Więc tylko poszukiwania trzeciego typu zasługują na miano naukowych. Wprawdzie i ta złożona metoda badania prowadzi tyl­ko do prawdopodobieństw, ale innej drogi zdobywania wiedzy niema, i musimy zadawalniać się prawdopodobieństwami, po­cieszając się tem, że cały postęp nauki polega na ustawicznem zwiększaniu owego prawdopodobieństwa drogą nie­ustannych uzupełnień i poprawek. Dopiero więc wzajemne dopełnianie się indukcji i de­dukcji umożliwia pochód nauki, co tak plastycznie sformu­łował Schmoller, mówiąc, że te dwie metody to jakby para nóg człowieka, niezbędna mu do poruszania się naprzód. Otóż ten odłam humanistów, który nie uznaje pewników apriorycznych, usiłując doszukać się warunków, jakie umoż­liwiły praczłowiekowi zdystansowanie pod względem psy­chicznym wszelkich innych jestestw, począł przerzucać mosty nad przepaścią, dzielącą człowieka od zwierzęcia. W tych usiłowaniach najczęściej nie porzucano gruntu nauk przyrodniczych, żywiąc nadzieję, że to, co się nie udało czystym przyrodnikom, może się udać umysłom, zaprawio­nym do badania zjawisk, skomplikowańszych od zjawisk czysto fizycznych i biologicznych. Gdy jedni dowodzili, że główną przyczyną wystąpienia ludzkich zjawisk duchowych, więc cywilizacji, jest tylko przemoc silniejszych czy dzielniejszych w gromadzie (Hobbes), — inni dopatrywali się przyczyny cywilizacji w czemś biegunowo przeciwnem, bo właśnie w sympatji „podobnych" (Grotius). Jeszcze inni za taki czynnik uznali poprostu naśladowanie się wzajemne osobników, gromadnie bytujących, (Tarde), byli zaś tacy, którzy wszystko wyjaśniali albo wal­ką ras albo podbiciem rasy słabszej i wyzyskiwaniem jej sił na korzyść rasy dominującej, albo podziałem pracy, wspól­nością interesów, albo jakąś dążnością do doskonalenia się (C. Ward), mistyczną, bo wymagającą uznania celowości w przy­rodzie, i t. d. Osią wielu pomysłów stała się znowu myśl, że wyższości rodu naszego muszą być następstwem spółżycia w groma­dzie i tych wielkich korzyści, które powinnyby wynikać z wzajemnego uzupełniania się osobników i wspierania się w gromadzie, jako też tarć, powstających na skutek prze­mocy lub spółzawodnictwa. Myśl taka podobała się, zwła- Narodziny Ducha 3