ROZMOWA KRUSZWICKA 467 tak srogie zimno. Widzę ondzie kogoś, pilnie sobie brodę z prochu otrząsa: tego spytam o gospodę. Pomóż ci Bóg, dobry mężu! Piast. I ty bądź zdrów, miły bracie! Gość. Trzebaby mi sobie trochę odpoczynąć: ukaż mi dom gościnny. Piast. Nie dziwuj mi, bracie miły: jam też tu nieświadom. Gość. A skądżeś ty? Piast. Stąd. Gość. A miły bracie, takeś stary, a nieświadomeś tu? Piast. O, miły gościu, nie dziwuj sie temu: jużto siedm set lat, jakom tu nie był. Gość. Nawilał! Piast. Ba, nie nawilał: prawdęć mówię. Gość. A któżeś ty? Piast. Piast, kołodziej kruszwicki, com był potym królem. Oto moi Polacy, którychem ja w pokoju i porządku dobrym zostawił i którzy tak wojną u postronnych ludzi, jako i domową sprawą kwitnęli i słynęli, teraz mie zasię wspominają: musi być gwałt na nie. A takem sie z grobu dobył, abych sie dowiedział, co to jest, że mie tak pilnie wołają. Gość. Musi być, że to nie ciebie, nieboże, ale kogoś inszego. Piast. A kogóż? Gość. Cóż, nie wiesz? Piast. Nie wiem. Gość. Nie dziw, że ty, który tak długo w ziemi leżysz, nic nie wiesz, gdy ci, co żywi są, Polacy, co sie z nimi dzieje, nie wiedzą i powiedzieć nie umieją. Piast. Azaby ty to lepiej wiedzieć miał, będąc cudzoziemcem? Gość. Niebarzom ci cudzoziemiec. Piast. A skądżeś ty? Gość. Od nes.1 Piast. Ha, ha, hal Już dopiero czuję. A skądże idziesz? Gość. Ja teraz idę z dalekich krain świata, bo małem dziecięciem wziął mie był pan Jarosz Łaski i byłem u niego chłopcem na Węgrzech [w] więzieniu, a potym, gdy był u Ferdynanda i od niego był posłem do Turek, jam tam choro został w Kon 1 ,nesz' W.; ,ness' K.; ,nusz' S. ,nas' C. Z. 30*