ARTYKUŁ TRZECI.*) W niniejszej replice na krytykę „Teorji celowości", zamieszczoną w styczniowym zeszycie „Ateneum", str. 149 — 154, pozwalam sobie wyjść z założenia, że krytyk pracy naukowej powinien conajmniej poznać ją, zrozumieć, o co w niej chodzi i złożyć tego dowody w krytyce swojej. Otóż wykażę na faktach, że w krytyce p. K. *) tym prostym wymaganiom nie stało się zadość. Pomiędzy innemi p. K. pisze: „nasz autor, chcąc zdobyć i zburzyć twierdzę celowości, zaczyna. itd."; „czy jej (tj. teorji celowości) wyznawców przekonał o kruchości podstaw, nie można orzec". „Obrońców jej, osobliwie Janeta i ks. Morawskiego, zapewnie nie przekonał". Muszę tedy zapewnić, że krytyk mój chybił; chęci zburzenia twierdzy celowości nigdy nie żywiłem i, o ile mi się zdaje, w książce swojej niczym do podejrzeń takich nie upoważniłem. Oto co napisałem na str. 154 Teorji celowości: „Takie naturalne ograniczenie celowości do dziedziny psychicznej, jakkolwiek zupełnie uzasadnione, teleologów oczywiście nie zadowoli. Nie trzeba się łudzić, aby kiedykolwiek mógł nastać czas, gdy takie lub inne poglądy metafizyczne nie będą miały zwolenników swoich, których próżno przekonywać ze stanowiska na