gą mierzyć się władze zwierzęce nawet w odległem poró­wnaniu. Stworzyliśmy sobie cały świat cywilizacji materjalnej, — której całkowicie są pozbawione nawet najbliższe nam organizacją zwierzęta, podobnie jak i najdalsze. Czemże się to dzieje? Gdzie źródło tej wyjątkowości władz i mocy ludzkich? Na to niema jasnej i stanowczej odpowiedzi. Według ewolucjonistów zarówno odłamu Lamarck a, jak Darwina — człowiek iest dziełem prostej ewolucji, która na jego terenie ma się odbywać przeważnie w kierunku psy­chicznym, staje się zaś coraz prędszą w miarę doskonale­nia się mózgu przez coraz forsowniejsze jego używa­nie, wreszcie przez dobór, odrzucający zmiany niekorzy­stne dla danego typu, utrwalający zaś korzystne przez dzie­dziczność. W tem oświetleniu człowiek zaczął uchodzić i musiał uchodzić nie tylko za najdoskonalsze dzieło prostego ga­tunkowego rozwoju, ale i za dzieło najpóźniejsze historycz­nie. Zjawienie się zaś dopiero niedawne potęgi duchowej dobrze się wiązało z przekonaniem o młodości fizycznego ty­pu ludzkiego. Trzeba bowiem dodać, że wiarę w młodość i niejako skończoność naszego typu cielesnego, zaszczepio­ną jeszcze przez wielkiego Cuviera, rzecznika niezmienności typów, popierał przez czas długi, a nawet dotąd popiera zupełny brak prawdziwie paleontologicznych szczątków czło­wieka. Więc też nawet opozycja, która powstała przeciw ewolucjonizmowi Darwina, zrazu namiętna i pewna siebie, dała za wygrane i w usiłowaniu ratowania z rozbicia tego przynajmniej, co się dawało uratować, pocieszała się spo­strzeżeniem, że z duchem teorji rozwoju dobrze się zgadza tradycja o najpóźniejszem stworzeniu człowieka. Otóż sprawa nie przedstawia się bynajmniej tak prosto. Kto baczniej przyjrzy się cechom psychiki ludzkiej, ten łatwo może spostrzec, iż cały gmach rozumowań ewolucjo­nistów stoi na piasku niedość głębokiego ujmowania całej kwestji. Najważniejszym faktem, który powinienby dawno zrefle­ktować uporczywych ewolucjonistów — jest stosunkowo zbyt mała różnica między uposażeniem zmysłowem zwierząt a czło­wieka, a nawet zupełny brak jakiejkolwiek przewagi na­szej w tym względzie.