PAGANINI I LIPIŃSKI. *) Paganini dał ośm koncertów; podobał się publiczności; rozszerzył sławę swego imienia w stolicy naszej. Zdaje się, że pokazał wszystkie zalety, całą przemożność i ułomności swego talentu. Grał przed koncertem Lipińskiego i zaraz nazajutrz po jego koncercie, jakoby dla zmierzenia się z polskim wirtuozem. Przeto mieliśmy sposobność uważania z wielu miar gry tego artysty; powiemy teraz, co się nam zdaje. W Wiedniu sława Paganiniego sięgała obłoków; wysadzano go ledwie nie na sam szczyt muzykalnego Parnassu. W Pradze spadł z tej wysokości; tamtejsi recenzenci ostrem zganieniem przycięli skrzypkowi i jego wielbicielom. W Niemczech północnych dzienniki naprzemian chwaliły jego talent i ćmiły. W rozumieniu jednych jest Paganini królem wszystkich skrzypków, „bo łamie największe trudności, bo wymyśla nowe, niepodobne ku wykonaniu, których nigdy nie było na tym instrumencie; bo niesłychane robi stokkata, pizzikata, flażeolety; bo gra na jednej strunie, a zdaje się, jakoby grał na dwudziestu-czterech; bo czasem naśladuje głos ludzki i zarazem pisk myszy, albo nietoperzów". Drudzy uważają go jako szarlatana, sąd znawców oszukującego i zdanie publiczne blich *) Artykuł ten wydrukowany został bez tytułu. (Przyp. wyd.)