376               XVI. O KRYTYCE. Przemysł nasz na każdym kroku domaga się natarczywie ceł ochronnych, jako warunku normalnego rozwoju stosunków ekonomicznych kraju. Mamy ziemię bogatą, niebrak nam rąk do pracy, niebrak nawet i kapitałów. . Dla czegóż mamy się ciągle zapożyczać u obcych i pozwalać na to, aby ci nasze rynki zarzucali swemi wyrobami? Czyż nie nadszedł czas, abyśmy i na polu kultury umysłowej wyzwolili się znowu z pod wpływu jednostronnych doktryn manczesterskich? Ich panowanie podkopywało u nas dość długo wszelką samodzielną pracę umysłową, sparaliżowało produkcyą swojską! Daleki jestem od lekceważenia nauki Zachodu. Wiem, że bez niej żyć umysłowo nie możemy. Ale pomiędzy przyswojeniem krajowi istotnych wyników obcej nauki, a nawodnieniem gruntu społecznego bez wszelkiego wyboru lichemi zarodkami myśli, dla tego tylko, że powstały w obcych gło- wach, zachodzi różnica zasadnicza. Młodsza generacya krytyków, literackich i artystycznych, wyrasta u nas dziko, bez szkoły i kierownictwa, pod wpływem poglądów przypadkowych, z mętnych źródeł zaczerpanych i nieprzetrawionych samodzielnie. Obczyzna, często najgorszego gatunku, wkrada się ze wszystkich stron do naszych mózgów. . Któż się dzisiaj kształci u nas na swojskich klasykach estetyki i krytyki? Kto bierze do reki BRODZIńSKIEGO, MOCHNACKIEGO, KREMERA, LIBELTA? NIE MóWIę, ABY SIę OGRANICZANO NIMI I INNYMI SWOJSKIMI KRYTYKAMI; ABY ICH NIE MIANO UZUPEłNIAć ZDOBYCZAMI BADAń I WIEDZY U OBCYCH. ALE JAKżE TU WYBUDOWAć GMACH, CHOćBY Z OBCYCH CEGIEł I WEDłUG OBCEJ METODY I PLANU, GDY SIę NIE MA WłASNEJ ZIEMI POD NOGAMI? POSIADAMY, DZIęKI BOGU, I NA POLU LITERATURY I SZTUKI BADACZY, KTóRZY Z GRUNTU SWOJSKIEGO DOBYWAJą NIEJEDNE BRYłę DROGOCENNEGO KRUSZCU. UZUPEłNIAJą ONI POWYżSZą GALERYą TYPEM, WYJąTKOWYM WPRAWDZIE, LECZ CZYNNYM SAMODZIELNIE, TYPEM KRYTYKA UMIEJęTNEGO, SUMIENNEGO, BADAWCZEGO, POJMUJą