218 bez związku, chociaż w książce mówi się o tym z powodu Janeta na str. 55—57, następnie zaś z powodu ks. Morawskiego i ogólnie na str. 141—145. Dalej, recenzent postanawia „rozejrzeć się nieco" w mojej analizie pojęcia „rozumu najwyższego", chociaż, przytoczywszy jeden szczegół, urywa, wcale nie zaznaczając sprawy o wiele istotniejszej, że ja metodycznie tę rzecz roztrząsam, że wykazuję, iż „koncepcja rozumu najwyższego" nie daje się utrzymać ani ze względu na wykazane jej źródła (analogja do poznanych umysłów ludzkich), ani ze względu na metodę (superlatywizm dodatnich cech abstrakcji rozumu ludzkiego). Takich nie ode mnie zależnych hiatus w jego streszczeniu jest więcej. Sądźmy się wzajemnie, ale niech każdy odpowiada za winy własne.