szcza przyrodnikom, więc do studjów nad gromadami zwierzęcemi celem podpatrzenia w nich choćby najsłabszych pier­wocin skomplikowanych zjawisk psychicznych, występujących wyraźnie tylko w rodzie hominis, rzucił się szereg wybit­nych przyrodników (Van Beneden, Romanes, Savage, Darwin, Lubbock, Wallace i wielu innych). Poczęto też oglądać się za najpierwotniejszemi formami „bytu społem" w rodzie ludzkim. Filozofowie, etnologowie, historycy, prawnicy, psycho­logowie, każdy w swoim zakresie, postawili sobie za obo­wiązek docierać do pierwocin tych instytucyj, które ich interesowały. Na całej linji rozwinęła się gorączkowa i, zda­wało się, obiecująca działalność. Posypały się studja spe­cjalne. Każdy z badaczów zajął się stroną najbardziej mu znaną, celem zaś wszystkich stało się odnalezienie najpro­stszych form zjawisk „społecznych". Wynikła stąd jednostronność studjów, jak również ich nierównomierność. Jedne kwestje pociągały zbyt wiele umy­słów, stając się jakgdyby dominującemi, choć były tylko modnemi, inne, może ważniejsze, spoczywały w zaniedbaniu. Wszystkie tego rodzaju studja i spory właściwie nie docierały do jądra zagadnienia socjologicznego, gdyż wła­ściwie chodziło w nauce o kwestję podstawową: co przetwo­rzyło nieczłowieka w człowieka i proste gniazdo rodzinne, bądź stado — w społeczeństwo? Czynnikiem przetwarzającym nie mogła tu być żadna forma spółżycia, albowiem każda z tych form trafia się w ro­dzie ludzkim. Nie spostrzeżono się, że tutaj niezrozumiały skutek cze­goś nieznanego wzięto za przyczynę. Wyobrażono sobie, że gromady zwierzęce, a społeczeństwa ludzkie pierwotne, to niemal synonimy. Złudzenie, i to ciężkie złudzenie! Nie tylko stada i gromady, ale nawet i tak zwane „spo­łeczeństwa" zwierzęce wcale nie są tem samem, czem społe­czeństwa ludzkie. Nic też dziwnego, że, skoro nie dobadano się przyczyny tej formy bytu, którą mianujemy „społeczną", samo społeczeństwo jest dotychczas pojęciem mętnem i nie­ustalonem. Powie kto, że ostatecznie niejasność ta jest rze­czą obojętną, ale tak być nie może. Nauka, mająca za przed­miot jakieś naturalne zespoły ludzi, winna wiedzieć przede-