TRZECI I CZWARTY KONCERT KAROLA LIPIŃSKIEGO. W tych dwóch koncertach zapewne było życzeniem naszego artysty, podobać się całej publiczności; kiedy pierwej niemal samych znawców miał na szczególniejszym względzie. Osiągnął on ten cel wyborem i rozmaitością wykonanych dzieł, przeplatając trudne łatwiejszemi i popularniejszemi, które sprawiły ogólne wrażenie. Poznawszy więc całą rozległość jego talentu, z tern większą teraz pewnością ocenić go możemy. — Kiedyśmy ostatnią razą słyszeli Lipińskiego, mimowolnie się naówczas myśl Ign. Potockiego nasuwała, „jak smutny jest los muzyków praktycznych; napowietrzna ich sztuka z brzmieniem gaśnie, a z brzmieniem niknąc, jasnego o nich wyobrażenia potomności nie zostawia". — W rzeczy samej, poeta swe natchnienia na papier przelewa, snycerz je w marmurze utrwala, malarz na płótnie; ale któż uchwyci z powietrza i dalszym przeszle czasom, albo i na teraz wyobrazić zdoła, ów dźwięk, który z nicestwa czarodziejstwem sztuki wywołany, zarazem i powstaje i znowu się w nic obraca? Podzielono nadobne kunszta, jedne na obrazowe, czyli w przestrzeni swój byt mające; te wystawują rzecz w momencie czasu, jak n. p. malarstwo, rzeźba, taniec. Drugie na mówne, które wystawiać mogą, następnie jedne po drugich zdarzenia i w całość łączyć rozpierzchnione części. Ale gdzież pomieścimy sztukę mamienia słuchu harmonią,