EDMUND PRZEZ STEFANA WITWICKlEGO. Cóż łatwiejszego jak śmiać się z smutku? Z czegóż się ludzie nie śmieli? Uniesienia ducha bogojnego, najgorętsza miłość, niezmyślony żal, najpiękniejsze natchnienia poetów, najrzewniejsze łzy, wszystko to było przedmiotem pustego śmiechu, ironii i szyderstwa. Od jednego tchnienia, od pary z ust, najczystsze zwierciadło ciemnieje; tak samo żartem obrócić można w pośmiewisko największą myśl, zatruć najszlachetniejsze uczucie. Małoż jest łez, mało płaczu w czwartej części „Dziadów" ? A jednak znalazł się na Parnasie polskim dowcipny żartowniś, który z tych „Dziadów*, z tego obrazu nieszczęścia raz śmiał się na głos temi oto wierszami w liście bezimiennym do romantyków i klasyków polskich: I jakby nie dość żywych, jeszcze zmarłych znudzi, Kochać się nawet każe marom nieszczęśliwym, I w domiar losu wzdychać swoim wierszem ckliwym. Tą marą nieszczęśliwą jest Gustaw, bohatyr czwartej części „Dziadów", autorem tych ckliwych wierszy jest Mickiewicz. Charakterem młodej literatury romantyków naszych, jest zapewne smutek, tęschność, melancholia; ale pusty