I w samej rzeczy, pragmatysta James wyraźnie utrzy­muje, że człowieka od zwierząt różni przedewszystkiem zdol­ność przetwarzania potoku surowych wrażeń zmysłowych „na hierarchję pojęć" (A pluralistic Uniwerse). Zdolność ową zalicza do „najwspanialszych znamion naszych". Doprawdy, zdumienie ogarnia człowieka, który już wy­rwał się z mroków, nie pozwalających dostrzec wielkiej i za­sadniczej różnicy, jaka zachodzi między wyobrażeniami, a tem, co w filozofji i psychologji nazywamy pojęciami,—jak można oba te elementy myślenia brać niemal za jedno. Jest wprost niezrozumiałem, komu jeszcze mogą wy­starczać przestarzałe deklamacje na temat gatunkowej czyli wrodzonej „doskonałości" naszej psychiki wobec faktu, że mózg zwierząt produkuje zawsze tylko mądrość gatunkową, w której niewiele można zmienić i niewiele dodać, ludzki zaś—to jakgdyby puste zrazu, ale otwarte naczynie, w którem może być łatwo umieszczona bogata zawartość psychiczna, jedna z tysięcy możliwych i niezmiernie różnych. Już ta jedna różnica mogłaby nas ostrzec, że nasza mądrość nie płynie, na podobieństwo intelektu zwierzęcego, z samego ustroju, jakby być powinno (gdyby była prostą właściwością gatunku). Komuż zresztą może wystarczać wywodzenie cudów człowieczości z jakiejś „towarzyskości", gdy, powtarzam, widzimy w wiekuistej stagnacji gatunki odwiecznie towa­rzyskie, z drugiej zaś strony osobniki ludzkie, a nawet całe ludy, na bardzo dużych stopniach uduchowienia. Czyż tu bytowanie społem coś tłumaczy? Więc już samo „społeczeństwo" z jego bezprzykładnem zróż­nicowaniem uzdolnień i czynności ludzkich, z jego nieprzewidywalnością, ze wznoszeniem się lub opadaniem jego cy­wilizacji, okazuje się zagadką. Wszak w żadnym organizmie, w żadnym typie czy ga­tunku zwierzęcym lub roślinnym nie powstaje ani przeobraża się nic ważnego bez dostatecznych powodów biologicznych, a tymczasem dla utrzymania się osobników ludzkich na ło­nie przyrody niepodobna dostrzec żadnej potrzeby (biolo­gicznej) takich władz psychicznych, jakie od pewnego czasu zaszły w naszym rodzie i które stanowią coś w rodzaju „nadfenomenu". Nie można tego tłumaczyć gorszem uposażeniem od „na-