— 152 — Ja o „jego" — on o „mojej" pracy mamy tylko własny pogląd, więc mamy sądy podmiotowe o cudzym przedmiocie, sądy, oparte na domyśle, ale nie na pewności. W cóż się więc obraca wartość przedmiotowa? Pytam raz jeszcze, W podmiotową napoly, skoro przewodnikiem moim jest korzyść z zamiany, którą sobie okre-ślam subjektywnie. Zamiana nasza nie jest tedy prostą zamianą „to­warami", czyli wartościami przedmiotowemi, lecz mo­żnaby ją raczej nazwać skrzyżowaną. Ja daję towar — za nietowar, on daje towar za nietowar. Mój przed­miot jest tylko dla mnie prawdziwym towarem, jego zaś — tylko dla niego towarem. Jak tu traktować kwestyę wartości bez uwzględniania obu jej rodzajów równocze­śnie? Nie można tego czynić w teoryi, bo nikt tego nie czyni w praktyce. A przecież ekonomiści starają się przeważnie trak­tować oba rodzaje wartości oddzielnie, opierając się bądź tylko na przedmiotowej, bądź tylko na podmio­towej. Marx np. twierdzi, że zamieniamy się, a przy­najmniej powinniśmy się zamieniać równe mi prawie ilościami pracy. Prawda, źe zamieniamy się pracami, (boć w obu to­warach tkwi niewątpliwie praca), ale nie trzeba zapo­minać o tem, źe przy zamianie zwykle nie myślimy wcale o pracy drugiej strony, nie taksujemy pracy cudzej, mamy na uwadze tylko 1) swoją własną pracę i 2) swoją własną potrzebę, a po­dobna okoliczność niweczy gruntownie ten charakter tranzakcyi, który chcieli jej nadać spółcześni ekonomiści obozu antipsychologicznego. Okoliczność ta z tranzak­cyi w ich mniemaniu prostej, czyni zawiłą dla teoretyka,