ność i wspólna praca. Co kto mógł sprzedać drugiemu, kiedy nie było własności prywatnej ? Wszyscy, pracując wspólnie, mieli swoje potrzeby jednakowo zaspokojone: jeden od drugiego nie miał czego żądać. Jeżeli komu czego brakowało, to szedł do sąsiada i brał bez ceremonji, jak to dziś jeszcze widzimy u Kamiczadałów i innych ludów barbarzyńskich. Zamiast sprzedaży i kupna były czynione sobie wzajemne usługi. Wspólna własność chroniła ludzi od tych skutków, jakie prowadzą za sobą handel i pieniądz. Nie było tych namiętności, które dziś z ludzi) robią lichwiarzy, iłupieżców, zdrajców, nie było żądzy do bogactw. Praca ludzka nie była, jak dziś, towarem, nikt jej ani kupował ani sprzedawał. Każdy, pracując wspólnie z całą grupą ludzi, pracował jednakże tylko na swoje własne utrzymanie; zdobyczą swoją musiał się dzielić z innymi, lecz za to, gdy sam nic nie zdobył, dawali mu drudzy. Przez ten równy podział i wspólność użytkowania, każdy był zabezpieczony od nędzy i głodu. Głodzić się mogło całe plemię, w takim wypadku, jeżeli ryb lub zwierzyny dostać nie można było, lecz nigdy pojedyńczy człowiek. Pierwotne plemię nie znosiło tego, aby który z członków jego pozostawał w nędzy. Nie było także w społeczeństwie pierwotnem kapitału. Kawałek ziemi, uprawiany własnemi rękami właściciela i dający tyle tylko, ile trzeba na jego własne utrzymanie, nie jest kapitałem; lecz jest nim kawałek ziemi, uprawiany pracą najemnych robotników, którego płody idą, jako towary, na sprzedaż, i przynoszą właścicielowi zysk pieniężny (wartość dodatkową). Jednem słowem, bogactwo wtedy dopiero staje się kapitałem, gdy ono daje zysk pieniężny, pochodzący z cudzej pracy. Ziemia uprawna, obszary myśliwskie, rzeki rybne, stada hodowane, wszystko, co stanowiło bogactwo pierwotnego społeczeństwa, nie było kapitałem. Bogactwa te dawały wartości użytkowe, ludzie pracowali swobodnie i dostawali z nich to, co im do natychmiastowego spożycia służyło. Praca ich nie udzielała nikomu zysku, nie stwarzała dla nikogo wartości dodatkowej. Stos złota w owych czasach mniej znaczył od kawałka chleba, bo nie miał żadnej wartości.