528 O PRZYJEŹDZIE KRÓLA nie był, aleśmy go prawie, categoriter obrali, tego a nie inego prawie, za znacznym a jasnem przeźrzeniem i pokazaniem Pańskiem, a za cudami rozmaitemi. Której kondycyej iżeśmy na on czas nie włożyli, tedy jej na ten czas wtaczać nie możemy. A mogliśmy to na on czas więcej uczynić i podobniej było, gdyśmy się na każdą stronę oględać musieli: nie wiedzieliśmy, co nas z Moskwy potkać miało, co z Niemiec, co skądinąd. Teraz już wszyćko wiemy: mamy zewsząd pokój, z Moskwy, z Niemiec, z Turek, z Tatar, z Wołoch. A cóż tego za potrzeba, jeśliby na ten czas nie był — aczkolwiek ci, dali Bóg, będzie, i moja wróżka jako mię na czem innem nie omyliła, tak i na tem nie omyli — żeby go już za pana nie mieć, a inszego obrać? Powiedzcie mi, moi mili praktykanci, miła szkodo i zarazo Rzplitej, co tego za potrzeba, co za ut ile, co za honestum, co za necessltas? — Ta, abyśmy ku zginieniu nie przyszli. Pytam was, zginienie co to jest i która już może być więtsza szkoda i niebezpieczeństwo w Rzplitej nad to, z którego nas Pan Bóg wyswobodzić raczył, ku któremu nas było to interregnum przywiodło? Czyli zasię wypłynąwszy, chcecie znowu wpław et propter tncertum vultts rellnquere certum, jako się ono cani Aesopico przydało, który w wodzie sztuki łapając, swoję upuścił? Czyli, żeście to raz nie przewiedli, chcecie drugi raz przewieść? Nie przewiedziecie to-ties quoties, boć Pan Bóg z nami, mamy za sobą Boga, rozum, cnotę, serce śmiałe, bo taka jest mens recti conscla, mamy i wszyćkę Rzplitą. Ato ja wam powiem': zginienie to jest, z Bogiem nie dzierżeć. Obranie tego króla jest Del opus; ergo, kto z tego króla kontent być nie chce, z Bogiem walczy i zginąć mu pewnie. Konsekwencya dobra, a zaraz z egzekucyą, którąśmy sobie poczciwem przyrzeczeniem ślubili, powstać na takiego, jako na nieprzyjaciela, któryby na inszą elekcyą wieść, albo o inszym panie myśleć chciał. Aza to nie nieprzyjaciel, który ojczyznę naszę, przez Boga uspokojoną i od upadku zachowaną, od nieprzyjacielskiego miecza i sideł obronioną, ku zgodzie, jedności, stałości i tak sławnemu a dziwnemu skończeniu i tego pana obraniu przywiedzioną, zasię praktyczką swoją a podobno nieszczęśliwą ambicyą swoją tak roztargnąć, rozerwać i zamięszać chce? Pewnie nieprzyjaciel, i sroższy, niźli Tatarzyn albo Moskwicin, którym Bóg teraz ręce związał, a drugim szyki pomylił i was, praktykanty, propter duritiam cordis vestrl et ingrati