— 269 — by się kurczyć pod presyą cen stałych, narzuconych wartości, ze zacząłby niknąć z większą daleko szybkością, niżeli narastał, a wraz z jego ubywaniem poczęłoby ubywać bogactwa materyalnego. Redukowałoby się ono do coraz prostszych form, az stopniałoby na poziomie form, niezbędnych do zaspokajania zaledwie najbardziej poziomych potrzeb ludzkich. Gdy zaś równolegle z tem powróciłaby powszechna ciemnota z jej ujemnemi stronami—wielkie zachodzi pytanie: w ilu tez sercach ostałyby się iskierki szczytnego humanizmu, gaszone bezustannie ciężką i coraz brutalniejszą walką o byt? XXXII. Potrzeba rachowania się z wartością ludzi. Bogactwo duchowe osobników nie moie być poczytywane za dobro przyrodzone, które czerpiemy, jak inne dobra natury wprost od przyrody, prostym tylko wysiłkiem energii fizycznej. Nie moie być również poczytywane za dobro spo-łeczne, to jest za dobro, brane przez osobnika wprost od społeczeństwa, również prostym wysiłkiem energii fizycznej. Nie jest ono ani bogactwem niczyjem, na podobieństwo niezawłaszczonych płodów natury, ani spo-łecznem lub cudzem, na podobieństwo dzieł ludzkich, które mogą zmieniać właściciela i muszą zmieniać właściciela, bo równocześnie nie mogą znajdować się w dwóch miejscach, ani należeć niepodzielnie do wię-