wstają w kilku miejscach niezależnie i na niejednakowej drodze. Cóż więc dziwnego, że elementarne i podstawowe podpatrzenia ogólnoludzkich właściwości, mimo różności ję­zyków, zgadzają się, gdy przybierają postać możliwie naj­krótszych formuł. V. SKUTKI POWSTANIA, DOSKONALENIA SIĘ I POWIELANIA PISMA. Łamanie się z trudnościami zadośćuczynienia kompliku­jącym się potrzebom bytu społecznego, to znaczy bytu oso­bników, polegającego na wzajemnej ich użyteczności przez zróżnicowanie psychiczne i funkcjonalne, wywołało wreszcie ważny wynalazek. Użyteczność jego była zrazu bardzo wą­tła, jednak, doskonaląc się przez ciągłe usiłowania, wynala­zek ten obalił zapory, jakie ułomność pamięci i uwagi stawiała komplikowaniu się wiedzy i umiejętności, a również ich szerzeniu się. Wynalazek ten związał ludzi stokroć sil­niej, niż mowa sama. Oto tu i owdzie zaczęła się zjawiać druga forma łącznika społecznego, mianowicie znaki optyczne dla znaków akustycznych, czyli pismo. Najpierwsze próby utrwalenia myśli w znakach optycznych były to kompozycje rysunkowe, trudne do rysowania i jeszcze trudniejsze do od­czytania, a właściwie do odgadywania. Treści ich trzeba było mozolnie domyślać się, niby rebusów, któremi bawi się nasza młodzież. Była to sztuka, dostępna zaledwie dla bar­dzo nielicznych i bystrych osobników, i z powodu niedogo­dności niewiele usług oddawała. Dopiero po szeregu ulepszeń tego, co mimo ciężkich braków oddawało jednak w pewnych kierunkach cenne usługi, zaczątki pisma obrazowego przeszły, a raczej rozwinęły się w pismo symboliczne, a właściwie w rysowanie umownych obrazów szablonowych, mających oznaczać cale słowa, a nawet i liczby. Tego pisma wyrazowego nie można już było odgadywać; trzeba się go było u piśmiennych uczyć, i to bardzo praco­wicie. W końcu u niektórych ludów niepraktyczne „pisanie", a właściwie rysowanie symbolami, wyrazami, a nawet zdania­mi, przeszło po szeregu udoskonaleń w pismo sylabowe. Mia­nowicie dla każdej najpospolitszej kombinacji głosek ustalono