dogodności jest nie tylko możność, ale i łatwość doskonale­nia pojęć, rozszerzania ich i zwężania, stosownie do nowych potrzeb. A byłoby to wręcz niemożliwe przy stałej jedno­znaczności słów, t. j. gdyby dla każdego nowego pojęcia trzeba było zaraz tworzyć całkiem nowe słowa. Co za sens ze wszystkiego, cośmy tu starali się wyło­żyć? Oto, że względne ubóstwo języka t. j. ograniczony zapas słów nie może być przeszkodą dla rozwoju pojęć, a tem samem dla rozszerzania się naszego poznania. Przeciwnie, tego rodzaju ubóstwo mowy, zarówno jak prostackie jej podstawy, są koniecznym tego wszystkiego warunkiem. XVI. CZEM JEST PIĘKNE MÓWIENIE. Sami lingwiści składają mimowoli dowód, że nie uwa­żają mówienia za funkcję jakiegoś wyjątkowo sprawnego aparatu, ale za następstwo myślenia przy pomocy słów, gdy mówienia (i myślenie) nazywają sztuką,, O ile pod słowem „sztuka" zechcemy rozumieć nieprzeciętną biegłość, wyma­gającą oprócz wprawy jeszcze pewnych wrodzonych zdolnoś­ci, to mówienie trzeba uważać poniekąd za sztukę, oczywi­ście, mówienie dobre. Jakoż mamy różnej wartości mistrzów mówienia, a zarazem myślenia. I to na wszystkich poziomach bytu społecznego, poczynając od ludu, a kończąc na najsubtel­niejszych mózgowcach. Zupełnie jak w muzyce, gdzie jedne dusze wydobywają z tego samego instrumentu cudne symfonje, inne wdzięczne melodje, gdy jeszcze inne wprost brutalne kakofonje. Wszystko zależy nie od strun, ani od budowy instrumentu, ale od umiejętności jego użycia oraz od biegłości, na którą się składa w równej mierze wrodzo­ne „uzdolnienie", jak i nabywalna wprawa. Nie tylko mówienie do innych, ale samo myślenie dla siebie, o ile ja usiłuję być jasnym, jest tem samem, jest umiejętnością i trudną, i niejednako dla wszystkich do­stępną, bo nawet dla siebie musimy przeprowadzać tę samą pracę porządkującą, jaką podejmujemy, aby komuś wyrazić swe myśli. Niedarmo też cenimy wielkich mówców, jasno wykła­dających profesorów, wielkich prozaików i poetów. Cenimy ich właśnie z tego powodu i za to, że wznoszą się na