UWAGI Z POWODU UMIESZCZONEGO W OSTATNIM NRZE DZIENNIKA WARSZAWSKIEGO ARTYKUŁU O SONETACH MICKIEWICZA. Rozprawiać o poezyi weszło teraz w modę; tak jak niegdyś było u nas w modzie pisać wiersze. Czy kto złe wiersze pisze, czy o dobrych wierszach nietrafne, niedouczone zdania do powszechnej podaje wiadomości, zarówno grzeszy; w pierwszym razie jest wierszopisem bez talentu, w ostatnim krytykiem wykonywającym po partacku i ze szkodą dla literatury, dość niebezpieczne rzemiosło. W naszej rzeczpospolitej literackiej namnożyło się teraz nie mało złych wierszopisarzy i niewyćwiczonych w swej sztuce krytyków. Niechaj inni roztrzygną, którzy z tych ichmościów godniejsi są literackiej kary; my śmiało utrzymujemy, że ktokolwiek i w jakimkolwiekbądź zawodzie literackim, bez należytego usposobienia, występuje na widok publiczny, albo co na jedno wychodzi, w pismach peryodycznych ogłasza swe zdania, dla przykładu, to jest dla sprawiedliwości, (które dwa słowa pewien literat uważa za jednoznaczące), ukarany być powinien. Dla wykonania tego wyroku sprawiedliwości postanowiliśmy napisać słów kilka: przewinienie było jawne, niechajże więc i sąd i kara jawne będą. Wymieńmy naprzód celniejsze zarzuty przeciwko obwinionemu: