CHŁOP MILIONOWY. Jest rzecz w guście owej komiczno-satyryczno-arlekinowskiej cudowności romantycznej, która zachwyca do najwyższego stopnia pewną klassę miłośników teatru za granicą, szczególniej w Niemczech, a najszczególniej w Wiedniu. Na teatrze leopoldsztadzkim w Wiedniu dają takie sztuki po 40 i 50 razy. Mieszkańcy tej stolicy równie namiętnie kochają się w podobnych widowiskach, jak w ulubionych karmenadlach swoich i kwaśnem winie austryackiem. I w rzeczy samej czegóż nie dostaje tym dziwnym tworom do uspokojenia myśli widzów? Mają sens moralny, mają dobrą dozys dowcipu; pełno w nich odmian, pełno dekoracyi. Co chwila coś nowego; tu wróżki w napowietrznym pałacu, tam duchy, owdzie czarnoksiężnik z strzelbą nabitą talizmanami. Charaktery wesołe, oryginalne, rozśmieszające, ubiory pstre, jak na maskaradzie weneckiego karnawału; krótko mówiąc, jest tam wszystko oprócz sensu w układzie sztuki, o który nie dbają takich dzieł pisarze i dbać żadnej przyczyny nie mają, bo na tern i samej publiczności nie wiele zależy. Osobliwszy ten rodzaj dzieł scenicznych, równie dla oka, jak dla słuchu zdaje się być wynaleziony; najczęściej wszystkie razem zmysły zajmuje. Rzecz dzieje się