KLASSYCY*). Nakoniec tedy dowiadujemy się, dlaczego pp. klassycy nic nie piszą. „Byłoby poniżeniem dla nich potykać się z tymi, którzy żadnych zasług nie położyli w literaturze" są słowa artykułu nadesłanego zaonegdaj do jednej z gazet tutejszych. Zręczna, wymówka i cale nowy obrót ! Polska zapomniała, że są jacyś klassycy, a oni twierdzą, że byłoby poniżeniem dla nich potykać się z tymi, którzy ich wtrącili w tę bezdenną przepaść zapomnienia. Wielki ich upadek, ale większa jeszcze duma. Umieją lepiej znosić niedolę, niżeli pisać czy wierszem, czy prozą. Cierpliwość ich trwalsza, niżeli argumenta i zasady tej szkoły, której bronić napróżno usiłują. Z toni krytycznego i poetyckiego bankructwa wołają ci znamienici mężowie klasycznego zakonu: „to, co się stało, nie stało się", jeszcze gwiazda nasza nie ściemniała, jeszcze wszystko dzieje się po dawnemu". W starych wiekach mawiał Dyogenes: ,,cóż to szkodzi, że mnie ktoś połaje, niechby mnie i wybił, byle się to tylko stało w mojej nieobecności". Ale nasi klassycy przeszli w cynizmie samego nawet Dyogenesa. Jawnie, jaśnie utrzymują teraz, że nie zostali pobici; owszem twierdzą, jakoby nikt z nimi nie walczył. „To nie ja, to nie ja" woła, krzyczy pomocnik Figlackiego w sta *) Artykuł niniejszy wydrukowany został bez tytułu. (Przyp. wyd.).