ARTYKUŁ BEZ TYTUŁU. Zanosi się na burzę w dziennikarstwie warszawskiem. Przedmowa do edycyi petersburskiej dzieł Mickiewicza narobiła wielkiego hałasu w stolicy. Jeden z mniejszych dzienników tutejszych,*) nie mogąc powściągnąć obruszenia swego powiedział, że tę przedmowę Mickiewicz napisać musiał w nadzwyczajnym paroksyzmie szału romantycznego. Żeby dowieść tego twierdzenia, dopuścił się nawet rzeczony dziennik literackiej prawdziwie niecnoty, to jest: w omylnem świetle ukazał zamiar tej przedmowy i myśl autora najopaczniej wyłożył. Postępek taki tylko obrażonej miłości własnej przebaczyć można. Lecz powinnością naszą jest uprzedzić publiczność, że w artykule wydawcy wspomnianego dziennika nie masz ani słowa prawdy; wszystko zmyślone. Mickiewicz ani pomyślił o tern, co wmówić w niego ów dziennik usiłuje. Autor Dziadów i Walenroda zaostrzył pióro swoje na klasycznych recenzentów warszawskich. Wytknął przywary, śmieszności i niedołężność krytyki, która wiele złego zrządziwszy w literaturze polskiej, ucichła *) Przewodnik warszawski, wydawany przez Pana Dmochowskiego. Patrz numer przedwczorajszy.