X. HUGONA KOŁŁĄTAJA BADANIA HISTORYCZNE. TOM III. X. HUGONA KOŁŁĄTAJA ROZBIÓR KRYTYCZNY ZASAD HISTORYI O POCZĄTKACH RODU LUDZKIEGO Z RĘKOPISMU WYDAŁ FERDYNAND KOJSIEWICZ W KRAKOWIE W DRUKARNI UNIWERSYTECKIEJ 1842. ROZPRAWA IV. PRZEZ JAKI SPOSÓB NAPEŁNIĆ MOŻNA DOSTRZEŻONĄ W ROZPRAWIE III PRZERWę HISTORYI POCZĄTKOWEJ, TUDZIEŻ JAK DOJŚĆ, KTÓREMU LUDOWI NALEŻY PRZYZNAĆ ODNOWIENIE I ROZNIESIENIE ASTRONOMII PO DAWNYM ŚWIECIE. Juvat ire per alta Astra, juvat terris et inani sede relictis, Nube vehi, validique humeris insidere Atlantis. HORAT. Ep. lib. I. epist. I. Wstęp. Nie dosyć było przekonać się, iż między oddzieleniem się Abrahama od narodu Chaldejczyków, a pierwszemi po potopie dziejami zachodzi oczywista w historyi początkowej przerwa; nie dosyć powiedzieć, że ta przerwa napełniona być może przez panowanie bogów, czyli teokracyą: to mistyczne panowanie sprawowane było przez ludzi; zaczém przerwa, 1 2 o którą idzie, musi być napełniona dziejami ludzi, pod jakimkolwiek rządem mogli oni zostawać. Podania egipskie upewniają, że bogowie, którzy panowali narodom, jedni byli niebiescy i nieśmiertelni, drudzy ziemscy i śmiertelni (1). Herodot świadczy, że bogowie żyli razem z ludźmi w Egipcie i zawsze jeden z pomiędzy nich w tem królestwie panował aż po Orusa, który z ich liczby był ostatni (2). Mojżesz nawet zachował nam świadectwo o dwóch osobnych pokoleniach ludzi, jeszcze przed potopem żyjących, nazywając jednych synami boskimi, drugich synami ludzkimi (3); wpatrując się zaś dobrze w to świadectwo , zdaje się być rzeczą pewną podług Mojżesza, że reszty rodu ludzkiego, uratowane w potopie, były z pokolenia synów boskich. Starożytność dochowała wielorakie imiona narodów, które toż samo znaczą: Chaldaei, Bocchae, Gethae, Gothi, są to nazwiska narodów, które podług literalnego brzmienia trzeba mieć za bogi (4). Wszystko to godne jest zastanowienia, zwłaszcza gdy idzie o zupełność i spro (1) Diodor lib. I. parte I. c. 1. (2) Herodot lib. II. c. 144. (3) Genes. c. VI. (4) Wyliczyliśmy tylko narody w swém nazwisku do tego znaczenia, najbardziej zbliżone, ale ich daleko więcej naliczyć można, przyłączając do tego ludy, które od różnych bogów wzięły nazwiska: jako to : Teutones od boga Tuiskona, Ateńczykowie od Minerwy, Atlantowie od Atlasa i t. d. Z tych 3 stowanie historyi początkowej; bo oprócz mistycznego rządu, który bożowładztwem nazywamy, odkrywa się wyraźnie lud, który znany był pod imieniem bogów, zkądkolwiek to imie mógł sobie przywłaszczyć, lub mieć nadane od sąsiadów. Wynalezienie takowego ludu i przyczyna jego nazwiska najpewniej sprostować może tak zamatwane dzieje historyi początkowej, a razem napełnić ową przerwę, która się dała dostrzedz. Ale jakże tego dokazać, kiedy niezgodność chronologistów, opinie kosmogoniczne filozofów, tajemna nauka teologów, polityka teokratycznego rządu, bajki nawet poetów, odejmują wiarę wszystkiemu, co właśnie składać powinno tę najciekawszą historyą. Aby nie zabłądzić w tym trudnym do przebycia labiryncie, aby się nie ustraszyć niezmierną odległością tylu upłynionych wieków, które pomijać wypadnie; najbezpieczniejszą zdało mi się być rzeczą przedsięwziąć krótki rozbiór historyi dawnej astronomii, jako najpewniejszej w swych datach, a w jej świadectwach szukać prawd ważnych, któreby nas więc szczególnych nazwisk daje się postrzegać, że one pochodziły od teokracyi, która w początku nie przypuszczając jeszcze wielobóstwa, nadawała imie ogólne Boga ludowi pod tym rządem zostającemu; gdy zaś zaczęto się dzielić na różne opinie i osobne spółeczności; każda po swojemu nazywała tegoż samego, boga, lub brała nazwisko od jakiego bóstwa niższego rzędu. 1* 4 zbliżyły do rozwiązania tych badań, bez czego nie potrafilibyśmy otrzymać żądanej zupełności historyi początkowej. A ponieważ historya astronomii jest obca naszemu przedmiotowi; zaczém tyle tylko jéj rozbiorem zatrudnić się postanowiłem, ile ten zdawać się będzie koniecznie potrzebny do sprostowania i wyjaśnienia owych ciemnych i odległych czasów, w których odkryć spodziewamy się najciekawsza historyą ludu bogów. W tyra względzie szukać najprzód będziemy: kiedy i u jakiego ludu wynaleziona była astronomia? powtóre: jak ten lud zaginał w potopie, i jak uratowane jego reszty ocaliły astronomia w tej klęsce? potrzecie: jak się zwał ów lud, który ocalona w potopie astronomia odnowił i rozniósł po całym dawnym świecie z rozchodzącemi się jego koloniami? Nalazłszy zaś zgodne u wszystkich narodów daty co do odnowienia astronomii, najdziemy tern samem ów średni punkt, który pokaże wiele upłynęło czasu od potopu aż do rozejścia się kolonii owego ludu, który rozniósł astronomią: a tak najciekawsze wieki, ukryte dziś pod zasłoną opini, tajemnic i bajek, wrócimy prawdziwej historyi. Rozbiór ten, lubo trudny i uprzykrzony, tém mocniej ciekawość naszą zająć powinien, im pewniej spodziewamy się w nim naleść pierwsze początki wszystkich ludów słowiańskich. 5 §. I. KTÓREMU ZÉ ZNAJOMYCH NARODÓW NALEŻY PRZYZNAĆ WYNALAZEK ASTRONOMII. Nie ciekawość lecz potrzeba była powodem do wynalezienia astronomii. — Jakiemu narodowi należy się wynalazek astronomii, i kogo uznać za prawdziwego jej wynalazcę ? — Które narody i których ludzi wystawia historya jak najdawniej zajętych praca około astronomii. — Jak dawno mógł żyć Uranus i Atlas. — Bogowie czyli Atlantowie, są NAJDAWNIEJSZYM LUDEM ZE ZNAJOMYCH W HISTORYI. — WIEK ATLASA.— WIEK URANA.— DAWNOść PRAC ASTRONOMICZNYCH « WIELU LUDóW I ZGODNOść CO DO CZASU. — (JO ZNACZY TA ZGODNOść CZASU U TYLU LUDóW?— FOBI, ATLAS, URANUS NIE BYLI WYNALAZCAMI ASTRONOMII. — CI ASTRONOMOWIE MUSIELI POCHODZIć OD JAKIEGOś SPóLNEGO SOBIE LUDU, OD KTóREGO WZIęLI PIERWSZE ZASADY ASTRONOMII.— ZDANIE BAILLY O ASTRONOMII CHALDEJCZYKóW, INDYJAN I CHIńCZYKóW.— WYNALAZEK ASTRONOMII OKAZUJE SIE BYć TAK DAWNYM, Iż PRZECHODZI          ZA EPOKę POWSZECHNEGO POTOPU.     Nie sama ciekawość była powodem do wynalezienia astronomii, jak mniemał Bailly (5), potrzeba stała się konieczną pobudką do utworzenia téj umiejętności (6). Jak bowiem podział ziemi skłonił ludzi do odkrycia prawideł jeometryi, bogactwa i handel skazały potrzebę arytmetyki, budownictwo, i dźwiganie ciężarów nastręczyły mechanikę, rany j choroby zachęciły do szukania własności ziół i poznania budowy ciała ludzkiego, a zatem do botaniki, anatomii i sztuki lekarskiej; tak podobnie wszystkie pory i odmiany roku, a z niemi prace i zabiegi około za (5) Histoire de l'Astronomie ancienne livre I. §. I. (6) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 1. 6 pasów życiu potrzebnych, chęć wiedzenia o upłynionym i upływającym czasie, chęć zapewnienia się o miejscu na przestrzeni morza lub ziemi, i tym podobne inne potrzeby, były najsilniejszym bodźcem do wynalezienia astronomii. Daremnie domyślano się, że astronomia była owocem próżnowania i wynalazkiem pasterzy, najdujących się niegdyś w jakiem łagodnem klima, niezajętych żadną ciężką pracą, przepędzających dnie i noce na czuwaniu około trzód własnych; nie ten albowiem za wynalazcę astronomii uważany być powinien, kto pierwszy zaczął przypatrywać się niebu, lecz który odkrywając jaka pierwszą w tej mierze prawdę, położył tern samem pierwszą zasadę i rzucił fundamenta tej umiejętności. Nie można wprawdzie wątpić, że im bardziej człowiek przypatrywał się niebu, tern więcej był zachwycony jego widokiem i majestatem; sama wszelako ciekawość nie sprawiłaby w nim nic więcej prócz zadziwienia, gdyby potrzeba nie zachęcała go do poszukiwania rzetelnych korzyści z tak zadziwiającego porządku. Rachunek czasu upływającego, stosowany do dni prędko przemijających, obciążał nadto jego pamięć: trzeba było szukać, czyli się nie najdował jaki inny stosunek zgodniejszy do wsparcia pamięci, mogący razem objąć i wystawie znaczną liczbę dni upłynionych; należało więc przypatrywać się biegowi ciał niebieskich i dostrzegać między niemi różnicy w ciągu 7 przemijającego czasu. Od téj to zapewne potrzeby zaczęła się astronomia. Odkryty bieg xiężyca, jako najłatwiejszy do wyśledzenia w swych pospolitych odmianach, poprowadził ludzi do dalszych wynalazków, które stopniami postępując, doprowadziły tę umiejętność do takiej doskonałości, w jakiej ją dziś widzimy. Próżną byłoby rzeczą zatrudniać czytającego, jak się astronomia tworzyła i doskonaliła: takowe przedsięwzięcie nowemi domysłami pomnażałoby dawniejsze. Łatwiej albowiem uporządkować pasmo wyobrażeń, za którem raz wynaleziona nauka tworzyć się była powinna, jak zebrać historyczny postępek jej wzrostu: bo do tego trzeba wiedzieć nie tylko o odkrytyeh prawdach, ale nadto o błędach, i pomyłkach, które ją zaciemniały i nie raz wstecz cofały. Wielu przecież pisało już w téj mierze z taką dokładnością, iż zdaje się, że do ich postrzeżeń nic wcale dodać nie można (7). Nas więcej zatrudnia ważne badanie: jakiemu narodowi należy się wynalazek astronomii', i kogo uznać za prawdziwego jéj wynalazcę? był-li takowy wynalazca jeden? (7) Bailly, Histoire de f Astronomie ancienne całą drugą xiążkę poświecił téj pracy, gdzie pisze Du dévélopement des premičres découvertes astronomiques. Veidlerus Historia Astronomiae. Lalande Astronomie livre I. Jan Śniadecki O obserwacyach astronomicznych, w Roczniku Tow. warszaw. T. I. str 432. 8 albo, jeżeli ta umiejętność jest równie dawna u wielu narodów, miała-li wielu wynalazców? — Między podaniami, które starożytność dochowała, najdujemy u wielu sławnych narodów równie dawnych w téj umiejętności przewodników, których imiona giną w najwcześniejszych początkach dziejów ludzkich: Uranus i Atlas u Atlantów, Fohi u Chińczyków, Butta u Indyjan, Thaut czyli Merkuryusz u Egipcyan, Belus u Chaldejczyków, Zoroaster u Persów. Każdy z tych narodów utrzymuje pierwszeństwo swego wynalazcy; każdy dowodzi, że wiadomości i prawideł astronomicznych zkadinad nie wziął, owszem drugim udzielił. W takim zbiegu podań trudno przestać na świadectwach każdego w szczególności ludu, trzeba wziąć wszystkie pod surową krytykę, porównać jedne z drugiemi, ze stopniem oświecenia i dowcipem ludów rzeczonych, ażeby nareszcie ośmielić się do przyznania, komu z nich wynalazek téj umiejętności sprawiedliwie mógłby należyć. Przedsięwzięcie trudne! gdyby nam przyszło zapuszczać się w odległość tylu wieków bez żadnego przewodnika; ale na szczęście rzecz ta gruntownie już wyjaśniona została przez Bailly, który za pomocą rzadkiego dowcipu zgłębił niezmierną czasu upłynionego przepaść, i zaszedł tak daleko, jak nikt przed nim zajść nie zdołał. Za nim więc i za jego postrzeżeniami postępować będziemy, a gdziekolwiek niewiadomość rzeczy słowiańskich 9 mogła wstrzymać tego niespracowanego pisarza od śledzenia prawd dalszych: naprowadzeni przez niego na dobni drogę śmiało dalej postąpić odważymy się (8). Bailly uważa Greków za dzieci w zawodzie astronomicznym: wystawia on tylko ludy, które godne były wieść spór między sobą o pierwszeństwo w tej mierze. Kie utrzymuje wprawdzie, żeby Uranus, Atlas, Fohi, Thaut, Belus, Zoroaster, byli pierwszymi na świecie astronomami; ma ich wszelako za najdawniejszych między tymi, których imiona do naszej wiadomości doszły, a których, stosownie do nas, można uważać za pierwszych nauczycielów w tej umie (8) Bailly, pisząc historyą astronomii dawnej, dowiódł, że narody, znane przez zachowanie u siebie tej umiejętności, nie były jéj wynalazcami, ale tylko stróżami wynalazków nierównie dawniejszych, które odnieść należy do ludu wcześniejszego, a który pewnie w jakiejś powszechnej ziemi klęsce zaginął. Lecz gdy Voltaire przeciw jego nieprzepartym dowodom zaczął czynić trudności, znaglony on był wydać osobne dzieło napisane w sposobie listów pod tytułem: Lettres sur l' Atlantide de Platon et sur l' ancienne histoire de l'Asie. Zaczem przyznając, że historya dawnej astronomii napisana przez tego szanownego pisarza, była dla nas nauką i wzorem, odsyłamy naszego czytelnika do dzieła wyż przytoczonego, aby sądził, ile mogliśmy korzystać z pracy Bailly, oraz dla czego jego domniemywań nie przypuszczamy, i wcale innemu ludowi przyznajemy rozniesienie astronomii po dawnym świecie. Nasz przypadek podobny jest do owego podróżnego, który sam spytać się może o drogę: przypadek Bailly był, że się o tęż samę drogę pytał przez tłumacza. 10 jętności: mimo czego przyznaje, że prócz imion, wszystko cokolwiek o nich wiedzieć możemy, tak jest uplątane w bajki, iż wielu bardzo krytyków, nie tylko powątpiewali, ale nawet zaprzeczali ich bytności. Opuścimy w tern miejscu długi spór między Bailly i tymi, którzy dopiero wyliczone imiona odejmując historyi, mieszczą w rzędzie osób alłegorycznych i mitologicznych: będziemy mieli sposobność okazania indziej, do jakiego one ludu należy (9). Bailly prócz tego dość gruntownie dowiódł, że w tem wszystkiém, co o nich starożytność podała, najduje się ziarno historycznej prawdy lubo ciągiem wieków uwikłane w niezliczone bajki poetów (10), z czego wnosi, że Uranus, Atlas, Saturn i dalsze ich potomstwo, są rzetelnie historyczne osoby wedle niezaprzeczonych świadectw bardzo wielu pisarzów; a zatem ich wiek, dobrze okazany i wyjaśniony, może dać wielkie światło o dawności astronomii (11). Od tego więc poczynając wniosku, przystępuje on do poszukiwania, jak dawno mógł żyć Uranus i Atlas. Biorąc na uwagę różne pokolenia rodu ludzkiego, zdaje się, że Atlantowie są najdawniejszym ludem między temi, o których historya wspomina; widać przynajmniej, że są dawniejszemi od Egipcyan: (9) Obacz co do tego naszą notę na końca rozprawy pod licz. 2. (10) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 3. (11) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 4. 11 ich bowiem theogonia, którą Diodor zachował (12), jest taż sama, która była u Egipcyan, Feniczykdw i Greków, tez same imiona i dzieła są w niéj zawarte: mimo czego, daje się dostrzegać, że u Egipcyan nie dostaje kilku imion w chronologii bogów, które się najdują w chronologii Atlantów. W tych więc ciemnych czasach, które poprzedziły historyą Egiptu, za panowania mówię bogów, albo raczej Atlantów, należy szukać wieku Atlasa; i jeżeli dotąd nie można było dojść do ustanowienia tej epoki, to jedynie dla tego, że badacze starożytności przestraszeni byli bajkami i niezgodnościami, na jakie natrafiali w chronologii egipskiej. Manethon liczył 113 królów po sobie następnych, których panowania zajmowały 3555 lat, poczynając od panowania ludzi nad Egiptem aż da piętnastego roku przed Alexandrem (13): ten więc rachunek dochodził do 3901 roku przed Chrystusem. Dicearch rachował 2936 lat od panowania Sezonchozysa, który nastąpił po Orusie, synu Ozyrysa, a prawnuku Urana, aż do ustanowienia igrzysk olimpiac kich (14): co zapewne dochodzi do roku 3712. Zaczem te dwa świadectwa mieszczą panowanie Atlasa około roku 3800 przed erą chrześciańską. Ale Dio (12) Diodor lib. III. c. V. (13) 331 lat przed narodzeniem Chrystusa. —Obacz u Syncella in Chronographia p. 52. (14) 771 lat przed narodzeniem Chrystusa.— Freret Défense de la Chronologie p. 226. 12 gčnes Laercynsz, Herodot, Diodor, Pomponiusz Mela, autor dawnej kroniki egipskiej (15), mówiąc o tych samych królach, naznaczali ich panowaniom niesłychanie różny przeciąg czasu: jedni mówię 48,863 lat, drudzy 23,000 i t.d.; wnoszono zatem; że takowa chronologia jest utkana z bajek albo zagadek. Lecz astronomia podała pierwsza nić do rozplatania tych zawiłości; wiemy bowiem z wyraźnych historyi świadectw, że te ludy używały wielorakich sposobów do mierzenia i rachowania upłynionego czasu: niekiedy brali oni za rok jeden dzienną rewolucya słońca, która się odbywa we 24ch godzinach od jednego do drugiego wschodu; czasem rewolucya xiężyca, którą miesiącem zowiemy; czasem trzy, cztery i sześć miesięcy, czyli przeciąg upłyniony między jedném i drugiém przesileniem dnia z nocą: bo ten wyraz rewolucya znaczy zawsze rok u dawnych (16). Nie ma więc nic dziwnego, że pierwsi pisarze, źle uwiadomieni i niezważający na tę lat różnicę, przyjęli rachunek takowy bez braku, i stali się przyczyną zamięszania w chronologii ; dzisiejsi zaś porywczo zaczęli obwiniać dawne ludy o kłamstwo i próżność, (15) Herodot lib. II. c. 43. Freret p. 229. Diodor tib. I. par. I. c. 2. Pomponius Mela lib. I. e. 9. (16) Annus znaczył zawsze jaki cykl, rewolucyą, obrot: dla czego annulus znaczył tylko zmniejszenie pierwszego wyrazu, czyli mały okrąg: co nawet pojąć można z wyrazu circus i circulas. Obacz niżej notę pod licz. 17. 13 choć w samej rzeczy w ich rachunku nie było żadnej przysady, ale tylko inna miara czasu. JeMi wszelako nie należy obwiniać w téj mierze wszystkie ludy, Egipcyanie przynajmniej nie mogą być usprawiedliwieni, bo oni jeszcze za czasu Diodora używali podobnego rachunku, choć już Manethon całą tę trudność załatwił (17). Bailly przecież za przyjętemi prawidłami o różnicy lat u dawnych ludów rozwiązał tę zagadkę, o której wyż wyliczeni pisarze w różny sposób spominaja: tak dalece, że między wszystkiemi nie zachodzi różnica jak tylko o 65 lat, przyjmując średni rachunek do naznaczenia wieku Urana, to jest około roku 3890 przed era chrześciańską (18). Mówiliśmy już w Rozprawie II o osobliwszéj zgodności dawnych ludów względem, dwóch najważniejszych epok historyi początkowej, to jest stworzenia i potopu (19); zaczem nie będziemy się powtarzać w tern miejscu : zastanowimy raczej uwagę czytającego nad zgodnością tych samych ludów względem dawności u nich prac astronomicznych; a ponieważ w tej mierze idziemy za przewodnictwem Bailly, przeto odsyłając ciekawych do jego dzieła (20), umieścimy tylko same wypadki. Podług więc Bailly, (17) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 5. (18) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 6. (19) Obaz w Rozprawie II, Część II. (20) Bailly Histoire de l' Astronomie ancienne Livre I. §. VII, VIII, IX, X 14 dawność astronomicznych postrzeżeń rachować można przed erą chrześciańską na lat: 3209 u Persów, 3101 u Indyjan, 3000 u Egipcyan, 3000 u Chaldejczyków, 3000 u Chińczyków, 2924 u Tatarów.— Widać zatem, że te wszystkie ludy w jednym prawie czasie zaczęły się przykładać do astronomii, i żaden z nich nie wyprzedził drugich, ile nas o tem przekonać mogą najpilniej zebrane pamiętniki nad ich postrzeżeniami astronomieznemi. Uważyć wszelako należy, iż tu nie jest mowa o początku astronomii, lecz o jéj powszechnem odrodzeniu u dopiero wyliczonych ludów. Kiedy Fohi u barbarzyńskich niegdyś Chińczyków na 3000 lat przed naszą erą miał znajomość obrotu ciał niebieskich, ich figury, i był w stanie układać tablice astronomiczne; kiedy Uranus, dawniejszy nierównie od Fohi, gromadząc Atlantów do życia spółecznego, nauczył ich rachować lata podług biegu słonecznego, a miesiące podług biegu xiężyca; kiedy Atlas zrobił sferę: Fohi, Uranus, Atlas, nie byli zapewne wynalazcami tych umiejętności. Któż bowiem nie widzi, że człowiek, któremu przyjdzie myśl zgromadzać ludzi do spółeczności cywilnej, nie może być wynalazcą wszystkich zaraz umiejętności, tern bardziej astronomii; a jeżeliby jakie pierwsze jéj wyobrażenie obudziło się w jego głowie, nie może on nagle postąpić aż do wynalezienia roku słoneczne 15 go, bo takowe wynalazki muszą, być owocem wielu wieków: i nimby przyszło do tego, trzeba wprzód najdować się przez czas długi w spółeczności rządnej, aby nereszcie dostrzedz potrzebę rachowania czasu podług prawideł tak doskonałych i tyle trudnych do odkrycia. Dla tego też widzimy, że ludzie w pierwszych początkach zaczynali rachunek czasu od dni (21), dalej od nowiu xiężyca: co wszystko jest dopiero zbyt słabym początkiem w astronomii. Ale znajomość obrotu słońca i wynalazek sfery należą do czasów, kiedy astronomia była już w zupełnej doskonałości i mogła starczać wszystkie sposoby do odkrycia prawd tak ważnych, które nie dają się wydobyć tylko za pomocą długich postrzegań i ciągłej nauki. Czasy dawne, naznaczone przez bajki i przez niezmiernie wielka łat liczbę, mogą być umieszczone między dwiema najważniejszemi epokami stworzenia i potopu, na które wszystkie oświecone narody sa z sobą w zgodzie (22); z czego wnieść można, że ludzie, pochodzący niegdyś od jednego rodu, rozszedłszy się z jednego miejsca Azyi, które im było niegdyś spólne, rozniosły z sobą po całej ziemi pamięć tych pierwszych czasów i liczbę wielorakich odmian, przez które astronomia przechodziła ukła (21) Obacz co do tego nasza note na końcu rozprawy pod licz. 7. (22) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 8. 16       dając chronologią; a gdziekolwiek zaszli, zaczęli opisywać pamiętniki swych dziejów przez te, które im pozostały o spólnyeh poprzednikach. Widać zatem, że ustanowiciele, albo raczej roznosiciele wiadomości astronomicznych po wielu narodach, mieli zapewne poprzedników spólnych, którzy byli prawdziwymi wynalazcami tej umiejętności. Jeżeli na 3000 lat przed naszą era najdujemy ślady astronomii po tylu krajach, co uważać należy jak jéj odrodzenie, lub z jednego miejsca rozniesienie; domyślać się sprawiedliwie można, iż ta umiejętność bardzo dawno wprzód rozpocząć się musiała, że nawet przyszła do wysokiego doskonałości stopnia, że nareszcie za czasem przez jakiś przypadek zaginęła. „Gdy przychodzi rozważać z pilnością stan astro,,nomii u Chaldejczyków, Indyjan, i w Chinach, mó~ „wi Bailly (23), natrafia się tam raczej na ruiny i u„łomki, nie zaś na porządne zasady téj umiejętności: „są to sposoby dość pewne do rachunku zaćmień, „których praktycy używają na oślep bez najmniej,,szego wyobrażenia o zasadach i sposobach, tern bar„dziej o przyczynie wypadków, które z nich wypły,,wają : niektóre pierwiastki są im dobrze znane, kiedy „inne, równie istotne i proste, albo nie są znajome, „albo niepewnie ustanowione: mnogość postrzeżeń ze„branych przez wiele wieków, zostaje bez najmniej (23) Bailly Histoire de l' Astronomie ancienne Liv. I. §. XII. p. 18. 17 „szego użycia i bez wyciągnienia ogólnych wniosków. „Trudno przecież zdaje się pojąć, jakimby sposobem „ludy, które sobie przywłaszczały wynalazek astro,,nomii, nie były w stanie jéj udoskonalić w przecią,,gu tak długiego czasu. Jeżeli widzimy, iż sa na,,rody, zdolne równie do przyjęcia jak i do postę,,powania w zabiegu około umiejętności; niepodobna „wierzyć, żeby naród, który jaka umiejętność praw,,dziwie wynalazł, nie miał w niej dalej postąpić: bo „wynalazek i postępek jednej jest natury, bo pocho,,dzi od zapału tegoż samego dowcipu: owszem po,,stępek nic innego nie jest tylko wynalazek odnawia,,ny, albo szereg widoków i postrzeżeń odkrywających „się i po sobie następujących, do czego trzeba ró„wnego wysilenia w dowcipie ludzkim. Czemuż więc „Egipcyanie, Chaldejczykowie, a osobliwie Indyjanie „i Chińczykowie dotąd trwający, nie postąpili dalej „w astronomii przez tak wielką liczbę upłynionych „wieków? Nie można temu innej naznaczyć przyczy„ny, jak niezdolność i niesposobność tych ludów do „odkrycia dalszych prawd w tej umiejętności ; a je„żeli oni nie byli zdolnemi rozszerzyć u siebie tego „światła: jak można wnosić, żeby byli jego wyna,,lazcami , kiedy utworzenie i rozszerzenie prawd w tej „umiejętności wyciąga jednego i takiegoż samego do„wcipu. Astronomia więc jest niewątpliwie dziełem „ludu dawniejszego, który ją niegdyś doprowadził 2 18       „do wysokiego doskonałości stopnia, o którym tylko „po części teraz domyślać się można: ten lud musiał „zaginać w jakiej nadzwyczajnej rewolucyi. Niektó„re wynalazki, sposoby, peryody przez niego usta,,nowione, zachowały się w pamięci osób uratowa,,nych w powszechnej klęsce, ale się zachowały przez, „wiadomości obłąkane i zamięszane. Rozniesiono te „szanowne reszty do Chin, do Indyi, do Babilonu; „powierzono je grubej niewiadomości, która z nich „korzystać nie umiała; powiedziano, iż trzeba z pil„nością wpatrywać się w bieg ciał niebieskich: a „Chińczykowie, Chaldejczykowie i inni przypatrywali ,,się im przez kilka tysięcy lat. Ich stateczność i pił— „ność zachęconą została przez astrologią, którą im „w tymże samym czasie udzielono, a która nierównie „bardziej zgadzała się z ich ciemnotą: używali więc „sposobów, których nie rozumieli; postrzegali z pilną „usilnością bieg ciał niebieskich, nie szukając ża,,dnych korzyści i użytku, jakie należało wyciągnąć „z tak długiej pracy." Ten domysłowy wniosek zamienia się w pewność, gdy uważać przychodzi, że nam pozostały reszty bardzo dokładnych wiadomości astronomicznych, które należyć muszą do najdawniejszych, a razem dają domyślać się o wielkiej w astronomii doskonałości : jako to, najprzód: Sara chaldejska, złożona z 223 miesięcy xiężycowych, które wracają złączenie słońca 19 i xiężyca do téjże samej odległości węzła i odległości od ziemi (24); powtóre: peryod 600 lat xiężycowo-słoneczny, który Dominik Kassini nalazł tak dokładnym, a który Józef odnosi do wynalazku patryarchów: do tego przydać można podział zodyaku, który podobnie tak jest dawny, iż niewątpliwie musiał poprzedzić potop. Bailly jest tego zdania, iż do ustanowienia dwóch wyż rzeczonych peryodów potrzeba było najmniej 1500 lat, w ciągu których umiejętni astronomowie musieli się zatrudniać postrzeganiem obrotu dwóch tylko ciał niebieskich, xiężyca mówię i słońca: zkąd wnosi, że astronomia musiała być doskonalona przeszło przez 15 wieków przed potopem, i że rachując aż do nas, historya jej zajmuje przeciąg czasu najmniej siedm tysięcy lat; mimo czego, przekonani o jej niesłychanej dawności nie możemy wiedzieć, kto pierwszy był jej wynalazcą, ponieważ ślady, za któremi postępujemy, pokazują nam tę umiejętność uratowaną w potopie, w którym historya dziejów ludzkich prawie zupełnie zaginęła. §. II. ASTRONOMIA JEST WYNALEZIONA PRZED POTOPEM. Co się ma rozumieć przez astronomią przedpotopową. — Astronomia naleziona u dawnych i teraźniejszych ludów Azyi wystawia (24) Węzły są to miejsca, w których koło jakiego planety przecina ekliptykę. Apogeum jest punkt takiegoż samego koła najodleglejszy od ziemi. Perigeum jest punkt najbliższy ziemi. 2* 20 tylko reszty i ułomki wynalazków nierównie dawniejszych.— Astronomia przedpotopowa miała znajomość siedmiu planet. — Zgodność wielu narodów na jeden zwyczaj dowodzi, że był wzięty od ludu który zaginął, a od którego pochodzą teraźniejsze.— Imiona dzisiejsze planet mogą należyć do czasów Urana. — Jaki był rachunek czasu gdy przypadła klęska potopu, i później. — Astronomia przedpotopowa rachowała porządnie zaćmienia xiężyca.— Peryod chaldejski. — Dwa peryody 18stu i 19stu lat służące do wynalezienia zaćmień i obchodu święta Neomenii. — Dla czego te dwa peryody odnoszą się do wynalazków przed potopem. — Peryod 600 lat jest wynaleziony przed potopem. — Ten peryod dowodzi najdoskonalszą znajomość roku słonecznego, do której żadne późniejsze ludy nie doszły. — Jakim sposobem dojść można było do odkrycia tego peryodu ? — Przyczynianie dnia jednego i rok przestępny były znane przed potopem.— Peryod 150ciu lat. — Własność liczby sześćdziesiątowej, jej zażycie, i wielorakie peryody ztąd wynalezione, znane były przed potopem. — Podzielenie zodyaku i uporządkowanie gwiazd w gromady nastąpiło przed potopem. — Komu starożytność przypisuje wynalazek zodyaku? — Jakim sposobem dowieść można, że podział zodyaku należy do prac przedpotopowych. — Jak dawno znane są konstellacye Plejadów i Byka. — Tradycya przez Wirgiliusza dochowana. — Dwie inne tradycye o początku roku. — Obrot gwiazd stałych był znany jeszcze przed potopem.— Peryod 180 lat zwany Van.— Pomiar ziemi i ocenienie jej wielkości, były doskonale znane przed potopem. — Komu starożytność przyznaje ten pomiar. — Komu przyznaje starożytność podział zodyaku i wynalezienie roku słonecznego.— Kompasy, klepsydry, zegary, instrumenta astronomiczne, były znane przed potopem. — Wszystkie późniejsze ludy pochodzą od tego pierwszego, który w potopie zaginął. Przez astronomia przed potopem wynaleziona rozumiemy umiejętność w tej mierze najdawniejsza, o jakiej tylko wiedzieć można: nie dla tego wszelako, żeby nam historya starczała dowodów ustanawiających pewną epokę jej początku za patryarchów, któ 21 rzy żyli jeszcze przed potopem; lecz że uwiadomieni o czasie, w którym ta okropna klęska przypadła podług zgody powszechnej tylu ludów (25), uważamy wszystkie wydarzenia historyczne jak poprzedzające potop, gdy nie najdujemy później dosyć czasu na ich umieszczenie wedle rachunku chronologicznego, który pospolicie od téj epoki zaczynamy, a względem której trwałość świata jest zbyt niedawna i świeża, iż tak powiem, żeby w jéj ciągu można było domieścić wszystkie astronomiczne wynalazki. Okazaliśmy już wyżej, że astronomia dawna Azyi wystawia nam tylko reszty i ułomki wynalazków owego ludu, który poprzedził wszystkie najdawniejsze, o jakich historya wspomina. Bardzo łatwo o tern przekonać się można, przypatrując się zwłaszcza sposobowi, którego używają teraz Indyjanie bez znajomości żadnych zasad i bez zdolności dania sprawy z użycia. Wynalazki astronomiczne Chaldejczyków i Chińczyków, a nawet wszystkie wyobrażenia filozoficzne , któremi się wsławiły uczone w Azyi narody, temuż samemu ludowi przyznać należy; a im bardziej rozpatrzyćby się przyszło w odległych starożytności pamiętnikach, tém widoczniej dostrzedzby wypadało, że te sławne Azyi narody od najwcześniejszych swych początków innej nie maja zasługi prócz naśladownictwa i dochowania między sobą reszt (25) Obacz Rozprawę II, Część II. 22 zagubionych niegdyś umiejętności. Dowody, które nas skłaniają do tych wniosków, są zbyt obszerne, i chcąc je w całem świetle wystawić, odstąpilibyśmy daleko od przedmiotu, który nas jedynie zatrudnia: musimy się więc ograniczyć w tern miejscu do opisania tych jedynie, przez które dać można wyobrażenie nie tylko o bytności, ale nawet o doskonałości astronomii przed potopem. Ta astronomia obejmowała znajomość siedmiu planet, ponieważ nadała ich imiona dniom tygodnia: co jest podobno najważniejszym dowodem jej dawności i bytności owego ludu, który poprzedził wszystkie teraz znajome. Planety nadane dniom tygodnia ułożone były w tym samym porządku, który się jeszcze zachowuje między nami: to jest, iż zaczynając od słońca, które dawało imie dniu pierwszemu, następował potém Xiężyc, Mars, Merkuryusz, Jowisz, Wenus, Saturnus (26). Ten zwyczaj zachowywał się u Egipcyan, zachowuje się dotąd u Indyjan i Chińczyków (27). Porządek, który nie należy do miary odległości, wielkości i jasności planet, jest zupełnie arbitralny, a przynajmniej zasadza się na takich przyczynach, o których nie wiemy. Każdy zatem widzi, iż jest rze (26) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 9. (27) Herodot lib. II. Martini Histoire de la Chine T. I, p. 94. Gentil Mémoire de l'Académie des inscriptions pour l'an. 1773. 23 czą niepodobną, ażeby przypadek nastręczył trzem oddzielnym i odległym od siebie narodom, tęż sarnę myśl nadania imion planet dniom tygodnia i uszykowania w jeden porządek, bo przypadek nie może zrządzić ślepo takowych zgodności. Niektórzy uczeni chcieli przez to naleść dowód, że Egipcyanie musieli mieć z Chińczykami jakiś dawny związek i być ich nauczycielami w téj mierze; lecz ponieważ ten domysł nie wspiera się na żadnem starożytności świadectwie, ani nawet na podobieństwie do prawdy: śmiało wnosimy, że zwyczaj trzech wyż wyliczonych narodów dowodzi poprzednią bytność owego niegdyś zagubionego ludu, którego zwyczaje nalazły się później między ludami tak daleko od siebie posiadłemi i żadnych między sobą związków nie mającemi. A ponieważ Egipcyanie, Indyjanie i Chińczykowie, u których ten jednostajny zwyczaj naleziono, należą sami do bardzo wczesnej starożytności, jakośmy to już wyżej okazali; przeto zwyczaj nazywania dni tygodniowych podług imion planet, i w tymże samym porządku, jak je nazywamy dzisiaj, musi być niesłychanie dawniejszy. Ale pozwólmy, że nadanie imion planet dniom tygodnia odnieść tylko należy do czasów Urana i jego familii (28), kiedy pewnie zaczęły się tworzyć na nowo układy kosmogoniczne, i że ten zwyczaj lud (28) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 10. 24 Atlantów, bądź inaczej w samej rzeczy zowiący się, rozniósł po całej ziemi; najdujemy wszelako inne ważniejsze jeszcze ślady owej astronomii, która poprzedziła powszechną potopu klęskę. Rachunek czasu należy do pierwszej potrzeby każdej społeczności rządnej, który nie mógł się nigdy obejść bez pewnych postrzeżeń i stosunków do obrotu ciał niebieskich. Zaczęto najprzód rachować czas upłyniony na dnie, czyli na przeciąg między jednym i drugim wschodem słońca; dalej na miesiące, jak prędko odkrytą być mogła rewolucya xiężyca. Te dwie miary były zapewne przed potopem, bo się bez nich żadnym sposobem obejść nie można, i nie tylko jest najłatwiej natrafić na nie, lecz że w samej rzeczy są pierwszą zasadą podziału miar innych. Suidas świadczy, iż podczas potopu miano już znajomość roku xiężycowego, złożonego z 354 dni i 8 godzin (29); Mojżesz przeciwnie utrzymuje, że rok przed potopem był już dzielony na 12 miesięcy, i że każdy miesiąc zawierał w sobie 30 dni (30). Rozpatrując się w dziejach różnych narodów, dostrzeżemy, że niektóre zachowały u siebie zwyczaj używania dwóch różnych lat, miesięcznego i słonecznego; miesięczny osobliwie był w użyciu u wszystkich prawie ludów, a za (29)     Suidas in Lexico historico ad verbum Σάρος. (30)     Genesis c. VII et VIII.- Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 11. 25 tém musiał wziąć początek od ludzi, którzy się najpiérwéj astronomią zatrudniali, i którzy go używali do rachunku upłynionego czasu; słoneczny zaś daleko jest późniejszy i zaczął się dopiero u ludów rolnictwem zatrudnionych. Im bardziej rozpatrywać się przychodzi w najdawniejszych postrzeżeniach astronomicznych, wszędzie widać, że ta umiejętność najwcześniej zajęta była około obrotu xiężyca i jego zaćmień. Z takowych postrzeżeń, stosowanych do biegu innych ciał niebieskich, a najbardziej do słońca, zdaje się być wydobyty ów peryod, który nazwano chaldejskim, przypisując jego wynalazek Chaldejczykom: był to peryod upłynionych 223 miesięcy xiężycowych, po którym następowało złączenie słońca z xiężycem w jedném położeniu odległości od ziemi i węzła xiężycowego na jednym i prawie tymże samym punkcie nieba (31). Jeżeli wątpić nie można, że ten peryod służył za miarę czasu jeszcze przed potopem, przyznać należy, że się znano na jego korzyściach. Ci, którzy go wynaleźli, dobrze zapewne znali bieg xiężyca, a nawet jego poruszenie w stosunku do odległości od ziemi i od węzła: zaczém nie można im odmówić tych znajomości co do szczegółów, na których zasadza się astronomia i jéj pierwszy postępek. Dozwoliwszy jednak, jak się wielu pisarzom zdawa(31) Bailly Histoire de V Astronomie ancienne L. III. §. V. 26 ło, że ten peryod był dopiero u Chaldejczyków wynaleziony, nie możemy wszelako pozwolić, żeby pierwsi owi astronomii wynalazcy nie mieli już znać nierówności w biegu xiężyca, a zatem jego największej odległości od ziemi , która przez postrzeganie jego zaćmień prowadzi do odkrycia tego peryodu : zkad wnosi, że oni znali jego własność względem powrotu tychże samych zaćmień, czyli zaćmień takiejże samej wielkości i w temże samem położeniu nieba. Wszelako temu peryodowi zbywa na ważnej korzyści, na zgodzeniu mówię razem biegu słońca i xiężyca, a zatem na powróceniu nowiu i pełni jego na tenże sam dzień roku słonecznego złożonego z 365 dni. Jeżeli bowiem nów xiężyca przypadł pierwszego dnia miesiąca; po upłynionych 223 miesiącach xiężycowych przypadł dopiero jedenastego dnia tegoż samego miesiąca. W czasach owych starożytnych, kiedy Neomenia, czyli święto nowiu, obchodzone było uroczyście przez wieloliczne ofiary; peryod, który nów takowy powracał na dzień pewny roku słonecznego, był bardzo potrzebny. A ponieważ nów xiężyca opóźniał się blisko o jedenaście dni: nie było trudno postrzedz, iż dodając 12 miesięcy, albo raczej cały rok xiężycowy z 354 dni złożony, opóźniaćby się musiał o cały rok słoneczny, i że na końcu dziewiętnastu lat takowych nów przypadłby znowu blisko na tenże sam dzień. Ztąd poszły dwa 27 peryody, jeden 18stu lat i 11stu dni, który służył do wyrachowania zaćmień; drugi 19stu lat do obchodzenia święta Neomenii i ofiar na ten koniec ustanowionych. Ten ostatni peryod wsławił u Greków Metona, bo Grecy każdego mieli za wynalazcę, który im zkądinąd przyniósł jaką nieznaną dawniej naukę. Bailly wszelako cofa wstecz jego odkrycie, i przypisuje onego wynalazek ludziom pierwszym, którzy się około astronomii zatrudniali, ponieważ go najduje u wielu bardzo ludów: u Koptów, Chaldejczyków, Arabów, Indyjan, Chińczyków i Tatarów. Wyobrażenie o tym peryodzie nie należy do liczby owych myśli prostych i pierwszych, na które każdy człowiek natrafić może; a zażycie jego tak ogólne przekonywa, iż z jednego i powszechnego pochodzi źródła, którego nigdzie indziej naleść nie można tylko w astronomii przed potopem. Nie będzie nikogo zadziwiać, że te wiadomości przyznajemy pierwszym przed potopem ludziom, gdy uważy, iż te, które wypływają z owego wielkiego roku, czyli peryodu astronomicznego, obejmującego 600 lat, który Józef przyznaje patryąrchom jak niewątpliwe ich dzieło (32), nierównie są dawniejsze. Peryod astronomiczny, jeżeli w nim idzie o jedno tyl— (32) Flav. Josephus Antiquit. Judaic. lib. I. c. III. — Obacz co do tego naszą notę pod licz. 12. 28 ko ciało niebieskie, jest to czas, w kto'rym ciało rzeczone ma obiegać i robić razem koło, aż do miejsca, z którego zaczęto bieg jego postrzegać; lecz jeżeli idzie o bieg kilku ciał niebieskich : peryod ich krążenia, i czasu w którym ruszyły z jednego miejsca i z jednego widoku, musi być wielorako stosowany. Widok takowego peryodu powinien pilnie obejmować liczbę obrotów, właściwych każdemu ciału niebieskiemu, którego stosunków, do rewolucyi ciał innych szukamy. Rok wielki 600 lat, jest to peryod tego gatunku: bo starożytni nazywali podobnie każdy obieg, bądź jednego, bądź kilku planet (33). Sławny Dominik Kassini pierwszy zwrócił uwagę na to Józefa świadectwo: zastanowił się on nad doskonałością tego peryodu, i nad wnioskami, które ztąd wyciągnąć można było względem długości roku patryarchów; nalazł bowiem, że 7421 rewolucyj xiężycowych, z których każda składa się z 29ciu dni, 12 godzin, 44 i 3" zawierały w sobie 219,1464 dni, a taż sama liczba dni dawała 600 lat słonecznych, z których każdy składał się z 365ciu dni, 5ciu godzin 51' i 36": przeciąg czasu, który się tylko różni o 3' od tego, jak się dziś daje postrzegać. Jest to bardzo wiele na tak odległą czasu dawność; widzimy bowiem, że Hipparch i Ptolomeusz, astronomowie nierównie póź (33) Bailly Histoire de l' Astronomie ancienne Livre III. §. VI. 29 niejsî, popełnili daleko większe błędy. Lecz to jeszcze nie dosyć: nie wiemy bowiem, czyli ta różnica o 3' skutkiem jest pomyłki w postrzeganiu; domyślają się owszem, że rok pod ówczas był dłuższy niż teraz (34); a jeżeli ta różnica powinna być odniesiona do zmniejszenia przeciągu rewolucyi słonecznej: przyznaćby należało, że wyrachowanie wielkiego roku, o którym mówimy, jest tak dokładne, iż daje najwyższe wyobrażenie o doskonałości astronomii przedpotopowej. Nie można było przyjść do odkrycia tego peryodu, tylko przez dwa sposoby: albo przez ciągłe postrzeganie, albo przez znajomość astronomii długo wprzód doskonalonej. Ludzie owych dawnych czasów zaczęli niewątpliwie przez pierwszy: łatwo się domyślić, że w tenczas już zrobiono sobie jakiżkolwiek dnia podział; a ponieważ cała zwrócono uwagę na nów i pełnia xiężyca, naznaczono zapewne dnie i momenta, w których te odmiany przypadały. Robiąc takowe postrzeżenia, uważano, że te odmiany nie wracały się na tenże sam dzień roku, aż w pewnym przeciągu np. dziewiętnastego roku i t. d. aż do sześciuset lat, gdzie nareszcie postrzeżono, że po upłynionych sześciuset latach pełnia xiężyca, nie tylko przypadła tegoż samego dnia, ale nawet tej samej godziny: to jest, jeżeli nów xiężyca przypadł 1go Stycznia (34) Bailly Hist. de l'Astr. ancien. Eclairciss. Livre II. §. X. 30 o południu, w sześćset lat dopiero przypadł tegoż samego dnia i tejże godziny. Ten sposób musiał się najpiérwéj nastręczyć jako najzgodniejszy z prostotą owych pierwszych czasów. Ludzie wiedli najprzód życie wędrowne: w tych tedy wędrówkach zaczęła się pewnie astronomia przez postrzegania najprostsze, które wszelako były zasadą prawd najpiérwszych (35). Przed wynalezieniem pisma alfabetycznego były wprzód znaki jakiego bądź gatunku, za pomocą których chciano zachować w pamięci ważniejsze wydarzenia, i takowe znaki nazwano hieroglifikami: niemi więc zapisywano pierwsze postrzeżenia, ich długi rejestr najdował się na kamieniach, na których rzeczone postrzeżenia były wyryte i zostawione na miejscu czynionych obserwacyj. Gdy po wielu latach przypadek albo potrzeba zwracały ludzi na toż samo miejsce, nowe postrzegania porównywano z dawnémi: i tym to sposobem ludy wędrowne mogły nareszcie przyjść do wniosków astronomicznych, nie znając południków, które nie mogą (35) Mowa jest o rozpoczęciu astronomii przed potopem. Bailly podaje ten sposób jŕk domysł; wszelako sam przyznaje, że mimo tego nie mogło się obejść, aby za ustanowieniem życia osiadłego i pomnożeniem kunsztów nie pracowano potem długo nad tym wynalazkiem za pomocą instrumentów, kiedy astronomia już była wydoskonalona. Obacz dzieło jego pod tytułem: Histoire de l'Astronomie ancienne Livre III. §. VII, p. 67, 68, 69. 31 mieć miejsca tylko w obserwatoryach na ten koniec ustanowionych. Tym czasem społeczność ludzka coraz się bardziej doskonaliła: poczęto zakładać miasta, odkryto sposób wydobywania żelaza i miedzi, wynaleziono instrumenta muzyczne (36), przemysł od kunsztów przeniósł się do umiejętności; czemuś nie domyślić się, że owa przedpotopowa astronomia uzyskała nawet narzędzia potrzebne, jak np. gnomon, sferę z wielu kół mosiężnych zrobioną: i w tenczas to lepsze postrzegania mogły doprowadzić owych ludzi do wniosków nierównie gruntowniejszych. Zbiór tylu prawd prowadzi nas do dowodliwości, znagla nawet przyznać, że lud, o którym mówimy, posiadał już wielką liczbę wyobrażeń filozoficznych i osobliwych wynalazków: dla czego śmiało wnosimy, iż on mógł dojść do gruntownej znajomości obrotu słońca i xiężyca, a z tego przez rachunek odkryć najpiękniejszy peryod sześciuset lat. Ten peryod i ta doskonałość roku złożonego z 365ciu dni, 5 godz. 51' i 36" wymagały przyczynienia dni. U dawnych rok składał się z dwunastu miesięcy trzydziestodniowych, do których dodawano 5 dni na końcu ostatniego miesiąca podług zwyczaju wielu narodów, który zdawał się być powszechnym na wschodzie (37). Ale 600 lat złożo (36) Genes. c. IV. v. 17, 21, 22. (37) Bailly Histoire de l' Astronomie ancienne Livre III, §. VIII. 32 nych z 365ciu dni robią tylko summę 219,000 dni, a peryod zawiera w sobie 219,146; widać zatem, że 146 dni przyczyniane były jakimkolwiek bądź sposobem. Przyczynianie dnia jednego co 4ry lata, którego jeszcze używamy w naszym przestępnym roku, jest najnaturalniejsze i najpospolitsze: u Chińczyków i Indyjan znane było od najwcześniejszej starożytności, w Egipcie nawet dostrzedz można jego śladów (38). Nie przestaniemy więc nigdy powtarzać, że jeden i tenże sam sposób, używany od wielu różnych ludów, musi mieć swoje początkowe źródło spólne im wszystkim; a ponieważ tu okazuje się nieuchronna potrzeba przyczynienia dni: z pewnością wnieść można, że sposób, który najdujemy u tylu ludów, będąc jednaki, musiał być wzięty od owego pierwszego ludu. Im bardziej wchodzić będziemy w rozbiór prawd podobnych, tém łatwiej przekonamy się, że astronomia owych pierwszych czasów jest źródłem powszechném, w którem wszystkie narody czerpały, i zkąd wyszły po większej części wszystkie ich znajomości. Przyczynianie dnia jednego co 4 lata, na końcu 600 lat pomnożyłoby do 150 dni; a ponieważ do zupełności peryodu potrzeba ich tylko 146; widać zatém, że za każdem upłynieniem 150ciu lat wytrącano dzień jeden, czyli, jeśli tak mówić można, jeden rok przestępny, podobnie jak (38) Bailly Histoire de l'Astronomie ancienne Livré III, §. VIII. 33 teraz czynić zwykliśmy co lat sto; a że to odtrącanie musiało być w samej rzeczy: przekonać się o tem można, gdyż był znowu osobny peryod 150ciu lat. Domyślamy się nie bez przyczyny, że znajoma własność liczby sześćdziesiątowej, mogącej się dzielić na wielorakie części, a zatem bardzo wygodnej do rachunku, była źródłem wielorakiego zażycia i ustanowienia licznych peryodów; powszechność takowego użycia skłania znowu do wniosku, iż bierze początek w jedném źródle. Dawni rozciągnęli ten podział prawie do wszystkiego, jako to, do koła i jego promieni: koło dzielono pierwej na 60, a potem na 360 stopni; dzielono podobnie dzień, a później wszystkie inne jego miary na 60 części; ustanowiono tęż samą progressyą w mnożeniu i dzieleniu: tak dalece, że jeden dzień mógł być uważany jak peryod złożony z 60 godzin, jedna godzina jak peryod z 60 minut; utworzono podobnie peryod z 60ciu dni, który był używany od Tatarów i Chińczyków, i peryod z 60ciu lat, którego powszechnie używano w całej Azyi (39). Lustrum u Rzymian zdaje się mieć tenże sam początek : Censorinus mieści go w liczbie peryodów, które zwano wielkim rokiem (40); a ponieważ lustrum rzymskie składa się z pięciu lat: (39)     Bailly, Histoire de l' Astronomie ancienne Livre III, §. IX. (40)     Censorinus De die natali c. XVIII. Mémoires de l'Acad. des inscrip. T. XXIII, p. 82. 3 34 jest więc peryodem z 60ciu miesięcy, trzymającym jak gdyby średnie miejsce między owym, który się składa z 60ciu dni, i tym który się składa z 60ciu lat. Zastanawiając się przeto nad powszechném używaniem liczby sześćdziesiątowej, widząc peryod 60ciu lat znany w Babilonie, używany od niespamiętanych czasów w chronologii Indyjan i Chińczyków, tudzież peryod 3600 lat podobnie znany w Babilonie i dotąd używany u Indyjan, peryod 600 lat wsławiony przez Józefa, którego ustanowienie uprzedziło potop, a którego pamięć dochowała się u Chaldejczyków, lecz bez umiejętności zażycia; zważając dalej, że wyliczone ludy, osobliwie zaś Indyjanie, nic prawie nie wynaleźli: trudno nie domyślać się, że te wszystkie wiadomości, którym własność liczby sześćdziesiątowej nadaje piętno podobieństwa, muszą być dziełem jednego i tegoż samego ludu, zachowaném w wielu trwałych pamiętnikach, które później ludzie między sobą podzielili. Tu niewiadomość dochowała tylko pamięć, tam czynna pojętność umiała odkryć pożytek. Ale z użycia tak pospolitego wszystkim ludom Azyi, wnieśćby koniecznie należało, że w najodleglejszym czasie była niegdyś między niemi kommunikacya wolna i łatwa, gdyby takowy wniosek nie sprzeciwiał się wyobrażeniu, które najdujemy w dawnej historyi; tajemnicom, któremi te ludy okrywały wszystkie swoje wiadomości; a na 35 dewszystko sposobowi ich odrębnego i osobnego życia, które wiodły, nie wiedząc o żadnych obcych dziejach, nie znając nawet swych sąsiadów, chyba z przyczyny wojny. Jeżeli zaś tej kommunikacyi między dawnemi ludami przypuścić niepodobna; trzeba koniecznie zezwolić, że peryody, które najdujemy po rożnych krajach, a nadewszystko powszechne użycie liczby sześćdziesiątowej, sa oczywistym dowodem, iż był lud oświecony przed potopem, którego reszty uratowane w tej okropnej klęsce, uratowały razem tak ważne w astronomii wiadomości, a z rozradzającemi się pokoleniami rozniosły je prawie po całej ziemi. Każdy łatwo pojmie, że astronomia, która doszła do wyrachowania roku słonecznego, a zatem posiadała doskonała znajomość obrotu słońca i xiężyca, nie mogła się obejść bez uporządkowania gwiazd w pewne gromady. Porównywano xiężyc z temi punktami stałemi i odkryto jego rewolucya dopełniona w 27 dniach i 8 godzinach blisko: tak dalece, że ta rewolucya stała się miarą czasu (41). Nie można wątpić, żeby podział zodyaku na 27 lub 28 części nie miał być przed potopem znany; bo go najdujemy u wszystkich ludów, bo nawet podział na 12 części, lubo daleko późniejszy, zdaje się koniecznie (41) Bailly, Hist. de l'Astronomie ancienne Eclaircissem. Livre I. §. XIII. 3* 36 należyć do czasów przed potopem. Zważmy tylko te dwa różne podziały, pierwszy w stosunku do obrotu xiężyca, drugi w stosunku do obrotu słońca. Trudno przypuścić, żeby myśl dzielenia zodyaku na 12 części była tak prosta i naturalna, iżby wszędzie i w każdym czasie mogła się jednako obudzić w głowach ludzi: podział na 21 lub 28 części jest tegoż samego gatunku; byłoby więc zgodnością zbyt zadziwiającą gdyby dwa ludy, nie opodal od siebie najdujące się, miały natrafić na takiż sam podział: cóż mówić, kiedy on nalazł się u Arabów, Indyjan, u Syamczyków, nadewszystko zaś u Egipcyan i u Chińczyków, którzy mieszkali na dwóch ostatecznościach dawnego lądu, nie wiedząc jedni o drugich, i nie mając nic spólnego od najwcześniejszych początków? Ta tedy niepodobna i trudna do pojęcia zgodność przestanie nas dziwić, gdy wynalazek dwóch rzeczonych podziałów zodyaku odniesiemy do jednego ludu, który wszystkie inne poprzedził, którego zwyczaje i odkrycia rozniesione zostały z rozchodzącemi się po całej ziemi pokoleniami; bo jednakość w wyobrażeniach i ustanowieniach najnaturalnićj tłumaczy się, gdy ją wyprowadzamy z jednego i tegoż samego źródła. Nie masz więc czemu się dziwić, że ludy dopiero wyliczone, nie znając się i nie mając żadnego z sobą obcowania, zachowały u siebie też same wynalazki i zwyczaje, bo je czerpały w temże 37 samém źródle. Dawność nawet tych dwóch zodyaku podziałów dowodzi, iż należą do owego ludu, który wszystkie inne poprzedził, i z którego uratowanych reszt powstały ludy późniejsze (42). Starożytni przyznają Hermesowi podział zodyaku na 2, na 4, na 12 i na 36 części; Manethon mieści go jeszcze przed potopem (43). Pierwszym takowym podziałem sa: albo dwa punkta równonocne, albo przesilenia dnia z nocą; drugim są cztery dopiero rzeczone punkta; trzecim są 12 znaków zodyaku; czwartym jest podział każdego ze znaków rzeczonych na 3 części. Ale ponieważ wiek Hermesa i świadectwo Manethona podpadają wątpliwości, przeto Bailly szuka innych dowodów, i najduje one w rachunku, który rzecz tę aż do oczywistości doprowadza. Eudoxus, astronom grecki świadczy, że przesilenie i porównanie dnia z nocą było ustanowione na 15tym stopniu: to jest w pośrodku barana, raka, wagi i koziorozca. Widać wszelako, że demonstracya Eudoxa jest daleko wcześniejsza, i że ją należy odnieść do wieku Chirona około 1553r. przed Chrystusem (44): zdaje się bowiem rzeczą pewną, że ktokol (42) Obacz co do tego nasza note na końcu rozprawy pod licz. 13. (43) Syncell in Chronographia p. 40. (44) Bailly, Histoire de l' Astronomie ancienne Eclaircissement Livre IX. §. 36. 38 wiek ustanowił ten podział, ustanowił go w punktach porównania i przesilenia dnia z nocą. Te cztery punkta robiły zapewne pierwszy podział zodyaku stosownie do słońca (45), bo 12 znaków są tylko podziałem każdego z pierwszych na 3 części. Oczywista zatem jest: że porównanie i przesilenie dnia z nocą musiało się najdować niegdyś na początku konstellacyj nie w ich środku; dla czego ten podział jest późniejszy o 1080 lat, kiedy porównanie i przesilenie dnia z nocą najdowało się już w środku konstellacyj rzeczonych, w którym przeciągu punkta porównania i przesilenia cofnęły się na 15 stopni; można nawet nie lekko domyślić się, że przy pierwszym podziale porównanie wiosniane przypadało na pierwszy stopień konstellacyi byka, to jest około 2400 lat przed Chrystusem. Ale gdy z drugiej strony mnogość świadectw i niektóre postrzeżenia dowodzą, że na 3000 lat przed Chrystusem konstellaeye plejadów i byka były już uważane jako znaki zodyaku (46), łącząc do tego zachowane niektóre podania; śmiało domyślać się można, że słońce, nąjdujące się w byku, zaczynało rok: z czegoby koniecznie wnieść należało, iż porównanie dnia z nocą było jeszcze wyżej na ekliptyce, przynajmniej o jeden zupełny znak, i musiało od (45) Albategnius De scientia stellarum c. II. (46) Bailly, Histoire de V Astron. ancien. Eclaircis. Livre IX. §. VII, VIII, IX, X. 39 powiadać początkowie pierwszemu stopniowi bliźniąt, albo najdowało się w ostatniej znacznej gwiaździe byka, jakie się dają widzieć na końcach jego rogów. To domniemywanie spiera się na świadectwie Wirgiliusza, który wyraźnie mówi: Candidus auratis aperit cum cornibus annum Taurus (47). Porównanie dnia z nocą nie mogło się najdować w ostatnim stopniu byka, jak około roku 4600 przed Chrystusem; zkąd wypada dalej, że podział zodyaku wielu wiekami poprzedził potop. Chociaż ten wniosek wystawiamy tylko jak domysł; staje się on wszelako bardzo dowodliwy i do przyjęcia łatwy, gdy zważymy, że bez zrobienia wprzód podziału zodyaku, ludzie owi przed potopem nie mogli nigdy przyjść do znajomości gruntownej obrotu słońca i xiężyca, tém bardziej do odkrycia peryodu zaćmień i do tylu innych prac astronomicznych, które dla nas na zawsze zaginęły. Podział ten musiał być pierwszą i nierównie wcześniejszą ich pracą od wielu innych; a zatem tradycya, że byk otwierał rok, nie należy do czasów Wirgiliusza, ale tylko dowodzi, że jeszcze za niego zachowywała się w uściech ludu, lub w obrządkach religii: inaczej nie miałby on żadnej przyczyny mieścić jej w swych wierszach rolniczych, jako już niezgodnej z czasem. (47) Virgilius, Georg. lib. I. v. 217. 40 Ten domysł staje się jeszcze podobniejszym do prawdy przez dwa następujące podania: pierwsze ciemne wprawdzie, z którego wszelako okazuje się, że gdy słońce zbliżało się ku Scytyi i gdy przypadało przesilenie dnia z nocą letnie, słońce najdowało się w znaku lwa (48); drugie nierównie jaśniejsze i bardziej rzecz tę ustanawiające, najduje się u Chińczyków, którzy zaczynają swój rok od przesilenia zimowego. Podanie to świadczy: że Chueni, jeden z pierwszych cesarzów chińskich, ustanowił początek roku, kiedy słońce najdowało się w 15 stopniu wodnika (49). Zaczém stosownie do poprzednich nieprzepartych zasad, że porównania i przesilenia dnia z nocą musiały być najpiérwéj mieszczone na początku konstellacyi, wypada: iż przy najwcześniejszym podziele zodyaku przesilenie letne najdowało się w pierwszym stopniu znaku panny, a zimowe w pierwszym stopniu ryb: wniosek zupełnie odpowiadający wyższemu. Utrzymując zaś, że porównania i przesilenia najdowały się w tych miejscach, kiedy był zrobiony najwcześniejszy podział zodyaku, utrzymujemy tylko dla tego, abyśmy się zbyt daleko nie zapuszczali w odległa starożytność; bo dowody poprzedzające ustanawiają jedynie, iż porównanie wiosniane nie mogło mniej postąpić na (48) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 14. (49) Martini Histoire de la Chine Tome I, p. 52. 41 ekliptyce jak do ostatniego stopnia byka: z czego jednak nie wypada, żeby to porównanie nie mogło się najdować i być postrzeżone jeszcze dalej. Trudno wierzyć, żeby owi ludzie, którzy pierwsi podzielili zodyak, nie mieli dostrzedz obrotu gwiazd stałych. Wiadomość tego obrotu rozeszła się po całej Azyi: najdujemy ją u Chińczyków, u Indyjan, u Chaldejczyków i u Persów; zaczem podług raz zrobionych zasad, musi ona pochodzić z jednego źródła, tak jak poprzedzające. Podania zebrane między Indyjanami skłaniają nas do tego wniosku: powiadają oni, iż się najdują dwie gwiazdy przeciw sobie położone, które obiegają cały zodyak w 144 latach (50). Te gwiazdy przeciwległe zdają się być owe, które zowia okiem byka i sercem niedźwiadka, i pokazują jakąś zgodność podania Indyjan z podaniem Persów o 4ch gwiazdach najdujących się z początku na 4ch punktach kardynalnych (51). Ale cóż znaczą te 144 lat w ciągu których rewolucya gwiazd rzeczonych odbywać się miała? Życie jednego człowieka dosyć jest na okazanie fałszu takowego podania. Indyjanie znali dobrze rowolucyą obrotu gwiazd stałych i naznaczali jéj 24,000 lat. Najświeższe dziś postrzeżenia, a zatem nierównie dokładniejsze, na (50) Abraham Zachut apud Riccium in Tractatu de motu octa vae sphaerae c. IX, p. 51. (5I) Kepler, Paralip. ad Vitell. p. 149. 42 znaczają na całą takową rewolucyą 25,920 lat. Trzeba się więc domyślić, że 144 lat nie były słoneczne, i szukać w tern nazwisku jakiego peryodu nierównie dłuższego. Najduje się dotąd u Tatarów peryod ze 180 lat złożony, który zowią Van (52); 180 lat mnożone przez 144 dają właśnie 25,920 lat. Nie przestaniemy więc powtarzać, że przypadek nie może sprawiać podobnych zgodności. Zapewne Indyjanie zachowali tę tradycyą bardzo dawną względem siebie, nie znając gatunku tych lat, ani peryodu 180, który w sobie rzeczone lata zawierały. Odnowili oni później wiadomość o obrocie gwiazd stałych, lecz daleko mniej dokładną; ale tradycya, którą dochowali dowodzi, iż nastąpili po owym ludu, który równie miał doskonałą wiadomość o obrocie gwiazd stałych, jak my dzisiaj. Bailly utorowawszy sobie do najodleglejszej starożytności drogę, której przed nim nie znano, postępuje nierównie dalej; przypisuje on temu najpiérwszemu ludowi, najtrudniejsze w astronomii prace, jak jest np. pomiar i ocenienie wielkości naszej kuli: i w tej mierze najduje taką dokładność, do jakiej żadne późniejsze narody dojść nie mogły. Babilończykowie zachowali ten pomiar u siebie (53), ale go (52) Herbelot, Biblioth. orien. p. 908. Hyde de Relig. veter. Persar. c. XVIII, p. 222. (53) Bailly, Hi. de l'A. an. L. III. §. 13. 43 wcale nie znali. Bailly odnosi go do owych czasów, kiedy żył ów wielki człowiek zwany u Greków Mercurius Trismegestus, Thaut czyli Thot-u Egipcyan, Butta u Indyjan, i dowodzi: że te wszystkie imiona służą jednej i tejże samej osobie, którą wyż rzeczone ludy sobie przywłaszczają, jako pochodzące od jednego i tegoż samego źródła. Manethon, który znał dobrze starożytność egipską, odnosi Thota do czasów przed potopem. Nie masz zaś żadnej wątpliwości, żeby Thot, Merkuryusz i Butta nie były imiona jednej i tejże samej osoby, ponieważ czwarty dzień tygodnia był poświęcony u Indyjan temu fundatorowi filozofii, tak jak i w Egipcie; imiona zaś dopiero wyliczone służą jednemu i temuż samemu planecie, którego my za Grekami idąc, Merkuryuszem zowiemy, który się dotąd u Indyjan zowie Butta, a którego u dawnych Egipcyan Thotem zwano (54). Postępując od pierwszych wniosków do dalszych, utrzymuje Bailly : że najwcześniejszy podział zodyaku i wynalezienie roku słonecznego należy się Herkulesowi; a godząc wielorakie rachunki o Herkulesie wschodnim i Greckim najduje osobliwszą zgodność między tern, co wyżej powiedział o pierwszym podziele zodyaku, i rachunkiem, który mu odkrywa wiek Herkulesa wschodniego: tak dalece, że między rachunkiem z postrzeżeń astronomicznych wydobytym (54) Mem. de l'Acad. des Inscr. T. XXXI, p. 117. 44 i w podaniach historycznych nalezionym, zachodzi tylko różnica o 116 lat, różnica prawie żadna: a zatem zgodność tak widoczna, że jéj do przypadku odnieść niepodobna (55). Wnosi zatem, że rok 4700 przed Chrystusem uważany być może za czas, w którym astronomia była w stanie kwitnącym, w którym odkryto bardzo wiele wynalazków, i zaprowadzono różne knnszta do tego pomocne. Zdaje się mu nawet, że lud, który doprowadził astronomia do tak wysokiego doskonałości stopnia, musiał równie wynaleść i udoskonalić wielorakie kunszta i sztuki, które za czasem zaginęły i na nowo odkrytemi zostały, jak np. kompasy, klepsydry, a podobno i zegary; domyśla się dalej, że ów lud musiał mieć także instrumenta astronomiczne i teleskopy, zwłaszcza gdy są ślady, iż po nim zachowała się u Indyjan wiadomość o 15 światach czyli planetach (56), których bez pomocy teleskopów nie można było dostrzedz. Mnogość zwyczajów i obrządków niesłychanie dawnych jest podobnie wielkim dowodem, że był lud pierwszy, od którego reszt wszystkie inne poszły. Owe uroczyste rozlewanie wody, podczas świąt Hydrophoris; owe Saturnalia, czyli święto równości i pamiątki złotego wieku; owe obchodzenie nowiu xiężyca, zwane Neomenia; owe pielgrzvmstwa do (55) Bailly, Mem. de l' Acad. des sciences an. 1773. (56) Bailly, Hist. de l' Astr. ancien. Li. III. §. 15, 16. 45 rożnych gór, cześć ludziom zmarłym wyrządzana, przestrach, który sprawiło każde wielkie złączenie planet; owe wyobrażenia o peryodach, które zdawały się poddawać los ziemi pod jakąś władzę ciał niebieskich, pochodzącą z ich obrotu, a które zapowiadały koniec lub odnowienie świata: w tych wszystkich zwyczajach, obrządkach i proroctwach, starożytne narody są sobie podobne, tak dalece, że nie tylko u bliskich, ale nawet u najodleglejszych, jak np. u Egipcyan i u Chińczyków naleść je można (57); owi mniemani olbrzymowie, o których wojnach z bogami Indyjanie, ludy północne, podobnie jak i Grecy jednakie zachowali powieści; owe tajemnice któremi dawni xięża okrywali pierwsze zasady umiejętności i filozofii: wszystkie zgoła wyobrażenia, które naleść łatwo, począwszy od krajów Azyi północnych aż do Indyi, a od brzegów Gangesu aż do brzegów Nilu, zdają się palcem wytykać: że ludy przerażone tymże samym strachem, napojone temi samemi przesądami i błędami, wzięły początek z jednego źródła, i pochodzą od ludu, który pierwej te przesady i błędy zaszczepił; bo ludzie zawsze są sobie podobni w swych upodobaniach i ezuciach, różnią się tylko przez wyobrażenia, które tworzą i nie mają nic spólnego prócz prawdy : drogi zaś do błędu pro (57) Bailly, Hist. de l' Astr. an. L. III. §. 17. Lettres philosophiques sur l'origine des sciences. 46 wadzące sa niezliczone i bardzo od siebie dalekie. Zaczem, osobliwie co do błędów, nie mogą ludzie nigdy się z sobą zgodzić lub na podobne natrafić, chyba jeżeli weszli na jedną drogę od samego początku; albo jaśniej mówiąc, jeżeli rozeszli się razem z jednego i tegoż samego punktu, gdzie takie a nie inne przesądy i błędy wzięły początek, a gdzie się najdował ów lud, który je pierwszy rozsiał. Sława, której ten lud nabył przez umiejętności i filozofią, zachowała jego błędy obok wiadomości, które posiadał: a reszty jednych i drugich stały się dziedzictwem narodów, które po nim nastąpiły. Bailly nie tylko opinie i zwyczaje wyż wyliczone przyznaje owemu pierwszemu ludowi, ale nawet wynalazek miar wszelkich, wynalazek muzyki (58) i układ fizyczno-astronomiczny całego świata; lecz dla nas dość na tern cośmy dotąd za jego przewodnictwem okazali. §. III. O ODNOWIENIU ASTRONOMII PO POTOPIE. Jak należy wyobrażać sobie tradycye o potopie. — Jak niektóre umiejętności uratowane być mogły w tej klęsce. — Gdzie najdawniejsze pamiętniki tych umiejętności zachować się mogły. — Co rozumieć o tradycyi, że Sem na górze Tabor odnowił prace astronomiczne? — Uwagi nad stanem ludzi po potopie do czego nas prowadzą? - O pierwszym oświeconym ludu po potopie, o jego wędrówkach i osadzie. — Zgodność między tradycyami wszystkich (58) L' Abbé Rousier Mem. sur la musique des anciens p. 28.32. 47 ludów o początkach ich oswiécenia. — Lud Atlantów i Scytów uważany jest za najdawniejszy. — Między Scytami szukać należy nazwiska owego oświeconego ludu. — Przyczyny tego. — Imie oświéconego ludu zaginęło; trzeba go szukać w jego koloniach. Wyobraziwszy sobie astronomią przed potopem, najdującą się już w tak kwitnącym stanie; trudności które ciemność w tradycyach wystawia za niepodobne do zgodzenia, a które czas coraz w zawilsze uplątał bajki, same od siebie zdają się niknąć. Owa arka Noego, o której podania wschodnie powszechnie świadczą (59), opisana w sposób niezgodny i niezgrabny, wydawać się nam będzie jak najporządniejszy okręt pierwszej wielkości, opatrzony kompasem morskim (60), kierowany przez umiejętne ręce, napełniony nie tylko familią Noego, ale nawet wielu innemi ludźmi (61), naładowany żywnością i rzeczami do wygody potrzebnemi, gdzie pewnie najdować się musiały zwierzęta, ptastwo domowe i przyswojone; wszystkie zaś dodatki, które ten okręt nazbyt powiększają lub zmniejszają, które w nim mieszczą cały ród zwierzęcy, które go powierzają nawałnościom morskim bez sternika i majtków, są niewątpliwie tworem późniejszej nie wiadomości, która dochowała tylko pamięć wydarzenia, nie będąc więcej zdolną wyobrazić sobie rzetelnego uratowania spo (59) Obacz w naszej Rozprawie II. Części II. §. I i II. (60) Bailly, Hist. de l'Astr. an. L. III. §. 16. (61) Obacz codo tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 15. 48 sobu. Jeżeli bowiem wynalazek kompasów nie lekko odnieść można do owych przed potopem czasów; trudno zaprzeczyć, żeby ci ludzie nie posiadali sztuki budowania i kierowania wielkich okrętów, zwłaszcza gdy wszystkie podania zgodnie świadczą (62), iż się uratowali w statku wodnym. Tym to sposobem i wiadomości astronomiczne ocalone być musiały przez owych ludzi, jeżeli między niemi najdował się jaki Bouguer lub de la Condamine; nie zaś przez zakopaną w ziemi xięgę przy mieście Siparis (63), lub kolumny wystawione w Syryi (64). Podobne albowiem ostrożności pospolicie przychodzą na myśl po zdarzonym przypadku, lecz nie wprzódy; zwłaszcza że potop taki, jaki sobie wyobrażamy, nie mógł być przez nikogo przewidziany, a proroctwa Adama utworzyła późniejsza zabobonność, uwiedziona układami kosmogonicznemi, które są NAPIęTNOWANE CECHą WYOBRAżEń, JAKIE LUDZIE MIEć MOGLI PO POTOPIE NIE PIERWEJ. W TAK ZAś OKROPNEM WYDARZENIU MOżNA BYłO RATOWAć SIę W JAKIEM NACZYNIU WODNEM; LECZ NIE BYłO ZAPEWNE CZASU STAWIAć KOLUMN Z KAMIENI LUB CEGłY, ALBO PISAć HISTORYą UPłYNIONYCH WIEKóW, TUDZIEż ODKRYTYCH I WYDOSKONALONYCH DAWNEJ UMIEJęTNOśCI. TEM BARDZIEJ: JEżELI POTOP NIC INNEGO NIE BYł, (62) Obacz naszą Rozprawę II. Część II. §. I i II. (63) Syncell in Chronographia p. 30 et 31. (64) Flavius Josephus Antiqu. Judaic. L. I. c. II. §. 3. 49 tylko przelanie się wody z jednego pół-okręgu na drugi; kolumny takowe i xięgi zostałyby pewnie na zawsze pod woda, i nicby z nich nie korzystali ludzie w tej klęsce uratowani. Wszystkie zatem pamiętniki na kolumnach, lub w inny sposób wyrobionych kamieniach zapisane, sa skutkiem potrzeby i przezorności późniejszej; a ocalenie jakichkolwiek wiadomości przed tą klęską, należy jedynie przyznać owym ludziom, którzy się w niéj uratowali, i te dla trwałej pamięci później na kamieniach zapisali (65). Nie spuszczając z myśli cośmy wyżej powiedzieli o stanie ziemi po potopie (66), i o miejscu (67), gdzie się uratowały owe nieszczęśliwe reszty rodu ludzkiego; zdaje się być rzeczą niezaprzeczoną, że oni długo bardzo przemieszkiwać musieli na górach Armenii; że rozrodzeni rozchodzili się za czasem tą drogą, jaka im wskazywało pasmo gór rzeczonych (68): najpiérwéj więc udawać się musieli ku wschodowi; a jeżeli gdzie naleść się były powinny jakie kolumny i napisy na kamieniach, które oni zostawili, szukaćby je tam wypadało w kierunku ku wschodowi, nie w Syryi; lub jeżeli się w Syryi najdowały, jak świadczy Józef (69), należą one nierównie do (65) Obacz co do tego nasza note na końcu rozprawy pod licz. 16. (66) Obacz naszą Rozprawę III. §. I. (67) Obacz naszą Rozprawę II Część II. §. II. (68) Obacz naszą Rozprawę III. §. I. (69) Flavius Josephus Anti, Judaic. L. I. c. II. §. 3. 4 50 późniejszych czasów, choć wszelako być były powinny wcześniejsze od egipskich. Dochowały się ważne na wschodzie podania, że jeden z synów Noego (70) założył szkołę astronomii i matematyki w Syryi na górze Tabor. To podanie zmieniły późniejsze powieści co do miejsca, tak jak i o kolumnach. Trzeba albowiem pamiętać: iż ponieważ ludzie uratowali się w potopie na góry Armenii, ponieważ mieli długo nieprzeparty wstręt do równin i wszelkich dolin (71); przeto gdziekolwiek później zaszli, obierali oni góry, jeżeli nie dla przemieszkiwania, przynajmniej dla zachowania tak smutnej pamiątki, wystawujac na nich ołtarze lub inne pamiętniki (72). Zapewne więc ludy osiadłe w Syryi dochowały pamięć o tym pierwszym astronomii nauczycielu i nazwisku góry, choć ja przypisywały innemu miejscu. W Armenii utrzymuje się ciągle poszanowanie dla niektórych gór, z przyczyny, że na nich mieli być uratowani owi nieszczęśliwi ludzie (73): Indyjanie odprawują dotąd dalekie pielgrzymstwo do góry Pyr-Pan-Jal (74), najwyższej w całem pasmie Kaukazów; w Syryi i Arabii było także kilka gór w wielkiem poszanowaniu z tychże samych lub podo (70)     Obacz co do tego nasza note na końcu rozprawy pod licz. 17. (71)     Obacz naszą Rozprawę III. §. I. (72)     Obacz w naszej Rozprawie III notę pod licz. 20. (73)     Obacz naszą Rozprawę II, Część II notę pod licz. 9. (71) Bailly, Hist. de l'Astr. an. Eclaircissemens p. 522. 51 bnych przyczyn (75); najdawniejsze piramidy najduja się w wyższym Egipcie (76): co dowodzi, że między owemi potomkami uratowanych w potopie ludzi, było tak wielkie uszanowanie dla gór, na których pewnie obchodzili pamiątkę tego okropnego zdarzenia, jakie jest u chrześcian dla góry Kalwaryi, której imie rozniesione zostało po wielu odległych od Palestyny krajach. Między tylu górami na wschodzie dotąd w poszanowaniu będącemi, trudno ugadnąć, która jest owa, gdzie ludzie pierwszy raz po potopie oglądali ziemię, lub gdzie ów potomek Noego wskrzesił na nowo prawidła astronomii; domyślać się wszelako należy, że to być musiało albo w Armenii, albo nieopodal od tego kraju w kierunku ku wschodowi, np. w Hyrkanii lub w Baktryanie: bo takowe domniemywanie nie tylko zgadza się z powszechnemi tradycyami o potopie, ale nawet z najwcześniejszemi postrzeżeniami astronomicznémi, które musiały być czynione nieopodal 49° szerokości północnej (77). W tych to okolicach zaczęto na nowo zbierać szanowne reszty téj umiejętności, i ztamtąd rozniesiono je po całej ziemi z rozchodzacemi się w różne strony koloniami. (75) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 18. (76) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 19. (77) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 20. 4* 52 Uwagi nasze o stanie ludzi w potopie uratowanych i o ich potomkach (78), przekonały nas, że zaraz po tej klęsce utworzyła się między niemi społeczność rządna, albo wyraźniej mówiąc, trwała nieprzerwanie; bo gdybyśmy nie mieli innego na to dowodu, samo wyobrażenie o najdoskonalszym stanie astronomii każdego przekonać może, iż ów lud, którego byli smutnemi resztami, musiał się najdować w stanie kwitnącym i w spółeczności doskonale urządzonej, kiedy mógł tak daleko postąpić w pracach astronomicznych. Wiemy prócz tego z pozostałych tradycyj, że Noe posiadał sztukę rolniczą (79); że między jego potomkami była religia z gatunku tych, które objawieniem zowiemy(80): co samo dowodzi, że oni nie tylko daleko postąpić musieli w umiejętnościach, kunsztach i rzemiosłach; ale nadto w stosowaniu prawd ważnych do tych wniosków, któremi filozofia zatrudnia się teraz. Ta jednak filozofia i religia, złączona z tylu innemi przyczynami, obudziła w ich głowach zbyt smutne wyobrażenia, dla których wielu nalaźło wstręt nieprzeparty do życia społecznego i rządnego (81): w miarę czego i tylu innych przypadków, niektórzy odłączyli się prędko od tej pierwszej spó (78) Obacz nasza Rozprawę III. §. II i V. (79) Genes. c. IX. v. 20. (80) Obacz naszą Rozprawę III. §. 3. (81) Obacz też samą Rozprawę §. 2 i 3. 53 łeczności i stali się głowami tylu hord zdziczałych; którzy więc z nich oddalili się na osobność, tych potomkowie albo zachowali zbyt słabe ślady o astronomii, rachunku czasu i innych społeczności rządnej prawidłach, albo je zupełnie utracili; inni zaś, którzy pozostali w społeczności, zachowali między sobą dokładniejsze wiadomości o tém wszystkiém, co mogło jeszcze ocalić w tak powszechném zatraceniu. Gdy za czasem ziemia zaludniać się poczęła, nalazł się tylko jeden lud jakkolwiek oświecony wśród tylu hord zdziczałych: zaczęły się z niego rozchodzić liczne kolonie, w miarę jak czas usposabiał ziemię do przyjęcia łudzi; bo i tego zapominać nie należy, że jeżeli sam przestrach wstrzymywał ich długo od rozejścia się z pierwszego miejsca, tedy i stan ziemi nie dozwalał im prędko zstępować na doliny, które przez wiele wieków być musiały błotem i bagnem podzieloném licznemi jeziorami i rzekami do przeprawy trudnemi; zkąd idzie: że pasma gór ciągnących się od Armenii na wszystkie strony, najpiérwéj zaludnione być musiały. Domysł takowy spiera się na oczywistych historyi świadectwach. Wszędzie ludy zdziczałe albo mało, albo nic nie wiedziały o swych pierwszych początkach; ludy zaś ucywilizowane, gdziekolwiek zaszły, wszędzie natra- fiały na dzikie i tułackie hordy, które trzeba było do spółeczności gromadzić, w obyczajach i religii oświe 54 cać, podawać im prawidła umiejętności i kunsztów, oduczać od najszkodliwszych nałogów: zgoła, wracać do tego stanu rzeczy, który ich ojcowie opuścili. Wpatrując się w historyą początkową różnych narodów, postrzegamy wszędzie: że jakiś rycerz, król, albo prawodawca, bądź miejscowy, bądź przychodzień, (który ludzi do rządnej społeczności doprowadził, który ich nauczył rachunku czasu, podał prawidła religii, wprawił do rolnictwa, wytępił szkodliwe zwierza i gady) był wynalazcą wszystkich nauk i kunsztów: zgoła, był osobliwszym dobroczyńcą, którego imię, albo przeniesiono na firmament, albo dochowano w pamięci przez obrządki i tajemnice. Szukając znowu zgodności tych podań w imionach i czasie, postrzegamy: iż te różne imiona służą jednej i tejże samej osobie, a zatem odniesione być muszą do epoki jednego czasu (82); z czego wnosimy z pewnością, do jakiej rozsądna krytyka doprowadzić nas zdoła: że wszystkie oświecone ludy zdają się pochodzić od jednej i tejże samej głowy, bo wszystkie w jedném i temże samem źródle czerpały swe początkowe wiadomości; a zatem albo są potomkami kolonii jednego oświeconego narodu, albo jeżeli przekształcone zostały z hord dzikich i barbarzyńskich, winne są to oświecenie koloniom tegoż samego ludu, które tam osiadły. (82) Obacz co do tego naszą notę na końca rozprawy pod licz. 21. 55 Między ludami które dochowały o swéj starożytności jakążkolwiek pamięć, jedni wystawuja za najdawniejszy lud Atlantów (83), drudzy lud Scytów (84); lecz pamiętniki historyczne przekonywają, że Atlantowie nawet od Scytów pochodzić musieli ; albo, co na jedno wypada, że owi Scytowie, którzy do Afryki zaszli, wzięli imie Atlantów od min solnych (85), nie od Atlasa, jak wielu mniemało: bo jeżeli teogonia Egipcyan służy za dowód, że oni pochodzili od Atlantów; teogonia Scytów dowodzi nawzajem, że Atlantowie byli ludem scytyjskim (86). Wracając zaś te rozrzucone wiadomości do świadectwa Troga o pierwszej monarchii Scytów nad cała Azyą (87), zdaje się: że oni roznieśli wszystkie wiadomości po całej ziemi dawnego świata, i że im należą imiona owych rycerzów, prawodawców i królów, którym starożytność przyznaje wszystkie wynalazki, a którzy mieli być z rodu bogów. Nie powinnibyśmy wyprzedzać się w tern miej scu przez badania: co byli owi Sytowie, od których lud Atlantów, czyli bogów, pochodził? zwłaszcza gdy chcemy tylko okazać: zkad rozniesiona została astronomia po całym dawnym świecie? i w jakim sta (83) Diodor L. III. c. 5. Plato in dialogo Timaeus et Critias. (84) Diodor L. II. c. XI. Trogus u Justyna L. II. c. I. (85) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 22. (86) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 23. (87) Justyn Lib. II. c. 3. 56 nie najdowała się po potopie? a dowody, któreśmy przywiedli, przekonają każdego, że ta umiejętność dostała się do tylu krajów od pasma gór poczynających się w Armenii, i od miejsca najbardziej zbliżonego ku 49 stopniowi szerokości północnej. Jeżeli zaś dowiodło się, że ludzie uratowali się w potopie na górach tyle razy rzeczonych; jeżeli wątpić nie można, że oni długo w tych górach przemieszkiwać musieli, że się najprzód rozchodzili ich pasmem ku wschodowi (88); jeżeli nareszcie ludy północne z owych okolic rozprowadziły swoje kolonie po całej Azyi, Afryce i Europie; jeżeli te ludy znane są w historyi pod imieniem Scytów (89): zaczem między Scytami musiał być ów lud oświecony, który najwcześniej zatrudnił się odnowieniem astronomii, od którego pochodzące kolonie rozniosły tę naukę do Indyi, do Chin, do Babilonu, do Azyi mniejszej, do Syryi, do Egiptu; a ponieważ wszystkie dopiero wyliczone ludy zachowały u siebie jednę prawie epokę czasu rozpoczęcia na nowo tej umiejętności (90); idzie dalej: że ta epoka nie służy wcale do szczególnej historyi, lecz odniesioną być powinna do dziejów powszechnych owego ludu, od którego tę umiejętność wzięły i rozniosły w różne ziemi strony. (88) Genes. c. X. v. 2.  (89)     Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 24. (90)     Obacz §. I tej rozprawy. 57 Powodem do takowego wniosku sa następujące prawdy : 1) Wiadomość powszechna o panowaniu bogów. 2) Taż sama wszędzie genealogia bogów rzeczonych. 3) Taż sama historya o ich wędrówkach i wojnach. 4) Taż sama zgodność na rachunek czasu. 5) Zgodność w obyczajach i obrządkach. 6) Też same prawidła i peryody od tych ludów w astronomii używane. Nareszcie nieumiejętność zażycia tych peryodów, lub niesposobność dania sprawy z prawideł używanych (91). Te prawdy już po oczywistość okazane są nieprzepartym dowodem, że wszystkie oświecone narody pochodzić musiały od jednego i tegoż samego ludu; lud zaś ten musiał mieć swoje początkowe siedlisko w pasmie gór rzeczonych i rozmnożył się nieopodal od 49 stopnia szerokości północnej, a zatem był jeden z ludów scytyjskich. Nie można wiedzieć w jakim stanie była astronomia u owego scytyjskiego ludu; jego potomków naleść teraz niepodobna ani między Tatarami, ani w pasmie gór, na których się ludzie uratowali; naród tak oświecony, tak długo całej Azyi panujący, rozdrobiony na tyle kolonij, stracił podobno swe początkowe imie; albo jeżeli to imie dochowało się w jakiem nazwisku jego kolonii, przeniesione zapewnie zostało zbyt daleko od piéwszéj ojczyzny; a będąc może niegdyś znane w górach Kaukazu, nalazło się póź (91) Obacz §. II téj rozprawy. 58 niéj w Afryce pod imieniem Libów i Atlantów, w Babilonie pod imieniem Chaldejczyków i t. d. Zaczém stan astronomii podobnie jak i imie tego ludu muszą być raczej poszukiwane w ich koloniach, nie w ich pierwszej ojczyznie, której potem dopiero szukaćby należało. Aby się jednak zapewnić, że te wszystkie prawidła i peryody, które najdujemy u Tatarów, Chińczyków, Indyjan, Chaldejczyków i Egipcyan są to szanowne reszty owej astronomii przedpotopowej, które lud scytyjski rozniósł po Azyi i Afryce; trzeba koniecznie szukać jak się ten lud w samej rzeczy nazywał: bo za odkryciem jego imienia najpewniej trafimy do jego pierwszego siedliska, i przekonamy się, że ludy sławne później pracami astronomicznemi od niego pochodziły. §. IV. O LUDU BOGÓW CZYLI BOCHÓW, KTÓRY PIERWSZY UMIEJĘTNOŚĆ ASTRONOMII PO POTOPIE ODNOWIŁ I ONĘ ROZNIÓSŁ PO WIELU KRAJACH DAWNEGO ŚWIATA, A NAJPRZÓD O ETYOPACH I INDACH. Dwa sposoby do wynalezienia prawdziwego nazwiska ludu, którego szukamy. — Dwa tylko ludy osiadły w Afryce : Etyopowie i Libowie. — Etyopowie przyszli do Afryki z Indyi. Ich podobieństwo z Indami.— Czemu Egipcyanie mieli się za lud różny od Etyopów?— Początkowa historya Etyopów, Libów i Egipcyan jest taż sama.— Indyje teraźniejsze nie sa najpiérwszą ojczyzną Indyjan i Etyopów.— Jazona wyprawy przemieniły w jeografii nazwiska krajów azyatyc 59 kich. — Etyopowie przy górach Kaukazu. — Nie należy porywczo wnosić, którędy Etyopowie doszli do Afryki. — Indyjanie przy górach Kaukazu. — Pierwsze osady Etyopów i Indów jeszcze nie o kazuja wyraźnie kraju bogów. Chcąc wynaleść imie i historyą owego ludu, któremu przyznajemy rozniesienie astronomii i innych umiejętności po wielu krajach dawnego świata, a zamierzywszy sobie odkryć go w jego własnych koloniach, dwa tylko do tego najdujemy sposoby: rozbiór prawdziwych nazwisk tych ludów, u których najwcześniej astronomia kwitnęła, i rozbiór ich historyi początkowej. Zaczniemy od Afryki, jako od tej części świata, gdzie uprzedzenie mieściło Atlantów, abyśmy ich najpiérwéj wrócili do prawdziwej bogów ojczyzny.        Herodot najduje tylko dwa miejscowe narody w całej Afryce: Libów i Etyopów; przydaje on dwa inne przychodniów, to jest: Feniczyków i Greków (92), których imiona nie należą do tego rozbioru. Wpatrzywszy się atoli co on pisze o każdym w szczególności Afryki ludu, przekonamy się: że Libowie i Etyopowie, chociaż są wystawieni przez niego za osobne narody, są wszelako jednym i tymże samym (92) Herodot l. IV. c.197. „Atque hi sunt Afrorum, quos nomi„nare possumus.... de qua regione eatenus adhuc quco dicere, „a quatuor eam nationibus et non a pluribus incoli: quarum „duac sunt indigenae totidemque non indigenae. Indigenae qui„dem Libyes atque Aethiopes.... advenae vero Phoenices et „Graeci."         60 ludem podzielonym na wielorakie pokolenia i hordy, którym Feniczykowie i Grecy nadali różne imiona stosowne do ich obyczajów, sposobu życia, lub miejscowych osad nad rzekami, górami, piaskami i minami solnemi, tak dalece: iż dość jest oswoić się z tradycyami Etyopów, aby je naleść u wszystkich innych Afryki mieszkańców w miarę ich oświecenia lub zdziczałości. Herodot i Strabo rzecz tę obszérnemi dowodami spierają (93), a Diodor samych nawet Egipcyan ma za kolonią Etyopów (94); Etyopowie zaś będąc pierwszym i najstarożytniejszym ludem Afryki, są jednak przychodniami do tej części świata. Euzebiusz i Strabo dochowali bardzo ważne świadectwa o wędrówkach Etyopów; pierwszy powiada: że oni ruszywszy od rzéki Indus osiedli nad Nilem, gdzie teraz jest wyższy Egipt (95); drugi pisząc o Maurytanach, twierdzi: że oni do Afryki przyszli jeszcze z Herkulesem (96). Herodot najduje zupełne (93) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 25. (94) Diodor lib. III. c. I. „Plurimae etiam leges ab Aethiopibus, ,,simt in Aegyptum translatae, colonis majorum servantibus „instituta. Nam reges deos existimant, sepulcrorumque prae„cipuum studium habent, aliaque ejusmodi plura ex Aethio„porum didicerunt disciplina." (95) Eusebius in Chronico ad annum mundi 3580. „Aethiopes ab „Indo flumine consurgentes juxta Aegyptum consederunt." (96) Strabo lib. XVII. „Sunt qui dicunt Mauritanos Indos esse, „qui cum Hercule in hunc locum desceuderunt." 61 podobieństwo Etyopów do Indów (97). Strabo toż samo podobieństwo okazuje między Etyopami i Mau- rami (98). Dla czego wpatrując się w szczególne opisy ludów Afryki, gdzie tylko one nie przyjęły zwyczajów fenickich lub greckich, gdzie Grecy lub Feniczykowie nie zatarli początkowej wiadomości o ich obyczajach, wszędzie najdziemy podobieństwo onych do Etyopów i do Egipcyan, wyjąwszy tylko hordy zupełnie zdziczałe (99). Że Egipcyanie nie przyznawali się do tego, iż byli jednym i tymże samym z Etyopami ludem, można bardzo łatwo odkryć tego przyczynę w próżności narodowej, bo oni tłumiąc wszelkie inne tradycye, podawali się za lud początkowy i od żadnego innego nie pochodzący (100), ile że ta próżność nie jest bez pozorów. Jeżeli albowiem Etyopowie byli kolonia owego pierwszego oświeconego ludu, który najwcześniejsze wiadomości u siebie dochował: Egipcyanie, jako jeden z Etyopami mający początek, mogli się uważać za lud najdawniejszy i w Afryce najwcześniej osiadły. Gdy jednak Afryka od bardzo wczesnych początków podlegała kilkakrotnym najazdom obcych ludów, być może i tak się nawet pokazuje: (97) Herodot lib. III. c. 101. (98) Strabo loco supra citato. (99) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 26. (100) Herodot lib. II. c. 2. 62 że tam wprzód naszli Etyopowie, że później naszli Scytowie, że tradycye tych dwóch narodów pomięszały się razem, i podobno po ostatnim rozbiorze rzeczy egipskich wypadnie: że ich historya początkowa jest prawdziwą historyą owéj monarchii Scytów, znanej niegdyś pod imieniem Libii, bo Egipt to nazwisko do ostatnich prawie dochował czasów (101). Najdawniejsza historya Libii jest historya bogów, takaż sama jest Egipcyan, takaż i Etyopów. Nie będziemy tu nic mówić o Atlantach, bo jak wiemy z Platona (102), Solon ich imie przełożył na mowę grecka, a zatem musieli się oni zwać inaczej ; prócz tego wiemy już dobrze, zkad przyszło Grekom, że to imie naleźli w Afryce (103). Abyśmy więc odkryli co to był w samej rzeczy ów lud Etyopów i Libów, trzeba nam wrócić z Afryki do Azyi i szukać najpierwszych osad tych dwóch imion, jako oczywiście przeniesionych do Afryki. Wiemy gdzie jest dotąd rzeka Indus i Indyje wschodnie, ale mało kto badał, gdzie być mogła Libia w Azyi; bo poetowie zmieszawszy jej dzieje z Atlantami, nalazłszy oba imiona w Afryce, całą jej historyą z Azyi do Afryki przenieśli. (101) Nie może być większym dowodem, że Egipt zwał się Libią, jak medal bronzowy, który był wybity na cześć Adryana cesarza, na którym najduje się napis tego królestwa nie pod imieniem Egiptu, lecz pod imieniem Libii. (102) Plato in dialogo Critias. (103) Obacz powyższą notę pod licz. 25 tej rozprawy. 63 Poczynając od Indyj teraz znanych, nie możemy równie uważać tego kraju za pierwszą i początkową osadę owego oświeconego ludu, nie tylko przez wzgląd na powyższe świadectwa, że ludzie po potopie uratowali się w górach Armenii, ale nadto na oczywiste dowody, że lud Etyopów i Indów najdował się niegdyś przy górach Kaukazu, co się spiera na bardzo poważnych świadectwach. Jazona wyprawy i późniejsze nad czarném morzem osady Greków wprowadziły wiele nazwisk greckich w jeografią, tych osobliwie Azyi krajów, które się najduja między górami Taurus i Caucasus; a że teraz nie mamy w ręku tylko greckie dzieła, przychodzi nam z wielka trudnością dostrzegać, jakie mogły być prawdziwe miejscowe nazwiska tych okolic, w szczególności zaś rzek i gór, których położenia nie mogły odmienić rewolucye między ludźmi wydarzone. Lubo jednak dla niedostatku innych dowodów nie będziemy w stanie odkryć wszystkich dawniejszych przed Grekami nazwisk, mamy przecież ważne ślady do odkrycia tych przynajmniej, które najbardziej sa potrzebne do wyjaśnienia naszej rzeczy. Wpatrując się w jeograficzne położenie rzek, które wypływają na obie strony z pasma gór Tauru, każdy widzi : iż największe tam poczynające się rzeki są cztery. Eufrates i Tygrys płyną ku południowi, a będąc oddalone od najazdów Jazona, nic odmieniły 64 swego nazwiska. Araxes poczyna się z téj samej góry co Eufrates, płynie jednak ku północy i ku wschodowi (104). Phasis choć się trochę opodal zaczyna od Eufratu na zachód tak, jak i Tygrys na wschód, przecież bierze początek w pasmie tych samych gór, które się zwały Moschici montes. Te dwie ostatnie rzeki właśnie należą do historyi Jazona i maja zmienione imiona przez mowę Greków. Jakby więc zwały się dawniej? najdujemy o tern najstarożytniejsze świadectwo w Mojżeszu (105). Phasis zowie się u niego Phison i płynąć miała za jego czasów przez kraj Hevilath; Araxes zwać się miała Gehon i płynęła przez kraj Etyopów. Mojżesz wychowany w Egipcie wiedział dobrze o Etyopach afrykańskich graniczących z Egipcyanami. Położenie Eufratu i Tygru znane nam jest dotąd, a przeto omylić się nie można, iż rzéka Araxes zwać się musiała za Mojżesza Gehon; idzie dalej: iż nad ta rzéką za jego czasów mieszkali Etyopowie. Ze nazwisko tej rzeki jest prawdziwie azyatyckie, mamy tego dowód, iż nawet za czasów Zoroastra imie jéj podobnie wspomnione było (106). (104) Strabo lib. XI. (105) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 27. (106) Zend-Avesta Tom II. „Au temps de Zoroastre toute la vaste „etendue de pays compris entre l'Indus, le Gihon et l'Euphra„tes, s'appellait d'un nom commun et général Iran." 65 Jeżeli tedy za czasów Mojżesza i Zoroastra była w Azyi rzeka, która się zwała Gehon, jeżeli wypływała z tejże samej góry co Eufrates i Tygrys : przeto nie można zaprzeczyć świadectwu tego najstarożytniejszego pisarza, iż nad jéj brzegami być musiała osada Etyopów, a zatem najdowali się oni między górami Tauru i Kaukazu. Gdybyśmy się zaraz ośmielili do wniosków, moglibyśmy za wskazaném przez Mojżesza świadectwem prowadzić Etyopów od gór Kaukazu prosto do Afryki; ponieważ jak on świadczy (107) potomstwo Chama, począwszy od rzeki Eufratu, zaludniło całą ziemię Chananejską, aż po granicę Egiptu, Egipt zaś zowie on ziemią Chama, ziemią Mesraim. Ale nam wcale nie o to idzie, jak się Etyopowie dostali do Afryki, chcieliśmy tylko okazać ich pierwszą osadę przy Kaukazach. Być może, że ten lud rozchodził się najprzód górami na wschód i zaszedł aż do Indyi, a ztamtąd zwróciwszy się ku zachodowi, posiadł kraje południowe Azyi i nareszcie wszedł do Afryki. Kie jest tu jeszcze mowa o wędrówkach ludów, ani nas to zatrudnia, wiele razy Etyopowie od Kaukazów i z Indyi ruszywszy, przenosili się w dalsze części świata; tu szło jedynie o pokazanie najdawniejszej ich osady i nazwiska; w swojem zaś miejscu okażemy ślady, którędy oni przenosili się do Indyj (107) Genes. C. X. 5 68 mii i Syryi, ponieważ za temi śladami idąc dojdziemy aż do Afryki. §. V. O LIBYI AZYATYCKIÉJ. O kraju Alyba, gdzie mieszkali Chaldejczykowie, Chalybes czy Alybes zwani. — Alybes Strabona jest w samej rzeczy lud Scytyjski Bochac zwany. — Dla czego lud Bochów zwał się Alybes czy Chalybes. — Opis Libyi afrykańskiej i Alyby Azyatyckiéj zdaje sie mówić o jednej i tejże samej historyi. — W jakiej mowie należy dochodzić prawdziwego znaczenia wyrazu Libyi. — Jak dojść można co byli w samej rzeczy Atlantowie — Ojciec Urana był Akmon Scyta rodem. Jego powyższa genealogia należy do Frygii. — Co rozumieć wypada o Akmonie w sensie mistycznym ? a najprzód o pinie Feniczyków i Egipcyan o Kabirach, Kuretach i t. d, — Opinie Greków o Kabirach, Kuretach, Korybantach i t. d. — Co w samej rzeczy należy mniemać o Kabirach?— Kabirowie pochodzili z Baktryany i z Kolchów; w ich liczbie był Akmon. — Kabirowie byli xiężą Scytów i pochodzili z kraju Bochów. — Akmon czy historycznie czy mistycznie uważany, należy do Scytów Bochów. — Akmon nie był osobą allegoryczną. — Scytowie nie mieli nigdy Akmona za Boga lecz za wodza. — Jak się rozszerzała monarchia Libyi w Azyi. Podobieństwo téj monarchii z rzymską. — Dalsze uwagi nad podobieństwem monarchii Scytów do monarchii rzymskiej. — Ślady wielkości Libyi azyatyckiéj. Strabo pisząc o Chaldejczykach (111) powiada: że oni dawniej zwali się Chalybes, a wchodząc w rozbiór etymologiczny ich imienia, dowodzi z Homera: że lubo ten poeta nazwał ich Halizonas, jednakże kraj ich zwał się Alyba, i wnosi: że ten lud zwać się musiał Alybes; względem czego bardzo stosowne (111) Strabo Lib. XII.   69 do naszej rzeczy kładzie uwagi o przemianie nazwisk barbarzyńskich, przytaczając co do tego liczne przykłady; po czém przystępuje do wyliczenia opini tych pisarzów, którzy imie Chalybów wyprowadzali od imienia Amazonki Alopa, Aloba czy Alyba zwanej; zdanie to spiera znowu świadectwem Homera , który świadczy: że Halizonowie i Amazonki przybyły na pomoc Trojanom z odległego kraju Alyba. Nie będziemy tu wypisywać tego świadectwa jako zbyt długiego (112), powiemy tylko: że Chalybes czyli Alybes Strabona byli w samej rzeczy Chaldaei, albo Scytowie Herodota i Diodora, Armeno-Chalybes Pliniusza, Bocchae Ptolomeusza (113). Skądby poszło że Scytowie Bocchae zwać się mieli Chalybes, czy Alybes, kraj zaś ich Alyba? bardzo trudno jest odkryć dość czyniącą przyczynę; bo jéj nie można indziej naleść, tylko, albo w bajkach, albo w etymologii imienia, która często bardzo zawodzi przez niepewność, od jakiéjby mowy należało ją wyprowadzać. Zaczynając od bajek, najdujemy w Diodorze (114): że Neptun miał ża żonę Libyą, z której pochodził Belus, założyciel Babilonu wedle Egipcyan ; wedle zaś mitologii greckiej miał on bardzo wiele żon, między któremi rachowano Alopę, Cer (112) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 29. (113) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 30. (114) Diodor Lib. I. part. 1 c. 2. 70 cyjony i Wulkana córkę. Porównywając te dwie z bajek wydobyte tradycye, o Libyi czyli Alopie żonie Neptuna z etymologicznemi wywodami imienia Chalybów, które Strabo pracowicie zebrał, pokazuje się najprzód: że prócz mitologicznej Alopy, była Alopa, czyli Aloba, bądź Alyba, bo te trzy imiona Strabo ma za jedne i za należące do historyi Amazonek. Zważając znowu dwa Strabona świadectwa z Homera przytoczone, który powiada: że Halizones i Amazonki przybyły na pomoc Trojanom longiqua ex Alyba; musimy przyznać powtóre: że był niegdyś kraj w Azyi, który zwano Alyba, i że ten kraj tam się najdował wedle Strabona gdzie byli Chalybes, czy Alybes, i gdzie także najdować się miały Amazonki; co samo pokazuje związek pochodzenia nazwiska tego kraju od Alopy, czy Alyby, która być miała Amazonka. Wpatrując się dalej w położenie kraju, w którym niegdyś Amazonki mieszczono, i tego, który jeszcze za czasów Strabona posiadali Chałdejczykowie dawniej Chalybes zwani, widzimy potrzecie: że Temiscyria graniczyła z Chaldejczykami, a zatem musiała niegdyś jeden i tenże sam kraj składać, który się zwał za czasów Trojańskich Alyba. Przenosząc nareszcie uwagę do opisu Libyi Afrykańskiej najdziemy obu krajów prawie tęż samę jeografią i historyą. Kraj Alybów czy Chalybów był 71 to w saméj rzeczy kraj Bochów (115); Libya Afrykańska miała być podobnie ojczyzna bogów; w kraju Alybów były Amazonki, toż i w Libyi Afrykańskiej; Azyatyckie Amazonki mieszkały niegdyś nad rzeką Termodontem, Afrykańskie nad rzeka Trytonem; obyczaje jednych i drugich były też same; obydwóch sławne dzieła najdują się w jedném miejscu, to jest we Frygii i Tracyi. Nie będzież to jedna i taż sama historya? nie będzież ona przeniesiona z Alyby azyatyckiéj do Libyi afrykańskiej? bądź przez tradycye ludów z Azyi do Afryki zaszłych, bądź przez najazdy Scytów Alybów czyli Bochów, bądź przez bajki poetów greckich, którzy znając historyą nie wiedzieli już jakiemu ona służy miejscu. Porównajmy znowu imiona żony Neptuna i szukajmy: kto ona być mogła w samej rzeczy? Podania egipskie świadczą: że Neptun miał Libyą za żonę, której ojcem był Epaphus, a matką Cassiope, podług zaś innych Ocean i Pampholigia; i łatwiej temu wierzyć, mając wzgląd na zwyczaj Greków, którzy barbarzyńskie imiona przyciągali do swéj mowy i przekręcali podług wolności poetyckiej. Zaczem mogli oni dodać żonie Neptuna literę początkową a, którą odjąwszy, pokaże się: iż ona zwała się Lyba, Luba, albo Lubaja wedle wymawiania dyalektu ruskiego, a skąd pewnie pochodzi Libya Afrykańska. Jeżeli (115) Ptolomeusz Lib. V. c. 13. 72 albowiem kraj Alybów czy Chalybdw jest tenże sam co kraj Bochdw, sprostowanie tego imienia powinno być wynalezione w mowie słowiańskiej; wedle czego wszystko się wyjaśnia, bo nie tylko najdujemy kraj Alybdw, jak to pracowicie odkrył Strabo, ale nad to miasta w Azyi, ktdre pokazują: jak daleko ten kraj rozszerzył się za czasem. Tak u Ptolomeusza postrzegamy (116) miasto w Iberyi, które się zwało Lubium, drugie podobne (117), które on mieści w Bitynii, a które nazywa Libyssa, u Pliniusza zaś (118) lud Lubienów w Kaukazach nie opodal od rzeki Cyrus; co daje wielkie światło historyi Scytów. Wpatrując się albowiem w to co o nich Diodor pisze (119) widać: że w początku posiadać musieli kraj mały nie opodal od rzéki Araxes, lecz za czasem rozszerzyli swe granice ais do Kaukazu, do morza czarnego, do jeziora Maeotis zwanego i do Donu. Ta więc mała z początku ojczyzna Scytów przemieniła się potem w bardzo wielkie i obszerne państwo, które się rozciągało między górami Tauru i Kaukazu, między morzem kaspijskiém i czarném, a nawet daleko pewnie po nad czarném morzem w Azyi mniejszej, gdzie Scytowie poprowadzili kolonie do Paflagonii i do Pontu. Dla czego w Bitynii najdujemy podobnie (116) Ptolomeusz Lib. V. c. XI. (117) Idem ibidem. c. 1. (118) Pliniusz L. VI. c. 10. (119) Diodor lib. II. c. 11. 73 miasto Libyssa, jak owo, które się najdowało w Iberyi, a które Ptolomeusz zowie Lubium. Zona więc Neptuna zwala się pewnie Luba, albo Lubaja, była Amazonka z rodu Scytów Bochów. Ani się tern zrażajmy, że z bajek o Bogach przechodzimy do bajek o Amazonkach; jedne bajki muszą być rozwikłane przez drugie, i póty za niemi iść wypada, póki przez nie nie trafimy do prawdziwej historyi. Chociaż Diodor wyprowadza lud bogów od Atlantów(120), każdy wszelako przystanie na to: że gdy owych Atlantów, których imie pochodziło od min solnych, nie można nigdy brać za gniazdo bogów; więc trzeba szukać innego ludu, u którego prawdziwie zaczął się ród tych królów, których imiona przywłaszczają sobie kosmogonia i historya; co nie jest tak trudno dokazać, jak się może na pozór zdaje. Ponieważ od Urana zaczyna się teogonia Atlantów, czy jakkolwiek zwanego ludu, który posiadał Libyą i Frygią, przeto dość jest wynaleźć jego ojca, a tem samem dojdziemy, od jakiego narodu pochodzili bogowie, i przekonamy się zaraz, czyli oni są istoty allegoryczne, czyli też należą do jakiej bardzo starożytnej historyi. Ojciec Urana był Akmon Scyta rodem (121), który miał poprowadzić kolonią swego narodu aż do (120) Diodor l. III. c. 5. „Ab his deorum genus manasse tradunt.... Scribunt autem primum apud cos regnasse Uranum." (121) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 23. 74 Syryi; tradycye Frygii i fenickie dochowały nam to ważne imie, które jakkolwiek weźmiemy, czy w sensie historycznym czy allegorycznym, należy zawsze do historyi Scytów. Ci, którzy Akmona powiadają być synem Manesa czy Menoy, zdaje się iż najlepiej trafiają do głowy całej genealogii królów Bogów, bo położywszy za głowę Manesa, widzimy: jak dalsze imiona, które się najdują w tej genealogii, np, Akmon, Am-mon, są imiona wyraźnie pochodzące od pierwszego man, czyli jak go wymawiamy z ukończeniem łacińskiem Manes, Tacyt najduje to imie jako pierwsze i jako głowę narodu niemieckiego i zowie go Mannus (122). Mnie się zdaje iż nie należałoby wątpić, że on był głową wszystkich niegdyś narodów północnych; ale to nie jest teraz przedmiotem naszych badań. Tu dość jest przypomnieć : że ponieważ Manes był królem Libyi i Frygii, jak świadczy Diodor (123), zaczém łatwo pojąć, iż on nie był królem Libyi afrykańskiej, lecz owej, którą Homer zowie Alyba. Tern jaśniej się to pokazuje z historyi jego synów: Akmona, który dał imie miastu będącemu we Frygii większej: i Dolasa, którego pamiętniki historyi łączą się z historyą Amazonek i należą do okolic Temiscyryi. Te więc tradyćye, które Ak (122) Tacit. de moribus Germanorum c. 2. (123) Diodor Lib III. c. 5. „Asserunt enim incolae Phrigiae Libyaeque regem priscum fuisse Menoa." 75 mona podają za syna Manesa króla Libyi i Frygii, trafiają z nim do Scytów i nie tylko się nie sprzeciwiają świadectwu przez Phercidesa zachowanemu, ale go owszem popierają. Syn Manesa mógł poprowadzić kolonią Scytów do Syryi, którą Grecy zwali Syryą, Palestyną, ile że go tam tradycye fenickie najdują choć pod innem imieniem; wiedzieć jednak trzeba, że Diodor zachował nam wiadomość, iż Scytowie poprowadzili kolonią Syrów nad czarne morze tam, gdzie była Paflagonia i Kapadocya (124); i dla tego najdujemy wBitynii miasto Libyssę, jak kolonią owego Lubium, które było przy Kaukazach w Iberyi; i to pewniej będzie owa Syrya, nie ta gdzie byli Feniczykowie, gdyż ten kraj bardzo późno, bo dopiero przy końcu monarchii assyryjskiej, Syryą zaczął być zwany. Prawdziwa i początkowa Syrya czyli As-syrya, była tam, gdzie się najdowało miasto Ninive, czyli Ninus. Widząc zatem, że Manes i jego synowie należą do historyi Scytów, szukajmy teraz co się może pokazać z opini tych, którzy Akmona między Daktylami rachują. Strabo tak obszernie o Kuretach, Korybantach, Kabirach i Daktylach pisze (125), iż się nie tylko sam tą materyą znudził, ale nawet uprzykrzył czytelnikowi, takiemu zwłaszcza, którego spory teologiczne (124) Diodor Lib. II. c. 11. (125) Strabo Lib. X. 70 Greków, mało albo nic nie zatrudniają. Aby go jednak łatwiej zrozumieć, przytoczym wprzód co do tego świadectwo Sanchoniatona, który tę materyą krótko odbywa. Euzebiusz wyprowadza od Sydek Kabirów, Kuretów, Korybautów czyli Samoiraków(126). Widzimy zatem, że te wszystkie imiona jedno znaczą. Sanchoniaton, którego Euzebiusz przywodzi, powiada: że ich było ośmiu, z których tylko jednego po imieniu spomina, zowiąc go Eskulapiuszem, Herodot namienia także o Kabirach w Egipcie (127); obrządek religii Egipcyan mieścił w jednym kościele Kabirów z Wulkanem razem, posągi Kabirów i Wulkana były do siebie podobne, wyrobione w postaci karłów (128). Łącząc zatem dwie tradycye, Egipcyan mówię i Feniczyków, postrzegamy: że jedni wyprowadzali Kabirów od Wulkana, drudzy utrzymowali: że Sydek, czy Sydyk, miał być ich ojcem (129). Zkąd zaś być mogło, że Egipcyanie dawali postać karła Wulkanowi i Kabirom? przyczyna tego nie do historyi lecz do teologii odniesiona być powinna. Do tych (126) Euseb. Praepar. Evangel. l. I. c. 7. ,,A Sydyc: Dioscuros natos aut Cabiros, aut Coribantes aut Samothracos, qui primi naves eonstruxerunt, qui herbarum vires et cantus ad medicinam invenerunt." (127) Herodot Lib. III. c. 37. (128) Idem ibidem. Pigmei viri imagine sunt enim et haec (simulacra) Vulcani similia, a quo se hi homines ajunt esse oriundos." (129) Sydek znaczy w mowie fenickiéj Jowisza. 77 imion Kabirów trzeba jeszcze dodać imie Daktylów, na co mamy tyle świadectw, iż nie można żadnym sposobem wątpić: że Kabiry i Daktyli byty jedne i też same bóstwa; a jeżeli między niemi jaka zachodziła różnica, tedy nie inna podobno: tylko że między Kabirami niektórych zwano Daktyli. Zdanie to spiera się na świadectwach Sofoklesa (130), Euphora(131), Strabona (132), Diodora (133) i Klemensa alexandryjskiego (134). Tak przygotowani przez znajomość tradycyj barbarzyńskich, o Kabirach, Daktylach, Kuretach, Korybantach, Samotrakach, przystępujemy teraz do tradycyj greckich, to jest do tego chaos opini, które Strabo razem zebrał w xiędze dziesiątej. Grecy wedle powszechnego zwyczaju nie zgadzali się ani na imiona, ani na ojczyznę, ani na liczbę tych bogów, zwłaszcza że wiadomość o nich dostała się im ze trzech stron, jak świadczy Strabo, to jest: z Tracyi, Frygii i Krety. Wszelako ich niezgodność odkrywa nam bardzo ważne ślady, zkad pójść mogły obrządki i tajemnice, które Grekom by-* ły spólne z Trakami i Frygami. Aby jednak nie pomięszać jednych rzeczy z drugiemi, ostrzega najprzód (130) Schol. Apoll. Rhod. lib. I. v. 1126. (131) Diod. l. V. §. 64. (132) Strabo Lib. X. (133) Diodor Lib. V. c. 15. (134) Strom. Lib. I. p. 326. 78 Strabo: że pod wyż wyliczonémi imionami Kabirów, Daktylów, Kuretów, Korybantów i t. d. mają się rozumieć nie tylko bóstwa, ale nawet ich kapłani czyli nauczyciele tajemnic (135). Jakoż tradycye Fenickie u Euzebiusza (136) świadczą: że Kabiry należą do owych czasów, kiedy żył Taantus czyli Thot, którzy naukę tego starożytnego prawodawcy wiernie opisali. Ci więc pierwsi Kabirowie mieli wynaleźć sztukę żeglarstwa i budowania statków wodnych ; dla tego powszechne jest mniemanie, że ich Fenićzykowie umieścili w liczbie bogów, ile gdy Herodot (137) świadczy; że posągi Kabirów najdujących się w kościele Wulkana w Memfis, były zupełnie podobne do owych bożyszcz, któremi Feniczykowie zdobili swoje galery. Stąd jednak nie wypada, żeby oni byli rodem z Fenicyi, lecz daje tylko domyślać się, iż przez swą żeglugę mogli być w wielu miejscach i roznieść wszędzie naukę Thota. Zdanie jest wielu: że oni wprzód zaprowadzili tę naukę do Samotracyi, nim się dostali na ląd, lecz to zdanie nie ma poparcia prócz bajek (135) Strabo l. X. „Haec insuper dc diis istis corumque nominum varietate reperies, quod non modo deorum ministri vocantur, sed etiam dei." (136) Eusebius in Praeparat. Evang. l. I. c. 7. „Haec autem omnia e septem Sydec filiis Cabiris appellatis et ab octavo ipgorum fratre Æsculapio, uti iis Taantus deus praecepit conscripta fuisse. (137) Herodot Lib. III. c 37. 79 greckich; cóżkolwiek bądź, pewna jest jednak że Grecy to zrobili z Kabirami, co z tylu innemi bogami, zkądkolwiek się oni do Grecyi dostali. Ich poetowie pozmyślali różne Kabirów początki, genealogią, historyą; późniejsi pisarze szukali etymologicznego znaczenia tych imion w mowie greckiej, nie dając na to uwagi, że imie Kabirów (a może i wszystkie inne pod któremi je wystawiano) przyszło do Grecyi od barbarzyńców. Widać przecież ze świadectw, które Strabo o Kabirach, Daktylach, Kuretach, Korybąntach przywodzi: że oni pierwsi Kabirowie nigdy, ani w Grecyi, ani w Krecie, ani nawet w Samotracyi nie byli; że Kadmus tak pewnie zaniósł religią o bogach do Samotracyi, jak ją zaniósł do Grecyi; a jak poetowie przerobili jego tradycye Fenickie na miejscowe bajki o bogach, tak zapewne zrobili i z tradycyami o Kabirach. Ponieważ wiadomości o tych uczniach Thota zachowały się z przyczyny obrządków, dogmatów i tajemnic ; ja sądzę : że nauka tego bardzo dawnego prawodawcy rozniosła się po Azyi, dostała się na wyspy Archipelagu, a nawet przeszła do Europy przez pewny gatunek missyonarzów, których wedle miejsc i okoliczności wielorako nazywano, a którzy swe początkowe ustanowienie winni byli Thotowi, który zwałli się tak w samej rzeczy lub inaczej? nie jest jeszcze miejsce badać o tem; lecz jak oswoi 80 my się dobrze z historyą Scytów i Bogów, postrzeżemy: że on nie był ani Feniczyk, ani Egipcyan rodem; zkąd wypadnie: że i Kabirowie, lub jakkolwiek ich nazwać zechcemy, musieli pochodzić z owego kraju, zkąd był Thot, ów mówię prawodawca, którego Egipcyanie i Feniczykowie pod tem imieniem wystawują. Strabo między niezliezonemi opiniami, które przywodzi o Kabirach, Kuretach, Korybantach, Daktylach, powiada: że oni mieli pochodzić z Baktryany, albo z Kolchów (138), i że należą wyraźnie do tych czasów, do których odnieść wypada całą historyą o Tytanach. Ktokolwiek zada sobie pracę odczytać to długie świadectwo w Strabonie, obaczy: że wszystkie opinie, które on przytacza, należą do miejsc w Grecyi najdujacych się, do wysp na Archipelagu, do Tracyi i Frygii, gdzie się rozeszła nauka o bogach i o ich tajemnicach; lecz gdy przychodzi szukać prawdziwego początku tej nauki i tajemnic, Strabo odnosi ją do barbarzyńców, do Traków mówię i Frygów, zkąd on wyraźnie wyprowadza nie tylko religią grecką, ale nawet początek ich poezyi i muzyki. Byłaż ta nauka, którą roznieśli Korybantowie, czy Kabiry po Tracyi i Frygii, pierwiastkowa w o (138) Strabo Lib. X. ,,Alii Rheae ab Titanibus tributos. Coribantes ministros, armis instruclos e Bactriana profectos, quidam etiam e Colchis ajunt. 81 wych krajach? nie; dostała się tam ona ztąd właśnie, zkąd pochodzili bogowie, którzy tym krajom panowali; i dla tego to mamy wmięszane imie Akmona pomiędzy Daktylów przez niewiadomość Greków. Daktylowie czyli owi missyonarze, którzy roznosili naukę Thota, opowiadali Akmona jako boga; Grecy dostawszy bardzo późno naukę rzeczoną, która już była zmięszana z nierównie późniejszem ubóstwieniem Kabirów, wzięli bóstwa opowiadane niegdyś za same imiona Daktylów. I dla tego to nie można podlegać na opiniach Greków, nie tylko względem Kabirów, ale też względem wszystkich innych bogów; bo oni już pisali o tem w ów czas, kiedy żadnym sposobem nie można było z pewnością odłączyć historyi od teologii, czyli od bóstw allegorycznych. Dla czego widzimy, że Grecy równie się zgodzić nie mogli pisząc o Akmonie mistycznym, jak się nie zgadzali szukając jego początków historycznych. W sensie mistycznym wystawiając go za ojca Urana, nazywali go najwyższym i najpotężniejszym Akmonem (139); czasem znowu miano go za niebo lub ocean (140); nareszcie robiono go ojcem Kupidyna, czyli miłości (141). Zgoła stan teologicznych kwestyj podobny jest do stanu historycznych badań. Teologija Greków była wszę (139) Schol. Apoll. Rhod. Lib. I. v. 112. (140) Eustach. in Il. v. 18, 410. (141) Simias Rhodius in poemate.         6 82 dzie okryta tajemnicami, które strzeżono pod największym sekretem, aż do upadku bałwochwalstwa; historya zaś początkowa uwikłana zostawała w bajki, które każdy poeta pomnażał i odmieniał wedle swéj imaginacyi. Dla czego nie można dość wydziwić się, wielu teraźniejszym dawnych tajemnic tłumaczom, którzy wsparci na jakim wierszu, lub ułomku z starej tragedyi wydobytym, albo na opini pisarzów (którzy już za czasów wszczętych z Chrześcianami kłótni tę materyą rozbierali), chcą w nas wmówić: że onj rozumieją wszystkie takowe tajemnice, lubo w samej rzeczy żadnym sposobem o nich wiedzieć nie mogą: bo ich ani filozofowie, ani historycy nie znali, oprócz jeżeli byli przypuszczeni do tajemnic; a w takim przypadku nie godziło się o nich mówić nawet, nie dopiero pisać (142). Pozwólmy na moment, że Akmon był osobą mitologiczną tylko, znaczącą co się podoba dzisiejszym tłumaczom : czyli niebo i ocean, czyli Najwyższego, który był ojcem nieba i oceanu, bądź ojcem miłości; niech oni szukają w mowie greckiej dawnej lub późniejszej co to imie znaczyć mogło? wszystko to jest próżne, bo najprzód: upewnić się należy zkąd nauka (142) Herodot Lib. II. c. 4. „Quas vero narrationes ad divina perti,,nentes audivi, eas non libenter in publicum enunciaverim, nisi „ipsorum tantummodo nomina, existimans omnes homines idem „de his sentire." 83 o Akmonie i o innych bogach przyniesiona była? Jeżeli albowiem przeszła ona z Frygii do Greków, więc etymologia imienia Akmona próżno jest poszukiwana w mowie greckiej; tradycye zaś Frygii mają go za syna Manesa. Jeżeliby znowu Manesa i jego synów wypadało brać za najdawniejsze bóstwa Frygii: tedy Frygowie wzięli zapewne to bóstwo od Scytów i Amazonek; bo tak pokazuje się z historyi Akmona, którego dzieje należą albo do Syryi Palestyny, albo do Syryi Kapadocyi; ile gdy wiemy, że do pierwszej zapędzili się Scytowie za Wexorysem królem Egiptu i tam zostawali przez lat 15, a nawet nad tym krajem bardzo długo panowali (143); druga była ich kolonią (144). Zaczém jeżeli Akmon nie był wodzem jakiej hordy Scytów i ustanowicielem ich kofonii w jednej lub drugiej Syryi, być musiał ich bóstwem. Toż samo wypadałoby twierdzić o jego bracie, którego historya łączy się z historyą Amazonek. Strabo, który tak pilnie zbierał wszystkie opinie o dawnych tradycyach co do téj rzeczy, musiał z bardzo dobrego źródła wydobyć wiadomość: że Korybanty pochodzili z Baktryany, lub z Kolchów; ile gdy wiemy, że Baktryana była podobnie kolonią Scytów, a Kolchy stały się ich prowincyą, gdy oni swe państwo rozszerzyli do morza czarnego i dalej (143) Justin Lib. II. c. 3. (144) Diodor Lib. II. c. 11. 6* 84 nawet posunęli w Azyą niniejsza. Wystawia on tych Korybantów jak uzbrojonych, a przecież ich robi xiężą matki bogów. Corybantes ministros armis instructos, zwyczaj prawdziwie Scytyjski, którym szabla nawet służyła za jedyny posag ich bóstwa, którą wystawiali za znak widzialny Marsa, jak mówi Herodot (145). Lecz jakiegokolwiek oni pod tym smakiem obrony wystawiali sobie boga, zawsze jest rzeczą pewną: iż u nich obrządki nawet religii nie były oddzielne od zwyczajnego im w całem życiu uzbrojenia; i żaden Scyta nie miał za rzecz przyzwoitą pokazać się w publiczności bez zbroi i oręża sobie zwyczajnego. Przeto jakkolwiek Akmona brać zechcemy, czy historycznie, czy mistycznie, zawsze z nim trafić musimy do Scytów. Jeżeli go weźmiemy w sensie historycznym, najdziemy że on był wodzem Scytów; jeżeli pójdziemy za opinią, iż był bóstwem, albo osobą allegoryczną, wprowadzoną w jakie dawne systema kosmogonii; tedy pokaże się przez rozbiór wiadomości o Korybantach: że oni cześć jego roznieśli po Azyi mniejszej, gdzie byli Daktylami zwani, a dokąd przyszli od Kaukazów, bądź z kraju Knlchów, bądź z owej graniczącej z Kolchami Alyby, gdzie się najdował lud Bochów. Taki porządek pochodzenia prosty rozsądek skazuje. Ten gatunek xięży, czy missyonarzów, nie tam się pewnie zaczął, (145) Herodot Lib. IV. c. 62. 85 gdzie się na ich imiona zgodzić nie mogli późniejsi, ale się tylko rozszerzył, i był wielorako zwany wedle kraju i innych okoliczności. Dla tego widzimy, że im tyle różne służą imiona, jak świadczą o nich starożytne Feniczyków podania: w jedném miejscu zwano ich Dioscurios, inaczej Cabires, Curetes, Corybantes, Samothraces, Nie mogli oni pochodzić poezątkowie z Baktryany, bo kraj ten był kolonią nie ojczyzną Scytów Bochów; zaczém pochodzili niewątpliwie z owéj Alyby czyli z kraju Chalybów, który zwał się na ostatku krajem Chaldejczyków; i zapewne nie różnili się w początku co do swej nauki od onych xięży, których w Babilonie Chaldejczykami zwano; choć albowiem w tym kraju nie najdujemy Baktryanów, najdujemy imiona, które toż samo w mowie słowiańskiej znaczą. Strabo nalazł tam Byzares, Mela Buzery, Pliniusz Bochires, Ptolomeusz Bocchae: imiona, które służą jednemu i temuż samemu ludowi, a które zdają się być bardzo różne, tym tylko, ktorzy nie znają mowy słowiańskiej i jej wielorakich dialektów; w samej zaś rzeczy są one popsute przez wymawianie i ortografią grecką; Bocchae np. są Bohy (dii), Boćhires znaczą toż samo z ukończeniem łacińskiem, Bactriani czyli Backtriani są Bochoryanie, czy Bogoryanie; zaczém Baktryana jest niewątpliwie Bogorya, czyli osada Bochów; Buzyry, Buzyres, Bozgaedaryssae, jest osada, któ 86 ra się zwać powinna Boiydar; jak podobnie Bogadania, o której mówi Strabo (146), jest Bóg-dania, albo osada od Boga lub od bogów dana; i takowych nazwisk, tak w Strabonie jak i w Ptolomeuszu, najdziemy bardzo wiele po różnych Azyi miejscach, gdzie tylko mieć możemy ślady, że się tam rozszerzały osady owych Scytów, którzy niegdyś nad ta świata częścią panowali; w Albanii Banchia, Bozyta, w Armenii Baginna, Balisbiga, Babona, w Bitynii Bogdamis, właśnie nie opodal gdzie się najdowała Libyssa ; w Medyi Bogistan; zgoła za témi imionami trafić można po nad morzem Kaspijskiém, aż do Baktryany i do Partów (147), którzy także byli kolonią Scytów; za niemi dojść można aż do granic Indyi i do Arabii. Imiona tych wszystkich miast i osad przyrównane do mowy Słowiańskiej, nie tylko wyraźnie znaczą osady Bochów, ale nawet najdują się teraz w Europie z małą bardzo odmiana, gdzie nazwiska Słowiańskie nie zostały popsute przez obce mowy (148). Łatwo przeto jest pojąć: że owi Korybantowie, o których mówi Strabo, nie byli pierwiastkowo z Baktryany, ale z pierwszej osady Bochów, która była ojczyzną tej sławnej kolonii. Strabo jak widać najlepiej tego doszedł, ponieważ on na górach Pary (146) Strabo Lib. I. (147) Justin Lib. II. c. 1, et Lib. XLI. c. 1. (148) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 31. 87 adres najduje miasto Kabyra, właśnie w tém miejscu, gdzie się poczynały nie opodal rzéki Araxes, Euphrates, i Phasis (149); było to miejsce sławne kościołem xiężyca, do którego należało bardzo wiele hierodułów czyli sług kościelnych. Zdaje się więc rzeczą najpodobniejszą do prawdy, że Kabirowie z owych okolic poszli, roznieśli to imie po Frygii, zaszli do Fenicyi i na wyspy Archipelagu. A ponieważ Akmon rachowany jest między Daktylami: nie lekko przeto wnoszą ci, którzy ojca Kabirów Sydyk mają za jednę osobę z Noem. Wieleby tu jeszcze na poparcie tych twierdzeń można przytoczyć i dowieść: że kraj Chalybów, czyli Alyba, było miejsce, gdzie najdawniej odkryto sztukę wyrabiania metallów, i że owi Daktylowie we Frygii przenieśli tę umiejętność z Alyby, lecz jej nie wynaleźli. Ale tak już długo o tej materyi piszemy, iż ona nareszcie samym zbytkiem dowodów znudzić musi. Przystąpimy więc do twierdzeń o Akmonie, i wniesiemy: że ten bóg nie może być wzięty za istotę allegoryczną, że imie jego nie jest początkowe kosmogoniczńe; lecz jeżeli on ma należyć do dawnej teologu: wypada go uważać jak ubóstwionego człowieka, podobnie jak wielu innych bogów, których imiona służyły później do owej teogonii, która nie zawiera w sobie tylko osoby allegoryczne. (140) Strabo Lib. XII. 88 Ci, którzy o Scytach pisali, jakkolwiek oni po grecku oddali wiadomości o religii tych ludów, nigdy przecież nie umieścili Akmona za boga Scytów. Zaczém gdy widzimy, że on w jakimkolwiek sensie wzięty trafia zawsze do historyi scytyjskiej, lubo go Scytowie za boga nie mieli: przeto teologia Frygów nie może go sobie inaczej przywłaszczać, tylko pod tytułem ubóstwionego człowieka, bo on tam był czczony jako założyciel miasta Akmonii. Idzie dalej: że te wiadomości, które o nim zachował Pherecidas, są najpodobniejsze do prawdy i zyskują wiarę historyczna: bo przez nie wyjaśnia się historya o owem piérwszém panowaniu Scytów nad Azyą. Pherecidas był filozof nie poeta, pierwszy z Greków pisał w prozie, żył blisko na sześć wieków przed naszą erą w czasie kwitnącego bałwochwalstwa, kiedy jeszcze nie było potrzeby przekręcać początkowych opini dla obrony przeciw nowej Chrześcian nauce. Zaczem jego wiadomości bez porównania bardziej zasługują na wiarę, niż poetów, lub ich kommentatorów, tych zwłaszcza, którzy już pisali w ówczas, kiedy po państwie rzymskiém rozeszła się nauka Żydów i Chrze- ścian. Twierdzimy więc: że Akmon był Scyta, że był ojcem Urana, że zaprowadził kolonią Scytów do Syryi; a ponieważ reszta bogów idzie od Urana, przeto wszyscy pochodzą od narodu Scytów Bochów. Twierdzimy dalej: że Neptun, czyli on był tenże sam 89 co i Napas, czy wcale innego w genealogii bogów znaczy króla, zawsze pochodził od Scytów. A że jego żona zwać się miała Alopa, czyli Alyba, bądź jak my w mowie słowiańskiej najdujemy Luba, Lubaja, Libya: przeto ci co pochodzenie Libyi, bądź azyatyckiéj, bądź afrykańskiej, wyprowadzają od imienia żony Neptuna, trafiają bardzo dobrze w znaczenie mowy słowiańskiej, i tym sposobem robią związek historyi Scytów z historyą bogów. Imie Libyi nie jest wcale obce rzeczom Słowian; tradycye Czechów dochowały go w imieniu owéj Libusi, której prawdziwa historya ginie w początkowych bajkach tego narodu i nie należy wcale do historyi europejskiej (150). W miarę jak się rozszerzały kolonie Scytów Bochów po Azyi rozszerzało się imie Libyi. Któż wie czy Lubium w Iberyi, albo Libyssa w Bitynii nie były niegdyś stolicą tej wielkiej monarchii, która się za czasem rozszerzyła po całej Azyi? Alboż podobnego przykładu nie mamy na Rzymie? który się zaczął od bardzo małej pasterzów osady, a potem dał imie największej w świecie monarchii. Widzimy przecież, że gdy z czasem państwo rzymskie na zachodzie upadło, kraje, które go składały, odzyskały wraz z niepodległością dawne swoje imiona; Rzym jest teraz miastem, które żadnemu krajowi nie daję więcej imienia! Mimo czego przecież, długo na wscho (150) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 32. 90       dzie utrzymywało się jeszcze imie Rzymian, choć go już nie używano na zachodzie, tylko do znaczenia obywatelów tego niegdyś sławnego miasta. Toż samo można mówić o Libyi azjatyckiej. Imie jej zaczęło się w kącie, iż tak powiem Azyi, rozszerzyło się po wszystkich krajach Azyi mniejszej, stało się pewnie powszechne i jedyne całej monarchii Scytów, tak dalece: że go nawet w Syryi Palestynie nalazł jeszcze za swoich czasów Ptolomeusz (151); dostało się nareszcie do Egiptu, ile że ten kraj zwał się także Libyą i należał do owej pierwszej Scytów monarchii; ztamtąd rozeszło się dalej po Afryce z koloniami Egipcyan. Lecz gdy Ninus położył koniec panowaniu Scytów w Azyi, ustać tam musiało imie Libyi w dziejach ludzkich i ustąpić miejsca nowej pod ówczas monarchii assyryjskiéj. Inne kraje gdzie potęga Assyryjczyków nie zaszła, odzyskały swe dawne imiona wraz z niepodległością; zostało się tylko imie w Egipcie; a że go kolonie Egipcyan po Afryce rozniosły : przeto Grecy, a może nawet i Egipcyanie, nadali to imie całej w ówczas znajomej Afryce, jako osobnej dawnego świata części. Zkąd poszło: że greccy pisarze nie najdując więcej tego imienia przenieśli jego pierwiastkową historyą do Afryki, która się pod ówczas zwała Libyą. Tam się więc naleźli bogowie, a nawet i Amazonki; bajki re (151) Ptolomeusz Lib. V. c. 16. 91 sztę śladów zatarły. Zaczém, co należało rozumieć o Scytach, przypisy wano Atlantom, dla tego jedynie: że między królami Scytów Bochów najdował się Atlas, a w Maurytanii miny solne zwano Atlantami. Czegóż imaginacya poetów nie przetworzy? Nim Grecy zaczęli pisać historyą, była ona już uwikłana w bajki przez poetów, i w tajemnice przez teologów, którzy imiona kosmogoniczne zmięszali z imionami historyi należącemi. Uranus np. znaczył niebo w mowie greckiej, i dobrze to imie użyli teologowie na pokazanie, że było wprzód niebo i ziemia niż ludzie. W takim sensie należy rozumieć teogonią Hesioda. Ale szukając etymologii, co znaczyć mogło imie owego króla Urana? który był synem Akmona rodem Scyty; widoczna jest: że jej nie można naleźć w mowie greckiéj, lecz w mowie słowiańskiej, jaka była owa ludu Bochów; w téj tedy mowie dojdziemy: że Uranus znaczy Hurana po rusku, Huraka po morawsku, Górala po polsku (152), imiona które się dawać żwykły gór mieszkańcom. Wróćmy jeszcze do owego podobieństwa względem losu Libyi i Rzymu. Strabo najdując kraj Chalybów, i pisząc tak wiele o jego starożytnem pochodzeniu, kończy przecież na tem: Sunt autem omnes hi agrestes homines. Otóż obraz co czas robi z losem najpotężniejszych narodów! ktoby dziś chciał szu (152) Obacz téj rozprawy powyższą notę pod licz. 18. 92 kać Rzymian za naszych czasów, nie w Rzymie, lecz w tym kraju, gdzie niegdyś rozciągała się monarchia rzymska, zdziwiłby się zapewne: że same tylko Wołochy to imie zachowały dotąd, bo oni jedni zowią się teraz Romuni. Możnażby po tym ludu, wcale podobnym obyczajami nieugłaskanemi do owych Chalybów, wyobrazić sobie stan niegdyś kwitnącej monarchii rzymskiej? Przecież, odejmijmy jej historyą tak dobrze nam znaną, niech ona podobnie zaginie, jak zaginęła historya Scytów Bochów, a każdy z trudnością pojmie: co to był niegdyś Rzym i jego potęga? nalazłszy tylko imie Rzymian u dzisiejszych Wołochów. Reszty owego Rzymu, który ostatni panował światu, czas zagrzebał w ruinach; jego ozdób i osobliwości trzeba teraz głęboko w ziemi szukać; Rzym dzisiejszy błyszczy się tylko szczodrobliwością papieżów i ozdobami, na które po większej części składa się chrześciąńska Europa. Strabo nalazł jeszcze ślady kwitnącego niegdyś stanu owego Lubium w Iberyi, choć ten kraj był pewnie zapomniany i oddzielony na około górami od reszty Azyi (153). Owe piramidy w wyższym Egipcie dochowały dotąd ślady granic téj wielkiej monarchii, która kończyła się przy górach Libyi afrykańskiej. Te niezmier (153) Strabo Lib. XI. „Iberia magna ex parte urbibus ethabitationibus „plena est, et tecta fictilia et aedificiorum structuras ad archi„tecturae normam et fora publica, et alia plurima habet."          93 ne gmachy przetrwały nawet pyszne lecz późniejsze i mniej trwałe budowy Palmiry i Heliopolis, któremi cesarze rzymscy zadziwili zdobytą przez Rzymian Azyą. Mniemane kolumny Herkulesa, które bajki Feniczyków i Greków {wsunęły aż na koniec zachodniej Afryki, a których śladu nigdzie Strabo nie nalazł, służyły tylko swém nazwiskiem miejscu, nie żadnej budowie. Piramidy pokazują nam dotąd owe miejsce gdzie starożytność położyła granice miedzy Azyą i Afryka, to jest na granicach dawnej i nowej Libyi, lubo dziś obydwóch nie spomina więcej Jeografia teraźniejsza. Widzimy tedy: że cała trudność w pojęciu prawdziwego stanu Libyi azyatyckiéj ztąd jedynie pochodzi: iż nie mamy o niej krajowych dziejów, i że Grecy dostali tylko ciemne reszty o dziejach Scytów Bochów, które tem bardziej swemi bajkami zaciemnili. Solon pisząc o Atlantach, przełożył imiona téj historyi z egipskiej mowy na grecką; Egipcyanie jak mówi Plato toż samo pierwej przed nim mieli zrobić (l54); i możnaż się dziwić, że tym sposobem stracono prawie klucz do prawdziwego znaczenia historyi rzeczonej? Wszelako gdy widzimy że ród Bogów zaczyna się od tych Scytów, którzy się zwali Bochae, nie można wątpić, żeby historya początkowa Libyi nie była prawdziwą hiśtoryą Scytów rzeczonych, zwłaszcza gdy Dio (154) Plato in Dialogo Critias. 94 dor za którym idziemy (155), wydobył ją z poema Tymoety, który je nazywa Poema Frigium nie Libycum; co pokazuje: że Libya, której on historyą początkową opisał, musiała być koniecznie w Azyi, musiała graniczyć z Fryglą, albo nawet być tym samym i jednym krajem, choć tego Diodor nie pojmował. §. VI. HISTORYA LIBYI AFRYKAŃSKIEJ WRÓCONA DO LIBYI AZYATYCKIEJ ZA POMOCĄ DOWODÓW JEOGRAFICZNYCH. Porównanie historyi Atlantów z historyą Scytów. — Co historya Libyi podaje do wiadomości o Bachusie. — O Ammonie i przyczynie jego wojny z Tytanami. — Uwagi nad historyą Ammona i Tytanów. — Jak można pogodzić niezgodności tćj historyi. — Co był w samej rzeczy Ammon? — Gdzie panował Ammon, a gdzie Uranus? — Gdzie panowała Amaltia ? — Gdzie był kraj Nysseów i Nyssa?— Zkąd poszło zmięszanie rzeczy afrykańskich z azyatyckiemi. — Zkąd poszło mniemanie o Amazonkach afrykańskich i o historyi bogów w Afryce — Niezgodność greckich pisarzów najwięcej pomaga do rozwikłania tych historycznych trudności. Rozbiór kilku imion doprowadził nas do odkrycia prawdziwej Libyi, najdującéj się niegdyś w Azyi i jej położenia około gór Kaukazu; sprobójmy teraz czyli rozbiór historyczny nie przekona nas jeszcze bardziej, że ona koniecznie służy Łibyi azyatyckiéj nie afrykańskiej. Historya rzeczona zawiera w sobie trzy najważniejsze przedmioty: panowanie mówię Ammona, za którego miała być wojna z Tytanami, sła (155) Diodor Lib. III. c. 5. 95 wne Amazonek dzieła i zdobycie Egiptu przez Bachusa. Historya Scytów uczy nas podobnie o rozszerzeniu ich państwa około gór Kaukazu, o zdobyciu przez nich całej Azyi, o najsławniejszych dziełach dwóch królów Palo (156) i Napasa, i o założeniu monarchii w tej części świata, która trwała przez 15 wieków. Porównajmy więc opis miejsc jeograficznych, o których te dwie historye spominają, porównajmy same wydarzenia historyczne, o których mówią; a przekonamy się: że historya Libyi afrykańskiej jest prawdziwą historyą Libyi azyatyckiéj, albo raczej historyą owej pierwszej monarchii Scytów. Ponieważ historya Libyi jest historyą bogów, przeto chcąc naleźć prawdziwe jej miejsce, musimy zacząć od dziejów Bachusa, bo nas tak prowadzą dochowane w tej mierze pamiętniki. Diodor nic nie opuścił, co tylko za jego czasów wiedziano o Bachusie i starał się zebrać wszystkie tradycye, tak Greków jak i barbarzyńców. Opisał najprzód związki jego dziejów z dziejami Ozyrysa, gdzie zaraz wytknął bajki greckie o Bachusie synu Semele i o Alceusie synu Alkmeny, opisał dalej dochowane tradycye o Bachusie indyjskim; a pisząc o rzeczach scytyjskich, nalazł króla tego ludu, który się zwał Pało albo Pluto, i okazał: że Egipcyanie Ozyrysa Plutonem nazywali, mówiąc o Etyopach dowiódł; że Ozy (156) Niektóre tłumaczenia zowią tego króla Plutonem. 96 rys należał także do ich historyi, zebrał wszystkie wiadomości jakie miano o Nyssie, o Tytanach i o matce bogów, gdzie w szczególności pisze o Bachusie, jak go uważano w sensie mistycznym, i wielu Bachusów rachowano w sensie historycznym; przystępuje nareszcie do tradycyj które pochodziły z Libyi, a które on wyszukał w najważniejszych źródłach; powiada albowiem: że Dyonizyusz, dawnej historyi pisarz, podał do wiadomości rzeczy Bachusa, Amazonek, Argonautów i wiele nawet innych, i upewnia, że te wiadomości wyczerpał z poema Tymoety syna Laomedonta Orfeuszowi spółczesnego, który odbywszy daleką do Nyssy i Libyi podróż, napisał dzieło w dawnej mowie i dawnemi literami pod tytułem: Poema Frigium. Świadectwo zatem Diodora, które tu przytaczać będziemy, zasadza się na powadze poety historyka, który jeszcze dawnemi literami Pelasgów pisał, który żył za czasów Orfeusza, a zatem bardzo wcześniej przed Solonem, pisarzem rzeczy o Atlantach, który jak świadczy Plato, imiona owych Atlantów, przełożone dawniej na mowę egipską, przełożył znowu na mowę grecką. Nim zaś przystąpimy do rozbioru samej historyi, zastanawiamy czytelnika uwagę, że Tymoeta nazwał dzieło swoje Poema Frigium; co każdego ostrzedz powinno: że jego podróże przedsięwzięte być musiały do Frygii i do takiej Libyi, która graniczyła z Fry 97 gią, gdzie być musiał lud Nysseów, albo przynajmniej miasto Nyssa. Tak przygotowani przypatrzmy się już bliżej tym szczątkom najstarożytniejszej historyi, którą nam Diodor dochował. Wedle tych i takim sposobem zebranych wiadomości, pokazuje się: że Ammon części Libyi król, miał w piérwszém małżeństwie Rheę, Urana córkę, Saturna i Innych Tytanów siostrę; lecz mimo tego: objeżdżając on swoje królestwo w owych okolicach, gdzie były góry Ceraunia zwane, postrzegł tam panienkę pięknej urody Amaltia zwana, polubił ja, i z takowego romansu nastąpił zwyczajny skutek: iż z Amaltii otrzymał syna, znanego pod imieniem Bachusa. Obawiając się wszelako, aby Rhea, dowiedziawszy się o tych sekretnych z Amaltia związkach nie prześladowała jéj, i oraz nie przedsięwzięła jakich mściwych kroków przeciw małoletniemu Bachusowi, postanowił go sekretnie oddać na wychowanie. Nyssa Arysteasza córka wybrana była na ten koniec od Ammona aby to niemowlę wychowała. Osadził on ja na wyspie rzeki, która się zwać miała Tryton. Nad wyspa był przełożony Arysteasz, człowiek wielkiego rozumu i doświadczenia. Tak dobrze ułożone wychowanie Bachusa udało się szczęśliwie: syn Ammona, rósł w cnoty î rozum za usilném staraniem Nyssy, pod dozorem jéj ojca Arysteasza. Przyjaźń mię dzy Ammonem i Amaltią nie musiała być przemijająca, 7 98 bo ten król powierzył jéj nawet ów kraj w rządy, który swém położeniem jeograficzném miał być podobny do rogu wołowego; a że obfitował we wszystko, osobliwie w dobre winnice i owoce, przeto nazwano go cornu Amalthiae; co miało dać powód do powszechnego przysłowia: że wszystkie szczęśliwe kraje zwano podobnie. Sekret, (ak dobrze ułożony, nie mógł się wszelako długo utrzymać. Rhea odkryła te związki miłosne Ammona, i nieubłagana w żalu, postanowiła wszystkich sposobów użyć, aby zgubiła młodego Bachusa. Mściwe jednak zamysły macochy nie mogły się udać, bo młody syn Ammona zostawał pod czuła strażą Arysteasza i Nyssy; zaczém przyszło do nieubłaganych niechęci między nią i Ammonem. Rhea rozwiodła się z tym królem i poszła w powtórne małżeństwo za Saturna, który najwięcej między Tytanami celował. Nie było na tém dosyć : niechęci osobiste wkrótce się przemieniły w nienawiść między Ammonem i wszystkiemi Tytanami; przyszło nareszcie do wojny. Ammon nie był dość silny oprzeć się tak wielkiemu związkowi Tytanów, w pierwszej potyczce utracił królestwo i ratował się ucieczką do Krety. Saturn opanował całe jego państwa, i o nic więcej nie szło jak tylko: dla dokonania zemsty zupełnej, zdobyć ów kraj rzeka Trytonem oddzielony i zgubić młodego Bachusa, z przyczyny którego za 99 jęła się ta wojna domowa między bogami. Stajemy na tem; ponieważ tu nie idzie, byłali historya bogów prawdziwa lub mistyczna; szukamy tylko, któremu krajowi jéj opis służy, czyli on jest zgodniejszy z położeniem Libyi afrykańskiej, czy z położeniem Libyi azyatyckiéj. Jeżeli damy uwagę na to: gdzie Ammon panował? widzimy: że on był królem części Libyi; jeżeli znowu szukać zechcemy: gdzie on polubił Amaltią? postrzegamy: że się to działo w tej części północnej gór Kaukazu, które się zwały Ceraunia; jeżeli nareszcie dobrze rozpatrzyć się zechcemy: czyli tam jeografowie kładą jakie miasto pod imieniem Nyssy? przekonamy się : że takowego miasta nie było w Libyi afrykańskiej. Takim więc sposobem historya pro- sta i wcale do prawdy podobna zdaje się być bajką przez wzgląd na jeograficzne położenie. Bo któż rozsądnie mógłby wierzyć, żeby król panujący w Libyi afrykańskiej, posiadał kraje około gór Kaukazu, a jeszcze po ich stronie północnej; lub, choćbyśmy tę niezmiernie wielką obszerność państwa jego za podobną przyjęli: aby on szukał miłosnych romansów u gór rzeczonych, i z Libyi afrykańskiej jeździł zakochać się w Amaltii do gór Ceraunia zwanych, albo znowu uzyskane z niéj niemowlę odesłał na wychowanie do Afryki. Takich przecież niezgodności jeo graficznych pełna jest historya bogów. Uranus np. 7* 100 miał być królem Atlantów, gdy tym czasem Diodor upewnia: że jego córka Basilea była rodem z Frygii(157); Menoa znowu miał być razem królem Frygii i Libyi (158); a zatem wypada rozumieć, że on panował obu tym częściom świata. Bachus miał mieszkać w Nyssie, ale nie wiedzieć w której, bo Azya i Europa pełne są miast znanych pod tern nazwiskiem; w Afryce zaś nie było miasta Nyssy nad rzeką Trytonem; a w Azyi choć najdujemy miasta po różnych miejscach, nigdzie znowu nie najdujemy rzeki Trytonu. Pisarze spominają tylko o jednej Nyssie w Afryce, która się najdowała nie opodal Egiptu, i gdzie także rzeki Trytonu nie było, wszelako nie zgadzają się na prawdziwe położenie tego miasta. Herodot powiada, że ona była u Etyopów(159); Diodor przeciwnie najduje ją u Arabów (160), którzy także z Egiptem graniczyli. Cóż dopiero gdybyśmy chcieli do tych jeograficznych niezgodności dodać jeszcze tradycye Greków, należlibyśmy się nierównie bardziej zarzuceni niezrozumianemi trudnościami, o których Strabo tak mówi: Alit sane alio modo fabulantur, (157) Diodor l. III. c.5. Natales tamen hujus Deae Phrygiae adscribuntur. (158) Idem ibidem i Asserunt enim incolae Phrygiae et Libyae regem priscum fuisse Menoen. (159) Herodot Lib. III. c. 97. Aethiopes Ćgypto contermini.. quiquae sacram Nyssam incolunt et Dionyso dies festos agunt. (160) Diodor l. I. part. 1. c. 2. 101 dubia dubiis accumulantes, variisque ac diferentibus nominibus ac numeris utentes (161). Ale te w jeografii niezgodności nie wywracają bynajmniej prawdy historycznej, czynią ją tylko do zrozumienia trudna. Dawne dzieje właśnie dla tego zdają się nam do wiary niepodobne, że nie mamy znajomości jeografii, któraby była do nich stosowna. Nie tam albowiem należy szukać Libyi początkowej, gdzie ją później pisarze najduja, a pod której imieniem szła niegdyś cała dzisiejsza Afryka; lecz tam, gdzie świadectwa o starożytnych dziejach dowodzą: że były też same ludy, które później najdujemy w Libyi afrykańskiej; i dla tego to tak obszernie mówiliśmy wprzódy o rzeczach Afryki, abyśmy teraz tern łatwiej pojęli starożytne dzieje Azyi. Jużeśmy okazali pierwszą ojczyznę Etyopów i Indów; jużeśmy dowiedli, że Atlantowie afrykańscy nie zwali się Atlantami lecz Maurami; że Grecy nadali imie Atlantom od min solnych; że Maurowie górę u siebie największą nazywali Diris nie Atlas ; że greccy poetowie, nazwawszy Maurytanów Atlantami, górę Diris nazwali Atlasem, utworzyli bajkę o Atlasie spółczesnym Alceuszowi i Perseuszowi, rycerzom europejskim niezmiernie późniejszym od owego Atlasa, należącego do genealogii Urana; juźeśmy nareszcie dowiedli, gdzie była owa azyatycka Libya; a zatem nie będzie nam trudno o (161) Strabo Lib. X.     102 kazać teraz jeograficzne położenie, ktoreby się zupełnie stosowało do wydarzenia historycznego. Ammon o którym tu mówimy, jest to najdawniejszy Jowisz Libyi. Godząc o nim wszystkie powieści pokazuje się: że on był niewątpliwie brat Urana, a zatem syn Akmona, wnuk Manesa. Twierdzenie nasze spieramy świadectwem Diodora (162), on bowiem mówi: iż był drugi Jowisz, brat Urana, który panował na wyspie Krecie; a pisząc znowu o Ammonie, twierdzi: że po przegranej z Tytanami ratował się ucieczka do Krety (163). Tych dwóch dowodów nie można wprawdzie pogodzić z kretejskiemi podaniami, które Diodor osobno zebrał (164); bo jakośmy to już tylekrotnie powiedzieli, wszystkie greckie tradycya są właśnie jak chaos niepodobne do rozwikłania, zapewne dla tego: że się z niemi mięszają teologiczne tajemnice i poetyckie bajki, które każdy podług swej imaginacyi tworzył. To tylko widać : że Kretejczykowie chcieli podobnie podać swą wyspę za ojczyznę bogów jak i Egipcyanie, którzy utrzymowali: że (162) Diodor l. III. c. 5. „Fuit alter Jupiter Urani frater, qui in Creta insula regnavit." (163) Idem ibidem (Saturnus) „Rheae suasu adversus Ammonem „moto bello Titanum praesidio acie superior fuit; Ammonem,,qud fame coactum in Cretam fugere compulsit, ubi Curetes „regnabant. Ibi regis filiam Cretam nomine uxorem cum coe„pisset, regno surapte, insulam Ante-Ideam dictam, Cretam „ab uxoris nomine appellavit." (164) Diodor Lib. V. c. 15. 103 ich kraj był gniazdem tychże samych bogów; co jedynie dowodzi: że oba narody mieli zapewne jedne początkowe podania, które się z Thotem i Kabirami dostały do Egiptu, a z Daktylami i Kuretami do Krety. Widząc tedy, że Ammon jedna jest i taż sama osoba w tradycyach Libyi, która podana jest za brata Urana, za najdawniejszego Jowisza Libyi i za owego Jowisza, który w Krecie panował, łatwo pojąć się daje: że nim on schronił się do Krety po owej przegranej z Tytanami, panował wprzód w Libyi. Gdzież tedy być mogło owo pierwsze jego państwo? Diodor powiada: że on był królem części tylko Libyi (165), dowód że już pod ówczas Libya była bardzo obszernym krajem. Nie można się omylić, że Uranus tam panował, gdzie się najduja kraje Azyt mniejszej (166); zaczém widać, że te kraje, względem prawdziwego gniazda Bochów przystoją Azyi mniejszej, która od północy przypiera do morza czarnego , od zachodu do Bosforu Trackiego, do Propontydy, do Helespontu i do Archipelagu, i że to miejsce nazywa Diodor propinqua oceano, zgadza się to dobrze z poetycką wolnością owych pierwszych Grecyi pisarzów; Strabo właśnie świadczy (167), że (165) Diodor Lib. V. c. 15. Ammonem Libyae partis regem. (166) Idem, ibidem : Tenuisse quoque magnam orbis partem, maximeque loca ad occidentem atque ad septentrionem sita. (167) Strabo Lib. I. Forsan ob hanc causam ex Ponto ad oceanum vocabulum transtulit (mówi on o podróżach Jazona) dodając 104 i Homer czarne morze nazywał czasem oceanem. I dla tego to widzimy, zkąd cała zawiłość wynikła w owej relacyi Solona o Atlantach, który zmięszał razem morze czarne z oceanem. Nie można zaś żadnym sposobem innego Uranowi naznaczyć kraju, nie tylko przez wzgląd: że on był synem Akmona i wnukiem Manesa, z których pierwszy założył we Fryga miasto Akmonia, gdzie drugi panował, ale nadto: że Basilea córka Urana była także rodem z Frygii (168). Jeżeli zatem Uranus posiadał kraje owéj już wielkiej Libyi na zachód, Ammon musiał je posiadać na wschód; i tak się właśnie w jego historyi pokazuje; bo w kraju, któremu on panował, powinny się najdować góry Ceraunia zwane i lud Nysseów, gdzie Bachus był wychowany. Przez ten wzgląd domyślam się nie bez przyczyny: że państwo Ammona dochodziło na południe aż do gór Tauru, tam, gdzie one oddzielają Armenią od Mezopotamii; na zachód do morza czarnego, a nawet do jeziora Maeotis i do Donu; na północ obejmowało wszystkie góry Kaukazu aż do morza kaspijskiego; na wschód zaś dochodziło aż do rzeki przyczynę, iż był czas kiedy morze czarne miano za ocean „Aevi „autem illius homines simpliciter ponticum pelagus, uti quen„dam oceanum arbitrati sunt, quique eo usque adnavigabant, „non aliter in exteriora ingredi maria credebantur, quam qui „extra columnas longius producti fuerunt." (168) Diodor Lib. III. c. 5. Natales tamen Deae hujus Phrygiae adscribuntur. 105 Ochus. Ten mój domysł spieram najprzód: na świadectwie Diodora o Scytach, który powiada: że Scytowie z początku posiadali bardzo mały i nikczemny kraj nie opodal od rzéki Araxes, lecz go potem rozszerzyli daleko aż do gór Kaukazu, do morza czarnego, do jeziora Maeotis i do Donu (169); powtóre: że góry Ceraunia właściwie tak zwane, było to pasmo owe, które się rozciągało na północ od strony wschodniej gór Kaukazu; a Diodor powiada, że te góry należały do państwa Ammona (170); nareszcie że Ammon odesłał Bachusa na wychowanie do Nyssy, co się nie ma rozumieć o samem mieście, ale o kraju, nad którym Arysteasz miał być przełożonym; bo Diodor powiada, że mimo wojska, które Bachus zebrał w Nyssie, Arysteasz przybył mu na pomoc z celniejszymi obywatelami kraju rzeczonego (171), a właśnie w tern miejscu Strabo (172) najduje kraj Nysseów, przez który płynęła rzeka Ochus. Mamy tedy razem kraj Scytów i Bochów. Ponieważ zaś dowiedliśmy, że Uranus i Ammon byli bracia, a zatem oba synowie Akmona i wnukowie Manesa; po (169) Diodor Lib. II. c. XI. „Agros ampliarunt, montanos quidem „usque ad Caucasum, campestres vero usque ad occanum et „Maeotidem paludem, aliaque loca ad Tanaim usque flumen." (170) Idem Lib. III. c. 5. „Qui regnum perambulans juxta Ce„raunios montes." (171) Idem ibidem. Subsidium ei tulisse Nyssaeorum nobiliores. (172) Strabo Lib. XI. 106 nieważ Manes był razem królem Libyi i Frygii: przeto wiedząc gdzie była Frygia i owa Libya, o której Strabo tak wiele pisze, pokazuje się: iż kraj który się zwał właściwie Libyą, był pod panowaniem Ammona; ten zaś, który Frygią zwano, dostał się w podziale Uranowi. A że Diodor pisze dalej : iż Ammon panował tylko nad częścią Libyi ; zaczém wypada to wziąć za dowód: że imie Libyi było już pod ówczas powszechne krajom Azyi gdziekolwiek się kolonie Scytów rozeszły po owej części świata. Ani rozumiejmy żeby w imieniu kraju podległego Amaltii miał być tylko obraz poetycznej fikcyi; dość jest odczytać w Strabonie co on pisze o Albanii, kraju graniczącym z górami Ceraunia zwanémi, aby nie wątpić, że to jest właśnie owa ziemia, którą nazwano niegdyś Cornu Amalthiae. A ponieważ my w tym całym opisie mamy tylko imiona, które Diodor wydobył z poema Dyonizyusza, który znowu nalazł je zapewne w poema owego Tymoety; przeto kto wić, czyli Amalthia nie była w samej rzeczy Libya, albo Lubaja, i jej stołeczne miasto owo Lubium, które Ptolomeusz nalazł w Iberyi. Twierdzić tego za rzecz pewną nie można; ale położenie miejsca i nazwisko Ąmaltii toż samo znaczące w mowie słowiańskiej, bardzo skłaniają do podobnego domysłu; ponieważ o tem wątpić nie należy, iż Amaltia musiała tam mieć kraj wydzielony od rządu, gdzie 107 jego położenie odpowiadało bliskością do gór Ceraunia (173) i było godne takowego nazwiska, pod którem tylko szczęśliwe i obfite kraje starożytność zwała Cornu Amalthiae. Cóżkolwiek bądź : miejsce w którem był wychowany Bachus najlepiej usprawiedliwi nasze twierdzenia. Diodor pisze, że Ammon obawiając się nienawiści Rhei odesłał Bachusa na wychowanie do Nyssy (174). Czytając długie jego w téj mierze świadectwo, każdemu przyjdzie na myśl: że on go żywcem wypisał z poema Dyonizyusza lub Tymoety; bo gdzież takowy kraj naleźć się może? w Afryce nie masz go nigdzie; osobliwie zaś przy rzece Trytonu ani o podobnym kraju żaden pisarz nie spomina, ani nawet tam Nyssy, ni ludu Nysseów nie mieści. Choć wszelako nie można przeczyć, żeby ten opis nie był oddany w całej poetyckiej sztuce; przecież z zadziwieniem przychodzi dostrzedz, że jego obraz jeszcze jest za nadto słaby do szczęśliwości owego kraju, któremu prawdziwie służy. W téj Libyi nad którą panował Ammon, była Nyssa i lud Nysseów. Opis jego zupełnie zgadza się z tym, który najdujemy w Strabonie (175). Mamy więc kraj Nysseów w A (173) Diodor Lib. III. c. 5. Amalthiam propinquae orae praefecit. (174) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 33. (175) Strabo L. XI. „Nyssaca ad Hyrcaniam pertinet, nonnulli eam per sese putant. Hyrcania usque ad mare Ocho et Oxo fluminihus irrigatur, quarum Ochus per Nyssaeam fluit. 108 zyi nie w Afryce, nad morzem kaspijskiém, nie nad śródziemnem. Świadectwo Ptolomeusza w tej mierze jest zupełnie zgodne ze Strabonem (176), prócz: że on kraj Nysseów do Margiany przyłącza; co samo dowodzi: że kraj ten najdował się między Hyrkanią i Margianą. Widzimy zatem, że się wszystko dobrze wyjaśnia. Ammon poznał Amaltią przy górach Ceraunia zwanych, udzielił jéj jaką część Albami w rządy, jej syna odesłał na wychowanie do Nyssy, która była w kraju Nysseów, najdującym się między Hyrkanią i Margianą; a kto wié, czy ten kraj nie obejmował pod ów czas całej Hyrkanii i znacznej części Medyi ; bo Diodor powiada: że przystęp do niego był tylko jeden i bardzo trudny (177); co zapewne rozumiećby należało o owém miejscu, które Ptolomeusz (178) zowie Zagriae albo Caspiae portae. Tego tedy kraju opis u Strabona (179) zupełnie odpowiada owemu, który wyżej przytoczyliśmy z Diodora. Tam więc jest prawdziwie ów kraj gdzie Bachus był wychowany. Diodor nie użył w jego opisie żadnego fałszywego rozumowania; lecz przez wzgląd na imie Libyi, którego więcej nie najdowano w Azyi, przeniósł całą rzecz do Afryki, albo zastał już przeniesioną przez (176) Ptolomeus Lib. VI. c. 10. (177) Diodor Lib. III. c. 5. Uno difficilique aditu, quem portas Nyssaeas dicunt. (178) Ptolomeus Lib. VI. c. 2. (179) Strabo Lib. I. 109 Dyonizyusza, którego przywodzi, W całej Afryce, prócz rzeki Trytonu, nie można nic pokazać, coby tę historyą usprawiedliwiało. Wiémy zaś zkąd to imie poetowie wymyślili. Pamiętać albowiem należy, iż tak w Medyi i nad brzegami morza kaspijskiego najdował się niegdy Jazon, jak i w Afryce, tam osobliwie, gdzie była rzeka Trytonem od Greków nazwana; zkąd łatwo mogła nastąpić pomyłka, ile że i w Medyi najduje się podobne rzeki imie, którą Ptolomeusz (180) Stratonem zowie. Takowe zmieszanie rzeczy azyatyckich z afrykańskiemi należy wybaczyć greckim pisarzom, bo to pochodzi z jednej zawsze przyczyny, to jest: że Jazon był w obu miejscach, że potomstwo Argonautów osiadło w Afryce, a inne greckie kolonie rozszerzyły się nad Pontem, że nareszcie imie Libyi, które zupełnie ustało w Azyi, trwało jeszcze długo w Afryce. Powieści o jednej rzeczy przychodziły do Grecyi ze trzech stron: od Egipcyan i Greków osiadłych w Cyrenaice, od barbarzyńców mieszkających nad morzem czarném, a w szczególności od Kolchów; znowu od kolonij greckich, które się tam najdowały, od Traków i Frygów i podobnie od Greków, którzy się w tych obu krajach rozszerzyli. Każdy opowiadał o jednej rzeczy wedle swego sposobu; tradycye tak dawne i przeniesione od tak odległych krajów, (180) Ptolomeus lib. VI. c. 2. 110 musiały być koniecznie zmienione; dodajmy do tego, że te tradycye mięszały się z najdelikatniejszemi tajemnicami religii, że poetowie nie znając tych tajemnic, pozwalali wiele swéj imaginacyi; ci zaś którzy w swych poematach pisali teologiczne rzeczy, używali tylko samych imion, nie zważając bynajmniej na historyą: i ztąd to wyniknąć musiało tak wielkie zamięszanie w tradycyach greckich. Alboż nie widzimy podobnych rzeczy za naszych czasów? jak mała przyczyna służyła do nazwania wielkiej części ziemi w Ameryce krajem Amazonek. Nie trzeba tylko dowcipnego poety, żeby ułożył romans o przejściu tych rycerskich dziewic do nowo odkrytego świata, aby każdy, który nie wié przyczyny, zkąd się tam wzięło imie Amazonek, uwierzył że one w samej rzeczy od niespamiętanych czasów najdowały się w Ameryce. Taki jest właśnie przypadek Amazonek nalezionych w Libyi afrykańskiej. Pierwsi Grecy, którzy w tamte strony zapłynęli, postrzegli : iż dziewczęta mieszkańców nad rzéką i jeziorem Trytonu, miały pewny obyczaj, ćwiczeń rycerskich, pod czas których biły się kijmi i kamieniami, i to zapewne obudziło myśl: że one być musiały Amazonki; bo tradycya o Bachusie i Minerwie jest daleko dawniejsza od podróży Jazona do Afryki i Azyi. Dość było, aby tę myśl jaki poeta podniósł, żeby jéj uwierzono, w owym zwłaszcza wieku, w któ 111 rym więcej się ubiegano za osobliwościami , jak za krytyką, bez której historya mało się różni od bajki. Kolonie Egipeyan, rozszedłszy się najwcześniej po brzegach Afryki, zaniosły tam imie Libyi i jéj najdawniejsze dzieje. Feniczykowie i Grecy osiedli tam później i zmięszali się z dawnemi mieszkańcami; ich wiadomości o bogach i o rzeczach początkowych Libyi azyatyckiéj, wyszły z czasem na miejscowe tradycye ; z tych więc troistych źródeł utworzyły się wcale nowe bajki. I tym sposobem nie wchodząc w to bynajmniej-, zkąd tam wziąść się mogło imie rzeki i jeziora Trytonu, powieści Greków dawniej osiadłych nad rzeczoném jeziorem, brano za tradycye miejscowe. Minerwa, Neptun, Amazonki, Bachus, były to bóstwa, które tam początek wziąść miały; indziej pokazowano górę bogów, dalej kraj Atlantów i Atlasa przemienionego w górę; Ammona stolica być miała pośród owych niedostępnych piasków; Bachus począwszy od jeziora Trytonu uganiał się za Tytanami, nim przez te niezmierne piaski doszedł do ojczystego miasta i nim zdobył Egipt. Zgoła cała historya bogów nalazła się w Afryce, podobnie jak teraz po wielu miejscach naleźć można górę Kalwa ryi, którą dobrze zrozumiana pobożność rozniosła, po krajach katolickich. Poetowie greccy, wszystko to stosując do swych tradycyj, zmięszali najdawniejsze rzeczy z dziejami swych rycerzów : zapomniano zgo 112 ła jakiemu miejscu i jakiemu czasowi historya o bogach służyć powinna była. Herodot takowe powieści wypisał pewnie z jakiego dawnego poety, tak jak Diodor z Dyonizyusza, a Dyonizyusz z Tymoety; Pauzaniasz przepisał znowu co w Herodocie nalazł. Zkąd poszło: że Minerwa raz nie miała matki, tylko ojca Jowisza, w którego poczęła się głowie; drugi raz była córką Neptuna, albo : rozgniewawszy się na tego mniemanego ojca, postarała się być córką przysposobioną Jowisza. Namnożono wielką liczbę Jowiszów, Bachusów, Herkulesów, Minerw i tym podobnych bogów. Przecież téj niezgodności Greków winni jesteśmy, że choć przez wielorakie bajki i łatwowierność wszystkim powieściom, zaćmili prawdziwą historyą o Libyi i Bogach; przez swe jednak szperania podali nam sposób, jakby to wszystko rozwikłać, sposób jedyny, który nam jeszcze pozostał, ile gdy żadnych innych nie najdujemy teraz świadectw prócz greckich. W tych to niezgodnych świadectwach, za pomocą krytyki, dojść możemy teraz: że wszystkie podania o Afryce nie są prawdziwe tylko tyle: ile się zgadzają albo z tradycyami Egipcyan, albo Etyopów ich sąsiadów; reszta nic nie znaczy, jakośmy to już dowiedli wyżej, mówiąc o rzeczach Afryki. Atlantów nie było w Afryce, lecz tylko u Maurytanów miny solne zwano Atlantami. Atłas nigdy tam 113 nie postał, ale poetowie greccy z góry Diris utworzyli Atlasa. Ammon podobnie nie znal nigdy piasków Afryki, lecz miasto Ammonium było kolonią Egipcyan i Etyopów, którzy czcili Jowisza Ammona tym samym obrządkiem, jak on był czczony w Tebaeh, ojczyznie téj kolonii. Bachus nie był nigdy wychowany przy rzece Trytonu, bo tam nie było ani miasta Nyssy, ani ludu Nysseów, zkad wypada dalej: że tam nigdy nie była ani Minerwa ani Amazonki; ale cześć i obrządki téj bogini poświęcone, zaniesione były z jaką kolonią Egipcyan. A że Minerwa egipska nie mogła być córką Neptuna, bo oni tego boga nie przypuszczali; więc ta bajka wzięła pewnie początek od Greków, którzy tam zapłynęli, a pewniej jeszcze od Feniczyków. Idzie dalej : że w Afryce tyle słyszano niegdyś o Amazonkach, ile teraz słyszymy o ich kraju w Ameryce. Trzeba więc było wrócić się do Azyi, żeby to wszystko zrozumieć; i jakkolwiek zdaje się być bajeczna powieść Greków o Amazonkach, póki nie odkryjemy prawdziwego jéj znaczenia, pewna jest przecież: że najdawniejsze o nich tradycye trafiają do gór Kaukazu, gdzie je Strabo (181) najduje, w owém właśnie miejscu, kędy były góry Ceraunia zwane ; a Diodor spomina, że one pod przywództwem Minerwy przyszły na pomoc Bachusowi pod czas wojny z Tytanami. Te same Amazonki na (181) Strabo Lib. XI. 8 114 łeziono potem przy rzece Termodontu, gdy się w owych okołicaeh Scytów kolonie rozszerzyły. Gdzie nie zachodzi historya Scytów, tam próżno jest szukać Amazonek, bo ich prawdziwego znaczenia nigdzie nie dojdziemy, tylko w historyi i w mowie Scytów Bochów. Ale nawzajem nic tak nie dowodzi, że historya bogów jest w samej rzeczy historyą Scytów, jak to: że w niéj od najwcześniejszych czasów widzimy wmięszaną historyą Amazonek. §. VII. CAŁA HISTORYA AMAZONEK JEST HISTORYA SCYTÓW BOCHÓW. Amazonki były w samej rzeczy.— Bajeczne mniemanie Greków o Amazonkach.— Amazonki nie miały nigdy piersi oderznietych lub wypalonych.—Amazonki nie zabijały dzieci z płci męzkiej.— Wyraz Ćorpata nie jest zrozumiały w żadnej mowie. — Amazonki nie robiły osobnej społeczności od mężczyzn : były to kobiety sarmackie. — Co Justyn pisze o Amazonkach ? — Jak Grecy zmięszali tę historyą z Amazonkami, które za czasu Bochów słynęły. — Gdziekolwiek zachodzi historya Amazonek, tamjest mowa o historyi Scytów. — Zdanie Herodota o kobietach sarmackich. — Amazonki nic innego nie były tylko panny sarmackie. — Nie robiły osobnej rzeczypospolitej, ale tylko składały osobne pułki. — Co w samej rzeczy znaczy imie Amazonki? — Co to były owe Amazonki, które sie najdowały w górach Kaukazu. — Dwie opinie o osadzie tych kobiet. — Na czém się kończy wiadomość o Amazonkach.— Jak rozumieć co Herodot i Pliniusz o początku Sarmatów piszą. Świadectwa poetów, historyków i jeografów zgadzają się jednostajnie, iż były Amazonki. Pierwsi śpiewali ich pochwały, drudzy opisowali sławne ich 115 dzieła, trzeci pokazują kraje, gdzie były ich osady, gdzie miasta przez nie założone lub niegdyś zamieszkane, gdzie nareszcie i jak daleko zachodziły ich tryumfy. Dawne snycerzów greckich dzieła dochowały nam ich wizerunek w posągach i pół -posagach (bassorilievo), tak dalece: że nam jest znany strój, uzbrojenie i gatunek oręża, którego używały. Tacyt (182) świadczy: iż starożytne pamiętniki o Amazonkach przyszły nawet pod rozpoznanie Senatu rzymskiego, gdy miasta Azyi mniejszej wiodły zbyt długi i nie mniej uporny proces między sobą o pierwszeństwo wywodząc swe starożytne pochodzenie od rycerzów, bogów i od Amazonek. Znakomitsze miasta Frygii, Lidyi, Jonii, Eolii miały powszechny zwyczaj wyobrażać na swych medalach postać którejkolwiek z Amazonek, albo przynajmniej kłaść znaki ich broni, wedle tego: jak które z nich najdowało w swych tradycyach dowody, że było założone lub zamieszkane niegdyś od tych rycerskich dziewic. Tyle wiec pamiętników w poematach, historyi, jeografii, w posągach, pół-posągach i medalach, nie mogą być skutkiem czczych bajek; Amazonki były niewątpliwie i historya ich łączy się z czasami heroicznemi Azyi, to jest z owemi, kiedy panowali bogowie, lub jak my usiłujemy dowieść, za pierwszej monarchii Scytów Bochów; bo ich rycerskie dzieje nie mogą być żadnym (182) Tacit: Annal. l. III. c. 61, et l. IV. c. 55, 56. 8* 116 sposobem odłączone od historyi bogów i od historyi Scytów. Choć zatem nie można wątpić, że były Amazonki, przecież co o nich pisali Grecy: jakby miały składać niegdyś osobny od mężczyzn naród lub rzeczpospolita i jakoby tę osobliwą polityczną spółeczność potrafiły utrzymać, a nawet pomnażać przez sposób bardziej śmieszny niż wiary godny, szukając stać się matkami za pomocą sąsiadów, do których się w tym jedynie celu udawały; jakoby nareszcie niemowlęta płci męzkiej, takim sposobem uzyskane, zaraz po porodzeniu zabijały, dziewczętom zaś prawą pierś wypalały lub wyrzynały, aby przez takową operacyą stać się mogły zręczniejsze do ciągnienia łuku: to wszystko jest najniezgrabniejszą bajką, którą pierwszy Hippokrates zmyślił o kobietach sarmackich, a którą Teophanes, Metrodorus Scepsius i Hipsikrates przystosowali do Amazonek. Dla czego Strabo wystawując sobie Amazonki, jak je wyż wyliczeni od niego pisarze być twierdzili, całą tę historyą ma za bajkę, i słusznie, bo takowych Amazonek nigdy i nigdzie nie było. Mniemanie, jakoby Amazonki miały mieć prawą pierś wypaloną lub wyrzniętą, wzięło się u Greków ze szperań grammatycznych, ponieważ ich imie w mowie greckiej właśnie znaczy kobietę bez piersi, bo « jest przeczeniem w téj mowie, μαζός znaczy pierś ko 117 biecą. Lecz nic nie jest lekkomyślniejszego, jak chcieć szukać w mowie greckiej znaczenia wyrazu pochodzącego z mowy barbarzyńskiej, ile gdy wiemy, że Amazonki nie były z narodu Greków, lecz Scytów, jak świadczy Justyn (183). Pamiętniki, które czas od zatracenia dochował, a które jeszcze najduja się dość obficie w posagach, pół-posągach i medalach, wcale co innego dowodzą, pokazując nam wyobrażenîa Amazonek, mających obie piersi cafe i zupełnie wydatne ; w samym Rzymie jest jeszcze siedm takowych posagów. Antykwarze starając się dochodzić, czyli to mniemanie o Amazonkach może mieć jakie poparcie w innych starożytnych pamiętnikach, nigdzie go nie naleźli, na co przywodzą wiele innych dowodów wyszukanych w pół-posągach i medalach, gdzie wszędzie pokazuje się podobnie jak na statuach: że Amazonki były zawsze o dwóch całych i żadna operacyą nienaruszonych piersiach. Maffei tylko przytacza jeden medal, na którym coś podobnego miał dostrzedz; lecz jeden dowód przeciw tylu innym nic nie Znaczy, ile że w tak małej sztuce, a nawet może źle zachowanej, albo rzeczy, o którą idzie, nie łatwo jest dostrzedz, albo jeżeliby tak było, tedy to możnaby odnieść do przyczyny: iz dawność czasu zatarła, co pewnie sztuka wiernie niegdyś oddała, tak, jak widać na tylu statuach i pół-posągach z mar (183) Justin Lib. II. c. 4. 118 muru wyrobionych; prócz tego Maffei rzadko był szczęśliwy w swém twierdzeniu o podobnych pamiętnikach. Winkelman (184) bardzo jasno dowodzi tę prawdę i z wszelką dokładnością opisuje jeden półposąg, na którym widać, jak Amazonki przybywają na odsiecz Trojanom pod przywództwem Pentesilei. Należy nadto pamiętać: ze dawni greccy snycerze zachowywali wiernie w swych dziełach ślady historyi, gdzie szło o wyrobienie posągów lub pół-posągów historycznych. Lecz Herodot (185) nie był więcej szczęśliwy w tłumaczeniu imienia Amazonek, wyprowadzając jego pochodzenie od mowy Scytów, z której podług niego powinnoby być rzeczą pewną: że Amazonki zabijały dzieci płci męzkiej; powiada on, że Scytowie nazywali te kobiety Æorpata (186). Lubo jednak świadectwa Herodota o rzeczach scytyjskich są u mnie wielkiej wagi, nie można go przecież obronić w téj mierze od pomyłki, żeby nie ohwinić ze Strabonem, o skłonność do opisowania rzeczy więcej osobliwych jak prawdziwych. Gdziekolwiek zwłaszcza mówi o etymologii mowy Scytów, tam wszędzie daje poznać, że téj mowy nie umiał, i może na (184) Monumenti inediti.         (185) Herodot Lib. IV. c. 110. (186) Idem ibidem. ,,Quod nomen potest transferri Viricidae, aeor ,,enim virum dicunt, pata autem occidere." 119 wiarę greckich osadników twierdzi o wielu jej znaczeniach. Wprowadza on rzecz o Amazonkach, chcąc dowieść pochodzenie Sarmatów od Scytów i od tych rycerskich kobiet. Jakkolwiek atoli jest rzeczą pewną, że jego Scytowie europejscy nic innego nie byli, tylko Sarmatowie ciż sami i tegoż samego rodu z Sarmatami azyatyckiemi; przecież etymologia, którą z mowy Scytów o imieniu Amazonek wyprowadza, jest zupełnie fałszywa, bo się sprzeciwia świadectwom historycznym o Amazonkach i nie ma żadnego fundamentu w mowie scytyjskiej. Co do pierwszego: Strabo jest naszym świadkiem, który (187) mówi o Amazonkach wedle zdania Metrodora i Hipsikratesa : „Metrodorus Scepsius i Hipsikrates miejsc „owych dobrze wiadomi powiadają: ie Amazonki „w całym roku dwa miesiące wiosniane za najprzy „jemniejsze dla siebie mają, kiedy wstępują na przy„ległą im górę, która ich rozdziela od Gargarensów; „gdzie podobnie i ci wedle odwiecznego zwyczaju „wstępując, spólnie odprawują ofiary i w celu otrzy,,mania potomstwa razem z niemi spółkują, a to w po,,rze czasu najciemniejszej, podług tego, jak komu na „którą Amazonkę natrafić przyjdzie; a gdy zostaną (187) Strabo L. XI. Podobny obrządek musiał być nie lekko opisany przez wyż przytoczonych pisarzów, ponieważ dotąd między Rusinami jest sekta Roskolników, którzy go zachowują. 120 „ciężarne, odsyłają je do domów. Amazonki zaś u„rodzone dziewczęta wychowują u siebie, chłopięta „odsyłają Gargarensom, którzy dla niewiadomości, „kochają te dzieci jak własne, bo każdy rozumie być „swojém." Otóż dowód poparty świadectwem tych pisarzów, którzy być mieli znajomi owych okolic locorum non ignari. Z tego zaś świadectwa pokazuje się: iż Amazonki nie zabijały niemowląt płci męzkiej, ale je oddawały własnym ich ojcom, którzy wychowywali te dzieci z największem przywiązaniem (188). Jeżeli więc świadectwa historyczne nie dopuszczają wierzyć, aby Amazonki to okrucieństwo wykonywały nad własnemi dziećmi, względem czego głos przyrodzenia popiera prawdę historyczna; więc nazwisko Æorpata nie musiało być scytyjskie, lecz wymyślone od jakiego Greka w owych osadach mieszkającego, jak tyle innych o Scytach bajek, które Herodot od Greków nad czarnem morzem osiadłych wydobył, o czém kilkakrotnie świadczy. Nie dość jest naleźć jakie miejsce w Herodocie, trzeba go zrozumieć; albowiem ten pisarz sam mowy scytyjskiej pewnie nie umiał; lecz co pisał o Scytach, musiał wiedzieć albo od Greków tam mieszkających, albo za pomocą ich tłumaczenia od samych Scytów. Jego więc pomyłki musza pochodzić z dwóch źródeł: (188) Strabo L. XI. Unde propter ignorantiam valde inter se affici contingit. 121 iż czasem uwiódł się opowiadaniem Greków, czasem może nadto swym własnym pozwolił domysłom, jak najczęściej trafia się tym, którzy opisują zwyczaje narodów, nie znając ich mowy. Z takiemi pomocami, jakie mam pod ręką, pisząc to dzieło, nie mogę być pewnym; czyli w jakiej mowie dawnej lub teraźniejszej nie najduje się podobny wyraz, któryby można jakimkolwiek sposobem zbliżyć do znaczenia wyrazu mężobójcy; to tylko widzę: że mowa sarmacka była zawsze mowa słowiańska, że Herodot wyprowadzając Sarmatów od Scytów i Amazonek, sam przyznaje: iż Sarmatowie nie różnili się mową od Scytów tylko przez wymawianie (189); co jest rzeczą powszechną wszystkim narodom rozległe posiadającym kraje. Ile więc mogę pochlebiać sobie, że znam bardzo wiele dyalektów mowy słowiańskiej, czyli sarmackiej, tyle przekonywam się: że mężobójca w żadnej mowie słowiańskiej nie zowie się Æorpata. Ktoby zaś chciał utrzymywać, że mowa Scytów była wcale różna od Sarmatów; powinienby przynajmniej naleźć podobny wyraz w którejkolwiek mowie europejskiej; boć przecież ta mowa choć po części powinna się była zachować, albo w mowie łacińskiej, albo w niemieckiej, słowiańskiej, albo przynajmniej w mowie Celtów; co gdy okazane (189) Herodot l. IV. c. 116. Sauromatae putantur lingua Scythica solecisare, id est corrupte uti. 122 być nie może, wypada oczewiście, że Herodot był zwiedziony od którego z osadników greckich; na dowód czego, dość jest uważyć: że Amazonki pochodziły od Scytów (190), że Herodot powiada, iż się z niemi Scytowie pożenili, i że ich potomstwo osiadłe w Azyi za Donem, miało być zwane potem Sarmatami; zaczem mowa Amazonek, tak jak i ich mężów była taż sama, i różnica zależała tylko na odmiennym dyalekcie. Co zaś jeszcze bardziej czyni podejrzaném świadectwo Herodota, że on wyraz Æorpata podaje za złożony ze dwóch, to jest, Mor i pała: wielki dowód, że Scytowie pasterze nie znali takowych wyrazów, bo ich mowa była prosta, i pewnie tak daleko nie postąpiła, żeby dwa wyobrażenia mieszała w jeden wyraz. Widzimy nawet teraz, że choć w naszej mowie mamy wyraz mężobójca, pospólstwo go nie używa, ale takowego złoczyńcę zowie zbójca. Lecz nie tylko jest widocznym fałszem, jakoby Amazonki zabijały swe niemowlęta płci męzkiej, lub wypalały piersi swym małoletnim dziewczętom, bo tego nie można dowieść z etymologii ich nazwiska tak greckiego jak i scytyjskiego, a historya i pamiętniki dawnych posagów pokazują nam przeciwne temu twierdzeniu dowody; Strabo ma sprawiedliwą przyczynę nie wierzyć nawet, żeby się najdowały (190) Justyn l. II. c. 4. 123 takie kobiety, któreby składały osobną osadę bez mężczyzn; i na przekonanie się o tem, nie trzeba więcej: tylko dobrze zrozumieć Herodota, gdzie on albo sam pozwolił nadto swym domysłom, szukając zkądby mógł pochodzić ród Sarmatów; których obyczaje i mowa były też same co i Scytów europejskich, albo poszedł za lekkiemi domysłami osadników greckich, od których tyle innych o Scytach wydobył bajek. Wiedział on, ze kobiety sarmackie prowadziły życie zupełnie męzkie (191); zaczém nie mogąc tego pojąć, żeby mogły być kobiety podobnego sposobu życia, jeżeliby nie pochodziły od Amazonek, wniósł sam, albo przyjął takowe twierdzenie od jakiego kolonisty greckiego: że kobiety sarmackie musiały pochodzić od Amazonek, których już więcej nie najdowano w Temiscyryi; zamiast, co należało postrzedz: że Amazonki, tyle w historyi sławne, nic innego być nie mogły, tylko kobiety owych Scytów,, których on Sarmatami zowie, a które z równą zręcznością dosiadały konia jak i mężczyzni, razem z mężczyznami szły na łowy i na wojnę, a czasem nawet osobno (192). Ale dość jest z uwagą odczy (191) Horodot l. IV. c. 116. „Foeminae Sauromatarum prisca con„suetudine vivendi utuntur, nam ad venationem et ad praelia „una cum viris et sine viris equis insidentes proficiscuntur; „eandemque quam viri stolam gerunt." (192) Idem ibidem. Una cum viris et aine viris. 124 tać świadetwo Justyna (193), aby wiedzieć co były w samej rzeczy Amazonki, które się niegdyś w Temiscyryi najdowały. Nie można naznaczyć czasu wydarzenia, bo Justyn powiada tylko: Apud Scythas medio tempore; rzecz przecież tak się miała: że dwaj królewscy synowie Ilenos i Skolopit przez kabałę możnych w narodzie znagleni opuścić swą ojczyznę, zebrawszy znaczna hordę młodzieży, udali się do Azyi i osiedli w Kapadocyi nad rzeką Termodontem. Tam, wedle zwyczaju owym wiekom własnego żyjąc, napadali na sąsiedzkie okolice, aż nareszcie mieszkańcy owych krajów zniosłszy się razem, zdrada, jak świadczy Justyn, wszystkich owych Scytów wygubili. Ten okropny przypadek musiał się wydarzyć, kiedy kobiety scytyjskie nie towarzyszyły swym mężom. Cokolwiek bądź : tak się stać miało, że same tylko pozostały w obozie, gdy ich ta smutna doszła wiadomość. Przerażone tak wielkiem nieszczęściem, a wprawione do podobnego z mężami życia, wzięły się do broni, odmówiły osieść i łączyć się w małżeństwo z obcemi ludami; z jednej strony czuwające na własne bezpieczeństwo, z drugiej nieukojone w żalu po stracie mężów, zaczęły napadać na kraje przyległe, szukając może zemsty i śmierci razem. Nie masz nic niepodobnego do wierzenia, że im szczęście posłu (193) Justin lib. II. c. 4. 125 żyło na czas; odwaga tego gatunku, nieznana pewnie owym azyatyckim ludom, zadziwiła i przestraszyła mieszkańców Azyi. A ponieważ ten przypadek zgadzał się dobrze z dawna historyą o Amazonkach, które jeszcze za czasu bogów najdowały się w Azyi mniejszej, i dały początek wielu miastom, gdziekolwiek Scytów osady zaszły: przeto pisarze greccy wszystko przypisywali kobietom pozostałym po wytępionej Ilena hordzie; co w saméj rzeczy służyło owym, które tam najdowały się niegdyś ze Scytami Bochami, podobnie: jak dzieła owego starożytnego Herkulesa przyznawali Alćeuszowi, bo tak te, jak i tamte zwały się w swéj mowie Amazonkami. Właśnie z historyą tych rozpacznyeh kobiet łączy się historya Alceusza, czyli Herkulesa greckiego, który miał je pokonać, Herodot powiada: że one po téj nieszczęśliwej bitwie powróciły morzem do Scytyi; Justyn świadczy podobnie: że się tam miały udać prosząc o posiłki przeciw Grekom; to tylko jest pewna: że ich więcej ani w Temiscyryi, ani w całej Azyi nie było, odkąd tam zaczęły osiadać kolonie Greków. Jak zaś daleko być może prawdą, że te scytyjskie kobiety były pokonane przez Alceusza, lub jak długo mogły tam zostawać po owej strasznej klęsce na ich mężów? próżna jest zatrudniać się tém badaniem; bo o tém wątpić nie można, że jeżeli się mogły utrzymać przez niejaki czas bez mężów: tedy 126 zapewne, albo prędko musiały powrócić do ojczyzny, albo wyginąć w Azyi; mimo czego; długo potem jeszcze się utrzymowała historya Amazonek, bo je zawsze prawie postrzegano w wojnach i najazdach Scytów. Właśnie to był ów czas, w którym ludy z północy cisnęły się w Europę aż za Dunaj, albo w Azyą aż za Kaukazy i góry Tauru; zaczém Grecy ujrzeli wkrótce potem Amazonki aż pod murami Aten, bo tam znowu horda Scytów zapędziła się, w której najdowały się podobnie kobiety uzbrojone, jak i w owéj, która z Menem zaszła do Azyi mniejszej; zkąd pisarze greccy wnieśli: że to były też same Amazonki, obrażone przez Herkulesa i Tezeusza, które złączywszy się z posiłkami Scytów przebyły Dunaj i aż do Attyki zaszły. Po tern wtargnieniu do Grecyi, które musiało być długo pamiętne przez swe okropne skutki, gdy się później zaczęła wojna trojańska we Frygii, Alybowie, lud sarmacki, przybyli na pomoc Trojanom, gdzie znowu Grecy postrzegli kobiety w wojsku. Otóż jeszcze raz Amazonki ! bo gdzie tylko Scytowie udawali się, bądź prowadząc swe hordy w kraje obce, bądź wezwani od jakiego ludu na pomoc, wojsko ich składało się z kobiet i z mężczyzn; a co jeszcze bardziej zwodziło: że te kobiety jak obaczymy, składały osobne pułki pod przywództwem swych bohaterek, które niemi rzą 127 dziły i do boju wiodły, czasem razem ze Scytami, czasem osobno (194). Herodot o kobietach sarmackich tak dalej mówi: „Co się tycze zamęścia: takową one miały ustawę. „Żadna panna nie mogła pójść za mąż, pókiby wła„sną ręką nie zabiła nieprzyjaciela; dla czego nie,,które z nich wprzód się zestarzały nim za mąż „poszły, gdy tej ustawie zadosyć uczynić nie mo„gły (195)." Jak daleko mogło to być prawdą co Herodot pisze o warunku zamęścia kobiet sarmackich, to nas wcale nie zatrudnia; dość uważyć: że pułki tych kobiet musiały się składać z samych panien, właśnie jak czytamy u Diodora (196) o owych Amazonkach, którym Minerwa przywodziła podczas wojny Bachusa z Tytanami. Porównajmyż teraz prawdziwy stan kobiet sarmackich z temi wiadomościami, które od najdawniejszych czasów mieć możemy o Amazonkach, a najdziemy: ze nie tylko jedne do drugich są podobne życiem panieńskiem i dzielnością rycerską, ale nawet były jednego i tegoż samego (194) Herodot lib. IV. c. 116. Cum viris et sine viris, equis insidentes, ad praelia proficiscuntur. (195) Herodot lib. IV. c. 116. (196) Diodor l. III. c. 5. „(Bachus) a Libyis atque Amazonibus „finitimis auxilia excivit, asserunt eas, ut pote quae virtute „virginitateque excellerent, ad belli societatem advocasse, vi„tae similis, Minervam, diviso exercitu: ut viris praeesset „Bachus, Minerva foeminis." 128 rodu. Libowie, jakośmy to już dowiedli, byli Scytowie Bochy; Amazonki podane sa za ich sąsiadki: A Libyis atque Amazonibus finitimis; wyraz finitimi służyć może równo tak Libom jak i Amazonkom; Sarmaci podobnie byli Scytowie Bochy i innego im początku naleźć nie można. Gdziekolwiek znowu najdujemy historyą Amazonek, zawsze tam musi wchodzić historya albo Libów, albo Scytów albo Sarmatów, bo pod témi imionami jest mowa o jednym i tymże samym narodzie. Tak Bachus syn Ammona króla Libyi w wojnie przeciw Tytanom przywodził Libom, Minerwa jego siostra, a zatem z Libyi rodem, przywodziła Amazonkom. Do Kapadocyi poszła horda Scytów pod przywództwem Ilena i Skolopita; Amazonki nalazły się zaraz po nieszczęściu tych wodzów pod dwiema bohaterkami, Marthezyą i Lampetą, które niewątpliwie być musiały żony tych nieszczęśliwych wodzów, i wyćwiczone w sztuce wojennej jak wszystkie inne sarmackie kobiety. Przeciw Ateńczykom przywodził: Pansagorus Scytom, Arythia Amazonkom. Podczas wojny trojańskiej nie wiemy kto przywodził Alybom, którzy wraz z Amazonkami przybyli na pomoc Trojanom; wiemy jednak, że Amazonkom przywodziła Pentesilea. Tyle dowodów, że te rycerskie dziewice zostawały zawsze osobno pod przywództwem jednej z swych towarzyszek, najbieglejszej pewnie w sztuce wojennej; zkąd urosło mniema 129 nie: że one składały osobną rzeczpospolitą, bo je najdowano osobno w potyczkach, a często bardzo same tylko podejmujące cały ciężar najuporczywszéj bitwy. I dla tego to heroiczna Azyi historya zachowała tak wiele znakomitych imion między Amazonkami , bo one w owym wieku wyrównywały odwaga i umiejętnością największym wodzom. Dla tego tyle miast Azyi zachowały ich pamięć, jako swych założycielek i obywatelek, bo zapewne owi wodzowie, którzy się potem z niemi pożenili, imiona ich nadawali nowym osadom i miastom na ich pamiątkę zakładanym. Pamięć tych rycerskich dziewic jest tak dawna, jak daleko zachodzi pamięć o bogach, i my zapewne wszystkich ich imion nie znamy. Dolas, brat Akmona, już wiele miast założył pod ich imieniem. Strabo spomina o Ałopie czy Alybie, która miała dać imie krajowi Alybów czy Chalybów, zkąd, jakośmy uważali pójść mogło imie całej Libyi; i zapewne tak być musiało, że od ich imion, nie tylko wiele miast, ale nawet wiele krajów brały nazwiska. Nie można zatem mniemać, żeby one osobna rzeczpospolita składały, były owszem dusza i największym przykładem w spółeczności za owych rycerskich czasów. Ich dzieła wojenne były warunkiem do przyszłego zamęzcia; zaczém nie mogły iść na wojnę bez porządku i przyzwoitego dozoru, mieszać się razem z mężczyznami; lecz musiały zosta 9 130 wać pod rządem i przywództwem jakiej poważnej i obyczajnej bohaterki, któraby na ich stan panieński miało oko; inaczej prawo o zamęściu byłoby próżne. Mamy tedy w prawach sarmackich prawdziwe ślady ustaw, któremi były obowiązane kobiety owego ludu od najwcześniejszych początków, którym mówię podlegały Amazonki, rządzone niegdyś od Minerwy. Historya tych rycerskich dziewic spiera się na bardzo starożytnych świadectwach. Plato powiada (197), iż xięża egipscy odkryli to Solonowi wymieniając nawet wiele imion. „Mulierum quaque nomina eadem, „ipsius quoque Deae figuram et statuam ut nunc. ,,Communia siquidem erant et viris et mulieribus „belli studia. Ita ad illud tempus armatom fuisse „deae imaginem (rozumieć się ma o Minerwie, którą Ateńczykowie przez wyższą cześć nad inne bóstwa, boginią tylko zwali, nie dodając jej imienia) i to świadectwo, pomimo tyle innych, bardzo mocno popiera nasze twierdzenie: że historya o Atlantach musiała być taż sama, która należy do czasów pierwszej monarchii scytyjskiej. Jeżeli zaś Herodot świadczy: że panny sarmackie szły na wojnę dla tego, aby przez ten sposób zasłużyły na przyszłe zamęzcie; jeżeli Diodor powiada, że Amazonki wiodły życie panieńskie; więc wszystko jest najniezgrabniejszą bajką, co o nich pisano: jakoby szukały stac (197) In dialogo Critias. 131 się matkami przez wyproszone, iż tak powiem, spółkowanie z obcemi. Ich oddział od mężczyzn trwał tylko podczas wojny, po której skończonej wracały one do swej ojczyzny, gdzie wedle ustawy narodowéj, szły za mai, jako zasłużone i godne być matkami rycerskiego ludu; gdzie każda płeć pałała jednakowa odwagą i gotowością do obrony swej ojczyzny. Nie składały Amazonki osobnego narodu lub społeczeństwa, lecz osobne pułki podczas wojny; a która w sprawach wojennych nie stała się godna podziwienia swych towarzyszek, ta w pokoju nie była godną zamęzcia: zwyczaj, który nie daje się tak łatwo pojąć, bo on należy do owych rycerskich czasów, którego teraz trudno jest sobie wyobrazić. Dowiódłszy, ile tylko tak trudna materya pozwoliła, co były w samej rzeczy Amazonki, możemy teraz śmiało przystąpić do wytłumaczenia, co znaczy i zkąd pochodzi ich imie. Nie możemy na moment wątpić: że Scytowie, Sarmatowie, Alybowie czy Libowie, jest jeden i tenże sam naród, który się zwał Bochy; zkąd wypada: iż znaczenie imienia Amazonek nie może być indziej poszukiwane, tylko w mowie tego ludu. Jużeśmy widzieli, że Sarmatowie azyatyccy mówili tąż samą mową co i Scytowie europejscy ; różnica zależała tylko na wymawianiu, jak jest zwyczajnie w każdej mowie podzielonej na wielorakie dyalekty; jużeśmy się przekonali, 132 że wyraz Æorpata nie znaczy mężobójcy w mowie sarmackiej; jużeśmy widzieli, że Amazonki nie były pozbawione piersi, któremi wychowywały swe rycerskie potomstwo; zkadże pochodziło ich imie? jasna odpowiedź: że to były żonki, albo małżonki Scytów i Sarmatów rzeczonych. Kobieta w mowie czeskiej zowie się żena albo żeńska, w mowie polskiej żona, w mowie ruskiej żynka; w mowie polskiej, ta kobieta, która idzie za mąż, zowie się małżonka; zkąd wypada: iż ta która jeszcze za maż nie poszła, zowie się nie małżonka, albo nie zamężna; a ponieważ w mowie greckiej a tyle znaczy co w polskiej nie, to jest przeczenie wszelkiego rodzaju; przeto jasno widać: że a-mazona tyle znaczy co nie żona, albo nie małżonka, czyli nie zamężna. Widzimy zatem: że Grecy mało co odmienili to prawdziwe nazwisko zowiac żony Scytów Amazony czy Amazones, Zkąd wydobywamy nowy dowód ze znaczenia nazwiska Amazonek: że one prowadziły panieńskie życie, póki pod znakami wojennemi służyły, a dopiero szły za mąż, gdy przez swe rycerskie dzieła na to zasłużyły; wprzód tedy zwano je Amazony, czyli nie zamężne, potem zaś żony, żonki, małżonki, gdy za maż poszły. Do zupełności naszych postrzeżeń nie zostaje już więcej tylko objaśnić: co były owe Amazonki w górach czy za górami Kaukazu, o których pisze Stra 133 bo (198), że jeszcze za jego czasu najdować się miały. Nie znał on wprawdzie tych okolic, i co w tej mierze mówi, wydobył zupełnie z Teofanesa, Metrodora i Hipsikratesa; a lubo on temu wszystkiemu nie wierzył, bo sobie wystawiał Amazonki, podobnie jak wszyscy inni Grecy, za osobna od mężczyn rzeczpospolita; przyznaje wszelako, że wyż spomnieni pisarze byli dobrze wiadomi owych okolic. I tak jest zapewne: bo Teofanes, jak świadczy Strabo (199) towarzyszył Pompejuszowi podczas wyprawy na Mitrydata Eupatora, podczas której Pompejusz zaszedł aż do Albanii; zaś Metrodorus Scepsius najdował się przy Mitrydacie, od którego nawet sprawował poselstwo do Tygrana (200); zkąd łatwo domyślić się można, że towarzyszył temu wielkiemu, lecz nareszcie nieszczęśliwemu królowi, gdy po ostatniej z Rzymianami przegranej ratować się musiał ucieczką właśnie w te kraje, o których tu mowa. Co do Hipsikratesa: nie mamy tak pewnych dowodów o jego bytności w Sarmacyi azyatyckiéj i w górach Kaukazu; można jednak polegać w tej mierze na świadectwie Strabona, bo go nawet inni pisarze przywodzą jako znającego dobrze owe okolice, i Polibiusz na jego świadectwach podobnie polega co do okolic morza (198) Strabo Lib. XI. (199) Idem Lib. XI et XIII.      (200) Idem Lib. II. 134 azowskiego. Na takich więc świadectwach zasadza się ta wiadomość o Amazonkach w Sarmacyi azyatyckiéj, która dobrze zrozumiana dać może wielkie światło względem najwcześniejszych dziejów o bogach i Scytach. Dwie były opinie o osadzie tych kobiet; Teofanes mieścił je w górach Kaukazu zaraz przy Albanii (201), inni zaś kładli je od strony północnej gór rzeczonych (202). Te dwa zdania mało się od siebie różnią: bo choć Teofanes wyżej kładzie Amazonki jak inni, mówi jednak o tejże samej rzece, której imie różni się tylko przez odmienne wymawianie. Ani siq nawet nie można przywięzywać do tego nazwiska, bo tak nazwanej rzeki u Ptolomeusza nie najdziemy; dość na tem: że ona płynęła przez kraj Syracenów. U Ptolomeusza mówię nie najdziemy podobnie i ludu Gargarensów: przy Amazonkach mieści on lud Horinaei zwany. Lecz ta pozorna niezgodność pochodzi tylko od różności dyalektów mowy słowiańskiej, bo i Pliniusz, który także o Amazon (201) Strabo Lib. XI. „In montibus qui supra Albaniam sunt, A „mazones dicuntur habitare, et Theophanes inter Amazonas „et Alizorias dicit Gelas et Legas habitare; inter has et A „mazonas Mermadalin flumen labi." (202) Idem ibidem. „Metredorus Scepsius et Hypsicrates locorum „non ignari dicunt eas septentrionem versus Gargarensibus „esse finitimas, sub radicibus montium Caucasiorum, qui Ce „raunia vocantur.... Mermodas e montibus descendens per A „mazonum regionem et Syracenorum in Maeotim emittit." 135 kach spomina, tenże sam lud zowie Gorani. Wszyscy zaś dobrze go nazwali: albowiem w mowie Syracenów, która jest teraz mowa naszych Wielkopolanów, ludy na górach mieszkające zowią się Goranie, albo Gorale, jak ich Pliniusz nazwał, podług zaś dyalektu ruskiego zowią się Horyni jak ich Ptolomeusz wiernie wypisał. Nie można zatem wątpić, że za czasów wyż spomnionych przez Strabona pisarzów, były Amazonki w Sarmacyi azyatyckiej, kiedy o nich późniejsi nawet świadczą, Mela, Pliniusz, Ptolomeusz. Ta nawet niezgodność o miejsce nie przeszkadza bynajmniej ich twierdzeniu; dowodzi owszem, że je naleziono w górach Kaukazu, jak świadczy Teofanes, i za temi górami w sąsiedztwie Syracenów, jak świadczy Metrodorus, a nawet dalej jeszcze idąc ku Wołdze, jak je mieści Ptolomeusz między Symnitami i Horanami ; bo one były prawie po całej Sarmacyi azyatyckiej, gdziekolwiek tam najdowały się ludy słowiańskie, ile że, jak już pokazaliśmy, Amazonki nic innego nie były, tylko kobiety sarmackie, które oni zwali żonami, żonkami, małżonkami. Odtrąciwszy powieści, które Grecy przepisowali jedni od drugich, a które przez ważne dowody okazaliśmy być niegodnemi wiary, cała o tych sarmackich kobietach wiadomość kończy się na tem: iż się zwały Amazonkami, że jedne z nich uprawiały rolę, inne konie pasły, inne zatrudniać się miały około po 136 lowania, a nawet w czasie potrzeby szły na wojnę (203). A ponieważ Strabo przywodzi świadectwa tych, którzy kraje owe dobrze znali, osobliwie zaś Metrodora; zaczém bezpiecznie wnieść możemy: że imie Amazonek jest nazwisko, którem Sarmaci swoje kobiety zwali, a obyczaje tych kobiet są też same, jakie najdujemy u Amazonek podług najdawniejszych świadectw: bajki nawet jednych do drugich sa zupełnie podobne. Zważając teraz co Herodot mówi (204), że Amazonki po owej przegranej z Herkulesem greckim przeniosły się z Azyi mniejszej do Scytyi europejskiej, że ztamtąd wraz z młodemi Scytami, którzy się z niemi pożenili przeszły za Don i osiadły w Sarmacyi azyatyckiej; zdaje się, że on dobrze wiedział o tem wydarzeniu, i że musiała być jakaś osada w Sarmacyi azyatyckiej, pochodząca od owych nieszczęśliwych kobiet, które po zniesieniu hordy Ilena i Skolopita, pozostały w Temiscyryi, bo i Strabo za Metrodorem toż samo twierdzi (205). Jakkolwiek niezgody i układy Amazonek z Gargarensami za (203) Strato Lib. XI. „Earum alias operari, quae ad arationem „insitionemque pertinent, sed prŕecipuam pascendorum equo„rum curam habere, robustiores vero in equis venationes ae bella exercere." (204) Herodot Lib. IV, a c. 110, ad c. 116. (205) Strabo l. XI. „Tradunt Gargarenses cum Amazonibus ex The„miscyria in haec loca conscendisse, postea ab illis discessos, 137 krawają na bajkę, ich atoli przyjście do Sarmacyi zgadza się z tem, co Herodot powiadał; i to go zapewne uwipdło, ze on wszystkich Sarmatów pochodzenie od Amazonek wyprowadzał. Lecz Pliniusz w krótkości cała tę rzecz bardzo dobrze wyjaśnił: najprzód bowiem wszystkich Sarmatów wyprowadza od Medów (206), potem dzieli ich na różne osady (207), a między temi kładzie Sarmatów, którzy pochodzili od Amazonek i Scytów europejskich, a którzy się przenieśli wedle Herodota z Amazonkami za Don. Tych więc Metrodorus i inni jemu spółcześni nazywali zapewne Gargarensami : nazwisko, które według Pliniusza i Ptolomeusza sprostowane, nie znaczy osobnego i różnego narodu, ale tylko mieszkańców gór. I dla tego to po różnych okolicach Sarmacyi azyatyckiéj naj dujemy toż samo imie wymawiane wedle różnicy dyalektów mowy słowiańskiej; zwano ich bowiem Gargarenses, Gorani, Agorytae, Horinaei, co wszystko jedno znaczy. A że podobieństwo wyrazu słowiańskiego z owemi Gargarensami, którzy się naj dowali w Azyi przy górze Ida, zbliżało do siebie ich „cum Thracibus et Eubojis quibusdam errabundis adversus „eas bellum gessisse, quo composito, iis inter se conditioni„bus convenisse, ut infiliorum prole communicent." (206) Plinius l. VI. c. 7. „Tanain amnem gemino ore influentem „incolunt Sarmatae Medorum, ut fertur soboles." (207) Idem ibidem „et ipsi in multa genera divisi. Primo Sarma,,tae Gynaecocratumeni : unde Amazonum connubia." 138 nazwiska; przeto Metrodorus mógł być w mniemaniu: że to byli ciż sami Gargarenses, którzy się najdowali przy górze Ida w Azyi ; bo kiedy Metrodorus pisał, nie miano już wyobrażenia o Libyi azyatyckiéj, i owe pierwsze Amazonki wzięto za kobiety afrykańskie, nie sarmackie. Przecież kto urnie dobrze prostować i składać reszty pozostałych wiadomości o owych krajach, nie może nie dostrzedz: że nawet Gargarenses przy górze Ida nosili imie z słowiańskiego zepsute, tak jak i Frygia, która się zwała dawniej Bregia (208); bo cała Azya mniejsza najdawniéj zamieszkana była od Scytów Bochów czyli od Libów, i od tych ludów, z których oni tam osady zakładali, jak nas dobrze o tern przekonywa historya Bogów i Scytów. Lecz później też same miejsce osiedli Trakowie europejscy, nareszcie Grecy; a tak następne wydarzenia zatarły pamięć dawniejszych. Przez takowe to uwagi możemy nareszcie przekonać się: że Gargarenses, czy Horynei nie robili osobnej osady od Amazonek, ale to był tenże sam lud, który Pliniusz zowie Sarmatae Gynaecocratumeni, którzy pochodzili od owych Scytów co się pożenili z owemi nieszczęśliwemi kobietami, pozostałemi po wyniszczeniu hordy Ilena i Skolopita, bo Pliniusz dodaje: unde Amazonum connubia. A ponieważ te kobiety sarmackie, dostrzeżone przez (208) Strabo Lib. XII. 139 Teofanesa, Metrodora, i Hypsikratesa, zwały się w saméj rzeczy Amazonki; ponieważ to imie najdujemy jeszcze w Strabonie, Meli, Pliniuszu i Ptolomeuszu, kiedy już więcej nie słychać było o wszystkich Amazonek romansach; przeto nikt wątpić nie może: iż Amazonki nic innego nie były, tylko, jak to już kilkakrotnie powiedzieliśmy, żonki, małżonki owych Sarmatów; zkad dalej wnosić wypada: że znaczenie imienia Amazonek nie może być w innej niowie szukane i zrozumiane, tylko w mowie słowiańskiej: że zatem najdawniejsza historya o Amazonkach, jest w saméj rzeczy historya tych Scytów Bochów, od których wszyscy Sarmatowie Słowianie pochodzą. §. VIII. JAK PRZEZ WYNALEZIENIE LIBYI AZYATYCKIEJ CAŁA HISTORYA POCZĄTKOWA STAJE SIĘ ŁATWĄ DO POJĘCIA. Imiona wszystkich sławniejszych ludów nalezione przy Kaukazach. — Zkad pójść mogło imie Bochów nadane całemu ludowi.— Jak się rozchodziły kolonie ludu Bochów po wszystkich częściach dawnego świata. — Jak sie zgadza chronologia Scytów Bochów z chronologią rozpoczętych prac Astronomicznych. — Mowa słowiańska była pierwszą mową uratowanych w potopie ludzi. Pókiśmy nie naleźli Libyi i ludu Bochów w Azyi, póty cała historya Atlantów zdawała się nam być bajka; lecz nalazłszy Libyą w pierwszej ojczyznie uratowanych po potopie ludzi, nalazłszy tam Etyopią i Indyą, nalazłszy gniazdo Chaldejczyków: wszystko 140 się zaczyna wyjaśniać i zbliżać do pewności historycznej. Widzimy albowiem, że lud Bochów był pierwiastkowo w Kaukazach, że imie jego dochowane w całem słowiańskiem brzmieniu u Ptolemeusza, najdujemy rozniesione po Azyi, Afryce i Europie, w tylu rzékach, górach, osadach i miastach; co jest wielkim dowodem jego starożytności i pierwszeństwa; bo zazwyczaj pierwsze imiona musiały być ze czcią dochowane przez samo uszanowanie dla owej pierwszej ojczyzny; i dla tego to imiona około Kaukazów nalezione, dają się dostrzegać w najodleglejszych od tych gór krajach: w Indyjach mówię, na wyspach morza Indyjskiego, i w Afryce aż nad brzegami oceanu zachodniego, a to nie tylko w owych ogólnych nazwiskach Indyi, Etyopii i Libyi, ale nawet w szczególnych osadach Bochów; tak dalece: że w którąkolwiek udamy się stronę, trafimy wszędzie za témi nazwiskami od pierwszej ojczyzny aż do najodleglejszych jej osad (209). Lud Bochów nie miał się pewnie za różne istoty od reszty ludzi; imie które nosił, pochodziło niewątpliwie od rządu któremu się poddał; była ta owa pierwsza osada rządna, która przyjęła teokracyą (210): zwał się więc u siebie lud Boży, albo lud przez samego Boga rządzony; ci zaś, którzy się takowemu (209) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 34. (210) Obacz Rozprawę III. §. V. 141 rządowi nie poddali i oddalili się na osobność, zaczęli go pewnie nazywać Bochami. Zkądkolwiek atoli to imie przybrał sobie, lub od sąsiadów nadane otrzymał, pewna jest: że w niem nic boskiego, nic nadprzyrodzonego nie było. U Etyopów i Maurytanów królowie zwali się bogami (211). Diodor posądza i krolów egipskich o ten sam dumny tytuł (212). Herodot wytłumaczywszy bardzo jasno, że u Egipcyan nie było nigdy boga w postaci ludzkiej nawet między królami (213), upewnia wszelako: że tam niegdyś bogowie z ludźmi razem żyli i jeden panował nad całym krajem, że ostatni z tych królów był Orus czy Apollo (214); co jest nieprzepartym dowodem, że lud Bochów był i panował w Egipcie. Jakoż im bardziej rozpatrzymy się w mowie naszej, tem się (211) Strabo Lib. II. in descriptione circumnavigationis Libyae, ubi regem Mauritaniae Bogum appellat. Tłumacz Strabona ad lib. II. p. 140 taka dodaje note: Bogo is est puto, quem Bochum latini dicunt. Item l. XVII. Strabo mówi: Non diu ante nostra tempora Bogus et Bachus Romanorum amici Mauritaniam tenuerant. (212) Diodor lib. III. c. 1. Nam reges deos existimant. (213) Herodot lib. II. c. 142. Ægyptii negabant ullum deum forma humana extitisse, sed neque prius aut posterius in reliquis iEgypti regibus aliquid tale dicebant fuisse. (214) Herodot l. II. c. 144. „Tempore autem hos viros antecedente fuisse deos in Ægypto principes una cum hominibus „vixisse et eorum semper unum extitisse dominatorem et po„stremum illic regnasse Orum Osiridis fllium, quem Graeci „Apollinem nominant." 142 mocniej przekonamy, że to imie było zawsze właściwe ludom słowiańskim od najwcześniejszych początków. W téj mowie ludzie stanu wyższego zwani byli pospolicie Bojary, i od tego to pochodzi różnica owych Scytów królewskich przez wszystkich prawie pisarzów dotknięta (215); człowiek majętny i obfitujący we wszystko zowie się bogacz, bogaty; wódz szczęśliwy i sławny jaki zwycięzca zowie się bohater; co nas łatwo przekona: dla czego owi wodzowie rozchodzących się kolonij po różnych krajach zwani byli Bachusami, dla czego królowie Etyopów i Maurytanów zwali się Bochus, Bogus. Nie było to, jak widzimy, imie właściwe jednej osoby, ale służyło każdemu wodzowi i rzadcy ludu słowiańskiego, które u Maurytanów zwane jeszcze było za czasów rzymskich, a które służyłoby dziś nawet każdemu szczęśliwemu zwycięzcy i zdobywcy, którego w naszej mowie bohaterem zowiemy. Po takim tedy mowy i nazwisk słowiańskich rozbiorze, co może być ciemnego do pojęcia? Indyjanie ruszywszy niegdyś od Kaukazów osiedli między rzekami Indus i Ganges; Etyopowie, którzy jedno są co Indyjanie, zaszli do Afryki i napełnili różnemi pokoleniami tę część świata; Chaldejczykowie babilońscy jedno sa co Chalybes, Egipcyanie jedno co Lybies. Oczéwista zatem, że te najsławniejsze osady ruszyły (215) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 35. 143 niegdyś z jednego miejsca od Kaukazów; a zatem nie dziw że ich królowie lub wodzowie zwali się boga mi, że te ludy rozniosły z sobą jedne podania, jeden rachunek czasu, jedne obrządki i zwyczaje, jedne umiejętności jakie pod ów czas ocalały w potopie. Chociaż więc nie wiemy, ani wiedzieć możemy, gdzie była ojczyzna owych pierwszych wynalazców Astronomii: nie możemy się omylić, gdzie najwcześniej po potopie ocalały reszty tego sławnego ludu, gdzie się rozmnożyły, jak się najprzód rozchodziły po górach w kierunku ku wschodowi, jak za przewodnictwem tych gór najwyższych rozeszły się aż ku 49° szerokości północnej, jak ztamtąd rozchodziły się dalej do Indyi, do Persyi, wzdłuż Eufratu i Tygru, jak napełniły brzegi południowe Azyi, jak nareszcie dostały się do Afryki. A ponieważ odległe od Kaukazów osady rachują początek prac astronomicznych dopiero około 3000 lat przed Chrystusem: przeto każdy dostrzeże, iż ta umiejętność utrzymowała się wprzód w pierwszej ojczyznie, lub w Baktryanie przez kilka wieków, nim się owa pierwsza osada wzmogła i zdołała wysyłać kolonie do odległych krajów; co właśnie zgadza się dobrze z stanem fizycznym ziemi po potopie, kiedy niższe części Azyi zupełnie oschły, kiedy rozległe wód zbiory zaczęły się zmniejszać. Oczéwista zatem: że kraje górzyste ku północy i ku wschodowi robiły pod ów czas jeden tylko lad 144 łatwy do zamieszkania, a to między 34° i 49° szérokości północnej, zkąd dopiero za czasem ludzie rozchodzili się na wszystkie strony, że w tych krajach utworzyła się niewątpliwie owa pierwsza osada Bochów rządzona teokracyą, i tyle innych hord zdziczałych ludzi, którzy znienawidzili życie osiadłe, którzy spoglądali nań jak na sposób zuchwały po tak niebezpiecznej potopu klęsce, którzy wziąwszy różne prawidła myślenia, nawykłszy żyć z myśliwstwa lub rybactwa, zaczęły na siebie nawzajem napadać. I w ten czas to dopiero rachować można pierwsze początki wojny między ludźmi, skłonionemi do nienawiści przez różny sposób życia i opini (216); w ten czas to owa rządna osada Bochów co raz bardziej wzrastać i na różne osobne kolonie dzielić się poczęła. Historya Scytów chociaż nam nie dostarcza szczegółów owéj pierwszej wojny, trafia jednak dobrze swym rachunkiem chronologicznym do tych czasów, w których po różnych częściach dawnego świata rozpoczęły się prace astronomiczne. Jużeśmy widzieli (ponieważ to Bailly prawie po oczewistość dowiódł) że Astronomia rozpoczęła się na nowo około 3000 lat przed Chrystusem, u Tatarów, Chińczyków, Indyjan, Chaldejczyków i Egipcyan; przystosujmy teraz epokę początku owéj pierwszej monarchii scytyjskiej nad całą Azyą, a jeżeli (216) Justin lib. I. c. 1. 145 obydwa rachunki najdziemy zupełnie do siebie zbliżone, przekonamy się tem samem: że Scytowie Bochy roznieśli tę umiejętność po wszystkich częściach dawnego świata z rozprowadzonemi przez siebie koloniami. Herodot powiada: że Scytowie weszli do Europy na 1000 lat przed wojna perska, która przeciw nim Daryusz Hystaspes przedsięwziął. Wyprawa ta przypadła przed narodzeniem Chrystusa roku 507; dodając do tego lat 1000 kiedy Scytowie do Europy weszli, okazuje się, iż to było roku 1507. Aże wejście Scytów do Europy nastąpiło właśnie w ten czas, kiedy się utworzyła monarchia Assyryjska, i kiedy Ninus położył koniec pierwszej monarchii Scytów w Azyi, która trwała lat 1500; przeto dodawszy tę summę do powyższej, okazuje się: że monarchia Scytów zaczęła się przed Chrystusem na lat 3007 (217): rachunek prawie ten sam, który Bailly naznaczył początkom na nowo rozniesionej Astronomii ; a ponieważ każdy rachunek arytmetyczny nie może być skutkiem ślepego trafu : przeto historya Scytów Bochów ma po sobie wszystkie cechy pewności, nawet co do wydarzenia szczególnych przypadków historyą objętych. Bogowie roznieśli Astronomią, bogowie panowali w Libyi, bogowie zdobyli Egipt; Scytowie Bochy mieszkali w Libyi, mieli woj (217) Obacz co do tego nasza notę na końcu rozprawy pod licz. 36. 10 146 nę z Wexorysem królem Egiptu (218), zdobyli całą Azyą, rozprowadzili po niéj swoje kolonie, wszystko zaś działo się w jednym czasie; imiona królów były scytyjskie, historya aż po Amazonki okazała się być scytyjska, a zatem jednakość wydarzeń i jeden rachunek czasu doprowadzają nas aż do oczewistośei: ze historya Atlantów jest historyą Scytów. Cały ten rozbiór odkrywa nam bardzo ważną prawdę, nad która nikt podobno dotąd nie zastanowił się jeszcze: że mowa słowiańska musiała być pierwszą mową od której wszystkie inne poszły, bo w niej dochowały się te imiona, które niewiadomość uważała za zgubione. Solon opisując tę najwcześniejszą historyą, dał jej imiona greckie, jak świadczy Plato; Egipcyanie wcześniej jeszcze przed nim mieli też same imiona przerobić na swoja mowę. I jakże się dziwić, że niepodobna było zrozumieć historyi, nie rozumiejąc jej prawdziwych imion, nie znając położenia jeograficznego. Trzeba więc było przez ten uprzykrzony rozbiór szukać wprzód miejsca właściwego w historyi, trzeba było w tern miejscu szukać imienia właściwego ludu, trzeba było to imie nalezione po najodleglejszych osadach zgodzić z imieniem nalezionem w pierwszej ojczyznie, trzeba nareszcie było szukać zgodności rachunku czasu w wydarzeniach historycznych, ażeby się przekonać (218) Justyn l. II. c. 3. 147 o tém: że historya Atlantów, jakkolwiek pod przerobionémi wystawiona imionami, jest taż sama historya Scytów Bochów, którzy cała Azya zdobyli i założyli wielka powszechna monarchia pod imieniem Libyi, która trwała przeszło 15 wieków, której dzieje są bardzo ciekawe dla nauk i dla ludzkości, której sława przewyższa sławę monarchii assyryjskiej i daje najlepsze wyobrażenie o pierwszych początkach wzmagającego się na nowo po potopie rodu ludzkiego. Będziemy mieli miejsce indziej mówić o tém obszerniej; tu dość było zgodzić te dwie ważne epoki razem, to jest: początek monarchii Scytów z początkiem rozniesionych prac astronomicznych po dawnym świecie, i tym sposobem napełnić ową przerwę, która się w historyi Mojżesza, od czasu Noego do Abrahama, tak widocznie okazała. 10* 148 PRZYPISY CZYLI NOTY DO TÉJ ROZPRAWY, KTÓRE DLA SWÉJ OBSZÉRNOŚCI SĄ PRZENIESIONE NA TO MIEJSCE. 1. Kładziemy co do tego gruntowne uwagi Jana Śniadeckiego, które się najdują w Rocznikach Towarzystwa warszawskiego, Tom I. str. 432 pod tytułem O obserwacyach astronomicznych. „Astronomia „i pilne postrzeganie ciał niebieskich, mówi Jan Śnia„decki, zdaje się być tylko w oczach wielu ludzi nau„ką bawiąca ciekawość, albo przynajmniej pożyte„czną samej żegludze morskiej. Bliższe korzyści i „walniejsze dobrodziejstwa téj nauki, giną przed ich „rozsądkiem; bo niewiadomość zwykła używać wie„lu darów rozumu, nie zastanawiając się nad ich ,,źródłem, i staje się częstokroć, niewdzięczną, nie „przez złość, lecz przez niedostatek uwagi. Od bie„gu atoli ciał niebieskich, wszystkie pory i odmiany „roku, z niemi wzrost roślin i owoce ziemi na po,,trzeby i wygody życia, od nich zawisł bieg cały „i porządek spraw ludzkich: wszakże te ciała nie 149 „bieskie wymierzają nam czas, i są fundamentem po,,rządku i ładu w czynach nie tylko człowieka, ale „całego społeczeństwa. „Cóż są nasze zegary, jeżeli nie machiny poka,,zujące nam bieg ziemi około słońca, i obrot jéj dzien„ny około swojej osi? Cóż są wszystkie nasze ra„chunki czasów, epoki pamiątek, praw i powinności, „zgoła całe rozłożenie i obrot spraw ludzkich i to,,warzyskich, jeżeli nie chwile biegiem gwiazd wy„mierzone? Nauka tych biegów, która uwolniła lu„dzi od dręczącej bojaźni w widoku zaćmień, komet „i innych skutków przyrodzonych, która nam obja„wiła nowy świat, i skazała do niego drogę, któ„ra nam wymierzyła chyżość światła, wytłumaczy„ła przyczynę peryodycznego podnoszenia się i o„padania oceanu, i która dziś przepowiada i ostrze„ga z pewnością nadbrzeżnych mieszkańców o czasie „nadzwyczajnie wielkich morza wylewów, która nam „odkryła figurę i rozległość ziemi, dała wiadomość „o położeniu jednych krajów względem drugich, ska„zała do nich drogi i przeprawy, która zbawia co„dziennie tysiące żeglujących ludzi od śmierci i zgu„by, która rozciągnęła niezmiernie pojęcie i rozum „człowieka w tylu wysokich prawdach o porząd,,ku i budowie świata, która rzuciła tyle świateł po „wszystkich rodzajach nauk i umiejętności: ta jeszcze „przez pilne i ciągłe tychże ciał niebieskich postrze„ganie, utrzymuje bezprzestanną straż téj powsze„chnéj miary czasu, którą człowiek w samych tylko „biegach gwiazd mógł upatrzyć do kierowania obro,,tami spraw swoich. Doświadczono tego za czasów 150 ,,Juliusza Cezara w Rzymie, i na końcu XVI wieku „w Europie, że zgubić z uwagi to postrzeganie, jest „to wprowadzić powszechne zamięszanie w prace i „czyny całego społeczeństwa. Jest więc ta wiado,,mość biegu gwiazd najpewniejszym i jedynym prze„wodnikiem pamięci ludzkiej: bez niéj człowiek gubi „się w przepaści czasu, tak jak żeglarz bez igły „magnesowej ginie w rozległości morza. I dla tegoć „to poznawanie ciał niebieskich jest nauką i najda,,wniejszą i ledwie nie jedną z pierwszych dla ludzi „w towarzystwo złączonych; nie wzięła ona począt„ku z ciekawości pasterzy, jak wielu mniema: ale „z istotnej potrzeby poznania pór roku, trwałości „spraw i obrotów ludzkich, przez wymiar czasu. Pra,,widła i wzory do wyrachowania biegu słońca i xię„życa, posiadane dotąd od Indyjanów i Chińczyków, „podawane od kilku tysięcy łat, od jednego pokole,,nia drugiemu, przy najgrubszej nie wiadomości pier,,wszych téj umiejętności wyobrażeń, są to pozosta,,łe reszty wysokiego postępku, do którego nauka „gwiazd była kiedyś posuniona. Dowody i początki ,,tych prawideł zaginęły, albo w krwawych burzach „narodów, albo w gwałtownych wzruszeniach natury, „na powierzchni ziemi sprawionych: ostatnie tylko „wypadki długiej pracy i głębokiej rozwagi, ocalały „w tym potopie klęsk i spustoszenia. Trzeba było „kilkunastu wieków dla usilności ludzkiej, żeby trafić „na prawdziwe początki, i odsłonić dziś tajemnice „tych rachunków i prawideł. „Gdyby ci, którzy sobie wystawiają potrzebę „astronomii w samej tylko żegludze morskiej, spytali 151 „się o przyczynę tej potrzeby, dowiedzieliby się: że „dla tego samego jest potrzebna na ladzie, dla czego „i na morzu: że cała różnica jej potrzeby i usługi „w obydwóch przypadkach, zależy nie na sposobach, „lecz na narzędziach, których wyciąga postawa sta,,ła lądu i chwiejąca się okrętu. Żeglarz położony „między głębia morza i nieba, potrzebuje wiedzieć, „na którym się punkcie ziemi znajduje, żeby się o„świecił o drodze, którą przebiegł i która mu do „przebieżenia zostaje, o kierunku tej drogi i niebez,,pieczeństwach któreby mógł spotkać; tej wiadomo„ści nie może nabyć, tylko przez wynalezienie za „pomocą gwiazd długości i szerokości jeograficznéj „swego miejsca: równie człowiek obłąkany w roz,,ległości nieznanego kraju, nie dowie się inaczej o „miejscu gdzie się znajduje, tylko przez ten sam „sposób i przez tę sarnę pomoc ciał niebieskich." 2. Czytelnik najdzie w tčj Rozprawie od §. IV aż do końca dowody, do jakiego ludu należy odnieść Urana, jego poprzedników i potomków; przekona się także dla czego Atlantowie mieli się za potomki bogów. Tu radzibyśmy jedynie zastanowić jego uwagę, jak wiele pomyłek ztąd nastąpiło, że pisarze, którzy dotąd zatrudniali się badaniem najwcześniejszej starożytności, zaniedbali doskonalić się w mowie słowiańskiej , bo w niéj daleko więcej naleźćby mogli pomocy w tak trudnych szperaniach, niż je naleźć potrafią w tylu mowach oryentalnych. Jest to po większej części naszą własną winą; my bowiem nie 152 daliśmy poznać obcym tego zakopanego przez tyle wieków skarbu, aniśmy sami pracować chcieli z domowemi pomocami około wyśledzenia porządku w historyi początkowej naszego i innych ludów. Szczęśliwem zdarzeniem odkrył ten skarb Samuel Bogumił Linde w swej rozprawie O etymologii języka słowiańskiego napisanej. To małe dzieło jest wielkiém co do korzyści, do jakich każdego doprowadzić potrafi, kto się na nich postna i użyć nie zaniedba. Z tej to rozprawy pokazuje się owe braterstwo Słowian z najpiérwszemi Europy narodami: Grekami, Latynami, Germanami; z téj związek z odległemi mowami narodów wschodnich dawnych i teraźniejszych; za jéj pomocą historya i jeograiia dawna stanie się teraz zrozumialszą, odkryją się narody i ich dzieje, o których Grecy nic wcale powiedzieć nie umieli, albo je innym ludom i innemu miejscu przyznawali; najdziemy ojczyznę i prawdziwe nazwisko owych Atlantów, o których tak długo spór wiedli między sobą niespracowani pisarze. Biedząc się nad tą materyą w czasie mojej niewoli , z niewypowiedzianą pociechą przyszło mi czytać to dzieło przejeżdżając przez Warszawę po mojém uwolnieniu, tern bardziej: że nie wiedząc o tak szczęśliwie ułożonych prawidłach etymologii mowy polskiej, natrafiłem na nie w zgodzeniu świadectw Herodota, Xenofonta, Diodora, Strabona, Pomponiusza Meli, Pliniusza i Ptolomeusza o ludu Bochów, od których poszło imie owéj Libyi w Afryce tylko znane, a idąc za śladami rozrzuconych po tylu dziełach dowodów, potrafiłem wrócić do okolic Kauka 153 zów to najważniejsze w starożytności imie, które jest kluczem, do historyi początkowej Chaldejczyków, ludów Azyi mniejszej, Syryi, Egipcyan i Etyopów; a zatem od Kaukazów zdoła nas doprowadzić aż do Maurytanii; okaże nawet jak ważna jest historya bogów, czyli ja zechcemy brać historycznie czy allegorycznie, bo to prawie na jedno wypada. Astronomia usprawiedliwiając wynalazki swoje, usprawiedliwia tem samem wydarzenia historyczne; a jeżeli te wydarzenia odnieść wypada do czasów tak odległych, mniejsza o to: czyli ludzie to, lub inne, nosili imie. Historya ludziom się należy, nie allegoryi, lub zmyślonym osobom. Co się dowieść może że się stało, musiało się stać przez ludzi nie przez osoby metafizyczne. Zacóżbyśmy mieli odmawiać historyi imion, kiedy nie możemy odmówić wydarzeń; zacóżby miały być imiona zmyślone, kiedy historya okazuje się być prawdziwa. 3. Nie będziemy tu powtarzać, że Grecy, którzy pierwsi w Europie zaczęli pisać historya po poetach, wzięli się do tego zbyt późno ; obacz naszą Rozpra~ we I. §. III., i notę pod liczbą 4 do tego miejsca służącą, trzeba się więc mieć względem nich na wielkiej ostrożności, jak o tem ostrzega Strabo. Obacz w tejże samej Rrozprawie I. §. VIII. Jeżeli oni zasługują jakkolwiek na wiarę tłumacząc swoje własne bajki, trudno im wierzyć, gdy nas uczą o rzetelnym sensie świadectw dziejów oryentalnych, tłumacząc zwłaszcza znaczenia imion podług ety 154 mologii swéj mowy, lub wdając się w rozbiór tajemnic, których nie rozumieli. Poezya ciągnie za sobą koniecznie fikcyą i wielorakie imaginacyi przydatki, ztąd wszelako wnosić nie można: że cokolwiek pierwsi poetowie pisali, jest bajką i tworem ich imaginacyi. Poema Homera napełnione jest tego gatunku tworami, przecież nikt rozsądnie powątpiewać nie może o wojnie trojańskiej, i każdy, kto sobie zada pracę, potrafi rozróżnić twór poety od wydarzeń historycznych. Któżby ośmielił się wnosić: iż w wiekach owych ciemnych, kiedy Grecy to tylko pojmowali, co pod ich zmysły podpadało, poetowie bawić ich chcieli istotami w myśli utworzonemi, i że tak powiem osobami metafizycznemi. Tak przecież utrzymują niektórzy systematyczni pisarze: Pluche, Warburton, Dupuis i inni, których dzieła napełnione są wielką erudycyą, lecz nadciąganą do ich dowcipnych układów. Trudno wszelako po upłynionych trzydziestu lub czterdziestu wiekach sprzeciwiać się teraz świadectwu ludów najdawniejszych, i chcieć lepiej od nich znać ich własne dzieje, albo utrzymywać, że oni samych siebie nie rozumieli. Czasy, kiedy historya zawierała się tylko w podaniach, podobne są do nocy; przecież imaginacya ośmiela się tam wszystko widzieć, dowcip systematyczny wszystko potrafi ułożyć, ale prosty rozsądek nie da się przekonać takowémi uwidzeniami. Tłumaczenia Pluche i Dupuis dla tego samego są podejrzane, iż są nazbyt ogólne. Któż się nie zadziwi widząc tych pisarzów postępujących nazbyt śmiało wśród tak wielkiej ciemności początkowych Egiptu 155 dziejów, przez które nie potrafiłby nas przeprowadzić nawet jaki z Heliopolis kapłan, gdyby na ten koniec powrócił do życia. Prace tych pisarzów podobne są do pracy owego człowieka, który stanąwszy na jakiej górze, chce odmalować wśród nocy widok go otaczający; rysuje on przypadkiem góry, doliny, pola uprawne, łąki, strumyki, drzewa, wspaniałe i liche budowy, dla tego tylko, że go to wszystko na około otacza, i że może być umieszczone w jednym landszafcie; zdarzy się że on natrafi przypadkiem na jakie prawdziwe położenie, lecz praca jego zawsze będzie tworem imaginacyi nie zaś kopiją owej okolicy. Coś podobnego daje się dostrzegać w dziełach tych i innych pisarzów. Ponieważ historya początkowa pomieszana jest z allegoryą i tajemnicami dawnych obrządków, przeto mogą oni niekiedy natrafić na sens podobny; z tego jednak nie wypada, żeby dla ich imaginacyi upadać miała cala historya początkowa, lub żeby ludzie więcej dbali o zachowanie metafizycznych domysłów, jak o wierne oddanie pierwszych tradycyj. Imiona właściwe zawierają po części dwoiste znaczenia, osobliwie gdy je szukać będziemy w mowach im obcych, i ztad to poszło, że je wzięto za allegoryczne. To dwoiste znaczenie wplątane w późniejsze bajki, powiększone przez osobliwości i dziwy, przetworzyło prawie owe najpoważniejsze podania historyi początkowej. Lecz co z tego wnieść wypada? trzebaż wszystko odnieść do allegoryi? Bynajmniej. Trzeba owszem szanować dawne tradycye nie przyjmując dodatków, które rosną ciągiem wie 156 ków i obwijają się w bajki; bo te bajeczne obwody okrywają ziarno prawdy historycznej, do której rozsądna krytyka trafić może. Każdy wie, że królestwo przywidzeń jest niezmierne i choćby tam najdowała się prawda, trudno ją rozpoznać od tworu przypuszczeń. Zaczem bezpieczniej jest trzymać się tradycyi przez tyle pisarzów zaświadczonej, bo takowa tradyeya nie tylko nie znosi allegoryi i sensu mistycznego, jako naturalnie późniejszych, aleje owszem usprawiedliwia. Pluche Histoire du ciel Tom I. jest tego zdania: że Thaut, Uranus, Saturnus, Atlas i wszyscy sławni onych czasów ludzie nigdy nie byli na świecie; jego tłumaczenia są dowcipne, ale wszystkie wydobyte z samych domysłów. Utrzymuje on sprawiedliwie, że ludzie przed wynalezieniem liter używali wprzód pisma symbolicznego, czyli znaków, któremi wyrażali rzecz jaką godną przyszłej pamięci; z czego wnosi: że ponieważ same tylko hieroglifiki egipskie dotrwały aż do naszych czasów, przeto w nich trzeba dochodzić prawdziwego znaczenia takowego pisma. Rozbierając rzeczy egipskie, zdaje się: że te pisma zawierać powinny były wszystko, co ten lud najbardziej zatrudniało, np. wylew Nilu i prace ztąd pochodzące, święta ważniejsze, początek bogów, imiona konstellacyj i t. p. Podług niego Feniczykowie przyjęli te pisma od Egipcyan, Grecy od Feniczyków; nadużycie nazwisk, których znaczenia nie znano, lub źle znano, przemieniło te charaktery symboliczne w osoby. Pluche jeszcze idzie dalej: twierdzi bowiem że nawet Egipcyanie mylili się w znaczeniu tych nazwisk, 157 że wzięli za bogów owe znaki symboliczne, które ich ojcowie wynaleźli; tak słońce które miało znaczyć Istotę najwyższa, wzięli za Boga; a ponieważ słońce zwało się Osiris, więc jego imie stało się imieniem boskiém; nareszcie z imienia słońca utworzyli dobroczyńcę Egiptu, który doszedł do czci boskiej po śmierci. Któż tu nie widzi, ze Pluche przyznaje sobie gruntowniejsza znajomość nauki Egipcyan, niż ja mieli xięża owego ludu. Imaginacya jego spiera się na świadectwie Diodora L. I. c. 1, ale znowu upada przez toż samo świadectwo, albowiem Diodor wyraźnie mówi; że Egipcyanie najpiérwéj słońce uznali za Boga. Toż samo twierdzi Pluche o niektórych imionach konstellacyj, osobliwie o 12 znakach zodyaku. Podług niego Egipcyanie nadali imie Thaut konstellacyi wielkiego psa, dla tego: że ich Syrius, gwiazda najświetniejsza téj konstellacyi, ostrzegał o bliskim wylewie Nilu. Ale czemuż oni téj gwiazdy nie nazwali raczej psem, nie Thotem? jeżeli o to jedynie chodziło, ażeby nazwisko jéj służyło za przestrogę zbliżającego się wylewu. Historya przecież świadczy, że ten pies czyli Thot, nie tylko przestrzegał o majacém nastąpić wezbraniu Nilu, ale nadto był wynalazca liter, wielu umiejętności i kunsztów, zostawił na pismie ich zasady, z których może jeszcze jakie najdują się w tych symbolicznych charakterach, których teraz nikt przeczytać nie umié. Zaczém nie mając głowy zajętej żadnym układem, nie możemy przyjąć takiego tłumaczenia; owszem idąc za sensem prostym tego świadectwa przekonywamy się, że Thot był w samej 158 rzeczy; bo tu nie idzie o samo jego imie, lecz odzieje, których pamięć dotrwała do nas. Przyzwoiciéj zatem jest wnieść: że ten prawodawca nauczył ich, jak się mają mieć na ostrożności przeciw wylewom Nilu i jak z nich korzystać, niż żeby z postrzegania gwiazdy miała się utworzyć osoba metafizyczna, bo takowe domniemywanie sprzeciwia się porządkowi wyobrażeń, które się tworzyć zwykły w głowie każdego człowieka. Kto chce odkryć sens rzetelny w mitologii dawnych ludów jednym tylko kluczem, ten musi nareszcie zgubić się w własnej imaginacyi; a ponieważ pierwsze tradycye mięszają razem historyą z późniejszemi allegoryami i sensem mistycznym, przeto rozbiór ich trzeba umieć dobrze oddzielić, i każdej własną część powrócić; inaczej tłumaczenie allegoryi nie zgodzi się z postrzeżeniami astronomicznemi i z chronologią, do której je odnieść wypada. Postępując od najprostszych prawd w Astronomii, widać oczewiście: że owi pierwsi wynalazcy, którzy podzielili gwiazdy na ich gromady, musieli je nazwać jakiemi imionami; te imiona były zapewne zwierząt, lub jakich innych rzeczy. Wdzięczna potomność przeniosła później imiona tych wynalazców na firmament, nadając one niebu i planetom. Imiona sławnych ludzi pomięszały się z piérwszémi nazwiskami zwierząt; ztąd dopiero nastąpiła allegorya i sens mistyczny, które w gwiazdach znaczyły imiona owych sławnych ludzi, albo w ludziach i zwierzętach znaczyły ciała niebieskie, a za zmieszaniem bałwochwalskich dogmatów o czci planet lub ludzi, 159 stały się tajemnicami, przez które xięża pogańscy podług upodobania tłumaczyli historyą i teologią. Obacz co do tego Bailly Hist. de l'astr. anci. Eclaircissemens L. I. §. III, IV, V, VI, VII, VIII, i tegoż samego pisarza Essai sur les fables, Lettres sur l'origine des sciences, Lettres sur l'Atlantide de Platon. Obacz także Mémoires de l'Académie des Inscriptions T. XII. p. 9. Dissertation de Goguet Origine des loix et des arts. T. I. p. 339. 4. Jużeśmy powiedzieli w nocie podlicz. 2 na str. 153, że trudno zaprzeczać imion gdzie historya zaprzeczona być nie może; bo choćbyśmy nie przypuścili że był Uranus i jego potomstwo, nie możemy zaprzeczyć, żeby nie byli Atlantowie, lub jakkolwiek inaczej zowiacy się lud, o którym Plato in Dialogo Critias i Timeus, a Diodor Lib. III. c. 5 świadczą; nalazłszy zaś lud i jego historya, śmieszna jest zaprzeczać jego królów lub dobroczyńców, dla tego tylko, że oni znaczą coś innego w mowie greckiej. Gdyby to była rzecz o historyą grecką, słuszniebyśmy wnieśli, że Uranus nie jest człowiek lecz niebo. Ale wiemyż co ten wyraz mógł znaczyć w mowie Atlantów? możemyż być pewni, że go Grecy wiernie oddali i nie przekręcili na swoją mowę? Pozwólmy jednak że to imie znaczyło osobę allegoryczną nawet u Atlantów; cóż z tego wypadnie? oto że kiedy to imie było przez nich użyte, najdował się jakiś sławny astronom, który ich nauczył rachować lata podług biegu słońca, a miesiące podług biegu xię 160 życa, i temu astronomowi przez wdzięczność nadano imie Uranos albo niebo. Oczéwista przecież jest, że ci ludzie wyznawali sami, iż nie byli wynalazcami roku słonecznego, lecz nauczyli się rachować go podług nauki tego, który ich do społeczności zgromadził. A że na to zgodziło się tyle narodów i tylu zaświadczyło pisarzów: jakże takową zgodność w tradycyach, zasadzoną na opisie wydarzeń i rachunku, odnieść do allegoryi, której dość jest na imieniu, która owszem upada gdziekolwiek wydarzenia historyczne są niezaprzeczone. Rok słoneczny musiał ktoś wynaleźć, albo wynaleziony roznieść. Jeżeli Atlantowie nie znali już pierwszej epoki odkrycia roku słonecznego, musieli zapewne znać drugą, a nawet imie tego, który ich pierwszy nauczył rachować lata słoneczne. 5. Ponieważ Egipcyanie mieli bardzo dawną znajomość roku słonecznego Herodot Lib. II. c.4, przeto nie potrzebowali podawać rachunków swéj chronologii w tak różny i niezrozumiany sposób; przecież każdy prawie pisarz rzeczy ich inaczej podaje. Wszyscy, którzy o tem przed Manethonem pisali, mogli być wymówieni niewiadomością: że np. albo xięża egipscy nie chcieli im odkryć prawdy, albo sami nie mieli dosyć pamiętników z którychby się można było przekonać, jak takowe lata rachować należało. Ale jak tylko Manethon, kapłan egipski, rodem z Heliopolis, napisał historyą swego narodu w języku greckim, którą zebrał z archiwów kościelnych pod jego 161 rządem zostających, wszyscy pisarze greccy, którzy po nim pisali, mieli się czego trzymać i tak różnych lat nie podawać. Przecież pomimo Herodota, który jest nierównie dawniejszy, wszyscy inni coraz inną liczbę lat w Egipcie najdowali, jako to: Diodor, Pomponiusz Mela i t. d.; Diodor zaś najwięcej w tém przyniósł zamięszania, bo on z największą pilnością zbierał wszystkie starożytności pamiętniki; dla tego też w jednym jego rozdziele więcej takowych świadectw najdziesz jak we wszystkich pisarzach. Oto sa jego świadectwa o egipskiej chronologii Lib. 1. Part. I. c. 2. „Ab Osiride et Iside usque ad Alexan„drum Macedonam, qui in Ægypto sui nominis urbem „condidit, annorum dicunt amplius decem millia, ut „vero quidam asserunt, paulo minus tria ac viginti „millia extitisse." I znowu niżej w tymże samym rozdziele: „Ægyptii saeerdotes a solis regno usque ad „Alexandri tempus, quo in Asiam transcendit, annos „ćomputant fere trja et viginti millia" a zaraz niżej pisze: „fabulantur quoque priscos illos deos regnasse „annis amplius mille ducentis, posteriores vero non „minus trecentis. Et cum annorum numerus fide ca„rere videatur, conantur quidam, cum apud antiquio„res non dum solis motus notus esset, ad lunae cur„sum annum metiri etc." W tejże saméj xiędze Part. II. ,,c. 1. powiada Diodor: „Nonnulli fabulantur deos et „heroas Ægypto paulo minus decem et octo millia „regnasse annorum, homines vero paulo minus anno„rum quindecim millia usque ad centesimam atque oc„tuagesimam Olympiadem." Oczéwista zatem, że Egipcyanie zawsze bałamucili Greków różnego rodzaju 11 162 zagadkami, w tenczas nawet, kiedy już Manethon gruntownie wyjaśnił historyą ludzi i odłączył od czaso'w bajecznych, a z którym tylko sam Dicearch zgodził się co do rachunku chronologii tego kraju. 6. Bailly Histoire de l'Astronomie Ancienne. Eclaircissemens L. I. §. 8 et 9 cały ten rachunek rozwiązuje w sposób najprostszy. Zasadzony na świadectwie Manethona, które nam Syncell dochował in Chronographia p. 52 porównywa z niém wszystkie inne, a z wielu świadectw i rachunków otrzymuje jeden prawie wypadek. Manethon świadczy, jakośmy już w texcie powiedzieli, że panowania 113 królów pó sobie następujących zajmowały lat 3555, począwszy od pierwszego z ludzi króla Egiptu aż do 15go roku przed Alexandrem, który przypada na 331 lat przed Chrystusem; zaczém rachunek Manethona daje mu lat 3901. Dicearch rachuje znowu 2936 lat, począwszy od Sezonchosisa, który nastąpił po Orusie synu Izydy i Ozyrysa, aż do ustanowienia igrzysk olimpiackich na 776 lat przed Chrystusem, co znowu wynosi lat 3712 Freret def. de la Chron. p. 226. Dwa te rachunki bardzo do siebie zbliżone pociągnęły Bailly do wyszukania stosunku innych świadectw. Herodot Lib. II. c. 43 rachuje 3832 lat od panowania Ozyrysa aż do Menesa, a od Menesa aż do Sethona 11,340, czyli do 710 roku przed Chrystusem. Przypuściwszy, że 3832 lat znaczyły tyleż rewolucyj xiężyca, więc czynią 286 lat słonecznych; 163 a zaś 11,340 lat, biorąc każdy za kwartał, albo za rok z trzech miesięcy złożony, uczyni lat 2835, do których dodawszy 710 lat od Sethona do narodzenia Chrystusa, rachunek Hcrodota da nam lat 3831. Trzeba zaś uważyć, że ci, którzy mają Menesa za pierwszego z ludzi króla, epokę jego odnoszą do 3545 lat przed Chrystusem; i Pezron nie umieścił jej nazbyt wysoko, odnosząc do roku 2969 przed nasza era. Diodor L. I. Part. II. c. 1 rachuje znowu 15,000 lat, począwszy od Orusa ostatniego z bogów aż do 180 olimpiady, to jest do 60go roku przed Chrystustem. 15,000 lat, z których każdy składał się tylko z 3ch miesięcy, albo z czwartej pory roku słonecznego, czynią lat 3750, do których dodając lat 60 wypadnie lat 3810. Pomponiusz Mela Lib. I. c. 9 świadczy: że królowie ludzie panowali w Egipcie przez 13,000 lat aż do Amazysa, to jest do roku 538 przed Chrystusem. 13,000 lat podobnych jak u Diodora czynią lat 3250; a zatem dodając do tego rachunek lat 538, wypada 3788 lat przed Chrystusem. Te tedy rachunki rozwiązane podług jednego prawidła, czyli roku trzech - miesięcznego, dałyby tak blizką zgodność czasu względem trwałości monarchii egipskiej, że różnica ledwieby dochodziła dwóch wieków, coby wcale było rzeczą małą. Ktokolwiek bowiem oswoił się z podobnémi starożytności świadectwami, wié zapewne, jak trudno jest naleźć takowa zgodność. Wszelako i ta różnica może być jeszcze zmniejszona, zważając: iż żaden z tych pi 11* 164 sarzów nie zaczyna od jednéj epoki czasu. Manethon np. biorąc Urana za pierwszego z królów Egiptu, zaczyna od niego; Dicearch przeciwnie od Sezonchosisa zaczyna i opuszcza panowanie Urana, Saturna, Ozyrysa, Orusa, jako imiona do bogów należące; te cztery panowania, rachując po trzy na jeden wiek, wedle zwyczaju dawnych, wynoszą lat 133, które przyczyniając do rachunku Dicearcha, panowanie Urana wypadłoby na 3845 lat przed Chrystusem. Herodot zaczyna od Ozyrysa; trzeba więc dodać dwie generacye do jego rachunku, po czem czas panowania Urana przypadnie na rok 3897. Diodor zaczyna od Orusa, dla czego do jego rachunku trzeba dodać trzy generacye, czyli iat 100, a okaże się, że i podług niego Uranus panował około roku 3910. Pomponiusz Mela zaczął albo od Orusa, albo od Sezonchosisa, a zatem w tych dwóch domniemywaniach epoka panowania Urana przypadnie na 3888, albo na 3921 lat, a biorąc środek w tym domyśle wypadnie na rok 3905 przed nasza era. Zwracając dalej uwagę na świadectwo pisarza dawnej kroniki egipskiej i Diogenesa Laercyusza, którzy naznaczali 6128, albo 6138 lat od początku świata aż do naszej ery, a odtrącając od téj summy 2245 lat na czas przed potopem upłyniony podług rachunku 70 tłumaczy, zgodnego ze wszystkiemi innemi tradycyami, wypadnie 3883, albo 3893 lat po potopie na trwałość monarchii egipskiej. Następująca tablica, porównywająca świadectwa wyż przytoczonych pisarzów, wyjaśni ten wniosek z zadziwiającą zgodnością. 165 Podług Manethona . . . . . . 3901. —        Diceareha ......3845. — Herodota .... . 3897. —        Diodora . . . . . . . 3910. — Pomponiusza Meli . . 3905. Dawnej kroniki egipskiej.3883. —       Diogenesa Laercyusza . .3893. Ponieważ te wszystkie świadectwa, przywiedzione do swych prawdziwych rachunków, różnią się tylko o 65 lat; zaczém trzymając się średniej liczby, panowanie Urana odniesione być może do 3890 roku przed nasza era. Tu mówimy tylko o wieku Urana, niżej obaczymy podobna zgodność między podaniami tylu innych ludów względem odnowienia u nich prac astronomicznych. Jeżeli zaś i to nas zastanawiać będzie, czy Bailly nie lekko brał jedne lata za lunacyą xiężyca, drugie za kwartały, lub 3 miesiące: przekonamy się o tém zaraz, gdy mówić będziemy, jak dawni rachowali czas i wielorakich do tego używali sposobów. 7. Ponieważ idąc za Bailly przytaczamy rachunki, odsyłając czytelnika do jego dzieła; przeto położymy w nocie przynajmniej objaśnienie, na jakich zasadach tyle lat w różny sposób rachowanych i różną summę zawierających, przywiódł on do jednej prawie liczby. Powiedzieliśmy wyżej co znaczy rok u dawnych ludów, i że oni pod tém imieniem wyobrażali sobie każdą wielką lub małą rewolucyą na niebie, np. dzienny obrot ziemi około swéj osi, który 166 uważali za obrot słońca, lunacyą xiężyca i t. d. Mamy na to bardzo wiele dowodów, ze jeden, dwa, trzy, cztery i sześć miesięcy brane były za rok u wielu ludów a w szczególności u Egipcyan. Eudoxus, Diodor, Pliniusz, Plutarch, Suidas, sa naszymi w téj mierze świadkami. Kładziemy tu świadectwo Diodora jako zupełnie dość czyniące jakiemukolwiek powątpiewaniu. Pisze on Lib. I. Part. I. c. 2. „Fa„bulantur quoque priscos illos deos regnasse annis „amplius mille et ducentis, posteriores vero non mi„nus trecentis. Et cum annorum numerus fide care,,re videatur, conantur quidam, cum apud antiquiores „non dum solis motus notus esset, ad lunae cursum „annum metiri. Ita cum annus triginta diebus con„ficeretur haud impossibile esse quosdam annos mille „ducentos vixisse, siquidem nunc, cum duodecim con„ficiuntur mensibus plures centesimum excedunt an„num. Similiter et his accidit, quos ajunt trecentos „regnasse annos; illi enim tunc quatuor mensibus an„num conficiebant secundum tria tempora: aestatem „videlicet, ver, ac hyemem, quae causa fuit, ut qui,,dam Graeci annos vocant horas, quasi tu dicas: an„ni tempora et annales chronographias." To świadectwo wynalezione w Egipcie uczy nas, że były lata zawierające w sobie jeden tylko miesiąc, albo 30 dni, że były drugie w które wchodziło cztery miesiące; daje się nawet domyślać, że były lata zawierające w sobie przeciąg jednej tylko lunacyi xieżyca, ad lunae cursum annum metiri; takowy zaś rok zawierałby w sobie tylko 27 dni, lub najwięcej 28, na co mamy świadectwo u Witruwiusza 167 Archit. Lib. IX. p. 4 i u Makrobiusza in somnio Scipionis Lib. I. Nadto tenże sam Saturnalium Lib. I. c. XII. przytacza inny sposób rachowania lat na trzy miesiące. Były i takie, w które wchodziło 6 miesięcy Censorinus de die natali. Dzień nawet jeden był użyty i miany od wielu za rok w rachunku czasu. „Chronologia chaldejska potwier,,dza to dostatecznie, mówi Bailly Eclaircissemens Liv. „I. §. 11; dowodzi się zaś przez wyraźne świadectwo, „że takowy rachunek był w zażyciu u Egipcyan: „huic (Mercurio) successit in regno Vulcanus, dies,,que mille sexcentos octuaginta, hoc est annos 4, „menses 7, dies 3 regnavit; nesciebant enim tunc „Ægyptii annos definire, sed unius diei spatium an„num appellabant." Chron. Alexand. p. 105. Niektó,,re dzikie ludy rachują dotąd noc za rok jeden Lafitau ,,Moeurs des Sauvages T. II. p. 230. Ale nie na „tém dosyć: zdaje się bowiem, iż były takowe ludy, „które nie znały czasu sztucznego, złożonego z dnia „i nocy, i dzieliły na osobne rewolucye dzień i noc; „z czego poszła owa starożytna zagadka Kleobula, „w której on, dając każdemu miesiącowi 60 dzieci, „zachował pamięć tego starożytnego zwyczaju." Est unus genitor cui bis sex ordine nati Et sexaginta natae, sed disparae forma; Candida manque harum pars altera, et altera nigra est. Cunctae immortales, morientes attamen omnes. Obacz u Biogenesa Laercyusza Lib. I. §. 91, et Jabłoński Pantheon Egypt. Prolegom. p. 113. „Podział „dnia na cztery i nocy na tyleż części, mówi dalej Bailly, „oddziela wyraźnie porę nocy od pory dnia, i każda 168 „zdaje się uważać za osobna rewolucya; w czém „idzie za podziałem roku na cztery pory, bo staro,,żytność także nazywała je godzinami, (horae), „nie dla tego jednak, żeby je stosowano, do równych „części dnia, nawet po przyjęciu podziału sześćdzie„siątowego; takowe godziny były to pory dnia od no„cy oddzielnego; Gdyby dawni uważali byli dzień „sztuczny od jednego do drugiego wschodu słońca „za jednę tylko porę czasu, podzieliliby ją byli na „cztery części równe, stosownie do podziału roku; „ale przeciwnie: dzielili oni na części sam tylko dzień, „a noc na cztery czuwania (vigiliae), który zwy„czaj zachowywał się u Rzymian, szczególniej zaś „i najdawniej u Indyjan; z czego wypada: że nie„które starożytne ludy mogły rachować dwa łata „w przeciągu między jednym i drugim wschodem słoń„ca, a nawet aż do ośmiu w dniu jednym złożonym „z teraźniejszych 24 godzin, podług tego: jak mo„gli podział takowy wyobrażać sobie na dwie lub na „ośm części. Sposób takowego rachunku zkądkol„wiek pochodził, służył dobrze próżności wielu na,,rodów, które chciały wystawić niewiadomym nie„pojętą lat liczbę, a zatem okazać się najdawniej„szemi od innych. Indyjanie przewyższyli w tym „względzie wszystkie ludy; u nich bowiem dzień je„den dzielił się na niezliczone części. Mnożyli oni „przez takowe części liczbę lat od pewnej epoki u„płynionych, i tym sposobem rachowali zadziwiającą „onych liczbę, których rzetelnego waloru nie znano. „Kiedy jaki naród powie nam w sposób obłąkany, „iż trwa od czasu niezliczonych milionów lat, po 169 „strzeżemy łatwo w tem świadectwie jego próżność „i kłamstwo; lecz kiedy Indyjanie twierdzą, że po„cząwszy od potopu aż do Hegiry upłynęło dni „720, 634. 442,715, liczba tak wyszczególniona „nie zdaje się być zagadką dla zabawy sporządzo,,ną, bo liczba wymyślona zbliża się pospolicie do „liczby okrągłej; zaczém musimy tu pomyślić, że to „są bardzo małe frakcye dnia, które podług nich „brane były za dzień jeden." Z takich tedy odkrytych niezgodności w rachunku czasu rokiem u wielu nazwanego, Bailly przyszedł do rozwiązania tylu różnic, i przywiódł je do jednej liczby, jakośmy to indziej widzieli; a ponieważ podobna zgodność nie może wypaść przypadkiem: przeto każdy się przekonać może, żeby ona nigdy nie nastąpiła, gdyby te różne rachunki nie zawierały w sobie tejże samej liczby lat upłynionych, na które tyle ludów i tyleż pisarzów, choć różnie czas rachujący, zupełnie się zgadzają. 8. Bailly bardzo dobrze wyjaśnił tę prawdę Hist. de l'Astro. An. L. I. §. 4 w słowach: „U wszyst,,kich dawnych ludów, a przynajmniej u tych, które „były troskliwe o dochowanie podań, najduje się „przeciąg czasu między stworzeniem świata i poto„pem wyrażony w sposób dokładny i jednakowy. „Trwałość świata aż do naszej ery najduje się u „nich prawie taż sama; dla czego osądziliśmy za rzecz „potrzebną okazać obraz tej zgodności. Przypusz 170 „czamy najprzód, że czasy, których pamięć nie jest „dość jasno oddana, czasy mówię bajeczne, należą „do owych, które upłynęły przed potopem. Text „hebrajski od stworzenia świata do potopu rachuje „tylko lat 1656, ale text 70 rachuje lat 2242, al„bo 2256. Rachunek 70siąt utwierdza się przez „zgodność: 1) starożytności babilońskich, które na „ten sam przeciąg czasu naznaczają lat 2232; 2) „przez panowanie słońca nad Egiptem przez 30000 „lat, które się przywodzi do 2245 lat; 3) przez „czasy bajeczne Chińczyków, które można przywieść „do lat 2306; nareszcie przez cztery wieki Indyjan, „które podobnie przywiedzione być mogą do łat 2365. „Obacz Eclaircisscmens L. I, §. 11, 12, 13. „Co się tycze trwałości świata aż do naszej ery, „dojść tego można przez takież samo przypuszcze,,nie, jako to: podług kroniki egipskiej 6128 lat, po„dług Diogenesa Laercyusza 6138, podług Diodora „6081, podług chronologii babilońskiej 6158, po„dług chronologii Indyjskiej 6204, podług rachunku „który ustanowił Gentil 6174, podług rachunków a„rabskich i tradycyj chińskich 6100, albo, 6157. O„bacz Eclairc. L. I. §. 14, 16, 17." Ktokolwiek zada sobie pracę odczytać, co Bailly o tern pisze w swych objaśnieniach i jakiemi środkami przychodzi do zbliżenia liczby lat zachowanych w tylu tradycyach, ten się musi zadziwić nad tak widoczną zgodnością, która nie może żadnym sposobem pochodzić z przypadku; lecz że te tradycye obejmować musiały przeciąg tegoż samego czasu na różną miarę rachowanego. 171 9. U Egipcyan tydzień zaczynał się w dzień Saturna czyli w Sobotę, u Indyjan w dzień Wenery czyli w Piątek, u nas w dzień słońca czyli w Niedzielę; mówię u nas, biorąc na uwagę, żeśmy wzięli nauki od Greków i Rzymian; bo Słowianie nie nazywali dni podług imion planet, przynajmniej w żadnym dyalekcie tej mowy nic podobnego nie nalazłem; z czego dwie nastręczają się uwagi: Pierwsza że obiór pierwszego dnia zdaje się być arbitralny, i jego niezgodność musi należeć do jakiejś późniejszej epoki, która go wsławiła w tém lub owém miejscu: lecz co zadziwiać powinno, jest: że porządek imion planet dniom nadanych nigdzie się nie odmienił, i w téj nieodmienności dotrwał aż do naszych czasów u ludów, które go używają. Druga uwaga jest: że Słowianie, którzy podobnie rachują czas na tygodnie, nie nazywają dni podług imion planet dopiero rzeczonych. Nie śmiemy w tern miejscu żadnej tego położyć przyczyny, bo do niéj trzeba dojść drogą rozbioru historycznego, a ten odprowadziłby nas daleko od rzeczy. 10. Nie możemy się tu wyprzedzać wnioskami, które nie przyszły jeszcze pod ścisły historyczny rozbiór; przestaniemy więc na tém, co Diodor L. III. c. 5. o familii Urana pisze: że Uranus dał imie niebu, a jego potomkowie planetom. Jeżeliby więc Uranus był osobą należącą do historyi po potopie zaczętej, nazwisk planet nic należałoby odnosić do Astronomii 172 przedpotopowej; a jeżeli kamienie zachowały ową pierwszą historyą w hieroglifikach, nie można na moment wątpić, że niebo było najpiérwszą w téj mierze xięgą dziejów ludzkich. 11. Bailly dochodził tego z wielką pilnością, jak się tłumaczy dans l'Hist. de l'Astro. An. l. III. §. 4. p. 64 wnocie, gdzie się pokazuje, że między wszystkiemi textami zachodzi powszechna zgodność co do tego Mojżesza świadectwa, wyjąwszy tylko text 70, text Wulgaty, i tłumaczenie armeńskie. Nie jest to rzeczą pewną, żeby rok w którym przypadł potop, składał się z 365 dni; wszelako Scaliger De emendatione temporum L. III. p. 206 usiłował okazać, że świadectwa Mojżesza w dwóch rozdziałach Geneseos VII et VIII zawarte, bardzo są dowodliwe co do tego, iż rok składał się pod ów czas z 12 miesięcy czyli z 365 dni. To domniemywanie Scaligera nie sprzeciwia się bynajmniej naszym wnioskom, ponieważ jak się niżej okaże, ludzie owi przed potopem znali dawno wprzód prawdziwą długość roku słonecznego. 12. Kładziemy tu słowa Józefa Ant Judaie. L. I. c. 3. „Nec est cur aliquis praesentem vitam, anno„rumque ejus paucitatem cum priscorum rebus con„ferendo, fidem nobis abroget... Illi enim Deo chari „quum essent... merito per tam multos annos vive,,bant. Praeterea tum propter studiorum virtutes, tum „propter utilitatem inventarum artium ut Astronomiae 173 „ac Geometriae, Deus illis prolixiorem largitus est „vitam: quarum certitudinem assequi non poterant, si „minus 600 annis vixissent, ex tot enim magnus an„nus constat." Daléj odwołuje się on do licznych świadectw pisarzów oryentalnych i greckich, którzy podobnie o długości życia dawnych ludzi pisali. Wejdler wszelako in Historia Astronomiae p. 17. zarzuca Józefowi, iż on albo się pomylił, albo chciał przywłaszczyć swemu narodowi i swym patryarchom peryod, który oryginalnie należy Chaldejczykom i Egipcyanom. Ale Mairan dans les lettres au P. Parennm p» 125 bardzo sprawiedliwie uważa, iż tego gatunku zarzut nie osłabia bynajmniej świadectw Józefa; bo dosyć żeby Józef, łub ktokolwiek inny, namienił o bytności tego peryodu, tedy jego własna doskonałość i gruntowność sama takowe świadectwo najlepiej utwierdzi; gdyż ani przypadek ani oszukanie nic podobnego nie dokazały nigdy; a jeżeli tylko idzie o zarzut, że Józef chciał przyznać komu innemu wynalazek należący się Chaldejczykom i Egipcyanom, zarzut takowy sam przez się upada: bo owszem Józef przytacza na dowód tego świadectwa pisarzów egipskich i chaldejskich, bo Chaldejczykowie i Żydzi mieli poprzedników spólnych. Dominik Cassini najpiérwszy odkrył rzetelność i doskonałość tego peryodu, jak o tém pisze W dziele pod tytułem: Regles de l'Astronomie Indienne p. „Ten wielki peryod, który się dopełnia w 6ciu „wiekach, mówi Cassini, a o którym żaden inny pi,,sarz nie spomina, jest to peryod xiężycowo - sło„neczny, podobny do owego, którego Żydzi używali 174 ,,zawsze, którego Indyjanie używają dotąd." I znowu w inném dziele pod tytułem: De l'origine et de progrčs de l'Astronomie, inséré dans les Mém. de l'Acad. des Scien. T. VIII. p. 6 tak mówi. „Jeżeli „to jest prawda, że rok za Patryarchów był taki, „z jakich się składa wielki peryod 600 lat, o któ„rym Józef spomina w starożytnościach żydowskich, „tedy przyznać należy: że w pierwszych owych cza,,sach ludzie bardzo daleko postąpili co do znajomości „biegu gwiazd; można nawet powiedzieć, że daleko „więcej w tej mierze wiedzieli od tych, którzy po po„topie nastąpili. W pozostałych pamiętnikach innych „ludów nie najdujemy żadnego śladu o tym peryo„dzie 600 lat, który wszelako jest najpiękniejszy ze „wszystkich innych w starożytności wynalezionych." Po czém następuje demonstracya tego peryodu. Cassini myli się w tem miejscu, bo ten peryod jest toż samo co Neros u Chaldejczyków: a prócz tego Svncell p. 17 et 38 przytacza dwóch innych świadków o peryodzie 600 lat piszących, to jest: Beroza i Abydena; zdaje się że i Pliniusz spomina jakoby był znany Hipparchowi. Oto są słowa Pliniusza: „Post eos „utriusque sideris cursum in sexcentos annos praecinuit „Hipparchus, menses gentium diesque et horas, ac si„tus locorum et vicos populorum complexus aevo te„ste, haud alio modo quam consiliorum naturae parti„ceps. L. II. c. 12. Kiedy historycy mówią o tym peryodzie, przeto musiał on być od kogoś wynaleziony, a to wtedy, gdy znano wszystkie jego pożytki; zaczém można zarzucić, iż Józef wydobywszy tę wiadomość póź 175 niej odkryta, przeniósł ją do tak odległego czasu dla próżności i chluby. Wziąwszy jednak na uwagę, że Ptolomeusz, który żył po Józefie, nic nie spomina o tym peryodzie w swym Almageście L. IV. c. 2. gdzie mówi o innych peryodach chaldejskich, które Hipparch rozbierał, wypada: że ani Hipparch, ani Ptolomeusz nie znali tego peryodu, albo jego dokładności, co na jedno w Astronomii wychodzi. Ten więc peryod musiał być zupełnie zapomniany, bo Mairan wszystko ma za zapomniane w tym gatunku, czego albo nie znano z dokładnością, albo nie chciano zgłębić prawdziwych zasad dla sprostowania teoryi obrotu ciał niebieskich, albo nareszcie obrano inne środki mniej dokładne; a lubo liisturycy o tem spominają, nie mogli oni przecież więcej wiedzieć od Astronomów, nie wiedzieli nawet jak dawno ten peryod był zapomniany. Ażeby się dał zapomnieć jaki wynalazek raz odkryty, całemu rodzajowi ludzkiemu pożyteczny i od wielu narodów znany, trzeba na to nadzwyczajnego nieszczęścia, jak np. potop powszechny, lub zapadnięcie się prawdziwej bądź zmyślonej Atlantydy. Te uwagi pokazują, że peryod 600 lat musiał być wynaleziony nierównie dawniej przed Hipparchem i Ptolomeuszem i prowadzą nas jeszcze dalej. Ci dwaj Astronomowie czerpali w dziełach Chaldejczyków, i w całym zbiorze ich obserwaeyj przywodzą nawet chaldejskie w téj mierze prace na 720 lat przed Chrystusem, znali prawie wszystkie peryody, których używał ten lud sławny. Jeżeli więc nic nie spominają o tym peryodzie, to nie dla tego, 176 żeby Chaldejczykowie o nim nie wiedzieli, bo Berozus i Abydenus opisują go pod imieniem Neros, Syncell loco citato; lecz że sami Chaldejczykowie znali go tylko z tradycyi, jako peryod, którego niegdyś ich ojcowie używali, a ktdrego oni więcej nie byli w stanie używać, bo mniej oświeceni od swych poprzedników, rozumieli go być niedokładnym. Dla tego też Hipparch nawet o nim nic nie spomniał; a jeżeli Chaldejczykowie mieli już taką opinia o peryodzie 600 lat przeszło na siedm wieków przed Chrystusem, łatwo domyślić się, że ta opinia należy do nierównie dawniejszych czasów; bo przecież trzeba pamiętać, że Chaldejczykowie zachowali obserwacye astronomiczne przeszło przez 2234 lat. Jeżeli więc temu ludowi nie przyznajemy wynalazku w téj mierze, trudno przynajmniej wierzyć; żeby on, wynaleziony dawniej tak ważny peryod, miał z łatwością zagubić; przez to owszem dowodzi się, że ten peryod wcześniej przed Chaldejczykami zaginął, i że tylko jaka wielka klęska mogła zagubić tak pożyteczny i tak powszechnie przyjęty wynalazek. 13. Trojaka jest zgodność między ludami starożytnemi i teraźniejszemi, którą się dowodzi: że uporządkowanie gwiazd w pewne gromady i podzielenie zodyaku musiało nastąpić jeszcze przed potopem. Najprzód: Zgodność wielu ludów na tenże sam podział zodyaku, podział różny wedle stosunku do obrotu xiężyca lub słońca; powtóre: zgodność co do nazwiska gromad niebieskich; potrzecie: zgodność 177 co do tradycyi o zaczęciu roku słonecznego, czyli o punktach równo-nocnych lub przesilenia, od których rok słoneczny rachować zaczęto. Co do piérwszego: Chińczykowie mają u siebie podział zodyaku na 28 gromad; lecz w ich mowie wyraz Sou nie wyobraża zbioru gwiazd w gromady, ale tylko znaczy dom, mieszkanie, gospodę, Souciet T. I. p. 243, Mém. de l'Acad. des scien. T. VIII. p. 553. Gouget T. II. p. 40. W mowie Koptów, czyli w mowie dawnej egipskiej skażonej, wyraz którym jakową konstellacyą mianują, ma podobne do chińskiego znaczenie. Koptowie także rachują 28 gromad i nazywają one domami, Kircher Oedip. Ægypt. T. II. p. 241. Najduje się tenże sam podział u Arabów, My de sur les Tables d' Ulug-Beg p. 5; u Persów Zend-Avesta T. II. p. 349; u Chińczyków Mém. de l'Acad. des scien. T. VIII. p. 53; u Indyjan Gentil Mém. de l'Acad, des scien. 1772. Zgoła wyjąwszy tylko Chaldejczyków, podział na 27 lub na 28 części był znany wszystkim prawie ludom od najwcześniejszej starożytności. Chaldejczykowie zaś, lubo dzielili zodyak na 12 gromad niebieskich, wszelako mieli oni oprócz tego podziału 12 konstellacyj północnych i 12 południowych. Sextus Empiricus Advers. Math. Lib. V. p. 113 przyznaje Chaldejczykom pierwszy zodyaku podział; Makrobiusz przeciwnie Comm. in Somnium Scip. C. XXI. przyznaje go Egipcyanom; jest to spór o podział zodyaku na 12 części nie równie późniejszy od pierwszego; ale ponieważ wedle przytoczonych dopiero świadectw, obydwa te narody przywłaszczały sobie wynalezie 12 178 nie podziału rzeczonego od niespamiętanych czasów; więc to samo jest u nas niezaprzeczonym dowodem podług wyż przyjętych zasad: że obydwa nie są pierwszymi wynalazcami podziału zodyaku, ani na 12, ani na 28 części, lecz że ten wynalazek musi należyć do jakiegoś nierównie wcześniejszego ludu, od którego tak Egipcyanie jako i Chaldejczykowie pochodzili. Nie będziemy tu rozbierać co mówi Bailly Hist. de l'Astr. An. Eclairciss. L. IX. §. 13 et suiv. o sposobie, jakim przyjść można było do równego podziału tych znaków; pewna jednak jest, że ten sposób dochował się jedynie u Chaldejczyków, że go wszelako użyć bez błędów nie umieli, chociaż były środki do ich ustrzeżenia się starożytnym ludom znane; co samo dowodzi że Chaldejczykowie nie byli wynalazcami ani podziału ani sposobu; i chociaż go oni jedni tylko ze wszystkich ludów dochowali, widać wszelako, że podział zodyaku na 12 części był znany wielu innym narodom nawet z poprawami, to jest: z podziałem na 24 części. Tak u Indyjan najdowały się miesiące z 15 dni złożone, o których spominą Quintus Curtius, co świadectwa nowych podróży potwierdziły. Chardin T. V. p. 115 świadczy: że u Persów najdował się rok słoneczny z 24 miesięcy złożony. Ale i Chińczykowie dochowali u siebie takiż sam podział zodyaku, bo u nich każdy znak dzieli się na dwie części, które nazywają Tsieki i takowych zodyak zawierał 24. Souciet Observ. T. III. p. 12 et 85. Zkąd Bailly wnosi: że chociaż mało mamy świadectw o zgodności podziału zodyaku na 12 części, i u niektórych ludów najdujemy 179 ten podział podwojony; nie wypada jednak mniemać, że takowy podział jest dziwaczny jak mówi Goguet loco citato; bo jeżeli nie mamy między starożytnymi pisarzami, prócz Hipparcha, Makrobiusza i Sexta Empirika, którzy o tem świadczą; dość jest na tém, kiedy sam rozbiór sposobu i jego poprawy przekonywa nas, że takowy podział, sposób wynalezienia i poprawa onego, musiały być kiedyś użyte, choć o tern Chaldejczykowie sprawy dać nie umieli, kiedy rzecz w wykonaniu i doświadczeniu okazuje się być podobna i zaświadczona przez trzech starożytności pisarzów. Reszty téj starożytności są bardzo rzadkie i szanowne; trzeba więc starać się żeby niedowiarstwo nie mięszało ich lekkomyślnie między bajki, trzeba owszem bajki nawefc uważać jak podania historyczne, które czas uplątał w osobliwości i dziwy, a które sztuka potrafi rozplątać i z nich prawdę wydobyć. Co do drugiego: Nie można téj zgodności szukać w nazwiskach, które później gwiazdom, albo ich gromadom nadawano: bo do tego wpływała zapewne teologia i historya różnych ludów, które się naśladowały w przedmiotach próżności, zacierając, dawne pamiętniki na niebie, aby na ich miejscu umieścili późniejsze; podobnie jak robić zwykły dzieci z tablicą, na której zapisane charaktery ścierają dla napisania nowych. Tu uważać należy takie tylko nazwiska, które zapewne nie podpadły odmianie, a które są spólne astronomom i ludom dzikim. Lafitau Moeurs des sauvages T. IL p. 236 świadczy: że Irokańczykowie siedm gwiazd, które zowiemy nie 12* 180 dźwiedziem wielkim, nazywają Okouari, co znaczy w ich mowie niedźwiedź. To nazwisko najdawniéj używane było w Azyi i dotąd jeszcze jest używane między ludami północnemi téj części świata. Astronomowie alexandryjscy wzięli go albo od Chaldejczyków, albo od Greków ; bo Egipcyanie tę gromadę gwiazd nazywali wozem, i to imie dotrwało w uściech pospólstwa europejskiego aż do naszych czasów. Narody które mieszkają nad rzeką Amazonów, nazywają Hyady czyli gwiazdy najdujące się w głowie byka, Tapiira rayouba, co znaczy w ich mowie szczęka wołu. De la Condamine Mém. de l'Acad. des scien. 1745 p. 447. Lafitau loco citato upewnia: że te nazwiska gwiazd i ich gromad sa dawniejsze w Ameryce od najścia Europejczyków do tej nowej części świata; z czego wypada wniosek; że Amerykanie nie mogli przypadkiem natrafić na też same nazwiska astronomiczne, gdyby nie pochodzili od jednego ludu, którego najwcześniejsza ojczyzna musiała być w Azyi północnej; bo gdyby nadanie imienia niedźwiedzia i byka pewnym gromadom gwiazd, było tak naturalne i konieczne, żeby ludzie w Ameryce północnej i południowej, nad jeziorem Ontario i nad rzeką Amazonów mieszkający, nazywali je podobnie jak w Azyi: czemużby Egipcyanie tęż samę konstellacyą niedźwiedzia wielkiego nazywali wozem? czemuby nasze pospólstwo nazywało ją podobnie jak Egipcyanie? dowód to jest: że Irokańczykowie zachowali to nazwisko wzięte jeszcze od owego spólnego ludu, od którego pochodzili, a który dochował najdawniejsze nazwiska nadane gromadom gwiazd 181 jeszcze przed potopem. To długie białawe pasmo, które zdaje się dzielić niebo na dwie równe części, miało zawsze u wszystkich narodów imie drogi. Grecy nazywali ją drogą mleczną, Arystoteles De metheor. l.I.c.13; Chińczykowie rzeką niebieską, Souciet T. III. p. 32; wiele innych narodów nazywali ją wielką drogą, Hyde Comm. sur les Tables de UlugBeg p. 23; ludy Ameryki północnej nazywają drogą dusz zmarłych, Lafitau Moeurs des sauvages T. I. p. 406; w mowie arabskiej i w mowie Koptów czyli Egipcyan drogą Faraona, Niebuhr Descript. de l'Arabie p. 100 et 79; Kircher Oedip Ćgyp. T. II. p. 242 powiada przeciwnie: że Egipcyanie i Arabowie na* zywali ją drogą słomianą. Co do trzeciego: Bailly Hist. de V Astr. ancien. Eclaircissemens L. IX. §. 7, 8, 9, 10 et suiv. powiada, że od najwcześniejszych starożytności czasów przed wszyśtkiemi innemi konstellacyami największą dawano baczność na Plejady i na Byka. Jeszcze za czasów Hesioda dzielono niemi rok rolniczy na dwie części; ich zachód z rana znaczył początek zimy, ich wschód o tymże samym czasie znaczył początek lata, Goguet Défen. de la chronol. p. 481. Najduje się w kalendarzu Ptolomeusza, iż siódmego dnia po porównaniu jesienném Plejady pokazywały się na niebie z rana i w wieczór, Ptolomeus apud Petav. in Uranol. p. 100. Petawiusz rachował, ze to wydarzenie, musiało przypaść 2200 lat przed Chrystusem, ibidem Variar. Dissertat. L. II. p. 50. Podług Pliniusza L. XVIII. c. 25 miała być starożytna astronomia napisana przez Hesioda, w której po 182 wiada iż zachód Plejadów podczas porównania jesiennego przypadł o wschodzie słońca. Petawiusz loco supra citato pokazuje, że to musiało się przytrafić 2278 lat przed Chrystusem, i że Plejady musiały się najdować w 32 pierwszego stopnia barana. Ptolomeusz w swoim kalendarzu łacińskim De apparentiis p.99, opisuje wschód Plejadów w wieczór siódmego dnia przed porównaniem jesienném; zaczém ta konstellacya musiała poprzedzić porównanie wiosniane na 10 stopni i odpowiadała zapewne 20° ryb. A ponieważ światło Plejadów podług la Caille in Fundam. Astronomiae najdowało się roku 1750 na 55° i 55' długości, żeby więc postąpiło o 65° i 55' potrzeba na to było czasu 4746 lat; a zatem że te postrzeżenia czynione były 2997 lat przed Chrystusem. Idzie dalej: że w tak odległym od nas czasie gromada Plejadów już była znana i miano wielką baczność na jej wschód i zachód. Najdujemy wiele starożytnych świadectw, które dowodzą, że wschód ranny Plejadów, poprzedzający wschód słońca, był znakiem powrotu wiosny. W mowie łacińskiej nazywają się Vergiliae jak gdyby vigiliac veris. Obacz Riccioli Almag. T. 1. p. 399. Prócz tego Censorinus de die natali c. 21 świadczy: iż były ludy, które zaczynały rok o wschodzie Plejadów, jak np. Egipcyanie zaczynali swój o wschodzie kanikuły czyli wielkiego psa, i przywodzi lud Beotów, który zaczynał swój rok od wschodu Plejadów. Ze Egipcyanie zaczynali swój rok od wschodu gwiazdy, która jest w pysku psa wielkiego, można tego naznaczyć przyczynę w ich położeniu miejscowem: bo wschód téj gwiazdy po 183 przedzał wylew Nilu i wszystkie rolnicze roboty. Ale co za przyczynę mogły mieć inne narody zaczynać swój rok o wschodzie Plejadów? jeżeli nie owę, iż wschód téj gromady dawał oraz początek podziałowi zodyaku, a przynajmniej wskazywał, że słońce było w ówczas w porównaniu wiosnianém. To podanie zachowało się w księdze Joba. Goguet Dissert. T. I. p. 396 idąc za najlepszymi tłumaczami, dowodzi: że wyraz Kimah, najdujący się w téj księdze, znaczy Plejady, albo przynajmniej Aldebaran i Hyady, najbliższe téj konstellacyi gwiazdy; i w samej rzeczy gwiazdy dopiero rzeczone nazywają się dotąd u Persów kimo, a u Arabów kimeh albo kima, Hyde Table d'Ulug-Beg, Niebuhr Descr. de l'Arabie p. 101. W księdze zaś Joba c. 38 v. 31 pyta go Bóg: Czyli zdołasz połączyć roskosz i przyjemności kimah (plejadów) i rozerwać związki kesil (niedźwiadka)? Jesteśli zdolny dokazać, aby mazaroths (znaki zodyaku) okazywały się porządnie każde w swym czasie? Aben-Ezra in Comment. ad Jobum c. 38 v. 31 et 32 tłumaczy: że kimah czy chima są PLEJADY, A KESIL JEST NIEDźWIADEK; Z CZEGO WYPADA: żE KIMAH I KESIL Są KONSTELLACYE, KTóRE PRZYNOSZą SKUTKI PRZECIWNE: KIMAH PRZYNOSI Z SOBą ODNOWIENIE NATURY, A KESIL JéJ ZDRęTWIENIE. ŹRóDłOSłóW WYRAZU MAZAROTHS ZNACZY OPASYWAć, OTACZAć: WYRAZ NAJLEPIEJ ODPOWIADAJąCY NAZWISKU ZODYAKU, KTóRY ZDAJE SIę BYć PASEM ZIEMIę NA OKOłO OTACZAJąCYM; I TO BYć MUSI IMIE, KTóRE NAJPRZóD NADANO TEMU KOłU. ZACZéM śWIADECTWO ZACHOWANE W KSIęDZE JOBA, DOWODZI: żE PLEJADY, I WSZYSTKIE ZNAKI ZODYAKU BYłY JUż 184 znane za jego czasów, a wedle brzmienia textu, kimah czyli plejady zapowiadały powrót wiosny, a zatem musiały poprzedzać porównanie wiosniane o kilka stopni. Nie ma nic pewnego w tradycyach, kiedy żył Job; wszyscy jednak zgadzają się na to, że jego księga jest bardzo dawna. Goguet sparty na niektórych domysłach, odnosi jego życie do r. 1730 przed Chrystusem; ale w tenczas światło plejadów było w 7° 35' a Aldebaran w 17° 58' barana. Starożytni pospolicie znaczyli sobie gwiazdy, których wschód powinien był ostrzegać o jakiem wydarzeniu ; jest przeto rzeczą więcej niż pewną, że nie wybierali takowych gwiazd, któreby już następowały po porównaniu wiosnianém, ale takie, któreby je poprzedzały. Egipcyanie przepowiadali wylew Nilu przez Syriusa, którego wschód poprzedzał zawsze powódź w Egipcie. A ponieważ mamy świadectwo w obserwacyach starożytnych, że zachód Plejadów widziany z rana przypadał na 7 dni przed porównaniem jesienném; domyślić się łatwo : że kiedy też Plejady wschodziły z rana, oznaczały powrót wiosny, a zatem wschód ich przypadał na 7 dni przed porównaniem wiosnianém; co być nie mogło tylko w tenczas, kiedy to porównanie było w 200 ryb, to jest na 3000 lat przed Chrystusem; zaczem podług tego rachunku wiek Joba musi być tenże sam, kiedy za niego Plejady oznajmowały powrót wiosny. Bailly próbuje dalej przez wielorakie inne dowody tę sarnę prawdę i postępuje stopniami w jej okazaniu do tego punktu, że pierwszy podział zodyaku zdaje mu się być zrobiony na 4600 lat przed Chrystusem, 185 jak to obszernie widzieć można w jego Historyi Astronomii Eclaircissemens L. II et IX. Nas wszelako więcej zatrudnia poszukiwanie zgodności podań z rachunkiem przez Bailly tak pracowicie wydobytym z postrzeżeń astronomicznych, co właśnie rozbierać będziemy w nocie następującej. 14. Sprawiedliwie Bailly nazywa tę tradycyą ciemną, bo ona nie ma żadnej zasady w historyi scytyjskiej. Herodot L. IV. c. 8 rozbierając wszystkie podania o początku Scytów, po opisaniu tego co sami Scytowie powiadali, przytacza także powieść Greków. „Haec Scythae pariter de se ipsis ac de „regione superiore narrant. At Graeci qui pontum „incolunt ad hunc modum: Herculem Geryonis vac„cas agentem, in hanc pervenisse terram, quae deser,,ta esset, quam nunc Scythae incolunt. Geryonem „autem habitasse extra Pontum, incolam insulae, quam ,,Graeci Erythiam vocant, prope Gades, quae sunt „extra ad columnas Herculis in oceano. Oceanum „vero, ab ortu solis incipientem, circumfluere terram „omnem.... Herculem illinc in regionem quae nunc „Scythia vocatur venisse, adducta sibi pelle leonis ,,obdormiisse etc." Ponieważ ta starożytna powieść nie należy do historyi Scytów, jak to wyraźnie Herodot mówi, ponieważ L. IV. c. 5, 6, 7, opisał on wprzód podania Scytów, ponieważ niżej c. 11. et sequenti przytacza o Scytach dawniejsze przed sobą świadectwa Arystei, że oni nie wzięli początku w Europie, lecz z Azyi naszli i Cymmerów ruszyli; 186 przeto Baîlly i Cours de Gibelin dobrze uważał, że ta cała powieść jest allegoryczna i znaczy zapewne największe zbliżenie się słońca ku północy, kiedy zostawało w znaku lwa. Ta tedy ciemna tradycya grecka nie scytyjska nic innego w samej rzeczy nie była, jak allegorya o przesileniu dnia z nocą letniém; bo im bardziej wpatrywać się zechcemy w tém wszystkiém, co mamy o Herkulesie, jako wynalazcy roku słonecznego; tém bardziej przekonamy się, że historya jego należy do czasów przed potopem, i że tak u Greków jak i u wszystkich ludów na wschodzie imie to służyło już bóstwu, pod ktorém wyobrażano sobie słońce, albo cześć wyrządzaną tej najświetniejszej gwiaździe. Obacz co o tém mówimy w texcie §. II. gdzie rachunek z postrzeżeń astronomicznych wydobyty, godzi się zupełnie z rachunkiem z tradycyi zebranym o wieku Herkulesa wschodniego, to jest na 4700 blisko przed erą chrześciańską. 15. Ci, którzy literalnie biorą świadectwo Mojżesza, mniemają, iżby się uchybiło jego powadze, gdybyśmy w liczbie uratowanych ludzi w potopie przypuścili jakie inne osoby prócz tego patryarchy i jego potomków. Mnie się wszelako zdaje, że ten wielki okręt nie mógł mieć dosyć na siedmiu ludziach. Mojżesz opisując ten okropny przypadek zwraca całą uwagę na Noego i jego potomstwo, które podług niego posiadło ziemię; lecz ztąd nie wypada, żeby ten Patryarcha, którego inne tradycye wystawują 187. jak króla, nie miał mieć więcej ludzi do kierowania téj wielkiej machiny wodnej i do swej posługi, ile że na to inne tradycye zgadzają się, a zdrowy rozsądek domyślać się każe. Nie przez to albowiem można dowieść jedności w głowie Noego, że wszystkie ludy z jego krwi pochodzą, bo w takowych szperaniach prędkobyśmy się zgubili; lecz że wszystkie oświecone narody w jedném źródle czerpały swoje prawidła moralne i polityczne, zwyczaje i obrządki, umiejętności i kunszta; co jest najpewniejszym dowodem podług Bailly i innych, że wszystkie narody pochodzą od jednego, który zaginął, a po którym odziedziczyli oni reszty wszelkich wiadomości. 16. Gdybyśmy nie mieli oczéwistych dowodów w świadectwach Babilończyków i Egipeyan, że jedni na cegłach , drudzy na kamieniach długo bardzo zapisywali wszystkie swoje postrzeżenia, że takowe napisy nalezione zostały na skałach po wielu miejscach, w Syberyi nawet; dośćby było zastanowić się nad tém, że sposób pisania na tych trwalszych pamiętnikach musiał koniecznie nastąpić po takiém nieszczęściu, które wprzód przez jakąś powszechną rewolucyą zagubiło pamiętniki mniej trwałe, a z niemi może nawet sposób użycia charakterów dawniej znanych, tak dalece: że ludzie musieli potem ratować pamięć przez hieroglifiki i znaki symboliczne. Wreszcie obacz naszą notę 9 w Rozprawie II, Cz. II. 188 17. Rabini utrzymują, że Sem, syn najstarszy Noego, był źródłem wszystkich tradycyj w teologii i innych umiejętnościach, które Noe pierwszym po potopie ludziom opowiadał; albowiem podług nich Sem miał założyć Akademią czyli Szkołę na górze Tabor, gdzie nabyta naukę w Szkole Matuzaia przed potopem, potomkom swoim i innym uczniom publicznie dawał, Calmet in Dictionario Sac. Scrip. Art. Sem. To twierdzenie Babino w zasadza się na podaniach między ludami wschodniemi dochowanych, ponieważ Methodius in fragmentis apud S. Epifanium nalazł podobną na wschodzie tradycyą: że Sem osiadł na wyspie słońca, gdzie się najwięcej zatrudniał astronomią od siebie wynalezioną i pierwszy między ludźmi sprawował dostojność króla. Babini zaś mięszając osobę Sema z osobą Melchizedecha, utrzymują: że on pierwszy zatrudniał się rachowaniem miesięcy i lat, i pierwszy wprowadził rok przybyszowy przez dodawanie miesięcy, jak to świadczy Jonathan Paraphrastes Hierosolymitanus. S. Hieronim Trad. Hebraic. in Genesim et Epist. 12$ ad Evangel. powiada: że nie tylko Żydzi, ale i Samarytanie mieli Sema i Melchizedecha za jednę i tęż samę osobę, co równie przyświadcza S. Epifaniusz, za którym bardzo wielu kommentatorów późniejszych poszło, jako to: Cajetanus in Genes. c. 14. Rupertus in Math. c. 1. Galatin de Arcan. l. 10. c. 16. Torniel Annales. Moller in psalm. 110 i inni. To porównanie Sema z Melchizedéchem bierze początek od dochowanej tradycyi na wschodzie, że tak Sem, 189 jak i Melchizedech mieli przemieszkiwać na górze Tabor, i że gdy Abraham odwiedził tam Melchizedecha, nalazł go w bardzo sędziwym wieku; lecz jeżeli nie podpada wątpliwości, że w Syryi była góra Tabor, trudno wierzyć, żeby Sem mógł zajść do tego kraju i dożyć wieku Abrahama. Ktokolwiek zastanowi się nad stanem ziemi, w jakim się długo po potopie najdowała, i nad przerwa historyi, jaka się oczewiście daje dostrzegać między Rozd. X i XI. pierwszej księgi Mojżesza, ten rozsądnie wniesie: że tradycya o Semie i Melchizedechu zmięszana została przez przeniesienie do Syryi nazwiska góry w pasmie Kaukazów najdującej się, i że to nazwisko góry w Syryi czczone przez Melchizedecha uważać należy podobnie, jak teraz górę Kalwaryi o sześć mil od Krakowa i po wielu innych miejscach, która wzięła to imie przez uszanowanie owej przy Jerozolimie leżącej, na której Chrystus umarł. Melchizedechianie, heretycy drugiego wieku, z Melchizedecha zrobili osobę allegoryezną, jak świadczy S. Epifaniusz heres, 55, Theodoretus L. II. c. 6. i Ś. Augustyn lib. de heres. Jakoż uwiedzeni zdaniem Ś. Pawła o tym osobliwym w starożytności człowieku, jedni go mieli za Anioła, drudzy za Ducha Ś., inni za Messyasza, który się w duchu Abrahamowi pokazał. Lecz to są same uwidzenia nie mające żadnego w historyi miejsca. Mojżesz wyraźnie świadczy; że to był król Salem za Abrahama żyjący. Ci, którzy stosownie do najpoważniejszego świadectwa Mojżesza, Melchizedecha mają za człowieka i osobę historyczną, wymieniają imiona jego rodziców (obacz 190 u Ś. Epifaniusza heres. 55. c. 2.) prowadząc jego genealogią z ojca od Sema, z matki od Japheta, Josephus Geryonides żyd i pisarz jedenastego wieku naszej ery przydaje l. 6. c. 31. Melchizedechowi drugie imie Joram, a idąc za astrologicznémi prawidłami, twierdzi: że jego urodzeniu prezydował planeta Jowisz, Sedech po hebrajsku zwany, i że miasto jego stołeczne miało się zwać najprzód Jebus, potem Sedech, dalej Salem, nareszcie Jeruzalem. Widać zatem: że Melchizedech podług najpewniejszych podań wschodnich nie był tąż samą osobą co Sem, ale owszem jego potomkiem, lubo i na to nie ma powszechnej zgody; bo go niektórzy wyprowadzają z pokolenia Chama, jak świadczy Suidas in lexico historico; dla czego niektórzy mniemają, że Mojżesz, opisując rzadkie cnoty tego króla, genealogią jego umyślnie przemilczał, boby go musiał wyprowadzić z rodu przeklętego Chananejczyków. Najduje się w dziele podrobioném pod imieniem S. Atanazego T. III. p. 239. jakaś dawna tradycya na wschodzie uplątana w bajki. Pseudo-Athanasius powiada: że Melchizedech miał ojca Melchi, a matkę Salem. Melchi jako poganin postanowił ofiarować bogom siedm wołów i wysłał syna do stada aby je wybrał; syn jednak boskiém natchnieniem oświecony żądanych wołów ojcu nie przyprowadził i ośmielił się wyrzucić mu nikczemność bałwochwalstwa; rozgniewany ojciec wysłał powtórnie syna po woły, a tym czasem pod jego niebytność starszego swego syna i kilku innych na ofiarę bogom zabił. Gdy za powrotem swoim Melchizedech tak wielkiej zbrodni 191 znieść nie mógł, opuścił ojca i udał się na górę Tabor, gdzie przez siedm łat bez odzieży i tylko owocami leśnemi żywiąc się, rosę za napój używał. Po siedmiu leciech Abraham od Boga ostrzeżony, udał się na górę szukać Melchizedecha i opatrzył go odzieża. Po takiej bajce Pseudo-Athanasius pisze dalej toż samo co i Mojżesz. Tę długą legendę przytoczyliśmy dla okazania, iż jakkolwiek bajeczna, dowodzi wszelako: że musiała być na wschodzie tradycya o przemieszkiwaniu Melchizedecha na górze Tabor; a że Rabini mieli także tradycyą o przemieszkiwaniu niegdyś Sema na górze podobnie zwanej; ztąd za pomięszaniem dwóch tradycyj urosła powieść: że Melchizedech i Sem była to jedna i taż sam osoba; co, jakośmy wyżej powiedzieli, nie zgadza się ani ze stanem historyi początkowej po potopie, ani ze stanem fizycznym ziemi. Tabor z hebrajskiego ma wielorakie znaczenie Judic. c. 4. v. 6. znaczy wybór, mnogość; w mowie syriackiéj znaczy smutek; przez theth znaczy pępek albo wyniosłość. Zaczem co do naszej rzeczy, każda góra lub pagórek mógł się zwać w mowie hebrajskiej Tabor, byle tylko takowa wyniosłość była oddzielona od innych gór i otoczona na około równinami. W samej rzeczy takiej formy i znacznej wyniosłości była góra Tabor w Gallilei, którą Grecy zwali Ithaburius czyli Athaburius. Nie zatrudniamy się tu jej opisem, bo jest znana dawnym i teraźniejszym pisarzom. Oprócz wzmianki o niej w kilku miejscach ksiąg starego i nowego testamentu, spomina ją EUZEBIUSZ, JóZEF żYDOWIN, POLIBIUSZ I INNI; IDZIE 192 tylko o to : czy imie téj góry jest pierwiastkowe, czy przeniesione zkąd inąd, tak jakośmy wyżej powiedzieli o Kalwaryi. Cokolwiek w téj mierze wiedzieć możemy, dostało się nam od greckich i łacińskich pisarzów, którzy imiona podług nich barbarzyńskie wielorako przemieniali, tak dalece: że ledwo je poznać można z opisu, lub z położenia miejsca, któremu służy. Nie możemy przeto wiedzieć, które są z tych imion prawdziwe, które zmienione; widzimy tylko stosownie do opisu rzeczy i czci wielorakim górom wyrządzanej, że imie owej pierwiastkowej góry rozniesione zostało po wszystkich częściach dawnego świata. Biorąc za pierwiastkowy wyraz nazwisko góry Tabor, postrzeżemy: jak się zmieniało z rozchodzeniem ludzi po całej ziemi, jak służyło nie tylko górom, miastom, kościołom, ale nawet ludom. Miasto Taborensis civitas najdowało się w Afryce prokonsularnéj, tegoż samego nazwiska miasto w Maurytanii cezaryeńskiej, Taborum miasto Azyi mniejszej w Karyi. Mentel wydobył te nazwiska z najdawniejszej jeografii kościelnej, bo w tych miastach najdowały się stolice biskupów. Obacz Encyclop. meth. Geogra. ancien. pod temi tytułami. Lecz te nazwiska dochowały się w historyi kościelnej, która nie odmieniała wyrazów oryentalnych, w szczególności zaś użytych w jakimkolwiek texcie biblii; wszelako wszyscy, którzy o żydowskich nawet rzeczach po grecku pisali, stosować się musieli w téj mierze do zwyczaju mowy greckiej. I tak Józef, chociaż był żydem, pisząc jednak po grecku, górę Tabor nazwał Itabyrius, Api 193 anus nazwał ją Tabyrion. Mentel opisujące górę Atabyron najwyższą na wyspie Rhodus, powiada: że ją Strabo nazywa Atabyris; a idąc w tej mierze za postrzeżeniami innych pisarzów, przekonywa się: że wyraz Atabyron nie jest grecki, lecz z małemi odmianami przerobiony z wyrazu fenickiego i znaczy toż samo co góra Tabor; zkąd wnosi: że ten wyraz z Syryi z koloniami fenickiemi przeniesiony został do Rhodu, podobno przez wzgląd na jeden i tenże sam obrządek, bo na tej górze był kościół poświęcony Jowiszowi, który się zwał Itabyrius. Stephanus Byzantinus najduje górę w Sycylii, która podobnie zwała się Atabyrion; żaden wprawdzie autor nie spomina o jej nazwisku, ale położenie góry Agrigente opisane przez Polibiusza zgadza się zupełnie z opisem Stefana; do czego dodaje Polibiusz, że na tej górze był podobnie wystawiony kościół Minerwie i Jowiszowi, którego zwano Atabyrius, podobnie jak w Rhodzie. Gdziekolwiek Grecy zaszli, wszędzie górom i miastom zwanym zapewne Tabor, lub Tapor, nadawali po swojemu nazwisko : i tak w Persyi najdujemy u Ptolomeusza miasto Atabyrion, w Fenicyi Atabyron, które jest niewątpliwie owe na górze Tabor przez Józefa Itabyrius nazwane. Nie tylko zwyczaj mowy greckiej odmieniał powszechnie nazwiska jeograficzne na początku lub na końcu wyrazów, przyłożyło się do tej odmiany niebaczne przepisowanie autografów, osobliwie co do nazwisk odległych miejsc w Azyi i mało komu dobrze znanych. Tak w samym Ptolomeuszu najdujemy w jednych rękopismach wyraz miast, gór i ludów o 13 194 pisanych przez o lub przez u, które znowu w inszych pisarzach są OPISANE PRZEZ Y; NP. LUD TAPORI, MIASTO TAPORA, TAPORI MONTES, O KTóRYCH ON PISZE L. V. C. 7, L. VI. C. 10 ET 14; W INNYCH EXEMPLARZACH OPISANE Są PRZEZ LITERę U, JAKO TO: MIASTO TAPURA, LUD TAPURI, ALBO TAPUREI MONTES, W CZéM GO I PLINIUSZ L. VI. C. 16 NAśLADUJE. DLA CZEGO PILNY STAROżYTNOśCI BADACZ POWINIEN NA TE WSZYSTKIE ODMIANY, WYPłYWAJąCE JEDYNIE Z GRECZYZNY, LUB ZE ZłEGO WYMAWIANIA ALBO PRZEPISOWANIA, WIELKą DAć BACZNOść, JEżELI CHCE DOJść RZETELNEGO NAZWISKA I JEGO ZNACZENIA; BO W TéJ MIERZE PRZEMIANA LITER, CHOć ODMIENIA WYRAZ, WYSTAWIA JEDNAK Tęż SAMę RZECZ, JEżELI SIę PISARZE NA JEJ OPIS ZGADZAJą. CZYLI WIęC WYRAZY TAPURA, TAPURI, TAPORI, TAPYRES, TABOR JEDNO ZNACZą: DOCHODZIć TEGO TRZEBA Z RZECZY, KTóREJ NAZWISKO SłUżY. JAKOż TAPORI CZY TAPURI U PTOLOMEUSZA BYłO TO NAZWISKO GóR, TAPURI CZY TAPORI BYł TO LUD NA TYCH GóRACH MIESZKAJąCY, TAPORI CZY TAPURA BYłY TO MIASTA NA TYCH GóRACH NAJDUJąCE SIę. A PONIEWAż WIEMY, żE LUDY OD PASMA GóR KAUKAZóW ROZCHODZIłY SIę NA WSZYSTKIE STRONY: PRZETO łATWO WNIEść MOżNA, żE JAK IMIE GóRY TABOR Z SYRYI PRZENIESIONE ZOSTAłO NA WYSPę RHODUS, DO SYCYLII, DO AFRYKI KONSULARNEJ, DO MAURYTANII CEZARYEńSKIEJ; TAK ZNOWU WNIESIEMY: żE IMIE TO OD PASMA GóR KAUKAZóW ROZNIESIONE ZOSTAłO PO WSZYSTKICH CZęśCIACH AZYI I ZASZłO Aż DO SYRYI. Co do naszej rzeczy: Tapori czyli Tapuri montes, o których pisze Ptolomeusz l. VI. c. 14 są najgodniejsze zastanowienia czyjejkolwiek uwagi; po 195 wiada on: że pasmo tych gór zaczynało się od 120° długości a 56° szerokości, kończyło się zaś na 125° długości i na 49° szerokości, i świadczy: że lud Tapori czyli Tapurei zwany, w tych górach mieszkający, był najbardziej wschodni; co na jedno wypada, że mieszkał pod 125° długości i 49° szerokości. Tenże Ptolomeusz l. VI. c. 10 pisze: iż rzeka Oxus, płynąca przez Baktryanę, łączyła się z rzéką Margus pod 102° 46' długości, a pod 43° 30' szerokości. Strabo znowu l. XI. mieści lud Tapyres między Hyrkanią i Aryaną nieopodal od rzeki Oxus, a niżej opisując Medyą, tak mówi: „Quod autem ad „septentrionem vergit, montosum, asperum et frigidum „est, ibi degunt Cadusii montani, Amardi, Tapyri etc." co zupełnie zgadza się ze świadectwem Ptolomeusza. Kto więc oswojony jest z sposobami prostowania pierwiastkowych wyrazów, łatwo się przekona: że owa pierwsza góra Tabor najdować się musiała między 42° 30' a 49° szerokości północnej, i że jej imie rozniesione później zostało z rozchodzącemi się koloniami po Azyi, Afryce i Europie, że ten pierwiastkowy wyraz, jakośmy widzieli, wielorako zmienionym został przez Greków i przez kopistów najdawniejszych autografów. Czyli zaś Sem podług tradycyj wschodnich wskrzesił na nowo tę naukę w Scytyi intra Imaum montem między 43° a 49° szerokości, czyli w tym kraju, który później zwano Armenią mniejszą, gdzie jak mówi Ptolomeusz l. V. c. 7. Interim juxta montana było także miasto Tapura czy Tapora, to zostawuje się każdego domysłowi; pewna jednak jest: że czy to imie służyło 13* 196 jakiemu miastu, wyspie, albo ludowi, wszędzie natrafiamy na opis jakich gór, na których najdowały się miasta łub kościoły bogom poświęcone. Może więc góra i miasto w Armenii mniejszej było pierwsze od owej góry, którąśmy naleźli nieopodal 49° szerokości; ałe ponieważ wszystkie tradycye zgadzają się na to, że ludzie najpierwéj rozchodzili się ku wschodowi, ponieważ uwaga nad stanem ziemi po potopie przekonywa, że się najpierwéj rozchodzić musieli po górach; zdaje się więc być rzeczą dowodliwą: że najwcześniejsze ich kolonie, rozchodzące się po górach, zaszły najpierwéj w okolice rzéki Oxus do Baktryany i tam zapewne najpierwsze obserwacye astronomiczne po potopie czynili, jak świadczy Ptolomeusz w swym Almageśeie, że te obserwacye czynione być musiały w kraju takim, gdzie największy dzień jest 16 godzin, a najmniejszy godzin 8; co właśnie przypada na ten kraj, gdzie Ptolomeusz kładzie góry Tapures czy Tapores. Widzieliśmy wyżej co znaczy Tabor w mowie hebrajskiej i syryackiej, obaczmy teraz co znaczy w mowie słowiańskiej. Tabor jedno jest co mnogość ludzi i bydląt albo naładowanych wozów, lub pak na bydlęta, kiedy wojsko, albo lud pasterski przenosi się z jednego miejsca na drugie. Tak mówi się u naszych goralów: pasterze przenieśli się na inne miejsce z całym taborem, co jedno jest, iż przeszli z swoją owczarnią i ze wszystkiemi swojemi rzeczami na inne miejsce; mówimy także: za wojskiem przeszedł bardzo wielki tabor: cały tabor stanął obozem; w ruskim dyalekcie, gdy się przepędza wielkie stado by 197 dła, mówią: przeszedł tabun; a ponieważ w owych pierwszych czasach ludzie odprawowali swoje wędrówki po górach: przeto gdziekolwiek stanęli, łatwo mogli nazywać takowe miejsca taborem, bo i dotąd jest u nas zwyczaj mówić: że pasterze lub wojsko stanęło taborem, otaborowało się, kiedy na jakiś przeciąg czasu stanie i obóz swój okopie, lub wozami obstawi. Widzimy zatem zkąd mogły pójść nazwiska tylu gór i miejsc, które później nazywano Taborem, zapomniawszy czyj to był Tabor; np. Tabor w Armenii mógł być Noego; Tabor w Baktryanie mógł być Sema albo Pana, bo i na to zgadzają się tradycye wyż przywiedzione, że Sem miał być pierwszy królem albo rządcą społeczności, która się do niego przyłączyła; Tabor w Azyi mniejszej mógł być Akmona; Tabor w Syryi mógł być Urana i t. d. Najpewniejsze zaś prawidło jest, uznać: że wyraz ten lub ów do téj mowy należy, w której ma swoje prawdziwe znaczenie; wnosimy zatem: że Żydzi dobrze zachowali u siebie ten wyraz słowiański, a Grecy i Łacinnicy popsuli go przez wieloraką odmianę, lub przydatek liter, bo w hebrajskim znaezy on obiór, mnogość, smutek, wyniosłość; co właśnie trafia do téj myśli: że owi nieszczęśliwi po potopie ludzie, zanurzeni w żalu i bojaźni, we wszystkich swych wędrówkach obierali miejsca wyniosłe do zamieszkania i osadzenia się tam z całym taborem. 18. W Syryi i Arabii najdują się dotąd góry w wielkiém poszanowaniu, jako to: góra Oliwetu, Kalwa 198 rya, Tabor, Carmelus u Chrześcian, góra Syon i Karmelu u Żydów, góra Synai i Oreb u Żydów, Arabów i Turków. Im bardziej się zagłębimy w rozbiorze starożytnych obrządków i dziejów, tern bardziej się przekonamy, iż żadna religia, żaden kraj, żaden wiek nie obszedł się bez tego. W samym Strabonie nalazłem przeszło 75 takowych gór w różnych krajach trzech części dawnego świata, które superstycya sławnemi zrobiła; bo on w swéj jeografii nie tylko wymienia miejsca, ludy i kraje, ale oraz przytacza ich historyą. Pauzaniasz o samej tylko Grecyi piszący, ledwie który pagórek najduje wolny, żeby nie był poświęcony jakiemu bóstwu, bo Grecy superstycyą przewyższali wszystkie prawie ludy. Też same pobożności ślady najdujemy w Chinach, u Japończyków, a nawet w Ameryce; co wszystko jest nieprzepartym dowodem: że owi nieszczęśliwi ludzie długo bardzo po potopie przemieszkiwali na górach, uważali je jak jedyne miejsca ratunku w téj okropnej klęsce, jak poświęcone obrządkom religii i pamiętnikom pierwszych patryarchów. Przytoczymy tu niektóre znakomitsze miejsca, bo niepodobna wszystkich wypisywać. Poczynając od strony zachodniej dawnego lądu Strabo l. III. p.148, 149 powiada: że przy ujściu rzeki Beta nieopodal od Gades (Cadix) jest wyspa, gdzie na wysokiej skale była wieża Capionis i wyrocznia Menesthei, albo podobno Menestho, córki Oceanu i Thetis; naprzeciwko zaś Gades jest inna wyspa, gdzie od zachodu był kościół Saturna, od wschodu Herkulesa na wysokich skałach; i dalej mó 199 wi l. III. p. 178, 179, że owe kolumny Herkulesa nic innego nie były tylko góry: Nonnulli pro columnis habent Calpen et Abilum, qui est mons ex adverso Calpae in Africa. Między Hiszpanią i Gallią była świątynia Wenery pirenejskiéj w górach tego imienia l. IV. p. 195. We Włoszech sławna góra Circaeus, gdzie był kościół Wenery, dokąd Latini uczęszczali; takiż sam kościół był na górze przy Lavinium; góra Circaeus była nawet poświęcona i Minerwie l. V. p. 255. W Sycylii przy Eryx in tumulo sublimi był kościół Wenery osobliwszem nabożeństwem uczęszczany, taki właśnie jaki się najdował w Rzymie ante portant collinam l. VI. p. 305, 306. Na wyspie Lipara był kościół Wulkana, gdzie góra trzema otworami wyrzucała ogień, albo raczej to miejsce nazwane było świętym Wulkana kościołem eodem libro p. 308, 309. W Tauryce (Krym) przy mieście Heracleotarum była wysoka nadmorska góra, gdzie najdował się kościół poświęcony Duchowi Panną zwanemu, od czego i górę Parthenium Grecy przezwali l. VII. p. 356. Trzeba zaś dobrze pamiętać o tem miejscu świętem, bo jego obrządki napełniły całą prawie Azyą mniejsząi znaczną część Armenii, zgoła wszystkie miejsca, gdzie xiężyc albo Diana należała do obrządków religii. W Grecyi i na wyspach greckich podobnych gór świętych nierównie była większa liczba, jako to : góra Pindus poświęcona Muzom; Tmarus czyli Tomarus gdzie miała być wyrocznia Dodony l. VII. a p. 878 ad p. 380. W Samicum na górze był kościół Neptuna Samius zwanego, a przy Sylo góra Mintha (Mię 200 ta), na której kościół Plutona l. VIII. p. 399. Było przysłowie: Colles Corinthus atque cavitates habet, dla tego też to miasto miała bardzo wiele pamiętników pobożności eodem lib. p. 433; ale wierzchołek tej góry był uważany za najświętszy, Strabo mówi: in summo vertice fanom habet Veneris, sub ipso autem vertice fons est effluxu carens, o którem Euripides napisał: Venio irriguam linquens Altam Corinthum, collem sacrum, Urbem Veneris. Téj to górze służy bajka o złapaniu Pegaisa przez Bellerofonta, który miał wyskoczyć z głowy Meduzie odciętej, eodem lib. p. 334. W Arkadyi za czasów Strabona wiele już było miast zrujnowanych i ich święte miejsca podupadły, Tegaea jeszcze utrzymowała się miernie, a przy niej kościół Minerwy i Jowisza na górze Licaeum eod. lib. p. 443. W Atenach ów sławny zamek Cekropsa na górze, a w nim świątynia Minerwy, od czego to miasto swoje imie wyprowadzało, dawniej zwało się Possidonia od Neptuna lib. IX. p. 459, 460. Strabo opisuje znowu w Ąttyce kaplicę Pana i kościół Veneris Coliadis przy górze morskiej Anaphlistus. Przechodząc dalej do Beocyi, część Tebów na górze Cadmea zwana miała sławny Neptuna kościół, na górze zaś Helikonu kościół Apollina, tak słynący wyrokami jak ów, który się najdował na górze Ptoum eod. lib. p. 474. Nie podobna wyliczać wszystkich po górach Beocyi świątyń, nie można jednak przeminąć owej Trofoniusza wyroczni przy Lebadyi także na 201 górach Helikonu eod. lib. p. 476. Góra Parnassu była cała święta: „Parnassus totus sacer est, „habetque specus et alia loca quae religiose ho„norantur atque coluntur, de quibus notissimum ac ,,pulcherrimum est Corycium antrum Nympharum e„jusdem cum Cilicio nominis eod. lib. p. 497." W tem to miejscu był niegdyś kapłanem Hesiod ; a że góra Parnassu była obszerna, przeto miała wiele innych wyroczni: u Focydów była wyrocznia Apollina delfickiego i źródło kastalskie eod. lib. a p. 479 ad p. 483; w Tessalii przy Termopilach było wiele świątyń po górach: Apollina, Temidy i Cerery eod. lib. p. 497; na wyspie Eubea przy górze Telechrius było miasto Orbias, a na górze wyrocznia Apollina, którą Strabo nazywa najrzetelniejszą Veracissimum Apollinis Selinuntii oraculum lib. X. p. 509, a pod górą Ocha były dwie osady Styra i Marmarium, zkąd dobywano wielkie bardzo marmurowe sztuki, od czego nazwano tam kościół Apollina marmurowego eod. lib. p. 510; w Akarnanii było miasto Aetium i kościół Apollinis Actii na przylądku tegoż imienia eod. lib. p. 515; na wyspie Leucas był także kościół Apollina na białej skale eod. lib. p. 516; na wyspie Kreta w mieście Prasum był kościół Jovis Dictaei na górze; wyspa ta najsławniejsza jest przez górę Ida, do której całą swoją mitologiją i ród bogów odnosili Kretejczykowie ibid p. 540. Doszedłszy do wymienienia góry Ida, musimy tu zebrać razem wszystkie góry, które zwano Olympem, bo te dwa nazwiska łączą naukę dawnej teologii, która się dostała z Azyi mniejszej do Europy. 202 Oprócz Krety była także góra Ida w Azyi mniejszej w kraju Dardanii, gdzie Parys miał sądzić spór między boginiami i przysądził piękność Wenerze. Strabo lib. XIII. p. 703. nazywa tę górę Pyrrha, mieści ją w Eolii nad samem morzem, a na niej kościół Wenery; pisząc zaś o Kuretach i Cybele, górę Idę i Olympus spomina, jako siedlisko wszystkich tajemnic, które osobliwie należały do czci matki bogów Mb. X. p. 534. 535. Góra tego imienia miała być jeszcze we Frygii, gdzie Kuretowie mieszkali, między któremi Strabo rachuje i Akmona ojca Urana; zaczém ta góra różna jest od owej, która była w Dardanii nieopodal miasta Troi Mb. XII. p. 669. chociaż te kraje są siebie bliskie. Lecz jeżeli Ida przypomina wszystkie tajemnice matki bogów i co tylko dawna teologia podała o Kabirach, Kuretach, Korybantach i Daktylach, Olympus uważa się jak siedlisko bogów; pod tem imieniem najdujemy bardzo wiele gór po różnych krajach, i trzeba wierzyć, że służyło niewątpliwie górom ziemskim, nim poetowie chcieli pod niém wyobrażać niebo. Badacze starożytności szukają etymologii tego wyrazu w mowach oryentalnych ; Bergier wyprowadza go od wyrazu Lop czy Lup, co znaczy wyniosłość; dla czego nie masz nic dziwnego, że tak wiele gór nazywano Olympami. Hezychiusz narachował ich 14, Jeografia dochowała jeszcze 7. Homer ilekolwiek mówi o górze Olympu, wyobraża ja jak mieszkanie bogów, i zapewne pierwsi poetowie przywiązywali do gór wyobrażenie o przemieszkiwaniu bogów, jako w miejscach najwyższych i podług mniemania pospólstwa 203 bliższych nieba, nim w sensie figurycznym zaczęto brać Olymp za niebo. Homer powiada: że ilekolwiek bogowie chcieli się przypatrywać sprawom ludzkim na ziemi, wstępowali oni na górę; dla czego idąc za takowémi wyobrażeniami poetów, a chcąc zrozumieć co znaczy imie Uranus, dość będzie rozpatrzyć się, co znaczy wyraz Olympus ; bo jeżeli, jak sprawiedliwie Bergier uważa, Olympus w mowie oryentalnéj znaczy wyniosłość albo górę, a w sensie figurycznym u Poetów greckich znaczy niebo; więc i Uranus, który w mowie greckiej znaczy toż samo, nie może być wzięty za niebo, lecz za mieszkańca jakiej góry, i tego nazwiska poszukiwać należy w takiej mowie, któraby jego znaczeniu odpowiadała. W mowie naszej góra podług wielu dyalektów słowiańskich zowie się hora, hura; gorale, goranie, zowią się horaki, huraki, horyni; ztąd Grecy zrobili Urana, ztąd mitologia zrobiła go niebem, tak, jak i górę Olympus. Góry tak nazwane najdowały się w Tessalii, Missyi, Cylicji, Elidzie, Arkadyi, na wyspie Cypru, w Macedonii, na wyspie Lesbos, w Lidyi, ile to widziéć możemy ze Strabona, Diodora, Pliniusza, Ateneusza i Polibiusza. Owidyusz opisujac potop Deukaliona powiada: że on przypłynął do góry Olympus. Jużeśmy to dowiedli w Rozprawie II. Części II. §. 2. co należy rozumieć przez potop Deukaliona; widzimy zatem dokąd nas doprowadza imie téj góry, i gdzie należy szukać owej, na która się ludzie w potopie uratowali. Strabo l. XII. p. 651, 652 pisze: że na górze Paryadres było miasto Kabira; wiemy także z powyższych do 204 wodów, że przy górze Olympus i Ida we Frygii najdowali się Kabirowie, że oni roznieśli tajemnice matki bogów po Azyi mniejszej, po Syryi, po Egipcie i po wielu wyspach morza śródziemnego; między zaś wielu opiniami, zkądby Kabirowie po wszystkich częściach dawnego świata roznieśli tajemnice bogów, przytacza Strabo świadectwo l. X. p. 536, że jedni wyprowadzali ich z Baktryany, drudzy z Kolchów. Góry Paryadres, przy których było miasto Kabira zbliżają nas właśnie do Kaukazów, a nadewszystko do pasma tych gór, które od Armenii rozciągały się po nad Kolchami. Widzimy zatem, że nas te imiona, doprowadzają do Kolchów i do Baktryany, doprowadzają do miejsca, gdzie ludzie uratowali się w potopie, i do owego, gdzie były czynioną najdawniejsze obserwacye astronomiczne około 49° szerokości północnej; z czego wszystkiego łatwo dojść możemy jednakości między nazwiskiem gór Tabor i Olympus. Kabira sławna była kościołem xiężyca, do którego należało bardzo wiele hierodulów. Obaczymy niżej jak ten obrządek rozszedł się po wielu krajach i jaki miał związek z obrządkiem Diany tauryckiéj. Strabo l. XII. p. 630 opisując Kapadocyą większą, a w niej góry Taurus i Amanus, powiada: ,,In Anti-Tauro profundae et angustae sunt con„valles in quibus sita sunt Comana et templum Bel,,lonae Comanae. Urbs est memorabilis et maxima „ibi multitudo eorum, qui divino instinctu corripiuntur „atque hierodulorum, qui sunt sacrificiorum servi." Przytym kościele był najwyższy kapłan, który miał 205 pod sobą 6000 hierodulów i wielką kraju rozległość; powaga jego za czasów Strabona była tyle znacząca, że ją piastowały osoby z familii królewskiej. Strabo mówi: że obrządki tam zachowane przeniesione były przez Oresta i jego siostrę z Tauryki, z kościoła owéj Diany scytyjskiej; Orestus i Ifigenia złożyli tam swoje żałobne włosy, od czego miasto nazwano Comana. Strabo ten obrządek wyraźnie nazywa scytyiskim. Wyliczając miasta w górach Lykaonii, powiada Strabo l. XII. p. 632, że w Morymenie był kościół Jovis Venasii, do którego należało 300 hieroduiów, i dalej Apud Castabala Perasiae Dianae fanum est, ubi aiunt sacrificas mulieres illesis pedibus per prunas ambulare. Do téj wyroczni należy także powieść o Oreście i obrządek scytyjski Diany tauryckiéj. W kraju Paflagonów najduje Strabo l. XII. p. 656 górę Olgasis, która miała być bardzo wielka X nieprzystępna: Mons admodum altus et inaccessus: hebentgue Paflagones templa undique in hoc monte extructa. W Galacyi na górze Dyndymus był kościół matki bogów Dyndymene zwanej. Trzeba albowiem wiedzieć, że to bóstwo wielorakie od miejsc brało imie: Dyndymene, Cybele, magna mater, Mater deorum, Rhea, Strabo eod. lib. p. 662. Z tego to miejsca obrządki matki bogów przeniesione zostały do Rzymu. Strabo opisując wyspę Cyzicus, powiada: że tam była góra Ursorum, a jéj najwyższy szczyt zwał się Dyndymum, gdzie podobnie był kościół matki bogów eod. lib. p. 670. We Frygii na górach od zachodu było miasto zwane za czasów 206 Strabona Antiochaea ad Pizydiam, gdzie się najdował kościół xiężyca i przy nim bardzo wiele hierodulów ibid, p, 671, a przy mieście Apama było owe miejsce sławne nieszczęściem Marsyasza, którego Apollo ze skóry złupić kazał ibid, p. 672. Między Laodycyą i Karura był sławny xiężyca kościół za czasu Strabona i szkoła publiczna medycyny ibid, p. 674. Strabo opisuje l. XIII. p. 684, 685, że Adrastus wystawił kościół Apollinowi przy mieście Nemezyi, a między górami Priapus i Parius był znowu kościół Apollina aktejskiego i Diany, przy Lampsaku zaś był kościół na górze poświęcony matce bogów; przy Milecie miał się najdować kościół Apollinis Dyndymaei in Branchidis; kościół ten spalił Xerxes podczas swéj wyprawy przeciw Grekom, l. XIV. p. 732; na wyspie Samos był kościół Neptuna na górze na przeciw Mikala ibid. p. 734. Opisując miasto Neapol dawniej do Efezu, później do Samu należące, powiada Strabo l. XIV. p. 737 iż tam nieopodal było miasteczko Pygela, w którem najdował się kościół Munichiae Dianac, a za tym port Panormus z kościołem efezyjskiéj Diany przy Efezie; nieco zaś wyżej nad morzem Ortygia miejsce bardzo przyjemne, którędy przepływa rzeczka Cenchrius, gdzie Latona obmyła się po porodzeniu Apollina; nad tą rzeczką jest góra Solmissus. Musieli tam zapewne przemieszkiwać bogowie, bo mitologia uczy, że na niej Kuretowie śpiewaniem i szczękiem broni dokazali tego, że Junona nie słyszała jęku Latony przy porodzeniu Apollina, przeciwko której i jéj potomstwu cierpiała zazdrość. Strabo 207 opisawszy tę poetyczną bajkę mówi dalej: „Cum „autem plura sint ibi templa, antiqua alia, alia recen,,tia: in antiquis vetusta sunt simulacra, in novis opera „prava: Juno sceptrum tenens et adstans Ortygia et „utraque manu infantem gestans. Quotannis ibi so„lemnis celebratur festivitas et consuetudine quadam „adolescentes in splendide adornandis conviviis ope„ram collocant. Sed Curetum Collegium tunc convi„via agitat et mystica quaedam sacrificia peragit." Przy mieście Magnezyi był także kościół Dyndymeny matki bogów; ten kościół za czasem upadł, bożyszcze z góry przeniesiono do Smirny i umieszczono w kościele Dianae Leucophrynes, który co do wielkości i nabożeństwa ustępował efezyjskiemu, ale go przewyższał gustem ibid, p. 745. Przy mieście Pamphilia powiada Strabo: in sublimi loco templum est Dianae Pergeae, ad guod singulis annis sacer est conventus ibid. p. 765. Na granicy Cylicyi i Syryi był znowu kościół Diany, którą Strabo nazywa Sarpedonia; w tym kościele była wyrocznia o której mówi: Vaticmantur autem divino instincti furore ibid. p. 774. Przy Heraklei o 20 staj był kościół Minervae Cirestidis na górze Amanus l. XVI. p. 807. Na wyspie Cypru było miasto Antiqua Paphus, a przy niém na górze Paphiae Veneris templum l. XIV. p. 781. Wracając do gór Kaukazów pisze Strabo l. XI. p. 566, że u Bosforanów azyatyckich było miasto Phanagoria, w górach zachodnich Kaukazu przy granicy Kolchów, gdzie był kościół Veneris Apaturiae, czyli Wenery zdradzieckiej, sławny pokonaniem Ol 208 brzymów przez Herkulesa. Widzimy tedy, że cała mitologia w ostatnim swym rozbiorze wraca nas do gór Kaukazu, tak dalece: że czy w niéj szukamy sensu historycznego, czy mistycznego, zawsze do jednego miejsca w Jeografii trafiamy. Wieleż to razy obszedłszy cały świat z Herkulesem nie wypada z nim wrócić się do gór Kaukazu! tam on nieszczęśliwego Prometeusza uratował. W górach Moschici montes zwanych najdował się kościół boga Leukoty od Fryxa, jak mówi Strabo, wystawiony, ale zapewne nierównie wcześniejszy; była to sławna wyrocznia, gdzie się nie godziło zabijać baranka na ofiarę ibid. p. 573. Okażemy indziej, że to jest imie Lecha, którego Słowianie za swoje bóstwo lub za króla mieli. W tejże samej księdze p. 587 opisując Strabo dalsze pasma gór Kaukazu, powiada: Est in Anariaca urbs ubi aiunt monstrari oraculum dormientium. Rozbierając dobrze to miejsce ze świadectwem Herodota l. IV. c. 25, gdzie on opisuje ludzi , którzy przez 6 miesięcy spali, daje się widzieć : iż Herodot, mając źle opowiedziana rzecz do wyroczni należącą, utworzył z niej bajkę, której sam nie wierzył. Przechodząc do Syryi opisuje Strabo l. XVI. p. 878 górę Karmelu: Carmelus est mons et opidula quorum praeter nomina nihil restat. Dwie były góry tego imienia: jedna w Fenicyi, druga w Palestynie; o której tu mowa, położenie jej najdowało się między miastami, Ptoiomajdą na południe i Dorą na północ. W mowie żydowskiej wszystkim winnicom i sadom dawano imie Karmelu; dla czego też 209 w sensie figurycznym Carmelus brana była za winnicę pańską. Górę tę wsławił Eliasz i Elizeusz. Opuszczamy domysły kommentatorów, którzy Karmel wystawiali sobie jak przeniesiona pamiątkę owéj pierwszej winnicy po potopie zasadzonej; musimy jednak przyznać, że ona była czczona powszechnie w Syryi, co świadczy Tacyt Historiar. l. II. iż tam najdowało się jakieś bóstwo: Nec simulacrum Deo aut templum, sic tradidere majores: aram et reverentiam, słowa sa Tacyta. Jamblicus wszelako świadczy: iż za czasów Pitagoresa był na tej górze kościół, gdzie ten filozof uczęszczał, a Swetoniusz pisze: że Wespazyan przybywszy do Syryi dla poskromienia zbuntowanych Żydów, udał się na tę górę i ofiarował bogu, którego tam czczono. Nic tu nie wypada powiedzieć o górze Kalwaryi śmiercią Chrystusa wsławionej, bo to wydarzenie nie należy do historyi początkowej; najduje się wszelako bajeczna tradycya, jakoby uratowane w potopie Adama reszty, Sem na téj górze pochował. S. Hieronimus in Epist. S. Paul, ad Ephes c. 5. v. 14. S. Ambrosius in Luc. c. 23. Calmet przy wodzi jeszcze Orygenesa, Tertuliana, Ś. Augustyna, mimo czego całą tę tradycyą poczytuje za bajkę in Diction. Hist. S. S. Dowiedliśmy już wyżej, że Sem nigdy nie mógł być w Syryi; a zatem chociażby bajka o uratowanych Adama resztach miała mieć najmniejszy cień podobieństwa, nie możnaby jéj stosować do góry Kalwaryi w Syryi najdującej się. Jakoż cała ta powieść między żydowskimi i chrześciańskimi pisarzami zachowana, należy do pobożnych legend, którym zu 14 210 pełnie na rozsądku zbywa; dowodzi wszelako, iż się zachowała tradycya na wschodzie o pogrzebanych na jakiejś górze resztach tego pierwszego człowieka, ponieważ na wyspie Cejlan najduje się podobnie góra Adama, dokąd Indyjanie, a szczególniej mieszkańcy téj wyspy odprawują pielgrzymstwo; jest tam źródło w którem pielgrzymi obmywają się dla odpuszczenia grzechów; na samym zaś wierzchu góry najduje się przy głębokiem jeziorze kamień wielki, na którym księża pokazują wyciśnioną formę stopy ludzkiej i nauczają, że to jest ślad nogi Adama, który zostawił wstępując do nieba. Ileż to podobnych stóp nie najduje się po różnych górach i krajach? Herodot nalazł stopę Herkulesa w Scytyi około Dniestru Lib. IV. c. 82. Przy źródle rzeki Songari jest najwyższa góra w Tartaryi wschodniej, którą zowią Chang-Pe-Chan. Chińczykowie i Tatarowie maja tę górę w największém poszanowaniu, powiadają o niéj niezliczone bajki i utrzymują: że na niéj zaczął się początek rodu ludzkiego. Trzebaby napisać osobne i obszerne dzieło, gdybyśmy chcieli wyciągać podobne wiadomości ze wszystkich dawnych pisarzów i najświeższych podróży; skończymy więc na tern: że imiona gór, przystosowane do tajemnic i obrządków, są jednym z najpewniejszych kluczem zbliżenia się do historyi początkowej. 19. Piramidy w wyższym Egipcie przy Tebach są najdawniejsze ze wszystkich które znamy. Herbelot 211 Biblioth. orient p. 311 na wyraz Ehram powiada: iż wszystkich Muzułmanów mniemanie jest powszechne, że te piramidy wystawił Gian-ben-Gian, monarcha całego świata panujący przed Adamem. Nie można wprawdzie większej naznaczyć im starożytności, jak umieścić ich wystawienie w tenczas, kiedy jeszcze nic nie było. Koptowie powiadają, że te piramidy wystawione były przed potopem przez króla Saurit zwanego Hist. univ. traduite de V Anglais T. I. p. 336 et 501, co dowodzą przez napis wyryty na jednej z tych piramid Greaves Descript. of the piramids; to jednak nie dowodzi pierwszego ni drugiego mniemania: przekonywa wszelako, że piramidy muszą być bardzo dawne i że mogły już stać przeszło 3400 lat za czasów Diodora; a co robi wielka zgodność ze świadectwem o drugim Hermesie, którego wiek zdaje się przypadać na 3362 lat przed naszą erą podług obserwacyj astronomicznych, które mu starożytność przypisuje. Obacz Bailly Hist. de l'Astr. ancien. l. V. §. 2. l. VI. §. 18. — Goguet Mém. de l'Acad. des Inscr. an. 1761, p. 10 jest tego zdania: że ponieważ Homer spomina o Egipcie i Tebach, a zachowuje milczenie o piramidach; przeto zdaje się : że albo one nie były za czasów tego poety, albo ich jeszcze niedokończono; wnosi zatem: że na 900 lat przed Chrystusem nie musiało być żadnej piramidy w Egipcie, coby się bardzo dobrze zgadzało ze śwadectwem Diodora, który pisząc L. I. powiada: iż podług jednych miały już stać piramidy do jego czasu 3400 lat, podług drugich 1000 lat. Zdaje się wszelako, iż te obiedwie daty utrzymać się mogą, 14* 212 naznaczając 1000 lat piramidom przy Memfis, a 3400 piramidom przy Tebach. Nie masz albowiem żadnej pewności, łeby Homer był w Tebach, a piramidy przy Memfis mogły jeszcze nie być za jego czasu. 20. Suidas in lexico historico pisze: że Ptolomeusz zostawił dwa dzieła de Apparentiis et de Significationibus, czyli o wschodzie i zachodzie gwiazd, tudzież o stanie atmosfery w czasie ich pokazowania się na horyzoncie. Usserius in Dissertatione de Anno solari Macedonico powiada : że widział cztery dzieła pod imieniem Ptolomeusza, jedno z tych dzieł, które Petawiusz umieścił w swej Uranologii p. 71; niektórzy wątpią, czyli to jest dzieło prawdziwe tego pisarza; ale Petawiusz utrzymuje go za prawdziwą Ptolomeusza pracę in variis dissertationibus ad Uranologiam; drugiego nie masz, albo jest owo, które Leoncyusz przetłumaczył, a które najduje się także w Uranologii Petawiusza p. 92. W piérwszém wschód i zachód gwiazd jest przystosowany do dni roku egipskiego, poczynając od jesieni i stosując nawet do innych klimatów. Te klimata są naznaczone przez liczbę godzin dnia największego. Wyraz hora (godzina), który się tam powtarza za każdym wierszem, zdawał się Petawiuszowi zagadką, którą zostawia czytelnikom do zgadnienia Variar. Dissert p. 417. Wszelako ta zagadka nie była trudna do rozwiązania; bo to widać w przestrodze na końcu położonej, że ptolomeusz miał zamiar naznaczyć równoleżniki, w których obserwacye czynione były, a te nie mogły być lepiej 213 oznaczone, jak przez godziny dnia dłuższego; właśnie jak to zrobił Ptolomeusz w ułożeniu tablicy klimatów w swym Almageście. Freret Défense de la chronologie p. 484. Najliczniejsze tego gatunku obserwacye były czynione w klimacie, gdzie dzień największy jest o 13tu godzinach, i takowe klima było w Meroe, o 13 1/2 godzinach w Syenie, o 14tu godzinach w Alexandryi, o 14 1/2 w Rodzie, o 15 1/2 godzinach w Grecyi i nad Helespontem; były nawet niektóre w klimacie o 15 1/2 godzinach, a nawet o 16tu; to ostatnie należy do ujścia rzeki Borystenu czyli Dniepru, albo do okolic Azyi północnej, gdzie właśnie wszystkie domysły trafiają, iż tam astronomia najwcześniej kwitnęła. Trzeba jednak uważyć, że Ptolomeusz w tablicy klimatów umieszczonej w swym Almageście, oznaczył każdego szerokość, czego nie zrobił w dziełach, o których tu mówimy, dla tego zapewne: że astronomowie, których obserwacye przywodzi, nie wytknęli różnicy klimatu, ale tylko liczbę godzin najdłuższego dnia w roku; zdaje się nawet, że on tych astronomów przytacza jako wynalazców i zaręczycielów przepowiedzeń stosowanych do pokazowania się gwiazd ; ci zaś astronomowie są: Dositheus który obserwował w Kolone, Filip w Peloponezie i w Lokrydzie, Calippus około Helespontu, Methon w Atenach, Cykladach, w Macedonii i Tracyi, Conon i Methrodorus we Włoszech, Hipparch w Bitynii, Methrodorus w Macedonii i Tracyi. Z czego wypada : że każdy z tych autorów utworzył osobny kalendarz stoso 214 wny do miejsca swych obserwacyj, przepowiadał wiatry, deszcze, zimna i inne odmiany, które powinny były następować przy wschodzie i zachodzie pewnych gwiazd wedle postrzeżeń miejscowych. Ptolomeusz zaś wyrachował potem takowe odmiany podług położenia trzydziestu osobliwie gwiad najznakomitszych, stosownie do 5ciu klimatów, począwszy od 13tu aż do 16tu godzin, albo co na jedno wychodzi, od Meroe w Egipcie aż do ujścia rzéki Borystenu w Sarmacyi. Uważyć wszelako należy, że żaden z astronomów dopiero przytoczonych nie obserwował w klimacie bardziej północnym jak tylko po Helespont; zaczém obserwacye czynione w krajach, gdzie był dzień o 15 1/2 godzinach lub o 16tu spełna, musiały być czynione przez osoby Grekom nieznane, a pewnie należy je odnieść do takich czasów, kiedy Grecy nie mieli jeszcze żadnego wyobrażenia o astronomii. A ponieważ takowe obserwacye Ptolomeusz przytacza w swym kalendarzu Petavius in Uranologia p. 71, przeto nie można wątpić że były, i muszą należyć do ludu zatrudnionego niegdyś astronomią, a mieszkającego około 49° szerokości północnej. Wiemy kiedy Europa zaczęła wychodzić z barbarzyństwa, wiemy że ludy nad Borystenem (Dniepr) osiadłe nie zatrudniały się nigdy astronomia; a zatem w niej podobne obserwacye czynione być nie mogły; musiały więc być czynione w Azyi północnej pod rzeczonym stopniem szerokości. Bailly Hist. de l'Astron. anc. l. IV. §. 8 przytacza świadectwo z ZendAvesta przez Anguetil T. II. p. 400: iż Zoroaster 215 napisał swoje księgi tara, gdzie dzień w lecie najdłuższy jest dwa razy większy od najkrótszego dnia w zimie. Takowe miejsce nie może być indziej jak około 49° szerokości północnej, to jest w Baktryanie, gdzie dzień największy jest o 16tu godzinach, a najmniejszy o 8miu, Zdaje się nam to osobliwością; wszelako takie dowody skłaniają nieuprzedzony umysł, iż w ostatnim rzeczy rozbiorze przyznać musi: że nie w Egipcie, ani u Persów, Chaldejczyków, Indyjan i Chińczyków, lecz pod tyle razy rzeczonym równoleżnikiem trzeba szukać najdawniejszych wiadomości ludzkich. Wiemy, że Baktryana jest kolonia Scytów, jej nazwisko doprowadzi nas do pierwszego siedliska ojczyzny tego ludu. 21. Na usprawiedliwienie tej prawdy, dość jest rozpatrzyć się dobrze w familii Urana, której historyą Diodor l. III. c. 5. opisał, a trzymając w ręku to ważne świadectwo, rozbierać mitologią wszystkich innych ludów, nie wdając się bynajmniej w spory, czyli ona służy allegoryi, czy historyi, czy obydwom spólnie; bo czy historya, czy allegorya będzie spólna wszystkim narodom, to na jedno wypada. W pierwszym przypadku okaże się nauka w jedném źródle czerpana i po całej ziemi rozniesiona; w drugim historya początkowa doprowadzi nas do jednej i tejże samej głowy. Teogonie wielu ludów różnią się liczbą osób, lub nazwisk boskich, ale wszystkie jednę zawierają historyą. Frygowie zaczynali swoją od Manesa i Akmona, Atlantowie od Urana, Egipcyanie od 216 Ozyrysa, Grecy od Jowisza, Rzymianie od Saturna i t. d. Jeżeli idzie o imie prawodawców, lub pierwszych nauczycielów, jedni mieli Thota, drudzy Hermesa, inni Merkuryusza, inni Butę i t. p. Wszystkie te imiona zdają się być różne. Wszelako gdy zważymy, iż po ubóstwieniu temuż samemu planecie nadane zostały i temuż samemu dniu w tygodniu : z podziwieniem przekonamy się, że służyły jednej i tejże samej osobie. Jeżeli nareszcie szukać będziemy imion owych pierwszych roznosicielów Astronomii, najdziemy Urana, Atlasa, Zoroastra, Belusa, Fohi i t. d. Ale gdy weźmiemy pod ścisły rozbiór pamiętniki tych wszystkich ludów, przekonamy się nie bez zadziwienia: że wszystkie nie idą dalej w tych wiadomościach, jak po 3000 lat przed Chrystusem, i że samego tylko Urana najwyżej odnieść wypada, bo aż do 3890 lat: co jest niepospolitym dowodem: że jeden lud, którego teraz nazwiska nie znamy, wskrzesił u siebie tę umiejętność, a kolonie od niego po różnych częściach ziemi rozniosły ją prawie o jednym czasie. Nie potrzebujemy tych uwag popierać powtarzanemi dowodami, czytelnik najdzie je w tej samej Rozprawie §. II. 22. Chociaż Egipcyanie żadnemu prawie Grekowi, ile wiedzieć możemy, nic nie spomnieli o owej pierwszej monarchi Scytów, przecież ich historya początkowa nie przemilczała o panowaniu bogów; a nad to: powiadali oni o Atlantach, których ród od bogów wyprowadzali. Lecz, jak świadczy Plato in 217 Dialogo Critias, Solon który piéwszy miał sobie powierzoną tę wiadomość od xięży, imiona jeograficzne i historyczne ściągające się do rzeczy tego ludu, przetłumaczył na mowę grecką, stosując one do greckich nazwisk, jako poezyi dogodniejszych. „Quum „plurima barbarorum hominum nomina graece audi„entes, mirum illud vobis videatur, causam, cur id „accident, audiatis. Quum enim Solon cogitaret illa „carminibus suis inserere, vim ipsam nominum est „perscrutatus : invenitque primos illos Ægyptios ha„rum rerum scriptores in linguam suam ea nomina ,,transtulisse; ita et ipse rursus uniuscujusque nomi„nis notionem assumens, ea nomina nostri sermonis „quasi veste donavit." Ztąd oczewiście cała wynikła zawiłość; bo nie znając oryginalnych imion owych ludów i krajów, a najdując one już przełożone na trzecia mowę, nie jesteśmy pewni czego się trzymać. Dla czego choć mamy świadectwo o panowaniu Scytów nad całą Azyą, nie tak nam łatwo wypada domyślić się teraz, żeby to panowanie było jedno co Atlantów, ile gdy pierwszych wypada szukać w Azyi około morza czarnego i Kaukazu, drugich greccy pisarze mieścili w Afryce nad brzegami zachodniemi i północnemi tej części dawnego świata. Trogus podniósł do prawdy historycznej wiadomości o panowaniu Scytów nad Azyą odkrywszy początek i trwałość tej monarchii; i lubo dzieło jego skrócone przez Justyna, nie zaspokaja zupełnie ciekawości o średnich jej dziejach, przecież łącząc do jego świadectw te, które najdujemy w Diodorze L. II. c. XI. daleko więcej możemy wiedzieć o rze 218 czach scytyjskich, jak wiemy o późniejszych nierównie początkach monarchii assyryjskiéj. Ale Solon i za nim Plato, tak daleko zaćmili historyą Atlantów, zapewne przez odmianę prawdziwych nazwisk i przez zbytnią wolność poetyczną, że Strabo cała tę powieść ma za bajkę. „De Atlantide insula de qua „(Plato) Solonem tradidisse refert, ab Ægyptiis au„divisse sacerdotibus, ut quum quodam tempore ex„titisset, evanuerit... qui (Solon) quam finxit, eam „delevit lib. II." Ktokolwiek z pilnością odczytał dwa Dyalogi Platona pod tytułem Critias i Timeus, przekonał się zapewne: że zawierają w sobie romans, w którym Solon użył całej wolności poetycznej dla okazania Ateńczykom ich starożytności i dawnej sławy, chcąc ich tym sposobem przywiązać do swych ustaw i nowo wprowadzonej przez niego formy rządu, wystawując one jako zgodne z najdawniejszemi Aten dziejami i zwyczajami. Nie można przecież wątpić, że ten romans musiał zasadzać się na jakich historycznych wydarzeniach, podobnie jak Cyropedia Xenofonta. Platon piszący o rzeczypospolitej, układał swe Dyalogi stosownie do popularnego rządu i do sławy ludu ateńskiego; Xenofon jego przeciwnik wychwalał monarchią i wystawiał jej przyjemny obraz w historyi Cyrusa. Jako wjęc Cyropedia Xenofonta zasadzała się po większej części na prawdziwych dziejach perskich, tak zapewne Timeus i Critias Platona zawiera w sobie dzieje Atlantów przynajmniej w części prawdziwe, z tą tylko różnicą: że Solon, z którego czerpał Plato, napisawszy o Atlantach po 219 ema, więcej zapewne pozwolił fikcyi poetycznej. Utworzył on wyspę, jak mówi Strabo, i onę potem zatopił; zrobił ją niezmiernie wielka, bo miała być obszerniejsza niż cała Azya i Libya, mimo czego umieścił ją nie opodal morza czarnego. „Illam vero „insulam Libya et Asia majorem atque ampliorem... „Ex qua insula ad alias insulas facilis esset trajectus, „ex iis insulis vero ad eam quoque continentem, quae „e regione sita est, et in illo quidem mari, quod ,,proprio et peculiari nomine Pontus nuncupatur." Gdybyśmy chcieli wrócić sens jeograficzny téj poetycznej powieści, musielibyśmy go szukać w naszej imaginacyi, trafiając ile można do imaginacyi Solona, który zapewne szedł w téj mierze więcej za wolnością sztuki rymopiskiej, jak za prawidłami jeografii i historyi; nasze zatem wnioski byłyby szczerym domysłem, ileby tylko uwaga na wielorakie rewolucye ziemi starczała nam do tego materyału. Lecz trzymając się textu literalnego, który najdujemy w Platonie, mimo tego wszystkiego postrzeżemy: że choć Solon złączył szybkim imaginacyi pędem powieści o morzu atlantyckiém i o kolumnach Herkulesa z tylu środkującemi wyspami, które być miały nie opodal jedne od drugich, przecież całą rzecz nad czarne morze przenosi, powiadając: że przy cieśninie tego morza najdował się port i ziemia, która nie była wyspą lecz lądem, i że ten lad nie przylegał do morza atlantyckiego, lecz do morza napełnionego wyspami, ile gdy go nazywa Pelagus. Oto są dalsze słowa Platona, które po wyż przytoczonych zaraz następują. „Nam ad eum locum, intra maris illius 220 „angustias (mowa jest o czarném morzu) apparet „portus arcto quodam et tenui aditu, ea vero terra, „quae mare illud, quod proprie Пέλαγος vocatur eingit „ainbitque, vere continens appellatur." Cała więc rzecz rozumie się o tych okolicach, które się najdowały około Bosforu trackiego, około Propontydy, Helespontu i morza egejskiego, które było prawdziwy Pelagus, jako wyspami napełnione. Dla czego Strabo loco supra citato téj wyspy nie najdował tak wielkiej, jak ją Plato wedle Solona opisał, lecz ją do Epiru przyrównał: cujus magnitudo non major Epiro. Kto się więc oswoi z poetycznemi wolnościami, temu podobne rzeczy mało zrobią trudności w docieczeniu prawdy, bo Strabo nauczył nas dobrze, jak należy prostować podobne zwiększania i zmyślone powieści. Tak l. I. powiada on : że Homer Cyklopów wziętych z historyi scytyjskiej, przeniósł do Sycylii : Luscos quoque Cyclopes de Scythia transtulit historia. Cóż dziwnego? jeżeli Solon od brzegów morza czarnego i Propontydy, to jest z Frygii, przeniósł Atlantów do kolumn Herkulesa; a może nawet za swoich czasów naiazł już tę opinią ustanowioną, podobnie zapewne jak się ustanowiła owa o Cyklopach sycylijskich. Aby więc rzecz tę dobrze zrozumieć, trzeba się rozpatrzyć zkąd poszło, że najdowano Atlantów w Afryce? Imie Atlantów afrykańskich utworzone jest od Greków, i nie było nigdy właściwe owemu ludowi, któremu go nadano, na co mamy dowody z Herodota, Strabona i Diodora. Herodot Atlantów rzeczonych wyprowadza imie od dwóch przyczyn 1) od min 221 solnych, 2) od góry, która się zwać miała Atlas. Słowa są jego l. IV. c. 184 et 185, interprete Sebastiano Castelio. Coloniae apud Maternum Cholinum 1562. „A Geramantibus decem quoque dierum. „itinere alius collis est salis et aquae, accolentibus „hominibus quibus nomen est Atlantibus, solis omni„um hominum quos ipsi novimus innominatis, nam sa,,les quident apud eos vocantur Atlantes, singulis „autem eorum nullum nomen imponitur... Post totidem „dierum iter alius tumulus salis est, eum aqua, et „hominibus accolentibus; cui confinis est mons nomine ,,Atlas.... ab hoc monte cognominantur hi homines, „nam Atlantes vocantur. Ad hos usque Atlantes pos,,sum recensere nomina eorum, qui in supercilio Li„byae habitant, post hos non amplius. Porrigitur au„tem id supercilium ad columnas usque Herculis atque „ulterius, intra quod est salis metallum, id est effossio, „et homines incolentes, qui domicilia sua faciunt ex gru,,mis salis; isti jam tractus Libyae vacant imbribus, nam „si plueret illic, non possent manere parietes salis. Ibi „autem et albus et purpureus sal effoditur." Widzimy zatém zkąd się wzięło imie Atlantów w Afryce; bo Herodot oczewiście świadczy, że prawdziwego imienia tych ludzi nie znał, i że onych nazwał, albo słyszał nazwanych Atlantami, dla tego: że u nich miny solne zwały się Atlantes; nam sales quidem apud eos vocantur Atlantes. Nalazł on wprawdzie drugi lud, który się miał zwać Atlantes od góry Atlas; lecz trzeba dobrze zważyć, że góra i lud około niej mieszkający, najdując się w kraju podobnie minami solnemi napełnionym, wzięli to nazwi 222 sko od min rzeczonych tak, jak i pierwsi; prócz tego góra, o której mówimy, nie była zwana od mieszkańców Atlas lecz Diris. Słuchajmy co o tym samym ludu mówi Strabo l. XVII. „Hoc in loco in„habitant, qui a Graecis Mauristat appellantur Liby,,cum genus magnum et opulentum, eos Romani et „indigenae Maures vocant  Juxta hos etiam est co ,,lumnarum fretus, de quo jam multa dicta sunt. Extra ,,columnarum fretum procedenti ad sinistram : mons est ,,in Libya, guem Graeci Atlantem vocant, Barbari ,,vero Dirim." Toż samo Diodor o téj górze prawie do słowa świadczy l. III. c. 4. I któż lepiej mógł wiedzieć jak się ta góra zwała? Grecy, czy mieszkańcy krajowi? Mamy przeto dowód: że choć Herodot nie znał prawdziwego imienia tych ludzi i góry, znali go inni Grecy i Rzymianie, wiedzieli że lud zwał się Mauri, że góra zwała się Diris; imie Atlantów nie było im właściwe, lecz nadane od tych cudzoziemców, którzy postrzegali pierwsi, że Maurowie nazywali miny solne Atlantami. Takich nazwisk arbitralnie nadanych najdziemy bardzo wiele w pisarzach greckich, które nie mają żadnego związku z miejscowemi ludów imionami, a często bardzo czynią zamięszanie w historyi i jeografii: np. Trogloditae, Hesperii, Lotophagi, Glaucophagi, Hippophagi, Hippomulgi, Ptirophagi, Aorsi, Hyperborei i t. p. do których przydać należy imie Atlantów. Poetowie nalazłszy górę Atlas i lud Atlantów w Afryce, nie wchodząc bynajmniej, zkąd to imie wziąść się mogło w tej części świata, przystosowali je do starożytnych tradycyj o Atlasie i Atlantach, 223 którzy może byli niegdyś w Azyi, a którzy w samej rzeczy jedno są co lud Bogów czyli Bocków. Cała zatem historyą azyatyckiego ludu przenieśli do Afryki, mieszając razem jeograficzne imiona tych obu części dawnego świata, łącząc nawet do nich wielorakie bajki wedle zwyczaju i potrzeby ich sztuki. I ztąd to cała wynikła zawiłość; ztąd widzimy że w poema Solona łatwo się zgodziło morze atlantyckie czyli zachodnie z morzem czarném, mała wyspa Atlantu na archipelagu będąca (Strobo l. VIII.) z owym wielkim krajem Libyi gdzie byli Maurowie. W dziele wiérszopiskiém wszystko to dobrze uszło, bo Solon swoją Atlantydę, którą dla ozdoby poezyi utworzył, zaraz w temże samem poema utopił, jak sprawiedliwie uważa Strabo. Lecz w historyi i jeografii chcąc się podobnemi wolnościami poetycznemi bawić, i brać imiona zmyślone, lub arbitralnie nadane, za prawdziwie służące jakiemu narodowi, można się uwikłać w niezliczone błędy i drugich nawet za sobą pociągnąć. Dla czego takowe poetyckie podania o Atlantach i Libyi trzeba zawsze odłączać przez dobrą krytykę, ile gdy Strabo l. XVII. właśnie nas do tego przypadku ostrzega, zkąd te bajeczne powieści wzięły początek ,,Multa figmenta orae exte„rioris Libyae rerum scriptores commentati sunt, ,,ab Orphei circumvagatione incipientes." Takowe tedy baśnie nie powinny nas zatrudniać, ani się trzeba dać uwodzić Libyi lub Atlantów nazwiskiem, bo te będąc od Greków nadane z przypadku krajom Afryki, służą oraz, choć prawie zapomniane, krajom Azyi, i po rozważnym obu tradycyj rozbiorze okaże się 224 nareszcie oryginalnie własne krajom Azyi, a przeniesione tylko do Afryki przez Greków. Lecz chcąc dojść rzetelnej prawdy w téj mierze, trzeba cała uwagę zwrócić na miejscowe tylko tradycye ludów afrykańskich i z nich dopiero dochodzić, jaki te ludy mogły mieć związek z historyą bogów. 23. Pherecydes de Scyros, który pierwszy z Greków pisał prozą, a który był nauczycielem Pitagoresa, dochował nam ważną tradycyą: że Akmon ojciec Urana był Scytą, że był wodzem znacznej hordy tego ludu i założycielem miasta Akmonii we Frygii, że nareszcie osiadł wFenieyi. Pherecydes nie wiedział, kto był Akmona ojcem, wiedział wszelako okoliczności jego życia, ponieważ świadczy, że ten wódz umarł z przyczyny wielkiego rozgrzania się na polowaniu, a wdzięczna potomność umieściła go w liczbie bogów Bannier Mythologie et les fables T. II. p. 21. Tradycye fenickie u Euzebiusza dochowane Praeparat. Evangel. lib. I. c. 6 zowią Akmona Elius czy Hipsistus. Podług Sanchoniatona loco supra citato mieszkał on w okolicach Biblos, miał za żonę Beruth, a. z niej syna Urana i córkę Ge. Ostrzega zaś pisarz rzeczony, że Grecy imiona tych dzieci nadali niebu i ziemi. Hipsistus miał zginąć na polowaniu od drapieżnego zwierza. Nie można więc zaprzeczyć , iż między świadectwem Pherecydesa i Sanchoniatona zachodzi wielka zgodność; bo choć najdujemy różne imiona ojca Urana, oba jednak świadectwa doprowadzają go do Fenicyi, oba dają mu toż samo 225 potomstwo, i zgadzają się na podobna przyczynę śmierci, a nawet na cześć boską po śmierci wyrządzaną. Wsparci na tych dowodach nie możemy nie przyznać: że Atlantowie, którzy między swemi królami pierwszego Urana rachowali, albo byli ludem scytyjskim, któremu Akmon przywodził, albo ludem przez Scytów zdobytym i oświeconym. Pokazuje się wszelako z tradycyj we Frygii dochowanych, obacz Mythologie et les fables expliquées par l'Abbč Bannier T. II. p. 21, że nie tylko Atlantowie, ale i Frygowie tenże sam mieli początek. Okazawszy bowiem że Akmon był Scyta rodem, trzeba przyznać, że i Menes czy Menon jego ojciec król Frygii był także Scyta. „Suivant une autre tradi,,tion, il était fils de Manes qui fut le premier, ou le „plus puissant roi de Phrigie. Acmon était frčre de „Doeas: l'un donna son nom ŕ la ville d' Acmonie, „et Doeas ŕ une plaine voisine de Themiscirie et de „quelques autres villes habitées par les Amazones." Nie tylko więc po Akmonie ale i po Doeasie dojść można że to była familia scytyjska, bo historya Amazonek, czy prawdziwa czy zmyślona, należy zawsze do historyi lub do bajek o Scytach. A ponieważ Suidas in Lexico historico pod słowem Nonachus powiada: że po potopie pierwszy we Frygii panował Menes; przeto widzimy, że te imiona zaprowadziły nas tak daleko, iż dalej postąpić nie można. Eustachius i wielu innych biorą imie Akmona w sensie mistycznym; lecz nie jest jeszcze miejsce rozwiązywać te trudności; dość powiedzieć; że czy Akmon i Manes są osoby allegoryczne czy history 15 226 czne, zawsze po ostatnim rozbiorze wypada je odnieść albo do obrządków, albo do historyi Scytów; bo Akmon umieszczony jest między Kabirami u Strabona l. X. których nauka rezeszła się po Azyi, Grecyi i Egipcie , a którzy swój początek biorą albo od Kolchów, albo od Baktryany. Obacz i przeczytaj u Strabona, co on w téj mierze pisze l. X. a p. 532 ad p. 539 de Curetibus et Cybele. 24. Ponieważ ta materya rozbiera się zaraz w §. 4 téj rozprawy, gdzie się dowodzi: że lud Bochów, który Ptolomeusz mieści w górach Kaukazu Moschici montes zwanych l. V. c. 13 a to między źródłami rzék Phasis i Araxes; przeto dość będzie w tem miejscu namienić, że kolonie tego ludu są następujące: 1)Baktryani; 2) Libyes, Chalybes, Chaldaei, Ægyptii; 3) Indi, Æthiopes, Mauritani; 4) Phryges, Breges; 5) Arimi, Arami, Arimaspi, Armeni, Assyrii, Syri, Arabes i t. d. 25. Herodot lib. IV. a c. 168 ad c. 197 obszernie wylicza wszystkie ludy Afryki. My tu niektóre tylko z niego przytoczymy świadectwa, które tę prawdę lepiej jeszcze wyjaśnią. Od granic Egiptu aż do rzeki i jeziora Trytonu, gdzie najwięcej najdujemy bajek greckich, wszystkie prawie ludy wiodły pasterskie życie i były jednych obyczajów z Etyopami lub Egipcyanami. Słowa są Herodota loco citato c. 186. „Ab Ægypto ad Tritonidem paludem, pasto 227 „rii Libyes sunt, carne victitantes ac lacte, nihil vac„cinam gustantes, quia nec Ægyptii gustant, nec alen,,tes quidem vaccam. Sed nec Cyrenae foeminae ferire ,,sibi fas putant ob Isidem quae est in Ægypto, cui „etiam jéjunia et dies festos studiose agunt; at mu„lieres Barccae non modo gustu vaccinae carnis, sed „etiam suillae abstinent." Otóż dowód jaka była zgodność w obyczajach Libów z Egipcyanami. Co do obrządków i dogmatów nawet religii, podobne o tych ludach najdujemy świadectwa. Herodot eodem libro c. 188 tak o tem mówi: „Porro sacrificia ,,apud pastoreos Libyes talia sunt: ubi pro primiciis „aurem pecudis praecidunt, eam super domum obji„ciunt, hoc acto cervicem ejus avertunt. Solis au,,tem omnium deorum immolant soli et lunae, et his ,,quidem universi Libyes sacrificant." Któż tu nie dostrzeże ogólnej zgodności w ich dogmatach z teologią Egipcyan? Herodot wchodzi nawet w szczególne opisy zwyczajów religijnych ludów Libyi, i u Nassamonów najduje taki obrządek, który zupełnie pochodzi od Etyopów przy Egipcie mieszkających. „Nassamones per eos viros, qui justissimi apud illos „fuisse dicuntur, jurant illorum sepulchra tangentes; „divinant ad suorum accedentes monumcnta c. 172." Strabo toż samo o Etyopach mówi l. XVII. „Mor„tuos infictilibus alveolis circa templa defodiunt, jus„jurandum per eos exigunt, omnes pro diis habentes." Inne ludy Herodot opisuje tylko co do niektórych szczególniejszych obyczajów, które wszelako zbliżają się zawsze do zwyczajów lub Egipcyan lub Etyopów. „Adyrmachidae, powiada on c. 168, iisdem 15* 228 ,,fere quibus Ægyptii moribus utuntur." Gigamenes byli już zmięszani z Cyrenejczykami; wszelako Herodot c. 170 świadczy, że się swych zwyczajów trzymali: apud hos iidem pene ritus qui apud alios sunt. Arbystae naśladowali już po części zwyczaje greckie, Studiosi in Cyreneorum moribus; wszelako zachowywali niektóre zwyczaje Etyopów zachodnich: quadrigis vehuntur. Opuszczam inne ludy, jako jednych z drugiemi obyczajów, lub jako spomnionych z małych między sobą odmian życia np. że albo głowy golili w wieloraki sposób, albo żyli owocem z krzewu lotus: zwyczaj który im był spólny z Egipcyanami, którzy podobnie głowy golili i u których najpierwéj wynaleziony był pokarm z owoców krzewu rzeczonego Diodor l. I. part. II. c. 1. Zbliżywszy się do rzeki i jeziora Trytonu, Herodot idzie już za bajkami Greków. Tam najdziemy wiadomości ludom afrykańskim zupełnie obce o Lacedemończykach i ich licznych osadach, o Jazonie, o Trytonie który dał imie rzece i jezioru. Religia mieszkańców tych okolic jest zupełnie różna od reszty Libów i Etyopów; tam tylko miała być znana Minerwa i Neptun, bóstwa, które Grecy mieli przejąć od Libów; tam miał się najdować ów dziki obrządek, że panienki biły się kamieniami we dnie Minerwie uroczyste, a to na pamiątkę téj bogini, która była pierwszą między Amazonkami libyjskiemi; tam miał być wychowany Bachus na wyspie rzeki Trytonu, lubo w owej okolicy nikt o żadnej Nyssie nic spomniał. Ale wszystkie te bajki, które czas w historyą zdawał się zamienić, pochodziły od Greków 229 i przez ich poetów powiększone zostały. Aby się więc przeciw takowym i podobnym innym powieściom mieć na ostrożności, nie należy zapomnieć co Strabo l. XVII. powiedział z téj właśnie okazyi; „Multa figmenta orae exterioris Libyae rerum $crip~ „tores commentait sunt ab Orphaei circumvagatione „incipientes." W głębszych jednak Libyi krajach najdujemy znowu toż samo podobieństwo mieszkańców do Etyopów i Egipcyan jakie naleźliśmy wyżej. Ammonii pochodzili od Etyopów i Egipcyan, jak świadczy Herodot lib. II. c. 42. Ammonii qui sunt Ægyptiorum atque Æthiopum coloni et linguam inter utrosque usurpantes. Ich religia i obrządki były też same co Egipcyan tebańskich: habentes templum ad Thebani Jovis effigiem lib. IV. c. 181. Za niemi zaczynali się Trogloditae, to jest Etyopowie, którzy w ziemi mieli domy; po tych Hesperii czyli Etyopowie zachodni, i Garamantowie, którzy polowali na Troglodytów: Garamantes qui Trogloditas Æthiopes quadrigis venantur c. 183, zwyczaj, który się dotąd utrzymuje pod protekcyą Europejczyków prowadzących handel z tych biednych murzynów. Herodot wystawia ich za lud najbardziej zdziczały: „Trogloditae, „powiada on, perniciosissimis moribus sunt, serpentibus, „lacertisque et aliis id genus reptilibus vescentes, lin„gua nulli alteri simili utentes, sed vespertilionum mo„re stridentes ibid." Do Garamantów przypierali już Atlantowie, o których mówiliśmy wyżej. Obacz téj Rozprawy note pod licz. 22 i zdaje się żeśmy dowiedli zupełne ich podobieństwo i jednakość z Etyo 230 pami. Spomina jeszcze Herodot o ludu, który najdował się po zachodniej stronie rzeki Trytonu, a który się zwał Maxices, ale ten lud był do Afryki przychodni Asserunt se a Trojanis oriundos c. 190; i jeżeliby tak w samej rzeczy było , możnaby się domyślić, że Maxices musieli po większej części rozsiać w owych okolicach rzeczy ściągające się do dziejów Frygii; ale to jest naszym domysłem, który kładziemy na usprawiedliwienie wielu powieści greckich o Libyi, którego jednak nie mamy czém poprzeć. Gdybyśmy w podobny sposób chcieli rozbierać świadectwa Strabona, musielibyśmy na nowo o każdym z wyliczonych ludów przytaczać jego opisy, dla pokazania, w czém się on zgadzał z Herodotem, i w czém się od niego różnił. Ale niech będzie na tém dosyć powiedzieć; że Strabo z większą jeszcze krytyką tęż samę dowodzi prawdę. On już opisywał stan Afryki, jaka była za jego czasów, nie opuścił jednak żadnego z wyż wyliczonych ludów; samych tylko Atlantów u niego nie najdziemy, bo on ile możności oczyszcza jeografią z dawnych bajek, i w tem miejscu Maurytanów kładzie, o których wedle jego świadectwa mówiliśmy w nocie pod licz. 22 tej rozprawy. Strabo za swoich czasów więcej najduje portów i miast nad brzegami Afryki, Herodot więcej się zatrudnia opisem ludów; gdziekolwiek Strabo mówi o obyczajach mieszkańców, zawsze prawie zgadza się z Herodotem; Strabo nie wszędzie się zastanawia nad obrządkami i dogmatami religii, Herodot wszędzie z pilnością dochodził téj materyi; i dla tego jedynie więcej zatrudniliśmy się wyliczaniem He 231 rodota świadectw, jako do naszej materyi bardziej potrzebnych. Wszelako obydwa się zgadzają na to, iż w téj części świata był gatunek Etyopów, który nie tylko nie przypuszczał religii o bogach planetach, ale nadto złorzeczył słońcu. Herodot powiada, że to byli Atlantowie, czyli, jak ich Strabo nazywa, Maurowie: Hi solem transcendentem execrantur, eique praeterea omnia convicia ingerunt, guod torridus et ipsos et regionem per dat l. IV. c. 184. Strabo zaś toż samo najdował u Etyopów Lib. XVII. „Ex iis „qui ad torridam habitant nonnulli sunt, qui deos non „credunt, quos etiam soli dicunt infensos esse et de„testari cum eum exoriri vident, propterea quod eos „uret atque opprimat; atque ob id in paludes fugere." Ani rozumiejmy żeby te świadectwa były z sobą niezgodne co do miejsca i nazwisk ludów, bo Herodot nieopodal Ammoniorum najduje już sól kopalną, która wedle niego pasmem dochodziła aż do góry Atlas, Diris podług Strabona zwanej. Wszyscy więc owi Etyopowie, u których miny solne najdowały się, mogli być zwani podług Herodota Atlantami. Strabo zaś toż samo nalazł u Etyopów ad Torridam, jak on mówi, mieszkających, to jest w wewnętrznej Libyi. Po tak długim rozbiorze rzeczy afrykańskich wypada nareszcie przystąpić do ogólnych twierdzeń i rozwiązać tę niezrozumianą zagadkę o Libyi, Atlantach i Bogach. Radbym wszelako aby wprzód sam czytelnik zadał sobie tę wątpliwość: jak można było , aby w takim kraju i u takiego ludu zaczęła ąię astronomia, który nie nawidził słońca i przed niém ukrywał się w bagnach? jak można na to przystać, 282 żeby u takiego ludu, czyli się on zwał Atlantae czy Mauritani, byli owi sławni w starożytności astronomowie Atlas i Hesperus? lub jeżeli oni tam byli, jak mogli robić swoje obserwacye astronomiczne na górze Diris, którą Grecy Atlasem przezwali, kiedy ta gdra była prawie zawsze okryta chmurami „Mons „nomine Atlas angustus et undique teres et adeo cel„sus ut ejus cacumen nequeat cerni, quod a nubibus „nunquam relinquatur neque hieme, neque aestate. He„rodot l. IV. c. 184." Zaczem każdy widzi, że cała historya o Atlasie maurytańskim jest taką bajką, iż z niej nic do historyi odłączyć nie wolno. Poetowie utworzyli go sobie dla zrobienia osobliwszych powieści o Alceusie i Perseuszu, ale go zaraz przemienili w gorę, dla tego: ze ona ukrywając swój wierzch w chmurach, zdawała siq niebo podpierać, jak mówi Herodot: Quem esse columnam coeli indigenae ajunt. Nie możemy się przeto omylić gdy wniesiemy: że nie Atlas przemienił się w górę, lecz góra przemieniła się w Atlasa, jak dobrze uważa co do tego Rabaud de St. Etienne. Maurytanîe miny solne nazywali Atlantami; pierwsi pisarze podróży do Afryki od min solnych nazwali lud Maurytanów Atlantami i górę Atlasem; poetowie opisując rzeczy Alceusa i Perseusza utworzyli króla Maurytanii spółczesnego tym rycerzom, któremu od góry nadali imie i o którym całą tę bajkę ułożyli, Późniejsi dziejów pisarze najdujac w poetach imie Atlasa i Hespera, który się miał najdować w Libyi, rzeczy najstarożytniejsze zmięszali z nierównie późniejszemi, to jest: historya bogów azyatyckich z historyą rycerzów greckich. I 233 takim to sposobem dostali się Atlas 4 Hesperus do Afryki, o których Maurytani, mieszkańcy owych okolic pewnie nie nie wiedzieli. Więcej powiem, bo się to oczewiście pokazuje z tego uprzykrzonego rzeczy afrykańskich rozbioru: że jak Grecy przenieśli historya bogów z Azyi do Afryki, tak nawzajem imie Atlantów z Afryki dostało się przez nieh do Azyi, i nadane zostało ludowi Bochów, dla tego pewnie: że między Tytanami nalezione zostało imie Atlasa. Zkąd wnieść dalej wypada: że ludy w Afryce osiadłe nie miały osobnych tradycyj o bogach, prócz bajek poetów, o których sami tylko Grecy wiedzieli, bo je sami utworzyli. Prawdziwe tradycye tych ludów były też same co Egipcyan i Etyopów, sąsiadów Egiptu, u których nie słyszano o Uranie, Atlasie, lub Hesperze. Trzeba zatem gdzieindziej szukać początkowych wiadomości o bogach, i póty onych dochodzić, póki się nie zetkną, iż tak powiem, z tradycyami Egipcyan i Etyopów, Egiptu sąsiadów. 26. Trzeba żeby czytelnik świadectwo Euzebiusza in Chronico ad annum mundi 3580 o Etyopach, i Strabona lib. XVII. o Maurytanach tak uważał, jak tradycyą dochowaną przez tych pisarzów, nie jak historyą, której wydarzeniu możnaby naznaczyć pewna epokę czasu. Nie tego albowiem szukamy, kiedy Indowie ruszyli od rzeki Indu i osiedli nad Kilem, lub kiedy Maurytanie weszli z Herkulesem do Afryki? bo takowe badanie rozwiązane być nie może; dość na tem: że tradycye dochowały nam wiadomość 234 o wejściu Etyopów i Maurytanów do téj części świata, bo Herodot l. III. c. 101 najduje zupełnie podobieństwo między Indami i Etyopami, Strabo zaś między Etyopami i Maurami. Jeżeli albowiem okazało się w nocie 25 tej Rozprawy, że ludy Afryki, samych nawet Egipcyan nie wyjmując, były do siebie podobne obyczajami, obrządkami i opiniami religijnemi; jeżeli o wejściu od téj części świata dochowały się między niemi tradycye nie tylko nad Nilem, ale nawet nad oceanem zachodnim; tedy nie można na moment wątpić, że jeden tylko lud posiadł całą Afrykę, posiadł zaś bardzo dawno, bo historya początkowa Etyopów i Egipcyan zawiera w sobie całą prawie historyą bogów, wyjąwszy tylko Urana i Atlasa. 27. Genes, c. 11, a v. 10 ad 14. Świadectwo tak starożytne bardzo jest ważne, żebyśmy go nie mieli całkowicie wypisać. Słowa są Mojżesza: „Fluvius „egrediebatur de loco voluptatis ad irrigandum para„disum. Qui inde dividitur in quatuor capita, nomen „uni Phison: ipse est qui circuit omnem terram Hevi„lath, ubi nascitur aurum. Et aurum illius terrae o„ptimum est: ibi imvenitur Bdelium et lapis Onychi„nus. Et nomen fluvii secundi Gehon: ipse est qui „circuit omnem terram Æthiopiae. Nomen vero flu„minis tertii Tigris : ipse vadit contra Assyrios. Flu„vius autem quartus ipse est Euphrates." Każdy pojmie, że tu nie idzie o wynalezienie raju, lecz o przekonanie się, jaka była jeograficzna znajomość krajów 235 i rzék Azyi za czasów Mojżesza, który wychowany w Egipcie wiedział dobrze o Etyopach graniczących z Egipcyanami, wiedział równie, że rzeki Eufrates i Tygrys nie najdowały się w Afryce. Gdzie więc był Tygrys i Eufrates, tam nie opodal być musiały rzeki Phison i Gehon; a że źródła rzék Araxes i Phasis są najbliższe Eufratu i Tygru: przeto nie można wątpić, że on opisał te cztery rzeki, i że nad rzeką Araxes najdował za swoich czasów osadę Etyopów. Rzeka Phasis i Phison nie tylko są podobne z wymawiania jednakowego nazwiska, ale nawet z opisu bogactwa kraju Hevilath, gdzie najdowały się miny złote, i gdzie je właśnie najduje Strabo l. XI. w wyższych Kolchach; nie można zatem omylić się że rzeka Gehon jest taż sama co i Araxes, i że nad nią musieli się najdować Etyopowie za czasów Mojżesza, 28. Herodot l. IV. c. 45 Afrykę nazywa Libyą i powiada, zkąd jej to imie nadane było. ,,Jam enim „Libya (Africa) quidem plerisque Graecorum fertur ,,sortita nomen a Libya muliere indigena." Opis téj części świata najduje się w tym pisarzu dokładnie zrobiony eod. lib. c. 41 et 42 w słowach: Africa se ipsam manifestat, circumflua mari, excepto duntaxat, ubi Asiae contermina est. Z czego wypada: że Libya, będąc jedno u dawnych pisarzów co Afryka, miała tęż samę rozległość, którą ma teraz; wszelako imie to służyło pewnemu krajowi tej części świata, jak tego dójść można z opisu Herodota, któ 236 ry kraj między Egiptem i rzéką Trytonu położony Libyą nazywa. Między medalami Egiptu najdujemy jeden miedziany, o którym jużeśmy spomnieli, że był bity na cześć Adryana, a napis jego pokazuje, że i Egipt zwał się także Libyą. Pliniusz l. V. c. 6 powiada: Quae sequitur regio Maraeotis Libya appellatur, Ægypto contermina; i dalej wylicza też same ludy, które po większej części najdują się w Herodocie. I w tejże samej księdze c. 8 najduje on lud, który nazywa Libyaegyptii, deinde Leucaethiopes, co samo dowodzi: że ludy w Libyi osiadłe nie wszystkie były czarne, i że jedne były kolonia Etyopów, drugie Egipcyan. Góry Egiptu na zachód leżące zwały się także podług Ptolomeusza Libyci montes. Nie można zatem wątpić, że Afryka, nie wyjmując nawet Egiptu, cała zwała się niegdyś Libyą, że to imie, w ogólności całej téj części świata służące, służyło w szczególności wielu ludom, które albo od Egipcyan albo od Etyopów prosto pochodziły. Wszelako najdują się niektóre góry, miasta, rzeki po innych częściach świata zowiace się podobnie. Tak u Ptolomeusza l. VI. c. 8 jest jedna wyspa na brzegach Karamanii, druga na brzegach Nikomedyi, które się zwały Liba. W Syryi najdowało się pasmo gór, które zwano Liban, Anti - Liban Idem l. V. c. 15. W Hiszpanii było miasto Libana w kraju Celtyberów podług Ptolomeusza l. II. c. 6. Stephanus Bysantinus najduje także miasto w Syryi, które nazywa Libane. Libanoplioros był kraj w Arabii szczęśliwej podług Ptolomeusza l. VI. c. 7. Titus Livius najduje we Włoszech lud Libui, in Gallia cis-padana. Libum był kraj Azyi 237 mniejszej w Bitynii około Nikomedyi i Nyssy podług podróży Antonina. Libias było miasto w Palestynie po zachodniej stronie Jordanu Ptolom. l. V. c. 16. Libisoca w Hiszpanii Idem l. II. c. 6. Libinus rzeka w Hibernii Idem ibid. c. 2. Libunca było miasto w Hiszpanii podług Ptolomeusza l. II. c. 6. Libiarchae lud Idem l. IV. c. V. in Marmarica Libyae et Ægypti l. III. c. 1. Libici populi in Italia około Liguryi. Libyssa było miasto nadmorskie w Bitynii Ptol. l. V. c. 1. Libyssus rzeka także w Bitynii podług Apiana in Syriac. p. 150. Lubaeni był lud w Hiszpanii podług Ptotomeusza l. II. c. 2. Lubium było miasto w Iberyi przy Kaukazach Idem l. V. c. 11. Ś. Epifaniusz górę, na której się ludzie w potopie uratowali, nazywa Lubar; Tzetzes powiada: że to imie jest prawdziwie chaldejskie i armeńskie. Lubien! lud azyatycki, najdujący się w górach między Iberyą i Albanią podług Pliniusza l. VI. c. 10; w tém samem miejscu najduje Ptolomeusz miasto Lubium l. V. c. 11. Lubara było miasteczko we Włoszech o 10 mil od Rzymu na drodze flaminia zwanej podług Orteliusza. Wypisaliśmy te imiona Jak nam pod rękę przychodziły; wszelako czytelnik zastanowi się pewnie nad tem, że imiona rzeczone muszą być najwcześniejsze w Azyi przy górach Kaukazu, rozniesione dalej po Azyi i po Afryce, najpóźniej zaś dostać się musiały do Europy. W mowie EtyopoV wyraz Libatj jest tak powszechny że służy każdej prawie osadzie. Jeografia teraźniejsza dochowała bardzo wiele imion, tam najbardziej, gdzie zaszły ludy słowiańskie, jakoto: Libanowa miasto w Mace 238 donii; Libau czy Liba miasto w Kurlandyi; Lipstat miasto w Prusiech; Lubeck, Luben, Lubitz, miasta w Niemczech, tam gdzie były osady słowiańskie; Luben, Lubiniec, miasta w Szląsku; Libawa miasto w Morawie; Lubni miasto w Rossyi; między sybirskimi Tatarami jest horda, która się zowie Luba, a lud zowie się Luby. Lubień, Lublin, Lubar, Luboml, Lubownia, Lubochnia, Libicza, miasta w Polszcze. Dla czego widzimy; że to imie nie jest początkowe w Afryce, lecz rozniesione z naszłemi tam ludami, tak, jak było rozniesione po Azyi i Europie; ta tylko różnica dostrzedz się daje: że w innych krajach nazwisko to służyło mniejszym okolicom, górom, rzekom i miastom, w Afryce zaś rozszerzyło się najbardziej i długo służyło za imie całej téj części świata; z czego wnieść tylko można: że kolonia Libów, zkądkolwiek do Afryki zaszła, najbardziej tam rozmnożyła się. 29. Text jest bardzo długi i Strabo wmięszał w niego dłuższe jeszcze uczone spory za Homerem przeciw innym pisarzom, a zatem przytoczymy tu tylko jego słowa, ile się one ściągają do położenia kraju Chaldejczyków czyli Chalybów. „Trapesunti et Pharnaciae „imminent Tibareni et Chaldaei et Sanni prius Mac„rones dicti et minor Harmenia, et Apaitae his locis „quodam modo proximi, qui prius Circitae dicebantur. „Per hos praeterit Scydyssa, mons asperimus et mo„schicis montibus conjunctus, qui ultra Colchidem sunt ,,... Sunt autem omnes hi agrestes homines, praeser 239 „tim Heptaeometae (rozumie się lud złożony z sie„dmiu osad czy hord) horum nonnulli super arboribus ,,ac turribus habitant, unde antiqui Mosynecos appel,,lavere, turres enim Mosyni vocantur... Quidam ex „his barbaris Byzares vocantur, et qui nunc Chaldaei „olim Chalybes dicti sunt." Wreszcie odsyłamy czytelnika do samego źródła, aby z cierpliwa uwagą odczytał to ważne w Strabonie miejsce. 30. Ponieważ w tem miejscu pierwszy raz spominamy o ludu Bochów, którego imie w całem słowiańskiém brzmieniu dochował nam Ptolomeusz l. V. c. 13, przeto musimy dać o niém dokładniejsze wyobrażenie, zwłaszcza gdy wszyscy starożytności badacze, nie znając jego prawdziwego znaczenia, nie tylko go nie rozbierali, ale nawet nie umieścili w dziełach Jeografii starożytnej, mimo tego, choć go Ptolomeusz mieści na karcie III Azyi między większemi narodami. Okażemy więc najprzód : że to imie jest prawdziwie słowiańskie; okażemy po wtóre : że lud rzeczony jest tenże sam co Chaldaei, Chalybes, Alybes, Libyes: okażemy potrzecie: że jest tenże sam co lud Scytów, których pierwszą ojczyznę Herodot i Diodor naleźli przy rzece Araxes; z czego wniesiemy: że ten lud a nie inny założył pierwszą monarchią Scytów, która trwała przez 15 wieków przed Ninusem, a której historya jest prawdziwą historyą Bogów, którzy panowali w Libyi. Co do pierwszego: położymy tu świadectwo Ptolomeusza: „Regiones autem in Armenia sunt in 240 „parte intra Euphratem et Cyrum ac Araxem amnes „comprehensae: penes quidem Moschicos montes Co„tacenae, super eos qui Bocchae appellantur." Obacz położenie tego ludu na karcie 111 Azyi przez Ptolomeusza sporządzonej. Wyraz ten jest prawdziwie słowiański i właśnie znaczy lud bogów (dii), zakrawa na dyalekt ruski w którym Bóg zowie się Boh, lecz jeżeli ortografia dochowała miejscowe jego wymawianie, czytając go jak jest w Ptolomeuszu, należałoby go wymawiać Bokchae, albo Bogchae, coby zakrawało na dyalekt polski; idzie zatem: że w polskim dyalekcie wymawiać go należy Bogi, w ruskim Bohy. Aby jednak tem bardziej upewnić się że to jest wyraz prawdziwie słowiański, objaśnimy tę prawdę następującemi dowodami. Prokopiusz de bello Persico lib. II. p. 179, opisując w tem samem miejscu rzekę Phasis, tak mówi : „Bohas fluvius extra „Zanorum fines exit in Armeniis, qui intra Pharangiam „habitant, ac primum dextrorsum ut plurimum fluit, „brevis quoque vadis, nulloque labore omnibus per„meabilis existit usque ad locum, ubi dextrorsum qui,,dem Iberorum sunt fines, contra vero desinit mons „Caucasus. (Któż tu nie widzi jednego i tegoż sa,,mego położenia rzeki Bohas i ludu Bohów, jeżeli „się dobrze rozpatrzy w karcie 111 Azyi tyle razy „rzeczonej) Fluvius hic usque ad Caucasi et Iberiae „fines pervenit. Hinc vero supervenientibus aliorum „fluminum aquis, major longe apparet, mutatoque no„mine Phasis incipit appellari." Oczéwista zatém: że Phasis u Greków zwała się u miejscowych mieszkańców Bohas, albo że ta rzeka nie zmieniła swego 241 początkowego nazwiska, gdzie Jazona najazdy nie zaszły; a zatem Phasis po grecku, Phison po hebrajsku, jest to rzeka słowiańska Boh, pierwsza podobno tak nazwana od której bardzo wiele innych wzięło swe nazwisko, w miarę, jak się rozchodziły osady Bohów. Pliniusz l. VI. c. 4. tęż sarnę rzekę nazywa Bathis dając jej toż samo położenie i wyliczając też same ludy Bochires, Buzery. Czyli zaś rzeka wzięła swe imie od osady ludu, czy osada od rzeki: nie jest miejsce o tem badać; dość na tem, że kraj, lud i rzeka jedno imie nosiły. Tak daleko jest rzecz pewna, że ten kraj toż samo co rzeka i lud nosił imie, że nawet ptaki, którym pisarze historyi naturalnej za ojczyznę naznaczają Kolchy, zowią się w mowie naszej Bażanty. Pliniusz nazywa je Phamanae aves, ponieważ miały być sprowadzone do Europy jeszcze za pierwszej Argonautów wyprawy; jak więc Grecy zmienili imie téj rzeki, tak podobnie zmienili imie ptaków; jak mowa słowiańska dochowała prawdziwego imienia ptaków rzeczonych, tak dochowała nazwiska ludu i rzeki; i tak dobrze się mówi: rzeka Boh, lud Bohy, kraj Boży, ptaki z kraju Bożego, albo Bażanty. Co do drugiego: uważyć najprzód należy, że Ptolomeusz l. V. c. 13 opisując kraj i lud Bohów, nie kładzie w tem miejscu ani Chalybes, ani Chaldejczyków, co jest niezaprzeczonym dowodem: że lud rzeczony zachował to starożytne imie aż do jego czasów, i że imie Chalybów albo Chaldejczyków było im nadane od obcych, jak gdyby przetłumaczone z ich rodowitej mowy, bo w samej rzeczy coś po 16 242 dobnego znaczyło. Chaldei, słowo złożone, znaczy także w mowie łacińskiej Bogów; Chaldei w mowie hebrajskiej zowią się Kasdim, co podobnie znaczy ducha. Czyli więc w mowie słowiańskiej, czy w przełożonych na inne mowy wyrazach, lud ten znaczył zawsze Bogów. Herodot l. 1. c. 28. kładzie w tem samem miejscu Chalybes, mówiąc o rozszerzeniu państwa Lidyi przez Krezusa: „Subactis fere omnibus qui „intra Halym colunt, nam praeter Cilices ac Lycios, cae„teros omnes Cresus in suam potestatem redegit. Qui „sunt Lidy, Phryges, Myssi, Mariandyni, Chalybes, „Paphlagones etc." W tem świadectwie rzeka Halys, Mariandyni i Paphlagones, wyjaśniają położenie Chalybów i zbliżają do położenia jeograficznego, które zupełnie odpowiada położeniu Bohów Ptolomeusza. Xenophon de Institutione Cyri l. III. c. 2 et 3, item de Expeditione Cyri junioris lib. IV. c. 7 nazywa ten lud Chaldaei, Chalybes; mieści ich nie opodal rzeki Phasis, kraju Kolchów, z któremi graniczyli, i miasta Trapezuntu, które było kolonią Greków: położenie toż samo, które Ptolomeusz naznacza ludowi Bohów. Przytoczymy tu świadectwo Xenofonta de Expeditione Cyri junioris l. IV. c. 7 bo z niego okaże się tenże sam charakter scytyjski, który zapewni: że Chalybowie czyli Bobowie był to tenże sam lud, który później Herodot w Europie opisuje: „Erat „ea natio omnium, per quas Graeci fecerunt iter, „longe fortissima, et quae cum eis congredi est ausa. „Loricis lineis ad ventrem imum usque tendentibus „utebantur, ac pro alis habebant funes densos con„tortos. Erant eis tibiarum tegumenta, et galeae ac 243 „iuxta cingulum sica, instar Laconici gladioli faleati. „Eos quotquot in potestatem suam redegissent, ju„gulabant: capitaque resecantes et tenentes, ad su„os cum cantu et saltatione revertebantur, praeser„tim si ab hostibus conspicerentur. Manebant illi „quidem in opidis, verum quam primum Graeci tran,,sissent, sequebantur a tergo et continenter dimica„bant... Quo factum ut nihil ex ea regione Graeci „acciperent." Strabo in Geographia lib. XII. najdokładniej opisuje ten lud w słowach: „Trapesunti et Pharnaciae „imminent Tibareni et Chaldaei et Sanni etc. Per hos „praeterit Scydissa mons asperimus et Moschicis „montibus conjunctus." Porównajmy to położenie z opisem Bohów Ptolomeusza, a przekonamy się: że to jest jeden i tenże sam lud, bo Strabo tak dalej mówi: „Quidam ex his barbaris Byzares vocabantur, „et qui nunc Chaldaei olim Chalybes dicti sunt." Otóż dowód: że Chaldaei albo Chalybes zwani przez obcych, zwali się u siebie Byzares; wyraz zupełnie zgodny z owym, który mamy u Ptolomeusza i łatwy do pojęcia dla wszystkich Słowian. Strabo opisuje dalej sposób życia tych ludzi, powiadając: że ci, którzy do morza przypierali, żyli z rybactwa, ci zaś którzy w górach mieszkali zatrudniali się wyrabianiem metalów. Reszta tego świadectwa jest bardzo interesująca, bo Strabo w tem miejscu odkrywa najważniejsze dowody owéj Libyi azyatyckiéj. Co się jednak tyczy naszej rzeczy, przytoczymy tu jeszcze jego świadectwo o kraju Chaldejczyków; powiada on eod. lib. że Mitridates Eupator miał w tym kraju 16* 244 75 obronnych zamków, między któremi najsławniejsze były Hydara i Bosgaedaryza. Mamy zatem dowód, że Chaldaei i Byzares Strabona byli w samej rzeczy Bohae Ptolomeusza, kiedy w ich kraju najdowało się miasto Bozgaedaryza, czemu nikt przeczyć nie może, chyba ten, któryby nie znał mowy słowiańskiej i jej wielorakich dyalektów. Pomponiusz Mela de situ orbis l. I. c. 19 nazywa ten lud Chalybes. Słowa są jego: Chalybes „proximi urbium clarissimas habent Amisen et Sino„pen Cynici Diogenis patriam; amnium Halin et Ter„modonta. Secundum Halin urbs est Lycasto, ad „Termodonta campus, in eo fuit Themiscyrium opidum. „Fuere et Amazonum castra, et ideo Amazonium vo„catur. Tybarini Chalybas attingunt, caeterum a„speri, inculti, pernoxii. Deinde minus feri, verum et „hi inconditis moribus : Macrocephali, Discheri, Bu„zeri. Rarae urbes, Cerasus et Trapesus maxime „illustres." Ten długi wypis świadectwa Pomponiusza Meli dowodzi, że jego Chalybes i Buzery najdowali się w tem samem miejscu, gdzie Chaldaei i Byzares Strabona, i zkad się poczynała rzeka Phasis, Bohas u Prokopiusza zwana. Pliniusz Historiae mundi lib. VI. c. 4 najduje ich w temże samem miejscu: „Themiscyriae regionis gen „tes.... Bochyres, Buzyres flumen Melas, Armeno „Chalybes et Major Armenia, gens Sannorum et He„niochorum, flumen Bathis a tergo montium Iberia in „ora Colchorum." Czytelnik oswojony z dawnémi nazwiskami, z położeniem miejsc, o których tak długo mówimy, i znający mowę słowiańską jakiegokolwiek 245 dyalektu, przekona się zapewne: ze Pliniusz o tych samych ludach mówi, co wyż przytoczeni pisarze; owszem wynalazł on imie Bohów daleko bardziej zbliżone do Ptolomeusza, bo wyraz Bochyres jest tenże sam co i Bochae, biorąc go zwłaszcza wedle wymawiania słowiańskiego i odtrącając zakończenie mowie łacinskiej zwyczajne. Każdy słowianin wymówi Bochy, ale łacinnik dodając zakończenie mowie Swojej właściwe, może z obojętnością powiedzieć Bochae, albo Bochyres. Pliniusz nalazł w Meli tenże sam lud zwany Buzery, odmienił tylko ukończenie łacińskie za jego czasów pewnie zwyczajne; a że lud ten zwano Chalybes, Pliniusz i tego wyrazu nie opuścił nazywając go Armeno-Chalybes dla przekonania, iż to jest mowa o ludu w Armenii najdującym się. Widzimy zatem: że wszyscy dopiero wyliczeni pisarze zgadzają się na miejsce i nazwisko tego ludu, że wszyscy Bohów, Chalybów i Chaldejczyków mają za jeden i tenże sam lud. Co do trzeciego : Diodor lib. II. c. 11 tak opisuje początki Scytów: „Hi olim angustam posside„bant regionem, sed paulatim viribus ac strenuitate „sua potentiores facti longe lateque propagatis fini,,bus, ad magnam imperii amplitudinem et gloriam „nationem suam provexerunt. Ad Araxem fluvium „initio perpauci admodum et propter ignobilitatem con„tempti, consederant. Post unum ex antiquis regibus „bellicosum, et imperatoriis artibus egregium, adepti: „quidquid montanarum est ad Caucasum et Campe„strium ad Oceanum paludemque Maeoticam, et reli„quarum ad Tanain usque flumen terrarum regioni suae 246 „adjecerunt." Widzimy zatém początki Scytów i rozszerzenie ich państwa. Ciemny i drobny lud najdował się nie opodal rzéki Araxes, który za czasem tak daleko rozszerzył kraje swoje. Jest to pierwsza wielkość Scytów, która ich tylko gotowała do monarchii powszechnej świata. Diodor loco supra citato mówi niżej: Aliquanto post tempore progenies „horum virtute et arte bellica praestans, terras ultra „Tanaim multas subegit. Tum versis in alteram par,,tem armis ad Nilum usque progressi, multis in medio „gentibus sub jugum redactis Scytharum imperium, „qua ad oceanum orientalem, qua ad mare Caspium ,,et Maeotim usque prolatarunt. Majorem enim in mo„dum haec natio crevit, regesque habuit memoratu di„gnos." Tej wielkości Scytów świadkiem jest Justyn lib. II. c. 3, gdzie dowodzi: że ich powszechna nad Azyą monarchia trwała przez 15 wieków, i że dopiero koniec jej położył Ninus podniósłszy nową assyryjską monarchią. Ta wielkość Scytów nie tyle nas w tem miejscu zatrudnia, ile owa pierwsza ich ojczyzna przy rzéce Araxes, bo właśnie nie opodal tego miejsca Ptolomeusz l. V. c. 13 najduje lud Bochów pomiędzy rzekami Eufrates, Cyrus i Araxes. Że to była prawdziwa ojczyzna Scytów, przekonywa nas o tém Herodot l. IV. c. 11 pisząc o piérwszém ich wejściu do Europy. „Fertur sermo (słowa są ,,jego) cui ego praecipue assentior, ita habens: Scy„thas Nomadas qui Asiam incolunt, quum a Massagetis „bello vexarentur, Araxe transmisso in Cymmeriam „abiisse." Wielu nowych starożytności badaczów, nie wiedzieć na jakim fundamencie, wzięli tych Scy 247 tów za Tatarów, a rzekę Araxes za Wołgę; lecz to domniemywanie jest bez żadnego poparcia. Rzeka Wołga podług Ptolomeusza zwała się Rha i płynęła z północy do morza kaspijskiego; rzéka Araxes poczynała się w pasmie gór Tauru, w tém miejscu, gdzie się one nazywały Paryadres, i płynęła od południa ku północy, a potem zwrócona na wschód wpadała do morza kaspijskiego. Osady w tych okolicach gdzie się poczynały Eufrates, Phasis i Araxes były prawie wszystkie słowiańskie nie tatarskie. Ci więc Scytowie, którzy ruszyli od rzéki Araxes, nie byli Tatarowie ale Słowianie, nie weszli do Europy z Tartaryi, ale od gór Kaukazu, gdzie także byli Massagetowie i Issedonowie, lud niemiecki; co bardzo łatwo jest dowieść ze świadectwa Herodota l. I. c. 201 et 202 gdzie on wyraźnie mówi : że Massagetowie po wschodniej stronie rzéki Araxes mieszkali, którą to rzekę Cyrus na 360 części podzielił. W tém miejscu nie chcemy jeszcze czytelnika naszego zatrudniać, iż nazwisko Scytów nie jest właściwe tym ludom, którym go Grecy nadali; musimy jednak ostrzedz: że oni wcale inaczej zwali się u siebie, i że nawet dawniejsi pisarze północe narody nazywali wcale inaczej; ale taki jest los początkowej historyi, że chcąc wszystko wrócić do prawdziwych jéj imion, stałaby się jeszcze niezrozumialszą dla nas. Tak widzimy, że historya Atlantów opisuje nam historyą Bogów; nikt nie mógł zrozumieć historyi Atlantów, a nikt równie nie chciał się zastanowić nad tém, że lud Bohów był w Kaukazach. Imiona królów Atlantów łączą się z historyą Scytów. Mamy 248 niezaprzeczone pamiętniki, że Scytowie założyli monarchią powszechną w Azyi, która trwała przez 15 wieków, a któréj chronologia zgadza się z chronologią Atlantów. Ci Scytowie Słowianie byli w samej rzeczy lud Bohów, ale się nie mieli za Bogów; i tak: najdujemy jednę i tęż samę historyą, lecz pod imionami zupełnie obcémi, które Grecy wymyślili, lub które jeszcze Egipcyanie utworzyli; a straciwszy imie Libyi w Azyi, nalazłszy go w Afryce, nie mogliśmy pojąć: jak historya azyatycka mogła służyć Afryce, kiedy Azya okazuje się być widocznym jej teatrem.          31.      Bukarya teraźniejsza wymawia się po naszemu Bucharya, albo Bugarya: jest to tenże sam kraj, gdzie niegdyś była Baktryana i Sogdyana; opis jéj w teraźniejszych jeografiach odpowiada dawnemu co do piękności, obfitości, łagodności klimatu i obyczajów ludu. Tatarowie nad Wołgą osiedli około Kazanu zowią się Baskiery. W kraju naszym nie tylko mamy dwie rzeki Boh i Bóg, które dochowały imie owej pierwszej rzeki poczynającej się w kraju Bohów, a którą Grecy nazywali Phasis, ale nawet bardzo wiele osad pod tern samem imieniem, jako to: Bochnia, Bogdanówka, Bogorya, Boguchwała, Bohopol, Bohusław, Bożagóra, Bożencin, Bożydar, Busk, Busko i t. d. 32. Mając wzgląd na to, że Manes, który miał być ojcem Akmona, zwany już jest królem Libyi i Fry 249 gii, nie można się koniecznie przy tém upierać, aby imie kraju Libyi lub Alyby pochodziło niewątpliwie od żony Neptuna, zwłaszcza gdy on jest daleko późniejszy między bogami od Akmona i Manesa. Lecz jeżeli tę myśl weźmiemy za zarzut przeciw tym etymologistom, którzy imie Libyi wyprowadzają od żony Neptuna, łatwo ją sprostować; bo Strabo przytaczając imie Alyby nie koniecznie ją być utrzymuje żoną Neptuna, owszem wcale o tém nie spomina, ale powiada tylko: że ona była Amazonka; historya zaś tych rycerskich dziewic jest tak dawna jak i historya bogów. Prócz tego: imie Libyi, czy Alyby, nie jest początkowe osady Scytów, bo się oni zwali Bochae; a zatem może było daleko później nadane już rozszerzonemu Scytów państwu. Zawsze jednak bezpieczniej jest twierdzić za Strabonem: że kraj Chalybów, czy Alybów, bierze imie od Alyby Amazonki, jak iść za tymi, którzy imie tego ludu wyprowadzali od wyrabiania żelaza, nie pomyślawszy nawet: czyli w mowie Bochów mogło się zwać żelazo Chalybs. Obacz Géographie ancienne par d' Anville T. II, p. 37, 38, gdzie on od żelaza wyprowadza pochodzenie imienia Chalybów. 33. Najlepiej tę prawdę wyjaśnimy, gdy obok świadectwa Diodora położymy świadectwo Strabona, które z opisów historyi zdają się mówić o jednym i tymże samym kraju. A najprzód co się tycze kraju powierzonego Amaltii w rządy. Ponieważ tu jest mowa o okolicach gór Ceraunia zwanych, przeto one 250 najbardziej przystoja Albanii, która była po stronie południowej tych gór. Kładziemy tu więc obok świadectwa Diodora o kraju Amaltii, świadectwo Strabona o kraju Albanii. Strabo o kraju Albanii lib. XI. Diodor o kraju Amaltii lib. III. c. 5. „Amalthiam vero propin„quae orae praefecit (ma ,,się rozumieć o miejscu Mi,,skiem gór Ceraunia zwa,,nych) bovis cornu per„simili: ex quo occiduum „cornu sit nominata. Et „quoniam ea regio esset „vineis caeterisque fructi„feris arboribus referta, a „muliere autem regeretur, „Amalthiae cornu eam di,,xere." Albani habitant inter „Iberos et mare Caspium, „hoc ortum, illos versus „occasum attingentes. De „caeteris lateribus septen,,trionale munitur Cauca„siis montibus, qui plani,,ciei imminent, et qua ad „mare pertinent Ceraunii „vocantur. (Otóż taż sa„ma okolica) Consitum ibi „agrum semel ferunt bis „proferre aut etiam ter fru„gem. Et sane primo quin„quagenum et quae non re,,novatur; cum quidem non „ferro, sed prorsus ligneo ,,aratro terra proscinda„tur. Rigatur tota plani,,cies fluminibus, aliisque „aquis magis quam Baby„lonia aut Ćgyptia. Itaque „cum semper herba viret, „tum pascuis est admodum 251 Diodor o kraju Nysseów lib. III. c. 5. „Ammon Rheam veri,,tus, infantem abscondi„tum dum in urbem Nyssam „ab eis locis remotiorem „transferens, insulam a „Tritone fluvio eircum„datam, praecipitem, ac „undique abruptam, uno „difficilique aditu, quem „portas Nyssaeas dicunt, „ubi nutriretur elegit. Esse „in ea insula tradunt ter„ram felicem, amoenis pra,,tis distinctam et multis „irriguant aquis. Fructus „insuper multiplices, et vi „apta; aeris quoquč est „optima temperies. Vîtes „nunquam omnino fodiun,,tur, quinquennio exacto „demum putantur, novel„lae secundo jam anno „statim fructum ferunt.Ve„geta sunt etiam apud eos „animalia tam mansueta, „quam fera, ipsi forma et „magnitudine aliis prae„stant hominibus." Strabo o kraju Nysseów lib. XI. „Nyssaea ad Hyrcaniam „pertinet, nonnulli eam per „sese putant. Hyrcania us„que ad mare Ocho et Oxo „fluminibus irrigatur, qua„rum Ochus per Nyssae„am Huit." Otóż prawdziwe położenie kraju Nysseow; Strabo l. I. opisuje obfitość tego kraju i jemu przyległych. „In Hyrca„nia vitem vini metretam „ferre dicunt, ficum fico„rum modios sexaginta. „Triticum delapso e culne„is fructu denuo renasci, 252 „tes suapte natura ortas, „magna ex partae super „arbores diffusas, salu„brem praeterea aërem a„deo: ut illius homines lon„giori quam caeteri aetate „vivant. Insulae aditus in „tibiae modum fertur adeo „densis arboribus umbro„sus, ut solis radii pene„trare nequeant. Juxta „aditum undique dulces a„quarum habentur fontes: „qui locus est ad habitan„dum suavissimus. In ea „antrum estrotundum, tum „magnitudine praecipua, „tum pulchritudine. Undi,,que enim praecipitia sunt „in altum surgentia, di„versi coloris, splendidis„que lapidibus, ut nullus „ibi omnino color desit. „Ante aditum natura esse „arbores mirabili aspectu „ajunt: et hos quidem fruc„tus ferentes, alias semper „virentes, ut ad visus vo„luptatemnatae videantur. „In his diversae nidificant „aves, colore oculos, au „in arboribus apes operari „et mel de frondibus fluere; „idque in Mattiana Medi„ae, et in Sacasina, et in „Araxina Armeniae fieri.... „In Margiana vero vitem „saepius inveniri asserunt, „cujus stipitem duorum vix „hominum ulnae complec„tantur, racemum duorum „cubitorum longitudinem „implere. Parem et Ariam „esse dicunt, vini autem „ubertate superare. In ea „et vinum ad tres homi „num aetates, id est nona„gesimum annum perdura„re, idque in vasis minime „pieatis. Bactrianam quo„que Ariae proximam re„rum etiam omnium, oleo „duntaxat excepto, ferti„lem esse." Oprócz tego ogólnego opisu, który jest spólny Hyrkanii i Nyssei z innemi sąsiedzkiemi krajami, mamy szczególny opis samej tylko Hyrkanii i Nyssei, który tu do słowa wypisujemy, bo on jeszcze lepiej odpowiada o 253 „res vero cantu oblectan„tes. Universus locus est „non solum aspectu sed „cantu etiam amoenus, artis „harmoniam voce avium „superante. Post ingres„sum apparet antrum to„tum splendore solis lu,,cens. Omnia floribus re„ferta sunt, sed praecipue „casia, reliquisque rebus, „quae jucundum odorem „continuo queant reddere. „Licet ibi insuper aspicere „Nympharum frequentia di„versoria, ornata floribus, „non quidem arte sed na,,tura cum omni decore per,,fecta; in toto antri ambitu „neque flos unquam, neque „folium defluit; ut neque „oculorum neque aurium „voluptas aliquando de ,,sit." pisowi Diodora. „Hyrca„nia valde opulenta et mul„ta, et magna ex parte „planicies praeclaris ur„bibus adornata, e qui„bus est Talabraca, et Sa„mariana, et Curta, et „regia Tape, quam paulo „supra mare sitam, abes„se dicunt a Caspiis portis „ad stadia MCCCC. O„pulentiae signum dicunt: „quod vitis vini metretam „affert, ficus modios LX „frumentum ex fructu na„scitur qui cadit ex culmo, „in arboribus mellificatur, „ex foliis mel fluit.... Re„fert Aristobulus Hyrca„niam sylvosam esse, et „quercum, et pinum, et „abietem gignere. Nyssaea „ad Hyrcaniam pertinet, „nonnulli eam per sese po„nunt. Hyrcania usque ad „mare Ocho et Oxo flumi„nibus irrigatur, quorum „Ochus per Nyssaeam flu„it.... Atque illud ex ad„mirabilibus est, quae ab „Eudoxo et ab aliis de 254 „Hyrcania scripta sunt, „quod ripae quaedam ca„vernosae ante mare stant, „inter quas atque mare hu,,mile littus jacet, ex vero „superioribus rupibus flu„mina decurrunt, tanta vi „delata: ut cum ad ripam „pervenerint, aquam in ma„re jaeulantur, subiectum „littus aspergine intac„tum relinquentia, exerci„tui unda tuto pervium sit. „Saepe indigenae eum lo„cum descendunt epulandi „et sacrificandi gratia, et „interdum in antris dis„cumbentes, interdum sub „ipso fluctu apricantes, alii „alio modo delectantur; „cum simul hinc mare pa„teat, hinc littus propter „humorem herbidum flori„dumque conspicitur." Te tedy świadectwa obok siebie położone wskażą rozważnemu czytelnikowi, gdzie była owa szczęśliwa Nyssa, a zatém przekonają go: że historya Libyi nie może żadnym sposobem służyć krajom afrykańskim, ale ją koniecznie wrócić należy do krajów Azyi, do gór Kaukazów i do okolic morza kaspijskiego; tam mówię, gdzie była najpiérwsza ojczy 255 zna uratowanych w potopie ludzi, gdzie na nowo rozpoczęły się prace astronomiczne, bo temu jedynie krajowi przystoi historya bogów, która Diodor u Atlantów nalazł. 34. Jużeśmy okazali z całą dokładnością pierwszą ojczyznę ludu Bohów w Kaukazach, a to w nocie pod licz. 30; jużeśmy dowiedli, że oni byli tym samym ludem, który nazywano Chalybes, Chaldaei; jużeśmy dowiedli, że oni byli owemi Scytami, którzy panowali Azyi przez 15 wieków przed Ninusem; jużeśmy nareszcie okazali w nocie pod licz. 32 téj rozprawy, że ich imie dochowało się między słowiańskiemi ludami aż do naszych czasów w nazwisku osad, gór i rzék; jużeśmy ich rozprowadzili po Armenii, Medyi, Baktryanie, aż do Partów, a to w §. V. téj rozprawy; obaczmy teraz jak nas daleko poprowadzić mogą też same imiona, abyśmy się przekonali: że najwcześniejsze i najdalej zaprowadzone kolonie od Kaukazów rozniosły wszędzie imie téj najpierwszej osady. Ptolomeusz lib. VI. c. 18 in Paropamisia w kraju przyległym Baktryanie najduje lud Bochitae i miasto Bagrada; tenże eod. lib. c.4 w opisie Persyi najduje rzekę Bagrada, a lib. VII. c. 1. najduje miasto Baccare w Indyjach, eod. lib. c. IV. na wyspie Taprobanes (Cejlan) prawie toż samo położenie, jakie jest opisane przy górach Kaukazu: rzeka Soana, Bachi cimtas, Bocana civitas, lud Bocani, rzeka Phasis; lib. IV. c. 8 w Karamanii Bagradus fluvius, miasto Bagia extrema; co samo dowodzi, że ich musiało 256 być więcej. Pliniusz lib. VI. c. 28 w Arabii najduje lud Bachitae, Bacuscami i miasto Nyssa; a w tejże samej księdze c. 24 opisuje wyspy na morzu arabskiem, które się zwały Bachiae insulae; eod. lib. c. 29 nad rzeką Indus opisuje lud Buzae i koło niego lud Nyssei, a przechodząc do Afryki nad czerwoném morzem między Etyopami i Trogloditami wylicza miasta Bochiana, Bogada; lib. V. c. 4, przy Utycc kładzie rzekę Bagrada; ibid. pisze: że Lybi Phoenices mieszkali w kraju, który zwano Byzacium; eod. lib. c. 2 w Maurytanii kraj Bogadiana, lud Bachi, Bochi; kraj ten zwał się za czasów Pliniusza Mauritania Caesariensis. Ptolomeusz l. V. c. 15 w Syryi najduje miasto Bacatailli, a lib. IV. c. 8 nad morzem arabskiem górę nadmorską którą zowie Promontorium Basium, na przeciw której były wyspy Bachi et Anti-Bachi; lib. IV. c. 5 in Marmarica Ægypti lud, który się zwał Bacatae; eod. lib. c. 1 w Maurytanii miasta Alybe i Bocanum, lud Bacutae; eod. lib. c. 4 in interiori Libya Bagazi civitas, Bagradus fluvius i góra która się zwała deorum currus; eod. lib. c. 3 w opisie Afryki kładzie także rzekę Bagrada; eod. lib. c. 5 in Descriptione Marmaricae et Ægypti kładzie górę nadmorską, którą zowje Promontorium Basium, od której ciągnęły się góry zwane Bascissae, lud Baschitae, Buzes, miasto Bonchiris. Wszystkie te nazwiska oswojonemu z różnemi dyalektami mowy słowiańskiej dają jasno widzieć, jak daleko rezeszły się kolonie Bochów po Azyi i Afryce; jak za temi imionami trafić można nia tylko do Indyi, ale nawet do wyspy Cejlan, gdzie podziśdzień dochowały się 257 najstarożytniejsze tradycye o pierwszym człowieku; jak idąc wciąż po nad morzem arabskiém i czerwonem dojść możemy do Afryki i zajść aż do oceanu zachodniego, gdzie w Maurytanii dochowały się imiona osad Boho'w; gdzie rządcy tego kraju zwali się hogami , podług najwyraźniejszego wymawiania słowiańskiego gdzie teraz nawet używane tureckie wyrazy Bey, Beg, Bek, prawie toż samo znaczą. Takowych nazwisk służących rzekom i osadom naleźć można wiele i w Europie. Pliniusz l. IV. c. 12 w Sarmacyi najduje jezioro, które się zwało Buges przy morzu azowskiém, i powiada, że w niego wpływa rzeka Bug; recipit amnem Bugem et Hypanin ex diverso venientes tractu; Ptolomeusz lib. III. c. 5 zowie to jezioro Byces. Tenże sam Pliniusz l. IV. c. 11 najduje w Tracyi miasto Byzen, które się zapadło; l. III. c. 25 rzeka Bacuncius w Panonii, która wpływała do Sawy; lib. IV. c. 11 w Tracyi opisuje Bessorum multa nomina. Ptolomeusz lib. II. c. 6 kładzie miasto Bacosis w Hiszpanii, a lib. II. c. 9 in Gallia Belgica miasto Bagamum; eod. lib. c.4 w Hiszpanii miasta Bacasis, Bozeda, Basi, Bacontum; Pliniusz lib. IV. c. 22 na ladzie i przyległych wyspach Hiszpanii najduje lud Boccari. Dodajmy do tego imiona wyraźniejsze nierównie, bo w mowie naszej dochowane, które się najduja po Polsce, a które opisaliśmy w nocie pod licz. 31 téj rozprawy, a będziemy mieli dodładny obraz rozejścia się kolonii Bohów nawet po Europie. 35. Pliniusz który Scytów i Sarmatów ma za jeden i tenże sam lud, l. IV. c. 12, mieści Basilidas w Eu 17 258 ropie przy rzece Gerrhus za Dnieprem. Gerrhus Basilidas et Nomadas separat. Strabo l. VII. ma ich za Sarmatów i mieści w Sarmacyi europejskiej: Sarmatae Jazyges et gui Basilei id est Regii dicuntur. Ptolomeusz l. V. c. 9 ma ich podobnie za Sarmatów, ale ich najduje w Sarmacyi azyatyckiej: Colunt autem Sarmatiam in climatibus juxta terram incognitam Hyperboraei Sarmatae, sub iis Basilei, hoc est Regii Sarmatae» Herodot l. IV. c. 20 ma ich za Scytów i mieści w Europie za rzeką Gerrhus: „Trans Gerrhum autem sunt ea, quae vocan„tur Regia et Scythae optimi pariter ac plurimi, qui „suos servos caeteros Scythas arbitrantur." Jeden więc Herodot dotknął prawdziwej przyczyny, dla czego oni zwali się Basilei albo Regii. Była to klassa wyższa ludzi między Sarmatami i Scytami; bo im bardziej oswoimy się ze znajomością ludów północnych, tém bardziej przekonamy się: że Scytowie Herodota, których on w Europie mieści, byli w samej rzeczy Sarmatowie, że imie Scytów, podobnie jak i Sarmatów nie było im właściwe ale od Greków nadane. Ja rozumiem, i tak się w samej rzeczy na swém miejscu okaże, że owi Scytowie czy Sarmatowie królewscy byli w obydwóch Sarmacyach i nie znaczyli osobnego ludu, ale osobną klassę, która resztę Scytów czy Sarmatów miała za swych poddanych: qui suos servos esse caeteros Scythas arbitrantur. Ta klassa ludzi u Słowian nazywała się Boyary i nazywa się dotąd w mowie ruskiej. Wymawianie wyrazu Boyar zależy tylko na różnicy or tografii, jaką Słowianie przyjęli; chcąc ten sam wy 259 raz napisać po czesku, zamiast y trzeba położyć g; Czech czytać będzie ten wyraz Bojar, Polak Bogar; ztad widzimy dla czego lud za morzem kaspijskiém od strony wschodniej osiadły zowie się w mowie naszej Bugary, w mowie ruskiej Buhary. 36. Lubo tę rzecz rozbierać będziemy z wszelką dokładnością w księdze IV naszego dzieła, wszelako gdy chronologia Scytów nie była jeszcze tknięta od żadnego pisarza, ile o tern wiedzieć możemy, musimy tu dać krótkie wyobrażenie czytelnikowi o tak ważnym rachunku. Herodot l. IV. c. 7 świadczy: że od pierwszego króla Scytów w Europie panującego aż do wyprawy, którą przeciw nim Daryusz Hystaspes przedsięwziął, upłynęło lat 1000, nie więcej. „A „primo rege Targitao, usque ad Darii adversus ipsos „transitum, annos omnino mille non amplius, sed to„tidem fuisse." Że się to nie ma rozumieć o pierwszym początku Scytów, nie tylko jest świadkiem Justyn l. II. c. 1 et 3, który lud Scytów ma za najpiérwszy, a początek ich monarchii za dawniejszy o 15 wieków przed Ninusem; ale nawet Herodot, który loco supra citato c. 11 tak mówi o ich wnijściu do Europy. „Alius sermo habet, cui ipse praecipue „assentior: Scythas Nomadas, qui Asiam incolunt, ,,quum a Massagetis bello vexarentur, Araxe trans„misso in Cimmeriam abiisse. Nam regio quam nunc „Scythae incolunt, ea fertur olim fuisse Cimmeriorum." Oczéwista zatem jest: że pierwszy król Scytów w Europie wprowadził ich do ziemi Cymmerów na 1000 17* 260 lat przed wyż rzeczona wyprawa Daryusza Hystaspa. Herodot gubi się dalej w powieściach miejscowych, nie umiejąc rozróżnić kilkakrotnych najazdów Scytów na Azyą południową przypisując ostatniemu, który był pod Madyem królem, owe poruszenie Cyramerów; wszelako Justyn l. II. c. 3 wyraźnie świadczy: że Scytowie trzy razy panowali nad całą Azyą; a sam Herodot upewnia, że ostatnie ich najście na tę część świata, które przypadło za Cyaxaresa króla Medów, było już przedsięwzięte z Europy. Pisząc jednak o najściu Scytów na ziemię Cymmerów, dochował nam on bardzo ważne świadectwo l. IV. c. 13 Arysteasza z Prokonezu, który napisał poema o wojnie Arymaspów. To poema zaginęło: ile przecież wiedzieć można ze świadectwa, które Herodot przytacza, opisane tam było ogólne poruszenie między narodami na wschodzie, po których wyliczeniu tak on mówi: „Hos autem omnes... Arymaspis authori„bus assidue finitimis bellum inferre, et ab Arymaspis „exterminari Issedonas, ab Issedonibus Scythas, a „Scythis autem vexatos Cimmerios, qui ad Australe „mare incolebant regionem reliquisse." W tenczas to zapewne Scytowie pierwszy raz do Europy weszli; idzie tylko o wyjaśnienie: co to były za narody, które się w ówczas nieustanną popychały wojną i znaglały do opuszczenia pierwszych osad? tudzież, kiedy ta wielka rewolucya przypaść mogła? Massagetae et Issedones był to jeden i tenże sam lud, jak to widzieć można z dwóch świadectw Herodota dopiero przytoczonych; bo w piérwszém mówi: że Massageci, w drugiém: że Issedonowie ru 261 szyli Scytów od rzéki Araxes; porównywając zaś co on pisze o Issedonach l. I. c. 201. l. IV. c. 15 et 16 i znowu co pisze o Massagetach l. I. c. 204, 215 et sequent. każdy się przekona: że to jest jeden i tenże sam lud, o którym Herodot dwie różne z dwóch stron miał wiadomości, i zachowując oba imiona, z jednego dwa narody utworzył. Lecz coby byli Arymaspi ? nierównie trudniej jest pojąć, ile gdy poema Arysteasza zaginęło. Herodot l. IV. c. 27 powiada: że to był wyraz scytyjski. ,,Scy,,thyce eos appellamus Arymaspos;" musiał się więc inaczej zwać u innych ludów, tak jak Issedonowie zwani od Scytów, zwali się u innych narodów Massagetae. Jakoż okażemy w księdze II naszego dzieła, mówiąc o Assyryjczykaeh: że to byli prawdziwi Arymaspi Scytów. Dowody tej ważnej prawdy bardzoby nas daleko zaprowadziły; wstrzymamy się więc w tem miejscu od ich przytoczenia; a biorąc na uwagę chronologią assyryjską, szukać będziemy zgodności jéj początków z tém powszechném poruszeniem ludów w Kaukazach i w Azyi północnej; bo jeżeli te dwa historyczne wypadki okażą się należyć do jednego czasu, wnioski nasze tém samém utwierdzą się: że Arymaspi, czyli Arimi, albo Arami są jeden i tenże sam lud; a zatem jedna chronologia wesprze drugą. Volney dans la Chronologie des douze sičcles anterieures au passage de Xerxes en Grčce po najpracowitszym rozbiorze rzeczy assyryjskich okazał: że Sardanapal przestał panować i żyć 282 roku po wystawieniu kościoła przez Salomona, czyli na 707 lat przed Chrystusem, i to jest koniec monarchii as 262 syryjskiej. Trzeba więc ustanowić, jak długo ta monarchia trwała, której ostatnim królem był Sardanapal; a jeżeli jej początek zgodzi się z wnijściem Scytów do Europy, będzie to niezaprzeczoną prawdą : że oni w ten czas Azya opuścili, kiedy Ninus położył koniec ich monarchii. Cztery tylko są świadectwa, na których zasadza się wiadomość o chronologii assyryjskiéj: pierwsze Herodota, który naznacza trwałość téj monarchii przez lat 520; drugie Ktesiasza, który naznacza lat 1360; trzecie Kassiodora, który najduje : że monarchia assyryjska trwała tylko lat 852; czwarte nareszcie jest tablica Anonyma umieszczona w dziele Anniusza z Witerbu, który tej monarchii trwałość odnosi do lat 579, albo do lat 660: różnica niesłychanie wielka, osobliwie co do świadectwa Ktesiasza, za którem wszyscy prawie poszli, jako to: Diodor, Euzebiusz, Mojżesz z Cheronu i Syncell, jedni drugich przepisując i poprawiając; późniejsi chronologiści, zważając iż Ktesiasz odwoływał się do archiwów królów perskich, ślepo za nim poszli; a że dzieło jego zaginęło, nie można teraz dojść: w czém on dopuścił się błędu; pewna atoli, jak to dokładnie dowiódł Volney, że on podwoił imiona królów assyryjskich przez niewładomość mowy Babilończyków i Niniwitów. Herodot zamierzywszy sobie pisać osobną historyą assyryjską, mówi tylko l. I. c. 95: że to państwo trwało przez lat 520. Quum Assyrii annis quingentis viginti superiorem Asiam obtinuissent, primi Medi ab iis deficere ceperunt. Zdaje się wszelako, że Herodot będąc osobiście w Babilonie, musiał z do 263 brych źródeł zasięgnąć te wiadomości, które Ktesiasz, sławny niezliczonemi bajkami, w sto lat po Herodocie piszący, usiłował osłabić przez podwojoną prawie liczbę lat trwałości téj monarchii. Nikt z późniejszych pisarzów greckich nie rozwiązał téj trudności, a pisarze naszej ery poszli za Ktesiaszem. Anonym, którego tablicę chronologiczną dochował Anniusz z Witerbu, najbardziej zbliża się do Horodota; Vol-ney poszedł za jego świadectwem jako zgodném z wydarzeniami historyi assyryjskiej i z tem co historya Żydów dochować nam mogła o tej monarchii; wszelako ku schyłkowi państwa rzymskiego Magnus Aurelius Cassiodorus rozbierając na nowo chronologią czasu z woli senatu rzymskiego, a to z pamiętników jakie pod ów czas w archiwach rzymskich najdować się mogły, nalazł: że monarchia assyryjska liczyła tylko 25 królów, przyłączając nawet do tego rachunku Semiramidę, a trwała przez lat 852. Słowa są Kassiodora: Per hos igitur reges Assyriorum colliguntur anni 852. Widzimy zatem: że nie wszyscy pisarze naszej ery szli ślepo za Ktesiaszem. Świadectwo Kassiodora jest bardzo ważne; bo jakośmy to już wyżej powiedzieli, pisał on swoja chronologia dla senatu rzymskiego i z pamiętników, które się najdowały w archiwum tego senatu, a które pewnie musiały być przeniesione z Azyi, nad którą tak długo Rzymianie panowali. Zdaje się przeto: że chociaż cała chronologia Kassiodora nie jest wolna od wielu pomyłek, przecież co do trwałości monarchii assyryjskiéj zasługuje na większą od wszystkich wiarę, nie tylko dla tego: że się zbli 264 ża do rachunku Hefodota i tyle razy przytoczonego Anonyma, ale najbardziej: że ją układał z pamiętników w archiwum senatu rzymskiego najdujących się, których teraz nie mamy, a które może gruntownie poprawiały pomyłki Ktesiasza. Przyjmując więc rachunek Kassiodora przyłączamy go do powyższego, który naznaczyliśmy ostatniemu panowaniu Sardanapala. Sardanapal, podług świadectwa Volneya, spalił się roku 707 przed Chrystusem; monarchia assyryjska podług Kassiodora trwała lat 852; zaczém początek monarchii assyryjskiej przypada na rok 1559 przed Chrystusem. Daryusz Hystaspes przedsięwziął wyprawę przeciwko Scytom roku 10 panowania swego, jak świadczy Petawiusz; a zatem ta wyprawa nastąpiła roku 507 przed Chrystusem. Scytowie, jakośmy to wyżej okazali, weszli do Europy na lat 1000 przed tą wyprawą; zaczém weszli do Europy roku 1507 przed Chrystusem. Porównywając te dwa rachunki, najdziemy tylko różnicę o lat 52, różnica wcale żadna, zważając osobliwie, że wojna assyryjska przeciwko panującym w Azyi Scytom musiała być prowadzona przez czas długi, nim on zdołał położyć koniec monarchii Scytów i zupełnie ich z Azyi wyrugować. Jeżeli zatem przejście Scytów z Azyi do Europy przypada właśnie na początek monarchii assyryjskiej, nie zostaje więcej jak dodać 1500 lat, przez które monarchia Scytów trwała przed Ninusem, aby otrzymać lat 3007, rachunek mówię tenże sam, który Bailly naznacza rozpoczęciu prac astronomicznych u tylu narodów. 265 MATERYE WAŻNIEJSZE W TEJ ROZPRAWIE OBJĘTE. §. I. KTÓREMU ZE ZNAJOMYCH NARODÓW NALEŻY PRZYZNAĆ WYNALAZEK ASTRONOMII. Stronica. Nie ciekawość lecz potrzeba była powodem do wynalezienia astronomii                5. Jakiemu narodowi należy się wynalazek astronomii, i kogo u znać za prawdziwego jej wynalazcę?.......................................         7. Które narody i których ludzi wystawia historya jak najdawniéj zajętych pracą około astronomii              9. Jak dawno mógł żyć Uranus i Atlas…………………………… 10. Bogowie czyli Atlantowie, są najdawniejszym ludem ze znajomych w historyi        .................. — Wiek Atlasa               11. Wiek Urana …………………………………………………….     13. Dawność prac astronomicznych u wielu ludów i zgodność co do czasu                  — Co znaczy ta zgodność czasu u tylu ludów?................................   14. Folii, Atlas, Uranus nie byli wynalazcami astronomii………….    — Ci astronomowie musieli pochodzić od jakiegoś spólnego sobie        luda, od którego wzięli pierwsze zasady astronomii……….        15. Zdanie Bailly o astronomii Chaldejczyków, Indyjan i Chińczy-       Ków………………………………………………………………...    16. Wynalazek astronomii okazuje się być tak dawnym, iż przechodzi za epokę powszechnego potopu………………………       18. 266 §. II. ASTRONOMIA JEST WYNALEZIONA PRZED POTOPEM. Stronica. Co się ma rozumieć przez astronomią przedpotopową ... 20. Astronomia naleziona u dawnych i teraźniejszych ludów A zyi, wystawia tylko reszty i ułomki wynalazków nierównie dawniejszych     21. Astronomia przedpotopowa miała znajomość siedmiu planet…….... 22. Zgodność wielu narodów na jeden zwyczaj, dowodzi: że był wzięty od ludu który zaginął, a od którego pochodzą teraźniejsze        — Imiona dzisiejsze planet mogą naleźyć do czasów Urana………….. 23. Jaki był rachunek czasu gdy przypadła klęska potopu, i później     24. Astronomia przedpotopowa rachowała porządnie zaćmienia xiężyca    25. Peryod chaldejski .      — Dwa peryody 18stu i 19stu lat służące do wynalezienia zaćmień i obchodu święta Neomenii      26. Dla czego te dwa peryody odnoszą się do wynalazków przed potopem  27. Peryod 600 łat jest wynaleziony przed potopem     — Ten peryod dowodzi najdoskonalszą znajomość roku słonecznego, do której żadne późniejsze ludy nie doszły…………………. 28. Jakim sposobem dojść można było do odkrycia tego peryódu ?........... 29. Przyczynianie dnia jednego i rok przestępny były znane przed potopem  31. Peryod 150ciu lat . . .,         32. Własność liczby sześćdziesiatowej, jej zażycie i wielorakie peryody ztąd wynalezione znane były przed potopem……………. 33. Podzielenie zodyaku i uporządkowanie gwiazd w gromady nastąpiło przed potopem . .          35. Komu starożytność przypisuje wynalazek zodyaku?........................... 37. Jakim sposobem dowieść można, że podział zodyaku należy do prac przedpotopowych…………………………………………. — Jak dawno znane są konstellacye Plejadów i Byka…………………... 38. Tradycya przez Wirgiliusza dochowana……………………………... 39. 267 Stronica. Dwie inne tradycye o początku roku ………………………………….      40. Obrot gwiazd stałych był znany jeszcze przed potopem……………… 41. Peryod 180 lat zwany Van…………………………………………….. 42. Pomiar ziemi i ocenienie jéj wielkości, były doskonale znane przed potopem……………………………………………………… — Komu starożytność przyznaje ten pomiar…………………………….. 43. Komu przyznaje starożytność podział zodyaku i wynalezienie roku słonecznego…………………………………………………… — Kompasy, klepsydry, zegary, instrumenta astronomiczne, były znane przed potopem…………………………………………… 44. Wszystkie późniejsze ludy pochodzą od tego pierwszego, który w potopie zaginął……………………………………………….. — §. III. O ODNOWIENIU ASTRONOMII PO POTOPIE. Jak należy wyobrażać sobie tradycye o potopie       47. Jak niektóre umiejętności uratowane być mogły w téj klęsce………. 48. Odzie najdawniejsze pamiętniki tych umiejętności zachować się mogły  40. Co rozumieć o tradycyi: że Sem na górze Tabor odnowił prace astronomiczne ?  50. Uwagi nad stanem ludzi po potopie do czego nas prowadzą?.............. 52. O pierwszym oświeconym ludu po potopie, o jego wędrówkach i osadzie   ….. 53. Zgodność między tradycyami wszystkich ludów o początkach ich oświecenia    54. Lud Atlantów i Scytów uważany jest za najdawniejszy……………… 55. Między Scytami szukać należy nazwiska owego oświeconego ludu ……………………………………………………………… 56. Przyczyny tego            57. Imie oświeconego ludu zaginęło; trzeba go szukać w jego ko Loniach…………………………………………………………….. — 268 §. IV. O LUDU BOGÓW CZYLI BOCHÓW KTÓRY PIERWSZY UMIEJĘTNOŚĆ ASTRONOMII PO POTOPIE ODNOWIŁ I ONĘ ROZNIÓSŁ PO WIELU KRAJACH DAWNEGO ŚWIATA, A NAJPRZÓD O ETYOPACH I INDACH Stronica. Dwa sposoby do wynalezienia prawdziwego nazwiska luda, którego szukamy     59. Dwa tylko ludy osiadły w Afryce : Etyopowie i Libowie……… — Etyopowie przyszli do Afryki z Indyi, Ich podobieństwo z Indami         60. Czerna Egipcyanie mieli się za lud różny od Etyopów?................ 61. Początkowa historya Etyopów, Libów i Egipcyan jest taż sama…………………………………………………………... 62. Indyje teraźniejsze nie sa najpierwszą ojczyzną Indyjan i Etyopów      63. Jazona wyprawy przemieniły w jeografii nazwiska krajów azyatyckich       — Etyopowie przy górach Kaukazu     ....................... — Nie należy porywczo wnosić, którędy Etyopowie doszli do Afryki…………………………………………………………. 65. Indyjanie przy górach Kaukazu     66. Pierwsze osady Etyopów i Indów jeszcze nie okazują wyraźnie kraju Bogów……………………………………………… 67. §. V. O LIBYI AZYATYCKIÉJ. O kraju Alyba, gdzie mieszkali Chaldejczykowie, Chalybes czy Alybes zwani………………………………………………….. 68. Alybes Strabona są w samej rzeczy ludem scytyjskim Bochae zwanym………………………………………………………... 69. Dla czego lud Bochów zwał się Alybes czy Chalybes…………… — Opis Libyi afrykańskiej i Alyby azyatyckiéj zdaje się mówić o jednej i tejże samej historyi………………………………….. 70. W jakiej mowie należy dochodzić prawdziwego znaczenia wyrazu Libyi……………………………………………………. 71. Jak dojść można, co byli w samej rzeczy Atlantowie………….. 73. 269 Stronica. Ojciec Urana był Akmon Scyta rodem; jego powyższa genealogia należy do Frygii    …….. 73. Co rozumieć wypadu o Akmonie w sensie mistycznym ? a najprzód opinie Feniczyków i Egipcyan o Kabirach, Kuretach i t.d.     74. Opinie Greków o Kabirach, Karetach, Korybantach i t. d……… 77. Co w samej rzeczy należy mniemać o Kabiraeh?                79. Kabirowie pochodzili z Baktryany i z Kolchów; w ich liczbie był Akmon    . .               80. Kabirowie byli xiężmi Scytów i pochodzili z kraju Bochów……     83. Akmon, czy historycznie czy mistycznie uważamy, należy do Scytów Bochów .             84. Akmon nie był osobą allegoryczną .           87 Scytowie nie mieli nigdy Akmona za Boga, lecz za wodza…….  88. Jak się rozszerzała monarchia Libyi w Azyi. Podobieństwo tej monarchii z rzymską       …         89. Dalsze uwagi nad podobieństwem monarchii Scytów do monar chii rzymskiej………………………………………………...        91. Slady wielkości Libyi azyatyckiéj ...............................................  92. §. VI. HISTORYA LIBYI AFRYKAŃSKIEJ WRÓCONA DO LIBYI AZYATYCKIÉJ, ZA POMOCĄ DOWODÓW JEOGRAFICZNYCH. Porównanie historyi Atlantów z historyą Scytów……………… 94. Co historya Libyi podaje do wiadomości o Bachusie………….. 95. O Ammonie, i przyczynie jego wojny z Tytanami…………….. 97. Uwagi nad historyą Ammona i Tytanów………………………. 99. Jak można pogodzić niezgodności téj historyi ........................... 101. Co był w samej rzeczy Ammon? ………………………………. 102. Gdzie panował Ammon, a gdzie Uranus? .    103. Gdzie panowała Amaltia?........................................................... 106. Gdzie był kraj Nysseów i Nyssa?................................................ 107. Zkąd poszło zmięszanie rzeczy afrykańskich z azyatyckiemi. 109. Zkąd poszło mniemanie o Amazonkach afrykańskich i o histo- ryi Bogów w Afryce……………………………………………. 110. 270 Stronica. Niezgodność greckich pisarzów najwięcej pomaga do rozwikłania tych historycznych trudności…………………………. 112. §. VII. CAŁA HISTORYA AMAZONEK JEST HISTORYA SCYTÓW ROCHÓW. Amazonki były w samej rzeczy      114. Bajeczne mniemanie Greków o Amazonkach    116. Amazonki nie miały nigdy piersi oderzniętych lub wypalonych... — Amazonki nie zabijały dzieci płci męzkiej……………………. 118. Wyraz Ćorpata nie jest zrozumiały w żadnej mowie…………. 121. Amazonki nie robiły osobnej spółeczności od mężczyzn; były to kobiety sarmackie     122. Co Justyn pisze o Amazonkach?    124. Jak Grecy zmięszali tę historyą z Amazonkami, które za czasu Bochów słynęły    … 125. Gdziekolwiek zachodzi historya Amazonek, tam jest mowa o historyi Scytów.    126. Zdanie Herodota o kobietach sarmackich……………………… 127. Amazonki nic innego nie były tylko panny sarmackie………… 128. Nie robiły one osobnej rzeczypospolitej, ale tylko składały osobne pułki       129. Co w samej rzeczy znaczy imie Amazonki?............................... 131. Co to były owe Amazonki, które się najdowały w górach Kaukazu     132. Dwie opinie o osadzie tych kobiet……………………………... 134. Na czém się kończy wiadomość o Amazonkach     135. Jak rozumieć, co Herodot i Pliniusz o początku Sarmatów piszą 136. §. VIII. JAK, PRZEZ WYNALEZIENIE LIBYI AZYATYCKIEJ, CAŁA HISTORYA POCZĄTKOWA STAJE SIĘ ŁATWĄ DO POJĘCIA. Imiona wszystkich sławniejszych ludów nalezione przy Kaukazach   139. 271 Stronica. Zkąd pójść mogło imie Bochów, nadane całemu ludowi………….. 140. Jak się rozchodziły kolonie ludu Bochów po wszystkich częściach dawnego świata      142. Jak się zgadza chronologia Scytów Bochów z chronologią rozpoczętych prac astronomicznych    144. Mowa słowiańska była pierwszą mową uratowanych w potopie ludzi…………………………………………………………… 146. 273 ROZPRAWA V. O PRZESZKODACH W POSTĘPKU ASTRONOMII, O PRZYCZYNACH WYGÓROWANIA ASTROLOGII, I O SKUTKACH KTÓRE Z TAKOWEJ ZMIANY NASTĄPIĆ MUSIAŁY. Wstęp. Trudno było napełnić dostrzeżoną przerwę Historyi początkowej bez rozbioru historyi astronomii starożytnej: z jéj pomocą mogliśmy dopiero odkryć najważniejszą, a razem najciekawszą, ezęść dziejów ludzkich, która prawie wszyscy odnosili do bajek i allegoryi. Lecz chcąc w tej trudnej pracy dalej postąpić, nie możemy jeszcze obejść się bez rozbioru historyi Astrologii, która ukazuje się być prawie równie dawną, jak pierwsza; a bez której dobrego zrozumienia nie można przystępować do uwag nad dawnemi układami kosmogonii i teologii, czyli owej nauki, od której zaczęła się pierwsza filozofia i naj 18 274 dawniejsze prawodawstwo. Ta historya najlepiej nas przygotuje do zrozumienia najważniejszych odmian w teologii, religii i obyczajach; ta odkryje prawdziwe źródło błędów, w które rozum ludzki uplątany został; ta nareszcie okaże, jak dawna jest sztuka zwodzenia, i jak długo ludzie pod jej ciężkiem jarzmem zostawać musieli. A ponieważ w tych pierwszych Rozprawach zatrudniamy się najbardziej oddzieleniem obcych od historyi początkowej dodatków; nie moglibyśmy tego zamiaru skutecznie dokonać, nie poznawszy wprzód, co jest w samej rzeczy dodane i obce. Nie będzie więc nasz czytelnik szkodował, że go dłuższą, lecz pewniejszą droga prowadzimy do odkrycia prawd tak ważnych: i nim przystąpimy do rozbioru historyi filozofii, ile jej znajomość ułatwi nam przystęp do wczesnych początków dziejów ludzkich; zastanowimy jego uwagę nad tém, iż astrologia była przyczyną małego postępku w astronomii przez tyle wieków; że téj prawdy dochodzić będziemy w samym przedmiocie astrologii naturalnej i sądowej; że okażemy, iż astrologia sądowa wprowadzona została jedynie z potrzeby teokracyi; że jej cele wydobędziemy z jéj własnych prawideł; że nareszcie okażemy smutne skutki, które koniecznie nastąpić musiały z przyjęcia i rozszerzenia téj zwodniczej nauki: bo tym sposobem przygotowani, nie będziemy mieli potrzeby powtarzać się, gdy nam przyjdzie 275 w następnej Rozprawie tłumaczyć dawne układy filozofii i dogmata teologii, na których się zasadzało pierwsze po potopie prawodawstwo, i późniejsze onego zmiany w tylu moralności stosunkach. §. I. JAKIE BYĆ MOGŁY PRZYCZYNY MAŁEGO POSTĘPKU ASTRONOMII PO POTOPIE. Bailly składa tę przyczynę na niezdolność narodów, które osiadły w klimacie gorącym.— Zdanie jego nie czyni zadosyć trudności,— Stan ludzi i ich wyobrażeń po potopie. — Pierwsze wieki po potopie musiały być płodne w wiele nowych układów. — Powód do układu astrologii, i jej dawność. — Podobniéj jest, że astrologia zaczęła się już po potopie. Widzieliśmy już, bo to Bailly po oczewistość dowiódł, że wiadomości astronomiczne, nalezione u tylu ludów przeszło od 3000 lat przed nasza erą (1), są raczej resztami i ułomkami dawnych prac i wynalazków (2), jak porządnym zbiorem nauki, która przez tyle wieków powinna była zająć się na nowo i wrócić do pierwszej doskonałości, z takiemi zwłaszcza pomocami, jakie starczały owe uratowane w potopie reszty: doskonała mówię znajomość roku słonecznego, oraz tylu peryodów, ułatwiających prawidła wyrachowania zaćmień i innych rewolucyj niebieskich (3). Bailly całą tego przyczynę odnosi do (1) Obacz naszą Rozprawę IV. (2) Tamże.        (3) Tamże. 18* 276 niezdolności owych ludów, które zaszedłszy w klima gorące, gdzie człowiek bardziej jest skłonny do ociężałości i próżnowania, nie mogły podnieść swego dowcipu do odkrycia prawd dalszych, i zostały się tylko przy naśladownictwie dawnych prawideł, z których za czasem sprawy nawet zdać nie umiały (4). Może Bailly sprawiedliwie obwinia te narody co do astronomii: wiemy przecież, że one daleko postąpiły w wielu innych wynalazkach. Nie wszystkie najdowały się w klimatach równie gorących, wszystkie przecież postępkiem w astronomii mało się od siebie różnią. Indyjanie naleźli się w klimacie gorętszym od Egipcyan, Chaldejczykowie od Chińczyków; gdy jednak przychodzi cenić ich prace w zabiegu astronomicznym, pokazuje się: że Indyjanie wszystkich przewyższyli. Tatarowie, u których podobnie najdują się ślady tej umiejętności, mieszkali w klimacie najdogodniejszym, podług mniemania Bailly: wszakże i ci, nie tylko nic nie postąpili w astronomii; ale nadto mniej dochowali tych drogich reszt, uratowanych w potopie, i rozniesionych z owej spólnéj niegdyś ojczyzny. Grecy, od czasów przynajmniej Chirona, mieli jakieżkolwiek wyobrażenia o tej umiejętności: wszelako nie mogła się ona zająć i rózkrzewić między niemi; a choć klima greckie było (4) Bailly Hist. de l'Astron. ancienne l. I. §. 12, l. III. §. 9, l. IV. §. 10. 277 daleko zgodniejsze, podług Bailly, do obserwacyj astronomicznych: ich przecież w tej mierze usiłowania uważać wypada za żadne, póki się ta umiejętność nie wskrzesiła na nowo w szkole alexandryjskiéj, za pomocą gotowych prac chaldejskich, i innych, które biblioteka Ptolomeuszów z całego wschodu zgromadziła: widzimy owszem, że klima Egiptu nie było przeciwne dowcipowi Greków, choć nierównie gorętsze od ich ojczyzny. Zaczém nie można odnosić do téj jedynie przyczyny małego postępku astronomii u ludów dawnych ; musiały być inne przeszkody, które wzrost téj umiejętności w samym początku tamowały: i pewnie ich było daleko więcej, niż się teraz domyślać można. Przekonani powyższemi uwagami (5), że ludzie przez kilka wieków po potopie zatrzymać się musieli w górach Kaukazu, i tam tylko udawać się, gdzie im pasmo gór rzeczonych wskazywało drogę; nie możemy wątpić, że oni rozchodzili się najprzód ku wschodowi i ku północy; że te górzyste, kraje najwcześniej zaludnili, i w nich pracować musieli około pierwszych potrzeb życia, a razem około zachowania tych umiejętności, które w potopie uratować mogli. Prace ich w téj mierze musiały się stosować do stanu tak biednego w jakim się naleźli, i różne wedle sposobu życia, które obrali. Jedni zapewne (5) Obacz naszą Rozprawę III. 278 złączyli się w spółeczność rządną, do której przed potopem nawykli; drudzy rozchodzili się na osobność i uważali osady trwałe na jedném miejscu, jak przedsięwzięcie zuchwałe, niezgodne z niebezpieczeństwem świata wystawionego na tyle okropnych przemian. Społeczność, która się wzięła prędko do życia osiadłego, musiała wyprzedzić tę, która się tylko pasterstwem bawić postanowiła. Pasterze, prowadząc życie wędrowne, lecz nie odludne, dochowali między sobą daleko więcej wiadomości dawnych, niż ci, którzy się tylko rybactwem i myśliwstwem zatrudniali. Cóż mówić o potomkach owych zanurzonych w największym smutku ludzi, którzy zwłaszcza przypadkiem, lub z dobrej woli, opuściwszy spółeczność osiadłą, zabłąkali się w nieprzebytych lasach! Zapewne ich potomstwo utraciło zupełnie, nie tylko znajomość dawnych podań i wynalazków, ale nawet wyobrażenie o przyczynach tej nędzy, do której przyszło. Wszyscy zaś, w jakimkolwiek naleźli się stanie, byli to ludzie przestraszeni tak okropném w naturze zdarzeniem; ich wyobrażenia musiały być wcale różne od naszych: trudno je teraz pojąć, łatwo jednak przekonać się o tej różnicy; bo wszystkie myśli tworzyć się zwykły w głowie człowieka we dle przyczyn, które na niego działają: cała natura wydawała się im pod ówczas inaczej, niż ją sobie 279 dziś wyobrazić możemy w stanie spokojności i z wolnym od tylu najstraszniejszych klęsk umysłem. Przebywszy tak wielkie niebezpieczeństwo, ocalawszy z niezliczonych milionów ludzi w zbyt drobnej cząstce, nalazłszy się na szczycie gór, długo otoczonych bagnami i wodami, spoglądając na palący się jaki wulkan i płynące z niego ogniste rzeki; łatwo pewnie wnieśli, że ziemia, na której ocaleli, najdowała się w stanie ostatecznego zgonu. Świadkami tak okropnych wydarzeń byli to potomkowie oświeconego ludu, posiadający prawidła filozofii i wielu innych umiejętności; ale stracili pewnie ich klucz, będąc uderzeni tylu nadzwyczajnemi w naturze klęskami. Środki, które obrali dla dochodzenia przyczyn, musiały być stosowne do ich położenia; wnioski, które przypuszczali, były zapewne mylne: natworzyło się między niemi wiele nowych filozoficznych układów, bo do takich najbardziej usposobione są głowy, zaprzątnione uwagą nad rzadko przytrafiającemi się skutkami, których przyczyny nie łatwo dają się pojąć. Potop więc, narobiwszy tyle złego w porządku fizycznym, stał się oraz przyczyną niezliczonych błędów w porządku oświecenia człowieka, i tylu nieszczęśliwości w porządku jego moralnym; dawszy popęd do wielu wyobrażeń mylnych, a ztąd do układów fałszywych, które cofnęły wstecz rozum ludzki, i utrzymywały go bardzo długo w grubej 280 niewiadomości, nie dając mu wrócić na drogę prawdy. Widzieliśmy już wyżej osobliwszy w polityce układ przez zaprowadzenie teokracyi; będziemy widzieli wiele podobnych w moralności i religii, a nawet w umiejętnościach fizycznych. Wiemy, jak ważne wiadomości w astronomii pozostały między temi nieszczęśliwemi ludźmi; zdaje się wszelako, że ich używać musieli w sposób mylny. Wszystkie owe peryody, które dawniej służyły do udoskonalenia rachunku czasu, lub do ugadnienia powrotu ciał niebieskich na jeden punkt ich położenia względem ziemi i ekliptyki ; obrócono może pod ówczas do dochodzenia przyczyny tak okropnych skutków, lub dalszych odmian, których się lękano i oczekiwano; przypatrowano się niebu, jak dawniej; uważano obroty ciał niebieskich, lecz wcale w innym celu. Jeżeli ową klęskę potopu poprzedziło jakie rzadkie widowisko na niebie, chciano w niem i na dalej wyczytać podobną lub przeciwną przyszłość. Jedni zanurzeni w smutku wyglądali tylko owego ostatecznego końca; drudzy, chcąc ich umysł pokrzepić i z bojaźni oswobodzić, rachowali na odległe tysiące lat powrót podobnego nieszczęścia (6), (6) Prawie o tem wątpić nie można, że przed wypadkiem potopu musiało się okazać kilka razem planet na jednym punkcie względem ziemi: bo astrologia i teologia dawnych ludów do ich łączenia się najokropniejsze przywiązuje przepowiadania. 281 które ich świeżo spotkało; inni zaręczali obietnicami Boga, że podobna klęska nigdy się więcej nie przytrafi. Któż wié, czy w tych światłych, lecz przestraszonych głowach, nie obudził się raz pierwszy jaki układ astrologii? Twierdzić tego z pewnością nie można: wiemy wszelako, iż ta próżna i zwodnicza nauka jest tak dawna, że jéj początków dostrzegamy w najodleglejszej starożytności. U Indyjan nie wiedzą jak dawno się zaczęła, w Babilonie rachowano jej zażycie od 2234, w Chinach blisko od 3000 lat przed Chrystusem (7): musiała więc być rozniesiona po całym dawnym świecie z rozchodzącemi się koloniami owego uratowanego w potopie ludu, które dały początek wielkim i sławnym narodom: Chińczykom mówię, Indyjanom, Babilończykom, Etyopom i Egipcyanom; bo jéj epoka jest taż sama co i astronomii, a nawet zgadza się dobrze z początkami pierwszej monarchii Scytów (8). Przyjęte raz prawidło, że wynalzki, zwyczaje, obrządki, błędy i zabobony, które są powszechne wszystkim, lub wielu odległym od siebie narodom, musiały niegdyś pochodzić z jednego i tegoż samego źródła; prowadzą nas prosto do wniosku, że i astrologia musiała się zacząć w pierwszej ojczyznie (7) Bailly. Histoire de l' Astron. ancienne. Discours sur l'origine de l'Astrologie p. 264. (8) Obacz naszą Rozprawę IV. 282 uratowanych po potopie ludzi, od których, jakośmy już widzieli, poszły te wielkie kolonie. Bailly podobnie mniema (9): i zdaje się w samej rzeczy, że ta fałszywa nauka, albo musiała być uratowana w potopie, albo wylęgła się w głowie jakiego światłego człowieka, prędko po téj okropnej klęsce. Pierwszego przypuścić trudno : bo takowy wniosek nie zgadzałby się z doskonałością astronomii przedpotopowej. Ile razy albowiem umiejętności i rozum ludzki doskonalone były, zawsze astrologia zasługiwała na wzgardę i nie najdowała stronników; idzie zatem, że ona nie należy do owych przed potopem czasów, kiedy astronomia najbardziej kwitnęła; że musiała się obudzić w głowie przerażonej nadzwyczajną w naturze klęską, która przypadkiem zbiegła się z jakiem wydarzeniem postrzeżonem na niebie; jest ona owocem błędu, ale zawsze tworem dowcipu, który szukając dojść przyczyny, postrzeżonych w naturze skutków, obłąkał się w swych przywidzeniach. Cóżkolwiek bądź : czy ludzie tę fałszywą naukę uratowali w potopie, czy ją po tém straszném zdarzeniu utworzyli; pewna przecież, że ona stała się największą przeszkodą do dalszego w astronomii postępku. Abyśmy więc lepiej pojęli, zkąd ta nowa nauka początek swój wziąźć mogła; musimy się wprzód za (9) Bailly. Hist. de l' Astron. anc. Discours sur l' origine de l'Astrologie. 283 stanowić nad jéj przedmiotem, który najpewniej doprowadzi nas aż do pierwszego jéj źródła. §. II. O ASTROLOGII WEDLE JEJ PRZEDMIOTU: A NAJPRZÓD O ASTROLOGII NATURALNEJ. Co jest przedmiotem astrologii naturalnej i sądowej?— Astrologia naturalna zatrudniała się około przedmiotów z rozsądkiem zgodnych. — Dawni stosowali odmiany powietrza do drogi słońca na ekliptyce. — Dla czego do téj nauki wprowadzono postrzeganie wschodu i zachodu pewnych gwiazd? — Jak wiele starożytni pracowali około dojścia odmian w powietrzu?— Jak ta nauka, nie źle zaczęta, skażoną została przez niewiadomość? Astrologia, co do przedmiotu, dzieli się na naturalną i na sądową, czyli przez się prorocką. Pierwsza przepowiada odmiany w porach roku, to jest: deszcze, upały, zimna, wiatry, obfitość lub szkodę w urodzajach, choroby i t. d., a to za pomocą znajomości przyczyn, które działają na ziemi lub w powietrzu. Druga, w momencie urodzenia, lub jakimkolwiek punkcie życia człowieka, ogranicza drogę przypadków, którą przebywać musi; określa jego charakter, który go ma różnić ód innych, i namiętności, którym ulegnie; wystawia mu odległe widoki szczęścia i nieszczęścia, niebezpieczeństwa których dozna, i pomyślne wydarzenia które go czekają; nie przestaje ona na przeznaczeniu jednego człowieka: stanowi o losie państw i narodów, o zmianach 284 religii i obrządków, a nawet o rewolucyach, którym ziemia, którym świat cały ma kiedyś uledz. Co do astrologii naturalnej: zatrudnia sią ona około rzeczy z rozsądkiem zgodnych. Boyle usprawiedliwia ją (10), ile się to usprawiedliwić daje; bo zapewne nie masz najmniejszej odmiany w atmosferze, któraby nie zawisła od swéj fizycznej przyczyny. Ktokolwiekby znał te przyczyny, i sposoby którymi działają, byłby zapewne w stanie przepowiedzieć odmiany czasu i ich skutki; ale te przyczyny są tak poplątane, że pięćdziesiąt wieków ciągłych pustrzeżeń nie wystarczyły dotąd na ich rozwikłanie: kto nawet wié? jeżeli kiedy dokażemy wynaleźć ową nitkę, któraby nas bezpiecznie poprowadziła w ten nieprzebyty labirynt. Jakkolwiek dawna była znajomość meteorologii na wschodzie, nie można wszelako wnosić, żeby mędrcy Azyi zdołali wyrachować powrót wszystkich powietrznych wydarzeń: wzięli się bowiem w tej mierze do sposobu zupełnie empirycznego, to jest, przez ustanowione postrzeżenia skutków bez żadnej znajomości przyczyn. Uważając długo, że słoty, burze, grzmoty, przypadały pospolicie bardziej w tym jak w innym miesiącu; że ta pora roku bardziej była dżdżysta i wietrzna od innej; że jedne wiatry wiały dość porządnie przez pewny przeciąg czasu; (10) Boyle. Histoire de l'air. 285 że ta część roku bardziej była zgodna do uprawy ziemi, owa do zbioru, a to podług stałego porządku w naturze, którego nie można przemienić: wnieśli zatem, że wszystkie wydarzenia były ograniczone przez położenie słońca na ekliptyce; a ponieważ słońce blisko dzień cały potrzebuje do przebieżenia jednego stopnia ekliptyki: uważali więc z pilnością, jaki był czas każdego dnia. Takowe prace, powtarzane zapewne przez długi lat przeciąg, mogły nauczyć o czasie odmian w powietrzu, a tem samem o nieustanném postępowaniu słońca. Gdy jednak te postrzegania i przepowiadania odmian, najwięcej obchodziły ludzi rolnictwem zajętych, którzy równie u starożytnych ludów jak i u nas nie znali dobrze dwunastu znaków zodyaku, ani punktów równonocnych i przesilenia; trzeba więc było wynaleźć dla nich znaki widzialne, zwłaszcza, że jeszcze nie mieli kalendarza, lub go czytać nie umieli. Zkąd poszło postrzeganie wschodu i zachodu pewnych gwiazd, który przypadał prawie o jednym czasie każdego roku: do takich więc wschodów i zachodów przywiązywano odmianę powietrza i wielorakie w atmosferze zdarzenia, które powinny były następować. Grecy przejęli takowe postrzelenia od ludów wschodnich z gotowemi już prawidłami, i na nich zasadzali swoje kalendarze, gdzie naleść można naukę o odmianach czasu, sparta na wschodzie i za 286 chodzie gwiazd niektórych; mamy jeszcze trzy, czy cztery takowe kalendarze: uważać je należy jak reszty niezliczonych innych, które czas zatrącił. Ze starożytni wszelkiej przykładali usilności, aby przyjść mogli do znajomości odmian w powietrzu; zapewnia nas o tern niezmierna peryodów liczba, które zwano wielkim rokiem. Te peryody nie były celem próżnej tylko ciekawości. Pierwsze dochodzenia musiały być zwrócone do widoków pożytecznych, kiedy właśnie nacisk potrzeb mało zostawiał czasu próżnym badaniom. Kalendarz mógł być dobrze urządzony przez peryod i 9tu lat, a ten jest bardzo dawny w całej Azyi; zkądże pójść mogły inne tak liczne i tak różne ? jako to : peryod 240tu i 960ciu lat, który wracał złączenie Saturna i Jowisza w péwném położeniu względem ekliptyki; owe rewolucye Saturna, Jowisza i Marsa, wyrachowane na 350,625, na 170,620 i na 120,000 lat; rewolucye, których rachunku i celu teraz nie znamy, ani ich domyślić się możemy; owe peryody 600 i 3600 lat ustanowione dla zgodzenia biegu słońca i xiężyca, a razem dla powrócenia ich spólnego działania na atmosferę o jednym dniu i godzinie w roku; ów wielki rok egipski z 1461 i ów Dyogenesa z 365 lat i 3ch miesięcy złożone, a stosowane do obrotu słońca i gwiazd; inne znowu, jako to: z 15,000, z 18,000, z 28,000 lat złożone, które zapewne miały za cel uwagi rewolucyą gwiazd na ekliptyce, połączoną 287 z jakiemiś innemi rewolucyami, dziś zupełnie nieznanemi. Niektóre z tych peryodów, odkryte przez pilne postrzeganie, przystosowane były, jak widać, przez rachunek do marzeń astrologii sadowej; wszelako domyślać się godzi, że to przystosowanie było tylko rozszerzeniem zażycia pierwiastkowego, około którego wprzód zatrudniała się astrologia naturalna: czego najdujemy dowód na wielkim roku Arystarcha złożonym z 2484 lat, którego celu doszedł Bailly (11). Jest to peryod powracający złączenie słońca i xiężyca z pewną gwiazdą na ten koniec obraną. Zdaje się więc rzeczą podobną do prawdy, ze ustanawiając go, miano w zamiarze wrócić widok słońca i xiężyca, a razem skutki ich złączonego działania na atmosferę w momencie wschodu pewnych gwiazd, których używano do przepowiadania takowych skutków. Nie jest tu badanie, czy wyliczone peryody odpowiadały celom, do których były użyte? czy skutek zgadzał się z przepowiedzeniem? dość na tem, że się okazało, iż starożytni uznawali jakąś zgodność najdującą się, między wydarzeniami na niebie, i odmianami w porach roku na ziemi; że takowe wydarzenia pilnie uważali dla odkrycia powrotu tychże samych odmian: a ugruntowani na znajomości obrotu ciał niebieskich, przywiązywali ten po (11) Hist. de l'Astron. ancien. Eclaircissements l. VIII. §. 6. Hist. de l' Astr. moderne T. I. p. 19. 288 wrót do wielorakich peryodów, w których miały następować też same położenia i połączenia na niebie. Były to myśli filozoficzne: musiało jednak nastąpić konieczne ich przewrócenie w wyobrażeniach, skoro tylko dostały się między pospólstwo. Spoglądano za czasem na hyady jak na gwiazdy dżdżyste, bo deszcze padały w owym czasie kiedy one wschodziły (12). Syrius wziął imie gorejącego, bo za jego wschodem następowało największe gorąco: toż mówić o innych gwiazdach. Zkąd poszło, że je poczęto uważać jak przyczynę deszczu, gorąca i t. d. był to skutek mniemanego ich wpływu, który rozciągano ażt do ziemi. Takowe to wnioski są dopiero dziełem niewiadomości. Przez nie wyobrażenia zdrowe, i z fizyką zgodne, przerobione zostały przeciw swej naturze; a w całej ich zmianie to tylko nastąpiło, że ludzie na miejsce przyczyny, której nie pojmowali, podstawili drugą, której podobnie nie rozumieli : bo ani lud, ani filozofowie nie wiedzieli, dla czego deszcz padał ze wschodem hyadów, lub dla czego następowały gorąca ze wschodem Syriusa? Ileż to razy nie zdaje się ludziom że wiele dokazali, gdy jedną trudność zluzowali przez drugą równie niepojętą. (12) Riccioli T. I. p. 399. 289 §. III. O ASTROLOGII SĄDOWÉJ, CZYLI PROROCKIEJ. Astrologia sadowa nic jest owocem niewiadomości. — Astrologia sadowa jest układem jakiego dowcipu.— Bailly mniema, że astrologia prorocka poszła z układu materyalizmu. — Uwagi nad mniemaniem Bailly.— Astrologia naturalna wzięła swój początek od astronomii.— Jak się tworzyła astrologia sądowa? — Astrologia sądowa zaczęła się w pierwszej ojczyznie uratowanych po potopie ludzi.— Jéj układ potrzebny był teokracyi. Możnaby mniemać, że niewiadomość, przewróciwszy pierwsze zasady astrologii naturalnej, stała się powodem do utworzenia astrologii sadowej, czyli prorockiej, poddawszy człowieka pod wpływ gwiazd, podobnie jak mniemała być poddaną cała atmosferę i ziemię. Jakoż zważając, że gdy wprzód przyznano gwiazdom ten wpływ na ziemię i atmosferę; gdy uwierzono, że gwiazdy z swym wschodem przynosiły deszcze, burze i grzmoty; że mięszając się z promieniami słonecznemi robiły umiarkowanie zimna i gorąca, dawały żyzność lub nieurodzaje zasianym polom, przynosiły zdrowie lub choroby ludziom i zwierzętom: wypadało podobnie przyznać, że człowiek, który przemieszkiwa na téj ziemi, i oddycha cząstkami tejże samej atmosfery, zmięszanej z wpływami gwiazd rzeczonych, musi im równie podlegać wraz z całą naturą; idzie dalej: że gwiazdy powinny były wpływać na jego wolę, namiętności, na dobrą i złą dolę, a nawet określać bieg jego życia. 19 290 Wnioski takowe były w samej rzeczy, i wypadały z powyższych przypuszczeń; lecz nie mogły być nigdy owocem niewiadomości, bo lud ciemny nigdyby się na nie nie zdobył. Póki człowiek zostawał w barbarzyństwie; nie zważał on na gwiazdy, a przynajmniej nie znał mniemanej ich władzy; gdy przyszedł do stopnia jakiegożkolwiek oświecenia, uczuł zaraz, że jest wolny i może czynić podług swego upodobania: a zatem nie mógłby na to nigdy przystać, żeby jego wola była poddaną pod wpływ jakiéj materyalnéj istoty. I w samej rzeczy: wyobrażenie o poddaństwie, które miało go robić ślepem narzędziem gwiazd, jest nadużyciem rozsądku, jest skutkiem imaginacyi, która zwodzi, a nie przekonywa. Mylą się zatem, którzy utrzymują, że astrologia wylęgła się wśród ciemności i barbarzyństwa. Zapewne ona nabywała wziętości w czasach ciemnych, kiedy łatwowierność zgadza się dobrze z ciekawością; ale jéj początki muszą być skutkiem obłąkanego dowcipu : rośnie ona i rozkrzewia się wśród barbarzyństwa, jak gdyby na ziemi, która jej najbardziej przystoi; wszelako niewiadomość nie utworzyła nigdy jej złego nasienia, ale go tylko rozkrzewia i pomnaża. Niewiadomość jest to stan bierny i niepłodny: umiejętności, kunszta, bajki, błędy, uprzedzenia, zabobony, wszystkie zgoła dobre i szkodliwe wynalazki, są tworem dowcipu. Nie masz błędu, któryby się nie wylągł z wyobrażeń fi 291 lozoficznych: lud dopiero ciągiem wieków przeistacza i kazi takowe wyobrażenia, nadając im postać śmieszności w oczach filozofii. Każdy to widzi, byle się tylko dobrze zastanowił, że jak astrologia naturalna jest skutkiem prostych postrzeżeń; tak przeciwnie, astrologia sadowa, czyli prorocka, jest układem. Lud nie był zdolny nigdy robić żadnych układów: są one zawsze dziełem głów oświeconych, filozofów mówię, których zaślepia częstokroć chwalebna pobudka szukania prawdy. Przejście od jednej astrologii do drugiej potrzebowało wprzód pewnych zasad i prawideł, na które lud nieoświecony zdobyć się nie potrafił. Chęć dowiedzenia się o przyszłości, przywiązana jest do pewnego stopnia oświecenia; człowiek w stanie zdziczałym i rozproszonym wcale o to nie dba: okrąg jego wyobrażeń rozciąga się tylko do potrzeb dziennych, przezorność nie jest mu znana, jutra nie masz dla niego. Niewiadomość przyszłości, która nas tyle niespokojnemi robi, jest tak wielka u niektórych zdziczałych ludów, że oni z łatwością przedają rano swoja pościel, a płaczą jéj straty, gdy nadejdzie pora spoczynku. Kiedy jaka spółeczność stopniami przychodzi do oświecenia, kiedy przemysł zapewni jej pierwsze potrzeby; w tenczas dopiero człowiek, oswobodzony z nieustannych zabiegów, zaczyna się zastanawiać nad utrapieniami u 19* 292 mysłu: stan przytomny staje się dla niego niczém, bojaźń i nadzieja zwracają jego uwagę na przyszłość; radby ją poznał, szuka do tego środków, i zaczyna błądzić. Nie można zatem przystać, żeby astrologia prorocka miała być tworem nieoświecenia : wielkie błędy, równie jak i wielkie wynalazki, były zawsze dziełem dowcipu. Bailly, zastanowiony temi uwagami, wnosi, że astrologia prorocka musiała się utworzyć w jakiej głowie materyalizmem zajętej (13). ,,Kto wziął za „jedno duszę z ciałem, umysł z materyą, słowa są „jego, ten rzucił pewnie pierwsze zasady astrologii „sądowej. Lud w takie badania nigdy się nie wdaje: „albo on tej różnicy nie zna, albo, jeżeli zna, wie,,rzy lecz nie bada. Wnosimy zatem, mówi dalej, że „astrologia sądowa wzięła początek z materyalizmu: „bo człowiek poddany wpływom gwiazd, przywią„zany, jak gdyby łańcuchem, do ich obrotu, jest „istotą zupełnie bierną, której każde poruszenie mu„si być konieczne. Jakaż będzie różnica między czło„wiekiem Spinozy, a człowiekiem, któremu astrolog „odrysuje w figurach całe jego przeznaczenie? Spi„noza powie, że wszystkie nasze sprawy są uporząd,,kowane i zapisane w wielkiej księdze świata, a zatem „konieczne; astrolog postąpi dalej: chlubić się on będzie, (13) Bailly. Hist. de l' Astron. anc. Discours sur l' origine de l'Astrologie p. 268. 293 „że te wszystkie przeznaczenia i uporządkowania po„stępków człowieka zna i ich prawa wytłumaczyć „zdoła. Każdy zatem astrolog, jeżeli chce prawdę „wyznać, jest równie Ateuszem jak i Spinoza." Uwagi Bailly może są sprawiedliwe, ale wydobyte z prawideł tej zwodniczej nauki, nie z powodów, które posłużyły do jéj układu: i toć to jest co nas częstokroć o pomyłkę przyprawia, gdy rozbieramy jaką naukę lub układ już utworzony, nie zastanawiając się nad przyczynami, które do niego dać mogły powód. Jak wielkich prawd, tak podobnie i wielkich błędów, przyczyny bywają niedostrzeżone; trafia się nawet często, że ten, który do błędu wiedzie, sam go nie czuje i nie poznaje: skutki dopiero dają go nie rychło dostrzedz. Nie można przeczyć, że układ astrologii sądowej prowadzi do materyalizmu przez swe wyraźne prawidła, które z człowieka robią istotę konieczną'; nie wypada jednak, żeby ten, który je pierwszy utworzył, miał być uwiedziony takiemi przypuszczeniami. Rozum ludzki szuka, ile może, przyczyn wszystkich skutków; obłąkany na tej drodze myli się nie raz i nie dostrzega, jak daleko od prawdy zboczyć mu przychodzi. Wyobrażając sobie astrologią, jak należy, wątpić nie można, że ona poszła od astronomii. Astronomia jest to rozumna matka téj szalonej córki mówi Bailly; kto inaczej twierdzi, robi zamięszanie 294 w najczystszych wyobrażeniach. Pierwej bowiem trzeba było znać ciała niebieskie i stosunki jednych do drugich, nimby się im przyznała jaka moc nad ziemią, nad atmosferą, tem bardziej nad ludźmi; trzeba było mieć wyobrażenie o ich obrocie i rewolucji, nimby przyszło przywiązywać do nich los człowieka, i łańcuch wypadków całego jego życia. Ten więc, który zrobił układ astrologu sądowej, musiał wprzód mieć nieobojętną znajomość astronomii ; musiał z postrzeżeń meteorologicznych utworzyć astrologią naturalną; musiał wprzód mieć napełniona głowę różnemi układami filozoficznemi o przyczynie ogólnej i pierwszej. Z takiemi to pomocami, szukając prawd dalszych, obłąkał się na tej trudnej drodze i utwo rzył potwór nauki, która czasem ślepemi trafami zadziwia, lecz przyjętemi prawidłami usprawiedliwioną być nie może. A jeżeli astronomia okazuje się być pierwszą od téj zwodniczej nauki; wypada zatem, że w niéj ciekawy dowcip musiał naleźć jakie pobudki do astrologii naturalnej: wzięła ona początek w prawidłach meteorologii; te prawidła zaczęły się błędnie, dla tego, że spuszczając się na skutki, nie rozbierano ich przyczyn. Przyjąwszy wschód gwiazd za znaki widzialne i łatwiejsze do pojęcia pospólstwa, nie przyznawano im żadnego wpływu; ale tylko miano je za charaktery łatwe do wyczytania względem odmiany 295 drogi słońca, którego zbliżenie się i oddalenie sprawuje wszystkie odmiany w atmosferze, albo przynajmniej jest najbliższą onych przyczyną. Wmówienie zaś w ludzi, że gwiazdy same przez się wpływają swoją mocą na ziemią, jest dopiero skutkiem niewiadomości, która im przyznała tę moc, jaką należało uważać w zbliżeniu się lub oddaleniu słońca. Idzie dalej: że jeżeli ludzie zatrudniali się astrologia naturalną jeszcze przed potopem, jeżeli wschód gwiazd obrany był za znaki zbliżania się i oddalania słońca; łatwo domyślić się, że po potopie zapomniano tych prawideł, podług których wschód gwiazd brany był być powinien, i uznano je za przyczynę tych skutków, które do położenia słońca odnieść należało. Błąd pierwszy prowadził stopniami do dalszych; niewiadomość przyznała moc gwiazdom, której nie miały ; dowcip zwiedziony szukał dalej tej mocy nad człowiekiem nawet; dowcip, przerażony bojaźnią, rozumiał że ją nalazł; dowcip przewrotny porobił zwodnicze stosunki tego wynalazku : zrobił się długi łańcuch fałszywych wyobrażeń, przypadek posłużył do utrwalenia błędu; dość było aby się czasem ziściło przepowiedzenie, które teokracya religią poświęcała, a lud nieoświecony poddał się i przyjął tę naukę za niewątpliwe prawidła. Wniosek ten wyjaśnia się dobrze świadectwami Ptolomeusza o obserwacyi wschodu gwiazd pod 49° 296 szerokości północnej (14), które Bailly sprawiedliwie uważa za najdawniejsze, bo ich nie można odnieść do obserwacyi Greków ni Chaldejczyków. A ponieważ astrologia sadowa u Chińczyków, Indyjan, Chaldejczyków i Egipcyan najduje się od tak dawnego czasu, jak i astronomia; nie można wątpić, że ona zaczęła się w owej spólnej ojczyznie uratowanych po potopie ludzi: bo nas do tego wniosku skłaniają oczéwiste dowody, że obserwacye wschodu gwiazd nie mogły być w innym celu czynione; a przecież najdawniéj czynione były około 49° szerokości północnej. Jeżeli zatem dowiodło się, że wszystkie najważniejsze w astronomii wynalazki winni jesteśmy owemu oświeconemu przed potopem ludowi; błędy, które z zaniedbania, lub z zapomnienia tych wynalazków pochodziły, winni jesteśmy uratowanym w potopie jego potomkom, a zatem i astrologią sądową. Okaże się to jeszcze jaśniej, gdy weźmiemy pod rozbior sławniejsze w starożytności układy kosmogoniczne, i gdy rozbierać przyjdzie wszystkie teologie dawnych ludów. Błąd tak wielki poszedł zapewne od wyobrażeń wcale niewinnych i dalekich od materyalizmu; jak np. dziś między niektóremi teologami jest praedeterminatio physica, którą utrzymują Tomiści, a których wszelako o materyalizm winić nie można. We wszystkich albowiem subtelnościach me (14) Obacz Rozprawę IV. 297 tafizycznych domysły są tylko o krok od błędu. Oby! ludzie nie zagłębiali się nigdy w badania, które przechodzą ich pojęcie, w badania mówię, które przytępiają raczej jak zaostrzają ich dowcip; bo w rzeczach, z natury swojej niepojętych, kończy się pospolicie na uwidzeniu: powtarzają się słowa, nie pojmują się rzeczy, śmiały upór stanowi o wnioskach, a ślepe naśladownictwo dziwi się tylko niezrozumiałemu wielomówstwu. Czyli jednak astrologia sądowa zaczęła się prędko po potopie, jak się podobniéj zdaje; czy uratowaną została w tej klęsce wraz z astronomią, jak chce Bailly: pewna przecież, że ona opanowała wszystkie głowy, złączyła się ściśle z teokracyą, stała się powodem do utworzenia niezliczonych dogmatów teologicznych, a tern samem do zaniedbania astronomii i zapomnienia jéj najważniejszych prawideł. A ponieważ nie miała nic spólnego z religią owych uratowanych w potopie ludzi, owszem zdaje się, iż ją zniszczyła w swych czystych zasadach, a z czasem dała powód do materyalizmu, jak chce Bailly; prze to skutki, które z téj fałszywej nauki nastąpiły, wypada koniecznie odnieść do zaprowadzonej zaraz po potopie teokracyi: bo tylko ona jedna mogła potrzebować nauki na tak osobliwych zasadzonej przypuszczeniach. 298 §. IV. ASTROLOGIA SĄDOWA WPROWADZONA ZOSTAŁA Z POTRZEBY TEOKRACYI. Astrologia sadowa nie jest układem filozofii, lecz układem teokracyi.— Powody, które posłużyły, teokracyi do utworzenia takowego układu.— Jakie widzimy powody w zaprowadzeniu wszystkich innych gatunków przepowiadania przyszłości, takie były i w zaprowadzenia astrologii sądowej. — U wszystkich narodów sami tylko xięża zatrudniali się astrologią sadową. Ilekolwiek jaka nauka tworzy się z postrzeżonych skutków lub przypuszczeń filozoficznych, zawsze jest poddana badaniom ludzi, którzy z wszelką wolnością dochodzą prawdy w postrzeżeniach, dowodliwości w przypuszczeniach : a tém samém nauka, na takowych ugruntowana zasadach, albo prędko upaść musi, albo się coraz więcej doskonali. Lecz kiedy pewne przypuszczenia okryte zostaną powagą objawienia; błąd, który się pod niémi ukrywa, nie podlega badaniu: owszem, czego jeden naucza, drugi wierzyć powinien. Gdyby astrologia sądowa wprowadzona była jak układ fizyczny: jej próżność prędkoby została odkrytą za pomocą samych postrzeżeń; skoroby widziano, że skutki nie odpowiadają przyjętym prawidłom; skoroby się przekonano, że same nawet prawidła nie mają uncyi rozsądku. Nie mogłaby więc ani tej powagi uzyskać, ani tak daleko rozszerzyć się po tylu narodach. Widać zatem, że ten układ wprowadziła teokracya; że jego prawidła 299 okryła powagą religii; że zawód dostrzegany w skutkach umiała tłumaczyć, odnosząc go do nadprzyrodzonych przyczyn. Widzieliśmy już wyżej, że rząd ten przywłaszczył sobie władzę dawania wyroków imieniem Boga monarchy, że nawet bez takiej władzy obejść się nie mógł. Aby więc jego wyroki miały powagę nieba, trzeba było używać do tego jakich znaków widzialnych, któreby przez pozór łączyły ludzi z niebem. Widziano, że w porach roku następowały odmiany przez odmienne położenie słońca, które łączono z wschodem gwiazd: a skutki oczéwiste prowadziły do wniosku domyślnego, że i człowiek takim samym wpływom ulegać musi. W smutném owém położeniu ludzi, przerażonych tak okropną świata rewolucyą; najpodobniejszą jest rzeczą, iż szukano na niebie przyczyn tych wypadków, lub dalszego zabezpieczenia się od nich : miano do tego powód z zasad w astrologii naturalnej przyjętych, które mniej więcej sprawdzały mające następować odmiany, w miarę zbliżania, oddalania, lub łączenia się słońca z innemi gwiazdami. Użyto więc tych samych prawideł w niewinny sposób dla pocieszenia ludzi, przerażonych tak nadzwyczajném wydarzeniem; użyto zapewne, bo o tern historya świadczy (15). A że nic łatwiejszego pojąć, iż kiedy jedni z łatwowiernością (15) Genesis. Cap. IX, a v. 9 ad v. 17. 300 badają o przyszłość, najdą się zaraz drudzy którzy téj łatwowierności nadużyją; przeto stać się musiało, że raz niewinnie a szczęśliwie przedsięwzięty sposób, który pomyślny traf usprawiedliwiał, przyjęty został za prawidło, w którem nie wolno już było więcej badać, bo go teokracya religią poświęcała. W miarę, jak się rozpościerała teokracya, pomnażały się wielorakie sposoby tłumaczenia przyszłości. Ludy oświeceńsze szukały wyroków mających się wydobywać z połączenia gwiazd, bo ich tak nauczono : inne większego nawet doznały nadużycia. Dość aby raz łatwowierność powierzyła się sztuce zwodzenia : najdą się oszuści, którzy przez najzuchwalsze sposoby ośmielą się tłumaczyć niepewną przyszłość. Od astrologii poszło do nauki fizyognomii i chieromancyi, od tych wprowadzono niezliczone inne prorockie tajemnice. Gdzie ministrowie teokracyi zajęci byli postrzeganiem obrotu ciał niebieskich, tam sztuka dawania wyroków zależała od wytłumaczenia zbiegu tych gwiazd : z czego nawet za czasem potworzyły się wyroki wiary; gdzie przeciwnie utracono znajomość prawideł dawnej astronomii : tam tłumaczono przyszłość z powiewu liściów jakiego drzewa, z przelotu ptaków, z wnętrzności zabitych zwierząt, ze snów, z układu twarzy i głowy, z linii na rękach, z rzucenia piaskiem napowietrze, i tylu innych sposobów, których znajomość nie 301 doszła zupełnie do naszych czasów. A jeżeli dla zwodzenia ludzi nie lękano się tego wszystkiego wprowadzić, byle im tylko rozkazywać w imieniu nieba: możnaż wątpić, żeby jedna tylko astrologia miała być wynalazkiem niewinnym i bez żadnego celu wprowadzonym? nie: jednych skutków jedne być muszą przyczyny. Najpodobniej więc, że teokracya zaprowadziła układ astrologii sądowej, czyli prorockiej; że ten układ dał powód do wielu innych dogmatów wiary, a tem samem przyłożył się do skażenia pierwiastkowej religii; że ministrowie teokracyi, natrafiwszy na pomyślną drogę, którą prowadząc lud łatwowierny, dopuszczać się mogli bezkarnie wszelkiego nadużycia w rządzie, na samych przypuszczeniach zasadzonym, trzymali się jéj statecznie, zaniedbali doskonalić się w astronomii, i całą na to obrócili usilność, aby zawsze wiedzieć mogli o położeniu gwiazd, stosownie do układu raz przyjętego; że ich następcy, wyćwiczeni w tych prawidłach, które zastali połączone z nauką nadprzyrodzoną, nie badali w nich więcej, i przez ślepe rozumu poddanie stali się przewodnikami ludu zupełnie ślepego (16). Straciła na tem religia w swych początkach czysta, straciła astronomia; i trzeba mieć za wielkie szczęście, że do téj zwodniczej nauki potrzebowano przy (16) Sinite illos, quia coeci sunt et duces coecorum. Malhaei Cap. XV. v. 14. 302 najmniej uważać zaćmienia i łączenia się ciał niebieskich w pewném ich położeniu: inaczej nie zostałoby śladu tylu peryodów i prac astronomicznych, które uratowano w potopie, i około których jakkolwiek później pracowano. Lepiej jeszcze da się to widzieć, rozbierając stan astrologii sadowej u wielu narodów. W Babilonii, podług świadectwa Strabona, były różne sekty między filozofami chaldejskiemu rozbierali oni z wolnością wszystkie domniemywania filozoficzne (17); lecz sami tylko xięża zatrudniali się przepowiadaniem przyszłości podług zbiegu i połączenia planet z gwiazdami, układając wedle jednostajnych prawideł horoskopy, które takową objawiały przyszłość. Toż samo dostrzegamy u Indyjan, Egipcyan i u Chińczyków. Gdyby zaś astrologia sadowa była układem filozoficznym, bez żadnego celu utworzonym, jak mniemał Bally; nie należałaby ona tak powszechnie do nauk, któremi zatrudniali się sami tylko xięźa u tylu narodów. Widać przeto, że xięża potrzebowali jej do swych wyroczni, jako niegdyś ministrowie teokracyi; że tak zyskowna dla nich nauka została się im w dziedzictwie, nawet po upadku tego nadprzyrodzonego rządu. Rzecz pewna: że gdy astrologia sadowa przeszła za czasem do Europy; wszystkich, którzy podług niej przyszłość przepowiadali, nązy (17) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 1. 303 wano Chaldejczykami, chociaż oni nie byli rodem z Babilonii, ani xiężmi z powołania. W Rzymie, ani rząd, ani Augurowie, nie przypuszczali ich nigdy do honoru kapłaństwa: był owszem czas, kiedy ich z Rzymu i i całego państwa rzymskiego wyganiano; bo Rzymianie, przejąwszy wprzód od Hetrusków sztukę proroctwa, nie chcieli przypuścić tego nowego względem nich wieszczby sposobu, choć podobno najdawniejszego ze wszystkich, i zdolnego samym nawet filozofom zawrócić głowę. A chociaż astrologia sadowa nie miała powszechnego kredytu, nawet u Chaldejczyków; przecież Diodor pisze o niej z największem podziwieniem, utrzymując, że jeszcze za jego czasów zyskiwała wiarę u wszystkich (18); i nie można się temu dziwić, bo za nią mówiła powaga odległej starożytności, i powaga wiary tylu ludów na wschodzie : co zaś wiara upoważnia, to się przyjmuje z poszanowaniem i nie podlega żadnemu badaniu. §. V. PRAWDZIWY CEL WPROWADZENIA ASTROLOGII SĄDOWEJ, WYDOBYTY Z JEJ WŁASNYCH PRAWIDEŁ. Jak astrologia sadowa nazywała planety i niektóre gwiazdy w swéj nauce? i dla czego? — Zkąd poszedł zwyczaj dzielenia czasu na tygodnie? i jak dawno?— Jak astrologia sądowa przemieniła dawne nazwiska dni tygodnia? i jak przez tę zmianę dała powód do wielu w teologu błędów? —Astronomia nadała planetom imiona (18) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 2. 304 królów Libyi, z familii Bochów.— Jak astrologia sądowa użyła tych samych imion do swéj nauki. — Z wielu osobnych przypuszczeń w różnych naukach utworzyła się nauka astrologii sądowej.— Astrologia sądowa zdaje się być raczej tworem długiego pasma błędów, nie zaś wynalazkiem jednej przewrotnej głowy. — Przez jakie wyobrażenia przechodzić wprzód trzeba było, aby natrafić na mniemaną potrzebę utworzenia astrologii sadowej? Prawda dopiero odkryta «sprawiedliwi się jeszcze bardziej przez samo wyłuszczenie niektórych prawideł tej zwodniczej nauki. Astrologia sadowa nazywała planety tłumaczami (deos interpretes); a trzydzieści gwiazd, których wschodu i zachodu z największą dostrzegano pilnością, radzcami (deos consiliarios). Jakoż w przepowiadaniach astrologicznych szło najbardziej o wybadanie woli Boga w każdym przypadku, podług tego jak wskazywały gwiazdy, które miano za bóstwa doradzające, i jak tłumaczył planeta, który rządził pod ówczas dniem, a nawet godziną, kiedy szło o odpowiedź na podane zapytanie. Komużby na myśl przyszło rozwiązywać takowe badania w sposób tyle pracowity a razem próżny, gdyby ta pozorna potrzeba nie wypadała z natury przyjętego rządu. Przypuściwszy albowiem raz, że Bóg był monarchą szczególnym jakiego ludu, należało koniecznie dawać odpowiedz jego poddanym na wszelki przypadek i w każdym czasie. A że ten, do którego się udawano, był niewidzialny; a ministrowie jego, którzy odpowiadać mieli, byli podobni py 305 tającym ludzie: zaczém wypadało koniecznie taki wynaleźć sposób, któryby zdawał się przynosić żądaną odpowiedź prosto z nieba; do czego astrologia następujące ustanowiła prawidła, których rozbiór doprowadzi nas aż do samych jéj początków : do źródła mówię, z którego wypłynęła. Cztery odmiany xiężyca, to jest nów, dwie kwadry i pełnia, jako najłatwiejsze do postrzeżenia, dały zapewne pierwszy początek dzielenia czasu na tygodnie: bo przeciąg między jedną i drugą odmianą jest właśnie dni 7 godzin 9. A że w tym podziale nie można było domieścić zbywających godzin; zaczém każdy tydzień zawiera w sobie tylko siedm dni spełna, co czyni razem 28 dni, choć między jednym a drugim nowiem upływa pospolicie dni 29 i godzin 12. Był to niewątpliwie pierwszy owoc prac astronomicznych, które należy odnieść do bardzo dawnych przed potopem wieków, kiedy rewolucya xiężyca od jednego do drugiego nowiu obraną była za miarę do rachunku czasu. Nie mamy nic pewnego o tern, jak w ówczas zwano każdy dzień w szczególności. Mojżesz nazywa je podług porządku od pierwszego aż do siódmego, naznaczając ostatni za dzień spoczynku (19): czego daje on przyczynę w swym układzie kosmogonicznym, twierdząc, że w tym dniu dopełniło się całe dzieło stworzenia. Gdy jednak, podług (19) Genesis c. 1. 20 306 powszechnej zgody najlepszych kommentatorów, owe sześć epok stworzenia nie mogą być brane za dnie pospolite, lecz za pewne peryody, obejmujące razem wielką liczbę wieków, na co nawet zgadzają się tradycye dochowane u innych ludów; zdaje się przeto być rzeczą pewną, że dzień spoczynku należy do ustanowień ludzkich, którzy, jak widać, obrali na to pierwszy tygodnia nie ostatni, i poświęcili go rewolucyi xiężyca. Zaczęli oni pewnie obchodzić najprzód dzień nowiu przez święto Neomenia zwane; później uznali za rzecz dla siebie dogodniejszą naznaczyć spoczynkowi pierwszy dzień każdej lunacyi, czyli tygodnia, choć tydzień na moment lunacyi nie przypadał. A ponieważ zwyczaj ten był powszechny wszystkim narodom; przeto zacząć się on musiał niewątpliwie przed potopem, i należy do owych ustanowień, które ludzie uratowali w tej powszechnej klęsce. Zważając przecież, że u tylu narodów starożytnych i teraźniejszych dochował się prawie pospolicie zwyczaj dawania jedne zawsze imiona planet dniom tygodnia; zachodzi ważne badanie; czyli te imiona, jako powszechnie przyjęte, nadane były jeszcze przed potopem, czy potem? W astronomii, jaką nam zebrał Ptolomeusz z dawnych pamiętników, nie znano więcej jak tylko siedm planet, czyli ciał niebieskich, które nazwano planetami, a to podług następującego porządku: 307 1 Xiężyc, 2 Merkuryusz, 3 Venus, 4 Słońce, 5 Mars, 6 Jowisz, 7 Saturn. Taki tedy porządek między wyliczonemi planetami zostawiła nam astronomia dawna. Gdyby więc ich imiona nadane były dniom tygodnia jeszcze przez pierwszych astronomów, nie przewróciliby oni byli porządku między niemi; z czego idzie, że nadanie tych imion dniom należy do jakiegoś późniejszego ustanowienia. I tak się w samej rzeczy okazuje. Astrologowie, podzieliwszy dzień na 24 godzin, albo nalazłszy już podzielony (20); twierdzili, że każda godzina jest rządzona przez jednego planetę, a to podług następującego układu. Naznaczyli oni pierwszy dzień słońcu, jako najogromniejszemu i najświetniejszemu planecie; a trzymając się przyjętego w dawnej astronomii porządku, zaczynali rachować następujące po nim planety aż do spełnienia liczby 24, która się kończy na Saturnie : zaczem pierwsza godzina dnia drugiego przypadła na xiężyc. Dalej, zaczynając takiż sam rachunek od Merkuryusza, liczba 24 kończyła się na słońcu; a pierwsza godzina dnia następującego zaczynała się od Marsa: i tak następnie aż do Saturna, który dał imie dniu siódmemu. Otóż to ztąd poszedł porządek planet, których imio (20) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 3. 20* 308 na nadano dniom tygodnia: nie jest on astronomiczny; jest, jak widzimy, tworem astrologii, na ten najbardziej koniec wymyślonym, aby każda godzina, w dniu nawet jednym, rządzona była przez innego coraz planetę. Dla czego trudno darować tylu dzisiejszym starożytności tłumaczom, którzy, jak gdyby wyszli ze szkoły Memfis lub Heliopolis, uczą nas, że od samego początku zaczął się między ludźmi Sabeizm, czyli owa religia, która za przedmiot czci wystawiała słońce, xiężyc i inne planety; kiedy widzimy, że astrologia, która jest wyrodném potomstwem astronomii, zachowała w godzinach astronomiczny porządek, aby zrobiła przewrócpny w dniach tygodnia: i gdyby astrologowie, zamiast liczby 24 obrali byli inną do. rachunku godzin, xiężyc nie nastąpiłby był zaraz po słońcu. Zwodzą nas tylko pozory: gdziekolwiek jednak rozpatrzyć się przyjdzie w powodach dawnej nauki; wszędzie najdziemy, że ludzie nie zaczęli od błędów, ale przy wiedzeni byli dq nich przez obłudę i oszustwo tych, którzy chcieli korzystać z ich łatwowierności. Me może więc być nić lekkomyślniejszego, jak wierzyć tym, którzy powiadają, że człowiek, szukając bóstwa, najpierwéj wyciągnął ręce ku słońcu; bo dosyć nam zapytać się w podobny sposób, jak się niegdyś pytał Sextus Empiricus (21): zkąd miał wyobrażenie o bóstwie ten, któ (21) Adversus Mathemat. p. 314. Pytanie tego Sceptyka jest na 309 ry sobie utworzył pierwszego Boga? Jak ludzie przychodzili do odkrycia pierwszej przyczyny za pomocą długo i powoli tworzących się w ich głowach wyobrażeń, które filozofia przedstawiała; tak równie powoli i nieznacznie przychodzili oni do błędów i z niemi się oswajali. A jeżeli astrologia jest nierównie późniejsza od astronomii, a nawet od wielu odkrytych prawd w filozofii; przeto oczewiście widać, że ludzie nie zaczynali od błędu, lecz, że opuściwszy drogę prawdy, na której już pierwej najdowali się, samochcąc stali się ofiara obłudy i oszukania. Astrologia, przewróciwszy porządek w planetach, dawszy pierwsze miejsce słońcu, nalazłszy fałszywy domysł w fizyce o ruchu ciał niebieskich, zrobiła z tego dogmata teologiczne; a okrywszy je powaga wiary, wmówiła w ludzi winne poszanowanie dla słońca i planet. Otóż prawdziwy Sabeizmu początek. Zła fizyka, astrologia i teokracya, wystawiwszy ludziom Boga za ich króla, a razem rządzącego całą naturą, musiała mu dać na niebie radzców i tłumaczów jego woli, a na ziemi ministrów; pierwsze urzędy na niebie posiadać musiały bóstwa niższego rzędu; dostojność zaś ministrów na ziemi dostała się astrologom, wieszczkom, stepujące: zkąd miał wyobrażenie o bóstwie ten, który utworzył pierwszego Boga z ludzi śmiertelnych? My to pytanie prostując do najszéj rzeczy, pytamy się za nim: zkąd miał wyobrażenie o bóstwie ów, który nauczał, że jaki planeta jest Bogiem? Stan kwestyi jest prawie jeden. 310 lub jakiegokolwiek bądź gatunku prorokom, Skończyło się nareszcie, osobliwie w nauce otwartej dla pospólstwa, że ich bogiem i królem stało się słońce; a bogami niższego rzędu ogłoszone zostały planety i inne gwiazdy, z których jedne uważano za radzców boskich, drugie za tłumaczów woli jego. Wszystkie dni zaczęto nazywać podług imion planet. Gdziekolwiek ta nauka zaszła, wszędzie do niéj wprawiono ludy: tak dalece, że choć teokracya i astrologia zupełnie upadły; przecież widzimy, iż nie tylko dawne, lecz i teraźniejsze narody podług tych zaprowadzonych imion nazywają dotąd dnie tygodnia: wyjąwszy tylko samych Słowian, którzy tego zwyczaju u siebie nie dochowali, albo go podobno nigdy nie przejęli (22). Nie można wprawdzie zaprzeczyć, że ten zwyczaj należy do bardzo odległych wieków, bo historya astrologii jest prawie równie dawna, jak i rozniesienie odnowionej po potopie astronomii; wszelako zachodzi ważne badanie : czyli ta zwodnicza nauka zaczęła się jeszcze przed potopem, czyli już po potopie? Trudność ta, nad wszelkie spodziewanie, bardzo łatwo da się rozwiązać, gdy pomyślimy, czyje to były imiona, które astronomia nadała planetom? A ponieważ przekonaliśmy się już w Rozprawie poprze (22) Obacz co do tego naszą notę na końcu rozprawy pod licz. 4. 311 dzającej (23)? że one służyły owej pierwszej familii królów Libyi; przeto nie możemy wątpić, że imiona planet należą do czasów po potopie, i wzięły początek w ojczyznie Bochów, z której rozeszły się kolonie po całym dawnym świecie i rozniosły z sobą astronomią.— Szło zapewne o to, aby pamięć téj klęski i owych sławnych ludzi doszła do wiadomości wszystkich ludów: obrano więc za najpewniejszy do tego sposób, umieścić je na niebie i oddać pod trwały dozór tak ważnej nauki. Domyślać się nawet można, że przed tą okropną klęską wszystkie znakomitsze ciała niebieskie, lub ich gromady, miały nadane nazwiska wielu zwierząt; co się nawet dobrze zgadza z owym pierwszym rzeczy stanem, kiedy pasterze i ludy myśliwskie zaczęły je nadawać; jak to dostrzedz można w zwyczajach naszego nawet pospólstwa. Trudno jednak zaprzeczyć, żeby niektóre imiona ludzkie nie najdowały się już na niebie, jeszcze przed potopem, jak np. Herkulesa, któremu przyznać należy wynalazek roku słonecznego; ale pamięć tych ludzi, albo z potopem zaginęła, albo zatartą została przez nadanie późniejszych imion. Cóżkolwiek bądź, trudno o tem z pewnością twierdzić, kiedy teraz nie możemy trafić do tych nawet imion, które przeniesione zostały na niebo już po potopie : bo następcy nie byli dość wiernemi w ich dochowaniu. Nie tylko imio (23) Obacz naszą Rozprawę IV. 312 na gwiazd, ale nawet całych konstellacyj, odmieniono za czasem; późniejsza próżność cisnęła się, iż tak powiem, do tej najtrwalszej na pozór księgi, chcąc mieć dochowane swe imie obok najstarożytniejszych, lub wymazawszy pierwej umieszczone, uchodzić w potomności za najdawniejsze. Ile to jednak da się postrzegać przez odległość tylu wieków i przez zasłonę tylu w mitologii bajek; pamiętniki pierwszej po potopie historyi dotrwały aż do naszych czasów, choć już w zmienionych nazwiskach. Najdujemy tam jeszcze owę arkę, w której uratowali się ludzie, znaną dziś w astronomii Greków pod nazwiskiem naczynia wodnego, którem Jazon miał płynąć do Kolchów; najdujemy górę pod nazwiskiem Mons Menalus (24), na której uratowały się owe nieszczęśliwe rodu ludzkiego reszty; najdujemy Beotę, który na tę górę wstępuje: lecz mimo innego teraz w mitologii znaczenia, może to jest ów Noe, albo Menes, Xististrus, lub Deukalion Scyta, który, wyszedłszy z arki, piétwszy z ludzi na tę górę wstąpił; ów Orion może to jest Akmon, ojciec Urana. Uranus, jak wiemy, dał imie całemu firmamentowi; Thetis, jego żona, dała imie ziemi; ich potomstwo i rodzeństwo dało imie (24) Może to nazwisko idzie od imienia Menesa, który, podług tradycyi Frygów, pierwszy po potopie panował i był głową całej familii Bochów w Libyi panującej. Obacz, co o tém mówi Suidas in Lexica, pod wyrazem Ńonachus. 313 planetom ; największy z planet wziął pewnie imie od Jowisza libijskiego, który był bratem Urana; Saturn dał imie planecie pierwszej po Jowiszu wielkości; Bachus, czyli Osiris, dał imie słońcu, które przed potopem Herkules może swojém zaszczycał, a potem na konstellacyą przeniesionym został; Isis, albo Diana, bądź Pallas, lub Minerwa, dała imie xiężycowi; Mars nadał swe imie następującemu zaraz po ziemi planecie; Wenus, może jest owa Libya, albo Lubaja; nareszcie umieszczonym został na najbliższym słońca planecie ów sławny prawodawca i astronom Thaut, czy Butta, albo Merkuryusz, który pewnie imiona królów Bogów przeniósł na niebo, a którego później wdzięczni Kabirowie, od niego ustanowieni, obok tej sławnej familii domieścili.— Jest to nasz domysł: bo cóż pewnego o tem powiedzieć można, kiedy widzimy, że nie tylko rozdzielone w tylu narodach szkoły owej pierwszej astronomii zacierały pamiątkę spólnej ojczyzny, przywłaszczając sobie osobne wynalazki; ale nawet Grecy, których w tym zabiegu uważać można za dzieci, porobili tak wielkie przemiany w nazwiskach konstellacyj. Mamy wszelako dochowane u Euzebiusza dowody, z Sanchoniatona wyjęte, że Kabirowie zbierali te wszystkie historyi i nauki pamiętniki, a to stosownie do rozkazu ich nauczyciela Thota : prout ipsis Thaautus deus prae 314 cepit (25). Jakoż, im pilniej zamyślać się przychodzi nad imionami ciałom niebieskim nadawanémi; tém bardziej przekonywamy się, że nie można tych imion brać, ani za mitologiczne, ani za allegoryczne, lecz za prawdziwie historyczne. Mitologia pewnie je nie raz przemieniła, allegorya użyła ich później do sensu mistycznego; lecz astronomia nie potrzebowała ani bajek, ani allegorycznych osób; i jeżeli kiedy mogła dopuścić się jakiego w téj mierze grzechu, tedy jedynie pochlebstwa: bo umieszczenie imion zwierząt i imion ludzi jest równie historyczne, i dowodzi wielorakie stany społeczności, przez które przechodzono, nim się zgodzono na życie osiadłe i rolnicze. Wszelako astrologia nie mogła jeszcze utworzyć żadnego dla siebie układu z tych imion historycznych; lecz gdy, jak widziemy, religia owych pierwszych ludzi miała już naukę o czci umarłych, albo ją sobie utworzyła, postrzegłszy przeniesione ich imiona przez astronomów na niebo: przeto jedno wyobrażenie dobrze zaczęło się łączyć z drugiém, że owe imiona, nagrodzone wieczném przebywaniem w niebie, mogły być uważane jak bóstwa błogosławione i z Bogiem złączone, albo do niego zbliżone: czczono ich groby na ziemi, spominano wielkie dzieła, odnawiano ich pamięć spoglądając na ciała niebieskie; resztę metafizyka nastręczyła, a obłuda dokończyła. (25) Eusebius. Praeparat. Evangel. lib. II. c. 7.        315 Zapewne pierwsi filozofowie po potopie, wyciągając wnioski, które biorą początek w układach kosmogonicznych, a nie znając przyczyny ruchu ciał niebieskich, którą dopiero odkrył i dowiódł Newton, domyślali się; że te ciała niebieskie, albo są ożywione duszą jak ciała zwierząt, albo są poruszane od jakich osobnych istot. Ta myśl, wydobyta z bardzo zawodnego źródła, bo z samej jedynie analogii, a jeszcze bardzo źle stosowanej, obudziła w nich takowy układ: z czego poszedł domysł, że każdy planeta był opatrzony siłą szczególną, która w nim sprawowała ruch i obrot. Siłę więc tę, tak w zwierzętach jak i w ciałach niebieskich, nazwano duszą; uznano ją za istotę osobną i doskonalszą od materyi, w której nie pojmowano mechanicznego ruchu. Teologia nareszcie przyjęła takowe istoty za bóstwa niższego rzędu, których Bóg najwyższy używał do utrzymania porządku całego świata. Imaginacya ułatwiała wszystko; przypuszczone domysły miano bardzo długo za prawdy dość czyniące wszystkim filozoficznym trudnościom. Takie to wyobrażenia dały dopiero myśl do utworzenia astrologii sądowej, która wyliczone domniemywania, obróciwszy w dogmata wiary, zrobiła z nich potwór nauki. Z astronomii wzięła ona same tylko imiona, jakiémi pod ówczas szczyciła się historya; z filozofii wzięła naukę o istotach, które służąc za 316 duszę ciałom niebieskim, uważane były jak różne od materyi; z teologii wzięła naukę, że te istoty są bóstwami niższego rzędu ; z astrologii naturalnej wzięła naukę o wschodzie i zachodzie gwiazd, które ostrzegały o odmianach w porach roku i w atmosferze : a z tego całego materyału utworzyła nowy, i sobie tylko dogodny układ; to jest, że te bóstwa, które poruszały planety, były tłumaczami woli boskiej; a te, które ożywiały gwiazdy nieporuszone, były to bóstwa doradzające. Tłumacze woli boskiej musieli być zawsze w pogotowiu: zaczém co godzina następował inny w ich układzie; wybrane na radzców gwiazdy sprawowały dłużej swą powinność: trzeba więc było z pilnością dostrzegać kiedy wschodziły i zachodziły. Ŕ tak otrzymywała się odpowiedź prosto z nieba, i dla badającego o woli Boga, i na każdy inny przypadek. Jeżeli to był jeden człowiek, który w głowie swojej wszystkie takowe wyobrażenia przypuścił, razem połączył i utworzył z nich astrologią sądową: był on zapewne przewrotnej głowy i złośliwego serca, bo był oszustem, który szydził z ufności i łatwowierności ludzi ; lecz jeżeli ta nauka tworzyła się powoli; było to długie pasmo błędów głów różnych, które nareszcie skończyło się na przypuszczeniu bardziej śmiesznem niż złośliwem. Kto albowiem uwierzył temu, że ciała niebieskie były poruszane od istot 317 doskonalszych nad materyą: ten sobie łatwo wyobraził, że takowe istoty sa wyższe i doskonalsze od łudzi; kto nawykł wyobrażać sobie Boga jak monarchę najwyższego: ten istoty wyż rzeczone łatwo uznał za bóstwa niższego rzędu, a zatem za istoty usługujące Bogu monarsze; kto nawykł, że ciała niebieskie, ożywione lub poruszane od bogów niższego rzędu, ostrzegały o przemianie pór roku, i o odmianach w atmosferze : ten nareszcie mógł przystać, że one ostrzegały o losie człowieka. Zdaje się albowiem, iż jak odkryte jedne prawdy prowadza nas do odkrycia drugich; tak nawzajem jeden przypuszczony błąd ciągnie za sobą łańcuch coraz większych fałszów, w miarę im bardziej się oddalamy od prawdy. Póki jeszcze takowe domniemywania należały tylko dd badań filozoficznych, można było łatwiej poznać się na ich złudzeniu; lecz jak tylko przeszły do teologii i podane zostały za prawidła wiary: nie można było nad niemi badać, należało im wierzyć, i wyciągać z nich horoskopy z przekonaniem i ufnością. Nauka nadprzyrodzona podała gotowe prawidła, jak należało dochodzić woli Boga najwyższego za pomocą jego radzców i tłumaczów niebieskich; a kiedy ten, który udawał się po odebranie wyroku, i ten, który go objawiał imieniem Boga, zarówno wierzyli : łatwo było wynaleźć przyczyny, czemu przepowiedziany wyrok nie ziścił się 318 zawsze: raz wina, drugi raz pokuta odmienić mogły wypadek, który powinien był nastąpić. Z samego tedy rozbioru prawideł astrologii sadowej przekonywamy się prawie po oczewistość, że ta zwodnicza nauka jest późniejszym wynalazkiem, stosując go zwłaszcza do nierównie wcześniejszych. Gdyż aby można na tę myśl natrafić, należało wprzód znać dobrze astronomią; wypadało dalej, żeby uwagi nad meteorologia podały złe, czy dobre, prawidła przepowiadania odmian w atmosferze; żeby filozofia, zatrudniona nad dochodzeniem przyczyn tylu skutków, idąc w tém za prawidłami źle zrozumianej analogii, przyznała dusze ciałom niebieskim ; żeby tym duszom przyznała istność niemateryalną ; żeby takowe istoty teologia uznała za bóstwa niższego rzędu; żeby nareszcie wypadła potrzeba utworzyć systema astrologii sądowej, opartej na powyższych przypuszczeniach. Takowej zaś potrzeby nic obudzić nie mogło tylko teokracya, bo ona jedynie potrzebowała zjednać wiarę tym prawidłom, przez które dowiedzieć się można było o woli Boga. Idzie zatem, że teokracya jest stworzycielką astrologii sądowej ; ona upoważniła ją przez dogmata wiary; ona utwierdziła ją przez łatwowierność ludu. Nie materyalizm więc utworzył tę naukę, ale gorsza nad wszystko obłuda. 319 § VI. JAKIE SKUTKI NASTĄPIŁY Z POWSZECHNEGO PRZYJĘCIA ASTROLOGII SĄDOWEJ. Astrologia sadowa jest najbliższą przyczyną upadku astronomii na wschodzie prędko po potopie. — Astrologia sądowa jest przyczyną skażenia pierwiastkowej religii. Za powszechném przyjęciem tej zwodniczej nauki u wszystkich oświeconych ludów na wschodzie, przyjść musiało koniecznie do zaniedbania prac potrzebnych około wydoskonalenia astronomii; a tern samem do zapomnienia najważniejszych tej nauki prawideł, które uratowano w potopie, i które służyć były powinny do jej dalszego wydoskonalenia. Dziwimy się teraz, dla czego Indyjanie i ChińczykoWie, zachowawszy u siebie najlepsze prawidła astronomii, nie tylko nie umieją dać z nich sprawy, ale nawet wcale onych nie rozumieją: lubo tak Indyjanie jak i Chińczykowie posiadają w tym samym doskonałości stopniu zwodnicze prawidła astrologii sądowej, jak je posiadali niegdyś Chaldejczykowie i Egipcyanie. Dziwujemy się dalej: dla czego Chaldejczykowie tak mało postąpili w astronomii, a Egipcyanie ledwie jakie ślady w swych dziejach o niéj zostawili, kiedy tak jedni jak i drudzy blisko około 50 wieków mieli sobie znajomą tę umiejętność? Nie ma się czemu dziwić: nie klima gorące było tego przyczyną; każda umiejętność, około której rozum ludzki nie zatrudnia 320 się więcej, idzie w zaniedbanie i zapomnienie. Astrologia, stawszy się nauką xięży, używała tylko astronomii stosownie do swej potrzeby; uważano bieg ciał niebieskich u Chaldejczyków i w Egipcie, ale tylko w przedmiotach astrologii, za której prawidła nie godziło się przestąpić, bo one były poświęcone religia: i w tym to jedynie widoku czynione prace dostały się nam od ludów rzeczonych, inne wcale zaniedbane zostały. Dla tego też rozbierając prawidła astronomii, osobliwie te, które Indyjanie u siebie dochowali (26), postrzegamy: że ta umiejętność była niegdyś doprowadzona do stopnia najwyższej doskonałości, w jakiej się dziś nie najduje; że Braminowie, którzy te prawidła u siebie dochowali, nie rozumieją ich dzisiaj, i sprawy z nich dać nie umieją. U Tatarów nawet dają się dostrzegać reszty téj umiejętności w niektórych dochowanych peryodach, choć dziś wcale ona zaniedbana została: a przecież xięża Kałmuków posiadają zupełnie naukę astrologii sądowej i nią lud ciemny dotąd zwodzą. Zaraziła ona astronomów alexandryjskich, przeszła do Arabów, a od tych do Europy, i przewodziła nad dowcipami wielu sławnych ludzi, pod ówczas nawet, kiedy astronomia zaczęła się już wracać do pierwszych swych zasad. Nie możemy więc do żadnej innej przyczyny odnieść upadku tej umiejętności na (26) Bailly. Traité de l' Astronomie Indienne. 321 wschodzie, tylko do zaprowadzenia astrologii, do zaprowadzenia mówię w tak poważny sposób, jakiego wymagała teokracya; bo jéj upadek nigdyby podobno u nas nawet nie nastąpił, gdyby jéj religia chrześciańska nie podała za przeciwną swojej nauce. Z czego każdy łatwo wniesie: że ta zwodnicza nauka nie musiała się nam dostać w spadku po owym oświeconym ludu, który w potopie zaginał; lecz była wynaleziona po tej klęsce z potrzeby teokracyi: bo gdyby ona dostała się nam razem z astronomią; prawidła astronomii nie powinny były pójść w zapomnienie, tak, jak nie poszły w zapomnienie prawidła astrologii; owszem jest to nieobojętnym dowodem, że nowa, choć fałszywa nauka, przytłumiła dawniejszą, a z czasem prawidła jéj zrobiła niezrozumianemi. I tak się w samej rzeczy okazuje przez rozbiór dawnej astronomii u wszystkich na wschodzie ludów. Imie nawet téj umiejętności zaginęło : wszystko albowiem, cośmy dostali w téj mierze od dawnych, szło pod nazwiskiem astrologii; bo wszystkie obserwacye czyniono jedynie w celu przepowiadania przyszłości i robienia horoskopów. Wszystkie zaćmienia, wszystkie łączenia się planet z gwiazdami, tém bardziej łączenia się planet z sobą, lub powrót onych na jedno położenie względem ziemi i ekliptyki, zapowiadały dobrą lub złą przyszłość, były strachem lub pociechą dla ludzi; wszystkie peryody, których celu nie za 21 322 wsze dojść możemy, zapowiadały osobliwe odmiany, których z bojaźnią i zupełną wiarą oczekiwano. Upadek astronomii przyniósł dla rozumu ludzkiego niewyrachowane szkody w zatamowanym postępku oświecenia powszechnego, osobliwie co się tycze umiejętności fizycznych. Ale nie na tem kończą się szkody, na które ludzie wystawieni byli. Ta zwodnicza nauka skaziła zupełnie religią pierwiastkową, dała powód do wielu nowych dogmatów, a te do niezliczonych odmian i popraw; za odmianą w opiniach tego rodzaju nastąpiły poróżnienia między narodami, z których przyszło do wzajemnej nienawiści i prześladowania. Wstrzymajmy się jeszcze w tem miejscu od wyliczenia tak okropnych skutków, bo następujące Rozprawy zręczniej nierównie tę prawdę odkryją. Skończymy na tem, jak nam należy mieć się na ostrożności przeciw téj zwodniczej nauce, która swemi pozorami sławne dowcipy złudzić potrafiła, nie tylko w starożytności, ale nawet za naszych czasów. 323 PRZYPISY CZYLI NOTY DO TÉJ ROZPRAWY V, KTÓRE DLA SWÉJ OBSZÉRNOŚCI SĄ PRZENIESIONE NA TO MIEJSCE. 1. Strabo lib. XVI. p. 859 tak mówi: ,,Constituta „est habitatio peculiaris in Babylonia philosophis in„digenis plurimum astronomiam tractantibus, qui Chal„daei appellantur. Sunt ex ils qui e natalibus homi„num eventura iis vaticinari se profitentur, sed a cae„teris non probantur. Est et Chaldaeorum natio, et „Babyloniae regio ab iis habitata, Arabibus et mari „proxima, quod Persicum appellatur. Chaldaeorum A,,stronomicorum genera sunt aliquot. Quidam Orcheni „dicuntur, quidam Bersipeni, et alii complures qui „(ut in sectarum discrimine fieri solet) disceptant, eis,,dem de rebus aliter atque aliter statuunt." To świadectwo dowodzi, że między filozofami chaldejskiemi były wielorakie sekty; że jedni Chaldejczykowie utrzymywali powagę astrologii sądowej, drudzy wcale ją odrzucali : mimo czego xięża babilońscy tłumaczyli statecznie przyszłość podług téj nauki, jeszcze 21* 324 za czasów Alexandra macedońskiego, i później nawet, jak się to da widzieć w następującej nocie. 2. Diodor lib. II. tak o Babilończykach pisze: „Chal„daei Babyloniorum vetustissimi, eum in republica „ordinem tenent, quem Ægyptii sacerdotes sibi vindi„cant. Deorum enim cultui addicti, per omne vitae „tempus philosophante et praecipuam ex astrologia „gloriam nanciscuntur. Interim divinationis magnope„re studiosi, res futuras praedicunt; et vel expiamen„tis, vel sacrificiis, vel incantationibus quibusdam: „averuncationes malorum bonorumque effectiones pro„ducere conantur; auguralis etiam divinationis periti„amhabent, somniaque et prodigia interpretantur. Nec „insolenter aruspicinam factitantes, vera exacte prae„dicere existimantur. At horum omnium doctrinam „non eo modo, quo Graeci his studiis dediti, perci„piunt. Apud Chaldaeos enim per generis seu fami„liae traditionem haec philosophia obtingit, filiusque „a patre illam accepit; ab aliis interim publicis mune„ribus omnino liber. Et quia parentibus utuntur Ma„gistris, fit, ut ea affatim et citra invidiam omnia di„scant, et certiori fide praeceptis attendant. Et dum „a pueris statim disciplinis innutriuntur, praeclarum „in astrologia habitum sibi comparant, tum quod aetas „illa docilis est, tum quod multo tempore studiis in„sudant. Apud Graecos vero plerique magna ex par„ie accedunt imparati, et philosophiam sero attingunt; „operaque aliquatenus huc impensa, quaerendi victus „cura distracti abscedunt. At licet pauci quidam phi 325 „losophiae se palaestrae totos mancipent; hi ipsi ta„men quaestus gratia disciplinae adhaerent, novasque „de placitis maximas disputationes movent, nec fixum „in majorum vestigiis pedem tenent. Quocirca Barbari, „iisdem iugiter inhaerendo firmiter singula percipiunt. „Graeci vero, ex artificio lucrum captando, novas con„dunt sectas, et de maximis inter se opinionibus con„trariis disceptando, faciunt, ut discipuli, sententiis „huc illuc ancipites fluctuent, animique ipsorum per „omnem vitam suspensi dubiique maneant. Nam si „quis maxime insignes philosophorum sectas examinet, „plurimum inter se discrepare et in gravissimis sen„tentiis sibi adversari comperiet." Diodor to gani u Greków, co ich najwięcej zaleca; to chwali u Chaldejczyków, co nie służyło wszystkim filozofom, na różne podzielonym sekty: jakośmy to widzieli w wyż przytoczoném świadectwie Strabona. Lecz co do naszej rzeczy, zdanie Diodora o Chaldejczykach babilońskich jest bardzo ważne; bo on pod tém imieniem nie wszystkich filozofów, lecz tylko samych xięży babilońskich wyobraża: deorum cultui addicti. Ci tedy xięża sławni byli nie tylko astrologią, ale wszelkiego gatunku wieszczbami. „Praeeipuam ex astrologia gloriam nanciscuntur, divinationis magnopere „studiosi res futuras praedicunt, et vel expiamentis, „vel sacrificiis, vel incantationibus : averuncationes „malorum, bonorumque effectiones producere conan„tur; auguralis etiam divinationis peritiam habent, som„nia et prodigia interpretantur." i t. d. Otóż to tacy są FILOZOFOWIE BABILOńSCY PODłUG DIODORA: NIE ZNAł ON 326 zapewne różnicy między prawdziwymi filozofami chaldejskimi, jak ją znał Strabo. Opuścimy tu, co Diodor mówi o kosmogonii chaldejskiej; przytoczymy tylko jego świadectwo co do astrologii, bo ta służy jedynie xiężom kościoła Belusa, w którym było obserwatorium do postrzegania obrotu ciał niebieskich. „Ex longa igitur siderum „observatione, et exacta motuum atque virium cujus„cunque cognitione qua universos praestant mortales „multa hominibus eventura praedicunt. Maximam vero „considerationem, et singularem motus efficacitatem „esse in quinque stellis, quas dii planetas, ipsi vero ,,interpretes nommant; praesertim qui Cronus, id est „Saturnus, Graecis nominatur.... Interpretum nomen „ideo eis tribuunt, quod cum caeterae non errantes „stellae fixae ordinatum habent progressum, hi soli „peculiari suo itinere futura ostendant, deorumque be„nevolentiam hominibus, interpretum loco, enuntient. „Quedam enim ortu, quaedam occasu, nonnulla per „colores, si quis animadvertere velit, protendi ab his „ajunt: dum alias quanta ventorura procella, alias „quanta tempestas imbrium, aut quanta caloris vehe„mentia sit ingruitura, praenuntient. Cometarum quo„que exortus solisque et lunae defectiones, cum terrac „quassationibus et cunctas denique varietates, ab aëre ,,nos ambiente effectas, tam bonas quam noxias, non „solum gentibus, verum et regibus, et privatis quibus„libet, ab his denuntiari. His stellas XXX substitu,,unt, quas deos vocant consiliarios ; quorum dimidia „loca supra terram inspiciant, altera pars infra terram, „res mortalium, et quae in coelo fiant, contemplantes. 327 „Decemque intervallo dierum unum a supernis ad in„fernos, veluti stellarum nuntium ablegari et ab infe „rioribus ad. superiores vicissim unum    Planetarum „uni cuique proprium assignant cursum, qui per di„sparia celeritatis momenta, temporumque spatia exi„gatur. Has stellas plurimum tum boni tum mali ad „hominum generationes et ortus conferre; et ex natu„rae illarum consideratione eventus humanos cogno„sci. Vaticinati sunt cum aliis regibus non paucis, „tum etiam Alexandro, qui Darium bello fregit, ejus„que successoribus Antigono et Seleuco Nicanori, et „recte conjectasse haec omnia videntur. Quae tem„pore magis idoneo speciatim referemus. Privatis eti„am, quid eventurum sit, exponunt tam certo, ut ex„perti pro miraculo humanum excedente modum istud „reputent" i t. d. Otóż to taka była nauka xięży chaldejskich, podług świadectwa Diodora, któreśnry obszernie wypisali, ażeby czytający tem łatwiej się przekonał, że astrologia sądowa składała w Babilonie całą prawie naukę wiary. Wyprzedzalibyśmy się w porządku, jakiśmy naszemu dziełu przepisali, gdybyśmy już w tem miejscu dowodzić chcieli, że astrologia nadała planetom imiona ludzi; że z konstellacyj, idących pod nazwiskiem rożnych zwierząt, zrobiła bóstwa: a tak w samem nawet bałwochwalstwie niepojęte domieściła zawiłości, mieszając razem cześć planet, ludzi zmarłych i zwierząt; tak dalece, że te wszystkie wyznania i obrządki tak się z sobą splątały i takiej nabrały powagi przez czas i naukę sekretną, że tru 328 dno teraz ugadnąć, które z nich są pierwsze, lub które jedne do drugich dały powód? 3. Nie wiemy z pewnością, kto i kiedy podzielił dzień na 24 części; wiemy tylko, że dawniej dzielony był na 60 : obacz w naszej Rozprawie IV. §. II. A ponieważ podział na 60 części wypada oczewiście z powszechnego przyjęcia liczby sześćdzieslątowej do wszystkich robót starożytności, osobliwie co do miary czasu, jakośmy to dowiedli w wyż rzeczonej Roz-prawie; ponieważ liczba 24 nie stosuje się do żadnego innego rachunku czasu, bo wszelako godzina i minuta zostały podzielone na 60 części: zdaje się przeto, że podział dnia na 24 godzin nie wypadł z żadnej potrzeby, ani z żadnej astronomicznej kombinacyi; owszem nie można się omylić, że astrologia sądowa wymyśliła go na ten jedynie koniec, ażeby w porządku planet po słońcu nastąpił xiężyc, jako pozornie okazujący się oczom pospólstwa większym od innych ciał niebieskich, nierównie odleglejszych od ziemi. Tę więc odjąwszy przyczynę, nie najdziemy innej, któraby usprawiedliwiła podział dnia na 24 godzin; a zatem wynalezienie onego przyznajemy astrologii sądowej. 4. W przypisach do Rozprawy IV. pod licz. 9 zadałem sobie pytanie: dla czego u Słowian nazwiska astrologiczne dni tygodnia nie były przyjęte? wszelako to pytanie nie dało się rozwiązać i musiało być 329 odłożone aż do niniejszej Rozprawy; gdzie przekonać się mogliśmy, że zmiana w porządku astronomicznym planet, i nadanie ich imion dniom tygodnia, wprowadzone dopiero zostało z nauką astrologii sądowej. Prawda, że choć niektóre narody nie znały u siebie téj zwodniczej nauki, gdy jednak dnie poświęcone planetom należały razem do obrządków uroczystych, które im wyrządzano jako bóstwom niższego rzędu; przeto ich nazwiska mogły się dostać do wielu narodów z samą teologią i obrządkami religicznemi. Czego najlepszy mamy przykład na Rzymianach, którzy choć długo nie znali astrologii, i ich wieszczkowie obchodzili się sztuką prorocką, wziętą od Hetrusków ; przecież dni tygodnia nazywali podobnie jak Chińczykowie, Indyjanie, Egipcyanie i inne narody, u których kwitnęła astrologia sądowa: to jest podług porządku planet, zaczynając od słońca a kończąc na Saturnie, jakośmy to wyłożyli w texcie. Co bardzo łatwo da się pojąć; gdyż porządek raz przez astrologią zaprowadzony, przyjęty został przez teokracyą, i należał do obrządku tych siedmiu bogów. Nie należy albowiem zapominać, iż choć wszystkie narody, przez teokracyą rządzone, potrzebowały koniecznie pewnego gatunku proroctwa, czyli objawienia woli Boga monarchy; nie wszystkie atoli dochowały astrologią sądową, a niektóre wcale jéj nie znały. Ta zwodnicza nauka rozniesiona została z koloniami owego oświeconego ludu, któremu winni jesteśmy odnowienie astronomii : nie mogła się więc najdować u ludów zdziczałych, które się daleko wcześniej oddzieliły, lub które powstały z kilku osób przypad 330 kiem zabłąkanych. Ile nas historya w téj mierze zapewnie może; łatwowierności takowych ludów nadużywano w sposób daleko zuchwalszy: owi pierwsi Rzymianie dowiadywali się o przyszłości z apetytu kurcząt, bo czegóż sobie nie pozwoliła obłuda! Gdy takowe ludy wyszły za czasem z pierwszej dzikości i barbarzyństwa, zachowały jednak u siebie obrządki, do których nawykły, choć one były mniej łudzące swym pozorem. Astrologia sądowa bardzo nie rychło znana była u Rzymian; za Tyberyusza uważano tę naukę jak wznowienie; astrologów zwano Chaldejczykami, których rząd i wieszczkowie nie cierpieli, a Tyberyusz kazał ich wygnać. Przykład więc Rzymian bardzo objaśnia ten różny przypadek, iż choć niektóre ludy nie znały astrologii; wszelako z nauką teologii i obrządkami religii mogły one wprowadzić zwyczaj nazywania dni podług imion planet: gdyż daleko łatwiej można było rozkrzewić naukę o bóstwie planet, niż naukę astrologii sądowej, która wszelako potrzebowała jakiejkolwiek wiadomości prawideł astronomicznych. Wystawmy sobie jaki lud dziki, a nawet cywilizowany, któryby przez naszych Missyonarzów został nawróconym do wiary chrześciańskiej; takowy lud przyjąłby nasz kalendarz, w którymby nalazł na każdy dzień imie jakiego świętego, nie zastanawiając się nawet nad przyczyną, dla czego te imiona nadane zostały? Ale mógłże być jaki naród, zarażony astrologią sądową, któryby wszelako nie używał imion planet do nazwiska dni tygodnia? Jest to daleko trudniejsze zadanie, dochodząc zwłaszcza tego u Słowian, 331 u których, jakośmy dowiedli, zacząć się musiała ta zwodnicza nauka, i od których wraz z astronomią rozniesioną została po dawnym świecie z koloniami Boehów: co jest rzeczą niewątpliwą; bo lud Bochów jedno jest co lud Chaldejczyków, jakośmy to dowiedli w Rozprawie IV; bo xięża babilońscy, którzy astrologią najwięcej słynęli, byli prawdziwemi Chaldejczykami i przychodniami do Babilonu, jak Braminowie do Indyi. A że Chaldejczykowie przynieśli astronomią do Babilonu, czyli do owego kraju Sennar: musieli więc zanieść i astrologią, bo dawność zaprowadzenia u nich a nawet u Indyjan dwóch tych nauk do jednej czasu należy daty. Wiemy już, że w kraju Bochów było owo starożytne miasto Kabira; zkąd rozeszli się po całej ziemi Kabirowie, czyli nauczyciele i missyonarze, znani u tylu ludów pod różnemi innemi nazwiskami. Choćbyśmy więc utrzymywać chcieli, że Słowianie, którzy się przenieśli na stronę północna Kaukazów, zdziczeli za czasem i zapomnieli zwyczajów swej oświeconej ojczyzny; nie mogli oni zapomnieć nazwisk dni, bo te samem powtarzaniem nie dałyby się wybić z pamięci. Rzymianie, Germanowie i Grecy nawet, przeszli podobnie przez stopnie barbarzyństwa jak i Słowianie. Jeżeli więc Rzymianie, w wczesnych owych czasach początkowej cywilizacyi, przejęli nazwiska dni od Greków i Egipcyan wraz z religią i obrządkami; jeżeli Germanowie zachowali u siebie ten zwyczaj, choć nie przejęli prawideł religii od Egipcyan ani od Greków: za cóż nie najdujemy tego zwyczaju u Słowian, 332 którzy mieli daleko wcześniejszą kommunikacyą z Grekami niż Germanowie. Ponieważ jesteśmy pewni, że astrologia sadowa, pierwsza przewróciła porządek astronomiczny w planetach, i nadała ich imiona dniom tygodnia; przeto dni te musiały się wprzód zwać inaczej, stosownie do podziału czasu, jaki wypadał z prac astronomicznych. Nikt wątpić nie może, żeby rewolucya xiężyca, zwłaszcza tak widoczna w swych pospolitych odmianach, nie była najpierwszą miarą, której użyto do rachunku upływającego czasu. A ponieważ tydzień nic innego nie jest, jak tylko czwarta część tej rewolucyi, uważana bez frakcyi; ponieważ każdy pierwszy dzień takowego tygodnia poświęcony był odpoczynkowi: zaczem nazwano go u Słowian niedzielą, to jest dniem, w którym nic działać nie należy; dzień drugi nazwano poniedziałkiem, albo pierwszym po niedzieli ; dzień trzeci nazwano wtorkiem, albo drugim po niedzieli; dzień czwarty środę, czyli dniem dzielącym tydzień na dwie równe części ; dzień piaty czwartkiem, czyli czwartym po niedzieli; dzień szósty piątkiem, czyli piątym po niedzieli; dzień siódmy sobotą. A że astronomia rozniesiona została po dawnym świecie z ojczyzny Bochów; przeto pierwsze nazwiska tej umiejętności musiały się tworzyć w mowie słowiańskiej, zwłaszcza gdy one tylko jedne stosują się do astronomii, nie przyjąwszy imion astrologicznych. Nim albowiem teokracya wprowadziła cześć planetom wyrządzaną, mogli ludzie obchodzić dzień spoczynku na początku każdej lunacyi; a uroczystość Neomenii była nowym rokiem xięży 333 ca. Że Słowianie dochowali tych astronomicznych nazwisk, jak były używane w pierwszej ojczyznie; dowodem tego jest najprzód: iż wszystkie mowy słowiańskie , które wszelako tak się między sobą rozróżniły, nazywają jednako dni tygodnia; powtóre: że nazwiska miesięcy, w mowie słowiańskiej używane, pokazują pierwszą ich ojczyznę tam, gdzie kli— ma odpowiada zupełnie imionom. Tak np. Kwiecień nie służy krajom najdującym się za oOtym stopniem szerokości, gdzie w tym miesiącu nie mogą jeszcze zakwitnąć drzewa, pola i łąki; lecz krajom najdującym się pod 43° szerokości, gdzie właśnie była ojczyzna Bochów i miasto Kabira. Toż mówić o miesiącu Listopadzie, bo u nas liść z drzewa opada miesiącem pierwej; toż mówić o Grudniu, bo u nas już w tenczas śnieg bywa, kiedy pod 43° ledwie gruda będzie: śnieg zaś powinienby był nadać imie miesiącowi, gdyby te imiona utworzone zostały za 50° szerokości i t. d. Jeżeli zatem nazwiska miesięcy wzięte były z pierwszej ojczyzny Słowian; nie można wątpić, że ztamtąd wzięte zostały i nazwiska dni, na które pierwej pewnie trafiono niż na drugie. Czemuż tedy słowiańskie nazwiska, tak dobrze przystosowane do astronomii, nie zostały przerobione, jak widzimy, na nazwiska astrologiczne, czyli na nazwiska planet? Nie może być inna tego przyczyna, jak tylko, że mowa słowiańska miała już nazwiska dni wprzód, nim Kabirowie utworzyli astrologią sądową, i stosownie do téj nowej nauki dali nazwiska planet dniom tygodnia. A że od Słowian, czyli z kraju Bochów, rozniesiona została ta nowa nauka; przeto nie 334 śmiała ona naruszać dawnego zwyczaju w pierwszej ojczyznie, lecz go dopiero zaprowadziła i rozszerzyła po koloniach, wraz z opowiadaniem dogmatów wiary i z tajemnicami do obrządków użytemi. Każda albowiem nauka, która tworzy się na przypuszczeniach i podawaną być musi jak objawienie nieba, potrzebuje długo wprzód okrywać swe prawidła sekretem, póki one nie nabędą powagi od samej dawności czasu i odległości miejsca. Nie mogła więc astrologia pozwolić sobie żadnego wznowienia, osobliwie w takim kraju, gdzie nauka astronomii i jéj cele były powszechniej znane; gdzie nazwiska miesięcy, odmian xiężyca i dni nawet, były od dawna przyjęte. Choć przeto u Słowian była może w zażyciu astrologia sądowa, tak jak i u innych narodów; wszelako prawidła jéj zostały okryte tajemnicą, nie naruszając wprowadzonych przez astronomią imion. Niespracowany w swych etymologicznych poszukiwaniach Samuel Bogumił Linde usiłował dowieść, że gdy Mars zowie się w dyalekcie Kraińczyków Tor, albo Tork; przeto nasz Wtorek, jako dies Martis, może brać swe nazwisko od tégo planety. Obacz jego Słownik T. I. we wstępie na str. 16. Daruje wszelako, że choć jego pożyteczne usiłowania w zbliżeniu wyrazów do jednego znaczenia, wysoko poważam; w tern jednak miejscu za jego wnioskiem iść nie śmiem: bo gdyby od nazwiska Tor, czy Tork, przyszło wyprowadzać dzień Marsa; należałoby podobną etymologią naleźć w nazwisku dnia każdego, czego trudno dokazać. Wszystkie albowiem pocho 335 dzą od liczb, jakie każdemu z nich służą: i w tym względzie Wtorek nie różni się od Czwartku i Piątku; Poniedziałek bierze swe nazwisko od tego, że pierwszy po niedzieli przypada; Środa, ze dzieli tydzień na dwie równe części; o Sobocie powiemy niżej. Choćby więc Tor, albo Tork, było jedno co Mars; przecież nie daje on nazwiska naszemu Wtorkowi, lecz wyraz liczby wtoréj: bo właśnie nasz Wtorek jest wtórym po Niedzieli, tak jak Czwartek czwartym, Piątek piątym. Chcąc w słowiańszczyznie poszukiwać, zkąd poszły nazwiska planet, a potem bóstw, trzeba się w tem udać do mów wschodnich; lecz nie do tych, które się już zmieniały lub przetwarzały w Europie. Tak dochowany w mowie Kraińczyków bożek Sidek (jak świadczy S. B. Linde w miejscu wyż cytowanem), znaczy słowo w słowo w mowie fenickiéj Jowisza: bo Feniczykowie tem imieniem nazywali planetę, którego my teraz Jowiszem zowiemy. Czeski wyraz Marot zdaje się być podobniejszy do Marsa; zkąd może pochodzi nasz Marzec, jako pora roku, w która pospolicie zaczynały się wojny na wschodzie: czego świadectwa mamy w biblii w księgach królów po wielu miejscach. Tego gatunku poszukiwanie w mowie słowiańskiej byłoby bardzo pożyteczne, boby nas zbliżało do pierwszych nazwisk; wiedzy, że Grecy i Rzymianie są niesłychanie, co do tego, późniejszemi od Chińczyków, Indyjan, Chaldejczyków, Persów, Arabów, Feniczyków i Egipcyan. Ale, wracając do naszej rzeczy, zapyta kto: jeżeli dni tygodnia, dochowane u Słowian, wzięte jeszcze zostały od astronomii i nie podpadły przemia 336 nie, prawie wszędzie przez astrologią sądową wprowadzonej ; zkądże im przyszło nazwać dzień siódmy sobota? Bardzoby się mylił, ktoby rozumiał, że to nazwisko wzięte było od Żydów, którzy dzień spoczynku nazwali u siebie Sabatem. Wiemy albowiem, że Żydzi pochodzą od Chaldejczyków, którzy byli prawdziwi Słowianie, jakośmy to dowiedli w Rozprawie IV; zaczém wyraz, który się dochował u Słowian i u Żydów, musi być początkowo słowiański: co sam porządek dni pokazuje. Uważmy tylko, że dzień odpoczynku zaczynał się najpierwej od święta Neomenia, czyli od nowiu xiężyca; z czego wypada że gdy w ciągu całkowitej jego rewolucyi naznaczono cztery takowych świąt: naznaczono je podobnie na początek każdej lunacyi. I tak się właśnie pokazuje z porządku dni u Słowian, że pierwszym jest niedziela, po której idzie po-niedziałek; i tak dalej aż do dnia siódmego, którym jest sobota.— A że właśnie Żydzi, podług kosmogonii Mojżesza, obchodzą dzień siódmy za dzień spoczynku; przeto oczewiście widać, że oni to nazwisko gotowe już od Słowian wzięli, i jako poświęcone dniem siódmym wiernie dochowali, Abyśmy się o tem przekonali, trzeba dobrze pojąć, co znaczy ten wyraz, i jak niegdyś powszechnie był używany?— Sabat, Sabaton, Sabaot, są to wyrazy należące do obrządku świąt Bachusa i Cerery eleuzyńskiej, w języku hebrajskim takim, jaki dziś znamy, to jest, jaki Żydzi przynieśli do Palestyny po siedmdziesiątletniej niewoli w państwie babilońskiem, osobliwie zaś w krajach Medyi i w gó 337 rach Kaukazu. Sabaoth znaczy zastępy, wojska albo oczekiwanie: tak Deus Sabaołh znaczy Bóg zastępów; zaczém to co zastępuje, następuje, albo czego nastąpienia oczekiwamy, lub wyglądamy, może się zwać Sabat, Sabaton. I w tym to sensie owi gotujący się do obchodzenia święta Cerery, albo mający być przypuszczeni do tajemnic, przepędzając noc całą w kościołach, ażeby z punktem zaczynającego się dnia obchodzić natychmiast święto uroczyste, powtarzali w swych pieniach żałobnych Sabathon. Z czego idzie, że Sobota, czyli dzień siódmy, znaczył w samej rzeczy oczekiwanie i gotowanie się do owego dnia uroczystego, poświęconego spoczynkowi: co nawet da się pojąć w mowie niemieckiej, gdzie sobota zowie się Son-Abend, jak gdyby chciał mówić wieczór, albo wigilia do dnia słońca. Jakoż innego znaczenia temu wyrazowi, ani w mowie chaldejskiej, ani w żadnej innej oryentalnej naleźć nie można: i nigdy on nie znaczy samego święta, jakby powinno być, gdyby dzień siódmy od pierwszych początków był dniem spoczynku. Jaśniej to jeszcze pojmiemy, rozbierając z uwagą; że jak nów, tak i następujące kwadry, były to święta postanowione z początku na pilnowanie odmian, później na cześć xiężyca; bo koniec tych przedziałów ustanowiony był do rachunku całej rewolucyi tego planety. Wiemy że na nowiu ukrywa się wprzód xiężyc w promieniach słonecznych, nim się da widzić oczom naszym; ci więc, którzy oczekiwali na jego oglądanie, aby go z uroczystością powitać, odprawiali sobotę, czyli wigilią, bo to na jedno wychodzi. Gdy później zaczęto 22 338 dostrzegać związku pór roku z obrotem słońca, czyli w samej rzeczy z obrotem ziemi około téj najświetniejszej gwiazdy; nastały równie soboty, czyli oczekiwania na porównanie lub przesilenie dnia z nocą. Zgoła święto każdej lunacyi, każdego nowiu, każdego porównania lub przesilenia dnia z nocą, miało swoją szczególna sobotę, czyli oczekiwanie. Był to w samej rzeczy kalendarz praktyczny, i bardzo łatwy do spamiętania wszystkich odmian, które sprawował na ziemi xiężyc lub słońce. Rachunek dni jednej łunacyi powtarzał się co tydzień, zaczynając od święta odpoczynku, a kończąc na dniu oczekiwania podobnego święta, czyli na sobocie. Na początku każdego nowiu obchodzono święto, które także miało swoją sobotę, czyli oczekiwanie na wydobycie się xiężyca z promieni słonecznych. Daleko jeszcze uroczystsze były święta porównania lub przesilenia dnia z nocą, które znowu miały swoje soboty. Solstitium zimowe i Æquinoctium wiosniane są teraz poświęcone uroczystościom chrześciańskim; dla czego lud, zajęty nowémi świętami, zapomniał zupełnie dawnych obrządków. Lecz gdy Solstitium letnie nie ma żadnych wielkich świąt chrześciańskich, któreby na ten sam czas przypadały: pospólstwo, wierne zawsze dawnym zwyczajom, dochowało u nas święto największego zbliżenia się do nas słońca, do którego to święta z wielką wesołością obchodzi sobótkę, czyli oczekiwanie, albo wigilią. Obrządek uroczysty samego święta ustał z upadkiem bałwochwalstwa i pogańskich kapłanów; lecz zachowała się ta część zabaw wieczornych, na 339 które zgromadzał się lud, aby był w gotowości do powitania słońca, przychodzącego na ostatni punkt naszego zwrotnika. W tę to sobotę zgromadziwszy się, zapalają ogień, około którego dziewczęta i chłopięta tańcują i przezeń przeskakują, wśród pienia, muzyki i obrządków wesołych, trwających aż do samego wschodu słońca. Noc, pod ówczas najkrótsza, prędko wśród radosnej zabawy przemija. Imie tych sobótek uwiecznił Kochanowski w swych pieśniach: i bardzo sprawiedliwie ; gdyż ten obrządek z czasem zaginąć może, i zrobi jeszcze trudniejszém dojście, co znaczy u Słowian sobota? Mnie powiadano, iż w niektórych miejscach, dochował się zwyczaj bez zrozumienia powodu, że skakająćy przez ogień powinni byli do trzech razy powtarzać słowo sobota: coby dowodziło, iż ten obrządek musiał mieć jakiś stosunek do obrządków tajemnic Bachusa i Cerery, lubo sobótki polskiego ludu były bardzo trzeźwe i obyczajne. Pod tern gotowaniem się do Solstitium letniego można sobie wyobrażać co się podoba: np. owe dogmata o Sabeizmie i podobne inne; mnie się wszelako zdaje, że to był najstarożytniejszy kalendarz, tak rozporządzony przez święta uroczyste, aby lud nie zapominał o odmianach xiężyca i porach roku słonecznego: co właśnie im przypominały święta lunacyi, czyli niedziele, święta nowiu czyli Neomenia, święta porównania i przesilenia dnia z nocą. A że takowe święta przypadały na taki podział dni, w które nie wchodziła frakcya; przeto astronomia zapobiegając, aby rachunek czasu był porządny, wprowadziła na to różne peryody, które w téj nau 22* 340 ce zwano wielkim rokiem, a w obrządkach religii Jubileuszami: co obszernie wyłożyliśmy w Rozprawie IV. Jak święta miesiąca miały swoje soboty małe, tak święta słońca miały soboty wielkie. Sobótki naszego ludu odbywają się przez trzy wieczory; wiemy zaś, iż z bardzo starożytnego zwyczaju dochowane sa u nas quatuor tempora, które także chrześcianie przez trzy dni obchodzą, a które swém ułożeniem zbliżają się zawsze, albo do porównania albo do przesilenia dnia z nocą. Do owego znowu wielkiego roku większe jeszcze robiono przygotowania: były narody, które w roku Jubileuszu nie uprawiały roli, dłużnikom darowali ich długi, i tym podobne inne miłosierdzia sprawy wyrządzać byli obowiązani. Coby jednak znaczyła w mowie słowiańskiej sobota? zdaje mi się, iż to jest wyraz złożony ze dwóch, jak gdyby chciano mówić sobie-robota, że ten dzień oddany był szczególnemu zatrudnieniu około własnych potrzeb. W pierwszych owych początkach wzrastającej ludności, kiedy jeszcze ludzie dzielili się na familie i pokolenia; praca ich była spólna i zależała od rozrządzenia pierwszej głowy całej familii lub pokolenia; taka więc familia, pracując razem przez cały tydzień na spólne dobro, ostatni dzień zostawiała wolny potrzebom każdego, w którym każdy na siebie tylko robił: i taki dzień nazwano sobierobotą; czyli przez skrócenie sobotą. Zwyczaj takiego spólnego życia dochował się dotąd w królestwie Sławonii i w przyległych prowincyach, trwa w Mało-Rossyi między familiami kozackiemi; a nadużycie tego zwyczaju dało może początek niewoli 341 u niektórych Słowian, gdzie rolnik pracować musiał na pana cały tydzień, i ledwie miał wolna dla siebie sobotę. Wszystkie nadużycia i przywłaszczenia wzmagają się stopniami, tak, iż ten, którego praw nadużywają, nie poznaje i nie czuje, jak się zmienia stan jego, jak ze współpracownika przechodzi na niewolnika.      Wyraz niedziela, przystosowany teraz do pierwszego dnia w tygodniu, nie stosował się pewnie do dnia słońca, lecz do dnia lunacyi, w tenczas zwłaszcza, kiedy pierwszy raz był ustanowiony; ale gdy lunacya jedna po drugiej następować musi z frakcyą dnia, czyli wyraźniej mówiąc, w dni 7 godzin 9: przeto raz ustanowione niedziele, musiały być przystosowane później do dnia nazwanego imieniem jakiego planety: i tu już zaczynają się ustawy wynikające z dogmatów starej teologii. Tak ludy, u których dzień odpoczynku, czyli niedziela, przypadała na dzień słońca, należą do sekty Sabeizmu, która zdaje się być z sekt najdawniejszą; ludy, u których niedziela przypada na dzień Venusa, są sekty późniejszej, która wprowadziła dogmata o duszy uniwersalnej, i zbliżyła się bardzo do materyalizmu, oddając cześć bóstwu pod imieniem Wenery niebieskiej. Ta, sekta musiała się najdować i między zdziczałemi ludami, bo takiemi byli niegdyś Germanowie, u których dzień Venusa czyli nasz piątek, zowie się Freytag, albo dzień wolny: co znaczy w samej rzeczy niedzielę, choć się teraźniejsi Niemcy nad tem nie zastanawiają; a co dowodzi, że ludy różne nie razem i nie dla jednych przyczyn zdziczały, tak jak potem nie razem 342 do cywilizacji wracały. Nareszcie ludy, u których niedziela przypadała na dzień Saturna, były sekty najpóźniejszej, która uważała całą budowę świata za przedwieczna, a ogień, powietrze i wodę za piérwsze pierwiastki wszystkich istot: był to zupełny materyalizm. Ta sekta najwidoczniej utrzymywała się w Syryi, Fenicyi, Arabii i indziej; dzieliła się ona na różne gałęzie, dając pierwszeństwo jednemu lub drugiemu, jak zwano, elementowi. Ale o tem gdzie indziej mówić nam wypadnie; tu dosyć jest uważyć: 1) Że porządek nazywania dni u Słowian jest prawdziwie astronomiczny, a zatem najdawniejszy; gdy jednak nasza niedziela przypada dziś na dzień słońca, tak jak było i u Rzymian : przeto widać, że Słowianie nie byli wolni od zarazy astrologii sadowej, choć jej imion do nazwiska dni tygodnia nie przyjęli. 2). Że różne dni w tygodniu, poświęcone na dzień spoczynku, choć nie przewróciły porządku astrologicznego w nazwisku dni tygodnia, pochodzą jednak od reform w opiniach teologicznych. 3) Ze Mojżesz, obrawszy sobotę za dzień spoczynku, nie szedł ani za przyjętym zwyczajem sekt różnych, ani za zwyczajem astrologicznym; lecz obrał dzień tygodnia astronomiczny, to jest ostatni lunacyi: bo tak wypadało zjego układu kosmogonicznegó, że ten dzień uroczysty powinien był być ostatni, nie pierwszy. 343 MATER YE WAŻNIEJSZE W TÉJ ROZPRAWIE OBJĘTE. §. I. JAKIE BYĆ MOGŁY PRZYCZYNY MAŁEGO POSTĘPKU ASTRONOMII PO POTOPIE. Stronica. Bailly składa tę przyczynę na niezdolność narodów, które osiadły w klimacie gorącym………………………………… 275. Zdanie jego nie czyni zadosyć trudności……………………… 276. Stan ludzi i ich wyobrażeń po potopie………………………... 277. Pierwsze wieki po potopie musiały być płodne w wiele nowych układów…………………………………………………….. 279. Powód do układu astrologii, i jej dawność……………………. 280. Podobniej jest, żo astrologia zaczęła się już po potopie……… 281. §. II. O ASTROLOGII WEDLE JEJ PRZEDMIOTU: A NAJPRZÓD O ASTROLOGII NATURALNEJ. Co jest przedmiotem astrologii naturalnej i sądowej?................ 283. Astrologia naturalna zatrudniała się około przedmiotów z rozsądkiem zgodnych………………………………………….. 284. Dawni stosowali odmiany powietrza do drogi słońca na ekliptyce…………………………………………………………... Dla czego do tej nauki wprowadzono postrzeganie wschodu i zachodu pewnych gwiazd?...................................................... 285. Jak wiele starożytni pracowali około dojścia odmian w powietrzu?    286. Jak ta nauka, nie źle zaczęta, skażoną została przez niewiadomość?..................................................................................... 288. 344 §. III. O ASTROLOGII SADOWEJ, CZYLI PROROCKIEJ. Stronica. Astrologia sadowa nie jest owocem niewiadomości…………… 289. Astrologia sadowa jest układem jakiego dowcipu    291. Bailly mniema, że astrologia prorocka poszła z układu materyalizmu         292. Uwagi nad mniemaniem Bailły       293. Astrologia naturalna wzięła swój początek od astronomii……... 294. Jak się tworzyła astrologia sądowa ?        295. Astrologia sądowa zaczęła się w pierwszej ojczyznie uratowanych po potopie ludzi  296. Jéj układ potrzebny był teokracyi………………………………. 297. §. IV. ASTROLOGIA SĄDOWA WPROWADZONA ZOSTAŁA Z POTRZEBY TEOKRACYI. Astrologia sadowa nie jest układem filozofii, lecz układem teokracyi ...       298. Powody, które posłużyły teokracyi do utworzenia takowego układu………………………………………………………… 299. Jakie widzimy powody w zaprowadzeniu wszystkich innych gatunków przepowiadania przyszłości; takie były i w zaprowadzeniu astrologii sądowej.      300. U wszystkich narodów sami tylko xięża zatrudniali się astrologią sądową        ……. 302. §. V. PRAWDZIWY CEL WPROWADZENIA ASTROLOGII SĄDOWEJ, WYDOBYTY Z JEJ WŁASNYCH PRAWIDEŁ. Jak astrologia sądowa nazywała planety i niektóre gwiazdy w swej nauce? i dla czego?....................................................... 304. Zkąd poszedł zwyczaj dzielenia czasu na tygodnie? i jak dawno?              305. 345 Stronica Jak astrologia sądowa przemieniła dawne nazwiska dni tygodnia? i jak przez tg zmianę dała powód do wielu w teologii błędów?.    306. Astronomia nadała planetom imiona królów Libyi, z. familii Bochów    310. Jak astrologia sądowa użyła tych samych imion do swej nauki.. 314. Z wielu osobnych przypuszczeń w różnych naukach utworzyła się nauka astrologii sądowej     ... 315. Astrologia sądowa zdaje sie być raczej tworem długiego pasma błędów, nie zaś wynalazkiem jednej przewrotnej głowy 316. Przez jakie wyobrażenia przechodzić wprzód trzeba było, aby natrafić na mniemaną potrzebę utworzenia astrologii sądowej 318. §. VI. JAKIE SKUTKI NASTĄPIŁY Z POWSZECHNEGO PRZYJĘCIA ASTROLOGII SĄDOWEJ. Astrologia sądowa jest najbliższą przyczyną upadku astronomii na wschodzie prędko po potopie        … 319. Astrologia sądowa jest przyczyną skażenia pierwiastkowej religii…………………………………………………………… 322. 347 ROZPRAWA VI. OBRAZ HISTORYI FILOZOFII NA WSCHODZIE OD WCZESNYCH JEJ POCZĄTKÓW; A W SZCZEGÓLNOŚCI O UKŁADACH KOSMOGONICZNYCH I DOGMATACH TEOLOGICZNYCH, NA KTÓRYCH ZASADZAŁO SIĘ PRAWODAWSTWO DAWNYCH LUDÓW. §. I. O POCZĄTKU I DAWNOŚCI FILOZOFII, O JEJ WIELKICH CELACH I DOBROCZYNNYCH SKUTKACH. Mniemania o początku filozofii.— Jak dawna jest filozofia? i czém się najprzód zatrudniała. — Mniemania ludów zdziczałych o przyczynach niektórych nadzwyczajnych zdarzeń.— O przyczynie grzmotów, błyskawic i piorunów. — O przyczynie zaćmienia xiezyca i słońca. — O przyczynie trzęsienia ziemi. — O przyczynie pokazywania sie zorzy północnej. — O przyczynie pokazywania się tęczy. — Takowe marzenia nie zasługują na imie filozofii. — Co jest prawdziwa filozofia? i jaki jej przedmiot? — Filozofia była już w stanie doskonałości przed powszechna potopu klęską. — Jak można przekonać się o doskonałości filozofii przedpotopowej? Potrzeba i ciekawość były niewątpliwie pierwsza dla człowieka pobudką, że w miarę, jak obeznawał 348 się z otaczającemi go natury widowiskami, jak dostrzegał w nich wielorakie odmiany, badać zaraz musiał: co za stosunki mieć one mogły względem niego, i względem tylu różnych jestestw? oraz dla czego tak były a nie inaczej ?— starał się on mówię dochodzić przyczyny i celu ich bytu. Badania tego gatunku, będąc istotnym przedmiotem filozofii, dały powód wielu pisarzom do wniosku, że człowiek, od pierwszych swych początków, był zaraz filozofem. A że niewątpliwie zacząć on musiał od uważania skutków, które prosto działały na jego zmysły; przeto pierwsza owa filozofia, którą mu przyznawano, była raczej pewnym gatunkiem fizyki, czyli dostrzegania przyczyn szczególnych skutków pod zmysły podpadających. Lecz cóż to była w samej rzeczy owa pierwsza fizyka? Nie możemy tego dojść z pewnością przez dowody z historyi wydobyte; musimy więc szukać przekonania w tej mierze przez uwagę nad stanem aktualnym ludów zdziczałych i w grubej niewiadomości zanurzonych, u których dają się dostrzegać ślady rozumowania nad przyczynami pozornego zamięszania w porządku przyrodzonym; jak np. w dochodzeniu przyczyn, zkąd mogą pochodzić gwałtowne burze, grzmoty i pioruny, zaćmienia xiężyca i słońca, trzęsienie ziemi, lub pokazujące się na niebie nadzwyczajne widowiska, i tym podobne zdarze 349 nia.— Zbierając w jedno, co o tern naleźć możemy w opisie różnych podróży i w świadectwach historycznych o dawnych ludach ; mniemania ich o przyczynach skutków wyż wyliczonych są następujące: Podług zdania mieszkańców Kamczatki, grzmoty pochodzą od rozpuszczonych włosów na głowach duchów powietrznych, któremi w ówczas wiatr porusza. U ludów dzikich północnej Ameryki utrzymuje się mniemanie, że grzmoty pochodzą od walki między duszami zmarłych. Błyskawice, grzmoty i pioruny wydawały się dawnym Europy mieszkańcom, a nawet niektórym teraźniejszym Rossyi ludom, podobnie jak Grekom i Rzymianom, że były rzucane przez bogów, na znak ich łaski lub gniewu, a to podług okoliczności, które przypadkowi towarzyszyły. Tunguzom i Euratom zdaje się, że podczas nawalnéj burzy słyszą groźbę złośliwych bogów, chciwych na krew ludzką. Kałmucy rozumieją, iż wśród błyskawic i grzmotu widzą duchy złośliwe, uganiające się za smokiem. Grenlandczykowie rozumieją przeciwnie, że to jest bitwa dusz z gwiazdami. Mieszkańcy Chili utrzymują, że właśnie w tenczas dusze ich poprzedników wychodzą ze zwyczajnego swego mieszkania na inne miejsce, zkądby dać mogły pomoc swym spółrodakom, i walczyć obok nich, przeciw spólnym ojczyzny nieprzyjaciołom. 350 Mieszkańcy Andaluzyi rozumieją, że zaćmienie xiężyca lub słońca skutkiem jest ich bitwy z niebem. Mieszkańcy zaś wysp Tornant, Madagaskar i Sumatra, mniemają, że zaćmienie pochodzi od wszczętych kłótni między ciałami niebieskiemi, które usiłują zniszczyć się nawzajem. U ludów, nad brzegami Oreneque, zaćmienie zapowiada śmierć xiężycowi; a Peruwianie i Huronowie dodają, że gdyby xiężyc w tym przypadku umarł, mógłby upaść na ziemię i zniszczyć wszystkich ludzi. Mieszkańcy Ameryki północnej rozumieją, że w czasie zaćmienia, uganiają się za słońcem lub xiężycem psy, rysie, tudzież inne potwory, chcąc schwytać te ciała niebieskie i one pożreć. Persowie, Arabowie, Indyjanie, Chińczykowie, Grecy nawet i Rzymianie, wystawiali sobie owe smoki, olbrzymy, albo duchy złośliwe, które w czasie zaćmienia zasłaniały słońce lub xiężyc; z czego przepowiadali choroby, śmierci różnych osób, i inne nieszczęśliwości publiczne. Trzęsienie ziemi, jako w swych skutkach najokropniejsze, nabawiało zawsze bojaźni wszystkich ludzi; gdy jednak szukać zechcemy przyczyny tak straszliwego wydarzenia: najdziemy u Kamczadalów, że to jest bóg podziemny, który przechodząc się, sprawuje to ziemi wzruszenie; przeciwnie u mieszkańców dawnej Skandynawii, był to ów bóg zły, który, przykuty do skały od boga dobrego, sili się 351 potargać łańcuchy, a szarpjąc onemi wzrusza całą powierzchnią naszej kuli; u mieszkańców Chili każde trzęsienie uważa się jak wydarzenie zapowiadające bliski potop. Grenlandczykom zdaje się, iż w Zorzy północnej widzą tańcujące dusze zmarłych; przeciwnie, ludom wschodnim zdaje się, iż to są ucierające się wojska niebieskie, pałające płomieniem miecze i wozy ogniste. Tęcza wydawała się dawnym mieszkańcom północy jak most prowadzący z ziemi do nieba; wyobrażenie zupełnie zgodne z całą ich mitologią; — Kamczadale przeciwnie mówią, że to jest nowa suknia, którą na siebie przywdziewa duch powietrzny; ludy zaś rossyjskie mniemają, że tęcza pije i wciąga w siebie wodę z morza, rzek i stawów.— Wszystkie takowe zdarzenia, psując porządek w wyobrażeniach pospolitych, do których owi ludzie nawykli, obudzają w nich imaginacyą przez samo zadziwienie; imaginacya zaś tworzy wnioski tak nadzwyczajne, jak są przedmioty, które ją zajmują, a które ona swym nieporządkiem nierównie bardziej przewyższa. Z przytoczonych przykładów łatwo dojść możemy rzetelnego stanu owej pierwszej filozofii, która od wczesnych początków zatrudniała się około dochodzenia przyczyn samych skutków fizycznych, a z tego wziąść miarę dalszego jej postępku w przedmiotach nierównie trudniejszych, gdzie szło o wydo 352 bycie prawd ogólnych. Dla czego, zastanawiając się z pilną uwagą nad stopniami, przez które przechodzić musi rozum ludzki, w wynalezieniu osobliwie jakiej umiejętności przez się umysłowej; nie możemy na moment przyznać imienia filozofii owym marzeniom, które sobie niewiadomość tworzy, lub które łatwowierność bez braku przyjmuje, gdy zwłaszcza w nich najdujemy takie przyczyny, które nie należą nic do wyobrażeń początkowych, jakie człowiek mógł pojmować w stanie swej pierwszej niewiadomości ; lecz do takich, jakie nabyta, a później zepsuta wiadomość nastręczać mogła. Prawdziwa filozofia jest ostatecznym wypadkiem wszystkich umiejętności fizycznych; gdzie się te kończą, tam ona dopiero z pewnością zaczyna, i nie można jej inaczej uważać, tylko jak owoc największéj dojrzałości rozumu ludzkiego. Nie jest zatem filozofia pierwszą z liczby umiejętności, które człowiek wynalazł; poprzedzić ją musiały daleko wcześniej matematyka, fizyka i astronomia: a gdy te oswoiły go wprzód z tylu dostrzeżonemi prawdami; w tenczas dopiero, zachwycony jednostajnym w całej naturze porządkiem, zaczął trafiać od przyczyn szczególnych do ogólniejszych, aż nareszcie zbliżył się do odkrycia pierwszej i powszechnej; w tenczas mówię, wziął się on do ugadnienia układu całego świata, podług którego starał się wyobrazić sobie          353 pierwszy jego początek. — Odkrywszy porządek fizyczny w całej naturze, szukał dalej dla siebie porządku moralnego, nalazł go, i wydobył z niego potrzebne dla swego rodu prawa, które dały mu uczuć, że jest istotną, choć przemijającą cząstką, należącą do niezmiernej świata całości; że jest spojony z tym wielkim łańcuchem skutków i przyczyn, którego ostatnie ogniwo kończy się w ręku owej pierwszej przyczyny. Filozofia tedy, stanąwszy na najwyższym szczycie swéj doskonałości, dała dopiero poznać człowiekowi prawdziwe jego przeznaczenie. Ona utworzyła owych pierwszych prawodawców, za których przepisami poszedł cały ród ludzki; ona utworzyła teologów, dawszy przez swą naukę sankcyą prawom wydobytym z porządku fizyczno-moralnego, doszedłszy zwłaszcza, że one idą od powszechnego sprawiedliwości źródła, od pierwszej mówię przyczyny wszech rzeczy. I taka to dopiero nauka sprawiedliwie mogła być nazwana filozofia, czyli zamiłowaniem mądrości, jak ją Grecy skromnie nazywali. Zważając dalej, w jak doskonałym stanie najdowały się umiejętności fizyczne i matematyczne przed potopem, które wszelako poprzedzić musiały filozofią; zważając, że prawdy umysłowe i moralne, doprowadziły ludzi do religii tak czystej w swej nauce i obrządkach, jeszcze przed tą okropną klęską: zna gleni jesteśmy wyznać, że dawność filozofii nowym 23 354 jest dowodem nierównie wcześniejszych początków umiejętności fizycznych, niż sobie wyobrazić mogliśmy, pisząc o tem w Rozprawie IV. Bo jeżeli sama astronomia nie mogła dojść do stopnia doskonałości, na jakim ją najdujemy w owym czasie, tylko w spółeczności osiadłej i ucywilizowanej, która jedynie potrzebować mogła tak doskonałej miary czasu upływającego i upłynionego, która do wynalezienia takowej miary starczyć już mogła potrzebną pomoc w różnych kunsztach i rzemiosłach; łatwo sobie wyobrazić możemy, jak daleko ucywilizowana być musiała owa spółeczność, która miała dość czasu i wygód, aby się zatrudniała około dochodzenia prawd przez się umysłowych, która z uwag nad porządkiem fizyczno-moralnym wyciągnęła dla siebie prawa, i dała im sankcyą, opartą aż na wyobrażeniu o pierwszej przyczynie. Cóż mówić o owych najdelikatniejszych przypuszczeniach; które wprowadziły wyobrażenie o dwóch różnych istnościach w całej naturze, tudzież w pojmowaniu natury jestestw organicznych! co mówić tern bardziej o przypuszczeniu owej myśli, że siła indywidualna organiczna, którą nazywamy duszą, nie umiera po śmierci człowieka! Nie wdajemy się bynajmniej w badanie, czyli te przypuszczenia filozofia dowiodła; dość na tem, że najdując je niezmiernie dawnemi, przyznać musimy, iż są tworem owych czasów, kiedy społeczność ludzka 355 przyszła do takiego stopnia wygód w zaspokojeniu swych potrzeb, że się mogła już zatrudniać najdelikatniejszémi badaniami umysłowemi, i na nich nawet opierać swoje prawodawstwo; że w ówczas były już wielkie dowcipy, które, przedarłszy się za granice zmysłów, mogły się ośmielić na tak trudne do pojęcia przypuszczenia, i ustanowić je za prawdy społeczności ludzkiej użyteczne. Teologia i religia sa tworem tego najdawniejszego prawodawstwa, ktdre ludziom filozofia nadała; za jej dobroczynnym wpływem skrzętność rządu staje u drzwi każdego ucywilizowanego człowieka, i nie przestępuje za prdg jego mieszkania; religia zaczyna być dozorcą jego domu i jego sumienia, a z takowego najrozumniejszego moralności układu zarówno korzysta osobista swoboda człowieka, i społeczność towarzyska, zwłaszcza, gdy oba te rządy, sumienia mówię i spółeczności, podają sobie nawzajem ręce dla dobra i szczęśliwości rodu ludzkiego. Dodajmy do tego owe pociechy, ktdremi filozofia oświecony umysł zasilą; dodajmy owe nadzieje, ktdremi religia pokrzepia cierpliwość cnotliwego człowieka: a będziemy mieli zupełny obraz tych wielkich dobrodziejstw, które jesteśmy winni prawdziwej filozofii od pierwszych jéj początków. Ale tak przyjemny obraz dobroczynnych filozofii celów i skutków zakryła przed naszemi oczyma po 23* 356 wszechna potopu klęska. Prawidła téj ważnej umiejętności, służące za wzór do poszukiwania prawd najtrudniejszych, nie dały się z ta łatwością zachować, jak np. owe astronomii i matematyki, które uratowali ludzie w tylu pozostałych pracach ; ho te po upłynionéj wielu wieków liczbie mogły być na nowo sprawdzane, przez samo postrzeganie obrotu ciał niebieskich, i przez rachunek do tych postrzegań stosowany; przeciwnie, prawidła filozofii, jako wszystkie z natury swojéj umysłowe, będąc raz utracone nie mogły być na nowo odkryte: kosztowało to blisko 38 wieków, nim rozum ludzki zdołał je odkryć na nowo; kosztuje przeszło 20 wieków, a jeszcze dotąd zgodzić się nie może na ich jednostajność. Chcąc zatem wyobrazić sobie te szanowne reszty prac filozoficznych przed potopem, nie myślimy ich szukać w zupełnym rozbiorze źródeł naszego pojmowania; co zamierzamy wystawić, jest tylko dostrzeżeniem kilku prawd i przypuszczeń, które będąc spólne narodom ucywilizowanym i zdziczałym od najwcześniejszych początków, nie mogą być inaczej uważane, tylko jak prace owéj filozofii przedpotopowej: bo jakiż im można naznaczyć początek, gdy uważymy zwłaszcza, że one są dziedzictwem ludów tyle między sobą różnych, przedzielonych tak odległemi oceanami, mieszkających na ostatecznościach dawnego lub nowego lądu, nie mających żadnego między sobą 357 związku. A ponieważ nie możemy iść więcej za porządkiem owej pierwszej filozofii, przeto obieramy sobie taki, jaki nam wystawia prosty porządek tworząch się wyobrażeń w głowie każdego człowieka. §. II. JAK SIĘ TWORZYŁA FILOZOFIA? I PRZEZ JAKIE STOPNIE PRZECHODZIŁA DO SWEJ DOSKONAŁOŚCI? Pierwszym stopniem postępku filozofii była droga porównania. — Drugim stopniem postępku filozofii była analogia czyli podobieństwo. — Trzecim stopniem postępku filozofii było dochodzenie przyczyn szczególnych i ogólnych, i dojście do odkrycia przyczyny pierwszej. — Czwartym stopniem postępku filozofii było uznanie różnicy w materyi i w jéj ruchu.— Piątym stopniem postępku filozofii było uznanie dwóch istności, to jest materyalnéj i niemateryalnéj. — Szóstym stopniem postępku filozofii było odkrycie różnicy między istotami niemateryalnemi. — Siódmym stopniem postępku filozofii były przypuszczenia, które wyciągano z analogii.— Filozofia, zacząwszy używać przypuszczenia, postąpiła aż do nauki o początku świata. — Filozofia utworzyła układ porządku świata fizycznego. Kiedykolwiek raz pierwszy zastanawiał się człowiek nad sobą samym i otaczającemi go przedmiotami, czyli do podobnych badań znaglała go potrzeba, czy zachęcała ciekawość; uważając siebie za punkt pierwszy, do którego wszystkie inne stosować wypadało, musiał on pewnie na tę natrafić drogę, że wszystko z nim samym porównywać należy, aby dojść, czém jedne przedmioty są do niego podobne, lub czem inne od niego się różnią.— Zaczynając od siebie, a spo 358 glądając na podobnych sobie ludzi, widział, że oni mieli tez same znaki życia, posiadali podobną jemu siłę ruchu, myśleli jak on, tworzyli wyobrażenia, tłumaczyli je za pomocą mowy i t. d. Spoglądając na wielorakie zwierzęta, widział w nich toż samo życie, tenże sam ruch, lecz nie dostrzegał jednakiej z swoją postaci, ani zdolności tłumaczenia swych myśli przez mowę. Spoglądając na drzewa, krzewy i rośliny, dostrzegł w nich pewne znaki życia i rośnienia, ale nie widział władzy samowolnego ruchu. Rozpatrując się dalej, natrafił na wielorakie Inne jestestwa, które trwają w jednym stanie swego ukształcenia, i trwałyby nieskończenie, gdyby onych jaka zewnętrzna przyczyna nie poruszała, lub nie psuła. — Porównywając mówię te wszystkie jestestwa z samym sobą, wniósł, że jedne są żywe, drugie martwe czyli bezwładne; że jestestwa udarowane życiem, jedne mają ruch samowolny, drugie go nie mają; że te, które mają ruch samowolny, różnią się jeszcze od człowieka przez niedostatek mowy, któraby była zdolną oddać wszystkie wyobrażenia myślne. Ta droga przyjścia do znajomości jest pierwsza i wrodzona każdemu człowiekowi; postępują nią wszystkie ludy w obeznaniu się z przedmiotami, na które co moment natrafiać im przychodzi. Zachodzi jednak różnica między człowiekiem poczynającym zastanawiać się nad przedmiotami, któ 359 re go otaczają, a tym, który postępując w dalszém obeznaniu się z niemi, zaczyna badać, dla czego te rzeczy są tak a nie inaczej? Pierwszy bowiem, nalazłszy owe podobieństwo lub różnicę w przedmiotach już poznanych, nie bada więcej, ale we wszystkich innych postrzeżeniach sądzi przez analogią; drugi, nie uwodząc się lekko podobieństwem, stara się odkryć przyczynę każdego skutku, nad którym się zastanawiał. Tak pierwszy, spoglądając na ogień lub wodę, a widząc, że płomień w nieustanném zostaje poruszeniu; że woda we wszystkich zdrojach i rzekach płynie, że się bezprzestannie porusza w morzu: wniesie porywczo, iż ogień i woda są udarowane siłą samowolnego ruchu;— spoglądając tém bardziej na ciała poruszające się w przepaści nieba, i zachowujące tenże sam obrot w największym porządku : wniesie podobnie, że te ciała udarowane są mocą samowolnego ruchu; a natrafiwszy raz na tę drogę, zdawać się mu będzie, że wszystko zrozumiał, że nawet trzymając się tego prawidła, trafi do dalszych wniosków? i na nich omylić się nie może. Zważając więc, że sam postrzega w sobie, prócz siły samowolnego ruchu, władzę pojmowania; przyzna ją owym ciałom pierwiastkowym, przyzna nawet i ciałom niebieskim. Zamyślając się znowu nad sobą samym, a widząc, że jest złożony z materyi podolnéj zupełnie do owych ciał bezwładnych, po 360 strzegłszy osobliwie, ża trup człowieka zmarłego, nie straciwszy jeszcze postaci sobie właściwej, utracił jednak władzę poruszenia, myślenia i tłumaczenia swych myśli przez mowę: wniesie, że ciała, które nalazł podobnémi sobie przez władzę ruchu, muszą także być złożone z dwóch osobnych istności, to jest, z siły która je porusza, i z materyi bezwładnej. Tego gatunku analogią, jako jedyne prawidło pojmowania różnicy, lub podobieństwa między jestestwami, znajdziemy pospolicie u wszystkich ludów, poczynających zatrudniać się filozofią, a nawet u ludów zdziczałych; na niéj prawie kończy się całe ich rozumowanie, resztę zastępuje imaginacya. Są to zbyt słabe początki owej pierwszej filozofii, gdy człowiek zaczyna przychodzić do znajomości rzeczy wprzód, nim go do niej doprowadzą inne umiejętności fizyczne, które, trzymając się analogii, nie opuszczają wszystkich innych prawideł, prowadzących do odkrycia prawdy. Dla tego myliłby się ten, któryby w podobnych wyobrażeniach rozumiał dojść śladów doskonałości owej filozofii przedpotopowej. Ludzie niecierpliwi mogli robić sobie podobne wnioski, zwłaszcza, że kiedykolwiek rozpoczęła się filozofia, musiała ona przechodzić stopniami od swego dzieciństwa do zupełnej dojrzałości ; lecz gdy raz stanęła na szczycie swej doskonałości, zostawiła po sobie ślady godne jej celów. Analogia, której nigdy nie opu 361 szczała, i bez której teraz nawet obejść się nie może, nie pochodziła więcej od owych słabych stosunków , które człowiek wydobywał z porównania do siebie samego wszystkich innych przedmiotów; lecz z owéj upowszechnionej prawdy, iż nie masz żadnego skutku bez przyczyny; że wszystko co jest, musiało mieć swoją przyczynę aby było, i aby było tak, jak jest. Niezmierna summa skutków pochodzących od swych szczególnych przyczyn, za pilném postrzeganiem dała się odnieść do jednej lub jednakiej przyczyny; z czego wnieść koniecznie wypadło, że wszystkie takowe skutki zależały od jednakiej przyczyny, którą człowiek uważał za prawo nieodmienne i konieczne. Lecz gdy po pilném rozważaniu przekonał się, że taż sama przyczyna, którą on sobie wyobraził jak ogólne prawo, była równie skutkiem przyczyny, której więcej nie pojmował; wnieść zatem musiał, że najogólniejsze przyczyny są skutkiem przyczyny jednej i pierwszej. Do tej doszedłszy myśli, postrzegł dopiero człowiek, że owa pierwsza przyczyna, czyli siła, musiała nadać prawa całej materyi, podług widoków sobie tylko znanych; że podług tych praw materya bezwładna i martwa musiała być podzieloną na zdolną do organizowania się i na niezdolną; że pierwsza uległa prawom organizowania się, druga ulegać im nie mogła; że pierwsza poddaną została sile powi 362 nowactwa i przyciągania; że zatém pierwsza poruszaną jest od siły organicznej, druga od siły ciężenia i przyciągania, uzyskawszy raz pierwszy stosowne do swego ruchu popchnięcie; że zatém obiedwie takowe materye i siły, onemi poruszające, stały się, przyczynami ruchów indywidualnych, organicznych lub nieorganicznych. Nalazłszy człowiek różnice w poruszeniu materyi, a przekonawszy się, że jedna ulega władzy przyciągania i powinowactwa, druga sile indywidualnej organicznej, która nie tylko zdolna jest poruszać machiną organiczną, ale nadto myśleć, tworzyć wyobrażenia, i one przez mowę innym udzielać: wniósł, że materya, z natury swojej niezdolna ani do ruchu, ani tern bardziej do myślenia î tworzenia wyobrażeń, musi być koniecznie różna od siły, która ją porusza, która myśli, tworzy wyobrażenia, i tłumaczy się z nich przez mowę. — Tym tedy sposobem przekonał się, że jestestwa organiczne są złożone z dwóch różnych początków, siły mówię organicznej i materyi bezwładnej. Lecz nie wiedząc, czém jest w samej rzeczy owa siła, a pojmując tylko, że jest różna od takiej materyi, z jakiej składają się jestestwa organiczne, nazwał ją duchem, duszą. Starał się dalej tę myśl upowszechnić ; a ponieważ pojmował, że siła indywidualna każdego jestestwa organicznego okazywała w sobie tak widoczną różnicę od ma 363 teryi, z której powstały jestestwa rzeczone: wniósł zatem, że jak ta siła jest przyczyną wszystkich skutków, których dostrzegał w sobie i w innych jestestwach organicznych ; tak podobnie i przyczyna pierwsza, której skutki postrzegamy w całej massie materyi, musi być od materyi różną: a zatem nazwał ją podobnie, duchem, albo duszą. Że jednak taki wniosek nie pochodzi od znajomości téj pierwszej przyczyny, gdyż tego nie wierny czém ona jest sama w sobie; ale tylko od znajomości jej skutków: przeto takowy wniosek wyciągnięty został z samej jedynie analogii, lecz nierównie już doskonalszej. Nie wypada albowiem upierać się, ażeby, oprócz dwóch wyż odkrytych różnic w materyi, nie mogła się najdować innego gatunku trzecia, lecz koniecznie istność wcale osobna i różna od materyi; gdy wszelako téj trzeciej różnicy od dwóch wyż wyliczonych nie możemy znać inaczej tylko przez zaprzeczenie (negatio), równie jak poznajemy istność niemateryalną : przeto filozofia, doszedłszy do tego podziału, zatrzymać się koniecznie musi, i dalej postąpić nie jest zdolną, nie chcąc zwłaszcza z drogi prawdy przejść na drogę uwidzeń. Nalazłszy różnicę między istotami materyalnemi i niemateryalnemi, czyli różnicę materyi innego nieznanego gatunku, bo to na jedno wychodzi; postrzegł człowiek, że gdy okazuje się oczéwista różnica mię 364 dzy jestestwami materyalnemi, musi podobnież takaż zachodzić i między istotami niemateryalnemi. Tak istota, która organizuje roślinę i wywiera na nią swoję siłę, różni się w swych skutkach od téj, która organizuje zwierzę, lub która organizuje człowieka; bo roślina nie ma samowolnego ruchu, bo zwierzę nie tłumaczy myśli swoich przez mowę. Idzie zatem, że być mogą jeszcze doskonalsze istoty niemateryalne, których nie znamy; że nad te wszystkie doskonalsza być musi owa, która jest pierwszą przyczyną przyczyn ogólnych, albo praw fizycznych. Wszystkie takowe wnioski zdają się być podobnie tworem analogii, lecz w samej rzeczy mają one swoja wyraźną zasadę w naszém pojęciu : bo jeżeli istota, niemateryalną nazwana, nie może być za doskonalszą uważana, tylka przez uwagę na skutki zależące od jéj szczególnej siły; przeto gdy skutki téj siły okazują się być różne w roślinach, zwierzętach i człowieku, stanowią tem samem oczewistą w doskonałości różnicę: a tak łatwo przystać dalej, że owa siła, którą sobie wyobrażamy jak pierwszą wszystkiego przyczynę musi być, w stosunku do innych sił, nierównie doskonalszą; musi być nieskończenie mocną, rozumną, sprawiedliwą, dobrą i t. d. Takową siłę, czyli przyczynę, nazwano najwyższą Istnością, najwyższym, Duchem, Bogiem. 365 Doszedłszy człowiek do odkrycia pierwszej przyczyny, i przyznawszy jej istność niemateryalną , a widząc, że między silami utwarzającemi jestestwa organiczne zachodziła widoczna w doskonałości różnica; przypuścił przez domysł, iż między człowiekiem i pierwszą przyczyną muszą być jeszcze wielorakie inne istoty niemateryalne, które przewyższają doskonałością siłę jego ożywiającą, lecz które są nieskończenie niższemi od owej siły, którą nazywamy pierwszą przyczyną. To przypuszczenie opierał on najprzód: na owéj analogii, która mu dała dostrzedz podobny ruch w ogniu, wodzie i ciałach niebieskich; lecz gdy za pomocą umiejętności fizycznych przekonanym został, iż pierwiastki ciał, równie jak i ciała złożone, a nawet wielkie ich bryły, najdowały się w poruszeniu za pomocą samego powinowactwa, lub za pomocą siły przyciągającej i odpierającej; postrzegł w tej mierze swój błąd, i przekonał się, iż to, co mu się zdawało być siłą niemateryalną, było w samej rzeczy prawem fizyczném, materyi nadaném od pierwszéj przyczyny. A lubo doskonalsza filozofia uznała próżność tego początkowego przypuszczenia, wcześniejsze jednak prawidła za prawdziwe a przynajmniej za dowodliwe uważane, pozostały się nietknięte w innych naukach, i składały u wszystkich prawie ludów ważne dogmata wiary; względem czego były dwojakie domniemywania: pierwsze, że owe 366 pośrednie jestestwa były to duchy, anioły, czyli bóstwa niższego rzędu; drugie, że to były dusze zmarłych, albo mające kiedyś ożywiać ciała ludzkie. Zkądby zaś takowe domniemywania wziąć mogły początek? niżej obaczymy. Tyle tylko potrzeba było źle czy dobrze wiedzieć, aby człowiek ciekawość swoję dalej posunął. Uznawszy on przyczynę pierwszą za Istność najwyższą, od której pochodziły wszystkie inne jestestwa i ich siły; dostrzegłszy w samej materyi dwoistą różnicę, jednę, która ulegać mogła każdej sile indywidualnej organicznej; drugą, która jedynie podlegała prawom powinowactwa [przyciągania; przekonawszy się nareszcie, iż w naturze najdują się dwojakie istności, materyalna i niemateryalna ; chciał on z temi pomocami ugadnąć, jaki mógł mieć początek świat cały, i jakim sposobem utworzony został? przedsięwzięcie najśmielsze, a razem najtrudniejsze, że nie powiem niepodobne. Wszelako człowiek, jak gdyby był świadkiem stworzenia, odważył się na rozwiązanie tak trudnego badania; dla tego też domyślać się należy, że wszystkie takowe układy, które nam starożytność dochowała, okazują się być zbyt wczesnym tworem rozumu człowieka, kiedy filozofia nie stanęła jeszcze na stopniu swéj doskonałości, lub kiedy przez jaki nadzwyczajny przypadek, jak np. potop, utraciła swą pierwszą doskonałość, i na nowo zaczynać musiała 367 od swych poziomych początków. Inna albowiem jest odkrywać porządek, jakiemu ten świat od pierwszej przyczyny poddanym został; inna wcale chcieć ugadnąć, jakim sposobem i kiedy powstała ta niezmierna jego budowa. Rzecz pewna, iż człowiek, doszedłszy do uznania piérwszéj owej siły, czyli przyczyny wszystkich przyczyn, nie mógł nie przyznać , że wszystkie skutki od niej pochodzą, bądź pośrednie bądź bezpośrednie; wszelako gubi się zaraz jego pojęcie, gdy zechce badać : czyli ta przyczyna, jako przedwieczna, poprzedziła byt materyi? czyli z nią razem zostaje, i z niéj wszelkie wyprowadza skutki?— Jeżeli albowiem przypuści pierwsze, natrafi zaraz na trudniejsze nierównie zapytanie: co robiła ta najwyższa Istność nim stworzyła materyą? i jak mogła być przyczyną przedwieczną, jeżeli skutki nastąpiły dopiero w czasie? — wyobraziwszy sobie albowiem przedwieczną przyczynę, trzeba razem przypuścić przedwieczne jej działanie, czyli skutki.— Jeżeli znowu przyjmie drugie twierdzenie, znaglony będzie przypuścić, że materya musiała być przedwiecznie spółezesną przyczynie, z której ona wyprowadza skutki; a zatem nie należałoby utrzymywać początku tej budowy świata, chyba w odmianie ich części, które były, są, przemijają i powstają na nowo. — Takowego jednak wniosku nie ustanawia żadna kosmogonia dawnych ludów; wszystkie owszem, ile 368 teraz o tém wiedzieć możemy,' wystawują nam początek świata, który najwyższa Istność w czasie utworzyła: co właśnie utwierdza nasze powyższe mniemanie, że badania o początku świata musiały się jeszcze zacząć w tenczas, kiedy filozofia nie zostawała w stanie swej doskonałości, i nie miała dość pomocy od umiejętności fizycznych. Dla czego im bardziej rozbierać przychodzi tę wczesną naukę, ustanowioną zwłaszcza w sposób zupełnie dogmatyczny:, nie można się dziwić świadectwom historyi, że ona miała być podana ludziom drogą nadprzyrodzona. Gdy atoli do zrozumienia téj nauki potrzebujemy prawie co moment pomocy od umiejętności fizycznych, abyśmy byli zdolni wyobrazić sobie niezmierną całość świata budowy, której rozległości i granic pojęcie nasze nie obejmuje; łatwo postrzeżemy, że nauka kosmogonii musiała już być wyobrażana pod wielorakiemi układami, jeszcze przed potopem; że być musiał pewnie czas, kiedy takiej rozległości świata nie wyobrażano sobie, jaką dziś pojmujemy; kiedy pod tern imieniem wystawiano sobie jedynie początek kuli ziemskiej, lub początek całego układu słonecznego: bo takowa myśl o stworzeniu rzeczy zgadza się zupełnie z słabem naszém pojęciem, a razem zgadza się z wyobrażeniem o nieustannej dzielności tej pierwszej przyczyny, która była, jest, i będzie zawsze czynną, zawsze tworzącą, zawsze przemija 369 jącą. Któż albowiem ugadnie, czyli przemijanie części i onych przetwarzanie się nie należą istotnie do trwałości tej wielkiej świata budowy. Cokolwiek bądź, wszystkie prawie układy kosmogoniczne, jeżeli je przystosujemy do stworzenia, lub przetworzenia jakiej części świata, np. kuli ziemskiej, zgadzają się powszechnie na sześć epok, poczynając od owego chaos aż do utworzenia człowieka. Nie wiemy do jakiej doskonałości przyjść mogła nauka kosmogonii przed potopem; wszystkie późniejsze w tej mierze układy tyle są trudne dla Filozofii do wytłumaczenia, że na ich poparcie trzeba było zasięgnąć nauki objawienia. Im albowiem na wyższym doskonałości stopniu najduje się Filozofia, tem ona mniej zatrudnia się około zgadywania początku świata, i przestaje jedynie na tém, aby dojść mogła porządku w takim świecie jaki jest, nie badając, jak i kiedy się zaczął. Układ tego gatunku jest przedmiotem najdoskonalszej Filozofii, i nie można go inaczej wyobrazić sobie tylko jak ostatni wypadek doskonałości wszystkich umiejętności fizycznych. Im bardziej udoskonaloną została Astronomia i Fizyka niebieska, tém układ świata zdawał się być zrozumialszym, i do wytłumaczenia wszystkich zdarzeń niebieskich najdogodniejszym. Starożytność dochowała ich kilka; najdoskonalszy z nich winni jesteśmy naszemu rodakowi Kopernikowi, który go utworzył przed trzema upłynionemi wiekami. 24 370 MATERYE WAŻNIEJSZE W TÉJ ROZPRAWIE OBJĘTE. §. I. O POCZĄTKU I DAWNOŚCI FILOZOFII, O JEJ WIELKICH CELACH I DOBROCZYNNYCH SKUTKACH. Stronica. Mniemania o początku filozofii    347. Jak dawna jest filozofia? i czém się najprzód zatrudniała…………… 348. Mniemania ludów zdziczałych o przyczynach niektórych nadzwyczajnych zdarzeń .     — O przyczynie grzmotów, błyskawic i piorunów…………………….. 349. O przyczynie zaćmienia xiężyca i słońca       350. O przyczynie trzęsienia ziemi     — O przyczynie pokazywania się zorzy północnej        351. O przyczynie pokazywania się tęczy………………………………… — Takowe marzenia nie zasługują na imie filozofii……………………. — Co jest prawdziwa filozofia? i jaki jej przedmiot?............................... 352. Filozofia była już w stanie doskonałości przed powszechna potopu klęską        353. Jak można przekonać się o doskonałości filozofii przedpoto- powej ?.............................................................................................. 355. §. II. JAK SIE TWORZYŁA FILOZOFIA? I PRZEZ JAKIE STOPNIE PRZE CHODZIŁA DO SWEJ DOSKONAŁOŚCI. Pierwszym stopniem postępku filozofii była droga porównania………………………………………………………………… 357. Drugim stopniem postępku filozofii była analogia czyli podobieństwo…………………………………………………………... 358. 371 Stronica. Trzecim stopniem postępku filozofii było dochodzenie przyczyn szczególnych i ogólnych, i dojście do odkrycia przyczyny pierwszej        360. Czwartym stopniem postępku filozofii było uznanie różnicy w materyi i w jéj ruchu   361. Piątym stopniem postępku filozofii było uznanie dwóch istności, to jest materyalnéj i niemateryalnej      362. Szóstym stopniem postępku filozofii było odkrycie różnicy miedzy istotami niemateryalnemi .        363. Siódmym stopniem postępku filozofii były przypuszczenia, które wyciągano z analogii      365. Filozofia, zacząwszy używać przypuszczenia, postąpiła aż do nauki o początku świata    …. 366. Filozofia utworzyła układ porządku świata fizycznego……………... 369. 24* X. HUGONA KOŁŁĄTAJA DODATEK DO BADAŃ HISTORYCZNYCH. Wydawca do Czytelnika. X. HUGO KOłłąTAJ, PO WYPRACOWANIU TYCH SZEśCIU ROZPRAW TERAZ DRUKIEM OGłOSZONYCH, A OBEJMUJąCYCH: ROZBIóR KRYTYCZNY ZASAD HISTORYI O POCZąTKACH RODU LUDZKIEGO, ZAMYśLAł NAPISAć NADER WAżNE DZIEłO POD TYTUłEM: PAMIęTNIKI HISTORYCZNE O LUDACH, KTóRE ZAMIESZKAłY KRAJE TE, GDZIE TERAZ JEST POLSKA. W TEJ NOWEJ PRACY MIAł MóWIć: O SCYTACH I NARODACH IM PRZYLEGłYCH; O SARMATACH I NARODACH OKOłO NICH MIESZKAJąCYCH ; NAKONIEC O SłOWIANACH, POROBIł DO TEGO UMIEJęTNE I PRACOWITE WYPISY Z RóINYCH DZIEł PRZEDMIOT TEN WYJASNIć MOGąCYCH, I WłASNą RęKą W JOZEFSTADZIE R. 1797 ODRYSOWAł KARTę JEOGRAFICZNą, SCYTYą EUROPEJSKą ZE WSZYSTKIEMI LUDAMI PRZYLEGłEMI WYOBRAżAJąCą. MIAłA TO BYć, JAK SIę SAM AUTOR WYRAżA, RISTORYA PRZED HISTORYą NASZEGO NARODU, ALBO RACZEJ ZBIóR WNIOSKóW I BADAń, WYDOBYTYCH Z śWIADECTW ROZRZUCONYCH PO RóżNYCH PISARZACH. SMUTNE PRZYGODY NIE DOZWOLIłY KOłłąTAJOWI DOKONAć TEGO OBSZERNEGO PRZEDSIęWZIęCIA OD WIELU JUż W RóINYCH CELACH PRóBOWANEGO. WSZAKżE, GDY PRZYGOTOWANE I POZOSTAłE PO NIM DO TEGO PRZEDMIOTU MATERYAłY, PRZYSZłEMU NA TEJ NIWIE PRACOWNIKOWI NIE MAłO PRZYDATNE BYć MOGą, PRZETO MNIEMAM, Iż NIE BEZ POżYTKU DOMIESZCZONE TU ZOSTANą: POSTRZEżENIA NAD NIEKTEREMI WNIOSKAMI KLUWERYUSZA I CELLARYUSZA O SCYTYI I SARMACYI EUROPEJSKIEJ. 377 POSTRZEŻENIA NAD ROZDZ. XVII, XXI, XXII KSIĘGI IV KLUWERYUSZA Intraductionis in Geographiam universalem veterem ac novam; tudzież NAD ROZDZIAŁEM VI KSIĘGI II CELLARYUSZA Notitiae orbis antiqui, Z UWAGAMI, WYDOBYTEMI Z PORÓWNANIA ŚWIADECTW STAROŻYTNYCH GRECYI I RZYMSKICH PISARZOW, Z TEMI WNIOSKAMI, KTÓRE CI DWAJ GEOGRAFOWIE W DZIEŁACH SWOICH PODALI; NAPISANE W OŁOMUŃCU. Wstęp. Sława pisarzów i szacunek powszechny, który sobie przez wydane dzieła zjednali, często bardzo są na przeszkodzie do dalszego rozbioru tych materyj, które oni zdawali się już zupełnie objąć i dokładnie wyłuszczyć. Ztąd pochodzi, że ich pomyłki bądź z niepostrzeżenia, bądź z uprzedzenia się przez jaki przyjęty układ, zostają bez poprawy. Późniejsi po nich nie śmieją więcej przedsięwziąć 378 rozbioru ich pracy, a mało kto z czytelników tyle jest cierpliwy, żeby ich zbiory, wyciągnięte z tylu starożytnych pamiętników, odważył się z właściwémi źródłami porównać; bo takowe czytanie dzieł nowych tyle prawie kosztuje, ile onych utworzenie. Od kilku lat pracowałem ile mogłem, nad objaśnieniem historyi początkowej narodu polskiego, która, jak wszystkie inne, zaćmiona i zawikłana została w wie lorakie bajki, zmięszane razem z tradycyami Sarma tów i Germanów. Dopóki byłem w Jozefstadzie (1), nie mogłem mieć wszystkich potrzebnych dzieł do mego przedsięwzięcia; tu przeprowadzony (2) gdzie biblioteka opatrzona jest w dzieła starożytne (choć bardzo lichych edycyj), łatwiej mogłem zamiarowi memu dogodzić. Abym się więc przekonał, czylim w dawniej przedsięwziętej pracy mojej jakowej nie popełnił omyłki, przedsięwziąłem odczytać Introductionem in Geographiam antiquam et novam Filipa Kluweryusza, et Notitiam orbis antiqui Krzysztofa Cellaryusza; i te dwa ważne dzieła, które dziś uchodzą prawie za klassyczne, co do ich wniosków i świadectw dawnych geografów, porównać z źródłami, z których czerpane były. Dopełniłem więc zamiaru mego i postrzegłem, że ci dwaj sławni pisarze, co do starożytnych wiadomości, nie uszli po (1) Od 14 Februarii 1795 do 29 Junii 1798. (2) Dnia 2 Julii, 1798. 379 myłek, a nawet nie wyczerpali jeszcze wszystkiego, co wypada wiedzieć dla związku dziejów dawnych z późniejszemi i teraźniejszemi. Osobliwie zaś w przystosowaniu nowego stanu krajów do dawnego ich położenia często bardzo mylą się z prawdą, częściej nadciągają świadectwa do własnego układu, który sobie wprzód zrobili; lub mimo puszczają rzeczy, które nie sądzili być potrzebnemi do wyprobowania wniosków własnych. Początkowe czytanie moje tylu dzieł razem, czyli dochodzenie: prawdęli oddali Kluweryusz i Cellaryusz? było tylko zabawą arcy trudną i razem uprzykrzona; ale właśnie takiej potrzebowałem w teraźniejszym stanie moim. Po odczytaniu zaś dzieł rzeczonych i porównaniu świadectw starożytnych, przyszła na myśl drugiego rodzaju zabawa, to jest: zostawić na pismie moje postrzeżenia, osobliwie te, które się ściągają do Scytów i Sarmatów, jako istotnie potrzebne do wiadomości o historyi początkowej narodu pol skiego. Ta zabawa była nierównie przyjemniejszą dla mnie; ale trudniejszą do wykonania. W Jozefstadzie miałem sposobność pisania, ale mi zbywało na dziełach potrzebnych; tu mam starożytne i nowe dzieła, których potrzebowałem. Cóżkolwiek bądź, ja piszę; bo potrzebuję napełnić czém tem tak długą czczość upływającego czasu, ta materya jest mi przyjemna, ile że w niej dostrzegam sprostowania historyi naro 380 du mego. Ktokolwiekby zatém to pismo czytał, niech wié, że to są tylko postrzeźenia zanotowane przeze mnie, nie samo dzieło, które zamyślam podać do powszechności, jeżeli kiedy będę mógł jeszcze pracować. SARMACI I SCYTOWIE BYLI TENŻE SAM LUD. OBA TE NAZWISKA SĄ NIEWŁAŚCIWE LUDOM PÓŁNOCNYM, KTÓRZY SIĘ W SZCZEGÓLNOŚCI INACZEJ ZWALI U SIEBIE. §. I. Granice Scytyi europejskiej podług Kluweryusza. — Jakie kraje zajmowała Scytya w Europie, podług tych granic?— Granice Sarmacyi europejskiej podług Kluweryusza. — Jakie kraje w Europie zajmowała Sarmacya europejska podług tych granic ? — Granice Sarmacyi europejskiej podług Cellaryusza. — Których pisarzów ze starożytnych, obrałem do rozbioru tej materyi. Kluweryusz Introductionis Geographicae l. IV, c. XVII granice Scytyi europejskiej tak opisuje: „Terminatur Scythia europaea ab Occasu Patisso flu„mine, ab Septentrione linea a Patissi fontibus per „Amadocum paludem (quae est in Lithvania) ad Bo,,risthenis fontes, atque inde alia linea ad Tanais or,,tus ducta. A Ortu ipso Tanai et Ponto Euxino. A ,,Meridie Istro et ubi ad Nicopolim inflectitur recta „linea ab Occasu in Orientem ad Pontum ducta." Taki jest opis granic Scytyi europejskiej przez Kluweryusza; zgadza się on po części z opisem Herodota, po części różni się od tego pierwszego z pozosta 381 łych dzieł greckich pisarza. Lecz ponieważ nie można nagle twierdzić zkad te granice wziął Kluweryusz, i gdzie przez swój własny domysł prowadzi tego kraju obwód; zostawujemy sobie na potem dać nasze uwagi co do granic Scytyi europejskiej, gdy wypadnie z porządku mówić o tém. Tu tylko należy uważyć, że jeżeli Kluweryusz granice Scyłyi takie naznacza w tenczas, kiedy greccy i łacińscy pisarze zaczęli wyjaśniać rozległość Sarmacyi europejskiej, wypadnie trudność wynaleźć podług Kluweryusza, gdzie była rzeczona Sarmacya? Wedle opisu Kluweryusza, w Scytyi niegdyś rzeczonej trzeba mieścić dzisiejsza Mołdawią czyli Multany, Walachią czyli Wołochy, Xięstwo Siedmiogrodzkie, i Królestwa Węgierskiego część aż po rzekę Cissę; tudzież część Bulgaryi, Województwo Podolskie, Wołyńskie, Bracławskie, Kijowskie; Województwo Ruskie czyli Ruś południową albo czerwoną; Województwa Brzeskiego Litewskiego część; zgoła większą połowę Królestwa Polskiego, począwszy od Sanu, aż do jezior i bagn litewskich w powiecie pińskim i mozyrskim. Dalej całą część Litwy aż do źródła Dniepru, tudzież całą część Moskwy: między Dnieprem i Donem będącej, aż do Morza Azofskiego czyli Palus Maeotidis; Tartaryą Nogajską, Krymską, Oczakowską i Budziacką. Zgoła tę ziemi rozległość, jaka się dziś najduje między 382 czarném Morzem, Dunajem aż po rzekę Cissę; od południa, między rzeka Cissą, Sanem, Bugiem; od zachodu, między bagnami litewskiémi w Pińskiem, tę część Litwy, która od Pińska idzie prosta linia aż do źródeł Dniepru, od tego do źródła Donu, od północy, a Donem aż do morza azofskiego, i tegoż morza brzegami aż do czarnego morza, od wschodu. W całej tej rozległości ziemi między wyliczonemi ludami nie mieści Kluweryusz Sarmatów. Gdzież będzie podług niego Sarmacya europejska? Nie można go brać za niewiadomego rzeczy starożytnych, zaczém nie należy porywczo przyznawać mu pomyłkę; musiał on mieć ważne przyczyny, że wprzód opisał granice Scytyi nim przystąpił do opisu granic Sarmacyi; aby tem dokładniej wyjaśnił epoki dawnej historyi i oswoił swych czytelników z pisarzami greckimi, którzy kraj ten raz Scytyą drugi raz Sarmacyą nazywali. Albowiem w tejże samej księdze Cap. XXI tak granice Sarmacyi opisuje: „Europaeae Sarmatiae limites fuerunt: ab Occidente: ,,Vistula amnis, Svevicum mare, Finnicus sinus, et „linea ab hoc sinu ad sinum Granicum sive Lacum „album producta, quibus a Germania separabatur; a „Septentrione: Oceanus Sarmaticus, sive Mare Con„cretum; ab Ortu: iidem limites qui et Europae; a „Meridie: Maeotis Palus, Isthmus Tauricae Cher,,sonesi, Pontus, Ister et Hirasus. Dein Carpatici 383 „Montes, ubi in cuneum inter Patissum Istrumque „procedit." Jeżeli takie granice Kluweryusz daje Sarmacyi, gdzież znowu będzie Scytya europejska? gdy oczéwiście widać, i sam Kluweryusz przyznaje, że Sarmacya europejska zawierała w sobie (3) 1) teraźniejszą Mołdawią czyli Multany; 2) królestwa węgierskiego część wraz z ziemia siedmiogrodzka po rzekę Cissę, aż do Dunaju; 3) królestwa polskiego część, aż po Wisłę, Prussy, Inflanty, Litwę, część Moskwy, po tę stronę Donu, i aż do Oceanu północnego czyli ad Mare Concretum, część Tartaryi mniejszej. Z czego oczewiście wypada: że też same kraje, które podług Kluweryusza posiadali Scyci, posiadali i Sarmaci, z tą różnica że Sarmacyi przybyło kraju od północy i zachodu. Krzysztof Cellarius, czyli Keller, rzecz tę po Kluweryuszu obszernie i z wszelką dokładnością traktujący, nie daje opisu granic Scytyi, ale tylko Sarmacyi. Opis jego zgadza się zupełnie z opisem Kluweryusza; tylko Keller, przydaje jeszcze do Sarmacyi Taurykę. „Sarmatia in universum tam „Europae, quam pars Asiae est. Cimmerio Bospho„ro, Maeotide Palude, et Tanai pumo dirempta. „Europaea incipit quidem a Vistula, et illo climate ad ,,Pontum usque supra Danubium profertur etc. lib. (3) Cluverius Introd. Geogr. l. IV, c. XXI. 384 „II. c. VI. Geogr. Ant." Na próżno byłoby przytaczać co inni nowi pisarze, względem granic Scytyi i Sarmacyi w Europie będących, do wiadomości podali, bo ci dwaj powszechnem przyjęciem uchodzą za najlepszych i najdokładniejszych: a zatem na ich świadectwach przestać należy, i przystąpić raczej do starożytnych Geografów tudzież Historyków, aby się przekonać, czyli to wszystko co względem granic wyczerpali z dawnych dzieł Kluweryusz i Cellaryusz nie podpada pomyłce. Każdy prawie z pisarzów starożytnych dotknął wiadomości o krajach północnych; każdy z nich mówi o Scytach i Sarmatach, tudzież o wielorakich szczególnych nazwiskach tych ludpw. Lecz chcąc się trzymać porządku, i ułatwić czytającym rzecz, która zbieraną być musi z drobnych ułomków, rozrzuconych po tylu pismach, obieram tylko ze starożytnych następujące dzieła: 1) Herodota, 2) Strabona, 3) Ptolomeusza, 4) Pliniusza, 5) Pomponiusza Melę, a po okazaniu stanu Scytyi i Sarmacyi przez tychże pisarzów, łatwiej będzie dodać z innych, coby nie dostawało, lub coby po nich na nowo odkryte było. Rzecz idzie najprzód o wyjaśnienie jakie były granice Scytyi lub Sarmacyi europejskiej. zaczynam więc od Ptolomeusza. Ponieważ on pierwszy z dawnych geografią do porządku przywiódł, 385 i nawet karty geograficzne, przez siebie zrobione, do opisanych krajów przydał. §. II. Ftolomeusz nie opisuje Scytyi tylko Sarmacyą. — Granice Sarmacyi podług Ptolomeusza. — Scytya mała podług Strabona. — Jak wypada brać Strabona co do nazwiska małej Scytyi. — Strabonowi nie były znane granice Sarmacyi czyli wielkiej Scytyi, od zachodu i północy. — Kluweryusz zgadza się z Ptolomeuszem co do opisu granic Sarmacyi. — Kluweryusz naznacza różnicę między Scytami i Sarmatami. — Jego opinia w téj mierze, — mylnie nadciągana do wziętego układu za jego czasów. — Cellaryusz utrzymuje, że Scyci i Sarmaci są tenże sam lud. Ptolomeusz nie naznacza osobnego kraju Scytom, a osobnego Sarmatom europejskim ; więcej powiem, u niego ledwie można naleźć wzmiankę przez wyraz jednego słowa o Sarmatach lub Scytach. Szło tylko Ptolomeuszowi o nazwisko kraju; i właśnie ziemię po Germanach, aż do Dona rozciągającą się nazywa Sarmacyą, w której wielorakie ludy mieści. Téj więc Sarmacyi obwód tak opisuje l. III c. V. „Sarmatia quae in Europa est, definitur a Sep„tentrione: Oceano Sarmatico, juxta Venedicum si,,num, et parte terrae incognitae secundum descrip„tionem hanc : Post Vistulae fluvii ostia sunt : Chronis „fluvii ostia, Rubonis fluvii ostia, Turunti fluvii ostia, „Chersini fluvii ostia. Ab Occasu vero terminatur „Vistula fluvio, a parte quae est inter caput ipsius 25 386 „et Sarmaticorum Montium linea et Montibus ipsius, „quorum situs dictus est. A Meridie vero Jazigi „bus Metanastis. Ab Australi vero fine Sarmati „corum Montium usque ad principium Carpati Montis „et Daciae annectitur, juxta eundem parallelum usque „ad Borysthenis fluvii ostia. Et hinc littori Ponti „usque Carcinitum fluvium. Hujus littoris descriptio „sic habet: Borysthenis fluvii ostia, fontes fluvii, Hip ,,panis fluvii ostia, Nemus Dianae promontorium, „Isthmus Achillei cursus, Occidentale Achillei cursus „promontorium, Pars orientalis quae vocatur Mysaris ,,promontorium, Cephalonesus, Bonus portus, Tami ,,saca, Carciniti fluvii ostia. Post quae sequitur Isth ,,mus, qui disterminat Tauricam Chersonesum, cujus „finis qui in Carcinito est sinu. Ab Oriente vero „terminatur Isthmo fluvii Carciniti et Bice palude, „et latere Paludis Maeotidis, quod est usque ad flu „vium Tanain, et ipso fluvio Tanai, ac etiam meri „diano qui est a fontibus Tanais amnis ad incognitam „terram, usque ad praedictum finem. Circumscribitur „autem latus hoc in hunc modum: Post Isthmum, qui „juxta Carcinitum est fluvium, Paludis Maeotidis „Nova Menia, Pasiasci fluvii ostia, Lianum civitas, „Bici fluvii ostia, Acra civitas, Gerri fluvii ostia, „Cnema civitas, Agarum promontorium, Agari flu„vii ostia, Lacus Saltus Dei, Lici fluvii ostia, Hi,,gris civitas, Ponti fluvii ostia, Cardtea vicus. Osti 387 ,,um occidentale Tanais fluvii, Ostium orientale ipsi„us, flexio fluvii, fontes fluvii, post hos praefatus finis „ad incognitam terram." Wszystkie te graniczne znaki Sarmacyi kładzie Ptolomeusz pod swemi gradusami, czyli stopniami długości i szerokości geograficznej, lubo nie wszystkie w samej rzeczy na tem miejscu naleźć można, owszem często bardzo wypada je kłaść gdzie indziej. Lecz wiedzieć trzeba: że on tego kraju nie mierzył, i kartę onego, jak wielu innych, z dawnych geografów, lub świadectw podróżnych osobliwie kupców greekich (którzy wielorakie towary prowadzili z Sarmacyi aż do Egiptu) ułożył. Dla czego pomyłki znaczne, tak w opisie granic, jak i miejsc szczególnych Sarmacyi, popełnić musiał. Te jednak nie przeszkadzają do dokładnego wyobrażenia sobie granic i rozległości Sarmacyi. Strabo nie opisuje granic ani Sarmacyi ani Scytyi. Podług niego jednak był kraj, który się zwał Parva Scythia, o czém tak mówi L. VII p. 215. „Plurimam vero partem usque ad Isthmum ,,sinumque Carpencitum Tauri habent. Ea vero gens „est Scythica: Haec autem ora tota et aliqua extra „Isthmum, usque ad Borysthenem Parva Scythia vo„cabatur. Propter transeuntium vero Tyram fluvium „et Istrum, et eam terram habitantium multitudinem, „hujus etiam pars magna Scythia parva nuncupata 25* 388 „est. Cum Thraćes partim vi, partim loci maligni„tate (est enim plurima palustris) concesserint." Zaczém kraj, który teraz zowiemy Krymem, kraj gdzie byli Tatarowie Nogajscy, Oczakowscy i Budziaccy jest ten sam, który Strabo nazwał Parva Scythia, a który szedł za naszych czasów pod nazwiskiem małej Tartaryi. Lecz zgadnąć trudno, co w samej rzeczy to nazwisko znaczyło? czyli dla tego: że Sarmacya brana była pro Magna Scythia, czyli też w samej rzeczy Strabo był w mniemaniu Herodota; i ten kraj który Herodot Scytyą zowie, on miał za Wielka Scytyą mieszcząc w niéj Sarmatów jako lud osobny. Tej więc wielkiej Scytyi czyli Sarmacyi, Strabo nie opisuje granic, ale tylko wylicza ludy tam mieszkające, oraz rzeki i miasta. Wreszcie co do krajów północnych tak twierdzi: Qui vero supra Roxolanos habitant, ignotum est nobis Lib. VII. p. 112. Nie mógł więc podać w swém dziele granic Sarmacyi, czyli Wielkiej Scytyi, kiedy nie wiedział jak daleko się rozciągła, i kto ją posiadał, lub do jakich krajów przypierały jej granice zachodnie i północne. A gdy przechodzi od opisu Germanii, do opisu dalszych północnych krajów, tak dalej mówi: „Verumenimvero quid ultra Germaniom existat? et „quid de aliis ex ordine positis? sive Bastarnas ap„pellare oportet? ut plures arbitrantur, sive alios in„termedios, seu Jazygas seu Roxiales, scu quoslibet 389 „alios ex iis, qui pro tecto carris utuntur, non facile „protulerim. Neque utrum tota longitudine ad Oceanum „usque pertineant, vel si aliquid oh frigoris rigorem „causamque aliam inhahitatum sit, vel si aliud etiam „mortalium genus inter mare orientalesque Germanos „situm succedat, hoc sane ipsum incognitum." Eodem Lib. VII. pag. 204. Lecz Ptolomeuszowi były już dobrze znane te granice, bo on miał pod ręką opisy Rzymian którzy w Niemczech wojny prowadzili, lub tam urzędy konsulów czy gubernatorów sprawowali; a nadewszystko wiadomości od kupców greckich. Rozważywszy dobrze świadectwa Ptolomeusza i Strabona postrzegam: że Kluweryusz nie Małą Scytyą wedle Strabona miał na myśli, gdy podał Scytyi granice, ale te rozległe kraje, gdzie się najdowała Mała i Wielka Scytya, tudzież Dacya wedle Ptolomeusza, a Gethia i Dacya podług Strabona. Nic on w téj mierze nie uszkodził Sarmacyi, bo niżej podał jéj granice w całej obszerności, jak je Ptolomeusz opisał. Lecz co miał za przyczynę? jednego kraju dwoisty podać opis? raz pod nazwiskiem Scytyi, drugi raz Sarmacyi. Ja się domyślam: że on przez ten sposób chciał ułatwić trudność czytającym dawne dzieła. Gdyż w samej rzeczy, kraj ten raz Scytyą drugi raz Sarmacyą był nazwany. Tak się ja domyślam; lecz Kluweryusz zdaje się upornie kłaść różnicę między Sarmatami i Scytami. 390 „Gens quidem universa Graecis Sauromatae dicta „fuit. Habitu, armis, moribus, vivendique ratione „Scythicae ac Parthicae similis, ideoque ejusdem o„riginis cum his fuisse conjicere licebat. Verum eum „sibi ipsis dicti sunt Russacy, et ad Riphaeos usque „montes ineoluerint, eosdem esse credibile est, quos „Riphaces Mela appellat, tanquam posteri Riphati „Noachi abnepotis." Cały ten domysł Kluweryusza oczewiście jest nadciągany; i w samej rzeczy nic nie znaczy. Mela kładzie wprawdzie między wyliczonemi ludami Riphaces, lecz nie dla tego żeby oni od prawnuka Noego pochodzili, lecz że mieszkali przy górach, które się zwały Riphaei montes; takowego nazwiska zbyt prosta jest etymologia. Jak mieszkańcy nad Borysthenem zwali się Borystenitae, jak nad Donem Tanaitae, tak ci, co ad Riphaeos osiedli, zwali się Riphaces (4) lecz ztad nie wypada aby można dowieść że oni od prawnuka Noego pochodzili. I w samej rzeczy; gdy ludy Sarmackie poczęły nachodzić na dalsze Europy kraje, nie słyszano de Riphacibus, tylko de Roxolanis, jak ich Grecy i Rzymianie nazywali. Lecz ciż sami Roxolante zwani byli od innych Słowian Rusiny, od Węgrów Racy, od późniejszych Łacinników Russi; sami zaś zwali się Rossianie; od rzeki Rossii najpewniej, która wpływa do Dniepru. Zapewne to nazwisko (4) Ptolomeusz zowie ich Tranomontanos. 391 wziął Kluweryusz od Wielkopolanów lub Kaszubów, którzy przez złe wymawianie dyalektu polskiego, mogli nazywać Rossian albo Rusinów Rusacy, i z tego niedoskonałego wymawiania zrobił z Sarmatów potomków Riphacis prawnuka Noego. Powinien jednak był pamiętać, że w Sarmacyi nie sami tylko byli Roxolanie, czyli jak on zowie Russacy, cóż będzie z resztą ludów i od kogo oni pochodzić mają? Dla czego trudno uwolnić Kluweryusza od pomyłki, gdy chce utrzymywać, że Sarmaci są lud osobny od Scytów. Najlepszych prawie greckich i rzymskich pisarzy świadectwa są przeciw niemu. Pomyłka pochodzi od układu, aby dowieść, że wszystkie ludy od Noego pochodzą: układ zaś ten albo on sam do Sarmatów nadciągnął, albo go nalazł w jakim szpargale pisarzów polskich, którzy nie chcąc mieć swego narodu niższym od innych, szukali w etymologii słów jakiego podobieństwa, któreby im wskazało pochodzenie swych poprzedników od Noego. Lecz inna jest podobne rzeczy mniemać, a inna dowieść. Dla czego Cellaryusz, który tę materyą po Kluweryuszu rozbierał, wcale inaczej utrzymuje. „Sunt communia „quaedam vocabula Scytharum et Sarmatarum, sed „saepe etiam ad partes restringuntur, ut mutuo a partibus „aliis distinguante." Tak Strabo wspomina o małej Scytyi i Sarmatach, tak Ptolomeusz dzieli Scytyą na Dacyą i Sarmacyą. Wszakże i to jeszcze u 392 ważyć trzeba, że podział nie stosuje się do ludów, ale do krajów: w Sarmacyi były nawet ludy niemieckie; w Dacyi Sarmackie; w Missii i w Tracyi Scytowie i t. d. § III. Strabo dowodzi, że Scytowie zwani wprzód byli Sarmatami. — Nazwisko Scytów wzięło początek w koloniach greckich nad morzem czarnem. — Jakiej jest powagi świadectwo Strabona w téj mierze. — Homer i Hesiod nie zowią tych ludów Stytami, dają im tylko imie z obyczajów wydobyte. — Herodot ich Scytami zowie) lecz przyznaje że to imie Grecy im nadali. — Sarmaci są prawdziwi Słowianie. — Co znaczyło słowo Skolotis?—U Słowian co znaczy Skotak?— Skolotis idzie od wyrazu Skotak.— Skotaki tyle znaczą u Słowian, co Nomades u Greków. — Sarmaci Nomades dobrze nazwani Scytami. — Zkąd pochodzi odmiana w wyrazach?— Zkąd poszło, że wszystkie północne ludy nazwano Scytami lub Celto Scytami ? — Jak później geografia błąd ten poprawiła?— W jakich zatem granicach została Scytya czyli Sar macya ? — Dowody na to. Zkąd zaś poszło? że ludy jednego kraju, Grecy i Rzymianie raz Scytami drugi raz Sarmatami zwali? dojdziemy tego ze Strabona i Herodota. Strabo jako bliższy naszych czasów, a znający nierównie lepiej od nas dawniejsze, tak rzecz tę objaśnia: Lib. XI. p. 355. „Graeci scriptores universos Septentrio,,nales Scythas et Celto Scythas, appellabant. Anti„quiores vero illis, et qui rem melius distinxerunt, eos „qui supra Euxinum, et Istrum et Adriam habitabant, „Hyperboreos, Sauromatas et Arimaspos vocarunt." 393 Z tego świadectwa widać: że Grecy, kraje i ludy rzeczone dawniej znali pod nazwiskiem Sarmatów i Sarmacyi, jak pod nazwiskiem Scytów i Scytyi. Nazwisko to wzięło swój początek między koloniami greckiemi nad morzem czarném osiadłemi, których mieszkańcy mieli nieustanne obcowanie z Sarmatami czyli Scytami Od kolonij przeszło do poetów, od tych do historyków i geografów. Nie mamy dawniejszych dziejów nad te które Herodot zostawił, bo inne zaginęły: wszelako wiemy, że Herodot nie był pierwszy. Nie mamy pierwszych poematów o wyprawie Argonautów. Nadewszystko żałujemy straty poematu Aristei Preconesii, który opisał wojny Massagetów z Arymaspami, z okazyi której Sarmaci, a jak ich później nazwano Scyci weszli do Europy, i ruszyli z swych siedlisk Cymmerów. To jednak pewna, że te dzieła Strabo dobrze znał. Dla czego jego świadectwo jest bardzo ważne co do naszego wniosku, że Scyci i Sarmaci byli tenże sam lud. I w samej rzeczy; Ptolomeusz nie popełniłby był tak wielkiego błędu, żeby na miejscu Scytyi położył w Europie Sarmacyą i Dacyą. Jest zatem prawda, co Strabo utrzymuje, że najdawniejsi pisarze nazywali lud ten Sarmatami, a kraj Sarmacyą, gdy ostatni po nich tak u Rzymian jak i u Greków, którzy rzecz tę dobrze znali, naleźli w tych samych miejscach Sarmacyą, gdzie średni Scytów mieścili; 394 i to nazwisko, jak uważa Cellaryusz, mieli za spółne ludom w Sarmacyi osiadłym. Homer i Hesiod, najpierwsi z pozostałych od zatracenia poetów, pisząc o tych ludach, nie dają onym żadnego nazwiska, lecz tylko używają takowego, które sami wyciągnęli z ich obyczajów jak świadczy Strabo l. I, p. 3. „Et septentrionales maxime agno„vit homines (id est Homerus) quos nominatim qui„dem haud sane commonstrat, nec dum enim hac etiam „aetate commune illis nomen universis inditum est, cae„terum a vivendi ritu illos eloquitur Nomadas, id est „in pascendo pecore asuetos, et eos nobiles equarum „mulgentes, lacte vescentes et locupletes describit." Hesiod zaś w swém dziele de terme ambitu powiada: że Phineus od Harpiów zaprowadzony był do ziemi Glaucophagorum, czyli do ziemi tych ludzi, u których wóz jest domem, a którzy samym tylko mlekiem żyć nawykli. Strabo l. VII, p. 209. Poema Arystei Preconesii zaginęło, które właśnie było klassyczném dziełem o tych ludach i o ich piérwszém wejściu do Europy; późniejsi poetowie znali tylko Scytów z powieści kolonistów greckich, lub z opisów napełnionych bajkami, wszystko zatem co o nich piszą, nie ma na sobie cechy pewności. Co do historyków Herodot, którego dzieła uchodzą za najpferwsze między pozostałemi, lecz który nie jest z najdawniejszych, już te ludy Scytami zo 395 wie, ostrzega jednak, że się oni u siebie inaczej zwali, tylko Grecy nadali im Softów nazwisko. Słowa są jego: Lib. IV, p. 226. „Omnibus autem nomen „esse Scolotis regis cognomen. Sed Scythas Graeci „appellavere." To nazwisko różni się wcale od owego, które sobie samym Scytowie przyznawali: wszelako mogło być powodem do utworzenia tego które im Grecy nadali. Wiemy do przekonania że Sarmaci byli Słowianie; jeżeli zatem Scytowie nic innego nie byli tylko Sarmaci, trzeba więc szukać w mowie słowiańskiej jakiegokolwiek bądź dyalektu, co znaczyć mogło nazwisko Skolotis? U Słowian, osobliwie owych okolic, bydło zowie się dotąd Skot, pastwisko na którem się bydło pasie Skotopas, pasterz zowie się Skotar po moskiewsku, Skotak po polsku: łatwo się zatem domyśleć, że Herodot z wyrazu Sko-tak, Skotaki, zrobił, dla wymawiania łatwiejszego Grekom, wyraz Skolotis. Tym sposobem Skolotis tyleby znaczyło u Scytów, Sarmatów lub Słowian, ile Nomades u Greków. A że powiada że to było nazwisko ich króla Regis cognomen, domyśleć się można, że najwyższego swego rządzcę, nazywali swym pasterzem czyli skotakiem, przez podobieństwo do sposobu ich życia, iż jak oni byli pasterzami trzód, tak ich król był pasterzem wszystkich mieszkańców. Domysł ten nie jest nadciągany; prości w swych obyczajach, proste nazwiska nadali najważniejszym 396 rzeczom: tak naprzykład, Boga Istotę najwyższą nazwali Ojcem Papeus. Herodot l. IV. Nie masz przeto nic zdrożnego, że ich król mógł się zwać pasterzem, gdy dziś u nas najwyższe dostojności duchowne szczycą się tém samém nazwiskiem. Jeżeli zaś nazwisko Scytów przerobili Grecy z nazwiska Skolotis, bo z greckiego nie należy wymawiać Scythae ale Skythae, a Skololis przerobione zostało z nazwiska Skotaki; przeto wszyscy Sarmatowie Nomades czyli pasterze dobrze od Greków nazwani byli Scytami, choć wcale odmiennie od wyrazu Skotaków. Lecz tak siq odmieniają wielorakie nazwiska z odmiana języków, które mają osobne terminacye imion, i osobną ortografią. A jako między Sarmatami najwięcej było ludzi pasterskie prowadzących życie, przeto nie masz nic dziwnego, że gdziekolwiek Grecy naleźli kraje, w których ludy bawiły się tułactwem i pasterstwem, podobnie ich Scytami zwać nawykli. Dla czego z czasem ustało dawniej wzięte Sarmatów nazwisko, a średni greccy pisarze północne narody zaczęli zwać ogólnie Scytami lub Celto Scytami. Gdy jednak geografia co raz bardziej wyjaśniać się poczęła, gdy ludy Iberów i Celtiberów w Hiszpanii, Gaulów w Galii, Germanów w Niemczech pod różnemi nazwiskami odkryto, Scytya europejska została w tej rozległości jak ją niegdyś opisał Herodot l. IV, a bliżsi naszych cza 397 sów pisarze, szukając Sarmacyi niegdyś od najdawniejszych opisanej, nigdzie jej naleźć nie mogli tylko w Scytyi Herodota, to jest: tam, gdzie Ptolemeusz Dacyą i Sarmacyą kładzie. Aby się o tem jeszcze gruntowniej przekonać, dość jest porównać opis granic, opis rzek, miejsc osobliwych i nazwiska ludów które się w Ilerodota Scytyi najdują z temi które w Sarmacyi Ptolomeusza odkryjemy, tudzież w innych pisarzach greckich i łacińskich, co po Hegodocie rzecz tę dokładniej wyjaśnili. §. IV. Vetus Scythia.— Scythiae partes duae. — Granice południowe Scytyi podług Herodota. — Granice wschodnie,— granice zachodnio.— Rzeki scytyjskie które wpływały do Dunaju. — Rzeka Maris w kraju Agatyrsów, — bo Tiaratus Herodota jest wyżej Nikopolis. — Rzeki które wpływały do czarnego morza. — Drobne pomyłki Kluweryusza. — Moje zdanie o granicy dalszej na zachód i o granicy na północ. — Granica północna za Dnieprem. — Źródło Borystenu nieznane za Herodota. — Melanchleni i Androfagi jedno. Co do granic Scytyi europejskiej Herodot tak się tłumaczy: l. IV, p. 256, n. 94. „Thracia in mare „tendens Scythiae praetenditur, qua sinum faciente Scy,,thica excipit: et illic Ister mare; subit, ostio in ventum „Eurum converso. Quod autem ab Istro soli Scythici „secundum mare est, id metiendo indicare aggredior: „Ab Istro; haec jam vetus Scythiam est, meridiem ,,versus et Austrum posita usque ad urbem Carcini 398 „tidem. Ejusdem deinceps, quod ad mare fert mon,,tosae regionis et in Pontum porrectum, incolit gens „Taurica, usque ad Chersonesum dictam Asperam. „Haec ad mare pertingit, quod ad ventum subsola,,num vergit. Sunt autem finium Scythiae partes duae „ferentes ad maria, una ad meridianum, altera ad ,,orientale,.... A gente Taurica deinceps Scythae su„pra Tauros et orientale versus mare incolunt; et „quae Bosphori Cimmerii sunt ad vespera vergentia, „et quae Paludis Maeotidis Tanaitinus, qui influit in „hujus Paludis secessum. Itaque ab Istro jam quae „superiora sunt ferentia in Mediterranea discludunt „Scythiam ab Agathyrsis, deinde a Neuris, deinde ,,ab. Androphagis, postremo a Melanchlenis. Itaque „Scythiae veluti formam quadratam habentis, duae „partes quae ad mare pertigunt, altera ad Mediter„ranea ferens, altera ad Maritima usquequaque sunt „pares. Nam ab Istro ad Borysthenem decem die„rum est iter, tantundem a Borysthene ad Maeotidem ,,Paludem; a mari Mediterranea versus usque ad Me„lanchlenos,; qui supra Scythas habitant, viginti die„rum iter. Supputantur autem a me in singulos dies „itineris ducenta stadia; ita transversa Scythiae erunt „quatuor millium stadiorum. Tantae est haec terra „magnitudinis." Wedle przytoczonego z Herodota świadectwa, bardzo łatwo pojąć granice południowe Scytyi, ła 399 two nawet i wschodnie, ponieważ on doprowadził granicę południową aż do ujścia Donu w morze azowskie; zaczém oczewiście Don robił granicę wschodnią. Lecz jak wytłumaczyć granicę zachodnią i północną? kiedy te w kilku tylko słowach oddał, naprzykład mówiąc o zachodniej powiada: że Scytowie graniczyli z Agatyrsami i Neurami; mówiąc o północnej twierdzi: że graniczyli z Androphagami i Melanchlenami. Trzeba więc okazać granice między Agatyrsami i Neurami z jednej, a Scytami z drugiej strony, potem między Androfagami i Melanchlenami od północy. Co do granicy zachodniej tak mówi Herodot przy wyliczeniu rzék przez Scytyą płynących, które wpadają do Dunaju. „Per Scythiam quidem delapsi „numero quinque, unus quem Porota Scythae appel„lant, Graecis Pyrestero, alter Tiaratus, tertius Ara„rus, quartus Napases, quintus Ordesus.... Hi sunt „vernaculi Scythiae amnes, qui Istrum augent. Ex „Agathyrsis autem fluens unus Maris Istro se immis„cet." Z tego widać że między rzeką Tiaratus i Maris były granice Scytów, które ich kraj oddzielały od Agatyrsów; obydwie te rzeki poczynają się w górach karpackich od strony ich południowej, prawie w prostej linii między źródłami Sanu i Dniestru, które rzeki poczynają się od tych samych gór ze strony północnej. Rzéka Maris u Herodota, zowie się dziś 400 Maros i wcale zachowała swe starożytne nazwisko, jeszcze Herodotowi znane. Nie dobrze zatem uważa Kluweryusz, że granice Scytyi były w prostej linii od Dunaju przeciw miastu Nikopolis aż do gór karpackich. Lecz gdy podług Herodota, Scytowie graniczyli także z Neurami, trzeba więc przejść Karpaty i szukać dalszej granicy zachodniej. Herodot tak dalej mówi. „Ex fluviis ergo, qui apud Scythas „sunt, unus est Ister. Post hunc Tyras, qui ab Aqui„lone means ortum trahit ex ingenti palude, qui Scy„thicam terram a Neuride separat." Herodot Lib. IV, p.240, 241, n. 49, 51. Choćby późniejsi Geografowie nie oświecili nas w tej mierze, nie można się przecie omylić że Tyras Herodota jest dzisiejszy Dniestr; zaczém u źródła tej rzeki była niezawodnie granica zachodnia Scytów po stronie północnej Karpatów. Jak zaś dalej szła ta granica między Neurami? tego zgadnąć trudno, i wniosek Kluweryusza, który ją prowadzi do jeziora Amadoka zwanego, jest wcale arbitralny; tern bardziej bez żadnego fundamentu prowadzi on dalszą linią aż do źródła Dniepru, które w ówczas było nieznajome. Herodot l. IV. Podług mnie, wypadałoby tę linią prowadzić między źródłem Dniestru i Sanu aż do lasów i bagn podlaskich. Zkąd zaczynaćby się powinna granica północna, tak bowiem dalej mówi Herodot: „Supra Ha„lisonas incolunt Scythae aratores. Supra hos in 401 „colunt Neuri, quorum tractus, qui ad Aquilonem „vergit, quantum nos scimus desertus est. Atque hae „quidem nationes colunt ad Occidentalem partem Bo,,rysthenis." Do dziś dnia kraj Podlaski i Poliski przypiera do niezmiernie wielkich lasów i bagn, zaczém zdaje się że to była granica północna Scytów od Neurów, bo te lasy musiały być daleko rozleglejsze dawniej, gdy od nich nadane zostało imie Podlasiu i Polisiu. Gdzie więc niewątpliwie był tractus desertus, tam już Scyci nie mieszkali, a zatém granica ich przypierała tylko do miejsc rzeczonych, która jest jeszcze daleko od źródła Dniepru. Możnaby zatem uważać granicę północną Scytyi wedle Herodota w owém miejscu, gdzie się najduje rzeka Pina i Prypeć aż do swego ujścia do Dniepru. Przeszedłszy Dniepr, nie mamy w Herodocie innych śladów granicy północnej, tylko dwa osobnych narodów nazwiska, to jest: Androphagów i Melanchlenów, przecież i z tych dwóch wyrazów dojść można prawdy. Wiemy z Herodota, że źródło Borystenu czyli Dniepru było nieznajome za jego czasu. Herodot l. IV, p. 242, n. 54. „Porro quadraginta „dierum navigatione, ad locum usque cognomento Ger„rhum, cognoscitur ab Aquilone fluere, at superiora „per quae fluit nemo hominum eloqui potest... Cujus „tantum ac Nili fontes nec ipse possum, nec ullum „Graecorum reor posse dicere." Właśnie w tém miej 26 402 scu dopóki można liczyć 40 dni nawigacyi, to jest za Kijów gdzie Prypeć wpada do Dniepru, a nieco niżej Dessna, jest kraj który zowiemy Województwem Czerniechowskiem i Xięstwem Siewierskiém, i ten kraj był najpewniej Androphagów i Melanchlenów. Herodot upewnia wyraźnie, że oba te narody nie były scytyjskie, obyczaje ich były sobie podobne, i jeżeli świadectwu Herodota, od tylu innych powtórzonemu dać wiarę można, obydwa karmiły się ciałem ludzkiém. Lecz co ich najbardziej różniło? była suknia czarnego koloru, od której nazwani byli Melanchleni czyli smutni. Herodot l. IV, p. 258, n. 106, „Androphagi agrestissimos omnium hominum „mores habent, non judiciis, non legibus utentes, pe„cuariam exercentes, vestem scythicae similem por,,tantes , propriam linguam habentes, Melanchleni „omnes indumenta nigra gerunt, unde et cognomen „habent; qui soli ex his humana carne vescuntur." Z tego opisu widać, że Melanchleni byli także Androphagi, bo równie ludzkie ciało jedli. Ja przeto trzymam, że kraj Czerniechowski od nich nazwany został, dla ich stroju czarnego, i zapewne zostawił ślad granicy scytyjskiej w nazwisku Czerniechowa (Czarnobyla i t d. Mniemam przeto dalej, że jak Prypeć wziąłem za granicę północną Scytów od strony zachodniej Dniepru, tak od strony wschodniej wypada brać rzekę Dessnę i lasy, które dotąd 403 ciągną się jeszcze na 30 mil aż ku Donowi. Zostawuję zdaniu czytającego obrać mój lub Kluweryusza domysł; ostrzegam tylko: że Kluweryusza nie zgadza się z opisem Herodota. Strabo wcale wyznaje, że nic nie wiedział o zachodniej i północnej granicy Scytów lub Sarmatów jakeśmy to okazali str. 388. Ptolomeusz, już nie Scytyi lecz Sarmacyi podał granice; Sarmacya jego jest nierównie obszerniejsza; lecz trzeba uważyć, że on zajął pod to nazwisko kraje niemieckie od zachodu i północy; od południa zaś i wschodu obydwaj ci pisarze zgadzają się z Herodotem. Co dowodzi, że Sarmacya czyli Scytya europejska była zawsze na jedném miejscu, i na próżno innym ludom imie to przyznawano. Pliniusz i Pomponiusz Mela, idą za Herodotem co do położenia kraju, któremu przydają wiele rzék do Morza baltyckiego wpływających, w czém, znowu się zgadzają z Ptolomeuszem. Lecz zawsze uważyć należy, iż jeżeli ku północy za Podlasie, Polesie lub Czerniechowskie zaszły jakie ludy sarmackie, nie były tam jeszcze za Herodota. Toż mówić o krajach na zachód tak ku Wiśle jak za Sanem, najdujący się tam Sarmaci lub Scytowie później pewnie zaszli i zawsze w tych okolicach mieszali się już z Niemcami czyli Neurami Herodota. Tacyt tę rzecz najlepiej objaśnił. Germ. Cap. 46, który wątpił, mali przyłączyć do Germa 26* 404 nów lub Sarmatów Peucinów i Wenedów narody, które choć między Sarmatami mieszkały, jednak mowę i obyczaje Germanów miały; i czemu tak wątpił? bo wyraźnie mówi że te ludy mięszały się z sobą i wzajemnie nachodziły na swoje siedliska. Mutuo terrore separantur. Co bardziej dowodzi: że Sarmatowie cisnęli się do ziemi Germanów, którą z czasem posiedli, tak, jak Germant do kraju Gallów za Ren. Kto więc dobrze rozważy, że ludy od wschodu na zachód wzajemnie się popychały niejako, ten dziwić się nie będzie, że Sarmacya po tylu upłynionych wiekach od Herodota, rozszerzyła się aż do Wisły na zachód, a aż do morza Baltyckiego na północ. Nierównie ją dalej najdziemy przy rozbiorze rzeczy słowiańskich. Dowiódłszy że Herodot nie pomylił się w opisie Sarmacyi czyli Scytyi, bo jeszcze za czasu Ptolomeusza najdowały się ludy niemieckie tam gdzie on swych Neurów kładzie; dajmy teraz uwagę na wewnętrzny opis Scytyi, abyśmy się i z tej strony przekonali, że to była taż sama Sarmacya Ptolomeusza. §. V. Rzeki Scytyi podług Herodota. — Boh niewłaściwie Hypanis nazwany. — Sine wody. — Gdzie prawdziwa Panticapes ? gdzie prawdziwy Hypanis?— Uwaga względem rzeki Bohu. Herodotowi były tylko znane rzeki Scytyi europejskiéj które do Czarnego morza wpływały; a ja 405 ko księgę czwartą dzieła swego poświęcił rzeczom scytyjskim , tak wcale nie dotyka opisu krajów i ludów nie scytyjskich, choć z Scytami graniczących. Oprócz Taurów i Agatyrsów, nie dał on żadnego wyobrażenia o kraju Neurów, Androphagów i Metanchlenów, dla czego nie można u niego szukać rzék Sarmacyi europejskiej, które wpływają do morza Baltyckiego. U niego najduje się tylko 1. Ister, 2. Tyras, 3. Hypanis, 4. Borysthenes, 5. Panticapes, 6. Hypaciris, 7. Gerhus, 8. Tanais, vid. L. IV, p. 240 n. 47. Tak zaś był dokładny w opisaniu rzčk scytyjskich, że nawet te wylicza, które wpływają do innych, jeżeli albo są znaczne przez swą wielkość, albo interesujące przez położenie miejsca. Wiele nawet nazwisk, które późniejsi inaczej oddali, on tak opisał jak się dziś zowią, naprzykład Porota Prut, Maris Maros, Hypanis Końskie wody. Borysthenes Dniepr, a raczej Borysten. Ister był tylko granicą Scytyi od południa, tak jak Maris od zachodu między Agatyrsami, Tyras Herodota teraźniejszy Dniestr u Pliniusza zowie się Tyra, u Meli Tyras, u Owidiusza Tyras, u Ptolomeusza Tigrus. Trzecia rzeka Herodota jest Hypanis, które nazwisko utworzył z przyczyny: że się tam stada dzikich koni najdowały. Okażemy później gdzie był prawdziwy Hypanis to jest teraźniejsze Końskie wody. Lecz zważając porządek rzék znacznych wpły 406 wających do Czarnego morza, i nawet pilny opis Herodota, który powiada: że do téj rzeki wpływała inna mała, mająca w sobie gorzką wodę; wypada Hypanin Herodota mieć za rzekę Boh teraz zwaną; na co się wszyscy geografowie zgadzają. Ptolomeusz zowie ją Axiaces, Pliniusz Rhoden, Mela wraca jej Herodotowe nazwisko. Lecz niniejsza o to, że się nie zgadzają na nazwiska, kiedy opis tak jest dokładny, że się nie można omylić iż to jest Boh; wszelako Mela Axiacem kładzie inter Hypanin et Tyram, przez co poprawia błąd tych, którzy mięszali to nazwisko cum Hypani Herodota, ale to musiała być jaka mała rzeczka między Bohem i Dniestrem, której zapwne to imie greckie nadali koloniści greccy tam mieszkający. Czwarta Herodota rzeka jest Borysthenes, o téj nie masz wątpliwości, że to jest teraźniejszy Dniepr; bo tak wypada z opisu dawnych i nowych geografów. Lecz przeszedłszy Borysten czyli Dniepr, wszyscy prawie błądzą: w opisie u Herodota jest piąta rzeka Panticapes; u Ptolomeusza i Pliniusza pierwsza po Borystenie rzeka jest Hypanis, Mela trzyma się zawsze opisu Herodota i wraca téj rzece nazwisko Panticapes : wszelako gdy do tego czasu mamy te obydwa nazwiska w geografii teraźniejszej, przeto: gdzie jest miasteczko Piatyhory, co znaczy po grecku Panticapes, tam była rzeka tak od He 407 radota i Meli nazwana, niżej zaś jest rzeka zwana dziś Końskie wody, i to musi być Ptolomeusza Hypanis, nierównie pewniejszy jak Herodota. Bo gdy uważam niektóre znaki, w opisie Hypanis przez Herodota zostawionym, jestem tego zdania; że trzecia jego rzeka zwała się jeszcze za Scytów Bohem; właśnie przy jéj ujściu w Liman Dniepru, kładzie on posąg Marsa „Quod inter hos amnes (id est Borysthenem et Hypanin) in confluentim tendentes intercapedinis est, Hypoleon promontorium vocitatur ubi delubrum Martis extructum est. L. IV, p. 242 n. 53. Otóż od tego bożyszcza rzeka wzięła nazwsko któremu pewnie była poświęcona. Nad wszystkie opisy i tradycye najpewniejsze są ślady przez tak długi czasu przeciąg uratowane. Rzeka Boh, nie mogła się dawniej inaczej zwać, tylko tak, jak teraz, kiedy tenże sam lud nad nig dotąd zamieszkał, Końskie wody są dotąd, więc tam był Hypanis a Panticapes gdzie Piatyhory. Hypaciris i Gerhus nie podpadają wątpliwości, są to mierne rzeki które się z sobą łączą i wpływając w morze Azowskie za półwyspem Krymu, robią wprzód znaczne jezioro. Tanais jest Don teraźniejszy. Ptolomeusz natworzył tam wiele innych rzék Pasiastus, Bicus, Gerhus, ale tę rzecz łatwo pojąć, gdyż tam były kolonie greckie, najmniejszą rzeczkę nad którą ich osada najdowała się, robili 408 sławna; lecz jeżeli weźmiemy jezioro pod nazwiskiem Bicus, Pasiastes będzie Hypaciris Herodota. §. VI. Ludy w Sarmacyi europejskiej wedle Cellaryusza. — Istrici Istria ni.— Pomyłka Cellaryusza. — Co są prawdziwie Istrici ?—Axiaces czyli Tyritae. — Getarum solitudo czyli Vetus Scythia l. VII, p. 211, n. 212.— Niconia, Ophiusa greckie miasta.— Opis kolonii Tyritarum.— In Solitudine Getarum jakie były ludy ? — Tyrrhaegetae Sarmatae. — Scythia parva, jéj rozległość. — Thraces id est Getae.— Vetus Scythia, parva Scythia, Solitudo Getarum, tenże sam kraj. — Tam ludy pasterskie tylko mieszkały, — aż do naszych czasów. — Tatarowie Budziaccy. — Multany — Wołochy. — Tatarowie Nogajscy.— Rzymianie tego kraju na rolniczy przerobić nie mogli.— Strabo dobrze go nazwał Solitudo.— Getae, Tyrangetae, Tyregetae jedno znaczą — Sarmatae Sauromatae. — Zkąd pomyłki poszły względem rzék i ludów.— Axiaces — Callipidae — seu Graeci Scythae. — Cellaryusz się myli. — Tyritae nie sa Tyry-Getae. — Callipidae rolnicy. — Mylne mniemartie żeby Callipidae byli Grecy. —Callipidae jedno co Axiaces.— Callipidae jedno co Krobizy. — Postać tego kraju teraźniejsza.— Borysthenitae.— Kolonia grecka Borysthenitae zwana.— Miasto Ordesus. — Borysthenitae transmisso Panticape. — Olbiopolitae. — Olbiopolitae zapewne oba brzegi Dniepru mieszkali.— Olbia kolonia grecka.— Moje zdanie.— Kolonie greckie nad Dnieprem.— Olbia miasto— teraz Olbiopoł.— Dowody na to. — Ordesus miasto.— Olbiopol nie jest słowiańskie nazwisko. — Mctropolis czyli Miletopolis miasto. — Dalsze niedokładności Cellaryusza.— Tyregetae, Sarmatae, Jazyges, Basilei et Ugri. — Scythae agricolae seu Hemaxobii, Scythae Nomades, Scythae Basilei.— Scytowie Herodota są Sarmatami Strabona. — Maximae gentes Ptolomei. — Uwaga nad zachodnia ď północna granica Scytyi. — Jadźwingi byli Jazyges. — Uwaga bardzo potrzebna względem Ptolomeusza. — Jak Pliniusz te ludy mieści?— Getae i Daci jedno— Sarmatae i Sauromatae jedno—- Ich podział— Alani Roxolani — Moje uwagi nad tem — Dalsze moje uwagi. — 409 Gdzie Jazyges Metanastae? — Jazyges za Dunajem w Tracyi.— Emportant Borysthenitarum. — Callipidae seu Graeci Scythae. — Halizones. — Scythae aratores.— Neuri.— Bastarnae Strabona są Neuri Herodota,— jak ich położenie uważać. — Strabo się myli względem Halizonów, — bo tam późniejsi zgodnie ich najdują pod imieniem Alanów. — Zkąd pochodzi niezgoda pisarzów co do nazwisk tych ludów? — Jazyges zwali się Jadźwingi, Alani Ułani, Roxolani Rusiny, Gerry Litwini, Peucini Pieczyngowie.— Co mniemać de minoribus gentibus Ptolomeusza? Cośmy postrzegli przy wyliczeniu rzek, toż samo widzieć będziemy przy wyliczeniu osad, miast i ludów; w wyliczaniu których pójdę za porządkiem od Cellaryusza, abym krócej i bez powtarzania mówił; tak on co do téj rzeczy tłumaczy się: „Ordo „gentium inter Istrum swe ejus ostia et Isthmum Tau„ricum hic conficitur: Ab Istro ad Tyram Istrici haud „dubie etiam aliis nominibus distincti, post Tyram „Axiacae ad fluvium cognominis, ultra quem Calli,,pidae usque ad Hypanin qui Bogus est; ab eo ad „Borysthenem Borysthenitae quos flumen suum abluit, „a Borysthene ad Panticapem Georgi, sive agrum „exercentes Scythae; a Panticape ad Gerhum Noma„des Scythae, trans Gerhum et supra Isthmum Tauri„cae Chersonesi erant Scythae Basilidae, ad latus ,,Maeotidis Jazyges. Intus sunt remotissimi in Occasum ,,Neuri apud quos Tyras sive Niestr surgit. Auchetes ,,ad fontes Hypanis. Alani Europaei supra Maeotim, „Roxolani ad eorum Occasum, Gelones apud Budi„nos. Agatyrsi qui Hemaxobii, Androphagi et Me 410 ,,lanchleni, Tanaitae, Hyperborei." Nareszcie tak daléj mówi: „Sauromatae graeco ore surit ipsi la,,tinorum Sarmatae, quod commune nomen est iotius „tractus illius scythici: speciatim autem de Parte cir„ca Tanaim quae est, aut circa Maeotida intelligitur." Po wyliczeniu tych ludów, pisze daléj Cellaryusz; „Alias gentes a Ptolomeo nominatas Boruscos, Nas,,cos juxta Riphaeos montes: Tranomontanos ad de„xtram viam Borysthenis. His proximas Burgiones, „a sinistra autem ripa Paryones et hinc in Austrum „deductas Chunos, Amadocas, Neuros aliosque ut ob,,scuriores praetermittimus." Vide l. II, c. VI, a p. 503 ad. p. 507. Oto są ludy sarmackie, które, (opuściwszy inne) Cellaryusz u Herodota, Ptolomeusza i innych zebrał; te zaś które były po nad Wisła aż do źródła Dniestru, ba prawie całe Podole przyłączył do Germanii, którą nazwał Germania trans Vistulana. Trzymać się będziemy zatem jego opisu abyśmy doszli prawdy względem tych ludów. Pierwsi u niego są Istrici. Herodot o tem nazwisku nic nie mówi, twierdzi tylko że Ab Istro est vetus Scythia. Musiało więc to nazwisko nie być scytyjskie, ale jakiej kolonii greckiej po prawej lub po lewej stronie Istru czyli Dunaju osiadłej. Jakoż l. IV, p. 249, n. 78 wspomina, iż Aripites Scytów król miał żonę Istrianam, która nie była indigena i która Scytom syna Aripitesa wychowała 411 wedle obyczajów greckich, quae filium graecam linguam literasque edocuit. Widzimy zatem że Istrici byli Herodota Istriani, kolonia grecka, zapewne Milesiorum, tak, jak inne. Pomylił się zatem Cellaryusz gdy mniema Istricos być ludem sarmackim lub scytyjskim, na wielorakie inne nazwiska podzielonym, haud dubio aliis etiam nominibus distincti. Słowa są Cellaryusza. Istricos czyli Istrianos mieć należy za kolonię grecką ad ostia Istri osiadłą, i zapewne tak Scytowie jak Grecy nadali im to nazwisko od rzeki nad którą osiedli, dla różnicy od tych, które się najdowaly nad innemi rzekami, a od których, jak zobaczemy, nazywani byli; w samej zaś rzeczy byli oni Milesii, i jak widzimy, że tego nazwiska nie opuścił Herodot. Cellaryusz najwięcej się przywięzuje do Pomponiusza Meli świadectw, lubo kto dobrze pisarza tego odczytał wraz z Herodotem, ten się przekona że on żywcem brał wszystko z Herodota, i gdzie uwiedziony późniejszemi świadectwami od niego odstąpił, tam najczęściej zbłądził jak zaraz zobaczemy. Po Istrykach czyli raczej Istryanach idą u Cellaryusza Axiacae, a to na świadectwie Meli. Axiaces (flvius) proximus inter Callipidas Axiacasgue descendit. L. 11 cap. I. i daléj: hos ab Istricis Tyras separat. Zaczém, podług Meli, Istrzyanie tak daleko objęli kraju owego ziemię, że od Dunaju aż 412 do Dniestru zamieszkali, co nigdy nie jest prawdą, bo Grecy bawili się tylko handlem w owych stronach, i przestawali na założonem od siebie mieście z małem territorium na około miasta; wedle Meli, Axiaces powinni byli być po wschodnej stronie Dniestru, gdy Istryanie przypierali aż do zachodniej. Lecz Herodot, nie wspominając nic po której stronie, kładzie tam kolonię grecka, którą od rzeki Tyrytami zowie. „Ad ostium hujus (id est Tygris fluvii) incolunt Graeci qui Tyritae vocantur. L. IV. p. 241 n. 51. Strabo atoli téj kolonii dokładniejszy daje opis, tak mówiąc. „Ab Istro ad Tyram „fluvium Getarum solitudo praejacet; plana tota et „aquarum indiga. Więc nie Istrici jak lud scytyjski „uważani; i dalej: in Tyrae vero fluminis ostio tur„ris existit, quam Neptolemi vocant et vicus Hermo„nactis appellatus; adverso autem flumine navigantibus „per stadia centum et quadraginta utraque ex ripa „civitates occurrunt, hinc Niconia, hinc a leva Ophi„ussa. At qui fluvio propinqna tenent habitacula ur„bem centum et viginti stadiis ascendenti occurrere „dicunt." Otóż osada kolonistów greckich nad Dniestrem; to jest possesya po obu stronach rzeki ciągnąca się sto dwadzieścia, lub najwięcej na sto czterdzieści stajan, w której najdował się Vicus Hermonactis przy samem ujściu rzéki, a o sto dwadzieścia staj po prawej stronie miasta Ophiussa, po lewej 413 Nikonia. Daléj zaś kraj ten między Dunajem i Dniestrem był zamieszkany od pasterzy Getów i Sarmatów wedle granic obu tych ludów. Bo go Strabo nazywa Solitudo Getarum, i zaraz tam mieści Tyrygetów a po nich Sarmatów. „Supra jacens regio „universa inter Borysthenem et Istrum est Getarum „solitudo, postea Tyrrhaegetae, post hos Sarmatae." L. VII. p. 212. Kolonie zatem greckie, które osiadły nad Czarnem morzem przy Dunaju, Dniestrze i Dnieprze, były in hac solitudine, którą Herodot Vetus Scythia nazywał. L. IV. n. 97. „Ab Istro „haec jam Vetus Scythia est meridiem versus et „austrum posita, usque ad urbem Carcinitem." Że zaś ta Sotitudo Getarum była Scytów nie Getów, a przynajmniej spoina, dojść można ze Strabona L. VII. p. 215 który ją przyłącza do małej Scytyi. „Plurimam vero partem usque ad Isthmum sinumque ,,Carpencitem Tauri habebant, ea vero gens est scy„thica. Haec autem ora tota et aliqua extra Isthmum „usque ad Borysthenem, parva Scythia vocabatur. „Propter transeuntium vero Tyram fluvium et Isth„mum et eam terram habitantium multitudinem, huius „etiam pars magna Scythia parva nuncupata est. „Cum Thraces partim vi, partim loci malignitate (est „enim plurima palustris) concesserint." Aby się zaś nie omylić względem nazwiska Thraces, trzeba wiedzieć, ze to jest mowa o Getach, którzy po obu stro 414 nach Istru mieszkali. Z tylu zebranych w jedno świadectw widzimy: że Vetus Scythia Herodota, Parva Scythia Strabona, i Solitudo Getarum prawie na iedno wychodzą; bo ilekolwiek mowa jest o tym kraju zawsze należy sobie wyobrazić rozciągłość ziemi między Dunajem i Dnieprem, a nawet za Dnieprem et extra Isthmum Tauricae Chersonesi gdzie sami tylko pasterze mieszkali, wyjąwszy kolonie greckie i tych Scytów, których koloniści rzeczeni przy swych osadach do rolnictwa wprawiali, a których zwano Callipidas i może Axiacas w jakiej części. Zacząwszy od najdawniejszych świadectw jak tylko ludzie o ludziach pisać zaczęli, zawsze w tém miejscu były ludy pasterskie, i nawet za naszych czasów podobny stan rzeczonych krajów najdujemy. Budziaki czyli Tatarowie Budziaccy, nic innego nie znaczą przez swe nazwisko, tylko pasterzy mieszkających w budach na kołach sporządzonych. Multany biorą swoje nazwisko od pasterzy umiejących grać na multankach (jest to pewny gatunek piszczałek pasterskich). Wołochy znaczą tyle co pasterze wołów. Toż samo Taury gdzie byli Tatarowie Nogajscy. Nic się prawie nie odmieniło w tej rozległości ziemi, wyjąwszy: że kolonie greckie zaginęły, i musi być takie położenie tego rozległego kraju, że tam rolnictwo zaprowadzone być nie może; bo jak wiemy z wiadomości tylu dziejów, gdy kraj ten zo 415 stawał pod rządem Rzymian, ze oni tam wiele bardzo lak weteranów żołnierzy na zakładanie osad posyłali, jako też dla zaludnienia onego; wskazanych na wygnanie w tern samem miejscu osadzali, przecież nie mogli go w całości przerobić na rolniczy. Później kraj ten był pod panowaniem Polski, nareszcie dostał się pod jarzmo tureckie, nigdy jednak na rolniczy przerobionym być nie mógł, i dla tego dobrze nazwanym był od Strabona Solitudo, lecz nie taka żeby tam nie najdowali się pasterze z swemi trzodami od niespamiętanych czasów, lecz źe nie był stale osiadły. Ta Solitudo rozciągała się ku północy nad Bohem, gdzie Sine wody wpływają nad Dniestrem aż do owego miejsca gdzie źródło Prutu zaczyna się : obejmowała cała dzisiejszą Transylwanią i Wołoszczyznę; za Dnieprem zaś daleko głębiej brać ją wypada. Po tak długim rozbiorze tego wszystkiego co najdujemy w Herodocie i Strabonie o kraju dopiero rzeczonym, wypada twierdzić: że między Dunajem, Dniestrem i Karpackiemi górami byli Getae, z których ci co bliżej Dniestru mieszkali zwali się Tyregethae; przeszedłszy zaś Dniestr zaczynały się osady i hordy Sarmatów, co zgodnie ze Strabonem utrzymuje Ptolomeusz L. III. c. V. Tyras fluvius terminat partes Daciae et Sarmatiae. A ponieważ Plotomeusz rzekę Boh zowie Axiaces nie Hypanis, 416 przeto łatwo się domyśleć, że Meta, który nic nie wspomina o kolonii greckiej Tyritae zwanej, tęż sarnę kolonia Axiaces nazwał; a jako nie pilny kompilator greckich opisów, z jednej rzeki Bohu zrobił dwie Hypanin i Axiacem, a z kolonii greckiej zrobił lud scytyjski Axiaces zwany; wszelako przeszedłszy Dniestr, nie tylko na północ ale nawet na wschód aż do morza rozciągały się ludy sarmackie, jak utrzymuje Strabo i Ptolomeusz. Ta więc Solitudo, która była za Dniestrem między Bohem i morzem aż do Limanu Dniepru, była posiadana od ludu sarmackiego, który zwano Callipidae, o których wedle porządku Cellaryusza mówić teraz wypada. Po wschodniej stronie Dniestru aż do ujścia Bohu w Liman Dniepru, Herodot mieści Callipidas, których zowie greckiemi Scytami. Cellaryusz za Melą idąc, ma ich za trzeci lud od Dunaju począwszy po nad Czarnem morzem idąc. Lecz ponieważ wystawił sobie wzór bardzo niedokładny, przeto idąc za nim musi się mylić tak jak Mela. Jużeśmy okazali że Istrici czyli Istrianie, że Axiaces czyli raczej Tyritae, były kolonie greckie; ani Tyritów Herodota można brać za Tyregetów Strabona, lub Tyrangitów Ptolomeusza; zaczém umieściwszy między Dunajem i Dniestrem Tyregetów, przeszedłszy Dniestr ku wschodowi najduję pierwszych Sarmatów, czyli Scytów Callipidów; a że ten lud najdował 417 się in Solitudine Strabona, którą on rozciągnął aż do Dniepru, przeto wypadłoby go mieć za pasterzy tak, jak nawet jest dzisiaj. Ale gdy ich Herodot nazywa greckiemi Scytami, zachodzi nie wątpliwie różnica między niemi i innemi pasterzami. Herodot tak o nich mówi: „In caeteris servant quidem ritum „Scytharum sed frumentum serunt et edunt, nec „non caepe, et allium, et lentem et milium" zaczém byli oni rolnicy. Tłumacze łacińscy Herodota chcąc być jaśniejszemi dodają: (id est ex Graecis facti Scythae) nie dając na to uwagi, że podobniéj było aby jaka część Scytów przejęła obyczaje greckie, niż żeby Grecy stać się mieli Scytami, zwłaszcza w bliskości tylu możnych i sławnych kolonij ; wypada raczej trzymać: że ta mała część Scytów? była zhołdowana koloniom greckim Tyrytów i Borystenitów; oswojoną została z Grekami wprawionemi do rolnictwa i twarłej na jedném miejscu osady. Grecy zaś jako swoich osobném Callipidów imieniem nazwali, które nie ma żadnego podobieństwa do mowy słowiańskiej. Pomponins Mela mówi o nich podobnie jak Herodot; Strabo i Ptolomeusz nie kładą tam Callipidów. Cóżkolwiek bądź, jest bardzo podobna, że tak zamożne kolonie miały osadzone swe territoria między Dniestrem i Borystenu ujściem w morze. Część ich mogła należeć do Tyrytów, część druga do Borystenitów, może nawet jaka mała rzeka 27 418 przegradzała te osady, którą Grecy jako w swéj własności po grecku nazwali Axiaces; ztad u Meli dwa nazwiska Scytów, to jest: Callipidów i Axiaków przedzielonych jak świadczy rzéką Axiaces. Jeżeli Kallipidów nazwisko trwało później po Herodocie, nie mamy żadnej pewności oprócz świadectwa Meli, Pliniusz nie mówiąc nic o Kallipidach kładzie tam Axiaków i Krobizów; słowa są jego : „Abest (Tyra) a Pseudestemo centum triginta mil„libus passuum. Mox Axiacae cognominis flumini, ul„tra quos Crobizi, flumen Rhodae, sinus Sagaricus, „portus Ordesus;" zdaje się przeto: że Callipidae Herodota i Meli zwali się u Pliniusza Crobizy. I tego nazwiska możnaby okazać etymologią w mowie słowiańskiej, jak to gdzie indziej dowiedziemy; ale i Pliniuszowi w rzeczach geograficznych ostrożnie wierzyć należy. Ptolomeusz nie przepomniałby był umieścić ludu Kallipidów lub Krobizów, ile mieszkającego między koloniami greckiemi, od których on najwięcej wiadomości zaciągnął o krajach sarmackich, a milczenie Strabona w tej mierze czyni cała tę rzecz podejrzana. Można jednak mieć za rzecz pewna: że kolonie greckie musiały mieć jaka małą część Scytów sobie zhołdowanych, których używały do rolnictwa, lecz trudno przywiązywać się do szczególnego ich nazwiska, i lepiej mieć ich pod ogólnem Georgów czyli Rolników, których na różnych innych miejscach najdziemy. 419 Po tylu rewolucyach, które trwały w owych okolicach aż do Gingis-Cana czasów, kolanie greckie wszystkie zaginęły, a nawet nie masz tam ludu rolniczego teraz. Kraj ten posiadali nie dawno Tatarowie Oczakowscy, teraz jest pod panowaniem moskiewskiego Imperium. Okazawszy dwie prawdziwe kolonie greckie Jstryanów i Tyrytów, tudzież dwa ludy, jeden Tyrygetów, drugi Callipidów już w Sarmacyi Ptolomeusza; przystępujemy do dalszego rozbioru ludów, czyli raczej ich nazwisk przez Cellaryusza zebranych. U niego czwarty jest lud nad brzegami morza czarnego Borysthenitae, którzy tak się zwać mieli od rzeki Borystenu do której na wschód przypierali, na co przytacza słowa Meli l. II. c. 1. Tum Borysthenes gentem sui nominis abluit: zgadnąć nie można, czyli on miał w myśli Borystenitów, kolonia grecka osiadła nadLimanem Dniepru w mieście Ordesus, czyli owych, którzy się Olbiopolitami zwali, a którzy przedzieleni byli od pierwszych Callipidami i Halizonami jak widać z opisu Herodota. Niedokładność podobna czyni zbyt trudny domysł, wszelako rzecz się objaśni przez zbliżenie świadectw pisarzów tyle razy przytoczonych. Rzecz jest pewna, iż przy końcu Limanu, gdzie już Boh łączy się z Dnieprem, była kolonia grecka podobnie Milesiorum; Herodot ją zowie Emporium Borysthenitarum; Pliniusz i Ptolomeusz kładą tam 27* 420 miasto Ordesus. Pliniusz nawet twierdzi źe to miasto było portowe Portus Ordesus. Arianus nazywa go Odessus mówiąc: in Odesso portus pro navibus. Cóżkolwiek bądź co do nazwiska, wszyscy zgadzają się na położenie miejsca, które tara właśnie było gdzie dziś najduje się. Oczaków. Ta więc kolonia była zaraz po Kallipidach; albo raczej w kraju Kallipidów, i zwała się Emporium Borysthenitarum u Herodota. I to są pierwsi Borysthenitae lecz Grecy nie Scytowie. Wszelako Herodot mówi także i o drugich, lecz ich mieści po wschodniej stronie Dniepru za rzeką Panticapes. „Transmisso Borysthene „habitant Scythae agricolae, quos Graeci, qui sub „Hypane incolunt, (to jest ci o których wyżej mó„wiliśmy) Borysthenitas appellant, ipsi vero se Ol„biopolitas." Ci więc są drudzy Borysthenitae i już Scytowie nie Grecy. A ponieważ Mela w przytoczonem miejscu zatrudnia się tylko wyliczaniem rzeczy scytyjskich, przeto można się domyśleć: że mówi o drugich Borysthenitach, a zatem przerwał porządek, podług którego Herodot ludy rzeczone w swym opisie umieścił; bo przeszedł Dniepr nie wyliczywszy wszystkich ludów, które się po zachodniej stronie najdowały. Nie był to wielki kraj, który rzeczeni Borysthenitae czyli raczej Olbiopolitae posiadali; na wschód trzy dni podróży liczyć można było przez kraj rzeczony, a na północ czyli wzdłuż Borystenu 421 i jedenaście dni spławu. „Hi igitur agricolae Scythae „eum quidem tractum, qui vergit ad Auroram, trium „dierum itinere pertingentes ad flumen nomine Pan,,ticapen. Eum vero qui ad ventum aquilonem undecim dierum navigatione Borysthenem versus." Zważając porządek Meli, który od wschodu na zachód ludy wylicza, zdaje się: iź trafia na toż samo miejsce które Herodot opisał; lecz biorąc znowu no u wagę to, co Strabo o mieście Olbii pisze, wypada mniemać: że Olbiopolitae, albo oba brzegi Dniepru posiadali, albo tylko po zachodniej stronie onego najdowali się; a co więcej Strabo wyraźnie utrzymuje: że to była kolonia grecka nie Scytowie. Strabo wylicza ludy od zachodu na wschód; doszedłszy zatem do rzeki Borystenu tak mówi: „Deinde Bory,,sthenes fluvius, stadia sexcenta navigationi commodus, ,,cui alter amnis proximus est Hypanis. Ante Bory,,sthenis ostium jacet insula portum habens. Cum „vero Borysthenem ducentis stadiis navigaveris, ejus„dem nominis offertur opidum, eademque urbs Olbia, id „est beata nominatur. Amplum sane Emporium quod „condidere Milesii." Otóż Borysthenitae bo Strabo mówi ejusdem nominis offertur opidum. Otóż Olbiopolitae, bo znowu mówi, eademgue urbs Olbia appellatur. Jakże te świadectwa pogodzić razem? ja mniemam: ze Borysthenitae posiadali oba brzegi tej rzeki nie w wielkiej bardzo rozległości na zachód 422 i wschód i należeli do koloniów greckich, które się nad Dnieprem lub w jego bliskości najdowały, tak jak Graeci Scythae między wyż wyliczonemi koloniami umieszczeni. Ci zaś, którzy należeli do miasta Olbii, zwali się Olbiopolitae; przez takowy domysł zgodzą się z sobą wszystkich pisarzy świadectwa, osobliwie Herodota, Strabona i Ptolomeusza, które u mnie są najważniejsze. Nie masz żadnej wątpliwości, że nad Dnieprem po zachodniej jego stronie najdowały się liczne kolonie greckie, bo ich nazwiska dotąd są rachowane; zgadza się oraz Strabo z Herodotem, że tam równie były ludy rolnicze, z tą tylko różnicą: że Herodot daje im obszerne siedliska, Strabo zaś mówi: pauci agrorum colendorum studio tenentur. Oprócz zaś Strabona, inni równie geografowie Olbią wspominają, jako to: Pliniusz, który to miasto zowie Olbiopolis, Plolomeusz Olbia, Arianus podobnie jak Pliniusz. Mela kilka innych z niego robi, dla tego: iż go różni różnie nazywali; lecz to nic nie przeszkadza żeby nie być przekonanym, że Olbia czyli Olbiopolis była w samej rzeczy, kiedy się dotąd najduje Olbiopol, miasteczko nad Dnieprem leżące; nie wypada wprawdzie w tej odległości jak Strabon i inni opisują, wszelako na to mało zważać wypada dla następujących przyczyn: Najprzód że greccy i łacińscy pisarze nie zgadzają się na jego odległość 423 od ujścia Dniepru w morze; Strabo kładzie go o 200 stajan, Pliniusz piętnaście tysięcy kroków, Stephanus Bisantinus mieści go tam gdzie się Boh z Dnieprem łączy; Mela znowu cofa go aż do ujścia Dniepru w Morze, ale te wielorakie opinie przepisywane były jedne z drugich i błąd stąd poszedł, że Borystenitów kolonią tam będącą, gdzie się najdowało miasto Ordesus, łączyli z ową, gdzie było miasto Olbiopolis; żaden zatem nie trafił na prawdziwe jego położenie; Herodot atoli, choć najdawniejszy, najlepiej Olbiopolitów Borystenitów umieścił, kiedy im naznaczył siedlisko za rzeka Panticapes, ciągnące się jedenaście dni nawigacyi; w tej rozległości najdzie każdy teraźniejsze miasteczko Olbiopol na karcie Zanoniego; a co większa przekona się że Ptolomeusz nie lekkomyślnie umieścił Hypanin po wschodniej stronie Dniepru, bo do dziś dnia najdują się tam Końskie wody; idąc zatem od Końskich wód w górę Dniepru, najpierwsza rzeka znaczna do niego wpływająca będzie Panticapes, i ta rzeka zowie się dziś Prypeć, tam właśnie gdzie się najduje miasteczko Piatyhory, od tego w górę idąc jest Olbiopol. Dla czego nawet Ptolomeusza trzymać się nie można, co do położenia tego miasta, choć go zdawał się najlepiej umieścić, pod gradusem 57 długości a 48..... szerokości. Powtóre; zważając nazwisko Olbiopola dzisiejszego, każdy widzi, że to 424 nie jest wyraz słowiański tylko grecki z polską terminacyą Olbiopolis po grecku, Olbiopol po polsku, co znaczy szczęśliwe miasto. Jeżeli zatem ten wyraz nie jest słowiański tylko grecki, zaczém Grecy go nadali. Otóż widzimy, że pozostałe pamiętniki w nazwiskach miejsc daleko są pewniejsze nad wszystkie tradycye i świadectwa na pismie dochowane. Ptolomeusz wyżej Olbii czyli Olbiopolis kładzie miasto Metropolis pod gradusem 56 długości, a 49 szerokości. Pliniusz czyni wzmiankę o mieście Miletopolis; zapewne to miasto wypadnie gdzie indziej umieścić, nie tam gdzie go Cellaryusz na swej karcie położył, nie dawszy żadnego o niém opisu. On nawet rozumie: że Miletopolis było toż samo miasto co Olbiopolis, Metropolim zaś Ptolomeusza tam kładzie, gdzie dziś jest Kijów. Ponieważ zaś nie wdaje się on w dakzy rozbiór miast Ptolomeusza, przeto nie masz z czego dowieść mu błędów w téj mierze; trzeba go tylko oskarżać o niewiadomość tych krajów, które chciał porównywać z dawnym stanem Sarmacyi. I my w tém miejscu wstrzymamy się od dalszego rozbioru Ptolomeusza co do miast w okolicach Borystenu będących, bo nam tylko szło o opis kolonii greckiej Olbiopolis i Miletopolis, tudzież tych ludów rolników których Borystenitami lub Olbiopolitami zwano. 425 Po Borystenitach, którzy w pewnych miejscach posiadali oba brzegi Dniepru, Cellaryusz zaraz przechodzi za tę rzekę, i tak za Melą, jak on za Herodotem, przystępuje do opisu ludów dalszych aż do Donu nic nie wspominając, jakie ludy mieściły się po zachodniej stronie Dniepru, lubo tego łatwo mógł dojść ze Strabona a nawet Herodota. Trzeba więc ten niedostatek napełnić, a najprzód ze Strabona, który opisawszy brzegi morza Czarnego aż do Dniepru tak dalej mówi: ,,Supra jacens regio universa „inter Borysthenem et Istrum 1. est Getarum soli,,tudo, postea Tyregetae, post quos Sarmatae co,,gnomento Jazyges, et qui Basilici dicuntur et Ugri, „E quibus pars maxima Nomadibus id est pastoribus „constat, pauci agrorum colendorum studio tenentur. ,,Hos utramque Istri ripam incolere saepe traditur." Stajemy na tem świadectwie i porównywamy go z innymi pisarzami. Rzecz jest nie wątpliwa ze Strabona, że przynajmniej od rzeki Dniestru aż do Dniepru były ludy same przez się sarmackie, zwane Jazyges, Basilei, Ugri; że te ludy większą częścią były pasterskie Nomades, a w małej części rolnicze Georgi Hemaxobii. Herodot wyliczając ludy w Scytyi od siebie opisanej, kładzie Scytów rolników czyli Demaxobios, i Scytów pasterzy czyli Nomadas i Scytów królewskich czyli Basileos. Widzimy zatem że ci dwaj pisarze, tak od siebie odlegli czasem, zgadzają 426 się na szczególne nazwiska, i ciż sami Scytowie Herodota są Sarmatami Strabona. Ptolomeusz dawszy temu krajowi ogólne nazwisko Sarmacyi, którą tak rozszerzył że do niéj nawet nie sarmackie ludy przyłączył, trzyma się statecznie swego układu, i nie podaje Sarmatów jako szczególnego ludu, lecz pod tem nazwiskiem uważa wszystkich Sarmacyi mieszkańcow; te jednak ludy, które Strabo wspomina, w szczególności wylicza, i nawet wiele innych o których do jego czasu nikt nie pisał. Słowa sa jego l. III. c. V. „Tenent autem Sarmatiam maximae „gentes, Venedae per totum venedicum sinum, et su„pra Daciam, Peucini et Bastarnae, et per totum „Maeotidis latus Jazyges ac Roxolani, et qui inte„riores sunt iis Amaxobii et Autant Scythae." Otóż są te maximae gentes Sarmatiae, które uważać potrzeba jak osobne królestwa w tym niezmiernie rozległym kraju. Zostawujemy sobie później mówić de Venedis et Peucinis sive Bastarnis, ponieważ względem nich zachodzi spór między piszącymi, bylili oni Sarmaci lub Niemcy? dość na tem, że gdy Bastarnae supra Daciam mieli swoje siedliska, od tego więc miejsca, gdzie się granice Dacyi kończyły, zaczynały się siedliska Jazygów, Roxolanów, Amaxobiów. Alaunów. Nazwisko zaś, które on kładzie inter minores gentes, uważać można jako osady lub hordy, należące do wyż wyliczonych. Porównywając świa 427 dectwo Ptolomeusza de Jazygibus ze świadecwem Strabona i Herodota, każdy pojmie: że te granice, które Herodot naznaczył Scytom europejskim, są w samej rzeczy granice tych ludów, które Strabo zowie Sarmatami, a Ptolomeusz zawarł ich jedynie pod jednem nazwiskiem Jazyges; bo o Roxolanach, których Strabo lepiej nazwał Roxani, nie masz wątpliwości: że dopiero za Dnieprem, i to ku północy najdowali się. Słowa są Strabona: Roxani vero magis ad Aquilonem spectantes, inter Tanain et Borysthenem campestria pascuantur. Zaczém Jazyges zaczynali tam swoje possesye, gdzie byli Neury Herodota; to jest od źródła Dniestru posiadali cały kraj aż do Dniepru, a nawet za Dnieprem po nad Paludem Maeotin, jak dochodzimy z Ptolomeusza. Rzecz dziwna, jak północna i zachodnia strona niegdyś Scytów i Scytyi Herodota, wyjaśnia się przez nazwisko tych ludów. Już w wiadomej i niewątpliwej historyi narodu naszego, najdujemy Jadźwingów tam osiadłych, gdzie teraz jest Ziemia Łukowska i Województwo Podlaskie; nie można się więc omylić: że to była granica Scytyi Herodota, począwszy od źródła Dniestru aż do Podlasia, oraz granica Sarmacyi Strabona między Peucinami czyli Bastarnami; bo Jadźwingi w dziejach polskich znajomi byli bez wątpienia owi Jazyges, których później na innych nawet miejscach okażemy. Że zaś Ptolomeusz 428 Sarmatów właśnie rzeczonych, tak jak Strabo, nie dzieli na Jazygas, Basileos et Ugros, to nic nie przeszkadza; bo on tylko w tern miejscu mówi de maximis gentibus; i takim narodem być musieli w Sarmacyi za jego czasu Jazyges, pod któremi pewnie mieściły się inne nazwiska; jako to: niektórzy z nich byli Basilei, niektórzy Ugri; niektórzy, owszem w większej części, Nomades, niektórzy Hemaxobii czyli rolnicy. I tak nie ma on Ugrów, ale ma Alaunów, ma Amaxobios, Aorsos i innych których zgadnąć trudno: jakiego narodu byli, bo ich etymologii nie podobna wytłumaczyć. Ptolomeusz ile był dokładny w opisaniu granic i miast, tyle jest zbyt ciemny w opisie ludów, co pochodziło z nieznajomości mowy sarmackiej i mowy Germanów; tudzież: że on sam w tym kraju nie był, jak Herodot, ale tylko zasięgał wiadomości od kupców greckich. Co więc jest za ciemne, a zatem niedokładne u Ptolomeusza, to trzeba objaśnić innych pisarzów świadectwami. Pliniusz l. IV, c. 12, tak co do téj rzeczy pisze: „Ab eo (id est Istro) in plenum quidem omnes ,,Scytharum sunt gentes, varie tamen litori adposita „tenuerunt: alias Gaethae, Daci Romanis dicti, alias „Sarmatae Graecis Sauromatae, eorumque Hema„xobii, aut Aorsi, alias Scythae degeneres et a ser,,vis arcti, aut Troglodytae, mox Alani et Roxolani." 429 Złączmy zatém świadectwo Pliniusza ze Strabonem, a będziemy mieli zupełnie całą Scytya Herodota, którą Ptolomeusz rozdzielił na Dacyą i Sarmacyą. Przystosujmy nazwiska ludów w Pliniuszu i Strabonie wyliczone, a nie tylko napełnimy niedokładność i niejasność, o którą oskarżać można Ptolomeusza, ale co więcej: najdziemy też same ludy i na tem samem miejscu, jak ich Herodot za czasów swoich opisał. Chociaż zatém ten lud po większej części był pasterski, nie był jednak tułacki, jak wielu mniema, gdy go zawsze najdujemy na jedném miejscu aż do Pliniusza. Wielorakie wojny i rewolucye ludów z za Donu nadchodzących, sprawiały: że jaka część Sarmatów przeniosła się w inne kraje ; lecz dla tego zawsze ich gniazdo było w jednem miejscu, to jest: w granicach od Herodota opisanych. Tak Ptolomeusz najduje Jazygas za Dacyą po stronie południowej Tatrów, czyli gór sarmackich. Słowa są jego l. IV, c. 7. „Jazyges Metanastae termi„nantur a Steptentrionibus parte Sarmatiae in Europa „explicatae; ab Austro vero Sarmaticis montibus „usque ad flexum Danubii, qui juxta Carpin est, et „hinc Danubii fluminis parte usque ad Tibisci amnis „diverticulum, qui ad Septentriones fertur.... Ab ori,,ente autem Dacia juxta ipsum Tibiscum fluvium, qui „ad orientem versus sub monte Carpato desinit." Tak Strabo l. VII, p. 212 powiada: „Sarmatae, cogno 430 „mento Jazyges, et qui Basilei dicuntur et Ugri...... ,,Hos utramque Istri ripam incolere saepe traditur." Otóż znowu Sarmaci po obu stronach Dunaju, to jest: w Ptolomeusza Dacyi a nawet w Tracyi. Ale nam teraz nie idzie jeszcze o to: jak daleko ludy sarmackie zaszły w głąbsz Europy ? chcemy tylko przez wszystkie sposoby okazać : że Sarmacya właściwie wzięta wedle Strabona, jest tenże sam kraj, który Herodot Scytyą nazywał; że ludy sarmackie Strabona i Pliniusza są też same, które Herodot Scytami zwał i w Scytyi umieścił. Trzeba się zatem wrócić do Herodota, i po Callipidach wyliczyć mieszkańców tej ziemi po zachodniej stronie Dniepru, Herodot l. IV, p. 231, n. 17 powiada: że za Kallipidami mieli swoje osady Halizones, za Halizonami Scytowie rolnicy przypierali aż do zachodniej i północnej granicy tego kraju. Słowa są jego: Ab Emporio Borysthenitarum (hoc enim ex maritimis „est maxime medium) primi incolunt Callipidae, qui „sunt Graeci Scythae. Supra hos aliud genus eorum „qui vocantur Halizones. Horum utrique in caeteris „servant ritum Scytharum, sed frumentum serunt et „edunt; nec non caepe, et allium, et lentem, et mi,,lium. Supra Halizonas autem incolunt Scythae ara„tores, qui frumentum non ad vescendum serant, sed „ad vendendum. Supra hos incolunt Neuri, quorum „tractus, qui ad Aquilonem vergit, quantum nos 431 „scimus, desertus est." Otóż ludy w Scytyi Herodota po zachodniej stronie Dniepru, Jeżeli pamiętamy, cośmy przy opisie granic tego kraju powiedzieli, przekonamy się: że Strabona Peucini i Bastarnae przypadną tam, gdzie byli Neuri Herodota, to jest: około Sanu albo za Sanem, i około Wisły po wschodniej jéj stronie, aż do Wieprza rzeki póty, póki ona dopiera do Ziemi Łukowskiej ; bo tam już byli Jazyges czyli Jadźwingi. Że Herodot całą tę ziemię rolnikami osadził, a Strabo utrzymuje: że mała ich liczba zatrudniała się rolnictwem, to nic nie przeszkadza do naszych wniosków; dość że oba ci pisarze, tak odlegli od siebie, naleźli tam Pasterzy i Rolników. Ale Strabo sprzeciwia się temu, żeby tam być mieli Halizones, i tak przeciw Herodotowi pisze: ,,Scepsius Alibes in Chalibes mutari existimat, „consequentia vero et consentanea non intelligit et ex „eo maxime, ex quo Halizonas Chalibes dixit, opi„nionem eam reprobat. Nos illius et aliorum opinio„nem cum nostra conferentes consideramus: Alii Ali,,zonas, Amazonas scribunt; istud vero ex Alyba, ex „Alapa, ex Alaba faciunt. Scythas vero Alizonas ,,ultra Borysthenem et Callipidas et alia nomma, ,,quae Hellanicus, Herodotus et Eudoxus ut una ,,contempsere." l. XII, p. 380, i daléj: „Hellanicus, ,,Herodotus et Eudoxus magis nos onerarunt, ponen„tes Halizonas ultra Borysthenem." Więc i Strabo 432 nie jest bez pomyłki, bo przecież po nim piszący Pliniusz i Ptolomeusz naleźli ten lud, który już nie z grecka, lecz jak od Rzymian znani byli, nazywają, to jest: Ptolomeusz zowie go Alauni, Pliniusz Alani. Czyli zaś Halizones Herodota, albo Alani europejscy byli ciż sami, o których Strabo mówi w Azyi, to na swojém miejscu ułatwimy. Trzeba także uważyć: że ludy w Sarmacyi będące, dla tego wielorako zwane były, że kraj ten zamieszkanym został od wielorakich kolonij greckich, które podług swego upodobania albo od rzék, albo od gór, albo od obyczajów jeden lud różnie zwali. Coś podobnego teraz widzimy, gdy nam przychodzi czytać podróże do Ameryki, lub do jakich wysp nowe odkrytych; każdy prawie inaczej te kraje i ludy zowie; Hiszpani nadają im święte imiona, Francuzi swych królów lub admirałów, Anglicy podobnie, i ledwie kiedy wypada dostrzedz prawdziwe i starożytne tych ludów nazwisko. Pewna jednak: że Jazyges zwali się Jadźwingi, że Alani czyli Alauni, albo Halizones zwali się Ułani, ze Roxolani albo Roxani zwali się Rossyanie, Rusiny; że Gerrhy, po obu brzegach Dniepru mieszkający, był ten lud, który teraz Litwę zaludnił; i to nazwisko trwa jeszcze w przysłowiu polskiém: Litwos Gerros; że Peucini a zatem Bastarnae (bo to jest jedno) zwali się Pieczyngowie, o których mamy już ślady w Historyi polskiej, 433 równie jak o ich siedliskach. Resztę nazwisk Ptolomeusza, które on daje minoribus gentibus, opuszczamy; bo w rzeczy tak ważnej trudno zgadywać, a wcale nie przystoi nadciągać do swego układu. To zaś pewna: że te nazwiska tak są poprzekręcane nie tylko w greckim oryginale, ale nawet w tłumaczach , że w nich dostrzedz nie podobna ani niemieckiego ani słowiańskiego znaczenia; tém bardziej trudno ich przywiązać do pewnego miejsca, albo mieć za pewne te, które Ptolomeusz na swej karcie naznacza. Ja zawsze utrzymywać będę: że pamiętniki w nazwiskach miast i okolic dotąd najdujące się, najlepiej trudność rozwiążą. §. VII. Pencini Bastarnae gdzie prawdziwie byli? — Gdzie są prawdziwe Karpaty?— Góra Krepak.— Góry Pokuckie.— Carpatus jest toż samo co Krępak. — Ślady siedlisk Bastarnów. — Po zachodniej stronie Sanu i Wisły Landschut Lancut, Landskron Lanskruna, Melsteyn Melsztyn, Holsteyn Holsztyn. — Solitudo Herodota. — Wniosek względem siedlisk Bastarnów i Wenedów, — a zatem tam, gdzie Neury Herodota. — Co znaczy nazwisko Niemiec. — Nemety ztąd pewnie idą. — Venedae nad morzem baltyckiém. — Bastarnae przy górach karpackich. —. Jazyges od tych gór aż do Maeotidem. — Nie wszyscy byli jednej mowy. — Dla czego nawet niemieckie kraje Sarmacyą nazwano?— Dawni pisarze nie znali dokładnie granic miedzy Niemcami i Słowianami od Sarmacyi. - Biessy Biezowie.— Góry Biesciady. — Targi gorale tam gdzie Nowy Targ. — Uwaga nad teraźniejszemi osadami Niemców w Polszcze. — Germania trans 28 434 Vistulana. — Które narody wedle Ptolomeusza były między Wisłą i Dnieprem? Opisawszy tę część Sarmacyi, która robiła Scytyą Herodota, właśnie jest miejsce odkryć zdanie moje względem Peucinów i Bastarnów, tudzież Venedów, których Ptolomeusz umieścił inter maximas g entes. Powiada on l. III, c. V, że Peucini et Bastarnae super Daciam mieszkali; podług niego Dniestr oddzielał Dacyą od Sarmacyi; i północne jej granice takie były : eodem libro c. VIII. „Dacia defi„nitur a Septentrione parte Sarmatiae quae est in „Europa; a Carpato monte usque ad finem praefa„tae conversionis Tyrae fluvii cujus gradus sunt: 53, 48, 30. Gdzież tedy sa prawdziwe Karpaty? trzeba je odkryć. Karpat góra, czyli jéj pasmo, zaczyna się w ziemi Sandeckiéj nie daleko Lubowni miasta; pospólstwo, które nazwiska rzeczy nieprzekręcane od obcych pisarzów, ale podane od ojców wymawia, nazywa tę górę Krępak, a dalsze jej pasmo zowie Krepackie góry; tam zaś gdzie się one zbliżają ku Dniestrowi, zowią je Pokuckie góry, a kraj Pokucie. Nie trzeba długo tłumaczyć: że Carpatus grecki i łaciński bierze swe nazwisko od Krępaka polskiego, i dziwić się trzeba że tak mało przekręcone zostało nazwisko słowiańskie. Jako więc prawdziwe karpaty kończą się między źródłem Sanu i Dniestru, tak oczewiście wypada trzymać: że 435 Peueini i Bastarnae zaczynali swe siedliska albo od zachodniej strony Sanu, albo nie daleko onego po wschodniej stronie ; to jednak pewna : iż jako ten lud nie był słowiański, a zatem nie sarmacki, tak trzeba szukać śladów jego siedlisk tam, gdzie się najdują nazwiska miast niemieckie, bo to jest najlepszy dowód, iż tych nazwisk Słowianie czyli Sarmatowie nadać nie mogli. Takowe nazwiska najdujemy dopiero za Sanem, jako to: Landschut, Melsteyn, Landskron, Holszteyn i t. d. Jako zatem greckie nazwiska miast około Dniepru upewniają nas: że tam były kolonie greckie, tak nazwiska miast niemieckie, po zachodniej stronie Sanu wyliczone, dowodzą: że tam już były ludy niemieckie; a zatem Peucinos i Bastarnas mamy za Niemców, a przynajmniej nie za Sarmatów: Od Sanu po zachodniej stronie onego idąc aż ku Wisie, gdzie się San z Wisłą łączy, i dalej po zachodniej stronie Wisły, mamy wielorakie takowe nazwiska niesłowiańskie; po wschodniej zaś stronie Sanu i Wisły nie mamy żadnego; co dowodzi: iż ta strona była przez ludy przez się sarmackie zamieszkana, lub nie zamieszkana przez żaden naród w jakiej znacznej rozległości, osobliwie gdzie Herodot Solitudinem umieścił. Kraj zatem, gdzie było województwo ruskie, czyli Ruś południowa, tudzież Mała po Wisłę i Wielka-Polska cała, może być uważany jako zamieszkany od 28* 436 Bastarnów; Prussy i Żmudź, tudzież Inflanty trzeba mieć za kraj Wenedów czyli Wandalów, który równie wypada mieć za niemiecki. Zapewne za czasów Herodota Sarmaci czyli Słowianie nie rozciągali swych siedlisk tak daleko, jak ich później najdujemy; on kraje Bastamów i Wenedów napełnił Neurami; jego Neurów mam za przekręcone nazwisko z wyrazu Niemcy, bo to jest pewna: że między temi ludami taka była różnica wprowadzona, jak między Grekami. Scytowie czyli właściwi Sarmaci wszystkie osady tak w Europie jako i w Azyi mieli za słowiańskie, które ich mową rozmówić się mogły; tych zaś którzy po słowiańsku nie mówili, to jest byli innej mowy, nazywali Niemotami: z czego później zrobił się skrócony wyraz Niemiec, lecz u Rusinów trwa dawny Niemota. Dla czego ja rozumiem: że Nemeti, o których Julius Caesar w swych kommentarzach wspomina, są ciż sami Neuri Herodota, którzy się z czasem dalej przenieśli. Ptolomeusz, który doprowadziwszy do Wisły Germanów, cały kraj po wschodniej onego stronie nazwał Sarmacyą, nie wdaje się w tę różnicę; wylicza tylko ludy podług ich szczególnych nazwisk; najprzód maximas nationes jak gdyby jakie królestwa; tak nad morzem Baltyckiém wszystkie jego brzegi daje Wenedom, którzy na południe rozciągali się aż do lasów czyli Solitudinem Herodota, po dru 437 giéj stronie tych lasów kładzie Bastarnas aż do gdr karpackich, od końca tych gór kładzie Jazygas usque ad Paludes Maeotiae, nad temi ku północy mieści Roxolanas, za temi znowu lub koło tych nad Dnieprem Alanów, Lecz między niemi nie wszyscy byli jednej mowy, jak uważa Strobo, który dla téj przyczyny wątpił o Bastarnach, czyli oni sa Sarmaci? Słowa są jego: „intra terram sunt Bastarnae Ty,,rhegetis vicini et Germanis, et ipsi fere originem „ex Germanis ducentes, et ipsi plura in vieos natio„nesque divisi." Tacyt zaś Bastamów ma za Sarmatów, tylko wątpi o Wenedach i Peucinas, o których mówi: „qui quidem inter Bastarnas et Sarma,,tas colunt, sermone tamen, cultu ac domiciliis ut ,,Germani agunt." W samej zaś rzeczy: jeżeli wypada Sarmacyą tak obszernie uważać jak ją podał Ptolomeusz, wszyscy tam mieszkający byli Sarmatae; lecz ta różnica między niemi zachodziła, że jedni byli Słowianie czyli jednej mowy, drudzy Niemcy Niemoty czyli innej mowy. Ale to nazwisko nie było tak arbitralne, jak się wielu wydaje; bo w tych miejscach gdzie Ptolomeusz, Strobo i Tacyt mieszczą Bastamów i Wenedów, już za czasem słowiańskie ludy osiadać poczęły, i zapewne od ich inkursyi kraj ten Sarmacyą nazwanym został, czyli do prawdziwej dawnej Sarmacyi przyłączonym. Wątpliwość zaś o granicach prawdziwie 438 dawnéj Sarmacyi, tudzież niezgodność w nazwiskach ludów i ich mieszczeniu ztąd najbardziej pochodziła: że żaden dokładnie nie wiedział o ich osadach, jak Strabo wyżej cytowany wyznaje, że nawet dla ich pomięszania razem trudno było zgadnąć, komu ta ziemia należała? Bastarnae, jak dochodzimy ze Strabona, byli in vicos divisi, Jazyges byli pasterze, i tylko za pastwiskami dla ich trzód przenosili swoje Celty czyli namioty, quibus pars maxima Nomadibus constat Dla czego za czasów Tacyta już byli między Bastarnami Jazyges, owszem nawet za Bastarnami i za Dakami, jak to później widzieć będziemy ; ztad Tacyt nie naznacza pewnych granic wschodnich Germanii, lecz tylko mówi: ze Germani a Sarmatis mutuo horrore separantur. Dojść tego łatwo można z nazwisk minorum nationum Ptolomeusza, między któremi najdują się imiona słowiańskie, jako to: Biessi penes Carpatum montem; właśnie gdzie jest teraz Biez aż do ziemi Sanockiej, góry karpackie zowią się Biesciady, gdzie się dotąd najdują ludy, całe swoje bogactwo w pasieniu owiec mające. Targi są gorale, około Nowego Targu mieszkający. Nie będziemy nadciągać dalszych nazwisk, dość było kilka okazać i potem dowieść: że Jazyges byli już za górami sarmackiemi; tem bardziej zatem między Bastarnami i Peucinami być musieli. Bastarnae Peucini po 439 siadali vicos, Jazyges pod różnemi nazwiskami zachodzili tam ze swemi trzodami. Kto chce lepiej jeszcze sobie wyobrazić rzecz tak zawiłą, niech uważy stan gospodarstwa naszego. W Wielkiej-Polszcze możemy bardzo wiele narachować wsi i miast osadzonych ludem niemieckim, gdzie mowa, obyczaje i strój tego narodu zupełnie się zachował. W Prusiech wszystkie prawie miasta były od Niemców posiadane, i takowi Niemcy musieli mówić po polsku i po niemiecku; wszelako tak Prussy, Kaszuby i cała Pomerania składały się w gruncie z ludu słowiańskiego, a Niemców uważać można było jak kolonie. Dla tego jednak te kraje nie mogły się zwać niemieckie lecz słowiańskie czyli polskie; i gdyby kto chciał iść za zdaniem Cellaryusza, tak jak on w Sarmacyi umieścił Germaniam trans-vistulanam, powinienby równie opisać osobno Sarmatiam trans Carpaticam, trans Istricam, bo tam Sarmatów najdzie. W żadnym kraju pograniczne okolice nie są wolne od zmięszania ludów; w Sarmacyi byli Niemcy ale nie Germania, w Germanii byli Sarmaci ale nie Sarmacya. Zgoła: kraj, który Ptolomeusz Sarmacyą nazwał, składał się z pięciu niby królestw, albo wielkich narodów: Wenedów, ludu nie słowiańskiego; Bastarnów podobnie, choć tam już Jazyges mięszali się; Jazygów i te kraje były po téj stronie Dniepru wyjąwszy Wenedów, 440 którzy przypierali aż ad Sinum Finnicum; Roxolanie zaś i Alani byli po drugiej stronie Dniepru. §. VIII. Lody za Dnieprem wedle Herodota. — Borysthenitae są Olbiopolitae. — Androphagi.— Scythae Nomades.— Scythae Regii. — Melanchleni. — Ludy po zachodniej stronie Dniepru i kolonie greckie po tejże.— Ludy obce.— Ludy za Dnieprem wedle Strabona.— Roxani.— Tauri. — O żyzności Tauryki.— Tauri Nomades. — Pochwała Nomadom.— Ludy za Dnieprem wedle Ptolomeusza. — Jazyges. — Tacro-Scythae. — Jak Ptolomeusz jest zawiły i trudny do zrozumienia?- Z czego błąd wielu pisarzów. - Tanaitae są Dońcy. — Aorsi, Scytowie nieprawego łoża.— Opilienes jedno co Sacae. — Pieczyngowie gdzie byli? — Venedi Vandali.— Prungudiones jedno co Burginiones, albo Cymmeri od Sarmatów Budini zwani,— Avarini jedno co Avari,— Ombriones Umbri, — Boruscy Borussy,— Antrophracti Androphagi,— Gallindae Haliczanie,— Bastarnae Ge thae równie i Wandalowie. Przestańmy teraz na tém, względem opisu tego kraju, który był między Sanem, Wisłą i lasami nad Podlasiem, tudzież Polisiem, i przystąpmy już do dalszego rozbioru krajów za Dnieprem aż do Donu. Herodot przeszedłszy Borysten tak dalej pisze: „Transmisso Borysthene a mari prima est He„laea: de hinc habitant Scythae agricolae, quos Grae„ci, qui sub Hypane incolunt, Borysthenitds appellant, „ipsi vero se Olbiopolitas. Hi igitur Agricolae Scy,,thae colunt eum quidem tractum, qui vergit ad Au„roram trium dierum itinere, pertingentes ad fluvium „nomine Panticapem. Eum vero, qui ad ventum Aqui 441 ,,lonem undecim dierum navigatione, Borysthenem „versus. Tractus autem, qui ulterior est, in multum „sane spacie desertus est. Ultra quam Solitudinem „habitant Androphagi separata natio ac nequaquam ,,scythica. At supra hos deserta jam procul dubio „omnia nec ulla gens quantum nos scimus. At horum „Scytharum qui agricolae sunt plagam, quae ad Au„roram vergit, transmisso flumine Panticape, Scythae, ,,Nomades incolunt, neque serentes quidquam neque „arantes; nuda autem arboribus est omnis haec plaga „praeter Hylaeam. Nomades autem isti incolunt tractum „quatuor decem dierum longitudinis Auroram versus ad ,,Gerhum usque flumen; trans Gerhum autem sunt ea, „quae vocantur regia et Scythae optimi pariter et plu,,rimi et qui suos servos esse caeteros Scythas arbi„trantur, a Meridie quidem ad Tauricam regionem per„tingentes, ab Aurora ad fossam (quam duxerunt illi, „qui e Cecis geniti sunt) Orixam et ad Emporium „Paludis Maeotidis, quod vocatur Cremni, id est prae,,rupta, quorum pars ad flumen Tanain porrigitur. „At quae superiora sunt, ad ventum Aquilonem Scy„this Regiis, ea incolunt Melanchleni alia gens non ,,scythica et supra Melanchlenos paludes sunt et de„serta hominibus regio, quantum nos scimus." Ten jest opis Scytyi przez Herodota, leżącej po wschodnim brzegu Dniepru aż do Donu. Cała więc rozległość Scytyi Herodota, począwszy od Sanu aż do 442 Donu, temi ludami napełniona była; po zachodniej stronie Dniepru i nad Dniestrem były kolonie greckie Tyrytarum, Borysthenitarum, Olbiopolitarum, Miletopolitarum, tudzież Scytowie rolnicy których zwano Callipidas, Halizonas, Hemaxobios ; po wschodniej stronie byli Nomades et Basilei. Obce zaś ludy Agathyrses od Dunaju do gór karpackich, od gór karpackich po nad Sanem i po nad Wisłą aż w linii prostej z Polisiem byli Neuri; od północy była Solitudo, dalej Androphagi i Melanchleni; od wschodu rzeka Don, od południa morze Azowskie, morze Czarne i Dunaj. Obaczmy zatem jak tę Scytyą Herodota napełniają późniejsi pisarze, i które ludy wypadnie umieścić między Dnieprem i Donem. Bierzemy najprzód przed się Strabona, jako najostrzejszego krytyka świadectw Herodota, i najlepszego świadka o tych wiadomościach, które do nas nie doszły przez utratę tylu pism starożytnych. On l. VII. p. 212. po Bastarnach którzy byli Tyrregetis vicini, opisawszy po tej stronie Dniepru Sarmatów? pod różnemi nazwiskami, jakeśmy to już wyżej widzieli, tak mówi: ,,Roxani vero magis ad Aquilo„nem spectantur inter Tanaim et Borysthenem cam„pestria pascuantur." Otóż wedle Strabona za Dnieprem aż do Donu byli sami Roxani; lecz trzeba zważyć to, co on mówi o osobnym rodzaju Scytów, których Taurami zowie; tych w części na Półwy 443 spie Tauryki, daléj na lądzie po nad morzem Azowskiém i Czarném mieści. l. VII. p. 215. „Magna „vero Chersonesus, id est Peninsula ipsi Pelopone„so forma et magnitudine perquam similis est; eam „vero totam Bosphorani principes, bellorum assidu„itate vastatam habent. Illam ante Bosphoranorum Tyramni parvam quidem Maeotidis orae et Pantica„pes adjacentem usque ad Theodosiam tenebant. „Plurimam vero partem usque ad Isthmum (Precop) „sinumque Carpencitum Tauri habebant. Ea vero „gens est scythica; haec autem ora tota et aliqua „extra Isthmum (za Precopem) usque ad Borysthe„nem parva Scythia vocabatur." I daléj w tém samem miejscu mówi: że Półwysep był pełen ludzi rolników i bardzo żyzny co do reprodukcyi wszelkiego rodzaju zboża. „Chersonesus sane in mare ver„gens usque ad Theodosiam, tota frugifera est in „campis, non sic autem montosa, frumento admodum „beata, ubicunque fossore proscisa est, triginta red „dit      hos ipsos autem peculiariter agricolus no „minabant, quia quae super eos existant Nomades, „id est pastores cum alius generis carnibus quidem „tam equinis aluntur, et equarum caseo, et lacte ace„toso, quod illi arte quadam condientes, eximium ba,,bent obsonium; quam ob causam Poëta (Homerus) „omnes ejus tractus incolas Glaucophagos appella„bat. Hi quidem Nomades bellandi magis quam la 444 „trocitandi studio tenentur. Ipsi enim pro eorum fi„nibus bella suscipiunt; si qui colendae telluris voluntate „ducantur, iis terrarum usum concedunt, quarum cau„sa tributa libenter suscipiunt, moderate quidem ma,,gis, quant ad nimiam avaritiam imposita, nam diurna „et necessaria vitae injungunt, quod si non tribuen„tur in eos bella suscitant. Sic eos justos pariter et ,,Abios nuncupavit, cum tributi recte persoluti, nullo „pacto bellaturi. consisterent ; contra vero non perso„lutis armorum viribus confisi, insurgent; similiter et „adversus incursantes, aut facile vindicaturi, aut im„petum propulsaturi." Wypisałem cały text Strabona o Taurach, bo on nas do wielu innych wniosków doprowadzi; w samej zaś rzeczy o to jedynie szło: żeby okazać, iż on oprócz Roxanôw kładzie jeszcze inny lud, począwszy od Dniepru po nad Tauryką i morzem Azowskiém, który ma za lud scytyjski, Coby zaś oni byli? dojdziemy z Ptolomeusza, który już po Strabonie tę rzecz opisował. Ptolomeusz kładzie Jazygas najprzód: między Bastarnami i Dnieprem, dalej za Dnieprem około morza Azowskiego; słowa są jego: „Per totum „Maeotidis latus Jazyges ac Roxolani; et qui inte„riores iis sunt Amaxobii; i dalej: Penes Achilleum ,,cursum Tauro-Scythae sunt." Otóż podług Ptolomeusza Jazyges byli nawet za Dnieprem, między któremi ad Achilleum cursum najdowali Tacro-Scy 445 thae. Jak zawsze Ptolomeusz przy opisie ludów jest niezrozumiany, tak najbardziej w tem: że za Dnieprem kładzie Roxolanów, a znowu powiada: że oni z Bastarnami graniczyli; inter Bastarnas autem et Roxolanos sunt Chuni (parva gens). To świadectwo, i wiele innych podobnych, dało powód osobliwie niemieckim pisarzom: że Bastarnów mieścili w całej prawie Sarmacyi europejskiej. Lecz kto dobrze pojął położenia maximarum nationum Ptolomeusza, ten albo wcale odrzuci to zdanie: żeby Basłarnae mieli być w innych okolicach nad te, jakieśmy wyżej opisali, albo nadciągając świadectwa Ptolomeusza, musi sobie wyobrazić: że Basłarnae, plątani między małe ludy po obu stronach Dniepru, byli jak koloniści. Jużem raz powiedział, że daremna jest rzecz trafić w nazwiska małych ludów Ptolomeusza; gdyby on był albo opisał, które do których wielkich narodów należały przez mowę,, obyczaje i inne znaki, albo gdyby je umieścił pod pewnemi stopniami długości i szerokości, jeszczeby można sobie jakakolwiek , choć wcale nieużyteczną, zadać pracę; ale karta Sarmacyi nie zgadza się z jego opisem, i daremna jest rzecz zbywać tę trudność mniemaniem, że te ludy były tułackie; bo inna jest rzecz wyobrazić sobie : że pasterze odmieniali swoje siedliska według wygody pastwisk, a inna: że odmieniali ojczyznę. Każda takowa odmiana znaczyłaby rewolucya i najście 446 na inne ludy, osobliwie za czasów Ptolomeusza kiedy ta ziemia napełniona już została wielkiemi narodami. Jakośmy więc zostawili w ciemności małe ludy Ptolomeusza po zachodniej stronie Dniepru, tak równie i te : które się najdowały po wschodniej aż do Donu. To pewna: że Tanaitae sa dzisiejsi Dońcy czyli Dony, że Aorsi są Scytowie, o których Herodot powiada iż pochodzili od niewolników, że Opilienes byli także Scytowie pasterze; reszta jest niezrozumiana. Ale co więcej: Wielki naród Bastarnów, tak obszernie od Ptolomeusza umieszczony, nie jest wcale znany w dziejach starożytnych. Jeżeli on był tenże sam co Peucini, jak Strobo przyznaje, mamy w naszej historyi znany lud Pieczyngów, który się mieścił w górach sarmackich około Tatrów, o którym dzieje nasze nie wspominają że byli Niemcy. Jeżeli zaś byli oni ludem niemieckim, radbym: aby mi jaki erudyt niemiecki okazał: gdzie oni teraz są, i do jakiego ludu niemieckiego należą? tak na przykład, jak można okazać: że Wenedy byli Wandalowie, że Prungudiones byli Burginiones zapewne część Cymmerów, których może Sarmaci albo Słowianie Budinami zwali, że Gitones byli Goty, że Avarini byli Avari znani w dziejach rzymskich, że Ombriones byli Umbri, że Antrophracti byli Herodota Androphagi, że Boruscy byli Borussy czyli Prusacy, czemu sprzeciwia się Cellaryusz w mniemaniu: że 447 kiedy inne narody przez rewolucyą były ruszone z swych siedlisk, sami tylko Boruscy powinni byli zostać w Moskwie teraźniejszej; że Gallindae byli Haliczanie; ale takie tłumaczenie dając, żaden prawie naród nie najdzie się tam, gdzie go Ptolomeusz położył. Ja zaś rozumiem: że Bastarnae tak od Greków nazwani byli w samej rzeczy Gethae, tak jak i Wandalowie; i zapewne się tak zwali u siebie, bo około Krakowa więcej jest śladów, że tam Wandalowie osiedli jak nad morzem Baltyckiem, ale to później wyjaśnimy. §. IX. Ptolomeusz téj materyi nie wyszczególnił. — Zdanie o dziele Ptolomeusza. — Wedle Strabona. — Leucas wyspa Achilli sacra. — Insula portum habens ante Borysthenis ostia. — Olbia miasto,— Vicus Hermonactus, — Nikonia miasto, — Ophiusa miasto, - Wyspa Leucas, — Ordesus miasto, — Olbia miasto. — Dromos Achilleus.— Promontorium Tamiracon. — Sinus Carpencitis. — Sinus Putrus sive lacus, — qui Maeotidis portio est.— Tanais oppidum. — Brzegi Maeotidis od Europy puste; — Przyczyna tego. — Strabo znał dobrze te okolice.— Herodot tam kładzie miasta: Carcinitides,—Kremni.— Miasta Ptolomeusza: Nova Moenia,— Lianum,— Acra,— Cnema,— Higris,— Careaea vicus,— Tanais. Zostaje teraz dać dokładny opis kolonij greckich, które były od wschodniego brzegu Dniepru, aż do Donu. Ptolomeusz opisując granice Sarmacyi i Dacyi, wszystkie prawie punkta tych granic od Istru po nad morzem Czarném i Azowskiém pod swémi gradusami wyliczył; lecz wcale się w to nie wdawał, 448 sali te miejsca scytyjskie lub greckie? Jego geografia jest jak wzór, podług którego należało doskonałe dzieło kiedyś napisać. Składa się ona z samych nazwisk granie, ludów, gór, rzek i miast, bez wyszczególnienia, czyli miasto lub osada, którą wymienia, jest grecka albo scytyjska? dla tego, którzy się przywiązali ślepo do jego świadectw, albo musieli sztukować domysłami to, co w nim nie zrozumieli, albo udając się do Strabona i Herodota, wiele rzeczy naleźli inaczej od tego jak on mniemał. Abyśmy więc nie pomylili się, weźmiemy średnią drogę: to jest opis Strabonŕ i ten porównywać będziemy najprzód z Herodotem a potem z Ptolomeuszem. Strabo, co do tej rzeczy, tak mówi l. VII. p. 212, 213. et seguent. „Distat autem insula Leuca „ab ostio (Tyrae) quingentis stadiis intervallo intra „pelagus educta, Achilli sacra. Deinde Borysthenes „fluvius ad stad. sexcenta, navigationi commodus, cui „alter amnis proximus est Hypanis. Ante Bory„sthenis ostium jacet insula portum habens. Cum „vero Borysthenem ducentis stadiis navigaveris, ejus„dem nominis effertur oppidum, eademque urbs Olbia „id est beata nominatur, amplum sane Emporium quod „condidere Milesii." Otóż od Dniestru (gdzie Grecy mieli swoje possesye Vicum Hermonactum, miasta Niconia po prawej, a Ophiussa po lewej stronie Dniestru) pierwsza grecka possesya na wyspie Leu 440 ca, która była poświęcona pamiątce Achillesa, owszem wielu świadczy, że tam był jego grób. Dalej przy ujściu Dniepru była druga wyspa podług Strabona, albo raczej miasto portowe Ordesus nad morzem Czarnem, przy ujściu Dniepru. Minąwszy zaś Dniepr, tak dalej Strabo pisze: „Post oppositam Bo„rystheni insulam deinceps ad solem orientem naviga„tio est ad promontorium ubi Achilleus Dromos, id „est: Achillis cursus dicitur. Nudus quidem locus „est, quem sacrum Achilli locum vocitant. Dehine „Achilleos Dromos, et inter mare porrecta Chersone„sus; est enim ad orientem spectans fascia quaedam „in stadia mille producta longius, latitudinis stad. „decem, minus jugeribus quaternis, distans ex utra„que ripa cervicis illius stad. 60, arenosa, aquam „tantum habens fossilem; in medio Isthmo collem est „ad stad. 40; terminatur vero ad promontorium quod ,,Tamiracon appellatur stationem habens in ripam con„tinentem prospectantem; post illam sinus est Carpen,,citis magnitudinis non modicae tendens ad aquilonem „stadia circiter mille.... Hic ille sinus est, quem Putrem „dicunt, sic enim lacum a mari stadia 60 separant..., qui „efficit Chersonesum quam Tauricam sive Scythicam „dicunt, cujus Isthmus 340 stad. dicitur. Putrem ,,vero lacum stad. 4000 contineri dixerunt. Maeo„tidis portio est, quae ad occasum spectat, magno „enim illius ore occluditur, paludosa vehementer est.... 29 450 „Sinus ipse tres parvas habet insulas. Navigantibus „sinistra pusilla quaedam offertur urbs et alter Cher,,sonesitarum portus." Opuszczam opis Półwyspu Tauryki. Strabo względem morza Azowskiego i rzeki Donu tak mówi : ,,Haec vero angustia (Bosphori Cim,,merii) Asiam ab Europa separat, simul et Tanais „fluvius ab antro in paludem et ejus ostium e diverso „influens duobusque iis in Paludem erumpit alveis.... „Extat et ea qua flumen appellatione oppidum am„plissimum sane barbaris mercaturae diversorium." I daléj opisując Paludem Maeotidem: „Haec ad Eu,,ropam navigatio universa solitaria est, a dextra au„tem minime solitaria" trzeba uważać dextram wedle tego jak się wpływa in Paludem Maeotidem per Bosphorem Cimmericum. Z tego zatem świadectwa Strabona widać: że minąwszy Dniepr, brzegi Scytyi europejskiej nie były osiadłe przez kolonie greckie, czemu łatwo wierzyć najprzód: że znaczna część objektdw handlowych musiała dochodzić do Dniepru z obydwóch onego brzegów, powtóre : że Półwysep Tauryki napełniony był temi koloniami, które nie były zbyt oddalone od osad scytyjskich na ladzie, potrzecie: że osady scytyjskie za Dnieprem będące, nie były tak rolnicze jak owe, które Herodot wylicza po zachodniej stronie tej rzeki; do tej uwagi nie należy mięszać Półwyspu Tauryki, która była rolniczym osadzona ludem, i dlatego tam najwięcej 451 miast greckich liczyć można. Dla tych więc ludów dość było jedno miasto przy ujściu Donu, gdzie swoje towary zamieniali na te, które im Grecy w pewne czasy wodą podprowadzali. Nie można Strabona w téj mierze oskarżać o niewiadomość tych okolic, bo on je opisuje z taką dokładnością, że nawet miarę odległości jednego miejsca od drugiego kładzie; prędzejbym mu przypisał omyłkę względem nazwisk ludów scytyjskich, jak względem niewiadomości o koloniach greckich, lub znakomitych miastach po nad brzegami morza Czarnego lub Azowskiego. Wszelako Herodot kładzie tam niektóre miasta, a Ptolomeusz daleko ich więcej najduje. Weźmy najprzód Herodota. Kładzie on najprzód miasto Carcinitidem, które podług niego dało imie cieśninie morskiej między Scytyą i Tauryką; o téj cieśninie nie przepomniał Strabo, ale ją nazywa Sinum Carpentorium. Musiało to miasto nie być znaczne, lubo za czasów Strabona może wcale przez wojny zrujnowane zaginęło, kiedy go nie wymienia; że jednak Ptolomeusz w tem prawie położeniu kładzie Carcaeam vicum i rzekę Carcinitus, zaczém trzeba się trzymać w téj mierze Herodota. Za miastem Carcinitidem kładzie on Taurykę l. IV. n. 99, za Tauryką znowu dalej nad morzem Azowskičm mieści Scytów, aż do ujścia Donu; dalej kładzie on Emporium Paludis Maeotidis, które zowie Kremni; zapewne 29* 452 będzie toż samo Emporium, które od rzeki Donu nazwał Strabo Tanais, co nawet Ptolomeusz utrzymuje. Zaczém opis Herodota zgodny jest z opisem Strabona i Ptolomeusza co do tych miast, które zapewne były greckie. Lecz Ptolomeusz liczy tam bardzo wiele miast nadmorskich, jako to : ,,Post Isthmum qui juxta Carcinitum est fluvium Paludis Maeotidis, Nova Moenia; dalej ad Pasiasci fluvii ostia Lianum Civitas, dalej Bici fluvii astm, Acra Civitas, daléj Gerri fluvii ostia i Cnema civitas, dalej Lyci fluvii ostia, Hygris civitas, dalej Periti flutii ostia, Carcaea vicus, daléj ostium occidentale Tanais, Civitas ejusdem nominis. Zaczem wedle Ptolomeusza najdowało się tam siedm miast przy ujściu różnych rzék, gdzie Strabo i Herodot dwa tylko wyliczył. Trudno zgadnąć: byłyli one greckie lub scytyjskie, bo Ptolomeusz same tylko imiona kładzie pod swemi gradusami długości i szerokości geograficznej. Przeciwnie zaś, gdzie Strabo wymienia miasta Greków, zaraz pisze, jaka to była kolonia i od których Greków zaprowadzona. Wyliczyliśmy więc osady nadmorskie, ale nie możemy upewnić: byłyli oni greckie lub scytyjskie? tę tylko przydajemy uwagę: że ponieważ w owém miejscu sami Nomades najdowali się, przeto bardzo trudno wierzyć, aby oni miasta fundowali. Cóżkolwiek bądź. Ptolomeusz który te miasta za znaki graniczne kładzie, i nawet 453 im długość i szerokość geograficzna naznacza, musiał być pewnym: że się one najdowały, mimo tego, choć Strabo stronę zachodnią Paludis Maeotidis w Europie pustą być mieni. Ja rozumiem, że to były kolonie od Greków zaprowadzone, którzy dawniej przed tém osiedli w Tauryce. §. X. Heractum miasto greckie, — Vibantaurum Bender,— Clepidana Kamieniec,— Maetonium,— Carrodunum Halicz. — Osada Gellindów.— Leinium miasto, — Sarbacum miasto, — Nicosium miasto. — Nicosium Nikonia.— Leinum Ophiusa.— Sarbacum Koczubéj.— Ostrzeżenie. — Uwagi nad pomyłką Kluweryusza. — Miasta scytyjskie nad Dnieprem. — Miasta nad rzeką Carcinites. Najdują się w Ptolomeuszu miasta po nad rzekami Dniestrem i Dnieprem) z których jedne były pewnie greckie, drugie już scytyjskie jako to: nad Dniestrem poczynając od ujścia onego w morze. Po miastach greckich Nikomia i Ophiusa, o których Ptolomeusz nic nie wspomina, (wyjąwszy jeżeli jego Heractum nie znaczyło jednego z wyż rzeczonych miast). Pierwsze mówię Ptolomeusza miasto było rzeczone Heractum, o którem mam podejrzliwość że było greckie; po którem następuje drugie miasto Vibantaurum, najlepszy dowód że tam byli TauroScythae miarkując onego położenie, był to teraźniejszy Bender nie Bar, jak chce Kluweryusz. Trzecie jego miasto jest Clepidana, teraźniejszy Kamie 454 niec, dowód że tam byli Słowianie nie Bastarnae; bo zważając położenie onego, że jest prawie w skale wykute, można dać etymologia słowiańską od słowa klepać, jak gdyby klepana albo wyklepana; położenie geograficzne tego starożytnego miasta zupełnie się zgadza z dzisiejszem. Czwarte Ptolomeusza nad Dniestrem miasto jest Maetonium; nie mając karty geograficznej królestwa polskiego, nie mogę zgadnąć: któremu dziś miastu to nazwisko ustąpiło. Piąte jest Carrodunum. Kluweryusz a za nim Cellaryusz dają to miasto tam, gdzie się Lwów najduje, lecz wcale arbitralnie, nie tylko przez wzgląd na etymologią ale nawet na jego położenie. Ptolomeusz wyraźnie mówi: Super Tyram fluvium penes Daciam, więc nie można nadciągać Carrodunum do Lwowa, który jest opodal téj rzeki; wedle mnie będzie to Halicz, i ja myślę że to była osada Gelindów, ale potem wypadnie o tem mówić; to zaś pewna: że Lwów jest względem Ptolomeusza wcale nowe miasto należące do czasów chrześciańskich, które założył Leo czyli Lew, xiaże Rusi południowej; i mimo sławę Lwowa, długo bardzo Halicz uważany był jak stolica tego kraju choć już podupadły. Nie rozumiem zatem jak sobie wiele pozwalał Kluwerysz w swych domysłach, kiedy Lwów i Bar nalazł w Ptolomeuszu, które oba miasta nie sa supra Tyram ale circa i to znacznie opodal. 455 Ad divertiginem Borysthenis fluvii najduje Ptolomeusz trzy miasta: Leinium, Sarbacum, Nicosium; bardziéjby wypadało mieścić je nad morzem między Tyrem i Borystenem; a ponieważ on nie kładzie Ophiusi i Nikonii, wypada domyślać się: że to są te same miasta nad Dniestrem źle od niego położone. Nicosium będzie pewnie Nikonia, Leinium Ophiusa, a Sarbacum teraźniejszy Koczubej. Ale to jest domysł; dla tego zaś przenoszę te osady nad Dniestr, bo w Ptolomeuszu pierwsze miasto jest Ordesus, które on supra Axiacem, to jest nad Bohem kładzie. Aby się zaś nie mylić, co to znaczy supra, trzeba sobie wyobrazić: że Ptolomeusz pisał w Egipcie, że supra ma się uważać po stronie téj rzeki, która była na południe, gdyż tak wypada podług Grecyi supra. Zaczem Ordesus było miasto portowe nad morzem przy ujściu Limanu, to jest tam, gdzie Dniepr złączony z Bohem, robi niezmiernie obszerne koryto wpływające do morza. Nie można się więc omylić: że Ordesus jest teraźniejszy Oczaków nie Daszów jak chce Kluweryusz, i nie rozumiem jak on w Daszowie nalazł Ordesum, kiedy wszyscy pisarze zgadzają się że to był Port. Olbia czyli Olbiopolis, równie jak Metropolis czyli Miletopolis, już wytłumaczone między koloniami greckienii. Trzeba zaś uważyć różnicę między wyrazami Ptolomeusza. Co 456 do miast: nad Tyrum powiada on supra; co do miast nad Borystenem powiada circa; zaczem nie wypada tak skrupulatnie brać miasta nad Dnieprem jak nad Dniestrem; tamte powinny były być nad samą rzeką, te około rzeki w pewnej odległości, i takie są: Lerinum, Sanum, Amadoca, Azagirium, o których gdzieindziej mówić wypadnie dla niedostatku dziś karty polskiej. Nad rzeką Carcinites były następujące miasta: 1. Carcinna Civitas, 2. Terrocca, 3. Pasiris, 4. Hercabum, 5. Trocana, 6. Naubarum. Nad rzeką Donem było tylko miasto Tanais. §. XI. O górach Sawnacyi. — Góry sarmackie. — Tatry dziś. — Babia góra.— Alpy sarmackie.— Zkąd się zwały sarmackie? - Dla czego Ptolomeusz niektóre ludy niemieckie do Sarmacyi przyłączył?— Montes Carpatici,— Krępak,— Biesciady,— Góry Pokuckie.— Montes Peucini,— Montes Amadoci, - Venedici Montes, — Mons Traca, — Mons Budinus, — Mons Alaunus, — Riphaei Montes. — Montes Hyperborci. — Uwaga nad północnemi krajami opisanemi przez Ptolomeusza i innych.— Arae Caesaris et Alexandri. Zostaje jeszcze opisać góry Sarmacyi, i w téj mierze iść wypada za Ptolomeuszem. Pierwsze są u niego góry, które zowie Sarmackie i zgadza się on co do tego z Tacytem, Było to pasmo gór właśnie w tern miejscu gdzie się Wisła poczyna, ciągnące się z jednej strony aż do góry Krępaka na wschód, z drugiej na zachód tą dyrckcyą jak teraz 457 Morawa oddzielona jest od Węgier. Dziś te góry mają swe szczególne nazwisko: najwyższa ich wyniosłość zowie sę Tatry, strona północna onych w prostej dyrekcyi przeciw Krakowowi Babie góry, ta zaś część, co Morawę oddziela od Węgier, zowie się Alpy Albi montes. Że te góry zwały się Sarmackiemi, na to mamy świadectwa z Tacyta i Ptolomeusza; lecz zkąd poszło rzeczone nazwisko? kiedy tam raczej niemieckie ludy były osiadłe; ja mniemam że idzie od Jazygów Metanastów i takie mam powody mego mniemania. Tacyt powiada: że Sarmaci ofiarowali swoje posiłki Rzymianom jeszcze za czasów Nerona, kiedy ten potrzebował uśmierzyć ludy zbuntowane w Azyi: każdy pojmie że to nie owi Sarmaci, którzy się najdowali między Dniestrem i Paludem Maeotidem, lecz ci: którzy byli nad Dunajem, to jest: Jazyges Metanastae. Tacyt powiada: źe ten lud był na wzór Rptéj arystokratycznej, i nie Jazy garni ale Sarmatami ich zowie. Sarmaci bowiem między Dniestrem i Donem nie mieli jeszcze nic spólnego z Rzymianami; zaczem od Jazygów Metanastów góry rzeczone wzięły nazwisko, co Ptolomeusza uwiodło, iż nalazłszy nazwisko gór, Sarmacyą tak rozszerzył, że nawet niektóre niemieckie narody do niej przyłączył. Drugie góry zwały się karpackie Carpati montes, o tych już dokładnie mówiłem. Nazwisko ich 458 Krępak, Biesciady, góry Pokuckie; zaczynają się w ziemi Sandeckiéj, kończą się z Pokuciem. Sarmackie zaś góry i Karpackie robią jedne ciągle pasmo, między któremi Tatry, Babia góra, Krepak, Biesciady są najwynioślejsze. Góry rzeczone co do swéj ogromności idą w porównanie z Alpami, które Włochy od Niemiec i Galii oddzielają: z Pireneami, które Hiszpania od Francyi dzielą; inne europejskie góry nie mogą się z niemi równać, są one względem sarmackich i karpackich jak pagórki. Lecz Ptolomeusz oprócz tych gór wylicza jeszcze wiele innych między wschodnim brzegiem Wisły i między zachodnim Donu. Wszystko on w swej Sarmacyi mieści, co nawet było wątpliwe u dawnych pisarzów. Ich mierne góry, które poczynają się w ziemi Sanockiej jak gdyby odnoga Karpatów, a ciągną się aż w Województwo Lubelskie jedną stroną, drugą aż w Województwo Wołyńskie, nazywa Peuci Montes. Nie równie mierniejsze w Litwie będące nazwał Montes Amadeci; Venedici Montes będą pewnie w Inflantach. Ptolomeusz je kładzie zaraz przy ujściu Wisły, gdzie gór nie masz; Mons Traca była taż sama co Peucinus Mons; Mons Budinus: miał być tam, gdzie się Dniepr zaczyna, Mons Alaunum za Dnieprem ku Donowi, Riphaei Montes : gdzie teraz góry Abii circa Sinum Album; Moskale zowią te góry Wieliki kamennoy pojas. Ale to są domysły Kluwe 459 ryusza, bo góry Ptolomeusza z wyliczonemi teraźniejszemi nie zgadzają się swém położeniem co do ich długości i szerokości geograficznej; wedle tego można nazwać przez zbliżenie, jakie się podoba góry, byle usprawiedliwić Ptolomeusza. Ani Sarmacya jego nie zachodzi tak daleko, jak Kluweryusz mniema: to jest ad Sinum Album; śmieszniej zaś: gdy Cellaryusz nawet Szwecyą i Laponia do Sarmacyi łączy i Hyperboreos Montes tam mieści. Nic tak prawdziwej wiadomości o rzeczach starożytnych nie kazi, jak nadciągane domysły. Kiedy poetowie pisali bajki de Riphaeis montibus et de Hyperboreis, kraj północny nie był znany Grekom, tern bardziej Rzymianom; dość przypomnieć sobie co Strabo w téj mierze opisuje, aby się o téj prawdzie przekonać. Za jego czasów nie było jeszcze pewno: jakie ludy między Germanię i Sarmacyą graniczą? za jego czasów nie wiedziano: czyli są jakie ludy za Roxanami? on Riphaeos Montes miał za bajkę, on Hyperboreis wcale inne daje tłumaczenie jak go sobie wystawiano, on powiada że źródło Donu nie było jeszcze znajome w ówczas. Herodota zaś przytaczać nawet nie będę, przez wzgląd na odległość czasu, w którym on pisał; ale z Ptolomeusza i Pliniusza najlepiej przekonać się można. Ptolomeusz źródła Dniepru i Donu źle kładzie: wiele nawet rzek z północy na południe dukt i ujście niewłaściwe pro 460 wadzi; co dowodzi: że za jego czasu nie znano dobrze ani ich źródeł ani ich koryt. On ad Sinum Venedicum doszedłszy, dalej prowadzi linię per terram incognitam do źródła Donu, którego nie znał, i właśnie in hac terra incognita wszystkie bajki wpakował; tam są jego Riphaei Montes, tam Hyperborei; tam on naznaczył miejsce pamiętnikom Alexandra i Juliusza Cezara; co najbardziej dowodzi: że ile Ptolomeusz starał się sprostować geografię matematyczną, tyle w opisie geografii naturalnej i politycznej żadnej sobie nie dał pracy, aby fałszywe powieści od prawdziwych oddzielił. Arae Alexandri et Caesaris są przeciw niemu najmocniejszym w téj mierze dowodem. Lecz co najbardziej nasze twierdzenie objaśnia, jest świadectwo Pliniusza de Hyperboreis, których on tak opisuje jak dawni, to jest: jak gdyby kraj najszczęśliwszy, który wolny jest od wszelkich przykrości północnego klimatu. Dowód oczéwisty: że za niego nie znano jeszcze krajów, które były Maxime Septentrionales, jak uważa Strobo. I w samej rzeczy, kto jest oswojony dobrze z dziejami rzymskiemi, ten wié : że do upadku monarchii Rzymskiej żadna wyprawa nie zaszła do źródła Donu, tém bardziej tam, gdzie Riphaei Montes i Hyperborei były od Ptolomeusza umieszczone. KONIEC Oddziału pierwszego a Tomu III i ostatniego Badań historycznych. 461 LISTA PRENUMERATORÓW NA BADANIA HISTORYCZNE X. H. KOŁŁĄTAJA. Alexandrowicz Adolf, Obyw. w Krak. X. Anderski Stanisław. Andrzejowski Antoni, Mag. Med. i Chir. Armiński Franciszek, Dyrektor Obser. Astron. w Warszawie. Baczyński Samuel, Patron Tryb. Lubel. Badeni Ignacy, Kadzca St. Dyr. Wydz. Admin. ogól. w Komm. R. S.W. i P. Bader Maxymilian. Bajer Julian, Bibliotekarz Banku Król. Pol. Baliński Michał, Kommis. do nadzoru hand. Księg. i Druk. w Król. Polskiém. Baranowski Jan, Adjunkt przy Obser. Astron. w Warszawie. Baranowski Teodor, Obyw. Barciński Antoni, Inspektor w Gimnaz. Warszaw. Bardziński Jan, Major, Barthel Jan Kanty, b. Senator W. M. Krak. Barthel de Weidenthal Wilhelm, Obyw. Bartold Józef. Bartynowski Piotr, Prezes Sądu wyższ. W. M. Krak. Basiński Mikołaj, Regent kanc. ziem. w Kaliszu. Bednarczyk Ludwik, Radzca Pr. w Kaliszu. 462 Bełkowski Alexander, Obyw. Benoe Konstanty, Obyw. Bentkowski Felix, Sędzia Pok. Naczel. Arch. Głów. Akt daw. w Król. Pol. Bentkowski Jan. Białobrzeski Józef, Regent kanc. ziem. w Kalisza. Biegański Fortunat, Patron Tryb. Kielec. Bielawski Felix, Patron Tryb. w Siedlcach. Bieliński Władysław, Senator Kasztelan. Bielski Franciszek, Patron Tryb. Kalis. Bierkowski Ludwik, Dziekan i Prof. Uniwers. Krak. Bierzyński Teodor, Rad. w Tow. kred. ziem. w Kielcach. Bille Karol Emilian, Patron Tryb. Kalis.         Bizański Jan, Prof. Malar. w Inst. Techn. Krak. Błeszyński Ignacy, Patron Tryb. Kalis. Błeszyński Ludwik, Prezes Sadu krym. w Warszawie. Bobrowska Hr. Karolowa. Bobrowski Hr. Adolf. Bochenek Jan, Obyw. Bochenek Leon, Obyw. Boczarski Dominik, Patron Tryb. Lubel. Boguński Stanisław, Mecenas w Krak. Bogusławski Alexander, Patron Tryb. Kalis. Bogusz Henryk, b. Prokur. Sadu Apell. W. M. Krak. Boniecki Ferdynand, Sędzia Pok. w Szydłowie. Brandys Wojciech. Brodowicz Józef, Komm. Rząd. Inst. Nauk. W. M. Krak. Brodowski Józef, Prof. wysł. Malar. w Krak. Broniewski Ignacy. Broniewski Teodor. Bronikowski Alexander, Obr. Prokur. Tryb. Kielec. Brudzyński Józef, Patron Tryb. Kalis. Bryliński Jan, Obyw. Brzeziński Stanisław, Patron Tryb. Kalis. Buceń Jacenty. Buczyński Cypryan. Bukowiecki Adolf, Radzca w Radomiu. Kulikowski Stanisław, Med. Dr. Bychawski Alexander, Sekr. kl. I. Zarządu Komm. lad. i wodn. w Król. Pol. 463 Bystrzonowska Hr. Kamilla. X. Bystrzonoweki Antoni, S. T. D. Dziekan Kapit. Katedr. Krak. Senator. Bzowski Teofil, Sędzia Pok. w Szydłowie. X. Charzewski Franciszek, Dziekan i Proboszcz w Rakowie. Chełmicki Xawery, Regent Kanc. ziem. w Lublinie. Chęciński Ignacy, Dyrektor Szk. Wydz. w Chrzanowie. Chrościelewski Jan, Sędzia Tryb. Lubel. Chrystowski Robert, Adwokat Sadu Apeli. Król. Pol. Chrzanowski Józef, Obyw. Chwalibogowski Kazimierz. Chyliczkowski Ignacy, Refer. Rady Adm. Król. Pol. Ciechanowski Stanisław, Obyw. Cieński Jan Nep., Patron Tryb. Kalis. Ciesielski Franciszek, Obyw. Czł. Tow. Nauk. Krak. Cisowski Michał, Obyw.. Cukrowicz Franciszek, Sędzia Tryb. Lubel. X. Cyburski Jan, Proboszcz w Szczepanowie, Rad. Kons. Tarnow. Cypcer Józef, Księgarz w Krak. Cypcer Roman, Obyw. Cypcer Teofil, Mei Dr. Cyprysiński Antoni. Czajkowski Antoni, Assessor Prokur. Jlnej w Król. Pol. Czaplicki Antoni, Prokur. Tryb. Cyw. I. Inst. w Warsz. Czapski Leonard, Obyw, Czapuciński Karol, Patron Tryb. Lubel. Czaputowicz Jędrzej, Sekr. Uniwers. Krak. Czarnołuski Ignacy, Patron Tryb. Lubel. Czech Józef, Księgarz w Krak. Czechowski Antoni, Adjunkt przy Archiw. Akt dawn. Gub. Kiel. Czernicki Jan, Sędzia Tryb. I. Inst. W. M. Krak. Czerwiakowski Ignacy, Prof. Uniwers. Krak. Czwalina, Naczelnik Cenz. w W. X. Poznań. X. Damrot Franciszek, Wik. Kolleg. Kielec. Darowski Julian. X. Dąbrowicz Antoni, Rektor Seminar. Krak. Dąbrowska Anna. Dejbel Henryk, Inżynier wojsk. Zarządu Komm. ląd. i wodn. w Król Pol. X. Dekert Jan, Archidyak. Kapit. Metrop. Warszaw. 404 Delatrc Karol. Dembowski Antoni. Dobek Antoni, Intendent Jlny Skarbu w Warsz. Dobiecki Eustachy, Radzca Komit. Tow. Kred. ziem. w Krół Pol. Domański Wawrzyniec, Prof. Uniwers. Krak. Dorau Aniela, Dorau Julian. Dowbor Konstanty. Drohojewski Hr. Seweryn. Drzewiecki Emilian. Dudrewicz Felicyan, Sędzia Sadu wyższ. w Krak. X. Dunin Marcin, Arcyb. Gnieźnień. i Poznań. Dutkiewicz Szymon. Dutkiewicz Walenty, Pisarz Rzadz. Senatu Dep. Warsz. i Prof. Prawa. Dutkowski Jan, Adwokat Sądu Apell. Król. Pol. Dymidowicz Wincenty, Sędzia Sądu wyższ. W. M. Krak. Działyńska Hr. Działyński Hr. Tytus. Dzianot Konstanty. Dziewaszowski Dominik, obyw. Ekielski Alexander, Inżynier. Ekielski Napoleon, Urzędnik Tryb. w Krak. Elsner Józef, Naczel. Oddziału Depoz. w Banku pol. Estrejcher Alojzy, Prof. wysł. W Uniwers. Krak. Farnezy Franciszek, Patron Tryb. Lubel. Fechner Władysław, Urzędnik Banku Pol. Fiszer Maciej, Obyw.     Florkiewicz Juliusz, Sędzia Pok. W. M. Krak. Florkiewicz Paweł, Prof. Szk. Techn. w Krak. Foltyński Józef, Obyw. Frączkiewicz August, Inspektor Kurs. pedag. w Warsz. Fredro Hr. Seweryn. Frejer Jan, Inspektor Urzędu Lekar. w Kielcach. Friedlein D. E., Księgarz w Krak. Frydrych Bartłomiej, Med. i Chir. Dr. w Warsz. Frydrych Jędrzej, Dziedzic dóbr ziem. Fusiccki Alexander, Księgarz w Krak. Gagatnicki Józef, Sędzia Pok. w Szydłowie. Giebułtowski Józef, Obyw. 465 Girtler Kazimierz, Obyw. Gďass Edward, Prezes Tryb. Kalis. Glezmer Piotr. Gliszczyński Jan Nep., Radzca Dyr. Głów. Tow. kred. ziem. w Król. Pol. Gliszczyński Stanisław, Intendent Jlny Skarbu w Warsz. X. Gładyszewicz Mateusz, O. P. Dr. Kanon. Katedr. Krak. Głowacki Jan, Prof. Malar. w Liceum Krak. Goleński Fryderyk, Naczel. Pow. Wieluń. Goltz. Gołemberski Adam, Mecenas w Krak. Gołuchowski Wincenty, Sędzia Sądu wyższ. W. M. Krak. Gorączkiewicz Wincenty, Art. Muz. w Krak. Gorczycki Cypryan, Patron Tryb. Kalis. Gorczyński Adam, Obyw. Gorczyński Julian. X. Gornicki Leopold, Proboszcz w Pleszowie. Górski, Obyw. z Pękoszewskiéj Woli. Gostkowska Salomea. Gostkowska Wincentowa. Gowarzewski Jan, Patron Tryb. Kalis. Grabowski Ambroży, Sędzia Pok. w W. M. Krak. Grodzicki Konstanty.     Gross Adam, Patron Tryb, Lubel. X. Grzybowski Sylwester, Vice-Prokur. Kapit. Katedr. Krak. Gumiński Felix, Refer. St. Naczel. Wydz. dóbr i lasów Rząd. w Król. Pol. Gumowski Tytus. Gustowski Wincenty, Komor. Tryb. Kalis. Gwozdziewski Antoni. Hajdes, Brygadyer Komp. rzem. drog. Król. Pol. Haller de Hallenbourg Józef, b. Prezes Senatu W. M. Krak. Halpert Borys, Urzędnik Komm. Rz. S. W. i P. w Król. Pol. Hanka Wacław, Bibliotekarz w Pradze. Hann Antoni, Rach. Zarz. Komm. ląd. i wodn. w Król. Pol. X. Hasselquistt Lud. Ferd., Infułat Kościoła P. Maryi w Krak. Hassman Tomasz, Regent Kanc. ziem. W Radomiu. X. Haynn Jacenty, Przeor XX. Dominikanów w Krak. Hebda Wincenty, Sędzia Tryb. Lubel. Hechel Fryderyk, Prof. Uniwers. Krak. 30 466 Helcel Zygmunt Antoni, Dziedzic dóbr ziem. Heller Zenon, Naucz. w Liceum Krak. Hirosz Józef, Obyw. X. Hirschberg Alojzy, Proboszcz w Czulicach. Hirt Ferdynand, Księgarz w Wrocławiu. Holewiński Konstanty, Patron Tryb. Kielce. Hoszowski Konstanty, Sędzia Sądu wyższ. W. M. Krak. Hubner Karol, Refer. Rady St. w Król. Pol. Jabłoński Wacław. Jakowicki Wiktor, Adjunkt Sekr.. pr. w Komm. R. P. i S. X. Jakubowski Adam, Rektor XX, Pijarów w Krak. Jakubowski Franciszek, Notar. publ. w Krak. Jakubowski Józef, Protomedyk W. M. Krak. Jakubowski Piotr, Adwokat Tryb. Kielec. X. Jakubowski Wojciech, Dziekan Czernichow. i Proboszcz w Sosnie. Janicki Józef Kalas., Podpisarz Tryb. Cyw. w Warsz. Janicki Teodor, Urzędnik Banku Pol. Janicki Wincenty, Pisarz Tryb. w Krak. Janikowski Jędrzej, Med. Dr. Czł. Rady lek. w Król. Pol. Jankowski Józef, Dziekan i Prof. w Uniwers. Krak. Januszowicz Józef, Pisarz Tow. kred. ziem. w Radomiu. Jaraczewski Edward, Dziedzic dóbr ziem. Jarzyński Tomasz, Dziedzic dóbr ziem. Jasiński Rawicz Antoni, Dziedzic dóbr ziem. Jasiński Józef, Obrońca Prokur. Jlnéj w Płocku. Jaślikowski Józef, Naucz. w Gim. Warsz. Jędrzejowski Kajetan, Kontrol. Kass. głów. w Krak. Jędrzejowski Władysław, Uczeń Uniw. Krak. Jordan Władysław. Józefowicz Xawery, Prof. Pr, w Warsz. Jundziłł Jan, Obyw. z Litwy. Iżycki Władysław. Kalinka AIexan,der, Patron Tryb. Kielec. Kalinka Jędrzej, b. Sędzia Sadu najw. w Krak. X. Kalisiewicz Jan, Kan. Kolleg. Kielce. Sędzia Pok. Kałuski Józefat, Dziedzic dóbr ziem. Kamocki Franciszek, Urzędnik w Płocku. Kanigowski Teofil, Radzca Pr. w Płocku. Karpiński Alexander, Patron Tryb. Lubel.  Karwacki Adam, Sędzia Tryb. w Krak. 467 Karwowski Antoni, Patron Tryb. Lubel. Kawecki Stanisław, Archiw. Uniwers. Krak. Kessler Leopold, Refer. w Komm. R. P. i S. Kierosz Marcelli. Kietliński Edmund.        Kirchmajer Wincenty. Kirchmajerowa Aniela. X. Kirkor Felix, Kan. Kalis. Kiecki Waleryan. Klementowicz Kajetan, Rach. Tow. Ogn. w Kaliszu. Kleszczyński Jan Kanty, Mecenas w Krak. Klimkiewicz Antoni, Obyw. Kłodziński Jan, Sędzia Sądu Apell. w Król. Pol. Kłosowski Józef. Knapczyński Walenty, Prof. Liceum Krak. Kochanowski Hieronim, Dziedzic dóbr ziem. X. Kogotowicz Jan, Proboszcz przy Kościele Ś. Szczepana w Krak. Kohler Ludwik, Med. Dr. Cz. Rady lek. w Król. Pol. Kojsiewicz Gerwazy Adolf, Med. Dr. Kojsiewicz Jan, Med. Dr. Kojsiewicz Karol, Komor. Sąd. w Krak. Kojsiewicz Xawcry, Mecenas przy Warsz. Dep. Rządz. Senatu. Kołłątaj Dyonizy.            Kołłątaj Jan. Kołłątajowa Barbara. Komar Herkulan, Prokur. Tryb. W. M. Krak.        X. Konarski Walenty, Proboszcz w Liszkach. Konopka Baron Stanisław. Konopka Józef. Konwicki Serafin, Regent Kanc. ziem. w Lubl. Kopf Wiktor, Senator W. M. Krak. Korytowski Leon, Prokur. Sądu wyższ. W. M. Krak. Korytowski Sebastyan, Nótar. publ. w Krak, Korzeniowski Antoni, Pisarz Kanc. ziem. w Kaliszu. Kosicki Baltazar.        Kosicki Franciszek. Kosicki Julian, Prezes Tryb. w Kielcach. Kosicki Ludwik, Dyrektor Szkoły Techn. w Krak. Kossecki Staniąław, Kamerjun. Dw. Ref. Warsz. Dep. Rząd. Senatu. 30* 468 Kossecki Xawery, Gen. Lejt. dym. Dyrektor Głów. Prezydujący w Komm. R. S. Kossowski Józefat, Med. Dr. Koszutski Hipolit, Obyw. Kowalski Antoni, Patron Tryb. w Radomiu. X. Kowalski Józef, Dyrek. Kanc. Dyec. Krak. Kommendat. Czerniechowski. Kowalski Kajetan, Sędzia Pok. w W. M. Krak. Kowalski Wojciech, Patron Tryb. Kielec. Kozłowski. Kozłowski Engelbert, Regent Kanc. ziem. w Lubl. Kozubowski Antoni, Prof. Uniwers. Krak. Krasicka Hr. Maryanna z Kołłątajów. Kremer Józef, O. P. Dr. Kręciński Karol, Patron, Tryb. Kielec. Krusiński Józefat. Urzędnik Banku Pol. Krzycki Kazimierz, Naczel. Kom. Kons. w Kielcach. Krzyszkowski Ludwik, Patron Tryb. Kielec. Krzyżanowski Adam, Prof. Uniwers. Krak. Krzyżanowski Jan Kanty, Sędzia Tryb. w Krak. Krzyżanowski Jan Kanty, Prezes w Komm. exam. Król. Pol. Czł. Rady wych. publ. Krzyżanowski Józef Walenty, O. P. Dr. Sędzia Sądu najwyższ. w Krak. Księżarski Jacenty, Senator W. M. Krak. Kucharski Jędrzej, Prof. w Warszawie. Kuczkowski Hr. Kazimierz. Kuczyński Hr. Kuczyński Stefan, Prof. Uniwers. Krak. Kulawski Walenty, Prof. Liceum Krak. Kuleszyński Franciszek. Kupiszeński Franciszek, Urzędnik Banku Pol. Ruszkowski Sergiusz, Major Kaw. Pomoc. Naczel. wojen. w Płocku. Kwaśniewski Józef, Prof. Uniwers. Krak. X. Lampka Franciszek, Proboszcz w Babicach. Lapierre Jan, Naczel. Wydz. w Komm. R. P. i S. X. Laurysiewicz Leon, Prof. Uniwers. Krak. Leszczyńska. Lewicki Wincenty. Lewiński, Jenerał. 469 Lewiński Ludwik, Obyw. Lewiński Michał, Radzca St. Dyrek. Zarządu Komm. ląd. i wodn. w Król. Pol. Lewkowicz Józef, Sekr. prot. Zarządu Komm. ląd. i wodn. w Król. Pol. Librowski Antoni, Pisarz Tryb. w Krak. Linde Samuel Bogumił, Radzca St. Czł. Rady wych. publiczn. w Król. Pol. Lipiński Napoleon, Med. Dr. Lekarz Ob. Miechow. Lipowski Leon. Lisowski Michał. Lorentski Jacenty, Kommis. w Dyrek. Pol. W. M. Krak. Lorentski Jędrzej, Jeometra w Krakowie. Lorentski Wincenty, Obyw. Louis Józef, Obyw. Lubomirski Xiąże Henryk. Ładyński. Łasiewski. Łącki Franciszek, Sędzia Pok. w Lipowcu. Łempicka Wanda. Łęski Adam, Rzecz. Rad. St. Szamb. Dyrek. Wydz. dóbr i lasów rząd. X. Łętowski Ludwik, Administrator, Wik. Apostol. Nominat Sufragan Kusztosz Katedr. Krak. X. Łubieński Hr. Tadeusz, Sufr. Nominat Kujawsko-Kaliski Kan. Katedr. Krak.    Łubieński Hr. Tomasz. Łukaszewicz Józef, Prof. i Bibl. w Poznaniu. Łuniewski Wiktor. Łuszczkiewicz Michał, Prof. Szk. Techn.w Krak. Maciejowski Franciszek, Prof. Pr. i Proc. krym. w Warsz. Maciejowski Wacł. Alex., Prof. Hist. Prawod. Pol. w Warsz. X. Maczakiewicz Antoni, Proboszcz w Koniuszy. X. Madejski Tomasz, Proboszcz przy Kościele Bożego Ciała na Kazimierzu pod Krak. Majer Józef, Prof. Uniwers. Krak. Majer Wojciech, Prezes Tryb. W. M. Krak. Majeranowski Konstanty, Assessor Komit. Cenz. W. M. Krak. X. Majerczak Maciej, Regens Seminar. Kielec. Majewski Jacenty, Sekr. Jlny Rządz. Senatu W. M. Krak. 470 Majewski Józef, Patron Tryb. Lubel. Majewski Wincenty, Mecenas przy Warsz. Dep. Rządz. Senatu. X. Majkuciński Walenty. Malawski Tadeusz, Rad. Rząd. Wyd. Sk. w Kielcach. Malcz Wilhelm, Med. i Chir. Dr. Czł. Rady Lek. w Król. Pol. Maleszewski Marcin, Archiw. Sadu Apell. w Warsz. Małachowski Hr. Ludwik. X. Małaczyński Lambert, Przełożony XX. Kamedułów na Bielanach pod Krak. Małowiejski Michał, Obyw. Markowski Henryk. Marszałewska Wiktorya, Referendarzowa. Massalski Konstanty, Dziedzic dóbr ziem. X. Mastelski Jan, Proboszcz Kościoła Akad. Ś. Anny w Krak. Matakiewicz Antoni, Prof. Uniwers. Krak. Mazurkiewicz Adam, Patron Tryb. Kalis. X. Maczewśki Jakób, Kan. Kat. Płocki. Makolski Jakób, b. Prezes Sądu najw. W. M. Krak. Mecherzyński Karol, Prof. Liceum Krak. Meciszewski Hilary, Obyw. Mędrzecki Ludwik, Dziedzic dóbr ziem. Miączyński Hr. Stanisław. Michalczewski Piotr. Miculewicz Wincenty, Pisarz Kanc. ziem. w Lubl. Miecznikowski Franciszek Serafin, Major. Mieroszewski Jan, Szamb. Dw. Ces. Ross. Mięta Antoni. Migorski Józef, Podpisarz Tryb. Kalis. Migurski Michał. Miklaszewski Józef, Patron Tryb. Kalis. Milewski Zygmunt. Miller Wacław, Architekt. Milżecki Ferdynand, Patron Tryb. Lubel. Mlicki Józef, Patron Tryb. Płoc. Młocki Alfred. Mniszkowa Hr. Helena. Mochnacki Bazyli, O. P. Dr. Modzelewski Michał, Dziedzic dóbr ziem. Morawski Hipolit, Patron Tryb. Kalis. Morawski Józef, Taj. Radzca Senator Król. Pol. 471 Morelowski Jan Kanty, Dyrektor Szk. Wydz. w Krak. Morsztyn Hr. Ludwik. X. Moszyński Antoni, Rektor XX. Pijarów w Lubieszowie. Moszyński Hr. Piotr. Mroczkowski Maciej, Sędzia. Muczkowski Józef, Prof. i Bibliot. Uniwers. Krak. Mułkowski Adolf, Prof. Liceum Krak. Muszyński Roman, Rachm. Zarządu Komm. ląd. i wodn. w Kr. Pol. Myszkowski, Nadrachm. Zarządu Komm. ląd. i wodn. w Król. Pol. Nalepiński Michał, Regent Kanc. ziem. w Radomiu. X. Niedźwiecki Ferdynand. Niewiakowski. Niezabitowski Kajetan, Naczelnik Komit. Cenz. w Warszawie. Niezabitowski Napoleon. Niklewicz Jan, Obyw. Nowaczyński Józef. Nowakowski Józef. Nowicki Félix, Urzędnik Banku Pol. Nowicki Franciszek, Patron. Tryb. Kalis. Nowosielski Franciszek, Regent Kanc. ziem. w Kaliszu. Nowosielski Szezepan, Sędzia Tryb. Lubel. Obertin Franciszek, Naucz. języka francuz. w Uniwers. Krak. Ogrodzińska Balbina. Olearski Władysław, Obyw. Olesżkiewicz Piotr, Regent w Pilicy. Orkisz Józef, Med. Dr. Ostapowicz Roman, Patron Tryb. i Obr. Prokur. Jlnej w Kaliszu. Ostrowski Karol. Ostrzykowski Benedykt, Inżynier w Siedlcach. X. Osuchowski Proboszcz. X. Owsiński Jakób, Przeor XX. Cystersów w Mogile pod Krak. Padlewski Adam. Pareński Józef, Sędzia Tryb. I Inst. W. M. Krak. Paschalski Ignacy; Rzecz. Radzca St. Czł. Senatu Rządzącego Warsz. Dep. Paszkowski Franciszek, b. Jenerał. Paszkowski Wojciech. Patelski Józef. Pawlikowski Gwalbert, Nadw. Sekr. N. Cesarza Austryi. Pączkowski Józef. 472 Pągowski. X. Pendrasiński Antoni, Proboszcz w Rudawie. X. Penka Ignacy, Prof. Uniwers. Krak. Piątkowski Alexander. X. Piątkowski Franciszek, Kan. Kielce. Penitenc. przy Kościele Ś. Anny w Krakowie. X. Piątkowski Franciszek, Kan. Kielec. Prof. Liceum Krak. Piątkowski Jan Chrz. Inżynier Pow. Olkuskiego. Piątkowski Paweł, Mecenas przy Warsz. Dep. Rządz. Senatu. Pieniążek Albin. Pieniążek Karol, Mecenas w Krakowie. Pietrusiński Ludwik, Obr. Prokur. Jlnej w Warszawie. Pioro Łukasz, Patron Tryb. w Radomiu. Piotrowski Jakób. Piotrowski Stanisław, Adwokat Sad. Galic. Piwarski Jan, Prof. w Gimnaz.. Mazowiec. Placer Józef, Lekarz ord. w Szpitala Ś. Łazarza w Krakowie. Placer Xawery, Notar. Publ. w Krakowie. Podgórski Karol, Prezes Tryb. Lubel. Pogonowski Stanisław, Prof. Liceum Krak. Pokrzywnicki Tomasz, Rachm. Naczel. Pow. Lipnow. Pollini Roman, Inżynier Komm. ląd. i wedn. w Król. Pols. Poniński Xawery, Dziedzic dóbr ziemskich. Popiel Wacław.    Porębski Szczepan, Sędzia Tryb. Kielec. Postużyński Jan. Potkański Ludwik. Potocka Hr. Zofia. Potocki Hr. Adam. Potocki Hr. Tomasz. Potulicki Hr. Kasper. Potulicki Hr. Kazimierz. Prokuratorya Jlna Król. Pols. Przedpełski Szymon, Sekr. Naczel. Pow. Lipnow. Przybylska Maryanna. Przybyłko Ludwik, Med. Dr. Lekarz Obw. Kielec. Puchała Antoni, Refer. Senatu Rzadz. Warsz. Dep. Pulkowski Antoni.        Raczyński Hr. Edward. Radziejowski Rafał, Dziedzic dóbr ziemskich. 473 Rajski Michał, Sekr. Wydz. S. W. i P. w S. R. Rastawiecki, Baron. Rej Hr. Władysław. Rejnhard Karol, Med. Dr. Radzca Dw. Pomoc. Inspekt. Głów. Rembowski Edward. Rogaski Karol, Dziedzic dóbr ziemskich. Rojek Józef, Komor. Tryb. Kalis. Rojewski Antoni, Naczel. Sekret. w Radzie Adm. Król. Polsk. Rokossowska, Dziedziczka dóbr ziemskich. Romiszewska Julia. Roszkowski Antoni, Patron Tryb Kalis. Rozdejczer Karol, Patron Tryb. Kalis. X. Rozwadowski Antoni, Kanonik Katedr. Krak. Rubach Mateusz, Patron Tryb. Kalis. X. Ruciński Wawrzyniec. Rudnicki Jarkób Józef, Mecenas przy Warsz. Dep. Rządz. Senatu. Rupniewska Lucyna. Rupniewski Franciszek. Rusocki Krzysztof. Rusocki Ludwik, Rutkowski Ignacy, Obyw. Rutkowski Klemens, Rzecz. Radzca St. Guber. Cywil. Płocki. Rychter Lojola. Ryder Józefa. Rylski Onufry.   Rzeczycki Tadeusz, Sędzia Tryb. Lubel. Rzesiński Jan Kanty, Mecenas w Krak. Rzońca Ignacy, Sekr. w K. R. S. W. i D. Rzyszczewski Hr. Sadkowski Ferdynand, Adw. w Płocku. Sadowski Kazimierz. Sadowski Wojciech, Med. Dr. w Krak. Sajkiewicz Klemens, Patron Tryb. Lubel. Sankowski Maxymilian, Patron Tryb. Lubel. Sanocki Józef, Med. Dr. Lék. ord. w zakładach górn. W. M. Krak. Sapieha Xiąże Leon. Sawiczewski Floryan, Prof. Uniwers. Krak. Sawiczewski Julian, Med. Dr. b. Prof. Uniwers. Krak. Schindler Jan, Prezes Senatu Rządz. W, M. Krakowa i J. O. Schwartz Alojzy, Obyw. 474 X. Scipio del Campo Jan Chrz., Kan. Katedr. Krak. Sedelmajer Józef, Dziedzic dóbr ziem. Sękowski Jędrzej, Sędzia Tryb. Lubel. Sidorowicz Mateusz, Patron Tryb. Mazowiec. Sielski Edward, Patron Tryb. w Kielcach. Siemieński Jacenty. Sikorska Maryanna, z Kołłątajów. Sikorski Józef, Dziedzic dóbr ziem. Skarbek Hr. Fryderyk, Radzca St. Szamb. Dw. Skarzyński Erazm, z Alexandrowic. Skarzyński Mieczysław. Skibiński Józef Kazimierz, Patron Tryb. Mazowice. Skimborowicz Hipolit, Redaktor Przeglądu Warszaw. Skobel Fryderyk, Prof. Uniwers. Krak. Skomorowski Walenty Jordan, Pisarz Tryb. Lubel. X. Skorkowski Alfons. Skorupka Adam. Skrzyński Erazm. Skrzyński Władysław. Skwarski Klemens, Obrońca Prokur. JJnéj w Warsz. Sławianowski Jan Chryzos. Sędzia Tryb. Cyw. Mazowiec. Sławiński Henryk. Słomiński Karol. Słoniński Józef, Sędzia Sądu wyższ. W. M. Krak. Słotwiński Félix, Dziekan i Prof. Uniwers. Krak. Smaczniński Wincenty, Dyrektor Gimnaz. w Piotrkowie. Soczyński Karola Med. Dr. b. Senator W. M. Krak. Soczyński Marcin, b. Prezes Tryb. w Krak. Sokołowski Kajetan. X. Solarski, Proboszcz w Bobrku. Sołtykowa Hr. Henryeta, z Ankwiczów. X. Sołtysik Telesfor, Prowincyał XX. Karmelitów na Czerny. X. Sosnowski Felix, Prof. Uniwers. Krak. Soświński Wawrzyniec, Mecenas w Krak. X. Stachowski Xawery, Kan. Katedr. Krak. Stadnicki Hr. Edward.    Starzycki Franciszek, Mecenas w Krak. Staszewski Felix, Urzędnik Banku Pol. Steczkowski Jan Kanty, Prof. Uniwers. Krak. Stępiński Jędrzej, Kassyer Uniwers. Krak. 475 Stoińska Hr. Józefa. Straszewicz Alexander. Straszewicz Kasper. Straszewski Floryan. Straszewski Henryk. Straszewski Józef. Straszewski Romuald. X. Strądała Ludwik, Wik. Koll. Kielec. Strożecki Michał, Sędzia Sądu wyższ. w Krak. Stryjeński Edward, Urzędnik Banku Pol. Strzelbicki Marcin, Notar. publ. w Krak. Sumiński Antoni, Eadzca Stanu. X. Świątkowski Tomasz, Ś. T. D. Kan. Kalis. Swieszewski Jan, Inżynier Zarządu Komm. ląd. i wodn. w Król. Pol. Szabrański A. J., Redaktor Bibl. Warsz. Szczepanowski Adam, Regent Kanc. ziem. w Kielcach. X. Szczepanowski Tomasz, Kan. Kielec. Proboszcz w Mogile pod Krak. Szezurkowski Tomasz, Rządzca Drukarni Akad. w Krak. X. Szczygielski Józefat, Rektor Tnst. głuchoniemych w Warsz. Szembek Hr. Władysław. Szokalski Mikołaj, Obrońca Prokur. Jlnej w Radomiu. Szopowicz Henryk, Med. Dr. Szopowiczowa Anna. Szrubarski Piotr Paweł, Regent Kanc. ziem. w Kaliszu. Szundecki Alexander, Urzędnik Banku Pol. Szymanowski Ignacy. Szymańska Michalina. Tański Stefan. Tarło Hr. Adam. X. Teliga Karol, Kan. Kat. Krak. Dziekan i Prof. Uniwers. This Alexander, Rzecz. Radzca St. Nacz. Prok. Warz. Dep. Rządz. Senatu. Tokarski Ignacy, Obyw. Tomasiewicz Stanisław, Urzędnik w Krak. Trojański Kajetan, Rektor Uniw. Krak. i Prezes Tow. Nauk. Truskowski Józef, Pisarz Kanc. ziem.. Tryb. Cyw. I. Inst. w War. Truszyński Jan, Uczeń Szk. Prawa w Warsz. Trzeciecki Franciszek, Dziedzic dóbr ziemskich. Tymiński Ludwik. Tyrchowski Mikołaj, Prorektor Liceum Krak. 476 Tyszkowski Wincenty. Ulrich Franciszek, Patron Tryb. Lubels. Urbański Dominik, Patron Tryb. Płock. Urbański Teodor, Podpułk. Korp. Ces. Inżyn. Komm. ląd. i wodn. Walentowicz Paweł, Patron Tryb. Kalis. Walewski Antoni, Radzca St. nad. Guber. Cywil. Kielecki. X. Waligórski Jan, Kan. Kaliski Proboszcz w Raciborowicach. Waliszkiewicz Bartłomiej. Walter Filip, Prof. Chemii w Paryża. Walter Leon, Obyw. w Krak. Waniewicz Ludwik, Assessor Tryb. Kielec. Wasilewski. Wasiutyński Jan, Regent Kanc. ziem. w Lublinie. Wąsowiczowa Hr. Anna, z Tyszkiewiczów. Weisse Maxymilian, Prof. i Dyrektor Obserw. Astron. w Krak. X. Wedrychowski Julian, Proboszcz w Więcławicach. Węgierski Alfons. Wężyk Franciszek, Senator Kasztelan Król. Polsk. Wężyk Ignacy.      Wielogłowski Kasper, b. Preses Senatu Rządz. W. M. Krak. Wielopolski Margrabia Alexander. Wielopolski Hr. Paweł.    Wiesiołowski Hr. Franciszek. Wiesiołowski Franciszek, Obyw. z Galicyi. Więckowski Hermenegild, Obyw. z Kalis. Więckowski Stanisław. Wilski Leonard, Adwokat przy Sądzie Apeli. Król. Pol. Winiewicz Karol, Patron Tryb. I. Inst. w Warsz. X. Winiewicz Kazimierz, Proboszcz w Porembie. Wiszniewski Felix, Naczelnik Pow. Lipnowskiego. Wiszniewski Michał, Prof. Uniwers. Krak. Witkowski Paweł, Mecenas przy Warsz. Dep.Rzad. Senatu. Włocki Józef, Patron Tryb. Kielec. Włodarski Jan, Rachm. Tow. Ogn. w Kielcach. Wodzicki Hr. Alexander. Wodzicki Hr. Józef. Wodzicki Hr. Stanisław, b. Prezes Senatu W.M. Krak. Wójcicki Kazimierz Władysław. Wojciechowski. Wojciechowski Daniel. 477 Wojciechowski Franciszek, Mecenas przy Warsz. Dep. Rządz. Senatu.  Wojciechowski Rajmund, Prof. Szk. Techn. w Krak. Wójcikiewicz Tomasz, Kand. Wydz. Praw. w Uniwers. Krak. X. Wójcikowski Maciej. Wolff Ludwik, Refer. Senatu W. M. Krak. Wolff Wincenty, b. Senator W. M. Krak. X. Wolniewicz Antoni, Proboszcz Kościoła S.Mikołaja w Krak. Wolski Roman, Assessor Tryb.Kielec. Wołowski Franciszek, Pisarz Tryb. Kalis. Wołowski Jan Kanty, Pomocnik Naczel. Prokur. S. R. D. W. Wołowski Jan Tadeusz, Mecenas przy Warsz. Dep. Rządz. Senatu. Wosiński Teodor, Radzca Prokur. Ilnej w Król. Pol. Wyganowska Franciszka. Wysiekierski Jerzy, Rad. Rząd. w Płocku. Wysocka Wanda, z Szopowiczów. Wysocki August. Wysocki Floryan. Wysocki Jakób, Obyw. X. Wysocki Józef, Offic. Kolleg. Kielec. Wyszenfeld Jan, Rew. Dochod. Skarb. w Płocku. X. Zaeharyasiewicz, Biskup Przemyśl. Zagórski Ignacy, Naczelnik w Komm. Rząd. P. i S. Zagurowski Józef, Patron Tryb. Kalis. Zakrzewski Walenty. Zaleski Jan, Obrońca przy Warsz. Dep. Rządz. Senatu. Załoziecki Karol, Podprokurator Tryb. Lubel. Załuski Hr. Józef. Zamojski Hr. Konstanty, Ordynat. Zarański Karol, Obrońca Prokur. Jlnej w Lublinie. Zarzycki Leopold. Zawisza Alexander. Zdziarski Teofil, Patron Tryb. Płock. Zdziechowski Romuald. Zeiszner Ludwik, b. Prof. Uniwers. Krak. Zelanowski Tymoteusz, Obyw. Zgórski Antoni, Podpisarz Sądu Apeli. Król. Pol. Zieliński Piotr. Zieliński Tomasz, Kommis. Cyr. II. w Warszawie. 478 X. Ziołczyński Jan, Kustosz przy Kościele P. Maryi w Krak. Zmudziński Kazimierz, Naucz. Szk. Wydz. w Krak. Żabieński Józef, Obyw. Żebrawski Teofil, Inspektor Dróg i Mostów W. M. Krak. Żebrowski Józef. Żeliński Hr. Kryspin. Żmijewski Józef, Patron Tryb. Płock. Żochowski Felix, Prof. w Warszawie. Żykiewicz Antoni, Patron Tryb. Lubel. Za pozwoleniem Cenzury Rządowej Królestwa Polskiego i W. M. Krakowa.