— 109 — stwie korzystają z zapasu, nagromadzonego przez najbliższych im krwią, jako ze swojej własności. One mają to, co dano im dobrowolnie i co dla nich oszczędzano. Gdy zaś w ten sposób rodzice spłacają dług, zaciągnięty u swych rodziców, prawo krępuje do pewnego stopnia nawet złą wolę głowy rodziny, gdyby się przejawiła względem prawych dziedziców pod postacią ograniczeń w pośmiertnem rozporządzaniu majątkiem. Podnoszono już w ekonomii pierwszorzędną doniosłość społeczną oszczędności. Otóż zanim zaczniemy krytykować słuszność dziedziczenia bez pracy, pamię-tajmy, że bodźcem do oszczędzania nie jest wyłącznie egoizm osobisty, ani bezwzględny altruizm, ale jedynie altruizm względem dzieci, czyli egoizm rodowy, a ściślej mówiąc rodzinny. Gdyby go prawo nie ochraniało pod postacią prawa własności prywatnej, znikłby najpotężniejszy bodziec do wysiłków twórczych i do oszczędzania, a wraz z tem przestałoby się wytwarzać bogactwo w takiej obfitości, jak widzimy. XV. O nierówności ludzi. Jest jedno wielkie złudzenie, ogromna omyłka, pod- niesiona oddawna do godności zasady, mającej reguło- wać stosunki ludzkie;*) jest maleńkie słówko, podawane z ust do ust, jako kwintesencya mądrości i hu- manitaryzmu. Słówko to, brzemienne w nieobliczalne *) Zasada równości Proudhon’a.