KILKA SŁÓW Z POWODU ARTYKUŁU P. ŻUKOWSKIEGO, O SZTUCE. Gdy się artykuł P. Żukowskiego drukował w G azecie Polski ej, usłyszeliśmy rozmaite o nim zdania, to sarkających na autora, że ciemno i niezrozumiale pisze, to nawet poczytujących za złe redakcyi G a z. P o 1 s k., że ogłasza podobne pisma z rzetelną szkodą dla ojczystego języka i literatury. — Nie dość na tern; z kilku niezrozumiałych, albo przynajmniej niezręcznie oddanych w tern piśmie wyrażeń, wzięto pobudkę do niezostawienia na samej jego treści ani czci, ani wiary, i bez mała nie odsądzono autora od zdrowego rozsądku. — Co większa: wprzód jeszcze, nim skończył się artykuł P. Żukowskiego, pewien autor bezimienny z ulicy Długiej, musi to być jakiś pustelnik, zdobył się był przeciw niemu w jednej z gazet tutejszych na niesmacznie prawdziwie, oddawna wywietrzały żarcik, dziękując mu niby, w imieniu przyjaciół polskiej literatury, że pismem swojem o sztuce, tak dowcipnie wyszydził owe hańbiące umysł ludzki zatapianie się w chaos i matactwa niepojętej urojonej metafizyki, która urąga powołaniu pisarzy, silących się na układ boleśnej plątaniny słów dzikich, czczych, na los rzuconych. — Takie zarzuty krzywdzą P. Żukowskiego, uwłaczają powadze redakcyi Gazety Polskiej; a nawet, gdy