592 Z PODZIWIENIEM cuskie przyszło, na świecie pierwsze, najmożniejsze i jego ojczyste, które w jego domu samym sześćset lat było, do którego kiedyby jako najrychlej nie przybył, tedyby je na wieki stracił. Czemuż się tego panom radom nie zwierzył, żeby był cum di-gnitate tam jachał, i Polacy by byli z nim tam znacznie jachali i z sławą jego i swą? — Łacno wiedzieć przyczynę; bo kiedyby to był uczynił, tedyby go było nie puszczono, bo ta tro-cha panów do więtszej kupy odłożyliby mu byli, a oni zasię do sejmu, a sejm jeszcze, jak rychło i coby się stało, nie wiedzieć, aż po wszystkim; wszak znamy swoję prędkość w radach naszych. A gdyby się była droga jego najmniej ogłosiła w Niem-cech, tedyby mu się mogła zatrudnić, a on w ten czas o królestwo przyjść, a tak wolał pierwej Niemce przebieżeć, niżliby wiedzieli, że jedzie. Ale już do nas nie przyjedzie? — Przyjedzie, bo tego królestwa dla sławy dostał, i tu się on ma wolą pokazać, co za król jest; tam ma utile, a tu honestum, tu utile żadnego, jedno pracę, kłopot, frasunki, wszakże z tego roście to, co zową immortale nomen, o które on więcej trwa, niż o co innego. A czemuż tu nie został, a radniej królestwa francuskiego nie puścił? — Cóżby to był za rozum zgołocić się z najmożniejszego i bogatego królestwa? A gdyby je stracił, skądżeby wypełnił kondycye, które nam brat jego przysiągł i które już po bracie jego na niego samego z królestwem przyszły? Szczęście to nasze, jedno sie baczmy, iź pan nasz w ręku już swych ma, co było u brata w ręku. Słuszne tedy przyczyny odjazdu jego, i nie mógł tego inaczej uczynić, godziło mu się to, z lepszym to naszym. A czynili tak wielcy monarchowie. Karzeł piąty tak z Niderlandu, jako i z Niemiec, często biegał nieznacznie do Hi-szpaniej, gdzie gorzało, tam gasił, a jako sławny był i mężny, to wiemy. Nie dziw to jest u panów niezależałych, jedno u nas ludzi prostych, a już dawno niećwiczonych, to się zda nową. Ale się podobno o nas z cesarzem zmówili? — Nie widzę, bo królestwa wolnego, jeśli sam z trudnością dostał, z więtsząby je miał komu poddawać? On nas nie podda nikomu, jedno się sami nie poddajmy; on nas nie opuści, jedno my jego nie opuszczajmy. A też go próżni żadnym obyczajem być nie możemy, jako króla obranego, koronowanego, przysięgłego i któremuśmy przysięgli, jedno temi dwiema drogami: jedna, abyśmy obe-dyencyą jemu wypowiedzieli, a do tego trzeba wielkiej a wa