Po miesiącu, czyli 19 czerwca, okazało się, że robotnicy nie zapomnieli obiecanki fabrykanta i tak samo zgodnie, jak 19-go maja. zażądali aby spełnił, co przyrzekł. Ale fabrykant swego słowa nie myślał dotrzymać i odmówił wykonania życzeń robotniczych. A wtedy robotnicy rzucili robotę i powiedzieli, że do fabryki nie wrócą, dopóki on podług ich woli nie zrobi. W ten sposób nie pracowali oni 5 dni. Fabrykant wołał sobie na pomoc policję. Gdzie pan, czy fabrykant ma spór z robotnikiem, tam zawsze carska policja jest do pomocy przeciw robotnikowi i na jego usługi. A kiedy policjanci czy inni słudzy carscy udają, że chcą niby to dobra robotnika i że stają po jego stronie, to znaczy, że po-prostu chcą wydusić większą łapówkę od pana. Tak i tu było. Ale robotnicy nic sobie nie robili z żadnych strachów i stali twardo na swojem. To też po 5 dniach zwyciężyli i fabrykant zgodził się na ich żądania i prosił tylko, aby do roboty powracali, bo miał już wielkie stratyl. Od tego czasu w fabryce Kobylańskiego robią o jedną godzinę dziennie krócej, a wielu robotnikom podwyższono płacę dzienną z 5 złotych na 6 złotych i 10 groszy. Większymi jeszcze zuchami są warszawscy białoskórnicy. Cech to, jak może wiecie, nie duży. Czeladzi w całej Warszawie we wszystkich warsztatach razem jest niewielu więcej nad stu ludzi. A za to majstrów, co mają warsztaty i wynajmują czeladź, dużo. Wiadomo zaś, że lepiej jest mieć do roboty z jednym wielkim panem, niż z wieloma półpankami. A to tak samo na wsi, jak w mieście. Łatwiej byłoby białoskórnikom wytargować sobie jakie polepszenie u jednego wielkiego fabrykanta, niż u kilkunastu drobnych majsterków. Taki majsterek, co obdziera tylko paru czeladzi, to wnet sobie obli czy, że jak on im zapłaci bodaj o złotówkę więcej, to już o trzy kufle piwa mniej będzie mógł wyżłopać. A potem jak w małych warsztatach pracuje tylko po paru ludzi, to i mniej mają śmiałości niż w dużej kupie, naprzykład w fabryce, gdzie robi paręset. Zresztą ile to trzeba chociażby nachodzić się, aby porozumieli i złączyli się ludzie, rozsypani w drobnych warsztatach po wszystkich końcach miasta! A jednak wszystkie te zawady nie przeszkodziły dzielnym białoskórnikom. Latem zeszłego roku strejkował cały ten fach. Czeladnicy we wszystkich warsztatach nie robili aż trzy tygodnie, ale postawili na 116