483 Skądże przecież ten alarm w dziennikach warszawskich? Poco to odwodzenie, pozorem obywatelskiej gorliwości, uprzedzające tak dalekie jeszcze skutki złego? Jaka dyagnoza choroby, na którą gotują tak mocne lekarstwo ? Gdyby im wierzyć, toć już owa mniemana zaraza filozoficzna wszystkie rozumy polskie opanowała. Lecz nie tak jest w rzeczy samej. Kto pilniej postrzegał własność przyrodzoną, moc i poruszenia polskiego umysłu w różno-kolejnym to wzroście, to szerzeniu się, to niknieniu, to znowu odradzaniu naukowej u nas kultury, przyzna razem z nami : że raczej powinniśmy ubolewać teraz nad pewną w narodzie naszym nieudolnością pojmowania rzeczy sposobem oderwanym, to jest oderwanym od mijających niestatecznych względów, z których same rodzą się nieprawdy w naukach; aniżeli narzekać na spekulacye metafizyczne i rozmyślania, czyli jak je Fonberg nazywa, bęsie idealne, jakoby z pewnej opisanej miary, z kluby zdrowego rozsądku, ku szkodzie literatury i oświecenia wybijać miały. Rozbiór psychologiczny polskiego umysłu tak z dawniejszych jako i dzisiejszych czasów nie stwierdza tej obawy. Nie wybiegliśmy jeszcze z kresu rzeczywistości : i zaiste nie ten sęk tkwi w charakterze i rozumie naszym. Niechaj się nikt nie trwoży! Nie zabrniemy tak daleko w przepaścistą otchłań myślenia! Nie zachorujemy na metafizykę. Próżne starania, niepotrzebne zabiegi! Kto nas bliżej poznał, niechaj się raczej obawia, żebyśmy nie weszli w inny błąd, tamtemu przeciwny; to jest: żebyśmy zbyt przezornie wystrzegając się wszystkiego, co tu nad Wisłą zowią ciemnem, zawiłem i mistycznem, nie odwykli od poważnego rozmyślania i samotnych dumań, a życie nasze nie stało się w końcu podobne strumieniowi prędkiemu, który jest jasny, śklany, 31*