— 247 — swą korzyść pewną część wartości, skoncentrowaną w towarach, a nie pokrytą ceną kupna, cóż tedy dziwnego, że osiąga w zysku różnicę między ceną, za którą towar kupił, a ceną, za którą towar sprzedał. Mechanista powie, że w takim razie sami przyznajemy, iż kupiec przyprawia kogoś o stratę, że bogaci się cudzym kosztem, albowiem ktoś musiał przecież stracić to, co on zyskał. Ani myślimy upierać się, jakoby tu nikt nie tracił. Ktoś musiał stracić, zachodzi tylko kwestya kto stracił — i co stracił? Marx utrzymuje, że albo spożywca stracił to, co zaduio zapłacił za towar, albo wytwórca (czytaj robotnik) stracił to, co mu zostało niedopłacone za jego pracę, my zaś powiemy, że lubo się i to zdarza dość często, jednak w normalnych warunkach ani wytwórca ani spoiywca nic nie tracą. My utrzymujemy, że zachodzić tu mogą dwa odmienne stany rzeczy. Pierwszy polega na zjawieniu się (na rynku zbytu), dzięki działalności kupca nowej cenności, a (oczywiście i wartości), pomimo, że jej nie wytworzył ani kupiec ani jego dostawca. Drugi polega na rzeczywistej stracie, tylko, że traci tu ktoś taki, o kim Marx wcale nie myślał i kto sam nie uwierzyłby w swoją krzywdę, choćby go najusilniej o tem przekonywano. To drugie objaśnienie, które póiniej poprzemy dowodami, odpowiada na pytanie kto stracił. Jeieli teraz zechcemy odpowiedzieć na pytanie: co zostało stracone?—wypadnie odrzec, że, jeśli znowu pominiemy przypadki naduiyć i rzeczywistych krzywd, których się dopuszcza chciwość ludzka na niemogących się bronić słabych i uciśnionych, to w normalnym przebiegu handlowej operacyi, rzekoma strata tego, który dostarczył kupcowi towaru, ogranicza się właściwie do niezyskania, czyli do zmniejszonego zysku. W przypadku zaś,