— 299 — XXXIV. O niedostatku, ubóstwie i nędzy. Czem się to jednak dzieje, że pomimo ogromnego przybywania bogactwa ludzkiego i bądź co bądź nie dającego się zaprzeczyć altruizmu bardzo wielu jednostek, pomimo wciąż rosnącej w środki dobroczynności publicznej, powszechne są skargi na niedostatek, a ubóstwo i nędza jest stałem zjawiskiem nawet w narodach bogatych? Jakie są widoki, aby taki stan uległ zmianie na lepsze? Dużo już myślano nad kwestyą nędzy i środkami jej usunięcia. Jedni, jak wiemy, przyczynę jej upatrywali w prawie własności prywatnej i dla tego domagali się rów nego, albo równiejszego rozdziału bogactwa, inni dopa­trywali się źródła nędzy w zbyt szybkiem przymnaża­niu się ludności, w braku pracy, chronicznie powtarza­jącym się, we wzrastającej droźyźnie i t. d. Kto nie chce tracić słów napróżno i kwestyi nędzy mieszać z kwestyą nierównego uposażenia, ten musi z miejsca odróżniać kwestyę nędzy od kwestyi ubó­stwa i niedostatku. Jeżeli przypomnimy sobie, co było mówione na te­mat głodu społecznego (rozdz. XIII), to zgodzi­my się, że gdy żywot w stanie natury jest bezustannem dążeniem do zaspokajania uczucia braku, to i żywot w społeczeństwie, sprowadzony do ostatecznych ogól­ników, musi być tem samem, „różniąc się tylko skalą skomplikowania potrzeb, a zarazem ich podwójnością". Dążność do sytości, będąc fizyologiczną potrzebą ciała, nie milknie w żadnym osobniku tak ludzkim, jak zwie­rzęcym i nad nią dopiero rozwija się druga dążność do