494 miał. Woli próżnować, albo rozmyślać na ustroniu! Zapewne nie chce być historykiem nieukojonego jeszcze żalu. Nieszczęście, jak i powodzenie, to mają wspólnego, że się zdaleka na nie patrzyć trzeba. Wtedy dopiero świadectwo dziejopisa zyskuje wiarę. Może też i nie ma co napisać! Albowiem pewne okresy dziejów, są jak owe artykuły w dziennikach peryodycznych z podpisem u spodu: dalszy ciąg nastąpi. Gdzie wszystko jednostajnym dzieje się trybem; jeżeli w myślach i sprawach ludzkich żadna nie zachodzi zmiana godna uważania; a szczególniej jeśli machina społeczna, jak w Chinach (i gdzieindziej nie w samych tylko Chinach) jest nakształt kołowrotu, który porusza siła przesyłana zdala: w takim razie czas przyrównaćby można do gazety pisanej bez talentu, która nic ciekawego nie zawiera, nad którą poziewać trzeba. Te przyczyny powielokroć utrudzają dzieło historyi spółczesnej! Lecz nie zbywa i na wielu innych, które początek biorą z usposobień i charakteru indywidualnego dziejopisów obecności. Ci najczęściej samych siebie malują; własną tylko postać widzą na ruchomym zwierciedle strumienia czasu. Podania ich nieszczere; bo sami płyną z wiekiem; sami są pogrążeni w zamęcie wirowym tych spraw, które potomności przekazują. Nie jeden, wedle staropolskiej przypowieści, własną piędzią wszystek świat rozmierza. Omylony w nadziei, skrzywdzony płacze na czas, że pełen samolubstwa, egoizmu. Opływający w dostatki, poważany, nad gmin wywyższony, chciałby to wszystko wiecznie posiadać i w szczęściu nie doznać żadnej zmiany. Jeśli weźmie