329 greckich traików, aniżeli Anglicy, Niemcy, a nawet Hiszpanie. Ci ledwo niewyrównywają starożytnym klassykom; ponieważ w utworach swoich, są bliżsi natury i prawdy. Nie zapuszczając się w roztrząsanie trajedyi Harald sposobem rozbiorowej krytyki, ani tkniemy pomniejszych uchybień, które uszły baczności autora. Uchybienia te nie zasługują na uwagę myślących ludzi. Szczegółowa analiza prawie tyle złego zrządziła w sposobie szacowania wartości estetycznych przedmiotów, ile była i jest pożyteczna dla ścisłych nauk i umiejętności. A przeto trwajmy statecznie w tej myśli: że w poezyi i w literaturze ogólne tylko rozumowania i widoki mogą być prawdziwe. Wyświecanie drobnych skaz jest rzeczą krytyków z profesyi, którzy nie umieją dziwić się pięknościom. W jednym z dawniejszych numerów Gaz. Pols. powiedzieliśmy już, że co do rozmaitości wiersza nie tylko w tej mierze nie zgrzeszył autor przeciwko powadze stylu, ale owszem wzbogacił go i ozdobił najcelniejszemi wdziękami poezyi wszędzie zastosowanej do uczuć i sposobu myślenia rozmawiających osób. Teraz przydać należy, że przejścia z dyalogu do uniesień lirycznych ustanowione są w tej trajedyi bardzo właściwie. Nie przeczę, że wersifikacya jest w wielu miejscach niepoprawna; ale w dramatycznej poezyi, jak wiadomo, nie tyle zależy na gładkości rymu. Poezya w charakterach, namiętnościach, uczuciach i położeniach sowicie wynagradza w tej trajedyi brak starowniejszego tu i ówdzie wysłowienia, które zapewne poprawione będzie, kiedy autor swoje dzieło drukiem ogłosi. Pisano w Warszawie dnia 20. Grudnia 1827. GAZETA POLSKA R. 1827, NR. 153. Z D. 21. GRUDNIA.