— 108 — dzać swoją własnością, mamy prawo. I ono właśnie jest powodem, ze ktoś może przyjść do własności bez własnej pracy, jak również bez pogwałcenia praw innych, I dopiero z powodu, ze najmniejszą całostką społeczną jest nie osobnik, ale rodzina, zjawiła się potrzeba różnych ograniczeń w prawie rozporządzenia nawet własnością prywatną. Wszelako ograniczenia te nie tylko nie naruszają zasady, lecz przeciwnie, skierowane są ku jej przestrzeganiu. Byt społeczny opiera się na istnieniu rodziny, czyli naturalnej całostki, która posiada ciągłość większą od ciągłości osobnika, bo łączy przeszłość z przy szłością, dziadów z wnukami. Z nieuniknionego podziału pracy w granicach rodziny, z niepłatności bezpośredniej usług wzajemnych w zakresie rodziny, a zwłaszcza z bezpłatności usług, świadczonych dzieciom przez rodziców, — płyną prawa i obowiązki, ograniczające swobodę członków rodziny w rozporządzaniu wspólną własnością oraz władza kierownicza „głowy" rodziny. Z samej przyrodniczej niepodzielności takiej komórki społecznej, a równocześnie z jej nieprzerwanej ciągłości w czasie płynie solidarność interesów dzieci i rodziców. Miłość rodzicielska otacza dzieci najczulszą opieką, czyni je droższemi nad życie i skłania do ofiar oraz wysiłków altruistycznych na rzecz dzieci. Ona jest źródłem głównem oszczędności. Jeżeli rodzice otrzymali zaoszczędzone przez swych rodziców dobro, to z kolei, przez miłość rodzicielską starają się je pracą i oszczędnością powiększyć „dla dzieci". Nie oszczędzanoby „dla obcych" tak gorliwie i z takiem zaparciem się siebie. Nie byłoby też w innych warunkach owych oszczędności. I dla tego można powiedzieć, że dzieci bez pogwałcenia praw innych osobników w społeczeń-