ARTYKUŁ BEZ TYTUŁU. Z powodu artykułu w Monitorze warszawskim o Klasyczności i Romantyczności, ośmielamy się uczynić kilka uwag Panu W..., autorowi tego pisma. Wyraz romantyczność nie pochodzi, jak utrzymuje pan W... od romansów czyli romansowości, ale od języków romanckich, które powstały z połączenia języka łacińskiego z miejscowemi dyalektami ludów, co w kilkaset lat po narodzeniu Chrystusa zwojowali na zachodzie Europy potęgę Rzymian. W tych djalektach utworzyła się z postępem czasu literatura, którą dzisiejsi krytycy, dla odróżnienia od starożytnej, nazwali romancką czyli romantyczną. Z takiego jej początku dostatecznie się pokazuje, że romantycy, to jest stronnicy nowożytnej poezyi i literatury europejskich narodów, wcale nie gardzą, jak powiada pan W..., nauką przeszłości i doświadczeniem; owszem mają swoją przeszłość i swoje wzory, o których zawsze z uwielbieniem wspominają. Ich literatura z czasem została udoskonalona i pomnożona, a sławę jej rozszerzyły w całym niemal świecie ucywilizowanym, utwory wielkich jeniuszów. Dante, Tasso, Szekspir, Milton, oto są prawodawcy romantycznego parnasu, jeżeli się tak wyrazić można. A tych ludzi trudno posądzać o romansowy zawrót głowy i dziwactwo w sposobie widzenia rzeczy.