Skoro więc sprzeczności, któremi najeżona jest cała na­sza cywilizacja, nie tylko istnieją, ale wyjaskrawiają się, i to w tempie coraz przyspieszającem się, potęgują się, do stop­nia jeszcze choćby przed dziesiątkiem lat nieprzeczuwanego, to tego jakiegoś nowego dobroczynnego czynnika nie możemy wywodzić z ciał naszych, ani pojawienie się jego przypisywać jakiejś normalnej ewolucji ciał naszych, bo na­turalnej racji takiej ewolucji w naszej przyrodzie nie było. To jest jasne i nie wymaga osobnego uzasadniania. Oto dlaczego wielcy myśliciele musieli szukać źródła tego czynnika zewnątrz nas. Oto dlaczego musieli go uznać za zjawisko pozacielesne, supranaturalne, może nawet metafi­zyczne, stając mimowoli w sprzeczności ze wszystkiemi wy­nikami nauk przyrodniczych i dla rozjaśnienia sprawy nie­wiele zyskując. Chcąc bowiem uniknąć jednej niekonsek­wencji, trzeba było popaść w drugą, co zaś ważniejsza, znowu stanąć wobec zagadki. Jakże bowiem wytłumaczyć nietylko ścieranie się zwierzęcości z uduchowieniem, pochodzącem z zewnątrz, czyli ścieranie się zmysłowości z wyż­szym pierwiastkiem metafizycznym, sprzecznym z cielesnością, ale jeszcze czem wytłumaczyć tę uporczywość i siłę, z ja­ką ciało i jego żądze przeciwstawiają się jakiejś potędze pozacielesnej, a może pozafizycznej? Bezsilność nauki na tym punkcie stała się zapewne głównym powodem do odróżnienia nie tylko w człowieku, ale następnie w całej już przyrodzie *) zgoła już metafizycznych pierwiastków dobra i zła, miłości i nienawiści, „ducha" i „materji". I oto Ormuzd i Aryman ścierają się ze sobą w świecie niemal jednako potężni, i tylko w optymizmie, stanowiącym nie wysychające źródło otuchy, poczytujemy boski pierwiastek dobra za silniejszy oraz za pierwotny i spodziewamy się ostatecznie jego zwycięstwa. Lecz nawet w tak szerokiej koncepcji wcale nie znajdu­je zaspokojenia natarczywe pytanie: dzięki jakim okolicz­nościom jeden tylko nasz ród na Ziemi został uprzywilejo­wany, a poniekąd i upośledzony tajemniczym pierwiastkiem, który go wprawdzie wyniósł na jakiś wyższy szczebel bytu, ale bynajmniej nie zapewnia mniejszej sumy cierpień, ani mniejszej sumy bez przerwy powtarzających się nikczemności, niżeli na niższych i najniższych stopniach? Zapraw- *) Przez skłonność do antropomorfizmu i uogólniania.