legają, największa część ginie wśród nieprzyjaznych okoliczno­ści zewnętrznych. Ryby i nietoperze tyle wydają na świat jaj, że istoty z jaj tych wylęgłe mogłyby w krótkim czasie pokryć wysoką warstwą kulę ziemską. W ogóle spostrzegamy, że im mniejsza jest siła odporna zwierząt, im na większe niebezpie­czeństwa życie ich jest narażone, tem większą ilość tych istot przyroda na świat wysyła, tak jak gdyby naprzód obliczała nie­chybne straty i zniszczenia, którym tylko mała liczba zawsze ujść może. Wobec tak niezaprzeczonej polityki natury czyż można so­bie wyobrazić, aby ród ludzki pochodził od jednej albo nawet od kilku pierwszych par, które bezbronne i bezsilne stanęły niegdyś do zapasów z otaczającemi je bez liku niebezpieczeń­stwami, zagrażającemi zewsząd rodowi ludzkiemu jeszcze w pó­źniejszych daleko czasach? Czy jedna lub kilka takich par by­łyby uszły wrogim siłom, otaczającym zewsząd życie ludzkie, choćby tylko dzikim zwierzętom? Zaiste! dosyć jest poruszyć tę myśl, aby okazać całą jej niedorzeczność. Nie dziw też, że tak trudno zawsze było pogodzić fak­tyczny stan rzeczy z powyższem wyobrażeniem. Na pierwszem miejscu stoi tu różnorodność ras ludzkich, a następnie istnienie ludzi najrozmaitszych ras w częściach ziemi dawniej nieznanych i dopiero w nowym czasie odkrytych. To teź oddawna już my­śliciele, nie dający się krępować przesądami ani tradycyami, nie wątpili o róźnorodnem pochodzeniu ludzkości. Kiedy w przeszłym wieku jeszcze toczył się spór, w jaki sposób potomstwo Adama i Ewy mogło się było dostać do Ame­ryki, Wolter słusznie wyrzekł, że istnienie ludzi w Ame­ryce nie dziwi go więcej niż istnienie tam much. I Goethe, którego dar wieszczy w rzeczach przyrodniczych podziwia­my, w te słowa odezwał się raz do Ekermana: „Mu­szę się sprzeciwić zdaniu, że przyroda w wytworach swych postępuje ekonomicznie; przeciwnie, natura wszędzie okazuje się rozrzutną, i rozważając jej postępowanie, raczej przyjąć na­leży, że stworzyła nie jedne mizerną parę pierwszych łudzi, ale wydała ludzi tuzinami i setkami. Kiedy ziemia doszła do tego stopnia rozwoju, że mogła się stać siedzibą rodu łudź-