go zagadnienia, że w nowym tym okresie twórczości wraca on najchętniej do koncepcyj swoich najwcześniejszych i rozwija je przy pomocy aparatu samodzielnie zyskanego od nauki i życia zachodnioeuropejskiego, Abramowski też utyskuje w listach, że dzieł jego nie rozumieją, zachęca Zygmunta Pietkiewicza do napisania zamierzonej recenzji. „Twój projekt napisania o mojej teorji socjologicznej ucieszył mię niezmiernie — chciałbym to jaknajprędzej ujrzeć—szczególniej, że przekonałem się, że ona nie została prawie zupełnie zrozumianą przez ludzi, zakryła przed niemi, niewiem dlaczego swoje najbardziej „pocieszające" oblicza, Np. na „tożsamości ludzkiej" na „nieśmiertelnem subjekcie"—nikt się nie poznał. I przyznam się tobie, że dla mnie to bardzo przykry zawód, pewne chybienie celu. Może twoje pióro, wielojęzyczne swojemi obrazami i mniej wysuszone rozumowaniem potrafi lepiej rozsłonić tajemnicę". Okres emigracyjny genewski należy do najpłodniejszych w życiu Abramowskiego. Był to najdosłowniej okres wielkiego przełomu duchowego. Jak pisze o nim świadek tych przeobrażeń Z. Pietkiewicz: „Już go lot idejowy uprzedni, pożyczany i sztuczny nie porywał. Rosły mu w duchowej głębi myśli skrzydła żywe do lotu samoistnego w świecie zjawiskowości społecznej" — faktycznie nawet jeszcze szersze, w dziedzinie zjawiskowości wogóle. W Genewie dopiero zdobywa Abramowski możność spokojnej pracy, ciszę, o której zawsze marzy, do której tęskni, która jest dlań niezbędnym warunkiem skupionej twórczości. W listach z doby genewskiej często powtarza się refren o spokoju. „A najważniejsza, że wyrobiłem w sobie usposobienie niezachwianego spokoju, tak że żadne przeciwności życia nie będą mogły mi nic szkodzić". Stan zdrowia Edwarda w tym czasie nie był najlepszy. Obciążony dziedzicznie chorobą płuc, musiał wciąż zwracać uwagę na siebie i pilnować się — w listach do ojca, upominającego go o to, pisze— „zdrowie moje jest w zupełnie dobrym stanie i postaram sę o to, żeby go niczem nie popsuć". Było to dość subjektywne i optymistyczne. Abramowski przez długie lata walczy z chorobą, wyrywa jej kawałami życie, toczy z nią bohaterski bój. Potrzeba twórczości, wielki pęd twórczy jest największym bodźcem i napotężniejszym sprzymierzeńcem w tej walce. Pomimo intensywnej i pochłaniającej pracy, Abramowskiemu emigracja ciąży coraz bardziej. Jest nią wyczerpany i trawi go tęsknota za krajem. Cały pochłonięty jest myślą powrotu, Z licznych listów z r. 1896 wynika, że Abramowski pracuje gorączkowo, by jak-najszybciej przybliżyć dzień wyjazdu. Przyjeżdża jednak dopiero w styczniu 1897 roku. Przyjechał z całym spokojem, przygotowany na wszystko. Powrót nie miał następstw spodziewanych — aresztu i więzienia. Zatrzymano go na granicy, gdyż wszędzie rozesłane były listy gończe za nim, jako za oskarżonym o należenie do organizacji tajnej „Proletarjat", żandarmerja nakazała mu pobyt w Warszawie, aż XXV