682 kowa, kasztelana nakielskiego i sędziego ziemskiego poznańskiego, tudzież Ose-pona z Grodziska, ażeby książęcia do ustąpienia z dóbr arcybiskupich nakłonił. Tymczasem Dzierzkon, stawiając obleżeńcom silny opór, utracił dwóch ludzi swoich, ale za to ubił książęciu wiernego sługę, Mikołaja Wydźgę, wraz z kilku innymi towarzyszami, przez co tem więcej na siebie przeciwników oburzył. Skoro przecież Dobrogost z innymi posłami kapitulnymi stanęli w obozie, książe dał się ułagodzić, zwłaszcza że Dzierzkon, otrzymawszy od nich przeszło dwieście grzywien groszy za poniesione przy oblężeniu szkody, zrzekł się swych pretensyi do zamku, który stosownie do woli książęcej niezwłocznie powierzono w zarząd wspomnianego Bogusława, scholastyka łęczyckiego, poczem książe Ziemowit, pozostawiwszy w dobrach arcybiskupich ślady ogromnego spustoszenia, z wojskiem swojem się cofnął. Po odwróceniu niebezpieczeństwa od Łowicza elekt gnieźnieński, Dobrogost, wyprawił ztamtąd Piotra ze Żnina, kanonika gnieźnieńskiego, w towarzystwie wyżej wspomnianych panów świeckich, Sędziwoja z Kaźmierza i Jana z Czarnkowa, na Węgry do króla Ludwika z prośbą o uznanie go arcybiskupem. Atoli król, mając go w podejrzeniu wskutek fałszywych donosów i podszeptów zauszników i zazdrosnych, że całkiem oddany jest książęciu Ziemowitowi i że się nosi z zamiarem wyniesienia go po śmierci królewskiej na tron polski z ukrzywdzeniem praw córek jego do tegoż tronu przeznaczonych, zaledwo po trzech dniach przypuściwszy przed siebie posłów, oświadczył im stanowczo, że Dobrogosta żadną miarą do posesyi arcybiskupstwa nie dopuści. Tymczasem dwaj inni synowcy zmarłego arcybiskupa Jana, Mikołaj i Piotr, synowie Cztana ze Strzelec, którym arcybiskup na łożu śmiertelnem oddał w zarząd dwa zamki arcybiskupie, pierwszemu opatowiecki, a drugiemu uniejowski, wzywani przez kapitułę, bez której wiedzy i zezwolenia nieprawnie temiż zamkami zawiadowali, dopuszczając się niesłychanych zdzierstw, gwałtów i ucisków na poddanych arcybiskupich, żadną miarą ustąpić z nich nie chcieli, gotowi bronić mniemanych praw swoich aż do ostateczności1). Te smutne wypadki i następstwa nepotyzmu nauczyły kapitułę metropolitalną przezorności i nakłoniły ją do zachowania na przyszłość ostrożności tak dalece, że w rotę przysięgi przez każdorazowego arcybiskupa kapitule składać się mającej zamieściła wyraźne zastrzeżenie, że żadnemu z nich nie wolno powierzać zamków arcybiskupich w zarząd, tylko wyłącznie jej prałatom lub kanonikom, którą to przysięgę arcybiskupi następnie w rzeczy samej przez długie czasy składać musieli. Przytem troskliwie czuwała nad ścisłem tejże przysięgi zachowaniem, odmawiając wręcz zezwolenia swego, gdy chodziło o powierzenie czy to sposobem dzierżawy, czyli też gracyi w ręce krewnych arcybiskupich nie tylko zamków, ale i dóbr arcybiskupich. Tak sobie postąpiła naprzeciw prymasowi Janowi Łaskiemu w roku 1518, gdy tenże będąc w obrotach pieniężnych, chciał koniecznie dwa klacze tychże dóbr wypuścić w dzierżawę krewnym swoim. Odmawiając mu wręcz konsensu na to, przypomniała mu przez archidyakona swego, Wincentego Łagiewnickiego, owe krwawe 1) Powyższe wypadki opisują szczegółowo Jan z Czarnkowa w Kronice swojej (I. c. II, 716 sqq.) i Długosz (lib. X, 57—59.)