szereg pewników, sprzeniewierza się im następnie na całej linji. Przestała mianowicie dostrzegać zagadkowość ludz­kich władz umysłowych w stosunku do naturalności podstaw, na których się oparli psychologowie*). Nastało znieczulenie na najjaskrawszą zagadkowość umy­słu ludzkiego, o którą właśnie psychologowie zdają się naj­mniej troszczyć, mianowicie na stosunek rozumu ludzkiego i wogóle inteligencji do mowy, choć już w starożytności kładziono wielki nacisk na mowę. Wszak jeszcze pitagorejczyk Philolaus nauczał, że człowieka różni od zwierząt mowa i „logos", czyli rozum. Żadna teorja dzisiejszej psychologji nie odpowie na kar­dynalne pytanie: czem się to dzieje, że u człowieka zmy­sły mogą dawać rozum, niezmiernie rozmaity jakościowo oraz ilościowo, mądrość nabywalną, u zwierząt zaś tylko to nie­zmienne (w obrębie gatunku), co sami mianują zaledwie in­stynktem. Czem się to dzieje, że u człowieka dają w wyni­ku „umysły" o niezmiernie rozmaitej skali, jakości i rozleg­łości, u zwierząt zaś skromne struktury psychiczne zawsze niemal jednakie w obrębie całego gatunku? Wszak uposażeniem zmysłowem jesteśmy napewno pra­wie równi przynajmniej zwierzętom, które są nam najbliższe organizacją ciała. Nie posiadamy ani jednego zmysłu wię­cej, żaden nie jest doskonalszy od zmysłów zwierzęcych, a pomimo to jesteśmy psychicznie czemś o wiele, wiele wię­cej, niż zwierzętami. Posiadamy rozległą wiedzę, przeróżne, a w sumie niezliczone umiejętności; przedewszystkiem zaś łatwo nabywamy taką przenikliwość umysłu, z którą nie mo- *) Przecież już w XVIlem stuleciu Locke zrozumiał i dowodził, że źródłem wszelkiego poznania są zmysły, i niema nic takiego w umyśle, czegoby pierwej nie było w zmyśle. „Nihil est in intellectu, quod pridie non fuerat in sensu". Wprawdzie twierdzeniu Locke a przeciwstawił się spółczesny mu monista duszy, wielki Leibnitz, i dowcipnie przekreślił słynne orzeczenie, do­dając do niego słowa „nisi ipse intellectus", co znaczy, że prócz „umysłu niema nic takiego w umyśle, czegoby pierwej nie było w zmysłach", — ale wszystkie późniejsze obserwacje i doświadczenia potwierdzały tylko słusz­ność twierdzenia Locke a. Jednak cóż z tego? I do dziś niemal, jak przed dwustu laty, stoimy na tym samym punkcie i pomimo, źe nieskończenie lepiej zdajemy sobie sprawę z funkcji organizmu, do dziś panuje taka sama krańcowość sądów, jak za czasów Locke a. — Jest nawet gorzej.