VI. SZTUKA DLA SZTUKI. Przy zbyt częstym u nas braku gruntowniejszego wykształcenia wśród piszących, zdarza się co chwila, że w pismach wszelkich odcieni spotkać się można z wyrazami, frazesami, formułkami, uźywanemi w znaczeniu błędnem, skrzywionem, niejasnem. W skutek tego wyradzają się często nieporozumienia co do najelementarniejszych pojęć, a rzeczy, które gdzieindziej uważane są za proste i jasne, same przez się, stają się u nas przedmiotem sporów, napaści, nieraz tak wstrętnych, że się od nich odwraca każdy człowiek wykształceńszy, posiadający delikatniejsze poczucie przyzwoitości literackiej. Co więcej, wywoływanie tego rodzaju nieporozumień posiada u nas swoich specyalistów, którzy zdolni są żyć umysłowo tylko polemiką, i tylko w chaosie własnych pojęć wytworzonych ze źle zrozumianych, a stałych formułek szukają materyału do wystąpień publicznych. Przypomina to słowa MICKIEWICZA, wypowiedziane w rzeczy „O krytykach i recenzentach warszawskich," że „w Warszawie utrzymuje się w ciągłym obiegu pewna liczba zdań, nie mających gdzieindziej żadnej wartości, jak na Żmudzi krążą ciągle stare talary holenderskie i orty."