HRABIA ORY. Następne wystawy Orego potwierdzają, cośmy o tej operze powiedzieli w Nr. 113. Obok wypadków trafunkowych, lepszego lub gorszego usposobienia głosów, nad któremi żadna siła własnej woli, nigdy i nigdzie panowania wziąść nie może, każde wystawienie tego dzieła tak, jak każdego innego prawdziwie pięknego, nowe odkrywa wdzięki. Pisząc dla publiczności, która głosem Cherubinich, i Boaldiów oświecaną być może, w tern dziele część naukową harmonii wypracował Rossini najstaranniej, nigdy przecież nie tracąc nitki pomysłów, które jakby świeże kwiaty przynoszą z sobą coraz nową, coraz więcej zachwycającą woń. Tu to można powtórzyć co już znawcy o jego akkompaniamentach powiedzieli, że te same zajmują miejsce obok śpiewu Rossiniego, co w romansach Waltera Scotta sztuka opisywania najdrobniejszych szczegółów, które budzą uwagę myślącego czytelnika. Przecież Gazeta Warszawska zawyrokowała, że „talent Rossiniego z postępem czasu słabieje". Gdyby tak wyrzekła o autorze Chłopa milion., przemilczelibyśmy to, bo wszystkie pisma, co więcej wszystkie sklepiki krucyatę by na nią wypowiedziały, ale że biedny Rossini nikogo w Warszawie na ucztę nie zaprosi, przeto podejmujemy rękawicę za bezbronnego sierotę. Co jest rzeczą pewną, to, że Areopag złożony z Haydena, Mozarta i Bethovena, tak śmiało od pierwszego słyszenia nie potępiłby tak ważnego dzieła, jak P. T. czy to z natchnienia ja