— 343 — Więc prawdą jest, że materya kapitałowa, a prościej mówiąc bogactwo, niesprawiedliwie rozdzielone jest między ludzi, ze nie według zasług, ale według ślepego trafu*) lub przemocy, ale ta niesprawiedliwość dotyka nie tych, którzy rozporządzają jedynie tylko niższemi władzami ludzkiemi. To naprawdę przeważnie własność mędrców i cichych pracowników wiedzy, wielkich i mocnych indywidualności duchowych. To, co ogólną chciwość i zazdrość budzi, zwłaszcza w analfabetach, to niemal wyłącznie dzieło wielkich dynamicznie, a w połowie i własność takich dusz. Istnieją krzywdziciele w osobach wielu bogaczów, ale ci nie tylko nie stali się bogatymi z krzywdy rzesz małotwórczych, lecz jakby dla ironii właśnie z ich szeregów przeważnie się rekrutują. Większość prawdziwych kapitalistów—to przecież nie rodowi potentaci, a nawet nie potężni duchem, tylko sprytni i bezwzględni, pyszniący się tez, jak barbarzyńcy, swem bogactwem, do którego często niedorośli; ale oni zagarnęli przeważnie nie wasze owoce, ludu małotwórczy, lecz własność tych potężnych, ale prostodusznych, jak dzieci, władców przyrody, którzy nie zbierają złota, lecz hojnie je rozsypują, aby je inni podnosili. Z „potu" tych wszystkich, którzy się najgłośniej upominają o własność wielkich, zagarniętą przez „kapitalistow", nie mogło powstać nawet to, czem owe masy rozporządzają, a gdyby nie wielcy — prowadziłyby one żywot jeszcze o wiele surowszy nad ten, jaki prowadzą. *) np. urodzenia, lub tego, co nazywamy „mieć szczęście".