359 występuje, były tylko środkiem rozciągnienia poematu. Nie trzeba tego brać za popis dowcipu i filozofii królewicza, bo Szekspir, najgenialniejszy z pisarzy dramatycznych, nigdy się nie chwyta takich sposobów. Zdaniem naszem, inaczej jeszcze uważaćby można charakter i rolę Hamleta. Nigdy on dokładnie zrozumiany nie będzie, jeżeli wszystkiemu, co mówi i czyni, właściwej i naturalnej nie naznaczymy przyczyny; jeżeli tego wszystkiego nie odniesiemy do zamiaru, który jest niewidomą sprężyną trajedyi, zasadą postępowania i rozmyślań królewicza. Hamlet postanowił uiścić się z obowiązków zemsty, lecz w taki sposób: żeby kara ściśle odpowiadała zbrodni. Zamiarem jego jest »odwet". Mógł w każdej chwili uczynić to, co na ostatku uczynił; lecz czekał najstosowniejszej pory. Zbrodniarz, którego sumienie niepokoi, winowajca pokutujący, a przynajmniej nowych nie dopuszczający się zbrodni, nie powinien był umrzeć w tym stanie, zdaniem Hamleta. Straszliwa loika! Czyżby kara odpowiadała zbrodni, gdyby posłał na tamten świat żałującego, dręczonego kaźnią sumienia? Skrucha i boleść na duszy mniejby go winnym czyniły. Jakto, (tak rozumuje Hamlet), mój ojciec nagle umarł, po obiedzie, kiedy nikt o zbawieniu nie myśli: umarł w pełni grzechu; kto wie, jaką tam sprawę zdać będzie musiał z uczynków swoich; kto wie „jak stoi rachunek jego duszy" — podług wyobrażeń naszych nie najlepiej! A ja mam zabić jego mordercę w tej chwili, kiedy się modlił? Byłożby to wet za wet? Ta jest myśl trajedyi. Albo raczej: na tern zależy traiczność tego poematu. Usiłowania Hamleta zmierzają nie do tego, żeby zabić króla, ale żeby duszę jego w wieczne podać zatracenie. Chciał przywieźć do maximum summę jego zbrodni; postanowił