— 357 — W tak sielankowych iście stosunkach, trwających przez liczne wieki, wywołało dopiero ostatnich lat kilka­dziesiąt gruntowny przewrót. Już nie tylko siła ramienia, nie tylko zastępy męż-nych wojowników, nie miecz, nie łupy i kontrybucye wojenne, nie okropności wojny, okrywające kraj zgliszczarni i mogiłami wycieńczają ludy słabsze i rzucają je pod nogi zwycięzców, — ale twórczy i mocny kapitał, idący na podboje na pozór z róidzką oliwną i dłonią szczodrobliwą, pełną nęcących oko i serce bogactw. I dokonywa on podbojów stokroć cięższych i skuteczniejszych, niżeli dawne wyprawy krwawe po łupy. Marsa zastąpił Merkury—i to tak skutecznie, ze już nawet dzielny Mars narodów ekonomicznie podbijanych nie zdolny jest stawić czoła obcemu Merkuremu. Już tylko jeden Merkury swojski mógłby tamtemu podołać, ale niestety, wielki Merkury zwycięzców nic pozwala małym Merkurym wyrosnąć, więc w nierównej walce, a raczej w zwycięskim pochodzie bezkrwawym, owszem, na pozór błogosławionym, narody bogate stają się coraz bogatszemi—biedne coraz ubożeją, właśnie dla tego, że nie umieją się już oprzeć darom bogatych sąsiadów, ani przeciwstawić im własnej potęgi ekonomicznej. Niegdyś było inaczej. Kwitnący Egipt z okresu trzeciego Państwa (r. 1600—1100 przed Chr.) oraz z czasu Ptolemeuszów cały nadmiar sił twórczych, co prawda w porównaniu do dzisiejszych potęg sił pygmejskich, obracał wewnątrz kraju na budowy tak kolosalnych, a zbytkownych dzieł architektonicznych, że i dziś budzą one podziw i zachwyty; powstawały zdumiewające piramidy, świątynie, rozrzutne aleje sfinksów. Dziś wszystko to byłoby dla Europy igraszką, wystarczałoby jej na to i sił i kapitałów, naprawdę robi się nawet jeszcze więcej, jeieli zwaiymy, ie to dopiero sto lat pokryło