— 119 — plikowany, jak nasz, a mieni się, zależnie od obranego, albo z góry juz nam narzuconego punktu widzenia. XVI. O skutkach majątkowego zrównania ludzi. Myśliciele, nie zdający sobie sprawy z natury zjawiska społecznego, wyobrażają sobie, ze kaidy, kto wzniósł się na wyższe szczeble bytu społecznego, musiał owładnąć tem, co powinno należeć do stojących niżej. Wy obrażają sobie, że wszelki zysk społeczny jednych musi opierać się na stracie innych, ie wszelkie bogactwo jednych stało się powodem ubóstwa lub nędzy innych, mniej obrotnych lub zabiegliwych. Nie wniknęli tacy myśliciele należycie w mechanizm cywilizacyi, zapominają lub może nie wiedzą o tej doniosłej, a przecież elementarnej prawdzie, ie materyi społecznej przybywa w miarę wzrastania iądz i sił przez stwarzanie jej, nie jest więc ani potrzebnem, ani koniecznem odbieranie innemu, aby posiadać więcej, niż mają inni. Moie to być stworzone na nowo. I w istocie, dopóki cywilizacya wznosi się, póty dzieł ludzkich stale przy bywa daleko więcej niż ubywa. Dzieje się to właśnie dzięki działalności tych, którzy łakną tworzenia dla samego tworzenia, jak równiei tworzą, aby posiadać, nie zaś trwonić. Tak jedni, jak drudzy pierwej jednak sami ustępują z powierzchni ziemi, niieli ich dzieła, często tak wielkie i niewyczerpane, ie sami nie mogli nawet cząstki ich przez uiycie zniweczyć. Dzieła takich twórców ostaje się więcej dla innych, nii niszczeje w ich