, którą, jakeśmy wyżej wykazali, wykonywali bez przerwy od początku swego istnienia, zostawali od roku 1000 biskupi: krakowski, wrocławski i kołobrzeski, później przybył biskup poznański, który niejaki czas pozostał jeszcze pod jurysdykcyą arcybiskupa ma-gdeburgskiego, natomiast nie długo po swem założeniu upadło biskupstwo kołobrzeskie wskutek powrotu nawróconych w części pewnej Pomorzan do pogaństwa. Stratę tę wynagrodziły od r 1017 biskupstwo lubuskie, które mimo odpadnięcia od Polski ziemi lubuskiej po śmierci Bolesława Krzywoustego, hierarchicznie z arcybiskupstwem gnieźnieńskiem było złączone aż do upadku swego w drugiej połowie XVI wieku, pomiędzy rokiem 1025 a 1034 biskupstwo kujawskie, od roku 104.2 biskupstwo płockie, a od roku 1124 biskupstwo tymczasowo założone przez ś. Ottona dla nowonawróconych Pomorzan w Julinie, które atoli w roku 1140 kanonicznie ustanowione w Wolinie za staraniem biskupa Wojciecha, bezpośrednio Stolicy apostolskiej było podległe. Czyli i jakie arcybiskup Jakób czynił starania, aby to wyjęcie nowego biskupstwa z krzywdą dla Polski i metropolii gnieźnieńskiej postanowione usunąć, kroniki spółczesne nie wspominają. Cały ten zastęp biskupów tworzył osobny stan przemożny, wywierający wielki wpływ na losy państwa i narodu. Widzieliśmy wyżej, jak ważną rolę 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 1. Kod. dypl, wielkopol. t. I, 10—13: Inno-centius episcopus servus servorum Dei, yenerabili fratri Jacobo Gneznensi archiepiscopo eiusque successoribus canonice substituendis... Venerabili fratre Jacobe, tuis postulatio-nibus clementer annuimus et Gneznensem eeclesiam, cui Deo auctore presides, apostolice Sedis privilegio communimus statuentes ut quascunque possessiones, quecunque bona iuste et canonice eadem ecclesia possidet aut in futurum rationabiliter poterit adipisci, firma tibi tuisque successoribus et illibata serventur. (Tu następuje wyliezenie pojedyńczych posiadłości i danin.) ...Decernimus ergo, ut nullo omnino hominum liceat prefatam Gneznensem ecclesiam temere perturbare aut aliquid de his eius possessionibus auferre, vel auferendo retinere, minuere sen quibuslibet molestiis fatigare. Si qua igitur in po-sterum ecclesiastica secularisve persona hanc nostre constitutionis paginam sciens, contra eam temere ire tentaverit, secundo terciove commonita, nisi reatum suum congrua satis-factione correxerit, potestate honorisque sui dignitate careat, reamque se diyino existere de perpatrata iniquitate iudicio cognoscat et a sacratissimo Corpore et Sangnine Dei et Domini Redemptoris nostri aliena fiat etc." 237 odgrywali w kraju biskupi krakowscy, poznańscy i płoccy, jakim szacunkiem otaczali ich monarchowie, jaką miłością ogarniał ich lud dla tego, że nietylko kochali kościół i wiarę, ale także i kraj ojczysty, którego byli dziećmi. Ponad wszystkimi zaś jaśniał powagą, wpływem i potęgą arcybiskup gnieźnieński, prawdziwy najwyższy zwierzchnik duchowny w państwie, a tem samem pierwszy po panującym dygnitarz. Oprócz zwyczajnej władzy metropolitalnej posiadał moc potwierdzania i konsekrowania biskupów. Wybrany przez kapitułę biskup, a przez króla nadaniem pastorału i pierścienia jako taki uznany, musiał się u arcybiskupa gnieźnieńskiego starać o potwierdzenie i konsekracyą. Moc ta nadaną mu była przez Stolicę apostolską czasowo, ponieważ z powodu wojen prowadzonych przez cesarza Henryka IV. z papieżem i innych rozruchów i ro-sterek przystęp do Rzymu był trudny, a niekiedy niepodobny i dla tego biskupom-elektom postaranie się o prekonizacyą apostolską było niemożliwe. Jednakże ten nadzwyczajny przywilej z konieczności udzielony utrzymał się przy arcybiskupach gnieźnieńskich, jak to niżej zobaczemy, długie czasy po usunięciu przeszkód komunikowania się z Stolicą apostolską, która nie kwapiła się z odjęciem tej władzy nadzwyczajnej tym, których sama ustanawiała metropolitami a tem samem miała rękojmią ich wierności i prawowitości. Już poprzednik Jakóba, arcybiskup Marcin, potwierdził i konsekrował Wawrzyńca na biskupa poznańskiego, Żyrosława na biskupa wrocławskiego, a Szymona na biskupa płockiego; Jakób zaś potwierdził i wyświęcił Marcina i Boguchwała poznańskich, Imisława albo Heymona, Roberta albo Ruperta i Jana albo Janika wrocławskich, Aleksandra płockiego biskupów.1) Wysokie stanowisko arcybiskupa gnieźnieńskiego czyniło go niejako urodzonym pierwszym doradzcą monarchy, duchownym jego opiekunem i w razach koniecznych zastępcą. Jeżeli już arcybiskup Marcin, poprzednik Jakóba tak wielki wywierał wpływ na sprawy pupliczne, że według świadectwa kronikarza na jego skinienie i radzie cały zarząd państwa polegał,2) to z pewnością przy swojej nauce, prawości, rozumie i gorliwości nie mniejszy wpływ wywierał arcybiskup Jakób i jego następcy, ile że tym wpływem kierowały rzetelne pobudki i gorące przywiązanie do ojczystej ziemi. To też zapewne dla tego na tej najpierwszą)' w kraju stolicy biskupiej nie widać po śmierci Bossuty ani jednego cudzoziemca, podczas kiedy na innych zasiadali Francuzi, Włosi i Niemcy. Nie dosyć było Bolesławowi Krzywoustemu na pielgrzymkach odbytych do Węgier i Gniezna po śmierci Zbigniewa, na ostrej pokucie, którą świat zadziwiał, na hojnych jałmużnach na kościoły i ubogie. W roku 1128, widząc Polskę zabezpieczoną od zewnętrznych napaści, wybrał się do Francyi celem nawiedzenia grobu św. Idziego, którego przyczynie winien był swoje narodzenie. Wybrał się zaś w tę daleką podróż po świętach wielkanocnych, podobno pieszo w odzieniu 1) Długosz 1. c. lib. IV, 426, 427, 430 lib. V, 461. Series Episcopor. Vratislav. w Roepella Zeitschrift des Vereins der Gesch. und Alterthum Schlesiens t. I, f. 224, 225. Archiv. Capit. Vratislav. Cathalogus Episcopor. Vratislav. (Liber niger). Stenzel, Scriptores Rer. Silesiae. t. II, 134. — 2) Wincentego Kadłubka Kronika 1. o. II, 336: „Cuius nutu, cuius arbitrio totus huius reipublicae cardo vertebatur," 238 prostem i ubogiem. Nie poznawano go nigdzie, tylko z jego prawdziwie pańskiej szczodrobliwości domyślano się że jest książęciem. Opat św. Idziego, który wiedział o tajemnicy, przyjmował go uroczystą procesyą podobnie jak Koloman na Węgrzech. Na miejscu zostawił jakiś bogaty upominek, kazawszy sporządzić odnośny dokument darowizny. Oryginał tego dokumentu z roku 1128 przechowywał się w archiwum w St. Gilles i skradziony został wraz z innemi pamią-tknmi w roku 1663.1) Powracając z Francyi podobno po raz drugi zwiedził kościół św. Idziego w Węgrzech w roku 1129. 2) W dwa lata po powrocie z pielgrzymki, Bolesław ujrzał się nową zagrożonym wojną z powodu mięszania się Węgrów w sprawy książąt ruskich Polsce hołdowniczych. Śmierć Stefana II, króla węgierskiego, który zszedł bezpotomnie, pobudziła Bolesława do odpłacenia się Węgrom za mącenie pokoju w krajach ruskich. Miał przy tem inny jeszcze tytuł do wmieszania się w sprawy węgierskie, a tym było odebranie ziemi spiż-skiej, która po śmierci Stefana wrócić miała do Polski. Kiedy zatem do tronu węgierskiego dwóch wystąpiło pretendentów, Bela, brat stryjeczny Stefana, przez tegoż następcą ustanowiony i Borys, syn Kolomana, urodzony z Przedysławy, córki Świętopełka, książęcia kijowskiego, ostatni, udawszy się do Bolesława, nakłonił go do popierania orężem jego sprawy. Tą razą nie na dobre wyszła królowi polskiemu pochopność do oręża, albowiem wskutek zręcznych knowań i intryg Beli sprzymierzeni z Polakami Węgrzy i Rusini, w stanowczej chwili zdradziwszy króla i razem z wojskiem Beli na niego uderzywszy, zadali mu nader dotkliwą klęskę, tak dalece, że zaledwo życie z placu bitwy unieść zdołał. Musiał Bolesław zaniechać dalszej z Węgrami wojny, ile że namówieni przez Belę Czesi na Ślązk wtargnęli, pustosząc go mieczem i ogniem w listopadzie roku 11323). W skutek tego nastąpiły dwuletnie wzajemne najazdy: Bolesława na Morawy i Czechy, a Sobiesława, książęcia czeskiego, na Ślązk, aż nareszcie po ogromnych w tych krajach spustoszeniach za pośrednictwem cesarza Lotara na zjeździe w Merseburgu, w którym Bolesław osobiście uczestniczył, przyszło do zgody pomiędzy nim a Sobiesławem i trzyletniego zawieszenia broni4). Tymczasem gdy król bawił w Niemczech, w granicach państwa jego podłą przygotowywano zdradę. Borys niewdzięcznik, otrzymawszy od niego zamek wiślicki na miejsce tymczasowego pobytu, dał się wielkiemi darami przekupić przez Eościsława, książęcia przemyślskiego, pałającego zemstą ku Polakom za pojmanie i więzienie przez nich ojca swego, ażeby mu zamek rzeczony poddał. Na wieść o nadchodzących Rusinach, nikczemny zdrajca wezwał okoliczną szlachtę i lud, aby mu pomagali w obronie zamku. Jakoż zgromadziła się ich liczba niemała, nie przeczuwając, jak smutny los ją czeka. Zaledwo Rusini podstąpili pod zamek, Borys kazał otworzyć jego bramy, przez które wpadłszy chciwy krwi polskiej Rościsław, większą część goszczących w zamku w pień wyciął, a resztę okuwszy w kajdany 1) Przeździecki, Ślady Bolesławów polskich str. 41. — 2) Bartoszewicz 1. c. t. III, 274. — 3) Continuatores Cosmae Pragensis w Script. Her. Bohemic. (Praga 1783) t, I, f. 307. — 4) Kronika Boguchwała 1. c. II, 516, 517. Kronika Kadłubka l. c. 11, 359 sqq. Długosz 1. c. lib. IV, 433, 434. Naruszewicz 1. c. t. II, 234 sqq. 239 W niewolę zabrał, a na ostatek miasto całe spalił. Stało się to w lutym roku 1136. Nie uszedł też zasłużonej kary zdradziecki Borys, albowiem Rościsław kazał mu język urznąć, oczy wyłupić i ochydnie okaleczyć, poczem spiesznie z zdobyczą i więźniami do kraiku swego wracał1). Bolesław, powróciwszy z Merse-burga, zebrał natychmiast nie tylko szlachtę, ale nawet kmieci roli pilnujących w wielkiej sile i spustoszył straszliwie ziemię ruską, a przedewszystkiem dzielnicę Rościsława2). Po upływie trzechletniego zawieszenia broni pomiędzy Polską a Czechami, stanęła za pośrednictwem panów polskich ugoda pokojowa na czas dalszy pomiędzy stronami i wprawdzie na zjeździe Bolesława z Sobiesławem w Kłodzku roku 1137. Wskutek tego układu cały Ślązk pozostał przy Polsce; a na znak wzajemnej kontraktujących książąt przyjaźni Władysław, najstarszy syn Bolesława, trzymał do chrztu Wacława, syna książęcia czeskiego3). Król Bolesław pragnął tego pokoju, aby mógł całe siły obrócić na poskromnienie Rusinów, do czego jednak nie przyszło, albowiem nie długo po zjeździe Kłodzkim zaniemógł i po długiej ciężkiej chorobie zakończył żywot doczesny w Płocku dnia 28 października roku 1139*). Niezawodnie sędziwy arcybiskup Jakób przywiązany szczerze do zmarłego monarchy i całej jego rodziny nie pozwolił sobie odebrać pierwszeństwa w oddaniu mu ostatniej przysługi i w towarzystwie innych biskupów zwłoki jego na wieczny złożył spoczynek obok zwłok ojca w katedrze płockiej5). Ta posługa żałobna ze strony polskiego metropolity tem prawdopodobniejszą być się zdaje, że król przed śmiercią zwołał do siebie wszystkich biskupów i odebrał od nich przysięgę, że wiernie przestrzegać będą ostatnią jego wolę i zapewne za ich radą i zgodą zaprowadzonego w kraju porządku6). Ten nowy porządek zależał na nieszczęśliwym podziale Polski pomiędzy czterech synów królewskich, przez który podał ją na kilkowiekową licznie rozrodzonych potomków swoich szarpaninę, jak się wyraża Naruszewicz, krwawe wojny domowe, utratę Slązka i osłabienie sił narodowych. Miał Bolesław pięciu synów: najstarszego Władysława urodzonego w roku 1104 ze Zbisławy, księżniczki ruskiej. Bolesława zwanego Kędzierzawym, Mieczysława zwanego Starym, Henryka i Kazimierza urodzonych z Salomei, hrabianki bergeńskiej. Pomiędzy czterech starszych synów podzielił państwo swoje w ten sposób, że Władysławowi oddał ziemię krakowską, ślązką, sieradzką, łęczycką i Pomorze z najwyższą nad resztą braci zwierzchnością, Bolesławowi Mazowsze, ziemię dobrzyńską, chełmińską i Kujawy, Mieczysławowi ziemię gnieźnieńską, poznańską i kaliską, a Henrykowi ziemię lubelską i saudo 1) Kronika Boguchwała 1. c. II, 514, 515. Długosz 1. c. lib. IV, 442. — 2) Długosz 1. c. IV, 442. — 3) Continuatores Cosmae 1. c. t. I, 324. 325. Długosz 1. c. łib. IV, 448. — 4) Urodzony w Krakowie 2 września 1085, król Bolesław żył lat 54 i półtora miesiąca. Panował od 5 czerwca 1102 przez lat 37 i półpięta miesiąca. Długosz przypisuje mu mierność wzrostu i twarz śniadawą, którą skrzywione wrzodem w młodości usta i nieco zeszpecone przezwisko Krzywoustego mu nadały. Kadłubka Kronika 1. c. II, 363, 364. Kronika Boguchwała 1. c. II, 518, 519. Długosz 1. c. lib. IV, 449, 450. — 5) Długosz 1. c. lib. IV, 450, 451. — 6) Długosz 1. c. lib. IV. 449, 450. 240 mirską. Najmłodszego syna, Kazimierza, na rok przed śmiercią ojcowską urodzonego wykluczył od podziału, a gdy go spytano, dla czego to uczynił, odpowiedział: „Wiecie, że pomiędzy czterema u wozu kołami jest wasąg, a na nim siedzenie. Dziecięciu temu między czterema braćmi dostaje się odemnie dziedzictwo szlachetniejsze nad inne. Nie troszczcie się zatem o niego, niech ta troska zostanie przy jego opiekunach1)." Nie długo trwała zgoda pomiędzy czterema władzcami Polski, a synami Bolesława Krzywoustego, głównie z przyczyny Władysława, który z podziału przez ojca uskutecznionego nie był zadowolniony, roszcząc sobie jako najstarszy z braci wyłączne prawo do panowania po ojcu. To nieukontentowanie wywołała w nim żona Adelajda, córka cesarza Henryka2), którą pojął w małżeństwo roku 1120, a która, uważając to za pewien rodzaj poniżenia, że mąż jej nad małym tylko panuje kraikiem, szyderstwy, namowami, łzami i czułościami doprowadziła go tak daleko, że postanowił zagarnąć pod swą władzę wszystkie dzielnice polskie z woli ojca braciom nadane. Zwoławszy przeto nasamprzód do Krakowa panów polskich, chciał ich rozmaitemi przedstawieniami, a żona jego pochlebstwami i przekupstwem nakłonić, aby jemu powierzone zostały rządy całego państwa, a gdy ci na przedstawienia jego ambitne zgodzić się nie chcieli, ufając w poparcie szwagra swego cesarza, pokrewieństwo z książęciem czeskim i pomoc krewnych swych książąt ruskich, siłą oręża chciał dopiąć celu swego. Napróżno arcybiskup Jakób na czele panów polskich, pomiędzy którymi odznaczali się powagą i wziętością Wszebór, wojewoda sandomirski u księcia Henryka i Piotr Dunin Włastowicz, ujmował się energicznie za małoletnimi królewiczami, napróżno ci z swej strony błagali brata, aby ich pozostawił w pokoju 3); Władysław nieugięty w wiarołomnym zamiarze swoim, zebrawszy wojsko i przywoławszy na pomoc Rusinów, napadł na dzielnice Henryka i Bolesława, wypędził pierwszego z Sandomirza a drugiego z Mazowsza, poczem wyprawił się do Wielkopolski, aby zająć przemocą dziedzictwo Mieczysława. Niesforne i zuchwałe hufce Władysława, zagarnąwszy znaczną część tej krainy, łupili kościoły, palili dwory i sioła 1) Kronika Boguchwata 1. c. II. 518: Suggeritur illi de quinto filio adhuc infantulo nomine Casimiro, cur illi nullam nominaverat portionem? Quibus ille, iam inquit, dudum, nominavi et legavi. Stupentibus illis, quaenam esset quinta, dixit: non cernitis, quatuor tetrarchis quadrigam tetrarchiae esse fabricatatn. Sic isti parvulo quartae votae in quadriga legatur successio etc." — 2) Żonę, książecia Wladysława jedni za Dtugoszem nazywają Krystyną, drudzy Agnieszkq. Prawdziwe jednakze jej imię było Adelajda, jak dowodzi dokument fundacyjny kościoła paraflalnego ś. Mikolaja w Wrocławiu z roku 1177 książęcia Bolesława Wysokiego, w ktorym tenze książe wyraznie podaje imiona obojga rodziców w ten sposob: „Ego Bolezlaus dux Zlesie, fllius unigenitus illustris quondam principis Wladislai, maximi ducis JZlesie et Cracovie, incliteque domine Adelheidis filiae imperatoris Henrici quarti etc." (Klose, Dokumentirte Oesch. und Be-schreibung von Breslau in Briefen t. I, list 22, f. 315 — 317). — 3) Kadtubka Krcmika 1. c. II, 366: ,,Ob importabile namque nmlieris eiusdem (Agnetis) iugum, ob inexora-biles odii eausas, archipontifex Jacobus cum procerum praecipuis ad pupillos defecemnt, qui sub principe militiae, cuius non longe praememini, Wseborio, saepius non improspere contra Wladislaum conflixerunt. Homm freti confidentia non iam lacrymis indulgent pupilli, sed armorum studiis animosius insistunt." 241 i mieszkańców zabierali w niewolę. Henryk i Bolesław z garstką niedobitków, szukając u brata Mieczysława pomocy, z nim razem zamknęli się w Poznaniu. Ztamtąd słali do Władysława poselstwo, obiecywali płacić daninę i błagali o poprzestanie nieprzyjacielskich naprzeciw sobie kroków, lecz daremnie. Uparty książe podżegany przez żonę, nie zważał na prośby i błagania, lecz gotował się do oblężenia miasta, wyprawiając dzikim sprzymierzeńcom swoim uczty rozkoszne i zabawy. Tymczasem zacny arcybiskup Jakób, widząc na co się zanosi i bolejąc ciężko nad wyrodnym synem Bolesława Krzywoustego, oraz nad smutną dolą innych synów jego i straszliwem spustoszeniem kraju niedawno jeszcze w tak kwitnącym będącego stanie, wybrał się do obozu Władysława i przybrany w szaty biskupie stanąwszy przed nim, łagodnemi i pełnemi powagi słowy przedstawiał mu niegodziwe względem braci i woli ojca postępowanie, wskazał na sąd Boga surowy szczególniej na pogwałcenie związków krwi i błagał o odstąpienie od zbrodniczego przedsięwzięcia1). Mowę zacnego arcypasterza, którą przytacza Długosz2), przyjął Władysław zimno i obojętnie, co widząc arcybiskup, ze zgrozą powstał i rzuciwszy klątwę na książęcia wraz z wspólnikami, namiot natychmiast opuścił. Zdarzyło się, że gdy strapiony ciężko zatwardziałością jego arcybiskup, wsiadłszy na wóz, miał odjeżdżać, nieostrożny woźnica, ruszywszy z miejsca, zawadził o narożnik namiotu książęcego i cały ściągnął na ziemię, co za nader złą poczytano 1) Kronika Boguchwata 1. c. II, 521: „Et dum aliquaDdo tempore Wladislaus in obsidione castri Posuaniensis morara facit, terris Poloniae per barbaricam gentem sui exercitus necem inferendo, Jacobus primus, archiepiscopus Gnesnensis, ad stationes exer-cituum accedens, papillonem seu tentorium Wladislai in suo curru parvulo residens intravit, ipsumque sub obtestatione vindictae divinae objurgando monuit: ut a fratrum persecutione cessaret, et super effusione christiani sanguinis, stupratione virginum ac violatione matronarum, quae incessanter barbarica gens sui exercitus in sua geute, de qua et ipse oriundus extiterit, nefarie exercebat, clementer compatiens, ad propria studeat, placatis fratribus declinare". — 2) Dlugosz Hist. Pol. lib. V, 467. 468: „Venio ad te, clarissime princeps, senio quidem gravi, sed anxietate et dolore maiori confectus, rogaturus, ut bello pernicioso omisso, quo fratres eliminare contendis, labem etiam, qua te et genus tuum foedare constituisti, attendas, eo quidem maiorem, quo testamento patris curator fratrum scriptus, amplitudinem illorum non exterminium procurare debueras. Tu siquidem ex curatore insidiator, ex amico inimicus, ex fratre hostis, arma quae pro fratribus opponere conveuiebat, in ipsos vertis, quos tutandos assumpseras, multifarie et collidis, qualis humani generis res fldem, societatem, fraternitatem, sanctissima foedera, ipsum denique sacrosanctum humani generis vinculum violas, securitatis auxilia in metum vertis, malorum omnium, unde miuus expectahatur, pericula in fratres et patriam congeris. Optimum crede temperamentum, oppressa ambitione qua cales, deposita tyrannide, quam exerces cum fratribns, ex aequo vivere, et post bella execranda, post vultus et actus miuime fraternos, subituram tandem aliquando tibi germanitatis et curationis memoriam. Horrendam hanc existima, quam prosequeris et plusquam civilem discordiam, stirpem vestram ac illustre dominium et regnum funditus, nisi celerius resipueris eversuram. Honorem amplum et fructum cumulatissimum, si mouitis meis parueris, sin minus, divi-nam et humanam ultionem percepturus. Revolve animo, quam foedum quamque plenum dedecoris et iniquitatis est, te hominem christianum et principem de suo Deo et eius assidue pendente iudicio id agere, quod gentiles a veri Dei et christiana religione alienos constat execrari, ut plus in pectore tuo possit cupiditas regni inanis, quam fraternac pietatis affectus", 31 242 wróżbę1). Książe przecież, hamując gniew swój, żadnego naprzeciw czcigodnemu arcypasterzowi nie dopuścił się gwałtu2). Tymczasem w narodzie budził się coraz większy udział w smutnym losie synów królewskich i spowodował czynne za nimi i prawami ich wystąpienia. Sandomirzanie, Mazurowie, Kujawianie i Polanie zbierali się w hufce zbrojne i spieszyli na odsiecz Poznaniowi. Śmielsi z nich podsuwali się pod sam obóz książęcy i gromili sprzymierzonych z nim Waregów i Połowców. Nareszcie obrońcy synów Bolesławowych porozumieli się z oblężonymi względem wspólnego działania, którego znakiem i hasłem miało być podniesienie trzykrotne tarczy czerwonej z wieży ś. Mikołaja. Do tego upatrzono chwilę, w której w obozie nieprzyjacielskim biesiadowano w przekonaniu, że miasto wkrótce poddać się musi. Nagle około południa otwarły się bramy miejskie, załoga i mieszczaństwo pod przywództwem książąt wypadło, a równocześnie i rycerstwo ziem polskich gwałtownie uderzyło na obóz. Jak lwy między trzodą owiec, mówi kronikarz, tak obrońcy dobrej sprawy wśród nieprzyjaciół szerzyli zniszczenie. Cały obóz stanął w płomieniach, najezdzcy uciekali na wszystkie strony bez ładu i ginęli od miecza, lub tonęli w nurtach rzek pobliskich Główny i Cybiny. Kadłubek pisze, że w tychże rzekach podusiły się ryby i płazy od mnóstwa krwi, która je zatruła8). To niespodziane świetne zwycięztwo złamało do szczętu siły Władysława, który zaledwo z życiem uszedł do Krakowa, aby się w tym grodzie swoim oprzeć przeciwnikom. Lecz zbywało mu na sposobach do tego, gdyż własnych zastępów zbrojnych nie miał, a niedobitki Waregów i Połowców w popłochu do krajów swoich uciekały. Nie pozostało mu nic innego, jak opuścić Polskę i udać się na wygnanie do cesarza niemieckiego Konrada, dokąd za nim pospieszyła sprawczyni niedoli męża i krwi bratniej rozlewu, księżna Agnieszka4). O dalszych losach obojga niżej będzie mowa. Klęska, którą poniósł książe Władysław pod Poznaniem, przypada na rok 11425). Za zgodą trzech młodszych synów Bolesława Krzywoustego objął dzielnice Włady-sławowe a z niemi przywództwo czyli seniorat nad dwoma młodszymi braćmi Bolesław Kędzierzawy"). Siedm lat przeżył ostatnie wypadki arcybiskup Jakób, który lubo ubolewał ciężko nad rozdwojeniem synów Bolesławowych, które i Kościołowi niemałe zadało ciosy, cieszył się przecież, że górę wzięła sprawiedliwa trzech młodszych synów tegoż monarchy sprawa nad nieuczciwemi najstarszego ich brata zamiarami. Na prośby proboszcza trzemeszeńskiego, Bernarda, konsekrował sędziwy arcypasterz kościół pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty na górze pod Trzemesznem wystawionym roku 1143 w przytomności książąt Mieczysława, Bolesława, Henryka i Kazimierza, oraz Aleksandra, biskupa płockiego i wielu panów. Po konsekracyi, która się odbyła nazajutrz po uroczystości ś. Wojciecha, powiększył 1) Kronika Boguchwała J. c. II, 522. — 2) Tamże II, 522. — 3) Kadłubka Kronika 1. c. II, 368. — 4) Tamże II, 368. 369. Boguchwała Kronika 1. c. II, 523. — 5) Roepell 1. c. I, 350, — 6) Kadłubka Kronika 1. c. II, 369. Boguchwała Kronika 1. c. II, 523,. 243 arcybiskup uposażenie tegoż kościoła przez nadanie mu dziesięcin stołu swego w Sierakowie, Mirosławicach, Sielisławie i Ostrowitem.1) Można się było spodziewać, że książę Władysław i ambitna małżonka jego nie poprzestaną wszelkich dokładać starań, ażeby odzyskać utracone w Polsce stanowisko i wywierać zemstę na braciach. Z trwogą przeto patrzał arcybiskup Jakób w przyszłość, przewidując krwawe wojny domowe i idące z niemi w parze zniszczenie moralne i materyalne kraju. Ufając jednakże w pomoc Boską dla sprawiedliwej sprawy młodszych synów Bolesława Krzywoustego, nad którymi wraz z innymi biskupami i panami przyjął pod przysięgą opiekę, zachęcał ich do ostrożności, zgody, jedności i wspólnej obrony. Księżna Agnieszka nie-przestawała pobudzać cesarza do ujęcia się za prawami męża i obnosiła skargi na wyrządzoną mu rzekomą krzywdę po dworach książąt niemieckich. Cesarz Konrad zajęty właśnie wyprawą krzyżową do ziemi świętej, nie mógł się czynnie wmieszać w sprawę Władysława, która dla reszty książąt rzeszy była obojętną, dla tego książę wygnaniec udał się do książąt ruskich, aby ich do zbrojnej interwencyi za sobą nakłonić. Jakoż Waregowie pod głównem dowództwem książęcia kijowskiego, Igora, z którym się połączyli rodzony brat jego, Świętosław i stryjeczny Włodzimierz, pod pozorem przywrócenia na tron Władysława, a w rzeczy samej dla łupów i zdobyczy napadli na kraje polskie, które srodze pustoszyć zac*zęli. W otwartem polu spotkały ich zbrojne oddziały książąt Bolesława Kędzierzawego i Mieczysława Starego, którzy atoli wobec przeważającej siły nieprzyjaciół nie odważyli się stawić im czoło, lecz woleli raczej udać się z nimi w rokowania. Ustąpienie najezdzcom małego grodu pogranicznego na Mazowszu, Wizną zwanego, oraz przyrzeczenie ustąpienia Władysławowi czterech małych grodów na dzielnicę zapobiegło dalszemu pustoszeniu kraju i krwi rozlewowi2). Widząc Władysław, że ze strony Waregów żadnej pomocy spodziewać się nie może, całe nadzieje swoje położył w cesarzu, wybrawszy sobie za pośrednika szwagra swego, Władysława, książęcia czeskiego. Chcąc sobie zaś tem więcej ująć cesarza i książąt niemieckich, na zjeździe w Ulmie uroczyście oświadczył i poprzysiągł, że w razie przywrócenia swego na tron, całą Polskę cesarzowi hołdowniczą uczyni. Wyprawione wskutek tych zabiegów poselstwa cesarskie do Bolesława Kędzierzawego, ażeby brata najstarszego przywrócił do spadku po ojcu, żadnego nie odniosły skutku. Również daremnemi okazały się skargi Władysława na arcybiskupa Jakóba i innych biskupów polskich za rzucenie na niego klątwy i niedotrzymanie złożonej przez nich ojcu jego przysięgi, zanoszone do papieża Eugeniusza III, który żądał od niego, aby coprędzej wyprawił do Rzymu posłów z dokładnem o całej sprawie sprawozdaniem 3). a nadto upoważnił później Henryka Zdika, biskupa ołomunieckiego, w maju roku 1146 jako komisarza apostolskiego do rozstrzygnięcia sprawy o klątwę4), lecz to nic nie pomogło, gdyż Władysławowi nie chodziło o zniesienie klątwy, tylko o panowanie w Polsce, 1) Damalewicz Series Archiep. Gnesn. f. 89. 90. Kronika trzemeszeńska Ms. — 2) Bartoszewicz 1. c. t. IV, 40. 41. — 3) Boczek, Codex diplom. Moraviae N. 259. — 4) Tamże N. 266. 31* 244 przeciwko czemu cały naród stanowczo się opierał. Podżegany bezustannie przez Władysława i żonę jego, oraz niektórych książąt, cesarz Konrad postanowił nareszcie orężem rzecz całą rozstrzygnąć, i dla tego zwoławszy książąt saskich, ruszył z znacznem wojskiem nad Odrę, zwykły kres najazdów niemieckich. Lecz książęta polscy świadomi tej wyprawy, silnemi oddziałami zbrojnemi obsadzili wszystkie drogi prowadzące w głąb kraju, a nadto nadzwyczajne wylewy Odry czyniły przeprawę nader trudną, czem spowodowany cesarz nie śmiał się kusić o wprowadzenie Władysława orężem do Krakowa i ujęcie całej Polski w jarzmo lennicze, lecz użył pośrednictwa książąt Albrechta Niedźwiedzia i Konrada z Wat-tynu do traktowania z Bolesławem Kędzierzawym, który, udawszy się do obozu cesarskiego i wyłożywszy tam, że nie sam z braćmi naprzeciw Władysławowi występuje, lecz cały naród i dawszy cesarzowi, czyli też obiecawszy dać znaczną sumę pieniędzy, a nadto przyrzekłszy stawić się na zjazd do Merseburga, celem ostatecznego załatwienia sprawy, spowodował go, że wszelkich dalszych kroków zaczepnych poprzestał1). Przygotowania wielkie tak w Niemczech jako i w innych krajach do wyprawy krzyżowej odwróciły uwagę od sprawy książęcia Władysława tak Stolicy apostolskiej, jako i cesarza. Już był przeznaczony do Polski kardynał Gwido, jako legat papiezki, aby się rozpatrzył w sprawach Kościoła polskiego i synów Bolesława Krzywoustego z najstarszym bratem pogodził2), lecz gdy rycerstwo krzyżowe zbierać się poczęło do pochodu, papież zmienił postanowienie swoje, i przydał kardynała wraz z Teodowinem, biskupem Salmy, cesarzowi do boku jako towarzyszów, doradzców i reprezentantów Stolicy apostolskiej w obozie. Tak samo nie przyszedł do skutku zjazd merseburgski i wytoczenie na nim sprawy Władysława 3). Że arcybiskup Jakób wspólnie z biskupami polskimi w sprawach publicznych czynny brał udział, a mianowicie do wydziedziczenia książęcia Władysława wielce się przyczynił, i według możności swej krzyżował jego zabiegi i plany względem odzyskania ojcowizny, dowodzi wymownie ciekawy dokument z roku 1148 dnia 22 marca, w którym król Henryk, syn cesarza Konrada, zaniósł skargę do odbywającego się podówczas synodu w Reims pod Eugeniuszem III na arcybiskupa gnieźnieńskiego i biskupów polskich, że się przyczynili do wywłaszczenia książęcia rzeczonego od spuścizny ojcowskiej4). Arcybiskup Jakób nie doczekał ostatecznego załatwienia tejże sprawy, albowiem syt wieku i zasług do lepszego przeniósł się żywota. Co do roku śmierci jego rozmaite są zdania. Długosz 5), Paprocki6), a za nimi Niesiecki7), podają rok 1148, utrzymując, że siedział na stolicy arcybiskupiej lat 28 lub 29, Bużeński kładzie rok 1147 8), Damalewicz zaś opierając się na dokumencie klasztoru lędzkiego z dnia 23 kwietnia r. 1145, w którym występuje jako świadek arcybiskup gnieźnieński Piotr, umarza arcybiskupa Jakóba roku 1144, aby rze 1) Vineentius Pragens. w Dobnera Monum. 1, 40 sqq. Roepell 1. c. I, 351 sqq. — 2) Boczek 1. c. f. 257. — 3) Tamże f. 258. Bartoszewicz 1. c. IV, 55. 56. — 4) Mansi, Concilia t. XI, 720. — 5) Hist. Polon. lib. IV, 481. — 6) Herby Ryc. Pol. str. 201. — 7) Korona IV, 174. — 8) Żywoty Arcyb. Onem. 1. c. I, 68. i 245 kornemu następcy jego Piotrowi zrobić miejsce. Tymczasem nowsze poszukiwania wykazały dobitnie, jak to zobaczemy na wstępie żywota następnego arcybiskupa, że ów dokument klasztoru lędzkiego jest niezgrabnym falsyfikatem, i że pomiędzy Jakóbem ze Żnina, a Janem czyli Janikiem, Piotra arcybiskupa wcale nie było; że nadto w tym roku żył jeszcze arcybiskup Jakób, a bezpośredni następca jego Jan, jeszcze w r. 1149 przy konsekracyi kościoła ś. Wincentego w Wrocławiu, występuje jako biskup wrocławski1). Z tych powodów data śmierci Jakóba przez Długosza i Paprockiego podana, staje się najprawdopodobniejszą i jej nam się trzymać należy. Mógł zatem arcybiskup Jakób przenieść się do wieczności w końcu roku 1148, a następca jego Jan w roku 1149 po wspomnianej konsekracyi kościoła wrocławskiego przenieść się na stolicę arcybiskupią, zwłaszcza, że starodawne katalogi wrocławskie w roku 1149 biskupa Waltera jako następcę Jana na stolicy wrocławskiej sadzają2). Według Długosza 3), Paprockiego 4) i innych, zwłoki arcybiskupa Jakóba złożono na wieczny spoczynek w katedrze gnieźnieńskiej. Długosz nazywa go najlepszym człowiekiem 5); Bużeński przytacza sąd o nim z zagubionego rękopisu Grotkowskiego, kanonika gnieźnieńskiego, że był mężem wszelkiej pochwały godnym z powodu rzadkiej roztropności, wytrwałości, wspaniałomyślności, powagi, pobożności i staranności o zabezpieczenie i pomnożenie dóbr arcybiskupich 6). Damalewicz sławi go dla jego nauki, rzadkiej gorliwości w obronie wiary i Kościoła, oraz dla cnót prawdziwie biskupich 7). W bibliotece kapituły gnieźnieńskiej przechowuje się rękopis papierowy in folio znacznej objętości, dobrze utrzymany pod tytułem: Jacobi, archiepiscopi Gneznensis, Excerpta et Theologia et Jure canonico. Jak z pisma wnosić można, pochodzi ten kodeks z wieku XII i jest dziełem naszego Jakóba ze Żnina, który głębokiej nauce swojej i rzadkim cnotom zawdzięczał wyniesienie swoje na najwyższą w Kościele polskim godność 8). 1) Klose 1. c. t. I, list 17 str. 220. — 2) Heyne 1. o. I, 181. — 3) Hist. Polon. lib. IV, 481. — 4) Herby str. 201. — 5) Histor. Pol. lib. V, 481: „Absum-ptiis est eo anno (1148) Jacobus Gnesnensis Arcbiepiscopus vir optimus et grandaevus, qui in Ecclesiae Gnesnensis regimine multas de se probitates et virtutes annis 28 vivens monstravit". — 6) Zywoty Arcyb. Gnieźnienshich t. I, 68. — 7) Series Archiep. Gnesn. f. 87. — 8) Bibliot. Oapit. Gnesn. Ms. Nr. 38, JAN I. albo JANIK. Naprzeciw Długoszowi, autorom Katalogów Arcybiskupów Gnieźnieńskich, oraz wielu spółczesnym im pisarzom polskim i zagranicznym, którzy bezpośrednim następcą arcybiskupa Jakóba ze Żnina kładą Jana I albo Janika, sam tylko Damalewicz stawia pomiędzy obydwócb Piotra II, uwiedziony przywilejem fundacyjnym klasztoru lędzkiego z dnia 23 kwietnia roku 1145, w którym pomiędzy świadkami na pierwszem miejscu figuruje Petrus Archiepiscopus S. Gnesnensis Ecclesiae1). Uważając ten dokument za autentyczny, położył śmierć Jakóba ze Żuina w roku 1144, aby zrobić miejsce Piotrowi w roku 1145 w urzędzie arcybiskupów gnieźnieńskich, nie mając żadnych innych istnienia jego dowodów2). Tymczasem nowsze badania wykazały najdokładniej, że ów przywilej fundacyjny z roku 1145 jest niezgrabnym falsyfikatem z wieku XIV podrobionym na modłę oryginalnego przywileju fundacyjnego klasztoru lubiąskiego (Leubus) z roku 1175, jak porównanie tekstów jasno wykazuje. Data przywileju nie zgadza się ani z indykcyą, epaktą, ani z świadkami. Na rok bowiem 1145 przypada iadykcya VIII, nie IX, epakta XXV, nie VI. 1) Series Archiep. Qnean. f. 91. 92. Kod. dypl. wielkpl. I, 15. 16. Rzy-szczewski i Muczkowski 1. c. t. I, Nr. 1. — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 90: „Ult a catalogo Archiepiscoporum longo usu recepto in consignanda successione illorum, Petrum II hic reponendo discederem, de gesto per Jacobum Zninium Archiepiscopatu biennium detra-herem, privilegiwn fundationis monasterii Landensis me gravissime movit, cuim hic exem-dlum subiicio". 247 Arcybiskupem gnieźnieńskim był w tymże roku nie Piotr, ale Jakób z Żnina, który jako taki występuje na przywileju Mieszka Starego zatwierdzającego, posiadłości klasztoru trzemeszeńskiego z dnia 28 kwietnia roku 1145 1), a więc pięć dni po wystawieniu rzekomego przywileju lędzkiego, na którym już figuruje Piotr, którego Damalewicz chce mieć bezpośrednim następcą Jakóba ze Żnina, wyznając sam wyraźnie, że temuż arcybiskupowi ujął lat dwa rządów arcybiskupich, aby wprowadzić w poczet arcybiskupów gnieźnieńskich Piotra znalezionego pomiędzy świadkami na owym podrobionym przywileju lędzkim, który za autentyczny uważał2). Biskupem poznańskim był w roku 1145 Boguchwał, nie Marcin występujący na owym falsyfikacie. Inni świadkowie, jako to Citharedus (Czcirad), dziekan i Boguchwał, kasztelan gnieźnieński nie zachodzą na żadnym przywileju XII wieku, a Jarosz wojewoda i Ulryk czy też Ilik kapelan są typowymi świadkami występującymi na wszystkich podrobionych lędzkich dokumentach3). Damalewicz, oparłszy istnienie arcybiskupa Piotra II od roku 1145 do 1152 na owym fałszywym dokumencie, nie przytacza żadnego autentycznego faktu w odnośnym żywocie, któryby w jakikolwiek sposób twierdzenie jego poprzeć był w stanie. Nie znajdujemy również w spółczesnych i późniejszych rocznikach i kronikach najmniejszej wzmianki o Piotrze II, któraby istnienie jego w tym czasie prawdopodobnem czyniła. To też późniejszy od Damalewicza Bużeński mający niesłuszny i przesadzony wstręt przed dokumentami klasztor-nemi4), nie poszedł za jego powagą, widząc, że oprócz wspomnianego przywileju lędzkiego żadnych innych nie miał dowodów na poparcie istnienia Piotra II, jako następcy arcybiskupa Jakóba z Żnina, ale trzymał się Długosza, Grotkow-skiego i innych, którzy po tymże arcybiskupie kładą Jana czyli Janika. Arcybiskup Jan albo Janik, niekiedy Janisławem zwany, pochodził z możnej rodziny Gryfów h. Gryf (mającego na złotej tarczy i na chełmie ponad koroną gryfa), osiadłej od dawna w ziemi sandomirskiej, wywodzący ród 1) Archiv. kościoła trzemeszeńskiego. Kod. dypl. wielkopl. I, 16. Rzyszcze-wski i Muczk. 1. c. II, Nr. 436. — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 90. „Ut.... de gesto per Jacobum Zninium Archiepiscopatu biennium detraherem, privilegium fandationis monasterii Landensis me gravissime movit." — 3) Nader trafne i przekonywające uwagi nad podrobionym dokumentem lędzkim z r. 1145 i 11 innemi podobnemi falsyfikatami pomiędzy przywilejami klasztoru lędzkiego, znajdzie czytelnik w uwagach Helcla, w uwagach przy dokumencie rzeczonym w Rzyczewskiego i Muczkowskiego Kodeksie dyplomatycznym t. I, str, 1 i 2. oraz w Przeglądzie Krytycznym rok III, nr. 12 (Kraków 1847) str. 417—452. — 4) Żywoty Arcyb, Gnieźn. I, 69: „Przebaczą mi szanowne cienie Stefana Damalewicza, męża niepospolitej biegłości w naukach duchownych i świeckich, który przed laty czterdziestu Żywoty Arcybiskupów Gnieźnieńskich opisał, że uchylam się od porządku przez niego w tem dziele zachowanego i trzymam się raczej własnego przeświadczenia. Więcej cenię prawdę historyczną, oraz świadectwo Jana Długosza, Mateusza Miechowity, Marcina Kromera, Jana Herburta, Marcina Bielskiego, niżeli jakoweś przywileje w cieniach klasztornych ukryte, które raczej zaciemniają niżeli wyjaśniają starożytność polską. Większej u mnie wagi zdanie Klemensa Janickiego, Bartłomieja Paprockiego, Jana Grotkowskiego, którzy opisywali dzieje Arcybiskupów Gnieźnieńskich, oraz spis Arcybiskupów, starożytnym charakterem skreślony, który u mnie pod ręką się znajduje". 248 swój od książęcia polskiego, Leszka III 1), zmarłego w samym początku wieku IX. Urodził się w końcu wieku XI we wsi Brynica albo Bryszynek, później-szem miasteczku Jędrzejowie, położonem w dzisiejszej gubernii kieleckiej powiecie jędrzejowskim, z ojca Wincentego comitis in Bryszynek, stryja głośnego w dziejach kościoła i państwa polskiego Jaksy, fundatora klasztoru kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Miechowie i był drugim z trzech braci, z których najstarszy, Bogusław, był wielkorządzcą Pomorza i pojął w małżeństwo jednę z córek Mieczysława Starego, młodszy zaś, Klemens, osiadł na majątku ojcowskim2). Poświęciwszy się stanowi duchownemu z prawdziwego powołania, po ukończeniu nauk do tegoż stanu potrzebnych, wskutek własnych zasług i zdolności, a przytem wpływów rodziny, został proboszczem wrocławskim, kanonikiem gnieźnieńskim i krakowskim 3). Po przeniesieniu biskupa wrocławskiego, Roberta albo Ruperta, na stolicę krakowską w roku 1143 Janik wybrany został przez kapitułę wrocławską, następcą jego za przyzwoleniem książęcia Bolesława Kędzierzawego. Według starożytnych katalogów biskupów wrocławskich4) stolica biskupa w Wrocławiu po przeniesieniu się Ruperta przez 4 lata przeszło miała być osieroconą, tak, że biskup Jan dopiero w roku 1147 rządy objął. Tymczasem dawniejszy od obydwóch tych źródeł spis biskupów wrocławskich w księdze fundacyjnej klasztoru w Henrykowie (Heinrichau)5) sadza biskupa Jana na tejże stolicy już w roku 1141. Wprawdzie Długosz 6), idąc za kronikarzami drugiej połowy wieku XIV, do których należy nieznany autor kroniki książąt polskich 7), umieszcza pomiędzy Rupertem a Janem biskupa Magnusa z rodu Zarembów, który miał być kustoszem gnieźnieńskim, kanonikiem wrocławskim i krakowskim, oraz kanclerzem książęcia Bolesława Kędzierzawego, atoli twierdzenie to jest mylne, gdyż biskup Magnus nigdy nie istniał. Najstarsze bowiem wykazy biskupów wrocławskich z lat 12688), 13829) i 1456 do 146810) nic zgoła o Magnusie nie wiedzą i po Rupercie wyliczają naszego Jana jako siódmego biskupa wrocławskiego. Nadto biskup Henryk I nazywa się w napisie na pieczęci swojej siedmnastym biskupem wrocławskim, która to liczba najzupełniej zgadza się z wspomnionemi wyżej źródłami, o Magnusie żadnej wzmianki nie czyniącemi 11). Po otrzymanej z rąk arcybiskupa Jakóba ze Żnina konsekracyi, biskup Jan objął rządy biskupstwa swego i sprawował takowe tak mądrze, i roztropnie, a przytem odznaczył się taką pobożnością, gorliwością o chwałę Bożą, dobrocią, 1) Nakielski, Miechovia sive Promptuarium Antiquitatum monasterii Miecho-viensis (Cracoviae 1634) f. 10. — 2) Tamże f. 17. 18. — 3) Heyne 1. c. I, f. 179. — 4) Series Episcopor. Vratislav. w Roepella Zeitschrift des Vereins fiir Gesch. und Alterthum Schlesiens t. T, f. 224 sqq. Cathalogus Episcopor. Vratislav. w Stenzla Scriptor. Ber. Silesiac. t. II, f. 134. 135. — 5) Stenzel Liher fundationis Claustri sanctae Mariae Virginis in Heinrichcnv (Breslau 1854) f. 5. sqq. — 6) Hist. Pol. lib. V, 457. — 7) Chronica principum Polonie w Monum. Polon. histor. t. III, 546. — 8) Stenzel, Liber fundat. claustri in Heinrichow f. 124. — 9) Series Episcopor. Vratislav. u Roepella 1. c. I, f. 224. 225. — 10) Cathalog. Episcopor. Vratislav. w Stenzla Script. Rer. Siles. II, 134. — 11) Heyne 1, c. I, 178. Ritter, Oesch. der Diecese Breslau Th. I, 73, 249 łaskawością i wspaniałomyślnością, lubo z przyrodzenia był prędki i do gniewu skłonny, że gdy po śmierci arcybiskupa Jakóba, konsekratora swego, zawakowała stolica gnieźnieńska, przez kapitułę gnieźnieńską jednomyślnie następcą jego wybrany i jako taki przez papieża Eugeniusza III zatwierdzony został, prawdopodobnie w końcu roku 1149, ponieważ na rekcyi klasztoru ś. Wincentego w Wrocławiu z dnia 22 czerwca tegoż roku występuje pomiędzy świadkami jako biskup wrocławski 1). Archidyecezyą gnieźnieńską rządził z wielką roztropnością, pilnością i gorliwością 2), na tem większe zasługującą uznanie, że ją zastał równie jak całą Polskę polityczuie niepokojoną przez wypędzonego z niej książęcia Władysława i żonę jego Adelaidę, którzy bezustannemi zabiegami i intrygami starali się odzyskać panowanie w dzielnicach niegdyś przez Bolesława Krzywoustego najstarszemu synowi przekazane. Nie tylko cesarz wspierał go w tych zabiegach najusilniej, ale i Rzym niemały wywierał na braci Władysława nacisk, iżby go do dziedzictwa jego przypuścili. Arcybiskup Jan, który o stosunkach w kraju dobrze był poinformowany, znał zdradę i nikczemne z braćmi postępowanie Władysława i wiedział, że tenże z woli i postanowienia całego narodu pozbawiony został dziedzictwa swego, stanął od razu po stronie trzech braci jego, biskupów i narodu i wspólnie z nimi odpierał wszelkie roszczenia ze strony wygnańca, oraz stawał w obronie uświęconego wolą narodu postanowienia, lubo mu nie było tajno, że Polskę czekały z tego powodu ciężkie próby i doświadczenia. Jakoż syn cesarza Konrada III przed tegoż drugą wyprawą na wojnę krzyżową na króla rzymskiego koronowany, na nowo energiczne ku przywróceniu Władysława na tron czynić począł zabiegi, udawszy się do papieża Eugeniusza III z prośbą, aby się ujął energicznie za wygnańcem i z skargą na biskupów polskich, że się względem postanowień umierającego Bolesława Krzywoustego wiarołomnymi stali3). Papież odpowiedział królowi rzymskiemu, że z przyjaźni ku niemu bez ubliżenia swej powadze zajmie się załatwieniem tej sprawy i że w tym celu przeznaczył legata swego do Polski4). Jakoż w rzeczy samej przybył tam kardynał Grzegorz 5) z rozległem pełnomocnictwem, i wszelkich dokładał starań, ażeby młodszych braci Władysława nakłonić do wydania mu ojcowizny, lecz ci nie mogli uczynić tego, bo temu przeciwny był cały naród. Wtedy kardynał, korzystając z swej władzy, uciekł się do ostatecznego środka i rzucił klątwę na książąt polskich, braci Władysławowych, oraz zakazał odprawiać publiczne nabożeństwo w całej Polsce. Lecz biskupi polscy, mając na czele metropolitę swego Jana, nie przyjęli klątwy i interdyktu, tłomacząc się tem, że owe surowe środki przedsięwziął kardynał bez wiedzy papieża z przychylności ku Niemcom. Wskutek tego legat nic nie sprawiwszy, wybrał się do Leutycyi, dokąd go urządzenie 1) Grunhagen et Kora, Regesta Episcopatus Vratislaviensis I, fol. 4. 5. — Heyne 1. c. I, 181. — 2) Nakielski 1. c. f. 18. — 3) Mansi, Concilia t. XI, 720. — 4) Martene et Durand, Veter. Sariptor. et monum, coll. t. II, 239. — Jaffe, Bibl. rer. German. I, Nr. 80. Monum. Polon. hist. t. II, 12, 13. — 5) Niektórzy nazywają owego legata Gwidonem, lecz tego missya nie przyszła do skutku, jakeśmy wyżej okazali, dla tego za Bartoszewiczem, Naruszewiczem i t. u. nazywamy go Grzegorzem, lubo w listach i dokumentach imię jego oznaczone jest tylko literą G. 32 250 stosunków kościelnych powoływało1). Tem wystąpieniem biskupów rozdrażniony papież napisał do nich list pod dniem 23 stycznia roku 1150 na pół groźny i na pół łaskawy, w którym uprzedziwszy ich na wstępie, że nie dla ich zasługi lecz z łaskawości swej apostolskie udziela im błogosławieństwo 2), oświadcza, że kardynał Grzegorz z jego upoważnienia rzucił na książąt polskich klątwę, a na kraje ich interdykt, które powagą swoją ponownie zatwierdza i wzywa ich, aby wyrok kardynała legata respektowali i wiernym respektować go zalecali. Główny zaś obowiązek dopilnowania tego wszystkiego kładzie papież na arcybiskupa Jana, jako zwierzchnika całego polskiego kościoła, zapowiadając mu, że w razie niezastosowania się do tego polecenia nie minie go zemsta ś. Piotra i Kościoła rzymskiego 3). Kardynał ze swej strony na kilka dni przedtem zawiadomił cesarza Konrada o tem, co sam przedsięwziął w Polsce, o daremnych usiłowaniach swoich załatwienia sprawy na drodze łagodnych przedstawień i kar kościelnych i pobudzał go, aby w takiem położeniu rzeczy poparł mowę i groźbę Kościoła orężem4). Cesarz jednakże nie okazał się bynajmniej pochopnym do rozpoczęcia wojny, miał bowiem ważniejsze na głowie sprawy, aniżeli przywrócenie na tron Władysława. Cala jego uwaga zwróconą była na wyprawę do Włoch, którą mu sprawa królewicza polskiego tylko rozrywała. Nie tajnym mu też był sojusz książąt polskich z margrabiami niemieckimi: Albrechtem Niedźwiedziem i Konradem z Misnii, zawarty na zjeździe kruświckim dnia 6 stycznia roku 1149 i utwierdzony zaślubinami dwóch cór Bolesława Krzywoustego, Judyty i Dobro-gniewy, pierwszej najstarszemu synowi Albrechta, Ottonowi, drugiej synowi Konrada, Teodorykowi czyli Dytrychowi5). Straszył zatem tylko cesarz Konrad książęta polskie wojną, lecz zamiaru uciekania się do niej naówczas nie miał. Próbował jednakże na drodze pokojowej załatwić sprawę Władysława i przypomniawszy braciom jego układ z roku 1146, wezwał ich na zjazd do Merseburga, lecz i ten środek spełzł na niczem, gdyż książęta polscy, jeżeli się do Merseburga stawili, o czem wątpić należy 6), wbrew woli narodu swego w żadne układy wdawać się nie mogli. Tymczasem książę Władysław podczas tych rokowań cesarskich przebywał z rodziną w zamku altenburgskim pomiędzy Ćwikowem a Lipskiem otoczony wielką czcią jako członek familii cesarskiej, wyczekując z niecierpliwością pomyślnego swej sprawy zakończenia. Za wpływem cesarza, który go w Altenburgu nawiedzał i w niedoli jego pocieszał, wydał córkę swoją Ryksę albo Rychildę za Alfonsa VIII, króla Kastylii, który się ogłosił cesarzem 1) Martene et Durand 1. c. II, 325. 358. 407. — 2) Tamże II, 466. — Jaffe 1. c. I, Nr. 224. Monum. Polon. histor. II, 17. 18: „Quod vos benedictionis allo-quio salutamus, non ex vestris meritis fieri, sed ex apostolicae sedis benignitate credatis". — 3) Tamże: „Tu vero, frater archiepiscope, cui hoc ex debito tui officii potissimum imminet, ut inexcusabiles sint, omnibus suffraganeis tuis et aliis ecclesiarum praelatis denunties, et sententiam ipsam firmiter observes et facias observari, sciturus quia si quis vestrum eandem sententiam observare noluerit, beati Petri et sanctae Romanae ecclesiae non effugiet ultionem". — 4) Jaffe 1. c. I, N. 225. Monum. Polon. hist. II, 17. — 5) Roepeil. Gesch. Polens t. I, 354. Bartoszewicz 1. c. IV, 72. — 6) Roepell 1, c. I, 857. 251 z powodu połączenia kilku małych państw hiszpańskich pod swoje berło1). Cesarz Konrad, niedomagając od czasu powrotu z drugiej wyprawy palestyńskiej, umarł dnia 15 lutego roku 1152, nic stanowczego dla Władysława nie uczyniwszy. Niespełna w rok za nim, dnia 25 stycznia 1153 przeniosła się do wieczności w Altenburgu żona Władysława, sprawczyni jego i swego wygnania, zapewne z zgryzoty, pochodzącej z niepowodzenia i żalu po stracie cesarza, na którego pomoc najwięcej liczyła. Ponieważ następca Konrada, Fryderyk Barba-rosa, nie myślał dla sprawy Władysława poświęcać własnych interesów, przeto książęta polscy przez kilka lat następnych pozostawali ze strony Niemiec w zupełnym pokoju2). W tym czasie arcybiskup Jan doprowadził do skutku fundacyą i kanoniczną erekcyą pierwszego w Polsce klasztoru i opactwa Cystersów dla ich prawdziwej pobożności, nauki i pilności powszechnie kochanych i poważnych w ro-dzinnem swojem miejscu Bryzinku a późniejszym Jędrzejowie. Z dokumentu erekcyjnego w roku 1153 wydanego, a przez Damalewicza najprzód drukiem ogłoszonego 3), o którege autentyczności powątpiewać nie można, ile że uczony i sumienny autor zaręcza, iż odpis jego sporządził z oryginału w archiwum kapituły krakowskiej przechowywanego4), pokazuje się, że arcybiskup Jan dawno nosił się z myślą tej fundacyi i będąc jeszcze zapewne prałatem i kanonikiem, wystawił w miejscu wspomnionem klasztor dla tychże zakonników wraz z kościołem, który konsekrował uroczyście biskup krakowski Maurus (1110—1118)5) i sprowadził już niezawodnie wtenczas Cystersów z opactwa francuzkiego w Mo-rimond, względem których miał był prowadzić korespondencyą z ś. Bernardem z Clairveaux 6). Na uposażenie tej pierwszej w Polsce kolonii cysterskiej przeznaczył część ojcowizny swojej (liberum patrimonii mei portionem), składającej się z następujących wsi: Rakoszyn7), Potok8), Łysaków, Łączyn, Raków, Ta-rzawa i Chorzewa9) wraz z dziesięcinami, które darował, zostawszy arcybiskupem, a oprócz tego dziesięciny we wsi Hołuszy (de consensu Capituli sui), tudzież z wsi: Złotniki, Rambieszyce, Łyszakowice, Żarcice, Zdarzowice, Cacow (Cza-czow), Brzeźna i Brzem (?). Nareszcie nadał klasztorowi rzeczonemu odziedziczone po krewnym swoim Szmilu, synu Bodzanty, dobra: Ujazd, Błonice, Sko-wrodę, Kamieńczyce, i dokupione przez siebie wsie: Dzierząźnę, Buszków, Tro-piszów, Białę, Biezdeń, Mirzewę, Pełcznicę, Krzynyecz (?) i Zdzieć 10). Nadto wspomniany konsekrator kościoła i następca jego, biskup Radost (1118—1142) nadali fundowanemu przez Jana klasztorowi dziesięciny stołu swego biskupiego w wsiach: Ożarowice, Przemysław, Konary, Michniów, Bechlowo, Borowa, Przekopa i Linowo. Dla czego wspaniałomyślny fundator w trzydzieści lat prze 1) Bartoszewicz 1. c. IV, 77. 78. — 2) Roepell l. c. I, 357. — 3) Series Archiep. Gnesn. f. 97—99. — 4) Tamże f. 99. — 5) Tamże f. 97: „Praeterea Episcopus bonae memoriae Maurus, qui eandem Ecclesiam consecravit etc". — 6) Heyne 1. c. I, 179. — 7) Rakoszyn, wieś dziś z kościołem parafialnym w pobliżu Jędrzejowa. — 8) Potok, wieś w parafii Krzęcice w powiecie jędrzejowskim. — 9) Ostatnie pięć wsi należą do parafii jędrzejowskiej. — 10) Długosz, Liber beneficior. III, 361. 362. 32* 252 szło po założeniu klasztoru prawomocną jego uskutecznił donacyą czyli erekcyą roku 11531), odgadnąć trudno. Być może, że zwłoki tej przeszkody ze strony familii były powodem, które dopiero krótko przed wystawieniem dokumentu fundacyjnego zostały usunięte. Że się zaś ta fundacya stała z wolą i konsensem młodszego brata fundatora, Klemensa, dowodzi obecność jego przy akcie erekcyi i imię na tymże dokumencie położone. W tym samym roku (1153) nastąpiła niezawodnie za przyczynieniem się arcybiskupa Jana i ku niemałej jego radości fundacya kościoła i klasztoru Cystersów w Łeknie, starożytnej osadzie w archidyecezyi gnieźnieńskiej w tak zwanych Pułakach położonej, na cztery mile od Gniezna odległej, przez Zbiluta, pobożnego szlachcica i pana na Panigrodzu z przyległościami, który już w roku 1143 majątek swój dziedziczny: Rgielsko wraz z jeziorem, Straszewo, Panigródz i Łekno zakonowi Cystersów na założenie w ostatniem miejscu klasztoru czyli opactwa cysterskiego przekazał 2). Ponieważ dotacya ta nie wystarczała na utrzymanie zakonników, przeto kanoniczna erekcya i właściwa fundacya klasztoru nastąpiła dopiero w lat dziesięć potem, gdy za staraniem zapewne Zbiluta znaleźli się rozmaici dobroczyńcy, którzy darowiznami pierwotną fundacyą powiększyli, jak się to z dodatku na dokumencie erekcyjnym w archiwum kapituły gnieźnieńskiej przechowanym pokazuje3). Akt ostatecznej fundacyi odbył się prawdopodobnie w samem Łeknie lub Panigrodzu w obecności Jana, arcybiskupa gnieźnieńskiego, Stefana, biskupa poznańskiego, Mieczysława Starego, książęcia wielkopolskiego, wielu panów duchownych i świeckich oraz mnóstwa ludu*), i tam odnośny dokument erekcyjny przez tegoż arcybiskupa został sporządzony5). Prawdopodobną jest rzeczą, że już w roku 1143 po uczynionej przez Zbiluta pierwotnej fundacyi kilku zakonników w Łeknie osiadło, których liczba w miarę zwiększania się dochodów i darowizn rosła, aż nareszcie w roku 1153 nastąpiła prawomocna klasztoru erekcya. W trzy lata po pierwotnej fundacyi klasztoru łeknińskiego przez Zbiluta, w roku 1146 książe wielkopolski, Mieczysław Stary, sprowadził z Altenbergeu pod Kolonią 6) kilku zakonników cysterskich do Lędu, wioski położonej nad pięknym brzegiem Warty o półtorej mili od Słupy w dawnem woje 1) Damalewicz 1. c. f. 98. 99: „Facta est autem haec oblatio sive donatio nostrae hnmilitatis anno M. C. LIII primae Sedis pontificale regimen tenente domino digno ac vero beato Eugenio, nec non Boleslao, Miescone, Henrico germanis fratribus principatum in Polonia tenentibus, multis astantibus nobilibus, quorum haec sunt nomina: Ego Joannes Archiepiscopus et Clemens frater meus, dnus Jaczko Michora, Mieczislaus, Martinus, Zbylut Miecholaw Tribunus, Comes Bogumilus". — 2) Janauschek, Origin. Cisterc. I, 72 kładzie datę pierwotnej fundacyi 27 października 1143. Dr. Hockenberg, Beitrage zur Geschichte des Klosters und der Stadt Wongrowitz (Leipzig 1879) f. 12. sqq. — 3) Arch. Capit. Gnesn. W. 3. Cfr. Rzyszczewski i Muczk. 1. c. 1, N. 2. Kod. dypl. wielkopl. I, 23. 24. — 4) Kod. dypl. wielkopl. I, 23: „Quapropter . . . dominum Johannem sancte Gnesncnsis ecclesic archipresulem, dominum Stephanum Poznaniensis ecclesie antistitem, dominum Mesconem ducem, aliasque perplurimas personas sublimes ac humiles convocavi. . , etc." — 5) Tamże I, 24: „Acta sunt hec a Johanne, sancte Gneznensis ecclesie veneralibi archipresule, cuius eciam sigilli impressione signate sunt hec littere etc." — 6) Długosz 1. c. lib. V, 473. 253 wództwie kaliskiem i w archidyecezyi gnieźnieńskiej, a teraz w gubernii kaliskiej powiecie słupeckim i dyecezyi kujawsko-kaliskićj położonej i przez to dał początek słynnemu opactwu Cystersów tamże z jego głównie szczodrobliwości uposażonemu. Kiedy nastąpiła właściwa fundacya tegoż opactwa, dojść nie można, gdyż dokument erekcyjny rychło zaginął, a przytaczana w rozmaitych kodeksach dyplomatycznych kopia czyli transumpt z roku 1145 została podrobioną, jakeśmy wyżej wykazali. W każdym razie ostateczna fundacya w mowie będącego opactwa przypada za rządów arcybiskupa Jana, który mając Cystersów w wysokiem poważaniu, jak to jego fundacya pierwszego w Polsce klasztoru ich reguły dowodzi, niewątpliwie z całą gorliwością nowe ich tamże osady popierał; zwłaszcza, że dwie ostatnie: leknińska i lędzka w jego archidyecezyi i w pobliżu stolicy metropolitalnej powstały. Dwa ostatnie klasztory, jako najbliżej sobie położone i przez samych Niemców aż do początku wieku XVI obsadzone, w ścisłych z sobą pozostawały stosunkach. Z powodów bliżej niepodanych jeneralna kapituła Cystersów odbyta w roku 1191 zadecydowała, ażeby klasztor lędzki, który naówczas uważany był za filią klasztoru wągrowieckiego, został zniesiony i na zawsze z tymże klasztorem zjednoczony 1). Książe Mieczysław Stary dowiedziawszy się o tem, udał się do zakonnej kapituły jeneralnej z proźbą, aby postanowienie swoje cofnęła i klasztor lędzki wielce mu miły przy samodzielnym bycie nadal pozostawiła, co też w roku 1193 nastąpiło2). Śmierć cesarza Konrada w roku 1152 i syna jego Henryka, króla rzymskiego, na dwa lata pierwej, oraz wybór Fryderyka Barbarosy, książecia szwab-skiego, cesarzem pozbawiły Władysława nadziei do osiągnienia ojcowizny swojej. Ażeby te nadzieje ożywić i podnieść przez bliższe z nowym cesarzem stosuaki rodzinne, połączył się po śmierci pierwszej żony swojej Adelejdy węzłem małżeńskim ponownym z córką Alberta Niedźwiedzia, margrabi saskiego, a później brandenburgskiego, krewnego cesarza Fryderyka3), który atoli zajęty wyprawą włoską, losem polskiego wygnańca trudnić się nie mógł. Tak więc książęta polscy bezpieczni od strony Niemiec poświęcać się mogli wewnętrznym sprawom państwa i zwracać uwagę na wypadki polityczne w Czechach i na Rusi. Z tego pokojowego stanu korzystając książe Henryk sandomirski, mąż rycerski i szlachetny, a przytem głęboko pobożny i do wiary ojców gorąco przywiązany, widząc, że 1) Martene et Durand Thesaurus nov. anecdot. ad an. 1191: „Abbatia de Linda revertatur ad matrem suam Lugana (Łekno) et de duabus fiat una et sit unum ovile et unus pastor". Kod. dypl. wielkopol. II. 928. — 2) Martene et Durand 1. c: Duci Poloniae resoribatur, quod petitio sua de non destruenda abbatia de Landes conce-ditur ei". Cfr. Janauschek 1. c. I, 99. — 3) O tem małżeństwie Władysława ani polscy ani niemieccy kronikarze nic nie wspominają. Sam tylko spółczesny kronikarz czeski, Vincentius Prag. 1. c. f. 43 pisze o niem w tych słowach: „Eodem anno 1155 (ma być 1153) Vladislaus dux a rege Friderico in maximam recipitur gratiam, filiam marchionis Alberti de Saxonia dominam honestissimam optimis ornatam moribus sibi iungit matrimonio". Dobner w notach do tego kronikarza dowodzi, że te słowa odnoszą się nie na Władysława księcia czeskiego, gdyż ten przed dwoma laty pojął w małżeństwo Judytę, córkę Ludwika, landgrafa Turyngii, lecz na Władysława, księcia polskiego. 254 z całego świata chrześcijańskiego rycerstwo podążało do ziemi świętej, aby ją z rąk pogańskich wyswobodzić, uważał sobie jako książe chrześcijański za powinność, pójść za przykładem innych i na czele licznego rycerstwa polskiego walczyć za wolność i swobodę tych miejsc świętych, na których się niegdyś krwawy odkupienia rodu ludzkiego odegrał dramat. Uzyskawszy pozwolenie braci i powierzywszy rządy księstwa swego Bolesławowi Kędzierzawemu, wybrał się z dobranym orszakiem rycerzy, pomiędzy którymi miał się znajdować Jaksa, późniejszy fundator klasztoru miechowskiego, z którymi najprzód nawiedził grób Zbawiciela i inne miejsca, poczem zaciągnął się do szeregów wojowników chrześcijańskich i w wielu potyczkach walczył na czele oddziału swego z pogaństwem1). Rok cały przepędziwszy w zawodzie rycerskim na wschodzie i chlubą okrywszy oręż polski, po ponownem nabożnem zwiedzeniu Jerozolimy i jej okolic, powrócił szczęśliwie do kraju, gdzie na pamiątkę mającej się odbyć pielgrzymki swojej założył szpital w wsi swojej Zagościu pod Stobnicą, hojnie go uposażywszy i powierzywszy dozór nad nim braciom szpitalnym ś. Jana Jerozolimskiego. Chciał tam także wystawić kościół, ale gdy tego dokonać nie zdołał, powiększył znacznie uposażenie rzeczonego szpitala2). W ogóle wojny krzyżowe, w których wielu Polaków brało udział chwalebny, rozbudziły w kraju całym zapał religijny, gorliwość wielką o chwałę Bożą, hojną ofiarność na świątynie Pańskie i zaprowadzenie w Polsce kwitnących naówczas na wschodzie chlubnie zakonów Tem-plaryuszów, Bożogrobców i Maltańczyków, o których niżej będzie mowa, oraz otworzywszy wstęp do Polski na jej największe nieszczęście Krzyżakom. Owocem tego religijnego zapału była także myśl wielka zaprzątająca umysły Polaków, którzy widząc, że w epoce podziału kraju ustać musiał orężny wpływ Piastów na Ruś, pragnęli moralną nad nią utrzymać przewagę i siłą jednej wiary złączyć się z nią na zawsze. Przewodnikami tej myśli byli trzej najznakomitsi naówczas mężowie ścisłą pomiędzy sobą złączeni przyjaźnią: Jan, arcybiskup gnieźnieński, Mateusz Cholewa, biskup krakowski (1143—1165), znany kronikarz polski i Piotr Dunin ze Skrzynna, sławny fundator kościołów3). Za wspólną niezawodnie naradą dwaj ostatni ważny do ś. Bernarda list napisali, jako odpowiedź na jego zapytanie, czyli podobnem było nawrócenie Rusi, w którym go do podjęcia tej ważnej misyi zapraszali 4). Nader ważne zajęcia na wschodzie, a potem śmierć 1) Bocznik krakowski i Rocznik Troski w Monum. Polon. List. II, 833. Bocznik Sędziwoja tamże II, 875. Długosz 1. c. lib. V, 486—497. — 2) Tamże Rzyszczewski i Muczk. 1. c. t. III, str. 4. — 3) Bartoszewicz, Historya pierwotna Polski t. IV, 141. — 4) List ten oddrukowany został najprzód w Peza Thesaurus Anecdotorum t. V, str. 360, następnie w Bielowskiego Wstępie krytycznym do Dziejów Polski str. 94 z Albertrandego wypisów, robionych w Rzymie w bibliotece watykańskiej r. 1790 dla króla Stanisława Augusta, a nareszcie w Bielowskiego Monum. Polon. histor. t. II, 15, 16. Wstęp listu brzmi tok: „Bernardo Dei gratia clarevallensi abbati, viro venerabili et reverendo, omni praeconio digno et merito sanctitatis insigni, Mattheus ejusdem gratia cracoviensis episcopns et comes. . . . Petrus quos facit facere fructus". Że ś. Bernard poprzednio zapytywał biskupa Mateusza o podobieństwo nawrócenia Rusi, pokazuje następujący ustęp: „Dilectus filius, vester magister A. nos ex parte vestra consuluit, si quis posset et impios Ruthenorum ritus atque observantias extirpare". 255 zawczesna, która w roku 1153 zasmuciła cały świat chrześcijański, niepozwoliły świętemu mężowi dokonać wielkiego zamiaru. Po kilkoletnim błogim pokoju, którego zażywała Polska, zaczęły się nad nią zbierać od roku 1155 złowrogie chmury wojenne. W tym roku bowiem powrócił z Włoch okryty sławą cesarz Fryderyk Barbarossa i nagabywany na nowo przez książęcia Władysława, który mu się nikczemnie poddawał i płaszczył, postanowił orężem wprowadzić go po 13 latach wygnania do Polski, zjednać sobie w nim sprzymierzeńca niewolniczego i naród polski hołdowniczym sobie uczynić. Nasamprzód wysłał orędowników do Krakowa, gdzie się właśnie znajdowali trzej książęta polscy, z wezwaniem, aby brata najstarszego przywrócili do dzielnic przez ojca mu przekazanych i zapłacili daninę na znak hołdu cesarstwu niemieckiemu, w przeciwnym razie groził im wojną. Lubo książęta polscy przygotowani byli na ten przypadek, uzbroiwszy znaczne zastępy wojska narodowego, ale nadto ściągnąwszy posiłki, zkąd je tylko dostać było można, jako to od Rusinów, Woły-nian, Haliczan, Pomorzan, Prusaków i od stepowych plemion połowieckich, to przecież Bolesław Kędzierzawy próbował odwrócić cios wojny od kraju i wyprawił świetne poselstwo do Halli, miejsca zbornego zastępów niemieckich. Ponieważ jednakże to poselstwo do uczynienia jakichkolwiek ustępstw nie było upoważnione, ale raczej wyjaśnić miało sprawiedliwe całego narodu naprzeciw książęciu Władysławowi postąpienie sobie, przeto żadnego nie odniosło skutku, ile że wojna ze strony cesarza zupełnie była przygotowaną. Już bowiem w sierpniu roku 1157 zgromadzili się w Halli z hufcami swemi: arcybiskup Wichmann magdeburgski, biskup Hartwig z Bremy, Otton hrabia Palatynatu, Henryk Lwem zwany, książe saski, margrabiowie Albert Niedźwiedź brandenburgski i Dytrych łużycki i wielu innych duchownych i świeckich panów, oraz sprzymierzeńcy cesarscy Władysław książe czeski i brat jego Teobald. Z tak wielkiemi siłami wyruszył cesarz Fryderyk z Halli, przeprawił się przez Odrę i niedoznawszy oporu, w dwóch kierunkach, wtargnął do krajów polskich do biskupstwa wrocławskiego i poznańskiego. Książe Bolesław Kędzierzawy ściągnął załogi z Głogowa, Bytomia i innych grodów, kazał zamki popalić, spustoszył okolicę, zniszczył zboża i pastwiska, aby nieprzyjacielowi odciąć zewsząd zasiłki żywności, sam zaś cofnął się ku Pozna „Posset quidem Domine", odpowiada biskup krakowski z Piotrem Duninem, „posset, sed solus ille homo posset, in quo potens gratia esset. Confidimus autem in Domino Jesu, quod si abbas clarevallensis hic esset, hoc bonum facere posset". Poczem temi serdecznemi słowy zapraszają go do Polski: „Dignamini igitur, pie pater, dignamini, qui ceteras illustratis, nostras etiam tenebras illustrare. Dignamini Slavos incompositos in via morum et vitae rationibus informare. Dignamini gelidum asem vestri praesentia visitare, ut in adventu nostri abbatis frigus horridum aquilonis, austri gratia et Mulci-beri flamine temperetur. .. . Quanto autem animi, quamque ardenti desiderio ego et comes Petrus, vir utique circa Dei cultum et ecclesiam religionemque devotissimns, vestrum, pie pater, praestolemur adventnm, solus ille nobis sit testis, qui videt secreta cordis. Nec nos soli optamus abbatem clarevallenaem, simul in unum dives et pauper, nobiles et ignobiles, juvenes et virgines, senes eum junioribus aeque desiderant. Abbatem omnis ordo et aetas, abbatem omnis sexus atque omnis conditio, abbatem omnes Poloni omnium-que vota suspirant". 256 niowi. Lecz cesarz podążył za nim w spiesznych marszach, ogniem i mieczem pustosząc do reszty okolice, przez które przechodził. Bolesław Kędzierzawy zwątpiwszy o silach swoich, chcąc kraj od dalszego spustoszenia uratować, prosił cesarza za pośrednictwem Władysława, książęcia czeskiego, o pokój. Dumny i dotychczasowem powodzeniem rozpanoszony Fryderyk Barbarossa, twarde podawał warunki pokoju, którym Bolesław wobec grożącego niebezpieczeństwa poddać się był zniewolony. Miejscem traktowania z cesarzem była wieś Krzyszkowo1), położona w pobliżu Poznania. Książe polski miał stanąć przed nim boso z gołym mieczem uwieszonym u szyi. Tak wprowadzony przed oblicze cesarza, przysiągł za siebie i braci, że Władysława pozbawili ojcowizny nie w celu obrażenia praw państwa niemieckiego, zobowiązał się wypłacić cesarzowi 2000 grzywien srebra, sprzymierzonym z nim książętom niemieckim 1000, dworowi cesarskiemu 200, a cesarzowi 20 grzywien złota2). Przysiągł nadto, że cesarzowi na wyprawę me dyolańską przyśle trzystu kopijników. Nareszcie oddał mu jako zakładników najmłodszego brata swego Kazimierza i kilku panów, których cesarz natychmiast odesłał do Pragi, uszczęśliwiony upokorzeniem Polski, którą hołdowniczą i lenni-czą sobie uczynił, oraz z zdobytych przy tej sposobności sum pieniężnych, których się atoli równie jak wypełnienia innych warunków pokojowych nie doczekał3). Widocznie cesarz pamiętał tylko o sobie, gdyż o przywróceniu oddanego sobie Władysława na tron, co właściwie było głównym powodem wyprawy, w układach pokojowych mowy nie było. Wymógł on wprawdzie na Bolesławie, że się stawi na zjazd powszechny państwa niemieckiego do Magdeburga na Boże Narodzenie roku 1157 i tam odpowie na skargi brata, ale tam sąd mógł wypaść na jego niekorzyść, zwłaszcza przy użyciu pieniędzy, jako najskuteczniejszego w Niemczech środka do przeprowadzenia sprawy. Tryumf cesarski roztrębowany po całym świecie wierszem i prozą, rozumie się z ochydzaniem Polski i przesadami, na czczych skończył się słowach. Bolesław nie poczuwał się bowiem do wypełnienia któregokolwiek z warunków krzyszkowskiego pokoju, a stosunek jego do Niemiec pozostał ten sam, jaki był przed wyprawą cesarza Fryderyka, który zajęty całkiem sprawami włoskiemi i niemieckiemi, nie mógł się z orężem w ręku dopomnieć dotrzymania warunków. Tym sposobem książe Władysław zawiedziony zupełnie w nadziejach swoich, pędził dalej życie tułacze w Niemczech, utrzymywany z łaski cesarza i za to poddańczo mu wierny. Tymczasem pogańscy Prusacy, zbuntowawszy się na nowo niezawodnie na wieść o klęsce Polaków pod Krzyszkowem, napadki na dzielnice nadgrani 1) Dwie są wsi tego nazwiska w dzisiejszej dyecezyi poznańskiej, jedna w parafii cerekwickiej, druga w parafii kwileckiej. Prawdopodobnie miejscem zawarcia pokoju była pierwsza, jako bliżej położona Poznania. — 2) List cesarza pełen przechwal o zwycięstwie swojem, pisany do opata Wibalda korwejskiego, przechowany w Martene et Durand, Veter. Scriptor et monum. collect. t. II, f. 594. Cfr. Kod. dypl. wielkpl. I, 24. 25. — 3) Źródła de opisu tej wyprawy upokarzającej Polskę są: Listy cesarskie w przytoczonym wyżej zbiorze Martene et Duraud t. II, 593—594. Radevic, de rebus gestis Frider. imperat. f. 478. 479. Vincentius Pragens. 1. c. f. 46 sqq. Conti-nuatores Cosmae Prag. 1. c. I, 350. 352. Długosz 1. c. lib, V, 493-495. 257 czne Polski łupili takowe i zdobycze unosili bezkarnie. Bolesław Kędzierzawy zabezpieczony od strony Niemiec, wybrał się niebawem z licznym oddziałem wojska w towarzystwie brata swego, Henryka, aby poskromnić pochańców, lecz wprowadzony przez czterech szpiegów pruskich w nieprzebyte lasy i bagna, w których się ukryły luźne hufce pogańskie, nagle napadnięty zaledwo z garstką swoich zdołał uratować życie, reszta rycerzy częścią potonęła w trzęsawiskach i bagnach, częścią przez zaczajonych pogan wymordowaną została. Pomiędzy innymi padł tam książę Henryk, ów szlachetny i pobożny rycerz ziemi świętej, którego nawet ciała podobno nie znalazła garstka ratujących się z książęciem swoim wojowników1). Ten bolesny i ciężki cios spotkał Polskę prawdopodobnie w roku 1161 2). W rok później przeniósł się do wieczności po 20le-tniem blisko wygnaniu Władysław prawdopodobnie w Altenburgu. gdzie zwykle rezydował3). Wkrótce potem zgłosił się do stryja, Bolesława Kędzierzawego, z listem cesarza Fryderyka, w którym tenże już nie groźbą ale prośbą wstawiał się za synami Władysława, aby im chociaż małą cząstkę dawniejszych posiadłości ojcowskich przywrócono4). Jakoż miłość stryja ku synowcom zwyciężyła względy polityczne. Bolesław Kędzierzawy przywołał z wygnania trzech synów Władysławowych, Bolesława Wysokim zwanego, Mieczysława i Konrada w roku 1163 i w porozumieniu z bratem i starszyzną oddał im ziemie ślązkie aż do granic saskich i czeskich, obejmujące w sobie dwa biskupstwa: wrocławskie i lubuskie, wymówiwszy sobie niektóre grody, w których własnych utrzymywał kasztelanów5). Ziemie ślązkie podzielone zostały pomiędzy trzech braci w ten sposób, że Bolesław otrzymał Wrocław z środkową, Mieczysław z Raciborzem południową, a Konrad z Opolem północną część Ślązka jako księstwa osobne 6). Prawdopodobnie po powrocie synów Władysławowych do kraju wypuszczono Kazimierza, najmłodszego syna Bolesława Krzywoustego z niewoli czyli zakładu i z woli braci starszych dostało mu się po zmarłym Henryku księstwo sandomirskie 7). Wkrótce okazało się, że młodzi Władysławowicze zniemczali i przez ojca nienawiścią ku stryjowi napojeni, zwyczajom i tradycyom narodowym obcy, przybyli do ziemi ojczystej z zdradą w sercach i ukrytemi na jej zgubę zamiarami. Zaledwo się bowiem na dzielnicach swoich rozpostarli i nieco porośli w pierze, zaczęli wspólnie działać naprzeciw stryjowi Bolesławowi, domagając 1) Kronika Kadłubka 1. c. II, 374. 375. Kronika Boguchwała 1. c. II, 525. Długosz 1. c. lib. V, 508. — 2) Rocznik krakowski większy ad a. 1161. Voigt 1. c. I, 349. — 3) Kroniki i roczniki polskie kładą śmierć książęcia Władysława w roku 1159, w czem się mylą, ponieważ występuje jeszcze jako świadek na przywileju cesarza Fryderyka wystawionym apud Taurinum post destructionem Mediolani XV Cal. Septbr. (18 sierpaia) r. 1162, podpisawszy się na nim Vladtslaus dux Poloniae (Martene et Durand 1. c. I, 860). Umarł zatem albo w końcu roku 1162, albo w samym początku roku następnego, skoro synowie jego w r. 1163 po jego zgonie otrzymali Ślązk. Żył zatem Władysław lat 58. — 4) Kronika Kadłubka 1. c. II, 371. 372: „Non minis insistit imperator, sed precibus, non armis instat sed gratia.... ut saltem ipsius (Vladislai) orphanorum ipsum misereat". — 5) Kronika Boguchwała 1. c. II, 524. — 6) Kronika Kadłubka 1. c, II, 372. — 7) Kronika Polska w Monum. Polon. hist. III, 633. 634. Kronika książąt Polskich tamże III, 478. 479. 83 258 się nie tylko odstąpienia sobie grodów ślązkich, które sobie tenże wymówił, ale nawet całego księstwa krakowskiego jako spadku po ojcu i część księstwa sandomirskiego po zmarłym bezdzietuie książęciu Henryku. Te wygórowane i niczem nieuzasadnione pretensye wywołały wojnę domową, o której niżej będzie mowa. Spółczesne powyżej opisanym wypadkom politycznym kroniki najmniejszych nie pozostawiły nam śladów o zachowaniu się względem nich arcybiskupa Jana. Podział kraju przez Bolesława Krzywoustego pomiędzy trzech synów zmienić musiał koniecznie stosunki arcybiskupa gnieźnieńskiego do całego państwa. Kiedy to pod jedną zostawało głową, metropolita polski wywierał wpływ niemały na jego rządy i losy, jakeśmy to widzieli za czasów Marcina, Jakóba ze Żnina i ich poprzedników. Po podziale kraju wpływ ten o tyle się zmienił, że był bezpośreduim na sprawy tej dzielnicy, w której leżało arcybiskupstwo gnieźnieńskie t. j. Wielkopolski, a pośrednim tylko na sprawy innych dzielnic, o ile ich książęta w wspólnych z książęciem wielkopolskim nad dobrem całego narodu polskiego naradach projekta tegoż i plany przez arcybiskupa natchnione i podane przyjmowali i z nich korzystali. Miał przecież arcybiskup gnieźnieński od czasu podziału państwa ważne i wzniosłe zadanie podtrzymywauia jedności narodowej i budzenia poczucia do wspólnego działania tak w książętach jako i w ich poddanych, gdzie chodziło o honor, bezpieczeństwo i pomyślność całego narodu, przez to, że będąc najwyższym jego zwierzchnikiem duchownym, władzą swoją metropolitalną łączył i jednoczył na około siebie wszystkich biskupów polskich, którzy znów w tym duchu jedności i łączności narodowej działając, kładli tem samem tamę odrębności pod względem politycznym i duchownym pojedyńczych dzielnic polskich i ułatwili późniejsze zlanie ich się w jednę całość. O ile arcybiskup Jan zrozumiał to ważne zadanie swoje i co ze swej strony czynił, ażeby je urzeczywistniać, dzieje spółczesne nie wspominają. Spodziewać się przecież należy po jego prawości, rozsądku, przywiązaniu gorącem do Kościoła i kraju rodzinnego, po ścisłych stosunkach, które utrzymywał z najznakomitszymi naówczas ziomkami: Piotrem Duninem z Skrzynna i z Mateuszem Cholewą, biskupem krakowskim, ludźmi chociaż różnymi co do usposobienia moralnego, gdyż pierwszy był świątobliwy, pobożny do wszelkich ofiar dla kościoła i kraju gotowy, drugi rozrzutny, próżny i chciwy sławy, to przecież podobnymi sobie wielkim politycznym rozumem i prawdziwym patryotyzmem, że jak gorliwym był jako zwierzchnik duchowny w sprawach kościelnych, tak troskliwym o dobro narodu i kraju jako pierwszy jego obywatel. Chociażby nawet przez czas kilkunastoletnich rządów swoich arcybiskupich żadnego nie był zwołał synodu prowincyonalnego, o czem jednakże wątpić należy, na którym najwybitniej przedstawiała się i kojarzyła na przyszłość jedność pod względem kościelnym i narodowym, to do tego podawało mu jego wysokie stanowisko inne środki i sposoby, a przedewszystkiem przysługująca mu władza potwierdzania i konsekrowania biskupów polskich, nadarzająca mu sposobność wywierania na nich, a przez nich na sprawy kraju i Kościoła stanowczego wpływu, ile że te obrzędy i uroczystości odbywały się zwykle jeżeli nie wobec wszystkich, to przynajmniej wobec kilku 259 tychże biskupów. Wśród takich zjazdów potwierdził i konsekrował na biskupów poznańskich: Stefana w roku 1151 1), Radwana w Uniejowie roku 11552), Bernarda w roku 11623), Wernera na biskupa płockiego w Łęczycy roku 11564), Rudgiera na biskupa kujawskiego roku 1159 5) itd. W dyplomacie darowizny kościołowi czerwińskiemu dóbr Pomnichowa, Parlenia i innych przez Bolesława Kędzierzawego w roku 1161, jest wzmianka o konsekracyi kościoła łęczyckiego 6). Czy to była konsekracya pierwsza po wystawieniu pierwotnem, czyli też druga po odbudowaniu kościoła łęczyckiego, czy się tyczyła kollegiackiego lub też parafialnego kościoła, dociec trudno, dosyć że o tej konsekracyi w roku 1161 kilka innych poważnych wspomina źródeł 7), dokumentując tem samem nowa. sposobność nadarzoną arcybiskupowi Janowi do widzenia się i porozumienia z kilku przynajmniej biskupami, którzy podówczas na obrzęd tego rodzaju byli zapraszani. Podobna sposobność nadarzyła się w roku 1166 lub 1167 przy konsekracyi kościoła klasztornego w Jędrzejowie, który tenże arcybiskup w miejsce pierwotnego przez siebie fundowanego i zapewne przez ogień zniszczonego z nowa wystawił, gdyż pierwszy, jakeśmy już wyżej wspomnieli, konsekrowany był przez biskupa krakowskiego, Maurusa. Dokument przy tej sposobności wydany8) wspomina jako o obecnym przy tej uroczystości biskupa krakowskiego Gedka, syna Klemensa, rodzonego brata arcybiskupa Janisława, pod którego opieką i okiem urosł w cnoty i znakomite przymioty, które go potem na drugą w kraju stolicę biskupią wyniosły9). Zapewne oprócz Gedka byli w Jędrzejowie i inni biskupi polscy. Jak swoim przykładem, wzorem i staraniem dał kościołowi polskiemu w osobie Gedka tak znakomitego biskupa, tak zbawiennym wpływem swoim dał mu z krwi swojej innych zasłużonych mężów, z pomiędzy których na szczególniejszą uwagę zasługuje sławny podczas wypraw krzyżowych do ziemi świętej wojownik, Jaksa, wyżej już wspomniany, który naśladując mistrza swego w gorliwości o chwałę Bożą, nie tylko życie i krew oddawał chętnie w usługi dla sprawy oswobodzenia miejsc świętych z rąk pogańskich, ale i dobytek swój ofiarował na założenie jednego z najsławniejszych klasztorów w Polsce. Ten będąc w Jerozolimie, tak gorącą czcią i nabożeństwem przejął się ku grobowi Pańskiemu i tak wielce ujęty był pobożnością i świątobliwością strzegących go osobnej reguły zakonników, że się ślubem zobowiązał po powrocie swoim zaprowadzić cześć w kraju rodzinnym ku temuż grobowi świętemu przez założenie w miejscu rodzinnem klasztoru dla tychże zakonników. Jakoż uprosiwszy 1) Długosz 1. c. lib. V, 484. — 2) Tamże lib. V, 490. — 3) Tamże lib. V, 502. — 4) Tamże V, 491. 5) Tamże V, 499. — 6) Gawarecki, Pamiętnik histor. Płocki z r. 1828 str. 1. 2: Acta sunt hec in consecratione Lanciciensis Ecclesiae XII kalendas Junii anno ab incarnatione domini Millesimo centesimo sexagesimo primo". Cfr. Cod. diplom. minor. Polon, w Monum. medii aevi hist. III, 19. Fam. relig. mor. t. XVII, str. 20 sqq. — 7) Rocznik Traski i rocznik krakowski w Monum. Pol. hist. II,      833. Rocznik Sędziwoja tamże II, 875 i t. d. — 8) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. III,     7. — 9) Nakielski, Miechovia f. 20: „Gedeon qui prisco vocabulo Gedka appellatus mit, alter Clementis Gryphii filius, nepos Vincentii comitis de Bryszynek. Is in patrui sui Janislai Archiepiscopi Gnesnensis clientela educatus, postmodum etiam Craeoviensis Episcopus factus, et morum gravitate et pietatis studio patruo per omnia simillimus fuit". 33* 260 sobie od patryarchy jerozolimskiego jednego zakonnika, imieniem Marcina, rodem Francuza, za powrotem do kraju darował mu na wybudowanie klasztoru i utrzymanie braci, kanoników regularnych grobu Chrystusowego, trzy włości swoje: Miechów, Zagorzyce i Komarowo, którą to darowiznę książę Bolesław Kędzierzawy nie tylko potwierdził, ale znacznie ja pomnożył i wielkiemi wolnościami i swobodami opatrzył1). Ta fundacya podwójnie radowała serce zacnego arcybiskupa, raz, że wyszła z rodziny jego, a potem, że pomnożyła w kraju liczbę klasztorów w owych czasach niesłychanie ważnych i potrzebnych, które były prawdziwemi szkołami cnoty, pobożności, oświaty i kultury, a które to względy jego samego do fundacyi klasztoru jędrzejowskiego nakłoniły. Radość jego w tej mierze wzmogła się niemało, widząc, że pobożny Jaksa oprócz klasztoru miechowskiego założył i uposażył klasztor panien Norbertanek na Zwierzyńcu pod Krakowem2). Pod roztropnym, mądrym i sprawiedliwym rządem Mieczysława Starego w Wielkopolsce, która od czasu klęski zadanej Władysławowi przez braci młodszych pod Poznaniem aż do napaści cesarza Fryderyka Barbarossy zażywała zupełnego pokoju, Kościół znamienite poczynił postępy nie tylko pod względem podniesienia ducha wiary i moralności przy świetnym przykładzie książęcia, biskupów i duchowieństwa, rozliczne fundacje klasztorów kościołów parafialnych, zakładów dobroczynnych i szkół, ale przez rozwinięcie się zasady prawdziwej wolności i swobody jego. Dosyć spojrzeć na przywileje fundacyjne i dotacyjne książęcia Mieczysława, aby mieć pojęcie o tejże wolności kościelnej. Nadania wszelkie poczynione kościołom, klasztorom i duchowieństwu czynią je niejako udzielnemi, swobodnemi księstwami w wielkiej dzielnicy polskiej. Nie tylko ziemia z wszelkiemi użytkami, ale i sądownictwo nad poddanymi należały wyłącznie do duchowieństwa i Kościoła, tak dalece, że żaden z urzędników książęcych nie miał prawa, mieszać się do spraw zachodzących pomiędzy Kościołem a poddanymi. Książę uwalniał ostatnich od podatków, służebności krajowych, wypraw wojennych, podwód i stacyi. To też rządy arcybiskupie Jana pamiętne są w dziejach Kościoła polskiego pod wielu względami, a przedewszystkiem pod względem rozmaitych fundacyi, w których z zacnym książęciem Mieczysławem ubiegali się Piotr Dunin, arcybiskup Jan, Jaksowie i inni panowie świeccy. Jemu też należy się główna w tej mierze zasługa, że swoim przykładem umiał zachęcić drugich do godnego naśladowania siebie, oraz gorliwości, która umiała skrzętnie zapobiedz gwałtownym Kościoła potrzebom3). Jego to zabiegom i staraniu zawdzięczał dźwigający się Kalisz fundacyą pierwszego kościoła pod wezwaniem śś. Piotra i Pawła z ciosanego kamienia przez pobożnego książęcia i nadanie mu przez niego na utrzymanie proboszcza i kilku kanoników wsi: Żydowa, Pietrzy 1) Tamże f. 24 sqq. - 2) Długosz 1. c. lib. V, 502. — 3) Tamże lib. V, f. 489: „Ad quae quidem opera pro laude nominis divini et salute fidelium instauranda, non solum propriae devotionis ferebatur ardore, sed etiam Joannis Archiepiscopi Gnes-nensis incitabatur persuasione, qui cultum Dei propensius in diebus suis augendum aestuabat". 261 kowa i Gazewa, W tym kościele do rzędu kolegiat wyniesionym miał według ustnego na miejscu utrzymującego się podania pobożny fundator grób sobie obrać, w którym też zwłoki jego na wieczny złożono spoczynek. Gdy około roku 1300 miasto dla wylewów Prosny na dzisiejsze przeniesiono miejsce, kościół Mieczysławów rozpadł się w gruzy i dziś śladu jego ani grobu fundatora nie widać1). Wkrótce po konsekracji kościoła jędrzejowskiego sędziwy arcybiskup Jan, zjechawszy do zamku żnińskiego, zaniemógł ciężko i po krótkiej chorobie do lepszego przeniósł się żywota w roku 1167, jak słusznie zupełnie podaje Da-malewicz2), skoro według wyżej wspomnianego dokumentu przy konsekracyi rzeczonego kościoła w końcu roku 1166, lub na początku roku 1167 odprawionej wraz z biskupem krakowskim Gedką był obecnym3), a następca jego, bł. Bogumił w roku 1167 zasiadł na stolicy metropolitalnej, jak to niżej zobaczemy. Według zgodnego podania Długosza, który mylnie śmierć jego kładzie w roku 11654) i Damalewicza śmiertelne zwłoki jego sprowadzono do Gniezna i w tamtejszej katedrze, którą na jego prośby książe Mieczysław ołowiem pokrył, na wieczny złożono spoczynek5). Ostatni oddaje zmarłemu pochwały jako arcypa-sterzowi ze wszech miar pochwały godnemu 6). 1) Długosz 1. c. lib. V, 489. Balinski, Starozytna Polska t. I, 146. Rubr. dyec. kuj.-kaliskiej z r. 1875 f. 44. — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 100. — 3) Rzy-szezewski i Muczk. 1. c. t. III, 6. 7. — 4) Długosz, Hist. Pol. lib. V, 508: „Joannes prrmus alias Janislaus G nesnensis Archiepiscopus annis 17 regiminis onere expleto (1165) moritur et in Gnesnensi Ecclesia sepelitur". — 5) Damalewicz 1. c. f. 100: „Anno Cbristi 1167 morbo familiari, quo vebementius angi solebat ischidiaco Zuini consumptus obiit. . . . Ad Metropolitanam Ecclasiam elatus ibi diem beatae immutationis praestolatur". — 6) Tamże: „Mira et incredibili pietate ardentique studio erga cultum divinum lauda-tissimus Pontifex: clarum sui aevi Antistitum Regni Poloniae sidus". IX. BŁ. BOGUMIŁ. Z pewnem zadowolnieniem przystępujemy do krótkiego opisania żywota jednego z najświątobliwszych arcybiskupów gnieźnieńskich, któremu nietylko Długosz, ale prawie wszyscy późniejsi historycy nasi wprost zaprzeczyli bytu, rzeczywistego istnienia, uważając go za osobistość czysto legendową, wymyśloną i dla tego też miejsca pomiędzy arcybiskupami rzeczonymi wręcz mu odmawiając i po śmierci arcybiskupa Jana jako bezpośredniego następcę jego Piotra Srzeniawitę naznaczając, ponieważ mamy w ręku niezbite dowody, że tenże błogosławiony arcypasterz rzeczywiście na stolicy gnieźnieńskiej przez lat kilka zasiadał, wielu znakomitemi czynami w życiu się odznaczył i tak wielką jaśniał świątobliwością żywota, że arcybiskupi gnieźnieńscy wspólnie z kapitułą swoją gnieźnieńską przez kilka wieków o kanonizacyą jego w Rzymie usilnie zabiegali i to nie na podstawie czczych podań lub zmyślonych legend, lecz na fundamencie mozolnie zebranych faktów i dowodów, które po należytem zbadaniu przez kongregacye rzymskie okazały się wystarczającemi do zaprowadzenia procesu kanonizacyjnego, niedoprowadzonego, niestety, do skutku tak dla politycznych przewrotów w kraju, jako i dla braku materyalnych środków, a nareszcie z powodu obojętności tych, w których ręku właściwie pomyślne zakończenie sprawy spoczywało. Na tych to autentycznych źródłach, w kapitule gnieźnieńskiej troskliwie przechowywanych, jak to niżej pokażemy, osnuł żywot bł. Bogumiła uczony i zacny ks. Stefan Damalewicz 1), dla tego główne zarysy tegoż żywota na zu 1) Dwa istnieją starsze wydania tego żywota, pierwsze drukowane w Rzymie r. 1661, drugie w Warszawie r. 1714 pcd tyt. Vita. S. Bogumili, Archiepiscopi 263 pełną zasługują wiarę, i lubo rzeczone materyały do kanonizacyi tegoż arcybiskupa z archiwum kapituły gnieźnieńskiej w sposób niewytłomaczony znikły, wydane niezawodnie któremu z prymasów sprawą tą się zajmujących, to przecież z akt kapituły rzeczonej i z innych źródeł podania ks. Damalewicza w głównej części uzasadnić i potwierdzić się dają, jak to osnowa niniejszego żywota najlepiej wykaże. Bogumił (Deogratus) pochodził według wywodu Damalewicza z sławnego rodu Poraitów i był w prostej linii prawnukiem ś. Wojciecha, którego brat rodzony Poraj, uszedłszy rzezi pragskiej, osiedlił się w Polsce, gdzie potomkowie jego doszli wkrótce do wielkiego znaczenia i zamożności. Jedyny syn jego, Poraj, pozostawił dwóch synów: Boguchwała i Radosta, a pierwszego z tych dziećmi byli: Radost biskup krakowski i Boguchwał, kasztelan gnieźnieński 1). Ten ożeniony z Katarzyną z Gryfów, siostrą arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jana, spłodził dwóch synów: naszego Bogumiła i Boguchwała, późniejszego zakonnika w nowo założonym klasztorze Cystersów w Łeknie2), o którym będzie niżej. Urodził się Bogumił w wsi dziedzicznej Koźminku8) w pobliżu Dobrowy czyli Dąbrowy, w dawnem województwie sieradzkiem w dzisiejszej gubernii kaliskiej, dekanacie i powiecie kolskim, parafii dobrowskićj położonej, dawniej do archidyecezyi gnieźnieńskiej, dziś do dyecezyi kujawsko-kaliskiej należącej, na początku wieku XII*) Wychowany wraz z bratem Boguchwałem pod okiem świątobliwych rodziców, od samego dzieciństwa odznaczał się głęboką pobożnością, rzadką skromnością, łagodnością i anielską niewinnością życia, w których to cnotach brat pilnie go na Gnesnensis, Eremitae Camaldulensis a Stephano Damalevicio S. T. D. Canonicorum Regularium Congregationis Lateranensis ad Sanctum Nicolaum Calissiensi Praeposito etc. ex antiquissimis gravium authorum chronicis excerpta etc. ł dwa nowsze; jedno łacińskie pod tym samym tytułem, odbite w Kaliszu r. 1803 w 8-ce jak dwa poprzednie, drugie w tłomaczeniu polskiem przez ks. Bartłomieja Sokołowskiego, kanonika płockiego, kustosza i ofticyała uniejowskiego, p. t. Historia świątobliwego życia BŁ Bogumiła, niegdyś Arcybiskupa Gnieźnieńskiego, a potem przez lat 12 w pustyni dobrowskiej w dziedzictwie własnym pobożnego Eremity, którego drogi Ciała depozyt wielkiemi cudami i łaskami słynący, w kolegiacie uniejowskiej założony jest etc. w Kaliszu w drukarni 8. J. 1748 w 4. — 1) W tymże żywocie nazywa autor ojca bł. Bogumiła Mikołajem, a w żywotach arcybiskupów gnieźnieńskich Boguchwałem. Ponieważ w ostatniem miejscu cały rodowód dokładnie przytacza, mając zapewne przed sobą źródła, przeto drugiego imienia trzymać się wypada. — 2) Według wywodu Damalewicza układa się następujące drzewo rodowe bł. Bogumiła: Sławnik i Strzezysława Wojciech, Poraj, Gaudencyusz. Poraj Boguchwał Radost Radost, bisk. krak.      Boguchwał, kasztelan gnieźnieński. Bogumił, arcybiskup       Boguchwał, Cysters. Zob. Series Archiep. Gnesn. 105. 106. Vita S. Bogumili (ed. Varsav. de a. 1714) f. 5. 6. — 3) Dziś Koźmin w parafii dobrowskićj. — 4) Damalewicz, Vita S. Bogumili f. 6. 264 śladował. Obaj wysłani byli na nauki najprzód do Gniezna, które pod okiem wuja, arcybiskupa Jana chlubnie ukończywszy, z woli jego i rodziców udali się na wyższe nauki do Paryża, gdzie swoją pilnością, pobożnością i nieskażonemi obyczajami powszechną na siebie zwrócili uwagę. Po powrocie do kraju Boguchwał rozmiłowany w zakonie Cystersów, kwitnącym podówczas jeszcze za życia założyciela jego ś. Bernarda, którego zapewne w czasie pobytu we Francyi osobiście poznać miał szczęście, otrzymawszy pozwolenie i błogosławieństwo rodzicielskie, wstąpił do tegoż zakonu w Łeknie w archidyecezyi gnieźnieńskiej, wybrawszy sobie tamtejszy klasztor świeżo przez Zbiluta rycerza założony jako najbliższy Gniezna i miejsca swego rodzinnego, Bogumił zaś jako dziedzic przyszły znacznej fortuny rodziców pozostał w domu, poświęcając się całkiem praktykom religijnym i dobrym uczynkom1). Po śmierci rodziców, stawszy się panem znacznego majątku, część jego obrócił na uposażenie probostwa w Bobrowie i wystawienie tamże drewnianego kościoła parafialnego pod wezwaniem ŚŚ. Trójcy, który konsekrował i kanonicznie erygował arcybiskup Janisław albo Jan. Ten, spostrzegłszy zapewne przy tej sposobności w synowcu swoim rzadkie cnoty, zachęcał go do poświęcenia się stanowi duchownemu, na co tenże chętnie przystawszy, udał się na dwór arcybiskupi, gdzie się wśród postów, surowych umartwień i gorącej modliwy sposobił na przyjęcie święceń kapłańskich. Otrzymawszy takowe, przeznaczony został przez arcybiskupa zapewne na prośby własne na administratora fundowanego przez niego kościoła w Dobrowie, przy którym z niezmordowaną gorliwością pracował, stawszy się w krótkim czasie wzorem prawdziwego pasterza, słynnym na całą okolicę kaznodzieją, sługą Chrystusowym wszelkiemi jaśniejącym cnotami2). Tak świetnie rozpoczęty zawód duchowny i rozchodząca się na wszystkie strony sława młodego kapłana, spowodowała arcybiskupa Jana, że go wbrew jego woli i wiedzy powołał na dziekana metropolitalnego do Gniezna, chcąc go mieć w senacie swoim duchownym prawdziwym świecznikiem i wzorem. Nie chcąc przecież parafii dobrowskiej pozbawiać tak gorliwego i świątobliwego pasterza, mimo nalegań Bogumiła, że tym podwójnym obowiązkom trudno mu będzie zadosyć uczynić, pozostawił go nadal plebanem, dawszy mu niezawodnie do pomocy w Dobrowie drugiego kapłana8). Sumienność jego i gorące pragnienie, aby obowiązki obydwóch urzędów rzetelnie wypełnić, Bóg miłosierny cudem poprzeć i nagrodzić raczył, albowiem gdy po odprawionych, w dni niedzielne i świąteczne godzinach kapłańskich w katedrze gnieźnieńskiej zdążał z nabożeństwem do Dobrowy o mil piętnaście od Gniezna odległej, nie tylko wcześnie stawał w miejscu, ale po odprawionej mszy ś. i kazaniu powracał do Gniezna na wspólny z drugimi prałatami i kanonikami objad. Cud ten powtarzał się tak długo, dopóki obok dziekanii gnieźnieńskiej sprawował obowiązki plebana dobrowskiego, na co spółcześni z podziwieniem patrzeli. W iuny jeszcze sposób uwielbił Bóg wiernego sługę swego, pozwalając mu w czasie wielkich wylewów rzeki Warty nie tylko samemu suchą nogą przechodzić po wodach oble 1) Damalewicz f. 7—15. — 2) Tamże f. 17—70. — 3) Tamże f. 17. sqq. 265 wających naokół kościół dobrowski, ale i owieczki swoje w ten sam sposób cudowny do niego przeprowadzać, tak samo i z powrotem. Powiadają także, że na głos jego mnóstwo ryb zbiegało się do niego na brzegi Warty, które łatwo wydobywając, roździelał pomiędzy biednych i zgłodniałych. Nie dziw zatem, że wobec świątobliwości takiemi uwielbionej cudami, nie tylko w Gnieźnie, ale w całej Polsce głośnemi, kapituła gnieźnieńska po śmierci arcybiskupa Jana nie widziała godniejszego następcy jego nad Bogumiła i jednomyślnie go w roku 1167 arcypasterzem swoim wybrała. Wzbraniał się mąż święty, przyjąć tę godność, sądząc się być do niej niezdatnym i błagał, aby go od niej zwolniono; jednakże w usilnem naleganiu wszystkich upatrując wolę Bożą, przyjął wybór, lubo z drżeniem i bojaźnią, który papież Aleksander III, uprzedzony o jego nadzwyczajnych cnotach i świątobliwości, jak najchętniej potwierdził 1). Jako książe Kościoła nie tylko nie złagodził dotychczasowej surowości życia, ale ją obostrzył. Krótki tylko czas obracając na spoczynek, wstawał o świcie, codziennie przez trzy godziny gotując się do mszy świętej, którą odprawiwszy, godziny przed południowe poświęcał sprawom kościelnym, posłuchaniom kapłanów i wiernych, opiece biednych i nieszczęśliwych; resztę dnia obracał na załatwienie spraw publicznych, ekonomii dóbr kościelnych, zwiedzaniu kościołów i prywatnemu nabożeństwu. Wizytując archidyecezyą, piloie wglądał w potrzeby duchowne pojedyńczych parafii, gorliwie do ludu kazał, dzieci pierwszych zasad wiary nauczał, wszędzie i zawsze przyświecając duchowieństwu wzorem cnót wszelkich i przykładów, silniej niż wymową pociągając ich do naśladowania siebie2). Wielbiciel wielki, równie jak wuj jogo, arcybiskup Janik i brat Boguchwał, zakonu cysterskiego, wprawiającego podówczas w podziwienie cały świat katolicki żywotnością swych sił, dobraną świątobliwością, gorliwością i nauką swych członków i niesłychanemi niezmordowanych prac swoich skutkami, część znaczną ojczystego majątku, składającą się z pięciu wsi: Dobrowa, Rzuchowa, Leszna, Szadowa i Kwiatkowa, oraz dziesięciny stołu swego arcybiskupiego w wsiach: Chełmno, Dąbie, Ostrów, Karszew, Krzewo, Biesiekiery, Sławęcin, Grabow, Janiszew, Kolnica, Kozmin, Głowy, Crobewo 3) i Komorowo oddał zakonowi cysterskiemu na ręce brata swego, Boguchwała, zakonnika w Łeknie, na założenie nowego klasztoru w Polsce, w miejscu, które jeneralna kapituła tegoż zakonu za najstosowniejsze uzna. Kapituła zakonna z powodów niewiadomych długo się ociągała z fundacyą klasztoru i po śmierci Boguchwała przekazała rzeczone dobra i dziesięciny Krystyanowi, biskupowi pruskiemu z zakonu cysterskiego w dożywocie ze względu na to, że dobra jego biskupie przez wojny zupełnemu uległy zniszczeniu. Tenże biskup (zmarły roku 1245)4), przed rokiem 1232 wymienione dobra zapewne za wiedzą jeneralnej kapituły Cystersów klasztorowi cysterskiemu w Sulejowie wobec książęcia Władysława Odonicza i arcybiskupa gnieźnieńskiego Fulkona albo Pełki na własność wieczystą ustąpił. 1) Damalewicz f. 71 — 92. — 2) Tamże 1. c. 93—111. — 3) Miejscowość nieodgadniona. — 4) Długosz 1. c. lib. VII, 703. Cfr. Voigt Cod. diplom. prussic. I, Nr. LXII i LXVI. 34 266 Cała ta procedura z wspomnianemi dobrami i dziesięcinami wykazuje się jasno z przywileju tegoż książęcia wydanego dnia 29 stycznia roku 1232 (bez miejsca), w którym też dobra różnemi obdarza swobodami. Przywilej ten jest najstarszym, jaki dotąd posiadamy, dokumentem historycznym, w którym o istnieniu arcybiskupa Bogumiła zachodzi wzmianka; w nim bowiem wymieniony jest według imienia i godności swojej, a przytem wskazane jego pochodzenie z okolicy wsi Dobrowa, w której przez wieki następne utrzymywała się żywa pamięć jego świątobliwego żywota, jak to niżej zobaczemy1). Przeznaczone przez arcybiskupa Bogumiła na fundacyą nowego klasztoru dobra i dziesięciny wbrew woli i postanowieniu jego trzymał klasztor sulejowski i dochody z nich na własny obracał pożytek; lękając się zaś, aby mu ich nie odebrano, przywilejami książęcemi starał się o zabezpieczenie ich sobie na zawsze. Taki przywilej wymogli pomiędzy innemi na Kazimierzu książęciu kujawskim i łęczyckim w siedm lat po śmierci biskupa Krystyna r. 1252, który jeszcze za życia swego o to zabiegał osobiście, wystawiając przed tymże księciem, jakoby owe dobra jego były własnością, którym to przywilejem rzeczony książe też dobra jako należące do klasztoru zatwier 1) Ważny ten dokument brzmi jak następuje: ,.In nomine Domini amen. Ego Vladislaus Dei gratia dux Polonie, ineliti olim ducis Odonis filius, notum esse volo uni-versis Christi fidelibus presentibus et futuris, quod pie memorie dominus Bogumilus quondam archiepiscopus Gneznensis ecclesiam suam et ecclesie Gneznensis in Dobrowo cum possessionibus et hereditatibus ad eam pertinentibus, videlicet ipsa villa Dobrowo, Lesno, Rsuchowo, Zadowo et Quiatkowo cum sanctuariis et piscatoribus et cum decimis ipsarum; possessionem aliarumque, scilicet Chelm, Crobewo, Dambe, Ostrofno, Comorowo, Karsewo, Zaerewo, Byzseere, Slavencino et Grabowo, item Janussowo, Kolnicza, Choce-mino et Weglowach contulit ac dedit ob honorem Dei et brate Marie semper Virginis Ordini Cisterciensi cum usufructu plene ac libere in perpetuum possidendam, et ad manus fratris Bogufali monachi eonsignavit pro voluntate generalis Capituli eiusdem Ordinis disponendam; et quod idem Capitulum post mortem fratris Bogufali monachi de Lekna prefati eandem ecclesiam cum pertiuentiis suis omnibus predictis religioso patri domino Christiano episcopo Prussie monacho Cisterciensis Ordinis ad tempus vite sue contulit tenendam et possidendam pro subvencione terre sue; idem autem pater dominus Christianus episcopus postmodum coram me in Poznan consistens et in presencia vene-rabilis patris domini Fulkonis archiepiscopi Gneznensis cum instrumento mandati memo-rati Capituli generalis prefatam ecclesiam de Dobrowo cum omnibus attinentiis suis pre-libatis abbati Wilhelmo de Suleiow et eius Conventui post suam vitam consignavit et tradidit pleno iure tenendam ac pro voluntate generalis Capituli possidendam. In cuius facti testimonium ac robur eternum presentem paginam conscribi iussi meoque sigillo ac sigillis dominorum predictorum, Fulconis archiepiscopi Gnezuensis et Christiani episcopi Prassie communiri. Acta sunt haec anno Domini MCCXXXII Indictione quinta in festo beatorum Petri et Pauli presentibus probis viris et dominis: Baldevino Gneznensi et Alberto Lanciciensi decanis, magistro Andrea de Cracovia et Stephano cancellario meo; item Jarostio Poznaniensi, Petrcone Santocensi, et Vineencio de Sbansin castellanis, Nemera pincerna meo, Vislao vexillifero, Laurencio venatore et aliis multis. Ego eciam intuitu remunerationis divine omnes libertates a predeeessoribus meis solemnis memorie ducibus Polonie: Mescone avo meo, VladisJao patruo meo ac Odone patre meo sepedicte ecclesie de Dobrow, possessionibus eius et incolis earum cuiuscunque conditionis collatas, renovo et confirmo: videlicet quod ius plenum piscacionis et castrorum habent in flumini-bus Warta et Nyr inter terminos possessionis sue. Nec aliquod vectigal ducunt. nec 267 dził i nowemi nadał wolnościami1). Kapituła jeneralna zakonu cysterskiego, do której wyłącznie należała dyspozycya nad spuścizną arcybiskupa Bogumiła, spostrzegła się nareszcie, że taż spuścizna w nieprawem znajduje się ręku i zażądała wydania jej, a kiedy opat Jan i konwent jego sulejowski całą siłą temu się opierał, taż kapituła, pragnąc sprawę na dobrej załatwić drodze poleciła w roku 1255 opatom cysterskim z Wąchocka, Koprzywnicy, Szczyrca i Byszewa, ażeby opata sulejowskiego do wydania rzeczonych dóbr nakłonili, ponieważ one przeznaczone zostały dekretem kapitulnym na uposażenie ubogiego naówczas, najprzód we wsi Szpitalu założonego, a potem do Byszewa przeniesionego klasztoru i opactwa cysterskiego, co im się też udało, jak dowodzi okólnik do całego zakonu Cystersów przez opata ich jeneralnego, Hugona z Morimondu na duiu 23 czerwca roku 1265 wydany, a w archiwum kapituły gnieźnieńskiej w oryginale przechowany 2). Zdaje się, że mimo układ z czterema wspomnianymi opatami zawarty opat sulejowski nie poczuwał się do wydania przeznaczonego dla klasztoru by-szewskiego uposażenia, albowiem klasztor ten dopiero w roku 1282 po zatwierdzeniu układu przez arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jakóba Świnkę, wszedł w posiadanie tegoż uposażenia, jak widać z odnośnego dokumentu w tymże roku dnia 15 sierpnia wystawionego3). Ponieważ wieś Dobrow z przyległościami oraz dziesięciny przez arcybiskupa Bogumiła niegdyś legowane, położone w okolicy miasta Koła dla klasztoru byszewskiego zbyt były odległe, przeto opat tamtejszy, Engelhard, udał się do pośrednictwa książęcia Przemysława II, ażeby spowodował arcybiskupa Świnkę do zamiany dziesięcin stołu swego w kasztelanii nakielskiej na uzyskane świeżo w mowie bedące uposażenie bł. Bogumiła. Jakoż za wpływem książęcia zamiana przyszła do skutku w ten sposób, że arcybiskup wziął na własność kościoła swego gnieźnieńskiego wieś Dobrowę z wymienionemi wyżej przylegtościami i dziesięcinami, a klasztorowi byszewskiemu ustąpił na wieczne czasy dziesięciny stołu arcybiskupiego w następujących wsiach, do kasztelanii nakielskiej należących: w Suchoręczku, Wielu, Pęperzynie, Skoraszewie, Mroczy, w Wierzchucinie Królewskim i Szlacheckim, Tuszkowie, Wyskitnie, Łącku, Sam-siecznie, Siennie, Sadkach, Dębowie, Samostrzelu, Orlu i Santoku. Zamianę tę potwierdził książe Przemysław przywilejem wydanym w Gnieźnie dnia 23 kwietnia roku 12884). Tak znacznemi dziesięcinami uposażony klasztor byszewski aliquam solucionem michi vel meis castellanis aut officialibus solvunt, nec coram ipsis citantur, sed ad meam presenciam tantum per literam meo annulo signatam; nec caput michi aut meis solvunt nec septuaginta, neque castra nec pontes edificant vel emendant, nec ad expediciones vadunt, sed per omnia ecclesie in Dobrow et fratribus, possessionibus eius legitimis, quiete deserviant in eternum. Hos autem fraties in protectionem meam suscipio ac meis successoribus in spe remunerationis divine semper protegendos comitto. Et quicunque eos molestare presumpserit, a Deo et a sancta eius genitrice Maria virgine et ab omnibus sanctis sit anathema". (Pozn. archiwum rząd. Koronowo Lib. privil. f. 25. Kod. dypl. wielkopl. I, 120. 121.) — 1) Archiv. Capit. Gnesn. N. 22. Rzy-szczewski i Muczk. 1. c. 62 — 64. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 44. Kod. dypl. wielkopl. I, 292. 293. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. II, f. 209. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 46. Kod. dypl. wielkopl. II, 2. 3. 34* 268 z szczodrobliwości arcybiskupa Bogumiła, mógł pomyśleć o przeniesieniu swojem na dogodniejsze miejsce, do dzisiejszego Koronowa, miasta położonego nad rzeką Brdą w powiecie bydgoskim i odtąd uważał tegoż arcybiskupa za głównego fundatora swego, jak to starożytny napis na kamieniu wyryty przez Damalewicza przechowany niegdyś opiewał1). Rzepnicki, uwiedziony niedokładnem i niewyraźnem zdaniu Damalewicza w żywocie bł. Bogumiła 2), utrzymuje jakoby tenże odbył synod prowincyonalny w Łęczycy, na którym w porozumieniu z biskupami ogłosił kary kościelne na najezdników i zdzierców dóbr duchownych, których zatwierdzenie u Stolicy apostolskiej wyjednał 3). Twierdzenie to żadnej nie ma podstawy, ile że sam Dama-lewicz w Żywotach Arcybiskupów o takim synodzie żadnej nie czyni wzmianki, a jego zdanie w żywocie bł. Bogumiła odnosi się na późniejszy synod za arcybiskupa Piotra odprawiony, który miał koniec położyć nadużyciom, jakich się dopuszczali świeccy naprzeciw Kościołowi, a które według zdania tego uczonego autora spowodowały bł. Bogumiła do zrzeczenia się godności arcybiskupiej. Nie możemy się zgodzić z Damalewiczem, jakoby bł. Bogumiła do zrzeczenia się godności tej spowodowała złość i przewrotność ludzka, która wszystkie jego zbawienne usiłowania i apostolskie prace w niwecz obracała. Widzieliśmy bowiem, że poprzednik jego, arcybiskup Jan, umierając pozostawił archidyecezyą gnieźnieńską i cały Kościół polski w nader pomyślnym i kwitnącym stanie. Trudno przypuścić, ażeby ten stan przez lat kilka zmienić się miał do tego stopnia, iżby się bł. Bogumił za przykładem Wojciecha ś. miał czuć zniewolonym do porzucenia niewdzięcznych owieczek, ile że za jego czasów Wielkopolska pod mądrem i roztropnem panowaniem Mieczysława Starego zażywała zupełnego spokoju, a książe ten do Kościoła gorąco przywiązany, jak za arcybiskupa Jana tak za następcy jego wszystkiemi siłami popierał jego interesa, wzrost i pomyślność. Zamięszanie w Kościele polskim, zdziczenie obyczajów, rozpasanie się namiętności nastąpiło daleko później, jak chce mieć Damalewicz, w kilka lat po śmierci Bolesława Kędzierzawego, która dopiero w rok po zrezygnowaniu arcybiskupstwa przez bł. Bogumiła nastąpiła, gdy w Polsce zamiast trzech sześciu panowało książąt, prowadzących pomiędzy sobą wojny domowe, a w skutek nich wyrodziły się intrygi, zaciekłość, nienawiść, zepsucie pomiędzy dziećmi jednej matki. Inne zatem były przyczyny, które bł. Bogumiła do złożenia godności arcybiskupiej spowodowały. Od dawna oddychał on za życiem pustelniczem, kontemplacyjnem, pragnąc się całkiem poświęcić Bogu swojemu w bezustannej modlitwie, rozmyślaniu i surowem umartwieniu ciała na wzór uczniów ś. Romalda, którzy podówczas świątobliwością, ostrością życia i zaparciem samych siebie świat chrześcijański w zdumienie wprawiali. Serce jego najczystszą ku Bogu miłością pałające nie znajdowało zaspokojenia w wzniosłem stanowisku swojem, wystawiają 1) Damalewicz i. c. f. 120: „Bogumilus Archiepiscopus de domo et familia Rosarum, homo pius et ecclesiasticus, pauperum et pupillorum strenuus defensor, in vita sua nulli iniurius, cultus divini ardentissimus zelator et propugnator, primus monasterii Coronoviensis fundator. — 2) Tamże 1. c. f. 199. 200. — 3) Vitae Archipraes. Polon. I, 51. 269 cem go na styczności z światem w zajęciach publicznych, na roztargnienia w doczesnej trudnej naówczas i mozolnej administracyi arcybiskupstwa i na rozliczne inne przeszkody w wyłącznem służeniu Stwórcy swemu. Ten niezłomny pociąg do życia pustelniczego uważając za wyższe natchnienie, postanowił, zrzec się godności metropolitalnej i w tym celu osobiście udał się do bawiącego naówczas w Wenecyi papieża Aleksandra III, któremu z synowskiem zaufaniem przedłożywszy powody swoje, błagał usilnie, aby go raczył zwoluić od obowiązków arcypasterskich, a na miejsce swoje przyjął Ździsława, któremu kapituła guie-źnieńska wybór jednomyślny zapewniła. Otrzymawszy pomyślny swej prośby skutek, w roku 1172 powracając z Wenecji, wstąpił do Węgier, aby się przypatrzeć życiu pustelników reguły ś. Romualda i według ich wzoru przepędzić na osobności resztę dni swoich. Jakoż wkrótce po powrocie do archidyecezyi, urządziwszy wszelkie sprawy swoje, i przywdziawszy suknię pustelniczą, pożegnał świat i wszystko, co go dotąd z nim wiązało i udał się w okolicę pustą w pobliżu Dobrowa, gdzie przez dziesięć lat prowadził żywot nadzwyczajnie ostry na rozpamiętywaniu, modlitwie i bogomyślności, trapiąc ciało postami i najroz-maitszemi umartwieniami. Była tam naówczas wyspa gęsto dębami zarosła, którą rzeka Warta naokół oblewała, na której świątobliwy pustelnik najczęściej przebywał. Z tej pustyni wychodził niekiedy do licznie gromadzącego się ludu, napominając go na wzór ś. Jana Chrzciciela do pokuty i poprawy życia. Bywało także dość często, że się dawał uprosić plebanowi dobrowskiemu, aby dawniejszym owieczkom i poddanym swoim w kościele głosił słowo Boże i udzielał sakramenta święte, co z wielkiem czynił namaszczeniem i zbudowaniem wiernych1). Nareszcie nadeszła dla męża świętego godzina rozwiązania z pętów doczesnych i odebrania korony sprawiedliwości w wiekuistej chwale. Bóg dobrotliwy dał mu już tu na ziemi uczuć przedsmak niebieskich rozkoszy, albowiem w godzinę śmierci objawiła mu się N. Marya P. z dzieciątkiem Jezus na ręku, otoczona gronem aniołów w towarzystwie świętego Wojciecha i pięciu pustelników Polaków, którem widzeniem niewymownie ucieszony, oddał wesoło duszę w ręce Stwórcy swego dnia 6 czerwca roku 1182. Ciało jego przybrane w ubiór biskupi z pierścieniem na palcu i z złotą tabliczką do trumny włożoną, na której imię jego, rok i dzień śmierci miały być wyryte, pochowane zostało wśród ogromnego udziału wiernych w kościele dobrowskim, gdzie odtąd liczne przy grobie jego zachodziły cuda, wskutek czego lud wierny, uznając go powszechnie za świętego, tłumnie z najdalszych nawet części Polski garnął się do Dobrowa, aby za jego przyczyną szukać ulgi i pociechy w potrzebach duszy i ciała. Tem spowodowany Fulko czyli Pełka, arcybiskup gnieźnieński, niezawodnie w skutek sprawdzenia cudów i otrzymanego od Stolicy apostolskiej upoważnienia, jak przepisy kościelne w tej mierze wymagały, ciało pustelnika uroczyście z grobu wydobył, a przekonawszy się o jego tożsamości nie tylko po ubiorze i pierścieniu biskupim, ale głównie z napisu na tabliczce wspomnianej umieszczonego, na oso 1) Damalewicz 1. c. f. 120—404. Tenże Series. Archiep. Gnesn. f. 109. 110. 270 bno zbudowanym grobowcu ku publicznej czci go wystawił1). Że przy szczątkach bł. Bogumiła w rzeczy samej znajdowała się owa tabliczka z napisem odnośnym, oraz pierścieniem biskupim, bogatym szafirem przyozdobionym, świadczy zupełnie wiarogodny i wielkiej zacności archidyakon Wincenty de Seve, który w akcie wizyty roku 1608 w Dobrowie odbytej w osobnym ustępie pisząc o tychże szczątkach, które zastał przechowywane w osobnej trumnie czyli skrzyneczce, nadmienia, że za czasów arcybiskupa Jakóba Uchańskiego na 27 lat przedtem zmarłego, otworzono trumnę, w której spoczywały resztki świętego męża i znaleziono tam pierścień z bogatym szafirem, tabliczką złotą z napisem i inne przedmioty, które tenże arcybiskup do siebie zabrał, ale ich kościołowi dobrowskiemu nie powrócił 2). Tenże archidyakon, pisząc o Bogumile, wyraźnie świętym go nazywa. Od chwili podniesienia zwłok jego przez arcybiskupa Ful-kona nabożeństwo i cześć ku niemu od dnia do dnia wzrastały do tego stopnia, że arcybiskup Wincenty Kot z Dembna na kapitule jeneralnej w Gnieźnie dnia 29 kwietnia roku 1443 widział się zniewolonym, wydać w porozumieniu z prałatami i kanonikami rozporządzenie czyli ordynacyą co do ofiar obficie przy grobie bł. Bogumiła składanych. Według tejże ordynacyi pleban dobrowski pobierać miał tylko ofiary na ołtarzu składane, z tych zaś, które pobożni pielgrzymi dawali przy grobie, połowa przeznaczoną została na wymurowanie nowego kościoła, draga zaś na utrzymanie służby kościelnej. Wosku zaś przez wiernych ofiarowanego część obróconą być miała na świece do kościoła, reszta zaś powinna być spieniężoną, a pieniądze na budowlą kościoła zachowane. Dozór nad wpły-wającemi pieniędzmi i ich przechowywaniem powierzony został przez arcybiskupa wspomnianego i kapitułę plebanowi z Turka. Nadto polecono temuż plebanowi wierne spisywanie cudów, które się działy przy grobie bł. Bogumiła i sporządzanie odnośnych protokułów 3). O księdze tej, która od tego czasu prowadzoną była, niżej będzie mowa, Arcybiskup Wincenty i kapituła wyraźuie nazywają Bogumiła świętym, a pierwszy usilnie starał się o kanonizacyą jego, czego przecież dla rychłego zgonu nie dokonał. Z ofiar pieniężnych przy grobie Bogumi 1) Damalewicz 1. c. f. 405 — 409. Tenże Series Archiep. Gnesn. f. 110. 111. — 2) Archiv. Capit, Gnesn., Vincentii de Seve Acta Visitat. de a. 1608 f. 153 b.: „Beliquiae sancti Bogumili, qui in dieta Ecclesia (Dobroviensi) olim sepultus fuit et pro Sancto habetur, servantur in sacrario eiusdem Ecclesiae, in quodam scriniolo. Ex sepulchro dicti Sandi tempore piae memoriae Domini Jacobi Uchański Archiepiscopi olim Gnesnensis quaedam fuerunt accepta, ut annulus Pontificalis pretiosus, saphirus dictus, tabula aurea cum certa inscriptione, et alia, quae supradictus Dominus Archiepis-copus accepit et Ecclesiae non restituit". — 3) Acta decr. Capit. Gnesn. I, f. 226 b. 227: „Reverendissimus in Christo pater et dominus Vincencius archiepiscopus cum pre-fatis dominis de Capitulo Gneznensi superius habitis tractatibus mutuis inter se super offertorio in Dobrowo, talem ordinationem fecerunt. Ut plebauus recipiat offertorium in toto de altaribus et alias oblaeiones. Quantum autem de offertorio ad tumbam sancti Bogumili ibidem in Dobrowo, prefatus dominus prepositus cum supradictis dominis vult, et ita ordinat, quod medietas dicti offertorii, quod offertur ad tumbam, fiat ad murum, ad qaam medietam recipiendam et conservandam instituit honorabilem Albertum, plebanum in Thurek, medietatem autem residuam plebanus dominus Ostha et successores eius 271 łowym składanych znalazło się w roku 1462 przechowanych w zamku uniejo-wskim 100 grzywien, względem których kapituła metropolitalna na wniosek arcybiskupa Jana Odrowąża Sprowskiego na dniu 27 kwietnia tegoż roku odmienną od poprzedzającej wydała ordynacyą, przeznaczając 50 grzywien na fabrykę kościoła katedralnego gnieźnieńskiego, 30 na odbudowanie ogniem zniszczonego kościoła kollegiaty uniejowskiej, a 20 na budowlą kościoła w Dobrowie1). W końcu wieku XVI i na początku wieku następnego wskutek wojen, rozwielmożnienia się herezyi a z nią zepsucia obyczajów i powszechnej obojętności religijnej zmniejszyły się znacznie pielgrzymki wiernych do grobu bł. Bogumiła i cześć ku niemu upadła. Relikwie jego przechowywane były w skrzyneczce drewnianej w zakrystyi. Kościół dobrowski nie miał nawet naówczas własnego rządzcy, i nabożeństwo odprawiało się tam bardzo nieregularnie. W takim stanie zastał tenże kościół przy jego wizytacyi archidyakon gnieźnieński, Wincenty de Seve, w roku 16082). Upadłą cześć ku bł. arcypasterzowi podniósł napowrót i ożywił świątobliwy arcybiskup guieźnieński, Maciej Łubieński, który sprawiwszy nową przyzwoitą trumnę metalową i złożywszy do niej reli recipiant pro eius usibus et pro sustentacione ministrorum ecclesie convertat dicti offer-torii de eadem tumba sancti Bogumili. Cera vero, que offertur ibidem in ecclesia Dobrowo pro divini cultus administracione per plebanum et viearios, de eadem cera prefatus dominus Albertus plebanus in Thurek teneatur remanere ceram pro luminibus ad divina celebranda, quantum sufficeret decenter. Residuam vero ceram, si extat, sen extabit, dominus Albertus tenebitur vendere et pecuniam cum aliis pecuniis, quas acci-piet, videlicet medietatem de tumba fideliter conservabit et congregabit, et de congregata domino prosperante incipiet murare ecclesiam in Dobrowo de consilio dominorum predi-ctorum. Signa aułem que fiunt. ad meritum eiusdem Sancti idem dominus plebanus in Thurek fldeliter et diligenter conscribat et ad sua protocolla reponat. Actum in generali Capitulo post festum sancti Adalberti penultima mensis Aprilis die Mercurii Anno Domini millesimo quadringentesimo quadragesimo tertio. Presentibus dominis P. de Grandi pre-posito, Johanne decano, Johanne archidiacono, Johanne cantore, Andrea scholastico, Johanne Furman custode, Johanne cancellario, Jaroslao, Johanne de Rudzicza, N. Głam-boczky, Mathia Drya, Andrea Jaczkowsky, Lascario, Stanislao Byelawsky, Johanne de Brzosthkowo, Luthcone, Johanne Phalonis, magistro Thoma Strzampinsky, Nicolao de Nyewiesch, Jacobo de Dambno, et Jarando, prelatis et canonicis ad sonum magne campane congregatis". — 1) Acta decr. Capit. Gnesn. de die 27 Aprilis 1462. II, fol. 157: „Item domini congregati audita relacione domini decani Loviciensis ex parte Reverendissimi domini Archiepiscopi facta de pecuniis Ecclesie in Dobrowo dudum ante aliquot annos in castro Unyeoviensi repositis, postquam requirebat Dominus, quid cum eisdem foret faciendum et pro qua utilitate essent convertende, unanimi voto ex delibera-ci o ne inter eos facta decreverunt, ut quinquaginta marce de pecuniis eisdem pro fabrica Ecclesie Gneznensis, pro Ecclesia in Unyeow per ignem consumpta triginta marce et vesidue viginti marce pro Ecclesia in dicta Dobrow et structuram ipsarum converteren-tur". — 2) Archiv. Capit. Gnesn, Acta Visit. Vincentii de Seve de a. 1608 f. 153: Ecclesia (Dobroviensis) piebanum nullum habet institutum. Quidam honorabilis Bartho-lemaeus Colensis Presbyter legitime ordinatus, Altarista Altaris Nativitatis Beatae Mariae Virginis in Ecclesia parochiali Colensi ab octo annis et ultra pro plebano se gerit, nullam tamen institutionem habet. . . non residet circa eandem Ecclesiam sed in Koło manet, ubi habet altare". Tamże f. 154: „Cultus divinus negligentissime peragitur, raro missam D. Plebanus assertus celebrat etc." 272 kwie, przy ogromnym napływie wiernych ponownie ku czci publicznej je wystawił, a nie szczędząc ani kosztów, ani zabiegów, zajął się gorąco sprawą kano-nizacyi błogosławionego poprzednika swego na stolicy metropolitalnej. Wiedząc z akt kapitulnych i z tradycyi o istnieniu niegdyś księgi, w której spisywane były cuda bł. Bogumiła, troskliwie zabiegał, aby ją wynaleźć i drukiem ogłosić. Wykryto nareszcie, że taż księga, w której od dwustu lat spisywano cuda, przypadkiem dostała się do rąk Sebastyana Głembockiego, skarbnika brzeskiego, który ją starannie przechowywał we wsi swojej dziedzicznej Głembokie pod Kru-świcą. Niestety księga ta przy pożarze dworu jego tamże w pierwszej połowie XVII wieku stała się pastwą płomieni. Na rozkaz arcybiskupa Macieja Łubieńskiego słuchany pod przysięgą tenże Głębocki w Kruświcy w samą uroczystość Oczyszczenia N. Maryi Panny, po przyjęciu komunii ś. zeznał, że wie o wielu cudach za przyczyną bł. Bogumiła zaszłych, gdyż miał u siebie księgę tychże cudów i w niej wyczytał o uzdrowieniu przeszło 200 chromych, którzy w kościele dobrowskim na pamiątkę uleczenia swego pozostawili szczudła, krukwie, i t. p., o przywróceniu wielu niewidomym wzroku, wskrzeszeniu umarłych i t. d. Oświadczył przytem, że tęż księgę dostał od przodków swoich i takową wielu innym dawał do czytania, i że mu się takowa przy pożarze dworu w Głębokiem spaliła1). Do tego ważnego świadectwa przybyły akta komisarzy arcybiskupa Wawrzyńca Gembickiego: Aleksandra Głębockiego, archidyakona gnieźnieńskiego, dziekana poznańskiego, kanonika krakowskiego i płockiego, sekretarza królewskiego i Jana Krzecieskiego, kanonika gnieźnieńskiego, archidyakona łęczyckiego, którzy na miejscu w Dobrowie sprawdzali cuda przy grobie bł. Bogumiła zaszłe, których z zeznań wiarogodnych świadków mnóstwo skonstatowano i za prawdziwe uznano2). Z temi i innemi zebranemi materyałami oraz upoważnieniem 1) Damalewicz, Yita S. BogumiK f. 412 sqq.: Illustris et Magnificus Dominus Sebastianus Glemboeki, Thesaurarins Brestensis, annorum sexaginta quatuor, iuratus, non processatus, non excommunicatus, haereditariorum bonorum eentum millium florenorum Polonicalium possessor, confessus et sacra Eucharistia refectus in Ecclesia Collegiata Crusficiensi pro festo B. Mariae Virginis Purificatae ad requisitionem Fiscalis Curiae Mathiae Lubieński, Archiepiscopi Gnesneusis ... ita interrogatus deposuit. Plurima inquit miracula a sancto Bogumilo facta scio; nam Kbrum descriptorum diligenter a du-centis et ultra annis habui, qui cum incendio palatii mei in villa Głembokie periit,; in quo recordor. quod plusqnam ducenti claudi sanitatem receperunt per intercessionem ipsius, et fulcra sua, quibus innitebantur, in signum gratitudinis et praestiti benelicii ibidem reliquerunt. Recordor et coecos visnm recepisse et mortus resuscitatos; quem librum ab antecessoribus mihi donatum etiam ceteris legendum praebebam". — 2) Tamże, f. 414 sqq.: „Perillustris et Reverendissimus dominus Aleksander Glembocki, Archidiaconus Gnesnensis, Decanus Posnaniensis, Cracoviensis et Plocensis Canonicus, S. R. M. Secre tarius, annorum sexaginta septem iuratus. non excommunicatus etc. reeognovit, quod cum esset Commissarius ab Illustrissimo olim Laurentio Gembicki, Archiepiscopo Gnesnensi nna eum Blnstri Joanne Kojeciewski (ma byc Krzeciewski), Archidiacono Lanciciensi, Canonico Gnesnensi, ad examen miraeulorum sancti deputatus, per iuratorias sennm depo-sitiones intellexerit, praecipue vera ex Fausto Suski, filio Stanislai, qui iam centum triginta annos habebat, et ab alio Brictio Fastek, qui iam vigesimum quintum super centesimum annum agebat (uterque natus in Dobrovieusi pago) innumerahilia miracula 273 swojem i kapituły metropolitalnej 1) wyprawił arcybiskup Maciej Łubieński jako komisarza sprawy bratyfikacyjnej uczonego i powszechnie poważnego, a przytem w sprawach kościelnych i prawie kanonicznem nadzwyczajnie biegłego ks. Mateusza Judyckiego, archidyakona pomorskiego, kanonika gnieźnieńskiego i kujawskiego, doktora obojga prawa, w roku 1647, z poleceniem dokładania wszelkich starań, aby tęż sprawę do pomyślnego doprowadził skutku. Judycki pilnie chodził za powierzoną sobie sprawą, jeździł za nią po kilkakrotnie do Stolicy apostolskiej po lat kilka niekiedy tam bawiąc. Trwały te zabiegi jego lat 17, aż do roku 1664, podczas których dwóch prymasów zeszło z tego świata, Maciej Łubieński i Andrzej Leszczyński. Dopiero za czasów Wacława Leszczyńskiego, również gorliwego czciciela bł. Bogumiła, Mateusz Judycki powróciwszy z Rzymu, na kapitule jeneralnej dnia 23 października roku 1664 zdawał sprawę z czyn ad sepulchrum S. Bogumili fieri continue, plurimis inflrmis per intereessionem illius sani-tatem restitutam, Unde elaudi in signum reeuperati gressns plurima fulcra, quibus innitebantur, reliquerant, quae postea per parochos uti impedimenta Eeclesiae eombusta fuerunt in praesentia ipsormn. Alia plurima signa ex cera, uti oculi, capita, pedes et alia membra a piis fidelibus relinquuntur etc." — 1) Kapituta gnieznienska popierająca zawsze gorliwie sprawę kanonizacyi rzeczonej i nie szczędząca na to kosztow i ofiar, ze swej strony następujace wystawiła księdzu Judyckieniu upowaznienie : „Nos Praelati et Canonici Almae Ecclesiae Gnesnensis Perillustri et Admodum Reverendo Domino Matthaeo Joanni Judycki I. U D., Archidiacono Pomeraniae in Ecclesia Vladislaviensi, Prothonotario Apostolico. Salutem cum Dei benedietione. A trecentis annis et ultra ma-ximopere desideratum fuit a Praelatis, Canonicis totoque Venerabili Capitulo Almae Metropolitanae Gnesnensis Ecclesiae, Antecessoribus et Fratribus nostris desideratissimis, prout ex actis cupitularibus constat, ut Sancto Dei Tiro Bogumilo ex Decano in Archie-piscopum Qnesnensem electo propter ipsius vitae innocentiam, modestiam et alias innu-meras virtutes ab universa Ecclesia Catholica decernanlur honores, et Nobis saepius in Capitulis generalibus super hac materia deliberantibus praecipue cordi fuit, ut causa Beatificationis et Canonisationis eiusdem Servi Dei promoveatur et ad debitum fluem divino adiuvante auxilio perducatnr. Cumque coram Illustrissimo Principe et Reveren-dissimo Archiepiscopo Gnesnensi, Loci ordinario nostro, antequam ad ulteriora in dicta causa procedi possit, debeat adimpleri forma Decretorum Sacrae et Generalis Congrega-tionis Sancti Officii in materia cultus et venerationis, ac super eorutn observatione fleri processus et pronuntiari per eundem Ordinarium, fuisse paritum dictis Decretis. Quibus peractis iuxta formam eorundem Decretoram et Sacrorum Canonum ac Sacri Concilii Tridentini, procedi poterit ad ultiora in conficiendis processibus super virtutibus, sancti-tate et miraculis ad effectum illos transmittendi ad dictam Sacram Rituum Congregatio-nem, nec non generaliter ad faciendum, gerendum, exercendum et exequendum omnia praemissa et quaecunque alia, etsi magis speciale mandatum et specialissimum requirent, cum libera administratione et facultate praestandi quodcunque iuramentum in animam ipsius costituentis, licitum et honestum, ac etiam cum facuitate substituendi unum vel plures Procuratores in solidum ad faoiendum omnia praemissa et cum omnibus praedictis facultatibus. Promittentes, quidquid per te Procuratorem seu per Procuratores a te substitueudum vel substituendos factum fuerit, illud totum habere ratum et gratum. In quorum fidem has praesentes (literas) nostri sigilli soliti impressione munitas manu Praesidentis Universalis Capituli firmavimus. Gnesnae in Capitulo generali Gnesnensi S. Adalberti quarta die mensis Maii Anno Domini Millesimo sexcentissimo quadragesimo septimo". (Cfr. Damalewicz Series Archiep. Gnesn. f. 114—116). 35 274 ności swoich o tyle pomyślnym uwieńczonych skutkiem, że w kuryi rzymskiej przeprowadził deklaracyą beatyfikacyi bł. Bogumiła i oświadczył, że gotów jest złożyć do archiwum kapituły metropolitalnej dwie księgi w tej sprawie przez siebie napisane, których atoli zaraz nie doręczył 1). Według wskazówek w aktach tejże kapituły księgi te były później w temże archiwum złożone, atoli dziś nie ma śladu, gdzie się podziały. Z niemi zaginął bogaty materyał do żywota bł. Bo-miła, a mianowicie do jego kanonizacyi. Prawdopodobnie który z Prymasów, popierających dalej sprawę tej kanonizacyi, wydobył je z archiwum i do Rzymu przesłał, gdzie dotąd spoczywają w ukryciu. Arcybiskup Wacław Leszczyński, pragnąc wznowić i rozszerzyć cześć ku bł. Bogumiłowi, która dla wzmagających się coraz więcej wylewów Warty i nader trudnego do kościoła dobrowskiego przystępu wielkiego doznawała uszczerbku, postanowił przenieść zwłoki święte do kollegiaty uniejowskiej i w tym celu wystawił na środku tegoż kościoła wspaniały ołtarz, w którym też zwłoki umieszczone być miały, w roku 1666. Śmierć jego, która w tymże roku nastąpiła, nie pozwoliła mu, dokonać wzniosłego zamiaru. Dopiero następca jego na stolicy arcybiskupiej, Mikołaj Prażmowski, zajął się gorliwie uskutecznieniem planu poprzednika swego. Postarawszy się w Rzymie o indult na to przeniesienie, a przytem na odprawianie wieczyście uroczystego nabożeństwa odpustowego w rocznicę śmierci i przeniesienia zwłok bł. Bogumiła w kościele uniejowskim, udał się do kapituły gnieźnieńskiej z prośbą, aby mu wydała przechowywane od wieków, niezawodnie od czasu pierwotnego podniesienia zwłok świętych przez arcybiskupa Fulkona (1232—1258) w skarbcu kapitulnym relikwie świętego arcybiskupa, które sobie przy tej sposobności dla kościoła swego metropolitalnego wyprosiła i najtroskliwiej je przechowywała, celem złożenia ich z resztą szczątków świętych w nowej przez siebie sprawionej pięknej trumnie, która na ołtarzu wyżej wspom-nionym wystawioną być miała. Kapituła, przychylając się do tej prośby, w uroczystej processyi udała się do skarbcu, otoczona licznym zastępem duchowieństwa, gdzie ks. Stanisław Dzianott, biskup feseński, suffragan kijowski, kanonik metropolitalny i proboszcz kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Gnieźnie, officyał jeneralny gnieźnieński i pomorski, archipresbyter malborgski i kustosz jeneralny klasztoru miechowskiego, wydobywszy skrzyneczkę starannie opieczętowaną, wyjął z niej kość z ramienia bł. Bogumiła i takową do osobnego na to przygotowanego naczynia włożywszy i takowe opieczętowawszy, w imieniu kapituły doręczył drogą relikwią delegowanemu od arcybiskupa i kapituły uniejowskiej ks. Jackowi Justyńskiemu, kusztoszowi uniejowskiemu, który ją wśród processyi wyniósł z kościoła i wywiózł na miejsce przeznaczenia 2). Już ta sama 1) Acta decr. Capit. Gnesn. XIII, 585: PeriUustris et Adm. Rndus D. Matthaeus Judycki, Archidiaconus Pomeraniae, Canonicus Gnesnensis prolixo sermone in faeie generalis Capituli retulit et deduxit se possessione (?) declarationum sanctificationis Divi Bogumili in Curia Romana promovisse, ad eumque effectum duos libellos in eodem negotio cura sua conscriptos se paratum esse reddere ad archivum Venerabilis Capituli, qui tamen non sunt reddiii." — 2) Tamze, XIII, 736: „Leetis literis ab Illrmo Prin-cipe et Rmo Domiuo Dno Arehiepiscopo Gnesnensi feliciter moderno, quibus sua Celsi 275 okoliczność co do relikwii bł. Bogumiła w gnieźnieńskiej katedrze pod opieką kapituły przechowywanej wystarczałyby na udowodnienie nie tylko rzeczywistości istnienia tego świątobliwego arcybiskupa, ale jego cnót wielkich, które mu wobec narodu całego pozyskały cześć przynależną wybranym Pańskim. Trudno bowiem przypuścić, aby tak poważne zgromadzenie, jak kapituła metropolitalna, bez wia-rogodnych dowodów i moralnej pewności miała otaczać przez tyle wieków czcią wyżej wspomnianą relikwią, a następnie wydawać ją bez tejże pewności w ręce arcypasterza swego celem wystawienia jej na ołtarzu. Chociaż zatem akta kapitulne nie przechowały nam bliższych objaśnień co do sposobu i czasu nabycia części drogich szczątków bł. arcybiskupa, ani nie nadmieniły o autentyku względem ich prawdziwości i wiarogodności, to sama tradycya przez kilka wieków w kapitule metropolitalnej przechowywana bez przerwy, najzupełniejszą daje gwarancyą rzeczywistości. Arcybiskup Prażmowski, poczyniwszy odpowiednie przygotowania i uzyskawszy relikwią gnieźnieńską, przeniósł z kościoła dobro-wskiego szczątki święte do Uniejowa, do których dołączywszy wspomnianą relikwią, na dniu 29 stycznia roku 1668 wśród wielkich uroczystości i wobec niezliczonych tłumów wiernych na ołtarzu w kościele uniejowskim ku czci powszechnej je wystawił, do którego lud wierny daleko liczniej jeszcze, aniżeli niegdyś do Dobrowa garnąć się począł i do dziś dnia w rocznicę śmierci bł. Bogumiła i przeniesienia relikwii jego tłumnie się tamże zbiera. Godnym pod względem uwielbienia i czci ku bł. Bogumiłowi arcybiskupów Fulkona, Wincentego Kota, Macieja Łubieńskiego, Andrzeja i Wacława Leszczyńskich i Prażmowskiego następcą był Stanisław Szembek, który nie tylko sprawę kanonizacyi jego popierał, ale testamentem z roku 1721 na tęż kanoni-zacyą 1000 dukatów przeznaczył, przyprowadzenie jej do skutku usilnie następcom swoim polecając1). Jakoż prymas Teodor Potocki, podnosząc na nowo sprawę rzeczoną, wyznaczył komisyą kanoniczną do Uniejowa i do Dobrowa dla tudo desiderat, ut pro maiori cultus Divini et devotlonis erga Sanctum Bogumilum, quondam Archiepiscopum Gnesnensem, augmento e pago Dobroviense sacrae eiusdem Sancti Beliquiae, quae ibidera in exigua quantitate extant, ad Eeclesiam Collegiatam Unieiovien-sem transferantur, et aliqua notabilis ex his, quae in thesauro Ecclesiae Hetropolitanae asservantur reliquiis impertiatnr et honorifice pro actu solemni introductionis transmitta-tur. Perillustres Domini piissimis desideriis suae Celsitudiuis annuentes inhaerendo, etiam praeteriti generalis Capituli mente, petente etiam instantissime Venerabili Capitulo illius Ecelesiae Collegiatae, in locum sacrum descendentes, ibidem Rmus Dnus Stauislaus Dzianott, Suffraganeus Kijoviensis, aperto scriniolo obserato, assistentibus Perillustribus Dominis et Clero Metropolitano adstante, magna cum revcrentia partem notabilem crauii et alteram insignem sacram Reliquiam tibiae manus Sancti Bogumili summendo, iisque in decenti operimento contectis et obsignatis, easdem sacras Reliquias ad Ecclesiam prae-fatam Collegiatam honorificc deducendas Illustri et Adm. Rndo Hyacintho Justynski, Custodi Unieoviensi, in manus cousignamnt". — 1) W kodycylu z dnia 29 lipca roku 1721 wspanialomyslny darodawca temi slowy czyni wspomniany zapis: „Na kanonizacyą Divi Bogumili olim Archiepiscopi Gnesnensis leguię similiter złotych czerwonych Tysiąc, a te maią bydź do rak Sukcessora mego in Archiepiscopatu et scitu venerabilis Capituli Gnesnensis oddane, ktorego upraszam, azeby raczyl miec curam tey kanonizacyi przeze-mnie pożądaney, gdyby calamitas publica non obstitisset (Archiv. Capit. Gnesn. Testa 86* 276 zbadania wiarogodności cudów, które się tam za przyczyną bł. Bogumiła działy. Śledztwo wykryło nowe cuda i skonstatowało niezachwianą, powszechną wiarę ludu w cudowną skuteczność tejże przyczyny; jednakże Stolica apostolska stanowczego wyroku dotąd nie wydała1). Następca Potockiego, Krysztof Szembek, nie zrażając się długą przewłoką sprawy, w nadziei doprowadzenia jej kiedyś do skutku, polecił wykonawcom ostatniej swej woli, aby z pozostałości przeznaczyli przynajmniej 600 dukatów na kanonizacyą bł. Bogumiła2). Odtąd ucichła prawie zupełnie ta ważna dla Kościoła i narodu polskiego sprawa, do czego się polityczne stosunki i smutne losy Kościoła, a przytem zubożenie tych, którzyby znaczne koszta kanonizacyi ponieść powinni, niemało przyczyniły. Nie należy przecież tracić nadziei, że w pomyślniejszych, da Bóg, czasach bł. Bogumił policzony zostanie w poczet Świętych Pańskich, do czego się przyczyni powszechna i niezachwiana wiara tylu wieków w sercach narodu polskiego żyjąca w cnoty i zasługi patrona swego i ziomka nadprzyrodzonemi uwielbione znakami. Wobec powyższych szczegółów, a mianowicie starożytnych dokumentów i wykazanej jasno sześciowiekowej bezustannej tradycyi tak poważnego grona prymasów polskich i kapituły ich metropolitalnej zbijać twierdzenia tych pisarzy, którzy osobę bł. Bogumiła, arcybiskupa gnieźnieńskiego, za legendową uważają, byłoby rzeczą nie tylko zbyteczną, ale ubliżającą pamięci tak jego jako i licznego szeregu znakomitych w Kościele polskim mężów. Że Długosz pominął zupełnie bł. Bogumiła, niczego nie dowodzi, gdyż podania jego o ówczesnych arcybiskupach pełne są błędów i bałamuctw. Mimo to wielu późniejszych pisarzy, idąc za nim na ślepo, istnienia arcybiskupa Bogumiła wręcz zaprzeczają. Natomiast Bu-żeński uwiedziony z jednej strony milczeniem Długosza, a z drugiej strony błę-dnemi zupełnie podaniami Grotkowskiego w zagubionym rękopisie jego Żywotów Arcybiskupów Gnieźnieńskich pomięszał osobę Bogumiła z Włościborzem, niedoszłym arcybiskupem, dziekanem gnieźnieńskim, wybranym przez kapitułę r. 1279, który doznając wiele trudności względem potwierdzenia swego, zrzekł się dobrowolnie pretensyi do arcybiskupstwa i w klasztorze w pobliżu Dobrowy położonym świątobliwie życia dokonał, do niego stosując szczegóły podane przez Damalewi-cza w żywocie bł. Bogumiła1). Temu twierdzeniu sprzeciwiają się najwyraźniej podane wyżej dokumenta z wieku XII, podniesienie zwłok bł. Bogumiła przez arcybiskupa Fulkona (1232—1258), nieprzerwana tradycya utrzymana na miejscu w Dobrowie, przez arcybiskupów gnieźnieńskich, kapitułę metropolitalną, oraz przytoczone wyżej z akt jej wiarogodne zapisy, przechowywanie przez pięć wie menta vol. I.) Legat ten oddany później kapitule i przez nią administrowany w roku 1829 za porozumieniem się władzy duchownej i świeckiej, oddany został kościołowi farnemu ŚŚ. Trójcy w Gnieźnie ad meliorationem beneficii z pewnemi warunkami. Widać, że ówcześni zwierzchnicy duchowni zwątpili o przeprowadzeniu do skutku kanonizacyi, skoro legatem na nie. wyraźnie przeznaczonym w sposób woli legatora tak przeciwny rozporządzili! — 1) Jul. Bartoszewicz w Encykl. Orgelbranda t. III, str. 881. sqq. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Testamenta. Czy wykonawcy ostatniej woli legatora zapis ten uskutecznili, nie wiadomo; przynajmniej akta kapituły gnieźnieńskiej nic o tem nie wspominają. — 3) Żywoty Arcyb. Gnieźń. (Wyd, Malinowskiego) t. I, 131—135. 277 ków w katedrze gnieźnieńskiej relikwii świętego arcybiskupa, a nareszcie wzmianka o śmierci jego lubo błędnie, bo o 90 lat rychlej podanej w starodawnym roczniku świętokrzyskim1). To też nowsi pisarze, lubo nie znali wszystkich wyżej przez nas przytoczonych z archiwum kapituły gnieźnieńskiej szczegółów, wobec poważnych Damalewicza podań i innych źródeł wyżej przytoczonych skłonili głowę swą przed prawdą i bł. Bogumiła do rzędu arcybiskupów gnieźnieńskich pomiędzy Janem albo Janikiem a Piotrem zamieścili, jak to uczynił Rzepnicki2), Bartoszewicz3), Jaroszewicz4) i inni w opisie jego żywota. Uczony zaś badacz dziejów naszych narodowych i kościelnych, Maurycy hr. Dzieduszycki, w rozprawie swojej o synodach polskich tak się w tej mierze odzywa: „Muszę najprzód wyznać, że lubo Długosz nie o błogosławionym Bogumile, arcybiskupie gnieźnieńskim, nie powiedział i według niego (ks. VI str. 508) po zgonie arcybiskupa Jana (Janika lub Janisława) w roku 1165 wstąpił na stolicę bezpośrednio Piotr herbu Szreniawa (za czem poszedł i Stanisław Bużeński t. I str. 69—73, wszakże z datą roku 1167), nie mogę ani na chwilę wątpić o tem, że błogosławiony Bogumił był przez kilka lat arcybiskupem, bo mnie o tem z dokumentami w ręku przekonuje Stefan Damalewicz w Żywotach Arcybiskupów od str. 101 do 116, a śmiesznem jest zżymanie się Bużeńskiego „na te jakoweś przywileje w cieniach klasztornych ukryte, które raczej zaciemniają niźli wyjaśniają starożytność polską, co pewnie on pierwszy twierdzić się odważył! Niewiadomość i pominięcie błogosławionego Bogumiła ze strony Długosza (w którego ślady i inni dziejopisarze kroczyli) nie wiele dowodzi, bo nic bałamutniejszego jak jego podania o ówczesnych arcybiskupach i t. d.5)." Że tak w rzeczy samej jest, dalsze żywoty arcybiskupów jasno wykażą. 1) Monum. Polon. Sistor. t. II, str. 773: „1092 Bogumylus archiepiscopus obiit". — 2) Vitae Praesulam Poloniae. — 3) Żywoty Arcyb. Gnieźń, i Encykl. Orgelbranda t. III, 881. — 4) Matka Świętych Polska. — 5) Dzieduszycki, O synodach katolickich w dawnej Polsce w Przeglądzie Lwowskim r. X. (1880) poszyt II, str. 87. X. ZDZISŁAW. Długosz, a za nim wszyscy dziejopisarze, uwiedzeni kilku podrobionemi dokumentami odnoszącemi się do drugiej połowy wieku XII, kładą je-dnozgodnie, jedni po Janie czyli Janiku, drudzy po bł. Bogumile arcybiskupem gnieźnieńskim Piotra, a po nim Zdzisława. Tymczasem dokładne zbadanie i porównanie spółczesnych dokumentów, oraz wzmianki w ówczesnych kronikach o obydwóch tych arcybiskupach, doprowadza do koniecznego wniosku, że Zdzisław wprzód zasiadał na stolicy arcybiskupiej, a po nim dopiero Piotr, nie III, jak niektórzy mylnie utrzymują, lecz II, gdyż pomiędzy arcybiskupami: Jakóbem ze Żnina, a Janem czyli Janikiem żadnego Piotra nie było, jakośmy wyżej pokazali. Tak Długosza jako i dobrze zwykle poinformowanego Damalewicza spowodowały do owego błędnego i przekręconego następstwa obydwóch tych arcybiskupów przywileje klasztoru sulejowskiego z lat 1176 i 1178 w których występuje rzekomo jako świadek arcybiskup Piotr, a następnie wzmianki w kronikach Wincentego Kadłubka i Boguchwała biskupa poznańskiego o synodzie prowincyonalnym, przez arcybiskupa Zdzisława później odbytym, oraz o zjeździe biskupów w Łęczycy. Najprzód co do pierwszego dokumentu z dnia 10 sierpnia roku 1176, w którym Kazimierz Sprawiedliwy, książe krakowski, uposaża klasztor sulejowski, a w którym jako świadkowie występują: Piotr, arcybiskup gnieźnieński, tudzież Pełka, biskup krakowski, z nadmienieniem, że pierwszy z nich, pragnąc być współfundatorem tegoż klasztoru, przekazał mu pewne dzie 279 sięciny stołu swego arcybiskupiego na prośby biskupa Pełki1), każdy znający dzieje ojczyste uznać go musi za niewątpliwy falsyfikat, zdradzający grubą niewiadomość ówczesnych politycznych i kościelnych stosunków Polski, albowiem w tym roku Kazimierz Sprawiedliwy dzierżył jeszcze samą tylko dzielnicę san-domirską po śmierci starszego brata Henryka poległego w wojnie z Prusakami, i dopiero w roku 1177, wyparłszy Mieczysława Starego, osiadł na dzielnicy krakowskiej, do której także Łęczyca i Sieradz należały, że zatem najwcześniej w roku 1177     mógł uposażyć klasztor sulejowski takiemi posiadłościami, które w ziemi sieradzkiej lub łęczyckiej były położone. Skoro zatem książe wspomniany w tym roku dopiero mógł fundować klasztor sulejowski, nie mógł żadną miarą arcybi skup gnieźnieński, Piotr, temuż klasztorowi, który jeszcze nie istniał w roku 1176 na powiększenie uposażenia przeznaczać pewnych dziesięcin, jak to opiewa drugi oczywisty falsyfikat przechowany w bibliotece książąt Czartoryskich a w Kodeksie wielkopolskim pod nr. 587 oddrukowany2). Nadto na pierwszym z tychże przy wilejów położony jest pomiędzy świadkami obok arcybiskupa Piotra biskup kra kowski Pełka, który, jak powszechnie wiadomo, dopiero w roku 1188 na stolicy krakowskiej zasiadł3), a zatem nie mógł już w roku 1176 jako biskup krakowski świadkować. W drugim przywileju z tegoż roku arcybiskupa Piotra również biskup Pełka obok Kazimierza Sprawiedliwego, jako książęcia krakowskiego czyli polskiego, jako świadek jest podany 4). Kie ulega zatem najmniejszej wątpliwości, że obydwa te przywileje są podrobiono przez fałszerza zdradzającego grubą nie wiadomość dziejów ojczystych i dla tego na najmniejszą nie zasługują wiarę. Oprócz tych dwóch falsyfikatów mamy jeszcze trzeci dokument z roku 1178     do tamtych bardzo podobny, lecz znacznie krótszy, Kazimierza Sprawiedli wego, dotyczący fundacyi klasztoru sulejowskiego, na którym znów Piotr, ar cybiskup gnieźnieński i Pełka, biskup krakowski, zachodzą5). Sprzeczność tychże świadków i daty piętnuje ten dokument niewierzytelnością i fałszem, atoli uczony wydawca Kodeksu małopolskiego w ten sposób jako pozorną tylko ją tłomaczy, że rok 1178 odnosi do faktu założenia i uposażenia klasztoru sulejowskiego przez Kazimierza Sprawiedliwego, przy którym, rozumie się, ani arcybiskup Piotr, ani biskup krakowski Pełka świadkami być nie mogli, ale że według praktyki w wieku XII powszechnej nie spisano na razie odnośnego dokumentu fundacyjnego, zape wne w nadziei, że ofiarność duchownych i świeckich panów uposażenie klasztoru hojnemi nadaniami pomnoży, poczem dopiero zamierzano spisać akt fundacyjny, wszystkie te nadania wraz z książęcem obejmujący. Gdy się przeto później 1) Rzyszczewski i Maczk. Cod. dypl. Pol. t. I, 13: „Sciendum denique, quod dominus Petrus Gnesnensis Archiepiscopus, huius sancti operis coadiutor esse cupiens, divina instinctione et mea et Fulconis Cracovieasis Episcopi petitione decimam de Sylio cum pertinentiis suis, decimam de Bela, de Lanchno, de Milejów, de Stampis, de Stibor et Domecelavz contulit eisdem fratribus". — 2) Kod. dyplom. wielkopl. I, 547. — 3) Bocznik Sędziwoja w Monum. Pol. hist. II, 876. Bocznik krakowski tamże II, 835. Bocznik kapit. krak. tamże 799. Dr. Piekosiński Kod. Katedry krak. f. 6. — 4) Kod. dypl. wielkopl. I, 547: „Presente Kazimiro duce prefato (Polonie) et Fulcone Craco-viensi episcopo. — 5) Tamże I, 29. Dr. Piekosiński. Cod. minor. Polon. 1, 280 okazała potrzeba konieczna dla klasztoru posiadania dokumentu wykazującego prawo jego do nadanych mu posiadłości, na prośby jego Kazimierz Sprawiedliwy pomiędzy rokiem 1186 a 1194 wystawił dokument, w którym zeznaje, iż w roku 1178 klasztorowi sulejowskiemu nadał wyszczególnione tam posiadłości, a iżby to jego nadanie wieczną miało trwałość, powołuje na świadków Piotra, arcybiskupa gnieźnieńskiego i Pełkę, biskupa krakowskiego. W ten sposób wytłomaczony dokument nie zawiera w sobie żadnej sprzeczności, gdyż jest bez właściwej daty, a jeżeli przypuścimy, że był między rokiem 1186 a 1194 wystawiony, świadkowie zupełnie z datą się zgadzają, zwłaszcza, że z treści przywileju wyraźnie wypływa, iż arcybiskup Piotr nie zaraz przy pierwotnem uposażeniu Kazimierzowem, lecz dopiero przy spisaniu dokumentu klasztorowi z swej strony pewne nadał dziesięciny1). Tym sposobem rok (1178) na wstępie dokumentu w mowie będącego podany nie byłby datą wystawienia przywileju, lecz oznaczeniem czasu, w którym pierwotne nadania książęce klasztorowi nastąpiły, spisanie zaś aktu, jak to z powołanych w nim świadków wnosić należy, nastąpić mogło pomiędzy rokiem 1186, w którym Pełka biskup wstąpił na katedrę krakowską, a rokiem 1194, w którym Kazimierz Sprawiedliwy przeniósł się do wieczności. Mógłby kto zarzucić, że lubo fałszerz dwóch pierwszych dokumentów z roku 1176 pomylił się co do daty, politycznego ówczesnego stanowiska książęcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Pełki, mógłsię nie pomylić co do czasu arcybiskupa Piotra i jego rządów archidyecezyą gnieźnieńską, lecz oprócz powyższych wskazówek mamy insze, pewniejsze, jako arcybiskup Zdzisław przed Piotrem na stolicy gnieźnieńskiej zasiadał. I tak przywilej Mieczysława Starego dla klasztoru w Lubiążu wydany w Gnieźnie dnia 26 kwietnia roku 1177, o którego autentyczności żadna nie zachodzi wątpliwość, ma pomiędzy świadkami Zdzisława, arcybiskupa gnieźnieńskiego 2), natomiast przywilej poświęcenia i uposażenia kościoła Panny Maryi w Sandomierzu z r. 1191 przytacza wyraźnie pomiędzy świadkami Piotra, arcybiskupa gnieźnieńskiego3). Postawione przez nas następstwo Piotra po Zdzisławie na stolicy gnieźnieńskiej wykazują dowodnie dwa najstarsze przywileje odnoszące się do klasztoru kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Miechowie, i wprawdzie akt patryarchy jerozolimskiego z roku 1198, oraz spółczesne lub nieco późniejsze tak zwane album tegoż patryarchy, obejmujące spis dobroczyńców rzeczonego klasztoru przyjętych do jego konfraterni. Z pierwszego doku 1) Kod. dypl. melkopl. I, 29: „Ut autem hee rata in evum permaneant, testes sunt: Petrns archiepiscopus Gnesnensis, qui ad meam peticionem dictam fratribus preno-minatarum sorcium decimam contulit et sigillo proprio presens instrumentum munivit". — 2) Busching, Vrkunden des Klosters Leubus nr. V, f. 16. 17: ,,Zisdek archiepiscopus Knizenensis". Codicis Silesiae diplomatici specimen u Sommersberga Perum Siles. Script. T. I, f. 897. 898. Kod. dypl. wielkopl. I, 28, 29. Przeglqd krytyczny rok III, Nr. 12 str, 456. — 3) Dr. Piekosinskiego Cod. dipl. minor. Polon. f. 5; „Anno 1191 indictione nona epacta quarta concurrente priraa, et anno decennalis cycli quarto-decimo, domino Kazimiro duce in Polonia dominante, ad petitionem Cracoviensis episcopi dominus Petrus Gnesnensis Archiepiscopus consecravit ecclesiam sancte Marie in Sando-miria ete," 281 mentu (z roku 1198) pokazuje się, że arcybiskup Piotr zapisany został pomiędzy tychże dobroczyńców 1), z drugiego zaś dowiadujemy się, że arcybiskup Zdzisław był obecny na zjeździe w Spirszowie (Spierzow), na którym biskup płocki, Lupus, z polecenia książęcia Kazimierza Sprawiedliwego swobody przez niego klasztorowi miechowskiemu nadane publicznie ogłosił i odnośny dokument wystawił 2). Tenże biskup płocki, przytomny jeszcze na zjeździe łęczyckim w roku 11773) umarł według Długosza w roku 1179, dowodnie zaś w roku 1187 siedział na stolicy płockiej Wit, następca Lupusa, gdyż na przywileju Kazimierza Sprawiedliwego, dotyczącym kaplicy ś. Benedykta w Płocku, jako świadek występuje 4), Zjazd przeto spirszowski, na którym obecny był arcybiskup Zdzisław, mógł się odbyć, jeżeli data Długoszowa śmierci Lupusa jest prawdziwą, pomiędzy rokiem 1177 a 1179, to jest po objęciu rządów księstwa krakowskiego przez Kazimierza Sprawiedliwego, a przed śmiercią biskupa Lupusa, w każdym razie przed rokiem 1187. Na tym akcie czytamy Gedkę, biskupa krakowskiego, który według roczników umarł dnia 20 września roku 1185; nie wspomina zaś akt ten nic o Pełce, biskupie krakowskim, następcy Gedki; dopiero w tak zwanem album patryarchy jerozolimskiego obydwóch tych książąt kościoła napotykamy. Dalszym dowodem, że na stolicy gnieźnieńskiej zasiadał najprzód Zdzisław, a po nim dopiero Piotr, jest wyrok sądu polubowego, wydany w Wiślicy roku 1219 przez opata jędrzejowskiego i innych sędziów polubowych w sprawie klasztoru ń. Wincentego w Wrocławiu, w którym wyraźnie powiedziano, iż odebranie tegoż klasztoru Benedyktynom, a oddanie go Norbertanom nastąpiło na wstawienie się czuwającego nad czystością życia zakonnego w prowincyi swojej metropolitalnej arcybiskupa Piotra za czasów Żyrosława II, biskupa wrocławskiego5). Wprawdzie Żyrosław II już od roku 1170 na katedrze wrocławskiej zasiadał6), lecz bulla papieża Celestyna III, zatwierdzająca wypędzenie Benedyktynów z rzeczonego klasztoru, a oddanie go Norbertanom, wydaną została w r. 1193 7), przeto wnosić wypada, że wypędzenie Benedyktynów, spowodowane wstawieniem się arcybiskupa Piotra, nastąpiło w późniejszych latach rządów biskupich Żyrosława II. Jakoż Heyne8) i Gorlich9) kładą toż wypędzenie w ostatnim roku życia tego biskupa t, j. roku 1180. Najdobitniejszym dowodem, że Zdzisław arcybiskup był poprzednikiem Piotra, jest podanie spółczesnego obydwom Wincentego Kadłubka, który dla tego na zupełną zasługuje wiarę, gdyż Piotra arcybiskupa znał dobrze10). Według 1) Nakielski, Miechovia t. 83. — 2) Tamze f. 85: „Eandem etiam libertatem coram Zdyslavo archiepiscopo in Pascha Domini in Spierzow, multis ibidem nobilibus astantibus, Domino Casimiro iubente, Dominus Lupus episcopus in communi praedicavit, tum etiam scripto et sigillo suo confirmavit". — 3) Kronika Wincentego Kadlubka 1. c. II, 399. 400. — 4) Bzyszczewski i Muczk. 1. c. I, 14. — 5) Grunhagen, Regestm zur schlesischen Geschichte I, 106. — 6) Heyne 1. c. I, 207. Ritter, Geschichte der Dioecese Breslau I, Th. f. 80. — 7) Mosbach, Piotr syn Wlodzimierza (Piotr Dunin) str. 98. — 8) Documentirte Gesch. des Bisthums und Hochstifts Breslau t. I, 163. — 9) Die Pramonstratenser und ihre Abtei zum heiligen Vincens. — 10) Chronica w Monum. Polon. histor. II, 418. 420. Cfr. Kronika Boguchwata 1. c. II, 536: „Petrus archie 36 282 niego arcybiskup Zdzisław przewodniczył na wspomnianym już wyżej zjeździe biskupów polskich w Łęczycy odbytym, jak to niżej pokażemy, w roku 1179. Tenże dziejopisarz przywodzi arcybiskupa Piotra pod koniec panowania Kazimierza Sprawiedliwego, przypisując jego wpływowi i pośrednictwu wypuszczenie na wolność syna Mieczysława Starego, Bolesława, wraz z innymi jeńcami, których Kazimierz Sprawiedliwy, odbijając z orężem w ręku Mieczysławowi krakowską dzielnicę po powrocie z wyprawy ruskiej w roku 1192, pojmał był w niewolę1), o czem będzie niżej. To samo czytamy w późniejszej kronice Boguchwała, biskupa poznańskiego2). Lubo niektórzy wypowiadają wątpliwości co do daty odbycia zjazdu łęczyckiego i bulli Aleksandra III, uważając, że Kazimierz Sprawiedliwy, wstąpiwszy na tron w roku 1177, nie mógł postarać się o zatwierdzenie uchwał wyżej wspomnianych rychlej jak na dniu 28 marca roku 1181 i dla tego kładą rok 1179 lub 1180 jako daty zjazdu łęczyckiego 3), to przecież z powyższego wywodu najwyraźniej się pokazuje, że nie Piotr, ale Zdzisław był bezpośrednim następcą bł. Bogumiła, a owa wątpliwość tego wywodu w niczem zachwiać nie zdolna, ponieważ, jak niżej wykażemy, Zdzisław umarł w roku 1179 lub na początku roku 1180, a chociażbyśmy datę bulli Aleksandra III rozciągnąć chcieli jak to czyni ks. Mętlewicz 4), do roku 1181, w którym tenże papież przeniósł się do wieczności, to i tak nicby to wobec powyższego wywodu nie znaczyło, ponieważ zatwierdzenie uchwał łęczyckich mogło nastąpić po śmierci Zdzisława, ile że w temże zatwierdzeniu żadnej o nim nie ma wzmianki. Tak tedy wykazawszy właściwe następstwo obydwóch arcybiskupów, przystępujemy do opisania żywota arcybiskupa Zdzisława, jako pierwszego z porządku, o ile nader szczupłe źródła do tego nam się nastręczają. Długosz5), Paprocki6), Damalewicz7) i inni zaliczają Zdzisława do starożytnego rodu polskiego Koźlerogów, nie przytaczając na to żadnych dowodów, którychby też na próżno szukali, ponieważ w owych czasach jeszcze ustalonych powszechnie herbów rodzin pojedyńczych szlacheckich nie było. Przyczepiono go zatem później do tegoż rodu, aby go nie pozostawić bez herbu. Wszyscy trzej również zgadzają się na to, że zanim został arcybiskupem, był kanonikiem gnieźnieńskim, i że nauką i cnotami zasłużył sobie na jednomyślny wybór kapituły metropolitalnej, co jest rzeczą prawdopodobną, ponieważ w tejże kapitule równie jak w innych nie zbywało już na mężach, którzy godni byli piastować godności biskupie, a prałaci i kanonicy, mając przysługujący sobie wolny wybór, woleli oddać głosy swoje na swojego aniżeli na obcego. Jeżeli data śmierci arcybiskupa Jana albo Janika i zrzeczenia się godności arcybiskupiej przez bł. Bogumiła w roku 1172 jest prawdziwą, o czem powątpiewać nie mamy powodu, piscopus Gnesnensis, quem vidit Vincentius Kadłubkonis, episcopns Cracoviensis, qui scripsit haec, et scimus, quia verum est testimonium eius". — 1) Kronika Wincentego Kadłubka 1. c. II, 418. 420. — 2) Kronika 1. c. II, 537. — 3) Dzieduszycki, O synodach kat. w dawnej Polsce 1. c. f. 151 — 155. — 4) Pamiętnik relig. moralny t. XVI, 393—415. — 5) Histor. Pol. lib. VI, 548. — 6) Herby str. 254. — 7) Series Archiep. Gnesn. f. 119. 283 ile że nam się żadne w tej mierze zkąd inąd nie nasuwają sprzeczności, to arcybiskup Zdzisław zapewne jeszcze w tym samym roku wstąpił na stolicę arcybiskupią, zwłaszcza, że bł. Bogumił, składając w ręce papieża Aleksandra III godność swoją, zalecił do niej Zdzisława, zapewniwszy sobie naprzód ze strony kapituły metropolitalnej kanoniczny wybór jego, jak utrzymywać się zdaje Dama-lewicz w żywocie bł. Bogumiła, w tem się tylko myląc, że zamiast Zdzisława położył Piotra1). Przypuszczenie to potwierdzać się zdaje Katalog Arcybiskupów Gnieźnieńskich znajdujący się w bibliotece Ossolińskich, lubo pełen błędów co do następstwa tychże arcybiskupów, kładąc zgon wymyślonego Piotra w roku 1171, a za nim stawiając bezpośrednio Zdzisława2), nie wiedząc nic o Bogumile. Bądź jak bądź, arcybiskup Zdzisław zasiadł na stolicy gnieźnieńskiej w roku 1172 lub 1173. Jeżeli rządy poprzedników jego, Jakóba z Żnina, Jana i Bogumiła były spokojne i pomyślne, to dzieje spółczesne o jego rządach przeciwnie sądzić każą. Za tychże poprzedników panował w Wielkopolsce i w innych dzielnicach z małemi wyjątkami pokój, Kościół pod przychylnymi mu wielce książętami rozwijał się swobodnie, rósł w znaczenie, wolność i potęgę, wzmagała się coraz więcej pomiędzy duchowieństwem oświata, przejęcie się swojem powołaniem, pomiędzy ludem kwitła moralność, pomiędzy stanami wyższemi poszanowanie sług Bożych, ofiarność na domy Pańskie, przywiązanie do wiary. Ten świetny stau Kościoła upadać począł, odkąd w Polsce zamiast trzech, sześciu książąt panowało, którzy samolubstwem, dumą i potarganiem węzłów krwi zgubnie działając na poddanych, tem samem wielki uszczerbek sprawiali Kościołowi i moralności ogółu. Od chwili przywrócenia do kraju synów Władysława, którzy wychowani po niemiecku i od dzieciństwa przez ojca i matkę napawani nienawiścią ku stryjom i przejęci wstrętem ku swej ojczyźnie, własny tylko interes mieli na oku, rozpoczęło się pasmo zawodów, nieszczęść i intryg w spokojnej dotąd Polsce. Książęta ślązcy podżegani przez Polaków nieukontentowanych z niedołężnych rządów Bolesława Kędzierzawego, rozniecili wojnę domową, skupiwszy około siebie liczne zastępy poddanych i przybrawszy Niemców na pomoc, z orężem w ręku wznowili dawne swoje do Polski pretensye, lubo ich się byli zrzekli, powy-pędzali z zamków ślązkich przez Bolesława sobie wymówionych załogi polskie, a potem wpadłszy do Wielkopolski, srodze ją spustoszyli, bijąc wszędzie na głowę wojska stryjowskie. Bolesław ogołocony z bitnego rycerstwa po owej straszliwej klęsce pruskiej, nie mogąc skutecznie stawić czoła napastnikom i położyć końca wojnie domowej, rad nierad musiał z nimi zawrzeć upokarzający Polskę pokój, ustępując im zamki rzeczone, a tem samem czyniąc ich niezależnymi panami całego Ślązka. Wskutek tego trzej Władysławowicze nowy pomiędzy sobą uczynili podział w ten sposób, że najstarszy, Bolesław, Wysokim zwany, otrzymał Ślązk średni z Wrocławiem, Lignicą, Brzegiem, Świdnicą, Jaworem i Oleśnicą, Mieczysławowi dostał się Ślązk wyższy, stykający się częścią z Małopolską, częścią z Morawami, z miastami: Opolem, Raciborzem, Cieszynem i Opawą, a Ślązk niż 1) Vita S. Bogumili f. 200. 215, — 2) Monum. Polon. histor. t. III, 406, 36* 284 szy graniczący z Wielkopolską i marchią brandenburgską z miastami Głogową Saganem, Krosnem i t. d. pozostał przy Konradzie. Co do Luzacyi, do której sobie margrabiowie Misnii całkiem rościli prawo, odłożono załatwienie sporu na czas późniejszy 1). Zaledwo burza ze strony Ślązka zażegnaną została, aliści w samej Polsce zanosić się poczęło na wojnę domową. Naród czuł wstręt ku Bolesławowi, dla jego gnuśności i spowodowanych przez nią i niedołężność nieszczęść krajowych. Dwóch znakomitych ludzi, Jaksa z Miechowa, ów sławny rycerz w czasie wojen krzyżowych i fundator klasztoru Bożogrobców tamże i niejaki Świętosław, stanąwszy, czy to z jakiej osobistej niechęci, czyli też, co prawdopodobniejsza, z patryotyzmu na czele szlachty krakowskiej, postanowili pozbyć się niedołężnego Bolesława, a w miejsce jego powołać do rządów najmłodszego brata jego, Kazimierza, pomijając Mieczysława Starego, który, lubo energiczny, roztropny i stanowczy, zdawał się być niebezpiecznym dla budzącej się coraz więcej wolności i samowoli szlacheckiej. Zły przykład w sąsiednich Czechach, Węgrzech i Rusi, gdzie z powodu nieustannej niezgody książąt i przemocy panów ambitnych i dumnych zagnieździły się gwałty, bunty i intrygi, zaraził Polskę, a mianowicie Krakowian, którzy pierwsi targnęli się na prawowitą władzę monarchy. Na szczęście uczciwy i roztropny książe Kazimierz, słusznie Sprawiedliwym zwany, z oburzeniem odrzucił projekt szlachty krakowskiej, zgromiwszy ją surowo za niesłychaną zuchwałość i niewdzięczność ku swemu panu, którąby się może i jemu kiedyś odpłacić chcieli 2). Nader smutnym objawem ówczesnego zepsucia obyczajów w wyższych sferach społeczeństwa polskiego, jest zabójstwo dokonane na zacnym biskupie płockim, Wernerze, przez Bolestę, kasztelana wiskiego. Miał on pochodzić z rodu Jastrzębców według Długosza, skłonnego do okrucieństw i chciwości, z którego podobno pochodzili zabójcy ś. Stanisława, osiedli po dokonanej zbrodni na Mazowszu. Bolesław Kędzierzawy ustanowił go kasztelanem w Wiźnie na pograniczu pogańskich Prus i Litwy, powierzywszy mu zarazem dozór i władzę nad przyległemi Prusami, zkąd na skarb pański daniny odbierał. Człowiek ten zuchwały i bezbożny chciał sobie koniecznie przywłaszczyć wieś Karsko, należącą do biskupa Wernera. Ten usiłował najprzód łagodnemi przedstawieniami odwrócić zuchwalcę od wyrządzenia sobie krzywdy, a gdy te nie pomogły, udał się do sądów ziemskich, i sprawę wygrał, lecz tę wygraną życiem przypłacił. Gdy bowiem pewnego razu Bolesta w towarzystwie Prusaków ucztował, a zbytek użytego napoju rozum mu pomięszał, odezwała się w nim całą siłą ukryta ku biskupowi niechęć i zemsta tak dalece, że rozkazał bratu swemu, Bieniaszowi, na czele pogan udać się do wsi Biskupic, gdzie właśnie Werner przebywał, tam go napaść i zabić. Jakoż zbójcy wykonali rozkaz pijanego winem i zemstą Bolesty, napadli w nocy dom bisknpa, przy którym zostawał kapłan pewien z zakonu 1) Kronika Kadłubka 1. e. II, 372. 375. — 2) Tamże II, 384. 385. Długosz 1. e. p. V, 514, 515, Kromer 1, c. f. 105. 285 benedyktyńskiego, i obydwóch okrutnie zamordowali. Nie byłaby się może wydała zbrodnia, gdyby sługa biskupi, w trwodze ukrywszy się niespostrzeżony pod łóżkiem, nie był wyjawił jej sprawców1). Łubieński Stanisław utrzymuje, nie przytoczywszy na to dowodów, że to zabójstwo zaszło w miesiącu lutym roku 1172 2), Długosz zaś kładzie je pod rokiem 1170 3). Natomiast Damalewicz w żywocie arcybiskupa Piotra, którego mylnie położył przed Zdzisławem, następcą bł. Bogumiła, w roku 11724), pisze wyraźnie, że tenże arcybiskup konsekrował następcę Wernera, Lupusa 5). Musiało zatem toż zabójstwo zdarzyć się za rządów arcybiskupa Zdzisława, (a według Długosza za rządów Piotra), a zatem znacznie później, jak podaje Łubieński, zwłaszcza, że Damalewicz w żywocie arcybiskupa Bogumiła nic o niem nie wspomina. Nie Piotr zatem, lecz Zdzisław, na wiadomość o świętokradzkiej zbrodni Bolesty zgromadził niebawem biskupów polskich i w porozumieniu z nimi rzuciwszy interdykt na ziemię wiską, domagał się wymiaru sprawiedliwości na zbrodniarzu od Bolesława Kędzierzawego, który też z zwykłą sobie surowością kazał go pojmać, i przez sąd, któremu sam przewodniczył, skazanego na śmierć publicznie na rynku w Gnieźnie spalić 6). Widać ztąd, że zbrodniarz za zabicie biskupa wydany był w ręce metropolity Zdzisława i w stolicy jego więziony, a nareszcie tam przez sądy książęce sądzony, gdyż inaczej byłby go Boleslaw kazał sądzić w swoich dzielnicach. Nie długo po zabójstwie biskupa Wernera, które nietylko w Polsce, ale w całym świecie chrześcijańskim bolesne wywołało wrażenie, Bolesław Kędzierzawy w sile wieku, liczył bowiem dopiero lat 46 , przeniósł się do wieczności dnia 23 października roku 1173, jak utrzymuje Długosz, z smutku nad stratą syna starszego Bolesława 7), urodzonego z pierwszej żony jego Anastazyi, córki Władymira, książęcia halickiego, zmarłej w roku 1158. Przeczuwając zgon bliski, sporządził testament, w którym poruczywszy młodszego syna swego, Leszka, urodzonego z tejże księżniczki, a mającego dopiero lat trzynaście, w opiekę bratu swemu Kazimierzowi, zostawił mu w spuściźnie Mazowsze z Kujawami, pierwotnie przez ojca przekazane sobie dzielnice, z tem zastrzeżeniem, że gdyby Leszek miał umrzeć bezpotomnie, natenczas też dzielnice przejść miały na brata Kazimierza, księcia sandomirskiego 8). Zwłoki zmarłego monarchy złożono na wieczny spoczynek w katedrze krakowskiej bez szczególniejszego udziału i smutku w narodzie, u którego dla wszczętych w domu Piastów niezgód, dla gnuśności swojej, klęski w Prusach poniesionej, która kwiat rycerstwa pochłoniła i dla sromotnego z cesarzem Fryderykiem zawartego w Krzyszkowie pokoju, nie mógł sobie zjednać miłości i przywiązania. Prawdopodobnie arcybiskup Zdzisław oddał mu ostatnią w Krakowie usługę w towarzystwie innych biskupów polskich. Po śmierci Bolesława Kędzierzawego, kiedy Kazimierz Sprawiedliwy, trzymając się ściśle ustawy ojcowskiej, nie myslał o objęciu rządów najwyższych 1) Długosz 1. c. lib. V, 516—518. Kromer 1. c. f. 106. — 2) Vitae Epis-copor. Ploc. — 3) Hist. Pol. lib. V, 516. — 4) Series Archiep. Gnesn .f. 117. — 5) Tamże f. 119. — 6) Długosz 1. c. lib. V, 518. Kromer 1. c. f. 106. — 7) Histor. Polon. lib. V, 521. — 8) Kronika Kadłubka 1, c. II, 375. 376. 286 w kraju, a książęta ślązcy zrzekli się praw po ojcu im przysługujących, Mieczysław Stary z prawa pierwszeństwa, z przyzwolenia brata i synowców, oraz zgromadzonej w Krakowie szlachty objął w roku 1173 dzielnicę krakowską, a z nią najwyższą władzę w całem państwie. Nad wszelkie spodziewanie i wbrew dotychczasowemu swemu na dzielnicy wielkopolskiej postępowaniu, które mu szacunek i powagę powszechną zjednało, czy to z zemsty ku Krakowianom, że z pominięciem jego młodszemu bratu Kazimierzowi najwyższą w kraju władzę powierzyć chcieli, czy też dla ujęcia w karby coraz więcej wzrastającego możnowładztwa szlachty, którego był wrogiem, rozpoczął nowe panowanie swoje od gwałtów, ucisków i niesprawiedliwości, przybrawszy sobie do rady ludzi złych, bezbożnych i niegodziwych. Na czele tej rady stał niejaki Henryk Ketlicz, rodem z Luzacyi z powiatu budziszyńskiego 1), którego książe ustanowił sędzią i wojewodą krakowskim, zdawszy na niego zupełnie rządy i wszelką władzę. Zdaje się, że Mieczysław chciał panować przez namiestnika swego, ażeby się przez to wydać groźniejszym i potężniejszym. Pod tym barbarzyńskim namiestnikiem, który sobie dobrał zgraję podobnych sobie wyrzutków z krajów zapewne łużyckich, gdyż trudno przypuścić, aby ich był znalazł w Polsce, nastał tam ucisk, o którym Polacy dotąd wyobrażenia nie mieli. Ta szajka nikczemników mająca przedewszystkiem na oku swój własny interes, rozwinęła po całem księstwie krakowskiem straszliwy system ździerstwa, łupieztwa i niesprawiedliwości. Oprócz nałożenia na szlachtę i poddanych nowych nadzwyczajnych podatków, dręczono obojga najsurowszem przeprowadzeniem wszelkiego prawa, niby dla utrzymania majestatu panującego księcia, a właściwie dla pomnożenia sposobów udręczenia i drapiestwa. Szczególniej zaś wykonywano najściślej prawo tak zwane leśne, gdyż ono w kraju naówczas lesistym i pełnym rozmaitego zwierza najwięcej nastręczało okazyi do łupieztwa. Kto zabił niedźwiedzia skradającego się do ulów pszczół lub inne jakie szkodliwe zwierze, pociągany był przed sądy, jakoby winowajca obrażonego majestatu, gdzie się opłacać musiał karą pieniężną, zwaną siedmnaste, siedmdziesiąt grzywien wynoszącą2). Część tych pieniędzy szła na skarb książęcy, resztą dzielili się drapieżnicy3). Uorganizowane w całem księstwie szpiegostwo, donoszące o najmniejszych przewinieniach sądom niemiłosiernie karzącym, doprowadzało kraj do ruiny materyalnej i ubóstwa. Karano szlachcica, jeżeli wolnego człowieka osadził na uprawę gruntu, za to, że mu wolność odbierał i poddanym czynił4); jeśli poddanego, nie uchodził kary, jakoby sobie nad cudzym poddanym prawo przywłaszczał. Każde przez szpiegów doniesione przestępstwo, czy prawdziwe, czy też przez nich zmyślone, opłacać było trzeba siedm-dziesięciu grzywnami, a kto nie miał czem zapłacić, wysyłano go do kopalni kruszców, a gdy postrachem tej niewoli przerażeni winowajcy, na wykup od niej pieniądze składali, pisarz skarbowy podsuwał fałszywe lub z obiegu wywołane pieniądze, wskutek czego nieszczęśliwy oskarżony o fałszowanie monety, tracił 1) Kronika Polska w Monum. Pol. histor. III, 635. Kronika Książąt Polskich 1. c. III, 480. Długosz 1. c. lib. VI, 523. 524. — 2) Kronika Kadłubka 1. c. II. 380 — 382. 3) Długosz 1, c. lib. VI, 524. — 4) Kronika Kadłubka 1. c. II, 380. 287 nie tylko pieniądze ale cały nieruchomy majątek, który zabierano na skarb książęcy albo na rzecz zdzierców. Wielu brano na tortury, dopóki się nie przyznali, że się mogą od winy wykupić. Takim męczarniom podpadali nawet duchowni, dręczeni tak długo, dopóki ducha nie wyzionęli1), aby po ich śmierci majątek ich zagrabić. Nie wolno było bez pośrednictwa władzy, wymierzyć sobie samemu najmniejszej sprawiedliwości, bo to według systemu Ketlicza trąciło samowolą, buntem i wyłamywaniem się z pod prawa 2). Trwały te gwałty i uciski lat blisko cztery, gdy nareszcie biskup krakowski, Getka czyli Gedko, mąż znamienity pobożnością i zacnością, synowiec nieodrodny arcybiskupa Jana czyli Janika, z urzędu pasterskiego widział się zniewolonym, wystąpić w obronie uciśnionych owieczek swoich i upomnieć książęcia o czynione nad niemi niesłychane dotąd bezprawia. Nie chcąc się uciekać do surowego zgromienia nieczułego i występnego książęcia, za przykładem proroka Natana przedstawiającego Dawidowi jego występek pod alegoryą, uciekł się do środka łagodnego i pod zasłoną alegoryi gorzką Mieczysławowi wypowiedział prawdę. Na sądy królewskie wprowadził niewiastę w żałobę przybraną otoczoną chłopiętami, z których jeden przedstawiał syna przybranego, a drudzy pasterzy owiec. Książe, posłyszawszy płacz i jęki niewiasty i jej otoczenia, kazał ją przywołać przed siebie i badał o powody smutku i żalu. „Miłościwy Panie", rzekła niewiasta „oto cały mój dobytek, znaczną trzodę owiec oddałam w opiekę synowi, a ten je wszystkie utracił przez niedbalstwo i nieuczciwość najemników, którzy je pozwolili pożreć wilkom drapieżnym." Pasterze natomiast zwalali winę na pasierba, którego niewiasta niepotrzebnie synem swoim nazwala. Ten będąc wielkim miłośnikiem łowów, chował gromadę psów zażartych, które napadając na pasące się owce mimo krzyki pasterzów, podusiły je i pożarły. Książe wysłuchawszy niewiastę, pasterzy i pasierba, wydał wyrok sprawiedliwy, skazując pasierba na wynagrodzenie krzywdy macosze, ale nie pojął tak jasnej do siebie zastosowanej alegoryi. Wtedy biskup krakowski, którego imię, jak się wyraża Kadłubek, warto złotem piórem wyryć, powstawszy z powagą sobie właściwą, temi słowy odezwał się do Mieczysława: „Mądry książe, ogłosiłeś wyrok odpowiedni prawu Bożemu, lecz pamiętaj, że on o tyle tylko będzie miał wartość, o ile w wykonaniu jego będzie sprawiedliwy. Posłuchaj mnie cierpliwie. Wyrokiem twoim sam potępiłeś siebie. Tą niewiastą jest ziemia krakowska, ty zaś, jeżeli jej się nie zaprzesz, synem jej, inaczej pasierbem. Stado owiec, to lud krakowski, do którego pasenia nie przeznaczyłeś pasterzy ale wrogów, którzy w ucisku jego własnych szukają korzyści. Pasierbem jesteś, bo się nie litujesz nad nieszczęściami matki twojej. Psy wściekłe to twoi służebnicy, których nie trzymasz na smyczy, ale je spuściłeś z niej, aby lud biedny odzierali i dręczyli. Wydawszy wyrok na drugich, sam siebie przez to potępiłeś. Dla tego lękaj się sądu i kary Bożej. Dawid nie uciemiężał ludu, tylko go liczył, i już przez to 1) Kronika Kadłubka II, 381: „Fama est etiam emeritos sacri miuistros altaris inter istorum fascias paedagogorum et inter ipsa crepundia expirasse". — 2) Tamże II, 380—382. 288 samo rozgniewał na siebie Boga, ale gniew ten niebawem rzetelną przebłagał skruchą. Dla tego i ty, synu, wołaj razem z Dawidem, żeś zgrzeszył, bo jeżeli siekiera, co niech się nie ziści, przyłożoną będzie do korzenia, zginiesz jak kogut1)." Nie pomogła przestroga zacnego biskupa, owszem wyprowadzona z alegoryi prawda zjednała mu nienawiść Mieczysława, tak dalece, że go postanowił wypędzić z kraju, a stronników jego śmiercią ukarać 2). Tymczasem ucisk i uciemiężenie przebrały miarę cierpliwości poddanych, zwłaszcza po daremnem napomnieniu biskupiem, które zamiast poprawy tem większego okrucieństwa lękać się kazało. Zawiązał się przeto tajemny spisek, mający na czele Stefana, wojewodę i Gedka, biskupa. Po odbytej naradzie postanowiono usunąć Mieczysława, a powołać na jego miejsce Kazimierza w tem mniemaniu, że ten jedynie środek uwolni kraj od uciemiężenia bez nadwerężenia wierności poddańczej, skoro brat miejsce brata zastąpi 3). Wysłany do Sandomirza wraz z innymi spiskowymi Gredka po długich przedstawieniach i namowach nakłonił skromnego i roztropnego Kazimierza, upatrującego w tym akcie nie ambitne jakiej partyi prywatnej koterye, lecz gwałtowną przez ogół przedstawioną potrzebę kraju, że się zgodził na zastąpienie znienawidzonego powszechnie brata. Chcąc zaś pokazać światu, że nie gwałtem, lecz wskutek życzenia i wyboru całego księstwa obejmuje nad niem panowanie, udał się do Krakowa nie na czele silnego zastępu wojska, ale w otoczeniu nielicznych dworzan. Jakoż otworzono mu natychmiast bramy miasta, a żołnierze w znacznej liczbie tam garnizonu-jący pierwsi broń złożywszy, za pana go uznali i okrzyknęli. Za wojskiem poszli urzędnicy, oddawszy nowemu monarsze zamek i całe miasto, nazywając go wybawcą swoim z ucisku i niewoli 4). Zajęcie Krakowa przez Kazimierza nastąpiło według Boguchwała 5), Długosza6), Roczników krakowskich7) i innych źródeł naprzeciw innym, które to zdarzenie rok lub o dwa lata później kładą8), w roku 1177 i tej daty trzymają się wszyscy nowsi pisarze; jednakże musiało to nastąpić przynajmniej w drugiej połowie tegoż roku, albowiem na dniu 26 kwietnia roku 1177 Mieczysław wystawił jeszcze jako dux tocius Polonie przywilej, zatwierdzający pewną zamianę dóbr należących do klasztoru Cystersów w Lubiążu, na którym występują jako świadkowie: Kazimierz książe, Zdzisław, arcybiskup i t. d.9). Kronikarze nie wspominają, czyli Mieczysław był przytomny w Krakowie podczas jego zajęcia, lub nie; wiedzą tylko, że się schronił do Wielkopolski, dzielnicy przez ojca sobie przekazanej, dokąd go była uprzedziła wiadomość o twardych i surowych rządach w ziemi krakowskiej i dla tego nieufając poddanym swoim, pomiędzy którymi niegdyś doznawał szacunku i przywiązania, począł się krzątać o pomoc u zagranicznych książąt, z którymi go wiązały stosunki powinowactwa i przyjaźni, mianowicie zaś u książęcia czeskiego, Sobiesława i u dwóch 1) Kronika Kadłubka 1. c. t. II, 383. 384. — 2) Tamże II, 384. — 3) Tamże II, 385. 386. — 4) Tamże 1. c. II, 386. 387. Kronika Boguchwała 1. c. II, 528. 529. Długosz 1. c. lib. VI, 526 sqq. — 5) Kronika 1. c. II, 528. 529. — 6) Hist. Polon. lib. VI, 527. — 7) Monum. Polon. hist. II, 834. — 8) Bocznik Sędziwoja tamże II, 875. — Annal. Polon. Vetust. u Sommersberga 1. c. II, 81. — 9) Busching, Urkunden des Klosters Leubus Nr. V, f. 16. 17. 289 książąt niemieckich, zięciów swoich, lecz daremnie, gdyż wszyscy trzej wskutek zakłóceń domowych i przygotowań czynionych w Niemczech na podźwignięcie upadającej sprawy chrześcijańskiej w Palestynie żadną miarą pomocy mu dać nie mogli. Daleko cięższy zawód spotkał go w własnej dzielnicy jego wielkopolskiej, albowiem nie tylko szlachta wielkopolska, przykładem Krakowian pobudzona, wypowiadać mu poczęła posłuszeństwo, ale własny syn, Otton, chcąc sobie zabezpieczyć posiadanie ojcowizny, zwłaszcza, że ojciec więcej nad niego faworyzował dzieci z drugiego małżeństwa swego, połączywszy się z szlachtą poczynającą smakować w arystokratycznym rządzie pod słabnącym coraz więcej przez podział kraju wpływem i powagą władzy książęcej, opanował główniejsze zamki wielkopolskie, wypędził ojca z Gniezna, a następnie przez posłów udał się do stryja Kazimierza, ofiarując mu przymierze i posłuszeństwo. Wyrodny syn chciał przez to zabezpieczyć czarną zdradą zdobyte sobie stanowisko. Jakoż Kazimierz zostawił pod władzą jego Wielkopolskę, zająwszy tylko na znak zwierzchniczej nad nim władzy zamek gnieźnieński wraz z miastem i okolicą1). Jakie było w tym przewrocie politycznym zachowanie się arcybiskupa gnieźnieńskiego i duchowieństwa wielkopolskiego, kroniki spółczesne nie powiadają. Przychylność, jaką Mieczysław okazywał względem Kościoła, jego pobożne fundacye i ofiary, o których wyżej była mowa i szacunek, którym otaczał sługi ołtarza, spodziewać się każą, że tak pierwszy jako i drugie, ulegając konieczności, której usunięcie nie było w ich mocy, Ottona za panującego uznali. Za Wielkopolską poszli Pomorzanie, korzystając z okazyi zdobycia sobie większej wolności, lub utorowania drogi do niezależności i przez poselstwo wyprawione do Krakowa poddali się pod władzę i panowanie Kazimierza, który, chcąc w tej prowincyi niespokojnej i kłótliwej zaprowadzić ład i porządek, oddał odleglejsze jej części czyli tak nazwaną Pomeranią słupską w zarząd niejakiemu Bogusławowi, synowi Wanisława I, wyniósłszy go z starosty na księcia2), drugą zaś część tej prowincyi, którą Kadłubek nazywa Marchią gdańską, powierzył w ręce margrabiego czyli starosty Sambora, krewnego Żyrosława, wiernego sługi Kazimierza, który go też dla tego ustanowił opiekunem Leszka, syna Bolesława Kędzierzawego, pana na Mazowszu i Kujawach. Mieczysław zaś Stary wyparty z dzielnic swoich, uciekł na Ślązk z rodziną swoją i osiadł na łasce synowca swego w zamku raciborskim, zkąd później snuł intrygi i podstępy naprzeciw Kazimierzowi, o czem będzie niżej3). Niemniej troskliwy nowy książe krakowski o zabezpieczenie sobie dzielnic ruskich, korzystał z domowych wojen pomiędzy książętami kijowskim i czernichowskim, i zabrane pod niedołężnym rządem braci ziemie: brzeską, włodzimierską, przemyślską i drohicko-chełmską Polsce przywróciwszy, przedniejsze zamki i grody garnizonami osadził i w zarząd wiernych starostów swoich oddał4). Nareszcie zapobiegając 1) Kronika Kadłubka 1. c. II, 397: „Nam Gnesnensem provinciam, quae est omnium apud Lechitas metropolia, cum suffraganeis undique municipiis proprii principatus corpori connectit". — 2) Tamże II, 397. Długosz 1. c. lib. VI, 538. — 3) Kronika Kadłubka 1. c. II, 397. Kronika Boguchwała 1. c. II, 528, 529. Długosz 1, c. lib. VI, 538, — 4) Kronika Kadłubka 1. c. II, 397. 398. Długosz 1. c. lib. VI, 539. 87 290 wojnie domowej, którą spowodowała śmierć najmłodszego z trzech braci, śląskich książąt, Konrada, dla tego że po bezdzietnym Bolesław, najstarszy z nich opanował jego dzielnicę, o co Mieczysław średni dobył na niego oręża i z Wrocławia wypędził, pogodził zwaśnionych braci w ten sposób, że Mieczysław, kontentując się ofiarowaną mu przez Kazimierza ziemią oświecimską i bytomską, Bolesławowi spadku po Konradzie ustąpił1). Tym sposobem urządziwszy energiczny i roztropny Kazimierz zewnętrzne stosunki państwa, zwrócił całą uwagę swoją na wykorzenienie rozmaitych nadużyć, zdzierstw i gwałtów, których się możniejsza szlachta od czasu podziału kraju pod słabemi rządami książąt dopuszczała naprzeciw poddanym, duchowieństwu, a nawet panującym. O ile się książęta pomiędzy sobą swarzyli i nienawidzili, a tem samem tracili powagę i siłę wobec poddanych, o tyle butniał i podnosił głowę stan rycerski, korzystając z pomyślnej pory pomnażania swych majątków, swobód, znaczenia i władzy, a przez to coraz większego podkopywania podległości i zależności od panujących. W miarę wzrostu majątku mnożyły się w tymże stanie zbytki i wystawności częstokroć na koszt słabszych i poddanych. Dawne ustawy i rozporządzenia monarchów względem posług publicznych i dworskich nakładanych na wsie i miasta, jako to dostarczania wozów i koni wysłańcom królewskim w sprawach dotyczących państwa, możniejsza szlachta zuchwale na swoję obróciła korzyść i zbytki, ciemiężąc wsi i miasta dostarczaniem sobie koni, które gwałtownemi biegami marnowała lub na własność zagrabiała. W czasie częstych przejazdów w otoczeniu licznego orszaku dworzan i służalców wyciskała na kmieciach i mieszczanach żywność dla ludzi i koni, a gdy jej natychmiast nie usłuchano, kazała gwałtem odbijać stodoły, gumna i spiżarnie, nie zważając na to, czy biedni ludzie będą mogli używić siebie i inwentarze. Nie uszedł i stan duchowny przed rozpasaną zuchwałością i chciwością drapieżników, którzy pozostałości po zmarłych biskupach, albo na skarb książęcy zagarniali, albo też z pogwałceniem wszelkiej sprawiedliwości i praw własności pomiędzy siebie rozszarpywali 2). Tej zuchwałości i niegodziwości postanowił Kazimierz Sprawiedliwy koniec położyć, ułagodziwszy poprzednio umysły butnych panów przez zniesienie wymierzonych jedynie na ich upokorzenie i zniszczenie surowych i nieznośnych Mieczysława Starego rozporządzeń względem nowych ogromnych podatków izdzierstw przez ustanowione po prowincyach sądy, szpiegostwa i najrozmaitsze sposoby ubożenia poddanych, z których to rozporządzeń wspomniany wyżej Henryk Kietlicz, namiestnik książęcy, z czeredą służalców swoich utworzył system straszliwego uciemiężenia narodu, a bogacenia skarbu i siebie. Nie chcąc przecież ściągać na siebie gniewu i zemsty szlachty, przemocą w karby uczciwości i sprawiedliwości ujmowanej, uciekł się Kazimierz pod powagę i opiekę Kościoła. W tym celu zwołał biskupów całego kraju, jako to: Zdzisława, arcybiskupa gnieźnieńskiego3), 1) Kronika Kadłubka I. e. II, 397. Roepell 1. c. I, 368. — 2) Kronika Kadłubka 1. c. 398. 399. Naruszewicz 1. c. III, 33—36. — 3) Kadłubek (1. c. II, 399) nazywa tego arcybiskupa Zbislaus i wymienia oprócz niego biskupów w zjeździe czyli w synodzie udział biorących, 291 Gedkona, biskupa krakowskiego, Żyrosława wrocławskiego, Cherubina poznańskiego, Lupusa płockiego1), Onolfa, kujawskiego2), Gaudencyusza lubuskiego, i Konrada ka-mińskiego3) czyli pomorskiego, aby mocą uchwał synodalnych zapobiegli złemu i ogłosili klątwę kościelną na wszystkich tych, którzyby na przyszłość podobnych nadużyć dopuszczać się mieli. Jakoż biskupi w przytomności Kazimierza uchwalili jednomyślnie ustawy czyli wyroki, według których każdy podpadał klątwie, ktokolwiek ludziom ubogim przemocą lub podstępem poważył się zabierać zboże lub bydlęta na podwody, wyjąwszy w czasie napadu nieprzyjacielskiego ku jego obronie, albo też po zmarłym biskupie zagrabiał dobra i spuściznę lub na ich zagrabienie zezwalał czy to książe sam, czy też jakakolwiek inna osoba. Również podpadał klątwie każdy obejmujący złupione biskupstwa bez postarania się o zupełną re-stytucyą krzywdy mu wyrządzonej albo przynajmniej zobowiązania się pewnego, że się o zwrot wydartej własności postara4). Uchwały te odczytał arcybiskup Zdzisław w otoczeniu książęcia Kazimierza i wszystkich biskupów pontyfikalnie ubranych zgromadzonemu ludowi, który je przyjął z niewymowną radością i wdzięcznością5). Rzadko który wypadek dziejowy wieków średnich tylu podległ sprzecznościom, zawiłościom i sporom literackim, co właśnie ów zjazd biskupów polskich przez Kazimierza spowodowany nietylko pod względem sposobu, miejsca i czasu jego odbycia, ale także i osób, które w nim udział brały. Najdawniejszy i owemu zjazdowi spółczesny, a tem samem najwiarogodniejszy Kadłubek i nieco późniejszy Boguchwał, nie podają wyraźnie ani miejsca, ani roka zjazdu; również nie wspominają, aby w nim udział brali panowie świeccy. Z opowiadania ich wnosić koniecznie należy, że to był synod duchowny, prowincyonalny, a nie sejm lub zjazd narodowy6). Długosz natomiast przedstawia ten zjazd jako sejm narodowy, i wprowadza do niego oprócz biskupów, książąt i cały zastęp rycerstwa, a jako 1) Według Długosza (L. c. VI, 511) Lupus natenczas już nie żył, w czem sie myli. — 2) Tak samo sprzeciwia sie sobie Długosz, przytaczając w kronice swojej biskupa Onolfa, jako biorącego udział w tym zjeździe (lib. VI, 541), a w Żywotach biskupów kujawskich (f. 122) utrzymuje, że ówczesnym bisknpem kujawskim nie był Onolf albo Onold, tylko Wenulfus, chociaż sam na wstępie żywota tegoż Wenulfa powiada, że go Onulfem nazywano. — 3) Konrada nazywa Kadłubek {Kronika 1. c. II, 399) biskupem pomorskim, Długosz (1, c.) kamińskim, co na jedno wychodzi. — 4) Kadłubek (1. c. II, 400) tak owe uchwały biskupów określa: „Qui pauperum anonam aut vi aut quolibet ingenio acceperit, aut accipi iusserit, anathema sit! Qui legationis occasione cuiushbet angariaverit, aut angariari iusserit quadrupedem, anathema sit! excepto uno casu, quum videlicet hostes alicui provinciae imminere nuntiantur: nulla enim est iniuria, si tuno utcunque saluti patriae consulitur. Rursus, qui demortui bona praesulis invaserit aut invadi iusserit, sive princeps ille fuerit, sive quaelibet illustris persona, seu quivis officialium, sine omni exceptione, anathema sit. Sed et qui spolia-tum susceperit pontificium, sine sublatorum integra restitutione, aut certa restitutionis sponsione, tanquam sacrilegii eiusdem consentaneus Similiter innodetur anathematis parti-cipio". — 5) Kronika Boguchwała 1. c. II, 651. Kronika Kadłubka 1. c. II, 399. — 6) Kronika Kadłubka 1. c. II, 399. 400: „Igitur ne talia de cetero fierent, iubeł aequitatis princeps sub anathematis interminatione inhiberi. Assunt sacris institutis infulati, octo sacri antistites: Sbislaus Onesnensis Archipontifex, Gedko Cracoviensis, Siroslaus 37* 292 miejsce zjazdu wymienia wyraźnie Łęczycę1), lubo żadna z dawniejszych kronik ani o miejscu zjazdu, ani o udziale w nim świeckich nie wspomina. O ostatnim mógł Długosz wnosić jedynie z znanej mu i w kronice jego przytoczonej bulli Aleksandra III, papieża, którą wyżej wspomniane uchwały biskupów na prośbę Kazimierza potwierdził, chociaż z odnośnego jej ustępu nie wypływa bynajmniej, jakoby książęta i panowie w owych uchwałach udział brali, ale raczej, że za wspólną ich i biskupów radą, monarcha polski spowodował pierwszych do sformułowania na synodzie prowincyonalnym ustaw klątwą kościelną obostrzonych, mających koniec położyć rozmaitym nadużyciom szlachty 2). Zkąd zacny historyk nasz powziął wiadomość, że ów synod odprawił się w Łęczycy, trudno się domyśleć. Natomiast mamy pewną wskazówkę, że synod prowincyonalny, o którym mowa, odbył się w Gnieźnie. Na marginesie bowiem przy opisie jego w kronice Boguchwała najlepszego wydania Sommersberga stoi wyraźnie; „Synodus Gnesnae habita. " Tej wskazówce zaś nadaje tem większą cechę prawdopodobieństwa dokument przechowany w archiwum kapituły krakowskiej, według którego w owym właśnie czasie Reginald, legat Stolicy apostolskiej, zasiadał na synodzie prowincyonalnym in Yezon, jak czyta ks. Mętlewicz 3) i Helcel 4), albo in Yezow, jak chcą mieć Piekosiński 5) i Gładyszewicz 6) i na nim poświadcza, że od biskupa krakowskiego Gedki (1166—1185) uzyskał dla klasztoru ś. Wincentego w Wrocławiu dziesięcinę z wsi biskupiej Wawrzeńczyce. Dokument ten wystawiony bez daty, stanowi jedyne źródło, że pomiędzy rokiem 1166 a 1185 przebywał w Polsce legat apostolski Reginald i przewodniczył synodowi prowincyonalnemu. Przypuściwszy przeto, że rzeczony dokument jest prawdziwy, lubo się naprzeciw temu niemałe nasuwają wątpliwości, zwłaszcza, że spółczesny i dobrze poinformowany Kadłubek o owym legacie nic zgoła nie wspomina, należy Yezon lub Yezow nie czytać Jeżów, miasteczko niegdyś do opatów lubińskich w dzisiejszej Vraiislaviensis, Cherubin Posnaniensis, Lupus, Plocensis, Onolphus Cuiaviensis, Conradtts Pomoraniensis, Qaudentius Lubusensis. Est autem octonarias, primus solidorum nume-rorum inter pares et numerus beatitudinum, quod signat solidas esse debere constitutiones et beatos fore ipsarum cultores. Omnes itaque una voce pronuntiant etc." Kronika Boguchwała 1. c. II, 531: „Zdzyslaus itaque, sanctae Onesnensis Ecclesiae archiepiscopus, convocata synodo comprovincialium episcoporum suae dioceseos, induti pontifiealibus, Casi-miro duce praesente, primo unanimi voce pronuntiant, et consensu mutuo acclamant etc." — 1) Historia Polon. lib. VI, 541: „Magno itaque conventu apud Lancitiam indicto... aderant huic concilio Praesules octo (tu ich wymienia) tres Principes, Otto Posnaniensis, Boleslaus Vratislaviensis, Leszko Mazoviae, baronum quoque ei militarium multitudo copiosa etc." — 2) Magnum Bullarium Bomanum (Augustae Taurinorum 1558) t. II, 822. Barcnii Annales ad a. 1180. Długosz, Eist. Polon. lib. VI, 543. Bielowski, Mcmum. Polon. histor. II, 401: „Ex parte tuae magnitudinis relatum est nobis, quod de consilio archiepiscopi et episcoporum Poloniae et principum terrae quasdam abusiones et solitas iniurias ab ecclesiis et personis ecclesiasticis amputasti, constituens etc." (bulla wy-stosowaną, byla do książęcia Kazimierza). — 3) Pamiętnik reliq. moralny t. XVI, 893—415. — 4) Starodawne prawa polskiego pomniki (Krakow 1856) t. I, 335. — 5) Kodeks dyplom. katedry krakowskiej str. 5. — 6) iywot bl. Prandoty z Biataezewa, biskupa krakowskiego str. 198. 293 gubernii piotrkowskiej, powiecie brzezińskim lub którą z kilku wsi tego nazwiska, jak to czynią: Mętlewicz, Helcel, Piekosiński i Gładyszewicz, ale Gniezno, jak słusznie uważa Dzieduszycki 1), gdyż prawdopodobniejszą jest rzeczą, że synod zwołany został do stolicy arcybiskupiej, aniżeli do jakiegoś nieznanego i nigdzie dotąd niewspomnianego Jeżowa. W takim razie synod, o którym wspomina Kadłubek i Boguchwał, i ten na którym zasiadał legat apostolski Reginald, byłby jeden i ten sam, tem więcej, że najbliżsi owych czasów obydwaj ci kronikarze tylko o jednym synodzie wspominają. Bądź jak bądź, powaga Kadłubka i Boguchwała, a mianowicie pierwszego, który był spółczesnym i wypadki swoich czasów nader dokładnie i sumiennie opisuje, wystarcza najzupełniej do wyrobienia sobie przekonania, że Kazimierz Sprawiedliwy, objąwszy rządy najwyższe w Polsce, spowodował w celu poskromnienia nadużyć odprawienie synodu prowincyo-nalnego, w którem to przekonaniu utwierdza tem więcej nie tylko forma ogłoszonych w kraju uroczyście przez biskupów uchwał, ale i ta okoliczność, że książe wspomniany udał się do Stolicy apostolskiej z prośbą o zatwierdzenie tychże uchwał, które też otrzymał, coby niezawodnie miejsca nie miało, gdyby one nie były owocem wspólnych obrad biskupów na synod zgromadzonych. Kategoryczne twierdzenie Długosza, że w Łęczycy odbył się zjazd narodowy, na którym ogłoszono w mowie będące uchwały, w ten sposób możnaby pogodzić z równie kategorycznem chociaż daleko prawdopodobniejszem. podaniem Boguchwała i Kadłubka o odbytym synodzie prowincyonalnym, że biskupi wezwani przez Kazimierza, aby swoją powagą zapobiegli owym nadużyciom w kraju, zgromadzili się najprzód na synod prowincyonalny do Gniezna, i ztamtąd z goto-wemi uchwałami udali się do Łęczycy na ów zjazd narodowy i tam takowe wobec wymienionych książąt i panów dla nadania im tem większego znaczenia uroczyście ogłosili2). Niczem się przecież uzasadnić nie da zdanie tych, którzy, jak n. p. ks. Fabisz, dwa chcą mieć synody prowiucyonalne, jeden w Jeżowie (sic), drugi w Łęczycy, i to w jednym roku 1180, przypisując Długoszowi więcej, jak sam podaje. Niemałe nasuwają się także trudności co do oznaczenia czasu, w którym się odbył ów synod prowincyonalny przez książęcia Kazimierza Sprawiedliwego spowodowany, ile że ani spółczesny Kadłubek, ani późniejszy Boguchwał żadnej nie podają daty. Aż do najnowszych czasów trzymano się powszechnie za Długoszem roku 1180 co do zatwierdzenia uchwał biskupich przez papieża Aleksandra III w bulli wyżej wspomnianej, która podana w całkości przez tegoż dziejopisarza, nie zawiera w sobie roku, tylko dzień swego wystawienia. Długosz zaręcza, że oryginał jej widział w archiwum kapituły krakowskiej 3), to samo poświadcza uczony Czacki 4). Na oddruku tejże bulli w Bullaryuszach umiesz 1) O synodach katolickich w dawnej Polsce 1. c. str. 154. — 2) To samo zdanie wypowiada M. Dzieduszycki w rozprawie swej o synodach katolickich w dawnej Polsce 1. c. str. 154. — 3) Hist, Polon. lib. VI, 543: „Cuius a nobis originale in eccle-sia Cracoviensi conditum saepe attactum et visum est." — 4) O litewskich i polskich prawach (wyd. Turowskiego (t. I, str. 32. uw. 4). 294 czono dodatek z wyraźnem podaniem roku 1180 1), lubo jej nie drukowano z oryginału, lecz z Roczników kościelnych Baroniusza2), który zapewne oparł się na Długoszu, inaczej wydawcy bullaryuszów byliby oddruk uskutecznili z oryginału, gdyby się takowy był znajdował w archiwum watykańskim, lub z innych dawniejszych źródeł. Mimo to data ta ma za sobą wiele prawdopodobieństwa. Wiadomą jest bowiem rzeczą, że Kazimierz Sprawiedliwy osiągnął najwyższą w kraju władzę po wypędzeniu Mieczysława Starego najpóźniej w końcu, a najrychlej w drugiej połowie roku 1177, gdyż tenże książe jeszcze na dniu 26 kwietnia tegoż roku przy zupełności swej najwyższej władzy wystawił w Gnieźnie dokument, o którym już wyżej była mowa, co do autentyczności najmniejszej nie ulegającej wątpliwości, na którym występuje jako świadek książe Kazimierz dzierżący jeszcze dzielnicę sandomirską3). Ten zająwszy Kraków musiał się przedewszystkiem zabezpieczyć przed nieprzyjaciołmi zewnętrznymi i wewnętrznymi zanim mógł pomyśleć o usunięciu nadużyć, o których wyżej była mowa. Widzieliśmy wyżej, jak bez przerwy załatwiał gwałtowne sprawy, jednę po drugiej, to w Wielkopolsce z Ottonem, synem Mieczysława, to w Pomeranii z wielkorządz-cami nowo ustanowionymi: Bogusławem i Samborem, to na Mazowszu z zaprowadzeniem opieki nad małoletnim Leszkiem, synem Bolesława Kędzierzawego, to na Rusi przez odzyskanie Polsce wydartych jej dawniej prowincyi, to na Ślązku, gasząc wybuchłą wojnę domową pomiędzy Mieczysławem i Bolesławem, synowcami swymi i t. p. To też Kadłubek 4) i Boguchwał 5) opowiadają o tych zajęciach nie cierpiących zwłoki szczegółowo, a dopiero po ich ukończeniu zupełnem przedstawiają nam Kazimierza, krzątającego się nad zaprowadzeniem ładu wewnątrz państwa swego i obmyślającego środki do położenia tamy nadużyciom przez zwołanie owego synodu prowincyonalnego, a jak chce Długosz zjazdu narodowego. Zanim to nastąpiło, upłynęło co najmniej półtora roku czasu, tak, że synod rzeczony mógł się odbyć co najrychlej w połowie roku 1179, a uzyskanie bulli Aleksandra III nie nastąpiło na dniu 28 marca roku 1180, jak podaje Długosz, wyżej wspomniany Bullaryusz 6), Baroniusz, Helcel, Mętlewicz, Roepell7), Ritter8), Heyne 9) i t. d., lecz dopiero dnia 28 marca roku 1181, a to dla tego, że datowaną jest z Tuskulanum, w którem miejscu papież rzeczony według itine-rarium jego podanego w dziele Jaffego10) od roku 1177 do 1180, w miesiącu marcu przynajmuiej, nie był wcale, bawiąc w roku 1178 od 12 marca w Rzymie11), tak samo w roku 117912), w roku zaś 1180 w tymże miesiącu w Velletri13), i dopiero 13 czerwca roku 1180 do Tuskulanum zjechał14). Mógł zatem tamże dopiero 28 marca roku 1181 bullę w mowie będącą wydać. To też Jaffe a za 1) Magnum Bullarium Bomanum cit. f. 882. — 2) Tamże f. 882 uwaga 1. 3) Busching, 1. c. N. V. f, 16. 17. — 4) Kronika 1. c. II, 394—399. — 5) Tamże 1. c. II, 527—531. — 6) Magnum Bullarium Romanorum it. cf. 822: „Datum Tusculani V ka-lendas aprilis. Dat. 28 martii anno Domini 1180 poniif. anno XXI." — 7) Geschichte Polens I, 369. 370. — 8) Geschichte der Dioecese Breslau f. 80. 82. — 9) Dokumen-tirte Gesch. des Bisthums und Hochstiftes Breslau I, 202. — 10) Regesta Pontificum Romanor. f. 769 sqq. — 11) Tamże f. 777. — 12) Tamże 784. — 13) Tamże f. 825. — 14) Tamże. 295 nim Dzieduszycki1) i inni stanowczo przyjęli datę bulli 28 marca roku 1181. Że zaś bulla wspomniana wydaną została po ogłoszeniu przez biskupów uchwał synodalnych, widać nie tylko z jej treści, lecz z wyraźnego opowiadania Kadłubka2), Boguchwała 3), Długosza4) i innych. Zgadzamy się przeto na twierdzenie Jaffego, Dzieduszyckiego i t. d., że wydanie bulli przez Aleksandra III nastąpić mogło dopiero w marcu 1181, a wręcz odrzucamy jako anachronizm podaną przez Łętowskiego datę w mowie będącej bulli: 28 marca roku 1177 5), ponieważ, jakeśmy już wykazali, Kazimierz Sprawiedliwy natenczas jeszcze ani myślał o najwyższej władzy w kraju. Łętowski dał się uwieść błędnemu dopiskowi na odpisie tylokrotnie wspomnianej bulli Aleksandra III, zuajdującej się w archiwum kapituły krakowskiej, z którego zginął niepowrotnie jej oryginał. Na tym odpisie, który oddrukował Bielowski, dodał widocznie odpisywacz samowolnie rok, którego na oryginale nie było, i być nie mogło, gdyż inaczej cała bulla uważanąby być musiała za falsyfikat; niepodobną bowiem jest rzeczą potwierdzać to, czego wcale nie było. To też Długosz zamieściwszy w kronice swojej ową bullę, nie podał roku, bo go w oryginale nie znalazł tylko dzień6); tak samo w przytoczonym wyżej bullaryuszu w tekscie samym nie znajdujemy roku tylko w osobnym przypisku, któryśmy wyżej oznaczyli 7). Widocznie Łętowski nie czytał odnośnych miejsc w Kadłubku i Boguchwale, skoro przychodzi do wniosku, że Kazimierz zaraz po objęciu najwyższej władzy w państwie wydał owe uchwały, że papież zatwierdził takowe już w roku 1177 (sic), że dopiero potem zwołał książe zjazd do Łęczycy, a nareszcie w oktawę Trzech Królów roku 1180 biskupi zgromadzili się na synod w Gnieźnie, gdzie ogłosili owe wyklęcia i gdzie zarazem legat apostolski Eeginald wydał ów wyżej wspomniany dokument dla klasztoru ś. Wincentego w Wrocławiu 8). W takim razie daremny był najprzód zjazd łęczycki, jeżeli na nim nie było ogłoszenia owych ustaw przez papieża potwierdzonych, a powtóre, zbyteczny był zupełnie synod, jeżeli też ustawy już byty uchwalone i przez papieża zatwierdzone w roku 1177, jak szanowny autor wbrew niezbitym dokumentom historycznym utrzymuje. Najmniej wątpliwości nastręcza według całego powyższego wywodu i tak wydatnego wykazania innego następstwa po sobie arcybiskupów: Zdzisława i Piotra na stolicy gnieźnieńskiej, jak je za Długoszem wszyscy prawie pisarze późniejsi podają, który z nich na owym synodzie przewodniczył. Wykazaliśmy, że po zrezygnowaniu arcybiskupstwa przez bł. Bogumiła nastąpił Zdzisław, a po nim dopiero Piotr. Oprócz przytoczonych niezbitych dokumentów, a mianowicie 1) O synodach katolickich w dawnej Polsce. — 2) Kronika 1. c. II, 401: „Approbant universi et cunctis gratissimas asserunt tam sacrarum prohibitionum sanctiones, quibus intemerata ex eo accedit perennitas, qnod apostolico Alexandri III prmlegio roborantur". — 3) Tamże 1. c. II, 531: „Approbant universi, et cuncti gratissimas asserunt tam sacrarum institutionum sanctiones, quae posłmodum per papam Alexandrum tertium fuerunt perenniter approbatae". — 4) Hist. Polon. lib. VI, 542. — 5) Katalog Biskupów, Prałatów i Kanoników Krakowskich t. I, 76 — 79: „Pontificatus nostri anno decimo octavo". — 6) Historia Polon. lib. VI, 543: „Datum Tusculani quinto kalendas Aprilis", — 7) Bullarium Magnum Bomanum cit. II, 822, — 8) Katalog t, 1, 76—79. 296 owego przywileju Mieszka Starego z dnia 26 kwietnia roku 1177, na którym jako świadek występuje arcybiskup Zdzisław 1) i dziejów klasztoru ś. Wincentego w Wrocławiu, z których się dowiadujemy, że już w roku 1180 za naleganiem i radą następcy Zdzisława, arcybiskupa Piotra, z tegoż klasztoru wydalono Benedyktynów, a oddano go Norbertanom 2), popiera zdanie nasze najdobitniej Kadłubek, który jako spółczesny wyraźnie arcybiskupa Zdzisława*) stawia na czele synodu prowincyonalnego. Nie podobno przypuścić, aby mąż tak gorliwie zajmujący się sprawami ojczystego kraju i Kościoła i do tego duchowny, przez Kazimierza Sprawiedliwego do napisania dziejów ojczystych uproszony, miał się pomylić co do kolei i następstwa dwóch najwyższych w kraju zwierzchników duchownych, znając niewątpliwie obydwóch osobiście, a szczególnie Piotra, o którym pod koniec panowania Kazimierza z wielkiemi mówi pochwałami, jakeśmy to już wyżej pokazali. Tak samo późniejszy nieco Boguchwał arcybiskupowi Zdzisławowi przypisuje przewodniczenie na synodzie w mowie będącym4), a nawet Długosz, który pomięszał następstwo Zdzisława i Piotra, kładąc śmierć tego ostatniego w roku 1182 i dając mu za następcę Zdzisława5), mimo to temuż w roku 1180 każe przewodniczyć na zjeździe w Łęczycy 6), czem obałamucony Bużeński, umarza Piotra już w roku 1179, aby zrobić miejsce Zdzisławowi7). Książe Kazimierz, wyprawiając poselstwo do Rzymu w celu uzyskania zatwierdzenia uchwał synodalnych, miał jeszcze inną nader ważną przyczynę do tego. Chciał on sobie ująć papieża nie tylko swoją gorliwością o utrzymanie porządku i moralności w swem państwie, ale wyznaniem zupełnego posłuszeństwa i wierności ku prawowitemu namiestnikowi Chrystusowemu w tych właśnie czasach, w których dumny cesarz Fryderyk, narzucając naprzeciw niemu anty-papów i inne państwa chrześcijańskie do ich uznania nęcąc, rozrywał i szarpał jedność kościelną, a to nie w innym zamiarze, tylko w tym, iżby sobie powaga. Stolicy apostolskiej zabezpieczyć panowanie naprzeciw możliwym pretensyom nie tylko Mieczysława, starszego brata, ale i Leszka, syna Bolesława Kędzierzawego, a nawet Władysławowiczów ślązkich, mogących przy pomocy Niemców, zawsze niechętnych Polakom i do popierania wewnętrznych ich niezgód skorych, dopominać się na mocy rozporządzenia Bolesława Krzywoustego ustąpienia sobie najwyższej w kraju władzy wraz z księstwem krakowskiem. Nio zawiódł się w oczekiwaniach swoich dbały o własne i potomstwa swego losy książe, albowiem Aleksander III, wdzięczny za okazaną sobie wierność i posłuszeństwo, nie tylko ustawy synodalne potwierdził, jak dowodzi wspomniana wyżej bulla jego8), ale zniósł Bolesława Krzywoustego rozporządzenie, według którego utrzymaną być miała co do najwyższej 1) Busching, Urkunden des Klosters Leubus nr. V. str. 16. 17. Kod. dypl, Wiel-kopl. I, 28. 29. — 2) Gorlich, Die Praemonstralenser und ihre Abtei zum h. Vincens. Heyne 1, c, I, 163, — 3) Zapewne przez błędne odczytanie rękopisu w kromce Kadłubkowej nazwany jest tenże arcybiskup Zbislaus zamiast Zdzislaus. — 4) Kronika 1. c. II, 531. — 5) Hist. Pol. lib. VI, 548. — 6) Tamże lib. VI, 541: „Aderant huic concilio praesules octo, Zdzislaus Gnesnensis, Gedeon Cracoviensis eto episcopi". — 7) Żywoty Arcyb. Gnieźń. t, I, 76. — 8) Bullarium Magnum Romanum cit. t. II, 822: „Unde quo 297 w kraju władzy zasada starszeństwa, aby Kazimierzowi wraz z potomstwem co do dzierżenia tejże władzy me stawało kiedykolwiek na zawadzie.1) Według wszelkiego prawdopodobieństwa arcybiskup Zdzisław przeniósł się do wieczności albo w końcu roku 1179, albo też na początku roku następnego. W roka bowiem 1179 widzieliśmy go przewodniczącego jeszcze na synodzie prowincyonalnym, a w roku 1180 już występuje następca jego Piotr, za którego usilnem wdaniem się usunięto z klasztoru ś. Wincentego w Wrocławiu, niegdyś przez Piotra Własta fundowanego, lekceważących sobie regułę zakonną Benedyktynów, a oddano go Norbertanom, jakeśmy to wyżej wykazali. Rządził zatem archidyecezyą gnieźnieńską i Kościołem polskim, który natenczas obejmował oprócz tejże archidyecezyi siedm biskupstw: krakowskie, kujawskie, poznańskie, wrocławskie, płockie, lubuskie i kamieńskie czyli pomorskie, około lat ośmiu, pochowany w katedrze gnieźnieńskiej2). Długosz, a za nim Bużeński chwalą go jako męża rzadkiej wymowy i wielkiej roztropności, zdolnego do wykorzenienia wad i nałogów, które naówczas jakoby chwast szkodliwy rozpleniły się w Polsce, a do zasiania natomiast wszelkich cnót i chwalebnych obyczajów, zwłaszcza pod sprawiedliwym i dbałym o moralność poddanych monarchą, jakim był Kazimierz3). Damalewicz zaś wysławia go, równie jak Bużeński według świadectwa starożytnego spisu arcybiskupów, jako pasterza skromnego, roztropnego, umiejącego sobie jednać względy monarchów, który rozległe obszary ziemi do arcybiskupstwa należące, dotąd puste i lasami zarosłe, wprowadził w kulturę, wiele wsi nowych pozakładał, swobody i przywileje kościoła rozszerzył i utrwalił, a nadto kościół swój metropolitalny wielu kosztownościami zbogacił4). O ile te pochwały są prawdziwe, nie wiemy; nie naruszając zatem w niczem sławy i zasług arcybiskupa Zdzisława, musimy tu nadmienić, nie chcąc wobec powyższych pochwał postawić w cieniu następców jego, że najlepsze chęci i największa gorliwość pasterska nie zdołała stawić zapory zepsuciu obyczajów tak pomiędzy świeckimi jako i duchownymi, niam constitutionem tnam iustam pariter et honestani auctoritate nostra postulas con-firmari, nos iustis postulationibus annuentes, constitutionem praescriptam, sicut in scripto authentico super hoc habetur, apostolica auctoritate confirmamus et praesentis scripti patrocinio communimus, sub interminatione anathematis prohibentes, ne qnis eam violare aliqna ratione praesumat". — 1) Kadlubek 1. c. II, 401. 402: „Divino euius oraculo (Alexandri III) principatus Casimiri confinnatur, ne paterna illi voluntas ullum pariat praeiudicium, qua cautum fuerat, ut penes maiorern natu principandi resideret auctoritas, ut in principatu litem successionis ratio primogeniturae dirimeret". — 2) Długosz 1. c. lib. VI, 581: „In ecclesia Gnesnensi sepelitur". — 3) Vitae Archiep. Gnesn. Żywoty Arcyb. Gnieznienskich wyd. Malinowskiego t. I, 73. — 4) Series Archiep. Gnesn. f. 121: „Inerat ei praecipua morum suavitas, quam iucnndus virtutnm concentus, incor-ruptaeque continentia vitae magnopere adomabaut. Rem familiarem cura et industria singulari auxit, vastitate silvarum solerti agricultura perdomita, pluribusque castellis et ruribus denuo constructis, ut longe florentiorem et copiosiorem reddiderit, ad superioris aevi tempus ratione habita, oeconomiam. Attritam et vetustate poenitus eonsumptam sacram vestium supellectilem liberali sumptu resarcivit, multoque auro, argento et pretiosis umonibus illustravit, teste Crassinio". Cfr. Buzenski L c. I, 83. Katalog Arcyb. Gniezn, w bibl. Ossolinskich, oddrukowany w Monum Polon. histor, III, 406. 88 298 które wskutek złego przykładu ościennych narodów, a szczególniej Niemców, podnoszącego się dobrobytu, wewnętrznych rozruchów w kraju, osłabienia powagi panujących, a przedewszystkiem nadwerężenia zasady nietykalności tronu przez zakusy rewolucyjne i inne powody, rozkrzewiły się, jak słusznie mówi Długosz, jak chwast w całej Polsce i pod następcami Zdzisława spowodowały użycie energicznych środków ze strony Kościoła na przytłumienie złego, jak to niżej zoba-czemy. Mimo to czas rządów tego arcybiskupa naznaczony jest chwalebnemi objawami gorliwości o chwałę Bożą, ofiarności i wspaniałej szczodrobliwości na przybytki Pańskie, jak to widać z licznych fundacyi w tym czasie w kraju powstałych, jako to klasztorów Cystersów: w Lubiążu na Ślązku, fundowanego przez książęcia Bolesława Wysokiego roku 1175, w Sulejowie w roku 1176 przez Kazimierza Sprawiedliwego, w Oliwie roku 1178 przez wielkorządzcę pomorskiego, Sambora, w Wąchocku roku 1179 przez biskupa krakowskiego Gedkę, w Witowie zaś, Busku i Płocku klasztorów założonych i uposażonych przez biskupa płockiego Wita (1179—1206), pierwszy dla Norbertanów, drugie dwa dla zakonnic tejże reguły1). Arcybiskup Zdzisław potwierdził i konsekrował na biskupów poznańskich: Świętosława, Gerwarda i Cherubina w latach 1175—1177, na biskupa kujawskiego Onulfa albo Wunelfa roku 1178 i na biskupa płockiego Wita z Chotla 2). 1) Długosz 1. c. lib. VI, str. 531. 537. 540. — 2) Tamże lib. VI, 527. 531. 536. 537. 540. XI. PIOTR II. Po Zdzisławie zasiadł na stolicy metropolitalnej Piotr, najpóźniej w roku 1180, skoro według dokumentów i kronik ślązkich w tymże roku jeszcze konsekrował po poprzedniem potwierdzeniu na biskupa wrocławskiego Franciszka (Franzko, Swancho), kanonika wrocławskiego i kanclerza książęcia Bolesława Wysokiego, w katedrze gnieźnieńskiej w asystencyi biskupa poznańskiego i innych1). Długosz2) i Bużeński3) zaliczają go do rodu Srzenia-witów, którzy za herb obrali sobie rzekę tego nazwiska, płynącą przez okolicę zyzną w powiecie proszowskim dawnego województwa krakowskiego, na pamiątkę znakomitego jakiegoś odznaczenia się w bitwie nad tąż rzeką jednego z ich przodków. Do tej samej familii zaliczają go także Paprocki4), Okolski6) i inni, nie przytaczając na to dowodów, tylko się na domysłach opierając. Według Długosza6) i Damalewicza7) był poprzednio kanonikiem gnieźnieńskim, a odznaczywszy się nauką, prawością i gorliwością w wypełnianiu obowiązków powołania swego, je-dnozgodnemi kapituły głosami kanonicznie wybrany, od papieża Aleksandra III łatwo otrzymał potwierdzenie. Zaraz na wstępie rządów swoich metropolitalnych chwalebną rozwinął troskliwość nad utrzymaniem ducha prawdziwie zakonnego w kla 1) Archiv Capit Vratislav., Chronica seu Cathalogus omnium episcopor. Wrati-slaviens. ad an. 1181 Ms. Heyne 1. c. I, 209. — 2) Hist. Pol. lib. VI, 508. — 3) Żywoty Arcyb. Gniezn. t. I, 73. — 4) Herby str. 197. — 5) Orbis Polonus t. III, 132. — Hist. Polon. lib. VI, 508. — 7) Series Archiep. Gnesn. f. 117. 38* 300 sztorach polskich. Dowiedziawszy się bowiem, że Benedyktyni klasztoru ś. Wincentego w Wrocławiu, odstąpiwszy od reguły zakonnej, prowadzili życie gorszące i dobra klasztorne lekkomyślnie rozpraszali, porozumiawszy się z biskupem miejscowym, Żyrosławem i książęciem Bolesławem Wysokim, jako patronem tegoż klasztoru, wydalił z niego Benedyktynów i wspólnie z biskupem rzeczonym osadził w ich miejsce poważanych powszechnie Norbertanów, jak dowodzą bulle Celestyna III z roku 1193 i Honoryusza III z roku 1222 oraz Grzegorza IX z roku 1233, odnoszących się do załatwienia sporów pomiędzy Benedyktynami a Norbertanami o klasztor w mowie będący1). Wkrótce potem konsekrował arcybiskup Piotr, jakeśmy już wyżej wspomnieli, następcę biskupa Żyrosława II, Franciszka I. Spółczesne kroniki mało nam pozostawiły szczegółów dotyczących rządów arcybiskupich i metropolitalnych Piotra; atoli z jego energicznego zaraz na wstępie zapobieżenia nadużyciom i zgorszeniom w klasztorze wrocławskim Benedyktynów wnosić można, że się równie energicznym i gorliwym okazywał w innych kierunkach wzniosłego powołania swego, zwłaszcza, że podstępy i intrygi bezustanne Mieczysława Starego, pragnącego jakimkolwiek bądź sposobem odzyskać władzę najwyższą w kraju, nie małe wyrządzały szkody moralności poddanych i rozwojowi Kościoła. Książe ten, siedząc na wygnaniu w Raciborzu z trzema synami, do najrozmaitszych uciekał się środków, ażeby powrócić do utraconego znaczenia i władzy. Znając szlachetne usposobienie brata Kazimierza, w udanej pokorze udawał się do niego przez listy i posłów z prośbą, aby mu przynajmniej ojcowskim testamentem przekazane dzielnice powrócone zostały. Książe krakowski, zdjęty litością nad bratem i jego rodziną, skłaniał się do prośby jego, lecz gdy rada jego na ten cel zwołana wniosek przedłożony z okrzykami oburzenia przyjęła, lękając się rozruchów i buntów, cofnął niezwłocznie swój projekt i ułagodził umysły wzburzone oświadczeniem, że tylko chciał doświadczyć wierności i przychylności ku sobie zgromadzonych 2). Zawiedziony w nadziejach z tej strony Mieczysław, udał się o pomoc do Niemców, a opłakując przed cesarzem Fryderykiem i radą jego smutne swoje położenie, dla odniesienia pewniejszego prośby swój skutku, ofiarował pierwszemu dziesięć tysięcy grzywien srebra 3). Mimo tak nęcącą ofiarę cesarz zajęty nową wyprawą krzyżową na Saracenów w ziemi świętej, którzy tam wielkie nad książętami chrześcijańskimi odnieśli korzyści, a przytem niezgodami książąt niemieckich wstrzymany, odmówił wygnańcowi wszelkiej pomocy, oświadczywszy mu, że Polakom przysługuje prawo wyboru monarchy, zwłaszcza gdy mała jest różnica, mieć nieużytecznego, albo go nie mieć wcale4). Tak od 1) Klose 1. c, cz. I, 22 sqq. Gorlich, 1. c. cz. I, 37 sqq. Griinhagen, Regesten zur Schlesischen Geschichte I, 106. Ritter 1. c. f. 88. 90. -- 2) Kronika Kadłubka 1. c. II, 402. 403. Krcmika Boguchwala I, c. II, 532. — 3) Godefridus monachus w Prehera Scriptor. rer. Germanic. (wyd. hamburgskie) f. 344. Boguchwała Kronika 1. c. II, 532. — 4) Kronika Kadlubka 1. c. II. 404: „Nam nec Polonis eli-gendi principem posse adimi pntestatem, quia nihil interest, inutilem habeaut an nullum, neque Casimirum sola virtutum invidia debere defungi principatu". 301 prawiony od cesarza, uciekł się Mieczysław do podstępów, chcąc niemi pociągnąć na swą stronę przyjaciół i hołdowników Kazimierza, aby przy ich pomocy orężem dobić się praw swoich. Najprzód wszedł w zmowę z księciem Bogusławem pomorskim, ofiarowawszy mu córkę swoję dla syna. Jakoż udało mu się pozyskać z tej strony posiłki, z któremi napadłszy znienacka w nocy na Gniezno, miasto wraz z zamkiem zdobył i wkrótce całą Wielkopolskę opanował, ile że łagodny i litościwy Kazimierz, pragnąc bratu przywrócić spuściznę po ojcu, oporu mu z swej strony nie stawiał, nie przeczuwając, że dumny książe nie poprzestanie na swoim dziale, ale dalsze zdrady snuć będzie w celu odzyskania najwyższej w kraju władzy, zwłaszcza że się pojednał z wyrodnym synem Ottonem, który dla własnych widoków do wspólnego z nim działania w tej mierze był gotów1). Jakoż wkrótce po świetnej wyprawie Kazimierza do Brześcia i Halicza w celu poskromnienia zbuntowanych lenników w roku 1182 i zaprowadzeniu tam należytego porządku2), Mieczysław, zazdroszcząc bratu powodzenia, nowe naprzeciw niemu knuć począł podstępy i intrygi. Wzbudziwszy najprzód w sercu jego nieufność ku synowcowi Bolesławowi Wysokiemu, książęciu ślązkiemu, przez oszczerstwa i fałszywe donosy, podburzył następnie tegoż synowca naprzeciw stryjowi fałszywem oskarżeniem, jakoby na jego pognębienie i zgubę czyehał i nakłonił go do wspólnego naprzeciw Kazimierzowi działania. Obaj udali się po dokona-nćm porozumieniu do cesarza Fryderyka, bawiącego na wielkim zjeździe w Mo-guncyi, prosząc usilnie o pomoc w celu obrony naprzeciw mniemanym uroszcze-niom brata i stryja. Cesarz zajęty własnemi ważnemi sprawami, polecił starszemu synowi swemu, Henrykowi, królowi rzymskiemu, zebrać odpowiednie wojsko i podjąć wyprawę do Polski. Ten, zgromadziwszy w krótkim czasie około trzydziestu tysięcy szlachty, chciwej łupów polskich, rozpoczął pochód groźny, lecz posłowie polscy, zabiegłszy mu drogę, spowodowali go do odwrotu, na który się tem łatwiej zgodził, że w doznanych w Erfurcie i Halli nadzwyczajnych przypadkach, gdy w pierwszem miejscu sala domu proboszczowskiego, w której król z wielu panami przebywał, zarwała się, w skutek czego niektórzy śmierć, a drudzy kąpiel w kloakach smrodliwą znaleźli, a w drugiem miejscu przy uroczystym zjeździe królewskim, nagle liny od dzwonów się pozrywały, upatrywał wróżbę niepomyślnego wyprawy skutku3). Zawiedziony w zdradliwych zamiarach swoich Mieczysław, na nowo w domowych intrygach szukać począł sposobów ich urzeczywistnienia. Wiedząc, że niedołężny Leszek, syn Bolesława Kędzierzawego, pan Mazowsza i Kujaw przez Kazimierza potwierdzony i pod opiekę Żyrosława albo Żyrona postawiony, pędzi smutny żywot w ustawicznych słabościach ciała i umysłu, bądź sam, bądź przez posłów umiał go pochlebstwami i kłamliwemi przedstawieniami ująć dla siebie tak dalece, przekupiwszy wprzód Żyrosława, że obiedwie dzielnice zapisał po swej śmierci synowi jego młodszemu Mieczysławowi, a stryjecznemu bratu swemu, 1) Kronika Kadłubka 1. c. II, 404. 405. Kronika Boguchwała 1. c. II, 533. — 2) Kronika Kadłubka 1. c. II, 407—414. Kronika Boguchwała 1. c. II, 533. 535. — 3) Kronika Kadłubka ]. c. II, 405. 406. 302 lubo przy objęciu tychże dzielnic przekazał je na przypadek zejścia swego bezpotomnie na własność stryjowi Kazimierzowi. Nie długo jednakże cieszył się Mieczysław podstępów swych skutkiem, albowiem poddani, lękając się ze strony jego uciemiężenia, jakiem dręczył niegdyś Krakowian, a ze strony Kazimierza zemsty za wiarołomstwo, książęcia Leszka i jego opiekuna nakłonili do odwołania zdradą spowodowanych zapisów na rzecz Mieczysława i przeproszenia Kazimierza1), do czego się tenże tem skłonniejszym okazał, ponieważ świeża strata najstarszego syna, Bolesława, który przez ukąszenie żmii nagle młodociany żywot w roku 1183 zakończył2), czyniła go niezdolnym do brania odwetu za podstęp brata i wiarołomstwo synowca. W tym smutku swoim doznał Kazimierz niemałej ulgi i uprzytomnienia w uroczystości nadzwyczajnej, którą za jego spowodowaniem nie długo potem obchodził Kraków, a z nim cała Polska. Jeszcze za życia papieża Aleksandra III udał się do niego ten książe pobożny z prośbą o udzielenie relikwii jakiego Świętego Polsce, któraby się jego szczególniejszej oddać mogła opiece. Gdy śmierć tego papieża nie pozwoliła mu uwzględnić tej prośby, udał się Kazimierz wspólnie z Gedką, biskupem krakowskim, do następcy jego, Lucyusza III, przez osobne poselstwo, ponawiając prośbę, którą tenże uwzględniwszy, wyjął z grobowca szczątki ś. Floryana męczennika3) i przesłał takowe do Polski, poruczywszy nad niemi straż i czuwanie Idziemu, biskupowi mutyńskiemu. Ten gdy szczęśliwie przybył na miejsce przeznaczenia na dniu 26 października roku 11844), wyszedł na przeciw niemu blisko o dwie mile książe Kazimierz, biskup Gedka i wszystkie stany, a powitawszy go z wielką czcią i radością, że przynosi Polsce nowego Patrona, relikwie tegoż w uroczystej procesyi wprowadzili do Krakowa. Biskup Gedko zbudował po za murami miasta wspaniały na cześć Świętego kościół, do którego potem relikwie z kościoła katedralnego przeniesiono. Odtąd w całej Polsce rozpowszechniła się cześć ku ś. Floryanowi5). Kazimierz Sprawiedliwy ku podniesieniu i utrzymaniu tej czci hojnie kościół przez Gedkę wystawiony uposażył, ustanowiwszy przy nim kilku prałatów i kanoników, przez co wyniesiony został do godności kolegiaty. Wkrótce po tych uroczystościach Kazimierz ponownie wdać się musiał w sprawy księstwa halickiego, gdzie stronnicy wypędzonego i w Węgrzech prze 1) Kronika Kadłubka II, 406. 407. — 2) Rocznik Traski w Monum. Pol. histor. II, 834. Rocznik Sędziwoja tamże II, 875. — 3) Długosz, Hist. Polon. lib. VI, 552. następujące podaje szczegóły co do uzyskania relikwii św. Floryana według dawnego aż do jego czasów utrzymującego się podania. Kiedy papież Lucyusz III wszedł do kościoła, w którym przechowywano wielu męczenników ciała, i zapytał, któryby z spoczywających Świętych chciał być przeniesionym do Polski, na to zapytanie z grobu, w którym spoczywały zwłoki ś. Floryana, ukazała się ręka, wskazująca, iź tego Świętego ciało Polakom darowane i do kościoła krakowskiego przeniesione być miało. — 4) Tę datę podaje Długosz (1. c. lib. VI. 552). Tenże rok kładą: Rocznik kapituły krakowskie) w Monum Pol. histor. II. 799. Rocznik Traski tamże II, 834. Rocznik Sędziwoja tamże II, 875. Kadłubek zaś podaje rok 1183, a Rocznik Miechowski w Monum Pol. hist. t. II, 882 rok 1185. — 5) Długosz 1. c. lib. VI, 552. 553. Kronika Boguchwała 1. c. U, 536. 303 bywającego książęcia Włodzimierza trucizną zgładzili wiernego polskiemu monarsze księcia Mścisława i wygnańca z Węgier do objęcia księstwa powołali. Zanim jednakże Włodzimierz zdążył przybyć do Halicza, Kazimierz posłał na to księstwo Romana, siostrzeńca i wychowańca swego, syna zmarłego Mścisława, który, pobiwszy przy pomocy posiłków polskichprzeciwników, utrzymał się przy władzy. Nie długo się przecież tam utrzymał, albowiem Bela III, król węgierski, osadziwszy Włodzimierza po powtórnej z Halicza ucieczce w więzieniu, syna swego, Andrzeja, na czele silnego oddziału wojska do tegoż księstwa wyprawił, ażeby je dla siebie zdobył. Stronnicy Włodzimierza uwiedzeni, że królewicz węgierski w jego obronie przybywa, otworzyli mu bramy miasta i zamku, który opanowawszy oboje, kazał się ogłosić królem i przysięgę wierności sobie złożyć. Kazimierz nie porwał się zaraz do pomszczenia wyrządzonej sobie krzywdy, odłożywszy to na później, a to z pobudek pobożności, aby Węgrów nie powstrzymywać od udziału w nowej wyprawie krzyżowej, która się do Palestyny wybierała 1). Prawie równocześnie z temi wypadkami umarł na dniu 20 września roku 1185 Gedko, znakomity biskup krakowski2). Po nim nastąpił Fulko czyli Pełka, który od papieża Urbana III uzyskał dla siebie i następców swoich przywilej zabierania w senacie i przy publicznych zebraniach pierwszego miejsca po arcybiskupie gnieźnieńskim 3). W tymże roku przeniósł się do wieczności Leszek, książe mazowiecki i kujawski, syn Bolesława Kędzierzawego, pozostawiwszy stryjowi Kazimierzowi w spuściźnie obydwie dzielnice swoje po ojcu odziedziczone4). Rok ten pamiętnym jest z założenia nowego klasztoru Cystersów w Koprzywnicy, którym Kazimierz Sprawiedliwy nadał tęż osadę z przyległościami na uposażenie, a panowie niektórzy z rodu Bogoryów i Abdanków, naśladując w szczodrobliwości monarchę swego, uposażenie to rozmaitemi nadaniami znacznie powiększyli5). Dotąd Cystersi doznawali w świecie chrześcijańskim wielkiego wzięcia i poszanowania, czego dowodem rozliczne po wszystkich krajach europejskich ich klasztory. To też monarchowie, biskupi i panowie polscy nie żałowali majątków swoich, aby im w kraju jak najwięcej zgotować siedzib, wiedząc dobrze, że oni obok pomnożenia chwały Bożej i podniesienia moralności, rozliczne inne krajowi przynosili pożytki, zastępując natenczas szkoły i akademie dla garnącej się do nich zewsząd młodzieży, zaprawiali naród do przemysłu, kultury ziemi, budownictwa, wytrwałej pracy, rzemiosł, a nawet sztuk pięknych, jednem słowem niesłychanie się przyczyniali do cywilizacyi i oświaty ludzi. Przez dwa lata blisko panowania Kazimierza Polska nie doznawała na zewnątrz żadnego niepokoju, dla tego mógł się całkiem oddać sprawom wewnętrznym państwa. W roku atoli 1187 na nowo wybuchła pożoga wojny spowodowana przez Włodzimierza, który zdoławszy uciec z więzienia węgierskiego, udał się na Ruś 1) Kadłubek 1. c. II, 407. sqq. Kronika Boguchwała 1. c. II, 535. Długosz 1. e. lib. VI, 553. — 2) Kalendarz krakowski w Monum Polon. hist. II, 932. — 3) Piekosiński Kod. dypl. katedry krak. f. 6—8. — 4) Długosz 1. c. lib. VI, 555. — 5) Tamże lib. VI, 554. 304 w nadziei otrzymania pomocy do odzyskania Halicza. Zewsząd zbierali się do niego różni malkontenci, próżniacy chciwi łupu wojennego, awanturnicy, z którymi nareszcie udał się do Halicza, atoli Andrzej, syn Belli, wyparł go ztamtąd, dotkliwe zadawszy mu straty. Nie mając nigdzie schronienia pewnego, włóczył się Włodzimierz z zgrają swoją najprzód po krajach ruskich, łupiąc je i niszcząc, a ztamtąd napadłszy ziemię przemyślską do Polski należącą, straszliwych się tam dopuszczał okrucieństw i gwałtów. Kazimierz wysłał natychmiast wojsko swoje pod dowództwem Mikołaja Bogoryi, wojewody krakowskiego i hetmana swego, który rabusiów ścigał, odbijał im jeńców i zdobycze i uciekających przed przemocą zapędził aż w pograniczne Węgrom góry1). Widząc Włodzimierz, że własną siłą nic dokazać nie może i że w razie pojmania swego przez wojska śmierć go sromotna czeka, upokorzył się przed Kazimierzem i przez częstych posłów prosił o przebaczenie i dozgonną przyrzekał uroczyście wierność. Jakoż dobroduszny monarcha polski dał się przebłagać i rozumiejąc, że lepiej będzie mieć lennikiem Rusina i krewnego, aniżeli obcego najezdzcę, wysłał wojsko pod dowództwem. wojewody Mikołaja, z rozkazem wyrzucenia ztamtąd Węgrów, a osadzenia w księstwie Włodzimierza, lubo rycerstwo niechętnie przyjęło te rozkazy, będąc wystawione na przelew krwi dla złoczyńcy, który za zbrodnie wart był raczej szubienicy, aniżeli takiej łaski monarszej. Mikołaj obiegłszy Halicz, głodem zmusił Węgrów do kapitulacyi i opuszczenia nie tylko zamku i miasta, ale całego kraju, poczem oddał rządy Włodzimierzowi, odebrawszy wprzód od niego przysięgę wierności niezłomnej dla monarchy swego2). Ta wyprawa zjednała wprawdzie Kazimierzowi wielką sławę i wziętość u Rusinów i postronnych narodów, że tak wspaniałomyślnie przebaczył Włodzimierzowi i za jego brudne występki dobrodziejstwem mu odpłacił, atoli pomiędzy Krakowianami wzbudziła niechęć ku niemu, która, jak to niżej zobaczemy, w bunt otwarty naprzeciw niemu się wyrodziła. W skutek wypędzenia Andrzeja z Halicza powstały pomiędzy Węgrami i Polakami nieprzyjaźni, wzajemne najazdy, łupieztwa i spustoszenia ziem nadgranicznych. Ponieważ Polacy nie okazywali wielkiej ochoty, prowadzić wojny z Węgrami, a ci z powodu przechodu wojsk Krzyżowców do Syryi dla własnego bezpieczeństwa wojska swe na pogotowiu mieć musieli, przeto obydwie strony zawarły z sobą trzyletnie zawieszenie broni 3). W tym czasie bawił w Polsce nadzwyczajny legat papieża Klemensa III, kardynał Jan Malabranka, który miał polecenie, pobudzić Polaków do udziału w nowej wyprawie krzyżowej, a przynajmniej wyjednać pomoc pieniężną na tęż wyprawę od duchowieństwa polskiego, nie mniej zaprowadzenia reformy obyczajów, przedewszystkiem pomiędzy duchownymi, którzy zarażeni przez kler niemiecki i czeski mimo usilne zabiegi biskupów, porzucić nie chcieli nieprawnie pojętych żon lub upadlających ich stan nałożnic. W Krakowie przyjmowali go z wielką czcią i uszanowaniem Kazimierz Sprawiedliwy i biskup Pełka na czele kapituły 1) Kronika Kadłubka 1. c. II, 413. sqq. Długosz 1. c. lib. VI, 557. 558. — 2) Kronika Kadłubka 1. c. II, 414. Długosz 1. c. lib. VI, 558. 559. - 3) Długosz 1. c. lib. VI, 559. 560. 305 i duchowieństwa. Według świadectwa starodawnych roczników polskich, przybycie Malabranki nastąpiło w roku 1189 po zdobyciu Jerozolimy przez Saladyna1). Tę samą datę podaje także Długosz, a zarazem cel przybycia jego t. j. zreformowanie Kościoła polskiego co do obyczajów i uzyskani ezasiłków od duchowieństwa na nową wyprawę krzyżową2). Dla osiągnięcia tego celu koniecznem było zwołanie synodu prowincyonalnego. Jakoż kardynał zaraz po przybyciu swojem zwołał wszystkich biskupów do Krakowa i odbył z nimi synod, na którym ogłosił niektóre ustawy, zmierzające do reformy obyczajów duchowieństwa, a na biskupów i wszystkich duchownych nałożył dziesięcinę czyli kontrybucyą, wynoszącą dziesiątą część dochodów rocznych, przeznaczoną na odzyskanie ziemi świętej z rąk pogańskich 3). Nie ulega wątpliwości, że kardynał wezwał przedewszystkiem na ów synod arcybiskupa Piotra, i że ten w rzeczy samej brał w nim udział. Lubo o synodzie krakowskim nie wspomina ani spółczesny Kadłubek, ani żaden z późniejszych kronikarzy, z wyjątkiem Długosza, nie można wątpić, że tenże w tym razie bądź z dokumentów kapitulnych, bądź z innych nieznanych dziś źródeł dobrze był poinformowany, tem mniej, że podanie jego o przybyciu kardynała do Polski co do czasu i celu zgadza się z wspomnianemi wyżej rocznikami. Nie rozumiemy przeto, na jakiej podstawie tak Starowolski 4) jako i ks. Mętlewicz 5), ks. Fabisz 6) i inni, trzymający się widocznie pierwszego, podają zamiast Krakowa Łęczycę jako miejsce odbycia synodu w mowie będącego. Widocznie omyłkę popełnioną przez Starowolskiego, twierdzenia swego niczem nie uzasadniającego, woleli postawić ponad powagę Długosza, który wyraźnie Kraków jako miejsce zebrania się synodu wymienia. Eównież nie pojmujemy, dla czego dwaj wspomniani autorowie zamiast roku 1189, który wyraźnie podaje Długosz jako datę przybycia do Krakowa Jana kardynała i odbycia tamże synodu, kładą rok 1188, lubo Starowolski nie podaje go wcale. W roku 1191 arcybiskup Piotr na prośby biskupa krakowskiego, Ful-kona, w towarzystwie jego i biskupów: Wita płockiego, Stefana kujawskiego 1) Bocznik kapituły krak. w Monum Polon, histor. t. II, 800: „1189 Johannes Cardinałis cognominatus Malabramca venit in Poloniam". Bocznik Traski tamże II, 835: „1189 Johannes cardinalis intrat Poloniam". Bocznik Sędziwoja tamże II, 876: „1189 Jerusalem civitas Dei regis summi capta est a paganis. Eodem anno Johannes cardinalis dictus Malabranca venit Poloniam". Tu zatem obydwa zdarzenia umyślnie zestawione, aby oznaczyć, że drugie było wynikiem i następstwem pierwszego, t. j. że kardynał przybył do Polski dla wyjednania pomocy do oswobodzenia Jerozolimy. — 2) Długosz 1. c. lib. VI, 560: „Polonicam Ecclesiam Clemens Papa tertius in membris et in capite reformaturus, et pro impensis ad defendendam terram sanctam, cuius recuperationem magno ardore zelabat, subsidium a Olero Poloniae percepturus, Joannem Cardinalem cognomine Malabranca Poloniam transmittit. Qui Cracoviam primum perveniens, a Ca-simiro Duce et Fulcone episcopo omnibusque ordinibus honore processionis exceptus, syno-dum omnibus Provinciae Gnesnensis Episcopis in civitate Cracoviensi indixit et aliquas constitntiones ad reformandum Clerum promulgavit, et tam Episcopis quam universo Clero pro recuperatione terrae sanctae decimam imposult". — ') Tamże. — 4) Epitome Syno-dorum f. 319. — 5) Pamiętnik relig. mor. t. XVI. — 6) Wiadomość o Synodach etc. (Kępno 1861) str. 21. 39 306 i Arnolda lubuskiego konsekrował uroczyście kościół Panny Maryi w Sandomirzu, przez książęcia Kazimierza fundowany i uposażony, a na jego prośby przez biskupa Fulkona do rzędu kolegiat wyniesiony, przy którym ustanowiono pięciu prałatów, ośmiu kanoników i tyluż wikaryuszów 1). Około tego czasu nowe na Rusi rozruchy i zapasy pomiędzy Romanem, książęciem włodzimierskim a Wszewłodem bełzkim, spowodowały Kazimierza Sprawiedliwego, że dla przywrócenia pokoju i zapobieżenia zniszczeniu krajów koronnych pospieszył tamdotąd na czele wojska. Tymczasem nieobecność jego spowodowała wybuch tłumionego od dość dawna nieukontentowania Krakowian, nie mogących mu przebaczyć zbytniej jego łaskawości czyli raezej słabości, którą okazał względem niegodziwego Włodzimierza, przywracając go do posiadania księstwa halickiego, przez co według ich zdania ośmielił innych awanturników do gwałtów i zbrodni, skoro się jednemu łotrostwo tak dobrze opłaciło. Mieli mu nadto za złe, że na Polskę ściągnął wojnę i nienawiść ze strony Węgrów i że poniżył godność narodu, wynosząc na księstwo koronne tak niegodnego Rusina. Najwięcej jednakże oburzył na siebie arystokracyą krajową, roszczącą sobie pre-tensye do dzielenia z nim władzy monarchicznej, przez to, że wszelkie owe na Rusi akcye i zmiany poczynił na własną rękę, bez zasiągnięcia rady senatu2). Korzystając przeto z nieobecności jego malkontenci w liczbie około siedmdziesięciu stanęli na czele ruchu rewolucyjnego, wysłali poselstwo do Mieczysława Starego, ofiarując mu Kraków i najwyższą w kraju władzę, a szlachtę, mieszczan i gmin jednając mu przez rozsiewanie kłamliwych wieści, że Kazimierz zginął na Rusi od trucizny. Mieczysław, ucieszony niezmiernie z okazyi, nastręczającej mu powrót do dawnej władzy, niezwłocznie pospieszył do Krakowa z rodziną i zebranym na prędce oddziałem szlachty wielkopolskiej, gdzie go z radością przyjęto. Nie dostał się przecież do zamku, gdyż wierni Kazimierzowi dwaj bracia rodzeni: biskup Fulko i Mikołaj, wojewoda, z małą załogą wydać go najezdźcy nie chcieli, gotowi bronić go do upadłego. Mieczysław, zagarnąwszy całą ziemię krakowską i opanowawszy wszystkie grody i zamki, chciał się koniecznie utrzymać przy Krakowie samym i dla tego w celu obrony wystawił tam zamczysko z drzewa, a drugie w Bochni i osadził je załogami. Tymczasem Kazimierz, dowiedziawszy się o buncie Krakowian i zdradzie brata, zebrał na prędce znaczną siłę ochotników i zaciężnych, nakazał Romanowi i Wszewłodowi dostawić sobie posiłki ruskie, z którymi jako i z rycerstwem swojem ruszył ku Krakowu, pod którym przyłączył się do niego Mikołaj, wojewoda, z oddziałem wojska. Na wieść o nadciągającym bracie Mieczysław uciekł do Poznania, pozostawiwszy na czele sprzy 1) Piekosiński, Cod. dipl. minor. Polon. f. 5: „Anno 1191 indictione nona epacta quarta concnrrente primo et anno decennalis cycli quarto decimo, domino duce Kazimiro in Polonia dominante, ad peticionem Cracoyiensis episcopi dominus Petrus Gnesnensis archiepiscopus consecravit ecclesiam sancte Mariae in Sandomiria, coadiuvante domino Fulcone Cracoviensi episcopo, domino Vito Mazoviensi episcopo et domino Stephano Cuiaviensi episcopo et domino Arnoldo Lubucensi episcopo". — 2) Kronika Kadłubka 1. c. II, 415: „Senatus non inspecta reverentia." 307 mierzeńców swoich Bolesława syna i owego niegodziwego Henryka Kietlicza, który niegdyś w jego imieniu tak srodze ciemiężył Krakowian i do otwartego buntu naprzeciw monarsze swemu ich pobudził. Po krótkiej walce wojsko Ka-zimierzowe zdobyło ów zamek drewniany, przyczem Bolesław dostał się do niewoli, a całe księstwo krakowskie powróciło do należytego ku monarsze swemu posłuszeństwa. Po przywróceniu spokoju i porządku przystąpiono do rozprawy z jeńcami i zdrajcami. Przyboczna rada Kazimierza obstawała stanowczo za su-rowem ukaraniem najeźdzców i buntowników, jedni żądali ich wygnania, drudzy zamknięcia w lochach więziennych lub skazania na gardło, co słysząc przytomny arcybiskup gnieźnieński Piotr, który podążył do Krakowa, ażeby przeszkodzić rozlewowi krwi bratniej i pojednanie synów Bolesława Krzywoustego skojarzyć, powstawszy z miejsca, poważną i pełną namaszczenia mową, przeplataną odpowiedniemi przykładami z historyi i pisma ś., najusilniej napominał monarchę i radę jego do szlachetnej cnoty przebaczenia winnym, którą tak umiał zmiękczyć serca i umysły obojga, że Bolesław z całem otoczeniem swojem na wolność puszczony i ojcu do Wielkopolski odesłanym został1). Sam tylko podły doradzca, Kietlicz, wypoliczkowany przez Kazimierza, oddany został w niewolę Romanowi, książęciu włodzimierskiemu i na Ruś wywieziony, gdzie nędznie żywota dokonał. Mieczysław zaś łaskawością i wspaniałomyślnością Kazimierza więcej niż orężem zwyciężony, 1) Mowa, którą arcybiskup Piotr nietylko siebie okrył chlubą wiekopomną, dał świadectwo wymowne swojego prawdziwie apostolskiego usposobienia i niepospolitej nauki, ale monarchę swego i jego radę do najwznioślejszej miłości nieprzyjaciół pobudził cnoty, przynoszącej zaszczyt niepomierny narodowi polskiemu, ku uczczeniu pamiątki znakomitego metropolity naszego najstosowniejsze tu przy żywocie jego niechaj zajmie miejsce: „Non sic, inquit Petrus, non sic filioli! iniquum enim est, ut iura pietatis impia vendicet seve-ritas, praesertim, quum sit honestior beneficii exhibitio, quam ultionis occasio. Audire, quaeso, libeat praeclara huiusce honestatis insignia. Victoriosus res Epirotarum Pyrrhus, victis Romanis, ducentos captivos milites gratis Romam remisit, ut cognita viri virtute, liberalitatem eius agnoscerent. Magnus Alexander cum rege Poro congreditur, vincit, Porus capitur; qui victum se adeo doluit, ut quum veniam ab hoste accepisset, nec cibum sumere voluerit, nec vulnera curari passus sit; quem Alexander ob virtutis honorem, incolumem in regnum remisit. Decet enim, ut vir fortis et animositate rigeat, et pietate non langueat. Heracleensium quoque non minor pietas fuit; quorum agros dum advecti navibus Athenienses populantur, omnes naves repentino tempestatis turbine dispereunt. Itaque quum nec mari nec terra cum tam pauca manu reverti possent, Heracleenses eos, quum vincere aut extinguere omnino potuissent, communitos adminiculorum beneficiis re-mittunt, ut quos habuerunt hostes, redderent amicos. Sed non sapit forsitan vestro palato silvestris labrusca et gentilitatis acerbitas? insipidum tamen esse nequit sancti exemplum Elizaei. Rex namque Syriae saepe in conclavi secreto disponebat contra regem Israel; quod Elizaeus per Spiritum Domini videns, revelabat regi Israel. Sic eo docente capti sunt multi exploratores. Quo rex Syriae cognito, iratus misit exercitum ad obsidendam Dathiam ciyitatem, in qua habitabat Elizaeus, ut captus adducąretur. Maue autem facto, puer Elizaei, filius, ut quibusdam placet, Sunamitidis, quem suscitaverat, videns militem circa civitatem, stupidus venit ad Elizaeum dicens: Pater, obsessa est civitas a Syriis. Cui Elizaeus: Noli timere, quia plures nobiscum sunt. Et puer: nequaquam domine. Tum oravit Elizaeus ad Dominum, ut aperiret oculos pueri, quo orante, vidit puer cur-rus igneos et milites in montibus multo plures, quam essent Syrii, et ait: vera sunt 39* 308 za pośrednictwem arcybiskupa Piotra przebłagawszy brata, spokojnie odtąd siedział na dzielnicach swoich i głuchy na wszelkie namowy pochlebców, w najlepszej z bratem żył zgodzie i jedności1). W roku 1192 Kazimierz Sprawiedliwy czy to w zamiarze pomszczenia śmierci brata Henryka, przez Prusaków przed dwudziestu laty w owej klęsce dotkliwej zabitego, czy też wskutek pomnożonych z ich strony łupieztw i napadów na ziemię chełmińską i Mazowsze, przedsięwziął wielką wyprawę do Prus, przywoławszy do pomocy brata i synowców swoich. Mieczysław Stary wysłał z oddziałami wielkopolskiemi syna Bolesława, a książęta ślązcy, Bolesław i Mieczysław sami stanęli na czele hufców swoich na miejsce zborne pod Toruniem 2). Ztamtąd zjednoczone wojska, wkroczywszy w kraj nieprzyjacielski, rozliczne Prusakom zadały klęski, któremi złamani i upokorzeni, prosili o litość Kazimierza, obiecując zapłacić zaległe i bieżące daniny i przyrzekając uroczyście bezwarunkowa uległość i posłuszeństwo. Przychylił się do prośby książe, a zabrawszy z sobą stu zakładników dla zabezpieczenia sobie pokoju, udał się na Polesie dla poskromnienia Jadźwingów i innych dzikich szczepów słowiańskich, nieprzyjaznych Polsce i Rusi i często je napadających, nad którymi świetne odniósłszy zwycięztwo i do uległości lenniczej ich zmusiwszy, powrócił szczęśliwie do kraju3). W roku następnym (1193) ubiegał trzyletni rozejm pomiędzy Polską i Węgrami po wypędzeniu z Halicza Andrzeja, syna Beli III, zawarty. Za staraniem Kazimierza a pośrednictwem biskupa krakowskiego Fulkona i wojewody Mikołaja przyszło do skutku przymierze wieczne pomiędzy obydwoma narodami na zjeździe w Starejwsi na Spiżu, które obaj monarchowie przytomni potwierdzili i poprzysięgli 4), Tym sposobem zabezpieczywszy sobie Kazimierz pokój zupełny domine, quae dicis. Iterum oravit Elizaeus, ut hostes caecitate percuteret Dominus, non, ut non viderent, sed quadam inseasibilitatis speeie, quae dicitur acrisia, sive adercia, qua percussi sunt Sodomitae, angelis hospitantibus apud Loth. Ad quos egressus Elizaeus, dixit: Quem queritis? Et Uli non cognoscentes eum dixerunt: nihil aliud nisi Elizaeum. Et ille: Sequimini me et invenietis eum. Illi autem sequentes venemnt in Samariam; qui cum essent in medio ciyitatis, nec cognoscerent, ubi essent, oravit rursus Elizaeus, ut operirentur oculi eorum; et videntes se in medio ciyitatis, inter hostes, timuerunt valde. Dixit ergo Joram, rex Israel, ad prophetam: interficiemus eos; qui ait, nequa-quam. Nec enim tu adduxisti eos in arcu et gladio, sed Dominus in potentia sua. Immo detur eis aliquid ad comedendum et remittantur. Quod et factum est. Vestros quoque captivos non absimili caecitatis caligine Dominus involvit, illacrimante plus, quam pro-pheta, cum omni ecclesiae suae devotione, sacro Gracoyiensium antistite. Quis enim nisi caecus evidenter istorum caecitatem non videat, quibus illic flagrare visa sunt incendia, ubi nulla prorsus erant incendiorum vestigia, Eorum ergo captivitas divini muneris est, non nostrae humanae virtutis. Ideoque pium Divinitatis munus pietate repraemiari con-venit, non cruenta impietatis ultione". (Kronika Kadłubka 1. c. II, 418. 419). — 1) Kromka Kadłubka 1. c, II, 419: „Omnes itaque cum omnium suorum incolumitate pius Casimirus remittit. Quae res Mesconis animum tanto deinceps erga fratrem amore devinxit, ut omnium omnino iniuriarum oblitus fraternis gratularetur confoveri ample-xibus". Kronika Boguchwała 1. c. II. 536. 537. Długosz 1. c. lib. VI, 562. 563. — 2) Kadłubka Kronika 1. c. II, 421. 422. Długosz 1. c. lib. VI, 564. 565. — 3) Kadłubek 1. c. II, 422. — 4) Tamże II, 421. Długosz 1. c. lib. VI, 565. 309 na wewnątrz i zewnątrz państwa, zamierzał zająć się całkiem jego dobrem, naprawą miast i zamków, podniesieniem oświaty, utrwaleniem sprawiedliwości, aliści śmierć niespodziana przerwała szlachetne zamiary jego. Umarł nazajutrz po ś. Floryanie, dnia 5 maja roku 1194, bawiąc się właśnie rozmową poważną o nieśmiertelności duszy i o przyszłym żywocie z zaproszonymi na ucztę biskupami i panami, tknięty apopleksyą w czterdziestym szóstym roku wieku, a piętnastym panowania swego, żałowany powszechnie dla swej sprawiedliwości, pobożności, umiarkowania w gniewie, odwagi nieustraszonej w bitwach i rzadkiej roztropności w rządach. Z Heleny, córki Wszewłoda, książęcia bełzkiego, pozostawił dwóch synów, Leszka, zwanego Białym dla włosów jasnych i Konrada, od którego poszła dynastya książąt mazowieckich1). Po odbytych uroczystościach pogrzebowych, którym niezawodnie przewodniczył Piotr w towarzystwie innych biskupów polskich, Fulko albo Pełka, biskup krakowski zwołał na wspólną naradę szlachtę małopolską celem ustanowienia nowego monarchy wprzód, zanimby intrygi Mieczysława Starego i synowców jego ślązkich zakłócić zdołały pokój wewnętrzny państwa. Za jego poważną radą, popartą przekonywającą wymową, zebranie, odstępując od zasady starszeństwa, testamentem Bolesława Krzywoustego ustanowionej, a trzymając się prawa przyrodzonego spadkobierstwa i dziedzictwa, przysługującego tak z woli narodu, jako i z deklaracyi niegdyś przez Aleksandra III, papieża, wydanej potomkom Kazimierza Sprawiedliwego, wybrało jednozgodnie następcą jego Leszka Białego pod tym warunkiem, ażeby podczas małoletności jego rządy państwa sprawowała matka jego, Helena, w ścisłem porozumieniu się z biskupem Pełką i wojewodą Mikołajem jako przydanymi Leszkowi Białemu opiekunami 2). Rozgniewany do żywego Mieczysław Stary doznanym świeżym zawodem, z orężem w ręku postanowił dobijać się rzekomych praw swoich starszeństwa, przy których uporczywie obstawał i zgromadziwszy szlachtę wielkopolską przy pomocy książąt ślązkich, synowców swoich, oraz Mestwina, książęcia pomorskiego, podjął wyprawę na Kraków. Nad rzeką Mozgawą, gdzie Krakowianie z oddziałami przywołanego na pomoc Romana, książęcia włodzimierskiego, oczekiwali na nieprzyjaciela, przyszło do zaciętej walki czyli raczej rzozi, cały dzień trwającej, w której ubito syna Mieczysława, Bolesława, jego samego zaś zrąbano, że zaledwo uszedł śmierci, wskutek czego wojska wielkopolskie i pomorskie pierzchły w nieładzie. Znużone całodzienną bitwą zastępy małopolskie, nie śmiały ścigać wroga, ile że Roman kilku strzałami zraniony z niedobitkami opuścił plac bitwy i do księstwa swego z łupami podążał, głuchy na prośby biskupa Pełki, goniącego za nim, aby pozostał aż do zupełnego ukończenia na korzyść Leszka akcyi wojennej3). Ztąd też ta straszliwa wojna domowa oprócz ogromnej straty rycerstwa żadnej stronie pożytku nie przyniosła, ale pozostawiła natomiast w narodzie rozdwojenie, nienawiść, kłótnie i osłabienie wewnętrzne, z których korzystając skwapliwie Niemcy, 1) Kronika Kadłubka 1. c. II, 424. Kronika Boguchwała 1. c. II, 538. Długosz 1. c. lib. VI, 567. — 2) Kronika Kadłubka 1. c. II, 428 sqq. Kronika Boguchwała 1. c. II, 539 sqq. — 3) Tamże II, 435. 436. 543. 544. 310 Rusini i Pomarzanie, niemałe Polsce wyrządzać poczęli szkody, jak to niżej zo-baczemy. Leszek utrzymał się na tronie ojca, lecz spychany z niego przez stryja, dopiero po różnych zawodach i zaciętych walkach ustalić się na nim zdołał. Nie dziw, że wskutek wewnętrznych w kraju zamieszek, upadku powagi i władzy monarszej, przy budzących się coraz więcej namiętnościach, a przytem zgubnym przykładzie i wpływie postronnych narodów, wcisnęły się do kraju rozmaite nadużycia, a mianowicie pomiędzy duchowieństwo, które nadzwyczaj zgubnie działały na moralność i obyczaje świeckich. Widać, że nie tylko ustawy karne przez legata papiezkiego, Jana Malabranka, na synodzie prowincyonalnym krakowskim wydane nic nie skutkowały, ale że złe owszem większe jeszcze przybrało rozmiary, skoro papież Celestyn III widział się spowodowanym, wyprawić do Polski, Czech i Bawaryi1) legata swego w osobie Piotra, dyakona kardynała tytułu Panny Maryi in via lata zwykle kapitańskim zwanego, ażeby złemu, które w tych krajach wielkie przybrały rozmiary, koniec położył. Nie tylko Długosz 2), ale i zagraniczni kronikarze z końca wieku XII i z początku następnego 3), w smutnych kolorach przedstawiają ówczesne obyczaje duchowieństwa. Kardynał Piotr, zaprowadziwszy ład i porządek w Bawaryi, przybył na wiosnę roku 1196 do Pragi, gdzie właśnie przypadało święcenie kleryków na kapłaństwo i niższe stopnie. Korzystając z tej okazyi, żądał od nich, ażeby poprzysięgli zachowanie celibatu, czem oburzeni przytomni przy tym akcie plebani i miejscy duchowni, podnieśli bunt na przeciw niemu i tak go sponiewierali, że ledwo życie za wdaniem się biskupa Henryka, piastującego naówczas godność książęcą, uratował 4). Przybywszy po wyleczeniu się z ran do Krakowa w roku 1197 5), przyjmowany był uroczyście przez biskupa Pełkę i hojnie przez niego podejmowany. Wywięzując się z polecenia papiezkiego, odbył z biskupami polskimi na ten cel do Krakowa i Lubusza zwołanymi narady względem usunięcia zgorszeń i nadużyć pomiędzy duchowieństwem, wydał w porozumieniu z nimi ostre postanowienia i prawa naprzeciw niezachowującym celibatu, nakazał pod cenzurami kościelnemi porzucić nieprawnie przyjęte żony, a nadto przykazał surowo świeckim, aby nie pokątnie, ale publicznie w kościele w obecności świad 1) Gerlaka Kronika czeska wydana przez Dobnera w Monumentu hist. Bohe-miae t, I, 124. — 2) Hist. Polon. lib. VI, 575: „Petrus tituli S. Mariae in via lata Diaconus Cardinalis Capuanus vulgariter nuncupatus.... id praecipuum in Ecclesia reformanda sibi curae assumpserat, quatenus presbyteri a mulieribus et concubinis absti-nentes, continentem et castam et quae laicos aedificare posset, ducerent vitam, cum plures ea tempestate sacerdotes uxoribus velut iure legitimo uterentur", — 3) Arnold opat lubecki, kontynuator kroniki słowiańskiej Helmolda w Bangerti Chronica Slavorum ks. I, roźdz. 9 i 22. — 4) Gerlak, 1. c. I, 125: „A sacerdotibus plebanie versis in seditionem fere fuerat occisus". Długosz 1. c. lib. VI, 576. Skoro kardynała od śmierci obronił biskup pragski Henryk, który według kontynuatorów Kosmasa (1. c. I, 3(57.) umarł w lipcu roku 1196, zatem kardynał przybył do Pragi w tymże roku na Wielkanoc. — 5) Ten rok przybycia kardynała Piotra do Polski podają jednozgodnie Długosz 1. c. lib. VI, 575. Bocznik kapituły krakowskiej 1. c. II, 800. Rocznik krakowski 1. c. II, 836. Bocznik Sędziwoja 1. c. II, 876. Bocznik Małopolski 1. c. III, 102 i Katalog bisk. krak. 1. c. III, 353. 311 ków małżeństwo zawierali1). Spółczesne i późniejsze źródła nie wspominają, ażali arcybiskup Piotr uczestniczył w jednej z tych kongregacyi biskupich; po jego przecież gorliwości i wysokiem stanowisku spodziewać się należy, że należał do pierwszych z biskupów, którzy kardynałowi służyli pomocą i radą w wykonaniu zbawiennych pomiędzy duchowieństwem reform. Ażeby się zaś naocznie przekonać o moralnym jego stanie i na miejscu odpowiednie potrzebom przedsiębrać środki do wykorzenienia złego, po odbyciu wspólnych z biskupami narad, zwiedził kardynał wszystkie dyecezye polskie i starał się usilnie przeprowadzić w życie wspomniane wyżej postanowienia swoje2), co mu się przecież tylko w części udało, jak się to z zabiegów następców arcybiskupa Piotra: Henryka Kietlicza i Wincentego z Czarnkowa pokaże 1 o czem Długosz wyraźnie świadczy 3). Lubo Długosz owe zjazdy biskupów polskich w Krakowie i Lubuszu kongregacyami nazywa, a dawniejsze od niego, wyżej wymienione Boczniki o odprawieniu przez kardynała Piotra synodu najmniejszej nie czynią wzmianki, to przecież niektórym nowszym pisarzom, jako to: Helclowi4), Naruszewiczowi5), Ostrowskiemu 6), Łętowskiemu 7) i innym podobało się poczytać owe kongregaeye za synody pro-wincyonalne. Niektórzy z nich powołują się na powagę Damalewicza, który w żywocie arcybiskupa Zdzisława błędnie zamiast przed Piotrem po nim postawionego, owe zjazdy biskupów synodami nazywa, lecz tenże autor w żywocie biskupa kujawskiego Stefana też zjazdy pojedyńczemi tylko kongregacyami duchowieństwa być mieni 8). Nie mając zatem żadnej podstawy, na którejby twierdzenie o odbyciu przez kardynała dwóch synodów oprzeć się dało, i my stanowczo owe zjazdy w Krakowie i Lubuszu za kongregacye czyli konferencye duchowne uważać musimy. Spółczesne źródła nie pozostawiły nam szczegółów dotyczących rządów arcybiskupich i metropolitalnych arcybiskupa Piotra, ani najmniejszych nawet wzmianek o zabiegach jego w celu przeprowadzenia w życie reform duchowieństwa przez kardynała Piotra postanowionych. W dwa lata po przybyciu tegoż kardynała do Polski, w roku 1199 przeniósł się do wieczności niezawodnie w Gnieźnie, dożywszy jeszcze niefortunnej wyprawy młodego książęcia Leszka do Halicza w roku 1198 w celu osadzenia na tem księstwie po śmierci Włodzimierza, gdy się o nie rozmaici pretendenci dobijać zaczęli, siłą oręża Romana, książęcia włodzimirskiego9), który się później zdradą Polsce za to dobrodziejstwo odpłacił. Jedyną wskazówką co do daty śmierci arcybiskupa Piotra, gdyż żadne 1) Wszystkie wymienione Boczniki w jednem i tem samem brzmieniu podają postanowienia kardynała Piotra co do reformy obyczajów duchowieństwa polskiego: „1197 Petrus Cardinalis apostolicae sedis legatus venit in Poloniam, qui instituit matri-monium contrahere in facie ecclesiae et sacerdotibus uxores habere prohibuit". — 2) Długosz 1. c. lib. VI, 575. — 3) Tamże lib. VI. 625: „Et quia ex constitutione Petri Capuani Cardinalis sedis apostolicae legati super uxoribus dimittendis nullus fructus hacte-nus provenerat". — 4) Starodawne prawa polskiego pomniki str. 334. — 5) Historya Narodu polskiego t. III, 92. — 6) Dzieje i prawa Kościoła polskiego t. II, 10. — 7) Katalog I, 89. — 8) Vitae Episcopor. Vladislav. f. 146. — 9) Kronika Kadłubka 1. c. II 436 sqq. 312 inne dawniejsze źródło jej nie podaje, jest nam podanie Długosza, który pod rokiem 1199 kładzie zgou Zdzisława arcybiskupa pomięszanego co do następstwa z Piotrem, jakeśmy wyżej pokazali, oraz wybór przez niego w tymże roku przytoczony Henryka Kietlicza, następcy bezpośredniego arcybiskupa Piotra1). Spółczesny mu Kadłubek, który w dziewięć lat po jego śmierci wstąpił na stolicę krakowską i dla tego znał go dokładnie osobiście i z utrzymującej się w kraju opinii, oddaje mu przy opisie pojednania się Kazimierza Sprawiedliwego z Mieczysławem Starym nadzwyczajne pochwały, do których prawdziwego przedstawienia pióro swoje uważał za niezdolne, nazywając go najznakomitszym arcypaste-rzem2), wielbiąc w nim wielki zbiór cnót wszelkich, głęboką naukę, rzadką roztropność, nieskalaną czystość obyczajów, szlachetność rodu połączone z wspaniałomyślnością umysłu8), a nadto pamięć jego osobnym wierszem wspomnienia godną czyni4). Również i Katalog Arcybiskupów Gnieźnieńskich w bibliotece zakładu Ossolińskich chwali go jako męża nadzwyczajnej powagi i pojednawcę książąt, lubo zgon jego kładzie w roku 11715). 1) Hist. Polon. lib. VI, 581. — 2) Eronika 1. c. II, 418: „Plurimum vero liberandis iis profuit viri clarissimi oratio, perinsignis Petri archiantistitis". — 3) Tamze II, 420 : „Fuit autem huius auctor concordiae et funiculus, immo aurea eatena, vir omni virtutum, omni scientiae, omni sapientiae quadratus industria, omni morum venustate conspicuus, non minus prosapiae quam animi gcnerositate perinsignis, idem Petrus archi-pontifex. Cuius etsi me rupero, merita dictis non assequar". — 4) Tamże II, 420: Aplanon axe tero, Scribens Cato parvus Hemero; Est petra, namque Petri Celsior arte metri. Psallant centimetro Tot vatum saecula Petro. Claudicat omne metrum, Non capit omne Petrum. Vis bene nosse virum, Coeli circumspice gyrum, Dispice quosque solo, Solus hie absque dolo. Nectare fons plenus, Sol siderc blandus, amoenus; Sidere sidereus, Nectare nectareus, Non bene te noscis, Bona si quae forinseca poscis. Onmibus omnifluo Dives in orbe tuo: Te genus extollit, beat ordo, potentia ditat, Nobilis te virtus tua nobiliiat." 5) Monum Polon. histor. III, 406: „Vir magnae authoritatis .. . duces Poloniae discor-dantes concordat." XII. HENRYK KIETLICZ. Kapituła gnieźnieńska, korzystając z przysługującego sobie prawa, wybrała na osieroconą stolicę arcybiskupią archidyakona swego Tomasza, lecz Stolica apostolska, uchyliwszy ten wybór na usilne prośby i starania książęcia Mieczysława Starego, ustanowiła najwyższą swoją powagą arcybiskupem gnieźnieńskim Henryka Kietlicza1). Kto był ten Henryk i z jakiej pochodził familii, niewiadomo. To, co o nim opowiada Długosz, a za nim wszyscy pisarze świeccy i kościelni, jakoby był synem Teodoryka, księcia berneńskiego i Eudoksyi, córki Konrada, księcia mazowieckiego i że był wzięty z zakonu ś. Franciszka*), jest czystą bajką i grubym anachronizmem, ponieważ Konrad mazowiecki wtenczas, kiedy Henryk został arcybiskupem, był dopiero małym chłopięciem, jak to wyżej pokazaliśmy, a zakon ś. Franciszka, którego Henryk miał być członkiem, powstał dopiero w roku 1209, w którym tenże zakonodawca otrzymał od papieża Innocentego III zatwierdzenie swej reguły. Widocznie Długosz poplątał tego Henryka Kietlicza z Henrykiem II, którego papież Marcin IV w roku 1281 ustanowił arcybiskupem gnieźnieńskim. Tego błędu nie uniknął nawet Damalewicz, który Kietlicza wyraźnie do familii książąt berneńskich czyli bremeńskich zalicza8). Niesiecki utrzymuje, że arcybiskup Kietlicz był to ten 1) Długosz 1. c. lib. VI, 581. Bużeński I. c. I, 84. - 2) Długosz 1. c. lib. VI, 581. Paprocki ]. c. 670. 671. 3) Series Archiep. Gnesn. f. 122: „Ducum Bremensium illustri prosapia ortus". 40 314 sam Henryk, który za pierwszych rządów Mieczysława Starego w Krakowie był tam jego namiestnikiem i w niesłychany sposób uciemiężał Krakowian, jakeśmy to wyżej opowiedzieli, a którego Kazimierz Sprawiedliwy w roku 1192 posłał na wygnanie do Rusi, gdzie wkrótce potem nędznie umarł, czemu Niesiecki przeczy, odwołując się na Kromera, Bielskiego i Miechowitę, którzy nic o śmierci jego na wygnaniu nie piszą. Według niego Mieczysław Stary miał się postarać o uwolnienie Kietlicza, a kiedy gnieźnieńska stolica zawakowała, osadził go na niej w nagrodę za długoletnie wysługi i ponoszone dla niego cierpienia1). Zdaje się, że szanowny autor nie znał przeszłości Kietlicza, podłego doradzcy Mieczysława, skoro go na godność arcybiskupią wynosi; bo czyż podobno przypuścić, aby się Polska cała nie była ujęła za godnością swoją, gdyby jej narzucano na najwyższego zwierzchnika duchownego człowieka, znanego powszechnie z okrucieństwa i niegodziwości, którego Kronika polska nazywa bezbożnym naczelnikiem2), zdrajcą i rozsiewaczem oszczerstw8), a Kronika Książąt Polskich sprawcą wszystkiego złego4), który razem z książęciem swoim rozpuścił po kraju zgraje służalców jakoby psów gończych dla uciemiężania niewinnych przez podstępy, intrygi i fałszywe doniesienia5). Któżby śmiał twierdzić, aby taki nikczemnik mógł się nagle przedzierzgnąć w poważnego, mądrego i powszechnie poważanego biskupa? Zresztą ów smutny pamięci namiestnik Mieczysławowy występował już od roku 1174 i był już natenczas w wieku poważnym, a w roku 1199, w którym umarł arcybiskup Piotr, jeżeli go dożył, musiałby jnż być w wieku sędziwym; zkądżeby wtenczas mogły się w nim znaleźć zdolności, nauka i przymioty do piastowania godności arcybiskupiej potrzebne? Tymczasem nie tylko spółczesny Kadłubek6) ale i inne starodawne kroniki7) podają o nim, że po zdobyciu Krakowa w roku 1192 przez Kazimierza Sprawiedliwego Kietlicz schwytany w kościele katedralnym, dokąd się był schronił, jako sprawca zdrady na tymże książęciu dokonanej, przez niego wypoliczkowany, oddany został jako niewolnik w ręce Romana, książęcia włodzimierskiego, który go wywiózł na Ruś, a ztamtąd wysłał go na wygnanie do Węgier, gdzie nędzny żywot swój zakończył8). Prawdopodobniejszą jest przeto zdanie Damalewicza, utrzymującego, że nasz Henryk był albo synem, albo też synowcem owego dzikiego i okrutnego namiestnika Mieczysława Starego i że ztąd tłomaczy się usilne tegoż staranie, aby z wdzięczności ku niemu za 1) Korona t. II, 514. — 2) Monum Polon. hist, III, 635: „iniquus praeses." — 3) Tamze III, 638: ,,illum traditorem et calumpniarum infusorem praesidem et prae-fectum Craeoviae Ketelicz." — 4) Tamze III, 483: „Calumniatorem illum de Kethlicz totius mali patratorem in ecclesia deprehensum, ad quam fugerat perpetuo exilio in Un-gariam propulsavit." — 5) Tamże m, 480: ,,Hic cum suo duce Mesicone velut canes venaticos ministeriales videlicet, qui nominantur Sluzebniczy Polonice, instituit ad calumnias componendas." — 6) Kronika 1. c. II, 418: „Ingeniosus ille artis magister e basilica, in quam sese tremebundus coniecerat, semivivus protrahitur, aquilarum aviditati exponi-tur, quarum unguibus in Russiam inde in Pannoniam per miseras exilii vices defertur. Quod sanctissimus olim Getko spiritu praedixerat prophetico: alioquin, inquit, asportabere sicut gallus gallinaeeus, qui nidi matrem arcet a nido, pullos fovens alienos." — 7) Cfr. Monum Pohn. hist. III, 483. — 8) Naruszewicz, Historya Narodu PolsMego t. III, 62. 315 wierną, choć okrutną, służbę syna jego albo synowca posadzić na stolicy metropolitalnej1). W takim razie arcybiskup Henryk, który za błędy i niegodziwości ojca lub stryja nie był odpowiedzialnym, pochodził z rodu niemieckiego, osiadłego pod Budyszynem albo Budziszinem (Bautzen), miastem głównem górnych Łużyc saskich nad rzeką Sprewą, albowiem starodawne kroniki wyraźnie powiadają, że ojciec jego lub też stryj tam był osiadły 2). Familia ta używająca w herbie trzy węzły łańcucha pancerzowego złotego, rozchodzące się w trzy strony z jednego tegoż łańcucha ogniwa, osiadłą była później na Ślązku, jak utrzymuje Paprocki*). Ztąd też zapewne niektórzy pisarze nowsi pochodzenie arcybiskupa Henryka ze Ślązka wyprowadzają*). Jak z jednej strony niepewne są podania co do pochodzenia arcybiskupa Henryka, tak z drugiej strony co do rządów archidyecezyą gnieźnieńską i Kościołem polskim przedstawia nam się, dzięki licznym spółczesnym źródłom, jako osobistość prawdziwie historyczna, czyniąca zaszczyt wzniosłemu swem ustanowisku, chlubę i zaszczyt Kościołowi i narodowi polskiemu. W nader trudnem położeniu swojem wobec bezustannych zamieszek w kraju, wojen domowych, rozpasanych namiętności książąt i panów, zepsucia obyczajów wśród duchowieństwa i ludu, rozmaitych klęsk i smutnych wypadków umiał sprostać najzupełniej powołaniu swemu jako najwyższy zwierzchnik duchowny i pierwszy obywatel w państwie, umiał położyć tamę gwałtom i swawoli książąt nieugiętym i silnym charakterem swoim, woląc raczej ponosić prześladowanie, ubóstwo i wygnanie, aniżeli pobłażać słabościom ludzkim; umiał przełamać zgubne nałogi duchowieństwa, ująć je w karby karności i posłuszeństwa, podnieść jego powagę, wpływ i znaczenie u szlachty i ludu, zerwać pęta, któremi krępowano wolność i swobodę Kościoła, utrzymać powagę swą metropolitalną wobec biskupów zapominających o swem powołaniu: jednem słowem, był na swoje czasy biskupem wielkim i chwalebnym, jak to niżej podane szczegóły dowodnie wykażą, zadając kłam niczem nieuzasadnionemu, a wielce jego sławie ubliżającemu twierdzeniu, jakoby był owym dawniejszym niegodziwym doradzcą i namiestnikiem okrutnym Mieczysława Starego. Musiał zaś już od dawna dobre mieć imie w kraju, skoro otrzymawszy w końcu roku 1199 lub na początku 1200 potwierdzenie od papieża Innocentego III przy wjeździe na stolicę arcybiskupią z radosnym zapałem witany był przez wszystkie stany8). Lecz zobaczmy, jaki był ówczesny stan polityczny Polski i jaki brał udział w wypadkach bieżących nowo ustanowiony arcybiskup. "Wkrótce po wprowadzeniu przez młodocianego Leszka do księstwa halickiego krewnego swego, Romana, Mieczysław Stary, nie mogąc pogodzić się z myślą, aby miał być podległym władzy małoletniego synowca, począł na nowo 1) Series Archiep. Gnesn. f. 122: „Pater, an patruus illius insignem tulerit opem contra Casimirum seni Miecislao, ut supremo principatui restitueretur, inter histo-ricos non liquet." — 2) Kronika Polska 1. c. III, 635: ,,Cnius praedium adhuc est in terra Bodessin". — 3) Kronika Książąt Polskich I. c. III, 480: „Quidem Kettelicz euius praedium adhuc est prope Bodissyn." — 4) Stenzel, Script. rer. Siles I, 101. — 5) Kronika Kadłubka 1. c. II, 440—442. Kronika Boguchwała l. c. II, 548, 549. Długosz 1. c. lib. VI, 583. Kromer 1. c. 122. 40* 316 przemyśliwać nad odzyskaniem księstwa krakowskiego. Dla podniesienia wpływu swego na losy państwa i wzmocnienia sił swoich, najechał najprzód ziemię kujawską i zabrał ją synowcom, jakoby mu się prawem starszeństwa przynależała. Korzystając zaś z słabości rządów księżny Heleny, jej łatwowierności, zawiści i intryg u dworu, kiedy mu się nie udało przeciągnąć na swą stronę biskupa Pełkę i brata jego Mikołaja, uciekł się do podstępu i wybrał sobie za narzędzie do dopięcia celów księżnę Helenę, którą namowami i obietnicami, a mianowicie uroczystem zapewnieniem, że synom jej z pominięciem własnego potomstwa pragnie zabezpieczyć panowanie podczas ich małoletności, wystawione na utratę przez rozzuchwaloną arystokracyą krakowską, i że dla jej poskromnienia jemu koniecznie jako doświadczonemu i najstarszemu z rodziny wypada ująć w ręce najwyższe w państwie rządy, które po dojściu do pełnoletności Leszka natychmiast mu ustąpi, doprowadził tak dalece, że postanowiła na ten czas zrzec się rządów i osieść z synami tymczasowo w Sandomirzu, byleby Mieczysław obietnice swoje przysięgą stwierdził. Mimo przestrogi i napomnienia biskupa Pełki i wojewody Mikołaja doprowadziła do skutku plan jej poddany na uroczystym zjeździe w Krakowie w roku 1200, na którym przytomny Mieczysław wobec zgromadzenia obietnice swoje ustnie ponowił, poczem je panowie obustronnie zaprzysięgli, i przytomni biskupi przez usta metropolity swego Henryka klątwami kościelnemi zagrozili tym wszystkim, którzyby się poważyć mieli ów układ w jakikolwiek sposób nadwerężyć. Wskutek tego Helena z synami przeniosła się niebawem do San-domirza, a Mieczysław zajął zamek, miasto i całą ziemię krakowską, a chcąc się zabezpieczyć od buntów ze strony Krakowian, wybudował w mieście Bytomiu obronny zamek, który silnym garnizonem wiernych sobie żołnierzy obsadził1). Niedługo potem około piątego maja roku 1200 nastąpiło w Polsce i w krajach sąsiednich straszne trzęsienie ziemi, które trwając z przestankami przez kilka dni, wielkie poczyniło szkody w domach, kościołach i zamkach1). Wkrótce pokazało się, że obietnice Mieczysława nie były szczere, lecz tylko pozorne. Zaledwo bowiem dostał się do władzy, rządził po dawnemu i żadnej z obietnic swoich dotrzymać nie myślał mimo prośb, nalegań i wyrzutów ze strony Leszka i matki jego; owszem wręcz obojgu oświadczył, że osiągnąwszy dawno mu się należące prawo, krom synów swoich nikomu go ustąpić nie może, i że przysięgi tyle tylko ważą, ile są sprawiedliwe i niewymuszone 2). Spółczesne dzieje nic zgoła nie wspominają, jak się wobec tego wiarołomstwa zachował arcybiskup Henryk i inni biskupi polscy. Trudno się domyśleć, czyli i jak dalece sprzyjał pierwszy planom Mieczysława. Że na niego nie spadła zapowiedziana i zasłużona klątwa kościelna, przypisać raczej należy oględności i roztropności biskupa Pełki, do którego należało właściwie wykonać groźbę biskupów, aniżeli obojętności i popieraniu niecnych książęcia zamiarów ze strony arcybiskupa Henryka, do czego mimo winną mu za swoje wyniesienie wdzięczność charakter jego, jak to z całego dalszego jego postępowania wnosić należy, nie był zdolnym. Zre 1) Długosz 1. c. lib. VI, 583. — 2) Kadłubek 1. c. II, 444. Kronika Boguchwała 1. c. II, 549. 550. Długosz 1. c. lib. VI, 585. 317 sztą wtrop za przeniewierstwem Mieczysława postępowała na niego kara ze strony szlachty krakowskiej, wywołana nie litością lub udziałem dla syna Kazimierzo-wego, lecz obroną własnych praw, wolności, swobód i majątków. Książe bowiem, nienawidząc szlachtę krakowską, która sobie przywłaszczyła władzą rozporządzania tronem i wspólnictwo w rządach państwa, chciał ją wyzuć z majątków i wydrzeć jej wpływ na sprawy publiczne i społeczne, które sobie według jego rozumienia zuchwale przywłaszczyła, i dla tego odbierał jej dobra przez przodków swoich nadane jako nieprawnie nabyte, odpychał od dworu tych, którzy tam dawniej rej wodzili, zrzucał z urzędów podejrzanych sobie lub nieprzychylnych, a obsadzał je wiernymi Wielkopolanami i t. p. Tem postępowaniem oburzył szlachtę do żywego, która, ufna w dotychczasowe swoje powodzenie, postanowiła czemprędzej pozbyć się znienawidzonego Mieczysława. Na czele ruchu tajemnego stanął wojewoda Mikołaj, który, korzystając z wyjazdu książęcia do "Wielkopolski, opanował zamek krakowski, powyrzucał załogi wielkopolskie z całego księstwa z wyjątkiem Bytomia, zkąd silna załoga od czasu do czasu wypadając, szerzyła naokół pożogi i spustoszenia. Dziwna rzecz, że po takich doświadczeniach księżna Helena dała się ponownie wywieść w pole staremu intrygantowi. Widać, że więcej dowierzała krewnemu swych dzieci, jak radzie swojej i panom krakowskim. Zapewniwszy ją najuroczyściej, że tylko chce być dożywotnim dzierżycielem najwyższej w kraju władzy, że po śmierci swojej panować będzie Leszek, że już wprzód zrzecze się na niego ziemi krakowskiej i niebawem odda Kujawy, znalazł ją gotową do ustępstwa, a nawet wymógł na niej, że oddaliła od siebie wojewodę Mikołaja, który dla swojej przewagi nie mając wzięcia u szlachty, wolał ze wszystkimi zwolennikami swymi przejść na stronę Mieczysława, aniżeli zajmować się dalej losem niewdzięcznej księżnej i jej synów. Za jego pomocą wrócił Mieczysław wkrótce do Krakowa i zaledwo objął władzę najwyższą, oświadczył księżnie, że go nic względem niej nie wiąże, ponieważ osiągnienie władzy najwyższej, która mu się z prawa należała, zawdzięcza wojewodzie Mikołajowi. Nie tylko zatem nie wydał Kujaw Leszkowi, ale nadto najechał i zabrał ziemię wiślicką jakoby nie do księstwa sandomirskiego, lecz do krakowskiego należącą. Nie długo potem śmierć przeszkodziła dalszym jego matactwom i uwolniła Leszka od uporczywego i przebiegłego nieprzyjaciela. Umarł Mieczysław w Kaliszu roku 1202, pochowany w fundowanym tamże niegdyś przez siebie kościele ś. Pawła, w którym zwłoki jego obok syna na wieczny złożono spoczynek. Jeszcze za czasów Długosza mieszkańcy miasta pokazywali grób jego z podania przodków swoich, gdyż miasto Kalisz przeniesione zostało, jakeśmy wyżej wspomnieli, na dzisiejsze dogodniejsze miejsce, a kościół ś. Pawła nie długo potem zupełnej uległ ruinie1). Po śmierci Mieczysława otworzyły się dla Leszka widoki spokojnego posiadania spuścizny ojcowskiej, ile że Małopolanie pragnęli powszechnie jego na tron ojcowski wyniesienia, a nawet na wezwanie biskupa Pełki wysłali poselstwo 1) Kronika Kadłubka 1. c. II, 443. 444. Kronika Boguchwała 1. c. II, 550. Długosz 1. c. lib. VI, 587. 588. 318 do niego, aby objął rządy najwyższe w kraju. Tymczasem dumny wojewoda Mikołaj, obrażony ciężko na Helenę za jej chwiejność i niewdzięczność ku sobie, a zarazem zazdroszczący wpływu na nią i książęcia Leszka najwierniejszego ich sługi Groworka, obok którego nie mógłby przeważnej na dworze odgrywać roli, postawił Leszkowi za warunek powrotu do Krakowa, oddalenie od siebie wypróbowanego przyjaciela, umiawszy ująć sobie do popierania swoich w tej mierze planów brata swego, biskupa Pełkę i wielką liczbę szlachty krakowskiej. Szlachetny Goworek lubo najniewinniejszy, niechcąc być Leszkowi przeszkodą do osiągnięcia tronu, sam domagał się usilnie, aby mu wolno było usunąć, się zupełnie od dworu i w dalekiem zaciszu resztę dni życia przepędzić. Prześcignął go jednakże szlachetnością nieodrodny syn Kazimierza, który wolał raczej wyrzec się tronu, jak dla dumy jednego wojewody uczynić ofiarę z przyjaźni, i dla tego śmiało i odważnie taką dał Krakowianom na ich przedstawienia odprawę. Wskutek tego dumny Mikołaj, mając za sobą brata i większość głosów w radzie, kazał książęciem krakowskim obwołać Władysława Laskonogim dla szczupłych goleni zwanego, syna Mieczysława Starego, który po dość długim namyśle i nawet zasięganiu rady Leszka, przyjął wybór i objął rządy księstwa krakowskiego w roku 1203 1). Tym sposobem synowie Kazimierzowi pozostali tylko przy Sandomirzu, Mazowszu i Rusi, Władysław zaś oprócz tych dzielnic i Ślązka nad resztą panował Polski. Następne dwa lata dumny i chciwy sławy Roman, książe halicki i włodzimierski, korzystając z uległości i słabości w jego rozumieniu Leszka, że bratu stryjecznemu tak łatwo ustąpił pierwszeństwa pod pozorem niewypłacenia mu nagrody, której się spodziewał lub ją miał przyrzeczoną za poniesione koszta i straty w bitwie nad Mozgawą, najazdami, łupieztwami i spustoszeniami niepokoił ziemię jego, posuwając się aż do Sandomirza, Lublina i innych miast i grodów. Nic nie pomogły łagodne przez biskupów Pełkę krakowskiego i Wita płockiego przedstawienia, niewdzięcznik za wprowadzenie swoje na księstwo halickie przez Leszka odpłacał mu się okrucieństwami dokonanemi na poddanych i straszliwem spustoszeniem rozległych okolic. Nareszcie Leszek, chcąc nie chcąc, musiał dobyć oręża na napastnika i dopędziwszy go pod Zawichostem, wydał mu walną bitwę, w której Eusini nie tylko utracili zuchwałego wodza swego, przez dzielnego do-wódzcę polskiego Krystyna zabitego, ale najzupełniejszą ponieśli klęskę. Na pamiątkę tego świetnego zwycięstwa w dzień świętych Gerwazego i Protazego, dnia 19 czerwca roku 1205 odniesionego, książe Leszek wystawił później na cześć tychże Świętych ołtarz w katedrze krakowskiej2) W tym czasie występuje arcybiskup Henryk na scenie działania swego jako arcypasterz i metropolita. Brewe papieża Inocentego III, wystosowane do niego pod dniem 10 maja roku 1205 dowodzi z jednej strony gorliwości arcybiskupa w ścisłem praw kościelnych wykonywaniu, a z drugiej strony ograniczenie 1) Kronika Kadłubka 1. c. 444—447. Kronika Boguchwała 1. c. II, 550. 551. Długosz 1. e. lib. VI, 590—592. — 2) Kronika Boguchwała 1. c. II, 553. Długosz 1. c. lib. VI, 594—597, 319 w owym czasie władzy biskupów a nawet metropolity pod względem udzielania dyspens małżeńskich. Człowiek pewien po śmierci żony swojej wszedł w ponowne związki małżeńskie z inną osobą, niewiedząc, że była w szóstym stopniu pokrewną tamtej. Małżonkowie w trzy lata po ślubie dopiero dowiedzieli się o tem i dla usunięcia przeszkody udali się do arcybiskupa. Ten, nie mając władzy udzielenia im potrzebnej dyspensy, musiał się udać po nię do rzeczonego papieża, który w wspomnionem brewe odpowiednie wydał rozporządzenie 1). Około tego czasu Gotfryd, opat klasztoru Cystersów w Łeknie, udał się w towarzystwie zakonnika tegoż klasztoru, Filipa, do pogańskich Prusaków, ażeby wykupić z niewoli kilku braci zakonnych, którzy tam albo przy opowiadaniu ewangelii albo też przy ostatniej wyprawie wojennej pojmani zostali. Przyjęci uprzejmie od jednego z królików tamtejszych, który im nietylko więźniów wydał, ale im z pewnem uszanowaniem miejsce męczeństwa ś. "Wojciecha pokazał, powzięli zamiar korzystania z tego łagodnego usposobienia poganina i opowiadać tam ewangelią. Ponieważ jednakże do tego nie mieli upoważnienia, przeto opat udał się po nie do papieża Innocentego III, który mu nietylko chętnie je udzielił, ale wezwał równocześnie arcybiskupa Henryka, iżby świątobliwego opata w jego zbawiennem przedsięwzięciu wszelkiemi sposobami wspierał2). Ta nowa missya apostolska przyszła w rzeczy samej, niezawodnie przy pomocy arcybiskupa Henryka, do skutku. Opat Gotfryd w towarzystwie wspomnianego zakonnika udał się ponownie Wisłą do Prus, gdzie znalazłszy przychylne przyjęcie, opowiadał gorliwie ewangelią ś. i w krótkim czasie nawrócił i ochrzcił dwóch królików, czyli przywódzców ludu, Faleta i Sodrecha. Gdy się jednakże obaj apostołowie, ośmieleni pomyślnym prac swoich skutkiem w głąb kraju zapuścili, dzicy poganie, zamordowawszy Filipa, dalszemu apostołowaniu opata przeszkodzili 3). Była to pierwsza missya apostolska w Prusach, wyszła bezpośrednio od duchowieństwa polskiego ku niemałemu zaszczytowi klasztoru łeknińskiego, którego opat Gotfryd z własnego popędu podjął napowrót dzieło śś. Wojciecha i Brunnona, a brat Filip męczeńską przyozdobił je palmą. Ten piękny przykład Cystersów łekniń-skich byłby niezawodnie za pośrednictwem arcybiskupa Henryka znalazł naśla 1) Kod. dypl. wielkopl. I, 47. — 2) Tamże I, 48. 49: „Suscitavit Deus,'' pisze papież do arcybiskupa „spiritum dilecti filii... abbatis de Lakene, ut ad paganos illos, qui circa yestras regiones existunt, a nobis, qui licet immeriti eius locum teneinus in terris, qui discipulis suia ait: Rogate dominum messis, ut mittat operarios in messem suam, postularet transmitti, quatenus in eos aliquos manipulos colligat, et in vitam aeter-nam congregaret sibi fructum. Cum enim ad partes illas pro quibusdam fratribus libe-randis, qui ab ipsis paganis tenebantnr alligati vinculis accessisset, et dominus terrae illius ipsum recepisset benigne ad dimisisset liberos eius fratres, demonstrans eidem nihi-lominus beati martyris Adalberti sepulchrum . . . etc." — 3) Chronicon Alberici w Lei-bnitza Accessiones historicae 444. 445: „De initio Christianitatis in Prutia. Abbas Godefridus de Lukina in Polonia cum monacho suo Phlilippo Wiselam fluvium paganos dividentem et Christianos transivit et Prutensibus (Prutenis) paulatim praedicare incipiens ducem Phalet ad fidem convertit et postmodum fratrem eius regem Sodrech: monachus Philippus ibi martyrisatus est, et post eum fuit quidam episcopus nomine Christianus." 320 dowców w duchowieństwie zakonnem, gdyby smutne i opłakane stosunki wewnętrzne kraju nie były całkiem zajęły uwagi i troskliwości jego. Książe Władysław Laskonogi w pierwszych trzech latach panowania swego w Krakowie i Wielkopolsce zjednał sobie powszechną miłość i szacunek sprawiedliwem, łagodnem i roztropnem postępowaniem swojem. Nagle zmieniwszy tryb tego postępowania, naśladować począł ojca swego, walczącego całe życie swoje naprzeciw wznoszącej się obok niego potęgi dla utrzymania wszelkiej władzy w ręku panującego. Przedewszystkiem skierował usiłowania i zabiegi swoje ku ujarzmieniu Kościoła, który od czasu podziału kraju do znakomitej wzrósł potęgi. Wiedział on dobrze, że ogromny wpływ biskupa krakowskiego Gedki, po dwakroć pozbawiał ojca jego tronu i dla tego lękał się, aby i jego podobny los nie spotkał. Zaczął się przeto dopuszczać rozmaitych nadużyć i gwałtów na wolność i swobodę Kościoła oraz sług jego i przez to właśnie zgubę swą przyspieszył. Nie pytając się o prawa biskupów i kapituł, samowolnie rozporządzał prebendami, ustanawiał biskupów bez względu na ich godność, byle sobie całkiem oddanych, zagrabiał pozostałości biskupie i prałackie, gnębił poddanych duchownych podatkami, pociągał kapłanów przed sądy swoje wbrew przywilejom przodków swoich i prawom Kościoła i t. p. Bolało to wielce arcybiskupa Henryka, zwłaszcza, że takie samowolne postępowanie nieprzebyte stawiało mu przeszkody do podniesienia wielce podupadłej pomiędzy duchowieństwem karności i moralności, którem się od chwili objęcia rządów arcybiskupich najgorliwiej zajmował. Napróżno upominał łagodnie i prosił zuchwałego książęcia, aby poprzestał gwałtów i nadużyć, mogących mu zgubę zgotować doczesną i wieczną; napróżno domagał się wydania zagrabionej po jednym z zmarłych biskupów pozostałości, grożąc mu karami kościelnemi za zatrzymanie cudzej własności; książe głuchy na wszystko, coraz większych dopuszczał się nadużyć, zagarnął pod swój wyłączny zarząd skarby kościelne, dręczył i męczył kapłanów, domagał się od kanoników gnieźnieńskich, aby jakiegoś więźnia w kościele katedralnym strzegli i własnym kosztem go utrzymywali, najeżdżał i zagrabiał dobra arcybiskupie, jednem słowem, tak się rozzuchwalił, że arcybiskup widział się zmuszonym, rzucić na niego klątwę kościelną1), a równocześnie, chcąc siebie i dyecezyą ochronić od zemsty wyklętego, udał się na dobrowolne wygnanie do Ślązka 2). Papież Inno 1) Nadużycia te i gwałty księcia Władysława wymienia papież Innocenty III w bulli swojej z dnia 4 stycznia roku 1207, w której go po ojcowsku napomina do upamiętania się, i dopóki to nie nastąpi, potwierdza klątwę, przez Henryka na niego rzuconą, polecając równocześnie biskupom: pragskiemu, ołomunieckiemu, miśnińskiemu i wszystkim polskim, ażeby czuwali nad wykonaniem tejże klątwy, odnawiając ją po wszystkich kościołach w dni niedzielne i świąteczne wśród odgłosu dzwonów i przy świecach gorejących. Z słów tejże bulli: in his et aliis archiepiscopum memoratum et ecclesiam sibi commissam tam crudeliter persequendo, ut, si etiam verbo taceat, oppres-siones tuas exilio fateatur,'' pokazuje się, że napisaną była po ucieczce arcybiskupa, która zatem nastąpić musiała w roku 1206. Bulla ta oddrukowana jest w zbiorze Brequigny et du Theil: Dyplomata chartae etc. t. II, 1028 i w Kodeksie dyplomatycznym wielkopl. I, 50—52. — 2) Że arcybiskup Henryk po rzuceniu klątwy na Władysława Laskonogiego opuścił Wielkopolskę i schronił się do Wrocławia, dowodzi 321 centy III, dowiedziawszy się o wygnaniu arcybiskupa Henryka, nader energiczną rozwinął czynność, tak jak w ogóle nad Kościołem polskim nadzwyczajną opiekę. Oprócz wspomnianego książęcia Władysława napomnienia wysłał tegoż dnia i roku wezwanie do wszystkich duchownych w Polsce beneficya posiadających, ażeby arcybiskupa swego, tyle dla obrony wolności ich ponoszącego trudów i przykrości, jako wierni synowie ojca wspierali i dopomagali mu, iżby nadal skutecznie stawiać mógł czoło grożącym Kościołowi niebezpieczeństwom, oświadczając im, że naprzeciw tym, którzyby się do tego świętego obowiązku nie poczuwali, arcybiskup z jego polecenia ma prawo występować z suspensą i pozbawieniem ich beneficjów1). Z osobna zaś wezwał pod dniem 5 stycznia roku 1207 wszystkich biskupów polskich, ażeby ze względu na to, że arcybiskup Henryk dla ich spokoju i powszechnej Kościoła polskiego wolności cierpi wygnanie i w obronie tejże wolności wielkie ponosić musiał wydatki, na których pokrycie zaciągnął długi i własną nadszarpał fortunę, starali się ile możności dochodami swemi iść mu w pomoc i przez to stali się uczestnikami jego walki i zasług względem Kościoła*). Równocześnie tenże papież zakazał książętom polskim, ażeby pod karą klątwy kościelnej nie wzbraniali oddawać duchowieństwu przynależących mu dziesięcin i od nich z jakiegoś faworu osób pewnych bezprawnie nie zwalniali, chcąc im przez to wynagrodzić zasługi względem siebie zjednane3). Osobnem brewe z dnia 4 stycznia roku 1207 poleca arcybiskupowi, ażeby poskramniał napomnieniami, a gdyby te nie pomogły, karami kościelnemi zuchwałość szlachty i książąt, którzy duchownym wielokrotnie wydzierają własność ich ruchomą i nieruchomą spadkiem odziedziczoną i innych naprzeciw nim dopuszczają się ździerstw i niesprawiedliwości 4). Na tymże dniu wydał papież rzeczony rozporządzenie do kapelanów książęcych i magnackich, posiadających beneficya, ażeby archidyakonów zwiedzających ich parafie przyzwoicie przyjmowali i podejmowali, oraz daniny arcybiskupowi lub przywilej książcia ślązkiego, Henryka, z roku 1206 (bez m. i dnia), dotyczacy zamiany wsi swojej książęcej Psiepole, na wieś klasztoru sw. Wincentego w Wrocławiu Olawę w tych słowach: Facta est autem hee commutacio anno illo, in quo dominus Henricus archiepiscopus excommunicato ab ipso duce Wlodizlao, mansit in Wratislavia." (Wrocła-wskie archiwum rzad., Archiv des 8. Vineens Stift. Kod. dypl. wielkopol. I, 49). — 1) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1031. Kod. dypl. wielkopl. I, 54: „Vobis auctoritate mandamus et districte precipimus, quatenus venerabili fratri nostro.. . . Gnesnensi archie-piscopo, qui pro vestra et Ecclesie libertate laborat, unanimiter assistatis eiqne sicnt carissimi filii pio patri taliter adherere curetis, quod universitatis vestre suffultus auxiliis cum adiutorio Dei efficaciter possit occurrere imminentibus Ecclesie detrimentis." — 2) Brequiguy et du Theil 1. c. II, 1035. Kod. dypl. wielkopl. I, 55: ,,Cum nemo vestrum mercenario suo retributionem posset debitam denegare, profecto de retribucione venerabilis fratris nostri.. . . Gneznensis archiepiscopi, qui non solum ob vestram quietem, sed eciam ob generalem ecclesiarum Poloniensium libertatem in multis anxietatibus et periculis laboravit hactenus et laborat, religiosa vos convenit sollicitudine cogitare. Hinc est igitur, quod uuiversitatem vestram monemus atteucius et hortamur per apostolica scripta precipiendo mandantes etc.'' — 3) Brequigny et da Theil 1, e. II, 1030. Kod. dypl. wielkopl. I, 52. 53. — 4) Brequigny et du Theil I. c. II, 1035. Kod. dyplom. wielkopl. I, 53. 41 322 biskupom przynależące, cathedratica zwane, na ręce ich składali pod karą, jakąby się arcybiskupowi na nich wymierzyć podobało 1). Z tego brewe pokazuje się zatem dowodnie, że dyecezye polskie już natenczas podzielone były na archidya-konaty, i że archidyakoni odpowiednio powołaniu swemu pojedyńcze kościoły parafialne w imieniu biskupów wizytowali. Tenże papież pod dniem 4 stycznia roku 1207 zatwierdza darowiznę jakiejś kaplicy przez książęcia Mieczysława Starego niegdyś do kantoryi gnieźnieńskiej wcielonej 2) i aprobuje ustanowioną świeżo przy kollegiacie łęczyckiej prałaturę kantora3). Przez brewe wydane dnia następnego tegoż roku, papież w mowie będący napomina biskupa kamińskiego (pomorskiego), ażeby arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, jako prawowitemu swemu metropolicie, należyte okazywał posłuszeństwo i uszanowanie 4); wiernych zaś w całej Polsce osobnem brewe z tegoż dnia wzywa, ażeby daniny Stolicy apostolskiej powinne pod karami kościelnemi, które arcybiskup gnieźnieński za stosowne uzna, sumiennie oddawali 5). Na dniu 7 stycznia tegoż roku zatwierdził Innocenty III, darowiznę arcybiskupa Henryka uczynioną kollegiacie łęczyckiej w kmieciach osiadłych, którzy mieli wiecznemi czasy czynić posługi kościelne (sanctuarii czyli świątnicy 6). Klątwa rzucona na Władysława Laskonogiego przez arcybiskupa Henryka nie pozostała bez skutku. Nie respektował jej wprawdzie książe, ani oddany mu całkiem biskup poznański, Filip, który się poważył odprawiać w obec książęcia mszą ś., za co przez arcybiskupa został ekskomiinikowany, którą to karę kościelną papież Innocenty III w brewe pod dniem 10 stycznia roku 1207 do wszystkich biskupów polskich wydanem potwierdził7). Zupełnie inaczej sobie postąpił biskup krakowski, Pełka. Ten przywiązany całkiem do synów Kazimie-rzowych, korzystał z powstałych pomiędzy Władysławem i arcybiskupem Henrykiem czyli raczej Kościołem polskim nieporozumień, ażeby osadzić Leszka na tronie ojcowskim, co mu się tem łatwiej udało, ponieważ właśnie w tym czasie umarł wojewoda Mikołaj, zacięty nieprzyjaciel książęcia i jego matki, a wpływowa szla 1) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1031. Kod. dyplom. wielkopl. I, 53. — 2) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1033. Kod. dypl. wielkopl. I, 54. — 3) Tamże. — 4) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1035. Kod. dypl. wielkopl. I, 35: „Quia igitur pati nec volumus nec debemus, ut dignitas eiusdem archiepiscopi per quemquam temere minuatur, fraternitati tue per apostolica scripta mandamus atque precipimus, quatenus obedientiam et reverentiam debitam ei impendere non postponas.'' — 5) Magnum bulla-rinm Roman. editio Taurinensis t. III, 198. Kod. dypl. wielkopl. I, 55. — 6) Bre-quigny et du Theil 1. c. 1036. Kod. dypl. wielkopl. I, 56: ,,Sanctuarios cum villis eorum, quos venerabilis frater noster Gnesnensis archiepiscopus de consensu Mesconis et Conradi ducum .. . concessit." — 7) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1034. Kod. dypl. wielkopl. I, 60: „Cum enim vir eximie sanctitatis venerabilis frater noster Gnesnensis archiepiscopus contra filios huras seculi pro ecclesie se curaverit opponere libertate, nomi-natum episcopum, quem speravit inter filios lucis sibi fideliter adherere, Christi reperit in ipsius Ecelesia proditorem. In quem demum cum antedictus archiepiscopus, exigen-tibus culpis suis, rationabiliter protulerit sententiam interdicti, ac ille ipsius sententia vilipensa coram Ecclesie persecutore precipuo, excommunicato nominatim ab ipso, divina celebrare officia presumpsisset, propter quod vinculo fuit excommunicationis adstrictus etc.'' 323 chta krakowska wypowiedziała Władysławowi jako od Kościoła wyklętemu posłuszeństwo. Biskup, porozumiawszy się z nią łatwo, wyprawił niebawem poselstwo do Leszka z zaproszeniem na tron, który tenże bez żadnej trudności objął, gdyż Władysław, dowiedziawszy się rychło o zamiarach Krakowian, bez najmniejszego oporu wymknął się z Krakowa i uszedł do Poznania1). Ta nagła zmiana rządów nastąpiła w końcu roku 12062), wkrótce po opuszczeniu kraju przez arcybiskupa Henryka, który po krótkim pobycie w Wrocławiu udał się wprost do Rzymu, ażeby papieżowi Innocentemu przedłożyć swoje i Kościoła polskiego położenie, prosić go o pomoc naprzeciw zuchwałemu względem obojga postępowaniu książęcia Władysława i przy tej sposobności porozumieć się z nim nad środkami ku podniesieniu duchowieństwa z moralnego upadku, wykorzenienia nadużyć z Kościoła, zabezpieczeniu jego wolności i utrzymaniu powagi metropolity wobec wyłamujących się z pod niej biskupów. W Rzymie stanął zacny wygnaniec w samym początku roku 1207, jak dowodzą liczne nader ważne w tym czasie przez niego spowodowane rozporządzenia papiezkie, najpóźniej przed dniem 5 stycznia, jak dowodzi brewe papieża Innocentego III z tegoż dnia do biskupa pomorskiego wydane wskutek osobistego przed nim arcybiskupa użalenia się, jako tenże biskup z pod władzy jego metropolitalnej się usunął3). Podczas pobytu swego w Rzymie miał arcybiskup Henryk poinformować papieża o smutnym stanie moralnym duchowieństwa polskiego i o chodzącem z nim w parze zepsuciu powierzonych pieczy jego wiernych, a mianowicie wyższej szlachty, która straciwszy ku niemu szacunek i rozzuchwalona wewnętrznemi zamieszkami w kraju oraz słabością rządów książęcych, z nieżyczliwości i zawiści rozmaitych dopuszczała się nadużyć i gwałtów. Przytem nie omieszkał zawiadomić papieża o utrzymywanych uporczywie po kościołach zwyczajach, ubliżających w wysokiej mierze nie tylko ich godności i świętości, ale samej nawet wierze. Dla tem skuteczniejszego zapobieżenia złemu przez gorliwe i jednomyślne biskupów polskich zabiegi i starania uprosił papieża, ażeby do wszystkich tychże biskupów, nie wyjmując siebie, wystosował odpowiednie napomnienie i do wspólnego rączego działania w tym kierunku zachęcił. Jakoż Innocenty III bullą wydaną na dniu 5 stycznia roku 1207 wezwał arcybiskupa Henryka i wszystkich sufraganów jego, aby wziąwszy się za ręce, wszelkiemi sposobami starali się o przywrócenie moralności i czystości obyczajów w duchowieństwie i usunięcie z Kościoła wszelkich nadużyć i gorszących zwyczajów. Z tej bulli pokazuje się, że usiłowania legatów apostolskich: Jana Malabranka i Piotra kapuańskiego, o których wyżej mówiliśmy, nie skutkowały. Wielu duchownych pojmowało żony lub utrzymywało nałożnice, uporczywie przy nich obstając mimo zakazy i groźby biskupów, przepisy Kościoła 1) Kronika Boguchwała 1. e. II, 552. Długosz 1. c. lib. VI, 600. — 2) Długosz 1. c. VI, 600. Naruszewicz 1. c. VII, 126. Roepell 1. c. I, 403. — 3) Bre-ąuigny et du Theil 1. c. II, 1035. Kod. dypl. wielkopl, I. 55: „Quia igitur pati nec volumus nec debemus ut dignitas eiusdem archiepiscopi per quemquam temere minuatur, fraternitati tue per apostolica scripta mandamus atque precipimus, quatenus obedientiam et reverentiam debitam ei impendere non postponas," 41* 324 i synodalne uchwały1). Kościoły stawały się widowiskiem igrzysk teatralnych, a kapłani z dyakonami i subdyakonami wyprawiali tam w uroczyste święta nikczemne i szalone w obec zgromadzonych tłumów ludu pląsy, krotochwile i przedstawienia, przybrani w larwy i śmieszne odzienia2). Arcybiskup Henryk po powrocie do kraju z całą właściwą sobie energią występował naprzeciw tym wszystkim zgorszeniom i nadużyciom i nareszcie po zaciętej z niemi walce przy pomocy biskupów koniec im położył, jak to niżej zobaczemy. Ażeby na przyszłość zapobiedz zgubnym następstwom, które wynikały z obsadzania wyższych benefi-cyów duchownych ludźmi niegodnymi przez książąt, chcących im przez to wynagrodzić świadczone sobie usługi, papież rzeczony w brewe z dnia 10 stycznia r. 1207 nakazał arcybiskupowi, aby odtąd nie dopuścił obsadzania beneficyów duchownych przez jakąkolwiek władzę świecką 3). W tym samym dniu upoważnił papież arcybiskupa Henryka do rzucenia klątwy na książęcia Władysława, gdyby napomniany nie miał poprzestać prześladowania4), do książąt polskich zaś przesłał surowy zakaz, ażeby się nie ważyli zabierać dochodów wakujących beneflcyów6). W dwa dni później udzielił Innocenty III arcybiskupowi władzę uwolnienia książęcia od klątwy, gdyby się upamiętał i nawrócił6), a nareszcie, wynagradzając mu jego gorliwość i zasługi, zaszczycił go przywilejem, mocą którego wolno mu było w całej Polsce kazać przed sobą nosić krzyż, jednakże tylko wtedy, jeżeli tam nie był przytomny legat Stolicy apostolskiej7). Jak długo arcybiskup Henryk bawił w Rzymie, dokładnie oznaczyć nie można, ile że od dnia 12 stycznia roku 1207, w którym tamże otrzymał ów przywilej dotyczący noszenia przed nim krzyża aż do końca roku 1209 tracimy ślad jego, nie mając żadnych historycznych o nim wiadomości. Prawdopodobnie książe Władysław Laskonogi, nauczony doświadczeniem, że klątwa arcybiskupa pozbawiła go na zawsze księstwa krakowskiego i najwyższej w kraju władzy, 1) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1037: „Fraternitati tue per apostolica scripta mandamus, quatenus... eos qui sunt publiee uxorati non admittatis de cetero ad ecclesiasticas dignitates, et admissos repellatis ab eis quas non possunt sine pravo exemplo et gravi scandalo retinere. Piliis quoque canonicorum prebendas in eisdem con-ferri ecclesiis non sinatis, quarum sunt canonici patres eorum, cum indecorum sit, ut in altaris offlcio illegitimus filius impudico patri ministret etc.'' — 2) Tamze: „Cumque in ecclesiis, in quibus huiusmodi clerici locnm habent multa enormiter attentantur, dum in eisdem fermentata patrum et filiorum, nepotum etiam et affinium parentela inordinate ministrat . . . per insolentiam eorundem interdum ludi fiunt in eisdem ecclesiis theatrales, et non solnm ad ludibriorum spectacula introducuntur in eas monstra larvarum, vernm etiam in tribus anni festivitatibus, qui continue Natalem Christi sequuntur, diaconi, pres-byteri ac subdiaconi vicissim insanie sue ludibria exercentes, per gesticulationum suarnm debachationes obscoenas in conspectu populi decus faciunt clericale vilescere, quem potius illo tempore verbi Dei deberent predicatioue mulcere." — 3) Brequigny et du Theil L c. II, 1036. Kod. dypl. Wielkopl. I, 59. — 4) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1033. Eod. dypl. wielkopl. I, 59. — 5) Brequigny et dn Thell 1. c. II, 1038. Kod. dypl. wielkopl. I, 60. — 6) Brequigny et du Theil 1. c. II, 1027. Kod. dypl. wielkopl. 1, 61. — 7) Brequigny et du TheU 1. c. II, 1039. Kod. dypl. vrielkopl. I, 61: „Presentium tibi auctoritate concedimus, ut salvifice Crucis signum per tuam provinciam ante te facias bajulari, nisi cum apostolice Sedis legatus in Polonia fuerit constitutus.".... 325 z obawy, aby go z dzielnic wielkopolskich nie wyzuła, upamiętał się rychło i pojednał z Kościołem, wskutek czego od klątwy zwolniony został jeszcze w roku 1207, jak wnosić można z pisma Innocentego III z dnia 8 stycznia tegoż roku do kapituły metropolitalnej magdeburgskiej, w której jej nakazuje, ażeby synowi jego, Ottonowi, a synowcowi Leszka Białego, natenczas już subdyakonowi, konferowała prałaturę proboszcza 1). Nie byłby bowiem papież takich czynił faworów synowi, gdyby ojciec jego pod klątwą zostawał kościelną. Tymczasem Leszek Biały, ustaliwszy się na tronie ojcowskim, chcąc uniknąć możliwych z bratem niezgód i wojen domowych, za pośrednictwem panów ze wszystkich ziem koronnych do Sandomirza na zjazd zwołanych uczynił podział kraju, zatrzymując jako starszy ziemie: krakowską, sandomirską, lubelską, sieradzką i łęczycką oprócz Pomorza, a bratu młodszemu ustępując Kujawy, Mazowsze, ziemię chełmińską i dobrzyńską2). Książe Konrad był zatem protoplastą udzielnych książąt mazowieckich, którego potomkowie potem siedzieli na tronie polskim aż do Kazimierza Wielkiego, a na Mazowszu panowali aż do początku wieku XVI, w którym to czasie po zgonie ostatnich książąt, Janusza i Stanisława, Zygmunt I przyłączył toż księstwo do korony. Wkrótce po nastąpionym podziale kraju umarł zasłużony względem Kościoła i rodziny Kazimierza Sprawiedliwego biskup krakowski, Pełka, dnia 11 września roku 1208 3). Następcą jego został Wincenty Kadłubek, proboszcz sandomirski i kanonik krakowski h. Róża, urodzony w Karwowie, słynny kronikarz polski, autor pierwszej kroniki narodowej, napisanej na prośby Kazimierza Sprawiedliwego, którą doprowadził aż do roku 1202. Długosz utrzymuje, że był potwierdzony i konsekrowany przez arcybiskupa Henryka w kościele klasztornym Cystersek w Ołoboku nad rzeką Prosną w roku 1208 4), myląc się widocznie co do miejsca konsekracyi, ponieważ klasztor ołobocki powstał dopiero w roku 1213, jak dowodzi dokument erekcyjny książęcia Władysława Odonicza z tegoż roku 5). Około tego czasu Leszek Biały, pojąwszy w małżeństwo Grzymisławę, córkę książęcia ruskiego, Jarosława 6), udał się na Pomorze, celem uporządkowania tamtejszych stosunków, nadwerężonych przez najazdy poprzednie Duńczyków, którzy wielkorządzcę czyli książęcia pomorskiego Mestwina, czyli Mszczuga albo też Mistywoja, brata zmarłego Sambora, zmusili do złożenia sobie przysięgi wierności, Leszek, nie dowierzając mu zapewne, postanowił w miejsce jego wielkorządzcą starszego syna jego, Świętopełka, poczem bawiąc w tej prowincyi przez lato i jesień odwiedzał miasta i zamki okoliczne Gdańska, odprawiając tam sądy z wojewodami, kasztelanami i innymi urzędnikami ziemskimi. W roku 1209 Konrad książe Miśnii i Luzacyi, roszcząc sobie do Lasko-nogiego jakieś pretensye za poczynione krzywdy, obiegł zamek Lubusz do niego należący. Ten zebrawszy znaczne wojska, podążył na odsiecz zamkowi, a prze 1) Brequigny et da Theil 1. c. II, 1026, 1027. Kod. dypl. wielkopl. I, 56. 57. — 2) Kronika Boguchwała 1, c. II, 552. Długosz 1. c. lib. VI, 602. — 3) Kalendarz krakowski w Monum. Polon. hist. II, 931. — 4) Hist. Polon. lib. VI. 604. — 5) Kod. dypl. wielkopol. I, 78. — 6) Kronika Boguchwała 1. c. II, 552. 326 prawiszy się przez Odrę przed czasem umówionym, z nieprzyjacielem w otwartem polu się spotkał, lecz za pierwszem starciem Polacy pierzchnęli w nieładzie. Konrad zdobył zamek i cały garnizon jego na szubienicę skazał 1). W końcu tegoż roku spotykamy się z arcybiskupem Henrykiem w Głogowie na chrzcinach syna książęcia Henryka, razem z książęciem Władysławem Odoniczem, ojcem chrzestnym, książętami i księżniczkami ślązkiemi, Arnoldem, biskupem poznańskim, Wawrzyńcem wrocławskim, Wawrzyńcem lubuskim, Ginterem, opatem lu-biązkim i wielu znakomitymi panami, jak dowodzi dokument wystawiony przy tej sposobności na dniu 25 grudnia tegoż roku przez książęcia Władysława Odo-nicza, w którym wsie Pyszczyn i Braciszewo darował nowo założonemu klasztorowi w Trzebnicy2), oraz przywilej tegoż księcia w tymże dniu wystawiony, w którym klasztorowi w Lubiążu ofiarował na własność wieś swoję książęcą Lu-bogoszcz i część jeziora Sława8), Sądząc po niezłomnej energii i chwalebnej gorliwości arcybiskupa Henryka, wnosić należy, że wszelkich dokładał starań, ażeby nie tylko Kościół wyswobodził z niewoli i uciemiężenia książąt, aby mógł zbawiennie i skutecznie wpływać na moralne podniesienie narodu, ale położyć koniec niemoralnemu życiu duchowieństwa, i wygubić nadużycia, o których wyżej była mowa. Widząc zapewne, że biskupi polscy w swoich dyecezyach w tym kierunku mało pracowali, zwołał w lipcu roku 1210 synod prowincyonalny do Borzykowa4), na który zjechali: Wincenty Kadłubek, krakowski, Grzegorz (Oerius) kujawski, Arnold poznański, Wawrzyniec wrocławski, Gedka mazowiecki czyli płocki, Wawrzyniec lubuski biskupi, proboszczowie z Krakowa, Łęczycy i Trzemeszna i wielka liczba prałatów, kanoników i plebanów, niemniej i książęta Leszek biały, brat jego Konrad, Władysław Odonicz i Henryk ślązki w towarzystwie wielu panów, jak świadczy oryginalny dokument podczas tego synodu przez książęcia Władysława Odonicza wystawiony na dniu 29 lipca roku 1210, w którym darował pewne posiadłości na założenie nowego opactwa Cystersów w Przemęcie6). Podczas tego synodu Leszek Biały potwierdził darowiznę wsi Sławo 1) Naruszewicz 1. c. III, 134—137. — 2) Wrocławskie archiwum rząd. Tre-bnitz N. 12. Kod. dypl. wielkopol. I, 82: „Huius tam commendabilis constituti conscii et testes .. . sunt hii: dux Polonie Wladislavus (Odonis fllius), dux Zlezie Henricus .. . Henrieus Polonie archiepiscopns, Arnoldus Posnaniensis episcopus. . . etc. Actum est hoc in Grlagov in Natali Domini tempore que baptisavit (sic) dux Wladizlaus filium ducis Henrici anno Incarnacionis dominice MCCIX." — 3) Archiw. rząd. wrocławski Leubus nr. 13b. Wohlbruck, Gesch. des Bisthums Leubus I, 14. Kod. dypł. wielkopol. I, 63. — 4) Coby to była za miejscowość Boricov, odgadnąć trudno. Łętowski (Katalog t. I, 112) utrzymuje, że to był Borzychów na Pomorzu, wieś położona pomiędzy jeziorami o pół mili od Starogrodn. Nie podobno się zgodzić na to zdanie tak dla odległości podanego miejsca, jako i dla niekorzystnego położenia jego. Prędzejby można przyjąć Borzykowo, wieś z kościołem parafialnym, położoną w dzisiejszej gubernii piotrkowskiej w powiecie nowo-radomskim, lub drugą wieś tego nazwiska, położoną w parafii Gnojno, w powiecie stopnickim w gubernii kieleckiej, chociaż i na to zgodzić się trudno, aby synod prowincyonalny miał być zwołany do nieznacznej wioski, nie mogącej pomieścić tak licznego zebrania. Prawdopodobnie nazywano naówczas jakie znaczniejsze miasto polskie Borzykowem, która to nazwa w następstwie czasów zmienioną została. — 5) Główne 327 chowa klasztorowi Norbertanek w Busku przez rycerza Sławochę1). Nie ulega zatem najmniejszej wątpliwości, że synod prowincyonalny przez arcybiskupa Henryka zwołany, odbył się w rzeczy samej w roku 1210, nie w innym celu, tylko dla obmyślenia skutecznych środków ku poprawie obyczajów duchowieństwa i ludu oraz ku przywróceniu Kościołowi wolności i swobód. Długosz, mówiąc o tym synodzie, lubo go błędnie pod rokiem 1219 kładzie, podaje, że tenże arcybiskup wymógł tam na duchownych, że się nieprawnych związków z kobietami na ewangielią wyprzysięgli 2), a Helcel utrzymuje, że na tym synodzie książęta polscy: Leszek krakowski, Konrad mazowiecki, Władysław kaliski i Kazimierz opolski osobnym przywilejem zagwarantowali Kościołowi polskiemu jego prawa i swobody. Ma słuszność Helcel co do rzeczy samej, gdyż odnośny dokument istnieje3), lecz co do daty na domyśle się tylko opiera, ponieważ jej na dokumencie nie umieszczono. Nam się zdaje, że arcybiskup Henryk później się o ten ważny przywilej postarał, ponieważ zatwierdzenie jego przez papieża Innocentego III nastąpiło dopiero w dniu 29 grudnia roku 1215 4), a z dokumentów, wydanych w Borzykowie podczas synodu prowincyonalnego nie pokazuje się, że na nim wszyscy wspomnieni książęta byli przytomni. Kromer 5), Ostrowski6) i inni, uwiedzeni przez Długosza, który o synodzie w mowie będącym pisze pod rokiem 1219, upatrują zupełnie błędnie jakiś drugi synod arcybiskupa Henryka w tymże roku odprawiony, nigdzie bowiem najmniejszej o tem nie napotykamy wzmianki. Natomiast są pewne ślady, że tenże arcybiskup odbył drugi synod prowincyonalny w Wolborzu, w roku 1214 albo 1215. W archiwum bowiem kościoła poklasztornego w Strzelnie przechował się dokumunt Mengosa, proboszcza trzemeszeńskiego i Gintera, dziekana płockiego z roku 1215, którzy przez tenże synod wyznaczeni byli sędziami do rozstrzygnięcia sporu o pewne dziesięciny pomiędzy klasztorem strzelińskim, a biskupem kujawskim, Bartonem7). Ponieważ to jedyna wzmianka o drugim Henry-kowym synodzie, trudno się domyśleć w jakim celu był zwołany i co na nim postanowiono. archiwum królewskie w Dreznie, Orig, Nr. 171. Kod. dypl. wielkopl. I. 64: „et tota sinodus in Boricov celebrata." — 1) Gładyszewicz, Żywot bł. Prandoty, bisk. krak. 257: „in sinodo que fuit celebrata in Boricov anno incarnacionis dominice 1210." — 2) Hist. Pol. lib. VI, 624—625. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XVt f. 1. Transumpt potwierdzony przez papieża Innocentego III 29 grudnia r. 1215. Kod. dypl. katedry krak. str. 14. 15. (takiż transumpt oryginalny). Kod. dypl. wielk. I, 66. Jest dragi jeszcze dokument gwarantujący wolności i prawa Kościoła polskiego, wystawiony przez trzech książąt polskieh: Leszka krakowskiego, Konrada mazowieckiego i Władysława Odonicza kaliskiego, potwierdzony przez tegoż papieża dnia 21 kwietnia 1211 (Baluze, Epist. Innocentii III, ep. 43. Dr. Piekosiński, Kod. dyplom. małopl. N. 7. Kod. dypl. melkopl. I, 68). Prawdopodobnie ten dokument wystawiony był na synodzie w Borzykowie. — 4) Dr. Piekosiński, Kod. dypl. katedry krak. str. 14. 15. — 5) Chronica lib. VII, 130. — 6) Dzieje i prawa Kościoła pol. II, 12. — 7) Kod. dypl. wielkopl. I, 80: „Inde est quod nos Mengos prepositus de Chirmesna et Gunterus decanus de Ploczk, iudices delegati a synodo provinciali kalita in Woybor, notum facimus presentibus et posteris, quod Bartone episcopo Cuyaviensi etc.... Actum in Wlodislaw sene anno dominice Incarnacionis M. CO. XV. Epacta XVII, Ooncurrente III, Indictione HI." 328 W roku 1209 wzbudził Pan Bóg nowych apostołów dla pogańskich Prusaków, tą razą z pośród zakonników klasztoru cysterskiego w Oliwie pod Gdańskiem. Na czele missyi świętej stanął Chrystyan, kapłan świątobliwy, urodzony Pomorczyk, który przybrawszy sobie kilku gorliwych braci zakonnych, pomiędzy nimi niejakiego Filipa, ufny w pomoc Bożą i wsparty protekcyą książęcia mazowieckiego, Konrada, udał się w okolicę Lubawy, graniczącą z ziemią chełmińską, spodziewając się, że poganie tamtejsi, zostający w stosunkach z chrześcijańskimi swymi sąsiadami i dla tego z zasadami i zwyczajami ich religijnemi obznaj-mieni, skłonniejsi będą do przyjęcia ewangelii, aniżeli inni w głębi kraju mieszkający. Jakoż nie omylił się, gdyż w krótkim czasie nawrócił wielu z znakomitszych przywódzców ludu, którzy znów szerzyli chrześcijaństwo pomiędzy gminem. Tak pomyślnym prac swoich i trudów skutkiem ucieszony, udał się Chrystyan z kilku towarzyszami do Rzymu w roku 1209 lub 1210, ażeby zdać sprawę z tychże prac papieżowi Innocentemu III1). Ten z wielkiem zadowolnieniem i radością przyjął wiadomość o zaszłych w Prusach nawróceniach, jak to widać z listu jego do arcybiskupa Henryka, w którym mu zaleca usilne popieranie missyi przez Chrystyana podjętej, staranie pilne o nowonawróconych, poruczając mu zarazem jurysdykcyą nad nimi i nad missyonarzami, dopóki im osobnego biskupa nie przeznaczy*). Sądząc po gorliwości arcybiskupa o chwałę Bożą i dusz zbawienie, a przytem z uległości jego synowskiej ku Stolicy apostolskiej, wątpić nie można, że się energicznie zajął missyą praską i troskliwą nad nawróconymi i opowiada-czami słowa Bożego rozciągnął opiekę. Zachęcony do dalszego apostołowania Chrystyan powrócił z towarzyszami z Rzymu do Prus i z podwojoną gorliwością podjął przerwaną pracę, której owocem było nawrócenie w krótkim czasie mnóstwa pogan w okolicy Lubawy i na pograniczach Pomeranii3). Głośne imię Chrystyana i jego pomocników, szacunek i względy, któremi ich otaczał nie tylko arcybiskup Henryk, ale sam papież Innocenty HI, wzbudziła w innych Cystersach zazdrość i nienawiść ku nim, tak dalece, że ich prześladowali, lżyli, nazywając schizmatykami czyli „bezgłownymi," które to przezwiska dano pierwotnie gromadzie mnichów egipskich, którzy się wyłączyli z pod jurysdykcyi i społeczeństwa patryarchy aleksandryjskiego, Piotra Mongusa, a nadto wzbraniali im wstępu do klasztorów, odmawiali gościnności wszelkiej i pomocy w ich zbawiennych pracach, jak dowodzi brewe wspomnianego papieża z dnia 1 sierpnia roku 1212 1) Baluze, Epistolae Innoeentii III ep. 128. Manrique, Annales Cisterciensium III, 531. Kod. dyplom. wielkopl. I, 66: „Quidam magnates et alii regionis illius Sa-cramentum baptismatis receperunt et de die in diem proflcere dignoscuntur in doctrina fldei orthodoxe, sicut iidem monachi nuper ad Sedem apostolicam venientes nostro aposto-latui referarunt." — 2) Tamze: „Cum igitur huiusmodi novella plantatio beneficio irri-gationis indigeat, fraternitati tuae presentium auctoritate mandamus, quatenus eisdem monachis et fratribus suis necnon et aliis ad fldem de novo conversis in ecclesiasticis Sacramentis et aliis quae ad ampliandum Christiana religionis eultum spectare noscuntur, tandiu curam offlcii pastoralis impendas, donec divina faciente clementia adeo ibidetn nu-merus fidelium angeatur, nt proprium possint episcopum obtinere." — 3) Voigt, Geschichte Preussens t. I, 430 sqq. 329 do reprezentantów wszystkich klasztorów cysterskich na kapitułą jeneralną zgromadzonych przesłanego1) z oświadczeniem, że arcybiskupowi gnieźnieńskiemu polecił, ażeby tych zakonników, których uzna za odpowiednich i zdolnych do opowiadania poganom ewangelii, opatrywał w listy rekomendacyjne do klasztorów cysterskich w Morawii i Polsce, którym też klasztory żadna miara przeszkód w ich zbawiennych zajęciach stawiać nie powinny, ale owszem wszelkiemi sposobami ich w niem wspierać są obowiązane 2). Prawie równocześnie, bo na dniu 13 sierpnia tegoż roku, papież Innocenty III wezwał arcybiskupa Henryka, ażeby nowonawróconych Prusaków wziął w obronę naprzeciw książętom pomorskim, którzy zaledwo posłyszawszy o przyjęciu przez nich wiary Chrystusowej, natychmiast obarczają ich rozmaitemi ciężarami, stawiając ich w gorszem daleko położeniu, aniżeli byli przed swojem nawróceniem'). Osobne w tej mierze napomnienie przesłał tenże prawdziwy opiekun narodów wspomnianym książętom4). Chociaż przeto chciwi książęta uważali chrześcijaństwo jako jarzmo, którem nowonawróconych starali się zmusić do uległości ku sobie i poddaństwa, a przez to dziełu apostolskiemu świątobliwych zakonników niemałe stawiali przeszkody, to przecież za usilne swoje zabiegi i niezmordowaną pracę w roku 1214 tej doznawali pociechy, że się znów dwóch książąt pogańskich nawróciło, Warpoda, pan ziemi łaskiej (lauzańskiej) w okolicy Elbląga i Suavabuno, pan ziemi lubawskiej. Za przykładem Alberta, biskupa Liwonii, Chrystyan udał się w tym samym jeszcze roku z tymiż książętami do Rzymu, ażeby ich papieżowi przedstawić, a zarazem zdać mu sprawę z dotychczasowego działania swego5). Z tegoż sprawozdania przekonawszy się papież, że liczba nawróconych Prusaków była niemałą i że obaj nawróceni książęta posiadłości swoje ofiarowali swemu chrześcijańskiemu nauczycielowi, dając mu przez to sposobność do niezawisłego utrzymania się, a nareszcie spodziewając się słusznie, że Chrystyan zwolniony zupełnie z ślubów zakonnych, tem skuteczniej apostolskie prace swoje prowadzić będzie, wyniósł go do godności biskupa Prus, kazał mu obydwóch książąt uroczyście ochrzcić, pierwszego pod imieniem Filipa, drugiego pod imieniem Pawła i na prośby obydwóch 1) Baluze 1. c. vol. II, 669. Manrique 1. c. III, 571. Kod. dypl. wielkopl. I. 73: „Quia tamen vos, sicut accepiraus, eos acephatos (bezglowni) reputatis, quidam vestri Ordinis fratres in illis partibus constituti eisdem in hospitiis debita hummanitatis solatia non impendunt, quinimo adeo verbis exasperatis eosdem, ut propter increpationes vestras multiplices, nonnulli eorum dicantur ab illis partibus abscessisse." — 2) Tamze: „Venerabili fratri nostro Gnesnensi archiepiscopo.. . nostris damus litteris in man-datis . . . eos quos noverit esse idoneos ad predicandum gentibus verbum Dei et ad id studio vere charitatis inductos, vobis et vestri Ordiuis fratribus aliisque fldelibus Christi constitutis per Moraviam et Poloniam recommendet et suorum muniat testimonio litterarum. Quacirca vobis per apostolica scripta mandamus, quatenus eos quos prefatus archie-piscopus vobis per litteras suas duxit commendandos, non impediatis nullatenus . . . quo-minus in Evangelii predicatione procedant. . . etc." — 3) Tamże: „Nos enim venerabili fratri nostro H. Gnesnensi archiepiscopo nostris damus litteris in mandatis, ut tales foveat propensius propter Deum et defendat eosdem a molestiis indebitis et pressuris, oppressores eorum indebitos, monitione premissa per censuram ecclesiasticam sublato appel-lationis impedimento, compescens." — 4) Tamze. — 5) Voigt 1. c. I, 440. 441. 42 330 potwierdził dwiema bullami z dnia 18 lutego roku 1215 ich darowiznę jako pierwszą posiadłość nowo ustanowionego biskupstwa pruskiego 1). Otrzymawszy w tym samym jeszcze roku po powrocie z Rzymu sakrę biskupią w Niemczech, nowy biskup niezwłocznie udał się na stolicę swoję do Prus2 ). Znany z swojej dla kościoła szczodrobliwości książe Władysław Odonicz powiększył uposażenie biskupstwa pruskiego przez darowiznę wsi Cekowa, położonej w dzisiejszej gu-bernii kaliskiej, w powiecie tegoż nazwiska w parafii Kosmów 3). Widzieliśmy wyżej, jak energiczne i gorliwe rządy arcybiskupa Henryka podniosły powagę Kościoła polskiego, przywróciły mu utraconą wolność i swobodę, wykorzeniły nadużycia, podniosły moralność w duchowieństwie i ducha kościelnego w narodzie, w czem go książęta polscy usilnie wspierali, z wyjątkiem gwałtownego i bezbożnego Władysława Laskonogiego, który zwolniony od klątwy, przez arcybiskupa Henryka na niego rzuconej wskutek udanej pokory i poprawy, na nowo począł w rozmaity sposób dokuczać mu i naprzeciw kościołowi gnieźnieńskiemu rozlicznych dopuszczać się gwałtów i nadużyć. To też arcybiskup, który w innych dzielnicach Polski tak chlubnie podźwignął stosunki kościelne, z żalem wielkim i smutkiem patrzał na uciemiężenie i udręczenie znacznej części archidyecezyi swojej, któremu mimo usilnych starań zapobiedz nie mógł. Lubo miał w ręku władzę rzucenia na nowo klątwy na ciemiężcę, nie użył jej przecież dotąd, nie chcąc człowieka lekceważącego sobie tę karę kościelną pobudzić do tem większych okrucieństw i wściekłości. Kiedy jednakże gwałty książęce coraz większe przybierały rozmiary i osobiste udręczenia arcybiskupa do wysokiego doszły stopnia, zwłaszcza gdy przed wyjazdem do Morawii, dokąd się był udał w roku 1211 na prośby króla Przemysława czeskiego, aby w jego obecności konsekrować kościół klasztorny w Zbrdowicach 4), dziki książe kilka wsi arcybiskupich złupił i spalił, kapitule gnieźnieńskiej dobra jedne pozabierał, a w drugich ogromne szkody poczynił przez rabunki i zabory, poddanych duchownych dręczył 5), stroskany wielce udał się ponownie z skargą do papieża. Ten nie chcąc go bezpośrednio wystawiać na zemstę Władysława, wyznaczył komisarzów apostolskich, Henryka, biskupa halberstadzkiego i opata cysterskiego z Sittichen-bach (Sichem) pod Eisleben 6), dając im zlecenie, ażeby zjechawszy do Gniezna 1) Voigt 1. c. I, 441. 442. — 2) Tamże I, 442. — 3) Kod. dypl. wielkopl. I, 74. 75. — 4) Boczek Cod. diplom. Moraviae II, 58. — 5) Pokazuje się to z bulli papieża Innocentego III do biskupa halberstadzkiego i opata w Sittichenbach z dnia 13 maja roku 1211, o której będzie niżej, gdzie papież pomiędzy innemi tak pisze: „Sane sicut venerabilis frater noster . .. Gneznensis archiepiscopus gravi nobis conque-stione monstravit, nobilis vir Vladislaus dux Polonie, qui diuturnis eum iniuriis et mo-lestiis lacessivit, dudum thesaurum Gneznensis ecclesie occupacit, ex hoc damna gravia ipsi inferendo; quasdam insuper villas ecclesie memorate combussit, et quibusdam aliis nequiter devastatis multa canonicis et hominibus Gneznensibus damna et iniurias irrogare presumpsit. Homines quoque de Gnezna ad eandem ecclesiam pertinentes bonis suis per violentiam spoliavit, postquam idem arohiepiscopus iter arripuit ad Sedem apostolicam veniendi. Cum igitur dissimulare tot eiusdem ecclesie gravamina nequeamus etc." — 6) Tamże: „Abbati de Sichem, nazwisko klasztoru w Sittichenbach pod Eisleben (Kod, 331 i świadków wysłuchawszy, książęcia do wynagrodzenia krzywd nakłonili, a gdyby usiłowania ich daremnemi były, aby go wyklęli1). Jakoż komisarze ci, przybywszy do Gniezna, gdy książęcia żadną miarą do upamiętania doprowadzić nie mogli, publicznie na niego klątwę rzucili, przeciw której jednakże książe założył apelacyą do Rzymu2). Powstrzymał się przecież nieco w gwałtach swoich, a nawet w nastąpionej wkrótce potem elekcyi biskupa poznańskiego, Pawła, wolność zupełną kapitule pozostawił, chociaż arcybiskup tęż elekcyą za nieważną uznał, ponieważ wyborcy przez dłuższy czas komunikowali się z wyklętym przez niego na synodzie prowincyonalnym kanclerzem poznańskim W(incentym), lecz papież wskutek zaniesionej do niego apelacyi elekta wspomnianego potwierdził, jak brewe papiezkie z dnia 17 lipca roku 1211 do arcybiskupa wystosowane dowodzi 3). Z tegoż brewe pokazuje się dowodnie, że arcybiskup Henryk odbył jeszcze trzeci jakiś synod prowincyonalny, na którym wobec Filipa biskupa poznańskiego i kilku innych biskupów, wyklął wspomnianego kanclerza4). Nie mogło się to było stać na synodzie prowincyonalnym w Borzykowie, ponieważ tam zasiadał biskup poznański Arnold, jak dokument wyżej wspomniany na tymże synodzie dnia 27 lipca roku 1210 wydany opiewa. Jeżeli zatem następstwo biskupów poznańskich przez Długosza i innych podane jest prawdziwe, a mianowicie, że po Arnoldzie nastąpił Filip, a po nim dopiero Paweł, to w takim razie synod ów miał miejsce albo w końcu roku 1210, albo na początku roku 1211; jeżeli zaś Filip poprzedzał Arnolda, synod prowincyonalny, o którym tu mowa, odbył się przed synodem borzykowskim. W każdym razie owe synody wskazują na rzadką skrzętność, troskliwość i dbałość arcybiskupa Henryka o dobro Kościoła. Nie dosyć mu zaś było na synodach, aby wspólnie z biskupami nad tem dobrem pracować, zgromadzał en ich około siebie na narady wspólne, ilekroć ważna jaka zachodziła potrzeba. I tak widzimy go w roku 1212 trzy dni po konsekracyi biskupa poznańskiego Pawła w Mstowie na naradach z biskupami: krakowskim Wincentym Kadłubkiem, Wawrzyńcem wrocławskim i Wawrzyńcem lubuskim. Na tym zjeździe zapewne wskutek porozumienia się z biskupami, pod klątwą zakazał kanonikom katedralnym, kollegiackim i zakonnym wyjawiać to, co się na dypl. wielkopl. I, 69. uwaga. — 1) Bulla papieża Innocentego III do biskupa halber-stadzkiego i opata w Sittichenbach z dnia 13 maja r. 1211: „Quatenus eosdem archie-piscopnm atque ducem personaliter. .. adeuntes dictum ducem, ut eidem archiepiscopo et suis hominibus super illatis damnis et iniuriis irrogatis satisfaciat competenter ablatis omnibus restitutis monere providenter et inducere procuretis, ipsum ad hoc, si necesse fuerit, per censuram ecclesiasticam apostolica auctoritate, ratione previa, compellentes." — 2) Baluze I, c. III, ep. 89. Kod. dypl. wielkopl. I, 70—72; Quod idem dux per omnes ecclesias cathedrales Polonie fecerat nuntiari, priusqnam in eum excommunicationis sententia promulgata fuisset, se ad Sedem apostolicam appellasse." — 3) Tamże. — 4) Tamże: „Quum enim tu, Philippo quondam episcopo et... decano Poznaniensibus necnon et suffraganeis plerisque presentibus V. Cancellarium Poznaniensem in plena synodo vineulo excommunicationis astrinxeris, iidem canonici diutius communicaverunt eidem, quamquam ipsis non llcuerit ignorare sententiam in promnciali Concilio solemniter promulgatam." 42* 332 kapitułach działo1). Wielki przyjaciel zakonów, a przedewszystkiem cysterskiego, zajmował się niemi troskliwie, wiedząc, że w nich ma dzielnych pomocników ku rozszerzaniu wiary, pobożności, oświaty i przemysłu. Na dniu 26 kwietnia roku 1213, jeżeli data jest prawdziwą, osobnym przywilejem wydanym w Gnieźnie darował klasztorowi w Lędzie dziesięciny stołu arcybiskupiego w kilku wsiach temuż klasztorowi przyległych, jako to: w Jaroszynie, Marcinkowie (późniejszem Kowalewie), Wierzbnie, Kościele (późniejszym Lądku), Dolanach, Cieninie, Słu-gocinie i Radolinie 2). Gdy książe Władysław Odonicz wystawił kościół z klasztorem dla zakonnic Cystersek w Ołoboku nad Prosną i takowe wspólnie z rycerzem Wierzbięta, synem Klemensa, hojnie uposażył, arcybiskup, zjechawszy na miejsce, kościół rzeczony na dniu 20 października roku 1213 uroczyście konsekrował i klasztorowi nadał wszelkie dziesięciny stołu arcybiskupiego pomiędzy Ołobokiem a miastem czyli osadą znikłą później Baryczą (Baricz)8). W roku następnym papież Innocenty III w uznaniu wielkich i rozlicznych zasług arcybiskupa Henryka, mianował go legatem apostolskim. W tym charakterze zjechawszy tegoż roku do Trzemeszna na konsekracyą ołtarza ś. Katarzyny, udzielił odpust 80dniowy dla wszystkich wiernych, zgromadzających się do kościoła tamtejszego na uroczystość tej świętej corocznie4). Ta wysoka godność udzielona mu dotyczyła tylko jego osoby, a nie następców i rozciągała się nie tylko na prowincyą gnieźnieńską ale i na pruskie kraje, jak dowodzi brewe papieża Honoryusza III z dnia 11 maja roku 1219, w którem tenże papież zwalnia go z obowiązków legacyi udzielonej mu niegdyś nad nowo powstającym Kościołem w Prusach, a to ze względu na słabość zdrowia, która mu obowiązków do tej godności przywiązanych należycie spełniać nie pozwalała5). 1) Archiv Capit. Vratislav., Liber niger f. 444. Kod. dypl. wielkopl. I, 548: „Notum sit omnibus ecclesiis per Poloniam collegiatis quod Ego H. miseratione (sic) Polonorum archiepiscopus coram fratribus meis Polonie episcopis, domino V. Dei gTacia Cracoviensi, domino L. Vratislaviensi, domino L. Lubucensi, Domino Pe (sic) Pozna-niensi et cum assensu personarum ecclesiasticarum, que ad consecrationem dicti domini P. Poznaniensis electi in Mstow convenerunt, statui et sub anathemate posui omnem canonicum vel quemlibet alium religiosam vitam virum ducentem, qui Capituli sui secreta propalare presnmpserit. Datum in Mstow ab Incarnaeione Domini anno M. CC. XIII. tercio post consecrationem domini P. die et anno quatuordecimo (?) archiepiscopatus mei." 2) Archiw. rzad. poznanskie, Lqd. Liber privileg. B. nr. 45. Eod. dypl. wielkopl. I, 77. — 3) Warszawa, metryka koronna ks. 23 str. 270. Archiw. rzad. poznanskie. Otobok K. 5. Kod. dypl. wielkopl. I, 78: „Ccnsecrata est autem prenominata basilica a prefato archiepiscopo H. ab Incarnacione dominica anno M. CC. XIII, Kalendas No-vembris III. Ego Henricns predictus Polonie archiepiscopus prenominotam consecrans ecclesiam, beneflcia decimarum ei assignavi de villis, que sunt incluse inter Olobok et Baricz etc." — 4) Archiw. kośc. w Trzemesznie, Liber privil. f. 4: Kod. dypl. wielkop. I, 80: „Anno incarnacionis dominice M. CC. XIV ego Henricus Dei gracia Polonie archiepiscopus, eodem anno constitutus apostolice Sedis legatus universis presentihus et futuris notum facio, quod in principio legacionis mee in Chermesnam veniens ad peti-cionem delicti filii M. prepositi et fratrum eiusdem loci altare in honorem sancte Cathe-rine quinto Kalendas Octobris consecravi etc." — 5) „Theiner Monum. Pol. I, 19. Voigt Cod. diplom. Prussiae I, 13, Kod. dypl. wielkopl. I, 98: ,,Cum tibi olim pro 333 W tymże roku Haliczanie, zbuntowawszy się na książęcia swego Mści-sława, brata owego zuchwałego i wiarołomnego Romana, z Halicza go wypędzili, a chcąc uwolnić się także z pod władzy Polaków, wyprawili poselstwo do króla węgierskiego Andrzeja, tego samego, którego przed kilkunastu laty z księstwa halickiego wyrzucili, ofiarując mu takowe dla drugiego syna Kolomana, a przytem obiecując mu, że unią z Kościołem katolickim przyjmą, byleby im Stolica apostolska pozwoliła pozostać przy obrządku słowiańskim. Andrzej, pragnąc zabezpieczyć synowi posiadanie księstwa, udał się do papieża Innocentego III, z przedstawieniem zamiaru Haliczan i z prośbą o udzielenie Kolomanowi korony królewskiej. Jakoż papież ujęty tak pomyślnym dla Kościoła projektem upoważnił arcybiskupa strygońskiego, aby w jego imieniu Kolomana ukoronował 1). Ponieważ księstwo halickie należało pod zwierzchnictwo Polski, gdyż Węgrzy zrzekli się urojonego do niego prawa przez traktat zawarty w roka 1193 pomiędzy Belą, królem węgierskim, a Kazimierzem Sprawiedliwym, król Andrzej zaś, nie dowierzając Haliczanom chciał sobie zapewnić pomoc Polaków, dla tego wystąpił z projektem zaślubienia Kolomana z małoletnią córką Leszka Białego, Salomeą, na który tenże przystał, woląc raczej dać księstwo halickie w posagu córce, aniżeli prowadzić wojnę z Rusinami i Węgrami. Wkrótce potem wyprawił Andrzej syna swego do Halicza, a Leszek córkę z Wincentym Kadłubkiem, biskupem krakowskim i Iwonem kanclerzem swoim, późniejszym następcą Kadłubka. Arcybiskup strygoński zastępujący miejsce legata papiezkiego, koronował w towarzystwie kilku biskupów węgierskich i polskich młodą parę, poczem przyszłe małżeństwo zrękowinami związał2). Nie długo przecież cieszył się Koloman nowem królestwem swojem. Burzliwi i niespokojni Haliczanie, nie mogąc mu darować, że według obrządku łacińskiego dał się koronować, i że cały dwór jego z katolików rzymskich był złożony, podżegani przytem bezustannie przez Mścisława, postanowili pozbyć go się na zawsze. W skutek umowy z nimi Mścisław, zabrawszy znaczne zastępy Rusinów i Połowców, posuwał się ku Haliczowi, zabierając po drodze miasta i zamki. Na wieść o tym nowym buncie Andrzej i Leszek wyprawili wojska ku obronie swych dzieci, lecz te w drodze spotkawszy się z hufcami Mścisława, prawie do nogi wybite zostały3). Bronił się naprzeciw napastnikom zamek halicki mocnym zaopatrzony garnizonem, ale i ten wkrótce uledz musiał przeważnej sile nieprzyjacielskiej, przyczem Koloman z oblubienicą swoją pojmany i na więzienie do Torszoka wywieziony został. Kadłubek z Iwonem poprzednio ucieczką od niewoli się uratowali. Mścisław, obawiając się słusznie odwetu ze strony Polaków, chciał ich uprzedzić i ustraszyć i dla tego zmówiwszy się z książętami ruskimi, Litwinami i Jadźwingami, wspólnemi siłami napadł pograniczne kraje polskie, niszcząc je mieczem i ogniem. Naprzeciw tej dzikiej hordzie wyprawił Leszek Biały rycerstwo lubelskie i sandomirskie pod przywódz novella plantacione in Pruscie partibus fidei christiane legacionis fuerit officium ab apo-stolica Sede commissum etc." — 1) Naruszewicz Ł c. t. III, 142—147. — 2) Tamże III, 147. — 3) Długosz 1. c. lib. VI, 608. Naruszewicz 1. c. III, 147. 148. 334 twem Subisława, kasztelana sandomirskiego, który zaszedłszy drogę napastnikom pobił ich na głowę i wszystkich dowódzców ich w niewolę pojmał1). Podczas tych zajść na Rusi powstały rozruchy w Wielkopolsce i na Ślązku. Dotychczas trzymał Władysław Laskonogi synowca swego Władysława Odonicza w opiece i rozszerzał władzę swoją zwierzchniczą nad księstwami jego kaliskiem i rudzkiem. Panowie duchowni i świeccy nie byli kontenci z tego, ponieważ w Laskonogim upatrywali odżywiony duch monarchiczny ojca jego Mieczysława Starego. Wiedząc o tem Władysław Odonicz dał się namówić otaczającej go młodzieży, aby zrzueił z siebie niemiłą kuratelę i panował samodzielnie. Zebrawszy przeto zastęp rycerstwa opanował bez wiedzy stryja Kalisz, lecz Laskonogi niebawem podążył z wojskiem do tegoż miasta, obiegł zamek i zmusił go do poddania się, przyczem synowcowi zaledwo udało się z siedmiu towarzyszami ujść niewoli przez spieszną ucieczkę najprzód do Krakowa, a ztamtąd do króla Andrzeja na Węgry2), a następnie do Henryka Brodatego na Ślązk. Zapewne za pośrednictwem tego króla i Leszka krakowskiego przyszło pomiędzy Laskonogim a Władysławem Odoniczem do ugody, jak to widać z pisma Hono-rynsza III z dnia 9 lutego roku 1217, w którem ostatniemu z tego powodu życzenia swoje składa3), oraz z pisma tegoż papieża równocześnie arcybiskupowi Henrykowi przesłanego, w którem mu donosi, że pokój pomiędzy obydwoma książętami powagą swą apostolską zatwierdził4). Pod tymże dniem papież na prośby Władysława Odonicza przyjął państwo jego pod opiekę ś. Piotra i swoje5). W tym czasie przyszło do ugody pomiędzy Andrzejem, królem węgierskim a Mścisławem w ten sposób, że Andrzej, najmłodszy syn tegoż króla, miał pojąć za żonę małoletnią córkę Mścisława i wziąść z nią w posagu księstwo halickie po dojściu do lat, a tymczasem Koloman uwolniony z więzienia wraz z Salomeą miał w Haliczu panować. Nie przyszło jednakże do skutku małżeństwo Andrzeja z córką Mścisława, ponieważ ten w dwa lata potem umarł, a Andrzej zaślubił sobie z woli ojca córkę Leona, króla Armenii6); Koloman zaś z Salomeą za wdaniem się papieża utrzymali się przy Haliczu7). W czasie tych zajść w Haliczu Konrad, książe mazowiecki, mszcząc się na dzielnym wojewodzie Krystynie za to, że go napominał do porzucenia sprosnego życia, kazał go po poprzedniem oślepieniu zabić. Odtąd jakoby wyraźna kara Boża spadło na Mazowsze całe pasmo nieszczęść i klęsk dotkliwych, którym książe zapobiedz nie był w stanie. Zaledwo bowiem pogańscy Prusacy o zgonie Krystyna posłyszeli, którego nadzwyczajne męztwo i czujność trzymały ich na wodzy, aliści zgromadziwszy się w wielkiej sile, wpadli najprzód do ziemi chełmińskiej i zapuścili zagony aż pod Płock, wszędzie straszliwe za sobą pozostawiając spustoszenia. Samych kościołów parafialnych przeszło 250 złupili i spa 1) Długosz 1. c. lib. VI, 611. Naruszewicz 1. c. III, 149. 150. 2) Kronika Boguchwała 1. c. II, 553. 554. Długosz 1. c. lib. VI, 617. Naruszewicz 1. c. III, 150. 151. — 3) Theiner 1. c. I, 1. — 4) Tamże I, 2. — 5) Tamże I, 3. Cfr. Kod. dypl. melkopl. I, 83. 84. — 6) Długosz 1. c. lib. VI, 623. Naruszewicz 1. c. III, 151. 152. — 7) Naruszewicz 1. c. III, 152. 335 lili. Zaledwo Płock zdołał stawić czoło dzikiej i rozpasanej tłuszczy1). Właśnie w tym czasie sędziwy arcybiskup Henryk z osobistego nabożeństwa i gorącego udziału w losach ziemi świętej, o której wydarcie z rąk pogańskich od tak dawna krwawe toczyły się walki, na własną rękę zebrawszy zastęp pobożnych rycerzy, na ich czele zamierzał wybrać się do Palestyny na pomoc walczącym o nią chrześcijańskim zastępom. Byłby zamiar swój niezawodnie doprowadził do skutku, gdyby go słabość zdrowia i smutne na Mazowszu wypadki nie były powstrzymały. Dowiedziawszy się bowiem papież Honoryusz III o zuchwałej Prusaków napaści i pragnąc przyjść w pomoc ciężko przez nich udręczonym Polakom, pod dniem 14 lutego roku 1217 wezwał arcybiskupa Henryka, ażeby, zaniechawszy wyprawy do Palestyny, zebrane siły rycerskie obrócił na poskromnie-nie pogan, zwłaszcza, że słabość zdrowia nie pozwala mu wystawiać się na przykrości dalekiej podróży i niewygody życia obozowego, zwalniając zarazem tak jego jako i uczestników przedsięwzięcia chwalebnego od uczynionych ślubów i czyniąc ich uczestnikami tych samych łask Kościoła za obronę chrześcijaństwa naprzeciw poganom, jakie przysługują tym wszystkim, którzy w wyprawach krzyżowych czynny biorą udział2). Jak się arcybiskup z tego polecenia papiezkiego wywiązał, dzieje spółczesne nie wspominają. Po jego uległości do Stolicy apostolskiej i troskliwości o dobro nowonawróconych Prusaków, których taż Stolica jego szczególniejszej powierzyła opiece, mianując go legatem apostolskim w krajach praskich, spodziewać się należy, że się ściśle zastosował do życzenia papieża Honoryusza III i zgromadzone na wyprawę jerozolimską siły obrócił naprzeciw pogańskim Prusakom bądź wprost, bądź przyłączywszy je do hufców Konrada mazowieckiego, zwłaszcza, że tak jemu samemu jako i towarzyszom przedsięwzię 1) Długosz 1. c. lib. VI, 620. 622. Naruszewicz 1. c. III, 153. 154. — 2) Theiner 1. e. I, 4: Voigt, Cod. diplom. Prussicus I, Nr. 1. Kod. dypl. wielhopl. I, 85: „Sane prefati episcopi atque principes nobis humili instantia supplicarunt, ut illius terre (Prussie) necessitate inspecta, te a Jerosolimitane peregrinationis labore, a quo, ut asserunt, ipsa te absolvit infirmitas, absolvere dignaremur, et dare nichilominus tibi licentiam retinendi Crucesignatos provincie memorate per triennium contra predictorum paganorum barbariem pugnaturos, concessa tibi et illis ea venia peccatorum, que Cruce-signatis transituris ad partes Jerosolime indulgetur; ne si sepedictam provinciam tnam bellatoribus depanperari contigerit, eadem ex toto paganornm incnrsibns pateat, et per illos, qui ad eam tutandam aliquatenus suffecissent, Terre sancte modicum utilitatis acce-dat; cum omnes vere sic sunt pecunia vacui, ut nonnulli eorum vix credantur expensas ad ipsum iter necessarias habituri. Licet igitur inter ceteras sollicitudines nostras pri-mum locum obtineat negotium Terre sancte, gerentes tamen de tua caritate ac religione flduciam specialem, te ipsum ac ce.teros Crncesignatos tue provincie tibi committendos duximns, in hac parte, ut videlicet, si cognoscis te tanta infirmitate gravatum, quod ad subeundum Jerosolimitane peregrinationis laborem teste conscientia indices te ineptum, et ipse qnidem remaneas provinciam tuam a dictorum paganornm incursibns qnantnm Domi-nus concesserit defensurus, et illos Crncesignatos tecum ad illius defensionem retineas, quod vel imbecillitas virium vel epum tenuitas reddit inhabiles et inutiles negotio ipsius Terre sancte, illis qui ad hoc idonei videbantnr, ad eiusdem snccursum, cum ad id se voto astrinxerint, profecturis, et tam hiis, qnam illis ea gavisuris venia peccatoram, quo approbatione Concilii generalis Crucesignatis generaliter indnlgetur." 336 tej i poślubionej wyprawy krzyżowej chodziło o udział w nadzwyczajnych łaskach, Kościoła, które spadały na krzyżowców. Niezawodnie zajęcie się przygotowaniem do wyprawy krzyżowej za wiedzą Stolicy apostolskiej wstrzymało arcybiskupa Henryka od uczestniczenia w powszechnym soborze lateraneńskim, który zwołał jeszcze Innocenty III w roku 1215, a gdy ten wielki papież podczas niego do lepszego przeniósł się żywota, kontynuował następca jego Honoryusz III. Przedsięwzięta chociaż zbiegiem okoliczności nie doszła wyprawa jerozolimska arcybiskupa Henryka niemałą mu chlubę przynosi. Na co się żaden z spółczesnych mu książąt polskich zdobyć nie mógł, na to zdobyło się gorące serce, biorące szczery i rzetelny udział we wszystkiem, co naówczas uważanem było za wielkie i szlachetne i moc woli arcybiskupa gnieźnieńskiego, pragnącego skołatane życie swoje pracami natężonemi, zawodami i przykrościami zakończyć na polu sławy w obronie miejsc krwią i potem Zbawiciela skropionych, co podówczas uważano w całym chrześcijańskim świecie za szczyt poświęcenia się i zasługi. Tymczasem Konrad mazowiecki, czując się za słabym do poskromnienia na przyszłość rozzuchwalonego pogaństwa, postanowił za radą biskupa pruskiego Chrystyana urządzić osobną milicyą duchowną na wzór kawalerów inflanckich, którzy orężem i nauką większą część Inflant nawrócili i pogaństwo w należytych utrzymywali karbach uległości. Sprowadził ich był do kraju pod nazwą kawalerów mieczowych Albert, pierwszy biskup rygski. Uprosiwszy sobie zatem z Inflant trzynastu takich duchownych rycerzów z Brunonem mistrzem na czele, oddał im Konrad na miejsce pobytu zamek dobrzyński, a na utrzymanie przekazał im wieś w ziemi kujawskiej Cedelice zwaną z tym warunkiem, że kawalerowie zdobytą orężem ziemią pogańską dzielić się z nim będą1). Rycerze ci od miejsca pobytu przezwani byli Braćmi dobrzyńskimi. Ta nowa instytucya nie na wiele się jednakże przydała, albowiem Prusacy, dowiedziawszy się o ustanowionej naprzeciw sobie stałej milicyi, chcieli ją zgnieść w samym zawiązku. Zebrawszy się przeto w znacznej sile, udali się ku Dobrzyniowi. Garstka rycerzy tamtejszych wezwała na pomoc kawalerów inflanckich. W otwarłem polu stanął szczupły zastęp chrześcijan naprzeciw gęstym zastępom pogaństwa. Cały dzień trwała zacięta walka czyli raczej rzeź, w której poganie wycięli w pień przeciwników swoich. Zaledwo pięciu z nich zdołało ujść z placu bitwy i zamknąć się w obronnym zamku dobrzyńskim. Odtąd poganie śmiało i bezkarnie podejmowali krwawe wyprawy w okolicę zamku, wiedząc, że się z niego żaden z kilku rycerzy wychylić nie odważy2). O dalszych usiłowaniach książęcia Henryka mazowieckiego co do zaprowadzenia stałej naprzeciw pogańskim Prusakom obrony niżej będzie mowa. W tym czasie książe ślązki, Henryk Brodaty, obojętny na smutne położenie Mazowsza i ziem pogranicznych i tylko na siebie pamiętający, rozpoczął spór z Władysławem Odoniczem o zamek kaliski, roszcząc sobie do niego pre-tensye ztąd, że niegdyś dał u siebie przytułek temuż Władysławowi, gdy przez 1) Długosz 1. c. lib. VI, 622. 628. Naruszewicz 1. c. III, 155. 156. — 2) Tamże 1. c. HI, 156. 337 stryja Laskonogiego wyparty z Kalisza uciekać musiał przed jego prześladowaniem. Henryk, odwołując się na uroczyste co do wydania sobie rzeczonego zamku przyrzeczenie Odonicza i na jakieś bliżśj nie oznaczone prawa do niego, udał się do pośrednictwa papieża Honoryusza III, który najprzód pod dniem 22 lutego roku 1217 wezwał książęcia kaliskiego do wydania zamku1), a gdy to nie pomogło, złożył sąd na niego z scholastyka wrocławskiego, archidyakona i Sławy kanonika krakowskich, aby go do wydania rzekomej własności Henryka nakłonili2). Jakoż obaj zapastnicy zawarli z sobą układ, który książe Władysław przesłał papieżowi do zatwierdzenia3), ten zaś arcybiskupowi Henrykowi i wszystkim biskupom polskim zalecił, ażeby nad zachowaniem jego czuwali, a na łamiących go kar kościelnych używali4) Tenże papież w brewe z dnia 28 kwietnia roku 1218 poleca arcybiskupowi (apostolice Sedis legato), ażeby książąt i magnatów polskich wyrządzających krzywdy kościołom i poddanym duchownym, wezwał po trzykroć i napomniał do wynagrodzenia tychże krzywd, a gdyby to nie pomogło, aby ich karami kościelnemi do tego zmusił5). Czyli i o ile arcybiskup to polecenie pa-piezkie wykonał, niewiadomo; wnosić jednakże można z jego gorliwośc i i ene gii, że nadużyciom wspomnianym nie pobłażał i tam, gdzie chodziło o wymiar sprawiedliwości, o obronę uciśnionych, utrzymanie praw i swobód Kościoła, nie brał względu na osoby, ani się oglądał na nastąpić mogące dla niego ztąd przy-krośi i prześladowania. Równie nieugiętym i stanowczym okazywał się wszędzie, gdzie chodziło o podniesienie chwały Bożej, poprawę obyczajów pomiędzy duchowieństwem i wiernymi, nie przepuszczając biskupom samym, którzy się w wypełnianiu obowiązków swoich opuszczali. Mianowicie zaś walczył niezmordowanie naprzeciw nieczystemu życiu kapłanów, z których jeszcze wielu po niektórych dyecezyach uporczywie trwali w nieprawnych małżeństwach lub hańbiących ich godność związkach z nałożnicami. Nie dziw przeto, że pomiędzy niedbałymi biskupami i zepsutymi duchownymi miał licznych nieprzyjaciół, którzy się uciekali do fałszywych na niego oskarzeń i oszczerstw przed Stolicą apostolską, jakoby nadużywał swej władzy, lekceważył sobie przepisy kościelne, dopuszczał się w kościołach nadzwyczajności i t. p. Takie oskarżenie spotkało go ze strony biskupa płockiego i jego zwolenników w duchowieństwie dyecezalnem którzy mu zarzucali, że przed sądy swoje powoływał kapłanów, którzy dawno zanieśli apelacyą do Rzymu, że zabraniał biskupowi płockiemu odprawienia mszy ś. podczas ślubu książęcia Konrada, że chcąc jakąś wyspę należącą do kościoła płockiego nadać proboszczowi zakonnic płockich, gdy się temu kapituła oparła, wiele jej za to czynił przykrości; że nawiedzając kościół płocki, kazał sobie wystawiać tron wyższy nad biskupi z niemałym kosztem duchowieństwa, na którym zasiadłszy przyjmował ofiary, a nawet kazał sobie podawać krew przenajświętszą, a ludowi podczas tego nogi sobie całować rozkazywał i t. d.3). Dla rozpoznania tych i innych rzekomych nadużyć papież Honoryusz III wyznaczył kardynała dyakona 1) Theiner 1. c. I, 6, — 2) Tamże I, 7. — 3) Tamże I, 12. Cfr. Kod. dypl. wielkopl. I, 86. 87. — 4) Theiner 1. e. I, 13. Kod. dypl. wielkopl. I, 88. — 5) Theiner 1. c. I, 9. Kod. dypl. wielkopl. I, 89. — 6) Theiner ł. c. I, 17. Kod. 43 338 z Kosmedynu, przed którym stanęli prokuratorowie ze strony biskupa płockiego i jego kapituły B. i R., ze strony zaś arcybiskupa dziekan i archidyakon łęczycki. Ci ostatni zeznali wobec kardynała, że zarzuty uczynione arcybiskupowi są po największej części nieuczciwym wymysłem skarżących, aby przez to pokryć swoje ciężkie przewinienia i ujść zasłużonej kary. Częste bowiem do metropolity nadchodziły zażalenia i skargi na biskupa płockiego o zaniedbywanie obowią-ków swego powołania, gdyż przez cały czas biskupstwa swego zaledwo trzy razy przemówił publicznie do ludu, o obracanie dziesięcin na pobożne przeznaczonych cele na wynagradzanie swoich ludzi, o nieoddawanie danin Stolicy apostolskiej przynależących mimo wielokrotne z strony arcybiskupa napomnienia, a obojętność karygodną względem ziemi świętej, na której wyswobodzenie z rąk pogańskich każdy biskup i duchowny obowiązany był zapewne uchwałą synodu prowincyo-nalnego, złożyć dwudziestą część dochodów swoich, a której to daniny nie tylko sam nie zapłacił, ale do ściągnięcia jej od duchowieństwa swego się nie poczuwał; o gorszące pobłażanie występkom i niegodziwemu życiu duchownych, utrzymując przy kościele swoim katedralnym kanoników notorycznych bigamistów i rozdając prebendy kanonicze nieprawym synom prałatów swoich i kanoników, o samowolne nakładanie na duchowieństwo swoje ciężarów pieniężnych na opłacenie kosztów w mowie będącej apelacyi i t. d.1). Papież Honoryusz, przekonawszy się z relacyi wspomnianego wyżej komisarza swego z jednej strony o potwarzach w owem oskarzeniu biskupa płockiego i kapitułę jego na arcybiskupa rzuconych2), dypl. wielkopl. I, 94: „Accedentes ad apostolicam Sedem dilecti filii B. et R. procura tores venerabilis patris nostri. , . episcopi et dilectorum filiorum . .. decani et Capituli Plocensis eoram dilecto filio nostro sancte Marie in Cosmedin diacono cardinali, sibi et dilectis filiis. . . decano et. . . archidiacono Lanciciensi, procuratoribus tuis, a nobis auditore coneesso, graviter sunt conquesti: quod tu ab olim Plocensem ecclesiam incepisti multipliciter molestare, ipsius episcopi clericos invitos eoram te litigare compellens, propter quod dudum fuit ad Sedem apostolicam appellatum, ipsi episcopo interdicens, ne in nuptiis nobilis viri Conradi ducis Mazovie, parochiani sui, missam sponsalitiam celebraret; ac satagens quandam insulam ad Plocensem ecclesiam pertinentem . . . preposito monialium in Plocsc conferre, Plocenses canonicos pro eo, quod tibi nolebant acquies cere in hac parte, gravibus iniuriis fatiscendo. Ad hec, cum ipsam accedis ecclesiam, thronum tibi facis erigi altiorem,. . . in qna sedens oblationes recipis et etiam sanguinem Christi sumens in scandalum populorum pedes tibi faciens oseulari. .. etc." — 1) Kod. dypl. vrielkopl. I, 94: „Verum prefati procuratores tui predicta negantes ex parte tua, ac in aliis te multipliciter excusantes dixerant, quod iamdicii episcopus et capitulum confingebant ideo supradicta, ut in suis excessibus remanerent et penam evaderent debite ultionis. Nam cum de eorum excessibus dudum ad aures tuas clamor validus ascendisset, et maxime super eo, quod prefatus episcopus totius episcopatus sui tempore vix ter ad populum sermonem dicitur habuisse, et decimas que in pias causas debentur deputans quorundam stipendiis venatorum, censumque nobis debitum frequenter a te monitus exigere negligens, Vicesimam Terre sancte subsidio deputatam nec de suis curans proventibus solvere nec exigere de suorum redditibus subditorum, vitiaque subiectorum non corrigens, sed sacerdotes tolerans uxoratos, et ligitima matrimonia in quadam parte sui episcopatus dissimulans separari, ac pretium recipi pro pueris baptizandis: canonicos etiam bigamos scienter sustinet in ecclesia cathedrali etc. etc." — 2) Tamże: Tu hec et alia 339 a z drugiej strony o wielkim upadku moralności pomiędzy duchowieństwem dyece-zyi płockiej, polecił mu w uprzejmych wyrazach, bullą z dnia 16 czerwca roku 1218, w której podane powyżej szczegóły o stosunkach arcybiskupich do kościoła płockiego są zawarte, ażeby na mocy władzy swojej, która mu jako legatowi apostolskiemu przysługuje w myśl ustaw kościelnych, a przedewszystkiem ściśle stosując się do dekretów powszechnego soboru odbył wizytę biskupstwa płockiego i starał się przy pomocy Bożej w duchu miłości Boga i bliźniego, nie zbaczając o włos z drogi sprawiedliwości, wykorzenić tam złe w zastraszający sposób zagnieżdżone1). Z tych słów ostatnich bulli wspomnianej przypuścić można przekroczenie tu i owdzie władzy ze strony arcybiskupa Henryka; jednakże z całej jej osnowy okazuje się jasno i wyraźnie, że większa część owych oskarzeń była złośliwym wymysłem lub przekręceniem faktów, inaczej nie byłby papież pominął okazyi dania mu odpowiedniej admonicyi. Pomiędzy innemi licznemi oskarzeniami było także i to, że arcybiskup, nawiedzając dyecezyą płocką, miał około siebie sto dziesięciu jeźdzców oprócz licznego zastępu sług2). Prawdopodobnie byli to owi Krzyżowcy przez niego zebrani, z którymi miał zamiar, udać się do ziemi świętej, jakeśmy już wyżej nadmienili, a których mu papież kazał zatrzymać przy sobie przez trzy lata ku poskromnieniu pogaństwa w Prusach. Ponieważ zaś toż pogaństwo zapuszczało zagony swoje aż pod Płock, dla tego arcybiskup dla własnej przed nimi obrony w ich towarzystwie podróże do dyecezyi płockiej podejmował. Nareszcie bulla w mowie będąca wspomina wyraźnie o synodzie dyecezalnym przez arcybiskupa Henryka w Płocku odprawionym, na którym ustanowił dwóch inkwizytorów czyli delatorów, którzy mu obowiązani byli podawać uzasadnione na biskupa i duchowieństwo płockie oskarżenia1). Z tego energicznego naprzeciw temuż biskupowi i jego kapitule występowania wnosić słusznie można, że arcybiskup Henryk równie energicznie występował naprzeciw innym biskupom i dyecezyom, gdy się tego konieczna okazała potrzeba, i że nie mniej stanowczo karcił błędy i przewinienia duchowieństwa własnej swej archi-dyecezyi. volens corrigere, iuxta offtcii tui debitum rite ad eorum correctionem procedere ince-pisti; sed ipsi animarum salute contempta sub apellationis clipeo suam volentes malitiam occultare, ad Sedem apostolicam provocarunt, ipso episcopo loco predicte Vicesime extor-quente quandam collectam a clero, quam prefatis procuratoribas suis tradidit pro expensis, quorum appellationi ob nostram reverentiam humiliter detulisti, non que tua, sed que Ihesu Christi sunt, querere te ostendens." — 1) Kod. dypl. wielkopl. I, 94: „Cum igitur Cardinalis predictus hec et alia, que coram eo fuere proposita nobis fide-liter retulisset, nos in hae parte tibi deferre volentes, fraternitati tue per apostolica scripta mandamus, quatenus ad correctionem diocesis Ploceusis iuxta commissum tibi legationis officium, secundum canonicas sanctiones, et presertim iuxta constitutiones Concilii generalis procedas, tuos non negligens, quibus specialiter es astrictus, habens-que in omnibus Dommum pre oculis. . . per viam regiam gradiendo non declines ad dextram vel sinistram etc." — 2) Tamże: Plocensem diooesin cum effrenato evectionum numero, centum ac decem equorum videlicet et obsequentium multitudine introisti, ibique moram faciens longiorem nec necessariam sed dampnosam eiusdem clericos expensis gra-vasti etc." — 3) Tamze: „Cumque in Plocensi ecclesia Synodum celebrans nil invenisses 43* 340 Zapewne z powodu natężonych prac popadł arcybiskup w ciężką niemoc na początku roku 1219, wskutek której papież Honoryusz III zwolnił go z mozolnych obowiązków legata apostolskiego dla Prus na dniu 11 maja tegoż roku. Zwolnienie to nastąpiło już po zgonie arcybiskupa, który na dniu 22 marca roku 1219 zakończył żywot swój pracowity i pełen zasług1). Arcybiskup Henryk Kietlicz należy niezaprzeczenie do najwybitniejszych postaci w Kościele polskim w wieku XIII, który dziewiętnastoletnie rządy swoje arcybiskupie i metropolitalne znakomitemi naznaczył zasługami, a mianowicie nieustraszoną odwagą, energią i wytrwałością w obronie sponiewieranych przez książąt praw Kościoła i jego powagi, dla których chętnie znosił wygnanie, ubóstwo i prawie bezustanne ze strony książęcia Władysława Laskonogiego prześladowanie. Doczekał się też owoców tych usilnych prac swoich i zabiegów, albowiem książęta polscy i ślązcy z wyjątkiem Laskonogiego, toczącego bój nieprzerwany naprzeciw duchowieństwu dla zysków osobistych i zaspokojenia wyuzdanej namiętności, po dwakroć zaprzysięgali mu i odpowiedniemi dokumentami zabezpieczyli wolność i swobodę dla Kościoła polskiego, uwolnienie duchowieństwa od sądów świeckich, a poddanych duchownych od rozmaitych ciężarów i służebności 2). Nie mniejsze zasługi zjednał sobie jako prawdziwy reformator obyczajów pomiędzy duchowieństwem i gorący obrońca celibatu tak nieodzownie potrzebnego do utrzymania w sługach ołtarza odpowiedniej świętości ich powołania czystości, bezinteresowności, poświęcenia się zupełnego dla dobra dusz sobie powierzonych i zjednania sobie wobec nich powagi, wpływu i zaufania. Prowadząc zaciętą z za-starzałemi nałogami walkę, nie brał względu ani na osoby biskupów, ani na stosunki dawnej przyjaźni, ale jedynie chwałę Bożą, dusz zbawienie i dobro Kościoła in clero vel episcopo corrigendum, duos, A. videlicet et W. clericos elegisti, qui tanquam speciales criminum delatores excessus deferrent episcopi atque cleri etc." — 1) Monum Pol. hist. II, 836. 876. III, 164. 393. — 2) Arehiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. XV, saec. f. 1. Dr. Piekosiński, Kod. dyplom, katedry krakowskiej f. 14. Kod. dypl. wielkopl. I, 66. 67: „Inde est, quare nos promittimus et iuramus domino Henrico Polo-norum archiepiscopo et successoribus ipsius, omnibus suffraganeis eius, volumus custodire immunitatem ecclesiae Dei, ne ullum dispendium per nos vel per nostros patiatur, sed ville ecclesiarum et incole ipsarum omnimode gaudeant privilegio libertatis. Est itaque primum, quod statuimus et custodiri volumus: ne quis hominum ecclesie inhabitans patri-monium, alias ad iudicium quam eoram ipsius ecclesie prelato vel coram suo iudice iudi-candus pertrahatur. Volumus etiam quod homines ecclesiarum immunes sint a semtute quod dicitur povoz et prevod et prevori et naraz et nastava, et non transibimus per Lo-wich nisi semel in anno, prout ab antiquo consuetum est; et restituimus omnes villas beato Adalberto pertinentes Similiter et silvas cum suis utilitatibus." Ponownie poprzysięgli i zagwarantowali wolności i swobody Kościołowi polskiemu książęta Leszek, Konrad ł Władysław Odonicz, których odnośny dokument papież Innocenty III na dniu 21 kwietnia roku 1211 potwierdził, nakazując im przytem, aby po biskupach bez testamentu zmarłych nie ważyli się nic sobie przywłaszczać z kosztowności i sprzętów, ale wszystką pozostałość nienaruszoną oddali osieroconym przez ich śmierć kościołom katedralnym (Kod. dypl. wielkopl. I, 68). 341 mając na oku, śmiało i odważnie występował tam, gdzie należało; prosił najprzód i napomniał po ojcowsku, a gdy to nie pomogło, do cenzur kościelnych się uciekał, nie zważając na nienawiść, obelgi, fałszywe oskarżenia i oszczerstwa ze strony tych, którzy się niejako z nałogami swojemi zrośli. Duch jego wielki, głęboka wiara i gorące przywiązanie do Kościoła nie ograniczały się na właściwy zakres działania jego jako arcypasterza i metropolity, ale ogarniały żywotne ówczesne sprawy chrześcijaństwa i do żywego w nich udziału go pobudzały, czego dowodem przedsięwzięta na własną rękę wyprawa do ziemi świętej, od której go jedynie uległość i posłuszeństwo ku Stolicy apostolskiej powstrzymały. Wielki przyjaciel klasztorów, w których upatrywał prawdziwe twierdze moralności, pobożności i oświaty, wspierał je radą, powagą swoją i majątkiem, a wpływem swoim na umysły i serce książąt do ich pomnożenia i podniesienia niemało się przyczynił. Za jego czasów powstały pierwsze w Polsce klasztory panien Cy-stersek w Trzebnicy r. 1203 fundacyi Henryka I, książęcia ślązkiego i małżonki jego ś. Jadwigi, która w nim po śmierci małżonka świątobliwy żywot przepędziła 1) i w Ołoboku, o którym już było wyżej, klasztor kanoników regularnych, szpitalnych ś. Ducha (de Saxia), fundowany w roku 1203 przez Pełkę, biskupa krakowskiego, przeniesiony w r. 1223 przez biskupa Iwona na Prądnik, a ztamtąd w roku 1244 przez biskupa Prandotę do Krakowa 2); klasztor Norbertanek fundowany w roku 1200 przez Mieczysława, książęcia na Raciborzu i Opolu, wnuka Bolesława Krzywoustego, w Rybnikach, którego syn przeniósł go w roku 1228 do Czarnowąsa 3), klasztor Magdalenek w Naumburgu przez Henryka Brodatego roku 1217 dla upadłych i pokutujących niewiast4); klasztory Minorytów w Neumarkt i w Świdnicy, pierwszy fundowany w roku 1212 przez ś. Jadwigę, małżonkę Henryka Brodatego 5), drugi w roku 1214 przez Stefana z Werbna, kasztelana książęcia Bolesława Wysokiego 6); klasztor Augustyanów założony czyli przeniesiony z Sobótki do Wrocławia na Piasku przez Henryka Brodatego w roku 1209 7); probostwo Augustyanów w Naumburgu nad Bobrem przez tegoż książęcia i małżonkę jego Jadwigę w roku 1217 założone i uposażone8). Kościołowi swemu gnieźnieńskiemu darował swoje wsie dziedziczne: Sławno i Włó-knę, które książę Władysław niesprawiedliwie kościołowi temuż wydarł, i dopiero na usilne prośby arcybiskupa Fulkona, zwrócił je Władysław Odonicz przywilejem z dnia 1 kwietnia roku 12359). 1) Vita s. Hedvigis w Stenzla Scriptores rer. Siles II. 29. Codex diplom. Silesiae w Sommersberga Script rer. Siles. I, 815 — 818. — 2) Długosz 1. c. lib. VI, 628. Pruszcz, Klejnoty i kościoły m. Krakowa str. 34. — 3) Długosz 1. c. lib. VI, 612. — 4) Heyne 1. c. I, 281. — 5) Tamże I, 273. Gorlich, Leben der h. Hedwig (Breslau 1843.) Knie, Topographie Schlesiens (Breslau 1845) f. 882. — 6) Naso, Phoenix redivivus des Fiirstenth. Schweidnitz und Jauer (Breslau 1667) f. 77. Schmidt, Gesch. der Stadt Schweidnitz I, 12. — 1) Chronica Abbatum B. Mariae T. in Arena w Stenzla Script. rer. Silesiae II, 166. 167. — 8) Cafhalogus Abbatum Saganensium w Stenzla Script. rer. Siles. I, 176. 177. Heyne 1. c. I, 266. — 9) Archiv. Capit. Gnesn., Liber pvivileg. saec. XVI, i. 39. Kod. dypł. wielkopl. I, 155. 342 Dla tych i innych zasług arcybiskup Henryk w wielkiem był poważaniu u papieżów Innocentego III i następcy jego Honoryusza III. Pierwszy czule się nim opiekuje podczas jego wygnania, ponoszonego w obronie praw i wolności Kościoła 1), okazuje mu zupełną ufność w ważnych poleceniach 2), sławi go jako męża wielkiej świątobliwości 3), czci go przywilejem naówczas rzadkim, noszenia przed sobą krzyża 4) i wyniesieniem do godności legata apostolskiego5) i t. d., drugi chwali go za jego gorliwość o losy ziemi świętej, i nowo powstały, a przez pogańskich barbarzyńców uciemiężony Kościół w Prusach, pod jego główną opiekę oddaje 6), za gorliwe zabiegi nad podniesieniem moralności pomiędzy duchowieństwem chlubne uznanie wypowiada 7) i t. d. Długosz wielbi go jako szczególniejszego szermierza za wolność Kościoła8), a Damalewicz z wzniosłości umysłu i gorącego przywiązania do ziemi ojczystej 9). Arcybiskup Henryk konsekrował następujących biskupów: w roku 1208 Wincentego Kadłubka krakowskiego 10), a gdy ten złożywszy godność biskupią, usunął się w zacisze klasztorne, następcę jego, Iwona Odrowąża, w roku 121811), w roku 1212 w Mstowie Pawła, biskupa poznańskiego12), a w roku 1216 Michała, biskupa kujawskiego13). Zgodnie zupełnie z starodawnemi rocznikami14) Długosz kładzie śmierć arcybiskupa Henryka w roku 1219 dnia 22 marca15). Według Długosza16) i Damalewicza17) zwłoki arcybiskupie złożone zostały na wieczny spoczynek w katedrze gnieźnieńskiej. 1) Kod. dypl wielkopl, I, 54. 55. -- 2) Tamże I, 59: „De tua igitur pro-videntia plenam fiduciam obtinentes." — 3) Tamze I, 60: „Cum enim vir eximie sancti-tatis venerabilis frater noster Gneznensis archiepiscopus contra fllios huius saeculi pro ecclesie se curaverit opponere libertate. ..." — 4) Tamze I, 61. — 5) Tamze I, 80. — 6) Tamze I, 85. — 7) Tamze I, 95. — 8) Eist. Polon. lib. VI, 624: „Iste archie-piscopus Henricus, cum esset animi generosi in beneficiis distribuendis et funiculis in Ecclesiae libertatibus Polonorum diletandis multos labores subiit et sustinuit pro Ecclesiae Polonae Jibertate acquirenda et dilatanda. ... Et eandem libertatem obtinuit originariis et adscripticiis Ecclesiarum." — 9) Series Archiep. Gnesn. f. 122: „Excelsi animi virum fuisse produnt annales et Reipublicae incolumitatis perquam studiosum extitisse." — 10) Długosz 1. c. lib. VI, 603. — 11) Mocznik kapituty krak. w Monum Pol. histor. II. 802. Rocznik Świętokrzyski tamże III. 71. Katalogi bisk. krak. tamże III, 354. 355. Dlugosz 1. c. lib. VI, 622. — 12) Kod. dypl. melkopl. I, 548. Długosz (1. c. VI, 604) mylnie podaje konsekraeyą tę w roku 1209. — 13) Długosz 1. c. lib. VI, 618. Cfr. Damalewicz, Vitae Episcop. Vladislav. f. 162. 163. — 14) Rocznik Traski w Monum. Polon. hist. II, 836. Bocznik Sędziwoja tamże II, 876. Rocznik Małopolski tamze III, 164. Katalog Arcyb. Gnesn. tamze III, 393. — 15) Hist. Polon. lib. VI, 624: „Gnesnensis Ecclesiae Metropolitanus Henricus cum in archiepiscopali sede annis decem et novem sedisset, ad horam extremam perveniens, salutari sumpto viatico, 22 Martii (1219) moritur." — 16) Hist. Polon. lib. VI, 124: „et in Ecclesia Gncsnensi iusto honore sepelitur." — 17) Series Archiep. Gnesn. f. 127. XIII. WINCENTY z CZARNKOWA. Po śmierci arcybiskupa Henryka, kapituła gnieźnieńska, zebrawszy się na kanoniczną elekcyą następcy jego, wskutek nacisku Władysława Laskonogiego, pragnącego przeprowadzić swego kandydata, na dwie rozdzieliła się partye, co do liczby równe, z których jedna oddała swe głosy stosownie do życzenia książęcia, druga, idąc za głosem sumienia swego, wybrała męża takiego, którego za najgodniejszego i najodpowiedniejszego uznawała. Wybranymi zaś zostali: Hugon, dziekan gnieźnieński 1) i Boguchwał, proboszcz krakowski. Który z nich był kandydatem książęcym, niewiadomo. Obydwaj elekci wyprawili do Stolicy apostolskiej prokuratorów czyli pełnomocników swoich celem popierania sprawy prekonizacyi, lecz papież Honoryusz, przekonawszy się o nieważności wyboru, z powodu mięszania się do niego książęcia Władysława 2) oraz dla równości głosów na obydwóch kandydatów oddanych, odmówił tymże stanowczo potwierdzenia swego. Nie chcąc zaś stolicy gnieźnieńskiej w długiem pozostawić osieroceniu, własną powagą swoją ustanowił następcą Henryka głośnego z cnót, nauki, przywiązania do Kościoła i Stolicy apostolskiej Iwona Odrowąża, który zaledwo od dwóch lat zajmował po Wincentym Kadłubku sto 1) Że owym dziekanem był w rzeczy samej Hugon, dowodzą spółczesne dokumenta, na których występuje jako świadek (Cfr. Danialewicz, Series Archiep, Onem.) f. 142. 2) Bulla papieża Honoryusza, oddrukowana w Theinera Monumentach (t. I, 10) 344 licę krakowską, mając o nim przekonanie, że godnie miejsce arcybiskupa Henryka zastąpi i śmiało stawać będzie w obronie kościoła gnieźnieńskiego naprzeciw zuchwałemu jego przeciwnikowi, Władysławowi Laskonogiemu. O tem swojem postanowieniu zawiadomił papież bullą wydaną dnia 4 listopada roku 1219 kapitułę i duchowieństwo gnieźnieńskie 1). Biskup Iwon, noszący się już natenczas z myślą złożenia godności biskupiej i wstąpienia do klasztoru, jak dowodzi bulla tegoż papieża z dnia 9 kwietnia roku 1222 2), wymówił się od arcybiskup-stwa, w skutek czego Honoryusz III wezwał biskupa wrocławskiego, Wawrzyńca, i opata Panny Maryi w Wrocławiu bullą z dnia 13 maja roku 1220, ażeby zjechawszy do Gniezna i zwoławszy kapitułę tamtejszą, spowodowali ją do kanonicznego wyboru arcybiskupa, a gdyby tego uczynić wzbraniała się, aby sami w imieniu Stolicy apostolskiej jakiego zacnego i godnego męża arcybiskupem ustanowili, tych zaś, którzyby się temu wyborowi sprzeciwiać mieli, aby eksko-munikowali 3). Do tego niezwykłego sposobu wyboru arcybiskupa spowodowało papieża albo uporczywe obstawanie wyborców za wspomnianymi wyżej dwoma nosi albo wskutek błędu drukarskiego, albo wskutek złego przeczytania oryginału błędną datę: anno quarto pontificatus, zamiast anno tertio pontificatus. Prawdopodobniejszem jest pierwsze przypuszczenie, ponieważ Theiner w Argumentach na czele dzieła umieszczonych nie kładzie r. 1220 odpowiedniego czwartemu panowania papieża Honoryusza, który w r. 1216 wstąpił na Stolicę Piotrową, ale rok 1219 jako jedynie prawdziwy; albowiem tenże papież pod dniem 13 maja roku 1220 (pontificatus anno quarto) wzywa wyznaczonych ad hoc komisarzy apostolskich, ażeby kapitułę gnieźnieńską spowodowali do wyboru arcybiskupiego, ponieważ powołany przez niego biskup krakowski Iwon na stolicę gnieźnieńską, stanowczo się od tej godności wymówił (Theiner 1. c. I, 11); w listopadzie zaś tegoż roku {anno ąuarto pontificatus), donosi Honoryusz kapitule gnieźnieńskiej, że w miejsce Henryka Kietlicza ustanowił arcybiskupem Odrowąża Iwona. Ostatnia zaś bulla musiała przeto poprzedzić pierwszą, wydaną dopiero wskutek wymówienia się biskupa krakowskiego; a skoro ta wydaną była w maju anno ąuarto (1220), to tamta musiała być wydaną w listopadzie anno tertio (1219), zwłaszcza, że śmierć arcybiskupa Kietlicza w tymże przypada roku, jak wyżej pokazaliśmy. — 1) Theiner 1. c. I, 10: „Cum pie recordationis Henrico Gnesnensi archiepiscopo rebus humanis exsmpto, vos filii Capitulum convenissetis in unum de substitutione pontificis tractaturi, votis vestris divisis in partes, quidam ex vobis . . . decanum Gneznensem, quidam vero B. Cracoviensem prepositum elegerant. Procuratoribus ergo parcium propter hoc in nostra presentia constitutis nos auditis et intellectis, que super electionibus ipsis proponere cura-verunt, invenimus neutram ipsarum a maiore parte Capituli celebratam, et ad ipsas per secularis potestatis abusum fuisse processum.. . . Satagentes autem tanto celerius et accu-ratius providere Gneznensi ecclesie,... venerabilem fratrem nostrum Ivonem episcopum, quem clara fame preconia eius predicant scientie, nobilitatis, honestatis ac meriti, ut tanto credatur congruere oneri et honori, a regimine Cracoviensis ecclesie duximus absolvendum et preficiendum metropoli memorate etc." — 2) Tamże I, 13. — 3) Tamże I, 11: Honorius episcopus etc. venerabili fratri ... episcopo et dilecto filio . . . abbati sancte Marie Wratislaviensibus salutem etc. Vacante Gneznensi ecclesia venerabili fratri nostro Cracoviensi episcopo note probitatis et clare fame viro duximus iniungendum, ut assu-meret onus regiminis ecclesie memorate. Verum, quia idem episcopus postulavit instanter, ne id oneris imponeremus eidem, nos . . . discretioni vestre per apostolica scripta manda-mus, quatenus eiusdem (ecclesie) Capitulum auctoritate nostra convocantes ad locum com-petentem et tutum, iniungatis eisdem etc." 345 kandydatami, albo też obawa przed intrygami i pressyą Władysława Laskonogiego przy ponownej elekcyi sobie samej pozostawionej kapituły. Kapituła rzeczona poddając się temu rozporządzeniu papiezkiemu, wybrała jednozgodnie arcybiskupem Wincentego, proboszcza swego, męża stałego umysłu, słynącego równie cnotą jak urodzeniem i odpowiednią posiadającego naukę, według świadectw biskupów krakowskiego i poznańskiego do Rzymu przesłanych przez pełnomocników kapitulnych: Idziego zawichostskiego i P. poznańskiego archidyakonów, kanoników metropolitalnych, oraz Sędziwoja, kanonika kollegiaty ś. Jerzego na zamku w Gnieźnie. Na mocy aktu wyborczego i tak pomyślnych świadectw, papież Honoryusz III po odebraniu przysięgi wierności od wspomnianych pełnomocników w imieniu elekta, na arcybiskupa gnieźnieńskiego pod dniem 5 października roku 1220, mającego wówczas dopiero cztery mniejsze święcenia, potwierdził 1). Długosz, a za nim wszyscy późniejsi dziejopisarze, zaliczają Wincentego do rodu Nałęczów, żaden z nich jednakże nie podaje nazwiska jego 2). Z heraldyków zaś naszych pierwszy Okolski, a po nim Niesiecki zaliczają go wyraźnie do familii Czarnkowskich z Czarnkowa h. Nałęcz. Okolski wyprowadza ród Czarnkowskich od Dzierżykraja, pana czyli książęcia na Człopie, potomka Popiela8), który klasztorowi trzemeszeńskiemu darował wsie swoje dziedziczne: Gąsawę i Konratowo z jeziorem Golse 4). Jeden z Nałęczów na Człopie otrzymał od Mieczysława Starego zamek Czarnków z przyległościami, a był nim Mikołaj, wojewoda kaliski, który odtąd pisał się z Czarnkowa, a potomkowie jego Czarn-kowskimi się przezwali. Z tej familii miał pochodzić nasz Wincenty5). Niesiecki ten sam rodowód przywodzi, odwołując się na dokumenta familijne Czarnkowskich, przechowywane niegdyś w zamku szubińskim w osobnej rzadkiej księdze, o której pisał starodawny rękopis, znaleziony w poznańskiem kolegium Jezuitów, jakoby tam znajdować się miały przywileje łacińskim i słowiańskim językiem pisane, przez monarchów polskich Czarnkowskim nadane 6). Obaj heraldycy prostują Kromera i Paprockiego, zaliczających do przodków familii Czarnkowskich Gniewomira, pana na Czarnkowie, któremu Bolesław Krzywousty po dwakroć bunt naprzeciw sobie podniesiony i wspólną z Pomorzanami naprzeciw Polsce sprawę darował pod warunkiem ochrzcenia się, co tenże dla oka uczynił, o czem wspominają Kadłubek7), Boguchwał8) i Długosz9), ponieważ tenże Gniewomir stawszy się wiarołomnym przez nowe naprzeciw monarsze polskiemu bunty, został przez niego 1) Theiner 1. c. I, 11: „Honorius episcopus ... dilectis filiis Capitulo Gneznensi salutem . . . Ex litteris venerabilis fratris nostri... episcopi et dilecti fllii . . . abbatis sancte Marie Wratislaviensium nobis innotuit quod. . . vos invocata sancti Spiritus gra-tia, in dilectum filium Vincentium, ecclesie vestre maiorem prepositum, virum industrium, generis et morum nobilitate preclarum ac litteratura sufflcienter ornatum, omnes unani-miter convenistis una cum prefatis episcopo et abbate necnon venerabilibus fratribus no-stris .. . Cracoviensi et.. . Poznaniensi episcopis, qui ei testimonium perhibent de pre-dictis etc." — 2) Hist. Polon. lib. VI, 624. Paprocki 1. c. 208. - 3) Orbis Polonus II, 245. 246. — 4) Kod. dypl. ivielkopl. I, 17. — 5) Orbis Polonus II, 246. — 6) Korona t. I, 349—352. — 7) Chronica 1. c. II, 333. — 8) Ghronicm 1. c. II, 500. 501. — 9) Historia Polon, lib. IV, 370. 44 346 odpowiednio ukarany i z posiadłości Czarnkowa wyzuty, która to posiadłość przeszła na własność państwa i dopiero w końcu wieku XII za znakomite zasługi nadaną została Mikołajowi, wojewodzie kaliskiemu, prawdopodobnie ojcu lub dziadowi naszego Wincentego 1). Lubo rodowody sięgające wieków średnich po większej części polegają na wymysłach, podaniach i dogadzających dumie naciąga-niach, to przecież powyższe wywody Okolskiego i Niesieckiego noszą na sobie cechę prawdopodobieństwa i na ich podstawie wielu nowszych pisarzy arcybiskupowi Wincentemu pochodzenie z rodziny Nałęczów Czarnkowskich przypisuje. Z tego powodu i my zaliczamy arcybiskupa Wincentego do znakomitego w dziejach Kościoła i narodu naszego rodu Czarnkowskich h. Nałęcz, tem więcej, że akta kapituły gnieźnieńskiej po kilkakrotnie o nim wspominając, wyraźnie Wincentym z Czarnkowa go nazywają. Musimy tu przecież jednę sprostować omyłkę, którą za Paprockim1) powtórzyli Niesiecki2), Rzepnicki 3) i inni, jakoby nasz arcybiskup, będąc jeszcze kanonikiem nadał kościołowi trzemeszeńskiemu wieś Brzyskorzystew pod Żninem. Owego Wincentego, kanonika gnieźnieńskiego, da-rodawcę rzeczonego klasztoru roździela od naszego Wincentego wiek cały, ponieważ w dokumencie Mieczysława lubo prawdopodobnie podrobionym, ale co do głównej treści prawdziwym, z dnia 28 kwietnia roku 1145 zatwierdzającym posiadłości kościoła trzemeszeńskiego, owe dwie wsie jako darowizna kanonika Wincentego są przytoczone4). Wincenty z Czarnkowa odebrawszy odpowiednie swojemu urodzeniu wychowanie, w stanie rycerskim dobrze się wysługiwał krajowi, a pojąwszy żonę, w stanie obywatelskim niepoślednie zajmował miejsce. Spółczesne dokumenta wspominają o dwóch synach jego: Mirosławie i Boguchwale, kiedy sam już był umarł jako arcybiskup. Na przywileju książęcia wielkopolskiego Przemysława, wydanym w Poznaniu roku 1251, a dotyczącym potwierdzenia darowizny wsi Smardzewa klasztorowi cysterskiemu w Obrze, przez Zbirosława, syna Jonaty uczynionej, występuje pomiędzy świadkami syn Wincentego, Mirosław 5), a na przywileju tegoż księcia wystawionym również w Poznaniu dnia 25 kwietnia roku 1251, zatwierdzającym swobody, przez ojca swego Kościołowi trzemeszeńskiemu nadane, zachodzą obaj synowie jego pomiędzy świadkami6). To też Okol-ski, który oprócz dokumentu, na który się odwołuje, dobrze był zkądinąd poinformowany, wyraźnie podaje, że Wincenty z Czarnkowa jako wdowiec stanowi duchownemu się poświęcił7), co też Niesiecki na podstawie owych dokumentów, 1) Dlugosz 1. c. lib. IV, 374. 377. Herhy Byc. Pol. str. 208. — 2) Ko-rona I, 354. — 3) Vitae Praesulum Pol. I, 56. — 4) Archiw. kościoła trzemeszen-skiego, Diplomaia. Rzyszczewski i Muczk., Cod. dipl, Pol. II, N. 436. Kod. dypl. wielkopl. I, 16—18. — 5) Archiw. Pozn. rząd. Obra. Liber privileg. f. 12. Kod. dypl. wielkopol. I, 253: ,,Miroslavus filius archiepiscopi." — 6) Archiw. kościoła trzemeszenskiego. Diplomata. Kod. dypl. wielkopl. I, 254; ,,Miroslaus et Boguphalus filii Vincentii Archiepiscopi." — 7) Orbis Polonus t. II, 246: „Viacentius post matri-monii fructus Miroslaum et Boguchulum (sic) filios, ut patet ex privilegio monasterii Tremesnensis 1251, creatus fuit viduus Archiepiscopus Gnemensis." 347 na które się odwołuje 1) i Rzepnicki2) przy opisie zywota jego kładą. Osobiste przymioty, dawniejsze zasługi i znakomitość rodu otworzyły mu wstęp do kapituły gnieźnieńskiej, zapewne przez pośrednictwo arcybiskupa Henryka, troskliwego przestrzegacza zdolności moralnej i umysłowej u tych, których na wyższe w kościele swoim powoływał godności. Wymowne świadectwo tych zalet wystawiła mu taż kapituła przez to, że zwołana przez wspomnianych wyżej komisarzów apostolskich na wybór arcybiskupa swego i przez nich do sumiennego wykonania tego obowiązku upomniona, a przytem od wszelkiego wpływu lub nacisku świeckiego wolna, jednomyślnie na niego głosy swoje oddała, lubo natenczas, jakeśmy już wyżej wykazali, miał dopiero cztery mniejsze święcenia. Papież Honoryusz III prekonizował go na mocy pomyślnych świadectw biskupów krakowskiego i poznańskiego na dniu 5 października roku 1220 3), poczem Wincenty niebawem przyjął wyższe święcenia, a następnie sakrę biskupią niezawodnie z rąk biskupa poznańskiego, Pawła. Jako arcybiskup objąwszy rządy archidyecezyi gnieźnieńskiej i zwierzchnictwo nad całym Kościołem polskim, stał się we wszystkich kierunkach tychże rządów godnym Henryka Kietlicza następcą i w zupełnej mierze odpowiedział oczekiwaniom kapituły i wszystkich dobrze myślących wiernych, jak to dalszy żywot jego okaże. Niemałą podporą i pomocą dla nowego arcybiskupa w wypełnianiu nader trudnych na owe czasy obowiązków wzniosłego urzędu jego była obecność w kraju legata apostolskiego, Grzegorza de Crescentiis, kardynała tyt. ś. Teodora, którego przybycie do Polski papież Honoryusz III pod dniem 31 grudnia roku 1220 arcybiskupowi i prałatom jego gnieźnieńskim zapowiedział i do uprzejmego przyjęcia namiestnika swego ich wezwał, wykazując w odnośnem brewe tylko ogólnie cel jego posłannictwa4). Troskliwy o dobro Kościoła polskiego papież wiedział, że tam mimo tak wytrwałej i usilnej pracy arcybiskupa Henryka fermentował jeszcze stary kwas zepsucia pomiędzy duchowieństwem i wiernymi; wiedział i to, że pomiędzy książętami polskimi panowały niezgody, zawiści i krwawe zapasy, które nader szkodliwy wywierały wpływ na moralność poddanych; wiedział nareszcie, że dzikie pogaństwo w Prusach ciężkie zadawało ciosy i zagładą groziło powstającemu tamże chrześcijaństwu, i dla tego wyprawił do Polski le 1) Korona t. I, 354: „Wincenty z Czarnkowa, Arcybiskup Gnieznienski W rycerskim najprzod stanie dobrze się Ojczyznie zasłużywszy, i dwoeh synow, Miro-slawa i Boguchwala spiodziwszy, czego dowodem jest przywilej klasztoru Trzemeszen-skiego w roku 1251, po śmierci żony swojej stan sohie duchowny obral." — 2) Series Archiep. Gnesn. t. I, 56 : „Hac domo progenitus Vincentius . . . post obitum coniugis, cum qua Miroslaum et Boguslaum fllios genuit, sacris addixit animum, inter Canonicos Collegii Metropolitani adlectus." — 3) Theiner 1. c. I, 11. Kod. dypl. wielkopl. I, 100. 101. — 4) Theiner 1. c. I, 11: „Ecce mittimus ad vos dilectum filium nostrum Gregorium de Crescentio, sancti Theodori diacouum cardinalem, apostolice Sedis legatum, virum prudentia et honestate conspicuum ac nobis inter ceteros fratres nostros suis me-ritis exigentibus specialiter carum, commisso sibi plene legatiouis officio et concessa sibi plenaria potestate, ut eveliat et destruat, ediflcet atque plantet, prout queque secundum datam sibi a Deo prudentiam viderit facienda," 348 gata, ażeby tam złemu w skazanych kierunkach zapobiedz się starał. 0 ile się tenże przyczynił do podniesienia moralności, dzieje spółczesne nam nie podają; również milczą co do zabiegów jego względem utrzymania zgody pomiędzy książętami, ale niezawodnie jemu przypada część przynajmniej zasługi, że przez lat kilka po jego do Polski przybyciu książęta żyli w pokoju. Co się zaś dotyczy poskromnienia pogan pruskich, jemu niewątpliwie przypisać należy przyprowadzenie do skutku wojny krzyżowej naprzeciw nim przez Leszka Białego i Konrada mazowieckiego w połączeniu z Henrykiem Brodatym, książęciem wrocławskim, podjętej w roku 1222, którą niezawodnie popierał z swej strony arcybiskup Wincenty i biskup pruski Chrystyan, pierwszy jako metropolita, drugi jako biskup świeżo powstałego tamże kościoła. Skonfederowane wojska pod dowództwem wspomnianych książąt, którym towarzyszyli w tej wyprawie: arcybiskup Wincenty i biskupi polscy: Iwon krakowski, Paweł poznański, Wawrzyniec wrocławski, Wawrzyniec lubuski, Michał kujawski, wkroczywszy do ziemi chełmińskiej i lubawskiej, zbiły pogan na głowę i wszystkich tamże osiadłych w głąb krajów pruskich wypłoszyły1). Po odniesionem zwycięztwie wspomnieni książęta i biskupi udali się do Łowicza, gdzie dokonany został ważny akt uposażenia biskupstwa pruskiego czyli chełmińskiego. Konrad, książe mazowiecki bowiem, wynagradzając biskupowi Chrystyanowi trudy podjęte przy nawracaniu pogańskich Prusaków, darował mu kilka zamków z przyległościami, dodawszy do nich sto wsi i nakłoniwszy biskupa płockiego Getkę, do którego dyecezyi ziemia chełmińska dotąd należała, że wspólnie z kapitułą swoją zezwolił na erekcyą nowego biskupstwa, ustępując mu dobra kościelne i władzę duchowną na przestrzeni pomiędzy rzekami Ossą, Drwęcą i Wisłą. Nadto włożył książe obowiązek na przyszłych ziemi chełmińskiej posiadaczy, ażeby z dochodów swoich połowę dawali biskupowi i dziesięcinę płacili z wyjątkiem dóbr książęcia wrocławskiego, Henryka, ustąpionych mu za ostatnią usługę wojenną, względem których tenże z biskupem osobną zawrzeć miał ugodę. Wystawiony odnośny dokument, przez książąt wspomnianych, biskupów i wielu panów podpisany, a przez arcybiskupa Wincentego jako metropolitę, pod którego władzę biskupstwo chełmińskie przechodziło, przyjęty2), zatwierdzony został przez papieża Honoryusza III w maju roku 12233). Niemniej ważnem dla Kościoła polskiego, jak ustanowienie i uposażenie biskupstwa chełmińskiego, było zaprowadzenie do Polski zakonu Dominikanów, który temuż Kościołowi przez sześć wieków znamienite oddawał usługi. Założyciel jego, ś. Dominik nauczony doświadczeniem podczas nawracania w południowej Francyi sekty Albigensów, szerzących straszliwe błędy dawnych Mani-cheuszów, że gorliwe a łagodne nauczanie i oświecanie tych heretyków bez porównania skuteczniejszem było, aniżeli oręże Krzyżowców, postanowił utworzyć zgromadzenie zakonne, którego głównem zadaniem miało być opowiadanie słowa 1) Długosz (1. c. lib. VI, 625) mylnie kładzie tę wyprawę w roku 1220. Kromer 1. c. f. 130. 131. Cfr. Dogiel, Codex: dipl. Polon. IV, 2. — 2) Dogiel ]. c. IV, 2: „Vincentio Gnesnensi Archiepiscopo consentiente." — 3) Tamże IV, 3. Datum Laterani XIV Kalendas Maji Pontificatus nostri anno septimo (1223). 349 Bożego czyli kaznodziejstwo. Z tym zamiarem przybył do Rzymu właśnie podczas odbywającego się tam powszechnego soboru lateraueńskiego w roku 1215, a przedłożywszy plan swój papieżowi Innocentemu III, otrzymał od niego pozwolenie na założenie nowego zakonu, a zarazem odnośną regułę, którą następca jego Honoryusz III zatwierdził. W tym właśnie czasie, w którym ś. Dominik bawił w Rzymie, zajęty założeniem pierwszego tam klasztoru, przybył do tegoż miasta wiecznego w roku 12191) świątobliwy Iwon, biskup krakowski z synowcami swymi Jackiem i Czesławem Odrowążami, gdzie przypatrzywszy się nauce, życiu i cudom świętego zakonodawcy, oraz zbawiennemu uczniów jego działaniu, zapragnął gorąco zaszczepić ten zakon w Polsce i prosił ś. Dominika o ustąpienie mu kilku braci zakonnych, czego mu tenże odmówił, ponieważ naówczas liczba ich zbyt była szczupła. Jacek, widząc gorące pragnienie stryja i sam zapalony miłością ku nowemu zakonowi równie jak brat jego Czesław, porozumiawszy się z nim, z Henrykiem Morawianinem i Hermanem Niemcem za przyzwoleniem Iwona zgłosił się do ś. Dominika, aby ich za uczniów swych przyjął, co tenże, poznawszy ich zacność i prawdziwe powołanie zakonne, chętnie uczynił, a po odbyciu nowi-cyatu do Polski ich wyprawił. Gdy się do Krakowa zbliżali, biskup Iwon wielce ucieszony wyszedł w towarzystwie Leszka Białego, jego dworu, całego duchowieństwa i mnóstwa ludu za miasto, gdzie ich uroczyście powitawszy, do miasta wprowadził w roku 1221 i przeznaczył im tymczasowy pobyt w zamku swoim biskupim2), a w cztery lata potem oddał im kościoł Ś. Trójcy, który dotąd był parafialnym, przeniósłszy nabożeństwo parafialne do nowo wystawionego przez siebie kościoła Panny Maryi3). Ten pierwszy klasztor Dominikanów polskich stał się ogniskiem i głową całej późniejszej prowincyi polskiej i czeskiej. Zanim synowie duchowni ś. Dominika przybyli do Polski, już w drodze zbawienną rozwinęli czynność. Bawiąc czas niejaki w Karyntyi, założyli w mieście Fryzaku klasztor swej reguły, przy którym pozostał jako przełożony Herman. Klasztor ten stał się pierwiastkiem i zarodem dominikańskiej prowincyi niemieckiej. Wkrótce po przybyciu do Krakowa Jacek ś., który był przewodnikiem tej pierwszej kolonii kaznodziejskiego zakonu, wysłał brata swego starszego, Czesława z Henrykiem do Pragi, gdzie ich biskup ówczesny, Andrzej hrabia z Guttensteinu, nader uprzejmie przyjął. Za pośrednictwem tegoż biskupa i legata apostolskiego na Polskę, Czechy i Węgry, kardynała Jerzego de Crescentiis otrzymali od króla Przemysława II kościół ś, Klemensa nad brzegami rzeki Mołdawy wraz z obszernym placem na wystawienie klasztoru, który pod zarządem O. Henryka stał się gniazdem zakonu dominikańskiego w Czechach, Morawii i Saksonii. Z Pragi udał się Czesław w roku 1223 do Wrocławia, a ztamtąd do Prus i na Pomorze celem opowiadania ewangelii. W cztery lata później za jego wpływem wzniósł Świętopełek, wielkorządzca pomorski, kościół i klasztor dominikański w Gdańsku, 1) Bzowski, Propago Divi Hyacinthi f. 2. Barącz, Rys dziejów zakonu kaznodziejskiego t. I, 67. — 2) Długosz 1. c. lib. VI, 627. Nowowiejski, Phoenix decoris et orna-menti Provinciae Połonae S. Ordinis Praedicator. D. Hyaeinthus Odrovansius redivivus. Pruszcz 1. c. (wyd. Turowskiego) str. 67. 68. — 3) Bzowski, 1. c. Nowowiejski 1, c. 350 a w roku 1228 Krzyżacy fundowali takiż klasztor w Chełmnie. Po powrocie z Prus do Wrocławia w roku 1224, ś. Czesław otrzymał od biskupa Wawrzyńca kościół ś. Marcina obok katedry, w miejsce którego tenże biskup przeznaczył zawiązanemu tamże zgromadzeniu w roku 1227 kościół ś. Wojciecha, przy którym wkrótce potem obszerny stanął klasztor. W kaplicy tegoż kościoła spoczywają dotąd szczątki tego Świętego, który był pierwszym przeorem klasztoru, i ztamtąd odbywał swoje apostolskie po całym Ślązku wycieczki. Za staraniem ś. Jacka, stanęły klasztory dominikańskie w różnych częściach Polski, jako to: klasztor sławny męczeństwem synów ś. Dominika podczas napadu dzikich Tatarów w roku 1259 w Sandomirzu przy kościele ś. Jakóba przez biskupa Iwona fundowany w roku 1224, w Poznaniu założony w roku 1231 przez biskupa Pawła, w Oświecimiu, Płocku, Sochaczewie, Przemyślu i t. d., o czem będzie niżej. Na kapitule jeneralnej zakonnej w Paryżu ś. Jacek obrany został prowincjałem wszystkich klasztorów w Polsce, Czechach i Morawii w roku 1228, lecz w roku następnym złożył ten trudny urząd, aby się całkiem pracom apostolskim poświęcić1). Papież Grzegorz IX, osobliwy opiekun nowo powstałego zakonu, widząc błogie po całym chrześcijańskim świecie działania jego owoce, zwracał także pilną uwagę na jego rozwój w krajach polskich, jak dowodzi bulla jego, wydana w Perugii dnia 22 maja roku 1229, w której go arcybiskupowi Wincentemu i wszystkim jego suffraga-nom gorąco poleca i o wszelką nad nim opiekę prosi2). Podczas gdy zakon Dominika ś. szerzył pomiędzy ludem polskim bojaźń Bożą, pokój i zgodę, książęta jego i magnaci jakoby na przekór temu świeże pomiędzy sobą rozpoczęli zapasy wojenne i wrzawy domowe. Władysław Odonicz ponownie pozbawiony przez stryja Władysława Laskonogiego księstwa kaliskiego i rudzkiego, uciekać musiał do króla Andrzeja na Węgry. Na tem wygnaniu zaręczywszy się z Helingą, siostrą Świętopełka, wielkorządzcy pomorskiego, i z nim się porozumiawszy, przemknął się w habicie zakonnym przez Polskę aż na pogranicze Pomorza, gdzie znalazłszy gotowe przyszłego szwagra swojego wojsko, na czele jego napadł na zamek Ujście nad Notecią i łatwo go opanował. Lasko-nogi, dowiedziawszy się o tem, wyruszył niebawem z oddziałami swemi dla odebrania zamku i poskrommenia synowca, który upatrzywszy stosowną chwilę, gdy wojsko wielkopolskie oddawało się pod zamkiem opilstwu i nierządowi, wypadł 1) Nowowiejski, Phoenix decoris etc. Bzovius, De vita rebusque praeclare gestis B. Ceslai Odrovansii Ord. Praedicat. Commmtarius. — 2) Archiv. monast. FF. Praedicat. Cracov. Kod. dypl. wielkopl. I, 112: „Quoniam habundavit iniquitas et refri-guit caritas plurimorum, ecce Ordinem dilectorum filiorum fratrum Predicatorum Dominus suscitavit, qui non que sua sunt, sed que sunt Cbristi querentes, tam contra profligandas hereses, quam contra pestes alias mortiferas extirpandas se dedicarunt evangelizationi Verbi Dei., .. Nos igitur eorum sanctum propositum et necessarium ministerium favore benivolo prosequentes, universitati vestre ipsos affectuose dnximus commendandos, carita-tem vestram rogantes et exhortantes in Domino ac per apostolica vobis scripta mandan-tes, quatinus dilectos fratres Ordinis memorati pro reverentia divina ad officium praedi-candi, ad quod deputati sunt, recipiatis benigne, ac populus vobis commissos, nt ex ore eorum Verbi Dei semen devote suscipiant et confiteantur eisdem, cum ipsis auctoritate nostra liceat confessiones audire ac penitentias iniungere sedulo ammonentes, pro nostra et apostolice Sedis reverentia in suis eis necessitatibus assistatis etc." 351 z niego z nienacka i nieostrożnych przeciwników częścią wysiekł, częścią rozproszył tak, że Laskonogi zaledwo z garstką swoich z placu boju do Gniezna uciec zdołał, poczera zwycięzca, zapuszczając się w głąb Polski, pojedyńcze podbijał sobie grody. Papież Honoryusz, pragnąc koniec położyć wojnie domowej, ażeby zgodni książęta raczej na poskromnienie pogańskich Prusaków oręż swój zwrócili, którzy korzystając z zamieszek w dzielnicach polskich napadli na klasztor oliwski i uprowadziwszy z niego wszystkich zakonników, w drodze wymyślnemi męczarniami srodze ich pomordowali1), upomniał ich do zgody i prawdopodobnie za pośrednictwem legata swojego Jerzego, oraz książąt Leszka i Henryka, a przyczynieniem się arcybiskupa Wincentego pomiędzy wojującemi stronami pokój skojarzył2). Lecz większą daleko klęską zagrażały krajowi niezgody i swary pomiędzy dwoma rozpanoszonemi domami polskiemi Gryfów i Odrowążów, do których dała powód ostatnia z Prusakami wojna. W wojsku bowiem polskiem udział w niej biorącem przywodził jednemu oddziałowi Jan Gryf syn Klemensa, który to oddział przy pierwszem z poganami spotkaniu pierzchnął z placu boju tchórzliwie i przez to drugim oddziałom stał się niemałej klęski przyczyną, za co Leszek Biały, namówiony podobno przez Odrowążów, winnych surowo ukarał, gdyż ich od czci i wiary odsądził, urzędów publicznych ich pozbawiwszy. Gryffowie, a mianowicie główny ich przedstawiciel, Marek, wojewoda krakowski, rozżalony wielce o tę zniewagę domu swego, chciał się zemścić na monarsze swoim i dla tego udał się z bratem swoim, Janem, kanonikiem krakowskim, do Henryka Brodatego, książęcia wrocławskiego, ażeby na mocy przysługującego mu rzekomo prawa, jako idącemu od najstarszego syna Bolesława Krzywoustego, z księstwem krakowskiem objął najwyższą w kraju władzę. Pochopny zawsze do oręża Henryk, a tem więcej jeszcze, gdzie chodziło o rozszerzenie swego panowania, mimo usilne prośby i odradzania ze strony małżonki swojej, świątobliwej Jadwigi, zebrał niebawem wojsko i ruszył ku Krakowu. Tymczasem Leszek przestrzeżony o zdradzie Mikołaja, do należytej przygotował się obrony, wskutek czego Henryk, nie chcąc się wystawiać na prawdopodobną porażkę, prosił o zgodę z książęciem krakowskim, która za pośrednictwem biskupa Iwona przyszła do skutku po zrzeczeniu się przez Henryka wszelkich do księstwa krakowskiego pretensyi i zawarciu przymierza odporno-zaczepnego 3). Rok 1226 pamiętny jest w dziejach Kościoła polskiego odprawieniem synodu prowincyonalnego przez arcybiskupa Wincentego. Jaki był cel zwołania tego synodu, znikąd dojść nie można. Niezawodnie uporczywe obstawanie wielu duchownych przy małżeństwach, którego ani zabiegi legatów apostolskich, ani energiczne kroki arcybiskupa Henryka, ani uchwały synodów prowincyonalnych przełamać nie zdołały, a które się jeszcze zacnemu arcybiskupowi Fulkonowi dawało w znaki, jak to niżej zobaczemy, prócz tego wewnętrzne zamieszki w kraju, obmyślenie skutecznych środków obrony naprzeciw pogańskim Prusakom, 1) Bzowski, Annales Eccl. i. 243. ad a. 1217 (rok błędnie podany). Długosz 1. c. lib. VI, 631. — 2) Bzowski 1. c. 243. — 3) Długosz 1. c. VI, 631. 632. 352 których okrutne z zakonnikami oliwskimi obejście się w całej Polsce zgrozą wywołać musiało i inne ważne powody skłoniły gorliwego arcybiskupa do zwołania rzeczonego synodu. Piszą o nim pod rokiem 1226 Długosz1) i autor nieznany Katalogu IV biskupów krakowskich 2). Obaj podają, że się odbył w kościele ś. Błażeja, a pierwszy na marginesie rękopisu swego dodał, że miejscem odbycia synodu było Gniezno3). Ponieważ ani dokumenta spółczesne, ani akta kapituły gnieźnieńskiej o kościele ś. Błażeja tamże nie wspominają, natomiast historyczną jest pewnością, że pierwotny kościół Cystersów w Sulejowie wystawiony został pod tytułem ś. Błażeja, prawdopodobną jest rzeczą, że synod rzeczony w tymże kościele został odprawiony 4). Z obydwóch podanych źródeł ten tylko jedynie szczegół o tymże synodzie wiadomy, że na nim zaszedł spór pomiędzy Iwonem, biskupem krakowskim, a Wawrzyńcem, biskupem wrocławskim, o pierwsze po arcybiskupie miejsce. Pierwszy wykazał się przywilejem nadanym poprzednikowi jego Pełce w roku 1186 przez papieża Urbana III, a gdy mu mimo to Wawrzyniec pierwszeństwa ustąpić nie chciał, opuścił synod, nie chcąc przez zajęcie pośledniejszego miejsca pozbawić siebie i następców swoich prerogatywy5). Wielce żałować należy, że się nie przechowały akta synodów prowincyonalnych i dyecezyalnych tej epoki, ani nawet krótkie ich streszczenie. Dawałyby one nam pogląd pewny na zwyczaje ówczesne, stan moralności ludu, nadużycia i narowy z pogańskich jeszcze czasów uporczywie podtrzymywane i t. p. Że mimo tak chwalebnych biskupów polskich z małemi wyjątkami prac i mozołów ku podniesieniu ducha kościelnego, czystości obyczajów i prawdziwej pobożności, pozostało w narodzie dużo rozmaitych narowów i nadużyć, których wykorzenienie albo przechodziło siły pasterzy, albo stawszy się powszechnem!, nie raziły ich i nie gorszyły, najlepszym dowodem brewe papieża Grzegorza IX z dnia 14 maja roku 1227 wydane do arcybiskupa Wincentego i wszystkich jego sufraga-nów, ażeby pod cenzurami kościelnemi zabraniali odbywać targów i jarmarków w dni niedzielne i świąteczne6). Być może, że arcybiskup, nie mogąc sam zapo-biedz temu znieważaniu dni Pańskich, uciekł się do powagi Stolicy apostolskiej, którą jeszcze podówczas respektowano. 1) Dlugosz 1. c. lib. VJ, 635: ,,Synodus Gnesnensis. Celebravit et hoc anno Vincentius Archiepiscopus Gnesnensis Synodum in Ecclesia S. Blasii (1226)" — 2) Mo-num. Polon. histor. m, 356: „Anno Domini MCCXXVI accidit, ut Vincentius archie-piscopus sinodum celebravit ad ecclesiam sancti Blasii." — 3) Dlugosz 1. c. lib. VI, 635. — 4) Tego samego zdania jest takze Helcel (Starodawne prawa polskiego pomniki) I, 335). — 5) Długosz 1. c. lib. VI, 635: In hac Synodo „contentione de prima ses-sione inter Ivonem Episcopum Cracoviensem et Laurentinm Episcopum Wratislaviensem exorta, Ivone Episcopo Cracoviensi ius snum per privilegia Apostolica probante, Lauren-tio Episcopo nil opponente aut producente, de loco tamen cedere nolente, Ivo ex Synodo recessit." Katalog IV Bisk. Krak. 1. c. III, 356: „Ubi Laurentius Episcopus Wrati-slaviensis et Ivo Cracoviensis concertabant de loco, et precipue Iwo per privilegium et per prerogativam per Urbanum papam Eulconi Episcopo Cracoviensi collatum, et cum Laurentius nollet cedere, Iwo de synodo recessit." Spor ten przez osobną komisyą pa-piezką na korzyść biskupa krakowskiego pozniej rozstrzygniętym został. Cfr. Ks. Fabisz, Wiadomość o Legatach i Nuncyuszach w dawnej Polsce str. 31. — 6) Kod. dypl. wielkopl. I, 109. 353 Wielkiej doniosłości wypadkiem w dziejach Kościoła i narodu polskiego było sprowadzenie do Polski zakonu rycerskiego Krzyżaków, który, wyrodziwszy się później w polityczną potęgę, stał się najzaciętszym wrogiem tych, którzy mu gościnne u siebie dali schronienie, dawał powody do bezustannych niezgód i krwawych przez kilka wieków wojen, a nareszcie upadłszy przez wiarołomstwo ostatniego mistrza swego, stał się pośrednio powodem pasma nieszczęść dla Polski i jej upadku. Gdy Krzyżowcy na końcu wieku XII zdobyli Ptolemaidę czyli Akkonę, kilku Bremeńczyków i Lubeczanów, tchnięci litością i miłością chrześcijańską, zbierali rannych lub chorych pod swój namiot, pielęgnowali ich i w wszelkie potrzeby ich opatrywali. Piękny ten przykład znalazł wkrótce pomiędzy rycerstwem wielu naśladowców, którzy, zawiązawszy się w towarzystwo, czyli zakon rycerski, dwa główne postawili sobie zadania: troskliwość o rannych i chorych i wojowanie naprzeciw niewiernym. Na prośby książąt niemieckich papież Celestyn III potwierdził ten zakon, dawszy mu regułę kawalerów maltańskich co do obsługiwania ubogich i chorych, a co do służby wojennej regułę Templaryuszów i przeznaczywszy im za ubiór suknię czarną i biały płaszcz z czarnym krzyżem, od którego ich zwykle Krzyżakami nazywano, właściwie zaś przynależała im nazwa Braci żołnierzów szpitala jerozolimskiego N. Maryi P. zakonu Niemców. Wypędzeni z innymi Europejczykami z Syryi za czwartego mistrza swego, Hermana de Saltza, zagnieździli się w różnych częściach Niemiec i Włoch i pod jego roz-tropnemi rządami przyszli tam do wielkiego majątku i znaczenia'). Kiedy napady dzikich Prusaków na dzielnice Konrada mazowieckiego nie ustawały, a bracia dobrzyńscy oporu im stawiać nie zdołali, za radą Henryka Brodatego, książęcia wrocławskiego i Chrystyna, biskupa chełmińskiego, postanowił tenże Konrad sprowadzić na Pomorze Krzyżaków. W tym celu wysłał tegoż biskupa do mistrza ich, Hermana, we Włoszech przebywającego z prośbą o przysłanie mu braci zakonnych, którym obiecał ustąpić ziemię chełmińską. Cesarz Fryderyk i papież Honoryusz III gorliwie ten plan poparli, pierwszy z politycznych względów, chcąc przez zakon niemiecki zdobyć sobie wpływ w Sło-wiańszczyźnie, drugi z względów duchownych, spodziewając się rychłego nawrócenia Prusaków. Na ich przeto nalegania mistrz krzyżacki posłał naprzód do Polski brata Konrada Landisberga z drugim towarzyszem dla obejrzenia ziemi chełmińskiej i porozumienia się bliższego z książęciem mazowieckim2), którego wysłańcy nie zastali na Mazowszu, gdyż właśnie przebywał u Leszka Białego w Krakowie, wezwany na pomoc naprzeciw Henrykowi Brodatemu, kuszącemu się za namową Odrowążów o księstwo krakowskie. Prusacy, korzystając z nieobecności jego z rycerstwem napadli okolice Chełmna i Lubawy, niszcząc je i pustosząc3). Agata, małżonka Konrada mazowieckiego, zebrawszy na prędce zastęp rycerstwa, powierzyła nad niem komendę owym dwom Krzyżakom, lecz Prusacy silniejsi co do liczby rozproszyli Polaków, a obydwóch przywódzców posiekawszy, na poły żywych ca placu boju pozostawili4). Po powrocie książęcia 1) Voigt, Gesch. Preussens II, 28. — 2) Tamże: II, 158—171. — 3) Naruszewicz 1. c. III, 167, Długosz 1. o. lib. VI, 631, — 4) Naruszewicz 1. c. III, 168, 45 354 Konrada wysłańcy krzyżaccy tymczasem z ran wyleczeni spełnili dane im od mistrza polecenie. Ten, chcąc sobie przyrzeczoną ziemię chełmińską jako wieczną zabezpieczyć własność, szukał w tej mierze pośrednictwa cesarza i papieża. Pierwszy, przywłaszczając sobie zwierzchnictwo nad książętami i ich krajami pol-skiemi, której nigdy nie miał, wprzód jeszcze, zanim Konrad ostatecznie zdecydował się na wspomnianą wyżej darowiznę, przywilejem wydanym w miesiącu marcu roku 1226 przekazał ziemię chełmińską zakonowi krzyżackiemu1); drugi tę darowiznę przyjął, ale ją dopiero wtenczas potwierdził, kiedy właściwy pan ziemi chełmińskiej, Konrad mazowiecki, formalny akt donacyi w przywileja wystawionym w Breściu roku 1228 uczynił2) i wprawdzie potwierdzenie to wydał następca Honoryusza III, Grzegorz IX w roku 1234 3). Roztropny mistrz Herman nie kwapił się na mocy nic nieznaczącego wobec Konrada mazowieckiego przywileju cesarskiego z wysłaniem braci zakonnych do Polski, wiedząc, żeby ich ztamtąd książe ten mógł wypędzić, lecz czekał, dopóki od niego ziemia chełmińska przekazaną mu stanowczo nie zostanie, co dopiero w roku 1228 nastąpiło, ponieważ rozruchy i wojna domowa w Polsce sprawę sprowadzenia Krzyżaków w zawieszeniu zostawiły. Władysław Odonicz, opanowawszy, jak to wyżej mówiliśmy, zamek Ujście i poraziwszy stryja swego Laskonogiego w roku 1224, po zawarciu z nim pokoju, siedział niejaki czas spokojnie na pozór w tymże zamku, w rzeczy samej zaś gotując się przy pomocy szwagra Świętopełka do odzyskania ojcowizny swojej. Czując się dosyć na siłach, podejmował wycieczki do Wielkopolski, łupiąc i niszcząc miasta i sioła, nie przepuściwszy nawet klasztorowi mogilnickiemu. Podczas tych napadów wiele szlachty przychylnej stryjowi pozabijał. Wiele natenczas z niemałym smutkiem i żalem arcybiskupa ucierpiała archidyecezya gnieźnieńska, która była głównem widowiskiem gwałtów Odonicza. Nareszcie Lasko-nogi, chcąc przeciwnika swego w własnem jego gnieździe pokonać, wybrał się z znacznym oddziałem rycerstwa pod zamek Ujście, który opasawszy naokół grodkami i silnemi strażami, oblężonych głodem do poddania się chciał zmusić. Lecz Odonicz, upatrzywszy chwilkę sposobną, wypadł nagle z zamku i straszną rzeź sprawił w szeregach wielkopolskich. Wprawdzie Laskonogi, zebrawszy niedobitki, wyparł synowca z okopów i do zamku wpędził, lecz zatrwożony mnóstwem poległych rycerzy, pomiędzy nimi Dobrogosta, wojewodę poznańskiego, odstąpił od dalszego oblężenia i spiesznie do Gniezna uchodził, czem ośmielony Odonicz, puścił się za nim w pogoń, w której przerzedziwszy oddziały jego, a wzmocniwszy swoje zbiegającymi się do niego przychylnymi mu Kaliszanami, zdobywał jedno miasto za drugiem i zajął Kalisz i Poznań wskutek dobrowolnego się poddania 4), Przy Laskonogim zostało tylko księstwo gnieźnieńskie, ale i tego nie pozostawił mu rozzuchwalony synowiec, lecz popaliwszy mu tam wiele włości, kusił się jeszcze o zajęcie miasta i zamku Nakła. Świętopełek pomorski dostar 1) Archiv. Capit. Gnesn. Np, 16. Dogiel 1. c. IV, 4. — 2) Dogiel 1. o. IV, 5. — 3) Tamże IV, 11. 12. — 4) Kronika Boguchwała 1. c. II, 554. Długosz 1, c. lib, VI, 635. Kromer 1. c. f. 131. 132. Naruszewicz 1. c, III, 170. 171, 355 czał mu z swej strony posiłków, chcąc z tej wojny domowej dla siehie odnieść korzyści, głównie zaś stać się udzielnym książęciem na Pomorzu. Korzystając zaś z tak pomyślnego dla siebie położenia, ile, że Mazowsze miało z sobą do czynienia dla napaści Prusaków, a Leszek ociężały był daleko, podniósł naprzeciw niemu bunt otwarty, odmówiwszy przynależącej mu się rocznej opłaty, i opanowawszy wspólnie z Odoniczem Nakło. Nareszcie książe krakowski, zrozumiawszy niebezpieczeństwo, jakie mu zagraża z połączenia się Świętopełka z Odoniczem, z których pierwszy za niepodległością na pomorskich krajach, a drugi za opanowaniem całej Polski dążyli, po poprzedniem porozumieniu się z Laskonogim, Konradem mazowieckim i Henrykiem wrocławskim książętami, oraz z arcybiskupem gnieźnieńskim, duchownymi i świeckimi panami księstw, swojego i braterskich, pod pozorem pojednania walczących z sobą książąt wielkopolskich, w rzeczy samej zaś dla poskromnienia Świętopełka, zwołał zjazd walny na ś. Marcin roku 1227 do Gąsawy pod Żninem, dokąd wezwany został także tenże dumny i zuchwały wielkorządzca pomorski i szwagier jego, Władysław Odonicz. Obaj, przeniknąwszy plan Leszka, postanowili uprzedzić go, i dla tego ostatni wedle umowy miał się stawić dla niedania poznaki, że się lęka, na początek zjazdu, pierwszy zaś pod rozmaitemi pozorami zwlekać swe przybycie, aby niespodzianie napaść z orężem na nieostrożnych i pokrzyżować im szyki. Boguchwał1), Długosz2) i Kronika książąt polskich 3) mówią wyraźnie o takim spisku pomiędzy Świętopełkiem a Odoniczem. W dniu oznaczonym zjechali się w rzeczy samej do Gąsawy książęta wspomniani, arcybiskup Wincenty, biskupi: krakowski, wrocławski, kujawski, poznański, lubuski i płocki oraz mnóstwo panów świeckich. Rozpoczęto narady nad pogodzeniem książąt wielkopolskich i wyprawą na Nakło, przez trzy dni napróżno wyczekując Świętopełka, dla którego pojmania głównie się zabrano. Aż oto czwartego dnia, gdy Leszek z Henrykiem poszli do łaźni, powstał niespodzianie nadzwyczajny rozruch i zamięszanie. Swiętopełek, dowiedziawszy się przez szpiegów, że się książęta kąpali, wyruszył nagle z zasadzki w pobliżu Gąsawy, a wpadłszy do osady na czele wielkiej liczby zbrojnych, wysiekł bezbronnych po domach i namiotach, szukając Leszka. Ten na odgłos wrzawy i rzezi wyskoczył z łaźni i na poły nagi dopadłszy konia, z kilku dworzanami uciekać począł; lecz Świętopełek, spostrzegłszy go, pędził za nim aż pod wieś Marcinkowo i tam go dopadłszy, po rozpaczliwej z jego strony i dworzan obronie zamordował. Tymczasem Pomorczycy, napadłszy w łaźni na Henryka, poczęli go mieczami rąbać, co widząc wierny sługa jego, Weisemburg, swoją osobą zasłonił ciężko zranionego pana. Napastnicy zabiwszy go, w przekonaniu, że z nim książęcia uśmiercili, opuścili łaźnią, ten zaś znaleziony od swoich w lektyce przez nich do Wrocławia uprowadzony został4). 1) Monum. Pol. histor. II, 555. — 2) Hist. Polon. lib. VI, 636. 637. — 3) Monum. Polon, histor. III, 485. — 4) Kronika Boguchwała 1. c, II, 554. 555| Długosz 1. c. lib. VI, 636—638. Kronika Książąt Pol. 1. c. HI, 484—485. Kromer 1. c. 132. 133. 45* 356 Leszek zostawił z Grzymisławy, córki Jarosława, książęcia ruskiego, dwoje dzieci: Salomeę, wydaną za Kolomana, niegdyś książęcia halickiego i Bolesława, mającego przy zgonie ojca zaledwo lat ośm. Małoletność syna Leszkowego stała się powodem do rozruchów i krwawych wojen domowych. O opiekę bowiem nad nim i sprawowanie rządów w jego imieniu dobijali się: Konrad, książe mazowiecki, roszcząc sobie do tego prawo jako stryj rodzony i Henryk Brodaty, książe wrocławski, rachujący na większą dla siebie przychylność Krakowian, aniżeli dla Konrada, którego nie lubiono dla srogości w postępowaniu, popędliwości i spro-sności obyczajów. Obaj przeciwnicy, nie czekając zjazdu panów małopolskich, na którymby tę sprawę rozstrzygnięto, orężem mniemanych praw swoich dobijać się postanowili. Henryk, uprzedziwszy Konrada i Kraków zająwszy, objął rządy w imieniu Bolesława, a gdy przeciwnik z wojskiem swojem zbliżył się pod miasto, zaszedł mu drogę i wydał mu bitwę, w której mu zabiwszy syna Przemysława i zupełna klęskę zadawszy, zmusił go do odwrotu, a wkrótce potem ponowną zadał mu klęskę pod Międzyborzem, zkąd ledwo z życiem uciec zdołał do Płocka1). Tymczasem Władysław Laskonogi, ciśniony przez Odonicza, nie mogąc orężem wmieszać się do sprawy krakowskiej, na drodze dyplomatycznej chciał sobie ująć serca Małopolan. Będąc bezdzietnym, gdyż syn jego jedyny obrał sobie stan duchowny i zasiadł w kapitule magdeburskiej, jak się to wyżej powiedziało, a nie życząc synowcowi Odoniczowi spadku po sobie, aktem z dnia 23 marca roku 1228 sporządzonym wobec arcybiskupa Wincentego, biskupów: Iwona krakowskiego i Pawła poznańskiego, oraz panów duchownych i świeckich, ustanowił Bolesława, syna Leszkowego, spadkobiercą swoim, księstwo jego krakowskie i sandomirskie wziął pod swoję opiekę i poddanym tychże księstw ścisłe przestrzeganie ich praw, swobód i wolności zagwarantował, a nadto kościołowi wszelkie przywileje i prawa od Leszka nadane sumiennie dochować się zobowiązał 2). Dokument ten jest pierwszym nader ważnym pomnikiem poręczenia narodowi praw i wolności przez książęcia obejmującego rządy państwa, które to poręczenie w późniejszych wiekach, przybrawszy formę umowy pomiędzy wybranym monarchą a narodem, znanej pod nazwą pada convenia, stanowiło jednę z kardynalnych zasad prawa publicznego w Polsce. Wystawiony przez Laskonogiego dokument co do opieki nad Bolesławem, ustanowienia go spadkobiercą Wielkopolski i sprawowania rządów podczas jego maloletności nie wszedł przecież w wykonanie i tylko martwą pozostał literą, gdyż zagrożony, jak się już powiedziało przez Odonicza, przez Światopełka wspieranego, sam sobie rady dać nie mógł i dla tego zmuszony był, pozostawić opiekę nad synem Leszkowym Henrykowi Brodatemu i Konradowi mazowieckiemu, pomiędzy którymi oręż miał rozstrzygnąć pierwszeństwo. Nadto, chcąc sobie ująć duchowieństwo, które przez długie lata dręczył i prześladował, wystawił w tymże dniu, co i poprzedni dokument, wobec arcybiskupa Wincentego i innych wyżej wspomnianych świadków przywilej, w któ 1) Kronika Książąt Pol. 1. c. III, 485. 486. Długosz 1. c. lib. VI, 638. Matthias de Miechovia, Chronica Pol. f. 123. 124. Kromer 1. c. 134. 135. — 2) Dr. Piekosiński, Kod. katedry krakowskiej str. 26. Kod. dypl. wielkopl. I, 110. 357 rym Kościołowi polskiemu zatwierdził i zapewnił nadane mu przez przodków wolności i poddanych duchownych od wszelkich zwolnił ciężarów, a przytem kościołowi krakowskiemu praw jego zachowanie uroczyście zagwarantował1). Na nic mu się to wszystko nie przydało, albowiem sam wkrótce potem stał się tułaczem, a po ponownem daremnem usiłowaniu odzyskania Wielkopolski przeniósł się do wieczności. Pamiętny na odniesioną pod Ujściem klęskę i opanowanie przez Odonicza księstw dziedzicznych, chciał powetować na nim poniesione straty, a korzystając z rozpuszczenia posiłków pomorskich Świętopełka, wybrał się w roku 1228 na poskromnienie synowca. Wyprawa tą razą pomyślny odniosła skutek, gdyż nie tylko pobił wojsko Odonicza, ale samego w niewolę pojmał. Nie długo przecież cieszył się zwycięztwem, albowiem więzień, znalazłszy sposób do ucieczki, uszedł do Świętopełka, który wybrał się niebawem na czele silnych hufców do Wielkopolski, aby ją napowrót zdobyć szwagrowi. Laskonogi, nie śmiejąc stawić czoła przeciwnikowi, i lękając się słusznie jego zemsty, uszedł do Ślązka do Kazimierza, książęcia opolskiego, u którego w Raciborzu znalazł gościnę. Po dwóch latach wygnania, namówiony przez Wielkopolan, którym się przykrzyło panowanie Odonicza, wybrał się do dziedzictwa swego, a wsparty przez zastęp malkontentów, zaczął oblegać Gniezno. Ponieważ jednakże przez dwa miesiące oblężenia żadnych nie osiągnął korzyści, a Świętopełek z Odoniczem z prze-ważnemi siłami na odsiecz miastu zdążali, odstąpił z wstydem od Gniezna i wkrótce potem umarł w Środzie roku 1231, pochowany według jednych w klasztorze lubińskim, według drugich w Raciborzu2). W czasie tych wypadków Konrad mazowiecki nie myśląc ustąpić Henrykowi prawa opieki nad małoletnim Bolesławem, gotował się do nowej naprzeciw niemu wyprawy. Wprzód jednakże chciał ukończyć sprawę osiedlenia się Krzyżaków na Pomorzu, ażeby się zabezpieczyć od strony Prusaków. Na jego wezwanie mistrz Herman de Saltza przysłał ponownie pełnomocników swoich, z którymi Konrad, zjechawszy się w Brześciu kujawskim w obecności biskupów i panów świeckich darował zakonowi ziemię chełmińską wraz z wsią Orłowem w Kujawach 3). Najskrzętniejszy opiekun Krzyżaków, biskup chełmiński czyli pruski, Chrystyan, darował im wszystkie posiadłości otrzymane dla biskupstwa swego od książęcia Konrada i biskupa płockiego pod pewnemi warunkami4). Nadto Ginter, biskup płocki, ustąpił im dobra biskupie w ziemi chełmińskiej położone5), a Konrad przydał im nadto zamki dobrzyński i nieszawski 6), które to darowizny Grzegorz IX w latach 1230, 1234 zatwierdził7). 1) Dr. Piekosiński, 1. c, 28. Kod. dypl. wielkopl. I, 111: „Cupiens grava-mina ecclesiasticarum personarum actenus inolita relevare et solatium principali munifi-centia pie largiri, inde est quod Ecclesie Dei liberaliter et libenter confero canonicam libertatem, liberans eam ab omnibus gravaminibus et exactionibus indebitis, maxime ab hiis : prewod, povos, povolove sive poradlne, stroza, naraz, pesi slad. Iura etiam Craco-yiensis ecclesie specialia . . . illibata conservabo." — 2) Długosz 1. c. lib. VI, 641—646. Kromer 1. c. 135. 130. Matthias de Miechovia 1. c. 124. — 3) Dogiel 1. c. IV, 5. 7. 9. — 4) Tamże IV, 5. 6. 7. — 5) Dogiel 1. c. IV, 9. — 6) Tamże IV, 5.. 10. — 7) Tamże 1. c. IV, 10—12. 358 Tymczasem Henryk Brodaty, wiedząc o zajęciach Konrada na Mazowszu z Krzyżakami i sądząc, że upokorzony w dwóch bitwach: pod Krakowem i Międzyborzem o opiekę nad Bolesławem więcej kusić się nie będzie, pod jesień roku 1228 rozpuścił wojska swoje z księstwa krakowskiego do Ślązka; lecz Konrad uwiadomiony o tem przez szpiegów, zebrawszy na prędce rycerstwo swoje, wpadł z nienacka do tegoż księstwa, opanował Kraków, a potem pospieszywszy za Henrykiem, w Spytkowicach mszy ś. słuchającego pojmał i do Płocka czyli też do Czerska na więzienie wysłał1). Poskromniwszy następnie niechętnych sobie Małopolan, miauowicie Sandomirzan, objął rządy opiekuńcze w ziemi krakowskiej, a sandomirską powierzył w administracyą małoletniemu Bolesławowi. Zabezpieczywszy należycie swą władzę w Małopolsce, powrócił do Mazowsza, gdzie nareszcie w roku 1230 powitał nadesłanego od Hermana de Saltza mistrza prowin-cyonalnego na Pomorze i Prusy, Hermana Balka z kilku rycerzami i zastępem ludzi zbrojnych z różnych okolic Niemiec zebranych. Przy nim z woli i wyboru w. mistrza ustanowieni zostali urzędnikami zakonu: Dytrych z Bernheim, Fran-kończyk, marszałkiem do prowadzenia wojny, Konrad z Tutelen, niegdyś podkomorzy ś. Elżbiety w Turyngii, pierwszym komturem, Henryk z Berka drugim komturem, a Henryk z Zeitz i Wittchendorf pierwszym szpitalnikiem2). Wkrótce po swojem na Pomorze przybyciu Krzyżacy zmuszeni byli nowemi dzikich Prusaków napadami do krwawych z nimi zapasów, jednakże mimo nadzwyczajne męztwo, trudno im było myśleć o pokonaniu ich orężem bez pomocy zewnętrznej, ponieważ dotąd szczupłą wojowników stanowili garstkę. Z tego powodu książe Konrad wezwał Dominikanów z Gdańska, aby lud zachęcali i zagrzewali do krucyaty naprzeciw pogaństwu, a na prośby jego papież Grzegorz IX wezwał wiernych w Saksonii, Pomeranii, Holzacyi, Morawii i w Polsce, aby się zaciągali pod chorągiew krzyża i nieśli pomoc Krzyżakom3). Te Konrada naprzeciw Prusom przedsięwzięcia skłaniały go do zawarcia z Henrykiem Brodatym pokoju, ile że syn jego, zbierając liczne zastępy zbrojne gotował się do zaciętej w obronie ojca wojny. Świątobliwa jego matka, Jadwiga, która z początku przeciwną była mięszaniu się męża w sprawy opieki Bolesława, najwięcej się przyczyniła do zaprowadzenia upragnionej zgody. Uprzedziwszy bowiem synowską wyprawę, wybrała się najprzód do Krakowa i Saudomirza w celu porozumienia się z Bolesławem i matką jego Grzymisławą, a ztamtąd podążyła na Mazowsze, ażeby Konrada nakłonić do pokojowego z mężem traktowania. Jakoż za jej usilnemi zabiegami zebrali się panowie polscy i ślązcy w miesiącu listopadzie roku 1230 w okolicy Ryczywoła, gdzie przyszedł do skutku układ rzeczony, mocą którego Henryk zrzekł się prawa opieki nad Bolesławem, oraz pretensyi wszelkich do księstwa krakowskiego, a nadto wypuścił na wolność wszystkich więźniów polskich w ostatniej swej wyprawie na Kraków w niewolę zebranych. Dla większego zaś tego układu utrwalenia dwaj synowie Konrada, Kazimierz i Bolesław zaślubieni zostali z córkami Henryka i ś. Jadwigi, pierwszy 1) Kromer 1. c. f. 135. Cfr. Długosz 1. c. lib, 639. 640. — 2) Voigt, 1. c. ET, 180. 181. — 3) Tamże II, 218. sqq. Naruszewicz I. c. III, 190. 191. 359 z Konstancyą, drugi z Giertrudą 1). Na owym zjeździe przytomnym był niezawodnie także arcybiskup Wincenty, który się powagą swoją do zawarcia pokoju przyłożył. Nie długo przecież cieszył się nim zacny książe Kościoła, gdyż w dwa lata później przeniósł się do wieczności. Długosz kładzie zgodnie z Bocznikiem Małopolskim 2) i Traski 3) zgon arcybiskupa w roku 1232 4). Musiał on jednakże nastąpić na początku tegoż roku, ponieważ w brewe z dnia 18 maja 1232 Grzegorz papież IX obranemu już następcy jego (Fulkonowi) pozwala pobierać dochody z pewnych wsi kościoła krakowskiego 5). Powaga owych trzech źródeł każe nam trzymać się roku 1232 zamiast 1230, w którym Damalewicz śmierć arcybiskupa naznacza 6); przytoczone zaś brewe z 18 maja 1232 zbija dowodnie zdanie autora Katalogu Arcybiskupów Gnieźnieńskich 7), Bużeńskiego 8) i innych którzy utrzymują, że arcybiskup Wincenty umarł dopiero w roku 1233. Długosz sam tylko jeden podaje, że zmarły arcypasterz pochowany został w katedrze gnieźnieńskiej 9). Spółczesne kroniki i dokumenta mało nam wprawdzie przechowały szczegółów z życia arcybiskupa Wincentego, atoli to, co się szczęśliwie utrzymało w wiarogodnych źródłach, wystarcza, aby sobie przynajmniej ogólny jego cnót, prac i zasług utworzyć obraz. Nie chęć wyniesienia się lub zbogacenia, gdyż pochodził z rodu znakomitego i zamożnego, pobudziła go po śmierci żony do przyobleczenia sukni duchownej, lecz prawdziwa pobożność i gorące pragnienie poświęcenia się wyłącznie Bogu. Wiek jego dojrzały, wypróbowana cnota, doświadczenie zebrane w zawodzie rycerskim i obywatelskim, rzadka roztropność i niepoślednia nauka10), wyniosły go do najwyższej w kraju godności duchownej, na której najzupełniej odpowiedział położonym w nim nadziejom i oczekiwaniom. Idąc w ślady poprzednika swego, Henryka, obstawał usilnie za wolnością Kościoła, czego dowodem przechowane dwa dokumenta: bulla papieża Honoryusza III, z dnia 11 stycznia w roku 1223 zatwierdzająca zagwarantowanie praw i swobód Kościoła polskiego przez książąt: Leszka Białego, Konrada mazowieckiego, Władysława Kaliskiego i Kazimierza opolskiego 11) i wspomniony już wyżej przywilej Władysława Laskonogiego zachowanie tychże praw i swobód zaręczającego 12). Dbały o pomnożenie chwały Bożej, podniesienie czystości obyczajów i karności pomiędzy duchowieństwem, nie w innym niezawodnie celu zwołał synod prowincyonalny i na nim wspólnie z biskupami odpowiednie do tego obmyślił środki. l) Długosz 1. c. lib, VI, 640. Kromer 1. c. f. 135. — 2) Monum. Polon, hist. III, 167. — 3) Tamże II, 837.: „1232 Vincentius archiepiscopus obiit." — 4) Hist. Polon. lib. VI, 648. — 5) Theiner 1. c. I, 24, Kod. dypl. wielkopl. I, 120. — 6) Series Archiep. Gnesn. f. 133. — 7) Monum. Polon, histor. III, 393. — 8) Żywoty Arcyb. Gnieźń, (wyd. Malinowskiego) I, 97. — 9) Hist. Polon. lib. VI, 648: „Vincentius Gnesnensis Archiepiscopus cum annos prope 12 sedisset, moritur (1232) et in Gnesnensi Ecclesia sepelitnr." — 10) Takie świadectwo dali mu biskup krakowski Iwon i biskup poznański Paweł, jak pisze Honoryusz III w bulli prekonizacyjnej wyżej przytoczonej. — 11) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV. f. 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 104. — 12) Dr. Piekosiński, Kod. dypl. katedry krak, f. 20. Kod. dypl. wielkopl. I, 111. 360 Fundował i uposażał kościoły parafialne dla wygody wiernych jak n. p. w Gro-cholicach wsi, a późniejszem mieście arcybiskupiem, położonem w dzisiejszym powiecie piotrkowskim gubernii tegoż nazwiska1). Prawdziwy opiekun zakonów, czuwał nad bezpieczeństwem i powodzeniem klasztorów nie tylko w swojej archi-dyecezyi, ale i po za jej granicami i uposażenie ich hojnie pomnażał. Klasztor Cystersów w Łeknie przyjął na dniu 20 lipca roku 1222 pod swoję szczególniejszą i ś. Wojciecha opiekę, zatwierdził dziesięciny przez poprzedników swoich mu nadane 2) i takowe nowemi nadaniami powiększył 3); klasztorom cysterskim w Lubiążu i Henrykowie ustępuje dziesięciny swoje w kasztelanii nakielskiej w roku 1225, w odnośnym dokumencie piękne szczodrobliwości swojej wystawiając sobie świadectwo *) i t. d. Jak zaś szczodrym był ku pomnożeniu chwały Bożej, tak nieugiętym tam, gdzie chodziło o obronę praw i własności Kościoła swojego, czego dowodem spór z klasztorem trzemeszeńskim o pewną prebendę, do którego rozstrzygnięcia papież Honoryusz III ustanowił komisyą apostolską, złożoną z biskupa poznańskiego i dwóch opatów ślązkich w roku 1224 5). Niemałą mu sprawiało radość i pociechę powstawanie na ziemi polskiej nowych klasztorów, jako to: klasztoru Cystersów w Paradyżu czyli Gościkowie, fundacyi zacnego wojewody Bronisza w roku 1230, erygowanym zaś kanonicznie roku 1234, i takiegoż klasztoru w Obrze powstałego w roku 1231 krótko przed śmiercią jego z szczodrobliwości jednego z prałatów jego, kantora metropolitalnego Sędziwoja, który na ten cel cały swój przeznaczył majątek 6). Przywiązany do kraju ojczystego, w którego obronie niegdyś krew przelewał, tem gorliwiej zajmował się losami jego w im smutniejszem widział go położeniu. Widzimy go dla tego spieszącego z radą i pomocą wszędzie, gdzie tego była potrzeba. Jak poprzednicy jego od czasów podziału kraju przez Bolesława Krzywoustego przez ścisłe związki z innymi biskupami polskimi utrzymywali jedność narodu, tak i on tem gorliwiej nad nią czuwał, im większe jej przez niezgodę książąt zagrażało niebezpieczeństwo, i dla tego, nie zważając na niebezpieczeństwa i rozruchy krajowe, zwoływał tychże biskupów na synod i narady wspólne. Wynikająca koniecznie z tych pięknych cnót i zalet prawdziwa miłość bliźniego uczyniła go prawdziwym ojcem ubogich sierót i opuszczonych, czego świetny dał dowód podczas powszechnego głodu, którym nawiedził Bóg Polskę w latach 1222 do 1224, a którego następstwem 1) Acta Ecclesiae. Rubryc. dyec. kuj. kaliskiej z r. 1878 str, 117. — 2) Archiw. kościoła Lęgowo-Tarnowskiego. Diplomata. Kod. dypl. icielkopl. I, 549. — 3) Kod. dypl. icielkopl. I, 473. — 4) Tamże I, 107 : „Visum enim est michi nimis esse inconvemens, si in tam pio negocio tam favorabil ireligioni favorem non prestarem, maxime cum nemo meminerit ecclesiam Gneznensem in predictis desertis aliquid percepisse. Pre-cibus quoque predicti principia (Wladislai) pro iisdem supplicantis obviare, indecens michi videbatur; ne forte crederet, quod non cnperem terre meliorationem." — 5) Kod. dypl. wielkopl. I, 104: „Prepositus et Capitulum sancti Adalberti Cheremocenses suam ad nos querimoniam destinaverant, quod venerabilis frater noster . . . archiepiscopus et Capitulum Grneznenses ipsos super quadam prebeuda, quam in eorum habent ecclesia contra iusti-tiam inquietant. Ideoque discretioni vestre per apostolica scripta mandamus etc." — 6) Kod. dypl. wielkopl. I, 117. 361 była zaraza morowa, wydawszy wszelkie zapasy z dóbr swoich arcybiskupich ku ratowaniu zgłodniałych i powystawiawszy szpitale dla chorych przy kościołach ku ich pielęgnowaniu1). Z biskupów polskich zatwierdził i konsekrował arcybiskup Wincenty: w roku 1226 Gintera płockiego w Żninie2), w roku 1231 następcę jego, Piotra i w tymże roku Wisława, biskupa krakowskiego, w Krakowie8). 1) Katalog Arcyb. Gnieźń. w Monum. Polon. hist. III, 406: „Pius in egenos et hospitalia pauperum circa ecclesias coastruxit." Rzepnicki 1. c. I. 56: „Aliquot xenodochia erexit, et dum ex inundatione fames in Polonia invaluisset, horrea et penum in subsidium egentium aperuit." Niesiecki 1. c. I, 354: „Był to prałat na ubogich miłosierny, dla których szpitale przy różnych kościołach częścią fundował, częścią nadawał ; a gdy w Polsce głód wielki nastał dla zbytniej powodzi, on swoje śpichlerze i zboża, ratując znędzniałych ludzi, hojnie wyszafował." Cfr. Długosz 1. c. lib. VI, 626. 630. — 2) Długosz 1. c. lib VI, 635. — 3) Tamże lib. VI, 647. 46 XIV. FULKO albo PEŁKA. Zbywało ojcu historyków naszych, Długoszowi, na wiarogodnych źródłach i wskazówkach co do dziejów kościoła gnieźnieńskiego po śmierci arcybiskupa Wincentego, gdyż nie tylko wtrącił pomiędzy niego, a bezpośredniego następcę jego, Fulkona, jakiegoś Piotra, którego dla braku wszelkiej historycznej podstawy zbył lakonicznie kilku słowami 1), ale, nie wiedząc sobie z nim rady, ani śmierci jego nie podaje, ani o wyborze Fulkona nie wspomina, jedyną tylko o zgonie tegoż pod rokiem 1257 uczyniwszy wzmiankę, w której sam sobie się sprzeciwia, gdyż przypisując mu lat 24 rządów arcybiskupich dla owego Piotra nie zostawia ni miejsca, ni czasu 2). Trzymając się ściśle Długosza w tej mierze, ten sam błąd popełnił Bużeński i bez najmniejszej podstawy znaczną część czynności arcybiskupa Fulkona temu wymarzonemu Piotrowi aż po za rok 1240 przypisał 3). Że się obaj wspomnieni autorowie grubo pomylili, następny żywot jednego z najznakomitszych książąt Kościoła polskiego na wiarogodnych źródłach osnuty jasno wykaże. Arcybiskup Fulko, przez nowszych pisarzy Pełką zwany, pochodził z możnego i starożytnego rodu Lisów i był synowcem sławnego biskupa krakowskiego 1) Historia Pol. lib. VI, 648: „ Vincentius, Gnesnensis Archiepiscopus. .. per electionem canonicam Petrum habuit successorem. Eadem etiam mortis conditione." — 2) Tamże lib. VII, 752. 753. — 3) Żywoty Arcyb. Gnieźn, t. I, 98—105. 353 Pełki, oraz brata jego, wojewody krakowskiego, Mikołaja, ludzi potężnego wpływu i znaczenia, którzy rozporządzali tronem księstwa krakowskiego za czasów Mieczysława Starego, Kazimierza Sprawiedliwego i Leszka Białego, jakeśmy to wyżej widzieli. Ojciec naszego Pełki, a brat obydwóch tych mężów stanu, żył w stanie świeckim i zapewne także wybitne w księstwie rzeczonem zajmował stanowisko; lecz sprzykrzywszy sobie świat, kiedy małżonka jego życie syna jego Fulkona czyli Pełki własnem przypłaciła życiem, obrał sobie stan duchowny, w którym zapewne nie długo żyjąc, nie mógł w hierarchii polskiej wyższych osiągnąć go-dności, gdyż o nim dzieje żadnej zgoła nie pozostawiły wzmianki. Z tej zmiany stanu i życia ojca Fulkona, który pod opieką stryja biskupa wychowany najstaranniej, po ukończeniu nauk za granicą i uzyskaniu stopnia doktora obojga prawa" za przykładem tegoż stryja i ojca swego poświęcił się służbie ołtarza, korzystała złość i intryga, i wymyśliła na młodego kapłana potwarz nieprawego pochodzenia. Był on już natenczas kantorem gnieźnieńskim i niezawodnie kanonikiem krakowskim. Łatwo sobie wystawić, jak go ciężko dotknąć musiał tak ciężki i niesprawiedliwy zarzut, zwłaszcza że przez przeciwników rodu jego skwapliwie był rozszerzany i zużywany. Sprawa doszła do uszu papieża Honoryusza III, i lubo tenże wskutek zeznania wiarogodnych świadków, a nawet odwołania ze strony donosiciela najzupełniej o niewinności Fulkona był przekonany, to przecież na usilne domagania się jego złożył komisyą apostolską z opata i przeora tynieckich, oraz archidyakona krakowskiego z poleceniem wysłuchania świadków i ogłoszenia na mocy ich zeznania w imieniu Stolicy apostolskiej odpowiedniego wyroku. Jak się spodziewać należało, wyrok ten wypadł najpomyślniej dla oczernionego, o czem mu papież wspomniany w osobnem brewe z dnia 20 marca roku 1220 donosi i wydartą mu sławę w najdobitniejszy sposób przywraca 1). 1) Theiner 1. c. I, 10. Kod. dypl. wielkpol. I. 99: „Honorius episcopus (etc.) dilecto fllio Fulkoni cantori Gneznensi salutem (etc.) Cum olim illegimitatis nota tibi coram nobis fuisset in modum exceptionis obiecta, licet obiectorem penituisse videretur obiecti et dieto eius refragaretur multorum assercio, quibus fides adhibenda merito vide-batur; tu tamen nolens in te huiusmodi maculam remanere, supplicasti nobis humiliter et instanter, ut super hoc inquiri faceremus diligentius veritatem et per declarationem legi-timitatis tue prenototam maculam aboleri. Unde nos dilectis filiis ... abbati et... priori Tineie ac... archidiacono Cracoviensi nostris dedimus litteris in mandatis, ut reciperent testes idoneos, quos super tua legitimitate duceres producendos, et si constaret eisdem, quod de legitimo matrimonio natus esses, te ligitimum auctoritate apostolka declararent, quid inde facerent, nobis fideliter rescripturi. Quare per suas nobis litteras intimarunt, quod exequentes mandatum apostolicum diligenter testes super dicto articulo receperunt et attente sub testimonio Capituli Cracoviensis inspectis depositionibus eorundem inve-nerunt te de legitimo matrimonio antequam pater tuus aliquos suscepisset ordines. esse natum; quare te nuntiaverunt legitimum, prout sibi a nobis fuerat demandatum. Ne igitur veritas semel super tui declarata natalibus alicuius dubitationis scrupulo valeat_in posterom offuscari, quod super hoc factum extitit ab eisdem, presenti pagina scribi feci-mus ad cautelam et bulle nostre munimine roborari. Datum Viterbii XIII Kalendas Aprilis pontificatus nostri anno quarto." Z treści powyższej wnosić należy, że matka Fulkona wkrótce po narodzeniu jego umarła i że ojciec niedługo potem przyjął suknię kapłańską. 364 Do kapituły gnieźnieńskiej wszedł Fulko przed rokiem 1213, gdyż w tym roku na dniu 24 czerwca już jako kantor gnieźnieński nadaje wieś swoję dziedziczną, Dobrcz, klasztorowi sulejowskiemu, jak dowodzi dokument przez Iwona, kanclerza książęcego, w Sieradzu tegoż dnia i roku wystawiony 1). Jako kantor gnieźnieński występuje na przywilejach Leszka Białego, i wprawdzie na przywileju wydanym na wiecu w Rozegrochu roku 1222 przysądzającym Iwonowi, biskupowi krakowskiemu, folwark Pełczyska 2) i na przywileju z dnia 23 maja roku 1224, w którym tenże książe nadaje klasztorowi jędrzejowskiemu wieś Czaczów 3). Nie ulega zatem żadnej wątpliwości, że ów kantor gnieźnieński, o którym mówi wyżej przytoczone brewe papiezkie, z naszym Fulkonem jednę i tęż samą stanowi osobę. Po śmierci arcybiskupa Wincentego kapituła gnieźnieńska ujęta znako-mitemi zdolnościami i pięknemi zaletami Fulkona, będącego już naówczas archi-dyakonem 4) i zapewne kapłanem, zgodnemi głosy arcybiskupem go swoim obrała i gorąco go Stolicy apostolskiej zaleciła, aby go na tę godność potwierdzić raczyła. Nie ociągała się taż Stolica z udzieleniem mu zatwierdzenia i prekoni-zacyi, znając go już ze wspomnianego wyżej procesu. Wybór kanoniczny musiał nastąpić na początku roku 1232, albowiem papież Grzegorz IX w brewe, wydanem w Narnii na dniu 18 maja tegoż roku, pozwala mu już jako elektowi pobierać nadal dochody z pewnych wsi biskupstwa krakowskiego od biskupa Iwona w dożywocie otrzymanych ze względu na zniszczone przez wojny i napady pogańskich Prusaków dobra arcybiskupie 5). Z tego dokumentu wnosić należy, że Fulko przed swojem wyniesieniem na arcybiskupstwo zasiadał także w kapitule krakowskiej i że się dobrze musiał był zasłużyć biskupowi Iwonowi, skoro go dożywociem na kilku wsiach biskupich obdarzył. Był także poprzednio kantorem wiślickim i jako taki wywindykował należącą do swej prałatury wieś Oględówek, jak dowodzi dokument książęcia krakowskiego, Bolesława, z roku 1250 przysądzający tęż wieś kantoryi wiślickiej na mocy zeznań arcybiskupa i innych świadków 6). Konsekracya nowego arcybiskupa odbyła się uroczyście w kościele łęczyckim r. 1232 w przytomności biskupów: Michała kujawskiego, Wawrzyńca wrocławskiego, Pawła poznańskiego i "Wawrzyńca lubuskiego, dokonana zapewne 1) Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. III, 11. — 2) Dr. Piekosiński, Kod. katedry krak. str. 20. — 3) Tenze Kodex małopol. w Monum medii aevt histor. III, 16: „Fulco Gneznensis ecclesie cantor." — 4) Katalog Arcyb. Qniein. w Monum. Pol. histor. III, 406: „Fulco canonum doctor, ex archidiacono archipresul ekctus." Bużeński 1. c. I, 106. — 5) Theiner 1. c. I, 24, Kod. dypl. wielkopl. I, 120: „Gregorius epis-copus (etc.), dilecto fllio .. . electo Gneznensi salutem (etc.) Assumptus nuper ad regimen Gneznensis ecclesie, que in medio prave nationis est et perverse, eo amplius nostri favoris presidium tibi nosoitur oportunum, quo fortius predicta ecclesia per tirampnos et paganos circumpositos allisa est hactenus, et adhnc allidi proponitur diversis et variis fiuctibus tempeatatum. Cum igitur ex hoe usque adeo attenuate sint eiusdem ecclesie facultates, quod te non posse de hiis sustentari proponas, nos tuis precibus inelinati... concedimus. ut, si est ita, redditus quarundam villarum Cracoviensis ecclesie a bone memorie. ., episcopo Cracoviensi olim in benencium tibi concessos valeas usque ad nostrum benepla-citum retinere." — 6) Dr. Piekosinski, Kod. dypl. katedry krak. 38. 39. 365 przez pierwszego jako najstarszego co do godności. O czasie i miejscu odbytej Fulkona konsekracyi świadczy przywilej biskupa kujawskiego, dotyczący zamiany wsi Lubotyń na Barkowice z klasztorem Cystersów w Sulejowie, wystawiony w sam dzień tejże konsekracyi 1). Objąwszy rządy archidyecezyi, arcybiskup Fulko zastał Polskę w znośnym stanie pokojowym. W krakowskiem księstwie panował w imieniu nieletniego synowca Bolesława Konrad mazowiecki, którego atoli surowe rządy ciężko zawisły nad Małopolanami, gotowymi zrzucić je z siebie przy danej sposobności. Wielkopolską rządził swobodnie po śmierci zaciętego przeciwnika swego, stryja Laskonogiego, Władysław Odonicz, lubo panowanie jego podminowane było nienawiścią i wstrętem szlachty wielkopolskiej ku niemu za wspólnictwo w zabójstwie Leszka Białego z Świętopełkiem pomorskim i za nadzwyczajną jego szczodrobliwość względem duchowieństwa i kościołów w rozlicznych nadaniach i przywilejach, która w stanach świeckich wywoływała zazdrość do wszelkich wybryków pobudzającą. Chciał zapewne książe wielkopolski hojnością swoją łagodzić wyrzuty sumienia, które mu niewinnie przelana krew stryja sprawiała, nie wiedząc, że sobie nią gotuje zasadzki i zdradę ze strony poddanych, mające się wkrótce w otwartym naprzeciw niemu objawiać rokoszu. To też Kościół wielkopolski za panowania Odonicza nader mu przychylnego wzrósł w zamożność i potęgę, które mu dopomogły do przetrwania straszliwych burz, jakie niezadługo nad Wielkopolską zawisnąć miały. Wśród tego pozornego pokoju, który się wkrótce w krwawe zamienić miał zawieruchy, lud poddańczy niesłychanego doznawał ze strony książąt ucisku i niedoli, zwłaszcza ten, któremu przypadło mieszkać w pobliżu lasów. Ponieważ prawo polowania w całej Polsce przysługiwało wyłącznie książętom, ci utrzymywali czeredę swoich myśliwców nazwanych senatores falconarii, casto rarii i t d., którym wolno było polować po wszystkich lasach, a biedni poddani obowiązani byli nawet psy gończe książąt karmić i pilnować musieli bobry po norach i sokole gniazda, aby który bóbr nie uciekł i ptak nie ulotnił się, a jeżeli się to stało, pilnujący płacić musiał do skarbu książęcego siedmdziesiąt grzywien kary, którą z niego nielitościwie ściągano, lub w razie niemożności jej zapłacenia w inny go sposób dręczono. Nieszczęśliwi winowajcy, chcąc uniknąć srogiej kary, porzucali zagrody i zagony ojczyste i uciekali pomiędzy Rusinów i Prusaków, przyjmując z czasem ich wiarę i zwyczaje i tym sposobem wyludniając ziemie polskie. Naprzeciw temu uciskowi podniósł głos swój poważny papież Grzegorz IX w bulli z dnia 25 lutego roku 1233 wydanej do arcybiskupa Fulkona, biskupa krakowskiego Wisława i opata jędrzejowskiego, w której im nakazuje, aby książąt od tego niesłychanego ucisku luda powstrzymali a na uporczywych i nieposłusznych klątwy kościelnej używali2). Ta troskliwość Grzegorza IX 1) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. I, 34. Ważny ten dokument na którym wyraźnie napisano: „Facta et roborata sunt hec anno Domini MCCXXXII in Lanckieia in consecradone dicti Fulchonis arcMepiscopi" znosi wszelkie wątpliwości dziejopisów co do roku objęcia rządów arcybiskupich przez Fulkona. — 2) Theiner 1. c. I, 22. Kod. dypl. wielkopl. I, 125. 126, Voigt, Cod. dipl. Prussicus I, Nr. 29: „Novum genus 366 o losy ludu polskiego, które, jak sam wyznaje, szczególniej go obchodziły1), niemały przynosi mu zaszczyt, i nie godzi się wątpić, że wspomnieni komisarze apostolscy tym szlachetnym zachęceni przykładem tem gorliwiej starali się wykonać polecenie jego, ile że ono tyczyło się własnych ich ziomków dobra, jeżeli im nie przeszkodziły właśnie naówczas wybuchłe w Polsce wrzawy wojenne. Niechęć bowiem ku Władysławowi Odoniczowi z dnia na dzień wzrastająca pobudziła malkontentów do tajemnego na życie jego zamachu, a gdy im się ten nie udał, popchnęła ich do zdrady stanu przez przywołanie do Wielkopolski awanturniczego Henryka, książęcia wrocławskiego i oświadczenie mu gotowości poddania mu wszystkich zamków i uznania go za pana. Ten, roszcząc sobie prawo do części dzielnicy wielkopolskiej niegdyś przez Laskonogiego ustnie mu przyrzeczonej, zaciągnąwszy posiłki od Eusinów i Prusaków, wkroczył do Wielkopolski, a nie doznawszy oporu ze strony Odonicza, który, nie śmiejąc się z nim mierzyć, uszedł na Pomorze do Świętopełka, zburzywszy poprzednio zamki w Śremie i Bninie, aby się w ręce nieprzyjaciela nie dostały, oraz opatrzywszy Gniezno w silny garnizon z ludzi zaufanych złożony, opanował wiele miast i zamków, a odbudowawszy zamki śremski i bniński i obsadziwszy je doborowem wojskiem, oddał je w zarząd Borzywojowi Czechowi, synowi Dypolda, margrabi morawskiego, zrodzonego z siostry jego Adelajdy. Tem powodzeniem ośmielony Kazimierz, książe opolski, brat stryjeczny Henryka, napadł na ziemię rudzką i takową z zamkiem tegoż nazwiska opanował 2). Tym napaściom położył na czas niejaki koniec troskliwy o dobro ludów chrześcijańskich papież, który pod dniem 27 lutego roku 1233 wezwał arcybiskupa Fulkona, proboszcza katedralnego wrocławskiego i pro-wincyała Dominikanów w Polsce, jako komisarzy apostolskich, ażeby książąt wojujących' z sobą doprowadzili do zgody i gorliwie ich napominali, ażeby ku własnej hańbie, szkodzie dla narodu i Kościoła nie posługiwali się poganami i innowiercami, pod zagrożeniem klątwy kościelnej, gdyby przestrogi ich i napomnienia daremnemi się okazały. W odnośnym dokumencie papież wynurza głęboki swój żal i boleść, że w ostatnim Henryka na Wielkopolskę napadzie posiłkujące mu pruskie i ruskie hordy dopuszczały się oprócz rozmaitych innych gwałtów łupienia kościołów i straszliwego znieważania najśw. Sakramentu 3). Nie zdołały doprowadzić do upamiętania ojcowskie zabiegi ojca świętego i zabiegliwe starania molestie dicuntur circa pauperes Polonie principes inyenisse, videlicet quod ipsorum custo-die committunt castores et falcones, qui si solita nidorum loca reliquerint sequentes native spiritum libertatis, vel aliquis de pullis perditur eorumdem: pauperes ipsos in septua-ginta mareharum penam eondempnant, pluribus illorum ex hoe, quod gementes referimus, dampnationis eterne materiam ingerendo; nam cum tam iniquam et inauditam pati non valeant servitutem, ad perfidiam Eutenorum et Prutenornm transeunt cohabitatione fide-lium derelicta etc." — 1) Tamie: ,,vobis precipiendo mandamus, quatinos memoratis principibus suadentes quod in consuetudine tam perversa Deo et hominibus offense nimie-tas inferatur, et id pati aliquatenus non possimus eo, quod super afflictione pauperum affligamur et cura nobis illorum immineat specialis etc." — 2) Kod. dypl. wielkopl. 1. c. II, 557. 558. Dlugosz 1. c. lib. VI, 648. 649. Matthias de Miechovia 1. c. f. 124. 135. Kromer 1. c. f. 136. — 3) Theiner 1. c. I, 23; „Sibi graves et molesti pro 367 komisarzów jego wojowniczego i interesownego Henryka, który lubo poprzestał dalszych Wielkopolski pustoszeń i rozpuścił, jak się zdaje, posiłki dzikich Prusaków i Rusinów, zwrócił się ku Małopolsce, aby podstępem i orężem odzyskać napowrót panowanie. Nie odważył się przecież wystawiać na niepewny los wojny i dla tego wyczekiwał pomyślnej do osiągnienia planów swoich sposobności. Tymczasem przedniejsi panowie krakowscy i sandomirscy, przykrząc sobie coraz więcej surowe Konrada rządy, postanowili nakłonić Bolesława Wstydliwego, ażeby zażądał od stryja zwolnienia go z opieki, mając za sobą matkę jego Grzymisławę i biskupa krakowskiego Wisława. Konrad, dowiedziawszy się o tem, udał dla ukrycia zdradliwego swego zamiaru, że się na życzenia synowca zgadza i pod pozorem dalszego się z nim i z matką porozumienia, zaprosił oboje, aby do niego przybyli; lecz gdy byli w drodze, kazał ich znienacka pojmać i odesłać na więzienie do zamku czerskiego, zkąd na prośby Władysława Odonicza i wojewody krakowskiego Marka kazał ich przewieźć do klasztoru sieciechowskiego i tam pod ścisłą trzymać ich strażą 2), sam udawszy się na Mazowsze, gdzie go przygotowywana wyprawa krzyżowa naprzeciw Prusakom powoływała*). Podczas gdy na Mazowszu i Pomorzu panował zgiełk i szczęk broni gromadzących się na wyprawę praską krzyżowników, arcybiskup Fulko, dbały o dobro Kościoła przez bezustanne rozruchy i wojny wewnętrzne uciśnionego i naprawę obyczajów pomiędzy duchowieństwem i wiernymi wielokrotnie podupadłych, oraz usunięcia nadużyć rozmaitych, które się przez niedbalstwo duchownych do owczarni Chrystusowej wkradły, a przytem podniesienia oświaty pomiędzy ludem, zwołał synod prowincyonalny do Sieradza na dzień 3 lipca roku 1233. Synod ten dla tego nader jest ważny i szczególniejszą Pulkona stanowi zasługę, że uchwały główne dotychczasowych synodów prowincyonalnych na luźnych tylko aż do jego czasów przechowywanych kartach spisane zebrał w jeden zbiór krótki, którego egzemplarz jeden przechował się szczęśliwie w archiwum kapituły wrocławskiej jako transumpt potwierdzony w roku 1357 przez arcybiskupa Jarosława Skotnickiego3), który go także zamieścił w swoim obszernym zbiorze ustaw synodalnych Kościoła polskiego czyli synodykonie w bibliotece petersburskiej dziś się znajdującym4). Na wstępie zbioru swego arcybiskup Fulko ximis esse duces Polonie referuntur: nam sedncti arbitrio reprobe voluntatis, non con-tenti qnod pro exercendo mntno guerrarum discrimine, de quo dampna rerum, strages corporum et pericula proveniunt animarum, utuntur potentia brachii christiani, verum etiam in eorum succursum Saracenos (Prusacy), Rutenos et alios catholice fidei advocant inimicos, per quos ut dolentes accepimus preter multa que proveniunt enoraia, velut qui viam Domini non agnoscunt, et ecclesias diruunt, et horribilius quam ut deceat exprimi, tractare sanctissimum Corpus Domini non verentur. Cum igitur tantam ferre Creatoris iniuriam non possumus, cuius proh dolor, causa videntur existere, qui deberent potius ipsum continue devotionis obsequiis honorare.. . precipiendo mandamus ete." — 1) Dlugosz 1. c. lib. VI, 649. 650. — 2) Voigt 1. c. H, 243. sqq. — 3) Steuzel, TJrkunden zur Geschichte des Bisihums Breslau im Mittelalter f. XVIII i XXVII, Helcel, Starodavme prawa polskiego pomniki I, 341 sqg. Hube, Antiquissimae Consti-tutiones synodaies provinciae Gnesnensis str. 1—8. Kod. dypl. tcielkopl. 1. 131—133. — 4) ,,Constitutiones Synodi provincialis a Fulcone Gneznensi quondam Archiepiscopo 368 wyraźnie powiada, że ustawy dawniejszych synodów Wznawia, nowemi je uzupełnia lub odpowiednio do potrzeb czasu zmienia1). Przedewszystkiem zaleca ścisłe zachowanie dawniejszych przepisów synodalnych co do należytego sprawowania Sakramentów świętych i godnego zachowania się przy tem kapłanów, a mianowicie, aby zachowali czystość i porządek, nienagannymi byli w pełnieniu obowiązków powołania, służbę Bożą odbywali nabożnie i z skupieniem, od zajęć niestosownych ich stanowi byli dalecy, nosili tonsury, odzież odpowiednią nie pstrą, ani za długą lub za krótką, obuwie bez zakrzywionych do góry końców (rostra-tos). Pod surowemi karami kościelnemi nakazuje ścisłe zachowanie czystości życia, a wznawiając dawniejsze naprzeciw przestępcom celibatu postanowienia, zapowiada, że będzie nieubłaganym przy najmniejszem tego rodzaju przestępstwie, tę samą surowość zalecając biskupom2). Nakazuje archidyakonom, aby pilnie zwiedzali kościoły i ich rządzców, czuwali pilnie nad porządkiem nabożeństwa i czystością obyczajów i wszelkim nadużyciom w duchu bożym zapobiegali, a jeżeliby im wypadło zasuspendować którego duchownego dla niepowściągliwego życia, aby go bez wiedzy i zezwolenia biskupa z kary nie zwalniali. Obostrzył przepisy kościelne względem oddawania dziesięcin i zapobiegł nadużyciom i wybiegom, których się dopuszczali w tej mierze ludzie wojskowi. Ze względu na zuchwalstwo magnatów i dowódzców wojsk, którzy się dopuszczali łupieztwa kościołów, zaboru dóbr duchownych, gwałtów naprzeciw poddanym, znieważania świątyń Pańskich i cmentarzy zalecił biskupom szczególniejszą na przestępców tego rodzaju surowość i szczegółowe ogłosił w tej mierze przepisy. Naprzeciw zachodzącemu pomiędzy magnatami nierzadko wiarołomstwu i krzywoprzysięstwu przepisał osobny sposób postępowania ze strony biskupów i niepoprawnych klątwami kościelnemi karać im polecił. Poskromnił nadużycia zakonników opuszczających klasztory w celu mięszania się do rzeczy świeckich i załatwiania spraw spornych pomiędzy książętami i ich poddanymi, pozostawiając to nadal samym tylko opatom, lub przełożonym zakonnym z ich upoważnienia, gdzie chodziło o dobro klasztoru. Zakazał zakonnikom pod klauzurą mieszkającym, aby w kościołach świeckich służby Bożej nie sprawowali, ani się tam pokazywali. Zagroził prywacyą czyli utratą beneficyów tym kapłanom, którzyby w jakikolwiek sposób popierali ludzi świeckich ku wyrządzeniu krzywdy Kościołowi lub zniewagi przełożonym duchownym; takąż karę wyznaczył na członków kapituł zdradzających sekreta kapitulne. Nareszcie, odwołując się na dekreta synodu lateraneńskiego, zobowiązał plebanów do ścisłej rezydencyi przy kościołach swoich, zakazał im przyjmować na własną rękę wikaryuszów, lecz trzymać zlecił jedynie takich, których wyzna una cum fratribus Coepiscopis suis et aliis Praelatis Ecclesiarum Poloniae in Siradia MCCXXXIU quinto nonas Julii celebrata." — 1) Kod. dypl. wielkopl. I. 131: Anno Iucarnacionis dominice MCCXXXIII, V Nonas Julii in Siradia. Nos Pulco Gneznensis archiepiscopns cum fratribus nostris et coepiscopis nostris... ad Synodum in virtnte Spiritns saneti congregati... constitutiones snbscriptas de consensu fratrum nostrorum et aliorum ecclesie prelatorum edidimus, seu innovando seu addendo antecessorum nostrorum statutis, quedam prout saluti expedire videbamus, in melius reformando." — 2) Tamze: 369 czy biskup lub archidyakon, bez których wiedzy i zezwolenia z miejsca ich wydalać plebanom nie było wolno. Obowiązek zaś przyzwoitego utrzymania wika-ryuszów nałożył na patronów odnośnych kościołów, nad czem czuwać mieli archi-dyakoni1). Te chwalebne i zbawienne ustawy świadczące o gorliwości arcybiskupa Fulkona i zgromadzonych z nim razem biskupów, oraz o ich pasterskiej roztropności, starali się ciż biskupi w dyecezyach swoich wprowadzić w życie i dla tem skuteczniejszego ich przeprowadzenia zwoływali synody dyecezalne, na których duchowieństwu też ustawy publikowali i inne przy tem sprawy dyecezalne załatwiali. Pierwszy ślad takiego synodu napotykamy w Żywotach biskupów kujawskich Stefana Damalewicza, który zapewne na podstawie akt kapituły kujawskiej podaje, że biskup Michał h. Godziemba zwołał dyecezalny synod do Inowrocławia na dzień 6 października roku 1233, na którym pomiędzy innemi sprawami wskrzesił napowrót archidyakonat kruświcki, wcielony dawniej do archi-dyakonatu włocławskiego, a to dla ozdoby i odznaczenia przez to starodawnej kollegiaty kruświckiej 2). W tymże roku, zapewne po odbytym synodzie prowincyonalnym, zatwierdził Fulko darowiznę dziesięcin stołu arcybiskupiego w kasztelanii nakielskiej przez poprzednika jego, Wincentego z Czarnkowa, klasztorowi cysterskiemu w Lubiążu przekazane 3). Na początku miesiąca grudnia tegoż roku przebywał w zamku żnińskim razem z książęciem Władysławem Odoniczem, jak dowodzi dokument tegoż księcia na dniu 7 grudnia wystawiony, dotyczący zamiany wsi książęcych Szydłów i Łosośniki na wieś klasztoru trzemeszeńskiego Palędzie 4). W roku 1234 nowe zamięszania spowodowane przez niespokojność i interesowność książąt polskich wywołały w kraju nader ważne polityczne przewroty i zmiany. Podczas gdy Henryk mazowiecki zajmował się wyprawą na Prusaków, Bolesław Wstydliwy więziony przez niego z matką swoją Grzymisławą w klasztorze sieciechowskim, uszedł ztamtąd za pomocą opata Mikołaja, który straż pilnującą obojga upoił i uśpił. Wierni Sandomirzanie z radością powitali ulubionego książęcia, otworzywszy mu bramy Sandomirza i Zawichostu, które mo-cnemi garnizonami osadził, a czując się za słabym do zdobycia innych zamków i grodów małopolskich, silnemi załogami Konrada opatrzonych, udał się do Ślązka szukać pomocy u Henryka Brodatego, którą mu tenże chętnie obiecał pod warunkiem zwrócenia sobie kosztów wojennych lub ustąpienia pewnych części dzie „Et licet super hoc editis ex constitucionibus frequenter propter contumaciam clericorum parvus inde fructus pervenerit, nos tamen amplius nullo modo hec pro aliqua persona volumus tollerare, et cum aliquibus talium transgressorum aliter penis canonicis infra-tactis disponere intendimus, quod pena eorum erit ceteris in exemplum. Mandamus igitur fratribus et coepiscopis nostris, ut super hoc articulo invigilent diligenter, ut purgent filios Levi, et auferant ab oculis Domini opprobrium Ecclesie Dei. " — 1) Cfr. Kod, dypl. wielkopl. I, 131 — 133. — 2) Vilae Episcopor. Vladislav. f. 181: Hic pontifex ... extinctum archidiaconatum Crusviciensem et Vladislaviensem unitum restituit Ecclesiae Crusviciensi in synodo dioecesana Junivladislaviae 1233 pridie Nonas Octobris." — 3) Kod. dypl. wielkopl. I, 136. — 4) Tamze I, 138. 47 380 dzictwa swego1). Podczas tych rokowań Bolesław, syn Konrada, najeżdżał ziemią krakowską, a Małopolanie wierni Bolesławowi Wstydliwemu nawzajem ziemie. wiślicką, gdzie Bolesław główną założył kwaterę, wielkie nawzajem wyrządzając sobie szkody. Tym najazdom i spustoszeniom położył koniec Henryk Brodaty, nadciągnąwszy na czele licznego wojska w towarzystwie Bolesława, gdyż Mazu-rowie bądź z obawy przed pokonaniem siebie, bądź w skutek układu pomiędzy Henrykiem a Konradem z Małopolski się wynieśli. Bolesław Wstydliwy, nie mogąc dla ubóstwa swego zapłacić kosztów wyprawy Henrykowi, ustąpił mu aż de czasu swój pełnoletności księstwo krakowskie, zatrzymawszy sobie księstwo sandomirskie, w którem samodzielne rozpoczął pod opieką matki rządy2). Wobec tak wzrosłej nagle potęgi Henryka Władysław Odonicz, niewidząc żadnego sposobu wydobycia z rąk jego zabranej mu niesłusznie wielkiej części ziem swoich dziedzicznych i lękając się utracić reszty, zgodził się chętnie na pokój z zaborcą za usilnem staraniem arcybiskupa Fulkona i biskupa poznańskiego Pawła, którzy przez to chcieli zapobiedz nowemu krwi rozlewowi i idącemu z nim w parze spustoszeniu kraju, zniszczeniu kościołów, zubożeniu poddanych i zdziczeniu obyczajów, zwłaszcza że nie widzieli sposobu przywrócenia miłego im wielce Odoni-cza do całego dziedzictwa wielkopolskiego. Z osnowy dokumentu w tej mierze przez tegoż księcia wystawionego, a przez papieża Grzegorza IX na dniu 26 czerwca roku 1235 potwierdzonego, pokazuje się, że sam przyznawał Henrykowi prawo do części Wielkopolski na mocy darowizny Władysława Laskonogiego synowi Henryka niegdyś uczynionej i że arcybiskupowi Fulkonowi jako głównemu sprawcy pokoju wielce był wdzięczny i obowiązany3). Na mocy tego układu dostały się Henrykowi kraje wielkopolskie z tamtej strony Warty, Odoniczowi zaś ziemie z tej strony rzeki z zamkami Nakłem, Ujściem, Czarnkowem, Wieleniem i Drzeniem (późniejszem Drezdeńkiem); zamek śremski pozostać miał w ręku Borzywoja Czecha, a gdyby ta umowa z winy Odonicza zerwaną została, oprócz ściągnięcia na siebie klątwy kościelnej podpadał utracie całego dziedzictwa i w takim razie arcybiskup Fulko miał otrzymać zamek Ostrów w pobliżu Gniezna4), a biskup poznański zamek Starygród5). Ten układ tak niepomyślny dla Odonicza, który wyraźnie przemoc Henryka dyktowała, mimo zatwierdzenie przez Stolicę apostolską nie wszedł w wykonanie, jak się to niżej pokaże. 1) Dlugosz 1. c. lib. VI, 651. — 2) Tamże VI, 652. Kromer 1. c. t. 137. Matthias de Miechovia f. 126. — 3) Kod. dypl. wielkopl. I. 144: „Ego Wlodizlavus Dei gracia Polonie dux notum facimus nniversis et singulis, quod cnm inter me ex una parte et fratrem meum ducem Henricum ex altera non modica esset suscitata discordia propter terram que speciali nomine dicitur Polonia, eins verum semper me heredem putavi et principem, ipso contrarium asserente propter domini quondam Wlodizlavi ut asserit, patrui nostri, sibi factam filioque suo donationem: venerabilis pater dominns Fulco Gne-znensis archiepiscopus una cum domino Paulo Poznaniensi episcopo, videns quod tante discordie et litis decisio esse non posset sine armis et gladio, sine lacrymis viduarum, desolatione ecclesiarum, vastatione pauperum, medium se iniecit, et tanquam alter Aaron properans sine querela, proferens sue servitutis scutum deprecationem restitit ire et finem imposuit necessitati et in se tanquam lapide angulari utrumque parietis, hoc pacis federe colligavit etc." — 4) Zamek na wyspie jeziora Lednica pod wsią Lednogórą. — 6) Kod. 371 Do tak szybkiego wzrostu władzy i potęgi Henryka przyczyniły się pośrednio obroty z Prusakami Konrada mazowieckiego, który dla tego nie mógł przeszkodzić rozpanoszeniu się dumnego i chciwego sławy książęcia ślązkiego. Nieposkromnieni w zaciekłości i buntach swoich Prusacy wyparci niedawno z ziemi chełmińskiej i lubawskiej, od strony "Warmii nowy uczyniwszy napad, na Pomorze gdańskie, spalili klasztor oliwski i kilku zakonników z trzydziestu domownikami zamordowali 1). Krzyżacy straszliwy wzięli odwet na napastnikach, mając ku pomocy garnących się do nich zewsząd niemieckich awanturników, aby na polskiej ziemi szukać szczęścia i chleba. Przekonał się też wkrótce książe Konrad, że sprowadzeni ku obronie swojej naprzeciw pogaństwu Niemcy i tak hojnie uposażeni, czarną niewdzięcznością mu się odpłacać zaczęli, i że z zakonem krzyżackim nowego sobie w sąsiedztwie osadził wroga. Pomiędzy innemi pankami niemieckimi, którzy przybyli na pomoc Krzyżakom, znajdował się Henryk, margrabia Misnii, który mając z sobą 500 ludzi zbrojnych, na własną rękę zaczął prowadzić rozboje dla osobistego zysku, a nie znalazłszy odpowiednich łupów pomiędzy Prusakami, którym niemałe poczynił szkody, spodziewał się znaleźć je w Płocku i bez najmniejszego ze strony książęcia Konrada powodu, napadł w jego nieobecności na to miasto i opanował je. Dowiedziawszy się o tem niesłycha-nem Niemca zuchwalstwie, Konrad zebrał na prędce rycerstwo i pospieszył z synami swymi Bolesławem i Kazimierzem odebrać mu swą własność. Dobywszy po krótkim oporze miasta, gdy napastnicy w kościele katedralnym zamknąwszy się, ustąpić z niego nie chcieli, kazał ich razem z świątynią spalić, a uciekających z ognia za nogi popowieszać 2). Wkrótce potem odbudował katedrę i zapewne na uspokojenie sumienia za popełnione nad Niemcami okrucieństwo klasztor 00. Dominikanów w Płocku fundował3). Uskromniwszy się z Niemcami i Prusakami, zabrał się niespokojny Konrad do poskromnienia Henryka ślązkiego i odzyskania najwyższej władzy w Polsce. W tym celu przywołał ku pomocy zastępy dzikich i okrutnych Jadźwingów, Litwinów, Żmudzinów i Prusaków, z którymi wpadłszy najprzód do księstwa sandomirskiego, a następnie krakowskiego, wszędzie pozostawiał za sobą ślady straszliwego spustoszenia. W Krakowie kościół ś. Andrzeja i kościoły w Skalmierzu, Prandocinie i Jędrzejowie przemienił na zamki obronne i liczne w nich osadził załogi, sam dalej plądrując po kraju. Henryk słaby mu tylko stawiał opór, nie czując się na siłach. Od dalszych zapasów krwawych uwolnił go wkrótce przeciwnik, zmuszony powrócić na Mazowsze dla braku żywności z powodu spustoszonej do szczętu Małopolski4). Zaledwo Małopolska odetchła nieco po ciężkim nawiedzeniu, aliści Wielkopolska stała się Ha nowo widowiskiem zaciętej wojny domowej, gwałtów, morderstw i spustoszeń. Borzywoj bowiem, siostrzeniec Henryka, dzierżąc z jego woli zamek śremski, rozpoczął z biskupem poznańskim Pawłem zatargi o granice, a gdy ten, ufając danemu sobie zabezpieczeniu wolnego przejazdu, zdążył na umówiony dypl. wielkopol. I, 144. 149. Theiner 1. c. I, 27. — 1) Napis w kościele oliwskim. — 2) Długosz 1. c. lib. VI, 653. Kromer 1. c. f. 137. — 3) Długosz 1. c. lib. VI, 653. — *) Długosz 1. c. lib. VI, 653. Kromer 1, c. f. 137. 47* 372 zjazd, na którym spór polubownie miał być rozstrzygnięty, zuchwały Czech pojmał go zdradliwie i osadził w więzieniu. Biskup, znalazłszy sposobność do ucieczki, korzystał z niej i rzucił na zdrajcę klątwę, z czego korzystając Henryk ślązki, pod pozorem krzywdy uczynionej siostrzeńcowi i nadwerężenia traktatu z Władysławem Odoniczem zawartego, napadł na Wielkopolskę, aby ją całkiem zagarnąć dla siebie, a posunąwszy się aż do Gniezna przez wiernych Odoniczowi Wielkopolan mocno obsadzonego, oblegać je począł1), dopuszczając się wielkich gwałtów i ucisków na poddanych dóbr arcybiskupich i kapitulnych, o które gdy się Fulko z prałatami swymi energicznie upominał, książe Henryk założył naprzeciw nim apelacyą do Rzymu. Papież Grzegorz IX poinformowany przez arcybiskupa o położeniu rzeczy, polecił pod dniem 17 czerwca 1236 Wilhelmowi, niegdyś biskupowi Mutyny, penitencyarzowi swemu i legatowi papiezkiemu w Polsce, ażeby biednych poddanych duchownych bronił usilnie naprzeciw uciemiężeniom książąt w ogóle*), a w szczególności, aby Henryka pod zagrożeniem klątwy kościelnej zmusił do wynagrodzenia krzywd kościołowi gnieźnieńskiemu poczynionych3). Jak się legat z tego polecenia wywiązał, dzieje nie podają. W każdym razie troskliwość papieża o los poddanych w owych nieszczęśliwych czasach przez zuchwałych i bezbożnych książąt tak srodze uciskanych i dręczonych jest chlubnem i wymownem świadectwem dla Stolicy apostolskiej, że ona była jedyną na świecie obronicielką ludów i poskromicielką dzikich i tyrańskich książąt. Po długiem a beskutecznem oblężeniu Gniezna, Henryk, straciwszy dużo ludzi i wszystkie machiny wojenne, cofnął się do Ślązka, czem ośmielony Władysław Odonicz, mścił się na zwolennikach swego wroga, znosił jego garnizony, siejąc naokół pożogi i spustoszenia. Jeden z oddziałów jego, upatrzywszy, sposobną chwilę, napadł na zamek śremski, zdobył go po krótkim oporze i Borzywoja z niejakim Sędziwojem zamordował 4). Odonicz, nie czując się atoli bezpiecznym przed zemstą Henryka za zabójstwo siostrzeńca nawet w obronnych zamkach swoich Nakle i Ujściu, uszedł na Pomorze do szwagra swego Świętopełka 5). Łatwo sobie wystawić, w jak trudnem znajdował się położeniu arcybiskup Fulko w tak opłakanych stosunkach wielkopolskich przy ustawicznej zmianie rządu, gwałtach z obu stron sobie przeciwnych, nędzy poddanych, zniszczeniu kościołów, rozpasaniu namiętności, upadku obyczajów pomiędzy duchowieństwem i ludem. Próżne były jego napomnienia rozpasanych na wszelkie nadużycia książąt, daremne udawania się do Rzymu i instancye legata apostolskiego. To też nie dziw, że w takiem położeniu rzeczy najszlachetniejsze usiłowania, natężone prace biskupów pod wzo-rowem przewodnictwem metropolity mało przynosiły owoców i to nawet co poprzednicy ich krwawą pracą zdobyli, rozkiełznana namiętność książąt w niwecz obracała. Nareszcie czy to z przesycenia się bezustannym krwi bratniej rozlewem, 1) Długosz 1. c. lib. VI, 656. — 2) Theiner 1. c. I, 29. Kod. dypl. wielkopl. I, 161, — 3) Theiner 1. c. I, 30. Kod. dypl. wielkopl I, 162. — 4) Długosz 1. e. lib. VI, 656. Kronika Boguchwała 1. c. II, 558. Matthias de Miechovia 1. c. f. 127. — 5) Długosz 1. c. lib. VI, 656, 373 czy z obawy przed straszną burzą, jaka już po drugi raz nad środkową zawisła Europą w napadach dzikich i okrutnych Tatarów, którzy już w roku 1214 ruskie najechali kraje, a w roku 1236 po podbiciu Czerkiesów i Abkasów i opanowaniu kraju Baszkirów i królestwa kazańskiego z Wolgaryą, wpadłszy do Moskwy, wszystkich mieszkańców w pień wycięli, prowincye ruskie, susdalską, włodzimierską, rezańską i porejasławską zagarnęli, mnóstwo miast i zamków zabrali i książąt ruskich zadnieprzańskich lennikami swoimi uczynili, a następnie posuwając się naprzód, aż do ziemi mołdawskiej dotarli, gotując sobie na przyszłość drogę na Węgry 1), czy też nareszcie na usilne prośby ś. Jadwigi, książęta polscy okazali się gotowymi do zawarcia pomiędzy sobą pokoju, zwłaszcza, że się tego panowie pojedyńczych dzielnic stanowczo domagać zaczęli i w tej mierze kilka odprawili zjazdów celem wyznaczenia nagród za szkody wzajemne, zamiany więźniów itp. Nareszcie za pośrednictwem ś. Jadwigi stanęła w Płocku ugoda pokojowa pomiędzy Henrykiem a Konradem, według której Bolesław "Wstydliwy, doszedłszy pełnoletności, miał być niezależnym i wolnym od wszelkiej opieki, panem ziemi krakowskiej i sandomirskiej, a uwolniony niebawem od opieki Konrada, dobrowolnie sobie opiekuna miał obrać. Bolesław po zaprzysiężeniu z obu stron ugody, wobec obydwóch książąt traktujących i ich rady wybrał sobie opiekunem Henryka, Konrad rad nie rad musiał wycofać z Małopolski wszelkie garnizony swoje, a Henryk, objąwszy nad nią rządy w imieniu pupila, nie używał tytułu książęcia krakowskiego, poprzestając na tytułach książęcia ślązkiego i wielkopolskiego 2). Dowodem samodzielnej władzy monarszej jego w Małopolsce jest nadanie biskupstwu lubuskiemu do dzielnic jego ślązkich należącemu miasta Opatowa z szesnastu wsiami, do których dodał potem miasto Kazimierz w Wielkopolsce z przy-ległościami, oraz miasto Borek z okolicznemi wsiami, dziesięcinami i jeziorami na Ślązku3). Zgoda ta książąt ślązkiego z mazowieckim ustaloną została związkami krwi, albowiem zaręczone dawniej córki Henryka młodszego, a wnuczki Henryka Brodatego zaślubione zostały dwom synom Konrada w Wrocławiu, młodszemu Kazimierzowi Konstancya, a starszemu Bolesławowi Gertruda. Pierwszy z nich wziął był już dawniej od ojca łęczycką ziemię i Kujawy, drugi księstwo mazowieckie 4). W roku 1238 w miesiącu kwietniu umarł w Krośnie na Ślązku Henryk Brodaty, syn Bolesława Wysokiego, a wnuk Władysława II 5). Z przyrodzenia gwałtowny, namiętny, niekiedy srogi przez szczęśliwe małżeństwo z Jadwigą, córką Bertolda IV z Meranu, margrafa badeńskiego i hrabiego Tyrolu, później w poczet Świętych zaliczoną, która mu była niejako aniołem stróżem, wielce się utemperował i uszlachetnił, nie będąc głuchym na jej roztropne i zbawienne rady, przestrogi i napomnienia. Ona go powstrzymywała od dzikich wybryków, awanturniczych przedsięwzięć, srogości w postępowaniu, lubo wielokrotnie świątobliwe jśj zabiegi 1) Naruszewicz 1. c. III, 207. 208. — 2) Długosz 1. c. VI, 658. Kromer 1. c. f. 138. — 3) Długosz 1. c. lib. VI, 658. Kromer 1. c. f. 138. — 4) Długosz 1. c. lib. VI, 659. 670. — 5) Boguchwała Kronika 1. c. II, 559. Długosz 1. c. lib. VI, 661. 374 naprzeciw burzliwości umysłu, wrodzonej dumie i chciwości sławy z szkodą innych daremnemi się okazały. Ulegał jej przecież zawsze, gdzie chodziło o pomnożenie chwały Bożej, znamienite fundacye klasztorów, świątyń i dobroczynnych zakładów i dla tego też Ślązk słusznie go za najszczodrobliwszego w tej mierze fundatora uwielbia. Natomiast w Wielkopolsce, dokąd wpływ świątobliwej małżonki serca jego nie dosięgał, okazywał się nielitościwym, twardym, naprzeciw Władysławowi Odoniczowi niesprawiedliwym, dla Kościoła nieprzychylnym i wrogim. Z jego winy kościoły gnieźnieński i poznański wiele bardzo poniosły krzywd, ucisku i brutalstwa, za co wielokrotnie przez arcybiskupa Fulkona i Stolicę apostolską upominany, nie poczuwał się do naprawienia złego, a nawet lekceważył sobie klątwę kościelną przez legata apostolskiego na niego rzuconą1). Do tej zaciętości pobudziła go nienawiść ku Odoniczowi, który się rzadką ku Kościołowi odznaczał przychylnością i szczodrobliwością, jak się to niżej pokaże. Umarł, nie pojednawszy się z Kościołem, dla tego papież Grzegorz IX w piśmie swem z roku 1238 do syna zmarłego, Henryka II, domagał się, ażeby kościołowi gnieźnieńskiemu wynagrodził krzywdy przez ojca wyrządzone z zagrożeniem, że jeżeli tego nie uczyni, zwłoki zmarłego z miejsca poświęconego wydalić każe2). Mimo to wszystko nie można Henrykowi I odmówić zasług względem Ślązka, a nawet Małopolski przez zniesienie wielu nadużyć, powściągnięcie niegodziwości plotkarzy, potwarców i obłudników, dobór ludzi zdolnych na urzęda świeckie i godności kościelne, oraz mądre rozporządzenia i ustawy8). W rok niespełna po zgonie Henryka I przeniósł się do wieczności prawdopodobnie w Gnieźnie, gdzie pod koniec życia przemieszkiwał, jak dowodzi jeszcze na dniu 25 kwietnia roku 1239 tamże wystawiony przywilej jego dla klasztoru lubiązkiego4), a nie na Pomorzu, jak utrzymuje Długosz 5), książe Odonicz pochowany na wyraźne życzenie za przyzwo-leniem Henryka II w katedrze poznańskiej obok szczątków przodków swoich 6). Z żony swojej Jadwigi albo Helingi, siostry Świętopełka pomorskiego, pozostawił synów Bolesława i Przemysława, którzy nareszcie po wielu zachodach i zawieruchach odziedziczyli Wielkopolskę z prawa po ojcu im się należącą. W dziejach Kościoła polskiego książe Odonicz godnym jest wspomnienia wdzięcznego z powodu rzadkiej swej szczodrobliwości na świątynie pańskie, klasztory i zakłady dobroczynne, w czem mu mało który z książąt polskich wyrównał, i ztąd ściągnął na siebie nienawiść szlachty wielkopolskiej zazdroszczącej, Kościołowi, pomnożenia dobytku, swobód i wolności tak dalece, że na życie jego nastawała, a gdy się to nie udało Henryka ślązkiego naprzeciw niemu przyzwała. Nie wchodząc bliżej w pobudki, któremi się rządził w tej swojej szczodrobliwości i hojności, czy z prawdziwego dla Kościoła przywiązania lub też ulżenia sumieniu udręczonemu wspólnictwem w zabójstwie stryja, Leszka Białego, które mu niektórzy historycy przypisują, podajemy tu główniejsze jego nadania i przywileje jako stojące w po 1) Theiner 1. c. I, 30. Kod. dypl. wielkopl. I, 162. 173. — 2) Raynaldus, Annales eccl. ad a. 1238. Naruszewicz 1. c. III, 222. — 3) Długosz 1. c. lib. VI, 660. 4) Kod. dypl. wielkopl. I, 186. — 5) Hist. Polon. lib. VI, 661. — 6) Tamże. Boguchwał 1. c. II, 559. Kromer 1. c. f. 139. 375 średnim lub bezpośrednim związku z żywotem arcybiskupa Fulkona. W roku 1231 nadaje poddanym klasztoru Cystersów w Obrze obszerne wolności i swobody1), w roku 1232 obdarza klasztor sulejowski wsią Straszkowem2), w tymże roku zwalnia poddanych wsi Ziemięcina i Upuszczewa należących do klasztoru ś. Wawrzyńca pod Kaliszem od rozmaitych ciężarów3), a kawalerom św. Jana jerozolimskiego nadaje szpital gnieźnieński z wszelkiemi dochodami, oraz kilka wsi z jeziorem 4); w roku 1233 daje klasztorowi w Kolbaczu wsie książęce Trebeń i Dobropol5), kawalerom ś. Jana jerozolimskiego wieś Krosno6), klasztorowi Cystersów w Lubiążu 3000 łanów puszczy w okolicy Wielenia7), klasztorowi ta-kiemuż w Lędzie wieś Kopolicę i jezioro Sychowo8), klasztorowi lubiązkiemu obszerne puszcze w okolicy Nakła dawniej darowane a przez zakonników kolonistami obsadzone od opłaty połowy cła i służebności zwalnia9). W roku 1234 na prośby arcybiskupa Fulkona zrzekł się prawa prezentowania na prałatury niektóre i kanonie gnieźnieńskie, z wyjątkiem tych, które z łaski Stolicy apostolskiej obsadzić mu przyjdzie, oraz wszelkiego prawa mięszania się do spraw kościołów klasztornych i świeckich i odnowił wolności obszerne kościołowi gnieźnieńskiemu niegdyś za czasów arcybiskupa Henryka nadane10). W roku następnym ustępuje kapitule gnieźnieńskiej wieś książęcą Górki w zamian za ogród obok zamku w Gnieźnie położony11), zwraca kościołowi gnieźnieńskiemu wsie Sławno i Włoknę przez Władysława Laskonogiego niesprawiedliwie mu zabrane, przyjmuje klasztor przez Bronisza wojewodę świeżo w Paradyżu fundowany pod swoję szczególniejszą opiekę 13), nadaje kościołowi poznańskiemu osadę Nieśkowo dziś już nieistniejącą14); w roku 1236 opatrzył klasztor kolbacki wsią Warsinem15); kościołowi gnieźnieńskiemu darował wieś Grzegorzew z przyległościami16); w roku 1237 szpitalowi gnieźnieńskiemu ś. Jana Chrzciciela wieś Korytowo (Kurtow)17), kościół katedralny poznański wielkiemi wolnościami obdarzył18); zakonowi ś. Jana jerozolimskiego w roku 1238 nadał wsi: Zechów, Hohen Karzig, Tucząp pod Drzeniem, Mutzelberg pod miastem Pyritzem i Wabnicę (Venabnitza)19); w roku 1239 klasztorowi lubiązkiemu 3000 włók ziemi w okolicy wsi Lubczeska (Lubs 1) Archiw. rząd. poznańskie, Obra Lib. priviłeg. i. 6. Kod. dypl. wielkopl. I, 119. — 2) Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. I, 22. Kod. dypl. wielkopl. I, 122. — 3) Archiv. Capit. Gnesn., Lib. privileg. saec. XV f. 97. Kod. dypl. wielkopl. I, 123. — 4) Wohlbruck, Gesch. des Bisth. Leubus f. 61. Kod. dypl. wielkopl. I, 124. — 5) Haselbach u Kosegarten, Cod. dipl. Portier. Kod. dypl. wielkopl. I, 127. 135. — 6) Riedel, Cod. dipl. Brandenburg. A. 24. Kod. dypl. wielkopl. I, 128. — 7) Archiw. rząd. wrocł. Leubus D. 203. Kod. dypl. wielkopl. 128. — 8) Kod. dypl. wielkopl. I, 129. — 9) Archiw. rząd. wrocł. Leubus D. 203. Kod. dypl. wielkopl. I, 136. 137. - 10) Archiv. Capit. Gnesn. Kod. dypl. wielkopl. I, 150, 151. — 11) Archiv. Capit. Gnesn. Lib. privil. I, 73. Kod. dypl. wielkopol. I, 154. — 12) Archiv. Capit. Gnesn. Lib. privil. saec. XV f. 39. Kod. dypl. wielkopl. I, 155. — 13) Kod. dypl. wielkopl. I, 158. — 14) Archiv. Capit, Posnan. I, 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 158. — 15) Haselbabh u Kosegarten 1. c. N. 239. Kod. dypl. wielkopl. I, 167. — 16) Archiv. Capit. Gnesn. II, 3. Kod. dypl. wielkopl. I, 169. — 17) Raczyński 1. c. N. 16. Kod. dypl. wielkopl. I, 171. — 18) Archiv. Capit. Posnan., Liber privileg. B. N. 87. Kod. dypl. wielkopl. I, 172. — 19) Kod. dypl. wielkopl. I, 183. 376 dorf)1); poddanych klasztoru tegoż w okolicy Nakła zwolnił na lat 12 od opłacania cła2) i t. d. Po śmierci Henryka Brodatego Konrad mazowiecki niepamiętny na poprzysięźony układ z nim zawarty, napadł na nowo księstwa krakowskie i sandomirskie, pustosząc je srodze. Bolesław Wstydliwy, chcąc mieć pomoc ze strony Węgrów naprzeciw gwałtom stryja, za radą siostry Salomei, niegdyś królowej kalickiej, zaślubił sobie Kunegundę, czyli Kingę, córkę króla węgierskiego Beli IV, z którą żył w nienaruszonej czystości i dla tego przydomek Wstydliwego otrzymał3). Poskromniony obawą przed Węgrami Konrad, nie mogąc się zemścić na Bolesławie, wybrał sobie jako ofiarę gniewu i złości niepochamowanśj ulubionego niegdyś i w wielkiem u niego poważaniu będącego prałata, Jana Czaplę, scholastyka kujawskiego i płockiego, kanclerza swego i nanczyciela dwóch starszych synów swoich, Bolesława i Kazimierza. Ostatniego wyprawił ojciec pod dozorem Czapli do Wrocławia w roku 1239, gdzie się miał odbyć ślub jego z córką Henryka Pobożnego. Po odbytych uroczystościach ślubnych, Kazimierz zbyt długo bawiąc w Wrocławiu, wzbudził w ojcu podejrzenie, że Henryk tajemną z zięciem knuje na niego zemstę za więzienie Henryka I, ojca swego i że dla tego tak długo zatrzymał zięcia w Wrocławiu, aby się do wyprawy na Mazowsze przygotować. Podżegany przez żonę Agazyą, chytrą i okrutną Rusinkę, która Czapli cierpieć nie mogła, że to on niezawodnie główną był spisku sprężyną, zawrzał ku niemu straszliwym gniewem, a przywoławszy go pod pozorem ważnych spraw publicznych do Płocka, kazał go natychmiast pojmać, przez kilka dni torturami straszliwie męczyć, a następnie jakoby zbrodniarza publicznego powiesić. Benedyktyni płoccy, ulitowawszy się nad zwłokami nieszczęśliwego prałata, pochować je uczciwie w kościele swoim chcieli; lecz okrutna Agazya, mszcząc się jeszcze na trupie, kazała go zakonnikom porwać i wołami przywleczonego do szubienicy ponownie powiesić, poczem go dopiero pochować pozwoliła4). Kromer przypisuje tę okrutną śmierć Czapli sprawiedliwej karze Boskiej za to, że intrygami swemi niegdyś dzielnego wojewodę Chrystyna życia pozbawił i przez to najazdy pogańskich Prusaków sprowadził5). Wieść o okrutnem morderstwie Czapli zgrozą przejęła całą Polskę. Arcybiskup, dowiedziawszy się o niej, rzucił klątwę na księcia i interdykt na całą dyecezyą płocką. Rozgniewany z razu na arcybiskupa i do zemsty gotujący się Konrad, widząc, że go wszyscy opuszczają i unikają i jeszcze gorszych klątwy lękając się skutków, upokorzył się wkrótce, a wyprawiwszy posłów do Fulkona, prosił, aby się z nim mógł zjechać i względem pojednania swego z Kościołem porozumieć. Naznaczono na miejsce zjazdu Łęczycę, dokąd przybywszy z biskupem płockim i senatorami, przyznał się publicznie z skruchą do winy i obowiązał się, przyjąć wszelką pokutę, jakąby na niego włożono. Po takiem upokorzeniu się książęcia, zgodzono się na to, aby wieś 1) Archiw. rząd. wrocł. Leubus 70. Kod. dypl. wielkopl. I, 184. — 2) Archiw. rząd. wrocł., Leubus 71. Kod. dypl. wielkopl. I, 185. — 3) Kronika Boguchwała 1. c. II, 560. Długosz 1. c. lib. VI, 662. 663. — 4) Kronika Boguchwała 1. c. II, 560. Długosz 1. c. lib. VI, 663. — 5) De origine et rebus gestis Polonor. f. 140. 377 Łowicz z rozległemi lasami i puszczami, która już przed rokiem 1136 była własnością kościoła gnieźnieńskiego i później nieprawnie wydartą im została, temuż kościołowi była przywróconą1), a kościołowi płockiemu i kujawskiemu, których Czapla był prałatem, aby nadania i przywileje były potwierdzone i powiększone. Na te warunki Konrad chętnie przystał, wskutek czego klątwa przez arcybiskupa zdjętą z niego została. Jednakże absolucyi arcybiskupa Fulkona papież Grzegorz IX nie uznał za ważną, lecz z ramienia swego wyznaczył komisarzami apostolskimi : Tomasza, biskupa wrocławskiego i Gerarda, scholastyka krakowskiego, ażeby odebrawszy od książęcia i synów jego Bolesława i Kazimierza, którym dzielnice swoje dawniej już był ustąpił, a którzy później łatwo postanowienia obalić mogli, dokładne owej restytucyi kościołowi gnieźnieńskiemu i nadań katedrom płockiej i kujawskiej zabezpieczenie, w jego imieniu od klątwy go zwolnili 2). Odtąd arcybiskupi gnieźnieńscy byli urodzonymi kanonikami płockimi z tytułu posiadania Łowicza; ten bowiem warunek książe Konrad wyraźnie sobie zastrzegł, a nadto każdy arcybiskup obowiązany był, na znak hołdu oddawać do skarbu książęcego w zamku sochaczewskim jednę grzywnę złota 3), od którego obowiązku arcybiskupi gnieźnieńscy w roku 1462 po przyłączeniu województwa rawskiego i ziemi so-chaczewskiej do Korony przez króla Kazimierza Jagiellończyka na prośbę arcybiskupa Jana Sprowskiego na zawsze zostali zwolnieni4). Odzyskanie Łowicza z przyległościami nader ważnym było dla arcybiskupstwa gnieźnieńskiego wypadkiem, ponieważ te posiadłości stanowiły później blisko połowę uposażenia jego. Wprawdzie za czasów Fulkona były to puszcze nieprzebyte i lasy, w których 1) Że Łowicz z przyległościami już przed rokiem 1136 należał do kościoła gnieźnieńskiego, dowodzi bulla papieża Innocentego II z tegoż roku, w której posiadłości tegoż kościoła zatwierdzając, pomiędzy niemi wyraźnie Łowicz wylicza (Cfr. Wstęp „o uposażeniu arcybiskupstwa gnieźnieńskiego.") Starowolski (Epitome Synodor. f. 327) i Damalewicz (Series Archiep. Gnesn. f. 145), a za nimi inni utrzymują, że arcybiskup Fulko z powodu zbrodni Konrada zwołał synod do Łęczycy roku 1240 i w porozumieniu z biskupami rzucił klątwę na zabójcę. Ponieważ Starowolski żadnego nie przywodzi dowodu i widocznie na Damalewiczu twierdzenie swe oparł, ten zaś mięsza fakta i anachronizmami błądzi, utrzymując, że na tym synodzie Iwon, biskup krakowski, miał spór o pierwszeństwo z Wawrzyńcem, biskupem wrocławskim, kiedy, jakeśmy wyżej pokazali, spór ten zaszedł na synodzie odbytym przez arcybiskupa Wincentego z Czarnkowa o dwadzieścia blisko lat rychlej, a podczas zabójstwa Czapli, obaj owi biskupi już nie żyli, przeto też wiadomości jego o synodzie łęczyckim na żadną nie zasługują wiarę, ile, że oprócz Damalewicza i na nim opierającego się Starowolskiego, żaden z dawniejszych pisarzów o synodzie łęczyckim z powodu zabójstwa Czapli odbytym nie czyni wzmianki, a arcybiskupowi Fulkonowi bez porozumiewania się z biskupami i bez wyroku synodalnego przysługiwało prawo rzucenia klątwy na mordercę, tem więcej, że Andrzej, biskup płocki, do którego to właśnie należało, z obawy przed zemstą Kourada wykląć go nie chciał. — 2) Kronika Boguchwała 1. c. II, 560. Długosz 1. c. lib. VI, 663. 664. Kromer 1. e. f. 140. Matthias de Miechovia 1. c. f. 130. Cfr. dokument Kon-rada (b. m. d. i r.), w którym zeznaje, że komisarze rzeczeni w imieniu Stolicy apostolskiej potwierdzili zdjęcie z niego klątwy przez Fulkona (Kod. dypl. melkopl. I, 190). — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Liber prvileg. saec. XV f. 13. Kod dypl melkopl. III, 132. 133. — 4) Gawarecki, Pamiątki histor. miasta Łowicza str. 14, 15. 48 378 książęta polscy łowy odprawiali i dla tego nader małe przynosiły dochody. Jeszcze za arcybiskupa Jarosława Skotnickiego czynsze z owych posiadłości nie przechodziły dwóch grzywien rocznie, lecz ten znakomitą ekonomią i administracyą podniósł dochody roczne na ośmset grzywien 1), a następcy jego doprowadzili dobra łowickie tak dalece, że z stu przeszło wsi i kilkudziesięciu folwarków, oprócz mnóstwa młynów, stawów i rozległych lasów książęce mieli dochody. Posiadłości te podzielone na kilkanaście kluezów i partyknlarzów stanowiły osobny oddział dóbr arcybiskupich pod nazwą księstwa łowickiego 2). Zapewne jeszcze przed zabójstwem Czapli i wyżej opisanemi następstwami jego, arcybiskup Fulko był przytomny na zjeździe w Przedborzu, na którym znajdował się Bolesław Wstydliwy z matką swoją i radą przyboczną, oraz Konrad mazowiecki z synem swoim, Ziemowitem, jak dowodzi wystawiony tamże przez Bolesława przywilej na dniu 9 lipca, zatwierdzający uczynioną przez arcybiskupa klasztorowi sulejowskiemu darowiznę wsi Kępina3). Prawdopodobnie na tym zjeździe traktowano o zgodę pomiędzy stryjem a synowcem co do pretensyi do księstwa krakowskiego. Z tego dokumentu pokazuje się, że arcybiskup Fulko miał dwór uorganizowany i rozmaitych urzędników; byli bowiem na tym zjeździe przy boku jego Janusz, kanclerz i Chwalibóg (Falibosius), podkomorzy arcybiskupi, figurujący pomiędzy świadkami4). Następny rok (1240) krwawo zapisany w dziejach Polski, która, ciesząc się chwilowym pokojem po stuletnich, prawie bezustannych wojnach domowych, nagle ujrzała nad sobą straszliwą burzę, jakiej dotąd niewidziała, grożącą jej, jeżeli nie zagładą, to niewypowiedzianą klęską i niedolą. Zwabieni bowiem przez nieustanne niezgody książąt ruskich Tatarzy wpadli ogromną siłą najprzód za Dniepr do Kijowa, który cały wysiekli. Ztamtąd zapędziła się dzicz okrutna aż do Kamieńca podolskiego, Halicza i Włodzimierza, z których pierwszy zdobyła i silną załogą osadziła, a drugie z ziemią zrównała. Roździeliwszy się potem na dwie części, Węgry i Polskę równocześnie zalała. Z miast polskich pierwsze Lublin i Zawichost doznały spustoszenia i niesłychanych okrucieństw ze strony pohańców, którzy potem zniszczywszy całą okolicę aż pod Wisłę i niezmierną zabrawszy z sobą zdobycz na Ruś się cofnęli, i tam wszystkie ziemie pomiędzy Bugiem, Niemnem i Przypecią równie jak księstwa halickie, kijowskie i włodzimierskie ogniem i mieczem niszczyli. Wśród zimy, gdy rzeki Bug i Wisła stanęły, przeprawiwszy się przez nie, wrócili do Polski, zdobyli Sandomirz i klasztor koprzywnicki, gdzie zakonników i wszystkich szukających tam schronienia pomordowali, a potem zapędziwszy się aż ku Skalmierzowi już tylko o siedm mil oddaleni byli od Krakowa, zkąd znów z ogromną zdobyczą wracali za Wisłę, pędząc przed sobą tysiące nieszczęśliwych jeńców wszelkiego stanu, płci i wieku. Puścił się wprawdzie za nimi dzielny Włodzimierz, wojewoda krakowski i dopędziwszy ich nad rzeką Czarną pod wsią Turskiem, dotkliwą zadał im klęskę; lecz dzicz, 1) Damalewicz, Series Archiep. Gnesn. f 187 f. — 2) Zobacz na wstępie „o uposażeniu arcybiskupstwa Gniezn.„ — 3) Kod. dypl. wielkopl. I, 186. 187. — 4) Tamże: „Talibosius domini archiepiscopi camerarius." Datum per manum Janussii, 379 ochłonąwszy z pierwszego przestrachu, skupiwszy się, szczupłe zastępy polskie częścią wysiekła, częścią rozproszyła, poezem po trzeci raz na Ruś się udała. Tam po krótkim odpoczynku zgromadziwszy rozpędzone na okół za rabunkiem hordy, po raz trzeci napadła ziemie polskie i pod Sandomirzem na dwie rozdzieliła się części, z których jedna pod przywództwem Kajdana niweczyła ziemię łęczycką i Kujawy, druga prowadzona przez Petę czyli Bajdara posuwała się ku Krakowu, pozostawiając za sobą ślady niewidzianego dotąd w Polsce spustoszenia. Małopolanie stawili czoło pohańcom pod wsią Chmielnikiem w pobliżu Szydłowa dnia 18 marca roku 1241, lecz nie mogąc podołać ogromnej ich sile, na poły przerzedzeni, rozpierzchli się po pobliskich lasach. Bolesław Wstydliwy, dowiedziawszy się o przegranej bitwie, uszedł naprzód na Węgry, a ztamtąd do Morawii, nareszcie osiadł w zamku pienińskim nad Dunajem w Tatrach. Tatarzy rozzuchwaleni zwycięztwem ruszyli do Krakowa, a nie znalazłszy tam spodziewanej bogatej zdobyczy, ponieważ mieszkańcy z dobytkami pouciekali, całe miasto ogniem zniszczyli. W drugie święto wielkanocne nadszedł do Krakowa okrutny Kajdan, zniszczywszy do szczętu Sieradz, Łęczycę i Kujawy, a nadto pomordowawszy zakonnice w Witowie, klasztor ich zburzył. Tymczasem nadciągała przez Mora-wią ku Ślązkowi owa dzika horda tatarska, która Węgry zniszczyła; z nią połączyli się nad Odrą pod Raciborzem Kajdan i Bojdar z oddziałami swemi, aby wspólnemi siły uderzyć na Wrocław. Stawiał im opór Mieczysław, książe opolski, lecz widząc się za słabym do pokonania ich, pociągnął ku Lignicy, gdzie Henryk II, książe wrocławski, zgromadziwszy znaczne zastępy Ślązaków, Polaków i wojska najemnego, gotował się do należytego poskromnienia dziczy tatarskiej, która zniszczywszy Wrocław po daremnem obleganiu tamtejszego zamku, którego załoga dzielny stawiała im opór, podzielona na pięć oddziałów, puściła się ku Lignicy, aby walną z chrześcijanami stoczyć walkę i do dalszych rozbojów i okrucieństw bezpieczną mieć drogę. Pod Dobrem polem o milę od Ligniey przyszło do bitwy, w której wojska polskie straszliwą poniosły klęskę, a główny dowódzca ich, Henryk Pobożny, na placu bitwy bohaterską poległ śmiercią, trzy lata naprzód przewidzianą i przepowiedzianą przez świątobliwą matkę jego, Jadwigę 1), która cios ten z prawdziwie chrześcijańską zniosła odwagą i w następującej modlitwie tak swojemu poddaniu się woli Bożej jako i cnotom ukochanego syna swego wymowne pozostawiła świadectwo: „Dziękuję Ci Boże mój, żeś mi takiego dał syna, który mnie nigdy nie zasmucił, ale mnie zawsze należycie czcił i prawdziwie synowską otaczał miłością. Jak wielcebym się ucieszyła, gdyby mi był pozostał przy życia, tak cieszę się utratą jego, że drogą męczeństwa przeszedł do Zbawiciela swego. Dla tego gorąco Ci duszę jego polecam 2)." Ciało jego wynalezione pomiędzy poległym kwiatem rycerstwa polskiego i ślązkiego, przewieziono do Wrocławia i pochowano w wystawionym przez niego lubo naówczas jeszcze nie ukończonym kościele Minorytów ś. Jakóba, a dzisiejszym ś. Wincentego. Dzicz tatarska nazajutrz po tej klęsce dowiedziawszy się, że król czeski nadciąga z woj 1) Vita S. Hedvigis u Stenzla Seriptor. rer. Silesiac, t. II, 44. — 2) Tamże t. n, 14. 122. 48* 380 skiem swojem, niestety zapóźno, opuściła spiesznie plac bitwy i pustosząc Górny Ślązk, udała się do Morawii i na Węgry, zkąd w roku 1242 na wieść o śmierci wielkiego hana swego, Oktaja, wyniosła się do Azyi1), poprzednio jeszcze raz nawiedziwszy Kraków, który zaledwo, podnoszący się z gruzów na nowo zniszczyli 2). Wielkopolanie podczas tej burzy tatarskiej, która większą część Polski nawiedziła, zostali szczęśliwie ochronieni i dla tego też kościoły gnieźnieński i poznański nie doznały zgrozy spustoszenia, której podpadły biskupstwa: krakowskie, kujawskie, wrocławskie i lubuskie. Tymczasem Małopolanie, czując dotkliwie swoje opuszczenie od książęcia Bolesława Wstydliwego, który nie troszcząc się o los swych poddanych, siedział ciągle za granicą, powołali na tron najstarszego syna Henryka Pobożnego, pod Lignicą poległego, Bolesława Łysego, który też bez zwłoki przybywszy do Krakowa, objął rządy księstwa. Konrad mazowiecki urażony wielce na Krakowian, że jego pominęli w wyborze, po odbytej z synami swymi, biskupem płockim i Świętopełkiem pomorskim naradzie, zebrał wojsko złożone z Mazurów, Pomorzan, Prusaków i Litwinów, z którem wkroczywszy do Małopolski, Bolesława Łysego z niej wyrzucił i sam nad nią panowanie objął, przy którem się rok cały utrzymał, zanim oburzeni na niego Krakowianie o ucisk w podatkach i uciemiężenie ludu spędzanego zewsząd do odbudowania i naprawiania miast i zamków przez Tatarów zniszczonych, nie przywołali sobie napowrot Bolesława Wstydliwego 3). Ośmieleni Wielkopolanie łatwem pozbyciem się z Małopolski Bolesława Łysego, który po dziadzie swoim i ojcu odziedziczywszy wydartą niegdyś Władysławowi Odoniczowi Wielkopolskę, począł do niej sprowadzać Niemców i nimi pierwsze obsadzać urzęda, oraz niemieckie zaprowadzać zwyczaje, wypowiedzieli mu posłuszeństwo, a wysławszy przedniejszych panów do synów Odonicza, Przemysława i Bolesława, którzy się przy samym tylko zamku w Ujściu utrzymali, gdyż Nakło wydarł im zdradą wuj Świętopełek pomorski, do objęcia rządów w Wielkopolsce ich zaprosili, która im się wkrótce cała z wyjątkiem Przementu, którego starosta wiernie się trzymał Bolesława Łysego, i Kalisza, gdzie tenże silną utrzymywał z Ślązaków załogę. Wkrótce potem jednakże starosta prze-mencki poddał się dobrowolnie synom Odonicza, a Bolesław Łysy nie tylko za radą ś. Jadwigi, babki swojej, zrzekł się pretensyi do Wielkopolski, ale skarbiąc sobie przyjaźń tychże książąt, starszemu z nich Przemysławowi córkę swą Elżbietę zaślubił i z Kalisza ustąpił*). Tymczasem Bolesław Wstydliwy wzywany przez Małopolan, aby do kraju powrócił, zbierał w Węgrzech posiłki, ażeby wyprzeć z dziedzictwa swego Konrada. Ten zaś, dowiedziawszy się o jego zamiarach i panów krakowskich ku sobie niechęci, zwabiwszy ich pod pozorem obrony państwa naprzeciw Tatarom do 1) Kronika Boguchwała 1. c. II, 561. Długosz 1. c. lib. VII, 668. 662. Matthias de Miechovia 1. c. f. 131—135. Kromer 1. e. f. 141—145. — 2) Długosz 1. c. lib. VII, 686. Kromer 1. c. f. 144. 145. — 3) Długosz 1. c. lib. VII, 686. 687. Kromer 1. c. f. 145. Matthias de Miechovia 1. c. f. 135—137. — 4) Długosz 1. c, lib. VII, 688. Cfr. Boguchwała Kronika 1, c. II, 562. 563. Kromer 1. c. f. 146. 381 Skalmierza na wspólną rzekomą naradę, kazał ich pojmać i wywieźć na więzienie do Mazowsza. Ztamtąd udało się przecież więźniom uciec wkrótce, którzy przybywszy do Krakowa, zebrali znaczne siły Małopolan i Mazurów z księstw krakowskiego i sandomirskiego wyparli, a przyjąwszy przybyłego z dobrowolnego wygnania Bolesława, dla tem pewniejszego utrzymania go na tronie, wszyscy przysięgę wierności mu złożyli 1). Nic nie pomogło Konradowi widoczne staranie się o względy arcybiskupa Fulkona, który wielkiej używając w całej Polsce powagi, mógł mu dopomódz do utrwalenia panowania w Małej Polsce. Już w roku 1241 dnia 18 września na zjeździe w Pomuzowie z Świętopełkiem pomorskim i synami swymi darował kościołowi gnieźnieńskiemu wieś Ostrowsko pod Uniejowem, którą mu oddał do wolnej dyspozycyi dziedzic jej Budzisław, syn Strze-szkona2), a w roku 1242 na dniu 16 czerwca rozległe nadał wolności i swobody kościołom: gnieźnieńskiemu, kujawskiemu i płockiemu, uwalniając poddanych od wszelkich danin i służebności książęcych, od służby wojennej, z wyjątkiem własnej ziemi, od budowania zamków z wyjątkiem naprawy dawnych przez wojny zniszczonych, zakazując książętom przejazdów przez kasztelanią łowicką i wol-borską więcej jak raz do roku, aby mogli mieć prawo żądania podwód i zaspokojenia innych potrzeb, a gdyby im częściej przejeżdzać tam wypadało, nie wolno im było zabierać podwód po za granice kasztelanii, ani żądać nadzwyczajnych posług poddanych 3). W lasach łowickich i wolborskich w przejeździe tylko wolno było książętom polować, ani się tam dla polowania zatrzymywać lub kogokolwiek na łowy przysyłać nie powinni4). Cztery wsie, w których arcybiskup Fulko zwykł był przemieszkiwać t. j. Łowicz, Słupią, Uniejów i Swarawę szczególnemi obdarzył przywilejami 5). Sądownictwo nad poddanymi arcybiskupimi należeć miało wyłącznie do arcybiskupa lub jego zastępcy, z wyjątkiem dwóch przypadków, w których książęciu wspólnie z arcybiskupem lub jego sędzią przysługiwać miało prawo sądzenia 6). Ludzie zaś wolni siedzący po wsiach arcybiskupich i kapituł 1) Dlugosz 1. c. lib. VI, 688. — 2) Archiv. Capit. Guesn. II, 7. Liber privileg. II, 206. Kod. dypl. wielkopl. I, 192. — 3) Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. II, 33 — 35. Kod. dypl. wielkopl. I, 196: „Item dux, qui fuerit pro tempore, non transibit castellaniam de Lovich et aliam de Vogbor, nisi semel in anno, et tunc pro-curabitur et deducetur cum tot eurribus, quod erunt in predictis castellaturis, qui (sic) ibi homines suos non habet. Aliis autem vicibus quocienscumque transicrit, perticarium deducent et unnm procurabunt venatorem, nec currus extra metam trahent utriusque castellanie." — 4) Tamże: „Tn silvis autem de Lovich et Vogbor nec dux nec alius pro eo venabitur, nisi eum ipsum modo transire contigerit; et moram ibi non faciet propter venacionem, nec alios manens illuc mittet ad venandum." — 5) Tamże: ,,Quatuor autem ville in quibus archiepiscopus mansionem consuevit habere, videlicet Lovich, Slup, Uneyow et Svarava . . . eo gaudeant privilegio libertatis, quod in ipsis, quoad iura ducalia, eiusdem sint libertatis et condicionis liberi cum aseripticiis." — 6) Tamże: In duobus autem tantum casibus, videlicet cum solucio se extendat ad septuaginta marcarum solucionem, et cum perticarii ducis in eius transitu de eisdem viUis depelluntur, dux cum archie-piscopo vel eius tribuno dictarum villarum homines iudicabit, et tunc non citahuntur ad ducem per camerarinm, sed eorum suppanum, littera ducis ad eum transmissa: et in iis casibus dux cum archiepiscopo per medium dividet iudicatum." 382 nych tylko sam książe mógł sądzić. Poddani do żadnej innej wojennej wyprawy nie byli obowiązani tylko do pruskiej i ku obronie własnego kraju. Duchowni poddani wolni byli od utrzymywania książęcych sokolników i sokołów itd. Te wolności nadal książe Kościołowi ku pomocy duszy swojej, oraz z miłości i szacunku dla arcybiskupa Fulkona, którego czcigodnym ojcem swoim nazywa, w dziesiątym roku jego arcybiskupstwa 1). Nie dał się przecież metropolita temi względami i łaskami Konrada użyć do jego planów i stał niezachwianie przy sprawiedliwości, której był najwyższym w kraju reprezentantem. Wiedział dobrze o wiarołomstwie książęcia mazowieckiego, dobijającego się wbrew zaprzysiężonym układom księstw krakowskiego i sandomirskiego, znał słuszność sprawy Bolesława Wstydliwego i bez wahania się po jego stanął stronie. Nie tylko bowiem potwierdził wybranego przez kapitułę krakowską według życzenia tegoż książęcia Prandotę, archidyakona krakowskiego, kanonika sandomirskiego, biskupem krakowskim po śmierci Wisława, lubo wiedział, że był przeciwnikiem Konrada i w dzień św. Urbana roku 1242 uroczyście go konsekrował2), ale podczas prześladowania przez Konrada otwarcie w jego wystąpił obronie, jak się to niżej pokaże. Książe ten tak zacięcie trzymał się raz powziętego planu zdobycia sobie z księstwem krakowskiem najwyższej w kraju władzy, że go ani dotychczasowe wielokrotne klęski, ani niebezpieczeństwo grożące dziedzicznym jego krajom w nim zachwiać nie zdołały. Groziło mu zaś niebezpieczeństwo tak ze strony Krzyżaków jako i Świętopełka pomorskiego. Tamci, wyznawszy się z właściwego swego zakonnego powołania, które im się naprzeciw nowo nawróconym poganom litością i miłością chrześcijańską rządzić nakazywało, mimo mądre i prawdziwie ojcowskie papieżów Innocentego III, Honoryusza III i Grzegorza IX rozkazy i postanowienia, aby nowonawróceni od poddaństwa i niewoli byli ochraniani i z wszelką łagodnością i względnością traktowani, w straszliwy sposób obchodzili się z nieszczęśliwymi, gnębiąc ich robotami przy budowaniu zamków i miast, pozbawiając ich wszelkiej własności i dziedzictwa, zabierając po śmierci ojca rodziny, cały jej dobytek, nie dopuszczając bez swej wiedzy i pozwolenia żadnej sprzedaży lub kupna, nawet wolnego wyboru przy kojarzeniu małżeństw, zabraniając szlachetnie urodzonym noszenia broni i nie dopuszczając żadnego krajowca do stanu duchownego. Z tego usposobienia korzystał przebiegły Świętopełek, który widząc wzrastającą od dnia do dnia potęgę dumnych i chciwych sławy zakonników i lękając się ich sąsiedztwa, chciał złamać zawczasu ich siłę i ile możności z Prus wypędzić, zwłaszcza, że się ciągle trwożył, ażeby Polacy przy pomocy dotąd w zgodzie z nimi żyjących Krzyżaków nie pomścili się na nim za morderstwo Leszka Białego i inne zdrady jego i niegodziwości, i dla tego wszedł w tajemne z Prusakami zmowy, obiecując 1) Tamże: „Et hec omnia eontemplacione salutis eterae et ob amorem et reverenciam veaerabilis patris mei Fukonis, Gneznensis archiepiscopi, beato Adalberto et ecclesie ipsius, et Mazovie et Cuiavie episcopatibus cum conscnsu flliorum meorum Bolezlavi ducis Mazovie et Kazimiri ducis Cuiavie donavi perpetuo possidenda. Datum in Syiraz anno gracie MCCXL secundo VI (sic) X (sic) Kalendas Julii venerabilis patris mei Fvlconis pontifkatus anno decimo," — 2) Bocznik Krasiaskich w Monum. Polon. hist. III, 132, 383 im dawniejszą wolność, byle się z nim naprzeciw znienawidzonym Krzyżakom połączyli. Chętnie się na to zgodzili Prusacy i zebrawszy się w wielkiej sile, wszystkie miasta, zamki i wsie od Warmii aż ku morzu zniszczyli, z wyjątkiem Balgi i Elbląga, wybiwszy wszystkich Polaków i Niemców handlem się tam trudniących. Świętopełek tymczasem, obsadziwszy zameczki swoje nadwiślane, przeciął Krzyżakom wszelką komunikacyę na Wiśle i gdy ci, chcąc posiłkować Balgę i Elbląg, wysłali kilka statków z ludźmi zbrojnymi i żywnością, napadłszy ich na rzece, wszystkich ludzi wyciął, żywność zabrał i statki popalił. Następnie wpadłszy do ziemi chełmińskiej i Pomeranii, oprócz zamków Torunia, Chełmna i Rasina całe te ziemie zniszczył i spustoszył i oprócz mieszczan i kmieci około pięć tysięcy wojska krzyżackiego wyciął, przez co zakonników tak wielce przeraził, że Prusy zupełnie opuścić zamyślali1). W tak niebezpiecznem dla Mazowsza położeniu książe Konrad nie myślał o obronie własnego państwa naprzeciw Świętopełkowi i Prusakom, lecz pałając niepochamowaną zemstą ku Krakowianom, zmówił się z Mieczysławem, książęciem raciborskim i Przemysławem wielkopolskim oraz z Litwinami i Jadźwingami i wspólnie z nimi wielką siłą najechał ziemię sandomirską i krakowską, pochód swój wszędzie naznaczając spustoszeniami, a przedewszystkiem paląc i niszcząc wsie do biskupstwa krakowskiego należące z zemsty ku biskupowi Prandocie, którego miał za głównego sprawcę przywrócenia na tron Bolesława Wstydliwego i niechęci ku sobie Krakowian. Biskup Prandota, mąż wielkiego serca, nie tylko się łupieztwy i pożogami w dobrach swoich od wierności ku Bolesławowi Wstydliwemu odwieść nie dał, ale z powagi swojej biskupiej klątwę na najezdzcę rzucił, polecając aby po wszystkich kościołach dyecezyi ogłoszoną była. Arcybiskup Fulko klątwę tę nie tylko potwierdził, lecz po kościołach całej prowincyi gnieźnieńskiej z ambon publikować ją kazał2). Maciej Miechowita3), a za nim Staro-wolski4), Damalewicz5) Helcel6) Hube7) Łętowski8) i inni utrzymują, że arcybiskup Fulko zwołał na ten cel synod prowincyonalny do Łęczycy i tam za zgodą wszystkich zgromadzonych biskupów polecił, ażeby Konrad mazowiecki jako dóbr kościelnych łupieżca i niszczyciel po wszystkich kościołach polskich za wyklętego i od społeczności Kościoła odłączonego był ogłoszony. Lubo ani spółczesny Boguchwał ani piszący o tym wypadku Bocznik wielkopolski 9), ani Długosz nic 1) Schiitz, Historia Pruthenica a principio ordinis theutonici (Servestae 1592) f. 53 sqq. Cfr. Kronika Boguchwala 1. c, II, 563. Dlugosz 1, c. lib. VII, 689. 690. Kromer 1. c. f. 146. Voigt 1. c. II, 253. 254. 428 sqq. — 2) Boguchwata Kronika 1. c. II, 562: „Eodem quoqne anno (MCCXLIII) Conradus dux Mazovie dioecesim Cra-coviensem intrans ecclesie villas spoliavit, et curias episcopi exussit et multis damnis ecclesie predicte illatis ad propria rediit illesns. Et ob hoc Prandota episcopus Craco-viensis, qui anno proxime precedenti in episcopum fuerat electus et consecratus ipsnm ducem excommunicavit. Cuius sententiam dominus Fulco archiepiscopas Gneznensis con-firmavit." — 3) Chronica Polonorum f. 138. — 4) Epitome Synodor. f. 329. — 5) Series Archiep. Cfnesn. f. 139. — 6) Starodawne prawa polskiego pomniki I, 335. — 7) Antiquissimae Constitutiones. synodales provinciae Gnesnensis, (Petropoli 1856) f. 8-10. — 8) Katalog t. I, 14.8—151. — 9) Monum. Polon. histor. m, 10: „Itera 384 zgoła o synodzie z okazyi klątwy tej odbytym nie wspominają., lecz tylko o potwierdzeniu jej przez Fulkona mocą powagi metropolitalnej mówią, to przecież wobec jedno-zgodnego twierdzenia wymienionych wyżej autorów zgodzić się musimy na ich zdanie, zwłaszcza, że Hube przytacza nawet dekreta na tym, jako sądzi, synodzie uchwalone1); atoli co do czasu odbycia tego synodu zgodzić się nie możemy ani z Starowolskim, który rok 1246 podaje, ani z Łętowskim, który synod ten w r. 1245 kładzie, ani nareszcie z Miechowitą i Helclem, którzy go chcą mieć odprawionym w roku 1244, lecz trzymając się powagi spółczesnego Boguchwała, który datę wyraźnie oznacza, podając, że biskup Prandota konsekrowany w roku 1242, w następnym roku klątwę na Konrada rzucił, a w tym samym roku arcybiskup Fulko takową potwierdził. Ten sam rok potwierdzenia klątwy kładzie wspomniany Bocznik wielkopolski. Jeżeli zatem arcybiskup Fulko klątwę potwierdził na synodzie prowincyonalnym łęczyckim to tenże synod odprawić się musiał w roku 1243. Gwałtowny i zaciekły w zemście Konrad, lekceważąc sobie klątwę kościelną, nie ustąpił z Małopolski, ale rozpościerając się w niej coraz więcej, spowodował Bolesława do poskromnienia go orężem. Ten mając do dyspozycyi znaczny zastęp zaciężnych Węgrów, zebrał rycerstwo krakowskie i sandomirskie i powierzywszy dowództwo nad całem wojskiem wojewodom Klemensowi krakowskiemu i Floryanowi sandomirskiemu, wysłał je naprzeciw najezdzcy, który zmuszony do bitwy pod Suchodołem, ogromną tam poniósł klęskę i do spiesznego odwrotu został zmuszony2). Spieszył zaś z niedobitkami swemi na Mazowsze wskutek nadesłanej smutnej wiadomości, że Świętopełek z Prusakami, spustoszywszy ziemię chełmińską, napadli dzielnicę jego, zdobyli Płock i z wyjątkiem zamku, cały splądrowawszy, zniszczyli 3). W lipcu roku 1243, zapewne jeszcze przed owym synodem łęczyckim, przebywał arcybiskup Fulko w Krakowie, jak dowodzi przywilej Bolesława Wstydliwego z tegoż czasu uwalniający wsie klasztoru mogilskiego: Prandocin, Sędo eodem anno (1243) dnx Conradus diocesem Cracoviensem intrans, ecclesie villas spoliavit et curiam episcopi combussit, et in multis aliis ecclesiam aggravavit ipsius. Unde Pran-dotha episcopus prefatum dominum Conradum ducem excommunicavit, cuius sentenciam dominus Ffulco, archiepiscopus Polonie confirmavit." — 1) Antiquissimae Constitutiones synodales provinciae Gnesnensis. Uchwały tego synodu z czterech tylko dekretów złożone: I, Gdyby który książe miał pojmać biskupa, cały kraj jego popada w interdykt, podczas którego tylko chrzest niemowląt i dysponowanie umierających miało być dozwolone. Gdyby który kapłan miał być pojmany, biskup dyecezalny sub poena sui officii teneatur ad vindictam sui facti procedere, malefactorem excommunicando et denunciando excommumcatum, et si princeps, quam statim admonitits, cum non restituerit, eius terra supponetur interdicto." II, O śmierci biskupa proboszcz, dziekan i kapituła jego sub poena officiorum suorum w przeciągu ośmiu dni donieść powinni wszystkim biskupom prowincyi, ażeby się za zmarłego nabożeństwa żałobne odprawić mogły. III. Pozostałość biskupa miała być oddaną pod ścisłą straż kapituły aż do obora jego następcy. IV. Ktokolwiek sobie przywłaszczał spuściznę po zmarłym biskupie, podpadał klątwie. — 2) Kronika Boguchwała 1. c. II, 563. Długosz 1. c. lib. VII, 694. — 3) Długosz 1. c. lib. VII, 696. 385 wice, Wrocieryż i Bogucin od pewnych ciężarów i służebności, który podpisał jako świadek 1), oraz przywilej tegoż książęcia z dnia 13 lipca, nadający biskupowi Prandocie część wsi Bolechowice 2). W drugiej połowie tegoż roku rozpaczliwe położenie Krzyżaków zaczęło się zmieniać na lepsze. Przybyły świeżo do Polski legat apostolski, Wilhelm, biskup Modeny, ogłosił w Niemczech i Polsce krucyatę naprzeciw Świętopełkowi, a papież Innocenty IV naprzeciw Prusakom. Przy pomocy zebranych ze wszech stron krzyżowców, a głównie wojsk książąt Kazimierza kujawskiego i Przemysława kaliskiego do związku przez legata wspomnianego zaproszonych Prusacy zostali pokonani, a Swiętopełek ściśniony i upokorzony tak dalece, że za pośrednictwem legata Wilhelma szukał zgody z Krzyżakami i Polakami. Jakoż zgoda ta przyszła do skutku. Swiętopełek nie tylko oddał w zakład zamek swój zarto-wski wraz z synem Mestwinem, Winarem, burgrabią i Wojakiem, hetmanem, ale złożył uroczystą przysięgę, że się nigdy łączyć nie będzie z Prusakami przeciw Krzyżakom'). Po zupełnem uskromnieniu Świętopełka i Prusaków legat apostolski, Wilhelm, przystąpił do urzeczywistnienia już dawniej ułożonego i przez papieża na dniu 4 lipca potwierdzonego planu dotyczącego uregulowania stosunków kościelnych w Prusach, według którego cały kraj podzielony został na cztery dyecezye: chełmińską, warmińską, pomerańską i sambieńską 4). W tym celu zwołał na niedzielę Quasimodogetiiti (10 kwietnia) roku 1244 synod do Torunia, na który przybyli oprócz arcybiskupa Fulkonabiskupi: wrocławski, lubuski, kujawski i płocki, wielu opatów polskich, czoło rycerstwa krzyżackiego i wielu panów pruskich. O tym synodzie ani spółczesny Boguchwał, ani Długosz nic nie wiedzą. Piszą o nim tylko Łukasz Dawid w kronice swojej Prus5) i Treter w Żywotach biskupów warmińskich6). Obaj zdają się opierać na pewnych podstawach, lecz mylą się co do roku zwołania tego synodu. Treter kładzie rok 1241 zupełnie błędnie, ponieważ ów synod odbył się za papieża Innocentego IV, który wstąpił na tron w roku 1243, a pokój z Swiętopełkiem zawarty został dopiero w końcu roku 1243 7); Dawid zaś dobrze podaje rok, ale się myli co do dnia, gdyż synod w mowie będący mógł się odbyć dopiero po śmierci biskupa pruskiego czyli chełmińskiego, Chrystyna, skoro na synodzie wyznaczono na biskupstwo chełmińskie po nim Dominikanina Henryka, albo Heidenreicha, a Chrystyan umarł prawdo 1) Zbiór dyplomow klasztoru mogilskiego (Krakow 1867) str. 14. — 2) Df. Piekosinski, Kod. katedry krak. f. 34, — 3) Voigt. Gesch. Preussens t. II, 435—456. — 4) Dreger, Cod. dipl. Pruss. N. 68. f. 242. 243. — 5) Preussische Chronik wyd. Henniga i ScMitea (Królewiec 1812—17) t. III, 42. — 6) De Episcopatu et Episcopis Ecclesiae Varmiensis: „Dominica Quasimodogeniti (1241) Synodum celebravit Wilhelmus legatus apostolicus, cui interfuere Archiepiscopus Gnesnensis, Plocensis, Vladislaviensis, Vratislaviensis Episcopi, plurimique alii Ecclesiarum praelati, abbates ac sacerdotes. In ea inter caetera constitutum fuit et hoc, ut Prussia in tres partes divideretur, cuiuslibet autem partis pars tertia cum omnibus praeeminentiis et regalibus pro fundatione Episco-patuum converteretur; duae autem reliquae partes Crucigeris cederent... etc." — 7) Voigt 1. c. II, 454. 455. 40 1) Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego (Kraków 1867) str. 14. — 2) Dr. Piekosiński, Kod, katedry krak. f. 34. — 3) Voigt. Gesch. Preussens t. II, 435—456. — 4) Dreger, Cod. dipl. Pruss. N. 68. f. 242. 243. — 5) Preussische Chronik wyd. Henniga i Schutza (Królewiec 1812—17) t. III, 42. — 6) De Episcopatu et Episcopis Ecdesiae Varmiensis: „Dominica Quasimodogeniti (1241) Synodum celebravit Wilhelmus legatus apostolicus, cui interfuere Archiepiscopus Gnesnensis, Plocensis, Vladislaviensis, Vratislaviensis Episcopi, plurimique alii Ecclesiarum praelati, abbates ac sacerdotes. Ita ea inter caetera constitutum fuit et hoc, nt Prussia in tres partes divideretur, cuiuslibet autem partis pars tertia cum omnibus praeeminentiis et regalibus pro fundatione Episco-patuum converteretur; duae autem reliquae partes Crucigeris cederent... etc." — 7) Voigt 1. c. II, 454. 455. 40 386 podobnie po 10 kwietnia roku 12441). Treter i Dawid oprócz owego podziału Prus na cztery dyecezye, który na synodzie miał być przeprowadzony, nie wspominają o żadnych jego uchwałach. Trudno przecież przypuścić, aby ten podział jedynie miał być powodem zwołania synodu, zwłaszcza, że go tenże zmienić nie mógł, ponieważ przez papieża już był potwierdzony. Słusznie zatem wnosić można, że tam jeszcze inne ważne sprawy traktowano, a mianowicie wybór biskupów i określenie ich stosunku tak do arcybiskupa gnieźnieńskiego, jako i Krzyżaków i krajowców. Nie mając w spółczesnych kronikach żadnego punktu oparcia co do pertraktacyi toruńskich, mianowicie co do stanowiska, jakie wobec tej nowej organizacyi Kościoła pruskiego zajął arcybiskup Fulko, któremu właściwie przynależała władza zwierzchnicza nad tymże Kościołem, ile że ziemia chełmińska była integralną częścią, a pruskie ziemie lenniczemi krajami Polski, dorozumiewać się tylko możemy i to nie bez powodu, że pominięcie tegoż arcybiskupa przy ustanowieniu zwierzchniczej nad Kościołem pruskim władzy jedynie niemieckim zabiegom przypisać należy, którym uległ nie tylko legat apostolski Wilhelm, ale sam papież Innocenty IV. Zamiast bowiem arcybiskupowi Fulko-nowi, jako urodzonemu metropolicie nad wszystkiemi koronnemi i lenniczemi krajami powierzyć zarząd nowo powstałego Kościoła pruskiego, papież rzeczony bullą z roku 1244 ustanowił po ustąpieniu z Polski legata Wilhelma administratora biskupstwa lubeckiego, dawniejszego arcybiskupa armayskiego w Irlandyi, Wojciecha, legatem swoim w Prusach, Inflantach, Estonii, Semigalii i Kurlandyi, poddawszy mu pod specyalną opiekę i wyłączny najwyższy zarząd duchowny nowo założone biskupstwa w Prusach, wyniósłszy go do godności arcybiskupa Prus i mianowawszy go jednocześnie arcybiskupem pruskim w roku 12452). Zaledwo w Prusach przywróconą została spokojność, aliści zuchwały Świętopełek na nowo złączywszy się z tamtejszymi krajowcami, znów rozpoczął harce wojenne z Krzyżakami, zdobył wiele zamków i miast, a mszcząc się na Kazimierzu kujawskim za pomoc daną wrogom swoim, całe Kujawy ogniem i mieczem zniszczył, a następnie ścigany przez Krzyżaków i Kazimierza kujawskiego, wpadł do zamku biskupa płockiego, Świecia, ludźmi go swymi osadził i silnie ufortyfikował, tak, że przeciwnicy, oblegając go długo daremnie, z niczem od niego odstąpić musieli, niemałe w wojsku poniósłszy straty3). W jesieni roku 1244, właśnie podczas zaciętych Świętopełka z Krzyżakami i Kazimierzem kujawskim utarczek, arcybiskup bawił w Krakowie, jak dowodzi przywilej Bolesława Wstydliwego z dnia 1 października tegoż roku zatwierdzający nadanie klasztorowi mogilskiemu zdroju solnego przy Wieliczce przez Jerzego, syna Fryderyka, scholastyka krakowskiego*). Prawdopodobnie bawił arcybiskup w Krakowie i okolicy przez zimę, albowiem na początku roku 1245 spotykamy go we wsi Wawrzeńczyce w bliskości tegoż miasta położonej, w której na dniu 6 lutego tegoż roku wystawił dokument potwierdzający darowiznę 1) Voigt 1. c. n, 465. — 2) Łukasz Dawid 1. b. III, 30. Voigt 1. c. II, 472. 473. — 3) Voigt 1. c. II, 495 sqq. Naruszewicz 1. c. III, 273—276. — 4) Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego str. 16. 387 kilku wsi klasztorowi łubnickiemu przez Wierzbiętę i Racławę, wdowę po Klemensie, kasztelanie krakowskim, uczynioną1). Na początku tegoż roku papież Innocenty IV wezwał arcybiskupa Fulkona i wszystkich suffraganów jego na sobór powszechny do Lyonu zwołany, dokąd się tenże papież schronić musiał przed prześladującym go cesarzem Fryderykiem 2). Czyli arcybiskup, lub który z biskupów polskich stał się powolnym wezwaniu papiezkiemu i brał udział w tymże soborze, na który się oprócz patryarchów konstantynopolitańskiego, an-tyocheńskiego i akwilejskiego 140 arcybiskupów i biskupów zgromadziło, nigdzie nie znajdujemy śladu. Prawdopodobnie wstrzymały biskupów polskich od podróży do Lyonu nie tylko wewnętrzne w kraju niespokojności, ale i niebezpieczeństwa ze strony siepaczy cesarskich, którzy czatowali po drogach, ażeby zjazdowi biskupów przeszkodzić, lubo brak wszelkich o arcybiskupie wzmianek od początku lutego aż do końca roku 1245 w kronikach, rocznikach i dokumentach spółczesnych wyjazd jego do Lyonu prawdopodobnym czyni. Krótko przed zwołaniem soboru lyońskiego szlachta wielkopolska podniosła bunt otwarty naprzeciw książętom wielkopolskim, Przemysławowi i Bolesławowi, z powodu wielkich nadań swobód i wolności Kościołowi poznańskiemu przez ojca ich Odonicza, przyczem biskup Boguchwał i kapituła jego wystawieni byli na niemałe przykrości8). Domagano się od książąt koniecznie, ażeby znieśli przywileje ojcowskie, lecz ci niezachwianie stojąc przy postanowieniu ojca, nie tylko w niczem malkontentom nie ustąpili, lecz owe wolności i swobody Kościołowi rzeczonemu na nowo zatwierdzili4). Spory te trwały aż pod koniec roku 1245, które niezawodnie spowodowały zjazd obydwóch książąt z arcybiskupem Fulkonem, biskupem poznańskim Boguchwałem i wielu panami w Gnieźnie, gdzie przy tej sposobności książe Przemysław pasował brata swego Bolesława na rycerza po odprawionem przez arcybiskupa uroczystem w kościele metropolitalnym nabożeństwie5). Rok 1245 przeszedł na zaciętych utarczkach wojennych pomiędzy Świętopełkiem pomorskim złączonym z Prusakami, a Krzyżakami przy pomocy Kazimierza, książęcia kujawskiego i spowodowanych ogłoszoną przez legata apostolskiego krucyatą Fryderyka, książęcia Austryi oraz Henryka z Lichtensteinu. Po rozmaitych zmianach losu wojennego wojska chrześcijańskie odniosły świetne zwy 1) Archiw. rzad. poznanskie. Oiobok, Acta f. 14. Kod. dypl. wielkopl. I, 206. — 2) Rocznik wielkopohki w Monum. Polon. histor. III, 12: „Item eodem anno (1245) dominus Puleo archiepiscopns cum suis suffraganeis per dominum papam Inno-cencium quartum ad concilium sunt vocati pontifieatus eiusdem domini pape anno secundo." — 3) Kronika Boduchwatet 1. c. II, 563: „Anno itaque et tempore prefatis (1244) omnes proceres Polonie contra ecclesiam Posnaniensem unanimiter conspirationem fecerunt, et privilegio sue eonfirmaverat, infringere volentes libertatem suam, quam ei dux Wladi-slaus filius Odonis, de que premissum est concesserat.." — 4) Tamze: „Sed anno sequenti, videlicet MCCXLV Przemislius et Boleslaus fratres, duces prefati, ad instantiam dicti domini Boguphali episcopi et sni eapituli privilegium patris ipsorum, libertates prefatas, reexemptiones continens, provide confirmaverunt, et in foris, ut snb pena serventur, procla-mari fecerunt." — 5) Tamże: „Et post hoc in crastino beati Adalberti Przemislius dux fratrem suum Boleslaum gladio cinxit militari, et hoc in «cclesia Gnesnensi, domino Fulcone archiepiscopo missam celebrante." 49* 388 cięztwo i na nowo upokorzyły niespokojnego i wiarołomnego Swiętopełka 1). Na tę wojnę towarzyszył krzyżowcom niemieckim przysłany przez Innocentego IX do Prus i Polski legat apostolski, Opizon, opat messański, który korzącego się przed nim Świętopełka od klątwy kościelnej przez legata Wilhelma na niego rzuconej uwolnił, a następnie do zawarcia z Krzyżakami pokoju łatwo nakłonił 2). Z Prus udał się Opizon do Gniezna, Poznania i Krakowa w interesach kościelnych i dla ściągnięcia świętopietrza od duchowieństwa polskiego 3). Helcel utrzymuje, że legat z tego powodu odprawił synod prowincyonalny, lubo nie podaje ani odnośnych dowodów, ani miejsca i daty, gdzie i kiedy się ten synod odbył4). Lubo żaden z spółczesnych i późniejszych kronikarzy nic o tym synodzie nie wspomina, to przecież zwołanie jego przez legata już dla samego porozumienia się z biskupami co do świętopietrza prawdopodobnem być się zdaje, zwłaszcza że Hube przytacza uchwały synodu incerti anni et loci przed rokiem 1248, które do roku 1246 odnosić się zdają. Składają się one z pięciu dekretów, z których pierwszy i drugi ponawia rozporządzenie poprzedzającego synodu co do kar na pozbawiających biskupa wolności osobistej j trzeci nakazuje plebanom, ażeby utrzymywali pieczęcie kościelne5), czwarty dotyczy donoszenia przez plebanów sąsiednim klasztorom o zaszłych ekskomunikach i pochowach ekskomunikowanych, tak samo w ostatnim razie ludowi, a w piątym rozporządza, ażeby rządzcy kościołów i prałaci utrzymujący przy kościołach swych szkoły nie ustanawiali przy nich nauczycielami Niemców, jeżeli do tyla nie znają języka polskiego, ażeby autorów polskich wykładać i dzieci polskie po łacinie nauczyć łatwo zdołali'). Wkrótce po uspokojeniu Prus i Pomorza Konrad mazowiecki, nie ustając w nienawiści swojej ku Bolesławowi Wstydliwemu, napadł na nowo ziemię san-domirską przy pomocy Litwinów i Jadźwingów. Pod Zaryszewem albo Jaroszy-nem. zaszedł mu drogę z wojskiem swojem Bolesław, lecz pobity na głowę, ucieczką ratować się musiał, czem ośmielony najezdzca, posunął się aż pod Kraków, a gdy mu się miasto poddać nie chciało, postawił trzy zamki, jeden naprzeciw zamka krakowskiego przy ujściu Rudawy do Wisły, drugi w pobliżu klasztoru tynieckiego, a trzeci w Lelowie. Wszystkie osadził silnemi garnizonami, a ostatni oddał Mieczysławowi księciu opolskiemu, zięciowi swemu, poczem powrócił na Mazowsze. Nie długo przecież te garnizony jego bawiły w Małopolsce, albowiem Bolesław wkrótce po odejściu zaciętego wroga swego zdobył zamek pod Tyńcem, drugi 1) Voigt 1. c. H, 552-561. Naruszewicz J. c. III, 276—278. — 2) Raj-naldus, Annales eccl. ad a. 1245. Voigt I. c. II, 560. 561. — 3) Boeznik wielkopl. 1. c. III, 12. Długosz 1. c. lib. VII, 705. — 4) Starodawne prawa polskiego pomniki I, 335. — 5) Antiquissimae Constitutiones synodales provinciae Chtesnensis f. 13; „Sta-tuimus, ut omnes ecelesiarum rectores teneantnr habere sigilla sub nomine ecclesiarum suarum, ut litteras, quae ad eos dirigentur, restituant sigillatas." — 6) Tamze: ,, Ut omnes ecclesiarum rectores seu plebani vel quicunque alii sunt prelati per universam dioe-cesim Poloniae gentis constituti, pro honore suarum ecclesiarum et laude Dominica, quum habeant scholas per licentiam episcoporum statutas, non ponant Theutonicam gentem ad regendum ipsas, nisi fuerint polonicae Hnguae ad auctores exponendos pueris et latinum polonice informati (sic)." 389 przy Krakowie sam mu się poddał, a nareszcie po nastąpionej nie długo potem śmierci Mieczysława opolskiego Lelów pod panowanie Bolesława powrócił1). W rok niespełna potem (1247) rozstał się z tym światem Konrad mazowiecki, prawdziwa plaga własnego narodu, sprawca tylu wojen domowych i przelewu krwi bratniej, którego śmierć ustaliła dopiero panowanie Bolesława Wstydliwego 2). W miarę wzajemnego osłabiania się książąt polskich przez wojny domowe rosła potęga i zuchwałość książąt ościennych, będących lennikami Polski. Daniel, książe kijowski, wydarłszy niedawno Bolesławowi ziemię lubelską, chciał sobie zabezpieczyć jej posiadanie. Udawał przeto, że się chce pojednać z Kościołem rzymskim i być obrońcą chrześcijan od Tatarów, oraz że pragnie poddać obszerne kraje swoje pod protekcyą Stolicy apostolskiej. Temi obietnicami swemi uwiódł legata papiezkiego, Opizona, tak dalece, że tenże gorąco go względom Innocentego IV zalecał. Papież ucieszony nowiną, że nawrócone ruskie kraje pomnożą liczbę wiernych, upoważnił Henryka, arcybiskupa pruskiego i inflanckiego, aby tymczasowo na Rusi urząd legata apostolskiego sprawował 3), Daniel, snując dalej obłudne swe plany, wyprawił poselstwo z bogatemi dary do Opizona z oświadczeniem gotowości pojednania się z Kościołem i poddania państw swoich pod opiekę Stolicy apostolskiej, a zarazem z prośbą o udzielenie sobie dostojności królewskiej". Chytry Rusin chciał przez to zaspokoić swą dumę i pozbyć się na zawsze zwierzchnictwa książąt polskich nad sobą. Biskupi polscy, a przedewszystkiem Fulko i Prandota krakowski, przenikając obłudę i zamiary Daniela, przestrzegali legata, aby im się nie dał usidlić i nie przykładał ręki do nadwerężenia praw narodu polskiego, lecz ten ujęty obietnicami i darami Rusina, chcąc uwiecznić legacyą swoją, nie zważał na żadne przestrogi, lecz zjechawszy do Drohiczyna chełmskiego, w zamku tamtejszym w obec wielu panów ruskich namaścił go i ukoronował uroczyście, odebrawszy od niego poprzednio przysięgę jedności z Kościołem rzymskim i posłuszeństwa dla Stolicy apostolskiej *). Jak obłudnik przysięgę tę dochował, niżej się pokaże. W roku 1247 nastąpił dobrowolny podział Wielkopolski pomiędzy Przemysława i Bolesława, synów Odonieza, którzy dotąd wspólnie tam panowali, na zjeździe panów duchownych i świeckich, którym przewodniczył niezawodnie arcybiskup Fulko. Przemysławowi dostało się w udziale księstwo gnieźnieńskie i poznańskie, a młodszemu Bolesławowi księstwo kaliskie od rzeki Prosny aż do Przementu włącznie, a ztamtąd aż do Warty i Obry. Obaj książęta poprzysięgli, że jeden drugiego posiadłości nie naruszy, a dla tem większej pewności i bezpieczeństwa, uprosili biskupa poznańskiego, Boguchwała, autora drogocennej kroniki polskiej, że deklarował klątwę kościeluą na tego, któryby się z nich winnym okazał nadwerężenia zaprzysiążonego układu 5). Wspomnieni książęta wiernie sobie 1) Kronika Boguchwała 1. c. II, 564. Długosz 1. c. lib. VII, 704. Kromer 1. c. f. 148. — 2) Długosz 1. c. lib. VII, 708. — 3) Rajnaldus 1. c. ad a. 1246. — 4) Długosz 1. c. lib. 706. Naruszewicz 1. c. III, 281—285. — 5) Kronika Boguchwała 1. c. II, 564.565: „Episcopus quoque Boguphalus Posnaniensis, instantibus duci 390 dotrzymywali słowa, lecz niestety, tylko do czasu, jak to niżej zobaczemy. W tym samym roku, po śmierci Konrada mazowieckiego, nastąpił podział stanowczy Mazowsza i przyległych dzielnic pomiędzy synów jego, lecz ci wkrótce potem rozpoczęli pomiędzy sobą kłótnie, swary i najazdy 1). W dziejach Prus i Pomorza rok ten pamiętnym jest nowemi zapasami krwawemi pomiędzy Krzyżakami i Świętopełkiem, z któryeh pierwsi wyszli zwycięzko, wielkie przeciwnikowi swemu zadawszy klęski 2). Papież Innocenty IV od lat kilku na wygnaniu żyjący i przez cesarza Fryderyka II, którego na soborze lugduńskim od korony odsądził i wyklął, ścigany i prześladowany, a przytem pozbawiony dochodów i środków do obrony państwa swego, postanowił wezwać pomocy państw chrześcijańskich i w tym celu wyprawił legatów do różnych krajów, którzy obok załatwienia tej sprawy mieli polecenie zająć się gorliwie interesami kościelnemi tamże. Do Polski i Prus przeznaczony był Jakób Pantaleon, archidyakon leodyjski, późniejszy papież pod imieniem Urbana IV. Ten, przybywszy do Polski, zwołał synod prowincyonalny do Wrocławia, na który stawili się oprócz delegowanych kapituł, opatów i prałatów: arcybiskup Fulko i biskupi: Prandota krakowski, Tomasz wrocławski, Boguchwał poznański, Michał kujawski, Andrzej płocki, Nankier lubuski i Henryk chełmiński 3). Po zagajeniu synodu przedłożył legat potrzeby papieża Innocentego ku obronie wolności Kościoła i własności Stolicy apostolskiej naprzeciw cesarzowi Fryderykowi II i żądał w jego imieniu, aby duchowieństwo polskie połowę dochodów swoich przez trzy lata do skarbu papiezkiego złożyło. Biskupi, wyrozumiawszy dobrze przykre położenie papieża, chętnie się na pomoc pieniężną dla niego zgodzili, jednakże, będąc wycieńczeni razem z duchowieństwem swojem, zaledwo się na piątą część dochodów swoich przez dwa lata zdobyli. Spółczesny Boguchwał4) i Długosz 5) utrzymują, że biskupi zobowiązali się płacić ten podatek przez trzy lata, atoli brewe wspomnianego papieża, wydane na dniu XIV Calendas Aprilis roku 1248 do Gotfryda Dominikanina, jeneraluego kollektora tych danin, w którem mu poleca, aby arcybiskupa Fulkona ze względu na jego bus predictis, tulit excommunicationis sententiam in illum, qui contra iuramentum aliquid de terra fratris presumeret vindicare." — 1) Kronika Boguchwała 1. c. II, 565. Długosz 1. c. lib. VII, 708. — 2) Długosz 1. c. VII, 708. 709. Voigt 1. c. II, 577-579. — ') Kronika Boguchwała 1. c. II, 565: „Anno itaque MCCXL octavo Jacobus ar-chidiaconus Leodnensis, domini pape capellanus et in Polonia, Prussia et Pomerania eius-dem nuncius, celebravit synodnm in Wratislavia. Cui intermerunt: Fulco archiepiscopns Gneznensis, Thomas Wratislaviensis, Boguphalus Posnaniensis, Prandota Craeoviensis, Michael Wladislaviensis, Petrus Plocensis, Nankerus Lubucensis, et G(unterus) Culmensis." Rocznik wielkopolski Monum. Pol. histor. III, 14, tych samych podaje biskupów, myląc się za Boguchwałem co do biskupów płockiego i chełmińskiego, z których pierwszy był Andrzej, zmarły dopiero 1249 r., a drugi Henryk albo Heidenreich, jakeśmy to już wyżej pokazali. — 4) Kronika 1. c. II, 566: „Denique anno prefato (1248) Fulco archiepiscopns eum episcopis et clero sue provincie quintam partem redituum ecclesiasti-corum pro tribus annis simul et semel recollegerunt etc." — 5) Hist. Polon. lib. VII, 710: Pro universo triennio subventionem ipsam quintae partis in constituto die celerrime conferunt etc." 391 wielkie wydatki zwolnił od opłaty piątej części dochodów swoich na rok jeden, pokazuje dowodnie że ten podatek nałożony był na duchowieństwo polskie tylko przez dwa lata1). Na tym synodzie legat wspomniany w porozumieniu z arcybiskupem Fulkonem i jego sufraganami wydał nader zbawienne i potrzebom czasu odpowiednie ustawy, które, zostawszy papieżem, w roku 1263 na dniu 3 czerwca zatwierdził, a to na prośby Anzelma, biskupa warmińskiego, legata apostolskiego, od którego się dowiedział, że mimo usilnego zalecania niegdyś w Wrocławiu biskupom danego, aby też ustawy gorliwie i sumiennie wykonywali, niektórzy się do tego nie poczuwali, a któremu dla tego ścisłe ich przestrzeganie w całej Polsce pod zagrożeniem cenzur kościelnych na nieposłusznych poruczył 2). Ustawy te niemały zaszczyt przynoszą zacnemu legatowi apostolskiemu Jakóbowi, który widocznie nader dokładnie starał się poinformować o potrzebach Kościoła polskiego i na mocy poczynionych na miejscu spostrzeżeń oraz przedstawień metropolity gnieźnieńskiego przystąpił do tego chlubnego dzieła. Składa się ono z 26 dekretów czyli artykułów, następujące noszących tytuły: De censura eccle-siastica exercenda a prelatis; de falsis testibus puniendis; de consuetudine reprobanda; de pena illorum, qui recipiunt a laicis beneficia non vacantia; ut illi quibus debentur decime, recipiant ea infra octo dies post messes; contra milites qui impediunt venditionem decimarum; ut milites colonis decimas non remittant; de Corpore Christi a fidelibus processionaliter subsequendo, et de indulgentia subsequentium; de benedictione ab episcopis in cena et prandio facienda et de gratiis post prandium exhibendis; de clericis extraneis non ordi-nandis; de residentia episcoporum facienda in ecclesiis suis; de esu carnium Theutonicorum et Polonorum 3); quomodo archiepiscopus debet suffraganeos visi 1) Bullarium Ordinis Praedicatoram I. Kod. dypl. wielkopl. I, 225. 226: „Cum venerabilis frater archiepiscopus Gnesnensis sicut ipse sna nobis insinuatione mon-stravit non sufficiat ad solvendam quintam reddituum suorum pro duobus annis, quam pro subsidio ecclesie Romane per te mandavimus colligi, multis gravatus expensis: nos super hoc ei paterno compatientes affectu mandamus, quatenus quintam unius anni aucto-ritate nostra remittas eidem, dummodo quintam alterius anni cum integritate persolvat." — 2) Oryginal bulli papieza Urbana IV z dnia 3 czerwca roku 1263, zawierajacy w sobie powyzsze uchwaly, znajduje się w archiwum kapituty wrocławskiej. Ogłosił ją Helcel (Starodawne prawa polskiego pomniki) i Kod. dypl. melkopL I, 230—240. — 3) Kod. dypl. wielkopl. I, 256: „Cum nuper per Wratislaviensem et Cracoviensem dyo-ceses transitum faceremus, accesserunt ad nos Theutonici, qui ad incolendam terram eandem de Theutonia advenerant, nobis querimoniam deponentes super hoc, quod eorum episcopi, ut dicebant, eos per excommunicacionis sentenciam compellebant ad hoc, ui singulis annis a Septuagesima usque ad Pascha a carnibus abstinerent, pro eo, quod komines regionum illarum eisdem temporibns ab esu carnium consueverant abstinere. Sed cum ipsi Theutonici, nt dicebant et progenitores ipsorum consnevissent usque ad feriam terciam ante diem Cinerum comedere semper carnes, et partes istas cum tali consuetudine intravissent, eamque continue et sine interruptionc servassent, nec votum sive obliga-cionem contrariam emisissent, nolebant, ut dicebant, a Septuagesima usque ad diem Cine-rum ab esu carnium abstinere, nec renunciare super hoc iuri suo, cum nec contra fidem, nec contra observanciam universalis Ecelesie istud esset, et maxime, cum plures ex homi-nibus regionum ipsarum iam prefatis diebus carnes cum ipsis Theutonicis comedere ince 392 tare 1); contra illos qui halent duas curas 2); de residencia abbatum; de pa-rochiano alterius matrimonialiter non copulando; de tribus bannis ante matri-monium in ecclesia publice faciendis; de raptu virginum; de sententia lata contra incendiarios ecclesiarum; de sententia lata contra illos, qui paganos conducunt contra Christianos; de sacris fontibus, Corpore Christi, de Chrys-mate et Oleo custodiendis sub sera; contra archidiaconos non visitantes; de denario sancti Petri colligendo; de hiis qui contrahunt cum suis consanguineis vel afflnibus; de cimiteriis claudendis; de oracione Dominica et Symbolo expo-nendo 3). pissent. Nos igitur attendentes, quod apostolus Paulus dieit: Quod esca nos non com-mendat Deo, et quod hinc et inde multitndo populi est in causa, mandamus, ut tam comendentes carnes diebus predictis quam non comendentes in hac parte suis rationabili-bus conscientiis relinquatis, prohibentes, ut ad abstinendum vel non abstinendum ab esu carntum diebus predictis nullus predictorum de cetero compellatur; sed qui manducat carnes temporibus antedictis non manducantem non spernat, et qui non manducat non indicet manducantem. Excommunicationis sententias, si que late sunt propter hoc, rela-xantes." — 1) Tamze I, 237: „Vobis antem domine Gnesnensis archiepiscope in virtute sancte obediencie iniungimus, ut super vestram provinciam vigilantes, omnis vestros suffra-ganeos et eorum ecclesias annis singulis personaliter visitetis, correctionis et reformacionis officium in clero et populo exercendo et defectus episcoporum supplendo, secnndum quod in constitutione a sanctissimo patre nostro Innocencio papa quarto nuper edita super visitacione archiepiscopi plenius continentur." — 2) Kod. dypl. wielhopl. I, 237. Co do posiadania kilku beneficiow legat apostostolski Jakob przywiozl z sobą następujące posta-nowienie Innocentego IV, ktore w powyzszym dekrecie synodalnym blizej określił: „Innocencins episcopus servus servorum Dei, dilecti filio I. archidiacono Leodiensi, capel-lano nostro, salutem et apostolicam benedictionem. Cum te in Poloniam, Prussiam et Pomeraniam pro bono illarum terrarum et partium statu de fratrum nostrorum consUio duxerimus destinandnm, discretioni tue presentium auctoritate concedimus, ut si aliquos clericos in eisdem inveneris partibus, qni plura beneficia, cnram animarum annexam ha-bentia vel personatus, contra constitutkraem Concilii generalis absque dispensatione Sedis apostolice detinere presumant, huiusmodi presumptores beneflciis seu personatibus que ultimo receperunt faciens esse contentos, alia ydoneis conferre personis, et si forte Ula retinere contempserint, eos omnibus spoliare, ipsaque aliis, quibus videris merito confe-renda, concedere valeas, et contradictores monitione premissa per censuram ecclesiasticam, appellatione postposita, cohercere. Datum Lugduni XIII Kalendas Decembris, pontifi-catus nostri anno qninto." — 3) Papiez Urban IV potwierdzajac ustawy synodu wro-clawskiego, ktory niegdyś odbyl jako legat apostolski, zmienil pierwotny ich uktad, niektore z nich wypuiciwszy, a niektore uzupełniwszy stosownie do potrzeb czasu, jak to sam w odnosnej, wyżej przytoczonej bulli powiada: „Quasdam autem constitutionum ipsarum, quas nos recolvimus edidisse, omissis earum aliquibus, que locum ad presens non videntur habere, de verbo ad verbum presentibus, reliquas vero quibusdam aliis no-stris litteris tibi direcUs fecimus annotari. Arcybiskup Jarosiaw Skotnicki w sporzą-dzonym przez siebie zbiorze synodalnym, tak zwanyra Sinodicon przez uczonego Hubego z rekopisu petersburgskiego publikowanym, o ktorym w zywocie tegoz arcybiskupa obszerniej pomowimy, niewiadomo z jakich powodow zamieścił ustawy synodu wrocta-wskiego wedlng pierwotnego ich na tymze synodzie ulozenia, a nie wedtug przeistoczenia ich w wspomnianej wyżej bulli Urbana IV. Wediug pierwotnego uktadu swego obej-mują w mowie będące ustawy 31 artykutow czyli dekretow, w następującym porządku: I, De poena clericorum, qui in domibus suis vel alibi publke suas detinent concubinas ■• 393 Po odbytym synodzie wrocławskim legat papiezki udał się do Prus ce-em zaprowadzenia stałego pokoju pomiędzy Świętopełkiem a Krzyżakami. Za ljego usilnemi zabiegami stanął traktat pokojowy w miesiącu listopadzie roku 1249. Krzyżacy ustąpili księżęciu pomorskiemu wyspę Nerung z lasami i przyległemi nieużytkami, on zaś nawzajem oddając im ustąpiony sobie niegdyś od nich zamek Pin z przyległościami miasta Chełmna, uwolnił ich od opłaty wszelkiego cła na Wiśle aż do mostu. Rzeka Wisła od zamku Zantyr miała odtąd stanowić granicę wysp i krajów do obydwóch stron należących. Po zaprzysiężeniu przez strony układu wymieniono jeńców, a Krzyżacy wydali Świętopełkowi syna Me-stwina, którego przez lat sześć jako zakładnika w niewoli trzymali1). Duch niespokojny, znamienujący potomków Bolesława Krzywoustego, spowodował wkrótce po uregulowaniu stosunków pomorskich i pruskich nowe zamieszki wojenne pomiędzy rodzonymi braćmi na Ślązku i w Wielkopolsce. Dziki i okrutny Bolesław Łysy, syn Henryka Pobożnego, nie kontentując się działem dziedzictwa ojcowskiego rozpoczął wojnę domową naprzeciw Henrykowi, książęciu lignickiemu, sprowadziwszy z Saksonii i Niemiec wojsko zaciężne, lecz zbity przez wojska brata i dla swych wyuzdanych obyczajów własnym poddanym obmierzły przez nich w więzieniu został osadzony. Wypuszczony na wolność po przyrzeczeniu poprawy, gorzej sobie postępować zaczął, niż przedtem, a nadto zapomniawszy o swojem pochodzeniu, samymi Niemcami się otoczył i ich zgubnej rady słuchając, miasta Gorlicę i Zittawę pozastawiał i zamek lubuski, znakomity długoletniem przodków swoich w Luzacyi panowaniem oraz katedrą biskupa narodowego wsławiony, bezprawnie ustąpił arcybiskupowi magdeburgskiemu pod warunkiem dostarczania sobie posiłków wojennych naprzeciw własnym braciom i ziomkom. Takie marnotrawstwo krzywdzące całość i prawa narodu pobudziło II, de poena sodomitarum; III, de iuramento ab episcopo et canonicis ecclesie sue faciendo; IV, de proventibns assignandis pro commtmilms promovendis negotiis; V, de praebendis aequalibus faciendis; VI, de residentia facienda in ecclesiis; VII, de distributionibus solum residentibus faciendis; VIII. de poena illorum, qui non promoventur ad sacros ordines. IX, Quibus debeant episcopi committere vices suas in confessionibus audiendis et poeni-tentiis iniungendis; X, de constituendo officiali in qualibet ecclesia cathedrali; XI, de censura ecclesiastica exercenda a praelatis; XII, de falsis testibus puniendis; XIII, de consuetudine reprobanda; XIV, de poena illorum, qui recipiunt a laicis beneficia. XV, Ut illi, quibus decimae debentur, recipiant eas octo dies post messes; XVI, contra milites qui impediunt decimarum venditiones; XVII, ut milites colonis decimam non remittant; XVIII, de Gorpore Christi a fidelibus processionaliter subsequendo et de indulgentia sub-sequentium; XIX, de benedictione ab episcopis in coena et prandio facienda et de gratiis post prandium exhibendis; XX, de promotione clericorum ad sacros ordines; XXI, ut episcopi visitent cathedrales ecclesias; XXII, de visitatione Gfnesnensis archiepiscopi per provincias suas singulis annis; XXIII, de parachiano alterius matrimonialiter non copu-lando; XXIV, de tribus bannis ante matrimonium in ecclesia publice faciendis; XXV, de raptu virginum; XXVI, de sententia lata contra incendiarios ecclesiarum; XXVII, de sacris fontibus, Corpore Christi, Chrismate et Oleo custodiendis; XXVIII, contra archidiaconos non visilantes; XXIX, de denario sancti Petri colligendo; XXX, de muni-tione cimiteriorum; XXXI, de symbolo et oratione Dominicali. (Hube 1. c. f. 14—49. — 1) Dogiel 1. c. IV, 15. 60 394 pokrewnych mu książąt do energicznego naprzeciw niemu wystąpienia. Wskutek porozumienia się Henryka wrocławskiego z Przemysławem poznańskim i mazowieckimi książętami, marnotrawca został schwytany i jako pozbawiony rozumu w zamku łowickim pod ścisłą strażą osadzony, co się niewątpliwie stało z przyzwoleniem arcybiskupa Fulkona, jako pana tegoż zamku1). Przemysław "Wielkopolski, niepouczony losem Bolesława Łysego, rozpoczął prawie równocześnie zatargi z bratem swoim, Bolesławem, łamiąc zawartą z nim przed rokiem i zaprzysiężoną ugodę. Niekontent z księstwa gnieźnieńskiego, jako mniej donośnego i z Pomorzem graniczącego, zapragnął posiadania księstwa kaliskiego, a chcąc łatwo przyjść do celu, pod pozorem porozumiewania się z księciem lignickim znakomitych panów wielkopolskich, którzyby mu w osiągnieniu planu przeszkadzać mogli, kazał ich pojmać i w więzieniu osadzić, poczem zwabiwszy brata do Poznania roku 1250, wymógł na nim, że mu ustąpił księstwo kaliskie, kontentując się w zamian gnieźnieńskiem wraz z zamkami: Bninem, Gieczem, Biechowem, Ostrowem, Nakłem, Ujściem, Czarnkowem i Śremem2). Jaką przy tej zmianie odgrywał rolę arcybiskup Fulko i po czyjej stanął stronie, spółczesne źródła żadnej zgoła nie czynią wzmianki. W samym początku r. 1250, zapewne jeszcze przed uskutecznieniem owej zamiany, pożegnała się z tym światem zacna matka obojga książąt, Jadwiga, wdowa po^Władysławie Odoniczu, a siostra Świętopełka pomorskiego, którą w obecności synów chował uroczyście arcybiskup Fulko w katedrze gnieźnieńskiej 3). Krótko przed śmiercią (w roku 1249) Przemysław zaślubił siostrę swoję, a córkę jej, Salomeę, Konradowi, synowi Henryka Pobożnego, a bratu Bolesława Łysego, który przed rokiem 1248 obrany był biskupem passawskim 4), lecz w roku 1249, będąe dopiero subdyakonem, zrzucił suknię duchowną, zrzekł się biskupstwa, a przypasawszy szablę, nią domagał się części księstwa lignickiego od brata Bolesława. Musiał poprzednio uzyskać dyspensę papiezką, skoro arcybiskup Fulko z biskupem poznańskim Boguchwałem przytomni byli przy uroczystości zaślubin jego w Poznaniu5). W połowie roku 1250 tenże arcybiskup bawił znów w ziemi krakowskiej, zapewne zaproszony przez księcia Bolesława do rady na wiecu pomiędzy Chroberzem a Zagościem nad rzeką Nidą, niewiadomo z jakich powodów zwołanym, jak dowodzi przywilej tegoż książęcia tamże na dniu 21 czerwca tegoż roku wydany, w którym Dzie-rżykrajowi, kantorowi wiślickiemu, przysądził wieś Oględówek naprzeciw preten-syom synów Chwalona i Sulisława6). W sierpniu tegoż roku widzimy go w Kra 1) Kronika Boguchwała 1. c. II, 566—568. Długosz 1. c. lib. VII, 712 — 2) Kronika Boguchwała 1. e. II, 566. — 3) Tamże (Kronika Godysława Paska) II, 568: „Denique anno Domini MCCL Kalendis Januarii Hedvigis, mater Przemislonis et Boleslai ducum diem clausit extremum." Rocznik wielkopolski 1. c. III, 16: „Anno Domini 1250 IIII Kal. Jauarii mater domini ducis Przemislonis Adviga diem clausit extremum, et est sepulta in ecclesia Gnesnensi." — 4) Sommersberg, Script. Silesiac. t. I, 344. Naruszewicz 1. c. III, 293. — 5) Bocznik wielkopoł. 1. c. III, 16: „Eodem anno (1249) dux Przemisl eidem Conrado (filio quondam Henrici ducis Slesie) sororem suam dominam Salomeam dedit in uxorem. Actum in Poznan presentibus Pfulcone archiepiscopo Gneznensi et Boguphalo Poznaniensi." — 6) Kod. katedry krak. (Dr. Pie 395 kowie, w klasztorze Dominikanów, razem z Prandotą, biskupem miejscowym i Nan-kierem lubuskim, oraz opatem tynieckim, prałatami i zakonnikami krakowskimi, wobec których nastąpiło potwierdzenie przedaży działu w wsi Czyrzynach przez Wacława, kapelana u ś. Wojciecha w Krakowie, na rzecz klasztoru mogilskiego1). Tak więc arcybiskup Fulko, jako najwyższy zwierzchnik duchowny w całej Polsce, nie znający granic pojedyńczych księstw, których losy zarówno go obchodziły, podtrzymywał jedność narodową i budził poczucie w poddanych różnych dzielnic do wzajemnego zajmowania się jej losami. Niemało go przeto bolały wewnętrzne niezgody, chciwość zaborcza książąt, rozlew krwi bratniej ztąd wynikły i lekkomyślne pozbywanie się dzielnic polskich obcym książętom. Przedewszystkiśm dotknąć go musiała utrata niepowrotna ziemi lubuskiej, którą wypuszczony z więzienia niegodny potomek Piastów, Bolesław Łysy, w roku 1250 zastawił za małą sumę pieniędzy margrabiemu brandenburgskiemu2), tem więcej, że przez to biskupstwo lubuskie od początku istnienia swego jego władzy metropolitalnej podległe od ścisłej jedności Kościoła polskiego zostało oderwane. Tak to niezgody domowe niesfornych książąt polskich, wzmocniwszy sąsiadów, wystawiły Polskę w przeciągu pół wieku, od śmierci Kazimierza Sprawiedliwego, na utratę Pomeranii przez potęgę Świętopełka, Prus przez przyzwanie Krzyżaków, Halicza i dalszej Rusi przez zuchwalstwo wzrosłe na słabości i niedołęztwie książąt krakowskich, Romana i jego następców i części Wielkopolski na łup panoszących się na niezgodzie Piastów książąt niemieckich. Przed wyjazdem do Małopolski bawił arcybiskup Fulko w Gnieźnie razem z książęciem Przemysławem, gdzie tenże na dniu 24 kwietnia roku 1250 nadał klasztorowi w Owińskach wsie Dobiegniewo i Osieczno udarowane rozmai-temi wolnościami 3). Zapewne po powrocie z Krakowa obecny był na zjeździe w Szymanowicach, wsi kościelnej położonej w dzisiejszym powiecie słupeckim, gubernii kaliskiej, zwołanym do załatwienia jakiejś sprawy pomiędzy nim i biskupem poznańskim Boguchwałem, a tymże książęciem i radą jego, jak świadczy wystawiony tam dokument książęcy, zatwierdzający darowiznę wsi Ostrowite przez Janusza, kanclerza arcybiskupiego, kościołowi gnieźnieńskiemu uczynioną z roku 1250 (bez dnia)4). W roku 1251 odbył się w Poznaniu synod dyecezalny, zwołany z ramienia legata apostolskiego Hugona, kardynała tytułu ś. Sabiny, przez Gotfryda Dominikanina, kollektora jeneralnego danin na rzecz skarbu papiezkiego w Polsce, który wobec biskupa Boguchwała i zgromadzonego duchowieństwa dyece-zalnego wyklął wszystkich publicznych nałożników i wybrał z całej dyecezyi należące się skarbowi papiezkiemu 75 grzywien uchwalonego na synodzie prowin-cyonalnym wrocławskim roku 1248 subsidium dla Stolicy apostolskiej8). W tymże kosińskiego) f. 38. 39. — 1) Zbiór dyplomów klasztoru mogilskiego str. 18. — 2) Długosz 1. c. lib. VII, 716. — 3) Kod. dypl. wielkopl. I, 247. — 4) Archiv. Capit. Onem. Nr. 20. Kod. dypl. wielkopl. I, 251. — 5) Bocznik wielkopl. 1. c. III, 19. Dziedu-szycki, O Synodach katolickich w dawnej Polsce w Przeglądzie Lwowskim rok X, poszyt V. str. 297. 50 396 roku Przemysław, uprzedziwszy zdrada Kazimierza, książęcia kujawskiego, któremu Władysław, książę opolski, za pewną sumę chciał ustąpić zabrany niegdyś przez brata jego Mieczysława Władysławowi Odoniczowi zamek rudzki wraz z ziemią tegoż nazwiska, oboje opanował i napowrót do Wielkopolski przyłączył1). Rok 1251 pamiętny jest przez odkrycie pokładów soli w Bochni czyli raczej przez odnowienie prac około jej wydobywania w czasie najazdów tatarskich zaniedbanych i z znalezienia ogromnych nowych pokładów solnych w Wieliczce, które znacznie powiększyły dochody państwa, zaopatrując całą Polskę i sąsiednie jej kraje w ten niezbędny do życia lndzkiego artykuł. Powiadają, że to wielkie dobrodziejstwo spadło na Polskę w nagrodę świątobliwości bł. Kunegundy, dziewiczej małżonki Bolesława Wstydliwego2). Bolesław Łysy, będący w ciągłych potrzebach dla prowadzenia wojny z młodszymi braćmi, którym własności ich wydać nie chciał, kazał Hinkona, starostę krośnieńskiego, o którego znacznych bogactwach wiedział, okuć w kajdany i Niemcom pod straż oddał. Szlachta krośnieńska oburzona do żywego na takie brutalstwo, zbuntowawszy się, oddała zamek z całą okolicą młodszemu bratu Bolesława, Konradowi. Ten, lękając się zemsty brata, godzącego nawet na życie jego, udał się do szwagra swego, Przemysława, wielkopolskiego, o pomoc i obronę, który na czele wojska zaprowadził Konrada na Ślązk, a zbudowawszy zamek Bytom nad Odrą i załogą go obsadziwszy, oddał go szwagrowi. Korzystając z nieobecności Przemysława Barnim, książe szczeciński, najechał zamek jego Drzeń i zdobył go, lecz książe wielkopolski, powróciwszy z Ślązka, przemocą własność swą odebrał i załogę Barnima w niewolę pojmał. Zaledwo stanął na ziemi wielkopolskiej, aliści opanowany na nowo zazdrością ku bratu Bolesławowi, mimo zaprzysiężony z nim układ, przed dwoma laty na własne życzenie zawarty, napadł na zamki jego, które mu był ustąpił, a samego do więzienia wtrącił. Korzystając z zamieszek tych, załoga zamku lubuskiego przez Bolesława Łysego świeżo margrabiemu brandenburgskiemu zastawionego, zrobiła wycieczkę na zamek zbąszyński i zdradą go opanowała; lecz wkrótce potem Przemysław odzyskał zamek 3), a chcąc na przyszłość uniknąć podobnych napaści, spowodował w tymże roku dokładne uregulowanie granic pomiędzy marchią brandenburgską a Wielkopolską4). W tymże roku Henryk, biskup chełmiński, z zakonu kaznodziejskiego, mający kapitułę złożoną z zakonników, takową zapewne za pośrednictwem legata Hugona sekularyzował, urządzając ją na wzór innych kapituł katedralnych 3). Arcybiskupa Fulkona spotykamy w tym roku razem z Kazimierzem, książęciem kujawskim i łęczyckim, w Kramsku, wsi położonej w dzisiejszym powiecie konińskim, gubernii kaliskiej, do dzierżaw jego należącej, gdzie w obecności tegoż arcy 1) Kronika Boguchwała Ł c. II, 567. Długosz 1. c. lib. VII, 718. — 2) Długosz 1. c. lib. VII, 719. Kromer 1. c. f. 152. — 3) Kronika Godysława Paska kontynuatora kroniki Boguchwała w Monum. Polon. hist. II, 568. 569. 570. Długosz 1. c. lib. VII, 720. 723. — *) Naruszewicz 1. c. III, 10. — 5) Długosz 1. c. lib. VII, 720. 397 biskupa zatwierdził przywilej' Kazimierza I dany klasztorowi lędzkiemu w roku 1150 względem posiadłości Kłobi i Chocenia1). W styczniu roku 1252 bawił arcybiskup w Gnieźnie razem z książęciem Przemysławem, gdzie tenże kościołowi gnieźnieńskiemu nadał na dniu 20 stycznia wieś Ostrowite, a za nię dał Wszem-borowi (comiti Osimborio) wsie Łagiewniki i Piotrowo2). W maju tegoż roku znów tenże książe w obecności jego, zapewne w Gnieźnie, zatwierdza klasztorowi sulejowskiemu ustąpioną mu przez Chrystyna, biskupa chełmińskiego, wieś Do-browo z przyległościami 3). W październiku odbyła się prawdopodobnie jakaś ważna narada w Sieradzu pomiędzy Kazimierzem, książęciem kujawskim i łęczyckim, a arcybiskupem Fulkonem, Tomaszem wrocławskim i Maciejem kujawskim, biskupami, oraz znaczną liczbą prałatów i kanoników kujawskich, kruświckich, krakowskich i łęczyckich, którzy wszyscy podpisali wystawiony tamże na dniu 7 października roku 1252 przywilej tegoż książęcia, w którym posiadłości Kościoła kujawskiego rozległemi obdarzył przywilejami4). W tymże roku Mendog, książe litewski, przyciśniony przez Krzyżaków i Rusinów, z którymi się zaplątał w wojnę, zmuszony został do zawarcia pokoju, z ostatnimi pod warunkiem odstąpienia części Rusi, z pierwszymi zaś pod warunkiem, że się ochrzci i darowizny uczynione im przez synowców jego na Litwie potwierdzi5). Jakoż Mendog ochrzcił się z żoną Martą i całym dworem, poczem wyprawił poselstwo do Stolicy apostolskiej, oddając się pod jej opiekę z całem państwem swojem, a zarazem prosząc o koronę królewską i pomoc w nawracaniu pogańskich poddanych swoich. Innocenty IV ucieszony nawróceniem się potężnego książęcia, polecił biskupom ryg-skiemu, derpskiemu i ozylskiemu w Inflantach, ażeby się nawróceniem dalszym Litwy zajęli, a Henryka, biskupa chełmińskiego, upoważnił, ażeby książęcia uroczystym obrzędem rzymskim na króla ukoronował, odebrawszy od niego poprzednio przysięgę wierności ku Stolicy apostolskiej. Henryk wybrał się niebawem w towarzystwie biskupa rygskiego i wielu prałatów inflanckich do Nowogródka, gdzie dla szczupłości dworu książęcego, a mnóstwa ludu pod gołem niebem obrzędu koronacyjnego dopełnił, ochrzciwszy przy tej sposobności około sześćset przedniejszych panów litewskich 6). W roku następnym arcybiskup Fulko z polecenia papiezkiego konsekrował w Kozłowie na pierwszego biskupa litewskiego niejakiego Wita, z zakonu kaznodziejskiego7). 1) Kod. dypl. wielkopl. I, 264. — 2) Archiv. Gapit. Gnesn. Nr. 21. Kod. dypl. wielkopl. I, 265. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 22. Kod. dypl. wielkopl. I, 270. 271. — 4) Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. II, 600—604. — 5) Bocznik Kra-sinskich 1. c. III, 132. Dtugosz 1. c. lib. VII, 723. — 6) Bocznik Krasinskich 1. c. III, 132: „Anno Domini 1252 Mendok, Lytlrwanorum dux potentissimus, fidem suscepit cristianam et ad Innocentium quartum mittit pro corona, qua coronatus est." Długosz 1. c. lib. VII, 723. Schtttz 1. c. f. 65. Rajnald Annales eccl. ad a. 1252. Bulla-rium Ord. Praedicator. — Kojałowicz Hist. Litwy str. 97. etc. — 7) Kronika Godyslawa Paska 1. c. II, 572: „Anno vero predicto (1252) Petrus electus Posnaniensis et frater Vitus de ordine Predicatorum, Lithuanorum primus episcopus, per venerandum Fulconem archiepiscopum Gnesnensem in episcopos fuerant consecrati." Bocznik wielkopl. 1. c. III, 22 : „Bodem anno (1252) dominus Petrus electus Posnaniensis in villa ducis Semo 398 Na wiosnę roku 1253 legat apostolski, kardynał Hugon, zwołał arcybiskupa Fulkona i wszystkich biskupów polskich na synod prowincyonalny do Wrocławia, którego oryginalne uchwały posiadało niegdyś archiwum kapituły tamtejszej, a odpis ich przez Hieronima Rozdrażewskiego, biskupa kujawskiego, sporządzony oglądał w archiwum kapituły kujawskiej Załuski, jak zaręcza Janocki1). Jest to jedyna wzmianka o tym synodzie, gdyż ani spółczesne kroniki i roczniki, ani Długosz nic o nim nie wiedzą. Wkrótce po odbyciu tegoż synodu przypadł wybór kanoniczny biskupa poznańskiego w miejsce zmarłego na dniu 9 lutego roku 1253 Boguchwała, autora drogocennej kroniki polskiej 2), któremu wyborowi przewodniczył z ramienia kardynała Hugona wspomniany wyżej Gotfryd Dominikanin. W jego obecności wybór nastąpił przez kompromis i padł na Piotra, dziekana poznańskiego, męża cnotliwego i świątobliwego, a ponieważ arcybiskupowi Fulkonowi wobec legata papiezkiego nie wolno było potwierdzać elektów na stolice biskupie, przeto kapituła wyprawiła do legata Piotra, kanonika swego i kanclerza niegdyś biskupa Boguchwała, lecz ten w drodze został pojmany, złupiony i w więzieniu czas niejaki trzymany, z którego uwolniony powrócił do Poznania, nie widziawszy się z legatem. Kapituła wysłała przeto drugie poselstwo, które zastawszy legata i potwierdzenie dla elekta otrzymawszy wraz z odwołaniem zakazu zatwierdzania biskupów przez arcybiskupa Fulkona, do niego się, bawiącego w okolicy rzeki Nidy udało, aby i od niego otrzymać zatwierdzenie i co do kon-sekracyi elekta z nim się porozumieć. Równocześnie jednakże stawił się przed arcybiskupa Jan, kanonik poznański i protestował naprzeciw zatwierdzeniu Piotra, którego wybór uważał za nieważny, ponieważ przy tymże wyborze nie był obecny, gdyż go nań nie wezwano. Ponieważ kanonik Jan od protestu swego odstąpić nie chciał, arcybiskup na prośbę wysłańców kapitulnych wyznaczył nowy termin celem porozumienia się w tej sprawie do Sławna. Lecz tam wystąpił z nowym protestem Teofil, archidyakon czerski, kanonik poznański, ponieważ na wybor nie został wezwany. Dowiedziawszy się Kardynał Hugo o tych niezgodach w kapitule poznańskiej, wezwał delegatów kapituły i obydwóch protestujących naprzeciw wyborowi Piotra jej członków do siebie i po roztropnem napomnieniu i przedstawieniu spowodował ostatnich, że się na wybór zgodzili, poczem elekta w imieniu Stolicy apostolskiej zatwierdził 3). Nie długo potem arcybiskup Fulko konsekrował Piotra razem z Witem Dominikaninem, pierwszego na biskupa poznańskiego, drugiego na biskupa litewskiego we wsi Kozłowie położonej w dzisiejszym powiecie sochaczewskim gubernii warszawskiej 4). W tym czasie książe Przemysław wskutek upomnień ojcowskich i gróźb viti Coslow fuit per venerabilem dominum Fulconem archiepiscopum Gnesnensem in episcopum consecratus. Eodem anno frater Vitus de ordine Predicatorum fuit primns episcopus ordinatus in Lithoviam et ibidem in Coslow una eum Petro est consecratus." Cfr. Długosz 1. e. lib. VII, 733. Naruszewicz 1. c. IV, 10—18. — 1) Janociana t. II, 116. 117. Cfr. Helzel 1. c. I, 336. — 2) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 570: „Anno MCCLIII V Idus Februarii." — 3) Tamże II, 570. 571. Bocznik wielkopolski 1. c. III, 20. 21. Długosz 1, c, lib, VII, 732. 733. — 4) Bocznik wielkopolski 1. c. III, 22. 399 arcybiskupa Fulkona upamiętał się w swojej zaciekłości ku bratu Bolesławowi i wypuściwszy go z więzienia, oddał mu tymczasowo Kalisz w posiadanie, do-pókiby układ stanowczy nie został zawarty. Układ ten przyszedł nie długo potem do skutku w Gieczu, gdzie się odbył zjazd obydwóch książąt, arcybiskupa Fulkona, biskupów i panów wielkopolskich, na którym Przemysław ustąpił bratu księstwo gnieźnieńskie i kaliskie, ziemię rudzką z zamkami tamże, oraz w Gieczu, Bninie i Biechowie1). Po nastąpionej pomiędzy książętami wielkopolskimi pożądanej zgodzie widzimy obydwóch wraz z arcybiskupem Fulkonem na jakimś zjeździe w Pogorzelicy, gdzie na dniu 7 maja roku 1253 ciż książęta nadali Kościołowi gnieźnieńskiemu villam decimorum w pobliżu wsi Markwacza w kasztelanii kaliskiej2). Kilka dni później obydwaj książęta z arcybiskupem i wielu panami byli w Gnieźnie i tam klasztor ołobocki panien Cystersek udarowali przywilejami dnia 11 maja tegoż roku3). Papież Innocenty IV bullą wydaną w Asyżu dnia 14 maja roku 1253 wezwał wszystkich wiernych Polski, ażeby podjęli wyprawę krzyżową naprzeciw Tatarom, którzy wychyliwszy się z łożysk swoich, na nowo zagrażali krajom chrześcijańskim napaściami4). Tenże papież pod dniem 17 maja tegoż roku zaleca legatowi swemu, opatowi Opizonowi z Mezano, którego w miejsce kardynała Hugona powtórnie wyprawił do Polski, ażeby pod zagrożeniem klątwy kościelnej nie dopuszczał pogranicznym książętom czynić jej jakiejkolwiek krzywdy, ponieważ Polacy od czasu nawrócenia swego pod wyłączną zostają opieką Stolicy apostolskiej i odtąd składają jej na znak hołdu świętopietrze 5). Na dniu 20 maja tegoż roku znów spotykamy arcybiskupa Fulkona na zjeździe w Pogorzelicy z książętami wielkopolskimi, jak dowodzi dokument przez nich tamże w tym dniu wystawiony, dotyczący pewnych zamian posiadłości do klasztoru lędzkiego należących6). Rok 1253 pamiętnym jest w dziejach Kościoła i narodu polskiego z powodu kanonizacyi ś. Stanisława, biskupa krakowskiego, która nareszcie po usilnych długoletnich zabiegach ku niewymownej radości całej Polski na dniu 8 września szczęśliwie w kościele benedyktyńskim w Asyżu do skutku doprowadzoną została. Papież Innocenty IV zaszczycił nią panowanie swoje i u całego narodu 1) Kronika Godyslawa Paska 1, c. II, 571. Rocznik wielkopl. I. c. III, 21 —        2) Archiv. Gapit. Gnesn. Nr. 23. Eod. dypl. wielkopl. I, 276. — 3) Kod. dyp. wielkopl. I, 276, 277. — 4) Theiner 1. c. I, 51. Kod. dypl. wielkopl. I, 278. 279. —        5) Theiner 1. c. I, 52. Kod. dypl. wielkopl. I, 280: „Cum itaque sicut ex parte dictorum filiorum nostrorum principum Polonie fuit propositum coram nobis, progenitores eorum postquam Christiane fidei notitiam habuerunt eidem Sedi solummodo subiecti fue-rint, et ipsi adhuc existant, et in signum subiectionis huiusmodi censum, qui denarius sancti Petri vulgariter appellatur, iidem et habitatores Polonie ipsi Sedi annis singulis persolverint hactenus et persolvant: mandamus, quathras eisdem principibus et habitato-ribus per te vel per alium efficaciter presidio defensionis assistens, non permittas eos ab aliquibus molestari; ai quas infendationes, distributiones aut occupationes de terra Polonie inveneris, tam a carissimo in Christe filio nostro W. Rego Romanorum illustri quam ah aliis factas, denuncies auctoritate nostra per te vel per alium aliquatenus non valere, molestatores et contradictores, si qui fuerint, per censuram ecclesiasticam, appella-tione postposita, compescendo. 400 polskiego niezatartą uskarbił sobie wdzięczność, ogłosiwszy wśród uroczystych obrzędów wobec kollegium kardynalskiego i niezliczonych tłumów ludu z całych Włoch i w przytomności wielce zasłużonego w sprawie kanonizacyjnej mistrza Jakóba ze Skarzeszowa, dziekana krakowskiego i kanonika gnieźnieńskiego i innych komisarzy biskupa krakowskiego Prandoty i jego kapituły, Stanisława z Szcze-panowa, Świętym i szczególniejszym Patronem polskim1). Gdy ciż komisarze z Asyżu wracając z bullą kanonizacyjną przez tegoż papieża na dniu 17 września roku 1253 wydaną 2) do Krakowa się zbliżali, wyszedł naprzeciw nim biskup Prandota z całem duchowieństwem i mieszkańcami miasta i powitawszy ich radośnie, w uroczystej procesyi do kościoła katedralnego zaprowadził, gdzie z poselstwa swego zdali sprawę i bullę rzeczoną do rąk biskupa złożyli 2). Na uroczyste podniesienie z grobu szczątków ś. Stanisława i wystawienie ich ku czci publicznej wyznaczył Prandota dzień ósmy maja roku 1254 i nakazał to ogłosić po całej Polsce i krajach sąsiednich. Na ten obchód wielki zgromadziły się do Krakowa tak wielkie tłumy wiernych, że ich miasto pomieścić nie mogło i dla tego wielu na polach pobliskich i łąkach rozłożyć się musieli. Przybyli na tę uroczystość oprócz arcybiskupa Fulkona i legata apostolskiego Opizona, biskupi polscy: Prandota krakowski, Tomasz wrocławski, Wolimierz kujawski, Andrzej płocki, (Ger-ward ruteński) i Wit litewski, wielu opatów, prałatów, kanoników i plebanów. Znaleźli się także książęta polscy: Bolesław Wstydliwy krakowski i sandomirski, Przemysław wielkopolski, Kazimierz kujawski i łęczycki, Ziemowit mazowiecki i Władysław opolski w towarzystwie mnóstwa panów i szlachty 4). Przy wydobywaniu świętych szczątków ś. Stanisława, część ich rozdaną została do kościołów katedralnych, kolegiackich, klasztornych i innych. Kościołowi zaś gnieźnieńskiemu dostał się pierścień biskupa świętego z napisem jego i wyobrażeniem jako osobliwość rzadka i czcigodna, a to ze względu na wysoką godność tegoż Kościoła i zasługi arcybiskupa Fulkona, który z polecenia papieża Innocentego IV był przewodniczącym w komisyi apostolskiej, złożonej z niego, biskupa wrocławskiego Tomasza, opata lubiązkiego i Jakóba weltreńskiego z zakonu ś. Franciszka do roztrząsania życia i cudów ś. Stanisława 5). Tenże arcybiskup krótko przed uroczystościami krakowskiemi ciężkiego doznał smutku z powodu interdyktu, którym legat apostolski Opizon obłożył dzielnice wielkopolskie Przemysława książęcia, a na niego samego klątwę rzucił za to, że spustoszył miasto Oleśnicę do 1) Długosz, Żywot ś. Stanisława (tłomacz. polskie ks. Karczewskiego) str. 236—239. Histor. Polon. lib. VII, 728. — 2) Oryginalna bulla znajduje się w archiwum kapituły krakowskiej, oddrukowana w Dr. Piekosińskiego Kodeksie katedry krak. f. 48—51. — 3) Długosz, Żywot i. Stanisława str. 250 — 252. — *) Tamże 250. 251. Kronika Godysława Paska 1. o. II, 571—573. Bocznik wielkopolsk. 1. c. HI, 22. 23. Katalogi bisk. krak. 1. c. III, 360. Długosz 1. c. lib. VII. 735. Długosz w Żywocie i. Stanisława str. 251 podaje mylnie pomiędzy przytomnymi w Krakowie biskupami Boguchwała, który był następcą Piotra, a ten umarł w Poznaniu tknięty paraliżem już po uroczystości krakowskiej, Boguchwał zaś konsekrowany był na biskupa w drugą niedzielę postu wielkiego roku 1255 (Bocznik wielkopolsk. 1. c. III, 23). — 5) Długosz, Żywot ś. Stanisława str. 222. 223. 251. 401 książęcia wrocławskiego, Henryka, należące z powodu niezapłacenia mu pięćdziesięciu grzywien wykupu za jakiegoś więźnia niemieckiego. Interdykt ten, który także dotknął część archidyecezyi gnieźnieńskiej, trwał od piątku przed drugą niedzielą postu wielkiego aż do wtorku po piątej niedzieli tegoż postu1). Nie długo potem nowe niezgody książąt polskich wystawiły kraj na ucisk i spustoszenie. Kazimierz, książe kujawski i łęczycki, pojmawszy brata swego, Ziemowita z żoną Gertrudą, przez cały rok więził ich w Sieradzu 2). Konrad, książe ślązki, nie przestając na Krośnie i Bytomiu, gdy od braci swoich, Bolesława Łysego i Henryka nie mógł otrzymać przyrzeczonych sobie dzielnic śląskich, przy pomocy książąt wielkopolskich, Przemysława i Bolesława, księstwo wrocławskie w wielkiej części najechał i spustoszył, a nadto, napadłszy na nieostrożnego Henryka, pojmał go i nie pierwej na wolność wypuścił, aż mu dał zakładników z obowiązkiem zmuszenia Bolesława Łysego orężem do wydania mu należytości, w przeciwnym razie zaś, że mu z księstwa swego wrocławskiego część pewną ustąpi'). Prawie równocześnie Bolesław Wstydliwy, złączywszy się z Władysławem opolskim przy pomocy zaciężnych Rusinów niszczył księstwo opawskie, mszcząc się nad Ottokarem, królem czeskim, którego ojciec, Wacław, toż księstwo zupełnie nieprawnie opanował4). Za pośrednictwem Tomasza, biskupa wrocławskiego i kilku znakomitych panów ślązkich przyszło nareszcie w roku 1255 do zgody pomiędzy książętami ślązkimi w Głogowie. Bolesław Łysy odstąpił Konradowi księstwo głogowskie, pozostawszy przy lignickiem, Henryk zaś, książe wrocławski, zwolniony został od odstąpienia części księstwa swego bratu Władysławowi, ponieważ tenże jako arcybiskup salcburgski nie potrzebował spuścizny ojcowskiej 5). Zaledwo na Ślązku uspokoiła się burza, aliści nowa zawisła nad Wielkopolską. Chciwy zaborów i mimo wiek podeszły, burzliwy i podstępny Świętopełek, roszcząc sobie prawo do zamku nakielskiego jako niegdyś do Pomorza należącego, wyprawił syna swego, Mestwina, na jego zdobycie, czego tenże zdradą dokazał. Książęta wielkopolscy, zgromadziwszy liczne wojska, które powiększyli zastępami rycerstwa swego Kazimierz kujawski, Bolesław krakowski i Ziemowit mazowiecki książęta, pospieszyli na odzyskanie straty, lecz dla waro-wności zdobyć zamku nie mogli, ile że grożące od strony Prus i Litwy niebezpieczeństwa dłuższem oblężeniem jego zajmować im się nie dały. Dopiero w roku 1256 książęta wielkopolscy, złączywszy się z Kazimierzem kujawskim, nową podjęli wyprawę, która po zdobyciu przez nich zamku Raciąża i krwawych pod Na-kłem utarczkach zakończyła się pokojem, mocą którego Świętopełek musiał wydać zamek tamtejszy i uwolnić wszystkich więźniów polskich, a książęta wielkopolscy obowiązani byli, wypłacić mu za zburzenie Raciąża pięćset grzywien srebra8). 1) Kronika Godysława Paska 1. o. II, 572. Bocznik widkopl. 1. c. III, 22. — 2) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 573. Rocznik widkopl. 1. c. III, 23. — 3) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 573. Rocznik wielkopl. III, 23. Długosz 1. c. lib. VII, 738. — 4) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 573. — 5) Długosz 1. c. lib. VII, 738. — 6) Kronika Godysława Paska 1. c. II. 574—576. Rocznik wielkopl. 1. c. III. 24—26. 51 402 W drugą niedzielę postu wielkiego roku 1255, arcybiskup Fulko konsekrował w kościele lędzkim na biskupa poznańskiego Boguchwała III w towarzystwie biskupów: Tomasza wrocławskiego, Wolimira kujawskiego, Andrzeja płockiego i Henryka chełmińskiego 1). W kwietniu tegoż roku był arcybiskup na wiecu w Zawichoście (in colloquio habito in Zawichost), na którym Bolesław Wstydliwy przywilejem z dnia 17 tegoż miesiąca potwierdził wolności i swobody Kościoła krakowskiego, udzielone mu na wiecach w Chroberzu i Oględowie 2). W maju tegoż roku widzimy go w Krakowie, gdzie z wielu innymi panami zapewne na jaką ważną naradę zgromadzonymi podpisał przywilej tegoż książęcia Kościołowi krakowskiemu pod dniem 18 maja wydany3). Na dniu 15 sierpnia znajdował się razem z książęciem kujawskim i łęczyckim, Kazimierzem, w Kramsku, jak dowodzi przywilej tegoż książęcia w tymże dniu Kościołowi kujawskiemu nadany4). W roku 1256 zaniepokoiło wielce czujnego i troskliwego metropolitę nienawistne i brutalne postępowanie Bolesława Łysego naprzeciw zacnemu biskupowi wrocławskiemu, Tomaszowi. Książe ten, będąc w ciągłych potrzebach dla bezustannych wojen i rozwiozłego życia, a nie mogąc już znikąd dostać pieniędzy, chciał się ratować dobytkiem kościelnym i dochodami biskupa swego i dla tego żądał od niego, aby wszystkie dziesięciny wytyczne w księstwie lignickiem zamienił na pewną opłatę pieniężną, a nadto chciał opodatkować na swoję korzyść poddanych biskupich, czego mu Tomasz stanowczo odmówił. Dziki książe zawrzał gniewem ku pasterzowi swemu i czekał na sposobność, aby się na nim zemścić i zmusić go gwałtem do poratowania próżnego swego skarbu. Gdy przeto biskup na dniu 6 października roku 1256 w towarzystwie Boguchwała proboszcza i Ekarda kanonika wrocławskich, zjechał do Górki, wsi położonej u stóp Sobótki, dwie mile przeszło od Świdnicy odległej, na konsekracyą nowo wystawionego tam kościoła, książe, dowiedziawszy się o tem, w nocy z 6 na 7 października napadł znienacka na czele bandy niemieckich najemników dom plebański, złupił sypialnią biskupa, a samego porwawszy z loża i nie dawszy mu się ubrać, przy dokuczliwem zimnie kazał go wsadzić na konia i z towarzyszami, Boguchwałem i Ekardem, okutymi w kajdany pod silną strażą wprowadzić do zamku uleńskiego. Jeden z towarzyszących więźniom żołnierzy, ulitowawszy się nad drżącym od zimna sędziwym biskupem, ustąpił mu swego płaszcza i starego obówia, przez co go od śmiertelnej choroby uratował. Cierpienia i dolegliwości biskupa, z jednego zamku do drugiego, aż nareszcie do Lignicy sprowadzonego, gdzie mu najwięcej dokuczano, nakłoniły go do ustępstwa na niesprawiedliwe okrutnego książęcia żądania; nie tylko bowiem wypłacił mu część nałożonego na niego haraczu 2000 grzywien srebra, ale przystał na zamianę dziesięciny wytycznej w całej dyecezyi swojej na pewne daniny zbożowe i pieniężne, w skutek czego na dniu 8 kwietnia roku 1257 z towarzyszami niedoli puszczony został na wolność i w tydzień potem 1) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 573, 574. Rocznik wielkopl 1. c. III, 23. — 2) Kod. dypl. katedry krak. str. 59. — 3) Tamże str. 60. 61. — 4) Rzy-szczewski i Muczk. 1. c. II, 57. 403 znajdował się w Głogowie pod opieką książęcia Konrada1). Arcybiskup Fulko, dowiedziawszy się o tym niesłychanym gwałcie na osobie biskupa Tomasza i jego towarzyszach popełnionym, w porozumieniu z biskupami polskimi, na naradę zwołanymi, rzucił [klątwę na Bolesława i takową po wszystkich kościołach prowincyi gnieźnieńskiej ogłosić nakazał, osobny do tego przepisawszy obrządek z powodu ciężkości popełnionej zbrodni. Kiedy okrutny książe, nie zważając na klątwę, więźniów na wolność wypuścić nie chciał, arcybiskup Fulko udał się do papieża Aleksandra IV po radę, jak sobie dalej ma postąpić. Papież bullą z dnia 30 marca roku 1257 wezwał arcybiskupów Fulkona i magdeburgskiego Rudolfa, ażeby wspólnie z biskupami swymi ogłosili naprzeciw okrutnikowi krucyatę w Polsce i Niemczech 2). Zanim Tomasz został z więzienia uwolniony, arcybiskup Fulko zwołał był synod prowincyonalny do Łęczycy na dzień ś. Kaliksta (14 października) roku 1257 celem wykonania polecenia papiezkiego co do krucyaty naprzeciw Bolesławowi. Zjechali się nań oprócz arcybiskupa: Prandota krakowski, Boguchwał poznański, Wolimir kujawski, Andrzej płocki i Wilhelm lubuski biskupi. Zaledwo się rozpoczęły ich narady, zjawił się Tomasz, biskup wrocławski i oświadczył zgromadzonym, jak wielkiemi ofiarami okupił wolność swoję. Biskupi surowo zganili mu układ co do dziesięcin ze szkodą Kościoła nieprawnie zawarty i polecili mu odwołanie takowego. Następnie zgromadzeni biskupi zagrozili książęciu Bolesławowi krucyatą, jeżeli biskupa Tomasza nie pozostawi w pokoju, nie cofnie wymuszonego na nim układu i wyrządzonych mu krzywd nie wynagrodzi. Ten, lękając się krucyaty, któraby go księstwa pozbawić i tułaczem zrobić mogła, ustąpił i upokorzył się, odebrawszy poprzednio już od brata swego młodszego należytą naukę, który, napadłszy go z nienacka, pojmał, w Głogowie w turmie osadził i tak długo trzymał, dopóki wymuszonej na biskupie Tomaszu opłaty do grosza nie zwrócił 3). Na synodzie łęczyckim zajmowano się oprócz krucyaty na Bolesława, która do skutku nie przyszła, sprawami czysto kościelnemi, i wiele na nim zbawiennych ustaw uchwalono, które do każdej dyecezyi polskiej w odpisie przesłano 4), a które zapewne objęte są w synodykonie arcybiskupa Jarosława Skotnickiego, lecz nie nosząc daty odbytego synodu, tak jak inne arcybiskupa Fulkona ustawy synodalne, oznaczyć się nie dadzą, do którego właściwie synodu należą. Długosz, opisując wypadki ślązkie, utrzymuje, że arcybiskup Fulko zaraz po uwięzieniu Tomasza biskupa, zwołał synod prowincyonalny do Łęczycy, i tam na Bolesława rzucił klątwę5). Tym sposobem w sprawie biskupa Tomasza dwa 1) Kronika Godysława Paska 1. c. II. 577. 578. Kronika wielkopl. 1. c, III, 29. 30. Bocznik małopolski 1. c. III, 168. Kronika książąt polskich 1. c. III, 548. Stenzel, Urkunden zur Gesch. des Bisthums Breslau, str. XXXVII i XXXVIII. Heyne 1. c. I, 475—477. — 2) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 577. Bocznik wielkopl. 1. e. III, 30. Matthias de Miechovia 1. e. f. 150. 151. Henelii, Silesio-graphia renovata t. II, cap. VII, f. 77. Długosz 1. c. lib. VII, 743—750. — 3) Thebesii, Lignitzische Jahrbucher część II, 92. Stenzel 1. c, XXXIX—XLII. — 4) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 581. 582: „Multe etiam constitutiones in eadem synodo fuerant ordinate, que in eoclesiis cathedralibus resevantur recondite." — 5) Hist. 404 synody prowincyonalne odbyćby się musiały, jeden w r. 1256, a drugi w r. 1257. Tymczasem spółczesny Godysław Pasek nic o pierwszym synodzie nie wie, lecz wyraźnie powiada, że arcybiskup Falko porozumiał się tylko z sufraganami swymi co do ogłosić się mającej na Bolesława lignickiego klątwy1). Również inne przeddługoszowe źródła o synodzie w roku 1256 nie wspominają. Damalewicz pisze wprawdzie o synodzie w tymże roku odprawionym, lecz zamilcza o synodzie z roku 1257, który żadnej nie ulega wątpliwości 2). Widocznie jedyny w tym czasie synod o rok za rychło położył. Bużeński wyraźnie mówi o zjeździe biskupów na naradę w roku 1256, nie na synod3), którego do rzucenia klątwy na okrutnego Bolesława nie było potrzeba, gdyż arcybiskupowi przysługiwała władza ogłoszenia klątwy bez niego i bez porady biskupów, z której korzystał zapewne jak najrychlej, aby uwolnić z więzienia powszechnie poważanego biskupa Tomasza. Zresztą samo następstwo wypadków, szybko po sobie następujących, przeciwko zwołaniu synodu prowincyonalnego w roku 1256 mówi. Otóż napaść na wieś Górkę i pojmanie biskupa wrocławskiego zaszły w nocy z 6 na 7 października. Zanim się arcybiskup o tym gwałcie dowiedział, ubiegło dni przynajmniej 8. Do zebrania się synodu potrzeba było naówczas trzy miesiące. Tymczasem już w marcu roku 1257 nadeszło z Rzymu polecenie papieża do zwołania krucyaty, a to na doniesienie Fulkona o uporze i zatwardziałości Bolesława. Do przesłania tegoż doniesienia do Rzymu, które oczywiście nie zaraz po rzuceniu klątwy na niego, ale po odczekaniu pewnego terminu, książęciu do poprawy naznaczonego, nastąpić mogło, i do nadejścia ztamtąd odpowiedzi papieża potrzeba było co najmniej trzy miesiące czasu; a zatem arcybiskup Fulko nie mógł zwołać synodu w roku 1256, lecz tylko z kilku najbliższymi biskupami odbył w Łęczycy naradę. Ile zresztą potrzeba było czasu do zebrania się zwołanego synodu prowincyonal-nego, najwyraźniej nam te okoliczności wskazują, że lubo papież Aleksander IV jnż na dniu 30 marca wydał rozporządzenie do ogłoszenia krucyaty, i lubo sprawa biskupa Tomasza nie cierpiała zwłoki, synod łęczycki dopiero za półsiodma miesiąca potem, dnia 14 października przyszedł do skutku. Z tych powodów nie godzimy się z Długoszem, Damalewiczem, Helclem, Dzieduszyckim i innymi, jakoby arcybiskup Fulko w roku 1256 odbył synod prowincyonalny w Łęczycy. Synod łęczycki poprzedziła o cztery miesiące śmierć książęcia wielkopolskiego Przemysława, zaledwo w trzydziestym szóstym roku życia. Spółczesne kroniki wielbią go z roztropności, sprawiedliwości, wstrzemięźliwego życia i gruntownej pobożności4). Nie był przecież wolnym od błędów zaciemniających wielce owe zalety i cnoty, a mianowicie od interesowności i żądzy pomnożenia swej stawy i panowania, które go doprowadziły do oburzającego postępowania z bratem rodzonym Bolesławem podwójnie z własności wyzutym, więzionym i prześladowanym. Mimo to zaliczyć go można śmiało do zacniejszych potomków Bolesława Krzywoustego, zwłaszcza, że pomiędzy nimi, a przedewszystkiem pomiędzy ksią Polon. lib. VII, 743. 744. — 1) Kronika 1. c. II, 577. — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 141. — 3) Żywoty Arcyb. Gnieżń. I, 113. — 4) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 579. Rocznik wielkopl, 1, c. III, 31. Długosz 1. c. lib. VII, 750. 405 żętatni ślązkimi znajdowały się pod względem moralnym prawdziwe potwory. Przemysław uwiecznił imię swoje przez rozliczne dobrodziejstwa, które bądź sam, bądź wspólnie z bratem swoim, Bolesławem, kościołom polskim i klasztorom wyświadczył. Pomiędzy innemi godne są wspomnienia: nadanie kościołowi w Gie-czu pewnych dziesięcin w roku 1240 1), zabezpieczenie posiadłości klasztoru lubińskiego od grabieży wielkiemi karami pieniężnemi sedmcessant i pintnacesce w roku 1242 2), darowizna wsi Murczyna kościołowi gnieźnieńskiemu, wspólnie z matką i bratem w tymże roku uczyniona3), pozwolenie wolnej sprzedaży i kupna w wsi klasztornej Lubinie kupcom swoim i zagranicznym4), odnowienie wszelkich przywilejów klasztorowi lubińskiemu przez przodków swoich nadanych, w tymże roku5); powierzenie bogato przez siebie i przodków uposażonego szpitala w Gnieźnie pod opiekę kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Miechowie, przez co nastąpiła zarazem fundacya klasztoru gnieźnieńskiego tegoż zakonu właściwa, roku 1243 6); opatrzenie wsi kościoła poznańskiego, Rogusko, przywilejami innych wsi tegoż kościoła7); darowizna placu nad brzegiem Warty w Poznaniu 00. Dominikanom na wybudowanie kościoła i klasztoru w roku 1244 8); zatwierdzenie darowizny wsi Kiełkowa dla klasztoru w Obrze w roku 1245 9); pozwolenie dane biskupowi poznańskiemu Boguchwałowi do ulokowania wsi kościoła swego na prawie średzkiem roku 1246 10), oraz zatwierdzenie wsi Lubrze dla kościoła i klasztoru paradyzkiego w tymże roku11); przysądzenie w tymże roku wsi Cichowa klasztorowi lubińskiemu naprzeciw uroszczeniom dziedziców Pożegowa 12); tak samo wsi Jankowa kościołowi gnieźnieńskiemu naprzeciw pretensyom rycerzy Janka i Pribiny, synów Leonarda 13); uwolnienie poddanych klasztoru w Obrze od ciężarów i służebności prawem polskiem nakazanych, w roku 1247 14); uprzywilejowanie wsi Wielatowa, należącej do klasztoru trzemeszeńskiego pod względem służebności, w tymże roku10); przyjęcie w tymże roku pod swą szczególniejszą opiekę klasztoru Cystersów w Gościchowie (Paradyżu)1'); nadanie temuż klasztorowi równocześnie wsi Paklicy 17); zatwierdzenie nadania kościołowi poznańskiemu wsi Rogalina przez kanonika tegoż kościoła, Mikołaja, i uwolnienie jej od ciężarów i służebności, w roku 1247 18); potwierdzenie w roku 1248 przywilejów na 1) Archiv. Capit. Posnan. Liber privileg. B. 117. Kod. dypl. wielkpol. I, 180. — 2) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. I, N. 30. Kod. dypl. wielkopl. I, 194. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 66. Kod. dypl. wielkopl. I, 195. — 4) Raczyński 1. c. N. 19. Kod. dypl. wielkopl. I, 197. — 5) Kod. dypl. wielkopl. I, 198. — 6) Tamże I, 201. — 7) Archiv. Capit. Posnan. Liber privileg. B. 173. Kod. dypl. wielkopl. I, 205. — 8) Archiw. rząd. pozn. Dominikanie 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 205. — 9) Archiw. rząd. poznań. Obra. Liber privileg. f. 6. Kod. dypl. wielkopl. I, 207. — 10) Archiv. Capit. Posnan. Liber privileg. N. 142. Kod. dypl. wielkopl. I, 212. — 11) Raczyński 1. c. Nr. 23. Kod. dypl. wielkopl. I, 212. — 12) Archiw. rząd. poznań. Lubiń 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 213. — l3) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 60. Kod. dypl. wielkopł. I, 215. — 14) Archiw. rząd. poznań. Obra. Lib. privileg. f. 7. Kod. dypł. wielkopł. I, 217. — 15) Archiw. kościoła trzemeszeńskiego, Lib. privil. f. 83. Kod. dypl. wielkopł. I, 218. — 16) Raczyński 1. c. N. 24. Kod. dypl. wielkopl. I, 219. — 17) Raczyński 1. c. N. 26. Kod. dypl. wielkopl. I, 220, — 18) Archiv. Capit. Posnan. Liber privileg. Nr. 146. Kod, 406 danych klasztorowi trzebnickiemu przez ojca swego, Władysława Odonicza1); przysądzenie naprzeciw niesprawiedliwym uroszczeniom Rokotnicy klasztorowi w Obrze roku 1249 2); darowizna klasztorowi owińskiemu wsi książęcych Dobiegniewa i Osieczna w roku 1250 3); potwierdzenie w tymże roku darowizny wsi Rusinowa i części wsi Witimia klasztorowi paradyzkiemu4), oraz nadania temuż klasztorowi pustkowia Ducka przez Sulisława z Wyszanowa5), niemniej darowizny wsi Ostrowite kościołowi gnieźnieńskiemu przez kanclerza arcybiskupiego, Janusza6); zabezpieczenie klasztorowi w Obrze wsi Smardzewa w roku 1251, którą Zbrosław na łożu śmiertelnem temuż klasztorowi przekazał 7); potwierdzenie w tymże roku przywilejów przez ojca nadanych i nowych udzielenie klasztorowi trzemeszeńskiemu8); pozwolenie dane biskupowi poznańskiemu, Boguchwałowi, do zamiany wsi Ciążenia na miasto9); nadanie kościołowi gnieźnieńskiemu wsi Ostrowite, za którą darował Wszemborowi wsie Łagiewniki i Piotrowo w roku 125210); obdarzenie Kościoła poznańskiego najrozleglejszemi przywilejami i korzystne dla niego w tymże roku zamiany 11); fundacyi klasztoru Cystersek w Owińskach przez nadanie tejże wsi wraz z czterema innemi szczodrobliwe powiększenie w roku 125212); potwierdzenie darowizny wsi Karnina klasztorowi paradyzkiemu w tymże roku13), oraz nadania przez ojca swego Władysława Odonicza, klasztorowi hen-rykowskiemu wsi Sierakowa, Żylic, Przewodowa i Konarzewa14), niemniej wsi Łęgu, klasztorowi trzebnickiemu15); darowizna wsi Starkowic klasztorowi henry-kowskiemu w roku 1253 16), a kościołowi gnieźnieńskiemu villae decimorum pod Markwaczem w tymże roku 17); opatrzenie wraz z bratem klasztoru ołobockiego wielkiemi wolnościami i swobodami18), korzystna zamiana dla klasztoru lędzkiego odległych wsi klasztornych Wierzenicy i Łoskunia na wsie książęce Kaliszany, Tuniszewo i część wsi Sienna, oraz nadanie tychże wsi przywilejami19); pozwolenie dane klasztorowi ołobockiemu do zamienienia wsi Łubnice na miasto, lokowanie je na prawie niemieckiem i obdarzenie mieszczan przywilejami w tymże roku*0); darowanie kościołowi gnieźnieńskiemu wsi: Dębnicy, Gowarzewa, Konarskiego, dypł. wielkopl. I, 221. — 1) Archiw, rządowe wrocławskie, Trebnitz Nr. 64. Kodeks dyplomatyczny wielkoplski I, 226. — 2) Archiw. rządowe poznańskie, Liber privileg. f. 9. Kod. dypł. melkopl. I, 243. — 3) Tow. Przyj. Nauk pozn. Owińska Lib. privil. N. 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 247. — 4) Rogalińska bibl. Paradyż. Liber prwileg. N. 27. Kod. dypl. wielkopl. I, 249. — 5) Tamże. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. N. 20. Kod. dypl. melkopl. I, 251. — 7) Archiw. rząd. pozn. Obra Lib. privil, f. 12. Kod. dypl. melkopl. I, 253. — 8) Archiw. kościoła trzemeszeńskiego. Diplo-mata. Kod, dypl. wielkopl. I, 254. — 9) Archiv. Capit. Posnan., Liber prwileg. B. N. 150. Kod. dypl. wielkopl. I, 225. — 10) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 21. Kod. dypl. wielkopl. I, 265. — 11) Archiv. Capit. Posnan. I, 3. Kod. dypl. wielkopl. I, 267. — 12) Tow. Przyj. Nauk pozn., Owińska Privileg. N. 2. Kod. dypl. wielkopl. I, 268. — 13) Raczyński 1. c. Nr. 32. Kod. dypl. melkopl. I, 272. — 14) Stenzel, Lib. fundat. claustri Heinrichau f. 157. Kod. dypl. wielkopl. I, 274. — 15) Archiw. rząd. wrocł. Trebnitz Nr. 75. Kod. dypl. wielkopl. I, 274. — 16) Stenzel 1. c. f. 158. Kod. dypl. wielkopl. I, 275. — 17) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 33. Kod. dypl. wielkopl, I, 276. — 18) Kod. dypl. wielkopl. I, 276. — l9) Biblioteka Kurnicka. Diplomata. Nr. 4. Kod. dypl. wielkopl. I, 281. — 20) Archiw. rząd. poznań, Ołobok, Acta i. 16. Kod. dypl. wielkopl. I, 282, 407 Waliszewa i Solca z częścią jeziora Ostrowa za wieś tegoż kościoła sobie ustąpioną Tymieniec1); odnowienie darowizny wsi Chociule klasztorowi trzebnickiemu w roku 1255 2); obdarzenie klasztoru lędzkiego najrozleglejszemi przywilejami w roku 1256 3), tak samo klasztorowi paradyzkiemu w tymże roku 4); potwierdzenie równocześnie darowizny lasu w Suchcinie i sprzedaży wsi Wyszanowa temuż klasztorowi5), oraz sprzedaży wsi Ochla klasztorowi w Henrykowie 6); nadanie klasztorowi oberskiemu rozmaitych przywilei w roku 1257 7); tak samo klasztorowi paradyzkiemu 8); zatwierdzenie OO. Dominikanom poznańskim młyna na rzece Rudniku nadanego im przez książęcia Bolesława kaliskiego9) i t. d. Przemysław pozostawił z żony Elżbiety cztery córki i syna Przemysława, który się dopiero w kilka miesięcy po śmierci ojca narodził10). Wkrótce po Przemysławie umarł w Krakowie ś. Jacek Odrowąż, mąż pracami prawdziwie apo-stolskiemi i świątobliwością życia sławny11). Nie długo przeżył obojga natężonemi pracami i wiekiem skołatany arcybiskup Fulko, którego zgon Polskę całą w grubej pogrążył żałobie. Spółczesny Godysław Pasek kładzie śmierć jego w roku 1258 bez podania dnia12), tak samo Rocznik wielkopolski13), Rocznik kapituły krakowskiej 14), Rocznik Sędziwoja 15), Długosz16), Damalewicz17), Bużeński18) i inni. Rocznik wielkopolski powiada, że umarł w Łęczycy Nonis Aprilis, Długosz również w Łęczycy dnia 5 kwietnia umierać mu każe, tak samo Damale-wicz i Bużeński. Godysław Pasek spółczesny również Łęczycę jako miejsce śmierci podaje. Za temi przeto powagami i nam jako miejsce śmierci arcybiskupa Fulkona Łęczycę, a jako datę 5 kwiecień roku 1258 przyjąć należy. Roczniki: miechowski19) i krakowski 20) kładące śmierć jego w roku 1259 nie zasługują na wiarę, ile że spółczesny Godysław Pasek pod rokiem 1258 zaraz po śmierci Fulkona szczegółowo opisuje zabiegi dotyczące wyboru i zatwierdzenia przez Stolicę apostolską następcy jego, Janusza czyli Jana21), jak to niżej zoba 1) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. I, f. 96. Kod. dypl. wielkopl. 1, 285. — 2) Archiw. rząd. wrocł. Trebnitz N. 82. Kod. dypl. wielkopl. I, 293. — 3) Archiw. kościoła poklasztornego w Wągrowcu. Protocollum secundum f. 36. Kod. dypl. wielkopl. I, 298. — 4) Raczyński 1. c. Nr. 38, Kod. dypl. wielkopl. I, 299. — 5) Raczyński 1. o. Nr. 35. 37. Kod. dypl. wielkopl. I, 300. 301. — 6) Stenzel 1. c. f. 64. Kod. dypl. wielkopl. I, 308. — 7) Archiw. rząd. pozn. Obra Liber privileg. i. 13. Kod. dypl. wielkopl. I, 308. — 8) Kod. dypl. wielkopl. I, 311. — 9) Tamże I, 313. — 10) Długosz 1. c. lib. VII, 750. — 11) Tamże lib. VII, 751. — 12) Monum. Polon. hist. II, 582: „Eodem vero anno (1258) Fulco archiepiscopus Gnesnensis, qui Pełka nomen proprium hahebat, in Lancicia diem suum clansit extremum." — 13) Tamże III, 32. 33: „Item eodem anno (1258) Nonis Aprilis dominus Ffulco, qui Pelka pro-prio nomine vocabatur, archiepiscopus Gnesnensis, in Lancicia diem vite clausit extremum." — 14) Tamże II, 806. — 15) Tamże II, 878. — 16) Hist. Pol. lib. VII, 750: Quinla die Aprilis Fulco Gnesnensis Archiepiscopus .. . post mensem ex quo languerat Lancitiae moritur." — 17) Series Archiep. Gnesn. f. 145: „Vivere desiit Lanciciae anno Christi 1258." — 18) Żywoty Arcyb. Gnieźn. I, 115. — 19) Monum. Polon. hist. II, 882: „1259 Fulco archiepiscopus Gnesnensis obiit." — 20) Tamże II, 839. — 21) To samo czyni Rocznik wielkopolski 1. c, III, 33. 408 czemy. Według Długosza1) i Damalewicza 2) zwłoki arcybiskupie sprowadzono z Łęczycy do Gniezna i tam w kościele metropolitalnym na wieczny złożono spoczynek. Arcybiskup Fulko jaśnieje pomiędzy biskupami polskimi jako wzór cnót prawdziwie kapłańskich i obywatelskich. Żyjąc w tak opłakanych dla Polski czasach, wśród bezustannych prawie wojen domowych, które duma, chciwość, zemsta i bezbożność książąt polskich, tak blisko z sobą spokrewnionych, wywoływały, umiał nie tak powagą wzniosłego urzędu swego, jak raczej cnotami i zaletami osobistemi poskramniać rozkiełznane namiętności ludzkie, nachylać twarde karki pod jarzmo sprawiedliwości i słuszności, pobudzać zwaśnionych braci i krewnych do zgody i jedności, a sercem swojem ogarniając zarówno wszystkich dzielnic polskich dzieci swe duchowne, zapobiegał wszędzie, jak mógł, wybrykom ludzkich słabości, niezgodom bratnim, brutalstwu i uciskom przemocy nad słabszymi; a gdy ojcowskie przestrogi, napomnienia i groźby nie skutkowały, bez względu na osoby, smutne dla siebie następstwa, prześladowania i krzywdy występował śmiało i odważnie z surową na upór i zuchwalstwo karą. To też prawdziwa cnota jego, ścisła sprawiedliwość i bezinteresowność i nieugięty charakter chrześcijański nie tylko zasłonił go przed dziką nienawiścią, zemstą lub sponiewieraniem ze strony książąt polskich, poniekąd względem siebie nieubłaganych, twardych i nieczułych, ale owszem zjednał mu u wszystkich głęboką cześć i prawdziwie synowski szacunek, pokazując światu, że przed prawdziwą cnotą i zacnością nawet najdzikszy człowiek głowę swą schylić musi. Przez dwadzieścia sześć lat rządów swych metropolitalnych uganiając się z wyrodnymi potomkami Piasta w najrozmaitszych kierunkach z sobą zwaśnionymi, nienawiścią ku sobie pałającymi, wzajemnie się z dzielnic swoich wyzuwającymi, krwawe z sobą toczącymi wojny, mimo strofowania, karcenia, groźby i klątwy kościelne, arcybiskup Fulko od żadnego z nich nie doznał ani zniewagi, ani nienawiści, owszem nawet najnikczemniejsi z nich ubiegali się o okazanie mu czci przynależnej i głębokiego szacunku. Świętopełek pomorski, ów okrutny zabójca Leszka Białego, tylekrotny wiarołomca, podły intrygant i zdrajca, w przywileju wydanym w Słupsku dnia 26 grudnia roku 1237, w którym jemu i Kościołowi gnieźnieńskiemu nadaje wsie Kruszyn, Mochle i Orle, najdroższym ojcem swoim go nazywa8). Konrad mazowiecki, morderca Jana Czapli, wojewody Chrystyna i wielu innych, niemniej podstępny, wiarołomny jak Świętopełek, a więcej jeszcze od niego zacięty, mściwy i nieubłagany ku własnemu synowcowi swemu Bolesławowi Wstydliwemu, jedynie z szacunku ku arcypasterzowi swemu nie tylko gnieźnieński ale i inne kościoły różnemi nadaniami i przywilejami obdarza4). Tenże książe za pośrednictwem Fulkona godzi się z niemniej okrutnym, zawziętym i bezwzględnym 1) Hist. Polon. lib. VII, 752. 753: „In Ecclesiam Gnesnensem deductus, insto honore tumulatur." — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 145: „Gnesnae honorem sepul-turae accepit." — 3) Archiv. Capit. Gnesn. II, 5. 6. Kod. dypl. wielkopl. I, 175: „Inspecto eciam erga me carissimi patris mei domini Fulconis Gnesnensis archiepiscopi servicio et favore." — 4) Zobacz wyżej. 409 Bolesławem lignickim. Przemysław i Bolesław wielkopolscy potrzykroć na jego prośby i napomnienia spór o upadek ojcowski pomiędzy sobą załatwiają i nim się dzielą. Henryk książe ślązki i Władysław Odonicz wielkopolski za jego wstawieniem się wojnie domowej koniec kładą 1) i t. d. Prawie wszyscy spółcześni mu książęta mimo spustoszenia dzielnic swoich przez ciągłe wojny domowe i własnego ubóstwa ubiegali się w obdarzaniu Kościoła gnieźnieńskiego rozlicznemi nadaniami, wolnościami i swobodami, chcąc przez to uczcić i ucieszyć najwyższego swego w kraju zwierzchnika duchownego. Widzieliśmy wyżej jak szczodrymi i hojnymi w tej mierze okazali się książęta: Władysław Odonicz i syn jego Przemysław. W ich ślady poszli: Elżbieta, wdowa po Władysławie Odoniczu 2), Bolesław brat Przemysława, który oprócz mnóstwa dobrodziejstw wspólnie z bratem kościołom i klasztorom świadczonych sam z swej strony również okazał się szczodrobliwym 3), Kazimierz, książe kujawski i łęczycki 4) i książęta ślązcy 5). Doznając tyle szacunku i prawdziwego poważania u książąt, utrzymał tem samem wobec nich powagę Kościoła, którym rządził i poszanowanie duchowieństwa, tem więcej, że w duchu prawdziwie apostolskim nad tymże Kościołem czuwał i z niezmordowaną gorliwością pracował nad podniesieniem pomiędzy kapłanami karności, czystości obyczajów, nauki i pobożności, czego najlepszym dowodem często 1) Theiner 1. c. I, 27. Kod. dypl. wielkopl. t, 149. — 2) W roku 1242 nadała kościołowi gnieźnieńskiemu wieś Murczyn (Archiv. Capit. Gnesn. Liber prwileg. saec. XV f. 66. Kod. dypl. wielkopl. I, 195). — 3) Roku 1243 przyjął klasztor para-dyski pod swą szczególniejszą opiekę (Raczyński 1. c. Nr. 22. Kod. dypl. wielkopl. I, 209); w r. 1247 nadał kościołowi poznańskiemu wsie Jeligowo i Wiewiórczyn (Arch. Capit. Posnan. I, 2. Kod. dypl. wielkopl. I, 220); w r. 1249 przywrócił klasztorowi W Ołoboku wsie Kurowo i Gołuchowo (Archiw. rząd. pozn. Ołobok 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 242); nadał kościołowi poznańskiemu wieś Winnogórę przed rokiem 1250 (Archiv. Capit. Posnan. Liber privil. B. Nr, 89. Kod. dypl. wiełkopl. I, 246); r. 1251 odnowił kościołowi lędzkiemu przywileje co do wsi Kłobia i Choceń (Kod. dypl. wielkopl. I, 264); zatwierdził w r. 1253 darowiznę wsi Koszut temuż klasztorowi (Kod. dypl. wiełkopl. I, 279); odnowił w r. 1254 przywileje szpitala gnieźnieńskiego przez ojca mu nadane (Nabielski Miechovia f. 173. Kod. dypl. wielkopl. I, 290); zatwierdził r. 1257 darowiznę wsi Biskowa kościołowi gnieźnieńskiemu (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 26. Kod. dypl. wielkopl. I, 314); r. 1257 nadał kapitule gnieźnieńskiej wieś Jezierce (Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 27. Kod. dypl. wiełkopl. I, 316); zatwierdził kościołowi poznańskiemu posiadania wsi Buku (Arch. Capit. Posnan. I, 4. Kod. dypl. wielkopl. I, 317); oraz w tymże roku wszelkie przywileje klasztoru w Obrze (Archiw. rząd. poznań. Obra Liber prwileg. f. 14. Kod. dypl. wielkopl. I, 323); nadal w r. 1258 nowe przywileje klasztorowi w Lędze (Kod. dypl. wielkopl. I, 326); w tymże roku zatwierdził wszystkie przywileje klasztoru w Lubiniu (Arch. rząd. poznań. Lubin 1. Kod. dypl. wielk. I, 327); tak samo kościoła poznańskiego (Archiv. Capit. Posn. I, 5. Kod. dypl. wielk. I, 328); oraz klasztoru kolbaskiego (Kod. dypl. wiełkopl. I, 330). — 4) W roku 1238 przysądza pewne posiadłości klasztorowi strzelińskiem u naprzeciw uroszczeniom Szymona z Ludziska (Archiwum kościoła w Strzelnie, Lib. privileg. f. 21. Kod. dypl. wielkopl. I, 178); zamienia w r. 1241 wsie swoje książęce Glowiew i Wrąbczyn na wieś klasztoru lędzkiego Koczanow (Kod. dypl. wielkopl. I. 191); pozwala klasztorowi temuż założyć miasto Lądek w r. 1250 (Kod. dypl. wielkopl. I, 252) i t. d. — 3) Heyne 1. c. 1, 459 sqq. ii 410 odbywane synody i wydawane na nich nader zbawienne i roztropne ustawy. To też za jego czasów, mimo bezustanne w kraju rozruchy, Kościół nie tylko pod względem materyalnym ale i moralnym prawdziwie tryumfował, jak to spółczesne i późniejsze kroniki ku szczególniejszej chlubie i zasłudze arcybiskupa Fulkona poświadczają, oddając przytem osobistym jego cnotom i zaletom nader zaszczytne pochwały1). Odzyskaniem rozległych dóbr łowickich, licznemi nadaniami książąt i panów, zakupnem z własnych zasobów i nader korzystnemi zamianami majątek Kościoła swego gnieźnieńskiego niezmiernie podniósł, używając dochodów jego na budowę kościołów, jako to w Lędzie, Sulejowie, Gnieźnie 2) i wielu innych miejscach, na zapatrywanie dawniejszych świątyń Pańskich w fundusze i sprzęty do służby Bożej potrzebne, na wspieranie ubóstwa i szpitali. Osobliwy opiekun klasztorów, nie tylko nadania poprzedników swoich chętnie potwierdzał, jako to klasztorowi lubiązkiemu dziesięciny w okolicy Nakła 3), ale nowemi je opatrywał, darowawszy klasztorowi sulejowskiemu wieś Kępino 4), klasztorowi lędzkiemu dziesięciny należące do kaplic śś. Piotra i Andrzeja 5) i t. d. Miłośnik ubogiej uczącej się młodzieży szpitalowi gnieźnieńskiemu będącemu pod zarządem kanoników regularnych grobu Chrystusowego wieś Ździechowę na utrzymanie tejże młodzieży przekazał'). Nie dziw, że dla tylu zasług, cnót i dzielności arcybiskup Fulko w wielkiem był poważaniu u papieżów spółczesnych: Grzegorza IX, Innocentego IV i Aleksandra IV. Pierwszy bullą z dnia 4 czerwca roku 1238 pozwala mu nosić krzyż przed sobą przy publicznych pochodach i uroczystościach w nieobecności legata apostolskiego w Polsce, piękne mu przy tej sposobności oddając pochwały7). Wszyscy trzej zaś zaszczycali go rozmaitemi ważnemi poleceniami i przywilejami. Grzegorz IX poleca mu, aby stawał w obronie poddanych polskich naprzeciw uciskom książąt w roku 12338); nadaje mu w roku 1236 przywilej, mocą którego nie wolno go zapozywać listami czyli cytacyami apostolskiemi nad dwa dni po za granicę archidyecezyi9). Innocenty IV bullą wydaną z dnia 1) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 582. 583: ,,Vir in moribus compositus, literatus et honesłe vite. Sub cuius regimine eccłesia polonica in omnibus feliciter trium-phabat." Rocznik wielkopolski 1. c. III, 33: ,,Vir bonus in moribus et honesłe vite; sub cuius regimine tota ecclesia polonica triumphavit." Długosz 1. c. lib. VII, 752: Vir grandaems, literatus et religione plenus." Damalewicz 1. c. f. 134: „Non degenerem hic a patris et patrui se vestigiis atque invicti animi fortitudine praestitit; nam cum oblatam sibi ultro dignitatis metropoliticae culmen .. . suscepit, ita ex illa specula Eccle-siarum libertatibus prospexit, ut cervicosa superborum ducum colla censuris et clavibus Ecclesiae submitti oportere generose ac gloriose successores docuerit." — 2) Orgelbranda Encykl. powszechna t. XX, 515. — 3) Archiw. rząd. pozn. Leubus 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 136. 142. — 4) Kod. dypl. wielkopl. I, 186. — 5) Archiw. rząd. pozn. Ląd. Lib. privileg. B. Kr. 38, Kod. dypl. wielkopl. I, 187. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 24. Kod. dypl. wielkopl. I, 291, — 7) Theiner. 1. c. I, 34, Kod. dypl. wielkopl. I, 178 : „Nos igitur attendentes, quod non sunt tibi armature celestis insignia deneganda, qui contra tue persecutores ecclesie certamine fere incessante laboras, presentium tibi auctoritate concedimus, ut per tuam provinciam ante te deferri facias crucis signum, nisi eum apostolice Sedis legatus in Polonia fuerit constitutus." — 8) Theiner 1. c. I, 22. Kod, dypl. wielkopl. I, 126. — 9) Theiner 1. c. I, 30. Kod. dypl. wielkopl. I, 162. 411 7 listopada roku 1247 deklaruje, że arcybiskup gnieźnieński i jego kapituła nie mogą być zmuszeni listami papiezkiemi czyli prowizjami do udzielania prałatur i kanonikatów komukolwiek, jeżeli na to wyraźnego nie otrzymują mandatu1). Tenże papież zwalnia go dobrotliwie ze względu na wielkie jego wydatki od jednej raty piątej części dochodów, które na rzecz skarbu papiezkiego na synodzie prowińcyonalnym wrocławskim w roku 1248 duchowieństwo polskie składać się zobowiązało 2). Papież Aleksander IV bullą z dnia 26 stycznia roku 1256 nakazuje mu karać sługi rycerskie molestujące w przechodach kapłanów 3); zwalnia duchowieństwo polskie od szukania instancyi prawnych u legatów apostolskich, niemających wyraźnej missyi do Polski bullą z dnia 3 lipca tegoż roku4); poleca arcybiskupowi oraz proboszczowi i archidyakonowi gnieźnieńskim, ażeby książąt polskich upomnieli, iżby duchowieństwa swego nie zapozywali do dworów swoich celem porozumienia się z niem lub przedkładania sobie dokumentów udawadnia-jących własności duchowne, wystawiając je na niebezpieczeństwa w dalekich podróżach po lasach i pustyniach5). Tenże papież wzywa go pod dniem 1 lutego roku 1257 razem z biskupem krakowskim, ażeby w zamku Łukowie na pograniczu Litwy ustanowili biskupstwo i na niem osadzili niejakiego Bartłomieja z Czech6), i t. d. Oprócz wspomnianych już wyżej konsekrował arcybiskup Fulko po po-przedniem zatwierdzeniu następujących biskupów polskich: w roku 1238 Andrzeja płockiego7), roku 1242 Prandotę krakowskiego w dzień ś. Urbana8), w roku 1249 Piotra płockiego w Kaliszu9), w roku 1253 lub 1254 Andrzeja Ciołka płockiego10), w roku 1249 Boguchwała III poznańskiego11). Za jego czasów powstały w Polsce następujące klasztory: w Owińskach panien Cystersek fundowany przez Przemysława I książęcia poznańskiego12); kanoników regularnych grobu Chrystusowego fundacyi Tomasza, biskupa wrocławskiego, w Nissie roku 1239 13) i w Gnieźnie, gdzie już w drugiej połowie wieku XII z fundacyi Przecława kanonika gnieźnieńskiego i wrocławskiego, a późniejszego biskupa lubnskiego przy kościele ś. Krzyża dwóch kanoników tej reguły przebywało, lecz po oddaniu przez książąt Przemysława i Bolesława oraz matkę ich, Jadwigę, bogato uposażonego tamże szpitala kanonikom grobu Chrystusowego w roku 1243 i wybudowaniu im kościoła ś. Jana z klasztorem właściwa tegoż dopiero nastąpiła erekcya14); Dominikanów w Płocku fundacyi książęcia Konrada mazowieckiego 15), w Sochaczewie r. 1235 i w Przemyślu r. 1241 16); Benedykty 1) Archiv. Capit. Gnesn. I, 3. Kod. dypl. wielkopl. I, 224. — 2) Bullarium Ordin. Praedicator. 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 225. — 3) Dr. Piekosiński, Kod. katedry krak. 1, 49. Kod. dypl. wielkopl. I, 296. — 4) Theiner 1. c. 70. Kod. dypl. wielkopl. I, 304. — 5) Dr. Piekosiński, Kod. katedry krak. f. 56. Kod. dypl. wielkopl. I, 318. — 6) Theiner. 1. c. I, 72: „in castro Lucow in confinio Lithuanorum." — 7) Długosz 1. c. lib. VI, 662. — 8) Bocznik wielkopl. 1. e. III, 132. 139. — 9) Długosz 1. c. lib. VII, 713. - 10) Bocznik wielkopl. 1. c. III, 22. Długosz 1. c. lib. VII, 733. — 11) Bocznik wielkopl. 1. c. III, 23. Długosz 1. c. lib. VII, 737. — 12) Długosz. 1. c. lib. VII, 692. — 13) Nakielski, Miechovia f. 162. — 14) Tamże f. 116, 166. Kod. dypl. wielkopl. I, 201. — 15) Długosz 1. c. lib. VII, 698. — 16) Buliński, Historya 52 412 nek w Staniątkach fundacyi Klemensa z Klimuntowa, kasztelana krakowskiego r. 12531); Norbertanek w Krzyżanowicach nad Nidą fundacyi Bolesława Wstydliwego r. 1254 2); Marków czyli kanoników regularnych od pokuty (de poeni-tentia beatonim Martyrum) przy kościele ś. Marka w Krakowie sprowadzonych i uposażonych w roku 1257 przez tegoż monarchę 3), Franciszkanów czyli Minorytów w Krakowie roku 1237 sprowadzonych przez Bolesława Wstydliwego na prośby matki Grzymisławy 4); Franciszkanek czyli Klarysek w Zawichoście fundacyi tegoż monarchy5), w Gnieźnie klasztor przez Bolesława Pobożnego w roku 1259, w którym to klasztorze żyła zakonnicą i tam umarła bł. Jolanta, małżonka fundatora, w Kaliszu fundacyi tegoż księcia z r. 1257, nadto w Chełmnie fundacyi prywatnej z r. 1258 5) i t. d. Koicioła Polskiego I, 311. 312. — 1) Długosz 1. c. lib. VII, 733. — 2) Tamże lib. VII, 737. — 3) Tamże lib. VII, 750. Mączyński, Pamiątki z Krakowa str. 339. Buliński 1. c I, 300 sqq. — 4) Mączyński, 1. o. str. 303. — 5) Theiner 1. c. I, 62. — 6) Buliński 1. c. str. 316. XV. JANUSZ albo JAN. W tym samym jeszcze roku, w którym arcybiskup Fulko przeniósł się do wieczności, kapituła gnieźnieńska, nie doznając żadnej przeszkody ze strony książęcia Bolesława wielkopolskiego, do Kościoła szczerze przywiązanego i dla tego respektującego jego ustawy i prawa, wybrała jednomyślnie arcybiskupem Janusza czyli Jana herbu Tarnawa, wyobrażającego szeroki krzyż biały w czerwonem polu, obok którego umieszczony jest z lewej strony u dołu księżyc obiema rogami do podnóżka krzyża obrócony. Paprocki 1), Okolski 2) i inni heraldycy polscy utrzymują, że herb ten z wyspy Rodus do Polski przyniesiony nazwiska tego nabył od góry Tarnawy, pod którą Polacy pod przewodnictwem dzielnego rycerza tegoż herbu znaczne nad nieprzyjacielem odnieśli zwycięztwo. Księżyc do herbu miał dodać w roku 1068 Bolesław Śmiały za jakąś nadzwyczajną odwagę rycerzowi Bogusławowi. Jak przy wielu innych herbach, tak i przy Tarnawie widocznie później przyczepiono błędną zupełnie legendę o jego pochodzeniu z wyspy Rodus od jednego z kawalerów ś. Jana Jerozolimskiego zwykle maltańskimi zwanych, gdyż wiadomą jest rzeczą, że ciż kawalerowie dopiero w roku 1310 wyspę rzeczoną zdobyli*), a herb Tarnawa już na początku wieku XIII znany był w Polsce; około roku bowiem 1) Herby Rycerstwa Pol. str. 573. 574. — 2) Orbis Polonus t. III, 221. 222. — 3) Niesiecki 1. c. IV, 316. 317. Cfr. Schilling, Beitrag zur Gesch, des sou-veranen Johanniter Ordens (Wien 1845). P. Ganger, Der Bitterorden des h. Johann von Jerusalem (Carlsruhe 1844). 414 1220 Bodywój Tarnawczyk darował klasztorowi miechowskiemu wieś Goresławice, położoną w dzisiejszym powiecie pińczowskim, gubernii kieleckiej1). Ten zatem Bodywój mógł być przodkiem, może dziadem naszego Janusza, który według świadectwa spółczesnego mu Godyslawa Paska8), późniejszych Roczników 3), Długosza 4) i innych obrany został arcybiskupem z proboszcza metropolitalnego, a nie z dziekana, jak chcą mieć Damalewicz 5), Bużeński 6), Rzepnicki 7), Niesiecki8) i inni, których zdanie powyższym powagom ustąpić musi. Najlepszym dowodem świadczącym o nauce, zdolnościach i biegłości w prowadzeniu spraw publicznych Janusza jest ta okoliczność, że go Kazimierz, książe kujawski i łęczycki, powołał na kanclerza swego. W tym charakterze, z godnością zarazem proboszcza gnieźnieńskiego, występuje on na przywilejach tegoż książęcia wydanych: w Kowalach dnia 9 września roku 1251 9) i w Korczynie dnia 2 marca roku 1257 dotyczącym fundacyi klasztoru w Zawichoście10). Z temi godnościami występuje także na dokumencie Bolesława, książęcia krakowskiego i sandomirskiego, wystawionym w Korczynie dnia 2 marca roku 1257 dotyczącym fundacyi klasztoru zawichostskiego11). W tymże roku papież Aleksander IV poleca arcybiskupowi, proboszczowi Januszowi i archidyakonowi gnieźnieńskim, aby w jego imieniu napomnieli książąt: kujawskiego, kaliskiego i mazowieckiego, iżby duchownych nie pozywali do kuryi swoich celem wykazania się dokumentami i przez to nie wystawiali ich na dalekie i niebezpieczne podróże12). Przemysław, książe wielkopolski sprzedał mu za 60 grzywien wieś Bisków, skonfiskowaną wyrokiem tegoż księcia dziedzicom jej za zabójstwo Alberta, kanonika poznańskiego. Wieś tę ofiarował Janusz Kościołowi gnieźnieńskiemu, jak dowodzi zatwierdzenie tej darowizny przez Bolesława, książęcia wielkopolskiego, wydane w Gnieźnie dnia 24 kwietnia roku 1257 13). Wspomniane zalety proboszcza swego spowodowały niewątpliwie kapitułę metropolitalną do wyboru jego na arcybiskupstwo, który wybór że jeszcze w roku 1258 nastąpić musiał, dowodzi przywilej książęcia Bolesława wielkopolskiego, wystawiony tegoż roku w Pobiedziskach (bez dnia) dla klasztoru kolbackiego, na którym pomiędzy świadkami występuje jako proboszcz gnieźnieński niejaki Bogumił14). Długosz podaje wyraźnie jako datę wyboru dzień 20 maja roku 1258 15). 1) Nakielski, Miechovia f. 70. — 2) Monum. Polon. histor. II, 583: „Eodem quoque anno (1258) electus fuit Janusius, prepositus Gneznensis, de communi voluntate eligentium in archiepiscopum ecclesie predicte." — 3) Bocznik wielkopl. 1. o. III, 33: „Item eodem anno (1258) Gneznenses canonici convenerunt in ecclesia metropolitana, invocata Spiritus sancti gratia, elegerunt de communi voluntate dominum Janussium prepositum in archiepiscopum Gnesnensem." — 4) Hist. Polon. lib. VII, 753: Janussium praepositum Gnesnensem genere Polonum et nobilem concordibus votis (a. 1258) elegerunt in Pastorem." — 5) Senes Archiep. Gnesn. f. 146. — 6) Żywoty Arcyb. Gniezn. t. I, 116. — 7) Vitae Praesulum Polon. t. I, 59. — 8) Korona t. IV, 317. — 9) Bzy-szczewski i Muczk. 1. c. I, 60. — 10) Cod. dipl. minor. Polon, w Monum. medii aevi III, 54: Presente „Janussio gnezdensi preposito et cancellario Kazimiri" (ducis Lancicie et Cuiavie). — 11) Rzyszczewski i Mnczk. I, 82. III, 76: Presente Janussio Gnezdensi preposito et Cancellario Casimiri." — 12) Dr. Piekosiński, 1. c. I, 71. 72. — 13) Arch. Capit. Gnesn. N. 26. Kod. dypl. wielkopl. I, 314. 315. — 14) Dreger, Cod. Pome-raniae N. 303. Kod. dypl. wielkopl. I, 330. — 15) Hist. Polon, lib. VII, 753. 415 W celu uzyskania zatwierdzenia od Stolicy apostolskiej wyprawił elekt do Rzymu: Henryka, dziekana poznańskiego, Idziego, dziekana łęczyckiego i Przy-bysława, kanoników gnieźnieńskich, którzy, stanąwszy w mieście wiecznem, ku niemałemu zmartwieniu swemu dowiedzieli się, że papież Aleksander IV świeże wydał rozporządzenie, według którego żaden z wybranych biskupów nie mógł inaczej otrzymać prekonizacyi, tylko przy osobistem przedstawieniu się w Rzymie nauczony doświadczeniem, że się częstokroć niegodni ludzie dostawali na stolice biskupie1). Zawiadomiony o tem rozporządzeniu Janusz przez Idziego dziekana łęczyckiego, który sam jeden tylko powrócił do kraju, gdyż dwaj towarzysze jego zaskoczeni powietrzem w Lombardyi, tam kości swoje złożyli8), udał się osobiście do Rzymu, gdzie zaleciwszy się papieżowi z jaknajlepszej strony, łatwo potwierdzenie uzyskał i w pierwszą niedzielę postu roku 1259 w dwa dni po swej prekonizacyi tamże sakrę biskupią otrzymał8). Powróciwszy szczęśliwie z Rzymu, arcybiskup Janusz pełen energii i najlepszych względem Kościoła i narodu zamiarów, ujął w silne ręce swoje rządy metropolitalne, co tem pożądańszą było rzeczą, ponieważ archidyecezya w nader opłakanym podówczas znajdowała się stanie. Jeszcze w roku 1254 Kazimierz, książe kujawski i łęczycki, opanowany dumą i chciwością i nie mogący znieść obok siebie brata Ziemowita, któremu ojciec miasto Płock i część Mazowsza za dziedzictwo był przeznaczył, nie tylko mu zaraz po śmierci ojca zabrał Łęczycę, Spicimierz i Rosprzę, ale pojmawszy go wraz z żoną Gertrudą i w więzieniu osadziwszy, zagrabił księstwo sieradzkie, które po śmierci brata Bolesława do obydwóch należeć miało 4). Ubezpieczywszy się tak od strony Ziemowita, w inną stronę zwrócił zaborcze swe zamiary. Dawniej wypędził go był Bolesław wielkopolski z zamku lędzkiego, który Kazimierz zbudował obok klasztoru Cystersów, zagrabiwszy nieprawnie kasztelanią lędzką. Otóż, upatrzywszy stosowną chwilę, tenże książe wypędził z zamku rzeczonego Wielkopolan, opanował go na nowo i kilka lat spokojnie dzierżył. Dla poskromnienia najezdzcy, Bolesław, książe kaliski, przywoławszy na pomoc Wanisława, książęcia Pomeranii szczecińskiej, wkroczył z znacznem wojskiem do Kujaw, które spustoszywszy, obiegł miasto Inowrocław. 1) Kronika Godyslawa Paska I. c. II, 583: „Post cuius electionem misit nuncios ad curiam Romanam, videlicet Henricum, decanum Posnaniensem, Aegidium, archi-diaconum Lanciciensem et Pribislaum, canonicos Gneznenses, ad petendum munus conse-crationis seu confirmationis sibi impendi et pallium destinari. Qui venientes curiam Romanam, invenerunt constitutionem Alexandri pape, qua cavebatur, quod quilibet electus in archiepiscopum personaliter domino pape debeat se presentare et exhibere." Rocznik wielkopl, 1. c. III, 33. Długosz l. c. lib. VII, 753. — 2) Eronika Godyslawa Paska 1. c. II, 583: ,,Henricus vero decanus Poznaniensis et Pribislaus, canonici supradicii, ad propria redientes, in partibus Lombardiae obierunt." Rocznik wielkopl. l. c. III. 33. Dlugosz 1, c. lib. VII, 753. — ') Kronika Godystawa Paska 1. c. II, 583 : „Qaod cum domino suo nuncii predicti electo nuntiassent, statim iter arripiens, feria sexta pro-xima ante Invocavit curiam Romanam intravit anno domini MCCLIX et se presentie domini pape exhibuit. Quo dominus papa viso et per cardinales examinato ipsins ele-ctionem confirmavit. Et proximo die, Dominica Invocavit ipsum in archiepiscopum con-secrari precepit." — 4) Kronika Godyslawa Paska 1. c. II, 573. Kromer 1. c. f. 157. 416 Kazimierz za słaby, aby mógł przeciwnikom stawić czoło, wyprawił do Bolesława poselstwo z prośbą o pokój i z oświadczeniem powrócenia mu kasztelanii lędzkiej oraz zburzenia postawionego tam przez siebie zamku. Ustąpił Bolesław od oblężenia Inowrocławia i poprzestał dalszych wojennych kroków w przekonaniu, że Kazimierz dane zobowiązania dotrzyma. Lecz ten nie myślał uiścić się z przyjętych warunków pokoju, chcąc obłudnemi obietnicami zawiesić tylko dalsze na Wielkopolskę napaści, dopóki się nie zabezpieczy na Mazowszu, dokąd był właśnie z poduszczenia Mendoga wpadł z dziczą litewską książe Strojnat, który spustoszywszy okolice Czerska i Ojrzymowa, a przytem wyciąwszy wszystkich mężczyzn, wielkie tłumy niewiast i panien pojmał w niewolę i do Litwy uprowadził1). Prawie równocześnie wszczęła się wojna pomiędzy Wracisławem a Świętopełkiem na Pomorzu. Pierwszy wezwał na pomoc Bolesława, książęcia wielkopolskiego, na Pomorze. Z obydwoma związkowymi połączyli się Herman, biskup kamiński i Wolimir, biskup kujawski, chcący powetować wyrządzone sobie przez Świętopełka rozmaite krzywdy. Wojska związkowe, pustosząc kraje pomorskie, przybyły pod Słupsk, gdzie Wracislaw pozostawił zastępy biskupie dla strzeżenia miasta, sam zaś z resztą wojska udał się w głąb kraju, szukając Świętopełka w otwartem polu, lecz ten rozproszywszy napadnięte znienacka biskupie zastępy pod Słupskiem, pogonił za Wracisławem, a dopędziwszy go, dotkliwą zadał mu klęskę i do cofnięcia się zmusił 2). Z tej klęski korzystając Kazimierz kujawski, najechał księstwo kaliskie, pustosząc je srodze w odwecie za przeszłoroczne przez wojska wielkopolskie i pomorskie upokorzenie. Wieść o tym zuchwałym napadzie doszła do Bolesława będącego w drodze z Kalisza do Poznania, który wróciwszy się z trzydziestu ludźmi zbrojnymi w drodze zebranymi, oraz z czeladzią dworską i okoli-cznem chłopstwem ścigał najezdzcę obciążonego łupami, a dopędziwszy go w lesie soleckim w pobliżu wsi arcybiskupiej Opatówka, śmiałym napadem pobił go na głowę, zdobycz całą mu odebrał i do ucieczki go zmusił. Ten podstępny książe, udając upokorzonego, prosił Bolesława o przysłanie pełnomocników swoich celem zawarcia z nimi pokoju i zgody, a gdy łatwowierny książe wielkopolski wyprawił na miejsce oznaczone Herkenbolda gnieźnieńskiego i Mikołaja kaliskiego wojewodów z wielu innymi panami, kazał ich zdradziecko pojmać i w więzieniu osadzić, a nadto sam wpadłszy do miasta Pakości, zbudował tam zamek przy pomocy sprzymierzeńca swego Świętopełka, z którego na kraje wielkopolskie rozbójnicze czynił najazdy. Takiem zuchwalstwem oburzeni książęta: Bolesław Wstydliwy, krakowski, Bolesław Pobożny, kaliski i Ziemowit mazowiecki, brat Kazimierza, wspólną na tegoż przedsięwzięli wyprawę, przybrawszy sobie do pomocy Rusinów i Kumanów 3). Związkowe wojska, wkroczywszy do księstwa łęczyckiego, wiele osad popustoszyły, a książęta, wybudowawszy zamek w Łęczycy, oddali go pod zarząd i straż Ziemowita. Kazimierz upokorzony, nie śmiejąc stawiać tak 1) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 582. Długosz 1. c. lib. VII, 752. — 2); Kronika Godysława Paska 1. c. II, 583. Długosz 1. c. lib. VII, 754. — 3) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 584. Długosz 1. c. lib. VII, 754. 755. Bocznik wielkopl. 1. c. II, 34. 417 silnemu wojsku oporu, prosił o dwumiesięczne zawieszenie broni i zobowiązał się, powrócić zagrabione ziemie i zamki; lecz skoro tylko wojska przeciwników się rozeszły, żadnego zobowiązania nie dotrzymał, owszem nowych zaborów i gwałtów stał się winnym, albowiem, mszcząc się na biskupie kujawskim Wolimirze za pomoc daną Wracisławowi naprzeciw sprzymierzeńcowi swemu Świętopełkowi, zamek biskupi Raciąż z całą okolicą opanował, a gdy go biskup wyklął, sam zaś, lękając się zemsty, do Łagowa się schronił, wszystkie jego dobra w Kujawach popalił i zniszczył1). Tej nieszczęśliwej wojnie domowej położyła na niejaki czas koniec da-leko straszliwsza od niej klęska, która nawiedziła Polskę w roku 1259, albowiem dzicy Tatarowie, którzy przed dwudziestu laty w tak okropny sposób spustoszyli Ruś, Polskę, Węgry, Morawią i Ślązk, wspomniawszy sobie na ogromne zdo-bycze ztamtąd do Azyi uprowadzone, po nowe się wybrali. Okrutny przywódzca ich Teleboga, wkroczywszy na Ruś i zniósłszy zastępujące mu drogę wojska pod Włodzimierzem, splądrował kraj cały, a złączywszy się z Mendogiem, książęciem litewskim, pogańskimi Prusakami i wiarołomnym Danielem, książęciem ruskim, który powróciwszy do dyzunii i pragnąc się wyłamać na zawsze z pod zwierzchnictwa Polski, a przytem bojąc się podobnej klęski, jaką dzicz tatarska Rusi zadnieprzańskiej sprawiła, dla ocalenia siebie stał się jej sprzymierzeńcem, napadł najprzód ziemię lubelską, zburzył świeżo przez Bolesława Wstydliwego założony klasztor w Zawichoście i dawniejszy Benedyktynów na Łysej górze, gdzie mu wpadły w ręce wielkie zdobycze w kosztownościach i ludziach, którzy się tam z dobytkiem swoim licznie byli schronili. Następnie posunęli się najezdzcy aż do Sandomirza, zdobyli łatwo miasto, i zamek przepełniony silnym garnizonem i mnóstwem rodzin, które tam z wszelkiemi dostatkami bezpieczeństwa szukały, po dość długim oporze zdradą zdobywszy i zrabowawszy, wszystkich mężczyzn bez różnicy wieku w pień wycięli, a niewiasty dla zaspokojenia zwierzęcej huci w niewolę zabrali. Spółczesny Pasek podaje, że krew pomordowanych Sandomirzan brzegi Wisły zafarbowała 2). Rzeź ta straszliwa zaszła w dniu 2 lutego roku 1260 w sarnę uroczystość Oczyszczenia N. Maryi Panny, jak dowodzi bulla papieża Bonifacego VIII, który na prośby Bodzanty, dziekana i Alberta, kanonika sandomirskich w r. 1295 pamiątkę śmierci Sandomirzan rocznym obchodem uczcił*). Na wieść o zburzeniu Sandomirza i okrutnem wymordowaniu mieszkańców Bolesław Wstydliwy schronił się z małżonką Kunegundą na Węgry, a biskup krakowski do Raciborza. Wkrótce potem Tatarzy za przywództwem Rusinów napadli na Kraków, a zastawszy miasto bezbronne i puste, wszystkie znaczniejsze gmachy popalili, ludzi, którzy tam pozostali, w pień wycięli, a potem plądrując przez trzy miesiące ziemie krakowską, sandomirską, radomską i ślązką aż pod Bytom, z ogromną liczbą niewiast w niewolę zabranych i bogatemi łupami za Dniepr się cofnęli 4). Ten napad Ta 1) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 584. 585. Długosz 1. c. lib. VII, 755—757. Kromer 1. c. f. 157. — 2) Kronika 1. c. II, 585. 586. — 3) Bocznik Świętokrzyski 1. c. III, 73. 74. Bullarium Ord. Praed. f. 45. Naruszewicz 1. c. IV, 50—52. — 4) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 585. 586. Mocznik Świętokrzyski 1. c. III, 73. 74. Długosz 1. c. lib, VI, 757—759. Kromer 1. c. f. 158. 63 418 tarów taką trwogą przejął całą Europę, że papież Aleksander IV pisał list do arcybiskupa burdegalskiego we Francyi, ażeby, zgromadziwszy biskupów swej prowincyi, obmyślił środki do powszechnej naprzeciw tym wrogom chrześcijaństwa krucyaty, do czego zapewne wezwał także biskupów innych krajów1). Długosz mniema, że oprócz Rusinów, Kazimierz, książe kujawski, przyczynił się do wprowadzenia Tatarów do Małopolski i to z zemsty na Bolesława Wstydliwego za ostatnią związkową naprzeciw sobie wyprawę8), co się jednak zdaje być rzeczą nieprawdopodobną, zwłaszcza że w roku 1260 widzimy tego książęcia bawiącego zapewne na jakiej naradzie w Łęczycy wspólnie z arcybiskupem Januszem, jak dowodzi wydany tamże na dniu 3 sierpnia tegoż roku przywilej jego zatwierdzający darowiznę rzeki Warty pod Uniejowem kościołowi gnieźnieńskiemu 3). Gdyby Kazimierz miał być rzeczywiście winnym tak straszliwej zdrady, nie podobno, aby się arcybiskup, nie chcąc wywołać zgorszenia w całym kraju, miał z nim wdawać w jakieś pertraktacye. Byłby o tem niezawodnie wspomniał spółczesny Pasek w kronice swojej, który dość obszernie opisuje ówczesne wypadki i osoby Kazimierza nie szczędzi. Wkrótce po ustąpieniu dziczy tatarskiej zawrzała zacięta wojna pomiędzy Mendogiem, królem litewskim, który dawno powróciwszy do pogaństwa, chciał poskromnić Krzyżaków, wciskających się coraz więcej w granice państw jego i odebrać im napowrót Kuronią i Żmudź, do których ustąpienia dawniej był zmuszonym, a dumnym i zaborczym zakonem, zakończona ogromną klęską Krzyżaków nad rzeką Durem w Kurlandyi dnia 20 lipca roku 1260. W bitwie tej oprócz mistrza Burharda i marszałka Botel poległo stopięćdziesiąt Krzyżaków i wielka liczba zaciężnych Niemców. Czternastu rycerzy zakonnych wpadło w ręce dzikich Litwinów, którzy ośmiu z nich na ofiarę bogom swoim żywcem spalili, a resztę w straszliwy sposób zamordowali4). Mendog, spaliwszy zamki Karszowin i Heilsburg i wypędziwszy z Żmudzi nieprzyjaciela, wkroczył do Prus i obiegł zamek królewiecki świeżo przez Krzyżaków zbudowany, lecz mężny odpór oblężonych zmusił Litwinów do odwrotu, którzy w liczbie trzydziestu tysięcy wpadłszy na Mazowsze, Płock szturmem zdobyli i całą jego okolicę w niesłychany sposób splądrowali i zniszczyli, poczem z ogromnemi łupami wróciwszy do Prus, wiele tam zamków i osad krzyżackich zniszczyli i Prusaków do powszechnego naprzeciw Krzyżakom powstania pobudzili5). Te groźne wypadki spowodowały połączenie sie Polaków z Krzyżakami ku wspólnej obronie i powetowania poniesionych klęsk w Prusach i na Mazowszu. Liczne wojsko złożone z rycerzy zakonnych, Polaków i Niemców z różnych stron na krucyatę przybyłych, wkroczyło na początku lutego roku 1261 w trzech oddziałach do Natangii, Sambii i Żmudzi, lecz rozdzielenie się tegoż wojska było właśnie przyczyną jego zguby, albowiem poganie zręcznemi i spiesznemi obroty napadłszy na każdy oddział z osobna, 1) Naruszewicz 1. c. IV, 52. — 2) Tamże. — 3)       Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 29. Kod. dypl. wielkopl. I, 343. 4) Kronika Godysława         Paska 1. c. II, 586. Długosz 1. c. lib. VII, 759. Voigt, Gesch. Preussens Th, III,    170—187. — 5) Dłu gosz 1. c. lib. 760. Voigt 1. c. Th. II, 188 sqq. 419 wszystkie prawie do szczętu znieśli, poczem rozbiegłszy się po Prusach, Heilsberg, miasto biskupa warmińskiego, zniszczyli, a nadto zamki Kreuzburg, Królewiec i Bartenstein obiegli 1). Bo tylu rozlicznych nieszczęść i klęsk nawiedzających Polskę, przybyła w roku 1261 nowa na polu religijnem, grożąca powszechnem obałamuceniem ludu prostego. Przez kilku zagranicznych szaleńców zjawiła się niespodzianie w Polsce i w krótkim czasie bardzo się rozpowszechniła sekta tak nazwanych Biczowników (Flagellatores, Flagellarii), którzy gromadami włóczyli się od miasta do miasta, od wsi do wsi, obnażeni pod pas, a niekiedy z zasłoniętą głową, nie chcąc być poznanymi, mając u pasa lub w ręku dyscyplinę o trzech lub czterech rzemieniach opatrzonych na końcu węzłami lub żelaznemi jak igły cienkiemi kolcami. Na czele pochodu, któremu przewodniczyli starsi z pomocnikami, niekiedy nawet zakonnicy, niesiono chorągiew lub krzyż, wszyscy zaś uczestnicy mieli na kapeluszach lub sukniach przyszyte czerwone krzyże i ztąd nazywano ich także cru-ciferi lub crucifratres. Śpiewając np. „Kto chce pokutować, niechaj się łączy z nami, bo Lucyfer wielki nasz wróg" wabili do siebie lud prosty, a gromady ich wzrastały szybko do kilku set a nawet tysięcy. Każdy obowiązany był 33 lub 34 dni na pamiątkę tyluż lat życia Zbawiciela pozostawać przy gromadzie. Po kościołach i placach publicznych rzucali się na ziemię krzyżem i znakami dawali poznać, czem który zgrzeszył, biczowali się po obnażonych plecach i ramionach, dopóki śpiewak nie skończył dłuższej jakiej lub krótszej o męce Pańskiej pieśni, poczem wznosili skrwawione ręce i ramiona ku niebu, błagając wśród łez i narzekania o miłosierdzie. Każdy obowiązany był podwakroć dziennie biczować się publicznie, a trzeci raz prywatnie przed udaniem się na spoczynek. Pierwszy zawiązek Biczowników zjawił się w Perugii roku 1260. Nie Francya zatem, jak niektórzy utrzymują, lecz Włochy dały początek tej niebezpiecznej sekcie. Powszechne straszliwe zepsucie, jakie tam panowało, połączone z nędzą wskutek krwawych, długich zapasów pomiędzy Gwelfami i Gibellinami pobudzało ludzi, tworzących się wyrzutami sumienia i niedolą, za słuszną karę niebios uważaną, do nadzwyczajnych praktyk pokutnych i nareszcie wymyślił któryś zagorzalec wyżej podany system pokutniczy, który nadzwyczajnie szybko rozszerzył się na wszystkie strony, a szczególniej tam, gdzie mu powszechne zepsucie, nadzwyczajne klęski i nędza straszliwa dodawały pokarmu. To też w krótkim czasie widzimy tę sektę z rozmaitemi odmianami we Francyi, Austryi, Bawaryi, Czechach, Morawii, Saksonii i Polsce. Z początku ostra publiczna pokuta Biczowników nie tylko nie budziła obawy pod względem moralnym i religijnym, owszem wielkie czyniła wrażenie i wielu bardzo ludzi zepsutych do upamiętania przywodziła, tak dalece, że najzawziętsi nieprzyjaciele godzili się z sobą, krzywdziciele zwracali cudzą własność, rozpustnicy porzucali nierządy itd., a Manfred, syn cesarza Fryderyka II i jego związkowi zaraz z początku energicznie tę sektę przytłumić się starali nie z innej przyczyny jak tylko z tej, ażeby przez wzrost moralności i ducha kościelnego nie wzmocnili się ich przeciwnicy. Kiedy jednakże Biczownicy zaczęli gło 1) Voigt, 1. c. Tb. III, 191—211. Naruszewicz 1. c. IV, 57-59. 63* 420 sić zasady przewrotne, nauce Chrystusa i Kościoła wręcz przeciwne, a nadto dopuszczać się grubych nadużyć i świętokradztw, przypisując biczowaniu samemu w sobie nadprzyrodzone znaczenie i skutki, jako to wewnętrzne usprawiedliwienie i uświęcenie, oraz nadzwyczajną władzę, tak dalece, że sekciarze prości, zwyczajni, pozwalali sobie drugich słuchać spowiedzi, nadto pomnożenie chwały w niebie dla zmarłych rodziców i krewnych, nawet ulgę i pociechę dla potępionych: natenczas Kościół wystąpił z całą siłą naprzeciw tym niedorzecznościom I w krótkim czasie przy pomocy ramienia świeckiego sekcie tej koniec położył 1). Zasługa wytępienia jej rychłego i zupełnego w Polsce przynależy arcybiskupowi Januszowi, który porozumiawszy się z biskupami podwładnymi, z całą energią naprzeciw niej wystąpił, wydając surowe naprzeciw jej zwolennikom rozporządze nią, a uporczywych więzieniem i postem do upamiętania prowadząc, w czem mu książęta polscy chętną i skorą dawali pomoc'). To też do Polski nigdy się już nie wróciła, podczas kiedy po wielu innych krajach aż do początku wieku XVI często pojawiała się w rozmaitych odmianach i tak zgubnie dla moralności i religii, że ją książęta mieczem tępić zniewolonymi się widzieli 3). W tymże roku książęta i biskupi polscy powodowani licznemi cudami znakami, jakie się działy przy grobie Jadwigi, wdowy po Henryku I, książęciu polskim i ślązkim, zmarłej w roku 1243 i pochowanej w fundowanym przez nią klasztorze trzebnickim, zebrawszy wszelkie dowody, wysłali z niemi do papieża Urbana IV Salomona, archidyakona krakowskiego, Mikołaja, mistrza dekretów scholastyka krakowskiego i Abengeberta dziekana wyszogradzkiego, kanoników wrocławskich, z prośbą, aby ją w poczet Świętych zaliczyć raczył. Papież, zachowując ściśle przepisy Kościoła, wyznaczył ku zbadaniu życia, cnót i cudów Jadwigi Wolimira, biskupa kujawskiego i Szymona, prowincyała dominikańskiego w Polsce, jako komisarzów apostolskich. Proces kanonizacyjny trwał aż do roku 1266, w którym nareszcie papież Klemens IV w kościele OO. Dominikanów w Witerbo ku niewymownej Polaków radości dekret kanonizacyjny uroczyście ogłosił 4). Podniesienie zwłok Świętej nastąpiło dnia 16 sierpnia roku 1268 w obecności biskupów polskich, Otokara, króla czeskiego, Władysława arcybiskupa sale-burgskiego i braci jego, książąt Bolesława Łysego i Konrada, książąt Bolesława krakowskiego i Bolesława wielkopolskiego, mnóstwa duchowieństwa i panów z wszystkich dzielnic Polski, oraz niezliczonego tłumu wiernych. Na pamiątkę tej uroczystości arcybiskup salcburgski, Władysław, wnuk ś. Jadwigi, wystawił wspaniałą i majestatyczną, dotąd istniejącą kaplicę, do której na dnia 28 kwietnia roku 1268 kamień węgielny sam założył. Po ukończeniu jej przeniesiono do niej relikwie Świętej, gdzie dotąd spoczywają*). 1) Wetzer u. Welte, Kirchenlexicon IV, 367—370. — 2) Kronilca Gody-sława Paska 1. o. II, 587: „Janussius vero archiepiscopus Gnesnensis cum suis snffra-ganeis in sua provincia sub excommunicationis pena talia de cetero fieri prohibens, prin-cipes Polonie petiit, ut sectatores huiusmodi per penas carceris et distractionem reram a predicto errore compeseere deberent. Quod et fecerunt; nam rustici hec andientes, archiepiseopi et principnm edicta a predicto errore desierunt." — 3) Wetzer u. Welte L c. II, 368—870. — 4) Dtugosz 1. c. lib. VII, 781. — 5) Klose, DokumentirU 421 W tym czasie Bolesław wielkopolski, chcąc ostatecznie poskromnić Kazimierza kujawskiego i zmusić go do dotrzymania zobowiązań pokilkakrotnie zaręczonych, najechał mu Kujawy i prędzej z nich nie ustąpił, dopóki mu połowę kasztelanii lędzkiej z zamkiem, a drugą połowę biskupowi kujawskiemu w na-grodę za spustoszenie dóbr biskupich nie wydał. Tę stratę chcąc sobie wynagrodzić innym zaborem, Kazimierz uczynił najazd na dzielnicę Bolesława Wstydliwego i zabrał mu powiat lelowski, którą zdobyczą jednakże nie długo się cieszył, ponieważ mu ją Bolesław niezwłocznie odebrał1). Wkrótce potem naje-zdniczy książe kujawski za swoje krzywdy i niesprawiedliwości od własnych synów swoich doznał ciężkiego upokorzenia i otwartego buntu. Gdy się bowiem po Mazowszu rozeszły wieści, że draga żona Kazimierza, według zdania Kromera córka Świętopełka pomorskiego, umyśliła zgładzić trucizną dwóch synów jego z pierwszego małżeństwa: Leszka Czarnym zwanego i Ziemomysła, ażeby tym sposobem synom swoim zapewnić spuściznę po ojcu, Leszek i Ziemomysł uprzedzając prawdziwe czy też zmyślone przez złych ludzi zamiary macochy, opanowali księstwa łęczyckie i sieradzkie, pozostawiając zmartwionego tym buntem ojca przy samych tylko Kujawach*). W końcu tego roku tak bogatego w wypadki widzimy arcybiskupa Janusza przy boku książęcia Bolesława wielkopolskiego in Sechowa (może w Wschowie lub Czechowie), jak dowodzi dokument tamże na dniu 10 grudnia roku 1261 wydany, w którym tenże książe potwierdza dawne przywileje klasztoru lędzkiego i nowe mu nadaje 3). W końcu stycznia roku 1262 spotykamy arcybiskupa na zjeździe z książętami: Bolesławem krakowskim i Bolesławem wielkopolskim w Iwanowicach pod Dankowem, gdzie ostatni na prośby pierwszego darował klasztorowi zawichostskiemu niedawno przez Tatarów spustoszonemu wsie: Mykanów, Rybno i Pławno, jak pokazuje wystawiony tamże przez tegoż książęcia dokument z dnia 29 stycznia4). W kwietniu był Janusz w Gnieźnie na kapitule jeneralnej ś. Wojciecha, gdzie się także naówczas znajdował Bolesław Pobożny, który z szczególniejszych względów dla arcybiskupa dokumentem z dnia 26 kwietnia roku 1262 pozwolił mu lokować miasta i wsie Kościoła gnieźnieńskiego na prawie niemieckiem5). Około tego czasu Mazowsze na nowo stało się widowiskiem najazdu pogańskiego i towarzyszących mu niesłychanych gwałtów. Litwini połączeni i Rusinami i Jadźwińgami pod przywództwem Mendoga, króla litewskiego i Swarna, księcia łuckiego i drohickiego, siostrzeńca króla ruskiego, Daniela, wpadłszy do ziemi czerskiej, naszli znienacka wieś Jazdów, w której przemieszkiwał książe Ziemowit z synem Konradem i całym dworem. Dziki i okrutny Swarno własną ręką ściął Ziemowita, który popadł w jego ręce; Mendog zaś więcej ludzki, któ Gesch. u. Beschreibung von Breslau in Briefen t. I, list 31 str. 514 sqq. — 1) Długosz 1. c. lib. VII, 765. — 2) Kronika Godysława Paska 1. e. II, 587. 588. Długosz 1. c. lib. VII, 765. — 3) Archiw. rząd. Poznań. Ląd. Liber privileg. B. Nr. 4. Kod. dypl. wielkopl. I, 347. — 4) Dr. Piekosiński, Kod. dypl. małopl. Nr. 56. Kod. dypł. wielkopl. I, 348. — 5) Archiv. Capit. Gnesn., Regestrum privileg. Vladislai Canonici Gnesn. f. 9. Kod. dypł. wielkopl. I, 350. 422 ranu w udziale łupu przypadł Konrad, zatrzymał go przy życiu i jeszcze w tym samym roku wydał go rodzinie za wysoką cenę okupu. Następnie pohańcy pustoszyć poczęli w niesłychany sposób całe Mazowsze, czemu chcąc zapobiedz szlachta mazowiecka, zebrawszy się w dość znacznej liczbie, przy wsi Długosiodłu zabiegła drogę niesfornej dziczy, lecz ściśnięta przeważną jej liczbą prawie do nogi wyciętą została. Tem zwycięztwem jeszcze bardziej rozzuchwaleni najezdzcy posunąwszy swe zagony aż do Kujaw, z ogromnemi łupami w ludziach i ruchomościach cofnęli się nareszcie do granic swoich bezkarnie, ponieważ Krzyżacy, będący sami w upałach z Prusakami, nieszczęśliwym Mazurom na pomoc pospieszyć nie mogli1). Na prośby Gertrudy, wdowy po Ziemowicie, Bolesław Wstydliwy posłał znaczny oddział rycerstwa ku obronie Mazowsza oraz wielki zapas żywności i wielu rzemieślników dla naprawy zniszczonych zamków, dworów i włości; nareszcie sam przybywszy do Płocka, zamek tamtejszy od pogan zniszczony podźwignął, murami i fosami go otoczył i całe księstwo do znośnego przyprowadził stanu, dając przez to chlubne świadectwo swej litości, bezinteresowności i szlachetności 2). Arcybiskup Janusz dbały o dobro Kościoła polskiego, upatrzywszy czas wolny od najazdów kraju i wojny domowej, zwołał synod prowincyonalny do Sieradza na dzień 17 września roku 1262 celem zapobieżenia rozmaitym nadużyciom, których się świeccy dopuszczali względem duchowieństwu z powodu dziesięcin, pociąganiu go przed sądy świeckie, uciskaniu poddanych służebnościami przeciwnemi prawu przyrodzonemu i moralności i t. p. Uchwały powzięte w obecności biskupów: Prandoty krakowskiego, Tomasza wrocławskiego, Wolimira kujawskiego, Boguchwała poznańskiego, Andrzeja mazowieckiego czyli płockiego i Wilhelma lubuskiego przechowały się w synodykonie czyli zbiorze ustaw synodalnych prowincyi gnieźnieńskiej arcybiskupa Jarosława Skotnickiego, znajdującym się w bibliotece petersburgskiej3), publikowane w wyjątkach lub w całkości przez Hubego 4), Helcla 5), Stenzla 6) i Kodeks dyplomatyczny wielkopolski7). Uchwały te składają się się z wstępu8) i ośmiu dekretów, z których pierwszy l) Kronika Godyslawa Paska L c. II, 588. Długosz 1. c. lib. VII, 766. — 2) Kronika Godyslawa Paska 1. c. II, 588. Dlugosz 1. c. lib. VII, 767. — 3) Wedlug Janockiego (Janociana) II, 279) uchwaly synodu sieradzkiego zamieszczone zostały w synodykonie Skotnickiego od tym tytulem: ConsHtutiones domini Janussii divina providentia archiepiscopi quondam Onesnensis ab eo una cum suffraganeis suis, videlicet Oracovien. Lvbussen. Cuiavien. Posnanien. et Mazovien. Episcopis . .. in Sieradz anno Dni millesimo CCLXH die beati Lamperti Episcopi et Mariyris congregati ordi-natae. — 4) Antiquissimae Constitutiones synodales provinciae Gnesnensis f, 50—53. — 5) Starodaume prawa polskiego pomniki I, 358. — 6) Urkwnden zur Oesch. des Bisth. Breslau f. XLIV. XLV. — 7) Tom I, str. 354. 355. — 8) Hube 1. c. f. 50: „Hec 'sunt constituUones domini Janussii, quondam archiepiscopi Oneznensis. In nomine Domini amen. Nos Janussius miseratione divina Gneznensis archiepiscopus, uua cum suffraganeis nostris, Cracoviensi videlicet, Wratislaviensi, Lubucensi, Cuiaviensi, Posnaniensi et Mazo-viensi episcopia et aiiis nostris et eorum inferioribus prelatis et subditis in Syradz in 'Synodo congregati, ad honorem Dei et salutem animarum ac profectum Ecclesie reno-vantes et firmiter observari preeipientes synodales constituciones predecessorum nostrorum, 423 wyznacza kary na wszystkich przeszkadzających wolnej sprzedaży dziesięcin lub zatrzymujących takowe nieprawnie1), drugi zabrania pod ciężkiemi karami wszelkich przeszkód w lokowaniu czyli umieszczaniu dziesięcin przez odbierających takowe, trzeci zakazuje surowo od mieszkańców wsi duchownych bądź poddanych bądź też wolnych, wymuszać podwody, wyjąwszy trzech przypadków, czwarty zakazuje pociągać duchownych przed sądy świeckie, a piąty wydzierzawiać wsi ze szkodą pobierających dziesięciny; szósty zabezpiecza oddawanie dziesięcin in go-nythwam przy jakiejkolwiek zmianie posiedzicieli odnośnych majątków; siódmy rozporządza, ażeby na dworach książąt, utrzymujących stosunki z ludźmi pod klątwą kościelną będącymi, nie odprawiano nabożeństwa, ani udzielano Sakramentów świętych, dopóki ciż ludzie ztamtąd oddaleni nie zostaną; nareszcie pod klątwą wzbroniono ściąganie podatków nazwanych dzevycze, wdovyne i pasterne 2). Przed Synodem sieradzkim odbył się zjazd książąt: Bolesława Wstydli wego, krakowskiego, Bolesława wielkopolskiego, Henryka wrocławskiego i Wła dysława opolskiego w Dankowie, nad rzeką Liszwartą, jak się pokazuje z przywileju Bolesława wielkopolskiego tamże na dniu 7 czerwca roku 1262 wydanego, w którym miasto Sarnow z okolicznemi włościami do klasztoru trzebnickiego należącemi na dziesięć lat zwolnił od wszelkich ciężarów publicznych 3). W tymże roku na zjeździe w Gnieźnie arcybiskupa Janusza z biskupami: Wolimirem kujawskim i Wilhelmem lubuskim nastąpiła następująca zamiana dóbr pomiędzy tymże arcybiskupem, a biskupem Wilhelmem. Ten ustąpił kościołowi gnieźnieńskiemu wsie: Niemysłów, Petrykozy i Dobieszewice oraz cło w Dąbni, a arcybiskup ustąpił mu za to wieś Maninę w dyecezyi krakowskiej, jak bliżej opiewa dokument przez biskupa lubuskiego tamże wystawiony (bez dnia) 4).        W styczniu roku 1263 Litwini wspólnie z Rusinami i Prusakami, prze-prawiwszy się przez Wisłę, wpadli do kasztelanii łowickiej i tam wszystkie dobra arcybiskupie złupiwszy, poddanych i cały ich dobytek zabrawszy, wsie i folwarki do szczętu ogniem zniszczyli6) i nie doznawszy nigdzie żadnego oporu, bo-gate łupy bezkarnie uprowadzili. Tym sposobem arcybiskup Janusz nie tylko pozbawiony został wszelkich dochodów z obszernych dóbr łowickich, ale niemałe podjąć musiał ofiary, ażeby je napowrót przyprowadzić do pory. Nie długo potem, dziki i okrutny najezdzca, Mendog, król litewski, padł ofiarą zemsty Dounalda, księcia zanalszczawskiego za zniewagę wyrządzoną żonie jego, który uknuwszy spisek z Strojnatem, książęciem żmudzkim, napadł na niego znienacka i okrutnie; aliqua inferius adnotata, seu declaranda sive de novo eonstitnendo (sic) prefatis prede-cessorum nostrorum constitucionibus duximus adnectanda." — 1) Hube 1. c. f. 50. 51: „Constituentes, ut quicunque venditionem decimarum liberam manifesto vel occulte qua-cunque machinatione vel dolo impedierit, seu decimas iniuriose detinuerit, convictus pro unoquoque aratro parvo, quod radlo dicitur, lapidem cere, pro magno autem, quod plug nominatur, duos lapides cere persolvant etc." — 2) . Tamze f. 53: „Ad hec statuimus sub anathemate probibentes, nequaquam dzevycze, vdovyne et pasterne (sic) rapiantur." — 3) Archiw. rzad. wrocł, Trebnitz Nr. 97. Kod. dypl. wielkcopi. I, 353. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f, 35. Kod. dypl. wielkcopl. I, 357 - 5) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 588. Dlugosz 1. c. lib. VII, 769,       424 go zamordował, synów zaś jego Ruklę i Repikę sromotnem napiętnował kalectwem 5). Śmierć Mendoga uwolniła na czas niejaki Polskę od najazdów pogaństwa, a Krzyżacy, chcąc dać tem skuteczniejszy odpór zbuntowanym Prusakom, ażeby nie mieli przeszkody ze strony Kazimierza, książęcia kujawskiego, nowe z nim za pośrednictwem sądu polnbowego zawarli przymierze 6). -''; Tymczasem w Litwie przez śmierć Mendoga nastąpiły wielkie polityczne zmiany. Rządy po nim przywłaszczył sobie w roku 1263 zabójca jego Strojnat, lecz wskutek spisku pomiędzy Wolstynikiem albo Wojsielikiem, synem najstarszym Mendoga, który dotąd żył jako mnich dyzunicki w monasterze ławrysze-wskim nad Niemnem, a ludźmi Strojnata, tenże już w roku 1264 został zamordowany 1). Mimo to wojska Strojnata krótko przed jego zgonem wysłane na zdobycz do Inflant, Prus i Mazowsza oraz ziemi chełmińskiej, ogromne tam poczyniły spustoszenia, mianowicie w okolicy Czerska i Ojrzymowa, a nadto zamek Birgelów w pobliżu Torunia z ziemią zrównały. Papież Urban IV, dowiedziawszy się o tych bezustannych najazdach pogańskich, pismem z miesiąca lipca roku 1264 wezwał Otokara, króla czeskiego do podniesienia krucyaty naprzeciw napastnikom, oddając mu w dziedzictwo zawojowane i nawrócone za jego pośrednictwem kraje ruskie, litewskie i pruskie 2). Nie poczuwał się przecież król czeski do wyprawy krzyżowej, a Litwini rozzuchwaleni pomyślnemi dotąd wycieczkami, obrawszy sobie Wojsielika, syna Mendoga, królem przy pomocy Swarnowa, książęcia łuckiego i drohickiego, zabójcy Ziemowita mazowieckiego, wpadli do księstwa sandomirskiego i aż pod rzekę Iłżę straszliwie je spustoszyli. Równocześnie Jadźwingowie w porozumienia z Wojsielikiem Mazowsze i ziemię lubelską za cel wyprawy świeżej rozbójniczej sobie obrawszy, mieczem i ogniem oboje niszczyli. W takiem położeniu rzeczy Bolesław Wstydliwy nakazał pospolite ruszenie, ażeby koniec położyć napaściom. Zebrane liczne zastępy polskie pod dowództwem samego Bolesława zwróciły się ku najniebezpieczniejszym, bo równie okrutnym jak bitnym Jadźwingom, z którymi spotkawszy się na pograniczu ich siedzib na dniu 23 czerwca roku 1264 po nadzwyczaj zaciętej walce całą dzicz do ostatniego wojownika opór stawiającą w pień wycięły i zniosły. W tej bitwie według świadectwa kronik naszych cały ten szczep waleczny został wygładzony tak dalece, że mało co chłopstwa z niego pozostało, które Bolesław gwałtem do chrztu zmusiwszy, oddał w poddaństwo Mazurom i Polakom, osadzonym na pustej podlaskiej krainie 3). Papież Urban IV polecił wskutek tego arcybiskupowi Januszowi, ażeby dla tego kraju osobnego ustanowił biskupa4), które to polecenie, jak się zdaje, nie przyszło do skutku, gdyż część Polski dawniej przez Jadźwingów zamieszkała, przyłączoną została do biskupstwa łuckiego założonego za staraniem króla Ludwika w drugiej połowie XIV wieku8). 1) Długosz 1. c. lib. VII, 769. — 2) Naruszewicz 1. c. t. IV, 65. 66. — 3) Długosz 1. c. lib. VII, 772. — 4) Rajnald, Annales eccl. ad a. 1264. — 3) Długosz 1. c. lib. VII, 770. 771. — 6) Długosz (1. c. VII, 771) przytacza bullę odnośną papieża Aleksandra IV, ale się widocznie co do papieża pomylił, gdyż na Stolicy apostolskiej zasiadł w roku 1264 Urban IV, — 7) Bużeński 1, c. t. I, 121. 425 Klęska Jadźwingów nie powstrzymała Litwinów i Źmudzinów od dalszych z Prusakami wypraw rozbójniczych, które tą razą skierowali do ziem krzyżackich od strony Mazowsza, gdzie z wyjątkiem kilku zamków warownych wszystkie osady ogniem zniszczyli, a lud bezbronny w niewolę zabrali. Henryk, mistrz prowincyonalny, na czele całej potęgi krzyżackiej zaszedł drogę dziczy pogańskiej w ziemi lubawskiej, lecz ta, będąc w przeważnej liczbie, w bitwie przyjętej prawie całe wojsko krzyżackie zniosła, zabiwszy jego wodza, Henryka i czterdziestu rycerzy zakonnych1). Długosz pisze pod tymże rokiem (1264), że biskup chełmiński, Henryk, z zakonu kaznodziejskiego, który przed kilku laty kapitułę swoję poddał był pod swoję regułę kanoników regularnych lateraneńskich, zmuszony przez Krzyżaków, bez wiedzy i zezwolenia arcybiskupa gnieźnieńskiego, zamienił ją na krzyżacką t. j., że każdy kanonik, zostawszy jej członkiem, przyjąć musiał regułę i habit zakonu krzyżackiego 2). Tym sposobem Krzyżacy chcieli usunąć się w rzeczach kościelnych i duchownych od wszelkich zależności od Polski i jej metropolity, co im się też w rzeczy samej udało. Tę nową przemianę kapituły chełmińskiej zatwierdził Anzelm, biskup warmiński, będący naówczas legatem apostolskim na Prusy3). Czyli i jakie kroki poczynił arcybiskup Janusz ku obronie praw swoich, kroniki nie podają. Być może, że go od tego wstrzymały ciężkie nawiedzenia, które go spotykały w owym czasie przez najazdy pogańskie, przez które niedawno całą kasztelanią łowicką ujrzał w ruinie i dezolacyi, a świeżo znaczną część archidyecezyi swojej w księstwie sandomirskiem położonej przez Swarnona, księcia łuckiego i drohickiego, przy pomocy Litwinów w niwecz obróconą, który napadłszy toż księstwo, w straszliwy sposób je spustoszył, lubo szlachta sandomirska, stawiwszy rozbójniczej hordzie czoło, do odwrotu ją zmusiła, odebrawszy jej wszystkie zdobyte łupy 4). W końcu tego roku (1265) arcybiskup Janusz bawił w Gnieźnie i tam na dniu 28 grudnia uczynił zamianę wsi Kościoła gnieźnieńskiego Swepro-wic i Świerczewa na wieś Ostrowite, leżącą w pobliżu wsi arcybiskupiej tegoż nazwiska, z dziedzicem jej Wincentym, synem Aleksandra5). Ztamtąd udał się arcybiskup prawdopodobnie do Krakowa na zjazd panów polskich, na którym niedługo potem Bolesław Wstydliwy, będąc bezdzietnym, naznaczył następcą swoim, w księstwach krakowskiem i sandomirskiem Leszka Czarnego, syna Kazimierza kujawskiego i Konstancyi, księżniczki ślązkiej6), który dla zabezpieczenia panowania swego ze strony najezdniczych Rusinów, pojął w małżeństwo Gryfinę, córkę Rościsława, książęcia niegdyś kijowskiego7). W ten sposób uporządkowawszy Bolesław sprawę następstwa swego, zajął się urzeczywistnieniem postanowienia swego dawniejszego, ażeby poskromnić i ukarać zuchwałych Litwinów i Rusinów za wyrządzone Polsce krzywdy przez rozbójnicze najazdy i pomścić morderstwo popełnione na książęciu Ziemowicie mazowieckim. Nakazawszy pospolite ruszenie, 1) Voigt 1. o. Th. III, 240—242. — 2) Długosz 1. c. lib. VII f. 771. 772. — 3) Długosz 1. c. lib. VH, 772. — 4) Długosz 1. o. lib. VII, 778. 774 — 5) Arch. Capit. Gnesn. Lib, privileg. II, 24. Kod, dypl. wielkopl. I, 363. — 6) Długosz 1. c. lib. VII, 774. — 7) Tamże VII, 774. 54 423 zgromadził liczne wojsko pod Robczycami w księstwie sandomirskiem w ziemi pil-anieńskiej, zkąd pod dowództwem Piotra, wojewody krakowskiego, wysłał je do posiadłości okrutnego Swarnona. Na dniu 19 czerwca roku 1266 Rusini z mnóstwem Tatarów i Litwinów zaszli drogę Piotrowi, który, uderzywszy na nich całą siłą, rozproszył dzicz straszną, a ścigając uciekających, wyciął ich liczbę wielką, cały ich obóz zabrał, i z bogatemi łupami powrócił do uszczęśliwionego tem zwycięstwem Bolesława. Ta klęska zadana Rusinom zabezpieczyła Polsce na czas niejaki spokojność z ich strony, zwłaszcza że prawie równocześnie przeniósł się do wieczności Daniel, książe kijowski i halicki, zacięty nieprzyjaciel Polaków1). Natomiast wszezęły się nowe starcia, najazdy i spory w innych częściach kraju. Litwa, zjednoczywszy się z Prusakami, Mazowsze najechała i całą okolicę Płocka srodze zniszczyła 2). Krzyżacy świeżą ponieśli klęskę od Prusaków, straciwszy W zaciętej z nimi bitwie Stangego, komandora krajcburgskiego3). Bolesław, książe kaliski, miał spory z margrabią o zamek santocki, które się zakończyły jego rozrzuceniem przez Bolesława1). Henryk, książe wrocławski, uganiał się z bratem Władysławem, arcybiskupem salcburgskim, domagającym się na mocy dawnego postanowienia połowy księstwa wrocławskiego, które mu tamten nareszcie ustąpić był zmuszony 5). Rok 1266 pamiętny jest śmiercią książąt oraz osób wybitnych w kraju, jako to, Henryka III wrocławskiego, który, pojednawszy się z bratem Władysławem, jemu na łożu śmiertelnem powierzył opiekę nad małoletniemi dziećmi swemi zrodzonemi z Judyty, księżniczki mazowieckiej: Henrykiem i Jadwigą6), Świętope-łek pomorski w sędziwym wieku, który mając przed oczami wielokrotne zdrady naprzeciw Polsce i Krzyżakom, rozliczne bunty, wiarołomstwa i morderstwo Leszka Białego, przed zgonem upominał obydwóch synów swoich: Mestwina i Warcisława, ażeby z pierwszą i z drugimi w ścisłej żyli zgodzie i przyjaźni7), Pran-dota, znakomity biskup krakowski, którego miejsce zastąpił Paweł Przemenko-wski, kanelerz Bolesława Wstydliwego, przez arcybiskupa Janusza potwierdzony i w Lelowie konsekrowany. Wybór jego duchowieństwo i lud krakowski z taką radością witali, że z tego powodu, jak pisze Długosz, w kościele katedralnym tańce wyprawiano8). Radość ta przecież nie długo trwała, lecz w powszechny smutek się zmieniła, gdy biskup, objąwszy rządy dyecezyi, wielce gorszące prowadził życie, jak to Długosz w kronice swej obszernie opowiada 9). Czyli tenże biskup przedtem podobne prowadził życie, niewiadomo, dla tego też nie można winić arcybiskupa Janusza, że go po nastąpionym kanonicznym wyborze zatwier 1) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 592. Długosz 1. c. lib. VII, 776. 777. —        2) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 592. Długosz 1. c. lib. VII, 778. — 3) Dłu-gose 1. c. lib. VII, 780. 781. — 4) W roku 1260 Bolesław wielkopolski zaślubił córkę brata swego Przemysława, Konstancyą, Konradowi, synowi margrabiego brandenburskiego, której dał w posagu ziemię czyli kasztelanią santocką z wyjątkiem zamku, o który się wszczynały spory (Kronika Godysława Paska 1. e. II, 586. 592). — 5) Długosz 1. c. lib. VII, 782. — 6) Heyne 1. c. I, 416—418, Naruszewicz 1. c. IV, 82. —        7) Voigt 1. c. LII, 267. Naruszewicz 1. c. IV, 83. — 8) Hist. Pol. lib. VII, 778. —        9) Tamże lib. VII, 795. . , 427 dził i konsekrował. Trudno go zaś uniewinnić i obronić od zarzutu interesowności, uporu i uległości względem woli książęcej przy wyborze biskupa poznańskiego po krótko przedtem zmarłym Boguchwale III, przy którym kapitułę poznańską nabawił wielu nieprzyjemności, a swoją własną powagę metropolitalną na szwank wystawił. Spółczesny kronikarz Godysław Pasek, który jako prałat poznański w tej sprawie bezpośredni brał udział, tak nam ją opisuje. W roku 1265 dnia 16 grudnia umarł biskup poznański, Boguchwał, wskutek czego kapituła w kilka dni potem, zgromadziwszy się na wybór następcy jego, oddała jednomyślnie głosy swoje na proboszcza swego, Pietrzyka albo Piotra, syna Drogosława ze Skórzewa. Wkrótce potem elekt z kilku członkami kapituły udał się do arcybiskupa Janusza, bawiącego natenczas w Żninie z prośbą o potwierdzenie. Arcybiskup, mając obok siebie jakiegoś drugiego biskupa, w jego obecności odmówił Pietrzykowi swego zatwierdzenia pod pozorem, że mu zbywa na odpowiedniej nauce i praw kościelnych znajomości, w rzeczy samej zaś dla tego, ponieważ książe wielkopolski, Bolesław i małżonka jego, Helena, życzyli sobie koniecznie, mieć biskupem poznańskim Falentę, dziekana gnieźnieńskiego, w czem arcybiskup chciał być im powolnym. Jeden z przytomnych prałatów poznańskich, Jan, dziekan i mistrz prawa, protestował naprzeciw temu postanowieniu arcybiskupa i zapowiedział apelacyą, do Stolicy apostolskiej, któraby zupełnie kanoniczny wybór Pietrzyka niezawodnie była potwierdziła. Tymczasem ten, zamiast przystąpić do apelacyi i stanąć w obronie praw swoich, czy to z namowy, czy też z bojaźni przed arcybiskupem i książęciem Bolesławem, zrzekł ich się na rzecz Falenty, wskutek czego kapituła przystąpiła do nowej elekcyi i wybrała w miejsce Pietrzyka Jana, archidyakona poznańskiego, męża odznaczającego się równie cnotą i świątobliwością życia, jak nauką i tego arcybiskupowi w Gnieźnie bawiącemu do zatwierdzenia przedstawiła. Lecz i temu odmówił Janusz zatwierdzenia i konse-kracyi, wymawiając się tem, że kapituła ma już innego elekta 2). Wspomniany dziekan poznański, widząc, że arcybiskup prawa kapitulne zupełnie sobie lekceważy i koniecznie chce jej narzucić Falentę, zapowiedział niebawem apelacyą do Rzymu i wyprawił tam dotąd elekta w towarzystwie Piotra, schola-styka i Mirosława, kanonika poznańskich. Tymczasem arcybiskup, nie zważając ani na protesty, ani na apelacyą, zjechał do Pyzdr, aby w tamtejszym kościele Falentę na biskupa poznańskiego konsekrować. Kapituła poznańska, dowiedzia wszy się tem, wysłała do Janusza Benedykta Kolkę, wikaryusza katedralnego 1) Kronika Grodystawa Paska 1. c. II, 590: „... Et cum venisset in Zneinam, ubi alter episcopus erat, intellexit a quibusdam, quod electio eius deberet cassari, pro-pterea, quia simplicis literature erat et iura ignorabat; licet re vera, quod in officio regere ecclesiam Dei poterat. Et hoe totum faciebat dominus archiepiscopus pro volun-tate domini ducis Boleslai, qui tunc terram regebat, et pro uxore dicti ducis, domina Helena (Jolanta) filia regis Hungarie, ut Falentam, decanum Gnesnensem, introduceret in episcopatum Posnaniensem, de cuius conditione et natalibus tota Polonia ignorat, quia ipsorum eompater fuerat, sicut postea patebit." — 2) Tamze 1. c. II, 590: „Et cum ipsum (electum Joannem) presentarent eidem archiepiscopo in Gnezna, noluit eum conse-crare, pretendens causam contra capitulum, quod habet alium electum. Et hoc totum in fraudem faciebat, ut Palentam introduceret." 54* 428 z uroczystym protestem naprzeciw konsekracyi intruza i zapowiedzeniem nowej do Stolicy apostolskiej apelacyi. Lecz arcybiskup, obstając uporczywie przy swojem postanowieniu, kazał od siebie wyrzucić i znieważyć wysłańca kapitulnego i do konsekracyi przystąpił. Wspomniany wyżej archidyakon poznański, stawając energicznie w obronie praw Kościoła swego, podążył za elektem i towarzyszami jego do Rzymu, z którym stanąwszy przed papieżem Klemensem IV, całą sprawę, dokładnie mu przedłożył i na samowolne postępowanie arcybiskupa skargę podał. Papież, wejrzawszy gruntownie w rzecz, ogłosił ustanowienie Falenty biskupem za nieważne, ponieważ się sprzeciwiało konstytucyi Aleksandra IV, według której arcybiskupowi przysługiwało prawo ustanowienia biskupów własną powagą jedynie w razie konieczności, jeżeli odnośne kapituły elekcyi kanonicznej odbyć nie chciały lub nie mogły, a zarazem wydał listy do Tomasza, biskupa wrocławskiego jako komisarza apostolskiego, ażeby naprzeciw Falencie jako intruzowi postąpił w myśl kanonicznego prawa. Biskup Tomasz, otrzymawszy polecenie, cytował Fa-lentę przed kuryą rzymską i wyprawił kanonika Mirosława, towarzysza elekta do Rzymu, z odnośną cytacyą do miasta wiecznego, lecz ten, nie wiadomo z czyjej namowy lub poręki w drodze przez żołnierzy polskich został zamordowany i tym sposobem sprawa obsadzenia biskupstwa poznańskiego, została w zawieszeniu. Wtedy kapituła poznańska wyprawiła w poselstwie do Rzymu wspomnianego wyżej Godysława Paska, kustosza poznańskiego, z Ustami i cytacyą rzeczoną biskupa wrocławskiego, a za nim wkrótce przybył Falenta z listami arcybiskupa gnieźnieńskiego, które przeczytawszy Urban IV, po wysłuchaniu obydwóch stron, Falęntę jako intruza od biskupstwa odsądził, lecz z udzieleniem elektowi Janowi potwierdzenia z przyczyn niewiadomych ociągał się, co tenże widząc, z litości ku Kościołowi poznańskiemu, aby w dłuższem nie pozostawał sieroctwie, zrzekł się wszelkich pretensyi do biskupstwa poznańskiego, wskutek czego papież rzeczony własną powagą swoją ustanowił następcą Boguchwała mistrza Mikołaja, scholastyka krakowskiego i kanonika wrocławskiego, kapelana swego, który właśnie bawił w Rzymie w sprawie kanonizacyi św. Jadwigi i temuż papieżowi z najlepszej dał się poznać strony1). Sprawa obsadzenia biskupstwa poznańskiego przeciągła się blisko półtora roku i dopiero na dniu 22 maja roku 1267 Mikołaj został prekonizowany, jak dowodzi odnośna bulla sprawdzająca podanie powyższe Godysława Paska, z tą tylko różnicą, że papież Urban IV odmówienie potwierdzenia ze strony arcybiskupa pierwszemu elektowi, Pietrzykowi, słusznym przypisuje przyczynom2). 1) Kronika Godyslawa Paska 1. c. II, 589—592. Cfr. Długosz 1. c. lib, VII, 767. — 2) Theiner 1. c. I, 82. Kod. dypl. mdkopl. I, 377: „... Olim siquidem ecclesia Posnaniensi vacante Capitulum eiusdem ccclesie dilectnm fllium P. ipsius ecclesie prepositum in eorum episcopum elegerunt, cuius electionem venerabilis frater noster... archiepiscopus Gneznensis metropolitanus ex certis causis auctoritate metropolitica iustitia suadente eassavit, et venerabilem fratrem nostrum V. (ma być F(alentam) episcopum quondam Posnaniensem, nunc decanum Gnesnensem ipsi Posnaniensi ecclesie anctoritate predicta preficiens in episcopum et pastorem, munus ei consecrationis impendit. Cumque a provisione ipsi V. facta per eundem archiepiscopum,,. decanus..., archidiaconus et alii 429 W tym czasie papież w mowie będący wyprawił do Polski legata apostolskiego, Guidona, kardynała tytułu ś. Wawrzyńca in Lucina, z zakonu cysterskiego, celem wyjednania posiłków pieniężnych ku oswobodzeniu Palestyny z rąk Saracenów, którzy, korzystając z niezgód książąt chrześcijańskich tamtejszych po dawniejszem opanowaniu Jerozolimy, zdobyli Antyochią i chrześcijan z całej Syryi wypędzać poczęli. Zanim legat przybył do Krakowa, co w miesiącu lipcu roku 1267 nastąpiło, zlecił opatowi i kustoszowi kanoników regularnych w Wrocławiu jako komisarzom apostolskim, ażeby dawne spory pomiędzy Kazimierzem, książęciem kujawskim, a biskupem włocławskim, Wolimirem, załagodził. Jakoż ciż komisarze po dokładnem roztrząśnieniu sprawy, przysądzili zabrany nieprawnie przez tegoż książęcia zamek raciążski biskupowi i zaborcę od rzuconej na niego z tego powodu klątwy uwolnili. W Krakowie przyjmowali legata apostolskiego uroczyście książe Bolesław i biskup Prandota z całem duchowieństwem; nie długo tam przecież bawił, lecz udał się do Wrocławia, dokąd na dzień oktawy Oczyszczenia N. Maryi P. (9 lutego) roku 1267 1) zwołał synod prowincyonalny, na którym obecnymi byli, oprócz niego, arcybiskup Janusz i biskupi: Paweł krakowski, następca Prandoty, zapewne dopiero elekt potwierdzony, Tomasz wrocławski, Wolimir kujawski, Mikołaj poznański, Tomasz płocki, Wilhelm lubuski i Henryk chełmiński2), oprócz opatów i delegowanych kapituł i innych duchownych 3). Legat, zagaiwszy synod, domagał się od biskupów i duchowieństwa pomocy pieniężnej na cel wyżej wspomniany, oraz ogłoszenia krucyaty naprzeciw Saracenom, i wzywania świeckich do składania ofiar na ten cel po kościołach ustanowionych. Czyli i w jakiej wysokości duchowieństwo pomoc pieniężną złożyć obowiązało się, kroniki nie wspominają. Po dotychczasowej jednakże ofiarności jego ku obronie chrześcijaństwa wnosić należy, że się i tą razą od ofiary nie wymówiło, zwłaszcza, że cel był tak ważny, a boleść z powodu upadku sprawy chrześcijańskiej w Syryi powszechna. Nie zawiódł się także bez wąt ecclesie predicte canonici ad Sedem apostolicam appellassent, et causa mota super hoc inter eundem episcopum ex parte una, et ipsos decanum, archidiaconum et canonicos ex altera fuisset ad eandem Sedem pro appellatione huiusmodi divoluta: nos de ipso negotio cognoscentes, quia eandem provisionem contra constitutionem felicis recordationis Ale-xandri pape predecessoris nostri super hoc editam, non persone vitio, invenimus attem-ptatam, de fratrum nostrorum consilio duximus irritandam." — 1) Tę datę podaje wyraźniej najstarszy Rocznik krakowski (Monumen. Polon. histor. t. JJ, 809: „Eodem anno (1267) in octava purificacionis sancte Marie venerabilis pater dominus Guido... tituli sancti Laurencii in Lucina presbyter cardinalis legatus a latere Sedis apostolice... concilium in Wratislavia sollempniter fecit..." Ten sam zaś rok podają : Rocznik Troski (tamże II, 840) i Rocznik Sędziwoja (tamże II, 878) oprócz Dłu-gosza (lib. VII, 781. 782) zgadzającego się z Rocznikiem krakowskim co do miesiąca także, gdyż zamiast oktawy uroczystości N. Maryi P. Oczyszczenia podaje samę uroczystość (2 lutego) i Damalemcza (Vitae Episcopor. Vladislav. f. 189). Mylnie zatem po-dają: Hube rok 1266, a Stenzel 1268. — 2) Jeżeli się Długosz nie myli, że biskup chełmiński zasiadał na tym synodzie, widać ztąd, że naówczas uznawał nad sobą władzę metropolitalną arcybiskupa gnieźnieńskiego. — 3) Długosz 1. c. lib. VII, 781. 782. 430 pienia w oczekiwaniach swoich Urban IV i legat jego co do pomocy ze strony ludu polskiego, który oprócz powyższych pobudek zachęcała do składek wdzięczność ku Stolicy apostolskiej za uskutecznioną niedawno chwalebnie kanoni-zacyą ś. Jadwigi i za odpust jubileuszowy udzielony miłościwie wszystkim niosącym jakąkolwiek pomoc dla uciśnionej na nowo ziemi świętej. Po załatwieniu tej sprawy, zajmowano się na synodzie interesami czysto kościelnemi i uchwalono bardzo ważne i zbawienne ustawy, które się przechowały w wspomnianym już po kilkakrotnie zbiorze konstytucyi synodalnych arcybiskupa Jarosława Skotnickiego i w nowszych czasach publikowane zostały w dziełach Hubego 1), Helcla 2), Stenzla 3), w Kodeksie dyplomatycznym wielkopolskim*) i t. d. Ustawy te w czternastu objęte artykułach wznawiają pod klątwą kościelną częścią dawne przepisy, częścią zawierają potrzebą czasu wywołane postanowienia. I tak pierwszy stanowi szczegółowe przestrogi dotyczące przyzwoitości życia i czystości obyczajów duchowieństwa, surowe prywacyi naznaczając kary na kapłanów grzeszących naprzeciw cnocie czystości, a suspensy na biskupów, którzyby takich na benefl-cyach cierpieli6), lub kościołów parafialnych osobiście albo przez zdolnych zastępców w pierwszych trzech latach dwa razy, a w następnych raz w roku nie wizytowali; drugi wymierzony jest naprzeciw zaborcom własności kościelnej i gwałtom zadawanym duchownym, ustanawiając rozmaite kary na przestępców, a ciężkie zranienie kapłana jako rezerwat papiezki deklarując, oraz nakazując, ażeby tego rodzaju przestępcy w uporze trwający corocznie na synodach dyece-zalnych publicznie z imienia i nazwiska byli ogłaszani 6); trzeci podaje przepisy co do przeszkód małżeńskich i wyznacza ostre kary na lekceważących sobie przepisy Kościoła; czwarty zapobiega stanowczo posiadaniu więcej niż jednego bene 1) Antiquissimae Constitutiones etc. f. 56 sqq. — 2) Starodawne prawa pol-skiego pomniki t. I, 360. — 3) Urkunden zur Gesch. des Bisth. Breslau f, XLVIII. — 4) Tom I, 370—375. — 5) Tamze I, 371: „Si qui vero de cetero deprehensi fuerint detinere eoncubinas puhlice, nisi infra mensem se ab eis et earum consortio se-paraverint, ita quod in domibus ipsarum aut propriis aut aliis quibuscunque non cohabi-tent, nee ad illas accedant, extunc omni beneficio eccleaiastico sint privati, et per eos ad quos eorundem beneficiorum spectat collatio, personis idoneis conferantur. Episcopos vero et archidiaconos qui huiusmodi concnbinarios, ex quo de ipsorum crimine sibi constiterit, in beneficiis toleraverint contra sententiam antedictam, extunc suspendimus a divinis. Eisdem nichiiominns sub eadem pena finniter iniungentes, ut ecclesias, quarum ad ipsos pertinet visitatia, per se vel vicarium idoneum usque ad triennium visitent bis in anno, a termino triennii vero semel..." — 6) Tamze I, 371: „Item, oum in plerisque locis quorundam iniquitas invaluerit, qmd in rebus ecclesie furtum reputatur sagacitas, rapina probitas et violentia fortitudo: synodali iudicio diffinimus, ut qui bona ecclesiarum scienter detinet occnpata, nisi infra instans Pascha eadem restituerint, et de dampnis ac iniuriis satisfecerint competenter, extunc introitum ecclesie sibi noverint interdictum, nec ab epi-scopis aut aliis ecclessiarum prelatis ad communionem Dominici Corporis admittantur..., Adiicientes, ut singulis annis in synodo, illi qui clericos capiunt, verberant vel occidunt, aut alias in ipsos manus iniciant violentas, excomunicati denuncientur, et nominatim illi, de quibus constiterit manifeste. Quicunque vero personam ecelesiasticam enormiter vul-neraverit, mutilaverit vel occiderit, ant captivaverit, non nisi per Sedem apostolicam ab-solvatur etc." 431 ficyum bez dyspensy Stolicy apostolskiej 4); piąty występuje naprzeciw wszelkim ustawom i prawom świeckim ograniczającym wolność Kościoła; szósty określa obowiązki dotyczące oddawania dziesięcin i wymierza kary na przestępujących przepisy w tej mierze istniejące; siódmy zakazuje duchownym, zapozywać się wzajemnie przed sądy świeckie z pominięciem biskupa swego pod zagrożeniem utraty sprawy w sądzie cywilnym, a w sprawie kryminalnej pod karą depozycyi, również surowo zabrania osobom świeckim, pozywać kapłanów przed sądy świeckie; ażeby zaś duchowni dla nieobecności biskupa nie byli wystawieni na pokusy szukania jeden naprzeciw drugiemu sprawiedliwości w sądach świeckich dla niedostatku sądu duchownego, synod rozporządził, aby arcybiskup gnieźnieński i wszyscy jego biskupi suffragani utrzymywali przy kościołach katedralnych officyałów, którzyby ich w sądach i wymierzaniu sprawiedliwości zastępowali; nadto aby każdy z nich ustanowił przy swoim kościele penitencyarza 1); ósmy zobowiązuje biskupów pod karą suspensy do uzupełniania wizytacyi kościołów przez archidyakonów zaniedbanych; przy tych wizytacyach zaś zakazuje, brać od duchownych pieniądze, ale każdy ma się kontentować zaspokojeniem koniecznych potrzeb życia przez zwiedzanych duchownych2); dziewiąty zapobiega zubożeniu klasztorów przez przejazdy, stacye i nawiedziny możnych z licznemi dworami i kalwakatami; dziesiąty zapobiega surowo, aby chrześcijanie żydów na uczty i zabawy nie zapraszali, z nimi nie jedli, nie tańczyli, ani bawili się, jednem słowem, w żadne bliższe stosunki z nimi nie wchodzili; gdyby zaś żydzi pod jakimkolwiek pozorem dopuszczali się lichwy, pozbawieni być mają tak długo opieki chrześcijan, dopóki krzywdy nie wynagrodzą; jedenasty nakazuje pod karą klątwy, ażeby tak arcybiskup gnieźnieński, jako i wszyscy sufragani ustawy powyższe pieczęcią legata apostolskiego opatrzone, pilnie przechowywali i takowe na rocznych synodach dyecezalnych, równie jak i na prowincyonalnych odczytywali i pilnie przestrzegali, te zaś rozporządzenia, które dotyczą świeckich 1) Kod. dypl. wielk. I, 372: „Item, cum detentores plurium personatuum vel dignita« tum seu beneficiorum cum cura sine dispensatione sint sacrorum canonum transgressores, et fmctus talium beneficiorum percipiendo furtum committere dinoscuntur, presenti decreto statuimus: ut omnes qui huiusmodi dignitatum seu personatuum seu beneficiornm cura eura pluralitatem retinent, super hec dispensatos fuisse, coram nobis infra mediam Qua-dragesimam doceant manifeste: alioquin extunc ultimo beneficio recepto sint contenti, et alia que prius habuerint, nostre collationi reservamus.... Si vero utrumque retinere con-tenderint, hos ipsos et primis et ultimis decrevimus extunc manere privatos." — 2) Tamże I, 374: „Et ne forte propter occupationem et absentiam episcoporum querulantes seu conqueri volentes invenire non possint in foro ecclesiastico iusticie complementum, archie-piscopo Gneznensi et eius suffraganeis preeipimus, ut unnsquisque eorum infra mediam Quadragesimam officialem in sua civitate iuxta ecclesiam catbedralem constituat, cui in causis audiendis et censura ecclesiastica exercenda committat plenarie vices suas etc..." — 3) Tamze I, 374: „Item sub pena suspensionis quam exnunc ferimus in rebeiles, statui-mus, quod ipsi episcopi suppleant archidiaconorum negligentiam in clericorum visitationi-bus faciendis, consuetudine qualibet uon obstante. Pro visitacione vero facienda seu pro-curatione nullus recipiat pecuniam, sed cum per ipsum vel per ydoeneum viearium ad visitandum accedat, necessariorum administracione sumptuum sit contentus etc." 432 po kościołach parafialnych ogłaszać kazali. Trzy ostatnie artykuły odnoszą się wyłącznie do żydów. Z nich pierwszy rozporządza, ażeby dla uniknienia zepsucia chrześcijan przez wspólne z żydami mieszkanie, ciż zamieszkiwali osobne ulice i części miasta odlegle, i żadną miarą z pierwszymi się nie mięszali. Z tego powodu, aż do przyszłego ś. Jana Chrzciciela domy pomieszane, tak żydowskie, jako i chrześcijańskie, powinny być pomieniane, lub posprzedawane, w przeciwnym razie pan duchowny lub świecki owych miast podpada wykluczeniu z Kościoła. Aż do tego terminu zaś, ilekroć razy niesiony bywa Wiatyk około domu zamieszkałego przez żydów, ci powinni, nie wychylać się z swych mieszkań, pozamykawszy ich drzwi i okna. Po nastąpionej separacyi domów, żydzi mogli tylko po wsiach lub miastach jednę mieć synagogę. Drugi artykuł nakazuje żydom, ażeby dla rozróżnienia swego od chrześcijan nosili rogate czapki, jak to od dawna w Polsce był zwyczaj, a od którego się zuchwale uchylili, pod karą pieniężną według zwyczaju odnośnej dzielnicy1). Nareszcie synod rozporządził, aby żydzi parafialnemu plebanowi wynagradzali stosunkowo dochody, któreby mu przypadły, gdyby chrześcijanie ich miejsca zajmowali2); zakazał surowo, ażeby żydzi kąpieli i gościńców chrześcijańskich nie zwiedzali, ażeby służby chrześcijańskiej nie utrzymywali, lub do wybierania cła, albo też do jakiegokolwiek publicznego urzędu nie byli dopuszczani. Gdyby się żyd miał dopuścić grzechu cielesnego z chrześcijanką, ma być w ścisłem więzieniu trzymany, dopóki nie zapłaci najmniej dziesięć grzywien kary; chrześcijanka zaś, która się do tego grzechu użyć dała, miała być publicznie sieczoną rózgami i z miasta wypędzoną, bez nadziei powrotu. Celem wprowadzenia w życie powyższych uchwał, arcybiskup Janusz zwołał na dzień 16 października roku 1267 drugi synod prowincyonalny do Dan-kowa, wsi położonej w powiecie dzisiejszym częstochowskim, gubernii piotrkowskiej, pomiędzy Wieluniem a Krzepicami, jak dowodzi pismo zgromadzonych tamże biskupów: arcybiskupa Janusza, Tomasza, wrocławskiego, Pawła, krakowskiego, Wolimira, kujawskiego i Mikołaja, poznańskiego, z tegoż dnia i roku do Mest-wina, książęcia pomorskiego, wraz z odpisem uchwał naprzeciw zaborcom dóbr kościelnych, gwałcicielom wolności kościelnej i t. d., ku przestrodze i wiadomości, aby się czasem niewiadomie nie naraził na ciężkie kary kościelne na przestępców w tej mierze naznaczonych. Z pisma tego, tchnącego wielkim przed nowemi ustawami synodu wrocławskiego respektem, wnosić należy, że ciż biskupi wszystkich książąt polskich o nich zawiadomili, z których zawiadomień jedynie przesłane książęciu pomorskiemu szczęśliwie do naszych przechowało się czasów 3). Świad 1) Eod. dypl. wielkopl. I, 375: „Item statuimus atque ordinamus, ut Judei cornutum pileum, quem quondam in istis partibus consueverunt deferre et sua temeritate deponere presumpserunt, resumerent, ut a Christianis discerni valeant evidenter, sicut olim in generali Concilio fuit definitum etc. — 2) Tamże: „Item precipimus, ut Judei sacerdoti parochiali infra cuius parochie terminos manserint, pro eo quod loca in quibus Christiani habitare deberent, occupant, iuxta quantitatem damni, quod ei ex hoc inferunt, ad arbitrium diocesani loci, omnes proventus refundere compeliantur." — 3) Rzyszeze-wski i Muczk. 1. c. III, N. 91. Kod. dypl. melkopl. I, 379. 380: „Domino suo M. Dei gracia duci Pomoranie, Janussius divina miseracione Gneznensis ecclesie archiepisco                                     433 czy ono o wielkiej roztropności biskupów polskich, którzy tym sposobem zapo-biedz chcieli możliwym ze strony tychże książąt nadużyciom, przestrzegając ich naprzód, jak przykre ściągnęliby przez nie na siebie następstwa, a zarazem odciąć im sposobność do wymówek możliwych, że o owych ustawach nie wiedzieli. Przypuścić należy, że nie samo to przestrzeżenie książąt było powodem zwołania synodu tego, ale że go ważniejsze spowodować musiały pobudki, przedewszystkiem zapewne mądre i roztropne środki do sumiennego i rzetelnego uchwał wrocławskich przestrzegania i uzupełnienie tego, co na synodzie wrocławskim uchwalić prze-pomniano. Damalewicz przytacza zapewne z jakiej późniejszej podrobionej kopii wyżej wzmiankowanego pisma biskupów do Mestwina list do tegoż książęcia z odpowiednim wprawdzie ustępem uchwał synodu wrocławskiego, lecz z zupełnie innym wstępem. Zamiast zaś roku 1267 położył zupełnie błędnie rok 1260, a o miejscu odbytego ponownego synodu, wcale nie wspomniał1). Pod świeżem wrażeniem surowych kar, wyznaczonych na biskupów, zaniedbujących swe obowiązki na synodzie prowincyonalnym wrocławskim, nietylko arcybiskup Janusz dopilnował niezawodnie przepisanych tamże terminów co do zwoływania synodów prowincyonalnych i dyecezalnych, ale i biskupi niewątpliwie co rok, jak tam wyraźnie nakazano, przynajmniej przez pierwsze lata dyecezalne odbywali synody. Co do arcybiskupa Janusza, przypuszczenie to tem prawdo-podobniejszem się zdaje, że mamy wyraźne wiarogodne ślady dwóch jeszcze, jeden za drugim, zwołanych przez niego synodów prowincyonalnych. Pićrwszy z nich odbył się w Sieradzu dnia 22 września r. 1270, na którym zasiadali oprócz arcybiskupa: Paweł, krakowski, Tomasz, wrocławski, Wolimir, kujawski, Mikołaj, poznański, Wilhelm, lubuski i Piotr, płocki biskupi. Długosz wspomina wyraźnie o tym synodzie, nazywając biorącego w nim udział biskupa płockiego zamiast Piotrem, Tomaszem, nie wspominając przecież nic zgoła o celu zwołania tego synodu2). Wiedział także o tym synodzie Damalewicz, mający pod ręką przechowany dotąd oryginalny dokument, przez zgromadzonych na synodzie biskupów pod dniem 20 września roku 1270 wydany, w którym zatwierdzają dwa przywileje książąt kujawskich: Kazimierza i syna jego, Ziemomysła, dla kościoła kujawskiego wydane3). Dokument ten, znajdujący się w archiwum kapituły kujawskiej, pus eiusqne suffraganei, Thomas videlicet Wratizlaviensis, Paulus Cracoviensis, Wolymi-rus Wladislaviensis, Nicolaus Poznaniensis episcopi in Synodo congregati oraciones devo-tes in Domino Jhesu Christo. Licet non dubitemus constituciones per venerabilem pa-trem dominum Guidonem tituli sancti Laurencii in Lucina presbyterum Cardinalem, apostolice Sedis legatum, in Synodo per ipsum in Wratislavia novissime celebrata publice ac sollempniter editas ad vestram devenisse noticiam, tamen quia in se contra contemp-tores seu desides gravissimas continent summas, ne vel vos summam excommunicacionis per eundem Iegatum auctoritate apostolica prolatam velamento cuiusquam ignorantie con-tingat ineurrere, vel nos propter negHgenciam in suspensionis sententiam videamur inci-dere, que sentencia est periculosissima in prelatos... etc. Datum in Synodo celebrata in Dancow XVII Kalendas Novembris sub anno Domini M. CC. sexagesimo VII." — 1) Vitue Episcopor. Vladislav. t. 191. 192. — 2) Hist. Pol, lib. VII, 790. — 3) Vitae Episcopor. Vhdislav, f. 190. 66 434 a będący niezbitym dowodem odbytego w Sieradzu tegoż dnia i roku prowincyo-nalnego synodu, oddrukowany jest w Kodeksie dyplomatycznym polskim Rzysz-czewskiego i Muczkowskiego1). Drugi, a ostatni synod prowincyonalny odbył arcybiskup Janosz z biskupami polskimi w komplecie zebranymi we wsi Kamieniu nad rzeczką Swędrą pod Kaliszem, przy sposobności zjazdu tamże książąt i panów polskich, prawdopodobnie w pierwszej połowie roku 1271, gdyż poprzedni synod prowincyonalny odbył się w Dankowie, jakeśmy widzieli, dnia 20 września roku 1270, i niepodobno przypuścić, aby się w tymże roku jeszcze drugi takiż odprawić miał synod, a w drugiej połowie roku 1271 arcybiskup Janusz przeniósł się do wieczności. W wspomnianym wyżej synodykonie, czyli zbiorze konstytucyi synodalnych, zamieszczony jest jeden tylko i to pierwszy artykuł tegoż synodu 2), natomiast Helcel z archiwum kapituły wrocławskiej podaje nam cztery artykuły 3), z których pierwszy zachęca duchowieństwo do wzajemnego braterskiego udziału w doznawanych krzywdach i niesprawiedliwościach i do wzajemnej troskliwej naprzeciw nim obrony4), drugi zakazuje duchownym pod surowemi karami spisków i podstępów naprzeciw swoim przełożonym; trzeci te same kary naznacza na wspomagających podobne występki, a czwarty wyznacza kary na tych, którzy duchownych pozbawiają pomocy i pociechy przyjaciół 5). Co do synodów dyecezalnych tego czasu, które, jakeśmy już wspomnieli, niezawodnie co rok w każdej dyecezyi odbywać się musiały, ponieważ ustawy tak synodu ostatniego wrocławskiego jako i poprzedzających stanowczo się tego domagały, spółczesne kroniki i dokumenta najmniejszych nam o nich nie przechowały śladów ani co do uchwał na nich zapadłych, ani nawet co do czasu ich odbywania. W roku 1268 zasmuciła Polskę śmierć Salomei, córki Leszka Białego, a małżonki Kolomana, niegdyś króla halickiego, po którego śmierci w bitwie 1) Codex diplom Polon. II, 82. 83: Janussius divina miseratione Gneznensis ecclesie ArcMepiscopns, Paulus Cracoviensis et Thomas Wratislaviensis, Nieolaus Pozna-niensis, Wilhelmus Lubucensis et Petrus Flocensis ecclesiarum Dei gracia Episcopi in provinciali Synodo in Syrazh congregati etc... Datum in Syrazh in provinciali Synodo anno Domini millesimo ducentesimo septuagesimo, decimo Calendas Octobris." — 2) Hube 1. c. f. 54. 55: Constituciones domini Janussii arcMepiscopi et omnium coepiscoporum edite in Camon (sic) iuxta Slwandram (sic) fluvium ultra Kalisz in colloquio principum Polonie. — 3) Starodawne prawa polskiego pomniki I, 363: Hec sunt constituciones do-mini (Janussii) archiepiscopi et omnium episeoporum edite in Camen iuxta Swandram fluvium ultra Kalis in colloquio principum Polonie (anno circiter 1271) Cfr. Kod. dypl. wielkopl. I, 391. 392. — 4) Kod. dypl. wielkopl. I, 391: „Cum prelati esse debent quasi Cberubin in templo Dei, porrigentes invicem alas altrinsecus mutue protectionis ac defensionis, iuxta apostolum supportantes invicem in karitate, ut pngna unanimiter ag-gresa victoriam pariat: debet esse eorundem cor unum et anima una, si vere veiint videri apostolorum Christi pedissequi ac vicarii... Uude volumus, ut communis reputetur iniuria omnium episcoporum et prelatorum, si cui prelato vel eius subdito iniustum inferatur gravamen ete." — 5) Tamze I, 392: „Similiter, quicnnque solacium amicorum viris ecclasiasticis astute vel maliciose subtrahunt, in hoc puniantur, in quo deliquerunt, et legem inste paciantur in se, quam in alios statuunt iniuste: solacio Ecclesie Sacramen-torum omnino se noverint destitutos et communione etc," 435 z Tatarami około roku 1241 obrała sobie życie zakonne w klasztorze Klarysek w Zawichoście, przeniesionych później przez Bolesława Wstydliwego do Skały pod Krakowem. Zwłoki jej spoczywają w kościele Franciszkanów krakowskich1). Papież Klemens X zaliczył ją w poczet Błogosławionych. W tymże roku umarł Kazimierz, książe kujawski, syn Konrada, książęcia mazowieckiego, pochowany w katedrze kujawskiej. Przed śmiercią pozostawił najstarszego syna, Leszka Czarnego, przy księstwie sieradzkiem, które mu tenże dawniej już był zabrał, a młodszemu, Ziemomysłowi, przeznaczył Kujawy z ziemią łęczycką, do którego działu należeć mieli małoletni synowie Kazimierza zrodzeni z drugiej jego żony*). Rok 1269 przeszedł na utarczkach pomiędzy Ziemomysłem, wielkim zwolennikiem Krzyżaków, pod których dozorem młodość swoję przepędził, a którzy go sobie wychowali jako narzędzie do przeprowadzenia planów zaborczych na Mazowszu, a Bolesławem wielkopolskim o zamek bydgoski, który niejaki Teodoryk, Prusak, zdradą wydał w ręce Wielkopolan. Bolesław zapobiegł połączeniu się Krzyżaków z Ziemomysłem przez najście spieszne Kujaw i zmuszenie ostatniego do zawarcia pokoju z warunkiem ustąpienia Wielkopolsce zamku kruświckiego8). Wkrótce potem wybuchła wojna pomiędzy Bolesławem a Ottonem, margrabią brandenburgskim, który zapragnąwszy zapewnić sobie posiadanie ziemi santockiej danej w zastawie posagowym przez Bolesława Pobożnego bratu jego, Konradowi, zbudował pomiędzy Lubuszem także zastawionym przez Bolesława Łysego, a Międzyrzeczem, zamek Sulentz (teraz Zilenzig) dla stawienia Polsce oporu i czynienia najazdów. Bolesław, zrozumiawszy plan Ottona, nakazał wzmocnić zamek międzyrzecki i opasać miasto wałem i palisadami; lecz Brandeburczyk, spostrzegłszy to, wpadł nagle z wojskiem do Międzyrzecza, całe miasto złupił, a nie mogąc zdobyć zamku, ogniem go zniszczył. Na wieść o tem Bolesław puścił się w pogoń za łupiezcami, a nie mogąc ich dopędzić, najprzód całą ziemię lubuską spustoszył, a następnie, podstąpiwszy pod zamek Sulentz, spalił go wraz z załogą z wyjątkiem jej dowódzcy z garstką ludzi, których pojmał w niewolę4). Tą klęską rozgniewany i upokorzony Otton, kazał stawiać nowy zamek w Santoku, w miejsce dawnego, przez Bolesława zburzonego, ten zaś wybudował w ośmiu dniach zamek w Drezdeńku, także na miejscu dawniej zniesionego i silnym go garnizo-nem opatrzył w roku 12705). Zobopólna niechęć nie mogła wybuchnąć natenczas w zaciętą wojnę, ponieważ obydwie strony pilną zniewolone były zwracać uwagę na zaszłe świeżo wypadki w Pomeranii. Jeszcze za życia Świętopełka podstępni i chciwi Krzyżacy, namówiwszy brata jego, Eatybora, do przyjęcia swej reguły i do ustąpienia sobie przypadłej na niego części Pomorza, takową sobie przywłaszczyli6). Tak samo umieli oplątać i uwieść drugiego brata Świętopełka, Sambora, tak dalece, że pominąwszy 1) Kronika Godysława Paska 1. e. II, 593. Długosz 1. c. lib. VII, 784. — 2) Długosz 1. c. VII, 785. — 3) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 594. Długosz 1. c. lib. VII, 786. — 4) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 595. Długosz 1. c. lib. VII, 787. — 5) Kronika Godysława Paska 1. c. II, 596. Długosz 1. c. lib. Vn, 788. — 6) Dogiel 1. c. IV, 32. Naruszewicz 1. c. IV, 96. 55* 436 własne dzieci, swoją część w powiecie świeckim im darował1). Tym nieprawnym darowiznom stryjów oparli się książęta Mestwin i Warcisław, wskutek czego przyszło do wojny z Krzyżakami. Mestwin, przybrawszy do pomocy Prusaków, wpadł do ziemi chełmińskiej, ogniem i mieczem ją zniszczył, a ztamtąd najechał biskupstwo pomezańskie, które spustoszył i Krzyżakom kilkanaście statków z żywnością na Wiśle zabrał. Oddając mu wet za wet mistrz krzyżacki, Ludwik de Baldersheim, pustoszył Pomeranią, począwszy od zamku Nowe aż do Tczewa, dopóki pomiędzy wojującemi stronami nie stanął pokój, mocą którego Mestwin zobowiązał się wszelkie szkody poczynione w ziemiach chełmińskiej i pomezańskiej wynagrodzić2). Rok 1270 bogaty był w nadzwyczajne i smutne zjawiska, które lud wierny pobudzały do gorącego nabożeństwa i pokuty dla przebłagania gniewu Bożego, którego one zapowiedzeniem być się zdawały. I tak widziano nad Krakowem światłość w kształcie księżyca z rozdzielonego na krzyż nieba wychodzącą. W Kaliszu w oktawie Narodzenia Pańskiego ulęgło się cielę z kłami i dwiema głowami psiemi, z których jedna na karku, druga u tyłu była osadzona. Na Ślązku rzeki Odra i Nissa przez trzy dni wodą czerwoną jak krew płynęły. W tejże okolicy pod wsią Michałowem wśród lata padał deszcz krwawy3). W Krakowie jakaś kobieta, Małgorzata, uxor Virboslai comitis, w jednym połogu trzydziestu sześciu synów wydała4). Niezmierne powodzie sprawiły wylewy rzeki Wisły, tak dalece, że cała okolica pomiędzy górą Lassotyn a kościołem św. Stanisława na Skałce jedno stanowiła jezioro5). Do tych znaków i nieszczęść przyłączyło się smutne dla Wielkopolski zdarzenie zdobycia i opanowania przez Ottona brandenburgskiego zamku w Drezdeńku6). Ostatnim aktem publicznym arcybiskupa Janusza było rzucenie interdy-ktu na całą prowincyą gnieźnieńską z następującego powodu. Biskup krakowski, Paweł z Przemankowa, człowiek niespokojny, mściwy i rozwiozłych obyczajów, któremi publiczne dawał zgorszenie, tchnąc nienawiścią ku książęciu i panu swemu, Bolesławowi Wstydliwemu, nie tylko wszędzie, gdzie mógł, sprzeciwiał mu się i podżegał naprzeciw niemu pod rozmaitemi pozorami szlachtę, ale się wiązał naprzeciw niemu z Litwinami i malkontentami. Wielka liczba stronników w kraju i za granicą czyniła go zuchwałym i niebezpiecznym. Duchowieństwo i zdrowa część narodu z smutkiem i żalem patrzała na wybryki biskupa, a książe Bolesław lękał się, ażeby się nie posunął do jawnego buntu i zdrady stanu. Czy to z jego rozkazu lub namowy, czy też z własnego popędu dwaj szlachcice herbu Topór, Otton i Żegota, chcąc biskupa uczynić nieszkodliwym i Kraków uwolnić od zgorszeń, pojmali go we wsi Kunowie do dóbr biskupich należącej i wywieźli do Sieradza, gdzie go książe Leszek Czarny trzymał pod strażą z zachowaniem wszelkiej ku niemu względności. Arcybiskup Janusz, dowiedziawszy się o uwięzieniu Pawła, musiał się zastosować do przepisów 1) Dogiel 1. c. IV, 30. Długosz; 1. c. lib. VII, 789. 790. — 2) Długosz 1. c. lib. VII, 788. 789. — 3) Henel, Historya Śłązka str. 257. — 4) Długosz 1, c. lib. VII, 789. — 5) Tamże lib. VII, 791. — 6) Tamże lib. VII, 791. 792. 437 na synodach prowincyonalnych wyżej wspomnianych wydanych, według których pozbawienie wolności biskapa pociągało za sobą ciężkie kary kościelne, i rzucił interdykt na całą prowincyą gnieźnieńską. Lud pozbawiony nabożeństwa i Sakramentów świętych głośno szemrać począł na książęcia Bolesława, uważając go za sprawcę uwięzienia biskapa, wskutek czego po miesięcznej niewoli został wypuszczony na wolność. Celem pogodzenia książęcia z ciężko obrażonym Pawłem złożono sąd polubowy z Dzierżykraja, proboszcza i "Waltera, kanonika krakowskich, który książęcia skazał na zapłacenie biskupowi dwóchset grzywien srebra i ustąpienie mu wsi Dzierzna. Wykonawcy zaś pojmania biskapa odsądzeni zostali od urzędów i na miesiąc więzienia skazani. Ci, bojąc się zemsty jego, przenieśli się do księstwa opolskiego na Slązku i tam osiedli 1). Nie długo potem arcybiskup Janusz przeniósł się do wieczności. Długosz kładzie śmierć jego pod 26 sierpnia r. 1272, dodając, że na Stolicy arcybiskupiej zasiadał lat 12 2), przez co stawa sam z sobą w sprzeczności, albowiem zgodnie z innemi wyżej podanemi źródłami utrzymuje, że był kanonicznie wybrany w r. 1258, a w roku następnym, w niedzielę pierwszą postu (2 marca) w Rzymie konsekrowany 3). Jeżeli zatem na stolicy arcybiskupiej zasiadał lat dwanaście, toć nie w roku 1272, lecz w roku 1271 przenieść się musiał do wieczności. Starsze od Długosza Boczniki, jako to, krakowski 4) i Troski 5), oraz małopolski 6), jednozgodnie w roku 1271 śmierć Januszową podają. Tę samą datę ma także Damalewicz, odwołujący się na powagę Stanisława Łubieńskiego w opisie Żywotów biskupów płockich, który mówiąc o śmierci Tomasza biskupa, zaszłej w r. 1270 nadmienia, że w r. następnym przez śmierć arcybiskupa Janusza osierociała archi-dyecezya gnieźnieńska7). Co do nas, trzymając się jednozgodnego podania trzech starodawnych Roczników, zgadzamy się z niemi, że arcybiskup Janusz umarł w roku 1271, naprzeciw Długoszowi, za którym poszedł autor Katalogu Arcy-bisków Gnieźnieńskich 8), Bużeński 9) i inni nowsi pisarze. Wspomniane Roczniki nie podają nam dnia śmierci naszego arcybiskupa; sam tylko Długosz przytacza dzień 26 sierpnia, Bużeński zaś, niewiadomo na jakiem źródle oparty przywodzi dzień 20 września 10) W każdym razie umarł arcybiskup Janusz po 28 czerwcu, jeżeli prawdziwą jest data tegoż dnia i roku 1271 na listach Tomasza, biskupa wrocławskiego, do tegoż arcybiskupa pisanych, w którym skarżąc się na spustoszenie biskupstwa swego przez wojska Bolesława, książęcia krakowskiego, domaga się, ażeby sprawców tego spustoszenia imiennie podanych karami kościelnemi do wynagrodzenia krzywd sobie wyrządzonych zmusił11). Z powoda niedostatku wiarogodnych szczegółów, rzucających światło na 1) Długosz 1. c. lib. VII, 795 796. — 2) Histor. Pol. lib. VII, 798: „Janussius Gnesnensis Archiepiscopus, cum annos duodecim in pontifioatu exegisset, vigesima sexta die mensis Augusti (1272) moritur." — 3) Tamże lib. VII, 753. — 4) Monum. Polon. hist. t. III, 841. — 5) Tamże: „Janussius archiepiscopus (1271) obiit. — 6) Tamże III, 173: 1271 Janusius archiepiscopus moritur. — 7) Series Archiep. Gnesn. f. 150. 8) Monum. Polon. hist. III, 393. — 9) Żywoty Arcyb. Gnieźń. t. I. 124. — 10) Tamże: „Poczem 20 września 1272 roku życia dokonał." — 11) Stenzel 1. c. f. 37. 40. Kod, dypl. wielkopl. I, 570. 572. 438 życie i postępowanie arcybiskupa Janusza, z wyjątkiem tych, któreśmy wyżej podali, niepodobno skreślić prawdziwą charakterystykę jego. Z podanych zaś przez spółczesne i późniejsze kroniki szczegółów, przemawiają na jego pochwałę: odpowiednia na owe czasy wzniosłemu powołaniu jego nauka i doświadczenie, oraz nieposzlakowana przeszłość, skoro go papież Aleksander IV chętnie na arcybiskupstwo potwierdził; staranność o zabezpieczenie i powiększenie własności kościoła swojego przez uzyskanie zatwierdzenia darowizny rzeki Warty pod Uniejowem roku 1260, korzystną zamianę dóbr arcybiskupich z biskupem lubuskim w tymże roku, i z Wincentym, synem Aleksandra w r. 1265 1), niemniej z Maurycym Wszeborzem, przez ustąpienie mu odległego Sędowa, a wzięcie od niego części wsi Ubysławia w tymże roku8); gorliwość o dobro Kościoła przez częste odbywanie synodów prowincyonalnych i sumienność w zachowywaniu ustaw synodalnych, oraz obrona osobistej wolności biskupów przez rzucenie interdyktu na prowincyą gnieźnieńską wskutek pojmania biskupa krakowskiego, lubo niegodnego i publicznego gorszyciela; staranność w obronie czystości wiary i obyczajów przez energiczne wystąpienie naprzeciw sekcie Biczowników i jej zupełne przytłumienie. Te przymioty i zalety zaciemnia zbytnia uległość woli książęcej i ztąd pochodząca samowola w postępowaniu naprzeciw kapitule poznańskiej przy obsadzeniu biskupstwa po śmierci Boguchwała, wbrew konstytucyom apostolskim Innocentego IV. Według Długosza 3), Damalewicza4), Bużeńskiego5) i innych, zwłoki arcybiskupa Janusza złożono obok zwłok poprzedników w kościele metropolitalnym gnieźnieńskim. Oprócz wspomnianych już wyżej Falenty i Pawła Przemankow-skiego, konsekrował tenże arcybiskup po poprzedniem zatwierdzeniu na biskupów płockich: Tomasza w r. 1263 6) i Gosława w r. 1270 7), niezawodnie w katedrze gnieźnieńskiej, oraz na biskupa wrocławskiego po śmierci książęcia Władysława, arcybiskupa saleburgskiego, Tomasza w Sieradzu roku 1269 8). Za jego czasów powstał nowy klasztor 00. Dominikanów w Toruniu, fundowany przez Krzyżaków roku 1263 9). 1) Zobacz wyżej. — 2) Archiv. Capi. Gnesn. Nr. 30. Kod. dypl. wielkopl. I, 365. — 3) Historia Pol. lib. VII. 798. — 4) Senes Archiep. Gnesn. i. 150. — 5) Żywoty Arcyb. Gnieźń. I, 124. — 6) Długosz 1. c. lib. VII, 769. — 7) Tamże lib. VII, 790. 791. — 8) Tamże lib. VII, 789. — 9) Tamże lib. VII, 769. XVI. MARCIN II. Śmierć arcybiskupa Janusza wystawiła archidyecezyą gnieźnieńską na dwunastoletnie sieroctwo, które jak najniekorzystniej wpłynęło na stosunki jej kościelne i moralne i dla tego smutną stanowi epokę w dziejach Kościoła polskiego, a przedewszystkiem gnieźnieńskiego. Ten dwunastoletni przeciąg czasu, należał aż dotąd do ciemnych i zawiłych okresów historyi tegoż Kościoła. Dzięki ogłoszonym przez uczonego i zasłużonego ks. Theinera dokumentom archiwum watykańskiego, rozchwiała się ciemność i znikła zawiłość tego okresu, szczególniej zaś, co do następstwa arcybiskupów gnieźnieńskich, przez wszystkich dziejopisarzy naszych, począwszy od Długosza, błędnie dotąd podawanego. Według tegoż ojca historyków naszych kapitała gnieźnieńska wybrała wkrótce po zgonie arcybiskupa Janusza następcą jego Filipa, proboszcza swego metropolitalnego, który dla zachodzących następnie częstych śmierci papieżów i dla innych przyczyn nie został potwierdzony, i dla tego stolica arcybiskupia przez sześć lat była osieroconą 1). Ten sam historyk w Żywotach biskupów poznańskich powiada, że Filip po kilkoletniem wyczekiwaniu otrzymał prekonizacyą od Stolicy apostolskiej, i że konsekrował potwier 1) Historia Poloniae lib. VII, 798. 799: „Post cuius (Janussii) mortem ncet Capitulum Gnesnense electionem celebrando Philippum, Gnesnensem Praepositum, concordi-ter et canonice eligisset, electio tamen sua et propter Sedis Apostolicae frequentes et diuturnas vacationes et propter alias cansas non fuit confirmata. Quapropier ecclma Qnesnensis annis circiter sex... viduata exstabat pastore. 440 dzonego przez papieża Grzegorza X Wyszkowca, biskupa poznańskiego, lecz dopiero po długiem tegoż wyczekiwaniu, ponieważ Filip znacznie później od niego został na arcybiskupstwo potwierdzony'1). Damalewicz, nie zważając ani na błędne Długosza zdanie, jakoby Stolica apostolska po zgonie arcybiskupa Janusza, czyli raczej po kanonicznym wyborze Filipa, przez zgon papieżów często wakowała, gdyż od roku 1271 do 1276 zasiadał na niej Grzegorz X i dopiero trzech następców jego: Innocenty V, Hadryan V i Jan XXI w przeciągu jednego roku wstąpili do grobu, ustępując miejsca Mikołajowi III (1277—1280), ani na sprzeczność dwóch powyższych zdań jego, poszedł za nim na oślep i postawił Filipa w rzędzie arcybiskupów gnieźnieńskich, a reflektując na uwagę tegoż historyka, że Jan elekt poznański, potwierdzony od Grzegorza X, długo czekać musiał na konse-kracyą z powodu opóźnienia prekonizacyi Filipa, każe tegoż potwierdzać Mikołajowi III, czwartemu następcy Grzegorza X2). Bużeński, uwzględniając nieco sprzeczność podań Długoszowych i przyswojenie jej sobie przez Damalewicza, nie wypowiada pewnego zdania, jednakże Filipa za rzeczywistego arcybiskupa gnieźnieńskiego uważa3). Rzepnicki trzyma się ściśle Długosza i Damalewicza, pomijając pierwszego twierdzenie wstępne, jakoby Filip wcale zatwierdzenia na arcybiskupstwo nie otrzymał4). Paprocki, który wybór Filipa kładzie zupełnie błędnie w roku 1265, utrzymuje wspólnie z Długoszem, że na potwierdzenie czekał lat sześć, lecz dodaje samowolnie, że go się nie doczekał, gdyż umarł, zanim poseł jego, umyślnie do Rzymu wyprawiony, z bullą confirmationis ztamtąd powrócił5). Bużeński przytacza zdanie Grotkowskiego, autora zagubionego rękopisu Żywotów arcybiskupów gnieźnieńskich, że Filip z powodu nieprzychylnych doniesień niektórych zakonników, potwierdzenia z Rzymu otrzymać nie mógł, i po sześciu latach próżnego wyczekiwania, przeniósł się do wieczności"). Przypatrzmy się teraz spółczesnym wiarogodnym dokumentom, traktującym o obsadzeniu arcy-biskupstwa gnieźnieńskiego, i porównajmy takowe z podaniami wyżej przytoczonych pisarzy naszych, a przekonamy się, jak one są błędnemi i bezpodstawnemi. Papież Klemens IV umarł jeszcze za życia arcybiskupa Janusza dnia 29 listopada roku 1268 w Witerbo 7). Po jego śmierci Stolica apostolska przez trzy blisko lato była osieroconą, ponieważ kardynałowie nie mogli się zgodzić na wybór następcy jego. Dopiero na dniu 1 września roku 1271, w kilka tygodni 1) Vitae Episcopor. Posnan. (editio Treteri): „Illius (Joannis Wyszkowiec) ele-ctio, aceedente Boleslai Calissiensis et Praemislai Posnaniensis Principis favore et con-sensu, a Gregorio Papa X propter Archiepiscopatus Gnesnensis diuturnam vacationem ftrtt conflrmata et ipse Joannes Wyszkowiec a Philippo Gnesnensi Archiepiscopo fuit con-secratus et benedictus, sed tardiusmde, quoniam Philippus praefatus Qnesnensis Arekiepi-scopus propter frequentes et diuturnas Bomanae Sedis vacationes provisionem suam annis aliquot non poluit nisi cum lapsu diuturni temporis obtinere." — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 152. — 3): Zywoty Arcyb. Gniezn. t. I, 125. 126. — 4) Vitae Praesulwtn Poloniae t. I, 59. 60. — 5) Eerby Byc. Pol. str. 291. 292. — 6) 2ywoty Arcyb. Gnieźn. I, 126. — 7) De eruditione, vitae sanctimonia, rerum gestarum gloria et pontificatu Cle-mentis IV Ludovici Jacobi a Sancto Carolo Bibl. Pontif. p. 48. — Fabricius, Bibldoth. lat. medti aevi t. I, f. 1103 sgq. 441 po śmierci Janusza, wybrano papieżem przez kompromis Grzegorza X, który na dniu 27 marca roku 1272 był w Rzymie koronowany7). Tenże papież na dniu 17 stycznia (XVI Kal. Februarii) drugiego roku pontyfikatu swego, a zatem, rachując od dnia wyboru, w roku 1272, a od dnia koronacyi, w roku 1273, nie w roku 1274, jak położono w Argumentach pierwszego tomu Monumentów Theinera8), w pierwszym razie w kilka, w drugim kilkanaście miesięcy po śmierci arcybiskupa Janusza, powierza biskupowi kujawskiemu, Wojciechowi, admini-stracyą arcybiskupstwa gnieźnieńskiego in temporalibus z następujących powodów. Po osieroceniu tegoż arcybiskupstwa przez śmierć Janusza, nie Filipa, ho o tym nigdzie w współczesnych dokumentach najmniejszej nie ma wzmianki, -kapituła gnieźnieńska, przystąpiwszy do wyboru jego następcy, na dwie rozdzieliła się partye; jedna oddała głosy na proboszcza swego metropolitalnego, Konrada, druga na Jana Rydlicę (Ridlicza) albo Radlicę, kanonika gnieźnieńskiego. Obaj pretendenci, obstając przy prawach swoich, odnieśli się do papieża Grzegorza X, który roztrząśnienie i załatwienie sprawy powierzył kardynałowi tyt. ś. Marcina ad Montes. Obaj elekci, nie czekając decyzyi Stolicy apostolskiej, przy pomocy obórców swoich i krewnych, zagrabiali jeden przed drugim dobra arcybisknpie z niemałym dla nich uszczerbkiem i takowych zniszczeniem, o czem gdy się papież dowiedział, widział się zniewolonym, położyć koniec swawoli i bullą wyżej wspomnianą z dnia 17 stycznia drugiego roku panowania swego, powierzył admi-nistracyą dóbr rzeczonych biskupowi kujawskiemu, aż do ostatecznego załatwienia sprawy1). Z tego ważnego dokumentu wynika przeto, że jeżeli w ogóle istniał proboszcz gnieźnieński, Filip, i po śmierci Janusza przez kapitułę następcą jego był wybrany, to musiał umrzeć wprzód, zanim jego akt elekcyjny doszedł do Rzymu, ponieważ papież Grzegorz X w wspomnianej bulli nietylko nic o nim nie wspomina, ale wyraźnie mówi o wyborze na arcybiskupstwo proboszcza gnieźnieńskiego, Konrada, a zatem w powyższem przypuszczeniu następcy Filipa. Nie chcąc ubliżać powadze Długosza, przypuszczamy, że mógł istnieć podczas i po śmierci arcybiskupa Janusza proboszcz gnieźnieński, Filip, ale stanowczo na mocy powyższego dokumentu przeczyć musimy, aby z jakiemikolwiek pretensyami do arcybiskupstwa gnieźnieńskiego miał żyć podczas wydania wspomnianego wyżej 1) Muratori Berum Italicar. t. III, 1597. 1598 sqq. — 2) Monum Polon. t. I, f. IX. — 3) Theiner ]. c. I, 83: „Gregorius Episcopus etc. venerabili fratri... episcopo Cuiaviensi etc. Ecclesia Gneznensi pastoris solatio destituta, aliqui ex illius canonicis dilectum fllium Conradum prepositum et quidam Johannem dictum Ridliza, canonicum eiusdem ecclesie in illius archiepiscopum elegerunt, nosque cognitionem canse super huiusmodi electionibus orte dilecto filio nostro... tituli sancti Martini ad Montes presbitero cardinali duximus committendam. Verum quia tam idem prepositus quam canonicus ipse redditus et proventus ac bona sedis Gneznensis occupare propria temeritate dicuntur, utrique ipsorum suis electoribus indebite faventibus in hac parte, propter quod iidem redditus et proventus, prout intelleximus, distrahuntur prodigaliter et dampnose bona huiusmodi dissipantur; nos snper hoc ipsius sedis indempnitatibus occurere cupientes, te administratorem bonorum temporalium sedis eiusdem usque quo alium legitimum administratorem accipiat, deputantes... etc. Datum Lugduni XVI Kalendas Februarii pontifeatus nostri anno secundo.         56 442 rozporządzenia papiezkiego. Że zaś nie istniał jako proboszcz gnieźnieński i pretendent do arcybiskupstwa po Konradzie, dalszy wywód na podstawie spółczesnych dokumentów jasno wykaże. Zanim sprawa w mowie będąca przez kardynała wyżej wspomnianego załatwioną została, papież Grzegorz X przeniósł się do wieczności dnia 10 stycznia roku 1276, a w pięć miesięcy po wyborze jego Innocenty V; następca zaś tegoż, Hadryan V, w 38 dni po wyniesieniu swojem na Stolicę apostolską. Prawie równocześnie pożegnał się z tym światem Wojciech, biskup kujawski, w którego miejsce papież Jan XXI (XX) pod dniem 28 listopada r. 1276 administratorem arcybiskupstwa gnieźnieńskiego naznaczył Prokopa, kantora metropolitalnego gnieźnieńskiego, wspominając wyraźnie w bulli odnośnej o nieukończonym jeszcze podówczas sporze pomiędzy obydwoma wyżej wspomnianymi pretendentami do tegoż arcybiskupstwa 1). Śmierć niespodziana nie pozwoliła i temu papieżowi, załatwić sporu i obsadzić osieroconą stolicę gnieźnieńską. Dopiero wybrany w roku 1277 papież Mikołaj III, odsądziwszy obydwóch współzawodników od wszelkich praw do arcybiskupstwa, którego się niegodnymi okazali, własną powagą swoją naznaczył arcybiskupem Marcina, zwanego Polakiem z zakonu kaznodziejskiego, sławnego uczonego i kronikarza, jak to bulla konfir-macyjna z dnia 22 czerwca roku 1278 dowodzi, o której będzie niżej. Tak więc opowieść Długosza i innych na jego powadze opierających się pisarzy o proboszczu Filipie, sześć lat wyczekującym potwierdzenia papiezkiego, o jego nareszcie wyniesieniu na stolicę arcybiskupią, jego czynnościach pasterskich, śmierci w r. 1278 na tejże stolicy, jest czystym wymysłem, i dla tego żadną miarą w poczet arcybiskupów gnieźnieńskich zaliczać go nie można, albowiem, jakeśmy już wyżej wykazali i niżej jeszcze dokładniej udowodnimy, bezpośrednim następcą arcybiskupa Janusza był Marcin II, który lubo archidyecezyi swojej nigdy nie widział, ponieważ w drodze do niej niespodzianie do lepszego przeniósł się żywota, 1) Theiner 1. c. I, 84: „Johannes episcopus etc. dilecto filio Procopio, cantori ecelesie Gneznensis, salutem etc. Sua nobis dilecti filii... archidiaconus... scolasticus... pre-positus Lanchitiensis et alii canonłci ecclesie Gneznensis, qui sunt maior et sanior pars Capituli eiusdem ecclesie, petitione monstrarunt, quod ecclesia ipsa pastoris solatio destituta, aliqui ex illis canonicis Conradum prepositum, et quidam vero ex ipsis Johannem dictum Radlizam, canonicum eiusdem ecclesie in Gneznensem archiepiscopum elegerunt, et felicis recordationis Clemens Papa predecessor noster, cognitionem cause super huiusmodi electio-nibus orte, dilecto filio nostro S. tituli sancti Martini ad Montes presbitero cardinali commisit. Verum quia tam idem prepositus quam dictus Johannes redditus et proventus ac bona sedis Gneznensis occupare temeritate propria dicebantur.... dictis predicte ipsius sedis indempnitatibus super hoc cupiens providere, bone memorie... episcopum Cu-iaviensem, ipsius proprio nomine non expresso, administrationi bonorum temporalium sedis eiusdem.... deputavit... Verum predicto episcopo viam universe carnis ingresso, est ei, ut dicitur, alius substitutus, qui propter senectutem et sui corporis valetudinem huiusmodi administrationi vacare... non potest; quare pro parte dictorum canonicorum, qui sunt maior et sanior pars capituli, fuit nobis bnmiliter supplicatum, ut provideri super hoc ipsi ecclesie salubriter cnraremus, tibi, per quem iura et bona dicte sedis conservari et manuteneri commode poterunt, sicuti dicunt, administrationem predictam nihilominas com-mittendo. Nos itaque etc... Datum Viterbii IV Kalendas Decembris, pontificatus nostri anno primo." 443 to przecież był rzeczywistym arcybiskupem gnieźnieńskim, jak się niżej pokaże, i jako taki od wszystkich spółczesnych i późniejszych pisarzy jest uważany. Co do pochodzenia Marcina, któremu niektórzy herb Boduła1) nadają, uczeni różnych krajów uporczywe z sobą staczali walki, jak to zwykle bywa przy mężach sławnych, dobijając się każdy o niego dla swej narodowości Długosz w historyi swojej nazywa go Polakiem co do pochodzenia 2), a w opisie żywotów arcybiskupów gnieźnieńskich, mieni go być szlachcicem, z familii Stre-pów 3), co za nim powtórzyli Starowolski 4) i Bzowski 5). Do wyrazu Strepa pierwszy Russel, dodawszy końcówkę ski, przezwał Marcina Strepskim 6), i odtąd wielu pisarzy to zmyślone przydawali mu nazwisko 7). Wskutek tego wielu uczonych zagranicznych Polakom go przyznało. Inni utrzymywali natomiast, że się urodził w Corsigliano w Umbryi i jako rodowitego Włocha nazywali go Corsu-lamus, albo też Cortulanus 8). Bawarski kronikarz, Jan Awentin, pierwszy wpadł na ślad, że był rodem z Czech i pochodził z Opawy9). Toż samo utrzymują Centuryatorowie magdeburgscy 10). Jan Herold, który pierwszy kronikę Marcina drukiem ogłosił, waha się pomiędzy dwiema twierdzeniami, tem, które go za Polaka, i owem, które go za Czecha podaje 11). Te spory i wątpliwości co do pochodzenia arcybiskupa Marcina i jego narodowości, usunął dopiero stanowczo Lambecyusz, który w dwóch rękopisach kroniki jego w cesarskiej bibliotece wiedeńskiej się znajdujących wyczytał, że się w niej sam wyraźnie z pochodzenia Czechem, a co do miejsca urodzenia Opawczykiem mianuje12). Łatwo być może, że od nazwiska Troppau, którem Niemcy Opawę przecbrzcili, powstało przypisywane mu mylnie imię familijne Strepa, którego to nazwiska żadnego w Polsce szlacheckiego nie było domu. Ponieważ Opawa dopiero roku 1246 dostała się pod panowanie Czechów, dawniej zaś należała do Ślązka, który jeszcze naówczas był uważany za część Polski tak dla wspólnej z nią narodowości, jako i pokrewieństwa książąt ślązkich z polskimi, mających wspólnego przodka w Piaście i Bolesławie Krzywoustym, przeto nie błądzi bynajmniej, kto Marcina Polakiem co do narodowości jego nazywa, bo nim był niezaprzeczenie18). Za czasów jego 1) Ten herb nadają ma Janocki w Vitae Archiep. Gnesn. carm. descriptae. Bielski w Kronice pod r. 1278, Damalewicz w Series Archiep. Gnesn. f. 154. Okolski w Orbis Polonus I, 49. Niesiecki w swojej Koronie I, 116. Paprocki w Herbach str. 291. — 2) Histor Polon. lib. VII, 814: genere Polonus." — 3) Ms. w bibliotece Ossolińskich. Ossoliński Józef Maksymilian. Wiadomości historyczno-krytyczne t. I, 297. — 4) Scriptor. Polonor. Nr. XIII. — 5) Propag. S. Hiacinthi cap. VI, f. 49. — 6) Tryumf i. Jacka str. 19 i 105. — 7) Załuski, Program. Litter, f. 25. Schmidt z Albertrandym w Dziejach Polskich str. 55. — 8) Hanke, Siłes. indig. erud. cap. VIII, f. 34—36. — 9) „Ex Martino Boemo Opomensi (ma być Opavensi) transtuli.". — 10) Centur. XIII cap, X. — 11) W dedykacyi królowej angielskiej Elżbiecie. — 12) Lambecii Comment. de Biblioth. Cesarea Vindibon. t. II. N. CCLIV f. 75 editio II: „Frater Martinus Ordinis Fratrum Praedicatorum Domini Pape Poenitentiarius et Cape-Janus de Regno Bohemiae oriundus, patria Opaviensis. — 13) Janociana to, II, 167: Martinus Polonus ord. Praedicatorum inter scriptores saeculi XIII locum fere primum et eminentissimum tenuit, natus Opaviae urbe Silesiaca, que tunc temporis Poloniae adhuo Prineipibus parcebat, unde Polonus cognominatur." 56* 444 bowiem miasto Opawa i cała jego okolica były czysto polskie i dopiero później napłynęli tam Niemcy i Czechowie1). Niemniej zacięty spór rozmaitych zakonów, pragnących sobie przywłaszczyć Marcina, rozstrzyga i usuwa najdobitniej bulla papieża Mikołaja III z d. 22 czerwca roku 1278, w której, ustanawiając go arcybiskupem gnieźnieńskim, nazywa go wyraźnie professem reguły św. Dominika 2). Tak samo upieraniu się za nim rozmaitych klasztorów dominikańskich położył koniec raz na zawsze list Jacka, przeora klasztoru dominikańskiego w Pradze, do Marcina samego pisany, w którym mu dziękuje za przysłaną temuż klasztorowi kronikę jego i zarazem wynurza swą radość, że się zawsze okazywał przywiązanym synem tego domu zakonnego, w którym z nim maluczkim niegdyś chleb łamał, i tam został zakonnikiem i kapłanem8). Marcin wstąpił zatem do zakonu dominikańskiego w Pradze, tam odbył nowicyat, pobierał nauki, professyą złożył, i święcenia kapłańskie przyjął. Z przesyłki zaś kroniki swojej klasztorowi pragskiemu, daru na owe czasy nader rzadkiego i drogiego, wnosić można, że w nim pozostawał aż do wyjazdu swojego do Włoch, dokąd, jak się zdaje, wysłany został w interesach swego klasztoru, lub całej prowincyi czeskiej zakonu kaznodziejskiego, albo też może na dokończenie tam nauk. Do Rzymu przybył pomiędzy rokiem 1243 a 1254 na papieża Innocentego IV, który go dla głębokiej nauki, wielkich zdolności i roztropności w stolicy świata chrześcijańskiego zatrzymał. Ponieważ w najpierwszych kodeksach swej kroniki już się tytułuje penitencyarzem i kapelanem papiezkim, przeto musiał być na te stopnie wyniesiony albo jeszcze za Innocentego IV, albo za następcy jego Aleksandra IV 4). Długosz utrzymuje, że tylko był jednym z mniejszych penitencyarzy papiezkich5), przez co usuwa wątpliwości, przez niektórych pisarzy wznowionych, wymieniających penitencyarzy: za Innocentego IV, Bernarda z Kompostelli, a za Aleksandra IV, Wilhelma Morbekta; lecz ci byli penitencyarzami większymi, obok których było po kilku mniejszych, a między nimi nasz Marcin6). Dobner wynalazł w wspomnianej wyżej 1) Ossolinski 1. c. I, 285—300. — 2) Theiner, Monum Polon. t. I, 85. Kod. dypl. wielkopl. I, 421. W obydwóch miejscach wydrukowano mylnie professorem, za-miast professum (ordinis Predkatorum). — 3) Dobneri Gelasii Annales Hag. p. III f. 11. List ten, który Dobner wysledzil w bibliotece dominikanskiej u s. Klemensa brzmi jak' następuje: „M. F. Martino F. Hiacinthus super abundantissimam secundum Deum gra-tiarum aetionem. Exultavimus exultatione inerrabili, quasi qui exultant in messe, cum D. Petrus Wissegradensis Praepositus nobis a te retnlit, privilegia nostra a summo Eeclesiae capite conflrmata. Quanto gaudio exultavemnt fratres, quando intellexerunt tuam vigilantiam pro sancto Clemente apud Sanetissimum Patrem excubare, et te verum ittius filium factis probare, non immemor, quia ille tibi olim lac dedit, parvulo panem fregit, tmsuravit, mmachum et sacerdotem fecit, et pro te~ cum ceteris fratribus tuis orat. Iste idem D, Praepositus tradidit nobis Chronicam tuam: illius sonus iam exiit in om-nem terram; mirantur in ea universi populi sapientiam tuam et coliaudant Deum, quo-niam mirabilia in te operari dignatus est. Deus per intercessionem S. Clementis longos faciat vitae tuae dies sicut arenam maris et steUas coeli. Vale; apud Pragam Latoris O., qui spiritualis nester filius est, causam ad limina Apostolorum adinva oro." — 4) Ossoliński 1. c. I, 301. — 5) Hist. Polon, lib. VII. 814. — 6) Ossolinski 1. c. I, 302. 445 bibliotece dominikańskiej i tę o nim wiadomość, że był takie poprzednio inkwizytorem papiezkim, którym to urzędem Stolica apostolska obdarzać była zwykła klasztor ś. Klemensa w Starej Pradze*). Byli tacy, którzy go przed wyniesieniem na stolicę gnieźnieńską arcybiskupem to benewenckim, to koseńskim mieć chcieli; lecz pomiędzy arcybiskupami benewenckimi ani jednego Marcina nie było 2), między kosenckimi zaś był Marcin, lecz z zakonu cysterskiego, który na tem arcybiskupstwie dni swoje zakończył 3). Sam Marcin, lubo wszystkie godności swoje w kronice wydawanej ciągle aż do wyniesienia swego na arcybiskupstwo gnieźnieńskie wylicza, nigdzie się ani biskupem, ani arcybiskupem nie nazywa. Zresztą, gdyby przed wyniesieniem swojem na toż arcybiskupstwo był jakim biskupem, papież w bulli prekonizacyjnej wyżej wspomnianej, nie byłby pominął przynależącego mu się wyższego tytułu, skoro niższe dokładnie tam wylicza, a nadto dodaje, że go sam na arcybiskupa konsekrował. Na stanowiska zatem penitencyarza i kapelana papiezkiego utrzymał się Marcin aż do swej prekoni-zacyi na arcybiskupstwo gnieźnieńskie pod ośmiu papieżami: Aleksandrem IV, Urbanem IV, Klemensem IV, Grzegorzem X, Innocentom V, Hadryanem V, Janem XXI i Mikołajem III, od wszystkich wysoko ceniony i poważany. Kiedy zatem po siedmioletniem osieroceniu stolicy arcybiskupiej w Gnieźnie ani obydwa stronnictwa kapituły tamtejszej, ani obrani przez nie kandydaci od praw swoich odstąpić nie chcieli, papież Mikołaj III, zapobiegając dłuższemu osieroceniu archidyecezyi, wybór kapitulny zniósł, obydwóch elektów od pretensyi ich odsądził i własną powagą apostolską Marcina, Polaka, tak ze względu na jego zasługi i zdolności, jako i polskie pochodzenie, arcybiskupem gnieźnieńskim naznaczył, sam go w Witerbo konsekrował 4) i palliusz na niego włożył5), jako to sam w bulli konfirmacyjnej z dnia 22 stycznia roku 1278 oznajmia6). W tejże bulli daje mu papież chlubne świadectwo, jako mężowi głębokiej nauki, czystych obyczajów, mądrej rady i w rzeczach tak duchownych, jako i świeckich, rzadkiej: biegłości 7), a obok tego świadectwa, tak kapitule i archidyecezyi gnieźnieńskiej, jako i książętom polskim gorąco go zaleca8). Wyniesienie to Marcina, sprzeciwiało się woli książąt wielkopolskich, Bolesława i Przemysława, którzy zapewne obstawali na jednym z wyżej wspomnianych elektów gnieźnieńskich, i prawom kapituły, do której należał wybór kanoniczny arcybiskupa, i dla tego tak pierwsi 1) Dobner 1. c. III, 11. — 2) Ughelli: Italia sacra t. VIII. — 3) Tamże t. IX, 219. — 4) Bzowski in Annal. Eccl. ad a. 1278. Nr. XXXII utrzymuje, ze konsekracya Marcina nastąpiła dnia 23 maja roku 1278. — 5) Janocki in Miscell. t. II, 169 twierdzi, ze palliusz odebrat na dniu 22 czerwca tegoz roko. — 6) Theiner 1. c. I, 85: „Nicolaus Episcopus etc. venerabili fratri Martino archiepiscopo Gnesnensi salutem etc... te professorem (sic) Ordinis Predicatorum, tunc penitenciarum et capella-num nostrum... de fratrum nostrorum consilio apostolica plenitudine potestatis predicte' ecclesie in archiepiscopum prefecimus ac pastorem, ac tibi de manibus nostris munere consecrationis impenso, palleum de beati Petri corpore sumptum ....tibi fecimus assignari." — 7) Tamze: „... litterarum scientia preditnm, morum honestate conspicuum, consilio providum, in spiritualibus et temporalibus circumspectum...." — 3) Tamze f. 85. Nr. 159. Kod. dypl. wielkopl. I, 422. 423. 446 jako i druga niechętni mu byli. Czyli naprzeciw niemu jakie poczynili kroki, niewiadomo; zdaje się przecież, że przyjazd arcybiskupa do arcbidyecezyi tak dawno osieroconej, z ich przyczyny powstrzymany został, i dopiero po wzajemnem ich z Stolicą apostolską porozumieniu, Marcin w r. 1279 wybrał się do Gniezna, lecz w drodze zaskoczony chorobą śmiertelną, nie widziawszy wcale owczarni swojej, w Bononii przeniósł się do wieczności, pochowany tamże w kościele dominikańskim, gdzie odświeżanemi od czasu do czasu napisami nagrobkowemi pamięć jego aż do naszych czasów utrzymać się starano 1). Jak w życiu tego sławnego męża wszystko wątpliwościom i sporom podlega, tak i data jego zgonu. Jedni kładą go w roku 1278 2), drudzy w roku następnym3). Niektórzy wahają się pomiędzy temi dwiema latami, inni utrzymują, że umarł w roku 1281*). Są nawet tacy, którzy śmierć jego do XIV wieku przenoszą 5). Wątpliwości w tej mierze usuwa brewe papieża Mikołaja III do Filipa, biskupa firmańskiego, legata apostolskiego na Węgrzech, z dnia 23 grudnia roku 1279, w którem mu poleca, aby obranego po śmierci Marcina, następcę jego, Włościborza, kanonika gnieźnieńskiego, po dokładnem zbadaniu aktu jego elekcyi, w imieniu Stolicy apostolskiej zatwierdził 6), do czego przecież nie przyszło, gdyż Włościborz dobrowolnie zrzekł się pretensyi do arcybiskupstwa 7). Z tego dokumentu pokazuje się, że arcybiskup Marcin z powodów wyżej podanych, przynajmniej o rok odłożył wyjazd swój do Polski, i wybrawszy się nareszcie po usunięciu przeszkód w drogę, niezawodnie w drugiej połowie roku 1279 przeniósł się do wieczności. Arcybiskup Marcin jest autorem kilku znakomitych dzieł, z których Kronika papieżów i cesarzów pierwsze zajmuje miejsce i ze wszystkich kronik świata stała się najgłośniejszą i może najwięcej rozpowszechnioną, a to z powodu sporu o papieżycę Joannę, o której bajka wkradła się do kilku jej kodeksów. Napisał to ważne dzieło na rozkaz papieża Klemensa IV, i jak się zdaje, dwa razy je opracował. Po jego śmierci podpadło ono w miarę coraz większej wziętości i sławy, najrozmaitszym odmianom; każdy nadrabiał ją, uzupełniał i łatał stosownie do swej potrzeby, obrony i zapatrywania się, lub namiętności. Przy mnóstwie najrozmaitszych rękopisów, do których rozpoznania, jak mówi Ossoliński, ledwoby nie orlego oka potrzeba, gdyż i najbie-glejszych uczonych w grube wprowadziły błędy i uprzedzenia, niesłychanie trudno dociec pierwotworu 8). Z rąk samego autora wyszły trzy oddzielne tej kroniki 1) Bzowski (1. c. ad a. 1279) taki przytacza napis na nagrobku Marcina: „Hic iacet F. Mortinvs Polonus Ord. Praedic. Archiepiscopus Gnesnensis." Ughelli od-miennie: Ossa F. Martini AEppi Provinciae Polonae. Obaj powiadają, ze napis na miejscu czytali. — 2) Bocznik Traski w Mon. Polon. hist. II, 844. Dlugosz 1. c. lib. VII, 814.— Biel-ski, Kronika str. 159. Russel, Tryumf ś. Jaeka str. 19. Nowowiejski, Phoenix f. 28. — 3) Starowolski, Scriptor. Polon. Nr. XIII. Damalewicz, Series Archiep. Gnesn. f. 154. Pruszcz, Forteca str. 124. Niesiecki, Korona I, 61. Diugosz w Żywotach Arcyb. Gniezn. Ms. bibl. Ossolinskich. — 4) Altemura, Biblioth. Dominic. f. 48. 466. — 5) Tri-themius, de Seriptor. eccles. f. 333. Kwiatkiewicz w Fascino f. 6. — 6) Theiner 1. c. I, 86: „Habet enim litterarum ipsarum assertio, quod eadem Gneznensis ecclesia, que diu antea pastore vacarat, et nunc post mortem bone memorie Martini de ordine Predi-catorum, quem in Archiepiscopum eidem prefeceramus ecclesie, vacare dinoscitur... etc." — 7) Tamże I, 88. — 8) Wiadomości historyczno-krytyezne I, 308. 447 kodeksa, pierwszy sięgający pontyfikatu Innocentego IV, drugi kończący się na panowaniu Klemensa IV i trzeci doprowadzony aż do wyboru Mikołaja III1). Prowadził zaś kronikę swoją porządkiem lat od Chrystusa i Oktawiana cesarza, umieszczając po lewej stronie historyą papieżów, a po prawej cesarzów. Każdą kartę rękopisu rozdzielał na pięćdziesiąt pól, odkładając z nich tyle na każdego papieża i cesarza, ile lat panował i zapisując w nich zaszłe w pojedyńczych latach zdarzenia. Dopiero od Innocentego V, ponieważ w przeciągu jednego prawie roku, trzech przypadło papieżów, od tego porządku odstąpić musiał. W przedmowie wylicza źródła, z których korzystał, jako to Liwiusza, Ozoryusza, Damazego papieża, Bonicyusza, Pawła dyakona, syna Wenefryda, Gilberta Ry-charda, zakonnika kluniaceńskiego, Wincentego bellowaceńskiego, dekreta papiez-kie, historyą męczenników i Euzebiusza. Porządkiem układu i pewnym smakiem w wyborze treści przewyższył spółczesnych dziejopisarzów. Pisząc głównie dla teologów i prawników, uwzględniał szczególniej herezye, sobory powszechne i synody prowincyonalne, prawa papiezkie i cesarskie, a przytem najważniejsze z całego świata zdarzenia przytoczył, nie pomijając ludzi uczonych i dzieł przez nich wydanych. Styl jego prosty, jasny, zwięzły i bez przesady. Rękopisów kroniki jego znajduje się wielkie mnóstwo po rozmaitych bibliotekach świata, ztąd wnosić można, że przez długi czas uchodzić musiała za najlepszą ze wszystkich istniejących naówczas kronik. Pierwszy jej kodeks, w którym dzieje doprowadzone zostały aż do Innocentego IV, miał pod ręką Boguchwał, gdyż sam po dwa kroć w swojej kronice na nię się powołuje2). W bibliotece Załuskich był drugi kodeks, doprowadzony aż do Klemensa IV, nabyty w Belgii i za życia autora przepisany 3). Po pierwszy raz wyszło dzieło arcybiskupa Marcina na widok publiczny za staraniem Jana Bazylego Herolda, razem z kroniką Maryana Skota w Bazylei roku 1559 nakładem Jana Oporina4). Drugie wydanie, znacznie lepsze, bo według porównanych z sobą starannie kilku rękopisów, wyszło za staraniem i pracą Suffrida Petri w Antwerpii roku 1571 3). O sto blisko lat wcze 1) Janociana II, 169: „Compositum ab eo Chronicon summorum Pontificum atque Imperatorom, Romanorum tantam ipsi peperit gloriam auctoritatemque, ut in Ecclesia Republieaque Christiana temporibus illis nemo doctus politusque fuerit existimatus, qui nocce opus Martini non perlegisset edidicissetque. Evulgata ab auctore ipso sunt exem-plaria terna: unum quod Innocentii IV pontificatum attingit, alterum actis Clementis IV desinit, tercium usque ad electionem Nicolai III progreditur. — 2) Kronika Boguchwała w Monum. Polon. hist. II, 470. 472. — 3) Janociana t. U, 167—173. — 4) Pierwsze wydanie nosi tytuł: Mariani Scoti, Poetae, Mathematici, Philosophi et Theologi eximii, Monaehi Fuldensis, Historici probatissimi, Chronica. Adiecimus Martini Poloni Archiepiscopi Consentini (sic) eiusdem argumenti historiam, cuius inter Pontificios scriptores a multis iam annis ob singularis fidei opinionem magnus fuit usus atque frequens memoria: omnia nunc primum in lucem edita Basileae apui Joannem Oporinum fol. Obydwa dzieła dedykował wydawca Elżbiecie, królowej angielskiej orbis decori, fidei defensione illustri (!) Ossoliński 1. c. I, 350. — 5) Wydanie drugie taki ma tytuł: Martini Poloni Archiepiscopi Consentini (sic) ac summi Pontificis poenitenciarii Chronieon expeditissi-mum ad fidem veterum manuscriptorum codicum emendałum et auctitm opera Suffridi Petri Leovardiensis Frisii. Antverpiae ex officina Christophori Plantini Architypographi Begii 448 śniej ogłoszoną została drukiem w przekładzie czeskim przez Benedykta z Kaszo-wic w Starej Pradze roku 1488, a w szesnaście lat później w tłomaezeniu francuzkiem przez Wernerona, kanonika leodyjskiego, w Paryżu. Włoskie jej tłomaczenie ma się znajdować w rękopisach w bibliotece Medyceuszów we Florencyi i w bibliotece publicznej w Neapolu1). Najlepsze dotąd wydanie jest Fabrycyu-sza, nazwanego Caesar, Dominikanina, według najstarszego kodeksu, autorowi prawie równoczesnego, w Kolonii roku 1516 w małem folio 2). Zbyteczną byłoby rzeczą, zbijać tu na nowo niedorzeczną bajeczkę o pa-pieżycy Joannie, którą rzekomo pierwszy miał podać w kronice swojej Marcin Polak 3). W wieku XVII i XVIII mnóstwo dzieł o tem błazeństwie pisano, gdyż przeciwnicy Kościoła katolickiego i papieztwa, skwapliwie go się chwytali, aby zohydzić oboje i wywrzeć na nie swą nienawiść i zemstę. Katolicy z swej strony zbijali tę niedorzeczność najgruntowniejszemi wywodami i nareszcie sprawa wyjaśniła się do tyla, że żaden człowiek rozsądny i wykształcony, nie chcący być wyśmianym, nie odważył się tą bronią walczyć naprzeciw Kościołowi kato-bckiemu. Wykazanie jak najjawniejsze śmieszności i niedorzeczności owej powiastki przez wielu nawet uczonych protestantów, którzy udowodnili, że po Leonie IV bezpośrednio wstąpił na Stolicę apostolską Benedykt III 4), że zatem dla zmyślonej awanturnicy nie pozostawało ni czasu, ni miejsca, i że pisarze w. IX i XI nic o niej nie wiedzą, wytrąciło z rąk złośliwych i zaciętych wrogów Kościoła katolickiego ulubioną broń naprzeciw niemu, chociaż rozzuchwalona namiętność, zwłaszcza żydowska, nie posiadająca się w nienawiści ku Chrystusowi i jego 1574. 8. z dedykacyą stron 452. Na końcu umieszczone są nieliczbowane Annotationes in Chronicon Martini Poloni. — 1) Ossoliński 1. c. I, 322. — 2) Martini Poloni Archie-piscopi Consentini (sic) ac summi Pontificis Poenitentiarii Chronicon e vetustissimo manu-scripto et ipsi scriptori pene coetaneo summa fide expressum. Coloniae Agripinae excudebat Johannes Gravenbuch MDXVI in fol. plag. 44 innum. Dedic: Hilgerio Cremerio Ord. Praemonstr. Abbati Knechftedensi dedicavit editor Joannes Fabricius cognomento Caesar eiusd. Ord. Gladbachens. Canon. — Janociana t. II, 172. 173. Ossoliński 1. c. I, 350. 351. — 3) W wydaniu kroniki Marcina Polaka przez Suffrida Petri str. 316 w tej osnowie podaną jest owa śmieszna o papieżycy Joannie bajeczka: Po śmierci Leona IV, Jan, Anglik, papież CIX, zamiast którego gdzieindziej położony jest Benedykt III, siedział na stolicy apostolskiej lat dwa, miesięcy pięć, dni cztery. Bezpapieztwo trwało miesiąc jeden. Umarł w Rzymie. Twierdzą, jakoby ten Jan miał być kobietą, którą jeszcze w wieku dziewiczym jakiś lubowmk zaprowadził był do Aten, potem, ucząc w Rzymie gramatyki, retoryki, dyalektyki, zawołanych mistrzów miała uczniami i słuchaczami; zaczem wszelkie o swoich obyczajach tudzież umiejętności mniemanie sobie zjednawszy, została obrana papieżem, lecz wskutek stosunku ścisłego z jakimś przyjacielem właśnie na drodze od Watykanu do Lateranu przez poród płeć swoję ku powszechnemu zgorszeniu zdradziła. — 4) Nader ważnym dokumentem dowodzącym bezpośrednie następstwo Benedykta III po Leonie IV jest list Hinkmara 26ty do Mikołaja I papieża z roku 867 (opp. edit. Sirmond t. II, f. 298), w którym pisze wyraźnie, że posłaniec jego w drodze dowiedział się o śmierci Leona, a przybywszy do Rzymu, u następcy jego Benedykta III uzyskał uwzględnienie swej prośby. Również ważnym jest dyplom tegoż papieża klasztorowi w Corwey wystawiony (Mabillon de re diplomat. p. 436) i denar rzymski z tego czasu noszący imię Benedykta i Lotara cesarza, który umarł już w roku 855 (Kohler, Munzbelust. t, XX, 305). 449 królestwu na ziemi, wbrew wszelkim najwymowniejszym dowodom i bez względu na własną hańbę i pośmiewisko ze strony ludzi poważnych i uczonych, dla zochy-dzenia obojga przed prostaczkami i podsycania nienawiści ku katolikom, nie wstydzi się odgrzewać tę baśń starą i motłochowi za pokarm duchowny ją podawać. Mylą się wszyscy, którzy utrzymują, że Marcin Polak jest twórcą owej baśni o papieżycy, czyli, że on pierwszy o niej w kronice swojej wspomina, gdyż przed nim podali ją obok mnóstwa innych banialuk i niedorzeczności w kronikach swoich wspomniany wyżej Maryan Scotus (1086) i Stefan de Borbon (1261) 1). Z tych to zapewne źródeł nasz kronikarz, złowiwszy ową bezecną bajkę, w kronice ją swojej umieścił. Dziwna rzecz, że mimo wyraźnej o niej wzmianki w rychlejszej o lat blisko sto kronice Scotusa, powtórzonej przez Borbona, od początku powstania drugiego opracowania kroniki Marcina, aż do najnowszych czasów, jego za twórcę i wynalazcę jej uporczywie uważano, lubo w niektórych rękopisach tejże kroniki, mianowicie pierwszego jej opracowania, owa niedorzeczność nie zachodzi. Ptolomeusz de Lucca, znany autor historyi kościelnej, który przebywał ustawicznie w Rzymie, i właśnie kończył nauki, gdy kronika Marcina z pierwszej ręki rozchodziła się na świat, i jemu będącemu w tyra samym z autorem zakonie dominikańskim, a jak utrzymują, bibliotekarzem watykańskim, też rękopisma autentyczne i najpewniejsze były przystępne, zeznaje wyraźnie, że w kronice Marcina, w niej samej, w żadnej innej, o owej baśni czytał 2). Gdyby później był kto do dzieła Marcinowego tę baśń dorobił, byłby Lucca fałszerza, niezawodnie już dla samej miłości prawdy, jnż też dla sławy i dobrego imienia zakonu, stawił pod pręgierzem sądu publicznego. Oprócz mnóstwa innych pisarzy spółczesnych i późniejszych, dwaj bardzo poważni i wiarogodni autorowie, św. Antonin, arcybiskup florencki, w kronice swojej 3) i Platina, w żywotach papie-żów*), Marcina Polaka twórcą owej bajeczki być mienią. Prawda, że ją część rękopisów kroniki jego wspomina, a część o niej milczy, jednakże po bliższem onych rozpoznaniu, jednych drugiemi zbijać nie można. Wolnemi od bajki w mowie będącej są wszystkie kodeksa pierwszego opracowania tejże kroniki, zeszpecone zaś nią są wszystkie rękopisy drugiego. Te wszystkie mają ową bajkę, tamte są od niej wolne5). W bibliotece Załuskich był kodeks wyżej wspomniany z Belgii nabyty non maculatus Joanne papissae fabula, a obok niego drugi z owym bezczelnym dodatkiem pod tytułem: Chronica Mariiniana pulchris addictionibus ornała 6). Widać ztąd, że Marcin zrazu pogardził ową bajką, później jednakże doczytawszy się o niej w innych kronikach, sądził, że mu nie wypadało zupełnie o niej zamilczeć; atoli i wtenczas nie dowierzał jej 1) Ossoliński 1. c. I, 313. 343. — 2) Ptolom. Lucensis seu de Lucca, Historia ecclesiastica lib. XVI apud Murat. Scriptor. Ital. t. XI f. 1013 : „Omnes quos legi, praeter Martinum, tradunt post Leonem IV fuise Benedictum III, Martinus vero ponit Joannem Anglicum VIII." — 3) Chronicon sancti Antonini Lugduni 1543 f. 148. — 4) Platina, De vitis Pontificum. Colon. 1562 f. 119, — 5) Ossoliński 1. c. I, 314. 315. — 6) Janociana t. II, 172. 173. 57 450 bynajmniej, i dla tego wydaje się na pierwszy rzut oka wsztukowaną pod obcą rękojmią w gotowe ramy drugiego opracowania kroniki1) Że do tej baśni nie przywięzywał wiary, najlepiej dowodzą wyrazy przez niego używane: tak wieść niesie, tak twierdzą, tak niektórzy koniecznie utrzymują. Że ją do kroniki swej wciągnął objektywnie, dziwić nikogo nie powinno, zwłaszcza, że do niej nazbierał więcej daleko jeszcze dzikszych wieści, banialuk i niedorzeczności z podrobionej księgi, o młodości Zbawiciela, historyi Piłata i z innych apokryfów o owym smoku ś. Sylwestra, który codziennie 6000 ludzi pożerał, o drugim, którego za-ledwo ośm par wołów na stos zaciągnęło, o literach szczerozłotych, ważących każda po 100 funtów, które cesarz Karol rozdawał pomiędzy klasztory i t. p. Brał on, co mu pod rękę podpadło w owym wieku, w którym kronika jeszcze nie rozjaśniała zmroków starożytności, powtarzał po prostu, co inni pisali, i dla tego na ufność nie zasługuje, ale nie z tego powodu, jakoby świat chciał zwodzić, tylko, że nie umiał rozróżnić prawdy od fałszu 2). Niesłusznie przeto właśni ziomkowie bez litości kamieniami go obrzucają, jak Damalewicz 3), Stanisław Ostrowski, opat Cystersów przemęckich, który ze wszystkich najwięcej mu okazał wzgardy, lubo w sądzie swoim okazał, że go nie znał bliżej, ani może czytał*), Kwiatkiewicz 5), Bzowski6), Warszewicki, który wprawdzie wymawia Marcina, że on tej bajki nie wymyślił, ani jej potwierdził, atoli za samo powtórzenie jej wyrzeka go się jako ziomka7), i inni. 1) Ossoliński 1. c. t. I, 314. 315. — 2) Tamże I, 316. 317. — 3) Series Archiep. Gnesn. f. 154. 155: „Magnam landem eruditionis consecntus est sua aetate ob ius in epitomen redactum ac Vitas summorum Pontificum et Imperatorom editas, conse-quuturus maiorem sera posterum memoria, nisi figmentum illud de Joanne Papa VIII in Vitas Pontificum inseruisset, quod ita rudi commentus est Minerva, nt tot absurdis in nna fabella commissis, aestimationem doctrinae turpiter contaminaverit, qnod exami-nanti accurate locorum et temporum distantias planum est." — 4) W dziele swojem: Dyalog albo rozmowa Katolika z Ewangelikiem o znakach prawdziwego Kościoła (Kraków 1604. 4.) str. 35 tak się o Marcinie wyraża: „Polak owych wieków, jakiś Marcin, zaszedł do Rzymu, y acz sobie trochę tylko gęby pomazał łaciną, iął się historyą pisać, iakieyby się y sam teraz wstydzał. Jak ia rozumiem, że podobno w Rzymie uyrzał na którymś obrazie osobę białogłowy klucze w ręku i koronę na głowie maiąc wymalowaną, przez którą oblubienicę Chrystusową y iey posag, to iest władzę od Oblubieńca daną malarze rzetelnie wyrażają według onego, co Duch ś. przez Salomona mówił : Póydź, póydź, przyjaciółka moia, a będziesz ukoronowana. Ten podobno, obaczywszy tę postać, rozumiał, że kiedyś białogłowa była papieżem i tak to w swoię babską kronikę, iako i siła baiek włożył." — 5) Fascinum Lut. (Olivae 1673) f. 6. — 6) W traktacie de Pontifice Romano na ostatniej karcie. — 7) In Oratione pro Christi fide et Petri Sede II f. H. 4. i I: — „At quo demum authore id ita esse contendunt? nempe Platina, qui haeresis et insidiarum reus a Paulo II Pontifice M. in carcerem coniectus, non tam veritatis studio quam odio et invidia ad scribendam historiam est adductus, qni et ipse a Martino quondam Polono, qui Polonus non fuerat, et ille ab aliis in com-mentum de foemina Pontifice sic accepisse confitetur. Sed fac Polonum fuisse, nos expen-damus historiam.... Polonns iste aliquot centinis interpositus postea vixit, ab aliis haec accepit, non ut sua sed ut ab aliis fabulose in vulgus edita, in quibus nec verae nec verisimiles res continentur tradit." 451 Gruntowne zbicie baśni o papieżycy, znajdzie czytelnik w dziełach Leibnitza1), Schrockha, sławnego historyka kościelnego, protestanta 2), Gfrorera 3), Smetsa 4) i wielu innych. Oprócz kromki, napisał Marcin kilka innych dzieł, z których uczeni na pierwszem miejscu stawiają zebranie w całość ważniejszych praw i ustaw papiezkich, w porządku alfabetycznym, które sam perłą dekretów nazwał5). Dzieło to należało do liczby tych, które świeżo zaprowadzoną sztuką drukarską spieszono się udzielić światu, w czem najwymowniejsza dla niego zaleta, a dla autora pochwała zawarta. Od roku 1486 do 1500, czterech doczekało się wydań, co jest najlepszym wziętości w świecie uczonym dowodem. W Strasburgu wyszło W trzech wydaniach, w latach 1486, 1489 i 1492, a w Paryżu roku 1500 w czwartem. Przy końcu XYI wieku łączono je z wydaniami Dekretu Gracyana, np. w We-necyi r. 1584 i w Lugdunie 1543, oraz z Dekratałami Grzegorza IX w Lugdu-nie 1560 i w Paryżu tegoż roku, lub wreszcie umieszczono je w końcu w miejsce spisu materyi, jak np. w wydaniu Dekretu Oracyana paryzkiem w roka 16126). Przed nastaniem druku mnóstwo odpisów tego dzieła rozeszło się po świecie, w które dziś obfitują biblioteki różnych krajów7). Nie mniejszą wzię-tość i rozpowszechnienie miały kazania niedzielne i świątalne na cały rok i nawet na dwa lata wcześniej od poprzedzającego dzieła drukiem ogłoszone były. Od roku 1484 do 1490, w samym Strasburgu po trzykroć zostały wydane8). Zaczynają się te kazania od pierwszej niedzieli adwentowej i ś. Andrzeja, apostoła. Sławny polemik, naprzeciw nauce Lutra, Jan Mikołaj Weislinger, który z owych kazań wybrał różne ważne miejsca do zbijania tejże nauki, oddaje Marcinowi naszemu pochwałę, że był wiernym i obfitym w przytaczaniu stosownych i odpowiednich miejsc z Pisma św.9). Są pewne ślady, że Marcin jeszcze więcej pozostawił prac swego pióra. Trithemiusz wspomina o zbiorze jego cudów i nadzwyczajnych zdarzeń10), lecz pod nim rozumiał zapewne dość znaczny zapas przykładów na końcu kazań jego położony 11) i razem z niemi drukowany. W bibliotece watykańskiej ma się znaj 1) Flores sparsi in tumulum Papissae (bibl. histor. Gotting. 1758 t. I. str. 297 sqq.) — 2) Christliche Kirchengeschichte T. XXII f. 75—110. — 3) Geschichte der ost- und westfrankischen Carolinger t. I, 288—293. — 4) Das Marchen von der Papstin Johanna. Coln. 1829. — 5) Ossolinski 1. c. f. 333. 334. — 6) Wszystkie te wydania przytacza Bibliotheca Scriptor, Ordinis Praedicator. t. I. f. 363 pod zwykłym tytulem Margarithae Decreti, aVbo Margarithae Decreti vel Decretalium seu Tabula Martiniana i t, p. W przedmowie autor sam cel i sposob wykonania swej pracy po-daje w tych słowach: Pro faciliori inventione et comprehensione ad meam potissimum utilitatem voces quaslibet huius libri cum suis significationibus per alphabetum secundum ordinem cum multa diligentia et labore studui compillare." — 7) Ossolinski 1, c. I, 307. — 8) Panzer w dziele swojem Annales typograph. t. I pod liczba, 32 wymienia te wszystkie trzy wydania. Wyszły one pod tyt. Fratris Martini Ordinis Praedicato-rum, Poenitentiarii Domini Papae Sermones de tempore et de Sanctis cum Promptuario Exemplorum f. — 9) Armamentarium catholicum f. 303: „In aligandis sacrae Scripturae authoritatibus fidelis est et copiosus." — 10) Promiptuarium Exemplorum zapewne, cho-ciaz tytułu wyraznie nie oznaeza w dziele swojem Scriptores Ecclesiastici ed. Fab. f. 333. 11) W oznaezonych pod N. 6 wydaniach, 57 452 dować Historya schizmy kościelnej i o Gwelfach 4), które w rękopisach różni widzieli 2); w bibliotece zaś leideńskiej przechowują manuskrypt jego o ziemi świętej 3). Tak więc arcybiskup Marcin był na swój wiek mężem gruntownie i wszechstronnie wykształconym, przez kilka wieków w świecie uczonym wysoko poważanym i głośnym, który głównie nauce swojej zawdzięczał wzięcie u kilku papieży i wyniesienie na stolicę arcybiskupią 4). 1) Bzowski, Prop. Hiac. f. 49: E quibus ego vidi: De Schismate Eccl. Grae-corum in bibliotheca Vaticana et Historiam, de Guelfis." — 2) Ossoliński 1. c. I, 323. 3.55. — 3) W katalogu tej biblioteki wydanym roku 1640 in 4. f. 192 przytoczono: Martini Poenitentiarii Papae Descriptio Terrae Sanctae fol. — 4) Trithemiusz (de Scri-ptor. Eccl. f. 133) taką Marcinowi oddaje pochwałę: „Vir in scripturis sacris studio-sus ac eruditus et saecularium literarum non ignarus, in declamandis ad populum serrao-nibus excellentis ingenii fiut etc." Cfr. Ossoliński 1. c. I, 297—355 rozprawę o Marcinie Polaku. XVII. JAKÓB II ŚWINKA. Zawiadomiona o zgonie arcybiskupa Marcina kapituła gnieźnieńska, wybrała niebawem następcą jego członka swego, kanonika Włościborza, w drugiej połowie roku 1279 i udała się do papieża Mikołaja III, ażeby, zwolniwszy elekta od obowiązku osobistego w Rzymie stawienia się, konstytucyą papieża Aleksandra IV nakazanego, tak dla ubóstwa jego, jako i długiego osierocenia archidyecezyi, wskutek którego ogromne poniosła szkody, tak pod względem moralnym, jako i materyalnym, jak najrychlej potwierdzić go zechciał. Zamiast tego, papież rzeczony pod dniem 23 grudnia r. 1279 polecił Filipowi, biskupowi firmańskiemu, legatowi apostolskiego w Węgrzech, aby zbadawszy sam, lub przez kogo innego, wybór Włościborza, zatwierdził go na arcybiskupstwo, jeżeli tenże wybór znajdzie odbytym według przepisów Kościoła, a elekta zdolnym do piastowania tej wzniosłej godności. W tym razie legat upoważnionym był do konsekrowania elekta w towarzystwie dwóch biskupów niezwłocznie, ażeby osierocony kościół gnieźnieński jak najrychlej mógł dostać pasterza1). Myli się Długosz, mieniąc Włościborza podczas wyboru na arcy 1) Theiner 1. c. I, 86. Kod. dypl. melkopl. I, 458—460: Nicolans episcopus etc. venerabili fratri Philippo, episcopo Firmano, apostolice Sedis legato, salutem etc. Que de statu, immo casu mirerabili Gneznensis eeclesie ac populi Christiani partium illa-rum tue nec non dilectorum flliorum,.. prepositi... decani et Capituli eiusdem eeclesie ac quorundam prelatorum partium earundem litere misse nuper Iamentabiliter referebant, nobis et fratribus nostris amaritudinis presentavere materiam et accelerandam graciose 454 biskupstwo być dziekanem gnieźnieńskim, gdyż w listach apostolskich jego wyboru dotyczących, a niżej w wyjątkach zamieszczonych, wyraźnie kanonikiem tylko jest nazywany. Dopiero później wyniesiony został na godność proboszcza metropolitalnego, w której od roku 1283 aż do 1301 włącznie występuje na licznych przywilejach książąt, arcybiskupów, biskupów i prałatów1). Obok probostwa gnieźnieńskiego miał kanonią poznańską, jak dowodzi przywilej biskupa poznańskiego, Andrzeja Szymonowicza z r. 1298 2). Umarł po 1 maja, a przed 30 czerwca r. 1301, ponieważ pod pierwszą datą podpisał przywilej arcybiskupa Świnki 3), a w przywileju z drugiej daty występuje już jako proboszcz gnieźnieński, Mikołaj 4). W roku 1290 zasiadał na synodzie prowincyonalnym w Gnieźnie, jak dowodzi dokument wystawiony przez zebranych tamże biskupów5). Papież Mikołaj III 6), Długosz7), Damalewicz8) i inni oddają mu świadectwo i pochwały, jako mężowi wielkiej zacności, rzadkich cnót i niepospolitej w sprawach duchownych biegłości. Temi zaletami umiał sobie zjednać zaufanie kapituły gnieźnieńskiej, tak dalece, że go jednomyślnie arcybiskupem swoim wybrała, tusząc sobie, że jeżeli kto, to on będzie umiał skutecznie zaradzić smutnym następstwom, które z długiego osierocenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego wynikły. Tymczasem nad provisionis misericordiam implorabant. Habet enim literarum ipsarum assertio, quod eadem Gneznensis ecclesia, que diu antea pastore vacarat, et nunc per mortem bone me-morie Martini de Ordine Predicatorum, quem in archiepiscopum eidem prefeceramus eccle-sie vacare dinoscitur, tam per tyrampnidem paganorum fidem persequentium Christianam, quam per temeritates et insolentias plurium aliorum, non solum in suis bonis et iuribus gravibus est attrita molestiis et deducta in paupertatis opprobrium, sed et in personis populi pastoris eiusdem ecclesie eure commissi, enormibus est convulsa dispendiis, non sine fidei eiusdem iniuria et gravi proh dolor periculo animarum... Habebat insuper earundem literarum adiectio, quod dicti prepositus, decanus et Capitulum post obitum prefati archiepiscopi... dilectum filium Wlostiborium, canonicum Gneznensem, virum utique providum et discretum ae in spiritualibus et temporalibus circumspectum in Qnesnensem archiepiscopum canonice ac concorditer elegerunt... Nos igitur... fraternitati tue presentium auctoritate committimus, quatinus inquisita per te vel per alium seu alios de modo huius-modi electionis, studiis eligentium et eleeti meritis diligentius veritate, si electionem ipsam inveneris canonice de persona ydonea celebratam, eam auctoritate nostra confirmes... si personam prefati Wlostiborii fore ydoneam reperis tantoque honori ac oneri congru-entem... ipsum predicte Gneznensi eeclesie preflcias eadem auctoritate in arehiepiscopum et pastorem, ac deinde ascitis dnobus vel tribus episcopis dicto W. munus consecrationis impendas.,. Datum Bome apud sanctum Petrum X Kalendas Januarii, pontifieatus nostri anno secundo." — 1) Zob. zyciorys jego pomiędzy Praiatami i Kanonikami gnieznien-skimi. — 2) Archiv. Gapit. Gnem. Nr. 447. Eod. dypl. wielkopl. I, 156. — 3) Ar-chiw. kościoła trzemeszenskiego Diplomata. Kod. dypl. wielkopl. II, 196. — 4) Archiv. Capit. Posnan. II, 22. Kod. dypl. wielkopl. II, 210. — 5) Archiv. Capit. Vratislav. Stenzel, Vrkunde zur Geschichte des Bisth. Breslau f. 262. — 6) Porownaj wyzej przy-toczoną bullę papieża Mikołaja III. — 7) Hist. Polon. lib. VII, 818: Wlostiborium decanum Gnesnensem moribus et genere nobilem in Archiepiscopum elegerunt." 8) Series Archiep. Gnesn. f. 156: „Illustre genus Pomianornm stirpis et glorioso sanguine avorum, proavornmque partum in campo Martis decus, insignis ingenii morumque cultura, animi moderatio, vitae probitas, matura in rebus gerendis prudentia, liberalis in Divinum cul-tum propensio, submissa erga Deum pietas, gravis in omni actione constantia, sincera in sunicitia colenda integritas, in omni vultus et sermonis compositione honestas etc." 455 wszelkie spodziewanie i ku wielkiemu smutkowi kapituły i archidyecezyi gnieźnieńskiej, elekt, stawiwszy się na wezwanie przed legatem apostolskim, z powodów bliżej niepodanych, zrzekł się przed nim dobrowolnie wszelkiego do arcy-biskupstwa gnieźnieńskiego prawa. W trakcie tej sprawy umarł papież Mikołaj III, a następca jego, Marcin IV, pragnąc jak najrychlej zaradzić potrzebom kościoła gnieźnieńskiego, własną powagą apostolską ustanowił pod dniem 23 grudnia r. 1281 Henryka z Bremy (de Brem), z zakonu franciszkańskiego, wspominając wyraźnie w bulli konfirmacyjnej z tejże daty, że to uczynił wskutek dobrowolnego zrzeczenia się praw swoich przez Włościborza. Co tego zacnego prałata spowodowało do tego kroku, bulle odnośne nie wspominają. Długosz domyśla się, że Włościborz dla tego zrzekł się arcybiskupstwa, ponieważ Leszek Czarny, książe krakowski i sieradzki, mający w kraju najwyższą władzę, był mu przeciwny i przeczuwał, że inni książęta jego stronę trzymać będą. Nie chciał przeto iść wbrew jego woli, będąc człowiekiem skromnym i łagodnego usposobienia 1). Prawdopodobniej uląkł się rozprężenia stosunków kościelnych i moralnych, sprowadzonego długoletniem osieroceniem archidyecezyi gnieźnieńskiej, do którego usunięcia nie czuł się na siłach, tem mniej, że nie mógł liczyć na pomoc w tej mierze księżąt polskich w ciągłej z sobą żyjących niezgodzie. Inne domysły, które przytacza Damalewicz, żadnej nie mają podstawy, mianowicie co do niechęci ku Włościborzowi książęcia Przemysława, ponieważ ten naówczas jeszcze nie mógł mu był dać powodu do skarcenia swego postępowania, które zresztą nie do kanonika gnieźnieńskiego, ale raczej do biskupa poznańskiego należało 2). Paktem zaś jest niezaprzeczonym, że Włościborz dobrowolnie zrzekł się arcybiskupstwa, a nie zmuszony przez książąt lub skasowanie elekcyi jego przez papieża Marcina IV, jak niektórzy błędnie utrzymują, gdyż tenże papież w bulli z dnia 23 grudnia r. 1281, wyraźnie powiada, że elekt sam dobrowolnie w ręce legata apostolskiego Filipa akt rezygnacyi swej złożył 3). Dopiero wskutek tego Marcin IV ustanowił arcybiskupem Henryka de Brene, albo de Brem z zakonu franciszkańskiego professa4), który atoli żadną miarą prowizyi apostolskiej na 1) Historia Polon. lib. VII, 818. — 2) Series Arehiep. Gnesn. f. 156. 157. — 3) Theiner ]. c. I, 88. Lucae Vadingi Bullar. Ord. s. Franc. t. II, Nr. 126. Kod. dypl. wielkopl. I, 470: „Cumque predictus legatus (Philippus) pre-dictum canonicum (Wlostiborium) ad suam presentiam evocasset, idem eanonicus iurit quod sibi ex electione huiusmodi competebat vel competere poterat, libere ac sponte in ma-nibus legati renuntiavit eiusdem." — To samo zawiera bulla prekonizacyjna dla arcybiskupa Jakoba Świnki z dnia 30 lipca roku 1283, o ktorej będzie nizej. — 4) Theiner 1. c. I 88. 89. Kod. dypl. wielkopl. I, 470. 471: „Martinus episcopns servus servorum Dei dilecto filio fratri Henrico de Brem, electo Ghesnensi, salutem et apostolicam benedictio-nem... Nos itaque paterno desiderantes affectu, quod de sponso legitimo et ydoneo provi-deretur ecclesie memorate, ac attendentes, quod si eius provisio differetur, multis subi-ceretur periculis et gravia in spiritualibns et temporalibus detrimenta subiret, ad perso-nam tuam, de qua super litterarum seientia, honestate morum, aliisque virtutum meritis laudabile testimonium a flde dignis accepimus, nostre mentis oculos dnximus dirigendos, ac te fratrum Minorum Ordinis professorem (sic) de fratrum nostrorum eonsilio et apo-stolice plenitudine protestatis predicte ecclesie preflcimus in archiepiscopum et pastorem,.. etc." 456 arcybiskupstwo przyjąć nie chciał i takową papieżowi zwrócił, jak tenże w bulli zatwierdzenia Jakóba Świnki, wyraźnie nadmienia. Widocznie Marcin IV, bez poprzedniego z nim porozumienia się godność arcybiskupią mu przeznaczył. Kto był ten Henryk z Bremy, trudno odgadnąć, gdyż autentyczne dokumenta spół-czesne o jego pochodzeniu, narodzeniu i stosunkach rodzinnych nic zgoła nie wspominają. To zaś, co o nim podaje Damalewicz, jakoby był synem Teodoryka, książęcia bremeńskiego (?) i Eudoksyi, córki książęcia mazowieckiego, Konrada, odwołując się na powagę Mikołaja Euszkowskiego, opata paradyzkiego, że z prawdziwego powołania wstąpił do klasztoru minorytów w Opolu, i tam się wielką świątobliwością życia odznaczył 2), już dla tego samego nie zasługuje na wiarę, że księstwo bremeńskie nikomu nieznane, a Długosz, na którym się Damalewicz, co do tego rodowodu oparł, do Henryka Kietlicza go odnosi, o naszym Henryku najmniejszej nie czyniąc wzmianki. Nam się zdaje, że tenże Henryk pochodził z Bremy miasta, i bawiąc potem w Rzymie, nauką i cnotą zjednał sobie względy Marcina IV. Gdy tenże Henryk ofiarowanego sobie arcybiskupstwa przyjąć nie chciał, kapituła gnieźnieńska zawiadomiona o tem przez Stolicę apostolską i do nowego wyboru kanonicznego wezwana, oddała głosy swoje jednomyślnie na kantora metropolitalnego, Jakóba Świnkę, który, lękając się zapewne przyjąć na siebie ciężkie jarzmo, pospieszył do Rzymu i tam wobec papieża i kardynałów zrzekł się wszelkich do arcybiskupstwa pretensyi. Marcin IV przyjął zrazu to zrzeczenie, atoli, nie cheąc dłużej pozostawić kościoła gnieźnieńskiego bez pasterza, nakłonił go potem do przyjęcia arcybiskupiej godności pod posłuszeństwem. W bulli konfirmacyjnej z dnia 30 lipca roku 1283 wspomniany papież wyraźnie powiada, że go do tego postanowienia skłoniły nietylko wielkie niebezpieczeństwa jakie archidyecezyi z powodu dłuższego jej osierocenia groziły, ale i cnoty i zalety Jakóba, dające mu rękojmią, że w nim taż archidyecezya gorliwego i zacnego znajdzie pasterza1), w czem się nie omylił. 1) Series Archiep. Gnesn. f. 160: Henricus II Brem, Theodorici Bremensis Ducis ex Polona Eudoxia Ducis Mazoviae Conradi filia... institntum S. Francisci in Opo-liensi monasterio amplexus est, vitamque ibi per annos aliquot religiosam egit, tanto exempli specimine, ut multi saepius ad perfectum in virtutibus, ipsiua constantia, qua splendorem generis cum omni spe secutura generose contempsit atque animo calcavit excelsio infiammarentur mirarenturque..." — 2) Theiner 1. c. I, 90. 91. Kod. dypl. wielkopl. I, 489, 490. Ważną tę bullę wyświecającą dokładnie stosunki kościoła gnieźnieńskiego w czasie dwunastoletniego blisko jego osierocenia w całości tu kładziemy: „Martinus episcopus etc. dilecto filio Jacobo electo Gneznensi salutem etc. Recte tunc ecclesiarum utilitati prospicitur, et indempnitati salubriter precavetur, cum dilectis et providis ipsarum cura committitur, et viduatarum regimini pastores ydonei proponun-tur. Unde nos, qui licet insuficientibus meritis in sublimi sumus apostolici culminis specula disponente Domino constituti, curis continuis angimur, ut eedem ecclesie nostre sollicitudiniś studio per pastores gubernentur industrios, et per duces perspicuos in suis gregibus dirigantur. Sane dudum Gneznensi ecclesia per obitum bone memorie Martini Gneznensis archiepiscopi destituta pastore, dilecti filii Capitulum eiusdem ecclesie canoni-cuin in archiepiscopum Gneznensem concorditer elegerunt. Postmodum autem predictis 457 Według powyższego zatem wywodu, na wiarogodnych spółczesnych źródłach opartego, pomiędzy Marcinem II, Polakiem, a Jakóbem Świnką, rzeczywistymi arcybiskupami gnieźnieńskimi, stawiać się nie godzi jako takich, ani Wło-ściborza, ani Henryka z Bremu, gdyż pierwszy był tylko elektem i przed egzaminem kanonicznym zrzekł się wszelkiego z wyboru przysługującego mu do arcybiskupstwa prawa, drugi zaś ofiarowanej mu przez Marcina IV prowizyi apostolskiej wcale przyjąć nie chciał. Tak więc poczet arcybiskupów gnieźnieńskich od wieków mylnie podtrzymywany przez Długosza, Damalewicza, Katalogi nieznanych autorów, Bużeńskiego, Rzepnickiego, Bartoszewicza i innych, z których jedni tylko Włościborza, drudzy jego i Henryka z Bremy do niego zaliczają 1), w drugiej połowie wieku XIII tej koniecznej podlega zmianie, że opu Capitulo supplicantibus felicis recordationis Mcolao Pape, predecessori nostro, ut, cum idem canonicus propter inopiam ecclesie prefate ac expensarum defectum necnon et ria-rum discrimina, non posset commode ad apostolicam Sedem aceedere pro suo electionis negotio prosequendo, providere super hoc paterna sollicitudine dignaretur: idem predeces-sor venerabili fratri nostro... Firmano episcopo, tunc in illis partibus apostolice Sedis legato, iquisitionem faciendam de modo electionis predicte ac ipsius canonici meritis per suas litteras sub certa forma commisit. Cumque predictus legatus eundem canonicum ad suam presentiam evocasset, idem canonicus iuri, si quod sibi per electionem huiusmodi competebat vel competere poterat, libere ac sponte in manibus legati renuntiavit eiusdem, nosque paterno desiderantes affectu, quod de sponso legitimo et ydoneo provideretur ec-clesie memorate, de dilecto filio, fratre Henrico de Bren, Ordinis Minorum, quem nobis de nobilitate generis, litterarum scientia, honestate morum aliisque virtutum meritis fide dignorum testimonia multipliciter commendarunt, de fratrnm nostrorum consilio et apo-stolice plenitudine potestatis predicte Gmeznensi ecclesie duximus providendum. Verum predicto fratre Henrico renuente provisionem huiusmodi acceptare, prefati Capitulum eius-dem ecclesie in te tunc cantorem ipsius ecclesie vota sua unanimiter direxerunt, te in suum archiepiscopum eligentes. Demwm vero te in nostra et predictorum fratrum no-strorum presentia in nostris manibus libere ac sponte renuntiante omni iuri si guod tibi per electionem huiusmodi de te factam fuerat acquisitum; nos huiusmodi renuntiatione re-cepta, periculis que per vacationem diutinam eidem possent ecclesie imminere provisioni celeri occurrere cupientes, ad personam tuam, cui de vita laudabili, conversatione placida, litterarum scientia, morum honestate decora, spiritualium providentia et temporalium pru-dentia laudabile testimonium perhibetur, nostre considerationis oculos duximus dirigendos, ac te de eorundem fratrum nostrorum consilio et apostolice plenitudine potestatis eidem Gneznensi ecclesie in archiepiscopum preficimus et pastorem, in eo qui dat gratiam et largitur premia confldentes, quod dieta ecclesia per tuam sollertem industriam et provi-dentiam circumspectam spiritualibus et temporalibus proflciet incrementis. Quocirca discretioni tue per apostolica scripta mandamus, quatemus ad eandem ecclesiam, de apostolice Sedis et nostro favore confisus, cum divine gratia benedictionis accedas, te in cura ipsius, cuius plenam in spiritualibus et temporalibus administrationem tibi committimus, talem corde sollicito redditurus, quod grex tue circumspectioni creditus in te salutis ministrum re-perisse gaudeat, et tibi tandem eterni pastoris benignitas, unicuique responsura prome-ritis, eterne retribuat gloriam claritatis. Datum apud Urbem veterem III Kalendas Augusti, pontificatus nostri anno tertio." — 1) Diugosz, wspomnione Katalogi Arcybi-skupow Gnieznienskich i Buzenski Henryka z Bremy do arcybiskupow gnieznienskich nie zaliczaja, tylko Włościborza; natomiast Damalewicz, Bartoszewicz i inni nowsi pisarze umieszczają pomiedzy Marcinem II a Jakobem Świnką obydwoch. 458 ściwszy obydwóch, bezpośrednio po Marcinie II Polaku, Jakóbowi Śwince miejsce przyznać musimy. Arcybiskup Jakób pochodził z starożytnego rodu Świnków, tak zwanego od udzielonego protoplastom jego herbu Świnka, przedstawiającego głowę dzika w polu czerwonem, której paszczę ręka prawa w błękitnym rękawie roździera, mającego na hełmie stojącą pannę z włosem rozpuszczonym, pod boki obiema rękami się trzymającą1). Ten herb, oraz przydomek rodowy, nadają mu roczniki polskie*), Długosz 2), Damalewicz 4), Bużeński5) i inni. Imion rodziców jego nie przechowały nam dzieje, ani jakichkolwiek szczegółów z żywota jego, poprzedzającego wyniesienie jego na stolicę arcybiskupią. Wiemy tylko, że poświęciwszy się stanowi duchownemu, został kanonikiem, a następnie dziekanem metropolitalnym gnieźnieńskim, na którem stanowisku tak się odznaczył, że przez kapitułę i papieża Marcina IV uznany był godnym wyniesienia na stolicę arcybiskupią. Podczas prekonizacyi na arcybiskupstwo, był Jakób dopiero dyakonem 6), dla tego tenże papież dał mu pod dniem 18 sierpnia tegoż roku upoważnienie do biskupów polskich, aby go na kapłana wyświęcili, a następnie sakrę biskupią mu udzielili. Wskutek tego sprosił po powrocie do kraju biskupów do Kalisza, i tam otrzymawszy w sobotę dnia 18 grudnia roku 1283 święcenia kapłańskie, nazajutrz, dnia 19 tegoż miesiąca, uroczyście w kościele OO. Minorytów tamże był konsekrowany, w obecności pięciu biskupów, jak piszą Roczniki krakowski i Traski, nie wymieniając ich imion7). Długosz wymienia ich czterech tylko: Wolimira lubuskiego, Jana, poznańskiego, Gosława, płockiego i Tomasza, wrocławskiego 8). Piątym był Paweł, biskup krakowski. Damalewicz 9) i Bużeński 10), także czterech tylko biskupów wymieniają: Tomasza, wrocławskiego, Jana, poznańskiego, Gosława, płockiego i Wolimira, lubuskiego. Niezawodnie zaraz po konsekracyi, biskup płocki lub poznański włożył na arcybiskupa palliusz na mocy upoważnienia, przesłanego im przez towarzyszących elektowi do Rzymu: Filipa, kustosza, Jana i Rajnera, kanoników gnieźnieńskich, z dnia 13 sierpnia roku 1283 11). Przy 1) Paprocki, 1. c. str. 396. Okolski, Orbis Pohnus III, 153. Niesiecki 1. c. IV, 251. — *) Bocznik Traski i krakowski Monumen. Polon. histor. II, 849. 850. 853; „dominus Jacobus dietus Swinka." — 3) Hist. Pol. lib. VII, 832: „Jacobus Swinka Polonus et genere nobili de domo Porcaria. — 4) Series Archiep. Gnesn. f. 165. —        5) Żywoty Arcyb. Qnieih. I, 137. — *) Theiner ], c. I, 91. Kod. dypl. voidkopl. I, 490 : „Cam nos nnper dilectum filium Jacobnm electum Gneznensem in diaconatus oriine constitutum, de fratrnm nostrorum consilio Gneznensi ecclessie prefecimus in ar-chiepiscopum et pastorem etc." (Bulla Marcina IV z 13 sierpnia r. 1283). — 7) Ro-cznik Traski i krakowski 1. c. II, 849: „Eodem anno (1283) in vigilia vigilie sancti Thome apostoli (19 grudnia) Dominica die dominus Jacobus dictus Swinka in Kalis iu domo fratrum sacerdos in sabbato, et Dominica die in archiepiscopum Gneznensis eeclesie consecratur. In eadem autem consecratione quinque episcopi fuerunt. — 8) Hist. Polon. lib, VII, 832: „Qui anno eodem (1283) die Saturni decima nona Decembris in oppido Kalisz in monasterio fratrum Minorum ordinatns in presbyterum et subsequenti die Solis consecratur a quatnor Poloniae Episcopis, videlicet Thoma Wratislaviensi, Joanne Po-snaniensi, Goslao Plocensi et Wolimiro Lubucensi." — 9) Series Archiep. Qnesn. i. 165. —        10) Żywoty Arcyb. Gniein. I, 137. — 11) Theiner l c. I, 91. Kod. dypl. tcielk. I, 491. 459 konsekracji w Kaliszu, był przytomny książe wielkopolski, Przemysław, który, pochowawszy na cztery dni przedtem żonę swoją w Gnieźnie, w towarzystwie wielu panów na tę uroczystość podążył i obdarzył przy tej sposobności konse-krata bogatym pierścieniem 1). Książe zapewne dręczony wyrzutami sumienia, opuścił Poznań i pospieszył do Kalisza, ażeby je przygłuszyć w wirze licznego zjazdu i uroczystych obchodów, gdyż pochowana w Poznaniu małżonka Ludgarda, uduszoną została w zamku poznańskim przez własne służebnice, które się chciały przysłużyć Panu, okazującemu jawnie niechęć i gniew z powodu niepłodności zmarłej. Był to pierwszy przypadek morderstwa, popełnionego w familii książąt polskich, wśród domowego pożycia. Powszechnie uważano książęcia za spólnika zbrodni, lubo do niej pośrednio tylko przyłożył rękę, przez to, że swojem niegodnem obchodzeniem się z małżonką i jawnem okazywaniem wstrętu ku niej, pobudził pochlebców dworskich do przysłużenia mu się w tak zbrodniczy sposób. W ustach ludu polskiego, aż do późnych czasów, utrzymała się piosnka żałobna, wyrzucająca Przemysławowi żonobójstwo 2). Łatwo sobie wystawić, jak boleśnie dotknąć musiało to smutne zdarzenie, zaszłe na samym wstępie objęcia rządów archidyecezyi gnieźnieńskiej i Kościoła polskiego przez arcybiskupa Jakóba, zmuszonego w najbliższych zostawać stosunkach z książęciem, pod zarzutem tak ciężkiej zbrodui będącym, który raz utraconej sławy odwetować nie mógł ani pobożnością, ani hojnemi fundacjami na szpitale, ani szczodrobliwemi dobrodziej-stwy dla kościołów. Jeżeli zaś arcybiskupa Jakóba przeraziło na wstępie zepsucie obyczajów na dworze książęcym, to nie mniej zdziczenie pod względem moralnym szlachty i ludu przez dwónastoletnie opróżnienie stolicy arcybiskiej, upadek karności pomiędzy duchowieństwem, zniszczenie mąteryalne kraju przez dwukrotne napady Litwinów na ziemię lubelską i sandomirską w latach 1282 i 1283 wśród niesłychanych okrucieństw 3), naprężone stosunki pomiędzy stanem duchownym a świeckim, opustoszenie zupełne dóbr arcybiskupich przez nierząd, chciwość i nierzetelność ludzką, opróżnione posady duchowne, popalone i złu-pione świątynie Pańskie, zaniedbane wychowanie młodzieży, pozabierane fundusze kościelne i tym podobne klęski. To też rzadko który z arcybiskupów w tak opłakanym stanie zastał archidyecezyą gnieźnieńską, jak arcybiskup Jakób. Nadzwyczajnej zatem potrzeba było siły ducha i energii woli, rzadkiego poświęcenia, niepospolitej roztropności i wytrwałości, aby te ciężkie ciosy kościołowi gnieźnieńskiemu zadane, złagodzić, złemu skutecznie stawić zapory, zagoić głębokie rany, podnieść moralność i ducha pobożności, wprowadzić w karby rozwolnioną karność, podźwignąć świątynie z gruzów, zaprowadzić ład w administracyi duchownej i przyprowadzić do pory zniszczone i spustoszone dobra duchowne. Doka-zał tego wszystkiego arcybiskup Jakób, za co mu tem większa przynależy się 1) Rocznik Traski 1. c. II, 849: „Dux eciam Premislans nomine, filins Premi-slai, sepulta uxore quatuor diebus ante in Gnezna, quantocius ad predictam consecntio-nem cum magna multitudine advenit et eidem domino archiepiscopo annulum obtulit pre-tiosum. — 2) Dlugosz Hist. Polm. lib. VII, 831. — 3) Dlugosz 1. c. lib. VII, 825 do 830. 58* 460 zasługa, że usilnym jego i zbawiennym zabiegom stawały na przeszkodzie prawie ciągłe nowe wojny i niezgody domowe, najazdy z zewnątrz i inne klęski. Zaraz wkrótce po konsekracyi w Kaliszu, w roku 1284, archidyecezya gnieźnieńska stała się widownią zdrady, zamieszek wojennych i upokarzającego Wielkopolan i ich książęcia pokoju. Henryk, książe wrocławski, który przed trzema łaty wymusił na Przemysławie ustąpienie sobie ziemi rudzkiej, zasmakowawszy w zaborze części, chciał się stać panem całej Wielkopolski. Ująwszy sobie darami i obietnicami kilku panów tamtejszych, a na ich czele Sędziwoja, kasztelana kaliskiego, najechał ziemię kaliską i opanował poddany sobie przez Sędziwoja zdrajcę zamek kaliski. Przemysław, który co dopiero był pojął drugą żonę, Ryksę, córkę Waldemara, króla szwedzkiego, dowiedziawszy się o najeździe Henryka i zdradzie kasztelana swego, pospieszył z wojskiem do Kalisza, aby odebrać swą własność; lecz gdy po długiem oblężeniu i dotkliwych stratach w ludziach, zdobyć go nie mógł, zmuszony był zawrzeć z najezdzcą układ pokojowy, mocą którego zobowiązał się wybudować zamek w Ołoboku i takowy z całą ziemią okoliczną oddać mu w posiadanie 1). Rozzuchwalony tem powodzeniem książe wrocławski, powróciwszy do domu, zaczął się dopuszczać niesłychanych gwałtów i łupieztw na klasztorach, kościołach, duchowieństwie, a szczególniej na biskupie wrocławskim Tomaszu, z którym już od roku 1274 zacięte toczył spory, aż nareszcie, napadłszy gwałtem na klasztory Dominikanów i Minorytów w Wrocławiu r. 1281 i takowe świętokradzko złupiwszy, a przytem dziesięciny i inne dochody wielu klasztorom i biskupstwu wrocławskiemu wydarłszy, ściągnął na siebie ze strony biskupa Tomasza, nieugiętego obrońcy własności i praw Kościoła, klątwę publiczną, oraz skargę przed legatem apostolskim Filipem, biskupem fir-mańskim. Temu przyrzekł książę na dniu 8 stycznia roku 1282 pod przysięgą, że co do gwałtów i szkód wyrządzonych kościołom i klasztorom, podda się zupełnie wyrokowi Kościoła i legata, a co do zagrabionych dziesięcin biskupich ułożyć się z biskupem Tomaszem, a gdyby to nastąpić nie mogło, wykonać to, co mu legat nakaże, nareszcie, że się podobnych gwałtów i niesprawiedliwości nigdy jnż dopuszczać nie będzie, zobowiązując się zapłacić 5000 grzywien srebra kary, gdyby się przyrzeczeniu swemu miał w czemśkolwiek przeniewierzyć. To przyrzeczenie złożył książę przed pełnomocnikiem legata, Henrykiem z Bremy, albo z Brene, niedoszłym arcybiskupie gnieźnieńskim, Minorytą, żyjącym naówczas w klasztorze św. Jakóba w Wrocławiu, który go z polecenia legata od klątwy uwolnił z tem zastrzeżeniem, że gdyby zobowiązań swoich nie wypełnił, tem samem napowrót klątwie ulegnie. Ponieważ pomiędzy Henrykiem a biskupem do dobrowolnego układu nie przyszło, przeto obydwie strony wybrały sędzią polubownym wspomnianego legata na dniu 8 lutego roku 1282, którego wyrokowi bezwarunkowo z zrzeczeniem się prawa do apelacyi poddać się zobowiązały. Ten po dokładnem rozstrząśnieniu sprawy, wydał na dniu 10 sierpnia roku 1282 wyrok, dla biskupa we wszystkich szczegółach pomyślny, lubo sobie legat zastrzegł, że tenże wyrok wedle upodobania swego zmienić, lub nawet całkiem znieść może. Książe nie 1) Długosz 1. c. lib.VII, 834. 835, 461 zadowolony wielce z wyroku, nie myślał się do niego zastosować, ale wbrew oddanej poprzednio deklaracyi swojej, założył apelacyą do Stolicy apostolskiej, biskup zaś kazał wyrok na dniu 12 marca roku 1284 z ambon po całej dyecezyi publikować i wytłómaczyć, przez co na siebie ściągnął nieprzebłagany gniew Henryka. Lękając się o życie swoje, Tomasz opuścił tajemnie z kilku kanonikami Wrocław i udał się do warownego zamku biskupiego w Otmachowie. Książe, lękając się następstw klątwy, założył apelacyą także do arcybiskupa gnieźnieńskiego, a tymczasem poddanych biskupich w Nissie i okolicy dręczył bezprawnie podatkami. Wtedy biskup Tomasz tą nową krzywdą obruszony, zawiadomił duchowieństwo wrocławskie, że książę Henryk popadł w klątwę kościelną i karę pieniężną 5000 grzywien srebra, ponieważ się nie poddał wyrokowi legata papie-zkiego. Napróżno duchowieństwo perswadowało biskupowi, aby spór na dobrowolnej z książęciem załatwił drodze, przyznając temuż prawo do apelacyi, a przez surowe środki nie narażał dyecezyi swojej na większe jeszcze klęski i nieszczęścia; biskup stał niezachwianie przy swojem oświadczeniu i ponownie deklarował wspom-nione na Henryka kary, wskutek czego ze strony przychylnych temuż duchownych doznał oporu otwartego i buntu. Zakonnik z klasztoru Dominikanów św. Wojciecha w Wrocławiu, Wilhelm Owaz, odważył się nawet podczas nabożeństwa w kościele katedralnym wystąpić z głośnem oświadczeniem, że wyrok legata apostolskiego, Filipa, żadnego nie ma znaczenia, i dla tego książe, nie respektujący go, wolnym jest od klątwy kościelnej, a następnie, wywabiwszy lud na cmentarz, tłomaczył mu jawnie i bez przeszkody żadnej, że książe nie jest wyklętym i że dla tego unikać go się nie godzi. Mimo usilne przestrogi i napomnienia biskupa, opaci św. Wincentego i Panny Maryi na Piasku, nie mniej Dominikanie, Minoryci i Bracia szpitalni, Krzyżakami zwani, nie respektując klątwy na książęcia, a interdyktu na dyecezyą rzuconych, w obecności tegoż nabożeństwo publicznie odprawiali. Z wyjątkiem tych, oprócz proboszcza katedralnego, Zbrosława i ośmiu klasztorów Minorytów w dyecezyi, całe zresztą duchowieństwo stało mocno po stronie biskupa, który, nie czując się dość bezpieczny przed zemstą Henryka w zamku otmachowskim, przeniósł się w kwietniu 1285 roku do Raciborza, pod opiekę książęcia Kazimierza. Papież Marciu IV wyznaczył na sędziów apostolskich w tej sprawie, arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jakóba, opata cysterskiego z Henrykowa i archidyakona kujawskiego, którzy wyrok legata papiezkiego potwierdzili, a gdy niepoprawny książe Henryk, mszcząc się na biskupie Tomaszu, miasta jego Otmachów i Nissę, oraz zamek Eldenstein zabrał, a w innych dobrach biskupich, powypędzawszy urzędników, dzierżawców i dozorców, swoich służalców poobsadzał, nie przepuszczając dobrom kapitulnym i klasztornym, wtedy arcybiskup Jakób, chcąc tak niesłychanym gwałtom koniec położyć, zwołał synod prowincyonalny do Łęczycy na uroczystość śś. Trzech Królów r. 1285, na którym Henryka, nie chcącego Kościołowi powrócić zaborów i krzywd wyrządzonych mu wynagrodzić, wraz z wszystkimi spólnikami jego wyklął, oraz na Wrocław i wszystkie posiadłości książęce interdykt ogłosił1). 1) Stenzel, Urkunden zur Gesch. des Bisthums Breslau im Mittelatier f. LVI 462 O tym synodzie w dniu 6 stycznia roka 1285 odbytym i klątwie na nim ogłoszonej, wspominają wyraźnie Rocznik Traski1) i Długosz, a ostatni wylicza oprócz arcybiskupa Jakóba, następujących biskupów udział w nim biorących: Pawła, krakowskiego, Jana, poznańskiego, Wisława, kujawskiego i Wolimira, lubuskiego 2). Nie same zaś gwałty popełnione w dyecezyi wrocławskiej, były powodem rzucenia klątwy na Henryka IV przez arcybiskupa Jakóba, lecz i inne tegoż książęcia występki, jako to łupieztwa w archidyecezyi gnieźnieńskiej, najazd na ziemię krakowską, gwałtowne zrabowanie z klasztoru dominikańskiego w Wrocławiu skarbu zebranego dla ziemi świętej i t. p.3). Całe duchowieństwo dyecezyi wrocławskiej, tak świeckie, jako i zakonne, z wyjątkiem Franciszkanów, respektowało klątwę na Henryka rzuconą, czem tenże jeszcze bardziej rozjątrzony, powypędzał z księstwa swego mnóstwo duchownych, którzy zmuszeni byli, w Polsce szukać przytułku i schronienia. Nie zważając na klątwę i jej następstwa, bezbożny książe chciał się koniecznie osobiście zemścić na biskupie Tomaszu, przebywającym ciągle w Raciborzu i dla tego pod zagrożeniem wojny, wezwał książąt opolskich i raciborskich pod dniem 18 kwietnia r. 1287, ażeby biskupa z zamku raciborskiego wydalili, a gdy ci tego nie uczynili, Henryk, nadciągnąwszy z wojskiem, zamek obiegł i głodem do poddania się zmusić postanowił. Biskup, widząc, że się zamek długo utrzymać nie może, i chcąc oszczędzić załogę od zguby, a gościnnych książąt od klęski, powziął heroiczny zamiar dobrowolnego oddania się w ręce swego prześladowcy. Przybrawszy się przeto w szaty biskupie, udał się w otoczeniu kanoników swoich do obozu Henryka, który, ujrzawszy uroczysty pochód duchownych, a na jego czele biskupa, tem widokiem wzruszony, pobiegł naprzeciw niemu, a upadłszy mu do nóg, zawołał: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i przed tobą; jużem nie godzien być zwan synem twoim." Biskup, podniósłszy skruszonego książęcia, przebaczył mu wszystkie winy, a zaprowadziwszy go do poblizkiego kościoła ś. Mikołaja, tara się z nim szczerze pojednał. Książe nietylko przywrócił kościołowi wrocławskiemu wszelką własność i wynagrodził mu wyrządzone krzywdy, ale odtąd stał się wiernym i powolnym synem Kościoła 4). Arcybiskup Jakób zwoławszy synod łęczycki głównie dla poskromnienia zuchwałości książęcia Henryka i obrony kościoła wrocławskiego, nie przepomniał do LXXXI. Hube 1. c. f. 165 sqq. Helcel 1. c. I, 338. Długosz 1. e. lib. VII, 835—837. — 1) Monum. Polon. hist. II, 850: „1285 Synodus celebratur in Lancicia in Epiphania Domini... Dominus Jacobus dictus Swinka, archiepiscopus Gneznensis, cum suis suffraganeis in Epiphania Domini synodum in Lancicia celebrami, in qua synodo ducem Wratislaviensem Henricum IV pro violentia quam intulerat episcopo suo et ca-nonicis Wratislaviensibus publice excommunicavit." — 2) Hist. Pol. lib. VII, 836. 837. — 3) Heyne 1. c. I, 550. — *) Kronika książąt polskich w Mon. Pol. histor. III, 499. 500. — Na pamiątkę tej szczęśliwej zgody, biskup Tomasz wyniósł kościół ś. Mikołaja w Raciborzu do rzędu kolegiat, a książe Henryk wystawił na przebłaganie Pana Boga kościół ś. Krzyża w Wrocławiu i ustanowił przy nim pięć prałatur i dwanaście kanonikatów, hojnie je uposażywszy. (Klose, Dokumentirte Geschichte und Be-schreibung von Breslau in Briefen t. I, 557. Kronika książąt polskich 1. c. III, 499. Długosz 1. e. VH, 846). 463 bynajmniej, zająć się przy tej sposobności gorliwie sprawami Kościoła polskiego, czego chwalebnym dowodem liczne uchwały na tymże synodzie w porozumieniu z biskupami wydane, które się przechowały w Synodykonie czyli zbiorze ustaw synodów prowincyonalnych arcybiskupa Jarosława Skotnickiego, a przez Hubego, Helcla i innych drukiem ogłoszone zostały1). Składają się one z 43 artykułów czyli dekretów, częścią nowych, częścią z dawniejszych synodów prowincyonalnych powtórzonych, które ponieważ rzucają światło na ówczesne stosunki, niedostatki i potrzeby Kościoła polskiego, przeto je tu w krótkiej podajemy treści8). Nasamprzód rozporządza synod łęczycki, ażeby biskupi podczas synodów dyecezalnych sami lub przez zdolnych zastępców wykładali zgromadzonemu duchowieństwu naukę o Sakramentach świętych i tłomaczyli artykuły wiary w składzie apostolskim zawarte*); — ażeby wszyscy kapłani w pacierzach swoich odmawiali przy prymie i iompletoryum cały skład apostolski i przepisane godziny; w kościele zaś aby też pacierze odmawiali głosem podniesionym tak, iżby od przytomnych mogli być słyszani; przed każdą godziną zmówić powinni modlitwę Pańską, a w końcu an-tyfonę: Salve Regina z trzema kollektami, pierwszą o Matce Boskiej: Protege Domine, drugą naprzeciw poganom: Deus ąui sanctam Civitatem, trzecią za Kościół: Exaudi Domine Ecclesiam tuam z dodatkiem: Et pacem tuam nostris con-cede temporibus; w niedzielę zaś przed horami czyli godzinami Pozdrowienie Anielskie klęcząco; — aby wszyscy plebani w niedziele podczas sumy po odśpiewaniu Credo wykładali zgromadzonym wiernym w języku polskim skład apostolski, modlitwę Pańską i pozdrowienie Anielskie, oraz święta w następnym tygodniu zapowiadali; aby zdolniejsi z nich w miejsce tego wykładu prawili kazania z tekstu przypadającej ewangelii, aby kazali dzwonić przed ele-wacyą, iżby się lud do kościoła zgromadzał, po ukończonem zaś nabożeństwie, aby się modlili za papieża, za cały stan duchowny, za królów, książąt i wszystkich wiernych Chrystusowych, a przedewszystkiem szczegółowo za dobroczyńców i patronów kościoła oraz za parafian żywych i umarłych; — ażeby plebani celem przywiązania wiernych do swych kościołów parafialnych w niedzielę i święta po ukończonej nauce wymieniali dobroczyńców kościoła każdego z osobna i modłom wiernych ich polecali, ażeby dzień ich śmierci w księgach osobnych i na ścia 1) Antiquissimae Constitutiones etc. f. 165—180. Helcel 1. c. f. 382 sqq. Kod. dypl. wielkopl. I, 510—515. — 2) Ustawy te poprzedza wstęp taki: „In nomine Do-mini nostri Jesn Christi amen. Cum apostolus dicat: Fundamentum aliud nemo potest ponere, quam id quod est Jesus Christus; et Gregorius inserat: Ubi Christus funda-mentum non est, nullius boni operis potest esse superedificium; nos Jacobus miseratione divina Gneznensis archiepiscopus, una cum venerabilibus fratribus nostris coepiscopis provincie Polonie, constitutionibus predecessorum manentibus illibatis, propter multiplica-tionem emergentium casuum et subcrescentem maliciam perversorum aliqua duximus statu-enda, a fundamento quod prositum est, quod est Christus, et fide katholica, que de ipso et super ipsum fundata est, ntpote snpra flrmam petram principaliter inchoantes." — 3) Hube 1. c. f. 167: „Inprimis ergo statuimus; quocieseunque episcopi per suas dyoceses Synodos celebraverint, omnibus presbyteris et clericis per se vel suos vicarios Sacramenta ecclesie et articulos fldei in simbolo apostolico expoaere et distinguere debent singillatim, oum eos scire ommes Clerici explicite teneantur in hunc modum etc." 464 nach kościoła w pobliżu grobów ich zapisywali, rocznice ich zgonu nabożeństwem żałobnem obchodzili, i z ludem po ukończonej nauce spowiedź powszechną: Ka-yesse Bogu i t. d. ; aby po wszystkich kościołach katedralnych i zakonnych przechowywano żywot ś. Wojciecha i takowy odśpiewywano1); aby po wszystkich szkołach ustanawiano tylko takich nauczycieli świeckich, którzy dokładnie znają język polski*); aby archidyakoni wizytujący kościoły wszystkich kapłanów egzaminowali, ażali umieją i rozumieją kanon mszy świętej, oraz pilnie baczyli, iżby plebani niniejsze ustawy pilnie i sumiennie wykonywali*); aby rządzcy kościołów świątynie Pańskie w należytym utrzymywali porządku, a przedewszystkiem najśw. Sakrament i oleje święte w miejscach przyzwoitych starannie przechowywali 4); aby duchowni za sprawowanie Sakramentów świętych żadnego nie pobierali wynagrodzenia; ażeby chorych pilnie odwiedzali, niesienie do nich Wiatyku ludowi dzwonieniem znać dawali, a po miastach takowy wśród gorejących świec z należytą czcią obnosili; aby archidyakoni lub ich zastępcy troskliwie przy wizytach kościołów badali, ażali ich rządzcy sumiennie wypełniają obowiązki dotyczące służby Bożej, a zaniedbujących się w tej mierze odpowiednio karali; aby cmentarze opasane były płotami lub rowami; aby nikt z wiernych nie ważył się słuchać mszy ś. odprawianej przez kapłanów żyjących w jawnym konkubinacie, na których przytoczono osobną ekskomunikę5); aby archidyakoni czystości życia duchownych pilnie przestrzegali, postępując sobie z przestępcami celibatu według postanowień synodów prowincyonalnych przez legatów apostolskich Guidona i Filipa 6) odprawionych; aby dla uniknienia alienacyi dobra duchowne nie były po 1) Hube f. 168: „Item statuimus, ut in omnibus ecclesiis nostre provincie ka-thedralibus et conventualibus hystoria beati Adalberti habeatur in scriptis, et ab omni-bus usitetur et cantetur. — 2) Tamze f. 169: „Statuimus insuper ad conservacionem et promocionem lingue Polonice: in singulis locis ecclesiarum kathedralium etconventualium et allis quibuscunque locis non ponantur rectores scolarium, nisi linguam Polonicam proprie sciant, et possint pueris auctores exponere in Polonica lingua." — 3) Tamze f. 169: „Item volumus et statuimus, ut archidyaconi... ab omnibus presbyteris sibi subiectis audire Ca-nonem teneantur, et eos, si quod legunt in officio Missae intelligunt, examinare toto or-dine, in verbis, gestibus atque signis... etc." — 4) Tamze f. 169: „Item statnimus, ut presbyteri vel rectores ecclesiarum sacerdotalia et altaris munda semper habeant orna-menta. Adicimus eciam, ut Eucharistiam et alia ecclesiastica Sacramenta munde servare debeant et decenter. — 5) Tamze f. 170: Preter hec autem precipiendo, ut nullus mis-sam audiat presbyteri, quem scit eoncubinam habere indubitanter vel snbintroductam mu-lierem. Unde eciam ipsa sancta Synodus hoc capitulum sub excommnnicatione statuit di-cens: Quicunque sacerdotum, dyaconorum, subdyaconoram port constitutum beate momorie predecessoris nostri sancti Leonis pape et Nicolai episcopi: De eastitate clericorum; con-cubinam palam duxerit vel ductam non reliquerit, ex parte omnipotentis Dei et aucto-ritate apostolorum principum Petri et Pauli precipimus et omnino contradicimus, ut Mis-sam non cantet, nec Evangelium legat nec Epistolam ad Missam, neque eciam in presbyterio cum hiis ad divina offieia, qui prefate constitutioni ohedientes fue-rint, maneat, neqne partem ab ecclesia suscipiat. — 6) O synodzie pod prze-wodnictwem legata Gwidona odprawionym juz wyzej byia mowa. Legat Filip, biskup firmanski, odbyt synod prowincyonalny w Budzie na Węgrzech w dyecezyi wesprymiea-skiej dnia 14 wrzesnia roku 1279 podczas osierocenia stolicy gnieznienskiej, zwotawszy 465 wierzone w dzierżawę lub administracyą osobom świeckim; ażeby bez wiedzy i pozwolenia dyecezalnego biskupa nikt nie ważył, się zakładać kościołów i klasztorów; aby osobom lub kolegiom duchownym, które się odłączyły od prowincji gnieźnieńskiej, odmawiano nabożeństwa i pogrzebów kościelnych; aby do klasztor na niego biskupów, prałatów, opatów i przełożonych zgromadzeń zakonnych z całej Polski i Węgier, będąc legatem w obydwóch krajach, na którym wydał nader zbawienne dokładnie określone ustawy objęte w 120 artykułach czyli dekretach, których tytuły następujące: De tonsura episcoporum — de corporis cultu — de arcendo vestium luxu — annulorum usus prelatis tantum permissus — vetitum ecclesiasticis popinas adire — prelati e familiis religiosis exciti, pristinum cultum servare iussi — ecclesiastici re militari mn implicandi — non ferenda ab iis capitis sententia — laicis ecclesiamm administratio non permittenda — arma ab ecclesiasticis non circumferenda — vetita mulierum cohabitatio — de sacrorum imaginum cultu — dicto: Ave Maria, inflectendum caput; et quo ornatu stando in choro '— de lustranda ab epitcopit diocesi — de arcenda intrusione in sacerdotio — de constituenda residentia — de non ineunda conspiratorum societate — infirmi a parochis conveniendi — indicte Synodi adeunde et cuitut in iisdem usurpandus — suscipiendi sacri ordines a pastoribus animarum — eucharistia et oleum sacrum servanda in ecclesia — celebrandwm a sacerdotibus divinum officium — sanctio adversus intrusores et intrusos — ecclesiastici iudicum tribunalia adire vetiti — de eodem — de spuriis et arte lusoria e domibus sacerdotum arcendis — de reliquiarum adoratione — qui ad sacras conciones admittendi — opes ecclesiarum non oppignorande nec distrahende — pere-grinatio non obeunda inconsulto presule — rem divinam non peragat, nisi initiatus noscatur — frcqwentande a fidelibus ecclesie parochiales — de exigenda ratione administrandarum opum — ne ecclesiarum rectores mutuo dent — interdicta bonorum ecclesie alienatio — non imponenda ecclesiis graviora onera — archidiaconi nonnisi iuris canonici periti preficiantur — cause matrimoniales diligenter discutiende — sacramenta de non deferendis culpis prelatorum rescissa — supellex sacerdotum non locanda in ecclesiis; libri rituum ab iis tenendi — choree in loco sacro vetite — de vigiliis in ecclesia obeundis et divinis officiis peragendis — de nonnullis ex-torsionibws vetitis, et sepultura repentina morte decedentium — contra concubinarios, lenones et lenas, necnon meretrices — de meretricibus pubttcis — ecclesiastica bona a laicis non occu-panda — eadem bona non alienanda — de iure patronatus et coUatione sacerdotiorum — de invasoribus bonorum ecclesiasticorum — ecclesie in arces commutari vetite — iustitia ex questu non administranda — anathematis rei priventur legum beneficio — de exceptione rei iudicate admittenda — defixi anathemate ad officium cogendi — de appellationibus — de immunitatt ecclesiastica — de prohibiHs extorsionibus ab ecclesiis - de vestium cultu conformi in soda-litiis religiosis— ut monachi sine cappis claustrum non ecceant — prescriptus ciborum modus — non exeundum extra septa monasterii — ut monachi non celebrent donec redeant in monasteria propria — ut monachi in parochiis non resideant — de studio monachorum — venatio reli-giosis viris vetita — consortium anathemate percussorum fugicndum — publici grassatortt anathemate damnati — Colenda ecclesiarum iura et privilegia — de sepultura — de confes-sione clericorum et sortilegiis et incendiariis et simoniacis et etiam furtive ordines recipienHbus — ut ntdlus debeat absolvere exeommunicatum — de violatoribus ecclesiarum et cemeteriorum — de testamentis — de ultimis voluntatibus sacerdotum — de eleemosynis et ultimis voluntaHbus ad curiam Romanam spectantibus — de septem Sacramentis — de Incarnatione — de passione — de Ascensione et Spiritus sancti emissione — ut non queratur raUo de articulis fidei — de baptismate — de confirmatione — de penitentia — de confessione sacerdotum — ut clerici con-fiteantur antequam ordines recipiant — ut in Quadragetima confiteantur fideles — de prudentia confessorum — de confessione homicidarum et aliorum hominum — ut medicina spiritualis precedat corporalem — de confessione in articulo mortis — de Sacramento altaris — de Hostia — ut sacerdotes abstineant a spuendo post sumptionem Corporis — de Sanguine Chritti elapeo tuper corporale — ne pueris Sostie consecrate dentur— ut Eucharistiam renovent lacerdotes —. n 466 rów nie przyjmowano cudzoziemców1); aby osoby nieznane i obce nie przypuszczano do święceń kapłańskich; ażeby plebani nie przyjmowali wikaryuszów bez poprzedniej admissyi przez archidyakonów; aby plebani utrzymywali zdolnych wikarynszów za roczną opłatą pięciu grzywien; ażeby duchowni przed święceniami spowiedź ś. odbywali; aby kapłani mieli piśmienne dowody otrzymanych święceń i instytucyi na beneficya; aby żaden beneficyat bez pozwolenia swego biskupa nie wydalał się po za granice dyecezyi lub prowincyi; aby erekcye kościołów pod pieczęciami były starannie przechowywane2); aby rozbójników i napastników karano klątwą kościelną a miejsca ich zamieszkania interdyktem; aby kapłani pod karą suspensy nie odprawiali nabożeństwa po dworach, w których przebywają wyklęci z społeczeństwa Kościoła, aby duchowni należący do spisków tajemnych pozbawiani byli beneficyów; aby występujący naprzeciw Kościołowi czynem, radą lub jakąkolwiek pomocą, jeżeli są duchownymi, utracali beneficya, a jeżeli świeckimi, ażeby do stanu duchownego przyjmowani nie byli; ażeby każde małżeństwo poprzedzały zapowiedzi publiczne w trzy po sobie następujące niedziele; ażeby dziewica uprowadzona gwałtem wprzód nie była zaślubioną upro-wadzicielowi, dopóki jej wolność zupełna przywróconą nie zostanie i ażeby duchowni błogosławiący małżeństwo inaczej, karani byli trzema grzywnami; ażeby wyroki rozwodowe wydawane były jedynie przez biskupów lub ich archidyakonów; ażeby żydzi bez najmniejszego wynagrodzenia nabyte rzeczy kradzione właścicielom zwracali; ażeby u żydów nie składano lub zastawiano rzeczy świętych lub ksiąg kościelnych, chyba w gwałtownych potrzebach; aby beneficya duchowne udzielane były jedynie krajowcom w języku ojczystym biegłym 3); aby qualiter calix conservetur in panno — ut sacerdos lavet manus — ut sacerdos bis non celebret — sequuntur prefationes per annum — ut in fracto altari non celebret sacerdos — de piscinis — ut corporalia et alie vestes altaris abluantur in tempore — de linteaminibus attritis eccle-siarum — de reverentia Corporis Christi — de absolutione infirmorum — de ecclesiasticis Sacramentis observandis — de Corpore Christi — de matrimonio — de matrimonio et bene-dictione — de matrimoniis occultis — ne coniugatus ad ordines recipiatur, — et sacerdotes non impendant benedictionem — de nuptialibus donis, et quod presbyteri pro collatvme Sacra-mentorum nihil exigant — de ordinibus — de signo Iudeorum in pectore — ne Judei tributa reeipiant — de sacerdotibus schismaticis — de omni populo Christiano — de malitia hominum Kod. dypl. wielkopl. I, 426—456. Cfr. Hube 1. c. i Helcel (Starodatvne prawa pol-skiego pomniki). — 1) Hube 1. c. 172. „Et quoniam quidam religiosi terrigenas nostros, Polonos ad ordinem recipere frequentius aspernantur, aiienigenas poeius amplectentes cum ab indigenis beneficia receperint et recipiunt, pro qnorum salute monasteria pocius sunt fnndata, volumus et statuimus, ut ab huiusmodi contemptu per dyocesanum episco-pum per subtractionem beneficiorum ut supra cautum est, arceantur..." — 2) Tamze f. 173: „Item cum episcopi fundant ecclesias aut fundatas dotare voluerint, statmmus, nt dos in perpetuam memoriam habeatur in scriptis et sub sigillo prelati et patroni litera diligencius conservetur. Si que autem decime pro usibus eiusdem ecclesie fuerint assignate, sub certa limitacione terre et quantitate valoris debeant assignari, ita, ut excrescencie, si qne forent, in posterum ad mensam episcopi revertantur. Hoc autem ad kathedrales ecclesias nolumus extendi." — 3) Tamze f. 178: „Item eum sit scriptum: Diligenter agnosce vultum pectoris tui, statuimus et firmiter precipimus observari, ut ntdlus inve-stiatur aliquo beneficio, curam animarum habente, nm natus in terra et eiusdem terre 467 w rocznice śmierci książęcia, księżnej i biskupa dyecezalnego w każdym kościele klasztornym odprawiano nabożeństwo żałobne z wigiliami; aby żaden biskup przy sposobności konsekracyi kościołów nie nadawał im dziesięcin bez przyzwolenia kapituły swojej; ażeby archidyakoni obowiązki swoje sumiennie wypełniali 1); aby unikano alienacyi dziesięcin pod karą interdyktu na kościół, a klątwy na rządzcę jego, który je przyjął; aby żaden duchowny pod klątwą lub suspensą będący nie ważył się po dworach panów odprawiać nabożeństwa, i aby każdy kapłan odprawiający mszą ś. na dworze magnata przed jej rozpoczęciem wezwał pod klątwą będących do wydalenia się z kaplicy, a nadto aby nikt wspólnie z wyklętym mszy ś. słuchać się nie odważył; aby archidyakoni lub dziekani wybryki podwładnego sobie duchowieństwa biskupowi swemu wiernie przedkładali, a biskupi aby duchownych takich odpowiednio karcili8); aby świeccy sędziowie nie zapozy-wali przed siebie duchownych; aby co do oddawania dziesięcin zachowywano ściśle przepisy poprzednich arcybiskupów; aby świeccy bez wiedzy i zezwolenia plebanów po kościołach parafialnych ołtarzy nie stawiali3). Ustawy te jak z jednej strony wskazują na rozmaite w Kościele polskim niedostatki i nadużycia, tak z drugiej strony chlubę przynoszą arcybiskupowi Jakóbowi i biskupom z nim obradującym tak gorliwie, mądrze i roztropnie zapobiegającym owym niedostatkom i nadużyciom. Z całych tych ustaw wieje duch prawdziwie kościelny, przezorność pasterska i rzetelne poczucie obywatelskie, ostatnie przedewszystkiem w dążności stawienia zapory obcym naleciałościom, szerzącej się po klasztorach niemczyznie i podniesienia oświaty w duchu i języku narodowym. Mądry i roztropny arcybiskup, widząc, jak żywioł niemiecki rozpanoszył się po niektórych ziemiach polskich, a przedewszystkiem na Ślązku, do czego się zniemczali po części książęta, a daleko więcej zakonnicy z Niemiec sprowadzani i rekrutowani przyczyniali, tak dalece, że klasztory stawały się zakładami i koloniami germanizacyi kraju, nie przestał na uchwalonych na synodzie łęczyckim uchwałach, temu zgubnemu dla kraju prądowi zaporę stawiać mających, ale sam z swej strony jako najwyższy duchowny opiekun i zwierzchnik narodu, wkrótce po odbyciu tegoż synodu, na dniu 17 stycznia roku 1285 udał się do Stolicy apostolskiej o skuteczną pomoc w tej mierze, świeżem pouczony doświadczeniem, że zakonnicy niemieccy, głównie zaś Franciszkanie czyli Minoryci ślązcy Kościołowi ydiomate peritus." — 1) Hube 1. c. f. 178: „Quocios archidiaconi parochias visitant, primo plebi sibi subdite impendant spiritualia, predicationis verba autem explanent; deinde qui ancillas habent vel alias mulieres impudicas in suis curiis, que publice turpitudines suas faciunt, eos caste vivere moneat: quia male consentiunt, qni, cum possunt, non prohibent. — 2) Tamże f. 179: „Archidiaconi vel decani suorum subditorum excessus episcopis suis-fldeliter studeant intimare. Statuimus, ut episcopi ipsi ad denuntiationem suorum archi-diaconorum correctionis officium studiosius impendant in subiecto." — 3) Tamże: „Etiam notuit nobis, quod quidam laici temeritate propria, irrequisitis nobis et invitis plebanis ecclesiarum, altaria construere vel alia loca sub altaris specie ornare presumunt, ut ad eas speciales oblationes offerantnr, quas, ut dicunt, ad opus ecclesie destinandas, pro sue voluntatis arbitrio dispensare non verentur in plebanorum non modicum preiudicium et gra-vamen etc." 59* 468 Wypowiedzieli posłuszeństwo, nie respektując klątwy rzuconej na szalonego łupieżcę i krzywdziciela Henryka IV, książęcia wrocławskiego, prawie całkiem już zniemczonego, dla zjednania sobie zysków materyalnych a dla ziomków swoich tem większych względów, ku powszechnemu zgorszeniu wiernych niegodziwe tegoż księcia zamiary i przedsięwzięcia pośrednio wspierali, trzymając otwarcie jego stronę i nabożeństwo wobec niego odprawiając. Z wrodzonego wstrętu ku wszystkiemu co polskie, a głównie dla uchylenia się od wszelkiego wpływu polskiego przełożeństwa, któreby im w germanizacyjnych zapędach przeszkadzać mogło, ciż zakonnicy oderwali się od polskiej prowincyi zakonnej, a przyłączyli się do saskiej i tym sposobem odcięli Polakom wstęp do swych klasztorów1). Nie tylko zaś ten zakon żebrzący stawał się coraz niebezpieczniejszym dla Polski, a szczególniej Ślązka pod względem germanizacyi, ale także inne zakony dobrami ziemskiemi hojnie opatrzone, mianowicie zaś te, które z Niemiec do Polski wprowadzone zostały. Te nie tylko do zgromadzeń swoich nie przyjmowały Polaków, ale sprowadzały do obszernych dóbr swoich kolonistów z różnych stron Niemiec, dla których u królów i książąt polskich wyrabiali najrozleglejsze swobody z niemałą krzywdą dla krajowców, i wszystkiemi sposobami propagowali na około siebie żywioł niemiecki, troskliwą otaczając go opieką, a będąc wyjęte z pod jurysdykcyi biskupów i Władzy monarszej, pod zasłoną rozmaitych przywilei, bez przeszkody szerzyć mogli propagandę germanizacyjną. W tym kierunku odznaczali się przedewszystkiem Cystersi i to nie tylko na Ślązku, w Prusach i na Pomo 1) Stenzel, TJrhmden etc. f. 151. Kod. dypl. melkopl. I, 574. 575: „Et ut de aliis taceanus, hoc solnm non sine dolore cordis referimus, quod et religiosi quidam gentis predicte pernicionis exemplis alios seducentes, primi sunt ad irrumpendum et ener-vandum omnino prelatorum sententias et rigorem ecclesiastice discipline. Fratres siquidem Ordinis Jiinorum Theutoniei, eiectis terre Polonie filiis, non sine gravi tocius populi atque nostro scandalo provinciam sdndentes Polonie, que per filios terre, fratres sui Or-dinis, laudabiliter et honorifice recta fuit, nunc fecerunt et ordinaverunt Saxoniam nomi-nari. Sed nec hiis contenti, domos novas in medio Polonorum nobis contradicentibus recipiunt, in conventibus ipsorum singulis, quos retinent, vix unum aut nullum omnino fratrem Polonum in sui medio sustinentes, cum per fratres indigenas et prelatis eccle-siarum debita reverentia est exhibita, et consolationi utriusqne populi commodius et offi-cacius sit provisum. Nos igitur, ne de tantorum excessuum negligencia argui possimus, et merito reprehendi, vestre paternitati querulando duximns deferendum, quod sepedicti fratres Theutonici de provincia Saxonie in medio Polonie positi se censentes, nos et sen-tentias nostras latas legittime vilipendunt, pariter et contempnunt, et faciunt apud alios vilescere suis persuasionibns et perniciosis exemplis, sicut patet luce clarins in facto ec-clesie Wratislaviensis. Nam per venerabilem fratrem nostrum, eiusdem ecclesie episcopum, in plena Synodo provinciali propositum extitit coram nobis, quod videlicet iidem fratres Thentonici sentencias excommunieationis et interdicti, latas legittime contra principem dicte eivitatis et terre pro notoriis et manifestis ecclesie sue oppressionibus, aliis religiosis et secularibus easdem laudabiliter tenentibus, tenere non curant; ymmo eundem principem in errore suo contra Ecclesiam suis consiliis et persuasionibus retinent et supportant, cowmnnicantes eidem publice in cibo et potu ac divino officio, ymmo, quod hiis est de-terins, coram ipso continue celebrantes, in totius cleri et populi scandalum et nostrnm ac ecclesiastice discipline contemptum, nec non in suarum periculum animarnm etc." 469 rzu, ale w innych dzielnicach Polski. Prawie wszystkie klasztory cysterskie w Wielkopolsce z samych rekrutowały się Niemców aż do początku wieku XVI, czyli do tak zwanej „reformacyi" i dopiero skłonność ich do nowinek religijnych tego czasu, niekiedy tak jawna, że pewne klasztory stawały się gniazdami herezyi, przyczyniła się do oczyszczenia z nich klasztorów polskich lub ich reformy. Niektóre z nich, jako to paradyzki, bledzewski, lędzki, łekniński, byszowski były szkołami germanizmu w całem znaczeniu wyrazu, a obszerne ich dobra raz w ręce obce oddane z małemi wyjątkami już z nich nie wyszły. Z klasztorami szli w zawody w tej mierze książęta ślązcy, sprowadzając na ziemie polskie liczne zastępy przybyszów, a książe mazowiecki, Konrad, nieszczęsny zakon teutoński Krzyżaków. Prąd Niemców na wschód, którego już kilka prowincyi słowiańskich padło ofiarą i coraz większe rozpościeranie się ich po ziemiach polskich trwogą i obawą przejmowało zdrowo i jasno na rzecz patrzącego, do kraju rodzinnego gorąco przywiązanego arcybiskupa Jakóba, tem więcej, że osiadły tam dość gęsto szczep germański, niepomny na gościnność doznaną, dawał się grubo w znaki krajowcom i wielkie budził o przyszłość ich obawy, jak to arcybiskup w wspomnionem piśmie swojem dobitnie przedstawia1). Z tych powodów uciekł się po pomoc i opiekę do najwyższej na ziemi władzy, a przypominając jej, że Polska od czasu nawrócenia swego pod jej oddała się protekcyą i na dowód poddaństwa swego i wierności dotąd składa jej regularnie daninę świętopietrza, od którego się ku jej szkodzie i ubliżeniu osiedli w kraju Niemcy zuchwale wyłamują, wzywa ją i błaga, ażeby swoją najwyższą powagą naród sobie oddany od grożących mu ze strony Niemców niebezpieczeństw zasłaniała i skutecznie im zapobiegała 2). Ten prawdziwie patryotyczny postępek arcybiskupa Jakóba wielki mu zaszczyt przynosi i chlubny stanowi dowód, że jako najwyższy zwierzchnik duchowny w kraju wszechstronnie spełniał wzniosłe posłannictwo swoje, dbając nie tylko 0 moralne narodu swego potrzeby, ale i o polityczny byt i doczesną pomyślność jego. Z Łęczycy podążył gorliwy arcypasterz do stolicy swej metropolitalnej 1) Stenzel 1. c. f. 151. Kodeks dyplomatyczny urielkopolski I, 575: „Nobis vero per eiusdem gentis Theuthonice ingressum ecclesiastica libertas et inra no-stra nunc adimuntur, devote per Polonos primitus observata; ymmo quedam pe-nitus denegantur, sicut in solucione decimarum patet liquido, quas quidam eorum omnino non solvnnt, quidam vero non iure terre consueto, sed inxtra primam consuetudinem gentis sue. Sed et alia mala per eiusdem gentis ingressum multiplicata sunt in terra, dum gens Polonica per eos opprimitur, despicitur, guerris concutitur, iuri-bus et consuetudinibus patrie laudabilibus privatur, noctis intempeste silencio in propriis commodis capitur, et quod hiis est deterius, ecclesiarum emunitas violatur et ecclesiastica censura per eosdem contempnitur et parvipenditur omnino." — 2) Tamże: „Cum terra Polonie Romane eeclesie specialiter sit subiecta, in cuius subiectionis indicium certa pen-sio de personis singulis in eadem degentibus persolvitur, que dicitur denarius sancti Pe-tri, non immerito nos, tanquam speciales filii eiusdem ecclesie, ad vestre sanctitatis pa-trocinium, nostro nobis deficiente presidio, duximus cum pleniori fiducia recurrendum. Reverenciam quippe nosse vestre cupimus sanctitatis, quod gens Polonica post conversionis sue tempora sub cura et dominio eiusdem sancte ecclesie pace fruendo continua iura eiusdem ecclesie atque nostra persolvit semper fideliter et devote, etc." 470 zapewne już na święta wielkanocne, a przynajmniej na uroczystość ś. Wojciecha i odbywającą się równocześnie kapitułę jeneralną, aby brać udział w jej obradach, przeprowadzić w życie świeżo uchwalone ustawy synodalne w archidyecezyi swojej i wspólnie z duchownym senatem swoim załatwić rozmaite sprawy kościelne i sądowe. Pomiędzy innemi rozstrzygnął zacięty spór, który z sobą wiedli Marcin, proboszcz trzemeszeński i synowie zmarłego kasztelana nakielskiego, Andrzeja, Stanisław i Wojciech, o wieś Proczyn, którą sobie ciż kasztelanice nieprawnie przywłaszczyli, wypędziwszy ztamtąd gwałtem ludzi proboszczowskich. Po dokładnem roztrząśnieniu sprawy, wysłuchaniu obydwóch stron spór z sobą toczących i wiarogodnych świadków, oraz zasiągnięciu rady członków kapituły, arcybiskup przysądził wieś rzeczoną proboszczowi Marcinowi, jak dowodzi odnośny przywilej wydany w Gnieźnie dnia 26 kwietnia roku 12851). Wśród tych zajęć zaskoczyła arcybiskupa Jakóba smutna wieść o podniesionym za sprawą biskupa krakowskiego, Pawła Przemiankowskiego, rokoszu naprzeciw Leszkowi Czarnemu i najeździe ziemi krakowskiej przez ambitnego Konrada mazowieckiego. Biskup rzeczony, nie mogąc Leszkowi darować więzienia swego w Sieradzu, zbuntował naprzeciw niemu przedniejszych panów krakowskich i sandomirskich, który, wypowiedziawszy mu posłuszeństwo, Konrada mazowieckiego panem swym mieć chcieli. Ten po tajnem z nimi porozumieniu się nadszedł z wojskiem do Małopolski i bez krwi rozlewu opanował wszystkie miasta i zamki, z wyjątkiem zamku krakowskiego, w którym Leszek, nie czując się bezpiecznym, uszedł z małżonką swoją, Gryfiną, na Węgry do króla Władysława, zostawiwszy go pod strażą obywateli krakowskich pochodzenia niemieckiego, którzy jeszcze za Bolesława Wstydliwego licznie tam osiedli. Konrad, spaliwszy Kraków, wezwał mieszczan w zamku będących do poddania się, obiecując im większe niż dotąd mieli przywileje, w przeciwnym razie srogiemi grożąc im karami, lecz ci wierni pozostali Leszkowi, który tymczasem zebrawszy wojsko z Węgrów i Kumanów, spieszył na odsiecz oblężonemu zamkowi. Pod Bogucicami, wsią położoną w pobliżu rzeki Raby, zaszedł mu drogę Konrad, gdzie tak dzielnego doznał oporu, że całe wojsko jego częścią rozproszone, częścią wycięte zostało, sam zaś z niedobitkami spieszną ucieczką ratować się musiał, zaniechawszy odtąd kuszenia się o najwyższą w kraju władzę. Leszek, przywróciwszy w księstwach swoich zupełny porządek i pokój, Kraków w warowne mury i wieże opatrzył, mieszczan za okazaną sobie wierność licznemi przywilejami obdarzył i miasto pod zarząd samych Niemców oddał, sam dla okazania im swej wdzięczności brodę na zwyczaj niemiecki zapuściwszy i polski strój na niemiecki zamieniwszy 2). W tym roku ustanowiony został jeneralnym kollektorem świętopietrza i innych danin na rzecz skarbu papiezkiego na całą Polskę i Pomeranią Jan, archidyakon łęczycki i kanonik gnieźnieński, którego papieże Marcin IV i Ho 1) Archiw. kościoła trzemeszeńskiego Diplomata. Kod. dypł. wielkopl. I, 517. — 2) Roczniki Traski i krakowski 1. c. II, 851. Długosz 1. c. lib. VII, 837—839. 471 noryusz IV arcybiskupowi i jego suffraganom oraz książętom polskim usilnie w opiekę zalecili 1). Około tego czasu podejmował zapewne arcybiskup Jakób w Gnieźnie bawiącego tam książęcia pomorskiego Mestwina, który pobyt swój tamże naznaczył darowizną wsi Brudzewa klasztorowi panien Klarysek, w którym właśnie przebywała jako zakonnica bł. Jolanta, wdowa po Bolesławie Pobożnym, jak świadczy odnośny przywilej przez tegoż księcia w Gnieźnie roku 1285 wystawiony (bez dnia) 2). W roku następnym znów arcybiskup bawił w Gnieźnie podczas uroczystości ś. Wojciecha i kapituły jeneralnej, dokąd także przybył książe wielkopolski Przemysław i tam na dniu 26 kwietnia roku 1286 wystawił dokument poświadczający, że arcybiskup Jakób nabył wieś Kowale od rycerza Stogniewa, brata Eoskona, łowczego kaliskiego, za czterdzieści grzywien dla kościoła gnieźnieńskiego3). Na dniu 10 maja tegoż roku arcybiskup nadał przywilej Wald-konowi, wójtowi z Sokolnik, pozwalający mu zamienić w wsi Polanowie prawo polskie na średzkie 4). W dwa tygodnie później spotykamy go razem z książęciem Przemysławem w klasztorze lędzkim, gdzie tenże książe w jego obecności przysądził biskupowi kujawskiemu, Wisławowi, wieś Piotrkowice naprzeciw uro-szczeniom niejakiegoś Świętosława przywilejem z dnia 25 maja6). W czerwcu tegoż roku bawił w Płocku u książęcia Bolesława, który, chcąc mu okazać dowód swojego szczególniejszego przywiązania i głębokiej czci, przywilejem, wydanym tamże pod dniem 20 tegoż miesiąca (1286) pozwolił mu bić własną monetę w obwodzie czyli późniejszem księstwie łowickiem i zapewnił jej obieg po wszystkich ziemiach swoich*). Taki sam przywilej na miasto Żnin i kasztelanią lędzką otrzymał arcybiskup Jakób jako dowód szczególniejszych względów od książęcia Przemysława już na dniu 1 sierpnia roku 1284, jak dokument z tej daty wydany w Tłokini świadczy7). 1) Theiner 1. e. I, 94. 95. — 2) Kod. dypl. wielkopl. I, 519: ...Nos igitur Mistugius Dei gracia dux tocius Pomeranie... notum facimus... quod ob honorem Dei et sancte matris ecele-sie ac condigne peticionis intuitu serenissime domine Jolenthe, relicte quondam incliti principis felicis recordacionis domini Boleslai ducis Polonie dilecti fratris nostri villam nostram Bruzewo vulgariter appellatam in districtu Pucensi sitam, damus et conferimus monasterio sancte Olare.... in civitate Gneznensi.... in quo monasterio iam dicta domina, nurns nostra dilecta, recepto hahitu religionis Ordinis fratrum Minorum, elegit et proposuit vitam du-cere religiosam." — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Lib. privil. saee. f. 76. Kod. dypl. wiel-kopl. I, 524. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 753. Kod. dypl. wielkopl. I, 525. — 5) Kod. dypl. widkopl. I, 526. Rzyszczewski i Muczk. 1. c. III, Nr. 131. — 6) Ar-chiv. Capit Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 1. Kod. dypl. wielkopl. I, 526: „Igitur nos Boleslaus Dei gracia dux Mazovie et dominus Plocensis notum esse volumus... quod ob amorem et amiciciam nec non reverenciam venerahilis in Christi patris domini Jacobi, divina providencia archiepiseopi sancte Gnesnensis ecclesie eidem domino archiepiscopo da-mus licenciam in districtu Llovicensi monetam habendi, tali racione, quod eadem moneta non discrepet a moneta terre nostre; quam monetam in nostro dominio tenore presen-cium recipi sicut nostram volumus et mandamus... etc." — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 41. Kod. dypl. melkopl. I. 502: „...et addicientes pro remedio nostroram pecca-minum nostraque ae progenitorum nostrorum salute, quod venerahili patri nostro domino 472 Na początku kwietnia roku 1287, arcybiskup Jakób zwołał biskupów polskich: krakowskiego, wrocławskiego, kujawskiego, płockiego, poznańskiego i lubuskiego najprzód do Opola, a następnie do Raciborza, celem odbycia wspólnej narady i założenia do Stolicy apostolskiej zbiorowej apelacyi, naprzeciw niesłusznym i nader uciążliwym dla duchowieństwa polskiego ze strony legata apostolskiego pretensyom. Że zjazd ten właśnie do Opola i Raciborza został zwołany, tem się daje wytłomaczyć, ponieważ biskup wrocławski, Tomasz, srodze prześladowany przez książęcia Henryka wrocławskiego, przed zemstą jego ukrywać się musiał w Raciborzu pod opieką książęcia tamtejszego i nie miał bezpiecznego na inne miejsce przejazdu, dla tego arcybiskup, nie chcąc go przy owej ważnej naradzie pominąć, do niego innych biskupów zwołać był zmuszony. Powód zaś do tego zjazdu był następujący. Legat papiezki Jan, biskup tuskulański, przybywszy w roku 1286 do Polski z poleceniem wizytowania pojedyńczych dyecezyi, wezwał wszystkich wymienionych wyżej biskupów, a obok nich całe duchowieństwo polskie, ażeby mu za jego fatygi (pro suis procuratioaibus) za rok 1287 w przeciągu czterech tygodni pod karą suspensy, na własne ryzyko przez osobnego posłańca nadesłali ogromną sumę pieniędzy, przechodzącą możność zubożałego w ostatnich czasach duchowieństwa polskiego 1). Naprzeciw temu niesłusznemu i twardemu żądaniu arcybiskup w porozumieniu z sufraganami swymi, przesłał uzasadnione zażalenie do Stolicy apostolskiej i w ogóle naprzeciw zbyt wielkiemu uciskowi duchowieństwa polskiego przez częste i różne daniny od tejże Stolicy na nie nakładane, wraz z skargą na wspomnianego legata o pogwałcenie praw i przywilejów Kościoła polskiego. Z przytoczonych w tem piśmie ważnych powodów do owego zażalenia i skargi, pokazuje się nietylko bezwzględność, z jaką częstokroć postępowali sobie legaci apostolscy naprzeciw duchowieństwu polskiemu i zbyt wielkie obciążanie go podatkami na rzecz Stolicy apostolskiej, ale smutny i opłakany stan materyalny wszystkich ówczesnych dyecezyi polskich. I tak biskup tuskulański, nie uwzględniając bynajmniej tego smutnego położenia, pod karą kościelną domaga się od całego duchowieństwa polskiego na tak rozle Jacobo divina miseracione sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopo eiusque successoribns in Zneyna civitate aua et alias in eastellania Landensi, ubi voluerit, monetam habere liceat specialem, que per totum nostrum dominium recipi debeat sicut nostra... etc. — 1) Stenzel 1. c. f. 228. Kod. dypl. wiilkopl. I, 534—536: „Cum venerabilis pater do-minus Johannes Dei gracia Tusculanus episcopus cardinalis, apostolice Sedis legatus, sub anno Domini MCCLXXX septimo IV Nonas Aprilis litteras.... miserit nobis, Jacobo archiepiscopo Gnesnensi, Cracoviensi, Wratislaviensi, Plocensi, Wladislaviensi, Poznaniensi et Lubucensi episcopis, imponens nobis et decanis et capitulis ecclesiarum nostrarum ac clero civitatum et dyocesium nostrarum exemptis et non exemptis, pro anno presenti pro suis procurationibus immoderatas et nobis per omnia intolerabiles et, si fas est dice-rere, impossibiles quantitates pecuniarum, monens et requirens, auctoritate qua fungitur mandans, et precipiens, quod easdem pecunias infra unius mensis spacium a presentacione litterarum nobis directarum, qnem nobis pro primo, secundo et tercio termino perem-ptorio assignarat, nostro, decanorum et cleri predictorum nomine per nostrum specialem nuncium nostro deferendas periculo, sibi transmittendas, ac camere sue, ubicmque fuerit, seu mercatoribus suis integraliter assignandas," 473 głych przestrzeniach rozrzuconego zebrania w przeciągu tak krótkiego czasu, nie na pewnem miejscu, ale tam, gdzieby go zastano, naraz owej ogromnej sumy pieniędzy, której, chociażby nawet duchowieństwo było w stanie ją złożyć, nie podobną byłoby rzeczą, zebrać i legatowi przesłać w oznaczonym przezeń terminie. Tem nierozsądnem żądaniem nabawił nietylko duchowieństwo niezmiernego kłopotu, ale całe społeczeństwo polskie niczem niazasłużonej dolegliwości, pozbawiając ją pociech religijnych, przez suspendowanie całego duchowieństwa od sprawowania służby Bożej i Sakramentów świętych, gdyby polecenia sobie danego w czasie oznaczonym nie spełniło 1). To też słusznie skarży się arcybiskup na tak nierozsądne i do wykonania niepodobne, jego stanowi wysokiemu nieodpowiednie, pre-tensye 2). Niemożność zaś wykonania tych pretensyi wygórowanych, w ogóle uzasadnia zacny metropolita wiernem przedstawieniem materyalnego stanu każdego biskupstwa z osobna, najprzód arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, przez poprzedników arcybiskupa Jakóba wielkiemi sumami u kupców rzymskich obdłużonego tak dalece, że sam zaledwo konieczne potrzeby życia zaspokoić może; biskupstwa krakowskiego, przez bezustanne prawie wojny domowe i częste najazdy pogańskie całkiem spustoszonego; biskupstwa wrocławskiego przez książęcia Henryka ze wszystkich dóbr i dochodów złupionego, nietylko biskupich, ale i kapitulnych kolegiackich, klasztornych i plebańskich; biskupstwa płockiego przez najazdy pogańskie z ludzi w niewolą uprowadzonych ogołoconego i materyalnie w niwecz obróconego tak dalece, że biskup z miłosierdzia ludzkiego żyć musi; biskupstwa kujawskiego przez chciwość szlachty i książąt i napaści sąsiednich pogan w większej części zniszczonego; biskupstwa poznańskiego, równie jak inne przez wojny domowe i wzajemne najazdy książąt opustoszałego biskupstwa lubuskiego całkowicie zdezołowanego, bo mającego swe dobra w różnych dzielnicach polskich i obcych 3). Mimo tak opłakane i smutne położenie swoje, duchowieństwo polskie 1) Stenzel 1. c. f. 228. Kodeks dyplomatyczny wielkopolski I, 534—536. „alioquin nos ex nunc prout ex tunc in scriptis suis ab ingressu ecclesie suspen-debat, et si forsan huiusmodi suspensionem per decem dies animo sustineremus in-durato, ex tunc in scriptis suis a pontificali nos officio suspendebat, et si per alios decem dies duceremus suspensionem huiusmodi iollerandam, nos ex nunc prout ex tunc in eisdem scriptis excommunicationis vinculo innodabat." — 2) Tamże: „Unde idem dominas cardinalis ipsis ecclesiis supradictis, causis inspeetis importabile onus procuracionwm et sibi impossibUe nullatenus iniunxisset, cum impossibilium nulta sit obligado et afflictis afflictio minime sit addenda; ymmo eciam, si nostre ecclesie, huiustnodi hyperlink non sustinentes, redditibus hubundarent, in tam brevi tempore non posset pecunia que procu-rationum petitur nomine congregari, et preterea, si iam pecunia esset in simul congre-gata, non posset ad cameram domini cardinalis predicti, vol mercatoribus suis propter longitudinem vie et discrimina et tam brevi tempore destinari." — 3) Tamże: „Certe si dominus noster cardinalis predictus sciret subversionem et desolacionem ecclesiarum nostrarum, quia Gneznensis ecclesia per alios archiepiscopos antecessores variis et magnis debitis apud mercatores Romane curie obligata, suo nunc arcbiepisoopo in expensis neces-sariis aon potest commode subvenire ; Cracoviensis per maximas guerras intestinas, nuper et ante habitas, et per incursus frequenter gentilium est miserabiliter devastata; Wrati-slaviensis autem ecclesia, eiecto prelato suo per potestatem secularem de sede sua, omni 80 474 grubo opłacić się musiało przeszłemu legatowi apostolskiemu, Filipowi, biskupowi firmańskiemu, a równocześnie z egzekucyą legata apostolskiego, Jana, biskupa tuskulańskiego, zbierał po zubożonym niesłychanie kraju wyżej wspomniany archidyakon łęczycki, jako jeneralny kolektor papiezki zaległe świętopietrze, a nadto pełnomocnicy tegoż biskupa tuskulańskiego, Adam i Mikołaj, jeżdżąc po kraju, w imieniu mocodawcy swego z niemałą kalwakatą, dla siebie i ludzi swoich osobne wyciągają od duchowieństwa opłaty i daniny 1). Nie dosyć na tem, że tenże legat gnębił duchowieństwo niesłychanemi podatkami, ale nadto nadużywając swej władzy i ubliżając wielce powadze biskupów, wszystkie bez wyjątku wakanse w kapitułach, kolegiatach, probostwach i prebendach sobie samemu rezerwował, ku niemałej szkodzie Kościoła polskiego 2); bo jakże mógł być w stanie, obsadzać też godności i beneficya kapłanami zacnymi, gorliwymi i światłymi, skoro świeżo przybywszy do kraju, żadnego z nich nie znał. Z tych tedy powodów arcybiskup w imieniu całego episkopatu polskiego założył apelacyą do Stolicy apostolskiej, błagając o miłosierdzie i litość nad zubożałem duchowieństwem polskiem, które się nie wymawiało od złożenia legatowi apostolskiemu należytości, byle nie przechodziło granic jego możności3). Z Opola i Raciborza pospieszył arcybiskup Jakób na uroczystość ś. Wojciecha i kapitułę jeneralną do Gniezna, jak wnosić należy z pobytu tamże książęcia Przemysława w tym właśnie czasie, gdzie nadał przywileje klasztorom w Dobrym-ługu i Trzemesznie 4). Około tego czasu, książe sieradzki, Władysław, nadał kościołowi gnieźnieńskiemu dom w Krakowie na rezydencyą dla metropolitów i połowę wsi Prusy, której drugą połowę nadał był dawniej arcybiskupowi Jakó-bowi, zanim został arcybiskupem, za osobiste jego względem siebie zasługi książe bus rebus mobilibus et immobilibus cum clero totaliter spoliata, ipso prelato in fine dyocesis sue propter metum mortis cum paucis recepto, cottidiano victu vix potest similiter sustentari; Plocensis antem ecclesia sive Mazoviensis per incursus gentilium occisis et abductis incolis iacet penitus desolata, ita quod prelatus ipsius per alios miserabiliter sustentatur; Wladislaviensis autem sive Cuiaviensis ecclesia, sicut et aiie per cottidianas oppressiones baronum et principum ac gentilium incursus ex vicinitate pro parte maxima est destructa; Poznaniensis etiam ecclesia similiter sicut et alie per vicinos principes quasi ex omni latere sustinens impetus, cottidie dampna in rebus suis patitur et iacturam; et Lubucensis ex omni parte totaliter spoliata est tam in ducatu Wratislaviensi quam in aliis partibus, cum possessiones suas in diversis partibus habeat dispersas." — 1) Stenzei 1. c. f. 228. Kodeks dyplomatyczny wielkopohki I, 534—536: „Et nunc eciam gravamur nos et ecclesie nostre ex procuracionibus, quas domini et magistri Adam et Nicolaus, predicti venerabilis patris domini legati nuncii speciales exigunt, immodcratam secum trahentes in multitudinera tam evectionum quam eciam personarum." — 2) Tamze: „Gravamur etiam ex eo, quod idem venerabilis pater dignitates, prelaturas, personatus officia, abbatias seculares et alia beneficia in ecclesiis kathedralibus et collegiatis ac alia omnia curam habencia animarum, non solum vacancia, ymmo et quando ad id obtulerit se facultas in tota nostra provincia absque presumcions temporis sue collacioni reservanda decrevit." — 3) Tamze: „...in his scriptis ad Sedem apostolicam appellamus, nos, nostras ecclesias, clerum nostrum et eorum ecclesias dyocesium. nostrarum eiusdem Sedis protectioni submittentes et apostolos instanter petimus.... etc." — 4) Kod. dypl. wielkopi. 1, 536.          . 475 Bolesław Wstydliwy na własność dziedziczną 1). W tymże roku (1287) książe litewski, Witenes, zebrawszy dwa ogromne oddziały wojska, złożone z Litwinów, Żmudzinów i Prusaków, wyprawił jeden przeciw Polakom, a drugi przeciw Krzyżakom. Pierwszy, napadłszy ziemię dobrzyńską, zdobył w samą niedzielę, gdy lud był zgromadzony na nabożeństwo, miasto Dobrzyń, gdzie wszystkich starców i dzieci w pień wyciął, a ludzi zdolnych do pracy, w liczbie dziewięciu tysięcy zabrał w niewolę; drugi, wkroczywszy do Semigalii, zniósł wojsko mistrza inflanckiego, Wilhelma, a samego z trzydziestu rycerzami trupem położył. Leszek Czarny przerażony temi klęskami, lękając się, aby pogańska dzicz w głąb Polski zagonów swoich nie zapuszczała, uprosiwszy sobie u papieża pozwolenie ogłoszenia po całym kraju krucyaty naprzeciw okrutnym poganom, zebrał znaczne zastępy rycerstwa i wybrał się z niemi pozornie na ich poskromnienie, lecz wkroczywszy do Mazowsza, zamiast na pogan uderzyć, obrócił miecz swój na książęcia Konrada mazowieckiego, mszcząc się na nim za to, że się niedawno kusił pozbawić go tronu, i zniszczywszy ziemie jego, z bogatemi łupami wracał do Krakowa, lecz przy przeprawach przez rzeki wezbrane nagłą powodzią nietylko te łupy, ale i wielką część rycerstwa utracił. Za tę zdradę haniebną, według powszechnego mniemania, Pan Bóg nawiedził Małopolskę wielkiemi klęskami, jako to chorobami, powietrzem, głodem, pomorem bydła, napaściami wilków, a najdotkliwiej strasznym najazdem Tatarów, którzy w dwóch ogromnych oddziałach pod dowództwem Nogaja i Tulabuga, mając za przewodników Rusinów zadnieprzań-skich, wkroczyli w granice Polski i rozlali się jak mrowisko, najprzód po ziemi lubelskiej, Mazowszu i Podlasiu, a następnie po księstwach sandomirskiem, sieradzkiem i krakowskiem. Gdziekolwiek ta dzicz okrutna stąpnęła, burzyła zamki, klasztory i kościoły, zabierała wszelki dobytek, mordowała dzieci i starce, a resztę ludności w jasyr zabierała. Sam tylko zamek sandomirski, dzięki męztwu garnizonu, i klasztor łysogórski, wskutek rzuconego przez Rusinów postrachu, że każdy tykający się tego przybytku, śmierci nie ujdzie, ocalały od łupieztwa, pożogi i krwi rozlewu. Leszek Czarny, nie śmiejąc stawić pohańcom czoła, opuścił Kraków i nciekł z żoną na Węgry, i dla tego ci tem śmielsi, miasto złapili i całą okolicę jego do szczętu spustoszyli. Pogaństwo, obłowiwszy się niezmier-nemi łupami, bezkarnie z granic Polski się wyniosło, uprowadziwszy w niewolę samych dziewic dwadzieścia jeden tysięcy 2). Zapewne nikt trudniej nie przebolał tej straszliwej klęski, jak arcybiskup Jakób, gorący i prawdziwy miłośnik kraju i zapewne nikt staranniej nie zabiegał o złagodzenie nędzy, ubóstwa i opuszczenia nieszczęśliwych ziomków, jak on. Kochając wszystkich zarówno, nie czynił różnicy pomiędzy swojemi, a obcemi owieczkami, gdyż był wszystkich najwyższym w kraju pasterzem. Jako taki, utrzymał łączność pomiędzy wszystkiemi dzielnicami Polski i zagrzewał oszczędzone przed najazdem tatarskim do niesienia czynnej pomocy i ulgi tym, które tegoż najazdu widownią się stały. Jakże wielce potrzebną była naówczas taka 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 45. Kod. dypl. wielkopl. I, 539. — 2) Rocznik Świętokrzyski w Monum. Polon. hist. III, 76. Długosz 1. c. lib. VII, 846. 847. 60* 476 ojcowska nad Polską opieka, kiedy książęta nie dbali o dobro całego narodu, ale owszem przez wzajemne niezgody, najazdy, zazdrość i chciwość, podsycali w nim. namiętności, siali nienawiść poddanych jednej dzielnicy ku poddanym drugiej, pustoszyli ich dobytek, kraj coraz więcej zubożali i osłabiali! Nie dosyć im też było klęski świeżo przez Tatarów zadanej, ale na zgliszczach zniweczonego przez nich kraju, kiedy lud z głodu umierał, do nowej zabrali się wojny domowej. Zaledwo bowiem Leszek powrócił z Węgier, zamiast pomyśleć o zagojeniu ciężkich ran zadanych przez Tatarów księstwom jego, odbudowaniu popalonych miast i zamków, ulżeniu nędzy poddanych, zabrał się niebawem do wojennej naprzeciw Konradowi mazowieckiemu wyprawy, zwołując w księstwach sandomirskiem, sieradzkiem i krakowskiem pospolite ruszenie. Krakowianie i Sandomirzanie tatarskim najazdem zubożeni i zniszczeni, nie usłuchali rozkazu mściwego Leszka, sami tylko Sieradzanie pod broń stanęli, pod dowództwem Mateusza z Kalinowej Zaremby, który wysłany na Mazowsze, spustoszył je, zabrawszy ludziom ostatni dobytek i bydło, lecz w powrocie do ziemi sieradzkiej na samej granicy napadł go znienacka książe Konrad o świcie, gdy wojsko jeszcze spało, z którego część wybiwszy, a resztę rozproszywszy, samego wodza trupem położył, przyczem wszelkie łupy odzyskał1). Podczas tych zajść widzimy arcybiskupa Jakóba gorliwie zajętego sprawami Kościoła. W sarnę uroczystość ś. Wojciecha roku 1288 przebywał w Gnieźnie razem z książęciem Przemysławem, na którego usilne wstawienie się za klasztorem w Byszowie uczynił z nim zamianę, ustępując mu dziesięciny stołu swego areybiskiego w kasztelanii nakielskiej w wsiach Suchoręczku, Wielu, Pęperzynie, Skoraszewie, Mroczy, Wierzchucinie królewskim i szlacheckim, Tuszkowie, Wi-skitnie, Łącku, Samsiecznie, Siennie, Sadkach, Dębowie, Samostrzelu i Orlu, a biorąc w zamian wsie Dobrow, Szadów, Kwiatkowo, Leszno, Rzuchów z dziesięcinami tamże, oraz dziesięciny w wsiach: Brudzewie, Kolnicy, Janiszewie, Woli, Głowach, Koźminie, Chełmnie, Groblewie, Ostrowie, Komorowie, Kasze-wach, Krzewie, Biesiekierach i Sławęciuie 2). W maju tegoż roku był w Repce, osadzie dziś już nie istniejącej pod Bydgoszczą na jakimś zjeździe z książętami Przemysławem wielkopolskim i pomorskim Mestwinem, biskupem kujawskim Wisławem, Pawłem świeckim i Mikołajem tczewskim wojewodami, Ściborzem kasztelanem puckim, Zbilutem nakielskim, Bogusławem ujskim i innymi panami polskimi, na którym, ulegając prośbom obydwóch książąt, ustąpił książęciu Mestwi-nowi wieś kościoła swego Ujmę Małą w Kujawach, a wziął za nię wieś książęcą Gardnę na Pomorzu, jak wykazuje przywilej tegoż księcia z dnia 14 tegoż miesiąca i roku 3). W sierpniu tegoż roku zjechał znów do Gniezna na uroczy 1) Długosz 1. c. lib. VII, 849. — 2) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 46. Kod. dypl. wielkopl. II, 2. — 3) Archiv. Capit. Qnesn. Nr 47. Kod. dypl. wielkopl. II, 4. 5: „Hinc est quod nos Mstivius Dei gracia dux Pomoranie notum esse volumus... quod nos una cum magnirico principe domino Premizl secundo, duce maioris Polonie, venerabili in Christo patri domino Jacobo secundo, archiepiscopo sancte Gneznensis ecclesie, precura nostrarum libamina studipse obtulimus flagitantes ete," 477 stość Wniebowzięcia N. Maryi Panny, gdzie czas niejaki bawił i przy tej sposobności przyprowadził do skutku zamianę pewnych dziesięcin z Gerardem, opatem lędzkim, w dniu 24 tegoż miesiąca1). Na dniu 3 września książe Przemysław, przybywszy do Gniezna, na prośby arcybiskupa i wspomnianego opata zatwierdził ustąpienie przez tegoż kościołowi gnieźnieńskiemu wsi Zabartowa jako rekompensacyą za ustąpione mu większe dziesięciny, aniżeli sam arcybiskup otrzymał przy wspomnianej wyżej zamianie2). Dbały o dobro archidyecezyi arcypasterz nie omieszkał, w roku 1289 uczestniczyć w obradach kapituły jeueralnej w Gnieźuie i swoją obecnością uświetnić uroczystość św. Wojciecha w katedrze tamtejszej. Przy tej sposobności erygował na dniu 23 kwietnia kanonicznie kościół parafialny świeżo fundowany w wsi biskupa kujawskiego Czarnocinie, naówczas położonej w archidyece-zyi gnieźnieńskiej, a dziś należącej do dyecezyi kujawsko-kaliskiej dekanatu i powiatu łódzkiego, przekazawszy temuż kościołowi dziesięciny stołu arcybiskupiego tamże i w poblizkiej wsi Lichawie3). Jak zwykle tak i w tym roku zjechał do Guiezna na uroczystość Wniebowzięcia N. Maryi Panny, 15 sierpnia i w tym dniu na usilne prośby Mikołaja, wojewody kaliskiego, erygował kanonicznie w mieście jego dziedzicznem Kobylinie kościół parafialny, przydawszy do uposażenia jego daniny pieniężne do stołu arcybiskupiego należące w pobliskich wsiach Targoszycach i Zakrzewie4). W ostatnim dniu września tegoż roku rozstał się z tym światem w Krakowie Leszek Czarny, książe krakowski, sandomirski i sieradzki, nie zostawiwszy żadnego potomstwa5). Śmierć jego sprowadziła na biedną Polskę wielkie zamieszania i wojny domowe pomiędzy książętami polskimi ubiegającymi się namiętnie o panowanie w tych osieroconych dzielnicach polskich i o najwyższą w kraju władzę. Panowie małopolscy, zebrawszy się licznie w Sandomirzu, obrali sobie panem Bolesława mazowieckiego na Płocku, pominąwszy Konrada, brata jego, któremu jeszsze za życia Leszka Czarnego po dwakroć tron krakowski byli ofiarowali. Bolesław zawdzięczał wybór swój głównie Pawłowi, biskupowi krakowskiemu, który wpływem swoim zgromadzone stany do niego nakłonić umiał. Zaproszony przez posłów Bolesław przybył niebawem do Krakowa i miasto wraz z zamkiem pod swoje objął panowanie. Nie podobał się przecież ten wybór mieszczanom krakowskim, po największej części Niemcom, którzy pragnęli koniecznie mieć następcą Leszka Czarnego książęcia wrocławskiego Henryka, zupełnie już zniemczonego, który do tyla zerwał z tradycyą przodków swoich, że księstwo wrocławskie na przypadek rychlejszego zgouu swego Wacławowi, królowi czeskiemu, przeznaczył jako spuściznę6). Wezwany przez nich potajemnie, przybył Henryk do Krakowa, którego bramy mu otworzyli i do miasta bez żadnej przeszkody 1) Archiv. Consist. Gnesn. Acta ad a. 1576. Kod. dypl. wielkopl. II, 12. 13. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 48. Kod. dypl. wielkopl. II, 13. 14. — 3) Rzyszcze-wski i Muczk. 1. c. II, 114. — 4) Łukaszewicz, Krótki opis kościołów t. I, str. 168. Kod. dypl. wielkopl. II, 18. — 5) Długosz 1. c, lib. VII, 851. — 6) Kromer 1. c. f. 175. Naruszewicz 1. c. IV, 181, 478 wprowadzili. Bolesław, który bez wojska poprzednio do Krakowa przybył, nie mając sposobu pozbycia się spółzawodnika, uszedł do Sandomirza, a ztamtąd mimo prośby szlachty, iżby się zatrzymał, dopóki się wojska ku jego obronie nie zbiorą, z gniewem powrócił na Mazowsze. Tymczasem Małopolanie zrażeni na Bolesława za tak łatwe praw swoich ustąpienie, lękając się bezrządu, pod pewnymi warunkami Henrykowi posłuszeństwo ofiarowali, zwłaszcza, że zamek krakowski jemu się dobrowolnie poddał. Odtąd Henryk pisać się począł książęciem ślązkim, krakowskim i sandomirskim1). Nie długie przecież było panowanie Henryka wrocławskiego w Krakowie; znalazł bowiem potężnego rywala w Władysławie, bracie zmarłego Leszka Czarnego z innej matki, dla zbyt małego wzrostu Łokietkiem zwanym, który upośledzony na ciele odznaczał się natomiast rycerską odwagą, przytomnością w przygodach, wytrwałością w przedsięwzięciach, roztropnością, powagą i wymową. Z działu ojcowskiego przypadła mu była część Kujaw w okolicy Brześcia, przez zabór książętom mazowieckim przywłaszczył sobie ziemię gostyńską, a po Ziemomyśle dostała mu się ziemia inowrocławska, nadto po Leszku Czarnym odziedziczył ziemię sieradzką. Z tych ziem zgromadziwszy liczne rycerstwo, którego zastępy pomnożyły oddziały wojsk nadesłanych mu przez książąt mazowieckich, oraz Kazimierza łęczyckiego, Mestwina pomorskiego i Przemysława wielkopolskiego, niechętnych Ślązakowi dla wynarodowienia swego, podstąpił pod Kraków, aby go wraz z całem księstwem i ziemią sandomirską zdobyć dla siebie, mając za sobą ojcowskie i braterskie prawa. Henryk, nie mogąc dla choroby osobiście stawić czoła przeciwnikowi, wyprawił naprzeciw niemu znaczne wojsko pod przywództwem braci stryjecznych, książąt Henryka lignickiego i Przemysława sprotawskiego, oraz Bolesława Opolskiego. Łokietek, zaszedłszy im drogę pod Siewierzem, walną im wydał bitwę, z której wyszedł zwycięzko, a następnie pod Skałą i Świątnicą ponowną nieprzyjaciołom zadał klęskę, w której Przemysław sprotawski życie postradał, Bolesław opolski ranny do niewoli się dostał, a wojska ślązkie częścią wycięte, częścią rozproszone zostały. Zwycięzca wszedł w tryumfie do Krakowa, przyjmowany uroczyście przez biskupa Pawła i panów małopolskich, przez mieszczan zaś z ukrytą nienawiścią i wstrętem, którzy trzymając uporczywie stronę Henryka, przez tajemnych posłów zachęcali go do ponownej wyprawy z przyrzeczeniem otworzenia mu bram miasta. Jakoż książe wrocławski tą obietnicą i przychylnością mieszczan zachęcony, wysłał wojsko pod Henrykiem lignickim, które tak zręcznie i nagle podeszło pod Kraków, że Łokietka zastało zupełnie do odporu nieusposobionego. Zdradzieccy mieszczanie otworzyli natychmiast bramy miasta, przez które Ślązacy wpadłszy i na wszystkie strony się rozsypawszy, wielką tam wzbudzili trwogę i zamięszanie. Łokietek, nie wiedząc, co się dzieje, uszedł do klasztoru Franciszkanów, gdzie, dowiedziawszy się, że ludzi jego po domach i ulicach mordowano, przebrał się w habit zakonny i spuszczony przez mur przyległy szczęśliwie z miasta uszedł. Tymczasem Ślązacy, wymordowawszy wszystkich zwolenników Łokietka, rzucili się na ich majątki i dobra, 1) Długosz 1. c. lib. VII, 851. 852. 479 które częścią zrabowali i spustoszyli, częścią na skarb pana swego zabrali, biskupa zaś Pawła w niewolę pojmali. Nareszcie Małopolanie zmuszeni gwałtami i okrucieństwami, chcąc niechcąc Henryka wrocławskiego za pana swego uznali1). Jak się wśród tych zawieruch politycznych w kraju zachował arcybiskup Jakób, najmniejszej nie mamy wskazówki. Z jego usposobienia patryoty-cznego i niechęci ku książętom ślązkim, wyrodnym potomkom Piasta, którzy sami, wyrzekłszy się mowy i zwyczajów rodzinnych, ziemie ślązkie na gwałt niemczyli, wnosić można, że popierał wspólnie z Przemysławem wielkopolskim i wyżej wspomnianymi książętami Łokietka mającego za sobą prawa po ojcu i bracie do tronu krakowskiego, i niechętnie patrzał na świeże w Krakowie po ucieczce tegoż książęcia wypadki. Korzystając z pokoju, którym od dość dawna cieszyła się Wielkopolska, mógł zacny arcypasterz tem skuteczniej oddawać się całkiem sprawom Kościoła swojego, nie spuszczając jednak z oka interesów kraju. W kwietniu roku 1290, krótko przed zajęciem ponownem Krakowa przez Henryka wrocławskiego, widzimy go znów z książęciem Przemysławem w stolicy jego metropolitalnej podczas odbywających się tamże uroczystości ś. Wojciecha i obrad kapituły jeneralnej, jak dowodzi przywilej tegoż książęcia na dniu 24 kwietnia tamże wydany, w którym potwierdza zamianę wsi arcybiskupiej Piekarty na wieś Złotniki z właścicielem jej, rycerzem Mikołajem2). Nie długo potem Henryk wrocławski, czując się bliskim zgonu, w przeddzień jego, dnia 23 czerwca roku 1290, sporządził testament, mocą którego ustanowił dziedzicem księstwa wrocławskiego z pewnemi zastrzeżeniami Henryka, stryjecznego brata swego, książęcia głogowskiego, księstwa zaś krakowskie i sandomirskie przekazał Przemysławowi wielkopolskiemu3). Ten rad z okazyi powiększenia swej władzy i posiadłości, odstąpiwszy Łokietka, pospieszył niebawem z wojskiem do Krakowa i miasto z zamkiem bez najmniejszego oporu opanował. W tym samym czasie Mestwin książe pomorski, będąc, równie jak Henryk wrocławski bezdzietnym, ziemię pomorską Przemysławowi na własność ustąpił i na zjeździe belgradzkim stany pomorskie na jego żądanie nowemu panu wierność zaprzysięgły4).          Tymczasem niespodziewanemu Przemysława szczęściu w krótkim czasie koniec położyła intryga wdowy po Leszku Czarnym, księżnej Gryfiny, Ruski, która, kazawszy zręcznie podrobić dokument, mocą którego mąż jeszcze za dobrego zdrowia uczynił ją rzekomo panią księstw krakowskiego i sandomirskiego, też księstwa ustąpiła na własność siostrzeńcowi swemu, Wacławowi, królowi cze 1) Długosz l. c. lib. VII, 854. 855. Matthias de Miechovia 1. c. 184. 185. Kromer 1. c. f. 175. 176. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 49. Kod. dypl. wiełkopl. II, 24. — 3) Archiv. Capit. Vratislav. Liber niger i. 348. Stenzel 1. c. i. 252. Koi. dypl. wielkopl. II, 24: „....Primumque in terra Slesie totoque Wratislaviensi dominio quondam ad nos sive ex patrueli successione devenerat (sic), earissimum fratrem nostrum Henricum ducem Slesie ac dominum Glogovie ex asse et in totum instituimus heredem. In terris vero Cracovie et Sandomirie, quarum dominium ad nos rationabiliter et rite multis sumptibus et magno labore pervenit, dominum Primislaum, ducem Maioris Polonie, facimus et deputamus heredem etc." 4) Długosz 1. e. VII, 857. 480 skiemu. Lubo nikt z Małopolan i zapewne sam Wacław nie wierzył w autentyczność Leszka zapisu, który sam będąc wybranym od Krakowian i Sandomi-rzan i mając braci z jednego ojca, nie mógł żadną miarą ustanowić dziedziczką księstw obcej niewiasty, z którą niezgodne prowadził życie, i która sobie niczem na takie względy nie zasłużyła, to przecież Czech, ufając własnym siłom i pomocy cesarza Rudolfa, którego córkę pojął był w małżeństwo, wysłał do Małopolski wojsko pod dowództwem Tobiasza, biskupa pragskiego, aby ją w jego imieniu odebrał w posiadanie. Przemysław wielkopolski czy to z łatwowierności co do owego podrobionego zapisu Leszkowego, czy też z obawy przed potęgą czeską i cesarską, czy też wreszcie z zazdrości ku Łokietkowi, aby się zbytnie nie wyniósł, uległ naleganiom Gryfiny i niemieckich mieszczan krakowskich i dobrowolnie ustąpił z Krakowa. Rycerski Tobiasz, chętniej dzierżący hetmańską buławę aniżeli pastorał, opanował bez krwi przelewu miasto i zamek, a ztamtąd czyniąc wycieczki, zagarniał pod władzę pana swego okoliczne miasta i zamki, aż nareszcie, zapędziwszy się pod Sandomirz, tak krwawą od Łokietka czychającego nań z dobranem rycerstwem dostał odprawę, że ledwo z garstką niedobitków uciec zdołał do Krakowa, a ztamtąd, zostawiwszy garnizon czeski, z Gryfiną umknął do Pragi. Dzielny Leszek tem zwycięztwem ośmielony, w krótkim czasie odzyskał wszystkie przez Czechów opanowane miasta i zamki, prócz Krakowa, nie dając się aui ustraszyć powtórną Tobiasza biskupa do Polski wyprawą, ani nakłonić do jakichkolwiek z Wacławem układów 1). Byłby książe polski niezawo-dnie zmusił zamek krakowski broniony uporczywie przez Czechów i mieszczan krakowskich do poddania się, zwłaszcza, że Tobiasz, lękając się ponownej od oręża jego klęski, powrócił bez wystrzału do Pragi, gdyby nie nagły i niespo-dziany dzikich Litwinów na dzielnice jego kujawskie najazd, który go zmusił do pospieszenia ua ich obronę z bratem Kazimierzem łęczyckim i przywołania na pomoc Krzyżaków. Wyprawa ta zakończyła się klęską dla wojsk polskich i krzyżackich, które liczniejsze zastępy litewskie rozproszyły i zdziesiątkowały, a zrabowawszy prawie całe Kujawy, z bogatemi łupy bezkarnie do doma powróciły8). To się działo w roku 1291. Krótko przed najazdem Czechów na Małopolskę, arcybiskup Jakób, korzystając z chwilowego w kraju pokoju zwołał synod prowincyonalny do Gniezna na dzień 14 września roku 1290. W jakim celu synod ten był zwołany, i jakie Da nim uchwalono ustawy, dzieje spółczesne nie wspominają. Że zaś w rzeczy samej był zwołany, dowodzą przechowane w transumpcie arcybiskupa Jarosława Skotnickiego wydanym w Kaliszu dnia 10 stycznia roku 13573) i w zbiorze konstytucyi synodalnych tegoż arcybiskupa wydanym przez Hubego4), dwa artykuły czyli dekreta tegoż synodu, z których pierwszy traktuje o krzywdach wyrządzanych duchowieństwu, przepisując na winowajców odpowiednie kary, drugi o tak 1) Długosz 1. c. lib. VII. 857—859. Matthias de, Miechovia 1. c. f. 187. — Kromer 1. c. f. 176. 177. — 2) Długosz 1. c. lib. VII, 862. Kromer 1. c. f. 177. — 3) Helcel 1. c. I, 387. Kod. dypl. wietkopl. II, 35. — 4) Antiquissimae Constitu-tiones synodales etc. f. 181. 481 zwanym roku łaskawym (annus gratiae)1). W wspomnianym synodykonie czyli zbiorze konstytucyi synodalnych arcybiskupa Skotnickiego umieszczony jest list bez daty arcybiskupa Świnki do biskupa wrocławskiego, Tomasza, w którym mu komunikuje dekret drugi, nadmieniając, że w synodzie, na którym tenże dekret zapadł, brali udział oprócz metropolity biskupi: wrocławski, poznański, lubuski i płocki2). Zdaje się, że po ukończonym tym synodzie arcybiskup dłuższy czas bawił w Gnieźnie; przynajmniej spotykamy go tam na dniu 21 października tegoż roku, w którym to dniu uregulowaną została ostatecznie pomiędzy nim a opatem byszowskim, Bertoldem, wspomniana wyżej zamiana wsi Dobrowa z przyległościami należącemi do tegoż opata na dziesięciny stołu arcybiskupiego w okolicy Nakła, jak okazują odnośne przez obydwóch wystawione dokumeuta 3). W tym samym czasie bawili w Gnieźnie książęta: Mestwin pomorski i Przemysław wielkopolski i krakowski. Pierwszy obdarzył przy tej sposobności Mikołaja, wojewodę kaliskiego za wierne usługi wsiami Lubnią, Dąbrową i kilku jeziorami przywilejami wydanemi tamże dnia 23 października roku 12904), oraz sprzedał arcybiskupowi Jakóbowi wsie swoje: Gniczno i Kozielec na Pomorzu za trzysta grzywien srebra monety toruńskiej5), drugi zaś na dniu 29 tegoż miesiąca i dni następnych zatwierdził kościołowi gnieźnieńskiemu na prośby arcybiskupa darowizny i przywileje nadane mu przez Bolesława Wstydliwego, książęcia krakowskiego, oraz Konrada i Bolesława, książąt mazowieckich 6). W styczniu roku 1291 spotykamy się z arcybiskupem naszym w Uniejowie, gdzie na dniu 25 tegoż miesiąca wystawił dokument dotyczący wyżej wspomnianej zamiany z opatem byszowskim7). Na duiu 9 czerwca tegoż roku papież Mikołaj IV uwolnił wszystkie zakonnice reguły św. Dominika w Polsce i w innych krajach od wszelkich danin przez legatów apostolskich nakładanych8), a pod dniem 17 tegoż miesiąca i roku tenże papież po 1) Kod. dypl. wielkopl. II, 35: Fragmmtum, primum. De imuriis clericis illatis. Quod si episcopum capi contigerit, vulnerari vel occidi, generale interdictum in tota provincia observetur; in alio prelato vel canonico cathedralis ecclesie, si predicta fuerint perpetrata, in tota diocesi generaliter cessabitur a divinis; si autem circa pleba-num vel aliam personam eeclesiasticam, religiosam vel secularem similia fuerint attem-ptata, in toto archipresbiteratu; si vero ipsum archipresbyterum predictas iniurias pati contigerit, in toto archidiaconatu cessabitur a divinis. Si res ipsorum capi contigerit et ad locum aliquem deduci, locus in quo rapiuntur et in quo detinentur, debeat subiacere ipso facto ecclesiastico interdicto. — Fragmentum secundum. De anno gracie,... Cum qiuis de clero beneficiatus decederet, fructus primi anni pro debitis ipsius, servitoribus et amicis eiusdem, et aliis piis causis et exequiis per illius anni circulum faciendis per eum quem ad hoc executorem eligeret; aut si intestatus decederet, si cathedralis, collegiate aut conventualis ecclesiarum prelatus canonicusque esset, per dyocesanum; si vero ruralis ecclesie rector vel alius quicunque clericus existeret, per decanum, sub testimonio archi-diaconi pro salute ipsius anime converti deberent, deductis proventibus unde vicarius va-leat in ecclesia sustentari; annum Domini a Circumcissione eiusdem inchoando." — 2) Hube 1. c. f. 181. — 3) Kod. dypl. wielkopl. II, 35, 37. — 4) Tamże II, 38. 39. — 5) Archiv. Capit, Gnesn. Nr. 115. Kod. dypl. wielkopl. II, 40. — 6) Archiv. Capit. Posnan. Nr, 52. Kod. dypl. wielkopl. II, 41. — 7) Archiw. rzad. poznanskie Koronowo Nr. 18. Kod. dypl. wielkopl. II, 45. — 8) Kod. dypl. leielkopl. II, 47. «1 482 leea zakonowi krzyżackiemu, ażeby arcybiskupa Jakóba bronił od wszelkich napaści i ucisków zapewne ze strony pogańskich Prusaków i Litwinów1). Na dniu 20 lutego 1292 znajdujemy arcybiskupa w Opatowie, gdzie wystawił dokument, w którym w miejsce swoje substytuował mistrza Mikołaja, proboszcza kaliskiego i kantora poznańskiego, jako konserwatora czyli protektora apostolskiego klasztoru ołobockiego, którego urzędu przez Stolicę apostolską mu powierzonego dla licznych zajęć sam sprawować nie mógł2). W połowie miesiąca sierpnia roku 1292, Wacław, król czeski, przywoławszy do pomocy Morawczyków i Ottona Długiego, margrabię brandenburgskiego, wybrał się do Małopolski, aby z niej wyrugować Władysława Łokietka i ustalić tam panowanie swoje. Ponieważ książe ten, trzymając Wiślicę i mając około siebie dość liczne rycerstwo, nietylko najeźdzców wycieczkami pod Krakowem niepokoił, ale im drogę ku Sandomirzowi niebezpieczną czynił, przeto po odbytej naradzie wojennej, udali się pod Sieradz, zkąd przecież nie mogąc zdobyć zamku zbyt warownego i silną załogą opatrzonego, w październiku, nic nie wskórawszy, do Czech powrócili*). W tymże miesiącu (dnia 27) Eufrozyna, wdowa po Kazimierzu, książęciu kujawskim, darowała kościołowi gnieźnieńskiemu wieś Ujmę Małą, którą arcybiskup Jakób w roku 1288 ustąpił był książęciu pomorskiemu, Mestwinowi za wieś Gardnę na Pomorzu 4). Wśród oktawy uroczystości Trzech Królów roku 1293 Przemysław wielkopolski, będąc z arcybiskupem w Kaliszu, z szczególniejszego do niego przywiązania i głębokiej czci ku kościołowi gnieźnieńskiemu, przeznaczył temuż kościołowi 300 grzywien srebra rocznie z żup krakowskich, jako wynagrodzenie za szkody, które arcybiskupstwo poniosło podczas ostatnich wojen, prowadzonych o księstwa krakowskie i sandomirskie po śmierci Leszka Czarnego, a zarazem przyrzekł bronić i przestrzegać rzetelnie wszystkie prawa i przywileje tegoż kościoła 5). Jak w innych latach, tak i w tym roku uczestniczył razem z tymże książęciem w uroczystości św. Wojciecha w Gnieźnie i brał udział w obradach kapituły jeneralnej tamże8). Przy tej sposobności, uczynił na dniu 25 kwietnia tegoż roku zamianę z klasztorem lędzkim, ustępując mu dziesięciny stołu swego 1) Eod. dypl. wielkopl. II, 47. 48. — 2) Archiw. rząd poznan. Otobok. Kod. dypl. wielkopl. II, 59: „...Noveritis, nos recepisse litteras et mandata apostolica, quod religiosis personis, domine abbatisse de Olobok et dominabus ibidem Ordinis Cisterciensis contra invasores violentos et manifestos bonorum ipsius mouasterii conservationis officio et oportuni favoris auxilio assistere debeamus etc." — 3) Dlugosz 1. c. lib. VII, 682. 683. — 4) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 44. 45. Kod. dypl. wielkopl. II, 64. 65. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 56. Kod. dypl. wielkopl. II, 68. 69: „....Nos Premiallus secnndus Dei gracia dux Maioris Polonie et heres Cracovie... notum esse volumus, ...quod cnm ecclesia Gneznensis metropolitana et mater nostra occasione gueramm ortarum super dominio terrarum Cracovie et Sandomirie dampna plurima et iniurias perceperit, nos ipsam flliali prosequentes affectu, conservareque volentes indempnem, ymmo antecessorum nostrorum vestigiis insequentes, ipsam tanquam caput aliarum ecclesiarum Polonie magni-flcare ac honorare ut condecet cupientes, trecentas marcas argenti in suppa ducatus eiusdem annis singulis... damus et conferimus etc." — 6) Archiv. Capit. Posnan, II, 3. Kod. dypi. wielkopl. II, 70. 71. 483 w poblizkich wsiach: Policku, Rokitnicy, Dziedzicach, Gółkowie, Kotuni, Klu-chnikach, a biorąc za nie wsie Gosławice i Zabartów wraz z dziesięcinami w Twardowie, Wardężynie i Skarbienicach, wsiach od tegoż klasztoru zbyt odległych1). W następnym dniu odnowił zamianę dawniejszą wsi arcybiskupiej Pikarty, na wieś dziedziczną Złotkowy czyli Złotniki Mikołaja, syna Abrahama 2). Na dniu 24 maja tegoż roku książe Przemysław bawiący w Dłusku zatwierdził zamianę wsi arcybiskupiej Biskupice na wieś Lisków, należącą do rycerzy Sykstusa i Wierzbięty, synów Wierzbięty 3). Tymczasem po ustąpieniu z Małopolski wojsk czeskich, gdy król Wacław zajęty był zaślubinami córki swojej z synem cesarza niemieckiego, Adolfa nassaw-skiego, Władysław Łokietek znosił garnizony i podjazdy czeskie szczęśliwie i coraz więcej władzę swą tam rozszerzał. Powstrzymała go w dalszych w tej mierze zabiegach nowa niespodziana dziczy tatarskiej napaść na Ruś i ziemię lubelską, która niszcząc wszystko, co jej w ręce wpadło, aż pod Sandomirz się zapędziła i opatrzywszy się w ogromne łupy w dobytku i ludziach, do koczowisk swoich za Dnieprem i Dniestrem spiesznie powróciła, tak, że Łokietek z wojskiem na prędzce zebranem dopędzić jej i zdobyczy odebrać nie zdążył*). Daleko straszliwsza klęska nawiedziła ziemię łęczycką w roku 1294. Witenes, książe litewski, nie mogąc przeboleć strat na Żmudzi od Krzyżaków poniesionych, chciał je sobie powetować rozbójniczym za Wisłę najazdem, a zebrawszy tysiąc ośmset zbrojnych, w porozumieniu z zdradzieckim Bolesławem mazowieckim, przeszedłszy manowcami Mazowsze i przeprawiwszy się przez Wisłę, w sarnę uroczystość Zielonych Świątek wpadł niespodzianie do Łęczycy, a zwróciwszy się najprzód na kościół kolegiacki mnóstwem ludu napełniony, sprawił pomiędzy nim rzeź okrutną, powiązał i w niewolę zabrał wszystkich kapłanów, świątynię Pańską do szczętu złupił, a potem ognie na dachy rzuciwszy, z resztą nieszczęśliwego ludu, który się tam schronił, spalił. Następnie najezdźcy rozbiegłszy się po całej okolicy, spustoszyli ją do szczętu, wszelki dobytek i także mnóstwo niewolników zabrali, że na każdego po dwadzieścia głów w podziale przypadło. Wybrał się Kazimierz, książę łęczycki w pogoń za pohańcami z dobranym zastępem rycerstwa i doścignął ich we wsi Żukowie, lub według innych w Trojanowie. Byłby ich niezawodnie pokonał i zdobycz całą im odebrał, gdyby nie podstęp znającego się z nimi Bolesława mazowieckiego, który wystąpiwszy jako pośrednik pokoju, obydwie strony od kroków nieprzyjacielskich powstrzymał. Tymczasem Litwini czy to z namowy Bolesława, czyli z własnego zdradzieckiego popędu, upatrzywszy sposobną chwilę, napadli niespodzianie na obóz Kazimierza i wojsko jego wycinać poczęli. Ochłonąwszy z przestrachu Polacy, mężny opór napastnikom stawili i wielu ich trupem położyli, gdy tymczasem mnóstwo jeńców polskich, korzystając z pomyślnej chwili, ucieczką się ratowało; lecz ta chwilowa przemoc w powsze 1) Archiw. rząd. poznań. Ląd. Liber privileg. B. N. 39. Kod. dypł. wielkopl. II, 72. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 57. Kod. dypl. wielkopl. II, 73. — 3) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV f. 4. Kod. dypl. wielkopl. II, 73. 74. -4) Długosz 1. c. lib. VII, 869. Kromer 1. c. f. 178, 61* 484 chną dla Polaków zamieniła się klęskę, gdy utraciwszy dzielnego wodza swego, który legł pod ciosami pogańskimi, poszli w rozsypkę, a przeprawiając się przez wezbraną rzekę Bzurę, w nurtach jej potonęli lub od miecza wyginęli tak dalece, że zaledwo jeden z nich życie uratować zdołał1). Ta straszliwa przygoda całą Polskę zgrozą i boleścią przejęła, a najwięcej niezawodnie arcybiskupa Jakóba, którego najpiękniejsza część archidyecezyi przedstawiła widok niewidzianego dotąd spustoszenia, rozpaczy pozostałych od zagłady owieczek jego, gruzów popalonych miast, wsi i świątyń Pańskich, a pomiędzy temi wspaniałej i starożytnej kolegiaty łęczyckiej, pamiętnej tylu synodami, zjazdami duchownemi i uroczystościami, na której ozdobę tylu składało się książąt i arcybiskupów. Wkrótce po tej klęsce umarł książe Konrad mazowiecki na Czersku bezpotomnie, zostawiwszy dzielnicę swoję w spuściźnie bratu Bolesławowi na Płocku2). Prawie równocześnie dokonał żywota doczesnego Mestwin, książe pomorski3), który ostatnie dni przepędził w Słupsku i zaznaczył je szczodrobliwością na kościoły, darowawszy dnia 15 czerwca roku 1294 kościołowi poznańskiemu wieś Rembowo 4), a kościołowi gnieźnieńskiemu wieś Dobieszewo8). W tymże czasie szlachta z okolicy Kalisza, złączywszy się z niektórymi mieszczanami ztamtąd i wójtami okolicznymi, niewiadomo z jakiego powodu, prawdopodobnie z zuchwalstwa i chęci zdobyczy, najechawszy zbrojno dobra arcybiskupie w kluczu opatowieckim, zabrała nietylko wszelki z nich dobytek, ale nawet poddanych, zadając przytem gwałt sromotny niewiastom i pannom, wszystko zaś, czego zabrać nie mogła, ogniem zniszczyła. Nadto złupiła dom arcybiskupi w Opatówku, zbezcześciła świętości w kaplicy domowej i zawiadowcę arcybiskupiego tamże okrutnie zamordowała. Przywódzcami tej bandy byli: Szymon i Pietrko, synowie Piotrkona, Mikołaj i Michał, bracia z Trzcińska, Kunat i Jaśko z Trzcińca (dicti Trnycz), Jaśko i Bernard, synowie Fulkona z Sieńca, Dzietkon i Julian, bracia Zaśpicze z Orzeżyna, Ryfin, wójt z Saczyna, Brakosz z tejże wsi, Pełkota, syn wójta z Winiar, Chwalibóg i Wacław z Podkocy, Adam, zwany Skarga, dziedzic Ur-bańca, Kunek, Jasiek i Mikołaj Krystanowie (Cristani), mieszczanie kaliscy, Mikołaj, zwany Dudel z Konatowa, Barsecz z Masłowca, Gerward z Oleśnina, Jan, zwany Gromadzicz z tejże wsi i Adam, wójt z Cienia. Ci z przybranym motłochem w porządku wojskowym, z chorągwią na czele, tę niecną podjęli wyprawę na swego arcypasterza. Przemysław książe, dowiedziawszy się o tem, złożył na zbrodniarzy sąd, i jako wrogów Kościoła i rzeczypospolitej, oraz jako winnych obrazy majestatu surowo ukarał, skazawszy ich na konfiskatę majątku wszelkiego ruchomego i nieruchomego, a dobra ich Główczyn, Dobieżanki (Dobe-zanky), Wilkowiznę, Wydrzyn, Wałków, Trzcińsko, Orzeżyn, część Masłowic, Olewina, Gromadzic, Sieńca, wójtostwa w Saczynie i Cieni, młyny na Prośnie, dziedzictwo Skargi (apud Greh) i domy wymienionych mieszczan kaliskich kościołowi gnieźnieńskiemu za poczynione w dobrach arcybiskupich spustoszenia 1) Długosz 1. c. lib. VII, 869. 870. — 2) Tamże lib. VII, 870. - 3) Na-ruszewicz 1. c. t. IV, 189. — 4) Archiw. rząd. kaliskie. Kod. dypl. wielkopl. II, 86. - 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 59. Kod. dypl. wielkopl. II, 87. 485 i szkody na własność wieczystą przekazał. Wyrok odnośny wydany w Kaliszu dnia 10 sierpnia roku 1294 przechowany jest w archiwum kapituły gnieźnieńskiej1). W październiku tegoż roku przebywał arcybiskup w Uniejowie, jak widać z wydanego tam przez niego na dnia 21 tegoż miesiąca i roku przywileju na nowo utworzone w wsi arcybiskupiej Bukownicy wójtostwo i ulokowanie przez nowego wójta tejże wsi na prawie średzkiem2). Rok 1295 nader ważnym jest w dziejach narodu polskiego, który nareszcie przejrzał i przyszedł do przekonania, że Polska rozszarpana na cząstki, nie zdoła się dłużej oprzeć ani wewnętrznemu bezrządowi, ani nieprzyiaciołom zewnętrznym i prędzej czy później stać się musi pastwą ezychających na jej zgubę wrogów. Potrzeba było zatem koniec położyć ambitnym i samolubnym licznych książąt dążnościom, z których każdy własny tylko mając na oku interes, naród prowadził do upadku, a marnując żywotne siły jego w wojnach domowych i bezustannych zamieszkach, obronę skuteczną naprzeciw zewnętrznym napaściom czynił niemożliwą. Tylko skupienie sił i władzy w ręce jednego z nich, któryby dostojnością i powagą nietylko nie ustępował sąsiednim książętom, ale własnym imponował ziomkom, mogło Polskę podźwignąć z upadku i poniżenia. Ze wszystkich ówczesnych książąt polskich najzdolniejszym okazywał się do ujęcia w swe ręce władzy nad całym krajem Przemysław wielkopolski, mąż roztropny, waleczny, energiczny, a przytem najmajętniejszy, dzierżący oprócz Wielkopolski, Pomeranią, a do księstw krakowskiego i sandomirskiego testamentem Henryka wrocławskiego niejako upoważniony. Za radą niewątpliwie arcybiskupa Jakóba, tak gorąco pragnącego pomyślności i szczęścia narodu, znającego dokładnie przymioty i zalety Przemysława, a mającego słuszny wstręt przed Wacławem cudzoziemcem, przez intrygę Gryfiny Polsce narzuconym, książe wielkopolski sam domagał się korony królewskiej, której mu naród życzył w przekonaniu i ufności, że ją z godnością nosić będzie. Jakoż rycerstwo wielkopolskie w porozumieniu z Małopolanami, którzy się zniechęcili ku Wacławowi, zgromadziwszy się licznie w Gnieźnie, po odbytych z arcybiskupem naradach, Przemysława jednomyślnie królem ogłosiło. Czy ten krok wielkiej doniosłości uczyniono w porozumieniu i za przyzwoleniem Władysława Łokietka, oraz książąt kujawskich i mazowieckich, nie wiadomo; lecz historycznie pewną jest rzeczą, że wyższe duchowieństwo polskie, jako to arcybiskup Świnka, Jan Gerbisz poznański, Wisław kujawski i Muskata krakowski biskupi, Przemysława za króla chętnie uznali, a gdy od Stolicy apostolskiej przyznanie mu tej godności i pozwolenie na koronacyą nadeszło 3), arcybiskup Świnka w towarzystwie wspomnianych wyżej biskupów, dopełnił jej w katedrze gnieźnieńskiej w niedzielę dnia 26 czerwca r. 1295 4). 1) Archiv. Capit, Grnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 112. Kod. dypl. wielkopi. II, 93. 94. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr, 58. Kod. dypl. wielkopl. II, 98. 99. — 3) Chronica aulae regiae w Dobnera Monumenta historica Boemiae V, 101. Cfr. Roepell. 1. c. I, 555. Naruszewicz I. c. IV, 193. — 4) Bocznik Traski 1. c. II, 853. Bocznik wielkopolski 1. c. III, 40. Bocznik małopolski 1. e. III, 186. 187, Rocznik mazowiecki III, 204. Długosz 1. c, lib. VII, 876. 877.    486 Na tej szczęśliwej dla Polski uroczystości byli obecni wszyscy panowie, rycerstwo i urzędnicy wielkopolscy, a stany krakowskie wyraźnie na nię zezwoliły1). Nie brali zaś w niej udziału: biskup płocki, Gosław, zapewne dla choroby, której uległ w roku następnym, biskup lubuski, z obawy przed prześladowaniem margrabi brandenburgskiego, który się zżymał na wyniesienie Przemysława i biskup chełmiński, który przyjąwszy dawniej habit Krzyżaków, za ich namową i wpływem uchylił się z pod władzy metropolitalnej arcybiskupa gnieźnieńskiego i poddał się pod władzę arcybiskupa rygskiego. Jakób Świnka upominał się o prawo swoje w Rzymie, wskutek czego papież Bonifacy VIII pod dniem 30 maja roka 1295 polecił komisyi apostolskiej, złożonej z dziekana, proboszcza i scholastyka kujawskich, ażeby rozpoznawszy sprawę sporną, według przekonania swego w imieniu Stolicy apostolskiej takową załatwili8), Krzyżacy jak mogli, intrygowali i przeszkadzali, ażeby sprawa na korzyść arcybiskupa nie wypadła, zakładali protesta naprzeciw rzekomej stronniczości świadków i subdelego-wanych komisarzy, i lubo arcybiskup sprawy nie zasypiał, jak dowodzi bulla Bonifacego VIII z dnia 17 listopada roku 1298, w której nową ustanowił komisyą, złożoną z archidyakona kujawskiego, proboszcza poznańskiego i brunsberg-skiego, celem wyśledzenia, ażali subdelegowani wspomnieni komisarze apostolscy mogli być do załatwienia sporu przypuszczeni lub nie 3), to przecież wpływ krzyżacki w Rzymie był większy i skuteczniejszy, aniżeli jego, a gdy nareszcie, jak się zdaje, sprawa na korzyść powoda wypadła, Krzyżacy sprzeciwiali się roz-porządzeniom papiezkim uporczywie, popierani przez niemieckich książąt w Rzymie i lubo biskupi chełmińscy na mocy tychże rozporządzeń najczęściej odnosili się do metropolity gnieźnieńskiego, to przecież arcybiskupi rygscy przywłaszczali sobie nad nimi nieprawnie jurysdykcyą. Dopiero w drugiej połowie wieku XV, stosunki biskupstwa chełmińskiego do arcybiskupstwa gnieźnieńskiego stanowczo uregulowane zostały. Po uroczystościach koronacyjnych król Przemysław, zapewniwszy sobie przez poselstwa do pokrewnych książąt wyprawione pokój wewnętrzny w kraju, zajął się energicznie zabezpieczeniem sobie posiadania ziem pomorskich, po książęciu Mestwinie w spuściźnie otrzymanych, do których sobie tak Krzyżacy, jako i brandenburgscy margrabiowie urojone rościli pretensye. Nie dowierzając przeto zdradliwym tym sąsiadom, wybrał się w licznem otoczeniu panów do Gdańska, dla opatrzenia tego miasta i zamku, gdzie już przed rokiem, za życia jeszcze Mestwina będąc4), mieszkańcom Elbląga potwierdził przywileje przez Wizymira, 1) Dlugosz 1. c. lib. VII, 877. — 2) Kod. dypl. wielkopl. II, 104: „Bonifa-cins episcopus servus servorum Dei, dilectis filiis decano et preposito ac scholastieo ec-clesie Wladislaviensis etc. Sua nobis venerabilis frater noster I. archiepiscopus Gnes-nensis petitione monstravit, quod venerabilis frater noster episcopus Culmensis, eius suf-frageneus, de provincia Gneznensi se non esse pretendens, ab ipsius archiepiscopi iuris-dictione in hiis quo ad legem metropoliticam pertinent, se abstrahere nititur, sibique tanquam metropolitano snbesse indebite contradicit, etc. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 63. Kod. dypl. welkopl. II, 162. 163. — 4) Kod. dypl. wielkopl. II, 96. 97, 487 syna Sambora nadane1), zaprowadził w całym Pomorzu rząd polski, a teraz zamek gdański naprawił i umocnił, miasto zaś samo pierwszy z książąt pomorskich silnemi palisadami czyli blankami otoczył. Chcąc zaś panowania swego nad całą Polską i nad Pomorzem jawne dawać dowody, kazał sporządzić pieczęć, mającą na jednej stronie orła białego z napisem: Reddidit ipse suis victricia signa Po-lonis, a z drugiej strony wyobrażenie osoby królewskiej na tronie siedzącej, z koroną na głowie i jabłkiem w ręku, oraz napis: Sigillum Premislai Polonorum regis et ducit Pomeranie2). Tak więc po 200 blisko latach Polska znów miała króla, którego energiczne zabiegi i starania nader pomyślnie się składały. Wprawdzie Wacław czeski, odwołując się na swoje urojone czy podrobione prawa do księstwa krakowskiego i sandomirskiego, a tem samem do najwyższej w kraju władzy, założył protest u Stolicy apostolskiej naprzeciw koronacyi Przemysława, lecz papież bynajmniej na nią nie zważał. Niemała otucha przejmowała króla po zabezpieczeniu sobie i zapewnieniu rozległych ziem pomorskich, które potęgę jego wielce podniosły, tak przez kwitnący już naówczas handel w Gdańsku, liczne warowne zamki i dzielność szlachty tamtejszej, która nieprzyjazną będąc zakonowi krzyżackiemu, skutecznie wspierać go mogła i chciała naprzeciw jego zaborczym planom i uroszczeniom. Gdyby mu się było udało, zjednać sobie książąt mazowieckich, kujawskiego, sieradzkiego i łęczyckiego, natenczas śmiało stawić mógł czoło wszystkim zewnętrznym nieprzyjaciołom Polski. Wśród tak pomyślnych widoków i świetnych nadziei, nagle i niespodzianie smutna nastąpiła katastrofa. Król, bawiąc w Poznaniu dnia 25 stycznia roku 1296, w którym fundował klasztor panien Dominikanek tamże, hojnie go uposażywszy 3), wybrał się do Pyzdr i tam na dniu 3 lutego tegoż roku klasztor Benedyktynów w Lubiniu, nowemi opatrzył przywilejami 4). Z Pyzdr udał się do Rogoźna, gdzie przepędził zapusty, bawiąc się łowami, a właściwie chcąc obecnością swoją w pobliżu granic Marchii i Pomorza powstrzymać margrabiów brandenburgskich od najazdów i napaści na ziemie pomorskie. Nie spodziewając się zdrady od tych niebezpiecznych sąsiadów, bawił się król swobodnie z dworem i szlachtą okoliczną, w ostatnim dniu zapust do późnej nocy. Zaledwo jednakże z otoczeniem swojem udał się na spoczynek, aliści banda zdrojnych siepaczy przez margrabiego brandenburskiego, zawiszczącego Przemysławowi powodzenia, a szczególniej Pomorza, na które od dawna ostrzył zęby, wpadłszy do miasta zewsząd otwartego i niestrzeżonego, otoczyła mieszkanie jego. Król, zbudziwszy się, potężny zbójcom dawał opór, gdy tymczasem służba i inni goście z przestrachu pouciekali. Uległ nareszcie nieszczęśliwy monarcha przeważnej sile napastników, upadłszy prawie bez życia, okrutnie zrąbany i skłuty szablami. Mordercy widząc, że jeszcze oddycha, chcieli go żywo uwieść i oddać w ręce sprawcy zbrodni, Brandenburgczykowi, ale ponieważ od bólu dosiedzieć nie mógł ani na koniu, ani na wozie, zakłuli go puginałami i porzuciwszy na drodze, uciekli za granicę. Odgłos tej zbrodni do 1) Kod. dypl. wielkopl, II, 97. — 2) Długosz 1. c. lib. VII, 880. — 3) Ar-chiw. rząd. pozn. Claustrum s. Catharinae N. 28. Kod. dypl. wielkopl. II, 114. — 4) Archiw. rząd. poznań. Lubin Nr. 51. 52. Kod. dypl. wielkopl. II, 115, 488 konanej dnia 6 lutego roku 1295 1), niewymownym smutkiem i boleścią napełnił serca wszystkich Polaków, a przedewszystkiem arcybiskupa Jakóba, długoletniego przyjaciela jego, wiernego doradzcy i doświadczonego przewodnika w zabiegach o podźwignienie Polski i przywrócenie jej dawnej świetności. Podwójną zaś była żałoba jego, bo w Przemysławie nietylko tracił dla kraju wybawcę z poniżenia, bezwładności, nierządu i niedoli, ale najprzychylniejszego dla Kościoła i jego rozwoju monarchę, który, czy to z wrodzonego popędu religijnego, czyli też z pokuty za pośredni udział w morderstwie Ludgardy, małżonki swojej, nie ustawał w czynieniu dobrze dla Kościoła, sypiąc na wsze strony rozmaite nadania i przywileje 2), wspierając swą powagą i pomocą szlachetne i zbawienne arcy 1) Rocznik Świętokrzyski 1. c. III, 77. Bocznik Małopolski 1. c. III, 186. Rocznik Sędziwoja 1. c. II, 879. Rocznik Traski 1. c. II, 853. Długosz 1. c. lib. VII, 880—882. Kromer 1. c. f. 179. 180. — 2) Oprócz wspomnianych jnż wyżej dobrodziejstw przez króla Przemysława kościołom, klasztorom i zakładom wyświadczonych, spółczesne dokumenta wykazują rozliczne inne, jato to: nadanie szpitalowi ś. Ducha w Kaliszu folwarku pod miastem położonego d. 31 grudnia roku 1283 (Kod. dypl. wielkopl. I, 494); przywrócenie kościołowi poznańskiemu wsi Psarskie i Jaszkowo d. 28 czerwca r. 1284 (Archiv. Capit. Posn. Liber privileg. A. Nr. 57. Kod. dypl. wielkopl. I, 501); darowanie wsi Winiary fundowanemu przez siebie klasztorowi ś. Klary w Gnieźnie r. 1284 (Kod. dypl. wielkopl. I, 509), a ołtarzowi swej fundacyi pod tyt. ś. Jadwigi część wsi Górczyna d. 17 sierpnia 1285 (Archiv. Capit. Posnan. I, 8b. Kod. dypl. wielkopl. I, 521): przysądzenie klasztorowi w Lubiniu wsi Charbielina i Dłuszyna d. 7—12 stycznia r. 1286 (Kod. dypl. wielkopl. I, 523), a kościołowi poznańskiemu wsi Ostrowieczna d. 14 października tegoż roku (Archiv. Capił. Posn, I, 10. Kod. dypl. wielkopl. I, 529); nadanie zakonowi Templaryuszów pustyni nad jeziorem Drawskiem d. 10 listopada tegoż roku (Kod. dypl. wielkopl. I, 530); obdarzenie biskupstwa lubuskiego rozległemi przywilejami d. 28 grudnia roku 1287 (Tamże I, 544); odnowienie przywilejów klasztorowi łeknińskiemu d. 17 marca r. 1288 (Tamże II, 1); darowanie kościołowi poznańskiemu starego miasta Środki w lipcu r. 1288 (Archiv. Capił. Posn. I,       24. Kod. dypl. wielkopl. II, 8); opatrzenie przywilejami klasztoru tynieckiego r. 1290 (Kod. dypl. wielkopl. II, 21); ustąpienie dziesięciny z połowy dochodu żup krakowskich kościołowi katedralnemu w Krakowie (Kod. katedry krak. I, 92. Kod. dypl. wielkopl. II,      31); potwierdzenie przywilejów klasztoru paradyzkicgo d. 14 września tegoż roku (Archiw. rząd. pozn. Przement 1. Kod. dypl. wielkopl. II, 33); przyjęcie pod swą szczególną opiekę klasztorów w Oliwie i Żarnówcu r. 1291 (Kod. dypl. wielkopl. II, 48); potwierdzenie przywilejów klasztoru trzemeszeńskiego d. 21 października r. 1292 (Archiw. kościoła trzemeszeńskiego. Kod. dypl. wielkopl. II, 63); ustąpienie kościołowi poznańskiemu wsi Kobylnik i miasta Środki na utrzymywanie lamp przy grobach jego i żony podczas godzin kapłańskich d. 19 kwietnia 1293 (Archiv. Capił. Posn. II, 3. Kod. dypl. wielkopl. II, 70); potwierdzenie przywilejów klasztoru olobockiego d. 28 grudnia r. 1293 (Kod. dypl. icielkopl. II, 83) i klasztoru ś. Wawrzyńca pod Kaliszem d. 30 marca 1294 (Kod. dypl. wielkopl. I, 84), przywrócenie kościołowi poznańskiemu wsi Parusewa d. 16 kwietnia r. 1294 (Archiv. Capił. Onem. Liber privileg. B. Nr. 15. Kod. dypl. wielkopl. II, 85); zabezpieczenie klasztorowi lubińskiemu przywilejów ojca swego Przemysława I, roku 1294 (Archiw. rząd. poznań. Lubin 5. Kod. dypl. wielkopl. II, 90); zatwierdzenie praw i własności nadanych przez książęcia Mestwina pomorskiego kościołowi w Schwornigatz tegoż roku (Kod. dypl. wielkopl. II, 96), tak samo klasztorowi pelplińskiemu przez książąt Sambora i Mestwina nadanych przywilejów d. 9 paźdz. tegoż roku (Kod. dypl. wielkopl. II, 96); przyznanie kościołowi w Włocławku 489 pasterza swego zamiary i prace w podniesieniu moralności, oświaty i ducha pobożności pomiędzy poddanymi, karząc surowo zuchwalstwa i niegodziwość szlachty zabierającej i łupiącej własność kościelną, jednem słowem występując wszędzie jako wierny i przywiązany syn Kościoła. To też nie ustąpił niezawodnie nikomu pierwszeństwa w oddaniu ostatniej posługi zmarłemu przy pogrzebie zwłok jego w katedrze poznańskiej, odbytym przy ogromnym udziale wszystkich stanów całej Polski 1), którą lubo tylko siedm miesięcy chwalebnie rządził, wlał w nię zarodki jedności, rządu, poczucia godności wielkiego narodu i wspólnej ku jej podniesieniu dążności i pracy. Skrzętne nieprzyjaciół Polski korzystanie z jej osierocenia, aby ją obedrzeć i złupić, spowodowało panów wielkopolskich i pomorskich do rychłego nadania jej nowego pana, któryby skutecznie zapobiegł niecnym zachciankom. Jakoż zjechawszy się do Poznania na dzień 23 kwietnia roku 1296, pod przewodnictwem niezawodnie arcybiskupa Jakóba wybrali jednomyślnie monarchą polskim Władysława Łokietka, najstarszego z linii książąt kujawskich, brata rodzonego Leszka Czarnego, lubo z innej matki, szwagra Przemysława, który tylko jedyną pozostawił córkę, wydaną później za króla czeskiego, Wacława, obranego niegdyś po śmierci brata przez Małopolan książęcia krakowskiego i sandomirskiego 2). Do wyboru Wielkopolan przystąpili Małopolanie i poddali pod panowanie nowego króla wszystkie miasta i zamki z wyjątkiem kilku, które król czeski trzymał obsadzone swemi garnizonami, nie chcąc odstąpić od swych pretensyi do księstwa krakowskiego i sandomirskiego. Władysław zaproszony przez stany wielko- i małopolskie do przyjęcia rządów, pospieszył z Kujaw, gdzie się właśnie naówczas znajdował, do Krakowa, gdzie zaprowadziwszy ład i porządek, udał się do Pomeranii, gdzie Leszek kujawski kusił się, zdobyć sobie Gdańsk, który jednakże, widząc jednomyślność wyboru Łokietka przez stany pomorskie, odstąpił od swego zamiaru i uznał go za prawowitego pana Pomorza. Powróciwszy ztamtąd, ucierać się musiał nowy monarcha z garnizonami czeskiemi tu i owdzie w Małopolsce, podtrzymującemi urojone Wacława do księstwa krakowskiego i sandomirskiego pretensye, a wspieranemi przez nienawistnych książąt ślązkich, mianowicie Henryka wrocławskiego, wkrótce potem zmarłego. Korzystając z niezgod tychże książąt po śmierci Henryka powstałych, wkroczył na Ślązk i znaczną część księstwa wrocławskiego zniszczywszy w końcu r. 1207, z niemałą zdobyczą powrócił wsi Sobkowa dnia 5 kwietnia roku 1295 (Archtv. Capit. Vladisl. Liber privileg. f. 134. Kod. dypl. wielkopl. II, 102); przysądzenie kościołowi gnieźnieńskiemu części wsi Smo-gorzewa i Strzyżewa naprzeciw uroszczeniom Adama Skargi z dnia 1 czerwca roku 1295 (Archiv. Capit. Gnesn. Lib. privileg. saec. XV f. 90. Kod. dypl. wielkopl. II, 104); nadanie klasztorowi ś. Klary w Gnieźnie wsi: Obora, Woźniki, Żerniki, Winiary z jeziorami : Długie, Bielidło i Mielno tegoż roku (Kod. dypl. wielkopl. II, 105); przysądzenie klasztorowi w Bukowie wsi Małkowa d. 30 lipca roku 1295 (Tamże II, 1Q6); potwierdzenie przywilejów i nadanie nowvch klasztorowi w Żukowie d. 15 sierpnia r. 1295 (Tamże II, 110), oraz mnóstwa różnych innych przywilejów i potwierdzeń wydanie. — 1) Długosz 1. c. lib. VII, 822. — 2) Kronika książąt Pol. 1. c. III, 541. Długosz 1. c. lib. VII, 884. Kromer 1. c. f. 180. 62 490 do Krakowa1). Na początku roku 1298 był w Gdańsku, gdzie potwierdził przywilej Wezymira i Przemysława, dany mieszkańcom Elbląga2), a ztamtąd przeniósłszy się do Wielkopolski, ściągnął na siebie powszechną niechęć przez życie bezczynne i nierządne i przez rozprężenie karności w wojsku, które nie mając sposobności popełniania ździerstw i łupieztw na obcych, obróciło się na swoich, a najwięcej na poddanych duchownych, dopuszczając się gwałtów i ucisków, jakoby w nieprzyjacielskim kraju. Za przykładem króla i wojska poszła znaczna część szlachty, która pragnąc się cudzem zbogacić dobrem, najeżdżała i łupiła bezkarnie dobra duchowne, lub sama z sobą staczała krwawe boje i najazdy, szerząc po kraju nierząd, ucisk i zamięszanie 3). To też zdrowsza część narodu boleśnie uczuła zawód, którego kraj doznał w osobie Łokietka, książęcia niegdyś tak dzielnego, roztropnego i energicznego, a teraz nagle powodzeniem i wyniesieniem swojem upadłego moralnie i zepsutego. Arcybiskup Jakób tym zawodem najwięcej dotknięty, chcąc zapobiedz szerzącemu się złemu, i podźwignąć kraj z niedoli, zwołał biskupów na synod prowincyonalny do Gniezna w r. 1298. Co na tym synodzie dla ratunku dobra publicznego postanowiono, jakie na nim kościelne zapadły ustawy, nie wiemy, gdyż tylko jedyna autentyczna przechowała się o nim wzmianka w przywileju, wydanym przez biskupów: Wisława kujawskiego, Jana płockiego i Andrzeja poznańskiego (bez dnia), w którym poświadczają, że rycerz Floryan z Pątnowa, zamienił wieś swoją dziedziczną Pcelino. (dziś nie znaną) na wieś kościoła gnieźnieńskiego Brodno (również dziś nie istniejącą), położywszy na nim wyraźną wzmiankę, że wygotowany został na synodzie prowincyonalnym w Gnieźnie roku 1298 4). Wśród tych zamieszek w kraju i publicznych swoich zajęć kościelnych, arcybiskup Jakób nie spuścił na chwilę z oka i uwagi swojej interesów duchownych tak w swojej archidyecezyi, jako i w innych najwyższej jego pieczy powierzonych dyecezyi polskich, owszem w miarę rosnących niebezpieczeństw dla Kościoła, podwajał swe zabiegi i starania, aby im jak najskuteczniej zapobiedz. Pomiędzy innemi zajmowała go szczególniej sąsiednia rozległa dyecezya poznańska, która jednego tylko mając archi-dyakona, mimo najlepsze chęci biskupa i tegoż zastępcy jego, nie mogła żadną miarą należycie być administrowaną, i dla tego tak długo nalegał na biskupa Andrzeja, dopóki dyecezyi swojej na trzy nie podzielił archidyakonaty, jak tenże sam w odnośnym dokumencie z chlubą dla metropolity swego wyznaje5). 1) Długosz 1. c. lib. VIII, 887. — Kromer 1. c. f. 181. — 2) Dogiel 1. c. IV, 35. — 3) Długosz 1. c. lib. VIII, 889. Kromer 1. c. f. 181. — 4) Archiv. Cap. Gnesn. Nr. 64. Kod. dypl, wielkopl. II, 166. 167: „Nos Wisslaus Wladislaviensis, Jo-hannes Plocensis et Andreas Posnaniensis, Dei gracia ecclesiarum episcopi, tenore pre-sencium protestamur, quod Florianus miles etc... Datum in provinciali synodo apud Gne-zdnam anno Domini MCCXC octavo." — 5) Archiv Capit. Posnan. II, 15. Kod. dypl. wielkopl. II, 139—141: „Idcirco nos Andreas, Dei gracia episcopus ecclesie Posnaniensis instanciis et crebrius venerabilis patris domini Jacobi, divina providencia sancte Gne-snensis ecclesie archiepiscopi, hortati monitis et rogati: cum ecclesie nostre Poznaniensis archidiaconatus canonice nunc vacans, ex distancia longiore et multiplici amplificacione et promixcione eciam et exerescencia creverit populorum, commodeque tribus archidiaconis 491 Tymczasem zabiegi biskupów nie zdołały poskromnić rozpasanych namiętności wojska i szlachty, nie mając najmniejszego poparcia w monarsze, który owszem gnuśnością, i obojętnością tem więcej ośmielał oboje do nadużyć i gwałtów. Najwięcej dał się w znaki ten nierząd i rozprężenie moralne biskupowi poznańskiemu, tak dalece, że się widział zmuszonym, rzucić interdykt na całą dyecezyą swoją, której dobra biskupie i kościelne zabierano i pustoszono, a nad biednemi poddanymi nielitościwie się pastwiono. Wprawdzie Łokietek pojednał się z biskupem i wynagrodził mu poniesione straty, ale złemu stanowczo nie zapobiegł i umysłów zdrowo na rzeczy patrzących poddanych zjednać sobie nie zdołał, którzy coraz więcej zniechęcając się ku niemu, za innym panem oglądać się poczęli1). W roku 1299 arcybiskup Jakób według swojego chwalebnego zwyczaju uczestniczył w uroczystości św. Wojciecha w Gnieźnie i w obradach kapituły jeneralnej tamże. Przy tej sposobności przywilejem z dnia 1 maja tegoż roku przywrócił dobrowolnie wieś Wilczków, położoną w pobliżu Uniejowa, kościołowi krakowskiemu, przekonawszy się, że mu się sprawiedliwie należała, przez co wystawił sobie chlubne świadectwo bezinteresowności i ścisłej sprawiedliwości 2). Temi się rządząc zawsze zasadami, pragnął on, jak się zdaje, utrzymać Łokietka na tronie, i utrzymywał z nim stosunki, ażeby wpłynąć na niego zbawiennie i podtrzymać powagę jego wobec zniechęconego narodu, lecz zabiegi jego rozbiły się o brak dobrej woli książęcia. W czerwcu roku 1299 widzimy obydwóch w Kaliszu, gdzie na dniu 15 tegoż miesiąca Łokietek zatwierdził zamianę wsi arcybiskupiej Grojec na wieś dziedziczną Stogniewa, Grębień 3). Dnia 24 tegoż miesiąca był arcybiskup z nim w Gnieźnie 4), a w drugiej połowie lipca tegoż roku w Łęczycy, gdzie w tym czasie zatwierdził zamianę wsi kościoła gnieźnieńskiego, Ostrów, na wieś szlachecką Ocinek5). Nareszcie dojrzał plan Wielkopolan pozbycia się Łokietka i wybrania sobie innego monarchy. Korzystając z nieobecności króla, który na zimę roku 1299 udał się był do Małopolski, wyprawili świetne poselstwo do Wacława, króla czeskiego, ofiarując mu koronę, a zarazem Ryksę, czyli Elżbietę, córkę króla Przemysława, w małżeństwo. Rad był tym ofertom król czeski, ile, że sobie i tak rościł pretensye do księstw krakowskiego i sandomirskiego, a tem samem do najwyższej w kraju władzy, i dla tego zebrawszy wojsko, przybył z niem do Wielkopolski, która mu się całkiem poddała, a za nią nawet dziedziczne ziemie Łokietka, kujawska i sieradzka, i to tak nagle, że Łokietek, widząc się zupełnie opuszczonym i do wszelkiego oporu nie in solidum regendus sufficiat et decenter, ipsum in tres archidiaconatus separatos canonice et disiunctos auctoritate nobis tradita divideremus etc." — 1) Roepel 1, c. I, 560. 561, Naruszewicz 1. c. IV, 208. 209. — 2) Dr. Piekosinski Kod. katedry krak. 139. Kod. dypl. wielkopl. II, 172: „Quia nobis per fidedignas personas tam ecclesiasticas quara eciam seculares est sufficienter probatum, quod villa Wilczcowicz vulgariter nuncupata, aita prope Unieyow Ecclesie Cracoviensis extitit ab antiquo, nos aliena nobis vendicare Minime cupientes, eandem vUlam Wilccowicz vobis et ecclesie vestre... integre restituimus... etc." — 3) Kod. dypl. wielkopl. II, 173. — 4) Kod. dypl. wielkopl. II, 174. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 68. Kod, dypl. wielkopl. II, 175. 62* 492 zdolnym, zmuszony był, opuścić Polskę i szukać schronienia w Węgrzech1). Kronikarze czescy2), a za nimi Długosz8) i prawie wszyscy nowsi dziejopisarze utrzymują, jakoby arcybiskup Jakób w asystencyi kilku biskupów polskich ukoronował Wacława uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej, poczem tenże w Poznaniu zaślubił córkę Przemysława. Wiadomość o koronacyi nader wątpliwą być się zdaje w ogólności, a tem więcej jeszcze o dopełnieniu jej przez arcybiskupa Jakóba. Kronikarze czescy z pochlebstwa zapewne uroili ją sobie i to tak niezgrabnie, że nawet imienia rzekomego koronatora nie znali, nazywając ówczesnego arcybiskupa gnieźnieńskiego, który koronacyi miał dopełnić, Piotrem*). Długosz widocznie za temi źródłami poszedł, przemieniwszy imię Piotra na Jakóba i dodawszy imiona kilku biskupów polskich, towarzyszących niby arcybiskupowi przy koronacyi, gdyż żadne z dawniejszych źródeł polskich o koronacyi Wacława nie wspomina5). Najkompetentniejsze zaś w tej mierze źródło, Bocznik wielkopolski, dokładnie podający wypadki historyczne i nie pomijający szczegółów przybycia Wacława do Wielkopolski, nic o koronacyi jego nie wie 6). Że Wacław na króla polskiego nie był koronowany, lecz tylko tytuł królewski sobie przywłaszczył, świadczy przytoczony przez Naruszewicza list papieża Bonifacego VIII z dnia 10 czerwca roku 1302, którym mu stanowczo zakazuje używania tegoż tytułu samowolnie i bez wiedzy Stolicy apostolskiej przybranego pod karami kościelnemi, o koronacyi nic zgoła nie nadmieniając 7). Gdyby zatem obrządkiem kościelnym na króla polskiego był namaszczonym, byłby papież niewątpliwie akt ten jako nieważny i niebyły ogłosił, a przynajmniej o nim wspomniał. Z całego toku pisma rzeczonego pokazuje się, że papieżowi jedynie chodziło o przywłaszczenie sobie przez Wacława godności królewskiej w dokumentaeh i aktach urzędowych. Lecz przypuściwszy nawet, że Wacław był koronowany w Gnieźnie, to z pewnością nie przez arcybiskupa Jakóba, który się nie mógł żadną miarą wyrzec tak jawnie okazanych przekonań swoich i prawdziwego patryotyzmu, ażeby podać rękę do uświęcenia, powagą swoją i tak uroczystym aktem, jakim jest koronacya, wiarołomstwa ku Łokietkowi i poddania narodu pod panowanie obcego książęcia, zwłaszcza takiego, który ku Polsce jawną okazywał nie 1) Rocznik wielkopoiski 1. c. III, 41. Dtugosz 1. c. lib. IX, 894. 895. Kromer 1. c. f. 182. — 2) Chronic. aulae reg. u Dobnera Monum histor. Boemie V, 131 sqq. Chronicon Francisci w Scriptores rer. Bohemicar e biblioth. Ecel. Metrop. Prag. (Pragae 1783) t. II, 56. Benessii de Weitmil Chronicm tamze II, 208. — 3) Histor. Polon. lib. IX, 895. — 4) Chron. aulae reg. 1. c. V, 131sqq. Chronicon Francisci 1. c. II, 56. Benessii de Weitmil Chronicon 1. c II, 208 : „Per venerabilem patrem dominum Petrum, Arcbiepiscopum Gnesnensem in regem Poloniae inunctus ac coronatus est." — 5) Monum. Polon. histor.: Rocznik Traski II, 833. Rocznik Sędzi-woja II, 879. etc. — 6) Mon. Polon. histor. III, 41. — 7) Historya Narodu Polskiego t. IV, 216. Kod. dypl. wielkopl. II, 209: „...Qui auetoritate propria, quinimo teme-ritate non tnodica, non vocatus a Deo tanquam Aaron, sed apostolica Sede, matre omnium et magistra, contempta, ad quam provincie Polonie pertinere noscuntur, regium in ipsa Po-lonia nomen usurpas, te regem Polonie nominando. In que autem crimina assumptio falsa regie dignifatis, imo et simplicis magistratus ac seditio et commissio violencie cum armis incidant, quibus subiiciendi sint penis talium patratores, non est opus exprimere ete." 493 chęć i jak mógł, starał się korzystać z jej niemocy. Nie mógł nadto arcybiskup Jakób wobec całego kraju i chrześcijańskiego świata znieważyć Stolicy apostolskiej, przez dopełnienie tak ważnego aktu wbrew jej woli i bez wyraźnego pozwolenia. To też Przemysława koronował dopiero po nadejściu z Rzymu upoważnienia, a od koronacyi Łokietka wstrzymał się, ponieważ do tego upoważnienia nie otrzymał. Tem mniej mógł koronować "Wacława, którego powołanie do korony sprzeciwiało się wręcz jego przekonaniu. Nie mogąc się sam jeden oprzeć woli stanów wielkopolskich, trzymał się na uboczu, lub prawdopodobnie po dokonaniu wstrętnego dla niego faktu, wyjechał za granicę, gdyż od połowy roku 13011) znika nam zupełnie z oczu i dopiero w listopadzie roku 1303 spotykamy się z nim w Gnieźnie, gdzie na dniu 6 tegoż miesiąca podzielił miasto Kalisz na dwie osobne parafie, przyłączając jednę połowę miasta do kościoła Panny Maryi, a drugą do kościoła św. Mikołaja z dokładnem oznaczeniem granic obydwóch parafii2). Władysław Łokietek, przesiedziawszy czas niejaki na Węgrzech w domu Amadeja wojewody, dawnego przyjaciela swego, widząc, że kuszenie się o odzyskanie tronu przy potędze czeskiej i niechęci ziomków byłoby daremne, wybrał się do Rzymu na wielki jubileusz przy rozpoczęciu nowego wieku, podjęty dla przebłagania Boga za przewinienia swoje, a zarazem dla poczynienia tam kroków ku odzyskaniu korony i założenia protestu naprzeciw uzurpacyi ziem polskich i tytułu królewskiego przez Wacława. Jego tśż zabiegom przypisać należy ów list Bonifacego VIII do króla czeskiego, zakazujący mu tak surowo używania tegoż tytułu. Być łatwo może, że zamiary Łokietka popierał w Rzymie osobiście arcybiskup Jakób, którego pobytu w kraju w tym czasie aż do końca roku 1303 nie mamy śladu. Powróciwszy Łokietek z pielgrzymki rzymskiej na Węgry, wyczekiwał sposobnej chwili do próbowania szczęścia ku odzyskaniu praw swoich. Nadarzyła mu się takowa w końcu roku 1304, gdy król Wacław zaprzątnięty rozruchami w Węgrzech, gdzie chciał koniecznie królem osadzić niedołężnego syna swego, Wacława, a przytem grożącą mu w własnym kraju od Niemców burzą, nie mógł skutecznie wystąpić w Polsce na przypadek podniesienia naprzeciw niemu oręża. Zebrawszy przeto za pomocą Amadeja, wojewody, nieliczny zastęp ludzi węgierskich, wkroczył do księstwa krakowskiego i opanował zamek Pełczyska, do biskupa krakowskiego należący, zniósłszy znajdującą się w nim załogę. W krótkim czasie zbiegła się do niego znaczna liczba rycerstwa polskiego, któremu się obce rządy sprzykrzyły i przy jego dzielnej pomocy opatrzony li 1) „In nomine Domini amen. Nos Jacobus miseracione divina archiepiscopus ecclesie s. Gneznens. notum facimus universis presentes literas inspecturis, quod nos Pe-trum presbyterum de terra Sandomiriensi de ecclesia sita in Skrzin ad presentacionem comitis Nicolai heredis ibidem, in qua ipse solus ius patronatus noscitur obtinere inve-stimus, committentes sibi in eadem administracionem spiritualium et tanquam vero pastwi curam et regimen animarum. Actum apud Zneynam infra octavas s. Johannis Baptiste a. d, MCCC primo." (Arch. Consist. Gnesn. Acta de a. 1417, — Z teki Pułkownika Zakrzewskiego łaskawie nam udzielony dotąd niedrukowany dokument). — 2) Kod. dypl. wielkopl. II, 229. 230. 494 cznym garnizonem czeskim zamek wiślicki zdobył, następnie Lelów Czechom wydarł, a gdy się zastępy jego od dnia do dnia zwiększały, prawie całe księstwo krakowskie i sandomirskie pod swoje podbił panowanie1). Wśród tych powodzeń umarł na dniu 24 czerwca roku 1305 król Wacław w Pradze2). Śmierć jego wielce wzmocniła sprawę Łokietka, który korzystając z pory i garnącego się doń rycerstwa małopolskiego, podstąpił pod Kraków, aby go wziąść przemocą. Nie było tego potrzeby, albowiem wkrótce nadeszła do obozu i miasta wieść o zamordowaniu w Ołomuńcu syna zmarłego króla, Wacława, który, roszcząc sobie po ojcu prawa do Małopolski, i tytuł króla polskiego mimo zakaz Stolicy apostolskiej sobie przywłaszczył i do wyprawy naprzeciw Łokietkowi się gotował, lecz śmierć niespodziana plany jego przerwała. Na wieść tę mieszczanie otworzyli nowemu panu bramy miasta, a na dniu 1 września roku 1306 szlachta krakowska, sieradzka, sandomirska, kujawska i łęczycka królem go ponownie obwołała 3). Tymczasem Wielkopolanie, trwając w dawnej ku niemu niechęci, dowiedziawszy się o śmierci obydwóch Wacławów czeskich, przywołali sobie za pana Henryka, księcia głogowskiego, siostrzeńca króla Przemysława, który przybywszy niebawem do Poznania, objął ofiarowane sobie rządy księstwa, używając nawet tytułu dziedzica Polski, czego sobie nawet Władysław Łokietek aż do koronacyi swojej nie pozwalał 4). Czy to poddanie się dobrowolne Wielkopolski zniemczonemu Ślązakowi nastąpiło z wolą i wiedzą arcybiskupa Jakóba, spółcze-sne źródła nie wspominają. Z dotychczasowego jednakże przedstawienia żywota jego, a mianowicie z jego niechęci ku zniemczonym potomkom Piasta, którzy na gwałt Ślązk germanizowali i to samo gotowi byli czynić w Wielkopolsce, z jego prośby, zaniesionej niegdyś do Stolicy apostolskiej, aby Polskę pod jej opieką i niejako władzą będącą broniła od zgubnego wpływu wdzierających się w jej granice Niemców, niepodobno przypuścić, aby wbrew swemu przekonaniu i w sprzeczności z samym sobą miał podawać rękę do tego niepolitycznego Wielkopolan kroku, chociażby się nawet samemi tylko względami na pokrewieństwo Henryka z ulubionym niegdyś Przemysławem byli rządzili. Nie mogąc poprzeć swą radą i przedstawieniem woli narodu, musiał się poddać konieczności i znosić nowego wstrętnego sobie pana, ale z nim w żadne bliższe nie wchodził stosunki, oddany niezawodnie całkiem sprawom kościelnym. Jakoż z czasów kilkoletniego panowania Henryka nie napotykamy pomiędzy licznemi dokumentami przez niego wy-stawionemi ani jednego, na którymby arcybiskup występował jako świadek, lub w jakimkolwiek z nim zostawał stosunku. Nie śmiał Władysław Łokietek orężem dopominać się praw swoich do Wielkopolski i wszczynać wojny domowej, nie czując się jeszcze dość silnym i bezpiecznym w odzyskanych księstwach, dla tego spustoszywszy tylko pewną część Ślązka, wybrał się na wezwanie szlachty do Pomeranii, która go w Gdańsku uroczyście książęciem i panem swoim ogłosiła. Wypuściwszy nowo nabyte 1) Długosz 1. o, lib. IX, 897—906. Kromer 1. c. f. 183. 184. — 2) Fran-cisci Chronicon 1. c. II, 68. Długosz 1. c. lib. IX, 910. — 3) Długosz 1. c. lib. IX, 911—914. — 4) Kod. dypl. wielkopl. II, 251. 254. 255. 259. 495 księstwo w dzierżawę synowcom swoim, Przemysławowi i Kazimierzowi, i powierzywszy zamek gdański w opiekę Boguszowi, sędziemu pomorskiemu, powrócił król do Małopolski, ażeby się zająć urządzeniem wewnętrznym państwa swego1). Wkrótce potem jednakże Pomerania przez kilka lat nabawiała króla nadzwyczajnych kłopotów wskutek zdrady dumnych panów pomorskich Szwenców, którzy się naprzeciw panu swemu skojarzyli z margrabiami brandenburgskimi, Janem i Waldemarem, z którymi zaledwo się w roku 1307 uskromnił, doznał zawodu ze strony chytrych i podstępnych Krzyżaków, którzy w roku następnym zdradą opanowali zamek gdański, wysiekłszy załogę polską i pomorską, a w mieście właśnie podczas odbywającego się tam jarmarku uderzywszy z wściekłością na gmin, do dziesięciu tysięcy niewinnych ludzi bez różnicy płci i wieku okrutnie wymordowali2). Chcąc zaś koniecznie stać się panami całego Pomorza, na które od dawna zęby ostrzyli, rozzuchwaleni powodzeniem, dumni i chciwi mnisi spowodowali synowca króla Łokietka, słabego Przemysława, że im obszerne posiadłości swoje po matce Salomei i dziadzie Świętopełku na niego spadłe za cztery tysiące grzy-wien sprzedał 3). Mieli już od dawna w zastawie ziemię michałowską od Leszka 4), starszego brata Przemysława, oraz różne nadania chytrze zdobyte i niemi uzasadniali pretensye swoje do całego księstwa. Poznał po niewczasie Łokietek swój błąd, że sam z wojskiem naprzeciw rokoszanom pomorskim i Brandenburgczykom nie pospieszył, ale się dał ułudzić zdradzieckim zakonnikom do pomocy ich wzywając, oraz że kraj cały w tak niepewne, jak Przemysława powierzył ręce. Myśląc jednakże, że sprawę z Krzyżakami na drodze układów załatwić poradzi, wyprawił poselstwo do mistrza, wzywając go na wspólną do wsi Krajowic pod Radziejowem w Kujawach rozmowę5). Według wszelkiego prawdopodobieństwa Łokietek, jadąc na tę rozmowę, zaprosił na nię przychylnego sobie arcybiskupa Jakóba, który właśnie w tym samym czasie znajdował się w Radziejowie i tam na dniu 2 maja roku 1309 wydał dokument poświadczający, że. na odbytym krótko przedtem synodzie prowincyonalnym w Gnieźnie pomiędzy innemi uchwałami zapadła uchwała zakazująca wybierania dziesięcin z obcej parafii i dyecezyi bez pozwolenia odnośnego biskupa, przez co zniesiono dawny przywilej stanu rycerskiego, pozwalający mu oddawać dziesięciny ze wszystkich pól do któregokolwiek kościoła według swego upodobania6). Był to zatem czwarty znany synod 1) Długosz 1. c. lib. IX, 915, 916. Kromer 1. c. f. 184. Naruszewicz 1. c. IV, 244. 245. — 2) Dogiel 1. c. V, 36. Dziafynski IAtes ac res gestae I, 81. Dlugosz 1. c. IX. 925. — 3) Naruszewicz 1. c. IV, 252 uwaga 2. Caro, Qesch. Polens II Th. f. 48. 49. — 4) Dogiel 1. c. IV, 37. — 5) Dlugosz 1. c. lib. IX, 927. Caro 1. c. II, 47. — 6) Helccl 1. c. I, 388. Stenzel 1. c. str. LXXXIV. Kod. dyplom. wielkopl. II, 264. 265: „Noverint universi presencium noticiam habituri, quod nos Ja-cobus divina miseracione sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopus, constituti in Gnezdna in provinciali synodo, de consilio et consensu fratrum nostrorwm episcoporum tunc pre-sencium et aliorwm nostre provincie prelatorum super decimis liberalibus non recipiendis de parochia vel dyocesi aliena, constitucionem edidimus in hec verba: Quoniam propter officium debetur beneficium, statutum declaramus sentencialiter, ut sicut non licet officia divina alieniis parochianis impendere, sic eciam utputa decimas militales et liberas recipere 496 prowincyonalny przez arcybiskupa Jakóba odprawiony. Dokument wspomniany zaś potwierdza wypowiedziane powyżej zdanie nasze, że zacny metropolita polski wspierał sprawiedliwe Łokietka pretensye do korony i nie miał styczności z uzurpatorem Henrykiem głogowskim lubo przez szlachtę wielkopolską wybranym. Zbija on przytem najdosadniej podanie Długosza, jakoby arcybiskup Jakób już na dniu 4 marca roku 1304 przeniósł się był do wieczności1), który to błąd za nim prawie wszyscy nowsi pisarze powtarzają. Na owym zjeździe kujawskim mistrz krzyżacki Henryk, łudząc niegodziwie Łokietka, obiecywał wydać mu zamek gdański pod warunkiem wynagrodzenia zakonowi kosztów utrzymania tamże garnizonu swego w ilości stu tysięcy grzywien szerokich groszy pragskich2). Ogromna ta na owe czasy suma bezwstydnie podana wskazywała na obłudne Krzyżaka zamiary, wiedział bowiem, żeby się na nię całej Polsce zdobyć było niepodobno. Król, pragnąc zgody, okazał gotowość wypłacenia zakonowi pewnego wynagrodzenia, ustanowionego przez ludzi rzetelnych i sumiennych odpowiednio do podjętych przez niego w rzeczy samej wydatków, lecz mistrz żadną miarą od owej sumy odstąpić nie chciał i dla tego Łokietek z gniewem miejsce zboru opuściwszy, zaniósł skargę do Stolicy apostolskiej, wskutek czego papież Klemens V o zabór Gdańska i rozmaite krzywdy nakazał śledztwo przez wyznaczoną osobną komisyą apostolską, o czem będzie niżej'). Za krzywdy wyrządzone przez Krzyżaków na Pomorzu zbieg okoliczności sprowadził dla Łokietka wynagrodzenie w innej stronie kraju. Na dniu bowiem 6 grudnia roku 1309 rozstał się z tym światem Henryk, książe głogowski. Przedniejsi panowie wielkopolscy, niezawodnie na wezwanie arcybiskupa Jakóba zjechawszy się do Gniezna w początku roku 1310, uznali Łokietka jednomyślnie panem swoim i królem, odsądziwszy od praw do Wielkopolski pięciu synów Hen ab eisdem (con liceat), maxime de dyocesi aliena, nisi forsan super hiis certis et deter-minatis (privilegiis) fundate sint et hoe de dyocesani processerit voluntate. — Quocirca universitati vestre mandamus in virtute obediencie, et vobis nichilominus sub pena sy-nodali (precipimus), quatenus dictam constitucionem tenere ac servare, ac secundum ipsam iudicare omnimode debeatis si meritum obediencie vobis lucrifacere et effugere cupitis ec-clesiastice acrimonium ulcionis. Datum in Radeyov VI Nonas Maii anno Domini MCCC nono." W roku 1309 dnia 10 listopada kardynał Gentilis, legat apostolski w Polsce i na Węgrzech, wydai ustawy obowiązujące całe duchowienstwo polskie, objete w nastę-pujących artykulach: De non offendendis prelatis, — ut nulla ecclesiastica persona pre-beat auxilium, consilium vel favorem alicui laico contra ecclesias ecclesiasticasve personas —        ne quis recipiat ecclesiasticum beneficium de manu laici, — de non occupandis et occupa-tis restituendis bonis ecclesiasticis, — de pena publicorum concubinarorium, — de prohi-bita depredatione, — de hiis, qui contumaeiter sustinent excommunicationem, — ne aliqua fidelis alicui infideli matrimonialiter copuletur, — de observancia mandatorum Apostolice Sedis et legatorum ipsius. ,,Datum Posonii quarto Idus Novembris pontificatus domini Clementis Pape quinti anno quarto." (Transumpt potwierdzony przez Klemensa VI r. 1345 dnia 2 września w Awinionie. Zob. Helcel 1. c. I, 390. Eod. dypl. wielkopl. II, 268—274). —        1) Historia Polon. lib. IX, 909. — 2) Tamze 1. c. lib. IX, 927. 928. Cfr. Dzia-lynski Lites etc, I, 87. — 3) Dzialynski Lites etc, t. I. 497 rykowyeh. Temu uroczystemu i jednozgodnemu postanowieniu stanów wielkopolskich odważył się stawić czynny opór niejaki Przemko czyli Przemysław mie-szczanin poznański, zapewne Niemiec lub Ślązak, człowiek dumny, ale w dostatki bogaty, który, porozumiawszy się z synami Henryka, bramy miasta im otworzył i wspólnie z nimi oraz z dość silnem ich wojskiem zamieniwszy kościół katedralny na fortecę, łupił z niej domy prałackie, lub one palił, przyczem zamordował archi-dyakona poznańskiego, Mikołaja z Szamotuł. Wkrótce jednakże Łokietek z rycerstwem swojem koniec położył rokoszowi, wypędziwszy książątka ślązkie i ukarawszy herszta buntu, Przemysława i jego wspólników1). Krzyżacy tymczasem korzystając z zaburzeń wielkopolskich, przeprowadzali plan swój zaborczy zuchwale i śmiało. Opanowawszy miasta Nowe i Chojnice, obiegli warowny i silnym garnizonem opatrzony zamek świecki, którego bronili książęta Przemysław i Leszek przez kilka miesięcy z wielką wytrwałością, lecz i ten nareszcie poddać się musiał nieprzyjacielowi, ile że wyprawiony na odsiecz jego Andrzej, kasztelan rozpierski, z dość znacznym oddziałem wojska, czy to z niedbalstwa, czy też z przekupstwa czoła Krzyżakom nie stawił. Łokietek, mając naprzeciw sobie nieprzyjaciół w Ślązakach, Brandenburgczykach i zdradzieckim zakonie, a przytem lękając się nowych rozruchów domowych, nie mógł, tak jak chciał, wystąpić w obronie Pomorza, dla tego zgodził się na projektowany przez Krzyżaków, zagrożonych świeżo przez Litwinów, zjazd celem pokoju i ugody, i zjechał się z nimi w Brześciu kujawskim w roku 1811, lecz gdy wyrodni zakonnicy żądali od niego, aby im Pomorze ustąpił za pewną sumę pieniędzy, chcąc mu za to ustąpić w Kujawach Nieszawę, Orłowo i Murzynowo, na potrzebę wojenną posyłać mu czterdziestu koprjników na swoim koszcie i wystawić, gdzieby się królowi podobało, klasztor na czterdziestu zakonników, którzyby się za duszę jego modlili, Łokietek, wzgardziwszy tak lichą ofiarą, dalsze w tej sprawie traktowania przerwał*). Krzyżacy, nie dowierzając sami urojonym prawom swoim do Pomorza, udali się do brandenburgskiego margrabi, Waldemara, aby od niego kupić pretensye, które sobie przodkowie jego do tego księstwa rościli na mocy jakiejś książęcia Wanisława pomorskiego obietnicy, gdy ich w zakłóceniu z Mestwinem bratem swoim naprzeciw niemu na pomoc był przyzwał, a zkąd ich Mestwin w połączeniu z Polakami wypędził, a potem jako jedyny pan całego Pomorza takowe Przemysławowi w spuściźnie przekazał. Mimo to stanęła w Słupsku ugoda w miesiącu czerwcu roku 1311. Brandenburgczyk chciwy na grosz, sprzedał urojone swoje prawa za 10,000 grzywien, z których połowę wziął zaraz, a drugą miał odebrać skoroby dostawił od cesarza Henryka VII zatwierdzenie tej sprzedaży. Jakoż cesarz poważył się, zatwierdzić w obozie pod Bryksyą ten nikczemny i szalbierczy układ chociaż z zastrzeżeniem, jeżeli sprzedaż była sprawiedliwą8). Miał biedny Łokietek nie lada obroty na rozmaite strony od chwili po 1) Długosz 1. c. lib. IX, 934. 935. Kromer 1. c. f. 188. — 2) Długosz 1. c. lib. IX, 938. 939. Naruszewicz 1. c. IV, 266. 267. — 3) Dogiel 1. c. t. IV, 38: „Datum in castris ant» Brixiam IV Idus Julii anno 1311, 03 498 nownego na tron wstąpienia. Zaledwo skończyli Krzyżacy zabory na Pomorzu Warcisław IV, książe szczeciński, lękając się potęgi ich tak wielce się wzmagającej i bliskiego sąsiedztwa, chciał także wzmocnić się i przez łupieztwo z swej strony zabezpieczyć się na przyszłość. Przeszedłszy przeto Persantę rzekę, stanowiącą granicę księstwa jego, opanował pozostałe jeszcze pod panowaniem polskiem zamki z całemi okolicami w Rugenwalde, Słupsku, Sławie, Polnowie i Tucholi. Krzyżacy nie stawiali mu w tym rabunku przeszkody, owszem, pozwalając mu szarpać cudzą własność, jak to sami w większej czynili mierze, zawarli z nim ugodę, że obydwie strony kontentować się będą tem, co zabrały1). Nie mógł Łokietek podążyć z poskromnieniem książęcia szczecińskiego za rozbój dokonany, albowiem z innej strony daleko większe groziło mu niebezpieczeństwo utracenia tak mozolnie zdobytego Krakowa i całego księstwa. Mieszczanie krakowscy bowiem złożeni z samych Niemców i Czechów, spiknąwszy się pomiędzy sobą i pozyskawszy sobie biskupa krakowskiego, Jana Muskatę, Ślązaka rodem, oraz wójta Alberta z bratem Henrykiem, proboszczem miechowskim, wyprawili poselstwo do Bolesława, książęcia opolskiego, ażeby przybył z wojskiem celem opanowania Krakowa, którego bramy otworzyć mu przyrzekli. Jakoż powabnemi widokami ujęty Ślązak, przybywszy na czele wojska cichaczem pod miasto, został do niego wpuszczony i przez wójta Alberta gościnnie był podejmowany, ponieważ zamek był w ręku wiernych Łokietkowi ludzi, którzy zdrajcom wydać go nie chcieli. Łokietek, zebrawszy na prędce rycerstwo, podążył poskromnić najezdcę i buntowniczych mieszczan. Zanim jednakże przystąpić miał do 2dobycia miasta orężem, wysłał do Bolesława orędzie z zagrożeniem, że jeżeli dobrowolnie z miasta nie ustąpi, skutki oporu sam sobie przypisać będzie musiał. Uląkł się zdrajca przemocy, a zwaliwszy winę na wójta, wyniósł się z Krakowa, zabrawszy z sobą tegoż herszta i kilku innych, chcąc ich ochronić od zasłużonej za swą nikcze-mnóść kary. Łokietek, wszedłszy do miasta surową na winowajców wymierzył sprawiedliwość, kazawszy winniejszych włóczyć po mieście końmi, wieszać na szubienicach lub wplatać w koła, Jana Muskatę zaś w więzieniu osadził i dobra Biecz mu skonfiskował, a Henryka, proboszcza miechowskiego, z całem zgroma zeniem zakonnem z kraju wypędził i klasztor miechowski na zamek zamienił, z po kilku latach, przywróciwszy ich do łaski, takowy im zwrócił 2). Sędziwy arcybiskup Jakób, pragnący jaknajrychlej ujrzeć Polskę zjednoczoną pod jednym panem, silną i spokojną, pilnie śledził wypadki i niezawodnie szczerą radą siużył Łokietkowi, który swojem całem postępowaniem od chwili po ownego wyniesienia swego na najwyższego władzcę Polski zapowiadał lepszą dla niej przyszłość i potrzebną do osiągnienia tego celu energią i siłę. Spółczesne źródła nader mało przechowały nam z ostatnich lat życia zacnego metropolity polskiego szczegółów. Wiemy tylko, że w roku 1311 według tyloletniego zwyczaju swego na uroczystości św. Wojciecha i kapitule jeneralnej był w Gnieźnie i tam na dniu 2 maja tegoż roku wystawił dokument, w którym poświadcza 1) Naroszewicz 1. c. IV, 269,. — 2) Długosz 1. c. lib. IX, 951. 952. — Kromer 1. c. f 188. 189. 499 że Przecław z Żernik zastawioną u siebie wieś szpitala kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Gnieźnie z miłości ku Bogu temuż szpitalowi przywrócił1). Bullą z dnia 2 maja roku 1312 wydaną na soborze w Vienne papież Klemens V poleca arcybiskupowi Jakóbowi oraz biskupom kamińskiemu i poznańskiemu, ażeby dobra zniesionego przez niego i teDże sobór zakonu Templaryu-szów przekazali kawalerom maltańskim i na grabieżców tychże dóbr klątwy kościelnej używali*). Co do daty śmierci arcybiskupa Jakóba, dziejopisarze bardzo się pomiędzy sobą różnią. Długosz kładzie ją w roku 1304 3), Janicki podaje rok 1301, Paprocki 1310*), Grotkowski, a za nim Bużeński 13055). Jak wielce wszyscy w tej mierze się mylą, pokazują wyżej podane dokumenta aż do roku 1312 włącznie. Damalewicz utrzymuje, że arcybiskup dokończył żywot doczesny w roku 1313, lubo się opiera na przywileju jego błędnie przeczytanym co do daty, lub podrobionym 6), gdyż zupełnie równobrzmiący dokument wystawiony przez arcybiskupa Jakóba, a dotyczący pewnej zamiany dziesięcin z klasztorem lędzkim, pochodzi z roku 1293 7). Za Damalewiczem poszedł Rzepnicki 8) i inni, zbliżając się najwięcej do właściwej daty śmierci Jakóba, który według dwóch starodawnych źródeł: Spominków Gnieźnieńskich pochodzących z pierwszej połowy wieku XIV 9) i Rocznika miechowskiego, pisanego w pierwszej połowie wieku XV 10) umarł dopiero w r. 1314, a według pierwszego na dniu 4 marca, który to dzień podaje także Długosz. Nadto Katalog Arcybiskupów Gnieźnieńskich w bibliotece Ossolińskich przechowany, kładzie zgon arcybiskupa na dzień 4 marca r. 13I411). Obydwa pierwsze źródła wspominają, że po śmierci arcybiskupa Marcina stolica gnieźnieńska osieroconą była przez lat cztery 12). Ponieważ bezpośredni następca" jego, Borzysław, umarł w Awinionie, nie objąwszy wcale rządów archidyecezyi 13), a ustanowiony tamże przez papieża Jana XXII arcybiskupem Jan czyli Janiśław dopiero w roku 1318 powrócił do kraju 14), przeto podany przez wspomniane obydwa źródła rok śmierci arcybiskupa Jakóba na zupełną zasługuje wiarę, tem więcej, że Spominki Gnieźnieńskie wyraźnie nadmieniają, iż papież Klemens V umarł wprzód, zanim nastąpił wybór Borzysława na arcybiskupstwo15); wiadomą 1) Archiv. Capit Gnesn. Nr. 76. Kod. dypl. wielkopl. II, 286.— 2) Harduin. Acta Concilior. t. VII f. 1340. Kod. dypl. wielkopl. II, 297. — 3) Hist. Pol. lib.IX, 909.     — 4) Herby Ryc. Pol. str. 397. — 5) Żywoty Arcyb. Gnieźń, t. I, 149. — 6) Senes Archiep. Gnesn. f. 170. 171. — 7) Kod. dypl. wielkopl. II, 72. — 8) Vitai Praesulum Poloniae t. I, 64. — 9) Monum. Polon, histor. t. III, 44: Item anno Domini 1314 mortuo Domino Jacobo, archiepiscopo Gneznensi, 4 die Marcie et sepulto in castro s. Georgu etc." — 10) Tamże II, 883: „1314 Jacobus archiepiscopus Gneznensis obiit." — 11) Monum Pol. Hist. III, 394: „Sedit annis XXXI, moritur anno Domini MCCCXIIII die quarta Marcii." — 12) Mon..Polon, histor. III, 44. II, 883: „Sedes vacat 4 annis." — 13) Spominki Gnieźnieńskie 1. c. III, 44. Długosz l. c. lib. IX.,. 910.     Damalewicz 1. c. f. 175. 176. — 14) Rocznik miechowski 1. c. II 883,, We-dług niego arcybiskup Jan konsekrowany był w r. 1318, w czem się myli, gdyz bulla papieża Jana XXII z 19 grudnia roku 1317 mówi o dokonanej już poprzednio konse-kracyi (Theiner 1. c. I, Nr. 216.) — 15) Tamże III, 44: „Sed antequam idem Borzi-slaus electus fuisset, obiit papa Clemens," 63* 500 zaś jest rzeczą, że tenże papież przeniósł się do wieczności dnia 20 kwietnia roku 1314. Tym sposobem arcybiskup Jakób rządził archidyecezyą gnieźnieńską lat trzydzieści, miesięcy dwa, dni czternaście, rachując czas ten od dnia konse-kracyi jego, dnia 30 grudnia roku 1283. Zwłoki jego sprowadzono z Uniejowa, gdzie go według Długosza i Damalewicza śmierć zaskoczyła, do Gniezna i w tamtejszym kościele metropolitalnym na wieczny złożono spoczynek1). Podczas trzydziestoletnich rządów swoich metropolitalnych arcybiskup Świnka potwierdził i konsekrował liczny zastęp biskupów polskich, przez co w tem ściślejszych ku dobru i pomyślności Kościoła polskiego zostawał z nimi stosunkach. Po śmierci Wojciecha, biskupa kujawskiego, w grudniu roku 1283, wybrany przez kapitułę Wisław, proboszcz płocki i kanonik kujawski, odebrał z rąk jego potwierdzenie i sakrę biskupia w kościele panien Norbertanek w Strzelnie w miesiącu Kwietniu roku 12842); Jan Herbut albo Gerbisz, biskup poznański, następca Jana Wyskowca, potwierdzony i konsekrowany był przez niego roku 1286 w kościele klasztornym lędzkim3); Prokop, biskup krakowski z kantora gnieźnieńskiego, proboszcza sandomirskiego i kanonika krakowskiego, wybrany po śmierci Pawła Przemiankowskiego, otrzymał zatwierdzenie w r. 1292 4); w tymże roku konsekrował na biskupa wrocławskiego Jana Romkę, wybranego w miejsce Tomasza II 5); w r. 1298 Jana, biskupa płockiego po śmierci Gosława 6); w r. 1298 Andrzeja Szymonowicza, wyniesionego na stolicę poznańską po zgonie Jana Gerbisza 7), a w r. 1300 Gerwarda, biskupa kujawskiego, następcę Wisława, w kościele klasztornym strzelnińskim 8). Za jego czasów powstały w prowincyi gnieźnieńskiej liczne klasztory, na których fundacya pośrednio wpływał, jako to: klasztory Dominikanów w Tczewie, w Smotryczu i Świdnicy, pierwszy fundowany w roku 1289 przez książęcia pomorskiego Mestwina9), drugi zapewne przez Władysława Łokietka w r. 1307 10), trzeci przez książęcia świdnickiego, Bolkona I, w roku 1291 11); klasztory Domi-nikanek w Poznaniu, fundacyi Przemysława II w roku 1296 12) i w Raciborzu, fundacyi Przemysława, książęcia opolskiego, w roku 1306 13); klasztor i szpital kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Bytomiu, założony w roku 1300 przez Kazimierza, syna Władysława, książęcia opolskiego 14); klasztory kanoników de Saxia z szpitalami w Sławkowie, fundowany w roku 1298 przez biskupa krakowskiego, Jana Muskatę 15) i pod Kaliszem założony roku 1283 przez Przemysława II 16); klasztory Franciszkanów (Minorytów) w Lignicy i Opolu, pierwszy założony w roku 1294 przez książęcia Henryka V wrocławskiego 17), drugi 1) Długosz 1. c. lib. IX, 909. Damalewicz 1. c. 170. — 2) Dtugosz 1. c. lib. VII, 833. — 3) Tamże lib. VH, 842. — 4) Tamże lib. VII, 865. — 5) Heyne I.         c. I, 792. — 6) Długosz 1. c. lib. 8, 886. — 7) Tamze lib. VIII, 890. — 8) Tamże lib. VIII, 897. — 9) Tamże lib. VII, 852. — 10) Bulinski, Historya koiciota pol. I, 312. — 11) Schmidt, Oesch. der Stadt Schweidnitz I, 36. — 12) Kod. dypl. wielkopl. II,      114. — 13) Codex diplom Silesiae II, 112 sqq. Heyne 1. c. I, 1032. 1033. — 14) Bulinski 1. c. I, 300. — 15) Długosz Lib. Benefic. I, 57. — 16) Damalewicz 1. c. f. 46. 169. — 17) G. Thebesii, Lignitzische Jahrbiicher (Jauer 1733) Th. I cap. m. f. 22. 501 w roku 1287, zapewne przez książąt opolskich fundowany1); klasztor Cystersów w Himmelwitz, założony około roku 1290 przez książąt opolskich*); klasztor Benedyktynek w Strzygłowie (Striegau), fundowany przez księżnę Beatrycę, wdowę po książęciu Bolkonie I, roku 1307 3) i t. d. Chociaż wyżej przedstawione szczegóły z życia arcybiskupa Jakóba są tylko dorywcze, a główna ich część znikła bezpowrotnie w pomroce starożytności, to przecież z tego, co nam kroniki i dokumenta spółczesne przechowały, następująca da się złożyć charakterystyka jego. Jako człowiek odznaczał się nauką, rozsądkiem i roztropnością, te bowiem przymioty jego wynosi papież Marcin IV w bulli prekonizacyjnej z roku 1283. Jako biskup, jaśnieje cnotami prawdziwie apostolskiemi: wylania się całkiem dla dobra Kościoła, niezmordowanej pracy w utrzymaniu karności pomiędzy duchowieństwem i ducha kościelnego i moralności pomiędzy ludem, poskramniania rozpasanych namiętności pomiędzy szlachtą, obroną praw, swobód i własności kaścielnej naprzeciw chciwości i zazdrości ludzi nieuczciwych, jak dowodzą nader mądre i zbawienne uchwały jego synodów prowincyonalnych; nieugiętego charakteru w krytycznych położeniach, wytrwałości w przeciwnościach i klęskach, któremi przepleciony był cały żywot jego biskupi, niezłomnej sprawiedliwości i prawości w postępowaniu, czystości obyczajów i przykładu pod każdym względem chwalebnego, rzadkiej powagi w sprawowaniu obowiązku wzniosłego urzędu swego, bezustannej czujności nad dobrem nietylko archidyecezyi swojej, ale całego Kościoła, wytrwałej obrony biskupów swej władzy metropolitalnej podległych naprzeciw uciskom możnych, a nawet obciążeniom ze strony pełnomocników Stolicy apostolskiej. Wszystkie te cnoty i zalety wykazaliśmy dowodnie z autentycznych źródeł w skreślonym powyżej żywocie jego. Szczególniejsze zaś i znakomite zasługi zjednał sobie przez znaczne powiększenie własności kościoła gnieźnieńskiego i wielkie podniesienie jej wartości przez szczęśliwe znaczne zamiany dalszych dóbr na bliższe, gorszych na lepsze, wywindy-kowanie utraconych lub niesprawiedliwie temuż kościołowi wydartych posiadłości, uregulowanie granic, skupienie porozrzucanych po całym kraju dziesięcin i t. p., na co liczne przechowały się w dokumentach spółczesnych dowody, stanowiące niespożyty pomnik sławy i zasług w tej mierze zacnego arcypasterza. Oprócz wymienionych już wyżej nabytków, nadań, zamian i melioracyi dóbr kościelnych, godne są wspomnienia jeszcze następujące. Zaraz przy wstępie na Stolicę arcybiskupią, Herkenboldus, wojewoda gnieźnieński i kaliski, dokumentem z dnia 6 stycznia roku 1284 wystawionym w Żninie (in Zneyna) darował beato Adalberta et ecclesie Gneznensi, videlicet archiepiscopatui wieś swoją dziedziczną Ostrowite, później Prymasowskiem zwane, jako rekompensacyę za to, że podczas dwunastotetniego osierocenia stolicy arcybiskupiej4) nie oddawał z tejże wsi dziesięcin 1) Heyne 1. c. I, 990. — 2) Tamże I, 991. — 3) Archiw. prowincjonalne wrocławskie. Dokument oryginalny erekcyjny. Cfr. Heyne 1. c. I, 976. — 4) Przywilej ten dokumentuje nasze wyżej wypowiedziane zdanie, że przed Jakóbem Swinką stoliea gnieźnienska przez lat 12 była osieroconą w owych słowach: ,,sepe vacante duo-decim annis." 502 arcybiskupstwu przysługujących, również i za to, że przez trzydzieści lat trzymał od kapituły wieś Złotkowo, wraz z dziesięcinami tamże, którą miał oddać zaopatrzoną w inwentarze, czego przy oddaniu jej nie był uczynił 1). Przemysław U, książe wielkopolski, przywilejem z dnia 8 stycznia tegoż r. wydanym w Rogoźnie, nadał mu jako osobistą własność za wyświadczone sobie i poprzednikowi przysługi wieś Polanowo (Polanovici), nad jeziorem powidzkiem położoną, którą on wspaniałomyślnie swemu kościołowi gnieźnieńskiemu na własność przekazał*). W roku 1284 zamienił arcybiskup wieś kościoła swego Mniewo (Mnewice) na wsie Vetsino et Petricovice (zapewne Wieczyn i Piotrkowice) z rycerzami Sykstusem i Wierzbiętą, którą zamianę Przemysław II w tymże roku (bez dnia) w Koninie zatwierdził 3). Berwold, łowczy kaliski i podczaszy lędzki, darował arcybiskupstwu dziedziczne dobra swoje Chełm czyli Chełmno, którą ofiarę Przemysław II w Kaliszu dnia 18 czerwca r. 1284 zatwierdził4). Mestwin, książe pomorski, potwierdził w Nakle dnia 13 września tegoż roku darowiznę wsi Mochle, przez ojca swego, księcia Świętopełka, kościołowi gnieźnieńskiemu uczynioną5). Władysław, książe sieradzki i kujawski, daje arcybiskupowi Jakóbowi i kościołowi jego połowę wsi Prusy pod Krakowem, której drugą połowę darował mu był poprzednio w nagrodę za jego wierne usługi, Bolesław Wstydliwy, oraz dom w Krakowie, po niejakim Jakóbie z Poznania, skonfiskowany mu za zabicie żyda Chamisiusza, wystawiwszy odpowiedni przywilej w roku 1287 (bez dnia i miesiąca)6). W roku 1288, Przemysław II zatwierdził w Gnieźnie dokonaną zamianę dziesięcin pewnych pomiędzy arcybiskupem Jakóbem, a opatem lędzkim Gerwardem7). Od dworzan Przemysława II kupił trzy działy roli we wsi Warangowicz (Wardężynie lub Warężynie), które kupno tenże książe przywilejem wydanym w Kaliszu dnia 5 stycznia r. 1291 zatwierdził 8). Eufrozyna, księżna kujawska i łęczycka, dokumentem wystawionym w Łęczycy dnia 27 października roku 1292, darowała kościołowi gnieźnieńskiemu wieś Małą Ujmę 9). Przemysław II daje kościołowi gnieźnieńskiemu jako wynagrodzenie za szkody, które poniósł w czasie wojny o posiadanie księstwa krakowskiego i sandomirskiego 300 grzywien srebra z żup krakowskich, obowięzując siebie i następców swoich do regularnego tej daniny corocznego wypłacania przywilejem wydanym w Kaliszu w oktawie śś. Trzech Królów roku 1293 10). Na dniu 23 paździer 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 37. Kod. dypl. wielkopl. I, 494. 495. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 38. Kod. dypl. wielkopl. I, 495: „Quod percunctatis fide-libus serviciis nobis et nostro patruo B(oleslao) illustri quondam duci Polonie per vene-rabilem patrem dominum Jacobum divina miseracione archiepłscopum Gneznensis ecclesie cum esset in minori officio constitutus exhibitis intuitu prestancie sue etc." — 3) Archiv. Capit Gnesn. Nr. 43. Kod. dypl. wielkopl. I, 499. — *) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 40. Kod. dypl. wielkopl. I, 500. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 42. Kod. dypl. wielkopl. I, 503. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Lib. privileg. saec. XV f. 76b. Kod. dypl. wielkopl. I, 524. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 48. Acta Oonsist. Gnesn ad a. 1576. Kod. dypl. wielkopl. II, 12. 13. Damalewicz 1. c. f. 172. — 8) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 53. Kod. dypl. wielkopl. II, 43. — 9) Archiv. Capit. Gnesn. Nr, 54. 55. Kod. dypl. wielkopl. TL, 64. — 10) Archiv. Capit. Gnesn. Nr, 56. Kod. dypl. wielkopl. II, 68. 69. 503 nika roku 1298 «stąpił arcybiskup Jakób kapitule swej metropolitalnej wieś Pyszczyn pod Gnieznem, a wziął od niej w zamianę wsie: Urbanowo, Brodów i Piechcin 1). Przywilejem wydanym w "Warcie dnia 24 lutego roku 1299 Władysław Łokietek zatwierdził zamianę części we wsi kościoła gnieźnieńskiego Białkowie, na część we wsi Radyczynie, należącej do rycerza Stogniewa 2). Józef, scholastyk łęczycki, z wdzięczności ku temuż kościołowi zapisał mu wieś swoją dziedziczną Strzelewo w Nakielskiem dnia 11 września roku 1299 na ręce arcybiskupa Jakóba 3). W roku 1301 Leszek, Przemysław i Kazimierz, synowie książęcia Ziemomysła: „cupientes nostram sanctam ecclesiam Gneznensem tan-quam sui gratissimi filii, utpote qui ex eius utere noscimur prodiisse, brachiis filialibus amplexare", darowali mu wieś swoję Choczessowo w Kujawach, pomiędzy Bartodziejami a Rzepką, nad rzeką Dobrą położoną 4). W tymże roku Mikołaj, książe opawski i starosta Królestwa Polskiego, potwierdził w Pyzdrach na dniu 8 maja następującą zamianę; arcybiskup Jakób ustąpił Zbilutowi Stra-szewiczowi wieś Słupowę pod Kcynią, przyległą dziedzictwu jego Waliszewu, a wziął za nię wieś Zbilczycę (Sbilucicz) i Grodzisko (Grodzyzcze) z łanem roli w Pratkowicach (Zpratkovice) w kasztelanii spicimirskiej, a ponieważ odstąpione arcybiskupowi posiadłości były lepsze, dodał tenże Zbilutowi 62 grzywien srebra 5). Tenże książe zatwierdził w Gnieźnie dnia 27 grudnia roku 1301 sprzedaż części wsi Pątnowa kościołowi gnieźnieńskiemu 6). Włostko comes de Czena (z Cieni) dokumentem wydanym w Uniejowie dnia 30 sierpnia roku 1303, przyznał arcybiskupowi prawo do sadzawki i młyna w Opatowie7). Piotr, syn Mikołaja z Glinna, podstoli sieradzki, dał arcybiskupowi wieś Grąbków z siołem przyległem Pietrów, a wziął w zamian wieś Tądów Dolny w kasztelanii spicimirskiej8). Z szczodrobliwości arcybiskupa Jakóba przechowała nam nadto historya następujące pamiątki: fundacye klasztoru i szpitala św. Jerzego reguły ś. Benedykta i Dominikanek w Uniejowie, uposażone dziesięcinami stołu arcybiskupiego i nadanie kościołowi parafialnemu w Janowym Młynie dziesięcin tamże8). Jako obywatel arcybiskup Jakób na największą sobie u ziomków swoich zgotował wdzięczność. Kochając gorąco kraj rodzinny, używał wszelkich wpływów swego wzniosłego stanowiska, aby utrzymać w nim spójnią i jedność w narodzie, rozerwanym na drobne księstwa, których dzierżyciele mimo pokrewieństwo swoje, nienawidząc się wzajemnie, bezustanne z sobą toczyli wojny i zapasy krwawe, 1) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 29. Kod. dypl. wielkopl. II, 162. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 66. Archiv. Capit. Posnan. I, 4. Kod. dypl. wielkopl, II, 169. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 53. Kod. dypl. wiekopl. II, 189. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Liber priileg. saec. XV f. 53. Kod. dypl. wielkopl. II, 194. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 71. Kod. dypl. wielkopl. II. 296. - 6) Archiv. Cap. Gnesn. Nr. 72. Kod. dypl. wielkopl. II, 203. — 7) Archiv, Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 90. Kod. dypl. wielkopl. II, 226. — 8) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV. Kod. dypl. wielkopl. II, 233. — 9) Paprocki 1. c. str. 396. 397. Damalewicz 1. c.f. 169. 504 pobudzając tym sposobem poddanych swoich do zaciętości i coraz większego odstręczania się od przywiązania do całego kraju. Zapobiegał temu, jak mógł przezacny arcypasterz, przewidując, że w takiem położeniu naród chylił się coraz więcej do znikczemnienia i zguby, i bezustannie za tem dążył i zabiegał, aby rozerwaną Polskę zjednoczyć pod jednę ukoronowaną głowę i tym sposobem przywrócić jej dawną świetność, uczynić ją silną na zewnątrz, groźną dla wrogów, potężną wewnętrznym porządkiem i pokojem. Jemu też przedewszystkiem przynależy się zasługa, że nareszcie kraj ocknął się z letargu słabości, poznał grożące mu niebezpieczeństwo i wybrał sobie królem i panem nad większą częścią Polski bezpośrednio, {SPECIAL_CHAR: &} nad całą pośrednio najprzód Przemysława II, a następnie Łokietka1). Najwymowniejsze zaś świadectwo swego do ziemi rodzinnej przywiązania zjednał sobie przez gorliwą obronę jej przed napływem obcych plemion, a szczególniej niemieckiego, które się na dobre w niej rozpościerać poczęło i niektóre jej części, jako to Ślązk, Wielkopolskę i Pomorze gwałtem germanizowało. Pamiętnym będzie na zawsze list jego do Stolicy apostolskiej wyżej już podany, w którym wzywa jej pomocy i opieki naprzeciw temu groźnemu dla Polski niebezpieczeństwu. Nie dziw przeto, że przy takich cnotach, zaletach i zasługach arcybiskup Jakób zażywał w kraju i za granicą powszechnego szacunku, czci i poważania. Kochał go i czcił naród cały, bo w nim widział jedynego swego opiekuna i ojca, kochali go książęta, lubo pomiędzy sobą niezgodni, samolubni, częstokroć źli i podstępni, ponieważ przed tak wielką i poważną postacią upokorzyć się musiała duma, zamilknąć zawiść, uciszyć się burza namiętności ludzkiej. Jak wielką była jego wobec nich powaga, dowodzą nie tylko liczne i hojne dobrodziejstwa dla niego kościołowi gnieźnieńskiemu i innym świadczone, zatwierdzenie przez książęcia Przemysława II w roku 1284 wszystkich własności, praw i przywilejów przez poprzedników jego temuż kościołowi nadanych2), donacye dóbr ziemskich jemu osobiście czynionych, ale przedewszystkiem jedyne w dziejach arcybiskupstwa gnieźnieńskiego przywileje bicia własnej monety, pierwszy Przemysława II, drugi Bolesława mazowieckiego, o których już wyżej była mowa. Nareszcie arcybiskup Jakób tak wielkiego ze strony wszystkich książąt polskich doznawał szacunku, że lubo ich za przestępstwa karcił, żadnej słabości ich nie pobłażał, sprawiedliwość ścisłą im wymierzał, samolubnym lub dzikim planom ich otwarty stawiał opór, żaden z nich mimo wzburzone namiętności, niechęć ukrytą i gniew tłumiony, nie odważył się, ubliżyć mu osobiście lub prześladować jawnie. Zważywszy wszystkie 1) Damalewicz (L c. f. 168) wyrainie mu przypisnje zastugę i udziat w przy-wróceniu monarchii polskiej i nstanowieniu krolestwa w tych słowach: „Magna solici-tudine Archiepiscopus hic ineuhuit in redintegrationem Principatus Poloniae, ut tandem dissecta memhra post annos ducentos quindecim in uuum corpus eoalescerent... quem tan-dem ad Praemyskum, Praemyslai Posnaniensium Ducis posthumum filium, qui maiorera Poloaiam omnem solus ohtinehat, concordi voluntate, operam interponente strenuam Ar-chiepiscopo, Principem magno et excelso animo detulerunt." — 2) Archiv. Capit. Gnesn, Nr. 41. Eod. dypt. welkopl. I, 502. 505 wyżej pokrótce napomknięte krwawe wojny domowe, zamieszki, bunty i rozstroje wewnętrzne, intrygi i podłości niektórych wyrodnych potomków Piasta, najazdy okrutne przez Tatarów, Litwinów, Prusaków, Niemców i t. d., klęski rozmaite często kraj nawiedzające, ubóstwo i nędzę ludu wycieńczonego do ostatka przez swoich i obcych wrogów i idące z niemi w parze demoralizowanie jego, trzeba prawdziwie podziwiać ogrom pracy i obowiązków temi stosunkami wywołanych dla najwyższego w kraju duchownego zwierzchnika, ale daleko więcej hart duszy, zacność charakteru, wytrwałość niezrównaną, że ira wszystkim podołał ku chwale Kościoła i narodu polskiego i ku wiekopomnej chlubie i zasłudze swojej. 84 XVIII. BORZYSŁAW. kilka tygodni po zgonie Jakóba Świnki kapituła metropolitalna po-kwapiła się z wyborem kanonicznym następcy jego i dokonała go przez kompromis w następujący sposób. Najprzód wybrała z pomiędzy siebie trzech kompromisaryuszów: Tomasza, proboszcza gnieźnieńskiego, Floryana, proboszcza płockiego i Borzysława, archidyakona poznańskiego kanoników gnieźnieńskich, poleciwszy im, ażeby z pomiędzy przytomnych prałatów i kanoników obrali pięciu, a ci dopiero mieli być upoważnieni do jednomyślnej elekcyi arcybiskupa wprzód, zanimby się gorejąca świeca w miejscu wy-borczem umyślnie wystawiona do końca dopaliła. Wspomnieni kompromisaryusze ustanowili większością głosów następujących wyborców: Stanisława, proboszcza kujawskiego, Piotra, dziekana poznańskiego, Janislawa archidyakona gnieźnieńskiego, Franciszka, kanclerza krakowskiego, i Andrzeja profesora prawa kanonicznego, kanoników gnieźnieńskich, którzy w rzeczy samej wprzód zanim się owa świeca dopaliła, jednomyślnie oddali swe głosy na Borzysława, archidyakona poznańskiego i kanonika gnieźnieńskiego, poczem upoważniony do tego przez spół-wyborców Piotr, dziekan poznański, wypadek wyboru w kościele zgromadzonemu duchowieństwu i ludowi uroczyście ogłosił. Tak opisuje elekcyą Borzysława papież Jan XXII w bulli prekonizacyjnej z dnia 15 stycznia roku 1317 1). Spo 1) Theiner 1. e. I, 128. Kod. dypl, widkopl. II, 329 : „Johannes episcopus servus servorum Dei, venerabili fratri Borislao archiepiscopo Gneznensi etc... Dudum siquidem ecclesia Gneznensi per obitum bone memorie Jacobi archiepiscopi Gneznensis . vacante, dilecti fllii... prepositus et Capitnlum eiusdem ecclesie, vocatis omnibus, qui 507 minki Gnieźnieńskie podają wyraźnie, że ten wybór nastąpił w Uniejowie w dzień śś. Apostołów Filipa i Jakóba (l maja)1). Długosz co do dnia zgadza się z Spo-minkami, lecz zupełnie błędnie o dziesięć lat rychlej elekcyą Borzysława kładzie. Elekt był naówczas dopiero subdyakonem, lubo od 19 lat zasiadał w kapitule poznańskiej, a zapewne mało co mniej w kapitule metropolitalnej, piastując w pierwszej zaszczytny urząd archidyakona poznańskiego. W owych czasach nie rzadko zdarzały się nadużycia, że prałaci i kanonicy po kilka lub kilkanaście lat ociągali przyjęcie święceń kapłańskich z rozmaitych powodów, niekiedy z świątobliwej trwogi przed wielką odpowiedzialnością za nienależyte spełnianie obowiązków kapłańskich. Byli nawet tacy, którzy mimo długiego w kapitule pobytu i sędziwego wieku albo wcale święceń kapłańskich nie przyjęli, umierając w niższych stopniach kapłańskich, lub wyświęcali się, czując zbliżający się koniec swój, aby przynajmniej raz lub więcej najświętszą sprawować ofiarę przed śmiercią. Większa część heraldyków naszych zalicza Borzysława do rodu Belinów i daje mu za przodka głośnego w dziejach polskich Żelisława, dowódzcę wojsk za czasów Bolesława Krzywoustego, który w bitwie z Morawczykami walcząc do upadłego, utracił prawą rękę, za którą go Bolesław udarował złotą2). To samo utrzymuje Długosz"), Kromer 4) i inni dziejopisarze. Dzieje ojczyste nie przechowały nam ani imion rodzieów jego, ani szczegółów z lat młodości jego. Wiemy tylko tyle, że ukończywszy z chlubą nauki poświęcił się stanowi duchownemu i przed rokiem 1298 zaticzony został w poczet kanoników poznańskich. W tej godności występuje po pierwszy raz na przywileju biskupa poznańskiego, Andrzeja Szymonowicza, z dnia 31 stycznia tegoż roku, w którym jedyny archidya-konat poznański podzielił na trzy 5). Pomiędzy nowo ustanowionymi wskutek tego archidyakonami widzimy wkrótce potem Borzysława jako archidyakona po debuerunt et potuerunt commode interesse, die ad eligendum prefixa, ut moris est, conve-nientes in unum, ac deliberantes in huiusmodi electionis negotio per viam procedere com-promissi, tribus ex se ipsis, videlicet Thoma predicte Gneznensis et Floriano Plocensis prepositis, ac tibi, tunc archidiacono PoBnaniensis, ipsius Gneznensis ecclesiamm canonieis, eligendi quinque ex aliis de dicto Capitulo, qui ea vice providerent, de gremio dumtaxat ipsius ecclesie Gnesnensis eidem ecclesie Gneznensi usque ad consumptionem cuiusdam candele, que ibidem accensa fuerat, per electionem canonicam de pastore, concesserunt unauimiter liberam potestatem. Cumqne tu, Thomas et Florianus predicti, potestate huiusmodi recepta, predictos quinque, scilicet Stanislaum, prepositum Wladislaviensis, Petrum, decanum Poznaniensis, Janislaum, archidiaconum dicte Gneznensis, Franciscum, cancellarium Cracoviensis et Andream, iuris canonici professorera, eiusdem Gneznensis ecclesiarum canouicos propter hoc concorditer eligissetis, iidem Stanislaus, Petrus, Janislaus, Franciscus et Andreas compromissarii sic dicti, scendentes in partem, post diligentem qnem snper hoc inter se habuere tractatum, in te... direxerunt unanimiter vota sua etc." — 1) Monum. Polon, histor. III, 44: „Dommus Borzislaus archidiaconus ecclesie Pozna-niensis et Canonicus Gneznensis in Unyeow in die beatorum Philippi et Jacobi aposto-lorum per forraam compromissi in arbitros celebrata electione, concorditer est electus." — 2) Okolski, Orbis Polonus t. I, 34. Paprocki, Herby Ryc. Pol. str. 427. Niesiecki 1. c. I, 67. — 3) Histor. Polon. lib. IV, 353. 354. 4) De origine et rebus gestis Polo-nor, f. 71, — 5) Archiv. Gapit. Posnan. II, 15. Kod. dypl. wielkopol. II, 141. 64* 508 znańskiego na przywileju tegoż biskupa wzglądem lokowania wsi Zemsko na prawie średzkiem w roku 1298 (bez dnia) w Poznaniu wydanym1). Odtąd występuje Borzysław w charakterze archidyakona na licznych przywilejach biskupa Andrzeja, jako to, na przywileju wydanym w Poznaniu dnia 30 września roku 1299 względem lokowania na prawie niemieckiem wsi Kościanki 2), na przywileju wydanym tamże dnia 27 października roku 1301, w którym biskup szpitalowi w Gostyniu nadał kościół parafialny w Starym Gostyniu z wszelkiemi dochodami, oraz niektóre dziesięciny 3), na dokumencie wystawionym w Poznaniu dnia 9 lipca roku 1304, w którym kościołowi swemu poznańskiemu nadaje wsie: Mączniki, Otmarowo, Wirzę, Wiele i Pęperzyn, a synowcom swoim jako rekompensacyą ustępuje wsie: Czermin, Skrzypno, Wolę Książęcą i Ambroscovice 4); na przywileju danym w Poznaniu dnia 29 marca roku 1209, w którym klasztorowi w Zem-sku ustąpił dziesięciny stołu biskupiego w Ponikowie8), na dokumencie z dnia 5 lutego roku 1310 wystawionym w Poznaniu, w którym uposaża ołtarz wielki w kościele swoim katedralnym dziesięcinami w wsiach Cmoniu i Kantorowie, trzema włokami ziemi w Czerlejnie i młynem na rzece Cybinie6), i na dokumencie wydanym w Poznaniu dnia 5 lipca roku 1312 poświadczającym, jako Wojciech Kyrszonovicz za krzywdy wyrządzone klasztorowi w Zemsku darował mu pięć włók wolnych we wsi Cieśle7). Kiedy Borzysław został kanonikiem gnieźnieńskim, niewiadomo, gdyż na wymienionych dokumentach podpisywał się tylko jako archidyakon poznański. Że zaś był w rzeczy samej członkiem kapituły gnieźnieńskiej, dowodzi niezbicie wspomniana wyżej bulla papieża Jana XXII, który go tam wyraźnie kanonikiem nazywa i pomiędzy wyborcami na arcybiskupstwo gnieźnieńskie wymienia. Musiał się był nader chlubnie zalecić kapitule metropolitalnej, skoro go nie tylko przy wyborze trzech pierwszych kompromisaryuszów zaufaniem swem zaszczyciła, ale przez wspomnianych pięciu wyborców osieroconą stolicę arcybiskupią mu ofiarowała. Opatrzony aktem wyborczym, wybrał się Borzysław w towarzystwie kilku delegowanych kapituły gnieźnieńskiej do Awinionu, dokąd papież Klemens V, oddany całkiem Filipowi Pięknemu, królowi francuzkiemu, przeniósł był Stolicę apostolską, celem uzyskania od niego prekonizacyi na arcybiskupstwo. Według Spominków Gnieźnieńskich wybrał się w tę drogę w miesiącu maju roku 1314 8), gdy tymczasem papież Klemens V przeniósł się do wieczności dnia 20 kwietnia 9) tegoż roku, o czem wiadomość do Polski jeszcze przy jego wyje 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 447. Kod. dypl. wielkopl. II, 155: „Bonislao archidiacono Posnaniensi." — 2) Archiv. Capit. Posnan. II, 19. Kod. dypl. wielkopol. II, 185. — 3) Kod. dypl. wielkopol. II, 201. — 4) Archiv. Capit. Posnan. III, 1. Kod. dypl. wielkopl. II, 237. — 5) Archiw. rząd. poznan. Blesen 8a. Kod. dypl. II, 264. — 6) Archiv Capit. Posnan. Liber privileg. B. N. 26. Kod. dypl. wielkopl. II, 277. — 7) Archiv. Capit. Posnan. III, 6a. Kod. dypl. vtielkopl, II, 301. — 8) Monum. Polon. histor. III, 44: Qui eodem anno facta electione, ut iuris est, pro eonfirmatione obtinenda ad Romanam curiam iter arripuit infra mensem." — 9) Vitae Paparum. Avennienensium ed. Baluze t. I. Theodori de Niem. Vitae Pontif. Romamr. a Nicolao. 509 ździe nie była nadeszła. Dowiedział się dopiero w drodze o osieroceniu Stolicy apostolskiej, ale się nie wrócił, myśląc, że za niedługo obsadzoną zostanie. Tymczasem wskutek niezgody i współzawodnictwa kardynałów francuzkich z włoskimi, z których pierwsi Francuza, a drudzy Włocha papieżem mieć chcieli, taż Stolica pozostała w osieroceniu dwa lata i półczwarta miesiąca przeszło i dopiero na dniu 7 sierpnia roku 1316 zgodzili się kardynałowie po długiem burzliwem konklawe na wybór Jakóba de Ossa, kardynała-biskupa z Porto, który pod imieniem Jana XXII zasiadł na Stolicy Piotrowej 1). Borzysław, nie mogąc się doczekać nowego papieża, powrócił z towarzyszami do kraju i dopiero w końcu roku 1316 ponowną do Awinionu podjął podróż, dowiedziawszy się o wyborze Jana XXII, ażeby nareszcie uzyskać pożądaną prekonizacyą. Po odbytym przed kardynałami: Berengarem, biskupem tuskulańskim, Gwilhelmem, tyt. św. Cecylii i Arnoldem tyt. s. Marie in Porticu, nader pomyślnym kanonicznym egzaminie, z którego się wykazało, że nietylko prawnie był wybranym, ale do piastowania wzniosłego urzędu arcybiskupiego zdolnym, w naukach biegłym, obyczajów nieskażonych, rodu szlachetnego, papież rzeczony prekonizował elekta na arcybiskupstwo gnieźnieńskie, a następnie kazał go kardynałowi Arnoldowi, biskupowi sabińskiemu wyświęcić na kapłana, a Mikołajowi, biskupowi ostieńskiemu, polecił go konsekrować na biskupa, nareszcie przez kardynałów Neapoleona, tyt. św. Adryana i Jakóba, tyt. ś. Jerzego ad Velum aureum, włożyć na niego uroczyście palliusz, Ten cały przebieg sprawy potwierdzenia Borzysława opisuje dokładnie bulla pre-konizacyjna z dnia 15 stycznia roku 1317 2). 1) Spominki Gnieznienskie 1. c. III, 44: „Sed antequam idem Borzislaus electus fuisset, obiit papa Clemens, post cuius obitum Sedes Eomana vacavit fere tribus annis, et sic conflrmatio fuit prolongata. Tandem domino Johanne XXII in apostolicum electo, prefatus Borzislaus sufflcienter examinatus et ibidem in Avinione, ubi cnria domini pape residebat, in archiepiscopum est consecratus." — 2) Theiner 1. c. I, 128. 129: „..Tuque post consensum huiusmodi electioni de te facte ac tibi ex parte dictorum Capituli pre-sentate ad instantiam eorundem Capituli a te legitime prestitum ad Sedem apostolicam, dum per obitum felicis recordationis Clementis pape V, predecessoris nostri, Sedes ipsa vacabat, presentialiter accessisti, ac deinde tam tu per te ipsum quam... procuratorem substitutum a certis procuratoribus ab ipsis Capitulo specialiter destinatis, ad id speciale mandatum habentibus, qui tunc ad eandem Sedem propter hoc venerant una tecum, qui-que de curia Romana ex causis necessariis discesserunt, antequam ecclesie Romane esset de pastore provisum, a nobis, ad apicem summi apostolatus assumptis, confirmari electio-nem predictam, illius nobis presentato decreto, humiliter postulastis, in hiis omnibus per te et ipsnm Capitulum statutis a iure temporibus observatis. Nos itaque tam electio-nem eandem quam personam tuam per venerabilem fratrem Berengarium episcopum Tu-sculanensem et dilectos filios nostros, Guillelmum tituli sancte Cecilie presbiterum ac Ar-naldum sancte Marie in Porticu diaconum cardinales examinari fecimus diligenter, et facta nobis ab episcopo et cardinalibus antedictis super hiis relatione fideli, quia invenimus electionem eandem de te, persona ydonea, quem nobilitas generis, litterarum scientia, morum ac vite honestas, aliarumque virtutum insignium dona tibi desuper attributa, no-bis et fratribus nostris acceptabilem representant, canonice celebratam illam de prefato-rum episcopi et cardinalium aliorumque predictorum fratrum nostrorum consilio auctoritate apostolica confirmavimus et te ipsi ecclesie Gneznensi prefecimus in archiepiscopum et 510 Po konsekracji i przyjęciu palliusza pozostał arcybiskup Borzysław w Awinionie z kilku towarzyszącymi sobie delegatami kapituły gnieźnieńskiej, pomiędzy innymi z Janisławem, archidyakonem gnieźnienskim, który się nie spodziewał, że zamiast Borzysława, on arcybiskupem do kraju powróci, ażeby doprowadzić do należytego końca sprawę przez swego poprzednika, arcybiskupa Jakóba Świnkę, rozpoczętą naprzeciw biskupom chełmińskiemu i kamińskiemu, którzy powolni namowom i intrygom Krzyżaków, pragnących się całkowicie uwolnić od wszelkiego wpływu Polaków, nietylko pod względem politycznym, ale i kościelnym, uchylili się samowolnie z pod jurysdykcyi motropolitalnej arcybiskupa gnieźnieńskiego, a oddali się pod władzę arcybiskupa rygskiego. Zabiegi jego przecież w tej mierze nie odniosły pożądanego skutku z powodu zuchwałego uporu dumnych zakonników, mających za sobą silnych popleczników w cesarzu i książętach niemieckich i dużo jeszcze upłynęło czasu, zanim arcybiskupi gnieźnieńscy w zupełności swe prawa odzyskali. Papież Jan XXII sam w trudnem będąc położeniu, nie chciał sobie zrazić Niemców, i potężnego już naówczas krzyżackiego zakonu, przez energiczne naprzeciw niemu wystąpienie, lubo przyznał arcybiskupowi gnieźnieńskiemu w zupełności władzę metropolitalną nad wspomnianymi biskupami w bulli z dnia 3 lutego roku 1317 do niego i biskupa wrocławskiego wydanej, w której im polecił, ażeby pod karami kościelnemi spowodowali wiernych dyecezyi chełmińskiej i kamińskiej wszystkich stanów do opłacania świętopietrza, od którego obowiązku od dość dawna samowolnie i nieprawnie się uchylali1), to przecież ostateczne załatwienie sporu i zniewolenie obydwóch biskupów do wypełniania powinności względem prawowitego ich metropolity na później odłożył. Miał arcybiskup Borzysław prócz tego inne ważne sprawy Kościoła polskiego, dotyczące do załatwienia2) i chciał korzystać z sposobności po pastorem... teque per venerabiles fratres Arnaldum Sabinensem, statutis temporibus in presbiterum ordinari in deinde per Nicholaum Ostiensem episcopos munus tibi consecra-tionis impendi ac subsequenter per dilectos fllios nostros, Neapoleonem sancti Adriani et Jacobum saneti Georgii ad Telum aureum dyaconos cardinales palleum de corpore beati Petri sumptum insigne videlicet pontificalis officii, a te cum ea qua decuit instantia po-stulatum, tibi fecimus exhiberi... ete. Datum Avinione XVIII Kalendas Februarii pon-tificatas nostri anno primo." — 1) Kod. dypl. wielkcopl. II, 331. 332: „....Sane, licet census, qui vocatur denarius sancti Petri in toto ducatu Polonie, ecclesie Romane subiecto, in signum subiectionis eidem ecclesie debeatur et multis retroactis temporibus ipsi eccle-sie fuerit integraliter persolutus, nonnulli tamen minus veraciter pretendentes se ad solu-tionem census huiusmodi seu denarii non teneri, ab huiusmodi solutione cessaverunt in-debite, illumque minus rationabiliter solvere contradicunt. Preterea bone memorie Cami-nensis et Culmensis episcopi, qui tunc erant, se, videlicet idem... Caminensis una cum ecclesia sua Caminensi, qui infra dictum ducatum Polonie consistunt, a iurisdictione tua frater... archiepiscope et ecclesie tue Gneznensis, quibus erant metropolitieo iure subiecti per Sedis apostolice litteras, nec non et idem... Culmensis episcopus una cum dicta ec-clesia Culmensi per legatum dicte Sedis, qui legationis in dictis partibus fungebatur officio, se a dicto ducatu infra quem constituti noscuniur, eximi fraudulenter et provincie Rygensi, ut ipsi ac nobiles et populares Caminensis et Culmensis civitatum et dyocesium posseDt dictam Romanam ecclesiam eiusdem census seu denarii solutione fraudare etc. — 2) Spominki Gnieznienskie 1, c. III, 44; „Cum propter aliqua negotia gentis et ec 511 bytu swego w Awinionie, aby dla swej archidyecezyi i całej prowincyi kościelnej wyjednać jak najwięcej łask od namiestnika Chrystusowego, oraz uprosić sobie skuteczną pomoc i opiekę jego do poskromnienia niesłychanych wybryków, szaleństw i zbrodni, których się w niektórych częściach Polski rozbisurmaniona szlachta dopuszczała. Czteroletnie blizko sieroctwo stolicy arcybiskupiej i metropolitalnej w kraju wielce się uczuwać dawało w rozwolnieniu obyczajów, a zepsucie w stanach wyższych wielkie przybrało rozmiary. Pokazuje się to wyraźnie z bulli w mowie będącego papieża z tej samej, co poprzednia daty, w której" nakazuje biskupowi płockiemu i opatowi pelplińskiemu, ażeby łupieżców i zagra-biaczy kościołów pod surowemi karami kościelnemi przy pomocy ramienia władzy świeckiej, gdyby się tego okazała potrzeba, zmusili do wydania zabranych kościołów i wynagrodzenia wszelkich krzywd im wyrządzonych. Z relacyi bowiem arcybiskupa Borzysława pokazało się, że niektórzy ze szlachty, a nawet duchowni chełpiący się z występków i rozkoszujących w zbrodniach, przywłaszczywszy sobie gwałtem kościoły, takowe pozamieniali w obronne zamki i fortece dla bezpiecznego przechowywania w nich zdobyczy z rozbojów i łupieztw zebranych i pewniejszej obrony przeciw pogoni i sprawiedliwości ku niesłychanej zniewadze Boga i wiary i zbezczeszczeniu straszliwemu przybytków Pańskich, a zochydze-nia stanu duchownego 1). Niemała przeto czekała nowego arcybiskupa na wstępie do prowincyi gnieźnieńskiej praca, niemałe trudy, zawody i zmartwienia, przed któremi jednakże nie ustraszał się, gdyż ufając w pomoc Bożą i opiekę Stolicy apostolskiej, przy rzetelnej i usilnej pracy myślał położyć tamę złemu i doprowadzić upadłych do upamiętania i pokuty. Załatwiwszy przeto sprawy swoje w Awinionie, lubo nie zupełnie pomyślnie, zabierał się właśnie do powrotu, aby nareszcie w silną rękę ująć rządy archidyecezyi i prowincyi gnieźnieńskiej, gdy nagła i niespodziana choroba rzuciła go na łoże, i nietylko szlachetnym zamiarom jego, ale i życiu kres położyła w roku 1317 ku nieutulonemu żalowi kapituły metropolitalnej, duchowieństwa i wiernych dobrze myślących, którzy w nowo ustanowionym arcypasterzu swoim wielkie pokładali nadzieje*). Śmierć jego nastąpić musiała przy końcu roku wspomnianego, skoro papież Jan XXII przytomnego w Awinionie towarzysza Borzysława, archidyakona Janisława, na dniu 7 listopada tegoż roku własną powagą swoją apostolską arcybiskupem usta clesie sue peragenda traxisset tnoratn in Romano curia... etc." 1) Theiner i c. I, 129. 130. Kod. dypl. wielkopl. II, 333: „Lamentabilem venerabilis fratris nostri archie-piscopi Gneznensis qnerelam accepimus, continentem, quod nonnnlli nobiles et alii clerici de provincia G-neznensi, qui gloriantur cum malefecerint et exultant in rebns pessimis, quampluries ecclesias eiusdem provincie nequiter oecupantes, illas, eiectis inde personis eclesiasticis et eis gravibus iniuriis irrogatis, detinent per violentiam occupatas, et ipsas ut in eis se cum rapinis et latrociniis fortius teneantur, incastellant et muniunt in divine maiestatis offensam... etc. — 2) Spominki Gfnieznienskie 1. c. III, 44: „Sed heu: proh dolor! cum... ad propria redire tardasset, anno Domini 1317 ibidem (Avinione) diem clausit extremum." — Spominki mieszane w Mon. Polon. hisior. III, 229: „Item anno 1317 obiit dominus Borzislaus archiepiscopus in curia Bomana in Avinione." Damale-wicz 1. c. 175. 176. 512 nowił, z czem się niezawodnie nie ociągał, zwłaszcza po tak długiem osieroceniu stolicy gnieźnieńskiej, nie doznając w tem znikąd żadnej przeszkody, gdyż według dawnych konstytucyi apostolskich papieżowi wyłącznie przysługiwało prawo obsadzenia wakujących stolic, których biskupi za granicą, a głównie w miejscu pobytu jego zeszli z tego świata 1). Zwłoki arcybiskupie złożono na wieczny spoczynek w grobach kościoła ś. Jana 00. Dominikanów w Awinionie2). Damalewicz wysławia zmarłego dla wielkich cnót, któremi jaśniał za życia, a mianowicie wielbi jego pobożność, głęboki rozsądek, panowanie nad sobą i wielką powagę, połączone z ujmującą powierzchownością, które to cnoty znakomitego w nim książęcia Kościoła zapowiadały*). Wobec tak wiarogodnych źródeł, które nam nietylko szczegóły z życia arcybiskupa Borzysława, ale dokładne daty jego elekcyi, konsekracyi i zgonu podają, zbyteczną byłoby zupełnie rzeczą, zbijać błędy pod tym względem Długosza i innych dziejopisarzów 4). 1) Theiner 1. c. I, 130. Kod. dypl. wielkopl. II, 335. 336. — 2) Spominki Gnieźnieńskie 1. c. III, 44: „Sepultus est (ibidem) in ecclesia fratrum Predicatorum." Spominki mieszane 1. c. III, 229: „...et sepultus apud fratres Predicatores in ecclesia sancti Jo(annis)." Damalewicz 1. c. f. 176. Długosz (lib. IX, 918) podaje dzień 30 czerwca jako dzień śmierci Borzysława, lubo myląc się o cale lat 11, nie zasługuje na zupełną w tej mierze wiarę: „Correptus aegritudine ultima die Junii occubuit et in Ecclesia sancti Joannis Evangelistae Fratrum Praedicatorum Avinione sepulturam accepit." — 3) Series Arckiep. Gnesn. f. 174. 175: „Is cum Senatu Metropolitano animi corpo-risque dotibus esset conspicuus (nam virtutum decora, moderationis animi, pietatis, con-stantiae, gravitatis, prudentiae, gratius in vultu ipsius seria et iucunda compositione flo-rnerunt) oculos animosque Collegarum rapuisse visus est, ut dignitatem Metropolitanam nemini posse conferri dignius, concordi sententia statuerint." — 4) Długosz kładzie rok zgonu Borzysława 1306 (Hist. Pol. lib. IX, 918), ten sam rok Katalog. Arcyb. Gnieźn. (w Mon. Pol. histor. III, 407), Grotkowski i Janicki r. 1307 (Bużeński 1. c. 152), Paprocki (Herby str. 427) r. 1312. XIX. JANISŁAW. Niespodziana śmierć Borzysława w Awinionie upoważniała papieża do ustanowienia następcy jego własną powagą apostolską1). Jakoż Jan XXII, uwzględniając smutne położenie Kościoła gnieźnieńskiego od lat czterech blisko osieroconego, wybrał z pomiędzy kilku prałatów, którzy zmarłemu arcybiskupowi do Awinionu towarzyszyli, a których bliżej poznać miał sposobność, najzacniejszego i najzdolniejszego, to jest, Janisława, archidyakona gnieźnieńskiego, a po odbytej z kardynałami naradzie, prekonizował go na arcybiskupa dnia 7-go listopada roku 1317 2) Równocześnie polecił tenże papież Berengariuszowi, biskupowi portueńskiemu, ażeby biskupowi udzielił sakrę biskupią, a pod dniem          1) Spominki Onieznienskie 1. c. III, 44: „Et sic (post obitum Borzislai) ar hiepiscopatus Gneznensis divolutus fuit ad domici pape predicti provisionem." — s) Theiner 1. c. I, 130. Kod. dypl. wielkopl. II, 335: „Johannes episcopus servus cervorum Dei, dilecto fllio Janislao, electo Gneznensi, salutem etc... Sane Gnezuensi ec-slesia per obitum bone memorie Borislai archiepiscopi Gneznensis, qui apud Sedem apo-tolicam diem clausit extremum, pastoris solatio destituta, nos ad ipsius ecclesie statum tranquillum et prosperum paternis studiis intendentes, et cupientes propterea virum se-cundum cor nostrum ydoneum eidem preficere in pastorem, volentes quoque obviare di-spendiis que solent ecclesiis ex vacatione diutina imminere, provisionem eiusdem ecclesie dispositioni et ordinationi apostolice Sedis hac vice auctoritate apostolica duximus reser-vandam... in te archidiaconum eiusdem ecclesie direximus oculos nostre mentis, propter quod de persona tua eidem ecclesie providemus... etc. Datum Avinione VII Idus No-vembris pontificatus nostri anno secundo." 66 514 19 grudnia roku tegoż, upoważnił Neapoleona tyt. ś. Adryana, Jakóba ś. Jerzego ad Velum aureum, Galharda św. Łucyi in Silice i Bertranda sancte Marie in Acquiro, kardynałów dyakonów, ażeby mu po odebranej przepisanej przysiędze udzielili paliusz1). W obydwóch odnośnych bullach papież rzeczony oddaje mu pochwały, jako mężowi obdarzonemu od Boga szczególniejszemi talentami, wytworną nauką, nieskażonością życia, pięknem ułożeniem, a przytem w sprawach kościelnych i świeckich doświadczonemu 2). Nie ma tam wprawdzie wzmianki o jego szlachetnem pochodzeniu, jednakże Długosz zalicza go do starodawnego rodu Sulimów3), wszyscy zaś prawie heraldycy nasi utrzymują, że pochodził z znakomitej familii Kotwiczów, prowadzącej ród swój od protoplasty, Jana Pochnera Kotwicza, osiadłego w ziemi wschowskiej, którego potomkowie od różnych dóbr osobnych nazwisk nabyli, a niektórzy z nich przy dawnym przydomku Kotwiczów pozostali 4). Które z tych dwóch zdań jest prawdziwe, trudno rozsądzić, należy nam się przecież trzymać jednozgodnego podania heraldyków. O miejscu i czasie urodzenia Janisława, jego rodzicach, rodzinie, pobieraniu nauk, przepędzeniu wieku młodego żadnej zgoła nie mamy wiadomości. Wiemy tylko, że w roku 1314 zasiadał w kapitule gnieźnieńskiej jako archi-dyakon i że przy wyborze kanonicznym na arcybiskupstwo Borzysława należał do liczby pięciu kompromisaryuszów, a następnie jako delegat kapituły metropolitalnej towarzyszył elektowi do Awinionu6), gdzie po tegoż zawczesnym zgonie nad wszelkie zapewne spodziewanie swoje arcybiskupem został ustanowiony. Rok wyniesienia jego na stolicę metropolitalną pamiętny jest tak straszliwym w Polsce i Czechach głodem, że matki niekiedy własne zjadały dzieci6). Ta klęska i smutne położenie kościoła gnieźnieńskiego spowodowały Janisława do spiesznego do kraju powrotu i zapewne już w początku roku 1318 odbył wjazd na stolicę arcybiskupią. Nie różami wysłaną miał drogę do tejże stolicy, gdyż wszędzie, gdzie spojrzał widział straszliwą nędzę ludu walczącego z śmiercią głodową, która mu serce rodzierała. Ustała ona wprawdzie z wiosną, lecz miejsce jej zajęła w pewnych częściach Polski, szczególniej w dyecezyi krakowskiej, klęska duchowna 1) Theiner 1. c. I, 133. Kod. dypl. wielkopl. II, 336: „Johannes episcopus servus servornm Dei, venerabili fratri Janislao, archiepiscopo Gneznensi salutem etc.... postmodnm vero per venerabilem fratrem nostrum Berengarium, episcopum Portunensem, tibi munus consecrationis impendi et subsequenter palleum de corpore beati Petri sum-ptum, insigne videlicet pontificalis officii, a te cum ea qua decuit instantia postulatum per dilectos filios nostros Neapoleonem sancti Adriani, Jacobum sancti Georgii ad Velum au-reum, Galhardum sancte Lucie in Silice et Bertrandum sancte Marie in Acquiro, diaco-nos cardinales... fecimus assignari,,. etc." — 2) Theiner 1. c. I, 130: „...Et tandem elevantes in circuitu oculos mentis nostre et sollicita meditatione pensantes, quod, sicut habet fide dignorum assertio, tu dono superni numinis preditus litterarum elegantia, mo-rum conspicuus, nitidns vite munditia, conversationis honestate decorus ac in spiritualibus et temporalibus circumspectus dictam eeclesiam seies etpoteris salubritergubernare etc." Tamze I,       133: „Tequem Iitterarum scientia, honestate morum, conversatione laudabili, vite munditia aliisque virtutum meritis fideliguorum testimonia commendant etc." — 3) Histor. Pol. lib. IX, 919. — 4) Okolski 1. c. I, 485. Paprocki 1. c. str. 704. Mesiecki I. c. II,      676. — 5) Theiner 1. c. I, 128. — 6) Hist. Polon. lib. IX, 963. 515 z powodu grasującej tam i zarażającej umysły sekty tak nazwanych Dulcinianów albo uczniów apostolskich, której założycielem był niejaki Gerward Segarelli z Parmy w drugiej połowie wieku XIII, a wskrzesicielem jej Dulcin, Medyolańczyk, który od roku 1304 otwartą naprzeciw Stolicy apostolskiej prowadził walkę, dopuszczając się łupieztw i rozbojów, aż nareszcie w roku 1307 z całą bandą zwolenników swoich przez biskupa z Vercelli na górze Zebello pokonany z towarzyszką swoją, Małgorzatą, na stosie spalony został1). Mimo to przewrotne i szalone zasady jego utrzymały się w różnych odcieniach aż do wieku XV. Na początku wieku XIV zagęścili się zwolennicy tychże zasad w Czechach, zkąd dostali się do dyecezyi krakowskiej, gdzie dla nieczynności i obojętności ówczesnego biskupa, Jana Muskaty, lud bezkarnie bałamucili i uwodzili. Na to niebezpieczeństwo grożące Kościołowi polskiemu niezawodnie arcybiskup Janisław zwrócił uwagę papieża, który w bulli z dnia 1 maja roku 1318 biskupowi krakowskiemu ostro przymawia i gani jego nieczujność nad powierzoną sobie trzodą i do sumiennego wypełniania obowiązków swoich napomina, zawiadomiając go zarazem, że ustanowił apostolskimi inkwizytorami na Czechy i Polskę Koldę (Coldam) i Peregrina, Dominikanów z Opola, oraz Hartmana Pilnensem i Mikołaja Haspo-dińca (Haspodinec), Minorytów krakowskich2). Usilnym zabiegom rzeczonych inkwizytorów udało się niezawodnie wykorzenić ową zgubną sektę w Małopolsce, gdyż dzieje spółczesne nic więcej o niej nie wspominają. Prawdopodobną jest rzeczą, że już Borzysław z Janisławem otrzymali od Władysława Łokietka polecenie traktowania z papieżem Janem XXII względem przeprowadzenia dwóch nader ważnych i cały naród polski wielce obchodzących spraw, to jest uzyskanie dla Polski korony królewskiej i poskromnienia zaborczej zuchwałości Krzyżaków przez zmuszenie ich do powrotu niesłusznie zagrabionego Pomorza3). Kiedy zaś Borzysław, nie osiągnąwszy pożądanego zabiegów swych skutku, niespodzianie umarł, a Janisław po swej konsekracyi zapewne na nalegania papiezkie do Polski pospieszał, Łokietek odpowiadając powszechnemu w kraju życzeniu, aby rzeczone sprawy energicznie i usilnie u Stolicy apostolskiej popierane były, wyprawił w porozumieniu z stanami swemi roztropnego i obrotnego biskupa kujawskiego, Gerwarda, do Awinionu, który się tem chętniej tej missyi podjął, ponieważ przy tej sposobności spodziewał się załatwić swoje własne sprawy z Krzyżakami, którzy mu w dobrach jego biskupich ogromne wyrządzali szkody*). Wyjechał on zaopatrzouy w listy i materyały poselstwa swego dotyczące do Awinionu wkrótce po powrocie ztamtąd Janisława i bawił tam rok cały nie napróżno, tyle bowiem u papieża sprawił, że ten, wysłuchawszy dokładnie wszystkie na Krzyżaków skargi, napomniał mistrza ich pod zagrożeniem kar kościelnych, ażeby tak Królestwu polskiemu jako i Kościołom polskim, a mianowicie kujawskiemu, wszelkie zabory powrócił i krzywdy wynagrodził5). Długosz utrzymuje, 1) Schlosser, Abalard und Dulcin. 1807. — Krone, Fra Dolcino und die Pa-tarener (Leipzig 1844), — 2) Theiner 1. c. I, 137. — 3) Caro, Geschichte Polens t. II, 77. 78. — 4) Długosz 1. c. lib. IX, 964. Caro 1. c. II, 78 sqq. — 5) Długosz 1. c. lib. IX, 964. — Naruszewicz 1. c. IV, 289. 290. — Caro 1. c. II, 78—85. 66* 516 że Jan XXII, przekonawszy się o niegodziwem postępowaniu wyrodnego zakonu tak z relacyi biskupa Gerwarda jako i z innych źródeł, zamierzał znieść go zupełnie, tak, jak niedawno poprzednik jego Klemens V zniósł zakon Templaryuszów 1). Zamiast wypełnić rozkaz papiezki zuchwałe mnichy, mszcząc się na biskupie kujawskim, pełnomocnika jego w Pomeranii, imieniem Pawła, schwytawszy, tak długo w więzieniu trzymali i poniewierali, dopóki im się 300 grzywnami nie okupił. Widząc się zaś zagrożonymi co do posiadania niesprawiedliwie nabytego Pomorza, gnębili mieszkańców jego niesłychanemi podatkami, aby sobie tym sposobem utratę jego wynagrodzić2). Dobrowolnie jednakże nie myśleli wydać Polsce zagrabioną jej własność i uciekli się do zwykłych sobie intryg i podstępów, ażeby się przy niej utrzymać. Wysłali zatem do Awinionu kilku braci zakonnych dla rzekomego oczyszczenia się z zarzutów, którzy kardynałów i samego papieża molestowali płonnemi wymówkami i odwetami na Polaków, chcąc zyskać na zwłoce, aby tymczasem przez innych intrygantów i szalbierzy nakłonić króla czeskiego Jana do wystąpienia z pretensyą do korony polskiej na mocy jakiegoś prawa po żonie Elżbiecie, córce Wacława czeskiego, którego wdowa po Leszku Czarnym, Gryfina, podrobionym dokumentem spadkobiercą po małżonku swym ustanowiła. Jakoż udało im się pozyskać Jana tak dalece, że wyprawił poselstwo do Awinionu z protestem naprzeciw udzieleniu korony Łokietkowi, do której z swojemi urojonemi wystąpił pretensyami3). Nie dał się wprawdzie ująć niemi Jan XXII, ani odmienił swej życzliwości dla Łokietka i Polski, których potrzebował pomocy do stawiania oporu wzrastającej cesarza Ludwika przemocy i poskramniania zuchwalstwa Krzyżaków. Chodziło mu też wielce o utrzymanie daniny świętopietrza, którą Polacy niezmiennie składali i skarb jego zasilali, a przytem o podniesienie potęgi polskiej naprzeciw napaściom tatarskim i litewskim tak bardzo pożądanej; lecz z drugiej strony, nie chcąc sobie zrazić Jana czeskiego, a zarazem króla francuzkiego Filipa, którego siostra stryjeczna Blanka miała być zaręczoną synowi Jana, Karolowi, dyplomatyczną dał arcybiskupowi Janisławowi i stanom koronnym na zaniesioną przez nich do niego prośbę odpowiedź, w której lubo stanowczo nic nie postanowił, dał przecież do poznania, że naród prawu i woli swojej zadosyć uczynić może, byle przez to nikomu nie wyrządził krzywdy. Cały tok tego pisma z dnia 20 sierpnia roku 1319 świadczy wymownie, że papież w duchu jak najchętniej zgadzał się na ukoronowanie Łokietka. Z wielkiem uznaniem bowiem pobudek narodu pragnącego mieć na czele króla ku obronie chrześcijaństwa naprzeciw Tatarom i poganom oświadczył gotowość swą przychylenia się do jego prośby, )ecz ostateczną swą decyzyą w tej sprawie zmuszony był odłożyć na czas późniejszy wskutek interwencyi króla czeskiego, która go zniewoliła do dokładnego roztrząśnienia obydwóch stron pretensyi 4). Dalsze wypadki domyślać się każą, że papież biskupowi kujawskiemu ustnie oświadczył swe zezwolenie na koronacyą Łokietka, wiedząc, że Jan czeski 1) Długosz 1. c. lib. IX, 965. — 2) Tamże lib. IX, 962. — 3) Tamże lib. IX, 962. Naruszewicz 1. c. IV, 291. Caro 1. c. II, 78—85. — 4) Theiner 1. c. I, 146 — 148. Kodeks dyplomatyczny wielkopolski II, 350. 351: „Johannes 517 z tego powodu wojny nie rozpocznie, a gdyby się miał o to upominać, wtencza owem dwuznacznem pismem uniewinnić mu się przed nim nie było trudno. To też analiści wyraźnie utrzymują, że koronacya Łokietka nastąpiła za zezwoleniem papieża1)- Wskutek tak pomyślnego obrotu sprawy, który cały naród niewymowną napełnił radością wyznaczono na dopełnienie aktu koronacyjnego dzień 20 stycznia roku 1320 w Krakowie. Dotychczas koronacye odbywały się w Gnieźnie, jako najstarszej stolicy państwa i niejako kolebce narodu i tam też przechowywano klejnoty królestwa. Koronacyą Łokietka postanowiono odbyć w Krakowie, jako głównej stolicy kraju, mieście wspaniałem i świetnem, nastręczającem daleko więcej dogodności, aniżeli podupadłe Gniezno i dla tego przewieziono ztamtąd korony i insignia królewskie do Krakowa, gdzie w dniu oznaczonym arcybiskup Janisław w towarzystwie biskupów: Muskaty krakowskiego i Doma-rata poznańskiego, oraz opatów tynieckiego, mogilnickiego, jędrzejowskiego i heb-dowskiego, wobec mnóstwa książąt, panów i ludu aktu koronacyjnego uroczyście dopełnił2). Kilka dni przedtem, 14 tegoż miesiąca, wspólnie z biskupami: Ger-wardem kujawskim, Floryanem płockim, Domaratem poznańskim i Witem wrocławskim nadał odpust kościołowi ś. Mikołaja w Krakowie3). Papież uznał akt koronacyjny za ważny, jak widać z breve jego z dnia 22 września roku 1321, w którem pozwalając Jadwidze, małżonce Władysława Łokietka, wstępować dla nabożeństwa po za klauzurę klasztorów Klarysek, wyraźnie królową ją nazywa 4), a następnie w pismach publicznych do Łokietka wydawanych królem go tytułuje5). Tak więc sprawa koronacyjna pomyślnie się dla Polski skończyła. Równie pomyślnie załatwioną została w Awinionie przez pośrednictwo biskupa kujawskiego druga sprawa, dotycząca Pomorza lubo nie z odpowiednim episcopus servus servorum Dei, venerabilibus fratribns... arcbiepiscopo Gneznensi eiusque suffraganeis salutem etc.... Quia vero nobis ex premissis firme spei fidutia suggerebat: quod prefatum regnum per promotionem huiusmodi ad virium suarum potentiam restau-ratum, fortius dictorum paganorum prevaleret incursibus et facilius pestiferos conatus reprimeret eorundem, ubertate pacis, cultu servato iustitie frueretur, libertas ecclesiastica ex premissis dissidiis conculcata suum resumeret Deo propiciante vigorem... etc, ...pre-dictos episcopum (Gervardum) et litteras benigne recepimus et ea, que idem episcopus super eiusdem promotione ducis proponere voluit coram nobis, libenter audivimus, dicta-rnmque litterarum tenorem cum multa iucunditate perspeximus diligenter. Demum vero carissimi in Christo filii nostri Johannis, regis Boemie illustris supervenientibns nunciis... etc. ...Nos igitur volentes uni cuique iura sua servari, ab huiusmodi promotione petita ad presens providimus abstinendum, non intendentes per hoc iuri vestro et aliorum sup-plicantium predictorum preiudicium aliquod generari; quin illo sic uti, si et quando vobis expedire videbitur, valeatis, quod tamen cuiusvis alterius non ledatur. Datum Avinione XIII Kalendas Septembris, pontificatus nostri anno tercio. — 1) Chron. archidiac, Gnesn. u Sommersberga 1. c. II, 96. Kontynuator Marcina Galla tamze str. 106: ,,imperata corona regni apud dominum Johannem papam XXII. Chron. aulae regiae u Dobnera. Cod. dipl. Boemiae V, 379, — 2) Rocznik Traski w Monum. Polon. histor. II, 854. Bocznik Miechowski tamze II, 880. Kalendarz krakowski tamze II, 909. Rocznik Małopolski tamże III, 191, 198. Rocznik Mazowiecki 1. c. III, 204. Mocznik kuja-wski tamze III, 209. Dhigosz 1. c. lib, IX 971. — 3) Codex diplom. Universit. Cra-covien. II, f. 173. — 4) Theiner 1. c. I, 169. — 5) Tamze I, 179 ssq. 518 skutkiem. Papież, przekonawszy się dostatecznie o bezprawiach i krzywdach, których się Krzyżacy naprzeciw Polsce dopuścili, wyznaczył komisyą złożoną z arcybiskupa Janisława, biskupa poznańskiego Domarata i opata mogilnickiego Mikołaja, upoważniwszy ją, ażeby po sumiennem zbadaniu rzeczy bez żadnych wybiegów prawniczych i zwłok sądowych wyrok sprawiedliwy i stanowczy wydała i krzywdzicieli do przywrócenia Polsce wydartych własności oraz wynagrodzenia krzywd jej wyrządzonych przy pomocy nawet ramienia świeckiego przymusiła, W bulli odnośnej zawierającej to polecenie i upoważnienie, wydanej w Awinionie dnia 11 września roku 1319 papież przypomina zakonowi krzyżackiemu dobrodziejstwa od książąt polskich doznane w hojnem nadaniu go dobrami ruchomemi i nieru-chomemi, za które nie tylko dobroczyńcom swoim czarną odpłacił się niewdzięcznością, ale im zuchwale wydarł dawne ich dziedzictwo, ku niesłychanej krzywdzie narodu i zgorszeniu całego chrzecijaństwa, dla którego obrony został pierwotnie ustanowiony i przez książąt polskich powołany1). Arcybiskup Jani-sław, porozumiawszy się z spółkomisarzami apostolskimi, zapozwem z dnia 20 lutego roku 1320 wezwał strony na dzień 14 kwietnia przed sąd komisyi do Brześcia kujawskiego2). Król mianował z swej strony pełnomocnikami czyli prokuratorami: Filipa, kanclerza wielkopolskiego, kanonika gnieźnieńskiego3), Zbigniewa, kanclerza sieradzkiego i Jana, kanonika rudzkiego, kapelana swojego*). Krzyżacy zaś mimo wyraźne zapozwanie mistrza wraz z komendatorami gdańskim, gniewskim i świeckim, wyznaczyli pełnomocnikiem i prokuratorem swoim Zygfryda z Popowa, kapłana swego zakonu. Ponieważ pełnomocnictwo dla niego wystawione było tylko przez mistrza prowincyonalnego, Fryderyka, z Wildenberga i wspomnianych trzech komendatorów, a nie przez mistrza wielkiego i jeneralną kapitułę zakonu, przeto prokuratorowie królewscy nie chcieli go uznać za ważne i domagali się, aby komisarze apostolscy owych trzech komendatorów na wydanie Polsce Pomorza, wynagrodzenie jej wszelkich krzywd i zapłacenie kosztów procesu skazali. Naprzeciw temu żądaniu zaprotestował pełnomocnik krzyżacki, domagając się zwłoki aż do Bożego Narodzenia, ażeby mógł zaciągnąć rady wielkiego mistrza i kapituły zakonnej jeneralnej, która się zwyczajnie w połowie miesiąca września zbierała. Polscy pełnomocnicy nie chcieli zrazu słuchać o odroczeniu terminu, ponieważ tu według ich zdania chodziło o zwyczajny rabunek; na przedstawienia jednakże arcybiskupa Janisława zgodzili się ostateczne na zwłokę sprawy trzymiesięczną, której jako zbyt krótkiej Zygfryd nie przyjął i zapowiedziawszy apelacyą do Stolicy apostolskiej, lubo mu do niej według wyraźnego rozporządzenia tejże Stolicy droga nie służyła, przyczem zaprotestowawszy naprzeciw komisarzom jako nieprawnym, bo z pośród interesowanych w całej sprawie Polaków wybranej, 1) Theiner 1. c. I, 150, Dogiel I. c. IV, 43. Działyński Lites ac res ge-stae inter Polonos Ordinemque Cruciferorum, t. I, 55. Długosz 1. c. lib. IX, 977—980. Voigt, Geschichte Preussens t. IV f, 335. 336. Oaro 1. c. t. II, 91 sqq. — 2) Voigt 1. c. IV, 336. 337. Caro 1. c. II, 91 sqq. — 3) Ów Filip był równocześnie kanonikiem gnieźnieńskim (Zob. Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 217). — *) Dogiel 1. e. IV, 44. Działyński Lites ac res gestae I, 56. 519 z Brześcia wyjechał1). Arcybiskup, przesławszy papieżowi sprawozdanie o tem wystąpieniu krzyżackiego pełnomocnika, prowadził rozpoczęty proces dalej i to ściśle według ówczesnych przepisów prawnych, słuchając licznych świadków, pomiędzy nimi książąt Leszka i Przemysława kujawskich, Wacława mazowieckiego, biskupów: kujawskiego Gerwarda i płockiego Floryana i wielu innych panów duchownych i świeckich, które to przesłuchy kilka miesięcy czasu zabrały. Po ukończeniu całego śledztwa komisya apostolska zapozwała na ogłoszenie wyroku do Inowrocławia na dzień 10 lutego roku 13212) mistrza prowincyalnego i komen-datorów wyżej wspomnianych, lecz zamiast nich stawił się znów Zygfryd z Popowa w towarzystwie proboszcza toruńskiego, na to jedynie, ażeby tak naprzeciw całemu postępowaniu sądowemu, jako i kompetencyi sędziów, głównie zaś naprzeciw arcybiskupowi Janisławowi, jako dawniejszemu dworzaninowi i staroście ziemi kaliskiej przez Władysława Łokietka ustanowionemu i temuż całkićm oddanemu, uroczyście zaprotestować3). Nie wypadało dumnym i chciwym zakonnikom inaczej postąpić sobie, ażeby przed światem zachować pewne pozory słuszności. Nie mającym na usprawiedliwienie swej grabieży żadnych sposobów, nie pozostawało nic więcej jak czcze protesta. Prawda, że komisarze apostolscy byli poddanymi króla Władysława, lecz ich wysokie stanowisko duchowne i zacność osobista najlepszą były rękojmią bezinteresowności i sprawiedliwości. Rzecz sama, o którą chodziło tak była jasną, że ciż komisarze stosownie do upoważnienia pa-piezkiego mogli ją bez wszelkiego sądowego postępowania załatwić i z zaborcami odpowiednio postąpić; nie chcąc jednakże ściągnąć na siebie jakiegokolwiek podejrzenia stronniczości, poddali się nader mozolnej procedurze sądowej z najści-ślejszem zachowaniem wszelkich formalności ówczesnych i przepisów, jak to w wyroku wyraźnie oświadczają4). Nie uważając przeto na protestacye pełnomocnika zakonnego, arcybiskup Janisław i spółkomisarze jego przystąpili w dniu wyżej wspomnianym do ogłoszenia wyroku w kościele inowrocławskim ś. Mikołaja wobec licznie zgromadzonego ludu w przytomności wielu prałatów duchownych tak świeckich jako i zakonnych, według którego ziemia pomorska 1) Voigt 1. c IV, 338. Naruszewicz 1. c. IV, 309. — 2) Dogiel (1. c. IV, 46) mylnie kładzie rok 1322 zamiast 1321. — 3) Voigt 1. c. IV, 339: Cum domiuus Rex Polonie, qui vos in iudices impetravit super terra Pomoranie, sit vester dominus .... et ob hoc nimis sitis faventes eidem, ego ipsorum (Cruci-ferorum) nomine et pro ipsis vos in iudices recuso, et certe taliter reeusati vos ipsorum iudices non potestis de iure esse, et potissime vos domine Archiepiscope, qui fuistis balivus et Capitaneus terre sue Kalissensis et estis de familiari con-silio suo, in hac causa iudicare non poteritis recusatus." — 4) Dzialynski, Lites ac res gestae I, 58: „Considerantes iuxta tenorem literarum apostolicarum quod m causa eadem posset lite non contestata procedi, receptis testibus pluribus ydoneis pro parte dicti Regis et eis secreto et sigillatim examinatis, attestationibusque ipsonim apertis et publicatis, ac ipsius cause meritis plane discussis, parte dictorum Magistri et fratrum citata ad definitivam sententiam audiendam et procuratore ipsorum predicto coram nobis in termino ad hoc prefixo constituto et prehabita nobiscum deliberatione sufficienti et commnnicato consilio sapientum, procuratoribus prefati Regis presentibus et sententiam proferri cum instantia postulantibus Dei nomine invocato etc." 520 w trzech powiatach swoich: gdańskim, gniewskim i świeckim niesprawiedliwie przez zakon zabrana wrócić się miała do prawowitego swego pana, króla polskiego, za szkody zaś poczynione Polsce przez zatrzymanie jej dochodów od czasu zaboru aż do dnia wyroku zakon zapłacić miał królowi trzydzieści tysięcy grzywien srebra monety i wagi polskiej, a nadto zwrócić mu koszta procesowe w ilości stu pięćdziesięciu kóp groszy pragskich1). Podczas czytania wyroku przez arcybiskupa Janisława zuchwały i zaciekły pełnomocnik krzyżacki, powstawszy, równocześnie czytał głośno i z natężeniem protestacyą czyli apelacyą, tak że publiczność ani jednego ani drugiego zrozumieć nie mogła, jak opiewa sprawozdanie komisyi apostolskiej Janowi XXII przesłane 2). Ponieważ Krzyżacy, jak się spodziewać było można, zapadłego na nich wyroku uznać nie chcieli, ogłoszono na nich w całej Polsce klątwy kościelne, z których nietylko sobie nic nie robili, ale pałając zemstą nieprzebłaganą ku Polakom, a mianowicie ku arcybiskupowi, nowych niesłychanych dopuszczali się gwałtów, jak to niżej zo-baczemy. Wśród tego mozolnego procesu, który arcybiskupowi Janisławowi blisko dwa lata zabrał czasu, król Władysław czy to z nadzwyczajnego zaufania w jego energią i roztropność, czy też dla nadania mu większej powagi i bezpieczeństwa wobec Krzyżaków podstępnych podczas traktowania z nimi w Kujawach, ustanowił go starostą czyli wielkorządzcą albo gubernatorem brzesko-kujawskim i radziejowskim, a następnie starostą królestwa polskiego i księstwa kujawskiego. Jest to pierwszy i jedyny przykład w dziejach Kościoła gnieźnieńskiego, że arcybiskup obok najwyższej duchownej władzy w kraju piastował podobne urzęda świeckie ubliżające właściwie jego godności i z powołaniem jego niezgodne. Że zaś nie poprzestawał na samych tytułach tych urzędów, ale je w rzeczy samej wykonywał, dowodzą autentyczne dokumenta spółczesne. W roku 1320 dnia 2 kwietnia przywilejem wydanym w Ujmie pozwala jako starosta ziemi brzesko-kujawskiej i radziejowskiej proboszczowi klasztoru panien Norbetanek w Strzelnie sprzedać dwie wsi tegoż klasztoru: Bytoń i Stróżewo biskupowi kujawskiemu Gerwardowi 3). Wspomniany proboszcz w dokumencie dotyczącym tejże sprzedaży z dnia 6 kwietnia tegoż roku wyraźnie się na to pozwolenie powołuje, nazywając arcybiskupa gubernatorem, rządzcą czyli starostą ziem rzeczonych4). Jako 1) Voigt I, 58: „Magistrum et fratres domus S. M. Theutonicornm... ad resti-tucionem eiusdem terre cum suis pertinenciis et ad solucionem triginta millium marcarum monete et ponderis Regni Polonie... et ad satisfactionem expensarum in causa factarum... quas quidem expensas ad centum quinqnaginta marcas grossorum Pragensium taxamus... sententialiter condempnamus etc." Cfr. Dogiel 1. c. IV, 45. 46. Długosz 1. c. lib. IX, 979. 980. Voigt 1. c. IV, 340. — 2) Voigt 1. c. IV 340 uwaga 2. — 3) Rzy-szczewski i Muczk. 1. c. II, 216. 217: „Nos Janislaus, divina et apostolice sedis pro-videncia sancte gnezdnensis ecclesie archiepiscopus et capitaneus terre Brestensis et Ba-dzyeoviensis etc... Nos igitur eorum necessitati ac inopie paterno compacientes affeetu et eorum iuste peticioni annuentes, quod predictas hereditates seu villas memorato fratri nostro vendant, prout est supra dictum, tanquam Capitaneus dictarum terrarwn benivole consentimus." — 4) Tamze II, 218. 219; „accedente ad hoc venerabilis patris domini 521 starosta królestwa polskiego i księstwa kujawskiego występuje na przywileju wydanym w Brześciu kujawskim dnia 27 sierpnia roku 1820, w którym przysądza biskupowi kujawskiemu prawo do wsi Kościały 1). Król Władysław w przywileju nadanym zasłużonej familii Czarnkowskich z duia 25 czerwca 1323 nazywa go wyraźnie starostą polskim2). Zdaje się, że w dwa lata po ukończeniu procesu naprzeciw Krzyżakom złożył ów urząd świecki, gdyż odtąd w nim na przywilejach i w innych aktach urzędowych nie występuje. Widać, że zanim został arcybiskupem, wprawić się musiał jako starosta kaliski w administracyą krajową, skoro mu potem Władysław Łokietek tak ważne powierzył rządy. Obok nich sprawował nader uciążliwy i przykry urząd jeneralnego kolektora świętopietrza i innych danin na rzecz skarbu papiezkiego w Polsce wspólnie z biskupem kujawskim, Gerwardem. Z pisma obydwóch z dnia 24 maja roku 1321 do biskupa chełmińskiego wystosowanego, którego dyecezya wszelkiemi siłami opierała się płaceniu świętopietrza i dla tego interdyktem obłożoną została, pokazuje się, że już dość dawno przedtem kollektorami byli ustanowieni8). W miesiącu maju roku 1322 był pośrednikiem przy zamianie wsi i czynszów pomiędzy Wacławem, książęciem mazowieckim, a Floryanem biskupem płockim4). W roku 1323 umarł biskup Gerward5), którego miejsce jako spółkolektór zajął następca jego, Maciej. Pod dniem 22 czerwca roku 1325 papież Jan XXII poleca nadzwyczajnym nuncyuszom swoim w Polsce: Andrzejowi de Verulis, kanonikowi wrocławskiemu i Piotrowi de Alvernhia, ażeby od obydwóch kollektorów odebrali rachunki z zebranego przez nich świętopietrza6). Rachunki te dopiero później złożone zostały za lata 1319 do 1324 i wprawdzie z archidyecezyi gnieźnieńskiej i dyecezyi krakowskiej, wrocławskiej, kujawskiej, poznańskiej i płockiej. Na wezwanie wspomnianych nuncyuszów obydwaj kolektorzy stawili się w Krakowie w klasztorze Dominikanów na dzień 26 czerwca roku 1327. Z wystawionego przez nich dokumentu pokazuje się, że za lata 1319 do 1321 włącznie zebrali sześćset siedmdziesiąt pięć i pół grzywien groszy i grosz jeden, Janislay archiepiscopi gnezdnensis, gubermtoris, rectoris seu capitanei terre Brestensis et Radzeyoviensis." — 1) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 224. 225: Nos Janislaus di-vina et apostolice sedis providencia sancte gneznensis ecclesie archiepiscopus et capita-neus Begni Polonie et ducatus Cuyavie ...Nos autem prefatas assignacionem, tradicionem et resignacionem hereditatis et protestaciones, cum sint iuris et per nos de consilio ba-ronum terre sentencialiter definite ratas et gratas habentes, ipsas auctoritate capitaneatus tenore presencium conflrmamus." — 2) Kod. dypl. wielkopl. II, 369: „Presente reveren-dissimo... Janussio (sic) Gneznensi archiepiscopo, nostre Polonie capitaneo." — 3) Thei-ner 1. c. I, 168. 169: „Vestram fraternitatem credimus non latere, quod nos dudum recepimus litteras sedis apostolice super collectione census Romane ecclesie, qui dicitur denarius sancti Petri, quarum tenorem vobis et vestro capitulo aliis nostris insertum lit-teris transmisimus... etc." — Poniewaz arcyhiskup jnz za rok 1319 rachunki z Świę-topietrza skladal, przeto ustanowiony zostal kollektorem niezawodnie juz w roku 1318. — 4) Raczynski, Kodeks dyplom. księstwa mazowieckiego f. 46: „In caius rei testi-monium et evidentiam pleniorem nostrum nec non venerabilis in Christo patris domini Jo. divina providencia sancte Gnesnensis Ecclesie, qui predicte ordinacionis extitit me-diator, sigilla sunt appensa." — 5) Theiner 1. c. I, 178. — 6) Tamże I, 207. W 522 oprócz czternastu grzywien złota et tres fertones eum tribus quartis ponderis Cracoviensis, za które pieniądze biskup kujawski, Gerward, zakupił 2882 floreny złota, cztery grosze turoneńskie srebra i piętnaście denarów małych cum obuło Vienensi i takowe do skarbu papiezkiego odesłał; za rok 1322 przesłano do Awinionu 22 grzywny i półczwartej uncyi złota wagi tamtejszej po odciągnięciu zwykłych wydatków; za rok 1323 przypadło 24 grzywny, 4 i ćwierć uncyi złota wagi awiniońskiej; za rok 1324 zebrano 25 grzywien i ósmą część uncyi złota tejże wagi1). Były to na owe czasy i na zubożałą Polskę znaczne sumy, które wpływały do kasy papiezkiej, które przecież chętnie składano, zwłaszcza podówczas, kiedy naród widział troskliwą i ojcowską namiestnika Chrystusowego nad sobą opiekę. Zdawałoby się, że przy tylu urzędach i uciążliwych zajęciach nie pozostawało arcybiskupowi czasu ani sposobności do zajmowania się sprawami właściwego powołania swego. Tymczasem duch jego czynny i energiczny wszystkim tym obowiązkom podołał, lubo zajęcia publiczne nie pozwalały mu ku tem większemu dobru Kościoła wyłącznie jego zajmować się sprawami. Zaraz na wstępie do archidyecezyi upomniał się o krzywdy kościołowi swemu gnieźnieńskiemu podczas jego osierocenia czteroletniego przez niejakiego Przybysława, syna Borkona, wyrządzone i spowodował tegoż, że te krzywdy, dochodzące trzystu grzywien srebra, darowizną wsi swojej dziedzicznej Wierzbiczany pod Gnieznem temuż kościołowi na własność wieczystą nagrodził2). W następnym roku dnia 15 lutego nabył dla swego kościoła za własne dwadzieścia grzywien monety toruńskiej wieś Szczytniki w pobliżu Gniezna położoną od Stefana, dziedzica Kopaszyna3). Na dniu 8 października roku 1320, bawiąc w zamku swoim żnińskim, uczynił korzystną dla tegoż kościoła zamianę z Wawrzyńcem, synem Szymona, dziedzicem Królikowa, ustąpiwszy mu wieś Pątnów pod Koninem, a wziąwszy za nię wieś Mięcierzyn niedaleko Gniezna leżącą4). W następnym roku dnia 29 czerwca, bawiąc z królem Władysławem w Brześciu kujawskim, ustąpił Wisławowi, synowi Wincentego, wsie arcybiskupie Leszno, Kotowice i Nagórki w ziemi łęczyckiej nad rzeką Nerem położone, a wziął za nie wieś jego dziedziczną Korytkowo pod Turkiem w ziemi sieradzkiej6). Wieloletni pokój w kraju wielce się przyczynił do ustalenia rządów Władysława Łokietka, podniesienia jego potęgi i wprowadzenia w ład wewnętrznych stosunków. Rozruchy w Ślązku i kłótnie pomiędzy tamtejszemi książętami przerwały atoli pokój upragniony i spowodowały króla do dobycia oręża w roku 1322 1) Theiner 1. c. I. 281—284. — Urząd jeneralnego kollektora sprawował arcybiskup Janisław prawdopodobnie aż do początku roku 1334, w którym to czasie ustanowiony został jeneralnym kollektorem na całą Polskę Galhard de Carceribus (Theiner 1. c. I, 354). — 2) Archiv. Capit Gnesn. Nr. 105. Kod. dypl. wielkopl. II, 342. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 82. Kod. dypl. wielkopl. II, 343. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 83. Kod. dypl. wielkopl. II, 358. — 5) Archiv. Capit Gnesn. Nr. 84. Kod. dypl. wielkopl. II, 359. Wieś ta później wskutek zamiany przeszła na własność kapituły gnieźnieńskiej (Cfr. Wstęp: Uposażenie i dochody Arcybiskupów Gnieźnieńskich). 523 ku obronie uciśnionych i powstrzymanie zapędów Czechów do dalszego w ziemiach ślązkich rozpościerania się. Bolesław bowiem, książe lignicki na Brzegu, mszcząe się nad Konradem, synem Konrada głogowskiego, za to, że niegdyś ojca jego więził i dręczył, a nadto kilka powiatów mu zabrał, zniszczył księstwo jego oleśnickie i tak długo go prześladował, dopóki mu nie ustąpił miast: Namysłowa, Birutowa, Kluczborga, Byczyny i Wałczyna1). Gdy te nabytki i zabory marnotrawcy i rozrzutnika nie nasyciły, domagał się od brata Henryka, aby mu księstwo wrocławskie ustąpił, jako nie mającego potomków płci męzkiej. Dostawszy odmowną odpowiedź, udał się o pomoc do Jana, króla czeskiego, czychającego od dawna na opanowanie całego Ślązka, mającego już w posiadaniu swojem księstwa: opawskie, bytomskie, opolskie, falkenbergskie (niemodlińskie) i znaczną część wrocławskiego, przez intrygi, zastawy i zabory nabyte. Henryk, widząc grożące sobie niebezpieczeństwo, uciekł się o pomoc i opiekę do Władysława Łokietka jako najwyższego zwierzchnika w kraju, oddawszy siebie i księstwo wrocławskie pod jego protekcyą i panowanie. Szlachetny Łokietek, poskromniwszy zuchwałego Bolesława i zmusiwszy go do uznania swej władzy i zwierzchnictwa, wrócił Henrykowi toż księstwo, wskutek czego na zawsze od Polski oderwane zostało, ponieważ Jan czeski, korzystając z niedołęztwa Henryka, tak długo go namowami i podarunkami łudził, dopóki mu księstwa swego nie ustąpił, kontentując się dożywociem na hrabstwie kłodzkiem. Za księstwem wrocławskiem, najprzedniejszem z wszystkich dzielnic ślązkich, przeszły potem i inne pod panowanie podstępnego i przebiegłego króla czeskiego2). Łokietek, nie chcąc wystawić na szwank swoich interesów, a dzielnic swoich na dalsze zabory, nie śmiał stawić czoła potężniejszemu naówczas od siebie Czechowi. Pozostawiwszy przeto dopominanie się o prawa swoje do Ślązka na czas sposobniejszy, którego, niestety, nie doczekał, zwrócił całą uwagę swoją na wschód, aby się zabezpieczyć przed rosnącym coraz więcej w siłę i potęgę Gedyminem, książęciem litewskim, który w połączeniu z pod-bitemi niedawno od siebie Rusinami zacięte i zwycięzkie z Krzyżakami staczając wojny, od dnia do dnia niebezpieczniejszym dla Polski się stawał, zwłaszcza po odstąpieniu przez Anastazyą, wdowę po książęciu Ziemowicie, bracie królewskim, z dwoma synami swymi Władysławem i Bolesławem na własność Korony ziemi dobrzyńskiej, którą Gedymin w roku 1323 straszliwie był spustoszył, zburzywszy wiele miast i wsi, złupiwszy i popaliwszy kościoły, wymordowawszy mnóstwo ludu, a do dwudziestu tysięcy w niewolą zabrawszy3), niemniej po świeżym w roku 1324 napadzie jego na Mazowsze, przy którym uwziąwszy się na dobra książęce i biskupie, sto trzydzieści wsi zniszczył, trzydzieści kościołów parafialnych złupił i spalił, a wymordowawszy przeszło cztery tysiące ludzi, z bogatą zdobyczą w dobytku i niewolnikach na Litwę powrócił. Pragnąc tak potężnego wroga zamienić sobie na stałego sprzymierzeńca, tem pożądańszego, że Polsce groziły niebezpieczeństwa ze strony Krzyżaków, Brandenburgczyków, Czechów i Tatarów, Władysław Łokietek postanowił zaślubić syna swego, Kazimierza, później 1) Długosz 1. c. lib. IX, 970—971. — 2) Długosz 1. c. lib. IX, 981 do 983. Kromer 1. c. f. 190. — 3) Długosz 1. c, lib, IX, 987. Kromer 1. c. f. 190. «6* 524 Szego wielkiego monarchę, urodzonego w roku 1310, którego przyjście na świat Długosz jako zdarzenie wiekopomnej dla Polski doniosłości wysławia1), z córką Gedymina, Aldoną, i po dokładnej naradzie z panami duchownymi i świeckimi, a szczególniej z wiernym przyjacielem swoim, arcybiskupem Janisławem, wyprawił do niego poselstwo z prośbą o rękę córki dla syna. Rad był temu związkowi książe litewski, bo w nim upatrywał dla siebie wielkie polityczne korzyści. Czując się zagrożonym nie tylko ze strony Polski, mającej słuszne pretensye do podbitej przez niego Rusi, ale szczególniej ze strony Krzyżaków czychających bezustannie na zabór nadgranicznych jego krajów, niemniej i ze strony Prusaków i Tatarów, udał się w roku 1323 do Papieża Jana XXII z oświadczeniem gotowości przyjęcia chrześcijaństwa, a zarazem z prośbą o opiekę nad państwem swojem2) i byłby niezawodnie przyjął chrzest z poddanymi swymi, gdyby go nie były zraziły wiarołomstwo i nikczemność wyrodnego zakonu krzyżackiego, który ustanowiony ku obronie chrześcijaństwa naprzeciw pogaństwu, wtenczas właśnie kiedy chodziło o pozyskanie Kościołowi całego narodu litewskiego, srogiemi napaściami i okrucieństwy dawał mu się w znaki. Pożądanem mu zatem było wielce skojarzenie się z Polską i pozyskanie w niej dzielnego sprzymierzeńca. Ponieważ Władysław Łokietek zamiast posagu dla syna swego żądał wydania znajdujących się w niewoli litewskiej kilkunastu tysięcy więźniów polskich, Gedymin, oddawszy posłom Łokietka córkę swoją, oddał im zarazem wszystkich jeńców, w których otoczeniu gdy księżniczka wjeżdzała do kraju, niewymowną go radością i szczęściem napełniła3). Przybywszy do Krakowa, została przez biskupa miejscowego, Nankiera, ochrzcona i w wigilią śś. apostołów Filipa i Jakóba (dnia 30 kwietnia) roku 1325 wobec zgromadzonych wszystkich książąt polskich, biskupów i mnóstwa panów królewiczowi Kazimierzowi uroczyście zaślubioną*). Obrzędu tego dopełnił niezawodnie arcybiskup Janisław. Wkrótce po ukończonych uroczystościach ślubnych Łokietek zawarł nietylko z Gedyminem 1) Historia Pol. lib. IX, 934: „Secundo Calendas Maii in oppido Kowalye terre Cuiaviensis dncissa et consors Wladislai Lokietek, Hedvigis, filium Casimirum enixa est. Cuius ortum et natalem singulari commemoratione dignum futurae tradere aetati ratus sum. Per illum enim ad legum instituta, abrogatis abusibus Polonicis redacti sumus et florentem atque beatum statum eius ope et prudentia, quae etiam in puero reluxit, sortiti." — 2) Długosz 1. e. lib. IX, 987. 988. Rajnald 1. c. ad. a. 1323. — 3) Długosz l c. lib. IX, 988. Stryjkowski, Kronika I, 378. Kojalowicz, Hist. Lithuaniae f. 274. Naruszewicz 1. c. IV, 333. 334. — 4) Bocznik Małopolski 1. c. III, 190: „1325 Kazimirus filius regis Polonie Wladislai, dicti Locktek, du-xit uxorem Annam nomine, baptisatam in Christi nomine, filiam Gedimini, ducis Lythwanorum, in vigilia apostolorum Philippi et Jacobi, quindecim annos habuit a nativitate sua." To samo dosłownie podaje Bocznik Traski 1. c. II, 854. Kalendarz krakowski (Monum. Polon. hist. II, 934) zapisał ten obrzęd ślubny w tymże roku, ale pod dniem 16 października zapewne przez omyłkę. Cfr. Bocznik Sędziwoja 1. c. II, 880. Długosz (lib. IX, 989) kładzie zaślubiny z Anną w dniu 28 czerwca (in vigilia SS. Petri et Pavli) r. 1325, położywszy niezawodnie przez omyłkę: Petri et Pauli zamiast Philippi et Jacobi, jak wnosić należy z jednozgodności w dacie dwóch wyżej przytoczonych Roczników. 525 przymierze wzajemnej naprzeciw wszelkim nieprzyjaciołom obrony i pomocy, aie także z książęty pomorskimi: Warcisławem IV, Ottonem I i Barnimem, synem Ottona1). W czasie, w którym te ważne polityczne układały się w Polsce sprawy, na polu kościelnem następujące zaszły wypadki. Po stu przeszło latach odnowił się spór, niegdyś pomiędzy biskupami Iwonem Odrowążem krakowskim, a Wawrzyńcem wrocławskim wszczęty, a teraz pomiędzy biskupami Maciejem kujawskim, Floryanem płockim i Janem poznańskim, a Nankierem krakowskim wznowiony o pierwszeństwo miejsca po prawej stronie arcybiskupa przy publicznych biskupów polskich posiedzeniach. Obie strony udały się do Janisława, żądając ostatecznego załatwienia sporu. Arcybiskup, korzystając z sposobności konsekra-cyi biskupa poznańskiego w Sochaczewie, którego poprzednio powagą swoją metropolitalną był potwierdził2), wezwał po ukończonym obrzędzie biorących w nim udział biskupów kujawskiego i płockiego, oraz konsekrata i pełnomocników nieprzytomnego biskupa krakowskiego na dzień oznaczony w miesiącu październiku do Kozłowa, ażeby tam sprawę przed siebie wytoczoną dokładnie zbadać. Na tym zjeździe biskupi wspomnieni stronę powoda stanowiący przez prokuratorów swoich zdali deklaracyą, że biskup krakowski wprawdzie od dawnych czasów zasiadał po prawej stronie arcybiskupa gnieźnieńskiego, ale że go do tego nie upoważniało żadne prawo, tylko zwyczaj3). Po należytem zbadaniu sprawy, przejrzeniu dokumentów, wysłuchaniu świadków i zasiągnięciu rady ludzi doświadczonych, arcybiskup wydał na dniu 25 kwietnia roku 1325 wyrok stanowczy, w którym biskupom krakowskim przysądził prawo pierwszeństwa przed wszystkimi innymi biskupami polskimi, mianowicie co do zasiadania na zebraniach publicznych tychże biskupów, po prawej ręce arcybiskupa gnieźnieńskiego4). Ogłoszenie tego wyroku polecił w tymże dniu Piotrowi, kanclerzowi gnieźnieńskiemu, ponieważ dla ważnych zajęć sam osobiście tego uczynić nie mógł5). W roku 1324 dnia 21 maja arcybiskup Janisław doprowadził do skutku w Goszczanowie zamianę części wsi Kwiatkowa, należącą do kościoła gnieźnieńskiego, na część wsi Śmiechowa będącą 1) Caro 1. c. II, 115. Voigt 1. c. IV, 405. — 2) Archiv. Capit. Posnan. III, 9. Kodeks dyplomatyczny wielkopolski II, 277. — 3) Dr. Piekosinski, Kodeks tcatedry krakmcskiej I, 131, Kod. dypl. wielkopl. II, 370: ,,Proeuratores fratrum nostromm predictorum Plocensis, Wladislaviensis et Poznaniensis episcoporum, lites abre-viare cupientes, et nt in eorum peticione iudicialiter procederetur, in iure confessi sunt, predictum fratrem nostrum Cracoviensem episcopum esse in possessione iuris sedendi ad nostram dexteram, quam possessionem de facto et non de inre fore dicebant." — 4) Tamze t. I, 137. Kod. dypl. wielkopl. II, 381: „Comperimus evidenter intentionem dicti Cracoviensis episcopi esse fundatam et probatam et ad eum et snccessores suos primum locum iusque sedendi ad nostram dexteram pertinere iuxta consnetudinem antiquam in provincia Polonie hactenus observatam, que quidem per Sedis apostolice literas, vide-licet Urbani Pape et Alexandri Pape, prout ex earum inspectioae apparet, extitit con-firmata. — 5) Tamze: „Et quia in termino ad audiendam sentenciam deflnitivam partibus prefixo, videlicet in crastino beati Marci evangeliste nunc presenti propter negocia in-cumbencia nostre ecclesie et tocius regni Polonie apud Gneznam non possumus aliquatenus immorari, discretioni vestre tenore presencium duximus committendum etc." 526 własnością Chwaliboga dziedzica z Gaci1). Na dniu 18 czerwca roku 1324 Jakób, sędzia gnieźnieński, przywilejem wydanym w Nakle przysądził arcybiskupowi wieś Pszczółczyn naprzeciw pretensyom niejakiego Jana Wysczelicza 2). W roku 1325 bawił arcybiskup w Gnieźnie podczas uroczystości ś. Wojciecha i kapituły jeneralnej, i w tym czasie (dnia 25 kwietnia) wydał ów dekret czyli wyrok w sprawie biskupa krakowskiego, a na dniu 26 tegoż miesiąca uczynił zamianę z kapitułą gnieźnieńską, ustępując jej wieś swoję arcybiskupią Dębnicę, a biorąc za nią wieś kapitulną Cotuń3). Na soborze powszechnym w Vienne (1311—1312) papież Klemens V nałożył na duchowieństwo świata chrześcijańskiego sześcioletnią dziesięcinę wszelkich dochodów na pomoc dla ziemi świętej i obronę chrześcijaństwa. Danina ta przez duchowieństwo polskie aż do roku 1325 nie została złożoną; dla tego papież Jan XXII bullą wydaną na dniu 22 czerwca tegoż roku wzywa arcybiskupa i wszystkich biskupów oraz opatów, prałatów i duchownych, ażeby w terminach przez ustanowionych na ten cel kollektorów wskazanych pod cenzurami kościelnemi należytość na nich przypadającą zapłacili4). Wskutek tego wezwania arcybiskup Janisław zwołał synod prowincyonalny do Uniejowa na dzień 19 lutego roku 1326, na który oprócz niego stawili się biskupi: Nankier krakowski, Maciej kujawski, Jan poznański i Floryan płocki, prokuratorowie biskupów wrocławskiego i lubuskiego, oraz delegaci wszystkich kapituł, opaci i wielu innych duchownych, świeckich i zakonnych. Stawili się tam także nuncyusze apostolscy i kollektorowie jeneralni danin w mowie będących, Andrzej de Verulis, kanonik wrocławski i Piotr z Alwernii, celem porozumienia się z zgromadzeniem syno-dalnem względem sposobu i czasu ściągnienia tychże danin5). Jakoż stanęło na tem, że duchowni w dwóch ratach uiszczać się mieli corocznie z przypadających na nich składek: na ś. Marcin i na Zielone Świątki. W każdym z tych terminów złożoną być miała połowa dziesiątej części rocznych dochodów wraz z dziesiątą częścią dziesięcin jednego roku8). W archiwum watykańskiem prze 1) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 86. Kod. dypl. wielkopl. II, 371. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 89. Kod. dypl. vrielkopl. IJ, 371. 372.— 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 88. Kod. dypl. wieVcopl. II, 382. — 4) Theiner 1. o. I, 209. Kod. dypl. tvielkopl. II, 386. 387: Dudum felicia recordationis Clemens Papa V predecessor noster ad Terram sanctam pie dirigens compassionis affectum, decimam omnium reddituwm et proventuum ecclesiasticorum per diversas mundi partes consistentium auctoritate apostolica in concilio Viennensi pro dicte Terre subsidio et alias contra inimicos et rebelles eatholice fidei dispensandam dnxit per sex annos, eodem approbante concilio, impenendam... etc. — 5) Theiner I. c. I, 228. 229: „Inscripte sunt soluciones decime sexennalis imposite per felicis recordationis do-minnm Clementem pp. V. in Concilio Viennensi recepte per me Andream de Verulis, Canonicum Wratislaviensem... et venerabilenl virum dominum Petrum de Alvernia... iuxta ordinationem factam per nos cum reverendo patre domino Janislao archiepiscopo Gneznensi eiusque suffraganeis, abbatibus et aliis prelalis et promratoribus tecius cleri provincie Gneznensis in Unyootc Gneznensis diocesis presentibus anno Domini MCCCXXTJ die XIX Februarii etc. — 6) Tamze: Primo videlicet termino in octava festi beati Martini einsdem anni, qui est secundus annus dictoram sex annorum incipiendo a X Ka-lendas Julii proxime preteriti, secundo vero termino in festo Pentecostes proxime sub 527 chował się bardzo dokładny rachunek pierwszej raty tej daniny, zebranej w roku 1326 w dyecezyach krakowskiej i kujawskiej, w którym począwszy od biskupa, wymieniony jest po imieniu każdy beneficyat z podaniem taksy jego rocznych dochodów i oznaczeniem odpowiedniej kwoty przypadającej nań składki, a prócz tego wymienione wszystkie godności, prebendy, klasztory i probostwa. Rachunek ten stanowi zatem nader ważny przyczynek do dziejów kościołów krakowskiego i kujawskiego pod względem podziału dyecezyów, ilości beneficyów, ekonomicznego ich stanu i wysokości podatków papiezkich wybieranych w Polsce w wieku XIV1) Lecz nie sam ów podatek na duchowieństwo polskie nałożony był przedmiotem obrad na synodzie uniejowskim. Zajmowano się na nim sprawami czysto kościelnemi z uwzględnieniem należytem ówczesnych stosunków i potrzeb, jak dowodzą przechowane szczęśliwie uchwały na nim zapadłe pod przewodnictwem roztropnego i zaradnego arcybiskupa Janisława. Uchwały te objęte w synodykonie, czyli zbiorze ustaw synodalnych prowincyi gnieźnieńskiej arcybiskupa Jarosława Skotnickiego2) i w osobnym transumpcie tegoż arcybiskupa z dnia 10 stycznia roku 1357, w archiwum kapituły wrocławskiej się znajdujące 3), po kilkakrotnie już publikowane, składają się oprócz wstępu, w którym arcybiskup Janisław pobudki ich i cel wybitnie przedstawia4), z dwudziestu czterech dekretów czyli sequenti. In quibus quidem duobus terminis eiusdem et singulorum annorum sequen-tium debet solvi medietas cuiuslibet anni cum decima parte decime anni primi huius-modi sex annorum iuxta ordinationem habitam super hoc." — 1) Theiner I. c. I, 228 do 273. Według owego rachunku nader starannie sporządzonego pokazuje się, że sama dyecezya krakowska złożyła na dwie raty 1197 grzywien; na rat dwanaście wypadało zatem 7182 grzywien, czyli rachując grzywnę po 80 naszych złotych 574,560 złotych. Biskupstwo krakowskie oszacowane było naówczas co do rocznego dochodu oprócz dziesięcin na 1350 grzywien, czyli 108,000 złotych; dziekania katedralna na 120, archi-dyakonia na 101, probostwo na 79, scholasterya na 120, kantorya na 44, kustodya na 34 grzywien; kanonii aktualnych było 25, gracyalnych 12; pierwsze w porządku oszacowane były co do rocznego dochodu na 62, 55, 50, 24, 35, 43, 20, 37, 30, 25, 36, 5, 23, 18, 26, 44, 7, 50, 38, 20, 16, 28 1/2, 26 i 17 grzywien, drugie na 15, 15, 25, 5, 2, 8, 18, 5, 10, 5, 12, 5 grzywien. Opactwa miały następujące roczne dochody: tynieckie 222, mogilskie 145, jędrzejowskie 100, łysogórskie 100, koprzy-wnickie 90, wąchockie 85 itd.; probostwo miechowskie miało rocznego dochodu 300 grzywien czyli 24,000 złotych. Biskupstwo kujawskie zapłaciło na 2 pierwsze raty 357 grzywien. Dochody biskupa oszacowane były rocznie na sześćset grzywien groszy pragskich, a dziesięciny na 750 grzywien; prałatury i kanonikaty nieco mniej od krakowskich. — Szkoda wielka, że się nie przechowały rachunki odpowiednie z archidyecezyi gnieźnieńskiej i z innych dyecezyi polskich. — 2) Hube, Antiquissimae Constitutiones etc. f. 183 do 204. — 3) Stenzel 1. c. f. 282. Helcel 1. c. 397. Kod. dypl. wielkopl. II, 390 do 398. — 4) Tamże: „Incipiunt hyperlink domini Janislai olim archiepiscopi Gne-znensis. Janislaus, divina et apostolice Sedis providencia sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopus ad perpetuam rei memoriam. Humane condicionis effrenis cupiditas, quani-quam prophetarum ac sanetorum patrum legibus, non tam mirifice quam provide divi-nitus promulgatis, sub equitatis et iusticie regula sit constricta, ad peiora tamen semper proclivior, viciorum fomentis veluti vitis inutilis et acerba, ultro citroque ra-dicitus circumducta, palmites sue cupiditatis in altum lateque protendere molitur ad vetita, nisi severitatis et animadversionis, sarculo precidatur. Ideoque in par 528 artykułów, z których niektóre są powtórzeniem czyli przypomnieniem dawniejszych uchwał synodalnych, niektóre zaś nowe, potrzebą czasu wywołane 1). Do pierwszych należą ustawy o życiu i obyczajności kapłanów, o niepociąganiu poddanych dóbr duchownych przed sądy świeckie, o nieudzielaniu rady lub pomocy świeckim naprzeciw Kościołowi, o niepozywaniu przed sądy świeckich duchownych przez duchownych, o zagrabianiu własności duchownych za życia lub po śmierci, o zatrzymywaniu nieprawnem dziesięcin, o niepowierzaniu beneficyów kościelnych cudzoziemcom i niepowoływaniu do szkół nauczycieli nieznających dokładnie języka polskiego 2), o unikaniu nadużyć i wystawności przy wizytowaniu kościołów i parafii, o przestępstwach naprzeciw tym ustawom synodalnym. Do drugich należą następujące: ktokolwiek przeszkadza przesiedlaniu się ludzi wolnych z dóbr tem sollicitndinis, licet immeriti, Deo propieio vooati, assidua meditacione urgemur, et curis innumeris angimur supra modum, ut juxta credite nobis dispensacionis officiura, una cum fratribus nostris, qui utique nobiscum pastoralis solercie honera effi-caciter parciuntur, subditorum commodis et quieti, quantum nobis ex alto concessum ex-titerit, intendamus. In ipsorum etenim quiete quiescimus, pace letamur, scandalis atte-rimur, et impedimento permaxime impedimur. Propter quod censuimus expedire, ne absque medicamentis novis novi morbi pestifere ac gravras iatumescant, contra huius-cemodi inordinatos et noxios appetitus, aliqua sub brevitate, ad correctionem morum et quietem subditorum, per que humana coherceatur audacia et tuta sit inter improbos innocencia, quodque metu pene mali boni et boni meliores spe premiorum efficiantur, com-muni necessitate et utilitatee suadentibus, de consilio et consensu venerabilium fratrum nostro-rum, videlicet Nankeri Cracoviensis, Floriani Plocensis, Mathie Wladislaviensis et Johannis Posnaniensis episcoporwn comprovincialium, ac nunciorum et procuratorum Wratislaviemis et Lubucensis Capitulorum totiusque Sinodi approbacione in Uneovia sub anno Domini MCCCXX sexto XI Kalendas Marcii per nos cum eisdem fratribus eelebrate duximus statuenda." — l) W synodykonie wyżej wspomnianym podane są nastęjujące tytuly pojedynczych ustaw: De vita et honestate clericorum. — Qui impedit homines transeuntes ad bona ecclesie de bonis militum excommunicatur ipso facto. — De constitucione procuratoris in seculari iudicio. — Ne iudiees secularhtm principum hominea de bonis ecclesie ad sua iudicia protrahant. — De Hmitacione in villis eccltsie. — TJt officialis secularis non exigat exactiones in villis ecclesie. — Ne staciones fadantur in bonis ecclesie. — Qui impediunt consilium, auxilium, favorem in damnum et comtra libertatetn ecclesie. — Ne clerici clericos ad iudicium trahant seculare. — De rebus ablatis elericorum dcscendencium sive vivorum. — De ablatis clericorum rebus vel ecclesiarum, seu in bonis habitantium eorum. — Vt excommunicatus in una ecclesia habeatur in omnibus pro excommunicato. — De iudice excommunicato. — De hiis qui in sentencia lata diu durant. — De ludo larvatorum. — De occupacione decimarum. — De decima danda in pluralitate heredum. — Ne beneficia ecclesiastica conferantur alienigenis et ma-gistri scholarum non assumantur, nisi linguam Polonicam sciant. — De ebrietate abstinenda. — De apostatis. — De visitacione. — De compaternitate clericorum. — Ne prCdia seu posses-siones ecclesie alienantur. — De decima scultetorum. — De transgressione eonstitucionis. — 2) Widac, ze jeszcze naowczas naptyw nauczycieli Niemeow do szkol polskich nie ustal, skoro na synodzie uniejowskim ponowiono dekret z roku 1309 w tej formie: „Preci-pimus, qaod statutum felicis recordacionis domini Jacobi quondam Gneznensis archiepiscopi, nostri predecessoris: De non recipiendis alienigenis in provincia Polonie ad beneficia ecclesiarum curam animarum habencia et magistris ad regimen scolarum non assumendis, nisi linguam Polonicam sciant, cum inibi se nequeant utiliter exercere; ab omnibus iu-viohxbiliter observetur, alioquin ad quos institucio seu disposicio pertinet eorundem, si contravenerint, ingressum ecclesie fore sibi noverint interdictum." 529 szlacheckich do duchownych, tem samom podpada klątwie; tejże karze podpadają sędziowie świeccy, nie dopuszczający do sądów swoich prawnie ustanowionych prokuratorów czyli pełnomocników kapituł, kolegiów, zgromadzeń zakonnych i klasztorów w sprawach ich dotyczących; taż kara spotyka wszystkich znoszących lub zmieniających dawne granice dóbr kościelnych; urzędnikom świeckim pod klątwą nie wolno ściągać z poddanych dóbr duchownych żadnych danin w zbożu, bydle lub innym dobytku, również pod temże zagrożeniem w dobrach duchownych podczas przejazdów nie odbywać stacyi; ktokolwiek w jednym kościele ogłoszonym został za wyklętego, za takiego uważanym być powinien i w innych kościołach; żaden sędzia ' pod klątwą zostający na sądach zasiadać nie powinien, ani żaden pozwany przed nim stawać; wszyscy trwający w klątwie przez pół roku, mieli być przez odpowiedniego prałata, który ją na nich rzucił, odpowiednio karani; ktoby zaś trwał w niej rok cały, tego majątek cały miał ulegać konfiskacie; duchownym surowo zakazano przebierania się i używania larw i masek, tudzież świeckim pokazywania się w nich po kościołach i cmentarzach; przepisano sposób oddawania dziesięcin; każdy duchowny karanym być miał za pijaństwo trzema grzywnami lub zamknięciem na pokucie przez miesiąc jeden, świeccy zaś odpowiedniemi pokutami w konfesyonale; apostaci i zakonnicy zmieniający właściwy swój habit odsądzeni zostali od urzędowania przy kościołach parafialnych bądź jako plebani, bądź jako wikaryusze; pod karą ekskomuniki nie wolno było żadnemu duchownemu, trzymać do chrztu dzieci, z wyjątkiem dzieci królów i książąt; pod tąż karą zakazano duchownym świeckim i zakonnym wszelką alienacyą dóbr kościelnych; wójtowie obowiązani byli, oddawać dziesięciny porówno z kmieciami, jeżeli ich od tego obowiązku osobne przywileje nie zwalniały 1). Na pół roku przed zwołaniem synodu uniejowskiego, papież Jan XXII bullą wydaną w Awinionie dnia 17 lipca roku 1325 mianował arcybiskupa Ja-nisława, Jakóba Mutinę, scholastyka tulleńskiego, kapelana swego i Piotra, kanonika krakowskiego, wykonawcami prowizyi apostolskiej na dziekanią poznańską dla Dominika, syna Jana z Zarowa (de Zarow), dotychczasowego kanonika poznańskiego, w miejsce Piotra, zwanego Schila, który tę prałaturę utracił dla tego, że posiadając obok niej jakieś beneficyum w Tauplinie w dyecezyi brandenburg-skiej, nie postarał się był o dyspensę a pluralitate beneficiorum 2). Po ukończonym synodzie rzeczonym był arcybiskup w Gnieźnie, biorąc udział w uroczystości ś. Wojciecha i obradach kapituły jeneralnej, podczas której z proboszczem trzemeszeńskim uczynił zamianę na dniu 25 kwietnia roku 1326, ustępując mu wieś kościoła swego gnieźnieńskiego, Wełnę, oraz dziesięciny stołu swego tamże i w Arcugowie, a biorąc za to na własność wieś klasztoru trzemeszeńskiego, Kwieciszewo 3). Wskutek tej zamiany odnowił w tymże dniu przywilej na wójtostwo kwieciazewskie 4). Na dniu 7 września tegoż roku instytuował kanonicznie 1) Hube 1. c. 183—204. — 2) Themer 1. c. I, 215. Kod. dypl. wilkopl. II, 387. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 90. Kod. dypl. wielkopl. II, 399. 400. 401. 4) Archiv. Capit, Gnesn. Nr. 91. Kod. dypl. wielkopl. II, 401. 67 530 na probostwo w Kołdrąbiu niejakiego Jakóba na mocy uzyskanej na nie prezenty od dziedzica tamtejszego i patrona kościoła, Benjamina1). Bullą z dnia 1 marca roku 1327 papież Jan XXII polecił arcybiskupowi Janisławowi oraz biskupowi lubuskiemu i jego kapitule, ażeby wyszukali dogodne jakie miejsce, na któreby kościół katedralny lubuski wraz z rezydencyami biskupa i kapituły przenieść można dla uniknienia na przyszłość podobnych niegodziwości i gwałtów, jakich się świeżo dopuścili mieszkańcy wsi sąsiedniej Frankfurtu, którzy w połączeniu z bandą bezbożników napadłszy świeżo Lubusz, tamtejszy kościół katedralny i całe jego otoczenie z ziemią zrównali, nie pozostawiwszy kamienia na kamieniu i wystawiwszy biskupa miejscowego i jego kapitułę na nędzę i tułactwo 2). Smutny ten wypadek świadczy o opłakanym ówczesnym moralnym stanie poddanych brandenburgskich. Przyczynił się do niego niemało bezrząd w marchii panujący po zgonie margrabiów Waldemara i Henryka bezdzietnych, ostatnich potomków Alberta Niedźwiedzia, kiedy się o nię rozmaici dobijać poczęli pretendenci, podczas schizmy politycznej w Niemczech, gdzie dwóch naraz wystąpiło cesarzów: Ludwik, książe bawarski i Fryderyk, książe austryacki, przez elektorów niemieckich na dwa obozy rozdzielonych wybranych. Ludwik, zwyciężywszy i pojmawszy przeciwnika swego w sławnej bitwie pod Muldorfem, mimo wyraźny zakaz papieża, aby się nie ważył występować jako cesarz, dopóki spór pomiędzy nim a Fryderykiem przez Stolicę apostolską nie zostanie rozstrzygnięty, przywłaszczał sobie najwyższą w Niemczech władzę i osieroconą marchią brandenburgską oddał samowolnie i nieprawnie ośmioletniemu swemu synowi, Ludwikowi, przymusiwszy do ustąpienia z niej Rudolfa, książęcia saskiego, który się tam był usadowił. Papież wielce urażony zuchwałem postępowaniem Ludwika bawarskiego, a przedewszystkiem łączeniem się jego z przeciwnikami papiezkimi we Włoszech, margrabiami atestyńskimi i wiskontami medyolańskimi i jątrzeniem naprzeciw niemu umysłów, pobudzał książąt tak niemieckich jako i zagranicznych, ażeby uzurpatora władzy cesarskiej wbrew woli jego mieczem poskromnili, rzuciwszy poprzednio na niego klątwę i zakazawszy okazywania mu jakiegokolwiek posłuszeństwa 3). Pomiędzy innymi książętami wezwał także króla czeskiego, Jana i Władysława Łokietka, ażeby naprzeciw niemu wojnę, podnieśli4). Ostatni korzystając z okazyi, aby się pomścić za tylokrotne krzywdy i zabory ze strony 1) Archiv. Consist. Gnesn. A. C. a. 1419. Kod. dypl. wielkopl. II, 408. — 2) Theiner 1. c. I, 296. Kod. dypl. wielkopl. II, 408: „Non sine mentis turbacione te frater episcope (Lubucensi) signiflcante percepimus, quod universi ineole et habitatores ville Frankenvor-densis Lubucensis diocesis, perdicionis filii, tui episcope et ecclesie Lubucensis capitales persecutores et hostes, ab olim nonnulla bona prefate ecclesie occupare et invadere, et occupata et invasa detinere persumpserunt propria temeritate et presumunt, quodque noviter prefati incole, associatis sibi nonnulis aliis perditionis flliis partium vicinarum, ad prefatam Lubucensem ecclesiam ausu nephario accedentes, eandem ecclesiam eiusque edificia omnia totumque locum, ubi erat predicta ecclesia situata, funditus diruerunt, ut nullus demceps inibi moraretur; sicque tu frater episcope et prefata ecclesia a solo proprio profugi, compellimini exulare... etc." — 3) Bajnald, Annales ad. a. 1323. Na-ruszewicz 1. c. IV, 339. 340. — 4) Kajuald 1. c. ad a. 1323. 531 Brandenburgczyków, przywołał na pomoc Węgrów i Litwinów i złączywszy z nimi zastępy polskie, wkroczył w granice Marchii, a stanąwszy z piechotą obozem pod Frankfurtem, licznej konnicy wdłuż i w szersz cały kraj ogniem i mieczem niszczyć kazał. Rozpasane Żołnierstwo, a szczególniej dzicy Litwini, niesłychanych dopuszczali się gwałtów i okrucieństw, któremi sam król przerażony, daremnie tamować się silił rozkielznane ich namiętności. Spalono lub spustoszono około sto czterdzieści wsi i osad, złupiono wiele kościołów i klasztorów, pomordowano niemało kapłanów i zakonników i cały spustoszony kraj obrano z wszelkiego dobytku i ludzi do pracy zdolnych1). Chociaż spółcześni i późniejsi pisarze nie wspominają o właściwym zamiarze tej straszliwej wyprawy do Brandenburgii, to przecież domyśleć się należy, że podjętą została głównie dla odzyskania napowrót zamków i krajów, które margrabiowie tamtejsi dawniej byli zagrabili. Jakoż widzimy za panowania Kazimierza W. zamki Drzeń i Santok, pozostające w ręku Dobrogosta i trzech synów jego prawem lennem od tegoż monarchy otrzymane 2). Prawdopodobnie biskup lubuski sprzyjał podczas owej wyprawy Łokietkowi, pragnąc powrócić pod panowanie polskie, wskutek czego Brandenburgczycy po ustąpieniu króla z ich kraju tak okrutnej na biskupstwie dopuścili się zemsty, o której wyżej była mowa. Tymczasem Krzyżacy, chcąc się zabezpieczyć przed wzmagającą się przemocą Łokietka, który lada chwilę mógł się orężem dopomnieć wydartych mu przez nich ziem pomorskich, szukali związku z Czechami i zniemczałymi książętami ślązkimi, a przytóm pragnęli oderwać Ślązk na zawsze od Polski, oddając go pod panowanie Jana, króla czeskiego, od którego jako mniemanego pretendenta korony polskiej niemałych spodziewali się korzyści. Jakoż porozumiawszy się z Czechami i książętami ślązkimi pałającymi nienawiścią ku Łokietkowi i Polsce, nakłonili ostatnich, że się dobrowolnie jako lennicy królowi Janowi czeskiemu oddali. Uczynili zaś też krok sromotny prawie równocześnie: Władysław koźleń-ski, Jan oświeeimski, Bolesław opolski, Kazimierz cieszyński i Henryk wrocławski3). Te książątka wyrodne, zapomniawszy o swem pochodzeniu i zerwawszy z wszelką tradycyą rodową, w zaciekłości swej ku wszystkiemu co polskie, chcieli zatrzeć wszelkie ślady swego Piastowego gniazda, przystroiwszy herb swój rodzinny białego orła, w czarne, szare lub innego koloru pióra. To też za prze-niewierstwo takie ku własnej ziemi ojczystej i krwi ze strony Polaków zasłużonej doznali wzgardy, którzy ich uchwałą publiczną od wyboru na króla, wodza, namiestnika lub na inny znakomity w narodzie urząd wykluczyli, dopóki w obcem pozostawać będą poddaństwie4). Za zgubnym przykładem wymienionych poszli potem inni książęta śląscy, jako to: Konrad oleśnicki, Henryk głogowski i Bo 1) Długosz 1. c. lib. IX, 989. 990. Kromer 1. c. f. 193. Naruszewicz 1. c. IV, 343, 344. Caro 1. c. II, 117. 118. — 2) Naruszewicz 1. c. IV, 344. — 3) Długosz 1. c. lib. IX, 991. — 4) Matthias de Miechovia 1. c. f. 221: „In quo-rum ignominiam, quia absque legitima causa a regno secesserunt, factum est laudum in regno Poloniae, quod nullus illorum principum, quamdiu alienum jugum non excus-serit, in regem, gubernatorem aut capitaneum in Polonia assumatur." 67* 532 lesław lignicki. Sam tylko Bolesław, syn Bernarda świdnickiego, ani obietnicami, ani groźbami Czechów nie dał się nakłonić do odstępstwa od narodu swego, nawet na łożu śmiertelnem zaklinał synów swoich, aby statecznie wytrwali w wierności ku Polsce i ścisłym z nią związku1). Tym sposobem Ślązk niepowrotnie odpadł od Polski, i ta dotkliwa utrata stanowi nader smutną epokę w dziejach panowania Władysława Łokietka. Widocznie nie pojmował on doniosłości tego wypadku, spodziewając się zapewne powetowania później straty, a tymczasem zwracał wszystkie usiłowania swoje na odzyskanie Pomorza, które jednakże pomyślnym skutkiem uwieńczone nie zostały. Miał wprawdzie za sobą papieża przyznającego mu najzupełniejsze prawo do tej prowincyi, miał nawet wyrok komisyi apostolskiej skazujący Krzyżaków na wydanie Polsce niesprawiedliwie wydartej jej własności; lecz dumni i zuchwali zakonnicy lekceważyli sobie nie tylko napomnienia namiestnika Chrystusowego i wyrok w jego imieniu ogłoszony, ale nawet klątwę, w którą dla oporu swego popadli. Nie byli oni już bowiem zakonem oddanym Kościołowi i jego głowie, ale potęgą polityczną, gotową prowadzić bój zacięty naprzeciw obojgu, gdzie chodziło o zaspokojenie dumy, chciwości i samolubnych zamiarów. Papież sam w piśmie do jeneralnych kolektorów w Polsce: Andrzeja de Verulis i Piotra z Alwernii, gorzko skarzy się na zuchwalstwo Krzyżaków, którzy w dyecezyach chełmińskiej i kamińskiej położonych w granicach państwa polskiego wzbraniali duchowieństwu i wiernym, płacić świętopietrza, że nawet klątwa ich oporu przełamać nie zdołała, gdyż duchowni nie tylko nie poprzestali odprawiania nabożeństwa, ale przesłane im nakazy i groźby podarli a posłańców pobili i sponiewierali 2). Nawet daniny na potrzeby ziemi świętej przez sobór wienneński nakazane, do których się duchowieństwo w tych dyecezyach poczuwało, z obawy przed Krzyżakami tylko potajemnie zbierane być mogły8). Ku większej jeszcze wzgardzie rozkazów papiezkich okrutni rycerze, nie mogąc biskupa kujawskiego nakłonić do zamienienia dziesięcin wytycznych na pieniężne, zebrawszy znaczne wojsko pod dwudziestu chorągwiami krzyżami czar-nemi naznaczonemi, napadli niespodzianie na Kujawy, a dotarłszy do Włocławka, kościół tamtejszy katedralny i wszystkie na okół dobra biskupie naokół spalili i z ziemią zrównali, a następnie obróciwszy się na dzierżawy królewskie, mnóstwo wsi spustoszyli i zamek kowalski zburzyli, dopuszczając się przytem niesłychanych gwałtów i bezeceństw 4). W tej dzikiej wyprawie brał udział sprzymierzeniec krzyżacki, Wacław, książe mazowiecki, wyrządziwszy przez rozlew krwi bratniej sromotę i hańbę rodowi swemu. W tym czasie zajęły uwagę powszechną w Polsce rozmaite przewrotne stowarzyszenia i sekty religijne, które napłynąwszy z Włoch i Francyi do Niemiec, ztamtąd zagnieżdżać się poczęły gęsto w nadgranicznych dzielnicach polskich. Odznaczały się zaś przed wszystkiemi innemi sekty tak zwanych Beg-wardów, dowodzących, że człowiek może się wznieść do najwyższego szczebla 1) Długosz 1. c. lib. IX, 992. 993. — 2) Theiaer 1. c. I, 211—213. — 3) Tamże I, 272. 273. — 4) Dogiel 1. c. IV, 51. Długosz I. c. lib. IX, 993. 533 doskonałości, nawet bez łaski boskiej, a osiągnąwszy ten szczebel, nie potrzebuje ani się modlić, ani pościć, ani zachowywać przepisów Kościoła, ponieważ do zmysłowego świata już wcale nie należy, a obok nich niebezpieczniejsi jeszcze Beguini, nazywani także Fratrycellami albo Bizochami, którzy początek swój wzięli od owych Franciszkanów, nie chcących uznać zwolnienia reguły zakonu swego przez papieżów Bonifacego VIII i Klemensa V, lecz zachować najzupeł-niejsze ubóstwo i nie posiadać żadnej zgoła własności. Ci, popadłszy potem w grube błędy Waldensów i Albigensów, oraz rozmaite przewrotności, coraa niebezpieczniejszemi stawali się dla gminu. Papież Jan XXII w bullach z dnia 1 kwietnia roku 1327 do arcybiskupa Janisława i wszystkich biskupów polskich, oraz do króla Władysława wydanych, zachęca ich do pilnego czuwania nad czystością wiary i zaleca im wspomaganie inkwizytorów przez prowincyała Dominikanów w Polsce z pośród braci swoich zakonnych ustanowionych, do czego raz na zawsze został upoważniony 1). Z bulli królowi przesłanej, papież chwali go z gorliwości o wytępienie herezyi w krajach berłu jego podległych i oświadcza mu, że trudy jego w tej mierze podjęte czynią mu zaszczyt wobec całego chrześcijaństwa2). Pochwała ta odnosić się może jedynie na pomoc dawaną biskupom polskim w tępieniu owych chwastów na polu religijnem, którzy z swój strony pod przewodnictwem metropolity swego sprawie tak ważnej troskliwe poświęcili zabiegi i prace. Król Władysław mimo wiek podeszły nosił się bezustannie z zamiarem poskromnienia zuchwałych Krzyżaków i odwetu za rozliczne krzywdy Polsce wyrządzone, a przedewszystkiem odebrania im zagrabionych ziem pomorskich. Czekał tylko na sposobną porę i okazyą do wykonania tego zamiaru. Nareszcie nastręczyły mu takową wypadki roku 1328, które wstrzymywały sprzymierzeńców zakonu od popierania czynnego ich interesów. W tym roku bowiem cesarz Ludwik, zacięty wróg papieża Jana XXII, wybrał się do Rzymu celem złożenia go przy pomocy Gibellinów z tronu, po publicznem ogłoszeniu go heretykiem, intruzem i krwi chrześcijańskiej rozlewcą. Znalazłszy jakiegoś awanturnika Franciszkanina, Piotra Rainaldini, ustanowił go własną powagą papieżem, pod imieniem Mikołaja V, który razem z cesarzem wypędzony z Rzymu przez Roberta neapolitańskiego w Pizie pojmany, wydany został Janowi XXII do Awinionu i tam umarł w więzieniu roku 1333 3). Wśród takich okoliczności Krzyżacy nie mogli rachować na pomoc ze strony cesarza, a tem mniej ze strony chwiejnego i dumnego Jana, króla czeskiego, który się właśnie był zaplątał w wojnę z książętami austryackimi. Nadto Litwini od strony Prus i Inflant nie mało dawali się Krzyżakom w znaki. Z tego położenia dla zuchwałych zakonników tak niepomyślnego korzystając król Władysław, przywołał ku pomocy Węgrów i Litwinów i wkroczył do ziemi chełmińskiśj, a gdy Krzyżacy, pochowawszy się po zamkach, czoła stawić mu nie śmieli, spustoszył kraj cały w szerz i w dłuż aż 1) Theiner 1. c. I, 297. 298. Kod. dypl. wielkopl. II, 409. 410. — 2)Thei-ner 1. c. I, 298. — 3) Chronicon Ludovici IV Imper. u Peza Scriptor. Austr. t. II, 445 sqq. Rajnald 1. c. ad a. 1328. 534 pod rzekę Ossę, poczem poszedł do Mazowsza, chcąc ukarać książęcia Wacława za skojarzenie się jego z Krzyżakami i znaczną część księstwa ogniem i mieczem zniszczył. Gdy wkrótce potem Wacław z sprzymierzeńcami swymi dla odwetu najechał Kujawy, Władysław Łokietek zabiegłszy im drogę, zmusił ich do walnej bitwy, w której tak dotkliwą zadał im klęskę, że książe mazowiecki zaledwo z życiem uszedł, a komandor toruński z wszystkimi ludźmi swymi śmierć znalazł 1). Lubo papież Jan XXII na Krzyżaków mocno był rozgniewany, za to szczególniej, że największemu wrogowi swemu, cesarzowi Ludwikowi, otwarcie sprzyjali, i sprawę jego publicznie bronili, a nadto z synem jego, margrabią brandenburgskim w ścisłych stosunkach zostawali, niechętnie przecież patrzał na wojnę pomiędzy nimi a Polakami, chcąc ostatnich mieć na zawołanie naprzeciw cesarzowi i jego synowi 2). Ażeby przeto tej wojnie przeszkodzić, spowodował nową wyprawę krzyżową naprzeciw pogańskiej Litwie przez wysłanych na ten cel do Czech, Morawii i innych krajów Dominikanów, którzy uczestnikom wielkie łaski Kościoła zapowiadali. Jakoż przy końcu roku 1328 rozmaici książęta i panowie niemieccy, a nawet angielscy z licznemi zbrojnemi hufcami zdążali do Prus, a pomiędzy nimi z dobranym pocztem rycerstwa awanturniczy Jan, król czeski. Te zagraniczne posiłki wynosiły około ośmnastu tysięcy ludzi, z którymi pod dowództwem mistrza Wernera połączyły się zastępy krzyżackie, liczące 250 samych rycerzy zakonnych8). Ażeby zaś podczas tej wyprawy zabezpieczyć przed Polską posiadłości krzyżackie, nakłoniono króla Władysława do zawieszenia broni na czas jej trwania4). Całe sprzymierzone wojsko wkroczyło do Żmudzi, tego przedmurza pogańskiej Litwy, aby ją zniszczyć do szczętu i mieszkańców do przyjęcia chrześcijaństwa zmusić. W dniu 1 lutego r. 1329 oblężono zamek miednicki, który po kilkodniowem oblężeniu i rozpaczliwej ze strony załogi obronie szturmem wzięto. Około trzech tysięcy jeńców dostało się w ręce zwycięzców, którzy jedynie przez przyjęcie chrztu od zupełnej zagłady się uratowali, gdyż mistrz krzyżacki koniecznie domagał się, aby ich w pień wycięto5). Ostra pora roku i mroźne wiatry, które króla Jana czeskiego nabawiły ślepoty na jedno oko, ostudziły zapał krzyżowników tak dalece, że o odwrocie myśleć poczęli. Przyspieszyła go zaś wieść niespodziana, że król Władysław, złamawszy zawieszenie broni, na czele sześciu tysięcy rycerstwa wpadł znienacka do ziemi chełmińskiej i przez pięć dni nielitościwie ją pustoszył6). Wojska sprzymierzone, porzuciwszy Żmudzinów, którzy niebawem do pogaństwa powrócili, w spiesznych pochodach wkroczyły do ziemi dobrzyńskiej, którą wraz z zamkiem opanowały, a ztamtąd wpadłszy do Kujaw, katedrę wrocławską przez biskupa Macieja świeżo z gruzów podźwigniętą wraz z całem miastem spaliły i całą okolicę ogniem i mieczem zniweczyły7). Z znacznemi łupami przeniosły się potem na Mazowsze, 1) Długosz 1. e. lib. IX, 994. Annal. Oliv. 1. c. f. 43. Naruszewicz 1. c. IV, 353. 354. — 2) Voigt 1. c. IV, 424. — 3) Tamże IV, 426 sqq. Naruszewicz 1. c. IV, 354. — 4) Voigt 1. c. IV, 428. — 5) Długosz 1. c. lib. IX, 994. 995. — 6) Voigt 1. c. IV, 430. 431. — 7) Długosz 1. e. lib. IX, 995—997. Voigt 1. c. IV, 432. 535 mszcząc się na książęciu Wacławie, który żałując zawartego przymierza, z Łokietkiem połączyć się zamyślał, lecz przyciśniony oblężeniem Płocka i spustoszeniu księstwa swego, poddał się pod władzę Jana czeskiego, który się jeszcze ciągle uważał za króla polskiego i przyjął z rąk jego jako lennik właściwe dziedzictwo swoje, a nadto zawarł z nim przymierze naprzeciw wszystkim możliwym nieprzyjaciołom Czech, a głównie naprzeciw Władysławowi Łokietkowi 1). Z Mazowsza udał się król Jan czeski z liczną świtą do Torunia i tam poważył się w swojem i małżonki swojej, Elżbiety, imieniu wystawić przywilej darowizny Pomorza Krzyżakom 2), jakoby owe ziemie kiedykolwiek do niego należały. Wszystko to działo się wskutek intryg i podstępów wyrodnego i chciwego zakonu.. Nadto zawarł tam król czeski na dniu 12 marca 1329 roku z Krzyżakami przymierze odporno-zaczepne naprzeciw królowi Władysławowi, nazywając go w odnośnym dokumencie z przekąsem królem krakowskim, siebie zaś na mocy dziedzictwa i spadku królem polskim 3). W roku następnym dnia 16 marca król Jan, bawiąc w Metz, sprzedał Krzyżakom za cztery tysiące ośmset kóp groszy pragskich ziemię dobrzyńską, jakoby ona prawem wojny nabyta do niego należała 4). Temi powodzeniami rozzuchwaleni zakonnicy, w połowie roku 1330 nowy rozbójniczy najazd uczynili na ziemię kujawską, spaliwszy poprzednio Nakło, a chcąc przedewszystkiem dokuczyć biskupowi kujawskiemu, Maciejowi, przystąpili do oblężenia zamku jego Raciąża, do którego nietylko biskup resztę dobytku swego, ale cała okoliczna szlachta majątki swoje dla ochrony przed drapieżnymi wrogami była zniosła. Po pięciu dniach zaciętej walki oblężeni, ulegając przemocy, poddać się musieli, i zdając się na łaskę zwycięzców bramy zamku otworzyli, lecz ci wpadłszy pomiędzy nich, większą część bez litości w pień wycięli, a resztę w niewolę zabrali. Zrabowawszy potem do szczętu miasto i zamek, roznieśli na całą okolicę pożogi, mordy i okrucieństwa, przez co biskupa Macieja i duchowieństwo jego doprowadzili do zupełnego ubóstwa5), przed którem tenże chcąc ratować siebie i dyecezyą, a zarazem uwolnić brata swego z niewoli, bez porozumienia się z królem i metropolitą swoim, zawarł z Krzyżakami na własną rękę układ w Toruniu dnia 14 sierpnia roku 1330 w przytomności biskupów: Floryana płockiego, Ottona chełmińskiego i Rudolfa pomezańskiego, przez co na siebie ściągnął słuszny żal króla, arcybiskupa i całego narodu. W tym układzie biskup zrzekł się wszelkich pretensyi za poczynione mu szkody i krzywdy, a nadto obiecał zaniechanie wszelkich z zamku raciążskiego na dzierżawy krzyżackie zbrojnych wycieczek, z tem jednakże zastrzeżeniem, że za takowe odpowiadać nie będzie, gdyby tenże zamek przez króla był zajęty. Wszelkie dziesięciny biskupie na Pomorzu zamieniono na pieniądze w ten sposób, że z każdego obsianego łanu flamandzkiego opłacane być miały tylko trzy skojce monety chełmińskiej. Osoba 1) Długosz 1. c. lib. IX, 995. 996. Schutz 1. c. f. 142. — 2) Długosz 1. c. lib. IX, 996—999. Dubrawski i Histor. regni Bohemiae f. 163. Voigt 1. c. IV, 434. Naruszewicz 1. c. IV, 359. Długosz 1. c. lib. IX, 996. — 3) Kod. dypl. wielkopl. II, 439. — 4) Dogiel 1. c. t. IV, 49. 50. — 5) Długosz 1. e. lib. IX, 995—1000. 536 biskupia, dobra jego i kościoły dyecezyi kujawskiej położone na Pomorzu, miały odtąd pozostawać pod opieką zakonu, a innym dobrom biskupim żadna się krzywda dziać nie miała. Przebiegli i podstępni Krzyżacy wymówili sobie przecież w tym układzie, że dopiero wtenczas mocy obowiązącej nabierze, skoro go biskup z kapitułą swoją przyjmie i o potwierdzenie jego przez arcybiskupa gnieźnieńskiego wraz z kapitułą jego metropolitalną się postara. Nareszcie obydwie strony kontraktujące miały się udać do papieża, ażeby w przeciągu roku uzyskać ostateczne owego układu zatwierdzenie 1). Nie przyszło jednak do wykonania tej tak wielce biskupa upokarzającej, a Kościół jego krzywdzącej ugody, gdyż jej nietylko król i arcybiskup Janisław nie przyjęli, ale papież Jan XXII, znający dobrze nikczemne zabiegi Krzyżaków, polecił arcybiskupowi i biskupowi poznańskiemu, ażeby na nich klątwę rzucili 2). Spółczesne źródła historyczne nader mało nam z tego czasu przechowały szczegółów, dotyczących spraw Kościoła polskiego i zachowania się wobec niego i archidyecezyi swojej arcybiskupa Janisława. Pokój panujący naówczas w wszystkich dzielnicach Polski z wyjątkiem Kujaw, Mazowsza i Pomorza, pozwalał mu, bez przeszkody zajmować się dobrem Kościoła rzeczonego, a przytem służyć wierną radą królowi, który w nim, jakeśmy wyżej widzieli, nieograniczone pokładał zaufanie. W kwietniu roku 1330 spotykamy się z nim znów w Gnieźnie podczas uroczystości ś. Wojciecha i obrad kapituły jeneralnej tamże, jak dowodzi dokument z dnia 25 tegoż miesiąca, którym wieś Kościoła swego, Cotuń, pod Rogowem pozwolił lokować na prawie średzkiem 3). Na dniu 3 listopada tegoż roku widzimy go w Opatowie, gdzie mu Włoston, dziedzic z Cieni, oddał w zastaw wieś swoję nowo założoną, Lelów, za trzydzieści grzywien groszy pragskich 4). W roku 1331 rychlej niż zwykle zjechawszy do stolicy swojej metropolitalnej, ustanowił i udotował w porozumieniu z kapitułą swoją przy kościele tamtejszym katedralnym siódmą prałaturę kanclerza, przeznaczywszy na utrzymanie jego dziesięciny stołu arcybiskupiego w Brudzewie, Małochowicach i Małej Ujmie, dziesiątą część cła w Skrzynnie i w całej ziemi sieradzkiej z wyjątkiem Uniejowa, a nadto probostwo z wielkiemi dochodami w Marzeninie w tejże ziemi położone5). Nie było to utworzenie z nowa tej prałatury, gdyż już od roku 1213 zachodzą kanclerze w kapitule gnieźnieńskiej 6), lecz albo wskrzeszenie jej, albo właściwe uposażenie, którego dotąd krom tytułu nie miała. 1) Lengnich, Geschichte der Preussischen Lande t. I. Dlugosz 1. o. lib. IX, 1000. — 2) Dogiel 1. c. IV, 50—53. — ') Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 448. Kod. dypl. wielkopl. II. 439. — 4) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 95. Liber privileg. saec. XV, fol. 91. Kod. dypl. wielkopl. II, 442. — 5) Archiv. Capit. Gnesn., Begestrum ptrivileg. canoniei Tladislai. Kod. dypl. wielkopl, II, 445: „Ideoque nos Janislaus... cnpientes cultum divini nominis in eadem nostra Gneznensi ecclesia suffragante Domino augmentare, de coasilio et consensu dilectorum in Christo fratrum nostrorum, Capituli videlicet Gne-znensis, in ipsa Gneznensi ecclesia ad honorem omnipotentis Dei et matris ipsius beate Marie virginis gloriose et ad gloriam beati Adalberti martiris et pontificis venerandi novam dignitatem, Cancellaviam videlicet, creandam duximns, ipsamque creamus, insti-tuimns, et ordinamus perpetuis temporibus permansuram... etc. — 6) Kod. dypl. wielkopl. 537 Król Władysław zajęty bezustannie zamiarem poskromnienia należytego zuchwałych Krzyżaków i odebrania im Pomorza z ziemią dobrzyńską, krzątał się tymczasem pilnie około odpowiednich przygotowań wojennych i skojarzenia sobie potężnych sprzymierzeńców. W tym celu wyprawił syna swego, Kazimierza, na Węgry dla wyjednania silnych posiłków, a do książęcia Gedymina litewskiego drugie poselstwo celem nakłonienia go do wspólnych akcyi naprzeciw zakonowi. Uzyskawszy od króla węgierskiego liczny zastęp wojska pod przywództwem Wilhelma, a od Gedymina zapewnienie równoczesnego wtargnięcia od wschodu w granice dzierżaw krzyżackich, wybrał się na początku jesieni roku 1330 w pochód wojenny, a przeprawiwszy się po wielu trudach i mozołach przez rzekę Drwęsę, wkroczył do ziemi chełmińskiej, a nie doznając nigdzie oporu, ponieważ Krzyżacy w zamkach obronnych się pokryli, wielkie tam poczynił spustoszenia. Z tamtąd przeniósł się do ziemi dobrzyńskiej, lecz nie mogąc zdobyć zamku silnie przez oblężonych bronionego, wrócił się napowrót do ziemi chełmińskiej i na nowo pustoszyć ją począł. Krzyżacy, widząc coraz większe ruiny, a nie śmiejąc w otwartem polu stawić królowi czoło, udali się do niego z prośbą o zawieszenie broni, obiecując zwrócić mu powiat bydgoski i ziemię dobrzyńską, a co do powrotu Pomorza deklarując poddać się bezwarunkowo wyrokowi sądu polubowego złożonego z królów Jana czeskiego i Karola węgierskiego, z których pierwszego zakon, a drugiego Polacy wybrać mieli. Król Władysław zgodził się na zawieszenie broni aż do św. Trójcy roku 1331, ile że mu się brak żywności w obozie niemało dawał w znaki, wskutek czego układ odnośny zawarty został na dniu 18 października roku 1330 1). Poskromniwszy nieco Krzyżaków, sędziwy monarcha polski zwrócił całkiem uwagę swoję na zapezbieczenie państwa swego od wschodu naprzeciw zagnieżdzonym około Węgier i Rusi Tatarom i dającym się coraz więcej w znaki dzikim Wołochom. W tym celu udał się ponownie do papieża Jana XXII o ogłoszenie naprzeciw tym wrogom chrześcijaństwa krucyaty i uwolnienie Polski na czas niejaki od płacenia świętopietrza. Papież z powodów niewiadomych odmówił królowi krucyaty jako i pomocy pieniężnej. Ażeby posłów królewskich z niczem nie odprawić, pozwolił na odprawienie jubileuszu w księstwie krakowskiem po dwakroć w roku 1331 z tem zastrzeżeniem, że każdy chcący dostąpić odpustu obowiązany był złożyć do skarbony kościelnej na potrzeby państwa po dwa czerwone złote. Tym sposobem skarb króla wsparł się niemało i wiernie na cel przeznaczony pieniądze obrócono2). Kiedy wiarołomni Krzyżacy nie kwapili się z doprowadzeniem do skutku sądu polubowego o Pomeranią, a na dowód, że dzielnic Polsce wydartych zwrócić nie myślą, ale nowemi zaborami powiększyć je pragną, zamek bydgoski jeszcze I,       77. Archiv. Capit. Gnesn, Liber privileg. saec. XV, f. 53. Kod. dypl. wielkopl. II, 184. Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 86. Archiv. Capit. Posn. III, 9. Kod. dypl. wielkopl. II,      371. 378. 400. — 1) Długosz 1. c. lib. IX, 1000—1002. Caro 1. c. II, 153 do 155. Naruszewicz 1. c. IV, 366-372. Voigt 1. c. lib. IV, 461—466. — 2) Dłu gosz 1. c. lib. IX, 1008. 1009. Voigt. 1. c. IV, 488. 489. 68 538 przed upływem terminu zawieszenia broni napadłszy opanowali, król Łokietek, przewidując krwawe z nimi zapasy, postanowił przybrać sobie do pomocy w rządach syna swego Kazimierza, liczącego już naówczas lat dwadzieścia jeden i odznaczającego się niezwykłą roztropnością i energią, i w tym celu zwołał zjazd panów duchownych i świeckich do Chęcin, miasta położonego w księstwie sandomirskiem dla wspólnego z nimi naradzenia się w tej mierze. Na tym zjeździe za jednomyślną zgodą stanów powierzył król synowi swemu rząd nad Wielkopolską, usunąwszy od nich dumnego namiestnika swego czyli jeneralnego starostę, Wincentego z Szamotuł, wojewodę poznańskiego. Nie ulega wątpliwości, że na tym ważnym zjeździe, na którym także radzono nad wojną z Krzyżakami i innemi sprawami publicznemi, znajdować się musiał arcybiskup Janisław, którego wiernej i przyjacielskiej opiece król niezawodnie powierzył młodego książęcia wielkopolskiego. Ten przecież na samym wstępie rządów swoich cierpkiego doznał doświadczenia z powodu czarnej zdrady wojewody poznańskiego, który urażony za odebranie mu donośnego urzędu starosty wielkopolskiego, udał się do Malborga, ofiarując mistrzowi krzyżackiemu oddanie w jego ręce nie tylko Wielkopolski, ale nawet nowego jej księcia. Chętnie korzystał z tej zdrady chciwy dalszego zaboru Krzyżak, a zgromadziwszy liczne wojska, wyprawił je pod dowództwem marszałka zakonu, Teodoryka z Aldenburga, wielkiego komandora Ottona z Luterbergu i Tomasza Owarda, Anglika, który krótko przedtem jako ochotnik na czele stu jeźdzców przybył na pomoc zakonowi, do Kujaw i Wielkopolski, poleciwszy im ścisłe znoszenie się z zdrajcą Wincentym z Szamotuł. Wojsko to okrutne przeprawiwszy się przez Wisłę pod Toruniem dnia 22 lipca roku 1331, rozlało się po kujawskiej ziemi, rabując, niszcząc i paląc naokół miasta, wsie i kościoły, a nie bawiąc się oblężeniem zamków brzeskiego i inowrocławskiego, które się dzielnie broniły, wpadło do Wielkopolski, zdobyło i ogniem zniszczyło miasto Słupcę a ztamtąd ruszyło do Pyzdr, aby pochwycić królewicza Kazimierza, o którego pobycie tamże od szpiegów Wincentego z Szamotuł wiedziało, lecz ten dość wcześnie ujść zdołał zasadzki, znalazłszy schronienie w pobliskim lesie. Zawiedziona w oczekiwaniach tej zdobyczy dzicz krzyżacka wywarła zemstę swą na mieszkańcach, popaliwszy im zrabowane wprzód wszystkie domy wraz z kościołami. Zniszczywszy następnie rabunkiem i pozogą ziemię wielkopolską po obu stronach Warty okrutni najezdzcy z ogromną zdobyczą bezkarnie uszli po za Wisłę1). Nienasycony tą ruiną własnej ziemi swojej nikczemny Wincenty z Szamotuł, spowodował mistrza, Lutra z Brunszwiku, do nowej, straszliwszej jeszcze na Polskę wyprawy. Ten ściągnąwszy wszystkie wojska z Prus, Pomorza i ziemi chełmińskiej pomnożone nadbiegłymi z rozmaitych stron Niemiec awanturnikami, tudzież znacznym oddziałem Krzyżaków inflanckich i ludźmi zdrajcy Szamotulskiego i porozumiawszy się poprzednio z Janem, królem czeskim, ażeby równocześnie najechał ziemię krakowską i sandomirską, iżby wspólnemi siłami zgnieść Polskę i ile możności całą zagrabić, wysłał je w sile kilkudziesięciu tysięcy 1) Długosz 1. e. lib. IX, 1009-1011. Voigt 1. c. IV, 489. 490. Naru-szewicz 1. c. IV, 377. 378. 539 w końcu lata 1331 roku przez Kujawy, których zrabowanie i spustoszenie do powrotu odłożył, do ziemi łęczyckiej i dalsze strony Polski, rachując na połączenie się jego z zastępami króla Jana czeskiego. Gdziekolwiek ta straszliwa czereda przeszła, pozostawiała za sobą same ruiny i zgorzeliska. Nie mogąc zdobyć zamku łęczyckiego, całe miasto i okoliczne włości z ziemią zrównała. Ztamtąd udała się pod Kalisz i po krótkim oporze miasto z zamkiem zdobyła i złupiła. Podczas kiedy jedni z barbarzyńców zajęci byli zdobyciem Kalisza, drudzy zapuścili rozbójnicze swe zagony pod Gniezno, Żnin, Nakło, Środę, Pobiedziska, Kłecko, Kostrzyn i wszystkie te miasta złupiwszy, do szczętu po części lub całkowicie spustoszyli1). Najwięcej jednakże z wszystkich ucierpiało Gniezno. Napastnicy, wpadłszy do miasta, podążyli wprost do starożytnego kościoła metropolitalnego, ażeby zabrać szczątki św. Wojciecha, a gdy kapituła miejscowa takowe w bezpiecznem miejscu ukrywszy, zawiodła ich nadzieje, zemścili się na niej okrutnie, albowiem nie tylko kościół rzeczony ze wszystkich kosztowności obrali, wszystkie kurye prałatów i kanoników złupili i ogniem zniszczyli, a nadto wiele domów i kościół św. Warzyńca w perzynę obrócili, tudzież mnóstwo mieszkańców, a pomiędzy nimi wielu kapłanów pomordowali2). Z Wielkopolski silny oddział rozbestwionych okrutników wpadł do ziemi sieradzkiej, gdzie złupił, spustoszył lub spalił miasta: Sieradz, Uniejów, Wartę, Szadek i Staw wraz z zamkami i świątyniami, mordując lud bezbronny i dopuszczając się na nim niesłychanych gwałtów. W Sieradzu przeor dominikański, poznawszy w dowódzcy wdzierającej się do klasztoru tłuszczy, Hermanie, komandorze elblągskim, dawnego przyjaciela swego, błagał go o litość chrześcijańską i wzgląd na przybytek zakonny, lecz dziki Niemiec odpowiedział mu językiem pruskim: nesprest (nie rozumiem), i złupiwszy kościół ze szczętem, wszystkich zakonników z habitów, a czeladź klasztorną z koszul na tem większe szyderstwo obedrzeć kazał8) Wróciwszy się zjednoczeni napastnicy napowrót w okolicę Kalisza, gdy zamku dla wylewów Prosny zdobyć nie mogli, po trzech dniach daremnego oblężenia, uderzyli na Stawiszyn, srogie w nim sprawiwszy spustoszenie 4). W tym straszliwym pochodzie swoim barbarzyńcy szczególniejszą zemstę wywierali na dobrach i poddanych arcybiskupa Janisława, jak to niżej zobaczemy, nie mogąc mu darować nietylko niezachwianej wierności i mądrej rady, monarsze swemu okazywanej w bezustannych z nimi krwawych obrotach, ale przedewszystkiśm owego sądu na nich przez papieża złożonego, któremu z taką roztropnością i energią prezydował. To też zacny arcypasterz, wiedząc jak okrutny los go czekał, gdyby popadł w ręce swych wrogów, na wieść o ich napaści na Wielkopolskę, uszedł do Krakowa i tam bawił aż do ukończenia tej straszliwej krzyżackiej wyprawy, jak dowodzi przywilej króla Władysława tamże na dniu 11 listopada roku 1331 wystawiony, w którym 1) Długosz 1. c. lib. IX, 1011—1013. Działyński, Lites ac res gestae I, 111—313. — 2) Wigand z Marburga, Chronica w Script. rer. Pruss. f. 35. 36: „Fratres circumdant civitatem et altera die obtinent et omnes circumcirca ab eis sunt occisi et captlvati." Schutz I. c. f. 65. Voigt 1. c. IV, 492. — 3) Długosz 1. c. lib. IX, 1013. — *) Działyński, Lites ac res gestae I, 252 sqq. «8* 540 ma pozwolił ulokować wieś arcybiskupią Smogorzewo na prawie niemieckiem 3). Łatwo sobie wystawić, co się dziać musiało w sercu arcybiskupa na widok tak opłakanego stanu królestwa, a szczególnie tak niesłychanego spustoszenia prawie całej archidyecezyi gnieźnieńskiej, która wskutek pokoju lat poprzednich pod jego dzielnym rządem w kwitnącym znajdowała się stanie, a teraz, gdzie oko spoczęło, przedstawiała straszliwy obraz w gruzy zamienionych wspaniałych świątyń Pańskich i zamków, z ziemią zrównanych miast i osad, szerokich pustyni bez ludności przed kilku jeszcze tygodniami tak tam gęstej i zamożnej, a teraz częścią wymordowanej, częścią w niewolę zabranej, lub po lasach rozproszonej i z głodu umierającej. Sam przez rozbójniczy najazd, jakoby głównie przeciw niemu wymierzony, z wszelkich zasobów odarty, nie mógł pospieszyć z pomocą dla nieszczęśliwych owieczek swoich, a ta niemożność niezawodnie najdotkliwszem dla niego była doświadczeniem. Ku wiecznej hańbie i sromocie wyrodnego zakonu niemieckiego, który zamiast obrońcy stał się plagą chrześcijaństwa, prześcignąwszy w mordach, rabunkach, bezwstydach i okrucieństwach niekiedy dzicz tatarską, przechowały się liczne szczegóły najazdu ich na Polskę w roku 1331 w autentycznym zbiorze akt sławnego procesu króla Kaźmierza Wielkiego naprzeciw nim przez komisarzów apostolskich w roku 1339 prowadzonego, sporządzonym przy schyłku żywota swego przez ojca historyków naszych, Długosza, a przez Tytusa hr. Działyńskiego po pierwszy raz na widok publiezny wydanym2). Nareszcie król Władysław, zebrawszy mozolnie dość znaczny oddział rycerstwa, podążył za napastnikami, ażeby dalszemu spustoszeniu kraju koniec położyć. Roztropność nakazywała mu, unikać walnej bitwy w otwartem polu, ponieważ jej wypadek dla przeważnych sił nieprzyjacielskich zdawał się być wątpliwym, zwłaszcza że mu z drugiej strony zagrażał potężny sprzymierzeniec krzyżacki, Jan, król czeski. Nie przyszło jednakże do połączenia się jego i wspólnej z Krzyżakami akcyi, ponieważ Władysław nakłonił go do zawarcia z sobą zawieszenia broni i cofnięcia się z wojskiem swojem do Morawii 1). Pozbywszy się tego wroga, tem śmielej występować począł naprzeciw najezdzcom niemieckim, goniąc ich lub wyprzedzając, a niekiedy dotkliwie szarpiąc pojedyńcze oddziały ich z zasadzek, gdzie mu się do tego nadarzyła sposobność. Pozyskawszy sobie nakoniec zdrajcę Wincentego z Szamotuł, któremu obiecał przebaczenie zdrady i powrót do łaski, byle mu dopomógł do upokorzenia zuchwałego zakonu, pomknął się ku Radziejowu, pod wsią Płowcami napadł na obóz nieprzyjacielski dnia 27 września roku 1331 i wsparty przez posiłki Wincentego z Szamotuł, który z tyłu niespodzianie natarł na Niemców z swymi ludźmi, po całodziennej bitwie, która się w prawdziwą rzeź zamieniła, nader dotkliwą zadał im klęskę, położywszy z nich kilka tysięcy trupem i wielu pojmawszy w niewolę, 1) Archiv. Capit. Gnesn, Nr. 97. Kod, dypl, wielkopl. II, 447. — 2) Dzieło to wyszło w Poznaniu roku 1855 pod tytułem Lites ac res gestae inter Polmos Ordi-nemque Cruciferorum w dwóch tomach, z których drugi obejmuje akta processu króla Władysława Jagiełły naprzeciw Krzyżakom. — 3) Chron. Aulae regiae u Dobnera f, 79—80, 541 pomiędzy nimi wielkiego marszałka Teodoryka, hrabiów de Planen i Honstein i kilkudziesięciu rycerzy zakonnych, a resztę rozproszywszy 1). Król Władysław, nie umiejący panować nad sercem swojem tylu straszliwemi okrucieństwami Krzyżaków zranionem, kazał wszystkich pojmanych rycerzy zakonnych, pomiędzy nimi wielkiego komandora, Ottona z Bensdorf, komtura elblągskiego, Hermana z Oettingen, owego szydercę w klasztorze dominikańskim w Sandomierzu, komandora gdańskiego, Alberta z Ore, na placu bitwy zabić, oszczędziwszy samego tylko marszałka wielkiego, Teodoryka czyli Dytrycha z Altenburga 2). Tymczasem drugi oddział krzyżacki, który pod dowództwem komandora wielkiego, Ottona z Luterbergu, udał się był poprzednio pod Brześć kujawski, aby go zdobyć, dowiedziawszy się o bitwie pod Płowcami w spiesznych marszach podążył na plac boju, a zgromadziwszy niedobitki i niemi swoje zastępy powiększywszy, uderzył na wojska polskie. Zawrzała na nowo krwawa bitwa dnia 26 września około południa i trwała do ciemnej nocy, pozostawiwszy dziejopisom spór dotąd niewyjaśniony, której z stron walczących przypadła właściwie palma zwycięztwa, którą polskie spółczesne i późniejsze źródła Polakom, a krzyżackie i niemieckie ich przeciwnikom przypisują8). Nie wdając się w bliższy rozbiór tego sporu, jako przechodzący zakres niniejszego żywota, naznaczamy tu tylko piękny i szlachetny uczynek biskupa kujawskiego, Macieja, w którego dyecezyi owa krwawa zaszła katostrofa, a którą niejako naprawić chciał błąd swój dawniejszy, popełniony przez samowolne z Krzyżakami pertraktacye, wyżej wspomniane. On to bowiem jako pasterz właściwy, przybywszy na pobojowisko, kazał pozbierać 4187 trupów i do poświęconych złożyć je mogił, odprawiwszy nad niemi przepisane przez Kościół żałobne obrzędy4). Klęska pod Płowcami nie powściągnęła zuchwałości i drapieztwa Krzyżaków, którzy, lękając się utraty Pomorza, o którego zwrot król Władysław bezustannie się dopominał słowem i orężem, postanowili nowemi na Polskę najazdami nowe poczynić rozbójnicze zabory, ażeby w przypadku układów ustąpieniem tychże zabezpieczyć sobie przynajmniej posiadanie Pomorza. Poczyniwszy przeto podczas zimy odpowiednie przygotowania, krótko przed Wielkanocą roku 1332 napadli w wielkiej sile pod dowództwem marszałka, Teodoryka z Altenburga i wielkiego komandora, Ottona z Luterberga, Kujawy i obiegli miasto Brześć, które w sam dzień Zmartwychwstania Pańskiego wieczorem po trzydniowym bezustannym szturmie zdobyli, splądrowawszy wszystkie domy i kościoły, z których parafialny i dominikański spustoszyli, a kościoły śś. Mikołaja i Idziego w perzynę obrócili 5). Wybrał się wprawdzie na czele rycerstwa wielkopolskiego 1) Rocznik Traski 1. c. II, 856. 857. Bocznik Sędziwoja 1. c, II, 880. Kalendarz Władysławski w Mon. Polon. histor. Ul, 210. Długosz 1. c. lib. IX, 1019 do 1021. Voigt 1. c. IV, 493—498. Caro 1. e. II, 161—163. — 2) Długosz l c. lib. IX, 1019. Voigt 1. c. IV, 496. — 3) Porównaj wyżej pod nr. 1 podane źródła. — 4) Chronica Olivensis w Scriptor. rer. Pruss. I, 715. Wigand z Marburga 1. c. f. 44. Caro 1. c. II, 163. Voigt 1. c. IV, 499. — 5) Działyński, Lites etc. I, 224. 208. 268. 282. Bocznik kujawski 1. c. III, 210. Długosz 1. C. lib. IX, 1023. — Caro 1. c. U, 165—168. Voigt 1. c. IV, 501. 542 wojewoda Wincenty z Szamotuł na odsiecz oblężonym, ale widząc przeważające siły nieprzyjaciela, który wszystkie drogi silnemi obsadził oddziałami, zaniechał daremnego krwi rozlewu. Obsadziwszy miasto zdobyte silną załogą, pospieszyli napastnicy pod Inowracław, który im się poddał bez wystrzału, tak samo miasto Gniewkowo z zamkiem, w którym rezydował książe Kazimierz kujawski z rodziną, uzyskawszy wolne wyjście z rycerstwem swojem pod warunkiem zburzenia zamku i oddania zwycięzcom syna swego jako zakładuika 1). Podczas tego pochodu dobra książęce i biskupie do szczętu zostały złupione i zniszczone. Z Gniewkowa zwrócili się najeźdzcy ku Kruświcy, gdzie zamek zastali przez starostę i załogę opuszczony. Następnie zdobyli Raciąż i w perzynę obrócili. Tym sposobem opanowawszy całe Kujawy, zaprowadzili tam rząd własny, wzmocnili zamki, obsadzili je garnizonami i osobnych ustanowili komandorów2). Król Władysław tym nowym zaborem zmartwiony i rozgniewany, zebrał rycerstwo liczne z różnych dzielnic Polski, a powiększywszy je kilku tysiącami posiłków węgierskich, które mu zięć jego, król Karol, nadesłał, wkroczył przez Mazowsze do ziemi chełmińskiej w połowie miesiąca sierpnia roku 1332 i srodze pustoszyć ją począł 3). Przebiegli Krzyżacy, chcąc zyskać na czasie, ażeby się do wojny lepiej przygotować mogli, nakłonili króla do zawarcia zawieszenia broni obłudnemi obietnicami 4), poczem tenże zwrócił się na Ślązk dla ukarania wiarołomnych książąt, gdzie kilkadziesiąt zamków i miejsc obronnych spaliwszy5), powrócił do Wielkopolski celem zdobycia miasta Kościana, które dotąd silna załoga czeska zajmowała, co mu się szczęśliwie udało 6). Była to ostatnia wojenna wyprawa rycerskiego króla, który, powróciwszy do Krakowa w jesieni roku 1332 zapadł ciężko na zdrowiu i już odtąd nie opuścił łoża boleści. Widząc coraz więcej niknące siły i koniec swój przeczuwając, przygotował się nań po chrześcijańsku, rozporządził swym domem, synowi Kazimierzowi w obecności Spicymira kasztelana i Jarosława archidyakona krakowskich ojcowskie udzielił przestrogi i wskazówki, a poleciwszy go licznie zgromadzonym u łoża swego śmiertelnego panom jako przyszłego monarchę, zasnął spokojnie w Panu na zamku krakowskim dnia 2 marca roku 1333, licząc lat 73 wieku7). Po ukończonych obrzędach pogrzebowych, którym niezawodnie przewodniczył arcybiskup Janisław, zgromadziły się stany całego królestwa w Krakowie pod jego przewodnictwem i jednomyślnie ogłosiły Kazimierza, jedynego syna zmarłego monarchy, następcą jego, wyznaczywszy dzień 25 kwietnia na jego ko-ronacyą. Dokonał jej w tymże dniu arcybiskup w katedrze krakowskiej w towarzystwie biskupów: Jana krakowskiego, Jana poznańskiego, Macieja kujawskiego i Stefana lubuskiego8). Przeniósłszy wierność i przywiązanie swoje 1) Działyński, Lites ac res gestae I, 222. — 2) Tamże I, 297. 265. Długosz 1. C. lib. IX, 1023. 1024. — 3) Długosz 1. c. lib. IX, 1024. — 4) Tamże lib. IX, 1024. — 5) Tamże lib. IX, 1024. 1025. — 6) Tamże lib, IX, 1025. — 7) Kro-nika Jana z Czarnkowa w Monum. Polon. hist. II, 619. — Bocznik kujawski 1. c. III, 211. Długosz 1. c. lib. IX, 1027. — 8) Rocznik Traski 1. c. II, 859. Bocznik Świętokrzyski 1. c. III, 78. Bocznik Małopolski 1. c. III, 199. Bocznik kujawski 1. c. m, 211, Długosz 1. c. lib. IX, 1029. 543 z ojca na syna, zacny arcypasterz nie odstępował z razu młodego króla, aby mu służyć doświadczeniem swojem i radą mądrą w trudnem położeniu jego. Zdaje się, że choroba Władysława Łokietka sprowadziła troskliwego i przywiązanego arcybiskupa do Krakowa zapewne już w końcu roku 1332 lub na początku roku następnego. Spotykamy go tam bowiem już na duiu 19 stycznia tegoż roku wraz z biskupem wrocławskim, Nankierem. Obaj będąc ustanowieni opiekunami apostolskimi biskupstwa krakowskiego jeszcze na dniu 5 listopada roku 13291) dokumentem z dnia 19 stycznia roku 1333 wydanym w Krakowie, substytuowali w miejsce swoje Iwona proboszcza i Mikołaja dziekana gnieźnieńskich, nie mogąc sami dla ważnych i trudnych zajęć kościelnych i publicznych wypełnić włożonego na nich przez papieża Jana XXII obowiązku2). Ponieważ król Kazimierz, wstąpiwszy na tron, liczył dopiero 23 lata wieku, potrzebował koniecznie mądrej i roztropnej rady i tej mu arcybiskup w początkach panowania jego z pewnością nie odmówił, lubo młodemu monarsze przydany był przez stany do pomocy w rządach państwa mąż głębokiego rozumu i gorącego do kraju rodzinnego przywiązania, Jaśko z Melsztyna, późniejszy kasztelan krakowski3). Nawet doświad-czeńszemu i starszemu co do wieku ówczesnemu monarsze polskiemu byłaby rada i pomoc ludzi wypróbowanej wierności i głębokiego rozsądku nieodzowną wobec nader smutnych stosunków, w których się po śmierci Łokietka kraj znajdował. Na zewnątrz bowiem otoczony był wrogami czychającymi na jego upadek i zgubę. Jan, król czeski uporczywie obstawał przy urojonem swojem prawie do korony polskiej; Krzyżacy, nie przestając na ziemi chełmińskiej, otrzymanej niegdyś od Konrada mazowieckiego z zastrzeżeniem powrócenia jej Mazowszu po zdobyciu Prus, zagrabili najprzód bezprawnie ziemię michałowską, następnie całą Pomeranią z ziemią dobrzyńską, a nareszcie Kujawy, nienawidząc co polskie; książęta śląscy, z wyjątkiem świdnickiego, oderwali się do Polski i w sromotną Czechom oddali się lenność; książęta mazowieccy z bojaźni i słabości jednoczyli się z Niemcami, a Wacław, książe płocki czeskim nawet został hołdownikiem; Niemcy przy każdej sposobności czychali na zgubę Polski i przy każdej okazyi łączyli się z jej wrogami. Takie były ówczesne stosunki kraju na zewnątrz, lecz nie mniej smutne było wewnętrzne jego położenie. Wszędzie panowała niesforność, przemoc możniejszych objawiająca się w rozbojach, gwałtach i bezprawiach, którym energiczny król Władysław zapobiedz nie mógł, obawiając się słusznie otwartych ze strony zuchwalców buntów i rokoszów, przy którychby nie był w stanie, bronić kraju od rozbójniczych najazdów krzyżackich; miasta prawie całkiem podupadły, ponieważ one były dla napastników zewnętrznych celem zaspokojenia chciwości; stan wieśniaczy i poddańczy daremnie pracował w pocie czoła, gdyż 1) Dr. Piekosiński, Kod. dypl. katedry krak. I, 186—189. — 2) Tamże I, 195. 196: „...Nos vero variis et arduis negociis Ecclesiarum nostrarum ad presens occu-pati, Mis exequendis personaliter intendere non valentes, fraternitati vestre ... per pre-sentes commitimus vices nostras, donec eas ad nos duxerimus revocandas..." — 3) Długosz 1. c. lib. IX. 1030. Długosz mylnie nazywa Jana z Melsztyna kasztelanem krakowskim, którym naówczas był ojciec jego, Spicymir (Cfr. Naruszewicz 1. c. V, 10). 544 plony jego i zbiory wydzierała im bez litości albo dzicz najezdnicza, albo przemoc pańska. Całe obszerne okolice odłogiem i pustkami leżały, bo tam okrutna krzyżacka ręka w perzynę obróciła ludne miasta i rozliczne włości, nie zostawiwszy kamienia na kamieniu. W takiem położeniu rzeczy młody monarcha w porozumieniu z mądrą radą uznał za rzecz konieczną zawieszenie na czas niejaki wojny z zewnętrznymi nieprzyjaciółmi, ażeby najprzód uporządkować wewnętrzne stosunki kraju, przywrócić w nim ład, porządek i dobrobyt, bez których dare-mneby były wszelkie wysilenia ku zabezpieczeniu go od dalszych zaborów, klęsk i nieszczęść. Przedewszystkiem chciał się zabezpieczyć ze strony najniebezpieczniejszych wrogów, jakimi byli Krzyżacy i postanowił przedłużyć zawarte z nimi przez ojca zawieszenie broni. Nie byliby dumni i zuchwali zakonnicy, dotąd przez Niemców i Czechów ludźmi, bronią i pieniędzmi podsycani, zezwolili zapewne na przedłużenie z Polską pokoju, gdyby ich ówczesne niepomyślne na zewnątrz stosunki do tego nie zmuszały. Zaplątani byli bowiem w nowe krwawe z Litwą zapasy, zagrożeni od Węgrów i opuszczeni przez dotychczasowego potężnego protektora, Jana, króla czeskiego, który sam z sobą miał do czynienia, powszechną opinią świata potępieni, że porzuciwszy właściwe swoje powołanie obrony chrześcijaństwa naprzeciw pogaństwu, dla zaspokojenia dumy, chciwości i łakomstwa dla sąsiednich chrześcijańskich państw, a szczególniej dla Polski okrutniejszymi się stali niż Tatarzy, nareszcie bezustannie napominani przez namiestnika Chrystusowego, ażeby najazdom rozbójniczym i przelewowi krwi chrześcijańskiej koniec położyli. Z tych powodów na przedstawienia posłów polskich i węgierskich w Toruniu powolnymi się okazali i wspólnie z nimi w drugą niedzielę po Wielkanocy roku 1332 uchwalili zawieszenie broni aż do Zielonych Świątek roku następnego. W tym czasu przeciągu królowie węgierski i czeski traktować mieli o zupełny pokój stosownie do dawniejszego z Łokietkiem układu1). Za wdaniem się legata papiezkiego Galiarda de Carceribus z Awinionu do Polski i Prus celem wybierania świętopietrza wysłanego, to zawieszenie broni przez obydwie strony w Malborgu obradujące przedłużone zostało aż do ś. Jana Chrzciciela roku 13352). W krótkim czasie pokazały się zbawienne skutki pokoju. Król Kazimierz, zwróciwszy całą swą uwagę na wewnętrzne stosunki kraju, dzięki swej energii i zdrowej radzie przyjaciół, oczyścił najprzód kraj z zuchwalców, awanturników, zaborców cudzego dobra, rozbójników i opryszków, przywrócił bezpieczeństwo publiczne, sprawiedliwość, uszanowanie władzy i prawa, zajął się odbudowaniem miast i zamków, uregulował sądownictwo i podatki, otoczył troskliwą opieką stan włościański, dźwigał przemysł i rolnictwo, jednem słowem podniósł kraj cały z upadku, nędzy i opuszczenia. Zabezpieczywszy sobie Kazimierz pokój od północy, zwrócił uwagę swoję na zachód, ażeby się z tej strony nie potrzebował lękać nowych napaści i zawi-kłań. Odstąpiwszy przeto od polityki ojca, który się z książętami Pomorza szeze 1) Naruszewicz 1. c. V, 12—15. Voigt 1. c. IV, 509 sqq. Caro 1. c. II, 175. — 2) Tamże. Kod. dypl. wielkopl. II, 456. Długosz 1. c. lib. IX, 1030. 545 cińskiego związał był przymierzem naprzeciw Ludwikowi, margrabiemu branden-burgskiemu, zawarł z ostatnim w końcu lipca roku 1333 pokój czyli zawieszenie broni na dwa lata1). Nie długo potem stosunki polityczne pomiędzy cesarzem Ludwikiem, królami Janem czeskim i Karolem węgierskim tak się ułożyły, że wszyscy trzej monarchowie ubiegać się poczęli o przyjaźń i przymierze z królem Kazimierzem. Zrazu skłaniał się tenże na stronę Niemców i rokowania pomiędzy nim a Ludwikiem najprzód w Frankfurcie na dniu 16 maja, a następnie w Królewcu w Nowej Marchii na dniu 26 czerwca roku 1335 tak dalece doprowadzone zostały, że obydwie strony bliskie były zawarcia z sobą przymierza odporno-zaczepnego, którego podstawą miało być zaślubienie Elżbiety, córki Kazimierza, Ludwikowi, synowi cesarza, a młodszemu bratu margrabi brandenburskiego 2). Nie przyszło przecież do tego, ponieważ Kazimierz przyszedł do przekonania, że związek ścisły z Czechami i Węgrami daleko korzystniejszym był dla Polski. Już na dniu 28 maja roku 1335 stanął za pośrednictwem króla węgierskiego układ pokojowy czyli zawieszenie broni w Sandomirzu pomiędzy Kazimierzem a Janem czeskim i synem jego, Karolem, margrabią morawskim, tymczasowo aż do ś. Jana roku 13365). Ten układ miał stanowczą podstawę przyszłego zupełnego pomiędzy Polską a Czechami pokoju. To też potrzeba było koniecznie poprzedniego pojednauia się Kazimierza z Janem czeskim, zanimby rokowania pomiędzy pierwszym a zakonem krzyżackim skutecznie podjęte być mogły, przy których król czeski ważną sędziego polubowego, a zarazem stronnika krzyżackiego odgrywałby rolę, a ztąd wyrok sądu polubowego nie miałby znaczenia prawnego. W miesiącu sierpniu roku 1335 rozpoczęto układy w Trenczynie, w których brali udział pełnomocnicy królów Kazimierza i Karola węgierskiego, król Jan czeski i syn jego, Karol, margrabia morawski, osobiście. Po dwutygodniowych rokowaniach na dniu 24 tegoż miesiąca przyszedł do skutku układ pokojowy, mocą którego król Jan i syn jego zrzekli się na zawsze, wszelkich praw do korony polskiej, za co mu Kazimierz zobowiązał się w dwóch ratach wypłacić 20,000 kóp groszy pragskich i zrzec się pretensyi do księstw śląskich, które się poddały pod władzę króla czeskiego, oraz księstwa płockiego, od roku 1329 tejże władzy podległego. Do ostatecznego przyjęcia i zatwierdzenia tego układu naznaczono dzień 16 października tegoż roku, w którym akcie wszyscy trzej królowie osobiście udział brać mieli 4). Termin tego zjazdu z przyczyn niewiadomych zwleczono aż do listopada roku 1335. Zjechali się nareszcie trzej monarchowie, polski, węgierski i czeski, oraz margrabia morawski w Wyszohradzie na Węgrzech. Przybyli tam także pełnomocnicy krzyżaccy Dytrycha czyli Teodo-ryka z Altenburga, następcy mistrza Ludera brunświckiego, celem traktowania 1) Ludewig, Reliquiae manuser. t. II, 291. Riedel, Codex diplom. Brandenburg. B. 2. f. 76. Kod. dypl. wielkopl. II, 453. 454. — 2) Riedel. 1. c. B. 2 f. 100. Kod. dypl. wielkopl II, 473—475. — 3) Ludewig 1. c. t. V, 596. Palacky Hist. węgier. II, 2. str. 213. Stenzel, Gesch. Schlesiens f. 123. — 4) Ludewig 1. c. V, 585 i 600. Sommersberg 1. c. I, 774. — 5) Ludewig V, 507. 588. 592. 593. 603. Mosbach, Przyczynki do dziejów Polskich str. 73 sqq. Thurocz, Chronica Hungaror. u Schwandtnera Scriptor. rer. Hungar. f, 165 sqq. 69 546 o pokój z Polską. Nasamprzód nastąpiła ratyfikacya układu trenczyńskiego6), dla którego ustalenia skojarzono przyszłe małżeństwo pomiędzy Janem, synem Henryka, książęcia niższej Bawaryi, urodzonym z córki Jana czeskiego, a Elżbietą, córką króla Kazimierza, urodzoną z Anny litewskiej1). Trudnym wprawdzie i upokarzającym był dla Polski pokój wyszohradzki, gdyż na zawsze pozbawiała się Ślązka, najdawniejszego królów polskich dziedzictwa, bezprawnie od królestwa oderwanego; lecz roztropność nakazywała jego przyjęcie ze względu na wielkie niebezpieczeństwo grożące Polsce, gdyby w dawnych z Czechami pozostała stosunkach, tem więcej, że bez zawarcia tego układu rokowania o pokój z Krzyżakami stawały się niemożliwemi. Jakoż po ukończonych z Janem czeskim per-traktacyach przystąpili pełnomocnicy polscy i krzyżaccy do układów wobec sędziów polubowych, tegoż Jana i Karola węgierskiego, które po kilkodniowych wywodach i sporach za usilnóm staraniem ostatniego, rządzącego się obok osobistej życzliwości dla Kazimierza samolubnemi widokami, pragnącego mieć Polskę spokojną ze strony Czech i Krzyżaków, którą w razie zgonu Kazimierza bez potomka płci męzkiej dla syna swego, Ludwika, był przeznaczył, szczęśliwie do skutku doprowadzone zostały. Na dniu 26 listopada roku 1335 obydwie strony kontraktujące przyjęły następujący wyrok sądu polubowego. Krzyżacy obowiązani byli, powrócić Polsce ziemie kujawską i dobrzyńską według dawnych granic; dobra jednakże, które Krzyżacy przed rozpoczęciem wojny od dawna tam posiadali, mają nadal nienaruszone przy nich pozostać. Nawzajem król Kazimierz ustąpić miał zakonowi na wieczną jałmużnę Pomeranią tem samem prawem, jakiem niegdyś Konrad mazowiecki ustąpił im był ziemię chełmińską i toruńską. Wszelkie krzywdy przez strony wśród niezgód i wojen wzajemnie sobie poczynione miały iść w zapomnienie bez roszczenia do siebie jakichkolwiek pretensyi2). Z listu króla Jana czeskiego, pisanego do mistrza krzyżackiego, w którym mu donosi o nader korzystnym dla zakonu tym układzie, pokazuje się, że Kazimierz, ujęty uprzejmością i grzecznością królów czeskiego i węgierskiego, rozmaite upokarzające przyjął na siebie zobowiązania jako to: wydanie Krzyżakom dokumentu, w którym się za siebie i potomków swoich zrzecze Pomeranii i ziemi chełmińskiej na zawsze, która to rezygnacya miała być poświadczoną osobnemi listami królów czeskiego i węgierskiego; postaranie się u papieża o potwierdzenie tej rezygnacyi; wystawienie deklaracyi od siebie i wszystkich osób duchownych i świeckich, któreby do zakonu jakiekolwiek rościć mogły pretensye za poczynione im w wojnach ostatnich krzywdy, że się o nie nigdy dopominać nie będą; postaranie się u króla węgierskiego o zrzeczenie się wszelkich praw do ziem pomorskiej i chełmińskiej, któremu jako szwagrowi króla Kazimierza przysługiwać mogły 3). Kronikarze nasi nie pozostawili nam najmniejszych śladów opinii publicznej w Polsce o owym sromotnym dla niej pokoju wyszohradzkim. Że jednakże nieukontentowanie w narodzie powszechnem być musiało i że król Kazimierz, przyszedłszy do rozwagi po młodzieńczem swojem uniesieniu, w które 1) Naruszewicz 1. c. V, 35. — 2) Dogiel I. c. IV, 54. Długosz 1. c. lib. IX, 1033. Du Mont, Corps. dipl. I, 2. f. 151, Działyński Lites etc. I, 2. f. 26, — 3) List króla Jana przytoczony z oryginału przez Naruszewicza t. V, 89. 40. 547 go wyrafinowana uprzejmość, grzeczność i blask majestatów królewskich wprawiły, żałował porywczości swojej i uległości, pokazuje się ztąd, że później sprawę, swoją sprawiedliwą względem powrotu Pomorza i ziemi chełmińskiej przed Stolicę apostolską wytoczył, a równocześnie arcybiskup Janisław i biskup poznański o krzywdy uczynione przez zakon kościołom swoim odnośnym i sobie przed tąż Stolicą proces mu wytoczyli, jak się to niżej pokaże. W miarę podnoszenia się wskutek wewnętrznego pokoju porządku i dobrobytu w kraju, dźwigał się także, dzięki zabiegliwości i staranności arcybiskup* Janisława i większej części sufraganów jego, kościół z upadku swego moralnego i materyalnego długoletniemi wojnami i straszliwemi klęskami spowodowanego. Najwięcej spustoszona przez ostatni najazd krzyżacki archidyecezya gnieźnieńska długo się wprawdzie z gruzów swoich podnieść zupełnie nie mogła, gdyż szkody i zniszczenia w niej poczynione zbyt były wielkie; jednakże za usilnemi zabiegami i chwalebnym przykładem arcypasterza swego, tak duchowieństwo jako i wierni czynili, co mogli, aby kościoły przez napastników spalone odbudować, spustoszone i odarte zrestaurować i w potrzebne do służby bożej zaopatrzyć przedmioty, powystawiać domy kanonicze, plebanie, przyprowadzić do pory zniszczone dobra kościelne, zaludnić napowrót wsie opuszczone i t. p. 1). Zaprowadziwszy zaś ład zewnętrzny, tem skuteczniej radzić mógł nad duchowemi owieczek swoich potrzebami, łagodzić zdziczałe ich przez długoletnie wojny i najazdy obyczaje, wykorzeniać nadużycia, rozbudzać ducha kościelnego, pobożność i bojaźń Bożą. Kochany i szanowany od królów i książąt, niemało od nich doznawał pomocy w przeprowadzeniu chwalebnych i zbawiennych zamiarów swoich. Szczególniejsza zaś zasługa przynależy mu się pod względem materyalnego podźwignięcia arcybiskupstwa, nietylko przez roztropną administracyą, ale nader korzystne nabytki i zamiany, których nam spółczesne dokumenta liczne pozostawiły ślady, jakeśmy to już wyżej widzieli i jak się jeszcze w dalszym toku żywota jego okaże. W roku 1333 na dniu 17 listopada Władysław, książe dobrzyński i łęczycki zatwierdził zamianę gruntów w wsi Boczkach pomiędzy nim a Tomaszem, współdziedzicem tejże wsi dokonaną2). W roku 1334 dnia 19 listopada, będąc w Gnieźnie, pozwolił na ulokowanie wsi kapitulnej Markwacza na prawie średzkiem8). W styczniu roku 1335 bawił arcybiskup Janisław w Poznaniu przy boku króla Kazimierza, jak dowodzi dokument tegoż z dnia 3 tegoż miesiąca i roku, dotyczący zamiany pewnych dóbr kościoła poznańskiego 3), oraz przywilej jego z dnia 5 stycznia, zatwierdzający zamianę wsi kapituły gnieźnieńskiej, Podolina, na wieś Niestronno z dziedzicem jej, Kielczonem, synem Piotra 4). W kwietniu tegoż roku widzimy go w Gnieźnie na uroczystości św. Wojciecha i jeneralnej kapitule, podczas której postarał się o zatwierdzenie urzędowe zamiany wsi kościoła gnieźnieńskiego, Pątnowice, na wieś szlachecką Mięcierzyn, 1) Arehiv. Capit Gnesn. Libri Inventarior archiepiscopatus. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 99. Kod. dypl. wielkopl. II, 454. — 3) Archiv, Capit. Gnesn. Nr. 180. Kod. dypl. wielkopl, II, 466. — 4) Archiv. Capit. Posnan. III, 15. Kod. dypl. wielkopl. II, 468. — 5) Archiv. Capit Gnesn. Nr, 101. Kod. dypl. wielkopl. II, 470. 69 548 jak świadczy odnośny dokument Mikołaja, wojewody poznańskiego i starosty wielkopolskiego, z dnia 25 tegoż miesiąca i roku 1). Na dniu 18 września roku 1335 przebywał w Piotrkowie i tam uzyskał od Przemysława, książęcia sieradzkiego, przywilej zatwierdzający zamianę wsi arcybiskupiej, Proboszczewice, na wieś prywatną, Korytkowo 2). W listopadzie tegoż roku znajdował się razem z królem Kazimierzem w Kaliszu, gdzie mu tenże pod dniem 25 tegoż miesiąca przysądził wieś Wierzbiczany naprzeciw pretensyom Jana z Pilicy 3). W roku 1336 na dniu 10 czerwca, będąc w Uniejowie, uzyskał od książęcia Przemysława sieradzkiego potwierdzenie zamiany wsi kościoła gnieźnieńskiego, Leszno i Kotowice na wieś Grochowice z dziedzicem jej Floryanem z Kaznowa4). Mikołaj, wojewoda poznański, przywilejem, wydanym w Kaliszu dnia 14 grudnia r. 1336, przysądza mu role do młyna należące, oraz część rzeki Stawka w wsi Opatówek naprzeciw uroszczeniom Marka, wójta z Cieni 5). Tymczasem Krzyżacy jak zwykle, tak i tą razą, nie poczuwali się do wykonania układu wyszohradzkiego i nie zwrócili królowi Kazimierzowi Kujaw z ziemią dobrzyńską, a gdy się tego przez posłów domagał, mistrz zakonu przesłał mu odpowiedź, że chętnie te ziemie Polsce wyda, skoro król z radą swoją duchowną i świecką, oraz miastami, szlachtą i całym narodem uczyni piśmienny akt zrzeczenia się wszelkich praw i pretensyi do Pomeranii i ziemi chełmińskiej 6). Równocześnie udali się Krzyżacy z zażaleniem na Króla Kazimierza do papieża Benedykta XII i z skargą do sędziów polubowych: królów węgierskiego i czeskiego, że wyrokowi wyszohradzkiemu poddać się nie chce7). Nie myślał przecież Kazimierz, wyłamywać się z pod tegoż sądu, owszem wystawił w Krakowie w dzień ś. Trójcy roku 1336 deklaracyą, że gotów jest wypełnić warunki wy-szohradzkiego układu i że na dawniejsze krzyżackie zabory tymże układem im zapewnione żadnego nieprzyjacielskiego kroku nie uczyni, począwszy od ś. Jana tegoż roku aż do tegoż terminu w roku następnym8). Na tem większy dowód dobrych chęci swoich w tej mierze wyprawił poselstwo do papieża z prośbą o potwierdzenie w mowie będącego układu. Poselstwu temu, na którego czele stał Jan, biskup poznański, powierzył król przeprowadzenie w Awinionie innych jeszcze poleceń, jako to dokładne przedłożenie papieżowi nieuczciwego i zdradzieckiego Krzyżaków względem Polski zachowania się, przeniesienie na inne stolice biskupów: krakowskiego i kujawskiego, z których pierwszy otwartym był przeciwnikiem króla, a drugi zwolennikiem krzyżackim, a nareszcie uwolnienie miast koronnych od płacenia świętopietrza'). Przy końcu roku 1336 nadeszła odpowiedź Benedykta XII, w której nasamprzód wypowiedział nieukontentowanie 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 102. Kod. dypl. wielkopl. II, 472. — 2) Arch. Capit. Gnesn. Nr. 103. Kod. dypl. wielkopl. II, 476. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 105. Kod. dypl. wielkopl. II, 482. — 4) Archiv. Capit Gnesn. Nr. 106. Kod. dypl. wielkopl. II, 488. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV f. 91. Kod. dypl. wielkopl. II, 491. — 6) Długosz 1. o. lib. IX, 1036. — 7) Rajnald 1. c. pod r. 1336. Naruszewicz 1. c. V, 44, — 8) Dogiel 1. c. IV, 55. 56. — 9) Rajnald 1. c, pod r. 1386. 549 swoje z powodu pokoju wyszohradzkiego, który w wielu punktach sprzeciwia się nietylko sprawiedliwości i roztropności, ale pożytkowi i honorowi narodu polskiego, a tem samem powadze Stolicy apostolskiej uwłacza 1). Widocznie nie podobało się papieżowi ustąpienie Ślązka Czechom, a Pomorza z ziemiami chełmińską i michałowską Krzyżakom, gdyż mu przez to upadały znaczne dochody roczne w świętopietrzu, którego tak pierwsi jako i drudzy płacić wzbraniali się. Obeszło go i to nie pomału, że właśnie wtenczas, kiedy Ludwik cesarz rozpoczął kroki do pojednania się z Stolicą apostolską, Kazimierz wszedł w ligę naprzeciw niemu z królami węgierskim i czeskim, aby go złożyć z tronu*). Co do uwolnienia miast koronnych od podatków i przeniesienia dwóch wyżej wspomnianych biskupów na inne stolice, papież odmowną dał odpowiedź. Co do skarg zaniesionych na Krzyżaków, kazał królowi oświadczyć, że oni te same na niego zanieśli skargi, jakoby im obietnic i zobowiązań nie dotrzymywał. Nie chcąc przecież zupełnie wierzyć ich skargom, powierzył dokładne rozpoznanie sprawy kardynałom: Piotrowi Gomez tyt św. Praksedy i Janowi tyt. ś. Teodora. Nareszcie pochwalił Benedykt XII króla Kazimierza za jego gorliwość w utrzymaniu pokoju, porządku i sprawiedliwości w państwie swojem i polecił opiece jego Kościół i duchowień stwo polskie 3). W listopadzie roku 1336 książęta litewscy: Olgierd, Kiejstut, Patryk, Lubard, Tatwił, synowie Gedymina i niejakiś Dawid, Rusin, wpadłszy do Mazowsza, wielkie tam sprawili spustoszenie i oprócz bogatych łupów, około tysiąc dwieście ludzi w niewolę uprowadzili 4). W skutek tego napadu, który cesarz Ludwik w liście swoim do Krzyżaków w roku następnym pisanym przypisuje Kazimierzowi, jakoby on za namową arcybiskupa Janisława i innych biskupów Litwinów do pustoszenia dzierżaw króla czeskiego i Krzyżackich pobudził5), wybrał się Jan, król czeski, w początku roku 1330 z znacznem wojskiem, do którego się przyłączyli z pocztami swemi rozmaici książęta, hrabiowie i panowie niemieccy, na poskromnienie Litwy, lecz łagodna zima, która wojskom przez zamarzłe tylko lekko wody i bagna przeprawić się nie pozwoliła, całą tę wyprawę daremną i bezskuteczną uczyniła"). W powrocie wstąpił Jan czeski do Włocławka, przyjmowany świetnie przez Krzyżaków, którzy chcąc sobie na wszelki sposób zabezpieczyć utrzymanie Pomorza z ziemią chełmińską i michałowską, spowodowali go wraz z synem jego Karolem, margrabią morawskim, że im po 1) Theiner 1. c. I, 514. Mon. Hungariae hist. t. I, 610: „Primo non videtur nobis, quod forma pacis inter te et charissimos in Christo filios nostros Hungarie et Bohemie reges illustres Mte invicem, quam nobis nuncius predictus exhibuit, debeat esse grata, nec nobis et apostolice Sedi aecepta cum super multis articulis exorbitaret a rationis et equi-tatis tramite charitatique ac tuis honoribus et utilitatibus obviare plurimum videatur, nec super ligis et confederationibus in eadem contentis, nostris et Sedis apostolice honoribus et reverentie in aliquo deferatur." — 2) Rajnald 1. c. pod r. 1336. Naruszewicz 1. c. V, 48. — 3) Theiner Mon. Hungariae hist. t. I, 610: „Datum Avinione II Idus Decembris. Anno secundo." — 4) Długosz 1. c. lib. IX, 1037. — 5) Naruszewicz 1. c. V, 50. — 6) Działyński, Lites ac res gestae III, 149, Caro 1. c. II, 199, 200. Naruszewicz 1. c. V, 49, 50, 550 iiadanie tych prowincyi osobnym dokumentem wbrew wszelkiej słuszności i prawa zagwarantowali 1). Nadto zobowiązali się oboje, bronić zakon naprzeciw Polakom i do Stolicy apostolskiej za nim się wstawiać 2). Król Kazimierz bawił natenczas W Pakości z książęciem dobrzyńskim Władysławem, na którym wymógł, że mu ustąpił na własność ziemię dobrzyńską, a w zamian ustąpił mu jako dożywocie księstwo łęczyckie 3). Przez ten układ chciał król prawo swoje do tejże ziemi wobec zakonu krzyżackiego dobitnie udokumentować. Z Pakości udał się do Włocławka, gdzie zastał króla czeskiego, margrabię morawskiego i mistrza krzyżackiego. Za pobudką i staraniem pierwszego przyszło tam do skutku odnowienie układu wyszohradzkiego, mocą którego król czeski miał objąć w zarękę ziemie kujawską i dobrzyńską i trzymać je w zastawie czyli sekwestrze aż do ś. Trójcy 1837. Z jego polecenia miała być ziemia brzeska z dobrzyńską poru-czoną w zarząd i straż Ottona de Bergau, reszta zaś Kujaw oddaną w posiadanie króla Kazimierza. Tenże zobowiązał się aż do tego czasa dostawić listy, zawierające rezygnacyą Pomorza z ziemiami chełmińską i michałowską, zaopatrzone pieczęciami: królewską, mistrza i Adolfa, hrabi de Monte, do Brześcia kujawskiego do rąk Ottona de Bergau, które on przejrzawszy, przesłać miał pod wspólnym Czechów i Polaków konwojem do Nieszawy mistrzowi zakonu lub jego pełnomocnikowi. W razie niewykonania tego zobowiązania ziemie kujawska i dobrzyńska wrócić miały do Krzyżaków4). Arcybiskup Janisław towarzyszył królowi Kazimierzowi tak w podróży do Pakości, jako i do Włocławka, jak dowodzi układ wyżej wspomniany z Władysławem, książęciem dobrzyńskim, jako i odnowienie pokoju w Włocławku5). Widać ztąd, że król otaczał arcypasterza swego wielkiem zaufaniem i w tak ważnych pertraktacyach do rady jego się uciekał. Z Włocławka obaj monarchowie niezawodnie w towarzystwie arcybiskupa udali się do Poznania, gdzie pomiędzy sobą zawarli układ, dotyczący spokojności granic państw ich odnośnych na dniu 12 marca roku 1337). Kazimierz, powróciwszy potem do Krakowa, zwołał powszechną radę narodową, w której niewątpliwie uczestniczył także arcybiskup Janisław, aby jej przedłożyć sprawę, dotyczącą żądanej od Krzyżaków rezygnacyi wszelkiego prawa do Pomorza, oraz ziem chełmińskiej i michałowskiej 6). Całe zgromadzenie oświadczyło jednomyślnie, że postanowienie wyszohradzkie samo w sobie niesprawiedliwe i całemu narodowi uliżające, żadnej mocy obowiązującej mieć nie może7); że gdyby się żądaniu krzyżackiemu zadosyć stać miało, błąd pierwej popełniony popartyby był daleko większym i upoważniłby Krzyżaków do domagania sie na przyszłość ziem rzeczonych, jakoby swej własności 8). Ponieważ ta deklaracya mieściła w sobie 1) Działyński Lites ac res gestae I, 2, f. 25. Naruszewicz 1. c. V, 51. 52. — 2) Voigt, Codex diplomat. Pruss. II, 214. Napierski, Index corpor. diplom. Livoniae I, 89. — 7) Dogiel 1. c. IV, 56. „Datum in Pakoscz feria tercia in Carnisprivio anno Domini millesimo trecentesimo trigesimo septimo." — 3) Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. II, 667. — 4) Dogiel 1. c. lib. IV, 56. Voigt, Cod. diplom. Pruss. II, 216, — 5) Dogiel 1. c. I, 3. Lunig, Cod. dip. Germaniae I, 1021. Ludewig Reliquiae manuscr. V, 589. — 6) Długosz 1. c. lib. IX, 1038. — 7) Tamże lib. IX, 1039. — 8) Tamże. 551 niejako wypowiedzenie wojny, postanowiono unikać troskliwie wszelkich zaczepek i tylko w razie nieprzyjaznych kroków ze strony nieprzyjaciela, stawić mu odważnie czoło, a tymczasem przez poselstwo przedłożyć sprawę całą Stolicy apostolskiej i dowiedzieć się, jak ona się na nią zapatruje. Na posła wybrano biskupa krakowskiego Jana Grota, męża wielkiego rozumu i rzadkiej wymowy, lecz królowi dla jego polityki pokojowej i uległości dla Krzyżaków wręcz przeciwnego, ażeby sprawę poprowadził w Awinionie z honorem i pożytkiem dla narodu1). Równocześnie nuncyusz apostolski i jeneralny kolektor świętopietrza i innych danin na rzecz skarbu papiezkiego w Polsce, Galhard de Carceribus (de Chartres), proboszcz tituleński w dyecezyi koloceńskiej, przez synowca biskupa krakowskiego, towarzyszącego mu do Awinionu, Dersława albo Daro-sława (Dersco), syna Pakosława, kanonika krakowskiego, przesłał papieżowi obszerne sprawozdanie o swoich czynnościach w Polsce, w którem pomiędzy innemi donosił, że tam, gdzie Polacy mają przewagę, interesa Stolicy apostolskiej idą pomyślnie, natomiast gdzie Niemcy albo Czesi rej wodzą, tam występuje na jaw opór naprzeciw rozporządzeniom papiezkim nieprzełamany, czego dowodem dyecezye kamińska i lubuska, podległe berłu synowi cesarskiemu, Ludwikowi, margrabiemu brandenburgskiemu, gdzie obowiązek płacenia danin Kościołowi nawet po jego spełnieniu, uważany bywa jako bezprawie, przedewszystkiem zaś w dyecezyi wrocławskiej, w której kanonik Mikołaj de Bancz prowadził zaciętą walkę przeciw nuncyuszowi z bezprzykładną zuchwałością, która temuż niewypowiedziane sprawiała przykrości. Radzi przeto nuncyusz, ażeby opróżnione dostojeństwa w tejże dyecezyi obsadzać Polakami i ograniczyć wolność wyboru, która do nich Niemcom jedynie przystęp otwiera. Domaga się nadto, ażeby papież najusilniej upomniał biskupa wrocławskiego, iżby żadną miarą nie ustępował zamku swego w Miliczu królowi czeskiemu, czego się tenże koniecznie domaga, ponieważ ten zamek stanowi klucz polski, za którym przeszłaby w ręce Czechów cała jego okolica ku niemałej szkodzie Stolicy apostolskiej, któraby przez to pozbawioną była ztamtąd świętopietrza i innych danin przez Polaków dotąd rzetelnie opłacanych. Nareszcie oświadcza nuncyusz, że wysłany przez niego kanonik Dersław otrzymał polecenie ustnego przedłożenia papieżowi politycznych stosunków polskich2). Posłowie polscy wywiązali się godnie z swego polecenia i dokładnie o        niegodziwościach i intrygach krzyżackich poinformowali papieża, który odtąd z wielką troskliwością zajął się sprawami polskiemi i prawdziwym naprzeciw zakonowi okazał się ich obrońcą i opiekunem. Niezwłocznie polecił jednemu z kardynałów dokładne zbadanie kwestyi dotyczącej Pomorza, ziemi chełmińskiej i michałowskiej, biskupa wrocławskiego Nankiera surowo napomniał, aby się nie ważył ustępować Czechom zamku milickiego, polecił nuncyuszowi Galhardowi, 1) Długosz 1. c. lib. IX, 1038. Niektórzy, jak np. Caro (1. c. II, 203 uw. 1        zaprzeczają podaniu Długosza, jakoby Jan Grot jeździł posłem do Awinionu, utrzymu jąc, że do tego poselstwa użyty był Dersław (Dersco), syn Pakosława. — 2) Theiner 1. c. T, 391—395. 552 aby bezwzględnie postępował z wszystkimi, którzy się dotąd wzbraniali płacić świętopietrza, a królowi Kazimierzowi nader uprzejmie podziękował za jego wierność ku Stolicy apostolskiej, zachęcając go do zasłużenia sobie coraz większych jej względów1). To przychylne i ojcowskie Benedykta XII dla Polski usposobienia cały naród wielce ucieszyło. Przygnieciony tylu ubiegłymi klęskami, krzywdami i niesprawiedliwościami, nabrał otuchy i życia, widząc, że najwyższa na świecie powaga słuszność mu oddaje i w obronie praw jego stawa. Radość ta tem większą się stała, gdy papież poinformowany dokładnie przez komisarza swego, kardynała Jana, biskupa portueńskiego, na konsystorzu publicznym o winie i przestępstwach Krzyżaków, a o sprawiedliwych Polski do Pomorza z ziemiami chełmińską i michałowską pretensyach w porozumieniu z kolegium kardynalskiem wyznaczył sąd apostolski, który Krzyżaków miał zmusić do wydania niesprawiedliwie wydartych Polakom prowincyi i wynagrodzenia wszelkich krzywd im poczynionych 2). Jako sędziów tej ważnej sprawy, wyznaczył papież bullą z dnia 4 maja roku 1338 wspomnianego wyżej nuncyusza swego, Galharda de Carceri-bus, męża rzadkiej roztropności, energii i zdolności, który, przebywając w Polsce od roku 1334, dobrze znał jej stosunki z Krzyżakami, przydawszy mu do pomocy Piotra, syna Gerwazego, kanonika awiniońskiego, drugiego nuncyusza apostolskiego w Polsce i poleciwszy im, ażeby, rzuciwszy klątwę na ten wyrodny zakon, który się stał winnym najazdów, zaborów, podpalać, świętokradztw i innych zbrodni, co do krzywd rozbojów i szkód Polsce wyrządzonych formalny naprzeciw nim przeprowadzili proces, zachowując ściśle wszelkie przepisy prawne i po udowodnieniu dostatecznym ich winy, do wydania niesprawiedliwie zagrabionej własności i wynagrodzenia wszelkich szkód ich zmusili 3). Na wieść o tem nie-spodzianem postanowieniu papiezkiem popłoch ogromny ogarnął Krzyżaków, którzy wiedząc, że stanowczy Benedykt XII gotów był przeprowadzić sprawiedliwy wyrok sędziów apostolskich, szukali wybiegów dla uzyskania zwłoki czasu, a uznając nad sobą władzę Stolicy apostolskiej o tyle jedynie, o ile im chodziło o jej łaski i dobrodziejstwa, udali się niebawem do nieprzyjaciela papiezkiego, cesarza Ludwika, o pomoc naprzeciw sądowi apostolskiemu i zamiarom króla Kazimierza. Dumny Bawarczyk ani przez papieża, ani przez wielu królów i książąt za cesarza nie uznany, a tem samem nie mający ani prawa, ani władzy do jakiegośkolwiek aktu publicznego w Niemczech, a cóż dopiero w Polsce, napisał list do mistrza krzyżackiego, zakazując mu pod utratą dzierżaw swoich, ażeby z zakonem swoim nie uznawał żadnego nad sobą sądu, czy to duchownego, 1) Theiner 1. c. I, 397. 398. — 2) Theiner 1. c. I, 411: „Demum venerabilis frater noster Johannes episcopus Portuensis de speciali mandato per nos vive vocis oracmlo sibi facto, de informatione huiusmodi per dictos Cardinales, ut prefertur recepta, cuius acta sibi fecimus assignari, fecit in consistorio coram nobis et dictis fratribus no-stria relationem plenariam et fidelem etc." — 3) Tamże I, 411. 412: „Et quia per relationem huiusmodi nobis constat, quod Magister et fratres predicti super premissis no-scuntur infamia laborare, nos nolentes nec valentes illa, si vera sunt, salva conscientia conniventibus oculis pertransire, quin contra invasores, occupatores, incendiarios, sacrilegos et malefactores huiusmodi... debite procedamus etc. 553 czy też świeckiego1). Prócz tego nakłonili Krzyżacy podległych sobie opata oliwskiego, oraz biskupa płockiego z kapitułą jego do wysłania prośby do papieża, aby skargom Polaków nie dawał wiary, ale raczej spowodował ich do bezwarunkowego przyjęcia układu wyszohradzkiego, od którego jedynie utrzymanie pokoju zawisło 2). Jak się spodziewać należało, prośba ta żadnego nie odniosła skutku. Nuncyusze papiezcy, wykonując ściśle dane sobie polecenie, ogłosić kazali zapozwy do zakonu po kościołach granicznych polskich, aby się Krzyżacy o nich dowiedzieć mogli i wyznaczyli sądy na dzień 4 lutego roku 1339 do Warszawy. Jak przy poprzednim procesie w roku 1331, tak i przy obecnym mistrz krzyżacki postanowił zająć stanowisko biernego oporu. Już na dwa miesiące przed terminem ustanowił pełnomocnikiem i prokuratorem zakonu mistrza Jakóba z Arnols-dorfu, przy pomocy księdza zakonnego Baudona. Król Kazimierz powierzył pełnomocnictwo Jarosławowi Bogoryi Skotnickiemu, archidyakonowi krakowskiemu, późniejszemu arcybiskupowi gnieźnieńskiemu i dwom duchownym: Bartoldowi z Raciborza i Wojciechowi z Boehni3). Proces, którego szczegóły znajdzie czytelnik w Działyńskiego Lites ac res gestae 4), trwał z małemi przerwami 266 dni i przeprowadzony był z największą ścisłością prawną i sprawiedliwością. Przesłuchano najdokładniej 126 świadków różnych stanów, pomiędzy nimi książąt: Leszka i Kazimierza kujawskich, Władysława łęczyckiego, arcybiskupa Janisława, biskupów: krakowskiego i poznańskiego, prałatów gnieźnieńskich, wojewodów, senatorów, rycerzy, mieszczan i t. d. Z zeznania arcybiskupa Janisława pod artykułem V pokazuje się dowodnie, że aż do r. 1309 czyli do zaboru wschodniej Pomeranii przez Krzyżaków ziemia ta, czyli tak nazwana kasztelania słupska, stanowiła część archidyecezyi gnieźnieńskiej, że ta część Pomeranii stanowiła osobny archidyakonat słupski (archidiaconatus Stolpensis) i że sam pamięta dwóch takich archidyakonów: Jana Skoczkę i Boję, a nareszcie, że za jego pamięci zawiadowali archidyakonatem słupskim w imieniu arcybiskupa gnieźnieńskiego jako jego wikaryusze: brat Dominik, biskup metelski (Metellensis) i brat Paweł, biskup słupski5). To samo potwierdzają inni świadkowie w tymże procesie słuchani6). Nareszcie po wysluchaniu świadków, przejrzeniu dokumentów i przyjęciu dowodów, wygotowano wyrok i takowy na dniu 25 września r. 1339 ogłoszono publicznie w kościele warszawskim ś. Jana. Zakon krzyżacki uznano winnym tego, o co był oskarżony i uroczystą na niego wyrzeczono klątwę, od 1) Voigt, Cod. dipl. Pruss. III, 12. d. d. 23 Jipca 1338. Liinig 1. c. 16. 8. Na-pierski 1. c. I, 164. — 2) Voigt, Cod. diplom. Ptuss. III, 21. 23. — 3) Działyński, Lites etc. I. 1. f. 2. 21. — 4) Tom I, czeic 1 i 2. — 5) Dzialynski Lites etc. I, 1. 311: „In-terrogatus de causa scientie, dixit, quia Archiepiscopi Gnez., qui fuerunt pro tempore, ante-cessores sui, ponebant ibi Archidiaconum, qui vocabatur Archidiaconus Pomeranie, et ipse dom; Archiepiscopus recordatur de duobus Archidiaconis dicte terre, videlicet de Johanne dicto Skoczek et de alio dicto Boya, qui vocabantur Archidiaconi Pomeranie. Dixit etiam quod recordatur, quod frater Dominicus Metellensis Episcopus et frater Paulus Episcopus Stolpensis vicarii Arehiepiscopi Gnezn., qui tunc erant, tenebant dictam terram Pomer: nomine Archiepiscopi Gnezn: sicut vicarii, ut dixit." — 6) Zob. Wstęp: Granice i rozlegloic arcybiskupstwa Gnieinienskiego. 70 554 której tylko po zupełnem zadosyćuczynieniu za krzywdy wyrządzone mógł być uwolniony. Ta była kara za gwałty, których się dopuścił na własności kościelnej. Ze wzglądu na poczynione zabory, ździerstwa i najazdy, skazany został na wydanie Polsce ziem pomorskiej, chełmińskiej, michałowskiej, kujawskiej i dobrzyńskiej, na zapłacenie za poczynione szkody 194,500 grzywien srebra i kosztów procesu w ilości 1600 grzywien1). Król Kazimierz, przewidując nieuchronną wskutek tego wyroku z Krzyżakami wojnę, chciał się koniecznie zabezpieczyć od strony Czechów, i kiedy król Jan grozić począł wojną i gwałtownem zajęciem zamku milickiego, jeżeli się Kazimierz nie zrzecze prawa i pretensyi do Ślązka, tenże na dniu 9 lutego roku 1339 wystawił piśmienną deklaracyą, że zwalnia od wszelkich zobowiązań względem korony polskiej książąt: Bolesława lignickiego, Henryka sagańskiego i krosieńskiego, Konrada oleśnickiego, Jana ścinawskiego, Bolkona opolskiego, Alberta strzelińskiego, Władysława cieszyńskiego, Władysława koźlińskiego i bytomskiego, Bolesława mazowieckiego (płockiego), Leszka raciborskiego i Jana oświecimskiego2). Tym nieszczęsnym dokumentem uskuteczniony został ostateczny rozdział pomiędzy Polską a Ślązkiem. Nie na samym owym wyroku z dnia 25 września roku 1339 skończyła się rozprawa z najezdniczym zakonem krzyżackim; przybył jeszcze drugi o dziesięć dni rychlejszy od pierwszego dotkliwy wyrok, również w Warszawie ogło-szouy, dotycący wynagrodzenia krzywd i szkód wyrządzonych Kościołowi. Wspomnieliśmy już wyżej, że okrutni zakonnicy podczas barbarzyńskiego najazdu w r. 1331, mszcząc się na arcybiskupie Janisławie za to, że w r, 1321 z polecenia papieża Jana XXII prowadził naprzeciw nim proces i skazał ich na wydauie Pomorza oraz zapłacenie za wyrządzone Polsce krzywdy 30,000 grz. srebra i kosztów procesowych, niemniej i za niezachwianą wierność jego ku swemu monarsze niesłychanych dopuszczali się gwałtów. Spustoszenia, które okrutnicy w dobrach arcybiskupich i w archidyecczyi gnieźnieńskiej oraz w sąsiedniej dyecezyi poznańskiej poczynili, były ogromne. Spalili bowiem najprzód, odarłszy poprzednio ze wszystkiego kościoły: kolegiacki w Uniejowie wraz z wszystkiemi kuryami kanoniczemi i domami duchownych i sług kościeluych oraz parafialne w mieście Grzegorzewie, ś. Wawrzyńca w Gnieźnie, oprócz pałacu arcybiskupiego, kuryi prałatów i kanoników tamże, w Charłupi, Górze i w Goszczanowicach. Nadto zrabowali do szczętu, a potem w perzynę obrócili temuż arcybiskupowi następujące miasta i wsie: miasto Grzegorzew z wsiami: Kiełczew, Słupeczka, Skobielice i Chełm, miasto Uuiejów wraz z zamkiem i wsiami: Sobota, Chruślin, Cichmiana, Ostrowsko, Wielenin, Orzeszkowo, Ubisław, Kobylniki, Szarów, Popowo, Niemysłów, Go-szczanowice, Opatówek, Ilno; miasto Żnin z zamkiem i wsiami: Góra, Murczyn, Podgórzyn, Białożewin, Wrzuty (zapewne Wrzosy), Wilczkowo, Dobrylewo, Czaple, Dochanowo, Górzyce, Juncewo, Sławomira, Biskupin, Lubcz, Cotuń, Sławno, Wojcin, Szczepanowo, Kwieciszewo, Waliszewo i Osikowo. Biskupowi poznań 1) Działyński Lites etc. I, 1. f. 62—72. Dogiel 1. e. IV 56—66. Długosz 1. c. lib. IX, 1045—1054. — 2) Mosbach, Przyczynki do dziejów polskich str. 76. Sommersberg 1, c. I, 775. 555 skiemu zaś, złupiwszy poprzednio, spalili kościoły parafialne w Słupcy i Młodoje-wie, a nadto miasto Słupcę z zamkiem i wsiami: Wierzbnem, Samarzewem, Cią-żyniem, Murzynowem, Winnągórą, Kątami1). O te rozboje, krzywdy i szkody zanieśli arcybiskup Janisław i biskup poznański, Jan, osobną skargę do Stolicy apostolskiej, a nadto o rozmaite niegodziwości, gwałty i bezeceństwa, których się ci wyrodni zakonnicy w dobrach ich dopuścili, jako to o zabór całego ruchomego dobytku i inwentarzy2), o morderstwo wielu poddanych, uprowadzenie mnóstwa ich w niewolą 3), o gwałty zadawane niewiastom i pannom wśród najwy. uzdańszych bezwstydów 4) i o rozmaite inne krzywdy i spustoszenia. Wskutek tych skarg papież Benedykt XII polecił wyżej wspomnianym obydwom nuncyu-szom swoim, komisarzom i sędziom apostolskim pod dniem 4 maja roku 1338, ażeby równocześnie z procesem króla Kazimierza naprzeciw Krzyżakom prowadzili proces według wszelkich form prawnych naprzeciw tymże o wymienione powyżej krzywdy i gwałty kościołom gnieźnieńskiemu i poznańskiemu wyrządzone*). Po należytem sprawdzeniu dowodów, wysłuchaniu pod przysięgą świadków i dokładnem całej sprawy rozstrząśnieniu sędziowie wspomnieni ogłosili na dniu 15 września wyrok, skazujący zakon krzyżacki na zapłacenie arcybiskupowi Jani-sławowi za poczynione łupieztwa, rabunki, pożogi i krzywdy, oprócz należytości za spalone kościoły dziesięciu tysięcy ośmiuset grzywien, biskupowi zaś poznańskiemu oprócz szkód wyrządzonych w kościołach za wszelkie inne ośmiu tysięcy dwustu grzywien oraz na zapłacenie kosztów procesu w ilości trzystu trzydziestu grzywien. Dopóki zaś te sumy przez skazanych nie zostały całkowicie zapłacone, mieli pozostać pod klątwą przy ogłoszeniu tegoż wyroku na nich wyrzeczoną i po wszystkich kościołach archidyecezyi gnieźnieńskiej, oraz dyecezyi: krakowskiej, kujawskiej, poznańskiej, płockiej, lubuskiej, chełmińskiej i wrocła-cławskiej z ambon mającą być publikowaną, od której jedynie sam papież mógł ich uwolnić 6). Pod dniem zaś 28 października roku 1339 wspomuieni sędziowie 1) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 109. Wyrok oryginalny z dnia 15 wrzesnia 1339. Kod. dypl. melkopl. II, 517—523. — 2) Tamze: ,,Omnibus bonis mobilibus ac moventibus per eos primitus ablatis et exportatis a locis predictis, ipsa loca igne combusserunt. — 3) Tamze: ,,multis hominibus inibi interfectis et in captivitatem dedu-ctis." — 4) Tamże: „Mulieribus denudatis penitus et oppressis. Tbeiner 1. c. I, 413; Kod. dypl. wielkopl. 1T, 500. Ldtes ac res gestae f. 36: „Multis ibidem stupro cor-ruptis virginibus." — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 109. Bulla papieska z d. 4 maja r. 1338. Lites ac res gestae I, 1. f. 36. Theiner 1. c. 1, 413. Kod. dypl, wielkopl. II. 505—508. — 6) Archiv. Capit. Qnesn. Nr. 109: „...Idcirco predictos fratrem Theodoricum de Aldembuch (sie) magistrum nunc generalem nominatitn ac commendatores et advocatos ac fratres dicti ordinis beate Marie Teuthonicorum locoram et parcium predictorum.... auctoritate apostolica nobis iu hac parte commissa pronunciamus in hiis scriptis excom-municatos... absolucione ipsorum, fratris Theodorici de Aldenbuk (sic) nuuc magistri generalis sc commendatorum et fratrum predictorum, dictarum ecclesiarum incendiariorum Sedi apostolice tantummodo reservata, ipsosque magistrum, commendatores et fratres dicti ordinis beate Marie Teuthonicorum, dictorum ecclesiamm incendiarios et dampnorum pre-dictorum illatores et excessuum patratores ad reediflcationem predictarum ecclesiarum, do-morum et aliomm edifieiorum per eos vel occasione ipsorum destructorum et ad satis 70* 556 ustanowili komisarzami swymi do publikowania i doręczenia wyroku powyższego Krzyżakom i jego wykonania: opatów mogilnickiego i brzeskiego, oraz proboszczów: trzemeszeńskiego, jeżowskiego, płockiego i opolskiego, z tem poleceniem, ażeby w razie nieposłuszeństwa naprzeciw wyrokowi w mowie będącemu ogłosili winowajców w obydwóch prowincyach kościelnych, gnieźnieńskiej i rygskiej za wyklętych na tak długo, dopóki od Stolicy apostolskiej rozgrzeszenia nie otrzymają1). Jaki był skutek tego wyroku, kroniki i dokumenta spółczesne nie wspominają. Być może, że przebiegły zakon, chcąc złagodzić oburzenie powszechne, które na siebie ściągnął przez niegodziwości swoje, a przytem ująć sobie Stolicę apostolską i duchowieństwo polskie, summy nie tak zbyt wielkie arcybiskupowi gnieźnieńskiemu i biskupowi poznańskiemu wypłacił i kościoły popalone odbudował, gdyż inaczej w późniejszych z nim obrotach i pertraktacyach byłyby niezawodnie o ich uporze i nieposłuszeństwie ku Stolicy apostolskiej w tej mierze zamieszczone wzmianki. To zdanie nasze potwierdza poniekąd dokument wystawiony przez reprezentantów duchowieństwa w Kaliszu dnia 8 lipca roku 1343, na których czele stał Jarosław Bogorya Skotnicki, arcybiskup gnieźnieński, w którym oświadczyli, że za poczynione przez Krzyżaków szkody i grabieże duchowieństwo dostatecznie zostało wynagrodzone, (w jaki sposób znikąd dojść nie można) i dla tego odwołują zaniesione o to do Stolicy apostolskiej w roku 1338 skargi i wyrok sędziów apostolskich wyżej wspomniany z dnia 25 września roku 1339 za niebyły uważają 2). Z ostatnich czterech lat życia arcybiskupa Janisława spółczesne źródła oprócz owych głośnych procesów z zakonem krzyżackim mało nam szczegółów pozostawiły. Wiemy tylko, że w roku 1338 był obecnym na uroczystości św. Wojciecha i kapitule jeneralnej w Gnieźnie, gdzie dłuższy czas bawił i tam na dniu 5 maja tegoż roku przysądził klasztorowi trzemeszeńskiemu jezioro Głębo-czek naprzeciw pretensyom Benedykta, kustosza gnieźnieńskiego 3). W grudniu tegoż roku bawił razem z królem Kazimierzem w Poznaniu, jak dowodzi przywilej tegoż monarchy z dnia 13 tegoż miesiąca i roku, w którym Maczkonowi, synowi Przebysława Borkowicza, niegdyś wojewody poznańskiego, nadał zamek i miasto Koźmin z przyległemi włościami na własność4). W marcu roku 1340 przebywał factionem et emendationem plenariam aliorum bonorum mobilium et dampuorum super ipsis illatorum nec non ad restitucionem rerum mobilium ablatarum seu amissarum vel ad salucionem estimationis ipsarum, taxacione per nos prius facta pro parte dicti domini archiepiscopi Gnesnensis: que omnia dampna et deperdita, ablata et amissa et incensa, preter ecclesias, ad decem millia et oetingentas marchas taxamus et extimamus... et que eciam illata dampna deperdita et ammissa et incensa, preter ecclesias, ad octo millia et ducentas marchas taxamus, prout eciam idem dominus episcopus Poznaniensis.... perdidisse et amisisse declaravit.... coudempnamus etc. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 110. Kod. dypl. wielkopl. II, 524. — 2) Voigt, Cod. diplom. Prussicus III, Nr, 52. Kod, dypl. wiekopl. II, 553: ,,Satisfactione congrua nobis impensa, nos una cum Capitulis et sub-ditis nostris, consolatione et gaudio receptis divinitus... remissionem premissorum in nos et nostros commisorum facimus generalem et de quolibet specialem..." — 3) Archiw. kosciola trzemeszeńskiego, Diplomata. Kod. dypl. teielkopl. II, 509. — 4) Kod. dypl. wielkopl. II, 514. 557 w Krakowie, gdzie na dniu 10 tegoż miesiąca zmienił niektóre ustawy przez biskupów krakowskich wydane mocą powagi swojej metropolitalnej podczas odbytej wizytacyi dyecezyi krakowskiej w tym czasie, mianowicie co do kar i następstw za zabójstwo lub skaleczenie duchownego, postanawiając, ażeby odtąd interdykt na te jedynie rozciągał się miejsca, w których zbrodniarze lub zabójcy przebywają lub których mieszkańcy tymże zbrodniarzom i zabójcom dopomagali do wykonania zbrodni czynem, radą lub namową, albo mogąc duchownego obronić od śmierci lub sponiewierania, tego umyślnie zaniechali, lub wreszcie mając sposobność pochwycenia zbrodniarzy takich i zabójców, złośliwie ją pominęli1). Z Krakowa podążył sędziwy pasterz z królem Kazimierzem do Poznania, gdzie się znajdował już na dniu 23 marca tegoż roku, albowiem w tymże dniu poświadcza wspólnie z Janem, biskupem poznańskim, że tenże wspaniałomyślny monarcha wsie Skorzęcin i Earcinek, które zakonnice klasztoru w Owińskach były sprzedały, nabył napowrót za własne pieniądze i temuż klasztorowi je przywrócił, z obowiązkiem, aby co tydzień w kościele klasztornym odbywały się dwie msze święte za królów polskich 2). Króla spowodowała niezawodnie do tej podróży przedsięwzięta naprzeciw Rusi halickiej wyprawa, której książe, Detko, wspierał Tatarów przy ich napadzie na dzielnice polskie w lutym tegoż roku. Jakoż na wiosnę wybrał się na tę wyprawę, której wypadkiem było przywrócenie koronie księstwa halickiego jako lenność lubo pod warunkami obrony tamtejszych bojarów przed zewnętrznymi nieprzyjaciołmi i pozostawienie ich z poddanymi przy dotychczasowych prawach, zwyczajach i religijnem wyznaniu3). W końcu roku 1340 zmarła sędziwa matka monarchy, świątobliwa królowa Jadwiga, która od czasu zaślubienia się syna z Anną, córą Gedyminową, zamknęła się w klasztorze Klarysek w Starym Sączu i tam do śmierci przebywała. Przed półtora roku stał Kazimierz nad grobem małżonki swojej Anny zmarłej w Krakowie na wiosnę roku 1339 4). W roku następnym swatał go przyjaciel jego, Karol, margra 1) Heyzmann, Statuia synodalia IV, 32. Kod. dypl. wielkopl. II, 528: „...Sane visitaeionis nostre officium in civitate et dyocesi Cracoviensi nobis iure metro-politico nunc agentibus, clamosa insinuacione et querulosis clamoribus nostris auribus est delatum, quod nonnulli venerabiles fratres nostri Cracovienses episcopi, qui pro tempore fuerunt, quasdam constitueiones et statuta fecerunt, per quas processu temporum id (sic) quod factum fuerat ad remedium tendente ad noxam, iusti pro iniustis, et pii plerum-que pro impiis indebite puniuntur; propter quod expedit dictarum constitucionum rigorem, equitatis moderamine declarare. Declaramus igitur tenore presencium de consUio fra-trum nostrornm aliorumque peritorum religiosorum et secularium, dictas constituciones, cuiuscunque tenoris existant, in quibus contineri quomodolibet reperitur: quod in quo-cunque loco clericus ordinatus vulneratus vel occisus fuerit, in illo mox debet interdi-ctum ecclesiasticum usque at satisfactionem condignam et relaxionem eiusdem inviolabi-liter observari et cessatio fleri a divinis: ad ea loca dumtaxat extendi debere, in qui-bus malefactores seu occisores huiusmodi commorantur aut habitatores dictorum locorum prefatis malefactoribus vel occisoribus in malefaciendo pretisterint consilium, auxilium et favorem seu si liberare poterant a morte et lesione et non Hberaverunt etc." — 2) Kod. dypl. wielkopl. II, 528. — 3) Caro 1. c. II, 229—231. Cfr. Jana z Czarnkowa Kronika w Monum. Pol. Ilist. II, 621. 622. — 4) Dtugosz 1. c, lib, IX, 1056. 558 bia morawski, z siostrą swoją, Małgorzatą, księżną wdową bawarską i doprowadził zaręczyny do skutku, lecz oblubienica na trzy dni przed terminem do ślubu naznaczonym w obecności oblubieńca przeniosła się do wieczności w Pradze roku 1341 1). Wkrótce potem za radą tegoż przyjaciela począł się Kazimierz starać o rękę Adelajdy, córki landgrafa Henryka heskiego, którą bez trudności uzyskał. W jesieni tegoż roku przybywszy oblubienica do Krakowa, w obecności margrabiego Karola, wielu panów i szlachty zaślubioną została królowi Kazimierzowi, nie przeczuwając wtedy, jak smutne czekały ją w stanie małżeńskim zawody. Aktu ślubnego dopełnił w katedrze tamtejszej arcybiskup Janisław8). Była to ostatnia jego dla monarchy przysługa, albowiem w kilka miesięcy później rozchorował się śmiertelnie w Łęczycy i tam w dzień ś. Barbary, dnia 4 grudnia, roku 1341 po 28 letnich rządach Kościołem polskim Bogu ducha oddał*). Zwłoki jego sprowadzono do Gniezna i w tamtejszym kościele metropolitalnym na wieczny złożono odpoczynek4). Kościół polski utracił w nim gorącego swego miłośnika i dzielnego obrońcę5), wzorowego i pilnego metropolitę, który mimo wiek swój sędziwy do końca wiernie wypełniał obowiązki wzniosłego swego powołania i jeszcze krótko przed śmiercią podjął daleką podróż do Krakowa celem wizytowania tamtejszej dyecezyi, a drugą dla połączenia węzłem małżeńskim monarchę swego z księżniczka Adelajdą heską; archidyecezya gnieźnieńska zaś utraciła w nim troskliwego, czynnego i energicznego arcypasterza, sumiennego dusz przewodnika, zabiegliwego i starannego własności kościelnej zawiadowcę, który w nader licznych i ciężkich klęskach umiał ją z upadku podźwignąć, ofiarami własnemi pomnożyć, pomyślnemi zamianami podnieść i roztropnością zabezpieczyć od grabieży; ubodzy opłakiwali w nim utratę osobliwszego swego ojca i opiekuna, którego miłosierdziu i rzadkiemu poświęceniu mnóstwo ich zawdzięczało uratowanie od śmierci głodowej, w latach 1318 i 1319 powszechnej w Polsce klęski nieurodzajów*); zakony, szczególniej dominikański, który wysoko poważał, jak dowodzi założony przez niego i uposażony klasztor tej reguły w mieście arcybiskupiem 1) Chronicon Francisci 1. c. II, 192. — 2) Caro I. c. II, 234. Cfr. Rzy-szczewski i Muczk. 1. c. I, 190. 191. — 3) Tę datę śmierci Janislawa podają jedno-zgodnie spotczesny Kalendarz Władysiatwski (Mon. Polon. histor. II, 944: „Item die sancte Barbare obiit venerabilis in Christo pater dominus Janislaus archiepiseopus Gne-snensis anno Domini 1341 in Lancicia in domo sua circa ecclesiam.") i Długosz (1. c. lib. IX, 1060. 1061; „In die sancte Barbarae, quae fuit quarta Decembris Janislaus Gneznensis Archiepiscopus senio et laboribns eonfectus, in aegritudinem incidens, procu-ratus omnibus Sacramentis in curia Archiepiscopali Lanciciensi circa Ecclesiam Collegia-tam sita... moritur." — Co do roku 1341 zgadzają sie z powyzszemi zrodfctmi: Da-malewicz (1. c. f. 180), Buzenski L c. I, 162) i inni. Myli się zatem Rocznik Malo-polski (Mon. Polon. histor. III, 200) kładący śmierć arcybiskupa wedlug jednego ko-deksti w roku 1342, według drugiego w r. 1344. — 4) Dtugosz 1. c. lib. IX, 1061. Damalewicz 1. c. f. 180. — 5) Długosz 1. c. lib. IX, 1061: „Plenus bonorum operum et tnagnus Jteipubl. Regni Eeclesiaeque Oneznensis amator et defensor." — 6) Damalewicz 1. c. f. 179: „Egentium Patronus et Pater pauperum liberalis extitit hic Archiepiscopus, quorum magnos greges ab interitn vindicavit ob gravissimam famem illam, quae tot.am Poloniam per bienium ab anno 1318 ita misere affiixerat. ut nullo quamvis foedo 559 Żninie1), pozbawiła w nim śmierć wielkiego opiekuna. Niepowetowaną zaś stratę poniósł przez śmierć jego kraj, który w nim miał najzacniejszego obywatela, mądrego i roztropnego senatora, nieustraszonego obrońcę. Gorący zwolennik zjednoczenia się rozdartych na części dzielnic polskich pod jednem berłem, w czem upatrywał jedyny ratunek dla Polski chylącej się ku upadkowi, popierał usilnie usiłowania w tej mierze Władysława Łokietka, niemniej i zabiegi jego, aby nie tylko odzyskać z rąk Krzyżaków zagrabione Pomorze, otwierające Polsce przystęp do morza bałtyckiego, ale widząc grożące jej ze strony tego wyrodnego zakonu niebezpieczeństwa, aby go poskromnić lub wyprzeć zupełnie z sąsiedztwa, które tyle straszliwych klęsk na nią sprowadziło. Nie pochwalał też początkowo pokojowej syna Łokietkowego względem zdradzieckiego zakonu polityki, a jeżeli później zmienił swoje zdanie, to nie z przekonania, ale z uległości ku Stolicy apostolskiej i ogólnemu w kraju prądowi. To też słusznie oburzył go postępek biskupa kujawskiego, Macieja, kiedy na własną rękę z samolubnych zamiarów ze szkodą Kościoła, z ujmą powadze monarchy i metropolity swego, wdał się w układy z Krzyżakami roku 1829 i dziesięciny wytyczne na Pomorzu do stołu jego biskupiego należące pod ubliżającemi godności narodu warunkami zamienił na lichą daninę pieniężną, i nie tylko układu tego nie zatwierdził, ale nakazał ogłosić klątwę na mistrza zakonu i wspólników jego, a na posiadłości ich w dyecezyi kujawskiej rzucić interdykt. Prawdopodobnie król Kazimierz za jego radą udawał się do Stolicy apostolskiej, żądając przeniesienia biskupa Macieja na inną stolicę, o którem wyżej była mowa, aby go usunąć z sąsiedztwa z zakonem, który go mógł używać za narzędzie do przeprowadzania planów swoich naprzeciw Polsce. Niezachwiana jego wierność ku monarchom swoim, gotowość do każdej usługi publicznej, mądra rada i rzetelnie pojmowany interes publiczny zjednały mu u nich głęboki szacunek i wdzięczność prawdziwą, która się tak wyraźnie objawia w rozlicznych dobrodziejstwach monarszych dla niego Kościołowi polskiemu świadczonych. Te piękne zalety arcybiskupa Janisława tem więcej mu zasługi i zaszczytu przynoszą, że wśród tysiącznych przykrości, pokus i nawiedzeń ani na chwilę nie zachwiał się w nich, woląc raczej znosić ubóstwo i nędzę, aniżeli w najmniejszej mierze ubliżyć zacności swego stanowiska i przekonania. Taki nam przedstawiają obraz, taką dają charakterystykę jego, wyżej przytoczone autentycznemi źródłami poparte szczegóły. O ileż świetniej występowałaby z ram dwudziestu ośmioletnich rządów jego duchownych ta zacna postać, gdyby nam wieki liczniejsze były przechowały o niej wiadomości. edulii genere, ac ne cadaveribus quidem humanis vulgo abstineretur, imo iuxta Dlugossum parentas in liberos et hi in filios saevirent, quam deinde dira pestis consecuta est." — 1) Damalewicz f. 179. Okolski, Orbis Pol. t. I, 485. Bużeński 1. c. I, 162. JAROSŁAW BOGORYA SKOTNICKI. Po śmierci arcybiskupa Janisława archidyeeezya gnieźnieńska nie długo zostawała w osieroceniu, albowiem kapituła metropolitalna, korzystając z przysługującego sobie prawa wolnego wyboru, przy którem ją roztropny i sprawiedliwy król Kazimierz spokojnie pozostawił, zgromadziwszy się już zapewne na początku roku 1342, wybrała arcypasterzem swoim sposobem kompromisu wielce poważanego członka swego, kanonika gnieźnieńskiego i archidyakona krakowskiego, Jarosława Bogoryą Skotnickiego, męża niepospolitych zasług względem Kościoła i kraju, liczącego wprawdzie naówczas 66 lat wieku, któremu atoli czerstwość zdrowia i krzepkość sił długie zapowiadały życie mającego dopiero święcenie dyakona1). Pochodził on z starodawnej familii Bogo-ryów, tak nazwanych od herbu przedstawiającego dwie złamane strzały białe w polu czerwonem, tak ułożone, że żelezce jednej do góry, drugiej na dół są zwrócone, mającego na chełmie pawia z rozpostartym ogonem, trzymającego w dzióbie także strzałę złamaną żelezcem do góry zwróconą2). Przodkowie jego i potom 1) Theiner, Mon. hist. Polon. I. 449. Kod. dypl. wielkopl. II, 538. — 2) Paprocki, Herby Rycerstwa Pol. (wyd. krakow. 1858) str. 243. — Okolski, Orbis Polonus t. I, 56. — Niesiecki, Korona I, 122, 123. Według zdania tych heraldyków protoplastą rodziny Skotnickich był niejaki rycerz Michał, Bogoryą zwany, który za Bolesława Śmiałego w bitwie z Połowcami pod Snowskiem nadzwyczajnem odznaczył się męztwem, kilka z niej wyniósłszy postrzałów. Król własną ręką owe postrzały z piersi mu wyjął i jak były złamane, tak mu je na wieczny zaszczyt jako herb nadał. 561 kowie przybrali od wsi dziedzicznej Skotniki, położonej w obwodzie i powiecie sandomirskim nazwisko Skotnickich, używając jednakże zwykle przydomku herbowego Bogorya 1). Urodził się z ojca Piotra 2), zapewne w wsi Skotnikach, około roku 1276, gdyż według świadectwa spółczesnego kronikarza i długoletniego powiernika swego, Jana z Czarnkowa, przy śmierci, która nastąpiła roku 1376, liczył sto lat wieku 3). Wychowany starannie pod okiem rodziców, oddany został do szkół krajowych, które ukończywszy, udał się na dwór króla Władysława Łokietka, który go równie jak i syn jego, Kazimierz, dla jego wielkiego rozsądku i nieposzlakowanej zacności nieograniczonem zaszczycał zaufaniem. Bawiąc nieodstępnie przy boku rycerskiego Łokietka, dzielił z nim życie obozowe, i lubo już natenczas stan duchowny sobie był obrał, w ciężkich przygodach i licznych wojennych wyprawach przypasywał miecz do boku i dobywał go w niebezpieczeństwach ku obronie życia ukochanego monarchy, a niejednokrotnie stawiał dzielnie czoło najezdzcom rodzinnego kraju i wrogom swego narodu. Brał też niezawodnie udział w owych krwawych rozprawach z Brandenburgczykami, Prusakami, Ślązakami i Mazurami, i nie pozostał nieczynnym, gdy ziomkowie jego kiedykolwiek z nieprzyjacielem w zapaśniczych znajdowali się obrotach. To przypuszczenie nasze opieramy na przechowanym w archiwum kapituły gnieźnieńskiej dokumencie z dnia 16 października roku 1335 w Awinionie przez Stanisława z Krakowa, Dominikanina, penitencyarza papieża Jana XXII, wystawionym, w którym go z polecenia biskupa albańskiego, Gaucelina, przełożonego peniten-cyaryi papiezkiej, po rozpoznaniu rzeczy dyspensuje od nieregularności (irregu-laritas), ściągniętej na siebie przez palenie, łupieztwo, zabory, pustoszenia i wyludniania4), co się niewątpliwie ściąga na udział jego w wyżej wspomnianych Niesiecki przydaje, ze tego Michala czytal na przywileju klasztoru świetokrzyskiego z roku 1069 i na rychlejszym przywileju klasztoru trzemeszenskiego. Dlugosz wy-chwala ród Bogoryow, ze byli zawsze hwnani et tractabiles. Za czasów Kazimierza Sprawiedliwego iyi znakomity wojewoda sandomirski, Mikolaj Bogorya, dobroczynca szczególniejszy klasztorow miechowskiego i koprzywnickiego. — 1) Na dniu 3 pazdzier-nika roku 1323 Paweł Bogorya, dziedzic wsi Skotnik, uczynił zamianę z biskupem krakowskim Nankierem, biorąc od niego pewne grnnta w tejze wsi, a ustępując mu laki położone pomiędzy jeziorem Skotnickiem a lasem zwanym Ostrołęka (Kodeks dypl. katedry krak. I, 162). — 2) Theiner 1. c. I, 368: „Jaroslai Pebri archidiaconi Cra-coviensis." — 3) Kronika Jana z Czarnkowa w Monum. Pol. histor. t. II, 672. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 104. Kod. dypl. wielkopl. II, 477: „Universis presentes litteras inspecturis, nos frater Stanislaus de Cracovia Ordinis Predicatorum, domini pape penitenciarius salutem in Domino sempiternam. Noverit universitas vestra quasdam pa-tentes litteras reverendisimi in Christo patris et domini Gaucelini Dei gratia episcopi Albanensis, penitenciarie domini nostri pape curam gerentis, omni vicio et suspicione carentes, eius sigillo cum pendenti, ut prima facie apparebat, sigillatas, nos recepisse qnarum tenor sic incipit: Gaucelinus, miseracione divina episcopus Albanensis, religioso viro fratri Stanislao de Cracovia, Ordinis fratrum Predicatorum, domini Pape peniten-ciario, salutem in Domino. Sua nobis Jaroslaus, archidiaconus Cracoviensis, lator pre-sencium, peticione monstravit, quod ipse olim, prout tibi exponet, fuit prout adhuc est, racione bonorum temporalium et patrimonialium, que in regno et sub rege Polonie obtinet, obstrictus etc. Nos igitur auctoritate domini Pape, cuius penitenciare curam gerimus, 71 562 Wyprawach, lubo na wstępie przytoczonego w tym dokumencie dekretu biskupa albańskiego znajduje się wzmianka, z którejby wnosić także można, że owa irre-gularitas odnosiła się do pewnych gwałtów, popełnionych przy sporach o dobra dziedziczne lub przy windykacyi1). Być może, że tam chodziło i o gwałty tego rodzaju i o udział czynny w wyprawach najezdniczych; w każdym razie tenor dyspensy Stanisława z Krakowa na ostatnie się odnosi, gdyż przypisywane Jarosławowi występki według wyrażeń na wojenne wskazują rozprawy. Żałować należy, że dokument w mowie będący nie zawiera właściwego przedstawienia rzeczy czyli całkowitego dekretu biskupa albańskiego, lecz tylko wstęp jego, dla czego nie można mieć jasnego pojęcia o winie delikwenta. Korzystając z pokoju, którym się Polska cieszyła od roku 1317 do 1322, wybrał się Skotnicki zapewne już w roku 1317 na wyższe nauki teologiczne i prawnicze do Bononii, dokąd, począwszy od wieku XIII aż do końca wieku XVII, mnóstwo Polaków udawało się po oświatę, a niemało z nich zajmowało ku wielkiemu zaszczytowi swemu i narodu polskiego katedry tej przesławnej akademii w rozmaitych gałęziach umiejętności. Od roku 1269 do roku 1286 liczyła taż akademia 18 uczniów Polaków, których imiona wydobył z starodawnych akt jej i podał do wiadomości świata uczonego Sarti w nader ciekawem dziele swojem o sławnych archigimnazyum bonońskiego profesorach od Xl do XIV wieku2). Imiona i godności tych 18 uczniów podaliśmy celem uczczenia i utrwalenia ich pamięci na innem miejscu8). Od roku 1444 aż do 1653 24 Polaków zajmowało wielce zaszczytne stanowiska profesorów, repetytorów i lektorów w akademii bonońskiej w czterech wydziałach naukowych: prawniczym, lekarskim, filozoficznym i astronomicznym lub astrologicznym. Imiona ich i nazwiska ukryte dotąd w aktach akademii wydobył z pyłu i zapomnienia uczony dyrektor archiwum jej, Karol Malagola, w nader zajmującej rozprawie 1 Polacchi in Bologna obejmującej 22 stron i zamieszczonej w wychodzącem w Bononii album historycznem: Bologna (album-storico) z roku 1882. Większą nierównie liczbę uczniów Polaków w rozmaitych wydziałach przytacza Malagola, począwszy od końca wieku XIII aż do końca wieku XVII. Pomiędzy nimi widzimy tam naszego Jarosława Skotnickiego według szanownego autora około roku 1333, w czem się myli, gdyż pobyt Jarosława musiał być przeszło 10 lat rychlejszy w Bononii, jak dalszy tok żywota jego okaże, niemniej i ta okoliczność, że w roku 1333 liczył Skotnicki lat 58 wieku, w którym zapóźno było dla niego, wysiadywać na ławach akademickich. Bądź, jak bądź, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nasz Jarosław kształcił się w akademii bonońskiej. Spółczesny mu kronikarz nasz, Jan z Czarnkowa, archidyakon gnieźnieński, mieni go rektorem akademii bonońskiej i przytacza z czasów rektorstwa jego następujące zda-rzenie zaszłe w Bononii. Przełożeni miasta, pominąwszy senat akademii i jej archidiaeonum ipsum ab exeomunicacione geuerali, quam propter hoc incnrsit, et huius-modi incendiorum, rapinarum, spoliorum, devastacionum et depopulacionum reatibus ac peccatis suis aliis, que nobis in foro confessionis aperuit etc." — 1) Tamże jak wyzej: racione bonorum temporalium etc." — 2) De claris Archigymnasii Bononiensis Professo~ ribus a saec. XI usque ad saec. XIV t. I. pars II. (Scholares illustres) Bononiae 1769. — 3) Praiaci i Kanonicy Katedry Gniezn. t. IV, 327—330, 563 przywileje, ukarali śmiercią pewnego akademika, z Anglii rodem, za cudzołóztwo popełnione z jakąś niewiastą za przyzwoleniem jej męża. Wskutek tego wypadku Skotnicki jako rektor akademii miał przenieść studyum prawa kanonicznego do innego miasta i nie wprzód do Bononii z akademikami powrócił, dopóki magistrat tamtejszy nie zbudował i nie uposażył za pokutę przez papieża Jana XXII nałożoną kaplicy tamże1). Na podstawie tej spółczesnego kronikarza wiadomości wszyscy dziejopisarze nasi późniejsi przypisywali Skotnickiemu rektorstwo akademii bonońskiej w znaczeniu zwykłem. Myśmy sami w tem znaczeniu rektorstwo jego pojmowali2), zanim nam nie wpadła do ręki wyżej wspomniana publikacya uczonego dyrektora archiwum bonońskiego, Karola Malagoli, który nas opisem urządzenia akademii bonońskiej wywiódł z błędu i pouczył, że Skotnicki był tylko rektorem pewnego związku akademickiego lubo z prawem nadzoru i jurysdykcyi, a nie rektorem akademii w właściwem znaczeniu. Według tegoż opisu uczniowie akademiccy dzielili się na dwa oddziały : krajowców czyli citra-montanów i zagranicznych czyli ultramontanów. Ostatni dzielili się znów na 19 związków pod względem narodowości czyli nacyi, pomiędzy któremi Polacy tworzyli jeduę z najdawniejszych korporacji uczniów, wspominaną w rocznikach nacyi germańskiej (Annales clarissimae Nacionis Germanorum) przechowanych szczęśliwie w prywatnem archiwum Malvezzi de Medici w Bononii (vol. I, 1b) pod rokiem 1265. Tak citramontanie jako i ultramontanie mieli osobnych swoich z pomiędzy siebie wybieranych rektorów, którzy nad odnośnymi spółuczniami mieli władzę zwierzchniczą i jurysdykcyą. Dowodem chlubnym znaczenia i przewagi korporacyi polskiej nad innemi są liczni rektorowie z grona jej wybierani, z kto-rycb dwóch do tego stopnia umieli sobie zjednać powagę i wziętość u spółuczniów, że byli wybrani rektorami obydwóch akademii: citramontanów i ultramontanów, a tymi byli: Mikołaj Chebda z Niewierza, kanonik gnieźnieński r. 1445 i Wła-dysław, archidyakon. Szereg polskich rektorów ultramontanów otwiera chlubnie nasz Jarosław Skotnicki. Po nim piastowali tę godność: 1415 Mirosław z Bru 1) Kronika Jana z Czarnkowa w Mon. Polon. histor. t. II, 672: „Iste (Ja-roslaus Bogoria) quodam tempore existens in studio Bononiensi dum quidam studens de Anglia per eives Bononienses propter quoddam adulterium, quod cum quadam civissa marito suo etiam consentiente ratione pecunie commiserat, fuisset decapitatus, tanquam rector universitatis studium iuris canonici de Bononia ad aliam civitatem transtulit, nec restituere permisit, donec Johaune papa XXII jubente cives konorabilas ob remedium anime Angli decollati capellam fundaverunt et ipsam sufficienter dotaverunt et aliam sa-tisfactionem studentibus congruam impenderunt.'' Tak samo opowiada to zdarzenie Dłu-gosz (1. c. lib. X, 31). Paprocki zaś (1. c. str. 243) przedstawia tę rzecz inaczej, utraymując, ie Jarosław skazai na śmierć studenta Auglika za popetniony wystepek, i ze on musial za pokutę kaplicę wystawic. Zgodnosc powytezych dwoch zrodel na wiekszą przeciez zasluguje wiare, anizeli podanie Paprockiego. Poniewai papiez Jan XXII zasiadl na stolicy apostolakiej od roku 1316, a owo zajscie w Bononii za jego czasów miało miejsce, z Skotnickim zas poraz pierwszy w r. 1322 się spotykamy w kraju, jak się to niżej okaze, przeto rektorat jego bonofiski przypada pomiędzy ro-kiem 1316 a 1322. — 3) Zob. Jarosiaw Skotnicki Arcybiskup Gnieźn. (odbitka z tomo XI Rocznikow Towarzystwa Przyjaciol Nauk Poznanskiego). — Poznan 1881). 71* 564 dzewa, kanonik gnieźnieński, późniejszy biskup poznański, 1443 Zygmunt Giżycki, dziekan płocki, 1445 Jan z Polski (wicerektor), 1458—1460 Jan z Polski, 1465 Tomasz z Polski, oprócz innych czterech Polaków, którzy bezpośrednio po Janie z Polski urząd rektorów sprawowali. Skotnicki zatem jako rektor ultra-montanów po straceniu owego akademika przez magistrat bonoński przeniósł się z nimi, i to tylko z prawnikami, na inną akademią. Czy ztamtąd powrócił po zadosyćuczynieniu przez magistrat do Bononii razem z współuczniami, niewiadomo. W każdym razie stanowisko jego i powaga wobec współuczniów świadczy nie tylko o zacności, ale także i o nauce niepospolitej, której potem tylokrotne dawał dowody. Uprzedzony sławą, powrócił do kraju i odtąd na seryo do stanu duchownego się sposobił. Z łaski niezawodnie króla Władysława otrzymał Skotnicki kanonią krakowską przed dniem 14 maja roku 1322, albowiem na przywileju z tegoż dnia i roku w Krakowie przez biskupa tamtejszego wydanym, w którym dziedzicom Libertowa i Ujazdu pozwala oddawać dziesięcinę na sposób rycerski, występuje jako świadek w godności kanonika krakowskiego1). W roku następnym był już kanclerzem krakowskim, jak dowodzi wyżej wspomniany dokument biskupa krakowskiego z dnia 3 października tegoż roku, dotyczący zamiany z Pawłem Bo-goryą, bratem lub synowcem Jarosława, który jako świadek w tej godności podpisał 2). Archidyakonem krakowskim został w drugiej połowie roku 1325, gdyż na przywilejach wspomnianego biskupa krakowskiego, wydanych w Krakowie dnia 9 maja i w Opatówce dnia 30 tegoż miesiąca i roku, z których w pierwszym nadaje dwa ogrody nowo erygowanemu w katedrze krakowskiej ołtarzowi św. Katarzyny3), a w drugim ustanawia go razem z Wroninem, plebanem sandomirskim i mistrzem Bartoldem z Raciborza prokuratorami w sprawie spornej pomiędzy sobą a arcybiskupem strygońskim o jurysdykcyą duchowną w Podolinie, Gniaździe i Lubowli1), występuje jako kanclerz, na dniu zaś 19 lutego 1326 wspomniany jest jako archidyakon krakowski w rachunku nuncyusza i jeneralnego kolektora papiezkiego w Polsce, Andrzeja de Verulis, z zebranej pierwszej i drugiej raty nałożonego na duchowieństwo polskie na soborze wienneńskim podatku sześcioletniego dziesiątej części wszelkich dochodów beneficyalnych5). W roku 1326 na dniu 6 października zawarł układ z dziedzicem wsi Popowice o dziesięciny 1) Kod. dypl. katedry krak. I, 162: Presente Jaroslao de Bogorya canonico Cracoviensi." — 2) Tamze I, 166, 157: „Presente Jaroslao canceUario Oracomensi." — 3) Tamze I, 176: „Presente Jaraslao cancellario." — 4) Tamze I, 177.— 5) Thei-ner 1. c. I, 229: „Item Jaroslaus Archidiaconus et Canonicus eiusdem ecclesie (Craco-viensis) de proventibus Archidiaconatus et prebende ac ville Vesov, quam habet a Capi-tulo Cracoviensi, cum agricultoris et obventionibus ad centum et unam marcas cum tri-bus scotis modo simili existimatis, solvit tam pro medietate decime eiusdem presentis, quam decima parte decime primi annorum sex marcas et duos scotos minus quarta. Item secundo termino simili modo solvit tantumdem. Prefatus dominus Jaroslaus de pro-ventibus quondam cancellarie einsdem ecclesie dicti primi anni, quo dicta cancellaria de-siit esse, solvit pro integra decima dictorum proventuum, qui ad XV marcas ascendebant, 1 marcam cum dimidia. Summa XIII marcas XV Bcot." 565 do archidyakonii jego krakowskiej należące1). W cztery lata później podpisał dokument arcybiskupa gnieźnieńskiego wydany w Chęcinach dnia 14 czerwca roku 1330 względem dziesięcin z nowin2). Podczas ostatniej choroby króla Władysława Łokietka archidyakon Jarosław, wypróbowany przyjaciel domu królewskiego, na krok nie odstępował łoża ukochanego monarchy, a gdy się ostatnia jego zbiżała godzina, przystąpiwszy do niego razem z kasztelanem krakowskim, Spicimirem, prosił go ze łzami, aby zapewnił los jedynego syna swego Kazimierza i przed zgonem polecił go opiece i miłości panów polskich, którzy równie jak każdy z poddanych doznawając zawsze łaskawości, dobroci i sprawiedliwości monarchy swego, niepodobno, aby nie mieli wdzięczności swej przenieść z ojca na syna w chwili tak uroczystej im poleconego8). Usłuchał przyjacielskiej prośby i rady konający Łokietek, a kazawszy przywołać panów duchownych i świeckich, czule się z nimi żegnając, jedynaka swego-gorąco ich opiece poruczył, zwracając się głównie do archidyakona Jarosława, jakoby przeczuwał, że za lat dziewięć zasiędzie na pierwszej stolicy biskupiej w kraju i przez lat blisko trzydzieści wspólnie z synem jego najwyższą tam dzierżyć będzie władzę ku wiekopomnej obydwóch chwale i szczęściu całego narodu 4). Oddawszy zmarłemu królowi ostatnią przyjacielską usługę, Jarosław całkiem powierzył się synowi jego, z niezachwianą wiernością służąc mu radą i czynem aż do jego zgonu i z nim razem bezustannie pracując nad uszczęśliwieniem kraju ojczystego oraz przywróceniem mu dawnej świetności i znaczenia. Przed rokiem 1334 został Jarosław kanonikiem kujawskim, jak świadczy przywilej biskupa kujawskiego, Macieja, wydany w Łagowie w styczniu tegoż roku względem ulokowania wsi biskupiej Piotrowa (Pethercow) na prawie śre-dzkiem 5) Kiedy wszedł jako kanonik do kapituły gnieźnieńskiej, niewiadomo, gdyż na żadnym z spółczesnych dokumentów jako taki nie występuje, podpisując się zwykle jako archidyakon krakowski. Że w rzeczy samej był kanonikiem metropolitalnym, dowodzi niezbicie bulla prekonizacyjna papieża Klemensa VI pod dniem 8 lipca roku 1342 mu udzielona, w której go tenże papież wyraźnie 1) Kod. dypl. katedry krak. I, 181. — 2) Tamze I, 189. 190. — 3) Bo-cznik Traski w Monum. Polon. hist. II, 858: „Hic tandem Wladysiaus rex dictus Loctek Po-lonie eximius.... magna cordis cum contricione confessus (est). Quem post hoc Spicimi-rus castellanus et Jaroslaus arehidiaconus Cracoviensis, qui tnnc infirmitati sue preerant, non cum parvo fletu allocuti fuere tali modo: Domine rex, lu tuos nobiles, divites et pauperes, insignes et parvos, superbos et humiles, senes et iuvenes et quemlibet in statu stto sine molestacione qualibet in bonis et iuribus ipsorum vite tue temporibus decentissime confovebas. Ipsi vero te exigentibus tue gracie et benignitatis meritis usque ad eadem tempora cum bonis et corporibus eorum nulMenus deserebant. Exhortare ergo eosdem nobiles tuos, ut filium tuum Kazimirwm, quem in successorem tuum et regni dimittis, di-leccione et favore prosequantur." — 4) Tamże: „Qui licet iam quasi in virtute lingue et sermonis deficiens, tamen eosdem Spicimirum et Jaroslaum una cum aliis circumstan-tibus curialiter est affatus etc." — 5) Rzyszczewski i Muczkowski, Codex diplomat. Po-loniae II, 253: „Presente Jaroslao archidiacono Cracoviensi et canonico nostro Wladi-slaviensi," 566 kanonikiem gnieźnieńskim nazywa, przy wyborze kanonicznym arcybiskupa po śmierci Janisława udział mu brać każe i do kompromisaryuszów przy tymże wyborze go zalicza1). Poświadcza to także Długosz, podając wyraźnie, że z kanonika gnieźnieńskiego został arcybiskupem2). W roku 1335 wybrał się Skotnicki do Awinionu. Do tej podróży nakłoniły go ważne osobiste powody, a prawdopodobnie także polecenia króla Kazimierza do papieża Benedykta XII w palącej natenczas sprawie krzyżackiej. Spółczesne dokumenta tej podróży dotyczące wspominają przecież tylko o sprawach jego własnych. Był on naówczas skrępowany dwiema kanonicznemi przeszkodami, z których jedna pozbawiła go możności przyjęcia wyższych święceń kapłańskich (irregularitas), druga w zawieszeniu trzymała posiadane przez niego dotychczas beneficya i do osiągnienia nowych niezdolnym go czyniła (suspensio), będąc zarazem karą za przestąpienie przepisów kościelnych. W pierwszą z nich popadł, jakeśmy już wyżej wspomnieli, przez udział w wyprawach. wojennych i prawdopodobnie przez gwałty popełnione w obronie dóbr swoich dziedzicznych; w drugą z powodu pobierania nagród pieniężnych przy wizytowaniu z urzędu archidyakona pewnych kościołów dyecezyi krakowskiej, za co go papież Jan XXII suspendował od pobierania dochodów z posiadanych prebend, przekazawszy je na rzecz skarbu papiezkiego; później jednakże ustąpiwszy mu też dochody, uie zdążył zdjąć z niego suspensy, ponieważ wkrótce potem umarł3). Dla uwolnienia się zatem od tych dwóch krępujących go przeszkód zniewolony był Jarosław osobiście udać się do stolicy apostolskiej4). Od pierwszej zwolnił go, jakeśmy wyżej widzieli, z polecenia biskupa albańskiego, Gaucelina, penitencyarz papiezki, Stanisław z Krakowa, na dniu 16 października 13355), suspensę zaś kazał z niego zdjąć papież wspomniany komisarzom apostolskim: Piotrowi de Yerulis, proboszczowi tituleńskiemu dyecezyi koloceńskiej, dziekanowi wrocławskiemu i scholastykowi krakowskiemu, jak dowodzi odnośne brewe apostolskie z dnia 23 września tegoż roku, na którego wstępie papież chlubne Jarosławowi oddaje pochwały6). 1) Theiner 1. c. I, 449. — 2) Hist. Pol. lib. IX, 1061. — 3) Theiner 1. c. I, 368: „....Ex tenore siquidem suc petitionis porrecte nobis aecepimus, quod supposito dudum pro parte gua felicis recordationis Johanni pape XXII, predecessori nostro, ut eum a suspensione quam olim vigore constitutionum apostolicarum incurreret, recipiendo prccurationes ratione visitationis a ceriis ecclesiis et personis ecclesiasticis Prepositure Kilciensis ecclesie Cracoviensis diocesis in pecunia numerata, absolvere ipsumque ad di-gnitafces, personatus et officia et alia beneficia ecclesiastica cum cura vel siue cura, que postmodum receperat, restituere ac habilitare ad alia, fructusque quos interim ex ipsis receperat, sibi donare ac remittere dignaretur: idem predecessor dicto Jaroslao restituit dignitates, persouatus et officia supradicta, ipsumque habilitavit ad alia ut prefertur, vo-luit tamen, quod huiusmodi fructus perceptos infra certum tenapus Camere apostolice assignaret, alioquin eandem suspensionem incurreret ipso facto: et tandem idem prede-cessor ipsos fructus sibi gratiose remisit, lapsu temporis, infra quod ipse idem Arehidia-conus dicte camere assignare debuerat, non obstante. Quare pro parte ipsius etc." — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr, 104. Kod. dypl. wielkopl. II, 447. Dokument Stanistawa z Krakowa: „Cum (Jaroslaus) in curia habeat pro suis negotiis ad presens remanere.... 5) Archiv. Capit. Gnesn, Nr. 104. Kod. dypl. witlkopl. II, 447. — 6) Theiner 1. c. 567 Uwolniony z tych podwójnych węzłów, po powrocie do kraju przyjął święcenie na subdyakona, trwając dotychczas według ówczesnych zwyczajów czyli raczej nadużyć w stanie świeckim lub czterech mniejszych święceniach, lubo już wtedy liczył 60 lat wieku, a od lat kilkunastu dzierżył godności katedralne i inne be-neflcya duchowne. Kiedy z Awinionu powrócił do Polski, niewiadomo. Spotykamy się znów z nim w Krakowie na początku jesieni roku 1336, gdzie podpisał jako świadek przywilej biskupa krakowskiego, Jana Grota, z dnia 1 października, dotyczący śpiewania dzień i noc psałterza w katedrze krakowskiej przez wikaryuszów tamtejszych 1). W roku 1337 dnia 5 lutego tenże biskup, wystawiając dokument kanonicznej erekcyi kościoła parafialnego w Chobrzanach, wsi położonej w obwodzie i powiecie sandomirskim, jego sobie przybrał świadkiem tego aktu2), tak samo król Kazimierz do uczynionego na dniu 10 października tegoż roku nadania wsi Radoszkowice wójtowi i mieszczaninowi san-domirskiemu 3). W roku 1338 na dniu 17 lipca podpisał przywilej biskupa Jana Grota wydany w Krakowie, dotyczący uposażenia ołtarza świeżo fundowanego w katedrze tamtejszej przez Piotra, scholastyka i kanonika miejscowego4). Na wszystkich tych dokumentach występuje on tylko w godności archidyakona krakowskiego. W następnym roku nader ważna przypadła Skotnickiemu do odegrania w świecie politycznym rola, świadcząca wymownie z jednej strony o nieograni-cznnem ku niemu ze strony monarchy zaufaniu, a z drugiej strony o niepospolitych jego zdolnościach, rzetelnym patryotyzmie i zacności charakteru. Kiedy bowiem król Kazimierz spostrzegł się, że Krzyżakom w osławionym wyszohra-dzkim okładzie czyli wyroku sądu polubowego, złożonego z królów Karola węgierskiego i Jana czeskiego, samolubstwem i względami na własne korzyści się rządzących, zbyt wielkie poczynił ustępstwa, a mianowicie, że się zrzekł pretensyi do sprawiedliwej własności Korony: ziem pomorskiej, chełmińskiej i michałowskiej, Stolicy apostolskiej całą sprawę przez posłów swoich do ostatecznego rozstrzygnięcia przedłożył, papież zaś Benedykt XII po dokładnem jej przez komisarzów swoich zbadaniu i przekonaniu się o niegodziwościach, krzywdach, gwałtach i grabieżach Krzyżaków nakazał wytoczenie im procesu i zmuszenie do wydania Polsce wydartej jej niesprawiedliwie własności, tudzież do wynagrodzenia wszelkich krzywd jej wyrządzonych, a na ten cel wyznaczył sędziami apostolskimi nuncyuszów swoich i kolektorów jeneralnych w Polsce: Galharda de Carceribus, proboszcza tituleńskiego, dyecezyi koloceńskiej i Piotra I, 368: „Benedictus episcopus etc. Dilectis filiis Petro de Verulis Preposito Titulensi Colocensis et... Deeano Wratislaviensis ae... Scholastieo Cracoviensis eccelesiaram salu-tem etc. Dilecti filii Jaroslai Fetri, Archidiaconi Cracoviensis, devocio, quam ad nos et apostolicam Sedem habere dinoscitur, eiusque laudabilis merita probitatis, que sibi suflra-gari dicuntur, multipliciter proroerentur, ut sibi reddamur ad gratiam liberales ete." — 1) Kod. dypl. katedry krak. I, 201. W szesc dni pozniej podpisal przywilej krola Kazimierza zatwierdzający zamianę pewnych dobr szlacheckich (tamze I, 203). — 2) Tamze I, 205. — 3) Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. I, 190. — 4) Kod. dypl, katedry krak. I, 210, 211. 568 syna Gerwazego, kanonika anicieńskiego: wtedy król Kazimierz pełnomocnictwo z swej strony i całej Polski z najzupełniejszem zaufaniem powierzył Skotnickiemu, przydawszy mu do pomocy dwóch kapłanów: Bartolda z Raciborza i Alberta z Bochni1). Jarosław, podjąwszy się tego trudnego zadania, które mu prawie rok cały czasu zajęło, i na niezliczone wystawiało próby, przykrości i mozoły, wywiązał się z niego ku największemu zadowolnieniu króla i narodu, nie pominąwszy się z odpowiednia położeniu rzeczy i swemu stanowisku słusznością i sprawiedliwością. Na wieść o tem niespodzianem postanowieniu papiezkiem popłoch ogromny ogarnął Krzyżaków, którzy wiedząc, źe stanowczy Benedykt XII gotów był bezwzględnie przeprowadzić sprawiedliwy wyrok sędziów apostolskich, szukali wybiegów dla uzyskania zwłoki czasu, a uznając nad sobą władzę Stolicy apostolskiej o tyle jedynie, o ile im chodziło o jej łaski, protekcye i dobrodziejstwa, udali się niebawem do nieprzyjaciela papiezkiego, cesarza Ludwika, o pomoc naprzeciw sądowi apostolskiemu i zamiarom króla Kazimierza. Dumny Bawarczyk, ani przez papieża, ani przez wielu królów i książąt za cesarza nieuznany, a tem samem nie mający prawa i władzy do jakiegokolwiek aktu publicznego w Niemczech, a cóż dopiero w Polsce, napisał list do mistrza krzyżackiego, zakazując mu pod utratą dzierżaw swoich, ażeby z zakonem swoim nie uznawał żadnego nad sobą sądu, czy to duchownego, czy też świeckiego 2). Prócz tego nakłonili Krzyżacy podległych sobie: opata oliwskiego oraz biskupa płockiego z kapitułą jego do wysłania prośby do Benedykta XII, ażeby skargom Polaków nie dawał wiary, ale raczej spowodował ich do bezwarunkowego przyjęcia układu wyszohradzkiego, od którego jedynie utrzymanie pokoju zawisło 3). Jak się spodziewać należało, prośba ta żadnego nie odniosła skutku. Nuncyusze papiezcy, wykonując ściśle dane sobie polecenie, wydali zapozwy do zakonu i ogłosić je kazali po kościołach pogranicznych polskich, aby się Krzyżacy o nich dowiedzieć mogli i wyznaczyli sądy na dzień 4 lutego roku 1339 do Warszawy. Jak przy poprzednim podobnym procesie z królem Władysławem Łokietkiem w roku 1321, tak i przy obecnym mistrz krzyżacki zajął stanowisko 1) Dziatynskiego Lites ac res gestae etc. t. I, 4, 5. Pelnomocnictwo wy-stawiono w Krakowie dnia 7 stycznia r. 1339, ktorego wstęp brzmi jak następuje: „In nomine Domini amen. Anno nat: eiusdem MCCCXXXIX Indiet. VII die VII m. Januarii hora post completorium... in presencia mei infraseripti publici notarii et testium subscriptorum ad hoc vocatorum... Excellentissimus prin: dom: Kazimirus D: grat: Po-lonie rex illustris eonstituit, fecit, posuit et ordinavit honorabiles viros dominos ac Ma-gistros Jaroslaum de Bogoria, Archidiaconnm Cracoviensis, Bartholdum de Ratibor Vra-tislaviensis diocesis presentes ac Albertum plebenum de Bochnia ecclesie Cracoviensis diocesis absentem tanquam presentem et quemlibet eorum in solidum.. suos veros et legitimos procuratores, aetores, defensores et nuncios speciales in causa vel causis, quam vel quas habet et habitnrus est cum religiosis viris Magistro et fratribus domus beate Marie Theutonicorum de Prussia super quibusdam terris et terminis infra regnum Po-lonie consistentibus, necnon snper incendiis, rapinis, dampnis, iniuriis et rebus aliis coram reverendis.... Apost: Sedis nunciis etc." — 2) Voigt, Gesehichte Preussens III, 12. List datowany 23 lipca roku 1338. — Napierski, Index corpor. diplom. Livoniae 1. 164. — 3) Voigt, Codex diplom. Pruss. II, 21, 23. 569 biernego oporu. Już na dwa miesiące przed terminem ustanowił pełnomocnikiem i prokuratorem zakonu przebiegłego mistrza Jakóba z Arnolsdorfu przy pomocy księdza zakonnego Bandona. Proces trwał z małemi przerwami 266 dni i przeprowadzony był z największą ścisłością prawniczą i sprawiedliwością. Przesłuchano najdokładniej 126 świadków różnych stanów, pomiędzy nimi książąt Leszka i Kazimierza kujawskich, Władysława łęczyckiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława, biskupów poznańskiego i krakowskiego, prałatów gnieźnieńskich, wojewodów, senatorów, rycerzy, mieszczan i t. d. Nareszcie po wysłuchaniu świadków, przejrzeniu dokumentów i przyjęciu dowodów, co wszystko działo się wobec pełnomocników królewskich, wygotowano wyrok i takowy na dniu 25 września roku 1339 w kościele warszawskim św. Jana publicznie ogłoszono. Zakon krzyżacki uznano winnym tego, o co był oskarzony i uroczystą na niego wyrzeczono klątwę, od której tylko po zupełnem zadosyćuczynieniu za krzywdy Polsce poczynione mógł być zwolniony. Taką była kara za gwałty, których się dopuścił na własności kościelnej. Ze względu zaś na poczynione zabory, ździerstwa i najazdy skazany został na wydanie ziem: pomorskiej, chełmińskiej, michałowskiej, kujawskiej i dobrzyńskiej, tudzież na zapłacenie za poczynione szkody 194,500 grzywien srebra i kosztów procesu w ilości 1600 grzywien1). Niestety wyrok ten nie wszedł w wykonanie, lecz Jarosławowi naszemu zjednał imię głośne nie tylko w Polsce, ale w całym świecie chrześcijańskim, a król z narodem do niewygasłej poczuwali się ku niemu wdzięczności. Prawie równocześnie z owym głośnym procesem uwiecznił Skotnicki imię swoje w dziejach katedry krakowskiej i jej kapituły. Przy pierwszej bowiem wystawił wielkim nakładem kaplicę pod wezwaniem ś. Wawrzyńca, a drugiej ofiarował na własność wybudowany przez siebie niemałym kosztem dom z cegły palonej i kamienia, pod tym warunkiem, ażeby każdy zamieszkający go prałat lub kanonik opłacał z niego rocznie po sześć grzywien czynszu na utrzymanie pre-bendarza czyli kapelana przy tejże kaplicy. Kapituła z wdzięcznością przyjąwszy wspaniałomyślną ofiarę, wydała pod dniem 12 maja roku 1339 odnośną ordynacyą, zobowiązawszy każdego z członków swoich wspomniony dom zamieszkujących do opłacania rzeczonego czynszu pod klątwą kościelną2). Był to początek rozlicznych i wspaniałych fundacyi Jarosława, o których niżej będzie mowa. 1) Działyński Lites ac res gestae t. I, 1—354. — 2) Kodeks dyplom. ka-tedry krak. I, 213: „In nomine Domini amen. Ut bona facientes non desinant, sed spe consolationis ad meliora propensias exeitentur. Proinde Nos Capitulum Ecclesie Craoo-viensis considerantes magnum devocionis affectum venerabilis fratris nostri domini Jaro-slai eiusdem Ecclesie Archidiaeoni, quem opere manifesto declaravit, Domum solennem lapideam in area Capituli nostri iuxta ortum fratrum minorum in civitate Cracoviensi edificanda ceteris similia faciendi in exemplum magnis sumptibus et expensis ad eiusdem Ecclesie nostre utilitatem non modicam et honorem.... Statuimus et ordinamus..,. quod quicunque Prelatus vel Canonicus Ecclesie nostre predicte post decessum prelibati domini Archidiaconi iam dictam domum ex collacione seu provisione Capituli inhabitare vel te-nere voluerit, ille Ecclesie nostre maioris tantummodo vicario presbitero, qui ad regendam et offlciandam capellam sancti Laurencii martiris in eadem Ecdesia per ipsum dominum 72 670 Po ogłoszeniu wyroku warszawskiego powrócił zasłużony pełnomocnik królewski do Krakowa, witany przez króla i stany z radością i wdzięcznością. Tam spotykamy go przy boku monarchy w początku roku 1340, jak dowodzi przywilej Kazimierzowy z dnia 5 lutego, w którym uposażoną została kaplica Wniebowzięcia N. Maryi Panny przy katedrze krakowskiej1). Odtąd bawił bez przerwy w stolicy, dzieląc prace swoje pomiędzy kościół katedralny, a dwór królewski, przy którym stał się niezbędnym. Niezawodnie brał udział w transak-cyach wkrótce potem rozpoczętych w celu doprowadzenia do skutku małżeństwa pomiędzy królem Kazimierzem a Małgorzatą, księżną wdową bawarską, która atoli na trzy dni przed terminem do ślubu naznaczonym przeniosła się do wieczności w Pradze roku 1340 2). Wkrótce potem począł się król starać o rękę Adelajdy, córki landgrafa Henryka heskiego, którą bez trudności uzyskał. W jesieni tegoż roku przybywszy oblubienica do Krakowa, w obecności margrabiego morawskiego, Karola, wielu panów i szlachty zaślubioną została królowi Kazimierzowi, nie przeczuwając wtedy, jak smutne w stanie małżeńskim czekały ją zawody. Aktu ślubnego dopełnił w katedrze krakowskiej arcybiskup gnieźnieński Janisław 3). Była to ostatnia jego dla monarchy przysługa, albowiem w kilka miesięcy później rozchorował się śmiertelnie w Łęczycy i tam na dniu 4 grudnia roku 1341 żywot doczesny zakończył. Powszechna opinia w kraju naznaczała następcą jego archi-dyakona Jarosława, odpowiadając najzupełniej życzeniom króla, który od dawna pragnąc wynagrodzić odpowiednio długoletniego wiernego i dzielnego swego sługę i przyjaciela, lubo kapitule metropolitalnej pozostawił wolny zupełnie wybór kanoniczny nowego arcybiskupa, polecił jej go jako najzdolniejszego i najgodniejszego do osiągnięcia najwyższego w kraju dostojeństwa. Kapituła rzeczona tem chętniej się do życzenia monarchy swego zastosowała, że przez wyniesienie na stolicę metropolitalną najzacniejszego z członków swoich odpowie powszechnemu pragnieniu w narodzie, a sobie samej niemały zaszczyt zgotuje. Kiedy się przeto na wybór kanoniczny zgromadziła i takowy przez pięciu kompromisaryuszów: Jarosława, Iwona z Chęcin, Wojciecha Pałukę, Andrzeja z Wiślicy i Ottona Lisa, kanoników gnieźnieńskich, uskutecznić postanowiła, ciż kompromisaryusze oddali jednomyślnie głosy swoje na Jarosława, poczem Andrzej z Wiślicy, naprzód do tego upoważniony, zgromadzonemu duchowieństwu i ludowi uroczyście arcypa-sterzem go ogłosił 4). Przyjąwszy wybór, elekt liczący naówczas już 66 lat wieku Archidiaconum edificatam per nos fuerit institutus, sex marcas grossorum pragensium... sine contradictione qualibet persolvere vel dare contempserit aut neglexerit quoquomodo, extunc sentenciam excomunicacionis in quolibet dictorum terminorum ipso facto se noverit incursurum, absolucione eius satisfactione premissa predicto domino Episcopo et eius suc-cessoribus tantummodo reservata..." — l) Kod. dypl. Katedry Krak. I, 217. — 2) Chronicon Francisci w Scriptores rerum Boheraicar. (wydanie Franc. Mareina Pelzela i Józefa Dobro-wskiego Praga 1783) t. II, 192. — 3) Caro, Qeschichte Polens t. II, 234. — Cfr. Rzyszcze-wski i Muczkowski 1. c. I, 190. 191. — 4) Theiner 1. c. I, 499. Kod. dypl. melkopl. II, 538: „Clemens episcopus etc. dilecto fllio Jaroslao electo Gneznensi salutem etc. Dudnm siquidem ecclesia Gneznensi per obitum bone memorie Janislai Arehiepiscopi Gneznensis... pastoris solatio destituta, dilecti filii... decanus et Capitulum eiusdem eccle 571 i będący dopiero subdyakonem. wybrał się na wiosnę r. 1342 stosownie do konstytucyi apostolskiej Aleksandra IV, według której każdy metropolita osobiście a Stolicy apostolskiej o prekonizacyą swoją starać się powinien, z kilku delegowanymi kapituły metropolitalnej do Awinionu po swoje zatwierdzenie1). Papież Klemens VI, przyjąwszy go nader uprzejmie, polecił kardynałom: Piotrowi, biskupowi prenesteńskiemu, Imbertowi tyt. bazyliki dwunastu Apostołów i Rajmundowi tyt. sancte Marie Nove przeprowadzenie procesu czyli egzaminu kanonicznego, o którego pomyślnym zawiadomiony wypadku, w porozumieniu z kolegium kardynalskiem na dniu 27 czerwca roku 1342 na arcybiskupstwo gnieźnieńskie elekta prekonizował, uwolniwszy go równocześnie od ekskomuniki, w którą był popadł za to, że pewna pożyczka pieniężna przez króla Kazimierza od kolektorów jeneralnych świętopietrza w Polsce zaciągnięta, za której odpłacenie w pewnym terminie elekt pod klątwą kościelną był ręczył, w tymże terminie skarbowi papieskiemu zwróconą nie została, a nadto w łaskawości swojej termin uiszczenia się z tego długu na dłuższy czas rozciągnąwszy 2). Piękny zaiste rys z życia Skotnickiego, który wygadzając monarsze swemu, będącemu w potrzebie, naraził się na tak przykre następstwa niedotrzymania przez tegoż terminu uiszczenia się z długu. Widać ztąd, jakiem zaufaniem zaszczycili go król i pełnomocnicy apostolscy, pierwszy przez to, że się do jego wyłącznie uciekł pośrednictwa, drudzy zaś, sie, vooatis omnibus, qui voluerunt, debuerunt et potuerunt commode interesse, die ad eligendum prefixa, ut moris est, convenientes in unum, ac deliberantes in ipsius ecclesie negotio per formam procedere compromissi, tibi eiusdem ecclesie canonico, necnon dilectis filiis Yvoni de Chantin, Alberto Paluke et Andree de Wislitia ac Ottoni dicto Lis, concanonicis tuis providendi ea vice de te aut eorum altero vel de aliis de Capitulo memorato eidem Gneznensi ecclesie de pastore, concesserunt unanimiter liberam potesta tem, ita tamen, quod postquam tu et iidem college tni vel maior pars vestrum in aliquam personam ydoneam de vobis ipsis vel de Capitulo memoratis concorditer consen sissetis, unum vestrum suo et eollegarum ac decani et Capituli predictorum nomine per sonam huiusmodi eligeret in communi et provideret de illa Gneznensi eeclesie prelibate. Tu vero et college predicti huiusmodi potestate recepta recedentes in partem post deli berationem quam inter vos habuistis super huiusmodi negotio deligentem, demum prefati college tui in te in diaconatus ordine constitutum direxerunt unanimiter vota sua... etc." 1) Theiner 1. c. I, 499, „Tuque postmodum electioni predicte infra tempus a iure sta tutum ad instantiam dictorum decani et Capituli humiliter eonsensisti, et tam tu per teipsum, quam prefati decanus et Capitulum per eorum certos procuratores et nuntios ydoneos ad Sedem apostolicam propter hoc speeialiter destinatos... supliciter a nobis postulastis... etc." — 2) Theiner 1. c. I, 449. Kod. dypl. wielkopl. II, 540: „Cum itaque hodie electionem... de persona tua canonice celebratam de fratrum nostrorum cou silio in Consistorio auctoritate apostolica duxerimus confirmandam... tuque deinde in no stra constitutus presentia nobis duxeris exponendum, quod ratione certe quantitatis pecunie per carissimum in Christo filium nostrum Casimirum regem Polonie illustrem camere nostre debite, statuto termino non solute, ad cuius solutionem te sub excommuni cationis pena voluntarie obligaras, te sententia huiusmodi tempore dicte prefectionis fore ligatum, et propterea confirmationem et prefectionem huiusmodi effectum debitum nequi visse sortiri verisimiliter dubitabas, ac demum supplicaveris nobis humiliter, quod super hiis tibi de opportuno remedio providere dictumque terminum prorogare de benignitate apostolica dignaremur: nos huiusmodi tuis devotis supplicationibus inclinati... etc." 572 że poręczenie jego łatwo przyjęli. Uzyskawszy prekonizacyą, przyjął elekt w Awinionie najprzód święcenie na kapłana, a następnie przez biskupa albańskiego, Gaucelina, tamże na arcybiskupa uroczyście został konsekrowany 1). Bulla prekonizacyjna, z dnia 8 lipca roku 1342 wspomina o konsekracyi Jarosława jako już dokonanej*). Pod tymże dniem papież polecił go królowi Kazimierzowi, kapitule, duchowieństwu i wiernym archidyecezyi gnieźnieńskiej, tudzież wszystkim biskupom polskim3). Na dniu 11 tegoż miesiąca i roku otrzymał paliusz, który nań z polecenia papieża włożyli kardynałowie: Rajmund tyt. sancte Marie Nove i Jan tyt. ś. Anioła4). Koszta w kuryi papiezkiej dla kardynałów za całą promocyą arcybiskupią wynosiły sto czerwonych złotych, a dla służby pięć czerwonych złotych, czternaście solidów i sześć denarów, jak opiewa pokwitowanie wystawione przez Imberta, kardynała bazyliki dwunastu apostołów dnia 30 lipca tegoż roku w imieniu całego kolegium6), Powróciwszy arcybiskup z Awinionu do kraju, prawdopodobnie w miesiącu sierpniu roku 1342, odbył wjazd uroczysty na stolicę arcybiskupią i objął rządy archidyecezyi gnieźnieńskiej, a zarazem całego Kościoła polskiego pod pomyślnemi okolicznościami, albowiem kraj zażywając pod mądrem i sprawiedliwem panowaniem wielkiego monarchy pokoju na wewnątrz i zewnątrz, rósł coraz więcej i rozwijał się w siłę, porządek i dobrobyt, a tem samem Kościół dźwigał się z ciężkich klęsk i spustoszeń, tak moralnych, jako i materyalnych, w które był popadł przez najazdy krzyżackie i bezustanne wojny, które prowadzić musiał z napastnikami i najezdzcami Władysław Łokietek. Nader obszerne jednakże pozostawało mu jeszcze pole do pracy, ofiar, poświęceń i zabiegów, ażeby Kościół doprowadzić do prawdziwie kwitnącego stanu, co mu się przy jego nadzwyczajnej energii, rzadkiej wytrwałości, niezłomnej woli, niezwykłej powadze i nieograniczonych względach monarchy, którego on wzajemnie w jego szlachetnych i wzniosłych względem kraju rodzinnego zamiarach niezmordowanie wspierał i wspomagał, w najzupełniejszej mierze udało, jak nam dalszy tok żywota jego okaże. Na samym wstępie do archidyecezyi zwrócił przedewszystkiem uwagę swoją na oblubienicę swą, kościół metropolitalny, którego starożytne mury porysowane i zębem czasu popsute upadkiem groziły i postanowił niezwłocznie zająć się odbudowaniem tego najpierwszego w całej Polsce co do godności przybytku Pańskiego, a przez to uwiecznić w nim imię swoje. Natychmiast nakreślił plan śmiały wspaniałego wielkich rozmiarów gmachu gotyckiego, a ufny w pomoc Boską i ludzką, na miejscu pierwotnego Mieczysławowego, a na początku w. XI przez Bolesława Chrobrego odbudowanego kościoła, zarzucił potężne fundamenta, 1) Theiner 1. c. I, 449. Kod. dypl. wielkopl. I, 539: „...teque interim ad sacerdodum rite promotum ipsi Gneznensi ecclesie prefecimus in archiepiscopum et pastorem... et subsequenter per venerabilem fratrem nostrum Gaucelinum episcopum Alba-nensem tibi fecimus munus consecrationis impendi... etc." — 2) Theiner 1. c. I, 449: „Datum Avinione VIII Idus Julii pontificatus nostri anno primo." — 3) Tamże. Kod. dypl. wielkopl. II, 539. — 4) Theiner 1. c. I, 451. — 5) Archiv. Capit Gnesn. Nr. 112. Kod. dypl. wielkopl. II, 541. 573 i na nich częścią z ciosowego kamienia, częścią z cegły palonej dźwigać począł nową świątynię, która w murach i filarach głównej nawy i jej sklepieniu po ostatnim pożarze w r. 1760 przeistoczona, a w pobocznych ogromnych nawach niezmiennie do naszych przetrwawszy czasów, świadczy o śmiałości przedsięwzięcia i niesłychanej energii w jego dokonaniu. Ponieważ wspaniała budowa wymagała nakładów przechodzących możność jego i kapituły, przeto udał się o pomoc do papieża Klemensa VI, który pod dniem 25 kwietnia roku 1343 ogłosił na lat dziesięć odpust jednego roku i dni czterdziestu dla wszystkich wiernych, którzyby ofiarami swemi dopomagali do dokończenia rozpoczętej świątyni1). Wsparty hojnie temi ofiarami arcybiskup, dokonał szczęśliwie rozpoczętego dzieła, lecz kiedy to nastąpiło, ile kosztowała cała budowla, co na ten cel poświęcił sam fundator, co kapituła, król, panowie polscy i archidyecezanie, o tem dzieje kościoła rzeczonego żadnych nam nie przechowały śladów. Że mury głównej nawy dzisiejszego kościoła, część sklepienia jej ponad głównym chórem muzycznym, oraz całkowite nawy poboczne z nienaruszonemi sklepieniami pochodzą z owego Jarosławowego gmachu, dowodzą kamienne zworniki łączące krzyżujące się takież żebra sklepień naw pobocznych, oraz kapitele czyli głowice filarów, na których się też śmiałe sklepienia opierają. Na zwornikach wykutych w kształcie tarczy herb fundatora Bogorya trzy razy zachodzi, tyleż razy herb kapituły trzy lilie. Na żebrach owych sklepień widać rzeźbione przedmioty różnego rodzaju, jako to: zwierzęta, postacie ludzkie, poczwarki i t. p. noszące, jak wiadomo, niewątpliwe cechy budownictwa drugiej połowy XIV wieku, a zatem pochodzące z czasów arcybiskupa Jarosława Skotnickiego, tem niewątpliwie), że nigdzie najmniejszego nie znajdujemy śladu, aby Kościół gnieźnieński później kiedykolwiek znowa miał być odbudowany. Nadto na kapitelach czyli głowicach ośmiu pierwszych filarów, poczynając od chóru muzycznego czyli złotej bramy, od strony naw bocznych, znajdują się rzeźby tej samej epoki, a nadto dwukrotnie powtórzony herb Bogorya. Nareszcie pod chórem utrzymały się sklepione kapitularz i skarbiec, które, jeżeli nie sięgają czasów Bolesławowych Kościoła, to niewątpliwie czasów odbudowania go przez arcybiskupa Jarosława. Oprócz samego kościoła rozpoczął szezodry i wytrwały fundator budowę nowej wieży w miejsce dawnej przed stu laty 1) Theiner 1, c. I, 457: „Cum itaque sicut venerabilis frater Jaroslaus ar-chiepiscopus Gneznensis nuper nobis exposuit, ecclesia Gneznensis, que pre aliis ecele-siis in partibus Polonie nobilis et insignis existit, propter sui antiquitatem, parietibus eius cadentibus, reedificari cepit solempniter novis muris et opere sumptuoso, ad cuius consummationem operis ipsius ecclesie redditus, cum sint tenues et exiles, minime suffi-cere dignoseuntur, nisi Christifidelium caritativis subsidiis opus huiusmodi supportetur, Universitatem vestram rogamus et hortamnr in Domino, in remissionem vobis peccaminum ininngentes, quatenus attendentes provide, quod inter holocausta virtutum, illnd Deo ac-ceptabilius redditur, quod de pinguedine caritatis offertur, de bonis Vobis a Deo collatis prefate ecclesie pro huiusmodi reediflcatione ipsius pias eleemosynas et grata caritatis snbsidia erogetis, ut per subventionem vestram opus ipsum valeat consummari... et nos... omnibus vere penitentibus et confessis, qui eidem ecclesie manus ad hoc porrexerint adiu-vatrices, unum annum et unam qnadragenam de iniunctis sibi peniteneiis misericorditer relaxamus presentibus etc," 574 zapadłej, której mu atoli ślepota i śmierć dokończyć nie pozwoliły. Spółczesny mu Jan z Czarnkowa, archidyakon gnieźnieński, w drogocennej kronice swojej powiada, że Jarosławowi śmierć przeszkodziła dokończyć rozpoczętą budowę kościoła gnieźnieńskiego1), co jedynie na wieżą odnosić się może, gdyż trudno przypuścić, aby ten gorliwy i energiczny arcypasterz, który, jak to będzie niżej, tyle innych kościołów, zamków i różnych pobudował gmachów, nie miał wszelkiego dołożyć starania, aby oblubienicę swą, kościół metropolitalny, jak najrychlej oddać służbie Bożej. To też spółczesne źródła nie wspominają o najbliższych następcach jego na stolicy arcybiskupiej, aby się dokończeniem rozpoczętej przez niego budowli zajmować mieli. Że ta świątynia Pańska już w roku 1370 była ukończoną, z tej okoliczności wnosić można, iż w niej przyjmował Jarosław uroczyście w tymże roku Ludwika, króla węgierskiego i polskiego, i tam koniecznie chciał ponowić obrzęd koronacyi jego, opierając się na przysługującym jedynie temuż kościołowi przywileju do tego obrzędu 2). Nadto w bibliotece kapituły gnieźnieńskiej przechował się antyfonarz z roku 1374 pisany na pergaminie, w którym na jednym inicyale przedstawiony jest w kolorach ówczesny kościół gnieźnieński całkiem ukończony, obok niego zaś wizerunek pobożnego fundatora w ubiorze pontyfikalnym z herbem Bogorya i napisem: Restaurator ecclesie gneznensis. Na pierwszy rzut oka wieża kościelna w tymże inicyale wyobrażona wydaje się nieukończoną, stosunkowo do gmachu całego za nizką i tylko tymczasowo dachem kopułowatym opatrzoną, której należyte wyniesienie w stylu gotyckim późniejszym pozostawiono czasom3). Są ślady, że na budowlę kościoła w mowie będącego klasztory polskie znaczne składały ofiary, jak n. p. klasztor cysterski w Byszowie, który ofiarował na ten cel 60 grzywien, za co wywdzięczając się arcybiskup, przywilejem wydanym w Gnieźnie dnia 28 sierpnia roku 1359 ustąpił mu dziesięciny stołu swego na dwustu łanach w kasztelanii nakielskiej 4). Umieszczone na zwornikach sklepienia naw pobocznych herby, jako to: orzeł Piastowski, Leliwa, Poraj, Gryf, Leszczyc, Owada, Godziemba i krzyż maltański naprowadzają do wniosku, że do budowli kościoła oprócz króla Kazimierza przyczyniły się niemało odnośne rodziny szlacheckie. Wkrótce po powrocie arcybiskupa Jarosława z Awinionu król Kazimierz, wywdzięczając mu się za poniesione dla niego przykrości, straty materyalne i kary kościelne za to, że nie dotrzymał terminu co do spłacenia długu skarbowi papiez-kiemu, za który arcybiskup ręczył, przywilejem wydanym w Krakowie dnia 10 października r. 1342 zamienił wieś kościoła gnieźnieńskiego Kwieciszewo na miasto, obdarzywszy je rozmaitemi swobodami6). Tą nadzwyczajną łaską chciał przytem mądry monarcha ująć go sobie do tem gorliwszego służenia krajowi radą, pomocą i powagą, zwłaszcza że sprawa z Krzyżakami wskutek ich intryg, zabiegów 1) Kronika Jana z Czarnkowa w Monum. Polon, histor. II, 672. 673: „Ec clesiam Gneznensem a fundamentis edificare cepit, ipsam imperfectam morte preventus dereliquit." — 2) Tamże II, 649. — Długosz 1. c. lib. X, 12. — 3) Zob. Ks. Pol kowskiego „Katedra Gnieźnieńska." — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV, f. 56. Kod. dypl. wielkopl. III, 135. 136. — 5) Kod. dypl. wielkopl. II, 542. 575 i zanoszonych za nimi do Awinionu z różnych stron instancyi niepomyślny dla Polski wzięła obrot. Kiedy bowiem w roku 1341 król Kazimierz wyprawił do papieża Benedykta XII poselstwo złożone z Jana Grota, biskupa krakowskiego i rycerza Niemierzy, aby pozyskać zatwierdzenie wyroku warszawskiego w roku 1339 na Krzyżaków ogłoszonego, nad wszelkie spodziewanie swoje odmowną otrzymał odpowiedź. Papież w liście do króla pisanym wypowiada wątpliwości swoje co do owego wyroku, które go skłoniły do odmówienia mu swego zatwierdzenia a zarazem do ustanowienia z swej strony komisarza apostolskiego, któryby z pełnomocnikami stron obydwóch traktował względem pokoju, na nowych podstawach zawrzeć się mającego. W końcu obsypawszy króla wielkiemi pochwałami, wynurzył oczekiwanie swoje, że przez ten kompromis sprawa do pożądanego doprowadzoną zostanie skutku1). Na dwa tygodnie przedtem Benedykt XII polecił Wit-tichowi II, biskupowi miśnieńskiemu jako komisarzowi apostolskiemu, biskupowi krakowskiemu jako pełnomocnikowi królewskiemu i biskupowi Ottonowi chełmińskiemu, jako prokuratorowi zakonu, ażeby się starali obydwie strony doprowadzić do zgody na tych podstawach: że pretensye zakonu do Pomorza, ziemi chełmińskiej i michałowskiej polegają na pewnem i spokojnem ich nabyciu, że jednakże ziemie kujawską i dobrzyńską zakon trzyma prawem miecza, które dla tego Polsce powrócić powinien, a nadto zapłacić dziesięć tysięcy złotych czerwonych wynagrodzenia za pobierane z tychże ziem od czasu ich zaboru dochody, z wyjątkiem przecież tych posiadłości, które od dawna były tam własnością zakonu; co się zaś tyczy Pomorza, ziemi chełmińskiej i michałowskiej wspomnieni komisarze mieli prawa zakonu dokładnie roztrząsnąć i o wypadku swych badań i rokowań Stolicę apostolską czasu swego zawiadomić2). To niepomyślne dla Polski postanowienie papieża wywołało w całym kraju wielkie nieukontentowanie; nie było ono niczem więcej, jak powtórzeniem głównych punktów układu wyszohradzkiego, do których wykonania nie było potrzeba pośrednictwa papieża, gdyż Krzyżacy od dawna na nie przystali i tylko przyjęcia ich ze strony polskiej gorąco pragnęli. To też król Kazimierz chętnie widział podjęte napowrót przez Karola, margrabię morawskiego i pełnomocników króla węgierskiego pośredniczące pomiędzy stronami traktowania w Toruniu w połowie miesiąca października roku 1341, które atoli już po kilku dniach przerwane zostały przez niespodzianą śmierć mistrza zakonu, i dla długiej zwłoki w wyborze następcy jego nie mogły być kontynuowane3). Równocześnie biskupi krakowski i chełmiński, wywięzując się z odebranego polecenia papiezkiego, rozpoczęli porozumiewania się w imieniu swych mandantów co do zawarcia pokoju, lecz i te na niczem spełzły, ponieważ w kilka miesięcy po wyjeździe biskupa krakowskiego z Awinionu Benedykt XII życie zakończył. Wprawdzie następca jego Klemens VI, dzieląc zupełnie zapatrywania poprzednika swego, ponowił jego postanowienie, wezwawszy wspomnianych biskupów do traktowania o pokój, atoli przebiegłość i ostrożność krzyżacka 1) List Benedykta XII z dnia 18 lipca r. 1341 w Theinera Monum. hist. Polon. T, 435. — 2) Theiner 1. c. I, 452. — Dogiel. Cod. diplom Polon. IV, 66. — 3) Voigt, 1. c. IV, 584. Caro 1. c. II, 238. 576 nie kwapiła się do rozpoczęcia na seryo układów, chcąc sobie wprzód ze wszystkich stron zabezpieczyć posiadanie Pomorza i ziem przyległych. Chodziło im zaś głównie o zrzeczenie się wszelkich pretensyi do tych posiadłości niesprawiedliwie nabytych ze strony króla węgierskiego, który w tajnym układzie względem sukcesyi tronu polskiego z królem Kazimierzem zawartym zobowiązał się uroczyście do przywrócenia Koronie polskiej ziem w mowie będących. Ponieważ król Kazimierz takiego zrzeczenia się na królu węgierskim wymódz nie mógł, przeto Krzyżacy w dalsze układy wdawać się nie chcieli1). W takiem położeniu rzeczy król Kazimierz oglądać się począł za sprzymierzeńcami, aby na przypadek wojny z zakonem niemieckim i jego poplecznikami Niemcami i Czechami mógł im odważnie stawić czoło, i postanowił połączyć się ściślejszym węzłem krwi z książęciem pomorskim Bogusławem V na Wolga-śeie, który przez mądrą politykę, rzędność i pomyślne wojny doszedł do znacznej potęgi i powagi w ówczesnym politycznym świecie. Przez śmierć Jana, syna książęcia Niższej Bawaryi, Henryka, któremu na zjeździe wyszohradzkim w roku 1335 przeznaczoną była w małżeństwo córka Kazimierzowa, Elżbieta, król zwolniony z zobowiązania się co do jej ręki, oddał ją wspomnionemu książęciu pomorskiemu z bogatym posagiem, zawarłszy z nim przy tej sposobności przymierze w Poznaniu dnia 28 lutego roku 1343, w którem tenże przyrzekł, że przez kraje swoje nie dopuści żadnych przechodów wojsk z Niemiec do Krzyżaków, że w razie wojny z nimi dostawi Polsce czterysta jeźdźców i że po ślubie małżonce swojej zabezpieczy dwa tysiące kóp groszy pragskich rocznego dochodu na utrzymanie wrazie swej śmierci2). Do tego związku i przymierza użył król Kazimierz niezawodnie rady i pośrednictwa arcybiskupa Jarosława, który w tym czasie właśnie bawił w Poznaniu, jak dowodzi przywilej królewski tamże na dniu drugiego marca tegoż roku wydany względem przeniesienia wsi klasztoru trzemeszeńskiego Stodoły z prawa polskiego na niemieckie3). Zawarte szczęśliwie z Bogusławem V przymierze lubo dla Polski w ów-czesnem jej politycznem położeniu bardzo było korzystne, nie wystarczało przecież w razie wojny do pokonania Krzyżaków i odebrania im wydartej niesprawiedliwie własności. Każdy nieuprzedzony znawca ówczesnych stosunków Polski i zakonu niemieckiego przyznawać musiał, że na przypadek wybuchu wojny pierwsza nie była dość silną, aby wyjść z niej zwycięzko, owszem wystawiała się na widoczne niebezpieczeństwo nowych zaborów i niedoli. Krzyżacy bowiem, będąc panami Prus, Pomorza, Inflant, Kujaw, ziem chełmińskiej, dobrzyńskiej i michałowskiej, w domu rzędni, zgodni i oszczędni, bogaci w liczne obronne zamki, machiny wojenne, wszelkiego rodzaju broń i ludzi rycerskich garnących się do nich z różnych stron Europy, mając skarb napełniony i rozwinięty handel na morzu i lądzie, stanowili natenczas prawdziwą potęgę, z którą się mierzyć nie było łatwo. Natomiast Polska tylu wojnami domowemi dręczona i rozerwana 1) Theiner 1. c. II, 452. Nr. 580. 581. Caro 1. c. II, 238. — 2) Dogiel 1 e. I, 568. — Naruszewicz, Hist, Narodu Pol. (wyd. Turowskiego) V, 114—116.— 3) Archiw. kościoła trzemeszeńskiegu Kod. dypl. wielkopl. II, 543. 577 tylokrotnie spustoszona i zniweczona obcemi najazdami, zaledwo się w jednę całość skupiona dźwigać poczęła w wewnętrzuym ładzie, pozbawiona przez Krzyżaków najpiękniejszych prowincyi, nie mogła się nawet przy pomocy nowego sprzymierzeńca, Bogusława V, równać siłami i potęgą zakonowi, tem mniej, że nie tylko na żadną inną pomoc liczyć nie mogła, gdyż jedyny życzliwy jej sąsiad, król węgierski, mając sam z sobą dosyć do czynienia, dać jej nie mógł, ale mocno zagrożoną była ze strony Czech, którzy mimo ustąpienie im Ślązka i interesowną przyjaźń Karola morawskiego z królem Kazimierzem, otwarcie zakonowi sprzyjali i w razie wojuy niewątpliwie po jego stauęliby stronie. Nareszcie lękać jej się ciągle wypadało najazdów tatarskich, napaści Litwy i Rusi, tudzież Niemców czychających na odwet za dawniejsze upokorzenia, lubo w ostatnim czasie dość przyjazne na pozór pomiędzy nimi a Polską zawiązały się stosunki. Ażeby zatem jak najrychlej odzyskać można zyzne Kujawy i ziemię dobrzyńską, resztę zaś kraju ocalić od uszczuplenia lub upadku, roztropność nakazywała, szukać pokoju i zgody z Krzyżakami bez względu na ich dotychczasowe zdrady i niesprawiedliwości, których się naprzeciw Polsce dopuścili. Trudno zatem winić króla Kazimierza i radę jego, której duszą był arcybiskup Jarosław, jasno i zdrowo na rzeczy patrzącą, że się pokwapiła do zgody z zakonem, kiedy ani orężem, ani sprawiedliwością, ani rozkazami i klątwą Stolicy apostolskiej nie mógł być pokonanym. W tym to niezawodnie zamiarze zjechał król Kazimierz na początku lata roku 1343 najprzód do Poznania, gdzie na dniu 13 czerwca przysądził kościołowi gnieźnieńskiemu nabytą niegdyś przez arcybiskupa Janisława wieś Wawrzyszkowo, zamienioną później na miasto Kamień1), a ztamtąd pospieszył do Gniezna celem zasiągnięcia rady od panów wielkopolskich, głównie zaś od arcybiskupa Jarosława i spowodowania tegoż do ujęcia sprawy pokojowej w doświadczone swe ręce. Tu przez wzgląd na dostojność i powagę głowy Kościoła polskiego wydał król nader ważny przywilej, uwalniający arcybiskupa od osobistego stawania w jakichkolwiek sądach i jurysdy-kcyacb, a dozwalający zastępstwa jego przez pełnomocników 2). Z Gniezna, gdzie niewątpliwie ułożone zostały główne zarysy zawrzeć się mającego pokoju, król udał się z arcybiskupem Jarosławem do Kalisza, gdzie dnia 4 lipca rozpocząć się miały rokowania pokojowe z pełnomocnikami zakonu 3). Nie długo trwały te rokowania, gdyż obydwie strony przybyły z gotowemi projektami, i już na dniu 8 tegoż miesiąca podpisanym został przez króla, arcybiskupa, panów polskich i pełnomocników krzyżackich układ pokojowy, upokarzający wprawdzie wielce i krzywdzący naród, lecz konieczny, mocą którego król Kazimierz ustąpił zakonowi na własność wieczystą Pomorze, ziemie chełmińską i michałowską, oraz w Kujawach dawniej nabyte: Nieszawę, Orłów i Murzynów z przyległościami, a nadto zobowiązał się, nie używać odtąd tytułów książęcia i pana ustąpionych ziem na pieczęciach i dokumentach. Natomiast Krzyżacy wrócili Polsce ziemie 1) Archiv. Capit. Gnesu. Liber privileg. saec. XV f. 54. Kod. dypl. wielkopl. II, 545. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV f. 5. Kod. dypl, wielkopl. II, 547. — 3) Długosz 1. c. lib. IX, 1066. 78 578 kujawską i dobrzyńską1). Doprowadzenie do skutku tego układu przypisują spół-czesne dokumenta głównie arcybiskupowi Jarosławowi8), na którego z powodów wyżej wyłuszczonych wina skojarzenia tak upokarzającego aktu tak mało spada, jako i na króla. Obaj dobrze wiedzieli, co czynią, a ich głęboki rozum, gorące do kraju i narodu przywiązanie, oraz to wszystko, co przedtem i następnie dla obojga uczynili, najlepszą jest rękojmią, że naówczas inaczej sobie postąpić nie mogli, jak postąpili. Umiała też cbytrość i przebiegłość Krzyżaków korzystać należycie z krytycznego położenia Polski, albowiem zanim do ostatecznego przyjęcia pokojowego układu przystąpili, wymogli od króla i narodu różnorodne zobowiązania i deklaracye, które im posiadanie niesprawiedliwie nabytego dobra najzupełniej zabezpieczały. Nie mogąc uzyskać od króla węgierskiego, domnie-malnego następcy Kazimierza na tronie polskim, zrzeczenia się wszelkich na przyszłość do Pomorza, ziemi chełmińskiej i michałowskiej pretensyi, wymogli jako rekompensę za toż zrzeczenie się deklaracyą trzech książąt mazowieckich, oraz książąt łęczyeko - dobrzyńskiego i kujawskiego, że gdyby któremu z nich po śmierci króla Kazimierza przypadła korona polska, w swojem i następców swoich imieniu zrzekliby się i obecnie zrzekają się wszelkich pretensyi do ziem w mowie będących. Nadto król Kazimierz musiał spowodować zięcia swojego, Bogusława V, książęcia pomorskiego, do wystawienia z swej strony gwarancyi co do utrzymania pokoju3). Nie dosyć na tem; król wystawił jeszcze zobowiązanie się, że poganom naprzeciw zakonowi niemieckiemu pomocy dawać nie będzie4), że wszystkim poddanym swoim, którzy podczas ostatnich wojen zbiegli do obozu krzyżackiego, zupełną udziela amnestyą 5), że wszystkich jeńców w tychże wojnach pojmanych obdarzy wolnością w zamian za jeńców polskich w ręku Krzyżaków pozostających 6), i że wszelkie szkody i krzywdy, któreby poddani jego po zawarciu pokoju zakonowi wyrządzić mieli, całkowicie wynagrodzi 7). Oprócz tego król dostawić musiał deklaracyą senatorów świeckich wielkopolskich i kujawskich, że pokój zawarty sumiennie zachowywać będą i nie słuchać ani wspierać nikogo, ktoby go się kusił nadwerężać 8). Taką samą deklaracyą złożyli reprezentanci miast: Poznania, Kalisza, Włocławka i Brześcia kujawskiego 9). Na 1) Dogiel 1. c. IV, 68. 69. Acta Borassica III, 553. — Działyński, Lites ac res gestae II, 2. f, 28. — Baczko, Preuss. Qesdhichte II, 143. — Długosz L c. lib. IX, 1066. — 2) Riedel, Cod. diplmn. Pruss. III, Nr. 31. — Voigt, Cod. diplom. Pruss. III, 51. — Kod. dypl. wielkopl. II, 548: „...Et licet, proh pudor, hec perfieere non possimus condigne," pisze krol Kazimierz w deklaraeyi z dnia 8 lipca r. 1343, ze poganom naprzeciw zakonowi posiłkować nie będzie, „nichilominus signum bone voluntatis in hoc volumus hostentare, quod propter bonum cummune omnium Christi fidelium simul et salutem, nec non ob reverentiam venerabilis in Christo patris domini Jaroslai divina providencia sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopi et propter complementwm ordinacionis per ipsum dominum archiepiscopum facte inter nos ex una et religiosos viros dominum magistrum generalem et fratres Ordinis Hospitalis beate Marie supradicti etc." — 3) Voigt, Cod. diplom. Pruss. III, 57. Nr. 37. — 4) Riedel 1. c. Nr. 31. Eod. dypl. wielkopl. II, 548. — 5) Kod. dypl. wielkopl. II, 549. — 6) Tamze. — 7) Tamze II, 549. 550. — 8) Tamze II, 550, 551. — 9) Dogiel 1. c. IV, 70. Kod. dypl. wUlkopl. II, 551. 579 reszcie w tym samym dniu wystawili także biskupi polscy: Jarosław metropolita, Maciej kujawski, Jan poznański i Klemens płocki w formie dokumentu zeznanie, że wyrządzone ich odnośnym kościołom przez Krzyżaków w ostatnich ich najazdach krzywdy zostały im z ich strony wynagrodzone i że od nich żadnych zgoła nie roszczą sobie pretensyi1). To zeznanie zbija dowodnie zdanie Długosza i Stanisława Łubieńskiego, utrzymujących, jakoby arcybiskup Jarosław z biskupami wyżej wymienionymi i Janem krakowskim, nie zważając na gniew królewski, naprzeciw temu sromotnemu układowi śmiało wystąpił i za nieważny go ogłosił2). Z całego przytem toku wystawionego przez biskupów dokumentu widać, że ów układ pokojowy najzupełniej pochwalali i w ówczesnem położeniu politycznem Polski za nieodzowny go uważali 3). Być może, że biskup krakowski z opozycyi ku królowi nie pochwalał owego układu, coby jednakże jedynie z jego nieobecności w Kaliszu podczas pertrakcyi pokojowych wnosić można, lecz nieobecność jego tem się łatwo tłomaczy, że ani on sam, ani kościół krakowski wskutek najazdów krzyżackich żadnych strat i szkód nie poniósł, i dla tego do deklaracyi czterech wspomnianych biskapów przystępować nie miał powodu, a tem samem do stawienia się w Kaliszu. W dniu 23 lipca roku 1343 przeznaczonym do zobopólnego przyjęcia i zaprzysiężenia kaliskiego układu pokojowego zjechali się do wsi pomiędzy Inowrocławiem a Murczynem położonej: król Kazimierz, książęta mazowieccy Ziemowit na Wiźnie, Ziemowit na Czersku i Bolesław na Płocku, Kazimierz na Gniewkowie i Władysław na Dobrzyniu i Łęczycy, kujawscy książęta, arcybiskup Jarosław, biskupi kujawski, poznański i płocki, panowie wielko- i małopolscy, reprezentanci miast znaczniejszych, oraz w. mistrz krzyżacki w otoczeniu biskupów pruskich i pomorskich, tudzież rycerzy zakonnych. Nasamprzód wystąpił 1) Działyński, Lites ac res gesiae I, 2. f. 34. Kod. dypl. wielkopl. II, 553. — 2) Dlugosz 1. c. lib. IX, 1067: „Solis Praesulibus, videlicet Jaroslao Gneznensi ArcMepiscopo, Joanne Cracoviensi, Mathia Wladislaviensi, Joanne Posnaniensi et Cle-mente Plocensi Episcopis a tam turpi foedere, quamvis praesentes essent, aversis." Łubień-ski, Monita de recte gerendo Episcopatu. f. 276. — 3) Kod. dypl. wielkopl. II, 553: Nos Jaroslaus divina providencia sancte Gneznensis ecclesie Archiepiseopus, Mathias Vla-dislaviensis, Johannes Poznaniensis et Clemens Plocensis eadem gracia ecclesiarum epi-scopi una cum venerabilus fratribus nostris decanis, canonicis et Capitulis earundem ec-clesiarum tenore presencium in publicam deducimus nocionem, quod postquam zizaniorum satore procurante, inter nos et nostras ecclesias ex una et inter honorabiles et religiosos viros, dominos magistrum et fratres Ordinis Hospitalis sancte Marie domus Theutonico-rum Jerosolomitani parte ex altera,.. multitudo gwerrarum, dissensionum et discordiarum onustarum pericnlis pullulasset tractu temporis longioris, donec auctor pacis Dominus Jesus Christus, zelator bonorum operum, extirpato discordiarum et tribulationum flamine, fructus pacis et tranquUitatis dvkifluos faceret salutifere efflorere, quod exinde gloria Deo altissimo, salus et exultacio omnibus hominibus utrarumque parcium exuberat et resultat. Qnapropter satisfactione congrua nobis impensa, nos una cum Capitulis et snb-ditis nostris consolacione et gaudio receptis divinitus, pia compassione et ignoscencia omnium iniuriarum et dampnorum immemores, durantibus gwerris et discordiis eisdem nobis illatorm.... remissionem premissorum in nos et nostros commissorum facimus gene-ralem et de qnolibet specialem... etc." 78* 580 właściwy sprawca pokoju, arcybiskup Jarosław, oświadczając w imieniu króla, że tenże gotów jest, przez odpowiednie zmiany usunąć wszelkie skrupuły i wątpliwości, któreby strona przeciwna pod względem formy i treści układu mieć mogła. Nastąpiło potem powitanie pomiędzy królem a w. mistrzem, poczem arcybiskup donośnym głosem przeczytał układ pokojowy, a nareszcie po wymienieniu przez obydwie strony odnośnych dokumentów, król i mistrz zakonu poprzysięgli wierne dotrzymanie wszystkich warunków układu, pierwszy na koronę swoję, drugi na krzyż swój zakonny i pocałunkiem pokoju akt ten ważny zapieczętowali 1), którego rzeczywiste odbycie się i zaprzysiężenie arcybiskup Jarosław i wspomniani trzej biskupi polscy osobnym dokumentem poświadczyli celem przesłania go papieżowi 2), do którego się w tymże dniu ciż biskupi udali z prośbą o zatwierdzenie zawartego pokoju3). Zaraz po zjeździe inowrocławskim nowe arcybiskupa Jarosława spotkały zajęcia i obowiązki. Długoletni nuncyusz apostolski i jeneralny kolektor świętopietrza w Polsce, mistrz Galhard de Carceribus, wyjeżdżając do Awinionu, ustanowił go zastępcą swoim na archidyecezyą gnieźnieńską. Papież Klemens VI, który go wysoko poważał i wielkiem zaszczycał zaufaniem, wskutek którego na dniu 27 marca roku 1344 upoważnił go do dyspensowania dwunastu kleryków super defectu natalium 4), brewe wydanem w Awinionie dnia 13 lipca tegoż roku obok zaszczytnych pochwał, potwierdził go na tym zastępczym urzędzie 5), polecając mu równocześnie, ażeby świętopietrze przez siebie i biskupa poznańskiego zebrane przesłał do skarbu papiezkiego 6). Widać, że się arcybiskup z odebranych poleceń należycie wywiązał, skoro mu wspomniany papież pismem z dnia 10 października tegoż roku zalecił, ażeby świętopietrze przez biskupów wrocławskiego, kamińskiego zebrane z rąk ich odebrał i do tegoż skarbu odesłał7). W końcu roku 1343 bawił arcybiskup w Gnieźnie, jak świadczy przywilej jego (bez dnia) tamże wydany względem ulokowania wsi arcybiskupiej Chruślina na prawie średzkiem 8). W pierwszej połowie listopada widzimy go w Krakowie, gdzie na dniu 14 tegoż miesiąca rozstrzygnął spór pomiędzy biskupem tamtejszym, a kanonikami kolegiaty św. Floryana o dziesięciny z nowiu w ziemiach bieckiej i żmigrodzkiej na podstawie wyroku arcybiskupa Janisława z roku 1330 9). W sam czas nastąpiło dla króla Kazimierza uskromnienie się z Krzyżakami, gdyż jeszcze w tym samym roku naprężone z Czechami stosunki doprowadziły do zupełnego rozdwojenia, a nareszcie wojny. Dobroduszny i szlachetny monarcha polski, sądząc powierzchowne i obłudne grzeczności króla Jana czeskiego i syna jego Karola, margrabiego morawskiego, prawdziwą być przyjaźnią, z całą otwar 1) Instrument notaryalny u Voigta, Cod. dipl. Pruss. III, 57. Nr, 37. — 2) Dogiel 1. c. IV, 70. — 3) Voigt, Cod. dipl. Pruss. III, 60. Nr. 38. — 4) Theiner 1. c. I, 456. — 5) Tamże I, 463. Kod. dypl. wielkopl. II, 554: „Te frater, de cuius fidelitate et zelo devocionis et reverencie, quem ad eandem geris ecclesiam nobis... mul-tipliciter commendatis. " — 6) Theiner 1. c. I, 463. — 7) Tamże I, 467. — 8) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 113 a. Kod. dypl. wielkopl. II, 558. — 9) Kod. dypl. katedry krak. I, 225. Cfr. T, 189. 581 tością i poświęceniem oddał się obojgu na usługi i rzetelną zaszczycał ich wzajemnością. Tymczasem tak ojciec jak i syn wyzyskiwali przyjaźń jego nieuczciwie, pierwszy przez chytrość polityczną, drugi przez lekkomyślność i rozrzutność przybrane w maską rycerskości i szlachetności. Ostatni wyłudził od łatwowiernego króla, który sam nie miał zbytku, po kilkakrotnie znaczne sumy pieniędzy sposobem pożyczki, a lubo się z nich nie uiszczał, miał czoło udawać się po nowe. Jeszcze w kwietniu roku 1343, przybywszy osobiście do Krakowa, umiał króla ująć tak dalece, że mu nietylko z swej szkatuły wyliczył cztery tysiące grzywien srebra, ale od dworzan swoich zaciągnął dla niego dług w ilości 3333 kóp groszy pragskich. Na rewersie wystawionym na te i dawniejsze pożyczki oświadczył dłużnik, że wierzyciel może naprzeciw niemu wezwać pomocy król* węgierskiego i obaj mogą go traktować jako wiarołomnego zbrodniarza, gdyby się na czas z długu nie uiścił1). Z tego też niezawodnie powodu król Ludwik węgierski brał udział w wojnie późniejszej naprzeciw Czechom. Tymczasem ojciec nierzetelnego dłużnika potajemnie knował plany, aby dyecezyą wrocławską oderwać od metropolii gnieźnieńskiej, a przyłączyć ją do Pragi, gdzie koniecznie osobną zamyślał utworzyć metropolią. Dyecezya ta mimo formalne odłączenie Ślązka od Polski nie przestała stanowić sufraganii Kościoła gnieźnieńskiego, i biskupi wrocławscy uznawali nad sobą władzę metropolity polskiego. Te zabiegi Czecha, mające na celu powiększenie znaczenia i wpływu swego na koszt polskiego, oburzyć musiały i mocno zaniepokoić tak króla Kazimierza, jako i arcybiskupa Jarosława, tem więcej, skoro się dowiedzieli, źe papież Klemens VI pod dniem 11 lipca rokn 1343 nakazał duchowieństwu dyecezyi wrocławskiej, pragskiej i ołomunieckiej, ażeby królowi Janowi czeskiemu na potrzeby publiczne składało przez dwa lata dziesiątą część wszelkich dochodów beneficyalnych 2). Ponieważ granice kościelnych prowincyi różne były od granic politycznych, a przytem rozległość dyecezyi wrocławskiej przewyższała o wiele przestrzenie czeskich ńa Ślązku posiadłości, obejmując pomiędzy innemi część ziemi rudzkiej (później wieluńską zwanej), część województwa kaliskiego stanowiącą dzisiejsze dekanaty ostrzeszo-wski i kempiński i t. d., przeto król Kazimierz i arcybiskup Jarosław w owem rozporządzeniu papiezkiem upatrywali nadwerężenie praw królestwa i Kościoła polskiego, albowiem polscy kapłani i poddaui mieli podatkować dla obcego monarchy i do tego w nienajlepszych do Polski zostającego stosunkach. Mimo przedstawienie ze strony obojga, papież nie cofnął swego rozporządzenia; odstąpił jednakże od odłączenia dyecezyi wrocławskiej od metropolii gnieźnieńskiej, lubo biskupstwo pragskie wyniósł do godności arcybiskupstwa, nie chcąc zbytecznie rozdrażnić króla polskiego i jego metropolitę, przyrzekłszy jednakże Czechom tajemnie, że przy danej okazyi wykona ich życzenia, za co margrabia Karol zobowiązał się dopilnować regularnego płacenia świętopietrza w dyecezyi wrocławskiej 3). 1) Ludewig Jan Piotr, Reliquiae manuscriptae omnis aevi diplomatum (1740 do 1741) t. V, 510. — 2) Theiner 1, c. I, 461. Cfr. I, 474. — 3) Palacky, Gesch, von Bohmen II, 2. str. 249. uw. 324. Caro 1, o. II, 260. 861. 582 Te niegodne agitacye Jana, króla czeskiego i jego syna, otworzyły nareszcie Kazimierzowi oczy i przekonały go o ich podstępie i obłudzie, wskutek czego zerwał z nimi wszelkie stosunki, a chcąc ich ukarać za ich przeniewier-stwo, wkroczył z wojskiem do ziemi wschowskiej, niegdyś przez książąt ślązkich niesprawiedliwie sobie przywłaszczonej, a przez rozrzutnego i lekkomyślnego Jana, książęcia na Ścinawie, razem z ziemią górską (Guhrau) Janowi czeskiemu w roku 1337 przefrymarczonej, którą zdobywszy, napowrót do Wielkopolski przyłączył, pobiwszy nadto książęcia Konrada oleśnickiego i Henryka V sagańskiego, którzy się temu z orężem w ręku sprzeciwiali. Jan czeski nie śmiał się wdawać w wojnę z Kazimierzem i pozostawił go przy spokojnem posiadaniu ziemi wschowskiej, tylko w roku następnym przy sposobności konsekracyi Ernesta z Pardubic na pierwszego arcybiskupa pragskiego, oddając książęciu Henrykowi V na Saganie posiadłości jego w lenność, zapewnił mu posiłki w celu odzyskania tejże ziemi, do czego przecież nie przyszło1). Papież Klemens VI, chcąc ułagodzić rozdrażnionego tajemnemi Stolicy apostolskiej z Janem czeskim pertraktacyami króla Kazimierza, bullą z dnia 1 grudnia roku 1343 przekazał mu na potrzeby publiczne dziesiątą część wszelkich dochodów beneficyalnych w dyecezyach gnieźnieńskiej, krakowskiej, płockiej, lubuskiej i kamińskiej na dwa lata 2). Tak więc duchowieństwo, chcąc nie chcąc, na skinienie papieża wielkie ponosić musiało ofiary, gdy chodziło o osiągnięcie jakich politycznych celów. Podobne nadzwyczajne podatki nader często się zdarzały, budząc powszechne między duchownymi nieukontentowanie, zwłaszcza, że stan świecki na podobne niespodziane i uciążliwe ofiary rzadko kiedy był wystawiony. Trudno im się było opierać, gdyż za nieuiszczenie się z tego przymusowego obowiązku czekały ich cenzury kościelne. Trzeba jednakże wyznać na pochwałę duchowieństwa polskiego, że po większej części znosiło te uciążliwości chętnie z przywiązania do kraju ojczystego i wdzięczności dla króla, pod którego spokojnemi i sprawiedliwemi rządami od dnia do dnia wzmagał się dobrobyt pomiędzy wszystkiemi stanami. Przyświecał mu zaś w tej mierze pięknym przykładem arcybiskup Jarosław, który wzorową swą skrzętnością i nader mądrą ekonomią podniósłszy dobra arcybiskupie, jak to z dalszego toku żywota jego bliżej się okaże, przy roztropnej administracyi i chwalebnej oszczędności nietylko dla Kościoła, ale i dla kraju nadzwyczajne szczodrobliwości swej i wspaniałomyślności pozostawił po sobie pamiątki. To też król, książęta i panowie polscy, widząc szlachetne zamiary jego w utrzymaniu i podźwignięciu własności kościelnej, nietylko powolnymi się okazywali, gdy chodziło o jej windykacyą lub ulepszenia, ale nowemi nadaniami takową pomnażali. Na dniu 3 lutego roku 1344 Władysław, książe łęczycki i dobrzyński, dokumentem wystawionym w Łęczycy, zrzekł się dobrowolnie pretensyi do posiadłości dawniejszego młyna arcybiskupiego pod Ostrowem w pobliżu Kościelnej Wsi, który sobie niesłusznie był przywłaszczył 3). 1) Minsberg, Geschichte der Stadt und Festung (hr. Glogau f. 211. sqq. Caro L c. H, 262. 263. — 2) Theiner 1. c. I, 468. Nr. 604. 605. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 114. Kod. dypl. wielkopl. II, 560. 583 Na dniu 29 października tegoż roku zawarł arcybiskup w Łęczycy z pełnomocnikami krzyżackimi dobrowolny układ dotyczący dziesięcin stołu swego na Pomorzu, w ten sposób, że z każdego uprawnego łanu odnośni posiedziciele dóbr obowiązani byli, w miejsce dziesięciny wytycznej płacić do skarbu arcybiskupiego po dwa skojce monety pruskiej czyli toruńskiej na ś. Marcin każdego roku. Gdyby zaś który z dłużników za nieuiszczenie się z tej daniny wyklęty, dłużej nad miesiąc w klątwie zostawał, nie poczuwając się do obowiązku, natenczas odnośny komtur czyli komandor zakonny obowiązany był zmusić go do tego. Każdy żołnierz lub lennik posiadający grunta, wolny był od dziesięciny z czterech włók, od reszty zaś płacić powinien jak inni po dwa skojce z włoki. Za tę zamianę dziesięciny wytycznej na pieniężną zakon ustąpił arcybiskupowi na własność wieczystą 100 włók ziemi w dobrach swoich gembarzewskich, wolne od wszelkiej jurysdykcyi zakonnej i wszelkich służebności, a arcybiskup ustąpił im wieś swoję Chojniczkę na Pomorzu w obwodzie człuchowskim położoną1). Układ ten potwierdził wielki mistrz Ludolf Kunig w Malborgu dnia 13 listopada roka 1344 2). Na dniu zaś 22 tegoż miesiąca i roku tenże mistrz zatwierdził w Kiszborku wszelkie przywileje nadane Kościołowi gnieźnieńskiemu przez książęcia Mestwina pomorskiego w latach 1284 i 1290, a nadto z szczególniejszych dla arcybiskupa względów darował temuż Kościołowi na nieograniczoną własność dobra Suchę i Lubiewo na Pomorzu 3). Wśród tych i rozmaitych innych zajęć kościelnych i publicznych odbierał arcybiskup różne polecenia od Stolicy apostolskiej. Na dniu 20 kwietnia roku 1344 otrzymał rozkaz ustanowienia dla klasztoru tynieckiego dwóch opiekunów czyli konserwatorów4), pod dniem zaś 3 maja tegoż roku wezwanie, aby wspólnie z innymi biskupami polskimi złożył świętopietrze5), a w lipcu następnym trudne zalecenie, aby od biskupów kamińskiego i lubuskiego odebrał te i inne daniny na rzecz skarbu papiezkiego i takowe tam, gdzie należało, odesłał6). W końcu czerwca tegoż roku spotykamy się z nim w Krakowie, gdzie na dniu 28 tegoż miesiąca podpisał dokument królewski, zatwierdzający przywileje miasta Radziejowa 7). Powołał go do stolicy niezawodnie król Kazimierz, potrzebujący mądrej jego rady w ówczesnych zawikłaniach politycznych, wywołujących konieczną potrzebę pozyskania sobie sprzymierzeńców naprzeciw Karolowi morawskiemu, który na zjazdach książąt rzeszy niemieckiej miał widoki zostania cesarzem w miejsce Ludwika bawarskiego i na tem stanowisku mógł się stać wielce niebezpiecznym dla Polski. Na tej naradzie postanowiono zbliżyć się do Ludwika cesarza i syna jego, Ludwika, margrabi brandenburgskiego, a przez oddanie ostatniemu w małżeństwo młodszej córki królewskiej, Kunegundy, z pierwszego małżeństwa, ścisłe z obydwoma skojarzyć stosunki. Do tego związku przyłączył się Bolko, książe świdnicki, jedyny z książąt ślązkich, uznający nad sobą władzę króla polskiego i przechowujący tradycye rodu swego piastowskiego, tudzież 1) Kod, dypl. wielkopl. II, 562. — 2) Voigt, Cod. diplom. Pruss. — Kod. dypl. wielkopl. II, 563. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 118. Kod. dypl. wielkopl. II, 565. — 4) Theiner 1. e. I, 470. — 5) Tamże I, 472. — 6) Tamże I, 475. — 7) Rzyszczewski i Muczk, 1, c. II, 690, 584 Ludwik, król węgierski. Te skojarzenia się Kazimierza krzyżowały wielce plany króla Jana czeskiego, który, chcąc je rozerwać, pospieszył z skargą do papieża, że król polski jednoczy się z heretykiem i zaciętym wrogiem Stolicy apostolskiej. Klemens VI, ufając wpływowi swemu na umysł Kazimierza, odpowiedział Czechowi, że ma nadzieję pozyskania go sobie napowrót1). W skutek nowego napadu Litwinów na posiadłości krzyżackie, awanturniczy król Jan czeski, uproszony przez zakon, podjął przy końcu roku 1344 ostatnią w życiu swem wyprawę krzyżową na Litwę, wspólnie z Ludwikiem, królem węgierskim i Karolem, margrabią morawskim, do których przyłączył się książę Bourbon z Francyi i hrabia Wilhelm IV holenderski, oraz wielu rycerzy z rozmaitych krajów Europy2). Król Kazimierz trzymał się na uboczu, lękając się zemsty Litwinów, tem więcej, że ten naród, który niedawno jeszcze rozdzielony był pomiędzy siedmiu synów Gedymina, pomiędzy sobą po większej części niezgodnych, w ostatnim czasie zjednoczył się pod najwyższym zwierzchnictwem dzielnego Olgierda, wspieranego najenergiczniej przez brata Kiejstuta. Pierwszy, chcąc odwrócić najazd związkowych od Litwy i ochronić ją od spustoszenia lub zaboru, wpadł z licznem wojskiem krwi i łupu chciwem do wschodniej Sambii, niszcząc ją wzdłuż i wszerz ogniem i mieczem, a następnie do Inflant, które w okolicy Rygi straszliwie spustoszywszy, z ogromnemi łupami i licznemi jeńcami na Litwę się cofnął. Kiedy Krzyżacy z wojskiem związkowem pospieszyli do Sambii i Inflant, już tam nieprzyjaciela nie zastali, a nie mogąc go dla nadzwyczajnych roztoków i wylewów ścigać wgłąb Litwy, musieli, chcąc nie chcąc, zaniechać wyprawy*). Królowie czeski i węgierski oraz Karól, książę morawski, zmartwieni niepowodzeniami, spiesznie wracali z wojskami swemi do domu; ostatni jednakże chciał w powrocie z małym pocztem przez Polskę dostać się na Ślązk, lecz przybywszy do Kalisza zatrzymany tam został na rozkaz króla Kazimierza, podobno za namową książęcia świdnickiego Bolkona, jużto dla nieuiszcze-nia się dotąd z długów, jużto dla dokuczenia mu za jego wiarołomstwo i zdradę, już wreszcie dla przypodobania się cesarzowi Ludwikowi i Litwinom. Na szczęście swoje udało mu się przy pomocy przebiegłych dworzan uciec z Kalisza i bezpiecznie dostać się za granice Polski8). Król Jan czeski, dowiedziawszy się o przygodzie syna, zawrzał zemstą ku Bolkonowi i niezwłocznie pospieszył ' z Luksemburga, na Ślązk, napadł na posiadłości jego i srodze niszczyć je począł. Zdobywszy Landshut, pomknął się pod Świdnicę, której przedmieścia spaliwszy, zmusił książęcia do prośby o zawieszenie broni 4). Na wiosnę roku 1345 cesarz Ludwik sprzymierzony z synem swoim, margrabią brandenburgskim, książęciem świdnickim, margrabią miśnieńskim, książętami austryackimi, królem Kazimierzem, a nareszcie z Ludwikiem, królem węgierskim, 1) Theiner 1. c. I, 478. — 2) Vita Caroli u Frehera Gemanicar. ret. sari-ptor. insignes i. 104. 105. Codex diplom. Silesiae III, 69. — Voigt, Geseh. Preussens V, 26 27. — 3) Voigt 1. c. V, 27—31. Caro 1. c. II, 265. 266. — 4) Vita Caroli 1, c. f. 105. — Caro 1, c. II, 266. 267. — Naruszewicz 1. o. V, 134. 135. 585 który królowi Kazimierzowi nadesłał posiłki, rozpoczął wyprawę wojenną na Czechy. Król polski, mszcząc się za napaść Jana czeskiego na Świdnicę, wkroczył z swojem i węgierskiem wojskiem do księstwa opawskiego i obiegł miasteczko Saar. Książę Mikołaj opawski i raciborski wezwał na pomoc króla czeskiego, który z znacznem wojskiem niebawem podążył na obronę hołdownika swego i zmusił Kazimierza do odwrotu, ścigając go aż pod Kraków, który jedną częścią wojska osaczył, popaliwszy przedmieścia, a drugą wysłał na spustoszenie całej okolicy i łupieztwa, przyczem nie przypuszczano świątyniom i klasztorom, złu-piwszy i spustoszywszy pomiędzy innemi bogaty kościół i klasztor kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Miechowie1). Lubo Kazimierz nieprzyjacielowi krwawo dał się w znaki, pojmawszy wodza czeskiego, Zdenka, który z oddziałem swym zapędziwszy się aż do samego miasta Krakowa i na oślep wpadłszy do miasta, po zamknięciu nagłem bram dostał się w ręce polskie, i zadawszy mu wielkie klęski przy daremnem szturmowaniu miasta, tudzież wydąwszy w pień cały oddział czeski, ciągnący ku Lelowu pod wsią Białą, a dragi zabierający się do wzięcia Ilkuszu w wsi Pogonia zniósłszy i wielu znaczniejszych Czechów pojmawszy 2): to przecież, nie chcąc przez dłuższą wojnę wystawiać kraju na zniszczenie, a poddanych na nędzę, zażądał zawieszenia broni, na co się Jan czeski tem chętniej zgodził, że się wojsku jego brak żywności dotkliwie dawał w znaki. Zaprojektowano przeto najprzód, a potem w Pyzdrach przyjęto zawieszenie broni aż do św. Marcina r. 1345 3). Do tego kroku nakłoniło króla Kazimierza także wiarołomstwo z strony cesarza Ludwika, który mimo zobowiązania swoje posiłków naprzeciw Czechom nie przysłał 4). Powstałe pomiędzy Polską a Czechami niezgody i krwawe zapasy nikomu tak bardzo nie były na rękę, jak papieżowi Klemensowi VI, który pragnąc koniecznie detronizować Ludwika Bawarczyka, a wynieść na tron cesarski Karola, margrabię morawskiego, w nadziei, że go mieć będzie powolnym do przyjęcia wszelkich warunków, któreby mu pod względem praw swoich do Ferary, Sycylii, Sardynii i innych posiadłości nałożył, bardzo niechętnie patrzał na przymierze króla Kazimierza z nieprzyjacielem swoim wywołane niezgodą z Czechami i dla tego wszystkiemi sposobami chciał go z nimi pogodzić i tym sposobem od Ludwika odciągnąć. Pisał przeto do nuncyusza swego w Węgrzech, mistrza Wilhelma de Pusterla, zalecając mu usilnie, ażeby koniecznie skojarzył pokój pomiędzy Kazimierzem a Janem czeskim, a przynajmniej przeszkodził dalszej pomiędzy nimi wojnie i zawieszenie broni apostolską powagą przedłużył 5). Do obydwóch królów zaś i do margrabi morawskiego wysłał osobne listy, napominając ich do zgody i przedłużenia zawieszenia broni, dopóki opatrzony w pełnomocnictwo i odnośne instrukcye nuncyusz wspomniany stałego między nimi pokoju do skutku nie przyprowadzi2). Jakoż wskutek ponownych listów papiezkich') i usilnych 1) Nakielski, Miechovia sive Promptuarium antiquitatum monasterii Miecho-viensis f. 262. — 2) Długosz 1. c. łib. IX, 1073. 1074. — 3) Dogiel 1. c. I, 5. —. 4) Caro 1. c. II, 269—271. — 5) Theiner, Monum. Hungariae histor. I, 691.693.— 6) Theiner, Mon. Polon. histor. I, 483. Nr. 626. 627. 74 586 zręcznych zabiegów nuncyusza obaj królowie zgodzili się na przedłużenie rozejmu, a kiedy na początku roku 1846 Jan czeski z synem Karolem udali się osobiście do Awinionu, papież korzystając z tej sposobności, nakłonił obydwóch, że się pod karą 10,000 grzywien złota zobowiązali do bezwarunkowego przyjęcia i zachowania papiezkiego wyroku pokojowego. Przed Świątkami tegoż roku wyprawił przeto Klemens VI do króla Kazimierza świeckiego dworzanina swego, Gamota de Sancto Albino z usilnem zaleceniem, ażeby niezwłocznie przysłał do Awinionu pełnomocników swoich dla zawarcia ugody pokojowej1), arcybiskupowi Jarosławowi zaś nakazał, aby króla do tego koniecznie nakłonił 2), a nareszcie temuż i arcybiskupowi pragskiemu polecił, aby każdy z nich wysłannikowi papiezkiemu na utrzymanie wyliczył z swoich pieniędzy po 150 grzywien złota i takowe od swoich archidyecezyan sobie ściągnął3). Czy to za staraniem Wilhelma de Pu-sterla, czy też z własnego popędu, obaj królowie zawarli z sobą pokój jeszcze przed przybyciem do Pragi i Krakowa drugiego wysłańca papiezkiego, jak dowodzi zrzeczenie się króla Kazimierza w sam dzień Zielonych Świątek roku 1346 wszelkich pretensyi do sum margrabiemu Karolowi pożyczonych i zapewnienie Polsce ze strony przeciwnej posiadania spokojnego ziemi wschowskiej 4). Podczas tych wypadków arcybiskup Jarosław, służąc królowi Kazimierzowi wierną radą, nie zapominał o obowiązkach swoich względem Kościoła. Zjechawszy na św. Wojciech roku 1345 do Gniezna, brał udział w obradach kapituły jeneralnej i pilnie zajmował się sprawami dyecezyi. Pomiędzy innemi fundował i kanonicznie erygował kościół parafialny w Osieku w ziemi sandomirskiej i za przyzwoleniem kapituły ustąpił na uposażenie jego dziesięciny stołu swego we wsi Sycewo5). Za jego przyzwoleniem Wincenty, dziekan metropolitalny, na dniu 25 kwietnia tegoż roku lokował wieś kapitulną Szczepanowo na prawie średzkiem6), a w dniu następnym Marcin, dziekau łęczycki i kanonik gnieźnieński, uczynił to samo z wsią kapitulną Budzisławem7). Wśród tych zajęć odbierał od Stolicy apostolskiej rozmaite zalecenia, które z zwykłą energią i sumiennością spełniał. Na dniu 27 maja roku 1345 papież Klemens VI nakazuje mu, ażeby świętopietrze od siebie innych zebrane do skarbu papiezkiego odesłał i suffraganów swoich do uiszczenia się z tej daniny nakłonił8). Na dniu 19 października tegoż roku zawiadamia go o wyniesieniu Apeczkona z Prankensteinu na biskupstwo lubuskie i w opiekę mu go jako metropolicie oddaje9). Poprzednio zaś na dniu 27 maja zaleca mu, ażeby kolektora jeneralnego świętopietrza w Polsce, Arnolda de Lacauciua, czynnie w pracach jego wspierał10). Tenże papież na prośby wyżej wspomnianego biskupa lubuskiego zatwierdził na dniu 2 września tegoż roku konstytucye wydane dla Polski przez legata apostolskiego, l) Theiner, Mon. Polon, histor., 493. Nr. 640. — 2) Tamże I, 493. Nr. 641. — 3) Tamże I, 494. Nr. 642. — 4) Ludewig 1. c. V, 510, — Caro 1. c. II, 273. — 5) Archiv. Capit. Onem., Excerpta ex actis Consist. Gnesn. ab. a. 1404 f. 8. Kod. dypl. wielkopl. II, 566. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 118. Kod. dypl. wielkopl. II, 567. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 117. Kod. dypl. wielkopl. II, 568, — 8) Theiner 1. c. I, 478. — 9) Tamże I, 486. — l0) Tamże I, 478. 587 kardynała Gentilis, w Posonium roka 13091). Wspólnie z biskupem krakowskim i wrocławskim poleca mu Klemens VI pod dniem 3 grudnia r. 1345, aby fał-szerzów pewnego listu apostolskiego dotyczącego jednego z klasztorów ślązkich ścigali, pojmali i według ustaw kościelnych ukarali2). Na początku kwietnia roku 1346 znajdował się arcybiskup w Kaliszu razem z królem Kazimierzem, który tamże na dniu 6 tegoż miesiąca zatwierdził zamianę wsi arcybiskupich Bobry i Piekarty na wieś szlachecką Godziesze z braćmi Stefanem i Januszem z Sośnicy, i tęż wieś nabytą wolnościami i swobodami obdarzył3). Z Kalisza towarzyszył królowi do Brześcia kujawskiego, gdzie podpisał przywilej królewski udzielony na dniu 19 kwietnia roku 1346 niejakiemu Janowi Kiessielhut i towarzyszowi jego, Konradowi, pozwalający im obok zamku bydgoskiego założyć miasto pod nazwą Kunigsburg (Bydgoszcz) *). Na początku czerwca tegoż roku widzimy go przy boku królewskim w Pyzdrach, gdzie łaskawy monarcha na dniu 6 tegoż miesiąca zatwierdził przywileje przez poprzedników swoich nadane klasztorowi łekniń-skiemu5). W końcu roku 1346 zabezpieczył zaradny arcybiskup kościołowi swemu przez wyroki sędziego ziemi gnieźnieńskiej i kaliskiej, Dobiesława, z dnia 13 i 14 listopada następnjące dobra: Stropiszyn i Pępocin naprzeciw uroszczeniom Jana, Przed-pełka i Andrzeja, dziedziców Trąpczyna, tudzież Kokanin naprzeciw pretensyom Pe-trasa, dziedzica Żegocina 6). Około tego czasu nieodrodny brat krzyżacki, biskup ka-miński, Jan, niewiadomo z jakiego powodu, napadł na czele siły zbrojnej dobra arcybiskupie: Nowa Cerekwicę i Wawrzyszkowo (późniejsze miasto Kamień), złupił je z całego dobytku tak arcybiskupiego jako i poddanych, wszystkie budynki częścią spalił, częścią spustoszył, ludzi arcybiskupich pojmał, sponiewierał i poranił, rozmaitych innych dopuściwszy się tam gwałtów. Papież Klemens VI wskutek zaniesionej do niego skargi polecił opatom klasztorów żukowskiego, oliw-skiego i pelplińskiego, jako komisarzom apostolskim, ażeby najeźdzcę przed sąd swój zapozwali i stosownie do winy należycie ukarali 7). Jak się ciż komisarze pod wpływem krzyżackim zostający z polecenia tego wywiązali, dzieje spółczesne nie wspominają8). Rok 1347 nader ważnym był w wypadki, które pośrednio i bezpośrednio 1) Helcel, Starodawne prawa polskiego pomniki I, 390. Kod. dypl. wielkopl. II, 572. — 2) Theiner 1. c. I, 487. — 3) Archiv. Gapił Gnesn. Nr. 120. Kod. dypl. wielkopl. II, 575. — 4) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 694 — 701. — 5) Kod. dypl. wielkopl. II, 576. — 6) Archiv. Capit Gnesn. Lib. privileg. saec. XV, f. 93. Kod, dypl. imelkopl. II, 577—579. Nr. 1252—1254. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 121. Kod. dypl. wielkopl. II, 580. — 8) Ś. Otton, biskup bambergski, nawróciwszy część Prus i Pomorza, założył pierwsze biskupstwo w porozumieniu z książęciem Warcisławem w Wolinie i ustanowił pierwszym biskupem pomocnika swego w sprawach apostolskich. Zatwierdzenie i ograniczenie tej nowej dyecezyi przez Stolicę apostolską nastąpiło w r. 1140. W skutek zabiegów Krzyżaków unikających wszelkich z Polską stosunków papież wyjął z pod władzy metropolitalnej biskupstwo rzeczone, pod bezpośrednią władze Stolicy rzeczonej je poddawszy. Z powodu niebezpiecznego sąsiedztwa z dzikimi Duńczykami przeniesiono biskupstwo z Wolina do Kamienia roku 1175, którą zmianę Stolica apostolska r. 1188 zatwierdziła (Zob. Wiltsch, Handbuch der kirchl. Geographie u. Statistik (Berlin 1846) t. II, 85—88. 239. 74* 588 nader korzystnie wpłynęły na wewnętrzny rozwój i polityczne stosunki polskie. Karol, margrabia morawski, zaprzysiągłszy papieżowi wyżej wspomniane warunki względem zabezpieczenia posiadłości jego włoskich, z jego poręki w miesiącu lipcu tegoż roku przez książąt rzeszy niemieckiej w Eentzu cesarzem został obrany, a utraciwszy w następnym miesiącu ojca, Jana, króla czeskiego, który poległ w bitwie z Anglikami pod Crecy, objął po nim koronę czeską. Król Kazimierz uwolniony od tego zaciętego wroga swego i ze strony czeskiej mający zabezpieczony sobie pokój, ponieważ Karol cesarz, krwawe staczając boje z rywalem swoim, Ludwikiem bawarskim, nie mógł z Polską rozpoczynać jakichkolwiek zatargów, a przytem z Krzyżakami w znośnych zostający stosunkach, użył tego czasu spokojnego na to, aby narodowi swemu nadać prawa stanowiące główną podstawę pomyślności, bytu i siły moralnej każdego państwa. Lubo surową sprawiedliwością swoją, nieugiętą wolą i niesłychaną czujnością dokazał w Polsce to, czego w innych państwach nie było, że zaprowadził porządek, uszanowanie władzy, bojaźń przed karą, która żadnego winowajcy jawnego nie mijała; że położył koniec, a przynajmniej nadzwyczajne powściągnął gwałty, rozboje, najazdy i lekceważenie cudzej własności i bezpieczeństwu publicznemu tak dalece utorował drogę, że według świadectwa spółczesnego kronikarza sam bezpiecznie spał i biesiadował pomiędzy braćmi i krewnymi na gardło skazanych winowajców1): to przecież dla ustalenia i podniesienia tego porządku społecznego potrzeba było koniecznie systematycznego zbioru praw. Nie była wprawdzie Polska bez praw, lecz te bądź przestarzałe, bądź w każdej z jej dzielnic inne, bądź niedostateczne raczej zamieszanie i szkodę, aniżeli ład, porządek i bezpieczeństwa przynosiły. Główną zatem pobudką, która wielkiego monarchę niezawodnie za radą głęboką arcybiskupa Jarosława do tego nader ważnego pobudziła przedsięwzięcia, było gorące pragnienie zjednoczenia całego narodu w jednolitą, harmonijną całość. Od dwóch blisko wieków podzielony on był i rozszarpany pomiędzy licznych książąt, którzy nie będąc połączeni żadną wyższą, szlachetną wzajemnością, ale raczej odosobnieni samolubstwem, chciwością, zazdrością i nienawiścią, lubo z jednego wyrośli gniazda, nadzwyczajnie zgubnie działali na usposobienie poddanych. Jedyną jeszcze moralną łącznią poddanych rozmaitych księstw był arcybiskup gnieźnieński, który, mając wszystkich polskich biskupów pod swoją metropolitalną władzą i często ich około siebie w wspólnych interesach duchownych jednocząc, przypominał przez nich wszystkich dzielnic polskich mieszkańcom, że są jednej matki dziećmi. Ten wpływ jednakże nie zdołał uchronić narodu od wyrobienia się w jego łonie zgubnych różnic w obyczajach, zwyczajach, pojęciach i zapatrywaniach politycznych i społecznych. Częstokroć różnice pomiędzy pojedyń-czemi księstwami, jak np. pomiędzy Wielko- i Małopolską były tak wielkie, że się zdawało, jakoby z różnych od siebie składały się szczepów, zacięte przez 1) Kronika Jana z Czarnkowa w Mon. Polon. hist. t. II, 623: „Nam qui-cunque latrocinia sive furta faciebant, quantumcunque fuerant nobiles, ipsos mandabat decollari, submergi et fame mortrficari, cum fratribus et cognatis eorum comedens et bibens pariter et dormiens, Deum habens adjutorem, non timebat, quid faciat sibi homo." 589 wieki utrzymując spółzawodnictwo, a przytem wielką ku sobie pałając nienawiścią, i te smutne różnice nie ustawały nawet wtenczas, gdy pojedyncze części kraju pod jedną zjednoczyły się głową. Otóż tym różnicom nadzwyczajnie szkodliwym chciał mądry król wspólnie z wielce doświadczonym i roztropnym metropolitą swoim, Jarosławem, koniec położyć przez dobrze obmyślane, potrzebom spółczesnym odpowiednie i sprawiedliwe prawodawstwo, mające znieść wszelkie nadużycia i utworzyć z czasem jedno wielkie, potężne i jednolite królestwo. Zrozumieli jednakże obydwaj wielcy ludzie, że spełnienie tego zamiaru niemożebnem było bez obrazy i nadwerężenia uprzedzeń i zwyczajów pojedyńczych dzielnic kraju, i że dla tego wszelki gwałt i przymus przeciwne wywołałyby skutki. Z tego powodu postanowili dla obydwóch głównych dzielnic kraju, Mało- i Wielkopolski, utworzyć osobne zbiory prawa cywilnego i karnego, z których następnie miał być sporządzony jeden wspólny kodeks prawa dla całego narodu. Projekta do obydwóch statutów wypracowane zostały pod okiem króla i arcybiskupa przez doświadczonych i stosunków ojczystych dobrze świadomych prawoznawców. Najprzód przyjęty został statut wielkopolski na walnym zjeździe piotrkowskim w lutym r. 1347, a następnie małopolski na zjeździe prawodawczym w Wiślicy, dnia 11 marca zaś tegoż roku na ponownym wspólnym zjeździe w Wiślicy zrobiono z obydwóch jeden statut, tak zwany wiślicki, który miał obowiązywać wszystkich mieszkańców królestwa1). Był to jednakże dopiero początek dzieła, które król Kazimierz następnie coraz bardziej udoskonalał, lubo śmierć zawczesna nie pozwoliła mu skosztować owoców tych wzniosłych i szlachetnych zabiegów jego2). Wielkie dzieło Kazimierza, którem prześcignął wielu spółczesnych monarchów, mogło się jedynie rozwinąć i dojrzeć pod zasłoną pokoju na zewnątrz; wojny bowiem zniszczyć je mogły w zawiązku, lub przynajmiej dojrzenie na długie przeciągnąć lata. Zrozumiał on to dobrze i dla tego pragnął nietylko sam unikać wojen, ale zabezpieczyć sobie pokój na wszystkie strony. Badawczą swą uwagą ścigał on skrzętnie wewnętrzne stosunki zakonu niemieckiego, wiedząc dobrze, jak potężnego ma w nim sąsiada, a zarazem wroga. Stał on natenczas na szczycie swego rozwoju i miał siły po temu, aby się nietylko zwycięzko oprzeć każdemu nieprzyjacielowi, ale bezkarnie nowe czynić zabory. Kownie groźnem było dla niego sąsiedztwo Czech, odkąd Karol, margrabia morawski, dwie posiadłszy korony, cesarską i czeską, umiał w krótkim czasie poskromnic swego rywala, Ludwika bawarskiego i jego sprzymierzeńców, a przez to zjednać sobie u całej rzeszy niemieckiej uznanie i uległość. Roztropność zatem polityczna nakazywała królowi Kazimierzowi, utrzymywać z obydwoma sąsiadami stosunki przyjazne. Kiedy przeto w roku 1348 cesarz Karol dla poskromnienia powstałych w Brandenburgii rozruchów w skutek niespodzianego zjawienia się rzekomego margrabi Waldemara, domagającego się przywrócenia do praw swoich, wy 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 624. — Długosz ]. c. lib. IX, 1079—1083. — Lelewel, Krytyczny rozbiór Statutu Wiślickiego. — Bandtkie, Jus Polonicum f. 143. — Helcel, Starodawne prawa polskiego pomniki I, 183. Kod. dypl. welkopl. II, 584-594. Caro 1. c. H, 274 sqq. 589—600. — 2) Helcel 1. c. I, CCXXVII. — Caro 1. o, II, 277, 590 ruszył w pol», król Kazimierz, zjechawszy się z nim w Namysłowie, na dniu 22 listopada tegoż roku nowe tam zawarł z nim przymierze, mocą którego obaj zgodzili się na to, że austryacki książę Albert jako rozjemca załatwi spory pomiędzy Bolkonem, książęciem świdnickim, a koroną czeską; że król polski wspierać będzie cesarza naprzeciw wszystkim możliwym nieprzyjaciołom, z wyjątkiem króla węgierskiego; że natomiast cesarz radą i czynem dopomoże mu do odzyskania wydartych Polsce przez Krzyżaków prowincyi i dzierżaw, a co nadto obydwaj wspólnie zdobędą, tem się na poły podzielą1). Wkrótce pokazało się przecież, że Karol w postępowaniu swojem zawsze obłudny i dwulicowy, nie zważał na układ, gdzie o jego własne chodziło korzyści. Przez osobne poselstwo przypomniał papieżowi owo tajemne w roku 1344 pomiędzy nim a Janem, królem czeskim, porozumienie się względem odłączenia biskupstwa wrocławskiego od metropolii gnieźnieńskiej, a przyłączenia go do arcybiskupstwa pragskiego; lecz Kazimierz, dowiedziawszy się o tem, tak energicznie przez wyprawionego umyślnie do Awinionu kanclerza swego naprzeciw tym zachciankom zaprotestował, że papież od zamiaru odstąpił i królowi zupełnie uspokajającą nadesłał odpowiedź2). Daleko jawniej jeszcze, aniżeli w tej sprawie występowała obłuda cesarza ku sprzymierzeńcowi swemu pod względem zachowania się jego i postępowania z Krzyżakami, którym wszędzie dawał dowody największej życzliwości, co widząc Kazimierz, dla uniknienia jakichkolwiek powodów do nieporozumień z zakonem, zawarł z nim w roku 1349 układ graniczny i celny, ułatwiwszy przez to zobopólną swobodę handlu i pogranicznych stosunków 3). Z czasów tych pertraktacyi politycznych mało się przechowało z życia naszego arcybiskupa szczegółów. Że w nich czynny brał udział, nie ulega wątpliwości, ponieważ król Kazimierz bez jego rady i udziału żaduych ważniejszych postanowień nie czynił i do samej śmierci nadzwyczajną otaczał go czcią i poważaniem. W roku 1348 Mikołaj Ursus, komandor kawalerów maltańskich w Poznaniu poświadcza, że od arcybiskupa Jarosława otrzymał na dniu 15 stycznia tegoż roku trzydzieści grzywien za sprzedaną mu wieś Moichowice 4). Pod dniem 17 marca tegoż roku papież Klemens VI poleca mu nowo ustanowionego biskupa poznańskiego, Alberta 5). W kwietniu był w Gnieźnie na uroczystości św. Wojciecha i brał udział w obradach kapituły jeneralnej, podczas której Dobiesław, sędzia kaliski, przysądził mu pod dniem 24 tegoż miesiąca i roku wieś Kokanin naprzeciw niesłusznym pretensyom dziedziców z Świńca 6). Z Gniezna udał się po ukończonej kapitule do Żnina i tam na dniu 25 maja roku 1348 godził dziedziców Dzwonowa z plebanem Dąbrówki kościelnej wiodących z sobą spory o prawa i dochody plebańskie w tychże wsiach7). Na początku sierpnia tegoż 1) Kod. dypl. wielkopl. II, 609. — Riedel, Codex diplom. Brandenburg. B. 2. f. 230. — 2) Theiner 1. c. II, 528. — 3) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 706. — Dogiel 1. c. IV, 71. — Kod. dypl. wielkopl. II, 618. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 124. Kod. dypl. wielkopl. II, 596. — 5) Theiner 1. c. I, 513. — 6) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 94. Kod. dypl. wielkopl, II, 000. — 7) Archiv. Consist. Gnesn. acta acticata de a. 1555. Kod. dypl. wielkopl. II, 601. 591 roku przebywał w Uniejowie, gdzie na dniu 2 tegoż miesiąca przed Jarandą, Starostą sieradzkim, zawarł ugodę z Mikołajem i Trojanem, synami Pawła Ogoń-czyka z Śpicymierza, wojewody niegdyś łęczyckiego, dopominającymi się o wsie: Spicymierz i Wieszczyce, które arcybiskup nabył przez zamianę z królem Kazimierzem, dawszy im sześćdziesiąt grzywien groszy pragskich z tem zastrzeżeniem, że jeżeli król mniemane ich szkody wynagrodzi, natenczas tę sumę zwrócić będą obowiązani arcybiskupowi gnieźnieńskiemu1). Ugodę tę potwierdził król w Sieradzu dnia 20 sierpnia tegoż roku 2). Na dniu 7 czerwca roku 1349 przebywał Jarosław w dobrach arcybiskupich Cerekwicy na Pomorzu, gdzie w tymże dniu pozwolił lokować wieś Gembarzewo na prawie chełmińskiem 3). Siedm dni później widzimy go z królem, biskupem poznańskim Albertem, Mikołajem kaliskim i Mucz-konem poznańskim wojewodami tudzież wielu innymi panami w Trzęsaczu, gdzie ustanowione zostały granice pomiędzy Kujawami a Wielkopolską z jednej, a ziemią pomorską i chełmińską z drugiej strony 4). Bullą z dnia 18 sierpnia tegoż roku papież Klemens VI poleca arcybiskupowi i suffraganom jego, aby ogłosili wiernym odpust zupełny na rok 1350 dla wszystkich tych nadany, którzy zwiedzać będą bazyliki rzymskie 5). Po straszliwej klęsce, którą Krzyżacy w roku 1349 nad Sterbą zadali Litwinom, książe Kiejstut, wiedząc dobrze, że ciż dumni i chciwy zakonnicy politykę swą zaborczą pozorem nawracania pogan pokrywać zwykli, oświadczył Kazimierzowi w nadziei oględniejszego z narodem swoim obchodzenia się, chęć nawrócenia się z wszystkimi poddanymi do wiary chrześcijańskiej. Król doniósł o tem papieżowi, który z wielką radością dziękował mu za te jego zabiegi w nawróceniu pogan, wzywając go zarazem, aby się postarał o zdolnych i gorliwych misyonarzów, którzyby dzieło nawrócenia Litwy ujęli w ręce"), a arcybiskupowi Jarosławowi osobne w tej mierze przesłał polecenia 7). Do Kiejstuta zaś pisał, że jeżeli się nawróci, nie tylko wyniesiony zostanie do godności królewskiej, ale pod szczególniejszą zostawać będzie Stolicy apostolskiej opieką8). Pokazało się jednakże wkrótce, że obietnice Kiejstuta były zwodnicze i obłudne, któremi jedynie pragnął króla Kazimierza powstrzymać od wojny i zjednać sobie na czas krytyczny opiekę papieża. Od dawna bowiem nosił się król z zamiarem przywrócenia Koronie Wołynia, Brześcia i Podlasia, które prowincye prawem lennem trzymali niegdyś książęta ruscy, a następnie przez Gedymina na nich zdobyte do Litwy wcielone zostały. Gdy dom książąt ruskich w linii męzkiej wygasł, przypadły owe ziemie prawem spadku na synów księcia Trojdena mazowieckiego przez matkę, tychże ziem dziedziczkę. Król Kazimierz, objąwszy Ruś Czerwoną po Bolesławie Trojdenowiczu wskutek ustąpienia sobie prawa sukcesyi przez braci jego, zawiesił na czas pomyślniejszy podbicie reszty ustąpionych sobie dzierżaw, ile że go naówczas z książętami litewskimi pewne wiązały układy. Gdy zatem 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 125. Kod. dypl. wielkopl. II, 605. — 2) Kod, dypl. wielkopl. II, 606. — 3) Tamże II, 617. — 4) Tamże II, 618. Rzyszczewski i Muczk. 1. c. Suplem. Nr. 500. — 3) Theiner 1. o. I. 523. — 6) Tamże I, 525. — 7) Tamie I, 526. — 8) Tamże 1. c. I, 526. 592 ciż książęta naprzeciw tym układom wiarołomnymi się stali, podejmując częste wycieczki na Mazowsze, łącząc się z Tatarami i podburzając ruskich starostów naprzeciw prawowitemu monarsze, Kazimierz, korzystając z zabezpieczonego sobie ze strony Krzyżaków i Czechów pokoju, a zarazem z osłabienia sił litewskich po ostatniej klęsce sterbskiej, zebrawszy znaczne wojsko, wkroczył w listopadzie roku 1348 na Wołyń, opanował Łuck z Włodzimierzem, następnie zajął Brześć z całą okolicą, zdobył szturmem Chełm, co widząc mniejsze zamki, twierdze i miasta, dobrowolnie się zwycięzcy poddawały, tak dalece, że wkrótkim czasie stał się panem obszernego kraju od Sanu aż do Styru 1), w którym, jak pisał do papieża Klemensa VI, donosząc mu o swojem zwycięztwie, siedm biskupstw i jedno arcybiskupstwo ustanowić było można2). Dla zabezpieczenia tego wielkiego nabytku od rokoszów wewnętrznych i napaści sąsiadów król poobsadzał zamki i grody starostami swymi, a zostawiwszy przy Lubardzie, synu Gedymina, Łuck 2 całym obwodem jako lenność, powrócił z tryumfem do Krakowa 3). Nie łudząc się jednakże spokojnem ziem podbitych posiadaniem, zwłaszcza, że dzicy Tatarzy przywołani przez Litwinów każdej chwili najechać takowe i do szczętu zniszczyć mogli, przedsięwziął wszelkie środki ostrożności, a nadto w liście swoim do papieża pisanym, w którym mu o zwycięztwie swojem donosił, upraszał go o pomoc pieniężną na utrzymanie wojsk zaciężnych ku obronie owych obszernych prowincyi przed napaścią pogańską. Klemens VI wielce uradowany zwycięztwem króla, od którego spodziewał się nawrócenia do kościoła podbitych pod berło jego ludów, nałożył na duchowieństwo polskie nowy podatek na lat cztery, wynoszący corocznie dziesiątą część wszelkich dochodów beneficyalnych, począwszy od arcy-biskupstwa aż do ostatniej prebendy, poleciwszy zbieranie tego podatku arcybiskupowi Jarosławowi wspólnie z dziekanem krakowskim i jeneralnym kolektorem świętopietrza w Polsce, Arnoldem de Lacaucina, scholastykiem krakowskim, z tem zastrzeżeniem, ażeby połowę zbieranego w dwóch ratach podatku doręczali królowi na wspomniane wyżej potrzeby krajowe, drugą zaś połowę odsyłali do skarbu papiezkiego na opędzenie ogólnych potrzeb Kościoła4). Podczas wyprawy królewskiej na Wołyń arcybiskup Jarosław przygoto wał i zwołał synod prowincyonalny do Kalisza na uroczystość Trzech Królów i dni następne roku 1350, w którym brali udział: Bodzanta z Jankowa, krakowski, Przecław z Pogorzeli, wrocławski, Wojciech Pałuka, poznański, Maciej Go-łańczewski, kujawski i Klemens Pierzchała, płocki biskupi z swemi kapitułami6). 1) Dtugosz 1. c. lib. IX, 1087, 1088. — Naruszewicz 1. c. V, 78 sqq. — 2) Theiner I. c. I, 532: „...Ruthenorum terras sive Ducatus, in quibus possunt con-stitui et creari septem diffusi Episcopatus cum uno Metropolitano, suae potestati et do-minio iam subiecit." — 3) Dtugosz 1. c. lib. IX, 1088. — 4) Theiner 1. c. I, 531—534. Bulia datowana z Awinionu III Idus Marcii Pontificatus nostri anno nono (14 marca 1351).— 5) Dtugosz 1. c. lib. IX, 1091: „Pro Epiphaniarum die (a. 1350) Jaroslaus Archiepi-scopus Gnesnensis synodum provincialem apud oppidum Calisch tenuit." Myli się zacny nasz kronikarz co do bisknpow kujawskiego i lubuskiego, poniewaz na stolicy kujawskiej naowczas nie Zbilut lecz Maeiej, a na lubaskiej nie Jan, leez Apeszkon zasiadali. (Cfr. Damalewicz, Vitae Vladislav. Episcopor. f. 241. — WohlbrUck, Qesch. des eht 593 Jaki był właściwie cel zwołania tego synodu, Długosz, który sam jeden krótką o nim wiadomość podaje, nie wspomina. Z tego powodu niektórzy pisarze nasi, jako to Helcel1) i Jabczyński 2) wątpią o odbyciu w tym roku synodu kaliskiego i utrzymują, że wiadomość przez Długosza podana odnosi się do synodu prowin-cyonalnego odprawionego dnia 8 stycznia roku 1357, zwłaszcza że tenże kronikarz pomylił się nawet w dwóch imionach biskupów w owym synodzie udział brać mających. Zdanie to nie ma przecież przekonywającej podstawy, ponieważ Długosz często mylący się w imionach osób, rzadko się myli w podaniu samych faktów, mianowicie tych, które od czasów jego zbyt nie są odległe. Sami dwaj wspomnieni pisarze przypuszczają, że Długosz chyba o innym nieznanym zkąd-inąd pod rokiem 1350 pisze synodzie, co też jest rzeczą bardzo prawdopodobną albowiem powodem ważnym do zwołania właśnie w roku 1350 synodu prowin-cyonalnego była niebezpieczna sekta tak zwanych biczowników, która w drugiej połowie wieku XIII w Polsce wytępiona, utrzymała się w innych krajach, mianowicie w Węgrzech i Niemczech, zkąd w wielkiej gromadzie, chroniąc się przed morowem powietrzem, przybyli ci fanatycy do Małopolski, chodząc po wsiach i miastach obnażeni do pasa i nielitościwie się dyscyplinami smagający. Pod pozorem ostrej pokuty kryli sprosne i wyuzdane życie z kobietami należącemi do ich zgromadzenia. Papież Klemens VI potępił na nowo tę przewrotną sektę i pod dniem 20 października roku 1349 wezwał arcybiskupa Jarosława, wraz z wszystkimi jego suffraganami, ażeby wszelkich dołożyli starań i Polskę z tych bezbożników oczyścili3). Otóż arcybiskup, pragnąc jak najrychlej zasłonić Kościół polski od tej zarazy i wykonać ściśle tak ważne Stolicy apostolskiej zalecenie, otrzymawszy takowe w końcu roku 1349, zwołał niezwłocznie synod prowincyonalny do Kalisza na dzień 6 stycznia roku następnego, ażeby się z biskupami porozumieć i odpowiednie wspólne środki naprzeciw temu złemu obmyślić. Zdanie to nasze potwierdzają Naruszewicz i Damalewicz. Pierwszy pisze wyraźnie pod rokiem 1351, że „około tego czasu zniesiona i wywołana została z Polski sekta biczowników za staraniem arcybiskupa Jarosława i biskupów krajowych, którzy w roku zeszłym synod w Kaliszu złożyli 4)", drugi utrzymuje stanowczo, że wywołanie owej sprosnej sekty z kraju było głównym powodem zwołania synodu w mowie będącego, w którym brał udział Maciej, biskup kujawski5). Obaj widocznie nie na samym Długoszu podania swoje opierali, ale je z innych nieznanych nam źródeł czerpali, gdyż Długosz o celu zwołania synodu nie nie wie. Prawdopodobnie zgromadzeni na nim biskupi żadnych innych uchwał nie postanowili, maligen Bisthums Leubus I, 460 sqq, — Theiner. 1. c. I, 486. — 1) Starodawne prawa polskiego pomniki I, 340. — 2) Wiadomoic o Synodach w Roczn. Tow. Przyj. Nauk Pozn. na r. 1849 zeszyt I, 34—37. — 3) Theiner 1. c. I, 527. — 4) Historya Na-rodu Pol. (wyd, Turowskiego) V, 197. — 5) Vitae Vladisl. Episcopor. f. 240. 241: „Interfuit Synodo Mathias, in qua decreto Pontificum exacti sunt e finibus Polonie Flagellantes, qui ex Ungaria venerant ex utroque sexu conglomerati.... Eam (sectam) in commune collatis eonsiliis Jaroslaus Archiepiscopus Gnesnensis, Bodzanta Craeoviensis. Przeclaus Vratislaviensis, Mathias Vladislaviensis, Albertus Poznaniensis e Polonia pro-scripserunt." 75 594 lub też tylko dawniejsze stosownie do ówczesnych potrzeb odświeżyli, gdyż inaczej byłby arcybiskup Jarosław nowe uchwały zamieścił w swoim zbiorze konstytucyi synodalnych, o którym niżej będzie mowa. Bądź jak bądź, z powodów wyżej przytoczonych wiadomości Długoszowej o synodzie kaliskim z roku 1350 wiarogodności odmawiać nam się nie godzi. Łatwo też być może, że arcybiskup Jarosław na prośby króla Kazimierza potrzebującego zasiłków pieniężnych po zdobyciu prowincyi ruskich, chciał duchowieństwo przysposobić i zachęcić do kontrybucyi, którą w uastępnym roku papież na nie nałożył, zapobiegając nieukon-tentowaniu i wstrętowi, któreby niespodziany jej nakaz mógł był w niem wywołać. Po odbytym synodzie kaliskim widzimy arcybiskupa Jarosława w Gnieźnie gdzie na dniu 26 marca 1350 w porozumieniu z kapitułą swoją fundował w kościele metropolitalnym ołtarz pod wezwaniem Matki Boskiej i św. Stanisława, ustanowiwszy przy nim dwóch altarzystów i przeznaczywszy na ich utrzymanie czynsze pieniężne i daniny zbożowe stołu swego we wsiach: Krębkowie, TJścię-cinie, Sokolnikach, Marszewie, Sobiesierniu, Czaplach, Pakszynie, Szczytnikach, Wiewiórczynie i Gogolinie1). Widać, że święta wielkanocne, które w tym roku przypadały dnia 28 marca, przepędził w swej stolicy arcybiskupiej, i że tam pozostał aż do ukończenia kapituły jeneralnej, rozpoczynającej się dnia 23 kwietnia, w samą uroczystość św. Wojciecha, albowiem na dniu 26 tegoż miesiąca uczynił tamże zamianę z rycerzem Stanisławem, wziąwszy od niego część wsi Goryszewa, a ustąpiwszy mu za nią wieś Marzenin, z wyjątkiem szóstej jej części, którą sprzedał kanclerzowi gnieźnieńskiemu, Mikołajowi i jego następcom w kapitule metropolitalnej 2). W środę po Zielonych Świątkach dnia 19 maja tegoż roku widzimy go w Sulejowie na zjeździe z królem Kazimierzem, Ziemowitem, książęciem mazowieckim, Bodzantą z Jankowa, krakowskim, Klemensem, płockim i Albertem, poznańskim biskupami, tudzież wielu panami świeckimi, jak dowodzi dokument z tegoż dnia, w którym książę Ziemowit z Cystersami tamtejszemi uczynił zamianę dóbr Wysoczyn na inne3). Z Sulejowa udał się do Łowicza, gdzie w pierwszej połowie czerwca roku 1450 miał narady z książęciem mazowieckim Ziemowitem. Mając ciągle na uwadze i przed oczyma dobro Kościoła polskiego i dbając równie o bezpieczeństwo własności tak swego kościoła metropolitalnego jako i innych w kraju, korzystał z tej sposobności i nakłonił książęcia, że przywilejem wydanym tamże dnia 11go tegoż miesiąca i roku zatwierdził kościołowi poznańskiemu wszelkie wolności, własności i prawa, które mu niegdyś był nadał dziad jego, Bolesław4). Z Łowicza pospieszył czynny i niezmordowany arcybi 1) Archiv. Consist. Gnesn., Acta acticata de a. 1540. — Kod. dypl. wielkopl. III, 1. — 2) Archiv. Capit. Qnesn., Begestr. privilegior. ccmonici Vladislai. — Kod. dypl. wielkopl. III, 4. — 3) Kodeks dyplom. księstwa mazowieckiego str. 342: „Actum et datum in stationibus circa predictum monasterium Suleyow in colloqnio per dominum regem predictum cellebrato etc." — 4) Archiv. Capit. Posnan., III, 23. — Kod. dypl. wielkopl. III, 8: „Mediante ordinacione venerabilis in Christo patris domini domini Ja-roslai etc." 595 skup niezawodnie do Krakowa, ażeby służyć radą i czynem królowi Kazimierzowi mocno zakłopotanemu niespodzianym na polskie prowincye graniczne Litwinów napadem, którzy, biorąc krwawy odwet za utracone dzierżawy, zdobyli wśród niesłychanych okrucieństw miasta i zamki: Włodzimierz, Biecz, Brześć, a nawet Lwów, a posuwając zagony swoje aż w głąb Polski, wszystko naokół ogniem i mieczem niszczyli, mnóstwo ludzi zabrawszy w niewolę. Kazimierz, powoławszy do pomocy książąt mazowieckich, których poprzednio, nie zważając na gniew Czechów, układem z dnia 18 sierpnia roku 1350 lennikami swymi uczynił, wybrał się na poskromnienie dziczy litewskiej i tatarskiej z nią sprzymierzonej, lecz pokilkakrotnie pobity, straciwszy kwiat rycerstwa, pomiędzy nim książęcia mazowieckiego, Bolesława III1), cofnąć się musiał do Krakowa ku niemałej trwodze całego narodu, przypisującego te klęski i nieszczęścia karze niebios za to, że król kazał niewinnie utopić w Wiśle wikaryusza katedralnego krakowskiego, Marcina Baryczkę, który w imieniu biskupa swego, Bodzanty z Jankowa, rzucił na niego klątwę za dopominanie się służebności i podatków krajowych z dóbr jego biskupich, Złotej2), lubo niektórzy pisarze zwalniają króla z winy w tej mierze, utrzymując, że tej zbrodni dopuścili się bez jego wiedzy i rozkazu ujmujący się za honorem pańskim dworzanie3). W nader przykrem położeniu swojem udał się Kazimierz do papieża i do sprzymierzeńca swego, Ludwika, króla węgierskiego. Pierwszy uczynił, co mógł, wezwawszy biskupów polskich, węgierskich i czeskich do ogłoszenia krucyaty naprzeciw pogaństwu4), lecz czasy garnięcia się wiernych pod chorągiew krzyżową minęły, ponieważ się tylokrotnie przekonano, że krzyżowców używano jedynie dla interesów politycznych i zaborów, a nie dla obrony i rozszerzania chrześcijaństwa; drugi zaś, korzystając z okazyi, odnowił swoje urojone prawa do Rusi Czerwonej, aby sobie sukcessyą tronu polskiego zapewnić, i nie wprzód od nich odstąpił i pomoc wojenną Kazimierzowi obiecał, dopóki ten nie zawarł z nim układu, mocą którego darował królowi polskiemu kraj wspomniany pod tym warunkiem, że jeżeli Kazimierz doczeka się potomka płci męzkiej, tenże kraj powrócić powinien do Węgier za zwrotem Polsce wynagrodzenia stu tysięcy złotych czerwonych, w przeciwnym razie na mocy dawnych z Kazimierzem układów wraz z całą Polską przypaść miał do Węgier. Gdyby zaś król Ludwik lub synowiec jego, Jan, bez potomków płci męzkiej z tego świata zeszli, natenczas wszelkie zobowiązania się Polski żadnego nie będą miały znaczenia, z wyjątkiem zapłacenia dawnego długu z roku 1335 w ilości 5000 kóp groszy pragskich 5). Dopiero po przyjęciu przez obydwie strony tego układu Ludwik gotów był sam z wojskiem swojem wyruszyć na pomoc królowi Kazimierzowi, który, mając skarb próżny, zmuszony był mimo przykre doświadczenia i niebezpieczeństwa wdawania się z podstępnym zakonem krzyżackim, zaciągnąć od niego pożyczkę ośmiu tysięcy kóp groszy pragskich czyli 40000 złotych, dawszy mu w zastaw ziemię dobrzyńską aż do zapłacenia 1) Długosz 1. c. lib. IX, 1094. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 629. 630. — 3) Morawski 1. o. I, 262. — 4) Theiner 1. c. I, 539. — 5) Caro 1. c. II, 292. 293, 75 596 długu1). Tak przygotowany Kazimierz wyruszył na wiosnę roku 1352 z swojem i sprzymierzonych książąt mazowieckich wojskiem na Ruś, gdzie, złączywszy się z zastępami węgierskiemi pod dowództwem samego króla Ludwika, zdobył Włodzimierz i cały Wołyń odzyskał. W walnej bitwie pojmany został Kiejstut i brat jego Lubart, lecz pierwszemu udało się z więzienia uciec, a drugi wypuszczony na słowo i zaręczenie braci, że się na każde zawołanie króla przed niego stawi, nie dotrzymał słowa 2). Że książęta mazowieccy mimo utratę brata i rycerstwa swego w poprzedniej króla na Ruś wyprawie pochopnymi się okazali do podjęcia następnej, sprawiło głównie pośrednictwo Jarosława, który podążywszy z królem do Płocka, nakłonił ich do ratowania ziem utraconych i spowodował układ pomiędzy nim a temiż książętami względem ziemi płockiej, wizkiej i zakroczymskiej tamże w niedzielę po podwyższeniu św. Krzyża roku 1351 zawarty'). Pomyślny wypadek drugiej wyprawy ruskiej nie utulił króla bynajmniej w spokoju i nieczynności. Wiedział on dobrze, że Litwini przy pomocy tatarskiej kusić się będą na nowo o odzyskanie odebranych im krajów i dla tego, pragnąc pozostać przy bezpiecznem posiadaniu części tychże krajów, aniżeli wszystkie wystawiać na możliwą niepowrotną utratę, a Polskę narazić na klęski długoletnich wojen, zawarł z synami Gedymina układ pokojowy, tymczasowo na dwa lata, mocą którego zatrzymał tylko Ruś Czerwoną, a Litwini pozostali przy Włodzimierzu, Łucku, Bełzie, Chełmie i Brześciu. Na czas trwania tego pokoju czyli rozejmu t. j. od 1 października roku 1352 aż do tegoż dnia roku 1354 zobowiązał się król, dopomagać Litwinom w wojnie naprzeciw Węgrom, a Litwini przyrzekli wspierać go posiłkami w razie przedsięwziętego przez Tatarów na Polskę napadu4). Król, potrzebując pieniędzy na wojnę z Litwinami i Tatarami, za radą panów polskich zabrał kosztowności kościoła gnieźnieńskiego, które poprzednik Jarosława, arcybiskup Janisław, dla zabezpieczenia ich przed rabunkiem Krzyżaków wywiózł był do zamku chęcińskiego, kazawszy je stopić i sprzedać5). Wartość tych kosztowności, składających się z złotych i srebrnych krzyżów, tablic, kielichów i innych naczyń, tudzież pereł, wynosiła dwa tysiące grzywien srebra czyli dziesięć tysięcy ówczesnych złotych. Wskutek usilnego domagania się arcybiskupa Jarosława, ażeby temuż kościołowi zabór odpowiednio został wynagrodzony, król przywilejem wydanym w Krakowie dnia 21 czerwca roku 1352 przekazał mu z żup bocheńskich i wielickich na wieczne czasy sto grzywien groszy pragskich rocznie w dwóch ratach, na św. Stanisław i na św. Michał, 1) Voigt, Cod. diplom. Pruss. III, 95. Nr. 73. — 2) Dlugosz 1. c. lib. IX, 1094. Cfr. Naruszewicz L c. V, 193. — 3) Kodeks dypl. ks. mazowieckiego str. 62—64. — 4) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 630. — Stronezynski, Wzory pism dmvnych Nr. 90. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 131. 132. Kod. dypl. wielkopl. III, 18: „Nos Casimirus Dei gracia rex Polonie.... notum facimns universis.... quod ingru-ente nobis et regno nostro maximo necessitatis articulo, habita deliberacione baronum nostrorum reeepimus de thesauro Gneznensis ecclesie in crucibus, tabulis, calicibus et aliis ornamentis aureis atque perlis ad duo millia marcamm argenti Polonici ponderis, que comminuta et conflata pro commodo regni nostri duximus convertenda etc," 597 z tym obowiązkiem, ażeby w katedrze gnieźnieńskiej' odprawiały się co tydzień trzy msze święte i wigilie trzech nokturnów co środę za duszę darodawcy. Biskup zaś Bodzanta w porozumieniu z kapitułą swoją upoważnił arcybiskupa Jarosława i następców jego do wyklinania przełożonych żup rzeczonych, gdyby się rzetelnie na czas oznaczony z owych opłat nie uiszczali1). Na dwa dni przedtem nakłonił arcybiskup powagą swoją króla do naprawienia innej krzywdy duchowieństwu polskiemu wyrządzonej. Z szczególnej nad stanem kmiecym opieki wydał był bowiem już dawniej na własną rękę bez porozumienia się z biskupami rozporządzenie, ażeby dziesięcin z pól swoich nie zwozili kmiecie do gumien duchownych, lecz każdy z nich miał sobie sam też dziesięciny odbierać i własnemi pociągami zwozić. Arcybiskup oparł się temu rozporządzeniu jako nadwerężającemu odwieczne prawa i zwyczaje Kościoła stanowczo, i dokazał tyle, że król przywilejem wydanym w Krakowie dnia 19 czerwca roku 1352 wobec niego rzeczone rozporządzenie swoje za niebyłe ogłosił2) W końcu sierpnia tegoż roku bawił arcybiskup w Łowiczu i tam na dniu 31 tegoż miesiąca pokwitował biskupa poznańskiego z odebrania od niego stu dwudziestu grzywien jako jednej raty dziesiątej części dochodów beneficyalnych z jego dyecezyi, który to podatek przez papieża Klemensa VI w r. 1351 na duchowieńtwo polskie przez cztery lata był nałożony3). W lutym roku 1353 spotykamy króla Kazimierza i arcybiskupa Jarosława w Poznaniu, gdzie pierwszy obdarzył na dniu 16 tegoż miesiąca klasztor Cystersek w Owińskach wsiami: Skorzęcinem i Barcinkiem, jak opiewa dokument odnośny z tegoż dnia przez arcybiskupa podpisany4). Na dniu 2 tegoż miesiąca zmarła bezdzietnie Anna, małżonka cesarza Karola, który wkrótce potom chcąc koniecznie książęcia Bolkona świdnickiego i jaworskiego, trzymającego się dotychczas wiernie monarchów polskieh, mieć lennikiem swoim czeskim, postanowił pojąć w małżeństwo córkę zmarłego brata jego, Henryka, książęcia jaworskiego, Annę, poprzednio przeznaczoną dla najstarszego syna cesarskiego, krótko przedtem zmarłego. Bolkon bezdzietny, po którym taż synowica odziedziczyć miała księstwo świdnickie, wiedząc że się dłużej przy niezależności od Czechów nie utrzyma, zgodził się na projekt Karola i uprosił króla węgierskiego jako wuja, a króla Kazimierza jako dziada po matce oblubienicy, do zawarcia z nim ugody małżeńskiej w imieniu swojem i Anny. Król Kazimierz, korzystając z tej sposobności, aby wymódz na cesarzu odstąpienie praw swoich do Mazowsza, udał się osobiście do Budy, gdzie na dniu 27 maja stanął układ odnośny, mocą którego cesarz zrzekł się wszelkich pretensyi do Mazowsza, a król Kazimierz odstąpił mu za to miasto Byczynę i Kluczborek w zastawie trzymane, oraz 1) Tamże. Raczyński, Codex diplom. Maj. Polon. 94. — Kod. dypl. wielkopl. III, 18, — 2) Kodeks dyplom, katedry krak. I, 248. 249: „...nunc nostra voluntate mutata de consilio reverendi patris domini Jaroslai sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopi et consensu unanimi baronum nostrorum .... huic pagine nostrum et reverendi patris domini Jaroslai .. . huius negocii mediatoris sigilla sunt appensa." — 3) Archiv. Capit. Pornan. III, 24. — Kod. dypl. wielkopl. III, 20. — 4) Kod. dypl. wielkopl. III, 27. 598 zrzekł się wszelkiego prawa do księstwa świdnicko-jaworskiego1). Tym sposobem ostatnia część Ślązka niepowrotnie oderwaną została od zwierzchnictwa Polski. Podczas kiedy król Kazimierz gotował się do nowej wyprawy na Ruś celem wzięcia odwetu na Tatarach za ich ostatni na prowincye polskie najazd, tudzież odzyskania dzierżaw w roku 1349 zdobytych, a przez Litwinów napowrót zabranych, arcybiskup Jarosław zajmował się gorliwie sprawami Kościoła polskiego i archidyecezyi swojej. W roku 1353 na dniu 20 sierpnia pośredniczył wspólnie z Wierzbiętą, starostą wielkopolskim, w Pyzdrach pomiędzy biskupem poznańskim Wojciechem, a Andrzejem, kasztelanem kaliskim przy układach dotyczących wsi biskupiej Górki2). W kwietniu roku 1354 bawił dłuższy czas w Gnieźnie i tam na dniu 25 tegoż miesiąca w porozumieniu z kapitułą swoją wydał nową dla niej ordynacyą. Dotychczas składała się ona z siedmiu prałatów i dwudziestu sześciu kanoników. Ponieważ sześć kanonii tak licho były uposażone, że się kanonicy na nich utrzymać nie mogli, i dla tego, nie rezydując przy kościele metropolitalnym i przypadających na nich z kolei obowiązków przy nim nie spełniając, nabożeństwu uszczerbek sprawiali, z tych sześciu przeto prebend utworzył arcybiskup trzy, połączywszy po dwie w jednę, tak, że odtąd kapituła metropolitalna liczyła siedm prałatur i dwadzieścia trzy kanonikaty8). Dla pomnożenia zaś chwały Bożej w kościele rzeczonym postanowił wspólnie z kapitułą, ażeby wigilie za zmarłych odbywały się tam codziennie pomiędzy noną a nie-szporami, z wyjątkiem świąt uroczystych, codziennie zaś msza ś. za zmarłych przez wikaryuszów śpiewana, z wyjątkiem tychże świąt, z dodatkiem kolekt za królów, arcybiskupów, rodziców ich i dobroczyńców Kościoła4). Za te obowiązki przeznaczył arcybiskup dla wikaryuszów sto grzywien rocznego dochodu, i wprawdzie pięćdziesiąt z dochodów dóbr arcybiskupich Gruczna na Pomorzu, a pięćdziesiąt z żup solnych bocheńskich i wielickich przez króla Kazimierza za zabrane srebra kościołowi gnieźnieńskiemu przekazane. Ponieważ jednakże dobra rzeczone nie przynosiły tyle dochodu, przeto, skłoniwszy arcybiskup biskupa kujawskiego, do którego dyecezyi Gruczno należało, do ustąpienia sobie probostwa tamże, takowe do kolegium wikaryuszów w mowie będących z wszelkiemi dochodami wcielił z obowiązkiem utrzymywania przy tymże kościele wikaryusza wieczystego i oddawania do skarbu arcybiskupiego reszty dochodów tak z owej wsi jako i probostwa, przewyższających owe pięćdziesiąt grzywien dla nich przeznaczonych5). W maju tegoż roku zjechał arcybiskup do Piotrkowa, ażeby przed sędzią sieradzkim, Jaksą, bronić prawa własności arcybiskupiej, Kowalewa, naprzeciw uroszcze-niom Wierzbięty, dziedzica Przespolewa, które mu tenże sędzia przywilejem z dnia 28 tegoż miesiąca i roku przyznał6). W tym czasie odżyły na nowo w prowincyach kościelnych magdeburgskiej 1) Praj, Annales Hungariae II, 93. — Caro 1. c. II, 297. 298. — 2) Archiv. Capit. Posnan. Liber privileg. B. Nr. 39. — Kod. dypl. wielkopl. III, 29. — 3) Archiv. Capit, Gnesn. Nr. 133. — Kod, dypl. wielkopl. III, 30. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 133. — 5) Tamże. — Kod. dypl. wielkopl. III, 30, 32. — 6) Archiv, Capit. Onem. Nr. 134. 599 i bremeńskiej, tudzież w innych okolicach Niemiec przewrotne sekty Beguardów i Beguinów albo Fratrycellów, przeciwko którym gdy inkwizytorowie papiezcy energicznie występować poczęli, wielu z nich z obawy przed karą i prześladowaniem przeniosło się do księstwa szczecińskiego, do Ślązka, a mianowicie Wrocławia i innych części prowincyi gnieźnieńskiej, o czem zawiadomiony papież Innocenty VI, wezwał pod dniem 27 lipca roku 1354 arcybiskupa Jarosława, wszystkich jego suffraganów, prałatów, opatów i plebanów oraz króla Kazimierza i książąt ślązkich, aby wspólnemi siłami starali się te sekty wytępić i Kościół tamtejszy od ich zarazy obronić 1). Po wzorowej arcybiskupa Jarosława gorliwości w utrzymaniu czystości wiary i czujnej nad Kościołem polskim opiece spodziewać się należało, że tej zgubnej sekcie w krótkim czasie w prowincyi swojej gnieźnieńskiej koniec położył. Pod dniem 28 listopada tegoż roku wspomniany papież wezwał arcybiskupa, ażeby kolektorowi jeneralnemu świętopietrza w Polsce, Arnoldowi de Lacaucina, przy transporcie pieniędzy do skarbu papiezkiego przez archidyecezyą swoję o najzupełniejsze postarał się bezpieczeństwo 2). W tymże roku, prawdopodobnie przy końcu jego, sprzymierzone wojska polskie i węgierskie pod osobistem dowództwem obojga monarchów nową podjęły naprzeciw Tatarom wyprawę, o której wypadku kroniki spółczesne nie wspominają. Nie musiał on być świetny, skoro na Rusi Czerwonej i Wołyniu stosunki się nie zmieniły i król Kazimierz na nowo się udał do papieża Innocentego o pomoc pieniężną na obronę kraju od tej dziczy okrutnej. Tenże, uwzględniając potrzeby króla, bullą z dnia 22 listopada roku 1354 nałożył na duchowieństwo polskie świeży czteroletni podatek, wynoszący rocznie dziesiątą część wszelkich dochodów beneficyalnych, z których połowa wpływać miała do skarbu papiezkiego, a połowa do królewskiego3). Tym sposobem duchowieństwo polskie przez ośm lat bezustannie obciążone było niemałemi podatkami, gdyż poprzednik Innocentego VI w roku 1351 takie same na nie nałożył ciężary. W tym przeciągu czasu każdy duchowny złożył bądź królowi, bądź papieżowi prawie całkowity jednoroczny swój dochód. Jakże to jawny dowód niedorzeczności niektórych pisarzy naszych, utrzymujących, jakoby duchowieństwo polskie w stosunku do innych stanów w kraju na potrzeby jego zbyt mało płaciło! Arcybiskup Jarosław, dając z siebie dobry przykład, zajął się niezwłocznie zbieraniem tej kontrybucyi, skoro bulla rzeczona rąk jego doszła, i wyznaczył na pojedyńcze archidyakonaty osobnych kolektorów, pomiędzy innemi na kurzelowski archidyakona Stanisława dnia 3 lutego r. 13554). W tym samym czasie przebiegły Ludwik węgierski, który nie tylko w pomocy dawanej Kazimierzowi, ale we wszystkiem, cokolwiek czynił dla Polski, własne miał na oku korzyści, mięszał się w domowe i osobiste stosunki monarchy polskiego, tak dalece, że na siebie słuszne ściągnął podejrzenie, jakoby przekupstwem, intrygami i podstępem przeszkodził mu w uzyskaniu z obydwóch żon swoich potomka płci męzkiej. Na tem bowiem jedynie polegały układy o odziedziczenie korony po wuju swoim. Mając zaś zabezpieczoną dla siebie osobiście, 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 33. — 2) Theiner 1. c. I, 556. — 3) Tamże I, 556, 558. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 135. — Kod. dypl wielkopl. III 40. 600 chciał ją koniecznie zabezpieczyć dla brata swego, Stefana, ponieważ sam nie miał syna. Do urzeczywistnienia tego zamiaru potrzebował jednakże zezwolenia nie tylko króla Kazimierza, ale stanów jego, i dla tego, zwabiwszy go na początku roku 1355 do Budy, nakłonił go do w ystawienia nowego dokumentu, którym nie tylko potwierdził układ z królem Karolem względem następstwa syna jego Ludwika na tronie polskim, ale pod dniem 23 lutego tegoż roku zapewnił toż następstwo bratu tegoż, Stefanowi, gdyby sam bez pozostawienia potomka płci męzkiej życie miał zakończyć1). Umiał zaś ująć sobie króla polskiego trzema przywilejami z dnia 24 stycznia roku 1355, z których w pierwszym zrzekł się pretensyi do 100,000 czerwonych złotych za ustąpienie rzekomych praw swoich do Rusi Czerwonej i sąsiednich prowincyi na tak długo, dopóki Polska tych krajów całkowicie nie posiędzie2), w drugim pozwolił wolny wywóz soli z Polski do Sarowa i Liptowa3), a w trzecim przyrzekł znaczniejsze niż dotąd posiłki na wojnę z Litwinami i osobisty w niej udział 4). Nadto nakłonił króla do zwołania zaraz po Wielkiejnocy stanów swoich do Sącza, dokąd także zjechało się wielu panów węgierskich, z którymi wysławszy matkę swoją Elżbietę, ażeby jako siostra królewska panów polskich tem skłonniejszymi do ustępstwa i powolności uczyniła, dokazał w rzeczy samej tyle, że ciż panowie wspólnie z węgierskimi układ obydwóch monarchów co do sukcesyi tronu polskiego na dniu 1 maja roku 1355 poprzysięgli5) Jak się wobec tego wypadku zachował arcybiskup Jarosław, czyli go sam doradzał i czy był przytomny na zjeździe sądeckim, trudno odgadnąć, ponieważ dokument złożonej przez stany polskie przysięgi na wspomniany układ królewski nie został nam przechowany. Zjazd ten podnieść musiał niemało znaczenie i powagę panów polskich, skoro od ich przyzwolenia zależało uregulowanie sukcesyi tronu. To też korzystając z pomyślnego swego położenia, postanowili wyjednać sobie u króla Ludwika zabezpieczenie przywilejów swoich, i w tym celu wyprawili w miesiącu czerwcu tegoż roku poselstwo do niego, złożone z Jana, kasztelana wojnickiego, Floryana, proboszcza i kanclerza łęczyckiego, Piotra, wojskiego i Pełkę, koniuszego krakowskich, którzy mu przedłożyli następujące żądania: aby nie nakładał na poddanych nowych podatków i ciężarów, ale przestawał na tem, co królowie dotąd pobierali; aby przy przejazdach po kraju z świtą swoją nie domagał się stacyi czyli gościny u szlachty i duchowieństwa, lecz sam koszta wszelkie opędzał; aby przy wyprawach wojennych poza granice kraju wynagradzał obywatelom szkody poczynione na majątku i t. d. Król Ludwik przystał na te żądania, zobowiązawszy się osobnym dokumentem do ścisłego ich przestrzegania, a zarazem zwolnił Polskę od wszelkich względem siebie zobowiązań, gdyby sam lub synowiec jego Jan bez potomków płci męzkiej pomrzeć mieli. Nareszcie przyrzekł uroczyście wszystkim stanom opiekę, uszanowanie ich praw i przywilejów oraz sumienne zachowanie wszelkich przyjętych na siebie zobowiązań6). 1) Naruszewicz 1. c. V, 215, 216. — Caro 1. c. II, 301. — 2) Dogiel 1. c, I, 37. — 3) Tamże I, 38. — 4) Tamże I, 38. 39. — 5) Tamże I, 38. 39. .— Caro 1. c. II, 301. — Naruszewicz 1. c. V, 216. — 6) Długosz 1. c. lib. IX, 1102. 601 Po ukończonych transakcyach z Wągrami król Kazimierz, chcąc sobie zapewnić bezpieczeństwo ze strony Mazowsza, które po śmierci książęcia Kazimierza (dnia 26 listopada roku 1354) całkiem przeszło pod panowanie Ziemowita, spowodował tegoż na zjeździe w Kaliszu dnia 27 grudnia roku 1355, że toż księstwo przyjął z rąk jego jako lenność 1). Aby zaś ubić na zawsze wszelkie możliwe do tegoż księstwa pretensye Czechów, na zjeździe w Pradze w początku maja 1356 zawarł układ z Karolem, cesarzem niemieckim i królem czeskim, mocą którego tenże zrzekł się wszelkiego do Mazowsza prawa, Kazimierz zaś pretensyi do księstwa świdnicko-jaworskiego oraz zastawu miast Byczyny i Kluczborka 2). Widocznie król Kazimierz naradzał się poprzednio w tej mierze z arcybiskupem Jarosławem, który pod ten czas bawił w Krakowie i tam na dniu 11 kwietnia roku 1356 kościół parafialny w Jankowie, wsi położonej pomiędzy Gnieznem a Trzemesznem, krótko przedtem przez biskupa krakowskiego, Bodzantę, fundowany, na prośby tegoż biskupa, który się w tejże wsi swojej dziedzicznej urodził, kanonicznie erygował i dziesięcinami stołu swego w pobliskich wsiach: Budzi -sławiu i Kożuszkowie uposażył 3). Mimo mądre, sprawiedliwe i nader roztropne rządy króla Kazimierza, oraz ujmujące osobiste przymioty, które mu powszechny jednały szacunek pomiędzy swoimi i obcymi, nie obeszło się przecież bez nieukontentowania ze strony dobrze myślących i uczciwych ludzi w kraju, do którego dawały powód słabości i ułomności monarchy. Po śmierci pierwszej małżonki swojej, Anny, córki Gedy-minowej, która swoim wesołym i żywym temperamentem i rzadką naiwnością przypadała mu do smaku, pojął w drugie małżeństwo cichą, spokojną i pobożną Adelajdę, córkę Henryka Żelaznego, landgrafa heskiego, którą sprzykrzywszy sobie wkrótce po ślubie, osadził ją w samotnym i warownym zamku czarnowieckim, gdzie przy zachowaniu wszelkich stanowi jej i godności przynależnych względów przez lat piętnaście jakby jaka pokutnica żyjąc, rzadko bardzo do obecności małżonka była dopuszczoną 4). To opuszczenie i wstręt ze strony króla tem nie-znośniejszem stawały się dla zacnej samotnicy, gdy ją częste dochodzić poczęły wieści o niewierności jego ku niej i gorszącem życiu jego. Ponieważ chciwy i samolubny król Ludwik węgierski na tem naprężeniu stosunków małżeńskich Kazimierza i jego nierządnem życiu opierał swoje widoki i nadzieje co do osiągnięcia tronu polskiego, przeto nie tylko nie przeszkadzał temu nierządowi, ale go wszystkiemi sposobami popierał, ażeby tylko dojść do celu 5). Jak się wobec tego zdrożnego postępowania monarchy zachował arcybiskup Jarosław, dzieje spółczesne żadnej nam nie dają wskazówki. Że mu ono nie było obojętnem i że korzystając ze swojej powagi z jednej, a nieograniczonego zaufania i szacunku, któremi go król zaszczycał, z drugiej strony, upominał i prosił go, aby się upa — Naruszewicz 1. c. V, 216—219. — Caro 1. c. lib. 302. 303. — 1) Stronczyński, Wzory pism dawnych Nr. 36. — Długosz 1. c. lib. IX, 1100. — 2) Ludewig 1. c. V, 496, 500. — Riedel, Cod. diplom. Brandenburg. 2 f. 397. — Kod. dypl. wielkopl. III, 50. — 3) Archiv. Consist. Gnem., Acta acticata de a 1541. — Kod. dypl. wielkopl. III, 49. — *) Długosz 1. c. lib. IX, 1109. — 5) Caro 1. c, II, 308. 7« 602 miętał i moralne prowadził życie, nie ulega wątpliwości, zwłaszcza że zacnemu metropolicie nie zbywało na odwadze i energii, gdziekolwiek chodziło o usunięcie zgorszenia i złego przykładu w kraju jego duchownej powierzonym pieczy. Prawdopodobną jest zatem rzeczą, że nie mogąc sam złamać zgubnego uporu Kazimierza, szukał pomocy i pośrednictwa najwyższej głowy Kościoła. Jakoż papież Innocenty VI łagodnie i po ojcowsku upominał króla, ażeby przyjął do łaski małżonkę swoją i żył z nią stosownie do złożonej przy ślubie przysięgi. Zdaje się, że król w odpowiedzi na to ojcowskie napomnienie zwalił winę nieporozumień na Adelajdę, jak wnosić należy z pisma tegoż papieża do niej pod dniem 17 marca roku 1353 wystosowanego, w którem jej czyni przedstawienia, ażeby małżonkowi była uległą i do pojednania się z nim skłonną, poleciwszy jej, ażeby z wszelką ufnością przyjęła napomnienie w jego imieniu przez oddawcę listu Jana, syna Pakosława, rycerza polskiego, który, jak się zdaje, dwuznaczną w tej sprawie odgrywał rolę, przedłożyć jej się mające1). Na tak niesłuszne oskarżenie przebrała się miara cierpliwości w obrażonej do żywego królowej, która sta-wając w obronie swej nieskażonej cnoty, z godnością odpowiedziała papieżowi, że nie ona ubliżyła zacności majestatu i świętości przysiąg, lecz król niegodnem swojem życiem zerwał święte węzły małżeńskie i jej sławie wielką wyrządził zniewagę. Pokazuje się to z listu wspomnianego papieża z dnia 29 września roku 1355 do króla Ludwika węgierskiego, ażeby się starał nakłonić jako siostrzeniec wuja swego do pojednania się z ciężko przez niego obrażoną i upośledzoną królową2). Jakie obłudny i podstępny siostrzeniec przedsięwziął w tej mierze kroki i jak sobie dalej postąpił papież, kroniki i dokumenta nie nadmieniają. Wiemy tylko, że kiedy król Kazimierz podczas pobytu swego w Pradze poznał słynną z urody Krystynę Rokiczankę i sprowadziwszy ją do Polski w zakazanych z nią jawnie żył stosunkach3), nieszczęśliwa królowa, nie mogąc dłużej znieść swej hańby, opuściła na zawsze Polskę, przeniósłszy się na dwór ojca swego do Hessyi, gdzie aż do śmierci swej przebywając, sprawę swą u Stolicy apostolskiej popierała, lecz bezskutecznie4). Tymczasem pilny i niezmordowany w pracach swoich nad dobrem Kościoła arcybiskup Jarosław, korzystając z pokoju wewnętrznego w kraju, całkiem oddał się obowiązkom swoim. W październiku roku 1356 widzimy go w nowo założonem mieście Kwieciszewie zajętego administracyą tamtejszej posiadłości arcybiskupiej, gdzie pod dniem 26 tegoż miesiąca ustanowił Klemensa, archidya 1) Theiner 1. c. I, 545. — 2) Tamże I. 560. — 3) Długosz (L e. lib. IX, 1110) podaje trudną do wierzenia wiadomość, że kiedy Rokiczanka sprowadzona do Krakowa nie chciała być królowi powolną inaczej, tylko jako zaślubiona jego małżonka, z jego namowy oszukaną została przez nikczemnego zakonnika, Jana, opata tynieckiego, który przebrawszy się w szaty pontyfikalne, udawał biskupa krakowskiego i potajemnie pod pozorem uzyskanej dyspensy rzymskiej zaślubił ją świętokradzko Kazimierzowi, lubo tę straszliwą wiadomość potwierdzać się zdaje wspomniany list papieża do króla Ludwika, w którym pomiędzy innemi czytamy: Rex Casimirus, „cum quadam alia etiam consanguinea sua matrimonium de facto contraxit, eamque tanquam suam uxorem ad nefarios admisit amplexus in dam-pnacionem anime sue etc." — 4) Długosz 1. c. lib. IX, 1109. 603 kona uniejowskiego, pełnomocnikiem swoim do przeprowadzenia zamiany wsi stołu swego, Brudzewa i Gembarzewa na wieś zakonu krzyżackiego Dąbrowę1), która zamiana przyszła rzeczywiście do skutku, jak dowodzi przywilej w. mistrza krzyżackiego z dnia 4 grudnia tegoż roku, w którym obok niej zatwierdza także układ pomiędzy poprzednikiem swoim a arcybiskupem Jarosławem względem dziesięcin na Pomorzu mu przypadających na dniu 10 listopada roku 1344 zawarty2). Około tego czasu wezwał wszystkich biskupów polskich wraz z ich kapitułami, opatów, prałatów i proboszczów na synod prowincyonalny do Kalisza w dniu 8 stycznia rozpocząć się mający, poczyniwszy do niego potrzebne przygotowania. Ważny ten synod odbył się w rzeczy samej w terminie wyżej oznaczonym, w którym oprócz arcybiskupa brali udział: Bodzanta z Jankowa, krakowski, Maciej Gołańczewski, kujawski, Klemens Pierzchała, płocki, Jan Doliwa, poznański biskupi, tudzież prokuratorowie Przecława z Pogorzeli, wrocławskiego i Henryka, lubuskiego biskupów, niemniej delegaci kapituł całej prowincyi gnieźnieńskiej, opaci, proboszczowie, reprezentanci kolegiat i t. d. Mądry i roztropny arcybiskup Jarosław, który przed kilku laty był duszą i głównym sprawcą statutów wielkopolskiego i wiślickiego, stanowiących podstawę polskiego prawa cywilnego i karnego, pragnął od dawna i na polu kościelnem utworzyć kodeks prawa dla Polski, i w tym celu zebrawszy mozolnie wszystkie dotychczasowe ustawy synodalne prowincyi swojej, jako to: synodu sieradzkiego arcybiskupa Fulkona z dnia 3 lipca roku 1233, synodu wrocławskiego nuncyusza apostolskiego Jakóba, archidyakona leodyjskiego, z dnia 10 października roku 1248, synodu łęczyckiego arcybiskupa Fulkona z dnia 14 października roku 1257, synodu sieradzkiego arcybiskupa Jana z dnia 17 września roku 1262, synodu wrocławskiego kardynała i legata apostolskiego Gwidona z dnia 2 lutego roku 1267, synodu kamieńskiego arcybiskupa Janusza około roku 1271, synodów łęczyckich arcybiskupa Jakóba Świnki z dnia 6 stycznia roku 1285 i 14 października r. 1290 i synodu uniejowskiego arcybiskupa Janisława z dnia 19 lutego roku 1326, tudzież konstytucye: Filipa, firmańskiego biskupa i legata apostolskiego, wydane w Budzie roku 1279 i papieżów: Marcina II z roku 1283, Bonifacego VIII z roku 1296 i Klemensa V i takowe przedłożywszy zgromadzonym biskupom, wspólnie z nimi je przejrzał i zatwierdził, a następnie jako prawo obowiązujące całe duchowieństwo polskie z tem zaleceniem ogłosił, ażeby każdy biskup, archi-dyakon i pasterz dusz uwierzytelniony odpis tego zbioru prawa kościelnego miał pod ręką, celem sumiennego przestrzegania go, oraz zobowiązał archidyakonów, ażeby toż prawo przy zebraniach duchowieństwa i wizytacyach kościołów publikowali3). Zbiór ten nader ważny, stanowiący kodeks prawa kościelnego w Polsce aż po r. 1420, w którym arcybiskup Mikołaj Trąba nowy ogłosił, przechował się w kilku egzemplarzach aż do naszych czasów i po kilkakrotnie drukiem został 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 54. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 55. — Kodeks dyplomatyczny wielkopolski III, 55. — 3) Archiv. Capit. Posnan., Liber privileg. B. Nr. 176. — Kodeks dyplomatyczny wielkopolski III, 59, — Hube, Antiquissimae Constitutiones synodales provinciae Onesnensis f. 205—207; 76* 604 ogloszony1). Najwierzytelniejszy, bo pieczęcią arcybiskupa Jarosława opatrzony, znajduje się w archiwum kapituiy wrocławskiej 2). Obok wspomnianego zbioro „Jaroslaus de Bogoria divina providencia sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopus ad perpetuam rei memoriam.... Nunc vero oportunitate captata de consilio et conscnsu ve-nerabilium fratrum nostrorum Bodzantbe Cracoviensis, Mathie Vladislaviensis, Clementis Plocensis et Jphannis Poznaniensis, ae Capitulorum suorum et nunciorum ac procuratorum domini Preczslay Wratislaviensis episcopi et Henrici Lubucensis ex legitimis causis se tunc absentancium synoduui in Kalis sub anno Domini M.CCC. quinquagesimo septimo, octava die mensis Januarii statuimus celebrandam. Habitis itaque cum eisdem fratribus nostris comprovincialibus episcopis et cum elero tractatu solempni et consilio prematuro, invocata Spiritus sancti gracia ad honorem Dei et ecclesiarum commodum decrevimus aliquia nova statuta non cudere, sed vetera predecessorum nostrorum, pie memorie Ful-conis, Janussii, Jacobi Swancze, Janislai archiepiscoporum quondam ecclesie Gneznensis innovare et huius approbacione coneilii innovamus, additis nostris declaracionibus, que sequuntur.... Ne vero pretextu ingnoraneie ab eorum observacione quispiam excusari valeat, volumus et mandamus, quatenus fratres episcopi supradicti et arcbidiaconi quoque ac rectores ecclesiarum statutorum seu constitucionum ipsarum copiam habeant, et in snis dyocesibus archidiaconi quoque in convocacionibus subditornm eorum relegant et faciant publicari, quas per notarium in hac synodo fecimus recitari. — 1) Uchwały synodu kali-skiego wraz z zbiorem arcybiskupa Jaroslawa wyzej wspomnianym zabrali Szwedzi za krola Augusta II z archiwum kapituly gnieznienskiej i uwiezli doUpsaii, zkad je w r. 1741 wy-dobyl biskup Jozef Andrzej Załuski i w swojej sławnej bibliotece umieścił, z ktora, razem do-stały się do Petersburga (Janocki, Polonor. Autor. Miscellae t. II, 20—23. 276). Ten kodeks, dzis potersburgski, nosi nastepujący tytuł przez biskupa Zatuskiego na nim polozony: Constitutiones ecclesiarum Poloniae a domino Jaroslao de Bogoria, Divina providentia sancte Gnesnensis ecclesiae archiepiscopo, una eum venerabilibus fratribus coepiscopis, Bodzanta Cracovien.. Mathia Vladislavien.. Clemente Hocen., Joanne Posnanien. et capitutis ipsoram, nunciis etiam atgue procuratoribus domini Przeczlai Wratislavien. et Eenrici Lubucen. episco-porum, in Kalisz oppido Gnesnensis dioeceseos anno Domini MCCCLVII octava die mensis Januarii congregatis sancitae. Insertis veterrimis praedecessorum suorum piae memoriae Ful-conis atque Janusii Jacolique Stcincae archiepiscoporum Gnesnensium, Guidonis quoque S. Laurentii in Lucina Presbyteri CardinaKs, atque Philippi episcopi Firmani, Apostolicae Sedis in Polonia legatorum statutis. Codex autographns Angusti II Begis temporibtts a Sveciae militiae ductore erudito aliis cum spoliis ecclesiasticis ac litterariis Upsalam Suecorum Athenas devectus, ibique anno salutis M.DCC.XLI a doctissimo comite Josepho Andrea Zaluscio, supremo tunc regni Poloniae referendario recuperatus. — Drugi podobny kodeks z niektoremi od-mianami posiada znany zaszczytnie w swiecie literackim senator Kazimierz Stronczynski w Warszawie. Uczony profesor Romuald Hube wydał zbior ustaw synodalnych arcy-biskupa Skotnickiego wedtug kodeksu petersburgskiego z uwzglgdnieniem odmian kodeksu Stronczynskiego pod tyt. Antiquissimae Constitutiones Synodales provineiae Gnesnensis. Pe-tropoli 1856. — 2) Rękopis ten drogocenny pochodzi wprost z synodu kaliskiego wydany przez arcybiskupa Jarosława na prośby biskupa wrocławskiego prokuratorom jego na tymże synodzie zasiadajacym: Jakóbowi, synowi Augustyna, archidyak, ligniekiemu i Beldonowi, kanonikowi wro-chvwskiemu, na d. 10 stycznia r. 1357, jak wstęp wyraznie opiewa, i nosi następujący tytuł: Statuta synodalia, que ediderant: Fulko Gneznens. archiepiscopus 1S33 JvX. 3 in Siradia, Jacobus archidiaconus Leodiens. etc. 1243, Oct. 10 in concilio Wratislaviensi, Fulko archiepiscopus Gneznensis 1257 Oct. 14 in Synodo Lanciciensi, Janussius Gneznensis archi-episcopus 1262 Sept. 17 in Syradz, Fr. Guido etc. presb. cardinaKs 1267 Febr. 2 in concilio WraKslaviensi, Janussius archiepiscopus Gneznensis circa 1271 in colloquis in Camen, Ja-cobus Gnesnensis archiepiscopus 1285 Jan. 6 in Laciciensi synodo. Idem 1290 Oet. 14 in Sy-nodo Gneznensi et Janislaus sancte Gneznentis ecclesie archiepiscoput 1326 Febr. 19 Uneo 605 ogłosił arcybiskup na tymże synodzie zapadłe nowe uchwały w owym zbiorze nie zawarte, a potrzebą czasu wywołane, składające się z szesnastu dekretów, czyli artykułów, i wprawdzie: ażeby każdy prałat, kanonik, altarzysta lub wikaryusz katedralny pod karą suspensy nie przychodził do chóru na nabożeństwo inaczej, tylko w komży 1), ażeby prałaci i kanonicy według przepisanej ordynacyi przy kościołach katedralnych rezydowali 2); ażeby odtąd altarye w tychże kościołach tylko wikaryuszom przy nich fungującym były rozdawane 3); ażeby każdy prałat za duszę arcybiskupa lub biskupa, skoro się o śmierci jego dowie, odprawił niebawem sześć mszy śś. z wigiliami, kanonik zaś trzy msze śś. z wigiliami; za duszę niższego prałata lub kanonika każdy członek odnośnej kapituły po jednej mszy św. z wigiliami odprawić był obowiązany 4); ażeby żaden z duchownych nie ważył się odtąd odprawiać dziennie więcej mszy ś. jak jednę, z wyjątkiem uroczystości Bożego Narodzenia i przypadków w prawie kanonicznem przewidzianych5); ażeby w kościołach kolegiackich chory kanoniczne przez niższe duchowieństwo regularnie w chórze były odprawiane i aby przy wielkim ołtarzu kościołów katedralnych tylko odnośni prałaci i kanonicy msze święte odprawiali 6); ażeby archidyakoni i ich zastępcy nie ważyli się za funkcye swoje brać jakiegokolwiek wynagrodzenia pieniężnego od podwładnego duchowieństwa7); ażeby w każdej wsi kościelnej jeden tylko wójt czyli sołtys był ustanowiony8); ażeby w synodach i obradach kapitulnych udział biorący ścisły naprzeciw każdemu sekret zachowywali9); uchwały i postanowienia naprzeciw wydziercom i krzywdzicielom dóbr duchownych i ich poddanych10); tudzież naprzeciw prałatom i kanonikom, usuwającym się bez słusznych powodów od służenia radą i pomocą biskupom swoim na ich wyraźne żądanie 11); zakaz przestawania duchownych świeckich i zakonnych z notorycznymi zbrodniarzami 12); rozporządzenie dla plebanów, aby parafianom swoim odbywającym spowiedź przed zakonnikami posiadającymi aprobatę kościelną Komunii świętej nie odmawiali 13); porządek podziału wsi i dochodów kapituły gnieźnieńskiej w pierwszym roku wakansu 14); ordynacya względem podziału dochodów benefi vie, ad peticionem Wratislaviensis episcopi procuratoris (Jaroslaus archiepiscopus) transsumi iuhet." Cfr. Helcel, Starodawne prawa polskiego pomniki I, 343. Kod. dypl. wielkopl. III, 65. —         1) „Sequitur constitucio, quod prelatus seu eanonicus ecclesie kathedralis ad ecclesiam intret superpelliciatus." — 2) ,,Constitucio ad residenciam personalem prelatorum et canonicomm ecclesie katbedralis." — 3) „Ut altaria non conferantur nisi vieariis einsdem ecclesie." — 4) „Constitucio qnod prelatus et canonicus pro anima fratris sui missas cum vigiliis legat, quamprimum obitum fratris scierit." — 5) „Constitucio super presbiteros, qui plures missas dicunt" — 6) ,,Constitucio quod in collegiatis ecclesiis omnes hore voce decantentnr." — 7) „Ut archidiaconi et eornm vicesgerentes non audeant pecunias in subditis ipsorum extorquere." — 8) „Constitueio super scultetos." — 9) „Constitucio ut secreta tractancimn debeant inviolabiliter observari." — 10) „Constitucio super raptores bonorum ecclesie." — 11) „Constitucio super inobedientes suorum prelatornm." — 12) „Constitucio, quod nullus presbiter aut religiosus vel clericus cum malefactoribus debet conversari." — 13) Constitucio, quod rectores ecclesiarum fratrum Predicatorum et Hinorum de eetero ministrent Eucharistiam confessionis et penitencie (sic)." —         14) De villis et proventibns Capituli ecclesie Gneznensis vacantibus primo anno dividendis: ...ut postquam de cetero aliqua villa seu possessio dicti Capituli vaeaverit, is cui 606 cyalnych w pierwszym roku po śmierci beneficyata w archidyecezyi gnieźnieńskiej 1); zakaz dowolnej zamiany dziesięcin wytycznych na inne daniuy przez odbiorców2). W Kaliszu bawił arcybiskup z wymienionymi wyżej biskupami jeszcze dnia 12 stycznia tegoż roku, gdyż w tym dniu wystawił tam dokument, w którym zeznaje, że od Piotra, niegdyś biskupa krakowskiego, otrzymał w dożywocie wieś Zastów (położoną w obwodzie krakowskim, powiecie mogilskim, parafii Raciborowice.3) Od dawna utrzymywał się zwyczaj w Kościele polskim, że biskupi, wizytując kościoły i klasztory, pobierali od nich pewne opłaty na opędzenie kosztów podróży i utrzymanie ludzi. Papież Innocenty VI, znajdując się w krytycznem położeniu, zażądał w roku 1354 od wszystkich biskupów polskich, ażeby mu na potrzeby gwałtowne też opłaty ustąpili. Ponieważ jednakże w roku następnym, jakeśmy już wyżćj powiedzieli, tenże papież na prośby króla Kazimierza nałożył na duchowieństwo polskie czteroletni podatek, wynoszący rocznie dziesiątą część wszelkich dochodów beneficyalnych, przeto zwolnił wizytowane kościoły i klar sztory od owej opłaty i rozporządził, aby tym z nich, którzy ową opłatę złożyły, potrącono takową w podatku świeżo nałożonym. Mimo to biskupi, wizytując dyecezye, kazali sobie oddawać należące im daniny i takowych ani kolektorowi papiezkiemu, ani płacącym kościołom i klasztorom nie zwrócili. Z tego powodu wspomniany papież nakazuje pod dniem 31 stycznia roku 1357 jeneralnemu kolektorowi swemu w Polsce, Mikołajowi Strosbergowi, ażeby odnośnych biskupów do restytucyi niesłusznie zatrzymanych opłat nakłonił 4). Tenże papież pod dniem 5 lutego tegoż roku poleca arcybiskupowi Jarosławowi, ażeby rzeczonemu kolektorowi jeneralnemu ułatwił pozyskanie probostwa gnieźnieńskiego, opróżnionego przez śmierć Mikołaja z Kożuchowa, na które otrzymał prowizyą apostolską, i dopomagał mu pilnie w jego obowiązkach kolektorskich5). Arcybiskup i kapi collata fuerit, de fruetibus et proventibus universis medietatem percipiet primo anno et aliam medietatem pro fabrica eiusdem ecclesie assignabit tamdiu, donec chorus ecclesie in muris plenarie sit perfectus." — 1) „De beneficiis curatis post mortem primo anno divi-dendis. Similiter de beneficiis moriencium, que vacabunt sive in Gneznensi ecclesia sive extra ipsam ecclesiam, id est in diocesi, medietatem redituum iuxta taxam communem et omnium rerum post mortem remanenciura pro reparacione eiusdem ecclesie primi anni reservamus et aliam medietatem succesoribus deputamus." Ostatnie dwa artykuły postanowił arcybiskup z troskliwości swej o kościół metropolitalny, którego budowa pochłaniająca ogromne sumy w r. 1357 jeszcze trwała, a jak się z pierwszego tychże artykułów pokazuje, chór kościoła tegoż czyli presbyteryum było na dokończeniu. Aż do synodu kaliskiego zatem piętnaście lat blisko prowadził bez przerwy chwalebne swe dzieło, którem sobie niespożyty pomnik wystawił.— 2) „De decimis solvendis." Uchwały te ogłosił drukiem z synodykonem Jarosława kodeksu petersburgskiego Hube w przyto-czonem wyżej dziele swojem str. 205—216, a według rękopisu kapituły wrocławskiej Helcel. I, c. I, 407; podług tego zaś Kod. diplom, wielkopl. III, 59 — 64. Pomiędzy pierwszym kodeksem, a drugim zachodzą, różnice co do napisów pojedyńczych artykułów, których tu wykazać nie widzimy potrzeby. W powyższem przytoczeniu dobieraliśmy też napisy z obydwóch źródeł, dla dobitniejszego okazania odnośnej treści. — 3) Kod. Katedry krak. I, 265. — 4) Theiner 1. c. I, 582. Kod. dypl. wielkopl. III, 66. — 5) Theiner 1. c. I, 582. Kod. dypl. wielkopl. III, 67. 607 tuła opierali się powierzeniu tej najpierwszą) w Polsce prałatury Strosbergowi, jakoby przeczuwali, że hańbą, okryje Kościół polski, gdyż po kilkunastu latach za przeniewierzenie się skarbowi papiezkiemu i rozmaite wichłactwa w Wrocławiu pojmany i do więzienia wtrącony został, jak to opisaliśmy obszernie w żywocie jego pomiędzy prałatami i kanonikami gnieźnieńskimi. W tymże roku na dniu 1 marca król Kazimierz na prośby arcybiskupa Jarosława i delegowanych -kapituły metropolitalnej wydał nader ważny dla Kościoła gnieźnieńskiego dokument, zatwierdzający wszelkie jego prawa, przywileje, swobody i posiadłości od początku istnienia swego nabyte, ponieważ niektóre pojedyńcze książąt i królów przywileje podczas najazdów i łupieztw Krzyżaków i innych wrogów Polski niepowrotnie były zaginęły. Dokument ten na owe czasy nieopłacone miał dla tegoż Kościoła znaczenie, gdyż bez niego łatwo mógł być wyzuty z znacznej części własności i praw swoich dla braku należytych dowodów. Stąd też arcybiskupowi Jarosławowi za zabezpieczenie tychże własności i praw wielka przynależy się zasługa1). Mimo wiek swój sędziwy, arcybiskup Jarosław, jak tylko, mógł, zjeżdżał do Gniezna, ażeby wspólnie z kapitułą pracować nad dobrem Kościoła. To też widzimy go znów przy grobie ś. Wojciecha w kwietniu roku 1357 zajętego niezawodnie przeprowadzeniem w życie uchwał ostatniego synodu prowincyonalnego i rozmaitemi innemi sprawami, a pomiędzy niemi dokończeniem rozpoczętej przed czternastu laty wspaniałej kościoła metropolitalnego budowy, spodziewając się niezadługo przybycia do stolicy swej arcybiskupiej króla Kazimierza. Tu na dniu 22 kwietnia tegoż roku zatwierdził układ zawarty z mistrzem krzyżackim Kunigiem względem dziesięcin na Pomorzu z roku 1344 2); tu na dniu 24 tegoż miesiąca erygował kanonicznie kościół parafialny w Ohomiąży pod Rogowem fundowany przez dziedzica miejscowego Mikołaja, którego uposażenie powiększył nadaniem mu dziesięcin stołu swego we wsiach: Mościszewie, Osininie i Swepra-nicach 3); tu na dniu 25 kwietnia tegoż roku potwierdził sprzedaż wójtostwa w obojgu Śladkowicach dziedzicowi w Maszkowicach 4). W tym samym dniu za pozwoleniem kapituły swojej nadał czyli wypuścił w dożywocie Januszowi, dziekanowi krakowskiemu i kanonikowi gnieźnieńskiemu wieś Chryszczynę pod Krakowem za sto grzywien groszy pragskich jednorazowej opłaty na pokrycie gwałtownych potrzeb kościoła gnieźnieńskiego 5). Że niezmordowany arcybiskup nietylko w swojej archidyecezyi pilnie dozierał interesów Kościoła, ale i w innych dyecezyach prowincyi swojej, nie zapominając o lubuskiej, lubo pod obcem berłem zostającej, dowodzi dokument z dnia 31 grudnia tegoż roku, w Wrocławiu przez 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 137. Kod. dypl. wielkopl, III, 68—74. O zna-czeniu tego waznego dokumentu i jego tresci podalismy obszerne uwagi w wstępie do Zywot. Arcyb. Gniezn.: Majątek i dochody arcybiskupstwa. — 2) Kod. dypl. wiekopl. III, 75. — 3) Archiv. Capit. Onesn. Excerpta ex actis Consistorii Onesn. ab a. 1404 f. 48. Kod. dypl. wielkopl. III, 76. — 4) Kod. dypl. wielkopol. III, 78. — 5) Arch. Capit. Onesn. Nr. 139. Kod. dypl. wielkopol. III, 79: „. . . . quod compellente nos magna et ardua necessitate ecclesie nostre predicte (Gnesnensis) hereditatem nostram etc." 608 zgromadzonych tamże kanoników lubuskich wydany, w którym ustanawiają pełnomocnikiem jednego z pomiędzy siebie z poleceniem założenia protestu z powoda wydanych na synodach dyecezalnych (lubuskich) i prowincyonalnych ustaw, które się tymże kanonikom zbyt przykremi i prawom ich przeciwnemi być zdawały, zapewne z cudzego poduszczenia, oraz do założenia apelacyi do Stolicy apostolskiej, gdyby arcybiskup do ich życzeń nie miał się przychylić4). Widać ztąd, że gorliwy metropolita dyecezye swej władzy podległe pilnie wizytował, w wszelkie stosunki kościelne wglądał, synody tam odbywał i wszelkim nadużyciom bezwzględnie zapobiegał. W połowie stycznia r. 1358 król Kazimierz był w Raciążu na zjeździe z książętami: Ziemowitem mazowieckim i Władysławem kujawskim i gniewkowskim, oraz zastępem panów polskich, gdzie na dniu 18 tegoż miesiąca jako sędzia polubowy przez strony wybrany załagodził spór pomiędzy książęciem Ziemowitem a Janem Doliwą, biskupem poznańskim, o rozmaite wzajemne pretensye, a zarazem zatwierdził przywileje kościoła poznańskiego przez książąt mazowieckich mu nadane 1). Dnia 20 stycznia przebywał król w Kruświcy, jak dowodzi udzielony tam biskupowi poznańskiemu przywilej zamienienia wsi biskupiej Śle-szyna na miasto i ulokowania go na prawie niemieckiem 2). Arcybiskup Jarosław z przyczyn niewiadomych nie towarzyszył królowi w tych przejazdach, lecz oczekiwał go w zamku żnińskim, dokąd tenże z Kruświcy zjechawszy z całym dworem, przez gościnnego gospodarza hojnie był podejmowany i kilka dni tam zabawił, jak dowodzą wydane tamże w dniach 27 i 28 tegoż miesiąca przywilejach, z których w pierwszym potwierdził zamianę wsi arcybiskupiej Lutkowa na wieś dziedziczną Wojciecha Ostroroga, wojewody brzesko-kujawskiego, Dobrzele-wice pod Kowalewem 3), w drugim zaś zamianę wsi klasztoru byszowskiego: Szpital Górny, Zaduszniki, Glewo i Złotopole na wsi dziedziczne Hektora z Łącka: Łącko i Wilcze*). Z Żnina towarzyszył arcybiskup łaskawemu monarsze swemu do Gniezna, gdzie go uroczyście przyjmowała kapituła, wprowadziwszy go na-samprzód z arcybiskupem do nowej świątyni Pańskiej, a następnie do zamku arcybiskupiego. Tu na dniu 29 stycznia r. 1358 odstąpił król wójtostwo w mieście Poznaniu Janowi, przełożonemu mennicy, z wszelkiemi jej prawami za sto dwadzieścia grzywien groszy pragskich 5). Jak długo król Kazimierz gościł a arcybiskupa w Gnieźnie, dociec nie można. Ostatniego widzimy bawiącego tam jeszcze czas niejaki, jak świadczą dokumenta przez niego wystawione, pier 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 136. Kod. dypl. wielkopl. III, 87: „ordina-verunt ex ipsis honorabUem virum dominum Johannem Conoplach .. . suum .. . procura-torem ... ad representandum se et comparendum pro eis et ipsorum nomine coram reve-rendo in Christo patre et domino domino Jaroslao divina providencia sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopo et ab ipso et eius mandatis et constitucumibus synodalibus ac pro-vindalibus ac aliis gravaminibus quibuscumque illatis vel inferendis per dictum domi-num .. . ad Romanam curiam . .. etc." — 2) Archiv. Capit. Posnan. IV, 3. 4. Kod. dypl. wielkopl. III, 95. — 3) Archiv. Capit. Posnan. IV, 2. Kod. dyplom. wieUcopl. III, 97. - 4) Archiv, Capit. Onesn. Nr. 141. Kod. dyplom. wielkopol. III, 98. — 5) Kod. dypl. wielkopl. III, 99. — 6) Tamze III, 100. 609 wszy z dnia 30 stycznia dotyczący sprzedaży dwóch młynów arcybiskupich w Żninie niejakiemu Janowi i synowi jego, Marcinowi1), drugi z dnia 1 lutego tegoż roku wzglądem zamiany wsi arcybiskupiej Lutkowa pod Pakością i prawa patronatu w temże mieście na wieś dziedziczną wspomnianego wyżej Wojciecha, wojewody brzesko-kujawskiego, przez króla poprzednio zatwierdzonej 2). Prawdopodobnie król Kazimiera bawił natenczas jeszcze w Gnieźnie i ztamtąd razem z arcybiskupem dalsze po Wielkopolsce odbywał podróże aż pod wiosnę, w którym to czasie rozłączywszy się z nim, wybrał się do nowo odzyskanej prowincyi ruskiej, aby tam obecnością swoją zaprowadzić należyty ład i porządek. Wstąpiwszy po drodze do Lublina, kilka dni tam zabawił, zkąd arcybiskupowi Jarosławowi przesłał nowy wymowny dowód nie tylko swojej niezachwianej sprawiedliwości, ale szczególniejszego do niego przywiązania. Będąc bowiem źle poin-formowany, jakoby wsie: Bąków, Złaków, Wysokienice i Łaźniki w ziemi łowickiej położone, stanowiły część królewszczyzny, kazał takowe administrować na rzecz skarbu. Dowiedziawszy się zaś, zapewne w drodze, że te wsie od niepamiętnych czasów stanowiły własność arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, nie czekał z restytucyą aż do powrotu swego do Krakowa, ale przywilejem wydanym w Lublinie dnia 7 czerwca roku 1358 wspomniane dobra arcybiskupowi powrócił3). Piękny to zaiste rys z życia wielkiego monarchy naszego. W tydzień później już był król w Krakowie, gdzie go oczekiwał arcybiskup Jarosław pozwany przed sądy królewskie od książęcia Ziemowita mazowieckiego, który zazdrosnem okiem patrząc na wzorową i donośną administracyą rozległych dóbr łowickich, kwitnące tam nowe osady, osuszone bagna, zyzne pola i bujue łąki, domagać się począł od poddanych arcybiskupich pewnych służebności, do których najmniejszego nie miał prawa. Arcybiskup, wykazawszy przed sądem dowodnie niesłuszność uroszczeń książęcych, wyrokiem jego przez króla na dniu 25 czerwca tegoż roku zatwierdzonym uwolniony został raz na zawsze od jakichkolwiek względem księstwa mazowieckiego obowiązków4). Łaskawość i sprawiedliwość monarchy pobudzała arcybiskupa do coraz większej ku niemu wdzięczności i całkowitego na jego usługi wylania się, bez ubliżenia w czemkolwiek swej godności. Sam będąc często w kłopotach przy ogromnych wydatkach na budowę kościoła metropolitalnego oraz rozlicznych innych kościołów, zamków, klasztorów i rozmaitego rodzaju gmachów, o których niżej będzie mowa, widząc króla w potrzebie, dzielił się z nim ostatkiem i nie był w stanie odmówić mu swej pomocy. Tym sposobem zebrały się niemałe sumy, które mu Kazimierz był dłużny, lecz zacny arcybiskup, nie zważając na to, nowemi pożyczkami zasilał w gwałtownych potrzebach skarb 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 142. — Kod. dypl. tvielkopl. III, 101. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 143. — Kod. dypl. wielkopl. III, 108. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 145. — Kod. dypl. wielkopl. III, 107: „Nos Casimirns Dei gracia rex Polonie.... notum facimus universis, quia ex mala et sinistra suggestione informati, quod ville infraseripte .... ad nos pertinerent, intromiseramus nos de ipsis; rescientes tamen certo cercius, quod sunt et fnerunt ab antiquo, cuius contrarii memoria non habetur, archiepiscopales et ecclesie Gneznensis, easdem villas... reddimns, restituimus etc." 4) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV, f. 13. — Kod. dypl. wielkopl. III, 109. 77 610 królewski. Taka nową pożyczkę w ilości pięciu set grzywien srebra zaciągnął od niego w imieniu króla starosta jego kujawski, Przedbórz, deklarując w dokumencie wystawionym w Brześciu kujawskim dnia 19 lipca roku 1358, że za tę i inne większe sumy oddany mu został w zastaw zamek nakielski z przyległo-ściami1). W końcu tegoż miesiąca bawił arcybiskup w Gnieźnie i tam na dniu 30go tegoż miesiąca erygował kanonicznie dwie altarye, jednę w kaplicy fundowanej w chórze kościoła metropolitalnego przez Jana, dziekana gnieźnieńskiego pod wezwaniem N. Maryi P. i ś. Jana Ewangelisty, sprzedawszy fundatorowi za pewną sumę przeznaczoną na dokończenie tegoż kościoła cztery grzywny rocznego czynszu na młynach w mieście arcybiskupiem Kwieciszewie na utrzymanie altarzysty 2), drugą fundowaną przez siebie w nagrodę zasług scholastyka gnieźnieńskiego, Kielczona, przeznaczywszy na utrzymanie altarzysty cztery grzywny rocznego czynszu na tychże młynach z obowiązkiem odprawiania trzech mszy świętych co tydzień za duszę tegoż scholastyka8). W pierwszej połowie lutego roku 1359 bawił arcybiskup z królem Kazimierzem w Brześciu kujawskim, gdzie uzyskawszy przywilej zamienienia wsi Wa-wrzyszkowa na miasto (dzisiejszy Kamień), wydał na dniu 11 tegoż miesiąca dokument Tomaszowi dziedzicowi z Radźmina pozwalający mu lokować toż miasto na prawie chełmińskiem 4). Na prośby króla nadał w tymże dniu klasztorowi panien Norbertanek w Strzelnie dwie grzywny rocznego czynszu od kmieci z dóbr arcybiskupich Wójcina 5). Tamże nazajutrz uczynił zamianę z królem Kazimierzem dla kościoła gnieźnieńskiego nader korzystną, ustąpiwszy mu wsie arcybiskupie : Chróścice, Królewice i Czarków, położone w ziemiach krakowskiej i sandomirskie], a wziąwszy od niego wsie królewskie: Cień i Michałowice pod Kaliszem. W odnośnym dokumencie łaskawy monarcha udzielił mu pozwolenie do zakupowania dóbr ziemskich aż do wysokości czterystu grzywien, a nadto zatwierdził kościołowi gnieźnieńskiemu własność młyna kwieciszewskiego 6). Z Brześcia podążył arcybiskup z królem do Łowicza, gdzie obaj zapewne na tajnych naradach kilka dni przepędzili. Tu na dniu 13 lutego król potwierdził zamianę wsi arcybiskupich: Giżyce i Tundowo na wieś Krtusów dziedziczną Włostyna Starczynowicza, uskutecznioną w Opatowie dnia 17 września r. 1358 przed Wierzbietą, starostą jeneralnym polskim7). Dokumentem tamże nazajutrz (14 lutego) wystawionym, a przez arcybiskupa podpisanym, król przyznał własność ziemi płockiej po swojej śmierci książęciu mazowieckiemu, Ziemowitowi8). W pierwszym z tych dwóch dokumentów w Łowiczu wydanych król Kazimierz tytułuje arcybiskupa Jarosława książęciem swoim ukochanym 9). Oprócz tego 1) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. II, 97. — Kod. dypl. wielkopl. III, 114. — 2) Kod. dypl. wielkopl. III, 114.— 3) Tamże III, 115. — 4) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 57. — Kod. dypł. wielkopl. III, 125. — 5) Archiw. kościoła w Strzelnie, Liber privileg. f. 17. — Kod. dypł. wielkopl. III, 126. — 6) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 34. — Kod. dypl. wielkopl. III, 127. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 146. — Kod. dypl. melkopl. III, 128. Cfr. Kodeks tenże III, 119. — 8) Kod. dypl. księstwa mazowieckiego str. 57. — 9) Kod. dypl. wielkopl. III, 128: „....dominus Jaroslaus sancte Gnezdnensis ecclesie archiepiscopus 611 dokumentu mamy jeszcze trzy inne, w których tenże monarcha arcybiskupa książęciem nazywa, i wprawdzie: ugodę z dnia 4 marca roku 1360 pomiędzy nim a arcybiskupem względem dziesięcin w Wielkopolsce oddawać się mających, której oryginał znajduje się w bibliotece książąt Czartoryskich1); przywilej wydany w Sępolnie dnia 8 tegoż miesiąca i roku względem ustąpienia kościołowi gnieźnieńskiemu wsi Szadów Księży przez Betkę, małżonkę Jarogniewa, dziedzica Sarnowa, przechowany w oryginale w archiwum kapituły gnieźnieńskiej 2); nareszcie tran-sumpt wiarogodny przywileju wydanego w Łowiczu dnia 25 czerwca roku 1360 dotyczącego przeniesienia z prawa polskiego na chełmińskie i zamienienia na miasto pod nazwą Kamień wsi Wawrzyszkowo, w temże archiwum przechowany3). "Wobec tylu tak wiarogodnych dokumentów uderzać musi każdego, dla czego ani sam arcybiskup Jarosław, ani żaden z jego następców, aż do drugiej połowy wieku XVI, czyli do arcybiskupa Uchańskiego, który pierwszy książęciem podpisywać się począł4), tego tytułu nie używali. Według wszelkiego prawdopodobieństwa król Kazimierz z szczególniejszego dla arcybiskupa Jarosława faworu i z własnego popędu, a nie na podstawie wydanego przez niego lub którego z poprzednich książąt przywileju, tytułował go książęciem, i to tylko w kilku dokumentach z dwóch lat, jak to wyżej widzieliśmy. Mamy wiele dokumentów tego monarchy z lat poprzednich i następnych aż do roku 1370, które dotyczą kościoła gnieźnieńskiego, a przecież w żadnym z nich tego tytułu przy wymienianiu osoby arcybiskupa Jarosława nie napotykamy. Gdyby mu zatem przywiązany i wdzięczny król Kazimierz udzielił był przywilej książęcy, byłby z pewnością już dla samego uszanowania woli i intencyi królewskiej tu i owdzie używał tytułu książęcia, czego jednakże w żadnym z rozlicznych dokumentów jego nie spostrzegamy. Tak samo i król Kazimierz, udzieliwszy mu dyplom książęcy, byłby go respektował we wszystkich następnych przywilejach swoich, co przecież nie nastąpiło. W przywileju z dnia 14 stycznia roku 1364 n. p. król przydaje mu tytuły starosty i opiekuna obwodu i zamku nakielskiego, tylko nie tytuł książęcy 5); we wszystkich innych zaś przywilejach tylko mu godność arcybiskupią przydaje 6). Chociażby też nawet arcybiskup Jarosław sam nie był chciał korzystać z nadanego mu tytułu książęcego, byłby niewątpliwie korzystał z niego który z zastępców jego, a przynajmniej byłaby go tak tytułowała kapituła me princeps noster dilectus." — 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 146—148: „      revendo in Christo patre domino Jaroslao sancte Gnezdensis ecclesie archiepiscopo principe nostro karissimo." — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 150, Liber privileg. saec. XV. f. 82. — Kod. dypl. wielkopl. III, 151, 152: „....quod accedens ad nostram baronumque nostrorum presenciam domina Bethka         partem hereditatis dicte vulgariter Szadowo.... reverendo in Christo patri et principi nostro carissimo, domino Jaroslao etc." — 3) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg, saec. XV, f. 57b: „....reverendi in Christo patris domini Jaroslai divina providencia sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopi, principis et consiliarii nostri carissimi." — 4) Mylą się wszyscy, którzy utrzymują, że Uchański nie podpisywał się w dokumentach urzędowych książęciem; mamy bowiem pod ręką liczne dowody, któreśmy w żywocie jego podali, że tytułu pierwszego książęcia używał. — 5) Kod. dypl. wielkopl. III, 234: „....archiepiscopus, tunc capitaneus et tutor districtus nostri Naklensis." — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 173—182. — Kod. dypl. wielkopl. III, 295 — 399. 77* 612 tropolitalna, lub która z władz krajowych, tymczasem nigdzie zgoła w spółczesnych dokumentach tego nie znajdujemy. Z tych przeto wszystkich okoliczności słuszny wypada wniosek, że arcybiskup Jarosław od króla Kazimierza żadnego dyplomu książęcego nie otrzymał, ale że go tenże monarcha z osobliwszej ku niemu czci i szacunku princeps w kilku przywilejach tytułował, i to nie we właściwem znaczeniu książęcia, lecz jako pierwszego senatora, obywatela, duchownego zwierzchnika w kraju, jako osobę najgodniejszą po sobie, która dostojeństwem swojem przewyższała wszystkie godności i urzęda w narodzie. I w rzeczy samej tytuł metropolity Polski i arcybiskupa gnieźnieńskiego więcej poniekąd znaczył, aniżeli książęcia, i dla tego też o ostatni arcybiskupom wcale nie chodziło. Dopiero wtenczas, kiedy własny naród bądź z nienawiści, bądź z dumy i zazdrości począł się kusić, obierać prymasów swoich z prerogatyw i przywilejów; kiedy się w nim namnożyło książąt; kiedy według powszechnego wyobrażenia tytuł książęcy najbliższym był królewskiego i światu imponować zaczął więcej, niż najwyższa w kraju godność duchowna; arcybiskup Uchański, opierając się na tradycyi wieków, według której prymas polski pierwszą był po królu osobą, nie wyjmując książąt krwi, na przywilejach króla Kazimierza wyżej wspomnianych, w których arcybiskupowi Jarosławowi to pierwszeństwo wyraźnie przyznawał, tudzież na wcieleniu do arcybiskupstwa księstwa łowickiego, sięgnął po tytuł książęcy, który mu wobec ludzi próżnych, dumnych i niechętnych lub nienawistnych Kościołowi nadać miał należytą powagę i utrzymać przy odwiecznych prymasom polskim przysługujących przywilejach. Odtąd wszyscy arcybiskupi gnieźnieńscy bez wyjątku, aż do Michała Poniatowskiego włącznie, tytułowali się sami prymasami, legatami urodzonymi i pierwszymi książętami, i temiż tytułami zaszczycani byli przez monarchów, biskupów, kapituły, wszelkie, władze krajowe, i książąt zagranicznych1). W połowie miesiąca maja roku 1359 spotykamy sędziwego arcybiskupa Jarosława w Skierniewicach, gdzie go nawiedził książę mazowiecki, Ziemowit, z którym przy tej sposobności dwie nader ważne na dniu 17 tegoż miesiąca odbył transakcye. W pierwszej zawarł z nim układ zapobiegający na przyszłość wszelkim sporom i niesnaskom, mogącym powstać z styczności pomiędzy poddanymi stron obojga i określający dokładnie jurysdykcyą nad tymiż poddanymi 2); 1) Obszerniejszą wiadomość o książęcym tytule arcybiskupów gnieźnieńskich zamieściliśmy w wstępie do ich żywotów w rozdziale: „Znaczenie polityczne i prawa arcybiskupów gnieźnieńskich." — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 1. Kod. dypl. wielkopl. III, 129. Ciekawy ten układ polegał na następujących głównych punktach: „       Primo et principaliter pro capite. Si homo dicti archiepiscopi domini fuerit occisus per hominem nostrum, nos caput recipiemus; et e contra, si homo noster occidatus per hominem ipsius domini archiepiscopi, ipse dominus archiepiscopus caput habebit in suo homine. Item si in bonis ducalibus nostris in via vel in foro noster homo per hominem domini archiepiscopi occidetur, nos penam habemus et ipse dominus archiepiscopus in occisore, suo homine, caput habebit; et e contra, si in bonis archiepi-scopalibus in via vel in foro ipsius domini archiepiscopi homo per hominem nostrum fuerit occisus, ipse dominus archiepiscopus penam habebit, nos vero in occissore, nostro homine, caput habebimus. Volumus tamen ex utraque parte, quod ipse huiusmodi occisor 613 w drugiej uzyskał dawno upragniony przywilej tegoż książęcia, zatwierdzający wszelkie posiadłości, prawa i wolności dóbr arcybiskupich w obwodzie, a później-szem księstwie łowickiem i usuwający na zawsze wszelkie zatargi z książętami mazowieckimi, w których dzielnicy też dobra obszerne, bo z stu przeszło wsi i kilkudziesięciu folwarków się składające, były położone1). W odnośnym dokumencie książe wspomniany nazywa Jarosława ojcem i kmotrem swoim najukochańszym, co świadczy o głębokiem ku arcypastrzowi przywiązaniu i szacunku2). Przez pozyskanie tego dokumentu arcybiskup Jarosław wielką sobie zjednał zasługę tak wobec kapituły metropolitalnej i kościoła gnieźnieńskiego, jako i wszystkich następców swoich na stolicy arcybiskupiej. W pierwszej połowie czerwca roku 1359 pospieszył Jarosław do Krakowa, ażeby królowi złożyć od siebie, kapituły swojej i duchowieństwa archidyecezalnego ostatnią ratę podatku za rok czwarty, przez papieża Innocentego VI w roku 1355 na potrzeby krajowe nałożonego. Widać ztąd, z jaką skrupulatnością zebrania tego podatku od duchowieństwa swego dopilnował. Król, kwitując go na dniu 11 czerwca tegoż roku z odebranych stu grzywien groszy pragskich, oświadczył, że połowę tej sumy przekazał Rusinowi Warowi, drugą zaś połowę przeznaczył do kaplicy swojej królewskiej w katedrze gnieźnieńskiej, lubo te pieniądze na publiczne potrzeby kraju były przeznaczone 3). W miesiącu sierpniu tegoż roku zjechał niespraco-wany arcypasterz do Gniezna, gdzie na dniu 28 tegoż miesiąca ustąpił klasztorowi byszewskiemu dziesięciny z dwustu włók ziemi w kasztelanii nakielskiej, jako rekompensę za pożyczone od tegoż klasztoru sześćdziesiąt grzywien na budowlę gnieźnieńskiego kościoła4). Natomiast opat Jan, wywdzięczając się za tak hojne wynagrodzenie, zrzekł się przywilejem w tymże dniu wydanym na korzyść stołu arcybiskupiego dziesięciny w wsi Sadkach5), a nadto ofiarował drugie sześćdziesiąt grzywien na budowlę tegoż kościoła 6). Te dokumenta świadczą, ile to zachodów wymagała po arcybiskupie taż budowla, i że naówczas jeszcze nie była wykończoną. Surowy przestrzegacz sprawiedliwości, nie chcąc, aby najmniejszy cień nieprawego nabytku spadał na własność kościoła swego, arcybiskup Jarosław, bawiący po wyjeździe z Gniezna w miasteczku Grzegorzewie, pueris occisi, si sunt, alioquin proximioribus agnatis iuxta consuetudinem nostre terre, satis facere teneatur, et ibidem ins inter nostros milites et dominum archiepiscopum observetur. Item si aliquis noster milcs vel alius quicunque prefati arohiepiscopi bona intraverit vel violenciam fecerit in eisdem, ipse dominus archiepiscopus in eisdem propter talem violenciam excommunicare poterit, vel coram nobis aut in nostro iudicio petere insticie complementum. Si vero in via vel civitate aut in foro aliquis homo domini arohiepiscopi quomodolibet turbatus fuerit vel offensus, memoratus dominus archiepiscopus propterea aliquem excommunicare non debebit, sed coram nobis aut in nostro iudicio suam iustitiam prosequi tenebitur et debebit etc." Cfr. Kodeks dyplom. ks. mazowieckiego str. 76. 77 i Kod. dypl. wielkopl. III, 130. — 1) O znaczeniu i doniosłości tego dokumentu na innem miejscu obszerniej pisaliśmy. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 13. Kod. dypl. wielkopl. III, 132. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 147. Kod. dypl. wielkopl. III, 134. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV, f. 56. — Kod. dypl. wielkopl. III, 135. 136. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 148. — Kod. dypl. wielkopl. III, 137. — 6) Tamże. 614 na dniu 19 listopada tegoż roku zrzekł się dobrowolnie sześciu włók ziemi, młyna i zarośli we wsi Olsze, które arcybiskup Janisław nabył był drogą zamiany na rzecz klasztoru mogilnickiego, a którego opat Borzysław dopominał się o te posiadłości jako rzekomą niegdyś własność tegoż klasztoru, a nadto wynagradzając mu kilkunastoletnie ich użytkowanie, ustąpił mu dziesięciny w wsi arcybiskupiej Wójcinie, z wyjątkiem dwóch grzywien, które dawniej był nadał klasztorowi strzelińskiemu1). Wielce dbały nietylko o utrzymanie, należyte zagospodarowanie, ulepszenie i zaokrąglenie, ale i powiększenie dóbr arcybiskupich przy sposobności pobytu swego w Krakowie na początku roku 1360 nabył na własność kościoła swego gnieźnieńskiego od Piotra Bogoryi, zapewne synowca lub wnuka swego, wieś Komparza pod Kurzelowem za ośmdziesiąt grzywien groszy pragskich, jak dowodzi przywilej królewski, potwierdzający toż kupno z dnia 3 stycznia tegoż roku2). Ponieważ wskutek częstych wojen i najazdów mnóstwo osad niegdyś kwitnących zostały do szczętu zniszczone i z ziemią zrównane, a należące do nich grunta opustoszały, zadziczały, krzewami i chwastami zarosły, przeto duchowieństwo tych okolic przez upadek dziesięcin, które po większej części główne jego stanowiły uposażenie, podupadło zupełnie i zubożało. Zaradny i troskliwy o podniesienie dobrobytu w kraju, król Kazimierz zajął się nadzwyczajnie skrzętnie przeprowadzeniem do dawnej pory odłogów, zarośli i pustyń, sprowadziwszy i osadziwszy na nich ludzi z zapomogami, uwolnionych na pewien przeciąg czasu od wszelkich danin i ciężarów. Ażeby zaś na przyszłość zapobiedz nieporozumieniom, sporom i kłótniom pomiędzy duchowieństwem a osadnikami co do dziesięcin, i w ogóle w tej mierze zaprowadzić normę, tenże monarcha, zjechawszy się z arcybiskupem w Poznaniu, zawarł z nim nader ważny układ wglę-dem dziesięcin w Wielkopolsce, który król pod dniem 4 marca roku 1360 jako prawo wszystkich właścicieli ziemskich i kmieci poddanych obowiązujące ogłosił. Według tegoż układu czyniącego zaszczyt obydwom stronom kontraktującym dziesięciny we wszystkich wsiach, które wojny przetrwały, oddawane być miały według dawnego zwyczaju niezmiennie. Ze wszystkich zaś wsi, które z prawa polskiego przeniesiono na średzkie czyli niemieckie, właściciele w miejsce dziesięciny wytycznej oddawać mieli po sześć miar trojakiego zboża, tj. pszenicy, żyta i owsa miary średzkiej, oraz po sześć groszy pragskich z każdej obsianej włoki przy przestrzeganiu dokładnego gruntów rozmiaru. W okolicy Nakła, pomiędzy Pomorzem a rzeką Notecią aż do ostatecznego uskutecznienia rozmiaru, czy to chełmińskiego, czy też średzkiego, zamiast dziesięciny wytycznej właściciele oddawać powinni z włoki po trzy skojce groszy na św. Marcin. Kmiecie osadzeni po kniejach, lasach, odłogach i zaroślach tak długo wolni być mieli od oddawania dziesięcin, jak ich panowie. Po upływie zaś tego czasu obowiązani byli, płacić w miejsce dziesięcin wytycznych po trzy skojce groszy z włoki miary średzkiej. Wójci tak wsi dawnych jako i nowo powstałych oddawać mieli z włoki 1) Archiwum kościoła poklasztornego w Mogilnie. — Kod. dypl. wielkopl, III, 139. — Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 149. — Kod. dypl. wielkopl. III, 142. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 102. — Kod, dypl. wielkopl, III, 141. 615 po miarze żyta i tyleż owsa, a nadto od wszystkich poddanych wsi odnośnych powinni byli zbierać tak zboże jako i pieniądze i takowe razem oddawać temu, komu należało. Uporczywych i niedbałych włościan obowiązani byli fantowaniem i innemi środkami zmuszać do uiszczania się z należytości w przeciągu miesiąca, a gdyby to nie nastąpiło, dłużnik każdy po upływie tego terminu podpadał klątwie tak długo, dopóki się nie uiścił. Gdyby która włoka przez kmiecia została opuszczoną i zaniedbaną, ten, ktoby ją w miejsce jego obsiewał, obowiązany był, z wyjątkiem dziedzica miejscowego, oddawać z niej plebanowi dziesięcinę wytyczną tak długo, dopóki nie otrzyma stałego właściciela czyli posesora. Wszyscy plebani archidyecezyi gnieźnieńskiej nic żądać nie byli powinni za odbywane kolędy, chrzty, śluby i ostatnie namaszczenia, lecz mieli kontentować się tem, co im kto dobrowolnie jako jałmużnę ofiaruje. Gdyby który kapłan lub kleryk wyższe święcenia mający został zabity lub zraniony, miejsce zbrodni tak długo pozostawać miało pod interdyktem, dopóki zbrodniarz nie został pochwycony i ukarany, lub mieszkańcy owego miejsca nie poprzysięgli, że zbrodniarz bez ich przyczynienia się uciekł. Od kościołów patronatu królewskiego nie miały być ściągane należytości pro fabrica. Żołnierz od żołnierza w zastawie trzymający posiadłość jaką, powinien był oddawać dziesięciny w ten sam sposób, w jaki je zastawiający oddawał. Któryby zaś z nich, wypędziwszy kmieci, grunta ich obsiewał, oddawać miał dziesięciny w sposób żołnierzom przysługujący (in gonithvam). Król i dygnitarze królestwa nie mieli mieć obowiązku odwożenia swemi pociągami danin zbożowych ani arcybiskupowi, ani żadnemu duchownemu, chyba żeby to dobrowolnie uczynić chcieli1). Z Poznania towarzyszył arcybiskup królowi do Lędu, a ztamtąd do Sępolna, gdzie dnia 8 marca tegoż roku ostatni zatwierdził kupno wsi Szadów Księży w ziemi sieradzkiej przez arcybiskupa dla kościoła gnieźnieńskiego od Betki, żony Jarogniewa, dziedzica Sarnowa, za sześćdziesiąt grzywien2). W obydwóch ostatnich dokumentach król nazywa arcybiskupa książęciem, jakeśmy już wyżej wspomnieli. Według ściśle zachowywanego zwyczaju uczestniczył arcybiskup w uroczystości ś. Wojciecha i w obradach kapituły jeneralnej w Gnieźnie w kwietniu roku 1360. Tu na dniu 28 tegoż miesiąca zatwierdził darowiznę trzech włók ziemi wraz z karczmą w wsi kapitulnej Czerlejnie, które za własne pieniądze wykupił Kielczon, scholastyk gnieźnieński wyżej wspomniany, i ofiarował na utrzymanie kapelana przy fundowanej przez siebie przy katedrze gnieźnieńskiej kaplicy ś. Wawrzyńca 3). W końcu czerwca tegoż roku nawiedził król arcybiskupa w Łowiczu i tam wystawił mu przywilej zamienienia wsi Wa-wrzyszkowo na miasto pod dniem 25 tegoż miesiąca, dawszy mu do tego już dawniej ustne upoważnienie 4). Do Łowicza sprowadziła króla niezawodnie bardzo niemiła sprawa obsadzenia biskupstwa płockiego, która tak jego jako i arcybi 1) Bibliot. XX. Czartoryskich. — Kod. dypl. wielkopl. III, 146. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 150. — Kod. dypl. wielkopl. III, 151. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 497. — Kod. dypl. wielkopł. III, 160. — 4) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 57. — Kod. dypl. wielkopl. III, 164. 616 skupa zarówno obchodziła. W roku bowiem 1358 umarł był biskup płocki Klemens Pierzchała, którego następcą kapituła jednomyślnie obrała członka swego, Jana czyli Janisława Wrońskiego. Ten potwierdzony i konsekrowany przez arcybiskupa Jarosława, objął już był rządy dyecezyi, gdy niespodzianie zjawił się jakiś Bernard, Dominikanin, rodem z Mazowsza, który, umiawszy się zalecić papieżowi w Awinionie, gdzie dłuższy czas przebywał, i uzyskawszy nawet godność biskupa mileowskiego i. p. i., podpadł Innocentego VI i tyle dokazał kłamstwem i podstępem, że go własną powagą swoją biskupem płockim ustanowił. Biskup Janisław i kapituła jego żadną miarą dopuścić go nie chcieli do biskupstwa, wskutek czego papież na zaniesioną przez niego skargę, polecił pod dniem 14-go lipca roku 1360 biskupom elneńskiemu i wrocławskiemu, oraz proboszczowi chełmińskiemu jako wykonawcom apostolskim bulli prekonizacyjnej, ażeby go na stolicę biskupią wprowadzili, a opierających się temu cenzurami kościelnemi poskro-mnili. Tymczasem król w porozumieniu z arcybiskupem wysłał do Awinionu poselstwo z skargą na Bernarda i protestacyą naprzeciw wprowadzeniu go na biskupstwo, wystawiwszy go jako kłamcę, który przed papieżem udał, jakoby biskupstwo płockie przynosiło tylko trzysta dukatów rocznego dochodu, podczas kiedy intrata jego roczna czyniła złotych czerwonych sześć tysięcy, jako syna zdrajcy stanu, który podczas najazdu Litwinów wydał im zdradziecko zamek sandomirski, za co z potomstwem swojem aż do trzeciego pokolenia na banicyą skazany został, jako otwartego wroga króla, lekceważącego go sobie tak dalece, że mu bulli prekonizacyjnej nie przedłożył, i chcąc się koniecznie utrzymać przy biskupstwie, wbrew woli monarchy, lennika jego, książęcia Ziemowita mazowieckiego i kapituły, szukał pomocy i protekcyi u jawnych króla i narodu nieprzyjaciół. Wskutek tego papież przesłał pod dniem 31 lipca tegoż roku arcybiskupowi Jarosławowi, oraz biskupom kujawskiemu i poznańskiemu jako komisarzom apostolskim zalecenie, ażeby Bernardowi, o którym się z śledztwa przez kardynała Franciszka tyt. św. Marka prowadzonego pokazało, że był winowajcą, kłamcą i gwałcicielem praw, nakazali stawić się w przeciągu trzech miesięcy w Awinionie, gdzie sąd na niego miał być złożony1). Przebiegły zakonnik, popierany usilnie przez nieprzyjaciół kraju, wichrzył w Polsce jeszcze przez cztery lata, dopuszczając się w dyecezyi płockiej rozmaitych gwałtów i nadużyć, a przedewszystkiem stawiając prawowitemu biskupowi Janowi najrozmaitsze przeszkody w posiadaniu biskupstwa, aż nareszcie w roku 1364 zniknął bez śladu2). Oprócz tej smutnej sprawy sprowadziły króla Kazimierza do Łowicza obiegające pogłoski o zabiegach cesarza i króla czeskiego, Karola, o oderwanie biskupstwa wrocławskiego od metropolii gnieźnieńskiej, ażeby wspólnie z arcybiskupem obmyślić środki do przeszkodzenia temu podstępnemu przedsięwzięciu. Stanęło na tem, ażeby przy sposobności pobytu cesarza w Norymberdze celem zatwierdzenia dawniejszej z królami Kazimierzem i Ludwikiem umowy względem ustąpienia z jego strony pretensyi do księstwa płockiego i odebrania z zastawu miast ślązkich, przez posłów węgierskich i polskich spowodować go do sta 1) Theiner 1. c. I, 597—599. — 2) Długosz 1. c. lib. IX, 1112. 1113. 617 nowczego w tej mierze oświadczenia się. Jakoż cesarz, nie chcąc sobie zrazić obydwóch sprzymierzeńców, wystawił tam pod dniem 26 lipca roku 1360 dokument, w którym deklarował w swojem i wszystkich na tronie czeskim następców, że nigdy żadnych nie przedsięweźmie kroków, ażeby biskupstwo rzeczone od ar-cybiskupstwa gnieźnieńskiego oderwane było 1). Rok 1360 nader smutnie się skończył w Polsce, albowiem powszechna w Europie zaraza przez Węgry i Czechy wdarłszy się około ś. Michała w granice jej, grasowała tam przez całą jesień i wiosnę roku następnego, dziesiątkując ludność wszelkich stanów. Najstraszliwiej dała się w znaki Krakowu, gdzie do dwudziestu tysięcy ofiar zabrała2). Na początku tej klęski bawił arcybiskup Jarosław w Gnieźnie, gdzie Franciszek, dziedzic Cerekwicy, wielce względem niego zasłużony, na dniu 21 września wobec kapituły oświadczył, że z łaski arcybiskupa trzyma w dożywociu wieś kościoła gnieźnieńskiego, Cotuń8), a w dowód swego przywiązania do tegoż kościoła i jego zacnego pasterza przywilejem w tymże dniu wydanym ustąpił mu na wieczystą własność dziedziczną wieś swoją Włóknę pod Rogowem4). Darowiznę tę potwierdził w tym samym dniu Wierzbięta, kasztelan poznański i starosta wielkopolski 5). Równocześnie arcybiskup Jarosław bawiący w dniu 27 września w Kwieciszewie, o pięć mil od Gniezna odległem mieście swojem, wystawił kwit na odebrane od opata by-szewskiego sześćdziesiąt grzywien na budowę kościoła gnieźnieńskiego dawniej mu przyrzeczonych6). Z Kwieciszewa powróciwszy do Gniezna, bawił tam czas niejaki7), a ztamtąd przeniósł się do ulubionego Żnina, gdzie przepędził zimę8) i ponownie tam podejmował nawiedzającego go króla Kazimierza, jak dowodzi przywilej jego tamże dnia 2 lutego roku 1261 wydany, w którym potwierdził układ pomiędzy Hektorem, podczaszym brzeskim, a proboszczem klasztoru kanoników regularnych grobu Chrystusowego w Gnieźnie, dotyczący jeziora w Dzie-chowie (Ździechowie) i patronatu kościoła parafialnego w Sępolnie tymże kanonikom ustąpionego9). Dla uchronienia się od powietrza okrutnie grasującego w Krakowie i całej Małopolsce, a przytem dla obserwowania ruchów Krzyżaków toczących krwawe boje z Litwinami, dotkliwe od miecza zakonnego ponoszącymi klęski10), król Kazimierz dłuższy czas bawił w Wielkopolsce, na Kujawach, a w miesiącu kwietniu roku 1361 w Poznaniu, zajmując się gorliwie sądami i administracyą tej dzielnicy obszernego państwa swego11). Prawdopodobnie wierny doradzca i przyjaciel jego, Jarosław, przebywał natenczas przy boku jego. W końcu miesiąca czerwca spotykamy się z czynnym arcypasterzem w Łowiczu, 1) Dogiel 1. e. I, 538. — Kod. dypl. wielkopl. III, 170. — 2) Długosz 1. c. lib. IX, 1124, — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Kr. 153. — Kod. dypl. wielkopl. III, 172. 4) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 31. — Kod. dypl. wielkopl. III, 173. — 5) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 31. — Kod. dypl. wielkopl. III, 174. — 6) Kod. dypl. wielkopl. III, 174. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. ,,Inventarium ducatus Loviciens." de a. 1511. — 8) Tamże. — 9) Nakielski, Miechovia f. 282. — Kod. dypi. wielkopl. III, 176. — 10) Długosz 1. c. lib. IX, 1125 sqq. — 11) Kod. dypl. wielkopl. III, 179. 180. 182. 183. 618 gdzie na dniu 28 tegoż miesiąca sprzedał na nowo wójtostwo w wsi arcybiskupiej Tumie, którą pozwolił lokować na prawie średzkiem 1). Około tego czasu wszczęły się były spory o granice dyecezalne pomiędzy arcybiskupem Jarosławem, a Janem Doliwą, biskupem poznańskim, mianowicie zaś o trzy parafie: Żoń, Gołańcz i Grylewo wraz z wsiami do nich należącemi. Nie mogąc się z sobą porozumieć, zgodzili się nareszcie obaj na rozstrzygnięcie sporu przez sąd polubowy, do którego z strony arcybiskupa wybrani zostali: Marcin, archidyakon i Jan, kanonik gnieźnieńscy, ze strony zaś biskupa poznańskiego: Andrzej, archidyakon i Jan, kustosz poznańscy. Nadto obydwie strony obrały superarbilrem Mikołaja, kanclerza gnieźnieńskiego, który różnice pomiędzy zdaniami sędziów ostatecznym wyrokiem miał usunąć. Ponieważ sędziowie poznańscy upierali się za należnością wspomnianych miejscowości do dyecezyi poznańskiej, a gnieźnieńscy przeciwnego byli zdania, jak to oświadczenie ich z dnia 25-go sierpnia roku 1361 dowodzi 2), przeto sprawa oddaną została superarbitrowi, który wkrótce potem wydał wyrok w myśl sędziów gnieźnieńskich i w mowie będące parafie z przyległościami, tudzież dziesięciny w Szczytnikach i Nidomiu przysądził archidyecezyi gnieźnieńskiej 3), a Hanka z Krakowa, notaryusz publiczny, wyrok ten w formie dokumentu w dniu 15 sierpnia tegoż roku publikował4). Biskup poznański nie chciał się jednakże poddać temu wyrokowi i później spór odnowił, lubo na próżno, jak to niżej zobaczemy, gdyż za prawem arcybiskupa niezbite przemawiały dowody. Trzy miesiące potem arcybiskup Jarosław, wizytując dyecezyą krakowską5), załatwił szczęśliwie uporczywy spór pomiędzy królem Kazimierzem występującym w obronie szlachty i kmieci, a biskupem Bo-dzantą trzymającym się dawnych zwyczajów co do odbierania dziesięcin, rzucania na dłużników klątwy, karania za zabójstwa i sponiewierania duchownych i t. p., która to praktyka niekiedy zbyt surowa i częstokroć obok winowajców niewinnych spotykająca, wywołała w dyecezyi powszechne nieukontentowanie, a króla pobudziła do stawania w obronie uciśnionych i domagania się od biskupa zmian pewnych, na które tenże zgodzić się nie chciał. Arcybiskup, pragnąc usunąć niesnaski i skojarzyć zgodę pomiędzy zwaśnionymi, pośredniczył gorliwie i tyle dokazał, że tak król jako i biskup wybrali go sędzią polubowym z obowiązkiem bezwarunkowego poddania się jego wyrokowi i uważania go na przyszłość za obowiązujące obydwie strony prawo. Sędziwy metropolita podjął się tego trudnego zadania i zasiągnąwszy rady mądrych i doświadczonych ludzi, po dokładnśm rozważeniu rzeczy wydał na dniu 6 listopada roku 1361 w Wieliczce wyrok, którego główne punkta były następujące: za zabór dziesięciny dworskiej przez dziedzica, tenże po poprzedniem bezskutecznem napomnieniu ze strony odbiorcy podpadał klątwie kościelnej, w której jeżeli uporczywie pozostawał przez sześć miesięcy, l) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 154. — Kod. dyplom. wielkopl. III, 185. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 155. — Kod. dypl. wielkopl. III, 189. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 157. — Kod. dypl wielkopl. III, 190. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 157. — Kod. dypl. teielkopl. III, 191. — 5) Kodeks dypl. katedry krak. I, 285: „.Nos Jaroslaus divina providencia sancte Gneznensis ecclesie archiepiscopus in Cracoviensi dyocesi in officio visitacionis constituti..,. etc," 619 taż klątwa spotykała wszystkich mieszkańców wsi jego do oddawania dziesięcin obowiązanych. Te same skutki pociągał za sobą zabór dziesięcin przez żonę dziedzica w jego nieobecności. W razie zabójstwa, sponiewierania, zranienia lub pojmania kapłana lub kleryka mającego wyższe święcenia, kościół lub kościoły w miejscu popełnionej zbrodni podlegały interdyktowi tak długo, dopóki zbrodniarz nie został pojmany i w ręce biskupa dyecezalnego oddany, a gdyby uszedł, mieszkańcy owych miejscowości pod przysięgą zeznać mieli, że zbrodniarza pojmać nie mogli i że mu ucieczki w niczem nie ułatwili, poczem dopiero interdykt mógł być zniesiony, a zbrodniarz pozostawał w klątwie i podpadał proskrypcyi, dopóki go biskupowi nie dostawiono. Każdy dziedzic mający zamiar kupić w własnej wsi swojej dziesięcinę, obowiązany był z odbiorcą jej porozumieć się w tej mierze przed św. Jakóbem, co gdyby nie nastąpiło, odbierający dziesięcinę mógł ją sprzedać, komu mu się podobało. Z każdego ogrodu i roli pługiem uprawianej właściciel całkowitą dziesięcinę komu należało, oddawać powinien, z wyjątkiem jarzyn i roślin kuchennych. Co do dziesięcin konopi, każdy kmieć obowiązany był od całkowitego pługa, bez względu na to, ile miał koni lub wołów, oddawać po cztery snopki gotowych konopi według dawnego małopolskiego zwyczaju. Gdyby kiedykolwiek miasto Kraków podpadło interdyktowi, natenczas miasto Kazimierz położone z tamtej strony Wisły wolne być miało od niego, i przeciwnie interdykt rzucony na Kazimierz nie miał dotyczyć Krakowa. W razie przestąpienia progów kościoła lub cmentarza przez człowieka pod klątwą zostającego, nabożeństwo w tymże kościele ustać powinno, i nie rychlej przywró-conem być mogło, aż po oddaleniu się tegoż z kościoła i cmentarza. Dawniejszy zwyczaj w dyecezyi krakowskiej zachowany, według którego kościoły tego miejsca, w którem się zjawił wyklęty, przez trzy dni podpadały interdyktowi, arcybiskup zniósł, nie chcąc niewinnych parafian pozbawiać pociech religijnych i nabożeństwa, z wyjątkiem tych przypadków, w którychby Stolica apostolska inaczej rozporządziła 1). Temu wyrokowi obydwie strony poddały się niebawem a arcybiskupowi przybyła nowa zasługa usunięcia gorszących i dla Kościoła równie jak i dla kraju bardzo szkodliwych sporów, kłótni i niesnasków. Na początku roku 1362 król Kazimierz niezmordowany w troskliwości swojej o dobro kraju i poddanych objeżdżał znów Wielkopolskę, wglądając pilnie w wszelkie jej potrzeby i odbywając osobiście sądy, kojarząc pomiędzy zwaśnioną szlachtą zgodę, dźwigając zamki, miasta i grody i oraz najrozmaitsze ku podniesieniu porządku, publicznego bezpieczeństwa i dobrobytu podejmując zabiegi2). Na dniu 16 stycznia był w Lędzie i tam darował miastu Kaliszowi wieś Tyniec pod warunkiem, ażeby na milę długości rzekę Prosnę pomiędzy tem miastem a Oło-bokiem spławną uczyniło3). W dwa dni później przebywał król w Pyzdrach4), dnia 29 tegoż miesiąca w Włocławku5), dnia 2 lutego w Brześciu kujawskim6), 1) Kod. dypl. katedry krak. I, 285. 286. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 623 sqq. — 3) Kod. dypl. wielkopl. III, 192. — 4) Tamże III, 193. — 5) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, Nr. 515. — Kod. dypl. wielkopl. III; 196. — 6) Kod. dypl. wielkopl. III, 197. 198. 78* 620 w miesiącu kwietniu znowu w Pyzdrach1), w miesiącu czerwcu w Poznaniu 2), dnia 18 lipca w Daleszycach3). Czyli mu arcybiskup Jarosław w tych przejazdach towarzyszył, spółczesne źródła nie wspominają. Zapewne wyrozumiały monarcha przez wzgląd na wiek sędziwy ukochanego arcypasterza, liczącego już podówczas przeszło 86 lat wieku, nie żądał od niego tej posługi, owszem, potrzebując jego rady, sam go zapewne nawiedzał w Gnieźnie lub Żninie, jak to czynił dawniej, gdy w pobliżu tych dwóch głównych rezydencyi jego przebywał. Na dniu 4go marca tegoż roku arcybiskup Jarosław zapłacił jeneralnemu kolektorowi świętopietrza w Polsce, Arnoldowi de Caucina (Lacaucina) ostatnią ratę drugiego czterolecia danin przez Stolicę apostolską na duchowieństwo polskie w latach 1351 i 1355 nałożonych i wprawdzie od siebie siedmdziesiąt, a od duchowieństwa dwieście dwadzieścia cztery grzywny i piętnaście skojców4). Na dniu 11 tegoż miesiąca i roku uczynił arcybiskup przed starostą łęczyckim w Łęczycy zamianę, wziąwszy od niejakiego Bernarda i krewnych jego wieś Krzepocin, a ustąpiwszy im za nią pewne działy w wsiach: Różyce, Leźnica i Zduny 3). W jedenaście dni później pełnomocnik jego, Adam, proboszcz rudzki, zastępował go przed sądem w Szadku, gdzie mu przyznane zostały wsie Lipica i Skrzynki naprzeciw uroszczeniom dziedzica Słomowa 6). W dniu 10 czerwca tegoż roku spotykamy się z nim w Kwieciszewie, gdzie zawarł zamianę z Gniewomirem, proboszczem trzemeszeńskim, odstąpiwszy mu dziesięciny ze wsi Dąbrówki nad Gąsawką i z 80 włók odłogów, a wziąwszy za to dziesięciny we wsi swojej arcybiskupiej Podgórzynie pod Żninem7). Z szczególniejszych zaś dla tegoż proboszcza i klasztoru trzemeszeńskiego względów pozwolił raz na zawsze, ażeby kościół parafialny w mieście tegoż klasztoru, Gąsawie, po śmierci ówczesnego rzą-dzcy swego obsadzany był zakonnikami, z tym atoli warunkiem, że plebani zakonni równie jak wszyscy inni świeccy podlegać mieli najzupełniej jurysdykcyi arcybiskupiej8). Ten układ potwierdził z swej strony przy sposobności pobytu swego w Łęczycy dnia 19 tegoż miesiąca i roku9). W tym czasie nad środkową Europą zawisła czarna chmura, zapowiadająca groźną burzę i nowe klęski dla narodów chrześcijańskich, wywołana jednem obraźliwem słowem, którem sobie pozwolił ubliżyć Elżbiecie, matce króla Ludwika węgierskiego, a siostrze rodzonej króla Kazimierza, cesarz Karol, wskutek czego Ludwik napisał mu list pełen zniewag i obelg10). Rudolf książe austryacki, zięć cesarski, który od dawna z teściem żył w niezgodzie i zawiścił mu wzmagającej się od dnia do dnia potęgi, podburzał na niego Ludwika, obieeując mu wszelką z swej strony pomoc. Ponieważ jednakże obaj siłom swoim nie dowierzali, chcieli poprzednio jaknajwięcej zjednać sobie sprzymierzeńców. Jakoż na 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 204. — 2) Tamże III, 208. — 3) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. Nr. 125. — Kod. dypl. wielkopl. III, 212. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 158. — Kod. dypl. wielkopl. III, 200. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 159. — Kod. dypl. wielkopl. III, 201. — 6) Arehiv. Capit. Onesn. Nr. 160. — Kod. dypl. wielkopl. III, 202. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 162. — Kod. dypl. wietkopl. III, 210. — 8) Tamze. — 9) Archiw. kościoła trzemeszenskiego. — Kod. dypl. wielkopl, III. 211. — 10) Palacki 1. c. II, 2. str. 344. 621 dniu ostatniego lutego roku 1862 przyszło do skutku przymierze w Presburgu pomiędzy królem Ludwikiem węgierskim, Kazimierzem polskim, książętami austryackimi: Rudolfem, Fryderykiem, Albrechtem i Leopoldem, tudzież Mainhardem bawarskim, którzy się przysięgą zobowiązali do wzajemnej pomocy naprzeciw każdemu nieprzyjacielowi1). Wskutek tego król Ludwik wypowiedział cesarzowi wojnę, lecz gdy nadszedł jej termin, sam tylko król Ludwik stał z wojskiem swojem gotów do boju pod Trenczynem, wsparty jedynie szczupłemi posiłkami Rudolfa, księcia austryackiego, gdyż inni sprzymierzeńcy na czas się nie wybrali. Król węgierski postanowił przeto tymczasem uderzyć na Morawią, aż oto bezpośrednio przed pierwszem starciem się z wojskami przeciwnika zjawił się w obozie węgierskim Bolko, książę świdnicki, żądając w imieniu cesarza zawieszenia broni na czas układów pokojowych, do których wszelką objawił gotowość. Zgodził się na to Ludwik i rozpuściwszy wojsko 2), wysłał na dwór cesarski do Brunn dwóch znakomitych swoich urzędników, dokąd także i Kazimierz wyprawił pełnomocników swoich: Zdeńka z Lipy i Jana Jurę, wojewodę sandomirskiego, celem traktowania o pokój8). Układy te rozbiły się jednakże i wojna lada chwilę wybuchnąć mogła. W tem krytycznem położeniu papież Urban V, który po zmarłym na dniu 11 września r. 1362 Innocentym VI zasiadł na Stolicy apostolskiej, wystąpił jako pośrednik pokoju, zapobiegając usilnie, ażeby pomiędzy książętami chrześcijańskimi utrzymać zgodę ku wspólnej obronie naprzeciw Tatarom, ruszającym się na nowo z leżysk swoich i gotujących się wskutek panującej pomiędzy tymiż książętami niezgody do krwawych na ich kraje najazdów. Wyprawił on w styczniu roku 1363 nadzwyczajnego legata swego, Piotra de Volterra, do Niemiec, Węgier i Polski z poleceniem, ażeby przy pomocy biskupów osobno na ten cel wezwanych, starał się wszelkiemi sposobami przyprowadzić pokój pożądany do skutku, rozesławszy równocześnie listy do odnośnych książąt i do królowej Elżbiety z usilnem napomnieniem do zgody 4). Zjawił się równocześnie w Europie Piotr, król cypryjski, będący w drodze do Awinionu w celu nakłonienia papieża i książąt chrześcijańskich do podjęcia nowej wyprawy krzyżowej naprzeciw Saracenom i niemało się zasmucił, widząc tychże książąt pomiędzy sobą w niezgodzie, gotujących się do krwi chrześcijańskiej rozlewu. Jak mógł zatem, tak zabiegał nad skojarzeniem pokoju, nad którym prawie cały rok 1363 daremnie traktowano, aż nareszcie wychylił się na widownią plan, który ze wszech stron z radością powitano, ponieważ przez jego urzeczywistnienie wszystkim się dogadzało. Przed rokiem bowiem zmarła cesarzowa Anna, synowica książęcia Bolkona świdnickiego. Cesarz pragnąc wstąpić w nowe związki małżeńskie, zwrócił uwagę swoję na wnuczkę króla Kazimierza, Elżbietę, chowającą się na dworze jego, córkę Bogusława V, książęcia szczecińskiego na Wolgaście. Gdy na ten związek nie tylko dziad i ojciec młodej księżniczki, ale król Ludwik z matką 1) Praj, Annales Eung. II, 115. — Dogiel 1. c. I, 152. — Ludewig 1. c. IV, 294. — 2) Thurocz, Chronica Hung. w Schwandtnera Scriptores rer. Bohemic. I, 191. 3) Naruszewicz 1. c. V, 255. 256. — 4) Rajnald, Annales eccles. ad. a. 1362. — Naruszewicz 1. c. V, 255. 256. 622 Elżbietą chętnie zezwolili, wyznaczono miesiąc grudzień r. 1363 na odbycie zjazdu do Krakowa i uroczystości weselnych1). Tym sposobem skojarzone małżeństwo, jak w wielu innych przypadkach, tak i tu zażegnało srogą burzę wiszącą nad Europą. Podczas tych pertraktacyi i układów arcybiskup Jarosław czynny w nich udział biorący nie zapominał o sprawach kościoła swego. Na dniu 4 grudnia roku 1362 widzimy go w Wieleniu upominającego się na mocy dokumentów o windykacyą nabytej przez poprzednika swego, Jakóba Świnkę, połowy wsi Grębień, którą mu sędzia wieluński, Izajasz, jako niezaprzeczoną własność kościoła gnieźnieńskiego przysądził2). Papież Urban V wzywa go pod dniem 6 kwietnia roku 1363, ażeby mu nadesłał swoje oświadczenie się względem założenia nowego biskupstwa we Lwowie, o co się król Kazimierz do niego był zgłaszał3). Widać, że raport arcybiskupa wypadł dla Lwowa niepomyślnie, gdyż nie tam pierwotnie, lecz w Haliczu arcybiskupstwo założono, jak to niżej zobaczemy. W tymże dniu upoważnia go papież do zwolnienia od klątwy wielu duchownych dyecezyi płockiej, którą na nich był rzucił wspomniany wyżej Bernard, nareszcie wyrokiem Stolicy apostolskiej od biskupstwa płockiego odsądzony4). Na dniu 5 czerwca tegoż roku wywindykował przed sądem krakowskim wieś kościoła gnieźnieńskiego, Jeżowice5). Pod dniem 6 tegoż miesiąca papież Urban V wezwał króla Kazimierza, arcybiskupa Jarosława i suffraganów jego o pomoc naprzeciw wicehrabi Barnabaszowi z Medyolanu, który się w posiadłościach papiezkich wielkich dopuszczał gwałtów i niesprawiedliwych zaborów"). Tenże papież na dniu 8 lipca tegoż roku udzielił odpust wszystkim wiernym walczącym naprzeciw Litwinom i innym poganom7). Na uroczystość Wniebowzięcia N. Maryi Panny zjechał arcybiskup do Gniezna, gdzie nazajutrz, dnia 16 sierpnia, za przyzwoleniem kapituły przeznaczył dziesięciny z Chwalibogowa, dotąd do ołtarza Matki Boskiej w katedrze gnieźnieńskiej należące, do nowo fundowanego tamże przez Frankona, dziedzica Cerekwicy, ołtarza i kaplicy św. Mikołaja, a pierwszemu ołtarzowi nadał za to dziesięciny stołu swojego w Wiewiórczynie8) W końcu miesiąca sierpnia tegoż roku bawił w Nakle, jak dowodzi wystawiony tam przez niego pod dniem 30 tegoż miesiąca przywilej zatwierdzający kupno połowy wsi Wiskidna na rzecz klasztoru byszewskiego9). W końcu roku 1363 udał się arcybiskup do Krakowa, który przy sposobności zaślubin wnuczki królewskiej, Elżbiety, z cesarzem niemieckim miał się stać widownią jednego z najwspanialszych w dziejach polskich zjazdu książąt i niewidzianego dotąd przepychu, wprawiającego wszystkich przytomnych w po-dziwienie i pokazującego zarazem światu, do jakiego bogactwa i dobrobytu wielki 1) Długosz 1. c. lib. IX, 1138. — Caro 1. c. II, 326. 327 uwaga 2. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. hyperlink XV, f. 113. — Kod. dypl. wielkopl. III, 216. — 3) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. 1. 247. — Kod. dypl. wielkopl. III, 220. — 4) Theiner 1. c. I, 616, 617. — 5) Archiv. Capit Gnem. Nr. 163. — Kod. dypl. wielkopl. III, 223. — 6) Theiner 1. c. I, 618. — 7) Tamże. — 8) Kod. dypl. wielkopl, III, 227. — 9) Archiw. rząd. poznań. Koronowo Nr. 96. — Kod. dypl. wielkopl. III, 227. 623 monarcha polski przez mądre a spokojne rządy kraj swój doprowadził. Na te wspaniałe uroczystości ślubne zjechali zaproszeni przez Kazimierza królowie: Ludwik węgierski, Piotr cypryjski, Waldemar duński, z których ostatni w drodze do Awinionu wstąpił do krewnego swego Bogusława V, książęcia na Szczecinie i Wolgaście, dla umowy z nim w interesie miast hanzeatyckich, Otton, książę bawarski, Bolkon świdnicki, Władysław opolski, Ziemowit mazowiecki, następnie w przepysznych orszakach cesarz Karol i książę Bogusław V, tudzież biskupi z legatem apostolskim na czele i niezliczone mnóstwo panów polskich i zagranicznych. Po uroczystościach wstępnych, przy których przepych zdumiewał gości, arcybiskup Jarosław w otoczeniu biskupów dopełnił aktu ślubnego, poczem przez dni dwadzieścia trwały zabawy i widowiska, do których należytego opisu spół-czesnym kronikarzom zbywało na wyrazach1), a których sława po całym rozeszła się świecie2). W lutym następnego roku odbył się w Briinn sławny zjazd książęcy, na którym zawarty został pokój pomiędzy cesarzem Karolem i bratem jego Janem, margrabią morawskim z jednej, a królem Ludwikiem węgierskim i Rudolfem, książęciem austryackim z drugiej strony, na podstawie stypulacyi króla Kazimierza i Bolkona, książęcia świdnickiego, jako rozjemców przez kontraktujących wybranych 3). Król Kazimierz nie mógł być osobiście na owym zjeździe, ponieważ go wstrzymały ważne sprawy w Wielkopolsce i Kujawach, gdzie znów liczne pozostawił ślady swej niezmiennej łaskawości i nadzwyczajnej" o dobro kraju i poddanych troskliwości4). Równy mu usposobieniem i gorliwością arcybiskup Jarosław przepędził ów czas w różnych częściach archidyecezyi, zajęty bezustannie sprawami Kościoła, budowaniem świątyń Pańskich, zamków, miast i osad, wizytowaniem pojedyńczych parafii, tudzież wzorową swoją administracyą rozległych dóbr kościelnych5). W miesiącu marcu roku 1364 wyjechał do Krakowa na konsekracyą tamtejszej katedry po zgorzeniu w r. 1306 za staraniem biskupów: Nankiera, Grota, Falkowskiego, i Bodzanty z Jankowa w dzisiejszym swoim kształcie wspaniale odbudowanej, którego obrzędu dopełnił uroczyście dnia 28 tegoż miesiąca6). Według swego ściśle detąd zachowywanego zwyczaju, o ile mu tylko zdrowie i sprawy publiczne dozwalały, pospieszywszy z Krakowa do Gniezna, blisko dziewięćdziesięcioletni arcypasterz przewodniczył tam uroczystości św. Wojciecha dnia 23 kwietnia, a następnie brał żywy udział w obradach kapituły metropolitalnej, podczas których na dniu 8 maja roku 1364 doprowadził do skutku i zatwierdził ugodę pomiędzy Janem, opatem w Lędzie, a Szymonem, plebanem tamże wiodących spory o pewne grunta w pobliżu wsi Dolany7). Na 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 630, 631. — 2) Długosz 1. e. lib. IX, 1139. 1142. — 3) Steyerer, Tabul. Caesar. Vienn. addit. f. 379—383. — Praj 1. c. II, 121 sqq. — 4) Kod. dypl. wielkopl. III, 233—240. — Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 742. 745. I. 226. — 5) Archiv. Oapit. Gnesn. Libri Inventarior. archiepisco-patus Onesn. — O budowlach i fundacyach arcybiskupa Jarosława nizej będzie mowa. — 6) Rocznik Krakowski w Monum. Polon. histor. II, 917: Sub anno nativitatis Domini MCCCLXIV facta est dedicatio maioris ecclesie Cracoviensis feria quinta infra Conductum Pasche per venerabilem in Christo patrem et dnum duum Jaroslaum divina providentia archiepiscopum sancte Gneznensis ecclesie etc" — 7) Kod. dypl. melkopl. III, 247, 624 dniu 16 tegoż miesiąca i roku stanął w Gnieźnie stanowczy układ pomiędzy arcybiskupem a biskupem poznańskim, Janem Doliwą, po długich sporach o pewne granice dyecezalne, mocą którego odtąd kościoły parafialne w Żoniu, Gołańczy, Grylewie, Chojnie i Jaktorowie położone w Pałukach wraz z wszystkiemi miejscowościami do nich należącemi należeć miały do archidyecezyi gnieźnieńskiej, a nadto dziesięciny z wsi: Kowalewa, Lipin i Szamocina położonych w dyecezyi poznańskiej, jak dotąd tak i nadal, pobierać mieli arcybiskupi gnieźnieńscy; natomiast kościół parafialny w Margoninie z wszystkiemi osadami do niego należącemi oraz dziesięciny w Pruchnowie i Sulaszewie biskupowi poznańskiemu przyznane zostały, tak samo kościoły parafialne w Gozdowie i Opatówku z wszelkiemi miejscowościami i dziesięcinami w obwodzie pyzdrskim położone na zawsze do dyecezyi poznańskiej należeć miały1). W ten sposób uregulowana część granic pomiędzy obiema dyecezyami utrzymała się niezmiennie aż do dni naszych. W tymże miesiącu i roku dojrzał wielki plan przez króla Kazimierza i arcybiskupa Jarosława podjęty i długo roztrząsany, który obojgu wielkim mężom znamienity zaszczyt przynosi. W przekonaniu, że oświata stanowi moralną potęgę narodów, postanowili we wsi Bawole tuż pod Krakowem założyć szkołę wyższą czyli akademią, zwaną w owych czasach studium generale, z którejby się na całą Polskę błogie światło nauki rozchodziło. Do tego postanowienia pobudził obojga przykład cesarza Karola IV, który w Pradze roku 1347 akademią fundował, oraz Rudolfa, książęcia austryackiego, zabiegającego właśnie podówczas o pozwolenie papieża Urbana V na założenie akademii w Wiedniu. W sam dzień Zielonych Świątek dnia 22 maja roku 1364 król Kazimierz wydał statut dla założyć się mającej akademii krakowskiej, przepisujący dla niej miejsce, zarząd, bezpieczeństwo i dochody, oraz urządzenie wewnętrzne na wzór sławnych natenczas akademii włoskich w Padwie i Bononii, wypracowany, a przynajmniej naszkicowany niewątpliwie przez uczonego i doświadczonego arcybiskupa, który, jakeśmy wyżej widzieli, sam niegdyś jako rektor przewodniczył chlubnie uczniom ultramontańskim akademii bonońskiej2). Tegoż samego dnia i roku magistrat krakowski wystawił piśmienne oświadczenie, że tego statutu sumiennie przestrzegać będzie3) a papież Urban V na prośbę króla w odnośnem brewe z dnia 13 września tegoż roku wśród wielkich dla niego pochwał tę nową szkołę powagą apostolską zatwierdził*). Mimo te wszystkie znakomite przygotowania fundacya ta nie wzięła zupełnego skutku; dopiero w lat trzydzieści potem król Władysław Jagiełło wraz z małżonką swoją, Jadwigą, pozyskali sobie zasługę całkowitego jej dopełnienia5). Przy tak szlachetnych i wzniosłych króla Kazimierza usiłowaniach nad moralnem i materyalnem podniesieniem kraju, przy jego pięknych zaletach, któremi sobie umiał jednać serca wszystkich, bardzo niekorzystnie odbijało życie jego pry 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 168. — Kod. dypl. wielkopl. III, 248. — 2) Codex diplom. Universitatis studii generalis Cracoviensis t. I, 1—4. — 3) Tamże I, 4—6.— 4) Tamże I, 6—9. — Długosz 1. c. lib. IX, 1129. — Helcel 1. c. I, 213. — Boczniki Tow. Nauk Krak. 1849 zesz. 2. — 5) Sołtykowicz, O stanie nauk w akad. krak. — Łukaszewicz, Historya szkół I, 33 sqq. III, 2 sqq. 625 watne, dające powód do wielokrotnych zgorszeń i rozwiozłości poddanym. Poznawszy przy jakiejś sposobności urodziwą córkę Henryka, książęcia sagańskiego, Jadwigę, powziął niezachwiany zamiar, pojąć ją w małżeństwo, chociaż jeszcze żyła prawowita jego małżonka, Adelajda, z którą mimo usilne starania nie mógł uzyskać rozwodu. Ludwik, król węgierski, dowiedziawszy się o tem, pospieszył z wspomnianego wyżej zjazdu książęcego w Brunn do Krakowa, ażeby sobie zabezpieczyć sukcesyą tronu polskiego, o którą mu tak wielce chodziło. Przekonawszy się, że król Kazimierz stanowczo przy swoim zamiarze obstaje, odnowił z nim dawne układy w ten sposób, że w razie doczekania się z jego strony potomka płci męzkiej, ten będzie spadkobiercą tronu i korony polskiej, w przeciwnym razie królewski dom węgierski jedyne prawo do nich mieć będzie. Jednakże zamiarom królewskim stawały dwie nader wielkie i ważne przeszkody na zawadzie; nietylko bowiem związany był węzłami małźeńskiemi z Adelajdą, ale z księżniczką Jadwigą łączył go czwarty stopień pokrewieństwa. Wiedząc zaś, że uzyskania despensy od tych dwóch przeszkód spodziewać się nie może, a przynajmniej do tego nadzwyczajnie mozolnych i długich potrzeba było zachodów, potajemnie zaślubił się z wspomnianą księżniczką ku niemałemu zgorszeniu tych wszystkich, którzy o tem wiedzieli. Gdy z czasem ta tajemnica coraz głośniejszą się stawała, i król nierozważność kroku swego uznawać począł, uciekł się do pośrednictwa króla węgierskiego, ażeby mu się o dyspensy papiezkie postarał. Jakoż Ludwik czy szczerze, czy nieszczerze, pokilkakrotne udawał się w tej mierze do Stolicy apostolskiej, prosząc, aby przez wzgląd na swoje wielkie względem Kościoła zasługi, przychyliła się do gorących pragnień wuja swego i szerzącemu się coraz więcej zgorszeniu zapobiegła, lecz daremnie1). Nareszcie po ponownych usilnych obydwóch królów zabiegach taż Stolica, widząc Kazimierza w postanowieniu swojem niezachwianym, po dokładnem roztrząśnieniu sprawy małżeństwa jego z Adelajdą, uznała takowe za niebyłe i dyspensę od czwartego stopnia pokrewieństwa pomiędzy nim a księżniczką Jadwigą udzieliła, jak dowodzi brewe tegoż papieża, wywołane obiegającem po kraju i zagranicą na Kazimierza oszczerstwie, jakoby dyspensy w mowie będące podrobić kazał, w którem pod dniem 26 maja roku 1368 poświadcza, jako też dyspensy przez Stolicę apostolską aktualnie udzielone mu zostały2). Król Kazimierz, który w końcu roku 1364 i na początku następnego znów objeżdżał ziemie wielkopolskie, bawiąc 26go grudnia w Pyzdrach 3), 1go stycznia w Ciążeniu 4), 12go tegoż miesiąca w Poznaniu 5), nawiedził w dniu 21 stycznia arcybiskupa Jarosława w Żninie, który tam zimę przepędzał, i przy tej sposobności dokumentem z tegoż dnia zwolnił na zawsze młyn w mieście arcy 1) Theiner, Monum. Hungariae II, 72. 79. — Caro (I. c. II, 333. 334) stara się udowodnić, że breve papieża Innocentego VI z dnia 29go września r. 1365 (Theiner, Monum. Polon. I, 560), o którem wyżej wspomnieliśmy, mylnie temuż papieżowi przypisane zostało, zamiast Urbanowi V, chociaż trudno Themerowi tak grubą przypisać omyłkę. — 2) Theiner, Monum. Polon. I, 649. — Że Adelajda przeżyła króla Kazimierza dowodzi pismo papiezkie u Theinera Monum, Hungar. II, 106. Nr. 209. 3) Kod. dypl. wielkopl. III, 258. — 4) Tamże III, 259. — 5) Tamże. 7» 626 biskupiem Kwieciszewie od obowiązku mielenia do zamku kruświckiego rocznie czterdziestu miar zboża bezpłatnie, otrzymawszy za to od arcybiskupa kapitał abluicyjny w ilości siedemdziesięciu grzywien groszy pragskich 1). Widać ztąd zaradność sędziwego arcybiskupa na owe czasy rzadką w uwalnianiu dóbr arcybiskupich od służebności i ciężarów realnych. Około tego czasu musiała była zaniepokoić znów króla i arcybiskupa pogłoska o zabiegach cesarskich względem oderwania dyecezyi wrocławskiej od metropolii gnieźnieńskiej, wskutek czego pierwszy za pobudką drugiego udał się do papieża Urbana V w tej mierze z przedstawieniami, jak się to pokazuje z brewe tegoż papieża wydanego w Awi-nionie dnia 24 lutego roku 1365, w którem królowi zaręcza, że cesarz nigdy się u niego o to oderwanie nie starał. Równocześnie zapewnia króla co do bezzasadności pogłosek, jakoby biskup wormaceński agitował naprzeciw jego staraniom, iżby nominaci i elekci na stolice biskupie w kraju jego wolni byli raz na zawsze od osobistego stawiania się w Awinionie, lecz prekonizacye swoje przez prokuratorów odbierać mogli2). Na początku tegoż roku zakonnicy klasztoru trzeme-szeńskiego z proboszczem swoim, Gniewomirem, na czele skarżyli się przed papieżem na arcybiskupa Jarosława, że tegoż proboszcza, którego według przysługującego sobie prawa po kanonicznym należytym wyborze władzą swoją metropolitalną zatwierdził, chce ze stanowiska jego usunąć, a przynajmniej przydać mu za koadjutora jakiegoś biskupa zakonnika i koniecznie się przy tem upiera. Wskutek tego papież pod dniem 3go czerwca tegoż roku polecił biskupowi wrocławskiemu, ażeby wejrzał w tę sprawę i spowodował arcybiskupa w razie niesłuszności po jego stronie do pozostawienia Gniewomira w pokoju3). Musiał arcybiskup do tego wystąpienia, zwłaszcza w owych czasach rozwalniającej się coraz więcej karności kościelnej po zakonach, ważne mieć powody i zapewne dla zapobieżenia złemu chciał przydać słabemu proboszczowi energicznego koadjutora. Jak się ta sprawa zakończyła, spółczesne źródła nie wspominają. W jesieni tegoż roku niespracowany monarcha polski znów nawiedził ulubioną Wielkopolskę, będąc dnia 7 września w Pyzdrach 4), 12 tegoż miesiąca w Kaliszu5), dnia 2 listopada w Gnieźnie, witany tam i podejmowany przez drogiego sobie arcypasterza6), który po jego odjeździe udał się do Żnina, i tam świeży akt sprawiedliwości wykonał, ustępując po dokładnem zbadaniu rzeczy przywilejem z dnia 15 listopada tegoż roku Gabryelowi, plebanowi kcyńskiemu, dziesięciny w Dobieszewie i Dobieszewku, które dotąd uważał jako należące do stołu swego arcybiskupiego7). W tymże roku król Kazimierz po śmierci Ludwika, margrabiego bran-denburgskiego, Rzymianinem zwanego, ustalił władzę swoję w zamkach drezdeń 1) Archiv, Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 32. — Kod. dypl. wielkopl. III, 261. — 2) Theiner 1. c. I, 632. — Kod. dypl. wielkopl. III, 262, — 3) Theiner 1. c. I, 635. — Kod. dypl. wielkopl. III, 264. — 4) Kod. dypl. wielkopl. III, 271. — 5) Archiv. Consist. Gnesn., Acta acticata de a. 1554. — Kod. dypl. vdelkopl. III, 272. — 6) Rzyszczewski i.Muczk. 1. c. II, 521. — Kod. dypl. wielkopl. III. 273. 7) Archiv. Capit. Gnesn., Excerpla ex actis Consist. Onesn. — Kod. dypl. wielkapl. III, 279. 627 skim i santockim, oddawszy je na nowo w lenność braciom Dobrogostowi, Arnoldowi, Ulrykowi i Bartoldowi1), ale nadto objął w posiadanie Landsberg i Soldin, na których córka jego Kunegunda, wdowa po zmarłym margrabi, miała zabezpieczone wiano i tym sposobem rozszerzył granice Polski aż do ujścia Noteci do Warty2), Pamiętnym jest tenże rok ustanowieniem w Krakowie najwyższego sądu prowincyonalnego teutońskiego, i zniesieniem pod karą konfiskaty majątku apelacji do Magdeburga, jak się to dotąd działo z ubliżeniem godności narodowej i materyalną szkodą dla kraju przez wywożenie pieniędzy do Niemiec3). W jesieni tegoż roku nawiedził król Kazimierz wielkiego mistrza krzyżackiego w Mak borgu, według Długosza4) i Kromera5), aby się przypatrzeć zamkom krzyżackim w celu budowania podobnych u siebie, według Naruszewicza 6) i innych dziejo-pisarzów, ażeby jako pan zwięrzchniczy odebrać hołd i posłuszeństwo od mieszkańców Prus i Pomorza, Ostatnie zdanie nie ma historycznej podstawy, gdyż Krzyżacy uważali się za niezawisłych panów obydwóch krajów. Już od dawna nosił się król Kazimierz z zamiarem wyprawy wojennej naprzeciw Litwinom, ażeby im odebrać część Wołynia i przyległe ziemie w roku 1349 tak świetnie zdobyte, a wkrótce potem utracone, i zwolna do tego czynił przygotowania. Nareszcie w roku 1366 zamiar ten przywiódł do wykonania, wybrawszy się w miesiącu czerwcu z znacznemi zastępami rycerstwa najprzód do ziemi bełzkiej, którą od roku 1349 trzymał od niego prawem lennem Jerzy Na-rymuntowicz. Ten oświadczywszy uroczyście, że pragnie pozostać w wierności ku zwierzchniczemu monarsze, otrzymał nadal zatwierdzenie lenności aż do śmierci. Ztamtąd, udawszy się król w głąb Wołynia, zdobył zamki: łucki, włodzimierski i oleski, a następnie ziemię chełmską odzyskał. Litwini, nie będąc w stanie po ostatnich klęskach, które im Krzyżacy zadali, stawić królowi czoło, prosili o pokój i zgodę, do czego się zwycięzca przychylił, zatrzymawszy na mocy układu pokojowego zamki: włodzimierski i łucki z powiatami horedelskim, lubomskim, turzyńskim, ratrzeńskim, koszerskim i włuczymskim, tudzież ustąpione mu przez braci Lubarda i Olgierda, książąt litewskich, miasta z obwodami: Krzemieniec, Peremil, Olesko, Bełz, Grabowiec, Chełm, Szczebreszyn i Łopatyń, resztę oddawszy w lenność Lubardowi, a nadto zawarł z nim i braćmi jego przymierze za-czepno-odporne 7). Zabezpieczywszy sobie tym sposobem nabyte kraje, zajął się król zaprowadzeniem w nich ładu, porządku i sądownictwa, a ku obronie napływającej zewsząd ludności wzniósł w Włodzimierzu naprzeciw starego drewnianego zamku potężny gród z cegły palonej wraz z kościołem na cześć N. Maryi Panny. Dźwigając z ruin dawne, lub nowe budując miasta, przywabiał do nich z zagranicy osadników, kupców i rękodzielników, przez co podniósł handel i przemysł. Ponieważ wskutek najazdów saraceńskich i tatarskich w obydwóch Armeniach, 1) Naruszewicz 1. c. V, 268. — 2) Gerken, Codex diplom. Brandenburg. HI. 252. — Caro 1. c. U. 338. — 3) Długosz 1. c. lib. IX, 1105. 1109. — Helcel 1. c. I, 209. — 4) Hist. Pol. lib. IX, 1151. — 5) De origine et rebus gestis Polonor. f. 215. — 6) Historya Narodu Pol. V, 265. — 7) Długosz 1. c. lib. IX, 1149. 1150. Naruszewicz 1. c. V, 271 — 274. 79* 628 mnóstwo Ormian przeniosło się do ruskich krajów, Kazimierz, dawszy im już dawniej wolność rządzenia się swemi prawami we Lwowie, teraz pozwolił biskupowi ich, Grzegorzowi, tamże urządzić swą rezydencyą1). Podczas tych ważnych wypadków znika nam z oczu prawie przez cały rok 1366 arcybiskup Jarosław, gdyż tylko raz jeden spotykamy go w Krakowie w dniu 4 maja obecnego przy kupnie połowy wsi Wieluchowy w ziemi sando-mirskiej przez krewnych swoich, Prokopa i synowców jego, dziedziców Bogoryi, nabytej 2). Być może, że choroba przykuwała do łoża przeszło dziewięćdziesięcioletniego starca wskutek natężonych prac i podróży dla dobra Kościoła i kraju podejmowanych. Następne jednakże lata przedstawiają go nam w zwykłej czynności i pracowitości. Na dniu 16 marca roku 1367 godzi w Opatówku magistrat kaliski z proboszczem przy kościele Panny Maryi w Kaliszu, spierających się od dawna o pewne dziesięciny 3). W kwietniu tegoż roku jak zwykle przebywał w Gnieźnie i przeciągnął tam pobyt swój aż do końca maja, oczekując przybycia króla Kazimierza, który powróciwszy z wyprawy ruskiej, w początku tegoż miesiąca nawiedził znów Wielkopolskę, będąc 13 maja w Kaliszu1), a 21 przybył do Gniezna, jak dowodzi wystawiony tamże przez niego, a przez arcybiskupa podpisany przywilej, dotyczący kupna wsi Targowej Górki przez Jana, kasztelana kaliskiego5). Z Gniezna towarzyszył Jarosław królowi do Poznania, gdzie z nim razem bawił aż do końca maja6) i tam wskutek wszczętego na nowo pomiędzy nim a biskupem poznańskim sporu o granice dyecezalne poczynił przynależne do załatwienia jego kroki, spowodowawszy kapitułę poznańską do przyzwolenia na ustanowienie sądu polubowego7) i wspólnie z rzeczonym biskupem deklarował bezwarunkowe poddanie się wyrokowi tegoż sądu złożonego z Paska, poznańskiego, i Przecława, kaliskiego wojewodów oraz Wincentego, gnieźnieńskiego i Janusza kamieńskiego kasztelanów pod karą stu grzywien8). Ani w obydwóch odnośnych dokumentach, ani w późniejszych: arcybiskupa Jarosława ustanawiającego pod dniem 12 maja roku 1368 prokuratorów w osobach: Adama, proboszcza rudzkiego, i Wincentego, plebana gostyczyńskiego, ażeby wspomnianych sędziów polubowych do załatwienia rychłego sprawy nakłonili9), i biskupa poznańskiego, Jana, na dniu 19go czerwca tegoż roku ponownie deklarującego, że się wyrokowi sądu polubowego podda10), nie wymieniono miejscowości nadgranicznych będących przedmiotem sporu. Niewiadomo również, kiedy i jak się ta sprawa zakończyła. Na dniu 30 września r. 1367 arcybiskup bronił przed sądem w Krakowie przez prokuratora swego, Pirkona, proboszcza kurzelowskiego, prawa swego do nabytej od dawna wsi Komparzewa, którą mu tenże sąd przyznał11). 1) Naruszewicz (1. c. V, 275) przytacza z metryk koronnych odnośny dokument z dnia 20 stycznia 1367. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 171. — Kod. dypl. wielkopl. III, 281. — 3) Kod. dypl. wielkopl III, 289. — 4) Tamże III, 293. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 173. — Kod. dypl. wielkopl. III, 295. — 6) Kod. dypl. wielkopl. III, 296. 297. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 174. — Kod. dypl. wielkopl. III, 297. — 8) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 175. — Kod. dypl. toielkopl. III, 298. — 9) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 178. — Kod. dypl. wielkopl. III, 315. — 10) Kod. dypl. wielkopl. III, 316. — 11) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 176. — Kod. dypl. wielkopl. III, 302. 629 Tymczasem Kiejstut, książe litewski, niepomny na zawarte świeżo z królem Kazimierzem przymierze, podobno z zemsty ku Mikołajowi, biskupowi płockiemu, który miał Krzyżaków namówić do nowego na Litwę, najazdu, wpadłszy w drugiej połowie roku 1368 na Mazowsze, ogromne tam poczynił spustoszenia i cztery zamki, pomiędzy niemi pułtuski do szczętu zniszczył. Najazd tak był niespodziany i szybki, że zanim się wojsko mazowieckie zebrało, aby poskromnić napastnika, ten z wielkiemi łupami cofnął się do Litwy1). Wskutek tego wiaro-łomstwa Kiejstuta, królowie Kazimierz i Ludwik węgierski udali się do papieża Urbana V z prośbą o pomoc pieniężną na odbudowanie spustoszonych przez Litwinów miast i zamków mazowieckich. Jak w podobnych przypadkach zawsze tak i tą razą rzekomą pomoc papiezką zastąpić musiało duchowieństwo polskie. Papież bullą wydaną w Awinionie dnia 15 maja roku 1369 do arcybiskupa Jarosława i suffraganów jego nałożył na toż duchowieństwo dwuletni podatek, wynoszący rocznie dziesiątą część wszelkich dochodów biskupich, klasztornych i be-neficyalnych, i takowy do skarbu królewskiego w pewnych terminach złożyć nakazał 2). Był to trzeci od roku 1351 tego rodzaju podatek na duchowieństwo polskie nałożony. Przezorny i na wszystkie strony oględny król Kazimierz, gdy chodziło o zabezpieczenie kraju na zewnątrz, widział się spowodowanym rozmaitemi nie-spodzianemi wypadkami do zawarcia nowego przymierza zaczepno-odpornego z królem Ludwikiem węgierskim naprzeciw wszystkim nieprzyjaciołom, głównie zaś naprzeciw cesarzowi Karolowi, który objąwszy po świeżo nastąpionej śmierci Bolkona, książęcia świdnickiego, księstwa świdnickie i jaworskie, a nadto niższą Luzacyą w miejsce margrabiego brandenburgskiego przez siebie z zastawu wykupioną i Bolkonowi w roku 1364 w lenność oddaną, a nareszcie wskutek tajemnej z tymże margrabią brandenburgskim ugody całą Brandenburgią po tegoż zgonie sobie zapewniwszy, nader groźnym dla Polski stawał się sąsiadem. Wspomniane przymierze polsko-węgierskie przyszło do skutku w lutym roku 1369 przy osobistym obojga monarchów zjeździe w Budzie 3). Zabezpieczywszy się w ten sposób król Kazimierz, począł się od cesarza domagać energicznie wielkiej sumy pieniędzy niegdyś Bolkonowi świdnickiemu pożyczonej4) a od książęcia Ludwika na Brzegu zażądał wydania sobie miast Byczyny i Kluczborka ustąpionych cesarzowi za zrzeczenie się przez niego urojonych praw do Mazowsza 5), a nareszcie granice pomiędzy Polską a Ślązkiem przez starostę wieluńskiego Zbigniewa sam na własną rękę uporządkować kazał. Nadto, chcąc sobie w Luzacyi zjednać przychylnego sprzymierzeńca w biskupie lubuskim, Piotrze, z którym z powodu odebrania mu jurysdykcyi w prowincyach małoruskich miał spory, a nawet o to przez niego u Stolicy apostolskiej został oskarżony, używszy pośrednictwa arcybiskupa Jarosława, Floryana krakowskiego i Jana poznańskiego biskupów, za 1) Długosz 1. c. lib. IX, 1154. — 2) Theiner 1. c. I, 653. — 3) Dogiel 1. c. I, 89. — Naruszewicz 1. c. V. 279. — Caro 1. c. II, 351. — 4) Benedykt z Weitmila (Krabice), Chronic. Hungar. f. 402. — 5) Mosbach, Wiadomości do dziejów polskich z archiw. szląsk. str. 47.       630 warł z nim w Kaliszu na początku roku 1369 pomyślną ugodę, która na dniu 25 czerwca tegoż roku ostatecznie zatwierdzoną została1). Tak więc zgrzybiały fizycznie, ale krzepki na duchu arcybiskup Jarosław wszędzie i zawsze szedł ręka w rękę z wielkim monarchą swoim, gdziekolwiek chodziło o dobro, pomyślność i bezpieczeństwo kraju. Odnowiona pomiędzy królami Kazimierzem i Ludwikiem koalicya, do której się kilku innych pomniejszych książąt tajemnie przyłączyło, zaniepokoiła wielce cesarza Karola. Ażeby przeto z niej wyprzeć głównego swego przeciwnika, króla węgierskiego, prosił o rękę siostrzenicy jego, Elżbiety, dla syna swego Wacława, ukoronowanego już natenczas króla czeskiego. Swaty przyjęto z zadowoleniem na dworze węgierskim i rozpoczęto rokowania, które przecież z przyczyn niewiadomych wkrótce się rozbiły, a Elżbieta zaręczoną została Filipowi, cesarzowi wschodniemu2). Zawiedziony z tej strony w nadzie-jach swoich cesarz, zwrócił się do Kazimierza, chcąc jednę z córek jego połączyć węzłem małżeńskim z rzeczonym synem swoim 3); ale i ten zamiar nie przyszedł do skutku, dla tego rad nie rad dla uniknienia wojny pretensye Kazimierzowe do księstwa świdnickiego i jaworskiego umorzył przez spłacenie owych sum Bol-konowi pożyczonych4). Z Kalisza, po zawarciu z biskupem lubuskim wyżej wspomnionej ugody, udał się arcybiskup Jarosław do Łowicza, gdzie na dniu 13 kwietnia roku 1369 erygował kanonicznie kościół parafialny w Klodnie (późniejszej Wieniawie położonej w dzisiejszej dyecezyi sandomirskie), powiecie i dekanacie radomskim)5), fundowany i uposażony przez Mikołaja, dziekana kieleckiego, powiększywszy uposażenie jego dziesięcinami stołu swego w Kłodnie, Brudnowie i Bukowcu i przyłączywszy do nowo utworzonej parafii wsie Kłodno (Kłudno), Jabłonicę, Ryków i Kochanów6). W czerwcu tegoż roku był w Krakowie przy ratyfikacyi wyżej wspomnianego układu króla Kazimierza z biskupem lubuskim7). Na dniu 22 grudnia roku 1369 załatwił spór o granice pomiędzy wsią arcybiskupią Parzno, a wsią szlachecką Mikorzyce z dziedzicem tamtejszym przez pełnomocnika swego, Stanisława, plebana z Kamieńca8). Bawiący znów od początku roku 1370 W Wielkopolsce król Kazimierz9) z Poznania nawiedził rezydującego już naówczas prawie stale w Żninie sędziwego arcybiskupa Jarosława, u którego bawił w gościnie przez dni kilka, jak dowodzą wystawione tamże przez niego, a przez arcybiskupa podpisane dwa przywileje, pierwszy z dnia 25 stycznia, w którym zatwierdza nabycie przez klasztor w Zemsku wsi Osieka10), drugi z dnia 26 tegoż miesiąca, w którym z arcybiskupem uczynił zamianę, ustępując mu wieś Gogół-kowo pod Żninem, a biorąc za nie wsie kościoła gnieźnieńskiego: Konotopie pod 1) Dogiel 1. e. I, 594. — Kod. dypl. melkopl. III, 830. — Naruszewiez 1. c. V, 280. — 2) Theiner, Monum. Hungariae II, 90, 95. Nr. 172. 185. — 3) Tamże II, 89. Nr. 171. — 4) Benedykt z Weitmila 1. c. f. 402. — 5) Laski, IAher Beneficior. I, 686. — 6) Arehiv. Capit. Gnesn., Excerpta ex actis Consist. Gnesn. f. 44. — Kod. dypl. wielkopl. III, 328. — 7) Dogiel 1. c. I, 594. — Kod. dypl. witlkopl. III, 330. — 8) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 181. — Kod. dypl. wielkopl. III, 338. - 9) Kod. dypl. melkopl. III, 339-343. — 10) Tamze III, 344. 631 Nakłem i Ulesie pod Seceminem1). Na dniu 7 lutego tegoż roku zabezpieczył temuż kościołowi posiadanie wsi Borowo, położonej pomiędzy Opatówkiem, Tłoki-nią i Solcem, w Kaliszu2), a na dniu 19 tegoż miesiąca przed sądem sieradzkim przez prokuratora swego, Andrzeja z Uniejowa, ustalił granice pomiędzy wsią arcybiskupią Przykuną, a szlachecką Żeronicami3). Bawiąc w Żninie, w dniu 16 marca tegoż roku, podzielił dochody pomiędzy dwóch plebanów kościoła w Łeknie, Andrzeja i Dobiesława, którzy o nie spór pomiędzy sobą wiedli4). Na uroczystość ś. Wojciecha dnia 23 kwietnia, zjechawszy do Gniezna, przewodniczył obradom kapituły jeneralnej, na której w dniu 24 tegoż miesiąca sprzedał napo-wrót wójtostwo w mieście Kamieniu, które krótko przedtem od kilku właścicieli był kupił, niejakiemu Hermanowi Templin 5). Na dniu 12 czerwca tegoż roku uregulował i ustalił granice pomiędzy wsiami Tumem a Prądzewem przed starostą łęczyckim, Janem 6). W początku września spotykamy go w miasteczka arcy-biskupiem Grzegorzewie, gdzie na dniu 9 tegoż miesiąca korzystną zrobił zamianę Z braćmi Chebdą i Mikołajem, dziedzicami Radoludzia, wziąwszy od nich tez Wieś, a ustąpiwszy im za nią wieś arcybiskupią, Słupeczkę 7). Zamianę tę potwierdził na prośby arcybiskupa bawiący w Radoszycach w ziemi radomskiej król Kazimierz dnia 16 Września roku 1370 8). Była to ostatnia łaska wielkiego monarchy wyświadczona arcybiskupowi Jarosławowi i kościołowi gnieźnieńskiemu. Mając zamiar przepędzenia jesieni w księstwie sieradzkiem i na Rusi na zabawach myśliwskich, w powrocie z Wielkopolski ku Sieradzowi wstąpił do Przedborza, gdzie sobie dwór wspaniały był wystawił. W sam dzień Narodzenia N. Maryi Panny dnia 8 września tegoż roku napadła go chęć polowania w pobliskich lasach na jelenie. Niektórzy z dworzan radzili mu, ażeby tę zabawę myśliwską dla uszanowania wielkiego święta na inny dzień odłożył, i już dał znak myśliwym do odwrotu, gdy nagle jakiś zausznik niecnota, szepnąwszy królowi o czekającej go W ustroniu leśnem jakiejś niespodziance rozkosznej, odwiódł go od dobrego postanowienia. Wybrał się przeto do lasu na miejsce przygotowanej mu schadzki, a gdy nazajutrz uganiał za jeleniem po zaroślach i krzakach, spadł z konia I ciężko się na lewem goleniu zranił. Przywieziony do zamku przedborskiego popadł w gorączkę, z której go zabiegliwość lekarska wyprowadziła tak dalece, że mógł zwolna dalszą odbywać podróż do Sandomirza, gdzie wskutek nieprzestrzegania dyety, znacznie gorzej, niż w Przedborzu, zaniemógł. Mimo to za radą lekarzów wieziono go do Krakowa dla wygodniejszego i pewniejszego pielęgnowania go wśród wygód domowych, lecz w drodze tak bardzo zesłabł, iż go na pół żywego złożyć musiano w Ćhrzobrzanach, w domu kasztelana lubelskiego 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 182. — Kod. dypl. wielkopl. III, 345. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 183. — Kod. dypl. wielkopl III, 347. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 184. — Kod. dypl. wielkopl. III, 348. — 4) Archiv. Consistorii Gnesn., Acta acticata de a. 1488. — Kod. dypl. mełkopl. III, 849. — 5) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 58. — Kod. dypl. wielkopl. III, 351. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 186. — Kod. dypl. wielkopl. III, 352. — 7) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 188. — Kod. dypl. wielkopl. III, 357. — 8) Kod. dypl, wielkopl. III, 858. 632 Grota. Gdy się gorączka nieco zmniejszyła, zaniesiono go w lektyce do klasztoru Cystersów w Koprzywnicy, gdzie przez ośm dni odpoczywał. Uczyniwszy śluby na intencyą wyzdrowienia swego, kazał się przenieść do Osieka, gdzie napiwszy się za radą lekarza Macieja miodu, w ciężką popadł febrę. Z Osieka przewieziony do Korczyna i Opatowa nieco lepiej się mieć począł. Lekarz Maciej nalegał do najrychlejszego przybycia do Krakowa, dokąd go nareszcie przywieziono zupełnie osłabionego dnia 31 października. Czując się coraz słabszym, kazał przywołać o wschodzie słońca dnia 3 listopada biskupa krakowskiego, Floryana, książęcia opolskiego Władysława, Elżbietę, księżnę świdnicką, siostrzenicę swoją, oraz rozmaitych panów duchownych i świeckich i złożywszy wobec nich wyznanie wiary, sporządził testament. Następnie spowiadał się, przyjął Komunią świętą i ostatnie namaszczenie, a na dniu 5 tegoż miesiąca w samo południe rozstał się z tym światem, licząc lat sześćdziesiąt wieku1). Arcybiskup Jarosław zawiadomiony o niebezpiecznej chorobie ukochanego monarchy, mimo swój wiek zgrzybiały i przykrą porę roku wybrał się natychmiast do Krakowa, lecz nie zastał go już, jak się zdaje, przy życiu. Trzeciego dnia po zgonie oddał mu w towarzystwie biskupów krakowskiego i lubuskiego ostatnią posługę, złożywszy zwłoki jego po uroczystem nabożeństwie żałobnem na wieczny spoczynek w katedrze krakowskiej po prawej stronie wielkiego ołtarza2). Cały kraj na wieść o zgonie drogiego monarchy, któremu historya najsprawiedliwiej przydomek Wielkiego nadała, okrył się grubą żałobą, a przy złożeniu zwłok jego do grobu taki był płacz, wrzask i narzekanie, że według świadectwa naocznego kronikarza naszego, pióro tej sceny opisać nie było w stanie. Miał też naród słuszne do tego smutku powody, gdyż w nim utracił jednego z najznakomitszych królów swoich, który kraj podniósł z upadku i zrównał go co do porządku, ładu, oświaty, prawodawstwa, kultury z najpierwszemi w Europie, umiejąc sobie przytem ujmować serca wszystkich niezachwianą sprawiedliwością, łaskawością, wyrozumiałością i słodyczą w obejściu, łatwym dla każdego przystępem, hojnością i wspaniałomyślnością. Wdzięczna potomność ze względu na piękne przymioty i ogromne względem kraju zasługi darowała mu jego prywatnego życia słabości, tem więcej, że je pokutą i dobremi nagradzał uczynkami, a umierając jako prawy syn Kościoła w żalu i skrusze, Boską przebłagać się starał sprawiedliwość. Zaledwo wieść o zgonie wielkiego monarchy doszła na dwór węgierski, król Ludwik niezwłocznie wybrał się do Krakowa wraz z matką swoją Elżbietą, córką Władysława Łokietka, której obecność miała mu ąjąć serca Polaków i pokryć niejako niedostatek niczem nieusprawiedliwiony, że przez lat trzydzieści przeszło czekając na tron polski, nie dbał nawet o przyswojenie sobie języka narodu, którego losy w ręce jego powierzone być miały 3). Przybył on też do 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 631—636. — Długosz 1. c. lib. IX, 1159—1163. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 636. — Długosz 1. c. lib. IX, 1162. — 3) Ludwik pochodził z domu królów francuzkich Kapetyngów z linii książąt andagaweńskich (d' Anjou) idącej od Karola, brata rodzonego św. Ludwika. Karol był królem neapolitańskim, a przez żonę Maryą, córkę Stefana V, króla węgierskiego, uzyskał 633 Polski zupełnie obcy, na jej interesa obojętny jedynie jako spekulant samolubny i chciwy, aby pomnożyć chwałę imienia i domu swego, i dla tego zamiast dzieło Kazimierzowe tak świetne i znakomicie dźwignięte utrwalić i udoskonalić, obojętnością swoją i niedbalstwem wstrząsnął je w podstawach swoich, odarł z świetności i poniżył, a co gorsza, zatruł rdzeń narodu butą, dumą, dzikością i swawolą madziarską, gdyż nie ulega wątpliwości, że błędy i słabości szlachty polskiej, która na kraj w czasach następnych tyle niedoli i nieszczęść sprowadziły, miały źródło i początek swój w ścisłych jej stosunkach z Madziarami. To też naród polski teraz dopiero uczuł ogrom straty, którą poniósł przez śmierć wielkiego monarchy swego i rzewnemi opłakiwał go łzami1), lubo on sam okolicznościami politycznemi zmuszony tej nieszczęsnej sukcesyi był sprawcą i motorem. Nazajutrz po złożeniu zwłok Kazimierzowych do grobu, wykonawca ostatniej woli zmarłego, dziekan i kanclerz krakowski, Jan Suchywilk, późniejszy arcybiskup gnieźnieński, przedłożył królowi Ludwikowi testament, prosząc o pozwolenie doręczenia go spadkobiercom, na co tenże zrazu bezwarunkowo się zgodził. W testamencie tym Kazimierz obdarzył hojnie wierne sługi swoje, przekazał dla kościołów bogate dary, pomiędzy innemi dla gnieźnieńskiego bogaty relikwiarz i biblią na pergaminie pisaną2), pozostałej małżonce Jadwidze, córkom i synom nieprawego łoża dostatnie przeznaczył opatrzenie, a uległszy miłości i przywiązaniu ku wnukowi Kazimierzowi urodzonemu z córki jego, a małżonki Bogusława V, książęcia pomorskiego na Szczecinie i Wolgaście, wbrew swemu zdrowemu politycznemu przekonaniu, dla którego cale życie pracował, ażeby Polska cała pod jedną zostawała głową, ku niemałemu zdziwieniu roztropnój części narodu, przekazał mu jako dziedzictwo księstwa dobrzyńskie, łęczyckie i sieradzkie, tudzież część Kujaw z zamkami: bydgoskim, złotowskim, kruświckim i wałeckim3). Ta darowizna królewska mocno zaniepokoiła Ludwika; obawiał się bowiem, aby Kazimierz zbogacony tak obszernemi dzielnicami, mający wiele w kraju stronników, nie chciał z czasem sięgnąć po koronę, do której zdobycia dopomógłby mu niezawodnie cesarz niemiecki, Karól, mający za sobą siostrę jego, a córkę Bogusława V, książęcia pomorskiego, któryby również wszystkiemi siłami popierał syna w jego zabiegach. Za radą przeto niektórych senatorów przesłał odnośne zapisy testamentowe arcybiskupowi Jarosławowi, biskupowi krakowskiemu i innym panom koronnym, żądając oświadczenia, ażali mu się na owe zapisy przystać godzi, albo je odrzucić należy. Większa część panów niezawodnie z arcybiskupem na czele oświadczyła się za prawomocnością zapisów wszelkich, z wyjątkiem darowizny dla książęcia Kazimierza, względem której miała wątpliwości; niektó prawo sukcesyi do korony węgierskiej. Urodził się z Elżbiety, siostry Kazimierza W., a córki Władysława Łokietka, w roku 1326 i w trzynastym roku życia przeznaczony został do korony polskiej, w szesnastym wstąpił na tron węgierski, a w 44 na tron polski. (Zob. Naruszewicz 1, c. t. VI, str. IX). — 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 648: „Tantus clamor lacrimosus, tantus ulutatus et lamentum omninm hominum sexus utriuique in ecclesia Cracoviensi existentium extitit, quod vix a fletu et lamento personae graves et infimae, senes et iuvenes cessare valuerunt." — 2) Tamże II, 635. — 3) Tamże. — Długosz 1. c. lib, X, 5. 80 634 rzy zaś zawistni chcieli także unieważnić zapisy poczynione naturalnym synom zmarłego króla, Niemierzy i Janowi. Kiedy zaś król Ludwik przez książęcia opolskiego, Władysława, stanowczej domagał się decyzyi, arcybiskup i towarzysze jego, nie chcąc z jednej strony ubliżyć pamięci i woli drogiego monarchy, a z drugiej strony brać na siebie odpowiedzialność za nowy podział kraju, oświadczyli się za rozstrzygnięciem sprawy na drodze sądowej według polskiego prawa przez wybranych do tego osobnych sędziów czyli komisarzów, którzy w osobach: Pełki Zęba, sędziego ziemskiego sandomirskiego i Wilczka z Nabo-rowa, podsędka krakowskiego wyznaczeni, wydali wyrok dziwaczny, że nikt na łożu śmiertelnem nie powinien krewnym swoim uszczuplać spadku, stosując to do króla Ludwika. Ten, rozśmiawszy się. na szczególniejszy fawor sędziowski, żądał wydania sobie wyroku pod pieczęciami arcybiskupa i innych przedniejszych senatorów, którego mu atoli nie dano, wymawiając się tem, że orzeczenie sędziów odnosiło się wyłącznie na krajowców poddanych, a nie na książąt, których stosunki podobne w prawie polskiem nie były przewidziane1). Nareszcie po różnych korowodach książę Kazimierz, lękając się utraty całego zapisu dziadowego, na mocy układów z Ludwikiem poprzestał na księstwie dobrzyńskiem z zamkami: bydgoskim, złotowskim i wałeckim, zrzekłszy się pretensyi do księstw łęczyckiego i sieradzkiego2). Zaledwo ta sprawa załatwioną została, wszczął się spór pomiędzy panami wielkopolskimi a małopolskimi o miejsce koronacyi króla. Pierwsi, mając na czele sędziwego arcybiskupa, domagali się, aby ten akt odprawiony był w Gnieźnie, odwołując się na starodawny zwyczaj i pierwszeństwo swojej stolicy przed Krakowem, drudzy obstawali za koronacyą w Krakowie, gdzie dwaj poprzednicy Ludwika byli koronowani, jako właściwej stolicy królewskiej, od Gniezna okazalszej i bogatszej i dla tego już za Władysława Łokietka osobną ustawą do odbywania aktu koronacyjnego przeznaczoną3). Król, chcąc uniknąc dalszej zwłoki i nasunąć się mogących przeszkód, załatwił spór w ten sposób, że Wielkopolanom przyrzekł, po dokonanej koronacyi w Krakowie pojechać do Gniezna i tam w kościele katedralnym przybrany w ozdoby majestatyczne ludowi się pokazać, czego przecież potem nie dotrzymał, równie jak przyrzeczenia swego, że też ozdoby koronacyjne w skarbcu kościoła gnieźnieńskiego do przechowania pozostawi4). Nie zdało się też panom wielkopolskim, upierać się dłużej przy swojem żądaniu, ponieważ podstępni i zawistni sąsiedzi, korzystając z śmierci Kazimierza i bezkrólewia, poczynali szarpać granice Polski. Brandenburgczycy bowiem, napadłszy zamek santocki, zdobyli go i opanowali, a litewscy książęta, Kiejstut i Lubard, najechawszy Wołyń, zamek warowny przez Kazimierza w Włodzimierzu świeżo wystawiony zburzyli i z ziemią zrównali, a ztamtąd przez ziemię lubelską wpadli do sandomirskiej, obie straszliwie spustoszyli, oparłszy się dopiero przy klasztorze łysogórskim, który do szczętu złupili, 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 639—642. — Długosz 1. c. lib. X, 5—7. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 642. — Długosz 1. c. lib. X, 6. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa l. c. II, 644. — Naruszewicz 1. c. VI, 10. — 4) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 642—644. 635 poczem z bogatemi łupami spiesznie wrócili do Litwy, zanim im szlachta małopolska pod chorągiew zwołana drogę zajść zdążyła1). Nareszcie w dniu 17 listopada roku 1370 arcybiskup Jarosław w asy-stencyi dwóch tylko biskupów: Floryana krakowskiego i Piotra lubuskiego wobec królowej matki Elżbiety, królowej wdowy Jadwigi z dwiema córkami, Anną i Jadwigą, oraz szczupłego zastępu panów polskich i węgierskich dokonał w katedrze krakowskiej obrzędu koronacyjnego w przekonaniu, że król dotrzyma słowa i w Gnieźnie ponowić go każe2), i dla tego zaraz po koronacyi spieszył do stolicy swej metropolitalnej, aby tam oczekiwać na jego przybycie i potrzebne poczynić na przyjęcie jego przygotowania. Wprzód jednakże, zanim opuścił Kraków, oddał ponowną usługę żałobną nieodżałowanemu królowi Kazimierzowi, odprawiwszy w katedrze tamtejszej uroczyste za spokój duszy jego nabożeństwo we wtorek po uroczystości koronacyjnej 3). W kilku dni potem król wyruszył do Wielkopolski, a przyjąwszy w Kaliszu od licznie zgromadzonej szlachty hołd i przysięgę wierności, udał się ztamtąd do Gniezna, gdzie stanąwszy 7 lub 8 grudnia roku 13704), zabawił tam dwa dni, przyjmowany i podejmowany wspaniale przez arcybiskupa, który ufając słowu jego, że się tam zgromadzonym Wielkopolanom w ubiorze majestatycznym pokaże, kazał kościół swój metropolitalny odpowiednio przystroić i tron królewski w nim postawić, lecz Ludwik z namowy panów krakowskich nie chciał dotrzymać słowa, odpowiadając przypominającemu mu takowe arcybiskupowi, żeby się przez tę ceremonią na szyderstwo wystawił 5). Obrazili się arcybiskup i panowie wielkopolscy tą niesło-wnością niemało, lecz na stanowczem oświadczeniu króla poprzestać ostatecznie musieli. Podróż ta zraziła do reszty umysły i serca ku nowemu panu; albowiem towarzyszący mu liczny zastęp Węgrów obchodził się w drodze z szlachtą, duchowieństwem i wieśniakami brutalnie, dopuszczając się bezkarnie łupiestw, kradzieży, gwałtów i poniewierek, gdyż do króla nie umiejącego po polsku trudno się było dostać ze skargami, zwłaszcza, że dworzanie jego biciem i złorzeczeniem odpędzali ukrzywdzonych, gdy się do niego zbliżyć usiłowali 6). Tem więcej jeszcze oburzył na siebie poddanych, gdy wbrew zaprzysiężonym dawniejszym z królem Kazimierzem i narodem tranksakeyom i ponowionym uroczyście przy koronacyi przyrzeczeniom, że odebrane w spadku królestwo w całości nienaruszone utrzyma, zaraz na wstępie rządów swoich podłemu i nikczemnemu 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 642—644. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 644. 645. — Rocznik Śwętokrzyski w Monum. Polon. hist. III, 80. — Bocznik Małopolski (tamże III, 201) podaje 19 listopada jako dzień koronacyi króla Ludwika, atoli na większą wiarę zasługuje naoczny świadek, Jan z Czarnkowa, który w kronice swojej kładzie dzień 17 listopada, lubo się z tymże rocznikiem zgadzają: Długosz, Rocznik Śiwętokrzyski i inne źródła. — Długosz 1. c. lib. X, 7. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 646. 647. — Długosz 1. c. lib. X, 8. 9. — 4) Kod. dypl. wielkopl. (III, 359) przytacza przywilej króla Ludwika wydany w Gnieźnie dnia 8 grudnia 1370 dotyczący praw i swobód miasta Kalisza. — 5) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 649. — Długosz 1. c. lib. X, 8. 9. — 6) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 649. — Długosz 1. c. lib. X, 8. 80* 636 siostrzeńcowi, Władysławowi, książęciu opolskiemu, nadał prawem lennem powiaty wieluński i ostrzeszowski, tudzież zamki: Olszty, Krzepice, Bobolice i Brzeźnicę, oprócz niektórych ziem na Rusi prawem wieczystem, zkąd poszło, że Opolczyka powszechnie potem książęciem ruskim nazywano1). Jego to po odjeździe swoim do Węgier pozostawił król Ludwik do pomocy matce swej, którą wielkorządczynią i namiestniczką w Polsce ustanowił, nie dbając o nic więcej, byle mu podatki ztamtąd regularnie do skarbu wpływały. To też wkrótce rozprzęgła się karność w narodzie, nie widzącym wród siebie króla, znikło uszanowanie prawa i cudzej własności, wzmogła się buta szlachty, krwawe pomiędzy sobą staczającej boje i uciskającej niemiłosiernie nie tylko poddanych, ale także słabszych od siebie braci; powstały najazdy sąsiedzkie, rozboje awanturników, łupieztwa dóbr duchownych, zabójstwa i poniewierania kapłanów, jak to wydatnie dowodzi bulla papieża Grzegorza XI z dnia 15 marca roku 1373 dotycząca poskromnienia gwałtów dokonanych z niesłychaną zuchwałością w dyecezyi poznańskiej2). Nad tym nieszczęśliwym w kraju przewrotem jeszcze niedawno tak pomyślnych i kwitnących stosunków, które z takim mozołem i wytężeniem wskrzesili dwaj wielcy mężowie, król Kazimierz i arcybiskup Jarosław, ostatni, przeżywszy młodszego o lat przeszło 35 ukochanego monarchę i spółpracownika nad uszczęśliwieniem narodu, najwięcej bolał, i jak mógł, zapobiegał złemu, ale go powstrzymać ku niewymownej boleści swojej nie zdołał, gdyż król Ludwik urażony na niego z powodu widocznej dla wnuka Kazimierzowego przychylności przy owych pertraktacyach o ważność testamentu królewskiego, zerwał z nim stosunki, a dumny Opolczyk wraz z królową matką Elżbietą zdaleka się od niego trzymali. Odsądzony niejako od udziału w sprawach publicznych, tem gorliwiej zajmował się sprawami Kościoła, a spółczesne liczne dokumenta świadczą o jego wielkiej jeszcze naówczas mimo 95 lat wieku ruchliwości, czujności nad prawami i własnością Kościoła i niezwykłej energii. Na dniu 21 stycznia roku 1371 spotykamy go w mieście arcybiskupiem Grzegorzewie, gdzie od klasztoru trzeme-szeńskiego wywindykował kościołowi swemu jezioro we wsi arcybiskupiej Ostrowite 3). Papież Grzegorz XI bullą z dnia 19 listopada tegoż roku poleca jemu i sufraganom jego opiekę nad Franciszkanami, sprawującymi obowiązki duchowne na Rusi Czerwonej i Litwie4). W końcu tegoż roku bawił w Gnieźnie i tam na 1) Dtugosz 1. c. lib. X, 37. — 2) Archiv. Capit. Posnan. IV, 25. — Theiner 1. c. I, 683. — Kod. dypl. wielkopl. III, 395: „Gregorius episcopus servus servorum Dei.... Sane lamentabilis querela uraltorum nostrum frequenter turbavit auditum, amari-cavit et mentem, quod nonnulli iniquitatis fllii, a quorum oculis Dei timor abscessit, in civitate et diocesi Posnaniensi pretextu gwerrarum, quibus eedem civitas et diocesis dicantur multipliciter fatigari, et alias, temere clericos et ecelesiasticas personas seculares et regulares, etiam in dignitatibus constitutas, bellicis actibus minime se immiscentes, non absque iniectione manuum violenta capere, detinere, carceribus mancipare, tormentis subicere, verberibus cedere, morti tradere et crudelibus afflictionibus ad redemptiones indebitas personaliter cohercere, ecclesias quoque, monasteria, hospitalia et alia pia Ioca ipsa libris, calicibus, Sanctorum reliquiis, paramentis et ornamentis.... spoliare etc." — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 190. — Kod. dypl. wielkopl. III, 360. — 4) Theiner 637 dniu 22 grudnia z powagą sobie właściwą poskromnił jakiegoś intruza wdzierającego się nieprawnie na probostwo w Lądku1). W roku 1372 na dniu 12 czerwca przyjmował w Gnieźnie królową matkę Elżbietę, która przy tej sposobności osobnym dokumentem zatwierdziła kupno wsi Lutowo dla kościoła gnieźnieńskiego od dziedziców jej, Jana i Tomisława, za trzysta grzywien groszy pragskich 2). W tymże dniu wyjechała królowa do Poznania, gdzie bawiła trzy dni, zkąd powróciwszy napowrót do Gniezna, zastała tam oprócz arcybiskupa biskupów: Jana poznańskiego i Zbiluta kujawskiego, w których obecności na dniu 15 tegoż miesiąca zatwierdziła wszelkie przywileje klasztoru tamtejszego ś. Klary, oraz zwiedziła grób bł. Jolanty 3). Papież wspomniany pod dniem 14 lipca tegoż roku polecił arcybiskupowi Jarosławowi, oraz biskupom krakowskiemu , i płockiemu, ażeby mu o stanie kościołów w Haliczu, Przemyślu, Włodzimierzu i Chełmie dokładne przesłali sprawozdanie*), a w czternaście dni później wezwał jego i wszystkich biskupów w Niemczech, Polsce i Ślązku, ażeby ustanowionych inkwizytorów do wytępienia bezecnej sekty Beguinów, która w tych krajach na nowo głowę podnosić zaczęła, skutecznie wspierali5). W końcu roku 1372 arcybiskup Jarosław, przebywając na zamku żnińskim, pomiędzy 20 a 23 grudnia nagle zupełnie zaniewidział, i wszelkie środki przywrócenia mu wzroku bezskutecznemi się okazały6). Wskutek tego ciężkiego nawiedzenia i zbyt podeszłego wieku, postanowił, złożyć godność arcybiskupią, ażeby resztę dni przepędzić w zaciszu klasztornem i tam na śmierć szczęśliwą się przygotować. Przytomny naówczas w Żninie krewny jego, Mikołaj z Koszutowa, proboszcz gnieźnieński, wymógł na nim za namową przyjaciół, że mu arcybiskupstwo ustąpić zamyślił, i nie pytając się ani kapituły swojej metropolitalnej, ani króla, wystawił na niego dokument rezygnacyjny i z listami polecającemi do Awinionu niebawem go wyprawił. Dowiedziawszy się o tem Janusz, syn Paska (Pasconis), kantor gnieźnieński, zwołał kapitułę, a zawiadomiwszy ją o postanowieniu arcybiskupa i wyjeździe proboszcza Mikołaja, spowodował ją do wystawienia protestu naprzeciw zatwierdzeniu tegoż na arcybiskupa, z którem tegoż kantora zaopatrzonego w odpowiednie pełnomocnictwo spiesznie do papieża Grzegorza XI wyprawiła. Janusz dokazał w rzeczy samej, że papież Mikołajowi za 1. c. I, 668. — 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 192. — Kod. dypl. wielkopl. III, 369. — 2) Archiv. Capit. Gnesn,, Liber privileg. saec. XV, f. 59. — Kod. dypl. wielkopl. III, 975. — 3) Kod. dypl. wielkopl. III, 380. — 4) Theiner 1. c. I, 675. — 5) Kod. dypl. wielkopl. III, 388. — 6) Jan z Czarnkowa, swiadek naoczny, tak w krouice swojej (1. c. II, 652) ten smutny wypadek opisuje: „Anno igitur Domini millessimo trecentesimo septuagesimo secuudo reverendus pater dominus Jaroslaus, ecclesie Gneznensis archiepiscopus, cum feria sexta proxima ante nativitatem Christi ego et alii in Zneyna scaccos lusimus et mane sabbato in vigilia Thome apostoli ego Gneznam ad recipiendum quadraginta marcas grossorum, quas mihi mutuaverat, ipso adhuc clare vidente, recessis-sem... et in vigilia vigilie hora prandii Zueynam veni, et ibi cum a quibusdam audivissem, eundem patrem excecatum fuisse, non credidi, donec tamen eodem die de Zneyna (sic) venissem et ad enm cum aliis dominis, ut cum eo cenare facerem, intrassem, ipse intelligens meum introitum et aliorum, dixit mihi: archiadiacone, ecce nihil video. De cuius tam subita excecacione sibi et plus ecclesie et nobis omnibus compatiebamur." 638 twierdzenia odmówił. Obaj mimo to cały rok w Awinionie przepędzili, pierwszy pracując zapewne i zabiegając dla siebie o arcybiskupstwo, drugi przeszkadzając mu w tych zabiegach, nie mogąc sam osiągnąć zamierzonego celu. Nareszcie po roku proboszcz gnieźnieński powrócił z niczem do kraju, Janusz zaś, pozostawszy jeszcze czas niejaki w stolicy papiezkiej, rażony grasującem naówczas powietrzem, tam życie zakończył i kości swe złożył 1). Gdy w ten sposób plan Jarosława zwichnięty został, zwrócił on uwagę swoję na wspomnianego wyżej Jana ze Strzelec, Suchywilk zwanego, dziekana krakowskiego, kanonika gnieźnieńskiego kanclerza niegdyś Kazimierza W., siostrzeńca swego, na którego wystawiwszy dokument rezygnacyjny, bez poprzedniego porozumienia się z kapitułą gnieźnieńską, dał mu listy rekomendacyjne do papieża i wysłał go najprzód do króla Ludwika na Węgry celem uzyskania sobie jego pozwolenia, które też za wpływem królowej matki Elżbiety i przyjaciół na dworze królewskim łatwo uzyskał. Ufając w protekcyą króla i wuja Jarosława, wyprawił z otrzymanemi dokumentami Do-marata Grzymalitę, krewnego swego wraz z Jarandą, kanonikiem gnieźnieńskim, do Awinionu z prośbą o zatwierdzenie na arcybiskupstwo. Tymczasem podejrzliwy i zmienny w postanowieniach swoich król Ludwik za podszeptami zauszników wyprawił spiesznie do Awinionu gońca z protestacyą naprzeciw zatwierdzeniu Jana, podając pomiędzy innemi za powód, że nie miał za sobą kanonicznego wyboru kapituły metropolitalnej 2). Jakoż posłowie jego z niczem powrócili do Gniezna, czem przecież nie zrażony, przez rozmaite zabiegi i wpływy nakłonił króla na swą stronę, a uzyskawszy na nowo piśmienne jego zezwolenie i zaopatrzywszy się w akt elekcyjny wspomnianej kapituły, tudzież listy polecające cesarza Karola, około Trzech Królów roku 1374 wybrał się osobiście do Awinionu i tam dopiął szczęśliwie celu, albowiem papież rzeczony, poznawszy go bliżej jako prałata nader zdolnego, obrotnego, w sprawach kościelnych biegłego i uczonego, przyjął rezyguacyą Jarosława przez wysłanych razem z Janem prokuratorów jego: Mikołaja, scholastyka kujawskiego i Przecława, kanonika gnieźnieńskiego w ręce kardynałów: Wilhelma tyt. ś. Stefana in Cellomonte i Wilhelma tyt. ś. Klemensa złożoną, prekonizował siostrzeńca jego na arcybiskupstwo i w dniu 16 kwietnia roku 1374 sakrę biskupią i paliusz w Awinionie udzielić mu kazał8). Aż do nadejścia bulli prekonizacyjnej dla Jana ze Strzelec ociemniały arcybiskup Jarosław sprawował bez przerwy rządy archidyecezyi z właściwą sobie pilnością i energią i wiele przez ten czas ważnych spraw dokonał. Na początku roku 1373 widzimy go w Kwieciszewie, gdzie na dniu 5 tegoż miesiąca wystawił dokument, w którym dla ołtarza ś. Mikołaja w katedrze gnieźnieńskiej w miejsce czterech grzywien na utrzymanie altarzysty na młynach kwieciszewskich 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 652 - 654. — 2) Paprocki (Herby Ryc. Pol. str. 614) i Bartoszewicz w Wizerunkach Arcyb. Gnieźn, mylą się, utrzymując, że arcybiskup Jarosław miał sobie Jana ze Strzelca przydanego koadjutorem, o czem żaden z kronikarzy nie wie, ani się to z całego powyższego przedstawienia rzeczy nie pokazuje. — 3) Theiner 1. c. I, 700. — Kod. dypl. wielkopl. III, 418. — Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 653. 654. 639 zabezpieczonych przeznaczył dziesięciny stołu arcybiskupiego w Rostrębowie-i Niedźwiadach1). Dbały o prawa kościoła swego i dobro poddanych ostro wystąpił naprzeciw łowczemu sieradzkiemu, Dyonizemu, który tychże poddanych uciskać począł, wymuszając od nich bezprawnie jakieś daniny łowieckie (srzonowe), a gdy mu ich dobrowolnie oddawać nie chcieli, łupiąc ich przez zabór bydła i inne szkody im wyrządzając. Wskutek usilnych nalegań arcybiskupich ciemiężca deklaracyą wydaną w Opatowie dnia 21 lipca tegoż roku zobowiązał się do wynagrodzenia wszelkich krzywd tymże poddanym poczynionych2). Nadto zajmował się arcybiskup Jarosław nader pilnie zbieraniem nałożonego znów świeżo przez papieża Grzegorza XI na duchowieństwo polskie podatku, wynoszącego dziesiątą część wszelkich dochodów beneficyalnych, jak dowodzi kwit kolektora jene-ralnego tegoż podatku z dnia 26 lipca tegoż roku na zapłacone przez niego siedm-dziesiąt grzywien groszy pragskich 3). Wśród tych zajęć nie pomijał sposobności występowania w obronie praw i wolności narodu naprzeciw nowym intrygom króla Ludwika, pragnącego przy pomocy pochlebców i zauszników zapewnić tron polski po zgonie swoim dla jednej z córek, ponieważ nie spodziewał się już otrzymać potomka płci męzkiej, który jedynie w myśl wspomnianych wyżej układów z królem Kazimierzom i jego stanami miał prawo odziedziczyć po nim koronę polską4). Nie pomogły przecież zabiegi arcybiskupa, gdyż stany polskie w nadziei zniżenia wielkich podatków, które król na kraj nałożył i uwolnienia go od innych ucisków, za intrygami króla i popleczników jego zawarły z nim na dniu 17 września roku 1373 nowy układ, gwarantujący córce jego starszej, Maryi, sukcesyą tronu polskiego8). W styczniu roku 1374 zabezpieczył arcybiskup Jarosław kościołowi swemu posiadanie wsi Boleszczyna pod Turkiem 6). Pod dniem 13 tegoż miesiąca papież Grzegórz XI wezwał go, ażeby poskromnił niejakiego Milleciusza, byłego kanonika pragskiego, który po archidyecezyi gnieźnieńskiej występując jako kazuo-dzieja, rozsiewał rozmaite niedorzeczności, błędy heretyckie i schyzmatyckie, jakąś dziwaczną zawięzując sektę7). Widocznie awanturnik korzystał z ślepoty arcypa-sterza i do jego owczarni przeniósł się umyślnie, spodziewając się, że go ścigać nie będzie, ale się omylił, gdyż czujny pasterz, lubo niewidomy, zapobiegł złemu, dowiedziawszy się o niem przez zastępców swoich. Tak samo chcieli korzystać z kalectwa jego innego rodzaju awanturnicy mazowieccy, poddani książęcia Ziemowita, którzy zazdrosuem okiem patrząc na kwitnący stau dóbr arcybiskupich w obwodzie łowickim, na wielką skalę rozpoczęli w nich łupieztwo i rabunki, najprzód pod przywództwem Piotra (Petrassius), chorążego płockiego, któremu, jak się zdaje, arcybiskup zbrojny opór stawiać kazał, skoro książę Ziemowit mazowiecki rewersem z dnia 25 stycznia roku 1374 ręczy za tegoż najezdzcę, że 1) Kod. dypl. widkopl. III, 394. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 196. — Kod, dypl. wielkopl. III, 400. — 3) Archiv. Capił. Onem. Nr. 195. — Kod. dypl. widkopl. III, 401. — 4) Długosz 1. c. lib. X, 21, 22. — 5) Tamże lib. X. 22. — Naruszewicz 1. c. VI, 43. — 6) Archiv. Gapił. Gnesn. Nr. 197. — Kod. dypl. wielkopl. III, 407. Dokument wydauy w Szadku przez Peregryna, sędziego sieradzkiego, dnia 4 stycznia r. 1374. — 7) Theiner 1. c. I, 699. — Kod. dypl. wielkopl. III, 408. 640 dotrzyma zawieszenia broni aż do następnego ś. Jana Chrzciciela, dopóki wybrany przez obydwie strony rozjemcą książe cieszyński sprawy super spoliis, dampnis et iniuriis per ipsttm (Petrassium) in bonis archiepiscopalibus commissis nie rozsądzi1). Jaki był właściwie powód tego najazdu i czyli arcybiskup otrzymał należyte zadosyćuczynienie za pośrednictwem rozjemcy, dociec nie można. Prawie równocześnie znalazł się drugi herszt z bandą najezdzców, niejaki Stefan, starostą książęcia Ziemowita, za rozkazem tegoż pana swego w dobrach arcybiskich łowickich wielkich dopuszczający się gwałtów i łupieztw, który, napadłszy najprzód na Stanisława, kasztelana i prokuratora arcybiskupiego, w Łowiczu, w drodze do Kurzelowa, dokąd dla dworu arcybiskupiego prowadził transport żywności i rozmaitych legumin, ł zrabowawszy mu pomiędzy innemi sześćset miar różnego zboża z trzema końmi, z któremi uciec nie zdołano i czterdziestu naładowanemi wozami, cały ten transport uprowadził napastnik do miasta Rawy, obróciwszy go na własną i ludzi książęcych korzyść. Nie długo potem inna czereda poddanych książęcych bez najmniejszego ze strony arcybiskupa lub jego ludzi powodu w znacznej sile najechała zbrojno dobra łowickie i złupiła do szczętu włościan arcybiskupich, pozabierawszy im wszelki dobytek w koniach, bydle, drobiazgu, zbożach, pieniędzach, odzieży i sprzętach domowych w wsiach: Skierniewice, Godzianów, Pawłowo, Miedniewice, Sarnice, Pamiętno, Dębogóra, Kręsce, Błonie, Mokra, Kawęczyn, Płyćwia, Jacochów, Borysław, Mnichowice, Ostrów i Łęgonice, a nadto zrabowawszy kościół i wraz z cmentarzem sprofanowawszy w Godzianowie, oraz wielu ludzi niewinnych poraniwszy i sponiewierawszy, cały zrabowany dobytek uwieźli na terytoryum książęcia mazowieckiego: do Płocka, Wyszogrodu, Zakroczymia, Warszawy, Sochaczewa, Czerska, Rawy, Gostynia i Regnowa. Arcybiskup po dwakroć napominał książęcia do wynagrodzenia szkód poczynionych, a gdy to nie pomogło, rzucił na dniu 15 lutego klątwę na starostę Stefana i wszystkich wspólników zbrodni, a nadto interdykt ogłosił na wszystkie wymienione miasta i zamki, do których zbrodniarze zdobycz swoję uprowadzili 2). Wtenczas dopiero książę poczuł się do naprawienia złego i przywilejem wydanym w Płocku dnia 8 czerwca roku 1374 ustąpił kościołowi gnieźnieńskiemu jako wynagrodzenie za poczynione mu szkody na wieczystą własność wsie książęce w pobliżu Łowicza położone: Świeryż, Niedźwiadę i Wejmo3). Na dniu 7 marca tegoż roku arcybiskup, bawiąc w Grzegorzewie, przysądził prawo prezentowania plebana na beneficjum w Łękoszynie klasztorowi trzemeszeńskiemu 4). Była to ostatnia znana czynność jego urzędowa, albowiem wkrótce potem nadeszły z Awi-nionu bulle dla siostrzeńca jego, Jana ze Strzelec, Suchywilk zwanego, wydane na dniu 28 kwietnia roku 13745), który niezwłocznie objął rządy archidyecezyi. Zapewniwszy sobie poprzednio aż do śmierci część dóbr arcybiskupich, jako to: wsie w kluczu opatowieckim aż pod rzekę Wartę, oraz miasto Kamień na Po 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 410. — 2) Archiv. Capit, Gnesn. Nr. 198. — Kod. dypl. wielkopl. III, 411. — 3) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 2. — Kod. dypl. wielkopl. III, 416. — 4) Archiw. kościoła trzemeszeńskiego. — Kod. dypl. wielkopl. III, 416. — 5) Theiner 1. c. I, 700, — Kod. dypl. wielkopl. III, 418. 641 morzu z wsiami Gniczno i Cerekwica1), przeniósł się prawdopodobnie około ś. Jana roku 1374 do klasztoru w Lędzie, gdzie dwa lata na praktykach religijnych, umartwieniach i rozmyślaniach przepędziwszy, przeniósł się zapewne dla poratowania zdrowia do Kalisza, i tam w kuryi arcybiskupiej na dniu 17 września roku 1376 po krótkiej chorobie zakończył żywot pełeu cnót i zasług w setnym roku wieku swego, a 34 rządów swoich arcybiskupich i metropolitalnych2). Zwłoki jego sprowadzono do Gniezna i wśród wielkiego udziału duchowieństwa, szlachty i ludu w sam dzień ś. Mateusza apostoła złożono na wieczny spoczynek w grobach kaplicy, którą za życia wystawił i uposażył8). Kaplica ta nosiła aż do końca wieku XVII nazwę Bogorya, a erekcya jej z dnia 26 kwietnia roku 1350 oblatowaną jest w aktach konsystorza gnieźnieńskiego pod dniem 21 grudnia roku 1540. Z czasem fundacya Jarosława upadła, a i nazwa pierwotna kaplicy znikła od czasu, kiedy ją sobie obrał na miejsce spoczynku arcybiskup Wydżga. Odtąd nazywano ją Wydżgowską, obecnie zaś nosi nazwę kaplicy N. Maryi Panny Czę-stochowskiej. Paprocki utrzymuje, że Jan Kokalewski, kanonik gnieźnieński, w roku 1562 wystawił Jarosławowi w tejże kaplicy pomnik, którego atoli dziś śladu nie ma. Nie musiał go sam już widzieć, bo inaczej byłby napis odnośny przytoczył, jak to przy innych dawnych pomnikach zwykł czynić 4). Jeżeli pomnik jaki istniał w wspomnianej kaplicy, to zapewne przy kilkakrotnej restauracyi jej został zniszczony. Długosz obfity w rozmaite legendy i bajeczki obiegające za jego czasów po kraju, położył jednę z nich przy opisie krótkim żywota arcybiskupa Jarosława, którą za nim powtórzyli skwapliwie prawie wszyscy późniejsi dziejopisarze nasi, 1) Theiner 1. c. I, 701. — Kod. dypl. wielkopl. III, 419. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 672: „Eodem quoque tempore videlicet ipsa die beati Lam-perti, que fuit dies XVII mensis Seplembris (1376) reverendus pater Jaroslaus, olim archiepiscopus Gneznensis in curia archiepiscopali Kalis plenns bonis operibus centum annorum vite sue diebus ad ultimum completis feliciter migravit ad Christum." Data śmierci podtna przez Jana z Czarnkowa, który był przytomny przy śmierci Jarosława, na zupełną zasługuje wiarę, tem więcej, że z nim aż do końca w ścisłych żył stosunkach. Długosz, który nam przechował wiadomość o pobycie Jarosława w klasztorze lędzkim {Hist. Polon. lib. X, 17), w kronice swojej zgadza się zupełnie co do daty śmierci jego z Janem z Czarnkowa, (lib. X, 17. 30: „...Jaroslaus de Skotniki... in Calisch veniens in archiepiscopali domo sedecima Septembris (1376) moritur."); natomiast w Katalogu swoim Arcybiskupów Gnieźnieńskich kładzie odmienną, fałszywą datę: 16 września roku 1377 (Cathalogus Archiep. Gnesn. Ms. w bibliotece Ossolińskich f. 65: „Jaroslaus... sexta decima die Septembris in Calisch archiepiscopali domo MCCCLXXVII moritur"). Katalog I Arcyb. Gnieźn, w Monum. Pol. hist. III, 395. 396 tę samą ma datę, co Jan z Czarnkowa, z tą tylko różnicą, że ten podaje 17 września jako dzień śmierci, a tamten jako dzień pogrzebu. Tenże Katalog jako miejsce zgonu kładzie Żnin, co jest widoczną pomyłką. Kalendarz krakowski (Monum. Polon, hist, II, 932) znów inną ma datę śmierci Jarosława: XIII Kal. Octobris (t. j. 19 września). — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673: „Sepultus est autem in ecclesia Gneznensi in capella sua per ipsum dotata et fundata ipsa die beati Matthei apostoli et evangeliste." Cfr. Długosz 1. c. lib. X, 30. — Katalog I Arcyb. Gniezn. w Monum. Pol. hist. III, 396. — 4) Herby Rye. Pol. str. 245. 642 utrzymując, jakoby arcybiskup, umierając, zalecił był, ażeby zwłoki jego nie przez podwoje kościoła, lecz przez wyłom w ścianie zewnętrznej umyślnie uczyniony wniesione zostały do grobu, za to, że nie prostą ale uboczną drogą dostał się na arcybiskupstwo1). Być może, że bajka ta uwłaczająca pamięci wielkiego męża ztąd powstała, iż do grobu, w którym szanowne zwłoki spocząć miały, nie było wnijścia z wnętrza kaplicy przez niego fundowanej, tak jak go dziś tam niema, lecz podług ówczesnego zwyczaju z zewnątrz jej, które będąc zamurowane, musiało być na nowo wykute, przyczem może ktoś jakiego niewczesnego pozwolił sobie dowcipu. Gdyby to jeszcze przynajmniej za jaką inną podsuniętą zmarłemu słabość przeznaczono ową dziwaczną pokutę, prędzejby bajka o niej mogła mieć pozór jakiś prawdopodobieństwa, ale nieprawne rzekome osiągnienie arcybisku-pstwa na najmniejszym nawet pozorze oprzeć się nie da, wobec tak wyraźnego i jasnego przedstawienia całej procedury wyboru kanonicznego, procesu czyli egzaminu i prekonizacyjnej papieża Klemensa VI z dnia 8 lipca roku 1342. Zasłużony, uczony i powszechnie poważany archidyakon krakowski i gnieźnieński kanonik, przez kapitułę metropolitalną jednomyślnie wraz z czterema innymi jej członkami kompromisaryuszem wybrany, otrzymał od tychże jednomyślne wota i przez jednego z nich uroczyście arcybiskupem ogłoszony został. Następnie osobiście udał się do Awinionu, tam poddał się zwykłemu kanonicznemu procesowi, przy którym akt elekcyjny przez kapitułę przesłany dokładnie był zbadany, i dopiero potem przez wspomnianego papieża, oddającego mu nader chlubne pochwały, został na arcybiskupstwo prekonizowany, najprzód na kapłana wyświęcony, a następnie na arcybiskupa konsekrowany i paliuszem ozdobiony. Tak pisze sam papież Klemens VI. I gdzie tu, pytamy, wynaleźć sposób wnijścia na stolicę arcybiskupią drogą boczną, niekanoniczną? Jeżeli zaś arcybiskup pod tym względem nie mógł się żadną miarą poczuwać do winy, toć nie miał powodu do czynienia pokuty w sposób tak dziwaczny i tak znakomitego męża niegodny. To też surowy i sprawiedliwy sędzia biskupów polskich swego czasu, Jan z Czarnkowa, archidyakon gnieźnieński, który z najdrobniejszemi szczegółami opisuje ostatnie lata żywota arcybiskupa Jarosława, jego chorobę, śmierć i czyny, byłby z pewnością nie pominął owego dziwnego zdarzenia przy jego pogrzebie, gdyby rzeczywiście było zaszło. Tymczasem ani jednem słowem o nim nie nadmienia, owszem sili się na zmarłego pochwały, powiadając pomiędzy innemi, że był we wszystkich przedsięwzięciach swoich mężem bez żadnej plamy2). Sam Długosz stawa z sobą w sprzeczności, ubliżając z jednej strony imieniowi wielkiego arcybiskupa przez ową bajeczkę, a z drugiej strony wynosząc go nadzwyczajnemi pochwałami i wyraźnie twierdząc, że na arcybiskupstwo prawnie był obrany 3). Na 1) Hist. Pol. Hb. X, 31 : „Fartur et illud de prefato Jaroslao factum singu-lare et mirabile: MorUurus enim mandavit, ut non ostio ecclesiae, sed foramine disrupto in ecclesiam Gnesnensem sepeliendum corpvs inferretur, postquam non ostio sed aliunde Gnesnensem ecclesiam intraverat. Quod factum est. Nam murus meridionali in parte capellae ab eo fundatae disruptus, sui mandati et disruptionis ostendit indicium. — *) Kronika Jana z Czarnkowa I. c. II, 672: „Hic fuit semper felicissimus et in omnibus prospere agens, magnus consiliis et liberalissimus." — 3) Hist. Polon, lib. IX, 1061: 643 reszcie każdy, kto z uwagą przeczyta powyższy żywot, przyznać musi, że owo podanie Długoszowe jest czystym wymysłem ludzkim i przywróci w duchu kalaną niem przez wieki sławę jednego z najzasłużeńszych i najzacniejszych arcybiskupów naszych. Źe takim był Jarosław Bogorya Skotnicki, pokazują wydatnie wyżej podane na wiarogodnych źródłach oparte szczegóły, które dla tem większego uczczenia pamięci jego w następującej streszczamy charakterystyce, dopełniając ją dotąd nie wspomnianemi momentami. Opatrzność zesłała Polsce w krytycznem zostającej położeniu, lubo natę-żonemi zabiegami Władysława Łokietka prawie w całość zjednoczonej, ale zubożonej materyalnie i moralnie, udręczonej od potężnych, a zaciętych dwóch nieprzyjaciół: Krzyżaków i Czechów, w chaotycznym pogrążonej stanie, jednocześnie prawie dwóch wielkich ludzi, którzy obdarzeni głębokim rozumem, jasnćm pojmowaniem rzeczy, gorącem przywiązaniem do ojczystej ziemi, wytrwałością, energią i siłą ducha w przeciągu lat kilkudziesięciu doprowadzili ją do znakomitej potęgi, zrównali z najpierwszemi w Europie państwami tak pod względem kultury, oświaty, dobrobytu, moralności i prawodawstwa, jako i pod względem samodzielności, siły materyalnej i powagi wobec sąsiednich narodów. Obaj wytknąwszy sobie jeden cel: skojarzenie w wielką harmonijną całość wszystkich dzielnic polskich, obudzenie w całym narodzie poczucia do popierania wspólnych interesów, wywołanie w nim samowiedzy politycznej, uszczęśliwienie go przez pokój Wewnętrzny, jednolite prawodawstwo i zabezpieczenie przed zewnętrznymi nieprzyjaciołmi, i obaj też aż do końca życia swego nad dokonaniem tego celu wytrwale pracowali. Tymi wielkimi mężami był Kazimierz W. i arcybiskup Jarosław. Nie było żadnego szlachetnego pomysłu z tej lub owej strony powziętego, któregoby oburącz nie popierali, idąc z sobą niejako w zawody, aby go jak najrychlej i najpomyślniej wykonać i urzeczywistnić. Nie było żadnego ważnego przedsięwzięcia, żadnego wielkiego projektu, przy którymby obaj czynnego nie brali udziału, a z drugiej strony żadnego niebezpieczeństwa, żadnej trudności i zawiłości, w których usunięciu wzajemnieby się nie wspierali. To też trudnoby było nawet najuprzedzeńszemu z ludzi odmówić arcybiskupowi Jarosławowi zasługi i dzielnego spółudziału w odnowieniu i odrodzeniu Polski Kazimierzowej. On to tak mądrze, wytrwale i energicznie zastępował monarchę swego w sławnym procesie krzyżackim roku 1339; on był sprawcą i twórcą pokoju kaliskiego w roku 1343, upokarzającego wprawdzie naród, ale koniecznego do dalszego świetnego rozwoju, on sprężyną we wszystkich roztropnych z chytrymi sąsiadami dyplomatycznych skojarzeniach, rozejmach i układach, on duszą nowego prawodawstwa polskiego i głównym statutu wiślickiego autorem, on wzniosłego planu założenia „Huic (Janislao) per electionem canomicam cLuatuordecima Februarii Gnesnae concorditer anno sequenti celebratam Jaroslaus de Skotniki genere nobilis de domo. Bogoria Sandomirita Archidiaconus Cracoviensis et canonicus Gnesnensis cooperanie Casimiro Poloniae Rege succedit... Qui extunc et deinceps ad decorandam Gneznensem Ecclesiam et ampliando eius introitus sollicito studio coepit intendere etc."         81* 644 akademii krakowskiej podnietą i wydanych dla niej ustaw jedynym twórcą; on doradzcą w podniesieniu oświaty, przemysłu, rolnictwa, budownictwa zamków, miast, grodów, zaludniania opustoszałych przez wojny i najazdy okolic, podniesienia przemysłu, gospodarstwa, opieki nad włościanami, w czem, jak to niżej zobaczemy, w dobrach swoich arcybiskupich świetnym dla wszystkich stawał się przykładem i wzorem. Takie zasługi i poświęcenie się Jarosława dla dobra publicznego musiały koniecznie w sercu szlachetnego monarchy wywołać nie tylko niewygasły szacunek, ale wzajemność ku niemu w jego udzielnych, równie wielkich, jak tamte, pracach, zabiegach i usiłowaniach na polu kościelnem i duchownem, wiedząc przytem bardzo dobrze, że moc, siła i potęga kościoła moralna i mate-ryalna jest kamieniem węgielnym i dźwignią pomyślności narodu. Nie odmawiał przeto nigdy ukochanemu i zacnemu arcypasterzowi pomocy, opieki i względów, gdzie chodziło o spokój, dobro i bezpieczeństwo kościoła, podniesienie chwały Bożej w stawianiu, uposażaniu i ozdobie świątyń Pańskich, klasztorów, szpitali i szkół, utrzymanie powagi duchowieństwa, obronę jego przed zuchwałością szlachty, opiekę nad własnością kościelną, karanie występków i zbrodni itp.; owszem bardzo często uprzedzał nawet życzenia jego, aby mu okazać uznanie i wdzięczność za niezmordowaną około dobra poddanych swoich pracę. Przy takim współudziale szlachetnego i mądrego monarchy i apostolskiej gorliwości znakomitego arcypa-sterza nie dziw, że Kościół polski za jego rządów wzniósł się do niewidzianej dotąd potęgi, powagi i pomyślności. Jako metropolita całego Kościoła w obszernem królestwie zjednał sobie Jarosław wiekopomne zasługi przez utrzymanie wzorowej jedności pomiędzy bi-skupami i całem duchowieństwem, obudzenie w niem rzetelnego przywiązania nie tylko do zawodu swego i powołania, ale i do ziemi ojczystej i ofiarności względem niej w potrzebach publicznych, w czem wszystkim, jakeśmy to wyżej widzieli, pięknym przewodniczył przykładem, przez nadanie prawodawstwa kościelnego w ułożonym przez siebie zbiorze ustaw synodów prowincyonalnych, przez pilne przy częstych wizytach dyecezyi, nawet najodleglejszych i pod obcem berłem będących, dozieranie względem sumiennego tychże ustaw wykonywania, przez odbywanie synodów dyecezalnych, godzenie sporów pomiędzy monarchą i stanem rycerskim, a biskupami i duchowieństwem, rzetelne przestrzeganie sprawiedliwości, dzielną obronę praw, własności i swobód Kościoła naprzeciw książętom krajowym, a przedewszystkiem pięknym przykładem i prawdziwym wzorem w prowadzeniu, rządzeniu i opatrywaniu własnej swej archidyecezyi gnieźnieńskiej, dla której był pasterzem w całem znaczeniu wyrazu. Pod względem moralnym podniósł ją bowiem tak dalece, że z wszystkiemi najwzorowszemi zagranicznemi dyecezyami mogła iść w zawody, a to przez swą bezustanną czujność, zabiegliwość, pilność i roztropność, dobór szczęśliwy ludzi, osobiste wglądanie w stosunki pojedyńczych parafii, skrzętne uchylanie zarodu złego, wyrozumiałość, łaskawość, a nadewszystko świetne we wszystkiem z swej strony przewodnictwo. Szczególniejszą zaś opiekę i usilność rozwinął nad podniesieniem oświaty pomiędzy duchowieństwem, w której mierzyć się ono mogło z każdem innem. Dosyć przypatrzeć się ówczesnemu składowi kapituły metropolitalnej, ażeby mieć pojęcie o stanie oświaty i moralności 645 duchownych. Znajdujemy tam bowiem ludzi znakomitych nauką, mądrością, głębokim rozumem, tudzież biegłością w sprawach kościelnych i publicznych, jako to: Floryana Mokrskiego, późniejszego biskupa krakowskiego, Jana Doliwę i Wojciecha Pałukę, wyniesionych na stolicę poznańską, Jana z Czarnkowa drogocennego kronikarza, Przecława, prałata rzadkiej roztropności i świątobliwości, Ottona Lissa, znakomitego kanclerza Kazimierzowego, Mikołaja z Koszutowa i Iwona, uczonych proboszczów gnieźnieńskich, Jana ze Strzelec i Bodzantę, kanoników, a późniejszych arcybiskupów, Klemensa i Mikołaja, głośnych kanclerzów kapitulnych, Bogusława, Marcinów, Janów, Bronisława Lipskiego, Adama, proboszcza rudzkiego i wielu innych sławnych w dziejach Kościoła polskiego prałatów i kanoników. To też, jak mówi spółczesny Jan z Czarnkowa, bezustannie miewał przy boku swoim po kilku z nich, a niekiedy po kilkunastu, do siebie ich zapraszając i we wszystkie potrzeby wspaniałomyślnie zaopatrując, bez których rady nic ważnego nie przedsiębrał, i do niej się we wszystkiem odnosił1). Nie tylko zaś przy kościele swym metropolitalnym, ale i przy kolegiatach miał znaczny zastęp ludzi zacnych, światłych, wymownych kaznodziejów, dobrych kanonistów, wytrawnych doradzców, którymi się nie rzadko w sprawach kościelnych i publicznych posługiwał. Mianowicie zaś dobierał sobie gorliwych i roztropnych archi-dyakonów, których używał do wyręczania się w administrowaniu duchownem obszernej archidyecezyi swojej. Sam uczony tak dalece, że go sobie ku niemałej dla całej Polski chlubie uczniowie jednej z najsławniejszych ówczesnych akademii włoskich rektorem swoim obrali, otaczał się chętnie uczonymi, wspierał ich i poważał, a przez to błogi wpływ wywierał na wyższe i niższe duchowieństwo, nie tylko w archidyecezyi gnieźnieńskiej, ale i w całej Polsce. Jakoż mamy z jego czasów plebanów po miasteczkach i wsiach chlubnie wspominanych w dziejach Kościoła naszego. Lecz największą, bo niezrównaną zjednał sobie arcybiskup nasz zasługę pod względem materyalnego podniesienia arcybiskupstwa do niezwykłej pomyślności, kultury i świetności. Według świadectwa Jana z Czarnkowa dobra łowickie składające się prawie z samych lasów, puszcz, zarośli, bagien i wód, które przy objęciu rządów arcybiskupich zaledwo jednę grzywnę rocznego dochodu przynosiły, podniósł przez roztropną i zadziwiającą na owe czasy ekonomią tak dalece, że mu przy końcu ośmset grzywien czystego dochodu z samych czynszów przybyło2). Mnóstwo on tam wykarczował lasów, osuszył bagien, usypał grobli, pobił kanałów. Kilkadziesiąt wsi nowych założył i zaludnił, kilkadziesiąt młynów wystawił i tyleż stawów wykopał, niezliczone badynki wieśniacze dźwignął, wielkie gromady koni i bydła chodował, handel z zagranicą prowadził. Wglądając się 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673: „Nunquam enim voluit sine prelatis et canonicis ecclesiarum suarum in curia sua manere, sed ipsos ad se benigne alliciens, secum manere faciebat, ipsis neeessaria laute faciens ministrare, sine ipsorum consilio et conseosu nulla negotia ecclesie disponens." — 2) Tamże 1. c. II, 673: „Hic in districtu Lovicensi solum marcam grossorum in omnibus reditibus reperit, quum in archiepiscopatum fuit sublimatus, in quo districtu villas populosas et multas locavit augens censum in eisdem ad octingentas marcas grossorum preter censum frnmentorum," 646 W dawne inwentarze czyli opisy dóbr arcybiskupich, rzadko którą wieś napotkamy, przy którejby nie było znać jego zaradnej i opiekuńczej ręki. Sta przywilejów na nowe ich założenie, ustanowienie w nich wójtostw, zaprowadzenie rozmiarów i granic, uregulowanie danin, zaprowadzenie sądownictwa, łask, nadań, wymiaru sprawiedliwości, nagród za szczególniejsze zasługi, zabezpieczenia włościan przed uciskiem starostów arcybiskupich, dzierzawców lub gracyalistów itd. w tychże opisach wspomnianych, dowodzą jego niesłychanej obrotności, ekonomicznego talentu, wybornej administracyi, łagodnego i ojcowskiego obchodzenia się z poddanymi, w których obronie nieubłaganie stawał, za nimi się z narażeniem na osobiste przykrości ujmował, nie zważając na osoby i ludzkie względy1). Widzieliśmy z przytoczonych wyżej rozlicznych dokumentów, o ile dobra arcybiskupie powiększył, podniósł i polepszył przez darowizny z przywiązania i szacunku ku niemu arcybiskupstwu poczynione, przez kupno z własnych zasobów znacznych obszarów ziemi, wywindykowanie mnóstwa wsi z rąk zaborców, uregulowanie i zabezpieczenie granic, a przedewszystkiem przez szczęśliwe rozliczne zamiany dalszych dóbr na bliższe, skupiając przez to rozproszone po całym kraju wsi w pojedyńcze klucze, przez co ułatwił niesłychanie ich zarząd i ogromnie podniósł ich wartość2). Jednem słowem, arcybiskup Jarosław pod względem ekonomii i administracyi dóbr kościoła gnieźnieńskiego pomiędzy wszystkimi poprzednikami i następcami nie miał sobie równego. Podziwiać prawdziwie należy jego niesłychaną pilność, że obok tak rzetelnego sprawowania wszelkich innych obowiązków zdołał pod tym względem tak wielkie dokonać dzieło. Wszystko to zaś podejmował nie z chciwości, samolubstwa lub w zamiarze bogacenia rodziny, albo też prowadzenia życia wystawnego i wspaniałego, gdyż na to nigdzie najmniejszego śladu dowodów nie znajdujemy, ale z zdrowego i sumiennego pojmowauia obowiązków swoich, ażeby własność kościelną oddać następcom swoim w daleko lepszym, niż ją sam odebrał, stanie, ażeby sobie i im ' przysporzyć środków do czynienia dobrego w myśl prawa kościelnego, według którego każdy beneficyat duchowny na trzy części dochody swoje dzielić powinien, jednę, dla pomnożenia chwały Bożej, drugą dla ubogich, a trzecią na własne potrzeby. Że arcybiskup Jarosław trzymał się tej zasady może nawet ściślej, jak nakazywały zwyczaj i prawo, najwymowniejsze nam tego pozostawił dowody. Sławią go bowiem spółcześni i późniejsi dziejopisarze jako opiekuna uciśnionych, i prawdziwego ojca ubogich 3); wielbi go Kościół polski jako jednego z największych fundatorów i dobroczyńców swoich. Cóż więcej potrzeba? Chociażby tylko sam jeden kościół gnieźnieński był wystawił, który ogromne na owe czasy pochłonął sumy, jużby się był przez to unieśmiertelnił, a ileż on to innych pozostawił pomników swej wspaniałomyślności i szczodrobliwości. W Uniejowie, Ku-rzelowie, Kaliszu odbudował wspaniałe z cegły palonej i kamienia starodawne 1) Archiv. Capit. Gnesn., Libri Inventarium Archiepiscopus Gnesn. ab a. 1511 sqq. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Libri Inventariorum et Revisiones bonorum Archiepi-scopatus Gnesn. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa l. c. II, 673: „Pauperom etiam et oppressorum fuit etiam validissimus relevator." 647 kolegiaty, fundował z nowa kościoły w Opatówku1), wsi swojej dziedzicznej Skotnikach2), w Pabijanicach5), kościół z klasztorem Benedyktynów w Uniejowie4), Osieku i innych wsiach nowo założonych w dobrach łowickich5). Wiele kościołów w całych dobrach arcybiskupich z fundamentu restaurował, przyozdobił, w naczynia święte i aparaty opatrzył, dochody plebańskie pomnożył, tudzież rozmaite fundacye poczynił. Trzymając się sprawiedliwej zasady, że część dochodów dóbr arcybiskupich obracaną być powinna na ich melioracyą i bezpieczeństwo, wydał ogromne sumy na wystawienie warownych i obronnych zamków z cegły palonej: w Łowiczu wśród niedostępnych bagien pomiędzy dwoma ramionami rzeki Bzury na usypanym z wielkim mozołem i kosztem pagórku, w Opatówku, Uniejowie i Kamieniu i takowe przez fosy, palisady i narzędzia wojenne postawił na stopie silnej obrony naprzeciw wewnętrznym i zewnętrznym nieprzyjaciołom, przez co się wielce do publicznego bezpieczeństwa przyczynił"). Wymurował kurye arcybiskupie czyli rezydencye: w Gnieźnie, Łęczycy, Wieluniu i Kaliszu oraz pałac czyli zamek w Krakowie7) w pobliżu Wawelu, który przez jego następców zaniedbany i opuszczony król Jan Olbracht znieść rozkazał z obawy, aby zajęty przez nieprzyjaciół nie stał się niebezpiecznym dla miasta i zamku królewskiego8). Nadto założył miasto Kamień na Pomorzu, a miasto i zamek Żnin odbudował i upiększył jako ulubioną rezydencyą swoją, tudzież mnóstwo budynków gospodarczych i folwarcznych w dobrach arcybiskupich dźwignął9). Słusznie go też Długosz, Janicki i Paprocki wielkim budowniczym zowią10). Obok tych rozlicznych pomników swej hojności i szczodrobliwości, pozostawił inne w fundacyach i darowiznach ku pomnożeniu chwały Bożej rozmaitym kościołom poczynionych. Oprócz wyżej już wymienionych darował na prośby króla Kazimierza przy sposobności konsekracyi wystawionego przez niego kościoła św. Jerzego na zamku w Krakowie, w roku 1347 za upoważnieniem kapituły swojej na uposażenie pierwszej prebendy przy tymże kościele do godności kolegiaty wyniesionym dziesięciny stołu swojego w piętnastu wsiach w okolicy Małogoszcza położonych: w Wiśniczy, w dwojgu Lasochowach, Kozłowie, Mironicach, Dobroszycach, Sarbicach, Mninie, Dąbiu, Gruszczynie, Rambiewskiej Woli, Zajączkowie. Fabisławicach, Snochowicach i Skąpem 11). Do kościoła w Pabijanicach przekazał dziesięciny w Chocieszowie12), do kościoła w Budzowicach dziesięciny w Brzostowie, Dama-sznie, Osiu, Sapiennej i Wyżówce 13). Kiedy Kazimierz W. założył miasto Krzepice 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673. — Długosz 1. c. lib. X, 50. — Joannes de Lasco, Liber Beneficior. t. I, 338 sqq. 545 sqq. — 2) Długosz, Liber Beneficior. II, 318. — Paprocki 1. c, str. 244. — 3) Długosz, Liber Beneficior. I, 273. — 4) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673. — 5) Archiv. Capit. Gnesn., Excerpta ex actis Consist. Gnesn. f. 8. Libri inventarior. — Kod. dypl. wielkopl. III, 566. — 6) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673: „Item castrum Lowicz, Unyeow, Opatow (ma być Opatówek) et Camyen de novo muris fortissimis, prout hactenus cer-nnntur, edificavit. — Długosz, Hist. Pol. lib. X, 30. — 7) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673. — 8) Bużeński 1. c. I, 177. — 9) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673. — 10) Długosz 1. e. lib. X, 30. — Paprocki Herby Ryc. Pol. str. 245. — 11) Długosz, Liber Beneficior. I, 594—596, — 12) Tamże I, 273. — 13) Paprocki 1. e. 648 i kościół parafialny tamże fundował, a biskup krakowski Bodzanta do uposażenia jego niczem przyczynić się nie chciał, arcybiskup Jarosław ustąpił mu dziesięciny wytyczne w obydwóch Zajączkach, pod tym warunkiem, że nowo założone miasto wraz z kościołem do archidyecezyi gnieźnieńskiej należeć będzie1), co się też stało, lecz później przywrócone zostało dyecezyi krakowskiej. Jako człowiek odznaczał się arcybiskup Jarosław zacnością charakteru, dobrocią, uprzejmością, wyrozumieniem, słodyczą w obejściu, umiarkowaniem. Komu był przyjacielem, był nim z całem poświęceniem i wylaniem. Dla króla Kazimierza naraził się na klątwę, i to w chwili dla niego nadzwyczajnie ważnej, bo krótko przed wybraniem na arcybiskupstwo, zaręczywszy za niego, że na czas wyznaczony odda dług zaciągnięty w skarbie papiezkim, co się przecież nie stało. Wzorowa pilność w wypełnianiu obowiązków powołania, surowość dla siebie, a pobłażanie dla drugich, stałość w przedsięwzięciach, siła ducha w przeciwnościach, wierność w obietnicach, prawość i otwartość w postępowaniu, a przytem powaga bez dumy, prawdziwie głęboka nauka bez chwalby, wielkie zasługi bez pretensyi, oto główne zarysy usposobienia i postępowania zacnego arcypasterza. Nie dziw przeto, że te przymioty i zalety jednały mu miłość powszechną i szacunek, nie tylko pomiędzy ziomkami ale i obcymi, a przedewszystkiem królami, książętami i panami, którzy go według świadectwa spółczesnego kronikarza jako ojca czcili i uwielbiali2). Wobec tych zalet, przymiotów i zasług bledną błędy i słabości jego, od których rzadko kto z śmiertelnych jest wolny. Młodość przepędził po powrocie z Bononii za czasów rycerskiego Łokietka, jak się zdaje, burzliwie, lubo z przechowanych dokumentów, na początku niniejszego żywota przytoczonych, jasnego poglądu mieć nie można ani na uchybienia same, ani na ich powody. Możnaby mu uczynić zarzut interesowności z powodu wypadku po koronacyi króla Ludwika wydarzonego, gdyby się na niego zapatrywano jednostronnie, dla tego poczytujemy sobie za obowiązek przedstawić go wszechstronnie, aby udaremnić możliwy pocisk, któryby się może rzucić komu na sławę i pamięć wielkiego męża podobało. Otóż podczas wspomnianej koronacyi złożono w imieniu monarchy na ołtarzach katedry krakowskiej według zwyczaju przy tym uroczystym obrzędzie zachowywanego rozmaite bogate dary w pieniądzach, srebnych naczyniach, drogich materyach i płótnach. Do tych królewskich darów roszcząc sobie pretensye wikaryusze katedralni krakowscy na tej podstawie, że wszelkie na ołtarzach przy innych okolicznościach składane ofiary według odwiecznego zwyczaju do nich należały, takowe zabrali. Tymczasem arcybiskup Jarosław, opierając się na praktyce krajowej i zagranicznej, według której ofiary przy koronacyi królów składane wyłącznie koronatorowi przynależały, wezwał wspomnianych wikaryuszów, ażeby zabrane ofiary niezwłocznie mu zwrócili, zagroziwszy tak im, jako i ujmującej się za nimi całej kapitule krakowskiej klątwą, gdyby 1) Długosz, Liber Beneficior. III, 165. II, 212. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 673: „Hunc (Jarosława) Reges, duces et proceres Polonie et Ungarie atque Bohemie regnornm tanquam patrem et virum clementissimum venerabantur et paterno prosequebantur affectu." Cfr. Damalewicz, Series Archiep. Gnesn. f. 181—192, Bużeński, Żywoty Arcybiskupów Gnieźń. I, 154—178. 649 tego aż do naznaczonego terminu nie uczynili. Zamiast tego rzeczona kapituła wspólnie z wikaryuszami założyła apelacyą do Stolicy apostolskiej, wskutek czego papież Grzegorz XI pod dniem 10 października r. 1371 polecił opatowi Panny Maryi na Piasku w Wrocławiu, jako komisarzowi apostolskiemu, ażeby po dokładnem zbadaniu sprawy, spór pomiędzy stronami załatwił1). Wspomniany opat, będąc zbytnie obarczony interesami klasztoru swego, subdelegował w miejsce swoje kanonika wrocławskiego, Mikołaja de Ponkaw 2), który po długich przesłuchach i badaniach wydał na dniu 4 września r. 1375 wyrok ostateczny, skazujący kapitułę krakowską i jej wikaryuszów na niezwłoczne wydanie w mowie będących ofiar arcybiskupowi Jarosławowi, jako jedynie prawo do nich mającemu, oraz na zapłacenie kosztów procesowych, wynoszących trzydzieści sześć grzywien groszy pragskich 3). W takiem położeniu rzeczy nie można arcybiskupa winić o interesowność, gdyż mu zapewne nie tak chodziło o ofiary same, jak raczej o obronę praw arcybiskupstwa i uwolnienie się wobec następców swoich od zarzutu, że dochody ich uszczuplił. Na jeden przecież zarzut niewątpliwie zasłużył nasz arcybiskup, że po swojem zaniewidzeniu chciał rozporządzić arcybiskupstwem jakoby dziedziczną własnością na rzecz krewnych swoich, najprzód Mikołaja z Koszutowa, a następnie Jana Suchywilk, co mu się z ostatnim w rzeczy samej udało. Mogła mieć z tego powodu słuszny żal kapituła metropolitalna, której jedynie przysługiwało prawo wyboru innego arcybiskupa, że została zupełnie pominiętą. Lecz jeżeli spółcześni, uwzględniając jego wiek zgrzybiały i kalectwo tak przykre, które osłabiają bystrość pojęcia i jasność zapatrywania się na rzeczy zaciemniają, umieli mu darować tę słabość, toć i my kamienia rzucać nie będziemy na grób jego. Słabość ta zresztą chociażby najsurowiej sądzona, nie byłaby w stanie uczynić ujmy pamięci arcybiskupa Jarosława do tyla, ażeby mu można odmówić przydomka wielkiego arcybiskupa wobec jego ogromnych zasług, które za życia jego i przy śmierci tak były głośne i wspaniałe, że spółczesny kronikarz za rzecz zbyteczną uważał, wyliczać je i opisywać dla potomności4). 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 204. — Kod. dypl. wielkopl. III, 367. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 204. — Kod. dypl. wielkopl. III, 373. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 204. — Kod. dypl. wielkopl. III, 443: „In Christi igitur nomine amen.... per hanc nostram sententiam difinitivam pronunciamns, declaramus et decernimus: oifertoria et oblagia sie, nt premittitur, in coronacione domini Ludovici regis Polonie in ecclesia Cracoviensi oblata, pertinuisse et spectasse, hodie speetare et portinere debere ad reverendum patrem dominum Jaroslaum arehiepiscopum ecclesie Gneznensis prenotate,.... canonicosque et.... vicarios ecclesie Cracoviensis offertoria et oblagia predicta rapuisse et invasisse et deportasse minus iuste, dictumque dominum.... archiepiscopum canonicos et vicarios predictos pro eisdem oblagiis sic raptis iuste per sentencias censure ecclesia-stice monuisse, ipsamque monicionem valuisse et valere debitumque debere sortiri effectum, ab ipsaque monicione per dictos.... canonicos et.... vicarios minus iuste fuisse appellatum, et ob hoc eosdem.... canonicos et.... vicarios ad reddicionem et restitucionem dictorum offertoriorum et oblagiornm dicto domino.... archiepiseopo faciendam condempnamus et com-pellimns sentencialiter et diffinitive in hiis scriptis.... etc." -- 4) Kronika Jana z Czarn-kowa 1. c. II, 673: „De aliis suis virtutibus nimium esset enarrare." XXI. JAN II albo JANUSZ SUCHYW1LK. rcybiskup Jarosław zamierzał, jak się wyżej wspomniało, bez porozumienia się z kapitułą swoją metropolitalną i bez odniesienia się do króla, zrezygnować z arcybiskupstwa po nagłem swojem zaniewidzeniu w grudniu roku 1372, na rzecz krewnego swego, Mikołaja z Koszutowa, proboszcza gnieźnieńskiego, który atoli w skutek przeszkód stawianych mu przez pełnomocnika kapituły, Jana syna Paska, kantora gnieźnieńskiego spiesznie za nim do Awinionu wyprawionego, po całorocznych daremnych zabiegach potwierdzenia od papieża Grzegorza XI nie otrzymawszy, z niczem wrócił do kraju. Po takim zawodzie sędziwy i ociemniały Jarosław postanowił ustąpić arcybiskupstwo siostrzeńcowi swemu, Janowi, dziekanowi krakowskiemu i kanonikowi gnieźnieńskiemu, kujawskiemu i poznańskiemu, byłemu kanclerzowi króla Kazimierza, mężowi uader zdolnemu, w sprawach kościelnych i publicznych wielce biegłemu, lecz popędliwemu i gwałtownemu, którego przywoławszy, wystawił na niego dokument rezygnacyjny bez porozumienia się z kapitułą, dał mu listy rekomendacyjne do papieża wspomnianego i wysłał go najprzód do króla Ludwika na Węgry celem uzyskania sobie zezwolenia jego, które też za wpływem królowej matki i przyjaciół na dworze królewskim otrzymał. Ufając w protekcyą króla i Jarosława, a lekceważąc sobie obór kanoniczny kapituły gnieźnieńskiej, wyprawił z otrzymanemi dokumentami Domarata Grzymalitę, krewnego swego, wraz, z Jarandą, kanonikiem gnieźuieńskim, do Awiuionu z poleceniem wystarania mu się u Grzegorza XI o zatwierdzenie na arcybiskupstwo. Tymczasem podejrzliwy i zmienny w postanowieniach swoich król Ludwik za podszeptem za 651 uszników wyprawił do Awinionu gońca z protestacyą naprzeciw zatwierdzeniu Jana, podając pomiędzy innemi za powód, że nie miał za sobą kanonicznego wyboru kapituły1). Jakoż posłowie jego z niczem powrócili do Gniezna, czem przecież nie zrażony, przez rozmaite zabiegi i wpływy nakłonił króla na swą stronę, a uzyskawszy na nowo piśmienne jego zezwolenie i spowodowawszy kapitułę, do oddania na siebie głosów, opatrzony w dokument królewski i akt elekcyjny kapituły oraz rekomendacyą cesarza Karola około śś. Trzech Królów roku 1374 wybrał się osobiście do Awinionu i tam dopiął szczęśliwie celu; albowiem papież rzeczony, poznawszy go bliżej z jego nauki, zdolności i roztropności, przyjął re-zygnacyą Jarosława z arcybiskupstwa przez wysłanych razem z Janem prokuratorów jego, Mikołaja, scholastyka kujawskiego i Przecława, kanonika gnieźnieńskiego, w ręce kardynałów, Wilhelma tyt. ś. Stefana in Cellomonte i Wilhelma tyt. ś. Klemensa złożoną, prekonizował go na arcybiskupa gnieźuieńskiego i w Awinionie w drugą niedzielę po Wielkanocy, dnia 16 kwietnia roku 1374, konsekrować go i paliusz mu udzielić polecił 2). Otrzymawszy bullę prekaniza-cyjną z dnia 28 tegoż miesiąca, oraz zalecenie do króla, biskupów polskich, kapituły i archidyecezyi gnieźnieńskiej3), pospieszył do kraju, a stanąwszy w Gnieźnie dnia 3 lipca tegoż roku odbył uroczysty ingres na stolicę arcybiskupią w przytomności biskupa poznańskiego, Mikołaja z Kórnika, wielu panów wielkopolskich i licznie zgromadzonego ludu, a nazajutrz, w niedzielę, odprawił uroczyste nabożeństwo pontyfikalne w kościele metropolitalnym4). Arcybiskup Jan pochodził z znakomitego rodu Grzymalitów i do przodków swoich zaliczał pomiędzy wielu zasłużonymi mężami biskupów poznańskich, Pawła (1211 —1242) i Damarata (1316—1324), oraz sławnego biskupa wrocławskiego, Przecława z Pogorzeli (1339—1374)5). Urodził się około roku 1310 we wsi rodzinnej Strzelcach pod Sandomirzem 6) z ojca Przecława, wojewody kaliskiego, dla szczupłej kompleksyi Suchym wilkiem zwanego7), z matki niewiadomego imienia z familii Bogoryów ze Skotnik 8), siostry rodzonej arcybiskupa Jarosława Skotnickiego9), za którego zapewne staraniem i opieką odbył chlubnie 1) Paprocki (1. c. str. 614), Bartoszewicz w Żywotach Arcyb. Gnieźn. i inni mylą się, utrzymując, że arcybiskup Jarosław miał sobie Jana przydanego koadjutorem, o czem żaden z kronikarzy nie wie, ani się to z całego powyższego przedstawienia rzeczy nie pokazuje. — 2) Theiner 1. c. I, 700. — Kod. dypl. wielkopl. III, 418. — Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 653. 654. Długosz 1. c lib. X, 16. 17. — 3) Theiner 1. c. I, 701. — Kod. dypl. wielkopl. III, 419. — 4) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 654. — 5) Paprocki 1. c. str. 613. 614. — Okolski, Orbis Fel. t. I, 267. — Niesiecki 1. c. II, 335. — Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 714. — Długosz 1. c. lib. X, 16. — 6) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 714. — Długosz w Historyi swojej (1. c. lib. X. 16) zgodnie z spółczesnym Janem z Czarnkowa San-domirzamnem go być mieni i Strzelce pod Saudomirzem jako miejsce urodzenia mu przeznacza, a w Katalogu swoim Arcyb. Gnieźn. (Ms. w bibliot. Ossolińskich) zupełnie odmiennie utrzymuje, że sie rodził in villa Sołuchow prope Calisch. — 7) Nie Jana arcybiskupa, jak chce mieć Bartoszewicz (Żywoty Arcyb. Gniezn.) przezwano Suchym-wilkiem dla szczupłej kompleksyi, ale ojca jego, a może już dziada, gdyż ten przydomek dziwny dawniej w familii jego zachodzi. — 8) Długosz 1. c. lib. X, 16. — 9) Tamże. Paprocki 1. c. str. 614. 82* 652 nauki do stanu duchownego potrzebne najprzód w kraju, a następnie na akademiach zagranicznych, gdzie uzyskał wieniec doktorski w prawie kościelnem i cy-wilnem1). Za powrotem do kraju, tak własnemi zdolnościami i głęboką nauką, jako i za wpływem arcybiskupa Jarosława królowi Kazimierzowi W. jak najlepiej zalecony, dostał się na dwór jego i w krótkim czasie tak dalece umiał zjednać sobie jego zaufanie, że go kanclerzem swoim, a nawet wykonawcą ostatniej woli swej ustanowił2). W dokumentach spółczesnych napotykamy pierwszą o nim wzmiankę pod rokiem 1348 i wprawdzie na przywileju Włodzimierza z Zesławic z dnia 6 lutego, w którym tenże klasztorowi mogilnickiemu sprzedaje część wsi swej dziedzicznej Zesławice, zachodzącego pomiędzy świadkami tylko z tytułem doktora prawa3). Widać ztąd, że naówczas jeszcze żadnych wyższych dostojeństw kościelnych ani urzędów publicznych nie piastował. Na początku roku 1351 arcybiskup Jarosław w porozumieniu z królem Kazimierzem ofiarował mu najpierwszą w kraju prałaturę, probostwo gnieźnieńskie, opróżnione przez śmierć Iwona. Jako proboszcz metropolitalny podpisał przywilej królewski z dnia 26 grudnia tegoż roku wydany w Mogile, a dotyczący nabycia przez klasztor tamtejszych drugich dwóch części wsi Zesławic4). W tej godności występuje on na rozmaitych innych dokumentach aż do roku 1366 włącznie5). Jako kanonik krakowski podpisał przywilej biskupa Bodzanty z dnia 9 maja roku 1355 dotyczącym uposażenia ołtarza ś. Mateusza w katedrze krakowskiej6). W końcu tegoż roku lub na początku następnego król Kazimierz, ceniąc coraz więcej wielką biegłość Jana w prowadzeniu spraw publicznych, bystrość dyplomatyczną i niezachwianą ku sobie wierność, powierzył mu trudny urząd kanclerza nowo przywróconych koronie krajów ruskich. Jako taki występuje na kilku przywilejach królewskich wydanych w przeciągu roku 1356 7). Gdy przy końcu tegoż roku przeniósł się do wieczności zasłużony kanclerz i dziekan krakowski, Zbigniew, król 1) Od roku 1348 aż do 1370 występuje zwykle na dokumentach z tytułem decretorum doctor jak to niżej zobaezemy. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 639. 672. 714. — 3) Zbiór dyplomatów klasztoru mogilskiego (Kraków 1867) str. 55. 56: „Presente Janussio doctore decretorum. — 4) Tamże str. 56: „Presentibus his testibus: Joanne doctore decretorum preposito Gnezdnensi. W tymże zbiorze zamieszczony jest dokument z datą: Actum Cracovie feria secunda post festum beati Thome apostoli proxima anno Domini millesimo trecentesimo quinquagesimo rzekomo wydany ręką Jana jako kanclerza i dziekana krakowskiego: Datum per manus domini Janussii, decretorum doctoris, Cancellarii nostri Cracoviensis et decani. Dokument ten widocznie albo jest falsyfikatem, albo wydawca błędnie odczytał datę jego, gdyż kanclerzem i dziekanem krakowskim był natenczas Zbigniew, jak wywód powyższy jasno wykazuję. — 5) Zbiór dyplomatów klasztoru mogilskiego str. 56, dyplom z r. 1351: Presente Johanne preposito Gneznensi; Archiv. Capit. Gnesn. Nr, 133. Kod. dypl. wielkopl. III, 32, dokument z r. 1354; Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. II, 724. Akta grodzkie lwowskie t. III, 17. Naruszewicz Hist. Narodu Pol. IX, 204, dyplomata z roku 1356. — 6) Dr. Piekosiński, Kod. katedry krak. I, 262. — 7) Rzyszczewski i Muczkowski ł. c. II, 724: Datum per manus domini Joannis prepositi Gneznensiis cancellarii Russie ac doctoris decretorum. Akta grodzkie lwowskie t. III, 17: „Datum et ordinatum per manus domini Johannis nostri cancellarii Russie predicti." Naruszewicz 1. c. IX, 204: Joannes pre-positus Gneznensis decretorum doctor cancellarius terrarum Russie. 653 Kazimierz niebawem powierzył kanclerstwo krakowskie Janowi, a gdy równocześnie na opróżnioną dziekanią krakowską biskup Bodzanta według przysługującego sobie prawa udzielił prowizyą kanonikowi krakowskiemu i gnieźnieńskiemu, Ottonowi Lisowi albo Lisowiczowi (Lissovicz), kanclerzowi wielkopolskiemu, mężowi ze wszech miar zacnemu, mądremu i zasłużonemu, król Kazimierz, chcąc go mieć w Wielkopolsce jako dobrze z stosunkami jej obeznanemu, a Jana zatrzymać stale i nieodstępnie przy boku swoim, tak długo nalegał, aż pierwszy pomie-niał się z drugim, ustępując mu dziekanią krakowską, a biorąc po nim probostwo gnieźnieńskie za wyjednanem sobie poprzednio pozwoleniem arcybiskupa Jarosława i biskupa Bodzanty1). Obaj niezwłocznie odnośne prałatury objęli, jak dowodzą dokumenta z początku roku 1357 2). Ponieważ jednakże na tę zamianę potrzeba było koniecznie zezwolenia Stolicy apostolskiej, król wspólnie z intere-sentami zaniósł do niej prośbę, która dopiero w czerwcu roku 1357-go pomyślny odniosła skutek8). Mimo tę zamianę Jan Suchywilk nie przestał być członkiem kapituły metropolitalnej, albowiem wkrótce potem z łaski arcybiskupa Jarosława uzyskał kanonią gnieźnieńską, którą trzymał aż do wyniesienia swego na arcybiskupstwo, a na którą papież Grzegorz XI w roku 1374 udzielił prowizyą apostolską zasłużonemu Janowi z Trląga4). W roku poprzednim zrzekł się Jan Suchywilk dobrowolnie wsi Wójcina, należącej do dóbr stołowych kapituły gnieźnieńskiej, którą od niej trzymał w dzierżawie5). Odznaczając się pomiędzy wszystkimi senatorami i radzcami królewskimi rzadką bystrością rozumu, jasnem pojmowaniem rzeczy, biegłością nadzwyczajną w sprawach publicznych i zdrową polityką, wywierał niezawodnie za natchnieniem wielkiego wuja swego, arcybiskupa Jarosława, przeważny wpływ na rządy kraju i na umysł Kazimierza W. aż do jego śmierci, jak to spółczesny kronikarz wyraźnie utrzymuje6). Jako kanclerz krakowski wystawia na dniu 27 września roku 1357 wierzytelny odpis deklaracyi panów węgierskich z dnia 30 kwietnia roku 1355 wydany na 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 714; „Johannes venerabilis pater, prius vocabatur Janussius Suchiwilk de domo Grzymalitarum, natione Sandomiriensis.... primo fuit ex provisione Jaroslai archiepiscopi Gneznensis prepositus Gneznensis, et post hoc vacante decanatu Cracoviensi per mortem domini Zbisconis, cancellarii etiam Cracoviensis curie regalis, quamvis dominus Bodzanta episcopus Cracoviensis domino Ottoni Lisowicz de dicto decanatu providisset, tamen predictus Otto artatus per regem Casimirnm Polonie pro prepositura Gneznensi cum Janussio Suchiwilk predicto commutavit. — 2) Dr. Pie-kosinski 1. c. I, 266, dokument arcyb. Jaroslawa z 12 stycznia r. 1357: „Presente Ottone preposilo Gneznensi." — 3) Theiner 1. c. I, 586: „Innocentius episcopus etc. Dilecto fllio SuchiwiUi Deeano ecclesie Craeoviensis decretorum doctori salutem etc. Confert ipsi decanatum ecclesie Cracoviensis per obitum Sbignei eiusdem ecclesie decani vacantem, indul-getque ut in consideratione Kazimiri regis Polonie in Wladislaviensi, Wratislaviensi ac Poznaniensi ecclesiis prebendas et canonicatus sub expectatione obtinere possit. Datum apud Villamnovam Avinionensis diocesis XI. kal. Junii Pontiflcatus nostri anno V." — 4) Theiner 1. c. I, 702. — 5) Archiv, Capit. Gnesn. Nr. 194. — Kod. dypl. wielkopl. III, 395. — 6) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 714: „Sic Janussius Suchiwilk, decanus et cancellarius Cracoviensis effectus, et de supremo consilio ipsius regis existens, qui etiam pro sapientiore protunc inter proceres Polonie habebatur, regem Kazimirum, predictum suis consiliis regere videbatur," 654 zjeździe w Zantochu, że uczynione pomiędzy królem Kazimierzem a Ludwikiem postanowienia względem sukcesyi tegoż na tron polski i inne pomiędzy nimi za-warte ugody w całej swej mocy utrzymać i do ich utrzymania wszystkiemi siłami przyczyniać się będą1). Dnia 7 czerwca roku 1358 był z królem w Starym Sączu, gdzie tenże potwierdził nadanie prawa niemieckiego temuż miastu przez siostrzenicę jego, Katarzynę, niegdyś księżnę głogowską, a naówczas ksienię Klarysek tamże, i nadał mieszczanom tamtejszym pewne prawa 2). Na dniu 5 grudnia roku 1358 wystawia w Krakowie przywilej królewski poświadczający, jako Hanka z Bosutowa, żona Grzegorza, sprzedała część tejże wsi kanclerzowi łęczyckiemu, Floryanowi, za ośmdziesiąt grzywien3). Z jego ręki wyszedł na dniu 7 tegoż miesiąca ważny dokument objaśniający i potwierdzający w imieniu króla prawa i przywileje przez poprzedników jego miastu Krakowu nadane4). Podpisuje przywilej biskupa Bodzanty z dnia 2 lutego roku 1359 wydany w Krakowie względem zamiany pewnych dochodów beneficyalnych6). Na dniu 2 października wystawił dokument w Krakowie, w którym król nadaje Stefanowi, synowi Wo-josta, dziedzicowi z Stobniowa Dąbrowę, zwaną Brzozową, celem założenia na niej nowej wsi na prawie niemieckiem6). Występuje na przywileju biskupa Bodzanty wystawionym w Krakowie dnia 19 lutego roku 1360 względem udotowania kościoła w Niepołomicach 7). W dniu ś. Pankracego roku 1360 wygotował przywilej królewski potwierdzający sprzedaż części wsi Moniakowic na rzecz klasztoru mogilskiego8), a na dniu 15 marca roku 1361 inny przywilej tejże sprzedaży dotyczący9). W roku 1363 na dniu 20 stycznia był z królem Kazimierzem w Żarnowcu, gdzie wygotował w imienia jego dokument dotyczący układu o posag pomiędzy Bodzantą, dziedzicem Chojnicy, a żoną jego, Apolonią10). Podpisał przywilej biskupa Bodzanty z dnia l października roku 1364 wydany w Krakowie względem zamiany pewnych dochodów beneflcyalnych11). W roku 1366 bawiąc z królem w Włodzimierzu na Rusi, uczynił podział dóbr swoich obszernych tamże niezawodnie przez króla nań łaskawego i szczodrego mu nadanych, z ośmnastu wsi się składających, pomiędzy pięciu synowców swoich: Wilcz-kona, Piotra, Mikołaja, Mroczkona i Jana, wykluczając od spadku po nich potomków płci żeńskiej, który to podział król przywilejem wydanym tamże na dniu 28 sierpnia tegoż roku na prośby jego zatwierdził12). Wspólnie z Janem z Czarn 1) Dr. Piekosiński 1. c. I, 268: „...Nos Johannes decanus et cancellarius Cracoviensis vidimus et diligenter inspeximus etc. — Cfr. Naruszewicz Hist. Nar. Pol. (wyd. Turowskiego) t. V, 215. 216. — 2) Akta grodzkie lwowskie t. IV, 6 : „Datum per manus Johannis cancellarii nostri." — 3) Dr. Piekosiński 1. c. I, 272: „Datum per manus domini Janussii CanceUarii nostri Cracoviensis." — 4) Akta grodzkie lwowskie t. III, 21: „Datum per manus domini Johannis decretorum doctoris decani et canceUarii Cracoviensis." — 5) Dr. Piekosiński 1. c. I, 272. — 6) Akta grodzkie lwowskie t. III, 25 — 27. — 7) Dr. Piekosiński 1. c. I, 276. — 8) Zbiór dyplomatów klasztoru mogilskiego str. 64. — 9) Tamże str. 65. — 10) Dr. Piekosiński 1. c. I, 296. — 11) Tamże I, 301. — 12) Akta grodzkie lwowskie t. III, 36. 37: „...Nos Casimirus Dei gracia res Polonie etc. notificamus quibus expedit universis: quod honorabilis vir, dominus Ja-nussius, doctor decretorum, Cancellarius Cracoviensis, ad nostram nostronumque baronum accedens presenciam, usus de alto et basso consilio suorum amicorum, volens iurgia 655 kowa, archidyakonem gnieźnieńskim, podkanclerzym królewskim, wygotował na duiu 22 listopada roku 1367 dokument królewski godzący spór pomiędzy opatem mogilskim, a proboszczem 11 św. Floryana w Krakowie o wodę w Dłubni1). Z tymże podkanclerzem wydał dnia 24 listopada tegoż roku dokument królewski na założenie młyna na Srzeniawie pod Słomnikami Piotrowi, mieszczaninowi słomnickiemu2), a na dniu 3 grudnia roku 1369 przywilej uwalniający domy i place klasztoru mogilskiego w Krakowie od niektórych ciężarów3). Król Kazimierz po przypadku, który go spotkał w Przedborzu, przywieziony do Krakowa, czując się coraz słabszym, sporządził na dniu 3 listopada roku 1370 testament, ustanowiwszy głównym jego wykonawcą wypróbowanego co do wierności, rzetelności i przywiązania ku sobie, nieodstępnego przez lat przeszło dwadzieścia doradzcę i przyjaciela swego, Jana Suchywilk 4). Zgromadzona zaraz po śmierci wielkiego króla rada koronna, w której przemagała strona sprzyjająca królowi Ludwikowi czeskiemu, spodziewając się, jak słusznie zauważa Naruszewicz, większych dla siebie zysków takiego pana, który w rodowitym kraju swoim mając przemieszkiwać, w ich ręce mógłby powierzyć rządy królestwa polskiego, wyprawiła do Wyszogradu dwóch posłów pośród siebie: Floryana Mokrskiego, biskupa krakowskiego i naszego Jana, nawczas jeszcze Regni Polonie Cancellarium 3), ażeby go do najrychlejszego przybycia do kraju osieroconego spowodować. Potrzebną zaś była obecność nowego pana w kraju z powodu szarpania ziem koronnych nadgranicznych przez złych sąsiadów, Brandenburgczyków i Litwinów, korzystających z bezkrólewia, z których pierwsi zabrali gwałtem miasto i zamek Santok, drudzy zaś w dzikim napadzie prowincye ruskie i przyległe koronne w straszliwy sposób łupili i pustoszyli, jakeśmy to już wyżej obszernie opisali 6). Jakoż król wybrał się z Wyszohradu po ś. Marcinie roku 1370 i w połowie miesiąca listopada przybył do Krakowa witany uroczyście przez wszystkie stany i zamieszkał w zamku krakowskim. Nazajutrz po przybyciu na zgromadzonej questionum inter suos proximos evitare, que possint super bonis et hereditatibus per ipsum comparatis in posterum suscitari, cum sit licitum cuilibet ct faeultas rebus suis legem imponere, qualem libet, motus itaque idem Janussius pietate sui sanguinis, flliastris suis, videlicet Wylczconi, Petro, Nicolao, Mroczkoni et Johanni villas suas infrascriptas, per ipsum rite comparatas, secundum quod sunt in earum limitibus et extensione distincte, videlicet Cobyle, Macoviscza, Sadki, Lesczina, Sulostryiowa, Zagorze, Lanky, Pancra-czowa Wola, Chirwatowa Wola, Gloscze, Ducle, Zawandole, Msana, Droganowo, Iwla et Rybytwy dedit, donavit, et in perpetuum resignavit, nullum ius in eisdem aliquibus personis aliic reservando, cum omni iure et dominio, utilitate seu utilitatibus, que in ipsis sunt vel iuposterum locari adinveniri poterunt, quavis facultate occurrente. Ita tamen quod quicunque dictorum suorum nepotum caruerit prole maseulina, decrevit idem Janussius, quod ad prolem femininam, ex illo nepote susceptam, nulla pars hereditatum predictarum devolvatur, sed tantum sint heredes masculi villis in pretactis... Aetum et datum in Wladymiria in die beati Augnstini confessoris anno Domini Millesimo CCC sexagesimo sexto. Presentibus etc." — 1) Zbior dyplomatow klasztoru mogilskiego str. 68: Presentibus ...Janussio Cancellario Cracoviensi et Jankone de Czarnkow, vicecancellario curie nostre, per quorum manus presens instrumentum est datum." — 2) Tamze str. 68. — 3) Tamze str. 70. — 4) Kronika Jaua z Czarnkowa ]. c. II, 639. — 5) Dlugosz 1. c. lib. X, 4. — 6) Zob. zywot poprzedzający. 656 radzie zapytał go kanclerz Jan Suchywilk, ażali w zupełności przyjmuje i potwierdza testament króla Kazimierza i czy może doręczyć odnośnym spadkobiercom wystawione przez niego dokumenta, na co tenże z razu odpowiedział, że bezwarunkowo chce i żąda wypełnienia woli ostatniej wuja swego. Wkrótce potem jednakże podmówiony przez zauszników, postanowił, aby testament przedłożony był arcybiskupowi gnieźnieńskiemu i panom w Krakowie przytomnym w celu zasiągnienia ich rady i zdania 1). Jaki był dalszy przebieg tej sprawy w poprzedzającym żywocie na swojem miejscu wykazano. Po załatwieniu sprawy testamentowej i oddaniu królowi zmarłemu ostatniej posługi, Jan nasz cofnął się do życia wyłącznie kościelnego, ponieważ królowa Elżbieta, matka Ludwika po odjeździe tegoż do Węgier pozostawiona w Polsce jako wielkorządczyni przy pomocy zdradliwego i podstępnego Władysława, książęcia opolskiego, pozwoliwszy się opanować intrygantom, pochlebcom i zausznikom, pousuwała z urzędów zacnych ludzi, obsadzając takowe ludźmi, którzy się jej lub przyjaciołom jej podobali. Pomiędzy innymi padli ofiarą intryg i podstępów obaj kanclerze Kazimierzowi, Jan Suchywilk i Jan z Czarnkowa archidya-kon gnieźnieński, którego przytem spotkały nadzwyczaj dotkliwe prześladowania, przykrości i zniewagi, jak nam to sam w kronice swojej cennej opisuje. Miejsce ich zajęli ludzie niegodni i podli, pierwszego Jan Zawisza, późniejszy biskup krakowski, drugiego Mikołaj z Kurnika, późniejszy biskup poznański2). Odtąd znika nam z oczu Jan Suchywilk i dopiero zjawia się na widownią historyczną w roku 1372 po nieszczęśliwem arcybiskupa Jarosława zaniewidzeniu, czyli raczej po doznanym z jego strony zawodzie co do ustąpienia arcybiskupstwa krewnemu swemu Mikołajowi z Koszutowa, proboszczowi gnieźnieńskiemu. Wtedy dopiero zwrócił uwagę na siostrzana swego, znając może więcej jego zdolności i talenta jak moralne cnoty i zalety, a rachując na jego wielkie niegdyś w kraju znaczenie, przytem zapewne spodziewając się w nim znaleźć godnego arcypasterza, i przywoławszy go do siebie, na następcę go swego przeznaczył i szczęśliwie tego dokazał, jakeśmy to wyżej widzieli. Jak się zaś wielce pomylił w nadziejach swoich, że arcybiskupstwo, które do takiej świetności pod każdym względem doprowadził, w godne przejdzie ręce, zobaczemy niżej. Objęcie rządów archidyecezyi gnieźnieńskiej i Kościoła polskiego przez arcybiskupa Jana nastąpiło w nader krytycznych dla Polski czasach z powodu nieszczęśliwego spadkobierstwa jej tronu. Ludwik węgierski, niespodziewając się już doczekać potomków płci męzkiej, pragnął zapewnić tron polski jednej z trzech córek swoich i za usilnemi zabiegami, przekupstwami i intrygami tak z jego strony, jako i z strony Elżbiety matki jego i oddanego obojga wi 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 639: „Nobili igitur Ludovico rege Ungarie sepedicto in Cracoviensi castro residente, altera die adventus sui Cracoviam venerabilis vir Janussius dictus Suchiwilk, decanus et cancellarius Cracoviensis, testamenti per dominum Kazimirum felicis memorie regem facti legitimus executor, omnia privilegia donationis per prefatum dominnm Kazimirum regem Polonie in sua ultima voluntate facta... coram eodem domino rege produxit... etc." — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 710. Cfr. II, 701 sqq. 657 chłacza kanclerza Zawiszy udało mu się na zjeździe w Koszycach w jesieni roku 1373 odbytym zapewnić sukcesyą korony polskiej po swoim zgonie najstarszej córce swojej, Katarzynie1). Dzieło to jednakże, które tyle kosztowało zachodów i pieniędzy, spełzło na niczem, albowiem królewna wkrótce po zjeździe koszyckim niespodzianie w kwiecie wieku przeniosła się do wieczności. Musiano zatem na nowo podjąć całą machinacyą podstępów, przekupstw i intryg-, ażeby sukcesyą tronu zapewnić jednej z pozostałych córek królewskich. Naprzeciw temu projektowi powstała jednakże silna opozycya ze strony Wielkopolan, na których czele stanęły możne i liczne familie Nałęczów, podczas kiedy po stronie królowej czyli raczej głównego jej zausznika i intryganta stali w mniejszości Grzymalici i Doliwo-wie. Właśnie na samym początku walki tych stronnictw umarł biskup poznański, Jan Doliwa, stronnik także królowej, lubo zresztą mąż zacny i nieposzlakowany. Zawisza, chcąc mieć na stolicy poznańskiej człowieka zupełnie sobie i sprawie królewskiej oddanego, dokazał wkrótce, że na niej zasiadł wierny wspólnik intryg jego i podłości, Mikołaj z Kurnika. Ponieważ najskuteczniejszym srodkiem do popierania planów Ludwika i wspólników jego okazało się przekupstwo, które ogromne pochłaniało sumy, przeto król, lubo za najbogatszego naówczas w Europie uważany, wyczerpnąwszy skarby swoje, widział się zmuszonym, szukać nowych źródeł pieniężnych, ażeby dojść do celu. Pod pozorem przedsięwziętej naprzeciw Tatarom wyprawy otrzymał od papieża Grzegorza XI wielką pomoc przez nałożenie na duchowieństwo węgierskie podatków, lubo tenże powątpiewał, że je na cel wspomniany obróci2). Nadto Adelajda Heska, małżonka niegdyś Kazimie-rzowa, zakładała rozmaite do skarbu polskiego pretensye8), a i papież sam bezustannie dopominał się zwrotu 1550 grzywien srebra, które król Kazimierz był winien skarbowi jego*). Nad wszelkie zaś spodziewanie Ludwika dochody królewskie z Polski były bardzo skromne. Ze wszystkich podatków na rzecz korony jedynym stałym było poradlne, wynoszące dwanaście groszy pragskich od łanu czyli włóki, wszystkie inne były okolicznościowe i względne. Przyciśniony zatem potrzebą król, a pragnący korzystać z okazyi przez zniżenie podatków i ciężarów zjednać sobie stany dla swych planów, wydał w połowie, jak się zdaje, roku 1374 rozkaz stanowczy, aby podatek poradlne w całym kraju ze wszystkich posiadłości bez wyjątku, czy to świeckich i duchownych do skarbu królewskiego scią-gniono. Ten rozkaz króla przez starostów i innych urzędników jego ogłoszony zaniepokoił mocno duchowieństwo i stan rycerski upatrujących w tym podatku zgwałcenie swych wolności. Pierwsze posiadało liczne przywileje, zwalniające dobra duchowne od tego podatku; nie zbywało na nich i drugiemu, lubo nie były tak wyraźne. To też Jan arcybiskup, stanąwszy na czele całego duchowieństwa polskiego, oparł się temu i zakazał przyjmować królewskich rozkazów, zastawiając się dokumentami przez króla Kazimierza nadanemi; to samo uczyniła szlachta.5) 1) Volum. legg. I, 55. — Długosz (I. c. lib. X, 21. 22) z dwóch zjazdów koszyckich zrobił jeden. — Naruszewicz 1. c. VI, 43 sqq. — 2) Theiner, Monum. Hungar. II, 138. Nr. 272. 273. — 3) Tamże II, 106. Nr. 209. — 4) Tamże II, 149. Nr. 298. Theiner, Monum. Polon. I, 659, Nr. 886. — 5) Kromka Jana z Czarnkowa 1. c. II, 88 658 Po różnych wspólnych naradach wyprawiono do króla poselstwo z żądaniem, ażeby zniósł sprzeciwiające się wolnościom obydwóch stanów rozporządzenie. Król odpowiedział na przedstawienie posłów zastawiających się jego układem z stanami polskiemi w roku 1355 zawartym, że na kraj żadnych ciężarów nakładać nie będzie, że bynajmniej nie żąda nowych podatków, lecz tylko wprowadzić chce w życie dawne, zapomniane, co się jego obowiązaniu bynajmniej nie sprzeciwia. Oświadczył przecież, że gotów się ułożyć z stanami, byle się chciały zebrać licznie w Koszycach na początku jesieni roku 1374, dokąd sam stawić się z radzcami swymi nie omieszka. Jakoż w czasie oznaczonym zebrali się panowie duchowni z arcybiskupem Janem na czele i panowie z całej Polski nadzwyczaj licznie w mieście węgierskiem Koszycach warownemi murami otoczo-nem. Sejm rozpoczęto najprzód rozprawami nad uprawnieniem króla do podatku w mowie będącego. Duchowieństwo oświadczyło stanowczo, że podatku tego płacić nie będzie, ponieważ się sprzeciwia zagwarantowanemu rozmaitemi przywilejami prawu jego i wolności 1). Również stanowczo zrazu występowali panowie i szlachta zagonowa, uważając ten podatek za zbyt uciążliwy. Król, widząc powszechny opór, chciał korzystać z okazyi przeprowadzenia swych planów przez ustępstwa i zniżenie do szóstej części domaganego się podatku. Oświadczył przeto, że gotów jest, zniżyć go z 12 na 2 grosze z łanu, jeżeli stany jednę z córek jego uznają jako dziedziczkę tronu polskiego po jego śmierci. Ten projekt wywołał ogromną burzę i zgiełk, przeważnie pomiędzy Wielkopolanami, tak dalece, że o dalszych obradach mowy być nie mogło. Już sejm miał być rozwiązany, gdy w sam czas wystąpił przebiegły Zawisza z projektem, ażeby naprzeciw Wielkopolanom użyć gwałtu i zmusić ich do ustępstwa, zwłaszcza że Małopolanie obrabiani przez wspólników Zawiszy skłaniać się poczęli na stronę króla. Ten kazał przeto spiesznie bramy miasta pozamykać i oponentów tym sposobem trzymać w niewoli, dopóki nie ulegną. I w rzeczy samej dokazał swego. Ucichły głosy przeciwne i wszyscy zgromadzeni z wyjątkiem duchowieństwa przyjęli i podpisali na dniu 17 września roku 1374 układ2), uważany powszechnie jako pierwsze polskie pacta conventa 3). Niewątpliwie twórcą tego układu, składającego się z dziewiętnastu artykułów, był kanclerz Zawisza, któremu trzeba oddać ię sprawiedliwość, że się z tego zadania wywiązał z należytą dokładnością i jasnością, świadczącą o niepospolitych jego zdolnościach. W pierwszym artykule reprezentanci narodu polskiego uchylają dawniejsze postanowie 663. 710. 711. — 1) Kronika Jana z Ozarnkowa 1. c. II, 663. — 2) Tamze II, 711: „Sed cum majores natu de Magna Polonia una cum Janwsio archiepiscopo Gneznensi id facere noluissent, Cracovitis, precipue Zavissii patre palatino et suis consanguineis consentientibus, dominus rex fecit portas civitatis claudi. Quod Poloni cernentes se in angusto positos, homagium fidelitatis prestiterunt, ipsius regis filiam in suam reginam assumentes." — Dlugosz 1. c. lib. X, 22: „Pontifices tamen regni Polonie cum suis Capitulis donationi et relaxationi snperiori per Casimirum Polonie regem de praedicto tributo factae, qnae omnem solutionem tollebat, inhaerendo, etiam duos grossos in signum Dominii relictos solvere detractarunt." — 3) Volum. legg. I, 55—58. — Bandtkie, Jus polonicum f. 184—186. 659 nia względem wykluczenia córek królewskich od sukcesyi tronu i zezwalają, ażeby w razie niepozostawienia przez króla potomka płci męzkiej, jedna z córek jego, którą albo sam król ojciec, albo królowa matka przeznaczy, posiadła tron polski, oraz obowiązują się być jej posłusznymi jako prawdziwej pani i dziedziczce tegoż tronu wraz z potomstwem. Natomiast król poprzysięga, że królestwo polskie w całości utrzyma, owszem według możności granice jego rozszerzać będzie. Nadto król z wdzięczności za okazaną sobie powolność wszystkie miasta, zamki, posiadłości, tudzież mieszkańców wiejskich bez wyjątku do panów i szlachty należących uwalnia od wszelkich składek, podatków, poborów, oraz wszelkich służebności i ciężarów na wieczne czasy, z wyjątkiem opłacenia na znak hołdu i uznania władzy królewskiej po dwa grosze rocznie z każdego łanu do skarbu królewskiego. W przypadku najazdów i wojen wszyscy obywatele państwa obowiązani będą wychodzić w pole i bronić kraju wewnątrz; gdyby się jednak okazała potrzeba wychodzenia naprzeciw nieprzyjaciołom poza granice królestwa, wtedy wszelkie szkody, jakieby ztąd szlachta poniosła, król wynagrodzić jej powinien. W czasie pokoju zamki utrzymywać i naprawiać będzie margrabia albo zawiadowca ich, w razie wojny zaś wszystkie pograniczne zamki powinny być naprawione i wzmacniane przez wszystkich odnośnych ziemi lub powiatów mieszkańców, w których też zamki są położone. Gdyby zaś król w porozumieniu z radą i senatem ku obronie kraju nową jaką twierdzę lub zamek chciał dźwignąć, wtedy do tej budowli wszyscy mieszkańcy kraju przykładać się mają; bez rady zaś senatu przedsięwzięta przez króla podobna budowla na jego koszt uskutecznioną być musi. Dalej zobowiązał się król, nie dawać żadnych dożywotnich urzędów cudzoziemcom i utrzymać je w tych prawach, jakie miały za poprzednich dwóch królów. Urzęda starościńskie również samym tylko Polakom powierzane być miały, byle nie pochodzili z krwi książęcej. Również osobom z tejże krwi nie miały być powierzane w zarząd twierdze i zamki koronne. Zamki te i miasta, do których przywiązane były honory lub jurysdykcye sądowe, jedynie obywatelom krajowym w zarząd oddawane być powinny. Obsadzenie wszelkich innych zamków pozostawia się do woli króla, mogącego użyć do tego cudzoziemców nawet. W czasie przejazdów królewskich przez dobra duchowne lub szlacheckie, poddani nie będą obowiązani, dostarczać żywności dla ludzi i koni, ale je dwór gotowizną opłacać powinien. Nareszcie przyrzekł król wszystkim stanom zachowanie im wszelkich wolności i obronę naprzeciw wszystkim, którzyby te wolności nadwerężać się odważyli 1). Dopiero po przyjęciu przez zgromadzone stany tego ważnego dokumentu król kazał otworzyć bramy miasta, z którego Małopolanie z Zawiszą na czele z tryumfem, a "Wielkopolanie ze wstydem powrócili do kraju. Samo tylko duchowieństwo pozostało do końca przy swoim oporze, na co król zresztą obojętnie patrzał, osiągnąwszy główny cel, który sobie był zamierzył. Wiedzieć zresztą musiał o przywilejach Kościołowi przez książąt i królów, świeżo zaś przez wuja swego, Kazimierza W., nadanych, zwalniających dobra duchowne od wszelkich po 1) Volum. lege. I, 55—58. 83* 660 winności, ciężarów, podatków i służebności1) i znosić ich nie mógł, nie chcąc się wystawiać na niechybne klątwy i zaburzenia w kraju. Nie zmuszano też duchowieństwa wskutek zaniesionej w Koszycach uroczystej protestacyi do opłacenia przyjętego tam przez większość zgromadzonych stanów dwóch groszy poradlnego z łanu; same tylko klasztory, za któremi się biskupi ująć zaniedbali, pociągano do tego podatku i wprawdzie według normy, jakiej się trzymano za dawniejszych królów, t. j. po pięć groszy z łanu2). Duchowieństwo świeckie wdzięczne też było arcybiskupowi za energiczną obronę swą na zjeździe koszyckim; lecz ta wdzięczność nie długo potem w żal i niechęć ku niemu się zamieniła, albowiem to, czego poprzednio bronił z zasady, poświęcił dla interesów familijnych. Król Ludwik, znając słabość jego dla familii, korzystał z niej, aby go ująć dla siebie i spowodować do ustępstwa. Zamianowawszy w r. 1381 synowca jego czy też siostrzana, głośnego w dziejach Wielkopolski Domarata Grzymalitę, starostą poznańskim, wysłał go do niego z gotowym patentem i nakłonił do powolności przy pomocy oddanych całkiem dworowi Zawiszy krakowskiego i Mikołaja z Kurnika poznańskiego biskupów, że, nie pytając ani kapituły metropolitalnej, opierającej się stanowczo płaceniu w mowie będącego podatku, ani duchowieństwa archidyece-zalnego, poszedł za przykładem obydwóch tych biskupów i w osobnym dokumencie zobowiązał siebie i duchowieństwo swoje do płacenia żądanego od króla Ludwika podatku1). Po powrocie z Koszyc, bawił arcybiskup Jan czas niejaki w Żninie, 1) Kazimierz W. w przywileju z dnia 1 marca roku 1357 (Archiv. Capit. Onesn. Nr. 137. Kod. dypl. meUwpl. III, 68—74) potwierdzając wszelkie posiadłości prawa i wolnosci dobr kosciota gnieznienskiego, najwyrazniej zwolnil poddanych ich od wszelkich podatków i ciężarów: „Que quidem bona et possessiones, pront in suis circum-ferenciis continentur, cum omnibus utilitatibus, fructibus et proventibus universis tam pre-sentibus, quam futuris, cum agris, pratis, silvis, mericis, rubetis, borris, mellificiis, nemo-ribus et cum venacionibus ferarum quarumlibet et avium, molendinis, piscinis, lacubus et aquarum decursibus, et generaliter cutn omnibus usibus, qui in eisdem bonis nunc habentur vel haberi poterunt in futurum, cum hominibus habiiantibus in eisdem tam liberis quam obnoxiis, eximimus, liberamus et absolvimus graciose ab omnibus solucionibus, exaccionibus, collectis, taliis, contribucionibus et tributis, necnon a podvorove, a poradlne, a sep, a bove, a vacea, a poreo, ab ove, a perna, a stan, a narzaz, a przewod, a powod et ab omnibus angariis ac a vexacionibus quibuscunque, ab omni quoque servicio et servitute etc." — Podobne przywileje miały wszystkie inne koscioly katedralne, kolegiaty, klasztory i pro-bostwa. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 663. Dlugosz 1. c. lib. X, 22. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 701: „Item transacto modico tempore ejusdem anni (1381) dominus Damarathus, capitaneus Polonie, a domino Lndovico rege rediens, induxit dominum Johannem archiepiscopum patruum suum, ut etiam irrequisito capitnlo suo, et paulo ante sepius reclamante, ecclesie bona ad Bolvendos duos grossos de quolibet manso regi nomine tributi submittens, solvi precepit et litteras submissionis suo sigillo roboratas concessit, a privilegiis ecclesie in lesionem consciencie inconsulte recedens, solum eiusdem capitanei promotionem plus quam commodum et ulititatem ecclesie prospiceret et prospicere intendens. Snbmissioni autem predicte Zavissa Cracoviensis et Nicolaus Pozna-niensis episcopi principaliter operam dederunt, litteras regias tollendo, et suas concedendo, quos ob hoc divina ultio, ut verius creditur, subito plaga mortis ferire crudeliter non obmisit, prout infra patebit," 661 i ztamtąd wezwał na dniu 3 listopada roku 1374 niektórych rządzców parafii w okolicy Nakła położonych, jako to w Gostyczynie, Drzewianowie, Dębowie, Samsiecznie, Wierzchucinie i Wąwelnie, ażeby na wezwanie opata klasztoru by-szewskiego pod klątwą zmuszali kmieci pewnych wsi do oddawania temuż klasztorowi powinnych dziesięcin1). W połowie grudnia tegoż roku, będąc w Łęczycy, poskromnił niejakich Floryana i Borzysława, synów Dyonizego, dziedzica z Przy-wisk, którzy w dobrach jego tamtejszych rozmaite czynili szkody i poddanych jego turbowali i spowodował braci ich, Dyonizego, łowczego sieradzkiego i Klemensa, kasztelana kaźmierskiego do poręczenia za nich, że tego na przyszłość czynić nie będą wraz z obowiązaniem się, że w razie ponowienia z ich strony jakichkolwiek naprzeciw arcybiskupowi i poddanym jego gwałtów pod karą pięćdziesięciu grzywien przestępców dostawią jego synowcowi Dzierzkonowi, kasztelanowi łowickiemu, aby z niemi postąpił według prawa2). Pod dniem 31 stycznia roku 1375 papież wezwał jeneralnego kolektora świętopietrza i innych danin na rzecz Stolicy apostolskiej w Polsce, aby ze względu na rozmaite nadużycia i malwersacye, któryeh się duchowni niektórzy tamże dopuścili przy płaceniu dziesiątej części dochodów swoich do skarbu papiezkiego niedawno na całe duchowieństwo polskie nałożonej przez arcybiskupa i jego suffraganów, zażądał złożenia sobie wykazów, kwitów wraz z taksą każdego beneficjum i takowe dokładnie zbadał, oraz użył pośrednictwa tegoż arcybiskupa i wszystkich biskupów polskich, ażeby ten podatek rzetelnie i całkowicie był zapłacony3). Wkrótce potem rozpoczął arcybiskup Jan zaciętą walkę z Stolicą apostolską i jeneralnym kolektorem świętopietrza w Polsce, Mikołajem Strosbergiem, o obsadzenie prepozytury gnieźnieńskiej, która trwała blisko cztery lata ku niemałemu zgorszeniu duchowieństwa i wiernych. W listopadzie bowiem roku 1374 rozstał się z tym światem Mikołaj z Koszutowa, proboszcz gnieźnieński4), bliski krewny obydwóch arcybiskupów: Jarosława Skotnickiego i Jana Suchywilk, z których pierwszy, jakeśmy wyżej wspomnieli, chciał go mieć następcą swoim na Stolicy arcybiskupiej i na jego korzyść po nagłem zaniewidzeniu swojem w roku 1372 zrezygnował z arcybiskupstwa ale Stolica apostolska potwierdzić go nie chciała. Otóż na opróżnioną donośną prepozyturę gnieźnieńską arcybiskup Jan bezpośrednio po śmierci Mikołaja z Koszutowa udzielił prowizyą synowcowi lub siostrzeńcowi swojemu, Przecławowi Grzymale, plebanowi żnińskiemu, ku wielkiemu nieukontentowaniu kapituły metropolitalnej, że tę najpierwszą w całej Polsce prałaturę zamiast któremu z zasłużonych jej członków oddał młodemu krewniakowi, który się Kościołowi niczem jeszcze nie był zasłużył. Tymczasem znalazł się nad spodziewanie arcybiskupa inny pretendent do gnieźnieńskiego probostwa, wspomniany wyżej kolektor papiezki, Mikołaj Strosberg, naówczas kantor poznański, Niemiec czy też Ślązak rodem, człowiek przebiegły i podły, 1) Archiw. rząd. poznań. Komorowo Nr, 126. Kod. dypl. wielkopl. 111, 428. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 10. — Kod. dypl. wiełkopl. III, 428. — 3) Theiner. Monum. Polon. I, 710. — Kod. dypl. wielkopl. III. 429. — 4) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c, II, 664, 662 który w późniejszym czasie skrzywdził skarb papiezki, obróciwszy na swe potrzeby znaczną sumę pieniędzy i za to do więzienia został wtrącony 1). Ten cichaczem udawszy się do papieża Grzegorza XI, wyrobił sobie prowizyą apostolską na wspomniane probostwo z dnia 26 stycznia roku 1375 2), kiedy Przecław już był w jego posiadaniu. Arcybiskup, dowiedziawszy się o uzyskanej przez Strosberga prowizyi, zapobiegł wcześnie jej publikacyi i wykonaniu przez to, że kapitule swojej metropolitalnej pod karą surową zakazał przyjmować i słuchać jakichkolwiek rozporządzeń papiezkich, sam po kilkakrotnie pod przysięgą publicznie oświadczywszy, że dopóki żyć będzie, ani Strosberga na probostwo, ani kogokolwiek innego na mocy prowizyi apostolskiej do żadnej prałatury lub kanonikatu nie dopuści, założywszy równocześnie wspólnie z Przecławem i całą kapitułą apelacyą naprzeciw pretensyom Strosberga z tem zastrzeżeniem, że wszelkie z tej apelacyi dla kapituły wyniknąć mogące straty lub szkody całkowicie jej pokryje i wynagrodzi 3). Strosberg ufny w protekcyą Rzymu, nie myślał ustąpić przeciwnikom swoim i molestował bezustannemi skargami kuryą apostolską, w której uzyskał kilka pomyślnych dla siebie wyroków, lecz te na nic mu się nie przydały, ponieważ ich ani arcybiskup, ani Przecław nie respektowali, przeciągając sprawę przez zakładanie apelacyi naprzeciw każdemu wyrokowi nawet do przyszłego papieża, a kiedy Strosbergowi udało się nareszcie, zaprowadzić se-kwestrakcyą nad wszystkiemi dobrami i dochodami probostwa gnieźnieńskiego, Przecław, popierany przez arcybiskupa i brata swego Grzymałę, siłą zbrojną najeżdżał też dobra, zabierał z nich inwentarze i wszelki dobytek, budynki ogniem niszczył, ludzi poniewierał i ranił i samego sekwestratora, kanonika gnieźnieńskiego, Jarandę, poturbowawszy, z dóbr rzeczonych gwałtem wypędził. W samych żywych inwentarzach skrzywdził Przecław probostwo gnieźnieńskie na dwa tysiące przeszło złotych, a arcybiskup nie tylko mu zdobycz we wsi swojej Cho-miąży bezpiecznie przechowywać pozwolił, ale prześladował tych, którzy w jakichkolwiek sposób do wykonania wyroków i poleceń Stolicy apostolskiej rękę przykładali, pozbawiwszy pomiędzy innymi kanonika metropolitalnego Jana, syna Białego Palona, za to, że sekwestr w dobrach proboszczowskich pierwszy zaprowadził, wsi prestymonialnej Dobrylewa. W skutek tych gwałtów papież Grzegorz XI krótko przed śmiercią swoją oddał sprawę do ostatecznego rozstrzygnięcia i załatwienia Mikołajowi z Kremony, doktorowi prawa, kapelanowi swemu i audytorowi, który pod dniem 20 grudnia roku 1378 wezwał duchowieństwo archidyecezyi gnieźnieńskiej, ażeby mu wszelkie dokumenta i przywi 1) Szczegóły znajdzie ezytelnik w zywocie jego pomiędzy pratetami i kanoni-kami gnieznienskiemi. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa ]. c. II, 664. Cfr. Theiner 1. c. I, Nr. 962. — Kod. dypl. wielkopl. III, 432. — 3) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 208. — Kod. dypl. wielkopl. III, 474—478: „...Et ne aliquis posset quascunque litteras apostolicas ibidem publicare in Capitulo suo Gneznensi, mandavit: quod nullus deberet recipere vel audire litteras apostolicas, nisi de eius speciali mandato sub pena periurii, iuravitque sic eciam sepius dictus archiepiscopus: ut nunquam, quam diu viveret, dictum prepositum vel alios quoscunque apostolicos vellet admittere, prout fecit et facit de facto,.. etc." 663 leje dotyczące tejże sprawy pod karami kościelnemi do Rzymu nadesłali1). O dalszym jej przebiegu dzieje nie przechowały nam wiadomości, wiemy tylko, że wypadła na niekorzyść Przecława i arcybiskupa Jana, albowiem Strosberg osiągnął nareszcie prepozyturę gnieźnieńską najpóźniej w pierwszej połowie roku 1380, jak świadczą dokumenta z tego czasu, w których w tejże godności występuje8). Na początku roku 1375 bawiąc w Gnieźnie, zajmował się arcybiskup Jan wspólnie z kapitułą swoją sprawami kościelnemi, wydawszy pomiędzy innemi na dniu 13 lutego nader ważną dla tejże kapituły ordynacyą, tak pod względem słusznego podziału prestymoniów jako i głównych obowiązków prałatów i kanoników, przez co zapobiegł wielokrotnym nadużyciom i nieporządkom. Podówczas przysługiwało bowiem prawo podziału pomiędzy członków kapituły wsi presty-monialnych do proboszcza metropolitalnego, który rządząc się mniej sprawiedliwością, aniżeli względami ludzkiemi, faworami lub nepotyzmem, rozdzielał też dobra według upodobania swego, dając niekiedy po dwie lub więcej wsi takim prałatom lub kanonikom, którzy na to nie zasługiwali, a rezydujących i pracujących przy kościele metropolitalnym pomijając. Wskutek tego powstawało nieukonten-towanie i niesnaski w kapitule, którym zapobiegając arcybiskup Jan, rozporządził, ażeby odtąd każdemu prałatowi i kanonikowi według starszeństwa wyznaczano po jednej wsi prestymonialnej, uwzględniając przedewszystkiem tych, którzy po kościele katedralnym rezydowali, cztery zaś wsie miały być administrowane przez prokuratorów kapitulnych i wszelkie z nich dochody rozdzielane być miały w równych częściach pomiędzy rezydujących przy tymże kościele prałatów i kanoników. Ażeby zaś zapobiedz nieregularności nabożeństwa i opuszczeniu go zupełnemu przez członków kapituły, postanowił, aby każdy z nich, począwszy od proboszcza, kolejno przez cały tydzień odprawiał nabożeństwo katedralne; któryby zaś obowiązków hebdomadaryusza dla ważnych przeszkód pełnić nie mógł lub nie chciał, obowiązany był, postarać się o zastępcę i zapłacić mu pół grzywny. Nareszcie, chcąc członków kapituły zniewolić do wspólnego zajmowania się jej interesami, rozporządził, ażeby się wszyscy bez wyjątku dwa razy do roku t. j. w uroczystości męczeństwa i przeniesienia św. Wojciecha, dnia 23 kwietnia i 20 października zgromadzali w Gnieźnie na tak nazwaną kapitułę jeneralną i w spólnych obradach przynajmniej przez tydzień czynny udział brali. Któryby zaś z nich stawie się nie mógł, obowiązany był listownie podać przyczyny swej nieobecności, a na następnem zgromadzeniu złożyć przysięgę, że podane przyczyny były prawdziwe, w przeciwnym razie każdy nieobecny prałat 3, a kanonik 2 grzywny kary zapłacić był obowiązany, które pieniądze szły do równego podziału pomiędzy rezydujących przy katedrze3). Ponieważ dwa ostatnie rozporzą 1) Archiv. Capit. Gnesn, Nr. 208. Dokument oryginalny zapozwu Mikołaja z Kremony, w którym wyżej przytoczone szczegóły są zawarte. — 2) Archiv. Capit. Posnan., Liber privileg. B. Nr. 73. — Kod. dypl. wielkopl. III, 493. — 3) Acta decr. Capit. Gnesn. Nr. 201. Oryginalna ordynacya z dnia 13 lutego 1375. — Kod. dypl. wielkopl. III, 433—435. 664 dzenia zdawały się kapitule być za surowe i przykre, przeto na jej prośby arcybiskup Jan, będąc znów w Gnieźnie w miesiącu kwietniu tegoż roku, zmienił je na dniu 26 tegoż miesiąca o tyle, że każdy prałat lub kanonik mógł się dać zastąpić jako hebdomadaryusz, złożywszy pół grzywny dla zastępcy i nieobecność swoją dla słusznych przyczyn listownie podać z zaręczeniem pod przysięgą, że są prawdziwe, nie potrzebując składać na następnej kapitule jeneralnej aktualnej przysięgi1). W samych początkach rządów arcybiskupa Jana toczyły się nader ważne układy pomiędzy papieżem Grzegorzem Xl, a królem Ludwikiem i jego ulubieńcem, Władysławem, książęciem opolskim, który na mocy darowizn wielu zamków i posiadłości na Rusi przez króla i matkę jego Elżbietę mu poczynionych tytuł książęcia ruskiego sobie przywłaszczył, o uorganizowanie tamże hierarchii kościelnej, w czem obydwom tym książętom główna przynależy się zasługa. Lubo od początku zaprowadzenia chrześcijaństwa na Rusi Czerwonej używany był obrządek wschodni, to przecież znajdowała się tam znaczna liczba wyznawców obrządku łacińskiego, składająca się po większej części z ludności napływowej. Mimo to ani w jedenastym ani w dwunastym wieku nie napotykamy śladu, aby łacinnicy tamtejsi mieli swojego biskupa, i zdaje się, że w tym czasie i później należeli pod jurysdykcyą biskupa krakowskiego. Gdy w wieku trzynastym wskutek prac apostolskich Franciszkanów i Dominikanów wielu Rusinów z obrządku wschodniego przeszło na obrządek łaciński, wtedy papież Grzegorz IX w roku 1233 ustanowił pierwszym biskupem ruskim czyli halickim Bernarda z zakonu kaznodziejskiego, który w roku 1240 przez rozbestwione pospólstwo został zabity2). Biskupstwo to, czyli, jak niektórzy utrzymują, arcybiskupstwo, nie miało ani katedry, ani osobnej rezydencyi, ani żadnych pewnych funduszów. Książe Henryk wrocławski, Brodatym zwany, poddał wszystkich łacinników na Rusi mieszkających pod władzę biskupów lubuskich, przy sposobności wyniesienia Ger-warda Dominikanina, biskupa ruskiego (kijowskiego), na biskupstwo lubuskie3). Ci biskupi lubo dla wielkiej odległości nader rzadko zwiedzać mogli obszerne ruskie kraje i obowiązki biskupie tam pełnić, opierali się usilnie założeniu tam osobnych biskupstw uorganizowanych, wymawiając się zbyt małą liczbą chrześcijan łacińskiego obrządku. Gdy król Kazimierz W. Ruś Czerwoną do Polski wcielił, zamierzał niebawem założyć tam kilka katedr biskupich łacińskich czyli raczej postarać się u Stolicy apostolskiej o potwierdzenie dawniej tam już istniejących i w tym celu wyprawił w roku 1361 do papieża Innocentego Jana, syna Pakosława. Ponieważ jednakże papież ten właśnie podówczas (w roku 1362) życie zakończył, dopiero następca jego, Urban V, czyniąc zadosyć życzeniom króla na założenie arcy biskupstwa halickiego zezwolił i wyniósł na tę godność Krystyna z Ostrowa, Franciszkana. Że za życia Kazimierza W. istniał już arcybiskup 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 202. — Kod. dypl. wielkopl. III, 435 — 436. Cfr. Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. III, 665 sqq. — 2) Ks. Sadok Barącz, Rys dziejów zakonu kaznodziejskiego w Polsce t. I. — 3) Kronika Boguchwała w Monum. Polon, histor. t. II, 557. 665 halicki, dowodzi bulla prekonizacyjna papieża Grzegorza XI dla Hinki, zakonnika św. Augustyna wyniesionego na biskupa włodzimirskiego, któremu poleca, ażeby przed arcybiskupem halickim złożył przysięgę na posłuszeństwo Stolicy apostolskiej 1). Po śmierci arcybiskupa Krystyna biskup lubuski, Jan, znów sobie jurysdykcyą nad łacinnikami Rusi Czerwonej przywłaszczył i na nowo założeniu tam biskupstwa przeszkadzał, referując do Stolicy apostolskiej, że mniemane katedry biskupie były tylko prostemi kościołami parafialnemi. W skutek tego papież Grzegórz XI polecił w roku 1372 arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, Jarosławowi Skotnickiemu, oraz biskupom krakowskiemu i płockiemu, ażeby dokładnie zbadali i donieśli mu, ażali kościoły w Haliczu, Przemyślu, Włodzimierzu i Chełmie były w samej rzeczy tylko parafialnemi lub też katedralnemi. Za panowania króla Ludwika papież wspomniany na prośby usilne Władysława Opol-czyka, rzekomego książęcia ruskiego, ażeby biskupstwa na Rusi ostatecznie ustanowił i zatwierdził, wyznaczył ponowną komisyą, złożoną z arcybiskupa Jana Suchywilk oraz Floryana krakowskiego i Dobiesława płockiego biskupów, poleciwszy im, ażeby dokładnie zbadali, czyli kościoły: halicki, przemyślski, włodzi-mirski i chełmski były dawniej kościołami katedralnemi lub tylko parafialnemi2); tudzież oznaczyli liczbę mieszkańców w krajach ruskich obrządku łacińskiego. Wspomnieni komisarze apostolscy zaraportowali, że wymienione kościoły były dawniej rzeczywiście katedralnemi i że liczba katolików na Rusi była zna 1) Theiner, Monum. Pol. hist. I, 600. — 2) Że wyżej wspomniane kościoły miały swoich biskupów wybieranych z pośród zakonników, nie mających ani pewnych rezydencyi ani uposażeń, lecz tylko tytuły od miast naówczas znaczniejszych i dla tego przebywających po klasztorach swej reguły, najmniejszej nie ulega wątpliwości. O biskupstwie, a późniejszem arcybiskupstwie halickiem, jużeśmy wyżej dowody przytoczyli. Biskupstwo przemyślskie miało swoich czasowych biskupów już w połowie wieku XIV. Około r. 1350 był biskupem przemyślskim niejaki Iwan, Rusin, po którego śmierci w r. 1353 papież Klemens VI ustanowił biskupem Mikołaja, również Rusina, przeora klasztoru dominikańskiego w San-domirzu (Theiner, Monum. Pol. hist. I, 554). Tak samo i biskupstwo włodzimierskie czyli łuckie poprzedza czasy króla Ludwika i Władysława Opolczyka, albowiem jnż w roku 1358 papież Innocenty VI ustanowił biskupem włodzimierskim Piotra z zakonu kaznodziejskiego, nadmieniając w odnośnej bulli prekonizacyjnej, że kościół włodzimierski od bardzo dawnego czasu nie miał własnego pasterza, tak iż nawet ludzie przeszłego biskupa nie pamiętali (Theiner 1. c. I, 587). Co do biskupstwa chełmskiego wiemy, że już Bolesław Wstydliwy po zawojowaniu Jadźwingów miał zamiar założenia na Podlasiu osobnego łacińskiego biskupstwa i w tej sprawie udał się do papieża Innocentego IV, który pod rokiem 1254 polecił opatowi de Mera, legatowi apostolskiemu, ażeby się w porozumieniu z arcybiskupem gnieźnieńskim zajął ustanowieniem katedry biskupiej w Sukowie. Miejsce to znaleziono w roku 1254 niedogodnem i dla tego wyznaczono Chełm na stolicę biskupią (Rajnaldus, Annales. eccles. sub anno 1254 Cfr. Theiner I. c. I, 58). Założenie tej katedry nie przyszło przecież do skutku, igdyż w roku 1257 papież Aleksander IV ponownie polecił arcybiskupowi gnieźnieńskemu i biskupowi krakowskiemu, ażeby w mieście Łukowie na granicy litewskiej ustanowili biskupstwo, na które przeznaczony był niejaki Bartłomiej, Czech rodem. (Theiner 1. c. I, 73). W roku 1359 papież Innocenty VI przeznaczył na katedrę chełmską przez długi czas osieroconą Tomasza z zakonu braci mniejszych (Wading, Annales Ordinis Mi-norum, 1359). 8* 666 czna, mianowicie od czasu połączenia ruskich krajów z koroną przez Kazimierza W., oraz że też kościoły miewały swoich biskupów łacińskich przez Stolicę apostolską ustanowionych, które przed zdobyciem Rusi przez tegoż monarchę dyzu-nici pozabierawszy, swoich tam biskupów poustanawiali; nareszcie, że biskupi lubuscy, przywłaszczywszy sobie nad temi krajami jurysdykcyą, wydali one katedry za parafialne kościoły, ażeby przeszkodzić zaprowadzeniu tam samodzielnych biskupstw. W skutek tej informacyi i ponowionych prośb króla Ludwika i Władysława Opolczyka Grzegorz XI w bulli z dnia 16 lutego roku 1375 deklarował kościoły: halicki, przemyślski, włodzimierski i chełmski jako katedralne, wyjmując je z pod wszelkiej jurysdykcyi biskupa lubuskiego i wynosząc kościół halicki do godności metropolii, której trzy inne biskupstwa miały być suffraganiami. Co do ustanowienia biskupów na te wskrzeszone stolice papież rzeczony pozostawia sobie decyzyą na później, skoro mu król i książe Władysław w porozumieniu z arcybiskupem gnieźnieńskim odpowiednich i godnych przedstawią kandydatów 1). Tymczasem miasto Halicz zbyt odległe od innych miast, mające z jednej strony sąsiadów Tatarów, a z drugiej Litwinów, będące nadto bez murów obronnych i zamku, okazało się zbyt niedogodnem na założenie tam rezydencyi arcybiskupa i metropolity ruskiego, i dla tego książe Władysław zapewne jeszcze przed nadejściem wspomnianej bulli erekcyjnej udał się z prośbą do papieża, ażeby zamiast Halicza Lwów, jako miasto znaczniejsze i obronne na stolicę arcybiskupią przeznaczyć raczył. Jakoż już pod dniem 3 marca tegoż roku Grzegorz XI wezwał arcybiskupa Jana Suchywilk oraz biskupów krakowskiego i płockiego, aby mu co do tej zmiany swoje przesłali zdanie i zapatrywanie 2). Jak raport odnośny wypadł, niewiadomo; dosyć, że stolicą metropolitalną pozostał Halicz aż do czasów Jana Rzeszowskiego, arcybiskupa, bezpośredniego następcy Mikołaja Trąby, przeniesionego w roku 1411 na metropolią gnieźnieńską, za którego rządów przeniesiono nareszcie stolicę arcybiskupią ruską z Halicza do Lwowa, lubo poprzednicy jego: Maciej, Bernard, Piotr, Jakób i Mikołaj Trąba niekiedy arcybiskupami lwowskimi się tytułowali3). Z szczególniejszej łaski papież Grzegorz XI udzielił arcybiskupowi Janowi w roku 1375 upoważnienie do obsadzenia ośmiu miejsc w kapitule metropolitalnej i wszystkich prebend w trzech kolegiatach archidyecezyi gnieźnieńskiej4). W roku następnym aż do początku miesiąca września znika nam z oczu nasz arcybiskup, dopiero w tym czasie zjawia się na widowni dziejów Kościoła polskiego przy sposobności synodu zwołanego przez niego na dzień 7 września tegoż roku, do czego go następujące nakłoniły wypadki. Turcy zagrażali podbiciem cesarstwa wschodniego, posuwając się coraz głębiej w jego granice i zagrażając zarazem i Włochom, tylko morzem adryatyckiem od tej dziczy przedzielonym. Jan Paleolog, ówczesny cesarz wschodni, chcąc sobie pozyskać pomoc papieża, 1) Theiner l. c. I, 713. 714. —  2) Tamże I, 719. — 3) Skrobiszewski w Żywotach arcybiskupów lwowskich przytacza        trzy przywileje Władysława Opolczyka, z r. 1377, w których zachodzi Mathias electus     archiepiscopus Leopoliensis. — 4 ) Theiner 1. c. I, 730. 667 oświadczył gotowość pojednania się z Kościołem rzymskim. Jakoż Grzegorz XI, mając na względzie pozyskanie Kościołowi całego cesarstwa wspomnianego tudzież uchylenie niebezpieczeństwa od Włoch, postanowił spowodować książęta chrześcijańskie do krucyaty naprzeciw Turkom, a na czele wojsk krzyżowych postawić króla węgierskiego i polskiego, Ludwika. Nadto wewnętrzne zamieszania, krwawe zatargi, bunty i nierządy we Włoszech, nakłaniały papieża wspomnianego do porzucenia Awinionu, który od lat siedmdziesięciu przeszło był stolicą papiezką i przeniesienia się do Rzymu, ażeby obecnością swoją zażegnał srożące się we Włoszech burze. Do przeprowadzenia tych ważnych zamiarów potrzeba było pieniędzy i o te najprzód postarać się należało. Właśnie w kwietniu roku 1376 rozstał się z tym światem Przecław, biskup wrocławski. Karol IV cesarz niemiecki i król czeski spowodował kapitułę, że następcą jego na stolicy wrocławskiej, na której dotąd sami zasiadali Polacy, wybrała niejakiego Teodoryka, Czecha rodem, dawniejszego swego szafarza kuchennego i notaryusza. Wspomniany papież, chcąc korzystać z wakansu bogatego biskupstwa, a przytem z znacznych skarbów pozostałych po biskupie Przecławie, odmówił Teodorykowi zatwierdzenia na biskupstwo na tak długo, dopóki stolica papiezka do Rzymu przeniesioną nie zostanie1). W celu pozyskania zatem dla skarbu swego zapomogi tak z wakującego biskupstwa wrocławskiego i pozostałości biskupa Przecława jako i od duchowieństwa polskiego przez nałożenie na nie nowego podatku, wyprawił papież rzeczony nadzwyczajnego legata swego, Mikołaja z zakonu kaznodziejskiego, biskupa Majorki do Ślązka i do Polski, który przybywszy do Wrocławia, wezwał listownie arcybiskupa gnieźnieńskiego Jana, ażeby na mocy konstytucyi papieża Benedykta „Vas electionis" z sufraganami swymi ustąpił na rzecz skarbu papiezkiego dwuletniej daniny, tak nazwanych prokuracyi, którą od duchowieństwa sobie podległego przy wizytacyach pasterskich pobierać zwykli4), kapitule wrocławskiej zaś oświadczył, że ponieważ potwierdzenie elekta Teodoryka na czas nieoznaczony odłożone zostało, sam według wyraźnego rozporządzenia papiezkiego administracyą biskupstwa wrocławskiego podczas wakansu jego obejmie. Kapituła, lękając się oddać dobra i zamki biskupie w ręce człowieka obcego, ażeby ich nie zniszczył lub nie utracił, a tem więcej powierzyć mu rządy dye-cezyi, której wcale ani zwyczajów ani języka nie znał, weszła z nim w układy i ofiarowała mu, wypłacać corocznie, dopóki stolica biskupia wakować będzie, po ośm tysięcy złotych z dóbr biskupich, a z spadku po zmarłym biskupie ryczałtową sumę trzydziestu tysięcy złotych nadto składkę roczną przez dwa lata po dwa tysiące złt., oprócz tysiąca złotych na opłacenie kosztów transportu tych sum i wyliczyła mu zaraz trzydzieści trzy tysiące złotych 3). Podczas tych transakcyi pomiędzy kapitułą wrocławską, a legatem papiezki marcybiskup Jan zwołał synod do Uniejowa na dzień 7 września roku 1376 celem porozumienia się z biskupami i kapitułami prowincyi swojej względem daniny do skarbu papiezkiego złożyć się mającej, a zarazem załatwienia spraw czysto kościelnych. W terminie oznaczo 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 666, 667. — 2) Tamże II, 671. — 3) Tamże II, 667. Vitae Episcopor, Wratislaviens. u Sommersberga t. I. 84* 668 nym zjechali się do Uniejowa oprócz arcybiskupa: Zbilut kujawski, Dobiesław Sowka płocki i Andrzej serecki (wołoski) biskupi, tudzież delegaci biskupów krakowskiego, poznańskiego i lubuskiego oraz wszyskich kapituł polskich. Po odprawionem uroczystem nabożeństwie w dniu 7 września zelrali się biskupi i delegaci w dniu następnym na wspólne narady, po których przez arcybiskupa zagajeniu uchwalono, aby każdy biskup w dyecezyi swojej jak najściślej przestrzegał ustaw synodów prowincyonalnych, przedewszystkiem zaś tych, które dotyczyły najezdzców i krzywdzicieli dóbr kościelnych1). Z tego ostatniego postanowienia widać, że naówczas pod niedołężnemi rządami króla Ludwika i zastępców jego rozbisurmaniona szlachta dopuszczała się gwałtów i zaborów w dobrach duchownych. Co do żądań legata papiezkiego zgromadzeni biskupi i delegaci nie okazali się tak szczodrymi jak wrocławska kapituła, gdyż postanowili tylko podatek z każdego beneficyum po dwa grosze od grzywny dochodów według taksy dziesięcin, tak iż z archidyecezyi gnieźnieńskiej wypadła suma ogólna sześćset dwadzieścia, a z dyecezyi kujawskiej sto dwadzieścia czerwonych złotych2). Zdaje się, że na owym synodzie uniejowskim, o którym oprócz spółczesnego kronikarza, Jana z Czarnkowa, podają powyższe szczegóły Długosz3) i Damalewicz4), a uczony Harduin w zbiorze swym aktów synodalnych5) lubo błędnie co do roku i osoby prezydującego arcybiskupa gnieźnieńskiego o nim wyraźnie wspomina, oprócz owego ogólnego postanowienia co do zachowania ustaw synodów prowincyonalnych żadnych szczegółowych artykułów nie uchwalono, gdyż nigdzie o nich nie zna-chodzimy śladu. W kilka dni po ukończonym synodzie uniejowskim rozstał się z tym światem na dniu 17 września sędziwy arcybiskup Jarosław Bogorya Skotnicki w Kaliszu*). Chociaż ani współczesny Jan z Czarnkowa, ani późniejsi kronikarze nie wspominają o udziale arcybiskupa Jana przy jego pogrzebie w kościele metropolitalnym, musimy przyjąć za rzecz niewątpliwą, że tenże arcybiskup oddał zmarłemu ostatnią posługę, do której go obowiązki ku niemu nietylko jako swemu na stolicy arcybiskupiej poprzednikowi, ale jako swemu wujowi i dobroczyńcy, któremu wyniesienie swoje na tęż stolicę głównie zawdzięczał, skłonić koniecznie musiały. 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II. 672: „Ubi inter caetera fuit defini-tum, quod statuta provincialia quilibet episcoporum in sua dioecesi et maxime contra raptores et invasores bonorum ecclesiasticorum deberent firmiter observare." — 2) Tamże: „Cum quo (legato apostolico) nomine cleri dioecesis Gneznensis Joannes, archidiaconus (ma być archiepiscopus) Gneznensis, de sexcentis viginti florenis et pro clero Wladisla-viensis dioecesis de centum viginti florenis in civitate Wratislaviensi infra octavas beatae Virginis nativitatis ordinationem fecit, pro quibus florenis solvendis clerus de qualibet marca sui beneficii iuxta taxam deeimae solveret duos grossos." — 3) Historia Polon. lib. X, 31. — 4) Series Archiep. Gnezn. f. 189. Szanowny autor mylnie kładzie ten synod pod arcybiskupem Jarosławem, który od dwóch lat zrezygnował z godności arcybiskupiej. — 5) Hardouin Jan, Conciliorum collectio regia maxima, seu acta conciliorum et epistołae decretales ac constitutiones summorum pontificum gr. et lat. (Paryż 1714 tomów XI w 12 woluminach) t. V. W tym zbiorze mylnie położono synod uniejowski pod rokiem 1375 i pobłądzono, przypisawszy przewodniczenie na tymże synodzie arcybiskupowi Jarosławowi, który od dwóch lat nie rządził jnż był archidyecezyą gnieźnieńską. — 6) Zobacz poprzedzający żywot arcybiskupa Jarosława. 669 Podczas tych ważnych na polu kościelnem wypadków nie mniej ważne zdarzenia zaszły w Polsce na polu politycznem. Samolubny, jedynie interesom domu swojego całkiem oddany król Ludwik troszczył się o Polskę tylko o tyle, ażeby mu z niej wpływały regularnie podatki i ażeby ją utrzymać dla potomków swoich. Od dawna nosząc się z planem utworzenia dwóch wielkich państw, na których tronach zasieść miały dwie córki jego, to jest państwa północnego, składającego się z całej Polski, jaką była przed rokiem 1340, Brandenburgii i Luzacyi i z państwa południowego złożonego z Węgier, Austryi i prowincyi ruskich, przez Kazimierza W. koronie przywróconych, wszelkie zabiegi swoje skierował ku urzeczywistnieniu tego planu, pociągającego za sobą konieczny podział Polski. Przedewszystkiem zaś chodziło mu o to, ażeby dla córek swoich odpowiednich znaleść mężów, co mu się w rzeczy samej udało. Starsza córka jego, Marya, już w roku 1372 za pośrednictwem Władysława Opolczyka przyrzeczoną była w małżeństwo Zygmuntowi, synowi cesarza Karola IV, przy sposobności zawartego w tymże roku pomiędzy Węgrami a Czechami pokoju, jednakże związek ten nie przyszedł był do skutku, ponieważ Ludwik wahał się, porzucić zupełnie partyą bawarską pod względem jej praw do Brandenburgii. Gdy przecież w r. 1374 Ka ról IV stał się rzeczywistym panem tego kraju, usunąwszy od niego książąt bawarskich i synowi swemu ją ustąpił, przebiegły król węgierski i polski na nowo zawiązał rokowania co do zaślubienia córki starszej temuż książęciu, które w roku 1375 przyszło w rzeczy samej do skutku1). Prawie równocześnie udało mu się skojarzyć drugie małżeństwo pomiędzy młodszą córką swą, Jadwigą, późniejszą królową polską, liczącą naówczas nie spełna cztery lata, a książęciem Wilhelmem, synem Leopolda austryackiego, cztery lata mającym oblubieńcem. Król Ludwik widział w duchu starszą córkę swą obok Zygmunta na tronie polsko-branden-burgskim, a młodszą, Jadwigę, obok Wilhelma na tronie austryacko-węgiersko-ruskim; atoli plany jego w części się tylko spełniły, jak to niżej zobaczemy. Podczas tych na dworze węgierskim pomyślnych dla króla wypadków w Polsce pod rządem dumnej, niespokojnej i chciwej Elżbiety coraz większe rosło niezado-wolnienie, i rozprężenie. Naród, widząc się w ręku dynastyi obojętnej na jego losy i tylko własne interesa mającej na oku, patrzącej obojętnie, jak awanturnik, Władysław Biały, dawniejszy książe gniewkowski, wspierany przez Niemców i zgraję opryszków, pustoszył ziemie kujawskie2) i nie myślącej o zabezpieczeniu kraju przed najazdami litewskiemi, trwożył się i publicznie okazywał swą niechęć i nienawiść ku całemu domowi królewskiemu, głównie zaś ku matce królewskiej, Elżbiecie i jej zausznikom, co widząc rejentka, zdecydowała się, opuścić kraj na czas niejaki i usunąć się do Dalmacyi, zdawszy rządy państwa w silniejsze ręce. Wskutek tego król Ludwik widział się zniewolonym, udać się do Polski, gdzie przez kilka miesięcy pozostawał, zajęty przytłumieniem buntów na Kujawach i zaprowadzeniem porządku hierarchicznego w krajach ruskich, na którym mu nader wiele zależało, ażeby sobie przez biskupów zjeduać przychylność narodu ruskiego, 1) Theiner, Monum. Hungariae f. 153. Nr. 395. — Katona, Historia crit. XI, 812. Caro 1. c. II, 397. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. U, 661—663. 670 który, jakeśmy wyżej wspomnieli, zamyślał oderwać się od Polski i przyłączyć do wymarzonego państwa austryacko-węgiersko-ruskiego, i dla tego, urządzając tam biskupstwa, postarał się przebiegle o to, ażeby Kościół ruski, osobno uorganizo-wany, żadnych zgoła z Kościołem polskim nie miał stosunków. Co uskuteczniwszy i z Władysławem Białym się uskromniwszy, powrócił na Węgry, zwłaszcza że niespokojna królowa matka, Elżbieta, uparła się koniecznie, objąć napowrót rządy w Polsce, której żądaniu król zawsze dla niej uległy oprzeć się nie umiał. Zaledwo w licznym orszaku panów węgierskich przybyła do Bochni, przybiegło kilku z szlachty sandomirskiej z fatalnem doniesieniem, że Litwini zgromadzali liczne wojska nad granicami polskiemi nie w innym zamiarze, tylko dla nowego na kraje koronne najazdu. Królowa odpowiedziała chełpliwie, że syn jej ma dostateczne siły na poskromnienie zuchwalców i żadnych zgoła ku zabezpieczeniu kraju nie poleciła przedsięwziąść środków. Wkrótce pokazało się, jak zgubną była chełpliwość dumnej monarchini; albowiem Kiejstut, książe trocki, połączywszy się z Lubardem, książęciem łuckim i Jerzym bełzkim, wpadłszy nagle do ziemi lubelskiej, zniszczył ją straszliwie mieczem i ogniem, a dnia drugiego listopada roka 1376, pomknąwszy się ku rzekom Sanowi i Wiśle, w niesłychany sposób dał się w znaki tamtejszym mieszkańcom, mianowicie około Zawichostu i Tarnowa, popaliwszy wsie i miasta, zrabowawszy świątynie Pańskie, pomordowawszy mnóstwo niewiast, dzieci, starców i duchowieństwa, a ludzi młodych i zdrowych w niewolę zabrawszy. Napady barbarzyńców tak były szybkie i niespodziane, że mało kto zdołał ujść śmierci lub niewoli. Spółczesny kronikarz przerażające tego najazdu opisuje sceny, pomiędzy innemi następującą o synowcu arcybiskupa naszego, Pietrasie, mieszkającym w dobrach swoich, Baranowie nad Wisłą. Ten napadnięty z nienacka, zaledwo zdążył porwać żonę swą i synka jeszcze nie ochrzconego i dobiedz konia, na którego wsadziwszy oboje i sam go dosiadłszy, puścił się w pław najprzód przez jezioro, a następnie przez Wisłę spienioną i szczęśliwie dostał się na drugi brzeg rzeki1). Tymczasem królowa Elżbieta mało co sobie robiąc z klęsk i niedoli poddanych, zażywała wczasu na zamku krakowskim wśród muzyki i tańców i rozrywek licznego dwora swego. Wśród tych zabaw nagle w niedzielę po świętym Mikołaju roku 1376 rozruch i rzeź krwawa trwogą napełniła mieszkańców zamku i miasta. Pewnemu szlachcicowi, imieniem Przedborowi, sprowadzono wóz siana z dóbr jego, Brzezia. Przy bramie bochnińskiej napadli nań Węgrzy i siano dla swoich koni zabrać usiłowali. Wszczęła się ztąd bójka pomiędzy Polakami i Węgrami, która w miarę nadbiegającej dla obydwóch stron pomocy wielkie przybrała rozmiary. Królowa wysłała Jaśka Kmitę, starostę zamku, na czele zastępu szlachty dla przytłumienia rozruchu. Jeden z Węgrów czy umyślnie, czy też przypadkowo, wypuścił z łuku strzałę, przeszył nią gardło Jaśkowi Kmicie i z konia trupem go zwalił. Śmierć starosty dała hasło do krwawego na Węgrach odwetu. Polacy rzucili się na nich po wszystkich częściach miasta i bez różnicy płci i wieku w pień wycinali, goniąc uciekających aż do samego zamku, z którego kryjących się po 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 674, 675. 671 komnatach frauencymeru królowej nielitościwie oknami wyrzucali. Przeszło sto sześćdziesięciu Węgrów poległo tej samej nocy i dnia następnego. Królowa rozżalona wielce tym wypadkiem, po kilku dniach opuściła Kraków, pozostawiając rządy kraju synowi1). W kilka miesięcy po wyjeździe królowej Elżbiety przybył król na czele wojska węgierskiego do Polski celem podjęcia przy pomocy rycerstwa polskiego wyprawy naprzeciw Litwie w odwet za ostatnią napaść i dla odebrania zamku włodzimierskiego, który przed kilku laty była opanowała. Poprzednio wezwał był arcybiskupa gnieźnieńskiego, oraz biskupów krakowskiego, poznańskiego i lu-buskiego, ażeby mu na tę wyprawę dostawili ludzi zbrojnych2). Kiedy się biskupi od tej przysługi brakiem ludzi do oręża zdolnych wymówili, Domarat, starosta poznański, zażądał, ażeby na kmieci dóbr kościelnych nałożony był podatek po ośm groszy od głowy, a przynajmniej po tyleż skojców. Do tego żądania przychylili się biskupi, rozłożyli kontrybucyą na dyecezye, a Jan arcybiskup sam osobiście zawiózł królowi do Sandomierza dwieście grzywien groszy pragskich z archidyecezyi gnieźnieńskiej 3). Wyprawa ruska podjęta w miesiącu lipcu 1377 4) wypadła nader pomyślnie. Wojska sprzymierzone zdobyły wszystkie zamki i miasta przez Litwinów pozabierane i przywróciły ziemie ruskie do tego stanu terytoryalnego, w jakim je Kazimierz Wielki pozostawił 5). Lecz jeżeli kiedy, to teraz po odzyskaniu tych rozległych i zyznych krajów, ogarniała króla żywa chęć i gorące pragnienie przyłączenia ich do korony węgierskiej i ziszczenia swego ideału utworzenia potężnego państwa węgiersko-austryacko-ruskiego dla jednej z córek swoich. Dla przeprowadzenia tego planu skażonego złamaniem poprzysiężonych układów koszyckich, według których utrzymać miał Polskę w niezmiennych granicach swoich, potrzeba było koniecznie usunąć od wielkorzą-dztwa w Rusi Czerwonej Władysława Opolczyka, który zjednawszy sobie sym-patyą u Rusinów, mógł się z czasem pokusić o przywłaszczenie sobie tych krajów. Nie chcąc go zaś mieć nieprzyjacielem, wynagrodził mu utracone na Rusi stanowisko z pokrzywdzeniem praw polskich i z wiarołomstwem nadaniem mu prawem lennem ziemi dobrzyńskiej z znaczną częścią Kujaw po Kazimierzu, wnuku Kazimierza W., poległego przy oblężeniu zamku Złotoryi podczas buntu książęcia Władysława Białego w roku 1375 i w początku roku następnego wskutek ran śmiertelnych w Bydgoszczy zmarłego8), nadto ustanowił go wielkorządzcą całej Polski7). Te postanowienia królewskie a mianowicie ostatnie oburzyły panów wielkopolskich do żywego, niemniej i małopolskich. Pierwsi, zjechawszy się licznie do Gniezna, drudzy zaś do Wiślicy, oświadczyli jednozgodnie, że nie wybrawszy sobie Władysława Opolczyka za wielkorządzcę, za takiego go też uważać i słuchać nie myślą; że to postanowienie królewskie sprzeciwia się układom koszyckim, 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 675—677. — Długosz 1. c. lib. X, 33, 34. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 678. — 3) Długosz 1. c. lib. X, 35. — Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 678. — 4) Strehlke Script. rer. Pruss. II, 154. — 5) Kronika, Jana z Czarnkowa 1. c. II, 678. 679. — Długosz 1. c. lib. X, 35. 36. — 6) Kronika Jana z Czarnkowa 1, c. II, 679. — 7) Długosz 1. c. lib, X, 39. — Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 681. 672 według których król nie miał starostami mianować książąt1). Nareszcie wybrawszy z pomiędzy siebie po dwóch posłów, wyprawili ich do bawiącego w Wy-szohradzie króla, który po uczynionem przez nich stanowczem przedstawieniu, lękając się jakiego zamięszania, cofnął swoje rozporządzenie i znów Polskę rzucił na pastwę anarchii, której królowa matka Elżbieta ponownie do kraju przysłana zapobiedz nie umiała i nie mogła2). Nie długo potem król potrzebujący pieniędzy na wypłatę Władysławowi, książęciu gniewkowskiemu, za ustąpienie od mniemanych praw swoich do księstwa gniewkowskiego 10,000 złotych i na wojnę z Wenetami, domagał się stanowczo opłaty podatku zwanego poradlne od duchowieństwa polskiego, wezwawszy arcybiskupa i wszystkich jego sufraganów, ażeby się temu pod zagrożeniem większych podatków nie opierali, starostów zaś i innych urzędników, ażeby z każdego łanu obsianego w dobrach duchownych po sześć groszy, po miarze owsa i trzy korce żyta ściągali. Arcybiskup, wezwawszy na prędce kapitułę swoję i delegatów kilku pobliższych biskupów celem wspólnego naradzenia się, wyprawił spiesznie Jana z Czarnkowa, archidyakona gnieźnieńskiego z Darosławem (Dzierzkonem) z Iwna (de Gywno), podstolim kaliskim, do bawiącego w Krzepicach książęcia Władysława Opolczyka, dzierżącego jeszcze naówczas w ręku władzę królewskiego namiestnika, z prośbą, ażeby powstrzymał starostów od wykonania rozkazów króla, dopókiby mu duchowieństwo z synodu prowincyonalnego nie przedłożyło odnośnej praw swoich obrony. Jakoż Władysław rozpisał listy do starostów nakazując im, ażeby się z ściąganiem w mowie będącego podatku aż do ś. Jakóba roku 1378 wstrzymali. Tymczasem arcybiskup Jan zwołał biskupów na synod prowincyonalny do Kalisza na poniedziałek świąteczny, dnia 7 czerwca tegoż roku celem wspólnej obrony wolności Kościoła naprzeciw wymaganiom królewskim, a zarazem załatwienia innej nie mniej uciążliwej dla duchowieństwa polskiego sprawy. Papież bowiem Grzegorz XI krótko przed zgonem swoim nałożył na toż duchowieństwo nowy wielki podatek, wynoszący siódmy grosz wszelkich dochodów be-neficyalnych oraz dwuletnie dziesięciny. Temu rozporządzeniu papiezkiemu poddał się niebawem biskup poznański, Mikołaj z Kurnika, chcąc sobie zjednać względy Stolicy apostolskiej, i od duchowieństwa swego natychmiastowego zapłacenia podatku się domagał. Naprzeciw temu zbytniemu obciążeniu arcybiskup Jan wspólnie z biskupami: Floryaiiem krakowskim, Dobiesławem płockim i Wacławem lubuskim w swojem i duchowieństwa imieniu założył apelacyą do Stolicy apostolskiej. Tymczasem umarł papież Grzegorz XI i zdawało się, że sprawa podatkowa zostanie umorzoną. Inaczej się jednakże stało. Następca Grzegorza, Urban VI, zaraz po wstąpieniu na tron, czynił niejakąś nadzieję odmiany postanowienia poprzednika swego, lecz wkrótce potem, widząc się w gwałtownych potrzebach, utrzymał toż postanowienie w całej swej mocy i wezwał biskupa poznańskiego tudzież proboszcza gnieźnieńskiego, Mikołaja Strosberga, jako kolektorów swoich, aby podatek w mowie będący od duchowieństwa polskiego ścią 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 681. — Długosz I, c. lib. X, 39. — 2) Długosz 1. c. lib. X, 39. 40. 673 gnęli. Naprzeciw temu zatem postanowieniu papiezkiemu biskupi mieli na synodzie kaliskim wspólne obmyślić środki. W dniu oznaczonym zjechali się do Kalisza oprócz arcybiskapa: Floryan krakowski, Zbilut kujawski, Dobiesław płocki i Wacław lubuski biskupi wraz z delegatami kapituł polskich, gdzie po odbytych naradach wyznaczyli dwa poselstwa, jedno do króla Ludwika, złożone z biskupa Floryana i Dobrogosta dziekana krakowskich, drugie, którego osób kronikarz spółczesny nam nie podał, do papieża z usilnemi przedstawieniami o zwolnienie duchowieństwa polskiego od obydwóch podatków. Poselstwo pierwsze pomyślnie się z odebranego polecenia wywiązało, albowiem król Ludwik na jego przekonywające przedłożenia odstąpił od swego przedsięwzięcia, lubo niezupełnie, uczyniwszy z posłami ugodę, aby mu poddani dóbr duchownych przynajmniej jaką małą daninę z łanu corocznie opłacali. Jaki skutek wzięło drugie poselstwo, niewiadomo. Zdaje się przecież, że podatek przez Stolicę apostolską nałożony upadł, ponieważ wkrótce potem nastąpiło rozerwanie w kościele wskutek wyboru przez kardynałów francuzkich kardynała Roberta z hrabiów genewskich antypapy pod imieniem Klemensa VII, którego atoli jedynie Francuzi, Anglicy, Hiszpanie i Sycylijczycy uznawali, podczas gdy wszystkie inne państwa stały wiernie przy Urbanie VI 1). Ani spółczesny Jan z Czarnkowa, ani żaden z późniejszych kro-nikarzów nie wspomina o jakichkolwiek uchwałach czysto kościelnej natury na owym synodzie kaliskim zapadłych. Być może, że tylko obydwie wyżej podane sprawy podatkowe stanowiły przedmiot narad zgromadzonych biskupów i kapituł wbrew zachowywanemu powszechnie zwyczajowi, że obok spraw doczesnych zajmowano się głównie sprawami duchownemi. Że zaś synod rzeczony w oznaczonym czasie rzeczywiście w Kaliszu został odprawiony, najlepszą nam jest rękojmią wspomniany kronikarz spółczesny, który jako archidyakon gnieźnieński, zostający w ciągłych z arcybiskupem Janem stosunkach, dobrze był poinformowanym o ważniejszych na polu Kościoła polskiego wypadkach. Piszą także o tymże synodzie Długosz2), Damalewicz 3) i Bużeński4) jako o rzeczy pewnej i niewątpliwej. Wśród tych zajęć sprawami podatkowemi, w których, jakeśmy już wyżej na podstawie świadectwa spółczesnego kronikarza mówili, arcybiskup po tak uporczywej obronie praw i swobód duchowieństwa uległ woli królewskiej za namową krewnego swego Domarata Grzymality, starosty wielkopolskiego, poświęciwszy dla własnych i familijnych widoków interesa Kościoła, toczył na wszystkie strony 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c, II, 680—682. — Długosz 1. c. lib. X, 39. 40. — 2) Historia Pol, lib. X, 40. — Z podanej przez Długosza pod rokiem 1380 wiadomości, o której będzie niżej, że Jan Suchywilk wspólnie z biskupami polskimi wyprawił Andrzeja biskupa cereteóskiego, sufragana gnieźnieńskiego i innych do króla Ludwika na Węgry, aby mu przedłożyć rozmaite uciemiężenia, których się szlachta dopuszczała na duchownych, wnosi Helcel (Starodawne prawa polskiego pomniki I, 341), jakoby owe poselstwo było wynikiem odprawionego w tymże roku synodu prowin-cyonalnego, na co się zgodzić nie możemy, ponieważ ani spółczesny Jan z Czarnkowa, ani Długosz najmniejszej o synodzie ówczesnym nie czynią wzmianki. — 3) Series Archiep. Gnesn. f. 193. — 4) Żywoty Arcyb. Gniezn. I, 183. 674 spory i zacięte walki, to z owym narzuconym mu przez Stolicę apostolską proboszczem gnieźnieńskim, Strosbergiem, to z szlachtą chciwą cudzej własności i przywłaszczającą sobie dobra duchowne, to z książęty mazowieckimi zazdrosnem okiem patrzącymi na położone w ich dzielnicach obszerne i kwitnące dobra łowickie i częstych tam dopuszczającymi się gwałtów, to nareszcie z niespokojnymi sąsiadami wdzierającymi się w granice dóbr arcybiskupich. Niekiedy przychodziło przy tych sporach do rozpraw krwawych i zabójstw, najazdów i gwałtów, przy których najwięcej ucierpieli biedni poddani duchowni, nie mając zwykle pod ręką skutecznej obrony naprzeciw zuchwałej szlachcie kupiącej się familiami całemi, gdzie chodziło o poparcie najczęściej niesprawiedliwej swej sprawy. W końcu jeszcze roku 1376 lub w początku roku następnego urościli sobie pretensye do dóbr arcybiskupich: Swieryż, Niedźwiada i Weymo, położonych w pobliżu Łowicza, które w roku 1734 książe Ziemowit mazowiecki darował kościołowi gnieźnieńskiemu jako wynagrodzenie za poczynione mu rozmaite krzywdy1), niejacy Mazury, Pełka i Mikołaj, synowie Adama, dziedzice Byszewa i Petras, dziedzic Turu, i takowe zbrojnie najechawszy, przywłaszczyć sobie chcieli. Ludzie arcybiskupa, czy to pod jego osobistem kierownictwem, czy też z rozkazu jego stawili czoło najezdzcom i w obronie krwawej zabili jednego z wymienionych przywódzców, Mikołaja z Bysewa. Wskutek tego przyszło do otwartej walki pomiędzy liczną familią zabitego rodu Janinów, a pomiędzy arcybiskupem czyli raczej krewnymi jego i familiantami możnego rodu Grzymałów. Nareszcie na dniu 19 lutego roku 1377 przy pomocy sędziów rozjemczych, ze strony Janinów Pełki z Kuchar, sędziego sandomirskiego, a ze strony arcybiskupa i Grzymalitów Przecława, wojewody kaliskiego, nastąpiła zgoda i formalne przymierze zaczepno-odporne pomiędzy jedną a drugą stroną, opłacone przez arcybiskupa stu grzywnami groszy pragskich za zabicie Mikołaja z Bysewa, a ze strony przeciwnej zrzeczeniem się wszelkich pretensyi do dóbr wyżej wspomnianych2). Zaledwie się ta sprawa szczęśliwie zakończyła, aliści nowe powstały pomiędzy książętami mazowieckimi 1) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 2. — Kod. dypl. wielkopl. III, 41G. — 2) Acta decr. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 2. — Kod. dypl. wielkopl. III, 453: „Nos Pelka Ade de Byssova et Petrassius de Thur heredes tenore preseneium recognoscimus... nos nostro ac omnium et singulorum fratrum, cognatorum, familiarium ac coadiutornra quorumcunque ...cum reverendissimo in Christo patre ac domino, domino Johanne Dei gracia archiepiscopo Gneznensi ae universis et singulis fratribus, cognatis et familiaribus, coadiutoribus suis ...in de et super omnibus displicenciis et controversiis, occasione bonorum seu villarum Swerzisz, Medzwada et Weymo ...nec non raeione oceisionis Jficolai fratris uterini Pelcze predicti de Byssowa, flliastri nostri, predictas villas nobiscum vendicantis subortis et quomodolibet suscitatis amicabiliter et perpetuo coneordasse, ita videlicet: quod amicicia et pax sincera et serena inter nos, fratres, eognatos, familiares et coadiutores nostros et totam nostram progeniem dictam Janyna et inter predictum dominum Joannem arehiepiscopum, fratres, eognatos familiares et eomm coadiutores et totam suam progeniem dictam Qrzimala hinc inde debeant teneri et esse et inviolabiliter etiam plus et sincerius, quam prius erant ante discordias supradictas, perpetuo observari: specialiter hinc inde parte ex utraque bona fide data, se invicem auxilio, consilio, et favore prosequi et coadiuvare promittendo, per-petuo se invicem fraternaliter tenendo, nunquam ab invivem separari.,. etc." 675 a arcybiskupem spory, utarczki i rozprawy zbrojne o dobra łowickie, do których ciż książęta najniesłuszniejsze rościli sobie prawa. Spory te i zatargi doszły do tego stopnia, że arcybiskup widział się zmuszonym, dla obrony własności kościelnej i swej osoby udać się do króla Ludwika, aby im swą powagą koniec położył. Król zapozwał obydwie strony przed sąd swój do Koszyc na dzień 21 sierpnia roku 1379, gdzie arcybiskup, nie zważając na odległość i gorącą porę roku, osobiście się stawił, książęta zaś Mazowieccy, Ziemowit z synami swymi, zastąpieni byli przez pełnomocników swoich, Władysława Opolczyka, Andrzeja z Korabiejewic, marszałka mazowieckiego i Paska z Trąbek. Na mocy przedłożonych sobie dokumentów i przedstawienia przez obydwie strony położenia sprawy król zawyrokował, że książęta wspomniani obowiązani są przestrzegać sumiennie przywileje wszelkie kościołowi gnieźnieńskiemu przez przodków ich mu nadane, arcybiskup zaś powinien ściśle wykonywać zobowiązania naprzeciw tymże książętom, przez poprzedników jego i kapitułę metropolitalną osobnemi dokumentami zastrzeżone1). Układ ten tej samej zupełnie treści potwierdziła także z swej strony królowa matka Elżbieta przywilejem wydanym w Krakowie dnia 7 września tegoż roku2). Nie długo przecież trwała ta zgoda, gdyż już dwa lata później arcybiskup nowe na siebie wywołał gwałty i najazdy z okazyi obsadzenia probostwa łęczyckiego. Gdy bowiem donośna ta prałatura po śmierci Jana Wathan w roku 1481 zawakowała, arcybiskup udzielił na nią prowizyą Pełce Grabowskiemu, prokuratorowi swemu i staroście zamku uniejowskiego. Do tejże prałatury rościł prawo książę Ziemowit mazowiecki dla syna swego, Henryka z drugiej żony, którą jako podejrzaną o niewierność małżeńską wkrótce po jego narodzeniu zamordować kazał, wyrobiwszy dla niego prowizyą rzymską. Książe, nie myśląc ustąpić Pełce, posłał ludzi swoich do dóbr rzeczonej prepozytury, aby niemi na rzecz syna jego zawiadowali, lecz przeciwnik jego, zebrawszy krewnych i przyjaciół swoich, gwałtem ich ztamtąd wypędził, sponiewierawszy ich poprzednio i zbiwszy. Tą zuchwałością obrażony do żywego książe Ziemowit zamiast na Pełce wywarł zemstę swoję na protektorze jego i sprawcy sporu, arcybiskupie Janie i zebrawszy wojsko naszedł dobra arcybiskupie, obiegł Łowicz i rozmaitych na poddanych arcybiskupich dopuszczał się gwałtów. Inny zaś oddział wojska wysłał do dóbr probostwa łęczyckiego i takowe zajął. Arcybiskup, widząc nareszcie, że przez dłuższy opór wystawiłby cale swe dobra łowickie na zupełne spustoszenie, a może nawet utratę, ustąpił, cofnąwszy udzieloną Pełce prowizyą i udzieliwszy Henrykowi na probostwo wspomniane kanoniczną instytucyą, poczem wojska mazowieckie z dóbr arcybiskupich wyszły3). W kilka miesięcy potem Damarat, wielkopolski starosta, podjął na rozkaz króla Ludwika wspólnie z wszystkimi innymi starostami królestwa wyprawę na rycerza Bartosza Choteckiego czyli Koźmińskiego h. Róża, pana zamożnego, ale awanturnika i niegodziwca, 1) Archiv Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 3: — Kod. dypl. wielkopl. III, 483. — 2) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, f. 3. — Kod. dypl. wielkopl. III, 484. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 694. Wiadomość tam podaną uzupełnił Długosz 1. c. lib. X, 50. 86* 676 który z obronnego swego zamku Odolanowa na wzór niemieckich rycerzy rozbójniczych dopuszczał się rabunków, łupieztw i gwałtów rozmaitego rodzaju. Podczas tej wyprawy i utarczek z Bartoszem dobra arcybiskupie w okolicy Kalisza wystawione były na wielkie spustoszenia i ogłodzenie poddanych i dopiero w miesiącu wrześniu roku 1381 po zawarciu z awanturnikiem układu i odkupieniu od niego wspomnianego zamku dobra arcybiskupie uwolnione zostały od ucisków1). Nie długo potem arcybiskup z innej strony nader dotkliwe poniósł straty i klęski. Około 18 listopada bowiem tegoż roku niejaki Pietras, prefekt łęczycki, zaprosił do siebie Pełkę, proboszcza kurzelowskiego i starostę zamku arcybiskupiego Uniejowa, tego samego, o którym wyżej była mowa, ażeby się z nim porozumieć w pewnym interesie administracyjnym. Pełka zastał u Pietrasa również przez niego zaproszonego Mikołaja, kasztelana łęczyckiego. Podczas uczty wszczęła się kłótnia pomiędzy obydwoma gośćmi prefekta o polowanie, wśród której kasztelan dobywszy szabli, zabił nią Pełkę, za co przez ludzi tegoż ścigany i dopędzony okrutnie został zamordowany. Lubo arcybiskup w tej sprawie najmniejszego nie miał udziału, brat Pełki, niejaki Bernard Grabowski, zebrawszy znaczny zastęp szlachty, napadł na zamek uniejowski, który opanowawszy złupił, nie oszczędzając skarbu arcybiskupiego, z którego zabrał około sześćset grzywien groszy pragskich, a zrabowawszy wszelki dobytek w pobliskich wsiach arcybiskupich i do zamku sprowadziwszy, trzymał się w nim z towarzyszami swymi przeszło dwa tygodnie i dopiero za wdaniem się Domarata, starosty wielkopolskiego i innych panów, którzy w imieniu arcybiskupa układ z nim zawarli, zwolniwszy go od wszelkiej odpowiedzialności za najazd, a nawet od zwrotu zrabowanego skarbu arcybiskupiego, z zamku ustąpił 2). Nie dziw przeto, że przy takich bezustannych obrotach, walkach i utarczkach arcybiskupowi nie dostawało czasu do zajęcia się sprawami Kościoła i obowiązkami powołania swego. Przez całe ośm lat rządów arcybiskupich uganiał się jedynie za interesami do-czesnemi, więcej podobny do ekonomicznego rządzcy, aniżeli do biskupa. W roku 1380 umarł na początku lutego biskup krakowski, Floryan Mokrski3). Za staraniem króla Ludwika i matki jego Elżbiety kapituła wybrała następcą jego archidyakona swego i kanclerza tejże królowej, Zawiszę h. Poraj, człowieka złego serca i niedobrych obyczajów, wylanego sługę i zausznika domu królewskiego, którego arcybiskup Jan potwierdził, a w samą uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego Jan, arcybiskup strygoński, w Strygoniu konsekrował3). W tymże roku arcybiskup po odbytej naradzie z biskupami, skarzącymi się na niesłychane gwałty, jakich się przy powszechnym w kraju nierządzie szlachta w dobrach duchownych dopuszczała, wspólnie z nimi wyprawił Andrzeja, biskupa cereteńskiego, sufragana gnieźnieńskiego, Bartę, kantora kujawskiego i Mikołaja ze Stronowa, kanonika krakowskiego, z przedstawieniami do króla Lu 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 698. 699. — 2) Tamże II, 699. 700. — 3) Tamże II, 711; Długosz (Hist. Polon. lib. X, 48) utrzymuje, że Zawisza z woli papieża Urbana VI konsekrowany był w Strygoniu przez tamtejszego arcybiskupa Jana. 677 dwika, ażeby tym gwałtom koniec położył. Król przyjął poselstwo obojętnie i kazał oświadczyć biskupom, aby czekali cierpliwie nastąpić mającego nie długo zjazdu powszechnego, na którym wszystkim bezprawiom zaradzić miano1). Zjazd ten przyspieszyła śmierć królowej matki Elżbiety, która ją zaskoczyła w mieście Budzie przy końcu miesiąca grudnia roku 13802). Umarła przepędziwszy ośmdziesiąt lat wieku i nie zasłużywszy sobie bynajmniej na wdzięczność Polski, która pod jej prawie udzielnem panowaniem napełniła się najezdnikami, rozbójnikami, swa-wolnikami, wielokrotnie z zacnych niegdyś i zasłużonych rodzin rekrutującymi się, którzy napadali na sąsiednie włości, na dobra duchowne, łupiąc je, niszcząc lub całkiem zagrabiając, dopuszczali się łupieztw i rabunków po drogach publicznych, świętokradztw po kościołach, lekceważąc sobie napomnienia i klątwy kościelne i stając się postrachem dla wszystkich ludzi uczciwych i spokojnych. Dumna i chciwa sławy królowa według świadectwa współczesnego kronikarza, nie chcąc się trudnić sądami, odsyłała sprawy do króla, a on je znów napróżno do matki zwracał, gdzie pozostawały nierozstrzygnięte. To też ludzie źli, nie czując nad sobą rządów i sprawiedliwości, czynili, co im się podobało, a mieniąc się być panami dobra cudzego, bezkarnie grabili własności sąsiadów. Otoczywszy się podłymi zausznikami i tych jedynie rady szukając, wyrządzała krzywdy i niesprawiedliwości ludziom prawym i uczciwym, siejąc przez to nienawiść, nieukontentowanie i zwątpienie3). Według zapowiedzenia swego danego posłom biskupim król, nie mogąc dla wojny prowadzonej z Wenetami osobiście przybyć do kraju, zwołał zjazd powszechny do Budy na koniec marca roku 1381, na którym zamiast zaprowadzić ład i porządek tak gwałtownie w Polsce potrzebny, za poradą kilku zauszników ustanowił trzech namiestników swoich: Zawiszę, biskupa krakowskiego, ojca jego Dobiesława, kasztelana krakowskiego i Sędziwoja z Szubina, wojewodę kaliskiego i starostę krakowskiego4). Ten tryumwirat złożony z ludzi szukających własnego tylko zysku, a nie dobra publicznego, powszechne wywołał niezadowolenie, a gdy rozsądniejsi panowie błagali króla, ażeby wejrzał w sprawy pokrzywdzonych i uciśnionych, odpowiedział, że to wszystko uczynią owi trzej namiestnicy jego i na sądach jeneralnych załatwią5). Odtąd Zawisza, będący duszą owego tryumwiratu, urosł w dumę tak dalece, że się nawet odważył pisać wikarym królestwa polskiego6), a mając sobie nadany przywilej królewski, według którego wolno mu było, mianować wszystkich urzędników w kraju, z wyjątkiem kasztelana i wojewody krakowskiego, otoczył się ludźmi podobnymi sobie, a czyniąc zbytki niesłychane w okazałości i sposobie życia, siał nienawiść pomiędzy szlachtą ku całemu stanowi duchownemu7). Do tej nienawiści wzajemnej dwóch głównych stanów społeczeństwa polskiego przybyły daleko zgubniejsze rozterki pomiędzy duchowieństwem samem, wstręt ku duchownemu zwierzchnikowi swemu 1) Długosz 1. c, lib. X, 47. 48. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. H, 690.     — Długosz ]. c. lib. X, 48. — ') Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 690. 691.     — 4) Tamże II, 691. — Długosz 1. c. lib. X, 48. — 5) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II. 691. — Długosz 1. c. lib. X, 49. — 6) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 712: „se vicarium regni scribere praesumendo." — 7) Tamże 1. c. II, 701—713, Długosz 1. c. lib. X, 50. 51. 678 i brak zaufania ku niemu, co pociągać za sobą musiało rozprzężenie karności kościelnej, opuszczenie się w pracy rzetelnej o zbawienie dusz sobie powierzonych i zepsucie obyczajów. Nie tylko duchowieństwo z archidyecezyi gnieźnieńskiej, ale całej Polski ponosiło szwank niemały pod względem moralnym, nie widząc w metropolicie swoim męża według ducha Bożego, przyświecającego mu przykładem i wzorem gorliwości pasterskiej, czystości obyczajów, miłości bliiniego i ojcowskiej nad sobą opieki, ale raczej upatrując w nim despotycznego pana, ścigającego nielitościwie tych, którzy mu w czem ubliżyli, szukającego wyłącznie własnych tylko korzyści, dla których nawet poświęcił zagwarantowane od wieków przywilejami monarchów prawa i wolności Kościoła. Dotąd wiązały go jeszcze z podrzędnem duchowieństwem przynajmniej jakieś względy wdzięczności za publiczne śmiałe występowanie w obronie jego przed ciężarami, których się król Ludwik koniecznie domagał; lecz skoro nagle za namową synowca swego, Dama-rata, starosty wielkopolskiego, dla zjednania sobie łaski królewskiej i podniesienia familii, bez porozumienia się z kapitułą i innymi biskupami, opierających się całemi siłami naprzeciw nałożyć się mającemu nowemu na duchowieństwo podatkom, sam na własną rękę uczynił królowi piśmienną submisyą, przez którą poddał duchowieństwo polskie pod obowiązek płacenia do skarbu królewskiego rocznie po dwa grosze z łanu, wtedy wszystkich dobrze myślących serca zupełnie się od niego odwróciły, nieukontentowaniem, wzgardą i żalem ku niemu będąc przepełnione. Najwyższy kierownik losami narodów, litując się nad narodem i Kościołem polskim, głównych ziemskich kierowników obojga, jednego po drugim, w krótkim czasie przed sąd swój powołał. Rok 1382 był prawdziwie fatalnym pod względem zejścia wszystkich prawie wybitnych osobistości w Polsce. Szereg żałobny rozpoczęła w końcu roku 1380 królowa Elżbieta, za nią w rok na dniu 12 stycznia roku 1382 przeniósł się do wieczności usłużny dla niej i całkiem wylany kanclerz, a późniejszy wikary królestwa, Zawisza z Kurozwęk, biskup krakowski1). W dwa miesiące po nim rozstał się z tym światem wierny jego wspólnik i sprzymierzeniec, głośny nieprawnem i podstępnem wdzieraniem się na godności oraz złem i gorszącem życiem, Mikołaj z Kurnika, biskup poznański2). Nie długo po nich bawił na świecie arcybiskup Jan Suchywilk, jak to niżej zobaczemy, a nareszcie na dniu 11 września tegoż roku, niedoczekawszy spełnienia się swych ideałów, dla których wszystko poświęcał, nie wyjmując honoru i przysięgi, ambitny i samolubny król Ludwik dni swoje zakończył3). Arcybiskup Jan umarł według jednozgodnego podania naocznego świadka, Jana z Czarnkowa4) i Długosza tak w kronice swojej6) jako i Katalogu Arcybiskupów Gnieźnieńskich6), dnia 5 kwietnia w wielką sobotę roku 1382. 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 701—713. — Długosz 1. c. lib. XIII, 55. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 713 sqq. — Długosz 1. c. lib. X, 56. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 721. — 4) Tamże 1. c. II, 714: „Obiit autem eodem anno (1382) sabbato in vigilia Paschae post crepusculum V die mensis Aprilis Zneyne in curia archiepiscopali." — 5) Historia Polon. lib. X, 56. — 6) Vitae Archiep. Gnesn. Ms. w bibliot. Ossolińskich. 679 Ten sam rok bez dnia podają Kalendarz Krakowski1) i Damalewicz. Ostatni myli się widocznie, utrzymując, że arcybiskup Jan jeszcze na dniu 22 kwietnia tegoż roku, będąc już śmiertelnie chory, w zamku żnińskim potwierdził biskupa poznańskiego, Mikołaja 2). Wszyscy wymienieni autorowie zgadzają się, że śmierć zaskoczyła arcybiskupa w Żninie. Ztamtąd sprowadzono zwłoki jego do Gniezna i na dniu 9 kwietnia złożono na wieczny spoczynek w chórze kościoła metropolitalnego pod wspaniałym kamieniem grobowym za życia jego z Flandryi sprowadzonym3), którego dziś nie ma śladu. Zaledwo oczy zamknął, chciwi syno-wcowie zagrabili całą jego pozostałość, nie pytając o dyspozycye jego i legata4), chociaż całe życie na nich pracował. Mając przed sobą charakterystykę naocznego świadka życia i postępowania arcybiskupa Jana, która najzupełniej odpowiada przedstawionemu powyżej żywotowi jego, tem chętniej nią zastępujemy własne zdanie nasze, że tenże świadek, zajmujący w hierarchii kościelnej znakomite stanowisko, w sędziwym będąc wieku i nad grobem stojąc, nie mógł użyć przesady, ale zupełnie bezstronny sąd wyrzekł o zmarłym, ile że w całej jego kronice nie znajdujemy ani słowa wzmianki, aby mu tenże kiedykolwiek do osobistego żalu i niechęci ku sobie powód mógł nastręczyć. Gruntowną nauką, którą wielu spółczesnych prześcigał, zwróciwszy na siebie oczy króla Kazimierza W., powołany został do bokn jego i wkrótce tak się tam odznaczył, że kanclerzem został mianowany. Lecz jak na urzędzie kanclerskim był czynny, roztropny i mądry do tego stopnia, że król na jego głównie radzie polegał, tak, wstąpiwszy na najwyższy szczebel dostojeństwa w kraju, zmienił się do niepoznania. Popędliwy i prędki, nie umiał się w gniewie hamować i stracił zupełnie dawniejszą sławę roztropności, stateczności i powolności, stawszy się chwiejnym i niestałym w słowach i przedsięwzięciach. Bywało bardzo często, że zwoławszy kapitułę swoją metropolitalną, w porozumieniu z nią rozmaite chwalebne czynił postanowienia, dając jej uroczyste zapewnienia, że je wykona i niezachwianie stać będzie przy prawach i interesach Kościoła, po chwili jednakże za podszeptem pierwszego lepszego pochlebcy lub zausznika świeckiego zmieniał te wszystkie postanowienia z ubliżeniem niemałem swej godności i niekiedy z dotkliwą szkodą Kościoła. O tę chwiejność i niestałość często przez członków kapituły po bratersku napominany, przyrzekał z skruchą poprawę, ale jej nigdy nie dotrzymał. Całkiem wylany dla familii, ogałacał się dla niej z wszystkiego, co miał; nawet w chwili śmierci, chcąc aby krewni jaknajdłużej korzystali z dochodów kościelnych, pousuwał z zamków arcybiskupich wszystkich dotychczasowych zawiadowców i onym takowe w zarząd pooddawał. To też z wyjątkiem pokrycia dachu, zasklepienia i zrestaurowania części kościoła swego me 1) Monum. Polon, histor. II. 918. — 2) Series Archiep. Gnesn. f. 196. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 715: „Sepultus est autem Gnesnae feria quarta post hoc proxima in choro majoris ecclesiae sub lapide in Flandria per ipsum ad pompam pretiose comparato." — Długosz 1. c. lib. X, 57, — 4) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 701. 680 tropolitalnego, zapisu na dokończenie tej restauracyi niedokończonej dziewięćdziesięciu kóp groszy pragskich i obdarzenia tegoż kościoła jednym bogatym ornatem, żadnych innych zgoła nie pozostawił po sobie pamiątek. Dla duchowieństwa nieczuły i bezwzględny, używał na nie więzień i katuszy, dla świeckich uległy i wylany, jak tylko mógł, starał im się dogadzać. Kościół gnieźnieński przy zgonie swoim w wielkim pozostawił ucisku i udręczeniu1), jak to niżej zobaczemy. Podobny sąd wydali o nim Długosz2), zwykle nader ostrożny i oględny w charakteryzowaniu osób duchownych, Kromer8) i inni. Uzupełnić jeszcze winniśmy powyższą charakterystykę jednym rysem z życia arcybiskupa Jana na podstawie przytoczonych wyżej dokumentów, to jest, otwartym oporem i kilkoletnią walką z Stolicą apostolską, gdy chodziło o utrzymanie na probostwie gnieźnieńskiem Przecława, plebana żnińskiego, dla tego jedynie, że był jego krewnym. 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1, c. II, 714. 715: „Sic Janussius Suchiwilk decanus et cancellarius Cracoviensis effectus et de supremo consilio ipsius regis existens, qui etiam pro sapientiore protunc inter proceres Poloniae habebatur, regem Kazimirum praedictum suis consiliis regere videbatur. Sed promotos in archiepiscopum, nulla discre-tionis prudentia utebatur; nam irasci non desinebat, stabilitatis quoque constantiam pe-nitus abiciens, instabilitatem vagabundam, pudore abiecto, in dictis et factis sectabatur. Saepissime etenim convocato capitulo, quod cum fratribus suis maturo tractatu et dili-genter difiniendo stabilivit, se firmum pro ecclesia sive iurium defensione ac aliorum negotiorum diversorum servandorum promittendo, mox suis fratribus ab ipso de suo capi-tulo recedentibus et aliquo laicorum sibi de contrario susurrante, statim mutabatur, que-dam in laesionem ecclesiae renovando; a qua instabilitate frequenter licet per aliquos de sno capitulo fuisset charitativa monitione correptus, dicensque se poenitere de commisso, et amplius facere nolle, hoc tamen minime implebat. Bt tandem sentiens destitui viribus et carnalitatis ductus amore, nepotibus suis et propinquis, in quos fere omnes proventus ecclesie sue converterat, etiam in morte sua et post cupiens, ut bona per ipsum derelicta retinerent, amotis omnibus castrorum eeclesiae praefectibus et procuratoribus, ipsa eisdem nepotibus suis gubernanda commisit, nullam sui in bono memoriam relinqueudo, praeter quod ecclesiam Gneznensem cooperuit et testudinavit corpus ipsius ecclesie et extremitatem unam, et nonaginta sexagenas ad perficiendam tecturam et testitudinem, quas imperfecte relinquerat, ecclesiae praedictae dimisit. Ornatnm etiam unum solemnem pro ecclesia ipsa Gneznensi comparavit. Clerum valde exosum habuit et laicis semper in quibus-cunque poterat, complacere studehat, presbyteros frequenter incarcerabat, rihaldos et ne-quam appellando.... Hic autem in vita sua clerum ecclesiae et diocesis suae diversis affligebat pressuris; talias et rapinas enormiter sustinendo, in nullo defensahat, ecclesiam quoque suam Gneznensem in gravi tribnlatione reliquit." — 2) Historia Polon. lib. X, 56. 57. — 3) De origine et rebus gestis Polonor. f. 228. XXII. BODZANTA. Smutne następstwa nepotyzmu, którym się przez całe życie swoje dał powodować arcybiskup Jan Suchywilk, wystąpiły groźnie na jaw bezpośrednio po jego zgonie. Ziemowit, książe mazowiecki na Płocku, posłyszawszy o nim już w trzecie święto wielkanocne, dnia 8-go kwietna roka 1382 wyruszył na czele znacznego wojska i obiegł zamek łowicki, będący w ręku Dzierzkona, kasztelana gnieźnieńskiego, synowca arcybiskupiego, niszcząc i pustosząc naokół dobra arcybiskupie. Kapituła metropolitalna, do której należała opieka nad temiż dobrami, wyprawiła niebawem Andrzeja, biskupa cereteńskiego, sufragana gnieźnieńskiego, do książęcia Ziemowita, z zapytaniem o powody najazdu i z prośbą o odstąpienie od nieprzyjaznych kroków. Książe odpowiedział, że z dwóch powodów przedsięwziął oblężenie zamku arcybiskupiego i najście dóbr okolicznych, raz dla tego, że jemu przysługuje prawo trzymania zamku w swej władzy aż do obora nowego arcybiskupa, a powtóre, że zawiadowcą tegoż zamku jest jego osobisty nieprzyjaciel, którego gdyby kapituła wydalić i jednym z członków swoich zastąpić chciała, gotów był niebawem od oblężenia odstąpić. Ta odpowiedź Ziemowita spowodowała kapitułę do przyspieszenia wyboru arcybiskupa. Zgromadziwszy się przeto w dniu 16 kwietnia, oddała jednomyślnie głosy swoje na Dobrogosta z Nowegodworu herbu Nałęcz, dziekana krakowskiego i kantora gnieźnieńskiego, prałata roztropnego i poważnego, cieszącego się względami tegoż książęcia, co uskuteczniwszy wyprawiła go natychmiast do obozu książęcego pod Łowicz, przydawszy mu Bronisława, kanclerza gnieźnieńskiego, Bogusława, scholastyka łęczyckiego, kanonika metropolitalnego i trzech świeckich panów: Sędziwoja z Kazimierza, Jana z Czarn 86 682 kowa, kasztelana nakielskiego i sędziego ziemskiego poznańskiego, tudzież Ose-pona z Grodziska, ażeby książęcia do ustąpienia z dóbr arcybiskupich nakłonił. Tymczasem Dzierzkon, stawiając obleżeńcom silny opór, utracił dwóch ludzi swoich, ale za to ubił książęciu wiernego sługę, Mikołaja Wydźgę, wraz z kilku innymi towarzyszami, przez co tem więcej na siebie przeciwników oburzył. Skoro przecież Dobrogost z innymi posłami kapitulnymi stanęli w obozie, książe dał się ułagodzić, zwłaszcza że Dzierzkon, otrzymawszy od nich przeszło dwieście grzywien groszy za poniesione przy oblężeniu szkody, zrzekł się swych pretensyi do zamku, który stosownie do woli książęcej niezwłocznie powierzono w zarząd wspomnianego Bogusława, scholastyka łęczyckiego, poczem książe Ziemowit, pozostawiwszy w dobrach arcybiskupich ślady ogromnego spustoszenia, z wojskiem swojem się cofnął. Po odwróceniu niebezpieczeństwa od Łowicza elekt gnieźnieński, Dobrogost, wyprawił ztamtąd Piotra ze Żnina, kanonika gnieźnieńskiego, w towarzystwie wyżej wspomnianych panów świeckich, Sędziwoja z Kaźmierza i Jana z Czarnkowa, na Węgry do króla Ludwika z prośbą o uznanie go arcybiskupem. Atoli król, mając go w podejrzeniu wskutek fałszywych donosów i podszeptów zauszników i zazdrosnych, że całkiem oddany jest książęciu Ziemowitowi i że się nosi z zamiarem wyniesienia go po śmierci królewskiej na tron polski z ukrzywdzeniem praw córek jego do tegoż tronu przeznaczonych, zaledwo po trzech dniach przypuściwszy przed siebie posłów, oświadczył im stanowczo, że Dobrogosta żadną miarą do posesyi arcybiskupstwa nie dopuści. Tymczasem dwaj inni synowcy zmarłego arcybiskupa Jana, Mikołaj i Piotr, synowie Cztana ze Strzelec, którym arcybiskup na łożu śmiertelnem oddał w zarząd dwa zamki arcybiskupie, pierwszemu opatowiecki, a drugiemu uniejowski, wzywani przez kapitułę, bez której wiedzy i zezwolenia nieprawnie temiż zamkami zawiadowali, dopuszczając się niesłychanych zdzierstw, gwałtów i ucisków na poddanych arcybiskupich, żadną miarą ustąpić z nich nie chcieli, gotowi bronić mniemanych praw swoich aż do ostateczności1). Te smutne wypadki i następstwa nepotyzmu nauczyły kapitułę metropolitalną przezorności i nakłoniły ją do zachowania na przyszłość ostrożności tak dalece, że w rotę przysięgi przez każdorazowego arcybiskupa kapitule składać się mającej zamieściła wyraźne zastrzeżenie, że żadnemu z nich nie wolno powierzać zamków arcybiskupich w zarząd, tylko wyłącznie jej prałatom lub kanonikom, którą to przysięgę arcybiskupi następnie w rzeczy samej przez długie czasy składać musieli. Przytem troskliwie czuwała nad ścisłem tejże przysięgi zachowaniem, odmawiając wręcz zezwolenia swego, gdy chodziło o powierzenie czy to sposobem dzierżawy, czyli też gracyi w ręce krewnych arcybiskupich nie tylko zamków, ale i dóbr arcybiskupich. Tak sobie postąpiła naprzeciw prymasowi Janowi Łaskiemu w roku 1518, gdy tenże będąc w obrotach pieniężnych, chciał koniecznie dwa klacze tychże dóbr wypuścić w dzierżawę krewnym swoim. Odmawiając mu wręcz konsensu na to, przypomniała mu przez archidyakona swego, Wincentego Łagiewnickiego, owe krwawe 1) Powyższe wypadki opisują szczegółowo Jan z Czarnkowa w Kronice swojej (I. c. II, 716 sqq.) i Długosz (lib. X, 57—59.) 683 zajścia, oblężenia, utarczki, gwałty i spustoszenia spowodowane przez synowców arcybiskupa Jana Sucbywilk po zgonie jego1). To też kapitułom głównie zawdzięczać należy, że dobra kościelne utrzymały w całości przed grabieżą chciwych krewnych biskupich. Kiedy dwaj zuchwali i łakomi synowcowie arcybiskupi, nie zważając ani na klątwy i interdykta rzucone przez administratorów archidyecezyi, Jana z Czarnkowa, archidyakona i Bronisława, kanclerza gnieźnieńskich, na ich osoby i miejsca, w których przebywali, kapituła widziała się zmuszoną, wezwać pomocy króla naprzeciw zuchwalcom i w tym celu wyprawiła do niego na Węgry wspomnianego kanclerza swego, Bronisława, wraz z Janem z Trląga, archidyakonem kruświckim i kanonikiem gnieźnieńskim, poleciwszy im zarazem, ażeby tak siebie jako i elekta swego Dobrogosta oczyścili z niesłusznego zarzutu torowania Ziemowitowi drogi do tronu polskiego. Król wydał wprawdzie rozkazy do synowców arcybiskupich, aby z zamków w mowie będących ustąpili, lubo i na to nie zważali, jak się to niżej powie, ale od uprzedzenia naprzeciw Dobrogostowi nie tylko nie odstąpił, lecz owszem posunął się do intryg, przemocy i niesprawiedliwości, aby mu w osiągnięciu arcybiskupstwa przeszkodzić, dając z siebie pierwszy zgubny przykład poniewierania odwiecznemi prawami Kościoła, dotyczącemi wolnego wyboru biskupów przez kapituły, lekceważenia sobie ściśle dotąd przechowywanych zwyczajów i przywłaszczania sobie wyłącznej władzy do mianowania w kraju biskupów według swego upodobania i politycznych względów. Kiedy bowiem Dobrogost z Nowegodworu, wyprawiwszy z Łowicza poselstwo do króla z prośbą o uznanie elekcyi swojej, niespo-dziewając się oporu jego, wybrał się niezwłocznie do Rzymu po swoją prekoniza-cyą, dokąd mu towarzyszył elekt poznański, Mikołaj, równie królowi niemiły, ponieważ Władysław Opolczyk w porozumieniu z nim przeznaczył na stolicę poznańską synowca swego, młodzika jeszcze naówczas w Bononii na studyach bawiącego, Jana, książęcia opolskiego, Kropidłem zwanego, Ludwik rozpisał listy do różnych panów polskich, aby przejeżdżających obydwóch elektów w drodze pojmali i pod strażą trzymali; lecz ci już natenczas byli w Wrocławiu, zkąd bezpieczni przed panami polskimi podróż do miasta wiecznego kontynuowali. Wtedy król posłał spiesznie gońców do zagranicznych książąt, przez których kraje podróżni przejeżdżać mieli, pomiędzy innymi do doży weneckiego, aby ich przytrzymali. Ostatni, chcąc się przypodobać Ludwikowi, kazał czatować na obydwóch prałatów, którzy przybywszy do miasteczka Trewizo, nie wiedząc o zastawionych na siebie sidłach, dali się poznać, wskutek czego natychmiast na rozkaz doży pojmani i pod ścisłą straż oddani zostali. Równocześnie z listami do książąt, wysłał król z Władysławem Opolczykien? poselstwo do papieża, nalegając usilnie, ażeby na stolicę arcybiskupią gnieźnieńską zatwierdził ulubieńca swego, Bodzantę, wielkorządzcę dóbr królewskich w księstwach krakowskiem i san-domirskiem, a na poznańską Jana Olita, książęcia opolskiego, proboszcza spiżskiego. Doża poinformowany listami Władysława Opolczyka, lękającego się, aby zadany Mikołajowi elektowi poznańskiemu gwałt nie oburzył na niego krewnych i nie 1) Acta decr. Capit. Gnesn. IV. 198—203. — Cfr. Żywot Łaskiego. 86* 634 przeszkodził synowcowi Janowi w osiągnięciu biskupstwa, kazał go zaraz nazajutrz wypuścić na wolność, Dobrogosta zas pozostawił pod strażą, ażby posłowie królewscy do Rzymu zdążyli. Mikołaj na próżno stawił się przed papieżem Urbanem VI, który, chcąc sobie ująć króla i zapobiedz, ażeby w razie nieuwzględnienia prośby jego nie poszedł na stronę antypapy Klemensa VII, a przytem chcąc się wywdzięczyć tak jemu jako i Władysławowi Opolczykowi za urządzenie w krajach ruskich hierarchii kościelnej, nie czekając przybycia do Rzymu elektów, ani zważając na kanoniczny wybór kapituł, Jana na poznańską, a Bodzantę na gnieźnieńską stolicę własną powagą swoją zatwierdził. Wypuszczony z więzienia Dobrogost, dowiedziawszy się o postanowieniu papiezkiem powrócił do Polski w miesiącu sierpniu i udał się do Łowicza w mniemaniu, że mu kapituła tymczasowo ustąpi zamek tamtejszy aż do ukończenia z Bodzantą rozprawy, ale się omylił, gdyż kapituła odpowiedziała mu, że nie ma prawa sza-fować zamkami arcybiskupiemi, skoro Bodzanta powagą apostolską arcybiskupem został ustanowiony1). Tak więc Bodzanta z prokuratorstwa królewskiego i niższych dostojeństw kościelnych wyniesiony został na najwyższą godność w kraju ze szkodą i sponiewieraniem praw Dobrogosta Nowodworskiego kanonicznie wybranego arcybiskupa gnieźnieńskiego. Arcybiskup Bodzanta pochodził z rodu Szeligów, używającego jako herbu żółte pół księżyca z rogami w górę podniesionemi z krzyżem żółtym w pośrodku w polu czerwonem 2) i urodził się około roku 1320 we wsi Szeligach w pobliżu Kunowa w ziemi sandomirskie 3) z ojca Wiesława4), lubo mu złe języki odmawiały szlachectwa, o co będąc już arcybiskupem wielkie potwarze i nieprzyjemności znosić musiał, jak się to niżej pokaże. Nauką, dowcipem i głębokim rozumem otworzył sobie drogę do dworu króla Kazimierza, który polubiwszy go wielce dla jego pięknych zdolności i przymiotów, prokuratorem swoim jeneralnym krakowskim ustanowił i kantoryą wiślicką opatrzył. Z temi godnościami występuje on na licznych przywilejach i dokumentach od roku 1358, jako to na przywileju tegoż monarchy z dnia 5 grudnia tegoż roku wydanym w Krakowie a dotyczącym sprzedaży części wsi Bosutowa przez dziedziczkę miejscową, Hankę, Floryanowi, kanclerzowi łęczyckiemu5), na przywileju królewskim z dnia 2 października roku 1359 wystawionym w Krakowie dotyczącym darowizny dąbrowy, zwanej Brzozową, Stefanowi, synowi Wojosta dziedzicowi ze Stobniowa8), nadto na przywilejach Kazimierzowych: z roku 1360 względem sprzedaży klasztorowi mogilskiemu części wsi Moniakowic7), z roku 1362 na 1) Kronika Jana z Czarnkowa I. c II, 714—719. — 2) Paprocki 1. c. str. 376. — 3) Kalendarz Krakowski 1. c. II, 940: „Genere nobilis de vilk Scheligy prope Cunow de domo et familia Scheligorum, medium orbem lunae cruce in medio superposita in campo rubeo deferencium" (sic). — Dlugosz 1. c. lib. X, 58: „Bodzanta de Scheligi San-domirita genere nobilis de domo, quae lunam cruce ornatam defert pro insigni quaeque se Scheligas appellat." — 4) Paprocki 1. c. str. 376. — Okolski 1. c. III, 118. 119. — 5) Dr. Piekosinski, Kodeks katedry krak. I, 272: „Presente Bodzanta cantore Wislicensi procuratore nostro generali." — 6) Akta grodzkie lwowskie t. III, 27. — 7) Zbiór dy-plomatow klasztoru mogilskiego str. 64. 685 dającym Dobczycom prawo niemieckie1), z roku 1363 dotyczącym układu o posag pomiędzy małżonkami Bodzantą i Apolonią z Gnojnicy2), z roku 1365 względem sprzedaży wójtostwa w Osieku 3), z roku 1367 względem założenia młyna na Srzeniawie pod Słomnikami4), i zatwierdzenia sprzedaży wójtostwa krośnieńskiego5) z roku 1369 względem uwolnienia domów i placów klasztoru mogilskiego od pewnych ciężarów6). Musiał się był Bodzanta przez lat kilkanaście niemało zalecić na swoim prokuratorskim urzędzie zabiegliwością, roztropnością i sumiennością, skoro go król Ludwik i matka jego, Elżbieta, mimo powszechną zmianę urzędników koronnych i dworskich, na urzędzie za nieboszczyka króla Kazimierza sprawowanym utrzymali i wielkiem zaszczycali zaufaniem. Jako prokurator jeneralny krakowski występuje on na rozmaitych przywilejach z czasów namiestniczych rządów tej monarchini, jako to na przywilejach z roku 1376 dotyczących sprzedaży klasztorowi mogilskiemu drugiej części wsi Moniakowic przez jej dziedziców7), i zatwierdzenia tejże sprzedaży przez królową matkę 8). Z łaski niezawodnie tejże królowej uzyskał kanonią krakowską9) i probostwo ś. Floryana na Kleparzu, w której godności występuje w bulli prekonizacyjnej swojej z dnia 9 czerwca roku 1382 10). Bużeński mieni go być także kanonikiem gnieźnieńskim11), tak samo Katalog II Arcybiskupów Gnieźnieńskich12), o czem przecież ani spółczesny Jan z Czarnkowa, ani Długosz w kronikach swoich nie wspominają, ani też na dokumentach z owego czasu w tej godności go nie napotykamy. Najlepszym dowodem szczególniejszych zasług Bodzanty względem doma królewskiego i względów monarszych jest jego promocya na arcybiskupstwo, dla której przeprowadzenia król uciekł się nawet do intryg, gwałtów względem niewinnych osób i pokrzywdzenia praw odwiecznych najpierwszej w kraju kapituły. Jakie taż kapituła ku obronie tychże praw przedsięwzięła środki niewiadomo, również i to, ażali się dała nakłonić królowi do porzucenia Dobrogosta z Nowegodworu, a ponowienia wyboru kanonicznego na rzecz Bodzanty, luboby ostatni przyjąć należało na podstawie wyrażenia w bulli prekonizacyjnej dla niego wydanej, w której go papież elektem gnieźnieńskim nazywa13). Wkrótce po zatwierdzeniu Bodzanty, które na dniu 9 czerwca roku 1382 nastąpiło14), król Ludwik, czując się coraz słabszym na siłach, postanowił za życia ustalić los córek swoich, a opierając się na umowie przed ośmiu laty w Koszycach z stanami polskiemi zawartej, według której naród przyjąć miał za panią swoją jednę z tychże córek, która mu przez króla lub królową wyznaczoną zostanie, wezwał wszystkich starostów polskich wraz z arcybiskupem Bodzantą na zjazd do Zwolenia albo Zolina na Węgrzech, w dniu 25 lipca odbyć się mający, 1) Akta grodzkie lwowskie t. III, 30. — 2) Dr. Piekosiński 1. c. I, 295. — 3) Rzyszczewski i Muczkowski 1. c. I, 232. — 4) Zbiór dyplom, klasztoru mogilskiego str. 69. — 5) Akta grodzkie lwowskie t. III, 39. — 6) Zbiór dyplom, klasztoru mogilskiego str. 70. — 7) Tamże str. 73. — 8) Tamże str. 74. — 9) Łętowski 1. c. II, 49. — 10) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 214. — Kod. dypl. wielkopl. III, 523. — 11) Żywoty Arcyb. Gnieźn, t. I, 190. — 12) Monum, Pol. histor. III, 407. — 13) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 214: „tunc prepositum sancti Floriani extra muros Cracovienses." — 14) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 214. — Kod. dypl. wielkopl. III, 523. 524. 686 na który gdy się wszyscy stawili, wezwał ich, ażeby czternastoletniemu naówczas Zygmuntowi, margrabi brandenburgskiemu, któremu zaręczoną była królewna Marya, przysięgę wierności złożyli, a gdy to nastąpiło, wyprawił go w towarzystwie arcybiskupa i starostów do Polski celem odebrania hołdu od narodu, objęcia w posiadanie miast i zamków, a przytem pokonania niespokojnego i niebezpiecznego awanturnika, Bartosza Koźmińskiego z Odolanowa, o którym wyżej już była mowa. Młody książe, mając znaczny oddział wojska, zajął się niebawem wyprawą wojenną naprzeciw Bartoszowi, zdobył dwa zamki jego, Koźmin i Naleszyce i zaczął oblegać Odalanów, gdzie go doszła wieść o śmierci króla Ludwika. Za radą arcybiskupa Bodzanty, Domarata wielkopolskiego i Sędziwoja z Szubina, krakowskiego starostów, wszedł z Bartoszem w układy, ofiarowawszy mu za ustąpienie zamku pewną sumę pieniędzy, poczem odstąpiwszy od oblężenia, udał się do Poznania celem odebrania od Wielkopolan przysięgi wierności. Niektóre miasta złożyły ją chętnie przez rajców swoich, lecz szlachta wielkopolska, uczynić tego nie chciała, która zebrawszy się licznie w kościele katedralnym, wyprawiła z pomiędzy siebie delegatów do margrabiego z tem oświadczeniem, że gotową jest przyjąć go z małżonką Maryą za panów swoich, jeżeli wprzód Domarat Grzymalita złożony zostanie z starostwa jeneralnego, a gdy Zygmunt na to zgodzić się nie chciał, związawszy się słowem, że od tego warunku swego nie odstąpi, rozjechała się do domów1). Tymczasem arcybiskup, opuściwszy margrabiego, podążył do Gniezna i nazajutrz po ś. Mateuszu, dnia 22 września odbył uroczysty wjazd na stolicę arcybiskupią. Zabawiwszy tam dwa dni, wybrał się do Żnina, gdzie go doszła wiadomość, że Zygmunt zapowiedział na dzień 28 tegoż miesiąca swój przyjazd do Gniezna. Wybrawszy się przeto niezwłocznie w drogę, uprzedził przybycie książęcia do stolicy swej metropolitalnej, wyszedł naprzeciw niemu na czele duchowieństwa i licznie zgromadzonego ludu i w uroczystym pochodzie wprowadził go do kościoła metropolitalnego, w którym nazajutrz po ś, Michale w przytomności jego odprawił nabożeństwo żałobne za spokój duszy zmarłego króla2). Panowie wielkopolscy ponownie domagali się od Zygmunta, ażeby oddalił Domarata, lecz daremnie. Z Gniezna udał się margrabia w towarzystwie arcybiskupa, Domarata i Sędziwoja z Szubina do Kujaw. W Brześciu panowie wielkopolscy po raz trzeci żądali oddalenia starosty wielkopolskiego, czego im nie tylko wręcz odmówił, ale za poradą stronników swoich karą im pogroził3). Wtedy Wielkopolanie obrażeni uporem młodzieniaszka, zgromadzili się licznie w Miłosławiu, zkąd wysłali wezwanie do Małopolan na wspólny zjazd do Radomska na dzień ś. Katarzyny roku 1382, którego celem miało być zabezpieczenie królestwa od najazdów i wewnętrznego nierządu, głównie zaś utrzymanie układu koszyckiego pomiędzy królem zmarłym a narodem co do następstwa tronu. W tym samym czasie, w którym delegacya panów wielkopolskich wyruszyła z Brześcia z groźną odpowiedzią Zygmunta, ten przesłał wielkiemu mistrzowi krzyżackiemu, Konradowi Zollner z Rotensteinu, uprzejme zaprosiny na zjazd 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 721. 722. — 2) Tamże II. 722. 723. 3) Tamże 1. c. II, 723. 687 poufny1), którego celem było zapewnienie się ze strony krzyżackiej, że Ziemowit, którego na dworze węgierskim miano w podejrzeniu, jakoby zamyślał o koronie polskiej', ile że królowi Ludwikowi hołdu złożyć się wzbraniał, u zakonu niemieckiego żadnego nie znajdzie poparcia. Spółczesne dzieje nie pozostawiły nam najmniejszego śladu o rokowaniach na owym zjeździe poufnym, mamy przecież niemało powodów do mniemania, że one głównie interesa niemieckie miały na oku, zwłaszcza, że młody margrabia podczas pobytu swego w Polsce niemi głównie był zajęty, jako to załatwieniem sporów pomiędzy miastami Berlinem a Kolonią, potwierdzeniem posiadania starodawnego zamku polskiego Drezdenka przez niemiecką rodzinę von der Osten, nie jako hołdowników Polski lecz brandenburskiego margrabstwa2), przydającego na wystawianych przez siebie dokumentach do tytułu pana królestwa polskiego tytuł arcppodkomorzego świętego państwa rzymskiego 3). To nieroztropne postępowanie młodzieniaszka powiększyło niechęć ku niemu panów wielkopolskich, powstałą z uporczywego obstawania przy znienawidzonym powszechnie wielkopolskim staroście, Domaracie i podkopało zupełnie całą sprawę jego polską. Właściwie nie mógł on pozbywać tegoż starosty, ponieważ w nim miał przedstawiciela potężnej partyi, popierającej usilnie interesa dworu węgierskiego, pragnącej na podstawie znanego układu koszyckiego widzieć na tronie polskim książęcia niemieckiego. To też zacięta ku niemu nienawiść nie była osobistą, lecz odnosiła się na całe stronnictwo, którego był głową. Jak naówczas w całej Polsce spólność rodowa czyniła każdego szlachcica członkiem pewnego familijnego stronnictwa, tak szczególniej w Wielkopolsce to jednoczenie się rodowe najwybitniej się przedstawiało. Za Domaratem stała liczna gromada popleczników, składająca się już to z właściwych krewnych, już to z tak zwanych braci herbowych, Grzymalitów i wszystkich innych związanych z nim jednością sprawy. Cała ta potężna partya najzupełniej oddaną była interesom dworu węgierskiego. Już od dawna Grzymalici wielkopolscy stanowili osobny związek spółczesny, który z czasem coraz więcej nabierał wpływu i znaczenia, a za panowania króla Ludwika doszedł do najwyższego szczebla potęgi. Na stolicy arcybiskupiej zasiadał już od czasów Kazimierza W. Grzymalita, Jan Su-chywilk ze Strzelec, jego synowcowie, Domarat z Pierzchna czyli Pierzchowa, był kasztelanem poznańskim, a drugi Dzierzkon, ów znienawidzony przez książąt mazowieckich zawiadowca zamku łowickiego, kasztelanem gnieźnieńskim. Grzymalita Pietras z Małachowa był ustanowiony wielkorządzcą Kujaw, a wspomniany Domarat, zasłużywszy się dworowi ratowaniem Węgrów podczas rzezi krakowskiej, pozyskał starostwo jeneralne wielkopolskie, które mu poddawało pod władzę siedm grodów królewskich: poznański, kaliski, gnieźnieński, kcyński, koniński, kościański i pyzdrski4), z których dwa pierwsze zostawały pod bezpośrednią władzą starosty, reszta zaś dostała się z jego ramienia zaufanym familian 1) Raczyński, Cod. diplom. Lithuaniae f. 64. — Voigt, Gesch. Preussens V, 108. — 2) Voigt 1. c. VI, 277. 349. — Gerchen, Cod. diplom. Brandenburg. IV, 411. — 3) Riedel, Cod. dipl. Brandenb. A. 18. f. 312. — Kod. dypl. wielkopl. III, 525. — Archiw. kościoła trzemeszeńskiego, Privilegia. — Kod. dypl. wielkopl. III, 526. 4) Lengnich, Prawo pospol. (wyd. krak.) str. S25. 688 tom. Tyra sposobem ród Grzymalitów miał w ręku swojem prawie całe zwierzchnictwo nad Wielkopolską. Ta przewaga polityczna i materyalna Grzymalitów bolała wielce stronników starożytnego i potężnego rodu Nałęczów, odznaczającego się od wieków butną zuchwałością, która ich pobudzała do otwartych buntów naprzeciw własnym książętom, jako to obydwom Przemysławom, z których drugi padł ofiarą ich zemsty, za co odsądzeni zostali od wielu zaszczytów i prawa liczenia się do magnatów1). Mimo to trzęśli oni Wielkopolską i na losy jej i całego kraju niekiedy stanowczy wpływ wywierali. Dość wspomnieć Dobrogosta Nałęcza z Szamotuł, który na czele stronnictwa swego poskromnił książęcia Henryka głogowskiego i Władysławowi Łokietkowi drogę do Wielkopolski otworzył; Wincentego Nałęcza z Szamotuł, jeneralnego starostę wielkopolskiego, który mszcząc się za odjęcie mu tego urzędu, zjednoczył się naprzeciw temuż książęciu z Krzyżakami, ściągnąwszy przez to na kraj niezmierne klęski, później zaś upa-miętawszy się i z królem pojednawszy, przyczynił się głównie do zwycięztwa pod Płowcami. Za Kazimierza W. w nagrodę za dzielność rycerską w wojnach z książęty ruskimi przywróceni zostali Nałęcze do czci i znaczenia w kraju2), a najmożniejszy z nich odzyskał odjęty im za Łokietka zamek Czarnków z przy-ległościami, gniazdo potężnego Czarnkowskich rodu3). Mogli się Nałęcze po śmierci króla Ludwika mierzyć z Grzymalitami, zaliczając do klejnotu swego nie tylko mnóstwo szlachty wielkopolskiej i zwolenników starodawnych obyczajów wielkopolskich, ale ludzi głośnych z wpływu, odwagi i znaczenia, jako to Jana, sędziego poznańskiego od zamku i posiadłości swojej Wenecya, dawniej Wieniec pod Gąsawą Waneckim albo Wienieckim nazywającego się, Sędziwoja Świdwę, kasztelana nakielskiego, Dzierzkona Ostroroga Grocholę, kasztelana santockiego, Jana z Czarnkowa, archidyakona gnieźnieńskiego i tegoż imienia i nazwiska wspomnianego już wyżej sędziego poznańskiego, a osobliwie Bartosza z Wiszem-burga albo Wajsborga, byłego wielkorządzcę Kujaw, którego stronnictwo dworskie z urzędu usunęło, tak jak archidyakona "gnieźnieńskiego z urzędu podkancler-skiego wyzuło, a nadto wydarciem mu sławy i wygnaniem przez królowę Elżbietę niesprawiedliwie udręczyło. Te dwa potężne stronnictwa gotowe każdej chwili do zaciętej z sobą walki rozjątrzyły do najwyższego stopnia opisane wyżej wypadki po śmierci arcybiskupa Jana Suchywilk, Grzymality. Kiedy bowiem kapituła gnieźnieńska, korzystając z przysługującego jej wolnego wyboru dla uratowania zamku i dóbr łowickich od zaboru, a przynajmniej od ostatecznego spustoszenia wybrała przychylnego domowi mazowieckiemu Dobrogosta z Nowego-rodu z rodu Nałęczów, Grzymalici użyli wszelkich sprężyn, aby go nie dopuścić na to najwyższe w kraju stanowisko i jakeśmy wyżej widzieli, spowodowali króla Ludwika przez oszczerstwa i podszepty do tak surowego i niesprawiedliwego z elektem gnieźnieńskim obejścia się, które cały ród Nałęczów goryczą i nieprzebła-ganą nienawiścią ku właściwym sprawcom tej zniewagi napełniło. Z woli króla i stronnictwa jego zasiadł na stolicy metropolitalnej Bodzanta lubo nie Grzymalita 1) Długosz 1. c. lib. XIII, 882. — 2) Tamże. — 3) Napis na nagrobku Czarnkowskich w Czarnkowie umieszczony w Przyjacielu Ludu leszczyńskim rok II, str. 108. 689 z rodu, lecz całkiem oddany dworowi, który, jak to niżej zobaczemy, zmiennością zdania swego wystawił się na rozliczne przykrości, prześladowania i niebezpieczeństwa, stanąwszy wśród tych dwóch potężnych partyi jakoby pomiędzy młotem a kowadłem. Na zjeździe radomskim w dniu 25 listopada roku 1382, nie znaleźli się Małopolanie zapewne dla nieodpowiedniego miejsca, położonego w Wielkopolsce; natomiast stawili się nader licznie Wielkopolanie z arcybiskupem Bodzantą na czele, tudzież z wszystkimi przywódzcami obydwóch przeciwnych sobie stronnictw. Nałęczowie i ich stronnicy rozwinęli wśród burzliwych obrad zjazdu wielką roztropność, postawiwszy się na stanowisku zupełnie prawnym, to jest, uznając obowiązania narodu wobec układu koszyckiego co do przyjęcia na tron polski jednej z córek króla Ludwika, którą wola królowej matki wyznaczy, atoli żądali stanowczo, ażeby przeznaczona do tronu polskiego córka Ludwikowa po odbytej w Polsce koronacyi z małżonkiem swoim stale tam przemieszkiwała, rządząc narodem mądrze i sprawiedliwie według umów, między nim a zmarłym królem zawartych1). Doświadczenie świeże nauczyło Polaków, jak konieczną była obecność królewska w krajn, bez której tylko nierządy i klęski go czekały. To umiarkowanie Nałęczów rozbroiło partyą ich przeciwników. Wypowiadając bowiem zupełnie sprawiedliwe żądanie, ażeby spadkobierczyni tronu mieszkała w kraju, na co się wszyscy rozsądni najchętniej godzili, nienaruszali bynajmniej zdań i zapatrywań się wiernych dworowi węgierskiemu Małopolan, lubo niepodobnem czynili następstwo tronu dla królewnej Maryi, będącej już naówczas ukoronowaną królową węgierską, a tem samem margrabiego Zygmunta na zawsze się pozbywali. To też większa część Grzymalitów i ich zwolenników zgadzała się zupełnie na żądanie partyi Nałęczów, pomiędzy nimi nawet starosta jeneralny krakowski, Sędziwój z Szubina, tak, że w końcu sam tylko Domarat z arcybiskupem Bodzantą protestowali naprzeciw rezolucyi wspomnianej, odwołując się na złożoną przez siebie margrabiemu przysięgę wierności, której im się łamać nie godziło, a pierwszy nawet oświadczył butnie zgromadzeniu, że mniemanemu panu swemu wszystkie zamki i miasta bez namysłu pod władzę odda. Tak on jako i arcybiskup rachowali wiele na Małopolan, że ich poprą jednomyślnie na wyznaczonym do Wiślicy na dzień 6 grudnia roku 1382 powszechnym zjeździe, ale się w nadziejach swoich srodze zawiedli. W dniu oznaczonym przybył do Wiślicy sam margrabia Zygmunt w towarzystwie Bodzanty i Domarata, aby przytomnością swoją wpłynąć na umysły zgromadzonych panów. Tymczasem partya Nałęczów uważająca porozumienie się w tej ważnej sprawie z Małopolanami za rzecz konieczną, wyprawiła była dwa poselstwa, jedno do królowej wdowy Elżbiety na Węgry, w której ręku spoczywał wybór królowej polskiej na mocy układu koszyckiego, a drugie na zjazd do Wiślicy, który daleko większej był doniosłości, aniżeli radomski, ponieważ na nim reprezentowane były wszystkie dzielnice Polski 1) Volumina legum I, 60. Konfederacya radomska. — Kod, dypl. wielkopl. III, 527. 528. — Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 723. 724. — Długosz 1. c. lib. X, 69. 70. 87 690 ówczesnej i stanowił przez to właściwy sejm w późniejszem znaczeniu wyrazu. Obrady rozpoczęły się na podstawie dobrze przez wszystkich przyjętej rezolucyi radomskiej, do której jednozgodnego prawie przyjęcia przyczyniło się niemało przybyłe od królowej Elżbiety poselstwo z dwóch biskupów węgierskich złożone, które w imieniu królowej wynurzyło wdzięczność ku partyi narodowej Nałęczów za okazaną wierność ku jednej z jej córek, a zarazem prośbę, ażeby w tej wierności wytrwano i nikomu zgoła, nawet margrabiemu Zygmuntowi, hołdu i przysięgi posłuszeństwa nie składano. Tę odpowiedź królowej na uchwałę radomską przyjęto z zapałem i uniesieniem i wskutek niej partya margrabiego znikła, zwłaszcza że zgromadzenie jednomyślnie uchwaliło, ażeby go ani do Krakowa ani do żadnego z innych miast koronnych nie wpuszczano. Arcybiskup i Domarat, widząc się całkiem pokonanymi, starali się pojednać z większością, a ostatni zaczął się nawet uniewinniać z czynionych mu zarzutów nadużyć i ucisków, których się dopuszczał, ale go słuchać nie chciano wprzód, dopóki urzędu swego nie złoży. Chciał on tylko zyskać na czasie, gdyż o złożeniu urzędu i porzuceniu swoich planów politycznych nie myślał, jak się to niżej pokaże. Wobec tak wyraźnej i nagłej zmiany margrabiemu brandenburskiemu nie pozostawało nic innego, jak opuścić Polskę i powrócić na dwór świekry swojej1). Partya Nałęczów czyli tak nazwana narodowa tryumfowała, lubo przewidywała, że do ostatecznego z korzyścią dla narodu załatwienia sprawy wiele jeszcze potrzeba będzie zabiegów, ofiar a nawet krwi rozlewu. Dotychczas odgrywały w bezkrólewiu główną rolę dwa stronnictwa: Grzymalitów i Nałęczów, które co do zapatrywań politycznych, dzięki zjazdom radomskiemu i wiślickiemu zlały się prawie w jedno, ale w wzajemnej ku sobie nienawiści nie ustawały. Nagle powstała trzecia partya, której twórcą był wspomniany już wyżej po kilkakrotnie Bartosz Koźmiński z Odalanowa. Ten rozjątrzony naprzeciw całemu domowi królewskiemu i lękający się z jego strony prześladowań, postanowił obalić zupełnie ugodę koszycką i wbrew uchwałom zjazdów radomskiego i wiślickiego przywrócić tron polski Piastom i osadzić na nim książęcia mazowieckiego, Ziemowita czyli Semka. W tym celu udał się na Mazowsze po wojsko i pieniądze. Książę, przystawszy chętnie na projekta Bartosza, zastawił Krzyżakom zamek Wiznę z całym okręgiem za 7000 złt., z których dawszy mu część pewną i garść na prędce zebranego wojska, pozwolił mu działać w swojem imieniu w rayśl umówionego planu. Awanturnik, wkroczywszy do Wielkopolski, podsunął się pod Kalisz, kusząc się o zdobycie zamku i miasta, a gdy mu się to nie udało, zwrócił się w inną stronę i zdobył odebrany mu dawniej zamek pomniejszy: Koźminek oraz zamki w Choczu i Parsku. To zwycięztwo dało hasło wielu zwolennikom Piastów, a nieprzyjaciołom domu andaga-weńskiego do połączenia się z Bartoszem i utworzeuia stronnictwa tak zwanego mazowieckiego. Równocześnie z pojawieniem się tej partyi, Nałęczowie i zwolennicy konfederacyi radomskiej wystąpili z wezwaniem Domarata, aby niezwłocznie ustąpił z urzędu starostwa jeneralnego i z rozkazem do wszystkiej szlachty 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 723. 724. 691 wielkopolskiej, aby się nikt pod utratą gardła i czci nie odważał, uznawać Do-marata starostą, przyjmować jego pozwy sądowe lub składać mu jakiekolwiek podatki lub daniny. Zuchwały Grzymalita lekceważył sobie wyrok konfederacyi radomskiej i postanowił prowadzić z przeciwnikami walkę do upadłego, przyjąwszy za hasło osadzenie na tronie polskim Zygmunta brandenburgskiego, grożąc całemu społeczeństwu wielkopolskiemu, że do pozostających pod swą opieką zamków królewskich sprowadzi niemieckie z Brandenburgii posiłki, które złączone z zaciężnikami z Saksonii i Kaszub najazdami, łupieztwy i pożogami w posiadłościach szlacheckich takie sprawią spustoszenie, którego dwa wieki następne naprawić nie zdołają1), Stanęły przeto w Wielkopolsce trzy zbrojne stronnictwa naprzeciw sobie: konfederaci z hasłem królewnej węgierskiej na tronie polskim w kraju stale przebywającej, Mazury pod hasłem Piasta i Grzymalici jako wierni sprzymierzeńcy margrabi Zygmunta. Ponieważ ostatnie stronnictwo polegało na pomocy cudzoziemskiej, przeto dwa drugie, którym Domarat zapowiedział zagładę i zniweczenie kraju, połączyły się do wspólnego naprzeciw niemu działania. Obydwa stronnictwa, zaniechawszy nazw swoich właściwych, przybrały miano partyi ziemiański 2), lub w przeciwieństwie nazwy Grzymalitów partyi Nałęczów, nie znosząc przez to różnicy celów i dążności swych politycznych. Domarat, widząc się zagrożonym przez dwa tak zgodne w nienawiści ku sobie stronnictwa, obsadził grody swoje silnemi garnizonami, a sam pospieszył do Niemiec po wojska zaciężne. W połowie stycznia roku 1383 stronnictwo Nałęczów pod dowództwem Wincentego z Kępy, wojewody poznańskiego, połączywszy się z partyą mazowiecką pod dowództwem Bartosza z Odolanowa, rozpoczęło kroki zaczepne naprzeciw zamkom i grodom będącym pod zarządem Domarata, podstąpiwszy pod Pyzdry, które po czterodniowem oblężeniu zdobyto. Mieszczanie poznańscy, widząc prawie całą szlachtę wielkopolską uzbrojoną naprzeciw Domaratowi, postanowili również nie uznawać go za wielkorządzcę i wysłali poselstwo do obozu pod Pyzdrami dla skojarzenia się z ziemianami3). Ucieszona tem wystąpieniem mieszczan szlachta wielkopolska, wystawiła na dniu 18 stycznia roku 1383 piśmienne zaręczenie, że stoi wiernie po stronie królewny Maryi, byleby w Polsce była ukoronowaną i tam stale przebywała, a korona polska nigdy z węgierską nie została połączona, a zarazem znaczniejsi wszyscy w obozie zgromadzeni ziemianie prawie ci sami, którzy podpisali konfederacyą radomską z dodatkiem Jana z Czarnkowa, sędziego poznańskiego i Bartosza z Więcborga, cześnika, z kilku innymi obowiązali się w tymże dokumencie względem rajców i całego obywatelstwa Poznania, że stać będą przy nich ciałem, mieczem i dobytkiem, broniąc ich praw wszelkich jakoby własnych4). Widocznie akt ten wymierzony był naprzeciw Zygmuntowi, ażeby mu zagrodzić drogę do Polski, ponieważ zaślubiona mu królewna Marya, będąc już uaówczas królową węgierską ukoronowaną, nie byłaby nigdy za tron polski 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 725. 726. — Długosz 1. c. lib. X, 71. 72, — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 725. 726. — 3) Tamże II, 726. — Długosz 1. c. lib. X, 73. 74. — 4) Kod. dypl, wielkopl. III, 531. 532. — Łukaszewicz, Obraz histor. miasta Poznania I, 114. 87* 692 wyrzekła się węgierskiego, pośrednio zaś naprzeciw Maryi, której nie sprzyjano. Szlachta chciała tym aktem ująć sobie tem bardziej mieszczaństwo obstawające stanowczo za utrzymaniem układów koszyckich. W takiem położeniu rzeczy wypadało wojskom sprzymierzonym opanować przedewszystkiem zamki poznański i kaliski; zanim Domarat powróci z zaciężnikami do kraju. W tym celu rozdzieliły się na dwie nierówne części, większa pod wodzami Wincentym z Kępy i Bartoszem z Więcborga ruszyła na Kalisz, druga mniejsza pod dowództwem Sędziwoja Świdwy, kasztelana nakielskiego, pod zamek poznański. Nastąpiło niezwłoczne oblężenie obydwóch zaników, przyczem nie obeszło się bez spustoszenia okolicznych włości zwłaszcza nieprzyjacielskich i duchownych. W skutek zaś rozgałężenia się przeciwnych stronnictw po całym kraju, wojna domowa wrzała po wszystkich jego zakątkach, pod której pozorem, jak to zwyczajnie bywa, dopuszczano się gwałtów prywatnych, łupieztw i rozbojów po drogach publicznych1). Tymczasem Domarat, pozbierawszy w krajach niemieckich zastęp zaciężników, zbliżał się z nimi ku Poznaniowi, niszcząc i łupiąc po drodze mianowicie w okolicy Wronek i Szamotuł włości przeciwników swoich, głównie zaś Nałęczów, przyczem rozległe dobra Sędziwoja Świdwy do szczętu splondrował i w perzynę obrócił. Ten chcąc pomścić dotkliwą krzywdę, wyprawił spiesznie gońca pod Kalisz po sprzymierzeńca swego, Bartosza z Więcborga, który na czele trzystu kopijników niebawem podążył do Poznania. Tu złączywszy się z Świdwą, wyruszył cichaczem naprzeciw Domaratowi obozującemu z żołdactwem swojem w pobliżu Szamotuł, i napadłszy z nienacka na obóz do szczętu go rozproszył, lecz przybyły niespodzianie na pomoc Domaratowi wierny sprzymierzeniec jego, Wierzbięta ze Smogulca, z stu jezdzcami i pięć set piechoty wybawił go od niewoli i ogromnej klęski, zmusiwszy przeciwników do odwrotu1). Odtąd toczyły się po rozmaitych stronach kraju z niesłychanem jego zniszczeniem zacięte walki pomiędzy stronnictwami z rozmaitem szczęściem. Obydwa równały się sobie siłą i do stanowczego zwycięztwa żadne doprowadzić nie mogło. W dwa tygodnie po owej bitwie pod Szamotułami odbył się trzeci zjazd narodowy, złożony z szczuplejszego grona panów w Sieradzu, dokąd przybyło poselstwo królowej Elżbiety z doświadczeniem, że naród polski zwalnia od wszelkich przysiąg i obietnic względem królewny Maryi, w miejsce której na mocy umowy koszyckiej przeznacza na tron polski młodszą córkę Jadwigę. Zarazem obiecała królowa, przysłać ją około przyszłej Wielkanocy na koronacyą do Krakowa, byleby panowie polscy ze względu na dziecinny jeszcze wiek królewny zobowiązali się przysięgą i dokumentem, odesłać ją zaraz po koronacyi na trzyletni jeszcze pobyt pod okiem matki. Zgromadzeni panowie z radością przyjęli to oświadczenie królowej, ponieważ jednakże nie chcieli tej ważnej sprawy na własną rozstrzygać rękę, będąc tylko w małej liczbie na zjeździe przytomni, przeto odroczyli stanowczą odpowiedź aż do zjazdu panów z wszystkich dzielnic Polski, mianowicie z Wielkopolski, który wyznaczono na dzień 28 marca roku 1383 w Sie 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 727—730. — Długosz 1. c. lib. X, 73-76. 693 radzu. Tymczasem panowie małopolscy postanowili koniec położyć wojnie domowej, srożącej się ciągle w Wielkopolsce pomiędzy stronnictwami, z obawy, aby ona czasem nie przyczyniła się do wzmocnienia partyi Nałęczów i Ziemowita. Wybrali przeto z pomiędzy siebie Spytka, wojewodę krakowskiego, Sędziwoja, wojewodę kaliskiego, Mikołaja z Bogoryi, kasztelana zawichostskiego i Krzesława Szczekockiego, którzy opatrzeni w listy królowej Elżbiety udali się najprzód pod Kalisz, oblegany jeszcze ciągle przez Nałęczów, żądając zawieszenia broni pomiędzy stronami wojującemi i poddania wszystkich zajętych przez siebie zamków w ręce wyznaczonych przez królową pośredników z grona Małopolan. Stronnictwo ziemiańskie odrzuciło jednomyślnie te propozycye i zaledwie po długich namowach i nagabywaniach zgodziło się na oddanie najważniejszego zamku kaliskiego w ręce rozjemcy neutralnego, Jaśka, kasztelana kaliskiego, po ustąpieniu z zamku załogi Grzymalitów i oddaleniu się oblegających. Nareszcie na dniu 8 marca roku tegoż przyszło w Starczynowie do rozejmu pomiędzy stronami, mocą którego Domarata pozostawiono przy zamku poznańskim, i kilku innych grodach królewskich1). W dniu 28 marca zjechali się do Sieradza nadzwyczaj tłumnie panowie z wszystkich dzielnic Polski, urzędnicy koronni, arcybiskup Bodzanta i posłowie węgierscy od kilku tygodni na zjazd ten wyczekujący. Znalazł się tam także Władysław Opolczyk, chcąc próbować szczęścia pozyskania sobie przychylności i głosów Polaków. Od czasu zjazdu radomskiego pokazała się wielka różnica politycznego zapatrywania się i dążności pomiędzy panami i szlachtą. Z trzech głośnych sprzymierzeńców margrabiego Zygmunta jedyny tylko Domarat, starosta jeneraluy wielkopolski, wytrwał w wierności ku niemu, drugi, Sędziwój z Szubina starosta krakowski, przeszedł do stronnictwa narodowego, a arcybiskup Bodzanta nagle z zagorzałego opiekuna Zygmuntowego przedzierzgnął się w stronnika Ziemowita i Nałęczów, przechodząc z jednej ostateczności w drugą, lubo przez to nie znosił ugody koszyckiej, pragnął bowiem, ażeby Ziemowitowi oddaną była w małżeństwo królewna Jadwiga2). Do tej nagłej zmiany pobudziły arcybiskupa obok względów patryotycznych, aby tron polski przywrócić Piastom, także względy kościelne. Wiedział bowiem dobrze tak z własnego doświadczenia za rządów Ludwika, jako i z dziejów ojczystych, że Kościół polski pod panowaniem cudzoziemców niczego dobrego spodziewać się nie może, gdyż ci okazywali ku niemu jeżeli nie wstręt i niechęć, to przynajmniej obojętność, gwałcili jego odwieczne prawa, jak to uczynił Ludwik przy kanonicznym wyborze Dobrogosta i Nowego-dworu, znosili dawne przywileje, a co najważniejsza że gdzie się tylko wdarł teu-tonizm, jak n. p. w Ślązku, tam Kościół doznawał wielkiego uszczerbku w własności swojej. Prawie każdy zniemczały książe ślązki, zapatrzywszy się na postępowanie rządów cesarskich i książęcych w Niemczech, gdzie tak zacięte przez wieki naprzeciw papieżom toczono walki, z biskupów czyniono służalców państwa, dopuszczano się zdzierstw i brudnego łakomstwa, zagrabiano dziesięciny wytyczne 1) Kromka Jana z Czarnkowa 1, c. II, 732 — 734. — Długosz 1, c. lib. X, 78. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 735. — Długosz 1. c. lib. X, 78. 79, 694 lub je zamieniano na pieniądze, które zaledwo cząstkę wartości jej stanowiły i t. p. przynosił z sobą nieprzyjazne dla duchowieństwa usposobienie. Wprawdzie Bodzanta dał się użyć dworowi węgierskiemu za narzędzie do przeprowadzenia samolubnych planów i zamiarów i przyjął arcybiskupstwo z pokrzywdzeniem praw Dobrogosta Nowodworskiego i kapituły metropolitalnej, był nawet zagorzałym zwolennikiem i opiekunem Zygmunta, przeznaczonego przez dwór rzeczony do dzielenia tronu polskiego z królewną Maryą, lecz gdy się czuł bezpiecznym na stolicy arcybiskupiej, gdy król Ludwik przeniósł się do wieczności, gdy popierany przez niego Zygmunt zaczął szafować probostwami na rzecz cudzoziemców, poszedł za własnem przekonaniem i powszechną pomiędzy duchowieństwem polskiem odrazą i wstrętem przed niemieckim kandydatem do tronu, oświadczył się jawnie za Piastem i przybył na zjazd sieradzki w zamiarze popierania wyboru Ziemowita, który miał w narodzie, a szczególniej pomiędzy drobną szlachtą mnóstwo stronników już to z przywiązania do krwi Piastów, już z życzenia osadzenia na tronie polskim mężczyzny zamiast niewiasty, już nareszcie dla przechowania w domu książąt mazowieckich tradycyi narodowych i dawnych zwyczajów. Ztąd też większość szlachty sejmowej zgromadzonej w Sieradzu była pewną wyboru Ziemowita. Gdy się w kościele sieradzkim po odprawionem nabożeństwie stany na narady zebrały i arcybiskup Bodzanta w otoczeniu prałatów na pierwszem zasiadł miejscu, a obok niego poważny Władysław Opolczyk, wystąpiło najprzód poselstwo królowej Elżbiety z jej oświadczeniem, że zwalnia naród od wszelkich przysiąg i zobowiązań względem starszej swej córki Maryi, a w jej miejsce poleca mu młodszą córkę Jadwigę. Po ustąpieniu posłów poczęto się naradzać nad przyjęciem lub odrzuceniem propozycyi królewskiej i rozmaite wśród gwaru słyszeć się dały głosy. Przed wszystkiemi innemi jednakże przeważało to zdanie, aby ze względu na to, że królewna, która osiągnie tron polski, dzielić go będzie musiała z małżonkiem, przeto należałoby się najprzód porozumieć względem wyboru tegoż małżonka czyli przyszłego króla; nikomu zaś ten zaszczyt słuszniej i sprawiedliwiej się nie należy, jak młodemu Ziemowitowi, potomkowi Piastów. Zdanie to wypowiedziane przez arcybiskupa tylu znalazło zwolenników, że kiedy się naprzeciw niemu Władysław Opolczyk odezwał, powstało ogólne pomiędzy szlachtą oburzenie tak dalece, że się tłumnie rzuciła ku niemu, chcąc go sponie-wierać, i byłaby to niechybnie wykonała, gdyby go liczni panowie, będący tego samego co i on zdania, nie byli przed napaścią zasłonili. Z tego zapału korzystając arcybiskup Bodzanta, powstał z miejsca i zapytał donośnym głosem, czyli zgromadzenie życzy sobie książęcia Ziemowita mieć królem polskim. Na to pytanie szlachta odpowiedziała chórem jakoby jednemi usty: „Chcemy, chcemy i żądamy, aby przez was księżę arcybiskupie koronowany był królem polskim1)." W tak krytycznej chwili głos jednego szlachcica Jaśka z Tęczyna, kasztelana wojnickiego, syna Andrzeja, niegdyś wojewody krakowskiego, ocalił sprawę Jadwigi i Małopolan, który powstawszy, w te odezwał się słowa: Szlachetni bracia, nie godzi się nam tak spieszna elekcya. Jesteśmy bowiem zobowiązani, zachować 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1, c. II, 755. 695 przyrzeczenia wierności uczynione Jadwidze, córce króla Ludwika. Jeżeli zatem przybędzie do nas na bliskie Świątki i zechce bawić w Polsce z swoim mężem i rządzić królestwem, czekajmy jej przyjazdu; a dopiero gdyby nie przybyła, wy-bierzem sobie króla, jak to ułożono jest pomiędzy nami, a nieboszczykiem królem Ludwikiem mocą uroczystych paktów i dokumentów1). Prawie wszyscy, mówi spółczesny Jan z Czarnkowa, najprzód Małopolanie, potem Wielkopolanie dotknięci bolesnym zarzutem niewierności czyli wiarołomstwa względem zmarłego króla, ulegli zdaniu roztropnego Jaśka z Tęczyna. Na podstawie jego rady toczyły się dalsze rozprawy, stawiano różne żądania i warunki, które należało połączyć z przyzwoleniem na przyjazd młodszej królewnej, pomiędzy innemi odzyskanie Rusi Czerwonej opanowanej niesłusznie najprzód przez Węgrów, a potem w znacznej części przez Litwinów, przywrócenie koronie ziem i zamków nadanych przez zmarłego króla Władysławowi Opolczykowi i t. p. Kiedy nareszcie skończono obrady, następujące posłom węgierskim udzielono rezolucye: Królewna Jadwiga uznaną zostanie królową polską, byle na Zielone Świątki roku 1383 stanęła w Krakowie; przyszła królowa ma bawić z mężem swoim stale w królestwie polskiem, a królowa matka przyłączy do niego napowrót Ruś Czerwoną i odzyska mu księstwa dobrzyńskie, kujawskie i wieluńskie, tudzież zamki i miasta Ostrzeszów, Bolesławiec, Krzepice, Kłobucko, Częstochowę, Olsztyn i Bobolice, które nieboszczyk król nadał Opolczykowi. Tylko w razie dopełnienia tych warunków przyrzekają Polacy wierność Jadwidze, w przeciwnym razie naród, kasując poprzednie układy i dokumenta, przystąpi do oboru króla2). Tym sposobem Małopolanie odnieśli zwycięztwo nad innemi stronnictwami, a przywódzcy stronnictwa mazowieckiego, na których czele stał arcybiskup Bo-dzanta, rozjechali się z oburzeniem na płochą zmienność szlachty. Nie myślało ono przecież porzucać swej sprawy i zawiedzione nadzieje na sympatyą narodu zastąpić gwałtem i orężem. Na tajnej pomiędzy książęciem Ziemowitem a arcybiskupem naradzie postanowiono, nie dopuścić Jadwigi do Krakowa, chyba jako małżonkę tegoż książęcia i w tym celu ułożono plan, aby królewnie w przejeździe z Węgier do Polski zastąpić drogę i pojmać ją przemocą. Jakoż krótko przed Zielonemi Świątkami, które w roku 1383 przypadły na dzień 10 maja, kiedy panowie krakowscy wyjechali naprzeciw królewnie, ażeby ją uroczyście powitać w Sączu, zdążał pod tymże pozorem w stronę arcybiskup Bodzanta z zbrojnym orszakiem niby dla okazałości prowadzonym, w którym znajdował się przebrany książe Ziemowit. Już sama obecność Bartosza, starosty odolanowskiego, w tym hufcu, wynoszącym pięć set kopijników, mogła ściągnąć podejrzenie na pochód arcybiskupa, chociażby nie wiedziano, że w otoczeniu jego znajduje się książe mazowiecki. To też gdy arcybiskup na trzy dni przed Zielonemi Świątkami z orszakiem swoim stanął u bramy św. Floryana w Krakowie, mieszczanie nie chcieli go żadną miarą wpuścić do miasta, zamknąwszy przed nim bramę. Musiał 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 735. — Długosz 1. e. lib. X, 78. 79. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 735. 736. — Długosz 1. c. lib, X, 79, 696 zatem arcybiskup szukać schronienia na przedmieściu ś. Floryana w obszernym dworcu, który niegdyś, będąc proboszczem kościoła tego Świętego, własnym nakładem wybudował, zkąd spodziewano się przy danej sposobności opanować stolicę. Przeszkodziła zamiarom arcybiskupa i Ziemowita przezorność mieszczan krakowskich i szlachty małopolskiej, niesprzyjającej partyi mazowieckiej, którzy do obydwóch wysłali wypowiedzenie wojny, gdyby niezwłocznie nie opuścili z wojskiem swojem przedmieścia krakowskiego, co ich spowodowało do cofnięcia się ku Proszowicom, a ztamtąd udali się do Nowego Miasta Korczyna, gdzie postanowili zatrzymać się tak długo, dopóki królewna Jadwiga nie wjedzie w granice Polski 1). Napróżno przecież wyglądano jej przybycia, zamiast niej przybył w towarzystwie kilku szlachty węgierskiej bawiący od niejakiego czasu na dworze węgierskim Sędziwój z Szubina, wojewoda kaliski i starosta krakowski z wiadomością, że królewna mimo stanowczego postanowienia królowej matki dla wiosennych wylewów wód do Polski przybyć nie mogła, a zarazem z prośbą od królowej bawiącej z córką w Koszycach, ażeby panowie polscy celem nowych postanowień tamdotąd przybyć zechcieli. Zgromadzeni w Sączu panowie okazali się powolnymi tej proźbie i podążyli do Koszyc, podczas gdy uboższa szlachta powróciła nieukontentowana do domu. Tymczasem panowie krakowscy na naradzie z królową w Koszycach dla odjęcia Ziemowitowi wszelkiej okazyi zbliżenia się do królewnej i dla dogodzenia życzeniom matki, odroczyli przyjazd Jadwigi aż do ś. Marcina roku 1383. Ażeby zaś to odroczenie koronacyi nie przyniosło uszczerbku jej sprawie, przedsięwzięto rozmaite środki ostrożności, pomiędzy innemi zapobieżenie dalszej wojnie domowej w Wielkopolsce pomiędzy Grzymalitami i Nałęczami, ażeby nie dać sposobności wzmocnienia się ostatniego stronnictwa, i dla tego spowodowano Domarata do złożenia urzędu jeneralnego starosty, który królowa powierzyła Peregrynowi z Węgleszyna, pozostawiwszy Domarata przy kasztelanii poznańskiej. Oprócz tego oddano zarząd Kujaw tak bliskich Mazowszu w ręce wiernego i królowej całkiem oddanego Scibora Mościca, oraz starostwo kujawskie i kasztelanią kruświcką obsadzono ludźmi doświadczonej wierności. Królowa Elżbieta, korzystając z uległości panów polskich spodziewających się od niej złotej wdzięczności, w czem się jednakże grubo zawiedli, wymogła na nich zmianę dotychczasowych układów o tyle, iż w razie śmierci Jadwigi korona polska przejdzie dziedzictwem na siostrę jej Maryą, w przypadku zaś śmierci tejże królowa polska Jadwiga odziedziczy koronę węgierską i obie złączone będą tak długo, dopóki jedna z królowych nie doczeka się potomstwa, poczem dopiero nastąpi rozłączenie właściwe tychże koron. Lubo znaczna część posłów polskich opierała się tym nowym postanowieniom, sprzeciwiającym się co do odroczenia przyjazdu królewnej i połączenia obydwóch koron uchwałom zjazdu sieradzkiego, magnaci małopolscy, poparci przez Domarata i Wincentego z Kępy, wojewodę poznańskiego, utrzymali tę nową z Elżbietą umowę i Jadwigę uroczyście królową polską ogłosili2). 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 737. 738. — Długosz 1. c. lib. X, 81. 82. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 736. 737. — Długosz 1. c. lib. X, 80. 697 Tymczasem Ziemowit zawiedziony w nadziejach swoich co do pojmania Jadwigi, postanowił, siłą oręża zdobyć sobie tron polski. Z Korczyna zwrócił się przeto po nadejściu z Koszyc wiadomości o nowym z królową układzie na Książ, własność głównego przeciwnika swego, Spytka z Melsztyna, i kazał ją z przyle-głościami spustoszyć do szczętu i spalić. Ztamtąd ciągnąc przez ziemię łęczycką, zawarł przymierze z tamtejszą szlachtą i wzmocniony przez nią, ruszył prosto do Kujaw, rachując na jawną przychylność tamtejszych mieszkańców dla Piastów, i na dniu 22 maja opanował Brześć kujawski, a w kilka dni potem Kruświcę. Stawszy się panem Kujaw i ziemi łęczyckiej, rozesłał wiec po całym kraju, rozkazując wszystkiej szlachcie, ażeby się stawiła na zjazd powszechny do Sieradza w dniu 15 czerwca roku 1383 1), zagrażając każdemu spustoszeniem jego włości i dobytku całego, gdyby temu rozkazowi nie był powolnym. W dniu oznaczonym zjechał się tłum wielki szlachty sprzyjającej Ziemowitowi i gotowej obwołać go królem, tudzież znaczna liczba panów lękliwych, obawiających się zemsty książęcej. Przybył także arcybiskup Bodzanta w towarzystwie Ścibora płockiego i Mikołaja kijowskiego biskupów, lubo chwiejność jego nie dawała rękojmi pomyślnego dla książęcia wypadku sprawy. Jakoż w chwili stanowczej arcybiskup Bodzanta zniweczył nader pomyślny obrót sprawy Ziemowita. Kiedy bowiem całe zgromadzenie, obwoławszy książęcia mazowieckiego królem, domagało się natychmiastowej koronacyi jego, arcybiskup cofnął się nagle, zawiódłszy dotychczasowego sprzymierzeńca swego tak, jak poprzednio zawiódł był dwór królewski. Dopełnienia obrzędu koronacyjnego odradzili mu bowiem tajni zwolennicy stronnictwa małopolskiego, którzy z obawy przed zemstą Ziemowita w zjeździe sieradzkim uczestniczyli. Zamiast koronacyi zatem książęcia szlachta w kościele zgromadzona ponownie okrzyknąwszy go królem, posadziła na krześle naprędce nakształt tronu urządzonym i hołd mu niejako złożyła. Potrzeba tylko jeszcze było korony na jego głowie, a sprawa jego byłaby stanowczo ubitą*). W trzy dni po zjeździe sieradzkim, dnia 19 czerwca roku 1383 rozżalony na arcybiskupa książe mazowiecki wyruszył z wojskiem do Wielkopolski celem zdobycia sobie przewagi w tej dzielnicy kraju, w której pomiędzy uboższą szlachtą wielu miał zwolenników i najprzód postanowił zdobyć Kalisz, który był podczas całego bezkrólewia upragnionym wszystkich stronnictw celem. Do tego dzieła zaś zabrał się tem śmielej, że mu przybył na pomoc w trzysta kopij Konrad, książe oleśnicki, a kierownictwa oblężeniem tego ważnego grodu podjął się doświadczony i dzielny wojownik, Bartosz z Więcborga, starosta odolanowski. Wobec wzmagającej się potęgi Ziemowita panowie małopolscy pobudzili się do tem skrzętniejszego zapobiegania jego przewadze w kraju, a nie będąc skorzy do nadstawienia własnych karków i fortun, postanowili obcą siłą pokonać przeciwnika. Przedstawiwszy przeto na dworze węgierskim w czarnych kolorach niebezpieczeństwo grożące sprawie Jadwigi, zażądali od królowej Elżbiety posiłków zbrojnych pod przywództwem tego samego margrabi brandenburgskiego, Zygmunta, którego niedawno tak sromotnie z kraju wydalili, zachowawszy dla siebie jedynie 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. 739. 740. — 2) Tamże II, 739. 740. 88 698 dyplomatyczne zabiegi i łudzenie Ziemowita projektami korzystnego dla niego pokoju aż do przybycia zbrojnych hufców węgierskich 1). Zanim to nastąpiło, powstała nagle gwałtowna burza zemsty naprzeciw chwiejnemu i niestałemu arcybiskupowi Bodzancie. Nieoględnem i chwiejnem postępowaniem swojem ściągnął on na siebie najprzód gniew królowej Elżbiety i zwolenników jej w Polsce za przejście na stronę Ziemowita, a następnie zemstę ze strony stronnictwa mazowieckiego za porzucenie w chwili stanowczej sprawy książęcej. Z obydwóch przeto stron rzucono się na niego dla wzięcia odwetu. Stronnictwo dworskie straszyło go groźbą odjęcia mu arcybiskupstwa, zaś nieprzypuszczony przez Mazowszan do starostwa kujawskiego poufnik dworski, Ścibor Mościc, powetował sobie obelżywe z Brześcia kujawskiego wyparcie splądrowaniem dóbr arcybiskupich Turka i Grzegorzewa 2) Grzymalici natomiast wielkopolscy, Wierzbięta ze Smogulca, Grzymała z Oleśnicy kostrzyński i Wójtko z Szaradowa, kamieński kasztelanowie, obiegli miasto arcybiskupie Żnin wraz z zamkiem pod pozorem, jakoby arcybiskup zamierzał wpuścić do tegoż zamku Mazowszan, inny zaś oddział Grzymalitów pod dowództwem Sędzimierza z Radzic, Jaśka z Wałdowa i Mikołaja z Sępolna opanował zamek arcybiskupi Kamień na Pomorzu, rozgłaszając wieść, jakoby Bodzanta wypędzony już był z arcybiskupstwa. Bodzanta, chcąc uratować Żnin i okoliczne obszerne włości, stanowiące główny dochód stołu arcybiskupiego, pospieszył osobiście do obozu oblegających go Grzymalitów i zawarł z nimi pokój i ugodę okupując je 45 grzywnami srebra i ustąpieniem na rok dziesięcin w całych Pałukach3). Tymczasem podjazdy mazowieckie pod przywództwem Michała z Kurowa i syna jego, Michała, wypadłszy z Kruświcy, najechały dobra arcybiskupie Kwieciszew z przyległościami i zlupiwszy je do szczętu z wszelkiego dobytku, takowy do zamku kruświckiego uprowadzili, następnie Sławiec, chorąży mazowiecki, komendant tegoż zamku, zniszczył do szczętu dobra Gruczno, Złotkowo i Ostrowite pod Kamieniem i Gnieznem, Abracham zaś, wojewoda płocki, najechawszy dobra kapituły gnieźnieńskiej: Parlin, Parlinek, Berlin, Niestronno i Belki, złupił je nielitościwie i spustoszył 4). Podczas tych najazdów i łupieztw kwitnących dóbr arcybiskupich i kapitulnych Bodzanta przebywał w okupionym niedawno Żninie, strzegąc go osobą swoją od dalszych napaści i zniszczeń, gdy niespodzianie w dniu 10 lipca przybył tam Domarat, kasztelan poznański z teściem swoim, Wojciechem Grzymałą, wojewodą kujawskim, Wierzbiętą i innymi przywódzcami stronnictwa swego i najprzód pod sekretem, a potem jawnie oznajmił mu podstępnie, jakoby królowa Elżbieta wraz z zięciem swoim, margrabią Zygmuntem, dowiedziawszy się o zamiarze jego otworzenia Ziemowitowi wszystkich zamków i grodów arcybiskupich wraz z Żninem, wyprawiła poselstwo do Stolicy apostolskiej z żądaniem, aby go jako zdrajcę winnego zbrodni stanu i jawnego krzywoprzysiężcę złożyła z arcybiskupstwa. 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. e. II, 740. — Długosz 1. c. lib. X, 85. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 747. — 3) Tamże II, 741. — 4) Tamże II, 741. 742. — Długosz 1. c. lib. X, 83. 84. 699 Bodzanta przerażony tą wieścią, którą uważał za prawdziwą, upewniał i zaręczał kasztelanowi, że jest niewinnym i ofiarował się, złożyć przysięgę, że to wszystko, co doniesiono dworowi węgierskiemu, jest wymysłem i kłamstwem. Podstępny i chytry Domarat odpowiedział na to, że wszystkie zaręczenia arcybiskupa na nic się nie przydadzą, jeżeli czynem jawnym nie zada kłamstwa owym pogłoskom, a tym byłoby oddanie zamku żnińskiego w ręce Grzymalitów. Chęć zabezpieczenia sobie godności arcybiskupiej nakłaniała Bodzantę do uległości, chociaż wiedział, że tem samem narazi Żnin na spustoszenie przez Nałęczów lub Ma-żowszan, i dla tego ze łzami w oczach zawołał: „Jeżeli dla odwrócenia podejrzenia dworu tobie, kasztelanie, oddam zamek Żnin, spustoszą go twoi nieprzyjaciele; jeżeli zaś tego nie uczynię, ty sam z stronnikami twymi zniszczycie mi go do szczętu." Domarat odpowiedział, że w ostatnim razie stanie się to niechybnie. „W takim razie," rzekł Bodzanta, „wolę raczej aby to zniszczenie nastąpiło z twej przyczyny przez Nałęczów, niż z przyczyny podejrzeń dworu przeciwko mnie". Zanim jednakże przystąpił do wykonania postanowienia swego, wyprosił sobie u Domarata następną noc całą do namysłu. Tej zwłoki użył przezorny arcybiskup do porozumienia się z przebywającemi w ŻDinie prałatami i kanonikami swymi gnieźnieńskimi, której wynikiem było, że oddanie zamku było rzeczą nieuchronną. Nic przeto lepszego nie uradzono, nad to, ażeby go nie poddawać całej zgrai Grzymalitów, lecz tylko jednemu z nich, kasztelanowi poznańskiemu, którego łatwiej się było pozbyć przez przekupstwo lub podstęp, aniżeli wszystkich. Grzymalici jednakże domyśliwszy się, o co arcybiskupowi chodzi, nie chcieli żadną miarą przystać na ten warunek, aż nareszcie po długich sporach zgodzono się na to, że zamek przejdzie pod zarząd dwóch panów: Wojciecha Grzymały i Wierzhięty z Smogulca, z tem zastrzeżeniem, że żadnemi wycieczkami zbrojnemi nie będą prowokować Nałęczów do zemsty i odwetów w dobrach żnińskich 1). Kiedy się margrabia Zygmunt z wojskiem węgierskiem do Polsk nie kwapił, a Ziemowit ciągle oblegał Kalisz, zwabiając do obozu swego coraz więcej szlachty, Małopolanie, chcąc przeszkodzić zdobyciu tego ważnego grodu i ubezwładnić książęcia mazowieckiego, zmyślili przyjazne ku niemu chęci i przesłali tak jemu jako i arcybiskupowi Bodzancie, będącemu w duszy zwolennikiem jego, zaprosiny do Krakowa celem zawarcia ugody i wspólnej nad dobrem kraju narady. Obaj dali się złudzić podstępowi Krakowian i zjechali się do Krakowa, gdzie na dniu 28 lipca zawarto układ, mocą którego Ziemowit zobowiązał się, poprzestać wszelkich kroków nieprzyjacielskich i aż do przyszłego ś. Michała nienaruszenie utrzymać pokój. Wskutek tego wysłał książe natychmiast rozkaz do obozu pod Kaliszem, ażeby odstąpiono od dalszego oblężenia, a następnie sam podążył do wojska swego i na dniu 14 sierpnia zniósł oblężenie, rozpuściwszy wojska zaciężne do domu2). Zaledwo to nastąpiło, zjawił się w granicach Mazowsza margrabia Zygmunt na czele dwunastu tysięcy Węgrów, Wołochów i Ja 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 742. 743. — Długosz 1. e. lib. X, 84. 85. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 743, — Długosz 1. c. lib. X, 86, 88* 700 zygów w towarzystwie arcybiskupa strygońskiego, kardynała Dymitra. Wojsko to złożone z różnorodnej dziczy na poły jeszcze pogańskiej, oszczędzając dzielnicę Janusza mazowieckiego, spokojnego hołdownika korony, z tem większśm okrucieństwem rzuciło się na posiadłości Ziemowita, mianowicie w okolicy Rawy, Sochaczewa i Gostynia, niszcząc wszystko naokół ogniem i mieczem i niesłychanych wszędzie dopuszczając się gwałtów, srogości i bezeceństw. W miarę łatwego Węgrów tryumfu rosła zuchwałość i duma stronników dworu, którzy na swoję rękę podobnych jak tamci dopuszczać się odważyli okrucieństw. Główny przywódzca Grzymalitów, Domarat, sprowadziwszy zgraje zaciężników saskich i pomorskich, osadził ich w obronnym zamku żnińskim i ztamtąd czynił rozbójnicze i łupiezkie wycieczki w sąsiednich Kujawach, opanowanych poprzednio przez Ziemowita. Wśród tych udręczeń Mazowsza i Kujaw jeden tylko uwijał się jeszcze oddział zjednoczonych Mazurów i Nałęczan pod dowództwem starosty płockiego, Wincentego, wojewody poznańskiego, Dzierzkona z Ostroroga, kasztelana santockiego, Sędziwoja Świdwy nakielskiego i Arnolda z Wałdowa, który mszcząc się na arcybiskupie za nieszczęsny układ krakowski i na Grzymalitach, uderzył znacznemi siłami na Żnin, lecz mimo największych wysileń zdobyć go nie mógł, natomiast zniweczył okoliczne dobra arcybiskupie w okolicy, posiadłości Grzymalitów i kościoła gnieźnieńskiego na trakcie z Żnina do Gniezna i nareszcie dwór arcybiskupi tamże1). Arcybiskup zmartwiony i znękany ogromnemi szkodami i stratami, pragnąc przynajmniej Żnin odzyskać z rąk podstępnych Grzymalitów, udał się z pokorą i skruchą do bawiącego podówczas pod Brześciem kujawskim margrabi Zygmunta, zajętego oblężeniem tego grodu, którego przeprosiwszy za swoje odstępstwo i zmienność uprzejmego doznał przyjęcia. Tu dopiero dowiedział się z ust margrabiego, że owe pogróżki i skargi dworu węgierskiego do Stolicy apostolskiej były czystym wymysłem i że się nikomu nie śniło pozbawiać go arcybiskupstwa. Otrzymawszy od niego pozwolenie wydobycia z rąk Grzymalitów Żnina, wyczekiwał arcybiskup sposobnej do tego okazyi, która mu się nie długo potem szczęśliwie nadarzyła. Domarat i Grzymała z Oleśnicy, jeden z zarządzców zamku, wziąwszy z sobą czterdziestu kopijników, udał się do obozu Zygmunta, z czego korzystając arcybiskup porozumiał się przez wysłańców swoich z mieszkańcami miasta Żnina, utrapionych utrzymywaniem licznej załogi zaciężników, że mu wszelką dadzą pomoc, byleby zbrojnie przybył do miasta celem zajęcia go dla siebie. Tem zapewnieniem ośmielony, stanął niespodzianie w dniu 9 października roku 1383 pod murami miasta, którego bramy natychmiast mu mieszczanie otworzyli i tak go ochotnie przyjęli, że załoga niemiecka nie śmiała stawiać mu oporu. W pięć dni potem żołdactwo zaciężne, otrzymawszy od arcybiskupa pięćdziesiąt grzywien w miejsce należącego im się żołdu, opuściło zamek, który arcybiskup razem z okolicznemi dobrami oddał w zarząd przywołanemu z Gniezna i wiernemu sobie kanonikowi Jarandowi2). 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. n, 748. — 2) Tamże 1. c. II, 749. 750. — Długosz 1. c. lib. X, 89. 701 Ponieważ nadchodził czas przyjazdu królowej Jadwigi, a nie wypadało, aby kraj zastała w grozie wojny domowej, przeto partya Małopolska zabiegała usilnie, ażeby przyprowadzić do skutku rozejm pomiędzy Zygmuntem a Ziemowitem, który w rzeczy samej za pośrednictwem Władysława Opolczyka, niechętnem okiem patrzącego na wzmagającą się w Polsce zbrojną przemoc pierwszego, zawarty został od początku miesiąca października roku 1383 aż do przyszłych świąt wielkanocnych. Wskutek tego Zygmunt obarczony łupami i przeklęctwem ludu przez niego zubożałego i ogłodzonego powrócił na Węgry1). Po całorocznem prawie uganianiu się z przeciwnikami swymi i rozlicznych upokorzeniach odetchnął nieco arcybiskup Bodzanta i zabrał się rączo do naprawienia dotkliwych szkód i strat, które mu wojna domowa zadała, nie zapominając przytem o obowiązkach swoich duchownych. W drugiej połowie października zjechał na kapitułę jeneralną do Gniezna i zajmował się sprawami kościelnemi. Pomiędzy innemi erygował kanonicznie w katedrze gnieźnieńskiej na dniu 24 tegoż miesiąca ołtarz pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty i św. Maryi Magdaleny, fundowany przez Jana z Czarnkowa, archidyakona gnieźnieńskiego2). Tymczasem królowa Elżbieta ociągała się z przysłaniem do Polski córki swej, Jadwigi i nie myślała dotrzymać danego słowa i ugody z panami małopolskimi, że ją na św. Marcin roku 1383 przyśle na koronacyą do Krakowa. Zaradny starosta krakowski, Sędziwój z Szubina, rozumiejąc, że przyczyną ociągania się z strony królowej była obawa, ażeby Polacy nie zatrzymali córki po koronacyi w kraju, zamiast według ostatniej ugody odesłać ją na trzyletni pod okiem matki pobyt, zebrawszy grono najznamienitszej młodzieży, po największej części swych własnych synowców, udał się z nimi, tudzież w towarzystwie Jaśka z Tarnowa i kilku innych panów na Węgry, ażeby ich tamże zostawić jako zakładników tak długo, dopóki Jadwiga po koronacyi nie powróci na dwór Elżbiety. matki. Stanąwszy Sędziwój przed nią w mieście Jadne czyli Raguzie natenczas bawiącą przedstawił jej grono zakładników, prosząc o wyprawienie w czasie naznaczonym królewnej do Krakowa. Lecz królowa oświadczyła wręcz, że się tak prędko z córką swą rozłączyć nie myśli, czem rozgniewany do żywego starosta, wynurzył wątpliwość utrzymania dalszych stosunków pomiędzy Polską a dworem węgierskim. Królowa przestraszona tą uwagą, weszła w tajne umowy z innymi panami krakowskimi, mianowicie z oddanym jej całkiem na usługi Jaśkiem z Tarnowa, któremu nakazała, ażeby niezwłocznie pospieszył do Krakowa, uprzedzając Sędziwoja i zamek tamtejszy w jej imieniu wziął pod zarząd, będący dotychczas pod władzą starosty, z obowiązkiem otworzenia go nadesłać się mającym przez królowę wojskom węgierskim. Usłużny Jaśko z Tarnowa już był w drodze ku 'Krakowu, gdy Sędziwój powziął wiadomość o rozporządzeniach królowej. W takiem położeniu rzeczy nie pozostawało mu nic innego, jak pozostawić synowców swoich na pastwę gniewu królowej, a samemu puścić się jaknajspieszniej ku Krakowu, aby uprzedzić Jaśka z Tarnowa i odwrócić od kraju groźne niebez 1) Długosz 1. c. lib. X, 88. 89. — 2) Archiv, Capit. Gnesn, Nr. 215. - Kod. dypl. wielkopl. III, 539.   . . 702 pieczeństwo. Jakoż dzielny patryota, porozstawiawszy konie swoje i synowców wdłuż traktu krakowskiego i cichaczem z miasta się wyniosłszy, w przeciągu 24 godzin przebiegł przestrzeń sześćdziesięciu mil i szczęśliwie uprzedził wysłannika Królowej, zaniosłszy gorzkie skargi na intrygi i matactwa dworu węgierskiego1). Wypadek ten przyczynił się wielce do ostudzenia zapału panów małopolskich v szlachty dla przyszłej królowej swojej. "Wskutek czego odwołano niezwłocznie zjazd Małopolan do Lelowa zapowiedziany, a w miejsce jego naznaczono w celu zbliżenia się do Wielkopolan zjazd powszechny do Radomska na dzień 2 marca roku 1384 2), Na tym zjeździe zbratał się z Małopolanami niemiły im dotąd sprzymierzeniec Ziemowita, arcybiskup Bodzanta i za jednozgodną wszystkich zgroma-dzonych uchwałą wyprawiono ponowne do królowej Elżbiety poselstwo z żądaniem przysłania do Krakowa królewnej Jadwigi i oświadczeniem stanowczem, że jeżeli się królowa dłużej ociągać będzie, natenczas naród polski niechybnie przystąpi do oboru króla i już więcej poselstwa po Jadwigę na Węgry jeździć nie będą3). Nadto naznaczono termin stawienia się królewny w Sączu i ogólnego zjazdu na jej przyjęcie dzień 8 maja roku 1384. Tymczasem królowa Elżbieta, widząc niepomyślny dla siebie i córki zwrot na umysłach Polaków, zaczęła się krzątać za pozyskaniem sobie sprzymierzeńców. Nadarzył jej się na szczęście jeden z własnej rodziny Ziemowita, brat jego, Janusz książe na Czersku, Warszawie i Za-kroczymie, który dotąd zdaleka się trzymał od spraw polsko-węgierskich. Tą razą dał się użyć do zawarcia z królową układu, mocą którego zobowiązał się we wszystkich potrzebach przeciw któremukolwiek przeciwnikowi dostawić jej na pomoc trzydziestu lub więcej kopijników, biorąc za to w zamian tytuł domownika dworu królewskiego z roczną pensyą 2400 złt. z żup bocheńskich wypłacać mu się mających*). Za namową niektórych z wielkopolskich Grzymalitów wyprawiła królowa nieco później margrabiego Zygmunta celem objęcia namiestniczych rządów w Krakowie, lecz Małopolanie powitali go jeszcze z tamtej strony Karpat, założywszy wprzód zbrojny obóz pod Sączem dla przecięcia mu drogi, ostrzegając go przez posłów, ażeby się nie ważył wkraczać do Polski, gdzie go sobie nikt ani za króla ani za namiestnika mieć nie życzy, gdyż w przeciwnym razie orężem do powrotu zmuszonym zostanie 5). Groźba ta skutkowała, albowiem margrabia nie tylko nie przestąpił granic polskich, ale prosił' o rozmowę przyjacielską z wysłannikami panów polskich w Lubowli. Wysłano tamdotąd Sędziwoja z Szubina, wojewodę kaliskiego, Spytka z Melsztyna, wojewodę krakowskiego i Jaśka z Tar-nowa, kasztelana sandomirskiego. Po długich wymówkach ze strony posłów o nadużycie cierpliwości Polaków przez zwłokę królowej i odmianę postanowień zaledwo udało się Zygmuntowi uzyskać przedłużenie terminu od 8 maja aż do przyszłych Zielonych. Świątek, przypadających w roku 1384 na dzień 29 tegoż miesiąca. Posłowie, powróciwszy do kraju, nakłonili arcybiskupa Bodzantę i nie 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. e. II, 750. 751. — Długosz 1. c. lib. X, 91. 92. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 750. 751. — 3) Tamże II, 752. — Długosz 1. c, lib. X, 92. — 4) Katona Histor. crit. R. II, XI, 57. — 5) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 752. — Długosz 1, c. lib. X, 93. 703 którą szlachtę do przyjęcia zawartej ze Zygmuntem umowy, chociaż do jej ratyfikacji potrzeba było powszechnego zjazdu1). Na zjeździe naznaczonym w Sączu dnia 8 maja roku 1384 zgodzono się na umowę z Zygmuntem margrabią zawartą i wbrew uchwale radomskiej postanowiono, wyprawić uroczyste poselstwo do królowej Elżbiety, wyznaczywszy do niego Spytka z Melsztyna, wojewodę krakowskiego i Piotra Kmitę z Szczekocina, kasztelana lubelskiego, z doniesieniem, że naród czekać będzie przybycia króle-wnej do Krakowa tylko do Świątek, w którym dniu jeżeli królewna na miejscu nie stanie, w następny zaraz czwartek wybór króla się rozpocznie, który dopóki się nie skończy, żaden pod dachem nocować nie będzie"2). Gdy postanowienie to ogólnie przyjęto, wystąpił nagle z koła szlachcic, Przecław Wąwolski, ten sam który jeździł do Węgier od zjazdu radomskiego i odezwał się w te słowa: „Panowie Bracia I Wyprawiliście mnie niedawno do królowej z doniesieniem, aby nam córkę przysłała, i że już żadnych posłanników od was mieć nie będzie. Teraz widzę, że gotując to nowe poselstwo, chcecie mnie kłamcą uczynić. Proszę was, nie czyńcie tego, bobyście sami ze mną kłamcami zostali 3). Te słowa spowodowały zmianę postanowienia. Nietylko bowiem cofnięto poselstwo, ale zakazano surowo wyjazdu kogokolwiek na Węgry. Zdaje się, że na tym zjeździe arcybiskup Bodzanta nie był obecnym, albowiem na dniu 24 kwietnia napotykamy go w zamku żnińskim, gdzie dokumentem z tegoż dnia zamienił czynsz z młynów kwieciszewskich przynależący altaryom N. Maryi P. i św. Marcina w katedrze gnieźnieńskiej na dziesięciny stołu arcybiskupiego w Wapnie i Stołężynie4). Pod dniem 3 czerwca roku 1384 papież Urban VI poleca mu jako metropolicie prekonizowanego świeżo na biskupstwo poznańskie dziekana krakowskiego, Dobrogosta z Nowegodworu 5). Na początku miesiąca lipca tegoż roku znów go widzimy w Żninie, gdzie na dniu 9 tegoż miesiąca fundował i kanonicznie erygował ołtarz św. Mikołaja w kościele metropolitalnym, przeznaczywszy na utrzymanie altarzysty dziesięciny stołu swego arcybiskupiego w Malińcu, Gosławskiej Woli i Komorowie6). Mimo tak wyraźne zapowiedzenie elekcyi króla w czwartek po Świątkach, gdyby królewna w terminie oznaczonym do Krakowa nie przybyła, królowa Elżbieta ociągała się z wysłaniem jej, rozmaite tej zwłoki podając przyczyny. Nie przystąpiono przecież do wyboru króla wskutek usilnych zabiegów dworu węgierskiego i jego zwolenników w kraju. Nareszcie po odbytych jeszcze dwóch zjazdach bliżej nam nieznanych, jednym odprawionym przez Małopolan w Krakowie wśród lata i drugim odbytym przez Wielkopolan około 22 września roku 1384, kiedy już miano stanowczo przystąpić do oboru króla 7), pojawiła się królewna Jadwiga w Polsce. 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 752. — Długosz 1. c. lib. X, 93. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 754. 755. — 3) Tamże II, 755. — Długosz 1. c. lib. X, 94. — 4) Kod. dypl. wielkopl. III, 545. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 217. — Kod. dypl. wielkopl. III, 546. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 219. — Kod, dypl. wielkopl. III, 547. — 7) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 755. 704 Królowa Jadwiga przybyła do Krakowa w początku października roku 1384 w towarzystwie sędziwego kardynała Dymitra, arcybiskupa strygońskiego, Jana, biskupa czanadzkiego i dobranego orszaku panów węgierskich, witana z tem większym zapałem i radością, że przybyła prawie niespodzianie, kiedy już niejako stracono nadzieję jej oglądania1). Zaledwo odpoczęła po dalekiej podróży, przystąpiono do koronacyi, której uroczyście dopełnił w katedrze krakowskiej na dniu 15 października arcybiskup Bodzanta w towarzystwie wspomnianych wyżej biskupów węgierskich tudzież Jana Radlicy, biskupa krakowskiego2). Na kilka dni przed koronacyą arcybiskup ciężką przejść musiał próbę i niesłychane dla swej godności upokorzenie, albowiem nieprzyjaciele jego, głównie zaś niejaki Wacław Roskowski, rozsiał po kraju wielce ubliżające mu oszczerstwa, a mianowicie że nie jest rodu szlacheckiego. Chociaż już za życia Kazimierza przez licznych świadków udowodnił szlachectwo swoje po mieczu i po kądzieli, chociaż następnie wskutek ponowionych zarzutów za królowej Elżbiety przed kardynałem Dymitrem, arcybiskupem strygońskim, legatem apostolskim w Polsce i Zygmuntem, margrabią brandenburgskim, tłomaczył się z nich i złożoną przysięgą od nich oczyścił, nieprzyjaciele i potwarcy zaraz po przybyciu królewnej Jadwigi do Krakowa, chcąc zdyskredytować przed nią arcybiskupa i pozbawić go zaszczytu koronowania jej, oszczerstwa dawne ponowili, wskutek czego królewna Jadwiga na cztery dni przed obrzędem koronacyjnym zmuszoną była wejrzeć w tę sprawę i dla zasłonienia arcybiskupa od dalszych napaści wystawić dokument, oczyszczający go z zarzutów i deklarujący jego szlachectwo. Bodzanta nie poprzestał przecież na tem, ale, chcąc koniec położyć wszelkim podejrzeniom i wątpliwościom, domagał się złożenia na siebie formalnego sądu, któryby po dokładnem zbadaniu sprawy wydał wyrok odpowiedni i takowy publikował. Jakoż królowa wyznaczyła na sędziów: Dobiesława, kasztelana krakowskiego, Sędziwoja z Szubina, wojewodę kaliskiego i starostę jeneralnego krakowskiego, Jana wojewodę łęczyckiego i prokuratora krakowskiego, Jana sandomirskiego, Piotra lubelskiego Stanisława wiślickiego, Klemensa radomskiego, Piotra małogoskiego kasztelanów Przedbora marszałka krakowskiego, Pełkę sędziego i Prandotę, podsędka sando-mirskich i Piotra Szafrańca, podstolego krakowskiego, którzy pod dniem 12 grudnia roku 1384 ogłosili wyrok uwalniający arcybiskupa od wszelkich czynionych mu zarzutów, deklarujący go szlachcicem po ojcu i matce i przywracający mu w zupełności nieskażoną sławę i dobre imię3). 1) Długosz 1. c. lib. X, 96. — 2) Kalendarz Krakowski 1. c. II, 734. — Rocznik Świętokrzyski 1. c. III, 81. — Długosz 1. c. X, 96. — 3) Ciekawy ten dokument przechowany w oryginale w archiwum kapituły gnieźnieńskiej (Nr. 220. cfr. Kod. dypl. wielkopl. III, 551. 552) brzmi, jak następuje: „Nos Boleslaus castellanus Cracoviensis, Sandivogius palatinus Kalisieasis nec non capitaneus Cracoviensis, Johannes palatinus Lanciciensis, nec non procurator Cracoviensis, Johannes Sandomiriensis, Petrus Lublinensis, Stanislaus Wisliciensis, Clemens Radomiensis, Petrus Malogostensis castellani, Predborius marsalcus Cracoviensis, Pełko iudex, Prandotha subiudex Sandomiriensis, Petrus dictus Saffronecz subdapifer Cracoviensis, iudices et conimissarii partibus infrascriptis per gloriosissimam principem et dominatu dominam Hedvigem reginam Polonie dati legitime 705 Młodziuchna, bo dopiero lat trzynaście licząca królowa, zaraz na wstępie ujęła sobie wszystkie umysły i serca rzadką, wiek jej przechodzącą roztropnością, skromnością, miłym układem, i urodą. Jakoż Polacy chętnieby pozostali na zawsze podległymi jej rządom kobiecym, gdyby domowe niezgody, kłótnie i gwałty pojedyńczych magnatów i napaść obcych nieprzyjaciół nie były ich zmuszały do oglądania się za odpowiednim dla niej co do rodu i godności małżonkiem, któryby silną i wprawną do rządów ręką umiał utrzymać powagę tronu i przywrócić krajowi gorąco upragniony pokój; a lubo z woli zmarłego króla Ludwika Jadwiga zaślubioną była w dzieciństwie Wilhelmowi, książęciu austryackiemu, to ac speeialiter deputati, notum esse volumus quibus expedit universis: quod quamquam reverendus in Christo pater et dominus dominus Bodzantha, archiepiscopus ecclesie Gneznensis, de impositis sibi per quosdam emulos suos diversis iniuriosis et criminosis infamiis, ad mandatum serenissime priucipis et domiue domiue Elizabeth regine Ungarie, coram domino Dimithrio cardinali in Cracovia et coram magnifico principe domino Sigis-mundo marcbione Bramburgeusi, aliquibus ex nobis audieutibus, et presentibus, couiuuetim et divisim suam innocenciam et famam prestito ibidem corporali iurameuto digne et lauda-biliter ac sufficienter expurgavit et ostendit, demum predicta domina nostra Hedvigis regina Polonie in Cracovia quarto die ante coronacionem suam per ipsum dominum archi-episcopmn factam et celebratam, smdita ipsius domini archiepiscopi huiusmodi expurgaoione ac innoceucie ostensione informataque de sua constaucia et fidelitate, ex certa sua sciencia et de consensu nmtris sue domiue Eusabeth regiue Uugarie predicte, litteris suh cum appenso sigillo cundem dominum archiepiscopum sic ut premittitur expurgatum ac fidelem declaravit sufficienter et expresse, quas litteras domine nostre regine predicte in medium nostri offerebat: tatnen volens ex superhabundanti suam famam et innocenciam ostendere, coram m.bis iu iudicio eomparens, proposuit querulose super dominum Wenceslaum dictum Rosscowski, quomodo ipsum dominum... archiepiscopum eisdem et aliis criminosis et iniu-riosis infamiis diffamabat et accusabat coram prcdicta domina nostra regina Polonie et nobis prcsentibus; et insuper narrabat ipse Wenczeslaus, eundem dominum... archiepisco-pum non esse nobilem ex utroque parente proereatum. Nos vero auditis huiusmodi pro-positis ot partibus predictis preseutibus, babito inter nos tractatu et consilio speciali, informati per nonnullos nostrum, quod ipse domiuus archiepiscopus. instante sibi protunc domino Grotbone castellano Lublinensi, tempore domini Kazimiri, felicis memorie regis Folouie, in Cracovia coram iudicio regali et coram aliquibus nobis suam nobilitatem per nobiles fratres et patruos suos sue genealogie et clypei sui de terris Thesineusi, Cuya-viensi et Masovieusi, et per alios amicos suos post matrem, ad testiticandum per ipsum dominum archiepiscopum protunc inductos, per eorum eorporalia iuramenta ostendit et doeuit sufficienter, de eadem et de iufamiis per dictum Wenczeslaum sibi ut premittitur impositis proprio corporali iuramento suam innocenciam expurgavit sufficienter: ipsum dominum archiepiscopum vigore fideiussionis predicte nobilem ex utroque parente, solum Deum pre oculis habentes declaramus iudicialiter et sentenciamus, ipsumque de predictis infamiis declaratum et expurgatum pronunciantes in hiis scriptis ac eciam iustificatum, condempnantes dictnm Wenczeslaum in dnabus penis dictis pandznadzescza unam in causa nobilitatis, et aliam pro infatniis predictis eidem domino archiepiscopo dandam et solvendam. Iu cnius rei testimonium sigilla nostra preseutibns sunt appensa. Actum et datum in castro Cracoviensi in crastiuo dominice in qua Gaudete in Domino in ecclesia catholica decantatur anno Domini millesimo CCCmo LXXXIII presentibus nobilibus viris, dominis Ottone subcamerario Bidgostiensi, Michaele venatore Sandomiriensi, Wladimiro subdapifero Lanciciensi, Falibogone subiudice Syradiens, Dadzibogone herede ia Ortow, Nicolao Jastrzambecz de Borzyslavieze et aliis pluribus fide dignis." 89 706 przecież nie przypadał on bynajmniej do smaku Polakom, aby go obok niej posadzić na tronie. Starał się był o jej rękę, jakeśmy wyżej widzieli, podstępem i orężem książe Ziemowit mazowiecki, ale ten zraził sobie serca polskie licznemi bezprawiami, których się wraz z stronnikami swymi dopuścił, a zapomniawszy, co był winien królestwu jako jego lennik, przywłaszczył sobie Kujawy, lubo pomiędzy drobną szlachtą niemało miał sprzymierzeńców, którzy go królem mieć pragnęli. Nie zbywało nawet na zwolennikach Władysławowi Opolczykowi, chociaż żonatemu, doradzających mu połączenie się z Jadwigą. Wśród najrozmaitszych projektów i zdań, któremi się powszechnie w kraju zajmowano co do wyboru małżonka młodocianej królowej, przybyło do Krakowa w pierwszych dniach stycznia roku 1385 świetne poselstwo wielkiego książęcia litewskiego, Jagiełły, ażeby prosić dla niego o rękę królowej. Na czele poselstwa stał brat jego rodzony, Skirgiełło, głośny wspólnik Jagiełły w zabiegach o podniesienie Litwy do znaczenia i sławy, który już dawniej został chrześcijaninem obrządku wschodniego. Obok niego widziano drugiego brata jego, Borysa, który, żyjąc dłuższy czas w Niemczech, nawrócił się do Kościoła rzymsko-katolickiego. Towarzyszyli obojgu oprócz mnóstwa panów litewskich synowiec ich, Olgemunt albo Wigunt i doświadczony dyplomata litewski, Hennike, mieszczanin niemiecki z Wilna1). W dniu 18 stycznia stanęło poselstwo przed królową, otoczoną świetnym orszakiem panów, a Skirgiełło, zabrawszy głos, prosił królowę o rękę dla Jagiełły, oświadczając w jego imieniu, iż w razie uwzględnienia tej prośby, sam ze wszystkimi braćmi swymi dotąd nieochrzconymi wraz z całą szlachtą i ziemianami swych krajów od pierwszego do ostatniego przyjmie wiarę chrześcijańską w rzymsko-katolickim Kościele, że wszystkich swoich skarbów użyje ku odzyskaniu uszczerbków i strat obojga państw, Polski i Litwy, że gotów wypłacić sumę dwa kroć stotysięcy złotych umówioną tytułem zakładu pomiędzy królową węgierską Elżbietą a Wilhelmem, książęciem rakuskim, że się zobowięzuje własnym kosztem i trudem przy-wrócić koronie wszystkie utracone prowincje, nadto uwolnić wszystkich jeńców uprowadzonych obyczajem wojennym z ziemi polskiej, nareszcie wcielić swoje litewskie i ruskie kraje na wieczne czasy do królestwa polskiego2). Królowa w porozumieniu z otaczającymi ją panami odpowiedziała, że ręką swoją rozporządzać nie może, ponieważ ta już komu innemu przyrzeczona, radzi przeto posłom, aby się udali do Węgier do jej matki, a co ta postanowi, ona się temu podda. Królowa Elżbieta, do której się posłowie litewscy w towarzystwie kilku panów polskich udali, oświadczyła im, że się przedłożonemu projektowi nie sprzeciwia, że jednakże ostateczna decyzya należy do narodu polskiego, który bezpośrednio dotyczą poczynione przez Jagiełłę przyrzeczenia, dla tego ostatecznego rozwiązania sprawy w Krakowie szukać należy. Wskutek tak pomyślnej odpowiedzi królewskiej, która powszechną w kraju wywołała radość, złożono zjazd w Krakowie, na którym uchwalono wybór Jagiełły za małżonka królowej Jadwidze z odrzuceniem Wilhelma rakuskiego, Ziemowita i Władysława Opolczyka3). 1) Kalendarz Krakowski 1. c. II, 912. — Długosz 1. c. lib. X, 96. — 2) Długosz lib. X, 96. 97. — 3) Tamże lib. X, 98. 99. 707 Zalecono przytem tym samym panom polskim, którzy z poselstwem na Węgry jeździli, ażeby się z temże poselstwem udali na Litwę dla otrzymania ratyfikacji układu od Jagiełły. Ten przyjął wysłanników polskich nader uprzejmie i w przytomności braci swoich potwierdził w Rewie wszystkie poczynione w Krakowie i na Węgrzech obietnice 1). Podczas tych pertrakcyi arcybiskup Bodzanta zajęty był sprawami kościoła swego i uporządkowaniem dóbr w ostatniej wojnie prawie do szczętu zniszczonych, tudzież windykacją własności kościelnej, będącej z winy poprzednika swego, arcybiskupa Jana Suchywilk, w ręku niesprawiedliwych posiadaczy. Najdłużej ze wszystkich krewnych jego opierał się wydaniu Kościołowi gnieźnieńskiemu jego własności Wacław Roskowski, ten sam, który Bodzantę oczernił zapewne ze zemsty przed królową Jadwigą. Trzymał on zamek opatowiecki z obszernemi okolicznemi włościami i ustąpić z niego żadną miarą nie chciał. Dopiero w tym samym dniu, w którym na niego zapadł wyrok za oszczerstwo, dnia 12 grudnia roku 1384 przyszło do ugody pomiędzy nim a arcybiskupem za pośrednictwem Sędziwoja ze Szubina, wojewody kaliskiego i innych panów, według której Wacław zobowiązał się w dniu 21 tegoż miesiąca wydać rzeczony zamek z wszelkiemi włościami do rąk zawiadowcy arcybiskupiego, Stanisława Bielawskiego, pozostawiwszy w nim sto miar pszenicy, dwieście miar żyta lub mąki i tyleż miar owsa; natomiast arcybiskup zwalniał go z wszelkich pretensyi za zabrano z dóbr arcybiskupich dochody. Wrazie niedotrzymania tego zo-bowiązauia ze strony Wacława miał być pojmany i w ręce arcybiskupa oddany2), W samym początku roku 1385 bawił Bodzanta w Łowiczu, gdzie erygował kanonicznie kościół parafialny we wsi kapituły gnieźnieńskiej Niestronnie, świeżo przez Bronisława, archidyakona gnieźnieńskiego fundowany, ua którego uposażenie przekazał dziesięciny stołu swego arcybiskupiego w Palędziu Dolnem, Ławkach i Drewnie3). Na dniu 6 kwietnia tegoż roku był w Byszewie w klasztorze Cystersów, gdzie wydał rozkaz do plebanów w Gostyczynie, Drzewianowie, Dę-bowie, Samsiecznie, Wierzchucinie i Wąweluie, ażeby na rekwizycyą opata tegoż klasztoru rzucali klątwy na mieszkańców wsi Bralewnica, Przyrowa, Kanzewo, Wąwelno, Świnarzew, Mierucin, Tuszkowo, Dębowo, i trojakie Samsieczno nie-chcących oddawać przypadających mu dziesięcin czyli czynszów4). Następnego dnia bawił w Gnieźnie, gdzie potwierdził kmieciom wsi Orzeł na Pomorzu posiadanie pewnych zarośli za opłatą rocznego czynszu5). Dnia 18 maja r. 1385 przebywał w Trzemesznie zapewne na wizycie tamtejszego klasztoru, gdzie nadał wiernym zwiedzającym tamtejszy kościół klasztorny w różne święta odpust czterdziestodniowy 6). Jaranda, dziekan guieźnieński, podkolektor apostolski w archidye-cezyi gnieźnieńskiej, kwituje go na dniu 30 czerwca roku 1385 w Gnieźnie z ode 1) Wiszniewski, Pomn. historyi i literatury IV, 92. — 2) Archiv. Capit. Onemi. Nr. 221. — Kod. dypl. wielkopl. III, 552. — 3) Liber Benefic. Joannis de Lasco t. I, 331. — Kod. dypl. wielkopl. III, 553. — 4) Archiw. rząd. poznań. Koronowo Nr. 127. — Kod. dypl. wielkopl. III, 555. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV, f. 02. — Kod. dypl. wielkopl. III, 556. — 6) Archiw. kościoła trzemeszeńskiego. — Kod. dypl. wielkopl. III, 556. 89* 708 branych na rzecz skarbu pnpiezkiego dwudziestu grzywien1). Dokumentem wydanym w Łowiczu 8 lipca roku 1385 instytuował kanonicznie Jana, dotąd plebana w Żarnowie na plebana w Wielkiem Skrzynnie, jak opiewa tenże dokument w archiwum konsystorza gnieźnieńskiego przechowany 2). Będąc w Kurzelowie dnia 8 września tegoż roku, rzucił klątwę po wszystkich kościołach miasta Krakowa i okolicy na niejakiego Chebdę Rogowskiego, wójta we wsi Bodzanowie za grabież bydła poddanym arcybiskupim we wsi Prusy w pobliżu Krakowa położonej3). W Łowiczu dnia 26 października tegoż roku pozwolił Andrzejowi z Grzmiącej lokować wieś arcybiskupią Dobrogosty na prawie średzkiem 4). W sam dzień Wszystkich Świętych zjechał się z książęciem Ziemowitem mazowieckim W Jeżowie, który z wdzięczności za świadczone sobie usługi potwierdził mu wszelkie przywileje poprzedników swoich dotyczące rozległych dóbr łowickich5). Widać że książe nie tylko przebaczył arcybiskupowi jego odstępstwo od swej sprawy, ale że naówczas nie marzył już o koronie polskiej i Jadwidze, z którą w krotce potem, na dniu 12 grudnia roku 1385 zawarł ugodę pokojową w Krakowie, mocą której królowa obowiązała się wypłacić mu za zwrot wszystkich w ostatniej wojnie domowej zdobytych miast i grodów dziesięć tysięcy groszy pragskich. Aż do zupełnego wypłacenia tej sumy miała część Kujaw należąca do korony pozostać w ręku książęcia. Nadto zobowiązała się królowa, zapłacić za niego wszystkie u krakowskich żydów zaciągnione długi wraz z procentami. Obydwie strony przyrzekły sobie wzajemne wydanie jeńców wojennych i uwolnienie od odpowiedzialności wmięszanych w ostatnią wojnę partyzantów. Nareszcie książe zwolnił szlachtę łęczycką od wszelkich Względem siebie zobowiązań. Jedyny tylko Pietras Małochowski, za czasów królowej Elżbiety starszy starosta kujawski, który w ostatniej wojnie zdradziecką odgrywał rolę, najprzód naprzeciw stronuictwu królowej, a następnie naprzeciw Ziemowitowi, wykluczony został z układu, pozostawiony pod zarzutem i następstwem zdrady stanu0). W miesiąc 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 218. — Kod. dypl. wielkopl. III, 564, — 2) Archiv. Consist. Gnesn., Acta a. 1417: „Bodzantha Dei gracia s. Gneznensis ecclesie archiepiscopus discreto viro rectori ecclesie in Smogorzewo salutem in Domino. Quia de ecclesia parochiali in Zarnow vacante per assecutionem alterius ecclesie in Maiori Skrzinno nostre Gneznensis diocesis ad presentacionem noblium virorum dominorum Warsy et Manczivd ibidem in Maiori Skrzinuo heredum, ad quos ius patronatus dicte ecclesie dinoscitur pertiuere, discretum virum Juhannem olim ecclesie in Zarnow rectorem per annuli nostri imposicionem debita cognicione premissa investivimus et presentibus investimus, commitentes sibi curam animarum ac regimen spiritualium et temporalium ecclesie memorate. Quare tibi commicmus presentibus et mandamus, quatenus predictum dominum Johannem in possessionem dicte ecclesie in Maiori Skrzinno inducas corporaliter faciens sibi de redditibus, proventibus, iuribus et obvencionibus universis a redditriariis ipsius ecclesie in Maiori Skrzinno, sibi tauquam ipsorum vero pastori et legitimo rectori in omnibus licitis et honestis obediant et intendant. Datum Lovicii 8 die m. Jnlii anno Domini millesimo trecentesimo octuagesimo quinto, nostro sigillo presentihus sub-appenso." — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Xr. 223. — Kod. dypl. wielkopl. III, 564. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 224. — Kod. dypl. nrielkopl. III, 567. — 5) Archiv. Capit, Gnesn. Nr, 22 . — 6) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 765. 709 po tym układzie, na dniu 12 stycznia roku 1386 posłowie polscy, Włodko z Krakowa, Mikołaj Ossoliński, kasztelan zawichostski i Chrystyn, starosta kaźmierski mieli posłuchanie u Jagiełły w Wołkowysku na Litwie, upoważnieni przez stany królestwa do oświadczenia mu, że cały naród polski wybrał go jednomyślnie królem swoim i małżonkiem królowej Jadwigi, tudzież że dla ostatecznego załatwienia sprawy zwołany został zjazd powszechny do Lublina na dzień 2 lutego tegoż roku, na który posłom wielkiego księcia zagwarantowano wolny przejazd i wszelkie bezpieczeństwo1). Zjazd ten później odwołano i postanowiono w Krakowie zakończyć «kłady z Jagiełłą, który rychłe do Polski przybycie swoje zapowiedział. W tym właśnie czasie, w którym się rzeczy dla Jagiełły i narodu polskiego tak pomyślnie układały, królowa Jadwiga ciężkie przechodziła próby, ważąc się pomiędzy skłonnością serca swego i zobowiązaniami ku Wilhelmowi rakuskiemu, który potajemnie przybywszy do Krakowa, tajemne z nią miał schadzki i nawet wspólnie z nią przez dni piętnaście w zamku tamtejszym przemieszkiwał, a poświęceniem się dla kraju, którego była panią przez oddanie swej ręki Jagielle. Czujność panów małopolskich, a szczególniej Dobiesława z Kurozwęk, kasztelana krakowskiego i wielkorządzcy małopolskiego, który miał sobie powierzony dozór miasta i zamku, wypłoszyła z Krakowa Wilhelma po drabinie linowej z okna przez mury zamkowe spuszczonego 2). Jak zaś panowie świeccy dopełnili swej powinności, broniąc książęciu rakuskiemu pobytu w Krakowie i porozumienia się z nim Jadwidze, tak arcybiskup Bodzanta, zjechawszy do stolicy przy pomocy biskupów polskich koił żale młodocianej królewnej, uspokajał jej skrupuły co do zaślubin w wieku dziecięcym z książęciem rakuskim i pobudzał do uczynienia ofiary serca swego dla dokonania celów wielkiej doniosłości, jakiemi były pozyskanie Kościołowi katolickiemu całego narodu, zjednoczenie z koroną rozległych krain i widoki odzyskania jej utraconych ziem i prowincyi3). Jakoż roztropne przedstawienie rzeczy ze strony naczelników Kościoła polskiego nakłoniło młodą królowę do przyjęcia ofiarowanych sobie ślubów litewskich, bez czego wszystkie wysilenia i zabiegi narodu byłyby próżnemi i daremnemi. Moralne bowiem uspokojenie Jadwigi i pobudzenie jej do ofiarowania uczuć serca swego dla dobra narodu były nieodzownemi warunkami doprowadzenia wielkiego dzieła do skutku. Zawiadomiony o tem wszystkiem Jagiełło wybrał się przy końcu roku 1385 z Wilna w świetnym orszaku do Krakowa i ciąguąc zwolna w powiększającem się coraz więcej otoczeniu panów polskich, stanął przed bramami stolicy dnia 12 lutego 1386 roku. Zanim też bramy przestąpił, bracia i krewni jego oddali się w ręce Polaków jako zakładnicy za poczynione przez Jagiełłę przyrzeczenia i zobowiązania; poczem odbywszy uroczysty wjazd do miasta, prowadzony był na zamek, gdzie go oczekiwała zdeterminowana zupełnie do zjednocze 1) Rzyszczewski i Muczk. l. c. LII, 337. — 2) Ebendorfer w Peza Script. rer, Ausiriacar. II, 820. — 3) Chronicon des deutsch. Ordens w Dulika Forschungen in Schweden str. 273: „...dasz that der boszhaftige gesinte Ertzbischoff zu Gnysen... die Byschoff und prelaten zu Polen." 710 nia losów swoich z losami narzuconego jej przez naród męża najurodziwsza z wszystkich ówczesnych dziewic świata1), młodociana Jadwiga, mająca obok siebie Władysława Opolczyka i Ziemowita mazowieckiego, tudzież rozliczny i świetny orszak panów ze wszystkich dzielnic polskich pod przewodnictwem poważnego arcybiskupa i metropolity gnieźnieńskiego, Bodzanty. Jagiełło olśniony blaskiem wdzięków młodocianej królowej i spokojnem a uprzejmem jej przyjęciem, nie posiadał się w radości swojej i szczęściu. Równocześnie z tem pierwszem spotkaniem się Jagiełły z Jadwigą zajaśniała nad Polską gwiazda szczęścia i kilkowiekowej dla niej pomyślności. Nazajutrz, dnia 13 lutego bracia Jagiełły, Skiergiełło i Borys z synowcem a synem Kiejstuta, Witoldem, złożyli w jego imieniu u stóp królowej bogate i wspaniałe dary rozmaitego rodzaju. Trzeciego już dnia po swojem do Krakowa przybyciu, dnia 15 lutego Jagiełło przyjął chrzest z rąk arcybiskupa Bodzanty w katedrze krakowskiej i złożył wyznanie wiary rzymsko-katolickiej. Rodzicami chrzestnemi jego byli według wszelkiego prawdopodobieństwa Władysław Opolczyk, gorący od niedawnego czasu jego zwolennik lubo obłudny i Jadwiga wdowa po byłym staroście jeneralnym wielkopolskim, Ottonie z Pilicy. Jagiełło otrzymał przy chrzcie świętym imię Władysław, ochrzceni z nim razem bracia: Wigunt imię Aleksander, Świdrygiełło imię Bolesław, Korygiołło imię Kaźmierz, Witołd zaś przeszedł równocześnie z obrządku wschodniego na rzymski i przyjął imię Aleksandra. Inni książęta litewscy, którzy dawniej przyjęli byli obrządek wschodni, pozostali przy nim, natomiast wielu panów litewskich z orszaku Jagiełły wraz z nim przyjęli chrzest i uczynili wyznanie wiary rzymsko-katolickiej2). W trzy dni potem, dnia 18 lutego roku 1386 po poprzedniem przez arcybiskupa Bodzantę deklarowaniu zerwania wszelkich stosunków pomiędzy Jadwigą, a księciem Wilhelmem rakuskim, na mocy zasady Kościoła katolickiego, że śluby w dzieciństwie zawarte nie są obowięzujące3), tenże arcybiskup pobłogosławił uroczyście w katedrze krakowskiej węzły małżeńskie pomiędzy Władysławem Jagiełłą, wielkim książęciem litewskim i opiekunem Polski, jak się sam przed koronacyą zwykł był tytułować4), a młodocianą i urodziwą Jadwigą, prawnuczką Władysława Łokietka, a wnuczką króla Kazimierza W. W kilkanaście dni potem, dnia 4 marca roku 1386 arcybiskup Bodzanta ukoronował Jagiełłę pod imieniem Władysława II w katedrze krakowskiej przy asystencyi Jana Radlicy krakowskiego i "Dobrogosta z Nowego dworu poznańskiego biskupów przy ogromnym radosnym udziale panów, szlachty i ludu5). W tej samej chwili, w której arcybiskup Bodzanta wkładał koronę na głowę monarchy polskiego, Wilhelm rakuski wjeżdżał w bramy miasta Wiednia stroskany niewymownie utratą najpiękniejszej z ówczesnych niewiast 6). 1) Długosz 1. o. lib. X, 104. — Chron. Patavinum u Muratorego Scripi. rer. Italic, XVII, 502. — 2) Długosz 1. c. lib. X, 104. 105. — 3) Dodatek do Kroniki Jana z Czarnkowa u Sommersberga t. II, 154. — 4) Kod. dypl. wielkopl. III, 573. — 5) Rocznik Świętokrzyski w Monum. Polon. hist. III, 82. — Spominki mięszane tamże III, 230. — Poczet Królów Polskich tamże III, 295. — Zdarzenia godne pamięci tamże III, 311. — Kalendarz Krakowski tamże II, 913. — Długosz 1. c. lib. X, 105. 106. — Szajnocha, Jadwiga i Jagiełło t. III, 140 sqq. 352 sqq. — 6) Ap-pendix ad chronicon Hageni u Peza Scriptor. rer. Austriacar. I, 1162. 711 Na tronie Piastów zasiadła dynastya Jagiellonów, którą Opatrzność powołała jako dzielne narzędzie ku podniesieniu narodu polskiego do potęgi, chwały i świetności. Po ukończonych uroczystościach, napełniających kraj cały radością i weselem, król Władysław zwrócił nasamprzód swą uwagę i troskliwość na przywrócenie królestwa, a szczególniej Wielkopolski do pokoju, ładu i porządku. W tym celu już w kilkanaście dni po koronacyi wybrał się w drugiej połowie marca roku 1386 z królową Jadwigą w otoczeniu licznego zastępu rycerstwa krakowskiego i sandomirskiego do Wielkopolski, która ponuro przyjęła dostojnych swych gości. Na samą uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego przybył do Poznania, gdzie bawiąc czas niejaki, pogodził zagniewane dotąd na siebie śmiertelnie stronnictwa Grzymalitów i Nałęczów, zaprowadził ład i porządek w sądownictwie, dobra Kościołowi zabrane przywrócił, winnych i uporczywych ukarał, porządek i karność wszędzie zaprowadził. Dnia 18 kwietnia bawił w Pyzdrach, i tam zatwierdził przywilej klasztoru lędzkiego nadany mu przez Tomisława, sędziego kaliskiego, w roku 1375 1). W początku miesiąca maja przybyła para królewska do Gniezna 2), przyjmowana uroczyście przed arcybiskupa Bodzantę i kapitułę metropolitalną. Według starodawnego zwyczaju zażądał król dostarczania licznemu dworowi swemu wszelkich potrzeb czyli tak nazwanych stacyi z pobliskich dóbr kościoła gnieźnieńskiego. Kapituła wspomniana, trwożliwa o ogłodzenie i zubożenie poddanych swoich, odwołała się na przywileje swoje, uwalniające tychże poddanych od stacyi królewskich, tudzież na układ koszycki, znoszący też stacye. Król, nie zważając na przedstawienia kapitulne, ale idąc za podszeptami panów świeckich, kazał gwałtem pozabierać dobytki biednych poddanych i sprowadzić do Gniezna. Za bydłem i dobytkiem nadeszły gromady ludu z głośnym płaczem i narzekaniem, a obiegłszy dwór królewski, domagały się wydania zagrabionej własności, zanosząc równocześnie instancye do kapituły. Proboszcz jej, Mikołaj Strosberg, człowiek gwałtowny i królestwu nieprzychylny, rzucił interdykt na Gniezno i miejsca popełnionych bezprawi i cichaczem ustąpił z miasta. Trwoga i zamięszanie ogarnęły umysły wszystkich. Arcybiskup nie miał mocy zniesienia interdyktu, do którego rzucenia kapitule przysługiwało prawo za krzywdy wyrządzone jej własności. Szlachetna i wspaniałomyślna królowa, zapobiegając zamięszaniu, spowodowała usiluemi prośbami króla, że niebawem kazał biednym ludziom wydać ich własność, wskutek czego interdykt został zniesiony2). Dnia 6 maja bawiło królestwo w Trzemesznie, jak dowodzą dwa w tymże dniu wystawione tam przywileje Jagiełły8). Podczas wspólnego z królestwem pobytu w Gnieźnie arcybiskup Bodzanta, chcąc okazać wdzięczność szczególniejszą ku Świętosławie, matce Jana, kasztelana kaliskiego, osobliwej dobrodziejce kościoła metropolitalnego, na którego fabrykę znaczne złożyła ofiary, erygował kanonicznie i dziesięcinami stołu swego arcybiskupiego w Mierzewie uposażył ołtarz pod ty 1) Archiw. miejskie poznańskie, Diploma Nr. 18. — Kod. dypl. wielkopl. III, 576. — 2) Długosz 1. c. lib. X,107. 108. — 3) Kod. dypl. wielkopl. III, 577. 578. 712 tułem N. Maryi P. w tymże kościele, ustąpiwszy na lat dwadzieścia prawo prezentowania altarzysty tejże pani lub jej spadkobiercom1). Z Trzemeszna powróciło królestwo na Gniezno do Poznania, zkąd po załatwieniu rozmaitych spraw pod koniec lipca wróciło do Klukowa2), ponieważ nadchodził termin zwołanego do Nowego miasta Korczyna zjazdu powszechnego, na którym stany polskie zapoznać się miały bliżej z nowym monarchą swoim. W tej podróży towarzyszył mu prawdopodobnie arcybiskup Bodzanta, a przynajmniej brał udział w owym ważnym zjeździe jako głowa Kościoła polskiego i od chwili przybycia Jagiełły do Polski aż do swego zgonu wiemy jego doradzca i wspólnik w pracach nad dobrem kraju. W drugiej połowie miesiąca sierpnia roku 1386 odbył się w rzeczy samej wielki zjazd czyli sejm korczyński, na którym król Władysław potwierdził w dniu 29 tegoż miesiąca3) kartę wolności, daną szlachcie polskiej przed koronacyą swoją w Krakowie dnia 18 lutego roku tegoż pod pieczęcią wielkiego księstwa litewskiego4). Na tymże sejmie przyrzekł uroczyście odbycie najrychlejsze podróży apostolskiej na Litwę w celu pozyskania jej Kościołowi rzymsko-katolickiemu i praktycznego zjednoczenia jej z Polską. Ponieważ jednakże kraj ten rozległy przystępuyro był tylko w porze zimowej, gdy mrozy pościnały bagna i trzęsawiska, a śniegi ułatwiały przejazdy po bezdrożach, musiano tę podróż odłożyć aż do tej poty. Do tego postanowienia skłoniły króla i radę jego także krwawe zapasy wojenne na Litwie, spowodowane namowami i intrygami krzyżackiemi przez najazdy brata przyrodnego Jagiełły, Andrzeja Wingolta, dawniejszego książęcia połockiego, tudzież Świętosława Iwanowicza, kniazia na Smoleńsku, którzy, korzystając z nieobecności króla i braci jego, chcieli sobie przywłaszczyć, pierwszy księstwo połockie, drugi niektóre zamki i grody niegdyś do księstwa smoleńskiego należące. W porozumieniu z tymi dwoma na-jezdnikami Krzyżacy inflanccy rozpuścili zagony po znacznej części Litwy, pustosząc ją i niszcząc na wszystkie strony. Najwięcej odznaczał się okrucieństwami Świętosław Iwanowicz, jakich według zdania kronikarza ruskiego nie dopuszczał się nawet ani Antyoch syryjski ani Julian Odszczepieniec naprzeciw chrześcijanom5). Nagle zjawił się na Litwie Skirgiełło z trzema pułkami litewsko-pol-skiemi, a stanąwszy pod Mścisławem oblężonym od dwóch tygodni przez Świętosława, wraz z synami jego, Chlebem i Juryą, tudzież synowcem Iwonom Wasilewiczem, zmusił napastników do bitwy w otwartem polu nad Wechrą dnia 29 kwietnia roku 1386 podczas pobytu Jagiełły w Wielkopolsce i świetne nad nimi odniósł zwycięztwo, położywszy trapem Świętosława i synowca jego Iwona Wasilewicza, a obydwóch synów wspomnianych w niewolę pojmawszy. Następnie zwrócił się na niespokojnego Andrzeja Wingolta, odebrał mu Połock z Łukomlą, wojsko jego zniósł, syna mu ubił i samego pojmawszy, jako jeńca do Polski odesłał 6). Dopiero po uspokojeniu Litwy i zapewnieniu sobie ze strony Krzyżaków 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 226. — Kod. dypl. wielkopl, III, 576. — 2) Łętowski, Katalog I, 304. — 3) Bandtkie, Jus Polonicum i. 189. — Kod. dypl. wielkopl. III, 581. — 4) Bandtkie 1. c. f. 189. — Kod. dypl. wielkopl. III, 573. — 5) Latopis Litew. Dauiłłowicza str. 41. — Kronika litewska Bychowca str. 30. — *) Latopis Lit. Dauiłłowicza str. 41. — Kronika Lit. Bychowca str. 30. — Długosz 713 pokoju na czas swej apostolskiej1) podróży, Jagiełło, poczyniwszy należyte do niej przygotowania, wybrał się nareszcie z Krakowa w połowie października roku 1386 w nader licznem i wspaniałem otoczeniu na Sandomirz, Lublin, Włodzimierz i około 23 tegoż miesiąca stanął w Łucku 2), gdzie się dłuższy czas zatrzymał, zajęty uregulowaniem interesów owych prowincyi. Towarzyszyli mu w tej podróży obydwaj książęta mazowieccy, Ziemowit i Janusz, Konrad książe oleśnicki i kilku braci królewskich i krewnych, arcybiskup Bodzanta z osobnym dworem, biskupi Jan Radlica krakowski i Dobrogost z Nowegodworu poznański z zastępem duchowieństwa, głównie zaś Franciszkanów, którzy od dawna zajmowali się nawracaniem Litwinów, Bartosz z Więcborga poznański i Jaśko z Tarnowa sandomirski wojewodowie, tudzież mnóstwo panów, dworzan i rycerstwa8). Jeżeli odpis dokumentu przechowanego w archiwach kapituły gnieźnieńskiej i kościoła trzemeszeńskiego jest prawdziwy, natenczas arcybiskup Bodzanta powrócić musiał do kraju w drugiej połowie miesiąca grudnia roku 1386. Na dniu bowiem 26 tegoż miesiąca i roku, będąc w Gnieźnie, nadał proboszczowi trzemeszeńskiemu Jakóbowi i wszystkim jego następcom przywilej zasiadania w stalach kanoniczych kościoła metropolitalnego, czyli dostojeństwa horonowego kanonika gnieźnieńskiego 4). Odtąd aż do końca kwietnia roku 1387 nie ma najmniejszego śladu, ażeby się znajdował bądź w archidyecezyi swojej, bądź gdziekolwiek w Polsce, zkąd wnosić można, że po krótkim w Gnieźnie pobycie, dokąd go ważne sprawy kościelne powołać musiały, powrócił na Litwę i czynny brał udział w nawracaniu jej mieszkańców i uregulowaniu stosunków kościelnych tamże, co mu też Długosz i inni przypisują. W samym początku roku 1387 król Jagiełło z całem otoczeniem swojem przybył do stolicy litewskiej Wilna, dokąd zwołano pogaństwo okoliczne i przedstawiono mu potrzebę przyjęcia wiary w jednego prawdziwego Boga. Z razu zdumieli i wzdrygali się Litwini na to żądanie, lecz gdy spostrzegli, że dotychczasowe bożyszcza ich dały się bezkarnie ścinać, obalać, palić i niszczyć, ochłonęli z trwogi i oświadczyli gotowość przyjęcia chrztu świętego. Wtedy kapłani chrześcijańscy rozpoczęli pouczać lud gromadami, w czem im Jagiełło gorliwie dopomagał, a gdy neofitów uznano zdolnymi do przyjęcia sakramentu chrztu, udzielano go zrazu każdemu nawróconemu z osobna. Każdy z nich otrzymał z daru króla białą szatę wełnianą. Ten schludny, nieznany dotąd Litwinom ubiór wielce ich radował i uszczęśliwiał. Lotem błyskawicy rozniosła się po kraju wieść o pięknym darze królewskim. Zewsząd cisnęły się tłumy ludu do Wilna pragnącego się ochrzcić i przyoblec w białą szatę. Szczupła stosunkowo liczba kapłanów nie mogła żadną miarą podołać w udzielaniu każdemu z osobna chrztu świętego, dla tego zbierano ochotników w osobne gromady męzkie i żeńskie i chrzcono je ryczałtem przez kropienie wodą i wymawianiem formuły sakramentalnej, nadając każdej gromadzie jedno i to samo imię Świętego lub Świę l. c. lib. X, 107. — 1) Voigt, Gesch. Preuss. V, 495. uwaga 2. — 2) Caro, Gesck. Polens t. III, dodatek I, str. 638. 639. — 3) Długosz 1. e. lib. X, 108, 109. — Szajnocha 1. e. III, 3 sqq. — 4) Archiw. kościoła trzemeszeńskiego, Liber privileg. f. 109, — Acta decr. Capit. Onem. XII, 186. — Kod. dypl. wielkopl. III, 586. 90 714 tej. Po ochrzceniu połowy pogańskiej Wilna, nie naruszając wolności wyznania drugiej, przeważnie ruskiej połowy, król na dniu 17 lutego roku 1387 wydał przywilej dotyczący uorganizowania nowego kościoła litewskiego. Założone zostało nasamprzód biskupstwo wileńskie i siedm kościołów parafialnych w różnyeh częściach kraju: w Miednikach, Mejszagole, Wilkomierzu, Niemenczynie, Krewie, Hojnowie i w Obolczy, dla których król bogate przeznaczył uposażenie. Rządy nowego kościoła i stolicę biskupią objął jako sufragan arcybiskupa gnieźnieńskiego Franciszkanin, Andrzej Wasiło, tylularny biskup Seretu w Mołdawii. Nowa katedra wileńska, której fundamenta uroczyście założono, stanąć miała kosztem królewskim na miejscu głównej świątyni pogańskiej, którą zburzono1). Z Wilna wybrał się król w końcu lutego lub na początku marca w podróż po kraju. W każdem miejscu pobytu jego powtarzały się te same sceny, co w Wilnie. Pobożny król nie tylko naukami publicznemi dopomagał kapłanom, ale nawet sam chrztu udzielał i otaczającym go książętom i panom to samo czynić kazał2). Wszędzie burzono świątynie pogańskie i stawiano w ich miejsce kaplice i krzyże. Ten objazd misyjny trwał kilka miesięcy, prawdopodobnie aż do końca lipca roku 1387, gdyż na dniu 12 tegoż miesiąca napotykamy króla jeszcze w Niepołomicach, a dnia 26 już w Krakowie 3). Arcybiskup Bodzanta uprzedził go do kraju o kilka miesięcy rychlej, gdyż na dniu 24 kwietnia tegoż roku widzimy go w Gnieźnie biorącego udział w obradach kapituły jeneralnej, gdzie w tymże dniu rzucił klątwę w dyecezyach gnieźnieńskiej, krakowskiej i poznańskiej na Dersława, kasztelana santockiego, który w roku 1385 w mieście Kłecku złupił mieszczan żnińskich, zabrawszy im gwałtem bez najmniejszej z ich strony winy konie, wozy i wiele innych rzeczy w wartości 91 grzywien groszy pragskich, nie poczuwając się mimo napomnienia i groźby do powrócenia niesprawiedliwie wydartej własności4), W tymże dniu na prośby Bronisława, arehi-dyakona gnieźnieńskiego, zatwierdził uposażenie i przywileje fundowanego niegdyś przez wojewodę kaliskiego, Przecława z Gułtów, ołtarza ś. Stanisława w katedrze gnieźnieńskiej 5). W roku 1386 papież Urban VI nałożył był na całe duchowieństwo polskie nowy podatek, wynoszący wartość trzyletnią wszelkich dziesięcin. Do-brogost Nowodworski, biskup poznański, jeneralny kolektor papiezki tegoż podatku, korzystając zapewne z nadarzonej sposobności przypomnienia się Bodzancie za ubieżenie siebie do arcybiskupstwa, wyklął go wraz z kapitułą metropolitalną i duchowieństwem archidyeeezalnem za to, że wspomnianej daniny w swoim czasie nie złożyli. Arcybiskup udał się wspólnie z kapitułą i duchowieństwem swojem do Stolicy apostolskiej z zażaleniem na tak surowe z sobą i klerem swoim Dobrogosta obejście, przedstawiając zarazem niemożność swoję i kleru co do zapłacenia tego podatku z powodu ogromnego spustoszenia dóbr duchownych 1) Baliński, Historya miasta Wilna I, 119. — Wapowski, Dzieje tłomacz. Malinowskiego I, 77. — Długosz 1. c. lib. X, 112. — 2) Długosz 1. c. lit. X, 117. — 3) Caro, 1. c. III, dodatek I, str. 640. — 4) Archiv. Gapit. Gnesn. Nr. 230. — Kod. dypl. wielkopl. III, 588. — 5) Archiv. Consist. Gnesn., Acta acticata de a. 1475. — Kod. dypl wielkopol. III, 589. 715 w ostatnich wojnach domowych. W skutek tego przedstawienia papież wspomniany w brewe, wydanem dnia 18 maja roku 1387 nie tylko zwolnił arcybiskupa i duchowieństwo od klątwy, ale opuści! im trzecią część złożyć się mającej daniny 1). Odtąd aż do zgonu arcybiskupa Bodzanty nader skąpe mamy o nim wzmianki. W końcu marca roku 1388 król Władysław bawił w Poznaniu, gdzie zatwierdził pod dniem 31 tegoż miesiąca przywileje nadane przez Kazimierza W. miasta Wschowie2); na dniu zaś 10 kwietnia tegoż roku bawił w Trzemesznie, jak dowodzi przywilej dany klasztorowi tamtejszemu co do zamienienia wsi Gąsawy na miasto i ulokowanie go na prawie niemieckiem oraz zamiany cła w mieście Wilatowie na cło w Trzemesznie3). Niezawodnie w przejeździe z Poznania do Trzemeszna wstępował król do Gniezna, gdzie go podejmował arcybiskup, jeżeli go natenczas choroba do łoża nie przykuwała. W miesiącu sierpniu tegoż roku spotykamy Bodzantę w Skierniewicach, gdzie zasłużonemu względem siebie Mikołajowi z Osieka ustąpił trzecią miarę zboża z młyna tamtejszego przywilejem wydanym dnia 29 tegoż miesiąca4). Była to ostatnia z znanych czynności arcybiskupa Bodzanty. W cztery miesiące później zakończył żywot doczesny we wsi arcybiskupiej Chełmie albo Chełmnie. Kalendarz Krakowski 5), Długosz 6) i Bużeński7) podają jednomyślnie dzień 26 grudnia roku 1389 jako datę śmierci jego. Tenże rok ma Damalewicz8) i Katalog II Arcybiskupów 9); sam tylko Bocznik Miechowski kładzie śmierć jego w roku 1388 dnia 26 grudnia10). Tej dacie oddać pierwszeństwo przed drugą tylu powagami stwierdzoną powodują nas dwa spółczesne w archiwum kapituły gnieźnieńskiej przechowane dokumenta, w których już na początku roku 1389 występuje jako administrator archidyecezyi sede vacante po zgonie Bodzanty Bronisław, archidyakon gnieźnieński. W pierwszym datowanym z Gniezna dnia 18 stycznia roku 1389 tenże arehidyakon jako administrator dyecezyi mianował Mikołaja Strzeszkona, kanonika gnieźnieńskiego, podskarbim kuryi arcybiskupiej 11); w drugim, wystawionym w Łowiczu dnia 16 lutego tegoż roku, instytuował kanonicznie jako administrator archidye-cezyi Mikołaja, syna Wisława z Dąbrówki na wakujące probostwo w Waliszewie12). 1) Theiner 1. c. I, 757. — 2) Archiw. rząd. poznan. Wschowa Nr. 2. — Kod. dypl. wielkopol. III, 601. — 3) Archiw. kosc. trzemeszenskiego, Liber privileg. f. 13. 70. — Kod. dypl. wielkopl. III, 602. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Liber privileg. saec. XV, f. 18. — Kod. dypl. wielkopl. III, 60G. — 5) Monum. Polon. histor. II, 940. 941: „Eeverendissimus pater dnus Bodzantba archiepiscopus sancte Gnezneusis ecclesie obiit sub anno Dni MCCCLXXX nono (die sancti Stephani prothomartyris)." — 6) Histor. Polon. lib. X, 123. 124: „Vigesima sexta Decembris (A. 1389) Bodzantha de Scbeligi, Archiepiscopus Gnesnensis eum annis septem sedisset in villa archiepiscopali Chehn moritur." — 7) tywoty Arcyb. Qniezn. t. I, 211. — 8) Series Archiep. Gnesn. f. 266. — 9) Monum. Polon. histor. III, 407. — 10) Tamae II, 887: „1388 sabbato in crastino nativitatis Domini obiit Bodzantha archiepiscopus Gneznensis." — 11) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 234. — Kod. dypl. wielkopl. III, 613: „Nos Bronislaus arehidiaconus et administrator in spiritualibus ecclesie Gneznensis... Datum Gnesne ipso die beate Prisce virginis et martyris gloriose sub anno Domini M.CCC.LXXX nono." — 12) Archiv. Capit. Gnesn., Excerpta ex actis Consist. Onesn. ab a. 1404, f. 257b: „Bronissins archidiaconus et administrator in spiritualibus Eccl. Gneznensis... Datum Lowicz sexta 90* 715 Skoro zatem już w początku roku 1389 archidyecezya miała administratora sede vacante, toć arcybiskup Bodzanta musiał umrzeć nie 26 grudnia roku 1389, ale tegoż dnia roku 1388, jak ma Rocznik Miechowski, którego autor mógł być bardzo dobrze o zgonie tegoż arcybiskupa poinformowany, ponieważ kanonicy regularni grobu Chrystusowego w Miechowie stali w ścisłych stosunkach z Gnieznem, mając tem klasztor swej reguły obsadzany zakonnikami z Miechowa. Zwłoki arcybiskupa sprowadzono z Chełmu do Gniezna i złożono na wieczny spoczynek w kaplicy przez niego za życia fundowanej, jak utrzymuje Długosz 1). Z prac jego pasterskich i zabiegów o dobro Kościoła nader mało utrzymało się pamiątek. Zaburzenia wojenne w czasie czteroletniego bezkrólewia, uciski i prześladowania ze strony przeciwników politycznych, bezustanne zajęcia sprawami publicznemi i nawróceniem Litwy, nie pozwalały mu, poświęcić się całkiem, jakby był chciał, dobru Kościoła polskiego, a szczególniej archidyecezyi swojej. Oprócz fundacyi wyżej wspomnianych kilku ołtarzy, nadania dziesięcinami nowo fundowanego kościoła w Niestronnie, fundacyi kościoła parafialnego w Pieczewie dekanatu łęczyckiego2), wystawienia domu mieszkalnego dla wika-ryuszów kolegiaty uniejowskiej 3), żadnych innych po sobie nie pozostawił pamiątek. Musiał jednakże w dobroci swojej i hojności zanadto szafować własnością kościelną, skoro papież Urban VI w brewe wydanem w Neapolu dnia 8 marca roku 1384 do oficyała wrocławskiego, jako komisarza apostolskiego, polecił mu, aby wszelkie alienacye tejże własności przez arcybiskupa Bodzantę i jego poprzedników poczynione zniósł i kościołowi gnieźnieńskiemu przywrócił to, co mu się należało 4). Zjednane sobie zasługi wspólnej z królem Władysławem Jagiełłą nad nawróceniem Litwy pracy, tudzież skrzętnej zabiegliwości o utrzymanie własności kościelnej zaciemniają strony ujemne, a mianowicie interesowna powolność, którą okazał względem króla Ludwika, przyjmując arcybiskupstwo gnieźnieńskie z krzywdą i sponiewieraniem odwiecznych praw kapituły metropolitalnej, a jeszcze więcej osoby prawowitego jej elekta, Dobrogosta Nowodworskiego, niestałość charakteru i chwiejność zdania politycznego, przez które tak siebie jako i kościół gnieźnieński na nader dotkliwe wystawił prześladowanie, a dobra arcybiskupie w kwitnącym stanie będące na ruinę i spustoszenie, którego naprawić nie zdołał. Na stolicy arcybiskupiej zasiadł w nader krytycznych czasach, ale przy silniejszym charakterze, głębszym rozumie politycznym obok powagi swej metropolitalnej byłby mógł niejednemu złemu zapobiedz i niemało do spokojniejszego i prędszego rozwiązania ówczesnych zawikłań się przyczynić. Pamiętnemi jednakże pozostaną rządy jego arcybiskupie ważnością wypadków, w których bezpośredni brał udział, jako to w koronacyi królowej Jadwigi, chrzcie, ślubie i koronacyi Jagiełły i zjednoczeniu się Litwy z Polską i Kościołem rzymskim. decima mensis Februarii anno Domini millesimo trecentesimo octuagesimo nono, nostro sigillo presentibus appenso." — 1) Historia Polon. lib. X, 124. — 2) Łaskiego, Liber Beneficior. II, 438. — 3) Bużeński 1. c. I, 211. — Niesiecki 1. c. I, 120. — Paprocki 1. c. str. 377. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 216. — Kod. dypl. wielkopl. III, 544. XXIII. JAN III OLIT KROPIDŁO, książe opolski. aledwo wieść o śmierci arcybiskupa Bodzanty rozeszła się po kraju, dumny i ambitny biskup kujawski, Jan Olit, książe opolski, poruszył wszystkie sprężyny, ażeby dla siebie pozyskać osieroconą stolicę metropolitalną. Nie ufając ani względom króla Władysława Jagiełły, ani sympatyom kapituły gnieźnieńskiej, nie pytał się ani o zezwolenie pierwszego, ani o kanoniczny wybór drugiej, lecz rachując na potężny wpływ stryja swego intryganta, Władysława, książęcia opolskiego, dobrzyńskiego, kujawskiego i wieluńskiego, wraz z nim udał się wprost do papieża Urbana VI, który, nie przewidując smutnych następstw uległości swojej, własną powagą swoją bez porozumienia się z królem Władysławem i kapitułą metropolitalną w roku 1389 z biskupstwa ku1 jawskiego na arcybiskupstwo gnieźnieńskie go przeniósł. Jan, książe opolski, niewiadomo, z jakiego powodu przez spółczesnego kronikarza Olitem, a powszechnie dla dziwnego trefienia długich włosów Kropidłem zwany, syn Bolesława III, książęcia na Opolu, a synowiec głośnego w dziejach polskich wichrzyciela i wiarołomcy, Władysława, książęcia opolskiego, dobrzyńskiego, kujawskiego i wieluńskiego, Naderspanem zwanego, wielkorządzcy polskiego za króla Ludwika, którego Szajnocha trafnie zdziczałą płonką wielkiego drzewa Piastów nazywa1), brat Bolkona, Henryka i Bernarda, którzy razem z stryjem Władysławem księstwo opolskie dzierżyli2), urodził się w Opolu około roku 1360. 1) Jadwiga i Jagiełło t. III, 187. — 2) A. Mosbach, Uber die Gefangen-nehmung des Bischofs von Kujavien und Herzogs von Oppeln, Johann Kropidło genannł 718 Ojciec przeznaczył go od dzieciństwa do stanu duchownego, rachując ua to, że ród książęcy i powinowactwo z panującym domem świetniejsze zgotują mu w tym stanie losy, aniżeli udział w małem księstwie opolskiem z trzema braćmi, z stryjem i jego rodziną. W tym celu wysłał go po ukończeniu nauk w kraju na wyższe studya do Bononii, wyrobiwszy mu poprzednio donośne probostwo przy kościele ś. Marcina w Kirchdorf na Spiżu, naówczas jeszcze do Węgier należącym1). Po śmierci Mikołaja z Kurnika, biskupa poznańskiego, dnia 8 maja roku 1382, wspomniany książe Władysław opolski, korzystając z nadzwyczajnych względów Stolicy apostolskiej za to, że królowi Ludwikowi niemało był pomocnym przy założeniu arcybiskupstwa halickiego i trzech biskupstw ua Rusi, tudzież z powodu wpływu swego, jaki naówczas wywierał na politykę europejską 2), udał się, poparty przez nader przychylnego mu króla węgierskiego i polskiego, Ludwika, do papieża Urbana VI, aby osierocone biskupstwo synowcowi swemu, Janowi, powierzyć raczył. Tymczasem kapituła poznańska na dniu 29 kwietnia roku 1382 wybrała jednozgodnie biskupem Mikołaja, kantora gnieźnieńskiego i scholastyka poznańskiego, z rodu Nałęczów, męża ze wszech miar zacnego, któremu atoli król Ludwik, uprzedzony przez ulubieńca swego i bliskiego krewnego, książęcia Władysława, ze swej strony wręcz odmówił uznania, a gdy elekt przez arcybiskpa Jana Suchywilk na biskupstwo potwierdzony udał się w drogę do Rzymu w celu obrony praw swoich, król, wysławszy gońców do Włoch, kazał go razem z Dobrogostem z Nowegodworu, elektem arcybiskupem gnieźnieńskim, pojmać i aż do dalszej dyspozycyi swojej trzymać w więzieniu. Usłużny doża wenecki, chcąc się przypodobać królowi Ludwikowi, kazał obydwóch podróżnych uwięzić w miasteczku Trewiso, atoli już nazajutrz, zapewne za wskazówką agentów królewskich i książęcia Władysława, którzy się dowiedzieli, że sprawa obsadzenia biskupstwa poznańskiego w Rzymie pomyślnie dla Jana, książęcia opolskiego, załatwioną została, zatrzymując na dłuższy czas Dobrogosta z Nowegodworu w więzieniu, kazał wypuścić z niego Mikołaja, elekta poznańskiego. Ten przybywszy nareszcie do Rzymu, przekonał się, że sprawa jego była stracona. Wysłańcy króla Ludwika i Władysława opolskiego uprzedziwszy go bowiem, prekonizacyą książęcia Jana do skutku przyprowadzili. Papież wspomniany tak ze względów podanych jako i z powodu wywołanego przez siebie rozdwojenia w Kościele, starając się o zjednanie sobie uznania i przychylności książąt panujących, a najwięcej, jak utrzymuje Długosz, tą okolicznością spowodowany, że książęta takim samym, jak on, pieczętowali się herbem, to jest, orłem modrego koloru w polu błękitnem, nie zważał na sprawiedliwe elekta poznańskiego prawa, lecz własną powagą swoją bullą z dnia 9 lipca roku 1382 wspomnianego książęcia biskupem poznańskim ustanowił 3). Ten bawiąc jeszcze podówczas na naukach w Bononii4), in Breslau w Grunhagena Zeitschrift des Vereins fur Geschichte und Alterthum Schlesiens t. VII, 71 sqq. — 1) Długosz, Hist. Polon. lib. X, 57. 58. — A. Mosbach 1. c. VII, 71 sqq. — 2) Szajnocha 1. c. III, 185. 186. — 3) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 716. 717. — Długosz 1. c. lit. X, 57. 58. — Mosbach 1. c. VII, 70. 71. — *) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 717, 719 zawiadomiony o niespodzianem wyniesieniu swojem, zaniechawszy nauki, podążył do Polski, aby jaknajrychlej posieść biskupstwo i przy znacznych dochodach jego odgrywać w świecie rolę odpowiednią swemu urodzeniu, wrodzonej ambicyi i rozbudzonym przez skrzywione wychowanie namiętnościom. W rok i dwa miesiące po wyniesieniu na biskupstwo umarł ojciec jego Bolesław III dnia 21 września roku 13801). Płochy światowy i w młodzieńczym wieku już rozwiozły2), zajęty przedewszystkiem swojemi facecyami i zabawami, swoją długą, kędzierzawą nakształt kropidła utrefioną fryzurą, będącą powodem, jak się już wspomniało, przydomku dziwnego Kropidło 3), młody biskup nie zbudował bynajmniej, ale trwogą przejął dobrze myślących i prawych członków kapituły poznańskiej, duchowieństwo i wiernych całej dyecezyi, że się pod takiego dostała pasterza, tem więcej, że znając nikczemne intrygi i zły charakter stryja jego, Władysława, powszechnie dla tego w całej Polsce znienawidzonego*), słusznie lękali się opłakanych kościoła poznańskiego losów. Jakoż sprawdziły się, niestety, te obawy, albowiem biskup nie mający jeszcze ani święceń kapłańskich, ani powołania do swego stanu, ani nawet dobrej woli ochraniania powierzonego sobie biskupstwa od moralnej i materyalnej ruiny, nie dbał ani o powierzone swej pieczy owieczki, ani o przyzwoitość stanowi swemu odpowiednią, ani o całość dóbr kościelnych sobie do użytku oddanych. Zajęty zabawami, wesołemi i hucznemi biesiadami po dworach krewnych swoich, książąt ślązkich, mało siedział w Poznaniu, co zresztą lepiej było dla tamtejszego duchowieństwa i wiernych, nie wystawionych przez to na częste ze strony biskupa swego zgorszenia. Natomiast dały się w znaki kapitule i biednym poddanym duchownym nieszczęsne biskupa z stryjem swoim Władysławem stosunki. Ponieważ temuż stryjowi i małżonce jego, Eufemii, królewnie węgierskiej, winien był z braćmi swymi Bolkonem, Henrykiem i Bernardem 5009 grzywien i 30 groszy, przeto w początku listopada roku 1383 ciż bracia stryjowi i wierzycielowi swemu oddali posiadłości swoje w księstwie opolskiem wraz z dobrami biskupstwa poznańskiego w zastaw i zarząd na cztery lata z tem zastrzeżeniem, że gdyby przez ten czas wierzyciel nie miał pokryć należytości swojej, natenczas zastaw trwać miał aż do zupełnego jej zaspokojenia5). Napróżno kapituła protestowała naprzeciw temu frymarczeniu dobrami kościelnemi; Opolezyk mający za sobą królowę wdowę Elżbietę i siłę zbrojną, zagarnął też dobra pod swój zarząd, a chcąc jaknaj rychlej przyjść do swej własności, nie ochraniał bynajmniej dzerżawców ani poddanych. Na szczęście żelazne rządy jego nie długo trwały; ustać bowiem musiały z ustąpieniem jego synowca z biskupstwa poznańskiego ku niewymownej radości dyecezyi, gdy go w roku następnym protekcya stryja i łaska papieża Urbana VI na donośniejsze i przedniejsze biskupstwo kujawskie przeniosły. 1) Mosbach 1. c. VII, 77. — 2) Długosz, Vitae Episcopor. Ms. bibliot. Ossolińskich f. 113: „Crapulae et rebus mundanis atque illecebrosis deditus in feminas male temperatus." — 3) Paprocki, Cathalogus albo Porządne opisanie Arcyb. Gnieźnien,: „Głowa mu to nazwisko kędzierzawa dala." — Szajnocha 1. c. III, 186. — 4) Tamże III, 176—206. — 5) Registrum S. Venceslai wyd. przez M. Wattenbacha i Grttn-hagena (Wrocław 1865) t. IV, 11. — Mosbach 1. c. VII, 71 sqq. 720 W roku bowiem 1383 dnia 30 lipca rozstał się z tym światem Zbilut, biskup kujawski. Kapituła, uprzedziwszy właściwy termin elekcyi nowego biskupa z obawy przed narzuceniem jśj kogo niegodnego przez Ziemowita, książęcia mazowieckiego, który w czasie bezkrólewia po śmierci króla Ludwika w nadziei pozyskania tronu polskiego, w której go utrzymywał arcybiskup gnieźnieński Bodzanta, ufając w siłę oręża swego, opanował był właśnie Kujawy, w zamku raciążskim sposobem kompromisu obrała biskupem Trojana, proboszcza poznańskiego i kanonika kujawskiego, męża wielkiej zacności i niepospolitych zasług względem Kościoła, i wysłała niebawem delegatów swoich do arcybiskupa Bodzanty, aby elekta mocą przysługującej mu władzy zatwierdził i jaknajrychlej konsekrował. Ten, bawiąc naówczas w zamku uniejowskim, przekonawszy się o prawnym zupełnie wyborze, zatwierdził go wprawdzie w sam dzień Wniebowzięcia N. Maryi P., lecz bojąc się, urazić książęcia Ziemowita, bez którego wiedzy i przyzwolenia wybór przez kapitułę został dokonany, do konsekracyi elekta przystąpić nie chciał, na pomyślniejszy czas ją odłożywszy 1). Tymczasem Władysław, książe opolski i synowiec jego, Jan, spiesznie wyprawiwszy poselstwo do Ezymu z poleceniami królowej wdowy Elżbiety, sprawili u papieża Urbana VI, że kanoniczny wybór Trojana unieważnił, a Jana Kropidło z poznańskiego na kujawskie biskupstwo własną powagą swoją przeniósł2). Zdaje się, że Jan już przedtem przyjął święcenia kapłańskie i sakrę biskupią, gdyż inaczej trudno przypuścić, aby papież mimo swoję uległość dla książąt i względy dla Opolczyka, człowieka świeckiego, ku powszechnemu zgorszeniu na wyższe posuwać miał dostojeństwo buskupie. Musiał zaś być błędnie poinformowanym o życiu i prowadzeniu się protegowanego biskupa, skoro się tak skorym do przeniesienia jego na stolicę kujawską okazał. Z ezasów dwuletnich rządów Jana w dyecezyi poznańskiej dwie ważniejsze tylko powstały tam po nim pamiątki. Mając widoki postąpienia na biskupstwo kujawskie, chciał się zalecić Stolicy apostolskiej i światu i dla tego koniec roku 1383 przepędził po części w Poznaniu i zajmował się nieco sprawami kościelnemi. Na początku miesiąca października tegoż roku uczestniczył w obradach kapituły jeneralnej i wspólnie z nią wydał na dniu 7 tegoż miesiąca ważne i bardzo na czasie będące rozporządzenie względem sprawiedliwego podziału dochodów kapituły pomiędzy jej członków oraz spowodowania ich do rezydencyi przy kościele katedralnym. Dotąd działy się w tej mierze wielkie nadużycia, gdyż starsi prałaci i kanonicy zabierali dla siebie po kilka wsi prestymo-nialnych, nie zważając na młodszych, z czegoby żyć mogli, a zajmując się po tychże wsiach gospodarstwem, lub na innych wysiadując beneficyach, wcale albo rzadko kiedy poczuwali się do obowiązków względem kościoła katedralnego i kapituły, pozostawiając prace i trudy kilku przy tymże kościele rezydującym ubogim konfratrom. Otóż chcąe tej niesłuszności zapobiedz, biskup Jan rozporządził, 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 744. 745. — Długosz 1. c. lib. X, 87. 88. — 2) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 745. 752. — Długosz 1. c. lib. X, 95. — Damalewicz, Vitae Vladislav. Episcopor. f, 252—258. 721 ażeby odtąd wszystkie wsie prestymonialne administrowane były przez kapitułą i dochody z nich jako i zkądinąd wpływające rozdzielane były porówno pomiędzy tych tylko członków kapituły, którzy przy kościele katedralnym stale przebywają. Dla proboszcza zaś poznańskiego przeznaczył raz na zawsze wsie kapitulne: Mączniki, Śródkę, Wiele pod Nakłem i czwartą wieś, którą sobie sam mógł wybrać1). Na kapitule zwyczajnej dnia 12 listopada roku 1383 pozwolił obywatelowi poznańskiemu, Bartłomiejowi Cześmirowi (Bartkowi Czeszmir), fundować w kościele katedralnym ołtarz na cześć ś. Krzyża i śś. Apostołów Piotra i Andrzeja, który kanonicznie erygował i odpustami obdarzył2). Otrzymawszy zatwierdzenie z Rzymu w końcu roku 1383 lub na początku 1384, odbył na dniu 11 lutego tegoż roku uroczysty wjazd na stolicę kujawską, witany przez proboszcza Teodoryka i kapitułę, która lubo go sobie nie życzyła, poddała się zwierzchnictwu jego z uległości ku Stolicy apostolskiej i z roztropnego względu na ówczesne stosunki w kraju, wobec których opór naprzeciw narzuconemu jej niegodnemu biskupowi kościołowi kujawskiemu smutnemi groził następstwami. Nazajutrz odebrał nowy pasterz pod zarząd swój zamki wolborski i raciążski oraz wszystkie dobra biskupie3). Osiągnąwszy cel życzeń swoich i na donośnem osiadłszy biskupstwie, puścił wolno cugle namiętnościom swoim, żyjąc nie jako książę Kościoła, ale jako pan świecki i nie troszcząc się bynajmniej o owczarnią swoją. Będąc ciągle w podróży, podobnym był do błąkającego się rycerza, aniżeli biskupa, bawił się wesoło, a przedewszystkiem przy ucztach wystawnych i w towarzystwach kobiet4). Obdarzony z przyrodzenia dowcipem i wesołym humorem, a przytem odznaczając się niepospolitemi zdolnościami, wszędzie chętnie był widziany, a na dworach książąt i panów pożądanym był gościem dla głośnych swoich na całą Polskę i kraje sąsiednie żartów, facecyi i zajmującego opowiadania5). Rozgrzany winem, nie miał względu na królów i książąt, wręcz w sposób dowcipny wytykając im ich błędy i słabości. Rubaszna jego w podobnych razach wesołość, donośne dowcipy i grabe żarty zjednały mu przedewszystkiem względy i przyjaźń książęcia litewskiego, Witołda, który go licznemi obsypał darami, dając mu pomiędzy innemi w dożywocie zamek mielnicki wraz z okolicznemi włościami 6), za co mu się kędzierzawy facecyonat odpłacał zdradą i obłudą, jak to niżej zobaczemy. W październiku roku 1384 widzimy go w Krakowie przy uroczystym wjeździe młodziuchnej królowej Jadwigi, a na dniu 15 tegoż miesiąca przy koronacyi monarchini asystującego razem z Janem Radlicą krakowskim i Dobro-gostem poznańskim biskupami dopełniającemu tego obrzędu arcybiskupowi gnie 1) Archiv. Capit. Posnan., Liber privileg. B. Nr. 108. — Kod. dypl. wielkopl. III, 537, 538. — 2) Archiv. Capit. Posnan., Liber privileg. B. Nr. 75. — Kod. dypl. wielkopl. III, 540. — 3) Kronika Jana z Czarnkovva 1. c. II, 752. — Dlugosz 1. c. lib. X, 95. — Damalewicz 1. c. f. 260. — 4) Długosz, Vitae Episcopor. 1. c. f. 113. — Damalewicz 1. c. f. 262: „Fuit hic Bpiscopus ad normam sacrorum Canonum qnin et legis Divinae non satis in moribus compositus, utpote saecularibus vanitatibus, ludis et faceciis deditus, arrogans, ambitiosus, crapulae assuetus et libidinis sectator... etc." — 5) Szajnocha 1. c. III, 235 sqq, — 6) Dlugosz in Vitis Episcopor. f. 113. 91 722 źnieńskiemu Bodzancie1). Odtąd przez długi czas niknie nam biskup kujawski z oczu. Nie spostrzegamy go ani przy chrzcie Władysława Jagiełły, ani przy jego zaślubinach z królową Jadwigą, ani przy jego koronacyi lub jakiejkolwiek sprawie publicznej. Występuje on dopiero na widownią w roku 1389 po śmierci Bodzanty (26 grudnia roku 1388), i to nie w innym celu, jak w tym, aby, zaspakajając ambicyą swoją, zasieść na stolicy metropolitalnej. Uzyskawszy dotąd tak łatwo dwa biskupstwa, rozumiał, że ród jego książęcy i protekcya stryja wraz z braćmi równie łatwo wyjednać mu zdoła także arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Jakoż nie omylił się w tej mierze, gdyż osiągnął stolicę gnieźnieńską w Rzymie, lecz zawiódł się srodze, bo do posiadania jej dopuszczonym nie został. Nie pytając się bowiem ani o przyzwolenie monarchy swego, ani dbając o kanoniczny wybór kapituły, udał się przez protektorów swoich wprost do papieża Urbana VI, który niezmienny w swoich dla Opolczyków względach i łaskach, w przypuszczeniu, że świeżo ochrzcony król polski nie będzie się opierał powadze jego, chętnie zezwolił na przeniesienie się książęcia Jana z biskupstwa kujawskiego na najpierwszą w kraju stolicę gnieźnieńską, a zarazem ustanowił następcą jego na stolicy kujawskiej Henryka, książęcia lignickiego, dziekana wrocławskiego*). Król Władysław rozgniewany srodze, że bez jego przyzwolenia i kanonicznego wyboru osiągnął najpierwsze w kraju dostojeństwo człowiek, który go najmniej był godzien, gdyż nie tylko nie posiadał przymiotów odpowiednich ale i zalet, najostatniejszemu uczciwemu obywatelowi i kapłanowi koniecznych, najmniej zaś wierności ku swemu monarsze, dawszy niejednokrotny dowód konszachtów z Krzyżakami, najzaciętszymi wrogami Polski, żadną miarą jako arcybiskupa uznać go nie chciał2). Tak samo i kapituła gnieźnieńska luboby chętnie chciała była stać się uległą postanowieniu Stolicy apostolskiej, to przecież ze względu na niegodne dotąd postępowanie i gorszące obyczaje książęcia dobrze jej znanego, stanowczo temuż postanowieniu się oparła. Stał naówczas na czele jej mąż znakomitych cnót i wielkiej powagi, Bronisław h. Grabie, archidyakon i administrator archidyecezyi sede vacante. Ten pierwszy oświadczył się naprzeciw Janowi Kropidło, a poparty surowym zakazem króla, aby go do posesyi arcybiskupstwa nie dopuszczano, nadzwyczajną rozwinął czujność i skrzętność, aby się temu zakazowi zadosyć stało. Za jego przykładem poszli z małemi wyjątkami prałaci i kanonicy gnieźnieńscy, tudzież duchowieństwo archidyecezalne i wierni4). Tymczasem dumny i znarowiony powodzeniami dotychczasowemi książe, lekceważąc sobie tak dobitny dowód niezaufania i wstrętu przeznaczonej mu przez papieża archidyecezyi oraz opór stanowczy prawowitego monarchy swego, nie zważając na smutne następstwa, które wyniknąć musiały dla Kościoła gnieźnieńskiego z walki toczonej z królem, kapitułą, i duchowieństwem, występował jako arcybiskup, wydawał rozporządzenia z zagrożeniem klątwy kościelnej, wystawiał dokumenta0), instytuował uległych mu kapłanów, a na wszystkich przeci 1) Długosz 1. c. lib. X, 95. — 2) Tamże lib. X, 123. 124. — Damalewicz, Senes Archiep. Gnesn. f. 124. — 3) Długosz 1. c. lib. X, 124. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 255. 257. — Kod. dypl. wielkopl. III, 687. 691 sqq. — 5) W archiwum 723 wników bądź sam klątwy rzucał, dręcząc pojedyńczych prałatów, kanoników i innych duchownych, bądź na jego skargi i prośby rzucała je Stolica apostolska, obstająca za swą powagą i postanowieniem mimo przedstawienia i usilne zabiegi króla i kapituły. Łatwo sobie wystawić, jak opłakanym był stan archi-dyecezyi. Prawie całe duchowieństwo stanęło w opozycyi naprzeciw najwyższemu zwierzchnikowi swemu duchownemu i ustanowionemu z ramienia jego biskupowi, wskutek czego będąc pad klątwą kościelną wstrzymać się musiało od sprawowania Sakramentów świętych, obrządków kościelnych i duchownej nad owieczkami swemi pieczy. Natomiast mniejsza znacznie część duszpasterzy, poddawszy się rozporządzeniom papieża, sprawiała zamięszanie, i ośmielała ambitnego księcia do tem większych gwałtów i nadużyć. Przy pomocy stryja swego, Władysława i licznych jego zwolenników napadał zbrojno dobra arcybiskupie, a lubo się w nich utrzymać nie mógł, gdyż marszałek koronny, Zbigniew z Brzezia, z rozkazu króla z oddziałem wojska ścigał napastników, wyrzucał ich siłą z zajętych na chwilę stanowisk, nie obyło się przytem bez krwi rozlewu, spustoszenia własności kościelnej, udręczenia poddanych, a co najgorsza bez ciężkich szkód i ruin moralnych1). Przy pomocy przyjaciół swoich, Krzyżaków, udało mu się przecież, zagarnąć stale pod swój zarząd dobra arcybiskupie rozrzucone na Pomorzu, które mu papież Bonifacy IX już po zrzeczeniu się nawet arcybiskupstwa i przeniesieniu się na biskupstwo kamieńskie z powodu szczupłych tegoż biskupstwa dochodów zatrzymać pozwolił mimo protesty ze strony króla i kapituły i dopiero w roku 1389 bullą z dnia l czerwca kościołowi gnieźnieńskiemu zwrócić je nakazał2). Nie mając nigdzie stałego przytułku, gdyż w archidyecezyi pokazać się nie mógł, a biskupstwo kujawskie utracił, które król pozwolił spokojnie dzierżyć książęciu lignickiemu, Henrykowi, rozrzuciwszy ogromne sumy pieniędzy wybieranych od braci i krewnych, a niezawodnie i od Krzyżaków, aby się przy arcybiskupstwie utrzymać, popadł w wielkie długi i nędzę, zmuszony tułać się z miejsca na miejsce, dopóki mu nareszcie przyjaciele jego, Krzyżacy, nie dali schronienia i wsparcia3). W roku 1393 umarł administrator archidyecezyi gnieźnieńskiej, dzielny archidyakon Bronisław, który z niesłychaną energią zapobiegał moralnym i materyalnym jej ruinom. Nie ustępował mu w tej mierze następca jego przez kapitułę wybrany, Mikołaj Strzeszkon z Łagiewnik, kustosz gnieźnieński, który nie lękając się żadnych przeciwności, odważnie i śmiało występował w obronie duchowieństwa i wiernych, czego wymowny dał dowód, ogłosiwszy w całej Polsce klątwę na dumnego Ziemowita mazowieckiego, który najechawszy dobra arcybiskupie w obwodzie łowickim, niszczył takowe i dręczył poddanych zdzier-stwami i gwałtami4). kapituły gnieźnieńskiej znajduje się dobrze utrzymana piękna pieczęć arcybiskupia Jana Kropidło od jakiegoś przywileju oderwana. — 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 255. 257. — Damalewicz, Vitae Vladisl. Episcopor, i. 264. — Długosz 1. c. lib. X, 124. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 259. — Kod. dypl. wielkopl, III, 711. — 3) A. Mosbach 1. c. VII, 73. — Damalewicz 1. c. f. 264. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 244. — Kod. dypl. wielkopl. III, 656—658. »1* 724 Przez pięć lat blisko znajdowała się archidyecezya w tym opłakanym stanie rozdwojenia, schizmy, krwawych utarczek i moralnego spustoszenia. Nareszcie książe Jan, widząc, że wszelkie jego zabiegi o pozyskanie arcybiskupstwa i łaski królewskiej były daremne i że dalszy z jego strony opór w coraz większą wtrąca go nędzę, zdecydował się nareszcie ustąpić, a korzystając z okazyi wyprawionego w roku 1394 przez króla Władysława poselstwa do papieża Bonifacego IX, na którego czele stał Dobrogost z Nowegodworu, biskup poznański, mający u tegoż papieża pomiędzy innemi wyjednać pozwolenie założenia w świeżo nawróconej Litwie dwóch biskupstw, wileńskiego i miednickiego, upoważnił toż poselstwo, aby w jego imieniu uczyniło formalny akt zrzeczenia się arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Równocześnie mieli ciż posłowie złożyć papieżowi listy króla Władysława, który w porozumieniu się z kapitułą gnieźnieńską polecał na arcybiskupa w miejsce Jana Kropidło tegoż Dobrogosta. Bonifacy IX obawiając się, ażeby król polski, a za nim cały naród nie poszedł na stronę jego współzawodnika, antypapy Piotra de Luna, nie tylko przyjął zrzeczenie się z godności arcybiskupiej na rzecz Dobrogosta przez Jana, któremu za wstawieniem się Krzyżaków, przeznaczył ubogie biskupstwo kamieńskie, ale na dniu 26-go marca roku 1394 Dobrogosta arcybiskupem gnieźnieńskim ogłosił1). Ponieważ jednakże biskupstwo kamieńskie wcale nie odpowiadało ani ambitnym widokom księcia, ani zamiarom zdradzieckich Krzyżaków, pragnących mieć wiernego i usłużnego zwolennika swego w sercu Polski, aby tam zdradą i podstępem popierał ich interesa, przeto w połączeniu z książętami opolskimi spowodowali papieża Bonifacego IX, że bullą z dnia 31 lipca roku 1394 ustanowił go biskupem poznańskim w miejsce przeniesionego na arcybiskupstwo gnieźnieńskie Dobrogosta z Nowegodworu*). Temu postanowieniu papiezkiemu oparł się przecież z całą stanowczością król Władysław Jagiełło, który nienawidził Opolczyka i ani słyszeć o nim nie chciał, tem więcej, że porozumiawszy się z kapitułą poznańską protegował obranego przez nią kanonicznie Mikołaja Kurowskiego, kantora gnieźnieńskiego, dziekana krakowskiego i kanclerza w. koronnego. Papież, widząc, że się w dye-cezyi poznańskiej te same rozpoczęły rozdwojenia i sceny, które archidyecezyą gnieźnieńską przez lat pięć nawiedzały, i że ani król ani kapituła od postanowienia swego odstąpić nie myślą, bullą z duia 20-go sierpnia roku 1395 cofnął swoje rozporządzenie, przenosząc księcia Jana napowrót na biskupstwo kamieńskie, a Mikołaja Kurowskiego zatwierdzając na poznańskie8). W roku 1398 rozstał się z tym światem Henryk, książe lignicki, biskup kujawski. Skoro się wieść o tem rozeszła, książęta opolscy usilne zanosili do króla Władysława instancye, ażeby Jana napowrót na biskupstwo kujawskie przywrócił, lecz daremnie. Papież Bonifacy na czynione przez Opolczyków zabiegi chętnie się zgadzał, dowiedziawszy się atoli o niezłomnym uporze króla, odstąpił od zamiaru i przeniósł stosownie do życzenia jego na kujawską stolicę biskupa poznańskiego 1) Długosz 1. c. lib. X, 143. 144. — Damalewicz 1. c. f. 265. — 2) Archiv. Capit Gnesn. Nr, 250. — Kod. dypl. wielkopl. III, 673. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 262. — Kod. dypl. wielkopl. III, 683. 725 Mikołaja Kurowskiego 1). Po tylu gorzkich zawodach Kropidło, godząc się tymczasem z losem swoim, osiadł na biednem biskupstwie kamieńskiem i wyczekiwał szczęśliwszej do wyniesienia swego sposobności, która mu się niedługo potem nadarzyła. Po śmierci bowiem hrabiego Reinharda z Sayn, biskupa chełmińskiego, 24 sierpnia roku 1390, kapituła z natchnienia krzyżackiego wybrała jednomyślnie następcą jego Marcina, kanonika swego i kapelana w. mistrza, którego atoli papież Bonifacy IX z niewiadomych powodów prekonizować nie chciał, naznaczywszy w miejsce jego własną powagą Mikołaja Buck de Schippenpeil, prokuratora zakonu krzyżackiego przy kuryi rzymskiej, którego znów Krzyżacy biskupem mieć nie chcieli, obstając koniecznie przy Marcinie. Spór pomiędzy nimi a Rzymem i Mikołajem trwał lat blisko ośm. Nareszcie Mikołaj, sprzykrzywszy go sobie, za przyzwoleniem papiezkiem pomieniał się z Janem Kropidło, ustępując mu biskupstwo chełmińskie, a biorąc po nim kamieńskie2). Dopiero w dwa lata po objęciu rządów archidyecezyi gnieźnieńskiej przez Dobrogosta z Nowegodworu zaprowadzone zostały normalne stosunki po kilkoletniem rozdwojeniu, nieporządku i rozwolnieniu obyczajów. Większa część duchowieństwa aż dotąd zostawała pod klątwą kościelną a z niem powierzone jego pieczy owieczki. Za usilnemi staraniami arcybiskupa i wielu prałatów polskich papież Bonifacy IX bullą z dnia 28 marca roku 1396 zwolnił duchowieństwo i wiernych od klątw bądź przez niego samego, bądź też przez komisarza apostolskiego, Wacława, biskupa wrocławskiego, bądź wreszcie przez arcybiskupa Jana Kropidło ogłoszonych 3). Z aktu arcybiskupa Dobrogosta z dnia 16 sierpnia roku 1396, w którym z polecenia papiezkiego bullę rzeczoną wprowadził w wykonanie, pokazuje się, że następujący członkowie kapituły gnieźnieńskiej zostawali wskutek stawianego Janowi Kropidło oporu przed klątwą: Mikołaj Strosberg, proboszcz, Wojciech Jastrzębiec, scholastyk, późniejszy prymas, Mikołaj Longus (Długosz), Mikołaj Strzeszkon, Bogusław z Oporowa łęczycki, Paweł z Ślachcina lubuski scholastycy, Dobiesław kanclerz łęczycki, Wawrzyniec albo Lorkon z Uniejowa, Henryk Biel, Naczesław z Głoszczowic, Jakób Pałuka, Borkon, Sławobórz, Jan, proboszcz kollegiaty ś. Jerzego na zamku w Gnieźnie, Marcin z Wawrzyńczyc, Mikołaj z Górki, Krzesław z Świętego i Henryk Repti 4). Reszta prałatów i kanoników albo Jana Kropidło pasterzem swoim uznawała, albo też, rezydując przy innych katedrach, przy których posiadała prebendy, pocisków klątwy unikła. Pod roztropnemi rządami doświadczonego i energicznego Dobrogosta wkrótce zatarły się niesnaski, rozdwojenia i nieporządki w archidyecezyi i na nowo zakwitły zgoda, jedność i pokój; aż oto nagle w roku 1399 zjawia się Jan Kropidło w Wielkopolsce, i nowe wznieca obawy i trwogi. Co go tam sprowadziło, niewiadomo. Zdaje się przecież, że w niedobrych przybył zamiarach, albowiem król Władysław zawiadomiony o jego pobycie w Kaliszu, wysłał za nim marszałka koronnego, Zbigniewa z Brzezia, aby go pojmać, który 1) Długosz 1. c. lib. X, 143. — Damalewicz 1. c. f. 272. — 2) Joh. Linden-blatt, Jakrbucher wyd. Voigta i Schuberta (Królewiec 1823) f. 118. — Schematismus des Bisth. Culm. pro 1867 f. 9. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 255. — Kod. dypl. wielkopl. III, 687. — 4) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 257. — Kod. hyperlink, 691. 726 spełniając rozkazy, w tśj chwili, kiedy się z kupcami do wyjazdu zabierał, na dnia 9 marca tegoż roku przy zachowaniu wszelkich należących się godności jego względów aresztował go i pod silną strażą osadził w więzieniu1). Dopiero po kilku tygodniach kazał go król puścić na woluość na mocy piśmiennej gwarancyi krewnych jego: Przemysława, książęcia cieszyńskiego i głogowskiego, oraz synów jego, Przemysława, Bolesława i Jana, książęcia oświecimskiego, tudzież braci więźnia: Bernarda i Bolkona, książąt opolskich, wystawionej w Cieszynie dnia 6 kwietnia tegoż roku, że nic nie przedsięweźmie na niekorzyść Polski i że o żadne biskupstwo w jej granicach nigdy starać się nie będzie2). Wkrótce potem dobroduszny król Władysław na usilne prośby i błagania wymienionych książąt przywrócił Jana Kropidło do łaski i względów swoich, i kiedy po śmierci Dobrogosta z Nowegodworu na osierocone arcybiskupstwo gnieźnieńskie mianował Mikołaja Kurowskiego, pozwolił, aby po nim zajął napo-wrót biskupstwo kujawskie. Papież Bonifacy IX bullą z dnia 26 stycznia roku 1402 potwierdził go na toż biskupstwo, pozwalając mu aż do śmierci trzymać obok kujawskiego, chełmińskie biskupstwo, czemu się atoli stanowczo oparł mistrz krzyżacki, Konrad de Jungingen, zaniósłszy wspólnie z kapitułą chełmińską protest naprzeciw rozporządzeniu papiezkiemu 3), domagając się osobnego dla dyece-zyi chełmińskiej biskupa. W liście swoim w tej materyi do prokuratora zakonu przy kuryi rzymskiej dnia 1 sierpnia roku 1402 pisanym, mistrz krzyżacki bez ogródki wypowiada, że w kraju swoim takiego Polaka, jakim jest biskup kujawski, nie potrzebuje4). Zobaczemy przecież niżej, że to była filuterya, bo Krzyżacy tem więcej korzystali z przychylności ku sobie biskupa Jana, gdy w sercu Polski przebywał. Ten, widząc opór stanowczy mistrza krzyżackiego i kapituły chełmińskiej i lękając się zemsty pierwszego, sam dobrowolnie zrzekł się biskupstwa chełmińskiego, które po nim wziął Arnold Stapił, mnich krzyżacki, kanonik chełmiński i kapelan w. mistrza5). Osiągnąwszy cel upragniony i odzyskawszy napowrót donośne biskupstwo kujawskie, książe Jan, goniący jedynie za przyjemnościami życia, rozkoszami i zabawami, nie troszczył się bynajmniej o duchowny zarząd dyecezyi, pozosta 1) Lindenblatt 1. c. f. 119. — Długosz, Vitae Episcopor. 1. c. f. 119. — Mosbach 1. c. VII, 73 sqq. — Szajnocha 1, c. wyd. II Lwow IV, 363. — Dlugosz, Hist. Pohm. lib. X, 173. — 2) Mosbaeh 1. c. VII, 74. — Golebiowski, Panvw. Wl. Jagielty (VVarszawa 1846) str. 443 uw. 755. — 3) Lindenblatt 1. c. f. 144. 145. — Voigt, Gesch. Preussens VI, 212. 213. W pismie swojem do papieza mistrz krzyzacki tak się pomiedzy innemi odzywa: „Dignemini etenim misericorditer pre oculis habere paternis, quod Reverendus pater dominus Johannes Episcopus Wladislaviensis de Ulustris principis domini Regis Polonie consilio et iuratus extitit, qnodque pretextu inique pro-ditionis Witoldi pro duce Litwanie se gerentis in ordinis nostri fratribus et bonis iterato nuper facte, cui idem Mustris dominus Rex Polonie contra Ordinem et Magistrum no-strum adheret, in multis irrecuperabilibus Ecclesia Culmensis et alie terre Ordinis nostri Prussie verisimiliter possint dampnificari per dominum Johannem Episcopum Wladislaviensem in et de castris et civitatibus Ecclesie Culmensis casu, quod absit, quo ipsam Ecclesiam nostram Culmensem in commendam pro tempore obtineret." — 4) Voigt 1. c. VI, 214. — 5) Lindenblatt 1. c. f. 145. — Voigt l. c. VI, 215. — Mosbach 1. c. VII, 75 sqq. 727 wiając go zupełnie oficyałowi swemu, sam zaś w zwykły sobie sposób bawił się po dworach książąt i magnatów, a nawet nie rzadko na dworze króla Władysława Jagiełły, który ujęty ku niemu niemało z powodu wyparcia go się Krzyżaków, lubo pozornego, przed Stolicą apostolską, chętnie go widział i słuchał jego wesołych żartów i facecyi. „A jak śmiałych żartów pozwalał sobie za stołem uczty królewskiej kędzierzawy Kropidło, u Krzyżaków „Gropidło," mówi Szajnocha, w dziele swojem Jadwiga i Jagiełło. „Gdybyśmy w jednę ramkę wmieścić chcieli różne wspomnienia, przechowane przez kronikarzy o biesiadowych facecyach krotrochwilnego biskupa Kujaw, urosłby z nich następujący obraz wesołej uczty w zamku krakowskim. Oto oprócz mnogich gości podrzędnych siedzą przy stole królewskim na pierwszych miejscach Jagiełło, Witołd, Zygmunt, Kropidło. Ten ostatni opowiada właśnie ucieszue zdarzenie z czasów zatargów o arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Moje mnichy, rzecze do książąt, waleczniejsze od waszych wojewodów. Aby mnie na rozkaz królewski wyrugować z Arcybiskupstwa, zajechał mazowiecki wojewoda, Abraham, dobra kościoła gnieźnieńskiego. Był tam starostą moim pewien mnich cysterski z Pelplina, człek zuchwały, jak rzadko. Wojewoda uprowadził mu pewnego razu trzodę baranów z folwarku. Wkrótce potem Cysters zaczaił się nań z garstką ludzi i po krótkiej walce wziął wojewodę w niewolę. Pojmany musiał na uczciwość rycerską przyrzec, że mu wróci barany. Tymczasem zamiast dotrzymać słowa, zapozwał mnicha przed sąd duchowny, iż wbrew habitowi czyni burdy po drogach. Co mi habit, zawoła Cysters przed sądem, i rzuei kaptur o ziemię. Tu leży mnich, a tu stoję ja, szlachcic! Oddaj wojewodo barany, albo po szlachecku powiem, żeś skłamał. Wojewoda wyszedł ze wstydem, a Cysters odbił niebawem trzodę i po wszystkich zamkach sąsiednich obwołał kłamcą Mazura. Czyż mnich nie waleczniejszy od wojewodów?" „Od polskich, nie od moich," ozwie się król węgierski i wychylając kubek za kubkiem, pocznie wynosić pod niebiosa swoich urzędników, swoje rycerstwo, swoje wyprawy bohaterskie. Chełpliwość szwagra Jagiełłowego nie znała granic. Kropidło przysłuchiwał się długo w milczeniu, aż wreszcie podpiwszy sobie, przerwie coraz rabuszniejszym przechwałkom. „Dość tego mości królu! Ani ty, ani król jegomość Jagiełło nie osiągniecie sławy z waszego panowania. Jeden w. książe Witołd godzien być królem! Jagiełło i ty nie warci jesteście berła. Tamtem utonął cały w swojem myślistwie, a ty wyrzekłbyś się czci dla podwiki. Alboż nie wiadomo, co cię spotkało w Insbruku na festynie książęcym, gdzie pewna córka mieszczańska przed wszystkimi gośćmi podniosła skargę na ciebie, a stara księżna insbrucka kazała ci stanąć pannie do oczu.. ? Dla tego nie chełp się cnotami królewskiem)! Gdyby mi dano było siać królów, nie siałbym nigdy Zygmuntów, nigdy Jagiełłów, ale zawsze Witołdów." Gwałtownie zarumieniony Zygmunt bał się odpowiedzieć cokolwiek, aby zuchwały a pijany krotochwilnik nie rozgadał się jeszcze szerzej. Dobroduszny nie miał żółci dla gorzkich przymówek w żarcie. Wesoły zaś Witołd wielce podobał sobie w pochlebstwie wesołego biskupa, że do wielu darów poprzednich dorzucił mu teraz dożywocie zamku i dóbr mie-dnickich. Za co jowialny bratanek Opolczyków nazajutrz po uczcie wyprawił 728 poufny list do Krzyżaków, swoich tajemnych przyjaciół i łaskodawców, donoszący im o wszystkich mowach i planach, z jakiemi Witołd albo Jagiełło wynurzył się wczoraj przeciw zakonowi1)." Jak mało wybaczyć można nawet na owe czasy biskupowi podobne krotochwile i żarty, tak żadną miarą darować zdrady naprzeciw własnemu monarsze i krajowi. Jeżeli stryj jego Naderspan mógł knować spiski z Krzyżakami na detronizacyą króla Władysława Jagiełły i zupełny rozbiór Polski, jak się sam przed mistrzem Konradem Wallenrodem, chcąc go do ukartowanego planu pociągnąć, wygadał2), to sądząc z ścisłych pomiędzy nim, a synowcem Janem stosunków i z całego dotychczasowego tegoż prowadzenia się, trudno nie uwierzyć Długoszowi o tajemne konszachty z Krzyżakami i zdradę naprzeciw prawowitemu monarsze biskupa kujawskiego pomawiającemu 3). Pouczony przecież doświadczeniem, że król Władysław najsurowiej ukarałby zdradę, nadzwyczajnie był ostrożnym, aby się nie wydać. Zatopiony całkiem w życiu roz-kosznem i rozwiozłem, był zgorszeniem dla duchowieństwa swego i wiernych, a nawet dla tych, którzy wolniejszym zasadom moralnym hołdowali, tak dalece, że z wielu stron poważnych był napominany i przez samego króla częstokroć strofowany, lecz daremnie4). Na szczęście rzadko przebywając w granicach dye-cezyi swojej, nie był na oczach tym, którzy się z niego najwięcej gorszyć mogli. Mało się troszcząc o obowiązki powołania swego, tem gorliwiej zajmował się utrzymaniem w całości i porządku dóbr biskupich, wywindykowaniem utraconych ich części, tudzież uregulowaniem ich granic, boć ztąd miał dochody, o które mu 1) Szajnocha 1. c. III, 235—237. — Cfr. Długosz, Vitae Episcopor. Pol. f. 118. — Mencken, Scriptor. rer. germanicar. f. 1093. — 2) Wedtag wlasnego opo-wiadania w. mistrza w księdze: Dis sint die Privilegien v. Lifland. Odnośny wstęp przytacza Voigt (Gesch. Preussens V, (618. 619.) w tych słowach: „In Thorn empfing dann der Herzog (Wladislaus von Oppeln) die ganze Pfandsumme vom dortigen Münz-meister ausgezahlt (za przefrymarczoną ziemię dobrzyńska.). Dort war es aber, wo er dem Hochmeister im Auftrage des Königs von Ungarn (Sigismund) noch einen wichtigen Plan mittheilte, der auf nichts geringeres hinzielte, als auf die Enttrohnung des Königs von Polen und auf eine förmliche Theilung des Polnischen Reiches. „Mein Herr, der König von Ungarn, sprach der Herzog, der Markgraf von Mähren, Herzog Johann von Görlitz, der Herzog von Oestreich und wir sind des zu Rathe und eins geworden, dass wir dem Könige von Polen ins Land fallen wollen, wozu uns auch der König von Böhmen Hilfe leisten will. Es ist des Herrn Meinung, dass auch ihr von dieser Seite her helfen sollet." Der Meister erwiederte: „Fürwahr, wir wissen nicht, was wir euch hierauf antworten sollen." Worauf der Herzog weiter: „Wohl gut, aber ihr wisset nur nicht, wie es die Herrn vorhaben. Sie wollen überhaupt keinen König von Polen mehr und sind dess übereingekommen: Was diesseits Kaiisch liegt, soll alles nebst der Masau forthin zu Preussen gehören: was jenseits Kaiisch nebst Krakan, Czndemar (San-domir), Luntschitz (Leczyca), Russen und den Strich hinauf, soll nach Ungarn fallen, und was endlich von der Warte aus sich nach Polen hinein erstreckt, soll der Mark und dem römischen Könige zuertheilt werden." — 3) Dlugosz, Vitae Episcopor. 1. c. f. 113 sqq. — 4) Tamże f. 113. 117. 118. — Damalewicz 1. c. f. 280: „Porro Joannes Cropidlo Episcopus Wladislaviensis nihilo serius mores mutaverat ad Vladisla-viensem Ecclasiam maximis instantiis revocatus, sed crapulae et libidini, ut assueverat, indulgebat, nullam rationem habens admonitionum, quibus eum tum plerique viri pii, tum et Rex ipse Vladislaus a vitae turpitudine dehortabantur," 729 jedynie chodziło. Za jego staraniem ukończony został długoletni spór o dziesięciny z wsi Lubiszewa, Rychocina, Eównina i Komorowa, które sobie przywłaszczał komandor krzyżacki w Lubiszewie, uprosiwszy sobie komisyą apostolską do rozstrzygnięcia sprawy, która korzystnie dla biskupstwa wypadła. Przed tąż komisyą wytoczył skargę naprzeciw Klemensowi z Moskorzewa, kasztelanowi wiślickiemu i Piotrowi Kmicie ze Śliwnik, wojewodzie sandomirskiemu o najazd i zabór zamku wolborskiego i przyległych mu dóbr biskupich. Znaczne na owe czasy dochody biskupstwa, które przez dobrą administracyą majątku kościelnego podniósł, obracał wyłącznie na wygody życia i materyalne dźwiganie podupadłego księstwa opolskiego. W wschodniej części miasta Opola wymurował wspaniały i obszerny zamek i kupił sześćdziesiąt grzywien czynszu rocznego na zapomogę dla tych mieszkańców miasta, którzyby sobie domy z cegły palonej wystawić zamierzali. Podczas zatargów o arcybiskupstwo gnieźnieńskie wybudował w Wrocławiu przy kościele ś. Mateusza obszerny gmach murowany z oficynami i stajniami dla użytku braci i synowców swoich z tem zastrzeżeniem, że w razie zga-śnięcia rodziny jego, gmachy te przejść miały na własność tegoż arcypiskupstwa, które jednakże nigdy do tej posesyi nie przyszło1). Przebywając rzadko w dyecezyi swojej, nader mało tam pozostawił pamiątek długoletnich rządów swoich. To też zaledwo kilka mamy dokumentów przypominających pobyt jego w Kujawach. W roku 1404 dnia 17 kwietnia król Władysław Jagiełło będąc w Inowrocławiu gwarantował mu osobnym dokumentem, że wieś biskupia Wonorza, którą trzymał w dożywociu Sędziwój z Szu. bina, wojewoda kaliski, po śmierci jego przywróconą będzie biskupstwu kujawskiemu 2). Na dniu 29 tegoż miesiąca i roku będąc w Wrocławku zatwierdził sprzedaż wójtostwa w Świątnikach3). W roku 1406 dnia 25 września potwierdził przywileje miasta Łagowa nadane mu niegdyś przez królową Elżbietę roku 1375, a następnie przez króla Władysława roku 13994). Na tym przywileju występuje jako biskup kujawski, książe opolski i administrator opactwa saksar-dyeńskiego w dyecezyi pięciokościelnej na Węgrzech 5). Kiedy administracyą tegoż opactwa uzyskał, znikąd dojść nie można. W roku 1409 dnia 4 kwietnia, będąc z królem w Brześciu kujawskim, otrzymał od niego przywilej przysądzający biskupom kujawskim wolny wręb w lasach na wyspie położonej pod wsią Groze 6). Godnem wspomnienia i uznania jest rozporządzenie jego z dnia 1 maja roku 1410 w porozumieniu z kapitułą kujawską wydane, dotyczące słusznego i sprawiedliwego podziału dochodów i spowodowania prałatów i kanoników do regularniejszego rezydowania przy kościele katedralnym. Z stałych dochodów kapitulnych bowiem przeznaczył raz na zawsze każdemu z prałatów po 20 1) Damalewicz 1. c. f. 282. 283. — 2) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 365: „Villam Wanorze... ad Reverendum in Christo patrem et dominum dominum Johannem dei gratia Episcopum Wladislaviensem et ducem Opoliensem... pleno iure debere reverti." — 3) Tamże II, 367. — 4) Tamże II, 820. — 5) Tamże: „Joannes Dei gratia Episcopus Wladislaviensis et dux Opoliensis nec non Abbatiae Saxardiensis Quinque Ecclesiensis diocesis administrator." — 6) Tamże II, 372. 373. Król zrzeka się wrębu w tychże lasach krom wyraźnego pozwolenia biskupa kujawskiego. 92 730 a kanonikom po 15 grzywien rocznej pensyi bez względu na to, czyli przy tymże kościele rezydują, lub gdzieindziej. Tym zaś członkom kapituły, którzy za przyzwoleniem biskupa swego poświęcali się naukom na którejkolwiek przez Stolicę apostolską aprobowanej akademii, podwójna pensya przysługiwać miała. Reszta wszelkich dochodów kapitulnych przypadać miała w równych częściach wyłącznie prałatom i kanonikom przy katedrze rezydującym1). W ośm miesięcy po wydaniu tego chwalebnego rozporządzenia nader przykra i ubliżająca godności jego biskupiej spotkała go przygoda ponownego aresztowania i kaźni, nie na rozkaz króla za jaką wykrytą zdradę, lecz przez rajców wrocławskich za wyrządzoną im krzywdę i burdę na ratuszu sprawioną, tudzież za zdzierstwa, rabunki i rozboje braci i krewnych swoich, ździczałych i spodlonych potomków Piasta. Powody tego niefortunnego dla biskupa zajścia były następujące. Król czeski, Karol IV, pożyczył był od Bolesława III, książęcia opolskiego, ojca naszego Jana, 5000 kóp groszy pragskich i dał mu w zastaw miasto czeskie Jaromierz, oraz zamki królewskie: Potenstein i Kostelec z rozległemi przyległościami. Król Wacław, któremu rozrzutny ojciec pozostawił w spadku skarb próżny i mnóstwo długów, chciał Opolczyków spłacić, aby powrócić do intratnych posiadłości koronnych w ich ręku będących. W tym celu wystawił na zamku łowczym Krzywokład (Buerglitz) dnia 10 czerwca roku 1389 ówczesnemu biskupowi kamieńskiemu, Janowi Kropidło i braciom jego, Bolkonowi, Henrykowi i Bernardowi, stryjowi ich Władysławowi i Przemysławowi, książęcia cieszyńskiemu, tudzież ich spadkobiercom dokument, mocą którego zobowiązał się co rok w dniu 16 października spłacać im z długu owego po 1000 kóp groszy pragskich. W zamian za ten dokument odebrał napowrót wyżej wspomniane zastawy do swego użytku. Na rozkaz jego poręczyć musiało za dotrzymanie tego zobowiązania wielu panów czeskich, oraz burmistrze miast: Pragi, Glacu, Fran-kensteinu, Wrocławia, Namysłowa i Nowegotargu (Neumark)2). W razie nieui-szczenia się z długu w czasie oznaczonym przez króla, zobowiązali się poręczyciele, głównie zaś: Henryk z Duby, królewsko-czeski ochmistrz, każdy dostawić po dwóch dzielnych rycerzy (validos militares) i dwóch towarzyszów konnych, każde zaś z wymienionych miast po dwóch rajców miejskich z dwoma sługami i czterema końmi na wezwanie wierzycieli bądź do Nissy, bądź też do Brzegu, stosownie do ich rozporządzenia, którzy tam dopóty jako zakładnicy mieli być trzymani, dopókiby się król z przypadającej raty długu nie uiścił oraz strat z przewłoki powstałych nie pokrył. W razie niezapłacenia długu w przeciągu czterech tygodni przez króla obowiązani byli zapłacić za niego jego poręczyciele i od tego zależało wypuszczenie na wolność zakładników. W przypadku śmierci którego z ręczycieli reszta żyjących prosić miała króla, aby go innym zastąpił. Wskutek tego rajcy miasta Wrocławia otrzymali rozkaz od Opolczyków, ażeby niezwłocznie zakładników przysłali do Nissy, co też nastąpiło. Czyli inne mia 1) Rayszczewski i Muczkowski 1. c. II, 373. 374. — Damalewicz 1. c. f. 282. 283. — 2) F. M. Pelzel, Lebensgeschichte Konig Wenceslaus. Prag 1788 I, 219. Mosbach 1. c. VII, 77. 731 sta i pojedyńczy ręczyciele taki sam rozkaz odebrali niewiadomo. Zdaje się, źe Opolczycy trzymali się głównie Wrocławia jako najbliższego, najznaczniejszego i najzamożniejszego z miast wyżej podanych. Zakładnicy miejscy trzymani byli czas niejaki w Nisie pod ścisłą strażą, lecz w skutek usilnych prośb i zaliczek na poczet długu wypuszczeni zostali na wolność. Wkrótce potem książęta opolscy, potrzebując pieniędzy, napadli w drodze kupców wrocławskich i zatrzymawszy najzamożniejszych z towarami w Strzelcach, tak długo ich tam trzymali, dopóki im się znaczną sumą nie opłacili. Król Wacław nie myślał o spłaceniu długu, a Opolczycy, uczepiwszy się raz Wrocławian, popuścić ich nie chcieli, zwłaszcza, że przypadająca na rok 1389 rata pieniężna w ich mieście spłaconą być miała. Ażeby ich tem skuteczniej do zapłacenia długu za nielitościwego króla nakłonić, udali się do biskupa wrocławskiego, Wacława, do brata jego Ruprechta, książęcia lignickiego i Konrada, książęcia oleśnickiego, z prośbą, ażeby jako sędziowie polubowi sprawę ich rozstrzygli. Wrocławianie zgodzili się z swej strony na ten sąd, który nad wszelkie spodziewanie na dniu 7 września roku 1397 zawyrokował, że miasto Wrocław powinno zapłacić książętom opolskim przypadającą na nie siódmą część długu królewskiego, ponieważ samo dobrowolnie za tenże dług ręczyło. Miało zaś według tegoż wyroku zapłacić natychmiast ośmset grzywien na ręce żyda Eliasza, agenta książąt opolskich, dwieście grzywien na św. Michał tegoż roku, a resztę po odtrąceniu przypadającej mu od tychże książąt należytości na następną św. Elżbietę. Wrocławianie punktualnie uiścili się z tych opłat, jak dowodzi kwit książąt na 1428 grzywien 29 groszy wystawiony w Brzegu dnia 7 stycznia roku 1398 1). Mimo tę uległość Wrocławian Opolczycy wkrótce potem zatrzymawszy w drodze kilku kupców wrocławskich wymusili z nich opłatę dwustu grzywien. Napróżno rajcy miasta prosili książąt o zwrot tych pieniędzy, daremnie udawali się do kilku książąt ślązkich o pośrednictwo. Nie tylko nie odzyskali należytości, ale ponieśli trzysta grzywien kosztów na prowadzenie tej sprawy. Natomiast książęta opolscy tak byli bezczelni, że się do rajców rzeczonych udali o pożyczkę trzysta grzywien, które też otrzymali, zwłaszcza, źe obiecywali zachować z miastem stosunki przyjacielskie podczas ściągania swych należytości od innych poręczycieli. Tymczasem inaczej się stało. Wkrótce potem kupcy wrocławscy, stanąwszy przed radą miejską, oświadczyli, że się chcą udać na jarmark do Krakowa, przypadający na ś. Floryan (4 maja). Rada zapytała natychmiast książąt opolskich, ażali zechcą przepuścić bezpiecznie tychże kupców przez kraje swoje do Krakowa i z powrotem. W odpowiedzi nadesłał książe Bolko dla kupców list żelazny, zapewniający im uajzupełhiejsze bezpieczeństwo. Ci zawierzając słowu książęcemu, wybrali się w drogę i dnia 1 maja stanęli w Opolu. Bolko zatrzymywał kupców w mieście pod rozmaitemi pozorami, starając się tymczasem o pieniądze, a gdy je otrzymał, posłał im trzysta grzywien, które od miasta był pożyczył i kazał im oświadczyć, źe ponieważ dług swój Wrocławianom zapłacił, nie ma powodu wiązać się z nimi stosunkami przy 1) A. Mostach 1. c. VII, 76 sqq. 92* 732 jaznemi i dla tego list żelazny uważa za niebyły i wszelkie towary kupieckie zabiera na swą własność. Gdy się kupcy temu rozbojowi poddać nie chcieli, książe kazał ich pojmać, sponiewierać i całą ich własność w wartości czterech tysięcy grzywien zabrać. Wrocławianie oburzeni do żywego tym rozbojem podstępnym, udawali się do rozmaitych książąt po protekcyą i wstawienie się za sobą do krzywdzicieli, lecz bezskutecznie. Te ich zabiegi przyspożyły wydatki o nowe trzysta grzywien. Nie mogąc na tej drodze odzyskać swej własności, poczęli się gotować do wojny naprzeciw Opolczykom, zkąd nowy urósł wydatek przeszło trzech tysięcy grzywien wynoszący, a nadto za czterdzieści grzywien wykupić musieli kilku przez wojsko Bolkona pojmanych mieszczan. Już wojska miejskie wkroczyły były w granice księstwa opolskiego i zetrzeć się miały krwawo z zastępami książęcemi, gdy oto nagle rajcy miasta ułudzeni przez biskupa lubuskiego, Jana i książęcia oleśnickiego, Konrada, występujących w roli pośredników i zapewniających, że sprawa na drodze pokojowej korzystnie dla miasta załatwioną zostanie, wojska swoje z księstwa opolskiego odwołali. Tenże biskup i książe oleśnicki naznaczyli na sędziów polubowych: Przemysława, książęcia cieszyńskiego i Ruprechta, książęcia lignickiego, lecz do sądu i wyroku wcale nie przyszło, gdyż Opolczycy nie tylko na żadne ugody przystać nie chcieli, ale owszem otwartą Wrocławianom wypowiedzieli nieprzyjaźń, napadali zbrojno ich posiadłości i takowe ogniem i mieczem niszczyli, kupców po drogach publicznych łupili i różnych innych gwałtów się dopuszczali. Nadto uczyniwszy rozbójniczą wycieczkę na terytoryum miejskie, będące pod zwierzchnictwem króla czeskiego, zabrali włościanom 136 koni i niemi się podzielili. Przy drugim podobnym napadzie Bolkon uprowadził z sobą łupy w wartości 3438 i pół grzywien i nowemi groził napaściami. W takiem położeniu rzeczy nie pozostawało miastu nic innego, jak na nowo gotować się do wojny i poskromnienia zuchwałego książęcego opryszka. W tym celu sprowadzili utrapieni mieszczanie znaczny zastęp zaciężników, wystawiwszy się przez to na ogromne wydatki. Wszystkie dotychczasowe straty, na które ich niegodziwość Opolczyków wystawiła, wynosiły 13,244 grzywien groszy pragskich oprócz opłaconej raty długu króla Wacława. Nareszcie po długich i krwawych utarczkach pomiędzy wojskami miejskiemi a książęcemi i ogromnych wzajemnych spustoszeniach kraju, obydwie strony wojujące uprzykrzyły sobie te stosunki i zapragnęły pokoju1). Nadarzyła się zaś do tego sposobność, gdy król Władysław Jagiełło na dniu 8 sierpnia roku 1404 przybył do Wrocławia, gdzie go oczekiwał król czeski, Wacław, w celu zawarcia z nim przymierza naprzeciw Węgrom2). Wrocławianie przedłożyli królowi polskiemu sprawę długu i prosili go usilnie, aby zechciał być rozjemcą pomiędzy nimi a Opolczykami, oświadczając, że się wyrokowi jego bezwarunkowo poddadzą. Tak samo i książęta przyrzekli poddać się niechybnie jego sądowi. Król Władysław podjął się tego przykrego obowiązku, lecz blisko rok cały ociągał się z wydaniem wyroku. Nareszcie ogłosił go dnia 18 czerwca roku 1405. Według osnowy jego mieli książęta opolscy, zaspokojeni zupełnie z raty długu na Wro 1) A. Mosbach 1. c. VII, 77 sqq, — 2) Długosz 1. c. lib. X, 181. 733 cław przypadającej, pozostawić to miasto w pokoju i żadnych zgoła nie stawiać do niego pretensyi. Jeżeli miasta Nowytarg i Namysłów rat swych jeszcze nie zapłaciły, natenczas obowiązane były połowę spłacić na Boże Narodzenie a połowę dnia 27 grudnia; resztę długu w ilości czterech siódmych części miał spłacić król Wacław lub jego poręczyciele w tychże terminach, w razie zaś przeciwnym książęta opolscy mogli należytość swą gwałtem ściągnąć od dłużników swoich1). Wyrok ten zaiste nie przynosi zaszczytu królowi Władysławowi, gdyż jest zbyt stronniczy i niesprawiedliwy. Nie tylko bowiem otworzył nienasyconym Opol-czykom drogę do nowych rozbojów, chociaż samo miasto daleko więcśj im zapłaciło, aniżeli cały dług Wacława wynosił, nie tylko nieszczęśliwemu temu miastu krzywd i strat nie przysądził, ale na podobne uciski, rozboje i łupiestwa dwa inne miasta i poręczycieli króla czeskiego wystawił, zamiast tego wyłącznie, jako właściwego dłużnika, na zapłacenie całego długu i wynagrodzenie poręczy-ciolom krzywd z jego niedbalstwa powstałych skazać. Ponieważ tenże nie poczuwał się bynajmniej do zapłacenia długu, Opolczykowie, ośmieleni wyrokiem króla Władysława, na większe niż przedtem odważali się gwałty, napadali po drogach publicznych kupców pragskich i do szczętu ich łupili. Tak samo czynili kupcom wrocławskim i innym. Nareszcie król Wacław, chcąc koniec położyć tym rozbojom, które krajom jego ruiną materyalną zagrażały, wezwał miasta poręczające do zbrojnego naprzeciw Opolczykom wystąpienia, biskupa zaś wrocławskiego i książąt ślązkich do wspierania uciśnionych wedle możności. Ten nakaz pozostał jednakże bez skutku, gdyż kroniki spółczesne o żadnej podobnej wyprawie wojennej nie wspominają2). Tymczasem w grudniu roku 1410 przybył do Wrocławia biskup kujawski, Jan Kropidło, aby przed radą miejską usprawiedliwić nieprzyjazne braci swych względem tegoż miasta zachowanie się. Stanąwszy przed nimi w sali ratuszowej przy wzajemnych wymówkach uniósł się zbytecznie gniewem i zelżył dokuczliwie rajców: Leonarda Rejharta, Mikołaja Lemberga i Jakóba Schwarza. Zawiadomiony o tem spiesznie król Wacław, przesłał rajcom rozkaz stanowczy, ażeby znienawidzonego mu Opolczyka uwięzili, co też ci z nienawiści ku całej jego rodzinie skwapliwie uczynili3). Ten wypadek wtrącił miasto Wrocław w opłakaną niedolę. Na wieść bowiem o gwałtownem uwięzieniu biskupa powstało niezmierne oburzenie pomiędzy duchowieństwem i książęty ślązkimi, którzy w tym postępku mieszczan naprzeciw bratu panujących uważali obelgę wyrządzoną sobie. Biskup wrocławski, Wacław, książe lignicki, pierwszy z całą energią wystąpił naprzeciw miastu, rzuciwszy na nie klątwę, a na całą dyecezyą interdykt. Wszystkie inne miasta dotknięte tym ciosem zawrzały gniewem i nienawiścią naprzeciw Wrocławianom, sprawcom całego nieszczęścia. Magistrat błagał biskupa, ażeby zniósł interdykt i uwolnił miasto od klątwy, która je niesłychanych nabawiała strat, szkód i nieszczęść, lecz ten oświadczył, że bez pozwolenia arcybiskupa gnieźnieńskiego, metropolity swego, uczynić tego nie może. Wtedy miasto Wrocław udało 1) Pelzel 1. c. f. 579. — 2) A. Mosbach 1. c. VII, 84—90. — 3) Długosz 1. c. lib. XI, 309. 734 się wspólnie z królem Wacławem czeskim, Zygmuntem węgierskim i kilku innymi książętami do papieża Jana XXIII o pomoc i ratunek w swojem nieszczęśliwem położeniu1). Za radą króla Zygmunta węgierskiego rada miejska wypuściła biskupa Jana na wolność w miesiącu lutym roku 1411 i uprosiła biskupa swego Wacława, tudzież Konrada, książęcia oleśnickiego, aby byli pośrednikami w pojednaniu miasta z biskupem kujawskim. Równocześnie król Wacław obrał sobie tychże obojga na sędziów polubowych celem załatwienia sprawy długu swego, na których się również miasto Wrocław zgodziło, wraz z Opolczykami. Na dniu 3 marca roku 1411 biskup wrocławski udał się z czterema notaryuszami publicznymi do mieszkania Jana Kropidło, zapytując go, czy jest wolny. Ten odpowiedziawszy potwierdzająco, przyrzekł uroczyście, że ani na przeciw królowi Wacławowi, właściwemu sprawcy swego więzienia, ani naprzeciw radzie miasta Wrocławia bądź słowem, bądź czynem żadnych nieprzyjacielskich nie przedsięwe-źmie kroków. Tymczasem opat klasztoru świętego Wincentego 00. Norbertanów w Wrocławiu, Andrzej, otrzymał od wspomnianego papieża bullę, upoważniającą go do zniesienia interdyktu wrazie wypuszczenia na wolność biskupa kujawskiego, co się po publicznem na kolanach tegoż przez rajców miejskich przeproszeniu dnia 3 kwietnia roku 1411 stało 2). Nareszcie sąd polubowy, złożony z Wacława, biskupa wrocławskiego i Konrada III, książęcia oleśnickiego, ogłosił na dniu 9 lutego roku 1412 wyrok, według którego rajcy miasta, ławnicy i starsi cechów na kolanach mieli przeprosić biskupa kujawskiego i przed wielkim ołtarzem kościoła katedralnego w Wrocławiu utrzymywać na zawsze gorejącą świecę czterofuntową, a nadto dom książąt opolskich przy kościele św. Mateusza położony na zawsze miał być wolny od wszelkich ciężarów3); z resztą co do długu króla Wacława potwierdzili całkowicie wyrok przed siedmiu laty przez króla Władysława Jagiełłę w tejże sprawie wydany. Wskutek tego książe opolski, Bolkon, na nowo rozpoczął gwałty, rozboje i napaści przy pomocy wojsk, które mu bracia jego, biskup kujawski i Bernard nadsyłali. Nareszcie udało się Wrocławianom zawrzeć ugodę pokojową z Opolczykami dnia 17 lipca roku 1413, mocą której miasto obowiązało się zapłacić im w 14 dniach dwieście kóp groszy pragskich i inne drobniejsze wykonać warunki. Lecz z tem nie skończyła się niedola i udręczenie miasta. Biskup Jan Kropidło, nie mogąc mu zapomnieć doznanej zniewagi, podniecał naprzeciw niemu braci swoich do nowych gwałtów, sam zaś uniemożebniając przeprosiny siebie przez mieszczan, gdyż wkrótce po odzyskaniu wolności wyjechał z Wrocławia cichaczem i mimo usilne prośby przybyć tam ponownie nie chciał, owszem Wbrew 1) Archiwum miejskie wrocławskie. Brewe papieża Jana XXIII do opata Andrzeja u ś. Wincentego w Wrocławiu datowane z Bolonii dnia 21 lutego roku 1411: ,,...Ex iussu et mandato regis sui, cni ipsa civitas in temporalibus immediate subesse dinoseitur, Johannem Episcopum Vladislaviensem in eadem civitate repertum arrestaverunt et etiam non tamen modo captivi sed alias cum omni qua decet reverentia et plenaria necessariorum administratione detinuerunt." — A. Mosbach 1. c. VII, 80. — 2) Tamże 1. c. VII, 90. 91. — 3) Registrom s. Wenceslai f. 204—206. 735 uroczystemu zaręczeniu swemu i wydanemu przez sąd polubowy wyrokowi wytoczył naprzeciw rajcom miasta proces o gwałt sobie zadany przed Stolicą apostolską, oskarżając ich, że go w jego własnym domu w nocy napadli, z niego przemocą uprowadzili i w więzieniu ratusznem, gdzie zwykle rozbójników i złodziei trzymano, umieścili. Wskutek tego papież Jan XXIII bullą z dnia 23 kwietnia 1415 do kardynała dyakona Franciszka tyt. śś. Kosmy i Damiana wydaną upoważnił go, ażeby ze względu na to, że wrocławscy zbrodniarze wbłąd go wprowadzili, donosząc kłamliwie, jakoby na rozkaz króla Wacława biskupa kujawskiego byli uwięzili, podczas kiedy do tej zuchwałości z własnego popędu się posunęli i za to mu dotąd żadnego nie dali zadosyćuczynienia, ani mu nie wynagrodzili krzywd i strat, które przez swoje sromotne uwięzienie poniósł i że opat św. Wincentego w Wrocławiu zbyt stronniczo sobie postąpił, nie kazawszy przy-zwać" przed siebie znieważonego biskupa i publicznie go przez mieszczan przeprosić, na nowo rzucił na miasto interdykt i sprawę całą dokładnie zbadał i osądził. Kardynał Franciszek substytuował w miejsce swoje biskupa Konkordyi, Antoniego de Ponto. Wrocławianie, widząc się w nowem przykrem położeniu, udali się do biskupa swego, Wacława i książęcia oleśnickiego, Konrada, aby raczyli być pośrednikami pojednania swego z biskupem kujawskim. Nareszcie udało się tymże spowodować go, gdy przypadkiem w marcu roku 1415 przybył do Wrocławia, do pojednania się z miastem, co na dniu 13 tegoż miesiąca nastąpiło. Biskup przyrzekł zupełne przebaczenie pod zastrzeżeniem wypełnienia warunków zawartych w wyroku biskupa Wacława i Konrada, książęcia oleśnickiego, przed czterema laty wydanym. To samo oświadczył uroczyście dnia 21 marca tegoż roku w bibliotece kapituły wrocławskiej wobec zgromadzonych prałatów i kanoników. Był to jednakże, niestety, tylko pozór ze strony zawziętego Opolczyka, albowiem gdy nadszedł termin do publicznego przeproszenia (dzień Zielonych Świątek), wyniósł się niepostrzeżenie z Wrocławia i uniemożebnił tym sposobem uiszczenie się z obowiązań swoich ciężko udręczonym mieszczanom oraz zniesienie interdyktu. Udali się przeto rajcy miejscy na nowo do biskupa swego, Wacława, o pomoc i radę, który na dniu 28 września roku 1415 ogłosił wyrok niegdyś przez siebie i książęcia oleśnickiego wydany, a przytem rozporządził, ażeby rajcy, ławnicy i starsi cechów zgromadzili się na dziedzińcu biskupiego zamku przy tumie w Wrocławiu, a gdy się sam z biskupem Janem znów tamże bawiącym ukaże, mają wszyscy upaść na kolana z odkrytą głową, najstarszy zaś z nich w te słowa powinien się odezwać do biskupa kujawskiego: „Błagamy Waszej Miłości na Boga i Najświętszą Pannę, Matkę Jego, aby nam Wasza Miłość przebaczyć raczyła, żeśmy się przyłożyli do Jej uwięzienia. My wszyscy, bogaci i ubodzy prosić będziemy Boga za Waszą Miłość i będziemy Wam wdzięczni i powolni do samej śmierci, oraz w należytej czci mieć będziemy Waszą Miłość i książęta ślązkie." Wtedy biskup obrażony miał im przebaczyć stanowczo ich winy i napowrot do łaski swej przyjąć. Nadto Wrocławianie na wieczne czasy utrzymywać mieli gorejącą czterofuntową świecę woskową przed ołtarzem Najśw. Sakramentu w swoim kościele katedralnym. Lecz biskup kujawski mimo usilne prośby i błagania nie chciał się pokazać w Wrocławiu, zapewne dla tego, że 736 wiedział o większych daleko dla braci i siebie korzyściach pochodzących z niezgody aniżeli z pokoju. Tymczasem biskup Konkordyi wydał wyrok niepomyślny dla miasta, wskutek którego rajcy założyli apelacyą do Stolicy apostolskiej. Papież Marcin V polecił przeto na nowo rozpatrzenie się w sprawie i jej ostateczne załatwienie Antoniemu, kardynałowi tyt. ś. Zuzanny. Ten nareszcie, wejrzawszy w rzecz dokładnie i bezstronnie, wydał wyrok, w którym Wrocławian ogłosił niewinnymi, a biskupa Jana skazał natomiast na opłacenie wszelkich kosztów. Jan apelował znów do Rzymu i papież wspomniany oddał sprawę w ręce Jakóba, biskupa spo-letańskiego, oraz apostolskiego audytora Fryderyka Deyss, którzy w zupełności potwierdzili wyrok kardynała Antoniego. Biskup kujawski na nowo założył apelacyą, wskutek czego papież Marcin polecił ponowne rozstrząśnienie sprawy audytorowi apostolskiemu, Janowi de Opicis. Ponieważ biskup po dwakroć wzywany, aby się osobiście stawił w Rzymie lub przysłał tam prokuratora swego, ani tego ani owego nie uczynił, przeto Jan de Opicis potwierdził wyrok kardynała Antoniego, papież zaś rzeczony bullą, wydaną w Florencyi dnia 18 grudnia roku 1420, udzielił mu sankcyą swoją i polecił jego ogłoszenie i wykonanie biskupom z Kaudimonia i Ołomuńca oraz proboszczowi katedralnemu wrocławskiemu1). Na tem zakończyła się ta nieszczęsna sprawa, która na naszego biskupa nader niekorzystne rzuca światło pod względem uczciwości, sprawiedliwości i charakteru. Nie tylko bowiem braci swoich czynnie w rozbojach wspierał i zapewne łupami z nimi się dzielił, ale łamał uroczyście dawane słowo, okazywał nieubłaganą zawziętość ku miastu tak okrutnie przez braci jego skrzywdzonemu, a swoim uporem przedłużał interdykt, pozbawiając przez niego wiernych pociechy religijnej. W październiku roku 1413 był biskup Jan Kropidło na sławnym zjeździe w Hrodle nad Bugiem i podpisał wiekopomny układ przyjaźni i jedności pomiędzy Polską a Litwą2). Po Wielkanocy roku 1414 spotykamy się z nim na zamku raciążskim, w którym nową naprzeciw monarsze swemu i Polsce całej popełnił zdradę. Gdy bowiem król Władysław po zjeździe swoim z Michałem Kuchmeistrem, w. mistrzem krzyżackim przebywał w Słońsku na Kujawach, przysłał do niego orędzie dawniejszy mistrz krzyżacki, Henryk de Plauen, wielce przychylny Polakom, z Lochstadt do Dzierzgowa czyli Kopczywna przeniesiony, z prośbą, aby mu pozwolił schronić się do którego z zamków królewskich i pod swoję wziął go opiekę, przyrzekając wszelką osobistą przysługę naprzeciw zakonowi krzyżackiemu. Na co gdy król zezwolił i przez rycerza Janusza Stębar-skiego przesłał mu rozkaz przybycia na zamek raciążski, zamiast utrzymać w tajemnicy ten ważny dla Polski wypadek, wygadał się niewcześnie i nierozważnie przed biskupem kujawskim, który, niebawem wyprawiwszy jaknajszybszego gońca do Torunia, zawiadomił wspomnianego mistrza krzyżackiego i komendora toruńskiego o ucieczce Henryka de Plauen, który schwytany w drodze, w długiej na odległem miejscu trzymany był kaźni. „Gdyby Henryk Plauen zdołał był uciec," 1) A. Mosback 1. c. VII, 96—101. — 2) Długosz 1. c. lib. XI, 336 sqq. 737 pisze Długosz, „a król Władysław dochował o nim tajemnicy, wiele królowi i królestwu polskiemu mógłby był stać się użytecznym. Zagniewany bowiem przeciw niewdzięcznemu zakonowi, który od zagłady ostatniej ratował, zapewne byłby przez złączenie się z Polakami nie mało usłużył ich sprawie1)." Ztąd brać można miarę nieuczciwości biskupa kujawskiego. Papież Jan XXIII na osobistym zjeździe w Lodi z Zygmuntem, królem rzymskim i węgierskim, za tegoż radą i prośbą naznaczył sobór powszechny do Konstancyi na dzień 1 listopada roku 1414. Tenże papież przysłał do Polski nuncyusza swego, Jana, biskupa lozańskiego, na usilne prośby i wielokrotne nalegania Krzyżaków w celu powstrzymania toczącej się wojny pomiędzy nimi a królem Władysławem. Ten zabierał się właśnie do przypuszczenia gwałtownego szturmu na zamek brodnicki, gdy się zjawił nuncyusz, który upadłszy królowi do nóg, błagał go i zaklinał, ażeby zaprzestał szturmu i zawarł rozejm na dwa lata, sprawę zaś swoją poddał pod wyrok powszechnego soboru wkrótce rozpocząć się mającego. Gdy prośby i przedstawienia jego wniesiono na pełnem zebraniu rady, uznano je za słuszne, zwłaszcza, że nadchodziła pora zimowa, a zaraza krwawej biegunki szerzyła w obozie niemało spustoszenia. Uchwalono przeto rozejm dwuletni, a król przyrzekł, że się całkiem podda wyrokowi powszechnego soboru, na który niebawem wyznaczył jako posłów swoich: Mikołaja Trąbę, arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jana Kropidło kujawskiego, Jakóba płockiego i Laskarego, no-minata poznańskiego, biskupów, oraz panów świeckich: Jana z Tuliszkowa, kasztelana kaliskiego i Zawiszę Czarnego z Garbowa2). Trudno pojąć, jak król Władysław mógł doliczyć do poselstwa, którego głównem zadaniem była obrona sprawy polskiej naprzeciw Krzyżakom, tak wiernego ich sprzymierzeńca, jakim był biskup kujawski, zwłaszcza po świeżo popełnionej naprzeciw niemu zdradzie. Być może, że o niej nie wiedział natenczas i że naprędce nie mógł znaleść innego biskupa, któryby się był w miejsce Jana podjął kosztownego i mozolnego poselstwa. Zapewne i ten wzgląd wpłynął na ten nieszczęsny wybór, że przez to chciał biskupa oderwać na czas niejaki od hulaczego i awanturniczego życia, dać mu sposobność przejęcia się powagą i szacunkiem swego stanu wobec ojców soboru z całego świata katolickiego zebranych, i do zmiany ogólnej dotychczasowego swego postępowania. Nie potrzebował zresztą król liczyć wiele na pomoc jego w sprawie krzyżackiej, mając na czele poselstwa dzielnego arcybiskupa Trąbę, który sam wystarczył nie tylko do godnego reprezentowania narodu i duchowieństwa polskiego na soborze, ale i korzystnego załatwienia otrzymanych od monarchy swego poleceń. Poselstwo, pożegnawszy króla w Niepołomicach3), w połowie miesiąca listopada roku 1414 wybrało się w drogę, w której od miśnieńskich margrabiów nader uprzejmego doznało przyjęcia i na dniu 27 tegoż miesiąca w okazałym orszaku wjechało do Konstancyi. Na powitanie wyszedł naprzeciw nim liczny poczet kardynałów i biskupów, podziwiających przepych polskiego poselstwa. Dnia 4 grudnia wcieleni zostali posłowie do zgromadzenia soboru i odtąd Krzyżacy 1) Długosz 1. o. lib. XI, 348. — 2) Tamże lib. XT, 359. — 3) Tamże. 93 738 inaczej śpiewać poczęli, mając przed sobą arcybiskupa Trąbę z towarzyszami, którzy dotąd króla i królestwo polskie w najniegodziwszy sposób czernili, głosząc pomiędzy innemi, że Władysław Jagiełło wydał córkę swą za sułtana tureckiego1). Nie tu miejsce przedstawiania czteroletniego działania posłów polskich na soborze w Konstancyi, któreśmy w żywocie arcybiskupa Mikołaja Trąby w streszczeniu podali, tem mniej, że dzieje tegoż soboru i spółczesne kroniki nasze o żadnych szczegółach dotyczących biskupa Jana Kropidło nie wspominają. Wobec Trąby i Laskarego był on tam figurą tylko, nie czynnikiem, do czego mu zbywało na dobrej woli i odpowiednich zdolnościach. Nareszcie po oktawie Bożego Ciała roku 1418 powrócili posłowie szczęśliwie do kraju, z wyjątkiem Zawiszy Czarnego, który towarzyszył królowi rzymskiemu i węgierskiemu, Zygmuntowi. Król polski, bawiący naówczas w Pobiedziskach, dowiedziawszy się, że posłowie nadjeżdżają do miasta, wyszedł na ich przyjęcie z królową i całym dworem za miasto i powitał ich nader uprzejmie i łaskawie. Wszyscy trzej biskupi przybrani byli w płaszcze czyli kapy purpurowe i czarne kapelusze. Na wniosek poselstwa zapowiedział król zjazd powszechny do Łęczycy na dzień ś. Jakóba dla zdania sprawy w wielu rzeczach, o których posłowie tak na zebraniach soboru jako i prywatnie z królem węgierskim Zygmuntem traktowali2). Czteroletni pobyt Jana Kropidło na soborze konstancyjskim, gdzie miał sposobność przypatrzenia się tylu znakomitym i świętobliwym prałatom, nie wpłynął bynajmniej zbawiennie na jego usposobienie i nie pobudził do umiarkowania oraz życia stanowi swemu odpowiedniego. Nie wysiadywał on też ciągle w Konstancyi, gdzie mu za duszno było wśród zajęć poważnych i od czasu do czasu zaglądał do kraju. Widzimy go przynajmniej w roku 1417 wesołe pędzącego życie, spijającego stare miody, otrzymane w darze od w. mistrza krzyżackiego, odprawiającego głośne łowy za pozwoleniem tegoż w ziemi chełmińskiej. Biskup umiał na soborze konstancyjskim na swoję działać korzyść, spowodowawszy prałatów i książąt udział w nim biorących do pośredniczenia pomiędzy nim a zakonem krzyżackim, który bez względu na świadczone sobie tajemne ze strony biskupa przysługi i zdradę Plauena dobra biskupie w granicach ziem krzyżackich położone, oraz wszelkie dziesięciny i daniny pozagrabiał. Na usilne rady i przedstawienia pośredników w. mistrz skłonił się nareszcie do zawarcia z biskupem układu, który zawiadomiony o tem pospieszył czemprędzej do kraju i nie pytając monarchy swego o radę i przyzwolenie, na zjeździe w Grudziądzu, a następnie w Toruniu około ś. Michała roku 1417 nader korzystny z zakonem zawarł układ, otrzymawszy wszelkie dobra i dochody swoje biskupie. Nadto wskutek orzeczenia króla rzymskiego i nakazu soboru w. mistrz zobowiązał się, wypłacić mu za poczynione szkody i zabierane intraty 5000 kóp groszy pragskich wynagrodzenia. Dwa tylko punkta pozostały niezałatwione, pierwszy dotyczący prestacyi poddanych biskupich zakonowi przysługujących, o czem rozstrzygnąć miał przyszły sobór lub papież, dragi co do zburzonego na rozkaz w. mistrza krzyżackiego 1) Długosz 1. c. lib. XIII, 360. 361. — 2) Tamże lib. XIII, 390. 391. — 739 domu biskupiego przy mieście Gdańsku położonego. Sobór konstancyjski bardzo dobrze przyjął wiadomość o zawartym pomiędzy w. mistrzem a biskupem kujawskim układzie i napomniał pierwszego do ustępstwa co do reszty punktów nie-załatwionych. Natomiast król Władysław zawrzał srogim gniewem na wieść o tymże układzie, lecz dał się wkrótce potem przebłagać zręcznemu i wesołemu krotochwilnikowi 1). Po zawarciu układu, podążył Jan Kropidło napowrót do Konstancyi, aby wspólnie z drugiemi posłami brać udział w uroczystem ich w kraju po po wroeie przyjęciu 2). Podówczas musiało było jeszcze trwać nieporozumienie pomiędzy nim a królem Władysławem, jak to wnosić należy z listu biskupa do officyała swego kujawskiego, w którym mu poleca, ażeby króla wezwał kategorycznie do wynagrodzenia mu krzywd w dobrach duchownych poczynionych 3). Z tym listem zapewne stoi w związku przywilej króla Władysława wydany w Brześciu bez roku i dnia, w którym uwalnia poddanych dóbr biskupich od niektórych powinności, ulegając, jak sam powiada, natrętnym prośbom i naleganiom Jana Kropidło4). Ten będąc w ciągłych potrzebach, pożyczył od kapituły swojej znaczną sumę pieniędzy, której mimo zobowiązanie swoje i wielokrotne ze strony wierzycielki napomnienia powrócić nie chciał. Wskutek tego kapituła udała się z skargą na niego do arcybiskupa Mikołaja Trąby, który go pod dniem 1) Voigt, Qeschichte Preussens t, VII, 305—307. — 2) Do Konstancyi po-wrocił Jan Kropidlo dopiero w połowie kwietnia roku 1418, poniewaz na dniu 12 tegoz miesiąca znajdował się jeszcze w Brzesciu kujawskim, gdzie zamek biskupi Wolborz z przyleglemi dobrami puscił w dożywocie Janowi Chebdzie z Niewiesza, proboszczowi kruswickiemn i kanonikowi kujawskiemu, z obowiazkiem płacenia kapitule kujawskiej pewnej należytości (Rzyszczewski i Muczk, Cod. dipl. Poloniae t. II, 387). — 3) Monum. medii aevi histor. Ila 44. 46: „Joannes Dei gratia episcopus Wladislaviensis. Domine offlcialis, vadatis ad dominum Regem in Wladislaviam et interrogetis eum, si volt (sic) observare pronuntiationem domini ducis Wytoldi inter me et ipsum, et si dicet, quod volt, dicatis ei, quod astringet illos omnes Jarognevicze fldeiussoriae cautioni forti Jaran-dum et Modibogium exhabundanter (sic). Dicatis ei, qnod det mihi litteram domini marschalci et Johannis Sczeskoczsky capitanei Maioris Poloniae, quod promittet mihi prc-salvo conductu infra hinc et unum annum, et medio tempore videbimus, si dominus rex satis faciat secundum pronuntiationem ducis Wytoldi et vellet reverti ad eos, quia tantis sum monitionibus praemonitus, quod volo faeere secundum Thomam, quod nolo credere nisi videbo et palbabo. Item dicatis domino nostro regi, quod, si hoc facere non volt, quod ego appellabo ab omnibus gravaminibus, granitiebus et aliis, quia non possum pro-inde ecclesiae meae propter metum ubi supra, qui cadat in constantero virnm, et pocius volo perdere bona, quae sunt sub rege, quam personam perdere eum re et forsan in hoc contra dominus rex facit, quod cum me iustitia vincere non potest, quod istos ordinet, qui me a institia per timorem repellent. Et dicatis domino regi, si dicet quod vellet libenter mecum vivere, dicatis ei, quod det mibi ad tempora vitae meae omnimodam liber-tatem et nullum capitaneum permittet me in aliquo molestare nec stationibus aggravare. Alias volo scire, quid regi teneor vel quae dominus rex episcopo tenetur facere iure mediante. Datum vespere ipso die sancte Trinitatis. Item finaliter interrogetis dominum regem, si debeo mittere in Gneznam vel non, quia dominus doctor et Nicolaus Bara-cbophsky dixerunt, quod dominus rex nihil omnino vellet facere." — 4) Tamze Ila, f. 45. 46. 98* 740 20 czerwca roku 1418 zapozwał przed sąd swój do Łęczycy na dzień ś. Jakóba apostoła tegoż roku z zagrożeniem zaocznego osądzenia go, gdyby się w terminie oznaczonym bądź sam, bądź przez pełnomocnika nie stawił1). Ponieważ w tymże dniu król zagaił zwołany sejm łęczycki, na którym znajdował się także Jan Kropidło, sprawa z kapitułą załatwioną tam zapewne została. Z Łęczycy udał się tenże z królem i wielu senatorami na Litwę i był obecny na rokowaniach z mistrzem krzyżackim w Wielonie o zawarcie stałego pokoju, co przecież dla uporu krzyżackiego nie nastąpiło. Z Wieloni podążył z królem do Grodna na niedzielę przed ś. Elżbietą, w którym dniu książe Witołd miał tam obchodzić gody weselne z Julianną, wdową po książęciu Iwanie Koraczewskim. Tymczasem biskup wileński, Piotr, wezwany do dania ślubu oświadczył, że tego obrzędu dopełnić nie może, bez zezwolenia Stolicy apostolskiej, a to dla zachodzącej przeszkody powinowactwa. Pierwsza bowiem żona Witołda, Anna, była siostrą cioteczną Julianny. Gdy się zacny biskup ni prośbą ni groźbą do woli książęcej nakłonić nie dał, lekkomyślny i usłużny dla przyjaciela swego Kropidło, depcąc ku powszechnemu zgorszeniu prawa boskie i ludzkie, dopełnił obrzędu, wystawiwszy sobie przez to wobec świata świadectwo wiarołomnego biskupa2). Czyli i jak to zgorszenie naprawił, niewiadomo. W roku 1420 na samą uroczystość Trzech Królów naznaczony był zjazd w Wrocławiu, na którym król rzymski i węgierski, Zygmunt, jako rozjemca przez sobór konstancyjski ustanowiony i przez króla Władysława przyjęty, miał wydać stanowczy wyrok w sprawie krzyżackiej, która tyloletnicb wojen i niepokojów była przyczyną. Król Władysław wyprawił od siebie komisyą złożoną z arcy-biskupa Mikołaja Trąby, Wojciecha Jastrzębca krakowskiego, Łaskarego poznańskiego, Jakóba płockiego i Jana Kropidło kujawskiego biskupów i z kilku panów świeckich. Przybyli oprócz króla Zygmunta na ten zjazd wysłannicy papieża Marcina V: Jakób spoletański i Ferdynand łukieński biskupi, nie mniej arcybiskup moguncki, książe saski, Fryderyk, margrabia brandenburgski, Bartłomiej Kapra, biskup medyolański, Jan Holoch, biskup patawski oraz wszyscy prawie książęta ślązcy i wielu panów ślązkich, morawskich i czeskich. Król Zygmunt, chytry wróg Polski i jej króla, który, jakeśmy wyżej widzieli, już dawniej sprzysiągł się z zdrajcami na rozbiór pierwszej a detronizacyą drugiego, darami Krzyżaków i podstępami Niemców ujęty, nie wysłuchawszy skarg postów polskich, ani przejrzawszy dokumentów, ogłosił wyrok wielce niesprawiedliwy i Polskę krzywdzący tak dalece, że król Władysław, dowiedziawszy się o jego osnowie, na głos się rozpłakał i niebawem królowi Zygmuntowi oświadczyć kazał, że wyrok jego niesprawiedliwy uważać będzie za niebyły3). Jaką rolę odgrywał na tym zjeździe biskup kujawski, niewiadomo. Ostatnią znaną czynnością jego było uregulowanie granic pomiędzy wsią biskupią Parchanie, a wsią szlachecką Modliborzycami przed sądem królewskim w Gębicach dnia 7 czerwca roku 1420. W dziewięć miesięcy później rozcho 1) Monum. medii aevi IIa, 46. 47. — 2) Długosz 1. o. lib. XI, 393. — 3) Tamże XI, 410—415, 741 rował się, śmiertelnie w wystawionym przez siebie zamku opolskim, którego dziś jeszcze widzieć można ruiny. Widząc zbliżający się koniec swój rzewnemi łzami pokuty opłakiwał ubiegłe lekkie i gorszące życie swoje, trwożąc się przed oczekującym go sądem Bożym, przed którym stanął dnia 3 marca roku 1421. Zwłoki jego złożone zostały na spoczynek wieczny w kościele 00. Dominikanów w Opolu1). Do powyższego żywota odpowiednią jest zupełnie charakterystyka, którą podaje Bartoszewicz w tych słowach: „Nieszczęścia w niczem nie poprawiły biskupa. Wesoły gonił za rozkoszami światowemi, lubił się napić, zbytkować, wylał się na wszelką rozpustę. Nie dbał ani o kanony, ani o urząd biskupi, i o tyle się do niego przywiązał, o ile przynosił mu dochody. Do tego dumny, zuchwały, ambitny, nie miał wcale przywiązania do Polski, ale sercem i duszą zawsze sprzyjał Krzyżakom i wiernie im służył. Tylko z Witoldem mógł żyć w zgodzie. W. książe litewski lubił go za wesołość, obsypywał go często darami, zamek mielnicki na Podlasiu dał mu dożywociem i biskup tam często bywał. Nie lubili go za nepotyzm Polacy i ztąd nieraz wśród zaburzeń dobra mu biskupie łupieżyli2)." 1) Damalewicz 1. c. f. 285. 286: „Tertio post anno (po powrocie z soboru) au-ctum honoribus Cropidlonem mors exuviis mortalitatis spoliavit anno Domini 1421 feria seeunda post Dominicam Laetare, qui ubi exitum vitae suae sibi imminere cogno visset, retroactae vitae delicta et vitia summo animi dolore aversatus largo imbri la-chrymarum eluit perque uberas scelerum deplorationes ad securum tranquillitatis portum feliciter enare visus, aeterni praecipttii discrimen in oppidi Opoliensis coenobio Fratrum Praedicatorum in medio templi conditus est." — Cfr. Długosz 1. c. XI, 445. — A. Mosbach 1. c, VII, 74. — Bużeński 1. c. II, 1—4. — 2) Żywoty Arcyb. Gnieźn. XXIV. DOBROGOST NOWODWORSKI. Jednomyślnym wyborem kapituły metropolitalnej po śmierci Jana Suchywilk w roku 1382 naznaczony był następcą jego na stolicy gnieźnieńskiej Do-brogost z Nowegodworu Nowodworski, kantor gnieźnieński, dziekan krakowski, kanonik poznański i mistrz dekretów, lecz zawiść i uprzedzenie nie tylko go od tejże stolicy odsądziły, ale na prześladowania, zawody i więzienia naraziły, jakeśmy to w żywocie arcybiskupa Bodzanty obszernie opowiedzieli. Miejsce jego zajął mniej zasłużony ulubieniec królewski Bodzanta, a gdy ten w roku 1388 przeniósł się do wieczności, kapituła wspomniana w porozumieniu z królem Władysławem Jagiełłą ponownie na Dobrogosta głosy swoje jednomyślnie oddała, atoli i tą razą nie doszło go arcybiskupstwo, które wskutek usilnych zabiegów i starań Władysława, książęcia opolskiego, dobrzyńskiego, kujawskiego i wieluńskiego, papież Urban VI wbrew woli króla i kapituły własną powagą swoją oddał synowcowi tegoż Władysława, Janowi, książęciu opolskiemu, Kropidło zwanemu, natenczas biskupowi kujawskiemu. Dopiero gdy ten po pięcioletniej blisko daremnej z królem, kapitułą metropolitalną i większą częścią duchowieństwa archidyecezalnego, niechcących go żadną miarą uznać arcybiskupem, walce, zmuszony był zrzec się arcybiskupstwa w roku 1394, Dobrogost po trzeci raz przez kapitułę wybrany i przez króla Władysława usilnie popierany, w tymże roka przez papieża Bonifacego IX potwierdzony, w tryumfie po dwunastoletnich zawodach i rozlicznych przykrościach zasiadł nareszcie na stolicy arcybiskupiej. 743 Dobrogost czyli Bonawentura Nowodworski od bolących i ciekących ócz Wydrzyoko zwany1), syn Tomisława czyli Domisława2), pochodził z starożytnego i możnego rodu Nałęczów3), z których jedna linia od wsi Nowydwór na Mazowszu nad Wisłą w pobliżu Warszawy położonej Nowodworskimi się przezwała4). Urodzony w Nowymdworze 5) około roku 1335, otrzymał staranne wychowanie pod okiem zacnych rodziców, którzy, upatrując w nim powołanie do stanu duchownego, po ukończeniu szkół w kraju wyprawili go na wyższe nauki do sławnej naówczas akademii bonońskiej, na której tak się odznaczył, że wieniec doktora prawa uzyskał6). Powróciwszy do kraju i stan duchowny sobie obrawszy, nauką, zdolnościami i pięknemi zaletami zwrócił na siebie powszechną uwagę, głównie zaś króla Kazimierza W., z którego łaski obok innych beneficyów duchownych otrzymał probostwo katedralne krakowskie. W tej godności występuje na przywileju Piotra, biskupa lubuskiego, z dnia 25 czerwca roku 1369, zrzekającego się wyroku sądu polubowego w sprawie jego naprzeciw królowi Kazimierzowi wydanego i uznaje go jako prawdziwego kościoła swego patrona i opiekuna7). Zapewne po śmierci króla Kazimierza w roku 1370 przeniósł się na dwór książęcia mazowieckiego, Ziemowita, u którego umiał sobie zjednać zaufanie i względy tak dalece, że go kanclerzem swoim mianował. Poprzednio wyniesiony został do godności prałata kantora gnieźnieńskiego. Jako proboszcz krakowski, kantor gnieźnieński i kanclerz mazowiecki wystawił na dniu 8 marca roku 1374 przywilej w Płocku, w którym książe Ziemowit za krzywdy i spustoszenia poczynione w dobrach łowickich nadaje arcybiskupowi Jarosławowi Sko-tnikiemu i kościołowi gnieźnieńskiemu wsie: Swierzysz, Niedźwiadę i Wejmo na wieczystą własność8). W roku następnym zasiadał jako kantor na kapitule jeneralnej w Gnieźnie, jak dowodzi dokument arcybiskupa Jana Suchywilk, tamże na dniu 26 kwietnia tegoż roku wydany 9). Dziekanem krakowskim był już w roku 1377 i jako taki występuje na przywileju biskupa krakowskiego, Floryana Mokrskiego, dotyczącym klasztoru Cystersów w Mogile z dnia 10 maja tegoż roku10). W roku 1378 jeździł z tymże biskupem od synodu prowincyonalnego kaliskiego do króla Ludwika na Węgry, ażeby w imieniu całego duchowieństwa polskiego domagać się od niego zniesienia lub zmniejszenia nałożonego na nie podatku11). W roku 1381 na dniu 16 stycznia podpisał w Jamnie przywilej Stefana z Jasieńca, starosty jeneralnego mazowieckiego, dotyczący przywrócenia biskupowi poznańskiemu, Mikołajowi z Kurnika, wojtostwa tamtejszego12). 1) Bartoszewicz, iywoty Arcyb. Gniezn. — 2) Długosz, Vitae Episcopor. Posnan. (wyd. Tretera). — 3) Paprocki 1. c. str. 212. — Okolski 1. c. II, 254. — Damalewicz 1. c. f. 210. — 4) Niesiecki 1. c. III, 371. — 5) Bnzenski 1. c. II, 5. — 6) Damalewicz, Series Archiep. Gnesn. f. 210. — 7) Dogiel, Cod. diplom. Polon. t. I, 594. —Kod. dypl. wielkopl. III, 331: Presente ,,Dobrogostio decretorum doctore preposito Cracoviensi." — 8) Archiv. Capit. Gnesn., Liber privileg. saec. XV, 2. — Kod. dypl. wielkopl. III, 416: „Transivit per manus honorabilis viri domini Dobrogostii decre-torum doctoris, cancellarii nostri nec non cantoris Gneznensis et prepositi Cracoviensis. — 9) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 202. — Kod. dypl. melkopl. III, 436. — 10) Zbior dyplo-matów klasztoru mogilskiego str. 3. — 11) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 683. — 12) Archiv. Capit. Posnan, V, 3. — Kod. dypl, wielkopl. III, 502: „Presente Dobro 744 Po śmierci arcybiskupa Jana Suchywilk w roku 1382 książe mazowiecki Ziemowit, nadciągnąwszy w drugie święto wielkanocne z znacznem wojskiem, zamek łowicki obiegł i w dobrach arcybiskupich srodze uciskać począł poddanych. Kapituła gnieźnieńska o tym najeździe zawiadomiona wysłała natychmiast Andrzeja biskupa cereteńskiego, sufragana gnieźnieńskiego, do książęcia, aby go o przyczynę tego nieprzyjacielskiego wystąpienia zapytać i do opuszczenia dóbr arcybiskupich zniewolić. Książe kazał oświadczyć, że z dwóch powodów do oblężenia zamku łowickiego i zajęcia dóbr arcybiskupich przystąpił, raz że do zamku tego po śmierci arcybiskupa aż do wyboru nowego jemu jako panu Mazowsza, w którego granicach tenże zamek i należące do niego obszerne dobra są położone, przysługuje prawo, a potem, że zawiadowcą tego zamku był Dzierzkon, kasztelan gnieźnieński, synowiec zmarłego arcybiskupa, osobisty jego nieprzyjaciel, którego tam ścierpieć nie może i dla tego od oblężenia prędzej nie odstąpi, dopóki tenże z zamku wydalonym i jednym z prałatów lub kanoników gnieźnieńskich zastąpionym nie będzie. Taką odebrawszy kapituła odpowiedź, przyspieszyła wybór nowego arcybiskupa, a mając w gronie swojem Dobrogosta, męża ze ws'zech miar godnego i zacnego, będącego w wielkich względach u księcia Ziemowita, w dniu 16 kwietnia roku 1382 na niego jednozgodnie głosy swe oddała. Pragnąc zaś uwolnić jaknajrychlej poddanych arcybiskupich w dobrach łowickich od ucisków i gwałtów wojsk mazowieckich, wyprawiła niebawem elekta swego w towarzystwie Bronisława, kanclerza gnieźnieńskiego, Bogusława scholastyka łęczyckiego i kanonika metropolitalnego, Sędziwoja z Kaźmierza, Jana z Czarnkowa, sędziego poznańskiego i kasztelana nakielskiego i Oczepona z Grodziska, rycerzy do książęcia Ziemowita, aby go do ustąpienia od zamku łowickiego i z dóbr arcybiskupich nakłonić. Jakoż książe przychylił się do prośby posłów, mianowicie Dobrogosta, zasłużonego i wiernego przyjaciela domu swego, którego wybór na arcybiskupstwo wielce go uradował, gdy tenże spowodował znienawidzonego mu Dzierzkona do ustąpienia z zamku i w miejsce jego zawiadowcą łowickim Bogusława wspomnianego spółposła swego ustanowił 1). Po szczęśliwym tej sprawy załatwieniu Dobrogost wysłał z Łowicza do króla Ludwika na Węgry Piotra ze Żnina, kanonika gnieźnieńskiego, z trzema wyżej wspomnianymi panami świeckimi, ażeby go prosić o uznanie kanonicznego wyboru swego na arcybiskupstwo, sam zaś puścił się w drogę do Rzymu celem uzyskania od Stolicy apostolskiej zatwierdzenia na nie. Król Ludwik, mając wskutek podszeptów zauszników i ludzi zawistnych, szczególniej zaś Grzymalitów, Dobrogosta w podejrzeniu o zmowy z Ziemowitem co do korony polskiej po śmierci swojej, w czem go utwierdzały ścisłe dotychczasowe pomiędzy obydwoma stosunki i tak łatwe nakłonienie Ziemowita do ustąpienia od oblężenia Łowicza, oświadczył wręcz, że go do posesyi arcybiskupstwa nigdy nie dopuści, a posłyszawszy, że jest w drodze do Rzymu, rozesłał gońców do książąt, przez których kraje miał przyjeżdżać, aby go przytrzymali tak długo, dopóki wyprawieni do gostio decretorum doctore decano Cracoviensi et cantore Gneznensi." — 1) Kronika Jana z Czarnkowa 1. c. II, 715— 717. — Długosz 1. e. lib. X, 57. 58, 745 papieża Urbana posłowie królewscy nie wyjednają zatwierdzenia na osierocone arcybiskupstwo gnieźnieńskie dla ulubieńca Ludwikowego, Bodzanty, kanonika gnieźnieńskiego, proboszcza ś. Floryana na Kleparzu i pełnomocnika królewskiego w ziemi krakowskiej i sandomirskiej. Jakoż usłużny doża wenecki kazał pojmać Dobrogosta w miasteczku Tervisium i tak długo trzymał pod strażą, dopóki papież rzeczony, lękający się urazić sobie potężnego króla, zwłaszcza przy owcze-snem rozdwojeniu w Kościele, Bodzanty na arcybiskupstwo gnieźnieńskie nie pre-konizował 1) Zawiedziony w nadziejach swoich Dobrogost, dowiedziawszy się o tem po uzyskaniu wolności, powrócił do kraju i duia 15 sierpnia roku 1382 stanął w zamku łowickim, spodziewając się, że kapituła metropolitalna, która go jednomyślnie arcybiskupem swoim obrała, wystąpi w obronie praw jego i pozostawi mu zamek rzeczony do użytku, dopóki sprawa jego ostatecznie załatwioną nie będzie. Tymczasem nie tylko się żaden z członków kapituły w Łowiczu nie pokazał, ale agenci Bodzanty zmusili go do opuszczenia zamku. Przybywszy ztamtąd do Gniezna, prosił kapitułę, aby mu bądź łowicki bądź kamieński zamek na pobyt bezpieczny przed prześladowaniem króla Ludwika wyznaczyć zechciała, lecz daremnie2). Bodzanta popierany przez króla po otrzymanem zatwierdzeniu papiezkiem wszystkie zamki i dobra arcybiskupie objął pod swój zarząd, a kapituła, ulegając postanowieniu Urbana VI i lękając się gniewu króla, sprawy elekta swego popierać nie chciała. Śmierć króla Ludwika, która w kilka tygodni potem, dnia 11 września tegoż roku, nastąpiła3), uwolniła Dobrogosta od dalszych nieprzyjemności i prześladowania. Wkrótce potem dwór węgierski przekonał się o niewinności jego co do popierania zamysłów książęcia mazowieckiego i przywrócił go do łaski i względów tak dalece, że kiedy w roku 1384 po śmierci biskupa kujawskiego Zbiluta papież Urban VI wskutek usilnych zabiegów Władysława, książęcia opolskiego, dobrzyńskiego i kujawskiego, zniósłszy kanoniczny wybór Trojana, proboszcza poznańskiego i kanonika kujawskiego, synowca tegoż książęcia, Jana Kropidło z poznańskiej na kujawską przeniósł stolicę4), tenże dwór popierał usilnie na opróżnione biskupstwo poznańskie Dobrogosta, który, wybrawszy się osobiście do bawiącego naówczas w Neapolu papieża Urbana, tam na dniu 3 czerwca roku 1384 na toż biskupstwo przez niego został preko-nizowany i z jego polecenia bezpośrednio potem na biskupa był konsekrowany6). W bulli z tegoż dnia i roku, w której go papież arcybiskupowi Bodzancie jako metropolicie poleca i oświadcza, że go własną powagą apostolską pasterzem dye-cezyi poznańskiej ustanowił na mocy przysługującego mu przy każdem przeniesieniu biskupa z jednej stolicy na drugą6) prawa, zaszczytne Dobrogostowi oddaje 1) Kronika Jana z Czarnkowa I. c. II, 715 — 717. — 2) Tamże II. 716—717. 3) Tamże II, 721. — 4) Tamże II, 745. 752. — 5) Długosz 1. c. lib. X, 95. — Orgelbranda Encyklop. powsz. t. VII, 172—174. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 217. — Kod. dypl. wielkopl. III, 546: „Nos attendentes, quod nullus preter nos ea vice de provisione ipsius ecclesie se intromittere potuerat neque poterat, pro eo quod nos, diu ante vacationem dicte ecclesie provissiones omnium ecclesiarum cathedralium tunc vacan-tium et inantea vacaturarum per translaciones per nos faciendas de prelatis earum ubi-libet constitutis ad alias cathedrales ecclesias tunc vacantes vel in pasterum vacaturas, 94 746 pochwały1). Do kraju powrócił nowy biskup poznański krótko przed przyjazdem do Krakowa młodocianej królowej Jadwigi i przygotowującem się szczęśliwem zjednoczeniem dwojga narodów, Polaków z Litwinami, po którego uskutecznieniu ważną w dziejach obojga odgrywał rolę, jak to niżej zobaczemy. Objąwszy rządy dyecezyi, sprawował takowe z wielką roztropnością, gorliwością i przykła-dnością przez lat dziesięć, aż do swego na arcybiskupstwo gnieźnieńskie wyniesienia. W początku października roku 1384 podążył do Krakowa na przyjęcie królowej i w dniu 15 tegoż miesiąca uczestniczył w uroczystym obrzędzie jej koronacyi, dopełnionym przez arcybiskupa Bodzantę razem z kardynałem Dymitrem, arcybiskupem strygońskim, Janem, biskupem czanadzkim, którzy królewnie z Węgier do Polski towarzyszyli i Jana Radlicy, biskupa krakowskiego 2). Odtąd Dobrogost w ścisłych pozostawał stosunkach z dworem krakowskim, służąc młodej królowej radą i czynem według sił swoich. Widząc, że młoda królowa zastała skarb wypróżniony, wspólnie z braćmi lub też synowcami swymi: Janem, Nie-mierzą i Abrahamem, dziedzicami Nowegodworu, pożyczył królowej tysiąc dwieście grzywien groszy pragskich, wziąwszy za to w zastaw aż do spłacenia długu zamek i miasto Międzyrzecz oraz Sokolniki i Nową wieś, dobra w obwodzie pyzdrskim położone, na który zastaw królowa pod dniem 15 grudnia roku 1385 odnośny w Krakowie wystawiła dokument. Pokazuje się zaś z niego, że już król Ludwik i matka jego Elżbieta od tychże wierzycieli pożyczyli byli pewną sumę pieniędzy, zastawiwszy im za nią zamek Białaczów z przyległościami, który to zastaw królowa Jadwiga w tymże dokumencie zamieniła na miasto Kościan z oko-licznemi włościami8). Wskutek zaciętej wojny pomiędzy Grzymalitami z jednej a Nałęczami i stronnictwem książęcia Ziemowita mazowieckiego z drugiej strony, o którejśmy w żywocie arcybiskupa Bodzanty obszernie mówili, Dobrogost z Nowegodworu, Nałęczanin, zastał dobra biskupstwa swego w bardzo opłakanym stanie. Wiele wsi zostało zagrabionych przez niesprawiedliwych sąsiadów, wiele znów popalonych, zniszczonych i z poddanych ogołoconych, przy innych granice nadwerężone lub uszczuplone, wszędzie nieład, pustki i desolacya. Jak mógł, zabiegał staranny biskup, ażeby własność kościelną wprowadzić napowrót w ład i porządek. Widząc jednakże, że temu własnemi siłami nie podoła i że ani proźby ani groźby niesprawiedliwych posiadaczy cudzej własności do jej wydania nakłonić nie zdołają, udał się po pomoc i opiekę do papieża Urbana VI, który bullą z dnia 26 stycznia roku 1386 polecił biskupowi chełmińskiemu, opatowi mogilskiemu i proboszczowi w Glacu jako konserwatorom biskupstwa poznańskiego, ażeby biskupowi Dobrogostowi do odzyskania własności kościelnej dopomogli, opatrzywszy ordinacioni et disposicioni nostre reservantes etc." — 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 556: „Dilectum filium Dobrogostium electum Posnaniensem, decanum tunc ecclesie Cracoviensis decretorum doctorem, in presbiteratus ordine constitutum, cui de litterarum sciencia, vite mundicia, honestate morum, spiritualium providentia et temporalium circumspeccione aliisque multiplicium virtutum donis apud nos fldedigna testimonia perhibentur... etc." — 2) Długosz 1. c. lib. X, 95. — 3) Kod. dypl. wielkopl. III, 569. 747 ich w rozległe ku temu celowi pełnomocnictwo1). Wśród zajęć nad uregulowaniem stosunków duchownych i materyalnych dyecezyi swojej nadeszła do Poznania wieść o zbliżaniu się do stolicy królestwa wielkiego księcia litewskiego» Jagiełły, wybranego przez naród przyszłego małżonka królowej Jadwigi. Natychmiast pospieszył do Krakowa i był obecnym tak przy uroczystem przyjęciu przyszłego monarchy swego dnia 12 lutego roku 1386, jako i przy chrzcie jego dnia 15 tegoż miesiąca, zaślubinach z królową w trzy dni później i przy koronacyi dnia 4 marca tegoż roku przez arcybiskupa Bodzantę w jego i biskupa krakowskiego Jana Radlicy asystencyi uroczyście dokonanej2). Po ukończonych uroczystościach na wiosnę tegoż roku towarzyszył niezawodnie razem z arcybiskupem Bodzantą parze królewskiej, udającej się do Wielkopolski w celu zaprowadzenia tam ładu, porządku i sprawiedliwości po ogromnych spustoszeniach przez ostatnią wojnę poczynionych. Niewątpliwie obecność królewska w Poznaniu wielce była biskupowi Dobrogostowi pomocną do odzyskania utraconej własności kościelnej i zaprowadzenia w dyecezyi pożądanego pokoju i porządku3). Krótko przed przyjazdem Jagiełły do Krakowa, dnia 10 lutego roku 1386 papież Urban VI znajdujący się w wielkich potrzebach nałożył na duchowieństwo polskie nowy trzyletni podatek, wynoszący rocznie dziesiątą część wszelkich dochodów beneficyalnych i ustanowił kolektorem jeneralnym tegoż podatku na całą Polskę biskupa Dobrogosta4), który dla ułatwienia sobie tego mozolnego obowiązku przybrał dziewięciu podkolektorów i wprawdzie: na dyecezyą wrocławską Wawrzyńca Kumeysę, wikaryusza i altarzystę wrocławskiego, na dyecezyą krakowską Świętosława, kustosza krakowskiego, doktora prawa, na archidyecezyą gnieźnieńską, Jarandę, dziekana metropolitalnego, na archidyecezyą kujawską Jana, archidya-kona włocławskiego, na dyecezyą płocką Marcina, kanonika i officyała płockiego, na dyecezyą lubuską Pawła, scholastyka lubuskiego, na dyecezyą kamieńską Piotra Lise (zapewne Lisa), kanonika kruświckiego, na dyecezyą chełmińską Bartłomieja, proboszcza św. Jerzego w Toruniu, na dyecezyą poznańską Stanisława, pierwszego kanonika i officyała poznańskiego5). Jako kolektor jeneralny rozwinął czynność energiczną i odpowiedział najzupełniej położonemu w nim zaufaniu. W roku 1386 dnia 11 września deklarował arcybiskupowi Bodzancie, że ponieważ za pierwszą ratę zapłacił sto grzywien, chociaż tylko zapłacić był powinien siedmdziesiąt, trzydzieści grzywien na przyszłe Boże Narodzenie zwrócone mu zostaną8). Gdy zaś tenże arcybiskup drugiej raty w mowie będącego podatku w swoim czasie nie zapłacił, wyklął go wraz z całą kapitułą i duchowieństwem archidyecezalnem. Dopiero po zaniesieniu przez Bodzantę zażalenia do Stolicy apostolskiej na to bezwzględne z sobą Dobrogosta postąpienie i przedstawieniu niemożności swojej i duchowieństwa swego wskutek spustoszeń dóbr duchownych w ostatniej wojnie domowej, papież Urban VI pod dniem 18 maja roku 1387 zniósł klątwę przez Dobrogosta rzuconą, opuściwszy arcybiskupowi i duchowień 1) Archiv. Capit, Posnan. V, 5. — Kod. dypl. wielkopl. III, 571. — 2) Zob. Żywot arcyb. Bodzanty. — 3) Zob. tamże. — 4) Theiner 1. c. I, 755. — 5) Tamże 1, 756. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 229. — Kod. dypl. wielkopl. III, 583. 748 stwu jego trzecią część czyli jednę ratę złożyć się mającego podatku1). Być może, że biskup poznański tą bezwzględnością ku Bodzancie chciał mu się dać w znaki za ubieżenie siebie do arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, lubobyśmy, woleli, aby to przypuszczenie było błędne. Po upływie trzech lat papież mianował w miejsce jego kolektorem swoim jeneralnym w Polsce Piotra z Radolina, proboszcza kujawskiego 2). Jeszcze za tegoż czasów Dobrogost ściągał reszty owej trzyletniej daniny i dawniejsze zaległości dla skarbu papiezkiego, a ponieważ probostwo gnieźnieńskie z wiuy dawniejszego jego posiedziciela, Mikołaja z Kępy zadłużone było temuż skarbowi w dwu tysiącach złotych, przeto zasekwestrował ówczesnemu proboszczowi wieś Skalmierzyce i inne dochody, aby z nich ten dług pokryć. Dopiero na zaniesione przez tegoż proboszcza, Mikołaja Strosberga, do Stolicy Apostolskiej zażalenie na tak surowe z sobą postępowanie biskupa, papież Bonifacy IX w brewe z dnia 11 lipca roku 1390 polecił mu, ażeby się z nim łagodniej obchodził3). W archiwum kapituły gnieźnieńskiej przechowały się dwa spółczesne, prawdopodobnie ręką własną Dobrogosta pisane ułomki akt, dotyczących jeneral-. nego kolektorstwa jego z roku 1388. Pierwszy z nich rozpoczynający się z dniem 13 czerwca tegoż roku wymienia podróże, wydatki i przygody Dobrogosta i zarazem rzuca światło na podjęte przez niego mozoły, aby spełnić należycie odebrane od Stolicy apostolskiej polecenie4); drugi zawiera obrachunek przesłanych do skarbu papiezkiego pieniędzy i niektóre odnośne zapiski5). 1) Theiner 1. e. I, 757. — 2) Tamze I, 760. — 3) Taroie I, 763. — 4) Archiv. Capit. Onesn. Nr. 227b: „Incipiunt expense, que fecit dnus Dobrogostus Epus Poznaniensis postquam venerat de Curia Romana et introivit Vratislaviam de anno Dni Mmo CCmo LXXXVIIIo die XIII mensis Junii, et ibi stetit pluribus diebus, faci-endo processus contra Episcopos et capitula, videlicet Vratislavienses et Lubucenses et ibi misit nnncios varios ad dominnm Cardinalem de Lanconio, per quem dni Episcopi et capitula diecbant se esso prohibitos a solucione decime triennalis in biennalem commu-tate, et sic ad eundem dnum Cardinalem misit nuncios versus renam, versus flandriam, versus Herfordiam et exposuit pro se et familia et nunciis centum et IX marcas. Ttem venit Cracoviam et invenit subcollectorem mortuum, res, libros et com-puta eamerae apostolice distincta, domum et seras quam collectores inhabitare consueverant rupta et fracta et offlcium collectorie predicte... totaliter prohibitum, stando ibi et recu-perando iura camere exposuit nonaginta V marcas. Item sequendo dnum Regem per regiones longinquas... ad regnum Lithuanie et ibi eundo, stando et redeundo incommoda officii collectorie sic ut premittitur prohi-biti exposuit nonaginta VII marcas. Item venit Mazeviam et invenit subcollectorem mortuum et iura camere impe-dita, et ibi stando eum Episcopo et ducibus expendit XXI mareas. Item venit ad diocesim Wladislaviensem et ibi stando et faeiendo suboolleotorem expendit XXVII marcas. Item ivit ad dibcesim Culmensem et invenit subcollectorem mortuum et ibi stando et processus intimando contra Episcopum et capitulum Culmenses pro decima trieunali per dnum Urbanum papam VI imposita, super qua decima Episcopus et oapi-tulum de concordia cum camera facta docuerunt, exposuit XXVII marcas. Item venit ad diocesim Gneznensem et heu invenit honorabilem virum dnum Jarandam bo. me. deeanum Gneznensem subcollectorem Wladislaviensem, Gneznensem et Culmensem heu miserabiliter per malefactores interfectum, dismembratum et bestiis ad vorandum proiectum, penes quem fuerunt omnes libri, computa, raciones, quitaciones, 749 Uderzającą i niejaki cień na poważną Dobrogosta postać rzucającą jest zażyłość jego i przyjaźń z podstępnym i zdradliwym Władysławem Opolczykiem obligaciones et varie pecuniarum summe camere apostolice penes ipsum deposite videlicet in parva et minuta pecunia quingente marce et in grossis latis bohemicalibus trecente marce et in pecunia prutenicali LXX marce, de quibus pecuniis solvi debebant debita vice et nomine eamere apostolice contracta, que omnia sunt perdita, eo salvo, quod repe-ritur obligaeio una pro centum marcis, alia pro centum quinquaginta marcis, pro quibus pecuniis processus dedit predictus dnus Episcopus aggravando et reaggravando et quod malefactores qui predictum venerabilem virum dominum decanum et subeollectorem intere-merunt et talia et tanta dampna camere apostolice intulerunt, et sic pro eisdem stando, mittendo processus, expendit et exposuit LXX quinque marcas. Item venit Poznaniam et ibi eciam invenit subcollectorem mortuum et ibi stande expendebat de proprio que non computat camere. Item pro secundo anno expensae faciunt modicum minus." 5) Archiv. Capit. Onesn. Nr, 227b: ,,Regestrum dni Dobrogostii Episcopi Poznaniensis collectoris in regno polonie incipiendo a primo anno sue collectorie, de qui-ius constat et constari potest in camera apostolica licet in partibus propter casus fortui-tos et regesta casu deperdita ad plenum constare non potest sequitur et est tale. Primo et principaliter misit ad curiam Romanam per cambium (sic) Philippi de Gloidotis campsoris et civis Bononiensis et presentavit per Nicolaum capellanum snum de Srzem mille ducentos fiorenos ungaricales et de sexcentis florenis constabat domino Ma-rino Cardinali camerario Sanctissimi domini nostri pape. De residuo docuit per eundem campsorem Philippum de Gloidotis, quia dnus capellanus non recuperata quitacione seu quitancia per malandrinos circa castrum Nutecie (!) miserabiliter fuit interfectus. Item Rev. in Christo pater dominus Maffiolus, Archiepiseopus tunc Ragusinus, Nuncius per Sedem apostolicam ad regnnm Polonie deputatus habuit a predicto Episcopo Poznaniensi vice et nomiue camere apostolice quiuque millia florenor, de Ungaria boni auri et ponderis. Item predictus dominus Maffiolus Archiepiscopus Ragusinus a predicto collectore Bpiscopo Poznaniensi habuit centum marcas grossorum Bohemicalium, quas habuit a dno Bodzantha bone memorie Archiepiscopo Gneznensi racione decime biennalis per dominum Urbanum sancte memorie papam VI imposite. Item habuit ab eodem colleetore predictus dnus Ragusinus centum quinquaginta marcas grossorum pragensium, quas habuit predictus collector a domino Johanne Episcopo Cracoviensi racione decime supradkte. Item habuit predictns dnus Ragusinus ab eodem collectore quinquaginta marcas grossorum pragensium, quas habuit idem collector a capitulo Cracoviensi racione decime supradicte. Item predictus dnus Ragusinus a dno Swenthoslao custode et subcollectore Cracoviensi certam pecunie summam de cujus quantitate predictus dnus collector ignorat, quia per manus suas dicta pecnnia non transivit. Item presentavit in curia Romana cuidam fratri Athanasio cubiculario domini Urbani pape VI bone memorie quinque millia florenos de Ungaria per manus strenui militis Stanislai de Polonia et Wilhelmi Johaunis de Dambe notarii dni collectoris, et quia tunc... hinc non potuit, cum eodem milite eonvenit, quod eandem pecuniam portavit ad curiam suis perieulis et expensis, et habuit pro quolibet miilenario centum et sic pro quinque millibus habnit quingentos florennos." Item misit ad curiam Romanam per Jfikolaum Stralijn civem Wratislaviensem et Paulum Mepronis duo millia et octuoginta florenos.,.. Item presentavit dno Johanni Manco clerico camere apostolice sexcentos nona-ginta tres florenos de Ungaria boni anri et ponderis. 750 zadokumentowaną pożyczką na owe czasy bardzo znaczną, bo siedm tysięcy dukatów (septem milia florenortim Ungaricalium boni auri et ponderis) wynoszącą, którą mu wspólnie z Janem, synem Abrahama z Nowegodworu, zapewne synowcem swoim, wygodził. Widać ztąd i z wspomnianych wyżej pożyczek królowi Ludwikowi i matce jego Elżbiecie, tudzież królowej Jadwidze czynionych, że rodzina Nowodworskich była w owych czasach zamożną i rzędną. Za ostatnią sumę siedmiu tysięcy dukatów ręczyli wierzycielom uproszeni przez Władysława Opolczyka: Jerzy ze Sworzenia (de Swas, na pieczęci de Swusin) olsztyński, Wiktor z Mierzyc (de Myrzicz) opolski, Jan Radło, dobrzyński starostowie oraz Stefan Strzała de Melnan, obowiązując się dokumentem, wystawionym w Opolu dnia 15 marca roku 1386, że gdyby książe Władysław w przeciągu siedmiu tygodni nie miał długu w mowie będącego na ręce pełnomocników biskupich, Piotra Lisa (de Liza) kruświckiego i Wilhelma poznańskiego kanoników zapłacić, natenczas sami sumę rzeczoną i wszelkie z przewłoki powstałe straty biskupowi powrócą1). Trudno przypuścić, aby Dobrogost miał sobie u Opolczyka zarabiać na względy pieniędzmi wtenczas, kiedy jego wpływ i znaczenie chyliły się ku upadkowi. Byłby go sobie bowiem mógł kupić skuteczniej, kiedy chodziło o arcybiskupstwo gnieźnieńskie po śmierci Jana Suchywilk, kiedy Władysław był w pełni swego wpływu, politycznego znaczenia i względów u Stolicy apostolskiej. Dokumenta i źródła spółczesne nic nie wspominają, czyli i kiedy Dobrogost z Janem z Nowegodworu dług swój odebrali. Król Jagiełło wierny obietnicom swoim, które dał narodowi polskiemu, zanim uzyskał rękę królowej Jadwigi2), pomiędzy któremi jedna z najważniejszych była nawrócenie całej Litwy i połączenie jej z koroną, po powrocie z podróży wielkopolskiej gotować się począł do wyprawy swej apostolskiej pomiędzy pogańskich Litwinów, czekając tylko na sposobną jedynie do tego porę zimową, w której przeprawa przez bagna, trzęsawiska i bezdroża była możliwą. Oprócz książąt, licznego zastępu panów, arcybiskupa Bodzanty, biskupa krakowskiego Jana Radlicy z znacznym pocztem duchowieństwa, głównie zaś Franciszkanów gorliwych od dawna na Litwie misyonarzów, uprosił sobie za towarzysza energicznego i wytrwałego w wszelkich pracach i przedsięwzięciach biskupa Dobro-gosta, który, jak wyżej podany dokument, dotyczący zwrócenia arcybiskupowi Bo-dzancie trzydziestu grzywien, zbytnie do skarbu papiezkiego złożonych, dowodzi, razem z nim już dnia 11 września roku 1386 znajdował się w Krakowie 3). Nareszcie w połowie miesiąca października tegoż roku wybrał się król w świetnem otocze Item eidem dno Johanni Manco nuncio apostolico predicto idem collector pre-sentavit mille trecentos septuaginta sex marcas. Item presentavit eidem dno Johanni Manco per manus Nicolai subcollectoris Cracoviensis centum triginta marcas, et tantum percepit per omnes annos et tantum eciam distribuit, eo salvo, quod camera apostolica tenetur sibi solacium vel expensas quas fecit in officio collectorie per tres annos." 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 228. — Kod. dypl. wielkopl. III, 579. — 2) Zob. Żywot Bodzanty. — 3) Archiv, Capit. Gnesn. Nr, 229. — Kod. dypl. wielkopl. III, 583. 751 niu w drogę, ciągnąc z wolna na Sandomirz, Lublin i Włodzimirz do Łucka, dokąd przybył około 23 tegoż miesiąca i tam dla załatwienia rozmaitych spraw ruskich dłuższy czas się zatrzymał i dopiero na początku roku 1387 stanął w Wilnie, gdzie się rozpoczęła właściwa misya apostolska tak pomyślnym uwieńczona skutkiem, iż nawracających się pogan całemi gromadami przez kropienie wodą ryczałtowo chrzcić musiano, gdyż liczny zastęp duchowieństwa nie wystarczał, aby każdemu z osobna chrzest św. mógł być udzielany. Pamiętnym dokumentem z dnia 19 lutego tegoż roku gorliwy monarcha ustanowił i uposażył piewsze biskupstwo litewskie w Wilnie, oraz siedm kościołów parafialnych w różnych czę-ciach kraju, przeznaczywszy na pierwszego biskupa Andrzeja Wasila, dotychczasowego biskupa tytularnego Seretu w Mołdawii. Z Wilna wybrał się król w końcu lutego lub na początku marca tegoż roku w podróż misyjną po całej Litwie, która dzięki jego zadziwiającej gorliwości i niezmordowanej pracy duchowieństwa w przeciągu kilku miesięcy prawie cała stała się chrześcijańską. Czy to zaraz z Litwy, czy też dopiero po powrocie do Krakowa, który w drugiej połowie miesiąca lipca roku 1387 nastąpił1), król Jagiełło ucieszony niezmiernie dokonaniem wielkiego dzieła, wyprawił poselstwo, na którego czele stał nasz Dobrogost, do papieża Urbana VI, ażeby mu zdać sprawę z szczęśliwego nawrócenia Litwy. Przywieziona przez biskupa wiadomość niewymownie rozradowała serce papieża, który w tak spokojnem i łatwem nawróceniu ostatniego w Europie narodu pogańskiego upatrywał nadzieję rychłego zjednoczenia się także Kościoła wschodniego z zachodnim 2). Był to pierwszy poseł króla Władysława, który stawał przed obliczem namiestnika Chrystusowego, albowiem poprzedni, Mikołaj Trąba, późniejszy arcybiskup gnieźnieński i prymas, w drodze na ziemi rakuskiej przez zagniewanego za rozerwanie związków swoich z Jadwigą Wilhelma, książęcia austryackiego pojmany, cztery lata trzymany był w więzieniu, jak to w żywocie jego obszerniej opowiedziano. Poselstwo to rozchwiało niecne intrygi Krzyżaków, ujmujących się na pozór za pokrzywdzonym rzekomo w niesłychany sposób Wilhelmem rakuskim i skargi ich zaniesione wspólnie z sprzymierzeńcami niemieckimi do Stolicy apostolskiej, o czem czytelnik w żywocie arcybiskupa Trąby bliższą znajdzie wiadomość. Jakże się licho przedstawiał przed tąż Stolicą zakon niemiecki, mający za główne zadanie nawracanie pogan, a którego kilkowiekowe wysilenia nic na Litwie sprawić nie mogły, wobec świeżo nawróconego króla Władysława, który ziomków i poddanych swoich w sposób łagodny i spokojny w przeciągu kilku miesięcy zdobył dla Chrystusa i Kościoła! Biskup Dobrogost powrócił z świetnego poselstwa swego przed 22 listopada roku 1387; w tym dniu bowiem widzimy go w Ciążeniu, gdzie kazał no-taryuszowi publicznemu sporządzić odpis dokumentu królowej Jadwigi, wydanego w Krakowie dnia 15 grudnia roku 1385, w którym mu za sumę tysiąc dwieście grzywien oddała w zastaw miasto Międrzyrzec z zamkiem i kilku wsiami wyżej wymienionemu 3). Widać ztąd, że królowa dotąd nie uiściła mu się z długu i że 1) Łętowski, Katalog I, 304. — 2) Długosz 1. o. lib. X, 111. — 3) Kod. dypl. wielkopl. III, 594. 752 zastaw wspomniany w jego i krewnych zostawał rękach. W lutym roku 1388 biskup nasz wykonał szlachetny akt ojcowskiej na poddanymi swymi w dobrach biskupich na Mazowszu położonych, wykupiwszy ich pewną sumą pieniędzy od ciężarów budowli i restauracyi zamku czerskiego1). Mimo tak radosne i niesłychanie ważne poselstwo królewskie do Rzymu, papież Urban VI widocznie uprzedzony intrygami Krzyżaków i ich sprzymierzeńców względem małżeństwa z Jadwigą, nie zaszczycił monarchy polskiego natychmiast ani listowną przez poselstwo przesłaną odpowiedzią, ani żadną szczególniejszą oznaką uznania jego ogromnych zasług względem Kościoła i państwa swojego. Z tej samej przyczyny nie uznał go byt jeszcze natenczas za króla, jak się pokazuje wyraźnie z listu jego, pisanego pod koniec roku 1387 do świadków chrztu jego: książąt Ziemowita i Janusza mazowieckich, Dobiesława i Krzesława z Kurozwęk, Spytka z Melsztyna, Sędziwoja z Szubina, oraz do wszystkich panów polskich, wynurzając radość swoję z nawrócenia się Jagiełły, nazywając go wyraźnie wielkim księciem litewskim i podając za powód jego nieuznania za monarchę polskiego, nierozstrzygniętą dotąd sprawę małżeństwa jego2). Wkrótce potem jednakże, zapewne wskutek niestawienia się do Rzymu zapozwanego w tejże sprawie Wilhelma rakuskiego, tenże papież w bulli z dnia 11 marca roku 1388 zupełnie inaczej występuje, gdyż nie tylko go za prawowitego monarchę polskiego uznaje, ale założenie katedry w Wilnie i ustanowienia tamże biskupa Andrzeja Wasila jaknajchętniej zatwierdza, ustanawiając wykonawcą tejże bulli biskupa Dobrogosta8). W piśmie zaś z dnia 17 kwietnia tegoż roku wprost do najukochańszego syna Władysława króla polskiego wystósowanem, papież przemawia do niego najtkliwszemi wyrazami przywiązania, wdzięczności i uwielbienia, jako temu, który wobec Stolicy apostolskiej pierwsze miejsce pomiędzy wszystkimi monarchami świata dzierży, winszując mu, że z całym narodem wskazany na zgubę w pogaństwie z nim wspólnie jako skarb drogi został nagle znaleziony i z koroną majestatu ziemskiego zjedna sobie zapewne koronę wiekuistej chwały, winszując mu sławy cały świat obiegającej i obfitych błogosławieństw na łouie matki-Kościoła świętego4). W piśmie tem odwołuje się papież wyraźnie na biskupa Dobrogosta, że z jego ust powziął błogie o nawróceniu Litwy i przeistoczeniu tamtejszych stosunków wiadomości5). Tak więc Dobrogostowi przypadła część zasługi z skojarzenia Stolicy apostolskiej z królem Jagiełłą i dworem polskim. Dla tem świetniejszego zaś uwydatnienia tego skojarzenia wysłał papież w mowie będący z ostatnim listem swoim do króla nadzwyczajnego legata swego, kardynała Bonawenturę z starożytnego paduańskiego rodu Peragów, poleciwszy mu pomiędzy 1) Archiw. główne warszawskie. Diploma. Nr. 368. — Kod. dypl. wielkopl. III, 594— 2) Łukasz Dawid, Preuss, Chronik wyd. Henniga i Schutza t. VII, 201. — Voigt, Gesch. Preuss. V, 499. — 3) Daniłłowicz w czasopiśmie wileńskim: Dzieje dobroczynności rok 1822. Nr. 32. str. 870. Tenże w dziele swojem Skarbiec dyplomatów 270. — 4) Długosz, Hist. Polon. lit. X, 110. Cały ten Jist dosłownie przytoczony datt. Perusii XV Kalendas Maii. Pontificatus nostri anno decimo — 5) Tamże: „Sane fili charissime, nuper venerabili fratre nostro Dobrogostio Episcopo Posnaniensi nobis referente didicimus, quod post susceptum per te regenerationis lavacrum eta." 753 innemi ogłoszenie małżeństwa pomiędzy Jagiełłą a Jadwigą za ważne, wspieranie króla przy dalszśm nawróceniu Litwy i zapobieżenie nieprzyjaźni pomiędzy nim a królem węgierskim, Zygmuntem1). Podczas gdy król Władysław z zadziwiającą gorliwością zajęty był nawróceniem Litwy, młodociana małżonka jego, korzystając z bezsilności państwa węgierskiego, panujących tam zamieszek i rozdwojenia, podjęła na własną rękę wyprawę na Ruś od ośmiu lat przyłączoną do Węgier, aby ją przywrócić Polsce. W tym samym czasie, w którym małżonek jej zakładał fundamenta pierwszej katedry w Wilnie, a w Dalmacyi chowano zwłoki zamordowanej przez Horwatów mszczących się za morderstwo popełnione na Karolu Małym, królowej matki El-źbiety, Jadwiga witaną była w Jarosławiu ruskim jako pani i monarchini2). Dnia 24 lutego widzimy ją w zamku Grodek3), a w początku marca we Lwowie nadającą miasto wolnościami i swobodami ku niewymownej radości mieszkańców. Zewsząd ustępowali węgierscy starostowie i zawiadowcy miast i zamków, nie stawiając najmniejszego oporu córce niegdyś monarchy swego i jego prawowitej spadkobierczyni, z wyjątkiem starosty halickiego, Benedykta, wiernego sługi Władysława Opolczyka, który, roszcząc sobie pretensye do Rusi czerwonej, wysłał byt krótko przedtem manifest do wszystkich starostów, ażeby królowej Jadwidze opór stawiali, lecz gdy Opolczyk wskutek układów zatwierdzonych zaślubieniem córki swej z książęciem Wiguntem litewskim od pretensyi swych odstąpił, a król Jagiełło, wracając z wyprawy swej apostolskiej, przybył na Ruś czerwoną z rycerstwem swojem, Benedykt, nie mając powodu dłuższego opierania się, dobrowolnie z zamku ustąpił4). Zupełne owładnięcie Rusi czerwonej na rzecz korony uwieńczone zostało w końcu miesiąca września roku 1387 przez shołdowanie jej ościennych książąt wołyńskich i podolskich, Koryatowiczów i Piotra, książęcia Mołdawii. Ostatni, przybywszy osobiście z bratem swoim, Romanem, do Lwowa, na dniu 27 tegoż miesiąca uroczystą przysięgę wierności i poddaństwa złożył królowi Jagielle5). Tak więc rok 1387 był rokiem prawdziwego dla Polski tryumfu, a wypadki jego niesłychanej doniosłości stanowią najświetniejszą kartę w dziejach króla Władysława i małżonki jego Jadwigi6). W miesiącu lutym król Władysław objeżdżał Wielkopolskę, mając pomiędzy innymi za towarzysza prawdopodobnie biskupa Dobrogosta, na którego doświadczonej radzie chętnie polegał i wielkiem go zaszczycał zaufaniem. Dnia 29 lutego będąc w Piotrkowie, potwierdził dawne prawa i swobody narodu i nowe ma nadał7); w dniu 31 marca, bawiąc w Poznaniu, zatwierdził przywilej Kazimierza W. z roku 1349 nadany miastu i ziemi wschowskiej 8); dnia 10 kwietnia w Trzemesznie nadał tamtejszemu opatowi przywilej zamienienia wsi Gąsawa na 1) Andrea G-ataro, Istoria Padovana w Muratorego Scriptor. rer. Italicar. XVII, 503 D. — 2) Szajnocha, Jadwiga i Jagiełło t. III. 85. — 3) Stadnicki, Synowie Gedymina II, 126. — 4) Tamże II, 128. — Gołębiowski, Dzieje Polski za Jagiellończyków I, 501. — 5) Niemcewicz, Pamiętniki II, 61. — Dogiel 1. c. I, 597. — 6) Szajnocha 1. c. III, 1—60. — Caro 1. c. III, 20—62. — 7) Kod. dypl. wielkopl. III, 598.— 8) Archiw. rząd. poznań. Wschowa Nr. 2. —Kod. dypl. wielkopl. III, 601. 96 754 miasto i lokowania go na prawie magdeburgskiem 1), dnia 31 lipca w Dzięczynie oddał zamek zbąszyński z przyległościami Marcinowi, podczaszemu i Mikołajowi, podkomorzemu ziemi dobrzyńskiej, braciom rodzonym Baruchowskim. Odnośny przywilej podpisał jako świadek biskup Dobrogost2). Kiedy w tymże roku dnia 26 grudnia zakończył żywot doczesny Bo-dzanta, arcybiskup gnieźnieński, król Władysław wraz z królową Jadwigą i kapitułą gnieźnieńską pragnęli mieć następcą jego Dobrogosta, który roztropnością swoją, powagą, energią i gorliwością powszechną sobie w kraju zjednał miłość i głęboki szacunek. Tymczasem zabiegi Władysława Opolczyka i synowca jego, Jana Kropidło, biskupa kujawskiego, sprawiły, że papież Urban VI wbrew woli królestwa obojga i kapituły metropolitalnej własną swoją powagą przeniósł tegoż biskupa na stolicę gnieźnieńską, spowodowawszy przez to zaciętą pięcioletnią walkę pomiędzy nim a królem, kapitułą rzeczoną i większą częścią duchowieństwa archidyecezalnego, a wskutek niej ucisk, niedolę oraz moralne i materyalne spustoszenie archidyecezyi gnieźnieńskiej, jak to w żywocie tegoż Jana Kropidło opowiedziano. Dopiero po szczęśliwem ukończeniu tej smutnej w dziejach kościoła gnieźnieńskiego walki dostała się Dobrogostowi należąca mu się od lat dwunastu stolica gnieźnieńska. Wśród tego zamięszania pasterzował pilnie w dye-cezyi poznańskiej, a przytem monarsze swemu i krajowi rodzinnemu znamienite czynił usługi. Tymczasem zjednoczenie się Litwy z koroną, przywrócenie jej Rusi czerwonej i shołdowanie tylu książąt ościennych trwogą i nienawiścią przejmowały Krzyżaków, którzy dobrze wiedzieli, że o ile polska wzmagała się potęga, o tyle ich upadało znaczenie i krwawy na nich gotował się odwet za rozliczne wiaro-łomstwa, krzywdy i niesprawiedliwości polskiemu narodowi wyrządzone. Nie mogąc i nie chcąc sami, starali się cudzemi siłami zgubić najprzód Jagiełłę, a potem złamać potęgę Polski. Korzystając przeto z sromotnego wypędzenia Wilhelma rakuskiego z Krakowa i odsądzenia go od Jadwigi, na wszystkie strony głosili przez posły i listy oszczerstwa na Jagiełłę, posądzali go, że tylko obłudnie i pozornie dla ambicyi i osobistych widoków ochrzcić się kazał, zaczepiali ważność jego małżeństwa z Jadwigą i wzywali tak papieża jako i książąt rzeszy niemieckiej o pomoc w wojnie, którą zamierzyli prowadzić z Jagiełłą w obronie chrześcijaństwa i zdeptanych praw Wilhelma rakuskiego3). Widzieliśmy wyżej jak te nikczemne zamiary krzyżackie spełzły na niczem. Nie tylko papież, ale książęta rozsądniejsi uważali Jagiełłę za bohatera czasu, prawego chrześcijanina, gorliwego apostoła Litwy, za co go Urban VI publicznie uwielbił i małżeństwo jego za prawne uznał i ogłosił. Mimo to mściwy zakon nie uspokoił się i nie poprzestał wichrzyć naprzeciw królowi polskiemu, ażeby go prowokować do wojny, zanim w większą urośnie potęgę. Na zanoszone bezustanne do Stolicy apostolskiej skargi i zażalenia ogólnikowe papież wezwał króla Jagiełłę listem zapewne 1) Archiw. kościoła trzemeszeńskiego, Liber privileg. f. 13. 70. — Kod. dypl. wielkopl. III, 602. — 2) Tamże III, 604. — 3) Chronika des deutsch. Ordens w Du-dika Forschung in Schweden f. 273. — Voigt 1. c. V, 473. — Szajnocha 1. c. II, 354. 355. 755 przez wspomnianego wyżej kardynała Bonawenturę przywiezionem, ażeby z zakonem niemieckim pokój utrzymał i punkta sporne pomiędzy nim a sobą Stolicy apostolskiej do rozstrzygnięcia i ostatecznej decyzyi przesłał1). Król powolny rozkazowi papiezkiemu, nie wiedząc, o co właściwie Krzyżakom chodziło, naznaczył zjazd pełnomocników swoich z krzyżackimi na dzień 11 kwietnia roku 1389 na wyspie wiślanej pomiędzy Solcem a Czarnowem położonej, wyznaczywszy komisarzami czyli pełnomocnikami z swej strony: Ziemowita, książęcia mazowieckiego, Dobrogosta, biskupa poznańskiego, Sędziwoja z Szubina wojewodę kaliskiego i starostę krakowskiego oraz Jana z Tęczyna kasztelana wojnickiego i starostę sieradzkiego. W dniu oznaczonym zjechali się ciż komisarze na owej wyspie z pełnomocnikami krzyżackimi, na których czele stal wielki komandor a późniejszy w. mistrz, znany w dziejach naszych Konrad Wallenrod8). Krzyżacy zapytani, jakieby mieli pretensye do Polski, odpowiedzieli, że takowe na trzech polegają punktach. Najprzód żądali wymiany jeńców, na co się Polacy całkiem zgodzili, byleby dwa drugie punkta załatwienie znalazły. Powtóre żądali, pouczeni rzekomo doświadczeniem z królem Mendogiem, gwarancyi, nie podając bliżej na czem ona właściwie zależeć miała, że Litwini i Rusini nie powrócą do pogaństwa. Nareszcie trzeci punkt podstęp i chytrość krzyżacka sformułowała w ogólniku, wstydząc się wystąpić otwarcie, aby zakon pozostawiono przy tem, do czego ma prawo, co miało znaczyć, aby mu ustąpiono całą Żmudź i Litwę, jak się pełnomocnicy jego na następnym zjeździe bez ogródki oświadczyli. Ta bezczelność do żywego rozgniewała pełnomocników polskich, którzy rozumie się dalsze traktowania przerwali 2), wyznaczywszy w porozumieniu się z przeciwnikami nowy zjazd na dzień Zielonych Świątek roku 1389 do Złotoryi lub Rypinu. Później przełożono tenże zjazd dla większej dogodności miejsca do Nidborka (Nei-denburga) w tymże terminie, jak dowodzi dokument z dnia 14 maja tegoż roku wystawiony przez wspomnianych wyżej pełnomocników polskich w Niepołomicach 3). W oznaczonym czasie i miejscu zjechali się wyżej wymienieni pełnomocnicy polscy, przybrawszy z polecenia króla do grona swego Skiergiełłę i Wi-gunta Aleksandra, książąt litewskich4), z pełnomocnikami krzyżackiemi i tu ostatni postawiwszy te same trzy punkta na porządku dziennym, jawnie już i otwarcie określili trzeci z nich, przedkładając dokumenta papieży Innocentego IV i Aleksandra IV, potwierdzające darowiznę Litwy przez króla Mendoga zakonowi uczynioną oraz przywilej lenniczy cesarza Fryderyka II i domagając się na mocy tychże dokumentów zwrotu prawie całej Litwy wraz z Żmudzią. Polacy zdumieni tą niesłychaną śmiałością i zuchwałością mnichów, odstąpili natychmiast od dalszych rokowań, oświadczywszy im trafnie, że widocznie o zabór a nie o chrześcijaństwo im chodzi6). Właśnie podczas owego ostatniego zjazdu chytrzy i podstępni Krzyżacy w samem sercu Litwy tajemne knowali plany celem zdobycia jej dla siebie z niegodnym 1) Rzyszczewski i Muczk. l. c. II, 771—773. — Caro 1. c. III, 81. — 2) Caro l. c. III, 81—85. — 3) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 771 — 773. — 4) Tamże l. c. II, 772. — 5) Voigt, Cod. diplom, Pruss. I, 83 i 87, 95* 756 i zdradliwym bratem Jagiełły, Witoldem, który, czując się wobec innych braci upośledzonym, za pomocą zakonu chciał się wznieść do znaczenia i potęgi i dla tego, porozumiawszy się z nim przez dwóch w niewoli trzymanych rycerzy, uczynił przed nim stanowczy akt poddania się pod jego opiekę i lenność. Ostrożne i przebiegłe mnichy, nie dowierzając mu wskutek doznanej w roku 1384 z jego strony zdrady, zanim w bliższo z nim wspólnego działania weszli stosunki, zabezpieczyli się wprzód, wziąwszy od zdrajcy w zakład własną jego żonę z kilkorgiem dzieci, dwóch braci rodzonych, Zygmunta i Konrada, siostrę Ryngałłę, kilku innych bliskich krewnych i przeszło stu najprzedniejszych bojarów litewskich, których po rozmaitych zamkach pruskich pod ścisłą strażą poumieszczali. Dopiero wtenczas obydwie strony zawarły z sobą formalny układ, według którego zakon zobowiązał się, wywalczyć sprzymierzeńcowi Litwę, którą tenże trzymać miał od niego prawem lennem1). Równocześnie przystąpili do związku Żmudzini, którzy dotąd sami uporczywie jeszcze trzymali się pogaństwa, a zakon ukazał się w swej dumie i chciwości tak nikczemnym i podłym, że za pomoc w wojnie naprzeciw królowi polskiemu gwarantował im wszelkie swobody, a przedewszystkiem pozostawienie ich bez najmniejszych przeszkód w objęciu pogaństwa2). Tak więc nisko upadł zakon krzyżacki, że się obrał opiekunem i obrońcą pogaństwa, depcąc przez to nogami całe właściwe swoje znaczenie i godność. Na wiosnę roku 1390 rozpoczęli sprzymierzeńcy godni siebie otwartą naprzeciw Jagielle akcyą, wkroczywszy z wielką siłą do Litwy, lecz oprócz rozbojów i łupieztw żadnej znacznej nie odniósłszy korzyści, cofnęli się do Prus, wyczekując przyrzeczonych im posiłków w ochotnikach rozmaitych państw europejskich3). W rzeczy samej napłynęło w krótkim czasie do Prus mnóstwo obcych ochotników i awanturników, pomiędzy nimi Henryk hrabia Derby, później król angielski pod imieniem Henryka IV, z znacznym oddziałem wojska, głośny rycerz podróżujący francuzki, Boucicaut i wielka liczba innych książąt i panów niemieckich, oprócz mistrza inflandzkiego z licznym pocztem rycerstwa. Dnia 4 września roku 1390 sprzymierzone wojska kilkadziesiąt tysięcy głów liczące, oprócz zastępu Żmudzinów i Litwinów pod dowództwem Witolda, stanęły pod Wilnem i rozpoczęły oblężenie trzech zamków tamtejszych, z których dwa niżej leżące były silnie z kamienia zbudowane, opatrzone liczną załogą, której przywodził dzielny wojownik polski i podkanclerzy koronny, Klemens z Moskorzowa, trzeci zaś drewniany na górze położony zostawał pod rozkazami brata króla Władysława, Ko-rygiełły-Kazimierza. Ten ostatni nie wytrzymał pocisków z ogromnych machin i narzędzi oblężniczych i został po krótkiem oblężeniu zdobyty, przyczem poniósł śmierć mężny dowódzca i prawie cała załoga. Natomiast dwa inne zamki broniły się naprzeciw ogromnej sile oblężniczej z taką dzielnością i męztwem przez całe pięć tygodni, że sprzymierzeńcy, wystrzelawszy wszystek proch i potrzaskawszy 1) Baczko, Gesch. Preussens II, 243 sqq. — Szajnocha 1. c. III, 138. 139. — Caro 1. c, III, 91—96. — 2) Łukasz Dawid 1. c. VII, 222 sqq. — Caro 1. c. III, 98. — Szajnocha 1. c. III, 139, — 3) Tamże III, 129—139. 757 machiny i kosztowne przyrządy, ze wstydem, nic nie sprawiwszy, opuścili Litwę, zabrawszy z sobą mnóstwo łupów i jeńców1). Po powrocie Krzyżaków z tej wyprawy umarł w. mistrz krzyżacki Konrad Zoellner z Rotensteinu, a miejsce jego zajął wspomniany wyżej Konrad Wallenrod, w. komandor zakonu, w kwietniu roku 1391. Ten, łudząc Polaków układami pokojowemi, ażeby ich powstrzymać od zbrojenia się wojennego, gotował się tymczasem do nowej wielkiej wyprawy, rozesławszy na wszystkie strony wezwania do udziału w poskromnieniu „pogańskiej" Litwy. Jakoż w krótkim czasie zbiegły się niezliczone tłumy rycerstwa z Niemiec, Anglii, Francyi i Szkocyi; przybył wielki zastąp wojska krzyżackiego z Inflant, stanął Witold na czele wiernych sobie Litwinów i Źmudzinów. W połowie lata roku 1391 Konrad Wallenrod na czele siedmdziesięciu tysięcy wojska sprzymierzonego rozpoczął krwawy pochód w granice litewskie i posunął się aż pod Wilno, lecz bojąc się zniweczenia tej ogromnej armii przez głód, ponieważ starosta wileński, Jan z Oleśnicy, następca Klemensa z Moskorzewa, zniszczył od granicy krzyżackiej aż za Wilno wszelkie szczątki siedlisk ludzkich, uwiózł resztki zapasów, popalił wszelką paszę, z wstydem, nic nie wskórawszy, powrócić musiał do Prus 2). Tem niepowodzeniem sprzymierzeńców swoich rozgniewany Witołd, na własną rękę rozpoczął dobijać się szczęścia. Wsparty kilku oddziałami wojsk posiłkowych, których mu na mocy zawartej z nim ugody odmówić nie śmiano, podjął na samą zimę roku 1391 wyprawę wojenną, zdobył w końcu listopada Merecz a dnia 6 grudnia Grodno'). Te korzyści wielce podniosły sprawę Witołda, daleko więcej jednakże skojarzenie się z wielkim książęciem moskiewskim Wasilem Dymitre-wiczem przez zaślubienie mu córki swojej Zofii, wskutek czego lada chwilę nastąpić mogły nieprzyjacielskie kroki ze strony Moskwy naprzeciw Jagielle 4). Nadto umarł wkrótce po zajęciu Grodna ustanowiony świeżo w miejsce Skier-giełły wielki książę Litewski, Wigund-Aleksander, według powszechnego zdania otruty przez stronników Witołdowych. W takiem położeniu rzeczy wypadało królowi Władysławowi koniecznie, szukać zgody z bratem stryjecznym, ażeby Litwę ochronić od dalszych spustoszeń, a może utraty na zawsze. Za pośrednika tejże zgody wybrał król osobę wzbudzającą powszechne zaufanie i uszanowanie. Był nią zaś wspomniany już wyżej w żywocie arcybiskupa Jana Suchywilk książe mazowiecki, Henryk, najmłodszy brat Ziemowita i Janusza, będący od lat dwóch potwierdzonym przez Stolicę apostolską, lubo jeszcze nie konsekrowanym biskupem płockim. Zaopatrzony w listy królewskie i dokumenta, zapewniające Witołdowi godność w. księcia litewskiego, za którą jedynie dążył, wybrał się młody biskup w początku roku 1392 pod pozorem zawiązania z zakonem wstępnych o pokój rokowań do komtura Balgi z Christborga, który uważając za rzecz stosowną poprzednie porozumienie się posła z Witołdem, wyprawił go niebawem do zamku 1) Długosz 1. c. lib. X, 127. 128. — Szajnocha 1. c. III, 148—157. — Caro 1. c. HI, 98—100. — 2) Długosz 1. c. lib. X, 131. 132. — Lindenblatt, Jahr-bucher 82 sqq. — Szajnocha 1. e. III, 157—161. — 3) Lindenblatt, Jahrbucher f. 84. — 4) Szajnocha 1. c. III, 162. 163. 758 Ritterswerder, w którym naówczas brat królewski przebywał i tym sposobem bez najmniejszego niebezpieczeństwa mógł się był Henryk porozumieć z tymże bratem królewskim, który syt przymierza z Krzyżakami, jak najchętniej przystał na propozycye Jagiełły, zachowując do czasu najściślejszą tajemnicę, ponieważ otoczony był krzyżakami i obcem posiłkującem mu dotychczas rycerstwem1). Dłuższy pobyt Henryka na dworze Witolda nie rzucał na niego podejrzenia, tem mniej, że rozmiłowawszy się w siostrze książęcej Ryngalli mimo święcenia kapłańskie i godność biskupią ożenił się z nią. Ten niesłychany biskupa postępek wprawiając w zdumienie świat cały, zakrył najzupełniej polityczną jego intrygę, zwłaszcza, że Witold dla utrzymania pozoru wierności swojej ku Krzyżakom podjął dla oka dwie wyprawy wojenne naprzeciw Miednikom i Lidzie. Powróciwszy do Ritterswerder, gdzie podczas ostatnich ruchów wojennych rezydował, w sam dzień św. Jana Chrzciciela, kazał nagle dotychczasowych sprzymierzeńców swoich rozbroić, a puściwszy ich na wolność lub w niewolę zabrawszy, spalił zamek Ritterswerder, obsadził Grodno licznym garnizonem i pospieszył z całą rodziną i oddziałem wojska do Ostrowia nad rzeką Dzitwą w pobliżu Lidy, gdzie go oczekiwał Jagiełło z małżonką swoją, Jadwigą, i tam nastąpiła zupełna zgoda, stanowiąca niejako ponowne zjednoczenie się korony z Litwą. Witołd osiągnął przytem cel życzeń swoich, zostawszy przez Jagiełłę uznanym wielkim księciem litewskim i odtąd aż do śmierci najwierniejszym był sprzymierzeńcem Polski. Równocześnie pogodził się Witołd z bratem Skirgiełłą, zawziętym dotychczasowym przeciwnikiem swoim. Z Ostrowia oboje królestwo i książęta udali się do Wilna witani z uniesieniem przez ludność tamtejszą, gdzie biskup Andrzej włożył Witoldowi uroczyście koronę wielko-książęcą na głowę. Pod mądremi i energicznemi rządami Witołda Litwa podnosić się zaczęła widocznie w dobrobycie i siłach tak wielce jej potrzebnych ku poskromnieniu zakonu krzyżackiego, pragnącego koniecznie podbić ją pod swą władzę i ku wsparciu korony w owej wielkiej wojnie w roku 1410, od której losy obojga narodów były zawisły2). Podczas tych ważnych wypadków, w których jakeśmy wyżej widzieli, biskup Dobrogost czynny brał udział, nader mało pozostało śladów prac jego biskupich i pasterskich. Wiemy tylko, że papież Bonifacy IX, przejąwszy zaufanie poprzednika swego ku niemu, mianował go na dniu 10 listopada roku 1383 na nowo jeneralnym kolektorem w Polsce8). W roku 1390 bawił w Krakowie przy boku króla Jagiełły i podpisał przywilej jego dany kupcom zagranicznym zjeżdżającym do Polski z towarami4). Na dniu 27 sierpnia roku 1391, biskup trapieński, referendarz papieża Bonifacego IX uprasza króla Władysława, aby Dobrogosta biskupa wspierał w wykonywaniu praw Stolicy apostolskiej6). W roku 1393 dnia 12 listopada wykupił wieś biskupią Piątkowo, zastawioną 1) Drogosz 1. c. lib. X, 135. — Szajnocha 1. c, III, 165 sqq. — Caro 1. c. HI, 107 sqq. — 2) Długosz 1. c. lib. X, 135. 136. — Narbutt, Dzieje narodu Litewskiego V, 491 sqq. — Szajnocha 1. c. 165—176. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 235. — Kod. dypl. wielkopl. III, 615. — 4) Raczyński, Cod. dipl. Maj. Polon. Nr. 104. — Kod. dypl. wielkopl. III, 625. — 5) Archiv. Capit. Onem. Nr. 241. — Kod. dypl.,wielkopl. III, 636. 750 za 100 grzywien i na nowo ją zastawił za 75 grzywien Tomisławowi, kasztelanowi z Żonia 1). Kiedy nareszcie Jan Kropidło, książę opolski, przekonawszy się, że wszelkie jego zabiegi o pozyskanie sobie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i łaski królewskiej były daremne, i że dalszy z jego strony opór coraz większą gotuje mu nędzę, po pięcioletniej zaciętej walce upokorzył się i wszelkich do tegoż arcybiskupstwa praw zrzec się postanowił, król Władysław w porozumieniu z kapitułą metropolitalną mianował arcybiskupem Dobrogosta przed dniem 17 maja roku 1394, ponieważ w tymże dniu będąc w Gnieźnie, ponowił osobnym aktem przysięgę wierności, którą był złożył królowi Władysławowi przy jego koronacyi*). Jest to pierwszy znany dotąd przypadek składania przysięgi wierności monarchom swoim przez biskupów polskich. Długosz utrzymuje, że Jan Kropidło, korzystając z okazyi wyjazdu poselstwa polskiego, na którego czele miał stać Dobrogost, do Rzymu w interesach Kościoła litewskiego i w celu pojednania się z papieżem, upoważnił toż poselstwo do uczynienia w jego imieniu formalnego aktu rezygnacji z arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Nie chcąc ubliżać powadze ojca historyków naszych, przypuszczamy że w owym czasie mogło być wyprawione poselstwo do Rzymu, lecz na czele jego nie mógł stać Dobrogost i osobiście starać się o swoje przeniesienie na stolicę gnieźnieńską dla tego, że na dniu 17 maja roku 1394 występuje przy złożeniu owej przysięgi wierności królowi Władysławowi jako biskup poznański i nominat arcybiskup gnieźnieński 3), tak samo na dniu 26 lipca tegoż roku, regulując granice pomiędzy wsiami Czapury, Babki i Głuszyna, z których dwie ostatnie należały do kościoła poznańskiego, a pierwsza do Pietrasa dziedzica tamtejszego4); na dniu zaś 31 tegoż miesiąca i roku papież Bonifacy IX poleca mu, już jako arcybiskupowi gnieźnieńskiemu, Jana Kropidło przeniesionego z biskupstwa kamieńskiego na poznańskie5). Będąc przeto w dniach 17 maja i 26 lipca roku 1394 w kraju jako biskup poznański, nie mógł od 26 do 31 lipca tegoż roku zdążyć do Rzymu po swoje zatwierdzenie. Nie mógł zaś być w Rzymie pomiędzy 17 maja i 26 lipca roku 1394, ani rychlej, gdyż inaczej byłby się na dokumencie z dnia 26 lipca wyżej przytoczonym tytułował nie biskupem poznańskim, lecz arcybiskupem gnieźnieńskim. Prawdopodobną przeto jest rzeczą, że papież wspomniany, otrzymawszy od Jana Kropidło rezygnacyą z arcybiskupstwa a od króla Władysława polecenie gorące Dobrogosta na arcybiskupa, przez osobne poselstwo do Rzymu wyprawione, równocześnie przeniósł ostatniego z poznańskiej na gnieźnieńską stolicę a pierwszego z kamieńskiej na poznańską. W każdym jednakże razie rezygnacya Jana Kropidło z arcybiskupstwa dawniej nastąpić musiała, ponieważ Kropidło już był biskupem kamieńskim, gdy Dobrogost uzyskał zatwierdzenie na arcybiskupstwo. Król Władysław dowiedziawszy się, że papież wspomniany Jana Kropidło ustanowił własną po 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 247. — Kod. dypl. wielkopl. III, 663. — 2) Kod. dypl. wielkopl. III. 668. — 3) Tamże: „Dobrogostius Dei gracia episcopas Posnaniensis, nec non ad ecclesiam Gneznensem metropolitanam translatus." — 4) Tamże III, 671. — 5) Archiv. Capit. Gnem. Nr. 250. — Kod. dypl. wielkopl. III, 673. 760 wagą biskupem poznańskim, w żaden sposób uznać nie chciał znienawidzonego sobie Opolczyka, tem mniej, że porozumiawszy się poprzednio z kapitułą poznańską, protegował obranego przez nią kanonicznie Mikołaja Kurowskiego, kanclerza w. koronnego. Tą razą papież nauczony doświadczeniem, że obstawanie za Janem Opolczykiem nabawić mogło dyecezyą poznańską tych samych klęsk, które przez lat pięć dręczyły archidyecezyą gnieźnieńską, ustąpił oporowi królewskiemu i przeniósł Opolczyka napowrót na biskupstwo kamieńskie bullą z dnia 20 sierpnia roku 13951). Dobrogost Nowodworski, postąpiwszy na arcybiskupstwo, które mu się od lat dwunastu słusznie należało, z apostolską gorliwością, roztropnością i umiarkowaniem ujął w ręce rządy archidyecezyi, starając się przedewszystkiem o usunięcie wszelkich nadużyć, rozdwojeń i zamieszek, które się tam przez pięcioletnie zapasy pomiędzy Janem Kropidło, a większą częścią duchowieństwa i wiernych były wkradły. Za opór stawiany czynnie i biernie Opolczykowi, w osiągnięciu posesyi arcybiskupstwa zastał prawie całą kapitułę metropolitalną, duchowieństwo parafialne z małemi wyjątkami i mnóstwo wiernych pod klątwą kościelną, świątynie Pańskie pozamykane, lud bez nabożeństwa i pociechy religijnej i dla tego moralnie upadły, zwolnienie karności, wszędzie nieład i spustoszenie. Mimo usilne prośby i zabiegi swoje blisko dwa lata czekać musiał, zanim papież Bonifacy IX bullą z dnia 28 marca 1396 upoważnił go do absolwowania pod klątwą będących prałatów, kanoników, rozlicznych duchownych i wiernych8). Skoro ta upragniona bulla rąk jego doszła, publikował ją dnia 16 sierpnia tegoż roku ku niewymownej radości całej archidyecezyi3). W kilka miesięcy po wstąpieniu na Stolicę arcybiskupią, dnia 22 października roku 1394 bawiąc w Gnieźnie i biorąc udział w obradach kapituły metropolitalnej, uczynił korzystną zamianę z Borkonem z Trzcińca, ustąpiwszy mu wieś arcybiskupią Cierno, a wziąwszy za nią połowę rozległego lasu Długora-czem zwanego, w pobliżu dóbr arcybiskupich Świdno położonego, z przypłatą czterech set grzywien, za które wykupił wieś Konieczno i do dóbr stołowych arcybiskupstwa wcielił4). Jako arcybiskup sprawował jeszcze obowiązki jeneralnego kolektora papiezkiego w Polsce, jak dowodzi apelacya założona naprzeciw niemu do Stolicy apostolskiej z dnia 13 grudnia roku 1394 przez Fryderyka, zakonnika cysterskiego, prokuratora klasztorów cysterskich w Lędzie i Łeknie, od których pod zagrożeniem klątwy kościelnej domagał się nałożonej przez papieża Bonifacego IX na całe duchowieństwo polskie świeckie i zakonne daniny na rzecz skarbu papiezkiego wynoszącej dziesięcinę dziesięciny na lat trzy 5). W kwietniu roku 1395 król Władysław Jagiełło bawił czas niejaki w Gnieźnie podejmowany przez arcybiskupa całem sercem do niego przywiązanego, jak dowodzą dwa przywileje tamie wydane, pierwszy z dnia 20 tegoż mie 1) Archiv. Capit. Gnem. Nr. 262. — Kod. dypl. wielkopl. III, 683. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 255. — Kod. dypl. wielkopl. III, 687. — 3) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 257. — Kod. dypl. wielkopl. III, 691. — 4) Kod. dypl. wielkopl. III, 674. — 5) Tamże III, 677. 761 siąca, w którym braciom z Gryżyny na rzecz Domarata kasztelana poznańskiego zastawił zamek i miasto Przemęt z okolicznemi wsiami: Błotnicą, Radomierzem, Sączkowicami i Zaborowem za sześć set grzywien groszy1), drugi z dnia 30 kwietnia, w którym Wincentemu z Granowa, kasztelanowi nakielskiemu, nadał dom z placem w mieście Wschowie2). Na początku maja roku 1395 bawił arcybiskup w Żninie i tam na dniu 8 tegoż miesiąca erygował kanonicznie kościół parafialny w wsi Wenecyi pod Żninem, fundowany przez dziedzica miejscowego, Mikołaja, sędziego ziemskiego kaliskiego'). W roku 1397 na dwa lata przed śmiercią swoją wybrała się królowa Jadwiga do Inowrocławia na zjazd z w. mistrzem krzyżackim celem traktowania z nim o wydanie Dobrzynia i całej ziemi tego nazwiska, którą wiarołomny i podstępny Władysław Opolczyk zakonowi niemieckiemu wraz z zamkiem Złotoryą, pierwszą za 50000 złt. drugi za 2400 kóp groszy pragskich był zastawił4). Zjazd ten spełzł na niczem dla chciwości i oporu Krzyżaków, czem rozżalona monar-chini, rozstając się z w. mistrzem, temi wieszczemi odezwała się do niego i towarzyszów słowy: „Dopóki ja żyję, korona znosi cierpliwie wasze bezprawia, lecz po mojej śmierci spadnie na was kara niebios na wszystkie krzywdy Polsce wyrządzone. Wtedy nieuchronna wojna przyniesie wam zagładę5)." Czy to w przejeździe do Inowrocławia, czy też w powrocie ztamtąd królowa wstąpiła do Gniezna, przyjmowana uroczyście przez arcybiskupa Dobrogosta i kapitułę metropolitalną i tam bawiła dnia 25 maja roku 1397, jak dowodzą dwa wystawione przez nią w tymże dniu przywileje, pierwszy dla klasztoru w Lędzie, pozwalający mu na nowo założyć wieś Kownaty8), drugi dla wiernego dworzanina Moszczyczona z Stęszewa, któremu z dochodów miasta Mosiny przydała sześćdziesiąt grzywien do dawniejszych przez małżonka swego temuż dworzaninowi poczynionych darowizn7). W roku 1399 bardzo smutny i przykry spotkał sędziwego arcybiskupa Dobrogosta przypadek. Jakiś szlachcic, Stanisław Pella, niewiadomo z jakiego powodu, napadłszy go, sponiewierał, usiłując go zamordować. Pan Bóg zachował jednakże sługę swojego od śmiertelnego ciosu, a Polskę od hańby zabójstwa najwyższego jej duchownego zwierzchnika. Jaki los spotkał Pellę niegodziwca, dzieje nie podają. Wiemy tylko z dokumentu, wydanego w Kaliszu na dniu 15 marca tegoż roku przez Jakóba z Koniecpola i innych sędziów, że podejrzenie padło na Mikołaja, kanonika sandomirskiego, notaryusza dworu królewskiego, jakoby Pelli miał dać czterdzieści grzywien z warunkiem zamordowania arcybiskupa. Pokazało się jednakże tak z zeznań Dobrogosta jako i samego Pelli, że Mikołaj był zupełnie niewinny co do zarzuconego mu wspólnictwa zbrodni i że 1) Kod. dypl. wielkopl. III, 678. — 2) Archiw. rzad. poznan. Wschowa, Lib. privileg. pars II, f. 4. — Kod. dypl. wielkopl. III, 679. — 3) Archiv. Consistorii Gnesn. Acta acticata a. 1587. — Kod. dypl. wielkopl. III, 680. — 4) Długosz 1. c. lib. X, 152. 153. — Szajnocha 1. c. III, 204. 205. — Voigt 1. c. VI, 267. — 5) Długosz 1. c. lib. X, 153. — 6) Archiw. rząd. poznań. Ląd, Liber privileg. B. Nr. 32. — Kod. dypl. wielkopl. III, 701. — 7) Stronczynski, Wzory, Nr. 39. — Kod. dypl. melkopl. III, 702. 96 762 zbrodniarzem w żadnych nie stał stosunkach, wskutek czego rzeczeni sędziowie niewinność jego zadokumentowali 1). W tymże roku dnia 22 czerwca królowa Jadwiga po czternastoletniem z królem Władysławem małżeństwie powiła córkę ku niewymownej radości małżonka i całego narodu. Biskup Piotr krakowski ochrzcił ją niebawem, dając jej dwa imiona: Elżbieta i Bonifacya2), pierwsze na pamiątkę matki królowej, drugie na wyraźne życzenie papieża Bonifacego IX, do którego król już naprzód wysłał był Wojciecha Jastrzębca, ówczesnego elekta poznańskiego, a późniejszego prymasa, z prośbą o trzymanie do chrztu narodzić się mającego dziecięcia. W liście nader uprzejmym papież przyjęcie zaproszeń oświadczył i tegoż posła królewskiego zastępcą swoim przy akcie chrztu naznaczył 3). Niestety radość z urodzin króle-wnej w niewymowny podwójny wkrótce zamieniła się smutek, albowiem za kilka tygodni, na dniu 13 lipca niedonoszone niemowlę żyć przestało4), a czwartego dnia po jego zgonie świątobliwa królowa za niem do lepszego przeniosła się żywota 5). Krótko przed śmiercią uczyniła ostatnie rozporządzenie, mocą którego wszelkie swoje kosztowności, gotowe pieniądze, szaty i sprzęty przekazała na uposażenie i odnowienie akademii krakowskiej, ustanowiwszy wykonawcami ostatniej woli swojej biskupa krakowskiego Piotra i Jana z Tęczyna, kasztelana krakowskiego6), który niegdyś na sejmie sieradzkim a następnie przed sądem wiślickim tak dzielnie występował w obronie honoru, sławy i niewinności oczernionej przez złych ludzi monarchini swojej. Król Jagiełło zajęty objazdem kraju nie był przytomny przy zgonie królowej. Wieść o jej zgonie niespodzianym jak grom uderzyła w serce jego. Przybywszy do Krakowa, zastał zimne zwłoki ubóstwianej niegdyś przez siebie młodocianej małżonki. Na dniu 15 sierpnia wśród ogromnego udziału, głośnych płaczów i narzekań narodu złożono szanowne zwłoki na wieczny spoczynek w katedrze krakowskiej po lewej stronie wielkiego ołtarza ku zakrystyi. Ostatnią posługę oddał uwielbianej pani i królowej swojej chylący się już ku ziemi arcybiskup Dobrogost w otoczeniu biskupów polskich7). W roku 1400 w dzień ś. Stanisława (8 maja) odprawił sędziwy arcypa-sterz synod prowincyonalny w Łęczycy, dotąd w dziejach Kościoła polskiego nie znany, o którym jedyny w archiwum kapituły gnieźnieńskiej przechowany wspomina dokument, a tym jest upoważnienie wystawione przez Dominika, opata mogilskiego na dniu 29 kwietnia tegoż roku dla Jakóba, mistrza dekretów, zakonnika tegoż klasztoru, aby na tymże synodzie zasiadał jako pełnomocnik jego i zastępca8). Już samo przechowanie tego dokumentu w archiwum wspomnianem czyni odprawienie synodu w oznaczonym terminie bardzo prawdopodobnem. Król Władysław uspokojony po stracie Jadwigi, podobno za jej na łożu śmiertelnem udzieloną mu radą, pojął w małżeństwo Annę, córkę hrabi cyllej 1) Archiv. Gapit. Gnesn. Nr. 261. — Kod. dypl. wielkopl. III, 718. — 2) Długosz 1. c. lib. X, 159 (List papieski). — 3) Tamże. — 4) Tamże lib. X, 160. — 5) Kalendarz Krakowski 1. c. II. — Bocznik Świętokrzyski 1. c. III, 82. — Rocznik Chotelskiego w Monum. Pol. histor. III, 216. — Długosz 1. c. lib. X, 160. 163. — 6) Tamże lib. X, 160. — 7) Tamże. — Łętowski 1. c. I, 259. — 8) Archiv. Capit, Gnesn. Nr. 269. 763 skiego, Wilhelma, a wnuczkę Kazimierza W. urodzoną z córki jego, także Anny. Po ułożeniu na dniu 4 listopada roku 1401 nieodwołalnej umowy ślubnej, arcybiskup Dobrogost pobłogosławił ten nowy związek małżeński w katedrze krakowskiej dnia 29 stycznia roku 1402, a w tydzień później ukoronował tamże młodą królową wśród okazałych uroczystości1). Była to ostatnia publiczna jego czynność, której dopełnił niewątpliwie z wielką radością i pociechą, będąc całem sercem przywiązany do króla Władysława i do rodu Piastów, który w osobie młodej królowej odżywał niejako na tronie polskim. W kilka miesięcy po uroczystościach krakowskich zaniemógłszy śmiertelnie, pełen zasług i wieku przeniósł się do wieczności dnia 14 września roku 1402 we wsi arcybiskupiej Chełmie w kluczu uniejowskim2), zkąd zwłoki jego sprowadzono do Gniezna i w kościele metropolitalnym na wieczny złożono spoczynek3). Śmierć arcybiskupa Dobrogosta pogrążyła w grubej żałobie cały Kościół polski, który w nim stracił najwyższego zwierzchnika swego, godnego stanąć w rzędzie najznakomitszych książąt Kościoła, łączącego w sobie obok nauki, bystrego rozumu, stanowczości i energii w postępowaniu, nieska-żoności charakteru i czystości obyczajów wzorową gorliwość pasterską, pilność w wypełnianiu obowiązków powołania swego i gorące do wiary ojców przywiązanie. Zwracając szczególniejszą uwagę na zasłużony podówczas zakon Cystersów, ojcowską otaczał go opieką, a klasztor ich lędzki nie tylko bronił przeciwko zakusom zaborczym4), ale dziesięcinami stołu swego arcybiskupiego opatrzył6). Ludzi względem kościoła gnieźnieńskiego i siebie zasłużonych poważał wielce i wynagradzał, jak dowodzi przywilej z dnia 20 października roku 1399, nadający Wacławowi zwanemu Winth (Wyuth) sołectwo czyli wójtostwo we wsi Boleszczy-nie 6). Polska straciła w nim mądrego, roztropnego i do wszelkich poświęceń gotowego senatora, a dwór królewski wiernego i wylanego doradzcę i przyjaciela. Za jego głównio radą i staraniem król wykonał ostatnią wolę zgasłej przedwcześnie królowej Jadwigi, dokończywszy budowy gmachów akademii krakowskiej, którą znacznemi opatrzył funduszami 7). 1) Bocznik Świętokrzyski 1. o. III, 83. — Długosz 1. c. lib. X, 166. 169. 172. - 2) Długosz 1. c. lib. X, 173. — Katalog 1 Arcyb. Gnieźn. 1. c. III, 397. — Damalewicz 1. c. 213. — 3) Długosz 1. c. lib. X, 173. — Paprocki 1. c. str. 209. — 4) Kod. dypl. wielkopl. III, 733. — 5) Damalewicz I. c. f. 211. — Kod. dypl. wielkopl, III, 734. — 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 266. — Kod. dypl. wielkopl. III, 735. — ') Damalewicz 1. c. f. 213. — Bużeński 1. c. II, 11. XXV. MIKOŁAJ KUROWSKI. Skoro tylko wieść o zgonie arcybiskupa Dobrogosta doszła do uszu króla Władysława, niebawem wyprawił gońców do kapituły gnieźnieńskiej, ażeby następcą zmarłego wybrała ulubieńca swego, biskupa kujawskiego, Mikołaja Kurowskiego. Woli królewskiej stało się zadosyć, gdyż w końcu roku 1402 zgromadzeni na wybór prałaci i kanonicy jednomyślnie głosy swoje na biskupa Mikołaja oddali. Papież Bonifacy IX uwzględniając usilne prośby króla Władysława bullą wydaną w lutym roku 1403 nie tylko elekta na arcybiskupstwo potwierdził1), ale przez dwa lata pozwolił mu pobierać dochody z biskupstwa kujawskiego2). Kurowski urodził się około roku 1355 we wsi dziedzicznej Kurowie pod Bochnią w ziemi krakowskiej z ojca Klemensa, którego Paprocki hrabią być mieni3), z matki Katarzyny4). Wszyscy heraldycy nasi zaliczają go do herbu Srzeniawa5), co i Długosz czyni, gdy mówi o przeniesieniu jego z biskupstwa kujawskiego na arcybiskupstwo gnieźnieńskie 6), lubo przy opisaniu promocyi jego na biskupstwo poznańskie w roku 1394 herb Nałęcz mu nadaje7), w czem się widocznie pomylił. Nauki odbył w Krakowie, gdzie w roku 1885 uzyskał stopień 1) Archiv. Capit. Gnem. Nr. 275: „Datum Rome V Kal. Februarii Ponti-ficatus nostri anno 13." — 2) Długosz 1. c. lib. X, 173. — Paprocki 1. c. str. 198. — Damalewicz, Vitae Vladisl. Episcop. str. 275. — 3) Herby str. 198. — 4) Tamże. — Okolski, Orbis Polon. t. III, 132. — Niesiecki 1. c. II, 749. — 5) Paprocki 1. c. str. 198. — Okolski 1. c. III, 132. — Niesiecki 1. c. II, 749. — 6) Hist. Polon. lib. X, 173. — 7) Tamże lib. X, 144, — Długosz myli się także co do roku wyniesienia Kurowskiego na biskupstwo poznańskie, co nastąpiło w roku 1395, a nie 1394. 765 bakałarza nauk wyzwolonych1), a kończył je za granicą, zkąd powróciwszy zaszczycony wieńcem doktora obojga prawa2), obrał sobie stan duchowny, a odznaczywszy się bystrym rozumem, dowcipem, i niepoślednią nauką, zjednał sobie niemałe względy u królowej Jadwigi i małżonka jej, króla Władysława, który go na dwór swój powołał, do różnych posług publicznych używał i krótko przed wyniesieniem na biskupstwo protonotaryuszem swoim nadwornym go mianował. Poprzednio uzyskał prałaturę kantora gnieźnieńskiego i w tej godności jako pro-tonotaryusz dworu królewskiego występuje na przywileju króla Władysława, wydanym w Niepołomicach dnia 1 lipca roku 1395, w którym Piotrowi Szafrańcowi z Luczyc, podstolemu krakowskiemu, nadał na wieczystą własność miasto Secemin z przyległościami 3). Długosz 4), a za nim Rzepnicki 5), Łętowski6), Bartoszewicz7) i inni mienią go być przed wyniesieni na biskupstwo poznańskie dziekanem krakowskim, chociaż w tej godności na żadnym dokumencie nie występuje. Jeżeli był dziekanem, to mógł nim zostać po 1 lipcu roku 1395, a zatem bezpośrednio przed promocyą na biskupstwo poznańskie, gdyż na przytoczonym wyżej przywileju z tegoż dnia i roku niebyłby pominął godności pierwszej w kapitule krakowskiej prałatury dziekana8). Mylną zaś niewątpliwie jest wiadomość Bartoszewicza, że był kanclerzem koronnym od roku 1399—1404 9), Łętowskiego, że z tą godnością podpisał jakiś przywilej miasta Lwowa10), Niesieckiego toż samo utrzymującego11) i wielu innych, albowiem kanclerzem w. koronnym był naówczas Zaklika, proboszcz sandomirski, występujący na licznych przywilejach od roku 1388 do 140412). Nie był zaś kanclerzem Kurowski ani przed rokiem 1388, ponieważ w roku 1395 był tylko protonotaryuszem dworu, ani po roku 1404, gdyż natenczas już drugi rok zasiadał na stolicy arcybiskupiej, a jako prymas pieczęci w. koronnej piastować nie mógł i wyjątkowo nie piastował, albowiem żadnego nigdzie kanclerstwa jego nie napotykamy śladu. Przywileje nadane miastu Lwowu w roku 1400 i Lublinowi w roku 1405, które rzekomo miał podpisać Kurowski jako kanclerz w. koronny, jak utrzymują Łętowski i Niesiecki, jeżeli kiedykolwiek istniały, musiały być widocznie podrobione. Kiedy w roku 1394 arcybiskup Dobrogost Nowodworski zasiadł na stolicy gnieźnieńskiej, oboje królestwo, chcąc Kurowskiemu wynagrodzić wierne usługi, pragnęło mu powierzyć wakujące biskupstwo poznańskie. Tymczasem papież Bonifacy IX, uprzedziwszy zamiary monarsze za usilnemi zabiegami książęcia opolskiego Władysława osadził na temże biskupstwie synowca tegoż, Jana Kropidło, znienawidzonego królowi Władysławowi, przeniósłszy go bullą z dnia 1) Wiszniewski, Hist. Literał. Pol. t. IV, 227 nota 291. — 2) Katalog Arcyb. Gnieźn, w Monum. Polon, histor. III, 407, — 3) Akta grodzkie i ziemskie lwowskie t. V, str. 28: „Datum per manus venerabilis domini Nicolai de Curow Can-toris Gnesnensis aule nostre Prothonotarii." — 4) Hist. Pol. lib. X, 144. — 5) Vitae Praesul. Pol. I, 75. — 6) Katalog III, 220. — 7) Żywoty Arcyb. Gniezn. — 8) W bulli prekonizacyjnej na biskupstwo poznańskie papież Bonifacy IX tylko go kantorem gnieźnieńskim nazywa. — 9) Żywoty Arcyb. Gnieźn. — 10) Katalog III, 220. — 11) Korona II, 743. Cfr. I, 255. — 12) Rzyszczewski i Muczk. I, 256—272. II, 370. 766 31 lipca tegoż roku z ubogiego biskupstwa kamieńskiego1). Naprzeciw temu postanowieniu papiezkiemu oparł się z całą stanowczością tenże monarcha, nie chcąc żadną miarą dopuścić księcia do posesyi biskupstwa. Papież wspomniany, nie chcąc dyecezyi poznańskiej narazić na ten sam los smutny, który z powodu oporu króla naprzeciw Janowi Kropidło przez lat pięć spotykał archidyecezyą gnieźnieńską, po całorocznym daremnym sporze ustąpił, odwoławszy bullą z dnia 20 sierpnia roku 1395 przeniesienie Jana Kropidło z kamieńskiego na poznańskie biskupstwo, a ostatnie nominatowi królewskiemu i elektowi kapitulnemu, Mikołajowi Kurowskiemu powierzywszy2). Z czasów czteroletniego zarządu biskupstwa poznańskiego nader mało przechowały nam dzieje o biskupie Mikołaju pamiątek i szczegółów, świadczących o jego gorliwości pasterskiej lub przywiązaniu do swej katedry i dyecezyi, ale natomiast przechowała się tam o nim pamięć życia niezgodnego z wzniosłem powołaniem jego, nacechowana żądzą ziemskich dostatków, zamiłowaniem zabaw światowych oraz zbytnią powolnością dla braci i innych krewnych3). Z czynności jego kościelnych i publicznych zaledwo kilka przeszło do wiadomości następnych wieków. Na dniu 25 kwietnia roku 1398 zatwierdził fundacyą i uposażenie ołtarza w kościele św. Maryi Magdaleny w Poznaniu przez Wojciecha dziedzica Krzesin4). W tymże roku skarżył się przed papieżem Bonifacym IX na Mikołaja z Lubiatowa o pokrzywdzenie siebie w pewnych sumach pieniężnych i innych należytościach stołu swego biskupiego, wskutek czego tenże papież pod dniem 5 czerwca tegoż roku polecił proboszczowi gnieźnieńskiemu, Mikołajowi Strosbergowi, ażeby w jego imieniu sprawę tę załagodził5). Na dniu 19 sierpnia tegoż roku Mikołaj, sędzia kaliski, przysądził biskupowi czwartą część wsi Chwalibogowa naprzeciw uroszczeniom wdowy po niejakim Chwalibogu 6). W cztery miesiące później był z królem w Nowem mieście Korczynie, gdzie na dniu 17 listopada wystawił w imieniu jego przywilej dla miasta Izbicy na targi tygodniowe7). Po śmierci Henryka, książęcia lignickiego, biskupa kujawskiego, przeniesiony zosłał Kurowski za staraniem usiluem króla Władysława na biskupstwo kujawskie. Papież Bonifacy IX pod dniem 16 kwietnia roku 1399 potwierdził go na toż biskupstwo8), lubo niechętnie, gdyż pragnął przywrócić na nie Jana Kropidło, lecz obawa, aby król w ówczesnem rozdwojeniu nie przeszedł na stronę antypapy Benedykta XIII, nakłoniła go do ustępstwa. Jako biskup kujawski występuje na przywileju króla Władysława z dnia 18 sierpnia tegoż roku doty 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 250. — Kod. dypl. wielkopl. III. 673. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 252. — Kod. dypl. wielkopl. III, 683. — 3) Długosz, Vitae Episeopor. Posnan. (wyd. Tretera). — 4) Archiv. Capit. Posnan. Varia privilegia Nr. 28. — Kod. dypl. wielkopl. III, 707. — 5) Arehiv. Capit. Gnesn. Nr. 260. — Kod. dypl. wielkopl. III, 713. — 6) Archiv. Capit. Gnesn, Liber privileg. B. Nr. 185. — Kod. dypl. wielkopl. III, 713. — 7) Kzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 810: „Datum per manus reverendi in Christo patris domini Nicolai de Curow episcopi Poznaniensis nobis sincere dilecti," — 8) Archiv, Capit. Gnesn. Nr, 262. — Kocl. dypl. wielkopl. III, 721, 767 czącym sądownictwa miejskiego w Krakowie1). W miesiącu sierpniu roku 1400 był obecny w Krakowie przy założeniu kolegium większego na ulicy św. Anny dla filozofów (collegium artistarum), a na ulicy grodzkiej dla prawników (colle-gium canonistarum) przez króla Władysława Jagiełłę2). W roku następnym dnia 11 marca na zjeździe radomskim podpisał dokument, w którym stany królestwa zagwarantowały Litwie wszelkie prawa i przywileje3). Około Wszystkich Świętych roku 1401 układał w Bieczu z innymi panami koronnymi i cyllejskimi umowę ślubną pomiędzy królem Władysławem a Anną wnuczką Kazimierza W., córką Wilhelma, hrabiego cyllejskiego, podpisaną przez obydwie strony dnia 4 listopada tegoż roku4). Następnie był niezawodnie obecny na uroczystych zaślubinach w Krakowie w niedzielę dnia 29 stycznia roku 1402 i przy koronacyi młodej królowej w tydzień później wspaniale dokonanej6). Po śmierci arcybiskupa Dobrogosta Nowodworskiego dnia 14 września roku 1402, kapituła gnieźnieńska na zalecenie królewskie wybrała arcypasterzem swoim Kurowskiego, którego papież Bonifacy IX w roku 1403 na to najwyższe w kraju dostojeństwo tem chętniej zatwierdził, 6) że go jeszcze za życia Nowodworskiego pod dniem 23 stycznia roku 1402 jako następcę jego na stolicy arcybiskupiej królowi gorąco zalecał7). Wkrótce potem przeniósł się z biskupstwa kujawskiego, w którem według świadectwa Damalewicza najmniejszej po sobie nie pozostawił pamiątki ani pasterskiej gorliwości, ani szczodrobliwości, na stolicę gnieźnieńską, trzymając toż biskupstwo obok arcybiskupstwa przez lat dwa, dopóki król, przebłagany przez Jana Kropidło i jego krewnych, nie pozwolił mu zasieść napowrót na stolicy kujawskiej 8). Na arcybiskupstwie gnieźnieńskiem rozwinął Kurowski chwalebną czynność tak pod względem kościelnym jako i politycznym, w ostatnim szczególniej niemałe sobie zjednawszy zasługi, jak się to niżej pokaże. W roku 1404 wielkie miastu Łowiczowi, natenczas już kwitnącemu i ludnemu, tudzież najbliższej okolicy jego wyświadczył dobrodziejstwo, które dotąd w wdzięcznej mieszkańców tamtejszych przechowało się pamięci. Widząc bowiem, że kościół jedyny parafialny pod wezwaniem N. Maryi Panny zbyt był szczupły na pomieszczenie kilku tysięcy parafian, a siły ustanowionych kapłanów nie wystarczały ku należytemu zaspokojeniu potrzeb ich duchownych, własnym nakładem dźwignął obecny w ciągu następnych wieków po kilkakrotnie zmieniany kościół św. Ducha i takowy jako drugi parafialny kanonicznie erygował, przyłączywszy do niego nowe miasto Łowicz oraz wsie: Bratkowice, Jastrzębie, Jamno, Pielaszków, Domkowice, Ostrów i Otolice, a na uposażenie dla plebana dziesięciny pewne i dwie włoki ziemi, czyli zarośli do wykarczowania9). Na dniu 31 marca tegoż roku uczynił zamianę z Jaśkiem 1) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. II, 271: „Datum per manus Reverendi in Christo patris domini Nicolai Episcopi Wladislaviensis et generosi Zaklijcze aule nostre Cancellarii." — 2) Długosz 1. c. lit). X, 167. 168. — 3) Rzyszczewski i Muczk. 1. c. I, 272. — 4) Długosz 1. c. lib. X, 166. — 5) Tamże lib. X, 169. 170.— 6) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 275. — 7) Tamże. — 8) Długosz 1. c. lib. X, 173. — Damalewicz, Vitae Wladislav. Episcopor. f. 272. — Series Archiep. Gnesn. f. 216. — Bużeński 1, c. II, 16. — 9) Archiv. Capit. Gnesn., J. Laski, Inveniarium bonor. ducatus Lovi 768 z Prądzewa, ustąpiwszy mu wieś arcybiskupią Prusinowice. a wziąwszy za nię Prądzew1). W tymże roku dnia 23 maja kollegium kardynalskie skwitowało go z odebranej należytości za przeniesienie swoje na stolicę metropolitalną2). Wkrótce potem towarzyszył arcybiskup królowi Władysławowi do Raciąża na zjazd z w. mistrzem krzyżackim, złożony w celu odnowienia pokoju niegdyś pomiędzy Kazimierzem W. a zakonem niemieckim zawartego, tudzież wydobycia z rąk krzyżackich ziemi dobrzyńskiej i zamku złotoryjskiego przez wiarołomnego Władysława Opolczyka bezprawnie przefrymarczonych sposobem zastawu. Jakoż na dniu 25 maja król Władysław zatwierdził pokój wspomniany i zgodę z zakonem8), który wskutek tego obowiązał się wydać koronie ziemię dobrzyńską i zamek złotoryjski, skoro król wypłaci zakonowi za pierwszą 50000 złt. a za drugi 2400 kóp groszy pragskich jako zwrot takichże sum zastawnych Władysławowi Opolczykowi niegdyś wydanych4). Ponieważ skarb królewski był pusty, nie widziano innego sposobu do zebrania tak znacznej sumy pieniędzy, jak nadzwyczajny podatek na cały naród rozłożyć się mający. Że zaś tak przywilej króla Ludwika wydany w Koszycach jako i króla Władysława wystawiony przed koro-nacyą, zwalniały naród od podatku wyższego nad dwa grosze z łanu, dla tego potrzeba było osobnego przyzwolenia stanów do ściągnięcia większego nadzwyczajnego podatku. Dzięki roztropności narodu, uznającego konieczną potrzebę tej publicznej ofiary, zgodzono się nie tylko na sejmikach pojedyńczych, ale na walnem zebraniu pełnomocników w Nowem mieście Korczynie dnia 11 listopada tegoż roku na ściągnięcie z każdego łanu po 12 groszy włącznie z dwoma zwyczajnemi groszami królewskiemi 5). Oprócz wysłanników sejmikowych i panów świeckich, stawili się na sejm korczyński arcybiskup Mikołaj, kilku biskupów tudzież nieobecnych i wszystkich kapituł prokuratorowie, którzy nie ustępując świeckim, chętnie tą razą na nadzwyczajny podatek się zgodzili pod tem atoli zastrzeżeniem i osobną kaucyą piśmienną króla, wystawioną na dniu 12 listopada roku 1404 duchowieństwu polskiemu, że ta dobrowolna ofiara nie będzie uważaną na przyszłość jako prawo lub przymus6). W przeciągu następnej zimy ściągnięto daninę w mowie będącą po całym kraju, która wynosiła przeszło 100000 grzywien, z których po opłaceniu w Toruniu przez arcybiskupa Mikołaja i biskupa poznańskiego, Andrzeja Jastrzębca, na dniu 10 czerwca roku 1405 należytości Krzyżakom7) przeszło dwie trzecie częsci pozostały na nadzwyczajne potrzeby kraju. Pomiędzy wspomnianemi wyżej zjazdem raciążskim a sejmem korczyńskim arcybiskup Mikołaj towarzyszył królowi w podróży do Lwowa, gdzie na dniu 10 ciensis t. 11. — Cfr. Gawarecki, Pamiątki histor. Łowicza str. 141. 142. — 1) Archiv, Capit. Gnesn. Nr. 284. 286. 288. — 2) Tamże. Nr. 287. — 3) Dogiel 1. c. t. IV, 78. — Voigt, Gesch. Preuss. t. VI, 265—270. — Cfr. Raczyński, Kodeks dypl. Litwy str. 85. — 4) Dogiel 1. c. IV, 79. — Voigt 1. c. VI, 267. 268. — 5) Długosz 1. c. lib. X, 191. — 6) W archiwum kapituły gnieźnieńskiej znajdują się aż trzy dokumenta oryginalne tejże kancyi (Nr. 290—292) pod napisami: „Privilegia tria (de die 12 No-vembris 1404) eiusdem exemplo, quibus cautum est, ne ea contribucio, que per grossos decem de laneo pro redempcione terre Dobrzinensis sanoita fuerat, nunqnam in exemplum et sequellam trahatur." — 7) Długosz 1. c. lib. X, 191. — Dogiel 1. c. t. IV, 81. 82. 769 października roku 1404 wystawił w imienia króla przywilej dla Jakóba, arcybiskupa halickiego, pozwalający mu założyć staw rybny i postawić młyn na rzece Wielkiej Lipie1). Z tej podróży pospieszył do Gniezna i brał udział w obradach kapituły jeneralnej, odbywającej się od dnia 20 października czyli uroczystości Przeniesienia ś. Wojciecha (1404) przez kilkanaście dni następnych. W porozumieniu z tąż kapitułą fundował w katedrze metropolitalnej ołtarz pod tytułem Trójcy świętej i N. Maryi P., uposażywszy go dziesięcinami stołu swego arcybiskupiego we wsi Rybowie, w Pałukach położonej, na utrzymanie osobnego alta-rzysty, któryby wiecznemi czasy odprawiał msze święte za dusze Piotra z Zawichostu, żony jego i krewnych, i wprawdzie z tego powodu, ponieważ tenże Piotr, będąc syndykiem czyli prokuratorem przy konsystorzu gnieźnieńskim, nie tylko sumienną i pilną pracą niemałe sobie zjednał zasługi, ale nadto kościołowi gnieźnieńskiemu rozmaite świadczył dobrodziejstwa, a nareszcie testamentem przekazał kapitule metropolitalnej zbiór rzadkich dzieł, w owych czasach wielką mających wartość2). Na tejże kapitule, wynagradzając zasługi nadwornego murarza swego, Janka z Uniejowa, darował mu wójtostwo w wsi arcybiskupiej Smolsko na własność wieczystą pod pewnemi warunkami 3). 1) Akta grodzkie i ziemskie lwowskie II, 52: „Datum per manus Venerabilis in Christo patris domini Nicolai Archiepiscopi Gnesnensis," — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 289. Poczatek tego dokumentu erekcyjnego pod względem bibliograficznym cieka-wego brzmt jak następuje: „In nomine Domini. Amen. Ad rei memoriam sempiternam. Suadet racio et ad officium pertinere demonstratur pastorale, ut ecclesiarum prelati circa promocionem eorum, que angmentum divini cultus respiciunt, diligenciam operis et favoris debeant adhibere. Proinde nos Nieolaus dei gracia sancte Gneznensis ecclesie Archiepi-scopug notum facimus quibus expedit universis presencium noticiam habituris, quod digne in nostra revocantes memoria fidei integre et amoris perfecti vinculum, quo circa ante-cessores nostros et ecclesiam nostram Gneznensem bone memorie magister Petrus de Zawichost, syndicus seu procurator Consistorii nostri Gneznensis non minus utiliter quam constanter se exercuit in dicte nostre ecclesie serviciis studiosum, considerato quoque eiusdem magistri Petri ad ipsam ecclesiam nostrum affectu pyetatis, qui vita sibi conco-mitante in humanis cupiens diem extremum operibus misericordie prevenire, de bonis ac rebus a Deo sibi collatis pro fabrica et utilitate dicte nostre ecclesie Gneznensis eciam pecuniarum summam nec non libros suos infrascriptos: primo decretales cum apparatu Jnnocencii quarti et cum casibus Clementinarum, item sextum in glossis ordinariis, Cle-mentinas similiter cum glossis ordinariis, tria volumina summe domini Hostienxu, glossas ordinarias decretorum, casus Berntordi in terminis super libros decretalium, liber qui vocatur Aureum repertorium magistri Wilhelmi speculatoris per omnes titulos et rubricas decretalium, liber conclusionum et decisionum rote Curie Jtontane, librum de censura ecclesiastica Johannis de Lignano, et Johannis Caldoni decretor, una cum distinctionibus eorundem in multis materiis iuris canonici, item librum questionum dni Briviensis. item volumm de regulis iuris libri sexti:... donaverit et assignaverit, horum igitur et aliorum suornm laudabilium obtentu meritorum volentes ipsum magistrum Petrum consolari parti-cipio premiorum... altare in dicta nostra ecclesia Gneznensi sub titulo SS. Trinitatis et B. Marie V. erigimus etc." Dalej przeznacza arcybiskup uposazenie dla altarzysty, przepisuje temuz obowiązki i ustanawia prawo patronatu itd. — Niektore z dziel wyzej wymienionych przechowaty się dotyd w bibliotece kapituły gnieznienskiej. — 3) Archiv. Capit. Oncsn. Nr. 288. — Liber prioileg. II, 205. 770 W roku 1405 znów zasiadał na kapitule jeneralnej w Gnieźnie w kwietniu po uroczystości ś. Wojciecha1), poczem woził razem z biskupem poznańskim, Wojciechem Jastrzębcem, okup ziemi dobrzyńskiej i zamku Złotorya do Torunia Krzyżakom, o którym już wyżej się wspomniało, a ztamtąd udał się do Krakowa, aby królowi doręczyć kwity w. mistrza krzyżackiego z odebrania tegoż okupu. Tam zapewne doszło go wezwanie papieża Innocentego VII z dnia 1 lipca tegoż roku, ażeby, zwoławszy biskupów polskich na synod prowincyonalny, wyrzekł na nim wyrok potępiający antypapę Piotra de Luna (Benedykta XIII) i jego zwolenników8). Niezawodnie arcybiskup zajął się niebawem przygotowaniami do synodu, który jednakże, jak niżej zobaczemy, dopiero w maju roku następnego przyszedł do skutku. W jesieni roku 1405 otrzymał na własny wniosek upoważnienie od papieża Innocentego VII, ażeby arcybiskupstwu gnieźnienskiemu przywrócił wszelkie ubytki jego, sprawione przez niego samego jako i poprzedników jego przez darowizny, dożywocia, emfiteuzy i inne wszelkiego rodzaju alie-nacye, zmuszając upartych dzierżycieli nieprawnych tejże własności karami kościelnemi do zwrotu 3). W październiku tegoż roku widzimy arcybiskupa z królem Władysławem we Lwowie, gdzie w piątek przed ś. Jadwigą wystawił w jego imieniu przywilej, nadający arcybiskupstwu halickiemu dworzysko w Zboratyczu 4). W połowie miesiąca grudnia tegoż roku bawił w wsi arcybiskupiej Grocholicach, jak dowodzi dokument tamże na dniu 14 tegoż miesiąca wystawiony, dotyczący młyna miejscowego 5). W początku roku 1406 bawił przy boku Jagiełły i na dniu 22 lutego był z nim w Jedlnie, gdzie król wdzięczny za usługi jego osobnym przywilejem z tegoż dnia uwolnił kupców miast arcybiskupich w przejazdach z towarami od połowy cła 6). W następnym miesiącu był znów w Krakowie, jak dowodzi dokument sądu krakowskiego z dnia 11 marca roku 1406 przyznającego królowi miasto Śrem7). W kwietniu tegoż roku widzimy go znów w Gnieźnie biorącego udział w obradach kapituły jeneralnej, gdzie na dniu 30 tegoż miesiąca za przyzwoleniem tejże kapituły nadał wikaryuszom katedry tamtejszej za pewną sumę na fabrykę jej od nich odebraną dziesięciny stołu swego w Górach pod Służewem (in districtu Dzbarensi)8). Niewątpliwie głównym przedmiotem narad z kapitułą był synod prowincyonalny, zwołany z wyraźnego polecenia papiezkiego do Kalisza na dzień 20 maja tegoż roku, na który się arcybiskup z Gniezna udał z prałatami i kanonikami swymi, a w którym oprócz nich brali udział: Piotr Wysz Radoliński krakowski, Jan Kropidło kujawski, Jakób Kurdwanowski płocki, Wojciech Jastrzębiec poznański, tudzież delegaci Wacława wrocławskiego i Jana 1) Archiv. Capit. Gnesn., Liber Bevision. bonor. Archieptus I. — 2) Theiner 1. c. I, 776. — 3) Archiv. Gapit. Qnesn. Nr. 293. — Liber privileg. 1, 221. — 4) Akta grodzkie i ziemskie lwowskie II, 52. — 5) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 294. — 6)         Tamze. Nr. 295: „...quod attentis multorum virtutum affectuosis meritis, que reverendus in Christo pater dominus Nicolaus sancte Gneznensis ecclesie Archiepiscopus nobis sincere dilectus celsitudini nostre, Regno ac Corone predictis a retroactis dudum temporibus utiliter ac operose exbibuit et exhibere poterit ferventius in futurum... etc." — 7)         Rzyszczewski i Muczk, t. I, 279. — 8) Arckiv. Capit. Gnesn, Nr. 297. 771 lubuskiego biskupów, niemniej wszystkich kapituł polskich, oprócz opatów, prałatów, proboszczów i t. d. Nie ulega wątpliwości, że zgromadzeni biskupi powolni rozkazowi prawowitego namiestnika Chrystusowego, papieża Innocentego VII, wydali nasamprzód deklaracyą wierności swej ku niemu i potępili wdzierającego się bezbożnie na Stolicę apostolską antypapy Benedykta XIII, atoli odnośnego dokumentu żadne nie przechowały się ślady. Natomiast utrzymały się w archiwum kapituły wrocławskiej uchwały tego synodu wraz z ustępem, zawierającym powód jego zwołania, datę i miejsce jego odbycia, oraz osoby udział w nim biorące, podane nam w szacownych zbiorach Hubego1) i Helcla2). Rzeczone uchwały zawarte są w czterech następujących artykułach: pierwszy rozporządza, ażeby każdy arcybiskup gnieźnieński co trzy lata zgromadzał synod prowincyonalny, każdy zaś biskup dyecezalny prowincyi gnieźnieńskiej rok rocznie synod dyecezalny, z wyjątkiem tego roku, w którym przypadnie synod prowincyonalny; wszyscy zaś biskupi bez wyjątku powinni odbywać często wizyty swych dyecezyi, karcić wybryki poddanych, naprawiać obyczaje i wydawać przepisy i rozporządzenia, które dla zbawienia dusz za odpowiednie uznają. Gdyby arcybiskup lub który z biskupów bez ważnych powodów, mających być na najbliższym synodzie podanych, synodu w czasie wskazanym nie odbył, natenczas arcybiskup podpadnie karze stu, a każdy z biskupów pięćdziesięciu grzywien groszy pragskich, które to pieniądze obrócone być mają na fabrykę odnośnych kościołów katedralnych; w razie nieuiszczenia się z tych kar arcybiskupa po upływie trzech lat a każdego biskupa po upływie roku, podlegać mają suspensie tak długo, dopóki się nie uiszczą 3); drugi stanowi dla zapobieżenia wkradającym się tu i owdzie błędom, że w wigilią ś. Macieja, chociażby w zapusty same przypadła, ścisły post zachować należy 4); trzeci rozporządza, ażeby nikt nie ważył się, pełnić obowiązków notaryusza, nie mając do tego po poprzedniem odbyciu egzaminu upoważnienia i zatwierdzenia od biskupa swego lub jego zastępcy5), nareszcie ostatni ponawia przepisy względem zapowiedzi, mających poprzedzać śluby małżeńskie6). Zdaje się, że arcybiskup pierwszy nie zastosował się do tak surowego nakazu w artykule pierwszym za 1) Antiquissimae Constitutiones synodales Provincie Gnesnensis f. 219—222. — 2) Starodawne prawa polskiego pomniki I, 415. Wstep do uchwał synodalnych brzmi jak następuje: „In nomine Domini. Amen. Snb anno a Nativitate Eiusdem millessimo qua-dringentesimo sexto, Tndictione XIV Pontificatus Sanetissimi in Christo Patris et domini nostri domini Innocentii Papae septimi anno seoundo die Jovis XX mensis Maii de spe-ciali et expresso mandato eiusdem domini nostri, nos Nicolaus Dei gratia sanctae Gne-znensis ecclesie Archiepiscopus eum reverendis in Christo patribus et coepiscopis nostris Petro Cracoviensi, Johanne Wladislaviensi, Jacobo Plocensi, Alberto Poznaniensi, ac reve-rendorum fratmm nostrorum Wenceslai Wratislaviensis et Johannis Lubncensis episcoporum ac capitulum suorum nunciis et procuratoribus specialibus, aliisque episcopis, prelatis et clericis tam saecularibus quam religiosis in Kalis, oppido nostre Gneznensis diocesis in curia nostra archiepiscopali in provinciali synodo pariter cougregati, statutis anteces-sorum nostrornm omnino illesis, de unanimi et expressa voluntate atque consensu omnium et singulorum predictomm infrascripta statuta salubriter edidimus et ordinamus, quae statutis eerundem antecessorum nostrorum duximus annectanda." — 3) Hube 1. c. f, 220. 221. — 4) Tamze f. 221. — 5) Tamze f. 221. 222. — 6) Tamze f. 222. 97* 772 wartego, ponieważ o żadnym późniejszym synodzie prywincyonalnym za jego czasów nie mamy śladu. Również i o synodach dyecezalnych z tego czasu nader szczupłe posiadamy wiadomości. W drugiej połowie miesiąca czerwca tegoż roku składał arcybiskup sąd polubowy razem z Wojciechem Jastrzębcem poznańskim i Janem lubuskim biskupami tudzież innymi panami świeckimi w sprawie spornej pomiędzy Jakóbem, biskupem płockim, a Mieczysławem z Smogorzewa i wydał wyrok odnośny w Kłodnicy pod Brześciem kujawskim dnia 20 tegoż miesiąca i roku1). W końcu miesiąca września roku 1406 bawił arcybiskup Mikołaj w Łowiczu i tam na dniu 25 tegoż miesiąca zastawił wieś arcybiskupią Mysłakowice wójtowi miejscowemu za pięćdziesiąt grzywien pożyczonych na opędzenie gwałtownych potrzeb kościoła gnieźnieńskiego 2). W drugiej połowie października tegoż roku przebywał w Gnieźnie podczas kapituły jeneralnej, gdzie w jego obecności Jakób Pałuka, kustosz gnieźnieński i brat jego, Sławnik, dziedzice wsi Stare, oraz synowiec obojga, Mikołaj, dziedzic z Międzylesia, darowali na dniu 26 tegoż miesiąca kapitule gnieźnieńskiej plac z domem na dzisiejszśm przedmieściu Zajeziorze3). W tymże miesiącu na dniu 28 układał się tamże z Stefanią z Trląga, wdową po podstolim z Trląga, dziedzicu tamtejszym, względem wydania mu wsi Lubcza pod Rogowem4). Na dniu 6 kwietnia roku 1407 bawiąc w wsi arcybiskupiej Kościele, dzisiejszym Tumie pod Łęczycą, sprzedał Mikołajowi, kmieciowi z Swarawy, trzecią miarę zboża z młyna arcybiskupiego w Kościele za sumę pieniędzy bliżej nie podaną5). Ztamtąd zjechał do Gniezna na uroczystość ś. Wojciecha, i brał udział w obradach kapituły jeneralnej, na której dnia 28 kwietnia tegoż roku sprzedał za przyzwoleniem przytomnych prałatów i kanonikow wójtostwo w Wysokienicach pod Skierniewicami niejakiemu Jakusyuszowi z Rawy za pewną sumę pieniędzy6). Po śmierci w. mistrza krzyżackiego, Konrada Jungingen, zakon wybrał na dniu 26 czerwca tegoż roku następcą jego Ulryka, rodzonego brata nieboszczyka, przebiegłego i wrogiego Polsce, lecz odważnego i energicznego rycerza. Król Władysław lubo znał dobrze usposobienie nowego mistrza, pragnął utrzymać z nim pokój i dla tego dowiedziawszy się o jego wyborze, podczas pobytu swego w Łęczycy w pierwszych dniach lipca wyprawił przytomnego tamże arcybiskupa Mikołaja razem z Janem z Tuliszkowa, kasztelanem kaliskim, do Malborga z uprzejmym listem, zawierającym życzenia z powodu wyniesienia jego i z roz-maitemi ustnemi poleceniami, dotyczącemi politycznych pomiędzy Polską a zakonem stosunków7). Posłowie, przybywszy do Malborga, nie zastali tam w. mistrza, który lubo wiedział o ich wysłaniu, lekceważąc sobie monarchę polskiego, krótko przedtem wyjechał do Holandyi celem wprowadzenia w urzędowanie tamtejszego marszałka zakonu i dopiero po powrocie ztamtąd przyjął wysłanników królewskich, mocno urażonych bezwzględnością jego i długióm w Malborgu wyczekiwaniem. 1) Raczyński, Kodeks dypl. księstwa mazowieckiego str. 153—155. — 2) Archiv, Capit. Gnesn. Nr. 298. — 3) Tamże. Nr. 300. — 4) Tamże. Nr. 301. — 5) Tamże. Nr. 303. — Acta decr. Capit. Gnesn. I, 51b. — 6) Tamże I, 51. — 7) Raczyński, Kod, dypl. Litwy str. 94. — Voigt, Gesch. Preussens t. VII, 10. 773 Ztąd poselstwo to przeciwny od zamierzonego celu odniosło skutek, albowiem król Władysław, uważając w postępku w. mistrza osobistą obrazę swoją, jak to widać z listów w tej mierze do książęcia Witołda pisanych, większą niż dotąd niechęcią przejęty był ku zakonowi niemieckiemu i jego mistrzowi, który tej niechęci pismami uniewinniającemi i pośrednictwami złagodzić nie zdołał1). Z tego niemiłego poselstwa powróciwszy arcybiskup, był w miesiącu październiku tegoż roku z królem na zjeździe w Niepołomicach, gdzie pomiędzy innemi sprawami zajmowano się przywróceniem sławy królowej Anny, oczernionej przed królem przez dwóch zauszników, jakoby z Jakóbem z Kobylan, rycerzem herbu Grzymała i Mikołajem Chrząstowskim herbu Strzegomia w grzesznych zostawała stosunkach. Zgromadzeni panowie naganili królowi niczem nieuzasadnione podejrzenie, wykazawszy nikczemność oskarżycieli, wskutek czego tenże przez usta arcybiskupa Mikołaja wobec całego zebrania niewinność królowej publicznie ogłosić kazał8). Dziwne zrządzenie losu; ten sam głosiciel niewinności Anny za lat kilka oskarżony był przed królem o zakazane z nią stosunki, jak to niżej zobaczemy. Podczas tych zajęć arcybiskupich w ostatnich dwóch latach wrzały pomiędzy szlachtą niechęci i nieukontentowania naprzeciw stanowi duchownemu głównie z powodu dziesięcin, którychby się chętnie pozbyć była chciała, uważając w nich nie tylko niemały ciężar i uszczerbek fortuny, ale wędzidło ścieśniające jej „wolność złotą", na które się oburzała jej coraz więcej rosnąca buta i duma, im więcej obojętniała w przywiązaniu do Kościoła i wiary przodków swoich. Zapomniawszy, że obowiązek oddawania dziesięcin nie na ludzkiem lecz Boskiem opierał się prawie, a nadto czternastowiekowym uświęcony był zwyczajem, podniosła bunt naprzeciw temu odwiecznemu prawu, i pod pozorami ukrócenia wol-ności swojej oraz pewnych nadużyć przy odbieraniu dziesięcin zachodzących, które się w rzeczy samej niekiedy zdarzały, chciała się zrzucić z tego obowiązku, a przynajmniej ograniczyć go według swej woli i upodobania. W tym celu zwołała w połowie października roku 1406 zjazd ogólny do Piotrkowa, na którym poważyła się ogłosić uchwały nie tylko naprzeciw dziesięcinie, ale popuściwszy cugle niesforności i nienawiści ku Kościołowi naprzeciw jego zasadniczym przepisom i ustawom. Dzięki zdrowej jeszcze naówczas większej części stanu rycerskiego zjazd ten piotrkowski był bez wpływu i znaczenia na ówczesne stosunki kościelne i uchwały na nim zapadłe nie weszły w wykonanie. Nie były bowiem ustanawiane ani pod powagą króla i stanów, ani przez powszechny zjazd szlachty, lecz tylko przez nieznaczną liczbę malkontentów i warchołów, nie znających ani właściwego znaczenia dziesięcin, ani zasad Kościoła, gotowych dla własnego Interesu przewrócić społeczny porządek w kraju. Mimo to zjazd piotrkowski i zapadłe na nim uchwały stanowią smutny objaw ducha czasu i wrogiego ku duchowieństwu drobniejszej szlachty usposobienia, które w późniejszych czasach tak wielkie przybrało rozmiary. Były to owoce wpływu zagranicznego, mianowicie czeskiego i niemieckiego, który się pod względem wolnomyślności, rozpasania oby 1) Voigt 1. c. t. VII, 10. 11. — 2) Długosz 1. c. lib. X, 188. 774 czajów i obłędów religijnych w Polsce nie mało dawał w znaki. Wspomniane uchwały, składające się z dwunastu artykułów1), wymownym są dowodem ówczesnego usposobienia znacznej części ówczesnej szlachty polskiej. W pierwszym artykule zawarte jest oświadczenie wierności ku monarsze z zastrzeżeniem nietykalności szlacheckiej wolności, a w drugim uroczyste zobowiązanie się pod utratą honoru, majątku i życia nawet do wzajemnej obrony pod względem zachowania następnych dziwacznych ustaw. Opierając się ua zasadzie przyrodzonego rzekomego prawa, że szlachectwo na wolności, a wolność na szlachectwie polega, domagają się zebrani w Piotrkowie ziemianie, ażeby każdy szlachcic polski z pół przez siebie obsiewanych oddawał dziesięciny dowolnie gdzie i komuby mu się podobało. Artykuł ten, trzeci z porządku, wypowiada najwyraźniej zupełne zniesienie dziesięcin z dóbr szlacheckich; jeżeliby bowiem ziemianinowi wolno było dawać dziesięciny, gdzie i komu chce, toć tem samem nie byłoby osoby prawnej, któraby się o nie upomnieć mogła, a gdzie nie ma prawnego odbiorcy czyli wierzyciela, tam nie ma prawnego oddawcy czyli dłużnika. Ponieważ wiedziano, że Kościół od swego odwiecznego prawa odstąpićby nie mógł i nie chciał, aleby musiał uciekać się do klątwy naprzeciw uporczywym, jedynej jeszcze podówczas skutecznej broni, przeto postanowiono w tymże artykule, że szlachcic zapozwany przez któregokolwiek duchownego jedynie przed sądami ziemskiemi stawać był obowiązany. Gdyby zaś przełożony duchowny miał na uporczywego szlachcica rzucić klątwę, natenczas pociągnięty być powinien przed sądy świeckie jako gwałciciel wolności szlacheckiej, i zmuszony do wynagrodzenia wyklętemu wszelkich szkód, któreby przez klątwę poniósł2). Następne cztery artykuły zawierają postanowienia względem sposobu i czasu ściągania dziesięcin od kmieci, ograniczające wielce zwyczaje odwieczne i prawa duchowieństwa, utrudniające mu od-bierauie swej własności, stawiające odbiorców pod samowolną kontrolę odnośnego szlachcica i upoważniające go do gwałtów naprzeciw sprzeciwiającym się tymże postanowieniom 3). Większej daleko doniosłości był artykuł ósmy, który wręcz krzywdził i krępował jurysdykcyą biskupów i sądownictwo duchowne, a nadto szerokie otwierał pole swawoli, zuchwałości i zemście szlachty naprzeciw ducho 1) Monumenta medii aevi historica (Cracoviae 1876) t. II, 26—29. — Boz-prawy i sprawozd. akad. umiejetn. krak. t. I, 108—120. — 2) Monum. medii aevi histor. II, 26: „Item quia iure dictante naturali cum nobilitas ex libertate et e contr» libertas ex nobilitate originem suam censetur obtinere, ideo decernimus perpetuis tempo-ribus, ut quilibet regni PoUmiae nobilis decimam post ipsius araturas proprias, ubi sua seruntur semina, ubi sibi placuerit libere et vohtntarie dare, dent (sic). Si vero aliquae spirituales personae, cuiuscunque conditionis existant, ipsum nobilem pro eadem deeima evoare vel citare procuraverit, is taliter citatus non alio iure praeterquam terrestri in colloquio generali respondere teneatur. Si autem citans persona spiritualis, iure terrestrl non contenta, talem nobilem procnraverit excommunieari, extunc idem nobilis sic excotn-munkatus, iudicem, a quo sententia excommunicationis taliier etnanaverit, ad ius terrestre debet evocare et super ipsam quaerimoniam ipso iure lerrestri proponere, tanquam super violatorem noslrorum iurium et statutorum. Et si iuris ordine fuerit condemnatus in ipsius bonis vel eim, per quem est institutus, omnia damna repetere passus iniuriam de-bebit, iuris vrdine mediante." — 3) Tamze II, 26. 27. 775 wnym 1). Podobny temu lubo łagodniejszy był artykuł dziewiąty. Następny zaś znosił samowolnie dziesięciny z wszelkich posiadłości, które się szlachcicowi podobało rozdzielać gracyalistom i ogłaszać za wolne od danin Kościołowi przynależących. Artykuł jedenasty wymierzony był wprost naprzeciw czysto kościelnemu prawodawstwu i zakazywał wręcz pod błahemi i urojonemi powodami ogłaszania publicznego po kościołach zapowiedzi przedślubnych w trzy po sobie następujące niedziele, z wyjątkiem przybyszów i osób plebanom nie zuanych. Tu więc garstka butnej szlachty stawiała się ponad powagę Kościoła powszechnego i jak się z całego toku uchwały pokazuje, miała głównie na oku ustawę ostatniego synodu prowincyonalnego, odnawiającą przepisy kościelne, zapowiedzi przedślubnych dotyczące2). Najdosadniej zaś objawiła się buta i zarozumiałość szlachecka w ostatnim artykule dziwacznych uchwał piotrkowskich, zakazującym wręcz powoływania kogokolwiek z obywateli królestwa polskiego, czy to duchownego czy też świeckiego, przed sąd kuryi rzymskiej lub przed jakikolwiek sąd z polecenia tejże kuryi po za granicami królestwa naznaczony, skazując powoda czyli pozywającego, jeśli był posesyonatem na konfiskatę wszelkich dóbr tak duchownych jako i dziedzicznych na rzecz zapozwanego, a jeżeli nie miał żadnej posiadłości w kraju, na banicyą. Nadto zapozwanemu wolno było pozywającego, jakiegokolwiekby był stanu, gwałtem pojmać, uwięzić i postąpić z nim według woli swojej. Gdyby zaś który biskup lub jego zastępca duchowny miał na pozwanego, nie chcącego się stawić przed sąd zagraniczny, rzucić klątwę, natenczas wszelki majątek jego podlegać powinien konfiskacie na skarb królewski3). Cho 1) Monum. medii aevi histor. II, 27: „Item crebris contigit vicibus, quod presbiteri aut clerici inordinate viventes, in malefico crimine deprebensi, ordinario loci vel eius iudici dum et quando praesentantur, ipsos pristinae, non requisito iniuriam passo, restituunt libertati in praeiudicium eiusdem maximum et gravamen. Ideo decrevimus, quod tales criminosi et maleflci presbiteri vel clerici aut quaevis spirituales personae, ordi-nario vel eius iudici sic praesentalae, absque voluntate et consensu iniuriam ab eis passi non dimittantur. Si vero per ipsos fuerint dimissi et liberati, extunc omnia damna in bonis emissariorum praedictorum iure nostro terrestri volumus recuperare usque ad satisfactionem iniuriam passo." — 2) Tamze II, 28: „Item quoniam multotiens coutigit, per novas et infinitas adinventiones nonnulla homicidia et scandaJa oriuntur, (sic) utputa per quandam instructionem noviter factam, quomodo sponsalia inter homines utriusque sexus proclamantur et ad duas protelantur septimanas, ex quarum prorogatione multa (sic) et incommoda, contentiones, rixae exeitantur, igitur ut de cetero tales proclamationes esse non debeant omnibus bominibus plebanis notis et in ipsorum parochiis natis, dumtaxat exceptis advenis et ignotis." — 3) Tamze f. 28: „Item multa gravamina et dumna per solitas et crebras citaciones incolis regni eveniunt, per quas ad romanam curiam vel vigore commissionis ad partes extraneas evocantur. Unde his obviare cupientes statuimus, quod nullus terrigenarum regni Poloniae tam spiritualis quam saecularis vel cuiuseunque eminentiae existat, incolas tam nobiles quam etiam spirituales extra regnum citare prae-sumat, quod si secus facere praesumpserit, etsi possessionatus fuerit, extunc possessiones eiusdem qualescunque extiterint, ecclesiasticae vel patrimoniales, per ipsum citato dare et conferre sine quovis impedimento volumus et pollieemur. Si vero non fuerit possessionatus, de regno debet exulare et excludi Si autem per hunc, quem citaverat, vel per alium quemlibet in regno poterit deprehendi et arrestari, tunc is, qui ipsum arrestaret, licite poterit incaptivare, et tam diu vinctum detinere, et cum ipso facere iuxta arbitrium suae 776 ciaż te dziwaczne uchwały nader smutne rzucające światło na usposobienie wzglę-dem Kościoła i duchowieństwa znacznej części szlachty rozbiły sie o rozsądne i zdrowe na rzeczy zapatrywanie się większości narodu, to przecież nie pozostały bez skutków i owoców, tem więcej, że rozkiełznaniu buty i swawoli nie umiano ani ze strony rządu, ani ze strony duchowieństwa, szczególniej ze strony ostatniego, przez unikanie wszelkich nadużyć, możliwe ustępstwa, łagodność, a nadewszystko godne, przykładne i powołaniu swemu odpowiednie postępowanie, skutecznej stawiać zapory. To też szlachta ośmielona bezkarnym na sejmiku piotrkowskim buntem naprzeciw Kościołowi i sługom jego, ponowiła w październiku roku 1407 lubo w oględniejszej formie, ale w tem samem nienawistnem usposobieniu i przy liczniejszym niż poprzedni zjeździe w Piotrkowie żądania i pod pozorem ucisków niesłychanych od duchowieństwa, na tem polegających, że się dziesięciu nieugięcie dopominało, zawiązała się w formalną naprzeciw niemu konfederacyą, zobowiązawszy się do wzajemnej obrony naprzeciw rzekomym uciskom i uroszcze-niom ze strony duchownych, a zarazem do wykluczenia z społeczeństwa krajowego i spustoszenia dóbr i posiadłości tych wszystkich, którzyby się od tej konfederacyi usuwać i pomocy swej odmawiać jej mieli1). Naprzeciw tym zastraszającym objawom zawiści i zuchwałości szlacheckiej, zagrażającej krajowi całemu gwałtami i najazdami, które się też w rzeczy samej w pojedyńczych przypadkach działy, duchowieństwo ówczesne, dzięki obojętności zwierzchników jego, zachowało się biernie i nie przedsiębrało żadnych skutecznych środków do zażegnania wiszącej nad sobą burzy. Zajęci wyłącznie sprawami publicznemi, jak arcybiskup Mikołaj, biskup poznański, Wojciech Jastrzębiec i krakowski, Piotr Wysz, lub gonieniem za rozkoszami i przyjemnościami życia, jak osławiony pod tym względem Jan Kropidło, biskup kujawski, pobieżnie tylko sprawom kościelnym uwagę swą poświęcali, nie myśląc wcale o rychłem i stanowczem zapobieżeniu złemu. wluntatis. Si autem altquis regni praelatus vel eius iudex aut persona ecclesiastica-cuiuscunque conditionis existat, vigore talis citacionis vel commissionis quempiam excom, municari procuraverit, ittius vel illorum bona ecctesiastica vel patrimonialia pro regia maiestate debeant confiscari." — 1) Monum. medii aevi histor. II, 29. — Bozprawy i sprawozd. akadem. umiejętn. krak. t. I, 121 sqq.: „...Quod attendentes et in-tegerrime perpendentes maximam et ingentem oppressionem et ininrias nobis ac hominibus nostris et omnibus regni Poloniae incolis, qnae a personis ecclesiasticis ac spi-ritualibus nobis diversimode inferuntur, propterea ratione dictarum iniuriarum et magnorum (sic) oppressionum conventionem generalem hodie fecimus in Pyotrkow, diu-tius iniurias praedictas a praenominatis personis ecclesiasticis sustinere, pati ac tolerare non potuimus (sic).... Circa quae privilegia et in eis omnes consuetudines antiquas volu-mns tenere et observare onmibus contradictionibns proculmotis, unus alium sub fide et honore, rebus et corpore non dimittendo sub iuramento praenominato, sed omnes et sin-guli ac unus alium iuvare debemus et tenemnr sumusque astricti temporibus perpetuis cum nostra posteritate duratura.... Taliter cum si nobiscum aliqnis stare non curaret et nos iuvare nollet, illum vel illos de tota commmitate regni eicere volumus et promit-timus bona et hereditates desertare. In cuins rei testimonium sigillo nostrarum terrarum infrascriptarttm Poloniae, Cuyaviae, Syradiae, Lanciciae, Welunensis et Dobrinensis prae-Bcutibus snnt appensa. Data in Pyotrkow die Dominica beati Galli confessoris anno Domiai 1407." 777 Tak samo i kapituły katedralne zamiast korzystać z swego wielkiego wpływu i znaczenia ku poskromuieniu buntów szlachty, ile że pomiędzy nią miały mnóstwo krewnych i koligatów swoich, zachowały się biernie, lub własnemi wyłącznie zajęte sprawami majątkowemi, na zagrażające Kościołowi burze żadnej nie zwracały uwagi. I tak kapituła gnieźnieńska, która zwykle chwalebnie przewodniczyła innym kapitułom w kraju, gdzie chodziło o obronę Kościoła, usunięcie nadużyć, pobudzanie biskupów do gorliwego obowiązkom swym pasterskim oddawania się, opiekę nad duchowieństwem parafialnem i t. p., zaplątana była w zacięty, od dawna trwający spór z niespokojnym, chciwym i upartym proboszczem swoim, Mikołajem Strosbergiem, który, owładnąwszy cały majątek kapitulny, szafował nim według swego upodobania, przypisując sobie wyłączne do tego prawo. Kapituła, stawając w obronie praw swoich oraz sprawiedliwego podziału dochodów, rozmaite przechodziła instancye, lecz daremnie. Strosberg, mający mocne plecy w Rzymie jako długoletni kolektor jeneralny świętopietrza i innych danin w Polsce, udaremniał zabiegi kapitulne, utrzymując się przy niesprawiedliwym samorządzie. Nareszcie obydwie strony zgodziły się na wybór sądu polubowego i bezwarunkowe poddanie się jego wyrokowi. Wybrano jednomyślnie króla Władysława Jagiełłę, arcybiskupa Mikołaja Kurowskiego, Wojciecha Jastrzębca poznańskiego, Jana Kropidło kujawskiego i Jakóba Kurdwanowskiego płockiego biskupów, Krystyna z Kozichgłów sandeckiego, Klemensa z Moskorzewa wiślickiego, Jana z Tuliszkowa kaliskiego i Mikołaja z Michałowa wojnickiego kasztelanów, Jana z Lubina i Michała Blinden, doktorów prawa, kanoników poznańskich. Ci sędziowie, z wyjątkiem biskupa kujawskiego, który się chorobą od współudziału wymówił, po kilkakrotnych naradach, zebrawszy się w dniu 18 lipca w Łęczycy pod przewodnictwem króla Władysława, ogłosili przytomnemu tamże proboszczowi Strosbergowi i delegowanym kapituły metropolitalnej wyrok z zagrożeniem dwóch tysięcy grzywien groszy pragskich kary na stronę nierespektu-jącą go, który nie tylko uregulował odpowiednio prawom kościelnym i miejscowym zwyczajom zarząd dóbr kapitulnych, oddzielił majątek proboszczowski od kapitulnego, ale ustalił porządek nabożeństwa przez prałatów i kanoników kolejno odprawiać się mającego z wyraźnśm zastrzeżeniem dawnego przywileju kościołowi metropolitalnemu udzielonego, według którego przy wielkim ołtarzu kościoła tegoż oprócz arcybiskupów, biskupów, prałatów i kanoników nikomu innemu mszy ś. lub innego nabożeństwa odprawiać nie było wolno1). Nie długo jednakże 1) Archiv. Capit. Qnesn. Nr. 310. — Liber privileg. I, 291. 301: „....Nos Vladislaus Dei gracia rex Polonie etc. et eadem gracia Nicolaus Archiepiscopus Gne-znensis, Jacobus Plocensis et Albertus Posnaniensis Comprovinciales Episcopi, Christinus Sandecensis, Clemens Visliciensis, Janussius Calissiensis et Nicolaus VVoynicensis Castel-lani Regni Polonie pretacti, necnon Joannes de Lubin et Michael Blinden doctores cano-nici Poznanienses arbitri, arbitratores et diffinitores pretacti eciam nomine Domini Johannis episcopi Wladislaviensis iniirmitate impediti, coarbitri nostri, in hiis scriptis laudavimus, diffinivimus, et pronunciavimus concorditer, imprimis, quod ville Capituli presentes, scilicet Lubrza, Wlosthowo, Snyecziska, Xiąnszno, Gorka minor, Czernelino maius, Czernelino minus, Sulowo, Opathowo, Campyel, Przykuthy prope Wanczniki, Marzenyno, Pawlowo 98 778 trwał pokój pomiędzy proboszczem i kapitułą. Rozpoczął na nowo zacięty spór z kapitułą metropolitalną następca Strosberga, proboszcz Aleksander, książę mazowiecki, siostrzeniec króla Władysława Jagiełły, o którym będzie niżej. biunm, Baranowo, Zydowo, Walisehewo, Braczischewo, Byschkupycze, Popkowycze, Sczawyno, Woiuezyno, Sczepankowo magnum, Sczepankowo minus, Parlino maius, Par-lino minus, Bierlino oppidum, Nyestronno et Belky cum molendinis, Slodkowo, Ostrowithe, Polanowo, Oldrzychowo, Korythkowo, Kayewo, Markwarcz, Jezyereze, Ostrow, Woy-czycze, Gosciszyno, Parczewo, Slawomierz, Budzislaw et Pyszczyno cum Oborka et future amodo non ad prepositi presentis vel futurorum, qui pro tempore fuerint, prepositorum douacionem, disposicionera, regimen et collacionem, sed ad procuratores capituli, quos prepositus et capitulum ad hoc duxerit eligendos, spectare et pertinere debent, ita, ut procuratores iidem census, fructus, redditus, obvenciones et proventus de ipsis villis, alo-diis, molendinis, pratis, pascuis, sylvis, nemoribus, lacubus, piscariis, agris et possessionihus ipsius capituli presentibus et futuris provenientes fideliter colligant et inter personas capi-tulares apud ecclesiam residentes, presentes, in divinis singulis diebus et temporibus per prepositum et capitnlum deputandis per annum distribuant equaliter tam preposito, si presens fnerit, quam aliis, curiasque, areas, domos et hortos pretactos et pretactas vacantes et vacatnras prepositi tam presentis quam futuri existentes pro tempore cum consilio et consensu ipsius capituli in tunc proximo capitulo generali, si presens fuerit, alioquin eius vice senior prelatus vel canonicus presidens prelatus vel canonicus presidens prelatis et cano-nicis capitularibus duntaxat confere teneatur; resque et cetera per intestatos decedentes cano-nicos, que in curiis, domibus, hortis vel areis fuerint relicta, sicut ius commune disposuit, de-putentur. Ne autem prepositnre aliqnid ahstractum vel ablatum videatur ex eis, super quibus, ut supra tangitur, prepositus et capitulnm discordabat, ex viUis capituli villas Gozdowo et Mnichowo ipsi prepositure exnunc addimus in proprietatem perpetuam salvis eciam ipsi pre-positure villa Skarbimierzycze ac decimis et censibns ab olim ad fundum prepositure spectantibus, super quibns ipsi capitulo perpetuum silencium imponimus per presentes; quas duas villas hi, qui ex capitulo nunc eas tenent, eidem preposito infra hinc in instans festum sancti Jacobi teneantur presentare tradereque cum frumeutis omnibus huins messis et animalibus ac supellectili curiarnm et allodiorum eorundem. Decernimus ergo et preci-pimus, ex nunc omnes oceasione premissorum actiones, discordias, lites et displicencias inter prepositum et capitulum singularesque personas capituli motas vel movendas occa-sione actoris inter eos ante hodiernam diem esse debere extinctas et penitus sopitas, futurasque inter eos questiones per archiepiscopum duntaxat esse sopiendas. Attento denique honore ecclesie hucusque suis ministris et debitis serviciis orbate et personarum capitularium commodo, de consensu, ut premittitur, ipsius Capitnli presentis statuimus, voluimus et mandamus perpetuis temporibus observandum, ut scilicet omnes et singulariter singuli prelati, canonici et persone capitulares, quieunque nunc tenentes capituli villas, allodia molendina, prata, nemora, sylvas vel alios capituli fundos ususve sub arenda, taxa, vel ad vitam, vel procuratores eorum, qui sunt absentes, in proximo capitulo generali teneantur et debeant ea omnia resignare et dimittere in manus procuratoris capituli de cetero regendas modo supra tacto, et quod de cetero nulla villa, vel allodium aut molen-dinum commendatur prelato vel canonico cuicunque sive suh arenda, taxa vel ad vitam. Reservamus tamen ipsis nunc adhuc villas tenentibus prelatis et canonicis frumenta, blada et fructas hnius messis de agris et allodiis, que suis laboribus et expensis seminaverunt, ac pecora, pecudes, animalia et res, quas ipsi induxernnt vel intus hahent, que liberum sit eis metere, tollere, abducere, et habere pro se, arando tamen et colendo atque de suo seminando agros ante futurum istum hyemnitium seminandos; census autem et obven-ciones quoscunque et quascunque alios et alias capitulo in communi deputamus, qnatenus prelati et canonici liberi a villarum occnpacionibus commode valeant in ecclesia predicta divina offlcia complere ad Dei laudem. Statuimus eciam perpetuo servandum, ut prepo 779 Przed zjazdem owego sądu polubowego w Łęczycy arcybiskup Mikołaj uczestniczył w uroczystości św. Wojciecha i obradach kapituły jeneralnśj w Gnieźnie, obserwując ten zwyczaj chwalebnie, i tam na dniu 26 kwietnia roku 1408 wydał przywilej na wójtostwo w wsi arcybiskupiej Boleszczynie pod Uniejowem Budkonowi ze Strońska za wierne względem siebie i kościoła gnieźnieńskiego usługi 1). Na dniu 29 czerwca tegoż roku był przytomny w Łęczycy przy rozstrzygnięciu przez Jana z Oleśnicy, sędziego krakowskiego, spora pomiędzy królem Władysławem, a książęciem mazowieckim, Ziemowitem, o wieś Doninów, która przysądzoną została koronie 2). W miesiącu marcu roku 1409 był arcybiskup w Krakowie, jak dowodzi przywilej królewski z dnia 12 tegoż miesiąca nadający miastu Wiślicy prawo magdeburgskie 3). W końcu miesiąca kwietnia tegoż roku bawiąc w Gnieźnie i biorąc udział w obradach kapituły metropolitalnej, po należytej z nią naradzie postanowił nareszcie zażegnać burzę od dwóch lat się srożącą, wywołaną przez szlachtę drobną, usiłującą zrzucić z siebie przykre jarzmo dziesięcin i na dniu 25 tegoż miesiąca zawarł tamże z przedstawicielami malkontentów układ, dotyczący sposobu oddawania duchowieństwu dziesięcin, który to układ na czas niejaki skojarzył pomiędzy stronami zawieszenie broni 4). situs, prelati et canonici personeque capitnlares dicte ecclesie Gneznensis per ordinem qnilibet suam septimanam servet per se vel per alium canonicum aut prelatum loco sui missam cantando summam diebus singulis, impedito cessante canonico, in altari summo, in quo preler arvhiepiscopum, episcopos, prelatos et canonicos nemo unquam legere missam vel cantare presumat, negligens per se vel per alium, ut premissum et septimanam suam solvere teneatur unam marcam Polonicam procuratoribus, nomine capituli per eos ad hoc, si necesse fuerit, compellendos ecclesiastica censura         Pronunciata est hec nostra sen tencia arbitraria Lancicie oppido Gnesnensis diocesis, in castro nostro regio sub anno Domini millesimo quadringentesimo octavo.... die Mercurii decimo octava mensis Julii... etc." 1) Archiv. Capit. Grnesn. Nr. 308. — Liber privileg. II, 204. — 2) Rzyszezewski i Muczkowski 1. c. I, 281. — 3) Akta grodzkie i ziemskie lwowskie t. IV, 73. — 4) Archiv. Capit. Chtesn. Nr. 311. Ukiad ten dotąd nigdzie nie publikowany brzmi jak następuje: „In nomine Domini amen. Nos Nicolaus divina providencia sancte Gneznensis ecclesie Archiepiscopus una cum Venerabilibus dominis fratribus nostris Capitulo eiusdem ecdesie Gneznensis ad perpetuam rei memoriam et ad universorum quorum interest no-ticiam presentibus volumus pervenire. Quod cupientes controversiam inter nos et eccle-siam nostram ex una neenon Nobiles et Terrigenas nostre diocesis ex altera partibus super infrascriptis articubs et aliis dudum exortas modo quo possumus meliori pro qua-litate temporis currentis complanare, cum eisdem Nobilibus et Terrigenis talem fecimus ordinacionem et concordiam futuris temporibus duraturam. Videlicet, quod de antiquis villis et de agris locatis et possessis vel decima manipulatim ubi decima solvi consuevit, vel ubi maldrate XII mensuramm triplicis frumenti seilicet tritici, siliginis et avene cnm fertonibus solvi consueverunt, secundum antiquam consnetudinem ad quos pertinet persol-vantur, et ubi antiqua villa de iure polonico in ius theutonicum transferetur, in quo territorio sita fuerit, illius loci iure servetur, scilicet, quod pro decima campestri solvant incole illins census medietatem, videlicet sex mensuras triplicis grani, ut prefertur, cum sex grossis pragensibus de quolibet manso Sredensi et dicti mansi duo in unum con con-iungerentnr neque aliter dilatabuntur. In territorio vero Naklensi inter Pomeraniam et Nothesch pro decimis que manipnlatim solvi deberent, de quolibet manso Culmensi vel Sredensi per tres scotos grossorum eorundem pro festo sancti Martini Confessoris 780 W lipcu tegoż roku widzimy go z królem w Łęczycy, gdzie tenże na dniu 18 tegoż miesiąca uwolnił osobnym przywilejem mieszkańców Przemyśla od podwód pod pewnemi warunkami1). Nie długo potem rozpoczęły się nader ważne akcye arcybiskupa na polu politycznem, wywołane naprężonym stosunkiem pomiędzy Polską i Litwą, a zakonem krzyżackim, który w nienasyconej chciwości swojej nabywając przez konszachty z rąk nieprawnych posiedzicieli ziemie polskie i bezustannie czychając na zabór sąsiedniej Litwy, drażnił coraz więcej umysły obojga narodów i ich monarchów, gotując sobie zwolna straszliwą katastrofę grunwaldzką. incole villarum dicti territorii persolvere teneantur. Sculteti insuper villarum, in qui-bus per kmethones maldrate solvuntur, per quator mansos liberos et non plures habe-bnnt, de quibus plebano, a qno audient offlcia divina et percipient eccclesiastica sacra-menta, more antiquo solvent missales annonas de quolibet manso mensuram siliginis et mensuram avene, ita quod quilibet ipsornm scultetorum in sua scultecia maldratas cum pecuniis sit astrictus recolligere fideliter et reponere in loco tuto ac servare et demum illi, ad quem pertinent dicte maldrate cum pecuniis presentare, non solventes vero et solvere retardantes ipsi sculteti ad estimacionem debiti debent impignorare et sub penis certis infra unius mensis spacium a die impignoracionis prout arcius poterunt, compel-lere ad solvendum, alias ipsi sculteti et kmethones in toto vel in parte non solventes tamdiu post dictum mensem excommunicentur, quousque integraliter dictus census fuerit persolutus, de quibus siquidem quatuor mansis predicti sculteti vel alter eorum, si ali-quem vendiderint, obligaverint seu aliis ad arandum concesserint, vel quoquomodo aJiena-verint, de illis qui eos arabnnt una cum villanis decimam aut maldratos cum censibus solvent, ubi viilani solvere consueverunt. Insuper quocies aliquem mansum in villa lo-catum quovis modo desertari contingat, arans illum preter dominum ville, in campo deci-mam persolvat manipulatim quousque locetur et census cum maldratis persolvantur. Item Rectores ecelesiarum et alii quicunque presbyteri Gneznensis diocesis pro columba-cione, pro baptismis, pro copula, pro extrema unctione nihil petant, sed quod ipsis da-bitur caritative recipiant et gratuite; ubi autem sacerdotem et clericum in sacris con-stitutum vulnerari, capi vel occidi contigerit, locus ille tamdiu sit interdictus, quous-que maleficium huiusmodi comittens ecclesie satisfaciat vel ipsi ecclesie pro pena tradatur, aut homines loci eiusdem sacramentum prestiterint, quod eis operam non dantibus neque detinere valentibus idem aufugit malefactor et extunc in dicto loco divina relaxabuntur. Eciam non cessetur a divinis propter adventum ad aliquem locum alicuius exeommuni-cati, ne iusti divino officio indebite priventur. Preterea fabrica ab ecclesiis, ubi domi-nus noster Rex Polonie habet iuspatronatus, non recipiatur. Item statuimus cum dictis Nobilibus et Terrigenis, quod ubicunque miles militi obligat hereditatem, de agris quos obligans colebat recipiens obligacionom, teneatur decimare ubi ille qui obligavit decimabat; si vero occnparet et exararet plures agros repellens de illis kmethones in gonythvam de-cimabit. Item ordinamus, quod maldrate de villis domini nostri Regia Polonie ac No-bilium et Terrigenarum nobis non ducantur; sed qui ducere voluerint non prohibeantur. In cuius rei testimonium nostrum et dicti Capituli nostri Gneznensis sigilla presentibus sunt appensa. Datum Gnezne ipso die sancti Marci Evangeliste Anno Dui M° CCCCIX, presentibus honorabilibus viris dominis Nicolao Strosberg preposito, Petro Cantore, Nicolao Archidiacono, Jacobo Custode, Kelczone Cancellario, Abraham prepo-sito Lauciciensi, Nicolao Strzeschkonis Officiali, Borcone, Nicolao Gorca, Lorcone, Nicolao de Czeschewo, Nicolao Longo, Adam, Martino, Miroschcone, Alberico, Henrico et Nico-lao Bronislai prelatis et canonicis dicte ecclesie nostrae Gneznensis tunc nobiscam ca-pitulariter congregatis." 1) Akta grodzkie i zitmskie lwowshie t, VI, 17. 781 Jeszcze w początku roku 1408 panowała pozorna zgoda pomiędzy królem Władysławem, a w. mistrzem krzyżackim Ulrykiem. W archiwum kapituły gnieźnieńskiej przechowały się dwa orygiualne uprzejme listy tegoż mistrza do króla Władysława z dnia 21 stycznia tegoż roku pozwalającego królowi zabaw myśliwskich w lasach i pustyniach krzyżackich intra fluvios Beber et Seppe 1). W pół roku potem krok jeden nierozważny dumnego i nienawistnego Polsce w. mistrza krzyżackiego rozniecił pierwszy płomień straszliwej pożogi wojennej, która się za kilkanaście miesięcy rozlać miała w krajach zakonu i zakończyć niesłychaną dotąd w dziejach świata dla niego klęską. Wojna krzyżacka, wielką zwana, wymownie świadczy, jak z małych na pozór przyczyn olbrzymie powstać mogą następstwa. Taką przyczyną było nabycie w dniu 7 wrześuia roku 1408 przez w. mistrza na wieczystą własność zamku Drezdeńka z przyległościami nad granicami Marchii położonego, będącego od wieków własnością Polski, od lennika jej wiarołomnego, Ulryka von der Ost2). Ten wypadek uczynił wojnę pomiędzy Polską i zakonem nieuniknioną. Już w roku 1405, gdy chciwi i nienasyceni zakonnicy, zwabiwszy do Malborga tegoż lennika polskiego, nakłonili go do ustąpienia sobie tymczasowego Drezdeńka i zapewnienia późniejszej jego sprzedaży, król Władysław, dowiedziawszy się o tem zawołał w oburzeniu: „Chybabym nie był królem polskim, gdybym Krzyżakom nie odebrał Drezdeńka".3) Wiedzieli o tem Krzyżacy, ale zaślepieni w dumie i zuchwałości swojej, lekceważyli sobie groźbę królewską. Skoro przeto formalne przefrymarczenie zamku w mowie będącego nastąpiło, król Władysław na dobre do wojny gotować się począł, kryjąc się atoli z zabiegami swemi przed zakonem, również nie zasypiającym sprawy, ażeby mieć czas do zebrania odpowiednich sił ku jego poskromnieniu. Nieuchronny wybuch wojny przyspieszały tymczasem nowe zuchwalstwa krzyżackie i jakoby umyślne gonienie ku zgubie swojej. W jesieni tegoż roku wysłał król Jagiełło dwadzieścia wielkich statków zbożem kujawskiem napełnionych do Litwy, gdzie wskutek nieurodzaju zupełnego zeszłego lata wielki głód panował, dla zapomogi mieszkańców na prośby Witołda. Statki te wyprawiono Wisłą przez te-rytoryum krzyżackie, kióre gdy przybyły pod Ragnetę, zkąd dalej Niemnem w głąb Litwy popłynąć miały, w. mistrz kazał je pochwytać i zabrać, usprawiedliwiając swój rozbój kłamliwą wymówką, jakoby na owych statkach przewożono broń dla Żmudzinów. Król, dowiedziawszy się o tej nowej zniewadze, wyrządzonej wprost swej osobie, rwał się do oręża, atoli za radą panów koronnych, aby porywczo nie rozpoczynał wojny, nie będąc do niej należycie przygotowanym, odłożył odwet na poźniej, a tymczasem wyprawił do w. mistrza arcybiskupa naszego, Mikołaja wraz z Mikołajem z Michałowa, sandomirskim, Januszem z Tuliszkowa kaliskim, i Wincentym z Granowa nakielskim kasztelanami z upomnieniem się o wydanie zabranego zboża i zapytaniem o przyczynę zaboru. Dumny Krzyżak odpowiedział tak poważnemu poselstwu zuchwale, że nie zboże zatrzymał, lecz 1) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 305. 306. — 2) Lucas David 1. c. VIII, 132. — Riedel, Cod. dipl. Branburg. XVIII, 332. — 3) Voigt, Gesch. Preuss, VII, 45. — Cfr. Raczyński, Cod. dipl. Lithuaniae 98, 782 broń przeciw zakonowi niewiernym wysłaną, przeto jej wydać nie myśli, wynurzając zdziwienie, że król, wspomagając wrogów zakonu bronią, śmie się o wydanie jej sobie upominać 1). Król zmuszony był zgryść jeszcze tę zuchwałą odpowiedź, nie będąc jeszcze przygotowany na poskromnienie zuchwalca orężem. Nie tak postąpił sobie przecież namiętny i porywczy w. książę Litewski Witold, który dowiedziawszy się, że prawie równocześnie z owemi statkami w. mistrz kazał pochwytać i do szczętu złupić kupców litewskich przybyłych do Bagnety z towarami celem sprzedaży, nie przez posły, ale przez powstanie na Żmudzi i wydarcie jej zakonowi postanowił pomścić wyrządzoną sobie i poddanym swoim krzywdę. Jakoż w zimie z roku 1408 na 1409 wybuchło tam przygotowane przez Witolda i przez niego silnie popierane powstanie naprzeciw Krzyżakom, które tak pomyślnie się powiodło, że na wiosnę roku 1409 Żmudź cała, pozbywszy się do szczętu Niemców z Litwą dawne odnowiła przymierze8). Rycerski i dumny mistrz krzyżacki, widząc przed sobą nieuchronną wojnę z Litwą i Żmudzią a bardzo prawdopodobną i z Polską, pragnął chętnie uskromnić się najprzód z dwiema pierwszemi, a następnie rozprawić się z ostatnią, gotując się mimo to nadzwyczaj skrzętnie do wojny i z tą i z tamtemi. Chcąc przeto upewnić się zupełnie na tę lub ową stronę, zapytał króla Władysława w czerwcu roku 1409, ażali w razie wynikłej pomiędzy zakonem a Litwą wojny zamyśla czynnie wspierać Witolda, lub trzymać się na uboczu. Po kilkatygodniowym namyśle król Władysław, mając nadzieję, że Krzyżacy, będący w dwóch ogniach, ustraszą się groźbą z jego strony i staną się powolnymi sprawiedliwym jego żądaniom, wyprawił do w. mistrza arcybiskupa Mikołaja, Mikołaja z Michałowa wojewodę sandomirskiego i Janusza z Tuliszkowa, kasztelana kaliskiego z następującą odpowiedzią: że brata i hołdownika swego, Witolda, w wojnie z zakonem wspierać nie omieszka, gdyby jednakże zakon chciał przystać na zgodę polubową, gotów jest, postarać się o słuszne warunki zgody. „Skoro tak", zawołał dumny Krzyżak, „wolę od razu najechać Litwę". „Strzeż się, mistrzu", odrzekł w uniesieniu arcybiskup gnieźnieński, „bo skoro tylko wybierzesz się do Litwy, bądź pewnym, że król nasz zbrojno do Prus wkroczy. Nieprzyjaciół Litwy my Polacy za swoich uważamy wrogów; na ciebie więc zwrócimy oręż, jeżeli onę zaczepisz". Na to oświadczenie arcybiskupa dumny mistrz odpowiedział zuchwale: „Dziękuję ci, ojcze przewielebny, żeś mi odkrył zamiary króla twojego. Twoją otwartością objaśniony i upewniony raczej na głową samą niż na członki cios mój wymierzę; wolę ja nawiedzić ziemię osiadłą, aniżeli pustą, miasta i włości, aniżeli pustynie. Zamierzoną naprzeciw Litwie wojnę na Polskę obrócę, łatwiej bowiem mnie i zakonowi memu godzić na głowę aniżeli podcinać nogi". Jakoż natychmiast po odprawieniu posłów, począł zgromadzać wojska i do pochodu się gotować, wysławszy równocześnie królowi Władysławowi bawiącemu w Nowem mieście Konrynie formalne wypowiedzenie wojny, które mu 1) Długosz 1. c. lib. X, 191. — Voigt 1. c. VII, 35. 36. — 2) Długosz 1. c. lib. X, 191. — Voigt 1. c. VII, 43. 3) Długosz 1. o. lib. X, 196. — Voigt 1. c. VII, 46. 47, 783 dnia 14 sierpnia roku 1409 doręczone zostało. Zanim to nastąpiło, wkroczyli Krzyżacy do ziemi dobrzyńskiej, zdobyli szturmem zamek Dobrzyn, wyciąwszy w pień załogę. Poczem zajęli i splądrowali miasteczka Dobrzyn, Rypin i Lipno, wymordowawszy tam wiele bezbronnych dziewic i niewiast. Długosz przy opisie tego najazdu czyni wyrzuty arcybiskupowi Mikołajowi, że jego niebaczne i nieostrożne słowa w uniesieniu do w. mistrza wyrzeczone przyspieszyły wojnę, któraby się jeszcze czas niejaki przewlec była dała, i że sam jako rozjemca i pośrednik pokoju lub wojny niewczesną mową swoją rychlej ją, niż się należało, zapalił 1). Czy zarzut ten jest słuszny, wątpić należy, tem więcej, że gdyby arcybiskup wbrew woli króla dał się był porwać do nieostrożnego zdradzenia tajemnicy, nie byłby go tenże wkrótce potem wyprawiał do obozu pod Bobrownikami celem skojarzenia rozejmu z zakonem, ale byłby kogo innego wybrał do tej misyi. Król Władysław chciał, jakeśmy już wyżej wspomnieli, groźbą doprowadzić Krzy-żactwo do ustępstw i upamiętania i dla tego arcybiskup z jego polecenia niezawodnie rycerską dał w. mistrzowi odpowiedź. Król Władysław nie spodziewał się tak szybkiej akcyi ze strony Krzyżaków, a nie będąc jeszcze należycie przygotowany do stawienia im czoła, chciał zyskać na czasie i dla tego wyprawił arcybiskupa Mikołaja z kilku panami koronnemi do obozu nieprzyjacielskiego pod Bobrownikami z żądaniem zawieszenia broni2). Ponieważ warunki ze strony Krzyżaków zbyt były wygórowane, arcybiskup, nie mając do ich przyjęcia upoważnienia królewskiego, nic nie sprawiwszy, opuścił obóz 3). Tymczasem wojska krzyżackie, zdobywszy Bobrowniki i inne zamki, w krótkim czasie stały się panami całej ziemi dobrzyńskiej. Nie kontentując się zaś tą zdobyczą, wpadły pod dowództwem komandorów człuchowskiego i tucholskiego do Krajny, przez ośm dni pustoszyli ją ogniem i mieczem aż pod Noteć, zrabowawszy z zemsty ku arcybiskowi Mikołajowi i spaliwszy do szczętu zamki jego w Sępolnie i Kamieniu4). Następnie, zdobywszy Bydgoszcz, zamek silną załogą opatrzyły, miasto zaś całe w perzynę obróciły. Prawie równocześnie inny oddział krzyżacki pod dowództwem komandorów osterodzkiego i brandenburskiego, najechawszy pograniczne książęcia mazowieckiego, Janusza, sprzymierzeńca królewskiego dzielnice, wśród niesłychanego spustoszenia liczne gromady koni i bydła zabrali i uprowadzili5). Podczas tych wypraw wojennych Krzyżacy nigdzie żadnego nie doznawali oporu, co ich tem więcej rozzuchwalało. Sam tylko książe Jauusz mazowiecki na czele oddziału Litwinów i Rusinów, wkroczywszy w granice ziem krzyżackich, spalił miasto Soldau i czternaście wsi aż pod miasto Rostenburg zniszczył i spustoszył. W tym czasie arcybiskup Mikołaj podjął na nowo z polecenia królewskiego układy pokojowe z Bartłomiejem, dziekanem warmińskim, lecz i te na niczem spełzły, ponieważ ze strony krzyżackiej domagano się odnowienia dawnego pokoju z Kazimierzem W. zawartego, zobowiązania się króla Władysława, że ani Witoldowi, ani Zmudzinom żadnej pomocy dawać nie będzie, a nareszcie pozostawienie zakonowi zdobytych w tej woj 1) Hist. Pol lib. X, 196. 197. — 2) Raczyński, Kod. dypl. Litwy str. 96. — Voigt 1. c. VII, 49. — 3) Tamże. — 4) Tamże VII 50. — 5) Tamże VII, 51. 784 nie ziem, miast i zamków aż do wyroku złożyć się mającego sądu polubowego1) Tymczasem król Jagiełło, chcąc powstrzymać Krzyżaków od dalszych zaborów i gwałtów, na czele znacznego oddziału wojska zbliżał się zwolna ku "Wiśle, spodziewając się połączyć z wojskami Witołda, co przecież dla zbyt trudnej przeprawy przed zimą nastąpić nie mogło. Nagle w obozie królewskim pod Bydgoszczą zjawili się książęta oleśniccy, ojciec i syn, w imieniu króla rzymskiego i czeskiego Wacława, którego Krzyżacy przekupili sumą 60,000 złotych 2), aby wystąpił jako rozjemca pomiędzy zakonem a królem Władysławem, jako pośrednicy rozejmu, który też w rzeczy samej przyszedł do skutku na dziewięciomiesięczny przeciąg czasu, aż dc 24 czerwca roku 1410, pod warunkiem pozostawienia w ręku Krzyżaków ziemi dobrzyńskiej i niezawodnie zawieszenia wojny pomiędzy zakonem a Litwą. Tą razą przewodniczył panom koronnym przy układach z Krzyżakami nie arcybiskup Mikołaj, lecz biskup poznański, Wojciech Jastrzębiec8). Dla czego pierwszy nie brał w nich udziału, niewiadomo. Prawdopodobnie niespodziane zjawienie się pośredników rozejmu, który królowi Władysławowi z powodu przeszkód złączenia się z Witołdem i nieukończonych przygotowań wojennych był pożądanym, spowodowało zastępstwo arcybiskupa przez biskupa poznańskiego, w obozie królewskim przytomnego. Mimo kilkakrotne poprzednie do obozów krzyżackich podróże i mozolne z upartym zakonem pertraktacye arcybiskup Mikołaj nie zapomniał o stolicy swojej metropolitalnej i archidyecezyi. W połowie miesiąca lipca roku 1409 przebywał w Łęczycy zajęty sprawami ekonomicznemi arcybiskupstwa i tam na dniu 17 tegoż miesiąca uczynił korzystną zamianę wobec Piotra Szafranca, podkomorzego krakowskiego i starosty łęczyckiego z Jakussyuszem, dziedzicem wsi Słupeczka (Slupcza), ustąpiwszy mu wieś arcybiskupią Tarnowe w Wielkopolsce, a wziąwszy za nią Słupeczkę4). W połowie października tegoż roku znów go widzimy w Gnieźnie obradującego z kapitułą swoją w domu kanonika Wojciecha Pustotki 5). W początku miesiąca maja pamiętnego w dziejach polskich roku 1410 spotykamy się z arcybiskupem znów przy grobie świętego Wojciecha, biorącego udział w obradach kapituły jeneralnej, na której w dniu 8 tegoż miesiąca prałaci i kanonicy uprosili go, aby sam rozdzielał pomiędzy nich wakujące wsie prestymonialne6). Jak długo tą razą bawił w Gnieźnie, akta kapitulne nie wykazują. Zapewne ztamtąd pospieszył do boku króla, aby mu służyć doświadczoną swą radą przy zbliżającym się końcu rozejmu z zakonem krzyżackim, który uporem swoim i wygó-rowanemi wymaganiami wybuch wojny nieuchronnym czynił. Przekupiony bowiem przez niego rozjemca i pośrednik pokoju, król Wacław, na którego sąd obydwie strony przy zawarciu rozejmu były się zgodziły, ogłosił posłom polskim i krzyżackim w Pradze w połowie lutego roku 1410 wyrok tak stronniczy i dla Polski upokarzający, że posłowie królewscy z Wojciechem Jastrzębcem, biskupem poznańskim, na czele, oburzeni do żywego, stanowczo przeciw niemu zaprotestowali i zdra 1) Voigt 1. c. VII, 51. — 2) Tamże VII, 53 uwaga 5. — 3) Długosz 1. c. lib. XI, 211. — Voigt 1. c. VII, 53. 54. — 4) Archiv. Capit. Gnem. Nr. 314. — Liber pnvileg. II, 160, — 5) Acta decr. Capit. Onem. I, 7. — 6) Tamże I, 8. 785 dliwego rozjemcę z wzgardą opuścili. W tym wyroku nietylko zakonowi przyznał na wieczystą własność zamki Drezdenko, Santok i ziemię żmudzką, nie tylko pozostawiał w ręku jego ziemię dobrzyńską tak długo, dopóki Polska nie zabezpieczy Żmudzi Krzyżakom, ale wykluczał na przyszłość książąt litewskich od wyboru na tron polski, przeznaczywszy do niego książąt zachodnich, a na domiar stronniczości swojej i zajadłości naprzeciw Polakom darował zakonowi znaczny pas pogranicznej ziemi litewskiej, tak zwaną ziemię sudawską, przez przodków swoich w wyprawach pruskich rzekomo zdobytą, do której mu w rzeczy samej żadne nie przysługiwało prawo1). W takiem położeniu rzeczy król Władysław i książe Witołd z całą energią zajmowali się przeprowadzeniem ułożonego pomiędzy sobą podczas zjazdu w Brześciu litewskim pod zimę roku 1410 planu wojennej naprzeciw zakonowi wyprawy. Zapewniwszy sobie znaczne posiłki od książąt mazowieckich, Wołochów, Besarabów, Ormian, cara Złotej Ordy, zebrawszy za granicą znaczne oddziały zaciężników, powoławszy z Węgier i Czech wysługującą się tamże szlachtę polską, zbierali w własnym kraju liczne zastępcy rycerstwa, przygotowywali żywność i przybory wojenne, budowali mosty i drogi do przechodu wojsk przyspasabiali. Przykładem monarchy swego zagrzani magnaci polscy własnym nakładem liczne uzbroili chorągwie i w usługi mu je oddali, sami po większej części dowództwo nad niemi przyjąwszy. Z panów duchownych dwóch tylko w patryotycznej ofiarności nie pozostało za panami świeckimi, nasz arcybiskup Mikołaj i biskup poznański, Wojciech Jastrzębiec, dostawiwszy każdy po jednej dobrze uzbrojonej chorągwi. Im więcej zaś zbliżała się wielka katastrofa wojenna, przejmująca trwogą najodważniejsze nawet serca, tem bardziej korzył się król Jagiełło przed Tym, w którego ręku losy narodów i wojen wypadki spoczywają, starając się przez założenie klasztoru Norbertanów w Sączu, pobożne pielgrzymki na miejca święte, rzewnemi modły, umartwieniami i częstem Sakramentów świętych przyjmowaniem, wyjednać sobie łaskę Jego i błogosławieństwo w tej krwawej wyprawie, od której przyszłe losy narodu całego zawisły. Nareszcie pobożny monarcha, poruczywszy na czas nieobecności swojej namiestni-czą władzę w państwie i stolicy z tytułem wikaryusza jeneralnego królestwa1), doświadczonemu i wiernemu doradzcy swemu, do kraju rodzinnego szczerze przywiązanemu arcybiskupowi Kurowskiemu, w połowie maja opuścił Kraków, udając się na ową wielką wyprawę, z której nad wszelkie spodziewanie swoje powrócić miał z tryumfem, świat cały w podziwienie wprawiającym 2). Nie tu miejsce do szczegółowego opisu wyprawy Jagiełłowej i przedstawienia pamiętnej bitwy pod Grunwaldem i Tannenbergiem; dość nam wspomnieć, że na dniu 15 lipca roku 1410 oręż zjednoczonych wojsk polskich i litewskich wiekopomną okrył się sławą, zadawszy cios straszliwy zuchwałemu i wyrodnemu zakonowi, najzaciętszemu i najniebezpieczniejszemu wrogowi Polski. Chociaż bo 1) Archiv. Capit. Gnesn, Nr. 321: „Nicolaus sancte Gneznensis ecclesie Archi-episcopus et Vicarius regni nostri Polonie generalis, tak go tytułuje król w przywileju z dnia 11 lutego roku 1411, o którym będzie niżej. — 2) Opis wyprawy wojennej zob. w Długoszu 1. c. XI, 215 sqq. 786 wiem miał jeszcze przed sobą stuletnie istnienie, było ono więcej wegetowaniem niż życiem. Cios zadany mu pod Tannenbergiem złamał siły jego żywotne na zawsze. „Odwłoka ostatecznego upadku," mówi słusznie Szajnocha, „spowodowała tylko mniej okazały w końcu upadek, odjęła mu niezasłużoną świetność wojenną. Byłby zakon zginął nad zasługę wspaniale, gdyby mu dano było ginąć od miecza. Zacna śmierć na pobojowisku rycerskiem zdała się dziejom zbyt zaszczytną dla teutonizmu pruskiego. Nieubłagana czcicielka wszelkich jawnych i tajnych win, kazała historya ginąć Krzyżakom śmiercią potworną, śmiercią sromotną, zdradą własnego kraju1)." Z pobojowiska pokrytego stu tysiącami trupów wyruszył król Jagiełło z wojskiem sprzymierzonem dnia 17 lipca roku 1410 pod Malborg, ażeby stłumić to gniazdo krzyżackie, do którego zbiegły niedobitki tak świetnego jeszcze przed trzema dniami zastępu rycerskiego. Tymczasem wszystkie zamki i miasta krzyżackie spieszyły z poddaniem się królowi polskiemu. Biskupi i panowie pruscy na wyścigi składali hołd zwycięzcy, radzi, że się pozbyli uciążliwego jarzma wyrodnego zakonu. Nie upłynęło kilkanaście dni od świetnej bitwy grunwaldzkiej, a już całe Prusy z wyjątkiem Malborga były w ręku Jagiełły. Niestety król mimo najszczersze chęci i gorące sympatye mieszkańców kraju, pragnących koniecznie mieć go panem swoim, nie mógł korzystać z szczęścia swego i tak pomyślnej okazyi przywrócenia Polsce na zawsze krajów pruskich i położenia ostatecznego końca panowaniu nad nim Krzyżaków. Podczas oblężenia Malborga, którego bronił na czele garstki rycerstwa dzielny komandor świecki, Henryk Plauen, późniejszy mistrz krzyżacki, udało się przyjaciołom krzyżackim wzbudzić w sercu Witolda zawiść i nieżyczliwość ku Polsce, któraby przez zupełne wytępienie zakonu i zagarnięcie ziem pruskich zbyt wielką wzięła nad Litwą przewagę i dla tego, chcąc dla równowagi utrzymać zakon przy życiu, w kilka tygodni po rozpoczęciu oblężenia Malborga cofnął się z przerzedzonemi wielce wojskami swemi ku Litwie 2). Wkrótce potem opuścili króla z hufcami swemi obydwaj książęta mazowieccy3). Na domiar nieszczęścia Zygmunt, król węgierski, wyprawił oddział wojska przez Karpaty w granice Polski i w okolicy Sącza ogromne czynił spustoszenia4). W takiem położeniu Jagiełło widział się zmuszonym, odstąpić od oblężenia stolicy zakonnej i już na początku miesiąca października znajdował się z wojskiem swojem w okolicy Bydgoszczy i Inowrocławia, pozostawiwszy w zamkach pruskich silne załogi wojskowe5). Na dniu 9 grudnia tegoż roku zawarł król z zakonem czterotygodniowe zawieszenie broni celem poczynienia przedwstępnych kroków do zawarcia z nim stałego pokoju, do którego ułożenia wezwał pomiędzy innymi arcybiskupa Mikołaja. Jakoż na dniu 1 lutego roku 1411 stanął pokój w Toruniu, który dziejopisarze nasi słusznie ohydnym nazywają, ponieważ korzyści jego dla Polski w żadnym nie stały stosunku do świetności zwy 1) Jadwiga i Jagiełło III, 387. 888. — 2) Tamże III, 386. 387. — 3) Długosz 1. c. lib. XI, 184. 185. — Voigt i. c. VII, 117. 118. — 4) Działyński, Lites ac res gestae II, 197—273. — 5) Długosz 1. c, lib. XI, 302. — Caro 1. c. III, 347. 767 cięztwa grunwaldzkiego i tak niesłychanego upokorzenia zakonu. Lecz i tu powodem tego była zawiść Witołda, zapobiegającego zbytniemu uwielmożnieniu się Polski, który stojąc na czele układającej się z Krzyżakami strony, paraliżował jej zabiegi i widocznie sprzyjał zakonowi. W moc układu pokojowego Polska i Litwa odzyskała jedynie ziemię dobrzyńską na wieczystą własność, Żmudź zaś aż do śmierci Jagiełły i Witołda, poczem przejść miała w ręce Krzyżaków i sto tysięcy grzywien okupu za książąt, Kazimierza szczecińskiego i Konrada oleśnickiego, którzy w bitwie pod Tannenbergiem zostali jeńcami polskimi1). Po zawarciu pokoju toruńskiego, arcybiskup Mikołaj towarzyszył królowi w przejazdach po kraju, służąc mu radą w zawikłaniach węgierskich i przywróceniu należytego ładu w stosunkach wewnętrznych państwa. Na dniu 11 lutego roku 1411 byli obydwaj w miasteczku Łagowie, gdzie król ogołocony przez wyprawę krzyżacką z zasobów pieniężnych, pożyczył od arcybiskupa trzysta grzywien groszy pragskich, wystawiwszy mu w tymże dniu rewers, w którym go jeszcze wikaryuszem jeneralnym królestwa polskiego nazywa2). Od kwietnia roku 1410 nie postał arcybiskup w Gnieźnie aż do śmierci swej niespodzianej, przynajmniej w aktach kapitulnych o pobycie jego tamże w tym czasie nie napotykamy śladu. Ponieważ król Władysław po załatwieniu najważniejszych spraw w kraju, wyprawienie poselstwa z bogatemi darami do papieża i odebraniu od niego oświadczenia, że z Krzyżakami sprawiedliwą prowadził wojnę i że mu wolno zdobycze zabrane z kościołów pruskich zatrzymać i polskim rozdać kościołom3), przedsięwziął podróż na Litwę i Ruś, która mu kilka miesięcy czasu zabrała, prawdopodobną jest rzeczą, że arcybiskup wykonywał dalej w kraju na-miestniczą władzę, co wyżej przytoczony rewers potwierdzać się zdaje, i dla tego po większej części w Krakowie przesiadywał. Podczas tej podróży swojej król według opowiadania Długosza, które wszyscy prawie późniejsi dziejopisarze skwapliwie pochwycili, dowiedział się z ust czyli pisma podobno samej królowej Anny o poufałych z nią arcybiskupa stosunkach, wskutek czego miał zapozwać winowajcę do Glinian, gdzie właśnie z bratem swoim Witoldem przebywał, ażeby się przed obojgiem z uczynionego mu zarzutu usprawiedliwił. Arcybiskup, chcąc nie chcąc wybrał się w drogę, zabrawszy z sobą niemałą ilość złota rzekomo w tej myśli, że wielkiemi darami potrafi rozbroić surowość swych sędziów. W Krze-czowie pod Bochnią miał przypadek fatalny, bo spadł z konia i tak się potłukł, że ledwo do Robczyc dojechał, gdzie opatrzony Sakramentami świętemi w wigilią Narodzenia N. Maryi Panny dnia 7 września roku 1411 w sile wieku żywot doczesny zakończył4). Jak wiele innych powiastek Długosza, tak i ta pochwycona z opowiadania w kilkadziesiąt lat po zgonie arcybiskupa mało zasługuje na wiarę pod względem stosunku jego do królowej i przypisywanej mu winy, tem mniej, że zazdrosny i łatwowierny król Władysław wskutek podszeptów podłych zauszników, chcących pobudzić gniew jego na ofiary swej zemsty lub za 1) Dogiel 1. c. IV, 84. — Raczyński, Cod. dipl. Lithuan. f. 129—133. — Działyński, Lites etc. I, 2, 35. — 2) Archiv. Capit. Gnesn. Nr. 321. — 3) Długosz 1. c. lib. XI, 313. — 4) Tamże lib. XI, S14. 99* 788 Wiści, każdą z małżonek swoich, z wyjątkiem Granowskiej, mając w podejrzeniu niewierności, dręczył najniewinniej więzieniami i prześladowaniami wielu zacnych mężów i dokuczał czystym i niewinnym królowom, nie wyjmując świątobliwej Jadwigi. Jakże łatwo mógł się znaleźć nowy zausznik i oszczerca, który, chwytając się pierwszego lepszego pozoru z zemsty i nienawiści ku arcybiskupowi, pobudził gniew króla na niego. Twierdzenie Długosza, jakoby królowa Anna sama arcybiskupa przed małżonkiem o natarczywość niegodną oskarżyła, niezawodnie jak reszta szczegółów na plotce polega. Znane zkądinąd zacne i cnotliwe zachowanie się wnuczki Kazimierza W. podobną natarczywość nawet ze strony najni-kczemniejszego rozpustnika niepodobną czyni, tem więcej zmyślone przez nią z jakiej zemsty na arcybiskupa oszczerstwo. Być może, że przed wyjazdem arcybiskupa do Glinian, dokąd go król niezawodnie dla rady powoływał, chodziły po Krakowie jakieś plotki, które wskutek jego przypadku w Krzeczowie przybrano w pozory rzeczywistości, przypisując jego śmierć niespodzianą karze niebios za urojoną zbrodnią. Już samo opowiadanie Długoszowe nosi cechy nieprawdopodobieństwa i urojenia. Komuś np. mógł się był zwierzyć arcybiskup z niegodnym zamiarem przekupienia sędziów skarbami rzekomo z sobą w drogę za-branemi? Jeszcze naówczas nikt wiedzieć nie mógł, kto go sądzić będzie; a jeżeli się ta uwaga historyka odnosi na króla Władysława i książęcia Witołda, toć każdy rozsądny przyznać musi, że ani jeden ani drugi niebyłby godzien nosić korony. Nie dziw przeto, że Długosz, wierząc owemu podaniu o arcybiskupie, na niem osnuł nader niepomyślną jego charakterystykę, a inni znów, wierząc Długoszowi, upstrzyli ją w rozmaite baśnie i domysły, jak to uczynił w najnowszych czasach autor artykułu Rytwiany i ich dziedzice w Przeglądzie Polskim1), utworzywszy z arcybiskupa jakąś romantyczno-awanturniczą postać, nie mającą przed sobą nic innego, jak namiętne myśliwstwo dniem i nocą przez całe tygodnie i miesiące odprawiane; że będąc w Gnieźnie zanadto na oku i wywołując życiem swojem gorszącem niezadowolnienie kapituły, która mu nawet ośmielała się niekiedy robić przedstawienia, ukrywał się wśród puszcz i topieli w okolicy nabytych Rytwian, unikając surowych przestrzegaczy godności biskupiej i tam oddawał się namiętnościom bez hamulca i wędzidła, nie mając około siebie nikogo oprócz dworzan rozwiozłych, równie zepsutych jak on, a może gorszych i t. d. Temu wymysłowi bujnej fantazyi autora najwidoczniej kłam zadaje czynne na polu ko-ścielnem i politycznem życie arcybiskupa Mikołaja, któreśmy wyżej na podstawie wiarogodnych źródeł podali, prowadząc go z miejsca na miejsce, z jednego zajęcia do drugiego, a lubośmy zaledwo zapewne cząstkę zajęć jego właściwych jako biskupa i wiernego doradzcy królewskiego i męża stanu wyśledzić zdołali, to i tak trudnoby wymierzyć nawet na tygodnie niekiedy czas do owych wypraw awanturniczych i rozkosznych wśród puszcz i topieli rytwiańskich potrzebny. Że Gniezna nie unikał, ale go owszem pilnie szukał, zjeżdżając, z wyjątkiem ostatniego roku, w którym go urząd jego namiestniczy wstrzymywał, corocznie na kapituły jeneralne, niekiedy dwa razy, lub w innym czasie, jak mu wypadło, powyższy 1) Rok X, zeszyt IV, str. 81. 789 żywot jego wydatnie dowodzi. W aktach kapitulnych nigdzie najmniejszej* nie znajdujemy wzmianki o jakichkolwiek nieporozumieniach pomiędzy nim a kapitułą, a tem mniej o napomnieniach co do gorszącego życia lub jakichkolwiek innych od niej odbieranych; owszem dawała mu niemałe dowody zaufania, wybrawszy go razem z królem i innymi panami duchownymi i świeckimi rozjemcą w długoletnim sporze swoim z proboszczem Mikołajem Strosbergiem, a przy ostatnim pobycie jego w Gnieźnie na sprawiedliwego rozdzielacza prestymoniów pomiędzy siebie. Ztąd przekonać się możemy, ile to ludzi zacnych na mocy błędnej wiadomości, oszczerstwa lub pozoru przybieranych w coraz poetyczniejsze dedatki i wymysły, niepowrotnie utraciło sławę i imię uczciwe. Nie myślimy bynajmniej przedstawiać arcybiskupa Kurowskiego jako wzór moralności, pasterskiej gorliwości, bezinteresowności, poświęcenia i pobożności, bo na to nie mamy dobitnych dowodów; ale też z drugiej strony nie odważymy się rzucać kamieniem na sławę jego za drugimi na oślep, nawet za Długoszem, który uwierzywszy podanej przez siebie powieści o grzesznym do królowej arcybiskupa stosunku, scharakteryzował go jako człowieka rozwiozłego i światowego, lubiącego gry, muzyki i zabawy, chciwego zbiorów i bogactw, obracającego majątek z kościoła zebrany na zbogacenie swej rodziny1), a na innem miejscu, że imię jego głośniejsze było z ogromnych bogactw, niżeli z dzieł chwalebnych dla dobra Kościoła i ojczyzny podjętych*), żadnego na to swoje twierdzenie nie przytaczając dowodu. Trzymając się środka roztropnego, to jest prawdy, na mocy niezbitych dowodów, zniewoleni jesteśmy, sprzeciwić się ojcu historyków naszych i chociaż w części przywrócić sławę zmarłego, zestawiając to wszystko, co nam szczupłe źródła spółczesne o nim przechowały. Arcybiskup Kurowski był pasterzem według nakroju swego wieku. Wychowany wśród gwaru, intryg i zajęć dworskich, otrząsł się zwolna zwłaszcza przy ówczesnej wolności obyczajów, z rzewnej, głębokiej na wskroś go przenikającej pobożności, jeżeli ją wyniósł z rodzicielskiego domu, przesiąkł światowością zwłaszcza, że mu zajęcia publiczne mało pozostawiały czasu do pełnienia obowiązków właściwego powołania swego. Wiedziony ambicyą tak jak wszyscy spółcześni jego z małemi wyjątkami, zabiegał pilnie o łaski królewskie, wiedząc, że tylko za pomocą nich dojść może do dostojeństw i znaczenia. Stawszy się zaś pilnością swoją, nauką, głębokim rozumem i zdrową radą monarsze swemu niezbędnym, tem rychlej osiągnął cel pożądany. Z kantora gnieźnieńskiego wyniesiony na biskupstwo poznańskie, miał sobie zapewnioną drogę do najwyższego w kościele polskim dostojeństwa i takowe w ośmiu latach szczęśliwie posiadł. Na tem wzniosłem stanowisku idąc za przykładem większej części poprzedników swoich, więcej zajmował się sprawami publicznemi, aniżeli kościelnemi. Bądź z prawdzi 1) Vitae Episcor. Posnan. (ed. Treteri): „Vir lascivus    et in terrenam substantiam, solatiis quoque mundanis, choris, cytharis et tympanis,        ad ditandum quoqne fratres, consanguineos et nepotes deditus et proclivis." — 2) Hist.      Polon. lib. XI, 814: „Magnitudine opum, quas Petro Kurowsky germano suo reliquerat,    quam aliquo in ecclesiam et patriam pietatis opere insignior." 790 wego przywiązania dla kraju, bądź z wdzięczności dla monarchy służył obojgu pilnie, roztropnie i rzetelnie, czego najlepszym dowodem powierzenie mu władzy namiestniczej w kraju ze strony króla podczas wojny krzyżackiej, tudzież podróży po Litwie i Rusi. W krytycznych położeniach i stosunkach do Krzyżaków, podejmował do nich przykre, mozolne i niebezpieczne poselstwa, wystawiwszy się na ich zemstę w spustoszeniu dóbr arcybiskupich. Przy tych okazyach pokazał jawnie miłość dla kraju i monarchy, której ukryć nie zdołał poza dyplomatyczne względy i formy. Przy najważniejszych sprawach, naradach i układach, obecność jego i współdziałanie stało się nieodzownem. Podczas wyprawy krzyżackiej dał piękny dowód patryotycznego usposobienia, dostawiwszy na własny koszt całą chorągiew dobrze uzbrojoną. W osobistych potrzebach króla, służył mu chętnie swem mieniem. Wobec tych danych czyliż Długosz i wszyscy inni powtarzający jego zdanie, nie ubliżyli pamięci arcybiskupa, powiadając o nim, że dla dobra publicznego nic chwalebnego nie uczynił? Jako arcybiskup nie występował może tak, jak wymagała jego wzniosła godność i wewnętrzne Kościoła stosunki, nie przyświecał duchowieństwu i wiernym świetnemi przykładami gorliwości, nieskażoności obyczajów, gorącą pobożnością i cnót apostolskich wzorem, ale nie był bynajmniej publicznym gorszycielem, niedbałym i obojętnym względem Kościoła, wiary i owieczek swoich, owszem dał dowody jawne prawdziwego do Kościoła przywiązania i żywego interesu dla dobra dyecezyi. Nie mogąc sam dla zajęć publicznych oddać się całkiem obowiązkom biskupim, postarał się o odpowiednich zastępców. W osobie mistrza Mi-k ołaja Strzeszkona, kanonika gnieźnieńskiego, miał dzielnego, sumiennego, mądrego i nadto zacnego oficiała przez cały czas rządów swoich arcybiskupich, a w osobie Bogusława, również kanonika gnieźnieńskiego, uczonego i pilnego wikaryusza in spiritualibus. W Mikołaju Kiczce albo Kickim (de Kiki) miał głęboko uczonego, gruntownie pobożnego i nadzwyczaj przykładnego i gorliwego arehidyakona gnieźnieńskiego, który z chwalebną pilnością czuwał nad karnością, obyczajami i obowiązkami duchowieństwa parafialnego, a w gronie kapituły gnieźnieńskiej zastęp mężów zacnych, gotowych na wszelkie usługi Kościoła i dyecezyi1). Widzieliśmy, jak arcybiskup Mikołaj pilnie zjeżdżał do Gniezna na kapituły jene-ralne, aby wspólnie z senatem swoim duchownym radzić nad dobrem kościoła i dyecezyi, jak był powolnym życzeniu Stolicy apostolskiej w zwołaniu synodu prowincyonalnego, jak gorliwie opiekował się losem wikaryuszów gnieźnieńskich przez powiększenie im dochodów, jak chętnie ustępował dziesięciny stołu swego arcybiskupiego na pomnożenie uposażenia ubogich kościołów, wynagradzania zasług względem kościoła podejmowanych; jak bronił wolności i swobód duchowieństwa, wymógłszy na królu piśmienne zapewnienie, że dobrowolna jego ofiara na wykupienie ziemi dobrzyńskiej z rąk krzyżackich nie stanie się na przyszłość obowiązkiem i prawem. Pod względem ekonomicznym odznaczył się przed wielu poprzednikami i następcami swymi wielką zabiegliwością, obrotnością i na owe 1) Archiv. Capit. Gnesn., Excerpta ex actis Consisi. Gnesn. ab a, 1404. — Acta Consist. Gnesn. ab a, 1402—1411. — Acta decretor. Gapituli Gnesn. ab a. 1408—1411, 791 czasy chwalebną przemyślnością. Dobra arcybiskupie utrzymywał w wzorowym porządku, przez pomyślne zamiany podniósł ich wartość, a przez melioracye i roztropne gospodarstwo, do którego umiał sobie dobrać ludzi, dochody arcybiskupie znacznie podniósł. Uplątany w powszechną wieku swego wadę, starał się podnieść ród swój w dobrobycie i znaczeniu i w tym zapewne celu nabył dobra obszerne rytwiańskie, bochotnickie i prandziczewskie, które się atoli nie długo w ręku familii utrzymały. Mąkę, zboże, solone mięso z zwierząt domowych i leśnych spławiał Wisłą na morze bałtyckie i posyłał na targi do Flandryi i Ho-landyi, znaczne ztąd zbierając pieniądze1). Ztąd miano go w kraju za bardzo bogatego, rozgłaszano, że zebrał ogromne skarby w złocie, srebrze i klejnotach, któremi to pogłoskami uwiedziony król Władysław o pozyskanie tych skarbów usilne czynił zabiegi, a nawet wysłał pod zamek uniejowski, gdzie miały być przechowane, zbrojny oddział wojska pod dowództwem Mikołaja z Michałowa, wojewody sandomirskiego, ale się omylił, bo to, co tam było, zabrał brat arcybiskupi, Piotr Kurowski. Tak utrzymuje Długosz2), używając widocznie przesady. Jakże bowiem pogodzić z owemi rzekomemi bogactwami rozporządzenie kapituły metropolitalnej, wydane w przeddzień pogrzebu zwłok arcybiskupa do prokuratora swego, Mikołaja z Czeszewa, kanonika gnieźnieńskiego, ażeby familią przybyłą do Gniezna z temiż zwłokami podejmował z dochodów arcybiskupstwa wakującego? 3). Jak pogodzić twierdzenie Długosza z zakupnem obszernych włości, licznym i wspaniałym dworem, którym się arcybiskup otaczał, ofiarami, które ponosił dla kraju, pożyczkami dla króla, krótkiem stosunkowo posiadaniem arcybiskupstwa i dwóch biskupstw, zniszczeniem znacznej części dóbr arcybiskupich przez Krzyżaków, a przedewszystkiem z hojną szczodrobliwością na kościoły, fundacye i legata, których piękne pozostawił pamiątki. Oprócz budowy i fundacyi kościoła drugiego parafialnego w Łowiczu, wymurował tamże wielkim nakładem kościół ŚŚ. Trójcy i obszerny klasztor dla sprowadzonych przez siebie i zaopatrzonych Dominikanów4). Od Demetryusza Bożydara, podskarbiego koronnego kupił obszerny murowany dworzec wraz z gruntami i ogrodami poza murami miasta Krakowa i ofiarował go arcybiskupstwu na rezydencyą dla siebie i następców swoich5). Fundował nowe organy w kościele Panny Maryi w Kaliszu, udotował kościół w Tumie 6) i wiele innych pomniejszych poczynił fundacyi. Krzywdzilibyśmy przeto pamięć arcybiskupa Mikołaja, gdybyśmy go za Długoszem nazywać chcieli materyalistą, człowiekiem chciwym, nieużytym, żyjącym jedynie, dla własnej rozkoszy i zbogacenia familii, który dla kościoła nic dobrego nie uczynił. Mógł mieć swoje słabości, nie przeczymy, mógł ulegać nepotyzmowi, przypuszczamy, ale na mocy powyższego przedstawienia i zapatrywania się na jego życie i postępowanie okiem wieku, w którym żył, musimy mu przyznać niemałe zasługi i zalety godne wdzięcznego potomności wspomnienia. 1) Długosz, Hist. Polon. lib. XI, 315. — Bużeński II, 20. — 2) Hist. Polon. lib. XI, 314. — 3) Acta decr. Capit. Gnesn. I, 14b. — 4) Archiv. Capit. Gnesn., Liber itventartor. ducatus Lovic. Joannis de Lasko f. 12. — Gawarecki 1. c, str. 164. 165, — 5) Długosz, Liber Beneffcior, I, 619. — 6) Acta decr, Capit. Gnesn. I, 16. 792 Pod względem daty i miejsca śmierci przez Długosza podanych i wprawdzie, że umarł dnia 7 września roku 1411 w Robczycach 1) zgadzają się dawniejsze źródła, jako to Kalendarz krakowski2) Bocznik Miechowski 3), a co do roku zgonu akta kapituły gnieźnieńskiej*). Ten sam dzień rok i miejsce podaje Paprocki 5), a co do roku zgadzają się z wszystkimi: Damalewicz 6), Buieński7), Rzepnicki8), Bartoszewicz 9) i inni. Sam tylko Katalog II Arcybiskupów Gnieźnieńskich kładzie mylnie śmierć arcybiskupią w roku 1413 10), podczas kiedy Katalog I ma rok 1411 11). Zwłoki zmarłego sprowadziła familia z Robczyc do Gniezna 12), gdzie w kościele metropolitalnym przed wielkim chórem na dniu 20 września roku 1411 na wieczny złożone zostały spoczynek w obecności kapituły, licznego duchowieństwa, tłumu wiernych i lieznego zastępu panów, pomiędzy innymi Grzymka, kasztelana bydgoskiego, "Wojciecha, podkomorzego kaliskiego, Dobrogosta z Szamotuł i wielu innych13). Ani akta kapitulne, ani Paprocki nie wspominają o pomniku w katedrze gnieźnieńskiej arcybiskupowi Mikołajowi wzniesionym. Widać ztąd, że albo familia niewdzięczna, zabrawszy majątek, nie dbała o uwiecznienie pamięci swego dobroczyńcy, albo też wieść o pozostawionych przez niego skarbach zupełnie była przesadzoną. 1) Histor. Polon. lib. XI, 314. — 2) Monum. Polon. histor. II, 930. — 3) Tamże II, 894. — 4) Acta decr. Capit. Gnesn. I, 14b. — 5) Herby str. 198. 199. — 6) Series Archiep. Gnesn. f. 218. — 7) Żywoty Arcyb. Gnieźn. II, 21. — 8) Vitae Praesul. Polon. I, 76. — 5) Żywoty Arcyb. Gnieźn, (z rycinami). — 10) Monum. Polon, histor. III, 407. — 11) Tamże III, 397. — 12) Acta decr. Capit. Gnesn. I, 14b. — 13) Tamże: „Die XX Septembris (a. 1411) in ecclesia Gnesnensi hora sexta vel quasi honorabiles domini Nicolaus Strzeszkonis administrator, Nicolaus (Strosberg) prepositus, Petrus cantor, Nicolaus (de Kiki) archidiaconus, Nicolaus custos, Michael scolasticus, Swanthopelk cancellarius, Albertus de Byelawi, Dadzdzibog cantor plocensis, Nicolaus Lon-gus, Nicolaus Bronissii, Adam (Świnka), Hewieus Repty et Jacobus de Jeszerzsko, Albe-ricus, Nicolaus de Czeschow capitulariter circa sepulchrum reverendissimi patris dni Nicolai congregati protestati sunt... quod ipse dominus Nicolaus Archiepiscopus ante cho-rum predicte ecclesie quarta die est sepultus, preseutibns Grzimkone castellano Bidgo-stiensi, Alberto succamerario Kalissiensi, Dobrogosto de Schamothuli etc." KONIEC TOMU PIERWSZEGO.