— 9 — cuz ani polak nie rodzą się ze swemi wyrazami; oni tylko bywają zmuszeni w dzieciństwie przez swe otoczenie do kojarzenia dżwięku wyrazu z tym, nie zaś innym przedmiotem i następnie pamiętają juz o tem przez całe życie. Wyraz tedy jest tylko umownym znakiem rzeczy. Ludzie jednego języka stają się dla siebie zrozumiali (mimowoli i bezwiednie) przez to, ze uczą się dla każdej rzeczy używać znaku (wyrazu) powszechnie używanego w narodzie. Rozumiemy się z tego tylko powodu, ze używamy jednakich (i znanych nam) wyrazów dla jednakich pojęć. Francuz zaś z polakiem dla tego nie mogą się rozumieć, ze kaidy uiywa dla tych samych pojęć innych wyrazów, zgoła drugiemu nieznanych. Fakt niezrozumiałości wzajemnej zwykły w przypadku róinojęzyczności rozmawiających, uważamy za tak naturalny, że nie wzbudza już w nikim zdziwienia, ale też właśnie dla tego, prawem kontrastu, nastręcza łatwo przypuszczenie, że znowu polak z polakiem, a francuz z francuzem, zawsze i w każdej materyi rozumieją się dobrze, póki używają wyrazów własnej mowy. Otóż przeciwko tej konsekwencyi, wyprowadzanej nieprawowicie z niezrozumiałości osobników różnojęzycznych, musimy wystąpić z całym naciskiem. Rzadko domyślamy się, do jak wysokiego stopnia jesteśmy wszyscy wzajem dla siebie niezrozumiali, mimo, że używamy jednego i tego samego języka w celu porozumiewania się. Tylko dopóki chodzi o wyrazy, oznaczające przedmioty konkretne, powszechnie znane, łatwe do skontrolowania, bo podpadające pod zmysły, tylko w granicach stosunków kategoryi najniższej, zupełnie poziomej i o ile chodzi o same nazwy znanych nam rzeczy, —