568 Pierwsze przypuszczenie nie może się ostać wobec znanego dobrze faktu, że właśnie wtedy, kiedy się ukazała pierwsza część Logiki prof. Struvego, ruch filozoficzny był u nas o tyle przynajmniej ożywiony, że interesowano się w pewnych kołach zagadnieniami, które w owym czasie zajmowały najdzielniejsze umysły w Europie, a które, zapowiadając nowy zwrot w badaniach filozoficznych, wywoływały i wśród nas zacięte spory i namiętne walki. Pozostaje więc tylko przyjąć drugie przypuszczenie, jeżeli nie w całym jego brzmieniu, to przynajmniej w połowie, a mianowicie, że dotąd nie było u nas odpowiedniego gruntu dla doktryny, którą prof. Struve chciał zaszczepić. Czy obecnie grunt ten jest już dla niej dostatecznie przygotowany ? Na to pytanie postaramy się odpowiedzieć później; teraz zaś musimy zastanowić się bliżej na tym, co było przyczyną, że działalność prof. Struvego, tak literacka jak i nauczycielska, nie przyniosła pożądanych owoców w ciągu tak długiego czasu? Jak wiadomo, panowała u nas wyłącznie, mniej więcej do r. 1860, filozofja niemiecka. Głównymi jej przedstawicielami byli: Trentowski, Libelt i Cieszkowski. Pomimo niezaprzeczonego talentu, nie mogli się oni zdobyć na nic innego, tylko na różne przeróbki systematu heglowskiego, skierowane głównie ku temu, ażeby go uprościć i, o ile można, pogodzić z wymaganiami zdrowego rozumu, który w swych wywodach spekulacyjnych musi się opierać na czymś realnym. Bądź co bądź, filozofja ta była dla nas pierwiastkiem ożywczym. Odkrywała nowe widoki i pobudzała do myślenia, wyzwalała umysły z więzów tradycyjnych uprzedzeń i zaszczepiała w nie nowe poglądy. Jednakże panowanie jej nie mogło być długie. W samych Niemczech straciła kredyt, przyprawiwszy spekulację filozoficzną o zupełne bankructwo. Prace Kremera, który więcej był retorem, niżeli filozofem, stanowiły ostatni jej wysiłek— bezowocny — w celu przedłużenia jej u nas panowania. Nowe zasady i teorje, zapożyczone od Anglików i Francuzów, którzy wtedy właśnie zaczęli się otrząsać powoli z bezmyślnego eklektyzmu, jakim ich na dłuższy czas ukołysał był Cousin do głębokiego snu, dotarły do nas i znalazły łatwy przystęp do młodych umysłów, zniecierpliwionych dotychczasowym bujaniem myśli ponad rzeczywistością i jej pogonią za marami, niedającymi się pochwycić. Wystąpiono tedy z całą energją, jaką tylko nowe ideje mogą natchnąć, przeciwko wszelkiego rodzaju metafizycznym zakusom, stawiając na ich miejscu tak zwaną filozofję pozytywną, która za ostateczny sprawdzian swych wywodów uznaje doświadczenie i jedyny cel swój upatruje w wyjaśnieniu tego, co się dzieje w rzeczywistości, nie zaś w odgadywaniu tego, co poza nią dziać się może i powinno. Prąd ten w pierwszych chwilach był zanadto silny, ażeby jakie przeciwdziałanie mu mogło być skuteczna, To też nawoływanie prof.